Każdy z nas, będąc dzieckiem, na pewno słyszał od swoich rodziców: nie skarż, nie interesuj się innymi, patrz na siebie, pilnuj swoich spraw. Ile razy sami skierowaliśmy taki komunikat do dzieci? A potem dziwimy się, że ktoś zachowuje się obojętnie wobec krzywdzenia innych. To my sami uczymy dzieci przechodzenia obok. Pomaganie krzywdzonym to jest umiejętność, którą należy rozwijać, kształcić i ćwiczyć. Dlaczego więc sądzimy, że od samego tłumaczenia, iż pomaganie jest bardzo ważne – dzieci będą umiały to robić?
Po tragedii w
gdańskim gimnazjum przez media przetoczyła się fala programów na
temat agresji. Wśród nich były również takie, które próbowały
odpowiedzieć na pytanie: dlaczego świadkowie krzywdzenia nie
pomagają poszkodowanym? Słyszeliśmy głosy potępienia pod adresem
kolegów i koleżanek Ani – obserwatorów dręczenia dziewczynki.
Ludzie byli oburzeni i zdziwieni: dlaczego uczniowie, mimo że
wiedzieli o przemocy, nikomu o niej nie powiedzieli, dlaczego nie
zareagowali na krzywdę?
Telewizja emitowała film o
wypadku drogowym. Jadący ulicą samochód wypadł z trasy, zatrzymał
się na słupie i zaczął płonąć. Kamera zarejestrowała reakcje
ludzi. Przez kilka minut wiele osób patrzyło na palące się auto –
niektórzy mijali je, inni zwalniali kroku, jeszcze inni się
zatrzymywali. Nikt nie pobiegł z pomocą, nikt nie zadzwonił po
straż pożarną czy pogotowie, nikt nie gasił ognia.
Również
radio podjęło temat. Podczas programu na żywo z udziałem
słuchaczy, jedna z telefonujących kobiet powiedziała, że gdy
widzi na ulicy leżącą osobę, to boi się podchodzić, bo przecież
nie wie czy to pijak, czy ktoś zemdlał. „Gdyby ktoś podszedł
pierwszy, na pewno też bym pomogła...” – dodała.
W
„Telefonie zaufania” można usłyszeć podobne wypowiedzi. Osoby
dzwoniące z informacją, że za ścianą słychać głośny płacz
dziecka i uderzenia: „sama mam dzieci, serce się kraje, proszę
coś szybko zrobić...” – na propozycję, żeby chociaż tam
zapukały, zanim przyjedzie policja, szybko odmawiają. Znajdują
mnóstwo argumentów dlaczego nie, kilkakrotnie powtarzają prośbę
o niemówienie sąsiadowi, że dzwonili...
Parę lat temu
telewizja kilkakrotnie wyświetlała film „Szkoła bicia”. Jest w
nim wypowiedź dziewczyny do pobitej przez rówieśników koleżanki:
„Każdy chciał ci pomóc, naprawdę, ale strach był tak
paraliżujący. Ja się trzęsłam na myśl, że mogę dostać tak
samo jak ty...”.
W wielu szkołach po gdańskiej tragedii
uczniowie potępiali postawy świadków dręczenia Ani. Z
przekonaniem deklarowali, że „na ich miejscu” na pewno by
pomogli. To przecież oczywiste, że kiedy komuś dzieje się
krzywda, to się pomaga. W pewnej klasie, w której w czasie dyskusji
uczniowie również byli oburzeni brakiem reakcji kolegów Ani,
tydzień po zdarzeniu jeden chłopiec mocno pobił drugiego. Nikt z
klasy nie zgłosił tego, co się stało, a pierwszym przeciwnikiem
powiedzenia dorosłym był... pobity. Tłumaczył, że ojciec często
powtarza mu, że swoje sprawy ma załatwiać sam, bez skarżenia i
donoszenia. Poza tym nie chciał, żeby kolega został ukarany.
Świadkowie opowiadali, że nie zgłosili, bo sam pokrzywdzony nie
chciał, a poza tym przecież nie można skarżyć, nikt nie chce być
nazywany skarżypytą.
