1
Spotkanie Klubu poświęcone 60. rocznicy walki o Wilno
W dniu 7 lipca 2004 roku w sali konferencyjnej Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji
Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu odbyła się kolejna sesja Klubu
Historycznego im. gen. Stefana Roweckiego „Grota” poświęcona operacji „Ostra Brama” w
60. rocznicę walki o Wilno, pt. „Przed Warszawą było Wilno...”.
Kazimierz Krajewski
OBEP Warszawa
Założenia operacji „Ostra Brama”. Oddziały nowogródzkie w walce o
Wilno
Koncepcja operacji „Ostra Brama” pojawiła się w planach dowództwa Armii Krajowej
stosunkowo późno. Początkowo okręgi Wilno i Nowogródek, działające zresztą
samodzielnie, miały wyznaczone odrębne zadania na moment przełomowy. Do czasu
wykrystalizowania się w KG AK planu akcji „Burza”, tj. do listopada 1943 r.,
Nowogródzki Okręg AK obowiązywały wyznaczone zadania osłonowe wobec
przewidywanego powstania powszechnego wewnątrz kraju. Miały one charakter
wystąpień dywersyjnych; polegały na uderzeniu w niemieckie szlaki komunikacyjne,
mosty i węzły kolejowe.
Należy też zaznaczyć, że Komendanta Okręgu, ppłk Jan Szulc vel Janusz Szlaski
„Prawdzic” wyraźnie podaje w swych wspomnieniach, iż ze względu na złe stosunki z
partyzantka sowiecką, uzyskał jeszcze od Komendanta Głównego AK gen. S.
Roweckiego „Grota” zgodę na wycofanie najbardziej zagrożonych ludzi na zachód, do
Polski centralnej, gdzie mogliby zostać użyci do dalszych działań. Przyjęcie takiego
rozwiązania dawało możliwość wykonania powierzonych zadań dywersyjnych
stosunkowo nieznacznymi siłami patroli saperskich Okręgu, przy jednoczesnym
uchronieniu organizacji terenowej AK przed masową dekonspiracją wobec
wkraczających Rosjan.
Rozkaz Komendanta Głównego AK nr 1300/III z dnia 20 XI 1943 r. informujący o
koncepcji akcji „Burza” wprowadzał zasadniczą zmianę w planie użycia sił Okręgu
Nowogródzkiego w momencie przełomowym. Do „Burzy” w Nowogródzkiem
przeznaczono teraz znacznie większe siły, już nie tylko patrole saperskie, lecz również
oddziały partyzanckie i zmobilizowane oddziały terenowe. Siły te miały wykonać akcje
dywersyjne na szlaki komunikacyjne, atakować wycofujące się tylne straże wojsk
niemieckich i po stoczonej walce ujawnić się wobec Armii Czerwonej, występując w
roli gospodarza terenu. Jednak koncepcja ewakuowania ludzi najbardziej
zagrożonych wobec sowietów nie została w tym czasie jeszcze oficjalnie odwołana.
Jeszcze w początku czerwca 1944 r. Komendant Okręgu „Nów” wydał rozkaz
przeprowadzenia likwidacji szeregu umocnionych posterunków niemieckich
strzegących granicy pomiędzy Generalnym Kommissariatem Ostland i Bezirk
Białystok. Celem tej operacji było oczyszczenie granicy z niemieckich załóg, dla
zabezpieczenia swobodnego przemarszu części oddziałów Nowogródzkiego Okręgu
AK na zachód. Nawiązał też kontakt z Białostockim Okręgiem AK w sprawie
przemarszu swych sił przez jego teren.
