8EQQJ-EKEEJ-T4BQH-YAKKD-MU3NH
C3MTH-XC38Y-APV1G-A739R-P6QGG
OSTATNIE POŻEGNANIE W GRECJI
Wiedz, że przeznaczeniem wszystkich jest umrzeć;
(Pitagoras)
Dlaczego człowiek umiera? I co potem? Co się kryje za zasłoną oddzielającą świat żywych od świata zmarłych, jeżeli taki świat w ogóle istnieje? Te i tym podobne pytania niepokoiły od wieków teologów, filozofów, biologów. Filozofia — każda szkoła na swój sposób — starała się rozwiązać te problemy i próbowała uczyć człowieka postępowania rozumnego zarówno w chwilach zetknięcia się ze śmiercią bliskich, jak i w momencie, gdy śmierć zbliży się do niego samego. Jedno było pewne, że jest to zjawisko nieuniknione a równocześnie osłonięte tajemnicą, tajemnicą istnienia i znikania czy zanikania. Spostrzeżenia i rozważania starożytnych myślicieli na ten temat wypełniłyby spory tom. Stosunek do śmierci pozostawał w ścisłym związku ze światopoglądem. Tradycyjne wierzenia zaciążyły u Greków nad formami obrzędów pogrzebowych, gdyż wszelkie teorie filozoficzne poprzedził animizm, wiara w istnienie duszy (śmiertelnej lub nieśmiertelnej), którą wyobrażano sobie w różnych postaciach i funkcjach: dusza— psyche, która uchodziła z ciała w momencie zgonu; dusza — obraz, eidolon, widoczna w źrenicy oka jako korę — laleczka, a znikająca w chwili zgonu (tłumaczenie to powstało w związku ze zmętnieniem źrenicy w chwili śmierci), i jeszcze dusza — cień — bezcielesna podobizna ciała, pozostająca przy życiu i mogąca nawet mieć wpływ na życie ludzi. Wszystkie trzy interpretacje zlały się potem w jedną; psyche opuszcza w chwili śmierci ciało jako korę i żyje własnym życiem jako cień-widmo. A stąd wiara w istnienie, niekiedy w nieśmiertelność duszy. Wieków trzeba było, żeby filozofia materialistyczna inaczej spojrzała na tę sprawę: „Staraj się oswoić z myślą, że śmierć jest dla nas niczym, albowiem wszelkie dobro i zło wiąże się z czuciem; a śmierć jest niczym innym jak właśnie całkowitym pozbawieniem czucia...
A zatem śmierć, najstraszniejsze z nieszczęść, wcale nas nie dotyczy, skoro bowiem my istniejemy, śmierć jest nieobecna, a skoro tylko śmierć się pojawi, nas wtedy już nie ma" K Dalej jeszcze poszli cynicy w swym zobojętnieniu; jeżeli wierzyć anegdocie o Diogenesie — cyniku, to zapytany przez przyjaciół, jaki chce mieć pogrzeb, miał odpowiedzieć, że mogą ciało jego porzucić gdziekolwiek. „Na pastwę dzikich zwierząt i ptaków?" „Połóżcie więc kij, żebym się mógł od nich opędzać". „A po cóż ci kij — powiadają przyjaciele — przecież nie będziesz nic czuł" — „Otóż to — odrzekł Diogenes — ponieważ nie będę niczego odczuwać, jest mi obojętne, jak będę pochowany".
Ale jednak Epikur nazywa śmierć „najstraszniejszym z nieszczęść"— nie dla tych, którzy odchodzą, lecz dla tych, którzy, pozostają. I tym się tłumaczy fakt, że niezależnie od tego, kto jaki miał pogląd na życie i śmierć, czy widział w tym zjawisku tylko proces biologiczny czy wyroki bogów, przestrzegał ogólnie przyjętych form. i rytuałów pogrzebowych, które mogły ulegać pewnym zmianom zależnie od położenia społecznego i majątkowego rodziny zmarłego. Bo przecież i ci, którzy zdawali sobie sprawę z krótkotrwałości życia, i z tego, że śmierć niweluje wszelkie różnice między ludźmi, i ci, którzy głosili wzniosłe hasła o konieczności pogodzenia się z wyrokami bogów czy bezlitosnego fatum, kiedy zostali dotknięci stratą osoby bliskiej, tym „najstraszniejszym z nieszczęść", zapominając o hasłach, jakie wyznawali, po-' padali niekiedy w bezkresną rozpacz. Przykładem chociażby Cy-ceron, dla którego strata córki była największym ciosem w jego życiu osobistym. Wspaniały i wystawny pogrzeb, płacz i zawodzenia nie zawsze były wyrazem bólu rodziny i jej uczuć dla zmarłego, lecz mogły być dostosowaniem się do zwyczajów i tradycji. Poglądy na istotę człowieka, na życie i śmierć, ulegały zmianom dzięki myślicielom, obrzędy jednak utrzymywały się, czy to jako szczery wyraz pamięci o bliskich, czy też pod wpływem wierzeń w życie pozagrobowe, które .nakładały na rodzinę ten obowiązek, a może działał też lęk przed nieznanym, jak mówi stary Kefalos u Platona: „Kiedy do człowieka zbliża się śmierć, odczuwa on strach i troskę, których dawniej nie doznawał. Opowieści o przybytku Hadesa, że kto tu zawinił, tam ponosi karę, opowieści z których śmiał się dawniej, teraz niepokoją jego duszę: a jeśli to prawda?" 2 Niewątpliwie często w tych, którzy mieli żegnać zmarłego, budziła się owa niepewność: „a jeśli to prawda?"; lepiej nie narażać się na gniew bogów, a raczej pozyskać ich względy dla zmarłego, dla jego duszy. Wielki satyryk grecki Lukian z Samosa-ty (ok. 123 -190), będąc pod wpływem filozofii epikurejskiej, negując opatrzność negował i wiarę w życie pozagrobowe, a w związku z tym atakował ostrzem swej satyry wierzenia w państwo Plutonowe oraz obrzędy pogrzebowe, ofiary, z których dla bogów pozostaje dym i zapach, dla ludzi — mięsiwo. W traktacie O opłakiwaniu umarłych opisuje obrzędy pogrzebowe, poprzedzając ten opis przypomnieniem, jak wyobrażano sobie świat zmarłych; „Tłum, który mędrcy prostactwem zowią, idąc za Homerem, Hez-jodem i innymi bajarzami, i utwory ich za miarodajne uważając, przyjmuje istnienie w głębinach ziemi krainy, Hadesem zwanej, wielkiej, rozległej, mrocznej, bezsłonecznej, a jednak — nie wiedzieć, jakim cudem — tak widnej, iż doskonale wszystko, co się tam znajduje, rozpoznać można. Królem tej otchłani jest brat Zeusa, Plutonem zwany. ...Władają tedy i moc dzierżą najwyższą Pluton i Persefona. Wspiera ich i posiłkuje przy sprawowaniu rzędów potężny personel pomocniczy: Strzygi, Kary, Trwogi i Her-mes — ten jednak nie przebywa tutaj stale. Jako sędziowie zasiadają dwaj namiestnicy i gubernatorowie: Kreteńczyk Minos i Ra-damantys. Ci dobrych i sprawiedliwych, którzy drogą cnoty kroczyli, gdy się ich więcej zbierze, ślą niby na kolonie na Pola Elizejskie, by tam błogi nad wyraz wiedli żywot.
Gdy zaś jakichś bezbożników dopadną, strzygom ich wydają i do Krainy Bezbożnych wyprawiają, by kaźń win swoich godną ponosili. ...Ci zasię, co zwyczajny wiedli żywot, a których jest mnóstwo, snują się jako cienie z ciała obrane, za dotknięciem znikające, jak dym po owej murawie. Żywią się oni libacjami i obiadami, które na ich grobach składamy. Toteż jeśli który nie zostawił na ziemi przyjaciela lub krewnego, to takiemu obywatelowi nieboszczykowi dobrze się z braku pożywienia głód da we znaki!"
