02 a Moment gdy Curran odpowiada na telefon od Julie











Autor: Gordon Andrews




Tłumaczenie: SairaApril


Beta: Vampire-Princess




Moment gdy Curran odpowiada na telefon od Julie

tuż po walce z Kapturnikiem


Kiedy wyważyłem frontowe drzwi mieszkania Kate poczułem zapach krwi i trucizny. Następnie zapach dymu i jeszcze jakiś… słono-gorzki. Podobny do zapachu

akwarium. Co, do cholery, się tu wydarzyło?!

Przez telefon jakaś rozhisteryzowana dziewczynka płakała, że Kate umiera. Niewiele brakowało. Spodziewałem się, że jest źle, ale jej widok mnie zmroził. Leżała na brzuchu w łazience, blada skóra ostro kontrastowała z ciemną czerwienią krwi, która wydawała się być wszędzie. Plecy były rozprute z wielką siłą, w tym momencie zrozumiałem, że mogę ją stracić. Widywałem już ludzi umierających z błahszych powodów.

O Twierdzy nie było mowy, zbyt daleko. Kazałem zawiadomić Doolittle’a w południowo-wschodnim biurze, zanim pognałem ratować tę idiotkę.

Podniosłem ją z podłogi i pobiegłem. Skórę miała gorącą jak ogień, biegłem najszybciej jak mogłem. Tętno miała nikłe. Przyszła mi do głowy głupia myśl, że jeśli ją wypuszczę choć na chwilę z ramion, to ona umrze. Biegłem do Doolittle’a. Wpadłem do biura z Kate w ramionach, wzywając Dollittle’a, co nie było potrzebne, bo on już stał w pogotowiu i czekał. Położyłem ją delikatnie na noszach, żeby mógł ją zobaczyć.

-Czy możesz ją uratować?

Wzrokiem badał jej stan.

-Mój Panie, rany są rozległe i tego rodzaju…

-Spróbuj - przerwałem mu.

Rzucił się do niej i wszystko, co mogłem zrobić, to stać i patrzeć, jak ją zabierają.

Na półce trafiłem na zniszczoną kopię egzemplarza „White’s Once and Future King” i, czekając na wiadomości, postanowiłem ją przestudiować,. Przyniosłem sobie piwo. Po dziesięciu stronach wiedziałem, że to bezcelowe, nie rozumiałem ani słowa. Zamknąłem oczy, oparłem się plecami i czekałem.

Po jakimś czasie telefon zadzwonił i Doolittle poinformował mnie, że jej stan zdawał się stabilizować. Oczyścił jej organizm z trucizny i gorączka zaczęła spadać.

Ktoś kiedyś powiedział, że lepiej mieć szczęście, niż majętności. On czy też ona musieli mieć Kate na myśli, bo dobremu doktorowi wystarczyło siły med-maga, a

musiał zużyć jej bardzo dużo, na zaleczenie rozcięcia na plecach i zneutralizowanie trucizny płynącej przez jej ciało. Nie wiem, dlaczego, ale gdy poinformował mnie, że Kate będzie, według wszelkiego prawdopodobieństwa, żyła, z ulgą wypuściłem

długo wstrzymywany oddech. Powinienem był wiedzieć, że była zbyt uparta lub zbyt głupia, żeby umrzeć.

Jednak prawdziwym pytaniem było, dlaczego byłem tak zmartwiony? Dlaczego tak bardzo się niepokoiłem, czy ta zwariowana dziewczyna będzie żyła? Nie funkcjonowała w żadnej grupie społecznej, ani całkowicie wśród ludzi, ani nie była też jedną z nas. Ilekroć pojawiała się w moim życiu, wprowadzała taki zamęt, jakby ktoś wsadził kij w mrowisko i wiedziałem, że wraz z nią zjawią się kłopoty zwykle kończące się ranami obojga lub jednego z nas.

Była arogancka, impulsywna, nie uznawała mojego autorytetu, ani nie szanowała mojej pozycji. Wyzwała mnie przed moimi ludźmi. Jeśli ktoś kiedyś…

Ale była czasem zabawna i nigdy nudna. Bogowie, warto będzie zobaczyć jej twarz, gdy uświadomi sobie, że po raz kolejny uratowałem jej tyłek.

