Dunlop Barbara Miłosne manewry

background image
background image

BarbaraDunlop

Miłosnemanewry

Tłumaczenie:

Anna

Sawisz

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

Gwałtowne

pukanie

do drzwi obudziło Tashę Lowell po

niecałej godzinie snu w służbowym mieszkaniu Whiskey Bay
Marina.

– Tasha? – Głos właściciela mariny, Matta Emersona, był

kolejnymszokiem,bowłaśnieonim

śniła.

– Co się stało? – odkrzyknęła, nagle zdając sobie sprawę, że

Matt nigdy nie słyszał jej głosu w wersji

zachrypnięto-

rozespanej. – Co jest? – powtórzyła głośniej, usiłując wydobyć
sięspodkołdry.

Na

północnozachodnim wybrzeżu Pacyfiku było wprawdzie

dość ciepło, ale to w końcu grudzień, czas ferii świątecznych,
a złożony z ośmiu mieszkań hotel pracowniczy miał już swoje
lata.

–OrkazepsułasiępodTyreewOregonie.

–Jak

tosięstało?

Głupiepytanie,pomyślała,idąc

boso

po chłodnej drewnianej

podłodze. Bogaty mieszczuch Matt Emerson zapewne nie
odróżnia pompy rozdzielaczowej od alternatora. Otworzyła

drzwiistanęłaokowokozbohateremswoichdozwolonychod
latosiemnastusnów.

– Padł silnik. Kapitan Johansson powiedział, że musieli

zacumowaćwzatoce.

To

bardzo zła wiadomość. Tasha była głównym mechanikiem

mariny Whiskey Bay od niecałych dwóch tygodni i dobrze
wiedziała,żeMattbardzosięwahał,zanimawansowałjąnato

background image

stanowisko.TerazzrzucinaniąwinęzaawarięsilnikaOrkialbo

przynajmniejzato,żenieprzewidziałastopniajegozużycia.

– Zrobiłam przegląd tuż przed wypłynięciem – powiedziała,

zdającsobiesprawęzwagi

tegoakuratczarterudlafirmy.

Orka

todrugicodowielkościjachtichfloty.Wyczarterowałją

Hans Reinstead, wpływowy biznesmen z Monachium. Matt

ostatnio ciężko pracował nad wejściem na rynek europejski
i Hans był pierwszym ważnym klientem z tamtego obszaru.

Ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebowała marina, byłoby
niezadowolenierodzinyReinsteadazwypoczynkowegorejsu.

Tasha

narzuciła na T-shirt koszulę w szkocką kratę,

aflanelowegatkiskryłapodciepłymibojówkami.Nazaplecione

wwarkoczwłosyzałożyłaczapkę.Jeszczetykoskarpety,buty–
ibyłagotowa.

–To

wszystko?–zapytał.

–Co?

–Niezrozumiałapytania.

–Możemyjużiść?

– Ja mogę – odparła, omiatając wzrokiem pokój i swoją

sylwetkę.Niebrałatorebki.Wszystkiedamskiedrobiazginosiła
wlicznych

kieszeniachspodni.

–Notochodźmy–powiedziałzkpiącymuśmiechem.

–Cowtym

śmiesznego?

–Nic.
Szła

za

nim po drewnianym podeście w kierunku pomostu

mariny.

–Śmiejesz

się–powiedziała.

–Ja?

Nie.

– Śmiejesz się ze mnie. – Czyżby po nagłym zerwaniu się

z łóżka wyglądała aż tak zabawnie? Przetarła powieki, uniosła

czapkę i przygładziła włosy. Usiłowała też jak najwięcej

background image

wycisnąćzrozespanego

mózgu.

–Uśmiechnąłemsię.Ato

coinnego.

–Rozbawiłamcię.–Tashanieznosiłamyśli,żejestzabawna.

Chciała,bywszyscy,szczególniemężczyźni,ajużzwłaszcza

jej

pracodawca,traktowalijąserio.

–Nie.Raczej

byłempodwrażeniem.

–Że

sięubrałam?

–Że

takszybko.

Postanowiła

nie

zastanawiać się, czy ta uwaga nie ma

seksistowskiegozabarwienia.

–Czym

popłyniemy?

–DumąMonty’ego.

Ta

odpowiedź ją zaskoczyła. Duma Monty’ego to był ich

największy jacht, zmodernizowany i odpicowany w zeszłym
roku,reprezentującynajwyższeświatowestandardy.

–MaszzamiarprzesadzićichzOrki

naMonty’ego?–spytała.

Taki kolos jak Monty zużyje przecież niewyobrażalną ilość
paliwa!–Japrzecieżmogęnaprawić,cokolwieknatejOrcejest
nietak.

–Ajeśli

ci

sięnieuda?

–Co

dokładniemówiłkapitan?–niepoddawałasię.

–Że

silnikstanął.

Żałośnie

uboga

winformacjeodpowiedź.

– Ale w jaki sposób? Nagle czy stopniowo? Czuć było jakiś

swąd,zapach?Charczał?Czywogólewydawałjakieśdźwięki?

–Nie

pytałem.

–Szkoda.Powinieneśbył.

Matt

rzucił jej niecierpliwe spojrzenie i zrozumiała, że

przegięła.Onjestwkońcujejszefem.

– Wydaje

mi się, że branie Dumy Monty’ego to olbrzymia

background image

strata paliwa – powiedziała. – Jeśli uda mi się szybko

zlikwidowaćawarię,sporozaoszczędzimy.

–Niebioręnawetpoduwagętakiegowariantu.Przesadzamy

pasażerówizałogęnaMonty’ego,aty

bierzeszsiędonaprawy

Orki.

– A mogłabym porozmawiać z kapitanem? – spytała Tasha

niepogodzona z myślą, że

jej

ewentualne zaniedbanie może

kosztowaćfirmętakąmasępieniędzy.

–Nie

komplikujsprawy,Tasha.

– Ja

nie komplikuję, przeciwnie, szukam prostszego

rozwiązania.Montypalijaksmok.

–Dla

mnienajważniejszejestzadowolenieklienta.

–Za

każdącenę?

–Tak

–odparłbeznamiętnymtonem.Trudnobyłowyczuć,czy

jestnaniązły,czyteżnie.

Wsnachbyłdlaniejdużomilszy.Żartował,stroszyłjejwłosy,

całował w usta. Było im razem ciepło i przytulnie, jak
wkokonie.Dlaczego

życieniemożeprzypominaćsnu?

Nie.Stop.Wcale

bytegoniechciała.

– Pragnę, żeby Hans Reinstead wrócił do Niemiec

zachwycony – ciągnął Matt. – I żeby podzielił się swoim
zachwytem ze znajomymi i wspólnikami, żeby wychwalał
poziom obsługi, jaką mu zapewniliśmy. Nieważne, czy
naprawimy silnik w pięć minut czy w pięć godzin. Nam
przytrafił się wypadek przy pracy, ale oni nie powinni tego

odczuć.Wręczprzeciwnie,należyimzaoferowaćjeszczewyższy
standard usługi. Ludzie to uwielbiają. I będą

nas

wynosić pod

niebiosa.

Tasha

nie mogła odmówić temu rozumowaniu logiki.

Rozwiązaniekosztowne,alesensowne.

background image

Oby

tylkonieobróciłosięprzeciwkoniej.

Doszli

do stanowiska jachtu. Jeden z członków załogi był na

pokładzie, inny na nadbrzeżu, gotów do odcumowania

jednostki. Matt zapytał młodego człowieka o ilość paliwa, po

czymwszedłnapokład,aTashazanim.

–Jesttumojaskrzynkaznarzędziami?–spytała.

Matt

potwierdził, a ona zaczęła przypominać sobie ostatni

przegląd techniczny Orki. Czyżby coś przeoczyła? Może jakiś

obluzowany pasek albo nieszczelny przewód? Sądziła, że
sprawdziławszystko,aleprzecieżniktniejestnieomylny.

Matt

wszedłdonadbudówkinamostkukapitańskim,aonaza

nim. Poszukała w nadajniku radiowym pasma przydzielonego

ichfirmieiodezwałasię:

–Orka?

TuDumaMonty’ego.Kapitanie,jestpantam?

W tym czasie Matt otworzył boczną szybę i zawołał do

pomocnika, że można odcumować. Tasha ponownie poprosiła

Orkę przez mikrofon o zgłoszenie się, a Matt zwiększył obroty
silnikaiodbił

od

brzegu.

Zdawał

sobie

sprawę, że użycie Monty’ego zamiast łodzi

używanej przy naprawach jest posunięciem ryzykownym. Ale
wszystko wskazywało na to, że ryzyko się opłaci. Po dwóch

godzinach żeglugi nawet Tasha skłonna była przyznać, że
naprawa nie mogłaby być błyskawiczna. Wypytała przez radio
kapitana Johanssona o symptomy uszkodzenia silnika, poleciła
teżkilkakrotniewysłaćdomaszynownimajtkacelemuzyskania
większejliczbyszczegółów.

Matt

był pod wrażeniem jej fachowości, ale w końcu i sama

musiała przyznać, że musi obejrzeć wszystko osobiście. Nie

pozostałoimwięcnicinnego,jakspędzićnastępnetrzygodziny

background image

namorzu,płynącwkierunkuTyree.

Tasha

była gotowa wziąć całą winę na siebie, ale przecież

drobne przeoczenie to nie koniec świata. Zresztą jest za

wcześnie,bywskazywaćwinnego.

–Połóżsię

na

chwilę,odpocznij–powiedziałMatt.

Wyglądała

na

zmęczoną.Niemasensu,byczuwaliobydwoje.

–Dam

radę.

–Nie

mapotrzeby,żebyśmidotrzymywałatowarzystwa.

–Aty

niepowinieneśmnietakrozpieszczać.

–Nie

musisz nikomu niczego udowadniać. – Wiedział, że po

awansieTashachcesięwykazać.Aleniemasensu,byrobiłato
kosztemsnu.

–Niezamierzam.Aty?

Spałeśchoćtrochę?Dlaczegosięnie

położysz?

– Dam

radę. – Wiedział, że ona potrafi pokierować jachtem,

ale czułby się głupio, zwalając na nią całą robotę. – Wcześnie

skończyłemrandkę.Pospałemtrochę.

Po

rozwodzieMattrzuciłsięwrazzprzyjacielemTJBauerem

w wir życia towarzyskiego. Poznawali nowych ludzi, spotykali
sięzkobietami.Większośćznichtomiłedziewczyny,aleMatt

jakośdożadnejniepoczułmięty,takżedotej,zktórąmiałdziś
randkę. Wrócił wcześnie do domu, kupił w internecie
gwiazdkowe prezenty dla siostrzeńców i bratanków, po czym
zdrzemnąłsięnakanapie.

–Niemusiszmiopowiadaćoswoich

randkach–powiedziała

Tasha.

–Fakt,nie

zadużojestdoopowiadania.

– Wielka

szkoda – odparła lekkim tonem. – To byłby miły

sposóbnazabicieczasu.

– Przykro mi, że nie jestem w stanie dostarczyć ci rozrywki.

background image

Amożeopowieszcośosobie

?

–Aco

chceszusłyszeć?

–No,czywogólewychodzisz?

–Aniby

dokąd?

– Po prostu wychodzisz. Spotykasz się, umawiasz z kimś.

Na

kolacje,natańce

Wybuchnęłaśmiechem.

–Czy

tomaznaczyć,żenie?

–No

tak.

–Aledlaczego?–Teraznaprawdębyłciekaw.Onawprawdzie

nosi zazwyczaj T-shirty i bojówki, ale pod tym przebraniem
kryjesięprześlicznakobieta.–Nielubiszsięwystroić?Wogóle

ci

siętoniezdarza?

Usiłował

sobie

przypomnieć, czy kiedykolwiek widział ją

w czymś modnym i stylowym. Raczej nie, z pewnością by to
zapamiętał. Kręcąc się na obrotowym krześle, odwróciła się

wjegostronę.

–Dlaczego

mnietakmaglujesz?

–Bomojeopowieściorandkach

sąnieciekawe.Myślałem,że

przytwoichtrochęsięrozerwiemy.

Przyjrzał się

jej

dokładnie. Miała niepokojące oczy koloru

szmaragdów albo głębokiego jeziora. Gęste rzęsy. Wydatne
kościpoliczkowe,perfekcyjniezaostrzonypodbródek.Delikatny
wąskinosiwargiokoralowejbarwie,dolnaniecopełniejszaod
górnej.

Miałochotę

je

pocałować.

– Nie ma o czym mówić – ucięła, dzięki czemu oprzytomniał

iwbiłwzrokwprzedniąszybę.

–Ale

przecieżczasaminapewnolubiszsięwystroić?

–Wolęskupićsię

na

pracy.

background image

–Dlaczego

?

–Lubiępracę,wypełnia

mi

życie.

Nie

zabrzmiałotowiarygodnie.Onprowadzifirmę,aprzecież

maczastakżenażycietowarzyskie.

– A ja lubię się ubrać elegancko i chodzę na randki. Nie

kolidujetozmojąpracą.

– Jasne, że

chodzisz

na randki. Taki facet musi – odparła,

wykonują gest imitujący przesuwanie ręką wzdłuż jego ciała.

Niemiałpojęcia,comiałanamyśli.

–Jaki

facet?–zapytał.

– No przystojny. Zamożny.

Odpowiedni

pod każdym

względem.

–Przystojny

?

Zdumiało go, że

ona

tak uważa, a jeszcze bardziej, że to

powiedziałanagłos.

–Wszyscytakuważają,Matt–odparła,przewracającoczami.

–Nieudawaj,żeotym

niewiesz.

Nie

przykładałdotegowagi.Wyglądtoprzecieżrzeczgustu.

Uważałsięraczejzaprzeciętniakainiewidziałwtymniczłego.

– Aha, więc jestem odpowiedni pod każdym względem –

mruknąłzprzekąsem.

Co

dobogactwatakżemożnabyłomiećwątpliwości.Dlajego

byłejżonynieokazałosięwystarczające.Ateraz,porozwodzie,
jego majątek uległ znacznemu uszczupleniu. Musiał pożyczyć
pieniądze,byjąspłacić,iczekałgojeszczeconajmniejrokalbo

dwaciężkiejpracy,żebyodzyskaćrównowagęfinansową.

– Ty też taka jesteś – odezwał się do Tashy. – Inteligentna,

pracowitaiładna.Powinnaśzacząćchodzićnarandki.Innenie
dorastają ci do pięt – dokończył, wspominając dziewczynę,

zktórądziśsięumówił.

background image

–Możemyprzestać?–zapytała.

–Przestaćrozmawiać?

– Mam dyplom mechanika pokładowego. Chcę być

traktowana poważnie. – odparła, zsuwając się z wysokiego,

pokrytego

białąskórąkrzesła.

–Co

tyrobisz?–Niechciał,byopuściłakabinę.

– Zamierzam skorzystać z twojej rady. Czyli położyć się

i odpoczywać

przez

jakieś – spojrzała na zegarek – dwie

godziny?

–Nie

miałemzamiarucięwyganiać.

–Jasne.

– Nie musimy rozmawiać o randkach

– powiedział, ale na

widok jej zaciśniętych ust poczuł ochotę na pocałunek. Skąd
takiimpuls?

– Jak

już dojedziemy na miejsce, będę miała co nieco do

zrobienia.

Pomyślał,że

zatrzymywanie

jejterazbyłobysamolubstwem.

–Masz

rację.Należycisięodrobinasnu.

Wyszła, a on zaczął się zastanawiać, co się dzieje, gdy czuje

się pociąg do podwładnej. Nie, nie może w to wchodzić, nie

powinien. W tym momencie sam sobie wydał się śmieszny.
Przecież z jej strony nie było najmniejszej zachęty. No, oprócz
tego,żenazwałagoprzystojnym.

A więc uważa go za przystojnego. Obserwując ciemną linię

brzegu,uśmiechnąłsiędosiebiewmyślach.

Problemem

Tashy nie były randki jako takie. Jej problem

polegał na tym, że ciągle myślała o randce z Mattem. A on
przecież nie jest w jej typie. Co do tego nie ma wątpliwości.

Chodziła już z chłopakami takimi jak on – zdolnymi,

background image

wykształconymi, zadufanymi w sobie. Wiedziała, jak to jest.

Ajednakniepotrafiłaprzestaćmarzyćonim.

Na

pokład zacumowanej w Tyree Orki weszli tuż po świcie.

Matt – wysoki i pewny siebie – powitał klientów jak w swoim

domu.Bowistocietakbyło.

Czarował

rodzinę

Hansa,

przepraszając

za

drobne

opóźnienie,oferującDumęMonty’egowramachrekompensaty.
Większyimocniejszyjachtjegozdaniempozwoliimnaszybkie

odrobieniestrat.

Klienci

byli w sposób oczywisty zachwyceni tą propozycją

i Tasha mogła spokojnie zająć się dieslowskim silnikiem Orki.
Pogodziniewiedziałajuż,żezepsułsięseparatorwody.Stłukła

sięteżżarówkawskaźnikazawartościwodywpaliwie,zabrakło
więc sygnału ostrzegawczego, że do silnika zamiast ropy
dociera woda. Jednoczesne wystąpienie takich defektów było
sprawązastanawiającą.Więcej–bardzo,bardzodziwną.

Matt

udałsiędomiasteczkapoczęścizamienne.Dopołudnia

nowy oddzielacz wody był już zamontowany. Dokonując
naprawy, Tasha zastanawiała się, kto ostatnio miał dostęp do
Orki. Teoretycznie każdy pracownik mariny, tyle że nie każdy

znałsięnasilnikach.

Po

tereniekręciłosięteżsporomechanikówzzewnątrzoraz

oczywiście liczni klienci. Czy ktoś z nich mógłby celowo
uszkodzić silnik? Kto i w jakim celu? Tasha nie miała pojęcia.
Aniechciałateżpopaśćwparanoję.

Podczas

pracy ubrudziła ropą ubranie i włosy, skorzystała

więczłazienkidlazałogiipoprosiłaomundurstewarda,żeby
mócsięprzebrać.

Gdy

wyszła na pokład, zorientowała się, że jacht jeszcze nie

ruszył.Czyżbyjakiśnowyproblem?

background image

– Czy coś jest nie tak? – spytała Matta, który zamiast na

mostku kapitańskim przebywał w kambuzie. Reszta załogi
musiała zasilić większy jacht i wyszło

na

to, że Orką będą

płynąćtylkowedwoje.–Brakujenamnapędu?

–Anie

jesteśprzypadkiemgłodna?–odparł,stawiającrondel

nakuchence.

–Jasne,jestem.Ale

myślałam,żezjemycośpodrodze.

–Kawa?

–Chętnie.
Wyjąłzszafkidwiefiliżanki.

–Monty

podążanapołudnie.Wszyscysązadowoleni.

–Miałeśrację,

to

byłdobrypomysł–przyznała.

– To wyjątkowo ważny czarter. Pierwszy wynajem po

jesiennych targach. No a klient to prominentny biznesmen
zmasąkontaktów.

–Przepraszam,że

ci

sięsprzeciwiałam.

–Zawsze

mówto,comyślisz.

–Ale

powinnamteżcięsłuchać.

–Anie

słuchasz?

– Czasem zdarza mi się na czymś zafiksować i wtedy święty

Boże nie pomoże – odparła, wciąż myśląc o swoich

podejrzeniach,żektośmajstrowałprzysilnikuOrki.

–Miewaszsilneprzekonania–powiedziałMattzuśmiechem.

– To nie najgorsza cecha. Dzięki niej ciekawie się z tobą
rozmawia. – Podał jej kawę w filiżance. – W ogóle

przy

tobie

wszystkojestinteresujące.

Nie

wiedziała

co

odpowiedzieć.

Patrzyła

w

jego

ciemnoniebieskie oczy. Boże, co za przystojna twarz.
Kwadratowy podbródek, któremu cień nieogolonego zarostu

przydawał surowego wyglądu. Prosty nos, intensywnie różowe

background image

pełnewargi,którechciałobysięcałowaćicałować.

– Interesujące jest to, co stało się z silnikiem – odparła

wkońcu,odganiając

niestosowne

myśli.

Zaciekawiony

uniósłbrwi.

– Rzadko zdarza się jednoczesne przepełnienie separatora

wodyipęknięcieżarówki,któramiałaby

przed

tymostrzegać.

–Noi?

– Wiem, miewam

skłonności do fiksacji, ale mnie się to

wydajedziwne.

–Chcesz

powiedzieć,żektoścelowodokonałuszkodzeń?

– Tego

nie powiedziałam, wydaje mi się tylko, że to rzadki

zbieg okoliczności. Może po prostu jako mechanik miałam

pecha.

–Naprawiłaśwszystko,awięc

raczej

miałaśszczęście.

–Szklanka

dopołowypełna?

–Wykonałaśkawał

dobrej

roboty,Tasha.

–Nie

byłotospecjalnietrudne.

– Jasne, nie dla takiej mistrzyni – odparł, a jego

spojrzeniu

pojawiłysięfiglarneiskierki.

–Naprawa

byłaprosta.Tylkoprzyczynysązagadkowe.

Spojrzeli

na siebie i zamilkli. O szyby dzwoniły krople

deszczu. Tasha znów wyobraziła sobie, jak Matt ją pieści
icałuje.Zrobiłosięjejgorąco.

– Jestem pewna, że wszystko sprawdzałam. Zakrętka

separatoraniebyłapoluzowana,wodaniemogłasiędostaćdo

ropysamazsiebie.

–Przestań.

Nie

zrozumiała,ocomuchodzi.

–Niedoszukujsięswojejwiny.Stałosięijuż.

–Okej.

background image

Matt

zrobił krok w jej kierunku. Potem drugi. I jeszcze

następny. Chciała zawołać, by się nie zbliżał, ale nie wydała
z siebie ani jednego dźwięku. Bo przecież nie chciała, by się

zatrzymywał.

Nagle

tuż obok uderzył piorun. Fala zakołysała jachtem.

Tasha chciała się przytrzymać kontuaru, ale potknęła się

i oparła o pierś Matta. Przez sekundę obejmował ją, chroniąc
przedupadkiem.

–Przepraszam.
– Pogoda się psuje – zauważył, a jego głęboki głos

zadźwięczał jej w uszach i wibrował w przylegającej

do

jego

torsupiersi.–Tasha–westchnął.

Pochylił

twarz

i musnął jej usta wargami, które po chwili

rozchylił. Pocałunek dał jej przenikającą całe ciało rozkosz.
Chwyciła go za ramiona, by nie stracić równowagi. Rozum
podpowiadał jej, że powinni przestać. Ale teraz nie liczyło się

nicoprócztegoprzypominającegokataklizmpocałunku.

To

Matt w końcu się cofnął. Wyglądał na równie

oszołomionegojakona.

–Ja–zaczął,

lekko

kręcącgłową–niewiem,copowiedzieć.

– No to nie mów. – Zmusiła się do kroku w tył. Też

nie

wiedziała, co powiedzieć. – To coś, co się po prostu
wydarzyło.

–Jakie

coś?

–Chyba

błąd.

–Przypadek

–poprawiłją,przeczesującsobiewłosypalcami.

–Musimy

jużruszać–powiedziała.

Trzeba

sięzająćczymśkonkretnym.

Nie

chciała analizować tego pocałunku. Nie chciała się

przyznać, jak wielkie wywarł na niej wrażenie. Nie chciała, by

background image

jejszefdomyślałsię,żeona–bardziejniżprzełożonego–widzi

wnimmężczyznę.

Musi

sama sobie tego zabronić. W ich wzajemnej relacji ona

jestmechanikiem,niekobietą.

Matt

pokręciłgałkąradia,byusłyszećprognozę.

– Możemy

spokojnie

zrobić sobie coś do jedzenia –

powiedział.–Totrochępotrwa.

background image

ROZDZIAŁDRUGI

Przeczekującburzę,zasnął.Poczterechgodzinachobudziłsię

iudałnaposzukiwaniaTashy.

Jacht wznosił się i opadał na wysokich falach, deszcz stukał

oszyby.MattnieznalazłTashynapokładzie,wąskimischodami
zszedł więc do maszynowni, gdzie spodziewał się ją znaleźć.

Iniepomyliłsię.

– Co robisz? – spytał, widząc ją pochyloną nad generatorem,

zktóregozdjęłaobudowę.

Zesztywniała, słysząc jego głos. Pewnie przypomniał się jej

pocałunek. On też nie mógł o nim zapomnieć i też czuł się
z jego powodu niekomfortowo. Po części dlatego, że jako szef
niepowinienbyłdopuścić,bysytuacjawymknęłamusięzrąk.
Ale również, bo był to cudowny pocałunek i z chęcią by go

powtórzył.

–Serwisuję–odparła,niepodnoszącgłowy.
–Możeszpowiedziećcoświęcej?
– Sprawdziłam elektrykę i akumulatory. Niektóre złącza

wymagały czyszczenia. Paski i rurki są w porządku, ale filtr

olejuwartobywymienić.

–Myślałem,żeśpisz.
Wiedział, że Tasha jest obowiązkowym pracownikiem, ale

terazuznał,żektośtakizdarzasięraznamilion.

– Trochę spałam. A potem się obudziłam – odparła,

odwracającdoniegotwarz.

Skądś wytrzasnęła roboczy kombinezon. Oczywiści był za

background image

duży, więc podwinęła rękawy i nogawki. Kobieta z kluczem

francuskim w ręku, ze smugą smaru na policzku, ubrana
wbezkształtnyszarywórniekonieczniewyglądaseksownie.Ale

ona wyglądała. I on tak bardzo znów chciał ją pocałować.

Odsunąłjednaktęmyśl.

– Ja na twoim miejscu pewnie raczej sprawdziłbym barek –

powiedział,żebyrozluźnićatmosferę.

– Na szczęście twoi pracownicy nie są tacy jak ty – odparła

zuśmiechem,któryzagościłnajejtwarzyprzezsekundę.

–Coracjatoracja.Alewbarkustoibutelkazacnegokoniaku.

Wsamraznadeszczowepopołudnie.

Nieodpowiedziałaizpowrotemzajęłasiępracą.

–Staraszsięmizaimponować?
–Tak.
–Notocisięudało,aterazprzestańpracować.
–Jeszczenieskończyłam.Silnikwymagastałejkonserwacji.

–Zawszejesteśtakabojawiemnadgorliwa?
–Atocośzłego?
–Możeniezłego,alenapewnoirytującego.
–Łatwosięirytujesz.

–Staramsięcięrozgryźć–odparłzuśmiechem.
– Strata czasu. Nie musisz mnie dobrze znać. Wystarczy, że

podpisujeszlistępłac.

Wyraźny sygnał. Ona uważa go za szefa, nic więcej. Musiał

jakoś przełknąć tę gorzką pigułkę. Ale skoro jest już tym

szefem

– Mamy piątą po południu, jest sobota, koniec roboty –

powiedział i złapał ją za ręce, usiłując wyjąć jej z dłoni klucz.
Błąd.Ichpalcesięzetknęłyidreszczprzeszedłcałejegociało.

– Daj spokój, Matt – powiedziała ostrzegawczym tonem. – Ja

background image

jeszczenieskończyłam.Poważnie.

Miała teraz oczu koloru mchu i głębokie, uległe spojrzenie.

Zpewnościącośczuła.Musiałacośczuć.

Uwolnionązjegouchwyturękąścisnęłagomocnozaramię.

Spodobałomusięto.

–Niewolnonamtegorobić,Matt.

–Wiem.Alechcęcięjeszczerazpocałować.
–Tozłypomysł.

–Maszrację.
Zaczerpnęłatchu,przyczymrozchyliławargi.Niecofnęłasię

nawetokrok.

– Nie komplikujmy sprawy. Nasza relacja nie powinna

wychodzićpozatwójpodpisnamoimczeku.Janieztych.

–Nieztych,którecałująfacetów?
– Na pewno nie szefów ani współpracowników. A już

szczególniepodczaspracywusmarowanejmaszynowni.

–Uczciwiestawiaszsprawę.
– Owszem. I nie potrzebuję twojego uznania. A teraz puść

mojąrękę.

Zdałsobiesprawę,żewciążjejdotyka.Niechciałpozwolićjej

odejść.Aleniemiałwyboru.

Odłożyłakluczisięgnęłapośrubokręt,byprzykręcićpokrywę

prądnicy. Matt cofnął się i złapał poprzeczną belkę nad swoją
głową.

–Sztormpowoliodpuszcza–stwierdził.

–Todobrze.
Zabrzmiałotojakfinalnakwestiacałejtejsceny.

PóźnymwieczoremwprowadziliOrkędomariny.

Tasha bezskutecznie starała się zapomnieć o pocałunku

background image

Matta. Ciągle odczuwała związaną z nim przyjemność i sama

niewiedziała,cotowszystkoznaczy.Dlaczegotenelokwentny,
superprzystojny młody człowiek miałby się zainteresować

właśnienią?

Okej, może gdyby posłuchała matki i zaczęła się ubierać

i zachowywać jak kobieta, gdyby wybrała inny zawód, może

wtedy jego zainteresowanie dałoby się wyjaśnić. Matt był
bardzopodobnydobostońskichchłopakówjejsióstr.Takich,co

tonieopuszczążadnejimprezy.

Oni pragnęli wyłącznie superkobiecych dziewczyn. Tasha

jakoś im nie pasowała. Z tego powodu zresztą wyjechała.
A teraz ten Matt kompletnie ją zdezorientował. A tego nie

lubiła.

Takwięcnatychmiastmusisięczymśzająć.
Gdy tylko dostała awans, wiadomo było, że musi zatrudnić

zastępcę. U Matta pracowało na stałe kilku robotników

portowych, którzy potrafili też dokonywać drobnych napraw.
Wraziepotrzebybrałosięnazleceniekogośzzewnątrz.Jeden
mechanik nie dałby rady ze wszystkim. Flota mariny Whiskey
Bayskładałasięzdwudziestuczterechjednostek,odwielkiego

Monty’egopomałełódeczkipływającepozatoce.

Problemem firmy – szczególnie po rozwodzie Matta – była

płynnośćfinansowa.Agotówkimogłydostarczyćjedyniełodzie
w pełni sprawne technicznie, gotowe do wynajęcia w każdej
chwili. Dlatego oprócz Tashy potrzebowano jeszcze jednego

mechanika.

Awansując, Tasha zajęła opuszczony gabinet w głównej

siedzibie firmy – budynku z lat siedemdziesiątych obłożonym
metalowymi panelami. Strefa klienta była tam urządzona

elegancko,podobniejakgabinetyMattaimenedżeradospraw

background image

sprzedaży.Jejprzydzielonopomieszczenieoraczejspartańskim

wystroju. A zresztą i tak siedzenie za biurkiem nie było w jej
stylu.

Teraz spotkała się z czwórką kandydatów. Dwóch nie miało

odpowiednich

kwalifikacji.

Trzeci

wprawdzie

posiadał

odpowiedni dyplom, ale coś w nim budziło w Tashy nieufność.

Może nazbyt przechwalał się swoimi osiągnięciami? Jego
pewnośćsiebiegraniczyłazarogancją.Czwartyspóźniałsięjuż

pięćminut,coniewróżyłonajlepiej.

Iwtedywdrzwiachpojawiłasiękobieta.

–Przepraszam–powiedziałazdyszana.
Tashazerwałasięnarównenogi.

–AlexDumont?
Kobietazuśmiechemwkroczyładopokojuiwyciągnęłarękę.

Tasha uścisnęła ją, śmiejąc się z siebie samej, jako że zbyt
pochopnieuznała,żektośoimieniuAlexmusibyćmężczyzną.

–MamnaimięAlexandria–uściśliłakobieta.
– Akurat ja nie powinnam była mieć przesądów co do płci.

Proszęusiąść.Zamieniamsięwsłuch.

–Kogoś,ktomanaimięTasha,niktnapewnonieweźmieza

mężczyznę. Chociaż wyobrażam sobie, że często jest ono
przekręcane,jeślichodziopisownię

–Fakt,niewiadomo,cogorsze.
– Ja lubię zaskakiwać, dlatego skróciłam imię. Muszę

powiedzieć, że pierwszy raz w życiu mam rozmowę o pracę

zkobietą.

Alex była wysoka, miała cienkie włosy koloru dojrzałej

pszenicy,trochępiegówimiłyuśmiech.Niewyglądałanaswoje
dwadzieściapięćlat.

–JesteśzChicago?–spytałaTasha,przeglądającjejCV.

background image

–Tak,alejużodtrzechtygodnitamniemieszkam.