Wyobrażenie więc o podziemnym państwie Plutona—Hadesa stało się powszechnym i trwałym (Lukian pisze w II wieku n.e.!), i utrzymywało się wśród wierzących w ów świat i niewierzących. Hermesa rola polegać miała na tym, iż po śmierci człowieka ujmował za rękę (!) duszę zmarłego i wiódł nad rzekę, przez którą Charon — przewoźnik przeprawiał czółnem czekające dusze na drugi brzeg — do państwa zmarłych, pobierając od nich opłatę. w wysokości jednego obola, który wkładano zmarłemu do ust (naulon). Pierwsza wzmianka zachowana w literaturze o prze-^ woźnym dla Charona jest u Arystofanesa w komedii Żaby (w. 270 nn.): Dionizos ze swoim niewolnikiem przeprawia się do świata zmarłych; Charon przewozi ich i po dobiciu do brzegu żąda zapłaty: „Masz tu swoje dwa obole" — mówi Dionizos uiszczając opłatę za.siebie i niewolnika. Na ogół utrzymuje się pogląd, że zwyczaj ten sięga czasów przedhistorycznych, jako jeden z zaliczanych do tzw. „prawa zmarłych"; było to prawo nie spisane,
nie narzucone przez żadną ustawę, lecz tradycyjne, obowiązujące i szanowane przez całe wieki. Zwyczaj ten przejęli potem od Greków Rzymianie3. Istnieje też pogląd, mniej rozpowszechniony, że obol nie był przeznaczony na opłacenie Charona, lecz był to symbol sumy potrzebnej zmarłemu na wydatki. Lukian, w wymienionym wyżej traktacie, przyjmuje bardziej znaną wersję i pisze: „...zmarłemu wkładają do ust obola, żeby miał czym zapłacić przewoźnikowi za jazdę" — ale satyryk nie rezygnuje z odpowiedniego komentarza: „nie badają przedtem, jaka tam w podziemiu obowiązuje i kursuje moneta, czy tam attycki uznają obol, czy makedoński, czy eginecki4 i czy nie byłoby o wiele lepiej nie mieć się za co przewieźć, gdyż w takim razie nie przyjmowałby ich przewoźnik; a nie przyjęci na świat by do życia wracali". Tutaj przemilcza satyryk wierzenia, iż jeżeli Charon duszy na, łódkę swą nie przyjął, błąkała się ona bezradna nad brzegami rzeki, czekając, aż żywi na ziemi urządzą chociażby symboliczny pogrzeb. Motyw też prastary, występujący już w mitach. Przecież jednym z przestępstw Syzyfa, za które cierpiał kary wieczyste w Tartarze, było i to, że podstępnie wrócił na ziemię: umierając bowiem, nakazał żonie, żeby mu pogrzebu nie urządzała, a Plutona uprosił, by mu pozwolił wrócić na ziemię, żeby mógł przypomnieć żonie o spełnieniu świętego obowiązku: był to podstęp ze strony Syzyfa, gdyż nie miał zamiaru do podziemia wracać, sprowadził go dopiero ponownie w ramach swych obowiązków — Hermes. „Przy bramie stalowej — opowiada dalej Lukian, zgodnie z wierzeniami — stoi na straży... pies trójgłowy, Cerber, srodze zajadły, który na przychodzących przyjaźnie i pogodnie spogląda, ale gdy ktoś zbiec usiłuje, szczeka i paszczą go swą trwoży". Jednak nie dawano wiary, że Cerber na wchodzących zawsze „przyjaźnie i pogodnie spogląda" i dla ułagodzenia go wkładano do ręki zmarłemu placek na miodzie — melitutta.
Dwie formy pogrzebów były stosowane u. Greków: złożenie ciała w ziemi czy w grobie lub palenie na stosie i złożenie szczątków w urnie, którą; także potem składano w ziemi lub w grobowcu. Lukian wspomina, że same ceremonie pogrzebowe, połączone z lamentem, zawodzeniem, były wspólne wszystkim ludom, „różnice zachodzą pomiędzy poszczególnymi plemionami tylko co do sposobu chowania zmarłych. Hellen pali ich, Pers grzebie, Hindus osłania masą przezroczystą, Skyta zjada, Egipcjanin — balsamuje". Lukian mówi tu o Hellenach sobie współczesnych, jednak zwyczaje się zmieniały: w okresie kultury mykeńskiej ciała grzebano, w czasach homerowych — palono, ale tłumaczyć to można warunkami wojennymi — na obcej ziemi była to dla Greków forma naj-wygodnięjsza. Potem stosowano obie formy, a w sytuacjach, kiedy nie można było ciała ani pochować w ziemi ani spalić, wystarczał, by zapewnić zmarłemu prawo wejścia do podziemia, pogrzeb symboliczny: posypanie ciała ziemią. Antygona przecież została uznana winną, ponieważ nie usłuchawszy zarządzenia Kreona „pogrzebała brata", a był to tylko pogrzeb symboliczny, rzuciła na ciało brata grudki ziemi.
Od czasów najdawniejszych przy zmarłym pozostawiano najmilsze mu przedmioty, mężczyznom broń, kobietom — cenne ozdoby. Zabijano także zwierzęta: konie, psy, a w czasach opisywanych przez Homera — nawet ludzi. Z oburzeniem mówi o tych 1 zwyczajach Lukian: „Ileż to koni i nałożnic nieboszczyków, ilu nawet podczaszych na grobach ich zabito, szaty i kosztowności wraz z nimi spalono lub zakopano, jak by tam, w Podziemiu, użyć tego, zakosztować mieli!"
Dzięki Homerowi, który w Iliadzie dał szczegółowy opis pogrzebu Patroklosa, możemy poznać tamtych czasów zwyczaje.
Przygotowania zaczynają się od znoszenia drew na stos pogrzebowy:
...król Agamemnon Atryda
Posłał ludzi ze wszystkich namiotów z mułami, by drzewa Znieśli; ich zaś nadzorcą uczynił rycerza znacznego, Merionesa, giermka mężnego Idomeneja. ...
Kiedy już więc złożyli ogromny drzewa ładunek, Siedli gromadnie na miejscu, czekając. A wówczas Achilles Rozkaz wydał natychmiast swym Mirmidonom walecznym Zbroje przywdziewać spiżowe i wraz do rydwanów zaprzęgać Konie. Tedy powstali, rynsztunek jęli nakładać I na wozy wstąpili rycerze, a obok woźnice. Przodem jechały rydwany, za nimi szła chmura piechoty Nieprzeliczonej, a w środku Patrokla nieśli druhowie. Zwłoki pokryli własnymi włosami, które zestrzygli. A za druhami szedł -boski Achilles, głowę Patrokla sam podtrzymując, bo przyjaciela onego bez skazy Odprowadzał na drogę w zaświaty, w krainę Hadesa.
Gdy już stanęli na miejscu wskazanym im przez Achillesa, Trupa złożyli i żwawo stos drzewa spiętrzali. Wtedy zaś nową myśl szybkonogi powziął Achilles: Z dala od stosu stanąwszy, swych płowych kosmyk kędziorów Odciął, .....
i kędzior w miłego dłonie Patrokla
Złożył, a wokół rycerzom na płacz się wszystkim zebrało... I żałobnicy zostali na miejscu i dalej wznosili Stos całopalny długości stu stóp i tyleż szeroki, Za czym na jego szczycie złożyli ciało, bolejąc. U podnóża moc owiec dorodnych zarżnęli i wołów Ociężałych, sprawili je, zaś wielkoduszny Achilles Ściągnął z nich wszystkich tłuszcz i przykrył nim zwłoki Patrokla Całe od stóp do głów, a w krąg nagromadził kadłuby Zwierząt, odartych ze skóry. Dwuuszne dzbany z oliwą I z miodem oparł o mary i, jęcząc boleśnie, rumaki Cztery o szyjach potężnych, na wierzch pchnął stosu skwapliwie. Dziewięć psów, które karmił u stołu, miał władca Patroklos; Dwa z nich Achilles cisnął na stos, poderżnąwszy im gardła. Wreszcie spiżem uśmiercił dwunastu synów szlachetnych Trojan rycerskich...6
Stos poległego Patrokla atoli nie chciał się palić. Nową więc powziął myśl szybkonogi boski Achilles: Odszedł od stosu, przystanął i jął do dwu wiatrów się modlić.
Do Boreasza z północy i do Zefira z zachodu,
Dary im piękne ślubując w ofierze złożyć i wino
Ze złocistego pucharu im lejąc, zanosił błagania,
By nadciągnęły i ogień rozgorzał w kłodach i szybko
W popiół trupy obrócił...
... I wraz się zerwały
Wiatry z szumem okrutnym, przed sobą chmur gnając zwały...
Wpadły na stos, a ogień rozgorzał i srogo zahuczał.
Całą noc uderzały, dując od społu
Z wyciem — i całą noc szybkonogi Pelida Achilles
Ze złocistego dzbana dwuusznym czerpał pucharem
Wino i ziemię nim zlewał w ofierze i duszę Patrokla
Wzywał wciąż nieszczęsnego.
O świcie dopiero zaczęto gasić ogień.
Najpierw skrzącym się winem zgasili stosu płomienie
Wszędzie, gdzie sięgała moc ognia i grubo osiadły popioły.
Za czym wśród łez białe kości miłego druha zebrali "W urnie złocistej i dwoma płatami ją tłuszczu okrywszy, W jego namiocie złożyli i w miękki całun spowili. Miejsce na grób wytyczyli głazami, podstawą mogiły, Wokół stosu, a potem sypali ziemię na kopiec. Kiedy już był gotowy, rozchodzić się jęli. Lecz Achilles Rzesze zatrzymał6.
Achilles zatrzymał rzesze, gdyż dla uczczenia pamięci przyjaciela urządził wspaniałe zawody, z różnymi konkurencjami sportowymi, a cenne poprzydzielał nagrody dla zwycięzców; trójnogi, kotły pięknie kowane, artystycznie wykonane naczynia, pancerze i miecze zdobyczne, topory i — branki; dla zwycięzców w wyścigach rydwanów dał niewiastę do robót sposobną... były i nagrody w złocie". Kosztowne były uroczystości pogrzebowe a zawody urządzane dla uczczenia pamięci zmarłego zasługują na uwagę, gdyż z nich się zrodziły późniejsze igrzyska'.
W epoce klasycznej nie mniejszą przywiązywano wagę do podniosłych uroczystości pogrzebowych, jakkolwiek forma ich ulegała pewnym zmianom; nie urządzano zawodów, które wymagały kosztownych nagród, ale opłacenie śpiewaków, płaczek, cała masa olejków, wina, pochłaniała niekiedy ogromne sumy. Zdarzało się, że pieniądze, które zostawiali ludzie, znani, zasłużeni, lecz nie gromadzący bogactw, z trudem starczały na pokrycie ich pogrzebu; przykładem Arystydes, o którym Nepos pisze: „Jak wielką uczciwością odznaczał się Arystydes, najpewniejszym dowodem jest to, że chociaż zarządzał. tak wielkimi sumami, umarł w takim ubóstwie, że pieniądze, które pozostawił, zaledwie starczyły na jego pogrzeb". W niektórych państwach — w Atenach, w Mi-tylenie, Syrakuzach, nawet w Sparcie, znanej z oszczędnego życia, wydawano ustawy, mające na celu ograniczenie wydatków na pogrzeby.