W „Rzeczpospolitej”
(28.10.2006) pod artykułem o pogrzebie gimnazjalistki zamieszczono
list ucznia warszawskiego liceum: „(...) To co się stało z Anią
jest tragedią. Ale gdy dowiedziałem się o zdarzeniu, nie przeżyłem
wstrząsu. Codziennie ktoś zostaje zamordowany, zgwałcony, czy
ciężko pobity. Gdybym miał się przejmować tragedią każdej
jednostki, już dawno bym oszalał. Chyba idealnie znajduje tu
zastosowanie powiedzenie: prawdziwie bolą nas jedynie te tragedie,
które dotykają nas bezpośrednio. (...)”
Dlaczego nie
pomagają
Na zajęciach profilaktycznych, jakie prowadziłyśmy
w szkołach warszawskich, wśród przyczyn powstrzymywania się od
czynnej reakcji na widok krzywdzenia, uczniowie wymieniali:
oczekiwanie, że ktoś inny zareaguje, zrobi coś jako pierwszy;
myślenie, że „mnie to nie dotyczy, to nie moja sprawa”;
przekonanie, że zgłoszenie czegoś dorosłym to skarżenie, donoszenie – nikt nie chce być skarżypytą, lizusem;
przekonanie, że sprawy między rówieśnikami załatwiają sami rówieśnicy;
przekonanie, że zgłaszanie dorosłym to tchórzostwo, przyznanie się rówieśnikom do strachu;
obawa przed odrzuceniem ze strony rówieśników, którzy nazwą takie zachowanie „skarżeniem” lub „tchórzostwem”;
postrzeganie pewnych zachowań jako normy życia rówieśniczego (przezywanie, wyśmiewanie, zabieranie rzeczy, szturchanie, popychanie – „U nas tak jest, to normalne”);
postrzeganie pewnych zachowań jako żartów, zabawy;
wynikająca z młodego wieku nieumiejętność przewidywania skutków, oceny ryzyka;
obawa, że samemu się ucierpi;
obawa przed odwetem ze strony sprawców;
bezradność – brak pomysłu co można zrobić, powiedzieć;
niewyćwiczona umiejętność zachowania się w takiej sytuacji;
przekonanie, że będzie się samemu przeciwko wszystkim, że się nie da rady;
postrzeganie reagowania dorosłych jako nieskutecznego i kłopotliwego dla zgłaszających („Poprzednio nic się nie zmieniło”, „To nic nie da”, „Wszyscy się dowiedzą, że to powiedziałem i ja będę mieć kłopoty”).
Skąd biorą się takie
przekonania świadków przemocy? Nie znajdziemy jednego wyjaśnienia.
Można skierować uwagę na rodzinę, modelowanie postaw przez osoby
dorosłe, zmieniający się styl życia, przekaz medialny itp.
Oczywiście, każde z tych wyjaśnień byłoby prawdziwe. Ale nawet
najlepsza analiza przyczyn nie wystarczy, aby zmienić postawy
uczniów. Ponadto nauczyciele często skupiają się na dysfunkcjach
i poszukiwaniu deficytów. I to może powodować, że czują się
bezradni, mają mało energii do działania, nie wierzą w możliwość
zmiany.
Co jest potrzebne do pomagania
Z naszej praktyki
wynika, że aby zmiana zaszła, najbardziej pomocne jest określenie
i wprowadzenie w życie tego, co można zrobić, zamiast zajmowania
się tym, co jest źle i nie działa. Dlatego pracując z uczniami, z
rodzicami i nauczycielami, wolimy skupić się na tym, w jaki sposób
dorośli mogą uczyć dzieci pomagania, jak mogą kształtować ich
prospołeczne przekonania i postawy.