2
Nową sytuację stworzyło pojawienie się na kresach mjr./ppłk. cc Macieja
Kalenkiewicza „Kotwicza”, pracownika Oddziału Operacyjnego Komendy Głównej
AK. W kwietniu 1944 r., już jako dowódca Zgrupowania „Nadniemeńskiego”
opracował on w tajemnicy wstępną koncepcję opanowania Wilna siłami Armii
Krajowej – znaną już wkrótce jako operacja „Ostra Brama”. Było to daleko posunięte
odstępstwo od planu „Burza”, który pierwotnie wyłączał wielkie miasta z wystąpień
zbrojnych. Można zastanawiać się, skąd wziął się sam pomysł – niektórzy upatrują w
nim inspirację ideą „Uderzenia”, tj. czynu zbrojnego dokumentującego metodą faktów
dokonanych polską państwowość na wschodzie. „Kotwicz” znał dowódcę oddziałów
„Uderzenia” operujących w polu od 1942 r., tj. ppor. „Sablewskiego” (był on nawet
przez jakiś czas jego podkomendnym). To jednak jest tylko hipoteza. Jakkolwiek by
nie było, mjr „Kotwicz” oceniał, iż liczące się zbrojne wystąpienie znacznych sił AK w
tym dużym mieście mogłoby zmusić sowietów do poważnego, sojuszniczego
potraktowania Armii Krajowej, zaś nad ewentualnym gwałtem ze strony rosyjskiej
sprzymierzeni nie mogliby przejść do porządku dziennego, tak jak nad wydarzeniami
rozgrywającymi się w małych wołyńskich miejscowościach o nic nie mówiących w
świecie nazwach. Polska operacja wojskowa w Wilnie pokazałaby rzeczywisty
stosunek Stalina do „sprawy polskiej” – niezależnie od wygłaszanych przez niego
deklaracji. W ten sposób Wilno stałoby się eksperymentem, swoistym „papierkiem
lakmusowym”, ukazującym jak Rosjanie potraktują oddziały AK występujące jako
gospodarz terenu, w wyzwoleniu którego odegrały istotną rolę.
Plan opracowany przez mjr. „Kotwicza” zakładał udział w operacji oddziałów Okręgu
AK Wilno i Nowogródek, przy czym opowiadał się on zdecydowanie za
podporządkowaniem całości sił AK z tego terenu jednemu ośrodkowi decyzyjnemu –
Komendzie Wileńskiej. „Kotwicz” na własną rękę nawiązał kontakt z Komendantem
Wileńskiego Okręgu AK ppłk. Aleksandrem Krzyżanowskim „Wilkiem”, jego szefem
sztabu mjr. Lubosławem Krzeszowskim „Ludwikiem” i zastępcą Delegata Rządu dr J.
Dobrzańskim „Maciejem”, pozyskując ich całkowicie dla swej koncepcji. Od tej chwili
starania w Komendzie Głównej AK o uzyskanie zgody na przeprowadzenie operacji
„Ostra Brama” wziął na siebie ppłk „Wilk” i czynniki wileńskie. Starania te
uwieńczone zostały powodzeniem. W maju 1944 r. ppłk „Wilk” zreferował pomysł
zdobycia Wilna własnymi siłami w Kom. Gł. AK i uzyskał jej akceptację. Trzeba też
dodać, że „Kotwicz” dokonał też oceny jednostek bojowych Okręgu Nowogródek,
formułując sugestie co do ich obsady dowódczej.
O decyzji podporządkowania sił Okręgu Nowogródek ppłk „Wilkowi” i ich udziale w
akcji na Wilno ppłk „Prawdzic” został powiadomiony na odprawie w Komendzie
Głównej AK w Warszawie w dniu 12 VI 1944 r. Jednocześnie odwołano go z funkcji
Komendanta Okręgu. Na jego miejsce mianowano świeżo przybyłego z Anglii ppłk
dypl. cc. Adama Szydłowskiego „Poleszuka”. „Prawdzic” został jednocześnie
poinformowany przez gen. „Bora” o tym, że koncepcja wycofania na zachód
zagrożonych ludzi jest całkowicie nieaktualna. Oddziały partyzanckie, nawet te
najbardziej uwikłane w konflikt zbrojny z sowietami, miały pozostać na terenie
Okręgu „Nów” i wziąć udział w akcji wileńskiej. Można dodać, że dotychczasowy
komendant Okręgu nie chcąc opuszczać swych żołnierzy w momencie w których będą
się rozstrzygały nie tylko ich losy, ale i losy całego kraju, poprosił o zgodę na powrót
na Nowogródczyznę i pozostanie tam jako dowódca jednego ze zgrupowań
partyzanckich. Gen. „Bór” udzielił mu takiego zezwolenia.
3
Nowy komendant Okręgu dotarł na Nowogródczyznę dopiero 23 VI 1944 r.
Rzeczywiste kierownictwo działań w momencie przełomowym znalazło się w rękach
ppłk. „Wilka” i jego sztabu, gdyż ppłk „Poleszuk” ze względu na brak czasu nie był w
stanie nawet zapoznać się z powierzonym sobie Okręgiem. Jeszcze przez kilka dni po
ruszeniu wielkiej ofensywy sowieckiej w towarzystwie ppłk „Wilka” objeżdżał podległy
sobie teren, dokonując przeglądu swoich sił. W Okręgu Nowogródzkim do akcji
wileńskiej przeznaczono większość oddziałów znajdujących się już w polu.
