===bVt pCz gJ Pgw+CW t bOFpj UW k I a1lv W G1ZPVlpC20I aVw=
Plik jest zabezpieczony znakiem wodnym
Martin
Cross
Poranek prawdziwego mężczyzny
===bVt pCz gJ Pgw+CW t bOFpj UW k I a1lv W G1ZPVlpC20I aVw=
©
Copyright
by
Martin
Cross & e-bookowo
Projekt
okładki:
Małgorzata Greguła
Korekta
:
Magdalena
Mróz
ISBN
978-83-7859-352-2
Wszelkie
prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie
części lub całości
bez
zgody wydawcy zabronione
Wydanie
II 2014
Konwersja
do epub
===bVt pCz gJ Pgw+CW t bOFpj UW k I a1lv W G1ZPVlpC20I aVw=
Z
podziękowaniami dla Doroty, Magdaleny,
Małgorzaty,
i
Patrycji za poświęcony czas.
Gdy dojrzewamy do zmiany, wydaje się, że uszczęśliwimy tych, którzy na nią czekają, ale skutki decyzji potrafią być
bardzo zaskakujące…
Mazowsze, lato 2005
A lbert
Jabłoński postanowił diametralnie zmienić swoje życie, a decyzję podjął po kilku tygodniach rozmyślań od powrotu z Las Vegas.
Stwierdził: „Dość ciągłego oszukiwania, lawirowania, kombinowania i bycia rozwiedzionym singlem. Chcę mieć jeden dom, samochód,
telefon, a przede wszystkim – jedną kobietę”. Rezygnacja z dotychczasowego stylu życia nie była do końca jego pomysłem, wynikała raczej z
propozycji, jaką otrzymał od byłego szefa, Stefana Szuji, i należała do takich, których nie należy odrzucać. Stefan zdecydował, że w
najbliższym czasie zajmą się polityką. Nowa sfera działalności publicznej miała zapewnić im zarówno bezkarność, jak i wpływy oraz
dodatkowe pieniądze. Dla A lberta to ostatnie było najważniejsze, bo wydatki ciągle rosły. Zgodnie z dyspozycjami szefa, by osiągnąć
wyznaczone cele, potrzebował stabilizacji, a przede wszystkim atrakcyjnej i równocześnie niedostępnej dla innych małżonki. A nna spełniała
te kryteria – była dobrą eksżoną, doskonale dbającą o dom i dzieci. Co prawda nie zarabiała zbyt wiele, ucząc w jakiejś szkółce, ale według
jego przekonań, to mężczyzna powinien mieć wystarczająco dużo pieniędzy, by utrzymać rodzinę, a głównym zadaniem kobiety było dobrze
wyglądać. Dziś A lbert kończył pięćdziesiąt lat i rozumiał, że czas nieubłaganie płynie, więc musi podjąć radykalne decyzje, gdyż zostało mu
raptem kilkanaście lat aktywnego życia. Planował: „Najwyższy czas się ustatkować i spokojnie pożyć obok wiernej i pięknej żony”. Dlatego
wigilię swoich urodzin spędził właśnie z nią: pierwszą byłą żoną – A nną.
Intensywny
dzień rozpoczęli w południe u notariusza, gdyż po wielu miesiącach nalegań w końcu podarował jej notarialnie połowę domu.
Nie było to bezinteresowne, ale miała się o tym nigdy nie dowidzieć. By uczcić wydarzenie, zabrał ją do miasta, w którym pracował, tam
zjedli obiad we włoskiej restauracji. Zaszalał: na przystawkę zamówił zupę minestrone, ona szynkę parmeńską z gruszką i parmezanem. Jako
danie główne wybrali medaliony z polędwicy wołowej podawane z frytkami i grillowanymi warzywami z sosem z zielonego pieprzu. Na deser
zamówił tiramisu, ona dietetyczne lody waniliowe z ciepłymi wiśniami w rumie. Liczył, że jej zaimponuje, ale jak zwykle narzekała na czas
przyrządzania i serwowane specjały. Przyzwyczajony do zrzędzenia, nie przejął się zbytnio, gdyż takie zachowanie wliczył w koszty. Wieczór
spędzili na występie jakiegoś kabaretu i choć A nnie podobało się średnio, jemu bardzo. Po jej minie i mniejszym niż zwykle narzekaniu
uznał, że z przebiegu dnia jest zadowolona. Gdy wracali do rodzinnego miasta, zatrzymał się w zajeździe, gdzie zamówił ulubione przez nią
słodkie malibu. Licząc na jej uległość zaproponował jednego, później drugiego drinka oraz deser z dużą ilością alkoholu. Pamiętał, że gdy
wypije nawet niewielką ilość alkoholu, potrafi być rozwiązła. Bliźnięta, których był ojcem – Daria i Darek – przebywały poza domem, więc nie
licząc psa – lokum mieli tylko dla siebie. Był przekonany, że jego starania zostaną nagrodzone upojną nocą.
Po
powrocie do domu A nna godzinę poświęciła na toaletę w łazience. Wiedział, że smaruje się niesamowitą ilością kremów, pomad i tym
podobnych specyfików. A lbert przygotowania do snu skończył w piętnaście minut, więc poszedł do sypialni, gdzie były dwa oddzielne
małżeńskie łoża, i cierpliwie czekając, patrzył w oczy uwielbianego przez nią owczarka niemieckiego. Miał ochotę na seks i dzielnie walczył, by
nie zasnąć. Gdy A nna weszła do sypialni w długim, dobrze dopasowanym szlafroku, od razu zapytał:
–
Co
tak długo robiłaś?
– Przecież
zawsze
potrzebuję tyle czasu na przygotowanie do snu. Tak ci się wszystkie kobiety poplątały, że już nie pamiętasz?
Puścił tę uwagę
mimo
uszu. Miał na nią coraz większą ochotę, i dlatego długo budował nastrój, a teraz nie chciał go zepsuć
niepotrzebnym słowem. Lustrował jej biust i talię opięte w gładką tkaninę – widok rozpalał jego wyobraźnię.
–
Po
co się upiększasz? Przecież wiesz, że lubię twoją naturalność. Dla mnie jesteś najpiękniejsza.
–
Na
ciebie nie ma, co liczyć, ciągle gdzieś gnasz, muszę zacząć dbać o siebie i może w końcu kogoś złapię na wygląd – powiedziała i
kokieteryjny uśmiech nagle pojawił się na jej twarzy. Zaskoczyła go, ale starał się tego nie okazać, gdyż coraz bardziej jej pragnął.
Wymruczał, więc:
–
Nie
mów tak. Przecież wiesz, że zawsze przygna mnie do ciebie. Mogłaś i możesz na mnie liczyć. Zawsze, tak ślubowałem.
– Zawsze?
Znów zignorował odpowiedź będącą równocześnie pytaniem. Wstał
z
dużego łoża, zdjął jej szlafrok i zobaczył bardzo seksowną nocną
koszulkę. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z faktu, że ostatnio A nna bardziej dba o oprawę swojego ponętnego ciała. Był rozpalony, ale wtem
zadzwonił telefon. Eksżona odeszła od niego, odebrała połączenie i zaczęła rozmowę, jak zrozumiał – ze swoją mamą. Rozmawiając,
wyprowadziła psa do garderoby – widocznie też nie chciała, by był z nimi w sypialni. Odczytał to, jako dobry znak i postanowił poczekać.
Wiedział, że seksualny akt potrwa jak zwykle kilkadziesiąt sekund. Co prawda ostatnio nie mógł się przy niej sam podniecić, ale ona fachowo
pobudzała go ręką. Później zakładał prezerwatywę, smarował lubrykatorem i gdy tylko znalazł się w jej wnętrzu, od razu przeżywał orgazm.
Mimo że A nna nie stosowała żadnych wyrafinowanych technik, odkąd pamiętał, działała na niego niesamowicie skutecznie. Kilka miesięcy
temu pojawiła się pewna odmiana, która jeszcze bardziej go podniecała – podczas zbliżenia cicho zajęczała, a coś takiego w ich pożyciu
zdarzyło się po raz pierwszy. Musiał przyznać: przy niej zupełnie nie panował nad ciałem, i nie wiedział, dlaczego, ale smakowała mu inaczej
– lepiej niż inne kobiety, dlatego nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć swojej kilkudziesięciosekundowej sprawności seksualnej. Zawsze po
akcie miłosnym każdy mył się w swojej łazience i szli spać do oddzielnych pokoi. Z innymi kobietami potrafił uprawiać seks znacznie dłużej i
bardziej twórczo, a po miłosnych zapasach zasypiał trzymając partnerkę w ramionach. Zastanawiał się: „Może się uwarunkowałem z powodu
braku czasu i obecności w pokoju zawsze aktywnych i czujnych dzieci, a teraz psa?”. To stanowiło dla niego swoistą zagadkę. Sam często
powtarzał: „Emocje są niewskazane nawet w seksie – mogą uniemożliwić skuteczne działanie”.
Rozmowa
telefoniczna trwała już kilka minut, a pies nie wiadomo jak wydostał się z garderoby i przybiegł do A lberta. Przystanął, uważnie
patrząc w jego oczy. Początkowo położył pysk przy jego głowie, ale nie widząc protestu, po prostu wlazł do łóżka. Mężczyzna poczuł jego
ciepło – rzeczywiście, jak tłumaczyła pierwsza eksżona, miał o kilka stopni cieplejsze ciało niż człowiek. A nna od momentu porodu bliźniąt
nie sypiała z nim w jednym łóżku: początkowo spała z dziećmi, a później ze zwierzakiem, tłumacząc, że daje więcej ciepła. Chyba to nawet
lubiła i w jakiś sposób uwarunkowała owczarka, bo ten wiernie i zazdrośnie bronił do niej dostępu zarówno przed dziećmi, jak i mężem.
Rozmyślania, zmęczenie, emocje, ciepło psa i monotonna paplanina kobiety spowodowały, że Jabłoński w końcu zasnął.
Po
przebudzeniu A lbert spokojnie leżał w swoim łóżku, by szeleszczeniem pościeli nie obudzić A nny. Miał potężny wzwód, a krew
rytmicznie pulsując w tętnicach, powodowała, że czuł jakby za chwilę miało rozerwać skórę napęczniałego i sztywnego członka. Rozmarzył
się: czekał go wspaniały poranek prawdziwego mężczyzny: udany seks z matką jego dzieci, wspaniałe śniadanie, jazda świetnym
samochodem do pracy przy akompaniamencie ulubionej stacji radiowej, poranna aromatyczna kawa podczas podejmowania decyzji o losie
podwładnych i handlowych pertraktacjach. Przed południem zamierzał jeszcze wstąpić na niezobowiązującą męską rozrywkę – seks z młodą
pracownicą w jej, a właściwie swoim mieszkaniu. Chciał tam pobyć do piętnastej, a później zjeść smaczny lunch z jakimś klientem.
Popołudniem zamierzał znów wrócić do matki bliźniąt na sycącą kolację. Dobrze znał przyrządzane przez nią posiłki – były treściwe i
smaczne. Gustowała w kuchni niemieckiej, dlatego śniadania przyrządzała na ciepło, gdzie stały element stanowiły dwa składniki: jajka i
kiełbaski pod różną postacią. To wszystko uzupełniały zimne przekąski, sery i jej specjalność – sałatki.
Nadal
miał ochotę na nierozpoczęty seks z wieczora, ale, mimo że był tu gospodarzem, bał się obudzić zarówno swoją pierwszą byłą
żonę, jak i blisko czterdziestokilogramowego owczarka niemieckiego. Wolał nie ryzykować, a leżąc zastanawiał się: „Czy to, co jest między
nami, to prawdziwa miłość?”. Poznali się jeszcze w liceum, gdzie wzdychało do A nny wielu kolegów, ale to jemu udało się ją zdobyć. Omotał
i już nie puścił. Gdy zaczynała ogólniak, on go kończył i od razu poszedł do szkoły – wówczas milicyjnej, gdyż tylko w tej branży mógł liczyć
na mieszkanie i stałą, dobrze płatną pracę. Jego rodzice byli załamani wyborem szkoły i głośno protestowali, ale A lbert był tak
zdeterminowany myślą, by z nią być, że gotów był zrobić wszystko. Nie zamierzał, jak koledzy, czekać kilkanaście lat na swoje cztery kąty, bo
w kraju pogrążonym w kryzysie tylko milicja gwarantowała jakąś stabilizację. Tłumaczył, że robi to, by zapewnić im wspólne dostatnie życie.
