Jay Friedman, Fighting the horn, Oct.6, 2011,
tłum. Łukasz Michalski
89. Walcząc z instrumentem Fighting the horn
Jay Friedman,
październik 2016
Acha, sądzisz, że już wiesz, o czym będzie w tym miesiącu... a może jednak nie.
Oczywiście, istnieje wiele aspektów grania na instrumencie dętym blaszanym, przy których
podejście typu „walka z instrumentem” byłoby ogromnym błędem. Na przykład spinanie
się podczas grania, zbyt silne dociskanie itp. Jednak mogą się zdarzyć inne okoliczności,
w których pojęcie „walki” może, wierz lub nie, pomóc w graniu. O jednym z takich
przykładów opowiadałem przed laty, chodzi o to, że kiedy puzon wychodzi z fabryki, ma
tendencję do emisji laserowo ostrego brzmienia przy forte, a w piano przypomina buczenie
syreny mgłowej. I to jest właśnie pole, na którym chciałbym zawalczyć o instrument. Nie
w sensie fizycznym, ale drogą obmyślania. Dążąc do zmiany sytuacji, w efekcie będę
walczyć z instrumentem, domagając się od niego zmiany bazowej charakterystyki
dynamicznej.
Kolejną sprawą, dla której chciałbym walczyć o instrument, jest legato wargowe, które
ma tendencję do szybkich, niekontrolowanych przeze mnie, przeskoków z dźwięku na
dźwięk, ponieważ strumień powietrza nie ma żadnej szansy na wejście do gry. Czasem
alikwoty leżą tak blisko siebie, że zadęcie może „skakać” po nich bez specjalnego użycia
strumienia powietrza. Dzieje się tak tylko wówczas, gdy alikwoty leżą bardzo blisko siebie,
a nie wtedy, gdy trzeba wykonać rozległe legato wargowe lub duży przeskok między
różnymi seriami alikwotów. To właśnie dlatego zawsze strumień powietrza, a nie zadęcie,
powinien być czynnikiem zmieniającym dźwięki. By odwrócić i zwalczyć tę tendencję będę
ćwiczył odginanie i ślizgi między tymi bliskimi stopniami alikwotów, by nawet legata
wargowe w obrębie tercji zostały, dzięki strumieniowi powietrza, wykonane gładko a nie
były tylko przeskokiem na następny stopień. W końcu zabrzmią podobnie, jak legata
między bardziej odległymi dźwiękami; będą miały szansę być tak samo gładkie.
Zwalczanie tego, co instrument chciałby zrobić w przypadku legat innych, niż wargowe,
to coś, o co naprawdę warto walczyć. Weźmy łuk od średniego F w dół do D na pięciolinii
(tercja) w kluczu basowym. Puzon chciałby wykonać to w sposób bardzo rozmazany.
W powszechnej opinii należałoby przesunąć suwak możliwie najszybciej, bez języka lub
z jego niewielką pomocą i przerwać strumień powietrza, dla uniknięcia glissanda
legatowego. Lepsze będzie płynne przesunięcie suwaka i zastosowanie języka legatowego
pośrodku między tymi dwiema nutami, gdzieś między 2. a 3. pozycją. Dzięki temu
powietrze i dźwięk zjadą wraz z suwakiem, zachowując tą samą ilość brzmienia, która była
na pierwszej nucie. Innymi słowy, brzmienie pierwszej nuty zostanie przesunięte wraz
z suwakiem do nuty następnej, z gładkim i wyraźnym legato.
Podobnie jest w sytuacji odwrotnej- łuki między nutami położonymi blisko siebie, jak
i nutami położonymi blisko na suwaku, będą chciały zabrzmieć prawie w ogóle bez legato.
Muzyk, niezadowolony z tego co proponuje mu instrument, może to przezwyciężyć. Da się
to osiągnąć poprzez nadzwyczajne rozciąganie tej szybkiej zmiany dźwięków, płynne
poruszanie suwakiem i dęcie w czasie owej zmiany, „wydmuchiwanie” alikwotów. Chociaż
uzyskanie glissanda między tak bliskimi nutami czy pozycjami jest niemożliwe, to jednak
powinniśmy się starać je uzyskać. Celem będzie zarówno wykonanie szerokiego,
brzmiącego gładko i czysto, łuku od średniego F w dół do D, jak i od F nad pięciolinią do
G w 2 pozycji, ORAZ uczynienie łuku od F do G nad liniami tak samo gładkim i z taką
samą ilością legato, jak łuk od F do D. To przeciwieństwo tego, na co chciałby pozwolić
instrument, lecz są walki, które warto toczyć i wygrywać...