Post od alkoholu. Dlaczego warto robić
przerwy w piciu
Margit Kossobudzka
10.02.2016
Wątrobie najbardziej szkodzi regularność picia. Jeśli ktoś wypija dużo, ale tylko raz w
tygodniu, daje jej czas na regenerację. Kto pije codziennie, ryzykuje bardziej. Nawet jeżeli to
czerwone wino czy najlepsza whisky.
Wciąż wielu Polaków hołduje niektórym zasadom postu poprzedzającego Wielkanoc. Wielu
nie jada w piątki mięsa. Są tacy, którzy w okresie postu nie jedzą słodyczy.
Czy do listy produktów, których powinniśmy sobie co jakiś czas odmawiać, warto dołączyć
alkohol?
Tak. Badania dowodzą, że robienie przerw w spożywaniu alkoholu wyjątkowo dobrze służy
naszemu ciału. Można więc post potraktować jako dobrą okazję. I nie chodzi tu tylko o
abstynencję w piciu dużych ilości mocniejszych trunków, ale o odstawienie na jakiś czas
także kieliszka wina czy butelki piwa.
Wątroba jest podstawowym narządem unieszkodliwiającym toksyny, z którymi codziennie
zmaga się nasze ciało. Jest główną oczyszczalnią, którą warto otaczać szczególną opieką. Jeśli
wątroba jest w złym stanie, my automatycznie także.
Alkohol pity regularnie (wcale nie w dużych ilościach) podtruwa wątrobę. Jeśli nie damy jej
choć chwili odpoczynku i niemal każdego dnia będziemy jej serwować toksycznego drinka,
puszkę piwa, kieliszek wódki czy czerwonego wina, nie będzie miała kiedy się zregenerować.
A potrafi to doskonale, warto więc skorzystać z jej niezwykłych zdolności.
Na początku stycznia specjaliści od ochrony zdrowia w Wielkiej Brytanii wydali nowe
zalecenia odnośnie do rekomendowanej ilości spożywanego w tygodniu alkoholu. Normy dla
mężczyzn są teraz zrównane z tymi dla kobiet. Nowe zalecenia sugerują nieprzekraczanie
tygodniowo półtorej butelki wina lub sześciu-siedmiu puszek średniej mocy piwa.
Na Wyspach zawrzało. Brytyjczycy toczą zażarte dyskusje na temat zasadności takich
ograniczeń, choć ten kraj jest jednym z liderów, jeśli chodzi o spożycie ilości alkoholu w
przeliczeniu na mieszkańca. Brytyjczycy piją za dużo. Poza tym w ciągu ostatnich 20 lat (od
czasu ostatniej aktualizacji "alkoholowych zaleceń") pojawiło się wiele badań dowodzących,
że alkohol jest bardziej niebezpieczny dla zdrowia, niż sądzono. Nawet niewielka jego ilość,
za to pita regularnie, sprzyja rozwojowi nowotworów złośliwych.
Brytyjczycy podają ciekawe zalecenie - róbmy w tygodniu dwa dni przerwy od alkoholu. To
właśnie ma być ukłon w stronę naszej wątroby. Co się dzieje po takim czasie?
Alkohol działa na czynność wątroby na dwa sposoby - ma bezpośredni wpływ toksyczny i
metaboliczny. M.in. powoduje w hepatocytach stres oksydacyjny, czyli nasila utlenianie
lipidów, w wyniku czego powstają wolne rodniki, powoduje niedotlenienie zrazików
budujących wątrobę, działa przez wpływ aldehydu octowego na białka komórkowe, aktywuje
komórki produkujące związki prozapalne. Kiedy nasza wątroba zmetabolizuje alkohol i nie
dostanie kolejnej jego dawki, hepatocyty mogą wreszcie odetchnąć. Dwa dni dają wątrobie
względne wytchnienie.