W szkole milicyjnej zrozumiał, że aby zrobić karierę, musi się uczyć więcej niż inni, dlatego po szkółce, gdy dostał służbowy przydział, od
razu zapisał się na studia zaoczne. Ona w tym czasie zdała egzamin maturalny i rozpoczęła naukę na filologii polskiej. Jemu udało się dostać
przeniesienie do miasta, gdzie studiowała. To był trudny czas – jakieś protesty, strajki, niepokoje społeczne, ale na szczęście Jabłoński zaczął
się specjalizować w sprawach kryminalnych i dzięki temu cała zawierucha go ominęła. W pracy szło mu całkiem nieźle: awansował, dostali
mieszkanie, jakieś przywileje, zarabiał spore pieniądze, mieli czas tylko dla siebie, byli szczęśliwi. Gdy skończył studia, A nna zaszła w ciążę:
bliźnięta dwujajowe – świadectwo ich namiętności, gdyż chłopiec był starszy od siostry o blisko miesiąc. Lekarze mówili, że ciąża bliźniacza
to wpływ wybuchu w Czarnobylu, ale A lbert w to nie wnikał, bo dzieci były zdrowe i dobrze się rozwijały. Po narodzinach podjęli decyzję, że
wracają do rodzinnego miasteczka. Młoda, niedoświadczona matka nie poradziłaby sobie z dwójką niemowlaków, a teściowa po likwidacji
zakładu, w którym pracowała, przeszła właśnie na wcześniejszą emeryturę. W rodzinnym mieście A lbert dostał awans i nieco większe
mieszkanie.
Po
zmianie ustroju pomyślnie przeszedł weryfikację i zachował pracę. Mimo to nie było łatwo, bo pracował tylko on, a A nna zajmowała
się domem i dziećmi. Właściwie żyli spokojnie tylko dzięki pomocy rodziców. Po kilku latach okazało się, że jego kompan od wódczanych
imprez z czasów szkoły milicyjnej, Stefan Szuja, został przeniesiony do miasta wojewódzkiego. Potrzebował zaufanego człowieka i do
komendy wojewódzkiej ściągnął właśnie Jabłońskiego. A lbert nie sprowadził rodziny do miasta, w którym pracował, bo było mu wygodniej,
co dzień dojeżdżać trzydzieści kilometrów w jedną stronę. Mógł przez ten czas rozmyślać o pracy, posłuchać radia, wiadomości, a kiedy się
spóźniał z powodu wizyt z dziećmi u lekarzy, zawsze tłumaczył się trudnościami na drodze i wszystko uchodziło mu bezkarnie. W pracy został
prawą ręką najpierw naczelnika sekcji, potem wydziału, a później samego komendanta. Na obecną pozycję w środowisku długo pracował:
załatwiał sprawy, które nigdy nie były przyjemne, ale zawsze przynosiły jakieś profity. Stefanowi Szuji nie przystawało mieszać się w brudne i
ciężkie gatunkowo sprawy – miał od tego A lberta, któremu taki układ odpowiadał. Zgodnie z nauką ojca, Jabłoński nie był na świeczniku, ale
ogień szefa dawał całkiem sporo ciepła i światła. Przez te lata nauczył się nie robić nic bez błogosławieństwa swojego przełożonego. Wiedział,
że jeśli sprawa wypłynie na wierzch i przełożony oficjalnie ją skrytykuje, a nawet wlepi jakąś karę, to dzięki wcześniejszemu przyzwoleniu on
na tym zyska. Nawet, jeśli media wywlekłyby ją na wierzch – był kryty.
A lbert
miał jeszcze jedną zaletę – nie pił. Jakoś go do alkoholu nie ciągnęło, bo nie potrafił się upić. Skończył z próbami picia na ostatnim
roku milicyjnej szkółki. Szuja, wówczas kolega z wyższego rocznika, zapamiętał, że Jabłoński ma mocną głowę i gdy inni popiją, jest po
prostu bezcenny, bo można na niego liczyć, a dzięki jego trzeźwości można załatwić podwiezienie do domu, zapłacić rachunki i uchronić się
przed wstydem. A le niestety ostatnie wydarzenia w Las Vegas uświadomiły A lbertowi, że musi wyjątkowo się pilnować, bo chwila
niefrasobliwości z nieznanymi substancjami będzie go wiele kosztować.
Wcześniej Jabłoński –
jako
funkcjonariusz milicji, a później policji – nie zarabiał zbyt wiele, musiał, więc ciągle dorabiać, a tu pole do
popisu było mocno ograniczone. Sytuacja rodzinna skomplikowała się, gdy ukochani rodzice niespodziewanie kupili mu działkę budowlaną i
dali pieniądze na materiały, ale jako że nie lubili A nny, postawili jeden warunek – miał to być jego odrębny majątek. Mimo protestów żony
tak też się stało; Działka była położona w cudnej i cichej okolicy otoczonej lasami. Mimo że z wielu powodów A lbert mocno się opierał przed
rozpoczęciem inwestycji, musiał w to wejść, bo rodzinie coraz trudnej żyło się w dwóch pokojach. Podjął wyzwanie i rozpoczął budowę. Szło
ciężko, bo wciąż brakowało pieniędzy, ale mimo ich braku, kłopotów ze zdrowiem dzieci i żony, wszystko dobrze się skończyło. Jednak
sielanka małżeńska A nny i A lberta trwała tylko do pewnego czasu, po pięciu latach od powrotu w rodzinne strony Jabłoński poznał inną
kobietę. Właściwie został zmuszony, by ją poznać, a wszystko przez pracę, ale to już całkiem inna historia.
Usłyszał, że
A nna
się budzi, dlatego spojrzał w kierunku jej łóżka. Położyła się na brzuchu, a koszulka i kołdra podeszła po górę,
odsłaniając krągłe pośladki i zgrabne uda. Patrząc na krągłości, zauważył na nich meszek. Jej pupa kolorem, smakiem, kształtem i właśnie
drobnymi jasnymi włoskami przypominała mu brzoskwinię. Cicho zmienił pozycję zsuwając się w dół posłania, chcąc lepiej widzieć wdzięki
eksżony. Patrząc na miejsce, gdzie mięsień pośladka łączył się z udem, podniecił się jeszcze bardziej. Podniósł ostrożnie głowę i dostrzegł
fragment wydepilowanych warg sromowych. Wydawało mu się, że są lekko nabrzmiałe i wilgotne. Wzwód stał się sztywniejszy, a to bolało,
dlatego postanowił szybko wśliznąć się do jej łóżka. Wcześniej, jak zawsze, chciał założyć prezerwatywę, posmarować lubrykatorem i bez gry
wstępnej szybko ją posiąść. Przestał zachowywać się ostrożnie: zaczął szukać ręką tego, co przygotował wczoraj na nocnej szafce. Przez lata
małżeństwa nauczyli się uprawiać seks w kompletnej ciszy i bez zbędnego hałasu, a jemu kobiece pojękiwania w jej wykonaniu bardzo się
spodobały. Niespokojnym działaniom zaczął przypatrywać się pies, który pojawił się przy nim nie wiadomo skąd i stanął między łóżkami
byłych małżonków. Przyczajony zaczął wolno zbliżać się do A lberta, a mężczyzna dostrzegł jego obecność, dopiero wtedy, gdy poczuł na
twarzy śmierdzący oddech zwierzęcia. Pies patrząc mu prosto w oczy spojrzeniem pełnym nienawiści, bezgłośnie odsłonił białe zęby. A lbert,
mimo że bardzo podniecony, zrezygnował z pomysłu, by posiąść żonę. Coraz bardziej był przekonany, że decyzja o powrocie do A nny była
słuszna, tylko musiał jakoś ułożyć tego psa, by nie przeszkadzał im w małżeńskim pożyciu. A nna także usłyszała, jak wierci się w swoim
łóżku, i jak zwykle zaczęła narzekać:
–
Dlaczego
tak hałasujesz? Chcę jeszcze pospać…
– Może chciałabyś, żebym położył się
obok
ciebie? To takie naturalne.
–
Daj
spokój. Od dziś zaczynam urlop, przez ten hałas się nie wyśpię. Męczysz mnie.
Zawsze
na wszystko zrzędziła i była niezadowolona, skupiając się wyłącznie na swoich emocjach i uczuciach. Nigdy też nie akceptowała
jego męskości, popędu i fantazji, a on przez lata związku nie zdążył się do tego przyzwyczaić.
–
A niu, ale
męczysz się ze mną tylko raz na jakiś czas… – zaryzykował, proponując: – Zgodnie z zasadami, postaraj się być dla mnie
miła.
–
Chyba
żartujesz, i tak ostatnio mam ciebie za dużo. Jak wstaniesz, to będę musiała wyprowadzić psa. Poleż jeszcze i nie hałasuj.
–
A
co ze śniadaniem? Nie nakarmisz mnie? Muszę być w firmie o dziewiątej.
–
Jezu, ile
ty gadasz, a może sam byś je przygotował? Daj mi jeszcze poleżeć.
Jabłoński uznał
to
za żart, przecież to on dał jej dom, dzieci, łożył na utrzymanie, kupował samochody, więc raz na kilka dni śniadanie
powinna przygotować bez gadania, nie wspominając o porannym ożywczym stosunku. Nieco się zdziwił, bo do tej pory nigdy zbyt
stanowczo nie protestowała, i dostawał, co chciał. By ją uspokoić i przekonać, że chce dokonać zmiany w życiu, zaproponował:
–
To
może ja pójdę z psem? Naturalnie ty w tym czasie przygotujesz coś wspaniałego na śniadanie.
A nna, początkowo
nic
nie mówiąc, ze złością naciągnęła na głowę kołdrę, ale po chwili, gderając coś pod nosem, wyszła do swojej
łazienki i ostentacyjnie zaryglowała drzwi. A lbert szybko się ubrał i wyszedł z psem. Stojąc na zewnątrz, popatrzył na dom, który był jego
zdaniem wspaniały, choć kosztował zdecydowanie więcej, niż planowano. Jabłoński budował go przez wiele lat, nie oszczędzając na
materiałach, bo miał do nich łatwy dostęp, i jak się okazało, to obecnie procentowało. W ubiegłym roku przeprowadził potężny remont,
modernizując posiadłość, i teraz znajdowało się w nim wszystko, co powinno – łącznie z sauną i dużym zewnętrznym jacuzzi. Zresztą o takim
domu marzyła jego pierwsza eksżona, a z racji tego, że miał do niej słabość, chciał spełnić jej oczekiwania.
Poczuł,
jak
ssie go w żołądku, owczarek chyba też był głodny, bo szybko się wypróżnił, jeszcze szybciej zrobił obowiązkową rundę
galopem wokół zagajnika i po kilku minutach stanął zadowolony przed A lbertem. Dla przyzwoitości pochodzili jeszcze chwilę po lesie. Gdy
wrócili, w domu pachniało kawą, a A nna zaprosiła byłego męża do stołu. Liczył na jej ciepłe potrawy: kiełbaski, jajecznicę, jakąś wyszukaną
sałatkę, ale dostał jajko po wiedeńsku. Znów się zdziwił, bo przecież nigdy mu to nie smakowało, a ona po prawie dwudziestu pięciu latach
wspólnego pożycia powinna o tym pamiętać. Pokazał, że jest niezadowolony, ale A nna wzruszyła obojętnie ramionami i powiedziała:
– Chciałam
z
tobą porozmawiać. Mam nadzieję, że nie masz przy sobie broni.
– Naturalnie, że
nie
mam. Wiesz, że też chciałem z tobą porozmawiać?
Zauważył, że wyraźnie się wahała
i
boi początku rozmowy, ale niestety nie zamierzała zmieniać głównej potrawy. A lbert marzył o swoim
ulubionym jajku po benedyktyńsku, które potrafiła przyrządzić w doskonały sposób, ale teraz zrozumiał, że musi zadowolić się tym, co
podała.
–
A
ty, o czym chcesz mówić? – zapytała prowokacyjnie.