Zorganizowane były one w 5 zgrupowań, tworzonych przez 9 batalionów piechoty, 7
szwadronów kawalerii, 4 mniejsze pododdziały – łącznie około 7000 żołnierzy.
Szybkie przesuwanie się frontu spowodowało, że obaj dowódcy musieli przerwać
zaplanowany przegląd. Ppłk „Wilk” wydał rozkaz przyspieszający termin uderzenia na
Wilno. Miało ono nastąpić nocą 6/7 VII 1944 r. Rozkaz dla oddziałów nowogródzkich
wydany został 3 lipca. Najwcześniej dotarł do niektórych z nich pod koniec tegoż dnia.
Do innych, stojących dalej, dzień lub dwa później. W efekcie oddziały nowogródzkie
miały od trzech do jednego dnia na przybycie pod Wilno i odległość od 100 do 200
km do pokonania, w terenie znacznie nasyconym wycofującymi się jednostkami
niemieckimi.
Przyjrzyjmy się, jak wykonanie tego rozkazu wyglądało w poszczególnych batalionach.
I, III i VI/77 pp AK, liczące łącznie 1.500 ludzi, znajdowały się na terenie ośrodka Iwje
– Juraciszki pod Trabami. Tu kilka dni wcześniej atakowały wycofujące się kolumny
antypartyzanckich jednostek niemiecko – białoruskich. Pod Bokszyszkami
rozproszyły kompanię, a w Tranbach rozbiły batalion przeciwnika. Rozkaz udziału w
operacji „Ostra Brama” otrzymały 3 VII 1944 r. i wykonały go, pospiesznie maszerując
pod Wilno. Po drodze rozbrajały napotykane mniejsze grupki Niemców.
W tym samym dniu rozkaz dotarł do II i V batalionu 77 pp AK, znajdujących się
najbliżej Wilna, w rejonie Werenowa i Ejszyszek. II batalion szedł na Wilno przez
Puszczę Rudnicką. Podczas marszu wykonał kilka akcji, m.in. jego pododdział
prowadząc rozpoznanie w kierunku Białej Waki wziął do niewoli pluton Wehrmachtu.
W przeddzień ataku na Wilno batalion znalazł się w bezpośredniej bliskości miasta,
na południowy – zachód od niego.
Ponieważ nowomianowany dowódca V batalionu kpt. „Bustromiak” kilka godzin
wcześniej wyruszył w kierunku Lidy dla załatwienia spraw organizacyjnych Oddziału
II zabierając ze sobą pierwszą kompanię, batalion poszedł na Wilno w osłabionym
składzie pod dowództwem kpt. J. Bobina „Kaliny”. 6 lipca osiągnął skraj
podwileńskiej wsi Góry. Po drodze ostrzelał niemiecką kolumnę samochodową pod
Rukojniami, zaś 6 lipca miała potyczkę z niemiecką kolumnę taborową.
Dowódca VII batalionu, rozlokowanego w pow. szczuczyńskim, otrzymał rozkaz
udziału w operacji wileńskiej 4 VII 1944 r. Miał do pokonania trasę 125 km. Ppor.
„Ostoja” miał pełną świadomość, że nie zdoła na czas wykonać go, nie miał też serca
do tej operacji. Szansę na wykonanie rozkazu zmniejszyło jeszcze poświęcenie całego
dnia na przygotowania do wymarszu. Batalion wyruszył dopiero 5 VII 1944 r. Szosę
Ejszyszki – Wilno pokonał wykonując oddziałem wydzielonym uderzenie na
niemiecką kolumnę samochodową, co zablokowało okresowo ruch na tym szlaku i
pozwoliło na sforsowanie go przez batalion kilka kilometrów dalej. Po dwóch dniach
osiągnął skraj Puszczy Rudnickiej w rejonie Posolczy.
