Św ALfons Liguori

św.Alfons Liguori

Krótkie rozmyślania na święta Wielkiejnocy

Miłość Boga

Miłość nie jest czci pragnąca

Pokora jest rękojmią wytrwania w prawdzie

Maryja chroni swych czcicieli od piekła

Maryja jest nadzieją grzesznikówKrótkie rozmyślania na święta Wielkiejnocy


Rozmyślanie I. Na Niedziele Wielkanocną.


Jakże jesteśmy szczęśliwi, jeśli na tej ziemi znosimy cierpliwie uciski obecnego życia! Pewnego dnia skończą się cierpienia, trwogi, choroby, prześladowania i wszelkiego rodzaju krzyże. Wszystkie one, jeżeli się zbawimy, staną się dla nas przedmiotem radości i chwały w niebie. Smutek wasz, powiada Zbawiciel, by dodać nam otuchy, w radość się obróci. Radości nieba tak są wielkie, iż my śmiertelni nie możemy ich ani wyrazić, ani pojąć. Oko nie widziało i ucho nie słyszało i w serce człowiecze nie wstąpiło, co nagotował Bóg tym, którzy go miłują. Oko nigdy nie widziało piękności podobnych pięknościom nieba; ucho nigdy nie słyszało melodyj podobnych do melodyj niebiańskich; serce ludzkie nie może pojąć szczęścia, jakie Bóg zgotował tym, co Go kochają. Jakże miło patrzeć na równinę poprzerzynaną wzgórzami, jeziorami, gaikami, o którą biją fale morza. Miłym jest dla oka widok ogrodu pełnego drzew obsypanych owocami, w którym wiele kwiatów, wodotrysków. Lecz o ileż piękniejszem od tego wszystkiego jest niebo!


Aby zrozumieć, jak wielkie są radości nieba, wystarczy wiedzieć, iż w tem królestwie błogosławionem przebywa Bóg wszechmocny, który stara się, aby Jego ukochane dusze były szczęśliwe. św. Bernard powiada, iż niebo jest miejscem, gdzie niema nic, czegobyś nie chciał, a wszystko jest, czego sobie życzysz


"Niema nic, czegobyś nie chciał". - W niebie niema ani nocy, ani zimy, ani upalnego lata; tam ustawiczny dzień zawsze piękny - nieustanna wiosna zawsze przyjemna. Niema w niebie prześladowań i zazdrości, wszyscy tam bowiem kochają się wzajemnie i każdy cieszy się z szczęścia drugiego, jakby ono jego było udziałem. Niema tam chorób ani boleści - ciało bowiem już cierpieć nie może - niema tam biedy, albowiem każdy wszystko posiada - nie ma tam również bojaźni, gdyż dusza utwierdzona w łasce, nie może już grzeszyć i utracić najwyższego dobra, jakie jest jej udziałem.


3. "Wszystko jest, czego sobie życzysz". - Wzrok jest zadowolony, widząc miasto tak piękne i jego mieszkańców - wszyscy przybrani po królewsku, są bowiem królami tego królestwa niebieskiego. Zobaczymy tam Marję, piękniejszą nad wszystkich razem Aniołów i świętych. Ujrzymy Jezusa, którego piękność nieskończenie przewyższa piękność Marji. Zapachy niebiańskie będą tam cieszyć zmysł powonienia. Uszczęśliwią słuch tony niebiańskie i śpiewy świętych, którzy z największą słodyczą będą na wieki wyśpiewywać chwałę Bożą.


Ach, mój Boże, nie na niebo, lecz na piekło zasługuję, lecz Twa śmierć daje mi nadzieję, iż niebo osiągnę. Pragnę go i proszę Cię o nie nietyle dlatego, by się niem cieszyć, lecz abym kochał Cię wiecznie, będąc pewnym, iż nie zdołam Cię już utracić. Matko moja Marjo, o gwiazdo morska, Ty musisz swemi modlitwami zaprowadzić mnie do nieba.


Rozmyślanie II.Na drugi dzień Wielkiejnocy.


Wyobraźmy sobie duszę, która po opuszczeniu tego świata wstępuje do wieczności z łaską Bożą. Pełna pokory i ufności staje przed Jezusem, swym sędzią i zbawicielem. Jezus obejmuje ją, błogosławi i mówi do niej: Duszo ukochana, ciesz się, już jesteś zbawiona. Pójdź... oblubienico moja... będziesz koronowana. Jeśli dusza będzie tego potrzebowała, Bóg pośle ją do czyśćca, a ona z zupełnem poddaniem przyjmie tę karę, sama bowiem nie zechce wstąpić do nieba, do tej ojczyzny błogosławionej, nie będąc najzupełniej oczyszczona. - Przystąpi Anioł Stróż, by ją do czyśćca zaprowadzić; ona mu najpierw podziękuje za opiekę, jaką ją otaczał za życia, a następnie posłusznie pójdzie za nim.


Ach, mój Boże, kiedyż nadejdzie ów dzień, kiedy się ujrzę poza niebezpieczeństwami tej ziemi, będąc pewnym, iż już nie zdołam Cię więcej utracić? Tak, ochotnie pójdę do należnego mi czyśćca, z radością przyjmę wszelką karą; wystarczy mi dla pociechy kochać Cię w tym ogniu z całego serca, nie będę tam bowiem kochać poza Tobą nic innego.


Po dokonanem oczyszczeniu Anioł powróci i jej powie: Oto, piękna duszo męka skończona, przyjdź cieszyć się obliczem twego Boga, który czeka na cię w niebie. I oto dusza wznosi się ponad obłoki, firmament, gwiazdy i wstępuje do nieba.


O Boże! cóż ona powie, wchodząc do tej pięknej ojczyzny, gdy po raz pierwszy ujrzy to miasto szczęśliwe? Aniołowie i święci, szczególniej jej święci Patronowie, wyjdą naprzeciw niej i z radością ją powitają, mówiąc: Witaj, nasza towarzyszko, witaj! - Ach, mój Jezu, spraw, bym stał się godny tej łaski.


Z jakąż radością spotka się tam ona z swymi krewnymi i przyjaciółmi, którzy już przedtem dostali się do nieba. - Jeszcze większą radość jej sprawi widok jej Królowej - Marji. Ucałuje Jej nogi, dziękując za tyle łask, jakie od Mej otrzymała. Królowa obejmie ją i sama przedstawi P. Jezusowi, który przyjmie ją, jako swą oblubienicę. A następnie Jezus przedstawi ją swemu Ojcu Boskiemu, który ją obejmie, pobłogosławi i powie do niej: Wnijdź do wesela Pana twego. I tak Bóg uczyni ją uczestniczką tegoż szczęścia, jakiem sam się cieszy.


Ach, mój Boże, spraw, bym bardzo Cię kochał w tem życiu, abym bardzo Cię miłował w wieczności. Jesteś miłości najgodniejszym, zasługujesz na całą miłość moją, nie chcę nic innego kochać oprócz Ciebie. Udziel mi łaski do tego potrzebnej. Marjo, matko moja, otaczaj mnie swą opieką.


Rozmyślanie III. Na trzeci dzień Wielkiejnocy.


Piękność świętych, muzyka niebiańska i wszystkie inne radości nieba nie są jego największemi dobrami. To, co czyni duszę najzupełniej szczęśliwą, jest oglądanie P. Boga twarzą w twarz i kochanie Go. św. Augustyn powiada, iż gdyby P. Bóg swą piękną twarz ukazał potępionym, piekło wraz z swemi wszystkiemi mękami zamieniłoby się dla nich w niebo. I na tej ziemi, kiedy Bóg pozwoli zakosztować jakiej duszy na modlitwie swej słodkiej obecności i promieniem światła ukaże jej swą dobroć i miłość, jaką ku niej żywi, dusza takiego wówczas doznaje szczęścia, iż rozpływa, się, roztapia w miłości. A przecież w tem życiu nie możemy widzieć P. Boga, jakim jest - widzimy Go bardo niejasno, jakoby przez gęstą zasłonę. Lecz cóż będzie, gdy Bóg z przed siebie odsunie ową zasłonę i pozwoli się widzieć twarzą w twarz, niezakryty?


Panie, ponieważ odwracałem się od Ciebie, nie jestem godny Cię widzieć, lecz ufny w Twa dobroć, spodziewam się, iż ujrzę Cię w niebie i będę Cię zawsze miłować. Tak mówię, ponieważ odzywam się do Boga, który umarł, aby niebo mi darować.


Na tej ziemi dusze kochające Boga są najszczęśliwsze, lecz nie mogą one na tym świecie posiadać szczęścia zupełnego i doskonałego. Bo jaźń, w jakiej żyją, nie wiedząc, czy są godne miłości czy też nienawiści swego ukochanego Pana, utrzymuje je w stanie prawie ustawicznego cierpienia. Lecz w niebie dusza jest pewna, iż kocha Boga i że Bóg ją miłuje, i wie, że te słodkie więzy miłości, które ją trzymają złączoną z Bogiem, nigdy przez całą wieczność nie zostaną zerwane. Płomienie miłości jeszcze wtedy w niej się powiększą, skoro ona lepiej pozna, jaką miłość Bóg okazał jej przez to, iż stał się człowiekiem i zechciał umrzeć za nią, co więcej, że oddał się jej w Najśw. Sakramencie. Zwiększy się jej miłość, skoro ujrzy ona wówczas wyraźnie łaski, jakie jej Bóg okazał, by zaprowadzić ją do nieba. Zobaczy, iż owe krzyże, jakie Bóg na nią zsyłał za życia, były strzałami Jego miłości, by ją uszczęśliwić. Ujrzy następnie dowody miłosierdzia, jakie Bóg jej okazywał, oświecenia, nawoływania do pokuty. Zobaczy z tej góry błogosławionej tyle dusz potępionych w piekle za mniej grzechów, niż ona ich popełniła - ona zaś widzi się zbawioną, posiadającą Boga, pewną, iż przez całą wieczność nie będzie Go mogła utracić.


Jezu mój, mój Jezu, kiedy nadejdzie ów dzień tak bardzo dla mnie szczęśliwy?


Szczęścia duszy błogosławionej dopełni pewność, iż Bogiem, którego posiada, będzie się cieszyć przez całą wieczność. Gdyby błogosławieni mieli się obawiać, iż mogą utracić Boga którym się cieszą, niebo przestałoby być niebem. Lecz nie, błogosławiony jest pewny, jak pewnem jest, iż Bóg jest Bogiem, że tem najwyższein dobrem, jakiem się cieszy, będzie się cieszyć zawsze. Jego radość nigdy się nie zmniejszy, owszem wciąż będzie nową. Błogosławiony zawsze będzie szczęśliwy; nieustannie będzie prągnać szczęścia i zawsze go będzie doznawać - zawsze będzie spragniony i zawsze nasycony.


Skoro więc dolegają nam uciski tego życia, wznośmy oczy w górę i pocieszajmy się, mówiąc: Niebo! - Nadejdzie dzień, iż te cierpienia się zakończą; owszem one same staną się przedmiotem radości. Oczekują nas święci, Aniołowie czekają na nas, oczekuje Marja. Jezus stoi z koroną w ręku, by nas uwieńczyć, jeśli będziemy Mu wierni.


Ach, mój Boże, kiedyż nadejdzie on dzień, gdy Cię posiądę i będę mógł powiedzieć: Miłości moja, nie mogę Cię już więcej utracić? O Marjo, nadziejo moja, nie mogę Cię już więcej utracić. O Marjo, nadziejo moja, nie przestawaj modlić się za mnie, póki mnie nie ujrzysz u nóg Twych w niebie.


za: św. Alfons Maria Liguori, O męce Pana Jezusa, Kraków 1931, ss.297-305

św.Alfons Liguori



Miłość Boga


Cała świętość i doskonałość duszy polega na miłowaniu Pana Jezusa, Boga naszego, naszego najwyższego Dobra, naszego Zbawiciela. Kto mnie miłuje, powiedział Jezus sam, będzie umiłowanym od przedwiecznego Ojca mego: "Albowiem sam Ojciec miłuje was, żeście wy mnie umiłowali." Niektórzy, powiada św.Franciszek Salezy, upatrują doskonałości w surowości życia, inni w modlitwie, inni w uczęszczaniu do sakramentów św., inni w jałmużnach; ale mylą się; doskonałość polega na miłowaniu Boga z całego serca. Pisze Apostoł: "Nad wszystko miejscie miłość, która jest związką doskonałości." I w rzeczy samej miłość łączy i zachowuje wszystkie cnoty, które czynią człowieka doskonałym. Stąd mawiał św.Augustyn: Miłuj i czyn co chcesz. Miłuj Boga i tób to, co chcesz, bo duszę, która miłuje Boga, sama miłość nauczy, aby nigdy nie czyniła, coby Mu się nie podobało, a czyniła wszystko to, co Mu miłe.


