Przestań to robić – siedem nawyków, które Ci szkodzą
Pisanie nie przychodzi tanio. Zwłaszcza jeśli masz ambicję produkować rzeczy dobre. Czasu, energii i siły woli wymaga nie tylko proces twórczy, ale też sama nauka rzemiosła. Koszt przejawi się w nieprzeczytanych książkach, nieobejrzanych filmach, pominiętych imprezach, zarzuconych przyjaźniach, nieprzespanych nocach i w bólach głowy z przepracowania. Jeśli w ciągu swojego życia chcesz napisać wiele tekstów i każdy skończyć w rozsądnym czasie, tak to właśnie wygląda. Twórcze ambicje same z siebie są obciążeniem.
Ten ciężar jest jeszcze większy, kiedy ulegasz siedmiu praktykom, które za chwilę opiszę. Wszyscy wpadamy w te pułapki. Z wielu powodów – czasem tylko dlatego, że chcemy dorosnąć do cudzych oczekiwań albo po prostu być lepszymi ludźmi. Pisarzowi jednak żaden z tych nawyków nie pomaga, dodaje za to swoją porcję problemów.
Przestań wątpić – traktuj swoją pisaninę poważnie
Każdy twórca usłyszał choć raz, że jego dzieła do niczego się nie nadają. Albo – że z tego nie da się wyżyć. W ogóle, takie tworzenie to nie jest poważne zajęcie dla poważnych ludzi. Lepiej być prawnikiem, księgowym, tudzież urzędnikiem skarbówki, czyli broń boże niczego nie tworzyć.
Świat nie będzie się cacać z Twoim ego. Ludzie, którzy z własnego wyboru wiodą banalne żywoty, nie będą z podziwem patrzeć na Twoje ambicje. Wszystko zależy wyłącznie od Ciebie. Przede wszystkim to, czy się poddasz, czy będziesz wytrwale przeć naprzód.
Potraktuj swoją pisaninę poważnie, nawet jeśli nikt inny jej tak nie traktuje. Ba – nawet jeśli Twój dotychczasowy dorobek literacki to kilka akapitów powieści i kolekcja niedokończonych opowiadań. Potraktuj to poważnie, czyli postaw na pierwszym miejscu. Uznaj, że pisanie to cel Twojego życia. Są tacy, co pragną władzy, tacy, co dążą do sławy, i tacy, co chcą kasy i luksusów. Tobie natomiast chodzi o tworzenie zajebistych książek. Tak zajebistych, że podbiją listy bestsellerów, spowodują wysyp nagród, a w końcu trafią na listę lektur szkolnych i staną się postrachem przyszłych pokoleń. Nie wystarczy jedna książeczka „dla wybranych, którzy myślą podobnie”, ani enigmatyczne dzieło, którego i tak nikt nie rozumie. Capisco?
Nie stawiaj sobie za cel sławy i pieniędzy. Dobrym pisarzom chodzi przede wszystkim o tworzenie dobrych książek.
Kiedy już uznasz, że to właśnie jest Twój cel – że po to istniejesz – obróć swoje życie, aby dążyć właśnie w tym, a nie innym kierunku. Spójrz na to, co robisz i w jakich układach jesteś. Czy Twoja praca pomaga Ci dojść tam, gdzie chcesz, czy pora znaleźć inną? Czy ludzie, z którymi przebywasz, są dla Ciebie wsparciem, czy podcinają skrzydła? Czy Twoje nawyki, jak granie albo imprezowanie, nie zajmują zbyt wiele czasu?
Takie podejście wymaga dwóch rzeczy – obsesji i poświęcenia. Znów, pojawią się ludzie, którzy stwierdzą, że zbyt wiele ryzykujesz, stawiając na jedną kartę. Albo inaczej: że niepotrzebnie „spinasz poślady”, bo przecież lepiej „żyć na luzie i mieć na wszystko wyjebane”. W porządku, ich wybór. Gwarantuję Ci, że żaden z nich nie odejdzie daleko od punktu, w którym zaczął. W życiu nic nie ma za darmo i bez ryzyka. Jeśli chcesz coś osiągnąć, przygotuj się, że będziesz krwawić.
Przestań marnować czas
Pisarz pisze. Nie jesteś pisarzem, jeśli zamiast przelewać pomysły na papier tylko o nich dumasz. Albo – jeśli zamiast pisać, marzysz o przyszłej sławie i pieniądzach (swoją drogą, zapomnij; to najgorsza motywacja dla twórcy).
Tak samo – czytanie książek to nie pisanie. Nie nauczysz się pisać czytając. Oglądanie filmów to nie pisanie. Sprzątanie to nie pisanie. Jedzenie to nie pisanie. Spanie to nie pisanie!
No dobrze, bez spania i jedzenia można być pisarzem przez bardzo, bardzo krótki czas. Natomiast bez czytania i, ogólniej, uczestniczenia w kulturze, rośnie ryzyko, że zaczniesz pisać bzdury. Nie o to więc chodzi, żeby sobie wszystkiego odmawiać na rzecz klepania w klawiaturę. Proces twórczy wymaga jednak czasu – i to niemało. Skądś ten czas trzeba wytrzasnąć.
