Oddziały wileńskie w operacji „Ostra Brama”

background image

1

Spotkanie Klubu poświęcone 60. rocznicy walki o Wilno

W dniu 7 lipca 2004 roku w sali konferencyjnej Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji
Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu odbyła się kolejna sesja Klubu

Historycznego im. gen. Stefana Roweckiego „Grota” poświęcona operacji „Ostra Brama” w

60. rocznicę walki o Wilno, pt. „Przed Warszawą było Wilno...”.

Oddziały wileńskie w operacji „Ostra Brama”

Paweł Rokicki

Atak oddziałów partyzanckich Armii Krajowej na Wilno w ramach operacji „Ostra

Brama” nastąpił nocą z 6 na 7 lipca 1944 roku. Jednak zamiast pięciu przewidzianych
planem zgrupowań bojowych, które miały dokonać koncentrycznego uderzenia ze
wszystkich stron udział w szturmie wzięły jedynie dwa z nich. Nie doszło także do

wsparcia akcji od wewnątrz ze strony konspiracyjnego garnizonu Wilna. Wykonanie
akcja „Ostra Brama” sprowadziło się więc do ataku jedynie na południowo-wschodnie

przedmieścia Wilna, w wykonaniu zgrupowań bojowych pod dowództwem mjr
Antoniego Olechnowicza „Pohoreckiego” i mjr Czesława Dębickiego „Jaremy”. Liczyły
one łącznie około 3500 – 4000 tys. żołnierzy, z czego niemal połowa pochodziła z

Okręgu Nowogródzkiego. W skład tej grupy wchodziło 8 jednostek w sile batalionów
(I, III, V i VI batalion 77 pp AK, 3, 8, 9 i 13 Brygada AK), oraz cztery mniejsze
pododdziały osłonowe i rozpoznawcze. Były one dobrze uzbrojone, ale prawie

wyłącznie w podstawową broń piechoty. Na dowódcę natarcia zewnętrznego
przewidziany był ppłk Adam Szydłowski „Poleszuk”, ale na skutek jego nieobecności

w krytycznym dniu faktycznym dowódcą operacji stał się sam ppłk. Aleksander
Krzyżanowski „gen. Wilk” – Komendant połączonych Okręgów Wileńskiego i
Nowogródzkiego. Z powodu braku łączności część batalionów, szczególnie ze

zgrupowania mjr „Pohoreckiego” i tak walczyła samodzielnie, bez styczności z
sąsiadami i dowództwem. Rozciągnięte w tyraliery oddziały, posuwając się
wyznaczonymi sektorami, utworzyły front o szerokości kilku kilometrów. Impet

uderzenia zgrupowania „Pohoreckiego” został w dużej części wyhamowany jeszcze
przed osiągnięciem właściwej linii obrony miasta. Najsilniejsze z batalionów - 3

Brygada Wileńska i III batalion 77 pp AK wykrwawiły się w bojach na przedpolu,
wikłając się w walki z obozującymi pod miastem niemieckimi oddziałami frontowymi
w Kolonii Kolejowej i we wsi Góry. Najdalej natarcie posunęło się na lewym odcinku

na Hrybiszkach i Rossie, gdzie przejściowo opanowano część okopów zasadniczej linii
obrony. Po kilku godzinach ciężkich walk, nastąpiło załamanie się ataku w ogniu
lotnictwa i artylerii nieprzyjaciela. Konsekwencją był ogólny odwrót nakazany przez

„gen. Wilka”. Na domiar tego, po południu 7 lipca, na skutek brutalnego zetknięcia się
z czołówką wojsk sowieckich mjr „Pohorecki” rozwiązał swoje zgrupowanie,

nakazując dowódcom batalionów przejście do konspiracji. Rozkaz ten częściowo
został wykonany. Efektem natarcia w nocy z 6/7 lipca były duże straty w zabitych i
rannych, również wśród kadry dowódczej, oraz utracenie znacznej części potencjału

bojowego wojska, które do końca bitwy o Wilno nie wzięło już udziału w walkach.
Przykładem ilustrujących kondycje oddziałów po walce może być jeden z
najliczniejszych – III batalion 77 pp AK. Ze słów dowódcy tego batalionu wynika, że

spośród 511 żołnierzy z którymi ruszył do ataku, udało mu się zebrać po walce około
280, czyli 55% stanu wyjściowego

