Krzysztof Dmowski Alan w Krainie Skanlandii (fragment)

background image

Alan w Krainie Skanlandii

background image

KRZYSZTOF DMOWSKI

ALAN

W KRAINIE SKANLANDII

Opowieści ze Świata Skanlandii

Tom I

background image

© Copyright by Krzysztof Dmowski 2005 & e-bookowo

Grafika i projekt okładki: Robert Zajączkowski

Redakcja i korekta: Ewelina Nakielska

ISBN e-book 978-83-61184-94-2

ISBN druk 978-83-7859-224-2

Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

www.e-bookowo.pl

Kontakt: wydawnictwo@e-bookowo.pl

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości

bez zgody wydawcy zabronione

Wydanie III poprawione 2013

background image

Od autora

Plany napisania pierwszego tomu przygód Alana zrodziły

się w roku 1998. Wówczas zacząłem robić wstępne szkice,

zastanawiając się, co taka opowieść powinna zawierać? Przede

wszystkim pragnąłem zachować pewną formę oryginalności.

Przeniesienie bohatera do epoki miecza w równoległym świecie

mogłoby wyglądać na zbyt pospolite, zatem rozwijając akcję,

całkowicie popuściłem wodze fantazji. Ponadto, doskonały

bohater, który zazwyczaj bywa alter-ego pisarza, niezbyt przyciąga

uwagę. Zatem Alan, do czasu osiągnięcia przemiany, był życiową

ofermą, który nie potrafił nawet utrzymać żadnej pracy na dłużej…

Jednak przez cały czas uparcie realizuje swoje marzenia, które

zaczynają go satysfakcjonować dopiero po przybyciu do Krainy

Skanlandii. Stopniowo zostają wprowadzeni kolejni bohaterowie,

którzy w powieści mają swój udział.

Zawsze pragnąłem odkrywać to, co nieznane i bywać tam,

gdzie nie stanęła jeszcze ludzka stopa. Gdy dorosłem, okazało

się, że nie ma już „białych plam” na mapach i na wiele pytań

świat przyjął własne odpowiedzi, które nie zawsze są zgodne

z rzeczywistością, ale podważanie ich jest wielkim przestępstwem

w wyobrażeniu wielu ludzi. Wobec tego zacząłem swoje myśli

przenosić na papier. Obserwując świat wokół, wiedziałem, co

interesuje czytelnika, a że pisząc o nieznanym, miałem wolne pole

działania, toteż umieściłem akcję tej powieści w wyimaginowanym

świecie. Wymyślony świat dawał mi pełną swobodę ruchu, bo nie

istniały żadne ograniczenia, prawdziwe czy też fałszywe teorie

mówiące o przeszłości, bogach, czy demonach.

Krzysztof Dmowski

background image

5

Mężczyzna zazwyczaj nie chce tego,

co jest łatwe, co ma w zasięgu,

a pragnie tego, o co musi walczyć.

background image

Prolog

Zdrada

Zapadał zmierzch nad Krainą Skanlandii. Pustoszały z wolna ulice miasta

Somaria i cichły kroki. Kupcy oraz badylarze kończyli handel na ulicach

i pakowali swe towary na wozy. Latarnicy zapalali ogień w ulicznych latarniach.

Wolno spacerowały patrole Rycerzy Pokoju.

Piękna kruczowłosa dziewczyna o migdałowych oczach, ubrana w czarną

prostą suknię sięgającą do ziemi z wysokim rozcięciem na prawym biodrze,

idąc zdecydowanym krokiem, stąpała wdzięcznie i delikatnie. Przemierzała

brukowane ulice Somarii. Dumny wygląd szlachcianki dodawał jeszcze

elegancji. Mijani mieszczanie i zbierający się kupcy przy swych straganach

zdawali się jej nie zauważać. Niezatrzymywana minęła posterunek gwardii

królewskiej i znalazła się na drodze do koszar. Weszła do baraku i skierowała

się do sali, gdzie szykował się do odpoczynku młody żołnierz Romuald,

protegowany króla. Stanęła naprzeciw wysokiego, barczystego, ciemnowłosego

mężczyzny w mundurze Rycerza Pokoju.

Żaden z obecnych żołnierzy leżących na łóżkach lub szykujących się do

snu, czy do służby, nie zwrócił uwagi na wejście kobiety do baraku, gdzie

zazwyczaj nikt poza Rycerzami Pokoju nie miał wstępu.

Romuald zmierzył wzrokiem drobną postać pięknej szlachcianki, która

sięgała mu zaledwie do piersi. Zastanawiał się nad celem tej wizyty. Cóż

szlachetnie urodzona osoba może też od niego chcieć? Czyżby pomyliła drogę?

Ale zaraz… nikt z licznie przebywających mężczyzn nie ustępował jej z drogi,

nie wyrażał swego podziwu dla urody tej kobiety! Nie wierzył, że hołota,

żyjąca z dala od kobiet, nie zwraca uwagi na jedną z jej przedstawicielek

1

, nie

gwizdał, gdy przechodziła.

— Romualdzie — odezwała się nieznajoma miękkim głosem, który w uszach

młodego żołnierza brzmiał jak piękna pieśń w wykonaniu znamienitego barda,

— twój los niedługo się odmieni. Spotka cię interesująca przyszłość, na co

w pełni zasługujesz i na co od dawna czekałeś. Będziesz bogaty i szanowany.

Czy nie tego pragnąłeś? Wyzwól swoje marzenia i weź wszystko, co ci się

słusznie należy, nie odwracaj się od szczęścia.

— Kim jesteś, pani? — zapytał Romuald, odzyskując głos.

Nieznajoma uśmiechnęła się figlarnie.

— Jestem zapowiedzią twojego szczęścia...

Po tych słowach i zalotnym uśmiechu, kobieta odwróciła się i odeszła.

Romuald patrzył za odchodzącą i pobiegłby za nią, gdyby mógł wykonać krok,

ale jego stopy tkwiły jak przyrośnięte do posadzki.

1

Rycerze Pokoju byli reprezentantami boga Joanaosa i szukali sobie żon spośród wybranych

jak oni.

background image

7

Tuż za barakiem do kobiety podszedł jeden ze strażników, przed którym

odsłonięto, co dla innych pozostało zakryte.

— Co tu robisz, pani? Kobietom nie wolno tu wchodzić!

Szlachcianka uniosła dłoń i zacisnęła pięść, szepcząc coś przy tym pod

nosem. W tym czasie strażnikowi poczęło brakować tchu. Upuścił swoją

halabardę i chwycił się za gardło, ale w żaden sposób nie mógł złapać powietrza.

Jego twarz zrobiła się blada, a potem sina i w końcu bez czucia upadł na bruk.