– Z jakiego powodu? – zapytała Tasha, której zależało, by jej

zastępcazamieszkałnastałewWhiskeyBay.

– Zawsze marzyłam o zachodnim wybrzeżu. A poza tym nie

układałomisięzrodziną.

– Nie akceptowali twojego wyboru drogi zawodowej? –

domyślałasięTasha.

– Wręcz przeciwnie – roześmiała się Alex. – Ojciec i obydwaj

braciasąmechanikami.Niechcielimniepuścić.

–Pracowaliścierazem?

– Z początku tak, potem przeniosłam się do innej firmy. Ale

oniciągledawalimidobrerady.

Tashapomyślała,jakinnesąjejdoświadczenia.
– Ja pochodzę z Bostonu. Moi rodzice nie chcieli, żebym

została mechanikiem, tylko żoną lekarza albo prawnika. No
może ewentualnie zgodziliby się, gdybym była malarką

pejzażystką,względnietancerką.

–Maszrodzeństwo?
–Dwiesiostry.Obiewyszłyzaprawników.–Tashaniechciała

rozmawiać o rodzinie. Stare dzieje. – Widzę, że w Schneider

Marine pracowałaś zarówno z silnikami benzynowymi, jak
i dieslowskimi. A z maszynami firmy Broadmore? Mamy dwa
ichsilniki.

–Tak,sąwredne–roześmiałasięAlex.
Tashawypytałająjeszczeoukończonąszkołę,doświadczenie

wdiagnostyceorazinnesprawyiwkońcuzapytała:

–Kiedymożeszzacząć?
–Adaszmikilkadninarozpakowaniesię?
–Jasne.

–Wtakimraziezgoda.

background image

–Witamynapokładzie–odparłaTasha,ściskającdziewczynie

rękę.

Gdy po kilku minutach do pokoju wszedł Matt, z jej ust nie

schodziłuśmiech.

–Cojest?–zapytał.–Cosiętakszczerzysz?
–Bojestemszczęśliwa.Lubięswojąpracę.

–Tylkodlatego?
–Niewierzysz?

Naprawdę lubiła pracę. A będzie ją lubić jeszcze bardziej,

mającdopomocykogośtakiegojakAlex.

–Miałemnadzieję,żejesteśszczęśliwa,widzącmnie.
–Matt!–warknęłaostrzegawczo.

–Mamytopoprostupuścićwniepamięć?Mamnamyślinasz

pocałunek.

– Wiem, co masz na myśli – odparła, w popłochu zamykając

drzwi.Jeszczektośusłyszy–Przestań.

–Tęskniłemzatobą.
–Niepotrzebnie.Jestemtucałyczas.
–Aleniechceszmówićoniczympozapracą.
–Zgadzasię.

–Okej,rozumiem.Ktoodciebieterazwychodził?
–AlexDumont.Nasznowymechanik.Przecieżwiedziałeś,że

mamkogośzatrudnić?

–Tak,aletokobieta.
–Mnieteżtozaskoczyło.

Otworzyłusta,chcąccośpowiedzieć,alewyjąkałtylko,żenie

zamierzasięwtrącać.Iżewsobotęmarandkę.

–Atoniespodzianka–odparła,choćwpiersipoczułaukłucie.
–Chybanieumawiamsięzaczęsto?

–Mamtogdzieś.

background image

To nie była prawda. Przez okno swojego mieszkania często

obserwowałago,jakwychodzizdomuwieczorami,odstawiony
jak z żurnala. Ciekawiło ją, dokąd się udaje, z kim ma się

spotkaćikiedywrócidodomu.

Widziałateż,jakzapraszadodomukobietę,jakjedząkolację

natarasie,rozmawiają,śmiejąsięcaływieczór.

Nie miała tego „gdzieś”. Ale w życiu by się do tego nie

przyznała.

TakwięcwsobotęwieczoremMattzaprosiłwysoką,smukłą,

uczesanąprzezdrogiegofryzjeraEmiliedodomu,gdzieraczyli
sięrybązgatunkułososiowatychirisottem.Potrawdostarczył

tutejszy szef kuchni. Kolacji w przeszklonym salonie przy
świetle świec i księżyca towarzyszyło kalifornijskie wino, a jej
zwieńczeniem były ręcznie robione trufle z belgijskiej
czekolady.

Powinno

być

cudownie.

Emilie,

właścicielka

biura

nieruchomości, jest inteligentna, pełna wdzięku, nawet dość

dowcipna. Nie ukrywała, że po kolacji liczy na romantyczny
ciągdalszy.

AleMattciąglezerkałnapomost,najachty,nabudynekfirmy

i warsztat. Doczekał się. Tasha przeszła przez zabezpieczającą

bramkę i skierowała się na schody prowadzące do mieszkań
służbowych. Niektórzy pracownicy mieszkali wraz z rodzinami
we własnych domach. Młodsi, będący jeszcze singlami, cenili
sobie kwaterunek na koszt firmy, choć ich mieszkanka były
bardzoskromne.Mattcieszyłsięteraz,żeiTashawybrałataką

opcję.Odruchowospojrzałnazegarek.Prawiedziesiąta.Późno
wraca,nawetjaknanią.

–Matt?–odezwałasięEmilie.

background image

–Tak?

– Pytałam, czy wszystkie są twoje. No, te jachty. Naprawdę

maszichtakdużo?

– Tak. Zaczynałem od trzech, ale w ciągu dziesięciu lat flota

siępowiększyła.

Tashazniknęłamuzpolawidzenia.Tęskniłzanią.Musijutro

znaleźćpretekst,żebyzniąporozmawiać.

–Tenjestnaprawdęwielki.

–Tak,toMonty,naszanajwiększajednostka.
– Mogłabym go zwiedzić? Oprowadziłbyś mnie? – spytała

ioczysięjejrozjaśniły.

Zanimzdążyłodpowiedzieć,rozległosiępukaniedodrzwi.

–Spodziewaszsiękogoś?–spytałaEmilie.
Wpadali do niego jedynie dwaj mieszkający w pobliżu

kumple, ale oni nie pukali, tylko jeszcze z zewnątrz oznajmiali
swoje przybycie głośnymi okrzykami. Nie chcieli pojawić się

wnieodpowiednimmomencie.

– Zaraz wracam – powiedział Matt, udając się w kierunku

drzwifrontowych.

– Jasne. Ja ci nie ucieknę – odparła z nutą sarkazmu Emilie,

pakującsobiedoustkolejnączekoladkę.

WdrzwiachwpomiętejroboczejkurtcestałaTasha.
Wpierwszymodruchuchciałjąwciągnąćdośrodkaicieszyć

jejobecnością.

–Cosięstało?–spytałzamiasttegochłodno.

– Mam dziwne przeczucie, że coś się dzieje z Wichrem

Pacyfiku.Niepokojęsię.

Gestemzaprosiłjądośrodka,aleonawymowniespojrzałana

swojezabłoconebuciory.

–Wsystemiesterującymzerwałsiękabel–powiedziała.

background image

– To coś poważnego? – spytał, uradowany, że przyszła z tym

doniegoosobiście.

Porazpierwszypojawiłasięuniegowdomu.Ciekawbył,czy

spodoba się jej jego minimalistyczne nowoczesne wnętrze,

szklane ściany umożliwiające rozległe widoki. W ogóle
natomiastnieobchodziłogo,coojegodomumyśliEmilie.

–Niebardzo.Naprawiłamto.
–Todobrze.–Mattnietraciłnadziei,żejejnagławizytama

charakterprywatny,auszkodzeniestatkutotylkopretekst.

–Matt?–zawołałaEmilie.

Cholera,zupełnieoniejzapomniał.
–Zarazwracam–odkrzyknął.

– Jesteś zajęty – stwierdziła Tasha, patrząc na zegarek. –

Przecieżdziśsobota.

–Zapominaszodniachtygodnia?
–Matt,kochanie.–Emiliestanęłazajegoplecami.

Kochanie?

Na

pierwszej

randce?

I

to

jeszcze

niesfinalizowanej?

– Kto to jest? – zapytała pełnym wyższości tonem, który się

Mattowiniespodobał.

–TojestTasha–wyjaśnił.

Jestem

mechanikiem

dodała

niezrażona

protekcjonalnościąEmilieTasha.

– Jakiś nagły wypadek? – spytała Emilie, zaborczym ruchem

obejmującMatta.

– Tak – odparł, nie pozwalając Tashy dojść do głosu. –

Obawiam się, że musimy skrócić nasze spotkanie. Zamówię ci
podwózkę–powiedział,sięgającpotelefon.

Emilieszybkoodzyskałarezon.

–Alecosięstało?–spytała.

background image

–Cośzsilnikiem–odparł.–Taksówkabędziezatrzyminuty.

Przyniosęcipłaszcz.

Błagał, by Tasha nie zaprotestowała. Zaprotestowała za to

Emilie:

–Alejamogęzaczekać.
– Nie mam prawa cię o to prosić. To może potrwać. Sprawa

jestbardzoskomplikowana.

–Matt,alejamogę

– Wykluczone – pokręcił głową. – To moje sprawy służbowe.

Bardzopilne.

–Jesteśmechanikiem?–zwróciłasięEmiliedoTashy.
–Tak,okrętowym.

– Więc babrzesz się w tych wszystkich smarach i takich

rzeczach?Tomusibyćobrzydliwe.

–Emilie–napomniałjąMatt.
– Co takiego? Przecież to dziwaczne zajmować się czymś

takim.

– Raczej rzadko spotykane – sprostowała Tasha. – Ale

statystyki mówią, że kobiety stanowią prawie piętnaście
procentwszystkichmechaników.

Emilie najwyraźniej zabrakło języka w gębie. Sygnał

wtelefonieMattaobwieścił,żepodjechałponiąsamochód.

– Nie musiałeś tego robić – zauważyła Tasha, gdy drzwi

zamknęłysięzagościem.

–Itaknamnieszło.

–Ajastałamsiętwoimpomagierem?
– Nie potrzebuję pomagiera – mruknął niechętnie, gdy

stwierdził,żenieżartowała.–Opowiedz,cosięstało.–Gestem
zaprosiłjądośrodka.

Schyliłasię,byzdjąćbuty.

background image

–Niemusisz–zaprotestował.

–Maszbiałydywan.
Fakt, kobiety przychodziły do niego zazwyczaj w szpilkach

czy lekkich pantofelkach. Widok jej grubych wełnianych

skarpetniecogorozbawił.

–Drinka?–zaproponował.

–Nie,dziękuję.
–Otworzyłemwłaśniebutelkępinotnoir.Samniedamrady.

– Ja tu nie przyszłam w celach towarzyskich – odparła,

taksującwzrokiemdizajnerskiewnętrze.

Najwyraźniej bała się usiąść w roboczym stroju na którymś

z obitych białą skórą mebli. Zauważył to i skierował się do

jadalni, gdzie stały bardziej tradycyjne brązowe krzesła. Nalał
winododwóchkieliszków.

–Niepijęwpracy–zastrzegła.
–Jestsobota,dziesiątawieczór.Pogodzinach.

–Czylico?Niezapłaciszmi?
–Maszwumowiestałąpensję.Itakpracujeszzadużo.
–Dlaciebietodobrze.
–Okej,dajęcipodwyżkę.

Roześmiała się drwiąco, wzięła od niego kieliszek, ale

postawiłaprzedsobąnastole.

–Proponujędwadzieściaprocent–ciągnął.
–Niezrobisztego.
–Zrobię.Notozatępodwyżkę–powiedział,unoszącwgórę

kieliszek.

– A ja właściwie przyszłam tu powiedzieć ci, że

prawdopodobniepopełniłamstrasznybłąd.

background image

ROZDZIAŁTRZECI

–Znaszsięnawinie–powiedziałaTasha,gdypociągnęłałyk

zkieliszkaizerknęłanaetykietęnabutelce.

–Cieszęsię,żecismakuje.Kojarzysztęmarkę?–spytałlekko

zdziwiony.

–Aco?Mechanikniemożebyćkoneseremwin?

–Jasne,żemoże.Oczymtorozmawialiśmy
–Przyniosłamzłąnowinę.WicherPacyfikumazerwanykabel.
–Chybajużgonaprawiłaś?Dobrarobota,jakzwykle.
– Ale to nie powinno się stać. Dopiero co go serwisowałam.

Musiałamcośprzeoczyć.

–Dlaczegotakchętniesięobwiniasz?Tosięstałojużpóźniej.
– Ale nie powinno zdarzyć się tak szybko. Zużycie nie

wyglądało na nadmierne. Może kabel był po prostu kiepskiej

jakości?

–Nowłaśnie.
–Albo–zawahałasię.
–Alboco?
–Ktośgoumyślniezerwał.Wiem,towygląda,jakbymszukała

usprawiedliwienia dla własnej niekompetencji. Ale po naszym
powrocie z Tyree rozmawiałam z dostawcą paliwa. Nikt nie
skarżyłsięnanadmiernązawartośćwody.Tylkomyidotyczyło
totylkoOrki.Jaktomożliwe?Czywodamogłasiędostaćtylko
dojednejpartiipaliwa?–zakończyłaiwypiłatrochęwina.

–Tasha?Mogłabyśmiprzybliżyć,ococichodzi?
–Nietwierdzętegozcałąpewnością,aleprzecieżktośmógł

background image

dolaćwodydopaliwaorazpodciąćkabel.

–Alepocomiałbytorobić?
–Możemaszwrogów?Albokonkurencję?

–Orany!–wykrzyknąłzpodziwemwgłosie.

–Cieszyszsię,żektościźleżyczy?
–Nie,poprostuwłaśniestwierdziłem,żerozmowaztobąjest

owieleciekawszaniżzEmilie.

–Uważasz,żemojahipotezajestnaciągana?

–Tegoniepowiedziałem.Uważam,żetoekscytujące!
–Ekscytujeszsiętym,żektośchcezniszczyćciebieifirmę?

–Nie,alejużsięcieszęnaśledztwo.Nigdyniemarzyłaś,żeby

byćdetektywemamatorem?

–Nie–odparłaszczerze.
–Cośty!Przecieżtwojapracajestbardzopodobna:śledzisz,

wykrywasz

problemy

i

naprawiasz

je

na

co

dzień.

Adomniemanyzłoczyńcatylkododajecałejsprawiesmaczku.

–Ztobąjestcośnietak,Matt,skorociętokręci.
–Alepomożeszmi?
– To należy do moich obowiązków – odparła, nie mogąc się

oprzeć dreszczykowi podniecenia na myśl, że będą nad czymś

pracowaćrazem.

–Zacznijmyodlistypodejrzanych.Ktomadostępdosilników

isystemówsterowniczych?

–Jaimechanicyzfirmyzewnętrznej.NoiterazAlex,alejej

niebyłoznamiwczasieawariiOrki.

–AlemieszkałajużwWhiskeyBay?
–Sugerujesz,żejestkretem?
– Na razie nic nie sugeruję. Ustalam fakty. Przynajmniej

ciebie

możemy

wykluczyć

powiedział

z

ironicznym

uśmieszkiem.

background image

–Ciebieteż–zrewanżowałasię.

– Dzięki? A kogo z pracowników można wykluczyć? Musimy

przejrzećlistęzleceńzostatnichtygodni.Codokonkurencji,to

oczywiście istnieje motyw finansowy, ale nie sądzę, żeby ktoś

działałtakpodstępnie.

Tasha zdała sobie sprawę z wagi swoich oskarżeń. Może to

wkońcuonasamapoprostupopełniłajakiśbłąd?Niktniejest
doskonały.Alenie,wodawsilnikuOrkitonapewnoniewynik

pomyłki.

– Tasha – odezwał się Matt, przyglądając się jej badawczo –

samawiesz,żetoniemogłabyćtwojawina.

W pokoju zrobiło się nagle jakby cieplej. Temperaturę

podnosiły subtelne dźwięki: szum wiatru i fal, trzask drewna
wkominku.WTashyobudziłosiępożądanie.

–Muszęiść–powiedziała,wstając.
Onteżwstałiwziąłjązarękę.Spojrzałnajejusta.Drżały.

–Tasha–wyszeptał,oplatającpalcamijejdłoń.
Wiedziała, że powinna się ruszyć. Wyjść. Zamiast tego

przymknęła powieki. Zrobiła krok w jego stronę, zmniejszając
dystans.

Odchyliła

twarz.

Nie

miała

zbyt

wielkiego

doświadczenia w sprawach miłosnych, ale wiedziała, że ten
gestjestprośbąopocałunek.

Nierozczarowałasię.
Przylgnął wargami do jej ust. Pocałunek był czuły, łagodny

i jakby nieśmiały. Ale ją i tak przeniknęło ciepło, drżenie

i energia. Przytulała się coraz mocniej, rozchyliła usta
i zarzuciła mu ręce na szyję. Jęknął cicho, objął ją i przytulił.
Sutki jej się naprężyły, chciała czuć na sobie jego nagą skórę.
Ale zachowała zdrowy rozsądek, który nakazał jej się wycofać.

Niepowinniposuwaćsięzadaleko.

background image

Niechętniezrobiłakrokdotyłu.Najchętniejudawałaby,żenic

się nie stało, ale nie potrafiła. Spojrzała mu w twarz. Miał
mętnywzrok,wktórymodnalazłaśladuśmiechu.

–Jesteśniesamowita–powiedział.

– Nie powinniśmy tego robić – odparła nie bez żalu

zmieszanegozpoczuciemwiny.

–Alezrobiliśmy.
– Wiesz, co mam na myśli. Nie wolno nam. Musisz mnie

wtymwspierać,Matt.

–Zadużoodemniewymagasz–westchnąłteatralnie.

Wiedziała, że musi myśleć realistyczne, ale chciała być też

wobecniegoszczera.

–Podobamisiętu–powiedziała.
–Miłotousłyszeć.
–Niechodzimiodom.PoprostulubiępracowaćwWhiskey

Bayiniechciałabymztegorezygnować.

–Przeskakujeszztematunatemat.
– Wiem. Bo mam nadzieję, że nie dążysz do przygody

miłosnej.Kobietymechanikanietraktujesiępoważnie.

–Totypowiedziałaś.

–Niechcęłączyćżyciaosobistegozzawodowym.
–Niktniechce.Ażwydarzysięcośtakiego,żeichoddzielenie

staniesięniemożliwe.

Chciałajużzakończyćtęrozmowę.
–Chybapodsunęłamciniewłaściwąmyśl.

–Jedyne,coztegozrozumiałem,tożecisiępodobam.
Powinnazaprotestować,aleniechciałakłamać.
– I jeszcze – ciągnął – że moja firma może być celem

sabotażu.

– W każdym razie jest taka możliwość i powinniśmy ją

background image

rozważyć–odparłazadowolona,żemożezmienićtemat.

–Ufamtwojejintuicji,więctozbadamy.
Tasha westchnęła z ulgą. Nareszcie wrócili na właściwą

płaszczyznę. Z Mattem będzie od teraz tylko pracować, nie

zabawiaćsię.Musisiętegotrzymać.

Matt nie mógł się skupić na pracy. Ciągle rozpamiętywał

pocałunekzTashą.

–Alektomiałbycelowopsućtwojesilniki?Ipoco?–zapytał

TJ. We trzech, jeszcze z Calebem, grzali się wokół gazowego

kominkanagórnymtarasiesiedzibyfirmy.Byłchłodnywieczór,
amimotoraczylisięzimnympiwem.

–Chybakonkurencja–odparłMatt.
Calebusiadłnajednymzwyściełanychkrzesełizauważył:
–Mamyprzecieżmonitoring,kamerki.
– Nie obejmują wszystkiego. Łatwo je wyminąć, jeśli się wie

jak.Zamówiłemjużdodatkowe.

–Zawiadomiłeśpolicję?–spytałTJ.

– Jeszcze nie. To byłoby przedwczesne, sam się muszę

najpierwprzekonać.

–Myślisz,żeTashamogłasiępomylić?
– Nie. Ona się nie myli – odparł Matt, może zbyt gorliwie

odsuwająccieńpodejrzeniajejoniekompetencję.

–Taktylkozapytałem.
–Ajaodpowiedziałem.Narazieczekamy.
–Ażcośsiępowtórzy?Ajeślitymrazemuszkodzeniebędzie

poważniejsze?Amożeniechodzitylkoomarinę?

– Martwisz się o Crab Shack? – spytał Matt, mając na myśli

restaurację, która prowadziła Jules, świeżo poślubiona żona

Caleba. Była w piątym miesiącu ciąży, spodziewali się

background image

bliźniaków.

– Jeszcze nie, ale na wszelki wypadek poproszę Noaha, żeby

spędzałwknajpiewięcejczasu.

–NiktniechcezadzieraćzNoahem–zauważyłTJ.

–Taaajestbojowyilekkostuknięty–przyznałCaleb.
Chłopak szwagierki Caleba spędził nawet po jakiejś bójce

jakiś czas w więzieniu. Twardy, nieustępliwy, zawsze gotów do
obronyJulesijejsiostryMelissy.

–AcozkameramizainstalowanymiwCrabShack?Możena

nichcośsiędazobaczyć?–zapytałTJ.

–Sprawdzę–odparłCaleb.
–Będęwdzięczny–powiedziałMattdoCaleba.

Jakoś nie przyszło mu na myśl, że powinien obawiać się

o bezpieczeństwo Tashy czy innych osób. Ale może Caleb ma
rację? Na razie nikt nie ucierpiał, ale nie ma gwarancji, że to
nienastąpi.Przemoczazwyczajsięnasila.

–Matt?–zpomostudobiegłgogłosTashy.
Szybkopodszedłdobarierki,żebyjązobaczyć.
–Wszystkowporządku?–krzyknąłprzestraszony.
– Tak – odparła zdziwiona jego troską. – Wyporządziłam już

na jutro Nieustraszonego i Strefę Kryształu. Idę do miasta na
kilkagodzin.

– Po co? – zapytał Matt i natychmiast zdał sobie sprawę

z niestosowności tego pytanie. Jest już po piątej i Tasha może
robić,cojejsiężywniepodoba.

–Spotkaćsięzparomakumplami.
Kumplami? Co ona przez to rozumie? Czy chodzi o jednego,

czyocałąbandę?Amożetotylkoznajomi?

–Alexnalejepaliwadobaków–ciągnęłaTasha.–Gościemają

siępojawićodziesiątej.

background image

– Rozumiem – odparł Matt, żałując, że nie może zaspokoić

swojejciekawości,jakTashaspędziwieczór.

– Muszę znów do niej uderzyć – stwierdził TJ, gdy Tasha się

oddaliła. – No, do tej twojej pani mechanik – dodał, widząc

zdumieniewoczachMatta.–Onamisiępodoba.

–Dlaczegomówisz„znów”?Jużpróbowałeś?

– Tak, w lecie. Nawet zapytałem cię o zgodę, a ty mnie do

tegozachęcałeś.Zaprosiłemjąnakolacjęitańce.Aletochyba

byłbłąd.

Mattpociągnąłłykpiwa,byzdusićwsobiepokusęodezwania

się. Nie życzył sobie, żeby Tasha spotykała się z kimkolwiek,
a już tym bardziej z TJ-em, który był uosobieniem bogactwa,

męskiej urody i wszelakiej „odpowiedniości”. Matt widział, jak
kobiety na niego reagują. Nie żeby Tasha była zwykłą kobietą,
alejednak

– Może lepiej zaproszę ją na rajd monster trucków albo

wystawę jakichś innych pojazdów? – TJ głośno myślał. –
W końcu jest mechanikiem Już wiem, w Seattle niedługo
odbędziesiępokazsamochodowy.Zaproponujęjejwyjazd.

–Niemożesztegozrobić–powiedziałMatt.

–Dlaczego?–wtrąciłsięCaleb.
–Bojużrazgoodtrąciła–wyjaśniłmuMatt.
–Muszębyćwytrwały–broniłsięTJ.
–Maszcośprzeciwkotemu,żebyTJpodrywałTashę?–spytał

zaciekawionyCaleb.

–Nie–odparłMatt,poczympoprawiłsię:–Tak,mam.
–Atociekawe!–TJsięuśmiechnął.
–Cośjestmiędzywami?–spytałCaleb.–Podobacisię?
–Pocałowałemją.Aonamnie.Całowaliśmysię–odparłMatt,

nie chcąc, by przyjaciele wzięli to za przechwałki. – To miła

background image

kobieta,lubięją.Aledoniczegoniedoszło.

–Chcesz,żebymsięwycofał?–spytałTJ.
– Ale przed chwilą powiedziała, że idzie spotkać się

zkumplem–zauważyłCaleb.

– Kumplami. Liczba mnoga – sprostował Matt. – To pewnie

jacyśjejznajomi.

– Nie spieszyło ci się – stwierdził Caleb i Matt musiał

przyznać mu rację: przez długi czas nie zauważał Tashy. –

Zaprosiłeśjągdzieś?

– Teraz nie mamy czasu. Jak wiesz, jesteśmy pochłonięci

sprawamikryminalnymi.

–Wtakimraziejaspróbuję–oznajmiłTJ.

–Odprawiłacię–przypomniałmuCaleb.
–Ktonieryzykuje,tenniejedzie.
–Jąłatwospłoszyć–ostrzegłMatt.
–Więccozamierzasz?–spytałCaleb.

–Nic.
Matt nade wszystko pragnął, by w jego marinie Tasha czuła

się komfortowo. Nie chciałby jej stracić. Zarówno z przyczyn
osobistych,jakizawodowych.

Ulubiony lokal Tashy, połączony z barem Edge w miasteczku

Whiskey Bay był popularnym miejscem spotkań pracowników
pobliskich marin i robotników zatrudnionych w warsztatach
i firmach dostawczych. Publika z większymi pretensjami
preferowała raczej knajpkę Blue Badger. Sporym uznaniem
cieszyłsiętakżenowyCrabShack.

Edgebyłjużudekorowanyświątecznie.Nadbaremkrólowała

wielkagirlandazezłotychkulikwiatówgwiazdybetlejemskiej.

Rozbrzmiewała muzyka rockowa i country, menu było

background image

niewyszukane,mieliteżdobrepiwoznalewaka.Tashaobiecała

odwieźćAlexdodomu,pozostaławięcprzycoli.

– Słyszałeś, żeby ktoś tu ostatnio miał nieoczekiwane

problemy z silnikiem? – zagadnęła siedzącego naprzeciwko

Henry’egoSchneidera,którybyłgłównymmechanikiemjednej
zokolicznychmarin.

–Jakiegotypuproblemy?
–Miałamwodęwpaliwie.

–Możeobluzowałacisięnakrętka?
–Nie,sprawdzałam.Amimotoseparatorbyłpełenwody.

–Zdarzasię.–Henrywzruszyłramionami.
–Awięcniesłyszałeśoniczymdziwnym?–dociskałaTasha.

– Dziwnym? – zainteresował się James Hamilton, który

właśniewrazzAlexwróciłzparkietu.

– Niewyjaśnione przypadki usterek w mechanizmach –

sprecyzowałaTasha.

–Wszystkodasięwyjaśnić.Trzebasiętylkodobrzeprzyjrzeć.
Alex poprosiła do tańca Henry’ego, więc Jamesowi nie

pozostałonicinnegojakzatańczyćzTashą.

James był szczerym i otwartym chłopakiem z Idaho. Wysoki

chudzielec, rudy, zawsze w dobrym humorze. Nieźle tańczył,
podobno nauczył się tego na wiejskich potańcówkach
w stodole. Tasha wiedziała, że w rodzinnej wiosce zostawił
swojąszkolnąmiłość,doktórejzamierzałwrócić.

Gdytaniecsięzakończył,TashazaplecamiJamesadostrzegła

znajomąpostać.Matt.

–Cotyturobisz?Cośsięznówstało?
–Zatańczysz?–spytał,nieudzielającodpowiedzi.
Rozległ się utwór Bruce’a Springsteena i Matt wziął ją za

rękę.

background image

– Dlaczego uważasz, że musiało się coś stać? Czy facet nie

możesobiepoprostuwieczoremwyjśćnamiasto?

–Niesądzę,żebytobyłatwojaulubionamiejscówka.

–Właśnieżetak.

–Kłamiesz.
–Martwiłemsięociebie–przyznałzwahaniem.–Wmieście

grasujeprzestępca.

– Nawet jeśli, to interesuje go wyłącznie twoja firma –

roześmiałasię.–Zemnąniematonicwspólnego.

–Tegoakuratniewiemy–odparł,przytulającjąmocniej.

W milczeniu dawała mu się prowadzić w tańcu. Okazał się

całkiem niezłym tancerzem. Trudno, nie będzie robić scen.

Wkońcusąwmiejscupublicznym.

– Wiem, że cenisz sobie niezależność – ciągnął. – Ale przy

mnieniktniebędziecięzaczepiał.

–Alemnieitakniktniezaczepia.Ichybaniezamierza.

Mattrozejrzałsię,jakbyotaczałaichbandakryminalistów.
– Widzisz tego w czerwonej koszuli? – spytała Tasha. –

PracujewmarinieShuttersCorner.Achłopak,któryrozmawia
zAlex,jestjegokolegązpracy.Towszystkosąmiejscowi,Matt.

Mechanicy.Jaichznam.

–Izewszystkimitańczysz?
Wyglądałnazazdrosnego,aniechciała,bytakbyło.
– Nie. Ja tu przyszłam, żeby ich wypytać. Zbieram dowody,

jeślichceszwiedzieć.Możekogośspotkałotosamoconas?

–Och,toświetnypomysł.
–Dzięki–odparłaironicznie.
–Niemamnicprzeciwkotańcom.
–Wiem,przecieżsammniezaprosiłeś.

–Mamnamyślitańceznimi.Bozemnąmożesztańczyć,ile

background image

chcesz–powiedział,obniżającgłos.

–Mieliśmynieiśćwtymkierunku,Matt.
– Okej – zgodził się, chociaż sposób, w jaki ją trzymał

w ramionach, nosił wszelkie cechy zażyłości. – Zresztą ta

piosenkaitakzarazsięskończy.Jakwróciszdodomu?

–Samochodem.

–Nieboiszsięwychodzićsamawieczorem?
–Robiętoodsześciulat,Matt.TymrazemjestemzAlex.

– Ale teraz ktoś prowadzi przeciw nam dywersję. Tobie też

możecośgrozić.

– Nie mamy co do tego pewności. I wiesz co? Zaczynam

żałować,żepodzieliłamsięztobąmoimipodejrzeniami.Amoże

jest coś, co przede mną ukrywasz? Może wiesz, że ktoś mi
zagraża?

–Wiem,żeTJmiałwobecciebiepewnezamiary.
– Ale to było dawno temu! Nie podejrzewasz go chyba? –

spytałazdumiona.

Fakt, odrzuciła zaloty TJ-a. Ale TJ to bliski przyjaciel Matta.

Nie mściłby się na nim za coś takiego. Nawet nie wyglądał,
jakbymuspecjalnienaniejzależało.

Zaczęto grać typową melodię bożonarodzeniową. Nie

nadawała się specjalnie do tańca, ale Matt nie schodził
zparkietu,więciTashanadalznimtańczyła.

– Nie podejrzewam TJ-a – odparł Matt po namyśle. – To

wszystkowinaCaleba.OnsięboioJules,więcijazacząłembać

sięociebie.

–Calebtowogólepanikarz.ATJtostarasprawa.
–Niejesteśnimzainteresowana?
–Aco?Prosiłcię,żebyśmniezapytał?

CzyżbyMattsprawdzałjąnaprośbęprzyjaciela?Tepocałunki

background image

itakdalej?Możeźleodczytałasytuację?

– Nie. TJ nie jest w moim typie – odparła, nie czekając na

odpowiedźMatta.

Na parkiecie pojawiła się Alex. Złapała Tashę za ramię

ipowiedziała,żeJamesodwieziejądodomu.Oczyjejprzytym
błyszczały.Tashauznała,żejejzastępczyniniewypiłazadużo,

aJamesauważałazaprzyzwoitegochłopaka.

–Mogęciętuzostawić?–spytałająAlex.

–Jasne.Dozobaczenia.
– A więc jedziesz do domu sama – stwierdził Matt, gdy Alex

skierowałasiędowyjścia.–Pojadęzatobą.

Tashaprzewróciłaoczami.

–Mówiępoważnie–obstawałprzyswoim.
– Dzięki za taniec – powiedziała, stanowczym ruchem

wysuwającsięzjegoobjęć.