Aby pomagać krzywdzonym
potrzebna jest:
wrażliwość, empatia;
świadomość, że to co się dzieje drugiej osobie jest krzywdą (umiejętność odróżniania agresji od żartów, zabawy itp.);
rozróżnianie czym jest skarżenie, a czym zgłaszanie się po pomoc, informowanie dorosłych;
poczucie, że to co dzieje się innym ma wpływ również na mój świat (poczucie przynależności, zintegrowania);
przekonanie, że reagując słusznie postępuję, mam rację;
przekonanie, że takie moje zachowanie jest oczekiwane i nagradzane przez ważne dla mnie osoby;
poczucie, że mam wsparcie innych, inni uważają podobnie, nie jestem sam jako pomagający;
poczucie bezpieczeństwa, że sam nie stanę się osobą poszkodowaną;
posiadanie umiejętności właściwego reagowania, pomagania w różnych sytuacjach.
Jednak trzeba mieć
świadomość, że sama ta wiedza nie wystarczy. Niezbędne są
umiejętności, a najlepiej by pomaganie stało się nawykiem. Ażeby
to osiągnąć, trzeba ćwiczyć – ćwiczenie bowiem „czyni
mistrza”. Nic odkrywczego, prawda? Dlaczego więc sądzimy, że od
samego tłumaczenia, że pomaganie jest bardzo ważne – dzieci będą
umiały to robić?
Gdybyście teraz, przed czytaniem dalszej
części tekstu, mieli wyliczyć sposoby, jakich używacie, by uczyć
dzieci pomagania, ile by ich było?
Skarżę czy pomagam? czym
skorupka za młodu nasiąknie...
Piotruś nie był
dzisiaj w szkole,
Antek zrobił dziurę w
stole,
Wanda obrus poplamiła...
(...)
Któż
się ciebie o to pyta?
Nikt. Ja jestem
skarżypyta.
„Skarżypyta”, Jan Brzechwa
Nauczyciele
przedszkolni i nauczania zintegrowanego często pytają, co zrobić,
żeby dzieci tak dużo nie skarżyły. Woleliby, żeby robiły to
rzadziej i tylko w ważnych sprawach. Ale jak dzieci mają odróżnić
ważne od nieważnych? One mają inne poczucie „ważności” spraw
niż dorośli. A dorośli posługują się tym samym słowem –
skarżenie – na nazywanie, z punktu widzenia dzieci, rzeczy
ważnych, superważnych i ważnych inaczej.
I jeśli TY, dorosły
Czytelniku, zaczynasz gubić się w rozumieniu tekstu – cóż mają
zrobić dzieci, które „przerabiają” to w praktyce?
Na
szkoleniach prosimy nauczycieli, aby zastanowili się, co w skarżeniu
najbardziej im doskwiera. Najczęściej odpowiadają, że czują się
w obowiązku zareagować, to znaczy wyjaśnić, porozmawiać,
wyciągnąć konsekwencje itd. – a przecież przy takiej masie
zgłoszeń po prostu nie mają na to czasu. Pojawia się wtedy
irytacja, poczucie bezsilności, frustracja. A w rezultacie złość
i zniecierpliwienie dorosłych obraca się przeciwko dziecku, które
właśnie o czymś ważnym nam powiedziało. Emocje adekwatne,
adresat już nie. Zaczynają mieć poczucie, że to wstrętne tak
mówić o kolegach, to podłe tak donosić, a dalej samo się
toczy... Warto więc przypomnieć sobie powody, dla których dzieci
„skarżą”. Znacznie łatwiej wtedy zareagować adekwatnie i przy
tym przestać odreagowywać własną frustrację na dzieciach.
Jest
wiele powodów, dla których małe dzieci często mówią nam, co
ktoś inny zrobił. Oto kilka z nich:
Chcą być zauważone. Przyjemnie jest zwrócić na siebie uwagę najważniejszej osoby – Pani/Pana. Miło choć przez chwileczkę być kimś ważnym: „Tym, Który Zauważył”. Konkurencja jest przecież duża – reszta grupy, a każdy chce być ważny. To przecież potrzeba nas wszystkich. Dorośli na różne sposoby również dbają o jej zaspokojenie.
