Teresa od Dzieciątka Jezus myśli, duchowość compressed

background image

ĐĎ ŕˇ± á

>

ţ˙

j

k

ţ˙˙˙

g

h

i

˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙
˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙
˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙
˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ÜĄ h

e

ă€

Ě

ă}

Ä

*

Ä

*

(

W

čĆ

Ř

ŔČ

ŔČ

ŔČ

ŔČ

ŔČ

R

Ę

Ä

ÖĘ

d

“Ë

X

ëË

1

GM

ŔČ

ŔČ

ŔČ

čĆ

ŔČ

ŔČ

Đ× JÜ"É>Ć

TOC \o "1-3" \h \z Św. Teresa z Lisieux MYŚLI

(Tom 1)

PAGEREF

_Toc475544153 \h 1
1. BÓG JEST MIŁOŚCIĄ

PAGEREF _Toc475544154 \h 1

5. BEZCENNA WARTOŚĆ „MAŁYCH RZECZY” PAGEREF _Toc475544155 \h 14
6. PODPORA W DRODZE

PAGEREF _Toc475544156 \h 16

7. NAJŚWIĘTSZA PANNA, PRZYCZYNA NASZEJ RADOŚCI

PAGEREF

_Toc475544157 \h 19
9. ŚWIĘTOŚĆ

PAGEREF _Toc475544158 \h 24

Św. Teresa z Lisieux MYŚLI (Tom 2)

PAGEREF _Toc475544159 \h 27

1. PRÓBA WIARY

PAGEREF _Toc475544160 \h 27

2. PIĘKNA MIŁOŚĆ BRATERSKA

PAGEREF _Toc475544161 \h 30

Św. Teresa z Lisieux MYŚLI

(Tom 3)

PAGEREF _Toc475544162 \h 35

1. SŁABOŚĆ JEST DLA NAS WYZWANIEM

PAGEREF _Toc475544163 \h 35

2. BÓG POPROWADZI CIĘ MAŁĄ DROGĄ PAGEREF _Toc475544164 \h 41
(yciorys

PAGEREF _Toc475544165 \h 48

Epizody z życia

PAGEREF _Toc475544166 \h 49

Sprawić Jezosowi Przyjemność

PAGEREF _Toc475544167 \h 49

Bądź jak małe dziecko, które wciąż podnosi nóżkę i czeka kiedy Jezus weźmie na ręce i
zaniesie do Królestwa Swego.

PAGEREF _Toc475544168 \h 49

Znosić wady innych, nie krytykować, cieszyć się każdym dobrem każdego z nich
PAGEREF _Toc475544169 \h 49
Nieprzyjemna Współsiostra obsypywana miłością Teresy PAGEREF _Toc475544170 \h

49
Św. Teresa z Lisieux MYŚLI

(Tom 1)

1. BÓG JEST MIŁOŚCIĄ
Teresa nigdy nie wychodzi od teoretycznych rozważań o Bogu. Ona z Bogiem żyje,
„zna” Go z doświadczenia. A ponieważ widzi jasno swoje ubóstwo, wszystko staje się dla
niej darem. Prolog z „Rękopisu A” jest wielkim hymnem jej wdzięczności wobec Boga.
Zajmę się tu tylko jednym: zacznę śpiewać to, co winnam śpiewać wiecznie —

background image

„Miłosierdzie Pana!” (Rkp A 2r°)
„Jezus wyszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał; i ci do Niego
przyszli”. Oto tajemnica mojego powołania, całego mojego życia, a nade wszystko
tajemnica upodobania, jakie Jezus ma dla mojej duszy... Nie wzywa tych, którzy są tego
godni, lecz tych, których sam chce, lub, jak mówi święty Paweł: „Bóg lituje się nad tym,
nad kim zechce, i miłosierdzie okazuje temu, nad kim chce się zmiłować” (Rkp A 2r°).
Kwiat, który tu przedstawi swoje dzieje, cieszy się, że może głośno opowiedzieć o
względach, jakie Jezus z góry mu okazał, i to za darmo; przyznaje, że nie ma w nim nic
takiego, co mogłoby przyciągnąć boskie spojrzenie, i że jedynie miłosierdziu Jezusa
zawdzięcza wszystko, co ma w sobie dobrego (Rkp A 3v°).
* * *
Sam fakt istnienia jest już dla niej dobrodziejstwem.
Dla mnie niebo to wyczuwać w sobie podobieństwo
Do Boga, który mnie stworzył potężnym swym
tchnieniem.

(P 32)

Ja, biedna, mała istota, która obróciłaby się w nicość, gdyby Twe boskie spojrzenie nie
obdarowywało mnie w każdej chwili życiem... (Rkp B 5v°)
Dziecięcą swą ręką, która pieściła Marię,
Podtrzymywałeś świat obdarowując go życiem.
I myślałeś o mnie!

(P 24)

W każdej chwili jesteś przy mnie, strzeżesz mnie.

Gdy Cię wzywam, och, nigdy nie zwlekasz!

(P 36)

Wszystko z Twojej otrzymujemy ręki. (P 34)
...I mogę nazwać siebie dziełem Twojej miłości. (P 53)
* * *
qqqTeresa nie ceniłaby tak Miłosierdzia, gdyby kiedyś nie była spętana, na długie lata i
wbrew sobie, przez chorobliwą nadwrażliwość. Jednak odnawiająca moc Boga uwolniła
ją od tego zniewolenia, dzięki czemu Teresa stała się kimś zupełnie nowym. Tej
przemiany nie zapomni Bogu nigdy.
Jest prawdą, że noc Bożego Narodzenia 1886 roku zdecydowała o moim powołaniu, lecz
— by określić ją jaśniej — muszę ją nazwać nade wszystko nocą mojego nawrócenia. Tej
błogosławionej nocy, o której napisano, że dodaje blasku szczęściu Boga samego, Jezus,
który stał się dzieckiem z miłości do mnie, raczył wyzwolić mnie z powijaków i
ułomności dzieciństwa. Przemienił mnie tak bardzo, że odtąd nie rozpoznawałam samej
siebie (LT 201).
Dobry Bóg musiał użyć małego cudu, abym mogła w jednej chwili dojrzeć. I cud ten
uczynił w niezapomnianą noc Bożego Narodzenia. Tej promiennej nocy, jaśniejącej
szczęściem Przenajświętszej Trójcy, Jezus, wdzięczne małe Dziecię, ledwie od godziny
na świecie, przemienił noc mojej duszy w potoki światła... Tej nocy, w której stał się
słabym i cierpiącym z miłości dla mnie, uczynił mnie silną i dzielną, przyodział mnie w
zbroję. I począwszy od tej błogosławionej nocy nie przegrałam żadnego starcia,
przeciwnie, kroczyłam od zwycięstwa do zwycięstwa, rozpoczynając — rzec można —
„bieg olbrzyma!” Wyschło źródło moich łez, odtąd rzadko i z trudem się otwierało. (...)

background image

W tę noc pełną światła rozpoczął się trzeci okres w moim życiu, najpiękniejszy ze
wszystkich, najobfitszy w łaski Nieba... Dzieło, z którym zmagałam się nadaremnie przez
dziesięć lat, Jezus wykonał w jednej chwili, zadowalając się moją dobrą wolą, której
nigdy mi nie zabrakło. Podobnie jak Apostołowie, mogłam powiedzieć do Niego: „Panie,
łowiłam całą noc, ale bez skutku”. Wtedy Jezus, okazując mi jeszcze więcej miłosierdzia
niż swoim uczniom, osobiście wziął sieć, zarzucił ją i wyciągnął pełną ryb. (...)
W krótkim czasie dobry Bóg umiał wyprowadzić mnie z ciasnego kręgu, w którym się
obracałam nie wiedząc, jak się z niego wydostać. Gdy patrzę na drogę, którą mnie
poprowadził, ogarnia mnie wielka wdzięczność (Rkp A 44v°—46v°).
* * *
Inna łaska: w poszukiwaniu Boga Teresie nigdy nie przeszkodził grzech.
Więc żadna w tym moja zasługa, że nie oddałam serca stworzeniom, gdyż tylko wielkie
Miłosierdzie dobrego Boga uchroniło mnie przed tym!... Przyznaję, że bez Niego
mogłabym upaść tak nisko jak święta Magdalena. Dlatego głębokie słowa, które Pan nasz
wypowiedział do Szymona, wdzięcznie rozbrzmiewają w mym uchu... Wiem, że „ten,
któremu darują mniej, miłuje mniej”, lecz wiem również, że Jezus odpuścił mi więcej niż
Magdalenie, gdyż mnie przebaczył z góry, nie pozwalając mi upaść. (...)
Zostałam otoczona przewidującą miłością Ojca, który posłał swe Słowo nie po to, aby
ocalić sprawiedliwych, ale grzesznych. On chce, bym kochała Go nie dlatego, że mi
odpuścił dużo, lecz dlatego, że odpuścił mi wszystko. Nie czekał, bym pokochała Go
bardzo, jak święta Magdalena, lecz chciał, bym wiedziała, jak bardzo mnie ukochał
miłością niewypowiedzianie przewidującą, tak bym teraz pokochała Go do szaleństwa!
Słyszałam, że nie spotkano duszy czystej, która kochałaby więcej od tej, która kocha
sercem skruszonym z żalu. Ach, jakże chciałabym dowieść, że to nieprawda! (Rkp A
38v°—39v°)
* * *
Łaska jeszcze głębsza: Teresa zrozumiała, iż Bóg jest nieskończenie miłosierny dlatego,
że jest... sprawiedliwy!
On, który w czasie ziemskiego życia zawołał w uniesieniu: „Błogosławię Cię, Ojcze, że
ukryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je maluczkim”, chciał, by
zajaśniało we mnie Jego miłosierdzie. A ponieważ byłam mała i słaba, pochylał się nade
mną i w ukryciu pouczał o sprawach miłości (Rkp A 49r°).
Lecz rozumiem, że wszyscy nie mogą być tacy sami, trzeba, by ludzie pochodzili z
różnych rodzin, aby móc wielbić w sposób szczególny jeden z przymiotów dobrego
Boga!... Mnie On obdarzył nieskończonym Miłosierdziem i poprzez nie właśnie widzę i
wielbię boskie przymioty!... Wówczas wszystkie wydają mi się promieniejące miłością,
nawet Sprawiedliwość (a być może nawet przede wszystkim ona) wydaje mi się
przyodziana w miłość...
Jak dobrze jest pomyśleć, że dobry Bóg jest Sprawiedliwy, to znaczy, że ma wzgląd na
naszą słabość, że doskonale zna kruchość naszej natury. Czego więc mogłabym się lękać?
(Rkp A 83v°)
Wiem, że trzeba być czystym, by pojawić się przed Bogiem wszelkiej świętości, lecz
wiem i to, że Pan jest nieskończenie sprawiedliwy. Na tej właśnie sprawiedliwości, która
tylu przeraża, opiera się moja radość i zaufanie. Bo być sprawiedliwym, to nie tylko
okazać surowość winnemu, ale również uznać prawe intencje i wynagrodzić dobro. Tyle
samo nadziei pokładam w sprawiedliwości, co w miłosierdziu Boga. Gdyż właśnie

background image

sprawiedliwość skłania Go do tego, by nam „współczuć i okazywać łagodność. Wszak
zna On naszą kruchość, pamięta, że prochem jesteśmy. Jak ojciec pochyla się z czułością
nad dziećmi, tak i Pan pochyla się ze współczuciem nad nami” (LT 226).
Pewnego dnia [opowiada siostra Genowefa] weszłam do celi drogiej Siostry i uderzyło
mnie jej wielkie skupienie. Szyła coś energicznie, a jednocześnie wyglądała na pogrążoną
w głębokiej kontemplacji.
— O czym myślisz? — zapytałam.
— Myślę o „Ojcze nasz” — odpowiedziała. — Jak dobrze jest móc nazwać dobrego
Boga Ojcem!
I w jej oczach pojawiły się łzy (RiW 81).
Innym razem zauważono, jak Teresa — w ogrodzie — wpatruje się ze wzruszeniem w
kwokę i pisklęta. Później wyznała:
Zapłakałam, kiedy przyszło mi na myśl, że dobry Bóg posłużył się tym właśnie
porównaniem, by pokazać nam, ile ma dla nas czułości. Wobec mnie dokładnie tak
postępował, przez całe moje życie! Krył mnie całą pod swoimi skrzydłami (OR, 7 lipca,
1).
* * *
Dlatego też — zupełnie logicznie (choć jest to logika świętych) — Teresa oddaje się
całkowicie Miłości Miłosiernej.
Boże mój, wykrzyknęłam w głębi serca, czy tylko Twoja Sprawiedliwość przyjmuje
dusze na całopalną ofiarę?... Czy nie potrzebuje ich także Twoja Miłość Miłosierna?...
Zewsząd jest odtrącana, nieznana; serca, które chciałbyś nią obdarować, zwracają się ku
stworzeniom, oczekując od nich szczęścia i ich kruchego przywiązania, miast rzucić się
w Twoje ramiona i przyjąć Twą nieskończoną Miłość... Boże mój, czy Twoja wzgardzona
Miłość musi pozostać w Twym Sercu? Wydaje mi się, że gdybyś znalazł dusze gotowe
oddać się na Całopalną Ofiarę Twojej Miłości, to prędko byś je strawił swym ogniem,
wydaje mi się, że byłbyś szczęśliwy, gdybyś nie musiał już powściągać w sobie fal Twej
nieskończonej czułości... (Rkp A 84r°)
Tak długo, jak zechcesz, Umiłowany mój, Twój ptaszek pozostanie bez sił i bez skrzydeł,
będzie trwać ze wzrokiem utkwionym w Tobie, chce zauroczyć się Twym boskim
spojrzeniem, chce stać się ofiarą Twojej Miłości! (Rkp B 5v°)
Bóg przyjął tę całopalną ofiarę; Teresa wyznała to matce Agnieszce:
Kochana Matko, ty, która pozwoliłaś, bym ofiarowała się Bogu w ten sposób, wiesz,
jakie potoki, a raczej oceany łask zalały później moją duszę... Ach! Począwszy od tego
szczęśliwego dnia Miłość jakby przenika mnie i otacza, wydaje mi się, że w każdej
chwili ta Darmowa Miłość mnie odnawia, oczyszcza, nie pozostawia w duszy żadnego
śladu grzechu (Rkp A 84r°).
* * *
Tym samym Teresa staje przed tajemnicą wybraństwa:
Tak, Jezus ma swoje upodobania, w Jego ogrodzie są owoce, które pod promieniami Jego
miłości dojrzewają prawie w okamgnieniu. Dlaczego i my do nich należymy? To
tajemnica. Bo jakiż powód Jezus może nam podać? Tylko ten, że nie ma żadnego
powodu... Korzystajmy więc z upodobania Jezusa, który nauczył nas tylu rzeczy w
niewiele lat, nie zaniedbujmy niczego, co mogłoby Mu sprawić radość! Ach, pozwólmy,
żeby złociło nas słońce Jego miłości. Słońce pełne żaru... Spalajmy się, trawione miłością!
(LT 89)