Mężczyzna
jej
pewność siebie łożył na karb faktu, że A nna wie, iż on nie ma przy sobie broni. Nienawidziła, jak trzymał cokolwiek
strzelającego w domu. Posiadał tu odpowiednią stalową szafę z zabezpieczeniami w schowku, ale z jej powodu, nie trzymał swojego
arsenału. Musiał ulubione zabawki wyprowadzić w inne miejsce. Przez chwilę milczał, bo za bardzo nie wiedział, jak rozpocząć rozmowę o
dalszym wspólnym życiu, bo to było za trudne. Wiedział, że wiele razy głęboko ją zranił i z powodu kłótni stracili możność rozwiązywania
konfliktów w sposób spokojny. Nie zaakceptowała faktu, że kilkanaście lat temu wyprowadził się i zamieszkał u innej kobiety. Później, że
znów wrócił i jak gdyby nigdy nic zaczął sypiać w pierwszym domu, domagając się należnych mężowi praw. Robił to wszystko wbrew jej
woli i rozumiał, że wówczas ją krzywdził, ale dzięki tym poszukiwaniom i próbom w końcu zdecydował: A nna jest żoną doskonałą i nie chce
innej. Co prawda nie znosił ciągłego narzekania, ale gdy zrobił bilans zysków i strat, wypadła najkorzystniej ze wszystkich jego żon i
partnerek. Chciał powiedzieć, że ma dość poprzedniego życia i zamierza u jej boku spędzić resztę swoich dni: w spokoju, dobrobycie oraz
przewidywalności, i wierzył, że będzie zadowolona z jego decyzji. Gdy uważnie smarowała kawałek chleba, powiedział:
– A niu, chciałbym zmienić
swoje
życie. Naturalnie chciałbym je uporządkować, bo dłużej tak nie dam rady.
–
A
wiesz, że ja też?
Szybka
odpowiedź znów go zaskoczyła i nie wiedział, co powiedzieć. Za to ona położyła nożyk na talerzyku i zaczęła mówić:
–
Nie
zrozumiesz, ale dopiero teraz doświadczyłam, że przyjaźń między kobietą a mężczyzną jest możliwa.
– Tak?!
Spytał,
bo
nie rozumiał, o co chodzi. Wcześniej mało ze sobą rozmawiali, skupiając się tylko na doczesnych problemach z dziećmi,
rodzicami i pieniędzmi. Ich związek to na pewno nie była przyjaźń, lecz coś innego – wygodny dla obu stron układ damsko-męski. A może
właśnie tak wyglądała miłość małżeńska? Po namyśle uznał, że biorąc pod uwagę wiele aspektów można to nazwać przyjaźnią. Ona
tymczasem kontynuowała:
–
Znasz
Konrada?
– Naturalnie, że tak.
Zadziwiła
go
po raz kolejny, bo jednak nie chodziło o ich związek. A lbert znał chłopaka, o którego pytała – poznali się na jakiejś imprezie.
Skończył psychologię, miał niespełna trzydzieści lat, przez jakiś czas pracował z A nną w szkole, później w oddziale banku w mieście, by w
końcu znaleźć się w stołecznej centrali. A lbertowi zdawało się, że kilka razy widział go w pobliżu ich domu, ale eksżona zawsze zaprzeczała, a
on nie miał powodu jej nie wierzyć, bo była niezwykle prawdomówną kobietą. Miała też swoje zasady: wierność, uczciwość i życie zgodne z
przykazaniami boskimi, co obecnie bardzo mu odpowiadało. Jednak teraz zdał sobie sprawę z faktu, że chyba tamte złudzenia nie były
błędne, Konrad musiał tu bywać pod jego nieobecność.
–
Jak
mnie zostawiłeś, długo nie mogłam się otrząsnąć i znaleźć swojej drogi. Nie widziałam w sobie kobiety, tylko robota spełniającego
zachcianki rodziny i wykonującego określone czynności. Bo ciągle dzieci, problemy, budowa, praca. Byłam ci wierna przez ten cały czas.
–
No
i?
A nna
zaczęła snuć dłuższą opowieść, rozpamiętując, jak minęło im kilkanaście lat małżeństwa, ile było w nim samotności, zgryzoty,
cierpienia, złych wiadomości i w końcu upokarzający rozwód. Gdy wszystko wydawało się skończone, pewnego dnia pojawił się Konrad,
który okazał się przełomem, objawieniem, a świat z szaroburego nagle nabrał pełni kolorów. Od tego czasu wszystko wyglądało inaczej:
kolega zawsze był obok i zjawiał się, gdy tylko dzwoniła. A lbert słuchał cierpliwie tych wywodów, bo na razie nie dostrzegał, żeby ten
niemęski młokos mógł mu zagrozić. A nna ze smutkiem w głosie dodała:
–
Gdy
dzieciaki wyjechały na studia, zostałam sama – nie widząc reakcji byłego męża, przerwała, ale patrząc mu prosto w oczy,
wycedziła: – Wiem, że spotykasz się z innymi kobietami…
– A niu, już się
nie
spotykam.
Chciał ją zapewnić
o
swojej miłości, mimo że wierny był jej dosłownie od kilku godzin i co więcej, miał jakieś plany na dzisiejsze
popołudnie. Ona odwróciła wzrok i jakby go nie słysząc, mówiła dalej:
– Chciałam
sobie
udowodnić, że nie jestem taka ostatnia. No i tylko on się mną zainteresował.
– Możesz mówić jaśniej? –
w
jego umyśle pojawił się ostrzegawczy sygnał, a ona szybko odpowiedziała:
–
Jak
cię nie ma w mieście, to spotykamy się z Konradem.
–
A le
jak?
Zapytał,
bo
A nna po raz kolejny go zaskoczyła. Wiedział, że jego pierwsza eksżona jest niezwykle pruderyjną kobietą, więc ocenił, że na
razie nic groźnego się nie dzieje i sytuację można opanować. Następnym zdaniem to potwierdziła:
–
No
wiesz, rozmawiamy, chodzimy na kawę, jakiś spacer. Kilka razy zaprosił mnie na obiad do restauracji i nagle poczułam taką silną
więź między nami. Mówi mi o takich sprawach, że nie wiem, jak to wszystko pojąć. Wydaje mi się, że rozumie mnie jak nikt wcześniej.
A lbert
nie pojmował, o czym ona gada, dla niego związek między kobietą i mężczyzną polegał na jednym: przede wszystkim seksie i
wypełnianiu wzajemnych zobowiązań. On daje dom, pieniądze na utrzymanie, ubiera i karmi, a ona jest uległa, zawsze czeka, spełniając
zachcianki swego pana i władcy. Jego zdaniem, życie między mężczyzną a kobietą nie polegało na gadaniu o pierdołach. W jednej chwili, gdy
usłyszał, że zjadła posiłek z innym mężczyzną. stracił pewność, co do wierności A nny. On sam karmił kobiety tylko wtedy, gdy był pewien
seksu, bo, po co inwestować niepotrzebnie? Z tego, co wiedział, inni mężczyźni robili podobnie. Z drugiej strony wytłumaczył sobie, że nie
powinien się dziwić, iż szukała rozrywki, ponieważ spędzał z nią, co trzeci czy też czwarty dzień, co drugi weekend. Była sama w domu, miała
wiele wolnego czasu, więc mogła się nudzić i dlatego przychodziły jej do głowy różne głupie myśli. Postanowił przywołać ją do
rzeczywistości:
–
Kobieto, ale
ty jesteś od niego o kilkanaście lat starsza?! To wbrew naturze!
–
No
i co z tego? Ty też jesteś ode mnie starszy.
–
A le
u mężczyzn to, co innego! – stanowczo stwierdził, ale ona rzeczowo spytała:
–
Jak
to: co innego? A równouprawnienie? Jesteś szowinistą!
Pomyślał: „No
tak! Tego
powinienem się spodziewać! Kobiecie po tych wszystkich latach w chorym systemie oświaty po prostu odbiło!”
A lbert wiedział, że zaraz dojdzie do awantury, a on tego nie chciał, bo wtedy mógł zostać zniweczony jego plan. Raz jeszcze uważnie
przyjrzał się A nnie: przez te lata wypiękniała, stała się atrakcyjniejsza, a cera nadal bez zmarszczek typowych dla kobiet w jej wieku,
zachowała wprost młodzieńczą jędrność. Niewielki biust teraz okazywał się atutem, no i piękna talia, biodra – wprost ideał. Musiał przyznać:
była smukłą i elegancką kobietą. Co prawda niekiedy brakowało mu naturalnych zapachów, ale ona była po prostu doskonała: zero
naturalności, maksimum wysublimowanego piękna. Tak naprawdę wyglądała na siostrę ich córki. Jedynie jej zrzędzenie było trudne do
zaakceptowania. Starał się uspokoić jej wzburzenie, uznał, że warto się ukorzyć, bo nadszedł czas, by czekać razem w pięknym domu na
wnuki. Zgodnie ze swoją naczelną zasadą, próbując opanować narastającą atmosferę konfrontacji, pojednawczo powiedział:
–
A niu, dajmy
spokój, przepraszam. Jak mówiłem, chciałbym z tobą porozmawiać o naszej przyszłości.
–
A
wiesz, że ja też?
–
No
tak, mówiłaś już o tym.
Pamiętając,
co
powiedziała o szowinizmie, przełknął ślinę i zaproponował:
– Chętnie posłucham.
Zaczął smarować masłem kawałek chleba.
–
No
to wrócę do Konrada. Chciałam się zapytać: nie będziesz mieć nic przeciwko, jak zacznie tu nocować?
Upuścił
z
łoskotem nóż i zszokowany zdołał tylko wycedzić:
– Cooooo?
Nóż, którym smarował chleb, upadł
na
podłogę, brudząc przy okazji świeży obrus.
– Uważaj,
co
robisz! Jak zwykle napaskudziłeś…
Dla
niej oczywiście ważniejszy był porządek niż jego urażona duma. Położyła na plamie chusteczkę i opowiadała dalej:
– Słuchaj,
w
domu nie ma naszych dzieciaków, ponosimy spore koszty utrzymania, więc pomyślałam, że może komuś część podnajmę.
Konrad mieszka z matką – ma tego serdecznie dość i chce się usamodzielnić.
A lbert
po raz kolejny się zdziwił – innym razem rzuciłaby wszystko, by zabezpieczyć plamę po maśle, a teraz ciągle gadała o tym młodym
psychologu! Nagle zrozumiał, dlaczego tak zabiegała, by przepisał jej połowę domu. Przerażony pomyślał: „Ona chce tego młodego dupka!”.
Ledwie panując nad emocjami, zdołał wycedzić przez zęby:
–
A nno?! Klimakterium
przechodzisz?!
–
Co
ty?! Niegrzeczny jesteś, jestem normalną, zdrową kobietą. Za wcześnie na klimakterium.
Chyba
się domyśliła, że przeszarżowała w opowieściach o Konradzie, ale wyglądała na kobietę, która nie zamierza zrezygnować z podjętej
decyzji. Patrzył w jej oczy i myślał: „Cała A nna – uparta i krnąbrna, skupiona tylko na sobie”. A drenalina nie tylko uderzyła mu do głowy, ale
krążyła w całym ciele z ogromną siłą.
–
Chcesz
wpuścić do mojego domu obcego faceta?
–
To
nie do końca tylko twój dom. Nasz. Nie pamiętasz?
Nie
spodziewał się takiego obrotu sprawy i ze wzburzenia krew dosłownie zagotowała się w jego żyłach. Gwałtownie wstał od stołu, rzucił
chusteczkę na podłogę.
–
Nigdy! Nigdy
nie pozwolę, żeby w domu, w którym przelewałem pot, inny samiec swoją spermą chlapał. Nigdy!!!
–
Dlaczego
jesteś taki wulgarny? Przecież między mną a Konradem do niczego nie doszło.
–
Jeszcze
nie doszło, ale lecisz na tego młokosa! Czuję to!
–
No
nie, tak nie będziemy rozmawiać, jesteś prostakiem. Natychmiast wyjdź!
Groźnie zdecydowała,
a
on wprost sapał z wściekłości, ale wyczuł, że dziś z nią nie wygra, musiał wykonać jej polecenie. Opanowując
zdenerwowanie, wycedził:
–
Jaki, cholera, cwaniaczek! Na
gotowe chce przyjść. Nigdy!
–
A lbert, co
się wściekasz?! Przecież mamy od dawna orzeczony rozwód. Przez lata przymykałam oczy na twoją nieślubną córkę, liczne
romanse i ten ostatni pożal się Boże ślub. Natomiast ty nawet nie pozwalasz, by zamieszkał tu mój przyjaciel, który jest w potrzebie. Przecież
ciebie tutaj nie ma!
–
I
tak nigdy nie pozwolę, żeby tu zamieszkał.
Stwierdził,
ale
jej słowa nieco ostudziły jego wściekłość, zastanowił się: „Skąd ona wie o ostatnim ślubie?!”. Miała jednak rację: ostatnie
małżeństwo było bez sensu i szans na przyszłość. Jabłoński wysłał już stosowne oświadczenie i czekał na unieważnienie związku, ale musiał
przyznać: pierwsza eksżona uderzyła celnie. Tymczasem A nna, patrząc na niego, kontynuowała:
–
To
mam być sama w tym wielkim domu?