Są bardzo wyczulone na prawidłowe realizowanie norm przekazywanych im przez dorosłych. My, dorośli, bezustannie uczymy dzieci właściwych zachowań. Robimy to najczęściej przy pomocy komunikatów korygujących, które mają poprawić ich zachowanie. Niestety, w wyniku tego bardzo często zwracamy uwagę dziecka na to, co niewłaściwe. Kiedy dzieci zachowują się tak jak chcemy, uważamy to za normę. Siedzą, piszą, słuchają, bawią się – taka norma, prawda? Oczywiście, na przykład gdy nam pomogą – doceniamy, chwalimy. Jednakże proporcje pozytywów do uwag krytycznych zazwyczaj wypadają na niekorzyść tych pierwszych. (Proponujemy przeprowadzenie prostego zadania: w czasie jednej lekcji policzcie komunikaty, werbalne i niewerbalne, doceniające, wzmacniające dziecięce zachowania oraz te wskazujące i korygujące nieprawidłowości. To bardzo pouczające doświadczenie.) W efekcie dzieci uczą się od nas zwracania uwagi na to co niewłaściwe, co przy ich wyczuleniu na „bycie w porządku” przynosi wzmocniony efekt.
Mają silną potrzebę sprawiedliwego traktowania: za coś dobrego nagroda, za coś złego kara. Oczywiste jest więc, że jeśli kolega czy koleżanka zachowuje się niewłaściwie, trzeba powiedzieć o tym dorosłemu – on przecież jest dystrybutorem kar i nagród. Miło byłoby przy okazji otrzymać nagrodę za zauważenie nieprawidłowości i jej zgłoszenie (Pani przecież często pyta, gdy coś się wydarzy „kto to zrobił” i „czemu nie powiedziałeś wcześniej”). Niestety, nie wiadomo dlaczego można wtedy usłyszeć „nie skarż” lub „a ty to nigdy nie zabrałeś nikomu kredki?”. I jak tu potem rozróżnić kiedy mówić, a kiedy nie?
Nie umieją same sobie poradzić, więc zgłaszają swoją trudność temu, który potrafi. Dzieci stale potrzebują podpowiedzi: co mogą zrobić, gdy ktoś czegoś im nie daje, co mogą powiedzieć, gdy chcą zostać przyjęte do zabawy, jak się zachować, kiedy ktoś popycha koleżankę.
Wierzą, że świat jest bezpieczny, a dorośli zawsze je ochronią. Kiedy dziecko spotyka jakaś krzywda (ktoś nie chciał mu pożyczyć temperówki, zabrał piórnik lub nie chciał się bawić), nauczyciel – w zastępstwie rodzica – jest tym, pod którego opiekuńcze skrzydła można się udać i wyżalić. Dziecko liczy na to, że dorosły go zrozumie, ujmie się za skrzywdzonym, pocieszy, ukarze złoczyńcę.....
Reagują spontanicznie, zgodnie z uczuciami, które się pojawiają. Kiedy są oburzone, zezłoszczone, przestraszone, rozżalone, zazdrosne... komunikują dorosłym, co przeżywają – nie stosując komunikatu „ja”. Robią to tak jak potrafią. I liczą, że dorosły zrozumie.
Nauczycielu, jeśli
dzieci często przychodzą do Ciebie po pomoc – to komplement.
Cieszysz się ich zaufaniem, dajesz bezpieczeństwo, jesteś Tym,
Który Zawsze Zrozumie i Znajdzie Rozwiązanie. Jeśli nie
przychodzą, to być może w Twojej klasie jest po prostu miło i
bezpiecznie, albo... może warto się zdobyć na osobistą refleksję
i spotkanie z rodzicami uczniów.
Jak uczyć
pomagania
Nauczyciel może zrobić bardzo dużo, aby nauczyć
dzieci pomagania poszkodowanym.
Zauważać i podkreślać wszystkie pozytywy, czyli tzw. normę życia klasowego. Kiedy sami zwracamy uwagę na to co właściwe, dobre, co służy, mówimy o tym, nazywamy, wyrażamy radość z faktu, że to jest – dzieci uczą się od nas dostrzegać wokół siebie dużo więcej dobrego. Zmienia się sposób postrzegania rówieśników, dzieciom łatwiej jest docenić siebie i kolegów. Wygaszają się zachowania powodowane rywalizacją czy zazdrością o względy Pani/Pana, dzieci starają się zachowywać dobrze, ponieważ wiedzą, że jest to dostrzegane i doceniane przez ważną dla nich osobę, a każdy może zostać doceniony. Wzrasta poczucie sprawstwa u dzieci i postrzegania siebie jako osoby, która sobie radzi, potrafi, ma możliwości.
