W pałacowej galerii było przyjęcie. Wszyscy zostali zaproszeni by podziwiać cesarską kolekcję skradzionych dzieł. Ojciec Kestrel powiedział jej raz, że wojsko miało stały rozkaz, by starać się oszczędzać obrazy i rzeźby podczas oblężenia miast. „Nie spodobało mu się to, że zrównałem z ziemią Herrański pałac”. Generał wzruszył ramionami. „Ale pod względem militarnym, to był dobry ruch”.
Jej ojciec nigdy nie bał się cesarza, więc Kestrel powiedziała sobie, że ona też nie powinna. To dlatego, widziana przez miażdżący tłum gości trajkoczących o rzeźbach i malarstwie, Kestrel podeszła do Tensena.
Odrobinę rozbawione brwi unosiły się do góry – Nie potrafi trzymać się z daleka od Herrańczyków? Prawie to słyszała – ale cesarz był teraz odwrócony do niej plecami, a ona potrzebowała zaledwie kilku minut. Niepostrzeżenie włożyła rękę do kieszeni sukni.
Tensen stał przed pejzażem skradzionym z południowych wysp. Arina z nim nie było. Spóźniał się. Może nie przyjdzie w ogóle, przez wzgląd na ich ostatnią rozmowę.
Malowidło wybrane przez Tensena ukazywało pola kwiatów, gdzie tkaninę zdobiły pasy, w miejscu gdzie świeciło słońce i wykropkowane kwiatami indygo, z których robiono barwnik. - Lady Kestrel – zaczął zadowolony Tensen, ale przerwała mu.
- Widzę, że doceniłeś piękny pejzaż – powiedziała. - Wiedziałeś, że kwiaty namalowano z pomoca barwinków z prawdziwych kwiatów indygo? Reprezentują daną rzecz, a jednocześnie są tą rzeczą. - Kestrel zaczęła mówić, długo i głośno, na temat sztuki. Widziała, jak dworzanie niedaleko nich wykazujący dotąd zainteresowanie ich rozmową, nudzą się i odchodzą. Pozwoliła by jej głos stopniowo się obniżał, podczas gdy Tensen czekał, zielone oczy były zainteresowane – i jaśniały ostrożną nadzieją. Nawet jeśli nie widział skradzionej przez Arina wiadomości, nie mogło być dla niego trudne odgadnięcie, że Kestrel chciała rozmawiać o czymś więcej, niż o sztuce.
Wyjęła rękę z kieszeni. - Co za wyśmienite wykończenie detali – rzekła, pokazując. – Spójrz, możesz niemalże zobaczyć każdy płatek. - Muśnięciem palców umieściła zamaskowaną ćmę w dolnym rogu obrazu, w miejscu, gdzie spotykał się z framugą. Ćma przylgnęła do niego. Zabarwiła się na purpurowo. Stała się częścią malowidła.
Tensen spojrzał na ćmę, a następnie na nią.
Cicho, powiedziała: - Dowiem się, co podsłuchał Thrynne. A gdy to zrobię, zostawię tu dla ciebie kolejną ćmę. Przychodź do galerii każdego ranka. Rozwiń swój sentyment do tego obrazu. Wypatruj ciem. Tak będziesz wiedział, kiedy się ze mną spotkać.
- Gdzie?
- Poza pałacem. - Ale jej wiedza o mieście była ograniczona, i nie wiedziała jak być bardziej dokładną.
- Jest taka tawerna w mieście, obsługują Herrańczyków.
- Więc obsługują także szpiegów kapitana straży. Cesarz musi wiedzieć to co ty, Tensenie. Nie zrobi nic by stanąć ci na drodze w tym momencie, bo czeka by zobaczyć co wiesz i co z tym zrobisz. - Kestrel ponownie spojrzała na cesarza. Książe Verex zbliżył się do niego i powiedział coś, co wywołało u niego rumieniec, był ożywiony. Profil cesarza wyrażał sardoniczne znudzenie.
- Więc gdzie? - zapytał Tensen.
Kestrel obserwowała, jak cesarz bierze kieliszek wina od służącej, która niknęła w tle, zupełnie jakby też była zamaskowaną ćmą. Nikt nie patrzy na niewolników, powiedział Arina. To podsunęło Kestrel pomysł. - Jak świeże jedzenie jest przynoszone do pałacu?
- Pomoc kuchenna kupuje je na targu w mieście, ze stoisk z produktami spożywczymi i w Rzeźniczej Dzielnicy.