Właściwie to całkiem ładny tyłeczek, jeśli już o tym pomyśleć. Fakt, moja pamięć o tyłeczku i jego właścicielce, wydaje się być całkiem wyraźna. W ten sposóbpostrzegają smoki.

Jedyne, czego teraz potrzebowałem, to wziąć prysznic, nawet z zamkniętymi oczami. Będę przeklęty, jeśli ona spojrzałaby na mnie, a ja będę wyglądał na zmęczonego lub zaniedbanego.

Kiedy w końcu się obudziła, czułem się tak, jak po przebyciu pół mili fatalnej drogi i było mi bardzo brak, choć przelotnego spojrzenia na nią - tak jak bym nie miał innych problemów na świecie.

Nie powinienem się tak zamartwiać. Prawie cały dzień minął, zanim Doolittle zadzwonił, że jego pacjentka odzyskała przytomność.

-Jak cię czuje?

-Ból, jak cholera i prawdopodobnie…

-Głodna? - domyśliłem się.

-Tak, myślę, że tak. Gojenie ran wymaga zwiększenia zapasów energii w ciele. Wierzę, że jest bardzo głodna.

Uśmiechnąłem się.

-Doktorze, jak myślisz, czy ucieszyłby ją dobry, gorący rosół?

Po małej pauzie odpowiedział.

-Mój Panie, myślę, że powinna się bardzo ucieszyć.

O, tak, powinna siedzieć w łóżku i jeść zupę, którą jej zaniosę, jak grzeczna,

mała dziewczynka. Najlepiej będzie ją obserwować, mimo, że nie będzie miała bladego pojęcia, jak zwykle zresztą, o konsekwencjach swego postępowania.

Gdy wkroczyłem do pokoju, prowadząc jednego z kucharzy niosącego zupę na tacy, usłyszałem końcówkę rozmowy.

-Jak się tu znalazłam?

-Przyniósł cię Jego Wysokość.

-Czy tym razem też jest spalony na frytkę, czy może dla odmiany przecięty na pół?

Jej troska była wzruszająca.

-Ani to, ani to - powiedziałem.

Jej oczy rozszerzyły się z zaskoczenia. Mogę chodzić bezszelestnie, jeśli chcę, ostatecznie jestem kotem. Ruchem ręki kazałem kucharzowi postawić tacę na stoliku w nogach łóżka. Doolittle skłonił się i obaj z kucharzem wyszli z pokoju.

W tym momencie popatrzyłem na Kate. Nie widziałem jej od chwili, gdy ją tu przyniosłem. Wyglądała lepiej, ale tylko odrobinę. Bledziutka, ciemne kręgi pod opuchniętymi oczami, skóra na twarzy mocno naciągnięta. Wyglądała jak cień samej

siebie.

To mnie nieco wystraszyło. Nie byłem przyzwyczajony do oglądania jej w takim stanie.

-Wyglądasz, jak gówno w trawie – powiedziałem.

Uczciwość jest ważna w każdym związku.

Odchrząknęła.

-Dzięki. Staram się, jak mogę.

Krucha i słaba, ale w dalszym ciągu ta sama Kate.

Wziąłem miskę zupy i myślałem o tym, co to oznacza tu, w tym miejscu, jeśli jej złożę ofertę, a ona ją przyjmie. Ona może nie wiedzieć, co to znaczy, ale chciałbym. To jest to. Niczym nie ryzykuję…

Podsunąłem jej miskę tak, by mogła poczuć zapach. Zanim zdążyłem ją ostrzec, że gorące, chwyciła ją w obie ręce i poparzyła się.

-Idiotka - skwitowałem. Postawiłem zupę przed nią na kocu i podałem jej łyżkę.

-Dzięki.

Ona rzeczywiście mi podziękowała. Wszystko szło dobrze. W końcu równie dobrze mogłem się spodziewać, że ta zupa wyląduje na mnie.

Chwyciła łyżkę. Zgadza się… jedz to…

-Czy masz mapy? Były na…

-Kredensie - dokończyłem. - Zamknij się i jedz zupę.

Usiadłem na krześle Doolittle’a i obserwowałem ją, jak jadła. To było miłe, że byliśmy razem i do tej pory nie próbowaliśmy się pozabijać. Może gdybym mógł ją uciszyć… gdym zamykał jej buzię jedzeniem…

-Więc to jest ten sekret.