Czy może Pan Bóg nie zasługuje sobie na całą miłość naszą? On nas umiłował od wieków: "Miłością wieczną umiłowałem cię." Człowiecze, powiada Pan Bóg, rozważ, iż ja byłem pierwszym, którym cię umiłował. Ani ciebie nie było jeszcze na świecie, ani nawet świata nie było, a ja już cię miłowałem. Odkąd jestem Bogiem miłuję cię i odkąd miłuję Siebie, umiłowałem i ciebie. Z zupełną tedy słusznością odpowiadała święta dziewica Agnieszka, kiedy jej przedstawiano oblubieńców ziemskich, ubiegających się o jej miłość: "Inny oblubieniec uprzedził was w miłości mojej. Odstąpcie, miłośnicy tego świata, i zaprzestańcie ubiegać się o miłość moją; Bóg mój pierwszy mnie umiłował, On mnie umiłował od wieków; słuszna zatem, żebym Mu oddała wszystkie swoje uczucia i nikogo, jak Jego nie miłowała."


Pan Bóg widząc, iż ludzie dają się przyciągnąć dobrodziejstwami, chciał za pomocą darów swoich pozyskać ich dla swej miłości. Rzekł tedy: "powrozami Adamowemi pociągnę je, związkami miłości." Pragnie ku Swej miłości pociągnąć ludzi temi więzami, któremi się oni przyciągać dają, to jest więzami miłości. Tem właśnie miały być wszystkie dary, którymi Bóg obsypał człowieka. Obdarzywszy go duszą, stworzoną na Swój obraz, wraz z jej władzami, pamięcią, rozumem i wolną wolą, ciałem wyposażonym w zmysły, stworzył dla niego niebo i ziemię i tyle innych rzeczy, a wszystkie z miłości dla człowieka: niebiosa, gwiazdy i planety, morza i rzeki i źródła, góry i doliny, kruszce, owoce ziemi i tyle rodzajów zwierząt: wszystkie te stworzenia, ażeby służyły człowiekowi, a człowiek Go miłował z wdzięczności za tyle darów. "Niebo i ziemia, wołał św. Augustyn, i wszystko mówi do mnie, abym Cię miłował." Jakby chciał powiedzieć: "Panie mój, cokolwiek widzę na ziemi i ponad ziemią, wszystko mi mówi i mnie upomina, abym Cię miłował, bo wszystko mi mówi, żeś to stworzył z miłości ku mnie." Opat Rance, założyciel Trapistów, ilekroć ze swojej pustelni spoglądał na doliny i strumyki, ptaszki i kwiaty, niebiosa i gwiazdy, czuł, iż od każdego z tych stworzeń zapalało się serce jego miłością ku Bogu, który je stworzył z miłości ku niemu.


Podobnież i św. Marya Magdalena Pazzi, kiedy trzymała w ręku piękny kwiat jaki, zapalała się od niego miłością Bożą i mawiała: "a więc Pan mój od wieków umyślił stworzyć kwiat ten z miłości ku mnie!" I tak kwiatek ten stawał się dla niej jakby strzałą miłości, która ją słodko raniła i łączyła ściślej z Bogiem. św. Teresa zaś, podziwiając drzewa, źródła i strumyki, brzegi morza i łąki, mawiała, iż jej te wszystkie piękne stworzenia przypominały jej niewdzięczność, że tak mało miłuje Stwórcę, który je stworzył, aby go miłowała. Opowiadają też o pewnym pobożnym pustelniku, iż przechadzając się po polach, miał wrażenie, że trawki i kwiaty u nóg jego wyrzucały mu jego niewdzięczność względem Boga i dlatego trącał je laską i mówił: "Milczcie już, milczcie, nazywacie mnie niewdzięcznikiem, mówicie mi, że Bóg was stworzył z miłości ku mnie, a ja Go nie kocham; ale już was zrozumiałem, milczcie tedy, milczcie; nie róbcie mi już więcej wyrzutów."


Jednakowoż nie poprzestał Bóg na tym, że nam dał te wszystkie stworzenia. Ażeby zaskarbić sobie całą miłość naszą, doszedł aż do tego, że nam darował siebie samego. Ojciec przedwieczny zechciał nawet darować nam Swojego własnego, jedynego Synu. "Albo wiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał." Widząc przedwieczny Ojciec, że byliśmy wszyscy umarli i pozbawieni łaski Jego przez grzech, cóż uczynił? Dla miłości niezmierzonej, albo raczej (jak pisze Apostoł) dla zbytniej miłości, którą miał ku nam, zesłał swego umiłowanego Syna, aby zadośćuczynił za nas i w ten sposób przywrócił nam ono życie, które grzech nam był wydarł: "Dla zbytniej miłości swojej, którą nas umiłował i gdyśmy byli umarłymi przez grzechy, ożywił nas społem w Chrystusie." A dając nam Syna (nie przepuszczając Synowi, aby przepuścić nam), wraz z Synem dał nam wszelkie dobro, łaskę swoją, miłość swoją i wieczną szczęśliwość, albowiem wszystkie te dobra są niewątpliwie mniej warte od Syna: "Który też własnemu Synowi swemu nie przepuścił, ale Go za nas wszystkie wydał: jako też nam wszystkiego nie darował?"


A również także i Syn, dla miłości, jaką ma ku nam, cały nam się oddał: "Który mię umiłował, i wydał samego siebie za mię." Aby nas wykupić od śmierci wiecznej i przywrócić nam łaskę Bożą i niebo utracone, stał się człowiekiem i przyoblekł się w ciało podobne do naszego: "a Słowo Ciałem się stało." I oto, jak się Bóg wyniszczył dla nas: "Wyniszczył samego siebie, przyjąwszy postać sługi... i postawą naleziony jako człowiek." Oto Pan wszechświata, który się uniża aż do przyjęcia postaci sługi i poddaje się wszystkim nędzom, którym podlegają inni ludzie.


Lecz co największego podziwu godne, że mógł nas owszem zbawić bez śmierci krzyżowej i bez cierpienia; ale nie: On wybrał sobie życie pełne bólu i pogardy i śmierć gorzką a hańbiącą na krzyżu, poddał się męczarni znieważającej, przeznaczonej dla zbrodniarzy: "Sam się poniżył, stawszy się posłusznym aż do śmierci: a śmierci krzyżowej." Ale dlaczegóż, mogąc nas odkupić bez cierpienia, chciał sobie wybrać śmierć a śmierć krzyżową? Aby nam objawić miłość, jaką miał ku nam: "Umiłował nas i wydał samego siebie za nas." Umiłował nas i dlatego, że nas miłował oddał się na cierpienia, na zniewagi, na śmierć najboleśniejszą, jaką ktokolwiek kiedy poniósł na powierzchni ziemi.


Stąd to słowo wielkiego miłośnika Jezusa Chrystusa, św. Pawła: "miłość Chrystusowa przyciska nas." A chciał przez to Apostoł wyrazić, że nie tyle to, co za nas wycierpiał Jezus Chrystus, jak raczej miłość, jaką nam objawił cierpiąc za nas, zobowiązuje nas i niejako przymusza, abyśmy Go miłowali. Posłuchajmy, co mówi św. Franciszek Salezy o wyżej przytoczonych słowach Apostoła: "Kiedy wiemy, że Jezus, Bóg prawdziwy, umiłował nas aż do tego stopnia, że chciał za nas śmierć ponieść, a śmierć krzyżową, czy to nie jakbyśmy mieli serce pod tłocznią i czuli jak ona je przygniata i miłość z niego siłą wytłacza, a siłą tem potężniejszą, im jest więcej miłości godna?" I zaraz dodaje: "O czemuż tedy nie rzucimy się do Jezusa ukrzyżowanego, aby umrzeć na krzyżu z tym, który chciał na nim umrzeć z miłości ku nam? Uchwycę Go, powinniśmy wołać i nie opuszczę Go już nigdy; umrę z Nim i zgorzeję w płomieniach Jego miłości. Ten sam ogień z Boskim Stwórcą niech pochłonie i Jego nędzne stworzenie. Mój Jezus cały mnie się oddaje a ja się cały oddaję Jemu. Będę i żył i umierał na Jego sercu; ni śmierć, ni życie nigdy mnie z Nim nierozłączą. O Miłości wieczna, dusza moja szuka za Tobą i Ciebie obiera na całą wieczność. Przybądź, Duchu św. i zapal serca nasze miłością swoją. Miłować albo umrzeć. Umrzeć wszelkiej innej miłości, aby żyć dla miłości Jezusa. O Zbawicielu dusz naszych, spraw niech na wieki wyśpiewujemy: Niech żyje Jezus, Miłość moja; niech żyje Jezus, którego miłuję; miłuję Jezusa, który żyje na wieki wieków.


Tak wielką była miłość Jezusa Chrystusa ku ludziom, że z utęsknieniem wyglądał godziny śmierci swojej, aby im objawić miłość, jaką żywił ku nim. "Mam być chrztem ochrzczon, mówił, a jakom jest ściśnion, aż się wykona." Mam być ochrzcony własną krwią swoją, a jakże trawi mnie pragnienie, aby rychło przyszła godzina Męki mojej, aby przez to i rychło człowiek poznał miłość, jaką mam dla niego! W tem samem też znaczeniu Jan św. mówiąc o onej nocy, w której Jezus chciał rozpocząć Mękę swoją, pisze: "wiedząc Jezus, iż przyszła godzina Jego, aby przeszedł z tego świata do Ojca, umiłowawszy swe do końca je umiłował." Nazywał Odkupiciel ona godzinę "godziną swoją", z tej przyczyny, że godzina śmierci była Mu godziną najbardziej upragnioną: gdyż wtedy chciał dać ludziom ostatni dowód swej miłości, umierając za nich na krzyżu, wyniszczony cierpieniem.


Lecz cóż mogło przywieść Boga do tego, aby umarł jako skazaniec na haniebnem rusztowaniu pomiędzy dwoma łotrami, z takiem poniżeniem swego Boskiego majestatu? "Któż to uczynił?" pyta św. Bernard i odpowiada: "uczyniła to miłość niezważająca na godność." I zaiste, miłość, gdy jej się o to rozchodzi, żeby się dać poznać umiłowanemu, nie ogląda się za tem, co stosowniejsze ze względu na godność miłującego, ale obiera środki najskuteczniejsze, aby się objawić umiłowanemu. Miał więc słuszność św. Franciszek z Pauli, kiedy na widok krzyża zawołał: "o miłości, o miłości, o miłości!"


I tak samo my wszyscy, wpatrując się w Jezusa Ukrzyżowanego, powinniśmy wołać w uwielbieniu: o miłości, o miłości, o miłości!


O gdyby wiara nas o tym nie zapewniała, któż w świecie poważyłby się temu uwierzyć, żeby Bóg wszechmogący, nieskończenie szczęśliwy, Władca wszechświata, do tego stopnia był chciał człowieka umiłować, żeby się niejako wyzuł z samego siebie! Widzieliśmy Mądrość samą, Słowo przedwieczne, posuwające się ze zbytniej miłości ku ludziom aż do szaleństwa! mawiał św. Wawrzyniec Justyniani. To samo powtarzała św. Marya Magdalena Pazzi: kiedy razu pewnego popadła w zachwycenie, chwyciła w rękę drewniany wizerunek Ukrzyżowanego i zawołała: "Tak, Jezu mój, prawda żeś Ty oszalał z miłości. Powtarzam i zawsze powtarzać będę: Tyś szalony z miłości, Jezu mój." Lecz nie, powiada św. Dyonizy Areopagita, to nie szaleństwo, ale zwykły skutek miłości Bożej, iż miłującego doprowadza do wyzucia się z siebie, aby się oddać całkowicie Umiłowanemu.