Dziewczyna odeszła i za bramą zniknęła pomiędzy ludźmi.

Romuald wybiegł z baraku. Kobieta rozpłynęła się jak poranna mgła. Uwagę

jego przykuły nawoływania strażników i żołnierzy zebranych w jednym miejscu

na placu. Skierował tam swe kroki. Na ziemi leżał niezdradzający objawów

życia strażnik, a obok niego porzucona halabarda. Martwe oczy patrzyły

z przerażeniem, a twarz wykrzywiał grymas bólu. Wartownik najwyraźniej się

czegoś śmiertelnie wystraszył.

— Mówię wam, stał i nagle zaczął się dusić, a po chwili upadł martwy!

— wołał jeden z tych, którzy obserwowali scenę. — To magia! Z nikim nie

rozmawiał!

— Wezwijmy magów, tu dzieje się coś dziwnego — zauważył inny.

W chwilę potem podbiegli medycy i jedynie potwierdzili uwagi żołnierzy.

— Magia nie zostawia śladów — rzekł jeden z medyków.

Romuald przypomniał sobie, jak to podczas rozmowy z piękną kobietą

nie mógł wykonać kroku. Odwrócił się i poszedł do baraku. W głowie miał

tylko wspomnienie swojej niedawnej rozmówczyni i jej słowa. Jego przeszłość

rysowała się nienajlepiej. Wychowywał się bez rodziców i od najmłodszych lat

musiał ciężko pracować. Nie znał słowa: szczęście. Za sukces uznał przyjęcie

do zakonu, co zawdzięczał swej postawie. Przez cztery lata odbywał służbę

kadecką i kilka miesięcy temu otrzymał nominację na Rycerza Pokoju.

Obecność w zakonie dawała schronienie i wyżywienie; nie musiał się niczym

martwić.

Tymczasem wezwano naczelnego maga Zandora. Zandor był średniej

budowy niezbyt wysokim mężczyzną i nosił prostą czarną szatę spiętą klamrą

w pasie, a czarne włosy przyprószone siwizną pozostawały bez nakrycia.

Mag natychmiast pochylił się nad ciałem strażnika. Badał dłońmi jego ciało,

szepcząc pod nosem tajemnicze zaklęcia. Dla tak uczonego męża nie trudno

było stwierdzić, jakie wydarzenia tu się rozegrały. Nic nie mógł poradzić.

— Zabierzcie go z placu — zwrócił się do żołnierzy.

Następnie udał się do dowódcy straży, gdzie wezwał również swoich dwóch

zastępców, Hektora i Rubena. Magowie, ubrani podobnie, zastali w pokoju

dowódcy straży Antoniego, kupca Barabara. Barabar znacznie wyróżniał się

pośród znajdujących się w pomieszczeniu. Wysoki i dobrze zbudowany, nosił

strój marynarza.

Barabar głośno rozprawiał z Antonim.

— Moje statki mają opóźnienie i najpóźniej jutro muszą wyjść w morze! —

background image

8

wołał Barabar.

— Rozkaz króla nakazuje twojej flocie pozostać w porcie, bo istnieje

niebezpieczeństwo ze strony wrogiej Blodoryndii.

Na wejście magów rozmowa ucichła, ale zaraz potem przemówił Barabar:

— Nigdzie nie zauważono wrogiej floty! Dlaczego mam stać w porcie,

zamiast zarabiać pieniądze dla króla?

— Jesteś prawym człowiekiem, Barabarze — zabrał głos Ruben. —

Nastąpiły wydarzenia, które zmusiły króla do wydania edyktu, że każdy statek

musi pozostać w porcie.

— Tak się nie godzi traktować kupców! W porcie łącznie cumuje ze trzysta

statków! W przypadku ataku są one narażone na przejęcie przez wroga, zaś

na otwartym morzu, mogą dzielnie stawić czoło niebezpieczeństwu! Każdy

marynarz woli dumnie ponieść śmierć w walce, niż zostać stracony na

szubienicy! Tak właśnie postąpiono z marynarzami w Czerwonolandii, którą

przed rokiem podbiła Blodoryndia!

— Przepowiedziana w starych pismach historia zaczyna się wypełniać —

oświadczył Zandor. — Jesteś Barabarze najbardziej zaufanym człowiekiem

w królestwie. Twoje statki w przypadku ataku mają odegrać znaczną rolę.

Jeżeli zostaniemy zaatakowani i nadejdzie obawa o dobro Krainy, wówczas to

one wywiozą największą tajemnicę do Krainy Mglistych Lasów, z którą nasze

królestwo jest w przyjaźni. Otrzymasz również zapłatę za swoje oczekiwanie,

zatem bądź spokojny.

Barabar popatrzył na Zandora z zaufaniem, po czym gwałtownym krokiem

opuścił pomieszczenie bez pożegnania.

— Skąd podejrzenie o atak na Krainę? — zapytał Antoni.

— Siły zła zaczynają działać. Przed chwilą z użyciem czarnej magii zabito

strażnika — odrzekł Zandor.

Antoni, dotychczas siedzący na zydlu, poderwał się gwałtownie.

— Jeden z nas będzie czuwał w koszarach — rzekł Zandor. — Każdego

dnia będziemy się zmieniali, bowiem tylko my jesteśmy w stanie rozpoznać

siły ciemności.

Tymczasem Barabar zmierzał do bramy koszar, kiedy natknął się na

Romualda, który, zanim przystąpił do straży, znajdował się pod opieką kupca.

— Cóż to, mój pryncypale, wprawiło cię w tak podły nastój? — zapytał

Romuald.

— Zatrzymano flotę w porcie! Podobno dzieją się tu dziwne rzeczy.

— Nic to, są przewrażliwieni. Strażnik zwyczajnie wystraszył się czegoś,

a serce jego nie domagało, więc umarł.

Barabar przyjął taką odpowiedź za możliwą, bo spotkał już wcześniej

podobne przypadki nawet na statku. Na morzu marynarze trafiali na dziwne

widziadła, choć bardzo rzadko ktoś umierał z przerażenia. Jednocześnie

rozumiał dobrze sytuację i skoro król potrzebował jego floty, i płacił za usługi,

nawet kiedy statki stały na kotwicy, nie musiał martwić się o zyski i straty.

background image

9

Pożegnał Romualda i udał się do swego domu w Somarii. Zaraz po wejściu

wyciągnął kilka pergaminów, sięgnął po pióro i napisał kilka listów, a następnie

wezwał gońców i nakazał zanieść pisma do kapitanów swoich statków,

cumujących w różnych portach.

Zandor, pozostawiając Rubena w koszarach, udał się do króla i natychmiast

został przyjęty w kancelarii na osobistą rozmowę.