Miałazamiarzamówićsobiejeszczejednącolę.Miałazamiar

pogadać z Henrym i innymi mechanikami. Nie potrzebowała
obstawy.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

Podeszła do swojego kompaktowego autka stojącego

wodległymkącieparkinguprzybarzeEdge.Widziała,żeMatt
czai się w mroku, że czeka, aż ona pojedzie do domu. Posłała

mupełnerezygnacjispojrzenieiprześmiewczopomachałaręką
napożegnanie,wsuwającsięzakierownicę.

A on nie dbał o to, co Tasha myśli. Caleb zwrócił mu uwagę

na kwestie bezpieczeństwa i zamierzał ją chronić. Wsiadł do
swojego samochodu i usłyszał, jak silnik auta Tashy zakrztusił
sięrazidrugi,poczymzamilkł.

Mattodwróciłsięizobaczył,żeTashapodnosimaskę.
–Pomóc?–spytał,podchodząc.
Roześmiałasię.
–CzytałeśchybamojeCV?

– Nie podważam twoich kwalifikacji jako mechanika. Po

prostupadłciakumulator.Możetosabotaż?

–Nie–odparłastanowczo.
–Skądwiesz?
– Bo mam stary akumulator. Niedomaga już od jakiegoś

czasu.Maszkable?

–WBMW?Poco?Mójakumulatorjestjeszczenagwarancji,

poza tym wykupiłem assistance, w każdej chwili ktoś może do
mniepodjechać.Aty?Niewoziszkablidorozruchu?

– Na ogół tak – odparła Tasha zmieszana. – Ale teraz

pożyczyłamjeAlex.

–Chodź–powiedział,kierującsiędoswojegosamochodu.

background image

–Zadzwoniępopomocdrogową.

–Niematakiejpotrzeby.Jutrociętuprzywiozę,atybędziesz

jużmiałazsobąswojekable.

–Samapotrafięosiebiezadbać.

– Lubisz się kłócić? Czy może to duma nie pozwala ci

skorzystaćzmojejpomocy?

–Możliwe.Lubiębyćniezależna.
– Ale od przypadkowego kierowcy z pomocy drogowej

przyjmieszpomoc?

–Jemumogęzapłacić–odparła,zhukiemzamykającmaskę.–

Alemaszrację.Pojadęztobą.

–Jesteśpewna,żeniktniegrzebałwtwoimakumulatorze?–

spytał,pilotemotwierającdrzwiswojegoauta.

– Całkowicie. Jeśli tak będziemy wiązać wszystko ze

wszystkim,popadniemywobłęd.

–Fakt,teraztymaszrację–odparłMattponamyśle.

–Notofajnie,jesteśmykwita–uśmiechnęłasię.
–Alejatylkozapytałem,atonietosamocostwierdzenie.
–Maszrację.
–Awięcdwadojednegodlamnie.

Zapinającpas,znówmusiałasięuśmiechnąć.
Wyjechali z parkingu. Było zimno, ale ogrzewanie działało

perfekcyjnieiTashamusiałarozpiąćswąobcisłąkurtkęzszarej
skóry, pod którą nosiła fioletowy top. Miała też na sobie luźne
wytarte dżinsy i brązowe kowbojki. W jej upiętych na czubku

głowy w koński ogon włosach przy każdym ruchu głowy
połyskiwałybursztynowerefleksy.

Ten nieco niedbały, a jednocześnie seksowny wygląd bardzo

przypadłmudogustu.

– Rozmawiałam z kilkoma kolesiami, ale nikomu nic

background image

podobnegosięnieprzytrafiło–odezwałasię.

–Awięcktoścelujewmojąmarinę.
–Natowychodzi.Albotoprzypadkowyzbiegokoliczności.To

teżmożliwe.

Ontakżewolałby,bytakbyło.
–Sprawdzękonkurencję–powiedział.

–Jak?
– Będzie gwiazdka, nowy rok, cała masa przyjęć i imprez.

Społecznośćbiznesowauwielbiaświętować.

–Wiem.

–Bywałaśnafirmowychwigiliach?–zdziwiłsię.
–Czytałamonich.Sąwytworne,snobistyczneinudne.

Roześmiałsięnawidokjejzmarszczonegonoska.
– Nie są takie złe. Może przesadnie wyszukane, ale można

poznaćinteresującychludzi.Naprzykładkogośtakiegojakja–
dodał,gdyparsknęładrwiąco.–Czyjajestemtakizły?

–Wpewnymsensietak.
–Wjakimsensie?
– Ubierasz się bardzo elegancko, nie nadużywasz slangu.

Maszbogatesłownictwo.

–Icowtymzłego?
–BotoOdrazuwidać,żejesteśzwyższychsfer.
– A ty? – zapytał. Jego zdaniem ona używała równie

poprawnegojęzyka.

–Jajestemprzeciętna,zwyczajna.

Niebyłatoprawda,alenieporanakłótnie.
– Tacy ludzie też są na imprezach. Nie powinnaś się wobec

nichuprzedzać–odparł,skręcajączautostradydolasu.

– Nie znoszę tych sukienek z falbanami, pretensjonalnych

kanapek

z

kawiorem

i

musem

z

gęsich

wątróbek

background image

iniekończącychsięrozmów,ktozkim,dlaczegoizaile.

Musiałprzyznać,żesłowaTashysąwdużejmierzetrafne.
– Nie krytykuj, dopóki sama nie spróbujesz – powiedział

jednak.

–Maszrację.
–Awięctrzyjedendlamnie–zachichotał.

W świetle reflektorów ukazał się jego dom. I jeszcze coś

Zamrugałoczami,bomyślał,musięprzywidziało.Poczułucisk

wżołądku.

–Ktotojest?–spytałaTasha,gdyzgasiłsilnik.

–Mojabyłażona.Nieznaszjej?
–Możewidziałamraz.Zdaleka.

– Fakt, nie bywa tu często. Woli Francję. I Francuzów. Nie

mampojęcia,cojątusprowadza.

Obojewysiedlizsamochodu.
– Cześć, Dianne – powiedział Matt, zbliżając się od

oświetlonegowejścia.

Ciemnowłosa kobieta miała na sobie czarny wełniany żakiet

ze skórzanymi obszyciami, czarne spodnie i buty na bardzo
wysokich obcasach. Perfekcyjny makijaż, zaciśnięte usta,

przymrużoneoczy.

–Gdziebyłeś?–warknęła.
–TojestTashaLowell–powiedziałMattiwyjaśnił,żebylina

tańcach.–Acotyturobisz?–spytał.

–Muszęztobąporozmawiać,tosprawaosobista.

–Nocóż,janiezamierzamztegopowoduwcześniejkończyć

wieczoru–odparł.–Zadzwońdomniejutro,Dianne.

–ChodzioFrançois–wyrzuciłazsiebieDianne.
Matt nie zatrzymał się. To, co jest się między jego byłą a jej

nowymmężemtowyłącznieichsprawa.

background image

–Zostawiłmnie.

–Przykromi,Dianne,alemnienicdotego.
–Okradłmnie.Zabrałwszystkiepieniądze.

Mattpoczuł,jakTashadelikatnietrącagowrękę.

– To też może poczekać do jutra. Wezwać ci taksówkę?

Jesteśmy po rozwodzie, Dianne, i o ile dobrze pamiętam,

spłaciłemcię.Więcejniżhojnie.

Matt chciał wtedy jak najszybciej mieć wszystko za sobą

iwbrewradomprawnikadałDiannewszystko,czegozażądała.
Nadszarpnęło to finanse jego firmy, ale za jakieś dwa trzy lata

marinaznówwyjdzienaprostą.Trzebatylkociężkopracować.

Zapomocąaplikacjiwtelefoniezamówiłsamochód.

–Matt,jamamkłopoty–powiedziałaDianne.–Poważne.
–Wtakimraziezadzwońdoprawnika.
–Niepopełniłamprzestępstwa.–Podniosłagłos.–Jakmożesz

byćdlamnietakiokrutny?

–Atymaszczelnośćoczekiwać,żerzucęwszystkoizajmęsię

twoimi problemami? – powiedział, odwracając się do niej, gdy
wchodził z Tashą do domu. – Zdradziłaś mnie, rzuciłaś, twoja
chciwość omal nie doprowadziła mojej firmy do upadku. Twój

samochódjużpodjeżdża–dokończył.

–Przepraszamcięzanią–powiedziałdoTashy,opierającsię

o zamknięte drzwi jakby w obawie, że była żona może je
sforsować.

Tasha nie bardzo wiedziała, jak zareagować. Wiedziała, że

rozwody często przebiegają burzliwie i że Matt ma prawo
trzymać byłą żonę na dystans, ale Dianne wyglądała na
autentyczniezrozpaczoną.

–Zdajesię,żeszukawkimśoparcia–zauważyła.

Trudno

powiedzieć,

zawsze

miała

skłonności

do

background image

dramatyzowania. Złamanie paznokcia uznawała za taką samą

klęskęjakpowódźczypożar.Ajużmiałemnadzieję,żezostanie
wtejFrancjinazawsze.Uff.Muszęsięnapić.Aty?

Poniewielkichschodkachzszedłnadółdosalonuoszklanych

ścianach. Po drodze włączył długi gazowy kominek, który
optycznie poszerzał pomieszczenie i oddzielał strefę kuchenną

odwypoczynkowej,wktórejwielkiebiałeskórzanefotelestały
naprzeciwkodwóchpodobnychdonichwstylukanap.

Tasha wiedziała, że powinna wracać do domu. Była jednak

ciekawasprawyMattaiDianneipozawszystkim,powieczorze

spędzonym nad szklankami wody i coli, myśl o prawdziwym
drinkurozgrzałajejumysł.

– Myślałem o tequili – powiedział Matt, przechodząc do

kuchni.

–Kochammargaritę–przyznałasięTasha.
– Świetnie, mam w lodówce limonki. W kredensie stoi szkło.

Wybierz, co ci odpowiada. W spiżarce powinna być
gruboziarnista sól. – Wskazał jej drogę czubkiem noża, którym
kroiłlimonki.

Pojemna, wypełniona po brzegi rozmaitymi rodzimymi

iegzotycznymiproduktamispiżarkarobiławrażenie.

–Lubiszgotować?–zapytała.
–Totakiemojehobby.
– Nie domyśliłabym się. Wyglądasz na faceta, który woli

zatrudnićgosposię.

– No i zatrudniam, ale nie pozwalam jej gotować. Ona robi

tylkoto,czegojarobićnielubię.

–Acolubisznajbardziej?
–Gotować,pracować,ćwiczyć.

–Umawiaćsięnarandki?

background image

–Todopieroostatnio.

–Aprzyjaciół?
– Caleba i TJ-a? Jasne, że ich lubię. Spędzam z nimi każdą

wolną chwilę. Nie planujemy tego, po prostu do siebie

wpadamy.

– Prawie jak w rodzinie – stwierdziła Tasha, krojąc na pół

limonkę.Mattniezaprzeczył.

Tasha zazdrościła mu tak bliskich relacji z kumplami. Byli

rzeczywiściejaktrzejbracia.Jejniestetyprawienicniełączyło
zdwiemasiostrami.

– Chyba padną, jak się dowiedzą, że Dianne przyjechała –

powiedział.

–Myślisz,żezostanietunadłużej?
To nie jej sprawa i nie miała prawa o to pytać, ale

przyzwyczaiła się do myśli, że Matt jest singlem. Przecież
fantazjowanie jest o wiele przyjemniejsze, kiedy wiesz, że ma

szansestaćsięrzeczywistością.

Wtymmomencienóżześliznąłsięiskaleczyłasięwpalec.
–Auć.Alezemnieniezdara.
– To coś poważnego? Krwawisz, zrób sobie opatrunek –

powiedział,podającjejchusteczkęhigieniczną.

–Samoprzejdzie.
– Nie możemy dopuścić, żeby krew nakapała do soli – śmiał

się.–Aniżebysóldostałasiędorany.

Prowadził ją długim korytarzem. Drzwi do niektórych

pomieszczeń były otwarte. Zauważyła jego gabinet, a także
oszklonąwerandę–cośwrodzajuoranżerii.

–Ładnietu–powiedziała.
Weszli do jednego z pokoi i sekunda wystarczyła jej, by się

zorientować,żetogłównasypialnia.Zawahałasięipotknęła.

background image

–Ostrożnie–ostrzegłjąMatt.

–Ależtojest
Widokkrólewskichrozmiarówłożawkolorzeszarobrązowym,

dwóch głębokich foteli ze skóry i metalu, nocnych stolików,

dębowejpodłogiidywanikówwgeometrycznewzoryzaparłjej
dechwpiersiach.

–Jakie?
–Wielkie.

Poprzestałanatymokreśleniu,choćnamyślprzychodziłojej

jeszcze „onieśmielające” i „podniecające”. A więc jest

wsypialniMatta.Jakdotegodoszło?

– Mam tu jakieś plastry z opatrunkiem – powiedział, idąc do

łazienki.Weszłatamzanimiprzezchwilęmusiałapopracować
nad wyrównaniem oddechu. – Lubię przestrzeń – wyjaśnił,
widzącpodziwwjejoczach.–Niepotrzebujęwielupokoi,wolę
jedenaporządny.

–Niechceszmiećdzieci?
– Dianne nie chciała. – Wzruszył ramionami. – No to nie

nalegałem.

Podeszlidoumywalki.Mattotworzyłszafkę,którejzawartość

była stanowczo zbyt prywatna, by pokazywać ją komukolwiek.
Wyjąłzszafkiopatrunek.

–Samatozrobię–powiedziała,czując,jakdziałananiąjego

bliskość.Podobałsięjegozapach,głos,delikatnydotyk.

– Co dwie głowy to nie jedna – zaprotestował, odkręcając

kran i sprawdzając temperaturę wody. Tasha niemal czuła, jak
serce obija się jej o żebra. – A ty? – zapytał. – Chcesz mieć
dzieci?

–Napewno.Raczej.Takmisięwydaje.Niemyślałamjeszcze

otym.Niespieszymisię.

background image

–Racja–odparł,okręcającplasterwokółjejpalca.–Wróćmy

donaszychdrinków,bolódnamsięrozpuści.

Siedząc naprzeciwko Dianne przy najbliższym okna stoliku

w Crab Shack, Matt zamówił do picia wodę. Już po chwili

żałował,żeniepoprosiłocośmocniejszego.Niechciałspotykać
sięzniąwdomu.Tenetapmająjużzasobą.

– Dałaś mu dostęp do wszystkich swoich papierów

wartościowych? – spytał, nie mogąc uwierzyć w to, co przed
chwiląusłyszał.

– Miał pałacyk, jacht, prywatny odrzutowiec, należał do

ekskluzywnych klubów. Nie chciał nawet podpisywania

intercyzy.Dlaczegomiałabymmunieufać?

–Możedlatego,żejestoszustem?
–Skądmiałamtowiedzieć?
– Fakt, mogłaś nie wiedzieć, ale powinnaś była pilnować

swojegomajątku.

– Ale on wziął wszystko na siebie. Dokumenty były po

francusku,nicnierozumiałam.

Wyglądało na to, że on rzeczywiście wziął „na siebie”

wszystko,azwłaszczajejpieniądze.Cóż,narobiłasobiebigosu,
aleniezamierzałsiętymprzejmować.

–Comaszzamiarzrobić?–spytał.
–Tęsknięzatobą,Matt.
–Onie,tylkonieto.Japytamociebie,otwojeplany.
–Niemampojęcia–odparłazestrachemwoczach.
–Możeposzukajsobiepracy?–zasugerował.

Kelnerka przyniosła zamówione dania. Matt był prawdziwym

fanemtutejszejkuchni.

–Wysyłaszmniedopracy?Alejanicnieumiem.

background image

–Nigdziecięniewysyłam.Alenierozwiążęzaciebietwoich

problemów,Dianne.

–Przecieżmaszpieniądze.

– Nie mam, wszystko poszło na spłacenie ciebie. A nawet

gdybymmiał,totobiesięonenienależą.

– To jest mój dom – powiedziała, wyglądając przez okno,

zktóregowidaćbyłowznoszącysięponadoceanemdomMatta.

– To był twój dom przez jakiś czas. Ja go kupiłem, a przy

rozwodzie otrzymałaś połowę jego wartości. A poza tym
wycyckałaś mnie ze wszystkich dochodów, jakie przynosiła

firma.

–Ale

–Cieszsiętymlunchem,Dianne.Botoostatniarzecz,jakąci

wżyciufunduję.

–Matt?–ŻonaCaleba,Jules,podeszłaiprzywitałagopełnym

wahania tonem. Po minach jego i Dianne zorientowała się, że

dziejesięcośniedobrego.

– Cześć, Jules. Jak się masz? – odparł Matt, patrząc na jej

zaokrąglony brzuszek, w którym bliźniaki pewnie już nieźle
rozrabiały.

–Świetnie,dzięki.
Matt przedstawił jej Dianne jako swoją byłą żonę, która

wpadłazkrótkąwizytą.

–Miłociępoznać,Dianne.WitajwCrabShack.
Diannemilczałazzaciętąminą.

–Będziesznagaliizbyhandlowej?–MattzagadnąłJules.
– Na pewno wpadnę. Nie mogę ciągle siedzieć w domu ze

stopamiuniesionymiwgórę,jakchciałbylekarz.Atybędziesz?

–Tak,mamnawetprzemawiać.

– To dobrze, nie będziesz tak przynudzał jak nasz burmistrz.

background image

Nieprzeszkadzam,dokończcielunch.Mniewzywająobowiązki.

Mamklientkę.

W drzwiach restauracji stanęła Tasha. Co ona tu robi? Matt

czekał na jakiś gest z jej strony, ale Tasha go chyba nie

zauważyła.

–Zarazwracam–powiedziałdoDianne.

–Ale–byłażonausiłowałagopowstrzymać.
– Cześć – powiedział, podchodząc do Tashy. – Przerwa na

lunch?

Niemógłniezauważyć,żejestubranabardziejschludnieniż

dopracy.

–Dziśzaczęłamwcześniej–tłumaczyłasię.

–Nierozliczamcięcodominuty,możesztuzostać,ilechcesz.
–UmówiłamsięnalunchzJules.Zaprosiłamnie.
Matt zdziwił się. Nie miał pojęcia, że się znają. Tasha

spojrzaławgłąbsaliidostrzegłaDianne.

– To może zabrzmi dziwnie – powiedział w tym momencie

Matt–aleczymogępocałowaćsięwpoliczekilekkoprzytulić?

–Piłeścoś?–zapytała.
–Nie,chodzioDianne.Zależymi,żebypomyślała,żetyija

Nowiesz

–Rozumiem,żechcerozpalićnanowodawneuczucia?
–Onaprzedewszystkimchcepieniędzy.Ajakuzna,żejestem

z tobą, przynajmniej przestanie mnie podrywać w celu ich
zdobycia.

Tasha rozejrzała się wokół, jakby bała się, że ktoś ze

znajomychtozobaczy.

– Jules zrozumie sytuację – uspokoił ją Matt. – Caleb na

pewnomówiłjejoDianne.

–NiechodzimioJules.

background image

–Aoco?

Zawahała się. Czyżby bała się, że taki incydent wzmocni jej

uczuciadoniego?

– O nic – odparła po chwili. – Nic mnie nie obchodzi. Całuj

mnieiprzytulaj,byleszybko.Dałeśmipodwyżkę,więcchociaż
tylemogędlaciebiezrobić.

– To więcej, niż mi się należy – odparł, z trudem ukrywając

rozczarowanie.

–Zgadzasię–powiedziała,gdymuskałjejpoliczekwargami.
–Jestemtwoimdłużnikiem.

Ścisnąłjejdłoń,pragnączewszystkichsił,bytłumwokółnich

nagle gdzieś się rozpłynął. Po czym odwrócił się i podążył do

stolika, przy którym zostawił rzucającą mu teraz gniewne
spojrzeniaDianne.

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

Tasha uwielbiała Crab Shack. Lokal był jasny i przestronny.

Z okien można było podziwiać ocean i klify. Wieczorem
drewniane stoły przykrywano białymi obrusami, zapalano

świece i lampiony, robiło się elegancko i przytulnie. Nic
dziwnego,żegościprzybywało.

KiedymieszkaławBostonie,wkażdyweekendwrazzrodziną

odwiedzała drogie restauracje. Gdy zaczęła jej doskwierać
koniecznośćwystrojeniasięnatęokoliczność,byrodzicemogli
dumnie prezentować światu swoje trzy córki, zrezygnowała

z tego zwyczaju. Rozmaite pokazówki i rozmowy o niczym
zaczęła uważać za stratę czasu. Zresztą jedzenie było
absurdalnie

wyszukane

i

nie

zaspokajało

głodu.

Niejednokrotnie po powrocie do domu z pięciogwiazdkowej

restauracjimusiałarobićsobiekanapkę.

Ale Crab Shack to co innego. Świetne żarcie, swobodna

atmosfera.Wysokajakośćbezpretensjidoniewiadomoczego.
Jules zaprosiła ją do swojego biura koło kuchni, tłumacząc się
przepełnieniemsali.Opróczbiurkazkomputeremikilkuszafek

na dokumenty stał tam też mały stół konferencyjny i trzy
krzesła.

– Zamówiłam tacę przystawek – powiedziała Jules, gestem

zapraszającdozajęciamiejscaprzystole.–Jaterazpowinnam
jeść mało, za to systematycznie – roześmiała się. – W moim

brzuchutoczysięwalkaoprzestrzeńżyciową.

Podeszładobiurkaiotworzyłalaptop.

background image

–Przechowujemytunagraniazkameryprzeztrzytygodnie–

wyjaśniła. – Caleb zamówił teraz więcej kamerek o lepszej
rozdzielczości. Na dotychczasowych nagraniach niestety nie

widaćzdalekazbytwieluszczegółów.

–Możejednakcośzobaczymy.
Jules kliknęła, by otworzyć pierwszy plik. Powiedzieć

o nagraniu, że było nudne, to jak nie powiedzieć nic.
Prześledziłyjenapodglądzie.Nicsiętamniedziało.

– Matt normalnie nie jest taki uczuciowy – rzuciła Jules

obojętnymtonem.–Aciebieprzytulił.Ipocałował.

–Wpoliczek–sprecyzowałaTasha,nieodrywającwzrokuod

monitora.

–Aletoitakdoniegoniepodobne.
–ZrobiłtodlaDianne.Chciał,żebypomyślała,żesięzemną

spotyka.

–Przecieżsąporozwodzie.

–DiannepotrzebujekasyiMattboisię,żebędziechciałago

odzyskać, wraz z jego forsą naturalnie – odparła Tasha,
wzruszając ramionami. – To do niej podobne, z tego co wiem.
Bospotkałamjątylkoraz,wczorajwieczoremi

–Wczorajwieczorem?
–WróciliśmyzEdgeionaczekałanaMatta.
–Mieliścierandkę?
– Nie, to przypadek. Poszłam tam, żeby popytać różnych

mechaników,czynieprzydarzyłysięimostatniodziwneawarie.

Zobacz. Co to jest? – spytała Tasha, wskazując palcem ekran.
Obraz był zamazany, ale widać było, że ktoś przechodzi przez
płot. Sprawdziła datę i godzinę. – To było tuż przed tym, jak
zepsułasięOrka.

–Awięcsabotaż?

background image

– Może, ale on przecież nie ma nic w ręku – odparła Tasha,

obserwując na monitorze postać idącą po pomoście w stronę
jachtu.–Pojemnikazpaliwemczyzwodą.

–Alesięwłamał.Czyliniemiałczystychintencji.

– To raczej oczywiste – przyznała Tasha. – Musimy przejrzeć

resztętychnagrań.Zrobiętosama,jeśliniemaszczasu.

– Mowy nie ma. Już dawno nie miałam tak pasjonującego

zajęcia. A poza tym lekarz zaleca mi jak najwięcej siedzieć. –

Julesdemonstracyjnieułożyłastopynawolnymkrześle.

W tym momencie kelnerka wniosła do biura tacę przekąsek

idwieszklankizmrożonegosoku.

–Spróbujptysiówkrabowych–zasugerowałaJules.–Tomój

sekretny przepis. No i szaleję na punkcie wędzonego łososia.
Wciążymojekubkismakowepolubiłysłonepotrawy.Jużwiesz,
co miałam na myśli? – spytała Jules na widok Tashy
przewracającej oczami przy delektowaniu się ptysiami

zkrabów.

–Jesteśgeniuszem–odparłaTasha.–Popatrz!
Człowiek na ekranie wrócił do bramy i przerzucił coś na

drugą stronę ogrodzenia. Sam je pokonał i zaczął szukać

przerzuconej rzeczy. Wtedy coś go spłoszyło i pospiesznie się
oddalił,znikajączpolawidzeniakamery.

– Kombinował coś dziwnego – orzekła Tasha. – To mogły być

jegonarzędzia.Szkoda,żeniemamynagrańlepszejjakości.

Nagranieznówzrobiłosięnudnejakflakizolejem.

–Icosiętamdzieje?–spytałCaleb,wsuwającgłowęwdrzwi.
– Widziałyśmy faceta, który przeskoczył przez płot, szedł

pomostem,apotemuciekł.

– Coś zrobił? – Caleb stanął za krzesłem Jules i zaczął jej

rozmasowywaćramiona.

background image

– Przerzucił jakiś pakunek przez płot. Tasha podejrzewa, że

mogłybyćwnimnarzędzia.

– Nie mamy pewności – odparła Tasha, nie chcąc, by jej

podejrzeniauznanozaostateczne.–Zresztąniewidziałyśmy,co

robiłnapomoście.Możeznalazłsiętamprzypadkowo?

DrzwiznówsięotworzyłyidołączyłdonichMatt.

–Przysięgłabym,żejednaknie–oświadczyłaJules.
–Cotakiego?–spytałMattzaciekawionymtonem,aTashaod

razu wyobraziła sobie, jak mógłby położyć dłonie na jej
ramionachirobićjejtakimasaż,jakiCalebrobiłswojejżonie.

RazemzJulesopowiedziały,cozobaczyłynanagraniu.
– Dianne już wyjechała? – spytał Caleb. – Nie spodziewałem

się,żewrócidoWhiskeyBay.Wżyciu.

–Jateżnie.Zdajesięodkryła,żejejfrancuskimagnatniejest

tym, za kogo się podawał. I cała forsa, jaką dostała przy
rozwodzie,przepadła.

–Niemożliwe!–wykrzyknąłCaleb.
–Przecieżdałeśjejfortunę!–dodałaJules.
– To sąd jej dał, nie ja – sprostował Matt. – Fakt, nie

sprzeciwiałem się. Chciałem przede wszystkim odzyskać

wolność.

– Ale nie do końca ci się to udało – zauważył Caleb

zprzekąsem.–Wróciła.

– Teraz nie dawaj jej ani grosza! – stanowczo powiedziała

Jules. Tasha chętnie by jej zawtórowała, ale uznała, że jej nie

wypadasięodzywać.Toniejejbroszka.

–Powiedziałem,żebyznalazłasobiepracę.
–Dobrarada.
– Ciekawe, czy z niej skorzysta – mruknął Matt, kładąc dłoń

na

ramieniu

Tashy,

która

zareagowała

na

ten

gest

background image

przenikającymciałodreszczem.

–Cośsiętamjeszczedzieje?
Na nagraniu po pomoście chodzili ludzie – pasażerowie,

załoga, dostawcy, Matt. Tasha patrzyła na jego pewny siebie

krokicośścisnęłojąwpiersi.

–Nictakiego–odparła,ztrudemodzyskującgłos.–Szkoda,

żeniemamyszerszegopodglądu.

– A przejrzeliście swoje nagrania? – spytał Caleb i nie mógł

uwierzyć, gdy Matt odparł, że jego firmowa kamera w tym
czasie nie zadziałała. Technik tłumaczył to faktem, że sól

powodowałastopniowerdzewienieobudowy,ażwkońcudoszło
dousterki.–Ktotomógłzrobić?–zastanawiałsięCaleb.–Ipo

co?

– Też chciałbym wiedzieć. Nie lubię podejrzewać swoich

ludzi,aleostatniomamykilkunowozatrudnionych.Sprawdzam
ich.

– Ale przecież pracownik nie musiałby przeskakiwać przez

płot.

– Nie wszyscy znają szyfr – wyjaśniła Tasha. – Nie każdemu

jesttopotrzebne.

– Trochę bardziej na lewo – jęknęła Jules, mając na myśli

masująceruchyCaleba.Mążuśmiechnąłsiędoniej.

Matt ścisnął ramię Tashy, a ona poczuła ogarniające ją

podniecenie. Musi się skupić na tym, co widać na ekranie.
Może jednak na pomoście wydarzy się coś, co pozwoli jej na

odwrócenie uwagi od tego, co dzieje się z jej ramieniem
iwogóle

Matt był bardzo zadowolony, że będzie przemawiać na

dorocznej gwiazdkowej gali izby handlowej. Sam kiedyś sporo

background image

skorzystał na ich działalności pożyczkowej, bez której nie

mógłby nawet marzyć o zakupie mariny ani o odzyskaniu
równowagifinansowejpokosztownymrozwodzie.

Pochodził z południowego Bostonu. Jego ojciec miał małą

firmę budowlaną, a mama była opiekunką osób starszych.
Wspólnie wychowali sześcioro dzieci. Matt był najmłodszy

inajbardziejambitny.Jegostarszerodzeństwonadalmieszkało
wBostonie,wszyscymieliwłasnerodziny,aniektórzypracowali

wfirmieojca.

Im wystarczały cotygodniowe grille w ogrodzie i gra

w bejsbol. Matt chciał czegoś więcej. Zawsze taki był. Mógł
spokojnie żyć w rodzinnym gniazdku, ale pociągało go ryzyko.

Na

początek

kupił

kilka

zaniedbanych

budynków,

wyremontowałjeisprzedałzzyskiem.ApotemWhiskeyBay
Tobyłoprawdziwewyzwanie.Alejakośsięudało.

Jego historia inspirowała ludzi. Dobrze czuł się w szytym na

miarę smokingu, lubił pokazać się w dobrej restauracji. Ale
tego wieczoru miał do spełnienia dodatkową misję. Na gali
mieli być obecni właściciele trzech konkurencyjnych marin
z okolicy, była więc okazja do wykrycia potencjalnego

sabotażysty. Szczególną nieufność Matta wzbudzał Stuart
Moorlag. Facet był skryty, znany z obsesyjnego cięcia kosztów
inaciąganiaklientów.Mógłwięcmiećkłopotyfinansowe.

Usłyszał pukanie do drzwi wejściowych i przemierzył

korytarz.Zamówiłnadziśsamochódzszoferem,bypoimprezie

niemusiećprowadzićauta.

Alenaprogunieujrzałkierowcy.TobyłaTasha.
– Mamy problem – powiedziała, bez zaproszenie wkraczając

do środka. – Jasny gwint – dodała z podziwem, gdy po chwili

obejrzałasobieMattaodstópdogłów.

background image

–Dziświeczoremmamygalę–wyjaśnił.

–Wiem,alemimotoJasnygwint.
–Czygwintoznaczacośdobrego?

–Wyglądaszparadnie.

– A więc jednak coś niedobrego – mruknął bez nuty

rozczarowaniawgłosie.Niespodziewałsię,żeTashaokażesię

miłośniczką smokingów. Chociaż chciałby, by tak było. Ale
chcieć cokolwiek, jeśli chodzi o Tashę, to zbyt karkołomna

postawa.

–Jeślitakibyłtwójcel,todobrze.

–Odczuwamtojakoprzytyk.
–Przykromi,niechciałam,żebytaktozabrzmiało.Chciałam

tylkopowiedzieć,żenapewnozrobisznaludziachwrażenie.

–Dzięki.
Awięcaniobelga,aniteżkomplement.Spojrzałnazegarek.

Zarazmusiwyjść.

–Cotozaproblem?–zapytał.
–Sabotażsięnasila.
–Wjakisposób?
–WśródprzewodówelektrycznychSłonegoMorzaznalazłam

jeden pozbawiony izolacji. Jakby go ktoś oskrobał. Wydało mi
siętopodejrzane.Szukałamdalejizauważyłamwyciekpaliwa.

–Ico?–spytał,nierozumiejącznaczeniajejodkrycia.
–Jaktoco?Jednoplusdrugierównasięprawiepewnypożar.
–Żartujeszsobie.

–Chciałabym.
–Czylimoglibyucierpiećludzie?
–Itobardzo–odparła.
Pożar

na

statku

jest

zawsze

bardzo

niebezpieczny,

a szczególnie w grudniu. Ludzie, ratując się, skaczą do wody,

background image

atajestlodowata.