background image

Jezu, być może się łudzę, lecz mi się zdaje, że nikogo nie możesz napełnić miłością
większą od tej, którą mnie napełniłeś (...). Dopóki jestem na ziemi, trudno mi wyobrazić
sobie miłość większą od tej, którą spodobało Ci się mnie obdarować, bez miary i za
darmo, bez żadnej zasługi z mojej strony (Rkp C 35r°).
Kiedy Teresa rozchorowała się na dobre, mówiono do niej: „Bardzo się o ciebie
troszczą...”
Tak, dobrze to widzę... To dla mnie obraz miłości, jaką obdarza mnie Bóg. Ja Jemu
ofiarowywałam jedynie miłość, więc i On obdarza mnie [samą] miłością. I na tym nie
koniec, bo wkrótce napełni mnie miłością jeszcze większą! (OR, 22 lipca, 1)
— Ależ Bóg sobie ciebie upodobał! Co myślisz o tym wybraństwie?
— Myślę, że Duch Boży wieje, gdzie chce (OR, 11 lipca, 9).
Nie, nie uważam się za wielką świętą! Jestem świętą bardzo małą; myślę tylko, że
spodobało się dobremu Bogu złożyć we mnie dary, które czynią dobrze i mnie samej, i
innym (OR, 4 sierpnia, 2).
* * *
Teresa wie, że tej Miłości może doświadczyć każdy, byle wydał się Jej bez granic.
Jezu, gdybym tak mogła powiedzieć wszystkim małym duszom, jak niewysłowiona jest
Twoja przychylność!... Czuję, że gdybyś cudem znalazł duszę słabszą, mniejszą od mojej,
to chciałbyś ją obdarzyć jeszcze większymi dobrodziejstwami... jeśliby zdała się na
Ciebie, ufając zupełnie Twemu nieskończonemu miłosierdziu. Ale czyż trzeba mi to
ogłaszać, Jezu? Czyż nie Ty sam mnie o tym pouczyłeś i czyż nie możesz tego objawić
innym?... Możesz, ja to wiem i zaklinam Cię, byś to uczynił, błagam Cię, byś skierował
swe boskie spojrzenie na rzeszę małych dusz... Błagam Cię, byś wybrał zastęp małych
ofiar godnych Twojej miłości! (Rkp B 5v°)
Zrozumiałam ponadto, że miłość naszego Pana objawia się zarówno w duszy najprostszej,
w niczym nie stawiającej oporu Jego łasce, jak i w duszy najsubtelniejszej, bo cechą
miłości jest to, że się zniża. Gdyby więc wszyscy mieli być podobni do Świętych
Doktorów, którzy oświecili Kościół jasnością swej nauki, to wydaje się, że dobry Bóg,
przychodząc do ich serc, nie zstąpiłby wystarczająco nisko. Stworzył więc dziecko, które
niczego nie umie i ledwie co mówi; stworzył biednych dzikich ludzi, którzy mogą
kierować się jedynie prawem natury. I właśnie: raczy zstąpić aż do ich serc, to oni są tymi
polnymi kwiatami, których prostota Go urzeka... Zstępując tak nisko, objawia swą
nieskończoną wielkość (Rkp A 2v°—3r°).
Bóg kocha nas wszystkich, bez względu na to, czy jesteśmy wielcy czy mali. Jednakże
mali świadczą ze szczególną siłą o tym, jak nisko Bóg się pochyla.
Tak jak słońce oświeca i cedry, i mały kwiat, jakby ten żył na ziemi sam jeden, tak i nasz
Pan zajmuje się każdą duszą, jakby ta nie miała sobie podobnych. I jak w przyrodzie
wszystko przyczynia się do tego, by stokrotka mogła kiedyś zakwitnąć, tak i wszystko
przyczynia się do dobra każdego (Rkp A 3r°).
2. JEZUS JEST NAM DANY
„Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał” (J 3, 16).

Ach, znam Tego, który prosił o wodę:

Jest „Darem Boga”, źródłem chwały!

(P 24)

Ukochałeś mnie tak bardzo, że dałeś mi swego Syna Jednorodzonego, by był mi
Zbawicielem i Oblubieńcem (M6).

background image

Bóg dla was przyjął na siebie śmiertelność (RD 5).
Teresa lubiła ten dialog przypisywany świętemu Bernardowi:
— Jezu, kto Cię uczynił tak małym?
— Miłość.
* * *
Kim zatem jest Jezus w jej oczach? Jest „oceanem miłości” (P 54).
To, o czym ci piszę, jest doprawdy szalone; ale nie szkodzi, o miłości Jezusa myślę coś,
co jest być może jeszcze mocniejsze... (LT 82)
Od Jego miłości któż nas może odłączyć?
(P 48)
Jedyne, o co Herod oskarżył Jezusa, to szaleństwo. I ja się z nim zgadzam! Tak, gdyż
szaleństwem z Jego strony było poszukiwać małych, ubogich serc ludzi śmiertelnych,
aby stać się ich królem. Przecież On, Król Chwały, zasiada na cherubinach! I nie mogą
pomieścić Go nawet Niebiosa! Był więc nasz Oblubieniec zupełnie szalony, by przyjść
na ziemię do grzesznych ludzi, chcąc uczynić ich swoimi przyjaciółmi, swoimi bliskimi,
podobnymi sobie, On, który żyje w pełni szczęścia z dwoma innymi, cudownymi
Osobami Trójcy Świętej! Nigdy nie będziemy w stanie posunąć się do szaleństw, do
których On posunął się dla nas, i nigdy nasze czyny nie zasłużą na to miano, gdyż są
bardzo rozumne i daleko im do tego, czego nasza miłość chciałaby dokonać (LT 169).

Trzeba mi serca rozpalonego czułością,
Które zawsze by mi było oparciem
I kochałoby we mnie wszystko, nawet słabość,
I nie opuszczałoby mnie ani na chwilę.
Lecz nie mogłam nigdzie znaleźć stworzenia,
Co — nieśmiertelne — kochałoby wiecznie...
Więc trzeba mi Boga, z moją naturą,
Co stałby się mi bratem i poznałby cierpienie!

(P 23)

Muszę ci wyznać, że na Serce Jezusa zapatruję się inaczej niż wszyscy. Myślę, że serce
mojego Oblubieńca należy jedynie do mnie, tak jak i moje należy jedynie do Niego.
Rozmawiam z Nim w samotności, kiedy sercem trwam cicho przy Jego sercu, oczekując
na spotkanie z Nim twarzą w twarz, gdy [już bez osłony] będę mogła się w Niego
wpatrywać (LT 122).
Tak, ten, kto kocha Jezusa, przynależy do Jego rodziny. W tym sercu, które nie ma sobie
podobnych, znajduje wszystko, czego pragnie. Znajduje w Nim swoje Niebo! (LT 130)
Kto ma Jezusa, posiada niezmierzone bogactwa.
Wszystko jest nasze i wszystko dla nas, gdyż w Jezusie mamy wszystko (LT 182).
I wyśpiewuje Teresa Jego „cudowne piękno” (LT 95). Przeczytajmy kilka strof z jej
wiersza „Lubiłam...”
Tak, Twoja ręka prowadzi mnie wszędzie,
W Tobie mam lasy i wioski,
Mam trzciny i łąki, i góry,
Deszcze i śnieżne płatki
Z wysoka.

Mam czarującą lutnię,

background image

Pełną pokoju samotność,
Rzeki, skały, urocze wodospady...
Szemrzący cicho potok,
Ptaki.

Mam lśniące jezioro, mam dolinę
Samotną, porośniętą lasem;
A z oceanu mam srebrzystą falę,
Połyskujące ryby, mórz skarby
Rozmaite.

W Tobie mam migocące gwiazdy;
A kiedy miłość Twa się odsłania,
Dostrzegam, jak przez zasłonę,
Przy zapadającym z wolna mroku,
Twoją dłoń!

Ty, który podtrzymujesz światy,
Który sadzisz puszcze głębokie,
Który jednym spojrzeniem je zapylasz,
Patrzysz na mnie zawsze
Miłośnie.

Mam Twe Serce, Twe cudowne Oblicze,
Wzrok cichy, który mnie zranił...
Mam Twych świętych ust pocałunek,
Kocham Cię i nadto niczego nie pragnę,
Jezu!

(P 18)

* * *
Oblicze Jezusa, w które Teresa wpatruje się oczami wiary, ukazuje jej świat olśniewający.
Siostra Genowefa tak to wyraziła: „Oblicze Święte było zwierciadłem, w którym
odgadywała duszę i serce swojego Umiłowanego... Nowicjuszkom mówiła, że Oblicze
Jezusa jest niczym księga, z której czerpie wiedzę miłości” (RiW 82-83).
Wcześniej nie zgłębiłam skarbów ukrytych w Świętym Obliczu (...), tajemnic miłości
ukrytych w Twarzy naszego Oblubieńca (Rkp A 71r°).
To Oblicze jest mym królestwem miłości!
(P 20)
Jezus płonie do nas miłością... Spójrz na Jego Cudowne Oblicze! Spójrz na oczy wygasłe,
spuszczone! Spójrz na rany! Spójrz na Jezusa, który objawia się w swoim Obliczu... W
nim dojrzysz, jak bardzo nas kocha (LT 87).
Chętnie cytuje urywki mówiące o Twarzy Jezusa, promiennej i cierpiącej zarazem.
Mój ukochany jest jak bukiet mirry, co spocznie na moim sercu. W jego twarzy jasność i
blask, a włosy jego jak królewska purpura. W nim wszystko jest godne kochania, twarz
jego wbudza miłość, a oblicze mnie ponagla, bym na Miłość odpowiedziała miłością
(Pnp 1).

background image

Z twarzą nad miłym schyloną
Trwałam, zapomniawszy o sobie;
I znikło wszystko, i oddałam Mu siebie,
Troski me porzuciwszy
tam, kędy bielą się lilie (święty Jan od Krzyża).
Któż uwierzył naszemu słowu i komu Pan objawił moc swego ramienia? Chrystus pojawi
się przed Nim jak krzew, jak pęd, co wschodzi na ziemi spękanej: w naszych oczach nie
miał ni piękna, ni blasku, nie było w Nim nic, co przyciąga. Nie odgadliśmy, kim jest.
Był dla nas przedmiotem wzgardy, ostatnim z ludzi, mężem boleści, który poznał, co jest
cierpieć!... Twarz Jego zaś — jakby ukryta!... (...) A On nasze utrapienia dźwigał, naszym
obarczył się bólem. Mieliśmy Go za trędowatego, za człowieka, którego Bóg
doświadczył i upokorzył!... A Jego przybito za nasze niegodziwości, za nasze
zmiażdżono grzechy. Kara, przynosząca nam pokój, na Niego spadła. W Jego ranach —
nasze uzdrowienie (Iz 53) (LT 108).
Teresa chce pójść śladami Jezusa.
Pojęłam, czym jest prawdziwa chwała. Ten, którego królestwo nie jest z tego świata,
ukazał mi, że prawdziwa mądrość polega na tym, by „chcieć być nieznanym i uważanym
za nic — by szukać radości w oderwaniu od siebie”... Ach! Chciałam, aby „moja twarz
— na podobieństwo twarzy Jezusa — była prawdziwie ukryta, tak by na ziemi nikt mnie
nie rozpoznał”. Byłam spragniona cierpienia i zapomnienia (Rkp A 71v°).
* * *
„Jezus uda się daleko, aby cię znaleźć...”
Podziękuj dobremu Bogu za łaski, którymi On cię obdarza. I nie bądź aż tak
niewdzięczna, że nie będziesz umiała ich rozpoznać. Sprawiasz na mnie wrażenie
wieśniaczki, którą król — pełen mocy — poprosił o rękę, a ta nie śmiała się zgodzić,
tłumacząc się swym ubóstwem i nieznajomością życia na dworze. A wystarczyłoby jej
pomyśleć, że królewski narzeczony dobrze przecież wie o jej nędzy, a jej słabość zna
lepiej niż ona... Mario, chociaż jesteś nikim, to nie zapominaj, że Jezus jest wszystkim,
dlatego trzeba, byś zanurzyła twą nicość w Jego wszystkim, nie mającym dla siebie
granic, i byś o nim tylko myślała, bo tylko ono jest godne miłości... Nie wyczekuj też
widocznych owoców swoich wysiłków, gdyż te nic nie znaczące rzeczy tak bardzo
Jezusa pokrzepiają, że lubi je zatrzymywać dla siebie. (...) Jezusowi oddaj całe serce, On
jest go spragniony, odczuwa głód... (...) Ach, jak nie kochać przyjaciela, który przystaje
na takie ubóstwo, i jak jeszcze tłumaczyć się [przed Nim], że jest się zbyt biednym, kiedy
On sam się upodabnia do swej narzeczonej... Był bogaty, a stał się ubogim, by połączyć
swoje ubóstwo z ubóstwem Marii od Najświętszego Sakramentu. Cóż za tajemnica!
Tajemnica miłości! (LT 109)
Nie lękaj się; im będziesz uboższą, tym mocniej Jezus będzie cię kochał. Uda się daleko,
bardzo daleko, aby cię znaleźć, kiedy pobłądzisz (LT 211).
Jezus jest podobny do swego Ojca, gdyż — jak Ten — ma serce matki!
Choć było to jeszcze w czasach, kiedy obowiązywało prawo bojaźni, zanim przyszedł [na
ziemię] nasz Pan, prorok Izajasz mówił: „Czy może Matka zapomnieć o swym dziecku?
A nawet gdyby ona zapomniała, ja o was nie zapomnę nigdy”. Co za cudowna obietnica!
Ach, jakże my, które żyjemy pod prawem miłości, mogłybyśmy nie odpowiedzieć na
miłosne zabiegi naszego Oblubieńca? Jakże obawiać się Tego, którego zniewala włos,
powiewający na naszej szyi? (Pnp 4, 9) Umiejmy zatem zauroczyć tego Boga, który

background image

żebrze naszej miłości. Mówiąc, że jeden włos może dokonać tego cudu, daje nam do
zrozumienia, że najmniejszy akt uczyniony z miłości czaruje Jego serce.
Ach! Gdyby wymagał od nas wielkich czynów, to można by nas tylko pożałować! Lecz
— co za szczęście! — Jezus pozwala się zniewalać rzeczom tak małym! (LT 191)
W Tobie, któryś umiał stworzyć serce matki,
Odkrywam najdelikatniejszego z ojców.
Jezu, Słowo przedwieczne, moja jedyna miłości,
Dla mnie — Twoje serce kocha mocniej niż matka.