— Panie — rzekł Zandor. — Nadchodzą zapowiedziane wydarzenia, które

nie oszczędzą nam wszystkim cierpienia. Może dla dobra swego i królestwa,

wsiądź na statek, gdzie odbędziesz podróż do Krainy Mglistych Lasów pod

naszą eskortą?

— Cóż to? Pragniesz, żebym uciekał przed niebezpieczeństwem? Nie, mój

Zandorze. Zostanę ze swoim ludem tu na miejscu.

— Wiesz dobrze, królu, że tych wydarzeń nie sposób ominąć? Ta historia

musi się wydarzyć i nasz kraj zostanie podbity oraz zniszczony!

— Moja obecność w stolicy może podnieść na duchu walczących żołnierzy.

Zaś moja ucieczka zapewne wprowadziłaby wielkie zamieszanie w wojsku.

Skoro nadchodzi niebezpieczeństwo, stawię mu czoło. Natomiast twoją rolą

będzie ukrycie największych tajemnic zakonu. Są one cenniejsze niż całe skarby

naszej Krainy. Muszą przetrwać ciężkie czasy i powrócić tu, kiedy wszystko się

zakończy. Taka jest moja wola.

W tym samym czasie Hektor odwiedził maga Mistusa, który zajmował

kwaterę w szkole magii.

— Usiądź przyjacielu, zaraz podadzą wino — rzekł Mistus na widok druha.

— Nie przyszedłem na towarzyską rozmowę — odrzekł zasępiony mag. —

Zaczynają rozgrywać się wydarzenia, które zostały zapowiedziane w pismach.

— Tak, wiem o tym — przyznał Mistus. — Nawet nie wiemy, z jak wielką

mocą przyjdzie nam walczyć.

— Będą intrygi, nie walka — powiedział Hektor. — Pisma nie przewidują

walki. W minionym okresie nasiliła się liczba wyznawców Devidiara. Nie

tylko wieśniacy i drobnomieszczaństwo, ale i szlachta porzuciła Joanaosa

i poczęła wyznawać zło. Bogacze założyli wiele potajemnych organizacji,

które mają negocjować z najeźdźcą, zbliżającym się wraz z całą armią. Razem

z Zandorem i Rubenem zostałem wyznaczony do opuszczenia Krainy. Ale…

czy nie chciałbyś się ze mną zamienić?

— Nie — odrzekł uśmiechnięty Mistus. — Dopełnię swojego zadania.

Królewski mag Mistus, główny nauczyciel w szkole białej magii, przy

zakonie Rycerzy Pokoju, został wezwany przed oblicze młodego króla

Aazimala.

Sala tronowa, przez którą szedł mag, urządzona była z przepychem. Ściany

background image

10

wybito czerwonawą materią zdobioną w złote linijki. Okna przystrojono żółtymi

zasłonami, a pomiędzy oknami wisiała ornamentalna broń. Gdzieniegdzie

zawieszono świeczniki. Kroki tłumił czerwonawy wzorzysty kobierzec.

Mag nosił na sobie sięgającą do ziemi niebieską szatę w magiczny deseń,

spiętą w pasie i rozchodzącą się ku dołowi. Zatrzymał się przed podwyższeniem

pokrytym tym samym kobiercem ze wzorami żółtych koron. Na złotym tronie,

udekorowanym drogimi kamieniami, umieszczonym pod baldachimem,

siedział dwudziestopięcioletni, szczupły młodzieniec, jasnowłosy i blady.

Z jego szarych oczu przebijała pewność siebie, a z wąskich warg — chłód.

Nosił zielony frak i spodnie wpuszczone w długie buty z czarnej skóry.

Mistus ukłonił się monarsze.

— Cóż to, magu, dzieje się w jaskini nieopodal wiosek Dina i Mandar? —

zapytał monarcha.

— Mój panie, lud uczynił tam świątynię poświęconą bogu zła, Devidiarowi!

I co kilka miesięcy jego wyznawcy zbierają się w owym miejscu w celu

oddawania mu czci!

— Wyślemy więc w te strony zbrojny oddział, żeby sprawę załatwił! Nikt

w Krainie nie ma prawa składać hołdu innemu bogu niż naszemu dobroczyńcy,

Joanasowi!

— Panie mój, zbrojny oddział może wystraszyć wieśniaków. Żyjemy

w czasach spokoju. Kilku Rycerzy Pokoju z powodzeniem rozpędzi wieśniaków

i zniszczy świątynię. Jeśli wyślemy zbrojny, duży oddział, wieśniacy gotowi

uznać, że boimy się wyznawców Devidiara!

— Dobrze, magu. Wyślemy pięcioosobowy oddział. Nie będzie żadnej

walki. Wystosuję odpowiedni edykt, zakazujący wyznawania Devidiara jako

boga, pod groźbą odebrania dóbr i żołnierze odczytają go ludowi. Jeśli nie

opanują sytuacji, zadziałamy ponownie. Możesz odejść.

Mag oddalił się, a w tym czasie król polecił wezwać Romualda, który

w oczach króla był prawy i miał zadatki na dobrego, lojalnego żołnierza.

W tym czasie Aazimal udał się do komnaty obok, która służyła mu za

gabinet. Ściany pokrywał żółty jedwab, a na podłodze ułożono skóry zwierzęce.

W centralnym miejscu stał sekretarzyk. Król usiadł na fotelu. Rozłożył

pergamin, umoczył pióro w atramencie i począł kreślić pierwsze litery. Przez

kilka minut układał treść dokumentu. Z kilkoma pergaminami udał się do

kanclerza zajmującego pokój nieopodal. Nakazał ułożyć coś sensownego ze

swoich myśli i zaraz dostarczyć dokument do sali tronowej. Po czym wrócił

na tron.

Po kwadransie Romuald ukłonił się królowi.

— Romualdzie, wybierz pięciu przyjaciół i udaj się do jaskini w okolicy

wioski Dina. Tam odczytasz ludowi ten dokument. Musisz zniszczyć posąg

Devidiara i zagrodzić wejście do jaskini.

Pojawił się kanclerz, odczytał królowi dokument, a następnie przekazał

żołnierzowi zwój pergaminu. Rycerz odebrał pismo, ukłonił się i wyszedł.

background image

11

Romuald na czele swego oddziału wkroczył do jaskini, która ukazała się po

przejściu krótkiego korytarza. Naprzeciw wejścia stał posąg Devidiara, a przed

nim ołtarz ofiarny. Nie spotkał tu żadnych wieśniaków. Przed ołtarzem u stóp

posągu stał młody, wysoki, postawny szlachcic.