Spojrzała lekko zaszokowana. Żadnej dowcipnej reakcji. Może ją przestraszyłem, bo nawet się nie skrzywiła.

-Wszystko z tobą w porządku? - zapytałem. - Zbladłaś tak nagle.

-Jaki sekret?

-Tajemny sposób, który sprawił, że wreszcie się zamknęłaś - uśmiechnąłem się. - Następnym razem, kiedy będziesz pyskować, muszę bić cię tak długo, aż będziesz półżywa, a następnie dam ci rosół, i wtedy zapanuje błogosławiona cisza.

Skrzywiła się i wróciła do zupy.

-A co, miałaś na myśli jakiś inny sposób?

-Nie wiem. Myśli Władcy Bestii są tajemnicą dla takiego zwykłego najemnika jak ja.

-Nie jesteś zwykłym najemnikiem.

Jej miska była już pusta, więc podałem jej następną. Tym razem nasze palce się zetknęły. Znieruchomiałem i spojrzałem jej w oczy. Nasze twarze znalazły się blisko siebie. Rozchyliła nieznacznie wargi. Pochyliłem się nieco w jej kierunku i… złapała miskę i odsunęła się na bezpieczną odległość. To było jak złamanie czaru. Zabawna mała myszka.

-Dlaczego mnie uratowałeś?

-Odebrałem telefon, jakieś rozhisteryzowane dziecko krzyczało, że umierasz, że zostało samo, i że są tam nieumarli. Pomyślałem, że to może być interesujące zakończenie nudnego wieczoru. To i, kurwa, nienawidzę nieumarłych.

Spojrzała zdziwiona.

-Jak Julie się domyśliła, żeby tu zadzwonić?

-Domyślam się, że nacisnęła klawisz ponownego wybierania numeru. Sprytna dziewczynka. Moja kolej. Powiesz mi, w co się wpakowałaś.

Nie pytałem. Moi ludzie przeszukali i przewąchali jej mieszkanie cal po calu. Było tam trzech napastników, nie byli ludźmi. Wprawdzie brakowało ciał, ale były znaki świadczące o ogniu, wgniecenia i plamy na ścianach. Moi ludzie, w najlepszym

przypadku, mogli tylko określić kształt stworów. Ona musiała zabić coś w kuchni, pokonać drugie coś ogniem, a trzecie coś rozpłaszczyła na ścianie. Derek przyniósł Julie do Twierdzy. Pracował nad nią, ale to było dziecko ulicy. Była nieufna i jak

dotąd nic nie mówiła.

Ciemne oczy patrzyły na mnie z bladej twarzy Kate.

-Nie.

Może nie zrozumiała. Wiele przeszła.

-Nie?

Dam jej szansę.

-Nie.

Do kurwy nędzy, tylko nie to gówno znowu. Skrzyżowałem ramiona na piersi i pozwoliłem jej odczuć moje niezadowolenie. Cofnęła się. Tego już było za wiele. Odchyliłem się do tyłu.

-Wiesz, co mi się w tobie podoba? To, że nie masz kompletnie wyczucia chwili. Siedzisz na moim łóżku, na moim terenie, ledwo możesz podnieść łyżkę i ośmielasz się mówić „nie”. Podejrzewam, że złapałabyś śmierć za wąsy, gdybyś tylko mogła ich dosięgnąć.

Nie wiedziała tego, ale w tym momencie była blisko. Cholernie blisko.

-Zapytam cię jeszcze raz i lepiej, żebyś mi odpowiedziała. Co tam robiłaś?

-Jak widzę, fakt, że odzyskałam mapy Gromady, nie został doceniony. W zamian za to przynosi się mnie tutaj wbrew mojej woli, przesłuchuje i grozi krzywdą. Jestem pewna, że Zakon ucieszy się na wiadomość, że Gromada porwała jego przedstawiciela.

-Aha. A kto im to powie?

Tak, Gromada wielce żałuje, że nie mogła ocalić przedstawiciela Zakonu. Jej obrażenia były zbyt rozległe. To byłoby tak proste… Tchawica i krtań zmiażdżona? Coś podobnego, ktoś ją udusił? Moi ludzie by milczeli.

