134 ABY 0023 Młodzi Rycerze Jedi 01 Spadkobiercy Mocy

1

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

2

SPADKOBIERCY MOCY


Tom I serii MŁODZI RYCERZE JEDI

KEVIN J. ANDERSON, REBECCA MOESTA

Przekład

ANDRZEJ SYRZYCKI


3

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

4

Tytuł oryginału

HEIRS OF THE FORCE

Ilustracja na okładce

ALVIN

Redakcja merytoryczna

ANNA SZUSTKIEWICZ

Redakcja techniczna

LIWIA DRUBKOWSKA

Korekta

GRAZYNA HENEL

Skład

WYDAWNICTWO AMBER

Naszym rodzicom

Copyright © & TM 1995 by Lucasfilm, Ltd

Dorothy i Andrew Anderson

Ali rights reserved. Used under authorization.

oraz Louisie i Louisowi Moesta

Published originally under the title

którzy nauczyli nas kochać książki

Heirs of the Force by Bantam Books

5

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

6

blanków. W cylindrycznym wiwarium z mętną wodą pływały różowe śluzowate salamandry, ustawicznie zmieniające kształty. Dopiero kiedy wypełzały na częściowo R O Z D Z I A Ł

zanurzony kamień, twardniały i przemieniały się w miękką, gąbczastą galaretę, pełną wypustek i nibynóżek. Otwór gębowy umożliwiał im chwytanie owadów kryjących się 1

w gąszczach trzcin i chwastów.

W klatce, zaopatrzonej w solidne grube kraty, spacerowały opalizujące niebieskie piraniożuki. Klekocząc ostrymi zębami, nie przestawały ponawiać prób wydostania się na zewnątrz. Jacen wiedział, że w dżungli roje dzikich piraniożuków opadały ofiary z przeciągłym, mrożącym krew w żyłach, świstem. Kiedy żuki były bardzo wygłodzone, potrafiły w ciągu kilku minut pozostawić z dużego stworzenia same kości. Jacena rozpierała duma na myśl o tym, że są to jedyne stworzenia, które musi trzymać w zamknięciu.

Bardzo często najtrudniejsze zadanie chłopca nie polegało na utrzymaniu Jacen Solo dopiero po mniej więcej miesiącu przebywania u akademii Jedi, wszystkich egzotycznych stworzeń w ich klatkach lub pojemnikach, ale na prowadzonej przez jego wuja, Luke’a Skywalkera. zdołał urządzić swoją komnatę tak, zorientowaniu się, czym się żywią. Zwykle ich pożywieniem były owoce albo kwiaty.

jak pragnął.

Czasami podopieczni Jacena połykali kawałki świeżego mięsa. Zdarzało się też i Pomieszczenia uczniów, znajdujące się w starożytnej świątyni na Yavinie Cztery, tak, że większe stworzenia wychodziły z pudełek i pojemników i żywiły się innymi, były mroczne i wilgotne, a w dodatku zimne, zwłaszcza w nocy. Jacen i jego siostra, mniejszymi stworzeniami - co niezmiennie doprowadzało Jacena do rozpaczy.

Jaina, poświecili sporo czasu, by doprowadzić sąsiadujące ze sobą komnaty do Bliźnięta spędziły większość życia na Coruscant, planecie, której niemal całą obecnego stanu. Bliźnięta zdrapały mech porastający kamienne mury, a potem wstawiły powierzchnię zajmowało miasto. W przeciwieństwie do ich poprzednich nauczycieli, panele jarzeniowe i przenośne piecyki, żeby ogrzewały chłodne kąty.

Luke Skywalker nie prowadził zajęć według sztywnego, rygorystycznego planu.

Syn Hana Solo i księżniczki Leii stał teraz w swojej komnacie, skąpany Zawsze mówił, że jeżeli ktoś pragnie zostać rycerzem Jedi, musi rozumieć wiele pomarańczowym światłem poranka, przedostającym się przez wąskie szczeliny w elementów tworzących galaktyczną łamigłówkę, a nie tylko podążać przetartymi przez grubych ścianach świątyni. Od strony dżungli dobiegało skrzeczenie jakichś dużych innych ludzi szlakami.

ptaków, zapewne walczących o poranne porcje owadów.

Tak więc Jacen otrzymał zgodę na spędzanie większości wolnego czasu w Jacen, jak zwykle każdego ranka, zanim udał się na zajęcia, prowadzone przez dżungli, gdzie mógł przedzierać się przez gąszcze, rozsuwając na boki łodygi chwastów wujka Luke’a, nakarmił wszystkie dziwaczne i egzotyczne stworzenia, znalezione w i kwiatów. Zbierał okazy pięknych owadów i niespotykanych, niezwykłych roślin. Od niezbadanych gąszczach dżungli, porastającej niemal całą powierzchnię czwartego najmłodszych lat czuł dziwny pociąg do wszystkiego co żywe, podobnie jak jego księżyca Yavina. Pobieżnie sprawdził także, czy żadnego nie brakuje. Bardzo lubił

siostra zawsze wykazywała talent do rozumienia zasad działania różnorakich urządzeń i zbierać nowe okazy.

mechanizmów. Jacen, posługując się Mocą, przywabiał stworzenia do siebie, żeby Cała przeciwległa ściana jego małej komnaty była zastawiona skrzynkami i oglądać je i badać.

klatkami, przezroczystymi terrariami i akwariami, wypełnionymi wodą z bąbelkami Niektórym spośród innych uczniów Jedi, a szczególnie rozpieszczonemu i powietrza. Wiele pojemników zostało zaprojektowanych i wykonanych przez siostrę wiecznie kapryszącemu Raynarowi, nie podobało się, że Jacen urządził w swojej Jacena, Jainę, wykazującą prawdziwy talent w dziedzinie konstruowania różnych komnacie małe, lecz prawdziwe zoo. Brat Jainy jednak troszczył się o zwierzęta, karmił

urządzeń i mechanizmów. Jacen doceniał wynalazki siostry, ale nie potrafił pojąć, je i obserwował, dzięki czemu ciągle dowiadywał się o nich czegoś nowego.

dlaczego bardziej interesowały ją same klatki niż stworzenia, które w nich przebywały.

Z niewielkiego zbiornika, który Jaina urządziła we wnęce kamiennej ściany, Ze środka jednej ze skrzynek dobiegały wrzaski dwóch stintarilów; mieszkających zaczerpnął chłodnej wody i napełnił nią umieszczone w klatkach poidła. Ruch jego ręki na drzewach gryzoni o długich, ostrych zębach i wyłupiastych oczach. Gromady tych spłoszył rodzinę skaczących purpurowych pająków. Rozbiegły się we wszystkie strony, zwierząt biegały bardzo szybko po drzewnych szlakach i żywiły się wszystkim, co na a potem zaczęły podskakiwać i obijać się o siatkę, którą była przykryta ich klatka.

tyle długo siedziało na gałęziach, by można to było pochwycić. Jacen pamiętał, że Jacen przesunął palcami po cienkich drutach pojemnika, po czym szepnął: bawił się doskonale, kiedy łapał swoje dwa okazy.

- Uspokójcie się. Nie dzieje się nic złego.

W innym wilgotnym, przezroczystym akwarium niewielkie pływające kraby Pająki natychmiast przestały podskakiwać. Zgromadziły się wokół poidła i lepiły z mułu skomplikowane gniazda, pełne miniaturowych wież i zaokrąglonych zaczęły zasysać wodę przez długie, wydrążone w środku kły.

7

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

8

W innej klatce siedziały szepczące ptaki, nieruchome i ciche, zapewne głodne.

Prastara świątynia, wzniesiona w dżungli porastającej powierzchnię niewielkiego Jacen wiedział, że musi wyprawić się na drugi brzeg rzeki, żeby zebrać trochę świeżego księżyca, była najważniejszym ośrodkiem tajnej bazy powstańców na długo przed nektaru z lejkowatych kwiatów dzikiej winorośli, porastającej kamienne ściany narodzinami bliźniąt. Ich matka, księżniczka Leia, pomogła Rebeliantom obronić rozsypującej się świątyni.

centrum przed atakiem straszliwej imperialnej Gwiazdy Śmierci. Ojciec dzieci. Han Tymczasem zbliżał się czas porannych lekcji. Jacen przesunął palcami po Solo, był wówczas tylko przemytnikiem, ale mimo to ocalił życie Luke’owi bocznych ściankach kilku klatek, żegnając się z ulubieńcami. Zanim jednak wyszedł na Skywalkerowi.

korytarz, przystanął na krótką chwilę. Zajrzał w głąb niemal bezdennego pojemnika, w Teraz jednak większość starych urządzeń dawnej bazy Rebeliantów leżała którym zwykle zwinięty na posłaniu z suchych liści mieszkał prawie przezroczysty zapomniana i nie używana przez uczniów Jedi. Jedynie Jaina spędzała wolny czas, kryształowy wąż.

rozbierając aparaturę i składając różne podzespoły w inny sposób. Jej komnata była Był niemal całkowicie niewidoczny, a Jacen potrafił go dostrzec tylko wówczas, zawalona tyloma dużymi częściami, że Jacen z trudem mógł się miedzy nimi kiedy patrzył pod odpowiednim kątem. Teraz jednak, bez względu na to, w którą stronę przecisnąć. Rozejrzał się po sali, ale nigdzie nie dostrzegł ani śladu kryształowego przekrzywiał głowę, nie widział ani błysku szklistych łusek, ani tęczowej poświaty, węża.

promieniującej od ciała przezroczystego gada. Zaniepokojony pochylił się i zauważył,

- Jaino? - odezwał się półgłosem. - Jaino, chcę prosić cię o pomoc!

że jeden z dolnych rogów klatki jest odgięty... Niewiele, ale wystarczająco, by cienki Rozejrzał się jeszcze raz po mrocznym pomieszczeniu, tym razem usiłując wąż mógł wyślizgnąć się ze środka.

odnaleźć siostrę. Czuł ostry, gryzący odór przepalonych bezpieczników i słyszał

- Nie podoba mi się to wszystko - powiedział do siebie Jacen, nieświadomie odgłosy uderzeń jakiegoś ciężkiego narzędzia o metal.

powtarzając słowa, które bardzo często słyszał z ust ojca.

- Za chwilę!

Kryształowy wąż nie był bardzo niebezpieczny... a przynajmniej tak uważał Jacen.

Stłumiony głos Jainy dobiegał ze środka baryłkowatego kadłuba przerdzewiałego Chłopiec z własnego doświadczenia wiedział, że ukąszenie gada bywa co prawda dosyć mechanizmu, zajmującego niemal połowę komnaty. Jacen pamiętał, jak oboje z silnie bolesne, ale ból trwa zazwyczaj bardzo krótko, po czym osoba ukąszona zapada w umięśnioną przyjaciółką, Tenel Ka, nieporadnie posługiwali się Mocą, żeby w samym głęboki sen i budzi się po godzinie czy dwóch, bez żadnych dolegliwości. Jacen środku pewnej nocy wciągnąć ciężkie urządzenie wijącymi się korytarzami do komnaty obawiał się jednak, że incydent mógłby zostać wykorzystany przez kogoś pokroju siostry.

Raynara w celu wywołania awantury i zmuszenia hodowcy do przeniesienia klatek z

- Pospiesz się! - przynaglił siostrę Jacen.

ulubieńcami w inne miejsce, na przykład do magazynu nie opodal świątyni.

Miał niejasne wrażenie, że liczy się każda chwila. Jaina wycofała się tyłem na A teraz jego kryształowy wąż wydostał się z klatki.

czworakach z otworu wlotowego jakiejś dyszy. Jej proste ciemnobrązowe włosy były Jacen poczuł, że z przerażenia jego serce zaczęło bić przyspieszonym rytmem. W

przewiązane wstążką, żeby nie spadały na oczy i nie przeszkadzały w pracy. Na lewym porę przypomniał sobie jednak o jednej z technik relaksacyjnych, stosowanych przez policzku widniały świeże smugi ciemnego smaru.

rycerzy Jedi, której nauczył go wujek Luke, i posłużył się nią, żeby odzyskać spokój i Włosy dziewczyny dosięgały ramion. Chociaż były grube i gęste jak włosy jej jasność myśli. Natychmiast się zorientował, co ma robić. Powinien poprosić swoją matki, Jaina nigdy nie chciała poświęcić czasu, by zakręcić je w długie, fantazyjne siostrę, Jainę, by razem poszukali węża, zanim ktokolwiek zorientuje się, że uciekł.

pukle, z których tak słynęła księżniczka Leia.

Chłopiec wyślizgnął się na kiepsko oświetlony korytarz i ukradkiem skierował

Jacen wyciągnął rękę i pomógł siostrze wstać z kamiennej posadzki.

spojrzenie okrągłych ciemnych oczu w prawo i w lewo, żeby upewnić się, że nikt go

- Mój kryształowy wąż znów wydostał się z klatki - oznajmił. - Musimy go nie obserwuje. Później przebiegł korytarzem i zanurkował w zaokrąglony otwór w odnaleźć. Czy go nie widziałaś?

kamiennej ścianie, w którym znajdowały się drzwi do komnaty siostry. Otworzył je i Jaina sprawiają wrażenie, że nie zwraca uwagi na jego słowa.

zamrugał, chcąc przyzwyczaić oczy do ciemności.

- Nie, przez cały czas pracowałam tutaj - odparła. - Prawdę mówiąc, już prawie Całą przeciwległą ścianę sali Jainy zajmowały porządnie ustawione pojemniki, skończyłam. - Wskazała na oblepioną brudem obudowę dużej pompy. - Kiedy wreszcie wypełnione częściami zapasowymi, cyberbezpiecznikami, podzespołami

wszystko zmontuję, będzie można zainstalować ją w nurcie rzeki w pobliżu świątyni.

elektronicznymi i miniaturowymi przekładniami, wymontowanymi zapewne z Prąd wody będzie obracał łopatki, a my otrzymamy energię, niezbędną do ładowania korpusów przestarzałych albo uszkodzonych androidów. Siostra Jacena zabrała także naszych baterii.

niepotrzebne ogniwa energetyczne i systemy kontrolno-sterujące ze starego centrum Dziewczyna z każdą chwilą coraz bardziej się zapalała. Jacen wiedział, że jego dowodzenia Rebeliantów, ukrytego głęboko we wnętrzu przypominającej piramidę siostra uwielbia wyjaśniać zasady działania różnych mechanizmów. Usiłował wpaść jej budowli.

w słowo, ale na próżno czekał, aż Jaina zrobi choćby krótką przerwę.

- Ale mój wąż. - zdołał tylko powiedzieć.

9

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

10

- Zainstalujemy fazowe gniazda odbiorcze i będziemy mogli przekazywać energię wygodnym stroju treningowym, jaki nosili prawie wszyscy uczniowie Jedi na Yavinie do wielkiej świątyni. Zapewni to nam możliwość podłączenia wszystkich paneli Cztery.

jarzeniowych i grzejników, jakie będą nam potrzebne. Gdyby tak jeszcze umieścić w Krótko ostrzyżone, podobne do szczeciny blond włosy Raynara, oświetlone nurcie specjalne cedzidła protein, moglibyśmy wychwytywać z rzeki algi i przerabiać je promieniami porannego słońca, wpadającymi przez szczeliny okien, jaśniały jak na pożywienie. Można byłoby również zasilić wszystkie systemy telekomunikacyjne drobiny złocistego pyłu. Policzki chłopca to zapadały się, to wydymały, a z otwartych akademii, a nawet...

ust wydobywało się ciche pochrapywanie. Chłopiec leżał w dziwnej pozycji na Jacen w końcu przerwał potok jej słów.

zimnych kamieniach.

- Jamo, dlaczego spędzasz cały czas, zajmując się takimi rzeczami? Czy nie mamy

- Och, blasterowe błyskawice! - odezwał się Jacen. - Myślę, że nie musimy dłużej dziesiątków trwałych ogniw, pozostawionych w dawnej bazie Rebeliantów?

szukać mojego węża.

Jama westchnęła, a chłopiec, słysząc to, zorientował się, że chyba przeoczył jakiś Jaina zamknęła drzwi i stanęła na straży obok szczeliny pod drewnianą płytą, żeby niezmiernie ważny szczegół jej argumentacji.

kryształowy wąż nie mógł wyślizgnąć się na korytarz.

- Nie buduję moich urządzeń dlatego, że są użyteczne - powiedziała. - Robię to, Tymczasem Jacen uklęknął obok nieruchomego ciała Raynara i zamknął powieki.

aby przekonać się. Czy potrafię. Kiedy stwierdzę, że tak, nie będę musiała tracić więcej Wyciągnął ręce i wyprostował palce, aż strzeliły kostki, po czym pozwolił płynąć czasu na zastanawianie się, czy cokolwiek, czego się nauczę, jest użyteczne, czy nie.

myślom. Usiłował wyobrazić sobie, o czym może teraz myśleć jego wąż. Jak zwykle Jacen w dalszym ciągu nie był pewien, czy dobrze ją rozumie. Z drugiej strony dzięki Mocy, odczuwał kilka rzeczy naraz, ale skoncentrował się i zaczął szukać siostra też nigdy nie potrafiła zrozumieć jego fascynacji roślinami i zwierzętami.

swojego ulubieńca.

- Czy mogłabyś zrobić sobie przerwę i pomóc mi w poszukiwaniach węża? -

Wyczuł wątłą, ospałą myślową wić stworzenia, które można było bardzo łatwo zapytał. - Uciekł z klatki, a ja nie wiem, gdzie go szukać.

zadowolić, a które w tej chwili czuło się bezpieczne i zaspokojone. W myślach gada

- No, dobrze - odparła Jama, wycierając brudne ręce o poplamiony roboczy przewijały się tylko pojęcia: ciepło, ciepło... sen, sen... oraz spokój. Zwinięty wąż kombinezon - Jeżeli wąż uciekł z twojego pokoju, zapewne popełznął w dół, a nie w drzemał pod Raynarem, ukryty w fałdach jego purpurowej bielizny.

górę.

- Tutaj, Jaino - szepnął Jacen.

Oboje wyszli z komnaty, i zaczęli schodzie drugim korytarzem. Idąc obok siebie, Jaina oderwała się od drzwi i podeszła do brata. Kiedy klękała, tkanina jej rozglądali się po mrocznych kątach i nasłuchiwali.

poplamionego roboczego kombinezonu syknęła, jakby była jeszcze jednym wężem.

Komnata Jacena była ostatnim pomieszczeniem w korytarzu świątyni, który zaraz

- Przypuszczam, że ukrył się gdzieś pod ciałem śpiącego Raynara?

potem kończył się zimną, kamienną popękaną ścianą. Żadna ze szczelin nie była jednak Jacen kiwnął głową.

dość szeroka, żeby kryształowy wąż mógł się w niej ukryć.

- Tak, bo tam jest najcieplej.

- Będziemy musieli sprawdzić komnatę po komnacie - stwierdziła Jaina.

- No, to mamy poważny problem - odezwała się Jaina. - Może ja obrócę chłopca Jacen kiwnął głową.

na bok, a ty złapiesz węża?

- Jeżeli coś będzie nie w porządku, powinniśmy to wykryć. Może mógłbym

- Nie, to by go spłoszyło - odparł Jacen. - Mógłby wówczas ukąsić Raynara po raz posłużyć się Mocą, by wytropić węża, bez względu na to, gdzie się zaszył.

drugi.

Słyszeli, jak inni uczniowie Jedi, przebywający w swoich komnatach, ubierają się, Jaina zmarszczyła brwi.

myją albo po prostu poświęcają kilka ostatnich chwil na dodatkową drzemkę. Jacen

- Przespałby wtedy cały tydzień zajęć w akademii.

nadstawiał uszu, nieśmiało licząc na to, że usłyszy jakiś krzyk albo pisk, gdyż wówczas

- Ta-a - przyznał Jacen. - Wujek Luke mógłby skończyć zajęcia, nie martwiąc się, wiedziałby, gdzie znajduje się jego ulubieniec.

że Raynar będzie co chwilę przerywał mu pytaniami.

Przechodzili od komnaty do komnaty, zatrzymując się pod zamkniętymi

- Masz rację - zachichotała Jaina.

drzwiami. Jacen dotykał palcami drewnianych płyt, ale ani razu nie poczuł

Chłopiec wyczuł śpiącego gada swoimi myślami. Zorientował się, że kryształowy świerzbienia, które mogłoby mu zdradzić kryjówkę uciekiniera.

wąż leży nieruchomo, ale w tej samej sekundzie Raynar chyba usłyszał, że bliźnięta o Kiedy jednak znaleźli się przed uchylonymi drzwiami komnaty Raynara, nim mówią, gdyż zachrapał głośniej i poruszył się we śnie.

natychmiast wyczuli, że wydarzyło się w niej coś niezwykłego. Zajrzeli do środka i Zaniepokojony wąż natychmiast się obudził. Jacen szybko wysłał ku niemu stwierdzili, że chłopiec leży na wygładzonych kamiennych płytach posadzki.

uspokajające myśli, posługując się techniką relaksacyjną, której nauczył go wujek Raynar miał na sobie kosztowną purpurowo-złoto-szkarłatną szatę. Były to barwy Luke. Z myśli tych promieniowała taka cisza i spokój, że ukoiły nie tylko węża, ale i jego szlacheckiego rodu. Mimo delikatnych uwag wujka Luke’a, Raynar rzadko Raynara.

rozstawał się z fantazyjnym ubiorem. Niemal nie widywało się go w ponurym, ale 11

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

12

- Jeżeli połączymy siły i posłużymy się umiejętnościami Jedi, uniesiemy śpiącego

- Musiałeś po prostu tutaj zasnąć - zasugerowała. - Jeżeli byłeś aż tak zmęczony, Raynara w powietrze - zaproponował Jacen. - Dopiero wówczas będę mógł wyciągnąć naprawdę powinieneś był położyć się na pryczy. - Zaczęła otrzepywać strój Raynara.

węża.

Popatrz tylko, cała twoja śliczna szata jest teraz zakurzona.

- No, to na co czekamy? - odezwała się Jaina, spoglądając zdziwiona na brata.

Przerażony chłopiec popatrzył na ślady brudu i pyłu, widoczne na krzykliwym, Bliźnięta zamknęły oczy i zaczęły się skupiać. Dotknęły opuszkami palców skraju kosztownym ubraniu.

wielobarwnej szaty Raynara i wyobraziły sobie, jaki lekki może być uśpiony chłopiec.

- Będę musiał się przebrać w coś innego powiedział. - Nie mogę się pokazać Zdawało się im, że jest tylko piórkiem, unoszącym się w komnacie... że zaczyna być nikomu w takim stroju!

absolutnie nieważki... że potrafią unieść go w powietrze.

Nie kryjąc obrzydzenia, wytarł utytłane ręce w fałdzisty materiał.

Jacen wstrzymał oddech widząc, jak ciało uśpionego ucznia Jedi odrywa się od

- No cóż, nie będziemy ci w tym przeszkadzali - oświadczył Jacen, wycofując się posadzki. Fałdy szaty Raynara zwisały po obu stronach jego ciała jak zasłony, w stronę drzwi komnaty. - Do zobaczenia na zajęciach!

stopniowo odsłaniając zwiniętego węża.

Jacen i Jaina opuścili salę Raynara. Czując się nagle na tyle pewnie, by pozwolić Śpiący gad, pozbawiony dotychczasowej przytulnej kryjówki, obudził się i sobie na żart, chłopiec pomachał na pożegnanie ręką z owiniętym wokół niej niemal instynktownie zaczął szukać żywego celu, na którym mógłby wyładować gniew. Jacen niewidocznym kryształowym wężem.

spostrzegł, że kryształowy wąż rozwija się, gotów do ataku.

Bliźnięta pobiegły koniarzem do swoich komnat, żeby przebrać się i zdążyć na

- Trzymaj Raynara! - zawołał do siostry, a sam skoczył i pochwycił śliskiego zajęcia. Luke Skywalker miał mieć z nimi kolejną lekcję, w trakcie której będzie ich gada. Owinął palce wokół jego ciała i zacisnął je tuż za trójkątnym łbem, a potem uczył, jak zostać rycerzami Jedi.

wysłał skupioną wiązkę myśli, kierując ją do niewielkiego mózgu stworzenia. Starał się uspokoić go, uciszyć jego gniew.

Niespodziewany skok Jacena i uwolnienie cząstki Mocy zaskoczyły Jainę, która zdołała utrzymać Raynara w powietrzu tylko przez sekundę czy dwie. Kiedy chłopiec uspokajał węża, władza jego siostry nad uśpionym ciałem kolegi stopniowo słabła, aż zanikła całkowicie.

Uczeń Jedi runął na kamienną posadzkę i potoczył się, usiłując wyplątać ręce i nogi z fałd wielobarwnej szaty. Łoskot uderzenia ciała wystarczył, by wyrwać chłopca ze snu, wywołanego działaniem jadu węża. Raynar coś mruknął, po czym usiadł, potrząsnął głową i zamrugał powiekami błękitnych oczu.

Tymczasem Jacen nie przestawał uspokajać ukrytego w jego dłoni ulubieńca.

Bezustannie wysyłał kojące myśli do maleńkiego mózgu stworzenia, aż kryształowy wąż cicho zasyczał, zapewne z rozkoszy. Zadowolony owinął się wokół nadgarstka chłopca i oparł przezroczysty łeb na zaciśniętych palcach. Nawet przy dobrym oświetleniu był niemal całkowicie niewidoczny. Jego łuski wyglądały jak cieniutkie diamentowe płytki, czarne oczy przypominały dwa węgielki.

Rozespany Raynar popatrzył na dwoje stojących obok niego ciemnookich dzieci.

- Jacen? Jaina? - zapytał. - No, no, no, co właściwie robicie... Hej!

Usiadł prosto i zaczął potrząsać lewą ręką, jakby nagle poczuł, że zdrętwiała.

Później zwrócił pytające spojrzenie na Jacena.

- Wydawało mi się, że przed minutą widziałem tu jedno z twoich... twoich stworzeń - powiedział. I to jest ostatnia rzecz, którą pamiętam. Czy któryś z twoich ulubieńców przebywa na wolności?

Zakłopotany Jacen ukrył za plecami rękę z owiniętym wokół nadgarstka wężem.

- Ależ skąd - odparł. - Mogę całkiem szczerze zapewnić cię, że wiem, gdzie przebywają wszyscy moi ulubieńcy.

Jaina pochyliła się nad Raynarem i pomogła mu podnieść się z posadzki.

13

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

14

chłodnym kamieniu, Jaina uniosła głowę i spojrzała na kwadratowe sklepienie sali, na którym rozmaite plamy światła i cienie układały się w zawiłą mozaikę.

R O Z D Z I A Ł

- Za każdym razem, kiedy tu przychodzimy - powiedziała - myślę o tych starych wideogramach, wykonanych podczas uroczystości, kiedy mama dekorowała medalami 2

wujka Luke’a i tatę. Wyglądała wówczas tak pięknie.

Przyłożyła dłoń do prostych, nie ułożonych włosów.

- Tak, a tata wyglądał... jak prawdziwy pirat - odezwał się Jacen.

- No cóż, mimo wszystko był wtedy przemytnikiem - przypomniała Jaina.

Pomyślała o rebelianckich żołnierzach, którzy przeżyli atak na pierwszą Gwiazdę Śmierci. Walczyli przeciwko Imperium w wielkiej bitwie w przestworzach, pragnąc zniszczyć straszliwą bojową stację. Teraz, po ponad dwudziestu latach, Luke Skywalker przekształcił opuszczoną bazę w akademię kształcącą uczniów, którzy chociaż trochę umieli władać Mocą. Chciał w ten sposób odrodzić zakon rycerzy Jedi.

Jacen pobiegł do twojej komnaty, by umieścić kryształowego węża w klatce, a Luke zaczął osobiście szkolić pierwszych kandydatów, kiedy bliźnięta miały po Jaina zanurkowała do swojej, żeby przebrać się w czystą szatę Opryskała twarz chłodną dwa lata. Teraz jednak bardzo często opuszczał akademię i wyprawiał się załatwiać wodą z nowego zbiornika, który zainstalowała w ścianie niedaleko pryczy.

swoje sprawy. Przebywał na księżycu tylko przez część czasu, ale w akademii nauczali Nie wycierając wilgotnej, świerzbiącej skóry, wyszła z sali.

inni Jedi, wyszkoleni przez niego.

- Pospiesz się, bo się spóźnimy - powiedziała widząc, że jej brat idzie ku niej Niektórzy uczniowie nie umieli ani trochę władać Mocą. Zadowalali się badaniem korytarzem.

historii nauk Jedi. Inni wykazywali wielki talent, ale ich właściwe szkolenie jeszcze się Oboje podbiegli do kabiny turbowindy, która zawiozła ich na wyższy poziom nie rozpoczęło. Filozofia mistrza Skywalkera polegała bowiem na tym, że wszyscy świątyni w kształcie piramidy. Po chwili znaleźli się w ogromnej komnacie kandydaci na rycerzy Jedi powinni uczyć się jedni od drugich. Silniejsi mogli uczyć się audiencyjnej, od ścian której mogło odbijać się echo. W pomieszczeniu rozbrzmiewał

od słabszych, starsi mogli obserwować młodszych... i na odwrót.

gwar rozmów innych kandydatów na rycerzy Jedi, gromadzących się każdego dnia. by Jacen i Jaina przybyli na Yavina Cztery, przysłani przez matkę, która chciała, by wysłuchać lekcji Lukeà Skywalkera. Na wygładzonych kamiennych powierzchniach uczyli się tu przez część roku. Ich młodszy brat, Anakin, pozostał w stolicy na powstawały refleksy promieni słońca, podobne do długich włóczni. Światło miało Coruscant, ale wkrótce miał przylecieć i dołączyć do bliźniąt.

rdzawy odcień, gdyż promieniowało od tarczy pomarańczowego giganta, wiszącego na Bardzo często, kiedy byli młodsi, Luke Skywalker pomagał dzieciom Hana Solo i nieboskłonie - planety Yavin, wokół której krążył niewielki księżyc, porośnięty gęstą księżniczki Leii odkrywać ich wielki talent. Teraz, na czwartym księżycu Yavina, nie dżunglą.

mieli do roboty nic innego poza uczeniem się i studiowaniem, wykonywaniem ćwiczeń Dziesiątki innych uczniów Jedi. z różnych planet i w różnym wieku, zajmowało i przyglądaniem się, jak robią to inni. Na razie było to o wiele ciekawsze niż program miejsca na kamiennych ławach, ustawionych rzędami na lekko pochyłej podłodze.

nauczania, opracowany dla nich przez androidy na Coruscant.

Jaina miała wrażenie, że w miejscu, w którym znajdowało się podwyższenie, ktoś

- A gdzie Tenel Ka? - spytała nagle Jaina. Nie przestawała rozglądać się po wrzucał do wody ciężki kamień, gdyż rzędy stojących równolegle ław, ciągnące się po wielkiej sali, ale nigdzie nie widziała przyjaciółki z Dathomiry.

kraniec sali, przypominały jej kręgi, jakie tworzyły się wówczas na powierzchni wody.

- Powinna już tu być - odparł Jacen. - Spotkałem ją rano, gdy wyprawiała się do Do jej uszu dobiegały słowa w różnych językach i dźwięki, za pomocą których dżungli na ćwiczenia.

porozumiewali się uczniowie. Czuła bogatą mieszaninę aromatów i woni, niesionych z Tenel Ka była utalentowaną kandydatką, która bardzo ciężko pracowała, chcąc wiatrem od strony dżungli. Wciągnęła powietrze, ale nie potrafiła rozróżnić zapachów urzeczywistnić swoje marzenia. Nie interesowała się książkową wiedzą, historiami ani kwitnących kwiatów. Pomyślała, że jej brat nie miałby z tym kłopotu, jako że znał na medytacjami, ale była doskonała atletką, przedkładającą fizyczną siłę nad rozmyślania.

pamięć każdą woń. Jaina czuła także zatęchły odór ciał różnych obcych istot, Luke powiedział kiedyś, że jej umiejętności są cenną zaletą pod warunkiem, że Tenel zgromadzonych w wielkiej sali: zmierzwionej sierści, rozgrzanych słońcem łusek i Ka będzie wiedziała, jak i kiedy z nich korzystać.

kwaśnosłodkich feromonów.

Przyjaciółka Jacena i Jainy była niecierpliwa, pracowita i praktycznie pozbawiona Jacen podążał za siostrą, kierując się ku wolnym miejscom nieco bliżej poczucia humoru. Bliźnięta zakładały się nawet o to, które pierwsze ją rozśmieszy.

podwyższenia. Po drodze bliźnięta minęły dwa tęgie stworzenia, porośnięte różową

- Powinna się pospieszyć - zauważył Jacen słysząc, że gwar rozmów w wielkiej sierścią i porozumiewające się ze sobą za pomocą warknięć. Siadając na gładkim sali zaczyna z wolna cichnąć. - Wujek Luke już niedługo zacznie lekcję.

15

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

16

Jego siostra dostrzegła kątem oka jakiś ruch. Uniosła głowę i spojrzała na jeden ze Jacen trącił ją lekko łokciem i powiedział półgłosem:

świetlików, umieszczonych tuż pod sufitem wielkiej sali. W wąskim prostokątnym

- Mam dla ciebie coś nowego, Tenel Ka. Myślę, że ten ci się spodoba. Jak nazywa otworze było widać sylwetkę szczupłej, gibkiej młodej dziewczyny.

się ktoś, kto przynosi obiad rankorowi?

- O, już jest - powiedziała na jej widok.

Tenel Ka wyglądała na zakłopotaną.

- Musiała wspiąć się po murze tylnej ściany - stwierdził Jacen. - Zawsze mówiła,

- Nie rozumiem - odparła oschle.

że chce to zrobić, ale nigdy nie przypuszczałem, że spróbuje.

- To kawał! - oświadczył Jacen. No, dalej, zgaduj!

- Rośnie tam dużo krzewów dzikiej winorośli - zauważyła logicznie Jaina, jak

- A, kawał - odezwała się Tenel Ka, kiwnąwszy głową - A ty chcesz, żebym się gdyby wspinanie się po murach gigantycznej starożytnej świątyni było czymś, co roześmiała?

uczniowie Jedi robili codziennie.

- Kiedy usłyszysz odpowiedź na to pytanie, nie zdołasz się powstrzymać -

Spoglądając w górę, bliźnięta zauważyły, że Tenel Ka wyciągnęła cienki rzemień zapewnił ją chłopiec - A zatem jak nazywa się ktoś, kto przynosi obiad rankorowi?

i przewiązała nim długie złocistorude włosy, żeby jej nie przeszkadzały, a później

- Nie wiem - odrzekła Tenel Ka.

napięła i rozluźniła mięśnie rąk. Zaczepiła ramiona srebrzystej rozkładanej kotwicy o Jaina założyłaby się o sto kredytów, że dziewczyna z Datbomiry nie odważy się krawędź otworu i przywiązała do niej cienką linkę, wyciągniętą z kieszeni pasa.

nawet zgadnąć.

Zaczęła się opuszczać jak pająk na nici, od czasu do czasu odpychając nogami od

- Smakołyk! - zachichotał Jacen.

gładkiej kamiennej ściany komnaty.

Jaina także się zakrztusiła, ale twarz Tenel Ka przypominała wyrzeźbioną maskę.

Pozostali uczniowie Jedi obserwowali, jak schodzi coraz niżej. Niektórzy klaskali,

- Będziesz musiał mi wyjaśnić, co jest w tym takiego śmiesznego... ale widzę, że a inni tylko podziwiali jej zręczność. Dziewczyna mogła przyspieszyć tempo zaraz rozpoczną się zajęcia. Powiesz mi to kiedy indziej.

schodzenia, gdyby posłużyła się umiejętnościami Jedi. Tenel Ka jednak, ilekroć to było Jacen przewrócił oczami.

możliwe, wolała polegać na własnej sprawności fizycznej i sile i uciekała się do użycia W tej samej chwili, kiedy Luke Skywalker zaczął wchodzić na mównicę, z kabiny Mocy tylko wówczas, kiedy było to absolutnie konieczne. Zbyt częste korzystanie ze turbowindy wyłonił się zdenerwowany Raynar. Zadyszany i zarumieniony puścił się swoich niezwykłych talentów uważała za oznakę słabości.

długą promenadą, wiodącą środkiem sali, rozglądając się za wolnym miejscem jak Bez trudu wylądowała na posadzce, a jej błyszczące, pokryte łuskami buty najbliżej podwyższenia. Jaina zauważyła, że chłopiec ma na sobie zupełnie inny strój stuknęły o wygładzoną kamienną płytę. Ponownie napięła i rozluźniła mięśnie, po niż poprzednio, chociaż tak samo jaskrawy, wielobarwny i krzykliwy. Raynar usiadł i czym chwyciła zwisającą linkę. Szarpnęła, by odczepić kotwicę od krawędzi świetlika, zaczął się wpatrywać w mistrza Jedi. Było widać, że usiłuje wywrzeć na nim wrażenie.

a potem zręcznie ją pochwyciła, kiedy spadając, znalazła się na wysokości jej głowy.

Luke Skywalker wstąpił na podwyższenie i popatrzył na przybyłych z

Zwinęła sznur i umieściła z powrotem w kieszeni pasa. Obróciła się i nie najprzeróżniejszych światów uczniów. Jego przenikliwe oczy zdawały się przewiercać zmieniając poważnego wyrazu twarzy, rozwiązała rzemyk przytrzymujący włosy.

każdego na wylot. W wielkiej audiencyjnej komnacie zapadła głucha cisza, jakby Potrząsnęła głową, dzięki czemu jej czerwonawe pukle ułożyły się na ramionach.

wszystkich słuchaczy przytłoczył nagle ciężki całun.

Tenel Ka ubierała się, podobnie jak inne kobiety z Dathomiry, w dość skąpy Luke wciąż jeszcze wyglądał bardzo młodo; jak mężczyzna, którego Jaina sportowy strój, uszyty ze szkarłatnych i szmaragdowych skór jakichś tamtejszych pamiętała z historycznych wideogramów. Teraz jednak w jego szczupłym ciele kryła jaszczurek. Takie elastyczne, ale wytrzymałe ubranie, składające się z tuniki i krótkich się pewność i siła, jakby ktoś uwięził energię burzy pod powłoką łagodności, twardą spodni, pozostawiało obnażone ręce i nogi. Tenel K.a nigdy nie przejmowała się jak najczystszy diament. Ze wszystkich prób, jakim bywał poddawany, wychodził

ukąszeniami owadów czy zadrapaniami, chociaż bardzo często wyprawiała się do zwycięski i jeszcze silniejszy niż poprzednio. Przeżył, by stać się kamieniem dżungli.

węgielnym odrodzonego zakonu rycerzy Jedi, który miał chronić Nową Republikę Jacen wyszczerzył zęby w uśmiechu i zaczął energicznie machać do dziewczyny.

przed knowaniami resztek zła, jakie nadal panoszyło się w galaktyce.

Tenel Ka tylko kiwnęła głową, dając znak, że go widzi, a potem przecisnęła się do

- Niech Moc będzie z wami - odezwał się cicho mistrz Skywalker, jednak jego miejsca, gdzie siedziały bliźnięta. W końcu usiadła na chłodnej kamiennej ławie obok głos docierał do najdalszych zakątków audiencyjnej komnaty. Na dźwięk tych słów, Jacena.

bardzo często słyszanych, Jaina poczuła dziwne mrowienie skóry. Jej brat, siedzący

- Pozdrawiam was - mruknęła.

obok, ukazał zęby w uśmiechu, ale Tenel Ka wyprostowała się, jakby miała złożyć

- Dzień dobry - odezwała się Jaina. Ona także uśmiechnęła się do przypominającej uroczystą przysięgę.

Amazonkę dziewczyny, która kierowała na nią spojrzenie ogromnych szarych oczu, ale

- Mówiłem wam już nieraz, że nie wierzę, by szkolenie prawdziwych rycerzy Jedi nie odwzajemniała uśmiechu - nie dlatego, że była nieuprzejma, ale po prostu taką polegało wyłącznie na wysłuchiwaniu przemówień - ciągnął Luke. - Chce nauczyć was miała naturę. Tenel Ka bardzo rzadko się uśmiechała.

działania. Pragnę powiedzieć wam, w jaki sposób macie robić różne rzeczy, a nie tylko, 17

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

18

jak o nich myśleć. Nie próbować, ponieważ prób nie ma, jak mówił mi jeden z moich Nie wyrzuciłem go natychmiast z akademii. Zamiast tego postanowiłem go uczyć, nauczycieli, mistrz Yoda.

żeby pokazać mu, że można żyć inaczej. Zamierzałem go uleczyć. Przypuszczałem, że Krzykliwie odziany Raynar, siedzący w pierwszym rzędzie, uniósł nagle rękę i jeżeli mogło istnieć dobro nawet w głębi serca mojego ojca, Dartha Vadera, musi zaczął przebierać w powietrzu palcami, pragnąc zwrócić na siebie uwagę Luke’a. W

istnieć coś podobnego w kimś tak młodym i pięknym jak Brakiss.

wielkiej komnacie rozległ się chóralny jęk. Jacen ciężko westchnął, a Jaina wstrzymała Luke przerwał i uniósł głowę, by spojrzeć na sklepienie, ale po chwili znów oddech, zastanawiając się, jakie pytanie tym razem zechce zadać chłopiec.

popatrzył na słuchaczy.

- Mistrzu Skywalkerze - odezwał się Raynar. - Nie rozumiem, co chcesz

- Przebywał w akademii przez wiele miesięcy, a ja dokładałem wszelkich starań, powiedzieć, kiedy mówisz, że prób nie ma. Ty sam musiałeś próbować i zapewne by go uczyć. Ukazywałem mu inną drogę życia i kierowałem ku jasnej stronie Mocy w kiedyś ci się nie powiodło. Nikt nie może odnosić samych sukcesów w tym, co pragnie każdy sposób, który uznawałem za właściwy. Wydawało mi się, że jego charakter zrobić.

zaczyna ulegać zmianie, że młodzieniec wyrzeka się ciemnej strony... ale Brakiss Luke popatrzył na chłopca, a z jego spojrzenia promieniowała cierpliwość i okazał się bardziej bezwzględny i przebiegły, niż nawet ja mogłem się spodziewać W

wyrozumiałość. Jaina nigdy nie mogła pojąć, jakim cudem wuj potrafi zachowywać trakcie jednego z ćwiczeń wysłałem go z misją, która zdawała mu się całkowicie taki spokój pomimo częstych przerw w lekcji, spowodowanych pytaniami Raynara.

prawdziwa. Poddałem go pewnej próbie, w ramach której musiał stawić czoło samemu Domyślała się, że musi to być cecha charakteru prawdziwego mistrza Jedi.

sobie. Musiał zajrzeć w głąb własnej duszy, by zobaczyć każdy zakątek w sposób, w

- Nie powiedziałem tego, że zawsze odnosiłem sukcesy - odparł Luke. - Żaden jaki nie mógł ujrzeć nikt inny oprócz niego.

Jedi nigdy nie będzie doskonały. Czasami jednak to, w czym odniesiemy sukces, nie Liczyłem na to, że ta próba go uleczy, ale Brakiss nie zdał tego egzaminu. Może bywa dokładnie tym samym, co chcieliśmy zrobić. Należy wówczas skupić się na tym, po prostu nie był przygotowany na to wszystko, co ujrzał w głębinach duszy. W

co się osiągnęło, a nie zwracać uwagi na to, czego tylko zamierzało się dokonać. Albo pewnym sensie to go załamało. Odleciał z tego księżyca, porośniętego dżunglą, i myślę, czego się nie dokonało. To prawda, trzeba zdawać sobie sprawę ze wszystkiego, co się że udał się prosto na jedną z planet należących do Imperium... Zabrał ze sobą to utraciło, ale należy ujrzeć w innym świetle to, co się uzyskało.

wszystko, czego nauczyłem go na temat życia na modłę rycerzy Jedi.

Luke zaplótł palce dłoni i ruszył posuwistymi krokami w przeciwległy kraniec Wielu uczniów siedzących w ogromnej komnacie wstrzymało oddech. Jaina podwyższenia. Spojrzenie jego przenikliwych oczu ani razu nie oderwało się od twarzy wyprostowała się na swoim miejscu. Zaniepokojona popatrzyła na brata bliźniaka.

Raynara, ale można było odnieść wrażenie, że mistrz Jedi w jakiś sposób spogląda na Nigdy przedtem nie słyszała tej opowieści.

wszystkich uczniów i kieruje słowa do każdego.

Raynar ponownie uniósł rękę. ale Luke zwęził oczy do szparek i skierował na

- Pozwólcie, że dam wam pewien przykład - mówił. - Przed kilkoma laty miałem niego spojrzenie przesycone taką siłą, że arogancki chłopiec zamrugał i powoli opuścił

w akademii błyskotliwego ucznia o nazwisku Brakiss. Był niezwykle utalentowany i rękę.

zachłannie chłonął każde moje słowo. Wykazywał niezwykle silny potencjał, jeżeli

- Wiem, co teraz myślicie - ciągnął mistrz Jedi. - Że starałem się przeciągnąć chodzi o władanie Mocą. Wydawał się uprzejmy i miły, zafascynowany wszystkim, Brakissa na jasną stronę i przegrałem. Ale, jak mówiłem wam przed kilkoma chwilami, czego chciałem go nauczyć. Był także doskonałym aktorem.

zostałem zmuszony do przyjrzenia się temu, w czym odniosłem sukces.