[i]

. Zupełnym wyjątkiem wśród atakujących tego

background image

2

dnia, była 3 Brygada por. Gracjana Fróga „Szczerbca”, która mimo iż także została
zdziesiątkowana, wytrwała na placu boju na przedpolach Wilna. Pod wieczór 7 lipca
dowódcy udało się zgromadzić około 100-150, spośród ponad pół tysiąca swoich

żołnierzy. Mimo tych strat w następnych dniach oddział „Szczerbca” ponawiał ataki,
współdziałając z Armią Czerwoną. Systematycznie odtwarzano też stan osobowy
poprzez zbieranie rozproszonych w dniu natarcia partyzantów i przyjmowanie

miejscowych ochotników.

Klasycznych wątkiem przy rozważaniach nad akcją „Ostra Brama” jest sprawa
absencji w dniu ataku i losy pozostałych zgrupowań bojowych, czyli zgrupowań kpt.
Staniasława Sędziaka „Warty”, rtm. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, mjr

Mieczysława Potockiego„Węgielnego” oraz kilku dalszych oddziałów, w tym
najsilniejszej jednostki wileńskiej - 6 Brygady AK. Absencji spowodowanej bądź to na
skutek obiektywnej niemożności dotarcia na czas pod Wilno z powodu spóźnionego

otrzymania rozkazów o przyspieszonym terminie natarcia, bądź też jak się
przypuszcza świadomej rezygnacji. To ostatnie zjawisko jest do dziś przedmiotem

kontrowersji i rozbieżnych ocen wśród historyków. Sprawę pogorszył też rozgardiasz
w planowaniu. Bowiem zamiast skoncentrować się na jednym przedsięwzięciu, czyli w
tym przypadku na operacji „Ostra Brama” jednocześnie starano się realizować akcję

„Burza”, a oddziały wileńskiego Kedywu - 6 Brygada i OL Bazy nadal oczekiwały na
sygnał do dawno już nieaktualnej, ale nie odwołanej oficjalnie akcji „Roma”, czyli
dywersji na liniach kolejowych. W efekcie 6 Brygada, oraz zgrupowania kpt. „Warty” i

rtm „Łupaszki” nie wzięły udziału w bitwie. Osobiście przypuszczam, iż ich absencja
nie był decydująca dla losów bitwy. Możliwe, że przy maksymalnym skupieniu sił

osiągnięto by lokalne sukcesy, które ułatwiłyby Armii Czerwonej zajęcie miasta i być
może skróceniu uległby ogólnego czas walki, ale o samodzielnym opanowaniu Wilna,
co było głównym celem operacji nie mogło być mowy. Zatem ani efekt militarny ani

propagandowy nie wzrósłby skokowo, natomiast pewnikiem szerszego zaangażowania
się w walki uliczne byłyby jeszcze wyższe straty osobowe. Najbardziej rokującym
miejscem do osiągnięcia lokalnego sukcesu była prawdopodobnie północna dzielnica

Wilna, którą z dużym spóźnieniem, rankiem 8 lipca planowało zaatakować
wzmocnione zgrupowanie mjr „Węgielnego” w sile 5 brygad partyzanckich (1, 2, 4, 23

i 36 Brygada). Naprzeciw stał wówczas wyjątkowo mizerny kordon obrony
niemieckiej, który jeszcze tego dnia rozpadł się pod naporem sowietów. Jednocześnie
za plecami Niemców skupiła się znaczna część garnizonu miejskiego, mogąca

potencjalnie wesprzeć atak. To wyjątkowe sprzężenie korzystnych okoliczności nie
zostało jednak skonsumowane i nie dowiemy się już na ile było realne do
wykorzystania. Major „Węgielny” podporządkował się bowiem operacyjnie

