Życie Rozalii Celakówny

background image

ŻYCIE ROZALII CELAKÓWNY

Rodzina – szkołą wiary i modlitwy

Rozalia urodziła się w Jachówce, kilka kilometrów od Makowa Podhalańskiego, 19 września
1901, jako najstarsza w gromadce ośmiorga dzieci. Wiarę przekazali jej rodzice, posiadający
nieskazitelną opinię ludzi pobożnych, uczynnych i wszystkim życzliwych, żyjących na co
dzień wiarą. Jej wyrazem była rodzinna modlitwa i mądrość rad udzielanych dzieciom, a
popieranych własnym przykładem.
Pamiętaj, moje dziecko – pouczała matka Rozalię – że Bóg Dobry wszędzie jest obecny, na
każdym miejscu... On cię widzi; widzi wszystko, co czynisz, jak się zachowujesz, czy jesteś
grzeczna, czy też nie, czy jesteś posłuszna. Jeżeli jesteś grzeczna, posłuszna, wtedy się cieszy
i jest z ciebie zadowolony. Jeżeli jesteś niegrzeczna i nieposłuszna, smuci się, bo takie
postępowanie rani Jego Najświętsze Serce, które tak bardzo ciebie i wszystkich kocha...
Wskazując tabernakulum mówiła: Tam jest Pan Jezus, gdzie się świeci lampka wieczna. Tam
masz patrzeć i zachowywać tak, jak przystoi zachowywać się w domu względnie w pałacu
królewskim, ale jeszcze z większą czcią i uszanowaniem, bo Pan Jezus jest Bogiem, a król -
tylko człowiekiem.
Sumienne zachowywanie przykazań Bożych – mówili rodzice – i wypełnienie obowiązków
swojego stanu: to jest pobożność, nie zaś wysiadywanie w kościele z zaniedbaniem swoich
obowiązków. Matka kładła też wielki nacisk na miłość bliźniego: Miłość Pana Jezusa, dzieci
moje, objawia się przez prawdziwą miłość bliźniego. Nigdy niczego nie czyń dla
przypodobania się ludziom, tylko jedynie dla przypodobania się Panu Jezusowi.
W takiej szkole rozwijała się czysta i święta dusza Rozalii, wznosząc się ku umiłowaniu tylko
Boga samego poprzez miłość wszystkich ludzi.

Pierwsze łaski mistyczne prowadzą ku krzyżowi

Rozalia miała 6 lat. Niesłusznie oskarżona o pobicie jakiejś dziewczynki otrzymała karę.
Boski Wychowawca wykorzystał tę sytuację, aby ją pouczyć o fundamentalnej zasadzie życia
zjednoczonego z Bogiem: dał jej natchnienie, aby Jemu ofiarowała z miłości to niezasłużone
cierpienie. Rozalia tak o tym napisała: To było pierwsze wewnętrzne spotkanie się Pana
Jezusa z moją tak bardzo nędzną duszą; ono mi pozostanie w duszy nigdy niezatarte... Lekcja
nie poszła na marne. Rózia przeżyła swe niedługie życie ofiarnie, pokornie i w ukryciu, nigdy
niczego się dla siebie nie domagając, lecz wszystko ofiarowując Najświętszemu Sercu Jezusa
dla wynagrodzenia zadawanych Mu zniewag.

Tęsknota za Eucharystią

Twoja dusza po godnym przyjęciu Pana Jezusa – pouczała mama – będzie tak, jak ta złocista
monstrancja, w której się wystawia Pana Jezusa na ołtarzu... Wtedy mów, dziecko, wszystko
Panu Jezusowi, co tylko chcesz.
– A jak mam mówić do Pana Jezusa? – zapytała.
– Ot, tak prosto, szczerze jak dziecko. Tak jak mówisz do mnie teraz. I pamiętaj o tym, że
Panu Jezusowi najlepiej się podobają serca proste, szczere i serdecznie kochające. Pan Jezus
lubi, jak się do Niego zwracamy jak dzieci. Ale jeszcze masz bardzo Panu Jezusowi
dziękować za wszystkie łaski. Kto umie być wdzięcznym Panu Jezusowi za Jego dary, już
tym daje dowód miłości gorącej ku Niemu.
Zgodnie ze zwyczajem, mogła jednak przystąpić do Komunii św. dopiero po odbyciu trzeciej
spowiedzi. Odczuwała z tego powodu wielki żal. Kiedy patrzyła na przystępujących do Stołu
Pańskiego, płakała: Ale Ty, Panie Jezu, Sam przyjdziesz do mojego serca, bo bez Ciebie żyć
nie potrafię. Proszę Cię, Panie Jezu, przyjdź do mojego serca, bym się nie stała złą, bym

background image

Ciebie nigdy niczym nie zasmuciła.
Wreszcie nadeszła upragniona chwila: 11 maja 1911. Była przejęta, nie przespała nocy.
Unikała rozmów z dziećmi, bojąc się, że czymś obrazi Jezusa. Prosiła Najśw. Maryję:
– Moja Najsłodsza i Najukochańsza Mateczko! Daj mi Jezusa, proszę Cię o to najgoręcej, i
powiedz Mu, by mi dał łaskę miłowania Siebie najserdeczniej i żeby mnie Twój i mój Jezus
na zawsze zachował od grzechu, bym Mu pozostała wierną do końca mojego życia.
– Moje dziecko - usłyszała - Ja cię nigdy nie opuszczę.
– Jezu mój - modliła się - niczego innego nie pragnę, tylko miłości. Chcę Cię kochać tak
bardzo, jak tylko stworzenie może ukochać swego Boga. Ty, mój Jezu, więcej nikt!
– Dziecko moje, proś Mnie teraz, o co chcesz - usłyszała.
– Jezu mój Najsłodszy – wyszeptała Rózia – o nic Cię tak gorąco nie proszę, jak o to, bym
Cię nigdy ani cieniem grzechu dobrowolnego nie obraziła, bo grzech sprzeciwia się Twej
miłości. I Jezu mój! Daj mi, proszę Cię, miłość: bym Cię tak bardzo kochała jak żadne
dziecko; bym Ci była wierną do końca mojego życia. Ponieważ jesteś Bogiem, Panie Jezu,
przeto wiesz wszystko; i gdybyś wiedział, że kiedyś w przyszłości mam Cię grzechami
zasmucać, zaradź teraz temu. Niech umrę, niżelibym Cię miała obrazić! O to Cię, Panie Jezu,
prosi za mnie nasza Najsłodsza Mateczka, Najświętsza Maryja Panna.
Zawsze ze wzruszeniem wspominała ten dzień: Od pierwszej Komunii św. Pan Jezus wlał w
me serce szczególniejszą miłość ku Najświętszemu Sakramentowi i Najświętszej Maryi
Pannie.

Wzorowa uczennica

W czerwcu 1914 Rozalia ukończyła 6-klasową szkołę. Uczyła się bardzo dobrze. Jednak I
wojna światowa i sytuacja materialna rodziców nie pozwoliły jej kształcić się dalej, choć
bardzo tego pragnęła. Dopiero w Krakowie, po podjęciu pracy w szpitalu, zaczęła uzupełniać
wykształcenie, by lepiej służyć chorym. 8 października 1937 r. otrzymała dyplom zawodowej
pielęgniarki. Odtąd przysługiwał jej biały czepek z czarną opaską, lecz z pokory i umiłowania
ukrycia się nigdy go nie nosiła.

W drodze ku świętości

Jako dziecko Rozalia miała usposobienie porywcze i była niezbyt posłuszna. Dzięki
wychowaniu pobożnych i roztropnych rodziców, wcześnie zaczęła pracę nad sobą.
Mama mówiła: Pan Jezus wszystko widzi i zna wszystkie twoje myśli, pragnienia, i w ogóle
wszystkie rzeczy najbardziej ukryte. Gdy będziesz grzeczna, spokojna i gdy się będziesz
dobrze modlić, to Pan Jezus z zadowoleniem i radością będzie na ciebie spoglądał, ale gdybyś
była niegrzeczna i źle się zachowywała, wówczas bardzo zasmucisz Pana Jezusa. Pan Jezus
wszystko słyszy, co do Niego mówisz, i wysłucha cię, tylko masz w to uwierzyć.
Sześcioletnia Rozalia uczyniła więc postanowienie, że będzie grzeczna, posłuszna, pilna w
nauce, by nie sprawić przykrości ani Jezusowi, ani rodzicom. Po kłótniach przełamywała się z
trudem i płacząc, przepraszała. Gdy niesłusznie ją o coś oskarżano, wszystko burzyło się w
niej. Tłumiła gniew i wychodziła, by za chwilę powrócić uspokojona. Tak wyrabiała w sobie
usposobienie łagodne i ciche.
Domowa biblioteka obfitowała w pożyteczne duchowe lektury. Nie brakowało książek z
żywotami świętych z pięknymi przykładami życia oddanego Bogu. Mając 18 lat przeczytała
żywot św. Franciszka Salezego. Czytając o tym, jak walczył ze swą naturą, usłyszała głos:
Jeżeli on mógł przy pomocy Mej łaski tak się wyrobić duchowo, czemu byś ty nie mogła?
Pracuj, módl się, a łaski Mej nie braknie tobie.
Zrobiła więc postanowienie, że dla Jezusa będzie się przełamywać z pomocą obiecanej przez
Niego łaski, choćby miała umrzeć. Gdy spotykało ją upokorzenie, choć serce wrzało,
milczała, a myśli kierowała ku krzyżowi.

background image

Rozmyślając, jak zostać świętą, dochodziła do jednego wniosku: kochać. Kochać Pana Jezusa
do szaleństwa, do zupełnego zapomnienia siebie: spalić się jako ofiara na ołtarzu miłości. W
czasie samotnych rozważań usłyszała: Świętość to miłość. Ta dusza dojdzie do najwyższej
doskonałości, która najgoręcej Pana Boga ukocha.

