Jay Friedman, The Rhenish, Jun 17, 2007
tłum. Łukasz Michalski
115. Reńska The Rhenish
Jay Friedman, czerwiec 2007
Na swojej stronie internetowej umieściłem plik .mp3 zawierający solo z początku czwartej części
III Symfonii
Roberta Schumanna i chcę przekazać moje przemyślenia dotyczące wykonywania tego
fragmentu.
Po pierwsze i najważniejsze trzeba sobie raz na zawsze uświadomić, że im ciszej zagrasz ten
fragment, tym będzie łatwiej. To dlatego, żeby nie padła Ci buzia, zanim dojdziesz do wysokiego
Es. Również nie lubię dużego crescendo przez cały ten urywek, co często można usłyszeć. Dlaczego?
Bo autor tak nie napisał. Na przesłuchaniu możesz zyskać sporo punktów, starając się grać
dynamikę zapisaną, czyli pianissimo. Solo to składa się z 3 części. Pierwsza- to dwa takty plus jedna
miara, do B. Zwykle ustawiam zadęcie na wysokość pomiędzy F nad liniami, a wysokim B. Potem
biorę oddech, zmniejszam zadęcie do poziomu, na którym mogę osiągnąć najmniejsze i najczystsze
altowe brzmienie dźwięku As (nie ma tu znaczenia, czy grasz na tenorowym, czy na altowym).
Następnie, całkowicie polegając na strumieniu powietrza, ZAMRAŻAM zadęcie do zakończenia
frazy i następnego oddechu, który następuje na końcu legato.
Kiedy przechodzę do drugiej części solo, zaczynającej się od As (po pierwszym oddechu- tu
biorę powietrze), gram bardzo wyraźną artykulacją, by skupić brzmienie. Od tego momentu nie
używam w ogóle języka, gdyż alikwoty leżą tak blisko siebie, że nie grozi nam glissando, a język
tylko zatrzymywałby brzmienie. Jeśli już, to próbuję wykonać glissando samym powietrzem, aby
upewnić się, że strumień powietrza jest wystarczająco silny, by wargi stale drgały, mimo ustawienia
na taki mały i skondensowany dźwięk. Staram się nie zmieniać dźwięków przy pomocy suwaka, bo
to tylko spowoduje, że suwak wyprzedzi powietrze, a to droga do pewnej katastrofy. Tak naprawdę
używam suwaka do pomocy w prowadzeniu strumienia powietrza; poprzez zbieranie powietrza
z suwaka i dostarczanie go do następnej nuty. Daje to piękne legato, a to w końcu fragment w stylu
chorałowym, czyż nie? Gdybym miał określić sylaby prowadzące do wysokiego Es, to byłoby coś
podobnego do „tiu-łej”. Zwykle, w większości wypadków, używam sylaby brzmiącej podobnie do
„Taf”, ale, kiedy trzeba postarać się o mały, wyraźnie brzmiący altowy dźwięk wysokiego As, sylaba
będzie brzmiała bardziej jak „ti”. Kiedy już złapiesz wysokie Es, to NIE RUSZAJ i nie poprawiaj.
Poczekaj, aż nuta się skończy, potem zrób legato w dół, do B. Niektórzy robią wielki błąd,
próbując poprawić brzmienie tej nuty w czasie jej trwania, zmieniając zadęcie. To na nic, pozbawia
jedynie nutę wyrazistości. Na jakość brzmienia dźwięku możesz wpłynąć tylko samym jego
początku.
Trzecia cześć solo to fragment artykułowany. Podoba mi się myślenie o nim, jako całkowicie
kontrastującym z poprzednimi taktami. Podkręcam nieznacznie dynamikę, stosując artykulację
marcato-tenuto
; później robię diminuendo przed forte, dodatkowo przedłużając ostatnią ósemkę przed
f.
Diminuendo
stwarza u słuchacza wrażenie, że cały fragment grany był bardzo, bardzo cicho. Na
dźwięku forte stosuję artykulację, którą można by opisać jako wybrzuszenie, bądź delikatne forte.
Kiedyś wprawdzie przestrzegałem przed stosowaniem tej artykulacji, ale mówiłem też, że dla
wszystkiego znajdzie się właściwe miejsce- i to właśnie się stało. Nie biorę oddechu przed forte. Jeśli
pobrano odpowiednią ilość powietrza, to wystarczy dobrać go między dwiema nutami forte. Choć
wolę ten fragment na tenorowym, w stylu niemieckim
– to gram na altowym, by być wiernym
kompozytorowi. Uważam jednak, że tenorowy lepiej łączy się z rogami i puzonami, i jest często
wymagany na przesłuchaniach.
Poniżej też do pobrania plik .mp3
Oryginał:
http://jayfriedman.net/articles/the_rhenish