Luke przerwał i głęboko odetchnął, starając się stawić czoło nieprzyjemnym Okazałem mu współczucie. Nauczyłem go tajemnic jasnej strony, nie skażonej wspomnieniom z niedalekiej przeszłości.

przez to, czego nauczył się wcześniej, zanim przybył do akademii. Zmusiłem go, żeby

- Widzicie, po galaktyce rozeszła się wieść, że utworzyłem akademię, w której przyjrzał się własnej duszy i uświadomił sobie, jaka jest okaleczona. Kiedy tego kształcę przyszłych rycerzy Jedi. Nic dziwnego zatem, że ze światów, dochowujących dokonałem, reszta nie należała do mnie. Ostateczny wybór był tylko sprawą Brakissa. I wierności Imperium, zaczęli przybywać szpiedzy, pragnący przeniknąć do mojej jest nadal.

uczelni. Udało mi się zdemaskować pierwszych kilku, ponieważ byli nieporadni, Uniósł głowę i popatrzył przed siebie, jakby pragnął objąć tym spojrzeniem całą pozbawieni talentu.

wielką salę. Jaina poczuła, że przeszywa ją dziwny dreszcz, podobny do elektrycznego Brakiss był jednak całkiem inny. Od pierwszej chwili, kiedy zszedł po rampie wstrząsu, jakby została dotknięta przez jakąś niewidzialną rękę.

wahadłowca i zaczął się rozglądać po dżungli Yavina Cztery, zorientowałem się, że

- Jeżeli chcecie zostać prawdziwymi Jedi. musicie dokonywać wielu wyborów -

mam do czynienia z imperialnym szpiegiem. Wyczuwałem w nim jakiś cień, głęboko powiedział Luke. - Niektóre mogą wydać się wam łatwe, chociaż kłopotliwe, inne zaś ukryty pod maską życzliwości i uprzejmości. Dostrzegłem także to, że miał prawdziwy będą związane ze straszliwymi przeżyciami. Tu, w swojej akademii Jedi, zapoznam talent do władania Mocą. Jakąś częścią umysłu jednak zaprzedał się już dosyć dawno was z narzędziami, którymi się posłużycie, kiedy przyjdzie wam dokonywać tych ciemnej stronie. Jego piękny wygląd ukrywał paskudną wadę charakteru.

wyborów. Nie mogę jednak podejmować decyzji za was. Musicie odnosić sukcesy sami.

19

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

20

Zanim zdołał powiedzieć coś więcej, w wielkiej sali rozbrzmiał sygnał alarmowy, zwiastujący jakieś zagrożenie.

Artoo-Detoo, mały robot, z którym Luke Skywalker rzadko się rozstawał, wjechał

R O Z D Z I A Ł

do komnaty, wydając całe serie niezrozumiałych pisków i gwizdów. Mistrz Jedi chyba je rozumiał, gdyż natychmiast zeskoczył z podwyższenia.

- Coś się dzieje na lądowisku - oznajmił, puszczając się biegiem w stronę szybu turbowindy. Biegnąc, nie przestawał mówić do twoich uczniów. Nie przejmował się, że 3

poły płaszcza Jedi furkoczą za jego plecami. - Pomyślcie o wszystkim, co wam powiedziałem, a potem idźcie doskonalić swoje umiejętności.

Jacen, Jaina i Tenei Ka spojrzeli po sobie czując, że w ich głowach świta jedna i ta sama myśl.

- Chodźmy zobaczyć, co się dzieje na lądowisku!

Jacen zorientował się, że i inni uczniowie, którzy pospieszyli do wewnętrznej klatki z kręconymi schodami albo tłoczyli się przed drzwiami szybów turbowind, zapewne wpadli na ten sam pomysł.

Tenel Ka jednak zerwała się na równe nogi, schwyciła rękę chłopca i szarpnęła, chcąc pomoc mu wstać z kamiennej ławy.

- Będzie szybciej, jeżeli zrobimy to moim sposobem - powiedziała. - Jaino, chodź

z nami.

Biegnąc w stronę kamiennej ściany ze świetlikami pod sufitem, przecisnęła się między dwoma niskimi stworzeniami podobnymi do chodzących jaszczurek.

Niezwykłe istoty, zaniepokojone panującym zamieszaniem, porozumiewały się ze sobą, wydając całe serie bardzo głośnych pisków. Tenel Ka wyciągnęła z kieszeni pasa super lekką wytrzymałą linkę i zaczęła ją rozwijać, chwyciwszy za kotwiczkę.

- Wespniemy się po murze, przeciśniemy przez świetlik i będziemy po drugiej stronie - oznajmiła, zaczynając kręcić młynka kawałkiem linki z przywiązanymi zębatymi hakami. Mięśnie jej ręki się napięły W odpowiedniej chwili puściła linkę, która wystrzeliła w górę.

Jacen i Jaina pomogli jej. posługując się Mocą. Naprowadzili ramiona kotwiczki w taki sposób, żeby zaczepiły się o omszałą krawędź świetlika. Ostre durastalowe haki zaklinowały się w szparach między kamieniami i nie puszczały.

Tenel Ka ujęła linkę oburącz i mocno pociągnęła ku sobie po czym zaczęła się wspinać. Stawiała czubki butów w szczelinach kamiennej ściany i podciągała się na lince, w jakiś sposób zawsze znajdując miejsce do oparcia stopy.

Jacen uchwycił koniec linki i przytrzymał, chcąc ułatwić Tenel Ka wchodzenie.

Tymczasem dziewczyna z Dathomiry wspinała się zręcznie jak jaszczurka po spieczonym przez słońce skalnym urwisku. Później zaczął się wspinać Jacen, mimo iż czuł, że bolą go mięśnie rąk. Posługiwał się Mocą, kiedy potrzebował, i piął się coraz wyżej. Ilekroć jego stopa ześlizgiwała się z kamiennej ściany, nieruchomiał i zawisał na lince. Bardzo zależało mu na tym, by wykazać się sprawnością fizyczną i siłą, tym bardziej, że z góry jego wyczynom przyglądała się Tenel Ka.

21

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

22

W końcu i on przecisnął szczupłe ciało przez wąski świetlik i znalazł się na Zaczęła zbiegać po wąskich, wysokich kamiennych schodach, wykutych w wierzchołku wielkiej świątyni, na przestronnym kwadratowym tarasie, wyciosanym z zewnętrznych murach świątyni.

kamieni przez starożytnych budowniczych.

Tymczasem potwór wydał wyzywający ryk, tak głośny i okropny, że chyba Odwróciwszy się, wyciągnął rękę i uchwycił dłoń Jainy, żeby pomóc siostrze zadrżały prastare kamienne mury budowli. Troje młodych kandydatów na rycerzy Jedi wejść na taras. Przesycone parą wodną powietrze, napływające znad dżungli, wisiało zbiegło na dół uważając, żeby się nie poślizgnąć i nie sturlać po schodach czy runąć na nad piramidą niczym wilgotny, duszący całun. Kontrastowało z miłym chłodem ziemię.

panującym we wnętrzach świątyni.

- Pomóżcie mi! - zawołał Peckhum. W jego piskliwym głosie dawało się wyczuć Zanim bliźnięta zdążyły złapać oddech, Tenel Ka wciągnęła linkę, odczepiła niemal śmiertelne przerażenie.

kotwiczkę i zaczęła biec wąskim przejściem wzdłuż jednego boku tarasu. Spod jej stóp Szkaradny potwór, stojący na samym skraju lądowiska, odwrócił się, jakby coś osuwały się kamyki, ale dziewczyna nie przejmowała się tym, że może runąć.

nagle go zaniepokoiło. Jacen poczuł, jak jego serce zamarło na krótką chwilę. Z

- Kiedy dotrzemy do rogu, zbiegniemy po schodach - oświadczyła, ani trochę nie początku pomyślał, że dzika bestia zauważyła, iż wszyscy troje schodzą po schodach w zadyszana. - To będzie najszybszy sposób.

murze budowli. Zorientował się jednak, że uwaga potwora jest zwrócona na kogoś Dobiegła do narożnika tarasu i zatrzymała się tam jak wryta. Spoglądała w dół, na innego, kto wyłonił się z otworu drzwi na najniższym poziomie świątynnej piramidy.

oczyszczoną z roślinności polanę, na której lądowały i z której startowały wszystkie Samotna postać, niemal unosząc się nad kobiercem przyciętych traw i chwastów, statki. Stała nieruchomo jak wojowniczka, której przyszło się zmierzyć z groźnym zaczęła śmiało iść w stronę straszliwej bestii.

przeciwnikiem.

Luke Skywalker był jak zwykle odziany w swój płaszcz Jedi. Jacen spodziewał

Jacen i Jaina przystanęli tuż za jej plecami. Z przerażeniem i zdumieniem się, że w jego dłoni zobaczy zapalony świetlny miecz, ale obie ręce mistrza Jedi były spoglądali na to, co działo się w dole, pod świątynią.

puste.

Pokiereszowany towarowy transportowiec „Piorunochron”, właśnie wylądował na Luke wpatrywał się w potwora, a zwierzę odwzajemniało jego spojrzenie, polanie lądowiska. Jego pilot, długowłosy stary Peckhum, który zawsze dostarczał

spoglądając na mężczyznę tuzinem oczu kołyszących się na końcach giętkich macek, towary do akademii i zapoznawał uczniów z galaktycznymi nowinkami, stał jak wyrastających z pyska.

zahipnotyzowany obok otwartego włazu luku towarowego. Jego szeroko otwarte oczy Mistrz Jedi nie przestawał iść prosto w stronę potwora, jakby był w transie. Zrobił

były niemal całkiem białe. Sprawiał wrażenie, jakby ochrypł od ciągłego krzyku i teraz jeden krok, potem następny. Stworzenie zjeżyło sierść, ale nie ruszało się z miejsca, nie potrafił wykrztusić ani słowa.

tylko znów zaryczało, tak głośno, że zaszeleściły liście na pobliskich drzewach.

Spoglądał na olbrzymiego, karykaturalnego potwora, który wyłonił się z dżungli i Usłyszawszy ten potworny ryk, ptaki w dżungli poderwały się z gałęzi i spłoszone, groźnie warczał, zapewne szykując się do ataku... ale czekał na ruch Peckhuma.

odleciały.

- Co to jest? - szepnęła Jaina. Obejrzała się na brata, jak gdyby nie wątpiła, że kto Widząc, że uwaga bestii jest chwilowo zwrócona na kogoś innego, stary Peckhum jak kto, ale on będzie z pewnością wiedział.

opadł na kolana i zaczął wycofywać się na czworakach. Przez otwarty właz luku Jacen zmrużył oczy i przyjrzał się koszmarnej bestii. Wielkością przypominała towarowego wpełznął do środka transportowca. Jacen ucieszył się, kiedy ujrzał, że wahadłowiec i miała kanciaste ciało porośnięte gęstą zmierzwioną sierścią, dostawca towarów schronił się w bezpiecznych metalowych ścianach kadłuba poprzetykaną pędami wiekowego mchu. Wspierała się na sześciu cylindrycznych gwiezdnego statku.

łapach, których wygląd przywodził na myśl pnie prastarych drzew w dżungli. Ogromny Ujrzawszy, że łup mu się wymknął, potwór przeraźliwie zaryczał. Luke jednak trójkątny łeb spoczywał na mocarnych barkach jak kadłub imperialnego gwiezdnego przemówił do zwierzęcia, a w jego głosie, spokojnym i donośnym, chociaż trochę niszczyciela. W miejscu oczu wyrastało dwanaście długich wijących się macek. Każda stłumionym wskutek dużej odległości, nie dało się usłyszeć ani odrobiny strachu.

była zakończona okiem, błyszczącym, okrągłym i pozbawionym powieki. Z pyska

- Nie, spójrz tutaj! - powiedział. - Popatrz na mnie.

wystawały zakrzywione, długie i spiczaste kły. Przyglądając się im, odnosiło się Tenel Ka, przeskoczywszy ostatnie cztery kamienne stopnie, znalazła się na ziemi.

wrażenie, że mogą przedziurawić nawet pancerną burtę piaskoczołgu.

Wylądowała niemal na czworakach. Jacen i Jaina, zadyszani i zaczerwieniem, dołączyli

- Nigdy w życiu nie widziałem niczego, co byłoby podobne do tego potwora -

do niej. Wszyscy troje stali jak wryci. Przyglądali się, jak Luke Skywalker stawia czoło przyznał chłopiec.

bestii, która wyłoniła się z gąszczów dżungli. Oni także nie mieli żadnej broni.

Tenel Ka spoglądała w dół na zwierza, nie zmieniając ponurego wyrazu twarzy.

Nagle, jak grom z jasnego nieba, w otworze włazu luku towarowego

- Jeżeli połączymy siły, z pewnością go pokonamy - powiedziała. - Chodźcie za

„Piorunochronu” pojawił się znów Peckhum. Trzymał staromodny blasterowy karabin.

mną!

- Ja go załatwię, mistrzu Skywalkerze! - zawołał. - Tylko nie ruszaj się z miejsca!

Zeskoczył, przyklęknął na jedno kolano i wymierzył w potwora.

23

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

24

Mistrz Jedi na chwilę znieruchomiał i wyciągnął ku niemu rękę, chcąc go Potwór uniósł się na tylnych łapach, podobnych do potężnych kolumn, i zaczął

powstrzymać.

gorączkowo machać mackami, zakończonymi oczami. Po raz kolejny głośno ryknął, po

- Nie - powiedział.

czym odwrócił się i zanurkował w gąszcz zarośli. Kiedy ogromne stworzenie Blasterowy karabin wyfrunął z zaciśniętych dłoni Peckhuma. Stary pilot w przedzierało się przez dżunglę, z której wyszło, rozległ się głośny trzask łamanych zdumieniu patrzył, jak Luke rusza w stronę bestii. Wyglądało na to, że mistrz Jedi nie gałęzi, a pnie pobliskich drzew rozchyliły się na boki.

widzi poza zwierzęciem niczego innego.

Luke Skywalker, jakby nagle coś się w nim załamało, przygarbił się i opuścił

- To stworzenie nie zamierza wyrządzić nikomu żadnej krzywdy - ciągnął. Jego ramiona. Sprawiał wrażenie, jakby z najwyższym trudem powstrzymywał drżenie rąk i głos był cichy, ale stanowczy. Luke przez cały czas wpatrywał się w potwora. Głęboko całego ciała. Jacen, Jaina i Tenel Ka podbiegli do niego.

odetchnął. - Nie ma potrzeby go zabijać.

- Wujku Luke’u! - zawołały bliźnięta.

Kiedy wujek Jacena zbliżał się do bestii, chłopiec poczuł się jakby połknął bryłę Stary Peckhum sięgnął po blasterowy karabin i wstał, przy czym się potknął. W

ołowiu. Giętkie długie szypułki potwora, zakończone oczami, kierowały się na jego oczach zakręciły się łzy, które nie spłynęły po policzkach.

samotnego mężczyznę, a ogromne kolumny, z trudem utrzymujące cielsko zwierzęcia,

- Mistrzu Skywalkerze, nie mogę uwierzyć własnym oczom, że ci się udało! -

przemieszczały się i wysiłkiem jak łapy imperialnego robota kroczącego.

powiedział. - Kiedy ujrzałem tę bestię, myślałem, że już po mnie, ale ty stawiłeś jej Potwór pochylił trójkątny łeb i jakby z namysłem pokręcił nim z boku na bok.

czoło, nie mając w rękach żadnej broni!

Wydawało się, że spiczaste kły ryją w powietrzu długie bruzdy. Stworzenie wydało

- Miałem wystarczająco silną broń - odparł z niezłomnym przekonaniem dziwne ciche beczenie, świadczące o tym, że zaczyna być zaintrygowane.

Skywalker. - Dysponowałem Mocą.

Jacen z sykiem wypuścił powietrze. Z trudem panował nad przerażeniem Czuł, że

- Chciałbym i ja dokonać kiedyś takiej samej sztuki, wujku Lukeù - odezwał się wszystkie mięśnie ciała stojącej przód mm siostry są napięte do ostatecznych granic. W

Jacen. - To było naprawdę coś fantastycznego.

przeszłości często posługiwał się Mocą, gdy spotykał różne zwierzęta w dżungli. Nigdy

- Będziesz mógł osiągnąć wszystko, co tylko zechcesz, Jacenie - odrzekł Luke. -

przedtem jednak nie zetknął się ze stworzeniem tak silnym i ogromnym. Nie zdarzało Masz potencjał... musisz tylko nauczyć się go wykorzystywać.

się, by stanął oko w oko z czymś równie rozwścieczonym albo przerażonym.

Mistrz Jedi skierował spojrzenie na dżunglę, skąd nie przestawały dobiegać Luke podszedł do owłosionego potwora i przystanął tak blisko, że mógłby odgłosy łamanych gałęzi i krzaków. Było słychać, że potwór, oddalając się od wyciągnąć rękę i go dotknąć. W porównaniu z wielką bestią mistrz Jedi wyglądał jak lądowiska, przedziera się przez ostępy.

karzełek, ale było widać, że się nie boi.

- W tych lasach żyje wiele tajemniczych stworzeń - odezwał się Luke, Stary Peckhum, nie ruszając się od kadłuba transportowca, przyklęknął na drugie uśmiechając się do Tenel Ka i bliźniąt.

kolano. Obok niego leżał karabin, ale mężczyzna nie odważył się po niego sięgnąć.

Kiwnął głową w stronę transportowca Peckhuma, który z otwartym lukiem nadal Kierował spojrzenie to na potwora, to na Luke’a, od czasu do czasu zerkając w stronę stał na lądowisku. Przez otwór można było dostrzec ustawione w ładowni skrzynie, trojga uczniów Jedi. Spoglądał także na dżunglę, jak gdyby obawiał się. że w każdej wypełnione zapasami żywności i różnymi urządzeniami.

chwili z jej gąszczów może wychynąć następny taki zwierz.

- Myślę, że nasz przyjaciel pilot miał dzisiaj ciężki dzień - ciągnął Skywalker. -

Tymczasem Luke, stojący przed koszmarną bestią, głęboko odetchnął. Stał

Musi wyładować wiele dużych pak, a zapewne chce jak najszybciej znaleźć się znów spokojnie, nieruchomo. Stwór także się nie poruszał, jeżeli nie liczyć kołyszących się na orbicie, gdzie będzie się czuł bezpieczny.

wici, zakończonych okrągłymi oczami, które nie przestawały wpatrywać się w Błysnął zębami w uśmiechu, zwracając się w stronę Peckhuma, który w człowieka.

odpowiedzi zaczął energicznie kiwać głową.

Luke wyciągnął poziomo rękę i szeroko rozłożył palce dłoni. Potwór obwąchał

- Dlaczego wszyscy troje nie mielibyście potraktować tego jako ćwiczenia Jedi i dłoń mistrza Jedi i nadal stał bez ruchu. Szpikulce jego groźnych kłów znajdowały się o nie pomóc? Prawdę mówiąc, trzeba to zrobić jeszcze dzisiaj, gdyż jutro… - Przerwał i niespełna metr od dłoni Luke’a Skywalkera.

popatrzył na bliźnięta, a w jego oczach ukazały się figlarne błyski. - Jutro przylatuje Wydawało się, że w całej dżungli zapadła nagle głucha cisza. Nawet wiatr ustał.

wasz ojciec z Chewbaccą i jeszcze kimś, kto będzie nowym uczniem w naszej Jacen wstrzymał oddech. Jaina chwyciła brata za rękę i mocno zacisnęła palce. Tenel akademii.

Ka tylko patrzyła, zmrużywszy szare oczy.

- Tata przylatuje? - zapytała zdumiona, ale zachwycona Jaina.

Cisza wydawała się tak przytłaczająca, że kiedy w końcu Luke ją przerwał, jego

- Hej, dlaczego nie powiedziałeś nam wcześniej, wujku? - zawtórował jej Jacen.

szept zabrzmiał głośno niczym krzyk.

Jego serce zaczęło bić przyspieszonym rytmem na myśl o tym, ze po miesiącu rozłąki

- Odejdź - odezwał się mistrz Jedi do zwierzęcia. - Nie ma tu niczego, co mogłoby będzie mógł znów zobaczyć się z ojcem.

cię interesować.

25

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

26

- Chciałem zrobić wam niespodziankę. Przylatuje „Sokołem Tysiąclecia”, ale po drodze on i Chewbacca muszą zatrzymać się na planecie Wookich. Myślę, że już wystartowali z Kashyyyku i są teraz w drodze na Yavina Cztery.

R O Z D Z I A Ł

Nie umiejąc powstrzymać oznak podniecenia, młodzi Jedi z ochotą zaczęli pomagać Peckhumowi wyładowywać towary. Była to mozolna praca, wymagająca większego skupienia, uwagi i panowania nad umiejętnościami unoszenia przedmiotów niż przy poprzednich ćwiczeniach, ale wszyscy troje ukończyli ją, zanim upłynęła 4

godzina. Przez cały czas Jacen opowiadał Tenel Ka o wszystkich przygodach, które przeżywał jego ojciec, Han Solo. Tylko Jaina trochę narzekała, wyobrażając sobie, ile czasu pochłonie uporządkowanie ich komnat, tak aby można było pokazać je ojcu.

W końcu pokiereszowany wysłużony transportowiec wystartował w zamglone niebo, na którym wisiała ogromna pomarańczowa kula gazowego giganta, Yanina.

Jacen uśmiechnął się i tęsknie patrzył na lądowisko. Pomyślał, że następnym statkiem, który na nim wyląduje, będzie „Sokół Tysiąclecia” jego ojca.

- Już - odezwała się Jaina, przestając się skupiać i uwalniając wielki splątany kłąb przewodów i kabli. Właśnie umieściła go na szczycie jednego z regałów, stojących w jej komnacie i wypełnionych porządnie ułożonymi elektronicznymi częściami i podzespołami. - To powinno wystarczyć - dodała i zadowolona z rezultatu, kiwnęła głową.

- Czy to znaczy, że teraz możemy iść na śniadanie? - zapytał Jacen. -

Porządkowaliśmy twój pokój bez mała przez pół nocy.

- Chcę tylko, żeby tata mnie pochwalił - odparła, wzruszając ramionami.

- On przecież nigdy nie zostawia narzędzi w takim porządku! - roześmiał się Jacen.

- No, może trochę przesadziłam - przyznała Jaina, także się uśmiechając. - Myślę, że minie kilka godzin, zanim przyleci tu z Chewbaccą.

Jacen parsknął i wstał z podłogi, gdzie siedział obok siostry, kiedy oboje układali elementy we właściwych pojemnikach. Otrzepał kurz z roboczego kombinezonu, po czym przesunął palcami po ciemnobrązowych kędziorach.

- A jak ja wyglądam? - zapytał.

Jaina obdarzyła go krytycznym spojrzeniem.

- Jak ktoś, kto przez całą noc nie zmrużył oka.

Zaniepokojony Jacen pospieszył, by się przejrzeć w niewielkim lustrze, zawieszonym przez Jainę nad zbiornikiem z wodą. Jego siostra uświadomiła sobie, że chłopiec jest równie jak ona zdenerwowany i podniecony faktem, że już wkrótce oboje zobaczą się z ojcem.

- Prawdę mówiąc, uważam, że wyglądasz nie najgorzej - zapewniła z całą powagą. - Myślę, że bardzo pomogło wyczesanie suchych gałązek i liści z włosów.

Musisz tylko jeszcze się w to przebrać. - Z szafki stojącej obok łóżka wyciągnęła czysty kombinezon. - Będziesz wyglądał schludniej.

Kiedy Jacen poszedł do swojej komnaty, by się przebrać, Jaina zajęła jego miejsce przed lustrem. Nie była próżna, ale z tych samych powodów, z których sprzątała pokój, ona też chciała wyglądać porządnie i czysto.

27

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

28

Przesunęła grzebieniem po prostych brązowych włosach, a potem przyjrzała się Po kilku chwilach błyszczący punkcik przybrał kształt gwiezdnego statku. Jaina odbiciu w zwierciadle. Po chwili ukradkiem obejrzała się przez ramię, czy jej brat nie wypuściła powietrze, które nieświadomie zatrzymywała w płucach. Ujrzała sylwetkę patrzy, i ująwszy pasmo włosów, zakręciła je w pukiel. Jaina nigdy nie zadałaby sobie

„Sokoła Tysiąclecia”, która rosła w oczach, kiedy statek kierował się ku lądowisku.

tyle trudu dla jakiegoś ambasadora czy śmiesznego dygnitarza, ale na swoim ojcu Dobrze znany, nieco spłaszczony owal statku ich ojca przez kilka drugich jak chciała wywrzeć jak najlepsze wrażenie. Miała nadzieję, że jej brat nie zauważy tego, a wieczność sekund unosił się nad głowami bliźniąt. Później włączyły się silniki przynajmniej nie będzie robił żadnych uwag.

repulsorowe i statek łagodnie osiadł na ziemi przed Jacenem i Jainą. Kiedy pomruk Kiedy skończyła, wyszła na korytarz i zajrzała do komnaty Jacena.

repulsorów ucichł, dało się słyszeć charakterystyczne trzeszczenie i skrzypienie

- Nakarmiłeś już zwierzęta? - zapytała.

kadłuba, który zaczynał się ochładzać. Nozdrza bliźniąt połaskotała woń ozonu.

- Zatroszczyłem się o nie jeszcze w nocy - odparł, ukazując się w czystym, Jaina wiedziała, że procedury lądowania koreliańskiego lekkiego frachtowca odprasowanym kombinezonie. Ciężko westchnął, usiłując okazać, jak bardzo cierpi. -

zawsze muszą zająć trochę czasu, ale tym razem bardzo żałowała, że nie zna żadnego Przynajmniej ktoś będzie dzisiaj jadł śniadanie.

sposobu, aby je przyspieszyć. Kiedy wydawało się jej, że nie potrafi czekać ani chwili dłużej, z jękiem i głuchym hukiem otworzyła się rampa statku.

Jaina przygryzła wargę, niecierpliwie przepatrując nieboskłon, czy nie dojrzy na A potem zbiegł po niej ojciec i porwał bliźnięta w ramiona. Rozwichrzył ich nim błysku zwiastującego przylot „Sokoła Tysiąclecia”. Bliźnięta stały na skraju dużej włosy i starał się objąć Jacena i Jainę równocześnie, zupełnie tak samo, jak miał

polany przed wejściem do wielkiej świątyni, niemal w tym samym miejscu, w którym zwyczaj robić, kiedy jeszcze byli dziećmi.

poprzedniego dnia wyłonił się straszliwy potwór. Krótka trawa porastająca polanę była Później Han Solo cofnął się o krok, żeby lepiej się przyjrzeć córce i synowi.

zdeptana i wygnieciona wskutek częstych lądowań i startów różnych statków.

- No cóż - odezwał się w końcu, szczerząc zęby w jednym z przekornych W powietrzu czuło się wilgotną woń wczesnego poranka, przesyconą zapachami, uśmiechów, z których słynął chyba w całej galaktyce. - Jeżeli nie liczyć waszej matki, jakie niósł wiatr znad dżungli otaczającej polanę. Liście drzew i krzewów szeleściły i to najmilszy komitet powitalny, jaki mógł wyjść na spotkanie ze mną.

szemrały w podmuchach wiatru, z którymi dolatywały także ćwierkania, szczebioty i

- Tato - odparł Jacen, przewracając oczami. - Nie jesteśmy żadnym komitetem trele różnych ptaków. Odgłosy te przypominały Jainie o bogactwie zwierzęcego życia, powitalnym.

tętniącego na tym porośniętym dżunglą księżycu.

Jego ojciec się roześmiał, a Jaina poświęciła kilka chwil, by mu się przyjrzeć. Z

Jacen, stojący obok siostry na skraju polany, niecierpliwie przestępował z nogi na prawdziwą ulgą stwierdziła, że w ciągu miesiąca, jaki upłynął od chwili ich odlotu, nie nogę. Zmarszczki na jego czole dowodziły, że usiłuje się skupić. Jaina westchnęła.

zmienił się ani trochę. Nadal nosił te same wygodne spodnie z miękkiej tkaniny, które Dlaczego zawsze tak się działo, że bardzo długo trzeba było czekać na rzeczy, których leżały na mm jak ulał, a także ciemną kamizelkę i białą koszulę, rozpiętą pod szyją.

się niecierpliwie wyglądało, podczas gdy inne, nie chciane, zjawiały się niemal Było to jego zwykłe, codzienne ubranie, które czasami żartobliwie nazywał „roboczym błyskawicznie?

mundurem”. Również stary, znajomy, poobijany „Sokół Tysiąclecia” wyglądał tak jak Jakby wyczuwając zdenerwowanie Jainy, Jacen niespodziewanie odwrócił się ku zawsze.

siostrze i spojrzał na nią z figlarnymi błyskami w oczach.

- No i co, tato? - zapytała Jaina. - Czy się zmieniliśmy?

- Hej, Jaino, czy wiesz, dlaczego myśliwce typu TIE jęczą, kiedy lecą w

- Cóż, skoro o to zapytałaś... - powiedział, przyglądając się im po kolei. - Jacenie, przestworzach?

znów urosłeś! Założę się, że dogoniłeś siostrę. A ty, Jaino - dodał z szelmowskim Kiwnęła głową.

uśmiechem - gdybym wiedział, że nie rzucisz we mnie hydraulicznym kluczem za to,

- Jasne. Ich bliźniacze silniki jonowe wzbudzają akustyczną falę udarową, kiedy co powiem, rzekłbym, że jesteś jeszcze piękniejsza niż przed miesiącem, kiedy cię lecą...

widziałem.

- Nieprawda! - Jacen machnął ręką na znak, że nie uznaje tej odpowiedzi za Jaina zarumieniła się i parsknęła, zupełnie nie jak dama, chcąc podkreślić, co prawidłową. - Ponieważ tak bardzo tęsknią za macierzystym statkiem!

sądzi o takich komplementach, ale w głębi duszy była bardzo zadowolona.

Nie chcąc rozczarować brata, Jaina jęknęła, ale była mu wdzięczna za to, że Z wnętrza frachtowca dobiegł nagle głośny ryk, odbity echem od metalowych pozwolił jej zapomnieć o czekaniu, choćby tylko na krótką chwilę.

ścian kadłuba. Zaoszczędził Jainie zakłopotania związanego z koniecznością udzielenia W końcu jednak bliźnięta usłyszały od dawna oczekiwany pomruk. Mogło się odpowiedzi. Po rampie statku, głośno tupiąc, zbiegła jakaś ogromna postać.

wydawać, że ich narastające podniecenie stało się nagle słyszalne.

Wyciągnęła drugie, porośnięte gęstą sierścią ręce, pochwyciła Jainę i podrzuciła ją w

- Spójrz! - odezwała się Jaina, pokazując srebrzystobiałą plamkę, która właśnie powietrze.

pojawiła się nad koronami drzew dżungli.

- Chewie! - pisnęła dziewczyna czując, że wielki Wookie chwyta ją, gdy leciała ku ziemi. - Nie jestem już małym dzieckiem!

29

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

30

Chewbacca powtórzył ceremonię powitalną z Jacenem, a Jaina mogła w końcu Lowbacca kiwnął głową i warknął coś w języku Wookiech, co miało być zapytać ojca o to, co niepokoiło i ją, i jej brata.

powitaniem. Był kościsty i wyjątkowo chudy, nawet jak na przedstawiciela swej rasy, a

- Tato, cieszymy się, że tu jesteś, ale właściwie, co sprowadza cię do akademii jego długie ręce i nogi porastała gęsta kręcona sierść. Młody Wookie sprawiał jednak Jedi?

wrażenie zakłopotanego czy zaniepokojonego. Chewbacca warknął, pytając o coś

- Tak - zawtórował jej Jacen. - Chyba mama nie przysłała cię tylko po to, żebyś Hana, i wyciągnąwszy mocarną rękę, pokazał nią wielką świątynię.

sprawdził, czy mamy jeszcze czystą bieliznę, prawda?

- Jasne - odrzekł Han. - Możesz teraz zabrać go do Luke’a. Dzieciaki będą miały

- Nie-e, nic podobnego - uśmiechnąwszy się, odparł ich ojciec. - Prawdę mówiąc, dość czasu, żeby porozmawiać z nim trochę później.

Chewie i ja zawitaliśmy w te strony, żeby pomóc mojemu staremu druhowi, Kiedy obaj Wookie oddalili się, by odszukać mistrza Skywalkera, Han Calrissianowi, zrealizować nowe przedsięwzięcie.

powiedział:

Jaina zawsze bardzo lubiła Landa Calrissiana, ciemnoskórego i przystojnego

- Zaczekajcie chwilę, mam dla was upominki.

przyjaciela ojca, chociaż znała go na tyle dobrze, by wiedzieć, że jej przyszywany Odwrócił się i zanurkował do wnętrza ,,Sokoła Tysiąclecia”. Po kilku chwilach wujek zawsze bywał zamieszany w jakieś tajemnicze, ale bardzo intratne interesy.

powrócił, trzymając w objęciach różne pakunki i jakąś zieleninę.

Uniosła rękę, chcąc powstrzymać ojca.

- Przede wszystkim - oznajmił, rzucając każdemu z bliźniąt niewielki dysk z

- Pozwól, niech sama zgadnę. Ma zamiar... otworzyć nowe kasyno na pokładzie nagraną informacją - wasza matka zarejestrowała dla was obojga holograficzne listy.

kosmicznej stacji i prosił cię, żebyś przyleciał z transportem nowych talii do gry w Jest też trzeci, nagrany przez waszego młodszego brata, Anakina. Nie może się sabaka.

doczekać, kiedy tu przyleci.

- Nie, nie, ja zgadnę - wtrącił się Jacen. - Zamierza zająć się hodowlą nerfów i Jaina popatrzyła na błyszczące krążki z nagranymi wiadomościami. Niecierpliwiła chce, żebyś pomógł mu zbudować ogrodzenie.

się, chcąc jak najszybciej je odtworzyć. Powstrzymała się jednak i wsunęła swój dysk Usłyszawszy to, Chewbacca zadarł głowę i ryknął serdecznym śmiechem, do jednej z kieszeni kombinezonu.

charakterystycznym dla Wookiech.

- A teraz - odezwał się znów Han, wyciągając w stronę Jacena duży bukiet

- Żadne z was nie zgadło - odrzekł Han, kręcąc głową. - Tym razem jest to zielonych liści, poprzetykanych purpurowymi i białym kwiatkami w kształcie małych poszukiwanie klejnotów corusca w głębinach atmosfery gazowego giganta. - Pokazał w gwiazdek. Szczerząc zęby w uśmiechu, pomachał bukietem.

górę na ogromną pomarańczową kulę Yavina, wiszącą na niebie nad ich głowami. -

- Och, tato, pamiętałeś! - wykrzyknął chłopiec i nie posiadając się z radości, Poprosił, żebyśmy przylecieli i pomogli mu rozkręcić całe przedsięwzięcie.

podbiegł do ojca. - Ulubione pożywienie moich pieńkowych jaszczurek!

- Och, blasterowe błyskawice! - wykrzyknął Jacen, pstrykając głośno palcami. -

Z wdzięcznością przyjął bukiet i oświadczył:

Właśnie to chciałem wymienić jako drugą możliwość.

- Zaraz biegnę je nakarmić. Zobaczymy się później, tato.

Z wnętrza „Sokoła Tysiąclecia” doleciał następny ryk Wookiego, tym razem Odwrócił się i pobiegł w stronę wielkiej świątyni.

jednak trochę cichszy. Chewbacca odwrócił się, wszedł po rampie i zniknął w czeluści Jaina została sam na sam z ojcem. Z nadzieją spoglądała na ostatni pokaźny frachtowca.

pakunek, który trzymał. W tej samej chwili Han postawił go na porośniętej chwastami

- Co to było? - zaniepokoiła się Jaina.

ziemi i cofnął się o krok, tak by Jaina mogła odpakować go ze szmat, którymi został

- Och, zapomniałem wam powiedzieć - odparł Han. - Kiedy Luke się dowiedział, owinięty.

że i tak zamierzamy tu przylecieć, poprosił nas, byśmy po drodze zatrzymali się na

- Hej, nie chcesz zobaczyć, co jest w środku? - odezwał się, rozkładając ręce.

Kashyyyku, rodzimej planecie Chewiego, i zabrali stamtąd nowego kandydata na Kiedy Jaina odwinęła materiał, z wrażenia aż wstrzymała oddech. Popatrzyła na ucznia Jedi. Będzie teraz waszym kolegą.

ojca, który szeroko się uśmiechnął i nonszalancko wzruszył ramionami.

Zanim Han skończył mówić, Chewbacca ukazał się ponownie na szczycie rampy

- Jednostka napędu nad świetlnego! - wykrzyknęła.

w towarzystwie młodego i mniejszego Wookiego, który mimo to był znacznie wyższy

- Prawdę mówiąc, jej stan pozostawia wiele do życzenia - przyznał Han. - A poza niż Jacen czy Jaina. Ciało młodego Wookiego było porośnięte gęstymi, rudobrązowymi tym jest dosyć stara. Wymontowałem ją z kadłuba przestarzałego imperialnego promu kędziorami z wyraźnie widocznym wijącym się ciemniejszym pasmem szerokości dłoni klasy Delta, rozbieranego przez ekipy remontowe na Coruscant.

Jainy. Zaczynało się nad lewym okiem, przebiegało przez czubek głowy i kończyło Jaina z rozrzewnieniem przypominała sobie chwile, kiedy pomagała ojcu pośrodku pleców. Młody Wookie miał na sobie jedynie pas, upleciony z jakiejś naprawiać urządzenia i systemy „Sokoła Tysiąclecia”, tak by zawsze były w jak błyszczącej tkaniny, której Jaina nie potrafiła zidentyfikować.

najlepszym stanie - a przynajmniej funkcjonowały prawidłowo.

- Dzieciaki, chciałbym przedstawić wam siostrzeńca Chewiego, Lowbaccę -

- Och, Lato, nie mogłeś sprawić mi lepszego upominku! - powiedziała.

powiedział Han. - Lowbacco, to są moje dzieci, Jacen i Jaina.

31

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

32

Podbiegła i uściskała go, obejmując ramionami. Widziała, że ojciec jest zadowolony, choć może trochę zakłopotany tak jawnie okazywanym entuzjazmem.

Han popatrzył na córkę i uniósł jedną brew.

R O Z D Z I A Ł

- Wiesz, na pokładzie statku mam kilka innych części. Gdybyś zechciała pomóc mi przy wyładunku, twój tata mógłby ci pokazać, w jaki sposób należy je poskładać.

Wbiegła za nim po rampie do wnętrza „Sokoła”.

5


Dopiero około południa Jacen i Jaina mogli w końcu znów się spotkać z ojcem, Chewbaccą i jego siostrzeńcem Lowbaccą. Bliźnięta, które do tej chwili wykonywały obowiązki i wyznaczone ćwiczenia Jedi, wracały właśnie do komnat, kiedy zobaczyły Hana i obu Wookiech wychodzących z pokoju, który przedtem stał pusty.

- Cześć! - odezwał się Jacen i pospieszył do Lowbaccy, tylko o krok wyprzedzając siostrę. - Czy jesteś bardzo zmęczony po podróży? Jeżeli nie, mógłbym pokazać ci swoją komnatę. Mam w niej kilka naprawdę niezwykłych stworzeń. Większość znalazłem w tutejszej dżungli. Jaina zrobiła dla nich klatki… Mówię ci, są naprawdę doskonałe! Moja siostra także mogłaby pokazać ci swoją komnatę. Trzyma u niej różnorakie urządzenia, z których stara się składać zupełnie inne.

Jacen, ogarnięty entuzjazmem, wyrzucił z siebie to wszystko, tylko raz przerywając dla nabrania powietrza.

O wiele wyższy Lowbacca stał w milczeniu i spoglądał z góry na trajkoczącego chłopca.

- Czy lubisz zwierzęta? - ciągnął tymczasem Jacen. - Czy lubisz automaty? Czy zabrałeś z Kashyyyku jakieś stworzenie albo urządzenie? Czy lubisz…

Han Solo zachichotał, słysząc ten nieprzerwany strumień pytań.

- Będzie na to czas później, chłopcze - powiedział - Przez większą cześć dnia rozmawialiśmy z Luke’em a potem trzeba było pomóc Lowbacce urządzić się w komnacie. Czy nie chcieli byście oboje oprowadzić go po akademii i pokazać gdzie się co znajduje? W ciągu tego miesiąca poznaliście wszystko o wiele lepiej niż ja albo Chewie.

- Z przyjemnością - odezwała się Jaina, jeszcze zanim jej ojciec skończył mówić.

- Jesteśmy znakomitymi przewodnikami - dodał Jacen, wzruszając ramionami z ogromną pewnością siebie. - Jaina i ja po raz pierwszy przylecieliśmy do akademii, kiedy mieliśmy zaledwie po dwa lata.

Wyszczerzył zęby w zawadiackim, trochę krzywym uśmiechu, o którym jego matka zawsze mówiła, że wygląda zupełnie jak uśmiech ojca.

Lowbacca warknął. Zabrzmiało to jak pytanie.

33

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

34

- Chce wiedzieć, ile razy oprowadzałeś kogokolwiek po akademii - przetłumaczył

Po dwóch stronach wielkiej świątyni i wzdłuż skraju trawiastej polany toczyły Han.

wody szerokie rzeki. Jeszcze dalej rozciągała się bujna dziewicza, niemal niezbadana

- No... cóż - zająknął się Jacen i nieznacznie się zarumienił. - Jeżeli chcesz dżungla, porastająca prawie całą powierzchnię Yavina Cztery.

wiedzieć, ile razy byłem oficjalnym przewodnikiem w przeciwieństwie do... eee...

- W środku dżungli można trafić na wiele budowli - opowiadał Jacen. - Zostały hmm...

wzniesione przez Massassów, tajemniczą starożytną rasę inteligentnych istot. Prawdę Zakłopotany urwał i umilkł.

mówiąc, niektóre budowle są właściwie ruinami, jak na przykład Pałac

- Prawdę mówiąc, to znaczy - wyręczyła go Jaina - że będzie pełnił tę funkcję po Wełnolamandrów, znajdujący się na przeciwległym brzegu rzeki.

raz pierwszy.

Później chłopiec zaczął opisywać podstacje energetyczne, zbudowane w pobliżu Lowbacca popatrzył na swojego wuja. Chewbacca wyciągnął owłosioną rękę i wielkiej świątyni, z widocznymi kilkoma płaskimi kołami o średnicach dwukrotnie zamaszystym gestem pokazując długi korytarz, krótko warknął.

większych niż wzrost Jacena, ustawionymi pionowo i umieszczonymi na wspólnej

- Ma rację - oświadczył Han. - Chodźmy.

drugiej osi.

- Tak wiec widzisz - wtrąciła się Jaina, podejmując opowiadanie w tym samym Bliźnięta powiodły całą grupę po omszałych, kruszących się za starości miejscu, w którym przerwał Jacen - że dysponując podstacjami zasilania, wodą z rzeki i kamiennych schodach na najniższy poziom piramidy, a stamtąd na trawiastą polanę dżunglą, akademia jest właściwie samowystarczalna. No dobrze, a teraz wejdźmy do przed wejściem do wielkiej świątyni. Jacen starał się jak mógł, by udowodnić, że środka.

naprawdę jest dobrym przewodnikiem. Wskazywał każdy zakątek gigantycznej piramidy i udzielał wyczerpujących wyjaśnień.

Wycieczkę zakończyło zwiedzanie komnat bliźniąt, w których Jacen i Jaina

- Na najwyższym poziomie znajduje się taras obserwacyjny. Właśnie stamtąd pokazywali ojcu i obu Wookiem pieczołowicie gromadzone zwierzęta i części najlepiej widać tę ogromną planetę zwaną Yavinem, która wisi teraz nad naszymi zdemontowanych urządzeń. Han Solo promieniał ojcowską dumą. Lowbacca głowami. Prawdę mówiąc, lepszy widok można tylko mieć z wierzchołka jednego z wykazywał umiarkowane zainteresowanie stworzeniami z menażerii Jacena.

tych ogromnych drzew Massassów, rosnących w dżungli -dodał i beztrosko się Kiedy cała grupa przechodziła do komnaty Jainy, jej brat umieścił kryształowego roześmiał. - Bezpośrednio pod tarasem znajduje się tylko jedno ogromne węża, którego pokazywał, z powrotem w klatce, i pospieszył za innymi. Kiedy jednak pomieszczenie, wielka komnata audiencyjna, w której mogą przebywać tysiące ludzi przekroczył próg drzwi komnaty siostry, Lowbacca siedział już na posadzce, naraz.

pochłonięty podziwianiem okablowanych podzespołów, wysypywanych przez Jainę z

- To właśnie w niej gromadzą się uczniowie Jedi, by wysłuchać wykładów, różnych pojemników. Okazało się, że elektroniczne urządzenia interesują go o wiele wygłaszanych przez wujka Luke’a... to jest mistrza Skywalkera - poprawiła się szybko bardziej niż zwierzęta z dżungli.

Jaina.

- Czy lubisz majsterkować przy urządzeniach, Chewie... uhm, chciałam Jacen zaczął opowiadać, że niższe poziomy zostały w ciągu ostatnich kilku lat powiedzieć, Lowbacco? - zapytała Jaina, pochylając się w stronę Wookiego, przebudowane. Na kolejnym poziomie, mającym jeszcze większe rozmiary i przerastającego ją przynajmniej o głowę.

znajdującym się bezpośrednio pod wielką salą audiencyjna, urządzono komnaty tych Owłosiona istota wyraziła entuzjazm tak długą serią warknięć, parsknięć i wszystkich, którzy mieszkali w akademii: uczniów, personelu uczelni i samego mistrza pomruków, że Jacen nie potrafił zrozumieć, jakim cudem proste pytanie, które można Skywalkera. Niektóre pomieszczenia zamieniono na magazyny, inne zaś służyły było skwitować krótkim potwierdzeniem albo zaprzeczeniem, mogło sprowokować uczniom pragnącym odbywać medytacje. Jeszcze inne komnaty przeznaczono dla gości kogokolwiek do tak wyczerpującej odpowiedzi.

i dostojników przylatujących, żeby zwiedzić akademię.

Jak zwykle, jego ojciec nie zwlekał z przetłumaczeniem słów młodego Wookiego.