W szkole cierpienia

Przełomem w życiu duchowym Rozalii była poważna choroba. Zapadła na nią w wieku 15
lub 16 lat. Nikt nie potrafił jej rozpoznać. Przez miesiąc leżała w łóżku. Nie mogła się
poruszać. Nie chciała być ciężarem dla rodziny. W nowennie do Boleści Najświętszej Maryi
Panny prosiła o przywrócenie zdrowia, o ile to jest zgodne z wolą Bożą. W 9 dniu nowenny,
ku powszechnemu zdumieniu, wstała zdrowa. Wiele lat później zdała sobie sprawę, że
cierpienie to przygotowało ją na straszliwsze doświadczenia duchowe, na „noc ducha", którą
przechodziła przez długie lata.

W szkole samotności

W życiu Rozalii Celakówny nie brak zaskakujących analogii do życia innej apostołki Bożego
Serca: św. Małgorzaty. Widać je w Jezusowym kierownictwie, prowadzącym do tego, by w
tej wybranej duszy znaleźć stworzenie wynagradzające za zniewagi; w drodze umiłowania
krzyża do szaleństwa; w stopniowym odrywaniu od stworzeń, by całkowicie uzależnić ją od
Siebie i wysłać na świat z wielką, zbawczą misją. Podobnie jak św. Małgorzata, Rozalia
wspomina pewne doświadczenie z okresu dzieciństwa. Mając 7 lat bawiła się z dziećmi.
Poczuła się obco. Oddaliła się. W duszy usłyszała słodki głos: Moje dziecko! Oddaj Mi się
cała! Bądź Moją! Świat ci nigdy szczęścia nie da. On nie zaspokoi twoich pragnień. Oddaj się
Mnie, a znajdziesz wszystko. Ja cię nigdy nie opuszczę.
Niewidzialna siła ciągnęła ją odtąd do samotności, a głos wewnętrzny zachęcał: Składaj Mi,
dziecko, wszystko, co masz, w ofierze, a Ja cię uszczęśliwię bardzo. Świat nigdy ci szczęścia
dać nie może ani zadowolenia.
Towarzystwo ukochanych koleżanek szkolnych budziło gorycz, a w duszy odzywał się głos:
Dziecko! Stworzenia nie zaspokoją twego serca. Twoje serce może zaspokoić tylko Bóg. Ja ci
tylko mogę wystarczyć za wszystko.
W samotności odnajdywała więc Jezusa i coraz jaśniej widziała marność rzeczy ziemskich.
Stworzenia ci nie wystarczą – powtarzał tajemniczy głos. – Ich miłość jest bardzo
niedoskonała. Twoje serce napełnić miłością może tylko Bóg. Gdy Mi się oddasz bez
zastrzeżeń, będziesz żyć w spokoju... Dziecko Moje! Kochaj Mnie, bo Moje Serce wpierw
ciebie ukochało. Kochaj Mnie za cały świat! Ja rozszerzę twoje serce i napełnię miłością, byś
Mi mogła płacić miłością za miłość.

Bolesne poszukiwania woli Bożej

Dorastająca Rozalia szukała miejsca, w którym mogłaby spełniać najdoskonalej wolę Bożą.
Nie pragnęła wyjść za mąż. Równocześnie była coraz bardziej przekonana, że dom rodzinny
nie jest miejscem przeznaczonym jej przez Boga. Dokąd iść? Nie wiedziała. Nie miała się
kogo poradzić. Spowiednik, nie zrozumiawszy jej trudności, wyrzucił ją i zwymyślał. Zaś
głos wewnętrzny zachęcał do zerwania wszystkich więzów. Nie chciała przeciwstawiać się
Bogu. Przez 8 lat (1916-24) cierpliwie prosiła Jezusa o poznanie Jego woli. W tej intencji
udała się w lipcu 1922 z pielgrzymką pieszą do Częstochowy. To prawda, że w domu było jej
dobrze, a jednak czuła się tu jak w więzieniu i nie mogła codziennie przystępować do Stołu
Pańskiego. Wreszcie – wbrew rodzinie surowo ją osądzającej – podjęła decyzję o opuszczeniu
Jachówki. Zdawało się jej, że Jezus do niej woła: Nic się nie lękaj! Walcz mężnie przy Moim
Sercu, z którego będziesz czerpać siłę na całe życie. Otrzymasz łaskę, że ukochasz cierpienie
podobnie, jak Ja je ukochałem.

background image

Rozalia nie zważała na wyrzuty bliskich. Jezus, dla którego opuszczała dom, zupełnie
owładnął jej duszą. Było to 27 sierpnia 1924 roku.

Ciemna noc

Głębokie cierpienia duchowe Rozalii – noc ciemności – rozpoczęły się w Jachówce w 1919, a
zakończyły w Krakowie w marcu 1925, najpierw najstraszniejszą wizją piekła, a potem –
nieba. Tak o tym napisała we wspomnieniach:
Cierpienia te same w sobie, były tysiąc razy gorsze od śmierci... Gdy dusza moja doznawała
zewsząd udręczeń wówczas powoli z jej widnokręgu usunął się Bóg. Zostałam w takich
ciemnościach, że żaden ludzki rozum nie może tego odtworzyć. Czułam nad sobą zagniewaną
rękę Bożą... Zdawało mi się, że z każdą godziną staczam się w przepaść piekielną. Przed mą
duszą stanęły potworne grzechy i zbrodnie, które zdawały się być przeze mnie popełnione...
Słyszałam głos: Dla ciebie nie ma miłosierdzia – już wybiła godzina zatracenia... W takich
chwilach traciłam przytomność i śmiertelny pot oblewał me ciało. Uszu mych dolatywał
szept: Potępiona jesteś, nic ci już nie pomoże... Taki jeden dzień do przeżycia był okropnie
ciężki...
Te bolesne przeżycia trwały 6 lat. Rozalia borykała się z pokusami przeciw pokorze,
czystości, ufności. Jednak nigdy nie dopuściła się grzechu ciężkiego, jak zaświadczyli jej
spowiednicy. Walczyła modlitwą, ściskając różaniec w ręku.
Dręczyły ją skrupuły: zdawało się jej, że każdy odruch, każda pokusa jest grzechem. Miała
wrażenie, że pochłonie ją piekło. Do ust cisnęły się bluźnierstwa, w duszy rodził się bunt,
nienawiść. Całym wysiłkiem woli zwracała się do Boga, błagając o miłosierdzie. Szukała
pomocy u kratek konfesjonałów. Na próżno. Spowiednicy nie rozumieli jej. Jedyne ocalenie
widziała w śmierci. Pojawiała się pokusa samobójstwa. Nie były to tylko dni i tygodnie
udręki, lecz lata.
W marcu 1925 udała się do kościoła OO. Dominikanów w Krakowie. Przed obrazem Matki
Bożej Różańcowej otwarła serce: Matko Najświętsza! Jestem przekonana, że Jezus nigdy na
świecie nie miał i już nigdy nie będzie miał tak podłej i potwornej grzesznicy, jaką jestem ja.
Widzę się odepchniętą i odrzuconą od Boga: w uszach mych ustawicznie brzmi wyrok
potępienia i słusznie na ziemi wszyscy mnie potępili. Będę umierać nie pojednana z Bogiem,
bo spowiednicy odpychają mnie od konfesjonału. Gdy już nie może być inaczej, przeto Cię
proszę, Ucieczko grzeszników, o łaskę, bym Cię tu na ziemi kochała przez ten czas, który mi
pozostaje jeszcze do życia. Potępieni nienawidzą Boga i Ciebie. Ja w to nie mogę wierzyć,
żebym miała Jezusa i Ciebie nienawidzić. Jeżeli mi, Matko moja, wyjednasz łaskę, bym Cię
tu kochała, wówczas w piekle nie będzie dusza ma odczuwać wyrzutów sumienia, że poza
Bogiem i Tobą co innego kochała.
Płakała. Nie mogła dalej mówić. Duszę jej zalał chwilowy pokój. Potem powróciła udręka
serca. Ujrzała piekło i Boga zagniewanego, który wydawał na nią wyrok potępienia. Oblał ją
pot, oczy zaszły krwią, zaczęła jakby konać. Otoczyła ją straszna ciemność i demony ze
śmiechem i wyciem powtarzające: Wybiła godzina zatracenia. Dziś wszystko dla ciebie się
zakończy. Czuła, jak ogień pali jej ciało. Zemdlała. Straszne przeżycie zakończyło się nagle
jakby przebudzeniem. Sześcioletnie męczarnie minęły.

Kraków. Szpital św. Łazarza: Kazał mi Pan Jezus pracować w tym
miejscu...