Nieznajomy odwrócił się ku wchodzącym. Na ich widok uśmiech pojawił

się na jego twarzy.

— Witaj, Romualdzie. Czekałem na ciebie.

Romuald stanął jak wryty. Jego pięciu żołnierzy zatrzymało się razem z nim.

Ale wystarczyło pstryknięcie palcami tajemniczego młodzieńca, aby tamci

zatrzymali się w miejscu i stali niczym kamienne posągi. Romuald przestraszył

się nie na żarty.

— Nic im nie będzie — wyjaśnił młodzieniec. — Zasnęli. Mój Romualdzie…

Romuald zwrócił się w kierunku rozmówcy.

— Skąd mnie znasz, panie?

— Jesteś bohaterem.

— Ja? Od kiedy? — kpiąco zapytał Romuald, wyczuwając drwinę w głosie

szlachcica.

— Od jutra! — z pewnością w głosie przemówił szlachcic.

Romuald znów się zawahał. Jego serce nie znało strachu, lecz w konwersacji

ze swym rozmówcą serce podeszło mu do gardła. Skojarzył wizytę pięknej

kobiety przed kilkoma dniami z obecnym wydarzeniem.

— Kim jesteś? — zapytał.

— Jestem kimś, kto spełni twe najskrytsze marzenia. Będziesz najważniejszą

osobą w królestwie, zaraz po Aazimalu! Ludzie będą ci się kłaniali na ulicy.

Zyskasz ogólny szacunek, władzę i bogactwo! Czyż nie tego pragniesz?

Wychowywałeś się w ciężkich warunkach, bez rodziców i często kładłeś się

spać z pustym żołądkiem. Czy nie należy ci się odrobina szczęścia?

Romuald spojrzał realnie na sprawę i zapytał nieśmiało:

— Wszystko ma swoją cenę. Czego chcesz ode mnie?

— Przybyłeś tu zniszczyć tę świątynię. Jak nagrodzi cię Aazimal?

Podziękuje? — szlachcic wzruszył ramionami. — Nie zaprosi cię na obiad, nie

da złota w nagrodę. A ja mogę dać ci wiele więcej, niż myślisz.

— Czego chcesz w zamian?

Szlachcic sięgnął po kielich stojący na ołtarzu i napił się z niego.

— Pokaż, że jesteś wart opieki, oddaj się pod rozkazy Devidiara.

— Co? — Romuald przeraził się nie na żarty.

Właśnie zza jego pleców wyszła kobieta, która już go odwiedziła, zatrzymała

się naprzeciw niego. Palcami pogładziła Romualda po policzku, a następnie

pociągnęła za sobą. Zostawiła go na kilka metrów przed ołtarzem. Usiadła na

background image

12

jego kamiennym blacie, ukazując nogę w rozcięciu sukni.

Romuald czuł, że dzieje się z nim coś dziwnego.

— Masz pragnienia jak każdy, a czego pragniesz teraz? — zapytała

uwodzicielsko.

Młody żołnierz nie mógł powiedzieć słowa.

— Przyszedłeś rozgonić wyznawców Devidiara — mówiła kobieta. —

Dalej więc… odbierz mi życie!

Dłoń Romualda spoczęła na rękojeści miecza wiszącego przy pasie.

Jednak nie mógł się przemóc, żeby zacisnąć palce na rękojeści. Migdałowe

oczy patrzyły na niego porażająco. To spojrzenie odbierało mu możliwość

podejmowania decyzji. A o czym teraz myślał? O czymś, czego nie znał.

O dziwnych dreszczach, które go właśnie ogarnęły i nie był w stanie się z tego

otrząsnąć. On, dzielny żołnierz, uczony walczyć, stoi bezradny jak dziecko pod

władaniem kobiety.

— Dlaczego tego nie zrobisz? Wahasz się? Ty? Najdzielniejszy z dzielnych?

— Wybacz, pani… nie takie było moje zadanie — odrzekł z trudem.

— Jestem oddaną sługą Devidiara i opiekunką jego świątyni. Zabij mnie…!

Wykonaj zadanie!

Romuald spuścił wzrok i bąknął pod nosem:

— Dobrze wiesz, pani, że tego nie zrobię! Wolę stracić honor!

— Zbliż się do mnie, dzielny żołnierzu…

Romuald postąpił nieśmiało kilka kroków i zatrzymał się przy samym

ołtarzu. Kobieta chwyciła go za dłoń i położyła na swym obnażonym udzie.

— Nazywam się Divala i tak się do mnie zwracaj, bohaterze — powiedziała,

patrząc mu prosto w oczy.

— Dobrze… Divala.

— Mamy trudną sytuację. Nie chcesz mnie zabić i nie wypełnisz zadania.

Król cię ukarze i cóż ci z bycia żołnierzem? To jedno rozwiązanie. Jest jeszcze

inne… o wiele prostsze, które uczyni cię bohaterem. Zabij swoich żołnierzy!

— Dziewczyna spojrzała nakazująco.

Romuald zbladł. Divala, widząc jego wahanie, wykonała ruch dłonią

i zakręciwszy koło w powietrzu wyprostowanym palcem wskazującym,

gwałtownie zatrzymała rękę. W tym momencie dał słyszeć się trzask za plecami

niezdecydowanego Rycerza Pokoju. Oto zamknęło się wejście do jaskini.

— Nie będzie świadków, nie będzie zarzutów.

Divala popatrzyła łagodnie na swego rozmówcę, oparła dłoń na jego

ramieniu i stanęła na nogach. Wyjęła sztylet zza paska Romualda i wepchnęła

rękojeść w jego bezwładną rękę. Romuald od zawsze odznaczał się odwagą, ale

cóż znaczyła odwaga w stosunku do działań sił wyższych?

— Zabij mnie i wróć do króla i na zawsze pozostań nikim! Szary żołnierzu…

pomyliłam się co do ciebie, nie jesteś wart mojej pomocy i opieki Devidiara.

— Znów popatrzyła mu w oczy, a następnie przesunęła wzrok i wskazała na

przyjaciół Romualda.

background image

13

Musnęła ustami jego wargi i zbliżyła się do szlachcica, który w milczeniu

oglądał całą scenę. Romuald przeżywał rozterki… Nigdy nikt nie zaoferował

mu tak wiele. Zawsze brakowało mu dostatku, a w sercu nierzadko rodziła się

zazdrość. Teraz mógł mieć tak wiele…

Podjął wreszcie decyzję! Wyciągnął z pochwy miecz i ruszył w kierunku

swoich podwładnych. Wtedy młodzieniec ponownie pstryknął palcami,

a żołnierze odzyskali możliwość poruszania się.

