Gazprom rozłożył grecki program prywatyzacji
W związku z nieudanym przetargiem na przejęcie udziałów w państwowym dostawcy gazu DEPA (oferty zbierano do 10 czerwca), należy liczyć się z tym, że grecki program prywatyzacji, który raz już trzeba było poważnie skorygować, w drugim, kolejnym roku w niewielkim stopniu zasili budżet.
Do prywatyzacji nie doszło z powodu kilku powiązanych z sobą czynników, w tym polityki UE w kwestii zdominowania przez Gazprom podaży gazu na rynki europejskie, polityki dotyczącej rurociągu w południowym korytarzu gazowym oraz z uwagi na skomplikowaną strukturę greckiego rynku paliwowo-energetycznego.
W 2011 r., kiedy rozpoczęto realizację programu prywatyzacji w Grecji, zakładano, że do 2015 r. przyniesie on 50 mld euro (66 mld dol.). Później plan skorygowano, przyjmując, że zapewni 24 mld euro do 2020 r., w tym jedynie 11,1 mld euro do 2016 r. Nawet te założenia okazują się jednak zbyt optymistyczne w porównaniu z prognozami, które w maju przedstawiła trojka międzynarodowych wierzycieli Grecji, czyli Komisja Europejska, MFW i Europejski Bank Centralny (EBC). Trojka przewiduje, że uda się uzyskać tylko 22 mld euro do 2020 r., w tym 8,5 mld euro do 2016 r.
Z memorandum nad głową
Aby zdobyć pieniądze, których nie przyniesie prywatyzacja, być może wdrożone zostaną kolejne programy radykalnej polityki budżetowej.
W wydrukowanym małą czcionką drugim memorandum, podpisanym przez Grecję z UE i MFW przy ustalaniu warunków najnowszego bailoutu (umowę zawarto w lutym 2012 r.), kryje się twarda dla Aten klauzula. Stwierdzono w niej, że jeśli w dwóch kolejnych kwartałach wpływy z prywatyzacji nie osiągną wielkości zakładanych w planach, to trzeba wprowadzić w życie odpowiednie programy polityki budżetowej, aby zwiększyć dodatnie saldo pierwotne bilansu płatniczego (bez odsetek od zadłużenia publicznego) co najmniej o połowę brakującej sumy (za pułap przyjęto 1 mld euro).
W memorandum przewidziano, że wpływy uzyskane z prywatyzacji i nadwyżka salda pierwotnego muszą trafiać na zablokowany rachunek, aby te środki wykorzystać do spłaty zadłużenia publicznego Grecji, które w 2012 r. wynosiło ok. 304 mld euro (157 proc. PKB).
W 2012 r. proces prywatyzacji opóźniły dwukrotne wybory powszechne oraz śledztwo, które doprowadziło do wymiany dwóch szefów agencji prywatyzacji TAIPED (Fundusz Rozwoju Aktywów Republiki Greckiej). Wpływy z prywatyzacji wyniosły w ubiegłym roku zaledwie ok. 100 mln euro. W tym roku program, zgodnie z założeniami, ma przynieść 2,5 mld euro, ale w pierwszej połowie roku uzyskano zaledwie 110 mln euro.
Przez procedury biurokratyczne ślimaczą się sprawy sprzedaży dwóch przedsiębiorstw o łącznej wartości 735 mln euro (jedno z nich to firma bukmacherska OPAP). Sprzedaż należącego do państwa 65-procentowego udziału w dostawcy gazu DEPA oraz 66 proc. udziałów w operatorze gazociągów przesyłowych DESFA, w całości należącym do DEPA, miała zapewnić wpływy, których nie udało się uzyskać poprzez prywatyzację tamtych firm. Nigdy nie podano oficjalnych szacunków wartości tych udziałów, ale w prasie wspominano o sumie 1,8 mld euro.
Z pięciu został jeden chętny
Udziały w firmach DEPA i DESFA grecki rząd proponował albo jako jedną inwestycję, albo oddzielnie. Pięć podmiotów wyrażało zainteresowanie.