Po jej przyjeździe do Krakowa spowiednik czynił starania o jej przyjęcie do SS. Wizytek.
Bezskutecznie. W kwietniu 1925 r. przyjęto Rozalię do pracy w Szpitalu św. Łazarza na
chirurgii, a od 1 czerwca przeniesiono ją na oddział skórno-weneryczny. W pierwszym dniu
usłyszała na modlitwie słowa: Moje dziecko! W szpitalu jest miejsce dla ciebie, z Mojej woli
ci przeznaczone.

background image

Potem jej zadanie stało się bardziej wyraźne: Trzeba ofiary za Polskę, za grzeszny świat...
Strasznie ranią Moje Najświętsze Serce grzechy nieczyste. Żądam ekspiacji...
Praca na oddziale chorób wenerycznych była ciężka. Nowe otoczenie przytłaczało ją i było jej
nieznane. Raniło ją ordynarne zachowanie chorych. Dla jej duszy to było piekło. A jednak
właśnie tu miała podjąć ofiarną pracę, by wynagrodzić Sercu Jezusa doznawane przez Niego
zniewagi.
W piątek, 11 czerwca 1926, nad ranem, w uroczystość Najświętszego Serca, Rozalia miała
wizję. Tak ją opisała:
Zdawało mi się, że pracę mą rozpoczęłam jak zwykle, robiąc intencję, że wszystko będę
czynić z miłości ku Panu Jezusowi. I tak spełniam moje obowiązki, nałożone mi przez
posłuszeństwo, nawet takie nic nie znaczące w oczach ludzkich. Po chwili zobaczyłam, że
Pan Jezus każdy czyn, nawet najpospolitszy, jakim jest zamiatanie, wykonywał ze mną. Ja nie
śmiałam pójść do Pana Jezusa. Wówczas On się zbliżył do mnie i w te słowa przemówił:
'Moje dziecko, w tym miejscu jesteś z Mej woli. Ja tak kierowałem życiem twym, że tu cię
przyprowadziłem. Ja dawałem ci tę nieprzepartą tęsknotę do Siebie. Ja wzbudzałem te
pragnienia w twej duszy. Ja zaprawiałem ci goryczą to wszystko, co nie jest Mną i co by cię
mogło ode Mnie oddalić. Ja wyprowadziłem cię z domu rodzinnego. Nie dałem ci
zadowolenia wewnętrznego nigdzie. Tu będziesz mieć prawdziwe zadowolenie wewnętrzne i
cieszyć się będziesz swobodą, bo jesteś na właściwym miejscu.
Wiesz o tym, że jestem zawsze z tobą i wspieram cię Moją łaską, i nadal przy tobie
pozostanę; a chociaż Mnie nie widzisz jak teraz, masz Mnie widzieć oczyma duszy i w to
wierzyć, bo gdybym nie był przy tobie, sama nigdy byś nie mogła się ostać w tych
warunkach.' 'Słuchaj, Moje dziecko! Masz ukochać całym sercem życie ukryte, zapomniane;
taką pracę, która nie ma żadnego uznania i znaczenia w oczach ludzkich. Unikaj czynów
głośnych, którymi się ludzie zachwycają, bo takie czyny zazwyczaj nie mają żadnego
znaczenia w oczach Moich, bo są skażone miłością własną.
Ludzie zawsze patrzą na stronę zewnętrzną, a Ja patrzę na serce: na czystość intencji. Sądy
ludzkie są zupełnie inne niż sądy Boże. Tak, dziecko! Ty masz ukochać życie ukryte! Tyle
szczęścia się w nim mieści! Ja cię będę krzyżował, upokarzał, ale ty się w duszy będziesz z
tego cieszyć.
Dlatego tak z tobą będę się obchodził, bo mam względem twej duszy pewne zamiary, ale aby
one się w tobie urzeczywistniły, musisz być wierną Mej łasce w każdej rzeczy. Musisz być
zdeptana, wzgardzona i ukrzyżowana i musisz ukochać życie ukryte na wzór Mego życia
nazaretańskiego i unikać czynów takich, które by cię mogły podnieść u ludzi, bo takie czyny
– jeszcze ci powtarzam – nie mają żadnej wartości w oczach Moich. Gdybyś temu nie
wierzyła, co Ja ci mówię, to chodź ze Mną, a pokażę ci, gdzie zapisuję uczynki wielkie, które
ludzie spełniają bez czystej intencji, dla oka ludzkiego.'
Zaprowadził mnie Pan Jezus na ogromne śmietnisko, z którego wydobył olbrzymią księgę, i
mówił dalej: 'Tu zapisuję uczynki wielkie, które ludzie spełniają bez czystej intencji, albo
intencja ich jest skażona miłością własną i próżnością.' Pan Jezus odwracał karty tej księgi i
mówił: Te puste karty oznaczają uczynki spełnione bez intencji, a te zaznaczone czarnymi
literami oznaczają czyny wielkie, spełniane dla próżnej chwały. Ci ludzie dary Moje sobie
przyswajają, również i chwałę, która się Mnie należy. Jakaż to krzywda Mnie uczyniona!'
Po chwili Pan Jezus z niezrównaną słodyczą mówi dalej do mnie: 'Moje dziecko! Ty będziesz
bardzo cierpieć. Ja cię będę krzyżował boleśnie w sposób Mnie znany: ludzie tobą wzgardzą,
mówić będą źle przeciw tobie, lecz Ja to dopuszczę na ciebie, by Bóg przez to był uwielbiony.
Chcę cię na cierpienie przygotować, bo inaczej, jakbyś była nie przygotowana, to byś się pod
cierpieniem załamała. Ja, Jezus jestem przy tobie i mówię ci to.
Nic się nie lękaj, bo Ja cię nigdy nie opuszczę: jesteś Moją na zawsze. Dlatego tak z tobą
postępuję, bo jesteś niczym, samą nicością, by się na tobie okazała moc Moja, Moja miłość i

background image

miłosierdzie. Pamiętaj o tym, że jesteś samą nicością, masz być bardzo pokorna, nigdy sobie
nie ufać. Dlatego wybieram cię do wypełnienia Mych zamiarów, które w życiu twym się
urzeczywistnią, że się nie opierasz na swoich zasługach, że liczysz na Mnie całkowicie.
Przypominam ci to jeszcze raz, że jesteś samą nicością, że masz kochać życie ukryte.'
Dalej mnie pyta Pan Jezus: 'A jakie życie Ja, Jezus prowadziłem w Nazarecie aż 30 lat?' Ja
odpowiadam, że wiem tyle, co nam podaje Ewangelia św., że Pan Jezus wiódł życie ukryte i
poddane Najświętszej Maryi Pannie i św. Józefowi. Pan Jezus odpowiada, że tak. 'Więc twoje
życie też ma być wzorowane na Moim życiu ukrytym. Mówi Pan Jezus dalej: 'Ty masz wiele
w tym miejscu do zrobienia.'
Po chwili zaprowadził mnie Pan Jezus nad ogromną przepaść, pełną zgnilizny i
obrzydliwości, i dał mi zrozumienie, że to jest serce ludzkie, skalane grzechem nieczystym.
Kazał mi Pan Jezus pracować w tym miejscu w intencji tych upadłych dusz, nad ich
nawróceniem i kazał mi zapamiętać na całe życie, że moja praca i żywot w tym miejscu będą
zakończone. Wówczas byłam zupełnie świadoma tego, że Pan Jezus jest przy mnie. ...Jak
wstałam, to czułam tak obecność Bożą, jakby Pan Jezus był przy mnie. Czułam takie
szczęście w duszy, że nie mam na to słów do określenia. Byłam na Mszy św. o godz. 6 na
czas. W ten dzień przypadała uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Nie możemy do takich rzeczy przywiązywać wagi i dawać im wiary, a jednak słowa te, które
wówczas słyszałam, były prawdziwe. Później Pan Jezus mi to widzenie potwierdził i wiele z
tych rzeczy się spełniło.