Przyjąć swoją definicję skarżenia i pomagania oraz umieć w oparciu o nią odróżnić je w codziennym, szkolnym czy przedszkolnym życiu. Nam w praktyce sprawdza się następująca definicja, wynikająca z naszych przekonań: skarżenie jest wtedy, gdy dziecko, w celu zaszkodzenia komuś, zgłasza nam coś, czego ten ktoś nie zrobił. Wszystkie inne zgłoszenia to przypadki związane z pomaganiem, zauważaniem łamania zasad i tak przez nas są nazywane. Naturalnym efektem jest zaprzestanie używania słowa „skarżenie” w rozmowach z dziećmi i dorosłymi (np. rodzicami, innymi nauczycielami). Przekaz płynący od nas jest wtedy znacznie bardziej zrozumiały i jednoznaczny. Jednocześnie nazywamy pozostałe działania i określamy je jako różnego rodzaju pomoc, doceniamy dobre intencje zgłaszającego. Dzieci modelują się na nas i zaczynają postrzegać te zjawiska tak jak my. Żadne dziecko (dorosły również) nie chce być skarżypytą, zaś bycie osobą pomagającą, reagującą na złe zachowanie, troszczącą się, czyniąca dobro – jest przyjemne! Gdy dzieci będą starsze, ułatwi im to szybszą reakcję na czyjąś krzywdę.
Uczyć dzieci samodzielnego radzenia sobie w zgłaszanej sytuacji. Kiedy dziecko zgłasza, że ktoś zachował się wobec niego niewłaściwie, podpowiedz mu, co może zrobić lub odpowiedzieć. Dzieci chętnie stosują się do wskazówek, ćwicząc nowe zachowania. Przy takim treningu za każdym razem są odrobinę bardziej samodzielne, z czasem lepiej radzą sobie w relacjach rówieśniczych. Pamiętaj, żeby nadzorować dokładne wykonanie nowego zachowania, zadbaj, by dziecko uzyskało efekt, o jaki mu chodziło. Sukces wywoła chęć powtarzania takiego zachowania, a dzieci będą się uczyły od siebie nawzajem. Pracując z całą klasą, odgrywajmy z dziećmi scenki, uczmy, co, komu i jak mogą powiedzieć, dbajmy by sposoby wymyślone przez uczniów nie były zachowaniami agresywnymi.
Dbać o spójność przekazu nauczyciela i rodziców. W domach naszych uczniów mamy sojuszników i wspólny z nimi cel. Rodzicom, tak jak i nauczycielom zależy na dobrym wychowaniu dzieci. Chcą, żeby radziły sobie w różnych sytuacjach, żeby były radosne, żeby były wrażliwe na krzywdę, żeby zawsze, gdy coś im się dzieje złego, mówiły o tym, żeby nie... skarżyły na rodzeństwo itd. Warto zapoznać rodziców z naszą definicją skarżenia i pomagania, właściwego komentowania, doceniania normalnych, codziennych zachowań dzieci oraz sposobami uczenia ich umiejętności pomagania sobie i innym. Nasze nastawienie na współpracę powoduje, że znacznie łatwiej ujednolicić działania wychowawcze wszystkich dorosłych. Kiedy dorośli (rodzice i nauczyciele) postępują spójnie, dzieci zachowują się w oczekiwany przez nich sposób, a nauczyciele mają choć odrobinę lżejszą pracę.
Uwrażliwiać. Jednym z czynników motywujących do pomagania innym jest empatia. Przy każdej okazji rozwijajmy ją u dzieci, rozmawiajmy o tym, co przeżywają, nazywajmy uczucia. Dzieci powinny nauczyć się od dorosłych, czym jest agresja, jakie to zachowania i czym różni się od zabawy, żartów. W sytuacjach reagowania na zachowania agresywne dzieci podkreślajmy, jak się czuła osoba pokrzywdzona.