Niechciałjejterazzostawiaćsamejztymodkryciem.Powinni

porozmawiać,zaplanowaćnastępnekroki.

– Muszę być na tej gali – powiedział jednak. – Mam

przemawiać.

Będą

też

właściciele

wszystkich

marin.

Skorzystamzpretekstu,żebyichwybadać.

– To ja też chcę iść – odparła bez wahania. – Oczywiście nie

tak, jak stoję – dodała, widząc, jak przestraszonym wzrokiem

Mattomiatajejbojówki,bluzęzdżersejuirobocząkurtkę.

–Maszsięwcoprzebrać?

–Aco?Myślisz,żeniepotrafięsięumyćiwystroić?–spytała,

biorącsiępodboki.

– Nie mamy za dużo czasu – powiedział, spoglądając na

zegarek.–Zakilkaminutpodjedziepomniesamochód.

– Ja nie mam żadnego balowego stroju – odparła po krótkim

namyśle. – Ale może Dianne zostawiła tu część rzeczy? Jakąś

suknięczycoś?

– Chcesz się pokazać w stroju mojej byłej żony? – spytał ze

zdumieniem. Nie znał kobiety, która z własnej woli
zdecydowałabysięnacośtakiego.–Poważnie?

–Aniewyglądamserio?
–Wyglądasz.Bardzoserio.
–Nowięc?
Poddał się mimo wątpliwości. Zaprowadził ją do piwnicy,

gdzie trzymał rzeczy pozostawione przez Dianne. Jego

eksmałżonka była zakupoholiczką. Zostawiła sporo ubrań,
o których istnieniu chyba zdążyła zapomnieć. Wielu z nich ani
razunasiebieniewłożyła.Mattniemiałczasusięichpozbyć.

Weszlidopomieszczeniezastawionegowieszakamiipudłami

na buty. Suknie i żakiety wisiały zabezpieczone plastikowymi

background image

torbamiprzedkurzem.

– To tylko moment – zapewniła go Tasha i już po chwili

trzymaławrękucośczerwonegoibłyszczącego.

–Jasnygwint–odwdzięczyłsięjejMatt.

– Chcę, żeby mnie zauważono – wyjaśniła, myszkując

wpudłachzbutami.–Jakinumernositwojabyła?

–Niemambladegopojęcia.
Tashawzięłaparęczarnychpantofli,poczymściągnęłaswoje

robocze boty i zmechacone skarpetki, wsuwając stopy
weleganckieczółenka.

–Bioręte–powiedziała.
–Takpoprostu?

Diannewybórstrojuzajmowałconajmniejdwiegodziny.
–Przecieżpowiedziałeś,żesięspieszymy.
–Dziwnazciebiekobieta–mruknął.
– Jeśli dla ciebie dziwna znaczy to samo co sprawna, to

dziękujęzakomplement.

Dla niego dziwna znaczyło to samo co wyjątkowa. Nigdy nie

spotkałkogośtakiegojakona.Itojestchybadobrarzecz.Aco
najmniejciekawaizabawna.

–Użyczyszmiłazienki?–spytała.
–Zapraszam.
Znówrozległosiępukanie.Tymrazemtonapewnoszofer.
– O ósmej mam wystąpienie – zawołał do Tashy, która

z naręczem ciuchów i w jednym buciorze na nodze podążała

korytarzemwkierunkułazienki.

Lekceważące machnięcie ręką było jedyną odpowiedzią. Po

dziesięciu – a może tylko pięciu? – minutach stanęła
w drzwiach. Wyglądała zachwycająco. Matt przez chwilę

uważał, że uległ złudzeniu optycznemu. Żadna kobieta nie

background image

byłabywstanietaksięprzeistoczyćwciąguparuminut.

Upięławłosy,ramiączkasukniściśleprzylegałydokremowej

skóry

jej

szczupłych

ramion.

Góra

sukni

połyskiwała

cyrkoniami, a długi dół z każdym krokiem z szelestem kołysał

się wokół kolan. Zielone, okolone długimi czarnymi rzęsami
oczy błyszczały, usta kusiły czerwienią, policzki rumieniły się

delikatnie.Długienogiporuszałysięznaturalnągracją.

Odebrałomugłos.

–Ico?Zrobięwrażenie?–zapytała,okręcającsięwdzięcznie.

Jej głos był łagodniejszy niż zazwyczaj, mówiła wolniej, jakby

ważącsłowa.

Otworzyłustaiwydałjakiśnieartykułowanydźwięk.

–Niebądźtakikrytyczny,Matt.Musiałamsięspieszyć.
–Alewyglądaszfantastycznie.
–Ujdzie–odparła,omiatającwzrokiemswojąsylwetkę.
– Jak ty to zrobiłaś? – spytał z podziwem. Nie sądził, że pod

codziennym usmarowanym ubraniem kryje się taki gejzer
kobiecości.

–Normalnie.Zdjęłamtamteciuchyiwłożyłamte.
–Afryzura?

–Potrafięjązrobićwpółminuty.Idziemy?
–Jajestemgotów.
Irzeczywiściebyłgotów.NarandkęzTashą.
Cóż, to będzie bardziej śledztwo niż randka. Przyniesione

przez nią informacje go zelektryzowały. Będą musieli

porozmawiaćotymwsamochodzie.Alepozatymszedłnagalę
zpartnerką.Ibyłatoosobatakzachwycająca,żewprosttrudno
to sobie wyobrazić. Matta cieszyło to bardziej niż jego własny
smoking. Co więcej – tak wspaniale nie czuł się chyba jeszcze

nigdywżyciu.

background image

W sali balowej budynku o nazwie Olympia Tasha poczuła,

jakbycofnęłasięwczasie.Dziesiątkirazyuczestniczyławtego

typu przyjęciach. Orkiestra kameralna, wyszukane przystawki,
kobiety w brokatach i mężczyźni ubrani według sztywnych

zasad. A w tym wypadku dochodzą też bogate dekoracje
związane

z

Bożym

Narodzeniem

girlandy

kwiatów

i zimozielonych roślin, tysiące białych świec, sztuczny śnieg
ikolosalna,ubrananabiałoiniebieskochoinka.

–Jakcisiętowidzi?–spytałMatt.

– Dam radę. – Umiałaby odpowiednio zachować się w takim

otoczeniunawetpoomacku.

–Musimyusiąśćzprzodu.Mamzabraćgłos.
–Żadenproblem.
Jej rodzice na każdym party w Bostonie występowali

w charakterze VIP-ów. Już mając siedem czy osiem lat Tasha
potrafiła spokojnie wysłuchać niekończących się przemówień
i grzecznie rozmawiać o niczym ze znajomymi i biznesowymi

partneramiojcaimatki.

–Czymamywmieszaćsięwtłumikonwersować?–spytała.
–Oczywiście–odparł,zdumionyjejbystrością.
–Wskażmitychwłaścicielimarin.

Po chwili Matta zaczepił pięćdziesięcioparoletni mężczyzna.

Przywitalisięserdecznie.MattprzedstawiłgoTashyjakoHugh
Mercera, właściciela firmy Mercer Manufacturing. Hugh
przedstawił jej swoją żonę Rebeccę. Tasha natychmiast całą
swąuwagęskupiłanakobiecie.

–Maszpięknynaszyjnik–powiedziała.–CzytoodNischelle?

–spytała,wymieniającnazwiskopopularnejwwyższychsferach

nowojorskiejprojektantki.

background image

–Tak–uśmiechnęłasięniecozaskoczonaRebecca.–Prezent

odHughnarocznicęślubu.

–Któratorocznica?

–Dwudziestapiąta.

–Wtakimraziegratulacje.Braliścieślubwzimie?
–Nie,nawiosnę.WNowymJorku.Moirodzicetamwówczas

mieszkali.

Kocham

Nowy

Jork

wiosną

odparła

Tasha

z entuzjastycznym uśmiechem. – Powiedz mi coś więcej. To
musiałobyćwielkiewydarzenie.

–Tak.WynajęliśmyBlairClubwHamptons.
–Kwitływiśnie?

Taisha wielokrotnie odwiedzała Blair Club, który słynął

zotaczającychgopięknychogrodów.

–Owszem.
–Boże,tobrzmijakmarzenie–westchnęłaTasha,obejmując

ramieniemMatta.–Kochanie,czekamnategoszampana.

–Jużlecę.Miłobyłocięzobaczyć,Hugh.Rebecca,wyglądasz

fantastycznie.

Hughżyczyłimdobrejzabawy,aTashapomachałaobojguna

pożegnanie.

– Co to było? – syknął jej do ucha Matt. – Kwitnące wiśnie?

Mówiłaś,jakbyśtambyła!

Nie chciała się rozwodzić na temat swojej przeszłości.

Chciałażyćtuiteraz.

– Kwiaty to bezpieczny temat, kiedy się mówi o wiośnie.

Chybaniemaszmizazłe,żecięodnichodciągnęłam.Oninie
należądonaszejgrupydocelowej.

AmożejednakMattmiałcośdoomówieniazHugh,aonamu

wtymprzeszkodziła?

background image

– Masz rację. Oni są poza podejrzeniami. Spójrz tam. Facet

wewzorzystymbordowymkrawacie.

–Wysoki,krótkoostrzyżonybrunetzdługimnosem?

– Tak. To Ralph Moretti, właściciel Waterside Charters.

Marinamniejszaodmojej,aleleżącanajbliżej.

–Żonaty?

–Dlaczegopytasz?
–Bomuszęwiedzieć,jaktorozegrać.

–Rozegrać?
– Jeśli ma coś na sumieniu, chętniej odpowie na moje

pozornieniewinneżartobliwepytanianiżnatwojemaglowanie.
Ale jeśli ma żonę, która wparuje w połowie rozmowy i zacznie

sięwtrącać,jesteśmyzgubieni.

–Maszzamiarznimflirtować?
–Nienazwałabymtegoflirtem,raczejrozbrajaniem.
–Ajestjakaśróżnica?

–Kolosalna.
–Cześć,Moretti.–MattjużpochwiliściskałRalphowidłoń.
–Cześć,Emerson–odparłRalphtonem,jakbychciałsięmieć

nabaczności.

Przykuło to uwagę Tashy, która przedstawiła mu się,

wyciągającrękę.

–Mattmówiłmi,żemaszmarinę–powiedziała.
–Toprawda.
–Mambzikanapunkciełodzi.

–Naprawdę?Acocisięwnichtakpodoba?
– Wszystko. Ich kształty, to, jak poruszają się na falach.

Kojarzą mi się z przygodą. Dokąd jeździcie? – spytała, na co
Mattzakaszlałostrzegawczo.

–Słucham?–zdziwiłsięRalph.

background image

– Pytam o wasze czartery. Oregon? Kalifornia? Czy może też

Kanada?

–Nie,główniestanWaszyngtoniOregon.

–Niezamierzacierozszerzyćdziałalności?

– Może w przyszłości – odparł Ralph, patrząc niespokojnie

na Matta. Czy Tasha się myliła, czy też w spojrzeniu tym był

cieńpoczuciawiny?

– A na jakich rynkach działacie? – dociekała. – Czy macie

dużo kobiet klientek? Ja i moje przyjaciółki uwielbiamy
przyjęcianastatkach.Toświetnazabawa.

– Ach tak – odparł z wyraźną ulgą. – W Waterside

oczywiście jesteśmy w stanie zorganizować każda imprezę,

nawetnajbardziejwystrzałową.

– Bo Whiskey Bay – powiedziała Tasha, lekko dotykając

ramieniaMatta,którywtymmomenciewyraźniezesztywniał–
celuje raczej w grupę starszych klientów. Ale ja chyba nie

widziałamżadnejwaszejreklamy.Maciestronęinternetową?

–Właśniejąpoprawiamy.
–Powinniścierozszerzyćzasięg.Środkowyzachódjestorzut

beretem, a tam masa zamożnych ludzi. Na pewno już planują

cośnaferieświąteczne.

–Maszpracę?–zapytałjąRalph.
–Achceszmicośzaproponować?–roześmiałasię.
–Byłabyśświetnymrzecznikiem.Matt,miejsięnabaczności.
– Ona w Whiskey Bay może mieć każde stanowisko, o jakim

zamarzy–oświadczyłMattniecopodniesionymtonem.

Ralphrzuciłmuspłoszonespojrzenie.
–Miłobyłociępoznać,Tasha–powiedział.
– Cześć, Moretti – mruknął na pożegnanie Matt, ciągnąc za

sobąTashę.

background image

– Interesujące spotkanie – skomentowała, gdy się oddalili. –

Facet chce rozwinąć biznes. A przy tobie ewidentnie czuł się
spięty.

–Bochciałciępoderwać.

– Nieee Wyraźnie zareagował, kiedy go spytałam, czy

planuje rozszerzenie działalności. I przebudowuje stronę

internetową. Wygląda na to, że szykuje skok na twoich
klientów.

–Raczejskoknaciebie.
–Niebądźtakipodejrzliwy,tojakaśparanoja.

Nagle wyrósł przed nimi istny kłąb różowego jedwabiu

wfioletowecętki.

–Cześć,Matt.
ZdumionaTashastanęłaokowokozDianne.
–Dianne–powiedziałspokojnieMatt.–Cotyturobisz?
–Korzystamzeświątecznejatmosfery.–Diannepogardliwym

spojrzeniemomiotławzrokiemTashę.

–Wesołychświąt–odezwałasiędoniejTasha.
– Widzę, że wyskoczyłaś z tych usmarowanych szmat –

odparłaDianne.–Atoco?Kreacjasprzedroku?

–Mniesięwydaje,żestylBareesejestponadczasowy.–Głos

Tashybyłdoskonalebeznamiętny.–ZatotwojaMoreaumusiała
kosztować fortunę. Po tym przyjęciu powinnaś wystawić ją na
jakiejśaukcji.Przynajmniejtrochęsobiezarobisz.

Mattstłumiłśmiech.WidzącwściekłośćDianne,zasugerował

Tashy,żepowinnijużzająćmiejscasiedzące.

–Cocięugryzło?–spytałszeptem,gdyruszyli.
– Przepraszam, nie powinnam była tego mówić – odparła

Tasha,krzywiącsię.–Tobyłochamskie.

Światłaprzygasłyinaestradęwkroczyłprowadzący.

background image

– Nie. To Dianne była chamska. A tobie jestem wdzięczny.

Pokazałaś jej, że twarda z ciebie zawodniczka. Ona teraz na
pewno wyniesie się stąd jak niepyszna. Czasem trzeba się

zniżyćdopoziomuprzeciwnika.

Tashyzrobiłosięciepłonasercu.Niebyładumnazeswojego

debiutu w roli wrednej baby, ale skoro może tym pomóc

MattowiSamateżzresztąchciałaby,byDiannejużwyjechała.

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

WystąpienieMattabyłoudane–ludzieśmialisięiklaskaliwe

właściwych momentach. Cieszył się, że rozbawił publiczność,
ale jeszcze bardziej cieszył go widok Tashy w pierwszym

rzędzieiuśmiechnajejtwarzy.

Nie

mógł

wprost

uwierzyć,

jak

pięknie,

kobieco

iniesamowicieeleganckoprezentujesięonawtymwspaniałym
wnętrzu.Aterazwdzięcznieilekkokołyszesięwtańcu.Wjego
ramionach.PrzemianagodnaKopciuszka.

–Nieporazpierwszytańczysznabalu?–wyraziłgłośnoswój

domysł.

–Zgadzasię.
–Izawszejakokrólowa?
–Cototonie–uśmiechnęłasię.–Niemiałamtakichambicji.

Na parkiecie wirowało wiele pięknych kobiet, ale żadna

znichniedorastałaTashydopięt.

–Jesteśmoja–powiedziałMatt.
–Tomabyćflirt?
–Nie.Rozbrajanie.

–Tocisięnieuda–roześmiałasię.
Teżsiętegoobawiał.
– Teraz jestem już pewien, że to nie twój pierwszy bal.

W przeszłości musiałaś się obracać w bardzo eleganckim
towarzystwie. Jesteś niezła, jeśli chodzi o rytuały wielkiego

świata:błyskotliwerozmowyoniczym,cięteriposty.

–Nielubiętego.

background image

Może i nie lubi, ale to jednak ona odkryła, że Waterside

Charterszamierzarozwijaćbiznes,aRoseandCompanynabyła
nowywielkijacht,któryzacznieeksploatowaćnawiosnę.Obie

firmytojegobezpośredniakonkurencja.

–Nietrzebakoniecznieczegoślubić,żebybyćwtymdobrym

–odparł.–Atańczyćlubisz?

–Tak.Aleniekonieczniewtakichbutach.
–Uwierającię?

–Achodziłeśkiedyśnaobcasach?Notak,uwierają.Niesąza

dobrzedopasowanedomoichstóp.

–Tomożeusiądziemy?
–Jakośtoprzeżyję.

Zwolnił kroku, by zmniejszyć jej dyskomfort. Nie chciał

jednakwypuszczaćjejzramion.

–Togdziechodziłaśnatebale?–zapytał.
– Głównie w Bostonie, czasem razy w Nowym Jorku. I raz

wWaszyngtonie,jakmiałamchybazsiedemnaścielat.

–RodaczkazBostonu?–zdziwiłsię.
–Co?Tyteż?
–Jazpołudniowego.

–Iwyjechałeś?
–Tak.Resztamojejrodzinyciąglesiętamgdzieśkręci.
–Maszrodzeństwo?
–Jestemnajmłodszyzsześciorga.
–Jasnygwint!Sześciorodzieci

– Tak, w domu był niezły tłok. Nie chciałem dłużej tak żyć.

Aty?Gdziesięwychowałaś?

SkorolatałanaprzyjęciadoNowegoJorkuiWaszyngtonu,to

zpewnościąniewpołudniowychdzielnicach.

–WBeaconHill–odparłapochwilinamysłu.

background image

Awięctak,pochodzizwyższychsfer.

–Ładnietam–zauważył.
– I bufonowato. Przynajmniej tak można by określić moich

rodzicówikrągichznajomych.Niemogłamsiędoczekać,kiedy

sięstamtądwyrwęiprzestanębyćbezprzerwyoceniana.

–Chciałaśrozwinąćskrzydła?

–Cośwtymrodzaju.Notak,dokładnietak.
–Twojarodzinanadaltammieszka?

–Jakżebyinaczej.
–Bracia?Siostry?–dopytywał,bosamazsiebienajwyraźniej

niechciałarozwijaćtematu.

– Dwie siostry. Też jestem najmłodsza – powiedziała

zniemalżepełnymwinyuśmiechem.

–Najmłodszemunajłatwiejsięwyrwać.
–Wymknąćsię–uściśliła.
–Utrzymujeciebliskiekontakty?–zapytał.

– Niewiele mamy z sobą wspólnego. – W jej głosie wyczuł

nutęmożenieżalu,raczejrezygnacji.

–Świetniecięrozumiem–powiedział.
Onijegorodzinatojakbydwaróżneświaty.Onceniłsukces

finansowyibyłwstanieciężkonaniegopracować,apotemsię
nimcieszyć.Dlaresztyrodzinyzamożnyoznaczałopodejrzany.
Matt często się nad tym zastanawiał, ale nie mógł się zgodzić
ztakimwidzeniemświata.

Diannetorozumiałaitogowniejujęło.Kochałaluksusinie

wstydziła się tego. To się w rezultacie obróciło przeciwko niej.
AleMattnadalstawiałnasukces.

– Moja rodzina – zastanawiał się, jak to powiedzieć. – Im

wystarcza,żemająpopłaconerachunki,zagrająrazwtygodniu

w totka, wyślą dzieci na lekcje tańca do domu kultury

background image

iwspólniepokibicująRedSocksomwczasiepikniku.

–Horror–zauważyłaniebezironii.
–Jachcęczegoświęcej.

–Aledlaczego?

–Adlaczegonie?–Rozejrzałsięposali.–Zobacz,jaktujest

super.Noipieniądzdajewolność.Mamwybór.Mogępojechać,

gdziechcę,jadaćwkażdejrestauracji,chodzićnaprzyjęcia,na
którychchcębywać.

–Czujeszsięwolny,Matt?Naprawdę?
–Tak.Czujęsięwolny,dojasnejcholery.

Jego życiowy wybór oznacza też konieczność ciężkiej pracy,

nieustającego

pilnowania

interesu.

Ale

gdyby

został

wpołudniowychdzielnicachBostonu,poślubiłmiłądziewczynę
imiałzniąkilkorodzieci,czułby,żezdradzasamegosiebie.

TerazTasharozejrzałasiędookoła.
–Niewydajecisię,żetowszystkocięogranicza?Jakjakiś

gorset.

–Anitrochę.–Nierozumiał,ocojejchodzi.Wyglądała,jakby

dobrzesiębawiła.–Jestemtu,bochciałem.

– Nie sądzisz, że ci ludzie nie są do końca wobec ciebie

szczerzy?

– No może z wyjątkiem jednego, który psuje mi łodzie. Ale

i tego nie jestem pewien. Reszta jest zupełnie taka sama jak
wEdge.

–MaszcośprzeciwkoEdge?

–Aco?Powiedziałemcośzłegootymlokalu?
– Użyłeś jego nazwy jako negatywnego tła dla tego

eleganckiegorautu.

–BotedwamiejscamająsiędosiebietakjakBeaconHilldo

południowego Bostonu. Sądzisz, że ludzie naprawdę mieszkają

background image

napołudniumiasta,bojewolą?

–Tocałkiemmożliwe.
–Nie.Sąpoprostudumniiniechcąsięprzyznaćdożyciowej

klęski.Wierzmi,mieszkałemmiędzynimi.Jakbytylkoktośdał

im możliwość przeprowadzki do Beacon Hill, skorzystaliby
zniejwmgnieniuoka.

–Smutne,żewierzyszwcośtakiego.
– To nie jest smutne i to nie jest kwestia wiary. To jest

prawda.

–Dziękizataniec,Matt.–Zatrzymałasięnagle.

–Chybasięnamnienieobraziłaś?
–Nie,chcędaćodpocząćmoimnogom.Atypogadajzludźmi.

Zobaczymysiępóźniej.

Rzeczywiście nie była zła na Matta. Zrobiło się jej po prostu

smutno. Dotychczas myślała, że zarobił pieniądze, prowadząc
biznes, który jest jego pasją. A teraz okazało się, że dobrobyt
jestjegocelem.

Dzisiejszy wieczór dowiódł, że jej pierwsze wrażenie co do

Matta było słuszne: ten mężczyzna przynależy do świata,
z którego ona świadomie zrezygnowała. Na pewno bardzo
spodobałbysięjejrodzicom.Wręczpchalibyjąwjegoramiona.

Lowellowiebylistarąbostońskąrodziną,alejużjejrodzicebyli
bardziejpostępowiniżdziadkowieipradziadkowie.Niemieliby
nic przeciwko temu, by ich przyszły zięć pochodził
zpołudniowych,gorszychdzielnicmiasta.Bylemiałpieniądze.

Cozaszczęście,żetenbalnieodbywasięwBostonie

Przez cichy korytarz udała się do toalety. Potrzebowała

odświeżenia. A potem usiądzie sobie gdzieś i da odpocząć

biednym stopom. Pantofle nie były na nią za małe, ale miały

background image

zbytwąskienoskiiuciskałypalce.

We wnęce dostrzegła Dianne. Kolor jej sukni był nie do

pomylenia z czymkolwiek. Siedziała na ławeczce, patrzyła

wokno.Jejramionadrżały.

Tasha poczuła się okropnie. Tych wysztafirowanych przyjęć

nienawidziła także dlatego, że czuła, jak zły wywierają na nią

wpływ.

Łatwo

ulegała

atmosferze

snobizmu

iwszechogarniającejuszczypliwości.

PocieszaniebyłejżonyMattatoostatniarzecz,jakąchciałaby

zrobić. Ale to przecież między innymi przez jej kąśliwą uwagę

ooddaniusukninaaukcjęDianneczujesięteraznieszczęśliwa.
Tashapodeszładoniejizapytała,jaksięczuje.Dianneszybko

otarła oczy, ale to nic nie pomogło – nadal były czerwone
ispuchnięte.

–Okej.–Diannenerwowokiwnęłagłową.–Wporządku.
Oczywistebyło,żeniemówiprawdy.

–Niewyglądaszzadobrze–powiedziałaTasha,przysiadając

nakrawędziwyściełanejławkinawygiętychnóżkach.

– Mam coś z oczami. A może to alergia na perfumy, no

wiesz

Tasha już chciała przyjąć to wyjaśnienie do wiadomości i iść

dalej. Dianne to ostatnia osoba, z którą chciałaby pogadać od
serca. Ale uznała, że zostawienie jej teraz samej byłoby
nieludzkie.

–Wydajemisię,żejesteśzdenerwowana–powiedziała.

–Przyszłaśtu,żebymniepoobserwowaćczyznowuprzytrzeć

minosa?

–Nie.Chcęcięprzeprosić.Byłamwobecciebiezłośliwa.Ale

myślałam,żejesteśsilniejsza.Miałamcięzatwardzielkę,nie

sądziłam,żesprawięciprzykrość.

background image

–Tuniechodziociebie.–TongłosuDiannenaglesięzmienił.

Przymknęła powieki, spod których wypłynęło kilka łez. – Nie
niemogę

Tashaprzysunęłasięiobjęłakobietęramieniem.

–Spróbujmipowiedzieć,odtegoniepoczujeszsięgorzej.
Dianne chlipnęła jeszcze raz, po czym otworzyła oczy

ispojrzałanaTashę.

–Cojanarobiłam–powiedziaławkońcu.

–Masznamyśliutratępieniędzy?
Diannekiwnęłagłową.

– François był uroczy, czuły, dbał o mnie. A Matt cały czas

pracował. Nie chciał ze mną podróżować, bawić się. Inaczej

wyobrażałam sobie nasze wspólne życie. A on tylko: praca,
praca, praca. I wtedy pojawił się François. Nie zrobiłam tego
specjalnie.Niejestemzłymczłowiekiem.

–Jateżtakuważam–odparłTashaszczerze.

DiannezpewnościąniebyłaodpowiedniąkobietądlaMatta.

Typowa egoistka. Ale trzeba być z kamienia, żeby teraz nie
współczućtejzałamanejinieszczęsnejosobie.

–Uznałam,żeskoroFrançoisniechceintercyzy,toznaczy,że

kocha mnie bezinteresownie. Miał przecież o wiele więcej
pieniędzy niż ja, przynajmniej tak to wyglądało. I miał farta
w inwestycjach nie sądziłam, że mogę na nich stracić. Ale
straciłam.Wszystko.Apotemmiałamnadzieję,żeMatt

–CzegowłaściwieoczekujeszodMatta?–spytałaTasha.Bez

przesadyztymwspółczuciem.

Diannewzruszyłaramionami.
– Z początku myślałam, że da mi jeszcze jedną szansę.

W końcu to ja jego rzuciłam. Ale potem zobaczyłam ciebie

izrozumiałam,żesytuacjasięzmieniła

background image

Tasha już miała na końcu języka zapewnienie, że ona i Matt

nie są parą, ale uznała, że w ten sposób byłaby nielojalna
wobecMatta,którynajwyraźniejniemiałzamiarupogodzićsię

zDianne.

–Icoteraz?–zapytała.
– Nie wiem, naprawdę nie wiem. – Z oczu Dianne znów

trysnęłypotokiłez.

– Musisz wiedzieć. Musisz mieć jakiś plan, zadbać o siebie,

pokierowaćwłasnymżyciem.

–Kiedyniepotrafię.

–Napewnopotrafisz.Każdymajakieśmocnestrony.
– Moją mocną stroną było wychodzenie za mąż za bogatych

facetów.

– To nieprawda. Na pewno jest coś więcej. Polowanie na

bogaczytoumiejętność,którątrudnouznaćzapozytywną.Nie
możnananiejpolegać,samasięprzekonałaś.

– Tak. Nie mam żadnych pieniędzy – Dianne wyglądała na

przerażoną. – Zaraz anulują mi karty kredytowe. Chyba
naprawdęzacznęsprzedawaćmojeciuchynaroguulicy.

– Teraz to już przesadzasz. Nie możesz zamieszkać

zrodzicami?

–Niemamnikogo.–Diannepokręciłagłową.–Tatanieżyje,

a macocha wysłała mnie do szkoły z internatem, żeby tylko
pozbyćsięmniezdomu.

–PochodziszzestanuWaszyngton?

–Nie.ZBostonu.
–Co?Tyteż?
DiannewosłupieniuprzyglądałasięTashy.
–NazywaszsięLowell,tak?Jesteśz„tych”Lowellów?

– Nie wiem, czy można ich nazwać „tymi” – odparła Tasha,

background image

wyraźniespeszona.

–TheVincentLowellLibrary?
–Tak,tofirmamojegodziadka–przyznałaTasha.

– Matt o tym wie? – I nim Tasha zdążyła odpowiedzieć,

Diannaciągnęłaześmiechem:–Jasne,żewie.Żeteżwcześniej
natoniewpadłam!Tyjesteśwymarzonąparądlaniego.

Taha była pewna, że Matt nie wie. Zresztą co to za wielkie

halo? Lowellowie są starą bostońską rodziną, ale takich jest

sporo.Niewartootymwspominać.

–ChceszwrócićdoBostonu?–spytałaTasha.

–Przenigdy.Niematakiejopcji.
–Achceszzostaćtutaj?

Dianauniosłagłowęirozejrzałasięwokół.
–Nictupomnie–odparłałamiącymsięgłosem.–Chybażeby

Matt

– Powinnaś poważnie pomyśleć o pracy. Jesteś młoda.

Studiowałaś?

–Tylkoprzezrok.Sztukipiękne.Niewielesięnauczyłam.
–Acochciałabyśrobić?Wczymjesteśdobra?
– Dlaczego to robisz? – Dianne z rozpaczą spojrzała Tashy

woczy.

–Chcęcipomóc.
–Aledlaczego?Nicnasniełączy.
– Łączy. Bardzo wiele. Człowieczeństwo, siostrzeństwo,

pochodzeniezBostonu.

– Nie ma czegoś takiego jak siostrzeństwo – roześmiała się

Dianne. – Kim ty jesteś? Siostrą miłosierdzia? A w czym ja
jestem dobra? W organizowaniu wypasionych przyjęć. Umiem
gadaćoniczymiserwowaćprzystawki.

Tashy przyszedł do głowy pewien pomysł. Caleb jest

background image

właścicielem sieci eleganckich restauracji. Może Jules

zechciałabypomócDianne?

–Popytam,zorientujęsię–powiedziała.

–Mattowisiętoniespodoba.

–Nieszkodzi.
Matt nie musi troszczyć się o byłą żonę. Ale na pewno

odczujeulgę,gdytawyjdzienaprostąiweźmieżyciewswoje
ręce.Przecieżtorozsądnyfacet.

Tasha

wracała

z

Mattem

z

imprezy

pogrążona

wrozmyślaniach.Miałamuzazłeprzecenianiebezpieczeństwa
finansowegojakożyciowejwartości.Onmożeichciałbynaten

tematporozmawiać,przedstawićswojeargumenty,alenielubił
sięzniąspierać.Wolałmiećjązawszeposwojejstronie.

–Czynaprawdęgroziłnampożar?–zapytałwpewnejchwili.
Przestaławpatrywaćsięwciemnośćzaoknem.
–Cotakiego?
–ChodzimioSłoneMorze.

– O tak. Prawie na pewno. Kropla wyciekającego paliwa

napotkałaby iskrę z ogołoconego z izolacji przewodu i bum!
Nieszczęściegotowe.

– To dziwne, jak ktoś mówi o technicznych szczegółach

mechanizmów, mając na sobie taką elegancką suknię –
zauważył.

–Iwłaśniedlategonigdysiętaknieubieram.
–Wyglądaszwspaniale.
– Czuję się jak oszustka. Nie mogę się doczekać, kiedy będę

tomogłazsiebiezrzucić.

Pochyliła się i zdjęła pantofle. Wyglądało to bardzo

seksownie.Mattznieruchomiał,wyobraziwszysobie,jakTasha

background image

ściągazsiebieramiączkasukni.

–Obolałestopy?–zapytał.
–Itojak!Wolałabymjużchybapodkuteglany.

– Nie pasowałyby do tej sukni. I ciężko byłoby ci w nich

tańczyć.

–Bardzośmieszne–odparła,rozmasowującstopy.