dowództwu sowieckiej 277 DP i rezygnując ze szturmu, w dniach 8-12 lipca operowało
w odległości około 20 km na północ od Wilna, pełniąc rolę osłony właściwej bitwy. Z

jednej strony zgrupowanie to bardzo dobrze zrealizowało wytyczne dotyczące wejścia
w relacje sojusznicze z Armią Czerwoną, jednak odbyło się to kosztem realizacji
zasadniczego celu w postaci zaakcentowania roli żołnierza polskiego w walce o stolicę

regionu Wilno. Ono bowiem było głównym obiektem akcji a nie gminna wieś
Mejszagoła, w okolicy której zgrupowanie spędziło najgorętsze dni bitwy.

W ten sposób wysiłek AK w bitwie wileńskiej rozproszył się na kilku odosobnionych
odcinkach, z których najsilniej związaną z właściwym celem akcji wydaje się być

walka konspiracyjnego garnizonu miasta. Nie włączył się on do walki w sposób
przewidywany przez twórców operacji „Ostra Brama” również z powodu spóźnionego
przekazania rozkazu. Ale nawet w przypadku otrzymania go o czasie wątpliwe byłyby

background image

3

efekty ewentualnego wystąpienia. Nie mogło być mowy o powstaniu na skalę
porównywalną z Powstaniem Warszawskim. W dyspozycji komendanta garnizonu
miejskiego mjr Leona Koplewskiego „Skarbka”, było ogółem prawdopodobnie tysiąc

kilkuset ludzi. Według jego słów w przededniu walk miało ich być około 1200,
skupionych w 20 plutonach po około 60 ludzi. Niestety dokładna liczebność „Dworu”
i rzeczywista liczba plutonów wciąż czeka na zweryfikowanie. O braku zdolności

bojowych decydował przede wszystkim deficyt broni, której nie miało aż 90%
żołnierzy garnizonu.

[ii]

Reasumując, „Dwór” mógł sobie wówczas pozwolić na

uzbrojenie, w znacznej części w broń krótką i granaty jedynie kilka plutonów w całym
mieście, pod warunkiem skomasowania broni. Oznaczało to możliwość prowadzenia
bardzo ograniczonych działań, głównie sabotażu i pojedynczych uderzeń w wybrane

cele. Poza tym, z powodu ewakuacji większości mieszkańców miasta i ograniczenia
ruchu ludności przez Niemców nie zdołano w wystarczającym stopniu skoncentrować
oddziałów do walki. Na przykład na punk zborny dzielnicy D przed walką dotarło

jedynie około 30% ludzi.

[iii]

W praktyce, pierwsze dni walki o Wilno garnizon, a w

zasadzie ta jego część która zdołała się zebrać, spędził ukryty niewielkimi

pododdziałami na melinach – punktach wyczekiwania. Znanych jest kilka
przypadków wykrycia przez Niemców miejsc koncentracji, zakończonych śmiercią
polskich żołnierzy. Wśród prób działań zaczepnych podjętych w początkowym okresie

wymienić należy nieudany, przeprowadzony 9 lipca atak na siedzibę policji litewskiej
przy ul. Żeligowskiego 4, w wykonaniu dzielnicy D, oraz akcję z 10 lipca, mająca na
celu uwolnienie więźniów z więzienia na Łukiszkach, w której poległ dowódca ppor.

Marian Homulnicki „Wiktor” z dzielnicy B. Czynnikiem decydującym o udziale
oddziałów miejskich AK w walce okazały postępy wojsk sowieckich. Ogniskiem walki

AK stała się dzielnica Kalwaryjska, nad którą sowieci przejęli panowanie już 8 lipca.
Odwrót Niemców uaktywnił rozlokowane w tej części miasta pododdziału AK, które
likwidowały patrole i obiekty nieprzyjaciela, m.in. zdobywając magazyny w koszarach

wojskowych. Niezwłocznie też nawiązano współpracę z jednostkami Armii Czerwonej.
Komendę nad znajdującymi się w tej części miasta oddziałami AK, w tym również nad

licznymi grupami z pozostałych dzielnic (szczególnie z dzielnicy B) sprawował
dowódca dzielnicy A kpt. Bolesław Zagórny „Jan” a bezpośrednio w walkach
zgrupowaniem dowodził jego zastępca por. Władysław Roszkowski „Biały”.

