Krzysztof Opaliński – Satyry
Księga I, satyra VI
Na
pogrzeby i zbytki w nich
Opaliński zwraca się do przyjaciela Mikołaja z ulgą, że wyzdrowiał, bo tak jego przyjaciołom byłoby smutno, a żona musiałaby się natrudzić, żeby udawać zmartwiona. Płakałaby, a w myślach: „giń psie!”. Zastanawiałaby się , do którego z mężczyzn sie teraz dobrać i ruszyłaby na miasto użalać się nad chorym mężem. Żona mdleje, a w tym czasie Opaliński nie szczędzi na nią przekleństw: „I nie wstyd cię maszkaro, iść tą nieszczerością/ Z Bogiem, z ludźmi, z krewnymi? Leżysz bez potrzeby:/ Bodaj więcej nie wstała! Bodaj grób zaległa/ Męża swego!” Biedny mąż oddałby w jej ręce i majątek i dzieci, a ona taka sucz. Podczas pogrzebu będzie się wdowa zalewać łzami i jęczeć z bólu, a tak naprawdę cebulą w chustce wyciska sobie łzy. Po pochowaniu męża żona nie daje pieniędzy na kształcenie dzieci, bo zadłużyła się pogrzeb. Puenta: lepiej mieć skromny pogrzeb i kochającą żonę
Księga II, satyra II
Na
liżyobrazków i zmyślonych obojej płci nabożników
Satyryk wyszydza pobożnych lalusiów, którzy pod płaszczykiem cnoty i niewinności wszystkich obgadują i wyśmiewają. „Znałem takowego,/ Co pacierzy gwałt mówił, a odrwił każdego”. Gdy tym wilkom w owczej skórze dokuczy bieda, zaraz schronią się bezpiecznie w klasztorze, najedzą, nachlają i dalej zachowują się tak samo. Ich pacierze nie dochodzą do nieba Opaliński woli szczerych i niewinnych ludzi, którzy tak samo w porządku są do Boga jak i do innych. Równie obrzydliwe są stare dewoty, które zamiast modlitw urządzają sobie ploty. Satyryk dodaje na koniec, że nie mówi o wszystkich ,nie chce generalizować. Są wyjątki.