Po trzech dniach powstrzymywania się od alkoholu lepiej pracuje umysł, łatwiej nam skupić
uwagę, planować obowiązki, rośnie nasza kreatywność. Co ciekawe, uczeni z wydziału
psychologii i psychiatrii Uniwersytetu McGill w Montrealu dowodzą, że zaburzenie w
funkcjach poznawczych trwa znacznie dłużej, niż zakładano. I pojawia się później. Nie
wtedy, kiedy nasz stopień upojenia rośnie! Tak naprawdę nasz mózg po imprezie z alkoholem
dochodzi do siebie dopiero po kilku dniach.
Po pięciu dniach bez alkoholu odczuwamy przypływ energii. To dlatego, że wątroba nie
zajmuje się już unieszkodliwianiem wypitego przez nas alkoholu, ale wreszcie może się
skupić na innych funkcjach - a odgrywa ona kluczowa rolę w naszym metabolizmie. I
zaczynamy to wyraźnie odczuwać.
Po siedmiu dniach bez alkoholu poprawia się nam pamięć. Jakość naszego snu jest lepsza.
Niedawne badania przeprowadzone przez uczonych z University College London dowodzą,
że u osób, które nie piły przez cztery tygodnie, znacznie poprawiła się czynność wątroby,
spadło ciśnienie krwi i obniżył się poziom cholesterolu.
Warto więc czasem odstawić alkohol, a potem pilnować, by nie pić go codziennie. Tym
bardziej że nigdy nie wiemy, w jaki sposób nasz organizm sobie z nim radzi. Istnieją pod tym
względem duże różnice osobnicze. Możemy pić stosunkowo niewiele, a naszej wątrobie
bardzo to zaszkodzi.
***
Rozmowa z dr. n. med. Andrzejem Gietką* specjalistą chorób wewnętrznych i
zakaźnych
W jaki sposób alkohol szkodzi wątrobie?
DR ANDRZEJ GIETKA: Alkohol powoduje całe spektrum chorób wątroby. Pierwszą i
najprostszą jest stłuszczeniowa choroba wątroby. Następnie może się pojawić stłuszczeniowe
zapalenie wątroby prowadzące do jej włóknienia i w konsekwencji alkoholowa marskość
wątroby. Alkohol u niemal każdego powoduje przejściowe stłuszczenie. Jednak u ludzi
zdrowych ma ono charakter przemijający, nie ma znaczenia patologicznego. Natomiast u
ludzi pijących regularnie alkoholowe stłuszczenie wątroby przebiega z procesem zapalnym,
który ma charakter trwały. I ten odczyn zapalny powoduje szkody. Także trwałe.
Jakie szkody?
- Przede wszystkim pojawiające się włóknienie. Jego końcowym efektem jest marskość
wątroby z jej następstwami, to znaczy z objawami nadciśnienia wrotnego, wodobrzusza, a
nierzadko objawami niewydolności wątroby.
Alkohol może również - w przypadkach istotnego, jednorazowego użycia - spowodować
sytuację, którą nazywamy alkoholowym zapaleniem wątroby. To nieco inna jednostka
chorobowa. Przebiega różnie, nierzadko ciężko, a nawet kończy się śmiercią. I to dzieje się
bez etapu marskości wątroby!
Zazwyczaj jest tak, że chorzy piją regularnie i pojawia się u nich stłuszczenie wątroby, potem
włóknienie, dalej marskość i po wielu wielu latach ci chorzy umierają w wyniku
postępującego zniszczenia wątroby. Natomiast sporadycznie, aczkolwiek nierzadko, pojawia
się sytuacja, w której chory ma już alkoholowe stłuszczenie i na nie nakłada się jeden większy
epizod czy też ciąg epizodów znacznego nadużycia alkoholu. To powoduje zapalenie
wątroby, często przebiegające z żółtaczką, i chorzy mogą się znaleźć w stanie zagrożenia
życia.
A jak to przebiega na poziomie komórkowym? Co się dzieje z komórkami wątroby pod
wpływem alkoholu?