Zgrupowanie początkowo trzech, a później czterech plutonów, pod dowództwem por.
„Białego”, po szybkim zebraniu ludzi i doposażeniu się w zdobyczną broń wykazało
dużą aktywność bojową w dniach 10-13 lipca. Szczególnie zacięte walki oddział

prowadził 10 lipca i nocą 10/11 lipca, uczestnicząc przy boku Armii Czerwonej w
sforsowaniu Wilji i walkach na terenie Śródmieścia i Starego Miasta. Najcięższą akcją,

okupioną stratami było zdobycie niemieckiego bunkra dowodzenia obroną miasta
przy ul. Subocz. W walkach oddział przedarł się przez całe miasto, osiągając
południowe przedmieścia za dworcem kolejowym. Później, aż do zakończenia walk w

dniu 13 lipca brał udział w oczyszczaniu miasta z Niemców. Wraz z wdarciem się
sowietów i zgrupowania „Białego” do Śródmieścia nastąpiła reaktywacja
zamaskowanego tam oddziału dzielnicy D, który skutecznie tym razem ponowił atak

na komendę policji a w następnych dniach zdołał opanować niewielki kwartał ulic.
Podobnie było na Zwierzyńcu, gdzie dowództwo nad zbiorczym oddziałem z różnych

dzielnic i przejściowe panowanie na ulicach w okresie 10-12 lipca objął gospodarz
terenu – komendant Rejonu 2 z dzielnicy B rtm. „Grom”. Nastąpił wówczas efekt
śnieżnej kuli. Wraz z postępem wojsk sowieckich odblokowane zostały kolejne grupy

miejskie i pojedynczy żołnierze, którzy następnie z łatwością uzbrajali się w
podejmowany z pobojowiska niemiecki sprzęt wojskowy. Jedynym zaś pododdziałem
partyzanckim, który zapisał się w walkach wewnątrz Wilna był pluton/kompania

background image

4

ppor. Romana Żebryka „Koraba”, specjalnie w tym celu wysłany do miasta przez
dowódcę 1 Brygady 12 lipca. Do rangi symbolu urósł zaś epizod przedarcia się w
końcowych godzinach walk i zatknięcia w dniu 13 lipca, przez patrol z dzielnicy D

polskiej flagi na baszcie zamkowej, niestety nie uszanowanej później przez
czerwonoarmistów. Po zakończeniu walk nastąpiła koncentracja plutonów miejskich
w dzielnicy kalwaryjskiej, w której sowieci oddali komendę placu Armii Krajowej.

Utworzono wówczas zbiorczy oddział w sile batalionu, skupiający żołnierzy ze
wszystkich wileńskich dzielnic, który 15 lipca opuścił miasto i udał się na nakazaną

przez Komendanta Okręgów koncentrację w rejonie Turgiel. W momencie wymarszu
z miasta oddział ten liczył około 500 ludzi, dobrze dozbrojonych podczas walk, o dużo
większym potencjale bojowym niż miał 6 lipca.

Ostatnim aktem bitwy wileńskiej był zaskakujący, szczególnie dla Polaków bój
spotkaniowy zgrupowania mjr „Węgielnego” z przedzierającą się z okrążenia resztką

niemieckiej załogi Wilna. Podczas przemarszu w rejon koncentracji zgrupowanie
natknęło się o świcie 13 lipca, koło Krawczun i Nowosiółek na silne grupy około 3

tysięcy Niemców. Doszło do bitwy, która stała się jedną z największych spośród
stoczonych przez Armię Krajową. Zupełnie wyjątkową była okoliczność, że nie istniała
wówczas zasadnicza dysproporcja ani w liczebności, ani w uzbrojeniu obu stron.