Mattzacisnąłdłonie,bowłaśniezaczęłymudrżeć.
–Jutroinstalujemynowekamery.

– Przydadzą się. A ja i Alex będziemy drobiazgowo

kontrolowaćkażdąłódźprzedopuszczeniemportu.

–Czytoniezadużopracy?
– Jasne, przydałoby się jeszcze zatrudnić jeszcze ze trzech

mechaników. Ale we dwie zrobimy chociaż podstawowy
przegląd.

–Naprawdęsądzisz,żepowinniśmyjeszczekogośzatrudnić?
– Mam nadzieję, że tylko na jakiś czas, bo przecież jak

następnymrazemtenkoleścośzbroi,uchwycigokameraitrafi
doaresztu.

Matt uległ pokusie, odwrócił się i sięgnął dłonią do jednej

zjejstóp.

–Nieróbtego.–Ażpodskoczyła,gdyjejdotknął.
–Przecieżtotylkostopa.–Spojrzałwymownienaszofera.
–Mimoto.Kiepskipomysł.
Zlekceważył jej protest, położył sobie jedną z jej stóp na

kolanieizacząłmasować.

–Tebąblewyglądająpaskudnie–orzekł.
–Zagojąsię.
–Dlaczegonicniemówiłaś?
–Mówiłam.

– Ale nie powiedziałaś, że aż tak cię boli – powiedział,

background image

masując opuchnięte miejsca. Odczuła wyraźną ulgę. – Może

chceszjutrowziąćwolne?

–Nieżartuj.

–Mówiępoważnie.Jutrojestniedziela.Niemusiszpracować.

–Ico?Alexmawszystkozrobićsama?
Nie znalazł na to odpowiedzi. Tasha miała niesamowite

poczucie etyki pracy. Ale przecież nie można jej pozwolić, by
zaharowałasięnaśmierć.

– O ile tylko nie będę musiała iść do pracy w tych

pantoflach Założę sobie opatrunki, grube skarpety i będzie

okej.

Jesteś

prawdziwym

tytanem

pracy

oznajmił

zniekłamanympodziwem.

Samochód zwolnił. Po prawej stronie pojawił się wjazd do

domuMatta.

–Łatwocizaimponować–odparła.

–Nieprawda.
Samochód zbliżał się do budynku, a on ciągle masował jej

stopy. Znał ją głównie z pracy – jako silną, wytrzymałą
i bezkompromisową. Teraz odkrywał jej łagodność, ciepło

idelikatność.

Gdyautosięzatrzymała,zebrałzpodłogijejbuty.
–Cotyrobisz?–zaniepokoiłasię.
–Nieruszajsię.
Wysiadł,zapłaciłkierowcy,okrążyłsamochód,otworzyłdrzwi

zjejstronyisięgnął,byjąpodnieść.

–Nie,tylkonieto–zaprotestowała.
– A właśnie że tak. Nie możesz teraz włożyć tych butów.

Porozrywaszsobiebąbleizalejeszmiwszystkokrwią.

–Wtakimraziepójdęnabosaka.

background image

–Pobłocieikamieniach?Złapmniezaszyję.

–Postawmnienaziemi.
Mimo protestów uniósł ją w górę, a ona zaplotła ramiona na

jego szyi. Zaczął nieść ją w stronę schodów prowadzących do

kwaterpracowniczych.

–Niebądźśmieszny.Jeszczenasktośzobaczy–syknęła.

–Jestciemno.
–Alewejściejestoświetlone.

–Jużpopółnocy.Wszyscyśpią.
–Obytakbyło.

–Bąblenanogachtożadenwstyd.
– Wiem. Ja się wstydzę tylko tego, że jakiś neandertalczyk

taszczy moje rzekomo anemiczne jestestwo do mojego
własnegomieszkania.

– Mam na sobie smoking – zauważył, uśmiechając się

w myślach do siebie. To zabawne, jak ta dziewczyna uwielbia

zgrywaćtwardzielkę.

–Icoztego?
–Przeciętnyneandertalczykraczejsiętaknieubierał–odparł

izarobiłkuksańcawbok.

– Teraz możesz mnie już postawić. Schody są drewniane,

mogęwejśćboso.

–Nie–powiedział.–Jeszczejakaśdrzazgawejdzieciwstopę.

O,tojużtwojedrzwi.

–Postawmnienawycieraczce.

– Ale ja lubię cię nosić. Jesteś lekka, mięciutka, twoje włosy

pachnąwanilią.Gdziemaszklucze?

–Niezamykamdrzwinaklucz–warknęła.
–Żartujesz!Potymwszystkim,cotusiędzieje?

Nie mógł uwierzyć w jej niefrasobliwość. Sięgnął do klamki

background image

i otworzył drzwi. Postawił ją na podłodze, po czym

błyskawiczniezapaliłświatłoisprawdziłwszystkiekątymałego
mieszkanka. Zajrzał też pod łóżko. Potem otworzył drzwi do

łazienki.

–Matt,todziecinada.
Zirytowałago.Więcej,byłteraznaniąautentyczniezły.Ktoś

znieznanychprzyczynwziąłichnacel,atowłaśnieonazawsze
jest najbliżej zagrożonych miejsc. I zostawia niezamknięte

mieszkanie?

–Obiecaj,żenanoczamknieszsięnaklucz–poprosił.

–Okej,zacznętakrobić–odparła.Wjejspojrzeniubyłojakby

poczuciewiny.–Alesięjużnamnieniezłość.

– Przestraszyłaś mnie. Boję się o ciebie. Chcę cię chronić –

mówił, patrząc w jej przepiękne zielone oczy. Zauważył, że się
zaczerwieniła.–Ja

Ich spojrzenia się spotkały. Ciszę zakłócał jedynie szum fal.

A ona stała tuż obok i była uosobieniem najczarowniejszego
zjegosnów.

Delikatna i powabna. Włosy w nieładzie, opuszczone

ramiączko sukni. Chciał poznać, jak smakuje skóra w tym

miejscu. Nigdy niczego bardziej w życiu nie pragnął.
Postanowił nie walczyć z tym pragnieniem. Pochylił się i lekko
pocałował jej odkryte ramię. Koniuszkiem języka wyczuł jego
smak i pocałował jeszcze raz, tym razem bliżej szyi. Odchyliła
głowę,jakbychciałamuułatwićzadanie.

Odsunął na bok jej włosy, ustami torując sobie drogę

w kierunku ucha. Potem przyszła kolej na skroń, przymknięte
oczyiwkońcunausta.Oddałamupocałunek,zagłębiającpalce
wjegoczuprynie.

Tak oto trzymał w ramionach zachwycającą, elegancką,

background image

stuprocentowąkobietę,któralgnęładojegorozgrzanegociała.

Zdołałjeszczezamknąćdrzwi.

Jegopocałunkistawałysięcorazgorętsze.Zacząłrozpinaćjej

suwak.Przesunąłdłońmipogładkiejskórzepleców.

–Nieprzestawaj–wyszeptała.–Proszę,niekończ.

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

Niepotrafiławtymmomenciemyślećoniczyminnym.Liczył

siętylkosmakustMatta,dotykjegorąkidźwiękgłosu.Serce
tłukło się w jej piersi, gdy do siebie przylgnęli. Chciała tego.

Więcej – było to jej potrzebne. Przez ostatnie dni coś między
nimipowstawało,narastałoiteraznaglewybuchło.Niedałosię

jużpowstrzymać.

Zdjęła mu marynarkę i rzuciła ją na najbliższe krzesło.

Rozluźniła muszkę pod szyją. Całowała jego twarz, walcząc
z guzikami koszuli. A jego rozgrzane dłonie o nieco

stwardniałych opuszkach palców błądziły w tym czasie po jej
plecach.PodfasadąsmokinguTashaodkryłasilne,muskularne
męskieciało.Torsnieznacznieszpeciłaniewielkablizna,druga
przecinałaskóręnaramieniu.

– Co się stało? – spytała, całując je i przesuwając po nich

palcem.

– Praca – odparł krótko, z trudnością łapiąc oddech. – Korba

dźwiguplusniespodziewaneuderzeniefali.

–Powinieneśbardziejnasiebieuważać.

–Terazjużbędę.
Uśmiechem skwitowała łatwość, z jaką przyszła mu ta

kapitulacja.Opuściłobaramiączkajejsukni,odsłaniającpiersi.

–Wspaniałe–skomentował.
Oddawnażadenfacetnieoglądałjejnagiej.Ściślej–jeślinie

liczyć osiemnastolatka na pierwszym roku studiów – takiego
mężczyznywogóleniebyło.Cieszyłasię,żepadłonaMattaiże

background image

jemusprawiatotakąprzyjemność.Ajejtakmiłojestpławićsię

w cieple jego zachwyconego spojrzenia. Wyciągnął rękę
i powoli przesunął kciukiem po jej sutku. Wstrzymała oddech,

przeszedłjądreszcz.Przymknęłaoczy,czekającnapowtórkę.

–Tasha–wyszeptał.
Przechyliła głowę, poddając się jego pocałunkom. Suknia

definitywniewylądowałanapodłodze.

Przesunął dłonie na jej pośladki. Ponownie odnalazł jej usta,

całował znakomicie. Rozchylił koszulę, by poczuć na skórze
jejnagieciało.

–Jesteśtakaaksamitna,miękka–szepnął,pieszczącjedną

ręką jej pierś. A ona czuła pożądanie wędrujące od

stwardniałegosutkaażpowzgórekłonowy.

Niecierpliwie sięgnęła do jego paska, uporała się z jego

klamrą,zguzikiemspodniizaczęłarozpinaćsuwak.Jęknął,gdy
jej ręka niechcący podrażniła jego męskość. Objął ją i zaczął

prowadzić w stronę łóżka. Zdjął koce i ułożył ją na
prześcieradle. Ściągnął spodnie, przyklęknął i zaczepił
kciukamiobrzegmajteczek,powolizsuwającjezjejud,potem
kolaninakońcuzkostek.

Całował zaś w odwrotnej kolejności – najpierw w kostki,

potemwkolana,ażsięgnąłud,bioder,znaczącustamiszlakku
piersiom. Ucałował je obie, a Tashy serce omal serce nie
zamarło. Zanurzyła palce w jego włosach. Miała poczucie, że
całejejwnętrzewręczwibrujezpodniecenia.

– Masz prezerwatywę? – spytała resztką tchu. Ona na to, co

sięmiałostać,byławręczżałośnienieprzygotowana.

–Mam,niemartwsię.
Pocałował ją w usta, a jego ręce wznowiły cudowną

wędrówkę po jej ciele, odkrywały coraz to nowe zakamarki

background image

itajemnice.Aonazwijałasięzpożądaniainiecierpliwości.

–Matt,proszęcię–jęknęławkońcu.
– Dobrze – powiedział, unosząc się nad nią, rozsuwając jej

uda i powoli w nią wchodząc. Uniosła biodra i oplotła go

nogami. Poruszał się, wchodził i wychodził, coraz mocniej
przyciskał do siebie, całując coraz namiętniej. Ich języki

dotykały się, dokazywały na swój sposób. Objęła mocno jego
plecy, jakby rozpaczliwie szukała punktu oparcia. W pokoju

robiło się coraz goręcej. Fale coraz głośniej rozbijały się
o pobliskie skały. Ciało Matta poruszało się coraz szybciej,

aonawygięłaplecy,byzanimnadążyć.

Spełnieniebyłoblisko.Tashazaczęłajeodczuwaćjakgorący

płomień, jak wewnętrzną łunę ogarniającą najpierw brzuch,
potempiersi,nogiiramiona.Drżenieobejmowałocałejejciało
–odpalcówustóppocebulkiwłosównagłowie.Krzyknęła,bo
czuła,żesięunosi.Apotemodleciała,odpłynęła.

– Tasha – szepnął Matt, gdy jego ciało ogarnęły dreszcze.

Przekazał jej każde drżenie, każde uderzenie serca. Fale
rozkoszy zdawały się nie mieć końca. Tasha myślała, że nie
będzie się w stanie ruszyć. Ale jakoś wszystko zaczęło się

uspokajać.

Tyle że tak naprawdę nie wiedziała, co się właściwie stało.

Okej, wiedziała, co zrobiła, ale wiedziała też, że nie powinna
byłategorobić.

–Przestań–szepnąłjejdoucha.

–Comamprzestać?
–Czuję,żejużzaczynaszsięzadręczać–odparł,unoszącsię

nałokciu.

–Fakt,tosięnieodstanie–stwierdziła.

–Aktośchce,żebysięodstało?

background image

– Tak. My. Przynajmniej powinniśmy tego chcieć. Nie

mieliśmytegowplanie.

–Awogólebyłjakiśplan?

–Nieśmiejsięzemnie.

Przytuliłjąmocno.Cholera,niepowinnobyćjejztymażtak

dobrze.

– Och, Tasha, po prostu się kochaliśmy. Ludzie to robią cały

czas.Ziemiasięodtegonieprzestajekręcić.

–Możetytorobiszcałyczas.
– Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało. – Odgarnął jej włosy

z czoła. – Wcale tego często nie robię. Moje małżeństwo było
katastrofą. A od tego czasu właściwie dopiero niedawno

zacząłemumawiaćsięzkobietami.

Tashy niby nie obchodziło, z kim Matt był przed nią, ale

informacja,żenieprowadzibujnegożyciaseksualnego,jakośją
uradowała.

–Boja–zaczęła,alebałasiędokończyć,żebyniewyjśćna

prostaczkę.

–Niebyłaśchyba–odezwałsię,cofającnagleipatrzącna

niąszerokootwartymioczami.

–Dziewicą?Nie.Alemuszęcicośpowiedzieć.
–DziękiBogu!
–Miałamchłopaka.Zarazpomaturze.
–Tylkojednego?
–Tak.Wszkoletechnicznejwgrupietrzydziestusześciuosób

były tylko trzy dziewczyny. Nie umawiałyśmy się więc z nikim,
bowtedynietraktowanobynaspopartnersku.

–Teżtakpodejrzewam–powiedziałMattidotknąłpalcemjej

podbródka.–Awięcbyłtylkojeden?

– Tak – przyznała, czując się głupio. Po co w ogóle zaczęła

background image

otymmówić?

–Tasho.–Pocałowałjączulewusta.–Czujęsięzaszczycony.
–Przestań–żachnęłasię.–Dlamniepojęciezaszczytuwcale

niejestprzestarzałe.

– No to też poczuj się zaszczycona – zaproponował

zuśmiechem.

– Okej. A więc, Matt, czuję się zaszczycona. I zakłopotana.

Azachwilęzpewnościąpoczujęsięwinnaizacznężałować.

–Aletuniemaczegożałować.
– To samo mówiłeś, kiedy się pocałowaliśmy – przypomniała,

wyswobadzając się z jego uścisku. Usiadła i przysłoniła piersi
prześcieradłem.

–Ażałowałaś?–spytał,wodzącpalcempojejkostkach.
–Bojawiem?
Wszystkomiędzynimizmieniałosiębłyskawicznie.Czywarto

kruszyć kopie o jakiś pocałunek? Nie chciało się jej teraz tego

analizować.

–Mogętuzostać–zaproponowałpochwili.
–Cotakiego?–Ażpodskoczyłanałóżku.
–Nigdziemisięniespieszy.

–Owszem,spieszycisię.Niemożesztuzostać,tomieszkanie

służbowe. Musisz się wymknąć, dopóki jest jeszcze ciemno.
Niktniemożecięzobaczyć.

Niewyglądałnaszczęśliwego,alejąrozumiał.
– Wiem, trzeba zachować dyskrecję. Ale mi tak bardzo nie

chcesięodciebiewychodzić.–Wyciągnąłdoniejrękę.

–Jeślizostaniesziktościęzobaczy,robotnicyprzestanąmnie

szanować.

–Dlaczego?

– Nie szanuje się kobiety, która ot tak idzie do łóżka

background image

z przełożonym. Nie będą mnie już traktować jak kumpla.

Przestanębyćjednąznich.

– Ależ oni cię szanują, Tasha. A zresztą kto mówi, że to

przygodanajednąnoc?

–Aktomówi,żenie?Pókico,taktowłaśniewygląda.
–Ale

– Nie ma żadnego ale, Matt. Statystyki dowodzą, że tylko

kilka procent takich numerków opartych na chwilowym

zauroczeniuprowadzidoczegośtrwalszego.Czyli,jeślijeszcze
pamiętasz arytmetykę, mam ponad dziewięćdziesiąt procent

szans na utratę wiarygodności i reputacji. Co byś zrobił na
moimmiejscu?

– Skąd ci przyszło do głowy te parę procent? To jakieś

wariactwo.

Chciałjejdotknąć,alecofnęłasięgwałtownie.Niechciała,by

wychodził,aletakajestkonieczność.Itojaknajszybciej,dopóki

jejopórnieosłabnie.

–Matt,proszęcię.
–Oczywiście,jużidę.
Odsunął pościel i wstał. Nie chciała oglądać go nagiego, ale

nie potrafiła się powstrzymać. Był wspaniale zbudowany
i widok jego ciała na nowo obudził niedawne wspomnienia.
Ciało jej płonęło, ale musi być silna. Nie może sobie pozwolić
nato,żebyterazzniązostał.

Matt, Caleb i TJ, pod kierunkiem Noaha Glovera, cały dzień

zakładali nowe kamery monitoringu. W ramach podziękowania

Matt zaprosił na kolację Caleba z Jules, TJ-a i siostrę Jules,
Melissę,zNoahem.

Mając przed oczami dwie szczęśliwie zakochane pary, Matt

background image

nie mógł nie myśleć o Tashy. Cały czas zdawała się dziś go

unikać, podczas gdy on bez przerwy jej wypatrywał. Nie
przestawał o niej myśleć, w nocy nie zmrużył oka. Po

namiętnymseksiedotkliwieodczuwałotaczającągopustkę.

– Mam nadzieję, że dodatkowe kamery spełnią swoją rolę –

powiedziałTJ.

Matt nakrywał do stołu, bo Jules nie pozwoliła mu nic robić

wkuchni.

–Zawszelkącenęmuszęzłapaćtegogościaiwsadzićgodo

paki–odparłMatt.–Ostatnioomalniewywołałpożaru.Ludzie

moglipoważnieucierpieć.Albojeszczegorzej

–Podejrzewaszkonkurencję?–spytałTJ.

– Ze wszystkimi rozmawiałem podczas wczorajszej gali.

Waterside Charters rozwija się, Rose and Company zakupili
nowy duży statek. I jedni, i drudzy chętnie podkupiliby mi
klientów.Ależebytakimimetodami?Niesądzę.

–Cowtakimrazie?–dopytywałsięTJ.
– Moim zdaniem sprawa szybko się wyjaśni – odparł Matt,

spoglądającprzezoknonamarinę.

Jego wzrok zatrzymał się na budynku z mieszkaniami

służbowymi. Tam jest teraz Tasha. Wyjął z kieszeni telefon,
przeprosiłnachwilęprzyjacielaiwyszedłnakorytarz.

Wystukał na klawiaturze: „Kolacja z Calebem i Jules u mnie

w domu. Rozmawiamy o nowych kamerach. Możesz przyjść?”.
Wysłałwiadomość.Wyglądałototrochęnaszukaniepretekstu,

ale nie zamierzał się tym przejmować. Chciał ją mieć teraz tu,
oboksiebie.

Z kuchni dochodziły śmiechy Jules i Melissy. Przy stole

słychaćbyłorozmowęTJ-a,CalebaiNoaha.Wszyscywyglądali

na zadowolonych. Po udanym dniu ciężkiej pracy zasłużyli na

background image

miły wieczór w gronie przyjaciół. Matt powinien się z tego

cieszyć.

Niestety wkrótce na ekranie jego telefonu ukazała się

odpowiedźTashy:„Właśniewychodzę.Umówiłamsięzkilkoma

osobaminadrinka”.

Matt poczuł rozczarowanie. Chciałby zapytać, z kim i gdzie

się spotyka. I przede wszystkim – dlaczego wybrała tamte
osoby,aniejego.

Podszedł do niego wyglądający na nieco zdenerwowanego

Noah.

– Matt, pozwolisz, że dzisiejszy deser wezmę na siebie? –

zapytał.

–Przyniosłeścośsłodkiego?–zdziwiłsięMatt.
– Nie, nie. Przyniosłem butelkę szampana. No i to – dodał

onieśmielony, pokazując małe aksamitne puzderko, którego
rozmiarpozwalałokreślićjegozawartość.

–Mówiszpoważnie?–spytałzaskoczonyMatt.
–Śmiertelniepoważnie–odparłNoah,otwierającpudełeczko

iukazującpierścionekzbrylantem.

– Jesteś pewien? To znaczy nie, czy jesteś pewien, że chcesz

sięoświadczyć,aleczychcesztozrobićprzynaswszystkich?

– Jesteście fantastyczni, jak rodzina – odparł Noah

z zakłopotanym uśmiechem. – Melissa na pewno chciałaby,
żebyściebyliświadkamitejchwili.

– To odważne posunięcie, ale cóż, ty ją znasz lepiej niż my.

NawetlepiejniżJules.AczyJuleswie?

–Niktjeszczeniewie.
– Okej. W takim razie ty zapewniasz nam słodki deser –

odrzekłMatt.

Noah wsunął pudełeczko z pierścionkiem z powrotem do

background image

kieszeni,aMattpoklepałgoporamieniu.

–Cośmisięodrazuwydawało,żewyglądaszdziśjakośtak

uroczyście–zauważył.

Faktycznie,Noahzazwyczajpreferowałstyldżinsowy,ateraz

miałnasobiewyprasowanąkoszulęimarynarkę.

– Wszystko gotowe, można zaczynać! – zawołały Jules

iMelissa.

Zajęli miejsca. Matt zapalił świece, a Caleb napełniał

kieliszki. Miał wspaniale wyposażoną piwniczkę i Matt już
dawnozrezygnowałzkonkurowaniaznim,jeślichodziojakość

wina.

– Dlaczego nie ma świątecznych dekoracji? – spytała Jules. –

Aniłańcuchów,anichoinki?

– Bo nasz dom wygląda teraz jak Rockefeller Square –

uśmiechnął się Caleb, podając jej półmisek z pieczonym
łososiem.

– Mógłbyś chociaż zawiesić sznur lampek – zauważyła

Melissa.

– A po co mi to? – odparł Matt. Nie lubił dekoracji, które

wieszalirazemzDianne,apoinneniechciałomusięjechaćdo

sklepu.

– Będziesz samotnie spędzał Boże Narodzenie? – zapytała

Julesztroską.–Czytonieprzygnębiające?

Przygnębiające to było spędzanie świąt w towarzystwie

Dianne.Teraznamyśl,żebędziesam,odczuwałulgę.

–Jakdlamnietojestwporządku–odparł.–Niechcemisię

robićnicekstra.

– Nie, ja tego tak nie zostawię, musimy coś zrobić. Masz

jakieśdekoracje,tak?–spytałaMelissa.

–Dajspokój,tojegosprawa–upomniałjąNoah.

background image

– Nie ma o czym mówić – przeciął Matt tę wymianę zdań.

Jeszcze tego tylko brakuje, żeby Melissa i Noah zaczęli się
kłócić.

– Musi mieć coś nowego – powiedział TJ, nakładając sobie

sałatkę.–Jatakzrobiłem.Odczekałemrok,apotem

Przystolezapadłacisza.WszyscywspominaliśmierćżonyTJ-

a.

– No nie, nie róbcie mi tego – mruknął TJ, patrząc na

zebranych. – Minęły już dwa lata. Pogodziłem się z losem
iwtymrokuzradościąoczekujęgwiazdki.

– Przyjdziesz do nas – zadeklarowała Jules. – Wszyscy

przyjdzieciedonas–dodała.

– Zdecydujemy później – odparł Matt, nie chcąc, by Jules

czuła

się

zobowiązania

do

podtrzymywania

tego

sformułowanegopewniepodwpływemchwili–zaproszenia.To
przecieżjejpierwszeświętazCalebem.ANoahiMelissabędą

tuż po zaręczynach. Obydwie siostry od jakiegoś czasu
pracowały nad odbudową relacji w własnym ojcem. Przyda im
się Boże Narodzenie w ściślejszym rodzinnym gronie. Bez
tłumugości.

MattzacząłznówmyślećoTashy.Coonawłaściwierobiłarok

temu?Pojechałanakilkadnidodomu?Amożeświętowałatu,
zprzyjaciółmi?Niewiedział.Będziejąmusiałotozapytać.

Przy stole toczyła się ożywiona rozmowa. Matt brał w niej

udział, śmiał się w odpowiednich momentach, ale jego myśli

byłydalekostąd.GdziejestterazTasha?Corobi?Zkimspędza
czas?

Po skończonym posiłku sprzątnął ze stołu, a Jules zaczęła

kroić ciasto z polewą orzechowo-czekoladową z miejscowej

cukierni.

background image

–LubięciastaodPersichettiego–oblizałasięMelissa.–Masz

możebitąśmietanę?

–Jużprzynoszę–odparłMatt.

–Dzięki,tyzawszewiesz,czegomitrzeba.

Matt spojrzał na Noaha, który tylko uśmiechnął się

iprzewróciłoczami.ByłpewienswojejrelacjizMelissąiMatt

uczuł w sercu ukłucie zazdrości. On sam nie pamiętał, czy
wogólekiedyśbyłażtakszczęśliwy.

–Zanimzaczniemy–odezwałsięNoah,powstając.
–Onie!–Melissapisnęłażartobliwie.

–Aterazuważaj–poleciłjejprzyszłynarzeczony,ściskającza

ramię.Podszedłdolodówkiiwydobyłzniejbutelkęszampana.

– Potrzebujemy odpowiedniego trunku – oznajmił, ukazując ją
wszemiwobec.

– Och, mój ulubiony! – zawołała Melissa, a Matt wyjął

zkredensusześćwysokichkieliszków.

–Acóżtozaokazja?–spytałCaleb.
– Drodzy przyjaciele. Kochana rodzino – zaczął Noah,

majstrując przy korku, po czym nalał szampana do kieliszków.
Wziął Melissę za rękę i ucałował jej dłoń. Wszyscy zamilkli

i znieruchomieli. – Zaakceptowałaś mnie od razu – zwrócił się
do niej. – Wy też. Przyjęliście mnie do swojego grona bez
oceniania,beznieufności.

–Jatammiałempewnepodejrzenia–wtrąciłCaleb,aleJules

uciszyłagoruchemręki.

– Opiekowaliście się Jules, opiekowaliście się Melissą. I nie

rozdrapywaliściemojejprzeszłości.

–Fakt,myliłemsięcodociebie–przyznałCaleb.
–Owszem.Ateraz,myślętoznaczymamnadzieję–Noah

zaczerpnąłtchu.–Melissa,kochanie.

background image

Sięgnął ręką do kieszeni i wyjął pudełko z pierścionkiem.

Melissa zarumieniła się, a jej oczy zrobiły się okrągłe ze
zdumienia.

Mattszybkozłapałtelefonizacząłfilmować.

–Wyjdzieszzamnie?–spytałNoah,otwierającpudełeczko.
Melissa sapnęła, Jules pisnęła i Matt miał gotową scenkę

filmową.Melissapochyliłasięnadpierścionkiem.

–Jestabsolutniewspaniały–powiedziała.

–Dalekomudociebie.
– Moja odpowiedź brzmi: tak. – Spojrzała na Noaha. – Tak,

tak,tak!

Szeroki uśmiech niemal przepołowił twarz Noaha. Wszyscy

zaczęligłośnowyrażaćswąradość.

Noah drżącą ręką wsunął pierścionek na palec świeżo

upieczonej narzeczonej, po czym ucałował ją i uścisnął.
Wyglądałonato,żejużnigdyniewypuścijejzramion.Mattze

ściśniętymsercemzrobiłjeszczekilkazdjęć.MyślałoTashy.On
też zeszłej nocy tulił ją tak mocno. I też nie chciał, by
kiedykolwiekodeszła.

Tasha musiała oddalić się od Matta na jakiś czas, wrócić do

zwyczajnego życia, by zyskać inne spojrzenie na to, co się

wydarzyło. Ostatnia noc wstrząsnęła całym jej światem i teraz
musiałaodzyskaćrównowagę.

RazemwAlexpojechaławieczoremdoEdge.Wypiłypodwa

szotytequiliitańczyłyzróżnymifacetami.Apotempojawiłsię
JamesHamiltonizatańczyłzAlexkilkamelodiipodrząd.Kiedy

dziewczyny ponownie spotkały się przy stole, Tasha, strasznie
zgrzana,byłajużprzydrugiejmargaricie.Tendrinkkojarzyłsię

jejzMattem,alenicto.

background image

Jamesoddaliłsię,żebyporozmawiaćzkumplami.

–Notojak?Jesteścieparą?–zagadnęłaTashakoleżankę.
– Bo ja wiem? – Alex wzruszyła ramionami. – Lubię go. On

chcespędzaćzemnącorazwięcejczasu.Dlaczegopytasz?

– Bo może przeszkadza ci, że jest mechanikiem. Ja zawsze

miałamoporyprzedchodzeniemzchłopakiemzbranży.

– Tak, to pewne ryzyko – przyznała Alex. – Ale póki co nie

wyszliśmypozafazętańców.Aco,myślałaś,żezsobąsypiamy?

–spytała,widzączdziwieniewoczachprzełożonej.

– No bo wtedy wyszliście razem, a była już noc –

przypomniałajejTasha.

Alexroześmiałasię.

– No właśnie tego się obawiałam. Że wszyscy od razu

pomyślą A nawet jeśli, to co? – spytała, unosząc brwi. – Nie
wolno?

Tashy zrobiło się głupio, że pójście Alex z Jamesem do łóżka

potraktowała jak oczywistość, a jeszcze bardziej, że dała temu
wyraz.

–Niemiałamzamiarucięoceniaćanidoniczegonamawiać–

zaczęłasiętłumaczyć.

– Ale ja nie mam ci za złe. Przestań tak się wszystkim

przejmować. Przyszłyśmy tu, żeby się zabawić – powiedziała
Alex,podnoszącszklankę.

–Maszrację.
Stuknęły się szklankami i wtedy Tasha zauważyła Matta,

którystałnaproguiprzeszywałjąwzrokiem.

–Nie,tylkonieto–wyszeptałapodnosem.
–Comówisz?
– Nic takiego. Nie masz nic przeciwko temu, że zatańczę

zJamesem?

background image

–Jasne,dlaczegomiałabymmieć?

Tashazsunęłasięzbarowegostołka.Mattruszyłwjejstronę,

aleonapodążyławdrugikoniecsali,gdziepoprosiłaJamesado

tańca.Byłzdziwiony,alenieoponował.

Na zatłoczonym i wirującym parkiecie Tasha szybko straciła

Matta z oczu i poddała się rytmowi. Melodia szybko się

skończyła.Mattpodszedłdoniej,alemuodmówiła.

–Niechcę–ucięłastanowczo.

Rozpoczął się kolejny taniec i mając do wyboru zostać na

parkiecie albo go demonstracyjnie opuścić, wybrała to

pierwsze.Zaczęłasiękołysaćwrytmmuzyki,aleniepozwalała
sięMattowiobjąćanidotykać.

–Będziemymusieliporozmawiać–powiedziałMatt.
– Nie ma pośpiechu! – Podniosła głos, żeby przekrzyczeć

hałas.

–Aco,woliszczekać,ażnaszeuczuciasięwzmocnią?

–Nie,zaczekam,ażwygasną.
–Moje?Nigdy!
Rozejrzała się w obawie, że ktoś może ich usłyszeć. Zaczęła

się przesuwać na skraj parkietu. Matt za nią. Gdy znaleźli się

wspokojniejszymmiejscu,powiedziała:

–Dajmytemutrochęczasu.Obydwojepotrzebujemyodsiebie

odpocząć.

–Powiedzszczerze:czujesz,żetwojeuczuciesłabnie?
Nie,Tashadobrzewiedziała,żeniesłabnie.Onosięnasila.

–Anawetjeśli–ciągnąłMatt–toprzecieżpracujemyrazem.

Nie możemy unikać kontaktowania się. A poza tym, poza
wszystkimjasięociebiemartwię.

– Nie masz o co, nikt mi nie zagraża. Choć może jest jeden

takiTy.

background image

Bardzo

śmieszne.

Mi

chodzi

o

coś

naprawdę

niebezpiecznego.

–Mnieteż.

Przezcałąnoczastanawiałasięnadproblememsabotażu.