- W komórce wątroby, czyli hepatocycie, pojawiają się przede wszystkim objawy stłuszczenia
w postaci dużej ilości kropelek tłuszczu. Ten tłuszcz może powodować odczyn zapalny ze
strony samej wątroby, ale nie musi. Jeśli to jest tzw. czyste stłuszczenie bez odczynu
zapalnego, to zazwyczaj szkody są nieistotne lub niewielkie i mogą mieć charakter
przemijający. Ale w sytuacji, kiedy temu stłuszczeniu towarzyszy odczyn zapalny, może być
on przyczyną trwałych szkód wątroby.
Ludzie pijący regularnie alkohol mają stłuszczenie wątroby niemal zawsze. Idą na kontrolne
badanie USG, a specjalista wykonujący badanie widzi, że pacjent ma "jasną" wątrobę. To
jeszcze nie musi oznaczać, że jest ona istotnie chora. Aby to ocenić, trzeba wykonać badania
biochemiczne.
A co to znaczy "pijący regularnie"?
- Czyli niemal codziennie. W wielu społeczeństwach codzienne picie alkoholu jest
zjawiskiem normalnym, kulturowym, nie stanowi jakiejś patologii. Cała południowa Europa
pije codziennie. W USA alkohol jest pity regularnie. W krajach, w których są takie zwyczaje,
alkoholowa choroba wątroby występuje znacznie częściej i śmiertelność z tego powodu jest
bardzo duża. Zresztą są to kraje, które mają doskonale rozwiniętą hepatologię. Francuskie
ośrodki hepatologiczne uchodzą na całym świecie za jedne z najlepszych.
Dwie puszki piwa dziennie lub pół butelki wina są już niebezpieczne?
- To zależy m.in. od płci. Regularne picie u mężczyzny i kobiety to nieco inny problem.
Oporność kobiecej wątroby na alkohol jest kilkukrotnie mniejsza niż u mężczyzny.
To wynika tylko z masy ciała?
- Nie, z wielu czynników. Owszem, jest to związane z mniejszą masą ciała, ale też z mniejszą
zawartością pewnych enzymów metabolizujących alkohol, zwłaszcza dehydrogenazy
alkoholowej. Także mniejszą masą mięśniową. Oporność kobiecej wątroby na alkohol jest
dwa-trzy, a niektórzy uważają, że nawet cztery razy mniejsza niż męskiej.
Za ryzykowne picie alkoholu, bo tak się to określa, uznaje się ilości nie mniejsze niż 20 g w
przeliczeniu na czysty alkohol dla kobiety i około 60-50 g dla mężczyzny. Codziennie.
Gdybyśmy przeliczali to na standardowe drinki europejskie, czyli około 10 g alkoholu
czystego na jeden drink, będzie to kieliszek wina, butelka piwa lub mały kieliszek
mocniejszego alkoholu.
Dwa kieliszki wina u kobiety wypijane codziennie niewątpliwie są już zachowaniem
ryzykownym, trzy-cztery kieliszki wina i trzy-cztery butelki piwa u mężczyzny pite
codziennie niewątpliwie też są zachowaniem ryzykownym.
Ludzie mają różną oporność na alkohol.
- Właśnie. Zatem to nie jest tak, że jeśli kobieta pije półtora kieliszka wina dziennie, to jest to
ilość w pełni bezpieczna i nie spowoduje u niej szkód. Może je wywołać. Mówimy przecież o
statystyce, a nie o konkretnych osobach.
Są ludzie pijący ogromne ilości alkoholu, ale kiedy przeprowadzamy u nich badania, okazuje
się, że mają całkowicie zdrową wątrobę, nawet po kilkudziesięciu latach picia! Ale jest i
odwrotna sytuacja. Ludzie piją relatywnie mało i ku swojemu zdumieniu mają bardzo
poważne następstwa spożywania alkoholu.
Miałem taką sytuację, w której kobieta pijąca dwa kieliszki wina dziennie wymagała
przeszczepu wątroby.
