Michalkiewicz: Europa Plus. Sodomici, gomoryci i inne typy spod ciemnej gwiazdy
Pewien Czytelnik zwrócił uwagę, że pan premier Tusk w sprawie sławnego już memorandum rurociągowego zachowuje się niczym dobry wojak Szwejk rozmawiający z surowym panem z praskiej dyrekcji policji: „jeśli wielmożny pan sobie życzy, żebym się przyznał, to się przyznaję, bo mnie to nic nie szkodzi. Ale gdyby wielmożny pan powiedział: Szwejku, nie przyznawajcie się do niczego, to będę się wykręcał ze wszystkich sił”.
A to nas Pan Bóg pokarał tymi Umiłowanymi Przywódcami!
Żebyśmy jednak nie popadli w kompleksy, a zwłaszcza by wyciągnąć z tego jakiś optymistyczny wniosek, których Czytelnicy coraz częściej i natarczywiej się ode mnie domagają, chciałbym przypomnieć po raz kolejny zapis uczyniony w „Dzienniczku” przez świętą siostrę Faustynę Kowalską, jak to Pan Jezus opowiadał jej, w jaki sposób postępuje z zatwardziałymi grzesznikami: upominam ich – powiadał – głosem sumienia, głosem Kościoła, zsyłam na nich przygody, które mogą człowieka przywieść do opamiętania – a jak nic nie pomaga, to spełniam wszystkie ich pragnienia. Najwyraźniej nasz mniej wartościowy naród tubylczy znajduje się już w tej fazie, i to w stopniu bardzo zaawansowanym – ale powiedzmy sami: co ma zrobić Pan Jezus z narodem, który bez żadnego przymusu z zewnątrz na swoich prawodawców i przedstawicieli wybiera albo osobników legitymujących się dokumentami wystawionymi na nazwisko „Anna Grodzka”, albo jakichś sodomitów? Taki naród prędzej czy później musi zostać ukarany za uporczywą głupotę, a najbardziej prawdopodobnym rodzajem kary będzie ponowna niewola, być może nawet u starszych i mądrzejszych, żeby upokorzyć nas tym bardziej dotkliwie.
Najwyraźniej coś się szykuje, bo czyż jest rzeczą przypadku, by biegający za filozofa prof. Jan Hartman z żydowskiej loży Zakonu Synów Przymierza angażował się politycznie na rzecz inicjatywy Europa Plus, której celem jest narzucenie naszemu mniej wartościowemu narodowi tubylczemu reprezentacji sodomitów, gomorytów i innego autoramentu typów spod ciemnej gwiazdy?
Nawiasem
mówiąc, niedawno niezawisły sąd stwierdził, że określenie „typ
spod ciemnej gwiazdy” mieści się w granicach dozwolonej krytyki,
wprawdzie tylko w odniesieniu do osób podejrzanych o antysemityzm –
ale próbujmy poszerzać zakres wolności słowa, tym bardziej że
stado autorytetów moralnych i pacanowskich, ujmujące się za panią
Ewą Wójciak, stwierdziło ustami jednego z sygnatariuszów, iż
„wolność ekspresji”, nawet „wulgarnej”, jest „święta”.
A właśnie pan Aleksander Kwaśniewski nie tylko snuje plany
urządzenia byłej Pierwszej Damie sesji zdjęciowej w „Playboyu”,
ale i ona sama przechwala się „udanym seksem”. No cóż, miejmy
nadzieję, że to nie tylko zwyczajowe przechwałki, chociaż z
drugiej strony – czyżby były prezydent naszego nieszczęśliwego
kraju w desperacji stawiał już na tę ostatnią zaletę? Jak to
mówią, dobra psu i mucha – ale czy w dzisiejszych czasach seks
może być „udany”
i w ogóle zaliczony bez udziału
przynajmniej jednego sodomity czy choćby gomoryty?
Espérons, że była prezydencka para w ramach modernizowania naszego mniej wartościowego narodu tubylczego wzbogaci te deklaracje jakimiś szczegółami, przynajmniej podczas kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego – bo rozumiem, że sesja w „Playboyu” to już sprawa pewna? „Któż widok ten opisać zdoła: Fiedin, Simonow, Szołochow? Ach, któż w ogóle go wytrzyma!” A właśnie postępowi naukowcy odkryli, że rozmiar jednak ma znaczenie, więc tylko patrzeć, jak dążąca do pozyskania głosów elektoratu feministycznego męska ekipa kandydatów „Europy Plus”, nie wspominając już nawet o Nowej Lewicy, urządzi Schwanz Parade, w następstwie której zwycięzca zostanie premierem, a potem według kaliberów ustali się polityczną hierarchię: ten wicepremierem, tamten tylko zwyczajnym członkiem Rady Ministrów – i tak dalej, aż do Umiłowanego Przywódcy najdrobniejszego płazu.
Bo jeśli nie takie kryterium – to jakie? Czyż świat nie wstrzymał oddechu po deklaracji pana Józefa Oleksego, że nie weźmie udziału w kongresie lewicy, jeśli będzie tam obecny były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju Lech Wałęsa? Obserwatorzy natychmiast uznali to za manifest nieprzejednanej wrogości AWO wobec Służby Bezpieczeństwa – ale widocznie jacyś wyżsi rangą przełożeni z GRU i BND musieli wylać oliwę na te wzburzone flukta i po krótkich dąsach okazało się, że dziury w niebie nie będzie, jeśli na kongresie lewicy „Bolek” zasiądzie obok „Olina”.