Niezależnie od tego, czy ciało miało być złożone w ziemi czy spalone na stosie, wstępne ceremonie były takie same. Kiedy stwierdzono zgon, ktoś z najbliższych krewnych zamykał zmarłemu oczy i usta, po czym przykrywano mu głowę; prawdopodobnie podwiązywano też brodę, gdyż Lukian mówi o „obandażowaniu szczęk płachtami i chustami". Kobiety myły ciało i namaszczały wonnymi olejkami, o których to czynnościach Lukian też mówi z przymrużeniem oka i interpretując je na swój sposób: „Następnie myją ciało, jakby jezioro podziemne nie miało dosyć wody do obymcia nieboszczyka, namaszczają olejkami najwonniejszymi, gdyż zaczyna się zwolna rozkładać, kwiatami wieńczą cudnymi, w strój wdziewają wspaniały — widocznie żeby w drodze do Hadesu nie było mu zimno, i żeby go Cerber nagiego nie zobaczył, po czym wystawiają na widok publiczny (prothesis)". Owe kwiaty czy raczej krzewy, którymi zdobiono łoże żałobne to była gałązka winnej latorośli, mirt, majeranek, o którym mówi także Arystofanes. Umieszczano też przy zwłokach owiniętych w białą tkaninę lekity z oliwą. Rodzina, przyjaciele, znajomi gromadzili się przy łożu zmarłego, któremu do ust włożono obol a do ręki placek miodowy, i zaczynały się lamenty, w których przewodziły wynajęte płaczki — karinai zawodzące przy tonach aulosu i śpiewacy — threnodoi, którzy śpiewali treny żałobne.
„Niebawem" — pisze dalej Lukian —„dają się słyszeć jęki i zawodzenia kobiet. Wszystko płacze, bije się w piersi, rwie włos, drapie lica, ten i ów szaty rozdziera, popiół sypie na głowę — żyjący żałośliwszy od zmarłego przedstawiają widok. Ci bowiem wielokrotnie po ziemi się tarzają i głową po podłodze tłuką, podczas gdy on, dostojny, piękny, w wieńców powodzi tonący, wysoko na marach leży, jakby na pochód jaki uroczysty ustrojony". Zetknięcie się ze zmarłym ściągało zmazę, więc też przed domem stało naczynie z wodą dla odwiedzających dom żałoby, ażeby na miejscu mogli dokonać oczyszczenia.
Właściwy pogrzeb odbywał się następnego dnia, na co składało się wyprowadzenie, eksportacja — ekphora i złożenie do grobu — tąphe, względnie spalenie na stosie. Eksportacja musiała odbyć się przed wschodem słońca, by widokiem żałoby nie obrażać promienistego Apollina — Słońce.
W Atenach do pokoju, skąd wyniesiono zmarłego, nie mogła przed oczyszczeniem domu wejść żadna kobieta nie mająca 60 lat, z wyjątkiem najbliższych krewnych; miało to jakoby zapewnić pozostanie duszy zmarłego, wyzwolonej z ciała, w gronie członków rodziny. Podobnie tłumaczono zwyczaj, zgodnie z którym tuż za marami szli najbliżsi krewni, ażeby dusza, o ile by chciała, odejść, pozostała wśród swoich. Ciało złożone na marach wieziono na wozie albo nieśli je przyjaciele zmarłego. W orszaku pogrzebowym szła rodzina, znajomi, przyjaciele, trenodowie i płaczki. Ciało umieszczano w trumnie 7— soros, lenos, wykonanej z drzewa, często cyprysowego, gliny lub z kamienia. W grobie umieszczano naczynia z winem i z oliwą, krewni i przyjaciele wrzucali do grobu naczynia, broń, kobietom biżuterię, nie tyle przez pamięć o zmarłym, ile znowu w tej obawie przed nieznanym, utrwalonej przez tradycyjne wierzenia, iż zmarły może wrócić, by upomnieć się o swoją własność.
Jeżeli zwłoki miały być spalone, przygotowywano stos, na którym składano ciało zmarłego i te same akcesoria, które w wypadku grzebania umieszczano w grobie. Kiedy płomienie ogarnęły wszystko, gaszono je wodą i winem (stąd ta wielka ilość wina zużywana przy pogrzebach); kości i popioły zbierano do urny — ostotheke zrobionej z gliny lub brązu; czynność tę nazywano ostologia, zbieranie kości. Urny z materiału mniej trwałego wkładano do naczyń marmurowych, o ile urna była z ołowiu umieszczano ją w globie, składając obok niej lekity z winem i z oliwą oraz przedmioty miłe zmarłemu za życia. Ciała małych dzieci chowano w amforach ceramicznych lub naczyniach używanych do mycia, w rodzaju wanienek. Dzieciom wkładano do trumny zabawki, lalki czy inne przedmioty, do których się przywiązały.
Po złożeniu trumny do grobu i usypaniu kopca z ziemi, względnie po ostologii, zebraniu kości i popiołów, i złożeniu urny w grobie wszyscy rozchodzili się, żegnając zmarłego trzykrotnym wezwaniem go po imieniu. Pierwsze odchodziły kobiety, za nimi mężczyźni; płaczki odnosiły mary do domu żałoby, w którym rodzina zmarłego urządzała przyjęcie, stypę pogrzebową — peri-deipnon, na którą krewni przychodzili w wieńcach na głowach. W ich obecności wygłaszano na cześć zmarłego mowę pochwalną, która zawierała jedynie prawdę, gdyż kłamstwo uważano za rzecz niegodziwą. Na tym też kończyły się przepisane obrzędy pogrzebowe. Lukian nie oszczędził w swoich spostrzeżeniach i tego zwyczaju: „Rzecz kończy się stypą. Schodzą się krewni, pocieszają rodziców nieboszczyka i namawiają ich, żeby coś przekąsili. Ci — boże drogi — nie dają się wiele prosić, gdyż wygłodzeni przez trzy z rzędu dni zupełnie już z sił opadli. Ktoś się odzywa: „I dokądże ty, niebożę, lamentować myślisz? Pozwól, że spoczną cienie naszego drogiego. Jeśliś zaś już postanowił koniecznie płakać, to właśnie dlatego nie powinieneś się powstrzymywać od jedzenia', byś ogrom bólu znieść zdołał". I nuż cytować wszyscy dwa wiersze
Homera: „I Niobe wyciągnęła do pokarmu rękę..." oraz .....Czyż
Grecy mają pamięć zmarłego czcić postem?"8. Żałobnicy, aczkolwiek z początku ze wstydem i obawą, żeby się nie wydawało, że mimo śmierci najdroższych ludzkim dają folgę namiętnościom, zabierają się wreszcie do jedzenia"".
O przemówieniach, mowach pożegnalnych nad,grobem nie mamy żadnych przekazów, natomiast wiadomo, że dla uczczenia poległych iia polu bitwy, którym państwo urządzało pogrzeb, wygłaszano mowę, która miała wyrazić uznanie dla ich męstwa i być wyrazem współczucia dla ich rodzin. Historykowi Tukidydesowi zawdzięczamy opis zbiorowego pogrzebu bohaterów ateńskich, którzy zginęli pierwsi podczas wojny peloponeskiej: „Oto w jaki sposób pogrzeb taki się odbywa: na trzy dni przed pogrzebem wystawia się w namiocie zwłoki poległych na widok publiczny i każdy przynosi swoim bliskim dary; kiedy zaś nadejdzie dzień pogrzebu, wiezie się na' 'wozie trumny z drzewa cyprysowego, po jednej dla każdej fylilc; znajdują się w nich kości zmarłych, podzielonych według fyli. Na cześć zaginionych, których zwłok nie dało się odszukać i wspólnie pochować, niesie się puste i zasłoną, okryte mary. W orszaku pogrzebowym może każdy brać udział, czy to obywatel, czy cudzoziemiec. Kobiety, które mają krewnych wśród poległych, zawodzą żałośnie nad grobem. Kości składa się do grobowca wystawionego przez państwo ria najpiękniejszym przedmieściu ateńskim, gdzie stale chowa się poległych na wojnie. Wyjątek stanowili polegli pod Maratonem, gdyż dzielność ich uznano za szczególną i pogrzebano ich na polu bitwy. Kiedy zaś kości pochowają, obywatel wyznaczony przez państwo, ogólnie poważany i o wielkim rozumie, wygłasza odpowiednią mowę pochwalną ku czci poległych. Potem wszyscy się rozchodzą"u.