Ale mało kto tak to postrzega. Osoba mająca kłopoty z wątrobą jest według nas osobą
uzależnioną.
- Tak nie musi być! Uzależnienie od alkoholu i alkoholowa choroba wątroby nie muszą być
tym samym. Można być ciężko uzależnionym od alkoholu, nie mając żadnej choroby
wątroby. A można, co się rzadziej zdarza, nie być uzależnionym od alkoholu, a mieć
marskość wątroby z zagrożeniem życia.
Na oddziale mieliśmy dużo chorych, którzy pili relatywnie mało i byli przekonani, że piją
bezpiecznie, a po latach mają marskość z niewydolnością wątroby.
Często ludzie mają przedziwne wrażenie, że stan wątroby zależy od jakości alkoholu. Nie ma
żadnych dowodów na to, żeby alkohol gorszy lub lepszy w inny sposób uszkadzał wątrobę.
Dla wątroby problemem nie jest jakość alkoholu - czy to jest 12-letnia whisky single malt,
czy zwykła wódka - ale jego metabolizm. Osoby pijące dwa-trzy kieliszki whisky wieczorem
mogą umrzeć z powodu uszkodzonej wątroby, nie mając problemu z uzależnieniem.
Jak sprawdzić, czy nasze picie jest bezpieczne?
- Nie ma żadnych wątpliwości, że każdy człowiek, który pije regularnie z różnych powodów -
zawodowych, kulturowych albo dlatego że lubi - powinien traktować swoje picie jako
zjawisko ryzykowne. I podobnie jak w przypadku ryzykownych zachowań seksualnych
powinien raz na jakiś czas robić badania. Zalecałbym wykonywanie raz w roku prostych prób
wątrobowych.
Takie badanie coś wykaże?
- Podstawowe badania takie jak AspAT i ALAT, czyli badania aminotransferaz, w zupełności
wystarczą. Jeśli te dwie próby wątrobowe nie są podwyższone, to ryzyko, że coś złego dzieje
się w wątrobie, jest niemal zerowe. Badania nie są drogie. Wykonane nawet prywatnie nie
kosztują więcej niż 20 zł.
Wątrobie nie szkodzi tak bardzo ilość wypitego alkoholu, ale regularność jego spożywania.
Jak ktoś upija się skrajnie i robi to raz w tygodniu, a w pozostałe dni nie pije, to ryzyko, że
będzie miał alkoholową chorobę wątroby, a w szczególności marskość, jest niewielkie.
Nie podtruwamy codziennie swoich hepatocytów?
- Tak. Wątroba ma czas na regenerację.
W Wielkiej Brytanii pojawiły się nowe wytyczne dotyczące bezpiecznej ilości
spożywanego alkoholu. I Brytyjczycy zrównali ilość alkoholu, jaką mogą wypijać
mężczyźni, do tej określonej dla kobiet. Dlaczego?
- Generalnie w interesie społecznym leży to, żeby ludzie pili mniej. Jeśli ustali się, że
mężczyźni mogą pić istotnie więcej, to na pewno pojawi się dodatkowa grupa chorych, którzy
będą mieli marskość wątroby. Nie ma wątpliwości, że wrażliwość kobiecej i męskiej wątroby
na alkohol jest inna. U kobiety marskość wątroby wystąpi znacznie szybciej. Trudno mi sobie
wyobrazić, by mężczyzna miał marskość wcześniej niż po 15-20 latach regularnego picia, a u
kobiety taka sytuacja może mieć miejsce nawet po pięciu latach. Brytyjczycy ustalili akurat
takie zalecenia, ale to nie wynika z tego, że mają inną wiedzę na temat wrażliwości kobiecej i
męskiej wątroby na alkohol.
Wyspiarze mają ogromny problem z alkoholem. Może dlatego zdecydowali się na taki
krok.