Wynik starcia nie został definitywnie rozstrzygnięty. Niemcy zdołali zrealizować swój
plan i ewakuować większość grupy za Wilję, pomimo ataku polskich partyzantów. Za
sukces żołnierzy AK należy zaś uznać opanowanie początkowego kryzysu jaki

zarysował się po rozbiciu przez Niemców 1 Brygady oraz przejęcie inicjatywy w dalszej
walce, co zaowocowało wyeliminowaniem kilkuset żołnierzy niemieckich i

ograniczeniem rozmiarów niemieckiej ucieczki. Straty w ludziach były duże po obu
stronach. Polaków poległo i zaginęło ponad stu a dalszych kilkudziesięciu było
rannych.

Operacja wileńska obu okręgów Armii Krajowej zakończyła się ogólną koncentracją
oddziałów partyzanckich i zmobilizowanych rezerw z siatki konspiracyjnej w okolicy

Turgiel. Do dnia 17 lipca stawiło się tutaj ponad 10 tysięcy żołnierzy, z których
rozpoczęto formowanie 19 Dywizji Piechoty i Wileńskiej Brygady Kawalerii, w ramach

planu Odtwarzania Sił Zbrojnych. Jednocześnie prowadzono negocjacje z
dowództwem III Frontu Białoruskiego, mające na celu uzgodnienie wspólnej walki z
Niemcami. Według ciągle jeszcze niepewnych szacunków Armia Krajowa straciła pod

Wilnem ponad tysiąc zabitych i rannych żołnierzy.

Decyzja o uczestniczeniu w walce o Wilno wydaje mi się być ze wszech miar słuszna.

Jednak koncepcja realizacji tego zamiaru, która przybrała formę operacji „Ostra
Brama” wydaje mi się być dalece niedoskonała. Przyczyn jej militarnego załamania się

upatrywałbym po pierwsze w obciążeniu priorytetami politycznymi, co wpłynęło na
przyjęcie nieosiągalnego celu militarnego i złej taktyki prowadzenia walki.
Taktycznym błędem zdeterminowanym przyczynami politycznymi był sam to już

wybór kierunku natarcia nocą 6/7 lipca. Z południowo-wschodniej strony miasta
spodziewano się nadejścia Armii Czerwonej, dlatego też za wszelka cenę dowództwu
zależało na pokazaniu się w walce w tym miejscu. Tak się jednak składało, że obrona

niemiecka akurat tutaj była najsilniejsza. Przez nieosiągalny cel militarny mam na
myśli obiektywnie nierealny w ówczesnych warunkach pomysł samodzielnego

opanowania Wilna, nie liczący się z realiami, a szczególnie z niemieckimi planami
obrony miasta. Natomiast zła taktyka przyjęta przy realizacji akcji najpełniej da się
streścić w stwierdzeniu, że zbytnio przejęto styl walki regularnego wojska, zamiast

background image

5

pozostać przy sprawdzonej i skutecznej taktyce stricte partyzanckiej, czyli
prowadzenia walki nieregularnej, obecnie nazywanej walką asymetryczną.
Paradoksalnie, prawdopodobną przyczyną odejścia od taktyki partyzanckiej były jej

dotychczasowe sukcesy. Jeszcze na kilka miesięcy przed lipcowym przesileniem, na
przykład w początku stycznia 1944 r. nie było chyba optymisty, który wyobrażałby
sobie możliwość zorganizowania takiej operacji wojskowej, w sytuacji gdy siły

partyzanckie okręgu wileńskiego zamykały się ogólną liczbą około 300 partyzantów.
Dopiero lawinowy rozrost oddziałów i narastająca z miesiąca na miesiąc przewaga w