– Widzę tu pewnego faceta – szepnął Matt. – Nie rozglądaj

się.Stoiprzybarzeigapisięnaciebie.Wyglądadziwnie.Moim

zdaniempodejrzanie.

–Macośwspólnegoztwoimijachtami?

–Niemampojęcia.Możliwe,żenic.
–Prawienapewnonic–prychnęła.

– Odwróć się powoli i udawaj, że oglądasz butelki na

szklanychpółkach,żeczytaszetykietyczycoś.Apotemspójrz

naczłowiekawniebieskiejkoszuliiczarnejczapcebejsbolowej.
Opiera się o drugi stołek od końca. Chcę, żebyś mu się
przyjrzała,możegojeszczekiedyśspotkasz.

–Togłupie.Czujęsięjakwfilmieszpiegowskim.

–Zróbmitęprzyjemność.
–Nodobra–odrzekła,ociągającsię.
PochwiliprzyglądałasięopisanemuprzezMattamężczyźnie.

Był to niepozorny facet po pięćdziesiątce, może trochę

nieśmiałyiniespecjalnierozgarnięty.Wcalesięnaniąniegapił.
Ogólnierozglądałsięposali.

–Okej,obejrzałamgosobie.
–Chceszdrinka?–zapytałMatt.
–Dzięki,mamswojego.

Mattwymowniespojrzałnajejpustedłonie.Tashaniemiała

zwyczaju zostawiać drinków na kontuarze. Teraz jej się to
zdarzyło, bo niespodziewanie ujrzała Matta i skorzystała
zpierwszejokazji,żebymusięwymknąć.

– Muszę kupić sobie nowego – powiedziała, kierując się

background image

w stronę baru. Miała nadzieję, że Matt za nią nie pójdzie.

Wkońcuprzyszłatupoto,byzapomnieć,jaksięznimkochała.
Musi teraz skupić się na śledztwie i rozstrzygnąć, czy

w niebezpieczeństwie jest marina Matta, czy też jej właściciel.

Żaden czarowny uśmiech, szerokie bary ani przystojna twarz
niemogąjejwtymprzeszkodzić.

Nicztego.Mattszedłzaniąkrokwkrok.
– Podobno miałeś mieć kolację z Calebem i Jules –

przypomniałamu.

–Wcześnieskończyliśmy.NoahiMelissasięzaręczyli.

TashaznałaMelissę,aNoahaspotkałatylkokilkarazy.
–Noahoświadczyłsięprzywszystkich?–spytałazdziwiona.

–Tobyłobardzośmiałe,aleteżiprzemyślanezjegostrony–

powiedział Matt, nie spuszczając wzroku z faceta przy końcu
baru. – Wszystkich ogarnął nagle romantyczny nastrój
i polecieli do domów. Szkoda mi było tylko TJ-a. Ciągle jest

samotny.Atakibyłszczęśliwywmałżeństwie.

– Na co umarła jego żona? – spytała Tasha, która bardzo

lubiłaprzyjacielaMatta.

–Rakpiersi.

–Tostraszne.
– Taaa – mruknął Matt. – To był koszmar. Pozwól, że

postawięcitegodrinka.

–Dzięki,jajużchybapójdę.
Chciała zostać, ale wiedziała, że w obecności Matta nie

uwolnisięodmyślionim.

–Musimywkońcuporozmawiać.
–Możekiedyindziej.
–Niechcę,żebyśbyłasmutna.

– Nie jestem. Chociaż właściwie nie wiem, w jakim jestem

background image

nastroju.

–Okej–powiedziałzwahaniem.–Niebędęnaciskał.
Z ulgą zamówiła taksówkę i esemesem zawiadomiła Alex, że

wychodzi. Miała świadomość, że postępuje słusznie, a jednak

idąc

na

parking,

nie

mogła

się

oprzeć

poczuciu

wszechogarniającejpustki.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

Gdyopuściłalokal,nieznajomyrównieżwyszedł.

Matt podszedł za nim do drzwi, by upewnić się, że facet nie

będzie jej zaczepiał. Tasha jednak natychmiast odjechała

taksówką, a szemrany typ wkrótce ruszył swoim samochodem
wprzeciwnymkierunku.

Matt powrócił do stolika zajętego obecnie przez Alex, która

powitałagouśmiechem.

–Dobrzesiębawicie?–zagadnął.
– Jeszcze jak! Znasz Jamesa Hamiltona? – przedstawiła Alex

swojegotowarzysza.Panowieuścisnęlisobiedłonie.

– Nie rzuciło ci się w oczy, czy ktoś tu przypadkiem nie

interesowałsięzabardzoTashą?–spytałMatt.

PochwiliAlexpokręciłaprzeczącogłową.

–Tashatańczyłazwielomafacetami.Wwiększościbylitojej

tutejsiznajomi.

– Chodzi ci o tego starszego kolesia w czarnej czapce? –

spytałJames.

– Tak – odparł Matt. – Przyglądał się jej cały czas, jak tu

byłem.

–Tak,teżtozauważyłem.Niewiem,ocomuchodziło,bonie

podszedł,żebyzniąporozmawiać.

–KtośobserwowałTashę?–zdziwiłasięAlex.
– No cóż, niezła z niej laska – odparł James. – Jak dla mnie

było to trochę obleśne, bo facet raczej stary. Ale nie wyglądał
groźnie.

background image

–Wyszedłzanią–powiedziałMatt.

–Robiłjejjakieśproblemy?
–Nie.Bezprzeszkódwsiadładotaksówki.Alewobectego,co

ostatniodziejesięwmarinie

– Wiem, o czym myślisz – wtrąciła Alex. – Coraz więcej

dziwnychprzypadków.

–Jakto:corazwięcej?–spytałzaniepokojonyMatt.
–Notakietamróżnegłupstwaidrobiazgi.

– Coś jeszcze poza wyciekiem paliwa i awarią przewodu

elektrycznego?

– Nie, nic ważnego. Sprawdzamy też na bieżąco nagrania.

Niktniesforsowałogrodzenia.

–Czylirobitoktośzpracowników?
– Możliwe. Słyszałam, że wszystkich prześwietliłeś i nic nie

znalazłeś. Ale wiesz, co mnie dziwi? Te przypadki zawsze
dotyczączegoś,corobiłaTasha.

Mattpoczułmrózwkręgosłupie.
–Jesteśpewna?Dlaczegonicminiepowiedziała?
Przestraszył się myśli, że z chwilą, gdy jego relacje z Tashą

przeniosłysięnainnąpłaszczyznę,dziewczynastałasięwobec

niegobardziejnieufna.

– Bo to nic ważnego. To mogły być jakieś jej własne drobne

błędy.Jużzostałynaprawione.

–OnaraczejniepopełniabłędówBardzomniemartwi,żeto

może być ktoś z moich zaufanych pracowników. Słuchaj, Alex,

tytujesteśnowa.Możecośrzuciłocisięwoczy?

NaramięMattaopadłaczyjaśdłoń.Odwróciłsię.TobyłTJ.
–Niewiedziałem,żebywaszwtymlokalu–zdziwiłsięMatt.
– Zobaczyłem twój samochód. Włóczyłem się trochę, bo nie

mogłemzasnąć.

background image

TJ przywitał się z Alex i przedstawił Jamesowi, który

powiedział:

– Wiem, kim jesteś. Moja matka pracuje w szpitalu. Nieraz

opowiada,jakhojnieichwspierasz.

Mattwiedział,żefirmaprzyjacielaudzielasięspołecznie,ale

niemiałpojęcia,żedotegostopnia.

– Bardzo ich ucieszył nowy tomograf. Tak więc dziękuję

wimieniumamyicałegoszpitala.

TJmachnąłrękązudawanymlekceważeniem.
– A ja wypiję z tobą na poprawę humoru – powiedział do

przyjacielaMatt.

–Cośsięstało?

–JakiśfacetprzezcaływieczórśledziłTashę.
–Onatujest?
Mattzapomniał,żeTashapodobasięprzyjacielowi.
–Wyszła.

–Atopech.
Alex

przysłuchiwała

się

tej

wymianie

zdań

zzainteresowaniem,aMatttylkomarzył,byprzyjacielzamknął
dziób.Jameszaofiarowałsię,żepodejdziedobaruiprzyniesie

cośdopicia.Alexruszyłaznim.

– Weźcie cokolwiek – powiedział Matt, podając im

pięćdziesiątdolarów.–Dlasiebieoczywiścieteż.

– Ty wiesz, jak uszczęśliwiać pracowników. – TJ wyszczerzył

doniegozęby.

– Wolałbym wiedzieć, jak im zapewnić bezpieczeństwo.

Szczególnietakiejjednej.

–Założyłeśprzecieżnowekamery.
–WłaśniedowiedziałemsięodAlex,żechybaznówktośtam

majstrował.Tashanicminiemówiła.

background image

– Widocznie irytujesz ją w roli rycerza wybawcy na białym

koniu.

–Wcalenimniejestem.

– Ale ona ci się podoba, nie, bracie? I martwisz się o nią.

Aonajesttypemosobyniezależnejisamowystarczalnej.

– Masz rację. Ale przecież wie, że nam wszystkim zależy na

schwytaniu tego typa. Dlaczego nie dzieli się ze mną
wszystkimiinformacjami?

–Musiszjązapytać.
–Itozrobię.Alexpowiedziałamiteż,żetewszystkiedrobne

uszkodzenia zdarzają się tylko po tym, jak dany obiekt
naprawiała lub sprawdzała Tasha, a nie na przykład Alex czy

ktoś inny. A ten facet, co ją dziś obserwował? To wszystko
razemjestbardzozastanawiające.

–Aletendzisiejszytypmożeniemiećnicwspólnegozaktami

sabotażu.

–Wyszedłzanią!
–Możechciałpogadać,umówićsię?
–Jestodniejdwarazystarszy–parsknąłMatt.
–Niektórzyfacecinietracąwiarywswójurokosobisty.Poza

tymtuniemógłdoniejpodejść,botybroniłeśdostępu.

– Martwię się o nią – powiedział Matt. Nie chciał

uświadamiać przyjaciela, jak daleko zaszły sprawy między nim
aTashą.

–Notomartwsiędalej.Alenieróbniczegogłupiego.

–Naprzykład?
–Niezamykajjejjakwwięzieniu.
– Nie mam zamiaru. Zresztą nasze budynki nie są specjalnie

chronione. – Matt zbył uwagę przyjaciela żartem, choć

najchętniejzamknąłbyTashęwswoimdomu,żebymiećjątylko

background image

dlasiebie.

Wczesnym rankiem, tuż po wschodzie słońca, Tasha wyszła

z maszynowni jachtu Strefa Kryształu i po mostku przeszła do
części mieszkalnej. Przez cały czas na przemian wspominała

swoją miłosną noc z Mattem i rozmyślała nad problemem
sabotażu. Z tego powodu prawie nie spała i wczesne

rozpoczęcie pracy zdawało się najlepszym lekarstwem. Gdy
dotarła

na

szczyt

schodków,

coś

zaniepokoiło.

Znieruchomiała, rozejrzała się wokół, ale wszystko było na

swoim miejscu. Słychać było jedynie uderzenia fal o burtę
istukotstatkuobijającegosięopomost.

Coś jednak nadal nie dawało jej spokoju. Zmarszczyła nos.

Tak,tojakiśdziwnieznajomyzapach.Chciałaprzejśćdalej,ale
nogiodmawiałyjejposłuszeństwa.

Nie panikuj, nakazała sobie. Silnik jest w porządku, dopiero

cosprawdziła.Drzwinatylnypokładsązamknięte,zresztąitak
przezszybęwidać,żenikogonanimniema.

Niktjejnieobserwuje.
Odważyła się zrobić krok do przodu i wtedy usłyszała jakiś

dźwięk.Zatrzymałasię.Dźwięksiępowtórzył.Awięcktośmusi
być na przednim pokładzie. Drzwi skrzypnęły, a ona złapała

największy klucz francuski, jaki miała pod ręką. Na wypadek,
gdybymusiałasiębronić.

–Matt?–rozległsięnaglemęskigłos.
TobyłCaleb.Uff,awięcniktsięniewłamał.Calebznałkod.

NajwyraźniejprzyszedłtudoMatta.

Przełknęłaślinęiodzyskałagłos.
–Toja,Tasha.

–Tasha?JesttamztobąMatt?–Calebpojawiłsięnamostku.

background image

–Nie.

– Widziałem, że pali się światło, więc wstąpiłem. Tak

wcześniezaczynaszpracę?–Calebspojrzałnazegarek.

– Nie mogłam spać. Podobno Melissa i Noah się zaręczyli? –

zmieniłatemat.

–Tak.Fajniebyło.–Calebwszedłdośrodka.–MelissaiJules

chcą udekorować Mattowi mieszkanie na święta. Ale chyba
Diannerobiłatonajlepiej.Poznałaśją?–Calebzachowywałsię,

jakbyzaczymśwęszył,doczegośzmierzał.–Noico?

–Bojawiem?Wydałamisięsmutna.

–Smutna?Dianne?–zdziwiłsięCaleb.
– Mogę cię o coś zapytać? Wiem, że masz sieć restauracji

prawiewcałymkraju.

–Owszem,mamkilka.
–Dianneznalazłasięwciężkimpołożeniu.Niemapieniędzy

ipotrzebujepracy.Wyglądanazrozpaczoną.

– Widzę, że nieźle cię zbajerowała – powiedział Caleb

obojętnymtonem.

–Nie,tobyłoszczere.Chybanaprawdęszukapracy.
–Przecieżonanieprzepracowałaanijednegodnia.

–Tak,przyznałamisię,żeniewieleumie.Alepotrafiurządzać

przyjęcia.Jestatrakcyjna,elokwentna,madobrygust.

–Cosugerujesz?
–Mogłabybyćhostessąalbozczasemorganizatorkąimprez.

Oczywiścienietutaj,możenawschodnimwybrzeżu?

–Rozumiem.Chcesz,żebyniezawracałagłowyMattowi.
–Notak.Iżebydaćjejszansęnarozpoczęcienowegożycia.

Jeślimówiprawdę,toabsolutnieniemawnikimoparcia.

–Samajestsobiewinna.

–Nieprzeczę.Alektoniepopełniabłędów?Pomyśliszotym?

background image

– Zobaczę, co się da zrobić. W końcu mamy sezon dobrych

uczynków, no nie? Jak zobaczysz Matta, powiedz mu, że go
szukałem. Chcę go ostrzec, że Melissa i Jules jadą dziś do

sklepu kupić dla niego ozdoby choinkowe. Niech się ma na

baczności!Idzięki!

–Tojacidziękuję,Caleb,żepomagaszDianne.

–Jeszczenicniezrobiłem.
–Alespróbujesz,prawda?Bardzociężkojestżyćbezrodziny

iprzyjaciół.

–Tyteżniemaszrodziny?

–Mam,aledaleko.Czasamiczujęsięsamotna.
–Totakjakja.AledlamnierodzinąsąJules,Melissa,Noah,

TJ.Tobieteżtegożyczę.Donastępnego,Tasha.

Poczułasięowielelepiej.Dobrze,żezapytaławprostCaleba

o pracę dla Dianne. Jules i tak ma dużo na głowie. Zebrała
narzędzia,pogasiłaświatłaizabezpieczyładrzwi.Pójdzieteraz

do domu, umyje się i wróci, żeby razem z Alex zaplanować
resztępracnadziś.

Gdyszłapomostem,zauważyłaidącegoznaprzeciwkaMatta.

Wyrazjegotwarzybyłzdecydowanieponury.

– Rozmawiałem z Calebem – powiedział, nie siląc się na

dłuższewstępy.–PodobnopytałaśgoopracędlaDianne.

Terazbyłojużjasne,żeMattjestnaniązły.
–Byłamtylkociekawa,czymożejejpomóc.
– I nie uznałaś za stosowne mnie o tym powiadomić? Nie

uważasz, że wobec niego było to nie fair? A gdyby nie miał
ochotyjejzatrudnić?Janaprzykładbymniechciał.

– Mógł odmówić, kiedy zapytałam. Matt, ja rozumiem, że

wasz rozwód miał przykry przebieg. Dianne może nie jest

najfajniejszą osobą na świecie, ale jednak jest człowiekiem.

background image

Iwpadławtarapaty.

–Nawłasneżyczenie.
–Onawie,żepopełniłabłąd.Niemożeszjejwybaczyć?Każdy

człowiekzasługujenadarowaniewin.

–Aleistniejejeszczecośtakiegojaksprawiedliwość.
– Nie jest chyba zła do szpiku kości? W końcu kiedyś ją

poślubiłeś,awięcpewnieikochałeś,prawda?

– Nie jestem tego pewien – odparł po chwili. – Po prostu się

na niej nie poznałem. Wydawało mi się, że chcemy od życia
tegosamego.

To oświadczenie nie powinno zdziwić Tashy. Matt nigdy nie

ukrywał,żezależymunapozycji,nadobrobycieiluksusie.

–Niebądźtaki–poprosiła.
–TakijakDianne?–spytałzdezorientowany.–Niejestemtaki

jak ona. Na wszystko, co mam, ciężko zapracowałem. Potrafię
docenić swoje osiągnięcia i rozumiem, że nic nie jest dane raz

nazawsze.

– Wiem. Chodzi mi o to, żebyś nie był taki jak ci inni z elity,

którzy nie pamiętają, że zwykły człowiek musi na co dzień
walczyćoprzeżycie.

–Dianneniewalczy.Onakalkuluje.
– Ale teraz potrzebuje pracy. A jak się nie sprawdzi, Caleb

możejązwolnić.

–Niepowinnaśbyłasięwtrącać.Jesteśzbytłatwowierna.
Tashaniechciałasięjużdłużejkłócić.

–MuszęsięterazspotkaćzAlex.
–Okej,myporozmawiamysobiepóźniej.

Wchodząc po południu do Crab Shack, Matt zastał Caleba

gawędzącegoprzybarzezeszwagierkąMelissą.

background image

– Przepraszam za to, co się stało rano – powiedział. – Byłem

zaskoczony. Tasha postawiła cię pod ścianą. Chcę, żebyś
wiedział,żejategoniechciałem.

Melissapodałaimwodęzlodemiwyszładokuchni.

–Nieszkodzi.Jużposprawie.
–Jakto?

– Zatrudniłem Dianne w Phoenix i kupiłem jej bilet na

samolot.

–Dlaczegotozrobiłeś?
–Przepraszam,niezrobiłemtegodlaciebie,adlaDianne.

–Aleonasięnienadajedotejpracy.
–Możenie,amożetak.

–Powinnadostaćnauczkę.Niemusiszsiętrudzićzbawianiem

jej.

–Jajejtylkodajęszansę.Straciławszystkoiterazjejsprawą,

a nie moją, jest odbudować sobie życie. A dla mnie to kolejny

zatrudniony na próbę pracownik. Albo się sprawdzi, albo nie.
TerazjużjestwPhoenix.

–Powinienemcipodziękować–mruknąłMatt.Cozaulga,że

nienatkniesięjużnaDianne.

– A od czego są przyjaciele? – podsumował Caleb

filozoficznie.

– Pali się! – rozległ się nagle krzyk wybiegającej z kuchni

Melissy.–Chybanaktórymśztwoichstatków,Matt.

– Zadzwoń po strażaków – krzyknął Matt i wybiegł

zrestauracji.MyślałteraztylkooTashy.GdziejestTasha?

Wskoczyłdosamochodu,zanimCaleb.
– Widzisz ogień? Co się pali? Widzisz jakichś ludzi? Może

Tashę?Jaktensukinsyntozrobił?–zasypywałMattprzyjaciela

chaotycznymi pytaniami, bo sam nie mógł oderwać wzroku od

background image

drogi,którąjechali.

– Oj, niedobrze, widać płomienie. Jacyś ludzie biegną

pomostem,aleniewidzęichdokładnie.

Na parkingu przed mariną Matt gwałtownie zaparkował.

Musiałjeszczedobiecnakoniecpomostu.

– Biegnij po węże i włącz pompy – krzyknął do jednego

zmijanychpodrodzepracowników.

Czy to możliwe, żeby ktoś z załogi mariny podpalił statek,

przebiegłomuprzyokazjiprzezmyśl.

Płonęła licząca piętnaście metrów długości Strefa Kryształu.

Ogień ogarnął już całą część mieszkalną i był na tyle duży, że
zagrażał

zacumowanemu

obok

mniejszemu

jachtowi

nazwanemu Nieustraszonym. Matt zobaczył, jak trzech
członkówzałogizpomocąCalebarozwijawężepożarnicze.Ale
nigdzieniebyłoTashy.Gdzieonajest,dojasnejcholery?

I wtedy ją zobaczył. Wskoczyła na pokład zacumowanego

dalej Słonego Morza. Od płomieni dzieliły ją jakieś trzy metry.
Na tym jachcie znajdowali się już pasażerowie, dwie rodziny,
którzy mieli wypłynąć w rejs za dwie godziny. Dym gęstniał,
prawienicniebyłowidać.

–Tasha!–krzyknąłMatt.
Krztusząc się, podbiegł do trapu prowadzącego na łódź.

Iwtedyujrzał,jakTashaprowadzipotrapiematkęzdwojgiem
dzieci.

– Pięć osób jest jeszcze na pokładzie! – zawołała

zachrypniętymgłosem,mijającgo.

Chciał ją przytulić, upewnić się, że jest bezpieczna. Ale

wiedział, że teraz jego pomocy potrzebują pasażerowie. Oczy
mu łzawiły. Dotarł do kabiny, w której czekali dwaj ojcowie,

jeszczejednamatkaipozostaładwójkadzieci.

background image

– Idźcie za mną! – wychrypiał, biorąc na ręce najmniejsze

zdzieci.

Gdyzeszlinaląd,Tashazorientowałasię,żebrakujejeszcze

jednego mężczyzny. Chciała po niego wrócić. Matt jej nie

pozwolił, ale go nie posłuchała. Pasażer czekał na górnym
pokładzie. Matt pomógł mu zejść po drabince, a potem

wspólniedoprowadziligodotrapu,bymógłzejśćnanadbrzeże.

W tym czasie Caleb i robotnicy podłączali węża, a Alex

czekałazgotowądowłączeniapompą.

Matt spojrzał na Strefę Kryształu. Nie da się jej uratować,

ocenił, podobnie jak Nieustraszonego. Cumują za daleko od
pomostu,strumieńwodyzwężaichniedosięgnie.

Iwtedycośusłyszałalbopoczuł.
– Na ziemię! – krzyknął. Pchnął Tashę na deski pokładu

ipołożyłsięnaniej,mocnozaciskającpowieki.

To był wybuch pojemnika z paliwem na Nieustraszonym.

Rozległ się ogłuszający huk, nad plecami Matta przesunęła się
fala gorąca. Ludzie w porcie jęknęli z przerażenia. Matt
spojrzał na nich. Chyba nikomu nic się nie stało, choć Strefa
Kryształu zasłaniała widok. On i Tasha wzięli cały impet

wybuchunasiebie.

– Nam nic nie jest! – krzyknął Matt. – Coś ci się stało? –

zapytałleżącąpodnimTashę.

Pokręciłagłowąizakasłała.
– Och, Matt. Nie mogę zrozumieć. Kto to zrobił? Przecież

moglizginąćludzie!

Obojeuklękli.
–Straciłeśdwastatki–powiedziałaTasha.
– Może nawet trzy. Słone Morze też jest poważnie

uszkodzone, wszystkie szyby wyleciały. Musimy iść, bo i tu

background image

możedotrzećogień.

Stanęła na drżących nogach. Caleb czekał na nich przy

zejściu z trapu. Ludzie gasili płomienie wodą z pompy. Po

pomościebieglijużstrażacy.

– Na pewno dobrze się czujesz? – spytał Matt Tashę,

odwracającją,byspojrzećjejwtwarz.

–Totyjesteśranny–odparła,wskazującjegoramię.
– Krew ci leci – potwierdził Caleb. – Trzeba będzie założyć

szwy.

–Etam,wystarczyopatrunek.Zarazdojedziepogotowie.

–Dziękujęci–wyszeptałaTashadrżącymgłosem.
– To ty jesteś bohaterką – odparł, obejmując ją ramieniem. –

Uratowałaśżycietymludziom.

–Ztwojąpomocą.
–Przyjechalidziennikarze–oznajmiłCaleb.
– Pogadam z nimi. – Matt wiedział, że nie da się uniknąć

szumumedialnego.

–Powiesz,żepodejrzewaszsabotaż?–spytałaTasha.
–Narazienie.
–SprawdzałamranoStrefęKryształu.Nicniewskazywałona

to,żemożesiętamcośzapalić.–Naglezmrużyłaoczyizrobiła
dziwnąminę.–Nie,toniemożliwe.

–Tasha?
– Pomyślisz, że zwariowałam. Ale jak wychodziłam

z maszynowni, miałam takie dziwne poczucie, czy przeczucie,

że ktoś mnie śledzi czy coś A potem nadszedł Caleb
istwierdziłam,żetopewniebyłon.

–Czyliktośmógłbyćnałodziopróczciebie?–Mattwyglądał

naprzerażonego.–Widziałaś,ktotobył?

–Nie.ToznaczywidziałamCaleba.Aleterazwydajemisię

background image

– Panie Emerson? – dziennikarz podetknął Mattowi mikrofon

podnos.

Ktośinnyzrobiłzdjęcie.

MattdelikatniedałTashydozrozumienia,żepowinnaodejść.

On sam musi odpowiedzieć na wszystkie pytania mediów,
poczekaćnadogaszeniepożaru,apotemusiąśćipomyśleć,co

tusięulichadzieje.

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

Po raz pierwszy Tasha pożałowała, że w jej mieszkanku nie

ma wanny. Normalnie natrysk jej wystarczał – i tak nie miała
czasuwylegiwaćsięwpachnącejpianie.

Ale teraz oddałaby wiele za swoją wielką wypasioną wannę

zbostońskiejłazienki.Porazdrugipolaławłosyszamponem,bo

pierwszemycieniezlikwidowałozapachudymu.Nacielemiała
pełnosiniakówizadrapań.Noalenajważniejsze,żeanijej,ani
Mattowi,aniwogólenikomunicpoważnegosięniestało.

Śledztwo przejęła policja, więc może wkrótce sprawca

sabotażu będzie znany. Matt był zdania, że nikt spośród
konkurencji nie posunąłby się do tak drastycznych metod
wyeliminowania go z rynku. Motywy musiały być znacznie
głębszeibardziejzłowrogie.

Strażacystwierdzili,żepożarpowstałwmaszynowni.
Była dopiero ósma wieczorem, ale Tasha już chciała położyć

się do łóżka. Może trochę sobie poczyta, żeby uspokoić umysł.
Byławyczerpana.Ajutroteżczekająciężkidzień.

Rozległo się pukanie do drzwi, które na moment ją

przestraszyło,alewkrótceokazałosię,żetoMatt.Początkowo,
pod pretekstem, że nie jest ubrana, nie chciała mu otworzyć.
Ale przecież miała na sobie szlafrok, a on już miał okazję
widziećjąnagolasa.

–Jaksięczujesz?–zapytał.

–Będziedobrze.
–Janiepytam,jakbędzie,alejakjest.

background image

Najchętniej rzuciłaby mu się w te jego silne ramiona, ale

wiedziała,żeniewolnojejtegozrobić.

–Wszystkomnieboli–przyznała.

–Mnieteż.Alebojęsięotwojebezpieczeństwo–powiedział,

zamykającdrzwi.

–Nicminiebędzie.

– Zgodziliśmy się, że nie chodziło o to, żeby zaszkodzić

marinieWhiskeyBay.Atoznaczy,żechcieliuderzyćwciebie.

–Tobezsensu–powiedziała.Nigdyniemiaławrogów.–Nic

niewiemy,totylkospekulacje.

–Posłuchaj.–Wziąłjązaręce.
Starała się nie zwracać uwagi na jego dotyk, ale poczuła się

lepiej. Ona, tak dumna ze swojej niezależności, nagle
zapragnęłamócsięnakimśoprzeć.NaMatcie.

– To był zamach, celowe podpalenie. Potrzebujesz ochrony.

Nieprzeżyłbym,gdybytobiecośsięstało–mówił,ściskającjej

dłonie.

–Przesadzasz.
– Przenieś się do mnie. Mam alarm, dobre zamki. No i będę

namiejscu.

Niebezpiecznyiprzerażającypomysł.Przecieżonajużteraz,

stojąc obok niego, nie może opędzić się od najdziwniejszych
emocji.

–Dziękizapropozycję,tomiłeztwojejstrony
– Mówię to także jako twój szef. Moim obowiązkiem jest

zapewnićpracownikombezpieczeństwo.

–Alewiesz,coludziepomyślą?
– Mam oddzielny pokój gościnny. Wszyscy cię tu znają i nikt

nie będzie robił z tego kwestii. To sprawa kryminalna i twoje

bezpieczeństwojestnaprawdęzagrożone.

background image

Tak, on ma rację. Będzie tylko musiała trzymać uczucia na

wodzy.

–Amasztamwannę?–zapytałażartobliwie.

–Mam.Pakujsię.

Podeszła do szafy i wyjęła torbę na siłownię. Bolały ją

wszystkie mięśnie. Pogodziwszy się z tym, co nieuniknione,

włożyła do torby trochę najpotrzebniejszych rzeczy, poszła do
łazienkisięprzebraćipokilkuminutachbyłagotowa.

–Szybkajesteś–zauważył.
–Nocóż,niespakowałamswoichsukienbalowych.

Wyszli,aleozamknięciudrzwinakluczznówtrzebajejbyło

przypomnieć.

Nie zaprotestowała, gdy wyjął jej z rąk torbę. To przecież

dosłowniekilkametrów.

MieszkanieMattazastawionebyłotorbamiipudłami.
–Zrobiłeświększezakupy?–zdziwiłasię.

– Jules i Melissa – wyjaśnił zwięźle. – Mają mi udekorować

mieszkanienaświęta.Napijeszsięczegoś?

Kiwnęłagłowąiopadłanajedynewolnemiejscenakanapie.

Z ciekawości zajrzała do najbliższej torby. Były w niej trzy

porcelanowe bałwanki, uśmiechnięte od ucha do ucha. Tasha
ustawiłajenapółcenadkominkiem.

– Nie da się tego uniknąć? – zapytał Matt zrezygnowanym

tonem.

–Totwojepierwszeświętaporozwodzie?

–Tak.CalebdałpracęDianne.WPhoenix.
–Chybaniebędziemysięotoznowukłócić?
–Mamnadzieję.Tylesięzdążyłowydarzyć
Wróciłanakanapęipociągnęłałykbrandy.

–Świetna–pochwaliła.

background image

–PrezentodCaleba.

–Notopijemyjegozdrowie!–Uniosławgórękieliszek.
– Będę potrzebował twojej pomocy – rzekł Matt po dłuższej

chwili milczenia, w trakcie której oboje wrócili myślami do

katastrofy.–Muszękupićnowąłódź,awłaściwiedwie.

–Myślisz,żeSłoneMorzedasięwyremontować?

–Mamnadzieję.BoNieustraszonytojużtylkowrak.
–Imięnieprzyniosłomuszczęścia–zauważyła.

Popatrzyłanatorbywypakowaneświątecznymiakcesoriami.
–Mogłabymsiętymzająć–zaproponowała.

–Byłbymwdzięczny.
Tasha powkładała grube świece do okrągłych szklanych

pojemników,

ozdabiając

wszystko

szklanymi

paciorkami

iłańcuszkamisztucznychowocówżurawiny.Mattwtymczasie
zabrał się do porządkowania pokoju. Kiedy przechodził koło
niej, dotknął lekko jej ramienia, a nią jak zwykle wstrząsnął

dreszcz.

–Cieszęsię,żetujesteś–powiedziałcicho.
–Bopomagamciudekorowaćdom?
–Właśniedlatego–odparł,poczymusiadłwswoimfotelu.–

Musimyodpocząć.Tobyłciężkidzień.

– Ale ja jestem ciekawa, co jest w pozostałych pudłach –

powiedziała głosem dziewczynki, która w święta nie może się
doczekaćodpakowywaniaprezentów.

Zajrzała do innych toreb. W jednej z nich natknęła się na

elementy sztucznej choinki do samodzielnego zmontowania.
Mattwstał,byjejpomóc.

–Wiedziałam,żeniewytrzymasz.–Uśmiechnęłasięzalotnie.
–Napudełkujestnapisane,żeonamatrzymetrywysokości.