- Możliwe. Pamiętajmy też o tym, że w sytuacji skrajnej niewydolności wątroby możemy
wymagać przeszczepu. Tyle że choroba alkoholowa wątroby jest istotnym
przeciwwskazaniem do przeszczepu! Powszechnie na świecie przyjmuje się, że okres
poprzedzający kwalifikację do przeszczepu od okresu aktywnego picia wynosi nie mniej niż
sześć miesięcy. Czyli jeśli ja znajduję się w sytuacji zagrożenia życia, a jeszcze tydzień temu
piłem, to żaden ośrodek transplantacyjny najprawdopodobniej nie udzieli mi pomocy.
I to, że chorzy mówią lekarzom, że nie piją, nie wystarczy. Znaczna część leżących u nas
chorych mówi, że są abstynentami. By móc otrzymać przeszczep, muszą mieć potwierdzoną
np. przez poradnię leczenia uzależnienia od alkoholu, półroczną abstynencję i być świadomi
swojego problemu, nie wypierać go. To zwiększa szansę, że nie będą pili po przeszczepie.
Jednak mimo to w takich sytuacjach ogromna część chorych po przeszczepie nadal pije.
To jest pewna niedoskonałość systemowa. W sytuacji, kiedy człowiek po przeszczepie umrze,
można powiedzieć, że zmarły dwie osoby. Bo umiera inna osoba, która nie pije, a tej wątroby
nie dostanie na czas.
Lubicie się z kardiologami? Oni zazwyczaj uznają kieliszek czerwonego wina za
kardioprotekcyjny.
- To nie jest tylko kwestia kardioprotekcyjności akurat czerwonego wina. Pierwsze
doniesienia na temat ochronnego wpływu alkoholu na serce nie pochodzą wcale z krajów
śródziemnomorskich, ale bodajże z USA. Wykazano w nich, że niewielka ilość alkoholu,
obojętnie jakiego, zmniejsza ryzyko zawału serca i choroby wieńcowej.
To nie są zatem słynne polifenole z czerwonego wina?
- To też jest prawdą.
My, hepatolodzy, nie jesteśmy jakoś specjalnie przeciwni alkoholowi w ogóle. Ja osobiście
nie uważam, żeby celem naszych działań miała być kompletna prohibicja. Daleki jestem od
tego. Walczyć należy z piciem ryzykownym, a nie z samym alkoholem.
Czy istnieje jakiś schemat bezpiecznego picia alkoholu? Na przykład robienie dnia,
dwóch, tygodnia przerwy. Niektórzy mówią, że najkorzystniejszy jest miesiąc
abstynencji w roku dla regeneracji wątroby.
- To proste jak kij od szczotki. Im rzadziej pijemy, tym lepiej dla wątroby. Jeśli nie pijemy
jeden dzień w tygodniu, to dobrze, jeśli dwa - jeszcze lepiej itd. Każdy kolejny dzień
abstynencji jest korzystniejszy. Jeżeli ktoś pije regularnie rok, dwa, trzy lata, a wykonane
badania aminotransferaz są u niego całkowicie prawidłowe, to można z dużą dozą
prawdopodobieństwa przyjąć, że to picie akurat jemu nie zagraża. Oczywiście, jeszcze nie
zagraża na dzień dzisiejszy.
Ale w sytuacji, kiedy pojawia się zwyżka aminotransferaz, to trzeba to uznać za sytuację
patologiczną, która wymusza całkowitą abstynencję albo poważne ograniczenie w piciu
alkoholu.
Nie ma zaś żadnych danych potwierdzających, że właśnie miesiąc abstynencji jest jakoś
szczególnie korzystny w stosunku do innych okresów. Żadne znane mi ośrodki na świecie nie
rekomendują akurat miesiąca. Ale znów, miesiąc jest korzystniejszy niż tydzień, a dwa
miesiące - lepsze niż jeden.