O! gdyby to ludzie, patrząc na Jezusa ukrzyżowanego, chcieli się przez chwilę zatrzymać i zastanowić nad miłością, jaką On ma dla każdego z nich! Jakąż miłością, mawiał św. Franciszek Salezy, jakąż miłością nie zapłonęlibyśmy, gdybyśmy się wpatrywali w płomienie, którymi goreje serce Zbawiciela! Jakież to szczęście móc płonąć tym samym ogniem, którym płonie Bóg nasz! Co za radość być przykutym do Boga więzami miłości! św. Bonawentura nazywał rany Jezusa Chrystusa "ranami raniącymi serca najbardziej nieczułe, rozpalającymi dusze najbardziej zlodowaciałe." O! ileż strzał miłosnych wypada z tych ran, aby ranić najtwardsze serca! Ile płomieni wybucha ze Serca rozpalonego Jezusa Chrystusa, aby zapalić serca najzimniejsze! Ileż z przebitego boku Jezusowego wysnuwa się więzów, aby związać, skrępować serca najbardziej buntownicze!


Czcigodny Jan z Awili, który tak był rozmiłowany w Jezusie Chrystusie, że w żadnem ze swoich kazań nie omieszkał nigdy mówić o miłości Jezusa Chrystusa ku nam, w dziełku swojem o miłości, jaką ma ku ludziom ten najmiłościwszy Odkupiciel, zamieścił ustępy tak pełne gorącego uczucia, że dla ich piękności nie mogę się powstrzymać, aby ich tu nie przytoczyć. Oto jego słowa:


"Tak bardzo, Zbawicielu nasz, umiłowałeś człowieka, że kto rozważa tę miłość Twoją, nie może Ciebie nie ukochać; albowiem miłość Twoja gwałt zadaje sercom, wedle tego co mówi Apostoł: miłość Chrystusowa przyciska nas. źródłem miłości Jezusa Chrystusa ku ludziom jest miłość, jaką ma dla Ojca. Widać to ze słów, jakie wyrzekł po ostatniej wieczerzy: "Iżby świat poznał, że miłuję Ojca:... Wstańcie, pójdźmy stąd. A dokąd? aby umrzeć za ludzi na krzyżu."


"Żaden umysł tego pojąć nie zdoła, jakim ogniem goreje Serce Jezusa Chrystusa. Gdyby Bóg był żądał od Niego, żeby zamiast jednej śmierci poniósł ich tysiąc, dość miał On na to miłości, żeby je wycierpieć wszystkie. I gdyby to co wycierpiał za wszystkich ludzi, miał był wycierpieć za zbawienie jednego jedynego, byłby to uczynił tak samo dla jednego jak uczynił dla wszystkich. I jak wisiał na krzyżu przez trzy godziny, gdyby było potrzeba, żeby na nim pozostał aż do dnia sądnego, miłość Jego ii na to gotową była. Tak, że Jezus daleko więcej umiłował człowieka aniżeli za niego cierpiał. O miłości Boża, o ileż większą jesteś, aniżeli się na zewnątrz objawiasz! bo tyle ran, tyle siności, wprawdzie głośno nam świadczą o Twej miłości, ale nie wyrażają jednak całego jej ogromu; stokroć większą była ona wewnątrz, aniżeli się na zewnątrz okazała. To była tylko iskierka, która wypadła z tego niezmiernego ogniska miłości Twojej. Największym dowodem miłości jest dać życie za przyjaciół swoich; ale ten dowód nie wystarczał Jezusowi, aby nim wyrazić całą miłość swoją.


"Ta to miłość obudzą podziw dusz pobożnych i podnosi je do świętych zachwytów, skoro im się da poznać. Ona w nich rodzi zapał święty, pragnienie męczeństwa, wesele w cierpieniu; z niej one czerpały tę nadprzyrodzoną iłę, że się radowały na rozpalonych kratach, chodziły po rozżarzonych węglach jak po różach, że wzdychały za cierpieniem, radowały się tem, czego się świat lęka i oburącz obejmowały, co świat odpycha. Powiada św. Ambroży, iż dusza oddana miłości Jezusa Ukrzyżowanego, za największą chwałę sobie poczytuje nosić na sobie piętno krzyża."


"A ja, mój Boże miłujący, jakże ci się odpłacę za tę miłość Twoją? Za krew krwią tylko dostatecznie odwdzięczyć się można. O gdybym i ja mógł się widzieć przybitym do tego krzyża i tą Krwią Najśw. oblanym! O Krzyżu święty, przyjmij i mnie na ramiona swoje. Korono cierniowa, rozszerz się, abyś i moją otoczyła głowę. A wy, gwoździe okrutne, przestańcie dręczyć niewinne ręce mego Zbawiciela a przeniknijcie serce moje współczuciem i miłością. Tyś przecież na to umarł, mój Jezu, jak powiada Paweł św., aby zapanować nad żywymi i umarłymi nie przemocą ale miłością. "Albowiem na to Chrystus umarł i zmartwychwstał, aby i nad umarłymi i nad żyjącymi panował."


"O zdobywco serc ludzkich, potęga miłości Twojej skruszyła i nasze tak twarde serca. Tyś miłością Swoją świat cały zapalił. O najmiłościwszy Panie, racz upoić serca nasze winem miłości Swojej, ogniem Swoim je rozpalić, zranić je swymi pociskami. Toć krzyż Twój jest łukiem napiętym, raniącym serca nasze. Niech wie świat cały, żeś zranił i serce moje. O miłości moja najsłodsza, cóżeś to uczynił? Chciałeś mnie wyleczyć, a rany nie zadałeś? Miałeś mnie pouczyć, jak żyć mi wypada, a uczyniłeś mnie, jakoby szalonym? O szaleństwo niepojętej mądrości, nie opuszczajże mnie już nigdy przez cale życie! Panie, cokolwiek widzę na krzyżu, wszystko mnie pobudza do miłości; drzewo, postać, rany najświętsze na ciele Twojem, ale nadewszystko miłość Twoja woła na mnie, abym Cię miłował i nigdy już o Tobie nie zapominał."


Lecz aby dojść do doskonalej miłości Jezusa Chrystusa, potrzeba jąć się prawdziwych środków. Oto jakie środki podaje nam św. Tomasz z Akwinu. 1. Mieć w ustawicznej pamięci Boże dobrodziejstwa tak ogólne jak szczegółowe. 2. Rozważać nieskończoną miłość Boga, który każdej chwili świadczy nam dobrodziejstwa i bezustannie nas miłuje i wygląda miłości naszej. 3. Unikać starannie wszelkiej i najdrobniejszej nawet rzeczy, któraby Mu się niepodobać mogła. 4. Wyrzec się wszelkich znikomych dóbr tego świata, bogactwa, zaszczytów, dogadzania zmysłom. Ojciec Tauler dodaje, iż nader skutecznym środkiem nabycia doskonałej miłości Jezusa Chrystusa jest nadto rozważanie Męki Pańskiej.


I zaiste, któżby mógł zaprzeczyć, iż nabożeństwo do Męki Pańskiej jest ze wszystkich nabożeństw najpożyteczniejszem, najtkliwszem, Bogu najmilszem, najbardziej pocieszające grzeszników, a rozpalającem dusze miłujące? Bo i skąd w rzeczy samej odbieramy tak wielkie dobra, jeśli nie z Męki Pana naszego Jezusa Chrystusa? skąd czerpiemy nadzieję przebaczenia, moc przeciwko pokusom, ufność osiągnięcia Nieba? skąd tyle światła o prawdach bożych, tyle natchnień miłosnych, tyle pobudek do naprawy życia, tyle pragnień oddania się Bogu, jeśli nie. z Męki Jezusa Chrystusa? Aż nadto, więc słusznie nazwał Apostoł wyklętym tego, coby nie miłował Pana Jezusa, "Jeśli kto nie miłuje .Pana naszego Jezusa Chrystusa, niech będzie przeklęctwem."


Utrzymuje św. Bonawentura, iż niema, żadnego nabożeństwa skuteczniejszego ku uświęceniu duszy nad rozpamiętywanie Męki Pańskiej; i dlatego radzi, abyśmy o niej codziennie rozpamiętywali, jeśli chcemy postąpić w miłości Bożej. A przed nim już mawiał św. Augustyn, iż więcej ma wartości jedna łza, wylana na rozważaniu Męki Pańskiej, aniżeli przez cały rok co tygodnia suszyć o chlebie i wodzie. Z tej to przyczyny święci ustawicznie byli zajęci rozmyślaniem tego, co Pan Jezus dla nas ucierpiał; w taki sposób św. Franciszek z Asyżu doszedł do seraficznej miłości. Gdy pewnego razu znaleziono go we łzach i głośne żale zawodzącego i zapytano o przyczynę, odpowiedział: "opłakuję cierpienia, i zniewagi Pana mojego; a co maże najbardziej do łez pobudza, to, że ludzie, dla których On tyle poniósł boleści żyją obojętnie, całkiem o nich zapominając." I na te słowa na nowo zalał się łzami. Skoro ten święty posłyszał żałosny glos baranka lub spostrzegł cokolwiekbądź, co mu na pamięć przywodziło Jezusa cierpiącego, zaraz do łez się rozrzewniał. Kiedy mu raz w chorobie ktoś poradził, aby sobie kazał czytać jaką pobożną książkę odrzekł: "Moją książką jest Jezus na krzyżu." Ustawicznie też upominał swych współbraci, aby ciągle zachowywali w pamięci Mękę Jezusa Chrystusa. "Jeżeli kto, jak powiada Tiepoli, nie rozmiłuje się w Bogn, patrząc na Jezusa umierającego na krzyża, chyba już nigdy nie nauczy się miłować Go."

św.Alfons Liguori



Miłość nie jest czci pragnąca


Kto miłuje Boga, nie ubiega się o szacunek i miłość ludzi; jedynem jego pragnieniem jest, by był miłym Bogu, który jest jedynym przedmiotem jego miłości. Utrzymuje św. Hilary, że wszelkie honory, którymi świat obdarza, są sprawą szatańską. I tak jest w istocie: dla piekła pracuje nieprzyjaciel duszy, kiedy w niej obudzą pragnienia czci u świata, gdyż dusza tracąc pokorę, wystawia się na niebezpieczeństwo popadnięcia we wszelkie grzechy. św. Jakób naucza, że o ile Bóg dla pokornych szczodrze rękę otwiera obdarzając ich łaskami, o tyle zamyka ją względem pysznych i opiera się im. "Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje." Pysznym się sprzeciwia, mówi on, to znaczy, że nawet nie zważa na ich prośby. Jest to zaś bez wątpienia objawem pychy, gdy się kto ubiega o chwałę ludzką i upodobania szuka w honorach świata. Słusznie mawiał pewien wielki sługa Boży, że kiedy słyszymy lub czytamy o upadku niektórych cedrów libańskich, jak Salomona, Tertuliana, Ozyusza, których wszyscy uważali za świętych, możemy być pewni, że oni niezupełnie byli się oddali Bogu, ale skrycie żywili w sobie jakiegoś ducha pychy, który ich do zguby przyprowadził. Drżyjmy przeto, gdy dostrzegamy, że się w sercu naszem budzi jaka chęć okazania się przed światem i pozyskania sobie jego względów; a jeśli nam świat cześć okazuje, miejmy się na baczności, żeby w niej nie znajdować upodobania, bo może się ona stać przyczyną naszej zguby.


Przedewszystkiem zaś wystrzegać się winniśmy przesądnych zapatrywań na tak zw. punkt honoru. Mawiała św. Teresa: "Gdzie są względy na punkt honoru, tam nigdy nie będzie ducha doskonałości." Między duszami dążącymi do doskonałości wiele jest takich, które bałwochwalczo służą miłości własnej. Na pozór okazują pewne cnoty, ale trawi je żądza pochwał we wszystkim co czynią, a kiedy nikt ich nie chwali, chwalą się same; chcą wręcz uchodzić za lepsze od wszystkich innych, a jeśli cokolwiek przyćmi ich sławę, popadają w niepokój, opuszczają Komunię św., zaniedbują wszelkich ćwiczeń pobożnych i nie pierwej wracają do równowagi, aż im się wydaje, że odzyskały utracone a należne sobie dobre mniemanie. Nie tak sobie postępują prawdziwi miłośnicy Boga. Nie tylko że się strzegą i najmniejszego nawet słówka tracącego miłością własną ani się nie radują z pochwał od drugich odbieranych, ale się raczej niemi smucą, a weselą się, gdy spostrzegają, że świat ich ma za nic.