Najniższe, najprzestronniejsze piętro

świątyni mieściło ośrodek

- Przede wszystkim musze powiedzieć, że Lowbacca uważałby za dowód telekomunikacyjny, pomieszczenia głównych komputerów, sale zebrań i biura, a także przyjaźni, gdybyście zechcieli nazywać go Lowie.

kuchnie i jadalnie, w których przygotowywano i spożywano posiłki. Na najniższym Jacen ochoczo kiwnął głową.

poziomie znajdowało się także centrum strategiczne. Była to duża komnata, znana jako

- Lowie, tak? Nawet mi się podoba.

ośrodek dowodzenia w czasach, w których wielka świątynia mieściła tajną bazę

- A jeżeli chodzi o ciąg dalszy - ciągnął Han - no cóż, nie jestem pewien, czy Sojuszu Rebeliantów. Pod ziemią, całkowicie niewidoczny z miejsca, w którym stali, wszystko dobrze zrozumiałem. W skrócie mogę jednak powiedzieć, że najbardziej urządzono gigantyczny hangar z lądowiskiem. Stały teraz na nim wahadłowce, promy, interesują go komputery.

śmigacze, myśliwce i inne statki.

Jama poklepała młodego Wookiego po ramieniu.

- A zatem będziemy mogli robić wiele rzeczy razem, Lowie - powiedziała.

35

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

36

Chewbacca zaczął sapać, zgadzając się z tym zdaniem. Jaina zmarszczyła jednak Wielka sala służąca uczniom Jedi za jadalnię była zastawiona drewnianymi czoło, jakby nagle przyszła jej do głowy jakaś myśl, nie dająca spokoju.

stołami o różnych kształtach i wysokościach. Również siedzenia, jakie ustawiono

- Hmm... tato? - zapytała. - Przypuszczam, że Lowie uczył się naszego języka i tak wokół stołów: krzesła ławy, gniazda, skalne półki, poduszki i stołki, miały rozmaite jak Chewie rozumie wszystko, co mówimy. My jednak nie rozumiemy jego. Mimo rozmiary, aby zapewnić jak największą wygodę ludziom i obcym istotom o różnych wszystko tobie zajęło wiele lat nauczenie się języka Wookiech. Jak Lowie da sobie radę budowach ciała.

tutaj, w akademii Jedi, skoro nikt nie będzie go rozumiał?

Uczniowie akademii Jedi, którzy byli inteligentnymi roślinami, przebywali teraz Jacen kiwnął głową na dowód, że się zgadza z siostrą, a potem przeniósł

na dworze na stopniach wielkiej świątyni, skąpanych w słonecznym blasku. Mogli tam spojrzenie na młodego Wookiego.

chłonąć promienie białego słońca Yavina i dokonywać fotosyntezy składników,

- Kto będzie nam tłumaczył jego słowa, kiedy obaj odlecicie? - zapytał.

koniecznych do rozwoju ich organizmów, umieściwszy uprzednio w otworach

- Nie skończył mówić, kiedy rozległo się triumfalne warknięcie Chewbaccy.

trawiennych niewielkie pakiety z niezbędnymi zestawami minerałów. Większość

- Na szczęście potrafimy odpowiedzieć na wasze pytania - oznajmił Han. Klasnął

uczniów studiujących w akademii przebywała jednak w jadalni. Dziesiątki w ręce i zaczął je pocierać. - Dysponujemy pewnym drobiazgiem, będącym wspólnym najróżniejszych istot siedziało razem i pochłaniało egzotyczne potrawy, specyficzne dla dziełem See-Threepio i Chewiego.

każdej rasy czy gatunku.

Chewbacca odwrócił się i wyciągnął błyszczące metalowe urządzenie w ten Jacen szedł o krok z tyłu, nie przestając udzielać informacji na temat wiekowych sposób by wszyscy mogli mu się przyjrzeć. Owalny, spłaszczony przyrząd miał

świątyń Massassów, podczas gdy Jaina kierowała się w stronę kąta wielkiej sali, gdzie srebrzystą obudowę i był nieco dłuższy niż dłoń Lowiego. Gruby na cztery palce, miał

wypatrzyła wolny stół ze stojącym obok niego dużym krzesłem, na którym mógłby płaską część tylną i wypukłą, zaokrągloną stronę przednią. Jego wygląd przypominał

usiąść Lowbacca. Na razie Jacen nie potrafił wyciągnąć z Wookiego niczego więcej twarz, tym bardziej że w górnej części widniały dwa żółte czujniki optyczne, a ze poza kilkoma kiwnięciami kudłatej głowy czy gestami. Lowie sprawiał wrażenie środka wystawało coś w kształcie nieregularnego ostrosłupa. Dolna cześć zawierała głęboko pogrążonego we własnych myślach. Chłonął obce, nieznane wonie i dźwięki, a dziurkowaną owalną przestrzeń, wewnątrz której, jak domyślał się Jacen, musiał być także ciekawie rozglądał się po ogromnej sali.

ukryty mały głośnik.

Tymczasem Jacen, zdecydowany rozpocząć prawdziwą rozmowę z nowym

Chewbacca włączył jakiś przycisk na tylnej, płaskiej powierzchni urządzenia, po uczniem, zastanawiał się, o co go zapytać. Powiedz nam, Lowie, ile czasu potrzebujesz, czym żółte oczy obudziły się do życia. Z niewielkiego głośnika rozległ się piskliwy by się rozpakować? Nie-e, to byłoby idiotyczne pytanie.

metaliczny głos:

A może: Ile masz lat? Także nie, gdyż to zapewniłoby otrzymanie tylko bardzo

- Jestem miniaturowym tłumaczem doskonałym, w skrócie MTD, i właśnie tak się krótkiej odpowiedzi. A poza tym i tak jego ojciec powiedział mu to wcześniej tego nazywam. Em Teedee, do usług. Specjalizuję się w stosunkach miedzy ludźmi a ranka. Lowie liczył dziewiętnaście lat, co czyniło go zaledwie młodzieńcem według Wookiemi. Potrafię posługiwać się płynnie ponad sześcioma formami komunikacji.

standardów Wookiech. Może więc coś w rodzaju: Skąd wiedziałeś, że chcesz zostać Moją główną zaprogramowaną funkcją jest tłumaczenie mowy Wookiech na inne rycerzem Jedi? Tak, to byłoby najlepsze pytanie.

języki, jakimi mogą się posługiwać ludzie. - Zawahał się, jakby czekał na rozkazy, a Zanim jednak miał czas je zadać, na krzesło stojące obok niego opadła potem dodał: - Czy mógłbym w czymś pomóc?

muskularna Tenel Ka. Zajęła miejsce naprzeciwko Lowbaccy.

- Coś niesamowitego! - roześmiał się Jacen.

- Nowy uczeń - powiedziała, witając go w nieco szorstki, bezpośredni sposób, Jainę zamurowało.

będący jedną z cech jej charakteru.

Brzmi zupełnie jak Threepio!

- Lowie - odezwał się Jacen. - Poznaj naszą przyjaciółkę, Tenel Ka z Dathomiry.

- Prawie - przyznał Han Solo. Na jego twarzy malowało się rozbawienie.

- A to - rzekła siedząca po drugiej stronie stołu Jaina, chcąc dokończyć prezentacji Niespiesznie podrapał się po szyi pod rozpiętym kołnierzem koszuli. - Na mój gust

- jest Lowbacca, siostrzeniec Chewbaccy. Przyleciał z Kashyyyku, planety Wookiech.

trochę za bardzo przypomina Threepia. Skoro jednak złocisty android zajmował się Tenel Ka wstała i pochyliła głowę. Potrząsnęła złocistorudymi włosami.

programowaniem Em Teedee, nie mogłem mu tego wyperswadować.

- Witam cię, Lowbacco z Kashyyyku - oznajmiła, po czym ponownie usiadła na Wzruszył ramionami, jakby chciał wszystkich za to przeprosić.

swoim krześle. Lowbacca także kiwnął głową i trzy razy krótko warknął.

- Dlaczego nie mielibyście wypróbować go podczas obiadu? - zapytał, zwracając Jacen czekał przez chwilę, spoglądając na zawieszonego u pasa Lowiego małego się do bliźniąt. - Chewbacca i ja mamy jeszcze kilka spraw do omówienia z Lukiem, a androida, który miał tłumaczyć słowa Wookiech, ale automat nie odezwał się ani późnym popołudniem odlatujemy. Musimy zobaczyć się z Landem na pokładzie jego słowem.

wydobywczej stacji.

- No i co? - zapytała Jaina. - Em Teedee, nie przetłumaczysz nam tego, co powiedział?

37

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

38

- Wielkie nieba, panienko Jaino, strasznie przepraszam! - odezwał się mały Kiedy automatyczny kelner mijał ich, tocząc się w stronę stolika Raynara, Tenel android. W jego metalicznym głosie brzmiało prawdziwe przerażenie. - Och, co za Ka wyciągnęła rękę i zabrała z tacy ostatni dzbanek ze świeżym sokiem. Napełniła wstyd! Pierwsza okazja wywiązania się z podstawowego obowiązku względem pana gęstym rubinowym płynem wszystkie czarki, po czym z głuchym stukiem postawiła Lowbaccy, a ja zawiodłem! Zapewniam wszystkich, że od tej chwili dołożę wszelkich naczynie na środku stołu. Zamrugała powiekami szarych oczu i z powagą uniosła rękę z starań, żeby tłumaczyć tak szybko i starannie, jak tylko możliwe...

czarką.

Lowbacca przerwał litanię wymówek androida, kierowanych pod własnym

- Jacen i Jaina już są moimi przyjaciółmi - oznajmiła. - Proponuję teraz swoją adresem, wydając jedno krótkie, ale bardzo groźne warkniecie.

przyjaźń tobie, Lowbacco z Kashyyyku.

- Przetłumaczyć? - zapytał w odpowiedzi mały android. - Co mam przetłumaczyć?

Młody Wookie zawahał się, nie będąc pewnym, co powinien zrobić. Jaina Ach! Rozumiem. Tak. Natychmiast tłumaczę. - Z głośnika Em Teedee rozległ się wręczyła mu czarkę z sokiem. Jacen uniósł swoją i powiedział:

dźwięk, który w uszach każdego słuchacza zabrzmiałby jak chrząknięcie, a potem

- Za przyjaźń.

android zaczął: - Pan Lowbacca powiedział: „Niechaj słońce nie zaświeci żadnego dnia

- Za przyjaźń! - zawtórowała Jaina.

ani księżyc nie ukaże oblicza żadnej nocy, której nie będę się czuł równie zaszczycony Kiwnąwszy głową, Lowie uniósł czarkę jak potrafił najwyżej i odchyliwszy twoim widokiem i możliwością przebywania w twoim towarzystwie, o pani”.

głowę, wydał głośny ryk, który rozbrzmiał echem w wielkiej sali.

Jaina przewróciła oczami. Jacen potrząsnął głową, nie mogąc uwierzyć własnym W ciszy, która zapadła później, rozległ się piskliwy głosik androida-tłumacza.

uszom. Jedynie twarz Tenel Ka nie zmieniła wyrazu.

- Pan Lowbacca z całą stanowczością przyjmuje twoją propozycję i w zamian Jacen zarejestrował kątem oka pojawienie się Raynara, który tyle kłopotów ofiaruje ci swoją przyjaźń.

przysparzał pytaniami podczas każdej lekcji. Młody chłopiec, jak zwykle krzykliwie Młody Wookie, ku wielkiemu zdumieniu wszystkich, tym razem nie poprawił

odziany, usiadł przy sąsiednim stoliku i przyglądał się ich nowemu koledze. Automaty androida.

obsługujące uczniów przynosiły z kuchni talerze wypełnione po brzegi smakowitymi

- Przyjmuję - odrzekła Tenel Ka i upiła łyk soku. Kiedy pozostali uczynili to potrawami i stawiały przed wszystkimi kandydatami na rycerzy Jedi.

samo, powiedziała: - A zatem teraz wszyscy jesteśmy przyjaciółmi.

Uwagę Jacena przyciągnęło jednak bardzo szybko to, co działo się przy jego stole.

- To oznacza, że od tej chwili możesz mówić do niego Lowie - rzekła Jaina.

Lowie pochylił się nad żółtymi czujnikami optycznymi androida-tłumacza i groźnie Tenel Ka przez chwilę zastanawiała się nad tą propozycją.

warknął.

- Myślę, że uszanuję go bardziej, jeżeli będę wymawiała jego pełne imię -

- No i co z tego, jeżeli nawet trochę upiększyłem? - zapytał Em Teedee, jakby oświadczyła.

chciał się usprawiedliwić W tej samej chwili przed Wookiem pojawił się talerz pełen Trzy nieduże stworzenia rasy Cha’a, podobne do gadów i siedzące przy sąsiednim parującego krwistego mięsiwa. - Starałem się tylko sprawić, żeby pana wypowiedź

stole nad talerzami, pełnymi ciepłych, drgających jajek, wpatrywały się w nie bez wydała się bardziej cywilizowana.

przerwy jak drapieżniki, którymi naprawdę były. Kiedy skorupka jakiegoś jajka pękała, Groźne warknięcie Lowbaccy nie pozostawiało cienia wątpliwości co do tego, czy Cha’a rzucały się na porośnięte jaskraworóżowym puchem pisklę, które wyskakiwało młody Wookie jest wdzięczny małemu androidowi.

ze środka.

- Jak pan sobie życzy - odezwał się urażony Em Teedee. - Może powinienem był

Dwa poświstujące stworzenia przypominające ptaki siedziały nad wielką tacą przetłumaczyć wypowiedź pana Lowbaccy w następujący sposób: „Słońce jeszcze pełną cienkich, wijących się wici, porośniętych błękitnymi włosami - smakowitych nigdy nie świeciło nad głową tego pokornego Wookiego tak jasno jak w tym dniu, poczwarek. Pochłaniały je jedną po drugiej, chwytając wąskimi, zrogowaciałymi kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy”.

dziobami.

Jacen przyjął talerz z gorącą zupą z rąk siostry, która podała mu go nad blatem Jacen siedział przy stole i jadł zupę. Kiedy zastanawiał się, czy nie mógłby stołu. Rzucił pytające spojrzenie na Lowiego, ale Wookie ponownie warknął coś do Em powiedzieć czegoś wesołego, by rozbawić Tenel Ka albo przynajmniej nawiązać Teedee.

rozmowę z Lowiem, kątem oka uchwycił błysk czegoś, co zbliżało się po podłodze do

- No cóż, jeżeli pan naprawdę nalega - odrzekł wyniośle android, ale w jego głosie sąsiedniego stołu. Czegoś, co wyglądało jak szkło i wiło się po kamiennej posadzce.

brzmiała wyraźna rezygnacja. - Zapewniam pana jednak, że moje poprzednie Jacen poczuł, że jego serce skoczyło do gardła. Zaczął się zastanawiać, czy nie tłumaczenia brzmiały o całe niebo bardziej dystyngowanie. Ehm. To, co pan Lowbacca zapomniał zamknąć klatki z kryształowym wężem, kiedy ojciec i obaj Wookie naprawdę powiedział, brzmiało: „Miło mi ciebie poznać”.

skończyli oglądać zwierzyniec w jego komnacie.

Kiedy Wookie wydał w końcu pomruk oznaczający zadowolenie, Tenel Ka

- Hej - odezwał się Raynar, pochylając się na krześle w stronę ich stołu. Kolory odparła poważnie, jakby nie słyszała żadnego wcześniejszego tłumaczenia: jego kosztownych szat były tak krzykliwe, że Jacen poczuł, iż zaczynają go boleć oczy.

- Przyjemność odwzajemniona, Lowbacco.

- Czy nie moglibyście oddać nam naszego dzbanka z sokiem? - Raynar posłużył się 39

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

40

własnymi umiejętnościami Jedi, by pochwycić dzbanek z sokiem ze stołu Jacena, W stronę gadzich pysków Cha’a poleciały porcje parujących liści, zakłócając unieść go w powietrze i skierować ku sobie. - Proszę was, żebyście następnym razem koncentrację stworzeń. Wszystkie trzy istoty wstały i obróciły się, chcąc stawić czoło nie zabierali go bez pytania.

napastnikom. Zetknęły się plecami i utworzyły coś na kształt obronnego trójkąta, nie Z wyrazem samozadowolenia na pyzatej twarzy wyprostował się i skrzyżował

przestając parskać i syczeć. Mlecznobiałe skorupki jajek spoczywających na ich tacy, ręce na piersi.

nadal pękały, a wykluwające się z nich, różowe puszyste pisklęta, wykorzystały W pewnej chwili na kryształowego węża padł odbity od dzbanka promień słońca i nieuwagę gadów i rzuciły się do ucieczki.

wtedy Jacen ujrzał gada w całej krasie. Wąż spoczywał na podołku Raynara. Kołysząc Lowie wydał potężny ryk, od którego musiały zadrżeć kamienne mury wielkiej trójkątnym łbem, syczał i spoglądał prosto w oczy chłopca.

sali, a Em Teedee pisnął, nie na żarty przerażony.

Raynar także zobaczył go i krzyknął, przestając skupiać siły Jedi. Dzbanek z

- Przeocz niczego me widzę, panie Lowbacco! Artykuły spożywcze przesłaniają resztkami soku, szybujący nad jego głową, zakołysał się, a potem spadł i oblał gęstym moje czujniki optyczne! Bardzo proszę je oczyścić!

ciemnoczerwonym płynem jaskrawe szaty chłopca.

W tej chwili do jadalni wtoczył się Artoo-Detoo. Zaczął wydawać całe serie Jacen zerwał się na równe nogi i skoczył, by pochwycić ulubieńca. Pragnął złapać elektronicznych gwizdów i pisków, które jednak zostały zagłuszone przez wybuchy go, zanim gad narobi jeszcze więcej zamieszania. Starając się usunąć go z podołka śmiechu i okrzyki istot ciskających tace z pożywieniem Zanim Artoo miał czas Raynara, potrącił chłopca. Raynar, myśląc, że został zaatakowany głośno wrzasnął, a odwrócić się i wszcząć alarm, w jego kopulastą głowę trafiła duża taca, wypełniona po chwili rozdarł się na całe gardło.

ciasteczkami z kremem. Astromechaniczny robot, pomrukując serwomotorami, Kiedy walczył, chcąc odeprzeć rzekomy atak Jacena, przewrócił stół, przy którym pospiesznie dał za wygraną.

przedtem siedział. Na posadzkę pospadały czarki z ciemnobrązowym puddingiem i Tymczasem kryształowy wąż wił się po kamiennej posadzce, poszukując szklane pojemniki z napojami. Opryskały szaty innych uczniów, siedzących obok.

szczeliny czy dziury, w której mógłby się ukryć. Jacen rozpaczliwie starał się go Tenel Ka, która wprawdzie nie wiedziała, o co chodzi, ale zawsze była skłonna dogonić. W pewnej chwili wyciągnął rękę i pochwycił koniec wijącego się ogona. Wąż przyjść z pomocą przyjacielowi, włączyła się do walki. Chwyciła czarkę z resztką niespodziewanie się odwinął i jednym płynnym ruchem uniósł łeb. Błysnął zębami, gorącej zupy Jacena i rzuciła ją w sąsiada Raynara, który widząc, że został

zamierzając ukąsić Jacena i zmusić go do rozwarcia palców trzymających ogon.

zaatakowany przez kogoś innego, postanowił odpłacić pięknym za nadobne.

Chłopiec wyciągnął jednak drugą rękę, kierując ją w stronę łba gada, i pomógł sobie W stronę Jainy poszybował talerz makaronu, polanego płynnym miodem, ale Mocą. Dotknął myślowym palcem zwojów mikroskopijnego mózgu węża.

dziewczyna w ostatniej chwili odchyliła głowę. Zamiast w nią talerz trafił w cielsko

- Hej! Ani mi się waż! - powiedział głośno.

Talza - istoty, podobnej do niedźwiedzia. Długie nitki przykleiły się do jego białej Kryształowy wąż znieruchomiał, jakby się zawahał, a wówczas Jacen pochwycił

szczeciniastej sierści. Talz wstał i wydał pełen przerażenia melodyjny ryk. Kiedy Jaina jego ciało za trójkątnym łbem i uniósł w powietrze. Dolna cześć gada rozpaczliwie zobaczyła nitki makaronu, przyklejone do białej sierści istoty, nie mogła powstrzymać zwijała się i rozwijała. Jacen owinął węża wokół nadgarstka i zaczął wysyłać się od śmiechu.

uspokajające myśli do mózgu stworzenia. Wstał i wyszczerzył zęby w uśmiechu, Tymczasem kryształowy wąż wyślizgnął się z palców Jacena, który starał się go wyraźnie odprężony.

pochwycić z podołka wstającego Raynara. Jaskrawo odziany chłopiec wrzeszczał,

- Mam go! - wykrzyknął triumfalnie. W tej samej sekundzie w jego głowę i piersi jakby ktoś obdzierał go ze skóry, ale Jacen już nurkował pod innymi stołami w pogoni trafiły trzy dorodne, dojrzałe owoce rozbijając się i opryskując go soczystym za uciekinierem. Kiedy usiłował go pochwycić, potrącił jeden ze stołów. W pewnej purpurowym miąższem. Jacen zająknął się, ale po chwili serdecznie się roześmiał, nie chwili między palcami poczuł gładkie, śliskie łuski, ale wąż wyślizgnął się, zapewne wypuszczając jednak kryształowego węża z uścisku swoich palców.

nie mniej przerażony niż chłopiec.

- Przestańcie! - zagrzmiał nagle w wielkiej sali głos, wspomagany potężną dawką Kiedy Lowie wstał i rzucił się na pomoc, jeszcze jeden stół przewrócił się na Mocy. Odbił się donośnym echem od kamiennych murów jadalni.

posadzkę. Stworzenia przypominające ptaki rozpaczliwie machały skrzydłami i Uczniowie zamarli, jakby ktoś zatrzymał upływ czasu. Wszystkie szybujące w skrzeczały, walcząc o włochate, błękitne poczwarki, które rozpełzały się we wszystkie powietrzu owoce i tace z pożywieniem także znieruchomiały. Każda kropla płynu, strony.

która właśnie miała się rozprysnąć, zawisła nieruchomo nad blatem tego czy tamtego W powietrzu zaczęły szybować kolejne porcje pożywienia, unoszone za pomocą stołu. W sali zapanowała głucha, niemal całkowita cisza, jeżeli nie liczyć oddechów sił Jedi i ciskane od jednego stołu do drugiego. Uczniowie raz po raz wybuchali zaskoczonych uczniów.

beztroskim śmiechem. Doskonale się bawili, mogąc wreszcie rozładować napięcie, W drzwiach stołówki stał mistrz Skywalker i z poważną twarzą spoglądał na pole wywołane wielogodzinnymi ćwiczeniami i medytacjami, nakazanymi przez mistrza bitwy, toczonej na tace z pożywieniem. Jacen starał się przyjrzeć wyrazowi twarzy Skywalkera.

41

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

42

wuja. Wydało mu się, że dostrzega na niej oznaki gniewu, ale także skrywane rozbawienie.

- Czy naprawdę sądzicie, że to najlepszy, najskuteczniejszy sposób praktykowania R O Z D Z I A Ł

tego wszystkiego, czego was nauczyłem? - odezwał się Luke. Gestem wskazał jedzenie, zawieszone nieruchomo w powietrzu. Przez chwilę jego twarz sprawiała wrażenie bardzo zasmuconej. Później mistrz Skywalker odwrócił się, żeby wyjść, ale Jacen zdążył zobaczyć uśmiech, pojawiający się na jego twarzy.

6


Luke przez chwilę stał nieruchomo w drzwiach, ale na odchodnym zawołał:

- Zamiast tego może spróbowalibyście wykorzystać swoje umiejętności Jedi... do

posprzątania tego bałaganu!

Uniósł prawą rękę i wykonał nieznaczny gest w stronę jadalni, a wówczas wiszące nieruchomo tace z żywnością, czarki z zupą, talerze z deserami, owocami i rozmaitymi słodyczami opadły, koziołkując jak lawina. Stroje praktycznie wszystkich uczniów zostały poplamione kroplami, które rozprysnęły się w powietrzu.

Kiedy Lowbacca towarzyszył wujowi i Hanowi Solo w drodze powrotnej do Jacen popatrzył na pobojowisko, pozostałe po walce. Nie puszczając

„Sokoła Tysiąclecia”, ciepłe promienie popołudniowego słońca przenikały przez kryształowego węża, wierzchem drugiej dłoni otarł miąższ, który przylgnął do jego ciężką, przesyconą wilgocią atmosferę. Idące za nimi bliźnięta gawędziły beztrosko, twarzy.

jakby nie zwracały uwagi na duszne powietrze, napływające znad dżungli. Lowbacca Pozostali uczniowie Jedi, chociaż jeszcze przerażeni, zaczęli z ulgą chichotać, nie wyczuwał jednak w ich głosach ukryty smutek. Domyślał się, że Jacen i Jaina będą mogąc się powstrzymać, ale potem zabrali się do sprzątania.

tęsknili za ojcem, podobnie jak on będzie tęsknił za wujkiem Chewbaccą, swoją matką i resztą rodziny, która pozostała na Kashyyyku.

Złociste oczy Lowbaccy z niepokojem kierowały się w stronę polany, znajdującej się przed wejściem wielkiej świątyni. Młody Wookie wciąż nie czuł się pewnie na otwartych przestrzeniach, nie porośniętych żadnymi drzewami. Wszystkie miasta na jego rodzimej planecie były wznoszone w koronach wysokich drzew, na przeplatających się ze sobą gałęziach. Wspierały się na grubych konarach. Nawet najodważniejsi spośród Wookiech bardzo rzadko zapuszczali się na niegościnne niskie piętra, nie mówiąc o najniższym poziomie, gdzie nie brakowało najróżniejszych niebezpieczeństw.

Dla Lowbaccy wysokość kojarzyła się z cywilizacją, wygodą, bezpieczeństwem, domem. I chociaż gigantyczne drzewa Massassów dwudziestokrotnie przewyższały wszystkie inne rośliny w dżungli na Yavmie Cztery, w porównaniu z drzewami na Kashyyyku wydawały się karzełkami. Lowbacca był ciekaw, czy gdziekolwiek na tym małym księżycu znajdzie miejsce, w którym będzie się czuł bezpiecznie.

Lowie był tak pogrążony w myślach, że z prawdziwym zdumieniem stwierdził, iż znaleźli się przy burcie „Sokoła Tysiąclecia”.

- Nigdy nie miałem okazji przeprowadzenia kontrolnych testów, dopóki nie byliśmy ostrzeliwani - odezwał się Han Solo. - Teraz jednak mamy trochę czasu, a więc myślę, że to nie najgorszy pomysł. - Stanął u stóp wejściowej rampy i rozbrajająco się uśmiechnął. - Jeżeli nie jesteście bardzo zajęci, Chewiemu i mnie przydałaby się wasza pomoc - dodał, zwracając się do dzieci.

- Wspaniale - podchwyciła Jaina, zanim zdążył uprzedzić ją ktoś inny. - Ja zajmę się sprawdzeniem napędu nadświetlnego. - Szybko wbiegła po rampie, zatrzymując się 43

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

44

tylko na milisekundę, żeby musnąć ustami policzek ojca - Dziękuję, tato. Jesteś

- Dlaczego nie miałbyś pomóc wujowi w sprawdzaniu stanu ładowni? - zapytał. -

niezrównany.

Ja w tym czasie dokończę tego, co powinienem zrobić tutaj.

Przez dłuższą chwile Han Solo sprawiał wrażenie niezwykle zadowolonego i Szelmowski uśmiech na jego twarzy był jeszcze bardziej wykrzywiony niż oprzytomniał dopiero wówczas, kiedy lekko potrząsnął głową.

zazwyczaj.

- A ty i Lowie, czy wiecie, czym chcielibyście się zająć? - zapytał Jacena. W

Lowbacca zastanawiał się, co może oznaczać ten grymas i dlaczego jego wuj następnej sekundzie popatrzył na Lowiego, który przez chwilę się zastanawiał, po czym potrzebuje pomocy w ładowni. Pomyślał, że czasami zupełnie nie rozumie ludzi.

warknął coś w odpowiedzi.

Wzruszył jednak ramionami i skierował się w głąb statku.

Chociaż Han Solo bez wątpienia zrozumiał jego odpowiedź, usłyszał natrętny,

- Przepraszam, panie Lowbacco - zapiszczał nagle Em Teedee. - Czy w najbliższej piskliwy głosik androida-tłumacza.

przyszłości będzie pan potrzebował moich usług jako tłumacza?

- Pan Lowbacca życzy sobie dokonać inspekcji systemów komputerowych Lowbacca burknął coś, co miało oznaczać zaprzeczenie.

pańskiego statku, żeby mógł wydać im polecenie, dokąd lecieć.

- Bardzo dobrze, proszę pana - odrzekł Em Teedee. - W takim razie, czy nie Han Solo popatrzył ukosa na Chewbaccę.

miałby pan nic przeciwko temu, że przełączę się na czuwanie? Gdyby z jakiegokolwiek

- A myślałem, że naprawiłeś to urządzenie - powiedział, pokazując Em Teedee. -

względu chciał pan znów skorzystać z moich usług, proszę bez wahania przerwać mój Jego precyzja tłumaczenia nadal pozostawia wiele do życzenia.

odpoczynek.

Chewbacca wymownie wzruszył ramionami i groźnie warknął, po czym

Lowie zapewnił Em Teedee, że miniaturowy android będzie pierwszym, kogo zastosował starą procedurę naprawczą numer jeden. Ujął srebrzysty owal jedną wielką powiadomi, gdyby czegokolwiek od niego potrzebował.

dłonią, a drugą zaczął poklepywać obudowę małego androida, aż zagrzechotały Odszukał swojego wuja, który wspinał się na stosy skrzyń i pak z towarami, wszystkie podzespoły.

sprawdzającego siatki i zamocowania. Wyglądało na to, że Lando Calrissian

- Och, wielkie nieba! - zapiszczał pospiesznie Em Teedee. - Może rzeczywiście potrzebował bardzo dużo zapasów żywności i sprzętu, by rozpocząć nowe powinienem był przetłumaczyć to staranniej. Ehm... Pan Lowbacca wyraził pragnienie przedsięwzięcie.

przeprowadzenia wstępnych testów za pomocą pokładowego nawigacyjnego Pomieszczenie było zatłoczone, ale młody Wookie oddychał z prawdziwą komputera.

przyjemnością. Chłonął mieszaninę znajomych woni: paliwa do silników śmigaczy,

- Dobry pomysł, dzieciaki - zgodził się Han Solo, z ożywieniem zacierając ręce. -

naoliwionego metalu, smarów, racji żywnościowych i potu Wookiech. Wszystko to Jacenie, zajmij się zewnętrzną stroną kadłuba. Upewnij się, czy w ciągu kilku ostatnich sprawiało, że tym bardziej zatęsknił za koronami drzew na rodzimym Kashyyyku.

godzin żadne stworzenie nie uwiło sobie gniazda w zewnętrznych otworach dysz. Ja Wiedział, że w czasie zajęć w akademii Jedi nie zetknie się ze śmigaczami czy sprawdzę systemy uzdatniania powietrza i wody. Chewie, idź do ładowni i upewnij się, komputerami, rzecz jasna, jeżeli nie liczyć Em Teedee. Może od czasu do czasu będzie że ładunek jest prawidłowo zamocowany.

mógł się pocieszać, wdrapując się na korony drzew w dżungli i rozmyślając o domu.

Ostatniemu poleceniu Hana towarzyszyło uniesienie głowy i porozumiewawcze Może to robić jednak po odlocie „Sokoła Tysiąclecia”, a teraz musi pomóc mrugnięcie. Lowbacca był pewien, że i jedno, i drugie coś oznacza dla starszego wujowi.

Wookiego, ale nie miał pojęcia, co takiego. Z przygnębieniem pomyślał, że zapewne Zapytał go więc, co jeszcze powinno być zrobione, po czym zajął się nigdy nie będzie rozumiał ludzi tak dobrze jak jego wujek.

sprawdzaniem mocowania stosu pak, wskazanego przez Chewbaccę. Okazało się, że zapięcia siatki nie trzymały, a i płótno, którym okryto pakunki, w każdej chwili mogło Komputer nawigacyjny był dla Lowbaccy przyjemnym wyzwaniem. Miody

się ześlizgnąć... I prawdę mówiąc, kiedy tylko przystąpił do pracy, zsunęło się Wookie przeprowadził z jego pomocą wszystkie testy aż dwukrotnie. Nie dlatego, że całkowicie. Lowie poczuł, że ze zdumienia opada mu szczęka. Musiał cofnąć się o przypuszczał, iż za pierwszym razem mógłby coś przeoczyć, ale wiedział, że jedynymi krok, by móc lepiej podziwiać to, co przypadkiem odkrył.

miejscami, które chociaż trochę przypominały mu dom, były wierzchołki wysokich Powietrzny śmigacz, mimo iż rozłożony na kilka dużych części, nie był trudny do drzew i fotel, ustawiony przed monitorem komputera.

rozpoznania. Okazało się, że jest to jeden ze starszych modeli, typ T-23, zwany Do chwili, kiedy Lowie skończył przeprowadzać drugą serię testów. Han Solo gwiezdnym skoczkiem. Miał urządzenia sterownicze podobne do tych, w jakie zdążył uporać się ze sprawdzeniem systemów uzdatniania i zajął się badaniem wyposażano myśliwce typu X, trójścienne skrzydła, dodatkowy fotel dla pasażera i zapasowego generatora energetycznego statku. Gdy ujrzał Lowbaccę, wytarł dłonie o niewielką przestrzeń na ładunek, znajdującą się w tylnej części kabiny. Błękitny pierwszą lepszą przetłuszczoną szmatę, po czym odrzucił ją na bok i uniósł wskazujący metalowy kadłub był co prawda poobijany i nieco zaśniedziały, ale silnik, umieszczony palec, jakby dopiero teraz przyszła mu jakaś myśl do głowy.

pomiędzy skrzydłami, sprawiał wrażenie, że jest w doskonałym stanie.

45

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

46

Młody Wookie uniósł głowę i zobaczył, że jego wuj spogląda na niego, jakby

- Nie chcesz, żeby ktoś zabrał go na próbny spacer? - zapytała z nadzieją Jaina.

czegoś oczekiwał. Później Chewbacca nieoczekiwanie zapytał, co Lowie sądzi o Lowie zająknął się, a potem burknął coś, co miało być wymijającą odpowiedzią.

maszynie.

- Pan Lowbacca usiłuje powiedzieć - zaczął pospiesznie tłumaczyć Em Teedee, -

Gwiezdny skoczek miał zwartą budowę i był jedną z najbardziej udanych że uważa propozycję panienki za bardzo uprzejmą, ale o wiele bardziej woli samemu konstrukcji tego typu. Złożenie wszystkich części w całość nie powinno być bardzo pilotować maszynę podczas pierwszego lotu. Lowbacca ponownie krótko warknął.

trudne. Lowie podziwiał zgrabne kształty starej maszyny i nawet usiłował zgadnąć, jaką

- I co dalej? - odezwał się mały android. - Co to znaczy: Co dalej? Ach.

może mieć prędkość i zdolność manewrową. Rzecz jasna, komputer pokładowy z rozumiem... Ta druga sprawa, o której zamierzał pan powiedzieć. Ale chyba nie pewnością będzie wymagał dokładnego sprawdzenia i testowania programów, a chodziło panu o to, żeby...

zewnętrznej stronie kadłuba trzeba będzie poświęcić wiele godzin fizycznej pracy, ale Lowbacca stanowczo warknął, dając niedwuznacznie do zrozumienia, że właśnie to były drobne mankamenty. Wgniecenia i szramy na kadłubie tylko przydawały o to mu chodziło.

statkowi charakteru.

- No cóż, jeżeli pan aż tak nalega... - rzekł Em Teedee. - Ehm. Pan Lowbacca Chewbacca wydał pełne satysfakcji chrząkniecie i szeroko rozłożywszy ręce, powiedział również, że będzie zaszczycony pani towarzystwem jako pasażerki, zaskoczył Lowiego. Oznajmił młodemu siostrzeńcowi, że śmigacz typu T-23 jest panienko Jaino. Jednakże - dodał pospiesznie - proszę mieć to na względzie, że to prezentem pożegnalnym od wuja. Gwiezdny skoczek należał zatem do Lowbaccy, pod ostatnie stwierdzenie zostało wypowiedziane z wyraźnymi oporami.

warunkiem, że młody Wookie będzie umiał go poskładać.

Lowbacca jęknął i uderzył się w czoło nasadą włochatej dłoni, co u Wookiech było gestem oznaczającym najwyższe zakłopotanie.

Lowie stał przy swojej maszynie typu T-23 na polanie lądowiska obok Jacena i

- No cóż, właśnie tak wygląda cała prawda - upierał się Em Teedee. - Jestem Jainy. Wszyscy troje machali na pożegnanie. Powoli opadało podniecenie, wywołane absolutnie pewien, że właściwie zrozumiałem intonację wypowiedzi.

wymianą uścisków, podziękowań i ostatnich informacji. Młodzi uczniowie Jedi Jaina, która w pierwszej chwili sprawiała wrażenie rozczarowanej odpowiedzią spoglądali, jak Han Solo i Chewbacca wchodzą po rampie na pokład statku.

Lowbaccy, widząc jego udrękę, wyraźnie się rozchmurzyła.

Nie przestawali machać, dopóki „Sokół Tysiąclecia” nie uniósł się ponad

- Rozumiem cię, Lowie - powiedziała. - Ja też chciałabym sama polecieć, gdyby wierzchołki drzew w dżungli, a potem zmienił kurs i poszybował w bezchmurne to miał być pierwszy lot mojego statku. Co sądzisz o zabraniu nas jutro na przejażdżkę?

ciemnobłękitne niebo. Wszyscy troje stali jeszcze przez dłuższą chwilę i pogrążeni we Uspokojony, że bliźnięta nie mają do niego żalu, Lowbacca głośnym rykiem własnych myślach patrzyli w ślad za niknącym frachtowcem.

wyraził zgodę, po czym wskoczył do kabiny i zapiął pasy bezpieczeństwa. Jęk silników W końcu Jaina głęboko westchnęła.

pracujących na najwyższych obrotach zagłuszył tłumaczenie jego odpowiedzi, którego

- No cóż, Lowie - odezwała się, pocierając dłonie i spoglądając w radosnym usiłował się podjąć Em Teedee. Lowie uniósł rękę, zasalutował i zaczekał, aż Jacen i oczekiwaniu na pokiereszowany kadłub T-23. - Może chcesz, by ci pomóc, żeby to Jaina znajdą się w bezpiecznej odległości, a potem przesłał do silnik pełną moc, stare pudło oderwało się od ziemi?

wystartował i skierował śmigacz nad bezkresną dżunglę.

Lowbacca zdał sobie sprawę z tego, że chociaż Jaina jest trochę młodsza, Maszyna typu T-23 dawała się pilotować bardzo łatwo i Lowbacca delektował się przewyższa go doświadczeniem przy uruchamianiu silników statków. Z wdzięcznością uczuciem swobody, kiedy leciał wysoko nad drzewami. Stwierdził jednak, że nadal kiwnął głową.

brakuje mu jeszcze jednej rzeczy, o której rozmyślał od samego rana.

Kilka następnych godzin spędzili, przygotowując gwiezdnego skoczka do Drzew. Wysokich, piętrzących się niemal pod chmury, bezpiecznych drzew z pierwszego lotu na księżycu Yavina. Jacen bez przerwy opowiadał dowcipy, których Kashyyyku.

młody Wookie nie rozumiał, a od czasu do czasu podawał narzędzia dwójce Po upływie zaledwie trzydziestu minut znalazł się dosyć daleko od wielkiej rozentuzjazmowanych mechaników. Jaina uśmiechała się podczas pracy zadowolona, świątyni i akademii Jedi. Obniżył lot swojej maszyny, tak że szybowała tuż nad że nadarza się jej rzadka okazja podzielenia się tym, co wie o śmigaczach, silnikach i dżunglą, a potem wylądował w gąszczu splątanych gałęzi na wierzchołkach maszynach typu T-23.

gigantycznych drzew Massassów. Przekonał się, że gęstwina nie znajduje się na takiej Kiedy wreszcie skończyli prace i Lowbacca pochylił się do kabiny, żeby włączyć wysokości, do jakiej przywykł. Powietrze było trochę rozrzedzone, a zapachy, odpowiednie przełączniki, silniki zamruczały, zakrztusiły się, ale po chwili z rykiem napływające z podmuchami wiatru znad dżungli, nie były nieprzyjemne, chociaż obudziły się do życia. Gdy włączyły się silniki repulsorowe, a w wylotach dysz różniły się od tych, które znał z rodzimego Kashyyyku. Mimo to Lowbacca czuł się w dopalaczy jonowych pojawiło się jaskrawe światło, maszyna uniosła się kilka tej chwili bardziej odprężony niż kiedykolwiek od chwili lądowania na Yavinie Cztery.

centymetrów nad ziemię. Bliźnięta zaczęły głośno wiwatować, a młody Wookie Jacen powiedział kiedyś, że najlepszy widok na pomarańczową tarczę gazowego triumfalnie zaryczał.

giganta zapewniają wierzchołki drzew Massassów. Lowbacca stwierdził, że jego młody 47

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

48

przyjaciel zdecydowanie się nie mylił. Rozejrzał się we wszystkie strony. Skierował

spojrzenie na niebo, korony drzew i rozsypujące się ruiny mniejszych świątyń, widoczne przez szczeliny w baldachimie liści. Przyjrzał się łożyskom rzek, leniwie R O Z D Z I A Ł

toczących swoje wody, a także dziwnej roślinności i zwierzętom na ich brzegach.

Westchnął z ulgą. Może będzie mógł znaleźć na tym księżycu zaciszne miejsce, w którym, nie przerywając nauki w akademii Jedi, mógłby w samotności rozmyślać o rodzinie i domu.

7


Zbliżało się późne popołudnie i słońce chyliło się ku zachodowi. W pewnej chwili Lowbacca zauważył jakiś błysk, kiedy promienie przedarły się przez szczelinę w

gąszczu liści. Młody Wookie był ciekaw, co spowodowało tak dziwne odbicie światła.

Jeżeli sądzić po barwie, nie mogła to być roślina ani kamień zrujnowanej świątyni.

Promienie słońca odbijały się od zaplątanego w gałęziach drzewa kanciastego przedmiotu o regularnych kształtach. Lowie pochylił się na fotelu, jakby to pomogło mu lepiej widzieć dziwny przedmiot. Żałował, że nie zabrał makrolornetki.

- Jestem bardzo ciekaw, dlaczego Lowie nie zdążył na podwieczorek - odezwał się Ciekawość i zdumienie nakazywały mu wystartować i polecieć dalej, żeby zbadać Jacen.

znalezisko. Przeważyła jednak przezorność. Zaczynało się ściemniać. A poza tym, Jaina i Tenel Ka siedziały po obu stronach chłopca w wielkiej komnacie gdyby obiekt był naprawdę godny uwagi, czy ktoś inny nie zauważyłby go wcześniej?

audiencyjnej, do której Luke Skywalker zaprosił uczniów, by wygłosić specjalne Może nie. Młody Wookie nie sądził, żeby można go było dostrzec z ziemi, a zapewne oświadczenie. Ukośne promienie zachodzącego słońca świeciły jak roztopiony metal, nikt spośród uczniów nie zapuszczał się na wierzchołki drzew tak daleko od wielkiej przenikając przez wąskie szczeliny świetlików nad głowami uczniów, ale jasne, białe świątyni. Mógł być zatem całkowicie pewien, że poza nim nikt nic nie wie o światło jarzeniowych paneli rozpraszało mroki kryjące się po kątach ogromnej sali.

znalezisku.

- Może tak dobrze się bawi, pilotując swojego T-23 - szepnęła Jaina. - Gdybym Czując, że jego serce bije przyspieszonym rytmem, Lowbacca postarał się była na jego miejscu, też chyba nie wróciłabym na podwieczorek.

zapamiętać miejsce, w którym widział ów błyszczący przedmiot. Przy najbliższej

- Możliwe, że nie był głodny - odezwała się półgłosem Tenel Ka, jakby całkiem okazji zamierzał powrócić. Musiał przecież przekonać się, co znalazł.

poważnie brała taką możliwość pod uwagę.

Jacen popatrzył na nią, ale w jego oczach było widać niedowierzanie.

- Hej, widziałaś kiedyś Wookiego, który nie byłby głodny? - zapytał. - Ha! A mówisz, że to ja opowiadam ciężkie dowcipy.

- To była tylko jedna z możliwości - odparła dziewczyna z Dathomiry, wzruszając ramionami.

- No, dobrze - zgodził się Jacen. - Teraz nie żartuję. A jeżeli z jego gwiezdnym skoczkiem stało się coś złego i Lowie roztrzaskał się gdzieś w dżungli?

- Wykluczone - oświadczyła Jaina. Chociaż powiedziała to szeptem, w jej głosie brzmiała pewność. - Sama sprawdzałam wszystkie urządzenia maszyny.

Brwi na czole Tenel Ka nieznacznie się uniosły.

- A. Aha - powiedziała. - Więc uważasz, że ponieważ to ty je sprawdzałaś, żaden system nie mógł ulec awarii?

Kiwnęła głową, a Jacen mógłby przysiąc, że w kącikach jej ust dostrzegł coś, co było bardzo podobne do uśmiechu.

- W tej chwili to i tak nieważne - oznajmił z ulgą Jacen. - Oto Lowie.

Zaczął wymachiwać rękami, chcąc zwrócić na siebie uwagę młodego Wookiego.

- Widzicie? - zapytała z triumfującą miną Jaina. - Mówiłam, że nie mogło przydarzyć mu się nic złego.

Jacen udał, że nie usłyszał jej uwagi.

49

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

50

- Zjawiłeś się w samą porę - powiedział, kiedy Wookie usiadł obok nich na

- Nie potrafię powiedzieć, jak długo mnie nie będzie, a zatem poprosiłem jedną z kamiennej ławie. - Lada chwila powinien pojawić się mistrz Skywalker.

moich dawnych uczennic, Tionnę, żeby prowadziła lekcje podczas mojej nieobecności.