W omawianej sytuacji tym wyznaczonym przez państwo obywatelem był Perykles. We wstępie wyraził swoją opinię o zwyczaju wygłaszania mowy pochwalnej, uważając, że mówca nigdy nie da pełnej satysfakcji słuchaczom: zdaniem jednych — słowa pochwały będą przesadne, zdaniem innych — zbyt oszczędne, nie oddające w pełni zasług poległych. Oto jak rozpoczyna swoje przemówienie: „Wielu z tych, którzy z tego miejsca przede mną przemawiali, chwaliło tego, kto wprowadził zwyczaj wygłaszania mów na pogrzebie, gdyż piękną jest rzeczą czcić słowem poległych na wojnie. Mnie zaś wydawałoby się rzeczą wystarczającą, żeby ludziom, którzy dzielność czynem okazali, również czynem cześć wyrażać, tak jak to widzicie na tym na koszt państwa urządzonym pogrzebie, a nie uzależniać zasług wielu bohaterów od talentu lepszego czy gorszego mówcy. Trudno jest bowiem zachować umiar w takim przedmiocie, gdzie z trudem tylko można przekonać o prawdzie swoich słów... Skoro jednak przodkowie nasi uznali ten zwyczaj za piękny, muszę i ja, idąc za tradycją, postarać się jak najlepiej odpowiedzieć życzeniom i oczekiwaniom każdego z was"12 (II, 36). Podkreślając wartość i ważność tego opisu jako cennego wkładu do poznania zwyczajów epoki należy też zwrócić uwagę, że jest to nie mniej cenny przyczynek do charakterystyki Peryklesa, który lekceważąc pozory i formę, ma odwagę wyrazić swą, opinię publicznie i stwierdzić, że przemawia wbrew swemu przekonaniu, szanuje jednak tradycję i zwyczaje... Na ogół w Grecji w okresie żałoby noszono ubrania czarne lub ciemne, w Argos — białe. W Atenach i w Argos żałoba trwała dni trzydzieści, w innych państwach krócej, w Sparcie na przykład tylko dni dwanaście. Pamięć o zmarłym trwała jednak nadal, czego dowodem było składanie ofiar w ustalonych terminach i podczas świąt zmarłych. Ofiary przy grobie — enagismata składano w dniu trzecim — trita i w dziewiątym — enata po pogrzebie, pamiętano o rocznicach urodzin i śmierci, kiedy to składano ofiary przy grobie, na które składały się placki ofiarne, wino, miód, mleko, owoce, a w niektórych państwach, do których nie zaliczały się Ateny, także ofiary krwawe. Szczególnie uroczyście czczono pamięć zmarłych podczas Antesteriów — Świąt zmarłych obchodzonych w miesiącu Antesterionie 1S.
OSTATNIE POŻEGNANIE W RZYMIE
Nic więc śmierć nie ma do .nas. Cóż moc jej może wskórać, kiedy ducha naszego śmiertelna jest natura.
(Lukrecjusz. III 831)
Niczyja śmierć nie jest większa lub mniejsza. Bo względem wszystkich stosuje jednakie prawidło: kładzie kres ich życiu.
(Seneka, Listy 66, 43)
Śmierć... tylko jest prawem w równej mierze obowiązującym cały rodzaj ludzki.
(Seneka, Listy 123, 16)
Filozoficzna myśl grecka przenika do Rzymu dopiero w wieku II p.n.e., by w wieku następnym wzbogacić literaturę rzymską w głęboki w treści poemat filozoficzny Lukrecjusza oraz w szereg traktatów i rozpraw filozoficznych, w których autorzy, przede wszystkim ten, któremu Rzym zawdzięczał przedstawienie poglądów różnych^ kierunków filozoficznych — Cyceron, roztrząsali problemy życiowe; sporo miejsca poświęcono także zagadnieniu śmierci. Do tego okresu o formach kultów, a więc i obrzędów pogrzebowych, decydowały tradycje miejscowe latyńskie, etruskie i dawne wierzenia, rozszerzane z biegiem czasu o elementy greckie. Formą pogrzebów stosowaną w Italii, było, podobnie jak w innych krajach śródziemnomorskich, grzebanie ciała; Prawa XII tablic z r. 450 p.n.e. mówią już i o grzebaniu ciał i o paleniu; w epoce klasycznej utrzymywały się obie formy, ale przewagę zyskało palenie. Cyceron, nawiązując do zwyczajów greckich, uważa, że najdawniejszą formą pogrzebu było przekazanie ciała ziemi: umieszczone w ziemi czy złożone do niej ciało powlekane jest jak gdyby matczynym okryciem. „Wedle tego obrządku został podobno pochowany Numa... Jak wiemy, także ród Korneliuszów grzebany był tym sposobem aż do naszych czasów. Ale zwycięski Sulla pod wpływem nienawiści, której nie odczuwałby tak silnie, gdyby był równie mądry jak porywczy, kazał rozproszyć złożone nad Anienerh szczątki Gajusza Mariusza i bojąc się zapewne, by to samo nie zdarzyło się później z własnym jego ciałem, pierwszy z patrycjuszowskiej rodziny Korneliuszów polecił, aby spalono go na stosie"
Wiara w życie pozagrobowe, w istnienie podziemnego świata zmarłych oraz duchów, tych dobrych, opiekuńczych — Manów, oraz złych, mściwych — Lemurów, zobowiązywała Rzymian do przestrzegania tradycyjnych obrzędów pogrzebowych. Zauważyć w nich można wiele form podobnych do stosowanych przez Greków, bo też do miejscowych zwyczajów i ceremonii dołączały się wierzenia i zwyczaje greckie, żeby wymienić wkładanie monety do ust zmarłego2.
Kiedy rodzina orientowała się, że zbliża się moment zgonu, ktoś z najbliższych krewnych zbliżał usta do ust konającego, przejmując niejako jego ostatnie tchnienie, a reszta obecnych podnosiła głośny lament, wzywając po imieniu tego, który odcho-' dził od nich na zawsze (conclamatio, clamor swgremus), by, jak chciały wierzenia, odwołać odchodzącą duszę, a istotnie, żeby upewnić się, że człowiek ten już nie żyje; conclamatio przechodziło wśr,ód lamentów w ostatnie pożegnanie — żegnaj, extremum vale. Ciało układano na podłodze, by zmarły nie tracił kontaktu z matką-ziemią i wygaszano ogień na ognisku domowym.
Rzymianie, przejęci zawsze duchem prawa, wprowadzali we wszystkich dziedzinach życia formy prawne; rodzina miała więc obowiązek zgłosić zgon w urzędzie — nazwijmy go pogrzebowym, który mieścił się przy świątyni Wenus Libitina — bogini pogrzebów (utożsamianej z czasem z Prozęrpiną, żoną Plutona, pana świata zmarłych). Przy zgłaszaniu zgonu wpłacano do kasy urzędu pewną sumę zwaną lucar Libitinae — fundusz Libitiny, który nie pokrywał się z opłatą za urządzenie pogrzebu. Urzędnik, libi-tinarius, wciągał nazwisko zgłoszonego na listę zmarłych i przyjmował zlecenie zajęcia się pogrzebem. Z usług libitinariusa korzystali tylko ludzie zamożni, gdyż były one bardzo kosztowne. Opłacić trzeba było u libitinariusa tzw. pollinctores, ludzi, którzy namaszczali obmyte ciało zmarłego; oni też nakładali wieniec i ubierali ciało; od libitinariusa wynajmowano płaczki — praeficae, muzykantów grających na aulosach — tibicines, oraz ludzi, którzy nieśli trumnę (niekiedy robili to przyjaciele) na miejsce ostatniego spoczynku i składali ją w ziemi lub na stosie; byli to tzw. vespil-lones.
Ciało ubrane w togę, odpowiednią do godności i stanowiska zmarłego, przyozdobione odznakami za zasługi (mogły to być wieńce) "' układano na łożu żałobnym — lectus funebris; czynność tę nazywano collocatio. Pamiętano też o włożeniu zmarłemu monety do ust, która miała stanowić opłatę dla Charona za przewiezienie przez Styks. Zwyczaj utrzymywał się, jakkolwiek przestano już wierzyć w stare opowieści o świecie podziemnym:
Że pod ziemią cesarstwo jest i jakieś duchy,
Wiosło, że w błotach Styksu są czarne ropuchy,
Że przeprawia tysiące dusz łódka zaklętą^ •
Nawet dzieci nie wierzą, chyba niemowlęta4.
Łoże ustawiano w atrium, nogami do drzwi wejściowych; przy łożu były lampki oliwne albo stali niewolnicy z płonącymi pochodniami, a dokoła rodzina, wyzwoleńcy, przyjaciele.
Umieszczone przed domem gałązki drzewa poświęconego bogom podziemia, cyprysu lub sosny, były znakiem dla przechodzących, że mijają dom żałoby, gdyż zetknięcie się ze zmarłym wymagało sakralnego oczyszczenia.
Zwłoki były wystawione przez kilka dni, od trzech do siedmiu. Pogrzeb mógł być skromny i cichy, po prostu zwykły — funus translaticium, albo gdy chowano osobę znaną czy też z bogatej rodziny,'był to pogrzeb uroczysty, zapowiedziany — funus indictivum, herold bowiem zapowiadał termin pogrzebu, stosując ustaloną formułkę: Zmarł znany obywatel rzymski. Kto ma chęć, to pora już iść na pogrzeb (tutaj wymieniano imię i nazwisko zmarłego). Wyprowadzenie z domu. Ollus Quiris leto datus. Exe-quias ire ąuibus est commodum iam tempus; ollus ex aedibus ef-fertur5.
Jeszcze był trzeci rodzaj pogrzebów — biedoty. Ludzi ubogich chowano bez tych ceremonii wstępnych, zaraz po zgonie, nocą; ' zwyczaj wyprowadzania ciała przed wschodem słońca do III wieku p.n.e. obowiązywał wszystkich, podobnie jak w Grecji; jeżeli rodzina nie miała pieniędzy nawet na opłacenie miejsca, zrzucano ciało do wspólnych grobów, albo palono równocześnie na jednym wspólnym stosie więcej ciał. Ilustracją tego zwyczaju jest epigram Marcjalisa, który opisuje wypadek cudzoziemca, przybysza z Galii, który złamawszy w nocy nogę, skorzystał z pomocy niewolników niosących ciało biedaka przeznaczone na spalenie:
Wracał nocą z ulicy Flamińskiej i Krytej ° Do gospody najętej Lingon 7 rodowity. Wtem, potknąwszy się szpetnie, w kostce skręcił nogę, I runąwszy jak długi zwalił się na drogę. .
Co robić? jak się ruszyć? myśli o sposobie — A miał, sam tęgiej tuszy, chłopaczka przy sobie * Tak wątłego, że ledwie mógł nosić latarkę.