Pomyśl więc, bez czego możesz się obyć. Bez telewizji? Bez gier komputerowych? Jeśli nie ma takiej rzeczy, zastanów się, czy potrafisz wykroić czas z czynności, które jednak są potrzebne. Być może w pracy masz przerwę, którą przeznaczasz na Facebooka? Może chwila spokoju jest wieczorem, gdy dzieci pójdą już spać? Nawet godzina wyrwana z grafiku to dla Ciebie czysty zysk.
Dobrze też obrać jakiś reżim, na przykład wedle słynnej zasady „pisz codziennie”. Powiem jednak tak: reżim czy nie, każdy wysiłek przeznaczony na lepsze gospodarowanie czasem ostatecznie Ci się zwróci.
Nie martw się
Dwa poprzednie punkty sugerują, że masz wobec siebie pewien obowiązek. A skoro tak, pojawia się presja – przecież możesz nie podołać. I to już grunt dla zmartwień. Co, jeśli zmarnujesz sobie życie?! Co, jeśli nie jesteś prawdziwym pisarzem, ale zwykłą miernotą bez wyobraźni? Co, jeśli nie masz talentu, a więc cały ten wysiłek skazany jest na porażkę już na wstępie? Co wtedy?!
Nic. Lej na to ciepłym strumieniem.
Dopóki nie spróbujesz, nigdy nie będziesz wiedzieć, czy masz szanse. To po pierwsze. Po drugie – pisanie w niczym nie przypomina nauki tańca czy gry na instrumencie. Nie obowiązuje zasada, że musisz zacząć w wieku sześciu lat, bo inaczej nie dorównasz konkurencji. Jeśli przy pierwszym podejściu nie uda Ci się wyprodukować wartościowego dzieła, może udać się za drugim. Albo kilka lat później. Jeśli chodzi o pisanie, nie ma czegoś takiego jak perfekcja. Wystarczy, że wiesz, co robisz, nie popełniasz głupich błędów – i opowiadasz o ciekawych rzeczach. Mówiąc zupełnie wprost, czas działa na Twoją korzyść. Im dłużej próbujesz, tym bardziej rosną Twoje szanse.
Poza tym to nieuniknione, że różnorakie okoliczności życiowe staną Ci na drodze. Zabraknie kasy – i trzeba będzie znaleźć lepiej płatną, ale też bardziej absorbującą robotę. Rodzina rzuci focha, że nie grasz z nimi w warcaby, tylko klepiesz w klawiaturę. Uderzy choroba. Zabraknie prądu. Świat się skończy. Nie panujesz nad wszystkim, więc nie możesz brać na siebie odpowiedzialności za każdą porażkę. Na pewno nie wtedy, gdy traktujesz sprawę uczciwie i rzeczywiście się starasz.
Zresztą, największy zawód pisarz zawsze sprawia sam sobie. Nieraz trafisz na twórcze blokady. Teksty, które wydawały się wspaniałe zaraz po napisaniu, parę tygodni później mogą w Twoich oczach magicznie przemienić się w stek bzdur. Nie mówiąc już o wszystkich przecinkach, które przypadkiem połkniesz (od tego się nie tyje, prawda?).
To wszystko są normalne rzeczy – potknięcia zdarzają się każdemu. Przejmując się nimi, tylko marnujesz energię, która mogłaby popchnąć Cię do przodu.
Nie szukaj dróg na skróty – nastaw się na długi marsz
Na Spisku mogę wskazać, którędy nie warto iść, a także zasugerować drogę, która – moim zdaniem – jest najlepsza. Tyle. Moce Wuja Dobrej Rady kończą się w momencie, gdy sięgasz po pióro. Zaczynasz wtedy własną podróż i tylko od Ciebie zależy, czy powrócisz zwycięsko.
Prawdziwe mistrzostwo wymaga potu. Nie ma uniwersalnej instrukcji „jak pisać”, ale nawet gdyby istniała – i tak najwięcej zależałoby od jej realizacji. Od niuansów. Od życia, które tylko Ty możesz tchnąć w swoje dzieła. Tymczasem – nikt nie osiąga poziomu mistrzów od razu. Jasne, instrukcje pomagają, pomaga też znajomość różnorakich „sztuczek”, ale na nic się to zda, jeśli nie włożysz wysiłku w ćwiczenia.
Nastaw się na długą, wymagającą przeprawę. Nastaw się raczej na maraton niż na sprint.
W pisaniu duży sukces odnoszą dwa typy twórców. Po pierwsze – szczęściarze, którym udało się wybić wcześnie, pomimo braków warsztatowych. Zwykle ich gwiazda płonie jasno przy pierwszej książce, a potem coraz bardziej gaśnie z każdą kolejną.