Głęboką prawdę wypowiedział św. Franciszek z Asyżu w tych słowach: "Tem jestem, czem jestem w oczach Bożych." Cóż pomoże być uważanym za coś wielkiego w oczach świata, jeśli się jest nikczemnym i pogardy godnym u Boga? A naodwrót cóż nam zaszkodzi pogarda świata, jeśli będziemy drogimi i miłymi w oczach Boga? Powiada św. Augustyn: "Ani złego sumienia nie uleczy pochwała chwalącego, ani dobrego nie zrani niesłuszny łającego zarzut." Jak nas nie uwolni od kary za uczynek zły ten, co nas chwali, tak nam nie odbierze zasługi dobrego uczynku ten co nas gani. "Cóż nas to może obchodzić, są słowa św. Teresy, że nas stworzenia obwiniają i za nikczenmych uważają, jeśli w oczach Twoich, mój Boże, jesteśmy wielkimi i bez nagany." Najgorętszem pragnieniem świętych było, żeby cały świat ich za nic miał i nimi gardził. św. Franciszek Salezy tak się odzywa: "I cóż za krzywda nam się dzieje, że mają o nas złe wyobrażenie, kiedy my sami tak o sobie sądzić powinniśmy? Czy może dlatego, że się czujemy złymi, chcemy by drudzy nas uważali za cnotliwych?"


O, jakąż łaską dla tych, co z całego serca pragną kochać Pana Jezusa, jest życie ukryte! Sam Pan Jezus nas tego uczy swym przykładem, skoro przez trzydzieści lat chciał żyć w ukryciu i poniżeniu przy warsztacie rzemieślniczym. I dlatego święci, unikając czci ludzkiej, chronili się na pustyniach i miejscach odludnych. Mawiał św. Wincenty a Paulo, że chęć okazywania się przed światem, pragnienie, aby o nas mówiono ze czcią, chwalono nasze zachowanie, uznawano nasze postępowanie za roztropne i podziwu godne, to rzecz dla nas bardzo zła, bo odbierając nam pamięć o Bogu i zatruwając najświętsze nasze czynności, niezmierną szkodę przynosi postępowi duchowemu.


Kto więc pragnie postąpić w miłości Pana Jezusa, musi doszczętnie umorzyć w sobie miłość czci własnej! Ale jakże skutecznie śmierć zadać miłości własnej? Oto jak nas o tem poucza św. Marya Magdalena Pazzi: "Tym, co przy życiu utrzymuje w nas pragnienie czci u świata, jest właśnie dobra sława u ludzi; chcąc zatem śmierć zadać miłości własnej, musimy się ukryć, żeby nikt o nas nie wiedział. I nikt nie stanie się prawdziwym sługą Bożym, jeśli wpierw w ten sposób sobie nie umrze".


Tak więc jeślichcemy być miłymi w oczach Bożych, musimy się wystrzegać chęci okazywania się światu i podobania się ludziom. A tym więcej winniśmy się strzec pragnienia przewodzenia drugim. św. Teresa byłaby wolała widzieć swój klasztor pastwą płomieni wraz z wszytkiemi zakonnicami niż tego dożyć, żeby się w nim zagnieździło owo przeklęte współubieganie o pierwszeństwo. I dlatego rozporządziła, aby w razie, gdyby się kiedykolwiek znalazła między jej zakonnicami taka, coby pragnęła być wyniesioną na przełożeństwo, wygnano ją z klasztoru albo przynajmniej ukarano dożywotniem zamknięciem w celi. Mawiała święta Marya Magdalena Pazzi, że chwała duszy dążącej do doskonałości polega na tem, by wszędzie ostatnie zajmowała miejsce i w obrzydzeniu miała wszelkie nad drugiemi pierwszeństwo. Dążeniem duszy miłującej Boga powinno być, by wszystkich przewyższała w pokorze, wedle tych słów św. Pawła: "w pokorze jeden drugiego mając za wyższego nad się." Jednem słowem: kto miłuje Boga, Boga samego pragnąć powinien.


Uczucia i prośby.


Jezu mój, Ty mi daj pragnienie przypodobania się Tobie, i spraw, niech zapomnę o wszystkich stworzeniach a także o sobie samym. Na cóż mi się przyda być kochanym od całego świata, gdybyś mnie nie kochał Ty, jedyna miłości duszy mojej? Jezu mój, Tyś zstąpił na ziemię, aby pozyskać sobie serca nasze; jeśli nie umiem dać Ci serca swego, weź je sobie sam, napełnij je miłością swoją i nie dozwól, żebym się znów kiedykolwiek odłączył od Ciebie. Nieraz dawniej odbiegałem od Ciebie, ale teraz, poznając, iłem złego zrobił, żałuję za to z całego serca i nic mnie takim smutkiem- nie przejmuje jak pamięć zniewag Tobie wyrządzonych. To mnie jedynie pociesza, że wiem iżeś dobrocią nieskończoną, i że nie wzdrygasz się miłować grzesznika, który Cię miłuje Zbawicielu rnój umiłowany, o słodka miłości mej duszy, dawniej Tobą gardziłem, ale teraz miłuję Cię więcej niż siebie samego. Oddaję Ci siebie i wszystko swoje: nic innego nie pragnę, jak miłować Ciebie i Tobie się podobać. Oto jedyne pragnienie moje; przyjmij je, pomnóż je, a zniszcz we mnie wszelkie pożądanie dóbr ziemskich. Ty sam jeden aż nadto jesteś miłości godnym i nadto mnie do miłości zobowiązałeś. Otom Twój, całkowicie chcę być Twoim, i chcę cierpieć, cokolwiek zechcesz. Ty, coś z miłości ku mnie chciał umrzeć wśród cierpień na krzyżu, Ty chcesz, abym był świętym, Ty możesz mnie uczynić świętym, w Tobie całą ufność pokładam. I Twojej także ufam opiece, o Matko Boża, Maryo!




(św.Alfonsa de Liguori, O miłowaniu Pana Jezusa w życiu codziennem, Poznań 1917, ss.133-144)

św.Alfons Liguori



Pokora jest rękojmią wytrwania w prawdzie


Człowiek pyszny uważa się za coś wielkiego, ale jest on w rzeczywistości jak nadęty balon, którego całą wielkość stanowi trochę powietrza wnet i bez śladu się ulatniającego, skoro się balon otworzy. Kto miłuje Boga, jest szczerze pokornym, ani się wzbija w pychę, jeśli w sobie widzi jakie zalety; gdyż wie, że cokolwiek posiada, wszystko jest darem Bożym, a sam z siebie nie ma nic innego, jak swoją nicość i grzech; stąd też na widok łask, jakich mu Bóg udziela, tem więcej się upokarza, że ich się czuje tak bardzo niegodnym, a jednak od Boga tak szczodrze obdarzonym.


Mawiała św. Teresa o łaskach szczególnych od Boga jej udzielonych: "Pan Bóg tak ze mną sobie postępuje, jak się robi z walącem się domostwem, które się ze wszystkich stron podpiera". Kiedy Bóg miłościwie do duszy się przybliża, obudzając w niej szczególniejszy płomień miłości Bożej, poruszając ją aż do łez i do gorętszych uczuć serca, niechże się wtedy ma na baczności i nie myśli, że ją Pan Bóg wynagradza za jaki dobry uczynek, ale powinna się wtedy jeszcze więcej upokarzać i myśleć, że Pan Bóg ją pieści, aby Go czasem nie opuściła; inaczej bowiem, gdyby z powodu takich łask wzbiła się w pychę, w mniemaniu, że ją Bóg łaskami wyszczególnia, gdyż lepiej od innych Bogu służy, to taka zarozumiałość pozbawi ją łask Bożych. Dwie rzeczy są potrzebne, by budynek stał bezpiecznie: fundament i dach: otóż w budowie naszego życia duchownego fundamentem jest pokora, która nam daje poznać, że nic nie możemy i na nic się nie zdamy, dachem zaś jest opieka Boża, w której wyłącznie ufność mamy pokładać.


Im hojniej Bóg nas łaskami wyposaża, tem bardziej upokarzać się powinniśmy. Kiedy św. Teresa otrzymała jaką szczególną łaskę, usiłowała żywo sobie stawiać przed oczy dawniejsze swe przewinienia, i dlatego Pan Jezus ściślej jeszcze jednoczył z sobą jej duszę. Im bardziej dusza uznaje się niegodną łask Boskich, tem obficiej Pan Bóg łaskami ją wzbogaca. Sw. Taida, z wielkiej grzesznicy stawszy się wielką świętą, do tego stopnia była pokorną wobec Boga, iż się poczytywała nawet za niegodną wymawiania imienia Boga; nie śmiała się odzywać: "Mój Boże", ale mówiła: ťStwórco mój, miej litość nade mną. To też za tę pokorę, jak opisuje św. Hieronim, miała sobie objawione, że tron wspaniały w niebie był dla niej przygotowany. Podobnie czytamy w żywocie św. Małgorzaty z Kortony, że gdy ją Bóg razu jednego napełnił szczególniejszą słodyczą swej miłości, ona w uniesieniu zawołała: "Jakto, Panie, już zapomniałeś o tej, jaką ja niedawno byłam? jakże takiemi słodyczami możesz się odpłacać za tyle zniewag, które Ci wyrządziłam!" Ale Bóg jej odpowiedział, że skoro dusza Go miłuje i żałuje serdecznie, że Go obraziła, On zapomina o wszystkich doznanych krzywdach, jak to już wyrzekł przez usta proroka Ezechiela: "Lecz jeśli niezbożny będzie pokutował... wszystkich nieprawości jego, które czynił, pamiętać nie będę. A na potwierdzenie tego, objawił jej tron wspaniały dla niej przygotowany w niebie pomiędzy Serafinami. O! gdybyśmy ocenić umieli, ile wartą jest pokora! Więcej znaczy jeden akt pokory niż wszystkie skarby świata.


Mawiała św. Teresa: "Nie sądź, żeś uczynił jaki postęp w doskonałości, jeśli się nie uważasz za najgorszego z ludzi i nie pragniesz być niżej postawionym od drugich. I tak też czyniła taż święta, i tak samo czynili wszyscy święci: św. Franciszek z Asyżu, św. Maria Magdalena Pazzi i wszyscy inni, uważali się za największych grzeszników całego świata i dziwili się, że ich ziemia chce nosić i że się raczej nie rozstępuje pod ich nogami; a mówili ze szczerego przekonania. Kiedy czcigodny sługa Boży, Jan z Awili, który od dziecka świętobliwe wiódł życie, znajdował się bliskim śmierci, przyszedł do niego kapłan, by go zaopatrzyć, i zaczął do niego mówić o bardzo wzniosłych rzeczach, okazując mu jako świątobliwemu słudze Bożemu i mężowi uczonemu, jakim był w istocie, należną cześć i szacunek. Ale O. Awila mu przerwał: "Ojcze, proszę cię, tak mię na śmierć przysposabiaj, jak się przysposabia złoczyńcę na śmierć skazanego, bo ja takim jestem." Takie to święci mają o sobie rozumienie za życia i przy śmierci.


Tak samo i my robić mamy; jeśli chcemy zachować łaskę Bożą aż do śmierci i zbawić się, złóżmy w Bogu jednym wszystką naszą ufność. Zarozumiały ufa swoim własnym siłom i dlatego upada; ale pokorny, w Bogu jedynie swą ufność pokładając, chociażby na niego uderzyły wszystkie i najgwałtowniejsze pokusy, stoi silnie i nie upada, ale mówi "wszystko mogę w tym, który mnie umacniać". Szatan kusi nas raz do zarozumiałości, to znowu do rozpaczy. Otóż kiedy on w nas wmawia, że nie potrzebujemy się obawiać upadku, właśnie wtenczas musimy się więcej obawiać: bo gdyby Bóg na chwilkę odjął nam pomoc swej łaski, jesteśmy zgubieni. Kiedy zaś kusi nas do rozpaczy zwracajmy się ku Bogu i mówmy z wielką ufnością: "W Tobiem, Panie, nadzieję miał, niech nie będę zawstydzon na wieki." Boże mój, w Tobie złożyłem wszystkie swoje nadzieje, ufam że nie ujrzę się nigdy pozbawionym Twej łaski. W takich aktach nieufności w sobie a ufności ku Bogu powinniśmy się ćwiczyć aż do ostatniej chwili życia, prosząc ustawicznie Pana Boga, aby nam dał świętą pokorę.