Adekwatnie reagować na zgłoszenie. Adekwatnie czyli: rozumieć, wysłuchać, dać wsparcie. Wielu nauczycieli obawia się, że to co zrobią nie wystarczy, by niewłaściwe zachowanie dziecka nie powtórzyło się, a reakcja będzie wymagała większej energii i czasu niż te, którymi dysponują. Trudno przecież za każdym razem szukać w szkole wszystkich uczestników zdarzenia, gdy ma się pod opieką grupę i lekcję do przeprowadzenia. Rzeczywiście – nie ma zaklęcia, które uchroni przed ponownym pojawieniem się nieakceptowanego zachowania. Nasze reagowanie będzie skuteczne, gdy pamiętamy o potrzebach dziecka zwracającego naszą uwagę na coś, co jest dla niego ważne i kierujemy się hierarchią wartości, którą chcemy przekazać. Wtedy może się okazać, że wystarczy powiedzieć jedno zdanie. Oto kilka przykładów:
Uczeń: – Proszę
Pani, a Janek nie przyniósł dzisiaj nożyczek!
Nauczyciel:
– Ciekawe, jak możesz mu pomóc?
(Skierowanie uwagi
na rozwiązanie, na pomaganie.)
Uczeń: – Jurek nie umył
rąk przed śniadaniem.
Nauczyciel: – Dobrze, że
pamiętasz o zasadzie. Dzieci, przypominam o myciu
rąk.
(Przypomnienie zasad, edukacja.)
Uczeń: –
Proszę Pani, ona ściąga!
Nauczyciel: – Mówisz
o ważnej sprawie. Przypominam o samodzielnej pracy.
(Docenienie
powagi sytuacji, zwrócenie uwagi i przypomnienie zasad.)
Uczeń:
– A Zosia wczoraj podarła mi rysunek.
Nauczyciel: –
O, to przykre i można się wtedy zezłościć.
(Aktywne
słuchanie, rozumienie uczuć.)
Taka reakcja nauczyciela często
wystarcza dziecku poszkodowanemu, nauczyciel podejmuje decyzję o
potrzebie zajęcia się sprawcą zniszczenia.
Uczeń: – Ola
przezwała Kasię i Kasia płacze!
Nauczyciel: Dobrze,
że mi to mówisz. Reagujesz na krzywdę koleżanki.
(Docenienie,
wzmocnienie powiadamiania dorosłych o agresji.)
Ta sytuacja
wymaga dalszego postępowania wg zasad reagowania na agresję.
Uczeń:
– Ona mnie kopnęła!
Uczennica: – A on mnie
najpierw popchnął!
Nauczyciel: – Wygląda na to, że
obydwojgu wam stała się krzywda. Dobrze, że przyszliście to
powiedzieć.
(Aktywne słuchanie, docenienie, wzmocnienie
powiadamiania dorosłych o agresji.)
Ta sytuacja wymaga dalszego
postępowania wg zasad reagowania na agresję. Jeżeli takie
zachowania powtarzają się między tymi samymi uczniami, warto
przeprowadzić mediację.
„Pomagacz zawodowiec”
Dzieci
rosną i zaczynamy zauważać zmianę w drugą stronę. Coraz
ważniejsze staje się posiadanie swojego prywatnego świata, życia
rówieśniczego, bycie samodzielnym, co w czasie dojrzewania
przejawia się między innymi chęcią zachowania w tajemnicy przed
dorosłymi swoich nastoletnich spraw. Wszystkich spraw. Bardzo ważna
jest przynależność do grupy, lojalność wobec niej, zachowywanie
się tak jak większość. Każda taka grupa tworzy swój kodeks
postępowania, posługując się zinternalizowanymi wcześniej
normami i/lub tworząc nowe. Jeśli ktoś ich nie przestrzega, naraża
się na ostracyzm, odrzucenie.
Od dorosłych nastolatki
potrzebują wyraźnego stawiania granic i konsekwencji. Potrzebują
jednocześnie dużo cierpliwości i życzliwości oraz przestrzeni, w
której mogą się buntować, aby budować swoją tożsamość.