4
Dla żołnierzy IV batalionu 77 pp AK ppor. Czesława Zajączkowskiego „Ragnera”
wykonanie rozkazu udziału w operacji wileńskiej wymagało poświęcenia graniczącego
z utratą instynktu samozachowawczego. Jednostka ta od przeszło roku walczyła z
partyzantką sowiecką, broniąc przed nią linii Niemna. Pomimo to rozkaz, który dotarł
do batalionu 4 lub 5 lipca - został wykonany. „Ragnerowcy”, kwaterujący nad
Niemnem na południe od Lidy, mieli do pokonania około 120 km w linii prostej, a w
rzeczywistości 160-170 km. Po drodze, pomiędzy Żyrmunami i Bastunami – po
zetknięciu się z czołówkami sowieckimi - nastąpiła „wymiana” dowództwa. „Ragner” i
dowódcy kompanii ze względów na bezpieczeństwo zostali ukryci wśród żołnierzy,
komendę batalionu objął por. Mieczysław Szczerski „Szczerbic”. W czasie marszu
stoczono kilka walk z Niemcami. Na szosie Lida – Grodno zaatakowano kolumnę
samochodową, niszcząc cztery pojazdy, w kolejnej akcji rozbito jednostkę wojskową
która zatrzymała się na postój w majątku Żyrmuny. Rozbrojono też jednostkę
własowską pod Śliżunami. Po zetknięciu się z jednostkami Armii Czerwonej
przekazano im blisko 150 jeńców. Do spotkania doszło na terenach leżących na
północ od Lidy. Dowództwo sowieckie skierowało IV batalion nie pod Wilno, gdzie
dążył, lecz na wschód – do Lipniszek, gdzie został skoszarowany. Dopiero nocą 11 VII
1944 r. por. „Szczerbic” zmyliwszy czujność Rosjan zdołał wyprowadzić większość
podkomendnych z miasteczka i poprowadzić ich pod Wilno. Dotarł tam jednak
dopiero 16 VII 1944 r.
VIII batalion 77 pp AK – „Bohdanka” początkowo nie był przeznaczony do udziału w
akcji wileńskiej. Miał inne zadanie, polegające na ochronie przeprawy przez Niemen
w Dokudowie. Skąd taka potrzebaω Liczono, iż oddziały AK zmobilizowane w
obwodach Baranowicze, Nieśwież i Słonim powinny mieć możliwość dołączenia do
głównych sił okręgu. Jednak ostatecznie i „Bohdanka” otrzymał rozkaz do akcji
wileńskiej. Nastąpiło to wieczorem 4 VII, po zwycięskiej bitwie stoczonej w rejonie
przeprawy z jednostką Wehrmachtu. Broniono się z pozycji umocnionych dwoma
ziemno – drzewnymi bunkrami, w końcowej fazie walki oddziały AK użyły zdobytego
dwa dni wcześniej samochodu pancernego. Na zmianę koncepcji użycia „Bohdanki”
mogła wpłynąć opinia „Kotwicza”, który stwierdzał, że „byłoby przestępstwem”
niewykorzystanie tej świetnej jednostki w akcji wileńskiej. Jednocześnie wiadomo już
było, że oddziały obwodów Baranowicze i Nieśwież będą akcję „Burza” wykonywały na
swoim macierzystym terenie, ochranianie więc przeprawy pod Dokudowem nie
wydawało się już konieczne. 5 VII 1944 r. „Bohdanka” wyruszyła z Dokudowa, lecz o
dotarciu pod Wilno w dwa dni nie mogło być nawet mowy. Pokonując ogromne
trudności i przemykając się pomiędzy jednostkami niemieckimi i sowieckimi
„Bohdanka” dotarła pod Wilno już po wygaśnięciu walk o miasto.
Pod wpływem „Kotwicza” zdecydowano, że do akcji wileńskiej rzucone zostanie także
Zgrupowanie Stołpeckie, dowodzone przez por. A. Pilcha „Górę”, „Dolinę”, odcięte od
głównych sił Okręgu olbrzymim masywem Puszczy Nalibockiej, opanowanym przez
partyzantkę sowiecką. Zgrupowanie „Góry” znajdowało się aż pod starą granicą, na
południe od Iwieńca. Liczyło łącznie około 800 ludzi (był to I/78 pp AK i dywizjonu
27 p.uł. AK). Dotychczas zgrupowanie było nastawione na ochronę ludności przed
terrorem czerwonej partyzantki, a w perspektywie miało też wydzielonym
pododdziałem uderzyć na niemiecki obóz koncentracyjny w Kołdyczewie i uwolnić
więźniów. Ponieważ na odprawie dowódców jednostek partyzanckich w dniu 17 VI
1943 r. reprezentujący Zgrupowanie por. F. Rybka „Kula” ocenił, iż nie zdoła ono we
własnym zakresie dołączyć do głównych sił Okręgu przeznaczonych do udziału w
operacji wileńskiej, mjr „Kotwicz” postanowił przyjść mu z pomocą. Osobiście
5
zamierzał przedrzeć się na teren obwodu Stołpce i wyprowadzić stamtąd oddziały
ppor. „Góry”. Miejsce spotkania obu jednostek wyznaczył niezbyt precyzyjnie „pod
Wołożynem” na dzień 10 VII 1944 r. W celu zrealizowania swego zamiaru mjr
„Kotwicz” zmontował improwizowany batalion „Bagatelka” w sile ponad 400
żołnierzy, z którym 23 VI 1944 r. wyruszył z Dokudowa nad Niemnem na wschód.