Niewielka prywatna firma rosyjska Sintiez, działająca w branży gazowej, chciała przejąć udziały w obu spółkach (podobno za 1,9 mld euro). Rosyjski gigant Gazprom oraz grecka spółka joint venture M&M były zainteresowane udziałami w dostawcy gazu DEPA. Gazprom rzekomo gotów był zapłacić 800 mln euro, M&M – 550 mln euro. A azerbejdżański państwowy koncern naftowy SOCAR i czesko-greckie konsorcjum PPF/Terna miały na oku akcje operatora DESFA.
Gdy minął termin składania ofert (rankiem 10 czerwca), była jednak tylko jedna wiążąca propozycja – SOCAR-u, zakupu udziałów operatora DESFA. Oferta dopiero zostanie otwarta, toteż nie ogłoszono jaka jest cena.
To, że Gazprom nie złożył oferty na udziały w spółce DEPA, spadło na grecki rząd jak grom z jasnego nieba. Wszystko wskazywało bowiem na to, że sprawa jest pewna, zwłaszcza po trzech spotkaniach premiera Antonisa Samarasa z Aleksiejem Millerem, prezesem Gazpromu. Wiadomość, że Gazprom nie przystąpił do przetargu na przejęcie udziałów w DEPA, spowodowała gwałtowny spadek zbiorczego indeksu giełdy ateńskiej (mniej więcej o 5 proc. 10 czerwca i podobnie następnego dnia).
Szef resortu energii zapowiedział, że jeszcze w tym roku ponownie zostanie zorganizowany przetarg na udziały w DEPA, ale konkretnej daty nie ustalono. Jest możliwe, że rząd znów wystąpi do międzynarodowych wierzycieli o obniżenie zakładanych tegorocznych wpływów z prywatyzacji. W pierwszej reakcji na te wydarzenia Antonis Samaras wykluczył możliwość zaostrzenia przez rząd polityki budżetowej w celu uzyskania pieniędzy, których nie udało się zebrać przez prywatyzację dostawcy gazu.
Do prywatyzacji nie doszło z powodu kilku powiązanych z sobą czynników. Do głównych należy polityka UE w kwestii zdominowania przez Gazprom podaży gazu na rynki europejskie, polityka dotycząca rurociągu w południowym korytarzu gazowym oraz sprawa struktury greckiego rynku paliwowo-energetycznego.
Gazprom dostarcza ok. jednej trzeciej gazu trafiającego na europejskie rynki. Rosyjski koncern pobiera różne opłaty od różnych odbiorców, a w latach 2006 i 2009 wstrzymywał dostawy, gdy nabywcy nie godzili się na jego stawki. Od tamtego czasu w Europie dąży się do dywersyfikacji źródeł gazu, importując skroplony gaz ziemny (LNG) oraz wykorzystując nowe dostawy tego paliwa przesyłane gazociągami, przede wszystkim z leżącego w granicach Azerbejdżanu pola Shah Deniz II pod Morzem Kaspijskim.
W obecnych planach zakłada się, że do 2017 r. do ok. 10 mld metrów sześciennych dojdzie wielkość dostaw przesyłanych z Azerbejdżanu gazociągiem TANAP (Trans-Anatolian Pipeline), biegnącym przez Turcję. Później być może te dostawy zostaną stopniowo zwiększone do 30 mld metrów sześciennych, a zależeć to będzie od wyboru gazociągu prowadzącego do Europy – czy będzie to Nabucco-West (przez Bułgarię, Rumunię, Węgry do Austrii), czy TAP (Trans-Adriatic Pipeline, biegnący przez Grecję, Macedonię i Albanię do Włoch). Realizacją każdego z tych przedsięwzięć zajmują się konsorcja, w skład których wchodzą największe państwowe i prywatne przedsiębiorstwa branży gazowej.
Z kolei Gazprom, który także znalazł się w takim konsorcjum, utworzonym z europejskimi międzynarodowymi koncernami, buduje gazociąg South Stream o przepustowości 63 mld metrów sześciennych. Chce nim przesyłać gaz do Europy Południowo-Środkowej. Gazociąg zostanie poprowadzony po dnie Morza Czarnego do Bułgarii. Jeżeli uda się przełamać opory Komisji Europejskiej i na czas zawrzeć porozumienia z odbiorcami, dostawy powinny ruszyć w 2015 r.