Samaniedaszrady.

background image

Gdy okazała imitacja jodły balsamicznej stanęła w całej

okazałości na tle największego frontowego okna, oboje
otworzyliustazpodziwu.

–Nadziśtochybawystarczy?–spytałznadziejąwgłosie.

Tasha potwierdziła i zapytała, czy może dokończyć drinka

wwannie.

– W samotności – uściśliła, po czym zmusiła obolałe nogi,

żebyjąponiosływkierunkułazienki.

Gdy Matt wszedł rano do kuchni na śniadanie, Tashy już nie

było. Nie zdziwiło go to. Pewnie chciała się wymknąć jak
najwcześniej,byniktjejniezobaczył.

Zrobił sobie kawę i przez okno zobaczył, jak idzie z Alex

pomostem. A więc wszystko w porządku. Włożył bułkę do
tosteraizacząłprzeglądaćwinterneciewiadomości.

W lokalnych mediach wczorajszy pożar był – co oczywiste –

tematem numer jeden. Matt ze zdziwieniem jednak dostrzegł,
że również jedna z ważnych gazet poświęciła mu obszerny

artykułwwydaniuogólnokrajowym.Ilustrowanybyłwyjątkowo
licznymizdjęciamiprofesjonalnejjakości.

Postanowił dziś popracować nie jak zwykle w domu, ale

wbiurzenaparterze,bywrazieczegobyćbliżejTashy.

Jules i Melissa wpadły go odwiedzić. Nie kryły podziwu na

widok dekoracji świątecznych. Matt wiedział, że pochwały
należąsięTashy,aleniezdecydowałsiędaćdozrozumienia,że
uniegonocowała.Jeszczenieteraz.

–Zarazprzyjadąrzeczoznawcyodubezpieczenia–powiedział

niejako

w

zamian.

Muszę

jak

najszybciej

dostać

odszkodowanie.

–Szczęście,żetonieszczytsezonu–zauważyłaMelissa.

background image

– Jeśli w ogóle można mówić o szczęściu. No i nikt nie

ucierpiał. Ale nie spocznę, dopóki sprawca nie trafi do
więzienia.

PojawiłsięrównieżTJ.

–Jaksięczujesz?–zapytał.
–Świetnie–odparłMattzuśmiechem.–Mniejwięcejjakpo

bójcewbarze.

–Dwajachtydokasacji,jaksądzę?

–Dziśsiędowiemy.Aleobawiamsię,żemaszrację.
–Jeślipotrzebujeszkasy,mogęcipożyczyć.

Matt już chciał odmówić, ale ugryzł się w język. Nie lubił

czerpaćkorzyścizprzyjaźni,aleprzecieżTJmanieograniczony

dostęp do wszelkich źródeł finansowania, a on, Matt, pokryje
wszelkiekosztypożyczki.Bezzwłokibędziemógłprzystąpićdo
odbudowyfloty.

–Chybaskorzystam.Chcęjaknajszybciejkupićnowejachty.

– Niezły prezent gwiazdkowy – zauważyła z uśmiechem

Melissa.

– Dzięki, kochani, że wpadliście, ale muszę popracować –

powiedziałMatt.

– Jak ty to zrobiłeś? – TJ omiótł wzrokiem dekoracje

świąteczne,gdyobiesiostrywyszły.

–Tashamipomogła.
–Wczorajwieczorem?–TJnieukrywałzaciekawienia.
–Chciałem,żebyspędziłanocwdomuzalarmemiwszelkimi

bajerami.Aleniemyślsobie,spaławpokojugościnnym.

–Szkoda.
– Naprawdę tak myślisz? Przecież ona wczoraj mogła zginąć

wwybuchu.Jazresztąteż.

– Tym bardziej powinieneś był ją pocieszyć – odparł TJ

background image

żartem. Matt był pewien, że przyjaciel sam nigdy nie

wykorzystałbytakiejsytuacji.–Dziśteżbędzienocować?

– Tak. Dopóki nie złapią tego drania. Niestety ja wieczorem

muszęiśćnaprzyjęcieuburmistrza.

– Chętnie cię przy niej zastąpię. Żartowałem – dodał TJ,

widzącwyraztwarzyMatta.–Weźjązsobą.

–Onanieznositakichprzyjęć.
–Jakchybakażdy?

–Nie,mnieonenieprzeszkadzają.
–Wtakimraziecośjestztobąnietak.

Matt nie potrafił się z nim zgodzić. Ciężko pracował, dawał

pracę prawie pięćdziesięciu osobom, dzięki niemu marina

WhiskeyBay,miejsce,którekochał,mogłasięrozwijać.Ażycie
towarzyskietorodzajnagrodyzatowszystko.

– Dlaczego? Dobrze dają jeść i pić, gra fajna muzyka. Lubię

rozmawiać

z

ludźmi,

dyskutować,

omawiać

strategie

biznesowe. A dziś na pewno będzie rozmowa o pożarze. Może
dowiemsięczegośnowego.Niemaszpojęcia,coludziepotrafią
przypadkiemzobaczyćalbousłyszeć.

–PrzekonajotymTashę.

– Bo ja wiem? Ostatnio kiedy była ze mną na przyjęciu,

świetniesięsprawdziławwyciąganiuinformacji.Wiesz,żeona
jest z Bostonu? Beacon Hill. Potrafi się spoufalać z ludźmi
z wyższych sfer. Jest ładna, inteligentna, dowcipna. Budzi
zaufanie.

– Ty rozumiesz, co tu się dzieje? – spytał TJ, rzucając

przyjacielowizagadkowespojrzenie.

– A co? Wiesz coś o zamachu? Słyszałeś, zauważyłeś coś?

Dlaczegonicniemówiłeś?

–Notojużmówię:jesteśwniejzakochany.

background image

–Chybasamniewiesz,comówisz.

Zauroczenietojeszczeniezakochanie.Owszem,Tashamusię

bardzo podoba. I nie jest to tylko pociąg fizyczny. Ale miłość?

Mattnawetotymjeszczeniepomyślał.

–Znamobjawy–oznajmiłTJ.
– Ale mylnie je odczytujesz – odparował Matt. – A teraz

wybacz,muszęsięzająćrobotą.

–Ogarnijsię,bracie.Bojaznamobjawy-powtórzyłTJ,idącza

nim.–Iumiemjeodczytywać.

Tashazgodziłasiępójśćnaprzyjęciedoburmistrza.Możesię

czegośdowie?IbędziemogłazatańczyćzMattem,atojużcoś.

Z piwnicy przyniosła krótką sukienkę w kolorze szampana.

Zszerokąspódniczką,wproststworzonądotańca.Dopasowała
do niej pantofle i torebkę kopertówkę. Buty niespecjalnie
nadawały się do tańczenia, ale chciała dziś wyglądać pięknie.
DlaMatta.

– Tasha? Za dwadzieścia minut musimy wyjść! – zawołał do

niejMattzkorytarza.

–Niemaproblemu–odkrzyknęła.
Przez chwilę pomyślała, że zaczyna przypominać swoje

własne siostry, które przed każdą imprezą stroiły się, by

wywrzeć wrażenie na jakimś bogatym facecie. Wtedy ich nie
rozumiała,aterazsamachciaławyglądaćładnie.DlaMatta.

Przebierając

się,

stwierdziła,

że

wciąż

jest

obolała

i podrapana. Upięła wysoko włosy, umyła zęby. Z biżuterii
posiadała jedynie małe diamentowo-szmaragdowe kolczyki,

prezentodrodzicównaosiemnasteurodziny.

Butytrochęuwierały,alewyglądałyfantastycznie.

Wyszła ze swojego pokoju na spotkanie Matta. Nie było go

background image

ani w sypialni, ani w pokoju dziennym. Usłyszała jakiś szmer

koło drzwi wejściowych i poczuła wyrzuty sumienia, że musiał
naniączekać.Kiedyjązobaczył,znieruchomiałiwpatrywałsię

wniąszerokootwartymioczami.

– Kiedy widzę cię tak ubraną, wpadam w osłupienie –

usprawiedliwiałsię.–Wyglądaszpowalająco.Szkoda,żenaco

dzień chowasz się pod czapką z daszkiem i workowatymi
ciuchami.

– Ty też jesteś niczego sobie – odwdzięczyła mu się

komplementem,

nie

wiedzieć

czemu

wypowiedzianym

niespodziewanieschrypniętymgłosem.

– Z nikim nie mam zamiaru się tobą dzielić – oświadczył,

przyciągającjądosiebie.

–Aco?Jestemtwojąwłasnością?
–Niestetynie.Alepowinnaśbyć.Musiszbyćmoja.Dlaczego

jeszcze nie jesteś, Tasha? – zapytał, pochylając się i całując ją

wusta.

Wiedziała,żetoniejestdobrypomysł,chociażsamapragnęła

tego tak samo mocno jak on. Zarzuciła mu ręce na szyję
i oddała pocałunek. Przytulił ją mocniej, gładził dłonią po

policzku, wsunął nogę między jej uda. Całował jej szyję, rękę
przesuwał wzdłuż kręgosłupa, wsunął dłoń pod sukienkę
ipieściłjejramię.

–Dajmytemuspokój–mruknął,poczymwziąłjąwramiona

ipoprowadziłdosypialni.

– Matt? Przecież idziemy na przyjęcie – szeptała, z trudem

łapiącoddech.

– Zapomnijmy o tym. Ja cię potrzebuję, Tasha. Tyle razy

wyobrażałemsobieciebiewmoimłóżku.

Co ich tak pcha ku sobie? Czy to, że uratował jej życie? Czy

background image

wspólne dekorowanie domu? A może po prostu hormony?

W każdym razie kogoś takiego jak Matt napotkała po raz
pierwszywżyciu.

Zdjął z niej sukienkę, a z siebie smoking. Nadzy padli sobie

wramiona.Usiadłananim.Patrzyławdółzuśmiechem.

–Marzyłemoczymśtakim–powiedział.–Jachybaśnię.Ale

nie,tosiędziejenaprawdę.

– Bo to jest jak marzenie – odparła, po czym go delikatnie

naprowadziła,zapraszającdoswojegownętrza.

Rytmicznie poruszała biodrami, a on ją błagał, by nie

przestawała. Nie miała takiego zamiaru. Chciała coś
powiedzieć,aleniepotrafiłaznaleźćsłów.Zupełniejakbymózg

odmówiłjejwspółpracy.Całyświatzmniejszyłsiędorozmiarów
sypialniMatta,dojegołóżka.Mattbyłterazcałymjejświatem.

Podniosła jego ręce do swoich ust i pocałowała je, palec za

palcem. A potem on zaczął szeptać jej imię. A ją pochłonęła

otchłań.

Kołysałjąwramionach.
– To było niesamowite – szepnął. – Ty masz w sobie jakąś

magię.

–Totyjąmasz–odparłazuśmiechem.
–Niechcibędzie.Tonaszawspólnamagia.
–Idziemynaprzyjęcie?–zapytała.
–Niemamochotyznikimsiędzielić.–Wodziłpalcempojej

nagichplecach.

Za takie słowa należała mu się reprymenda, ale Tasha była

zbytszczęśliwa.Niechciałarobićniczego,comogłobyzakłócić
tenczarownynastrój.

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

Czarprysłjużnastępnegoranka.WbiurzeMattapojawiłsię

rzeczoznawca.Zaczęłosięprzesłuchanie.

– Kto jako ostatni pracował z silnikiem przed pożarem? –

zapytałbiegły.

– Nasz główny mechanik, Tasha Lowell. Już tu do nas idzie.

Aledajęgłowę,żeniepopełniłażadnegobłędu.

–Janicniesugeruję,muszętylkoustalić,ktomiałdostępdo

maszynowni. Ma pan kamery? Czy na nagraniach widać, że
ktokolwiekwchodziłnapokładStrefyKryształu?

–Niewidaćtego.AleTashapowiedziała–Mattzawahałsię.

– Miała poczucie, że ktoś oprócz niej był na pokładzie. Ale
nikogoniewidziała.

– Niestety poczucie nie jest dla mnie żadnym dowodem. Czy

sąmiejsca,którychkamerynieobejmują?

–Niema.Panwie,żepodejrzewamysabotaż?
–Owszem.Amywiemytakże,dlaczegozaczęłosiępalić.
–Jakontozrobił?
– On czy też może ona. Ktoś zostawił stertę wytłuszczonych

smaremszmat.Ionesięzajęły.

Do pokoju weszła Tasha. Zajęła plastikowe krzesełko obok

gościa.

– W maszynowni była kupa tłustych szmat – powiedział do

niejMatt.–Czytomożliwe,żebyśtotyjetamzostawiła?

– Nie – odparła szybko. – To niemożliwe, nigdy mi się to nie

zdarza.

background image

Mattzerknąłnarzeczoznawcę.

–Ileśredniołodzidzienniemapanidoserwisowania?–spytał

biegły.

–Odjednejdosześciu.Tamtegodniatrzynie,przepraszam,

cztery.

–Jestpanizapracowana.

– Owszem, ale takich rzeczy nie robię. Zamierza pan mnie

o coś oskarżyć? – spytała tonem wskazującym, że jej

cierpliwośćzarazsięwyczerpie.

–Aspodziewasiępanitego?

–Nie–odparładobitnie.
Mężczyznapokiwałgłową.

– Wydaje mi się, że tracimy czas – wtrącił Matt. –

A prawdziwy sprawca chodzi sobie wolno, przez nikogo nie
niepokojony.

– Proszę mi pozwolić wykonywać moją pracę – powiedział

rzeczoznawca.

–Niczegoinnegoodpananiechcemy–potwierdziłMatt.
– Ja tego nie zrobiłam – oświadczyła Tasha, wstając. – Mam

jeszcze sprawdzić kilka silników, więc proszę pomyśleć, czy

chcepanmniejeszczeocośzapytać.Ajeśliwydarzysiękolejna
katastrofa,topanbędziemiałkrewnarękach.

– Czy ona zawsze reaguje tak emocjonalnie? – spytał biegły,

gdyTashawyszła.

– Jest bardzo opanowana, ale zaczynam ją rozumieć. Proszę

napisać raport, ale jeśli zechce pan czymkolwiek obciążyć
Tashę,tocałapańskarobotaokażesięstratącennegoczasu.

Tasha wiedziała, że inspektor po prostu wykonuje swoją

pracę, ale dlaczego poświęcił jej tyle czasu, opóźniając ujęcie

background image

prawdziwego sprawcy, który może dzięki temu spowodować

więcejszkódinieszczęść?

Idąc pomostem usłyszała, jak zbliża się do niej mała

motorówka z mężczyzną w szarym kapturze, który nie miał

nawet na sobie kamizelki ratunkowej. Zwykły ciekawski czy
kolejnypaparazzo?

– Palant – mruknęła pod nosem, a głośno zawołała: – Tu jest

własnośćprywatna!

Niezniechęcony podpłynął do pomostu. Otoczył ucho dłonią,

jakosoby,któremająproblemyzesłuchem.Afacetewidentnie

zbliżał się do sześćdziesiątki, przez co dość dziwnie wyglądał
wbluziezkapturem–ulubionymstrojunastolatków.

– Mogę w czymś pomóc? – zawołała Tasha. – Czy myśmy się

już gdzieś nie spotkali? – spytała, bo nagle jego twarz wydała
sięjejznajoma.

Mężczyzna wstał i nachylił się do niej. Wtedy to poczuła.

Zapachwodypogoleniu,takisamjaktamtegoranka.

–Owszem.Tylkoraz–odparł,unoszącrękę.
Cofnęłasięgwałtownie,alejużbyłozapóźno.
Ogarnęłająciemność.

Przytomnośćodzyskałapojakimśczasie.Kompletniestraciła

orientację, czy były to minuty, czy może godziny. Ból pulsował
w skroni. Początkowo myślała, że spędziła noc u Matta
i wyciągnęła rękę, żeby go – leżącego obok – dotknąć. Ale jej
dłoń natrafiła na coś w rodzaju oparcia kanapy. Pachniało
stęchlizną.

Otworzyła oczy. Z umiejscowionego wysoko pod sufitem

niewielkiegooknasączyłosięprzyćmioneświatło.

I

wtedy

wszystko

sobie

przypomniała:

motorówkę,

background image

mężczyznę, jego zapach. Uderzenie w głowę. Usiadła

wyprostowana.Bólrozsadzałjejczaszkę.

– Musisz wrócić do domu, Tasha – usłyszała niski ochrypły

głos.–Twojamatkatęsknizatobą.

–Kimpanjest?Gdziejajestem?Czegopanodemniechce?–

zawołała,rozglądającsięwokół.

–Jesteśbezpieczna.
–Trudnomiwtouwierzyć–roześmiałasięponuro.

Wyglądało na to, że znalazła się w jakimś nieogrzewanym

garażuczywarsztaciezbetonowąpodłogą.

–Gdziejajestem?–powtórzyła.
– Nieważne. – Mężczyzna lekceważąco machnął ręką. – I tak

tudługoniepozostaniemy.

Ten zapach Boże, przecież takiej samej wody używał jej

ojciec!

–Gdziejestmójtata?–zapytała.

– W Bostonie, jak zwykle. A gdzie ma być? Oj, Tasha, Tasha,

kłopotliwezciebiedziecko.

– To ty podrzuciłeś te zatłuszczone szmaty – powiedziała

nagle.

Facetlekkosięuśmiechnął.
– I zapaliłem świecę. Wosk się wypalił, więc jej nie wykryto.

A wszyscy myślą, że doszło do samozapłonu – oświadczy
zdumą.–Niktcięnieuczył,jakieniebezpieczeństwokryjesię
wtłustejszmacie?

– Oczywiście, że uczył. Nikt nie uwierzy, że to moje

przeoczenie.

– Uwierzy, uwierzy. Gdybyś nie smaliła cholewek do Matta

Emersona,jużdawnowyleciałabyśztejroboty.

Kim jest ten człowiek, od jak dawna ją śledzi? Jak mógł się

background image

dowiedzieć,żejestcośmiędzyniąaMattem?Icoonzamierza

terazzniązrobić?

–NiewidziałaśTashy?–zapytałMattAlex.
–Nie.Podobnomiałaprzesłuchanie.

–Tak,aletobyłotrzygodzinytemu.
–ZajrzyjdoCrabShack,możeposzłanalunch.

Mattwiedział,żeTashaostatniozacieśniłakontaktyzMelissą

iJules.Cieszyłogoto.

W drodze do knajpki zadzwonił do Jules, która jednak nie

widziałaTashy.

–Czycośsięstało?–zapytała.

– Nie wiem, po prostu nie mogę jej znaleźć. Szukałem na

pomoście,wgłównymbudynku,wkwaterachsłużbowych.

–Możepojechaładomiasta?
–Raczejbymiotympowiedziała.Chociażmożemaszrację.

Pewniemusiałakupićjakieśczęścizamienne.

Matt przyspieszył kroku. Na parkingu przed Crab Shack

z samochodu wysiadał Caleb. Wskazał ręką towarzyszącą mu
kobietępopięćdziesiątce.

– To jest pani Annette Lowell. Twierdzi, że jest matką Tashy

iżejejszuka.Przyjechaławodwiedziny.

–ApantozapewneMattEmerson–uśmiechnęłasiękobieta.
– Czy pani uprzedziła Tashę o swoim przyjeździe? – zapytał

Matt.

– Nie. Od roku nie miałyśmy z nią kontaktu. Widziałam

reportaż o tym okropnym pożarze. Mam nadzieję, że uda się

panuodkupićtejachty.

–Zpewnością.

– To świetnie. Bardzo chciałam pana poznać. Nie miałam

background image

pojęcia, że moja córką spotyka się z takim znamienitym

młodzieńcem.Człowiekiemsukcesu.

Spotykasię?SkądAnnettemogławiedzieć,żecośichłączy?

I wtedy przypomniał sobie zdjęcie w krajowym wydaniu

wiadomości – on obejmuje Tashę, patrzy na nią zatroskany.
Matkanapewnowidziałatęfotografię.

–Przepraszampanią,jestemtrochęzajęty.–Mattspojrzałna

Caleba z nadzieją, że przyjaciel dotrzyma towarzystwa

przybyłej. On musi się skupić na Tashy, odnaleźć ją i upewnić
się,żenicjejniegrozi.

Caleb zaprosił nieco zawiedzioną kobietę do swojego domu,

a Matt obiecał, że porozmawiają później, razem z Tashą.

Zadzwonił do Melissy, ale Tashy w Crab Shack nie było. Nie
było jej również w jego mieszkaniu. Matt polecił swoim
pracownikomiwszystkimdokeromsprawdzićkażdycentymetr
kwadratowyzacumowanychprzynadbrzeżułodzi.Bezskutku.

Zadzwonił na policję, ale powiedziano mu, że zaginięcie

zgłaszasiędopieropoupływiedwudziestuczterechgodzin.

Potem

w

biurze

przeglądał

nagrania

monitoringu

zdzisiejszegoporanka.PrzytejczynnościzastałgoCaleb.

–Cotomiałobyć?Dlaczegojąspławiłeś?
– Mam gorsze zmartwienie. Tasha zniknęła. Nikt jej nie

widział od kilku godzin. Policja nie chce o niczym słyszeć,
astrażpożarnachybauważajązapodpalaczkę.

–Chwileczkę,chwileczkę.Co?

– Jest ostatnią osobą, którą widziano na pokładzie Strefy

Kryształu. Uważają, że przyczyną pożaru był samozapłon
tłustychszmat,któreprzeznieuwagęzostawiławmaszynowni.

–Tośmieszne.

Mattnieodrywałwzrokuodprzeglądanychnagrańzkamery.

background image

Na ekranie ukazała się postać Tashy, która jednak zaraz

zniknęłazaMontymijużsięwięcejniepojawiła.

–MożecośrobinaMontym?–podrzuciłCaleb.

– Sprawdzaliśmy, nie ma jej tam. Zaraz, zaraz. – Nagle

przyszło mu coś do głowy. – Tam musiała być jeszcze jakaś
łódka.Chodźmy!

Matt złapał kurtkę i udali się przejrzeć nagrania z kamery

w Crab Shack, która filmowała pomost z trochę innej

perspektywy.

Tashy wciąż huczało w skroniach, ale na szczęście była już

bardziejprzytomna.Chciałosięjejpić,alebałasięodezwać,bo

facet, który ją przetrzymywał, miał coś przy pasku od spodni.
Pewniebroń.

Na

razie

przechadzał

się

pod

przeciwległą

ścianą

pomieszczenia.

–Powinnaśsięinaczejubierać.Wyglądaszjakostatniflejtuch

ikocmołuch.Twojematcebysiętoniespodobało.

–Panznamojąmatkę?
–Czyjąznam?–prychnął.–Lepiejniżonasama.
–Dlaczegopanrobiłwszystko,żebymstraciłapracę?
–Botwojamatkazatobątęskni.Powinnaśwrócićdodomu.

Dodomu?Facetmówi,jakbytobyłtakżejegodom.Czyjest

zBostonu?

– Pan sądzi, że wróciłabym do Bostonu, gdyby Matt mnie

zwolnił?

– Ach, Matt. Ten przystojniak. Dla niego to potrafiłaś się

ubrać elegancko na tamtą galę. Na czerwono i błyszcząco.
WyglądałaśjaktwojasiostraMadison.

– Gdzie jest Madison? – spytała Tasha przerażonym głosem.

background image

Czyżbytentypskrzywdziłjeszczekogośzjejrodziny?

–Pocopytasz?Jakchceszjązobaczyć,wróćdodomu.
– Okej. – Postanowiła zmienić taktykę. – Wrócę. Też się

stęskniłamzaMadisoniShelby.Kiedymożemyjechać?

– Nie dam się na to nabrać, nie jestem głupi. Tak szybko się

niezmieniazdania.Chciałaśmnieoszwabić,ajasięniedam.

– Nie chciałam. Po prostu zrobię to, czego pan ode mnie

oczekuję.Bowidzę,żebardzopanunatymzależy.

–Nie,najpierwmusiszsięprzebrać.
Sercezaczęłojejbićszybciej.Możefacetterazwyjdziekupić

jejjakieśubrania,aonabędziemogłauciec?

–Mamjąwsamochodzie–powiedział.

–Co?
–Czerwonąsukienkę.
Znówzaczęłasiębać.
–Skądpanjąma?

–Wziąłemztwojegopokoju.Atynawettegoniezauważyłaś.

Powinnaś zwracać większą uwagę na takie drogie ciuchy.
Musiałemjąoddaćdopralni.

Tasha była przerażona. Boże, przecież kamery monitoringu

nie obejmują kwater służbowych. Facet mógł bez przeszkód
zakraśćsiędojejmieszkania.

–Przyniosęją–powiedział.
–Niebędęsięprzypanuprzebierała–krzyknęła.
–Jasne,niemaotymmowy.Jestemdżentelmenem.

–Jakmasznaimię?
–Giles.
–PochodziszzBostonu?
– Ściślej z tamtejszego West Endu – odparł, jakby ta

wiadomość miała wzbudzić jej podziw. – Idę po sukienkę.

background image

Musimyruszać.

–Dokądjedziemy?
– Nie słuchałaś, jak mówiłem? – Spojrzał na nią lodowato. –

DoBostonu.

Wzdrygnęła się. Jak to do Bostonu? Chyba nie samolotem?

A jeśli samochodem, to on będzie musiał prowadzić. A ona na

pewno znajdzie sposobność, żeby uciec. A jeśli ją złapie? Co
zniązrobi?

background image

ROZDZIAŁJEDENASTY

Nagranie z kamery Crab Shack potwierdziło najgorsze

podejrzenia Matta. Widać było, jak ktoś ciągnie Tashę na
pomalowanąnaczerwonołódkęijakodpływają.Zewzględuna

niewielkie rozmiary łodzi raczej nie można było wypłynąć nią
napełnemorze.Atojużcoś.

Na zapleczu knajpki pojawił się TJ i Matt poinformował go

oporwaniuTashy.SzczegółyprzedstawiłCaleb.

– W takim razie szukamy w zatoce czerwonej motorówki.

Zaczynamy od ogólnodostępnego portu – oznajmił Matt, a TJ

w

tym

czasie

przez

komórkę

prosił

znajomego

onatychmiastowezorganizowaniemuhelikoptera.

–Możemitoktośprzekopiować?–powiedział,wskazującna

ekran.

CalebzawołałMelissę,którazgodziłasięwtympomóc.
–Jadędoportu–oznajmiłMatt.–Dzwońcie,jakbyco.
– A ja pogadam z policją – zobowiązał się Caleb. – A co

zmatkąTashy?

Zdumionemu TJ-owi i Melissie wyjaśnił, że kobieta jest teraz

wjegodomuzJules,bowpadłazniezapowiedzianąwizytą.

– Porozmawiaj też z nią – powiedział Matt. – To dziwne, że

pojawiłasięakuratteraz.Możecoświedzieć.

Matt pomknął samochodem do portu, trzymając na wszelki

wypadektelefonnasiedzeniuobok.

Słońce chyliło się ku zachodowi, zapadał zmrok. Po pół

godzinie znalazł się w porcie. Przeskoczył obrotową bramkę

background image

i omiótł wzrokiem wszystkie zacumowane tam jednostki.

Doliczyłsiędziesięciunie,dwunastuczerwonychmotorówek.
Szedł wzdłuż nadbrzeża i zaczął przyglądać się pierwszej

znich.Czegowłaściwieszukał?Śladówkrwi?Nie,proszę,tylko

nieto,pomyślał,przeczesującwłosypalcami.

Zadzwoniłtelefon.TJ.

–Widzimyczerwonąłódkę.Tomożebyćta.
–Gdzie?

– Dziesięć minut drogi na południe od portu. Trzecia

przecznicagłównejszosy,wprawo.

–TJ,jatuwidzędwanaścietakichłodzi.
– Matt, on ją uderzył w głowę – przypomniał mu TJ. – Nie

sądzę, żeby ryzykował pojawienie się z nieprzytomną ofiarą
w miejscu publicznym, jakim jest port. Łódź, którą widzę, stoi
w ustronnym miejscu. Jest uwiązana tylko jedną liną. Cuma
rufowależyluzemnawodzie,jakbyktośsięspieszył.

– Okej, to warto sprawdzić – powiedział Matt, wracając do

samochodu.

Zgodnie ze wskazówkami przyjaciela dojechał we wskazane

miejsce. Przy ostatnim wzniesieniu przed plażą zatrzymał się

i zgasił silnik. Podszedł bliżej i ujrzał kołyszącą się na falach
przypływu czerwoną motorówkę. Między drzewami stał
zniszczony budynek, za którym widać było samochód
zotwartymbagażnikiem.Mattzbliżyłsiędoniego,starającsię
nierobićhałasu.

Nagle drzwi budynku otworzyły się na oścież i ukazała się

w nich Tasha. Miała zaklejone usta, ręce skrzyżowane za
plecami. Ubrana była w czerwoną balową sukienkę. Jakiś
mężczyznamocnościskałjejramię.

Gdy spostrzegła otwarty bagażnik, w jej oczach pojawiło się

background image

przerażenie.Zaczęłasięwyrywaćprześladowcy.

–Puśćją!–krzyknąłMatt,wychodzączzadrzewa.
Mężczyzna odwrócił się i wymierzył w niego broń. Matt

znieruchomiał.

– Nie chcesz tego zrobić – zasugerował, przeklinając

wmyślachwłasnągłupotęiimpulsywność.

– Ja dobrze wiem, co chcę zrobić – odparł mężczyzna

opanowanymtonem.

–Puśćją–powtórzyłMatt.
–Atyzejdźmizdrogi.

–Niezastrzeliszjej–improwizowałMattrozpaczliwie.–Inie

zabierzesz stąd. Dość już narobiłeś sobie kłopotów, porywając

jązmojejmariny.

–Ktotumówiozastrzeleniujej?–szydziłporywacz.
–Policjajestwdrodze.Nigdziejejniewywieziesz.
–Won!–krzyknąłmężczyzna,oddającstrzał.

– To było słychać w promieniu kilkunastu kilometrów –

stwierdziłMatt.–Niewydostanieszsięstąd.Jeślimniezabijesz,
to będzie morderstwo z zimną krwią. A jeśli ją wypuścisz,
będzie można to zakwalifikować jako nieporozumienie

towarzyskie. Puść ją, ja zejdę ci z drogi, a ty sobie pojedziesz,
dokąd chcesz. Ale na pewno nigdzie nie wypuszczę ciebie
razemznią.

KuzdumieniuMattafacetzacząłchybarozważaćjegoofertę.

Dałsięsłyszećdźwiękpolicyjnejsyreny.

–Maszostatniaszansę–przypomniałmuMatt.
Porywacz odepchnął Tashę. Przewróciła się, a Matt skoczył

i przykrył ją swym ciałem. Mężczyzna wskoczył do samochodu
iodjechałzpiskiemopon.

Mattwybrałnumerprzyjaciela.

background image

– Jedzie. Czerwony samochód. Mam Tashę! – krzyknął do

słuchawki.

–Widzimygo–odparłTJ.

– Nie wydostanie się stąd – zapewnił Matt Tashę. – Tu jest

tylkojednadroga,aTJśledzigozhelikoptera.Ateraz,proszę,
powiedzmi,żeniccisięniestało.

– W porządku. Miałam tylko potężnego stracha. To jakiś

wariat.

– Mówił, czego chce? I dlaczego jesteś taka wystrojona?

Zresztąnieważne,nicniemów.Poprostubądź.Odpoczywaj.

Objął ją i przytulił. Chciał teraz tylko tak ją trzymać. Reszta

możepoczekać.

– Czyli możliwe, że rozpoznała pani Gilesa Malahide’a? –

spytałnakomisariaciepolicjant.

– Pyta pan ją o to już chyba dziesiąty raz! – krzyknął

zdenerwowany Matt, który od chwili odnalezienia Tashy nie
odstępowałjejnakrok.

–Usiłujęodtworzyćbiegzdarzeń.–Detektywspojrzałgroźnie

naMatta,poczymzwróciłsięponowniedoTashy:–Twierdziła
pani,żewydałsięjejznajomy.

–Jegozapach.Używałwodytejsamejmarkicomójojciec.No

imówiłomojejmatce.

–Copowiedział?
–Żeonazamnątęskni.
–Tasha,kochanie–rozległsięnagległosjejmatki.
Tasha gwałtownie potrząsnęła głową. A więc jest w gorszym

stanie,niżprzypuszczała.ZłapałaMattazarękęipoczekała,aż
omamsłuchowyminie.Aległosmamypowrócił.