Krótki pobyt w klasztorze i powrót do szpitala

Pragnienie uświęcenia i służenia Bogu budziło w niej jednak przekonanie, że prawdziwie
dokonać tego może jedynie w klasztorze. Pomimo otrzymanej wizji i słów Jezusa, Rozalia
zapukała 15 grudnia 1927 do klasztoru SS. Klarysek na Grodzkiej. Szybko miała się
przekonać, że nie taka była wola Boża. Po krótkim pobycie w zakonie, wydalono ją ze
względu na stan zdrowia. Trzy dni przed tą decyzją ujrzała we śnie wysoką górę, sięgającą
nieba. Po stopniach wspinały się klaryski, a Rozalia za nimi. Usłyszała głos: Wracaj z tej
drogi, bo ona nie jest dla ciebie przeznaczona! Sprzeciwiła się dwa razy. Wtedy głos
zagrzmiał jak piorun. Poszła więc inną drogą – wskazaną jej przez Pana. Była na niej sama, a
droga usiana była przeszkodami, jednak podtrzymywała ją niewidzialna siła. Doszła na
szczyt. Usłyszała: Będziesz w niebie, lecz musisz w całości tę drogę przebyć. Musisz
powrócić na ziemię...
Zobaczyła wtedy, że znajduje się w pobliżu oddziału chorób wenerycznych szpitala św.
Łazarza. Tu otrzymała błogosławieństwo Jezusa.
Minęło trochę czasu, zanim Rozalia po opuszczeniu SS. Klarysek powróciła na dawne
miejsce pracy. Dla wielu stała się nieudaną zakonnicą, nadeszły więc nowe upokorzenia. Nie
chcąc wracać na oddział weneryczny podjęła pracę w klinice okulistycznej. Jednak brakowało
jej wewnętrznego spokoju. Prosiła więc Jezusa o poznanie Jego woli. Odpowiedzią na jej
błagania była wizja. Wydawało się jej, że się znajduje na oddziale chorób wenerycznych.
Przed sobą ujrzała Jezusa jako Męża Boleści. Ubiczowany, z ranami broczącymi Krwią, która
płynęła po sali. Chore podchodziły i biczowały Go. Rozalia przeraziła się. Zamierzała rzucić
się na kobiety i pomścić Jezusa. Powstrzymało ją Jego przypomnienie, że nie pochwalił czynu
Piotra, odcinającego ucho prześladowcy. Zbawiciel spojrzał i dał znak, by do Niego podeszła.
Rozalia nie potrafiła ruszyć się z miejsca. Jezus powrócił do normalnej postaci, podszedł i
rzekł:
Popatrz, Moje dziecko, jak strasznie Mnie ranią grzechy nieczyste! Jaką straszną boleść
zadają Mi te dusze! Ty, dziecko, masz pracować w tym miejscu, by Mi wynagradzać za te
straszne grzechy i pocieszać Moje Boskie Serce. Ja tu chcę cię mieć! Będziesz bardzo
cierpieć, ponieważ jest taka Moja Wola. Ty już wiesz o tym. Ja mam względem twej duszy

background image

pewne zamiary.
Po chwili podszedł, przytulił jej głowę do Serca i mówił o tajemnicy cierpienia: Wiesz, Moje
dziecko, Ja dzisiaj ci odsłonię tajemnicę cierpienia. Cierpienie jest tak wielką łaską, że nikt z
ludzi tego nie pojmie dostatecznie: większą niż dar czynienia cudów, bo przez cierpienie
dusza Mi oddaje, co ma najdroższego: swą wolę, ale przez cierpienie miłośnie przyjęte... Tę
nieocenioną łaskę daję tylko duszom szczególnie umiłowanym. Ciesz się, że ty, Moje
dziecko, należysz do tych wybranych dusz. Ale masz być bardzo pokorną... Ty jesteś Moją i
na zawsze Moją pozostaniesz. Ja cię nigdy nie opuszczę. Nie lękaj się niczego, bo jestem
zawsze z tobą, chociaż cię boleśnie doświadczam.
Rozalia czuła się szczęśliwa. Oświadczyła, że wraca na oddział chorób wenerycznych.
Sądzono, że zwariowała. Aby ją powstrzymać dano jej pomoc, ograniczono pracę,
podwyższono pensję. Tymczasem poproszony o radę spowiednik oświadczył: Gdybym cię nie
znał, to bym powiedział, że jesteś wariatką, ale że cię znam, to ci rozkazuję iść, bo to jest
wyraźna Wola Boża.
W decyzji utwierdziły ją słowa usłyszane w 1930 r.: Prosisz Mnie tyle razy o poznanie Mej
Woli względem twej duszy. Otóż ci oświadczam, Ja, Bóg twój, że masz na tej placówce
pozostać; ani na jeden krok z tej drogi nie schodzić, bo innej drogi nie ma dla ciebie prócz tej,
po której zdążasz. Zapamiętaj to sobie i popatrz, czy nie idziesz prosto drogą Mej Woli.
Rozalia popatrzyła za siebie. Zobaczyła dom, który opuściła na wołanie Boże, i prostą drogę,
wiodącą z niego na oddział dermatologiczny. Cała ta droga była usłana kwiatami: fiołkami,
liliami i różami.

Na tej placówce masz pozostać...

Wytrwała. Obowiązki – często odrażające – spełniała sumiennie. Do pracy przychodziła
punktualnie, nawet przed czasem. Była delikatna i skromna, a przy tym stanowcza. Do
chorych podchodziła z nastawieniem apostolskim, starając się dobrocią i życzliwą zachętą
sprowadzić biednych ludzi ze złej drogi, wpłynąć na ich szczere nawrócenie. Zdobyła
zaufanie chorych, a Pan Jezus jej pracy szczególnie pobłogosławił: w czasie 20 lat jej służby,
podczas jej dyżurów nikt nie umarł bez sakramentów. Podczas ciężkich dyżurów nocnych
odczuwała obecność Boga. Pokój zalewał jej duszę. Oddaj Mi się, dziecko – słyszała słodki
głos – żebym czynił z tobą, co chcę; bądź ze Mną ofiarą za grzechy. Panie! Czyń ze mną, co
tylko chcesz. Uczyń mnie powolnym narzędziem w Twych Boskich Rękach do spełniania
zawsze i wszędzie Twojej Najświętszej Woli.

Klucz do świętości: kochać i cierpieć

Jezus kierował jej życiem, prowadząc je na szczyty świętości przez miłość i umiłowanie
cierpienia.
Największym, dziecko, twym zadaniem i świętością twego życia jest umiłowanie twego
Jezusa do nieskończoności, do najwyższych granic, do szaleństwa, które podejmuje się
każdej, nawet najcięższej ofiary, by Mu dowieść swej miłości. Dlatego staniesz się
najmniejszą, byś była podatnym narzędziem pod działaniem miłości. Dziecko, świętość to nic
innego, tylko miłość. Tej miłości dowiedziesz Mi w twym życiu ukrytym, pełnym krzyżów i
ofiar.
W czasie wielkich udręk ducha i cierpień, usłyszała:
Moje dziecko, tylko duszom uprzywilejowanym daję wielkie cierpienia. Z nimi bowiem
dzielę się tą cząstką Moją. Dziecko, jest to wielka, bardzo wielka łaska i specjalne
wyszczególnienie tych dusz przeze Mnie. Dziecko Moje, ty jesteś jedną z tych dusz. Ciesz się
i raduj, że cię tak bardzo ukochałem. Tak, dziecko Moje, bardzo cię kocham, dlatego cię będę
krzyżował i doświadczał cierpieniem w sposób szczególny i Mnie tylko znany. Z twojej
strony masz Mi być zupełnie uległą jak ślepy swemu przewodnikowi. Masz Mi pozwolić

background image

uczynić z tobą i w tobie to wszystko, co Mi się spodoba czynić.
22 września 1934, Rozalia napisała: Pragnę coraz więcej, bez granic, do tego stopnia, by
umrzeć, kochać Pana Jezusa. To pragnienie staje się czymś okropnym dla mnie. Czasem mi
się zdaje, że chyba muszę umrzeć pod naciskiem tego pragnienia. Równocześnie z
pragnieniem Miłości Bożej potęguje się pragnienie wzgardy, poniżenia i każdego rodzaju
cierpienia.
Jej życzenie wypełniało się aż do końca życia. Będąc dyplomowaną pielęgniarką z
kwalifikacjami wykonywała powinności służącej: zamiatała i sprzątała korytarze, czyściła
ubikacje. Była szczęśliwa, bo była na ostatnim miejscu.

Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni... Błogosławieni miłosierni...

Rozalii w ciągu całego życia nie brakowało heroicznej miłości, okazywanej szczególnie
chorym, i okazji do ofiarowywania Bogu licznych duchowych i fizycznych cierpień. Była
gościnna i hojna: dzieliła pensję z potrzebującymi, dawała jałmużnę, pożyczała pieniądze,
często więc je traciła. Jadła niewiele. W pracy szpitalnej nie unikała obowiązków i mimo
wstrętu dokładnie spełniała posługi przy chorych. Tak samo gorliwie dbała o ich dobro
duchowe. Zachęcała słowem i modlitwą do szczerego pojednania się z Bogiem.
Życie zgodne z natchnieniami Ducha Świętego, pełne pokory, przyjmowanego cierpienia i
wyrozumiałej miłości wobec bliźnich ma ogromną wartość. Może nas wznieść na szczyty
zjednoczenia z Bogiem i oczyścić w stopniu pozwalającym na uniknięcie innego czyśćca.
Rozalia przekonała się o tym.
Pewnego razu Rozalia ujrzała w duszy swój sąd: Byłam w duchu przeniesiona gdzieś w
wieczną krainę i zdawało mi się, że umieram. Po śmierci stanęłam na sąd Boży. Zobaczyłam
Pana Jezusa ogromnie poważnego i pełnego majestatu, przychodzącego sądzić. Nic nie mogę
przyrównać, bo nie ma takich porównań, jak Pan Jezus wyglądał. Pan Jezus przyszedł z
krzyżem. Nie jest to sąd taki, na którym by nas pytano o tę lub inną rzecz, lecz my sami
widzimy, cośmy uczynili.
Anioł Stróż przyniósł księgę mego życia, w której było wszystko zapisane. Wtedy Pan Jezus
zwrócił na mnie swój wzrok bardzo łaskawy, nie jak Sędzia, ale jak Ojciec, i ja się przestałam
bać. Wtedy zawołał głosem wielkim: Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia
dostąpią. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni.
Nic nie mówiłam, tylko czekałam na wyrok. Wtedy Pan Jezus zwraca się do mnie i mówi:
Moje drogie dziecko! Za twoje miłosierdzie i wyrozumiałość dla bliźnich pójdziesz prosto ze
Mną się połączyć. Umieszczę cię blisko Mego Serca, między Jego czcicielami w niebie. Pan
Jezus wskazuje mi na książkę, że nie mam ani jednego grzechu do odpokutowania za to, że
wszystkie prześladowania i sądy ludzkie przyjmowałam ochotnie z miłości dla Niego, nie
gniewając się na te osoby, przez które cierpiałam.
Patrz, dziecko drogie, jaka jest różnica między sądem Boga a sądami ludzkimi. Sądy ludzkie
są zupełnie odmienne od sądów Boga. Ludzie sądzą z pozorów, ze strony zewnętrznej, a Bóg
patrzy na serce, na intencję, która ożywiała nasze czynności. Tylko Bóg jest sprawiedliwy, nie
zaś ludzie. Patrz! Dziecko, jak Bóg sądzi, że tak jest, a nie inaczej, co ci teraz powiedziałem.
Zobaczyłam niektóre osoby znajome (które nie żyją), a które uważam za dobre, a jednak Pan
Jezus inaczej je osądził. Są takie, co jeszcze żyją, za które mam się modlić, by naprawdę nie
zginęły, to jest moją głęboką tajemnicą.
Nie bój się dziecko – mówi Pan Jezus – Ja cię nigdy nie opuszczę. Bądź nadal wyrozumiała
dla bliźnich, za co Ja będę wyrozumiały dla ciebie. I wskazał mi Pan Jezus Najśw. Maryję
Pannę, tę przecudną postać. Patrz, dziecko, Maryja będzie obecną przy twej śmierci. Kochaj
Ją bardzo!
Po tych słowach znikło widzenie, a ja czułam się bardzo wzmocniona na duszy.