Lecz aby być pokornym, nie wystarcza mieć niskie o sobie rozumienie i uważać się za grzesznika, jakim się jest; prawdziwie pokorny, mówi Tomasz a Kempis, gardzi sam sobą i pragnie być pogardzonym od drugich. I to jest właśnie, w czem nam Pan Jezus tak usilnie poleca iść za swoim przykładem: ťUczcie się ode mnie, żem jest cichy i pokornego serca. Kto wyznaje, że jest największym grzesznikiem na świecie, a potem oburza się, kiedy nim drudzy pogardzają, daje naoczny dowód, że jest pokornym na ustach ale nie w sercu. Powiada św. Tomasz z Akwinu, że kto czułym jest na doznaną wzgardę, chociażby cuda czynił, można być pewnym, że jest bardzo dalekim od doskonałości. Gdy Matka Boska posłała św. Ignacego Lojolę do św. Maryi Magdaleny Pazzi, aby ją nauczył pokory, oto jaką jej dał naukę: "Pokora jest to radość z tego wszystkiego, co nas przywodzi do gardzenia sobą samym." A uważmy na słowo radość: jeśli więc niższa część duszy doznaje uczucia przykrości, gdy nas spotykają wzgardy, powinniśmy przynajmniej wyższą częścią pobudzać się do radości.


Czyż podobna, aby dusza miłująca Pana Jezusa, widząc swego Boga znoszącego policzki i plwanie w twarz, jak to nam powiada Ewangelia św. opisując Mękę Jego: "Tedy plwali na oblicze jego, i bili Go kułakami: a drudzy policzki twarzy jego zadawali", nie miłowała wzgardy? W tym właśnie celu chce Zbawiciel, aby na ołtarzach umieszczony był wizerunek Jego, przedstawiający Go nie w postaci chwalebnej, ale w postaci ukrzyżowanego, abyśmy ustawicznie mieli przed oczyma Jego zniewagi, a na ich wspomnienie za przykładem świętych pobudzali się do radości, ilekroć przyjdzie nam znosić wzgardę w tem ziemskiem życiu. Dlatego to św. Jan od Krzyża, gdy mu się Pan Jezus objawił z krzyżem na ramionach, o to jedno Go prosił: "Panie, daj mi cierpieć i być wzgardzonym dla Ciebie." Panie mój, kiedy widzę, że z miłości ku mnie do tego stopnia chciałeś być pogardzonym, nie mogę o nic innego Cię prosić, jak tylko żebym mógł cierpieć i być wzgardzonym z miłości ku Tobie.


Mówi św. Franciszek Salezy, że znoszenie obelg jest kamieniem probierczym pokory i prawdziwej cnoty. Jeżeli jaka osoba, która chce należeć do dusz pobożnych, modli się dużo, przyjmuje często Komunię św., pości, umartwia się, ale przytem nie umie znieść żadnej obelgi, żadnego słówka uszczypliwego, cóż to oznacza? oznacza to, że jest jak pusta trzcina bez pokory i bez cnoty. I cóż potrafi dusza miłująca Pana Jezusa, jeśli nie potrafi znieść żadnego upokorzenia z miłości ku Panu Jezusowi, który ich tyle zniósł z miłości ku niej? Mówi Tomasz a Kempis w swej złotej książeczce O naśladowaniu Jezusa Chrystusa: "Skoro taki wstręt czujesz do upokorzenia, jest to znakiem, że nie umarłeś światu, że nie masz pokory i nie masz Boga przed oczami. Kto nie ma Boga przed oczami, ten bardzo łatwo każdem słówkiem nagany poruszyć się daje." Jeśli nie jest ci danem znosić policzkowanie i rany dla Boga, umiej znieść przynajmniej jakie przykre słowa.


Jakież to zgorszenie daje osoba, która często przystępuje do Komunii św. ale gniewem się unosi z powodu jednego słowa obraźliwego. Na odwrót zaś jak budujący daje przykład, kto na doznaną zniewagę odpowiada ze słodyczą i stara się zjednać osobę obrażającą, albo przy-najmniej z twarzą wypogodzoną zachowuje milczenie i nie uskarża się z goryczą przed drugi-mi. Powiada św. Jan Chryzostom, że człowiek łagodny i sobie samemu przez swą łagodność pożytek przynosi i drugim, przez dobry przykład słodyczy w znoszeniu zniewag. Tomasz a Kempis odnośnie do tego przedmiotu przytacza różne okoliczności, wśród których potrzebną nam jest pokora. Oto jego słowa: "Co inni mówią, będzie słuchane; co ty mówisz, za nic mieć będą. Inni będą prosić i otrzymają; ty prosić będziesz, a nie uprosisz. Inni będą wielkimi w ustach ludzkich, a o tobie będzie milczenie. Innym to lub tamto będzie poruczone, a ciebie za niezdolnego i wcale niepożytecznego mieć będą. Tymi i wielu podobnymi sposobami zwykł bywać doświadczany wierny sługa Pański, aby się okazało, jak dalece siebie samego zaprzeć i we wszystkiem przełamać się umie. Zasmucisz się niekiedy, ale wielką odniesiesz zasługę, jeśli wszystko zniesiesz w milczeniu.


św. Joanna Chantal mawiała: "Kto jest prawdziwie pokorny, gdy go spotka upokorzenie, sam się jeszcze więcej upokarza." I tak jest w istocie, gdyż szczerze pokornemu nigdy się nie wydaje, żeby był dostatecznie upokorzony, tak jak na to zasługuje. Tych, co w ten sposób postępują, Pan Jezus błogosławionymi nazywa; nie tych zwie błogosławionymi, którzy są we czci u świata, zaszczytami i pochwałami zasypani, uważani za wielkich, możnych, uczonych; ale tych, których świat przeklina, prześladuje, oczernia: albowiem dla nich przygotowana jest wielka nagroda we wieczności, jeśli wszystko znoszą w cierpliwości; "Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć będą, i prześladować was będą, i mówić wszystko złe przeciwko wam kłamiąc, dla mnie. Radujcie się i weselcie się albowiem zapłata wasza obfita jest w niebiesiech.


Szczególnie zaś ćwiczyć się winniśmy w pokorze, kiedy przełożeni, lub ktokolwiek inny, upominają nas za jakie przewinienia. Są ludzie podobni do jeża, którzy się zdają samą słodyczą i łagodnością, póki ich się nie dotknie; ale skoro przełożony lub inna osoba życzliwa poważy się dotknąć ich jakiem upomnieniem za błąd popełniony, zaraz kolce najeżą i odpowiadają z gniewem, że to nieprawda, że mieli słuszną przyczynę tak sobie postąpić, że niesłusznie ich spotyka nagana; ktokolwiek ich upomni uważają go za wroga, podobnie jak chorzy, wedle uwagi św. Bernarda, gniewają się na lekarza, który ich rany opatruje, że im bólu przyczynia. Człowiek świątobliwy i pokorny, powiada św. Jan Chryzostom, kiedy go kto upomni, ubolewa nad swym błędem; pyszny zaś, gdy go upominają, także ubolewa, ale ubolewa nad tem, że błąd jego został wyjawiony, i dlatego się obrusza i z gniewem odpowiada temu, co go upomniał. Oto jak pięknej zasady uczył św. Filip Nereusz w tym względzie: "Kto szczerze pragnie zostać świętym, niech się nigdy nie uniewinnia, choćby mu nawet robiono najniesłuszniejszy zarzut." Wyjątek od tej zasady wtedy tylko zrobić należy, kiedy wykazanie naszej niewinności potrzebnem się wydaje dla usunięcia zgorszenia. O! jak wielką zasługę skarbi sobie u Boga, kto niesłusznie upomniany, milczy i nie uniewinnia się. św. Teresa mawiała, że dusza więcej postąpi w doskonałości przez jedno zaparcie się w chęci uniewinnienia się, niż przez wysłuchanie dziesięciu kazań; gdyż w ten sposób zaczyna nabywać swobody ducha i nie dbać o to, jak o niej mówią, dobrze czy źle.


Uczucia i prośby.


O Słowo Wcielone, błagam Cię przez zasługi Twej świętej pokory, która Cię do tego przy-wiodła, że się z miłości ku nam poddałeś tylu zniewagom i obelgom, wyzwól mnie z pęt pychy i dozwól mi uczestniczyć w swej św. pokorze. Jakże mógłbym się użalać z powodu jakiej bądź wzgardy, jakaby mnie spotkać mogła, ja, który tyle razy na piekło sobie zasłużyłem!


O mój Jezu! przez zasługę tylu zelżywości, które wycierpiałeś w czasie Męki swojej, daj mi tę łaskę, bym mógł żyć i umierać upokorzony dla Ciebie na tej ziemi, tak jak Ty dla mnie żyłeś


i umarłeś upokorzony. Pragnąłbym z miłości ku Tobie widzieć się wzgardzonym i opuszczonym od wszystkich, ale bez Ciebie nic nie potrafię. Miłuję Cię, moje Dobro najwyższe, miłuję Cię, o umiłowany duszy mojej, miłuję Cię, i od Twej łaski spodziewam się, że potrafię, jak to sobie postanawiam, ścierpieć wszystko dla Ciebie, obelgi, niegodziwości, prześladowania, boleści, oschłości, opuszczenia; dość mi, skoro Ty mnie nie opuścisz, o jedyna miłości duszy mojej. Nie dozwól, żebym się jeszcze kiedy miał oddalić od Ciebie. Daj mi pragnienie podobania się Tobie. Daj mi gorliwość miłości. Daj mi pokój w cierpieniu. Daj mi poddanie się woli Twojej we wszystkich przeciwnościach. Miej litość nade mną. Na nic nie zasługuję, lecz wszystkiego spodziewam się od Ciebie, któryś mnie Krwią swoją odkupił. Wszystkiego także spodziewam się od Ciebie, królowo i matko moja, Maryo, któraś jest ucieczka grzeszników.


(św.Alfonsa de Liguori, O miłowaniu Pana Jezusa w życiu codziennem, Poznań 1917, ss.133-144)

św.Alfons Liguori



Maryja chroni swych czcicieli od piekła


1. Prawdziwy czciciel Maryi nie potępi się. Niemożliwą jest rzeczą, żeby się potępił czciciel Maryi, który służy Jej wiernie i ciągle poleca się Jej opiece. Zdanie to na pierwszy rzut oka wyda się może niejednemu zbyt śmiałe, zanim jednak ktoś je odrzuci, niech przeczyta - proszę - poniższy rozdział.


Gdy mówię, że niemożliwym jest, aby się potępił czciciel Maryi, nie mam wcale na myśli tych "czcicieli", którzy nabożeństwa do Matki Najświętszej nadużywają, aby tym śmielej grzeszyć! Dlatego moim zdaniem całkiem niesłuszną jest krytyka tych, którzy uważają, że zbytnie podkreślanie miłosierdzia Maryi względem grzeszników sprawi, ze będą oni nadużywać Jej litości, a co za tym idzie bardziej grzeszyć. Tacy zuchwalcy ze względu na swą przewrotność zasługiwaliby bardziej na karę niż na zmiłowanie. A więc powyższe twierdzenie odnosi się tylko do tych czcicieli Maryi, którzy Jej wiernie służą i polecają się, a zarazem pragną szczerze się poprawić. Powtarzam więc, że jest rzeczą moralnie niemożliwą, aby ci się potępili. Tak też twierdzi o. Crasset TJ, a przed nim tak samo nauczali Vega, Mendozza i wielu innych teologów. Aby przekonać się, że nie mówią tego bez dowodów i podstaw, zobaczmy, co w tym względzie myśleli doktorzy Kościoła i święci. Niech się też nikt nie dziwi, że przytoczę tu opinie bardzo do siebie podobne, chcę je przytoczyć wszystkie, aby pokazać jak różni pisarze są zgodni w tym względzie.