Rycerze Pokoju może zupełnie inaczej zrozumieliby zachowanie

przełożonego, ale teraz znajdowali się w świątyni zła i spodziewali się tego,

że ich dowódca jest pod władaniem złych mocy. Dwaj pierwsi wcale się nie

bronili, choć dobyli mieczy. Romuald miałby niewielkie szanse pokonać

trzech innych rycerzy, ale pomagała mu Divala. Potrafiła ona zatrzymać ruchy

każdego człowieka, który nie znajdował się pod opieką Joanaosa. A zatem

przeciwko mocy zła ten oddział nie miał szans. Romuald z łatwością przebił

ciało kolejnego rycerza. Z dwoma ostatnimi walczył jednocześnie i pokonanie

ich nie zajęło więcej niż dwie minuty. Jednak potrzebny był bohater, toteż

Divala pozwoliła, aby i Romuald odniósł w walce poważne rany.

Romuald leżał na podłodze obolały, nie mogąc się poruszać. Divala pochyliła

się nad nim.

— Dokonałeś właściwego wyboru. Wziąłeś w ręce klucz do szczęścia.

Niedługo odnajdzie cię twój władca i zostaniesz bohaterem. Ja także zjawię się

niebawem…

— Divala! — donośnym głosem zawołał szlachcic stojący przy otwartym

wejściu do jaskini.

Dziewczyna odwróciła głowę.

— Już idę, panie!

Wstała i lekko kołysząc biodrami, podążyła za szlachcicem.

Król Aazimal bardzo niepokoił się nieobecnością oddziału Romualda. Od

trzech dni powinni przebywać w zamku! Wezwał przed swe oblicze dowódcę

straży przybocznej — Criteriona

2

. Wszedł mężczyzna wysoki i słusznej

postawy. Miał czarne jak aksamit włosy sięgające poniżej uszu, czesane

z przedziałkiem na środku. Nosił mundur Rycerza Pokoju, zdobiony złotymi

haftami, wskazującymi żołnierza wyższej rangi.

— Criterionie, nie powrócił mój oddział wysłany do siedliska zła. Bardzo

martwię się o ludzi. Weźmiesz pięćdziesięcioosobowy odział i wyruszysz

zbadać sprawę.

Criterion ukłonił się władcy i ruszył do wyjścia. W przejściu napotkał

królewską małżonkę, królową Elenę, szczupłą blondynkę średniego wzrostu,

2

Czyt.: Criterion, nie Kriterion — od crit, crit.

background image

14

noszącą włosy sięgające do pasa, ubraną w bogato zdobioną zieloną suknię.

Criterion wymienił z nią znaczące spojrzenie. Żadna z panien towarzyszących

królowej nie dostrzegła tego manewru, a Criterion, wychodząc, trzymał w dłoni

niewielki liścik, którego nie miał wcześniej.

Szybkim krokiem dotarł do kwatery. Starannie zamknął za sobą drzwi

i dopiero wtedy przeczytał bilet:

Spotkajmy się pilnie, zaraz po twoim powrocie,

twoja Elena.

Przycisnął do serca list, a następnie spalił go w ogniu świecy.

Criterion wraz ze swoim oddziałem zatrzymał się przy jaskini, która w swym

wnętrzu skrywała posąg Devidiara. Zsiedli z koni i, zachowując ostrożność,

zbliżyli się do wejścia. Criterion jako pierwszy bez wahania wszedł do wnętrza.

Jeszcze z korytarza zauważył w słabym świetle ciała ludzi nieruchomo leżące

na podłodze. Broń spoczywała wokół. Krwawe plamy na podłodze i na ciałach

mówiły wszystko.

W umyśle Criteriona zagościł niepokój. Nigdzie nie dostrzegł ciał wrogów,

a ślady walki wyglądały dziwnie. Potyczki w Krainie zdarzały się nad wyraz

rzadko, ale tak doświadczony wojownik jak Criterion, z łatwością odtworzył

bieg wydarzeń. To nie była walka, a morderstwo!

Podczas gdy Criterion analizował przebiegiem wydarzeń jego ludzie

oglądali ciała.

— Dowódco! — zawołał jeden z żołnierzy. — Ten oddycha!

Criterion szybko zbliżył się do leżącego. Pochylił się nad nim i natychmiast

rozpoznał Romualda.

Zdrada! — zawołały jego myśli.

Ślady wskazywały, że wyczołgał się spomiędzy pozabijanych ludzi.

Criterion nie wierzył własnym oczom.

Królewski chirurg pochylił się nad rannym wojakiem Romualdem. Wiele

ran widział w życiu i niemało wyleczył. Nie dostrzegał niczego niesamowitego

w jego obrażeniach.

Criterion krok po kroku badał całą jaskinię, a następnie wyszedł na

zewnątrz. Tu również przebadał najbliższą okolicę. Wokół rosła wysoka

trawa. Niepognieciona! Jeśli prawdą miało być, że niedawno gościli w jaskini

wyznawcy złego boga, musieli tu jakoś dojść. Oczywiście dało się dostrzec

niedawne ślady wydeptane przez rycerzy Romualda. Criterion usiadł

zafrasowany na głazie. Dlaczego ktoś miałby królowi przekazać fałszywe

informacje o licznych wyznawcach? Czy ktoś chciał tu świadomie zwabić

właśnie Romualda? Kto?

Żeby poznać fakty, należało zabrać rannego do zamku. Zatem Criterion

background image

15

nakazał umieścić go na płachcie pomiędzy dwoma wierzchowcami

i niezwłocznie ruszył do króla.

Criterion zdał królowi relację, ten zaś nie wierzył w oskarżające podejrzenia.

Miał ku temu powody, bowiem nikt będący w zakonie nigdy nie wykonał

niegodnego czynu i uznał Criteriona za oszczercę.

Criterion udał się do kwatery maga Mistusa i zdał relację z wydarzeń.

Mistus w swych magicznych przyrządach zobaczył cały przebieg sytuacji.

Znał prawdę o Romualdzie, ale do końca pewności nie miał. Król zastanawiał

się, skąd Mistus miał informacje o sługach Devidiara i dlaczego oczerniał

Romualda. Uważał, że inni zazdroszczą mu sukcesu. Wszelkie wątpliwości

króla wpłynęły na Mistusa tak mocno, że sam zaczął wątpić w swoją rację.

Jednak udał się na rozmowę z monarchą.

Aazimal siedział w gabinecie przy sekretarzyku.

— Aazimalu!

— Magu… lepiej zamilcz. Z twojej winy zginęło kilku rycerzy, a i sam

Romuald ledwo uszedł z życiem.