background image

Jezus krzyżuje cię, abyś była do Niego podobna...

W nocy z 23 na 24 października 1939 Rozalia miała wizję. Św. Teresa z Avila rzekła do niej:
Moje dziecko! Pan Jezus dlatego tak cię krzyżuje, byś się stała do Niego jak najwięcej
podobna... To cierpienie, które obecnie przeżywasz, doprowadzi twą duszę do najściślejszego
zjednoczenia z Panem Jezusem: jest to śmierć duchowa... Zawsze chętnie i z miłością składaj
Panu Jezusowi wszystkie cierpienia i ofiary, w zupełnym wyniszczeniu i unicestwieniu. Myśl
nadal tak o sobie, jakbyś już nie żyła na tej ziemi.
Dziecko! Nie przyswajaj sobie innego ducha. Twój duch jest duchem Karmelu, mimo że nie
jesteś w zakonie. Pan Jezus zaprowadzi cię Swą drogą na szczyt doskonałości, tzn. drogą
krzyża, którą On sam szedł.
Święta wskazała Rozalii szczyt, na który miała się wspiąć mimo przeszkód i trudności.
Znalazła się wtedy pod szczytem ogromnie wysokiej góry – najwyższej, jaka istnieje na
ziemi. Szła na ślepo. Droga była stroma, uciążliwa i niebezpieczna. Wierzchołki góry
oblewało przedziwne światło: tam było niebo, taka była jej niepowtarzalna droga.

Każdy czyn, nawet najmniejszy, wypełnisz dla Jezusa

Również św. Teresa od Dzieciątka Jezus, którą Rozalia szczególnie umiłowała, dopomogła jej
w ukierunkowaniu duchowego życia. Podczas pracy na okulistyce doznawała zniechęcenia do
życia wewnętrznego. Martwiła się, że tą obojętnością obraża Pana Jezusa. Wtedy stanęła
przed nią Święta z Lisieux i dała jej następujące wskazania:
Gdy rano się przebudzisz, zrobisz intencję, że każdy czyn - choćby najmniejszy - wypełnisz
dla Jezusa. Co cię w ciągu dnia spotka, znów ofiarujesz dla Jezusa. Cieszyć się, radować i
dźwigać krzyż będziesz też dla Jezusa. Gdy upadniesz, nie zniechęcaj się i nie trać pokoju
wewnętrznego, ale z największą ufnością idź do Jezusa i jak dziecko proś o przebaczenie.
Powiedz wszystko śmiało, prosto i szczerze, że jesteś maleńką, słabą i tak bardzo
potrzebującą Jego pomocy i wsparcia.
Kochaj Pana Jezusa ze wszystkich sił i proś o miłość coraz większą. Raduj się z tego, że jesteś
nicością niezmiernie małą, a że Bóg jest wszystkim. Staraj się sprawiać Jezusowi radość na
każdym kroku. Czyń wszystkim dobrze, ale sama od nikogo nie oczekuj wdzięczności. Ty
tego nie potrzebujesz, bo Jezus za wszystko ci wystarczy. Stworzenia kochaj dla Jezusa.
Również 9 października 1940, gdy Rozalia przeżywała bolesne chwile, ujrzała św. Tereskę,
mówiącą: Pan przysłał mnie do ciebie, by cię pocieszyć. Otrzymasz nagrodę i chwałę w
niebie, przechodzącą wszelkie twe pojęcie, za cierpienia, za wzgardę, oszczerstwa i potwarze,
publicznie na ciebie rzucane, które znosiłaś w zupełnym milczeniu, bez skargi, z miłości ku
Panu Jezusowi... Chcę ci (...) zarazem oznajmić, że twoje ziemskie wygnanie wkrótce się
skończy. A teraz spójrz w niebo, byś lepiej zrozumiała objawienie św. Jana. Rozalia usłyszała
piękny śpiew. Ujrzała rzeszę idących za Barankiem ze śpiewem pieśni na ustach, której inni
śpiewać nie mogą.

Śmierć

Cieszyła się, że wkrótce umrze. 16 listopada 1940 napisała: Pragnę gorąco, by Pan Jezus był
uwielbiony moim życiem i moją śmiercią; by moja śmierć była najdoskonalszym i
najczystszym aktem miłości ku Panu Jezusowi.
Ubogi tryb życia, ciężka praca liczne cierpienia osłabiły i tak nie najlepsze zdrowie Rozalii.
Wiele razy chorowała na płuca. Z początkiem września 1944 roku przeziębiła się i po kilku
dniach okazało się, że jej stan jest bardzo ciężki. 11 września przewieziono ją do szpitala.
Następnego dnia zaopatrzono Rozalię Sakramentami św. Tego dnia Rozalia zaczęła konać.
Zmarła w czasie snu 13 września 1944 r.
Pochowano ją na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie (kw. XLVIII zach., mogiła 9). Na
emaliowanej tablicy z wizerunkiem Serca Jezusa pisze: 'Rozalia Celakówna, pielęgniarka

background image

Szpitala św. Łazarza, Apostołka osobistego poświęcenia się Najświętszemu Sercu
Jezusowemu'. Grób Rozalii odwiedzają wierni, coraz liczniej dziękujący za otrzymane za jej
wstawiennictwem łaski.

MISJA

1. Kochać Jezusa za niewdzięczny świat
Dla Rozalii najpiękniejszym miesiącem w roku był czerwiec, poświęcony Najświętszemu
Sercu, symbolizującemu miłość Zbawiciela. Tej miłości oddana, usiłowała uczynić wszystko,
co było w jej mocy, by wynagrodzić Odkupicielowi zapomnienie i wzgardę ze strony
większości ludzi. Z czwartku na piątek, od godz. 23 do 24, zgodnie z prośbą Jezusa
przekazaną św. Małgorzacie M. Alacoque, odprawiała Godzinę świętą. Jej życie przesycone
było głębokim pragnieniem wynagradzania Jezusowi za niewdzięczność świata. Prosił ją o to
Jezus:
Moje dziecko, kochaj Mnie bardzo. Niech twa miłość wynagrodzi Mi brak jej u innych dusz,
bo nie jestem kochany przez Moje stworzenia. Miłość zastąpi wszystko!
Patrz! Ile Ja wycierpiałem na krzyżu za grzechy ludzkie, a jaka Mnie spotkała wdzięczność?
Ile dusz wzgardziło Mną, nawet przyjaciele! Czyż Moje Serce nie cierpiało wtedy
niewymownych katuszy z powodu niewdzięczności doznanej? Więc ty, dziecko, wynagradzaj
Mi, zwłaszcza za kapłanów i za wszelką niewdzięczność!

2. Doprowadzić do intronizacji Najświętszego Serca Jezusowego
Pragnienie, by Jezus był znany i miłowany, paliło serce Rozalii. Od 1924 r. modliła się co
dnia, by Jezus rozszerzył w sercach ludzkich słodkie panowanie Swej miłości. W
natchnieniach Bożych usłyszała nakaz, by wraz z kierownikiem duchowym zabiegać o
Intronizację Najświętszego Serca Jezusowego w Polsce i na całym świecie.
Rozalia podjęła starania za pośrednictwem spowiednika. Aktywnie włączył się w to dzieło
Generał OO. Paulinów. Wizje i prośby były naglące. Jezus obiecywał – dzięki Intronizacji –
ocalenie Polski od wojny. Nie został wysłuchany. We wrześniu 1939 r. wybuchła wojna.