2. Nabożeństwo do Maryi - zadatkiem wiecznej szczęśliwości. św. Anzelm mówi, że tak jak niemożliwym jest, aby się zbawił ten, kto nie czci Maryi, i ten, kim Ona się nie opiekuje, tak również niemożliwym jest, aby się potępił ten, kto się Maryi poleca i na kogo Ona z miłością spogląda. Potwierdza to i św. Antonin prawie tymi samymi słowami: Nie mogą być zbawieni ci, pisze, od których Maryja odwraca swe oczy; za to ci, na których spogląda i za którymi oręduje, z pewnością się zbawią i dostąpią chwały. święty ten podkreśla więc, że czciciele Maryi zbawią się na pewno.


Proszę zwrócić uwagę na pierwszą część zdania wypowiedzianego przez wspomnianych świętych, i niechaj zadrżą ci, którzy lekceważą sobie albo z oziębłości zaniedbują nabożeństwo do Matki Bożej, bo święci ci mówią wyraźnie, że niemożliwym jest zbawienie tych, których Maryja nie otacza swą opieką. Tak samo twierdzą inni, jak np. św. Albert Wielki: Wszyscy, którzy Ci nie służą, o Maryjo, z pewnością się potępią. A św. Bonawentura woła: Kto zaniedbuje służbę Maryi, umrze w grzechu. Na innym miejscu dodaje: Pani, kto się do Ciebie nie ucieka, nie dostanie się do Nieba. Analizując zaś psalm 99, święty ten nie waha się nawet powiedzieć, że od kogo Maryja odwróci swe oblicze, ten nie tylko nie zbawi się, ale pozbawi się nawet nadziei zbawienia. Jeszcze wcześniej powiedział to św. Ignacy męczennik twierdząc, że żaden grzesznik nie może się zbawić inaczej, jak za pośrednictwem Maryi. Przenajświętsza Panna zaś zbawia swym miłosiernym wstawiennictwem nawet takich, którzy według Boskiej sprawiedliwości powinni być potępieni. Niektórzy powątpiewają, czy przytoczone zdanie pochodzi rzeczywiście od św. Ignacego; z pewnością jednak, jak mówi o. Crasset, cytuje je św. Jan Chryzostom i powtarza je opat cellejski. W tym właśnie znaczeniu Kościół święty odnosi do Maryi takie słowa Pisma świętego: śmierć kocha każdy, kto mnie się wyrzeka (Prz 8, 36). Bo Ona, jak objaśnia te słowa Ryszard od św. Wawrzyńca: Stała się jak okręt kupiecki (Prz 31, 14). Wszyscy ci, którzy się znajdą poza tym okrętem, zostaną pochłonięci przez morze tego świata. Nawet heretyk Ekolampadiusz brak jakiegokolwiek nabożeństwa do Matki Najświętszej uważał za pewny znak potępienia.


Z drugiej znowu strony, sama Maryja zdaje się wołać: Kto mnie słucha, nie będzie zawstydzony (Syr 24, 30). Kto się do Mnie ucieka i słucha Mych słów, nie potępi się. Dlatego św. Bonawentura mówi: Królowo moja, kto Ci się stara służyć, nie potępi się. A według św. Hilarego stanie się tak z pewnością, nawet pomimo licznych grzechów popełnionych w przeszłości.


Dlatego szatan tak usilnie się stara, aby grzesznicy utraciwszy Łaskę Bożą, zaniechali również nabożeństwa do Maryi. Gdy Sara zauważyła, że Izaak bawiąc się z Izmaelem, nabywa od niego złych nawyków, zażądała od Abrahama, aby oddalił Izmaela razem z jego matką: Wypędź tę niewolnicę wraz z jej synem (Rdz 21, 10). Nie zadowoliła się wydaleniem syna - musiała odejść również jego matka. Wiedziała bowiem, że w przeciwnym razie syn będzie odwiedzał matkę i w ten sposób nadal dom będzie dla niego stał otworem. Również i szatan nie zadowala się tym, że grzesznik przepędził od siebie Pana Jezusa; pragnie, aby wyrzekł się i Maryi. Wypędź tę niewolnicę wraz zjej synem. Lęka się bowiem, by Matka swym potężnym wstawiennictwem nie przyprowadziła znowu do grzesznej duszy swego Syna. I słusznie się lęka - mówi uczony Paciuchelli - bo kto wiernie służy Matce Boga, ten wkrótce do Niego powróci za Jej pośrednictwem.


Trafnie więc św. Efrem nazywa nabożeństwo do Maryi "Wielką kartą wolności" chroniącą nas przed potępieniem. A według św. Germana Maryja jest Opiekunką skazanych na potępienie. I rzeczywiście jest to prawdą i rzeczą pewną, że Maryja - jak mówi św. Bernard - ma moc i wolę zbawienia nas. Ma moc, bo jak zapewnia św. Antonin, niemożliwym jest, aby Jej prośby nie zostały wysłuchane. św. Bernard pisze również, że prośby Jej nigdy nie idą na próżno, lecz Ona zawsze otrzymuje to, czego pragnie. Jej najgorętszym pragnieniem jest zbawienie nas, bo Maryja jest przecież naszą Matką i bardziej nawet pragnie naszego zbawienia niż my sami. Jeśli więc to wszystko jest prawdą, to jakże mógłby się potępić sługa Maryi? Chociażby nawet był grzesznikiem, jeżeli z wytrwałością i wolą poprawy będzie się polecał Tej dobrej Matce, Ona na pewno wyjedna mu światło do wydostania się z tego nieszczęsnego stanu, wyprosi mu żal za grzechy, wytrwałość w dobru, a na koniec szczęśliwą śmierć. A któraż to matka, mogąc swymi prośbami wybawić swych synów od śmierci, nie uczyni tego? I czy można przypuścić, żeby Maryja, Ta Matka najlepsza dla swych czcicieli, mogąc wybawić swych synów od śmierci wiecznej, i to tak łatwym sposobem, tego nie uczyniła?


Pobożny czytelniku! Dziękujmy więc Bogu, jeżeli dał nam miłość i ufność do Królowej Niebios, bo Bóg, jak twierdzi św. Jan Damasceński, daje tę łaskę tylko tym, których chce zbawić! Oto przepiękne słowa tego świętego, mogące ożywić naszą nadzieję: O Matko Boża, jeżeli w Tobie złożę nadzieję, będę zbawiony. Jeżeli Ty weźmiesz mnie w opiekę, niczego nie potrzebuję się obawiać, bo nabożeństwo do Ciebie jest bezpieczną bronią służącą do otrzymania zbawienia; Bóg użycza jej tylko tym, których chce zbawić. Dlatego Erazm tak pozdrawia Przenajświętszą Pannę: Bądź pozdrowiona Maryjo, która jesteś postrachem piekła, a nadzieją chrześcijan, ufność pokładana w Tobie zapewnia zbawienie.


3. Nabożeństwo do Maryi - osłoną przeciw mocy szatańskiej.

O, jak wielką przykrość sprawia szatanowi widok duszy wytrwałej w nabożeństwie do Matki Bożej! Alfons Alwarez, wielki czciciel Maryi, pewnego razu, podczas modlitwy był doświadczany przez szatana ciężkimi pokusami nieczystymi. W końcu szatan rzekł mu bez ogródek: Porzuć nabo-żeństwo do Maryi, a zaprzestanę cię kusić!


Natomiast św. Katarzynie ze Sieny Pan objawił - opowiada Blozjusz


- że w swej dobroci obdarzył Maryję tym wyjątkowym przywilejem przez wzgląd na swego Jedynego Syna Jezusa, którego Ona jest Matką, aby żaden człowiek, choćby był grzesznikiem, jeśli się Jej tylko pobożnie poleca, nie stał się łupem piekła. Również prorok Dawid prosił Boga, aby go wybawił od piekła ze względu na miłość i cześć, jaką otaczał Maryję: Panie, umilowałem piękność domu Twego (...) Nie trać z niezbożnymi, Boże, duszy mojej (Ps 25, 8.9). Mówi domu twego, gdyż to Maryja była owym przybytkiem, który Bóg wybrał sobie na mieszkanie i w którym zamieszkał, stając się człowiekiem. Mówi bowiem Pismo święte: Mądrość zbudowała sobie dom (Prz 9, 1). Nigdy więc nie zginie, kto jest gorliwy w nabożeństwie do Matki Najświętszej, pisze św. Ignacy, męczennik. Potwierdza to św. Bonawentura mówiąc: Pani, miłośnicy Twoi cieszą się na tej ziemi wielkim pokojem, a w przyszłym życiu nie będą oglądać śmierci na wieki. Nie zdarzyło się to bowiem nigdy i nigdy sienie zdarzy, zapewnia nas czcigodny Blozjusz, aby pokorny i wierny czciciel Maryi miał zginąć na wieki.


Iluż by to zginęło marnie na wieki lub pozostawało w zatwardziałości, gdyby Maryja nie wstawiła się za nimi u Syna, aby się nad nimi zlitował!


- pisze Tomasz a Kempis. Zdaniem wielu teologów, a w szczególności św. Tomasza, Matka Najświętsza wyjednała wielu osobom trwającym do śmierci w grzechu ciężkim zawieszenie wyroku i powrót do życia dla czynienia pokuty ; a wielu poważnych autorów na dowód tego przytacza niemało przykładów. Tak np. Flodoard, pisarz z wieku IX opowiada o pewnym diakonie Adelmarze z Yerdun, którego wszyscy uważali już za umarłego. Kiedy zabierano się do pochowania jego ciała, wrócił do życia i oświadczył, że widział w piekle miejsce wyznaczone dla siebie przez sprawiedliwość Bożą. Oświadczył również, że jedynie za przyczyną Przenajświętszej Panny zesłał go Bóg ponownie na ziemię dla czynienia pokuty. Również Suriusz pisze, że pewien obywatel rzymski umarł w grzechu i jedynie za pośrednictwem Maryi otrzymał łaskę powrotu do życia, aby móc czynić pokutę i uzyskać przebaczenie grzechów.


Te i tym podobne przykłady nie powinny upoważniać zuchwalców do lekkomyślnego trwania w grzechach, z nadzieją, że Maryja wyratuje ich od piekła, chociażby nawet nie zmienili swego życia i pomarli w grzechach. Głupotą byłoby rzucić się do studni z nadzieją, że Maryja uchroni nas od śmierci, dlatego, że już niejednego w podobnych wypadkach wyratowała. Ale o wiele większym szaleństwem byłoby odkładanie pokuty aż do chwili śmierci z zuchwałym przekonaniem i zarozumiałą ufnością, że Przenajświętsza Panna i tak uchroni nas od piekła. Te przykłady miłosierdzia Maryi powinny nam posłużyć jedynie do ożywienia naszej ufności. Jeśli bowiem uświadomimy sobie, że pośrednictwo Matki Najświętszej uchroniło od piekła nawet tych, co żyjąc w grzechach odkładali pokutę aż do chwili śmierci, to ileż więcej będzie mogła zachować od potępienia tych, którzy za życia się do Niej uciekają, pragną się poprawić i służyć Jej wiernie.


Pozwól, Panno Najświętsza, byśmy się do Ciebie zwrócili słowami S w. Germana: Cóż się stanie z nami, grzesznymi? Chcemy sięjednak poprawić i dlatego uciekamy się do Ciebie, Życiem chrześcijan. ś w. Anzelm zapewnia nas, Miłościwa Pani, że nie potępi się ten człowiek, za którego Ty choć raz się pomodlisz. Módl się więc za nami, a unikniemy piekła. Któż ośmieli się twierdzić - pisze Ryszard od św. Wiktora - że Bóg nie będzie mi łaskawy w dniu sądu, jeśli Ty będziesz mnie bronić, o Matko Miłosierdzia? Bł. Henryk Suzo zwierzył się, że złożył swą duszę w ręce Maryi i zapewniał, że gdyby go Sędzia chciał potępić, zażąda, aby najpierw Maryja ten wyrok potwierdziła. Spodziewał się bowiem, że gdy ów wyrok dostanie się do litościwych rąk Przenajświętszej Panny, z pewnością wykonanie jego zostanie zawieszone. To samo i ja oświadczam i spodziewam się, że i dla mnie to samo uczynisz, Królowo moja najmiłościwsza. Dlatego chcę ciągle powtarzać za Sw. Bonawenturą: Tobie, Pani, całkowicie zaufałem, spodziewam się przeto i jestem przekonany, że się nie potępię, lecz że dostanę się do Nieba, aby Cię tam chwalić i miłować na wieki.