— Wybacz, królu, ale ta interwencja nie dałaby rezultatu, nawet gdyby do

jaskini poszło i dziesięć tysięcy żołnierzy. Joanaos pozwolił, żeby Devidiar

odniósł sukces! Aazimalu! Ty ponosisz winę, że Joanaos się od ciebie odwrócił.

— Milcz, błaźnie! Usiłujesz na mnie zwalić swój błąd? Po raz ostatni się

pomyliłeś! Nie chcę cię więcej słuchać i widzieć. Jesteś złym doradcą. Nie

potrzebna mi taka oferma. Od dziś przestajesz sprawować swój dawny urząd

i wynoś się z zamku! Od dziś nikt nie ma prawa nazywać cię Mistusem!

Będziesz nazywany: Psotnik!

Mistus pokornie ukłonił się królowi.

— Skoro taka twoja wola, tak się stanie. Bacz jednak, aby zdradziecki

Romuald, sługa Devidiara, nie wsadził ci któregoś pięknego dnia noża w plecy,

jak to zrobił ze swoimi ludźmi!

— Dosyć! Straże! Zabrać tego błazna! Wyrzucić z zamku na zbity pysk!

Czterech strażników dopadło maga.

— Zbyteczne, sam opuszczę to gniazdo rozpusty! — odrzekł mag i ruszył

ku wyjściu w otoczeniu strażników, którzy do niego odnosili się z respektem,

bowiem wielu podzielało jego zdanie, co do poczynań Romualda.

Wśród żołnierzy wyprowadzających maga z zamku, znajdował się Criterion.

— Miałem z tobą do pogadania…

— Tę sprawę załatwisz z moim następcą.

Mistus popatrzył smutno.

— Mój druhu! — zawołał Criterion. — Coś dziwnego zawładnęło sercem

króla… Muszę wyprowadzić cię z zamku, wierny przyjacielu.

background image

16

Wyszli obaj na przedzie, a żołnierze szli za nimi.

— Król popadł w niełaskę Joanaosa! Najwyższy odwrócił od niego swe

oblicze — rzekł mag. — Moja magia straciła moc.

— Mówisz o wydarzeniach w świątyni zła?

Mag przytaknął.

— Nie wiem, jaką rolę odgrywał w tym Romuald, ale uważam, że swe

palce w sprawie maczała Divala, uczennica Devidiara, która z córki króla

Czerwonolandii stała się zdrajczynią.

— Romuald przeszedł na stronę zła?

— Nie ujmujmy tego w ten sposób, król nie pozwolił mi zbadać sprawy,

bym mógł pojąć sens wydarzeń. Romuald może coś zrobił, a może nie. Król

mnie obarcza winą.

— Dlaczego nie broniłeś swojego stanowiska, co z magią?

Mag zawahał się nad odpowiedzią.

— Przecież byłeś najlepszy — kontynuował Criterion. — Dlaczego się

poddajesz?

— Wybacz, Criterionie, obecne wydarzenia zostały ustalone z góry i ciesz

się, że nie twoje serce oddało się złu. Teraz przypadek będzie sprawiał, że wielu

samym sobie będzie szkodzić.

— Czym zawiniłeś wobec króla?

— Moja magia straciła moc. Za bardzo jej nadużywałem. Byłem dumny

i wydawało mi się, że jestem nieskończenie podporządkowany siłom natury.

Popisywałem się swoimi umiejętnościami, aż obraziłem samego Joanaosa.

Wybacz, nie powinienem o tym mówić. Udam się do swego zamku, usuwam

się w cień. Nie jestem wojownikiem jak ty, którego umiejętności zależą od

doświadczenia. Całe życie poświęciłem magii. Uważaj na króla i strzeż się

kobiety, która mnie zastąpi… A teraz, żegnaj.

— Skąd wiesz, że zastąpi cię kobieta? — zapytał zaskoczony Criterion.

— Wiem o wiele więcej i gdyby było inaczej, z całych sił przekonywałbym

ciebie, abyś odstąpił od uwiedzenia królowej…

Criterion stanął jak wmurowany. Mag pozostawił go w takiej pozycji i poszedł

przed siebie, ku wyjściu z miasta. Mistus, od tej pory zwany Psotnikiem, po

opuszczeniu stolicy ruszył przez las na północ, gdzie nad morzem dziedziczył

zamek.

Wieści noszone na ustach wszystkich w królestwie szybko się rozchodziły.

O Psotniku opowiadano dowcipy, żartowano na każdym kroku, stał się

pośmiewiskiem, aż ktoś nazwał go dostojnie: Psotnis. I tak zostało.

Tymczasem mag wędrował ku swemu zamkowi, odziany jedynie w swą

szatę, wspierając się na lasce. Po kilku tygodniach doszedł na miejsce, gdzie

natychmiast zwerbował sobie ogrodnika, a następnie założył magiczne

background image

17

pieczęcie na bramie, aby nikt do zamku nie wchodził.

Criterion zaraz po powrocie z wyprawy spotkał się z królową Eleną

w komnacie nieopodal swego gabinetu. Gdy weszła, rzucili się sobie w ramiona.

— Jesteś wreszcie, mój Criterionie.

— Jestem, ukochana.

— Martwiłam się o ciebie. Siły zła przybrały materialną postać…

Usiedli obok siebie na ławie, trzymając się za ręce.

— Cóż za straszne rzeczy dzieją się w królestwie? — zapytała królowa.

— Ktoś bardzo psuje wszystko, na czym zbudowany jest świat. Nadchodzą

niedobre czasy.

— Co teraz poczniemy, kto wskaże nam drogę?

— Bohater, który nadejdzie…

Romuald znajdował się pod opieką najlepszych medyków. Zdrowie wracało

powoli. Którejś nocy do jego pokoju weszła drobna postać okryta grubym

płaszczem z kapturem na głowie. Zbliżyła się do łoża Romualda. Przez chwilę

patrzyła na niego w milczeniu. Powoli zdjęła płaszcz. Ranny spojrzał na nią

i uśmiechnął się mimowolnie na widok Divali.

— Leż spokojnie. O wszystko zadbaliśmy. Mag, który mógł coś powiedzieć

o zdarzeniach z jaskini, już opuścił króla. Criterion coś węszy, ale i on niczego

nie osiągnie, zadbaliśmy i o jego szczęście. Teraz zajmę się tobą… Wrócisz do

zdrowia i do łask. Teraz porozmawiamy o cenie, którą zapłacisz.

— Cena? — wyszeptał Romuald.

— Ach, nic wielkiego. Król ma córkę. Kiedy dziewczyna osiągnie

pełnoletniość, złożysz jej serce na ołtarzu naszego pana, ale do tego czasu

będziesz ją chronił.