Traf wybawił z kłopotu wreszcie naszą parkę:
Patrzą: czterech nie wolnych niesie umarłego —
Z tych, co to na stos zwala się mnóstwo, nie jednego;
Ich chłopczyna prosić się pokornie ośmieli,
Mówiąc, by marne ciało gdziekolwiek podzieli.
Ci ciężar zamieniają i żywe cetnary
Podniósłszy z ziemi, z trudem ładują na mary8.
Orszak pogrzebowy, exsequiae, przemieniał się niekiedy, przy wielkiej wystawności, w barwne widowisko i mimo ustaw mających na celu ograniczenie kosztów pogrzebu, wydawano na ten cel ogromne sumy; jedni robili to kierowani uczuciem do osoby zmarłej, inni — chęcią popisania się.
W Rzymie było wiele ustaw ograniczających zbytek, lecz pierwsze ograniczenia wydatków dotyczyły właśnie obrzędów pogrzebowych. Może pozostawało to w związku z bardzo wczesnymi zwyczajami, kiedy to, podobnie jak w czasach homerowych w Grecji, dla uczczenia zmarłego urządzano wspaniałe igrzyska i wyznaczano dla zwycięzców cenne nagrody. Pierwsze ograniczenia pojawiły się już w prawach XII tablic. Nakazywały one zmniejszyć koszta pogrzebu, ograniczały użycie żałobnego stroju kobiet zwanego ricinium do trzech sztuk, liczbę aulistów ograniczono do dziesięciu, która to liczba utrzymała się i w czasach późniejszych, oraz ograniczono liczbę wynajętych płaczek. Nie jest jasna uwaga co do trzech szat żałobnych: niektórzy uważają, że chodzi o szaty, które palono na stosie, inni, że o ilość uczestniczek, które mogły w takim, prawdopodobnie kosztownym, stroju wystąpić na pogrzebie; ponieważ ricinium było częścią stroju żałobnego i specjalnie je na pogrzeb sprawiano, druga interpretacja wydaje mi się bliższą prawdy. Ograniczono także ilość wieńców i kadzielnic, nakazywano oszczędne namaszczanie ciała, a niewolnikom w ogóle odebrano prawo do tej usługi; nie było wolno skrapiać stosu — oczywiście winem, co potwierdza uwaga Pliniusza Starszego w Historii Naturalnej 14, 88: „niechaj stosu nie-skraplają winem"; zniesiono też tzw. circumpotatio, kolejne wychylanie pucharu wina, i nie wolno było chować ciał z ozdobami złotymi, np. w pierścieniach... „były w Prawie" — mówi Cyceron — słowa: „Niechaj nikt nie przydaje zmarłemu złota", ale zwróćcie uwagę, jak rozsądny wyjątek czyni co do tego inny przepis: „Jeśli zmarły ma zęby umocnione złotem, a jednak pogrzebie go się lub spali z tym złotem, niechaj nie będzie to występkiem”. A więc zasadniczo należało i to złoto z ust. zmarłego wyjąć, le»cz jeżeli pominięto tę czynność, nie uważano tego za przestępstwo. O ile ciało palono, to po zebraniu szczątków ze stosu do urny i przy składaniu jej do grobu urządzano ponowny pogrzeb, co pociągało za sobą nowe wydatki: wobec tego ustawa zniosła i ten zwyczaj.
Jednak ustawy niewiele mogły zdziałać, pogrzeby pochłaniały wielkie sumy, zwłaszcza w okresie cesarstwa, kiedy i w tej dziedzinie, jak w każdej innej, przepych i wystawność nie malały lecz wzrastały. Poświadczony jest wypadek, kiedy ojciec całą sumę, jaką miał wydać na stroje, perły, drogie kamienie dla młodziutkiej córki, która miała wyjść za mąż, przeznaczył na pogrzebowe „kadzidło, olejki, wonności" n.
Orszak pogrzebowy otwierali muzykanci, auliści — tibicines oraz niewolnicy niosący płonące pochodnie; za nimi szły wynajęte płaczki, zawodząc żałobne pieśni — neniae: o ile zmarły piastował za życia urzędy, asystowali także liktorzy, w strojach czarnych, niosąc pęki rózeg liktorskich na znak żałoby skierowane ku ziemi. Charakterystycznym zjawiskiem w pogrzebach rzymskich był udział aktorów, teatralnych i mimów; pierwsi wygłaszali fragmenty czy sentencje z tragedii, odpowiadające treścią życiu i czynom zmarłego, a mim w masce przypominającej twarz zmarłego, przybrany w strój odpowiadający jego strojowi, odtwarzał scenki z jego życia, nie ograniczając się do pochwał, lecz także wytykając wady i słabostki. Według Swetoniusza. podczas pogrzebu cesarza Wespazjana, który za życia znany był z chciwości i skąpstwa, aktor Fawor, w masce odtwarzającej rysy cesarza, wypytywał głośno, ile też wynoszą koszty pogrzebu; kiedy usłyszał, że sto tysięcy sesterców, zawołał — odtwarzając niejako Wespazjana: „dajcie mi sto sesterców i rzućcie mnie chociażby do Tybru"18.
Dalej szli klienci albo wynajęci ludzie w nałożonych na twarze maskach przodków zmarłego, każdy w ubraniu, jakie przysługiwało z racji zajmowanych za życia stanowisk: jeżeli przedstawiał ktoś obywatela, który za życia był konsulem, nakładał togę z przetykanym pasem purpurowym, jeżeli odtwarzał imperatora — nakładał togę przetykaną czy haftowaną złotem itp. Przed tymi osobami odgrywającymi przodków rodu niesiono oznaki władzy, liktorskie rózgi i topory, które odpowiadały ich stanowiskom, jakie piastowali zaszycia. Za tymi ludźmi grającymi rolę zmar-
łych członków rodu niesiono łupy wojenne zdobyte ongiś przez zmarłego, insygnia jego władzy, bliskie mu przedmioty. Za1 nimi dopiero ludzie wynajęci lub wyzwoleńcy nieśli nosze — mary z ciałem zmarłego, któremu towarzyszyła rodzina, przyjaciele, wyzwoleńcy, znajomi, dalej urzędnicy, senat, o ile był to człowiek sprawujący urzędy, a zamykał kondukt tłum; symbolem żałoby był kolor czarny lub szary, kobiety, które na znak żałoby, rozpuszczały włosy, w czasach cesarstwa występowały podczas uroczystości pogrzebowych w sukniach białych — nie nakładały żadnych ozdób złotych, podobnie zresztą jak naężczyźpi.
Jeżeli zmarły piastował za życia wysoki urząd, a także gdy chowano kobietę — żonę dostojnika, orszak przechodził przez Forum Romanum. Tam zatrzymywano się, ludzie, którzy. występowali w roli przodków zmarłego, zasiadali na urzędowych krzesłach kurulnych a syn lub ktoś z osób bliskich zmarłemu wygłaszał mowę pogrzebową, pochwalną, jak mówi sam termin łaciński lau-datio funebris. Niekiedy, gdy zmarły był zaangażowany w sprawy polityki, a istniały różne stronnictwa czy ugrupowania, mowa pogrzebowa dzięki umiejętnościom retorycznym przemawiającego stawała się narzędziem propagandy politycznej; przykładem może być pogrzeb CezarałS.