Niestety po drodze „Kotwicz” uwikłał się w walki z Niemcami pod Dyndyliszkami i
Kwiatkowcami, przy czym został ranny w rękę (amputowano mu ją w szpitalu
polowym Wileńskiego Okręgu AK). Nie tylko, że nie zrealizował swego zamysłu
wyprowadzenia oddziałów stołpeckich zza Puszczy Nalibockiej, ale sam – będąc
głównym reżyserem akcji wileńskiej - został wyeliminowany z jej realizacji. Jak się
wkrótce okazało, z jak najfatalniejszym dla jej przebiegu skutkiem. Por. „Góra” nie
doczekawszy się zapowiadanego mjr. „Kotwicza” i nie mając aktualnych rozkazów z
Komendy Okręgu, zdecydował się dołączyć do swego bezpośredniego przełożonego –
inspektora baranowickiego kpt. Józefa Wierzbickiego „Józefa”. Po rozbrojeniu 30
czerwca 1944 r. załogi policyjnej w Rakowie (pow. Mołodeczno) oraz zmobilizowaniu
żołnierzy tamtejszej placówki AK, 1 lipca 1944 r. ruszył całością sił za Niemen w
Nieświeskie, a następnie Baranowickie, gdzie miał nadzieje nawiązać kontakt z kpt.
„Józefem”. Pod Połoneczką stoczył walkę z jednostką Ostlegionu. W ciągu dwóch
kolejnych dni nie zdołał nawiązać łączności z kpt. „Józefem”. Zagrożony ogarnięciem
przez szybko zbliżający się front, por. „Góra” szybko poszedł na zachód i 3 VII 1944 r.
był już pod Słonimiem. Dopiero tutaj dogonił go łącznik kpt. „Józefa”, przywożąc
rozkaz datowany na 2 lipca, wyznaczający szczegółowe zadania w „Burzy” dla
poszczególnych pododdziałów. W związku z zajęciem powiatu nieświeskiego i części
powiatu baranowickiego przez Armię Czerwoną rozkaz ten był jednak spóźniony i
niemożliwy do wykonania. W tej sytuacji „Góra” zdecydował się kontynuować marsz
na zachód, mając przeświadczenie, że pod Warszawą rozstrzygną się losy Polski i
Armii Krajowej. Przez teren województwa białostockiego i Warszawskiego dotarł w
końcu lipca do Puszczy Kampinoskiej pod Warszawą.
W efekcie, mimo iż wszystkie oddziały starały się otrzymany „rozkaz marszu na
„Wilno” wykonać, pod miastem w dniu 6 VII 1944 r. znalazła się tylko część sił
Okręgu „Nów”. Były to I, II, III, V i VI bataliony 77 pp AK. Batalion II por. „Krysi” nie
otrzymał jednak żadnych konkretnych rozkazów, dlatego też nie uczestniczył w ataku
na miasto. Na odcinku południowo – zachodnim sytuacja taka nie była żadnym
wyjątkiem - trzy brygady: 6 i 7 oraz brygada „Gozdawy” nie wzięły udziału w operacji
(dwie pierwsze dostały rozkazy, ale nie były w stanie ich wykonać (ω), do „Gozdawy”
rozkazy nie dotarły. Po pierwszych próbach rozbrajania oddziałów wileńskich przez
Rosjan batalion por. „Krysi” okresowo wycofał się nawet na południowy zachód od
miasta.
Ostatecznie w ataku nocą 6/7 VII 1944 r. brały udział cztery bataliony nowogródzkie
– I, III, V i VI/77 pp AK, a także kilka mniejszych pododdziałów (min. jeden z
plutonów IV batalionu), liczące łącznie około 1.900 partyzantów nowogródzkich (tj.
około 47 % sił użytych do ataku z zewnątrz). Wspomniane cztery bataliony zostały
przydzielone do sformowanych naprędce improwizowanych zgrupowań mjr.