Czas, który zadecydował o losie Polski:

– wrzesień 1937 r.
Widziałam następujące rzeczy. Znalazłam się duchem na Stradomiu w Krakowie, od ul. św.
Agnieszki. Zobaczyłam w mieście straszne zamieszanie wśród ludzi, którzy uciekali w
panicznym popłochu w nieznanych kierunkach. Byli między nimi ludzie wszystkich klas,
którzy szli z walizkami, teczkami i tobołkami, uciekając od swych prac i zajęć. Z ogromnym
zdziwieniem, ale i zarazem trwogą patrzyłam na te gromady ludzi uciekających.
Obok mnie stał poważny pan. Zwrócony był w stronę uciekających ludzi. Twarz jego była
smutna, ale pełna najwyższej powagi, mająca w sobie coś nadziemskiego. Po chwili podniósł
swoje oczy ku niebu, wtedy wyglądał pełen majestatu, powagi i pokoju. Ale mimo wszystko
boleść malowała się na jego obliczu.
Z wielkim uszanowaniem i czcią patrzyłam na tę dziwną, nieznaną postać, która miała w
sobie coś boskiego i pociągającego serce człowieka. Miałam głębokie przekonanie, że to nie
człowiek z tej ziemi. Wtedy i ja patrzyłam na niebo, które zaczęły zakrywać straszne, czarne,
ciężkie chmury. Od strony zachodniej przeciągały się na całe niebo. Wówczas i mnie zrobiło
się straszno; jakaś dziwna trwoga mnie ogarnęła. Ten nieznany człowiek zbliżył się do mnie i
mówi:
– Patrz, dziecko, uważnie na to, co się dziać będzie. Co teraz widzisz, stanie się niedługo
rzeczywistością. Nastaną straszne czasy dla Polski. Burza z piorunami oznacza karę Bożą,
która dotknie Naród polski za to, że ten naród odwrócił się od Pana Boga przez grzeszne

background image

życie. Naród polski popełnia straszne grzechy i zbrodnie, a najstraszniejsze z nich są: grzechy
nieczyste, morderstwa i wiele innych grzechów.
Ja sądziłam, że to jest św. Józef, więc mówię do niego:
- Święty Józefie, proszę Cię, powiedz mi, co to wszystko oznacza, bo ja sama tych rzeczy nie
rozumiem.
Nieznana osobistość z dobrocią popatrzyła na mnie, lecz to nie był św. Józef. Kto to był, tego
nie wiem. Pytam, kiedy to się stanie? On mi mówi, że to niedługo się stanie, lecz nie śmiałam
go pytać o rok, miesiąc i dzień tej katastrofy.
Naraz coś dziwnego się stało: znikły domy od plant Dietla po Rynek. Natomiast zobaczyłam
olbrzymi plac, na którym gromadzili się ludzie wszystkich stanów. Najwięcej widziałam ludzi
wiejskich z koszykami, inteligencji, robotników, Żydów itp., którzy znosili kamienie na
budowę. Więc pytam dalej tego nieznanego człowieka:
– Powiedz mi, św. Józefie, co oni będą budować? Na co te kamienie, cegły, piasek, drzewo i
inne przedmioty tak znoszą?
Wtedy oblicze tego nieznajomego nabrało dziwnego blasku i majestatu i mówi mi:
– Patrz, dziecko, a wnet się dowiesz, co tu powstanie. Stąd będzie Chrystus królował.
Za chwilę zobaczyłam na tym placu pomnik Najświętszego Serca Pana Jezusa tak olbrzymich
rozmiarów, że nic, żaden dom nie da się do tego przyrównać ani żaden kościół. Pan Jezus był
tak wysoko postawiony na tym pomniku, że nie tylko cała Polska, ale cały świat mógł Go
widzieć. Jak ten pomnik wyglądał, jak ludzie wszyscy całego świata widzieli Pana Jezusa,
tego ja pojąć ani opisać nie potrafię, bo rzeczy Bożych, rzeczy duchowych nie można
wypowiedzieć ludzkim językiem. Oczy wszystkich były zwrócone do Pana Jezusa, który stał
w prześlicznej jasności nad całym światem.
Przy tym pomniku składali ludzie ofiary ze wszystkich stanów, również w postaci ślicznych
kwiatów o kolorze białym i czerwonym. Jaka to była dekoracja, to można ją tylko przyrównać
do nieba, nie do ziemi. Ten nieznajomy daje mi do zrozumienia, że u stóp Chrystusowych
trzeba było złożyć taką ofiarę: modlitwy i różne ofiary z serc czystych płynące i męczeństwa,
by zmyć zbrodnie całego świata, nie tylko samej Polski, ale na pierwszym miejscu Polski.
Naraz niebo prześlicznie wypogodziło się, znikły z jego horyzontów wszystkie czarne
chmury. Na niebie ukazało się słońce, księżyc i gwiazdy i to nie była zwyczajna światłość
dzienna, lecz taka, której nie potrafię opisać. Ten nieznajomy mówił do mnie:
– Patrz, dziecko! Królestwo Chrystusowe przychodzi do Polski przez Intronizację.
Po chwili w otoczeniu duchowieństwa i wiernych przyszedł do tego pomnika Jego Eminencja
Prymas Polski... Za kilka chwil Jego Eminencja odmawiał uroczyście akt ofiarowania całej
Polski Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, zaczynający się od słów: 'O Jezu, Najsłodszy
Odkupicielu nasz, Twojemu Boskiemu Sercu polecam Ojczyznę naszą, Polskę', lecz dalej już
nie pamiętam. Kończył słowami: 'Chwała bądź Bożemu Sercu' itd. Na koniec zaintonował
pieśń: Przez śmierć bolesną, Królu wiecznej chwały. Gdy śpiewano: 'więc Królem królów
zowie Cię świat cały, króluj nam, Chryste', wtedy ten olbrzymi tłum ludzi krzyczał z całych
sił: 'Króluj nam, Chryste! Króluj nam, Chryste!' I tak bez przerwy krzyczeli, a wtedy Pan
Jezus Swym Boskim wzrokiem i rękami jakby objął całą Polskę. Ręce wszystkich ludzi były
wzniesione do Pana Jezusa, nawet Żydów i innowierców.
Jeszcze raz usłyszałam głos: To niedługo się stanie, co teraz oglądasz, ale trzeba dużo wpierw
wycierpieć! Tego dziwnego człowieka (potem) już nie widziałam, gdzieś tajemniczo usunął
się ode mnie i widzenie znikło, wprowadzając w moją duszę głęboki pokój i pewność, że
naprawdę Pan Jezus będzie królował w Polsce przez Intronizację.

– marzec 1938 r.
Rozalia usłyszała głos wewnętrzny: Trzeba ofiary za Polskę, za grzeszny świat... Straszne są
grzechy Narodu polskiego. Bóg chce go ukarać. Ratunek dla Polski jest tylko w Moim

background image

Boskim Sercu.

– kwiecień 1938 r.
Najświętsza Maryja Panna powiedziała jej: Ratunek dla Polski jest tylko w Sercu Jezusa,
Mojego Syna. Jezus dodał: Strasznie ranią Moje Najświętsze Serce grzechy nieczyste. Żądam
ekspiacji.

– 4 lipca 1938 r.
Przebywając w Jachówce miała widzenie, które zapisała następująco: Znalazłam się na
wysokiej górze, na której zobaczyłam kulę zupełnie podobną do globu, lecz bardzo dużą. Z
wielkim zainteresowaniem oglądałam ją. Pod względem geograficznym był to glob.
Rozpoznałam części świata i poszczególne państwa. Wtem staje przede mną postać męża,
pełna powagi i majestatu. Kto to był, nie wiem. Owa postać zbliżyła się do mnie, nawiązując
rozmowę. Mówi do mnie: To jest kula ziemska, polecając mi wymienić i określić granice
części świata, a w nich – poszczególne państwa. Gdy odpowiedziałam na pytania, wówczas ta
osoba mówi do mnie głosem pełnym powagi i namaszczenia:
– Moje dziecko! Za grzechy i zbrodnie (wymieniając zabójstwa i rozpustę), popełniane przez
ludzkość na całym świecie, ześle Pan Bóg straszną karę. Sprawiedliwość Boża nie może
znieść dłużej tych występków. Ostoją się tylko te państwa, w których będzie Chrystus
królował. Jeżeli chcecie ratować świat, trzeba przeprowadzić Intronizację Najświętszego
Serca Jezusa we wszystkich państwach i narodach na całym świecie. Tu i jedynie tu jest
ratunek... Pamiętaj, dziecko, by sprawa tak bardzo ważna nie była przeoczona i nie poszła w
zapomnienie... Intronizacja w Polsce musi być przeprowadzona.
Rozalia przypomniała sobie, że ofiarowała się Panu Jezusowi z miłości ku Niemu na
całkowite wyniszczenie za Polskę na pierwszym miejscu, a potem za Niemcy, Rosję,
Hiszpanię i za cały świat. W tej chwili postać wzięła ją za rękę i zaprowadziła na drugą stronę
globu, wskazała na Amerykę i Australię i rzekła z bólem:
– Czyż za te dusze Chrystus nie cierpiał? Czyż one nie są odkupione Jego Najświętszą Krwią?
Trzeba je, dziecko, włączyć, szczególnie Amerykę... Trzeba wszystko uczynić, by
Intronizacja była przeprowadzona. Jest to ostatni wysiłek Miłości Jezusowej na te ostatnie
czasy!
Pytam z bojaźnią tę osobę:
– Czy Polska się ostoi?
Odpowiada mi: Polska nie zginie, o ile przyjmie Chrystusa za Króla w całym tego słowa
znaczeniu: jeżeli się podporządkuje pod prawo Boże, pod prawo Jego Miłości. Inaczej, Moje
dziecko, nie ostoi się. I jeszcze na ostatek mówi do mnie przekonywająco: Oświadczam ci to,
Moje dziecko, jeszcze raz, że tylko te państwa nie zginą, które będą oddane Jezusowemu
Sercu przez Intronizację, które Go uznają swym Królem i Panem. Przyjdzie straszna
katastrofa na świat – mówił – jak zaraz zobaczysz.
W tej chwili powstał straszliwy huk. Owa kula pękła. Z jej wnętrza wybuchnął ogromny
ogień; za nim polała się obrzydliwa lawa jak z wulkanu, niszcząc doszczętnie wszystkie
państwa, które nie uznały Chrystusa. Widziałam zniszczone Niemcy i inne zachodnie państwa
Europy. Z przerażeniem uciekłam wprost do tej osoby. Pytam:
– Czy to koniec świata? A ten ogień i lawa, czy to jest piekło? Otrzymuję odpowiedź:
– To nie jest koniec świata ani piekło, tylko straszna wojna, która ma dopełnić dzieła
zniszczenia.
Granice Polski byty nie naruszone: Polska ocalała. Ta osoba nieznana mówi jeszcze do mnie:
– Państwa oddane pod panowanie Chrystusa i Jego Boskiemu Sercu dojdą do szczytu potęgi i
będzie już 'jedna owczarnia i jeden pasterz'.
Po tych słowach wszystko znikło. Po Komunii św. (na następny dzień) pytałam Pana Jezusa,