Usiadł znów
na
krześle, gdyż ocenił, że nie wszystko jeszcze stracone. Zapytał o coś, co było jego zdaniem bardzo ważne:
–
Dobra, przepraszam. Naturalnie
w pewien sposób masz rację, ale powiedz mi: gotowałaś coś dla niego?
– Oczywiście.
Jak
zostaje dłużej w domu, to daję mu ciepły posiłek.
Zrozumiał, że
jednak
jest źle. A nna jak to Wielkopolanka, nie częstowała posiłkiem gości bez powodu, bo była na to zbyt skąpa, dlatego
bez skrupułów zawyrokował:
– Spałaś
z
Konradem?
–
Nie
– odpowiedziała po chwili niezbyt pewnie, dlatego powtórzył pytanie:
–
Przyznaj
się, spałaś z nim.
Czuł, że kłamie – widział
to
w jej oczach. Jak przystało na doświadczonego policjanta nie odpuszczał – musiał poznać prawdę.
–
Nie, ale
miałam ochotę.
–
Jak
to: miałaś ochotę?
Ta
informacja dosłownie go poraziła, dlatego z niedowierzaniem raz jeszcze spytał:
–
Jak
to: miałaś ochotę?
Był
zdruzgotany
– jego pierwszą kobietę, matkę ukochanych bliźniąt, dotykał ktoś inny!
– Miałam ochotę
na
coś delikatnego, ale do niczego nie doszło.
Odpowiadała
szybko, a
dzięki temu wiedział, że kłamie, bo na początku mówiła wolno, później przyśpieszyła, dlatego kontynuował:
– Dotykał
twoich
piersi?
– Nie.
Było gorzej, niż myślał,
bo
mówiła zbyt cicho i niepewnie. Nie wiadomo, po co dalej brnął w masochizm, chcąc wiedzieć, jak daleko
posunęła się w zdradzie.
– Rozebrałaś się
przed
nim? Widział twoją cipkę?
–
Co
ty? Nigdy przed nikim się nie rozebrałam. Świnia jesteś – powiedziała to z wyczuwalnym wyrzutem, ale A lbert był przekonany, że
Konrad dokładnie obejrzał A nnę, jak przystało na prawdziwego psychologa. Miał jednak nadzieję, że jej nie zbrukał, dalej dręcząc się, cicho
zapytał:
– Pieściłaś go?
–
Nie, teraz
to naprawdę przesadziłeś.
Wyczuł
w
jej głosie kłamstwo i z rezygnacją stwierdził:
–
Znam
cię, musiałaś go pieścić.
A nna
nic nie mówiła, ale uciekała wzrokiem przed jego spojrzeniem i nerwowo ruszała głową. Po chwili ciszy, która według niego trwała
wieczność, na wydechu przyznała:
– Trochę się przytulaliśmy.
A lbert
o przytulaniu do niej nawet nie marzył, bo stosunki z nią były jak w reklamie: zawsze czysto, sucho i pewnie. Jak najmniej
kontaktu fizycznego całym ciałem, tylko złączone w sposób niezbędny narządy płciowe. Był wściekły, ale wiedząc, że dom jest już w połowie
jej, musiał się powstrzymać od wykrzyczenia swoich pretensji, i dlatego wycedził tylko:
–
Wiesz
co? Orżnęłaś mnie. Totalnie mnie oszukałaś!
–
Co
ty? Po tych wszystkich latach z tobą chcę być po prostu szczęśliwa. Nic więcej.
Wstał
od
stołu i wyszedł z domu, trzaskając wszystkimi napotkanymi drzwiami. Miał nadzieję, że nawinie się pod nogę jej ukochany pies,
ale owczarek niemiecki był wyjątkowo mądrym stworzeniem – jakby przeczuwając intencje pana, uciekł gdzieś w drugą część posesji. A lbert
usłyszał, że A nna rygluje zamki, pewnie myślała, że poszedł do samochodu po broń, ale nie był aż taki porywczy. Zdenerwowanie wolno
ustępowało – nie bez powodu miał opinię wyjątkowo opanowanego człowieka, i to był jego kolejny atut: gdy innym puszczały nerwy, on
chłodno kalkulował, myślał i analizował. Miał, co prawda klucze do domu, ale w drzwiach zastosował mechanizm uniemożliwiający ich
otwarcie, jeśli ktoś zaryglował się od wewnątrz. Zresztą, po co miałby wracać? Do kobiety, która zamierza go zdradzić z innym? Nie miało to
sensu. Po kilkunastu sekundach rozważań doszedł do wniosku, że nie potrafiłby jednak znieść jej ciągłego zrzędzenia. Zaczął myśleć, jak
odzyskać połowę majątku. Uznał, że skoro facet pracuje w banku, powinien dostać jakiś szybki kredyt hipoteczny, by go spłacić, w sumie
mógł zyskać więcej, niż zainwestował.
Na
szczęście w tej całej sytuacji była jeszcze jego druga eksżona – Bogna. Mimo że tego nie planował, postanowił do niej pojechać.
Wsiadł do samochodu i od razu zobaczył, że próbuje się z nim skontaktować córka z drugiego związku – Dorotka. Wybrał jej numer, a ona,
ku jego zaskoczeniu, od razu odebrała. Usłyszał miękki głosik:
– Cześć, tatuś,
co
u ciebie?
–
W
najlepszym porządku – skłamał, ale nie chciał jej angażować w swoje problemy.
– Dzwoniłam
do
was wczoraj, ale mama powiedziała, że nocujesz poza domem.
–
Naturalnie
tak było – przyznał.
– Chciałam
ci
powiedzieć, że maturę jednak zrobię w Londynie.
A lbert
wiedział, że ta córka, podobne jak matka, jest wyjątkowo samodzielna, obie panie Wilk, gdy coś postanowiły, to tak właśnie
czyniły. Dorotka uczyła się w prywatnej angielskiej szkole w stolicy. Sporo to kosztowało, ale Bognę – dyrektorkę pionu organizacyjnego w
potężnej firmie ubezpieczeniowej – było na to stać. Też się dokładał, ale już w mniejszym stopniu.
–
A
gdzie, Dorotko, będziesz mieszkać?
–
Z
moją partnerką w jej mieszkaniu.
A lberta
poraziło, gdyż nie powiedziała: „z koleżanką”, „z przyjaciółką”, tylko… „z partnerką”. Podniecona córeczka szczebiotała dalej:
–
Mama
już się zgodziła, ale przecież nie musiała, bo już od pół roku mam osiemnaście lat.
Przerwał jej:
–
Co
ty, córcia, powiedziałaś? Z partnerką!?
–
Co
się dziwisz!? Mama wie, że jestem lesbijką. Nie mówiła ci? Nie ma nic przeciw.
–
Przeciw
czemu?
–
I
temu, że wyjeżdżam do Londynu, i temu, iż zamieszkam z Lucy. Nic ci mama nie mówiła?
Gorączkowo starał się przypomnieć,
o
czym ostatnio rozmawiali z Bogną, bo nie robili tego często, ale w pamięci nie odnotował rozmowy
na temat córki. Bogna Wilk-Jabłońska awansowała, miała zostać nawet wiceprezesem firmy i była zajęta głównie sobą, a on tymczasem
dojrzewał do myśli, że w końcu trzeba zmienić życie i skończyć z dwiema wigiliami, śniadaniami wielkanocnymi, kombinowanymi urlopami z
dwiema rodzinami. Na stare lata chciał mieć wszystko pojedynczo – taka perwersyjna monogamia. Zabrakło czasu na rozmowę o Dorotce,
nagle coś go tknęło i zapytał:
– Córuś,
a
długo znasz swoją partnerkę?
– Długo.
–
Jak
długo? – spytał zaniepokojony. Usłyszał jeszcze kilka kliknięć informujących o nowych wiadomościach.
– Już
ponad
miesiąc.
– Boże,
a
ile ona ma lat?
– Tyle, co…
Nie
usłyszał, bo w telefonie wyczerpała się bateria. Zdołał tylko zajęczeć z bezsilności i przyznać w myślach, że rzeczywiście mało czasu
poświęcał swoim dzieciom. Natychmiast podjął decyzję, że musi to zmienić, bo godził się ze starym przysłowiem: „Małe dzieci – mały kłopot,
duże dzieci – duży kłopot”. Nawet nie ruszył spod domu swej pierwszej eksżony, a tu kolejna szokująca informacja! Wzrokiem omiótł
wnętrze kabiny – nie zauważył ładowarki do telefonu – musiał ją zostawić w służbowym aucie, a w nim miał jeszcze telefon zamontowany na
stałe, ale A nna nie lubiła, jak przyjeżdżał do niej terenowym ciężkim samochodem – ponoć niszczył podjazd. Dlatego wczoraj wsiadł do
swojego sportowego coupé, które rzadko używał i nie miał w nim zbyt wielu rzeczy. Ciężko dysząc, starał się opanować rozedrgane emocje.
Niewiele potrafiło go zaskoczyć, a z każdej sytuacji zawsze umiał wyciągnąć jak najwięcej dla siebie, z tego słynął i dlatego cieszył się
ogromnym poparciem szefa. Jednak dzisiejszy poranek pięćdziesiątych urodzin, o których nikt nie pamiętał, wzbudzał w nim tylko
negatywne emocje. Po chwili ciszy i bezruchu uspokoił się, bo poczuł narastający głód. Pomyślał, że skoro nie zjadł do końca śniadania u
A nny, to skończy u Bogny. Wpadł na szaleńczą myśl – skoro nie wiarołomna A nna, to niech aktualną żoną będzie ona, ta, chociaż od czasu
do czasu pachniała jak prawdziwa kobieta. Zamknął bramę pilotem i wyjechał z posesji.
Jadąc szeroką drogą, zaczął rozmyślać: życie
sobie
tak poukładał, że obie żony z dziećmi mieszkały w odległości dwudziestu kilometrów
od siebie i jego miejsca pracy, a przez to ciągle musiał jeździć. Teraz oddał się kulinarnym marzeniom: Bogna lubiła kuchnię
śródziemnomorską, i to niejako przez nią, z przyzwyczajenia, wczoraj z A nną poszedł na obiad do włoskiej restauracji. Druga eksżona
przyrządzała świetne sałatki z owoców morza, a jej krewetki smażone na maśle to istny rarytas. Chciał zadzwonić i poprosić, żeby
przygotowała coś dobrego na śniadanie – przecież była już dziesiąta – ale nie miał zastępczego telefonu.
Wiedział, że
zastanie
ją w domu, bo miała jeszcze dwa dni zaległego urlopu. Ssało go w żołądku coraz bardziej i już się cieszył na
przygotowane przez nią potrawy. Przy okazji zamierzał porozmawiać o ich córce Dorotce, gdyż to, o czym się dowiedział kilka minut
wcześniej, mocno go zaniepokoiło.
W
drodze do swojego drugiego domu słuchał ulubionej stacji radiowej. Podjechał pod posesję i popatrzył na nią z podziwem, to też był
duży, okazały dom, ale zbudowany w stylu nowoczesnym. Przed dwoma laty wydali na jego remont majątek i jak kalkulował, taniej byłoby
wybudować nowy, ale Bogna postawiła na swoim, bo nie chciała się przeprowadzać i wolała znosić niedogodności remontu na miejscu.
Przed wybudowaniem tej posesji jego druga eksżona mieszkała w kamienicy w centrum miasta. Kiedyś, jako dowód wdzięczności
podarowano mu grunt budowlany, a że nie mógł go zarejestrować na siebie, podarował działkę właśnie Bognie. Później powodziło mu się
lepiej, więc dał środki na projekt budowlany, urzędowe uzgodnienia, fundamenty, coś nie coś zostało z poprzedniej budowy. Ona
sfinansowała dalszą cześć przedsięwzięcia z kredytu i sprzedaży mieszkania. Gdy skończyli dom, A lbert akurat dostał rozwód z A nną i od razu
zamieszkał z Bogną i nowo narodzoną córką, i po jakimś czasie sformalizowali związek.