(P 36)

Ufajmy Mu zatem bez granic!
Za dni swego życia na ziemi mój Ukochany powiedział: „Wszystko, o co poprosicie Ojca
mego w imię moje, otrzymacie!” Jestem więc pewna, że spełnisz to, czego pragnę, gdyż
wiem, o mój Boże, że im więcej chcesz dać, tym większe wzbudzasz pragnienia. A mam
w sercu pragnienia przeogromne; zatem pełna ufności proszę, byś przyszedł zawładnąć
moją duszą (M6).
Tak, czuję, że Jezus chce nas obdarzyć tymi samymi łaskami, że chce dać nam Niebo za
darmo (LT 197).
Nieskończone skarby Jego zasług należą do mnie, ofiaruję Ci je [Ojcze] ze szczęściem,
błagając, byś patrzył na mnie jedynie poprzez Oblicze Jezusa i dostrzegał mnie jedynie w
Jego Sercu, płonącym Miłością (M6).
W Twej dobroci, której nie ma granic,
Chcę zanurzyć się i zniknąć, Serce Jezusowe.

(P 23)

Na namalowanym przez siebie obrazku, przedstawiającym Dzieciątko Jezus ukryte w
Hostii, napisała:
Nie mogę obawiać się Boga, który dla mnie stał się tak mały... Kocham Go!... Gdyż jest
wyłącznie miłością i miłosierdziem (LT 266).
3. BÓG SPRAGNIONY JEST CIEBIE
Jezus został nam dany, byśmy mogli poznać Darmową Miłość Boga i odpowiedzieć na
nią. Jest nas spragniony i marzy, byśmy sami zapragnęli Jego.
Kto może pojąć miłość Jezusa do Celiny? Tylko Jezus!... Wszak dla niej posunął się do
szaleństw! Niech i Celina postępuje tak samo wobec Jezusa... Za miłość płaci się tylko
miłością, a rany miłości leczy tylko miłość (LT 85).
Wydawało mi się, że słyszę, jak Jezus mówi do mnie to samo, co powiedział do
Samarytanki: „Daj mi pić!” Była to prawdziwa wymiana miłości; duszom dawałam krew
Jezusa, Jezusowi ofiarowywałam te same dusze, ożywione Jego boską rosą. W ten sposób
zdawałam się koić Jego pragnienie, a im więcej dawałam Mu pić, tym bardziej wzrastało
pragnienie mej biednej duszy; On z kolei podawał mi to pragnienie jako
najrozkoszniejszy napój swej miłości... (Rkp A 46v°)
Oto czego Jezus od nas oczekuje; nie potrzebuje On naszych dzieł, lecz jedynie miłości.
Gdyż ten sam Bóg, który oświadcza, że nie musi nam wcale mówić, czy jest głodny, nie
wahał się żebrać u Samarytanki o trochę wody. Był spragniony... Lecz mówiąc: „daj mi
pić”, Stworzyciel domagał się właśnie miłości od swego biednego stworzenia. Był
spragniony miłości... Ach! Czuję to bardziej niż kiedykolwiek: Jezusowi chce się pić.
Pośród uczniów tego świata spotyka tylko niewdzięcznych i obojętnych, a pośród swoich,
niestety, mało znajduje serc, które oddają Mu się bez reszty, które pojmują, jak czuła jest

background image

Jego nieskończona Miłość (Rkp B 1v°).
Jezus jest chory z miłości i daje do zrozumienia, że taką chorobę można uleczyć tylko
miłością (LT 109).
Nie kto inny jak „boski Żebrak miłości” prosi cię o gościnność, a mówiąc: „dziękuję”,
prosi o jeszcze, w miarę jak otrzymuje coraz więcej (LT 172).
Jezus tak bardzo potrzebuje miłości i odczuwa tak wielkie pragnienie, że oczekuje od nas
bodaj kropli wody, by móc je ugasić. Ach, dawajmy Mu pić nie żałując... Kiedyś będzie
umiał powiedzieć: „Teraz przyszła kolej na mnie” (LT 107).
Zapomnienie... Wydaje mi się, że to właśnie sprawia Mu najwięcej przykrości! (LT 108)
Życie jest często uciążliwe. Co za gorycz, lecz również — co za szczęście! Tak, życie
kosztuje, z udręką rozpoczynamy nowy dzień. (...) Gdyby przynajmniej czuć obecność
Jezusa! Ach, bylibyśmy gotowi dla Niego na wszystko... Lecz cóż, wydaje się oddalony o
tysiące mil, pozostajemy więc sami ze sobą. Nużące to towarzystwo, kiedy brakuje
Jezusa! (...) Gdzież On jest? Dlaczego nie przychodzi z otuchą, wszak w Nim tylko
mamy Przyjaciela? A On po prawdzie jest niedaleko, jeśli nie bardzo blisko. Spogląda na
nas i żebrze o nasz smutek, o agonię. Potrzebuje ich dla innych, potrzebuje dla nas. Chce
nas obdarzyć czymś wielkim, ma wobec nas ogromne ambicje! (LT 57)
Och, ta cisza Jezusa, co za muzyka dla serca... Czyni siebie ubogim, abyśmy mogli
okazać Mu miłość. Wyciąga do nas rękę, aby w radosnym dniu sądu, kiedy ukaże się w
swojej chwale, mógł powiedzieć do nas te słowa: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mego.
Gdyż byłem głodny, a daliście mi jeść. Byłem spragniony, a daliście mi pić. Byłem bez
domu, a przyjęliście mnie. Byłem chory, w więzieniu, a przyszliście mi z pomocą”.
Powiedział tak sam Jezus i to On chce naszej miłości, żebrze o nią... Zdaje się, rzec
można, na naszą łaskę i niełaskę. Nie chce niczego brać, nie otrzymawszy tego od nas, a
ceni najmniejszą nawet rzecz (LT 145).
Wspomnij, Jezu, Słowo Życia,
Że ukochałeś mnie aż po śmierć!
Ja także chcę ukochać Cię do szaleństwa,
Ja także chcę dla Ciebie żyć i umrzeć.

(P 24)

Teresa bardzo lubiła poniższe myśli świętego Jana od Krzyża:
Pod wieczór życia będziemy sądzeni z miłości.
Jest zatem sprawą najwyższej wagi, aby ćwiczyć się dużo w Miłości, aby — spalając się
prędko — nie zatrzymywać się wcale na ziemi i wnet spotkać się z Bogiem twarzą w
twarz.
* * *
Patrząc na swe życie, Teresa często podkreśla uprzedzającą miłość Boga.
Wydaje mi się, że gdyby wszystkie stworzenia doznały tych łask, co ja, to dobry Bóg w
nikim nie wzbudzałby lęku; kochano by Go do szaleństwa i z miłością, a nie z drżeniem,
i nikt nigdy by nie chciał wyrządzić Mu przykrości... (Rkp A 83v°)
Pamiętam, że „ten, któremu przebaczono więcej, kocha też więcej”. Więc staram się, by
moje życie było aktem miłości, i nie martwię się, że jestem mała, przeciwnie: cieszę się z
tego (LT 224).
Pan nasz, pragnąc, by moje pierwsze spojrzenie było wyłącznie dla Niego, raczył
poprosić mnie o serce, kiedy byłam jeszcze w kołysce, jeśli można tak powiedzieć (LT
201).

background image

Gdyby moje serce nie było zwrócone ku Bogu od zarania, (...) co by się ze mną stało?
(Rkp A 40r°)
Byłam w wieku najbardziej niebezpiecznym dla dziewczyn, lecz dobry Bóg uczynił dla
mnie to, o czym mówi Ezechiel: „Przechodząc w pobliżu, Jezus spostrzegł, że nadszedł
dla mnie czas miłości. Zawarł więc ze mną przymierze i stałam się Jego... Rozciągnął
nade mną swój płaszcz, wykąpał w drogocennych wonnościach, przyodział we wzorzyste
szaty, założył mi naszyjnik i kosztowne ozdoby... I nakarmił mnie mąką najczystszą oraz
miodem i oliwą w obfitości... Wówczas wypiękniałam w Jego oczach i uczynił mnie
potężną królową!...”
Tak, Jezus uczynił dla mnie to wszystko; mogłabym wykazać, że każde z przytoczonych
słów całkowicie wobec mnie wypełnił (Rkp A 47r°).
Teraz oddaj się bez reszty Jezusowi. On — bardziej niż kiedykolwiek — jest bez reszty
oddany tobie. Już włożył na twój palec tajemniczy zaręczynowy pierścionek. Chce być
jedynym mistrzem twojej duszy (LT 53).
Gdy w dziewczęcym moim sercu zajaśniał ów płomień,
Co zwie się miłością, przyszedłeś o niego poprosić.

(P 53)

Moją miłością jest Chrystus, życie moje.

(P 26)

Teraz nie mam już wielkich pragnień poza tym jednym, by kochać, aż z miłości tej umrę
(Rkp C 7v°).
* * *
Teresa wpatruje się również w negatyw tego filmu, który mówi jej o dobrodziejstwach
Boga. I przyznaje, że rozczarowania, jakich doznała w kilku przyjaźniach, pomogły jej
wybrać w sposób bardziej radykalny miłość wyłącznie do Jezusa.
O szczęśliwa nieumiejętności! Ileż zła mnie dzięki niej ominęło!... Jakże dziękuję
Jezusowi, że dał mi odczuć jedynie „gorycz ziemskich przyjaźni”. Z takim sercem jak
moje można by mnie łatwo oszukać, podciąć mi skrzydła, a jak wtedy mogłabym
„ulecieć i spocząć”? (...) Choć nie skosztowałam zatrutego kielicha zbyt gorącej miłości
do stworzeń, czuję, że nie mogę się mylić, tak wiele widziałam dusz zwiedzionych przez
to fałszywe światło, dusz latających niczym biedne motyle i przypalających sobie
skrzydła. Potem wracały do prawdziwego i łagodnego światła miłości, które przywracało
im skrzydła, promienniejsze i lżejsze, by mogły wzlecieć do Jezusa, do tego boskiego
Ognia, „który płonie, lecz nie wypala”. Ach, czuję, że Jezus wiedział, iż jestem zbyt słaba,
by wodzić mnie na pokuszenie; być może złudne światło wypaliłoby mnie całą, gdybym
je dojrzała... (Rkp A 38r°—v°)
* * *
„Kochać Jezusa więcej niż ktokolwiek Go kochał!”
Co do mnie, to nie znam innego sposobu na miłość doskonałą... Nasze serce stworzone
jest do kochania, i to jak! Czasem szukam innego słowa, by wyrazić miłość, lecz tu, na
wygnaniu, słowa nie potrafią oddać wszystkich drgnień duszy. Toteż musimy zostać przy
tym jednym jedynym słowie: Kochać!
Lecz kogo nasze serce — spragnione kochania — obdarzy miłością? Ach, któż będzie na
tyle wielki, by stać się tego godnym? Czy ludzka istota może to pojąć? Mario, tylko
Jezus potrafi zrozumieć głębię słowa „Kochać”! Tylko Jego miłość jest nieskończenie
większa od tego, co same możemy Mu dać (LT 109).

background image

Jakże ciasne i niestałe są serca stworzeń! (Rkp A 38r°)
Cóż mi po pięknie stworzonym? Posiadłszy je, byłabym nieszczęśliwa, w sercu
miałabym taką pustkę! To nie do uwierzenia, jak moje serce wydaje mi się wielkie, kiedy
spoglądam na skarby ziemi, widzę bowiem, że wszystkie razem wzięte nie umiałyby go
nasycić. Lecz kiedy spoglądam na Jezusa, jakże to serce wydaje mi się małe! Tak bardzo
chciałabym Go kochać!... Kochać więcej niż ktokolwiek Go kochał! (LT 74)
W odpowiedzi na Jego miłość, Teresa chciałaby uczynić dla Niego to, co On uczynił dla
niej... (Rkp A 85v°)
Ty wiesz, mój Boże, że nigdy nie pragnęłam niczego ponad to, by Cię kochać. Innej
chwały nie pragnę. Twoja miłość uprzedzała mnie od dzieciństwa, wzrastała wraz ze mną,
a teraz jest jak przepaść, której głębokości zmierzyć nie potrafię. Miłość przyciąga miłość,
toteż moja miłość, Jezu, wyrywa się ku Tobie, chciałaby wypełnić wciągającą ją przepaść,
niestety, nie dorównuje wielkością ani kropli rosy pogrążonej w oceanie!... By Cię
kochać, jak Ty mnie kochasz, muszę zapożyczyć miłości od Ciebie, wtedy dopiero znajdę
ukojenie. Mój Jezu, być może się łudzę, lecz mi się zdaje, że nikogo nie możesz napełnić
miłością większą od tej, którą mnie napełniłeś (Rkp C 34v°—35r°).
Moja jedyna Miłości, ach, wysłuchaj tej prośby:
Wzbudź we mnie serc tysiące, abym mogła Cię kochać!
Ale i to nie wystarcza. Więc użycz mi, Piękno najwyższe
— Abym mogła Cię kochać — użycz mi Serca własnego!

(P 24)

4. WYMAGANIA MIŁOŚCI
Odpowiedzieć Miłości „tak”, to pozwolić Jej, by nas podbiła.
Zostań w moim sercu, czyż nie jest ono klombem,
Którego każdy kwiat ku Tobie chce się zwrócić?

(P 24)

Nade wszystko jednak [w wieku czternastu lat] wzrastałam w miłości do dobrego Boga,
czułam w sercu nie znane dotąd porywy, niekiedy przeżywałam prawdziwe uniesienia
miłości. Jednego wieczoru, nie wiedząc, jak wyznać Jezusowi, że Go kocham i jak
bardzo bym chciała, by był kochany i wielbiony wszędzie, pomyślałam z bólem, że nikt
nie wyzna Mu miłości w piekle. Powiedziałam wówczas dobremu Bogu, że dla Jego
przyjemności zgadzam się, by mnie tam zanurzono, aby w tym miejscu bluźnierstwa
mógł być kochany wiecznie... Wiedziałam, że to nie może Mu przynieść chwały,
ponieważ niczego tak nie pragnie, jak naszego szczęścia, lecz z miłości mówi się szalone
rzeczy. Powiedziałam to też nie dlatego, że nie pociągało mnie Niebo, lecz dlatego, że
moim Niebem była Miłość i czułam, podobnie jak święty Paweł, że nic nie mogłoby
mnie oderwać od Tego, który mnie oczarował! (Rkp A 52r°—v°)
Jedynie Ty, Jezu, mogłeś nasycić duszę,
Która kochać chciała nieskończenie!
(P 53)
Osiem dni po obłóczynach Teresy miał miejsce ślub jej kuzynki Joanny.
Trudno wysłowić, ile jej przykład powiedział mi o tym, jak delikatna może być
oblubienica wobec swojego oblubieńca. Słuchałam chciwie wszystkiego, czego mogłam
się o tym dowiedzieć, gdyż dla ukochanego Jezusa nie chciałam uczynić mniej aniżeli
Joanna dla Franciszka, stworzenia niewątpliwie doskonałego, lecz koniec końców tylko
stworzenia!... (Rkp A 77r°)

background image

Wiedza Miłości, o tak! Jak wdzięcznie brzmi to słowo w uchu mojej duszy. Tylko takiej
wiedzy pragnę! Dla niej oddawszy wszystkie moje bogactwa, uważam — za oblubienicą
ze świętych pieśni — że nic jeszcze nie dałam... Tylko miłość może nas uczynić miłymi
dobremu Bogu, pojmuję to tak jasno, że tylko o tę miłość zabiegam (Rkp B 1r°).
Twoja miłość jest mym jedynym męczeństwem,
Im bardziej mnie rozpala,
Tym bardziej Ciebie pragnę.