Gordyjski węzeł paliwowo-energetyczny
Grecki rynek paliw i energii tworzy skomplikowana sieć wzajemnie powiązanych, przede wszystkim państwowych, przedsiębiorstw. Obecny układ znacznie utrudnia prywatyzację.
DEPA kupuje gaz głównie od Gazpromu, który narzuca wysokie stawki (ceny gazu w Grecji należą do najwyższych w Europie). W pewnym stopniu konkurują z tymi dostawami drogie transporty z Algierii, skroplony gaz kupowany na rynku spot oraz ograniczone ilości stosunkowo niedrogiego gazu z Azerbejdżanu, przesyłanego gazociągiem do Turcji.
Najważniejszymi odbiorcami gazu sprowadzanego przez DEPA są państwowe przedsiębiorstwo energetyczne DEI oraz kilku prywatnych producentów energii elektrycznej (te firmy jednak starają się dywersyfikować dostawy, kupując gaz skroplony).
Koncern DEI zdominował ze swej strony operatora na rynku energii elektrycznej, LAGIE. Z prywatnymi producentami energii wykorzystującymi gaz, może zaś konkurować oferując niższe ceny, a to dzięki temu, że hydroelektrownie i elektrownie na węgiel brunatny produkują prąd taniej. Prywatni producenci na ogół sprzedają energię na podstawie umów dwustronnych firmom z branży przemysłowej, podłączonym do sieci średnich napięć, które są gotowe zapłacić więcej w zamian za niezawodność dostaw.
Aby zastosować się do unijnej dyrektywy nakazującej rozdzielenie produkcji od dostaw, sieć przesyłowa (należąca w całości do DEI) jest obsługiwana przez spółkę ADMIE (obecnie jest to filia DEI).
Z powodu wysokich taryf gwarantowanych, które musiał zapłacić producentom energii wykorzystującym źródła odnawialne, operator LAGIE nie wywiązał się w terminie ze zobowiązań wobec DEI i prywatnych producentów energii (zaległości wynoszą 400–500 mln euro), przez co te firmy mają z kolei znaczne zobowiązania w stosunku do DEPA (szacuje się je na 425 mln euro).
Brak porozumienia
Podczas rozmów na wysokim szczeblu, poprzedzających prywatyzację spółki DEPA, Gazprom oczekiwał gwarancji, że nie straci wadium w wysokości 20 proc., jeśli unijne urzędy ds. konkurencji ostatecznie nie zgodzą się na przejęcie przedsiębiorstwa i rozliczenie jego zaległych należności.
Grecki rząd spełnił postulaty Gazpromu i zapewnił jego udział w przetargu, zgadzając się na obniżkę wadium i odjęcie od kwoty uzyskanej za DEPA zobowiązań przekraczających ustalony pułap. W zamian oczekiwał jednak obniżki ceny rosyjskiego gazu dostarczanego na podstawie wieloletniej umowy, która będzie obowiązywać co najmniej do 2016 r. Ostatecznie różnice zdań okazały się na tyle poważne, że Gazprom przynajmniej na razie postanowił nie składać oferty.
Jeżeli
zostanie przyjęta oferta azerbejdżańskiego państwowego koncernu i
SOCAR przejmie udziały w operatorze DESFA, będzie to
przypuszczalnie oznaczać, że gaz z Azerbejdżanu nie będzie do
Europy trafiał gazociągiem Nabucco-West, lecz wybrany zostanie TAP.
Wtedy zaś pojawią się wątpliwości, czy budowa gazociągu South
Stream jest zasadna. Trzeba jednak pamiętać, że Gazprom realizuje
to przedsięwzięcie z potężnymi partnerami europejskimi.
© [2013] The Economist Intelligence Unit Limited.
Wszystkie prawa zastrzeżone. Artykuł opublikowany na licencji, tłumaczenie NBP. Oryginał w j. angielskim znajduje się w bazie www.viewswire.com