Jay Friedman, When the Rubber Doesn't Meet the Road Jun 7, 2015 tłum.
Łukasz Michalski
64. Gdzie jest pies pogrzebany...
When the Rubber Doesn't Meet the Road
Jay Friedman, czerwiec 2015
Miałem okazję grać z bardzo wieloma dyrygentami, wśród nich było kilku wielkich
i kilku nie bardzo wielkich. Tym, co zawsze wyróżniało tych wielkich, był nacisk na
mocny rytm i domaganie się wyrazistej artykulacji. Większość z nich miała specyficzną
cechę techniki dyrygenckiej: była nią jedność przegubu i batuty. Pałeczka była
przedłużeniem przegubu i ruch batutą dałoby się nakreślić obserwując tylko machnięcie
przegubem. A teraz przyjrzyjmy się dzisiejszym młodym maestrom o wielkich
nazwiskach: Ich przegub wydaje się być chirurgicznie z batutą rozdzielony, a każde
uderzenie sprawia wrażenie gąbczasto- gumowego. Pałeczka przeważnie jest
skierowana w górę, co powoduje jej całkowitą zbędność. Ponieważ przegub opada
najpierw, zaś batuta nieco później, to zauważenie właściwego punktu uderzenia staje się
mocno problematyczne; być może jest to intencja podświadoma, lecz błędna. Przyczyną
tego wszystkiego jest próżne usiłowanie ukazania większej muzykalności, zgodnie
z zasadą, że wszystko, co nie jest razem, automatycznie staje się bardziej „muzykalne”.
Riccardo Muti, mój szef, posiadacz wybijającej się techniki dyrygenckiej, ucina sprawę
krótko: „Orkiestrą zarządzasz swoim przegubem ( z przyklejoną do niego batutą), ramię
go podtrzymuje, a dłoń jest tylko jego przedłużeniem”.
Można by wyciągnąć taki wniosek, że tak postrzegana doskonałość jest zimna
i amuzykalna. Jeśli coś jest technicznie niemal doskonałe, nie staje się z tego powodu
automatycznie niemuzykalne. Zależy to od tego, jak sprawie muzykalności służy
techniczna perfekcja. Pamiętam nowojorskie przedstawienie Otello Verdiego,
z Pavarottim i Kiri Te Kanawa. Kiri Te Kanawa była ubrana na biało i śpiewała tak
doskonale, jak tylko można sobie wyobrazić, niemal bez żadnej skazy. Jednak krytyka
uznała jej występ za zimny i sterylny, a tak oczywiście nie było. Być może był on aż
nazbyt perfekcyjny, ale nie miało to nic wspólnego z muzykalnością. Kiedy technicznie
Jay Friedman, When the Rubber Doesn't Meet the Road Jun 7, 2015 tłum.
Łukasz Michalski
doskonałe najlepsze amerykańskie orkiestry jadą grać do Europy, to prawie zawsze
uważa się, że wprawdzie grają razem, ale ich muzykalność i styl pozostawiają wiele do
życzenia. Ludzka natura uważa perfekcję za zimną i sterylną, zaś pewien nieład uważa
za przejaw większej muzykalności. Tak, przy okazji, moi czytelnicy wiedzą, jak wielkim
jestem fanem europejskiego stylu wykonawstwa muzycznego.
Krytycy muzyczni też są winni owego dziwacznego połączenia doskonałości
wykonania z brakiem muzykalności. Widać od razu, czy recenzent chciał ocenić
wykonanie, czy też chciał je od razu skrytykować. Wszystko mówią takie stwierdzenia:
„zdarzyły się jednak pewne odstępstwa, dowodzące konieczności pełniejszego
uchwycenia właściwego stylu wykonywanej muzyki”. I dalej: „Każdy dźwięk miał swe
właściwe miejsce i czas, lecz wykonanie cechował chłód i brak poczucia
nadzwyczajności całego wydarzenia”. W istocie coś, co jest technicznie znakomite, może
wynikać też z głębokiej inspiracji muzycznej, może też być na odwrót. Te dwa aspekty
zupełnie od siebie nie zależą.
Wiele lat temu miałem, jeszcze na czarnych 78-obrotowych płytach, dwa różne
nagrania Bolero Ravela, oba wykonywane przez Boston Symphony pod Kusewickim.
Solo puzonowe na każdej płycie było inne. Na tym powszechnie znanym nagraniu solo
prawdopodobnie grane było przez Jacoba Raichmana i charakteryzowało je ponowne
uderzenie wysokiego B, połączonego glissandem z wysokim Des. Dźwięk, ogólnie rzecz
ujmując, był dość wątły (brakowało w nim ciepła i szlachetności). Na tym drugim
nagraniu wykonanie, co do dźwięku i stylu, chyba bardziej przypomina współczesną
praktykę. Mój zmarły przyjaciel i kolega Adolf „Bud” Herseth uważał, że na tym
nagraniu mógł grać Johannes Rochut. Mam pytanie: Czy ktoś posiada informacje
mogące potwierdzić, bądź obalić tę teorię. Otrzymanymi wiadomościami podzielę się z
moimi czytelnikami.