Po drugie – wygrywają siwobrodzi weterani, którzy dorobili się odcisków od wściekłego uderzania w klawisze. Mogą mieć na koncie całe serie kiepskich książek, zanim wreszcie coś im przeskoczy w łepetynach i napiszą majstersztyk. Mogą być znani tylko z pisania głupot dla prasy i biznesu, aż wreszcie poczują się gotowi zabrać za literaturę piękną. Mogą też niczego nie publikować przez lata, ale dłubać teksty w domowym zaciszu.
Nie masz wielkiego wpływu na to, czy zostaniesz pisarzem pierwszego typu. Zależy to głównie od szczęśliwego zbiegu okoliczności. Masz bardzo duży wpływ na to, czy zostaniesz pisarzem drugiego rodzaju. Tutaj liczy się tylko Twoja wytrwałość.
Nie stawiaj potrzeb innych ludzi na pierwszym miejscu
Widzisz, żeby znaleźć czas na pisanie, siły na szlifowanie pióra, energię na popychanie opowieści do przodu – żeby to wszystko ogarnąć, musisz być trochę samolubem.
Im więcej zasobów poświęcisz innym ludziom, tym mniej zostanie dla Ciebie. Wszystkie te potrzebujące dzieci, neurotyczne narzeczone, napaleni narzeczeni, przyjaciele nieznający granic i szefowie z piekła rodem – wszyscy oni pożrą Cię żywcem, jeśli tylko im pozwolisz. Żyjąc dla innych, nie żyjesz dla siebie, a więc również nie jesteś w stanie stworzyć niczego własnego.
Oczywiście nie zachęcam do przeprowadzki w głąb lasu, gdzie można mieszkać niczym pustelnik. Mało to wygodne. I w miejsce Wi-Fi pojawiają się sarny. Nuda. Wiadomo też, że nie ze wszystkimi wampirami czasu i energii możesz zerwać kontakt. Na przykład – za próbę zerwania kontaktu z własnymi nieletnimi dziećmi możesz trafić do więzienia. Przykra sprawa.
Zachęcam więc do czego innego. Wywalcz miejsce i czas, które będą tylko Twoje. Żadna łajza nie może mieć prawa wstępu do tej czasoprzestrzeni. Gdy tam jesteś, jesteś poza zasięgiem. Wszelkie pretensje i roszczenia można zgłaszać później lub wcześniej, nie w trakcie. Choćby się paliło, choćby się waliło – dopóki to nie jest literalnie sprawa życia i śmierci, wara ludziom od Twojego miejsca.
Nie powtarzaj pomyłek
Robiąc cały czas to samo, nie możesz oczekiwać innych rezultatów.
Jeżeli Twoje teksty odbijają się od czytelników, redaktorów i wydawców, to znaczy, że coś robisz źle. Nie, nie działa tu spisek kosmitów. Nie, to nie jest tak, że ludzie niedorośli jeszcze do Twojej sztuki. Bynajmniej. Nie łudź się, że jesteś niezrozumianym geniuszem, którego dławią prymitywne gusta hołoty.
Nawet gdyby było dokładnie tak – z hołotą, niezrozumieniem czy kosmitami – i tak jedyną zmienną, na którą masz wpływ, jest Twoja własna praca.
Odłóż więc ego na półkę (spokojnie, jeszcze po nie wrócisz) i poszukaj pomocy. Tutaj, na Spisku, staramy się stworzyć przyjazne miejsce właśnie do tego. Ale – nie jesteśmy jedynym źródłem podobnej wiedzy. Wystarczy poszukać. I nie wstydzić się, bo nikt nie jest wszystkowiedzący, a wszyscy w pewnym momencie potrzebują wsparcia.
Oprócz tego – eksperymentuj na własną rękę. Nawet najmądrzej brzmiące rady mogą się okazać chybione w Twoim wypadku. Sprawdzisz to tylko w praktyce. Dalej – bez ryzykowania i próbowania nowych rzeczy nie poszerzysz swoich możliwości. Nie każdy tekst, który stworzysz, musi mieć praktyczny cel. Czasem warto napisać coś tylko po to, żeby sprawdzić, jak działa ten czy inny punkt widzenia, jak radzisz sobie z jakimś sposobem narracji, jak bardzo umiesz wyginać język.
Szukaj okazji do tego, żeby się sprawdzić, nawet jeśli nie zyskasz dzięki temu niczego poza wiedzą.
Nie zapomnij oddychać
No i na koniec – proszę, postaraj się, żeby pisanie Cię nie zabiło. Jasne, doradzam obsesję. Doradzam poświęcenie. Muzy są jednak żarłoczne i nie możesz ich karmić bez umiaru.
Gdy zauważysz, że coraz trudniej Ci przeć do przodu – pamiętaj, żeby zrobić sobie przerwę. Zastopuj, rozejrzyj się. Doładuj baterie. Nawet jeśli pisanie będzie celem Twojego życia, i tak musisz żyć, żeby ten cel realizować.