„Pohoreckiego” i „Jaremy”. III/77 pp AK (UBK) nacierał na odcinku wsi Góry, gdzie
zlokalizowany był jeden z niemieckich węzłów obrony Wilna, a także szereg
przypadkowych jednostek, które zatrzymały się tam na noc (m.in. szkoła psów
policyjnych SS i kolaboranckie pododdziały rosyjskojęzyczne). Po zaciętej całonocnej
walce wieś Góry została zdobyta przez UBK. Główny bunkier niemiecki, na którym
załamywały się polskie ataki, padł dopiero po oddaniu kilku celnych strzałów ze
6
zdobycznego działka ppanc. I i VI bataliony 77 pp AK nacierały na odcinku
przedmieścia Hrybiszki w kierunku na Rossę. Przełamały pierwszą linie niemieckiej
obrony, zaś pododdziały I batalionu zdobyły nawet jeden z bunkrów. V batalion idący
w drugim rzucie, nieco z zachodniego boku natarcia UBK wszedł do akcji rankiem 7
VII 1944 r. Jednak wobec wejścia do akcji niemieckiego lotnictwa i pociągu
roboczego, a także wobec ogólnego załamania się polskiego natarcia, podobnie jak
inne oddziały AK otrzymał rozkaz odwrotu.
Bataliony nowogródzkie, podobnie jak oddziały Okręgu Wilno, wycofały się
ostrzeliwane przez niemiecką artylerię i atakowane przez lotnictwo. Poniosły dalsze
wysokie straty, trudne do precyzyjnego określenia straty. Największe, sięgające 40
zabitych, miał III batalion 77 pp AK (UBK). Bataliony I i VI straciły po co najmniej
kilkunastu poległych każdy (starty VI batalionu mogły być nawet większe – było wielu
zaginionych i poległych, których nie zdołano zabrać ze sobą). Straty V batalionu
poniesione podczas odwrotu były stosunkowo nieznaczne. Ogółem operacja wileńska
kosztowała bataliony nowogródzkie około 100 poległych (w tym dwóch dowódców
kompanii i co najmniej czterech dowódców plutonów), nie licząc kilkakrotnie
większej liczby rannych.
Nasuwają się pewne uwagi natury ogólnej w związku z rzuceniem do akcji wileńskiej
batalionów nowogródzkich. Przede wszystkim rozkaz przyspieszający termin akcji
dotarł do nich zbyt późno. Fakt ten przesądził o niemożliwości przybycia na dzień 6
VII 1944 r. pod Wilno znacznej części oddziałów nowogródzkich. Na czas zdołały
dotrzeć te bataliony, do których rozkaz o udziale w akcji wileńskiej dotarł
najwcześniej – już 3 lipca, i które miały najkrótszą drogę do przebycia. Niestety, nie
wszystkie oddziały, które dotarły na czas pod Wilno, zostały odpowiednio
wykorzystane przez dowództwo operacji (np. świetna jednostka jaką był II/77 pp AK
nie uczestniczył w ataku, bo po prostu nie dostał żadnego konkretnego rozkazu).
Natomiast te oddziały, które były znacznie oddalone i rozkaz otrzymały z
opóźnieniem, nie mogły go terminowe wykonać. Jednak wszystkie oddziały
nowogródzkie do których dotarł rozkaz, podjęły marsz na Wilno, przybywając tam z
kilkudniowym opóźnieniem.
Improwizowany charakter operacji jest widoczny zwłaszcza wyraźnie na tle sposobu
użycia oddziałów nowogródzkich. Atakowały one miasto frontalnie, jak regularne
wojsko, wprost z długiego marszu. Warto tu wspomnieć, że w czasie nocnego boju o
bunkry we wsi Góry, dowódca 1 kompanii III/77 pp AK (UBK) ppor. S. Karolkiewicz
„Szczęsny” wysunął propozycję pozostawienia niezdobytych punktów niemieckiego
oporu i przenikanie mniejszymi pododdziałami (pluton, kompania - do miasta).
Koncepcja ta nie została jednak zaakceptowana przez dowództwo tego odcinka
natarcia. Z relacji żołnierzy i dowódców pododdziałów wynika, że oddziały
nowogródzkie nie otrzymały aktualnego rozpoznania wywiadowczego, przewodników
i należytej łączności – a przecież przyszło im działać w nieznanym sobie terenie.