Przykład


W pewnym mieście flandryjskim około roku 1604 żyło dwóch studentów, którzy zamiast przykładać się do nauki, oddawali się pijaństwu i rozpuście. Pewnej nocy jak zwykle poszli do domu publicznego. Jeden z nich, Ryszard, wrócił do domu po pewnym czasie, a drugi się zatrzymał. Kiedy Ryszard udawał się na spoczynek, przypomniał sobie, że jeszcze nie odmówił kilku "Zdrowaś Maryjo" jak to miał codziennie w zwyczaju. Zmorzony snem i wcale do modlitwy nie usposobiony, przezwyciężył się w końcu i odmówił wspomnianą modlitwę, jednak bez nabożeństwa i na pół śpiący. Następnie położył się i zasnął; wkrótce usłyszał gwałtowne dobijanie się do drzwi i zaraz potem ujrzał przed sobą jakąś obrzydliwą postać, która weszła do pokoju, drzwi wcale nie otwierając. Był to jego kolega. Ktoś ty jest?-zapytał. Nie poznajesz mnie? - odparł kolega. Lecz czemuś taki zmieniony? Wyglądasz jak szatan! O ja nieszczęsny! zawołał tamten -jestem potępiony. Jak to? Kiedy wychodziłem z owego domu, napadł na mnie szatan i udusił mnie. Ciało me leży na ulicy, a dusza pogrążona jest w piekle. To samo i ciebie czekało, lecz Najświętsza Panna wybawiła cię za to małe nabożeństwo, które praktykowałeś na Jej cześć. Szczęśliwy będziesz, jeżeli skorzystasz z tej przestrogi, jaką ci przysyła przeze mnie Matka Najświętsza. Po tych słowach potępieniec rozchylił poły płaszcza, pokazał dręczące go płomienie i węże, i znikł.


Wówczas młodzieniec wybuchnął płaczem, rzucił się twarzą na ziemię, aby podziękować swej Wybawczyni; a kiedy rozmyślał nad poprawą życia, usłyszał dzwonienie na jutrznię w klasztorze franciszkanów. Bóg mnie woła, abym tam czynił pokutę- rzekł do siebie. Poszedł natychmiast do klasztoru i poprosił o przyjęcie. Zakonnicy wzbraniali się z początku, bo go dobrze znali, lecz on im opowiedział z płaczem całe owo zdarzenie. Wówczas dwóch ojców wybrało się na wskazaną ulicę i rzeczywiście znaleźli tam trupa czarnego jak węgiel; był to przyjaciel Ryszarda. Ryszard po przyjęciu do zakonu rozpoczął życie cnotliwe, a niebawem udał się na misje do Indii, następnie do Japonii, gdzie miał szczęście i łaskę być spalony jako męczennik za wiarę 1)

.


Modlitwa


O Maryjo, Matko moja najmilsza, w jakiej przepaści zła znajdowałbym się dzisiaj, gdybyś nie uchroniła mnie od niej swą litościwą ręką! Od jak wielu lat cierpiałbym już w piekle, gdybyś mnie nie wyratowała swymi potężnymi prośbami! Znalzłbym się tam przez ciężkie moje grzechy, a sprawiedliwość Boża by mnie przez nie potępiła, a rozwścieczeni szatani mogliby na mnie ten wyrok wykonać, lecz Ty, o Matko moja, przybyłaś mi na pomoc i wyratowałaś mnie, chociaż Cię nie prosiłem ani nie wzywałem. O droga moja Wybawczyni, cóż Ci mogę ofiarować za tak wielką łaskę i za tak ogromną miłość? Zwyciężyłaś zatwardziałość mego serca i pociągnęłaś mnie do miłości i ufności ku sobie. W jak wielką przepaść zła byłbym wpadł, gdybyś nie wspomogła mnie swą litościwą ręką w grożących mi niebezpieczeństwach! Wspomagaj mnie, nadziejo moja, wspomagaj i nadal strzeż od piekła, a zwłaszcza od grzechów, w które mogę ponownie popaść. Nie dozwól, abym Ci złorzeczył w piekle. Pani moja ukochana, miłuję Cię. Jakżeby Twoja dobroć mogła znieść, by jeden z Twych miłośników został potępiony? Ach, wyjednaj mi, bym już nie był nadal niewdzięczny względem Ciebie i Boga mojego, który mi tyle łask wyświadczył z miłości ku Tobie. O Maryjo, cóż Ty na to? Czy będę potępiony? Potępię się, jeżeli Cię opuszczę. Lecz któż by Cię mógł opuścić i zapomnieć o miłości, którą mu okazałaś. Ty jesteś po Bogu miłością mej duszy; nie mogę już więcej żyć bez miłowania Ciebie. Kocham Cię serdecznie, miłuję i spodziewam się, że zawsze będę Cię miłował w czasie i wieczności, o najpiękniejsza spośród stworzeń, najświętsza, najsłodsza, najmiłościwsza. Amen.



Przypisy:


1 ) O. Ryszard od św. Anny poniósł śmierć męczeńską 10 września 1622 r. w Nagasaki, w Japonii. W r. 1867 Ojciec św. Pius IX policzył go w poczet błogosławionych.



Maryja jest nadzieją grzeszników


Stworzywszy ziemię, uczynił Bóg dwa ciała świecące: jedno większe, mianowicie słońce, aby świeciło w dzień, drugie mniejsze, aby rozpraszało ciemności nocne (por.Rdz 1, 16). Słońce - jak mówi kardynał Hugo - było obrazem Jezusa Chrystusa, bo Jego światłem cieszą się wszyscy sprawiedliwi, żyjący w promieniach łaski Bożej; Księżyc zaś wyobraża Maryję, gdyż Ona oświeca grzeszników pogrążonych w nocy grzechu. Ponieważ Maryja jest zbawczym księżycem dla biednych grzeszników, to coż powinien czynić człowiek - pyta papież Innocenty III - który pogrążył się w ciemności grzechu? Tak na to odpowiada: jeżeli stracił światło słońca, marnując łaskę Bożą, powinien się zwrócić do księżyca; niech błaga Maryję, a Ona użyczy mu światła, by poznał swój smutny stan, doda mu także siły do wydobycia się z niego. św. Metody twierdzi, że dzięki modlitwom Maryi nawraca się w każdej chwili mnóstwo grzeszników.


Spośród tytułów, którymi Kościół święty każe nam czcić Matkę Najświętszą w Litanii Loretańskiej, najwięcej ufności wlewa w serca grzeszników tytuł "Ucieczka grzesznych". W starożytności na ziemi izraelskiej znajdowały się tzw.miasta ucieczki; jeżeli jakiś zbrodniarz schronił się do któregoś z nich, wolny był tym samym od zasłużonej kary. Dziś już nie ma takich miast ucieczki jak dawniej; posiadamy teraz tylko jedno takie "miasto", a jest nim Maryja; o Niej bowiem mówi Pismo świete: Wspaniałe rzeczy głoszę o tobie, miasto Boże (Ps 87, 3). Zachodzi tu jednak pewna różnica między Maryją a tymi izraelskimi miastami ucieczki: nie dla wszystkich zbrodniarzy ani też nie za wszystkie przewinienia dawano w tych miastach schronienie; natomiast pod płaszczem Maryi znajdą schronienie wszyscy grzesznicy, chociażby się dopuścili nie wiem jak ciężkiego grzechu; wystarczy, aby się tylko zwrócili do Niej o pomoc. Dlatego św.Jan Damasceński takie słowa wkłada w usta Maryi: Ja jestem miastem ucieczki dla tych, którzy do Mnie przychodzą.


Wystarczy, aby się ktoś do Niej zwrócił; jeżeli już ktoś wejdzie do tego miasta, nie potrzebuje nawet prosić ani cokolwiek mówić, aby być ocalonym: Zejdźcie się i wejdźmy do miata obronnego - czytamu u proroka Jeremiasza - i milczmy tam (Jr 8, 14). Tym miastem warownym według św.Alberta Wielkiego - jest Przenajświętsza Panna, bo Ona utwierdzona jest w łasce i chwale. I milczmy tam - do tych słów pewien pisarz czyni taką uwagę: ponieważ nie mamy odwagi sami prosić o przebaczenie, wystarczy, że wejdziemy do tego miasta ucieczki i nic nie będziemy mówić, gdyż Maryja będzie przemawiała i modliła się za nami. Dlatego Ben Fernandez zachęca wszystkich grzeszników, żeby schronili się pod płaszczem Maryi. Oto jego słowa: Biegnijcie, o Adamie, Ewo oraz wy wszystkie ich dzieci, którzyście Boga obrazili. Biegnijcie i chrońcie się na łono Tej dobrej Matki. Czyż nie wiecie, że Ona jest jedynym miastem ucieczki i jedyną nadzieją grzeszników? Już wcześniej św.Augustyn nazywał Maryję: jedyną ucieczką grzeszników.


Podobnie i św.Efrem zwraca się do Maryi: Ty jesteś jednyną orędowniczką grzeszników i tych, którzy nigdzie pomocy znaleźć nie mogą. Bądź pozdrowiona , ucieczko i schronienie grzeszników, w Tobie jedynie mogą oni znaleźć ratunek. To właśnie chciał wyrazić Dawid w następującym ustępie: Pan przechowa mnie w swym namiocie w dniu nieszczęścia (Ps 27, 5). Bo cóż jest w istocie przybytkiem Boga, jeśli nie Maryja? Tak Ją właśnie nazywa św.Andrzej z Krety: Przybytkiem zbudowanym przez Boga, do którego On sam tylko wchodzi, aby dpoełnić wszelkich tajemnic odkupienia człowieka.


Dlatego jeden z Ojców Kościoła, św.Bazyli, powiada, że Bóg dał nam Maryję, aby w Niej, jakby w jakimś publicznym szpitalu, mogli zostać przyjęcie wszyscy chorzy, pozbawieni wszystkich środków utrzymania. Otóż pytam teraz, któż przede wszystkim ma prawo być przyjęty do szpitala przeznaczonego dla ubogich? Czyż nie najubożsi i nie najbardziej chorzy? Dlatego im, kto biedniejszy, bardziej ogołocony z zasług, więcej cierpiący na duszy, tj. dręczony grzechami, tym większe ma prawo wołać do Maryi: Pani, Ty jesteś schronieniem biednych i chorych, więc mnie nie odtrącaj, a ponieważ jestem biedniejszy od innych i bardziej chory, dlatego tym większe mam prawo, żebyś mnie przyjeła. I mówmy jeszcze do Niej za św.Tomaszem z Villanowa: O Maryjo, prócz Ciebie żadnego innego schronienia znaleźć nie możemy. Tyś jest jedyną nadzieją, której powierzamy nasze zbawienie; Ty jesteś jedyną Orędowniczką u Pana Jezusa; do Ciebie się wszyscy zwracamy.


W objawieniach św.Brygidy Maryja nazywana jest Gwiazdą wschodzącą przed słońcem. Możemy to wyjaśnić następująco: jeżeli w jakiejś duszy grzesznej rodzi się nabożeństwo do Matki Bożej, jest to znak niezawodny, że wktótce przyjdzie do tej duszy Bóg i wzbogaci ją swymi łaskami. św.Bonawentura, chcąc ożywić w grzesznikach ufność w opiekę Maryi, przywodzi nam przed oczy obraz wzburzonego morza. Grzesznicy wypadli z okrętu łaski Bożej, wyrzuty sumienia i lęk przed sprawiedliwością Bożą miotają nimi na wszystkie strony, znalazłszy się bez światła i przewodnika, straciliby niebawem wszelką nadzieję i wpadliby w rozpacz, ale Pan pokazuje im Maryję, nazywaną powszechnie Gwiazdą morza, i tak do nich woła: Biedni grzesznicy, stojący nad brzegiem przepaści, nie traćcie nadziei, podnieście oczy ku tej pięknej Gwieździe, odetchnijcie i nabierzcie odwagi; Ona was wyratuje z tej burzy i doprowadzi do portu zbawienia.