–Muszęjązobaczyć,jestemjejmatką.

background image

Tashazobaczyłamatkę,którausiłowaławyminąćdwiestojące

na jej drodze funkcjonariuszki. Spojrzała niepewnie na Matta,
którywogóleniewyglądałnazdumionego.

–Wezwałeśmojąmatkę?Poco?

–Nie.Samaprzyjechała.Pytałaociebie.
– Powiedziała pani, że Giles Malahide mówił coś o pani

matce.–Śledczywróciłdorutynyprzesłuchania.

– On się naprawdę tak nazywa? – spytała Tasha. Zresztą

nieważnekimjest,bylejużnigdyniewyściubiłnosaspozakrat.

–Acoonturobi?–spytałamatka.

Tasha podniosła wzrok i ujrzała, jak korytarzem prowadzą

skutegokajdankamiGilesaMalahide’a,którykrzyczał:

–Annette,Annette,znalazłemją.Znalazłem.
–Wpuścietękobietę–warknąłdetektyw.
– A czy my możemy przejść do jakiegoś spokojniejszego

pomieszczenia?–spytałgoMatt.

–Tak,tędyproszę.
Zaprowadziłichdopustegopokoiku.
–Cotusiędzieje?–odważyłasięzapytaćTasha.
–Wkrótcesiędowiemy–odparłśledczytrochęłagodniejszym

tonem.–Awięczacznijmyodpoczątku,dobrze?Kiedyzaczęła
panipodejrzewać,żetosabotaż?

– Czy to naprawdę konieczne? – wtrącił się wcale nie

obłaskawionyMatt.

–Spokojnie,damradę.–Tashapołożyłamurękęnaramieniu.

Opowiedziała jeszcze raz całą historię – od wykrycia wody

w paliwie na Orce przez tajemnicze odczucie na pokładzie
Strefy Kryształu po znalezienie się w bagażniku samochodu
Gilesa.

Gdy skończyła, ktoś zapukał do drzwi. Policjantka wsunęła

background image

głowędośrodkaipowiedziała,żezeznaniaGilesaMalahide’a–

mimo nieco paranoidalnego charakteru – potwierdzają
wszystko,comówiłaAnnetteLowell.

– Moja matka o wszystkim wiedziała? – spytała Tasha

zniedowierzaniem.

– Nie, nie – policjantka zaprzeczyła. – On działał na własną

rękę.PracowałwposiadłościLowellówjakozłotarączka.

–Posiadłości?–zdziwiłsiędetektyw.

– Tak, firma Vincent Lowell, sieć księgarń, bibliotek,

prywatnych uczelni, a także organizacja charytatywna. Giles

twierdzi, że zakochał się w Annette. Uważał, że największym
marzeniemukochanejjestpowrótmarnotrawnejcórkiTashyna

łono

rodziny.

Wyśledził

więc

dziewczynę,

próbował

spowodować,żezwolniąjązpracy,apotemzastosowałbardziej
drastyczneśrodki.

–Dlaczegomojamatkatuprzyjechała?–spytałaTasha.

– Zobaczyła zdjęcie w gazecie. Wie pani, to po pożarze.

Przeczytała o Matcie Emersonie i cóż zapragnęła poznać
chłopakacórki.

Tashazakryłaustaręką,bysięnieroześmiać.

–Całamatka,całaona.–SpojrzałanaMatta.–Pomyślała,że

złapałamPanaBogazanogi.Bojejnajwiększymmarzeniemnie
był,proszępani,mójpowrótdodomu–wyjaśniałapolicjantce.
– Ona najbardziej na świecie pragnie, żebym się ustatkowała,
wyszła za mąż, a nie obijała po różnych okrętowych

maszynowniach.

– Przyznał się do wszystkiego? – spytał detektyw, a po

otrzymaniupozytywnejodpowiedzifunkcjonariuszkizwróciłsię
doTashy:–Wtakimraziejestpaniwolna,pannoLowell.

–Jesteśgotowanaspotkaniezmatką?–zapytałMatt.

background image

–Jakzwykle.

Po wszystkim, co ją dziś spotkało, spotkanie z matką to

pestka. Przez tyle lat potrafiła się jej przeciwstawiać, więc

iterazdaradę.

W poczekalni komisariatu Tasha z radością dostrzegła

Melissę,Noaha,Jules,CalebaiAlex.

–Cieszęsię,żetojużpozamną–powiedziaładościskającej

jąJules.–Choćkoniecmógłbybyćniecomniejdramatyczny.

– Ale przynajmniej wiemy już, co to było. Teraz wszystko

wrócidonormy.

– Tasha! – Matka przedarła się przez otaczający dziewczynę

tłumekizaczęłajątulić.

– Cześć, mamo. – Tasha odsunęła matkę zdecydowanym

ruchem.Wtejrodzinieniebyłozwyczajuprzytulaniasię,matkę
zpewnościązainspirowałozachowanieJules.

–Wyglądaszpięknie.–Matkamiałanamyślisukienkę.–Nie

miałam pojęcia, że Giles jest zdolny do czegoś takiego. Ojciec
zwolniłgokilkamiesięcytemu.

–Tonietwojawina.
–Tashapowinnajaknajszybciejznaleźćsięusiebiewdomu–

wtrąciłsięMatt.

–Oczywiście,porozmawiamypóźniej.
Jeśli matka rzeczywiście ma nadzieję na serdeczną rozmowę

zeswojąodmienionącórkąijejbogatymchłopakiem,możesię
srodzerozczarować.

Tasha zasnęła, a Matt umieścił Annette w drugim ze swoich

pokoi gościnnych. Na szczęście Caleb, najlepszy przyjaciel na
świecie, zabrał kobietę na kolację do Crab Shack. Matt

przyglądałsięnierozpakowanymjeszczepudłomzdekoracjami

background image

świątecznymi.Pewniebędziemusiałjeznieśćdopiwnicy,gdzie

doczekająnastępnejgwiazdki.

Nagleusłyszałdziwnydźwięk.WkońcukorytarzastałaTasha

ztorbątreningowąnaramieniu.

–Cotywyprawiasz?–zapytał.
– Wracam do siebie, do mieszkania służbowego. Dzięki za

gościnę.

–Przecieżmożesztuzostać.

– Ale po co? Niebezpieczeństwo minęło, pora wracać do

normalnegożycia.

–Aletujesttwojamatka.
– Wiem. Zadzwonię do niej jutro. Możemy spotkać się na

lunchuuniejwhoteluczygdzieś.Wyjaśnięjejwszystko.Będzie
rozczarowana, ale ja do tego przywykłam. Ma jeszcze dwie
córki,któredoskonalespełniająjejoczekiwania.

– Ale ja mam na myśli, że ona mieszka tu, w tym domu.

Zaprosiłemją,oddałemdrugipokójgościnny.

–Dlaczegotozrobiłeś?
– Bo jest twoją matką. Przemierzyła cały kraj, żeby cię

zobaczyć. Podobno nie widziałyście się latami. Możemy chyba

przez jakieś dwa dni zachowywać się wobec niej jak
cywilizowaniludzie?Przecieżtodlawasjakaśszansa

–Wiesz,pocoonatuprzyjechała?
–Żebycięzobaczyć.
– Nie. Żeby obejrzeć ciebie. Uważa, że ustrzeliłam

odpowiedniego kandydata i że natychmiast zaczniemy razem
planowaćślub.

–Ajamyślę,żejejciebiebrakowało–odparłMattszczerze.
–Akurat.Zobaczyłazdjęciewgazecie.

–Itozdjęciejejpodpowiedziało,gdziecięszukać.

background image

– Nie. Ono jej podpowiedziało, że w moim życiu pojawił się

bogatykoleś.

–Proszę,zostańiporozmawiajznią.

Właściwie Mattowi chodziło o to, by Tasha porozmawiała

znim,aleniewiedział,jaktowyrazić.

–Spotkamsięzniąjutro–odparłasucho.

–Acoznami?
–Niemaczegośtakiegojakmy.

–Niema?Jeszczewczorajbyło.
–Wczorajtobyłowczoraj.Daliśmysięponieśćemocjom.Ale

niebezpieczeństwo minęło i nie chcę tu dłużej być. Doceniam
twoją gościnność i to, co zrobiłeś dla mojej mamy. Ale to jest

moje życie. Nie zamierzam go zmieniać i tobie też na to nie
pozwolę.

–Zamieszkaniewczyimśpokojugościnnymtojeszczeniejest

życiowazmiana.

–Owszem.Wkrótcezaczniemibrakowaćwanny.
Żartujeczyco?
–Topowód,żebyzostać.
–Nie,topowód,żebyodejść,Matt.Kopciuszekniepotrzebuje

luksusów.Jamuszępracować.Muszębyćsilna.

–Czyniemożnabyćsilnym,zostająctutaj?
Nie miała ochoty na dalszą dyskusję. Wyszła. Nie

zatrzymywał jej dłużej. Rozumiał, że Tasha potrzebuje trochę
czasu.

Całą noc i większość następnego dnia Tasha spędziła na

rozmyślaniach. Doszła do wniosku, że po prostu propozycja
Matta, by wspólnie zamieszkali, przestraszyła ją. Bała się, że

pokocha wystawny styl życia, wannę z hydromasażem,

background image

spiętrzone na łóżku miękkie poduszki. O, proszę, jeszcze

trochę,aubrałabymuchoinkę.

– Tasha? – Głos z przeciwnej strony stolika w Crab Shack

przywołałjądorzeczywistości.

–Słucham,mamo?
–Powiedziałam,żesięzmieniłaś.

–Cóż,jestemstarsza.
Matkateżsiępostarzała.Itowstopniu,któregoTashasięnie

spodziewała.

– Spoważniałaś, złagodniałaś. I wczoraj miałaś na sobie taką

pięknąsukienkę.

–Pożyczoną.

– Szkoda, powinnaś sobie kupić trochę ładnych rzeczy.

Pracujeszwbrudzie,więcchociażpopracymogłabyś

– Mamo, jestem mechanikiem. To nie tylko praca, ja tym po

prostużyję.Lubięczućsięsilna,niezależna,zrelaksowana.

–Rozumiem.
–Naprawdę?–zdziwiłasięTasha.
–Janiezamierzamcięzmieniać,córeczko.–Matkawzięłają

zarękę.–AleconatoMatt?

–Światniekręcisięwokółfacetów,mamo.
– Wiem. Ale dla kobiety nie ma to jak dobry mężczyzna

u boku. Ja, zanim poznałam twojego ojca, miałam zamiar
zamieszkaćwNowymJorku.Aledlaniegozmieniłamplany.

– W jaki sposób? Zamieszkałaś też w rezydencji, tyle że

winnej.Ajabymniepotrafiłaspędzićcałegożycianaciągłym
strojeniu się, chodzeniu na przyjęcia, kupowaniu nowych
jachtówiubieraniuchoinek.

Matkaspojrzałananią,mrużącoczy.

– Musisz wiedzieć, że dla kobiety brak konieczności

background image

zarabiania na siebie to błogosławieństwo. Jak nie musisz

pracować,możeszrobić,cochcesz.

–Mniepracajestpotrzebna.

–Niebędzie,jeślityiMatt

– Mamo, nie ma czegoś takiego jak ja i Matt. On jest moim

szefem.Koniec,kropka.

– Widziałam, jak na ciebie patrzy – odparła matka ze

znaczącym uśmiechem. – Prawie już słyszę bicie weselnych

dzwonów.

–Mamo,Mattniechcesięzemnążenić.

Przespać się, owszem. Ona z nim też, czemu nie. Ale to jest

jejszef,niechłopak.

– Na razie – powiedział Annette. – Szkoda, że tak wcześnie

opuściłaś dom. Nie zdążyłam cię nauczyć, jak doprowadzić
mężczyznędoołtarza.

– Mamo, wyprowadziłam się z domu, bo nie znoszę tych

waszychwszystkichgierigierek.

–Tojedynegry,wjakiewartograć.
Kłóciły się tak już wiele razy. Ale tym razem Tasha nie była

takzirytowanajakzwykle.Wgłębiduszyczuła,żematkachce

jejdobra.

– Pozostaniemy w kontakcie, kochanie. Okej? – powiedziała

Annette.

– Okej – zgodziła się Tasha. Zrozumiała, że musi na nowo

nawiązać więź z rodziną. Nie zrezygnuje ze swych przekonań,

alebędziebardziejsięstarała,byrodzinazrozumiałajejpunkt
widzenie.–Odezwęsię.

–Możeprzyjedziesznaświęta?–Twarzmatkirozjaśniłasię.–

Mogłabyś zabrać ze sobą Matta. Pozna twojego ojca i sama

zobaczysz,comożeztegowyniknąć.

background image

Dziecinnepodchody,pomyślałaTasha.

–Mamo,terazprzeszłaśsamąsiebie.
–Możliwe.Alematcewolnochybamiećnadzieję,prawda?

background image

ROZDZIAŁDWUNASTY

Matt wyciągnął się na leżaku koło otwartego paleniska na

tarasie urządzonym na dachu budynku mariny. Uwielbiał
rozpościerającesięstamtądwidoki.Teraznatleróżowiejącego

nieba zaczęły się pojawiać ciemne chmury. Za chwilę spadnie
deszcz.

Powinienwejśćdośrodka,aleniepotrafiłsiędotegozmusić.

Tashakazałamusięwycofać,notosięwycofał.Iczuł,jakgoto
powolizabija.

Usłyszał, że ktoś wchodzi po zewnętrznych metalowych

schodachipochwiliujrzałCaleba.

–Stary,cojest?
–Nic–odparłMatt,pociągającłykciepławegopiwa.
Calebwyjąłsobiebutelkępiwazmałejlodówki.

–GdziejestTasha?–zapytał.
–Skądmamwiedzieć?–Mattwzruszyłramionami.
–Myślałem,żewczorajsząnocspędziłauciebie.
–Przedwczorajszą.Kiedybyławniebezpieczeństwie.Apotem

wróciładosiebie.

–Przecieżtypraktycznieuratowałeśjejżycie.
–Widocznietoniewystarcza.
–Cosię,docholery,stało?
–Cosięstałokomu?–UszczytuschodówpojawiłsięTJ.
– Mattowi – wyjaśnił Caleb. – Jest samotny i godny

pożałowania.

–GdziejestTasha?–spytałTJ.

background image

–Niebędętegowkółkopowtarzał–żachnąłsięMatt.

– Przecież ty byłeś dla niej jak rycerz na białym koniu –

powiedziałTJ.–Widziałemtozgóry.

–Tenszmaciarzużyłbroni–przytaknąłMatt.

–Cowięcposzłonietak?
– Też o to pytałem – mruknął Caleb. – I spodobałeś się jej

mamie.

–Ztymteżjestproblem.

–Powiedziałeśjej,coczujesz?Żejąkochasz?–spytałTJ.
–Zaraz,zaraz,czycośmiumknęło?–zaniepokoiłsięCaleb.

–Totakajegozwariowanateoria.–MattwskazałTJ-a.
–Aletyporuszyłeśnieboiziemię,żebyjąuratować.

– To był mój obowiązek jako pracodawcy. Została

zaatakowanawczasiepracy.

– Nigdy nie byłeś tak spanikowany jak wtedy – zauważył TJ,

przysuwającswójleżakdoognia.Zapadłaciemnośćizrobiłosię

zimno.

–Totywynająłeśhelikopter–przypomniałmuMatt.–Anikt

ciniemówi,żetozmiłościdoTashy.

–Czyliterazmogęspróbowaćsięzniąumówić?

– Z całym szacunkiem, ale proszę cię, żebyś tego nie robił –

odparłMattbezchwilizastanowienia.

–Noisamwidzisz–powiedziałTJdoCaleba.
–Chybacośmuzaświtało–odparłCaleb,patrzącnaMatta.
–Możewyobraziłjąsobiewsukniślubnej?

I Mattowi natychmiast pojawił się przed oczami taki obraz.

Wyglądała pięknie, naprawdę oszałamiająco. Uśmiechała się
caławkwiatachiwpromieniachsłońca.WtymmomencieMatt
przysiągłsobie,żezniejniezrezygnuje.

–Noico?Jaksięztymczujesz?

background image

–Jaknajszczęśliwszyczłowieknaświecie.

– No to musisz jej to powiedzieć. – Koledzy w geście toastu

wznieśli w górę butelki z piwem. – Ona musi poznać twoje

uczucia.

– Po co? Żeby znowu mnie odrzuciła? – jęknął Matt. – Ona

kocha swoją pracę i niezależność. Chce, żeby traktować ją jak

faceta.

–Tocipowiedziała?Dokładnieto?

– Tak. Mówiła, że to jej życie i żebym się nie wtrącał. Jak

widzicie, nie będzie żadnego „żyli długo i szczęśliwie” –

powiedziałMattiwydudliłdokońcaswojepiwo.

–Cykor–powiedziałTJ.

–Cienias–dodałCaleb.
–Tenfacetdomniestrzelał–przypomniałimobrażonyMatt.
– Ale nawet cię nie drasnął. To się nie liczy. I nie przesłania

faktu,żemusiszjejpowiedzieć,coczujesz–powiedziałTJ.

– Nic nie muszę. Poprosiłem, żeby została, a ona

zadecydowałainaczej.

–Żebyzostałananoc?
–Miałemnamyślicoświęcej.

–Notopowiedzjej,comiałeśnamyśli.
–Żebyzostałanacałeżycie–Calebpostawiłkropkęnadi.
Mattpatrzyłbezradnienaprzyjaciół.Obajmająrację.Kocha

Tashę i musi jej to powiedzieć. Może zostanie odrzucony,
amożenie.Alemusispróbować.

–Kuppierścionek–poradziłmuTJ.
–Tak,zpierścionkiemłatwiej–potwierdziłCaleb.
–Fakt,Noahowisięudało–przyznałMatt.–Czyteżmamto

zrobićprzywszystkich?

Kumplezaprzeczylijednogłośnie.

background image

–Noahbyłpewien,jakabędzieodpowiedź–wyjaśniłTJ.

–Ajanibymogędostaćkosza,co?Todołujące.
– My tak nie myślimy, ale zawsze istnieje taka możliwość.

Powinieneśsięwysilić,jeślichodziotenpierścionek.Pożyczyć

ciforsy?–spytałTJ.

–Obejdziesię.

Matta nie stać być może na zakup dwóch jachtów z dnia na

dzień, ale nabycie przyzwoitego pierścionka leży w zakresie

jego możliwości. Wybierze taki, żeby żadna kobieta, nawet
Tasha,niebyławstaniegonieprzyjąć.

Tashaznalazłarozwiązanieswojegoproblemu.Byłookropne,

ale jedyne do przyjęcia. Na stole w kuchni swojej kwatery
zostawiła zaadresowaną do Matta kopertę, do której włożyła
rezygnacjęzpracy.

Jutronapewnokomuśwpadnietowręce.
Włożyła najcieplejszą kurtkę, zaciągnęła suwak. Rzeczy

spakowała do dużej walizki na kółkach i do torby treningowej.

Resztę zostawiła w trzech kartonowych pudłach. Tak, powinna
taki list wręczyć mu osobiście. Pożegnać się i wytłumaczyć
swoją decyzję. Ale bała się, że się przy tym rozpłacze. Albo co
gorszazmienizdanie.

PrzezostatnietrzynoceśniłaoMatciepiękneseksownesny.

Acałymidniamiciężkopracowała,byonimzapomnieć.Aleto
sięnieudawało.Inigdysięnieuda.

Nie wiedziała jeszcze, dokąd się uda. Może do Oregonu,

a może aż do Kalifornii. Tam zawsze jest ciepło, nawet

wgrudniu.

Zarzuciła torbę na ramię i wysunęła uchwyt walizki.

Usłyszała ciche pukanie do drzwi. To była Jules. Tasha

background image

otworzyłajejzprzylepionymdoustuśmiechem.

–Jaksięczujesz?Myślałam,żewpadnieszdoCrabShackna

pogaduchy.

– Miałam dużo pracy – odparła Tasha, uświadamiając sobie

nagle, że za Jules też będzie tęsknić. I za Melissą, i za całą
resztą.Zaczęłażałować,żeniepoznałalepiejNoaha.

– Na pewno wszystko w porządku? – spytała Jules. – Mogę

wejść?

Tasha przez chwilę zastanawiała się, jak usprawiedliwić

odmowę,alewkońcukiwnęłagłową.

–Jasne,wchodź.
Julesrozejrzałasiępopokojuizmarszczyłabrwi.

–Cotywyprawiasz?
–Wyjeżdżam.
–Dodomunaświęta?
–Nie.

–Czylipoprostunasopuszczasz.Rzuciłaśpracę.
–Tak.
–Nierozumiem.Cośsięstało?
–Nicsięniestało.Przepraszam,alemuszęjużiść.

–Mattwie?
–Dowiesię.
WzrokJulespadłnalist.
–Zerwałaśznim?
–Nie,towymówienieumowyopracę.

– Nie wolno ci tego robić. – Jules zagrodziła jej drogę. – To

strasznybłąd.

–Jules,przestań,proszęcię.
Jules wyjęła z kieszeni telefon i już po dwóch sekundach

rzuciławsłuchawkę:

background image

– Ona wyjeżdża. Jak to kto? Tasha! Teraz, zaraz. Jest już

spakowana.

–Niebądźśmieszna–powiedziałaTasha,gdyJulesoparłasię

odrzwi,byuniemożliwićjejwyjście.

–Niewiem,jakdługoudamisięjąpowstrzymywać–mówiła

Jules do kogoś. – Pośpiesz się – zakończyła i dosłownie

rozpłaszczyła na drzwiach. O ile można tak powiedzieć
okobieciewbliźniaczejciąży.

Tasha zaczęła rozważać sposoby ucieczki. Może wyskoczyć

przez okno? Ale wtedy musiałaby pożegnać się z walizką.

Imożezwichnąćsobienogę.

–Cośtyzrobiła?–natarłanaprzyjaciółkę.

–Jeszczemipodziękujesz.
–Tomasakra.Wiesz,najakąkompromitacjęmnienaraziłaś?

Myśmyzsobąspali!

–Toświetnie!Aokompromitacjęsięniemartw.

–Nicnierozumiesz!Onuratowałmiżycie.Wiesz,jakkobiece

hormony reagują na coś takiego. Już nigdy w życiu nie
potrafiłabymsięmuoprzeć!

–Apocomiałabyśsięopierać?

–Bojaniejestemztych.
–Zktórych?
–Ztych,cotopchająsięszefowidołóżka.Muszęwyjechać,

dopóki udało mi się zachować resztki godności. To dla mnie
bardzoważne.

– Aż do tego stopnia, żeby rezygnować z pomyślnej

przyszłości?Niechceszbyćszczęśliwa,Tasha?

Ktośzacząłwalićdodrzwi.
–Otwieraj!–krzyczałMatt.

Tashacofnęłasięiomalniepotknęłaowalizkę.Torbazsunęła

background image

sięjejzramienia.

JulesodsunęłasięoddrzwiiMattwtargnąłdośrodka.Omiótł

wzrokiempustypokój,bagażeispojrzałnaTashę.

–Cotyrobisz?Rzucaszpracę?Dlaczego?

–Wieszdlaczego.Niemożemytakdłużej,Matt.
–Toznaczyjak?Zrobiłem,ocoprosiłaś.Wycofałemsię.

–Tak,ale
Niewiedziała,jakmupowiedzieć,żetoniezadziałało.Żeona

wciąż go pragnie, że za nim tęskni. Że go Nie, to
niemożliwe

– Tasha? – Spojrzał na nią zaniepokojony. – Jesteś blada jak

ściana.

–Odejdź–poprosiłaschrypniętymgłosem.
–Nigdzienieidę.–Delikatniepołożyłjejręcenaramionach.
– Co tu się dzieje? – W drzwiach pojawił się Caleb, ale Jules

wporęgouciszyła.

–Tasha–powiedziałMatt.–Zechceszusiąść?
–Nie,jamuszęwyjść.
Aleniechciałatego.Chciałarzucićmusięwramiona.Iżeby

jąprzytulił.Aletotylkopogorszyłobysprawę.

Kochałago.Imiałazłamaneserce.
–Proszę,wypuśćmnie.
–Niemamowy.
TerazzkoleiprzyszedłTJ,aleCalebiJuleszgórydalimudo

zrozumienia,bysięnieodzywał.

MattspojrzałTashywoczy.
–Onimitoodradzali.–Wskazałruchemgłowykolegów.–Bo

nibyniemogębyćpewientwojejodpowiedzinoiniemamprzy
sobiepierścionka.

Całował jej dłonie, a ona usiłowała zrozumieć, o co mu

background image

chodzi.

– Kocham cię, Tasha. Chcę zostać z tobą na zawsze. Chcę,

żebyśzamniewyszła.

Do jej uszu dotarło coś w rodzaju szmeru. Zauważyła

uśmiechnięteoduchadouchatwarzeJules,CalebaiTJ-a.

–C-cotakiego?–wyjąkała.

–Kochamcię–powtórzył.
– Nienawidzę sukienek – powiedziała, co ślina jej przyniosła

najęzykwpierwszejkolejności.

– To weźmiesz ślub w bojówkach – odparł. – Mnie to nie

przeszkadza.

– Ale ty będziesz też potrzebował partnerki na wytworne

rauty, żony, która udekoruje tę idiotyczną choinkę i która
pójdzieztobąkupowaćjachty.

–Japójdęznimpojachty–zgłosiłsięCaleb.
–Ija.Wkońcutozamojepieniądze–dodałTJ.

–Nieprzemyślałeśtego–podsumowałaTasha.
–Owszem,itodokońca–zapewniłMatt.
–Ajeślizmieniszzdanie?–spytałaTashacicho.
–Wsprawiemiłościdociebie?

–Nie,wsprawiepoślubieniakobietywbojówkach.
– Tasha, ja cię kocham taką, jaka jesteś. – Wziął jej twarz

w dłonie i zaczął kołysać. – Nie wyobrażam sobie życia bez
ciebieibeztwoichbojówek.

– No, może jednak włożę jakąś sukienkę. Ale tylko na ślub –

zastrzegłazuśmiechem.

–Czytooznacza„tak”?
Kiwnęła głową, a on chwycił ją w ramiona. Przed długim

pocałunkiemzdążyłajeszczeszepnąćmudoucha:

–Tak.

background image

Okrzykomigratulacjomniebyłokońca.

– Nie mogliście dać nam w takim momencie trochę

intymności?–zwróciłsięMattdoprzyjaciół.

– Chyba żartujesz! Umieraliśmy z ciekawości, jak to się

skończy–odparłCaleb.

– Nie mogę uwierzyć, że to się stało – wyjąkała oszołomiona

Tasha.

– Ale się stało. Wszyscy widzieli, jak kiwnęłaś głową. Mam

świadków–śmiałsięMatt.

– Ale nie słyszeliśmy, żeby wyznała ci miłość – zauważył

Caleb.

–Kiedyśmipośredniowyznałaś.Niepamiętasz?–spytałMatt

Tashę.

–Chętniepowtórzę.Kochamcię,Matt.Bardzomocno.
– Dobrze, że już jesteś spakowana – odparł, kierując się do

drzwi.

–Jabioręwalizki!–krzyknąłTJ.
TashaoparłagłowęnaramieniuMatta.Walkaskończona.Idą

dodomu.

PóźnymwieczoremwwigilięTashazodległościkilkukroków

podziwiała własnoręcznie ustrojoną choinkę. Matt wyszedł

z kuchni z dwoma kubkami gorącej czekolady z miętą i nie
mógł uwierzyć własnym oczom – jego narzeczona zaczyna się
zamieniaćwperfekcyjnąpaniądomu.

–Nonareszcie–uśmiechnęłasię,ciąglepatrzącnachoinkę.–

Mniam, bita śmietana – dodała na widok przyniesionego przez

Mattapoczęstunku.

Miała na sobie czarne spodnie od dresu, luźny fioletowy

sweter i szare wełniane skarpety. Włosy związała wysoko

background image

wkońskiogon.Niemogławyglądaćpiękniej.

–Słodkajakty–zachwalałMattzawartośćkubków.
–Naprawdę?Mimobrakuwieczorowejsukni?

– Wyglądasz lepiej niż w sukni. O, spójrz na zegar. Północ.

ZaczynamyBożeNarodzenie.

–Wszystkiegonajlepszego.

Mattpostawiłswójkubeknastoleisięgnąłpodchoinkę.
–Możeszodpakowaćprezent–powiedział.

–Niezaczekamydorana?
–Tenjedenwręczęcijużteraz.

Podał jej zawiązaną złotą wstążeczką niewielką sakiewkę

zzielonejsatyny.

–Śliczna.–Tashapodziwiałaopakowanie,uśmiechającsięjak

maładziewczynka.Rozwiązałakokardkęizajrzaładośrodka.

Oczko pierścionka składało się z dwukaratowego diamentu

okolonegociemnozielonymiszmaragdami.Tensamkolormiały

tęczówkioczuTashy.

–Och,Matt.Onjestniesamowity!
– To ty jesteś niesamowita. Tasho Lowell, kocham cię. –

Wsunął jej pierścionek na palec. – Nie mogę się doczekać, aż

zostanieszmojążoną.

–Jateżniemogę–odparła,podziwiającdiamentowerefleksy.

–Jestcudowny.

–Totyjesteścudowna.
–Przestań.

–Comamprzestać?
–Przedrzeźniaszmojekomplementy.Jamówięopierścionku.
–Aleoncinieodpowie,ajamogę.Zresztąonniedorastaci

dopięt.

– Co teraz robimy? – spytała, nie mogąc oderwać oczu od

background image

lśniącychklejnocików.

–Planujemyślubiwesele.Chceszmiećwielkąimprezę?Czy

raczejkameralnie,tylkomyiprzyjaciele.Jeślichcesz,możemy

sięnawetpobraćwtajemnicy.

– Mama oddałaby wszystko za huczne wesele. Ona się nie

zmieni,dzwoniłamdziśdoniej.Dajmysięjejzabawić,mogęna

jeden dzień ustąpić. Bo przecież nawet w eleganckiej kreacji
nadalbędętwojążoną.

–Będzieszwyglądaćbajecznie–rozmarzyłsię.Jużwidziałtę

obcisłąbiałąsuknięzszeleszczącegojedwabiu,zmasąkoronek

itychrzeczy–Nodobra,wchodzimywto.Apotem?

–Apotembędziemymiećdzieci.

– O tak, z tobą chcę mieć dzieci. Jak myślisz, ile czasu

zabierzenamzrobienieich?

– Nie wiem. Spróbujmy się przekonać – odparła, rozpinając

mukoszulę.

background image

Tytułoryginału:TwelveNightsofTemptation

Pierwszewydanie:HarlequinDesire,2017

Redaktorserii:EwaGodycka

©2017byBarbaraDunlop

©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.,Warszawa2018

WydanieniniejszezostałoopublikowanenalicencjiHarlequinBooksS.A.

Wszystkieprawazastrzeżone,łączniezprawemreprodukcjiczęścilubcałościdzieł
wjakiejkolwiekformie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób
rzeczywistych–żywychlubumarłych–jestcałkowicieprzypadkowe.

Harlequin i Harlequin (nazwa serii) są zastrzeżonymi znakami należącymi do
HarlequinEnterprisesLimitedizostałyużytenajegolicencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins
Publishers,LLC.Nazwaiznakniemogąbyćwykorzystanebezzgodywłaściciela.

IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone.

HarperCollinssp.zo.o.
02-516Warszawa,ul.Starościńska1Blokal24-25

www.harpercollins.pl

ISBN9788327640253

KonwersjadoformatuEPUB:
LegimiS.A.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Allison Heather Milosne manewry
Dunlop, Barbara Texas Cattleman Club 03 Heute verfuehre ich den Boss
Dunlop Barbara Przeklęty ślub
Heather MacAllister Miłosne manewry
4 Dunlop Barbara Prawdziwe szczęście
Dunlop Barbara Oszaleć na jej punkcie
Heather MacAllister Milosne manewry(1)
Dunlop Barbara Hudsonowie z Hollywood 03 Dziedzic francuskiej fortuny (Gorący Romans Duo 918)
Dunlop, Barbara Eine unmoegliche Affaere
Dunlop Barbara Dotyk pożądania
Dunlop, Barbara Was fuer ein Mann
871 DUO Dunlop Barbara Przystanek Las Vegas
Kobieta z charakterem Barbara Dunlop ebook
Gra pozorów Barbara Dunlop ebook
Cartland Barbara Przygoda miłosna

więcej podobnych podstron