Spojrzała na mnie, jakby chciała ocenić moje intencje. Czy mogę to zrobić?

Wypróbuj mnie.

-Właściwie, mogłabym kopnąć cię w dupę i uciec stąd - powiedziała.

Hahaha. Może gdybym był martwy, czy też gdybym miał atak apopleksji.

Obdarzyła mnie tym swoim szalonym uśmiechem. Pokazałem jej krawędzie zębów.

-Chyba w twoich snach.

-Nigdy nie dałeś mi okazji do rewanżu. Mogłabym wygrać.

Taaa…, a pewnego razu moglibyśmy dać pokaz w starej stodole.

Skrzywiła się.

-Gdzie jest łazienka?

Wskazałem kierunek ręką, a ona ostrożnie usiadła na łóżku, jakby nie była pewna, czy może stanąć samodzielnie. Było mi jej prawie żal. Potem zobaczyłem resztę i nie mogłem powstrzymać śmiechu.

-Co cię tak śmieszy?

-Masz majtki z kokardką.

Spojrzała w dół. Miała na sobie krótki top i niebieskie majtki z jedwabną kokardką.

Twarz jej pobladła, a potem spurpurowiała. Hahaha.

-A co jest złego w kokardce?

-Nic. Spodziewałem się, że nosisz w tym miejscu drut kolczasty lub stalowy łańcuch.

Zadarła nos do góry.

-Potrafię sobie zapewnić wystarczające bezpieczeństwo, by móc nosić takie właśnie majtki… z kokardką. Poza tym są miękkie i wygodne.

Co ty nie powiesz?

-Bez wątpienia - mruknąłem.

Ponownie zrobiła wielkie oczy. Zawahała się.

-Nie sądzę byś zechciał zapewnić mi odrobinę prywatności na czas mojej wyprawy do łazienki?

I przegapił majtkową paradę? Nie ma szans.

-Nie ma mowy.

Mężnie spróbowała wstać z łóżka, ale zdradziły ją nogi. Ledwie zdołałem ją złapać, zanim upadła na podłogę. Trzymałem ją ciasno przez chwilę, ciesząc się bliskością. Pachniała jak Kate. Mógłbym się przyzwyczaić do jej zapachu.

-Potrzebujesz pomocy, specjalistko od kopania męskich tyłków?

-Obejdzie się.

Naprężyła ciało próbując się uwolnić, potrzymałem ją jeszcze przez dłuższą chwilę i puściłem.

Zrobiła ostrożny krok w stronę najbliższych zamkniętych drzwi.

-To jest schowek - powiedziałem usłużnie.

Wyglądała tak, jakby miała się rozpłakać i chwiejnym krokiem weszła do łazienki.




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
odpowiedzi na egazmin od 1 6
odpowiedzi na egazmin od 30
odpowiedzi na egzamin od 18
nagana odpowiez na sprzeciw od nałożonej kary 2
Od Szczecinskiej, wytyczne dla inwestora, Uprzejmie proszę o udzielenie odpowiedzi na poniższe pytan
odpowiedzi na pytania na egzamin od 7 12
odpowiedzi na pytania na egzamin od 24
Krótkie ściągi, ROK 1981 STAN WOJENNY 1981, ROK 1981- w I 1981 strajki o wolne soboty, protesty chło
Krótkie ściągi, ROK 1981 STAN WOJENNY 1981, ROK 1981- w I 1981 strajki o wolne soboty, protesty chło
odpowiedzi z chemi na pytania od Macieja, 1
Odpowiedzi na pytania zamknięte wielokrotnego wyboru na podstawie wykładów (od 5 wykładu)
Odpowiadam na modlitwy, S E N T E N C J E, E- MAILE OD PANA BOGA
Odpowiedzi na koło z socjo, rzeczy od dziewczyny z rocznika wyżej, notatki
Odpowiedzi na pytania z chemii fizycznej POPRAWIONE OD MICHALA
geologia odpowiedzi na pytania, Ochrona Środowiska, semestr III, od jaglara
Różne prace, Umberto Eco1, Umberto Eco — Zapiski na pudełku od zapałek (Jak nie korzystać z te

więcej podobnych podstron