Utwory:
''ARCANA Cantar de Procella, Lizabeth''
''ARCANA ... The Last Embrace Isabel (Cold Meat)''
''CANAAN Walk Into My Open Womb (Eibon)''
Recenzje:
''ARCANA Cantar de Procella, Lizabeth (Cold Meat)''
Recenzuję obydwa wydawnictwa jednocześnie, gdyż ukazały się w odstępie 2 czy 3 miesięcy, a stylistycznie stanowią całość. "Lizabeth" to trzyutworowa epka, z której dwa tracki pojawiają się na pełnoczasowym "Cantar de Procella", "Emperor of the Sun" jest jedynym nowym i nigdzie indziej nie wydanym. Co w taki razie można powiedzieć o drugim dużym albumie szwedzkiego duetu? To wszystko, co powiedziano już o ich urzekającym debiucie i jeszcze więcej. Nie na darmo ARCANA wydaje się być jednym z najbardziej dyskutowanych ostatnimi czasy zespołów z Cold Meat. "Cantar de Procella" jest piękny, smutny, wielki, zniewalający, delikatny, usypiający, schyłkowy, zagadkowy, i dramatyczny. Jest w nim i żal za czymś utraconym, i pogodzenie się z losem, i zaduma nad schyłkiem, i gorycz przemijania, i mrok duszy. Podobnie jak Dark Age of Reason" "Cantar de Procella" przywodzi na myśl najmroczniejszą bodajże płytę DEAD CAN DANCE - "Within The Realm of the Dying Sun". Ida Bengtsson i Peter Petersson posuwają się jednak na drodze zadumy dalej niż Lisa Gerrard i Brendan Perry wyczarowując przy tym w swojej muzyce zapomnianą epokę i zapomniany kraj, który leży gdzieś w głębi serca każdego z nas. Za taką magię ludziom powinno się stawiać pomniki. I ciągle na nowo poddawać się ich zaklęciom.
(Cold Meat Industry, P.O. Box 1881, 58117 Linkoping, Sweden; dystrybucja w Polsce - Pagan Records, P.O.Box 12, 86-105 Świecie 5)
Paweł Frelik
''ARCANA ... The Last Embrace Isabel (Cold Meat)''
"Isabel" to trzyutworowa epka, która ukazała się kilka miesięcy przed właściwym albumem a na której znajduje się tylko jeden utwór nie do znalezienia na "... the Last Embrace". Razem tworzą całkiem zgrabną parę, która ... No właśnie. Wiele osób jest chyba nieco zdegustowanych całkowitym brakiem rozwoju szwedzkiego duetu. Ja osobiście nie do końca podzielam to zdanie, a już na pewno nie jego składnik "całkowity". Co więcej, przeprowadziłem nawet mały eksperyment - do zmieniacza włożyłem wszystkie pięć krążków ARCANY jakie posiadam, włączyłem funkcję "random play" i usiadłem tyłem do wieży. Różnice pomiędzy utworami w sumie słychać, zaś "... the Last Embrace" odróżnia się od swoich poprzedników chyba jeszcze większym - jeśli to w ogóle możliwe - majestatem i, czysto technicznie, większą ilością wysokich tonów. Z drugiej strony jednak nie sposób zaprzeczyć, że wszystkie wydawnictwa brzmią niezwykle spójnie. Tak więc najnowsza pozycja ARCANY to żadna niespodzianka, ale nie jest to również rozczarowanie. Mi przynajmniej tej muzyki schyłku nie wiadomo dlaczego przywołującej na myśl "Jesień średniowiecza", tytuł klasycznej książki Johanna Huizingi, słucha się dobrze, chociaż czasem nie do końca jestem pewny czy gra właśnie ta kieszeń z "... the Last Embrace" ...
(Cold Meat Industry, Villa Eko, 595 41 Mjolby, Sweden)
''CANAAN Walk Into My Open Womb (Eibon)''
Mauro zawsze wydawał przepiękne, zarówno muzycznie jak i graficznie, albumy, ale "Walk Into My Open Womb" jest bez wątpienia jego absolutnie najlepszą pozycją. Zapakowane w kartonowe pudełko dwa krążki (oraz dwie wkładki - jedna przedstawiająca koncepcję albumu, druga personel) to 93 minuty czystej muzycznej magii, o której pisze się ciężko, a słucha z drżeniem serca. Napisanie, iż jest to hybryda eksperymentów, ambientu, gotyku i lekkiego metalu nie odda nawet ćwierci prawdy o tych 18 utworach. Najbliższym porównaniem, głównie ze względu na niesamowita przestrzeń, która poraża jako pierwsza, mogłoby być również włoskie MONUMENTUM, ale i tak "In Absentia Christi" przy "Walk Into My Open Womb" brzmi niemal topornie. To, co jednak dla mnie najważniejsze to nie perfekcja dźwięku, ale ludzie, osoby, które wyzierają spoza tej muzyki. CANAAN tworzy ją bardzo smutną i poważną, ale również pełną miłości do człowieka - nie tej odkupieńczej czy altruistycznej, ale miłości, która wypływa ze zrozumienia i pogodzenia ze sobą potencjalnej wielkości oraz jakże częstej małości i upadku. Mauro pisze na wkładce, że jest to album o apatii, pogardzie, niewoli i złudzeniach. I o tym, że odrzucenie wszystkich praw prowadzi do fałszowania prawdy. Wiem, że "Walk Into My Open Womb" będę zawsze słuchał kiedy poczuję, życie zmusza mnie do przykładania ręki do tego procederu.
(Eibon Records, Via Folli 5, 20134 Milano, Italy)