Opisy pogrzebów w dziełach Tacyta i jego uwagi świadczą,, jak wielką wagę przywiązywali Rzymianie do zewnętrznej formy uroczystości pogrzebowych, uważali bowiem, że są one w pewnym stopniu odbiciem stosunku rodziny do osoby, którą chowano. Kiedy Germanik, bratanek cesarza Tyberiusza zmarł w Antiochii — (podejrzewano, że otruty został za sprawą Tyberiusza) przywieziono prochy do Brundyzjum; z Brundyzjum orszak pogrzebowy posuwał się do Rzymu i spotykał się wszędzie z oznakami szczerego żalu i oznakami żałoby: .....resztki jego popiołów nieśli na
ramionach trybunowie i centurionowie; poprzedzały ich sztandary wojskowe bez żadnych ozdób, liktorzy nieśli zwrócone ku ziemi pęki rózeg; kiedy przechodzili przez miasta-kolonie, ludność w czerni, ekwici w odświętnych strojach palili — na co kogo stać było — materiały, kadzidło i inne ofiary składane przy takich okazjach. Nawet z odległych miast przychodzili ludzie i składali w ofierze bydlęta, wznosili ołtarze by uczcić pamięć zmarłego, a łzy ich i zawodzenie świadczyły o żalu". Pogrzeb Germanika był cichy i skromny, jakkolwiek ludność tłumnie asystowała przy obrzędach: „Dzień, w którym śmiertelne szczątki w grobowcu Augusta składano, był już to pogrążony w głuchym milczeniu, już to wstrząsany lamentami; zapełnione tłumem -ulice miasta, oświetlone pochodniami Pole Marsowe! Tu żołnierze w pełnej zbroi, urzędnicy bez oznak władzy, lud według dzielnic ustawiony..." Z rodziny cesarskiej nikt nie brał udziału w tych uroczystościach, co bardzo uraziło uczucia Rzymian. „Byli tacy" — pisze dalej Tacyt — „których raził brak okazałości właściwej oficjalnemu pogrzebowi; dla porównania przytaczali owe wspaniałe honory pośmiertne, jakie Oktawian August Druzusowi, ojcu Germanika, oddał: Wszak osobiście — mówiono — wśród najsroższej zimy wyszedł naprzeciw aż do Ticinum, nie odstępował zwłok i razem z nimi wszedł do stolicy; dookoła mar pełno było masek Klaudiuszów i Juliuszów; opłakano go na Forum, wychwalano z mównicy; wszystkie ceremonie wprowadzone przez przodków albo dodane w czasach późniejszych, w całej pełni zastosowano. Germanikowi odmówiono form uznania należnych każdemu wolnemu obywatelowi! Ciało jego w obcym kraju spalono pewnie byle jak: tym więc bardziej należało mu potem oddać to, co mu się należało... Gdzież są owe zwyczaje dawne?: wizerunek ustawiony przed marami, pieśni, które by przypominały zasługi zmarłego, mowy pochwalne, łzy lub przynajmniej zachowanie pozorów żałoby?" u
Ilekroć spotykamy opis uroczystości pogrzebowych, uderza nas jak wielką wagę przywiązywano do wprowadzenia do konduktu pogrzebowego wielkiej ilości osób w maskach pośmiertnych, które reprezentowały członków rodów, z którymi zmarły był związany. Przy pogrzebach wystawnych wprowadzano także maski innych rodzin dla uświetnienia obrzędu. Tacyt opowiada, że Junię, związaną z mordercami Cezara — gdyż była siostrą Marka Brutusa i żoną Gajusza Kassjusza — uczczono i mową pochwalną i uroczystą formą pogrzebu; w orszaku pogrzebowym dwadzieścia najsławniejszych rodów było reprezentowanych przez maski pośmiertne, wśród nich Manliuszów, Kwinkcjuszów. Oczywiście zabrakło tam masek Brutusa i Kasjusza, lecz tym bardziej nazwiska ich górowały nad innymi15. Ale wróćmy do orszaku pogrzebowego. Z Forum skierowywano się albo na miejsce, gdzie zwłoki miały być złożone w grobie, albo na plac, gdzie je palono. Już prawa dwunastu tablic zabraniały palić. lub chować zmarłych w obrębie miasta. Teren miasta jednak szybko rozszerzał się i wzgórze Eskwilińskie, Czarnym przez Horacego zwane, gdzie chowano zmarłych znalazło się właściwie w obrębie miasta. Jeżeli miało się odbyć palenie zwłok — crematio, przechodzono na przeznaczony na ten cel ogrodzony plac miejski — ustrinum. Na stosie — rogus, bustum, pyra, wzniesionym z drewna, ustawiano łoże z ciałem zmarłego, dokoła składano używane przez niego przedmioty, broń, ubranie, dołączano ofiary, kadzidło, po czym ktoś z bliskich krewnych podpalał stos łuczywem odwracając w tym momencie twarz od stosu. Wtedy rozpoczynano ponowny ogólny płacz, conclamatio, w którym przewodziły wynajęte płaczki. Resztki ognia gaszono wodą lub winem, dopóki nie było ograniczeń. Następowało zbieranie kości i popiołów tzw. ossilegium; wzywano przy tym zmarłego czy raczej jego duszę; szczątki złożone w chuście skrapiano mlekiem, winem i wonnymi olejkami, by je wraz z wonnymi ziołami i miodem złożyć w urnie. Brak przekazów, kiedy odbywało się złożenie szczątków do urny i do grobu, wiadomo jedynie, że ustawy zabraniały urządzania ponownych uroczystości pogrzebowych. Urna — urna, olla, ossuaria, miała inskrypcję, rodzaj nekrologu. U Rzymian, podobnie jak u Greków, uznawano formę symbolicznego pochowania szczątków zmarłego; jeżeli z jakichś powodów nie można było tego aktu dokonać bezpośrednio, odcinano przed spaleniem zwłok palec, który chowano w ziemi, albo rzucano garść ziemi na urnę z popiołami. Cyceron interpretując zwyczaje pogrzebowe, twierdzi, że samo spalenie ciała nie jest pogrzebem, dopiero narzucenie ziemi (a więc chociażby symboliczne) pozwala uważać zmarłego za pogrzebanego: „Bo póki kość nie jest zagrzebana do ziemi, miejsce, gdzie zostało spalone ciało, nie odbiera żadnej czci religijnej; dopiero po narzuceniu na nią ziemi uważa się, że zmarły został pogrzebany, a miejsce to zyskuje nazwę grobu, który otrzymuje rozliczne przywileje religijne. Dlatego Publiusz Mucjusz orzekł, że gdy chodzi o człowieka zabitego na statku i następnie wrzuconego do morza, to — ponieważ kości jego nie zostały na ziemi — rodzina jest zupełnie wolna od winy: trzeba tylko, żeby spadkobierca złożył świnię w ofierze i żeby przez trzy dni świętowano, przy czym za niewiastę ma być ofiara z wieprza; gdy zaś chodzi o człowieka, który umarł śmiercią naturalną na morzu, to obowiązuje to samo, ' prócz ofiary i świętowania'116.
Toteż w pieśni Horacego duch rozbitka prosi żeglarza odbijającego od brzegu o symboliczny pochówek:
Spieszno ci? Za tę chwilę niebo się nie zwali: Rzuć piaskiem trzykroć i — płyń sobie dalej17.
Niezależnie od tego, czy złożono ciało w ziemi czy w grobie, czy też złożono w ziemi urnę ze spalonymi szczątkami, uczestnicy rozchodząc się żegnali zmarłego tymi samymi formułkami: żegnaj, nieskazitelna duszo — have, anima candida, niechaj kości leżą wygodnie — molliter ossa cubent, niechaj ziemia nie ciąży kościom — terra sit super ossa levis, i najbardziej znane, zwięzłe pożegnanie: niech ci ziemia lekką będzie — sit tibi terra levis. t
Oczyszczano się wodą od zmazy, jaką przynosiło zetknięcie się z ciałem zmarłego. Przedstawiciel rodziny urządzał stypę — epulae funebres, zamożni obywatele rozszerzali ten zwyczaj na rozdawnictwo mięsa — visceratio albo datków pieniężnych dla ubogiej ludności.
Wracano także do prastarych zwyczajów urządzania widowisk przez rodzinę zmarłego; były to przede wszystkim, walki gladiatorów— munera; raz jeden mamy poświadczone przez Liwiusza widowiska teatralne — ludi, które w r. 174 p.n.e. urządził Tytus Flaminiusz dla uczczenia pamięci zmarłego ojca; przeznaczył na widowiska teatralne cztery dni — ludis scaenicis ąuadriduum de-dit18. Ale wymieniając inne widowiska rozróżnia Liwiusz munera, a więc walki gladiatorów, i ludi funebres, które prawdopodobnie były przedstawieniami w teatrze. Przecież dla uczczenia pamięci zwycięzcy spod Pydny, Lucjusza Emiliusza Paulusa, w ramach uroczystości pogrzebowych wystawiano dwie komedie Te-rencjusza. Urządzenie widowisk należało wprawdzie do obowiązków edylów urzędujących, lecz finansował imprezę obywatel, który chciał uczcić w ten sposób pamięć bliskiej mu osoby.
Żaden najwspanialszy pogrzeb znakomitego obywatela nie dorównywał wystawnością pogrzebom cesarzy, zwłaszcza gdy senat podjął uchwałę, by zmarłego władcę zaliczyć do grona .bogów, czyli przeprowadzić ubóstwienie. Łączy się to z rozpowszechniającym tSię w Rzymie, pod wpływem wschodu, kultem władcy za jego życia i po śmierci. Zewnętrzną formą tego ubóstwienia była konsekracja —'¦ consecratio, apotheosis, przeprowadzona na uroczystym posiedzeniu senatu; nie należy przypuszczać, że odgrywała tutaj rolę wiara w nieśmiertelność duszy i myśl o wprowadzeniu duszy cesarza do grona bogów olimpijskich, chodziło tylko o obowiązkowe zachowywanie trwałej czci dla pamięci danego cesarza. Pierwszym był już Cezar, którego ubóstwienie przeprowadził Oktawian, nadając mu tytuł divus — boski, i poświęcając mu świątynię i wyznaczając kapłanów. Podobnie i następnym cesarzom „ubóstwionym" dodawano tytuł ,,divus". Utrzymywała się forma konsekracji za Flawiuszów, Antoninów i Sewerów. Dostąpił tego zaszczytu także Septimiusz Sewer (193-211), którego uroczystości pogrzebowe opisał Herodian, nie jako szczególny przypadek, lecz dając ogólny obraz tego rodzaju uroczystości:
„(...) W całym mieście obchodzi się wówczas żałobę połączoną z religijnymi obrzędami. Ciało zmarłego grzebią z kosztowną wystawnością obyczajem innych ludzi; sporządzają natomiast z wosku wizerunek jego najzupełniej podobny do zmarłego i układają go na bardzo wielkim łożu z kości słoniowej, wysoko umieszczonym u wejścia do pałacu cesarskiego, a na dole rozpościerają złotem przetykane kobierce. Tak wizerunek ten, odtwarzający chorego z bladym obliczem, leży wystawiony na widok publiczny. Po obu zaś stronach łoża siedzą przez większą część dnia po lewej .wszyscy senatorowie przybrani w czarne okrycia, po prawej wszystkie kobiety, które czy to ze względu na męża, czy na ojca otoczone są największym szacunkiem. Na żadnej z nich nie widać jednak ozdób ze złota ani jakiegokolwiek naszyjnika, ale są odziane w skromne białe szaty, które im nadają żałobny charakter. Trwa to przez siedem dni. Od czasu do czasu przychodzą lekarze, zbliżają się do łoża i następnie spojrzawszy na chorego obwieszczają za każdym razem, że stan jego się pogarsza.