Tu warto podkreślić inną kwestię - ogromna liczba chorych jest przekonana, że jeśli pije i
bierze jakieś środki mające "działanie ochronne i regenerujące" na wątrobę, to nic im nie
grozi. To nieprawda. Nie istnieje na świecie lek, który istotnie chroni wątrobę przed
uszkodzeniem przez alkohol, a nawet w jakimkolwiek stopniu chroni wątrobę przed
alkoholem! Żaden lek tego nie potrafi. Jeśli więc ktoś stosuje specyfik, który ma mu
"zregenerować" wątrobę, i łudzi się, że może bezpiecznie z tego powodu pić, to jest w
wielkim błędzie.
A czy istnieją choroby towarzyszące, które zaostrzają szkody w wątrobie wywołane
przez alkohol?
- Jedna choroba wątroby nie chroni przed inną. Jeśli mamy alkoholową chorobę wątroby, to
nie znaczy, że nie możemy jednocześnie być zakażeni wirusem zapalenia wątroby B czy C.
W takiej sytuacji szkody w wątrobie pojawiają się znacznie wcześniej i są poważniejsze.
Można by zapewne powiedzieć, że u części ludzi pijących dużo ryzyko zakażenia wirusowym
zapaleniem wątroby jest większe ze względu na wzrost ryzykownych zachowań seksualnych.
Ale też inne metaboliczne choroby wątroby jak niealkoholowe stłuszczenie wątroby -
przebiegające zazwyczaj z otyłością - sprzyjają uszkodzeniu wątroby w wyniku choroby
alkoholowej. Ludzie otyli mają większą skłonność do alkoholowej choroby wątroby.
Część osób uważa, nie bez racji, że prawidłowe odżywianie wpływa korzystnie na wątrobę. U
ludzi niedożywionych choroba alkoholowa przebiega szybciej i ciężej.
Wątroba w sumie dość dobrze znosi alkohol. Gorzej z innymi narządami.
- Alkohol nie jest toksyczny tylko dla wątroby! Akurat ten narząd jest wyjątkowo odporny na
skutki picia. Statystycznie u osób nadużywających alkoholu nie więcej niż 13-14 proc. - w
krajach zachodnich i USA - umiera z powodu chorób wątroby. Ogromna część ludzi z
chorobą alkoholową umiera, bo ma wypadki komunikacyjne, padaczkę alkoholową,
uszkodzenie trzustki związane z alkoholem. Niestety, jeśli już dojdzie do ciężkich następstw
ze strony wątroby, to zazwyczaj pacjenci mają też objawy chorób neurodegeneracyjnych,
uszkodzenia centralnego i obwodowego układu nerwowego. Układ nerwowy jest wyjątkowo
wrażliwy na alkohol. Mamy na oddziale osoby 30-, 40-letnie, które już mają duże kłopoty z
poruszaniem się, bo alkohol uszkadza im motorykę.
Poza tym, o ile wątroba ma duże zdolności regeneracyjne, o tyle tkanka nerwowa ich nie ma.
Poalkoholowe uszkodzenia nerwów już się nie cofną. Tu nic nam się nie zregeneruje i nie
odrośnie.
Czy często ludzie mówią, że nie piją alkoholu, tylko piwo?
- Niestety tak. Przychodzi do mnie chory i mówi: "Panie doktorze, ja w ogóle nie piję", a ma
jednoznaczne objawy choroby alkoholowej. I wtedy dodaje: "Bo piję tylko piwo".
Inny mężczyzna - prawnik - mówi, że on w zasadzie wcale nie pije. Tylko dobrej jakości
whisky.
Jeszcze raz powtarzam, że nie ma żadnego znaczenia, jaki alkohol pijemy! Czy to są trzy
piwa, czy dwa kieliszki wódki, dwie lampki wina - z punktu widzenia wątroby to obojętne i
toksyczność alkoholu na wątrobę jest taka sama.
Częstość występowania choroby alkoholowej we Francji jest taka sama, a nawet większa niż
tam, gdzie spożywa się alkohole mocne, np. w Skandynawii. To dlatego, że alkohole lżejsze
pije się już w ciągu dnia. Wódki czy whisky raczej nie pijemy od południa. A wino czy piwo
tak.