(P 31)

* * *
Cóż jest kochać?
Kochać — to dać wszystko i dać siebie samego.

(P 54)

Żyć miłością to dawać się bez miar,
Nie chcieć i nie żądać jakiejkolwiek zapłaty.
Daję więc i nie liczę, przekonana,
Że kochając, niczego się nie odmierza.

(P 17)

Zwróciła moją uwagę na to [opowiada siostra Genowefa], że miłość poświęca wszystko,
że daje wszystko, słusznie czy niesłusznie, że marnotrawi, że niszczy już u początku
nadzieję na korzyść, że postępuje szaleńczo, że jest hojna do skrajności, że nigdy nie
odmierza.
— Ach, szczęśliwa beztroska, szczęśliwe miłosne upojenie! — mówiła. — Miłość daje
wszystko i ufa! My, niestety, dajemy po namyśle, wahamy się poświęcić korzyści
ziemskie i duchowe. A to nie jest miłość! Ta jest ślepa i podobna do potoku, który nic po
sobie nie zostawia! (RiW 62)
Dlatego wszystko, co czynisz, niech będzie wolne od choćby cienia osobistej korzyści
(RiW 32).
Ziarnko piasku chce przystąpić do dzieła, choć nie znajduje w nim żadnej radości, choć
brakuje mu i chęci, i sił. Lecz to właśnie ułatwia mu zadanie, gdyż chce pracować jedynie
z miłości (LT 82).
W dzień swoich ślubów wyraża takie życzenie:
Jezu, proszę, bym szukała i znajdowała jedynie Ciebie, by stworzenia były dla mnie
niczym, a ja niczym dla nich. Ty, Jezu, bądź mi wszystkim!... Niech rzeczy ziemskie
nigdy nie mącą mej duszy, niech nic nie mąci we mnie pokoju. Jezu, proszę Cię tylko o
pokój; i proszę także o miłość, miłość bez końca, której granicą będziesz jedynie Ty (z
osobistych zapisków, 8 września 1890).
Dla Ciebie wyniszczyć się chcę bez reszty,
W każdej chwili.

(P 51)

* * *
Innymi słowy, kochać to „sprawiać radość”.
Dla niej istotne jest to, i tego pragnie wyłącznie, by sprawić Jezusowi radość (Rkp C
3v°).
Gdyby dobry Bóg mi powiedział: „Jeśli umrzesz teraz, dostąpisz wielkiej chwały; jeśli
umrzesz w wieku dwudziestu czterech lat, ta chwała będzie mniejsza, lecz mnie sprawi to
radość”, to nie wahałabym się Mu odpowiedzieć: „Boże mój, chcę umrzeć w wieku

background image

dwudziestu czterech lat, gdyż nie szukam chwały swojej, lecz jedynie Twojej radości”.
Wielcy święci trudzili się dla chwały Boga; ja, która jestem bardzo mała, trudzę się
jedynie dla Jego radości. Ze szczęściem zniosłabym największe cierpienia, gdyby mogły
u Niego wzbudzić choćby jeden uśmiech (OR, 16 lipca, 6).
Chciałabym znosić [dla Niego] największe cierpienia, nawet wtedy, gdyby miał o nich
nie wiedzieć (RiW 57).
Nie chcę gromadzić zasług, by dzięki nim otrzymać Niebo, chcę trudzić się jedynie z
miłości do Ciebie, jedynie po to, by sprawić Ci radość, by pokrzepić Najświętsze Twoje
Serce, ocalając dla Ciebie dusze, które kochać Cię będą na wieczność (M6).
Zawsze pragnęłam jedynie tego, by sprawiać dobremu Bogu radość. Gdybym starała się
gromadzić zasługi, to teraz żyłabym w rozpaczy (RiW 57).
* * *
Miłość widzi rzeczy w prawdzie, a zarazem jest ślepa. Nie dostrzega przeszkód.
Miłość może wszystko, rzeczy zupełnie niemożliwe nie wydają się jej trudne (LT 65).
To prawda, że „dla miłości nie ma rzeczy niemożliwych, gdyż sądzi, że możliwe jest dla
niej wszystko i że wszystko jej wolno”... Roztropność ludzka, przeciwnie, drży co chwilę
i nie śmie, by tak rzec, uczynić kroku (Rkp A 75v°).
Serce, które kocha, trudzi się z miłością, czyli żarliwie: biegnie, leci, dla niego możliwe
jest wszystko, nie powstrzyma go nic (RiW 75).
Miłość doda wam skrzydeł (RD 5).
Jak dobrze jest trudzić się wyłącznie dla Jezusa, jedynie dla Niego! Ach, w sercu nie ma
wtedy pustki, czujemy się lekko... (LT 95)
Posłuchajmy, jak Teresa podkreśla z naciskiem potrzebę hojności, którą żywi się miłość.
Nie odmawiajmy Jezusowi niczego! (LT 85)
Jakże więc dałby się zwyciężyć w hojności? (LT 226)
Ponieważ Bóg jest tak hojny wobec mnie, chcę być równie hojna wobec Niego (RD 1).
Zapytano ją raz, czy zdarzyło się jej odmówić Bogu. Odpowiedziała:
— Nie, nie pamiętam, bym Mu czegoś odmówiła. Począwszy od trzeciego roku życia,
starałam się nie odmawiać Mu niczego, o co mnie prosił (OR, świadectwo Marii od
Eucharystii).
Wierz mi, nie czekaj nigdy na jutro, by zacząć stawać się świętą (OR, świadectwo Marii
od Eucharystii).
Myślałam dziś o przeszłości, o akcie odwagi, na który zdobyłam się kiedyś w noc
Bożego Narodzenia, i przyszła mi na myśl pochwała, jaką usłyszała Judyta: „Wykazałaś
się męską odwagą i umocniło się twoje serce”. Wielu mówi: „Nie potrafię się zdobyć na
tę ofiarę”. Niech więc podchodzą do tego jak ja — energicznie. Dobry Bóg nigdy nie
odmawia tej pierwszej łaski, która dodaje odwagi. Wówczas serce od razu się umacnia i
kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa (OR, 8 sierpnia, 3).
To, co przyciąga światło i pomoc Boga, kiedy mamy za zadanie prowadzić lub wspierać
innych, to fakt, że nie opowiadamy im o własnych troskach, w nadziei, że to przyniesie
nam ulgę. Zresztą wcale nam to nie ulży, gdyż, miast ukoić, coś takiego nas tylko rozpali
(OR, 16 września).
Dobremu Bogu, który tak nas kocha, jest już wystarczająco przykro, że na czas próby
musi nas zostawić na ziemi, byśmy Go jeszcze zamęczali powtarzaniem, jak bardzo jest
nam tu źle. Starajmy się wyglądać na takich, którzy po prostu nie zwracają na to uwagi!
(RiW 58)

background image

Nawet wtedy, kiedy nic nie rozumiem z wydarzeń, uśmiecham się i mówię [Mu]:
„dziękuję”. Dobremu Bogu okazuję nieustannie promienność. Nie trzeba w Niego wątpić,
byłby to brak delikatności. Nie, nigdy nie „przeklinajmy” Opatrzności, przeciwnie,
okazujmy Jej zawsze wdzięczność (RiW 72).
Gdyby Bóg dał nam we władanie wszechświat, z wszystkimi jego skarbami, to i tak nie
można by tego porównać z najmniejszym cierpieniem [znoszonym z powodu Jezusa]. Bo
co za łaska, kiedy rano nie mamy żadnego zapału, żadnej siły do czynienia dobra! Wtedy
trzeba przyłożyć siekierę do pnia. Odtąd, miast zbierać liche źdźbła, wydobywamy same
diamenty. Jakaż z tego korzyść pod wieczór! Choć bywa i tak, że na te skarby machamy
ręką. Przychodzi trudna chwila, opada nas pokusa, aby wszystko porzucić. Lecz
wystarczy uczynić akt miłości, choć możemy jej nie odczuwać, i wszystko się naprawia, i
więcej! Jezus zaś się uśmiecha... (LT 65)
Jedynie On jest czarujący, w całym tego słowa znaczeniu. Chce pokazać swojej „piłce”,
że uległaby złudzeniu, gdyby zaczęła szukać gdzie indziej cienia piękna, myląc je z
Pięknem rzeczywistym. (...)
Jakże jest On bosko delikatny, nie pozwalając mi przywiązać się do niczego, co
stworzone. Wie dobrze, że gdybym doznała choć odrobiny szczęścia, to przylgnęłabym
do niej, wkładając w to wszelką energię, wszystką moc serca. Więc odmawia mi tej
odrobiny. Woli zostawić mnie w ciemnościach niż dopuścić do mnie światło złudnego
promienia, który nie byłby Nim. Ponieważ nie mogę znaleźć żadnego stworzenia, które
by nasyciło me serce, chcę wszystko oddać Jezusowi. Nie chcę obdarzyć stworzeń
choćby atomem miłości. Oby Jezus nie przestawał mi przypominać, że On tylko jest
pełnią szczęścia, nawet wtedy, gdy wydaje się nieobecny! (...) Chce otrzymać wszystko...
Więc oddam Mu wszystko, wszystko! Nawet wówczas, gdy będę czuła, że nie potrafię
Mu nic ofiarować. Wówczas, tak jak dzisiejszego wieczoru, ofiaruję Mu owo „nic”! (LT
76)
Prawdziwe męstwo to nie chwilowa żarliwość, która pragnie wyruszyć na podbój dusz,
na przekór wszelkim możliwym niebezpieczeństwom, które podsuwa wyobraźnia; one
dodają tylko jednego uroku więcej naszemu pięknemu marzeniu. O nie, prawdziwe
męstwo polega na tym, że to pragnienie urzeczywistniamy w trwodze, że jednocześnie
się przed nim wzdrygamy, podobnie jak Pan nasz w Ogrodzie Oliwnym (RiW 149).
I odgadłam coś jeszcze, to mianowicie, że często Bóg chce tylko naszej woli. Oczekuje
od nas wszystkiego, a jeśli odmawiamy Mu najmniejszej rzeczy, to nie ustąpi, bo za
bardzo nas kocha; lecz gdy zgadzamy się na Jego wolę, kiedy widzi, że chodzi nam tylko
o Niego, wtedy postępuje z nami, jak postąpił niegdyś z Abra- hamem... (LT 167)
5. BEZCENNA WARTOŚĆ „MAŁYCH RZECZY”
We wzruszającym liście do Jezusa (którym podzieliła się później z Marią od
Najświętszego Serca i który zwany jest „Rękopisem B”) Teresa pisze o swoich
pragnieniach miłości bez granic.
Ach, wybacz mi, Jezu, jeśli będę mówić od rzeczy, próbując powiedzieć Ci raz jeszcze o
moich pragnieniach, o nadziejach, które sięgają w nieskończoność. Wybacz mi i uzdrów
moją duszę, obdarzając ją tym, czego ufnie od Ciebie wyczekuje!!!...
Być Twą oblubienicą, Jezu, być karmelitanką, być — poprzez moje zjednoczenie z Tobą
— matką dusz, to powinno mi wystarczyć... lecz tak nie jest... Te trzy przywileje:
Karmelitanka, Oblubienica i Matka, z pewnością są moim powołaniem, a jednak
odkrywam w sobie także powołanie Wojownika, Kapłana, Apostoła, Doktora,

background image

Męczennika; odczuwam też potrzebę, pragnienie, by dokonać dla Ciebie, Jezu,
wszystkich najbardziej bohaterskich czynów... Odkrywam w sobie odwagę Krzyżowca,
żołnierza Gwardii Papieskiej, chciałabym umrzeć na polu bitwy broniąc Kościoła...
Czuję w sobie powołanie Kapłana; z jakąż miłością, Jezu, trzymałabym Cię w swych
rękach, kiedy na mój głos zstępowałbyś z Nieba... Z jakąż miłością dawałabym Cię
duszom!... Niestety, pragnąc być Kapłanem, podziwiam, a jednocześnie zazdroszczę
pokory świętemu Franciszkowi z Asyżu i chciałabym pójść w jego ślady, nie przyjmując
wzniosłej godności Kapłaństwa.
Jezu, moja miłości, życie moje... Jak pogodzić te przeciwieństwa? Jak spełnić pragnienia
mej biednej małej duszy?...
Ach, pomimo swojej małości chciałabym oświecać dusze jak Prorocy, jak Doktorzy;
mam powołanie, by być Apostołem... chciałabym przemierzyć świat, głosząc Twoje imię,
i postawić na ziemi niewiernych Twój zwycięski Krzyż... lecz, o mój Ukochany, nie
wystarczyłaby mi jedna misja, chciałabym głosić Ewangelię w pięciu częściach świata
naraz, aż po najdalsze wyspy... Chciałabym być misjonarką nie tylko przez kilka lat, ale
począwszy od założenia świata aż po jego kres...
A nade wszystko, Umiłowany mój Zbawicielu, chciałabym dla Ciebie przelać krew do
ostatniej kropli... Męczeństwo, oto marzenie mojej młodości, to marzenie wzrastało wraz
ze mną w odosobnieniu Karmelu. (...)
Jezu, Jezu, aby opisać moje pragnienia, musiałabym sięgnąć po Twoją księgę życia, tę,
gdzie spisane są czyny wszystkich Świętych, i które chciałabym spełnić dla Ciebie (Rkp
B 2v°—3r°).
Pierwszy List do Koryntian daje Teresie odpowiedź:
Na modlitwie te pragnienia dręczyły mnie ogromnie. Postanowiłam więc poszukać
odpowiedzi w listach świętego Pawła. Gdy je otwarłam, wzrok mój padł na rozdział XII i
XIII Pierwszego Listu do Koryntian... I przeczytałam tam najpierw, że wszyscy nie mogą
być apostołami, prorokami, doktorami itd., że Kościół składa się z różnych członków i że
oko nie może być jednocześnie ręką...
Odpowiedź była jasna, ale nie spełniała mych oczekiwań, nie przyniosła mi pokoju. I jak
Magdalena, która, nie przestając pochylać się nad pustym grobem, znalazła w końcu to,
czego szukała, tak i ja, uniżając się aż do dna swojej nicości, wzniosłam się tak wysoko,
że dosięgłam swego celu... Nie zniechęcając się bowiem, czytałam dalej i znalazłam
zdanie, które podniosło mnie na duchu: „Starajcie się o większe dary, a ja wam wskażę
drogę jeszcze doskonalszą”. I tu apostoł tłumaczy, jak wszystkie, największe nawet dary
są niczym bez Miłości... że Miłość jest drogą najlepszą, wiodącą do Boga w sposób
pewny. Wreszcie odnalazłam spokój... Wpatrując się w mistyczne ciało Kościoła, nie
rozpoznałam się w żadnym z jego członków, opisywanych przez świętego Pawła, lub
raczej chciałam rozpoznać się we wszystkich... Klucz do mojego powołania dała mi
Miłość. Zrozumiałam, że jeśli Kościół ma ciało zbudowane z różnych członków, to nie
brakuje w nim z pewnością tego najbardziej koniecznego i szlachetnego... zrozumiałam,
że Kościół ma Serce i że to Serce płonie Miłością. Zrozumiałam, że tylko Miłość
wprawia w ruch członki Kościoła, że gdyby Miłość wygasła, to Apostołowie nie głosiliby
już więcej Ewangelii, Męczennicy odmawialiby przelania krwi... Zrozumiałam, że
Miłość zawiera wszystkie powołania, że Miłość jest wszystkim, że ogarnia wszystkie
czasy i wszystkie miejsca... Słowem, że jest Wieczna!
Wówczas w porywie szalonej radości zawołałam: Jezu, moja Miłości... znalazłam