Gdy
podjechał pod bramę, zdziwił się, bo zobaczył samochód, którego nie znał. Był tak zaparkowany, że Jabłoński nie mógł wjechać na
swoją posesję. Pomyślał, że to złodzieje, i przygotowując się do konfrontacji, zatrzymał coupé naprzeciw wjazdu. Otworzył furtkę – na
szczęście miał klucze od ogrodzenia i tylnego wejścia do domu. Wszedł do środka, nie dbając zbytnio o ciszę, i z dużym rozmachem otworzył
drzwi zewnętrzne. Bał się siłowej konfrontacji i hałasem chciał wystraszyć intruzów, ale gdy był już wewnątrz, usłyszał głośny śmiech Bogny i
głos mężczyzny. Uspokoił się – nie byli to włamywacze, i być może druga eksżona gościła na porannej kawie ich wspólnego znajomego i nie
było obaw do niepokoju. Wszedł do salonu i zobaczył na ławie, obok filiżanek z kawą książkę, „Facet. Po męsku o związkach” i album ze
zdjęciami. Uśmiechnął się zdziwiony, bo nie przypuszczał, że dyrektor administracyjny firmy ubezpieczeniowej czyta coś innego niż
sprawozdania analityczne, za to z ciekawoścąi spojrzał do albumu, a w nim zobaczył zdjęcia… Bogny. Z każdą przekładaną kartką jego
zdziwienie połączone z irytacją narastało, by w końcu z wrażenia zabrakło mu oddechu. Wiedział, że druga eksżona ma bogate fantazje
erotyczne, ale te fotografie przeszły jego najśmielsze wyobrażenia, gdyż pozowała w nich w mocno erotycznych ujęciach, poubierana w
przeróżne stroje i przybierając dziwne pozy, stosując różne gadżety. Część z zabawek znał, bo sam je kupił; co więcej, wspólnie ich używali –
do tego momentu był przekonany, że tylko z nim. Szybko zauważył, że zdjęcia wykonano w dużym odstępie czasowym, a dowodem były
kolory i kształty fryzur włosów, nie tylko tych na głowie… Na jednych Bogna była całkowicie wydepilowana, na innych miała fantazyjne
fryzurki. W łóżku była niesamowitym wulkanem spontaniczności i energii, ale nie sądził, że zdobędzie się na taką perwersję wobec innego
mężczyzny?! Pomyślał, że jest to niemożliwe z powodu jej traumatycznych doświadczeń. W mieście uważana była za wyjątkowo
konserwatywną i trzymającą się skrupulatnie odgórnych zasad. Dlatego kilkanaście lat temu jej najbliższe otoczenie wyrażało swoją
dezaprobatę wobec informacji, że zdecydowała się na ślub z policyjnym rozwodnikiem. Było jednak coś, o czym nikt nie wiedział –
znajomość nawiązali właśnie przez wyuzdane zdjęcia, które zrobił jej jakiś poznany na urlopie przypadkowy mężczyzna, a później zaczął
szantażować. Jako osoba na stanowisku wiele ryzykowała, więc opowiedziała o swoim kłopocie Stefanowi Szuji, a ten nakazał A lbertowi
dyskretnie i skutecznie rozwiązać problem. Zdjęcia nie trafiły do publicznej wiadomości ani do starszej i grubszej szefowej. Przez to zdarzenie
Bogna i A lbert zaczęli się częściej spotykać, rozmawiać. Szybko się nim zainteresowała, bo był abstynentem, a ona pochodziła z rodziny, w
której i ojciec i brat mieli problem z alkoholem. Nigdy nie zapił, nawet nie wziął przy niej do ust alkoholu – mogła na niego liczyć. Z
sarkazmem sam musiał przyznać, że tylko w tej kwestii mogła mieć pewność. Był przystojny, szarmancki, potrafił zabiegać o jej względy i
przede wszystkim zapewniał dobrą przyszłość. Początkowo zrodził się szokujący otoczenie romans, który z czasem przekształcił się w gorącą
namiętność, a ta zapoczątkowała trwały związek i bogate małżeństwo oraz wspólne interesy. Podczas uprawiania seksu zachowywała się
głośno, dokładnie opisując słowami, co czuje i zamierza dalej robić, było gwałtownie, energicznie. Owocem ich miłości była Dorotka, a
związkowi błogosławił Szuja, bo miał w tym swój interes. A lbert od początku małżeństwa jasno określił zasady w nowym domu: spał w nim,
co trzecią noc, bo przecież nadal była A nna i zdarzały się inne kobiety. Bogna godziła się na wszystko, bo wówczas miał nad nią przewagę,
nie chciała tylko, by robił jej zdjęcia w bieliźnie i stroju kąpielowym, nawet na plaży czy basenie. Zaklinała się wówczas, że już nigdy nie
popełni błędu ze zdjęciami. Później okazało się, że gdy miała osiemnaście lat, kilka wyuzdanych fotek zrobił jej kolega z bloku i w zamian za
dyskrecję zażądał seksu. Na szczęście wtedy musiała wyjechać do szkoły średniej w innym mieście i sprawa umarła śmiercią naturalną. Jak
słyszał – a za moment miał zobaczyć – Bogna niczego się nie nauczyła i nadal lubiła pozować nago przed przypadkowymi mężczyznami.
Usłyszał, jak swoim namiętnym głosem wabi kogoś w znajdującym się na parterze pokoju:
– Mój
pan
i władca musi mnie trochę pomęczyć, żebym była gotowa…
Mężczyzna zapytał:
–
Tak
jak wczoraj?
– Tak, mój panie. Tak…
Jęczała
coraz
namiętniej, a w A lbercie narastała wściekłość; nie dość, że usłyszał, iż robią to po raz kolejny, i dodatku w ich wspólnej
sypialni, to wcześniej mówiła tak tylko do niego! Niekiedy w swoich zabawach wykorzystywali kajdanki, policyjną pałkę, pistolet, a teraz…
Tego było za wiele, postanowił działać. Gwałtownie przeszedł przez parter domu i wszedł do sypialni. Zobaczył, jak jego druga eksżona leży
na łóżku ubrana jedynie w czerwony gorset, który wspólnie kupili kilka tygodni temu, a nagi mężczyzna coś kręci przy aparacie ustawionym
na statywie: „No tak – pomyślał – teraz będą sobie zdjęcia robić we dwójkę”. Gdy Jabłoński był w środku pokoju, poczuł zapach mężczyzny.
Intruz nie stosował dobrych kosmetyków, był lekko przepocony i co gorsze, wyczuwalna była mdła woń jego włosów łonowych. Z
obrzydzenia A lberta dosłownie zemdliło, ale zniechęcenie nie przeszkodziło mu dokładnie zlustrować fotografującego. Mężczyzna miał długie
mysio szare włosy, lekką nadwagę i był niedogolony. Skądś go znał. Na podłodze leżały porozrzucane rzeczy. Całkowite przeciwieństwo jego
policyjnego uporządkowania (Jabłoński zawsze był krótko i elegancko ostrzyżony, golił się dwa razy dziennie, używał kosmetyków tylko z
najwyższej półki, no i ubrania zawsze układał tak, by się nie pogniotły i były pod ręką. Miejsca intymne depilował niezwykle starannie, by nie
było takich woni, jakie czuł obecnie. Zostawił za to gęsto owłosioną klatkę piersiową – to lubiły jego kobiety). Gdy Bogna zobaczyła byłego
męża, zdziwiona, ale niewystraszona zapytała:
–
A lbert?! Co
ty tutaj robisz?
– Mógłbym
was
zapytać o to samo.
–
My
robimy sobie zdjęcia. Poznaj, to mój fotograf Bartek. A le co ty tutaj robisz? Miałeś wyjechać…
–
No
i wyjechałem, ale wróciłem wcześniej. Bogna, co się dzieje? Co wyprawiasz? Nie znasz zasad?
Był wściekły
i
– co odnotował z pewnym zaskoczeniem – zrozpaczony, zupełnie nie wiedział, jak się zachować! W najokrutniejszych snach
nie myślał, że może go spotkać coś takiego. Powinien zabić tego dupka, który nieporadnie zaczął się ubierać, ale nie miał broni, bo tu też
pani domu zabroniła trzymać ulubionego arsenału.
– A lbert, rozwód wzięliśmy
blisko
rok temu. Mówiłeś, że jesteś wolnym człowiekiem. Uznałam, że skoro tak mówisz, to ja też jestem
wolną kobietą, prawda?
–
No
tak, ale…
Musiał
jej
przyznać rację, ale z rozwodem chodziło tylko o interesy, bo po prostu to im się opłacało, przecież tyle razy to tłumaczył.
Widocznie nie zrozumiała, a teraz gorączkowo wyjaśniała:
- Bogna
mieliśmy układ…
Ona
jakby nie rozumiała jego wywodów.
– To, że
od
czasu do czasu znalazłeś dla mnie wieczór i trochę wolnego czasu, ma mi wystarczyć? Myślisz, że nie wiem, że spotykasz się
ze swoją byłą żoną, obecną i Bóg wie, kim jeszcze? Mnie nie wolno? Jestem w swoim domu! Mam swoje potrzeby.
Gdy
byłe małżeństwo żywo dyskutowało, fotograf zdążył się ubrać. Gdy zauważył to A lbert, chciał go uderzyć w twarz, ale zdążył tylko
złapać za ramiona intruza. Zamierzał nim mocno cisnąć na podłogę, ale Bogna głośno krzyknęła:
–
Zostaw
go! Nie zapominaj, kim jestem i w czyim jesteś domu!
Wypowiedź podziałała
na
niego jak zimny prysznic. Nie mógł sobie pozwolić, by w tym domu interweniowała policja, a poza tym
zdarzenie mogło skończyć się w sądzie, a tego nie chciał. Puścił fotografa i zauważył, że ten posikał się ze strachu. Spojrzał mu w oczy i już
wiedział, skąd zna intruza – robił zdjęcia na chrztach, komuniach, urodzinach wszystkich jego dzieci: taki nieformalny rodzinny fotograf. Były
policjant otrzepał z obrzydzeniem ręce, jakby chciał otrząsnąć się z tego okropnego zapachu, i złapał aparat fotograficzny. Wyszedł z domu,
trzaskając z rozmachem drzwiami. Emocje dosłownie nim miotały, ale starał się nad nimi panować. Powtarzał sobie bez przerwy: „Tylko bez
nerwów, tylko bez nerwów”.
Był oszołomiony
porankiem, bo
spotkała go druga nieprawdopodobna sytuacja – jak w najstraszniejszym koszmarze! Gdy przechodził
obok pojazdu fotografa, dostrzegł szpadel, który druga eksżona miała schować w garażu tydzień temu, ale oczywiście tego nie zrobiła. To
podziałało na niego jak jakiś impuls – stracił panowanie nad sobą, wziął ogrodnicze narzędzie do rąk i zaczął wybijać szyby samochodu,
wszystkie z dokładnością kowala. Później uderzał w każdą część karoserii, na koniec rozbił reflektory i tylne światła, a drobne odpryski
poleciały na wszystkie strony. Zmęczony poczuł, że wściekłość mija, i zastanowił się: skoro plan A nie wypalił, B też nie, zostawał jeszcze
plan C – Czesia. Gdy stał i starał się uspokoić, z domu wyskoczyła Bogna ubrana w szlafrok. Nie zważając na sąsiadów, krzyczała:
– A lbert! Zapłacisz
za
wszystko! Oddaj aparat! To jest jego jedyne narzędzie pracy! Nie zapominaj, kim jestem!
Pomyślał: „Niedoczekanie, że
dam
spokój”, po czym głośno spokojnie odpowiedział:
–
Naturalnie
wiem, kim jesteś, Bogna, i komu to zawdzięczasz. Zastanów się, czy warto ze mną zadzierać. Sporo może cię to kosztować.
Narzędzie pracy tego palanta – jak to nazywasz – zostawiam na pojeździe, który blokował mi wjazd do domu.
A lbert
wyjął z aparatu kartę pamięci i położył sprzęt na dachu, tak by spadł. Pomyślał, że spotkany facet to rzeczywiście łajza, która nawet
nie potrafi się obronić, i robi to za niego kobieta. Wyszedł z posesji, wsiadł do samochodu i odjechał. Będąc już na drodze osiedlowej,
włączył po raz kolejny ulubioną stację radiową. Pomyślał, że chętnie w spokoju obejrzy zdjęcia Bogny, bo mimo swoich blisko czterdziestu
lat, była nadal bardzo ponętną kobietą. Co prawda ostatnio pojawiły się na jej brzuchu dwie zbędne fałdki, ale umiejętnie to maskowała
gorsetami i koszulkami. Po kilkunastu minutach muzyka go uspokoiła, ale znów poczuł wściekły głód: musiał coś jak najszybciej zjeść i
wreszcie mieć poranny stosunek, by poczuć ulgę w dolnej części ciała. Przyznał, że zdrady byłych żon podziałały na niego jakoś dziwnie
podniecająco.