- Tak. Tam. Spotkajmy się w Dzielnicy. Jeśli ubierzesz się jak niewolnik nikt nawet na ciebie nie spojrzy.
- Oblubienica księcia przyciągnie więcej niż parę pojedynczych spojrzeń.
- Pozwól mi się tym zająć. - Przejmowała się tylko tym, by wymyślić jedną część ich planu: kiedy. - Spójrz. - Zwróciła jego uwagę na dolną krawędź obrazu i wyjaśniła, że powinien sobie wyobrazić, iż była ona krawędzią prostokątnej tarczy zegara, który odmierzał czas od świtu do brzasku. Miejsce, w którym leżała ćma, wyznaczało godzinę spotkania w nadchodzącym dniu.
- Co jeśli ktoś jeszcze zauważy ćmę? - zapytał Tensen.
- To tylko ćma. Zwykły szkodnik. Nic nie znaczy.
- Służący mogą znaleźć ją zanim ja to zrobię i wynieść.
- Wtedy założę, że właśnie to się wydarzyło, jeśli nie pojawisz się w Dzielnicy o umówionej godzinie. Naprawdę, Tensenie. Chcesz mojej pomocy czy nie? - Rozumiała jego wątpliwości; ją także dręczyły i niepokoiły, bo miała niepokojące wrażenie, że rozgrywa z góry przegraną grę. Zwycięzca znał od początku cały przebieg rozgrywki. Kestrel widziała tylko jeden ruch, i może kolejny.
Verex stał się głośniejszy. Kestrel nie słyszała co mówił do cesarza, ale głowy zaczęły się odwracać w jego kierunku jeszcze zanim Verex wypadł z galerii.
- Chodzą pogłoski, że książę nie aprobuje tego, co dzieje się na wschodzie - wymamrotał Tensen.
Kestrel nie chciała myśleć o wschodzie.
- Niewolnicy mówią, że wschodnia księżniczka jest dla niego jak siostra - dodał. - Dorastali razem - początkowo - po jej uprowadzeniu.
Oczy Kestrel automatycznie zlustrowały otoczenie w poszukiwaniu Rishy, a gdy ją dostrzegła, stojącą na drugim końcu długiego holu, krew Kestrel zdawała się blednąć. Czuła jak jej puls cichnie. Wyobraziła sobie jak krew przeciska się przez jej ciało, staje się różowa, a potem przejrzysta. Rzadka, płynąca ciurkiem woda.
To nie Risha sprawiła, że Kestrel zrobiło się zimno, ani niewielki obrazek, w który się wpatrywała jak gdyby zawisł na księżycu. Kestrel powiedziała sobie, że nie była to też malujące się czyste zagubienie na twarzy Rishy.
Ale nie było w galerii nic co mogłyby sprawić, że Kestrel gwałtownie poczuła się taka winna.
- Valorianie odnieśli zwycięstwo na wschodnich równinach – powiedział Tensen. - Słyszałaś? Nie? Cóż, byłaś chora. Twój ojciec otruł plemienne konie i zajął równiny. To było błyskawiczne.
Starała się go nie słyszeć. Patrzyła na stojącą samotnie księżniczkę.
Kestrel chciała do niej podejść. Chciała zostawić Tensena oraz ćmę w kolorze indygo i utorować sobie drogę pomiędzy dworzanami, przejść pomiędzy rzeźbami ze steatytu skradzionymi z północnej tundry, ponieważ czuła, że jeśli nie zrobi tego teraz, na pewno sama stanie się jak pomnik: gładka, zimna, twarda.
Ale zanim mogła choć się ruszyć, ktoś inny pojawił się u boku księżniczki.
Był to Arin. Mówił coś łagodnie do Rishy. Kestrel nie mogła wiedzieć, że jego głos był miękki, nie z takiej odległości, nie przy gwarze jaki wydawali dworzanie. Ale Kestrel wiedziała. Wiedziała, mogła zobaczyć współczucie w jego oczach, w łagodnym ułożeniu jego ust. Arin nie powiedziałby tej młodej kobiecie nic prócz łagodnych słow. Pochylił się do niej. Risha mu odpowiedziała, a on położył trzy palce na wierzchu jej dłoni.
I czemu niby Arin nie miałby się smucić wraz z Rishą? Stracił rodzinę. Stracił wszystko przez Valorianów. Oczywiście, że właśnie to przyciągnęło go do jej straty. Łączący ich smutek stworzył dla nich niszę, do której Kestrel nigdy nie będzie miała wstępu.