Romuald w końcu poznał cenę swojego szczęścia. Skoro zabił kilku

podwładnych i przyszło mu to łatwo, a w zamian otrzymał uznanie króla, teraz

ma być bogatym i szanowanym przez wiele lat, może przystać na propozycję,

przecież do osiągnięcia pełnoletniości przez niemowlę jest jeszcze dużo czasu.

Divala zsunęła z rannego okrycie, powiodła wzrokiem po jego ranach.

Przyłożyła dłonie do ciała i delikatnie masowała je z góry na dół. Szeptała przy

tym jakieś niezrozumiałe dla Romualda słowa. On zaś czuł dziwne mrowienie

przy każdym dotyku dziewczyny. Spoglądał na Divalę z zaufaniem i podziwem.

Naraz poczuł się senny i przez chwilę walczył z ciężkimi powiekami, aż

w końcu usnął.

Rankiem nie odczuwał już bólu. Rozglądał się za Divalą, ale nigdzie jej nie

dostrzegł, a tak pragnął z nią porozmawiać.

Skrzypnęły drzwi. Romuald odwrócił głowę. Wystraszonym wzrokiem

obserwował swego monarchę, który właśnie złożył mu wizytę. Twarz Aazimala

background image

18

miała posępny wyraz, a Romuald przypuszczał, że zaraz usłyszy wyrok.

Król zbliżył się do posłania.

— Leż spokojnie, mój żołnierzu, i wypoczywaj. Ubolewam nad faktem,

że posłuchałem maga i wysłałem ludzi na pewną śmierć. Przeklęty mag!

Rozegrała się tragedia. Nie takie jest zadanie Rycerzy Pokoju. Nie ma wojny,

a giną ludzie. Nie będę cię teraz męczył, jak tylko wydobrzejesz natychmiast

zdasz mi dokładny raport z wydarzenia.

Twarz Romualda przebiegła zmarszczka.

— Wiem, że to nie jest miłe wspomnienie, a i pora nie najlepsza, wypoczywaj

i wracaj do zdrowia. Myślę, że niczego ci tu nie brak…?

Tego samego wieczoru o spotkanie z królem poprosił Criterion. Król

zaprosił go do swego gabinetu.

— Cóż to zaprząta ci głowę, Criterionie, mój dzielny żołnierzu?

— Panie… Mam uzasadnione podejrzenia co do osoby Romualda. Jego

wizyta w świątyni Devidiara…

— Byłeś przyjacielem Romualda. Czy z zazdrości rzucasz na niego

oskarżenia? Wstrzymaj się przed wypowiedzeniem nieprzemyślanej opinii.

I na ciebie przyjdzie czas, żeby się wykazać.

— Królu mój, to nie zazdrość. Proszę tylko, jeśli mi nie wierzysz, byś wysłał

bardziej doświadczonych, żeby sprawę zbadali.

— Skoro nalegasz, tak zrobię.

Criterion wyszedł zawiedziony. Nie wiedział, czemu król tak mocno ufa

Romualdowi. Miał jednak coś na sumieniu i jego myśli wypełniało poczucie

winy.

Król, jak obiecał, wysłał najznamienitszych magów królestwa, Hektora

i Rubena, do świątyni zła, aby zbadali sprawę. Bogowie jednak, tak źli, jak i ci

dobrzy, mają większą od człowieka władzę na ziemi. Z tego powodu magowie

zobaczyli zupełnie inny obraz tego, co widział Criterion i Mistus. W ich raporcie

Criterion wyszedł na oszczercę, a Romuald na bohatera.

Criterion nie pojmował tej sytuacji. Stracił zaufanie króla, a zatem postanowi

opuścić zamek. Wraz z nim uciekła również żona króla. Elena pozostawiła

mężowi list, w którym wyznała, że kocha innego.

Criterion wraz z królową wyjeżdżali pod osłoną nocy. Z pochodnią w dłoni

przemierzali tajne przejścia.

— A Ravena, moja córka? — zapytała królowa. — Która matka pozostawia

swoje dziecko obcym ludziom?

— Walczymy z siłami zła. Król uległ wszystkiemu, z czym dotychczas

walczył. Królewscy magowie są również pod władaniem sił ciemności.

— Jak to, a Zandor? Nie wierzę. Przecież jest jednym z najbardziej oddanych

background image

19

sług Joanaosa.

— Każdy człowiek ma swoje słabości… wszystkie obecne wydarzenia już

dawno zostały opisane. Obiecuję, że uprowadzę z zamku twoje dziecko, przy

pierwszej sposobności.

Następnego dnia w sali tronowej pojawiła się piękna kobieta, która

przedstawiła się jako polecony przez Zandora mag. Romuald, przebywający

właśnie obok króla, z miejsca rozpoznał w kobiecie Divalę.

Do sali tronowej wprowadzono adeptkę magii. Miała na sobie szeleszczącą

jedwabiem ciemnozieloną suknię do samej ziemi. Dziewczyna ukłoniła się

królowi, a następnie podała pismo polecające. Nakreślił je sam Devidiar,

dokument obłożony został magią, w ten sposób, że każdy kto go dotknął

musiał przystać na zawarte w nim słowa. Z tego powodu Divala zajęła miejsce

królewskiego maga.

— Witam cię, panie — Ukłoniła się królowi. — Czemu na mnie nie patrzysz

i milczysz?

— Jestem twą pokorną służebnicą, mój panie — odrzekła cicho.

— Jesteś kandydatką na miejsce głównego nauczyciela w szkole magii —

mówił Aazimal i rozwinął rulon, który przyniosła kobieta. Szybko przeczytał.

— Więc nazywasz się Divala, przysyła cię moja zaufana służebnica Solaria

— król mówił z uśmiechem. — Co u niej?

Divala wspomniała osobę przykutą do ścian celi potężnymi łańcuchami,

przebywającą w lochach jednego z zamków, którego władca w obawie o zły

los oddał się na rozkazy Devidiara.

— Jak tylko ustaliła, że masz kłopoty, natychmiast wezwała mnie i nakazała

ruszać, by ci służyć. Solaria ma się dobrze, ale na razie nie może opuścić zakonu

w Czerwonolandii. Obiecała, że zrobi to jak tylko będzie mogła wyjechać.

— Dobrze, Divalo. Otrzymujesz stanowisko maga u mego boku, ale czeka

cię kilka prób…

Król, zrozpaczony odejściem żony, chętnie przystał na towarzystwo pięknej

kobiety i zrobiłby to, nawet gdyby nie otrzymał zaczarowanego dokumentu, bo

było tu coś, czego jeszcze nie rozumiał.

Pierwsze dni nie wprowadziły żadnych zmian w królestwie. Divala

pocieszała króla i w jego obecności troskliwie zajmowała się małym dzieckiem.