W
oddalonym o około dwudziestu kilometrów mieście, gdzie znajdowała się siedziba firmy, w której pracował, w małej przytulnej
kawalerce mieszkała wspaniale uległa Czesia – jego osobista sekretarka, na którą zawsze mógł liczyć. Co prawda miała blisko dwadzieścia lat
mniej niż on i trudno było się z nią pokazywać publicznie, ale niekiedy, choćby teraz – okazywała się bezcenna. Rano parzyła doskonałą
kawę, w południe zapraszała na ekscytujący relaks, po południu pracowała jak najęta, a wieczorami gwarantowała spokój. Nigdy nie była
nachalna, za to zawsze dyspozycyjna. Z rozczuleniem pomyślał: samotna, prosta dziewczyna, która chętnie robi wszystko, co jej każę, no i
na dodatek doskonale pachnie dobrą chemią i naturalną kobietą. Poza tym A lbert lubił jej tosty i zapiekanki. Spojrzał na zegarek i dostrzegł,
że jest już wpół do jedenastej, a on nadal nie jadł śniadania! Wiedział, że gdyby do niej zadzwonił, przygotowałaby jakieś wspaniałe
fantazyjne tosty. W wyobraźni czuł ich zapach, smak chrupiącej skórki posmarowanej masłem na końcu języka… Do tej pory nie myślał
poważnie o Czesi – układ z nią traktował, jako męską, nic nie wnoszącą do życia rozrywkę. Poza tym był już po raz trzeci żonaty z dużo
młodszą Eleną. Na samą myśl o tym zdarzeniu pojawiła się u niego gęsia skóra na karku. Musiał przyznać, że to wyjątkowo paskudna
sprawa, a zaczęło się zupełnie niewinnie. Pojechał w większej grupie z przyjaciółmi swojego szefa do Las Vegas. Wyjazd był finansowany
przez jakiegoś gościa od rodzimego hazardu, bo Stefan Szuja, posiadając dojście do partii u władzy, coś mu załatwił. Poszaleli i niestety
czegoś się napił, coś łyknął. Nie do końca wiedział, co się później wydarzyło, bo nagle urwał mu się film, a następnego dnia dowiedział się,
że narobił mnóstwo głupstw. Był tak zaskoczony swoją niefrasobliwością, że nie usiłować ustalić, czy to skutek klimatu, innej wilgotności,
alkoholu z nieznaną chemią, czy też może atmosfera rozluźnienia były powodem nieodpowiedzialnego zachowania. Fakty przypomniał mu
Stefan Szuja: w jednym z kasyn spotkali Słowianki. Zapoznali się, zaprosili do swego grona. Nie widział w tym nic zdrożnego, był przecież
rozwodnikiem, a szef i jego kompani ciągle powtarzali: „To, co się dzieje w Vegas, w Vegas zostaje”. Poszedł na całość i zaczął adorować
największą, ale i najpiękniejszą dziewczynę. Bez umiaru pił przynoszone trunki, tańczył, dosłownie szalał na parkiecie. Poczuł jakieś niezwykłe
rozprężenie i podczas wolnego utworu wyszeptał do jej ucha:
– Chciałbym cię posiąść.
Dziewczyna
bez wahania odpowiedziała łamaną polszczyzną:
–
Dlaczego
nie? Tylko musisz się ze mną ożenić. Elena mam na imię.
Było
mu
po prostu dobrze i prawdopodobnie, dlatego sytuacja potoczyła się ekspresowym tempem w zupełnie niezamierzonym kierunku.
Rano obudził się w hotelowym łożu właśnie z Eleną. Kiedy dziewczyna, widząc zdziwioną minę świeżo poślubionego małżonka, powiedziała,
że się pobrali, wpadł dosłownie w panikę. Gorączkowo myślał: „Po kilku godzinach znajomości w kasynie ożeniłem się z nieznajomą? Boże,
kim ona jest?”. Elena nie była w jego typie – była przede wszystkim duża, a co gorsza, podejrzewał, że jest młodsza od starszej córki Darii.
Nawet nie pamiętał, czy skonsumował małżeństwo, ale szybko opuścił pokój. Musiał przyznać, że tym razem rzeczywiście lekko przesadził, i
choć drogo to go kosztowało, obecnie starał się jakoś odkręcić nieprzemyślane posunięcie. Koledzy, z którymi był w Vegas, obiecali
dyskrecję, ale jak się przekonał – obie jego poprzednie żony wiedziały o niefortunnej wpadce, a przez to sprawy diametralnie się
skomplikowały. Mentalnie A lbert był gotów na poważny związek z jakąś spokojną kobietą, nawet Czesią, byleby Polką, tego był pewien.
Po
przejściu na emeryturę był dostatecznie zabezpieczony na przyszłość. Dodatkowo w ramach przysługi zaproponowano mu zasiadanie
w radzie nadzorczej spółki zajmującej się ochroną – wszyscy wiedzieli, że dzięki kontaktom jest dla przedsiębiorstwa bezcenny – wiedział,
kto i jak się ochrania, kiedy są przetargi, jakie są ceny i wymagania – doskonale znał specyfikę branży. Dostał jeszcze etat dyrektora w firmie
z udziałem Skarbu Państwa, gdzie może nie płacili najlepiej, ale wszystko było dobrze poukładane i przewidywalne. Jako były policjant nie
miał zawieszonej emerytury, więc żył z kilku źródeł dochodu, które dawały sporą sumkę. Do użytku miał służbowy samochód terenowy,
laptopa, telefon bez limitu czasu połączeń i bezczynszowe mieszkanie. Mimo że życie dzielił między kilka kobiet, nudził się, bo pracy było po
prostu mało.
Czesię przyjął
do
pracy dwa lata temu, była kilka lat po studiach, pochodziła z małej wioski i nie mogła znaleźć stałego zatrudnienia
pracy. Nie miała układów, rodziny i znajomości – czyli jak na polskie warunki żadnych perspektyw. Wychowywała ją tylko matka i
początkowo A lbert pomógł zupełnie bezinteresownie, a po jakimś czasie jakoś tak wyszło, że wynajął jej swoje prywatne mieszkanie
stanowiące zabezpieczenie dla dzieci, o którym nie wiedziała żadna z żon. Za wynajem Czesia płaciła symboliczną kwotę, ale tylko do czasu,
kiedy musieli przygotować ofertę w przetargu i praca się przedłużyła. Portier ze sprzątaczkami wygnali ich z biura, więc poszli do tej
kawalerki. Zrobiło się późno, na zakończenie wypił jakieś wino i został na noc. Od tego momentu nowa sekretarka przestała płacić odstępne i
czynsz, bo A lbert wolał, jak go od czasu do czasu przyjmowała w spokojnym mieszkanku. W łóżku z nią było subtelnie i delikatnie, a
podczas każdego aktu bardzo się wstydziła i zachowywała się tak, jakby robili to po raz pierwszy, ale dziewicą oczywiście nie była. Dziś w
akcie desperacji postanowił, że się jej oświadczy. Co prawda początkowo chciał powtórnie związać się z którąś z matek swoich dzieci, ale
skoro poniósł porażkę, uznał, że trzeba szanować przeznaczenie i podjąć decyzję na całe życie zgodnie z wolą losu. Przez chwilę zastanawiał
się, jak będzie odebrany w swoim środowisku, jeśli ożeni się po raz kolejny z dużo młodszą kobietą, ale postanowił zrobić bez względu na
konsekwencje.
Gdy
podjechał na parking pod budynkiem, zdziwił się, bo samochód Czesi stał na swoim miejscu, ale jego miejsce parkingowe zajmował
inny pojazd. Jabłoński musiał wyjechać z podwórka i zaparkować na ulicy. Wiedział, że w związku z reorganizacją firmy dziewczyna przez
tydzień chodzi do pracy na godzinę dwunastą. Zadzwonił domofonem, ale nie otwierała. Pomyślał, że pewnie urządzenie znów się zepsuło.
Zdenerwowany wrócił do samochodu po klucze, ale okazało się, że w tym pojeździe ich nie ma, wszystko miał w służbowej terenówce. Na
szczęście z klatki schodowej wychodziła starsza para, ukłonił się im i wszedł do środka. To małżeństwo widywał zawsze razem na spacerach,
w kościele, na wernisażach, jakichś wystawach. Pomyślał, iż tak jak starszy pan, chciałby spędzić swoje emerytalne życie u boku wiernej,
posłusznej i uległej kobiety, a taka jego zdaniem była Czesia. Jak się dziś przekonał, z wiernością u matek jego dzieci było źle, a w tej kwestii
Czesia mogła stanowić dla nich niedościgniony wzór. W myślach przyznał, że on sam też nie należy do wiernych i trochę zaniedbywał swoje
byłe żony, poświęcając im dwie, góra trzy noce w tygodniu i co trzeci weekend, ale przecież zapewnił im w miarę dobre i dostatnie życie,
więc powinny być mu posłuszne.
Wbiegł
na
górę i poczuł zapach zapiekanek, zaczął się nawet zastanawiać, jakiego sosu do nich użyje. Złapał za klamkę – drzwi były
otwarte, Czesia, mimo że w pracy bardzo dobrze zorganizowana, w życiu prywatnym była niesamowicie roztargniona, nigdy nie zamykała
drzwi, zapominała o najprostszych rzeczach, dlatego postanowił nad tym popracować. W korytarzu usłyszał, że bierze kąpiel, wiedział, że lubi
być czysta i pachnąca, być może w ten sposób rekompensowała sobie wcześniejsze życie na wsi bez łazienki i wszelkich wygód? Nie
rozstrzygał tego i nie chciał wiedzieć. Nieco się zdziwił, że dopiero teraz bierze natrysk, ale rozochocony postanowił do niej dołączyć. Gdy
ściągał buty, poczuł, że ktoś na niego patrzy, odwrócił się i zobaczył Norberta Wyżwińskiego – dyrektora pionu administracyjnego w jego
firmie, siedzącego w fotelu i jedzącego zapiekankę. Zmroziło go, ale dyrektor też był zaskoczony, obaj jednocześnie zdołali wydukać:
–
Co
pan tutaj robi?
Były
policjant
znał tego człowieka z widzenia – Wyżwiński miał poparcie obecnych władz miasta, należał do partii rządzącej w kraju i był
niesamowitym technokratą, nie do ugryzienia. Jabłoński natychmiast o nim pomyślał: „Pierdolony dyrektorek siedzi na moim fotelu”. Gdy
mężczyźni mierzyli się nienawistnym wzrokiem, z łazienki ubrana w kusy szlafrok wyszła Czesia. Widząc A lberta, powiedziała:
–
Ooooo! Kto
to mnie odwiedził bez zapowiedzi?!
– Przyszedłem
zgodnie
z umową po czynsz – Jabłoński jak zwykle szybko odnalazł się w zaskakującej sytuacji i skrył emocje.
–
A
szef chciał go w naturze?
Byłemu
policjantowi
nie podobało się całe zdarzenie i był mocno zaskoczony bezczelną odpowiedzią dziewczyny. W końcu był w swoim
mieszkaniu, u utrzymanki, nawet osobistej sekretarki, a ona robiła mu taką scenę?! Dotąd nigdy tak się nie zachowywała, była bezwolna i
uległa, więc szybko zripostował:
– Czyżby
panna
Czesia tylko w ten sposób prowadziła transakcje?
–
Nie, ale
na tyle znam szefa, że wiem, iż przychodzi do ludzi tylko targany jakimś nieczystym popędem.
Pomyślał: „Smarkula pozwalała
sobie
na zbyt wiele” i postanowił ją skarcić i po prostu zapytał:
– Dobra, Cześka,
co
jest grane? Nic nie rozumiem.
–
Teraz
się szef pyta, co jest grane?
– Naturalnie, że
teraz. A
kiedy miałem zapytać?
– Wcześniej.
–
Kiedy
wcześniej? Teraz się pytam: co robi ten mężczyzna w moim mieszkaniu? To wbrew zasadom.
–
A
co? Szef prócz pracy zamierza mi dyktować, z kim w życiu prywatnym mam się spotykać?
–
No
nie, ale chyba byliśmy parą? – powiedział niepewnie. Docierała do niego z coraz większą siłą informacja, że cały jego misterny plan
legnie w gruzach. Dziś z żadną ze swoich kobiet nie mógł planować przyszłości. Z rezygnacją musiał przyznać, na kolejne emocje nie miał już
po prostu sił, a sekretarka spytała:
–
My?