Nikt właściwie nie wiedział, dlaczego mistrz Jedi zwołał to wieczorne zebranie,

- Gestem wskazał stojącą obok niego szczupłą perłowooką kobietę. - Tionna ma wiedzę ale większość miała przeczucie, że chodzi o coś ważnego. Zjawili się dosłownie równą mojej, dysponuje też bogatymi wiadomościami w zakresie nauk i historii rycerzy wszyscy, którzy pracowali, uczyli się i ćwiczyli w akademii Luke’a, tak że wielka Jedi. Wkrótce sami się przekonacie, że warto jej posłuchać.

komnata wypełniła się gwarem rozmów, prowadzonych szeptem lub półgłosem.

Oświadczenie Luke’a zaintrygowało Jacena. Przypomniał sobie, że ktoś kiedyś

- Gdzie byłeś, Lowie? - zapytał cicho Jacen.

powiedział mu, iż kobieta nie dysponuje szczególnie dużymi umiejętnościami Jedi.

Lowbacca odpowiedział równie stłumionym warczeniem, o wiele cichszym, niż Zwrócił jednak uwagę na ciepłe uśmiechy, jakie wymienili Tionna i Luke. Pomyślał, że Jacen kiedykolwiek słyszał z ust Wookiego. Kiedy warczenie ucichło, bez żadnego zapewne oboje doskonale się rozumieją i że mistrz Skywalker darzy byłą uczennicę ostrzeżenia rozległ się donośny, choć piskliwy głosik Em Teedee:

nieograniczonym zaufaniem.

- Pan Lowbacca chciałby oznajmić wszem i wobec, że jego wyprawa zakończyła Luke zszedł z podwyższenia i opuścił komnatę, pozostawiając uczniów sam na się całkowitym powodzeniem, a także...

sam z Tionna. Srebrzystowłosa kobieta wyciągnęła zza pleców dziwaczny instrument Android-tłumacz przerwał jednak w pół zdania, kiedy Lowbacca zasłonił

strunowy. Składał się z dwóch rezonansowych pudeł, połączonych cienkim, smukłym owłosioną, rudobrązową dłonią dolną część obudowy, gdzie znajdował się głośnik gryfem. Końce kilku strun, ciągnących się w poprzek instrumentu, sterczały po obu urządzenia.

stronach niczym dwa wachlarze.

- Ćśś! - syknęła Jaina.

Tionna usiadła na niskim stołku i zaczęła delikatnie trącać struny.

- Czy nie można go wyłączyć? - szepnął Jacen.

- Opowiem wam historię o mistrzu Jedi, który żył bardzo dawno temu, przed Ze wszystkich stron ogromnej audiencyjnej komnaty skierowały się w ich stronę wiekami - zaczęła. - Posłuchajcie ballady o mistrzu Vodo-Siosku Baasie.

ciekawskie oczy. Lowbacca skulił się na ławie, a zmartwiony wyraz jego twarzy nie Kiedy zaczęła śpiewać, Jacen pomyślał, że jego wuj miał całkowitą rację. Tionny wymagał tłumaczenia. Pochylił głowę i zgiął się, żeby znacząco spojrzeć na naprawdę warto było posłuchać. Jej melodyjny głos brzmiał dźwięcznie i czysto.

przypiętego do plecionego pasa androida. Wydał całą serię cichych, ale groźnych Soczyste akordy bez trudu docierały do najdalszych zakątków wielkiej sali, przenosząc pomruków.

słuchaczy w epokę, której nie znali. Muzyka omywała ich, a słowa ballady opowiadały

- Och! Och, wielkie nieba! - odezwał się entuzjastycznie, chociaż o wiele ciszej o odwadze, poświeceniu, triumfie i udręce.

Em Teedee. - Naprawdę błagam o wybaczenie. Nie całkiem zrozumiałem, że nie Tionna śpiewała o okropnych wydarzeniach, jakie miały miejsce przed czterema zamierzał pan podzielić się wieścią o swoim odkryciu ze wszystkimi obecnymi w tej tysiącleciami. Opowiadała o tym, jak dawna obca istota, będąca mistrzem Jedi, została dużej sali.

zabita przez jednego ze swoich uczniów, Exara Kuna, który przeszedł na służbę

- Odkryciu? - zapytał zaciekawiony Jacen. - Co takiego...

ciemnej strony Mocy. Mistrz Vodo błagał innych mistrzów Jedi, żeby nie walczyli z W tej samej chwili pojawił się mistrz Skywalker. W wielkiej sali zapadła głucha Exarem Kunem. Próbował sam zawrócić go ze złej drogi, ale jego starania cisza, ostatecznie grzebiąc nadzieję Jacena, że zdoła zaspokoić ciekawość, zanim jego doprowadziły do tragedii.

wuj rozpocznie przemówienie. Tymczasem Luke wstąpił na przestronne podwyższenie.

W ciszy, jaka zapadła po ostatnich akordach ballady, Jacen uzmysłowił sobie, że Towarzyszyła mu szczupła kobieta o długich srebrzystosiwych włosach i ogromnych kobiety warto było posłuchać dla czegoś więcej niż tylko głosu.

opalizujących oczach.

Tionna wstała, a z piersi zebranych uczniów wydarło się zbiorowe westchnienie.

- Dziękuję wam, że przyszliście, mimo iż od chwili, kiedy was wezwałem, Jacen nawet nie uzmysławiał sobie, że wstrzymywał oddech.

upłynęło tak mało czasu - zaczął Luke. - Dzisiaj rano otrzymałem wiadomość

- Przypuszczam, że moja pierwsza lekcja nie sprawiła wam zawodu - odezwała się dotyczącą pewnej sprawy, nie cierpiącej zwłoki, i muszę was opuścić.

Tionna, porozumiewawczo mrużąc jedno oko. - Jutro po śniadaniu zapraszam Podobnie jak w przypadku kamyka, wrzuconego w toń stawu, w wielkiej sali wszystkich na następną.

zaczęły się rozchodzić szmery zdumionych głosów. Jacen był bardzo ciekaw, czy Tymi słowy wieczorne spotkanie zostało zakończone. Niektórzy uczniowie jednak niespodziewany odlot wuja może mieć coś wspólnego z wiadomościami przekazanymi nie wstawali. Siedzieli jak sparaliżowani, jakby wciąż jeszcze chłonęli ostatnie dźwięki wcześniej przez jego ojca.

muzyki, błąkające się w wielkiej komnacie. Inni opuszczali pomieszczenie samotnie Błękitne oczy, spoglądające na uczniów zebranych w ogromnej sali - łagodne lub w kilkuosobowych grupach, podczas gdy jeszcze inni zostali, żeby zapytać Tionnę oczy, które wydawały się mądrzejsze niż wskazywałby wiek Luke’a - nie ujawniały, co o to czy owo.

może być powodem nieoczekiwanej decyzji mistrza Jedi.

51

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

52

Jacen, Jaina, Tenel Ka i Lowbacca mogli nareszcie swobodnie porozmawiać.

Właśnie z tego powodu akademia Jedi jest również wzywana prakseum. Jest miejscem, Przystanęli w jakimś kącie i dyskutowali na temat odkrycia Lowbaccy. Em Teedee, w którym nie tylko się uczymy, ale wykorzystujemy tę naukę w praktyce. Z Mocą jest zniżywszy głos niemal do szeptu, tłumaczył każde słowo Lowiego.

podobnie jak z pływaniem. Im więcej będziemy ćwiczyli, tym większe zaufanie Młodzi Jedi po kolei wysnuwali najprzeróżniejsze przypuszczenia, czym może możemy w niej pokładać. Po pewnym czasie nasze umiejętności stają się czymś w być tajemniczy przedmiot, który widział Lowbacca na gałęziach drzew w dżungli.

rodzaju drugiej natury.

Potrafili jednak zgodzić się tylko co do jednego: że przy najbliższej okazji wszyscy Chciałabym, żeby początkujący i średnio zaawansowani uczniowie przez kilka polecą, by zobaczyć go na własne oczy.

kolejnych dni ćwiczyli jedną z najbardziej podstawowych umiejętności: posługiwanie się Mocą w celu unoszenia różnych przedmiotów. Zacznijcie dzisiejsze ćwiczenia od Poranna ballada Tionny otoczyła słuchaczy delikatną muzyczną mgiełką, pełną unoszenia czegoś małego, na przykład nie większego niż listek.

tajemniczych historii o naukach starożytnych Jedi. Jacen siedział w drugim rzędzie, Raynar przerwał jej, zadając obcesowe pytanie:

zamknąwszy bursztynowe oczy. Skupiał się na słowach ballady, usiłując chłonąć

- Jak możesz oczekiwać, że rozwiniemy swoje umiejętności, jeżeli zalecasz nam wszystko, czego mogła go nauczyć muzyka. Może dobrze, że nie otwierał oczu, gdyż wykonywanie ćwiczeń, godnych co najwyżej małego dziecka?

mogłyby zostać porażone widokiem krzykliwego wielobarwnego stroju, w jaki odziany Tionna uśmiechnęła się do Raynara, ale w jej uśmiechu nie kryło się rozbawienie.

był siedzący w pierwszym rzędzie Raynar.

- To dobre pytanie - oświadczyła. - Pozwól, że wyjaśnię ci to na przykładne.

Kiedy umilkło echo ostatnich dźwięków, Jacen otworzył oczy i popatrzył na Gdybyś pragnął rozwinąć mięśnie rąk, mógłbyś dźwigać albo wiele kamieni naraz, albo siostrę, spoglądającą na niego w niemym rozbawieniu. Ani Lowbacca, ani siedząca podnosić jeden kamień wiele razy. Tak samo ma się sprawa z umiejętnościami Jedi.

obok niego Tenel Ka żadnym gestem ani stawem nie zdradzili, że zauważyli Dzisiaj zatem wykonujcie to ćwiczenie, które wam zaleciłam. Przyznaję, że nie jest to zafascynowanie chłopca muzyką. Po chwili ciszy odezwała się Tionna, zmuszając jedyny sposób rozwijania waszych umiejętności, ale jest to jakiś sposób, może równie Jacena, by ponownie zwrócił uwagę na srebrzystowłosą Jedi, stojącą przed uczniami na dobry jak pozostałe. Zawsze jednak istnieją inne do wyboru. Obiecuję wam, że już podwyższeniu.

niedługo nauczycie się czegoś więcej niż tylko unoszenia liści.

- Największa władza rycerzy Jedi wynika nie z siły fizycznej czy dużego wzrostu Tionna oznajmiła uczniom, że mogą zająć się ćwiczeniami. Kiedy wszyscy wyszli

- powiedziała. - Wynika ze zrozumienia istoty Mocy; z zaufania, jakie się w niej z wielkiej komnaty audiencyjnej i zaczęli schodzić po kamiennych wyślizganych pokłada. W ramach szkolenia Jedi nauczycie się, jak ćwiczyć, żeby wzbudzać i schodach, Jaina nakazała przyjaciołom, by stanęli, i zapytała z figlarnymi błyskami w powiększać to zaufanie. Bez tych ćwiczeń możecie nie odnieść sukcesu w chwili, w oczach:

której będzie wam na tym zależało. To, co mówię, dotyczy także wielu innych

- Czy myślicie o tym samym co ja?

życiowych umiejętności. Pozwólcie, że opowiem wam pewną historię.

Jacen, choć nie miał pojęcia, o czym może myśleć jego siostra, wyczuwał jej Pewnego razu w chacie nad brzegiem jeziora mieszkała mała dziewczynka.

podniecenie i chęć zobaczenia tajemniczego skarbu Lowiego.

Obserwowała innych, jak pływają, i myślała, że w ten sposób i ona nauczyła się tej Jaina wzruszyła ramionami.

sztuki. Któregoś dnia, kiedy jej rodzice byli zajęci, dziewczynka wskoczyła do

- Gdzie możemy znaleźć lepsze miejsce do ćwiczenia umiejętności unoszenia głębokiej wody. Chociaż jednak poruszała rękami i nogami dokładnie w taki sam liści, jeżeli nie w dżungli? - zapytała.

sposób, jak widziała, że robią to inni, nie potrafiła utrzymać głowy nad powierzchnią.

Na szczęście do jeziora wskoczyła pewna rybaczka i uratowała tonącą dziewczynkę od niechybnej śmierci. Kobieta doskonale pływała i nie musiała myśleć o tym, jak poruszać rękami i nogami. Mała dziewczynka, która sądziła, że nauczy się pływać, jedynie obserwując innych, nie miała dostatecznej wprawy, by utrzymać się na wodzie. Kiedy obie znalazły się bezpiecznie na brzegu, rybaczka ujęła dziewczynkę za rękę i powiedziała:

- Chodź teraz na płyciznę, moje dziecko, a ja nauczę cię pływać.

Tionna zamilkła, jakby pogrążona we własnych myślach, i tylko wodziła po sali spojrzeniem błyszczących perłowych oczu.

- Podobnie jest z Mocą - ciągnęła po chwili. - Jeżeli nie będziecie ćwiczyli wszystkiego, czego się nauczycie, i jeżeli od czasu do czasu nie sprawdzicie swoich umiejętności, nigdy się nie dowiecie, czy w potrzebie możecie bez reszty zaufać Mocy.

53

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

54

Spojrzał przez podrapaną szybę iluminatora i przekonał się, że Lowbacca leci tuż nad wierzchołkami najwyższych drzew. Oddalali się od akademii Jedi w kierunku tych R O Z D Z I A Ł

rejonów dżungli, w których nikt nigdy jeszcze nie przebywał. Już wkrótce za porysowaną szybą było widać jedynie ciągnące się jak okiem sięgnąć drzewa, barwy 8

równie soczystej zieleni jak intensywny błękit nieba nad głowami.

Chociaż Jacena bardzo cieszył widok bujnej roślinności w dole, chłopiec poczuł, że zaczynają drętwieć mu nogi. Wkrótce jednak T-23 zanurkował i łagodnie osiadł na niewielkiej polanie. Mimo to Jacen miał wrażenie, że na skutek spowodowanego pracą silnika drżenia kadłuba, omal nie powypadały mu zęby.

Jaina i Tenel Ka, siedzące w przedniej części kabiny, odpięły sprzączki pasów bezpieczeństwa i zgrabnie wyskoczyły ze śmigacza. Jacen z trudem wygrzebał się z luku, rozprostował zdrętwiałe nogi i niepewnie stanął na splątanych pędach poszycia dżungli. Obiema rękami zaczął masować mięśnie nóg, by pobudzić krew do krążenia.

Jesteś pewna, że będę tam bezpieczny? - zapytał Jacen, wciskając się do luku

- Myślę, że w tej chwili nie potrafiłbym unieść nic większego niż listek -

towarowego za fotelem pasażera w kabinie gwiezdnego skoczka typu T-23.

powiedział.

- Oczywiście - odparła jego siostra, sadowiąc się na fotelu. - A poza tym ty i tak Lowie szybko dotarł do skraju polany i niecierpliwym gestem zachęcił innych, by uwielbiasz wciskać się we wszystkie kąt.

szli za nim.

- Tylko po to, żeby łapać robaki - zaprotestował Jacen. - Spójrz, tutaj nie ma

- Pan Lowbacca mówi, że drzewo z zawieszonym dziwnym przedmiotem znajduje nawet żadnej wykładziny.

się w tamtej stronie - odezwał się Em Teedee. - Kilka jego gałęzi jest złamanych, więc Luk towarowy był o wiele za mały, żeby mogła zmieścić się w nim Tenel Ka, rozpoznał je z powietrza bez trudu. Jaina popatrzyła w kierunku, w którym pokazywał

znacznie wyższa i bardziej atletycznie zbudowana niż którekolwiek z bliźniąt. Jacen Lowbacca.

musiał więc pogodzić się z myślą, że poleci z tyłu, gdyż w przeciwnym razie groziło

- No, to na co czekamy? - zapytała.

mu, że zostanie Na szczęście jego siostra obiecała, że w drodze powrotnej zamienią się Tenel Ka stanęła u boku młodego Wookiego, jakby przygotowywała się do miejscami. Słysząc, że silniki śmigacza typu T-23 z głośnym rykiem obudziły się do wyrąbania szlaku w zaroślach. Jacen posłał długie, tęskne spojrzenie w kierunku życia, chłopiec pokręcił się i usiadł.

wszystkich dziwnych roślin, które widział w pobliskim gąszczu, ale podążył za innymi Usiłując przekrzyczeć szum rozgrzewających się repulsorów, Lowbacca warknął

i wkrótce zagłębił się w mroczną zieleń dżungli.

coś, co zabrzmiało jak rozkaz. Em Teedee pospieszył z tłumaczeniem.

Lowbacca wyciągnął rękę w stronę gałęzi gigantycznego drzewa Massassów, Pan Lowbacca życzy sobie, żęby wszyscy się upewnili, czy ich pasy

widocznego w oddali. Jego pień sprawiał wrażenie niewiele mniejszego niż zajmujące bezpieczeństwa są dobrze zapięte. Ponad wszystko zależy mu na tym, by nikomu nie niemal całą powierzchnię planety wysokościowce na Coruscant. Jacen nie mógłby stało się nic złego Za chwilę startujemy. Lowbacca warknął coś po raz drugi, a android dosięgnąć nawet najniższych gałęzi ogromnego drzewa. Tymczasem Lowbacca chciał, uznał za słuszne dokonać poprawki w tłumaczeniu.

żeby wszyscy się na nie wspięli!

- Prawdę mówiąc, pan Lowbacca powiedział coś, co można było przetłumaczyć

- Och - odezwała się Jaina, nieco zbita z pantałyku. - Nie zaszłabym daleko, jako: Trzymajcie się! Startujemy!

gdybym miała się na nie wspinać.

- Och, blasterowe błyskawice! Nie ma tutaj nawet pasów bezpieczeństwa! -

Korzystając z pomocy androida - tłumacza, Lowbacca zapewnił ich, że taka westchnął Jacen widząc, jak Jaina i Tenel Ka, siedzące z przodu, przypinają się do wspinaczka nie stanowi żadnego problemu dla Wookiego. Zaproponował, że wejdzie foteli.

sam i obejrzy dziwny przedmiot, po czym zejdzie do pozostałych i złoży sprawozdanie, Zmodernizowana maszyna typu T-23 z lekkim szarpnięciem oderwała się od tak by wszyscy mogli zadecydować, co dalej.

ziemi. Kiedy nabrała wysokości i przyspieszyła, rozległ się świst powietrza,

- My tymczasem poszukamy na ziemi - uzupełnił jego propozycję Jacen. - Może przeciskającego się przez szczeliny między szybami iluminatorów i kadłubem. Jacen uda się nam znaleźć inne części tego... cokolwiek to jest.

czuł uniesienie na myśl o tym, że leci, tym bardziej że za plecami słyszał trzeszczenie Miał nadzieję, że może znajdzie jakieś ciekawe zwierzęta, rośliny albo owady.

jonowych dopalaczy. Mimo iż było mu niewygodnie, cieszył się, że jest razem z Jaina i Tenel Ka zgodziły się bez wahania. Lowbacca przesunął włochatą dłonią przyjaciółmi.

po ciemnym paśmie, zaczynającym się nad jego lewym okiem. Zaczął wspinać się po 55

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

56

pniu drzewa. Po chwili dotarł do najniższych gałęzi, podciągnął się i wkrótce zniknął w

- Rozdzielimy się - powiedziała.

gąszczu lisa.

- Doskonale! - podchwycił Jacen, który obchodził potężny pień drzewa, kierując Jacen poczuł, że w jego żołądku burczy z głodu. Liczył na to, że Lowbacca się się ku gąszczom zarośli.

pospieszy. Troje młodych Jedi zaczęło spacerować wokół unieruchomionego śmigacza, Jaina się uśmiechnęła, dobrze wiedząc, że podniecenie jej brata nie wynika z chęci przeszukując gąszcz zarośli. Bliźnięta i Tenel Ka zataczali coraz większe kręg znalezienia innych części tajemniczego przedmiotu, a z okazji buszowania w dżungli i wypatrując, czy nie znajdą czegoś ciekawego. Po kolei wykonywali zadane ćwiczenie, przyglądania się żyjącym tam stworzeniom.

polegające na unoszeniu liści. Posługując się Mocą, wyciągali je spod krzaków i Już miała zagłębić się w gąszcz krzaków, kiedy powstrzymało ją pytające unosili. To samo robili z suchymi kawałkami kory z drzew i patykami spoczywającymi warknięcie Lowbaccy. Em Teedee przetłumaczył:

na wilgotnej, porośniętej mchem ziemi.

- Pan Lowbacca jest zdania, a ja chyba muszę oświadczyć, że się z nim zgadzam, iż gęstwiny krzaków w dżungli nie są bezpiecznym miejscem, żeby się rozdzielać.

Lowbacca wrócił bardzo szybko, przeciskając ciało z trzaskiem łamanych gałązek Nawet wówczas, jeżeli chodzi o przyspieszenie tempa poszukiwań.

i szelestem liści. Zeskoczył na ziemię obok nich i wydał gardłowy głośny ryk, Chociaż Jaina niecierpliwiła się, chcąc zacząć poszukiwania jak najszybciej, charakterystyczny dla Wookiech.

przystanęła, by się zastanowić. Tenel Ka, która pochwyciła jej spojrzenie, oparła dłonie Jaina podbiegła do niego, z trudem ukrywając ciekawość i podniecenie.

na biodrach i kiwnęła głową.

- Znalazłeś to, Lowie?

- To jest fakt - powiedziała.

Lowbacca zaczął energicznie kiwać głową.

Jaina ponownie przygryzła dolną wargę. Przez chwilę myślała, po czym

- Co to jest? - niecierpliwiła się Jaina. - Możesz nam to opisać?

postanowiła zmienić decyzję.

- Pan Lowbacca uważa, że jest to coś w rodzaju panelu z ogniwami słonecznymi -

- No, dobrze - oznajmiła. - Rozdzielimy się, ale tylko trochę; na tyle, żeby nie przetłumaczył Em Teedee, kiedy Wookie skończył mówić. Później mały android zaczął

tracić się z oczu. Czy to wam odpowiada?

szczegółowo opisywać dziwny przedmiot.

Pomruki, jakie wydali inni na znak zgody, zostały zagłuszone przez głośne Jaina poczuła, że na jej całym ciele tworzy się świerzbiąca gęsia skórka.

skrzeczenie, kiedy stado ptaków przypominających gady poderwało się do lotu z

- Hmmm - powiedziała. - Jeżeli się nie mylę, w okolicy powinny znajdować się krzaków niedaleko miejsca, gdzie szperał Jacen. Po chwili chłopiec wyczołgał się na inne części tego, co zobaczył Lowie. Szukajmy dalej.

czworakach z gąszczu zarośli. Sprawiał wrażenie zdumionego, ale nie rozczarowanego.

Tenel Ka sięgnęła do małej torby z żywnością, którą zabrała ze sobą, i wyjęła

- Nie odkryłem niczego istotnego - oświadczył - ale jednak coś znalazłem.

paczkę proteinowo-węglowodanowych herbatników.

Wyciągnął rękę. Trzymał na dłoni upierzone tłuściutkie stworzenie, które

- Proszę - powiedziała. - Posiłek podczas poszukiwań. Wygłodniały Jacen rzucił

siedziało pośrodku niewielkiego gniazda, sporządzonego z błyszczących włókien, i się na herbatniki

trzęsło się ze strachu.

- Czego właściwie szukamy, Jaino? - zapytał, nie przestając rozgryzać Jeszcze jedno zwierzątko. Jaina westchnęła z rezygnacją. Mogła się tego chrupiącego ciasteczka.

spodziewać.

Zardzewiałych kawałków metalu, urządzeń, może jeszcze jednego panelu z

- A. Aha! - odezwała się Tenel Ka. Lowbacca pochylił się i przesunął owłosionym ogniwami słonecznymi... - Jaina przysłoniła oczy i skierowała spojrzenie w głąb palcem po grzbiecie przerażonego stworzenia.

dżungli, otaczającej polanę ze spoczywającym na niej gwiezdnym skoczkiem. - Dopóki

- Popatrz, Jaino - ciągnął tymczasem Jacen, obróciwszy puchate gniazdo na dłoni.

czegoś nie znajdziemy, będziemy zataczali coraz większe kręgi. To, czego szukamy, Wskazał na zaśniedziałe metalowe kółko, całkiem mocno trzymające się włókien nie powinno być bardzo daleko.

gniazda.

Jacen wyciągnął z kabiny śmigacza typu T-23 płaską manierkę z wodą, upił łyk,

- Co to jest? Jakaś... sprzączka? - zapytała Jaina, która w końcu zrozumiała, o co po czym wręczył ją siostrze. Jaina przełknęła kilka małych łyków, a potem przekazała chodzi jej bratu.

manierkę Lowbacce. Później puściła się truchtem w stronę pnia ogromnego drzewa.

Jacen kiwnął głową.

Nie obejrzała się, żeby sprawdzić, czy inni podążają za nią, i ogarnięta wyrzutami

- Podobna do tej, za pomocą której mocuje się siatkę bezpieczeństwa, używaną sumienia, przygryzła wargę.

podczas awaryjnego lądowania.

W chwilach takich jak ta Jaina zawsze przejmowała dowodzenie, jak jej matka.

- Dobra robota - oznajmiła Tenel Ka, z całą powagą chwaląc chłopca.

Cóż jednak mogła na to poradzić? Jej rodzice uczyli wszystkie troje dzieci, żeby

- No, to na co jeszcze czekamy? - zapytała Jaina. - Szukajmy dalej.

najpierw oceniały sytuację, rozważały wszystkie argumenty za i przeciw, a potem podejmowały decyzje.

57

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

58

Przez kilka następnych godzin nie znaleźli jednak niczego. Zbliżało się popołudnie i Jainę zaczynało ogarniać zniechęcenie. Jedynie Jacen był podniecony widokiem każdego nowego pełzającego stworzenia czy robaka, jakie znajdywali.

R O Z D Z I A Ł

- Bardzo proszę, żeby starał się pan chociaż trochę bardziej uważać - usłyszała Jaina nagle głosik Em Teedee. - To już dzisiaj trzecie wgniecenie mojej obudowy, a nie liczę zadrapań od gałęzi, między którymi się pan przeciskał. A więc gdyby zechciał pan zwracać większą uwagę...

9


Nagle Lowbacca, stojący za dużą kępą krzaków, porośniętych pnączami dzikiej winorośli, wydał głośne zdumione szczeknięcie, zagłuszając dalsze narzekania androida

- tłumacza.

- Och! Och, wielkie nieba! Panienko Jaino, paniczu Jacenie, panienko Tenel Ka! -

Głosik Em Teedee brzmiał tak donośnie, że wystraszył nie tylko Jainę, ale i kilka latających stworzeń. - Bardzo proszę przyjść tutaj jak najszybciej! Pan Lowbacca dokonał ważnego odkrycia!

- Ale skąd się wzięła taka maszyna tutaj, w dżungli na Yavinie Cztery? - napytała Nie potrzebując dalszej zachęty, wszyscy pospieszyli, by przekonać się, co znalazł

zaniepokojona Tenel Ka, zwężając oczy do szparek, ale nie przestając pomagać młody Wookie. Jaina czuła, że jej serce wali jak młotem. Domyślała się, co zobaczy, i przyjaciołom w usuwaniu szczątków roślin z kadłuba uszkodzonego myśliwca. - Czy to to napawało ją przerażeniem.

imperialny statek szpiegowski Jaina pokręciła głową.

Pracowali w dużym pośpiechu, kalecząc i raniąc dłonie podczas ściągania pędów Wykluczone - oświadczyła z całą stanowczością. - Myśliwce typu TIE były roślin, osłaniających stertę metalowych szczątków. Jaina aż wstrzymała oddech na maszynami krótkiego zasięgu, używanymi dosyć dawno przez Imperium. Nie miały widok tego, co w końcu ukazało się ich oczom. Zobaczyła owalną, matową osłonę napędu umożliwiającego latanie w nadprzestrzeni, a zatem istnieje tylko kilka kabiny pilota, przeznaczonej tylko dla jednej osoby, oraz jeden kanciasty panel z możliwość, żeby mogły się tu pojawić.

ogniwami słonecznymi, przecięty krzyżującymi się wspornikami. Drugiego nie było, Jacen chrząknął.

ale Jaina wiedziała, że znajdzie ów panel na wierzchołku drzewa, gdzie wypatrzył go

- No cóż, wydaje mi się, że znam jedną z nich - oświadcz - To by jednak Lowbacca. Mimo to kształty gwiezdnego statku nie pozostawiały żadnych wątpliwości.

oznaczało, że ten statek musi mieć... policzmy...

Był to roztrzaskany imperialny myśliwiec typu TIE.

- Ponad dwadzieścia lat - westchnęła Jaina, kończąc zdanie, zaczęte przez brata.

Lowbacca wydał krótkie pytające warknięci. Tenel Ka w dalszym ciągu wyglądała na zakłopotaną.

Jaina pospieszyła z wyjaśnieniem

- Kiedy Imperium zbudowało pierwszą Gwiazdę Śmierci, były to na owe czasy najbardziej śmiercionośna broń, jaką kiedykolwiek wynaleziono. Wyprodukowano ją, niszcząc Alderaan rodzinną planetę mojej matki. Później Gwiazda Śmierci przyleciała tu, w okolice czwartego księżyca Yavina, żeby zniszczyć bazę Rebeliantów.

Nie przestając mówić, Jaina usunęła ostatni pęd roślinności z kadłuba myśliwca typu TIE, po czym zajrzała w głąb kabiny. Nie zauważyła tam niczyich kości.

Wślizgnęła się do brudnego, cuchnącego pleśnią pomieszczenia.

- Bardzo wielu rebelianckich pilotów zginęło w pojedynkach z myśliwcami TIE, chroniącymi Gwiazdę Śmierci - odezwał się Jacen, podejmując opowiadanie w miejscu, w którym przerwała jego siostra. - Z pewnością wiele takich maszyn musiało zostać zestrzelonych.

Jaina zmarszczyła nos, chłonąc woń pleśni i spoglądając na zapieczone dzwignie sterownicze. Przeciągnęła palcami po panelach nawigacyjnych w kabinie, po czym zamknęła oczy. Zaczęła się zastanawiać nad tym, jak musiały wyglądać wszystkie urządzenia, kiedy było się pilotem myśliwca, biorącego udział w bitwie o Yavin Cztery.

59

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

60

Wyobraziła sobie widok nieprzyjacielskiej maszyny, nurkującej ku jej myśliwcowi.

Po chwili z kryjówki na zdeptaną murawę niewielkiej polany wyszedł pilot Wrogi pilot zaczął posyłać ku jej maszynie smugi laserowych błyskawic. Trafił w uszkodzonego myśliwca typu TIE.

silnik, wskutek czego jej niewielki myśliwiec wymknął się spod kontroli, zaczął

- Poddanie się oznacza zdradę - mruknął do siebie, jak czynił to wiele razy koziołkować...

przedtem. W ciągu wielu długich lat, spędzonych samotnie w ostępach dżungli, Tok jej myśli został przerwany przez Jacena.

porastającej powierzchnię Yavina Cztery, słowa te stały się dla niego czymś w rodzaju

- W końcu jednak, podczas ostatniego ataku, nasz ojciec zapewnił osłonę X -

litanii.

skrzydłowcowi, pilotowanemu przez Luke’a Skywalkera. To właśnie nasz wujek Wychudzone ciało mężczyzny było okryte strzępami ochronnego kombinezonu, odpalił torpedy, które spowodowały eksplozję Gwiazdy Śmierci.

podobnego teraz bardziej do łachmanów. W czasie wielu lat, spędzonych w dżungli, Tenel Ka poważnie kiwnęła głową, a przewiązane złocisto - rude włosy zadrżały imperialny pilot cerował go i łatał kawałkami skór różnych zwierząt. Lewa ręka pilota, na jej głowie niczym wieniec.

złamana podczas katastrofy, zrosła się pod dziwnym kątem i teraz sterczała

- A dlaczego nosi nazwę myśliwca typu TIE? - zapytała.

wykrzywiona ku górze jak spróchniała gałąź. Mężczyzna wyszedł na polanę i nie Jaina uniosła głowę i nie wychodząc z kabiny pilota, powiedziała:

zwracając uwagi na trzask gałązki pod starymi butami, skierował się ku miejscu, gdzie

- Ponieważ jest napędzany dwoma identycznymi silnikami jonowymi. T-I-E, rozbiła się jego maszyna. Zamaskował ją przed wielu laty, chcąc ukryć przed widzisz?

wścibskimi oczami Rebeliantów. Teraz jednak, mimo tylu starań i upływu wielu lat, Pochyliwszy głowę, przeczołgała się do pulpitu kontrolnego silników, została odkryta.

umieszczonego w tylnej części kabiny, zwolniła zaczepy i odchyliła zaśniedziałą

- Poddanie się oznacza zdradę - powtórzył do siebie. Popatrzył na kadłub metalową płytę. Z kryjówki we wnętrzu panelu wyskoczył jakiś mały gryzoń i maszyny, chcąc ocenić, ile szkód wyrządzili rebelianccy szpiedzy.

przeraźliwie piszcząc, rzucił się do ucieczki, po czym wyskoczył z kabiny przez niewielki otwór w kadłubie.

Jaina zaczęła grzebać w silnikach, pragnąc sprawdzić ich stan i przekonać się, czy zbutwiałe przewody i węże doprowadzające paliwo będą nadawały się do użytku.

Stwierdziła, że główne rozruszniki są w niezłym stanie, choć zapewne będzie musiała przeprowadzić kilka testów, by upewnić się, czy działają. W swojej komnacie w świątyni miała mnóstwo części zapasowych.

Wycofała się z przedziału silnikowego, niespiesznie wstała, po czym wychyliła głowę z kabiny. Przesunęła po powierzchni kadłuba uszkodzonej maszyny palcami, na których miała kilka odcisków.

- Wiecie co, myślę, że moglibyśmy to zrobić - oświadczyła.

Oczy wszystkich zwróciły się w jej stronę, a na twarzach malowało się to samo nieme pytanie.

- Uważam, że moglibyśmy naprawić ten myśliwiec typu TIE - powiedziała.

Jej brat, nie kryjąc zdumienia, przez chwilę spoglądał w milczeniu na siostrę.

Później uderzył się otwartą dłonią w czoło.

- Nie podoba mi się to wszystko - oznajmił.

Kiedy jęk silnika gwiezdnego skoczka ucichł w oddali, przerażone stworzenia żyjące w dżungli zaczęły z wolna się uspokajać. Przemykały po ziemi w gąszczu krzaków, a drapieżniki rozglądały się za nowymi ofiarami. Latające stworzenia przelatywały i drzewa na drzewo, głośno skrzecząc. Całkowicie zapomniały o intruzach, którzy zakłócili ich spokój.

Najniższe gałęzie krzewów, rosnące niemal przy samej ziemi, nagle się rozchyliły.

Ukazała się zniszczona, rozdarta czarna rękawica, która odsunęła na bok ciernisty konar.

61

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

62

przyciągnąć nową plastalową płytę w celu załatania jakiegoś większego otworu w kadłubie imperialnej maszyny.

R O Z D Z I A Ł

- Hej, Tenel Ka! - zawołał nagle Jacen. Czy wiesz, co wydaje dźwięk: Ha, ha, ha...

łup?

10


Dziewczyna z Dathomiry zwróciła na niego poważne szare oczy, lśniące jak wypolerowane kamienie.

- Nie wiem.

- Android, który usłyszał dobry dowcip i stracił głowę! - wyjaśnił Jacen, a potem

zaczął zanosić się od śmiechu.

- A. Aha. - odparła Tenel Ka. Przez chwilę rozmyślała, po czym dodała bez śladu rozbawienia w głosie. - Tak, to było bardzo śmieszne.

Pochyliła się, wracając do poprzedniej pracy.

Od czasu do czasu Lowbacca wspinał się na wierzchołek jakiegoś drzewa i Z każdym kolejnym dniem Tionna zwiększała stopień trudności ćwiczeń, które oddawał medytacjom czy tylko cieszył się samotnością. Młody Wookie lubił być sam, nakazywała wykonywać młodym uczniom Jedi. Czworo przyjaciół spędzało coraz gdyż wówczas nie musiał odzywać się do nikogo. Także Tenel Ka robiła sobie krótkie więcej czasu, doskonaląc umiejętność posługiwania się Mocą.

przerwy, w czasie których gimnastykowała się i ćwiczyła mięśnie. Przedzierała się Jaina, Jacen, Lowie i Tenel Ka korzystali z każdej okazji, żeby powracać na wówczas przez gąszcze dżungli albo wspinała na drzewa.

miejsce katastrofy imperialnego myśliwca typu TIE. Za namową Jainy traktowali Jaina jednak nie oddalała się od uszkodzonej maszyny. Starała się jak najlepiej problem naprawy uszkodzonej maszyny jak ćwiczenie grupowe... chociaż podczas poznać jej wszystkie zakamarki, żeby móc wyobrazić sobie, do czego będzie mogła jej wypraw w odległe rejony dżungli zawsze pamiętali o wykonywaniu zadanych ćwiczeń.

używać. Kiedy zajmowała się naprawami, nie zwracała uwagi, czy pozycja ciała Jaina, chociaż nie miała się czym chlubić, musiała przyznać, że jednym z uchybia jej godności czy też jest niewygodna.

motywów jej postępowania był fakt, iż zazdrościła Lowbacce. Ona też chciała mieć W pewnej chwili, nie wstając z fotela pilota, wsunęła głowę pod pulpit konsolety własną maszynę, którą mogłaby latać nad drzewami. Pociągało ją także wyzwanie, kontrolnej. Pracowała skulona, leżąc na brzuchu i machając nogami, kiedy poczuła, jak jakie przedstawiał uszkodzony myśliwiec. Jego wiek i skomplikowana budowa ktoś żartobliwie szturchnął ją w łydkę.

stanowiły jedyną w swoim rodzaju możliwość nauczenia się czegoś więcej z zakresu Wyczołgała się spod pulpitu, a wówczas Lowbacca wręczył jej komputerowy mechaniki. Jaina nie mogła przepuścić tej okazji.

notatnik z zarejestrowanymi w pamięci schematami i wykazami podzespołów myśliwca A jednak najważniejszym powodem podjęcia się tego zadania i prawdopodobnie typu TIE, przepisanymi z głównego archiwum ośrodka komputerowego w wielkiej jedynym, dla którego pracowali razem, nie marudząc, było zacieśnianie się więzów świątyni. Jaina rzuciła okiem na urządzenie i przyjrzała się liście komputerowych przyjaźni między całą czwórką. Przyjaciele nauczyli się działać jako zespół, części, których potrzebował Lowbacca.

wykorzystując swoje zalety i kompensując wzajemne słabości. Nici ich przyjaźni

- Jacen powinien znaleźć je bez trudu - powiedziała. - Większość zresztą i tak splatały się i wiązały, tworząc wzór równie prosty co wytrzymały. Więź ta obejmowała mam w swojej komnacie.

także Em Teedee, który nauczył się wypowiadać odpowiednie uwagi we właściwym

- Pan Lowbacca chciałby wiedzieć - odezwał się metaliczny głosik Em Teedee -

czasie. Mały android stopniowo zaczął nawet być traktowany jak pełnoprawny członek jakim systemem chciałabyś się zająć w następnej kolejności.

grupy.

Jaina zmarszczyła czoło, usiłując zebrać myśli.

Przez większość czasu Jaina zajmowała się problemami natury mechanicznej,

- Postanowiliśmy, że nie będziemy potrzebowali uzbrojenia - odparła. -

podczas gdy Lowbacca skupił się na systemach komputerowych. Jacen miał mnóstwo Przypuszczam, że laserowe działka funkcjonują prawidłowo, ale nie zamierzam okazji obserwowania i badania okazów miejscowej fauny, chociaż oficjalnie podłączać ich do pokładowej sieci komputerowej. Wydaje mi się, że następnym

„przetrząsał” pobliskie gąszcze i zarośla w poszukiwaniu brakujących albo krokiem mogłoby być zajęcie się systemami energetycznymi. Prawie wcale do ruch nie uszkodzonych części. Od czasu do czasu powracał śmigaczem młodego Wookiego do zaglądałam.

wielkiej świątyni, by zabierać stamtąd zapasowe części, potrzebne jego siostrze lub Jacen i Tenel Ka postanowili przyłączyć się do rozmowy.

Lowbacce. Tenel Ka pracowała przeważnie w milczeniu, robiąc wszystko, co musiało

- Będziesz potrzebowała drugiego panelu z ogniwami słonecznymi - oznajmiła być zrobione. Okazywała się niezastąpiona zwłaszcza wówczas, kiedy trzeba było dziewczyna z Dathomiry. - Tego, który spoczywa na gałęziach drzewa.

Jacen puścił do niej perskie oko i używając jej własnych słów, zapytał: 63

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

64

- Czy to fakt?

Lowie rzucił każdemu pakiet z jedzeniem, wyjęty z koszyka z zapasami, który Tenel Ka się nie uśmiechnęła, ale kiwnęła głową, przyznając mu rację.

każdego dnia zabierali ze sobą. Porcja, przeznaczona dla Jainy, wylądowała na jej Jacen skrzyżował ręce na piersi. Sprawiał wrażenie zadowolonego z siebie.

brzuchu. Dziewczyna przetoczyła się na bok, burknąwszy z udawaną rezygnacją. Kiedy

- Czy ktoś jeszcze pamięta, jakie ćwiczenie zadała nam dzisiaj Tionna?

jednak jej spojrzenie padło na ogromną dziurę w kadłubie uszkodzonego myśliwca typu

- Unoszenie przedmiotów przez dwóch lub większą liczbę uczniów,

TIE, nagle przyszedł jej do głowy pewien pomysł.

pomagających sobie przy tej pracy - odparła bez wahania Tenel Ka.

- Wiecie, co? - zapytała, opierając brodę na dłoni. - Założyłabym się, że w tym Jaina klasnęła w dłonie i zatarła je, po czym wyskoczyła z ciasnej kabiny pilota.

pudle jest dość miejsca na zainstalowanie jednostki napędu nadświetlnego.

- No, to na co jeszcze czekamy? - zapytała.

- Powiedziałaś, że myśliwce TIE były maszynami krótkiego zasięgu -

przypomniała jej Tenel Ka.

Zadanie okazało się trudniejsze, niż początkowo przypuszczali, ale w końcu udało Lowie, kiedy zastanowił się nad propozycją, zareagował przeciągłym

im się je wykonać. Najpierw Lowie i Tenel Ka wspięli się na wierzchołek drzewa, by warknięciem. Jacen tylko jęknął, kiedy pomyślał, że będzie to oznaczało dodatkową usunąć mchy i gałęzie utrzymujące oderwany panel. Tenel Ka zabezpieczyła go cienką pracę.

linką, wyciągniętą z kieszeni pasa, a Lowbacca dodatkowo przewiązał go mocnymi

- Zostały zaprojektowane jako maszyny krótkiego zasięgu - rzekła Jaina. - Nigdy pędami dzikiej winorośli, pragnąc uchronić ciężką płytę przed spadnięciem. Jaina i nie instalowano na nich jednostek napędu nadświetlnego, ponieważ Imperator nie Jacen przyglądali się ich pracy z niższych gałęzi drzewa, wyciągając szyje, żeby lepiej chciał ograniczać ich zdolności manewrowej.

widzieć.

Jacen parsknął.

- Wszyscy gotowi? - zapytał Jacen. - W takim razie próbujemy się skupić.

- A może tylko nie chciał, by piloci mogli ratować się szybką ucieczką z poła Odczekał chwilę, żeby dać przyjaciołom szansę przyjrzenia się panelowi z walki.

ogniwami słonecznymi, połyskującemu w padającym z góry rozproszonym świetle.

Jaina odwróciła się w jego stronę i wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.

Wszyscy skupili się na oderwanej płycie, starając się otoczyć ją myślami.

- Muszę przyznać, że nigdy nie pomyślałam o takiej możliwości - powiedziała. Na

- Teraz - odezwała się Jaina.

jej twarzy malował się entuzjazm, kiedy popatrzyła po kolei na wszystkich przyjaciół. -

W tej samej chwili wszyscy zaczęli myśleć o tym, że popychają ciężki przedmiot, Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, żeby wyposażyć tę maszynę w jednostkę napędu starając się go poruszyć. Łagodnym, ostrożnym ruchem unieśli panel znad gałęzi, na nadświetlnego, prawda? Tata dał mi nawet jedną w prezencie, żebym mogła przy niej której spoczywał przez dziesięciolecia. Wielka płaska sześciokątna płyta przez chwilę majstrować.

kołysała się w powietrzu, po czym zaczęła z wolna się obniżać. Tenel Ka starała się,

- Istnieje taka możliwość - przyznała Tenel Ka, ale bez przesadnego entuzjazmu.

aby jej linka była przez cały czas naprężona. Równocześnie pomagała sobie Mocą, Jaina wiedziała, że wszyscy są zmęczeni. Kiedy rozważała różne możliwości, jej żeby zmniejszyć ciężar opuszczanego przedmiotu.

myśli rwały jednak jak górski potok. Błyskawicznie się zdecydowała.

Współdziałając, wszyscy czworo opuścili panel o kilka gałęzi rosnących poniżej

- No, dobrze, w takim razie wracajmy do akademii - oznajmiła. - Chciałabym tej, na której spoczywał. Tenel Ka i Lowbacca odczepili końce pędów winorośli i linkę dokonać tam kilku pomiarów. Dzisiaj i tak się napracowaliśmy.

od wyższej gałęzi i ponownie przewiesili przez niższą, na której wspierał się teraz Jacen westchnął z ulgą.

panel.

- Myślę, że to najlepszy pomysł, jaki miałaś w ciągu ostatnich kilku godzin.