Skoro zaś orzekną, że umarł, podnoszą łoże najznakomitsi młodzi ludzie ze stanu rycerskiego i wybrani młodzieńcy ze stanu senatorskiego, niosą je przez Świętą Drogę i składają na starym forum w miejscu, gdzie urzędnicy rzymscy ustępując z godności składają przysięgę. Po obu stronach ustawione jest rusztowanie wznoszące się stopniowo i z jednej strony stoi chór chłopców z najznakomitszych i najszlachetniejszych rodzin, z przeciwnej zaś chór dziewcząt z rodzin uchodzących za najpoważniejsze; jedni i drudzy śpiewają na cześć zmarłego hymny i peany o poważnej i żałobnej melodii. Następnie podnoszą łoże i zanoszą je poza miasto na tzw. Pole Marsowe, gdzie w najszerszej części równiny ustawiona jest budowla o czterech równych bokach, wzniesiona na kształt domu bez użycia jakiegokolwiek innego materiału, prócz tylko potężnych belek drewnianych, ze sobą spojonych. Cała ta budowla jest wewnątrz wypełniona chrustem, z zewnątrz zaś przyozdobiona jest kobiercami złotem przetykanymi, posągami z kości słoniowej i barwnymi malowidłami. Na niej stoi z kolei druga budowla kształtem i ozdobami do niej zupełnie podobna, ale mniejsza, v^ otwartymi drzwiczkami i bramami. Na niej wznosi się trzecia i czwarta, znowu mniejsza niż poprzednia, a w końcu zamyka całość najmniejsza już z nich. Z kształtu można by porównać tę wzniesioną w taki sposób budowlę do strażnic świetlnych, które stoją w portach u wejścia i przy pomocy ognia zapewniają okrętom bezpieczny wjazd w nocy; pospolicie nazywają się faru-sami. Otóż w drugiej z kolei budowli złożono wzniesione tam łoże oraz przyniesiono tam i całymi stosami zesypano wszelkie won--ności i kadzidła, jakie tylko ziemia wydaje, owoce wszelkie, zioła, jako też płyny zebrane dla miłego zapachu. Bo nie ma prowincji i miasta, nie ma człowieka posiadającego jakąś godność i znaczenie, który by nie poczuwał się do obowiązku przesłania ku czci cesarza takich ostatnich darów. Kiedy więc wzniesie się ta olbrzymia sterta wonności i cała budowla się nimi zapełni, odbywa się wokół tak przygotowanego stpsu objazd konny i całe rycerstwo krąży dookoła w pewnym porządku, objeżdżając pędem budynek w rytmie tanecznym. W podobnym porządku krążą również wozy wiozące stojących na nich woźniców przybranych w purpurowe szaty, noszących na twarzy maski odtwarzające oblicze tych, którzy zdobyli sobie sławę u Rzymian jako wodzowie albo cesarze. Po zakończeniu tego następca cesarza, który po nim objął władzę, ująwszy płonącą pochodnię, przykłada ją do budowli, a równocześnie i inni z wszystkich stron podkładają ogień, że zaś budowla wypełniona jest chrustem i kadzidłami, więc wszystko z wielką łatwością i szybością ogarniają płomienie. Z najwyższej i najmniejszej części budynku jakby z jakiejś strażnicy wypuszczają orła, który wznosi się wraz z ogniem w powietrze, unosząc według wierzeń rzymskich z ziemi do nieba duszę cesarza. Od tego czasu odbiera on cześć boską pomiędzy innymi bogami"19. Okres żałoby trwał krótko, dziewięć dni, który kończyło złożenie ofiary, sacri-ficium novemdiale (novem — dziewięć) z wina, oliwy i krwi zwierząt ofiarnych. Pamięć o zmarłych jednak trwała: Seneka pocieszając Marullusa po śmierci synka, tak pisze: „Zaprawdę, zapomnieć o swoich bliskich i pamięć o nich pogrzebać wraz ze zwłokami, bez miary opłakiwać, ale potem bardzo rzadko wspominać — to postępowanie niegodne człowieka. W ten sposób kochają swo-' ich najbliższych ptaki, w ten sposób kochają dzikie zwierzęta, których- miłość jest gorąca i prawie szalona, lecz wraz z utratą istot ukochanych gaśnie. Nie przystoi to jednak rozsądnemu mężowi: niech on zawsze pamięta o zmarłych, lecz niechaj przestanie ich opłakiwać"20. Pamiętali Rzymianie o zmarłych: pamięć ich czcili ofiarami, składaniem kwiatów na grobach w rocznicę śmierci oraz w dniu Święta umarłych, dies parentales — parentalia, które obchodzono w lutym M. Wierzenia, tradycje, libitinarius z całym orszakiem pomocników, wystawność, żeby nie powiedzieć widowiskowość pogrzebów — to wszystko dostępne było dla ludzi zamożnych. Biedocie wierzenia i tradycja nie pokryły kosztów pogrzebu, toteż po śmierci los obchodził się z nimi równie okrutnie jak za życia: pogrzeb nocą, bez trumny, gdyż była zbyt kosztowna, wrzucenie do wspólnego dołu.
Były jednak próby organizowania instytucji społecznych, które przychodziłyby z pomocą ludziom, którzy znajdują się w ciężkiej sytuacji materialnej, a przede wszystkim pokryłyby koszta pogrzebu. Założenie zrzeszenia, stowarzyszenia — collegium wymagało zezwolenia władz i zatwierdzenia, gdyż obawiano się działalności wywrotowej, knowań przeciwko władzy. Dokument z Lanuwium z r. 136 p.n.e. stanowi świadectwo, że w tym okresie trudności w zorganizowaniu collegium były mniejsze. Poparciem władz cieszyły się collegia tenuiorum, których celem było głównie pokrycie kosztów pogrzebu osób należących do tego zrzeszenia względnie członków ich rodzin, albo udzielenie zapomogi. Działalność tych kollegiów rozwinęła się i stały się swego rodzaju towarzystwami dobroczynności. Niektóre kollegia tego typu miały do dyspozycji nawet większe sumy pieniędzy dzięki temu, że ludzie zamożni przekazywali datki, zobowiązując zrzeszenie do urządzania po ich śmierci uroczystości dla uczczenia pamięci ofiarodawców. Urządzano więc przyjęcia, które z czasem zastąpiono rozdawnictwem żywności i zasiłków, co stanowiło cenną pomoc dla biedoty, . ••
Podobną instytucją były w czasach cesarstwa kollegia w armii rzymskiej, które też stanowiły pewien etap w rozwoju instytucji społecznych (dalszym etapem była np. emerytura dla zasłużonych aktorów)w. Nie mogły istnieć zrzeszenia żołnierzy w czynnej służbie, więc powstały collegia veteranorum — wysłużonych, które zapewniały swym członkom odpowiedni pogrzeb. Niezależnie od tego, była przy każdym legionie „Kasa oszczędnościowa", do której żołnierze wpłacali ustaloną sumę i wycofywali" ją po odbyciu służby wojskowej. Fundusz ten wzrastał, gdyż w niektórych wypadkach,, np. przed ukończeniem służby w danym legionie, nie wypłacono całej złożonej przez żołnierza sumy; tak np. według statutu trębaczy — cornicines nowy członek wpłacał 750 denarów jako tzw. scammarium; przy wycofywaniu składki przed ukończeniem służby w legionie (np. przeniesienie do innego legionu) < zainteresowany otrzymywał tylko 700 denarów. Ze względu na omawiany temat interesuje nas przede wszystkim collegium funeraticium — pogrzebowe, które nie miało prawa , odbywania zebrań, a celem jego było zapewnienie członkom urządzenia pogrzebu bez narażania ich rodziny na koszty. Oczywiście fundusz ten powstawał ze składek żołnierskich. Wspomniane organizacje wojskowe przypadają na okres panowania Sewerów, kiedy to wzrastała liczba innych organizacji, handlowych, przemysłowych, a cesarze starali się o podniesienie standardu życiowego w wojsku, na którym przecież opierali swoją siłę i władzę M. • Niezwykle cennym i obfitym materiałem ilustrującym stosunek żywych do zmarłych, o poszanowaniu ich pamięci są epitafia, inskrypcje na grobach, które rzadko podają dokładne dane biograficzne zmarłego, ale zawierają refleksje na temat nietrwałości życia ludzkiego, ubolewania nad przedwcześnie zmarłymi młodymi dziewczętami i chłopcami, niekiedy nawet podają okoliczności i przyczynę śmierci.