Czy jeśli przekroczę granicę bezpiecznego spożycia alkoholu, to nie ma już znaczenia, ile
wypiję?
- To nie tak. Od pewnej ilości progowej nie ma takiego bezpośredniego znaczenia, czy
wypijam cztery, czy pięć kieliszków wina. Ale jeśli piję codziennie trzy kieliszki wina, a raz
w tygodniu upijam się ciężko, to wtedy ryzykuję pojawieniem się wspomnianego
alkoholowego zapalenia wątroby. To bardzo szczególny rodzaj uszkodzenia wątroby
nakładający się na już istniejące stłuszczenie alkoholowe wątroby.
Zdarzają się sytuacje, kiedy nieświadomy pacjent ma stosunkowo niegroźne stłuszczenie
wątroby, bo pije od trzech-czterech lat regularnie trzy-cztery kieliszki wina. I taka osoba np.
wyjeżdża na wczasy all-inclusive i pije od rana. To się naprawdę ludziom dość często zdarza.
Człowiek ten w tydzień wypija wybitnie więcej i wraca z ciężką żółtaczką. Wcale nie ma
marskości, ale umiera.
A jeżeli ktoś nie pije regularnie i raz na jakiś czas się upije?
- Jeśli w ogóle nie pijemy i nagle mamy incydent alkoholowy raz na dwa tygodnie czy raz na
miesiąc, to alkoholowe zapalenie wątroby występuje niezmiernie rzadko.
Pacjentom zapewne trudno zaakceptować diagnozę: alkoholowa choroba wątroby.
- Ci, którzy piją stosunkowo niewiele i nie są uzależnieni, zazwyczaj są po prostu zaskoczeni.
Gorzej z osobami, które są uzależnione. Nie chcą się przyznać do tego, że ich kłopoty
wynikają z picia. A już najgorzej przyznają się do tego kobiety. Oszukują rodzinę,
znajomych, same siebie.
Pewną rolę w tym oszukiwaniu odgrywają też lekarze, którzy nie potrafią w takiej sytuacji
stanąć oko w oko z pacjentem i zamiast wpisać mu do karty, że ma chorobę alkoholową,
wpisują, że to toksyczne uszkodzenie wątroby. Pacjent sam nie przyzna się, że pije, a spytany
zaprzecza.
Niektórzy lekarze nie wiedzą, jak z tego wybrnąć, i dla spokoju wpisują coś takiego. To tylko
utrudnia nam pracę, bo przyjmujemy pacjenta do szpitala, a on idzie w zaparte. Ile razy
słyszałem: "Panie doktorze, to nie od alkoholu. Ja jestem parkieciarzem, glazurnikiem itd. To
te farby, kleje i rozpuszczalniki uszkodziły mi wątrobę. Przecież inny lekarz napisał, że to
uszkodzenie toksyczne!".
Naprawdę trudno z tym walczyć, dlatego nie można się bać postawienia prawidłowej
diagnozy. Trzeba pisać prawdę.
*DR N. MED. ANDRZEJ GIETKA jest ordynatorem Oddziału Chorób Wewnętrznych i
Hepatologii Centralnego Szpitala Klinicznego MSW w Warszawie
ILE PIJĄ POLACY
Według raportu Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Polska jest w grupie państw o
najwyższym spożyciu czystego alkoholu na dorosłego mieszkańca.
Przy średniej światowej 6,13 l w Polsce wypija się 13,3 l. Średnia europejska to 12,2 l
czystego alkoholu na osobę po 15. roku życia.
Na pierwszym miejscu są Mołdawia - 19,2 l oraz Węgry - 16,3 l.
Aż 66 proc. konsumowanych u nas napojów alkoholowych stanowią trunki mocniejsze, 20
proc. to piwo, a 14 proc. - wino.
Spożycie alkoholu w Polsce stale rośnie.