Nie obyło się bez kilku drobnych błędów. Umysłowa współpraca czworga przyjaciół nie przebiegała tak harmonijnie jak początkowo sądzili, i zdarzało się nieraz, Następnego popołudnia, kiedy znów pracowali przy imperialnym statku, Jacen że ich myślowy uchwyt słabł albo całkiem zanikał. Pędy winorośli i linka Tenel Ka leżał na brzuchu. Wsparł policzek na dłoni i obserwował wilgotną ziemię pod plątaniną spełniły jednak swoją rolę i zapobiegły katastrofie.

nisko rosnących gałązek gęstych krzaków. Pamiętał, żeby jego nogi wystawały spod Kiedy w końcu uczniowie Jedi, wyczerpani umysłową pracą opuścili panel na gałęzi, na wypadek, gdyby inni oderwali się od pracy i chcieli szybko go odnaleźć. Nie ziemię i przenieśli w pobliże kadłuba myśliwca, wszyscy byli spoceni i ciężko spodziewał się jednak, żeby odczuwali taką potrzebę. Od strony kadłuba dolatywały oddychali.

odgłosy świadczące o tym, że Jaina i pozostali pracują przy instalowaniu jednostki Wydawszy ni to jęk, ni to umęczone westchnienie, Jaina ciężko opadła na ziemię napędu nadświetlnego.

obok imperialnej maszyny. Wkrótce jednak położyła się na plecach, przez chwilę nie Stłumione mlaśnięcie ujawniło chłopcu, ze Tenel Ka i Lowbacca posłużyli się zwracając uwagi na to, że jej włosy będą równie rozczochrane i pełne gałązek i liści jak pojemnikiem z uszczelniaczem, by wypełnić szczeliny i zamocować na nowo oderwany zazwyczaj czupryna brata.

panel z ogniwami słonecznymi. Wszyscy byli tak zajęci, że Jacen mógł znów bez 65

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

66

przeszkód oddawać się poszukiwaniu „zagubionych części”, co go najbardziej

- Och - westchnął z demonstracyjną rezygnacją. Pokazuję ci go dlatego, ponieważ pociągało.

zawsze jesteś taka dobra w konstruowaniu różnych rzeczy. Myślałem, że mogłabyś Zafascynowany, przyglądał się, jak stworzenie o kształcie liścia i dokładnie takiej zaprojektować taką klatkę, z której nie potrafiłby uciec. Ale, rzecz jasna, jeżeli samej niebieskawozielonej barwy, przyczepiło się do najniższej gałązki krzewu.

naprawdę wydaje ci się, że nie możesz...

Następnie wyciągnęło długi brunatny język i rozpłaszczyło go na łodydze w ten sposób, Zobaczył, że twarz jego siostry rozjaśnia się w odpowiedzi na to wyzwanie. Po że był niemal całkowicie niewidoczny. Jacen wyczuwał podniecenie dziwnego chwili jednak bursztynowopiwne oczy Jainy się zwęziły. Jacen zrozumiał, że siostra stworzenia. Wkrótce kilka małych owadów, zapewne zwabionych nęcącym zapachem, przejrzała jego podstęp.

którego Jacen nie wyczuwał, wylądowało na „gałęzi” i przykleiło się na dobre. Jacen

- To był cios poniżej pasa - oświadczyła. - Dobrze wiesz, że mogłabym... -

zachichotał i pokręcił głową widząc, że zwierzątko wciągnęło język z cichym, ale Pokręciła głową, westchnęła z udawanym rozdrażnieniem, po czym równie słyszalnym siorbnięciem.

demonstracyjnie zaczęła udawać pogodzoną z losem. - No, dobrze, niech ci będzie!

Kiedy stworzenie przypominające liść w końcu odpełzło, Jacen, nie widząc na Zbuduję nową klatkę dla twoich kryształowych węży...

ziemi niczego ciekawego, od niechcenia lekko potrząsnął gałęzią krzaku. W nagrodę

- Dziękuję - powiedział szybko Jacen, obawiając się, że Jaina zmieni zdanie. -

usłyszał cichy szelest i obok jego ręki upadł niewielki przedmiot. Jacen podniósł go i Jesteś najwspanialszą siostrą w całej galaktyce!

obejrzał.

Jaina się obruszyła.

Była to metalowa odznaka imperialna.

- Tylko żebyś nie przynosił nowego węża do komnaty, dopóki nie zbuduję ci tej Chłopiec obrócił prostokątny kawałek metalu w palcach, ale kiedy kątem oka klatki!

ujrzał znajomy błysk, odruchowo zamknął odznakę w dłoni. Na czworakach, pełznąc

- Zgoda - oświadczył Jacen. - Będę trzymał go w innym bezpiecznym miejscu, na tyłem, wycofał się spod krzaków, po czym wstał i pospieszył do myśliwca.

przykład w luku towarowym. Czy mogłabyś teraz oddać mi tę imperialną odznakę?

- Zobaczcie, co znalazłem! - krzyknął.

Jaina rzuciła mu blaszkę. Jacen schwycił ją w locie, po czym zaczął polerować, Biodra i nogi jego siostry wystawały pod dziwacznym kątem z kabiny, w której pocierając o rękaw bluzy.

zapewne usiłowała przymocować jakiś element napędu nadświetlnego do pokładu za

- Zastanawiam się, czy przypadkiem nie należała do pilota - powiedział.

fotelem pilota.

Lowbacca popatrzył na kadłub maszyny typu TIE, a potem przeniósł spojrzenie z Jacen usłyszał jej stłumiony głos.

powrotem na Jacena i burknął coś, co zabrzmiało jak pytanie.

- Za chwileczkę. Potrzebuję teraz punktowej zgrzewarki.

- Pan Lowbacca uważa za niemożliwe, żeby pilot przeżył katastrofę, nawet jeżeli Tenel Ka, stojąca z drugiej strony kabiny, wręczyła jej potrzebne urządzenie.

wstrząs, wywołany katastrofą maszyny został trochę złagodzony przez gałęzie drzew Dziewczyna z Dathomiry i Lowbacca, ocierając resztki szczeliwa z dłoni, obeszli Massassów - odezwał się Em Teedee. Tenel Ka, nie mrugając powiekami, rozejrzała się kadłub myśliwca, by przekonać się, co znalazł Jacen.

po miejscu katastrofy.

- Jakaś broszka? - zapytała Tenel Ka, z uwagą obracając przedmiot we wszystkie

- Żadnych kości - stwierdziła.

strony.

Jacen wzruszył ramionami.

Jacen pokręcił głową.

- Po dwudziestu latach to nic dziwnego. W tej dżungli nie brakuje padlinożerców.

- Odznaka imperialna. Musiała odpaść od munduru.

Na twoim miejscu nie dziwiłbym się, że nie zostało z niego ani śladu.

- Już jestem - odezwała się Jama Wygrzebała się z ciasnej kabiny pilota i zgrabnie Chłodne szare oczy Tenel Ka świadczyły o tym, że dziewczyna nie została zeskoczyła na ziemię. To powinno wystarczyć.

przekonana. Mimo to kiwnęła głową.

Jacen podał jej odznakę, ale jego siostra obojętnie kiwnęła głową.

- To możliwe.

- Popatrz, co jeszcze znalazłem - ciągnął Jacen, pokazując, wokół której było Wszyscy czworo pracowali w zgodnym milczeniu, mocując ostatnią plastalową owinięte coś przezroczystego i błyszczącego.

płytę wokół otworu w uszkodzonym kadłubie. Potem, kiedy pozostałych troje Jaina wydała dźwięk będący czymś pośrednim między parsknięciem a śmiechem, uszczelniało obrzeża wolno schnącym szczeliwem, Jacen zaczął znów buszować w po czym cofnęła się o krok, tak na wszelki wypadek.

gąszczach krzaków. Wiedział, że nie powinien znikać z oczu trojga przyjaciół na czas

- Wspaniale - powiedziała. - Właśnie tego mi brakowało. Jeszcze jednego dłuższy niż kilka sekund, ale przecież przeszukał już wszystkie chaszcze widoczne z kryształowego węża, który mógłby uciec.

miejsca katastrofy.

Jacen postanowił zastosować taktykę, na którą jego siostra z pewnością nie będzie Obiecując sobie, że nie będzie go tylko przez parę minut, Jacen przedarł się przez mogła pozostać obojętna.

szczególnie gęstą kępę krzewów o ciemnozielonych liściach. Zdumiony stwierdził, że znalazł się na polanie tak małej, iż mógłby dotknąć przeciwległych krańców 67

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

68

wyciągniętymi rękami. Na ziemi nie było widać żadnych roślin, jakby miejsce to go przysypano, i przez chwilę przytrzymał w drżących dłoniach. Popioły były jeszcze deptano tak często, że stratowano wszystkie, które kiedyś wyrosły. Z przeciwległego ciepłe!

krańca odchodziła w głąb dżungli... ścieżyna! Była wąska, ale także sprawiała wrażenie Jacen zerwał się na równe nogi i puścił z powrotem wąską ścieżyną. Biegł jak bardzo często uczęszczanej.

mógł najszybciej, ani trochę nie zważając na gałęzie, które smagały go po twarzy, ani Natychmiast zapominając o obietnicy, że nie będzie się oddalał, Jacen puścił się na ciernię czepiające się tkaniny jego kombinezonu. Nie przejmował się zwierzętami, ścieżką, wiodącą miedzy gąszczami zarośli. Drzewa Massassów, rosnące po bokach i które płoszył z leśnych kryjówek. Nie zwolnił, dopóki nie dobiegł do kępy gęstych tworzące coś w rodzaju zagajnika, były młodsze niż gdzie indziej, a ich gałęzie sięgały zarośli w pobliżu miejsca katastrofy imperialnego myśliwca.

do samej ziemi. Możliwe, że właśnie dlatego żadne z przyjaciół chłopca nie zauważyło Przedarł się na niewielką polanę i nie przestając biec w stronę wraku, wołał: ścieżki z góry, z wierzchołka drzewa.

- Jaino! Tenel Ka! Lowie! On jest tutaj. On żyje. Pilot myśliwca nie zginął

Kiedy Jacen zagłębił się w las, przekonał się, że dżungla staje się coraz gęstsza, podczas katastrofy!

coraz mroczniejsza. Skrzeczenia, warczenia i wycia dobiegające z lasu z każdą chwilą Wszyscy troje unieśli głowy i spojrzeli na niego z bezgranicznym zdumieniem.

wydawały się coraz okropniejsze.

Jednak w tej samej chwili Jacen usłyszał za plecami szmer liści i trzask łamanych W pewnej chwili Jacen uzmysłowił sobie, że znalazł się o wiele za daleko od gałęzi, przez które ktoś się przedzierał. Odwrócił się i zobaczył wynędzniałego, przyjaciół. Chciał zawrócić, ale właśnie dotarł na skraj innej polany. Jej środkiem obdartego i zarośniętego mężczyznę, wyłaniającego się z gąszczu zarośli. Twarz płynął niewielki strumień.

przybysza, odzianego w poszarpany lotniczy kombinezon, była poorana głębokimi Jakieś stworzenie zbudowało tamę w poprzek łożyska, żeby skierować część nurtu bruzdami. Jedna ręka, wykrzywiona pod dziwnym kątem, była okryta opancerzoną do kolistego płytkiego stawu. Na brzegu strumienia rosło wielkie pochyłe drzewo rękawicą, sporządzoną z czarnej skóry. Jednak palce trzymały pewnie niezgrabny Massassów. O jego pień opierało się z obu stron kilka grubych, długich gałęzi staromodny blaster. A lufa broni była wymierzona w stronę młodych uczniów Jedi.

porośniętych mchem i paprociami, tworząc coś na kształt prymitywnego szałasu.

- Tak - odezwał się chrapliwie pilot imperialnej maszyny. - Jak widzicie, nie Zapewne była to kryjówka zwierzęcia, ścieżką którego podążał Jacen.

zginąłem podczas katastrofy. Jesteście moimi więźniami.

Chłopiec zapuścił myślową wić do wnętrza szałasu, ale nie wyczuł niczego większego niż owady i robaki żyjące w pobliżu. Słysząc głośne uderzenia serca w piersi, obszedł mały staw i zbliżył się do skleconej byle jak konstrukcji. Wiedział, że powinien zachowywać się ostrożniej. Czymże jednak mogło być to dziwne miejsce?

A jeżeli żyjące tu stworzenie jest drapieżnikiem? Co zrobiłoby, gdyby wróciło i zastało Jacena przyglądającego się szałasowi?

Chłopiec podskoczył, usłyszawszy nagle głośny trzask... ale był to jedynie odgłos gałązki łamiącej się pod jego stopą. Pochylił się, chcąc zajrzeć przez otwór między gałęziami... i aż wstrzymał oddech na widok tego, co zobaczył.

Jedna trzecia część ogromnego pnia drzewa Massassów została wydrążona, by utworzyć solidną suchą jamę, na tyle wysoką, że mógłby wyprostować się w mej mężczyzna. Jacen ujrzał podwyższenie, zarzucone suchymi liśćmi i częściowo okryte wystrzępioną płachtą. Domyślił się, że pełniło funkcję łoża. W pobliżu podwyższenia zobaczył krzesło, sporządzone domowym sposobem. Nieco dalej, pod przeciwległą ścianą jaskini ułożono stertę części zapasowych obok stosu suszonych owoców, winogron i jagód. Na samym wierzchołku stosu umieszczono koszmarny czarny czerep.

Miał trójkątne oczodoły i maskę umożliwiającą oddychanie, zakończoną parą gumowych węży. Jacen domyślał się, że kiedyś musiały być dołączone do zbiornika z powietrzem.

Był to z całą pewnością hełm pilota imperialnego myśliwca typu TIE.

Jacen potknął się, gdy się wycofywał, żeby znaleźć się jak najdalej od jaskini. Nie mógł złapać tchu, niemal się dusił. Potknął się po raz drugi, po czym przewrócił się o niewielki kamienny krąg otaczający palenisko. Nabrał trochę popiołu i piasku, którym 69

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

70

kierunek, pobiegła, ile sił w nogach. Wiedziała, że gdyby teraz się poddała, imperialny pilot by ją zabił. Nie wątpiła w to ani trochę. Już nie.

R O Z D Z I A Ł

Myślała jedynie o tym, żeby znaleźć się jak najdalej od mężczyzny. Biegła przez las, raz po raz zmieniając kierunek, pragnąc zmylić przeciwnika. Pod jej stopami 11

trzaskały łamane gałązki, ale Tenel Ka się tym nie przejmowała. Nie zwracała uwagi na to, dokąd biegnie... a kierowała się w tę stronę, gdzie dżungla Yavina Cztery była jeszcze bardziej niedostępna.

Lowbacca wahał się tylko ułamek sekundy dłużej.

Wydawało mu się, że w jednej chwili Tenel Ka krzyknęła, żeby uciekali, i dosłownie zniknęła, pogrążając się w najbliższych krzakach.

Pilot myśliwca typu TIE obrócił się i skierował lufę blastera w miejsce, w którym ostatnio widział Tenel Ka, a Lowbacca wykorzystał tę chwilę jego nieuwagi. Młody Kiedy imperialny pilot spoglądał przez ułamek sekundy w inną stronę, Tenel Ka Wookie wydał zdumiony ryk, pełen gniewu i przerażenia, a potem instynktownie zaczął

zareagowała błyskawicznie, zachowując się tak, jak nauczyły ją kiedyś inne kobiety, wspinać się po potężnym pniu najbliższego prastarego drzewa Massassów. Postanowił

wojowniczki z Dathomiry.

uciekać w górę, gdyż wiedział, że tylko tam będzie czuł się bezpieczny.

- Uciekajcie! - krzyknęła do przyjaciół, doskonale wiedząc, co robić. Obróciła się Chwytając się gałęzi i pędów dzikiej winorośli, wspinał się coraz wyżej, zdążając na piecie i skoczyła w sam środek najbliższego gąszczu splątanych gałęzi, chcąc ku nieprzeniknionemu baldachimowi liści, pachnących jak egzotyczne przyprawy.

uniknąć spodziewanego strzału z blastera.

Imperialny pilot, który pozostał w dole, na polanie, zaczął strzelać na oślep w górę.

Tenel Ka zareagowała tak szybko, że byłyby z niej dumne nawet dathomirskie Odgłosy wybuchów świadczyły o tym, że jest rozwścieczony. W pewnej chwili z gałęzi nauczycielki, zahartowane w niejednym boju. To właśnie one wpoiły dziewczynie rosnącej tuż pod stopami Wookiego jaskrawe płomienie wystrzeliły jak balon, cztery główne reguły taktyki, z których teraz skorzystała:

niespodziewanie uwolniony z uwięzi. Nozdrza Lowiego podrażniła woń ozonu i swąd płonącej roślinności.

Wywieść nieprzyjaciela w pole.

Dysponując potężną siłą, charakterystyczną dla Wookiech, Lowbacca wspinał się Zrobić to, czego nie oczekuje.

coraz wyżej. Dotarł w końcu do rozłożystych konarów, z których mógł bardzo łatwo Zaskoczyć go nieprzewidzianą reakcją.

przedostać się jak po moście do miejsca, w którym pozostawił swoją maszynę typu TNie tracić czasu na rozmyślania.

23.

Musiał sprowadzić pomoc. Musiał ocalić dwoje młodych przyjaciół. Miał

Tenel Ka zaczęła się przedzierać przez gęstwinę splecionych kolczastych gałęzi i nadzieję, że Tenel Ka udało się uciec, ale Jacen i Jaina nie potrafili szybko zareagować błękitnolistnych krzewów. Palcami, rozczapierzonymi jak szpony, rozsuwała gałęzie na ani poruszać się w dżungli wprawnie i zręcznie.

boki, tworząc przejście, które zamykało się tuż za jej ciałem. Oddychała z wysiłkiem,

- O rety! - usłyszał nagle biadolenie androida-tłumacza, przyczepionego do prąc wciąż naprzód. Nie zwracała uwagi na ból i rany, zadawane przez kolce kaleczące splatanego pasa. - Dokąd się tak spieszymy? Ten mężczyzna usiłował nas zabić! Czy jej obnażone ręce i nogi. Łuskowy pancerz wprawdzie nieco osłaniał najważniejsze może pan sobie to wyobrazić?

części jej ciała, ale złocistoruda grzywa falowała za jej głową, zaczepiając o łodygi.

Lowie nadal przedzierał się między grubymi konarami. Wielkimi susami Kolczaste gałęzie wyrywały całe pasma włosów. Dziewczyna raz po raz syczała z bólu, przeskakiwał z gałęzi na gałąź, coraz bardziej oddalając się od polany, na której ale zaciskała zęby i pędziła dalej.

imperialny pilot nie przestawał strzelać.

Dlaczego jednak nie słyszała odgłosów świadczących o tym że inni także rzucili

- Panie Lowbacco, proszę odpowiedzieć! - nalegał Em Teedee. Jego podniecony się do ucieczki?

metaliczny głos wydobywał się spomiędzy otworów w dolnej części obudowy. - Nie Nagle uszu Tenel Ka dobiegł głośny huk i w krzakach, nieco na lewo od niej, zamierza pan chyba pozwolić, żebym wisiał tu i nic nie robił.

pojawił się jaskrawy płomień. To pilot myśliwca typu TIE wystrzelił do niej z blastera!

Lowbacca burknął coś w odpowiedzi, ale nie przystanął, nawet nie zwolnił biegu.

Tenel Ka poczuła swąd płonących liści i gotujących się soków, krążących w gałęziach

- Ależ to nie ma nic do rzeczy, ponieważ i tak robię wszystko, co mogę - odparł

krzaków. Upadła na ziemię, przeturlała się kilka razy, po czym zerwała i zmieniwszy wymijająco Em Teedee. - Co prawda nie mam rąk ani nóg, ale to nie oznacza, że nie chcę panu pomoc.

71

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

72

Nagle odgłosy blasterowych strzałów na polanie w dole ucichły. Lowbacca myśliwca, przerażony hałasem silników gwiezdnego skoczka, po prostu rzuci się do obawiał się jednak, że to znaczy, iż Jacen i Jaina zostali pochwyceni... a może ucieczki. Bliźnięta będą mogły wówczas wskoczyć do kabiny i uciec.

wydarzyło się coś jeszcze gorszego. Wpadł w panikę, nie mógł trzeźwo myśleć.

Lowbacca trącił dźwignię i oderwał śmigacz T-23 od polany, porośniętej Wiedział, że powinien uwolnić bliźnięta. Ale w jaki sposób? Nigdy przedtem nie zdeptanym zielskiem. Z rykiem jonowych dopalaczy mały statek zaczął przemykać znalazł się w takiej sytuacji. Nie sądził, żeby Tenel K.a mogła zrobić to sama, a więc między drzewami, unikając zwisających łodyg mchu i gałęzi. Jego pilot leciał na musi uczynić wszystko, co może, by jej pomóc.

ratunek przyjaciołom... nie wiedząc, na jakie niebezpieczeństwa się naraża.

Gałęzie nad jego głową zaczęły się przerzedzać i wkrótce zobaczył drzewo, rosnące na skraju polany, na której wylądował swoim gwiezdnym skoczkiem typu T-Tymczasem Jacen i Jaina stali na polanie tylko przez krótką chwilę, a potem także 23. Mały statek spoczywał dokładnie w tym samym miejscu, w którym go pozostawił.

odwrócili się i rzucili do ucieczki... ale drogę zagrodził im kadłub niemal naprawionego Lowbacca zaczął schodzić po gałęziach, od czasu do czasu chwytając się pnączy myśliwca typu TIE. Jaina schwyciła Jacena za rękę i trzymając ją, biegła obok brata.

dzikich winorośli, aż znalazł się znów na ziemi. Mały śmigacz był jego ostatnią szansą.

Bliźnięta, chociaż przerażone, wiedziały, że muszą uciekać, uciekać.

Młody Wookie był bardzo dumny, kiedy dostawał statek w prezencie od wuja Imperialny pilot wystrzelił dwukrotnie z blastera w gąszcz krzaków, w których Chewiego, ale teraz gwiezdny skoczek wydawał mu się taki mały i zaniedbany, że zniknęła dziewczyna z Dathomiry. Krzaki zaczęły się palić, a w powietrze poszybowały niemal bezużyteczny przeciwko uzbrojonemu imperialnemu pilotowi. Młody Wookie, kawałki łodyg i gałęzi. Przez ułamek sekundy Jaina sądziła, że Tenel Ka została zabita, powłócząc nogami, przeszedł po polanie porośniętej chwastami i stanął obok kadłuba ale później znów usłyszała szelest liści i trzask łamanych gałęzi, świadczące o tym, że maszyny. Będzie musiał się nią posłużyć, żeby pomóc przyjaciołom w ucieczce. Nie jej przyjaciółka nie zrezygnowała z desperackiej ucieczki. Pilot myśliwca typu TIE

istniało lepsze rozwiązanie.

zaczął następnie strzelać w górę, mierząc w gałęzie najbliższego drzewa. Trafił kilka Wokół siebie słyszał tylko ciche, drżące brzęczenie owadów i odgłosy zwierząt najniższych, Lowbacca zdążył jednak zniknąć. Bliźnięta, nie ustając w biegu. i ominęły żyjących w dżungli. Nie dochodził doń huk blasterowych strzałów ani żadne okrzyki kadłub uszkodzonego myśliwca, ale Jacen nagle się potknął o prostopadłościenną czy jęki bólu. Było cicho. Zbyt cicho. Musiał się pospieszyć.

skrzynkę, wypełnioną hydraulicznymi kluczami, cyberbezpiecznikami i innymi

- Och, to doskonały pomysł! - ucieszył się Em Teedee, kiedy przekonał się, że narzędziami, których używali podczas naprawiania statku... i runął jak długi na Lowbacca podchodzi do śmigacza. - Wracamy do akademii Jedi, żeby wezwać pomoc, murawę.

nieprawdaż? Jestem pewien, że to najrozsądniejsza rzecz, jaką możemy zrobić w takiej Jaina ponownie schwyciła rękę brata. Starała się poderwać go z ziemi, by sytuacji.

kontynuować ucieczkę, kiedy nagle tuż obok nich trafiła w ziemię blasterowa Lowbacca wiedział jednak, że wówczas byłoby za późno, by ocalić bliźnięta.

błyskawica. Od kadłuba uszkodzonego myśliwca, pokrytego grubą warstwą rdzy, Musiał zacząć działać teraz, nie tracąc ani chwili. Powiedział małemu androidowi, co odbiły się trzy potężne ładunki, niosące olbrzymią energię.

chce zrobić, ale Em Teedee wydał piskliwy skrzek, bez wątpienia oznaczający Jaina wahała się przez chwilę, ale potem uniosła ręce na znak, że się poddaje.

przerażenie.

Zrozumiała, że w żaden sposób nie udałoby się im uciec. Jacen podniósł się z ziemi,

- Ależ panie Lowbacco! Pański T-23 nie jest przecież uzbrojony! Jak może pan stanął obok siostry i zaczął otrzepywać kombinezon z kurzu. Pilot imperialnego chcieć nim lecieć na spotkanie z imperialnym pilotem? Ten mężczyzna jest myśliwca zbliżył się o dwa kroki. Był ubrany w zniszczony opancerzony kombinezon zawodowym żołnierzem, a ponadto zachowuje się jak szaleniec!

lotniczy, a na jego twarzy malowała się wściekłość.

Lowbacca, który właśnie wskakiwał do kabiny śmigacza, żeby włączyć repulsory,

- Nie ruszajcie się, gdyż w przeciwnym razie zginiecie - oświadczył. -

musiał przyznać, że i jego dręczą takie same wątpliwości. Zbył jednak obawy androida-Rebelianckie szumowiny.

tłumacza optymistycznym mruknięciem.

Jego czarny mundur był zniszczony i podobny do łachmanów. W wielu miejscach

- Asy? - zapytał zdumiony Em Teedee. - Jakie asy może pan kryć w rękawie? A rozdarty i łatany, nosił ślady przedzierania się przez ostępy dżungli. Okaleczona lewa jeżeli już o tym mowa, przecież nie ma pan żadnych rękawów!

ręka sterczała do góry, bezwładna i sztywna jak kończyna androida, ale okrywała ją Silniki pracowały głośno i miarowo, napełniając całą okolice wyciem i rykiem.

opancerzona czarna skórzana rękawica. Można było przypuszczać, że pilot został ranny Lowie kichnął, wciągnąwszy w nozdrza cierpką gryzącą woń spalin. Czarny fotel pilota podczas katastrofy, gdyż ręka sprawiała wrażenie złamanej dosyć dawno i zrośniętej, drżał, gdy maszyna przygotowywała się do startu.

chociaż nieprawidłowo. Mężczyzna był niewątpliwie zawodowym żołnierzem, dobrze Będzie musiał okazać się mistrzem pilotażu, żeby wznieść się śmigaczem ponad wyszkolonym i zahartowanym w wielu bojach. Spoglądał na bliźnięta, jakby chciał

korony drzew i przelecieć do miejsca katastrofy imperialnej maszyny typu TIE... ale prześwidrować je spojrzeniem.

musi uratować przyjaciół. Musi zrobić wszystko, by im pomóc. Miał nadzieję, że pilot

- Jesteście moimi więźniami - ciągnął, wykonując wymowny gest lufą

staromodnego blastera, trzymanego w źle zrośniętej, okrytej rękawicą dłoni.

73

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

74

- Proszę odłożyć ten blaster - odezwała się Jaina cicho i łagodnie. Postanowiła Kiedy mały śmigacz przedzierał się przez listowie, w powietrzu rozległ się głośny wykorzystać wszystko, co wie na temat technik przekonywania, stosowanych przez trzask łamanych gałęzi. Nie zmniejszając prędkości, gwiezdny skoczek typu T-23, jak rycerzy Jedi. - Nie będzie pan go potrzebował.

szarżujący banth, obniżał się ku polanie z uszkodzonym myśliwcem.

Wujek Luke powiedział bliźniętom, w jaki sposób Obi-Wan Kenobi posłużył się

- Co on chce zrobić? - zapytał cicho Jacen. - Nie ma przecież żadnej broni na kiedyś techniką oddziaływania na umysły, by zakłócić tok myślenia imperialnych pokładzie.

szturmowców; ludzi, obdarzonych słabym charakterem.

- Zapewne zamierza tylko odwrócić uwagę pilota - szepnęła Jaina. - Chce nam dać

- Proszę odłożyć blaster - powtórzyła Jaina, tym razem usiłując nadać głosowi szansę ucieczki.

bogate głębokie brzmienie.

Imperialny żołnierz, odziany w opancerzony kombinezon, stał jednak nieruchomo Bliźnięta powtórzyły to zdanie jeszcze kilka razy, starając się za każdym razem na środku polany. Rozstawił nogi, żeby móc lepiej utrzymać równowagę, i przyjął

wzmacniać siłę głosów. Próbowali wysyłać do umysłu pilota imperialnego myśliwca wyćwiczoną postawę strzelecką. Bez mrugnięcia powieką skierował lufę ku typu TIE kojące, uspokajające myśli... podobnie jak kiedyś Jacen usiłował uspokoić nadlatującemu smigaczowi.

kryształowego węża.

Jaina wiedziała, że gdyby blasterowa błyskawica przeniknęła przez osłonę Imperialny pilot potrząsnął głową, porośniętą długimi siwymi włosami, po czym niewielkiego reaktora napędu repulsorowego, maszyna eksplodowałaby, zabijając zmrużył rozbiegane oczy. Blaster w jego dłoni zadrżał, ale lufa obniżyła się zaledwie o młodego Wookiego, a prawdopodobnie i wszystkich stojących na polanie.

kilka milimetrów.

Tymczasem Lowbacca obniżał lot śmigacza, jakby miał zamiar staranować pilota Dlaczego to nie skutkuje? - pomyślała zrozpaczona Jaina.

myśliwca typu TIE. Imperialny żołnierz, zdecydowany walczyć o życie, wymierzył

- Niech pan odłoży blaster - powtórzyła jeszcze raz, tym razem nieco bardziej blaster w osłonę silnika gwiezdnego skoczka i przycisnął guzik spustowy.

stanowczo. W mózgu imperialnego pilota natrafiła jednak na istny mur myśli tak

- Nie! - krzyknęła Jaina i w ostatniej chwili wysłała myślową wić, żeby trącić nią jednoznacznych, tak ściśle zdefiniowanych i nieprzejednanych, że wydały się jej cokolwiek. Posłużyła się Mocą, by popchnąć uniesione ramię pilota imperialnej niezmienne niczym oprogramowanie androida.

maszyny i zmienić kąt nachylenia lufy broni chociażby o ułamek stopnia. Jaskrawa Nagle pilot wyprostował się i spiorunował bliźnięta spojrzeniem rozbieganych blasterowa błyskawica ze skwierczeniem przeszyła powietrze i zatańczyła na metalowej oczu.

osłonie wspornika napędu repulsorowego. W boku osłony silnika powstał otwór, przez

- Poddanie się oznacza zdradę - powiedział machinalnie, jakby recytował dobrze który zaczęło wyciekać chłodziwo zmieszane z paliwem. Pojawił się kłąb gryzącego wyuczoną lekcję.

szarosinego dymu. Silnik maszyny typu T-23 zakrztusił się, a jego dźwięk zmienił ton, Jacen, orientując się, że jedyna szansa ratunku zaczyna wymykać się z ich rąk, stał się niższy i cichszy.

wysłał myślową wić i używając brutalnej siły, próbował wyszarpnąć broń z ręki Lowie uniósł się w fotelu pilota i szarpnął dźwignię, chcąc zapobiec roztrzaskaniu mężczyzny.

maszyny o drzewa Massassów. Jego skoczek był tak poważnie uszkodzony, że z

- Łap blaster! - szepnął, zwracając się do siostry. Jaina także posłużyła się Mocą, trudem utrzymywał się w powietrzu.

chcąc pomóc bratu wyrwać staromodną broń z uchwytu palców pilota. Okazało się

- Uciekaj, Lowie! - szepnął Jacen. - Ratuj się, dopóki możesz.

jednak, że czarna opancerzona rękawica jest tak mocno zaciśnięta na rękojeści blastera,

- Katapultuj się! - krzyknęła Jaina. - Nie czekaj, aż maszyna eksploduje!

że sprawia wrażenie przyklejonej. Uchwyt blastera zaczepił się o fragment pancerza, a Jakimś cudem Lowbacca zdołał jednak wyrównać lot, a potem zaczął się nawet pilot myśliwca typu TIE, ujrzawszy, co się dzieje, schwycił broń drugą dłonią i wznosić. Ominął kilka ogromnych drzew i skierował się ku baldachimowi lisa. Z

ponownie wymierzył lufę prosto w bliźnięta.

silnika jego maszyny wydobywały się kłęby dymu. Ciągnęły się cuchnącą smugą, w

- Zaprzestańcie tych rebelianckich sztuczek - rozkazał lodowatym tonem. - Jeżeli zetknięciu z którą liście drzew zwijały się, kurczyły i błyskawicznie brązowiały.

nie przestaniecie się opierać, będę musiał was zabić.

- Niedaleko poleci - odezwał się imperialny pilot, a w jego chrapliwym, Jacen i Jaina wiedzieli, że pilot musi tylko nacisnąć guzik spustowy i że może to monotonnym głosie nie dało się usłyszeć żadnych emocji. - Właściwie już jest martwy.

zrobić o wiele szybciej niż oboje, posługując się myślami, zdołają wyszarpnąć blaster z Kiedy Lowbacca wzniósł się nad wierzchołki drzew, maszyna typu T-23 zniknęła jego dłoni. Opuścili więc ręce, odprężyli się i zrezygnowali z dalszej walki.

bliźniętom z oczu. Jaina nadal jednak słyszała odgłosy nierównej, przerywanej pracy W tej samej sekundzie gdzieś w górze usłyszeli brzęczenie, które wkrótce silnika, dowodzące, że uszkodzony śmigacz wciąż utrzymuje się w powietrzu. W ciszy przerodziło się w wycie silników. Dobiegało znad baldachimu liści ogromnych drzew, dżungli wszystkie dźwięki niosły się bardzo daleko. Po jakimś czasie buczenie napędu stawało się coraz głośniejsze i głośniejsze...

repulsorowego ucichło w oddali. Było słychać jedynie krztuszenie się jonowych

- To Lowie! - wykrzyknął Jacen.

dopalaczy... aż w końcu i ten dźwięk ucichł całkowicie. Pilot imperialnego myśliwca 75

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

76

typu TIE, nie zmieniwszy obojętnego wyrazu twarzy, wykonał gest lufą staromodnego blasterowego pistoletu.

- Pójdziecie teraz ze mną, rebelianccy więźniowie - oznajmił. - Jeżeli będziecie R O Z D Z I A Ł

próbowali jakichkolwiek sztuczek, zginiecie.

12


Lowbacca zmagał się ze sterami swojego gwiezdnego skoczka typu T-23.

Próbując utrzymać go nad wierzchołkami drzew rosnących w dżungli, korygował

szarpnięcia, spowodowane przerywaną pracą silnika.

Za maszyną ciągnął się warkocz gęstego, smolistego dymu, wydobywającego się ze sterburtowego silnika repulsorowego. Lowie zaryzykował i w pewnej chwili odważył się zerknąć w prawo, by ocenić stopień uszkodzenia. Nie zauważył płomieni, ale mimo to jego sytuacja wyglądała niewesoło. Zbliżał się wieczór, a silne prądy powietrzne tworzyły zawirowania i niebezpiecznie kołysały statkiem.

Mały śmigacz leciał jednak dalej, chociaż dosyć często tracił wysokość. Raz nawet musnął gałęzie jakiegoś szczególnie wysokiego drzewa, które otarły się o poszycie spodu kadłuba, niczym zachłanne szpony, ale Lowbacca szarpnął za dźwignię i jakimś cudem wyrównał lot gwiezdnego skoczka. Był dobrym pilotem i wiedział, że zdoła powrócić do akademii Jedi, by wezwać pomoc, bez względu na to, ile trudu miało go to kosztować. Nie wiedział tylko, co się stało z Tenel Ka. Był ciekaw, czy dziewczynie udało się uciec, czy może pilot myśliwca typu TIE i ją wziął do niewoli.

Musiał zatem zakładać, że on jest jedyną nadzieją przyjaciół na ratunek.

Czuł, że jego serce mocno bije, a oczy łzawią od gryzącego, zapewne trującego dymu, przenikającego do kabiny. Cierpka, cuchnąca i coraz intensywniejsza woń sprawiała, że zaczynało kręcić mu się w głowie.

- Panie Lowbacco - odezwał się nagle Em Teedee. - Moje czujniki wskazują, że do kabiny przedostały się znaczące ilości szkodliwych spalin.

Lowbacca burknął, wyraźnie rozdrażniony. Czyżby mały android wyobrażał

sobie, że zmysł powonienia zawiódł młodego Wookiego?

- No, nie - pospieszył z odpowiedzią Em Teedee. - Na razie jeszcze nic nam nie grozi, ale jeżeli śmigacz zacznie tracić prędkość, mniej dymu będzie uciekało. Istnieje prawdopodobieństwo, że wówczas poziom trucizn osiągnie wartość groźną... nawet dla organizmu Wookiego - dokończył nieco głośniej mały android, pragnąc nadać swoim słowom większą wagę.

Kiedy mały skoczek znów otarł się o gałęzie, jeszcze raz szarpnął się i zatrząsł. Z

ponurą determinacją Lowie trącił dźwignię i uniósł maszynę. Pilotowanie było teraz o 77

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

78

wiele trudniejsze. Młody Wookie nie był pewien, czy za chwilę silnik nie odmówi jednego drzewa na drugie. Czasami, kiedy się zmęczył albo wydawało mu się, że posłuszeństwa.

zranione kolano za bardzo mu dokucza, czepiał się konarów mocarnymi rękami. Wciąż Musiał jednak lecieć dalej. Nie mógł przecież opuścić przyjaciół w potrzebie. Ich szedł dalej, dzięki temu, że jego bystre oczy, charakterystyczne dla Wookiech, nawet w życie znalazło się w niebezpieczeństwie.

mrokach nocy wskazywały mu najlepszą drogę.

Mały śmigacz znów zadrżał i zanurkował. Lowbacca sapnął, z wysiłkiem Ani razu nie przystanął, żeby uspokoić oddech. Odpocząć będzie mógł kiedy nabierając powietrza przez zaciśnięte zęby. Jak gdyby w odpowiedzi na to sterburtowy indziej.

silnik zakrztusił się, zająkną!...

Jego wszystkie zmysły były wyostrzone, skupione jak laserowy promień androida I zamilkł.

medycznego. Brzuśce palców stóp oraz czuły węch pomagały mu unikać gnijących Przywołując na pomoc całe doświadczenie, Lowbacca walczył, aby maszyna nie liści, na których mógłby się poślizgnąć, czy spróchniałych gałęzi, które mogłyby się runęła natychmiast między drzewa, a tylko opadała lotem ślizgowym. Gęste listowie, załamać pod jego ciężarem. Dzięki znakomitemu słuchowi mógł odróżnić szelest liści, sprawiające wrażenie zdradliwie przytulnego i miękkiego, pospieszyło na jego poruszanych podmuchami nocnego wiatru, od takiego samego odgłosu nocnych spotkanie. Z trzaskiem łamanych gałązek gwiezdny skoczek typu T-23 wbił się w drapieżników, kryjących się albo polujących na gałęziach. Na razie udawało mu się gąszcz liści i znieruchomiał. Spoczywał jak ranny ptak na wierzchołkach drzew, trzymać od nich z daleka.

zanurzywszy cześć prawego skrzydła w listowie. Lewy silnik nadal pracował, ale gesty Lowbacca nie obawiał się mroków dżungli. Lasy na jego rodzimym Kashyyyku gryzący dym, wydobywający się z prawego, kłębami wdzierał się do kabiny.

były o wiele bardziej niebezpieczne, ale Lowie rzucił im wyzwanie i przeżył. Pamiętał, Lowbacca czuł, że kreci mu się w głowie z powodu wstrząsu, jakiego doznał w że nieraz do późnych godzin nocnych bawił się w dżungli z kuzynami i przyjaciółmi, wyniku katastrofy. Wiedział jednak, że musi jak najszybciej wyjść z kabiny. Zaczął

biegał po najwyższych konarach drzew, skakał i huśtał się na gałęziach. Wszyscy nieporadnie gmerać przy sprzączkach pasów bezpieczeństwa, starając sieje odpiąć. Jego zapuszczali się także na niższe, niebezpieczne poziomy, by dowieść swej odwagi, a oczy łzawiły jednak od gryzącego dymu. Z trudem łapał powietrze, niemal się dusił.

także dokonywać rytualnych obrzędów, po przejściu których młodzieńcy Wookiech Nie mógł sobie poradzić z opornymi zapięciami.

mogli być uważani za dorosłych osobników.

W końcu, doprowadzony do rozpaczy, szarpnął z całej siły, pragnąc wyrwać pasy Przeciskając się przez wyjątkowy gąszcz, poczuł nagle, że jedna gałązka zaczepiła z gniazd w pokładzie. Nadwerężone szarpnięciem, jakiego doznały podczas katastrofy, o jego pleciony pas. Wyciągnął ją spomiędzy włókien, ale dotyk delikatnych ustąpiły dosyć łatwo. Dwa zostały w dłoniach Wookiego, a z pozostałych, które nie skomplikowanych splotów przypomniał mu o nocy, kiedy on poddał się rytuałowi puściły, bardzo szybko wyplątał się.

dojrzałości i uzyskał prawo noszenia pasa.

Z trudem wygramolił się z kabiny. Nieco później, gdy oddalał się od miejsca Doskonale to pamiętał...

katastrofy, skąd unosiły się kłęby smolistego dymu, z ulgą stwierdził, że silnik się nie Tamtej niezapomnianej nocy, kiedy schodził po drzewach na najniższy poziom zapalił. Lowie raz po raz łapczywie zaciągał się ożywczym wilgotnym powietrzem, dżungli, czuł, że z podniecenia jego serce bije przyspieszonym rytmem. Wcześniej które napływało znad dżungli porastającej powierzchnię Yavina Cztery. Kiedy w Lowie znalazł się na ziemi tylko dwa razy, kiedy uczestniczył w obrzędach, zapadającym zmierzchu zaczął przedzierać się między grubymi pniami i konarami obchodzonych przez przyjaciół. Taki był zwyczaj, a zresztą duża liczba młodocianych drzew, poczuł dotkliwy ból w kolanie, którym podczas katastrofy uderzył w dźwignię Wookiech stanowiła o ich sile, kiedy starali się odciąć długie jedwabiste włókna, sterowniczą.

wyrastające z samego środka niebezpiecznego kwiatu syreniowca.

Nie miał jednak czasu o tym myśleć. Możliwe, że jego pierwsza próba przyjścia Lowbacca postanowił jednak, że wyprawi się sam. Chciał stawić czoło wyzwaniu, przyjaciołom z pomocą zawiodła, ale on ich nie zawiedzie. Zawsze były do wyboru jakie przedstawiała żarłoczna roślina, posługując się zręcznością i sprytem, a nie siłą inne możliwości. Musiał jednak jak najszybciej powrócić do akademii.

mięśni przyjaciół.

Przyspieszył. Przeskakując z gałęzi na gałąź i przedzierając się przez listowie nie Tamta noc na Kashyyyku była dżdżysta i bardzo chłodna. Lowiego otaczało spostrzegł, że złamała się zapinka mocująca Em Teedee do jego pasa.

bogactwo różnych świergotów, skrzeków, warknięć i gwizdów, wskutek czego czuł się Mały android z cichym płaczliwym jękiem pogrążył się w gęstwinie liści.

przytłoczony. Kiedy dotarł do najniższych gałęzi, zaciągnął mocniej rzemień, Zmierzch przerodził się szybko w nieprzeniknione ciemności nocy w dżungli na utrzymujący mały plecak na jego grzbiecie, i wyruszył na polowanie.

Yavinie Cztery. Roje nocnych owadów i stada zwierząt obudziły się i wyruszyły na Wytężając wszystkie zmysły, ukradkiem przemykał się z gałęzi na gałąź, aż w polowanie, ale Lowbacca, nie zważając na nic, szedł wciąż dalej.

końcu poczuł nęcącą woń kwiatu dzikiego syreniowca. Kierując się niezawodnym Zdrowy rozsądek nakazywał mu, aby dalszą drogę odbywał poniżej baldachimu instynktem, podążał w kierunku źródła charakterystycznej woni, czując na przemian to liści; młody Wookie zszedł zatem na niższy poziom. Wszystkie gałęzie były tu na tyle podniecenie, to znów przerażenie. W końcu przykucnął na konarze rosnącym grube i długie, że mogły utrzymać ciężar jego masywnego ciała, kiedy przeskakiwał z 79

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

80

bezpośrednio nad rośliną. Pochylił się, żeby popatrzyć na nieruchomą, ale W podnieceniu, jakie go ogarnęło, nie zwrócił uwagi na to, że koniec długiego niesamowicie złośliwą ofiarę.

sznura wyślizgnął się z jego ust. Rozwinął się, niepewnie się zakołysał, po czym Ogromny kwiat syreniowca tworzyły dwa połyskujące owalne jaskrawożółte musnął wnętrze jednego płatka żarłocznego kwiatu. Czując, że nagłe przerażenie skręca płatki, zrośnięte u nasady. Wyrastały z cętkowanej, krwistoczerwonej łodygi o średnicy jego wnętrzności, Lowbacca chwycił przywiązany sznur i zaczął się rozpaczliwie dwukrotnie większej niż grubość konaru, na którym przykucnął Lowbacca. Z samego wspinać. W tej samej sekundzie szczęki syreniowca się zatrzasnęły. Płatki otarły się o środka ogromnego kwiatu wyrastał wiecheć długich białych błyszczących włókien, jedną stopę młodego Wookiego, a potem zamknęły się ze złowieszczym siorbnięciem wydzielających specyficzną woń, która była mieszaniną wielu feromonów; zapachów, tak nagle, że Lowbacca poczuł podmuch powietrza.

mających przywabiać nieostrożne zwierzęta.