Ponieważ koncepcja operacji wyklarowała się dosłownie w ostatniej chwili, w
oddziałach nowogródzkich nie prowadzono szkolenia z zakresu walk w mieście. Na
niedopracowaniu szczegółów realizacji operacji wileńskiej niewątpliwie negatywnie
odbiła się nieobecność jej inicjatora, mjr „Kotwicza”. Ten oficer o wybitnej
osobowości, posiadał bardzo pozytywny wpływ na kadrę i żołnierzy. Niewątpliwie
zadbałby też o dopracowanie takich szczegółów jak chociażby zorganizowanie
należytej łączności z oddziałami nowogródzkimi, jakie dotarły pod Wilno. Pomimo
tych wszystkich mankamentów, oddziały nowogródzkie spełniły, na miarę swych
7
możliwości, postawione przed nimi zadania. Warto zwrócić uwagę, iż Okręgom Wilno
i Nowogródek, które w 1942, i nawet jeszcze w 1943 uznawano ze względu na stan
organizacyjny za niekwalifikujące się do realizacji zadań powstańczych, ostatecznie w
1944 r. przeprowadziły największą poza Powstaniem Warszawskim operację zbrojną
AK w ramach „Burzy”.
Co było dalej. Oddziały nowogródzkie, odcięte od Wilna przez regularne jednostki
Armii Czerwonej które w międzyczasie weszły do boju, nie uczestniczyły już w
dalszych walkach o miasto. Ppłk. „Wilk” wydał rozkaz ściągnięcia pod Wilno na
koncentracje w rejonie Wołkorabiszek wszystkich batalionów nowogródzkich. Rozkaz
ten dotarł nawet do tych jednostek, które zdołały znacznie oddalić się od miasta.
Łącznie 17 lipca 1944 r. pod Wilnem znajdowało się około 5.500 żołnierzy Okręgu
„Nów”. Nowogródzkie oddziały AK ściągnięte pod Wilno podzieliły losy oddziałów
wileńskich, zdeterminowane decyzjami władz sowieckich realizowanymi od 17 VII
1944 r. Większość dowódców oddziałów nowogródzkich znając sowietów i nie mając
do nich zaufania, świadomie uchyliła się od udziału w odprawie w Boguszach. Dzięki
temu mogli wraz w „Kotwiczem” szybkim nocnym marszem poprowadzić swe
oddziały do Puszczy Rudnickiej. Jedynie IV batalion został rozbrojony już nocą 17/18
VII, podczas nieudanej próby odskoku spod Wołkorabiszek. W Puszczy Rudnickiej
miała miejsce słynna narada, podczas której większość kadry opowiedziała się za nie
podejmowaniem otwartej walki z Rosjanami. Bataliony zostały rozformowane, a ich
żołnierze zwolnieni do domów. Wyznaczeni oficerowie poprowadzili chętnych na
punkt zborny w Gudełkach, skąd trafili do obozu w Miednikach. Trudno powiedzieć,
ilu nowogródzkich akowców znajdowało się wśród więźniów. Zapewne stanowili
sporą część spośród zgromadzonych tam ponad 6.000 osób, jako że pochodzili z
odległych miejscowości i mieli znacznie trudniejszy odskok niż miejscowi żołnierze
wileńscy. Szereg pododdziałów podjęło jednak próbę zorganizowanego odskoku na
swój macierzysty teren. M.in. w kilka tygodni później nowy komendant okręgu
udzielił pochwały żołnierzom VI batalionu, którzy nie stawili się na punkcie zbornym
w Gudełkach, nie poszli w rozsypkę, ale w zwartych grupach usiłowali powrócić pod
Iwje i Juraciszki.
Akcję „Burza” wykonywały też oddziały Nowogródzkiego Okręgu AK zmobilizowane w
powiatach leżących na południowym brzegu Niemna. Pierwszy działania rozpoczął
Ośrodek Nieśwież – „Strażnica”. Na terenie gminy Zaostrowiecze zmobilizowani
żołnierze AK atakowali wycofujące się mniejsze grupy Niemców, zdobywając duże
ilości broni. Następnie, sformowani w kompanię pod dowództwem ppor. „Pociska”
wkroczyli do Klecka. Tutaj zostali rozbrojeni przez Armię Czerwoną. Żołnierze
kompanii terenowej Nieśwież, dowodzonej osobiście przez komendanta Ośrodka
„Strażnica” por. St. Wintera „Stanleya”, zbierali się w Albie pod Kleckiem. Jednostkla
ta wykonała zadania „burzowe” w ograniczonym zakresie. Wobec informacji o
rozbrajaniu oddziałów AK przez Sowietów, por. „Stanley” rozformował kompanię i
chcąc uniknąć aresztowania lub wcielenia do Armii Czerwonej, zdecydował się, wraz z
wieloma podkomendnymi, na wstąpienie do Armii Berlinga.