terenie uzyskana w wojnie partyzanckiej, w tym błyskotliwe rozgromienie formacji
Vietine Rinktine w maju 1944 roku pozwoliło na zakiełkowanie tak ambitnego, jak się
okazało zbyt ambitnego pomysłu, jakim był atak na Wilno w celu jego samodzielnego

opanowania. Ale akcja na taką skalę, nie mogła się udać oddziałom partyzanckim,
które nie mogły być równorzędnym partnerem dla niemieckich oddziałów
frontowych. Entuzjazm i zapał do walki nie mógł zastąpić realnych braków. O

skazaniu na porażkę decydowały takie elementy sztuki wojennej jak brak sprawnego
aparatu dowodzenia koniecznego do prowadzenia operacji na taką skalę, tzn. tak

dużymi i rozproszonymi w terenie siłami. Łączność oparta na kurierach, jak pokazały
lipcowe wydarzenia nie mogła wchodzić w grę, bowiem dynamizm wydarzeń
frontowych był zbyt duży. Wileńsko-nowogródzka AK nie dysponowała niestety

niezbędną w takiej sytuacji łącznością radiową. Braki w uzbrojeniu
przeciwpancernym i przeciwlotniczym są aż nadto oczywiste. Sam pomysł ataku na
Wilno narodził się zbyt późno i nie starczyło czasu na niezbędne przygotowanie się

walki, w tym rozpoznanie pola walki i dopracowanie samego planu. Do tej pory nikt
nie szkolił partyzantów do walk miejskich, przeciwnie cała dotychczasowa działalność

nakierowana była na trenowanie zadań planowanych w ramach akcji „Burza”, czyli
ataku z zasadzek na wroga na liniach komunikacyjne, likwidacja posterunków i
punktów oparcia policji. Właśnie akcja „Burza” skonstruowana była z myślą o

wykorzystaniu atutów taktyki partyzanckiej, czyli decydowania o czasie i miejscu
akcji, uderzania w warunkach przewagi, wykorzystaniu warunków naturalnych,

zaskoczenia i niekonwencjonalnych metod. Natomiast akcja „Ostra Brama” była
odejściem zasadniczym od tego stylu walki. Decydowano się bowiem atakować
przygotowanego do obrony i dysponującego dużą przewagą techniczną wroga, w

miejscu przez niego przygotowanym do walki, w stylu który dawał mu przewagę. Dla
przykładu, w pojedynku bokserskim wygrywa nie silniejszy, ten kto zdoła narzucić
przeciwnikowi swój styl. Wyższy i silniejszy zawodnik dąży do walki na dystans, a

niższy do starcia w półdystansie. Tak i w szturmie na Wilno naturalnym powinno być
jak najbliższe podejście do wroga, ewentualne przeniknięcie przez dziury w liniach

obronnych i co byłoby najskuteczniejsze zaatakowanie możliwie jak najmocniej od
środka. Tak jak podczas walki o Warszawę, kiedy to atak nastąpił wewnątrz miasta i
został wyprowadzony z najbliższej odległości, z kilkudziesięciu metrów. Od razu

doszło do bliskiego zwarcia, w którym częściowo wytrącono Niemcom z ręki oręż
przewagi technicznej. Natomiast Wilno próbowano zdobywać regularnym szturmem,
skierowanym na polowe umocnienia wokół miasta, batalionami rozwiniętymi w

tyraliery. Wystawiono się przy tym na ogień zaporowy z karabinów maszynowych,
artylerii i lotnictwa. Próbowano co prawda ograniczyć tę przewagę atakując pod

osłoną nocy, jednak noc 7 lipca była krótka, bo to zaledwie dwa tygodnie po
najkrótszej nocy w roku. Paradoksalnie, siły wewnątrz miasta, które mogły łatwiej
zaskoczyć i zaatakować wroga nie miały broni, a partyzanci, którzy nią dysponowali

nie mogli wedrzeć się do miasta.