Podobnie mówi św.Bernard: jeżeli nie chcesz być zatopionym przez nawałnicę, zwróć się do Gwiazdy, wzywaj na pomoc Maryję. Ona jest przecież, według Blozjusza, jedynym schronieniem dla tych, którzy Boga obrazili, ucieczką dla kuszonych i uciśnionych. Ta Matka Miłosierdzia jest pełna łaskawości i słodyczy nie tylko dla sprawiedliwych, lecz także dla grzeszników i rozpaczających. Gdy tylko ujrzy, że się do Niej uciekają i pozna, że szczerze szukają Jej pomocy, zaraz ich ratuje, przyjmuje i wyjednuje przebaczenie od Syna. Nikim nie gardzi, chociażby był najnędzniejszy, i nikomu nie odmawia swej opieki, wszystkich pociesza, a ledwo się Ją wezwie, natychmiast spieszy z pomocą. Słodyczą swoja pobudza często do nabożeństwa ku sobie i budzi nadzieją serca grzeszników nawet najbardziej oddalonych od Boga i w śnie grzechu pogrążonych. W ten sposób przygotowuje ich na przyjęcie łaski Bożej i czyni ich wreszcie godnymi chwały wiecznej. Bóg dał tej swojej ulubionej Córce tak czułe i litościwe serce, że nikt nie powinien lękać się prosić Ją o pomoc. Słowem, tak kończy ten pobożny pisarz - niemożliwe jest, aby się zgubił ten, kto czci Matkę Bożą gorliwie i pokornie.


Maryja jest pewną nadzieją grzeszników. Przyrównano ją do jaworu: jako jawor wywyższona jestem (Syr 24, 19 Wlg). Powinni to sobie grzesznicy zapamiętać. Jawor chroni podróżnych swym cieniem przed żarem słonecznym. Podobnie Maryja zaprasza grzeszników, aby się schronili w cieniu Jej opieki przed ogniem zagniewanej sprawiedliwości Bożej. św.Bonawentura zauważa, że prorok Izajasz skarzył się wołając: otoś Tyś zawrzał gniewem bośmy zgrzeszyli (...) Nikt nie wezwał Twojego imienia (...) by się chwycić Ciebie (Iz 64, 4.6). Jakoby mówił: słuszny jest gniew Twój Panie na grzeszników i nie ma nikogo ktoby Cię przebłagał. Dlatego skarżył się tak prorok - mówi wspomniany autor - bo wtedy jeszcze nie było na świecie Maryi. Ale jeśli teraz Bóg rozgniewa się na jakiegoś grzesznika, a Maryja weźmie go pod swoją obronę, powstrzymuje wówczas Syna, żeby Go nie karał i wyjednuje mu zbawienie. A nie można było znaleźć na ziemi nikogo, ktoby się bardziej od Maryi nadawał do spełnienia tego obowiązku; Ona gotowa jest chwycić ręką za miecz sprawiedliwości Bożej, aby go powstrzymać od ugodzenia w grzeszników. Tę samą myśl znajdujemy i u Ryszarda od św.Wawrzyńca. Powiada on, że kiedy Maryi nie było na ziemi, Bóg skarżył się, iż nie ma nikogo, kto by Go wstrzymywał od karania grzeszników: teraz zaś Maryja łagodzi gniew Jego.


O grzeszniku - zachęca św.Bazyli - nie trać ufności, ale uciekaj się do Maryi we wszystkich potrzebach i przyzywaj Ją na pomoc, a ona zawsze okaże się gotową do wspierania cię, Bóg bowiem chce, żeby pomagała wszystkim w każdej potrzebie. Ta Matka Miłosierdzia tak pragnie zbawić grzeszników, nawet największych, że sama wyszukuje ich, aby im przyjść z pomocą; jeśli zaś oni do Niej się uciekną, umie pojednać ich z Bogiem.


Izaak zapragnął raz potrawy ze zwierzyny leśnej i przyrzekł Ezawowi, że mu za nią udzieli błogosławieństwa (por. Rdz. 27); Rebeka zaś chciała, żeby to błogosławieństwo otrzymał mlodszy syn Jakób. Poleciła mu więc przynieść dwa koźlęta, bo zamierzała przyprawić je według smaku Izaaka. św. Antonin mówi, że Rebeka była figurą Maryi. Przyprowadźcie mi grzeszników (ich to bowiem mają wyobrażać koźlęta) - woła Maryja do Aniołów - a Ja ich takim duchem pokuty przyprawię, że ich Bóg znowu pokocha i łaskawie przyjmie. A opat Francone, rozwijając tę myśl, twierdzi, że Maryja tak potrafi te koźlęta przyprawić, iż nie tylko dorównują smakiem jeleniom, ale ich nawet przewyższają.


Sama Przenajświętsza Panna powiedziała św.Brygidzie, że nie ma na świecie grzesznika tak wrogo względem Boga usposobionego, któregoby nie mogła pojednać z Bogiem i łaską na nowo ubogacić, jeśli się tylko do Niej ucieka i o pomoc błaga. Ta sama święta słyszała raz, jak Pan Jezus mówił do swej Matki, że gotowa jest wyjednać łaskę Bożą nawet dla Lucyfera, gdyby się upokożył i o pomoc poprosił. Jednak ten pyszny duch nigdy się nie upokorzy i Maryi o wsparcie nie poprosi. Gdyby to jednak było możliwe, Maryja z pewnością by się nad nim ulitowała i wyjednałaby mu potęgą swego wstawiennictwa przebaczenie i zbawienie. Co jednak niemożliwe jest z szatananem, to urzeczywistnia się na grzesznikach uciekających się do tej Matki Miłosierdzia.


Arka Noego była rónież figurą Maryi, bo tak jak w niej schroniły się wszystkie zwierzęta, tak pod płaszczem Maryi znajdują ucieczkę wszyscy grzesznicy, z powodu swych grzechów cielesnych i zbrodni, podobni są do zwierząt. Zachodzi tu jednak pewna różnica. Zwierzęta, które weszły do Arki, pozostały nadal zwierzętami: wilk został wilkem, tygrys tygrysem; lecz pod płaszczem Maryi wilk staje się jagnięciem, a tygrys gołąbkiem. św. Gertruda widziała raz Maryję z płaszczem rozwartym, a w jego połach ujrzała dużo przeróżnyuch dzikich zwierząt: lamparty, lwy, niedźwiedzie; Matka Najświętsza nie tylko ich nie odpędziła, lecz nawet mile przygarniała i głaskała. święta zrozumiała, że tymi dzikimi zwierzętami są biedni grzesznicy; Maryja przyjmuje ich ze słodyczą i miłością, jeśli się tylko do Niej zwracają.


Słusznie więc św.Bernard woła do Maryi: Pani, Ty nie pogardzisz żadnym grzesznikiem przychodzącym do Ciebie, chociażby nie wiem jak był brudny i szkaradny; jeżeli tylko wezwie Twej pomocy, nie wzbraniasz się wyciągnąć swej litościwej dłoni i wydobyć go z przepaści rozpaczy. O, niech na wieki będzie uwielbiony i wysławiony Bóg, który Cię, o Maryjo najukochańsza, uczynił tak słodką i łaskawą nawet dla najnędzniejszych grzeszników. Biedny, kto Cię nie kocha, kto mogąc się do Ciebie uciekać, Tobie nie ufa. Potępia się, kto u Maryi nie szuka schronienia; a znowu któż się kiedy potępił, jeśli Maryję na ratunek prosił?


Maryja była niekiedy ostateczną nadzieją grzeszników. Czytamy w Pismie świętym, że Booz pozwolił niewieście imieniem Rut zbierać na jego polu kłosy, które pozostawili żniwiarze (por. Rt 2, 3). św. Bonawentura czyni tu następującą uwagę: jak Rut znalazła łaskę w oczach Booza, tak Maryja znalazła łaskę w oczach Pana i wolno Jej zbierać kłosy pominięte przez żniwiarzy; żniwiarzami są pracownicy ewangeliczni, misjonarze, kaznodzieje, spowiednicy, którzy pracami swymi zbierają i pozyskują dusze dla Boga. Są jednak dusze tak zbuntowanwe i zatwardziałe, że je muszą opuścić. Jednynie Maryja ma ten przywilej, że zbawia swym potężnym orędownictwem te opuszczone kłosy. Ale jakże biedni są ci, którzy Tej słodkiej Pani nie pozowlą się "zebrać". Tacy się rzeczywiście gubią i potępiają. Szczęśliwy natomiast, kto się ucieka do Tej dobrej Matki! Nie ma na świecie - powiada Blozjusz - tak wielkiego i występnego grzesznika, którymby Maryja wzgardziła i któregoby od siebie odepchneła. Nie! Jeżeli tylko poprosi Ją o pomoc, Ta dobra Matka może i chce go pojednać z Synem i wyjednać mu zbawienie.


Słusznie więc, o Królowo moja najsłodsza, pozdrawia Cię św.Jan Damasceński nazywając Cię nadzieją zrozpaczonych. Słusznie też św.Wawrzyniec Justyniani nazywa Cię nadzieją zbrodniarzy, św.Augustyn - jedyną ucieczką grzeszników, sw.Efrem - bezpiecznym portem dla rozbitków. (...) Słusznie wreszcie napomina św.Bonawentura rozpaczających, aby nie tracili nadziei, i pełen radości i miłości, zwracając się do tej Najdroższej Matki, woła z czułością: O Pani, któżby nie pokładał w Tobie nadziei, kiedy Ty wspierasz nawet rozpaczajacych. Nię wątpię wcale - dodaje - żede otrzymamy od Ciebie, co tylko zechcemy, jeżeli sie tylko do Ciebie uciekniemy. Tobie zatem powinien ufać, kto stracił nadzieję.


św. Antonin opowiada o jednym grzeszniku, któremu zdawało się pewnego razu, iż stoi przed trybunałem Bożym; szatan go oskarżał, a Maryja broniła. Nieprzyjaciel przedłóżył przeciw niemu całą listę grzechów, które położone na szali Boskiej sprawiedliwości, przeważyły o wiele wszystkie jego dobre uczynki. I cóż uczyniła wówcza jego wielka Orędowniczka? Wyciągneła swą miłosierną dłoń, położyła ją na drugiej szali, i sprawiła, że przechyliła się na korzyść Jej czciciela. W ten sposób dała mu poznać, że mu wyjedna przebaczenie, jeśli zmieni życie. Rzeczywiśćie, grzesznik ten nawrócił się po tym widzeniu i rozpoczął nowe życie.


(tekst pochodzi z książki: św.Alfons Maria de Liguori, Uwielbienia Maryi, Wroclaw 2002, ss. 64-69)


Modlitwa św.Barnarda z Clairvaux:


Pomnij o Najświętsza Panno Maryjo,


że nigdy nie słyszano,


abyś opuściła tego kto się do Ciebie ucieka


Twej pomocy przyzywa,


Ciebie o przyczynę prosi


Tą ufnością ożywiony,


do Ciebie O Panno nad Pannami i Matko biegnę,


do Ciebie przychodzę, przed Toba jako grzeszik płaczący staję.


O Matko Słowa, racz nie gardzić słowami moimi,


ale usłysz je łaskawie i wysłuchaj. Amen.


św.Alfons Liguori


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Adwent i Boze Narodzenie ze sw Alfonsem Liguorim Piotr Kozlak CSsR
Wyslawianie Maryi Sw Alfons Maria de Liguori
Alfonso Liguori Visitas al santisimo Sacramento
Liguori Alfons św Nabożeństwo do cierpiącego Jezusa
ALFONS MARJA LIGUORI
NIEDZIELA ŚW RODZINY C
34Idiopat sw zapal bl nacz
POżary wewnętrzne cz X ewakuacja z budynków zL IV (N SW)
2c zakres sw sektorze wodno sciekowym suez4
Filozofia św TOMASZA
Nowenna do Ojca Pio, Ojciec Pio, Św. Ojciec PIO
W imię Ojca i Syna i Ducha św 1, katecheza, NABOŻEŃSTWA, adoracje
nabożeństwo dzieci komunijnych, I Komunia Św. - pomoce, akcesoria itp, I Komunia święta
Małżeństwo o jakim marzymy 29-41, DOKUMENTY NP KOŚCIOŁA ŚW I NIE TYLKO
Modlitwa Sw Tomasza z Akwinu, Anioły, angelologia
Małżeństwo o jakim marzymy 1-10, DOKUMENTY NP KOŚCIOŁA ŚW I NIE TYLKO
List od Jezusa II, DOKUMENTY NP KOŚCIOŁA ŚW I NIE TYLKO
KAZANIE na dzień św katarzyny, Polonistyka, staropolka, średniowiecze
Komentarz- ofiarowanie darów, I Komunia Św. - pomoce, akcesoria itp, I Komunia święta

więcej podobnych podstron