background image

wreszcie powołanie, powołanie moje to Miłość!...
Tak, znalazłam swoje miejsce w Kościele, i to Ty, mój Boże, mi je dałeś... W Sercu
Kościoła, mej Matki, będę Miłością... w ten sposób będę wszystkim... w ten sposób moje
marzenie się spełni!!! (Rkp B 3v°)
Jezu mój, kocham Cię, kocham Kościół, moją Matkę, pamiętam, że „najmniejsze
poruszenie czystej miłości jest mu bardziej pożyteczne niż wszystkie inne dzieła razem
wzięte”. Ale czy rzeczywiście mam w sercu czystą miłość?... Czy moje pragnienia bez
granic nie są złudzeniem, szaleństwem?... Ach! Gdyby tak było, to oświeć mnie, Jezu, Ty
wiesz, że szukam prawdy... Jeśli me pragnienia są zuchwałe, to spraw, by znikły, gdyż są
dla mnie największym męczeństwem... Lecz i to czuję, Jezu, że jeśli nie będzie mi dane
kiedyś dotrzeć do wyżyn Miłości, pomimo iż do nich tęsknię, to więcej zasmakuję
szczęścia w moim męczeństwie, w moim szaleństwie, niż pośród radości ojczyzny; chyba
że cudem odbierzesz mi pamięć o mych ziemskich tęsknotach. Więc pozwól mi na
wygnaniu cieszyć się rozkoszami miłości... Pozwól mi smakować słodką gorycz mojego
męczeństwa (Rkp B 4v°).
* * *
Teresa nie ma jednak złudzeń i widzi, że wielkich czynów nie może dokonywać
codziennie. Dlatego postawi na „małe rzeczy”, którym będzie heroicznie wierna:
wychodząc naprzeciw drugim, wykonując swoje obowiązki, wyrzekając się nieustannie
siebie. Nazywa je „kwiatami” rzucanymi przez „dziecko”, co zdaje się trącić banałem...
Ogarnia nas jednak zdumienie, kiedy odkrywamy, ile w te „małe rzeczy” Teresa włożyła
żarliwości, pomysłowości, absolutu!
Lecz w jaki sposób okaże swą miłość, skoro miłości dowodzi się w czynach? Otóż będzie
rzucać kwiaty. (...)
Tak, mój Ukochany, oto jak będzie się spalać moje życie... Aby dowieść Ci miłości, nie
mam innego sposobu jak rzucać kwiaty, czyli nie przepuścić żadnego małego
wyrzeczenia, żadnego spojrzenia, żadnego słowa, skorzystać ze wszystkich
najmniejszych rzeczy i czynić je z miłości... Chcę cierpieć z miłości i nawet rozkoszować
się z miłości, właśnie tak będę rzucać kwiaty przed Twój tron; każdy, który spotkam,
obiorę dla Ciebie z płatków. Rzucając je potem, będę śpiewać (czy można płakać,
czyniąc coś tak radosnego?), będę śpiewać nawet wówczas, kiedy przyjdzie mi je zbierać
pośród cierni. I im będą one dłuższe i ostrzejsze, tym śpiewniejszą będzie moja pieśń
(Rkp B 4r°—v°).
Chcę — odzierając się — okazać, że Cię kocham... (P 51)
[Przed wstąpieniem do Karmelu] umartwiałam się tym, że przełamywałam swą wolę,
zawsze gotową postawić na swoim, że powstrzymywałam się od opryskliwych
odpowiedzi, że nie chwaliłam się drobnymi przysługami, że — siedząc — nie opierałam
się plecami o krzesło itd., itd. I właśnie przez te nic nie znaczące rzeczy
przygotowywałam się do zaręczyn z Jezusem (Rkp A 68v°).
Pilnowałam się też bardzo, by się nie tłumaczyć. (...) Ponieważ z trudem praktykowałam
cnoty wielkie, przykładałam się przede wszystkim do małych. I tak, na przykład, lubiłam
składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im wszelkie drobne przysługi,
które były w moim zasięgu.
[W Karmelu] pociągały mnie też umartwienia, a pragnęłam ich tym bardziej, że w tym
względzie nie pozwolono mi na nic... Jedyne małe umartwienie, jakie praktykowałam w
świecie, polegające na nieopieraniu się plecami, kiedy siedziałam, zostało mi zabronione

background image

z powodu mej skłonności do garbienia się. Cóż, pewnie żarliwość moja nie wytrwałaby
długo, gdyby zezwolono mi na wiele praktyk... Te, na które mi pozwalano bez mojej
prośby, polegały na umartwianiu miłości własnej, co przynosiło mi o wiele więcej
pożytku niż umartwienia cielesne (Rkp A 74v°).
W ten sposób, na przykład, staram się umartwiać podczas rozmów z nowicjuszkami;
unikam wtedy stawiania pytań, które syciłyby jedynie moją ciekawość. Jeśli siostra
zaczyna coś interesującego, lecz nie kończy i przechodzi do czegoś, co mnie nudzi, to
pilnuję się, by nie wracać do wcześniejszego wątku, gdyż sądzę, że nie można osiągnąć
żadnego dobra, jeśli szuka się w nim własnej satysfakcji (Rkp C 32v°).
Zanim umrzemy od miecza, umierajmy od ukłuć szpilką (LT 86).
Czynię wiele małych wyrzeczeń... (OR, 6 lipca, 8)
Właśnie te małe cierpienia są dla nas największą radością. Przychodzą zwyczajnie i uczą
przyjmować te wielkie, kiedy nasz dobry Mistrz nam je zsyła (LT 148).
* * *
Podsuwane i ożywiane przez miłość, „małe rzeczy” nabierają ogromnej wartości.
Jezus patrzy nie tyle na wielkość czynów ani nawet nie na trudność, z jaką przychodzi ich
dokonać, ile na miłość, która te czyny ożywia (LT 65).
Zrozumiałam, że bez miłości wszystkie dzieła to nicość, nawet te najwspanialsze, jak
wskrzeszanie zmarłych czy nawracanie narodów (Rkp A 81v°).
Widzisz, rozmyślać o pięknych i świętych sprawach, pisać książki, pisać biografie
świętych, wszystko to nie jest warte jednego aktu miłości do Boga albo natychmiastowej
reakcji, kiedy rozlega się dzwonek z izby chorych, a nam nie chce się ruszyć (RiW 102).
Zasługa nie polega na tym, że wiele czynimy lub dajemy, lecz raczej na tym, że
przyjmujemy, że wiele kochamy (LT 142).
Oczy Jezusa patrzą zawsze na serce! (LT 73)
W czasie jednej z naszych rozmów [opowiada siostra Genowefa] przypomniałyśmy sobie
pewną znaną zabawę, która nas zajmowała w dzieciństwie. Chodziło o kalejdoskop, o coś
w rodzaju lunety, wewnątrz której ukazują się śliczne, kolorowe rysunki. Kiedy kręci się
tubą, rysunki te przybierają nieskończoną wręcz gamę barw.
— Ten przedmiot — mówiła Teresa — wbudzał we mnie podziw. Zastanawiałam się, co
mogło być źródłem tak uroczego zjawiska. Pewnego dnia, po dokładnych oględzinach,
stwierdziłam, że wszystko opierało się na kawałkach papieru i wełny, idowolnie
przyciętych i przytwierdzonych. Oglądając rzecz jeszcze dokładniej, zauważyłam
wewnątrz tuby trzy lusterka. Znalazłam klucz do zagadki. Był to dla mnie obraz wielkiej
tajemnicy. Dopóki nasze czyny — choćby najmniejsze — nie opuszczają ogniska miłości,
Trójca Święta, której figurą są przylegające do siebie lusterka, odzwierciedla je i obdarza
niezwykłym pięknem. Tak, dopóki w sercu mamy miłość, dopóki o niej nie zapominamy,
wszystko jest dobrze. Jak mówi święty Jan od Krzyża, „miłość przemienia w siebie
wszystko, wykorzystuje i moje dobro, i zło”. W oczach Boga, patrzącego na nas przez
pryzmat lunety, czyli przez pryzmat samego siebie, nasze liche źdźbła, te niewiele
znaczące czyny, zawsze są piękne (RiW 70).
Lubiła bardzo to zdanie świętego Jana od Krzyża:
Najmniejsze poruszenie czystej miłości jest Kościołowi bardziej pożyteczne niż
wszystkie inne dzieła razem wzięte.
6. PODPORA W DRODZE
Nie idziemy sami. W drodze wspiera nas Pan, na różne sposoby. Najpierw poprzez

background image

obecność w nas Jezusa. Dla Teresy jest On żywym przewodnikiem.
Jestem pewna, że Pan nasz, kiedy przebywał z uczniami i ich nauczał, nie mówił im
wcale więcej niż mówi nam, poprzez natchnienia swej łaski (OR, 7 lipca, 4).
Zauważałam często, że Jezus nie chce mi dawać na zapas, że na każdą chwilę ma
pożywienie zupełnie nowe; odkrywam je w sobie, nie wiedząc zupełnie, jak się we mnie
znalazło... Myślę po prostu, że to sam Jezus, ukryty głęboko w mym biednym sercu,
obdarza mnie łaską, że we mnie działa i przywodzi mi na myśl to, co chce, bym uczyniła
w danej chwili (Rkp A 76r°).
Jezus poucza mnie w skrytości, nie ukazując się i nic nie mówiąc (Rkp B 1r°).
Rozumiem i wiem z doświadczenia, że „królestwo Boże jest w nas”. Jezus wcale nie
potrzebuje ksiąg ani doktorów, aby pouczać dusze. On, Doktor doktorów, poucza w ciszy,
bez słów... Nigdy Go nie słyszałam, lecz czuję, że jest we mnie, w każdej chwili;
prowadzi mnie i podpowiada, co winnam powiedzieć lub uczynić. Dokładnie wtedy,
kiedy tego potrzebuję, odkrywam światło, którego dotąd nie widziałam. Przychodzi ono
zwykle nie w czasie modlitwy, lecz raczej pośród codziennych zajęć (Rkp A 83v°).
* * *
Podporą w drodze jest również Ewangelia. Teresa ma ją przy sobie dzień i noc.
Lecz przede wszystkim podtrzymuje mnie w modlitwie Ewangelia, w niej znajduję
wszystko, co konieczne dla mojej małej, biednej duszy. W niej odkrywam wciąż nowe
światła, ukryte i tajemne znaczenia (Rkp A 83v°).
Jeśli chodzi o mnie, to nie znajduję już w książkach niczego. Wyjątkiem jest Ewangelia.
Ta mi zupełnie wystarcza. Z rozkoszą wsłuchuję się w Jezusa, który mi podpowiada, co
czynić: „Uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca”. I zstępuje we mnie
pokój, tak jak Jezus obiecał: „znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (OR, 9 maja, 3).
Wystarczy, że otworzę Ewangelię, a już wdycham zapachy z życia Jezusa, wiem też, w
którą biec stronę... Jednak do biegu ustawiam się nie z pierwszego, lecz z ostatniego
miejsca; miast stanąć na przedzie z faryzeuszem, ponawiam, pełna ufności, pokorną
modlitwę celnika. Nade wszystko jednak naśladuję postawę Magdaleny, jej zadziwiającą
lub raczej miłosną odwagę, która podbiła Jezusa, a mnie zachwyca (Rkp C 36v°).
Starała się poznać Boga [pisze siostra Genowefa], odkryć, rzec można, „Jego charakter”.
A jak mogłaby uczynić to lepiej, jeśli nie studiując natchnione Księgi, szczególnie
Ewangelię? Toteż smuciły ją różniące się między sobą przekłady.
— Gdybym była księdzem — powiedziała — to studiowałabym do głębi hebrajski i
grekę, by móc poznać myśl Boga w tej formie, w jakiej raczył ją wyrazić używając
ludzkiego języka (RiW 80).
Gdybym miała na to trochę czasu, to napisałabym chętnie komentarz do Pieśni nad
Pieśniami. Jak głębokie treści o zjednoczeniu duszy z Oblubieńcem odkryłam w tej
księdze! (DD 210)
Oto jedno z jej biblijnych przemyśleń. Pokazuje, z jaką swobodą Teresa porusza się po
Piśmie.
Nie wiem, czy jesteś ciągle w tym samym stanie ducha, co wtedy. Bez względu na to
przyczytam ci urywek z Pieśni nad Pieśniami, doskonale wyrażający stan duszy
pogrążonej w oschłości i której rozweselić ani pokrzepić nic nie potrafi. „Zeszłam do
ogrodu orzechów, by obejrzeć owoce w dolinie, by zobaczyć, czy rozkwita krzew winny,
czy pojawiły się już granaty. I [nagle] straciłam głowę, nie wiedząc już, gdzie jestem:
zatrwożyły mnie powozy Aminadaba”.

