Podobnie jednak jak ze spowiednikiem, warto dać sobie czas na znalezienie
odpowiedniej dla siebie grupy. Można poczytać w internecie, pójść w kilka
miejsc. We wspólnotach używa się też specyficznego języka, dlatego czasem,
zanim zrezygnujemy ze spotkań bo czujemy się obco, warto dać sobie i grupie
trochę czasu i poprzyglądać się jak Bóg prowadzi tę wspólnotę. Sam, od
przyjazdu do Rzymu, potrzebowałem roku na znalezienie wspólnoty
charyzmatycznej, w której odnalazłem swoje miejsce.
Rodzina
Wiem, że to temat delikatny. Ja sam niestety nie umiem rozmawiać o wierze z
moimi najbliższymi. Widziałem jednak nie raz, gdy udało się komuś zacząć
rozmawiać z żoną, mężem, rodzicami, czy dziećmi, o tym, co się dzieje w jego
osobistej przygodzie życia z Bogiem, to życie jego rodziny zaczynało nabierać
zupełnie nowej jakości. Szacunek wobec tego, że mąż, czy żona potrzebuje
czasu na modlitwę, przekłada się w prost na szacunek wobec czasu i osób w
ogóle. Świętość spotkania z Bogiem, znajduje odbicie w tym, że i spotkania z
najbliższymi stają się święte. Tak jak szukamy czasu na modlitwę, tak też
zaczynamy szukać czasu na głębsze spotkania z najbliższymi. Z rozmów o
Bogu, który staje się coraz ważniejszą i bardziej intymną rzeczywistością
naszego życia, łatwiej jest przejść do rozmowy o innych ważnych i cennych
wymiarach życia. Wiara zaczyna oświetlać różne rodzinne wybory i nawet, gdy
one są trudne to napełniają radością i satysfakcją bycia w zgodzie z Bogiem.
Rozmawiałem kiedyś z człowiekiem, który przez długi czas przeżywał kryzys w
swoim małżeństwie. W wierze klękał i się modlił: Panie Jezu, w tym (kolejnym)
starciu ona nie ma racji. Jestem tego pewien. Ale w Twoje imię zgadzam się
na jej opcję. Nie musi być “po mojemu”. Po tej ciemniej nocy na nowo, po
ponad dwudziestu latach małżeństwa, zakochał się w swojej żonie.
Dwie strony medalu
Automat do gier, czy taca? Kościół, to dla wielu niewątpliwie kłopotliwy
wymiar wiary. Bo o ile Bóg w Jezusie Chrystusie, wychodzi nam na spotkanie w
prostocie dziecka, o tyle Kościołowi takiej prostoty zdaje się brakować. Co
więcej, często jest tak, że żeby spotkać Kościół, to nam właśnie trzeba uczynić
pierwszy krok. Co więc sprawiło, że po latach mojej rozłąki z Kościołem
trafiłem wreszcie do tego księdza? Cała historia sprowadza się oczywiście do
doświadczenia spotkania z żywym Bogiem. Ale to jedna strona medalu. Druga
jest taka, że mogłem w pełni spotkać żywego Boga właśnie dzięki temu, że
trafiłem do tego księdza. Teraz rozumiem, że to właśnie jest Kościół.
Wybór nie jest więc łatwy… automat do gry nie przestał być atrakcyjny. Ale
może przy odrobinie trudu uda się i w Kościele znaleźć miejsce, ciekawsze od
„salonu gier”.
--Jacek Olczyk SJ--
[dzień 21] - Automat do gier, czy taca? Czyli o własnym miejscu w Koś...
http://www.facebook.com/home.php?sk=lf
1 z 1
2010-12-21 22:15