W Ośrodku Baranowicze – „Puszcza” koncentracja zarządzona przez inspektora kpt.
J. Wierzbickiego „Józefa” rozpoczęła się 3 VII 1944 r. w majątku Koźlakiewicze (na
płn. – zach. od Baranowicz). Łącznie stawiło się tu około 300 uzbrojonych żołnierzy
AK. Na czele tego oddziału kpt. „Józef” zaatakował jednostki niemieckie wycofujące
się szosą Stołowicze – Słonim. Bezpośrednio po stoczonej kilkugodzinnej walce
oddział AK zetknął się z nadchodzącymi wojskami sowieckimi. Dowództwo sowieckie
8
wyrażało uznanie dla „polskich partyzantów”, jednak nie zezwoliło na wkroczenie
oddziału „Józefa” do Baranowicz. Skierowało go do Nowej Myszy. Miejscowość ta
stała się punktem zbornym dla wszystkich oddziałów AK Inspektoratu
Baranowickiego. Stawił się tu pluton placówki Nowa Mysz, pluton placówki
Lachowicze, a także oddział z Ośrodka „Hart” przyprowadzony przez ppor. cz. w. K.
Ogińskiego „Wrzosa”, liczący blisko 80 żołnierzy. Ta ostatnia grupa, zmobilizowana
na terenie gmin Niedźwiedzica i Hancewicze wykonywała akcję „Burza” na
pograniczu z Polesiem. M.in. atakowała mniejsze grupki wycofujących się Niemców i
rozbroiła oddział wojska węgierskiego, a 6 VII 1944 r. odparta atak interweniujących
Niemców (przy czym poniesiono straty w ludziach). Około 15 VII 1944 r. Oddział
„Hartu” otrzymał rozkaz dołączenia na koncentrację w Nowej Myszy i szybko wykonał
go. Liczba akowców zgromadzonych w Nowej Myszy jest trudna do określenia,
zwłaszcza, że oprócz zwartych oddziałów stawiali się tu liczni pojedynczy ochotnicy,
tak Polacy jak i Białorusini, chcący służyć w Wojsku Polskim, a nie w Armii
Czerwonej, do której właśnie władze sowieckie ogłosiły mobilizację. Z całą pewnością
zebrało się tu nie mniej niż 500 akowców (niektóre relacje mówią nawet o 2.000
ludzi). Kpt. „Józef” prowadził rozmowy z sowietami w Baranowiczach. Z kolejnej tury
rozmów nie wrócił już do oddziałów. Jak się okazało został aresztowany przez NKWD
i najprawdopodobniej zastrzelony przy próbie ucieczki z konwoju do Mińska
Białoruskiego. Żołnierze pozbawieni dowództwa, otoczeni przez jednostki WW
NKWD zostali rozbrojeni, załadowani do odrutowanych wagonów i wywiezieni do
obozu w Ałabinie na Uralu.
Nie był to jednak koniec udziału nowogródzkich oddziałów AK w „Burzy”.
Zgrupowanie Stołpeckie, dowodzone przez por. Adolfa Pilcha , pokonując ogromne
trudności zdołało przemaszerować pod Warszawę. Po przejściu Wisły znalazło się w
Puszczy Kampinoskiej. Tu zostało podporządkowane dowódcy VIII rejonu Obwodu
Warszawa – powiat krypt. „Obroża”, kpt. Józefowi Krzyczkowskiemu „Szymonowi”.
Stołpeckie oddziały „Doliny” odegrały zasadniczą rolę w powstańczych działaniach AK
na terenie Puszczy Kampinoskiej. Uczestniczyły w walkach na terenie Puszczy
Kampinoskiej (m.in. w wypadzie na Truskaw i Marianów zniszczyły rosyjskojęzyczne
jednostki SS, „wsławione” zbrodniami na cywilnej ludności Warszawy) oraz w mieście
(atak na lotnisko bielańskie, dwukrotne ataki na Dworzec Gdański, w których
wyginęła piechota zgrupowania stołpeckiego). 29 września wraz z całą „Grupą
Kampinos” zostały rozbite w boju w rejonie wsi Budy Zosine. Następnie w mocno
uszczuplonym składzie przeszły na Kielecczyznę, gdzie dołączyły do zgrupowania 25
pp AK.
http://klub-generalagrota.pl/portal/kg/45/49/?poz=2&update=1