background image

Oto obraz naszych dusz. Często zstępujemy w żyzne doliny, których owocami serce lubi
się żywić, wędrujemy po równinach Pisma świętego, co tyle razy otwierało nam swoje
skarbce. Lecz te równiny wydają się nam pustynią, ziemią spieczoną, pozbawioną wody.
Przydarza się nam nawet stracić zupełnie rozeznanie i nie wiedzieć już, gdzie jesteśmy:
miast pokoju i jasności doznajemy trwogi, lub co najmniej ogarnia nas mrok... Lecz
podobnie jak oblubienica [z Pieśni nad Pieśniami] znamy przyczynę tej próby:
„zatrwożyły nas powozy Aminadaba...” Zanim dotrzemy do Ojczyzny, poddane jesteśmy
oczyszczającej próbie, niczym złoto w tyglu. Więc czujemy się niekiedy opuszczone i nie
wiemy, czy „powozy”, z ich nieznośnym dudnieniem, hałasują w nas, czy na zewnątrz?
Nie wiemy. Lecz wie to Jezus, który widzi nasz smutek. I oto niespodziewanie daje się
słyszeć Jego głos, łagodniejszy od wiosennego powiewu: „Wróć, wróć, Sulamitko, wróć,
byśmy mogli cię oglądać!”
Jak czarujące jest wołanie Oblubieńca! A przecież — nie śmiałyśmy już na siebie
spojrzeć, przekonane, że nie ma w nas blasku, nie ma żadnego powabu... A tu — woła
nas Jezus! I chce wpatrywać się w nas do woli. A przy tym nie jest sam, wszak dwie inne
Osoby Trójcy Świętej przychodzą wraz z Nim, by zawładnąć naszą duszą... Obiecał to
Jezus, kiedy wracał do Ojca swojego i Ojca naszego. Mówił wówczas z niewysłowioną
czułością: „Jeśli kto mnie umiłuje, będzie strzegł mojego słowa, a Ojciec mój umiłuje go
i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać”.
Strzec słowa Jezusa, oto jedyny warunek naszego szczęścia, dowód na to, że Go kochamy.
Lecz cóż jest Jego słowem?... Wydaje mi się, że jest nim On sam. On, Jezus, Słowo Ojca!
Mówi nam o tym nieco dalej, w tej samej Ewangelii świętego Jana. Prosząc Ojca za
swoimi uczniami, modli się do Niego tak: „Uświęć ich przez Twoje słowo, bowiem
słowo Twoje jest prawdą”. W innym miejscu zaś Jezus nam mówi, że jest Drogą, Prawdą,
Życiem. Czyli już wiemy, co jest Słowem, którego winniśmy strzec, i nie zapytamy
Jezusa jak Piłat: „Cóż to jest prawda?” Bo my ją znamy, wszak strzeżemy Jezusa w
naszych sercach!
I, zapożyczając słów oblubienicy, możemy nieraz powiedzieć, że „Ukochany nasz to
bukiet mirry”, że jest dla nas Oblubieńcem według krwi. I z jakim szczęściem usłyszymy
kiedyś z ust Jezusa: „Wytrwaliście przy mnie we wszystkich moich próbach, dlatego
przygotowałem dla was królestwo, tak jak Ojciec przygotował je dla mnie”.
Próby, przez które przechodzi Jezus — jakaż w tym tajemnica! Więc i On ma swoje
próby? Tak. I często „sam jeden wygniata winogrona w tłoczni”. Rozgląda się, kto by Mu
pomógł, i nie znajduje nikogo... Wielu Mu służy, dopóki On sam ich pokrzepia, lecz
niewielu zgadza się dotrzymywać Mu towarzystwa, kiedy śpi [w czasie burzy] na morzu
lub cierpi w ogrodzie agonii! Któż więc będzie Mu służył, wyłącznie dla Niego? My!...
Celina i Teresa będą jednoczyć się coraz mocniej i spełni się w nich modlitwa Jezusa:
„Ojcze, aby byli jedno, tak jak i my jedno jesteśmy”.
Tak, już teraz Jezus przygotowuje dla nas królestwo, podobnie jak Ojciec Mu je
przygotował. Przygotowuje je dla nas, nie ujmując cierpienia. Chce, by stworzenia
widziały naszą twarz, ale jakby przez zasłonę, tak by nikt nas nie rozpoznał, poza Nim...
Lecz co za radość pomyśleć, że dobry Bóg, że cała Trójca na nas patrzy, w nas żyje, ma
w nas swoje upodobanie. A cóż innego chce znaleźć w naszych sercach, jeśli nie
„orkiestrę w wojennym obozie”?
„Lecz jakże nam śpiewać pieśni Pana na wygnaniu? Od dawna nasze harfy zawisły nad
rzekami” i nie umiemy już na nich grać!... Nasz Bóg, Gość naszych dusz, dobrze to

background image

jednak wie, dlatego szuka w nas jedynie przybytku, szuka pustego namiotu na polu bitwy,
którą toczy na ziemi. Prosi tylko o schronienie, gdyż koncert boski muzyk zapewni już
sam. Ach, gdyby usłyszeć te Jego akordy, których wysłowić niepodobna, gdyby choć
jeden dźwięk Jego strun mógł dotrzeć do naszych uszu!
Lecz przecież „gdy nie umiemy prosić jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w
błaganiach, których nie można wyrazić słowami”. Wystarczy więc, że oddamy Mu we
władanie duszę, że zdamy się na potężnego Boga. I nic to, że na zewnątrz nie będziemy
błyszczeć darami, wszak w nas samych jaśnieje Król królów, jaśnieje w nieskończonej
swej chwale!
Jakże wielką musi być dusza, aby pomieścić Boga! A przecież już dusza nowo
narodzonego dziecka jest [dla Niego] rajem rozkoszy. Więc co dopiero dusze nasze, które
walczyły i cierpiały, by podbić serce Ukochanego? (LT 165)
* * *
Również i cenne książki były dla niej źródłem prawdziwych łask. Na przykład „O
naśladowaniu Chrystusa”:
Od dawna żywiłam się „mąką najczystszą”, zawartą w „Naśladowaniu”; to jedyna
książka, z której wyniosłam korzyść; wtedy nie dotarłam jeszcze do skarbów ukrytych w
Ewangelii. Prawie wszystkie rozdziały drogiego mi „Naśladowania” znałam na pamięć,
ta mała książka nie opuszczała mnie nigdy (Rkp A 47r°).
Podobnie było z książką księdza Arminjona, „Koniec obecnego świata i tajemnice
przyszłego życia”:
Jej lektura była dla mnie jeszcze jedną wielką łaską, czytałam ją w oknie mojego pokoju,
a wrażenie, jakie z niej wyniosłam, jest zbyt osobiste i urzekające, by móc je oddać...
Wszystkie wielkie prawdy wiary, tajemnice wieczności napełniały mnie szczęściem
nieziemskim... Odgadywałam już wtedy (nie wzrokiem ludzkim, lecz oczami serca), co
Bóg przygotował dla tych, którzy Go kochają, a widząc, że wieczna nagroda jest
nieporównywalna z niewielkimi ofiarami życia, chciałam kochać, kochać Jezusa z pasją i
okazywać Mu to na tysiące sposobów, dopóki mogę... Przepisałam wiele urywków o
miłości doskonałej i o przyjęciu, jakie Bóg zgotuje swoim wybranym, kiedy sam stanie
się ich wielką i wieczną nagrodą. I powtarzałam nieustannie słowa miłości, które
rozpaliły me serce... (Rkp A 47v°)
* * *
Poprzez sakramenty Chrystusa i Kościoła rozwija się w nas zdolność kochania. O
dobrodziejstwach Eucharystii Teresa śpiewa nieustannie:
Chlebie żywy, Chlebie niebiański, boska Eucharystio,
Święta tajemnico, którą zrodziła miłość!

(P 5)

On sam do mnie przybywa! Jego obecność
Czyni mnie żywą mostrancją.

(P 25)

Na temat swojej Pierwszej Komunii:
Ach, jak wdzięczny był pocałunek, który Jezus złożył na mojej duszy! Był to pocałunek
miłości, czułam się kochana i sama mówiłam: „Kocham Cię, oddaję się Tobie na zawsze”.
Nie było próśb, zmagań, ofiar, już dawno Jezus i mała Teresa spojrzeli na siebie i się
zrozumieli... Lecz tego dnia już nie tylko na siebie patrzyli, ale zlali się ze sobą zupełnie,
przestało ich być dwoje, Teresa zniknęła niczym kropla wody, gubiąca się w oceanie. Był

background image

tylko Jezus, Mistrz, Król. (...) Czyż Niebo nie było obecne w mojej duszy? (Rkp A 35r°)
Gdy przyjęła Komunię po raz drugi:
Jakże piękne wspomnienie zachowałam z tej drugiej wizyty Jezusa! Z oczu płynęły mi
łzy niewysłowionego szczęścia, powtarzałam bez przerwy te słowa świętego Pawła: „To
już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Jezus!...” Od czasu tej komunii pragnęłam coraz
częściej przyjmować dobrego Boga (Rkp A 36r°).
Chcesz mnie żywić swą boskością, mnie, biedną, małą istotę, która obróciłaby się w
nicość, gdyby Twe boskie spojrzenie nie obdarowywało mnie w każdej chwili życiem...
Jezu, pozwól mi powiedzieć w porywie wdzięczności, że Twoja miłość posuwa się do
szaleństwa... Jakżeby więc, wobec tego szaleństwa, moje serce miało nie wzbić się ku
Tobie? Jakżeby moja ufność mogła mieć jakieś granice? (Rkp B 5v°)
Dla Teresy, niezwykle wrażliwej na miłosierdzie Boga, sakrament pokuty staje się
„świętem”:
Niewiele wcześniej byłam u pierwszej spowiedzi. (...) Kiedy odeszłam od konfesjonału,
było mi tak radośnie i lekko, że nigdy dotąd nie czułam tyle radości. Odtąd
przystępowałam do spowiedzi z okazji wszystkich wielkich świąt, a i dla mnie, za
każdym razem, było to prawdziwe święto (Rkp A 16v°—17r°).
7. NAJŚWIĘTSZA PANNA, PRZYCZYNA NASZEJ RADOŚCI
Obecność Matki Bożej jest dla Teresy nieustannym źródłem radości, wytrwałości i
światła. Panna z Nazaretu jest dla niej jednocześnie zwierciadłem Jezusa i figurą
„ubogich duchem”.
Najświętsza Panna nie ma Najświętszej Panny, którą mogłaby kochać. Nie ma tyle
szczęścia, co my (OR, 11 sierpnia, 4).
Nie obawiaj się, że pokochasz Ją zbyt mocno. Nigdy nie będziesz kochać Jej dosyć (LT
92).
Najświętsza Panna! Cóż mogę wam o Niej powiedzieć? To moja Matka!... (RD 8)
Chcę przy Tobie żyć, za Tobą co dzień iść. (P 54)
* * *
Teresa wielokrotnie doświadczyła pomocy Matki Bożej. Na przykład wtedy, kiedy miała
dziesięć lat i chorowała na poważną nerwicę:
Nie znajdując już żadnego ratunku na ziemi, biedna mała Teresa zwróciła się do swojej
Matki w Niebie, prosiła ją z całego serca, by ulitowała się wreszcie nad nią... Naraz
Najświętsza Panna ukazała mi się tak piękna, tak piękna, że nigdy nie widziałam nic
piękniejszego, z Jej twarzy przebijała dobroć i niewysłowiona serdeczność. Lecz to, co
przeniknęło mnie aż do głębi, to „Jej czarujący uśmiech” (Rkp A 30r°).
Cztery lata później Teresa uklękła u stóp Najświętszej Panny w kościele Matki Boskiej
Zwycięskiej w Paryżu:
Ach, tego, co poczułam u Jej stóp, nie potrafię zupełnie wysłowić... Łaski, którymi mnie
obdarzyła, wzruszyły mnie tak mocno, że tylko łzy świadczyły o mym szczęściu,
podobnie jak w dzień pierwszej komunii... Naświętsza Panna dała mi odczuć, że to
naprawdę Ona uśmiechnęła się do mnie i Ona mnie uleczyła. Zrozumiałam, że nade mną
czuwa, że jestem Jej dzieckiem, dlatego odtąd nie umiałam zwracać się do Niej inaczej,
jak mówiąc „Mamo”, gdyż wydawało mi się to zwrotem jeszcze bardziej serdecznym niż
„Matko” (Rkp A 56v°—57r°).
Najświętsza Panna chroni mnie zawsze, gdy tylko Ją wezwę. Jeśli nachodzi mnie
niepokój czy też mam jakiś kłopot, to od razu zwracam się do Niej — i zawsze, jak

background image

najczulsza z Matek, zajmuje się moimi sprawami. Ileż razy, rozmawiając z
nowicjuszkami, zdarzyło mi się Ją wezwać i doświadczyć dobrodziejstwa Jej matczynej
opieki! (Rkp A 26r°)
* * *
Teresa podkreśla klimat życia Marii z Nazaretu, przepełniony duchem Ewangelii. Ona
jest pierwszą spośród wierzących. I choć jest Matką Boga, pozostaje pokorna i Jej
przykład jest możliwy do naśladowania.
Żeby kazanie o Najświętszej Pannie mogło mi się spodobać, jak również przynieść mi
pożytek, musi ukazać mi Jej życie rzeczywiste, a nie oparte na luźnych domysłach. Gdyż
jestem pewna, że żyła bardzo prosto, podczas gdy przedstawia się Ją niedostępną. A tu
właśnie trzeba by pokazać, że jest dostępna, powiedzieć, że żyła z wiary tak jak my,
wykazać to na podstawie Ewangelii, w której czytamy, że „nie zrozumieli tego, co im
powiedział”. Albo inny urywek, nie mniej tajemniczy: „Rodzice Jego zdumiewali się tym,
co o Nim mówiono”. To zdumienie zakłada pewne zdziwienie, nieprawdaż?
Z jednej strony Najświętsza Panna ma coś więcej, gdyż nie potrafiłaby zgrzeszyć, była
wolna od zmazy pierworodnej. Lecz z drugiej strony miała mniej szczęścia niż my, gdyż
nie miała Najświętszej Panny, którą mogłaby pokochać. Dla nas to jedno szczęście więcej,
dla Niej — jedno mniej! (OR, 21 sierpnia, 3)
Niechże więc księża wskazują na cnoty, których można się od Niej uczyć i które można
wprowadzać we własne życie. Oni zaś głoszą Jej „przywileje”. I dobrze. Lecz nade
wszystko trzeba móc Ją naśladować; Ona woli, by Ją naśladowano, a nie podziwiano, Jej
życie było takie proste! (OR, 23 sierpnia, 9)
Rozważając Twe życie w świętej Ewangelii
Śmiem na Ciebie patrzeć i do Ciebie się zbliżyć.
Że jestem Twym dzieckiem — uwierzyć mi nietrudno,
Gdyż widzę Cię śmiertelną i cierpiącą jak ja.
(...)
Wąską ścieżkę do Nieba uczyniłaś widoczną,
Praktykując zawsze cnoty najprostsze.
Przy Tobie, Mario, z radością pozostaję małą.
(...)
Twoje słowa miłości — to mistyczne róże.
(...)
Ach, lubię, Mario, Twoją ciszę wymowną! (...)
Odgaduję w niej wielkość i wszechmoc
Kogoś, kto ratunku wyczekuje jedynie z Niebios.
(...)
Wiem, że w Nazarecie, Matko pełna łaski,
Żyjesz ubogo nie pragnąc nadto niczego:
Żadnych cudów, uniesień, ekstaz,
Co upiększyłyby Twe życie, Królowo wybrańców!
Na ziemi zastęp małych jest wielki
I bez drżenia mogą ku Tobie wznieść oczy,
Gdyż drogą zwyczajną, Matko niezrównana,
Podoba Ci się wieść ich do Nieba.