Parą? Z doskoku raz na kilka tygodni, jak w kalendarzu była luka? A lbo w przerwie na lunch, bo wieczorem inna czekała? No i ten
ostatni pożal się Boże wypad wyposzczonych dziadków do Las Vegas.
–
To
był numer, panie Jabłoński, oddaję szacun – do rozmowy włączył się Wyżwiński i oboje niechciani goście w mieszkaniu
Jabłońskiego zarechotali śmiechem. Czesia uspokoiła się szybciej i cicho powiedziała:
–
Jak
każda kobieta, chcę mieć dom, rodzinę, stabilizację.
„No
tak
– pomyślał emerytowany policjant – nawet ona wie o tej niefortunnej przygodzie. Mam zajebiście dyskretnych kolegów, nie ma,
co”. Postanowił zaszarżować:
– Możesz
naturalnie
mieć, Czesia, co tylko zechcesz, o czym tylko zamarzysz. Ze mną. Tak normalnie.
–
Za
długo czekałam.
–
Z
nim będziesz dłużej czekać – nie ma nawet rozwodu, a ja tylko czekam na papiery unieważniające tamtą przygodę – powiedział
rzeczowo Jabłoński. Miał nadzieję, że młoda kobieta jak zwykle da się przekonać. Przecież naprawdę starał się o unieważnienie niefortunnego
małżeństwa!
Mężczyzna siedzący
na
fotelu znów włączył się do rozmowy:
– Przepraszam, że się wtrącam,
ale
złożyłem wczoraj wniosek o rozwód, a żona się zgodziła.
–
No
właśnie, szef słyszy? No i nazywanie przygodą ślubu z jakąś biedną dziewczyną. Okropne.
–
A le
ja mam już wszystko załatwione! Wszystko zgodnie z przepisami! Możemy się pobrać nawet za tydzień! – A lbert blefował, ale w tym
była cała nadzieja, ale Czesia głośno parsknęła:
–
Ciekawe
oświadczyny, nie ma, co!
– Cześka!
A le
ja ci dałem wszystko! Ożenię się z tobą!
– Jakoś
tak
szefowi nie ufam – powiedziała, patrząc mu prosto w oczy. Jabłoński był wściekły, rozumiejąc, że znów przegrał. Zgodnie ze
swoją zasadą, powstrzymał emocje, ale ostro wycedził przez zęby:
– Wynosić się
z
mojego mieszkania. A le to już!
–
Za
godzinę wjedzie firma do przeprowadzek. Zabieram Czesię do siebie. Mam większe i lepiej wyposażone mieszkanie – powiedział
Wyżwiński, a A lbert w to nie wątpił. Gość zawsze wszystko przygotowywał najlepiej.
Zrezygnowany
były policjant wyszedł z mieszkania, a drogę do zaparkowanego samochodu pokonał jak w amoku. Czuł się przegrany i
niesamowicie głodny, a coś takiego zdarzyło mu się to po raz pierwszy od wielu lat. Dotąd zawsze odnosił sukcesy, jadał regularnie, a kilka
kobiet w różnych miejscach czekało w gotowości na jego przyjazd, by mógł zaspokoić swoje chucie. Sukcesy zawsze były spektakularne,
wyszukane posiłki przyrządzane z dużą pieczołowitością, a piękne, zadbane kobiety dopytywały, kiedy znów je odwiedzi, jak długo zostanie
oraz czy jest zadowolony z gościny, posiłku i miłosnych igraszek.
Gdy
był w samochodzie, zaczął się zastanawiać: „Co dalej? Przecież kończę pięćdziesiąt lat. Muszę dziś znaleźć jakąś żonę?! To jest
najważniejsze!”. Postanowił nie dawać za wygraną, bo przecież w końcu coś musiało się udać! Słuchając radia, uspokoił się i pomyślał, że
został jeszcze wariant D – Daniela, prezeska dużej korporacji. Zawsze wiedziała, gdzie dobrze zjeść. Poznał ją przez przypadek rok temu,
cofając na parkingu, zderzyli się samochodami. Od razu zaproponowała, że straty pokryje ze swojego ubezpieczenia, a on akurat wtedy
jechał samochodem syna – było mu wstyd, bo auto było niedrogie i brudne. Zaprosił Danielę na kawę i wydawało się, że jest po sprawie.
A le po miesiącu zobaczył ją w biurze zarządu bogatego przedsiębiorstwa, gdzie finalizował dodatkowe zlecenie dla swojej firmy. Pomyślał, że
to jakiś znak, i nawiązał rozmowę, zaprosił na popołudniową kawę. Okazało się, że podpisała roczny kontrakt, by kierować największym
podmiotem gospodarczym w regionie, ale nie za dobrze orientowała się w realiach miasta. On szarmancko zaoferował pomoc. Od razu
pomógł jej znaleźć komfortowe mieszkanie na dobrej ulicy i je urządzić, nauczył też poruszać się wśród miejscowej elity. Zaczęli spotykać się
coraz częściej i pewnego dnia wyznała, że trwa jej sprawa rozwodowa i nie do końca daje sobie radę ze zmianami w życiu. Spotkało ją
nieszczęście, bo mąż odszedł do dużo młodszej, a ona ze wstydu musiała przeprowadzić się do innego miasta. W sumie A lbert mu się nie
dziwił: Daniela była dużą i niezgrabną kobietą, niecierpiącą sprzeciwu. Sprawa rozwodowa przebiegła szybko i prosto, bo nie mieli dzieci, a
gość zaślepiony nową miłością nie walczył o pieniądze. Jabłoński zaczął ją pocieszać i dzięki jego zaangażowaniu wyszedł romans.
Początkowo policjant nie traktował tego poważnie, bo kobieta była od niego o kilka lat starsza, kilkanaście kilogramów cięższa od
dotychczasowych partnerek i wydzielała zapach, którego zupełnie nie tolerował, ale jakoś specyficznie go podniecała. Nie akceptował też jej
zachowania w seksie, bo ruchy wykonywała, ciężko sapiąc i wydając zupełnie niekobiece dźwięki, ale robił z nią rzeczy, o jakich z innymi
nawet nie marzył. Nie było lekko – dosłownie, bo Daniela zawsze musiała przeżyć orgazm, bezwarunkowo domagała się, by A lbert stawał na
wysokości zadania i oferował rozkosz, kiedy tylko zechce: językiem, ustami, członkiem, palcami, ręką, wibratorem. Po doświadczeniach z nią
musiał przyznać: prawdę mówili ci, którzy przestrzegali, że otyłe kobiety oczekują więcej seksu. W codziennym życiu było podobnie i trzeba
było się porządnie nagimnastykować, by ją zadowolić. A le to pieniądze i władza pozwalały na takie zachowanie. Rozumiał, że jak i on, nie
nawykła, by się jej przeciwstawiano – przez jakiś czas nawet się dobrze dogadywali, a on angażował się w związek, licząc na dodatkowe
lukratywne zlecenia – no i się nie przeliczył. Można by rzec: prawie sielanka. Problem pojawił się miesiąc temu, gdy okazało się, że nie będzie
mieć przedłużonego kontraktu i zaproponowała wspólny wyjazd do Chin. Miała zarabiać jeszcze więcej, ale Jabłońskiemu pomysł się nie
podobał. Tu miał swoje życie, kobiety, domy, dzieci, a tam byłby całkowicie podporządkowany Danieli. Nie znając języka, obyczajów, byłby
skazany tylko na nią; nie dałby rady. Ona nalegała, kusiła, usiłowała przekupić, a jak to nie zadziałało, zaczęła stosować przemoc psychiczną.
Gdy szantażując, dała ultimatum, uznał, że czas skończyć znajomość. Teraz wszystko się zmieniło, i był gotów na wyjazd. Bał się wstydu, jaki
go czeka w najbliższym czasie w miastach, w których żył, no i szyderstw mundurowych kolegów. Chciał to wszystko rzucić i po prostu uciec,
bo nic go w kraju nie trzymało. Tyle młodszych kobiet zawiodło zaufanie, że postanowił żadnej już nie wierzyć i związać się ze starszą. Po
dłuższym zastanowieniu, wspominając nieszczęsny wyjazd z politykami do Vegas – żenującą nudę i picie bez sensu, uznał, że partia
polityczna to też mało atrakcyjna propozycja. W polityce znów byłyby jakieś wybory, transakcje, „dupacje”, no i pokusy takie jak w Vegas.
Miał dość. Chiny – coś nowego, egzotycznego, no i pieniądze Danieli. Dlatego uznał, że ukojenia porażek w jej ramionach to doskonały
pomysł.
Gdy
dojechał do biura, sekretarka po uprzejmym powitaniu poinformowała, że musi chwilę zaczekać, gdyż pani prezes ma gościa. Usiadł
niefortunnie przy drzwiach wejściowych i słyszał, co dzieje się w gabinecie. Daniela mizdrzyła się do kogoś:
– Mój złociusieńki,
pierwszego
wylatujemy. Mamy zapewniony apartament w stolicy regionu. Ty zostaniesz szefem marketingu. Tylko,
proszę, pozałatwiaj wszystko do końca, bo do kraju szybko nie wrócimy. Może za roczek.
A lbert
zdrętwiał i zadał sobie pytanie, na które już znał odpowiedź: „To i ona kogoś znalazła na moje miejsce? W trzydzieści dni?! To
wręcz niemożliwe!”. Odkąd się poznali i zaczęli romansować, niesamowicie przytyła i przestała o siebie dbać. Nie podejrzewał, że ktoś może
na nią zwrócić uwagę. Chyba, że był zainteresowany pieniędzmi i ofertą wyjazdu. By się wycofać, było za późno, bo akurat ktoś złapał za
klamkę. Emerytowany policjant wstał z krzesła i od razu natknął się na wzrok Danieli, która udając zaskoczenie, zapytała:
–
A
kogoż to widzę! Pan A lbercik Jabłoński sobie o mnie przypomniał?
– Witaj, Danielko. Mogę prosić
o
kilka minut rozmowy?
–
Jak
musisz, to wejdź, ale mam tylko trzy minutki, bo czeka następne spotkanko.
W
drzwiach minął się z przystojnym, ale łysym facetem. Zdziwił się, bo lubiła jego owłosione ciało, i jak twierdziła: łysych nie cierpiała,
bo taki był jej poprzedni mąż. Nieco zaskoczony wszedł do gabinetu, a ona zamykając za nim drzwi, od razu zaatakowała:
–
Dlaczego
przyszedłeś? Wiesz, że niedługo wylatuję i mam mało czasu. Nie mogłeś napisać, zadzwonić, wysłać e-mail, SMS-a?
– Naturalnie, że cały
czas
o tobie myślę, ale telefon mi padł. Wybacz.
–
O
co chodzi?
–
Wiesz, Danielko, wiele
ostatnio myślałem.
–
Tak?
Nie podejrzewałam cię o to.
Zabolało,
ale
Daniela była kobietą władzy; zawsze decydowała. Spojrzał na jej twarz i zobaczył ściśnięte usta i oczy. Nagle go olśniło: był
bez szans na porozumienie, bo mu zaufała, proponując wspólne życie, a on ofertę odrzucił. Emerytowany policjant dopiero teraz zrozumiał,
że nie ma gorszego autora zemsty doskonałej niż porzucona kobieta. Informacja dotarła do niego w całej okazałości, ale on w swej
desperacji brnął dalej w rozmowę. Poza tym był cholernie głodny i chciał w końcu coś zjeść. Dlatego zaproponował:
– Danielo, dziś są
moje
okrągłe urodziny.
–
Tak?
No i co z tego?
– Chciałem cię
zgodnie
z tradycją naturalnie zaprosić do restauracji, byśmy razem to uczcili.
– Kiedy?
–
Najlepiej
zaraz.
– Kochanieńki,
nie
mam czasu, zwłaszcza dziś i teraz. Mów, co ci leży na serduszku. Zaraz jestem umówiona z następnym klientem.
Pani
prezes nie kazała mu nawet usiąść i stali w obszernym pomieszczeniu.
–
Po
przeanalizowaniu oferty chciałem zgodzić się na twoją propozycję.
–
Tak?
A jaką propozycję? Przypomnij, bo nie pamiętam.
Dominowała
nad
nim, a on nie wiedział, dlaczego dalej pozwala się jej sycić jego upokorzeniem. Nie miało to sensu, ale on wprost
zaskamlał:
– Mieliśmy
razem
jechać do Chin.
– Kochanieńki,
nie
odzywałeś się od miesiąca. Nie miałam czasu czekać – to nieaktualne.