O grobowce dbano od czasów najdawniejszych do późnych i niekiedy za życia przygotowywano już sobie miejsce spoczynku, albo w testamencie wyrażano życzenia co do formy grobowca. Grobowce bywały niekiedy ogromnych rozmiarów, otoczone ogrodami i plantacjami; wielkie wymagania mieli zwłaszcza snobi i dorobkiewicze. Jak widział swój grobowiec dorobkiewicz Trymal-chion opisuje Petroniusz. Wśród gości na uczcie u Trymalchiona był, podobny swym zachowaniem się do gospodarza, właściciel pracowni kamieniarskiej „...który wyrabiał, jak mówiono, najlepsze nagrobki". Do niego to zwraca się podczas uczty Trymalchion: „Cóż tam, najdroższy przyjacielu, czy budujesz mój pomnik, jak ci to poleciłem? Bardzo cię proszę, byś u stóp mego posągu umieścił suczkę i wieńce, i łagiewki z maściami, i wszystkie walki gladiatora Petraitesa, bym dzięki tobie mógł żyć po śmierci; nadto — niech ma długości sto stóp, a głębokości stóp dwieście, bo chcę mieć wkoło popiołów swoich wszelkiego rodzaju owoce i obszerną winnicę, jest to bowiem opacznie, dbać o zdobność domu, póki się żyje, a nie dbać o ten dom, gdzie dłużej mieszkać się będzie. I przeto pragnę, by zaznaczono: „Pomnik ten nie przechodzi na spadkobiercę"24. Zresztą nie omieszkam zawarować sobie testamentem, by mnie po śmierci nie krzywdzono. Przeznaczę bowiem jednego ze swych wyzwoleńców do "strzeżenia mego grobu, by lud nie załatwiał potrzeby na moim pomniku. Proszę cię też, byś przedstawił na pomniku statki płynące żaglami25 i mnie siedzącego na trybunie w białej todze z purpurowym brzegiem, z pięcioma złotymi pierścieniami, sypiącego pieniędzmi z woreczka; bo> wiesz, że wydałem zabawę publiczną, dwa denary na głowę. Można umieścić też, jeśli uznasz, stoły z jadłem i cały lud — jak sobie dogadza. Po mojej prawicy ustaw posąg mej Fortunaty (żony): z gołębicą w re.ee, i niech prowadzi suczkę uwiązaną do przepaski,, i mego chłopaczka, i duże amfory zatkane gipsem, by wino nie wyciekło. I możesz wyrzeźbić jedną urnę rozbitą i płaczącego nad nią niewolnika. We środku — zegar słoneczny, by każdy, kto spojrzy na godzinę, musiał chcąc nie chcąc przeczytać tam moje imię. Co do napisu, to rozważ dokładnie, czy dostatecznym wyda ci się następujący: „Gajusz Pompejusz Trymalchion Mecenatianus tu leży. Przyznano mu serwirat w jego nieobecności; mógł mieć dostęp do wszystkich dekurji rzymskich, ale nie chciał. Był oddany, dzielny i wierny. Wyrósł z małego^ Zostawił trzydzieści milionów sesterców, nigdy nie słuchał filozofów. Bądź zdrów. — I ty także"*". Znacznie późniejszy, lecz autentyczny, jest testament jakiegoś Ligona (z X wieku n.e.): „Chcę, ażeby grobowiec, który kazałem zbudować, został wykonany według takiego wzoru, ażeby była eksedra, na której ma być umieszczony mój posąg w pozycji siedzącej, wykonany z jak najlepszego marmuru zamorskiego albo z jak najlepszych płyt spiżu, wysokości nie mniej niż. 5 stóp. ...Przed tym ma być zrobiony ołtarz z kamienia z Luny (w Etrurii), pięknie wyrzeźbiony i tam mają być złożone moje kości. Budowla ta niech zostanie zamknięta kamieniem z Luny, w ten sposób, żeby można było łatwo otworzyć i znowu zamknąć... Życzę sobie, ażeby wraz z moim ciałem zostały spalone przybory (narzędzia), jakie zgromadziłem do polowania i łowienia ptaków; wraz z dzidami, mieczami, nożami, spalić siecie, sidła, potrzaski" "¦..
25 Symbole handlu morskiego, którym trudził się Trymalchion i na którym dorobił się majątku.
Inne są więc te żądania aniżeli dyktowały wierzenia: należała się zmarłym pamięć i cześć, lecz ofiary mogły być skromne:
Grobom szacunek się godzi; czcijcie dusze rodziców,
Skromną ofiarą swych serc czcijcie' wystygły ich proch.
Skromne są Manów żądania: milsze im ponad przepychy
Pamięć i tkliwość: kto zmarł —ten już zaszczytów nie chciw —
Chleb rozmoczony w winie, fijołków wonnych kilkoro,
Parę pszenicznych ziarn, soli dwie szczypty lub trzy.
A uniwersytet w Glasgow obiera go honorowym rektorem. Podczas instalacji jeden z profesorów nazywa gościa ,,największym męŜem stanu, pierwszym z naszych ministrów, kształtującym wydarzenia, powiedziałbym nawet, tworzącym wydarzenia... człowiekiem, który przydał swojej ojczyźnie, naszej wyspiarskiej ojczyźnie, blasku, wpływów i prestiŜu..." W odpowiedzi na te pochwały Palmerston prosi, by mu pozwolono na pewne poprawki, zrodzone z jego doświadczeń: — To nie ja przydałem naszej ojczyźnie prestiŜu i wpływów. To nasz kraj przydał mnie takiego prestiŜu i takich wpływów, jakie posiadam. Ludzie wiedzy i nauki, jakich widzę tu dookoła artyści, muzycy, malarze — ci zarabiają na swoją sławę. Polityk zawdzięcza sukces, popularność, sławę, jaką osiągnie — naszym politycznym instytucjom. Mój przedmówca wielkodusznie, ale jeśli mi wolno powiedzieć, mylnie, wyraził się, iŜ kształtuję, a nawet tworzę wydarzenia. Nie, szanowni przyjaciele. Ludzie nie tworzą zdarzeń i tylko w bardzo małym stopniu je kształtują. Wydarzenia są konsekwencją innych poprzednich wydarzeń. One kształtują ludzi. Reformacja ukształtowała, moŜna by nawet powiedzieć — stworzyła królową ElŜbietę: czym byłaby ona i jej słynne wilki morskie — Francis Drakę, John Hawkins, Martin Frobisher — gdyby reformacja nie uczyniła ich wrogami Rzymu i Hiszpanii? Rewolucja angielska stworzyła 01ivera Cromwella, który bez niej Ŝyłby i umarł jako skromny ziemianin. Wojna siedmioletnia kształtowała hrabiego Chathama, mistrzowskiego organizatora spraw wojny, nie pokoju. Rewolucja francuska stworzyła Napoleona I. Człowiek zyskujący prestiŜ, często tylko dlatego go zyskał, Ŝe biegnie dość prędko, by nie tylko nadążyć za wydarzeniami, ale by się wydawało, że jest na ich czele... Jeden z profesorów przerywa:
263
Milordzie, prawdą jest bez wątpienia, że urząd dodaje blasku nazwisku, ale nazwisko również, jak w przypadku jego lordowskiej mości, przydaje blasku urzędowi... — Dziękuję szanownemu panu — kłania się Palmerston. — Ale o ile jest to prawdą, co szanowny pan mówi, to nie dlatego, iżbym tworzył lub kształtował wydarzenia. Udało mi się nadążać równo z nimi, a nie — niechaj to zauważą młodzi początkujący politycy — wyprzedzać je, ani też wyprzedzać opinię publiczną, która sama jest przez wydarzenia kształtowana... Można argumentować na ten temat. Ale taki był stosunek Palmerstona do swej kariery i taki jego charakter jako człowieka. Inną maksymę swej politycznej wiary wyrazi podczas dysputy z kanclerzem skarbu, Gladstonem. Ci dwaj współpracują ze sobą niezbyt pewnie, bo osobiście się nie lubią.
: „Winniśmy pamiętać, Ŝe na tych ludzi oddziałują czynniki moralne i intelektualne i Ŝe ich praca zaleŜy w duŜym stopniu od pogody i dobrej woli, z jaką jest wykonywana: a ta pogoda i dobra wola zaleŜą z kolei od ich przekonania, Ŝe ci, którzy nimi kierują, sympatyzują ze swymi podwładnymi..." Słuszna rada dla wszystkich, którzy są odpowiedzialni za pracowników jakiegokolwiek stopnia.
„Gdy go było prosić o co, odpowiadał żartami, ale zawsze spełnił prośbę... Był o tyle powaŜniejszy, głębszy, niŜ się wydawał. Nie oddawał sam sobie sprawiedliwości"
Zapytany kiedyś — chociaż czasem popierał w parlamencie wnioski zmierzające do reformy wyborczej — dlaczego sam nigdy nie zaproponował reformy w tym względzie, Palmerston odparł: — Po pierwsze, nigdy nie proponowałem czegoś, co nie miało szans sukcesu. Aby narażać się na klęskę, trzeba być człowiekiem z powołaniem — trzeba być Williamem Wilberforce. Izba Gmin, wierzcie mi, jeszcze nie dojrzała do rozszerzenia praw wyborczych. (Słuszność tego poglądu potwierdzi się w rok po jego śmierci, gdy Izba odrzuci projekt reformy wyborczej, wniesiony przez lorda Russella). Palmerston z tym swoim żartobliwym a trochę i złośliwym uśmiechem mówi dalej: — Jest jeszcze drugi powód. Opowiem wam anegdotką o pewnym miasteczku w Górnym Egipcie. Otóż urządzono tam wybory nowego burmistrza. Każdy wyborca musiał na karteczce napisać, a jeśli nie umiał, ktoś miał napisać za niego nazwisko tego, kogo by chciał widzieć burmistrzem. Kiedy urzędnicy zabrali się do odczytywania i podliczania kartek, przekonali się, że na wszystkich prawie widniało nazwisko: „Barghout". Ale kto to był Barghout? Urzędnicy nigdy o nim nie słyszeli. Rozpytawszy, wykryli zdumiewający fakt, że Barghout był osłem — bardzo inteligentnym i powszechnie lubianym osłem . Ogólny śmiech, a jeden ze słuchających spytał: — Cóż na to urzędnicy? — Pomińmy ich pompatyczną biurokrację milczeniem. Ale widzicie, znając tę historyjkę, bałem się zawsze, że gdyby każdy człowiek w Anglii miał prawo głosu — wybrano by może do parlamentu Barghouta, czworonogiego osła. Nie świadczyłoby to źle o wyborcach. Dlaczego nie czworonogi osioł tam, gdzie siedzi tylu dwunogich osłów? Ale zmiłujcie się, przyjaciele I Pomyślcie tylko, jakim upokorzeniem było by dla naszych wytwornych posłów, gdyby na bankiecie u Lorda Mayora Londynu zasiedli obok kolegi, któremu podawano by wyłącznie oset i surową marchew!
_____________________________________________________________________________________________________________________________