Król cieszył się na ten widok, choć nigdy nie pogodził się z utratą żony.

Zło jednak nie może istnieć bez dobra, ani na długo tkwić w sercach

ludzi. Z tego powodu Joanaos przejął opiekę nad królestwem. Magowie

króla wówczas dostrzegli, kto zajął miejsce Mistusa, ale król z miejsca ich

odprawił. Wówczas magowie, zrozumiawszy, że następują wydarzenia opisane

w księgach, postanowili przygotować się na pojawienie się wybawcy Krainy.

Kiedy odeszli magowie, Divala postanowiła zlikwidować małą królewnę,

ale nie magią, bo magia nie pozostawia śladów. Podała dziecku truciznę.

Jednak nad królewną opiekę przejął sam Joanaos, a zatem działania człowieka

nie mogły wpłynąć na jego plany. Guwernantka natomiast zauważyła zmiany

background image

20

w stanie dziecka i wezwała króla. Król zaś dobrze wiedział, że najlepszymi

uzdrowicielami królestwa są elfy. Zatem guwernantka została zwerbowana

spośród elfiej społeczności.

Divala została odprawiona, zaś król wyznaczył Romualda jako eskortę

swojego dziecka do wioski elfów, gdzie Devidiar nie miał wstępu.

Król z dnia na dzień tracił kontrolę nad królestwem. Jego zaufana służka

Rebeka wprowadziła do Zakonu Rycerzy Pokoju, wielu żołnierzy z sąsiedniego

wrogiego królestwa, Blodoryndii. W ten sposób doprowadziła do upadku

zakonu.

W ciągu kilku tygodni miejsce Rycerzy Pokoju zajęli Czarni Rycerze.

Król Aazimal został obalony, a jego miejsce zajął Uzurpatus. W całym kraju

heroldowie głosili nowe prawo o przymusowej służbie w wojsku dla każdego

mężczyzny oraz przymusowej służbie każdej kobiety w zakonie.

Wielu bogaczy, którzy wcześniej oddali swe usługi Devidiarowi pozostało

nietkniętych, dla nich jedynie zmienił się król.

Trzej magowie: Zandor, Ruben i Hektor, mając do dyspozycji statki Barabara

udali się w daleką podróż. W ładowniach statków spoczywały historyczne

księgi, magiczne zwoje oraz skarbiec królestwa.

Divala leżała u stóp Devidiara.

— Panie, powiedz mi, dlaczego ów prawy i dobry Joanaos nie wtrąca się do

rozgrywek pomiędzy twymi wyznawcami a ich wrogami?

— Romuald miał w sobie pociąg do władzy i majątku. Został wypróbowany

przez Joanaosa i wybrał zło. Criterion uwiódł królową, więc też nie będzie

błogosławiony. Król stracił wszystko, bowiem także nie słuchał rad Joanaosa,

często oddawał się rozpuście. Mistus poszedł moją ścieżką, używając zakazanej

magii. Każdy z nich otrzymał to, na co zasłużył.

— A kiedy ja otrzymam swoją nagrodę?

— Ty? Dla ciebie zostanie wybraniec. Też musi zejść ze ścieżki prawości.

Wierzę w ciebie i twoja w tym głowa, by udaremnić nadzieję pokładaną

w przybyszu!

Przez kolejnych dwadzieścia lat sytuacja nie uległa zmianie. Niedługo

miał nadejść dzień, kiedy pojawi się wybraniec. Ten, o którym wspomniano

w pismach:

I przyjdzie ON, człowiek z innego wymiaru.

Zwycięzca. Pokona chaos i zaprowadzi porządek

w królestwie.

background image

404

Spis treści

Od autora

Prolog. Zdrada

6

Rozdział 1. Obce miejsce

21

Rozdział 2. Zabić szpiega

32

Rozdział 3. Dom w leśnej gęstwinie

42

Rozdział 4. Na zamku królewskim

51

Rozdział 5. Rycerze Pokoju

58

Rozdział 6. Sprawdzian

72

Rozdział 7. Droga do miasta

90

Rozdział 8. Tajemnicza sekta

98

Rozdział 9. Kryształowy Posąg

113

Rozdział 10. Elfia Wojowniczka

123

Rozdział 11. Ponura rzeczywistość

136

Rozdział 12. Ravena w tarapatach

148

Rozdział 13. W bandyckim więzieniu

167

Rozdział 14. Przymierze

184

Rozdział 15. Zajęcie zamku maga

192

Rozdział 16. Zapomniany Rycerz Pokoju

200

Rozdział 17. Dolina Czarnego Kamienia

210

Rozdział 18. Upadek Magnatusa

221

Rozdział 19. Laska maga

230

Rozdział 20. Devidiar i jego sługi

250

Rozdział 21. Najazd na bandytów

255

Rozdział 22. Nizina zachodnia

268

Rozdział 23. Jak przerwa w życiorysie?

277

Rozdział 24. Skarby Vanica

287

Rozdział 25. Bitwa w zrujnowanym porcie

305

Rozdział 26. Na zamku Rebeki

313

Rozdział 27. U nekromanty

329

Rozdział 28. Upadek Uzurpatusa

342

Rozdział 29. Trucizna

355

Rozdział 30. Choroba Alana

365

Rozdział 31. W niewoli

372

Rozdział 32. Ostatnie starcie

380

Zakończenie. Pożegnanie przyjaciela

396

background image

405


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Alan w Krainie Skanlandii Krzysztof Dmowski ebook
Alan w Krainie Skanlandii
Alan w Krainie Skanlandii
Gdzie jest twój dom, Podróżniku Krzysztof Dmowski ebook
Dalber Krzysztof Bądź swoim najlepszym przyjacielem [fragmenty]
Tadeusz Bielecki W szkole Dmowskiego Szkice i wspomnienia (fragmenty)
J─Ödrzej Giertych Rola dziejowa Dmowskiego (fragmenty)
W krainie Gryfitów Podania, legendy i baśnie Pomorza Zachodniego( fragmenty)
Azarewicz Krzysztof Czerń dla ślepców (fragment)
Sekrety prawa przyciągania Krzysztof Trybulski fragment
Świadomie do sukcesu Krzysztof Trybulski fragment
Kod Długowieczności fragment Krzysztof Galos
Zostań SuperPartnerem! Krzysztof Abramek fragment
fragment listu Dmowskiego do Grabskiego
Zdrowy sukces Przez żołądek do sukcesu Krzysztof Abramek fragment
Minor Sebastian Pupu w krainie życia po śmierci (fragmenty)
Odkryj moc swojego umysłu Krzysztof Trybulski fragment
Fragment swiadectwa Krzysztofa Ziemca

więcej podobnych podstron