Potrzebują też obszaru rozwijania kreatywności i swobody. Gdy tego
nie dostają, czasem ich własny kodeks powstaje poprzez całkowite
zaprzeczenie i odrzucenie norm „świata” dorosłych – na
zasadzie przekory. Gdy nieformalne zasady grupowe brzmią: „każdy
radzi sobie sam”, „mówienie dorosłym to donoszenie”,
„konfident jest odrzucony”, to na początku pracy z taką grupą
wracamy do działań z klas młodszych, dostosowując je oczywiście
do wieku uczniów. Znowu potrzebne jest częste przypominanie w
różnych drobnych sytuacjach z życia klasy oraz podczas lekcji
tematycznych, czym jest a czym nie jest skarżenie, co to jest
pomaganie. Ważne, żeby robić to w połączeniu z przypominaniem
zasad panujących w społeczności szkolnej, szczególnie tych
dotyczących wspierania się, pomagania sobie i reagowania na
krzywdę.
Dojrzewanie, to czas przeżywana wielu uczuć,
więc to także idealny czas na zajmowanie się nimi. Nastolatki są
bardzo wrażliwe. Dlatego zajęcia na temat tego, jak sami lubią być
traktowani, jak czują się osoby krzywdzone, trafią na podatny
grunt.
Jeśli w klasie dojdzie do zachowań agresywnych, zawsze
zajmujemy się – oprócz sprawców i pokrzywdzonych – również
świadkami zdarzenia. Nagradzamy (nagrodą jest także dobre słowo)
pomagających, wyciągamy konsekwencje (konsekwencją jest również
zwrócenie uwagi) wobec uczniów, którzy byli bierni.
Bardzo
ważna jest współpraca z rodzicami. W domu nastolatki opowiadają o
swoich radościach i smutkach, zdarzeniach z życia rówieśników.
Mówią o agresji, jaką widzą wobec swoich kolegów. Istotne, aby
również rodzice uczyli swoje dzieci właściwego zachowania w
takich sytuacjach, by wzmacniali aktywną postawę ukierunkowaną na
pomaganie. Żeby mogli to robić, potrzebna jest rozmowa z
nauczycielami, wymiana informacji o życiu rówieśniczym dzieci, a
także poznawanie konkretnych sposobów wzmacniania u dzieci postawy
prospołecznej. Warto przynajmniej część tematów realizowanych z
uczniami poruszyć również z rodzicami. Oto propozycje tematów
zajęć wzmacniających aktywną postawę ukierunkowaną na pomaganie
krzywdzonym (dla uczniów klas starszych):
Koleżeństwo, kto to jest kolega, jakie ma cechy, jak się zachowuje, na czym polega przyjaźń.
Wyrażanie własnego zdania i radzenie sobie z presją grupy, szczególnie w sytuacji agresji.
Uczucia, jakie przeżywamy, jak się czujemy w różnych sytuacjach, jak chcemy być traktowani, co nam nie odpowiada.
Na czym polega siła, odwaga, co to jest tchórzostwo.
Pomaganie, plusy i minusy pomagania, jak się zachować, gdy jest się świadkiem przemocy, jak zadbać o swoje bezpieczeństwo.
Wszystkie te tematy realizujemy metodami aktywnymi. Pytamy uczniów o przykłady z ich życia rówieśniczego, pomagamy znaleźć rozwiązania pochodzące od samych uczniów. Umiejętności ćwiczymy w scenkach, przy pomocy dramy, dbamy, żeby każdy z uczniów przećwiczył zachowania „pomagacza”. Dbajmy, by sposoby wymyślone przez uczniów i te, które pokazujemy były bezpieczne dla dzieci pomagających, np. żeby same nie rozdzielały bijących. Szczególnie zwracajmy uwagę na to, by osoby pomagające nie używały agresji, aby ćwiczyły zgłaszanie dorosłemu krzywdy.
http://www.charaktery.eu/psychologia_w_szkole/2007/01/310/Jak-uczyc-pomagania/