background image

co to ma znaczyć. Otrzymałam pouczenie:
– Tak się, dziecko, stanie, jeżeli ludzkość nie zwróci się do Boga. Nie trzeba zaniedbywać
sprawy przyspieszenia chwili Intronizacji w Polsce.

– październik 1938 r.
Cierpienie miłośnie przyjęte dla Mnie ma wartość nieocenioną. Ty, dziecko, wybieraj zawsze
dla siebie upokorzenia, wzgardę, miejsce ostatnie, aby być coraz więcej do Mnie podobną...
Cokolwiek cię spotka, ofiaruj to, dziecko, dla wielkiego dzieła Intronizacji w Polsce.

– 4 na 5 grudnia 1938 r.
Rozalia zapisała: Zdawało mi się, że jestem w domu rodzinnym. Wyszłam w pole, lecz, o
zgrozo, zobaczyłam piekło otwarte, którego grozy nie potrafię opisać. Olbrzymia ilość
szatanów wtrącała dusze do tej otchłani z iście szatańską radością. Jeden drugiemu robił jakby
konkurencję, wprowadzając coraz więcej dusz. Męczarnie zadawali im podług grzechów.
Najwięcej było potępionych za grzechy przeciw szóstemu i dziewiątemu przykazaniu,
następnie za zbrodnie i nienawiść. Te trzy rodzaje grzechów w szczególny sposób były
widoczne. Mąk tej kaźni nikt nie potrafi opisać. Sam widok może człowieka o śmierć
przyprawić, gdyby nie był wspomagany łaską Bożą. Przeraźliwy krzyk potępieńców i
szatanów nie przestanie brzmieć w moich uszach do końca życia. Tego nigdy nie zapomnę.

– koniec lutego 1939 r.
Rozalia pisze: Pan Jezus przedstawił mej duszy następujący obraz, w czasie gdy Mu gorąco
polecałam naszą Ojczyznę i wszystkie narody świata. Zobaczyłam w sposób duchowy granicę
polsko-niemiecką, począwszy od Śląska, aż do Pomorza, całą w ogniu. Widok to był
naprawdę przerażający. Zdawało mi się, że ten ogień zniszczy całkowicie cały świat. Po
pewnym czasie ten ogień ogarnął całe Niemcy, niszcząc je... Wtem usłyszałam w głębi duszy
glos i równocześnie odczułam pewność niezwykłą, że tak się stanie, czego nie potrafię opisać:
– Moje dziecko! Będzie straszna wojna, która spowoduje takie zniszczenie. Niemcy upadną...
Wielkie i straszne są grzechy i zbrodnie Polski. Sprawiedliwość Boża chce ukarać ten naród
za grzechy, a zwłaszcza za grzechy nieczyste, morderstwa i nienawiść. Jest jednak ratunek dla
Polski, jeżeli Mnie uzna za swego Króla i Pana w zupełności przez Intronizację... To uznanie
ma być potwierdzone porzuceniem grzechów, a całkowitym zwrotem do Boga.

– 1 kwietnia 1939 r.
Gorąco polecałam, jak tylko umiałam, te sprawy Panu Jezusowi za przyczyną Najświętszej
Maryi Panny i św. Józefa, prosząc o światło, co należy czynić, by ta sprawa Jezusowa była
jak najlepiej i jak najprędzej przeprowadzona. I znowu głos mówił w mej duszy:
– Powiedz, dziecko, ojcu, by napisał do Prymasa Polski przez O. Generała, by wszystko
uczynił dla przyspieszenia Intronizacji. Jasna Góra jest stolicą Maryi. Przez Maryję przyszedł
Syn Boży, by zbawić świat, i tu również przez Maryję przyjdzie zbawienie dla Polski przez
Intronizację. Gdy się to stanie, wówczas Polska będzie przedmurzem chrześcijaństwa: silna i
potężna, o którą się rozbiją wszelkie ataki nieprzyjacielskie.

– rok 1938/39: nieskuteczne zabiegi
Od r. 1938 spowiednik Rozalii informował o niej swego kierownika sumienia, O. Generała
Piusa Przeździeckiego. Pod wpływem tych relacji O. Generał rozmawiał o Intronizacji z
Prymasem Hlondem i dwa razy do niego pisał. W 1938 osobiście doręczył mu obszerny
memoriał. W odpowiedzi Prymas polecił, by Rozalię zbadał neurolog. Świadectwo lekarskie
(nie stwierdzające choroby), po ogromnie upokarzającym dla Rozalii badaniu, zostało mu
doręczone. O. Generał wysłał też alarmujące pismo 20 kwietnia 1939 r.

background image

Rozalia czuła się pobudzona do modlitw, składania ofiar i znoszenia cierpień w intencji
Intronizacji, bo – jak napisała – to jest ogromnie ważny moment w dziejach świata... Podczas
modlitwy czy też pracy Jezus poucza moją duszę najnędzniejszą; żeby Dzieło Intronizacji
było rychło przeprowadzone, potrzeba ofiary. Chwalebne Zmartwychwstanie Jezusa nastąpiło
po strasznych cierpieniach; tak też i przyjście Królestwa Chrystusowego do Polski w
pierwszym rzędzie, a potem do innych narodów, musi być odkupione wyjątkowymi
cierpieniami... ze strony tych dusz, którym sprawa Jezusowa jest bardzo droga...

– 6 maja 1939 r.
Usłyszała słowa: Każde dzieło Boże i każda sprawa muszą być okupione cierpieniem, a im
więcej ma ona przysporzyć chwały Panu Bogu, na tym większe będzie napotykać trudności...
Dziecko, trzeba żyć wiarą i trzeba ufać! Ufać, że mimo największych trudności to dzieło
będzie przeprowadzone, a to dlatego, byście wiedzieli, że Ja Sam działam; wy jesteście tylko
narzędziem w Mych rękach. Im więcej będziecie wyzuci ze siebie, im głębiej wejdziecie w
przepaść unicestwienia się, tym swobodniej będę mógł działać w waszych duszach.

– 28 maja 1939: Uroczystość Zesłania Ducha Św.
Polecałam gorąco Panu Jezusowi – napisała Rozalia – sprawę Intronizacji. Następujący obraz
przedstawił się mej duszy: Widziałam Pana Jezusa w postaci 'Ecce Homo', poranionego
bardzo; na Jego głowie korona cierniowa głęboko wbijająca kolce w skroń; ubrany był w
płaszcz szkarłatny; rana Jego Serca Boskiego głęboko otwarta.
– Popatrz, jaki ból zadają Mi grzechy; te rany są zadane przez grzechy zmysłowe; korona
cierniowa za pychę, zarozumiałość, bunt przeciw Bogu, dalej wzgarda i inne grzechy. Nie ma
dusz, które by Mnie kochały i pocieszały. Na obliczu Pana Jezusa malował się głęboki
smutek.
Pan Jezus dał odczuć mej duszy, jak bardzo boli Go obojętność dusz szczególnie Jemu
poświęconych, tj. kapłanów i dusz zakonnych.
– Dziecko, Maria Małgorzata dała poznać światu Moje Serce, wy zaś kształtujcie dusze na
modłę Mojego Serca. Intronizacja to nie jest tylko formułka zewnętrzna, ale ona ma się odbyć
w każdej duszy. W tej sprawie trzeba dużo cierpieć, trzeba całkowicie być ofiarą.