Pomyślał, że zasłużył na tę kępkę, na każde błyszczące włókienko. Było ich tyle, Piękno gigantycznego kwiatu było jednak zdradliwe, ponieważ każde stworzenie, że wystarczyło do uplecenia specjalnego pasa, z którym Lowie nie rozstawał się od które znalazło się za blisko i dotknęło delikatnego wewnętrznego miąższu płatka, tamtego czasu.

wyzwalało w roślinie śmiercionośny odruch. Oba ogromne płatki jak szczeki zatrzaskiwały się wokół nieszczęsnej ofiary, po czym roślina zaczynała wydzielać Zmęczenie szarpało każdym mięśniem, ale Lowbacca nadal przeskakiwał z trawienne soki.

jednego ogromnego drzewa Massassów na drugie, biegnąc przez wiele godzin w Wyruszając samotnie, Lowbacca zamierzał zagłębić się miedzy płatki rośliny i ciemnościach nocy.

ściąć kępkę błyszczących włókien u nasady... ale w ten sposób, żeby nie wpaść w Odległość przestała mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie. W jego głowie zastawione sidła.

kołatała się tylko jedna myśl: Musi dotrzeć do akademii Jedi. Przestał słyszeć Na ogół kilku krzepkich przyjaciół młodzieńca, który poddawał się rytuałowi cokolwiek poza własnym chrapliwym oddechem. Jego zraniona noga niepewnie drżała dojrzałości, przytrzymywało płatki zdradzieckiego kwiatu, a wówczas młody Wookie przy każdym kroku. Zmęczenie przytępiało ostrość wzroku, a gałęzie i ciernie plątały wskakiwał do środka i ścinał połyskujące włókna, wydzielające niebiańską woń, po włosy gęstej sierści. Mimo to Lowie parł wciąż naprzód; noga-ręka, noga-ręka, stopa-czym jak najszybciej uciekał. Czasami jednak nie wystarczała nawet pomoc przyjaciół.

dłoń, stopa-dłoń...

Od czasu do czasu młodzi Wookie tracili kończyny, kiedy drapieżna roślina chwytała W pewnej chwili wyciągnął rękę, by pochwycić następny konar, ale żadnego nie zbyt wolno cofającą się rękę albo nogę.

było. Zdezorientowany, stanął, by rozejrzeć się po okolicy. Uniósł głowę i spojrzał na Fakt, że młody Lowie postanowił wyprawić się sam, oznaczał, że musi zachować przeciwległy kraniec polany... polany, która była lądowiskiem! Ujrzał mroczną szczególną ostrożność. Lowbacca zdjął plecak z owłosionego grzbietu i ułożył na gałęzi sylwetkę wielkiej świątyni z charakterystycznymi tarasami, oświetlonymi drżącym jego zawartość: ochronną maskę, wytrzymały długi sznur i nieco krótszą cienką linkę, a blaskiem kilku pochodni i odcinającymi się na tle jaśniejącego nieba.

także składane wibroostrze. Założył maskę w ten sposób, żeby zakrywała nos i usta; nie Lowbacca nie pamiętał później, jak zszedł z drzewa i zaczął biec przez polanę.

chciał czuć zapachu uwodzicielskich feromonów syreniowca. Wiedział, że mieszanina Przed oczami miał tylko zapraszający, zdumiewający widok pradawnej kamiennej tych woni wywołuje nieodpartą chęć dotknięcia powierzchni płatka kwiatu albo piramidy. Głośno ryknął, chcąc zaalarmować innych uczniów. Ryczał tak długo, aż cieszenia się jego aromatem jak najdłużej... a on nie mógł popełnić tego błędu.

ujrzał strumyk ciemnych sylwetek, okrytych płaszczami Jedi i trzymających zapalone Pracując szybko i nie zwracając uwagi na odgłosy dobiegające z dżungli, pochodnie. Uczniowie Jedi wybiegli po kamiennych stopniach i puścili się w jego sporządził na końcu cienkiej linki niewielką pętlę, w ten sposób, żeby mogła się stronę.

zaciskać. Następnie ujął nieco grubszy i dłuższy sznur i zawiązał na nim kilka węzłów.

Zmęczenie desperacką wędrówką i bezsenność zaczynały brać górę nad Owinął jeden koniec liny wokół konara, na którym siedział, bezpośrednio nad wytrzymałością Wookiego. Odrętwienie, narzucone przez determinację, z wolna syreniowcem, zawiązał, po czym chwycił drugi koniec jedną dłonią, ześlizgnął się z ustępowało, a zranione kolano ostatecznie odmówiło posłuszeństwa. Silne nogi gałęzi i wykorzystując całą siłę mięśni, zaczął się opuszczać.

Lowbaccy się ugięły. Młody Wookie runął na murawę, z jękiem wypowiadając to, co Znieruchomiał tak blisko łagodnie falujących płatków wygłodzonego kwiatu pragnął powiedzieć.

syreniowca, na ile się odważył. Mógł teraz wyciągnąć rękę i dotknąć końca wiechcia Kiedy obrócił się na plecy, na tle nieba ujrzał krąg zaniepokojonych twarzy.

drogocennych wici. Uchwycił potężnymi zębami koniec sznura, żeby mieć wolne ręce, Tionna, która pochyliła się nad nim, wyciągnęła rękę i odgarnęła kosmyk a zarazem nie spaść. Następnie, posługując się cienką linką niczym lassem, zarzucił

zmierzwionych włosów sprzed jego oczu.

pętlę na kępkę błyszczących włókien i opuścił się jeszcze niżej, żeby odciąć ją

- Lowbacco, martwiliśmy się o ciebie! - powiedziała poważnie i surowo. - Czy wibroostrzem u nasady. Kiedy skończył, triumfująco warknął. Równocześnie szarpnął

jesteś ranny?

odcięte trofeum ku sobie i przycisnąwszy je jednym włochatym ramieniem do piersi, Lowie jęknął coś w odpowiedzi, ale wyglądało na to, że Tionna go nie zrozumiała.

zaczął wpychać do plecaka.

Pochyliła się jeszcze niżej, a jej srebrzystosiwe włosy zalśniły w blasku pochodni.

81

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

82

- Czy Jacen i Jaina byli z tobą? - pytała. A Tenel Ka?

Przerwała, a Lowbacca znów jęknął, udzielając odpowiedzi.

- Czy stało się coś złego? - ciągnęła zaniepokojona Tiona. - Czy możesz R O Z D Z I A Ł

powiedzieć mi, gdzie są teraz?

Lowbacca zdołał w końcu powiedzieć, że jego przyjaciele są w dżungli i potrzebują pomocy. Brwi Tionny jednak ściągnęły się, nadając jej twarzy wyraz jeszcze większego zmartwienia. Nauczycielka kilka razy zamrugała, zamykając i otwierając 13

perłowe oczy.

- Przykro mi, Lowbacco powiedziała. - Nie rozumiem ani słowa.

Lowie sięgnął do pasa, chcąc włączyć Em Teedee, ale jego palce nie natrafiły na obudowę. Miniaturowy android-tłumacz zniknął.

Tenel Ka biegła w zapadających ciemnościach przez dżunglę. Czując chłód nadciągającej nocy, starała się obmyślić jakiś plan. Biegła, mając ręce wyciągnięte przed sobą, żeby chronić oczy i rozsuwać gałęzie na boki. Mimo to kolczaste łodygi raz po raz smagały jej twarz, wyrywały pasma włosów i pozostawiały długie, krwawiące smugi na obnażonych rękach i nogach.

Dziewczyna z trudem oddychała, ale nie z wysiłku, spowodowanego długim biegiem. Do tego była przyzwyczajona od dzieciństwa. Wciąż jednak nie mogła się otrząsnąć z przerażenia na myśl o tym, co się wydarzyło. Miała nadzieję, że podjęła słuszną decyzję. Słyszała przyspieszone bicie serca i pulsowanie krwi w uszach.

Dźwięk ten walczył o lepsze z prawdziwą symfonią nieznanych odgłosów, wydawanych przez zwierzęta budzące się do nocnego życia w głębi dżungli. Chociaż starała przypomnieć sobie jakiś sposób, stosowany przez rycerzy Jedi w celu uspokojenia nerwów, dziwnym trafem żaden nie chciał jej wpaść do głowy.

Kiedy jakiś głośniejszy skrzek latającego stworzenia rozległ się bezpośrednio za jej plecami, zaniepokojona Tenel Ka obejrzała się. Zanim jednak zdążyła przebiec kilka kroków, uderzyła się z całej siły o potężny pień drzewa Massassów, rosnącego na jej drodze. Niemal ogłuszona, przebiegła chwiejnie jeszcze kilka kroków, po czym upadła na ziemię, ale nie straciła przytomności. Przyłożyła dłoń do skroni, chcąc sprawdzić, czy rana bardzo krwawi.

Na szczęście krew nie płynęła. To dobrze - pomyślała Tenel Ka, chociaż miała wrażenie, że ta myśl napłynęła z bardzo dużej odległości. Pod opuszkami palców czuła otarty naskórek i obrzmienie, ciągnące się od policzka do skroni. Wiedziała, że będzie miała wielkiego sińca, a niedługo zapewne także straszny ból głowy. Oddałaby królestwo... Skrzywiła się, kiedy ta myśl przyszła jej do głowy. Królestwo. Chociaż nikt tego nie mógł widzieć, poczuła, że na jej policzkach pojawia się rumieniec wstydu.

Niepewnie wstała i zaczęła oceniać sytuację. Stwierdziła, że znów może trzeźwo myśleć, i uzmysłowiła sobie, że zabłądziła. Jacen i Jaina, a zapewne w tej chwili takie Lowbacca, liczyli na to, że wróci, aby im pomóc. Zawsze szczyciła się swoją siłą, lojalnością wobec przyjaciół, niezawodnością, niepoddawaniem się nastrojom.

Zaskoczona niespodziewanym niebezpieczeństwem. potrafiła błyskawicznie rzucić się 83

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

84

do ucieczki, ale później wpadła w panikę. Potrząsnęła głową, chcąc usunąć z niej Kiedy o nich pomyślała, o Teneniel Djo i księciu Isolderze, poczuła że jej wargi wszystkie myśli i wspomnienia niemądrego, bezcelowego biegu przez dżunglę.

układają się w lekki uśmiech. Tenel Ka rzadko się uśmiechała. Gdyby była teraz w No cóż, przynajmniej znów panuję nad nerwami - pomyślała, zaciskając blade domu, wystarczyłoby, żeby uniosła rękę, a przybiegłby jakiś służący czy lokaj wargi w cienką linię. Postanowiła iść dalej i poszukać bezpiecznego miejsca, w którym hapańskiego królewskiego dworu, gotów spełnić każde życzenie...

mogłaby przenocować. Później, wraz z nastaniem poranka, postara się ocenić sytuację i Tenel Ka się skrzywiła. Nigdy nie zaznała biedy ani trudów życia, chyba że sama powróci do akademii Jedi.

tego chciała. No cóż, przecież i tym razem sama tego chciałaś, księżniczko - pomyślała Przedzierając się przez zarośla, rozglądała się na boki. W gasnącym świetle z przewrotną satysfakcją. - Chciałaś sama poznawać życie i nauczyć się pokonywać wieczoru stwierdziła, że grunt zaczyna się wznosić i staje się bardziej skalisty. Drzewa trudności.

także nie rosły już tak gęsto jak gdzie indziej. Kiedy zobaczyła szczerbaty cień, Jej ojciec, książę Isolder z Hapes, zawsze mówił, że te dwa lata, które przeżył w wyłaniający się przed nią z mroków, zwolniła. Stwierdziła, ze znalazła się u stóp towarzystwie korsarzy i piratów, nie ujawniając swojego pochodzenia, dało mu więcej dużego skalnego wypiętrzenia porośniętego mchami. Szorstkie czarne powierzchnie jako przyszłemu królowi, niż mogłoby zapewnić wiele lat studiów pod opieką wskazywały, że powstało przed tysiącleciami na skutek zakrzepnięcia jęzora lawy.

hapańskich królewskich nauczycieli. Jej matka, Teneniel Djo, wychowana na surowej Tenel Ka odchyliła głowę i spojrzała w górę, ale w zapadających ciemnościach Dathomirze, była dumna, że jej jedyna córka przez wiele miesięcy każdego roku uczy nie mogła dostrzec wierzchołka wypiętrzenia. Zachowując ostrożność, ruszyła wzdłuż się żyć, jakby była jedną z kobiet klanu ze Śpiewającej Góry, i ubiera się jak prawdziwa podnóża góry i po chwili dotarła do szczeliny w skalnej ścianie. Mroczny, czarny jak wojowniczka. Tenel Ka robiła to tym chętniej, iż wiedziała, że irytuje to jej hapańską sadza otwór dowodził, że stanęła przed wejściem niewielkiej jaskini. Może mogłaby babkę, nieustannie knującą podstępne plany.

spędzić noc w tym bezpiecznym, nietrudnym do obrony miejscu. Szczelina nie była Teneniel Djo była zatem jeszcze bardziej zachwycona, kiedy jej córka szersza ani wyższa niż półtora metra, tak że Tenel Ka musiała się pochylić, jeżeli oświadczyła, że poleci do akademii Luke’a Skywalkera, aby zostać kiedyś prawdziwą chciała wejść i zbadać wnętrze groty. W tej chwili myślała tylko o tym, żeby znaleźć Jedi. Zapisała się po prostu jako Tenel Ka z Dathomiry, gdyż nie chciała, by inni wygodne i bezpieczne miejsce, w którym mogłaby odpocząć.

uczniowie traktowali ją inaczej z powodu królewskiego pochodzenia.

Zadrżała, kiedy kucnęła na zimnym, piaszczystym dnie jaskini. Każdy mięsień Prawdę o pochodzeniu Tenel Ka znał jedynie mistrz Skywalker, stary przyjaciel wysyłał impulsy bólu, ale w tej chwili nie mogła nic na to poradzić. Potrafiła to znosić jej matki i mężczyzna, którego Teneniel Djo najbardziej szanowała. Dziewczyna nie jak prawdziwa wojowniczka. Jednak od popołudnia niczego nie miała w ustach.

zdradziła swojej tajemnicy nawet Jacenowi i Jainie, najlepszym przyjaciołom w Sięgnęła do małej torby, przewieszonej przez plecy, i znalazła ostatni herbatnik akademii Jedi na Yavinie Cztery.

proteinowo-węglowodanowy. A jeżeli chodzi o zimno, mogła przecież rozpalić Jacen i Jaina... Bliźnięta jej zaufały. Znalazły się w niebezpieczeństwie i liczyły na ognisko, posługując się miniaturową punktową zgrzewarką, którą zwykle nosiła w jej pomoc. Tenel Ka wzdrygnęła się, kiedy o nich pomyślała. Musiała spędzić tę noc w kieszeni pasa.

bezpiecznej jaskini, ale następnego ranka powinna jak najszybciej dotrzeć do akademii Uklękła i zaczęła przesuwać palcami po ziemi w pobliżu wejścia jaskini. Szukała i sprowadzić pomoc.

suchych liści, gałązek, patyków... wszystkiego, co mogłoby posłużyć do rozniecenia Usłyszała nagle jakiś szmer w głębi groty, a po nim cichy syk i stłumione ognia. W dawnych czasach, kiedy przebywała na Dathomirze, bardzo często spędzała klaśnięcie. Odwróciła głowę i wytężając wzrok, starała się coś zobaczyć. Kilka razy noce poza domem i dobrze umiała radzić sobie w lesie.

zamrugała, usiłując przeniknąć ciemności. Czyżby naprawdę dostrzegła jakiś cień Kiedy pomyślała o miłym cieple ogniska i miękkim posłaniu z suchych liści, poruszający się w mroku? Może postąpiła nierozważnie, decydując się na spędzenie poczuła się nieco raźniej. Koszmarne wydarzenia sprzed kilku godzin zaczynały nocy w jaskini, której dobrze nie zbadała, ale zmęczenie i chłód wzięły górę nad zacierać się w pamięci. Powiedziała sobie, że to tylko jeszcze jedna przygoda. Jeszcze zwykłą ostrożnością. Spojrzała nieco wyżej i pomyślała, że chyba widzi ciemne, jedna próba jej silnej woli, zdecydowania i wytrzymałości.

błyszczące kształty, zawieszone u sklepienia i poruszające się niczym fale czarnego, Kiedy zebrała garść suchych liści i patyków, zaczęła się rozglądać za grubszymi nieważkiego morza...

gałęziami. W aksamitnych ciemnościach zapadającej nocy układała je, tworząc stos, Nie bądź dzieckiem - skarciła się w myślach. Zawsze starała się pokazać który miała za chwilę podpalić. Sięgnęła do jednej kieszeni pasa, potem do drugiej i przyjaciołom, jaka jest samodzielna i dojrzała. Teraz jednak czuła dotkliwy chłód, a przez chwilę przebierała palcami, szukając zgrzewarki. Po sekundzie jęknęła, poza tym bolały ją wszystkie mięśnie. Co powiedziałby Jacen, gdyby zobaczył ją w przypomniawszy sobie, że przecież tego popołudnia pożyczyła ją Jainie. Zaczęła takim stanie? Zapewne opowiedziałby jakiś nudny dowcip.

pocierać zziębnięte ramiona i chuchać na palce rąk, by je rozgrzać.

Tenel Ka zacisnęła zęby. Musi rozpalić ognisko, nie posługując się punktową Ogarnięta tęsknotą, pomyślała o radosnym cieple trzaskających ognisk i ciepłym zgrzewarką. Wykorzysta sposób, którego nauczyła się na Dathomirze.

korzennym, mocno przyprawionym hapańskim napoju, który nieraz piła z rodzicami.

85

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

86

Mimo to pocieranie jednego gładkiego kawałka drewna o drugi zajęło jej silnie umięśnionym rękom wiele czasu. W końcu udało się jej wyczarować niewielki jarzący się punkcik, wydzielający strużkę dymu. Leciutko dmuchnęła i natychmiast przyłożyła R O Z D Z I A Ł

do niego skraj suchego liścia. Pojawił się mikroskopijny złocisty płomyk, który zaczął

posuwać się w głąb liścia. Z trudem panując nad podnieceniem, położyła następny liść i następny, po czym sięgnęła po kilka suchych gałązek.

Podmuch wiatru, który wpadł przez otwór jaskini, omal nie zgasił drżącego 14

płomienia, a więc Tenel Ka otoczyła ognisko piaskowym wałem, by ochronić je przed następnymi podmuchami. Wrzuciła kilka kawałków suchej kory i wkrótce ogień płonął

tak jasno, że zaczął ją ogrzewać, a w jaskini pojawił się krąg krzepiącego blasku.

Tenel Ka uświadomiła sobie jednak, że dobiegające z głębi jaskini dziwne odgłosy, które słyszała przed chwilą, nie tylko nie ucichły, ale stają się coraz głośniejsze... o wiele głośniejsze.

Nagle od sklepienia oderwało się skrzeczące stworzenie, podobne do

Imperialny pilot, nie przestając trzymać bliźniąt na muszce, kazał im iść na polanę uskrzydlonego gada. Rozpostarło błyszczące skrzydła, wyglądające jakby sporządzono z prymitywnym szałasem i dziuplą, w której żył samotnie przez wszystkie lata.

je ze skóry, i poszybowało ku dziewczynie. Wyszczerzyło kły obu łbów, osadzonych na

- A wiec dlatego byłeś taki podniecony - stwierdziła Jaina, zwracając się do brata.

długich wężowych szyjach, i zaczęło wymachiwać ogonem, zakończonym jadowitym

- Znalazłeś jego kryjówkę.

kolcem. Widząc, że potworne stworzenie leci prosto ku niej, Tenel Ka uniosła rękę, Jacen w odpowiedzi kiwnął głową.

chcąc ochronić twarz przed atakiem. Ostre jak brzytwy pazury rozorały jej ramię, a siła

- Milczeć! - warknął ochryple imperialny żołnierz.

uderzenia odepchnęła ją pod kamienną ścianę. Spiczaste kły wpiły się w łydkę Jaina, czując, że zasycha jej w gardle, z wysiłkiem przełknęła ślinę i rozejrzała się dziewczyny, ale szarpnęła się i kopnąwszy latającego gada, trafiła go w jeden łeb po niewielkiej polanie, na której zaczynały pojawiać się wieczorne cienie. Słyszała butem, sporządzonym z wytrzymałej jaszczurczej skóry. W drżącym świetle ogniska plusk wody w płytkim strumieniu, płynącym środkiem polany. Nie potrafiła wyobrazić zauważyła z przerażeniem, że z mrocznych czeluści jaskini nadlatuje całe stado sobie, jakim cudem pilot myśliwca typu TIE przeżył tyle lat w dżungli, pozbawiony upiornych stworzeń. Wszystkie kierowały się ku niej, łopocząc szeroko rozpostartymi towarzystwa innych ludzi.

skrzydłami, których rozpiętość dochodziła prawie do dwóch metrów.

Klimat Yavina Cztery był co prawda dosyć ciepły, a więc mężczyzna nie musiał

Starając się utrzymać równowagę na piaszczystym dnie jaskini, Tenel Ka opadła się obawiać chłodu. Mieszkał w obszernej dziupli, wykonanej w wypalonym, na kolana obok kamiennej ściany. Później, wycofując się na czworakach, zaczęła poskręcanym wielkim pniu pochyłego drzewa Massassów. Przed wejściem sklecił

kierować się ku wyjściu z groty.

szałas z gałęzi, ułamanych i wbitych w ziemię. Pilot dysponował zatem prymitywnym, Mijając ognisko, kopnęła żarzące się węgle w stronę koszmarnych gadów, ale względnie wygodnym pomieszczeniem. Jaina usiłowała uzmysłowić sobie, ile czasu krążących nad jej głową. Niemal nie zauważyła, że rozżarzone gałązki i płonące liście mogło zająć mężczyźnie wypalenie i wydrążenie wnętrza pnia, skoro dysponował

osmaliły jej obnażone nogi. Jeden z uskrzydlonych potworów zaskrzeczał z bólu.

zapewne tylko ostrym kawałkiem kadłuba statku.

Tenel Ka uśmiechnęła się z ponurą satysfakcją i dała nurka przez otwór jaskini.

Pilot myśliwca typu TIE, łącząc kawałki wydrążonych trzcin, wykonał także Znalazła się znów w nieprzeniknionych ciemnościach dżungli.

wodociąg. Doprowadzał w ten sposób bieżącą wodę do drewnianych pojemników, Skrzydlate gady wyleciały za nią.

ustawionych pod gałęziami. Wystrugał również prymitywne sztućce z drewna leśnych dyń i skamieniałych kawałków jakichś grzybów. Było widać, że przywykł do samotności, a ponieważ zwierzęta w dżungli się go bały, żył z dnia na dzień, nie martwiąc się o jutro. Oczekiwał na rozkazy i liczył na to, że któregoś dnia ktoś przyleci, by go zabrać... Nikt jednak nie przyleciał.

Imperialny pilot przystanął przed wejściem szałasu.

- Na ziemię - rozkazał zwięźle. - Oboje. I wyciągnąć ręce nad głowami.

Kiedy bliźnięta położyły się na brzuchach na polanie, Jaina zerknęła ukradkiem na brata. Nie widziała najmniejszej szansy ucieczki. Tymczasem pilot myśliwca typu TIE

udał się na skraj polany i zdrową ręką zaczął gmerać miedzy gałęziami. Owinął wokół

87

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

88

palców cienki pęd purpurowej winorośli, zwisający spomiędzy rosnących nad jego końcu udało mu się rozpalić ogień, najmniejszym gestem nie okazał radości ani głową jaskrawych kwiatów, podobnych do orchidei. Szarpnął z całej siły i oderwał

satysfakcji.

sprężystą łodygę.

Widząc, że płomień ogarnął drewienka, pilot myśliwca typu TIE ponownie Pęd winorośli zaczął się zwijać w jego dłoni jak żywe stworzenie, usiłujące zanurkował do dziupli i zaczął grzebać w koszyku, uplecionym z pędów dzikich uwolnić się z uścisku jego palców. Mężczyzna wrócił szybko do bliźniąt i zerwaną winorośli. Po chwili powrócił, niosąc duży kulisty owoc, ukryty we wnętrzu wicią związał nadgarstki najpierw Jainy, a po chwili i Jacena. W miarę, jak z odciętych nieapetycznej, porośniętej brzydkimi brodawkami brązowej skorupy. Jaina nigdy końców pędu wyciekały ciemnofioletowe soki, ruchy łodygi powoli zamierały, a przedtem go nie widziała. Niczego takiego nie jadali w akademii Jedi.

giętka, jakby gumowa wić kurczyła się i zaciskała, tworząc niemożliwe do rozerwania Przytrzymując owoc wykręconą ręką, okrytą rękawicą, pilot posłużył się pęta.

kawałkiem zaostrzonego kamienia, by rozłupać skorupę, a potem usunąć resztki.

Jacen i Jaina spojrzeli po sobie, a w swoich bursztynowych oczach dojrzeli Ukazał się żółtawo-zielonkawy miąższ, upstrzony purpurowymi cętkami. Pilot podzielił

odbicie myśli, których woleli nie wypowiadać. Obawiali się, że imperialny pilot byłby owoc na trzy części, poczłapał do więźniów i wyciągnąwszy rękę, podsunął jeden rozgniewany.

kawałek pod nos Jainy.

Bliźnięta zgrzały się i spociły wskutek szybkiego marszu przez dżunglę wąską

- Jedz! - rozkazał.

ścieżyną. Twarz Jainy była wciąż jeszcze ubrudzona smarem, pochodzącym z jakiejś Jaina na chwilę zacisnęła wargi, obawiając się, że imperialny żołnierz może części naprawianego silnika. Teraz jednak chłód nadciągającej nocy sprawił, że chcieć ją otruć. Natychmiast uświadomiła sobie jednak, że gdyby pilot myśliwca typu zadrżała. Jej ręce zaczęły drętwieć z zimna i bólu, a cienkie pędy winorośli, wpijające TIE chciał ich zabić, mógłby zrobić to w każdej chwili - a ona jest bardzo głodna i się w nadgarstki, sprawiły, że ogarniało ją coraz większe przygnębienie.

spragniona.

W ciągu mniej więcej godziny, jaka upłynęła od ich pochwycenia, żadne z bliźniąt Mając ręce skrępowane wysychającą winoroślą, pochyliła się, otworzyła usta i nie widziało ani śladu Tenel Ka czy Lowbaccy. Jaina obawiała się, że mogło zagłębiła zęby w pastelowym miąższu. Poczuła strumień cierpkokwaśnego, podobnego przydarzyć się im coś złego; że dwoje przyjaciół mogło wpaść w tarapaty albo w smaku do soku z pomarańczy płynu, który okazał się zdumiewająco smaczny i zabłądzić w dżungli. Uzmysłowiła sobie jednak, że jej położenie jest prawdopodobnie o orzeźwiający. Delektując się, zaczęła powoli gryźć. Przełknęła.

wiele gorsze.

Jacen także jadł swoją porcję. Oboje kiwnęli głowami, chcąc w ten sposób Nie odzywając się ani słowem, imperialny pilot trącił czubkiem buta bliźnięta, podziękować pilotowi imperialnego myśliwca. Mężczyzna nadal ich obserwował, nie rozkazując im, żeby wstały, po czym gestem nakazał, by usiadły na ogromnych zmieniając kamiennego wyrazu twarzy.

kawałkach wulkanicznych skał, ułożonych obok wypalonego kręgu na polanie. Jacen i Jacen, licząc na to, że najgorsze mają za sobą, odważył się zapytać: Jaina przycupnęli na jednym, chcąc być jak najbliżej siebie. Siedzenia skalnych ław

- Co zamierza pan z nami zrobić, proszę pana?

były gładkie, wypolerowane od częstego używania, można też było poznać, że ostre Przekrzywił głowę i próbował otrzeć policzek o ramię, by usunąć reszki soku, krawędzie i szorstkie powierzchnie zostały w ciągu wielu lat wygładzone ręką jakie pozostały mu na wargach.

samotnego pilota.

Pilot myśliwca typu TIE spoglądał na niego obojętnie przez kilka sekund, po Kiedy olbrzymia pomarańczowa tarcza planety Yavin skryła się za horyzontem, z czym odwrócił głowę i wpatrzył się w zarośla.

nieba zniknęły ostatnie miedziane błyski światła. Na powierzchni szybko wirującego

- Jeszcze nie wiem.

księżyca zapadła noc. Przez gęste listowe nad głowami przedostawało się coraz mniej Jaina poczuła, że mięśnie jej torsu zaczynają się kurczyć. Wszystko to było fatalną światła, a najniższe poziomy dżungli pogrążały się w mroku czarniejszym niż pomyłką; wydarzyło się przez zwykły przypadek. Imperialny pilot, zapewne ukryty w ciemności najgłębszej nocy na Coruscant, rodzimej planecie bliźniąt.

gąszczu krzaków, musiał obserwować przez wiele dni, jak pracują przy wraku jego Imperialny pilot podszedł do stosu rozłupanych i suchych, chociaż omszałych statku. Dopiero przypadkowe odkrycie jego dziupli, dokonane przez Jacena, zmusiło go kawałków drewna i gałęzi, które pieczołowicie zbierał, i posługując się zdrową ręką, do działania.

układał w kącie szałasu. Przynosił po jednym kawałku do miejsca, w którym zazwyczaj Co mógł z nimi zrobić pilot imperialnego statku? Nie miał chyba dużego wyboru.

rozpalał ognisko, i ustawiał, tworząc niewielki stożek.

- Jak pan się nazywa? - zapytała Jaina.

Później ze schowka w głębi jaskini wyciągnął pokiereszowaną zapalniczkę i Pilot myśliwca typu TIE usiadł prosto i popatrzył na opancerzoną rękawice, skierował jej wylot w stronę stosu drewna. Bateria była niemal wyczerpana i u okrywającą jego wykręconą rękę. Obrócił się powoli ku dziewczynie, jak android srebrzystego wylotu pojawiło się tylko kilka iskier. Pilot sprawiał jednak wrażenie mający uszkodzone serwomotory.

nawykłego do takich niespodzianek. Powtarzał czynność z nieskończoną cierpliwością.

- CE3K-1977.

Nie złorzeczył ani nie narzekał, tylko skupił całą uwagę na tym, co robił. Kiedy w 89

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

90

Jego słowa zabrzmiały, jakby recytował dobrze wyuczoną lekcję. Podał tylko kod Imperialny pilot recytował tę litanię jeszcze przez jakiś czas. Wyciągał z głębin stopnia wojskowego i numer służbowy.

pamięci wyuczone zdania i myśli, wyryte zapewne podczas szkolenia, jakie przeszedł w

- Nie chodzi mi o pański numer - nalegała Jaina. - Chcielibyśmy poznać pańskie wojskowej imperialnej akademii.

nazwisko. Ja mam na imię Jaina, a to jest mój brat, Jacen.

- Nowy porządek, jaki wkrótce zaprowadzi Imperator, ocali całą galaktykę.

- CE3K-1977 - powtórzył imperialny żołnierz, a w jego głosie nie dało się Rebelianci chcą zniszczyć jego marzenie, a zatem my musimy zniszczyć Rebeliantów.

usłyszeć żadnej emocji.

Stanowią śmiertelne zagrożenie dla pokoju i stabilności.

- Jak brzmi pańskie nazwisko? - zapytała po raz trzeci Jaina.

- Był pan na pokładzie Gwiazdy Śmierci - przypomniał Jacen. - To było przed Wyglądało na to, że pytanie dziewczyny wprawiło mężczyznę w zakłopotanie.

ponad dwudziestu laty. Co się stało?

Wbił spojrzenie w ziemię, a potem przeniósł je na obszarpany mundur. Jego usta kilka Qorl nie przestawał się wpatrywać w płomienie ogniska. Jego cichy, chrapliwy razy otwierały się i zamykały, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Dopiero po głos był tylko nieco głośniejszy od szeptu.

dłuższej chwili imperialny pilot przemówił, ale jego głos zabrzmiał jak krakanie:

- Rebelianci wiedzieli, że przylatujemy. Stawili opór. Walczyli. Rzucili swoje siły

- Qorl... Qorl. Nazywałem się Qorl.

do walki z bojową stacją. Otrzymaliśmy rozkaz, żeby wystartowały wszystkie eskadry

- My uczymy się w akademii, która znajduje się w starych świątyniach - odezwał

myśliwców typu TIE.

się Jacen i nieśmiało się uśmiechnął. Pamiętał, że ten uśmiech zawsze rozbrajał jego Leciałem razem ze swoją eskadrą. Wszyscy moi koledzy zginęli, zestrzeleni przez matkę, ilekroć się na niego gniewała. Na pilocie myśliwca typu TIE nie wywarł jednak pilotów rebelianckich maszyn typu X. Mój myśliwiec został uszkodzony... przestał

żadnego wrażenia.

funkcjonować jeden panel z ogniwami słonecznymi. Maszyna zaczęła koziołkować,

- Baza Rebeliantów - powiedział Qorl.

oddalać się od Gwiazdy Śmierci.

- Nie, tam jest teraz uczelnia - oświadczyła Jaina. - Wszyscy, którzy tam Musiałem powrócić, jeżeli chciałem, żeby mechanicy naprawili uszkodzenie. Na przebywają, przylecieli, by się uczyć. Od dawna nie ma tam żadnej bazy, prawdę wszystkich kanałach łączności panował jednak straszny chaos; w eterze krzyżowały się mówiąc, od mniej więcej... dwudziestu lat - dodała.

krzyki i wołania o pomoc. Tymczasem mój myśliwiec, ciągle koziołkując, coraz

- To baza Rebeliantów - powtórzył Qorl tak stanowczo, że Jaina postanowiła nie bardziej zbliżał się do powierzchni czwartego księżyca Yavina. Usiłowałem nawiązać z upierać się przy swoim zdaniu.

kimkolwiek łączność przez komunikator. W końcu mi się to udało. Powiedziano mi,

- Jak pan się tutaj znalazł? - zapytała, pochylając się na siedzeniu z wygładzonej żebym wylądował i czekał, aż ktoś po mnie przyleci. Rozkazano mi, żebym skupił całą czarnej skały. W ognisku wesoło trzaskały płonące głownie. - Od jak dawna żyje pan w uwagę na lądowaniu... i był cierpliwy.

dżungli?

- A wiec doszło do katastrofy - stwierdził Jacen.

Pędy winorośli, zaciskające się wokół jej nadgarstków, utrudniały krążenie krwi i

- Gałęzie drzew nieco złagodziły mój upadek. Kiedy jedno z ogniw słonecznych sprawiały, że jej dłonie zaczynały drętwieć. Jaina poruszyła palcami, a potem pochyliła zahaczyło o jakiś konar i oderwało się od kadłuba, zostałem wyrzucony z kabiny i się w stronę ogniska. Charakterystyczna woń dymu z płonących gałęzi wydała się jej wylądowałem w gąszczu krzaków. Kiedy się z nich wygrzebałem, pokuśtykałem do niemal słodka.

wraku mojego myśliwca. Pozostałem tak blisko maszyny, na ile się odważyłem.

Pilot imperialnego myśliwca zamrugał powiekami bladoniebieskich oczu, po Obawiałem się, że może eksplodować. Moja ręka... - Odchylił lewą dłoń, ukrytą w czym wpatrzył się w płomienie. Sprawiał takie wrażenie, jakby przeniósł się w czasie i czarnej, skórzanej rękawicy - doznała ciężkich obrażeń. Kość złamana w wielu przeżywał wszystko po raz drugi.

miejscach, ścięgna zerwane.

- Gwiazda Śmierci - powiedział. - Byłem na pokładzie Gwiazdy Śmierci.

Spojrzałem w niebo w samą porę, żeby zobaczyć, jak Gwiazda Śmierci Przylecieliśmy tu, żeby zniszczyć bazę Rebeliantów, zaraz po tym, jak wielki moff eksploduje. Wyglądało to, jakby na niebie rozbłysło jeszcze jedno słońce. W

Tarkin unicestwił Alderaan. Yavin Cztery miał być naszym następnym celem.

przestworza wystrzeliły płonące odłamki, które poszybowały ku księżycowi. Musiały Jaina poczuła w sercu ostry ból, kiedy przypomniała sobie opowieści matki o wzniecić w lasach setki pożarów. W ciągu kilku następnych tygodni, kiedy szczątki przepięknej planecie Alderaan, porośniętej trawą, w której źdźbłach wiatr wygrywał

opadały na powierzchnię, na niebie było widać istny deszcz meteorów. Przypominały pieśni, a na równinach wznosiły się smukłe wieże. Rodzima planeta księżniczki Leii sztuczne ognie.

była ośrodkiem galaktycznej kultury i cywilizacji, ale wskutek nieprawdopodobnego W ten sposób znalazłem się tutaj.

okrucieństwa funkcjonariuszy Imperium została zniszczona pojedynczym strzałem z Płomienie ogniska oświetlały twarz mężczyzny żółtawym, migotliwym blaskiem.

superlasera Gwiazdy Śmierci.

Odgłosy dobiegające z dżungli otaczały ich niczym monotonna, hipnotyzująca muzyka.

- Musimy zniszczyć Rebeliantów za wszelką cenę - ciągnął monotonnie Qorl. -

Pilot myśliwca typu TIE nie dawał żadnego znaku, że jest świadom, iż bliźnięta go Rebelianci stanowią zagrożenie dla Imperium.

słuchają. Kiedy ciągnął opowieść, poruszały się tylko jego usta.

91

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

92

- Czekałem tu i czekałem, jak mi rozkazano, ale nikt po mnie nie przylatywał.

Qorl popatrzył w oczy chłopca, przybierając na nowo dobrze znany, obojętny

- Ależ to trwało ponad dwadzieścia lat! - wykrzyknęła Jaina. - Ten księżyc został

wyraz twarzy.

wkrótce potem opuszczony, a pierwsi ludzie w akademii Jedi pojawili się dopiero przed

- Wówczas się was pozbędę - oświadczył.

jedenastu laty. Dlaczego nie powiadomił pan nikogo o tym, że przebywa na księżycu?

Czy rzeczywiście pan nie wie, co wydarzyło się w galaktyce od czasu, kiedy pańska maszyna uległa katastrofie?

- Poddanie się oznacza zdradę! - wybuchnął Qorl, piorunując dziewczynę spojrzeniem. Jego wymizerowaną twarz wykrzywił grymas złości.

- Ależ mówimy panu prawdę! - odezwał się Jacen. - Wojna się skończyła.

Imperium nie istnieje. - Głęboko odetchnął, zrobił krótką przerwę, po czym ciągnął: -

Darth Vader nie żyje. Imperator także zginął. Rządzi teraz Nowa Republika. Istnieje tylko kilka systemów gwiezdnych, które nadal pozostaw wierne Imperium, ale kryją się gdzieś daleko, w samym środku jądra galaktyki.

- Nie wierzę wam - odezwał się stanowczo Qorl.

- Jeżeli zaprowadzi nas pan z powrotem do akademii Jedi, udowodnimy, że mówimy prawdę. Pokażemy panu także inne rzeczy - obiecała Jaina. - Czy nie chciałby pan powrócić do domu? Chyba ma pan już dosyć takiego życia. Moglibyśmy też przywrócić panu władzę w ręce.

Qorl uniósł dłoń w czarnej rękawicy i przez chwilę się jej przyglądał.

- Posłużyłem się pokładowym zestawem medycznym - powiedział. - Nastawiłem złamane kości najlepiej jak umiałem. Zrosły się całkiem nieźle, chociaż czułem straszliwy ból... przez długi czas, całe lata.

- W akademii są uzdrowiciele Jedi! - oświadczyła Jaina. - Mamy także medyczne androidy. Może pan być znów wesół i szczęśliwy. Dlaczego miałby pan dłużej mieszkać w dżungli? Niczego pan nie zdradza, bo Imperium nie istnieje!

- Bądź cicho! - rozkazał szorstko Qorl. - Imperium będzie istniało zawsze.

Imperator jest niezwyciężony.

- Imperator nie żyje - powtórzył Jacen.

- Ale samo Imperium nigdy nie zginie - upierał się pilot.

- Jeżeli zatem nie zgadza się pan, byśmy razem powrócili, czego właściwie pan chce? - zapytała Jaina.

Jacen kiwnął głową na znak, że i on jest tego ciekaw, po czym zapytał:

- O co właściwie panu chodzi? Co moglibyśmy dla pana zrobić?

Pilot myśliwca typu TIE przestał wpatrywać się w płomienie i popatrzył na bliźnięta. Na jego zarośniętej, pooranej głębokimi bruzdami twarzy, pojawił się przebiegły wyraz, jakby jakaś myśl natchnęła go nową nadzieją.

- Skończycie naprawiać mój myśliwiec - oświadczył. - Wówczas będę mógł

odlecieć z tego przeklętego księżyca. Powrócę do Imperium w aureoli sławy, jak bohater. Poddanie się oznacza zdradę... a ja nigdy się nie poddałem.

- A co będzie, jeżeli panu nie pomożemy? - zapytał Jacen, zebrawszy całą odwagę, na jaką potrafił się zdobyć. Jaina natychmiast poczuła przemożną chęć, żeby kopnąć go za to, że prowokuje imperialnego pilota.

93

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

94

stworzenia, hałaśliwe i nieprawdopodobnie zręczne, potrafiły równie zwinnie wdrapywać się na grube konary i cienkie gałęzie, nie tracąc równowagi. W tej chwili R O Z D Z I A Ł

sprawiały wrażenie zajętych rozstrzyganiem sporu, które z nich głośnym wyciem bardziej zmąci ciszę nadchodzącej nocy.

15


Mimo hałasu i jazgotu, stworzenia usłyszały wołanie Em Teedee o ratunek.

Chociaż baza danych małego androida zawierała niezbyt dużo informacji, Em Teedee wiedział, że wełnolamandry są stworzeniami towarzyskimi i ciekawskimi.

Kiedy usłyszały jego głos, natychmiast podjęły poszukiwania. Dysponując bystrym wzrokiem, już po kilku sekundach dostrzegły obudowę androida, błyszczącą w mrokach dżungli. Całe stado jaskrawo ubarwionych, włochatych stworzeń rzuciło się w jego stronę.

- Och, nie! - zawołał Em Teedee. - Tylko nie wy. Proszę... Liczyłem na to, że znajdzie mnie kto inny.

Minęło kilka chwil, zanim Em Teedee dokonał ponownej kalibracji czujników, Z szelestem lisa i trzaskiem łamanych gałązek wełnolamandry otoczyły małego zaraz po tym, jak odczepił się od pasa Lowbaccy. Stwierdził, że spada, obija się o androida. Zwierzęta szwargotały między sobą i jeżyły jaskrawopurpurową sierść, konary, koziołkuje i znów spada. W końcu wylądował w gęstwinie pędów winorośli, częściowo ze strachu. a częściowo z podniecenia.

oplątujących najniższe gałęzie drzewa.

- Idźcie sobie! Sio! - odezwał się Em Teedee.

- Panie Lowbacco, proszę wrócić! - zawołał, nastawiwszy na największą wartość Wełnolamandry zareagowały przeciągłym wrzaskiem, oznajmiając odkrycie wzmocnienie obwodów głośnika. - Niech pan mnie tu nie zostawia! O rety.

czegoś nieznanego. Jakiś wielki samice wyciągnął łapę i wyłuskał androida z gąszczu Wiedziałem, że to nie jest dobry pomysł.

łodyg dzikiej winorośli.

Zwiększył wrażliwość czujników optycznych, żeby móc lepiej widzieć w

- Odłóż mnie - rozkazał Em Teedee. - Nalegam, żebyś natychmiast zostawił mnie panującym na najniższych poziomach dżungli półmroku Przekonał się. że otacza go w spokoju.

plątanina gałęzi i pędów. Wydała mu się zbyt gęsta nawet dla kogoś tak dużego i Wielki samiec rzucił androida swojej towarzyszce, która zręcznie pochwyciła silnego jak młody Wookie.

srebrzysty przedmiot i zaczęła obracać w palcach, podziwiając błyszczące kręgi. Po

- Ratunku! Pomocy! - zawołał po raz drugi. Zdecydował, że najlepiej wykorzysta chwili dźgnęła brudnym palcem jeden ze złocistych okrągłych czujników optycznych.

swój głos wówczas, jeżeli będzie krzyczał co czterdzieści pięć sekund. Obliczył, że jest

- Au! To jest moje oko! Wyjmij z niego ten brudny paluch! A teraz trzymasz mnie to najkrótszy czas, po upływie którego pojawiłby się ktokolwiek, kto znalazłby się w do góry nogami… Odwróć mnie! Odłóż na poprzednie miejsce!

zasięgu jego głosu.

Samica potrząsnęła androidem, a potem zaczęła uderzać nim o drugą dłoń, chcąc Nie mogąc się poruszyć ani zorientować w swoim położeniu, Em Teedee doszedł

przekonać się, czy nie wydobędzie ze środka innych dźwięków. Kiedy jednak skoczyła do wniosku, że znajduje się jakieś dwadzieścia metrów nad ziemią. Liczył na to, że na grubą gałąź i zamachnęła się, chcąc rozbić przedmiot o konar, jak zapewne żaden przypadkowy podmuch wiatru nie poruszy gałęzi i nie sprawi, że zacznie postąpiłaby z dojrzałym owocem czy orzechem, Em Teedee włączył zasilanie koziołkować jeszcze niżej. Gdyby upadł na ziemię, mógłby uderzyć o jeden z automatycznych alarmowych syren. Rozległo się wycie, piskliwe i głośne skrzeczenie.

zakrzepłych jęzorów lawy, a wówczas jego obudowa uległaby uszkodzeniu.

tak bolesne dla organów słuchu, że przerażona samica wypuściła androida. Em Teedee Drogocenne elektroniczne podzespoły rozsypałyby się we wszystkie strony i nie obił się o jakiś konar, porośnięty dużymi liśćmi, ale potem znów zaczepił się o gałęzie i znalazłby się nikt, kto mógłby je odszukać, a tym bardziej połączyć w prawidłowy niepewny dalszego losu, znieruchomiał.

sposób. Na samą myśl o tym poczuł dziwne mrowienie w obwodach logicznych.

- Pomocy! - pisnął cicho.