–
A le
mi bardzo zależy.
–
Nie
słyszysz? To już nieaktualne.
–
Wolisz
łysych?!
Teraz
się wściekł i gotów był powiedzieć zdecydowanie więcej, ale powstrzymał się, gdyż pomyślał o kontrakcie, który zleciła mu kwartał
temu – mogła go przed wyjazdem anulować. Daniela spokojnie odpowiedziała:
– Łysych, młodszych,
bardziej
słownych. Mówiłam: nie mam czasu. Dodam tylko, że popytałam tu i tam o A lbercika. Dowiedziałam się
wielu ciekawych rzeczy. Dziękuję za takie towarzystwo. Żegnam.
Jabłoński wyszedł
z
gabinetu bez słowa. W głowie kołatały się myśli: „Jestem takim przystojnym, zadbanym i uporządkowanym
mężczyzną, a dostałem cztery kosze w jeden poranek? Porażające!!! No i wieść, że kochana córeczka jest lesbijką. I to wszystko w
pięćdziesiąte urodziny!!!”. Żalił się nad sobą: „Nikt nie złożył mi życzeń. Rozpierducha totalna”. Strategia, by zawsze mieć coś w odwodzie,
całkowicie zawiodła, przynosząc porażkę na całej linii. Nie dość, że nie miał porządnej żony, to pod znakiem zapytania stały jego inwestycje
w nieruchomości. Dzień, który miał być jego przełomowym świętem, okazał się totalną klęską.
Dochodziło południe. Postanowił jechać
do
służbowego mieszkanka na strzeżonym osiedlu, za które płaciła firma. Przydawało się, gdy
chciał z kimś wypić czy też lepiej poznać jakąś kobietę. Tam, w przytulnym wnętrzu, miał arsenalik broni, dobre łóżko i bogaty barek. W
osiedlowym sklepiku kupił bułki, jajka, kiełbasę. Postanowił jak za dawnych czasów usmażyć jajecznicę, a po południu spotkać się z kolegami
na jakiejś wódce. Przy nich zamierzał wypłakać swoje żale, obiecując, że w najbliższym czasie nie będzie organizował żadnych spotkań i
seksu z kobietami. Podczas drogi intensywnie myślał, co dalej. Odmowa czterech partnerek spowodowała, że w pamięci przywołał Elenę, ale
postanowił, że nie będzie ona jego żoną. Mimo że ładna, zgrabna, proporcjonalnie zbudowana, była od niego wyższa o głowę, nie
wspominał też o wieku. Za duża i za młoda. Zbyt wiele nie rozmawiali, dlatego nadal zastanawiał się, jak to się stało, że od razu się z nią
ożenił? Nie potrafił racjonalnie na to odpowiedzieć. W hotelu nie zobaczył nawet skrawka jej nagiego ciała, tak szybko uciekł z sypialni. W
numerze obok spał Stefan Szuja i gdy do niego się dopukał, tamten od razu w drzwiach powiedział:
– Wiedziałem, że jesteś
pies
na baby, ale żeby się od razu żenić z nowo poznaną panienką…, Bo egzotyczna? Młoda? Zgrabna? Przecież
ona leci na kasę i twoje obywatelstwo. No i nie za duża dla ciebie?
Wyjaśniali
przez
godzinę przebieg zdarzeń, no i dopiero wtedy A lbert zrozumiał, co zrobił, i dlatego wstydził się jak cholera. Prawie przez
całe dotychczasowe życie się pilnował i trzymał fason, a tu nagle taka wpadka, na dodatek w Stanach. Po chwili wpadł na szalony pomysł:
„Skoro wszystkie Polki dały mi kosza, to może jednak zostanę przy Elenie? Przecież to moja obecna żona!”. Postanowił zaraz coś z tym
zrobić. Nie miał jej adresu, numeru telefonu, ale gdzieś w komputerze był adres e-mail. Jednak w mieszkaniu postanowił wpierw nawiązać
kontakt przez Internet z Darkiem, który żeglował po Karaibach. Kontakt mogli mieć tylko przez pocztę elektroniczną.
Gdy
wjeżdżał na osiedle, portier ostrzegł:
–
Ma
pan gościa.
– Kogo?
–
Niespodzianka. Nie
mogę powiedzieć.
Emerytowany
policjant zdziwił się, ale portier nie wpuściłby nikogo na teren osiedla, kogo wcześniej by nie widział z właścicielami
mieszkań. Po wzroku starszego mężczyzny wywnioskował, że chodzi o atrakcyjną kobietę. Szybko zaczął szukać w pamięci, z kim był tu
ostatnio, ale mimo intensywnego myślenia, nie potrafił wytypować żadnej, która miałaby na tyle odwagi, by wejść bez jego zgody. Gdy
złapał klamkę i drzwi się otworzyły, miał nadzieję, że może A nna, Bogna, Czesia lub Daniela zrozumiały swój błąd i teraz postarają się go
naprawić, korzystając z klucza, który kiedyś im dał. Ucieszył się na myśl, że któraś z nich przygotuje jajecznicę. Zamknął drzwi i kierując się
do wnętrza, usłyszał ciche chlipanie w sypialni. Nie był na to przygotowany i sarkastycznie pomyślał: „Mam pocieszać jakąś kobietę po tym,
co cztery inne mi zrobiły? Nie nakarmiły, nie upuściły spermy, wygnały z domu i przyprawiły rogi – w jeden poranek?! Nigdy”. Chlipanie
robiło się coraz głośniejsze. Wszedł do sypialni i zobaczył swoją córkę Darię. Był kompletnie zaskoczony, ale zdołał powiedzieć:
– Cześć, żabulko.
Daria, co
się stało?
– Tatku…
– Kochanie, uspokój się
i
przytul do mnie.
Jak
przystało na córkę mundurowego, córka posłusznie zrobiła, co kazał. Nigdy nie sprawiała żadnych problemów. Studiowała na
czwartym roku medycyny i dobrze rokowała. Syn, Darek, postanowił zostać nawigatorem. Ta decyzja spowodowała, że bliźnięta musiały się
rozstać. Tęsknili za sobą i źle znieśli zwłaszcza pierwszy rok studiów. Błądzili, szukali swojej drogi, aż ustabilizowali życie emocjonalne i
każde dosłownie popłynęło w inną stronę. Zrozumiał, że córka nie ma się, komu zwierzyć, bo brat pływa gdzieś po świecie, a matka woli
zrzędzić i krzyczeć niż wysłuchać problemów dzieci. Ta sucha i oziębła kobieta, zajęta teraz swoim uczuciem do młodego gacha, stwarzała
taką barierę, że córka wolała zwierzyć się ojcu. A lbert przypuszczał, że był i jest bardziej empatyczny dla dzieci niż jego pierwsza eksżona.
Może było go w życiu dzieci mało, ale za to intensywnie.
–
Daria, co
się stało?
Zamiast
odpowiedzi usłyszał głośny płacz. Przytulił ją jeszcze mocniej.
– Kochanie, naturalnie, że
z
każdej sytuacji jest jakieś wyjście. Spokojnie, wiesz, że twój tatko jest specem od beznadziejnych spraw.
– Wiem, tatko.
–
To
mów, córeczko, najlepiej wyrzucić z siebie to, co cię dręczy.
Znów
zamiast
odpowiedzi usłyszał szloch.
– Córeczko,
co
się dzieje? Nie zdałaś egzaminu?
Daria
przecząco pokiwała głową, a on pytał dalej, szukając przyczyn płaczu:
–
Masz
długi? Przyjaciółka cię zdradziła? Samochód rozbiłaś? Zgubiłaś coś?
Dziewczyna
cały czas zaprzeczała, więc nieco rozdrażniony z powodu głodu ostro stwierdził:
– Jakiś drań cię wykorzystał?
Ona
od razu przestała płakać, a on stwierdził:
– Rzucił cię jakiś
facet?
Oszukał?
–
Nie, tatko, jestem
w ciąży! I mówię ci to w twoje urodziny!
Głośno wyrzuciła
zdanie
i zaniosła się płaczem, a dla niego to był szok: „Mam zostać dziadkiem?! W pięćdziesiątym roku życia?! Za
wcześnie!!!”. W głowie kołatały różne myśli, a on nie wiedział, jak się zachować. Szybko analizował: córka miała już swoje lata, a on wiedział,
że najlepiej dla kobiety, gdy urodzi dziecko do dwudziestego czwartego roku życia, dlatego zaczął ją pocieszać:
–
Kochanie, wszystko
będzie dobrze. Proszę cię, uspokój się. Teraz, Daria, musisz dbać o siebie, skupić się na ciąży. Na tym, by wszystko
było w porządku.
Córka szlochała,
a
on głaskał ją po głowie i przytulał. Po kilku minutach przestała płakać. W tym czasie A lbert starał się zracjonalizować
sytuację: skoro się nie związał z którąś z eksżon, nie wchodzi w politykę, to może los wybrał dla niego inną drogę? Jeżeli w jego życiu
zabrakło czasu dla dzieci, to może powinien zająć się wnukami? Po chwili postanowił zaakceptować swój los. Gdy poczuł, że córka się
uspokaja, zaproponował:
– Kochanie, może coś
zjemy?
Jestem cholernie głodny, a kobiecie w stanie błogosławionym przyda się sycące śniadanie. Dobrze?
– Dobrze, tatko.
Zgodziła się posłusznie,
a
on wstał z łóżka i wyszedł do aneksu kuchennego. Wyjmując produkty, zapytał:
–
Co
powiesz, córcia, na jajecznicę? Może być?
– Tak, tatko.
–
Nie
mam innych produktów. Zrobię taką jak za dawnych lat, na wędzonej kiełbasie, krojonej w plasterki, jajko lekko ścięte i świeży
szczypior. Do tego bułeczki pszenno-żytnie smarowane duńskim masłem. Może być?
–
Tatko, ty
nigdy nic w kuchni nie robiłeś!
Daria
wyglądała na szczerze zdziwioną, ale miała rację – nigdy nic nie przygotowywał, bo zawsze robiły to kobiety. Potrafił przyrządzić
tylko kilka najprostszych dań. Pomyślał, że jako dziadek powinien popracować nad umiejętnościami kulinarnymi. Uśmiechnął się do siebie i
powiedział:
– Córeczko,
przekonasz
się, jakim jestem mistrzem kucharskim.
Usłyszał,
jak
córka wstała z łóżka i weszła do aneksu. Objęła go od tyłu i przytuliła. A lbert położył na blacie deskę i przygotował kiełbasę
do pokrojenia:
–
Kochanie, wszystko
będzie dobrze, poukłada się. Ja już jestem na emeryturze, mam więcej czasu niż kiedyś. Mogę z niektórych zajęć
zrezygnować. Pomogę ci przy dziecku.
Sam
za bardzo nie wierzył w to, co mówi, ale miał dobre chęci. Był coraz bardziej przekonany, że to właśnie jego droga. Poczuł, że Daria
się uspokaja.
–
Jak
tak, tatko, mówisz, to rzeczywiście wszystko jest proste.
Zaczynał być dumny, że może
jej
pomóc. Znów powiedział:
– Córeczko, rozmawiałaś
z
ojcem dziecka? On wie?
– Nie.
–
Musisz
mu powiedzieć. Musicie wszystko zaplanować dla dobra dziecka.
– Dobrze, tatko.
–
A
kim on jest? Kolegą ze studiów?
– Nie.
–
A
gdzie go poznałaś? Na studiach?
– Nie, tatko.
–
W
mieście, gdzie studiujesz?
–
Nie, tu, w
naszym mieście.
A lbert
zaczął energicznie siekać kiełbasę dużym kuchennym nożem do mięs. Oczywiście nóż był perfekcyjny – ostry, dobrze dopasowany
do dłoni. Jabłoński zastanawiał się, jak pomóc obojgu, by dobrze wystartowali w życiu. Miał nowe zadanie i chciał je wykonać najlepiej, jak
tylko potrafił.
–
To
powiesz mi, kto jest tym szczęściarzem?
–
Znasz
go, tato.
–
Jak
ma na imię?
–
Konrad, to
ten znajomy mamy.
Były
policjant
z wściekłości uderzył w deskę nożem z całej siły. Zasyczał z bólu, ale przytomnie podniósł rękę do góry. Zauważył, że strzęp
wskazującego palca lewej ręki smutno zwisa na kawałku skóry, a blat pełen jest krwi.
===bVt pCz gJ Pgw+CW t bOFpj UW k I a1lv W G1ZPVlpC20I aVw=