– czerwiec 1939 r.
Wewnętrzna siła przynaglała Rozalię do nakłonienia spowiednika, by ponownie prosił
Prymasa o przyspieszenie Intronizacji w Polsce. Rozalia opierała się temu głosowi, nie chcąc
mówić spowiednikowi wciąż o tym samym...

– 29 sierpnia 1939 r.
Usłyszała w duszy słowa: Sam akt ofiarowania Polski przez Intronizację Mojemu Sercu
przyniesie zbawienne korzyści, bo przez to bardzo dużo dusz nawróci się szczerze do Pana
Boga, poddając się Jego prawu. Powiedz, Moje dziecko, ojcu, by napisał w tej sprawie do
Prymasa Polski. Teraz jest najodpowiedniejsza chwila. Trzeba korzystać z czasu i łaski.

Wybuch wojny

W Polsce wybuchła więc wojna, przed którą Bóg pragnął nas ocalić przez Intronizację Jego
Serca, a co za tym idzie nakłonić nasz naród do głębokiej przemiany życia.
1 września Rozalia zanotowała: Dziś pierwszy piątek miesiąca. Dzień ten będzie ważny w
dziejach naszego Narodu. O Jezu, przyspiesz dzień Intronizacji Twego Najświętszego Serca.
Jezus będzie królował w Polsce przez Intronizację. Usłyszała: Ludzie Mnie nie zrozumieli,
przeto przemawiam do ich twardych serc kulami i bombami, a to dlatego, że ich miłuję.
Rozalia powiedziała Jezusowi o duszach, które z powodu wojny znalazły się w

background image

niebezpieczeństwie wiecznego potępienia. Otrzymała odpowiedź: I to wszystko jest z miłości,
bo jest wiele dusz takich, które przez akt doskonały żalu znajdą przebaczenie...
W drugiej połowie września zastanawiała się, dlaczego wojna dokonuje tak straszliwego
zniszczenia. Otrzymała odpowiedź: To jeszcze za mało. Czy nie wiesz, jakie były i jeszcze są
grzechy? Zło musi być doszczętnie zniszczone. Na takim podłożu nic dobrego nie może
wyróść. Wszystkie grzechy i zbrodnie muszą być zmyte krwią.
Po miesiącu ponownie zanotowała bolesny wyrzut Jezusa: Popatrz, dziecko, jaką straszną
zniewagę i ból zadają Mi grzechy nieczyste, morderstwa (dzieci) i straszna nienawiść, która
nie wie, co to jest miłość bliźniego. (...) Już dłużej nie mogę tego znieść, muszę ukarać
niewdzięczny naród, który się nie chce nawrócić.
W listopadzie 1940 roku Rozalia gorąco prosiła o przyjście Królestwa Chrystusa. Usłyszała:
Ja chcę niepodzielnie panować w sercach ludzkich. Proś o przyspieszenie Mego panowania w
duszach przez Intronizację. Podczas adoracji w nocy z czwartku na pierwszy piątek grudnia
1940, stanęły jej przed oczyma zbrodnie ludzi. Zapytała Jezusa:
– Najsłodszy mój Mistrzu i Panie! Powiedz mi, co Cię najwięcej boli, kto Ci zadał cios
najokropniejszy?
– Moje dziecko! Najbardziej boli Mnie obojętność, wzgarda i zdrada kapłanów. Módl się
gorąco za nich.
W tej chwili Pan Jezus pokazał mi ogólny stan kapłanów: ich obojętność, oziębłość, brak
zainteresowania i miłości, którą było przepełnione Najświętsze Serce Jego w stosunku do
Ojca Niebieskiego i dusz ludzkich.
– Módl się, dziecko, i składaj ofiary z siebie, by kapłani byli świętymi, a których jest brak.
Dlatego tyle jest zła, bo nie ma świętych kapłanów.
Choć prośby Jezusa nie zostały wypełnione zgodnie z Jego wolą, to jednak nie zostały też
całkowicie zaprzepaszczone. Po śmierci Rozalii, pod wpływem objawień, jakich za życia
doświadczyła powstało w Polsce 'Dzieło Osobistego Poświęcenia się Najświętszemu Sercu
Jezusowemu'. Praktyka ta szerzy się od 1945. Obecnie, w obliczu ogromnych zagrożeń, jakie
nękają nasz naród we wszystkich dziedzinach życia, w sposób szczególny odpowiedziała na
apel Jezusa młodzież zgromadzona, podczas pobytu Ojca Świętego w Polsce, na Lednickich
Polach oraz Rodzina Radia „Maryja".

PISMA ROZALII CELAKÓWNY

Ocalałe od zniszczenia pisma Rozalii, pisane na wyraźne żądanie kolejnych spowiedników,
obejmują 1122 strony. Ona sama tak bardzo lękała się, by ich ktoś przypadkiem nie
przeczytał, że korzystając czasem z braku wyraźnego zakazu paliła je natychmiast po ich
przeczytaniu przez spowiednika. Czytał je także w części o. Pius Przeździecki, generał
Zakonu Paulinów. Nabrał tak wielkiego przekonania o świętości i misji Rozalii, że bez
wahania jeszcze za jej życia pisał w sprawie Intronizacji do Kardynała Hlonda.
Także Książę Kard. Sapieha przeczytał część pism, mówiącą o osobistym i narodowym
poświęceniu się Najśw. Sercu Jezusa. Z żalem powiedział do jej spowiednika: Skoro tak się
rzecz ma, czemuż Kardynał Prymas nie przeprowadził tej Intronizacji jeszcze w r. 1939? Jaka
szkoda..!
Do śmierci bardzo był przychylny idei osobistego poświęcenia się oraz Intronizacji
Najświętszego Serca.
Niestety do dzisiejszego dnia nawet pisma Rozalii Celakówny, z wyjątkiem cytowanych oraz
kilku innych fragmentów, nie ujrzały światła dziennego...

Osobiste poświęcenie

Uprzedzając nas o karze za grzechy, która miała spaść i faktycznie spadła na nas oraz na inne

background image

narody m. in. w czasie II wojny światowej, pełne miłosierdzia Serce Jezusa nie pozbawiło nas
pouczeń, co robić dla uniknięcia dalszych nieszczęść. Pierwszym – było porzucenie
grzechów. Drugim – wskazanym jako jedyny ratunek dla świata: przeprowadzenie
Intronizacji we wszystkich państwach i narodach.
Aby każdy naród mógł przygotować się odpowiednio do tak wielkiego aktu, trzeba rozszerzyć
najpierw osobiste poświęcenie się Najświętszemu Sercu Jezusa. Rozalia głęboko wierzyła, że
jedno i drugie kiedyś w Polsce nastąpi, zgodnie z zaleceniami i obietnicami Jezusa.
Jak dotąd Biskupi polscy listem pasterskim z 1 stycznia 1948 pobłogosławili i zalecili
praktykę osobistego poświęcenia się Sercu Jezusa. 22 października 1948 Stolica Święta
pobłogosławiła tę inicjatywę. Wierni podjęli apel z zapałem. W uroczystość Chrystusa Króla
w 1951 r. naród polski z Prymasem Wyszyńskim na czele, poświęcił się Najświętszemu Sercu
Jezusa we wszystkich świątyniach kraju.
Mimo że Biskupi polscy znali wizje Rozalii, nie opierali się na nich w zarządzeniu i
przeprowadzeniu tego Aktu, lecz na Encyklikach papieskich i objawieniach udzielonych św.
Małgorzacie Marii. Poświęcenie narodu nie odpowiedziało jednak w pełni nie tylko na
wskazania i prośby dane Służebnicy Bożej Rozalii, lecz także na wymogi Encykliki 'Quas
primas' Piusa XI i żądania Chrystusa wobec św. Małgorzaty.
Akt uznania Chrystusa Królem we wszystkich dziedzinach naszego życia narodowego,
społecznego, rodzinnego i osobistego stoi wciąż jeszcze przed nami jako zadanie powierzone
nam do wykonania za pośrednictwem Sł. B. Rozalii Celakówny. Nieustannie powinny nam
brzmieć w uszach słowa Chrystusa przez nią przekazane:
Oświadczam ci to, Moje dziecko, jeszcze raz, że tylko te państwa nie zginą, które będą
oddane Jezusowemu Sercu przez Intronizację, które Go uznają swym Królem i Panem.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ŻYCIE ROZALII CELAKÓWNY
Życie Rozali Celakównej
ŻYCIE I MISJA SŁ B ROZALII CELAKÓWNY
Służebnica Boża Rozalia Celakówna życie i misja
Życiorys ROZALII CELAKÓWNEJ, Katolicyzm
PISMA ROZALII CELAKÓWNY
Co Jezus powiedział Rozalii Celakównie
Intronizacja według Rozalii Celakówny
Diabeł nienawidzi Rozalii Celakówny
SŁUGA BOŻA ROZALIA CELAKÓWNA ODEZWA DO LEKARZY POLSKICH1
Rozalia Celakówna
Droga Krzyżowa ze Służebnicą Rozalią Celakówną
Diabeł nienawidzi Rozalii Celakówny
SŁUGA BOŻA ROZALIA CELAKÓWNA ODEZWA DO LEKARZY POLSKICH 2
Życie i misja Sługi Bożej Roazlii Celakówny , dokumenty religijne
Życie społeczne

więcej podobnych podstron