background image

6

W bitwach często się zdarza, że wydarzenia idą zupełnie innym torem niż zakładają
stratedzy. Tak było i w przypadku operacji „Ostra brama”, której plan zdeterminował
jedynie nieudane preludium udziału Armii Krajowej w walce o Wilno. Później fortuna

wojenna okazał się łaskawsza i przyniosła umiarkowane, a w końcowym momencie
nawet poważne sukcesy w walkach wewnątrz miasta i pod Nowosiółkami. Wśród nich
podkreśliłbym jeszcze raz symboliczne dla nas, choć tylko chwilowe oddanie przez

sowietów komendy placu dla dowódcy Armii Krajowej w północnej części miasta,
będące bez wątpienia odzwierciedleniem wkładu polskich żołnierzy w zwycięstwo.

Właśnie te dalsze sukcesy, będące bardziej wynikiem oddolnej inicjatywy dowódców i
żołnierzy, ich bitności i silnej motywacji wewnętrznej przyczyniły się do poprawienia
ogólnego bilansu dorobku AK w bitwie wileńskiej. Nie zrealizowały się w stopniu

oczekiwanym również rachuby obliczone na korzyści politycznych z wileńskiej bitwy.
Bowiem mocarstwa alianckie, zarówno Rosja radziecka, jak też Wielka Brytania i USA
przesądziły już o braku poparcia dla polskich aspiracji do Kresów. Dlatego też polskie

działania pod Wilnem nie zrobiły na nich pozytywnego wrażenia, wręcz przeciwnie,
na premiera Winstona Churchilla podziałały irytująco. Stąd wynikła między innymi

cenzura medialna w Wielkiej Brytanii obejmująca temat naszych walk pod Wilnem,
przez którą nie mógł się skutecznie przebić głos polskiej opinii i która przyczyniła się
do umniejszenia efektów politycznych polskiej walki.

[iv]

Przypuszczam, że

najważniejszym sukcesem politycznym był wydźwięk na użytek krajowy, scalający
Naród wokół idei walki o nierozerwalność terytorialną Rzeczypospolitej.


[i]

protokół przesłuchania Bolesława Piaseckiego z 14.11.1944 r.;

[ii]

protokół przesłuchania Leona Koplewskiego vel Leona Poklewskiego-Salaka z 19 i 23.01.1945 w aktach sprawy

przeciwko Władysławowi Zarzyckiemu i innym, Litewskie Archiwum Specjalne, sygn. 22 490/3;

[iii]

Jerzy Jensz, Polska flaga na Zamku Gedymina, 1989;

[iv]

Cenzurę odnoście walk Polaków o Kresy II RP wprowadzała instrukcja ministra informacji Brendana

Brackena z gabinetu premiera Winstona Churchilla, Depesza gen. Kukiela do gen. Sosnkowskiego z 25 lipca 1944
r. w Armia Krajowa w dokumentach 1939-1945, Tom III, str. 570-571;

http://klub-generalagrota.pl/portal/kg/45/49/?poz=3&update=1


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Założenia operacji „Ostra Brama” Oddziały nowogródzkie w walce o Wilno
Operacja Ostra Brama z Sowietami przeciw Niemcom
Cezary Chlebowski Ostatnia walka Oddziałów wileńsko nowogródzkich AK z NKWD
Smutne rezultaty operacji Ostra Brama
Operacja Ostra Brama
Operacja Ostra Brama
post po usun pecherzyka zolciowego, Opieka pielęgniarska nad pacjentem w oddziale chirurgii ogólnej,
Oddziały partyzanckie biorące udział w operacjach Sturmwid I i Sturmwid II
Janusz Bohdanowicz Oddzial partyzancki Kmicica AK Okręg Wileński
Systemy operacyjne
Blok operacyjny zasady postÄTpowania , wyglÄ d
Wykład 1 inżynierskie Wprowadzenie do zarządzania operacyjnego
Zabieg operacyjny zaburzenia homeostazy
Planowanie strategiczne i operac Konferencja AWF 18 X 07
Oddziaływania międzypopulacyjne w biocenozie
leczenie operacyjne
4 Operacje na Plikach ppt

więcej podobnych podstron