Jay Friedman, Living in the Cracks Jul 15, 2018
tłum. Łukasz Michalski
119. Trzaskają i strzelają... Living in the Cracks
Jay Friedman, lipiec 2018
Jednym z najważniejszych aspektów znakomitego legato na puzonie jest
sposób, w jaki przechodzimy od jednej nuty do drugiej. Brzmi dość istotnie,
nieprawdaż? A jednak widzę bardzo niewiele osób zwracających uwagę na to, co
dzieje się pomiędzy łączonymi nutami. Skupiają się na nucie pierwszej i tej
następnej, łączonej, kompletnie nie mając pojęcia, jak się tam dostali. Wielu było
uczonych, że trzeba przesunąć suwak możliwie najszybciej, aby uniknąć glissanda.
Chyba ktoś kiedyś zdobył książkę „Legato dla idiotów”, a puzonowy światek
przyjął ją, jako nasz domyślny system osiągania legato. Ileż to razy słyszeliśmy, że
„puzon jest instrumentem najbliższym ludzkiemu głosowi”, a potem słuchaliśmy,
jak każde legato przybijane jest do ściany młotem pneumatycznym. NIKT TAK
NIE SPIEWA!!
Wcześniej już pisałem, jak wykonać legato podobne do śpiewu - zawsze trzeba
grać nutę następną zanim suwak osiągnie jej pozycję. Dzięki temu uzyskujemy tę
samą ilość legato po każdej stronie zmiany dźwięków, najistotniejszy aspekt
wokalnego przejścia między dźwiękami. Ten sposób, możesz mi wierzyć, lub nie,
sprawdza się również we fragmentach artykułowanych, ponieważ sprawia, że
powietrze osiągnie zmienianą pozycję wcześniej, niż suwak. Dzięki temu jedyna
przerwa w brzmienie będzie spowodowana samą tylko artykulacją.
Jednym z najmniej dostrzeganych aspektów gry legato jest sposób poruszania
suwakiem miedzy dźwiękami. Większość grających przyspiesza przesuw między
łączonymi nutami. To sprawia, że bardzo trudno nadążyć jest z powietrzem i
dźwiękiem za ruchem suwaka. Powstaje wówczas przerwa w brzmieniu, psująca
legato. Dla uzyskania możliwie najlepszego legato trzeba przesuwać suwak z tą
samą prędkością prze całą zmianę pozycji. To umożliwi przepłynięcie pełnego
brzmienia przez łuk, zaś powietrze i dźwięk nie odłączą się od suwaka.
Ktoś mógłby pomyśleć, że jestem zwolennikiem wolniejszego ruchu suwaka,
ale to zupełna nieprawda! Opowiadam się za bardziej płynnym ruchem suwaka,
który umożliwia strumieniowi powietrza poruszanie się razem z suwakiem, aby nie
było słychać przerw w brzmieniu. Stosuję różne prędkości legato, dopasowując je
do różnego rodzaju muzyki. Dla głośnych fragmentów Sarabandy Bacha i Etiudy
Rochuta nie chciałbym użyć tego samego rodzaju legato. Legata te byłyby prawie
identyczne, z wyjątkiem prędkości. Chcę przesuwać pełny dźwięk w dół lub w górę
suwaka, a to oznacza, że nigdy suwakiem nie strzelam i nie dozuję (nie zatrzymuję)
powietrza w środku legato. Jak już mówiłem wcześniej, skupiam się na połączeniu
miedzy nutami. Zapewni to, że rzeczywisty dźwięk każdej z łączonych nut będzie
miał brzmienie maksymalnie rezonujące, a przerwa miedzy nutami praktycznie
zostanie usunięta. Jak dziurawisz legato? Strzelając suwakiem od pozycji do pozycji,
dozując powietrze miedzy nutami i „anglezując” ciałem do następnej nuty. Mocno
się temu sprzeciwiam.