Zresztą, co mogłaby powiedzieć Rishy?
To była moja wina.
Albo: Mogłoby być gorzej.
Ten pomysł był równie głupi, jak ten powiedzenia Arinowi prawdy. Kestrel musiała przełknąć swoje słowa i milczeć, i znów je przełykać, dopóki nie będzie ciężka od tego wszystkiego, czego nie mogła wypowiedzieć.
Zastanawiała się czy Arin uniesie wzrok i zobaczy, że Kestrel na nich spogląda. Ale on trwał przy boku Rishy.
Zdawało się Kestrel, że jej życie przybrało formę złożonego noża, jej serce było ostrzem wewnątrz drewnianego ciała.
- Będzie lepiej, jeśli już pójdziesz - powiedział nagle Tensen. Zapomniała, że stoi obok niej, że są otoczeni dworzanami, i że jej rozmowa z Tensenem w zamierzeniu miała być tak lakoniczna jak to tylko możliwe. Nie chciała zostać dostrzeżona przez cesarza.
Który właśnie się w nich wpatrywał.
Jego furia się gotowała. Dworzanie w pobliżu niego to wyczuli. Odsunęli się.
- Poczekaj - powiedziała do Tensena, podczas gdy cesarz zmierzał ku nim przez tłum.
- Lepiej nie.
- Czekaj. Dlaczego mój ojciec otruł wschodnie konie?
- Dlaczego wy, Valorianie, robicie cokolwiek? By wygrać, oczywiście. A teraz, jeśli mi wybaczysz...
- Czy to był jego pomysł? Cesarz? Albo inaczej, co ludzie mówią? - Jak rozległa była wiedza o jej roli w podbiciu równin?
- Dworzan nie interesuje jak generał Trajan to zrobił. Cieszą się z rezultatów.
- Dziękuję - powiedziała Kestrel, ale Tensen już odszedł.
Cesarz zbliżył się do niej. Starała się nie szukać odruchowo swojego diamentowego sztyletu i nie marzyć, by zamiast niego był tam ten, który ojciec jej podarował, a cesarz odebrał.
- Mówiłem, że masz trzymać się z daleka od Herrańczyków - wysyczał cesarz.
- Wcale nie. - Ton jej głosu był cudem. Spokojny. Równy. Nie mogła uwierzyć, że jest jej. - Nie pamiętam tych dokładnie słow.
- Wyraziłem sie jasno.
Dłoń cesarza opadła na jej ramię. Pozostałym gest mógł wydawać się czuły. Nie mogli wiedzieć, że jego kciuk boleśnie wbija się jej w cialo w zagłębieniu łokcia.
Na początku ból był mały. Złośliwy, niemal dziecinny. Nie wydawa się poważny, co dodało Kestrel odwagi, by skłamać. - To właśnie mówiłam ministrowi Tensenowi. Że nie będę już dłużej imperialną ambasadorką do spraw Herrany. Czyż nie tego pan chciał? Chciałam być tylko uprzejma i powiedzieć to ministrowi osobiście.
- Jestem zaskoczony, że nie powiedziałaś gubernatorowi.
- Nie chcę rozmawiać z gubernatorem.
- Nie? Nie rozmawiałaś z Arinem? - Paznokcie cesarza były ostre.
Kestrel niemal widziała swój błąd, ale inna część niej naciskała; nie mogła popełnić błędu, nie przy nim. Jej umysł wypełniał ołów. Mówił zaprzecz. I chociaż świadomość tego, co zrobiła źle nagle do niej dotarła, strach zaćmił jej myśli i oszukał ją, powiedział, żeby kłamała, żeby kłamała wystarczająco dobrze by kłamstwo stało się prawdą. - Nie - odpowiedziała cesarzowi. - Oczywiście, że nie.
- To - wyszeptał cesarz - nie zgadza się z tym, co mówili moi bibliotekarze.
Ścisnął ją mocniej. Ból się pogłębił. Strach też. Przyszpilił jej stopy do podłogi.
- Byłaś nieposłuszna, Kestrel. Okazałaś się nieposłuszna wobec mnie dwa razy.
- Przykro mi - powiedziała. - Przykro mi.
Cesarz uwolnił jej rękę, paznokieć u jego kciuka był zakrwawiony. - Nie, nie jest ci przykro - powiedział. - Ale będzie.