background image

(P 54)

Matka Zbawiciela jest Tą, która ocala pokornych:
To prawda, że żadne ludzkie życie nie jest wolne od przewin; tylko Niepokalana staje bez
skazy przed Majestatem Boga. Jakąż więc radość wzbudza myśl, że owa Dziewica jest
naszą Matką! Ponieważ nas kocha i zna naszą słabość, to czegóż mielibyśmy się lękać?
(LT 226)
Kochasz nas, Mario, tak jak kocha nas Jezus. (P 54)
* * *
Drżącą ręką Teresa zdołała napisać jeszcze tę modlitwę, swój ostatni autograf:
Mario, gdybym to ja była Królową Nieba,
a Ty byś była Teresą,
to chciałabym stać się Teresą,
abyś Ty była Królową Nieba!
Zaś pewnego dnia (na kilka tygodni przed śmiercią), po tym jak wpatrywała się długo w
figurę Matki Boskiej, powiedziała:
Któż byłby w stanie wymyślić Najświętszą Pannę? (OR, 31 sierpnia, 10)
8. ŻYCIE ZAKONNE
W przypadku Teresy zaproszenie do miłości przybrało kształt powołania do Karmelu, do
życia kontemplacyjnego w zakonie. Jednak, by móc je podjąć w wieku lat piętnastu,
Teresa musiała sporo się natrudzić.
Poczułam, że Karmel jest tą pustynią, gdzie i mnie dobry Bóg woła, abym poszła się
ukryć... Poczułam to z taką siłą, że w sercu nie miałam najmniejszej wątpliwości. Nie
było to marzenie dziecka, które daje się czemuś porwać, lecz pewność tego, że wzywa
Bóg (Rkp A 26r°).
Jak mówi święty Jan od Krzyża w swojej pieśni: „Przewodnika ani światła nie miałem,
poza jednym, co jaśniało w mym sercu; swym blaskiem wiodło mnie pewniej niż wiedzie
słońce południowe, a prowadziło mnie do miejsca, gdzie oczekiwał mnie Ten, który zna
mnie całego doskonale”. Tym miejscem był Karmel, lecz zanim „spoczęłam w cieniu
Tego, którego pragnęłam”, musiałam przejść przez wiele doświadczeń. Bóg wołał jednak
tak usilnie, że nawet gdyby mi przyszło przedzierać się przez ogień, tobym się przezeń
przedarła, z wierności dla Jezusa... (...) Gdybym naprawdę nie miała powołania, to od
razu bym się zniechęciła, ledwie bowiem zaczęłam odpowiadać na wezwanie Jezusa, z
miejsca wyrosły przeszkody (Rkp A 49r°).
Na krótko przed wstąpieniem:
Zanim Jezus wysadzi mnie na błogosławiony brzeg Karmelu, chcę oddać Mu siebie
zupełnie, już teraz chcę żyć tylko dla Niego (LT 43).
* * *
Kiedy wreszcie wstąpiła do Karmelu, była „najszczęśliwszym ze stworzeń, gdyż
wszystkie [jej] pragnienia zostały spełnione” (Rkp A 73v°).
Dziś, kiedy cieszę się samotnością Karmelu (odpoczywając w cieniu Tego, którego tak
żarliwie pragnęłam), uważam, że okupiłam swoje szczęście tanim kosztem, i gdybym
wciąż go jeszcze nie dostąpiła, to gotowa bym była znieść utrapienia o wiele większe!
(Rkp A 53v°)
W sprawach najmniejszych, jak i w sprawach wielkich, dobry Bóg już teraz oddaje po
stokroć tym, którzy z miłości do Niego opuścili wszystko (Rkp A 81v°).
Kiedy zwiedzała po raz pierwszy swój nowy dom:

background image

Wszystko wydawało mi się czarujące, czułam się jak na pustyni; podobała mi się
zwłaszcza nasza mała cela. Moja radość była jednak wyciszona; spokojnych fal, po
których płynęła moja łódka, nie marszczył najmniejszy nawet powiew; błękitu mojego
nieba nie mąciła najlżejsza chmurka... Ach, otrzymałam w pełni nagrodę za wszystkie
utrapienia... Z jaką radością powtarzałam sobie w głębi: „Jestem tu na zawsze, na
zawsze!...”
Szczęście to nie było przelotne i nie mogło zniknąć ze złudzeniami pierwszych dni, gdyż
złudzeń, z łaski Boga, nie miałam żadnych: życie zakonne znalazłem takie, jakie sobie
wybrażałam, nie zdziwiła mnie żadna ofiara. A przecież, kochana Matko, moje pierwsze
kroki napotkały więcej cierni niż róż, ty to wiesz!... O tak, cierpienie wyciągnęło do mnie
ramiona, a ja rzuciłam się w nie z miłością... (Rkp A 69v°)
Tobie, Panie, oddałam me życie.

(P 23)

Jezu, z miłości do Ciebie roztrwoniłam życie,
Przyszłość.

(P 51)

Przejeżdżając przez Szwajcarię (w czasie pielgrzymki do Rzymu), Teresa przeczuła, że
jej szczęście wykrystalizuje się pośród cierpienia.
Życie w zakonie jawiło mi się takim, jakim jest, z wyrzeczeniami i ukrytymi ofiarami,
jakich wymaga. Wiedziałam [też], jak łatwo można tam zamknąć się w sobie, zapomnieć
o wzniosłym celu swojego powołania. I mówiłam sobie tak: Później, w chwili próby, w
odosobnieniu Karmelu, gdy zostanie mi tylko skrawek gwieździstego Nieba, przypomnę
sobie dzisiejsze widoki. To doda mi otuchy, łatwiej zapomnę o drobnych sprawach,
uświadamiając sobie wielkość i potęgę Boga, którego chcę kochać wyłącznie. I uniknę
nieszczęścia przywiązania się do puchu, bo już teraz „moje serce przeczuło, co Jezus
szykuje tym, którzy Go kochają!...” (Rkp A 58r°)
Dlatego w ten właśnie nieoczekiwany sposób zachęca Celinę do wstąpienia:
Nie lękaj się, raczej tu niż gdzie indziej znajdziesz krzyż i męczeństwo. Będziemy
cierpieć razem, podobnie jak niegdyś chrześcijanie, którzy jednoczyli się, aby — w
godzinie próby — dodać sobie wzajem odwagi... (LT 167)
* * *
Swoim zobowiązaniom Teresa była radykalnie wierna. Posłuchajmy, co mówi o ślubach
zakonnych:
Matko, od jakich niepokojów uwalnia ślub posłuszeństwa! Szczęśliwe proste zakonnice,
których busolą jest jedynie wola przełożonych. Zawsze mogą być pewne, że idą właściwą
drogą. Nie muszą się obawiać, że błądzą, nawet wtedy, kiedy nie mają cienia wątpliwości,
że przełożeni się mylą. Lecz kiedy przestajemy się wpatrywać w nieomylną busolę, kiedy
zbaczamy z drogi, którą ta wskazuje — pod pretekstem czynienia woli Boga, który
jakoby źle oświeca tych, co wszakże zajmują Jego miejsce — wówczas zaczynamy
błąkać się od razu po drogach wyschniętych, na których rychło wyczerpuje się woda łaski
(Rkp C 11r°).
Nie potrzebowałby wydawać rozkazu, wystarczyłoby Mu spojrzeć, zwyczajnie skinąć
głową (Rkp C 9r°).
Na temat swych zeszytów autobiograficznych:
Nie sądź, Matko, że staram się pojąć, jaki pożytek może wyniknąć z mojego biednego

background image

zajęcia; zupełnie mi wystarcza, że wykonuję je z posłuszeństwa, i gdybyś spaliła te
strony na moich oczach, w ogóle ich wcześniej nie przeczytawszy, to nie doznałabym
najmniejszej przykrości (Rkp C 33r°).
Mówiąc o ubóstwie:
Ubóstwo pozbawia rzeczy nie tylko przyjemnych, ale i niezbędnych (Rkp A 74r°).
Nic nie jest moje. Z dóbr ziemskich zrezygnowałam przez ślub ubóstwa, nie mam więc
prawa się skarżyć, gdy zabierają mi coś, czym nie dysponuję na własność; przeciwnie,
powinnam się wtedy cieszyć, że mam okazję odczuć swoje ubóstwo. Wydawało mi się
niegdyś, że na niczym mi nie zależy. Odkąd jednak zrozumiałam słowa Jezusa, zaczęłam
spostrzegać, że gdy przyjdzie co do czego, to jakże daleko mi do doskonałości w
ubóstwie (Rkp C 16r°).
Oto dlaczego marzę o klasztorze, w którym żyłabym zapomniana, w którym musiałabym
cierpieć ubóstwo, obojętność drugich, słowem — wygnanie serca (Rkp C 10r°).
O czystości serca i modlitewnym poszukiwaniu Boga:
Byśmy mogli nacieszyć oczy, a zarazem się czegoś nauczyć, Jezus stworzył mnóstwo
stokrotek. Kiedy przyglądam się im rano, to stwierdzam ze zdumieniem, że ich
bladoróżowe korony są zwrócone ku wschodowi, ku zorzy, w oczekiwaniu na słońce. A
gdy tylko pogodna ta gwiazda ześle im ciepły swój promyk, nieśmiałe stokrotki
natychmiast otwierają kielichy, a śliczne płatki tworzą jakby diadem, odsłaniając żółtawe
wnętrze. Wtedy kwiate te stają się podobne do słońca, które okrywa je [złocistym] swym
światłem. I wpatrują się w nie bez końca, idąc za jego obrotem. Tak aż do wieczora.
Potem, gdy słońce niknie, prędko zamykają swój kielich i — z białych — stają się na
powrót bladoróżowe...
Otóż — tym boskim Słońcem jest Jezus, a stokrotkami — Jego dziewicze oblubienice.
Kiedy Jezus spojrzy na duszę, natychmiast upodabnia ją do siebie, trzeba jednak, by ta
wciąż wpatrywała się w Niego. I tylko w Niego (LT 134).
Oddaję Ci moją radość i moje osiemnaście wiosen (RD 1).
Kochając i dotykając Chrystusa,
Moje serce staje się czystsze, jeszcze bardziej
dziewicze.

(P 26)

* * *
Życie zakonne nie zrywa jednak więzów ze światem:
Jestem, Jezu, dziewicą. A przecież — o tajemnico! —
Jednocząc się z Tobą, staję się matką dusz...

(P 24)

Czuję, że w samotności będę wam bardziej użyteczną, niż gdybym przebywała wśród
was. Kraty Karmelu nie mają na celu rozdzielać tych, co miłują się tylko w Jezusie.
Przeciwnie — służą temu, by ich więzy stawały się jeszcze mocniejsze (LT 159).
Wiesz, że kiedy karmelitanka „myśli” o kimś, kogo kocha, to znaczy, że za niego się
modli (LT 225).
Nie jesteśmy nierobami, nie marnotrawimy czasu. Jezus bronił nas w osobie Magdaleny*.
Siedział wtedy przy stole wraz z Łazarzem i uczniami, a Marta usługiwała. Maria jednak
nie myślała o posiłku, lecz o sprawieniu radości Temu, którego kochała, toteż, rozbiwszy
naczynie z drogocennym olejkiem, wylała go na głowę Jezusa, dom zaś wypełnił się
wdzięczną wonią. A jednak apostołowie szemrali przeciw niej...

background image

Z nami jest całkiem podobnie: wielu — najgorliwsi chrześcijanie, księża — uważa, że
przesadzamy, że powinniśmy usługiwać wraz z Martą, miast poświęcać dla Jezusa
naczynie, którym jest nasze życie, wypełnione drogocennym olejkiem... Lecz czy to
ważne, że te naczynia zostały rozbite, skoro Jezusa to pociesza, a świat wbrew sobie
wdycha woń, która oczyszcza zatrute powietrze, jakie bez przerwy w siebie wciąga? (LT
169)
* * *
Piękne świadectwo wierności swojemu powołaniu daje ta odpowiedź Teresy, dana
niedługo przed śmiercią:
— Gdybyś miała rozpocząć życie na nowo, to co byś z nim uczyniła?
— To samo, co uczyniłam (OR, 12 lipca).
9. ŚWIĘTOŚĆ
W wieku dziewięciu lat Teresa słyszy wezwanie do świętości. Jednocześnie uświadamia
sobie, że pomimo iż świętość jest czymś wielkim, droga ku niej jest drogą zwyczajną.
Prawdą jest, że czytając niektóre powieści rycerskie, nie zawsze umiałam rozpoznać od
razu prawdę życia, lecz wkrótce dobry Bóg dał mi odczuć, że prawdziwą chwałą jest ta,
która trwa wiecznie, i że aby ją osiągnąć, nie trzeba koniecznie dokonywać wspaniałych
rzeczy, lecz wystarczy się ukryć i czynić dobro tak, aby lewica nie wiedziała, co czyni
prawica... Toteż, czytając opowieści o patriotycznych czynach bohaterek Francji,
zwłaszcza o czynach Czcigodnej Joanny d’Arc, pragnęłam bardzo je naśladować.
Zdawało mi się, że mam w sobie tę samą żarliwość, co one, to samo Niebiańskie
natchnienie. Wówczas otrzymałam łaskę, którą uważam za jedną z największych w moim
życiu, gdyż wtedy nie miałam tyle światła co teraz, kiedy spływa ono na mnie potokami.
Pomyślałam, że urodziłam się dla chwały, i kiedy szukałam sposobu, jak do niej dojść,
dobry Bóg wzbudził we mnie uczucia, o których przed chwilą napisałam. Dał mi też do
zrozumienia, że mojej chwały nie dojrzą oczy śmiertelnych, że polegać będzie na tym, iż
stanę się wielką Świętą (Rkp A 31v°—32r°).
Świętość wymaga absolutu:
Później, kiedy zetknęłam się z pojęciem doskonałości, zrozumiałam, że aby zostać świętą,
trzeba dużo wycierpieć, szukać zawsze tego, co doskonalsze, i zapomnieć o sobie.
Zrozumiałam, że doskonałość ma wiele stopni i że każdy człowiek decyduje w sposób
wolny, na ile odpowie na zaproszenia naszego Pana. Może dla Niego uczynić mało lub
dużo, mówiąc krótko: może przebierać pośród wyrzeczeń, których On od nas wymaga.
Wówczas, podobnie jak w dzieciństwie, wykrzyknęłam: „Boże mój, wybieram wszystko.
Nie chcę być świętą na pół, nie boję się dla Ciebie cierpieć, jedyne czego się boję, to że
zachowam swoją wolę. Więc mi ją zabierz, ponieważ »wybieram wszystko«, czego Ty
chcesz!” (Rkp A 10r°—v°)
Nie możesz być świętym przez pół, musisz albo stać się nim zupełnie, albo nie być nim
wcale (LT 247).
To, o czym [Celina] może nie wie, to miłość, którą Jezus do niej żywi, miłość
wymagająca wszystkiego. Dla Niego nic nie jest niemożliwe i nie chce On niczym
ograniczać świętości swojej lilii. Dla Niego po prostu nie ma granic! (LT 83)
Ach, gdyby uczeni, którym życie schodzi na zdobywaniu wiedzy, przyszli mi stawiać
pytania, to zdumieliby się zapewne na widok czternastoletniej dziewczynki, która zna
tajniki doskonałości. Bo przy całej ich wiedzy nie są w stanie ich odkryć; aby je posiąść,
potrzeba duchowego ubóstwa! (Rkp A 49r°)