Upłynęło czterdzieści pięć sekund. Em Teedee zawołał ponownie, po czym umilkł

Jeden z mniejszych wełnolamandrów pospieszył ku niemu, pochwycił i uwolnił z i czekał, co się stanie. Wołał tak przez następną godzinę i jedenaście minut. Nie tracił

rozwidlenia gałęzi i wydając radosne piski, miody osobnik pognał dalej, skacząc po nadziei, że jego wołanie zwróci czyjąś uwagę i pojawi się ktoś, kto go uratuje.

najniższych konarach. Trzymał swoje trofeum, jak mógł najwyżej, chociaż Em Teedee Kiedy jednak jego nadzieje się ziściły, mały android pożałował, że w ogóle nie przestawał wołać o ratunek. Inne młode wełnolamadry, które rzuciły się nw pościg, używał obwodów głosowych.

starały się wyrwać skarb z łapy współplemieńca.

W pobliżu przemykało wielkie stado trajkoczących wełnolamandrów,

przeskakując z jednego konaru na drugi i czepiając się gałęzi. Te żyjące na drzewach 95

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

96

Android-tłumacz czuł, że ogarnia go taka panika, iż nie potrafi trzeźwo myśleć. W

obawie, by nie przegrzać obwodów logicznych, postanowił się wyłączyć. Nie chciał

wiedzieć, co stanie się później.

R O Z D Z I A Ł

Włączył się ponownie dopiero w środku nocy i przekonał, że niczego nie widzi.

Jego czujniki optyczne były przysłonięte gęstą sierścią.

Wyczuwał jednak delikatny ruch... słyszał także odgłosy posapywania i chrapania.

W pewnej chwili miody wełnolamander poruszył się niespokojnie we śnie. Zmienił

16


położenie ciała, a wówczas Em Teedee mógł się zorientować, że stworzenie śpi, skulone w rozwidleniu gałęzi drzewa, i zazdrośnie tuli nową zabawkę do włochatego torsu.

Z pobliskich konarów dobiegały miarowe westchnienia i pochrapywania innych członków wielkiej rodziny, także śpiących na drzewie. Em Teedee chciał w pierwszej chwili znów zawołać pomocy. Liczył na to, że ktoś jednak usłyszy go i przybiegnie na ratunek.

Noc ciągnęła się całą wieczność, ale w końcu nastał poranek. Od razu się Stwierdził jednak, że hałaśliwe wełnolamandry smacznie śpią, i postanowił nie ociepliło, gdyż zza kuli Yavina, spowitej porannymi mgłami, ukazało się oślepiająco zakłócać panującej ciszy. Spodziewał się, że następnego dnia jego los może się jasne słońce. Stworzenia żyjące w dżungli obudziły się i napełniły gęstwinę nowymi odmienić. Miał nadzieje, że na lepsze.

dźwiękami. Powietrze ogrzewało się bardzo szybko, ciężkie od wilgotnych mgieł, zalegających przez całą noc w zagłębieniach gruntu.

Jacen i Jaina niemal nie zmrużyli oczu, przez cały czas mając przeguby związane purpurowymi elastycznymi łodygami. Jacen bardzo żałował, że częściej nie ćwiczył

posługiwania się Mocą. Nie opanował precyzyjnej delikatnej techniki, która pozwoliłaby mu za pomocą myśli rozluźnić, a potem rozwiązać pęta.

Kiedy rozjaśniło się na tyle, że można było zacząć pracę, z jamy we wnętrzu pnia wielkiego drzewa wyłonił się Qorl i trącił bliźnięta, by się obudziły. Pozwolił, żeby każde wypiło kilka łyków czystej wody z czerpaka, który zanurzył w strumieniu, po czym wyjął długi kamienny nóż i przeciął pędy winorośli, krepujące ich nadgarstki.

Jacen zaczął przebierać palcami, chcąc pobudzić krew do krążenia, a później potrząsnął rękami. Podlił w dłoniach mrowienie, coraz słabsze w miarę, jak nerwy budziły się do życia.

Imperialny żołnierz wyciągnął blaster i wymownym gestem rozkazał bliźniętom, aby ruszyły.

- Z powrotem do mojego myśliwca - oświadczył. - Wracacie do pracy.

Jacen i Jaina poczłapali wąską ścieżką przez dżunglę, potykając się czasem o korzenie i pędy winorośli. Pilot szedł o kilka kroków za nimi, nie przestając mierzyć z blastera w ich plecy. Dotarli w ten sposób do miejsca katastrofy i ujrzeli na polanie kadłub myśliwca, połyskujący w świetle wczesnego poranka. Czując w żołądku dziwny ciężar, Jacen zauważył ciemne, wypalone plamy w gąszczu krzaków, w miejscach, gdzie trafiły blasterowe błyskawice, kiedy Qorl strzelał do Tenel Ka i Lowiego.

- Wiem, że prawie skończyliście - oświadczył imperialny pilot. - Przez wiele dni obserwowałem was, ukryty w gąszczu zarośli. Pozostałe naprawy wykonacie jeszcze dzisiaj.

Jaina zamrugała powiekami bursztynowopiwnych oczu i zerknęła spode łba na Qorla.

97

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

98

- Nie jesteśmy w stanie pracować tak szybko, zwłaszcza teraz, kiedy nie mamy Qorl kiwnął lekko głową i zaczął wstawać z kamienia. Nagle jednak

nikogo do pomocy - odparła. - Ten wrak spoczywa tu od ponad dwudziestu lat. Nie znieruchomiał, zawahał się, po czym znów usiadł, tak samo wyprostowany jak skończyliśmy usuwać śmieci z dysz silników napędu podświetlnego. Musimy także poprzednio.

zmienić okablowanie przetworników mocy...

- Dostaniecie jedzenie i wodę, kiedy skończycie z naprawami.

Jacen przyglądał się twarzy siostry i po jej minie zorientował się, że nie mówi

- Co takiego? - zapytał Jacen, nie wierząc własnym uszom. - To zajmie cały dzień!

prawdy.

- A zatem będziecie pracowali głodni i spragnieni - oświadczył Qorl. Pilot

- Trzeba zainstalować nowe cyberbezpieczniki - ciągnęła tymczasem Jaina. -

myśliwca typu TIE sprawiał wrażenie zdenerwowanego, jakby zaczynał się Przewody wymienników powietrza są zatkane i wymagają...

niecierpliwić. - Gracie na zwłokę. Pracujcie dalej.

Qorl uniósł nieco wyżej lufę blastera, ale nie zmienił intonacji głosu.

Jacen uświadomił sobie, że Qorl może się martwić faktem, iż Tenel Ka czy Lowie

- Dzisiaj - powtórzył z naciskiem. - Skończycie naprawiać wszystko dzisiaj.

powrócili do akademii Jedi i wezwali pomoc. Co prawda bliźnięta przebywały daleko

- Och, blasterowe błyskawice. Myślę, Jaino, że on nie żartuje odezwał się Jacen. -

od wielkiej świątyni, oddzielone wieloma kilometrami zdradliwej dżungli... ale zawsze Pokaż mi, co mógłbym zrobić, by ci pomóc.

istniała taka szansa.

Jaina westchnęła.

Jaina skończyła ustawiać położenie pokrętła zaworu regulatora systemu

- No, dobrze. Przynieś skrzynkę z narzędziami; tę samą, o którą się przewróciłeś.

doprowadzającego chłodziwo. Przekręciła gałkę i słuchała, jak przewody wypełniają się Wyjmij z niej klucz hydrauliczny. Ja skorzystam z uniwersalnego zestawu, by dokonać superchłodnym ciekłym gazem. Obserwowała pojawiające się na odsłoniętych kilku kalibracji w mechanizmach napędowych.

metalowych powierzchniach pierwsze kryształki szronu. Cofnęła się o krok i potarła Qorl usiadł na dużym porośniętym mchami kamieniu i posługując się zdrową policzek ubrudzoną smarami dłonią, zostawiając ciemną smugę pod

ręką, strącił kilka pełznących po jego nogach liszek. Później się wyprostował, bursztynowopiwnym okiem.

skamieniał jak android-strażnik i tylko się przyglądał, jak bliźnięta pracują. Jacen

- Panie Qorl? - zapytała. - Z kim będzie pan chciał się zobaczyć po powrocie?

usiłował ignorować i samego mężczyznę, i jego blaster. Wokół twarzy chłopca roiły się

- Zamelduję się odpowiednim przełożonym - odparł pilot.

chmary komarów i dokuczliwych muszek, zwabionych wonią potu, dolatującą z jego

- Powróci pan do domu? - nalegała dziewczyna. - Ma pan jakąś rodzinę?

rozczochranych włosów. Jaina dostała się do wnętrza kadłuba i zaczęła coś naprawiać

- Moją rodziną jest Imperium - padła szybka, dobrze wyuczona odpowiedź.

w przedziale silników. Jacen podawał jej narzędzia, starając się jak najszybciej

- Ale czy ma pan kogoś, kto pana kocha? - zapytała Jaina.

wyszukiwać te, których potrzebowała.

Qorl wahał się tylko przez ułamek sekundy, a potem znów wykonał znaczący gest Czuł, że jego siostra staje się coraz bardziej rozdrażniona i zdenerwowana faktem, lufą staromodnego blastera.

iż nie może wymyślić żadnego planu. Jacen wiedział, co prawda, że oboje mogliby

- Wracać do pracy - warknął.

dokonać sabotażu podczas naprawy jakiegoś mechanizmu. Qorl zorientowałby się Dziewczyna westchnęła i gestem poprosiła brata, by jej pomógł.

jednak niemal natychmiast, co zrobili, i pewnie chciałby się później zemścić. Nie mogli

- Chodź, Jacenie - powiedziała. - Weź te trzy pakiety i pojemnik ze szczeliwem do pozwolić sobie na takie ryzyko.

powłok metalowych. Musimy jeszcze załatać te otwory w poszyciu kadłuba. -

Chłopiec teraz żałował, że jego siostra, ogarnięta podnieceniem, zainstalowała Wskazała trzy okrągłe, osmalone otwory w metalowych płytach poszycia; uszkodzenia, jednostkę napędu nadświetlnego, którą otrzymała w prezencie od ojca. Ubolewał nad sprawcą których był sam Qorl, kiedy strzelał poprzedniego dnia do bliźniąt.

tym, że pracowali tak ciężko i tyle zrobili w ciągu krótkiego czasu. Teraz było już za Ująwszy gumowy młotek, Jaina zaczęła uderzać od wewnątrz we wgięte płyty, późno.

starając się nadać im poprzedni kształt. Tymczasem jej brat szperał w skrzynce z Jacen otarł wierzchem dłoni spocone czoło, nie chcąc, żeby kłujące krople potu narzędziami, szukając pojemnika ze szczeliwem. Pojemnik zawierał specjalną pastę, spływały do jego oczu. Usłyszał w żołądku burczenie. Odwrócił się w stronę pilota która po naniesieniu na powierzchnię pokrywała ją równomierną warstwą, po czym myśliwca typu TIE, nadal siedzącego nieruchomo na kawałku skały i bez przerwy zastygała. Gładka powierzchnia miała często większą wytrzymałość niż oryginalny mierzącego z blastera. Pomyślał, że to wszystko zaczyna go już męczyć.

stop, z którego wykonano poszycie. Jacen przyłożył pierwszy pakiet i pokrył go

- Proszę posłuchać, panie Qorl - powiedział, świadomie używając rzeczywistego warstwą szczeliwa, po czym przyglądał się, jak pasta, sycząc i parując, pokrywa nazwiska pilota. - Czy nie moglibyśmy dostać trochę wody do picia i owoców, osmalone miejsce. Jaina uszczelniła w taki sam sposób drugi otwór.

żebyśmy się posilili? Jesteśmy głodni. Jeżeli coś zjemy, będziemy pracowali szybciej i Trzeci znajdował się w górnej części pokrywy luku towarowego, w pobliżu wydajniej.

przezroczystej transpastalowej kopuły, chroniącej kabinę pilota. Chłopiec ujął ostatni pakiet i wspiął się na wierzchołek małego statku. Rozdarł opakowanie, przyłożył łatę i czekał, aż uszczelniająca pasta dokona reszty dzieła.

99

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

100

Obserwując, jak półpłynna substancja zastyga na powierzchni, Jacen słyszał

odgłosy poruszających się w pobliżu małych zwierząt. W pewnej chwili zwrócił uwagę na jedno, szeleszczące jakby trochę bliżej niż inne. Pochylił się, zajrzał do kabiny i R O Z D Z I A Ł

zauważył, że we wnętrzu luku towarowego coś się porusza. Coś przezroczystego, ledwo widocznego... Chłopiec poczuł, że jego serce skoczyło do gardła. Wsunął się do kabiny, sięgnął w głąb luku i próbował pochwycić stworzenie. Poczuł przypływ nadziei.

17


- Chłopcze, wyłaź stamtąd! - wrzasnął nagle Qorl. - Wracaj tam, gdzie będę mógł

mieć ciebie na oku!

Z trudem oddychając i słysząc głośne uderzenia serca, Jacen podciągnął się i wyszedł z kabiny. Zeskoczył na ziemię, a potem wyciągnął ręce na boki w ten sposób, żeby pilot myśliwca typu TIE mógł je widzieć.

Podniecona i zaniepokojona Jaina pochyliła się w stronę brata i szepnęła:

- Co robiłeś w kabinie? Po co tam wskakiwałeś? Chłopiec wyszczerzył zęby, ale We wnętrzu wielkiej świątyni, oświetlonym blaskiem pochodni, Lowbacca raz po natychmiast przybrał poprzedni, poważny wyraz twarzy, zanim Qorl zdążył zauważyć raz głośno ryczał, dając upust przerażeniu i rozpaczy. Chcąc podkreślić grozę sytuacji, jego uśmiech.

wymachiwał drugimi, owłosionymi rękami. Nie wiedział, co ma zrobić, żeby inni go

- Po coś, co może nas ocalić.

zrozumieli. Myślał jedynie o tym, że powinien ostrzec pozostałych uczniów przed

- Koniec rozmów! - warknął Qorl - Wracać do pracy!

pilotem myśliwca TIE. Musi pomóc Jacenowi i Jainie i odnaleźć Tenel Ka.

- Pracujemy tak szybko, jak możemy - zauważyła Jaina.

Tionna i pozostali uczniowie Jedi, zgromadzeni wokół nauczycielki, z każdą

- Nie dość szybko! - odezwał się pilot. - A może potrzebujesz czegoś na zachętę?

chwilą byli coraz bardziej poruszeni. Nikt nie potrafił mówić jeżykiem Wookiech.

Jeżeli nie potrafisz się pospieszyć, może powinienem zastrzelić twojego brata?

- Lowbacco, nie rozumiemy cię - mówiła Tionna. - Gdzie jest twój android-Będziesz musiała wówczas dokończyć napraw sama.

tłumacz?

Bliźnięta popatrzyły na żołnierza imperium z nieskrywanym przerażeniem.

Lowie znów poklepał się po udzie i warknął, jakby pragnął podkreślić, że i on się

- Panie Qorl, chyba nie zrobiłby pan tego - rzekła dziewczyna.

tym niepokoi. Nigdy nie przypuściłby, że będzie taki rozdrażniony stratą trajkoczącego

- Przeszedłem odpowiednie przeszkolenie w imperialnej akademii - odparł Qorl. -

urządzenia.

Zrobię wszystko, co okaże się konieczne.

- Gdzie są Jacen, Jaina i Tenel Ka? -- nalegała Tionna. - Czy nic im się nie stało?

Jacen przełknął ślinę. Wiedział, że imperialny pilot mówi prawdę.

Lowbacca znów zaryczał i wskazał gęstwinę dżungli, wyobrażając sobie, że ten

- Tak. założę się, że zrobisz - mruknął.

gest wystarczy za wszystkie słowa.

Jaina westchnęła, po czym rzuciła hydrauliczny klucz obok stosu innych narzędzi,

- Czy wydarzył się wypadek? Czy są ranni? - pytała Tionna. Jej perłowe, szeroko rozsypanych na murawie. Na jej twarzy malowało się obrzydzenie. Chcąc usunąć z otwarte oczy wpatrywały się w twarz Wookiego, a delikatne, srebrzystosiwe włosy zabrudzonych dłoni resztki smaru i kurzu, otarła je o nogawki kombinezonu.

poruszały się wokół jej głowy jak żywe. Objęła szczupłymi, delikatnymi palcami

- To w tej chwili i tak nie ma znaczenia powiedziała. - Skończyliśmy. Zrobiliśmy owłosioną rękę Lowiego.

wszystko, co było w naszej mocy. Pański myśliwiec jest gotów do startu.

Kiedy śpiewała ballady uczniom, zgromadzonym w wielkiej audiencyjnej komnacie, jej głos był delikatny, aksamitny. Teraz jednak jej słowa przecinały powietrze jak szlachetny kryształ, z siłą charakterystyczną dla prawdziwej Jedi.

Lowbacca usiłował się skupić, by pomyśleć, jak wszystko wytłumaczyć, ale narastająca frustracja sprawiła, że nie potrafił zebrać myśli. Nie znał słów, które byłyby zrozumiałe dla pozostałych. To prawda, mógł pokazywać gąszcz zarośli w dżungli... ale jak miał opisać myśliwiec typu TIE, który uległ katastrofie? Jak miał wytłumaczyć, że imperialny pilot przeżył, a bliźnięta są teraz jego więźniami?

Jego młodzi przyjaciele postanowili utrzymywać w absolutnej tajemnicy nie tylko fakt znalezienia wraku statku, ale także decyzję o jego naprawie. Jaina chciała, żeby naprawiony statek stał się niespodzianką, którą mogłaby pokazać innym uczniom.

101

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

102

Teraz jednak fakt, że nikomu nie powiedzieli ani słowa, działał na niekorzyść bliźniąt.

- Generale Solo, wydarzyło się coś dziwnego - powiedziała. - Bliźnięta i Tenel Ka Nikt nawet się nie domyślał, co mówi Lowbacca; nikt nie wiedział niczego na temat zniknęli, a Lowbacca usiłuje powiedzieć nam, co się stało. Niestety, zgubił gdzieś katastrofy.

androida-tłumacza, a my nie rozumiemy tego, co mówi.

Młody Wookie nie miał także pojęcia, co się stało z Tenel Ka. Czy została zabita, Z głośnym rykiem świadczącym o zdumieniu, do rozmowy przyłączył się czy może udało się jej uciec? A może w tej chwili błąkała się po dżungli, narażona na Chewbacca. Zachwycony Lowie jeszcze raz opowiedział całą historię, tak szybko i ataki drapieżników? Lowbacca jęknął, nie potrafiąc opanować przerażenia na myśl o zwięźle, jak potrafił. Kiedy skończył, rozwścieczony Chewbacca ryknął, ale Han tym, że dziewczynie mogło stać się coś złego.

wtrącił się, chcąc go uspokoić.

Czując, że za chwilę wybuchnie, Lowie opowiedział jeszcze raz całą historię, nie

- Teraz bądź cicho, chłopie - powiedział. - Usłyszałem prawie wszystko, ale nadal skąpiąc gardłowych warknięć i pomruków, charakterystycznych dla mowy Wookiech.

paru szczegółów nie rozumiem. Twój siostrzeniec mówił coś o myśliwcu typu TIE, Wszyscy uczniowie, nie mogąc zrozumieć ani słowa, patrzyli na niego z coraz który uległ katastrofie, i imperialnym żołnierzu, który trzyma moje dzieci jako większym niepokojem. W końcu, poddając się frustracji, Lowie wstał, uderzył pięścią zakładników?

w kamienną ścianę, po czym przecisnął się obok Tionny, rozepchnął uczniów Jedi i jak Obaj Wookie głośno zaryczeli na znak potwierdzenia.

pocisk wypadł za drzwi, w chłodny cień korytarzy świątyni.

- W porządku, bez nas niczego nie róbcie. Już lecimy! - polecił Han. - Za kilka

- Dokąd biegniesz, Lowbacco? - zapytała za nim Tionna, ale młody Wookie nie sekund odłączamy się od stacji Calrissiana. I tak zresztą mieliśmy zaraz wystartować.

odpowiedział.

„Sokół Tysiąclecia” przyleci do was za mniej więcej dwie godziny... to będzie Chociaż zmęczenie jeszcze nie ustąpiło, pozostali uczniowie nie mogli go przedpołudnie waszego czasu, jak sądzę. Trzymajcie się i bądźcie gotowi pomóc mi, dogonić. Nieznacznie utykając, Lowbacca coraz szybciej przebierał długimi, silnie kiedy stanę do walki o życie dzieci.

umięśnionymi nogami. Biegł krętymi korytarzami starożytnej kamiennej budowli.

Lowbacca i Chewbacca ponownie zaryczeli, wyrażając zgodę. Tionna spojrzała na Niemal bez tchu dotarł do komnaty, która pełniła funkcję ośrodka dowodzenia w młodego Wookiego, nie kryjąc zdumienia.

czasach, kiedy świątynia była bazą Rebeliantów. Luke Skywalker zamienił

- Myśliwiec typu TIE? - zapytała. - Imperialny pilot na Yavinie Cztery? Szybko, pomieszczenie w ośrodek łączności żeby utrzymywać kontakty z resztą Nowej musimy przygotować się do obrony, na wypadek, gdyby chciał nas zaatakować!

Republiki.

Lowie wiedział, że jego wuj Chewbacca przebywa nadal w systemie Yavina.

„Sokół Tysiąclecia” przeciął ciemnobłękitne niebo i z oślepiająco białym Zapewne znajduje się teraz gdzieś w pobliżu gazowego giganta, w orbitalnej stacji błyskiem wydobywającym się z dysz silników napędu podświetlnego skierował się ku wydobywczej, zajęty polowaniem na klejnoty corusca. Gdyby Lowbacca mógł

starożytnym kamiennym budowlom Massassów. Lowie stał przed wielką świątynią na nawiązać łączność z „Sokołem Tysiąclecia”, porozmawiałby z wujem, a ten wyjaśniłby, środku polany, pełniącej funkcję lądowiska, i niecierpliwie czekał na przylot wuja.

co się stało. Chewbacca i ojciec bliźniąt. Han Solo, z pewnością będą wiedzieli, co Ujrzawszy nadlatujący statek, zaczął energicznie machać długimi, owłosionymi rękami.

robić.

Z każdą minutą coraz bardziej się ocieplało. Dwie godziny, jakie zajęło Wydał głębokie, pełne ulgi, westchnienie, po czym opadł na fotel stojący przed frachtowcowi opuszczenie stacji na orbicie gazowego giganta i dotarcie na porośnięty konsoletą. Na stanowisku łączności zobaczył jedyne urządzenia, które wydawały mu dżunglą księżyc, wydały się Lowiemu najdłuższym okresem w jego życiu.

się w tej chwili znajome: komputery i aparaty elektroniczne. Dobrze wiedział, jak się z Kiedy frachtowiec osiadał na polanie z cichym sykiem zamierających repulsorów, nimi porozumieć.

Lowbacca wycofał się nieco dalej, w cień, rzucany przez świątynię. Łapy ładownika Zaczął przebierać palcami po klawiaturach, szybko i zdecydowanie, przyciskając wysunęły się i znieruchomiały, a po chwili jak ogromny jęzor opadła rampa statku.

właściwe w odpowiedniej kolejności. Do chwili, kiedy do komnaty wpadła Tionna w U jej szczytu ukazał się Chewbacca. Pochylił owłosiona głowę, by nie uderzyć mą towarzystwie uczniów Jedi, zdążył nawiązać łączność z „Sokołem Tysiąclecia”.

o kadłub. Zbiegł po rampie, głośno tupiąc nogami, i skierował się ku świątyni. Lowie Nauczycielka Jedi natychmiast zrozumiała, co zamierza zrobić, i kiwnęła głową.

wybiegł mu na spotkanie, nadal lekko utykając. Po chwili do obu Wookiech dołączył

- Doskonały pomysł, Lowbacco - rzekła.

Han Solo. Jeszcze w biegu wyciągnął i odbezpieczył blaster.

Czekała obok fotela, aż w odbiorniku komunikatora odezwał się zaspany głos

- Gotowi spieszyć dzieciakom na ratunek? Idziemy! - powiedział. Ze świątyni Hana Solo.

wybiegła Tionna w towarzystwie kilkorga uczniów Jedi. Han spojrzał na nich, ale nie

- Ta-a, tu Solo. Kto mówi? Luke? Czy to akademia Jedi?

znalazł tego, którego szukał. - A gdzie Luke? - zapytał. - Jeszcze nie powrócił?

Lowbacca zabeczał do mikrofonu jak owca, licząc na to, że pilot-człowiek go

- Mistrza Skywalkera nie ma - odparła Tionna. - Musimy bronić się sami.

zrozumie.

Zanim zdążył powiedzie coś więcej, do mikrofonu pochyliła się Tionna.

103

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

104

- Pomyślimy i o tym - uspokoił ją Han. - Lando zaopatrzył nas w dodatkową broń, a moje pokładowe laserowe działka aż tryskają energią. Lowie, czy możesz pokazać nam, gdzie to wszystko się wydarzyło?

R O Z D Z I A Ł

Lowbacca kiwnął włochatą głową.

- Jeżeli w okolicy są jeszcze jakieś inne myśliwce TIE, najważniejsza jest obrona akademii Jedi, Tionno - rzekł Han. - Właśnie ona będzie najbardziej oczywistym celem.

Imperium nie jest zachwycone, że Nowa Republika szkoli zastępy młodych rycerzy 18

Jedi.

- Pozostaniemy tu, żeby bronić akademii, generale Solo - obiecała Tionna. - Niech pan leci i odnajdzie dzieci.

- No, dobrze. Lowie - powiedział Han. - Ruszamy! Nie mamy ani chwili do stracenia!

Kiedy myśliwiec typu TIE obudził się do życia, ryk jego bliźniaczych silników jonowych rozdarł głęboką ciszę wczesnego przedpołudnia. Przerażone ptaki zaskrzeczały, poderwały się z niższych gałęzi drzew w dżungli i przeleciały na wyższe.

Kadłub imperialnej maszyny otoczył się chmurą pyłu i pokruszonych zeschłych liści.

Zamknięty w kabinie pilota Qorl delikatnie, niemal pieszczotliwie manewrował

dźwignią przepustnicy, jakby trzymał w palcach żywe stworzenie. Z częściowo zatkanych rur wydechowych, usytuowanych w tylnej części kadłuba jednomiejscowego myśliwca, wystrzeliły kłęby cuchnącego ciemnobrunatnego dymu. Imperialna maszyna zadrżała, gotowa do startu po bardzo długim okresie bezczynności.

Pilot wyskoczył z kabiny, trzymając poobijany czarny hełm w sprawnej dłoni.

Rury maski tlenowej, odłączone od pustych butli, kołysały się przy każdym kroku mężczyzny. Chociaż ochronne gogle były teraz porysowane i matowe, pilot niósł hełm z prawdziwą dumą, jakby trzymał drogocenny klejnot.

Qorl był gotów powrócić do służby.

- Systemy napędowe sprawdzone - oznajmił. - Dysponuję jednostką napędu nad świetlnego, którą zainstalowaliście, a zatem będę mógł przemierzać galaktykę wydłuż i wszerz, żeby dotrzeć do światów, wciąż lojalnych wobec Imperium. Poprzednio mój myśliwiec miał zbyt mały zasięg i nie mógłbym polecieć nim tak daleko.

- Doskonale się spisałaś, Jaino - mruknął Jacen, ale natychmiast zamilkł, kiedy siostra wymierzyła mu kuksańca pod żebro.

- Co pan teraz z nami zrobi, panie Qorl? - zapytała Jaina. - Czy musi pan stąd odlatywać? Nie stałoby się przecież nic złego, gdyby po prostu powrócił pan razem z nami do akademii Jedi. Wojna się już skończyła.

- Poddanie się oznacza zdradę! - krzyknął Qorl, wkładając w ten okrzyk więcej uczucia niż kiedykolwiek przedtem. Ręka pilota zadrżała, kiedy uniósł nieco lufę blastera, którego przez cały czas nie wypuszczał z dłoni. Nie jesteście mi dłużej potrzebni oświadczył, a w jego głosie zabrzmiała wyraźna groźba.

Jacena ogarnęło przerażenie. Chłopiec czuł, że jego żołądek skoczył do gardła.

Jaina miała nadzieję, że myśliwiec typu TIE będzie jej osobistym statkiem. Chciała latać nim po okolicy, podobnie jak Lowbacca wyprawiał się na wycieczki swoim 105

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

106

wyremontowanym gwiezdnym skoczkiem. Mała maszyna mogła jednak pomieścić Uwolniła myśli i starała się dosięgnąć umysłu pilota, ale mężczyzna wymierzył w tylko jedną osobę: pilota. Qorl, nawet gdyby chciał, nie mógłby zabrać ich jako nią lufę blastera i cofnął się ku myśliwcowi.

zakładników. Czy pozbędzie się jedynych świadków swojej obecności na Yaninie Później wspiął się do kabiny i opadł na siedzenie starego zniszczonego fotela, Cztery? Czy zechce usunąć przeszkodę na drodze powrotnej do Imperium? Czy umieszczonego przed pulpitem z przyrządami kontrolnymi i dźwigniami. Zamknął

zachowa się jak bezduszny, doskonale wyćwiczony imperialny żołnierz? Czy zastrzeli osłonę kabiny i uszczelnił wnętrze. Bliźnięta podbiegły do kadłuba i zaczęły uderzać bliźnięta z zimną krwią, a potem odleci, żeby wrócić do domu?

pięściami w metalowe płyty.

Jacen rozpaczliwie wysyłał kojące myśli. Chciał uśmierzyć gniew Qorla, Ryk silników przybrał na sile. Z dysz wylotowych repulsorów wydostał się podobnie jak często uspokajał kryształowego węża. Stwierdził jednak, że jego myśli nie strumień powietrza, posyłając we wszystkie strony zeschłe liście, gałązki, a nawet małe mogą się przedrzeć przez barierę w umyśle pilota, wzniesiona zapewne podczas kamyki.

szkolenia w imperialnej akademii. Myśli Qorla biegły wciąż tymi samymi głębokimi Myśliwiec typu TIE zamruczał, oderwał się od zagłębienia w gruncie, w którym koleinami.

spoczywał, i zaczął się unosić.

Pilot myśliwca typu TIE spojrzał w bok, a wyraz jego twarzy jakby trochę Jaina po raz ostatni usiłowała chwycić płytę kadłuba, ale jej palce ześlizgnęły się złagodniał. Jacen nie potrafiłby powiedzieć, czy jest to wynik oddziaływania Mocy na po gładkiej powierzchni. Słysząc, że ryk silników staje się coraz głośniejszy, Jacen jego umysł, czy też może imperialny żołnierz zaczął myśleć po prostu o czymś innym.

odciągnął siostrę na skraj polany. Rozległo się skrzeczenie gazów wydechowych

- A więc, co pan teraz z nami zrobi? - zapytał niespokojnie chłopiec.

myśliwca, przeciskających się przez dysze systemu chłodzenia.

Qorl odwrócił wychudzoną twarz i ponownie popatrzył na bliźnięta. Wyglądał

Bliźnięta wycofały się pod osłonę jednego z gigantycznych drzew Massassów.

staro, jakby opuściły go siły.

Zostały bezbronne i same, zagubione w sercu dżungli.

- Oboje bardzo mi pomogliście. Byliście jedynymi... istotami ludzkimi, jakie Myśliwiec typu TIE, który przez ponad dwadzieścia lat uszkodzony i starannie spotkałem w ciągu wielu lat życia na wygnaniu. Zostawię was w dżungli.

ukryty spoczywał w gęstej dżungli Yavina Cztery, w końcu wzniósł się znów w

- Chce pan nas tu... zostawić? - zapytała Jaina, nie mogąc uwierzyć własnym powietrze. Z dysz wylotowych bliźniaczych silników jonowych wydobył się uszom. Tym razem Jacen szturchnął ją pod żebro. Jemu także nie podobał się pomysł

charakterystyczny jęk, który wzbudzał kiedyś taką trwogę w sercach wielu pilotów spędzenia jakiegoś czasu z daleka od innych ludzi, ale przychodziły mu do głowy inne, rebelianckich maszyn.

mniej pociągające rozwiązania.

Tymczasem myśliwiec, pilotowany przez Qorla, wzbił się nad korony drzew,

- Przeżyjecie, jeżeli się wykażecie pomysłowością i przedsiębiorczością - ciągnął

przez chwilę wisiał nieruchomo, po czym nabrał prędkości i poszybował nad dżunglą, Qorl. - Wiem, bo sam się wykazałem. Może w końcu ktoś was znajdzie. Waszą kierując się ku akademii Jedi.

najpotężniejszą bronią będzie nadzieja. Możliwe, że dotarcie do domu nie zajmie wam aż dwudziestu lat.

Przez chwilę o czymś rozmyślał, nie wypuszczając ciemnego hełmu z dłoni. Za jego plecami myśliwiec typu TIE cicho mruczał, jakby nie mógł się doczekać, kiedy znów poleci w przestworza.

- Macie szczęście, że jesteście tu względnie bezpieczni - powiedział w końcu. - Ja powracam do Imperium. Ostatnią czynnością, jaką zakończę pobyt na tym przeklętym księżycu, będzie zniszczenie bazy Rebeliantów.

- Nie! - krzyknęli równocześnie Jacen i Jaina.

- Teraz znajduje się tam zwykła szkoła - dodał chłopiec. - Już od dawna nie ma tam wojskowej bazy.

- Proszę, niech pan tego nie robi - błagała Jaina. - Niech pan nie niszczy akademii Jedi.

Qorl sprawiał wrażenie, jakby ich nie usłyszał. Starannie włożył na głowę stary zniszczony hełm i nasunął osłonę przeciwodblaskową.

- Niech pan zaczeka! - krzyknęła Jaina, błagalnie spoglądając na pilota. -

Świątynia jest zupełnie bezbronna!

107

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

108

Dlaczego nie mogła przypomnieć sobie żadnego sposobu, stosowanego przez rycerzy Jedi w celu uspokojenia myśli? Przecież teraz najbardziej go potrzebowała.

R O Z D Z I A Ł

Powinna była bardziej przykładać się do ćwiczeń. Zamknęła oczy, po czym zaczęła się skupiać, wysyłać myśli... i w tej samej chwili się przeturlała, kiedy jeden latający 19

potwór zanurkował, chcąc rozszarpać jej ciało.

Łopot skrzydeł dziesiątków upiornych gadów nad jej głową sprawił, że ocknęła się z przerażenia i postanowiła działać. Przeturlała się jeszcze raz, po czym na czworakach przeczołgała w stronę gąszczu niskich kolczastych krzaków, gdzie wstała i ponownie rzuciła się do ucieczki.

Wytęż zmysły - powiedziała do siebie. - Posłuż się Mocą.

Nagle, jakby coś podpowiedziało jej, co ma robić, zmieniła kierunek biegu. Nie wiedziała, dlaczego to zrobiła, gdyż w nieprzeniknionych ciemnościach nie miała nawet pojęcia, dokąd biegnie, ale była przekonana, że podjęła słuszną decyzję. Raz po Tenel Ka, ogarnięta mrokami nocy, przedzierała się przez gęstwinę splątanych raz uskakiwała, unikając wyciągniętych szponów, gotowych pochwycić ją albo zranić.

pędów dzikich winorośli i gałęzi kolczastych krzewów, licząc na to, że latające gady Uchylała się przed ogonami, zakończonymi kolcami ze śmiercionośnym jadem które ze stracą orientację w takim gąszczu. Oddychała z wysiłkiem, powietrze rozsadzało jej świstem przecinały powietrze wokół jej głowy. W końcu dotarła do miejsca, gdzie płuca, ale dzielna dziewczyna ani razu nie krzyknęła.

potężne drzewa Massassów rosły szczególnie gęsto. Kiedy skrzeczenie Wciąż jednak słyszała łopot potężnych, podobnych do skórzanych skrzydeł, gdy rozwścieczonych skrzydlatych gadów rozdarło panującą ciszę, spomiędzy gałęzi stworzenia krążące nad jej głową nurkowały, chcąc rozerwać ją ostrymi szponami.

odpowiedział mu chór gderliwych pisków i wrzasków.

Ochrypłe skrzeczenie, wydobywające się z obu paskudnych pysków, sprawiało, że Wełnolamandry... Sądząc po odgłosach, wielkie stado. Tenel Ka prawdopodobnie krew dziewczyny zdawała się krzepnąć. Tenel Ka słyszała kiedyś, że przed wielu laty zakłóciła ich nocną drzemkę. Może zbiorowy protest tych stworzeń odwróci uwagę jedna z takich straszliwych bestii omal nie zraniła mistrza Skywalkera. Zastanawiała uskrzydlonych gadzin?

się, jakim cudem potwory radzą sobie z lataniem pośród takich gąszczów. Dlaczego nie Dziewczyna pochyliła się i zanurkowała pod osłonę pni kilku rosnących obok mogła im uciec?

siebie drzew. Ze zdumieniem stwierdziła, że żaden z potworów nie poleciał za nią.

W krzakach obok niej coś nagle zaszeleściło i zasyczało, po czym prężny ogon, Słyszała jednak ich wrzaski, gdy krążyły w górze, i straciwszy poprzedni łup z oczu, zakończony jadowitym kolcem, chybił o centymetry jej ramię. A zatem jeden z zaczęły polować na wełnolamandry. W skrzeczeniu bestii wyczuwało się żądzę mordu, potworów znalazł się bezpośrednio nad jej głową. Co mogła zrobić?

a wrzaski i piski przerażonych zwierząt, z każdą chwilą coraz bardziej wyzywające i Przecisnęła się przez szczelinę miedzy dwoma rosnącymi blisko siebie drzewami.

przeraźliwe, świadczyły o tym, że wysoko, na gałęziach drzew, toczy się prawdziwa Po chwili usłyszała za plecami stłumiony huk, kiedy jakieś stworzenie zaklinowało się bitwa.

pomiędzy grubymi pniami. To dobrze - pomyślała Tenel Ka. Wiedziała, że pozostałe W złocistorudych włosach Tenel Ka było pełno ziaren piasku, gałązek i zeschłych będą musiały ominąć przeszkodę. To powinno dać jej trochę czasu.

liści. Dziewczyna potrząsnęła głową i przeczesała włosy palcami, chcąc się pozbyć Przebiegła przez polanę, kierując się ku ciemniejszemu miejscu po przeciwległej śmieci. Była jednak niemal pewna, że gdzieś z góry, oprócz skrzeczeń i wrzasków stronie. Liczyła na to, że zdąży dobiec do następnego gąszczu zarośli, ale nie doceniła walczących zwierząt, dobiegają znajomy, piskliwy, chociaż cichy głosik.

szybkości, z jaką upiorne stworzenia potrafiły omijać przeszkody w mrokach dżungli.

- Och, proszę was, starajcie się uważać chociaż trochę! Moje obwody i elementy Kiedy jeden z potworów zanurkował, żeby odciąć jej drogę ucieczki, dziewczynę owiał

są niesamowicie skomplikowane i pod żadnym pozorem nie powinny...

złowieszczy pęd powietrza, wywołany ruchem jego wielkich skrzydeł.

Zdanie się urwało, po czym uszu dziewczyny dobiegł piskliwy jęk. Po następnych Raczej wyczuła, niż zobaczyła, wyciągnięte szpony i starała się uskoczyć w bok, kilku sekundach Tenel Ka usłyszała odgłos stłumionego uderzenia, z jakim u jej stóp ale poślizgnęła się na gnijących liściach i upadła. Boleśnie uderzyła się o porośnięty wylądowało coś twardego.

grzybami pień zwalonego drzewa. Zorientowała się, że druga para szponów przecięła

- Em Teedee, czy to ty? - zapytała.

powietrze w miejcu, w którym jeszcze przed chwilą znajdował się jej brzuch. Zadrżała Pochyliła się i po omacku zaczęła wodzić palcami po ziemi, aż w końcu natrafiła słysząc, jak z obu paszczy nad jej głową wydobył się przeraźliwy, pełen wściekłości i na znajomą, metalową owalną obudowę.

frustracji skrzek. W następnej sekundzie z pobliskich krzaków dobiegł ją odgłos darcia

- Och, panienko Tenel Ka, to naprawdę pani! - zalkał uradowany android. - Jestem pazurami grubych, splątanych pnączy dzikich winorośli.

pani dozgonnie wdzięczny za to że mnie pani ocaliła. Nawet nie ma pani pojęcia, przez 109

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

110

jakie przeszedłem piekło - jęknął. - Poszturchiwanie, poklepywanie, potrząsanie, Czuła w nich pieczenie i pulsowanie krwi, ale nie ustawała. Większą cześć drogi rzucanie. A najgorsze ze wszystkiego to okropne...

przebiegła, a kiedy się męczyła i chciała odpocząć, zwalniała do szybkiego marszu.

- Moja noc wcale nie wyglądała lepiej od twojej - przerwała mu nieco oschle W końcu przedarła się przez ostatni gąszcz krzaków, minęła kępę drzew i znalazła Tenel Ka.

się przed wielką świątynią, na polanie zamienionej w lądowisko. Odległe białe słońce

- Niech pani posłucha! - odezwał się nagle Em Teedee. - Och, dzięki niech będą jasno świeciło na błękitnym niebie. Kamienie wielkiej budowli, oświetlone i ogrzewane niebiosom! Te okropne stworzenia się oddalają.

jego promieniami, błyszczały z daleka jak upragniony sygnał namiarowy.

Dziewczyna nie wiedziała, czy małemu androidowi chodzi o wełnolamandry, czy

- Och, udało się nam, proszę pani! - wykrzyknął zachwycony Em Teedee.

wielkie latające gady, ale uświadomiła sobie, że naprawdę odgłosy zażartej bitwy z Tenel Ka rozejrzała się i pośrodku polany dostrzegła nieruchomy ciemny kształt, każdą chwilą dobiegają z coraz większej odległości.

który dobrze znała: sylwetkę „Sokoła Tysiąclecia”.

- Powinniśmy natychmiast uciekać, proszę pani - oznajmił Em Teedee.

Ujrzała też dwóch Wookiech, młodszego i starszego, pędzących ile sił w nogach

- Nie możemy - odparła Tenel Ka. - Będziemy musieli poczekać, aż się rozwidni.

ku zmodyfikowanemu lekkiemu frachtowcowi. Obok nich biegi Han Solo, ojciec Jainy Czy nie mógłbyś nas teraz popilnować, a ja w tym czasie trochę się zdrzemnę?

i Jacena. Tenel Ka odgadła natychmiast, po co przyleciał. Zraniła kierunek biegu i

- Jestem zachwycony, mogąc być pani strażnikiem, ale czy naprawdę musimy puściła się w stronę „Sokoła Tysiąclecia” głośno krzycząc i wymachując rękami.

spędzać noc w takim miejscu?

Nad głową usłyszała nagle mrożące krew w żyłach przeraźliwe wycie silników

- Tak - odparła szorstko dziewczyna, zadowolona, że najgorsze niebezpieczeństwo myśliwca typu TIE. Zorientowała się, że nadlatująca maszyna zbliża się bardzo szybko.

minęło. - Muszę poczekać do nadejścia świtu, gdyż wówczas będę mogła wejść na Zebrawszy wszystkie siły, jakimi dysponowała, jeszcze szybciej puściła się w kierunku drzewo i zorientować się, gdzie jesteśmy.

spoczywającego na polanie statku.

- Aha - odparł Em Teedee. - Ale z jakiegoż to powodu chciałaby pani zrobić coś Obaj Wookie i Han Solo nie zauważyli jednak biegnącej dziewczyny. Spieszyli takiego?

się, chcąc jak najszybciej wystartować i polecieć na ratunek Jacenowi i Jainie. Wbiegli

- Ponieważ zabłądziliśmy w dżungli - burknęła oschle Tenel Ka. I to jest fakt.

po opuszczonej rampie „Sokoła Tysiąclecia”, która zaraz zaczęła się unosić... Tenel Ka

- O rety - odezwał się mały android. - Czy to już wszystko, czym się pani martwi?

domyśliła się, że silniki statku muszą być rozgrzane od pracy na jałowym biegu.

Dlaczego nie powiedziała mi pani tego wcześniej? Mimo wszystko potrafię przecież Słyszała ich cichy skowyt.

mówić płynnie ponad sześcioma językami, a poza tym zostałem wyposażony we Dziewczyna chciała wziąć udział w wyprawie ratunkowej. Nie mogła po raz drugi wszystkie niezbędne czujniki: fotooptyczne, węchowe, kierunkowe, słuchowe...

zawieść bliźniąt.

- Kierunkowe? - przerwała Tenel Ka. - Czy to może oznacza, że wiesz, gdzie

- Zawołaj do nich, Em Teedee - powiedziała, ostatkiem sił przyspieszając, chociaż jesteśmy?

jej zmęczone nogi niemal odmawiały posłuszeństwa.

- Och, z całą pewnością, proszę pani - odparł Em Teedee. - Czy przed chwilą

- Czy mam przez to rozumieć, że pragnie pani porozumieć się z nimi? - chciał się właśnie tego nie powiedziałem?

upewnić mały android.

Tenel Ka jęknęła i pokręciła głową.

- Tak, to jest fakt.

- No, dobrze, Em Teedee - oświadczyła. - W takim razie prowadź.

- Oczywiście, proszę pani. Jestem zaszczycony, mogąc być do pani dyspozycji, ale co właściwie chciałaby pani...

Nastrój Tenel Ka wyraźnie się poprawił, zwłaszcza że dwa strumienie światła,

- Nieważne, po prostu krzyknij!

strzelające z oczu Em Teedee, oświetlały okolicę. Chociaż mały android potrafił być Tenel Ka zgrzytnęła zębami i dobywając resztek sił, jeszcze bardziej czasami denerwująco gadatliwy, dziewczyna cieszyła się z jego towarzystwa. Em przyspieszyła.

Teedee sprawiał wrażenie, że naprawdę chce dowiedzieć się o wszystkim, co się stało Nagle po całej polanie poniósł się donośny głos Em Teedee, używającego od tamtego popołudnia, kiedy pilot myśliwca typu TIE usiłował ich pochwycić. Z

największej mocy wyjściowej:

drugiej strony Tenel Ka z ciekawością wysłuchała jego opowieści o rozbiciu się

- Uwaga „Sokół Tysiąclecia”. Proszę na krótką chwilę wstrzymać procedurę śmigacza typu T-23 w dżungli i późniejszych przeżyciach małego androida w stadzie startową w celu wzięcia na pokład dwojga dodatkowych pasażerów.

wełnolamandrów. Niepokoiło ją, co mogło się stać z Lowbaccą i bliźniętami.

Tenel Ka, nie przejęła się dzwonieniem w uszach, gdy ujrzała, że rampa Przystawali tylko kilka razy, kiedy dziewczyna chciała wypić łyk wody albo koreliańskiego frachtowca zaczyna się opuszczać. Nie zwalniając, wbiegła po niej i po sprawdzić stan opatrunków na kilku niegroźnych ranach. Zanim wyruszyła w drogę, chwili znalazła się we wnętrzu.

posłużyła się podręcznym zestawem opatrunkowym, ukrytym w jednej z kieszeni pasa,

- W porządku - szepnęła, z trudem łapiąc oddech. Opadła na metalowe płyty i opatrzyła rany od szponów na przedramieniu oraz nieco większe rozcięcie na nodze.

pokładu w sterowni. - A teraz, w drogę!

111

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

112

Han Solo i obaj Wookie przez chwile, krótką jak mgnienie oka, spoglądali na nią zdumieni, ale nie potrzebowali żadnej zachęty. Słuchając tego, co mówiła, uszczelnili właz. „Sokół Tysiąclecia” z wyzywającym jękiem silników zaczął wznosić się coraz R O Z D Z I A Ł

wyżej.

20


Qorl leciał niewielkim jednomiejscowym myśliwcem typu TIE nad

nieprzeniknionym baldachimem liści z największą prędkością, na jaką było stać silniki.

Słyszał świst powietrza opływającego zaokrągloną bańkę osłony kabiny pilota i kanciaste panele z ogniwami baterii słonecznych. Przypominał sobie czasy, kiedy uczył

się latać na myśliwcach. Został później doskonałym pilotem, jednym z najlepszych w swojej eskadrze. Niezliczone razy startował w przestworza i brał udział w pozorowanych bitwach, żeby potem móc wykonywać rozkazy ukochanego Imperatora.

Prądy powietrzne kołysały małą maszyną, ale Qorla przepełniała radość i duma.

Nie zapomniał sztuki pilotażu, mimo upływu tylu lat, w czasie których nie trzymał

dźwigni sterowych w dłoniach.

Ryk silników, wprawiających cały kadłub w lekkie drżenie, i poczucie swobody, odzyskanej po tylu latach przebywania jakby na wygnaniu, podnosiły go na duchu.

Qorl obserwował, jak splątane gałęzie gigantycznych drzew Massassów kołyszą się w dole, smagane podmuchami powietrza, rozcinanego przez kadłub jego maszyny.

Źle zrośnięte kości ręki sprawiały, że pilotowanie myśliwca typu TIE było trudniejsze, ale Qorl radził sobie całkiem dobrze. Był pilotem myśliwca. Był znakomitym pilotem.

Unikając nieprzyjacielskiego ognia, potrafił bezpiecznie wylądować, mimo iż silnik jego maszyny był poważnie uszkodzony. Przez dwadzieścia kilka lat żył, nie zauważony przez wroga.

Teraz Qorl, lecąc nisko nad koronami drzew, by nie zostać zauważonym przez obrońców rebelianckiej bazy, czuł, jak napływają wspomnienia dawnych czasów, powracają wszystkie umiejętności.

Imperium jest moją rodziną - myślał. - Rebelianci usiłują zniszczyć nowy porządek. Wobec tego Rebeliantów trzeba wyeliminować... WYELIMINOWAĆ!

Największym atutem Qorla było zaskoczenie. Powinien spaść na nich jak grom z jasnego nieba. Rebelianci zapewne czują się bezpieczni, a on zaatakuje ich jak jastrząb, strzelając ze wszystkich luf działek pokładowych. Zrówna z ziemią budowle buntowników, zamieni je w stos dymiących szczątków. Zabije wszystkich, którzy knuli kiedyś podstępne plany, żeby zniszczyć potężną Gwiazdę Śmierci. To oni doprowadzili 113

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

114

do eksplozji, podczas której zginął wielki moff Tarkin i Darth Vader. Tymczasem on, Później, kiedy Rebelianci będą całkowicie sparaliżowani jego błyskawicznym samotny żołnierz, wywrze zemstę w imieniu całego Imperium.

atakiem, zatoczy krąg po raz ostatni. Ponownie prześle energię do działek laserowych i Tam! Qorl zmrużył oczy, ukryte za porysowanymi szybami gogli ochronnego zacznie strzelać do wszystkiego, czego nie zniszczył za pierwszym razem.

hełmu. Zobaczył kamienną wieżę, wznoszącą się na polanie ponad korony najwyższych Realizacja całego planu, od pierwszego podejścia do ostatniego, powinna zająć co drzew w dżungli... ziggurat, ogromną prostopadłościenną piramidę, będącą najwyżej kilka minut. Rzuci Rebeliantów na kolana.

niewątpliwie główną budowlą rebelianckiej bazy.

Ustawił lufy działek w ten sposób, żeby w krzyżu celowniczym ukazała się Z rykiem silników przeleciał tuż nad wierzchołkami kamiennych konstrukcji sylwetka wielkiej świątyni, po czym wziął na cel sam wierzchołek kamiennej piramidy dawnej twierdzy Rebeliantów. W pobliżu świątyni dostrzegł przecinającą zieleń z rzędami wąziutkich świetlików i rzeźbami, porośniętymi dziką winoroślą. Jego dżungli szeroką rzekę, leniwie toczącą zielonobrązowawe wody. Na przeciwległym myśliwiec typu TIE był coraz bliżej. Palcami zdrowej dłoni Qorl uchwycił dźwignię brzegu rzeki ujrzał inne niszczejące budowle, które były chyba opuszczone. W pobliżu spustową. W idealnie wybranej chwili przycisnął czerwony guzik. Jego zwykle wysmukłego zigguratu zauważył jednak potężną siłownię dostarczającą energię do opanowana twarz, pozbawiona wyrazu, rozjaśniła się w radosnym oczekiwaniu.

bazy. A zatem przeczucie go nie myliło: baza była nadal wykorzystywani do celów Nic.

wojskowych.

Przycisnął spustowy guzik po raz drugi, a później po raz trzeci i czwarty... Nic Kiedy zataczał łuk, chcąc przygotować się do ataku, spostrzegł, że część dżungli jednak się nie stało! Systemy uzbrojenia nie funkcjonowały.

w pobliżu największej świątyni wykarczowano, by utworzyć całkiem spore lądowisko.

Qorl sięgnął do pulpitu i zataczając myśliwcem obszerne koło, jednym płynnym Na polanie zobaczył tytko jeden statek... mający kształt dysku, rozciętego w okolicy ruchem przełączył wszystkie systemy na zasilanie rezerwowe. Po chwili znów wziął

dzibu.

świątynię na cel. Raz po raz przyciskał guzik, ale działka laserowe milczały. Rzucił

W pierwszej chwili nie rozpoznał typu samotnej jednostki ani nie zorientował się, okiem na ekran komputera diagnostycznego. Z wyświetlanych informacji wynikało, że gdzie ją zbudowano. Wiedział tylko, że jest to lekki frachtowiec, a nie rebeliancki wszystko jest w porządku.

myśliwiec typu X. Nie była to także żadna inna znana wojenna jednostka, których wiele Dłonią ukrytą w skórzanej rękawicy poruszył na tyle, na ile pozwalały źle poznał w czasie rygorystycznego szkolenia, jakie przeszedł w imperialnej akademii.

zrośnięte kości, po czym uderzył pięścią w pulpit, jakby mogło to cokolwiek zmienić.

Na polanie zauważył kilka sylwetek, które wyłoniły się z kamiennej piramidy i Prawdę mówiąc, taka czynność czasami pomagała przy naprawach imperialnych biegły w stronę statku. Czyżby spieszyły się, żeby zająć stanowiska bojowe?

mechanizmów... Tym razem jednak nie poskutkowała.

Wykrzywił usta w pogardliwym grymasie. Zajmie się nimi później.

Przelatując nad wielką świątynią, Qorl rozpaczliwie szarpnął dźwignią, po czym Przycisnął guzik na pulpicie sterowniczym, by przekazać energię do pokładowych pochylił się i zajrzał pod pulpit. Przebierając palcami zdrowej dłoni, usiłował znaleźć systemów uzbrojenia statku. Zanim zdążył jednak wziąć sylwetki na cel, wszystkie uszkodzenie. Później, zatoczywszy kolejny krąg, odchylił się w fotelu i zaczął szukać zniknęły we wnętrzu frachtowca. Po chwili rampa statku zaczęła się unosić. Qorl czegokolwiek, czym mógłby zmusić do działania nieposłuszne działka.

zrozumiał, że nieprzyjacielska jednostka przygotowuje się do startu.

Kątem oka uchwycił jakiś błysk, który zauważył mimo ciemnych szyb gogli Zrezygnował z zaatakowania wrogiego statku... przynajmniej na razie.

hełmu. Popatrzył na płyty pokładu i zauważył, że coś się tam porusza... pełznie, wije Uświadomił sobie, że zapewne Rebelianci mają wiele groźniejszych maszyn, ukrytych się... coś ledwo widocznego, błyszczącego i przezroczystego.

w podziemnym hangarze we wnętrzu świątyni. Jeżeli tak, jego pierwszym zadaniem Kryształowy wąż znieruchomiał tuż za fotelem pilota. Uniesiony trójkątny łeb powinno być sprawienie, by te statki nie wystartowały... nawet jeżeli miałby tylko gada, kołyszący się z boku na bok przypominał w blasku lampek kabiny tęczową zniszczyć albo uszkodzić wrota hangaru i w ten sposób uniemożliwić ucieczkę maszyn.

poświatę. Qorl w czasie wieloletniego pobytu w lasach dżungli na Yavinie Cztery Zdecydował, że najlepszą strategią będzie nadal lot poprzednim kursem. Kiedy widział wiele gadów, zauważył stworzenie bez trudu i błyskawicznie zareagował.

znajdzie się w odpowiedniej odległości, użyje wszystkich pokładowych działek, żeby Obrócił się na fotelu, cicho jęknął i wyciągnął dłoń, ukrytą w rękawicy, by osłonić zniszczyć wielką piramidę. Zamieni ją w ruiny. Może uda mu się sprawić, że zapadnie się przed ukąszeniem. Kryształowy wąż zaatakował. Wbił kły, podobne do włóczni, w się do wewnątrz. W ten sposób pozbawi życia Rebeliantów i zniszczy wszystkie rękawicę. Nie przebił jednak grubej skóry i nie zranił dłoni.

urządzenia, jakie mogą mieć w środku.

Wymachując źle zrośniętą ręką, na ile to było możliwe, Qorl czuł ciężar Dopiero wówczas zatoczy krąg i będzie mógł się zająć lekkim frachtowcem, kryształowego węża, wijącego się i kąsającego, ale niemal wcale go nie widział.

nawet gdyby samotnemu statkowi udało się oderwać od ziemi. Trzecim celem powinna Pozwolił, by jego myśliwiec leciał bez kontroli. Sięgnął sprawną ręką i uchwycił

się stać siłownia.

ciało gada tuż poniżej łba. Oderwał jego kły od skórzanej rękawicy i wepchnął wijące się stworzenie w głąb luku umożliwiającego usuwanie śmieci. Mruknął z nieukrywanym obrzydzeniem, po czym wyrzucił kryształowego węża na zewnątrz.

115

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

116

Gad, opadając ku wierzchołkom drzew rosnących na dole, tylko raz błysnął w oślepiających promieniach słońca i natychmiast zniknął.

Qorl przez chwilę zmagał się z dźwigniami sterowymi myśliwca, usiłując R O Z D Z I A Ł

wyrównać lot maszyny. Pomyślał, że bliźnięta dokonały sabotażu podczas napraw statku.

W końcu udało mu się zapanować nad sterami. Zanim jednak zdążył położyć maszynę na nowy kurs, powietrze z obu stron osłony kabiny przecięły skwierczące 21

błyskawice laserowych strzałów, które zjonizowały cząsteczki gazów w pobliżu jego statku.

Qorl szarpnął zdrową dłonią dźwignię i myśliwiec raptownie skręcił, kładąc się na sterburtę. Rebeliancki lekki frachtowiec, który zdążył jednak wystartować, wykonał ten sam manewr i rzucił się w pościg za Qorlem jak rozwścieczony drapieżnik. A jego systemy uzbrojenia funkcjonowały bez zarzutu.

Imperialny pilot wdusił przycisk, aby przesłać całą moc do bliźniaczych silników

- Trzymajcie się! - wrzasnął Han Solo.

jonowych myśliwca. Zdecydował, że jedyną szansą ocalenia jest w tej chwili ucieczka.

Tenel Ka poczuła, że „Sokół Tysiąclecia” odrywa się od zdeptanej trawy lądowiska przed wielką świątynią. Opadła na fotel obok Lowbaccy i zaczęła zapinać Jacen i Jaina siedzieli obok siebie w samym sercu dżungli, niedaleko pasy bezpieczeństwa.

prymitywnego szałasu Qorla, skupiając się do granic możliwości. Posługując się Mocą,

- Ten myśliwiec typu TIE się zbliża, a wygląda naprawdę paskudnie - stwierdził

wybiegali myślami ku akademii Jedi. Chcieli dowiedzieć się, co się tam dzieje.

Han Solo, spoglądając na drugiego pilota, Chewbacca. Obaj gorączkowo przyciskali Skromne umiejętności i siły pozwoliły im dostrzegać tylko niewyraźne zarysy, odległe klawisze i dokonywali wzorcowania systemów celowniczych działek pokładowych.

echa myśli różnych osób... ale to bliźniętom wystarczyło.

Liczę na to, że Sionna zaprowadziła w bezpieczne miejsce wszystkich uczniów Jedi.

- Nie wiedział, że nie naprawiłam systemów uzbrojenia... ale przecież wcale o nie Kiedy „Sokół Tysiąclecia” z rykiem silników napędu podświetlnego poszybował

nie zapytał - odezwała się w końcu Jaina. - Na szczęście udało mi się trochę zmienić w górę, oparcia wszystkich foteli odchyliły się do tyłu. Imperialny myśliwiec typu TIE

program komputera diagnostycznego, dzięki czemu informacje na ekranie dowodziły, z wyciem silników przemknął nad ich głowami niczym szarżujący banth.

że wszystko jest w porządku. Qorl może latać, ale jego statek jest bezbronny.

Han Solo z ponurą miną chwycił dźwignie sterownicze. Zacisnął zęby, a każdy

- Tak, a poza tym przypuszczam, że znalezienie kryształowego węża

napięty mięsień jego ciała świadczył o gotowości do walki. Mężczyzna nie mógł

wyprowadziło go z równowag? - stwierdził Jacen. - Ciekaw jestem, co z nim zrobił.

wiedzieć, czy w tej chwili jego dzieci są całe i zdrowe, czy może zabił je imperialny Bliźnięta uśmiechnęły się do siebie.

pilot w taki sam sposób, jak usiłował zastrzelić Tenel Ka i Lowbaccę.

- Myślę, że naszym kolejnym posunięciem powinno być znalezienie sposobu Dziewczyna z Dathomiry bardzo pragnęłaby jakoś uspokoić ojca Jacena i Jainy, powrócenia do akademii - odezwał się Jacen, mrużąc oczy przed blaskiem ale przecież i ona nie wiedziała, co dzieje się z bliźniętami. Wciąż zdyszana po długim przeświecającego przez gęste listowie słońca.

wyczerpującym biegu przez dżunglę, zapinała na piersi sprzączki pasów ochronnej Jaina odgarnęła z czoła pukiel brązowych włosów, zazwyczaj prostych jak druty, i siatki, opinającej tunikę z jaszczurczej skóry. Nagle usłyszała piskliwy głosik Em głęboko westchnęła.

Teedee, dobiegający gdzieś z okolic jej pasa.

- Masz rację - powiedziała, po czym klasnęła i zatarła dłonie. - No, to na co

- Strasznie przepraszam, panienko Tenel Ka, ale niczego nie widzę! Pani ochronna jeszcze czekamy?

sieć zasłoniła moje czujniki optyczne.

Kiedy Tenel Ka wyplątała płaskie srebrzyste urządzenie spomiędzy oczek sieci, Em Teedee wydał dźwięk do złudzenia przypominający westchnienie ulgi.

- Och tak, teraz jest o wiele lepiej. Widzę wszystko doskonale. O rety! - W głosie małego androida zabrzmiał niepokój. - Nie myślałem, że uratuje mnie pani z tej dżungli tylko po to, żebyśmy oboje zginęli, ścigając myśliwiec typu TIE.

Zdumiony Lowbacca burknął i popatrzył na małego androida-tłumacza z niekłamaną ulgą.

117

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

118

- To jest twoja własność, Lowbacco - odezwała się Tenel Ka. - Znalazłam go w

- Zupełnie, jakby znów był z nami Threepio - powiedział. - Możliwe, że będziemy dżungli.

musieli dokonać kilku zmian w oprogramowaniu.

Wręczyła Em Teedee młodemu Wookiemu, który przyjął androida z

- O rety - odezwał się Em Teedee.

wdzięcznością, beczeniem dziękując dziewczynie.

Lowbacca, siedzący nieco z tyłu, mruknął coś, co miało być propozycją, którą z Han Solo przyciągnął dźwignię i położył „Sokoła Tysiąclecia” w ciasny skręt.

całego serca poparł jego wuj.

Koreliański frachtowiec z rykiem silników napędu podświetlnego puścił się w pościg

- Świetny pomysł - przyznał Han. - Spróbujemy najpierw pochwycić go za imperialną maszyną.

promieniem ściągającym. Może uda się nam nakłonić go do lądowania, dzięki czemu

- Przygotowuje się do ataku - stwierdził Han, obserwując myśliwiec typu TIE. -

nie będziemy musieli go niszczyć. W ten sposób dowiemy się czegoś o losie dzieci.

Nie wiem tylko, dlaczego nie strzela.

Jeżeli grzecznie poprosimy, może imperialny pilot wykaże nieco więcej chęci Tenel Ka, spoglądając przez segmentowany iluminator sterowni, obserwowała, współpracy.

jak nieprzyjacielska maszyna, którą pomagała naprawiać, przelatuje bardzo nisko nad Chewbacca włączył zasilanie generatora promienia ściągającego „Sokoła wielką świątynią. Wyglądało na to, że imperialny pilot zamierza zamienić budowlę w Tysiąclecia”. W przestworzach pojawiła się niewidzialna smuga siłowego pola, jak gruzy... ale z luf jego laserowych działek nie wystrzeliły smugi śmiercionośnych zarzucona sieć, usiłująca pochwycić imperialny statek.

błyskawic.

Kiedy promień ściągający otarł się o bok kadłuba myśliwca typu TIE, mały statek

- Chcę zwrócić jego uwagę na nas, Chewie - odezwał się Han. - Włącz zakołysał się i zwolnił. Natychmiast jednak imperialny pilot zwiększył siłę ciągu komunikator. Ten gość zrobił coś złego moim dzieciom, a ja chcę dowiedzieć się, gdzie silników, przesyłając energię na przemian to do jednego, to znów do drugiego. Wyrwał

teraz są.

się z uchwytu promienia, po czym wystrzelił w górę po spirali tak ciasnej, że Han na Chewbacca warknął na znak zgody, po czym wyciągnął owłosioną rękę i widok tego manewru cicho gwizdnął, niechętnie wyrażając uznanie.

przycisnął kilka przełączników na pulpicie kontrolnym „Sokoła Tysiąclecia”.

- Ten gość jest naprawdę dobry - powiedział. - Leć za nim, Chewie! Z największą Han wystrzelił dwie ostrzegawcze smugi. Błyskawice oślepiającego światła prędkością.

przemknęły tuż obok kanciastych płaskich skrzydeł imperialnej maszyny... Zakołysały Pilot myśliwca typu TIE chyba się zorientował, że tylko w ten sposób zdoła uciec, nią, ale nie wyrządziły żadnej krzywdy.

gdyż zanurkował ku ciemnozielonym wierzchołkom drzew Massassów. Kiedy znalazł

- Uwaga, pilocie myśliwca typu TIE - rzekł Han. - Nie pozwolę ci nigdzie się tuż nad nimi, wyrównał lot, unikając zaczepiania o kikuty gałęzi. Osmalone odlecieć, dopóki nie dowiem się, gdzie... - Zawahał się przez chwilę. - Gdzie znajduje pożarem, jaki szalał kiedyś w dżungli, sterczały jak szpony czarownic, gotowe się tych dwoje młodych Jedi. Trzymam cię dokładnie pośrodku krzyża celowniczego pochwycić nierozważnych śmiałków. Kiedy imperialny żołnierz przeleciał nad korytem mojej aparatury, a wiec nie masz dużego wyboru. Poddaj się albo zestrzelę twoją rzeki, leniwie wijącej się przez dżunglę, obniżył lot maszyny jeszcze bardziej i zaczął

maszynę.

szybować niemal nad samą taflą wody... ale nie potrafił zgubić „Sokoła Tysiąclecia”, W odbiorniku komunikatora dało się słyszeć ochrypłe chrząknięcie.

zawzięcie powtarzającego każdy manewr.

- Poddanie się oznacza zdradę! - odezwał się imperialny pilot, po czym przerwał

Gdyby decydowała tylko prędkość, o wiele potężniejsze silniki frachtowca połączenie.

pozwoliłyby mu doścignąć i zmusić myśliwiec typu TIE do lądowania. Większa Myśliwiec typu TIE wystrzelił świecą w górę i niemal natychmiast zaczął się zdolność manewrowa imperialnego statku, przemykającego tuż nad koronami drzew, szybko wznosić ponad korony drzew rosnących w dżungli. Po kilku sekundach zapewniała jednak jego pilotowi przewagę.

imperialny żołnierz, chcąc uniknąć trafienia, raptownie zmienił kurs maszyny i Zdecydowany na wszystko Han Solo nie dawał za wygraną.

wyrównał.

- Co zrobiłeś z moimi dziećmi? - zawołał w pewnej chwili, pochyliwszy się nad

- No, dobrze - odezwał się Han Solo, wyraźnie wyprowadzony z równowagi. - W

mikrofonem komunikatora.

czasach największej świetności moje stare pudło zestrzeliło niejedną maszynę typu TIE.

Było jasne, że nie oczekuje odpowiedzi. Ku zdumieniu wszystkich w odbiorniku Możemy zapolować na następną. Chewie, daj pełną moc do silników.

odezwał się jednak głos imperialnego żołnierza.

Kiedy Chewbacca wcisnął na pulpicie kilka kolejnych przełączników, „Sokół

- To były twoje dzieci, pilocie? Jeszcze żyły, kiedy odlatywałem... ale dżungla jest Tysiąclecia” poderwał się i przyspieszywszy, rzucił się w pościg.

pełna niebezpieczeństw. Nie założyłbym się, że przeżyją do czasu, kiedy zdecydujesz

- Och, nie! -jęknął przerażony Em Teedee. - Nie mogę na to patrzeć. Niech ktoś się polecieć im na ratunek.

zakryje moje czujniki optyczne!

Tenel Ka nie potrafiła wyjść z podziwu, zachwycając się strategią pilota myśliwca Han poświęcił sekundę, rzucił okiem na androida, i przekonał się, że Lowbacca typu TIE.

trzyma go na kolanach.

119

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

120

- To podstęp - powiedziała, zwracając się do Hana. - Chce, żeby pan zrezygnował

Osiągnął prędkość światła, po czym zniknął w oddali, pogrążając się w bezkresnej z pościgu.

nadprzestrzeni. Do uszu pasażerów „Sokoła Tysiąclecia” doleciał stłumiony łoskot.

- Wiem - odparł Han, obdarzając dziewczynę przelotnym spojrzeniem. Jego twarz

- To nie moja wina - odezwał się Han Solo, w osłupieniu wpatrując się w cel, była jednak trupioblada. - A jeżeli mówi prawdę?

którego już nie było. Powoli cofnąwszy drżące dłonie, oderwał je od dźwigni Imperialny żołnierz wykorzystał chwilę niepewności Hana, uznając ją za najlepszą spustowych. - Myśliwce typu TIE nie mają przecież silników umożliwiających latanie okazję ucieczki. Poderwał myśliwiec i poszybował niemal pionową świecą w błękitne w nadprzestrzeni! To maszyny krótkiego zasięgu!

niebo. W powietrzu rozległ się głośniejszy ryk bliźniaczych silników jonowych jego W odpowiedzi Lowbacca coś mruknął, a Tenel Ka kiwnęła głową.

maszyny.

- Jaina zamontowała... Co takiego? - powtórzył Han, nie wierząc własnym uszom.

Chewbacca wydał zdumiony skowyt. Nie czekając na rozkazy Hana, Wookie Ależ dałem jej tę jednostkę napędu nadświetlnego do zabawy, a nie po to, aby przekazał do silników całą moc, jaką jeszcze dysponował. „Sokół Tysiąclecia”, zionąc gdziekolwiek ją montowała. Będzie musiała wyjaśnić mi to i owo, kiedy się oślepiającym białym blaskiem z wylotów dysz rufowych silników napędu spotkamy...

podświetlnego, rzucił się w pościg za myśliwcem typu TIE.

Urwał, kiedy przypomniał sobie, gdzie w tej chwili znajdują się jego dzieci.

Nagły skok przyspieszenia docisnął plecy Tenel Ka do oparcia fotela. Czując, że

- Dajmy sobie spokój z myśliwcem typu TIE - powiedział. - Lećmy po bliźnięta!

na jej twarzy pojawia się grymas, w jakim przyspieszenie rozciąga skórę i mięśnie, Zmienił kurs „Sokoła Tysiąclecia” i skierował go z powrotem ku widocznej w dziewczyna zacisnęła powieki. Lowbacca, siedzący obok niej, gniewnie burknął, dole szmaragdowozielonej kuli czwartego księżyca Yavina.

zmagając się z dużą siłą ciążenia. Han i Chewie sprawiali jednak wrażenie nawykłych do znoszenia takich tortur.

Nie przestawali wznosić się coraz wyżej i po jakimś czasie stwierdzili, że otaczające ich mlecznobłękime niebo zaczyna przybierać ciemniejszą, granatowopurpurową barwę. Oddalając się od powierzchni księżyca ku mrokom bezkresnych przestworzy, zauważyli, że widać blask pierwszych gwiazd. Większość okien segmentowanego iluminatora wypełniała jednak zamglona pomarańczowa kula gazowego giganta, Yavina.

- Może uda się nam uszkodzić jego statek na tyle, żeby można było go przyciągnąć - odezwał się Han. W jego głosie dało się słyszeć napięcie.

Chewbacca zajął się pilotowaniem frachtowca, a Han skupił całą uwagę na systemach uzbrojenia.

- Nie mogę unieruchomić go na ekranie celowniczym - mruknął w pewnej chwili.

Pilot myśliwca typu TIE raptownie skręcił, nie przestając oddalać się od szmaragdowej kuli księżyca porośniętego gęstą dżunglą.

„Sokół Tysiąclecia” wykonał taki sam manewr. Coraz bardziej zbliżał się do małej maszyny. Han raz po raz strzelał z laserowych działek, ale szkarłatne błyskawice przelatywały obok kadłuba imperialnego statku.

Widząc to, Han uderzył pięścią w pulpit konsolety.

- Znieruchomiej choć na chwilę! - krzyknął.

Nagle sylwetka myśliwca typu TIE, jakby słuchając jego rozkazu, zamarła na ekranie komputera pokładowych działek pośrodku krzyża celowniczego, otoczonego koncentrycznymi kręgami. Zaczęła pulsować jasnym światłem, a podniecony Han wydał radosny okrzyk.

- Mam cię! - zawołał, naciskając oba komplety czerwonych guzików spustowych.

W tej samej chwili, o włos unikając jaskrawych błyskawic, samotny imperialny myśliwiec wystrzelił jak wyrzucony z katapulty. Rozwinął nieprawdopodobnie dużą prędkość i przemienił się w oślepiający błysk, jasny jak kropla roztopionego metalu.

121

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

122

Połamane gałęzie, porośnięte liśćmi, paliły się dosyć wolno. Nie wydzielały takich ilości ciepła, żeby mógł buchnąć jaskrawy płomień. Na szczęście, jak oczekiwały R O Z D Z I A Ł

bliźnięta, w powietrze uniósł się całkiem spory słup szarobłękitnawego dymu, trudny do przeoczenia dla każdego, kto poszukiwałby śladów życia.

22


Jacen i Jaina nie mogli być jednak pewni, że ktokolwiek będzie wiedział, gdzie ich szukać. Jeżeli Lowbacca albo Tenel Ka nie dotarli do akademii, nikt nie będzie miał

nawet pojęcia, w którym miejscu zacząć poszukiwania.

- Myślę, że to niezły pomysł, byśmy następnym razem powiedzieli komuś, dokąd idziemy i co zamierzamy robić, nie uważasz? - zapytała Jaina, nie przestając wpatrywać się w błękitne niebo, zniechęcająco bezkresne i puste.

- Chyba masz rację - zgodził się Jacen, siadając obok siostry na grubym konarze.

Kiedy oparł brodę na ubrudzonej dłoni, stwierdził, że po jego twarzy spływają strużki potu. - Chcesz, żebym opowiedział ci jakiś dowcip?

Jacen i Jama pozostali na niewielkiej polanie w sercu dżungli, gdzie przez dwa

- Nie - odparła stanowczo Jaina.

dziesięciolecia spoczywał myśliwiec typu TIE. Bliźnięta doszły do wniosku, że Nie przestając wpatrywać się w niebo, otarła spocone czoło rękawem podartego i największą szansę ocalenia będą miały wówczas, kiedy wdrapią się na wierzchołek poplamionego kombinezonu. Usadowiła się na gałęzi i wsłuchała się w szmer milionów dużego drzewa bez względu na to, jak miałoby okazać się to trudne. Dopiero z tej liści, poruszanych podmuchami łagodnego wiatru.

wysokości będą mogły zauważyć, czy nie nadlatuje jakiś statek Przedtem jednak wyślą Jacen wrzucił do ognia kilka gałązek.

sygnał.

Nagle Jaina się wyprostowała.

Zanim zaczęty się wspinać, skrupulatnie przeszukały miejsce katastrofy i polanę,

- Popatrz! -powiedziała, unosząc rękę. Na niebie pojawił się świetlisty punkcik, na której znajdowało się obozowisko Qorla. Zabrały wszystko, co ich zdaniem mogło nie większy od jasnej gwiazdy. Srebrzył się i migotał. Bliźnięta usłyszały przeciągły się jeszcze przydać, i wepchnęły to do plecaków. Ćwiczenia Jedi nauczyły ich stłumiony grzmot fali udarowej, powstałej wskutek przekraczania bariery dźwięku. - To zaradności.

statek!

Jacen i Jaina pamiętali, jak posługiwali się Mocą, kiedy w towarzystwie Tenel Ka Jacen zamknął bursztynowe oczy, skupił się i lekko się uśmiechnął. Po sekundzie wspinali się po ścianie wielkiej świątyni. Rozejrzeli się i niemal natychmiast zauważyli bliźnięta zamrugały i popatrzyły sobie w oczy.

gigantyczne drzewo Massassów, mające wiele gałęzi, przeplatających się i porośniętych

- To „Sokół Tysiąclecia” - odezwały się w tej samej chwili.

pędami dzikiej winorośli. Popatrzyli sobie w oczy. po czym unieśli głowy i spojrzeli w

- Czy tata może wyczuć, gdzie jesteśmy? - zapytał Jacen.

górę. Po chwili rozpoczęli mozolną wspinaczkę. Kiedy dotarli na wierzchołek, byli

- Chyba nie - odparła Jaina. - A przynajmniej nie przy użyciu Mocy. Ale spoceni, podrapani i niesamowicie ubrudzeni. Bolały ich mięśnie, a we włosach mieli poczekaj... - Zamknęła oczy i posłużyła się kilkoma umiejętnościami rycerzy Jedi, mnóstwo kawałków suchych gałązek i kory... Ze zdumieniem stwierdzili jednak, że których nauczyła się do tej pory. - Jest z nim Lowie!

osiągnięcie celu bardzo podniosło ich na duchu.

- I Tenel Ka! - dodał Jacen, który czynił to samo. - Oboje są cali i zdrowi!

Usiedli wygodnie w rozwidleniu dużych gałęzi, gęsto porośniętych

Jaina się roześmiała, czując niewypowiedzianą ulgę.

ciemnozielonymi liśćmi, i zajęli się rozpalaniem ogniska. Pragnęli, by dawało jak

- Czy sądziłeś, że przyszłych rycerzy Jedi nie byłoby stać na coś takiego? -

najwięcej dymu, chcąc w ten sposób przesłać sygnał widoczny z jak największej zapytała.

odległości. Jacen zaczął zbierać gałęzie i łodygi i układać pośrodku wklęsłego kawałka Z pokładu „Sokoła Tysiąclecia” musiano zauważyć kłęby dymu. gdyż lekki plastali. Bliźnięta znalazły go na ziemi obok zagłębienia, w którym spoczywał kadłub frachtowiec zmienił kurs i zaczął kierować się w ich stronę. Bliźnięta wspięły się na naprawianego imperialnego statku.

najwyższą gałąź i zaczęły energicznie wymachiwać rękami. Patrząc, jak sylwetka Jaina wyciągnęła z kieszeni punktową zgrzewarkę, pożyczoną od Tenel Ka, ale

„Sokoła Tysiąclecia” szybko rośnie w oczach, pomyślały, że widok poobijanego przekonała się, że bateria jest niemal wyczerpana. Kiedy urządzenie, nie większe od jej kadłuba statku, poznaczonego szramami blasterowych strzałów, jest najmilszy, jaki w palca, zakrztusiło się i błysnęło, wyrzucając kilka ostatnich iskier, dziewczyna zdjęła życiu widziały.

obudowę i posługując się wieloczynnościowym narzędziem, zaczęła coś regulować w Kiedy „Sokół Tysiąclecia” zawisnął nieruchomo nad ich głowami, podmuch obwodach. Okazało się, że zdołała wykrzesać resztki energii. Pojawił się silny, chociaż powietrza z dysz silników repulsorowych omal nie przewrócił bliźniąt. Gałęzie pod ich krótkotrwały płomień, od którego zajął się stos ułożony na metalowej płycie.

123

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

Spadkobiercy Mocy

124

stopami zaczęły się kołysać, ale Jacen i Jaina nie stracili równowagi. Widząc, że płyta najlepiej. - Słysząc oznaczające zgodę mruknięcie młodego Wookiego, dodała: - I nie luku towarowego w spodniej części kadłuba się otwiera, wyciągnęli ręce.

martw się o silniki. Za chwilę zrobię z nimi porządek.

W otworze pojawiła się włochata dłoń Chewbaccy. Obniżyła się, pochwyciła rękę

- Nie będziecie mieli nic przeciwko temu, że i ja pomogę? - odezwał się zza jej Jacena i wciągnęła do wnętrza frachtowa, jakby chłopiec był nieważkim piórkiem. Po pleców czyjś melodyjny, spokojny głos.

chwili ukazały się dwie dłonie Lowbaccy, porośnięte długą rudopomarańczową

- Wujek Luke! - krzyknęła Jaina. Wyskoczyła z przedziału silnikowego i rzuciła sierścią, i w ten sam sposób pomogły wejść Jainie.

się mu na szyję. - Kiedy wróciłeś?

Han Solo, który wybiegł ze sterowni na spotkanie dzieci, objął je i przytulił do

- Tego ranka - odparł Luke Skywalker, spoglądając z zachwytem na maszynę. -

szerokiej piersi.

Przyda ci się moja pomoc? Pewnie wiesz, że radzę sobie z takimi małymi skoczkami

- Żyjecie! Nic wam się nie stało! - zawołał, spoglądając na nie z radością i dumą. -

całkiem dobrze. - Uśmiechnął się, jakby szukał w pamięci miłych wspomnień. - Kiedy Przepraszam, że przyleciałem tak późno.

dorastałem, też latałem takim niewielkim statkiem... także skoczkiem, ale typu T-26.

- Nic nie szkodzi - odezwał się Jacen. - Wiedzieliśmy, że przylecisz.

Z wielkich wrót na najniższym poziomie świątyni wyłoniła się Tenel Ka. W

Tenel Ka i Lowie także przywitali się z bliźniętami, obejmując je i entuzjastycznie podziemnych pomieszczeniach mieściły się hangary, kryjące kiedyś eskadry klepiąc po plecach.

rebelianckich X-skrzydłowców.

- Och, hurra! - odezwał się metaliczny, dźwięczny głosik Em Teedee. - To

- Przepraszam was na chwilę - odezwał się Luke, po czym odwrócił się i uniósł

naprawdę wielkie święto.

rękę w geście serdecznego pozdrowienia. Podszedł do Tenel Ka i przez dłuższą chwilę

- Przede wszystkim wracajmy do akademii Jedi - powiedział Han. - Jestem o czymś z nią dyskutował, jakby dziewczyna była jego dobrą znajomą. Rozmowa w pewien, że wszyscy tam się o nas zamartwiają. Domyślam się, że musimy opowiedzieć cztery oczy z samym mistrzem Jedi sprawiła, że na twarzy dziewczyny z Dathomiry im to i owo.

malował się wyraz niecodziennego lęku.

- No, to na co jeszcze czekamy? - odezwała się Jaina, zwracając się do Po upływie kilku następnych dni przetransportowano „Sokołem Tysiąclecia”

pomocników. Posługując się uniwersalnym kluczem, otworzyła metalową płytę uszkodzony śmigacz typu T-23 z wierzchołka drzewa, na którym wylądował.

umożliwiającą dostęp, poczym zaczęła realizować procedury diagnostyczne silników Lowbacca i Jaina, stojąc na ocienionym lądowisku przed wielką świątynią, naprawiali śmigacza. Jacen popatrzył ukradkiem na źdźbła przystrzyżonej trawy, pomiędzy uszkodzenia gwiezdnego skoczka. W pewnej chwili dziewczyna wytknęła z przedziału którymi zaczynały pojawiać się pierwsze chwasty. Miał nadzieję, że dostrzeże jakieś silnikowego głowę i ukazując umazaną twarz, rozejrzała się po polanie.

stworzenie, które będzie mógł dołączyć do swojego zbioru.

Stwierdziła, że jej brat biegnie po lądowisku nisko pochylony, usiłując pochwycić Lowbacca wyciągnął spod kontrolnego pulpitu kłąb splątanych przewodów i ośmionogiego jaszczurkowego kraba, żeby włączyć do swojej menażerii. Jak zwykle, zaczął porządkować je, zwracając uwagę na barwy izolacji i łączone obwody. Podczas jego gęste rozwichrzone włosy były poprzetykane zeschłymi liśćmi i źdźbłami trawy.

pracy mruczał coś do siebie. W pewnej chwali Jaina usłyszała, jak Em Teedee zaczyna Stworzenie umykało to w tę, to w tamtą stronę, starając się ukryć pośród niskiej, coś mówić, ale w następnej sekundzie rozległ się metaliczny brzęk, kiedy jakiś niedawno skoszonej murawy.

przedmiot uderzył o płytę pokładu. Jacen zajrzał w głąb kabiny śmigacza typu T-23.

Jaszczurkowy krab dostrzegł nagle duże zacienione miejsce pod kadłubem Lowbacca znów niechcący odczepił Em Teedee od pasa.

śmigacza typu T-23 i zanurkował, wymykając się w ostatniej chwili palcom chłopca.

Miniaturowy android-tłumacz zwiększył siłę głosu i zaczął besztać młodego Jaina zachichotała widząc, że jej brat znieruchomiał w samą porę, by uniknąć uderzenia Wookiego.

głową o kadłub skoczka.

- Naprawdę, panie Lowbacco, powinien pan bardziej uważać. Ponownie mnie pan Chłopiec wyprostował się i wzruszył ramionami, po czym oparł o kadłub upuścił i to po prostu przez niedbalstwo. Ciekawe, jak pan by się czuł, gdyby pańską śmigacza i zaczął otrzepywać kombinezon z kurzu.

głowę ktoś oderwał i rzucił na ziemię? Proszę nie zapominać, że jestem wyjątkowo

- No cóż - powiedział, szczerząc zęby w uśmiechu. - Może złapię go następnym cennym urządzeniem i powinien pan bardziej o mnie dbać. Jeżeli moje obwody ulegną razem.

uszkodzeniu, nie będę mógł tłumaczyć, a wówczas co pan zrobi? Nie mogę uwierzyć...

- Jeżeli już tu jesteś, czy nie zechciałbyś podać mi klucz hydrauliczny? - poprosiła Lowbacca burknął i wyłączył Em Teedee, po czym westchnął z prawdziwą ulgą.

Jaina.

Jacen się zorientował, że jego siostra uniosła głowę i wpatrzyła się w Jacen pochylił się i zaczął szperać w pojemniku leżącym w trawie, po czym ciemnobłękitne niebo. Podążył za jej spojrzeniem i pomyślał, że wie, o czym może wyprostował się i wręczył siostrze potrzebne narzędzie.

myśleć Jaina.

- Zajmij się systemami pokładowych komputerów, Lowie - odezwała się Jaina,

- Zastanawiasz się, czy Qorl kiedykolwiek wróci do domu?

chcąc przedyskutować z przyjacielem strategię naprawy. - Na tym przecież znasz się 125

Kevin J. Anderson, Rebecca Moesta

- Ciekawa jestem, co tam znajdzie, jeżeli wróci - odpowiedziała. - Czułby się o wiele lepiej, gdyby został z nami. Kiedy wszyscy troje ujrzeli, że Luke Skywalker i Tenel Ka podchodzą do gwiezdnego skoczka typu T-23, Lowie i Jaina wyskoczyli z kabiny i stanęli obok Jacena.

Luke popatrzył na wysłużony śmigacz i przesunął czubkami palców po metalowej płycie kadłuba.

- W dawnych czasach, kiedy mieszkałem na Tatooine, miałem zwyczaj latać Kanionem Żebraków swoim skoczkiem typu T-26 i polować na pustynne szczury -

powiedział.

Zdumione bliźnięta popatrzyły na wuja. Nie umiały wyobrazić sobie, że poważny mistrz Jedi mógł być kiedyś postrzelonym, ryzykanckim pilotem.

Usta Luke’a rozciągnęły się w melancholijnym uśmiechu.

- To były zupełnie inne czasy, niepodobne do dzisiejszych. - Odwrócił się w stronę młodych Jedi. - Kiedy wszystko naprawicie, zabiorę was na wycieczkę.

Oczywiście, jeżeli nie będziecie mieli nic przeciwko temu.

Uczniowie spojrzeli na niego, nie kryjąc zaskoczenia. Lowbacca mruknął coś, czego nikt nie zrozumiał, po czym kilka razy nerwowo chrząknął.

- Mam nadzieję, że podoba ci się tutaj, Lowbacco - odezwał się mistrz Jedi, spoglądając na młodego Wookiego. - Wiem, jak tęsknisz za domem, przebywając w nowym miejscu, ale widzę, że masz już przyjaciół.

Popatrzył po kolei na pozostałych.

- Jestem z was naprawdę dumny - oświadczył. - Spisaliście się doskonale.

Znaleźliście się w bardzo trudnej sytuacji, a mnie wówczas nie było, żeby podpowiedzieć rozwiązanie. Dysponujecie ogromnym potencjałem... ale czeka was jeszcze dużo ciężkiej pracy i wiele ćwiczeń, jeżeli chcecie zostać rycerzami Jedi.

Uczniowie kiwnęli głowami.

- I to jest fakt - odezwała się Tenel Ka.

- Jesteście młodzi i możecie dokonać w życiu wielu rzeczy - ciągnął Luke. - Czy nie macie wątpliwości i nadal pragniecie zostać rycerzami Jedi?

Entuzjastyczne okrzyki całej czwórki były jednoznaczną odpowiedzią. Głośny ryk Lowbaccy był tak wymowny, że nawet gdyby Em Teedee nie był wyłączony, nikt nie potrzebowałby żadnego tłumacza.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ABY 0023 Młodzi Rycerze Jedi 1 Spadkobiercy Mocy
ABY 0023 Młodzi Rycerze Jedi 3 Zagubieni
135 ABY 0023 Młodzi Rycerze Jedi 02 Akademia Ciemnej Strony
136 ABY 0023 Młodzi Rycerze Jedi 03 Zagubieni
136 ABY 0023 Młodzi Rycerze Jedi 03 Zagubieni
135 ABY 0023 Młodzi Rycerze Jedi 02 Akademia Ciemnej Strony
ABY 0024 Młodzi Rycerze Jedi 5 Najciemniejszy rycerz
ABY 0024 Młodzi Rycerze Jedi 6 Oblężenie Akademii Jedi
ABY 0024 Młodzi Rycerze Jedi 4 Miecze świetlne
137 ABY 0024 Młodzi Rycerze Jedi 04 Miecze świetlne
138 ABY 0024 Młodzi Rycerze Jedi 05 Najciemniejszy rycerz
137 ABY 0024 Młodzi Rycerze Jedi 04 Miecze świetlne
139 ABY 0024 Młodzi Rycerze Jedi 06 Oblężenie Akademii Jedi
139 ABY 0024 Młodzi Rycerze Jedi 06 Oblężenie Akademii Jedi
Młodzi rycerze Jedi 1 Spadkobiercy Mocy Anderson Kevin J
077 Młodzi Rycerze Jedi 3 Zagubieni(1)
Anderson Kevin J Młodzi Rycerze Jedi 06 Oblężenie Akademii Jedi
Gwiezdne Wojny 116 Młodzi Rycerze Jedi V Najciemniejszy rycerz
78 Młodzi Rycerze Jedi 4 Miecze swietlne

więcej podobnych podstron