background image

* * *
Do świętości wiodą różne drogi, każda jednak wymaga daru z siebie.
Jakże odmiennymi ścieżkami prowadzi Pan dusze! (...) Jaki rodzaj świętych podoba się
dobremu Bogu bardziej? Wydaje mi się, że wszyscy są Mu tak samo mili, wszyscy poszli
za natchnieniem Ducha Świętego. A ponadto Pan rzekł: „Powiedzcie Sprawiedliwemu, że
Wszystko jest dobre”. Tak, wszystko jest dobre, gdy się szuka jedynie woli Jezusa (Rkp
C 2r°—v°).
Rozmawiając z nowicjuszkami na osobności [pisze siostra Genowefa], Święta dawała im
rady doskonale dostosowane. Dręczące je niepokoje oraz przeżywane trudności
wyjaśniała na tle ich osobistych tendencji. Zdarzało się, że to, co radziła jednej, nie
nadawało się wcale dla drugiej. Podkreślała to zresztą sama (RiW 6).
Do przyjaciółki, która dopiero co wyszła za mąż:
Błogosławione dni dzieciństwa już za nami! Teraz weszłyśmy w życie poważne. Drogi,
którymi idziemy, są bardzo różne, jednak dążą do tego samego. Trzeba, byśmy miały
jeden jedyny cel: uświęcić się, podążając ścieżką, którą wyznaczył nam Bóg. (...) Och,
jakże nasza wiara jest piękna! Miast zawężać serce, jak to się w świecie sądzi, wznosi je i
czyni zdolnym do kochania, do miłości prawie nieskończonej, skoro będziemy kochać i
po śmierci (LT 166).
Do świeckiej osoby:
I ty, podobnie jak my, możesz zająć się „jedyną rzeczą konieczną”, to znaczy czynić
wszystko, by — w pełni oddając się dziełom zewnętrznym — sprawiać Jezusowi radość i
coraz mocniej z Nim się jednoczyć (LT 275).
Ucząc innych, sama dużo się nauczyłam. Odkryłam, po pierwsze, że wszystkie dusze
zmagają się mniej więcej z tym samym, a jednocześnie są tak bardzo odmienne, iż
nietrudno mi zrozumieć słowa Ojca Pichon: „Dusze różnią się od siebie bardziej niż
twarze” (Rkp C 23v°).
* * *
Choć Teresa podkreśla, że różne są ścieżki do Boga, to jednak powraca nieustannie do
swojej „małej drogi” (na temat której przytoczymy również i gdzie indziej wiele tekstów):
drogi pokornej, możliwej do naśladowania, cierpliwej, którą podąża się żyjąc z wiary.
Tak samo jest w świecie dusz, który jest ogrodem Jezusa. Chciał stworzyć wielkich
świętych, których można porównać do lilii i do róż, lecz stworzył również i mniejszych,
ci zaś winni zadowolić się tym, że są stokrotkami czy też fiołkami, istniejącymi po to, by
radować oczy dobrego Boga, kiedy popatrzy pod stopy. Doskonałość polega na czynieniu
Jego woli, na stawaniu się tym, kim On chce, byśmy byli (Rkp A 2v°).
Nie mamy żadnej pewności, że święci kanonizowani to święci najwięksi. Bóg ukazuje
ich bardziej dla własnej chwały i aby nas podbudować aniżeli z powodu ich samych
(RiW 162).
Bóg chciał, abym żyła obok Świętej [matki Genowefy]. Nie takiej, której nie można
naśladować, ale Świętej, która się uświęciła, praktykując cnoty ukryte i zwyczajne. (...)
Mój podziw dla niej był wielki, gdyż widziałam, do jakiego stopnia Jezus w niej żył,
przez nią działał i mówił. Ach! Taka świętość wydaje mi się najprawdziwsza, najświętsza,
i takiej świętości pragnę, gdyż nie ma w niej miejsca na żadne złudzenia (Rkp A 78r°).
Bóg wzywa cię, byś była wielką świętą, pozostając zarazem małą i stając się coraz
mniejszą (LT 242).
Myślisz, Celino, że święta Teresa otrzymała więcej łask niż ty? Nie mówię, że winnaś

background image

dążyć ku świętości anielskiej, lecz byś była doskonała, jak doskonały jest twój Ojciec w
niebie. A skoro sam Jezus nam to przykazał, to nasze nieskończone pragnienia nie są
wcale mrzonkami (LT 107).
Nie lekceważę myśli głębokich, które umacniają duszę i łączą ją z Bogiem. Lecz dawno
już zrozumiałam, że nie na nich trzeba się opierać, jakby doskonałość polegała na
otrzymywaniu wielu świateł. Najpiękniejsze choćby myśli nic nie są warte bez dzieł. (...)
Doprawdy! Bóg jeden wie, co kryją serca... Co się zaś tyczy myśli istot stworzonych, to
jakże są krótkowzroczne!... Kiedy widzą, że Jezus kogoś oświeca bardziej, to wnioskują
od razu, że innych kocha mniej i że nie wzywa ich do tej samej doskonałości (Rkp C
19v°—20r°).
Tylko Jezus czyta głęboko w duszy (LT 75).
Nie, myśli Jezusa nie są naszymi myślami... Jego drogi nie są naszymi drogami... (LT 87)
Do rzadkości należą ci, którzy nie oceniają boskiej potęgi według swych
krótkowzrocznych myśli. Większość zwykle domaga się wszędzie wyjątków, a tylko Bóg
nie ma prawa ich czynić! (Rkp C 4r°)
Jest wolny i nikt nie ma prawa Go pytać, dlaczego obdarza swoją łaską raczej tego, a nie
tamtego (LT 57).
* * *
Jak roztropny pedagog, Bóg nie skraca etapów. Przystosowuje się do naszych możliwości
przyjmowania w miarę jak się zwiększają.
Nie lubi wskazywać na wszystko jednocześnie. Zwykle udziela swego światła stopniowo
(Rkp A 74r°).
Są dusze, na które Bóg w swym miłosierdziu potrafi długo czekać, którym udziela swego
światła stopniowo. Toteż starałam się nie przyspieszać Jego godziny (Rkp C 21r°).
Skądinąd do pełni świętości wciąż jest daleko. Nigdy nie jest tak, że daliśmy już
wszystko i że nic już nie możemy przyjąć. Im bardziej się do Boga zbliżamy, tym jaśniej
widzimy własne ubóstwo.
Na początku życia duchowego, mniej więcej w wieku trzynastu—czternastu lat,
zastanawiałam się, jakiego postępu będę mogła jeszcze dokonać, gdyż sądziłam, że nie
można lepiej pojmować doskonałości; szybko jednak przyznałam, że im dalej
postępujemy, tym bardziej cel zdaje się oddalać; dlatego teraz już się nie dziwię, że
jestem wciąż niedoskonała, i znajduję w tym radość... (Rkp A 74r°)
Niestety, kiedy wspominam nowicjat, widzę jasno, jak bardzo byłam niedoskonała...
Zamartwiałam się takimi błahostkami, że teraz się z tego śmieję. Ach! Jakąż dobroć
okazał mi Pan, że mojej duszy pozwolił wzrosnąć, że dał jej skrzydła... Nie boję się [teraz]
żadnych sideł, choćby i zastawiono je wszystkie naraz, gdyż „na próżno próbują
schwycić tych, którzy posiadają skrzydła”. Kiedyś zapewne i okres obecny ukaże mi się
pełen wad, ale teraz nie dziwię się już niczemu, nie zamartwiam się, widząc, że jestem
samą słabością. Przeciwnie, to nią właśnie się chlubię i co dzień spodziewam się odkryć
u siebie nowe wady (Rkp C 15r°).
Lecz dla Boga czas jest względny, wszak jest On Panem czasu.
Myślę, że dobry Bóg nie potrzebuje wielu lat, by dokonać w kimś dzieła swej miłości.
Jeden promyk boskiego serca mocen jest sprawić, by w okamgnieniu Jego kwiat rozkwitł
na wieczność (LT 124).
Dla Ciebie czas jest niczym, dzień jeden to lat tysiąc. Możesz więc w jednej chwili
przygotować mnie do tego, abym przed Tobą stanęła (M6).

background image

Dwa tysiące lat nie stanowi w oczach Pana więcej niż lat dwadzieścia, niż jeden dzień...
(Rkp C 3r°)
Myślę, że miłość może zastąpić długie życie. Jezus nie patrzy na czas, wszak w Niebie
czasu już nie ma. Dla Niego musi się liczyć jedynie miłość. Poproś Go, by i mnie dał jej
dużo. Nie proszę o miłość, którą się czuje, lecz o taką, którą odczułby Jezus. Ach, kochać
Go i sprawiać, by Go kochano, jakie to szczęście! (LT 114)
* * *
Świętość jest darem Boga, więc nie można jej nabyć; ten dar się przyjmuje.
Nie należy trudzić się po to, by zostać świętym, lecz by sprawiać dobremu Bogu radość
(RiW 46).
Nie przestaję żywić śmiałej ufności, że stanę się wielką Świętą, gdyż nie liczę na swoje
zasługi, nie mając żadnych, lecz nadzieję pokładam w Tym, który jest samą Świętością.
To On sam, zadowalając się moimi nieudolnymi wysiłkami, podniesie mnie aż do siebie i
— obsypując mnie swoimi nieskończonymi zasługami — uczyni mnie Świętą (Rkp A
32r°).
Moja droga składa się jedynie z zaufania i miłości, więc nie rozumiem tych, którzy się
obawiają tak serdecznego Przyjaciela. Bywa, że kiedy czytam niektóre traktaty duchowe,
ukazujące świętość pełną przeszkód i otoczoną ogromem złudzeń, mój biedny umysł
szybko się męczy. Zamykam wtedy uczoną książkę, od której boli mnie głowa, a serce
wysycha, i otwieram Pismo święte. Wówczas wszystko napełnia się dla mnie blaskiem,
jedno słowo odkrywa przede mną niezmierzone horyzonty, doskonałość wydaje mi się
łatwą. Widzę, że wystarczy uznać swoją nicość i wtulić się jak dziecko w ramiona
dobrego Boga. Pozostawiając wielkim duszom, wielkim umysłom piękne książki,
których nie umiem pojąć — a jeszcze mniej wprowadzić ich treść w życie — cieszę się
ze swojej małości, gdyż tylko dzieci i ci, którzy są im podobni, zostaną przyjęci na ucztę
niebieską. Cieszę się bardzo, że w królestwie Bożym mieszkań jest wiele, gdyby bowiem
istniało jedynie to, którego opis i droga są dla mnie niezrozumiałe, nigdy nie mogłabym
do niego wejść (LT 226).

Copyright © (Polish edition) by Wydawnictwo Kairos, Kijów 1997

Św. Teresa z Lisieux MYŚLI (Tom 2)

1. PRÓBA WIARY
W pierwszym tomiku zobaczyliśmy, z jaką czułością Bóg wychodzi do człowieka z
miłosnym zaproszeniem. Jak Mu odpowiedzieć?
Przyjęcie tego wezwania to wejście na drogę wiary, „cennego skarbu, źródła jedynej,
czystej i prawdziwej radości” (Rkp C 5v°). Tajemne poznanie Jezusa dokonuje się
właśnie przez wiarę.
W cieniu wiary kocham Cię i wielbię.

(P 24)

O Twego ucznia umiłowanego zazdrosna nie jestem,
Będąc Twą oblubienicą, znam Twoje sekrety.
(P 24)
Życie jest tajemnicą, nic nie wiemy, nie widzimy, a przecież Jezus już ukazał nam to,
czego oko nie widziało. Tak, sercem przeczuwamy już rzeczywistość, której po ludzku

background image

pojąć niepodobna; bo jak trudno czasem znaleźć słowa zdolne wyrazić to nie-wiem-co,
które czujemy w duszy! (LT 124)
Koniec końców wszystko mi jedno, czy będę żyć, czy też umrę. Nie bardzo widzę, co
takiego mogę mieć po śmierci, czego nie miałabym już teraz. Ujrzę dobrego Boga, to
prawda, lecz po to, by z Nim obcować, nie potrzebuję wcale umierać, przecież żyję z
Nim bez reszty już tu na ziemi (OR, 15 maja, 7).
Kiedy naprawdę wierzymy, całe nasze życie staje się domem, w którym mieszka Bóg
żywy.
Rozumiem lepiej niż kiedykolwiek, że nawet te drobne wydarzenia prowadzi Bóg (LT
201).
Stworzenia są etapami na naszej drodze, są narzędziami, wszystko jednak prowadzi ręka
Jezusa. We wszystkim widzieć trzeba tylko Jego (LT 149).
* * *
Lecz wiara jest trudna, wystawia nas bowiem na próbę, pokazując, czy należymy do
wielkich przyjaciół Jezusa. Teresa odkrywa to w wieku lat piętnastu, kiedy oczekuje na
próżno na pozwolenie wstąpienia do Karmelu.
Moją wiarę wystawiło to na dużą próbę, lecz Ten, którego serce czuwa i we śnie, dał mi
do zrozumienia, że kiedy wiara jest tak mała jak ziarnko gorczycy, to czyni dla niej cuda i
przemieszcza góry, byle ją tylko utwierdzić; lecz dla bliskich, dla Matki, nie czyni cudów,
zanim nie wystawi ich wiary na próbę (Rkp A 67v°).
Na osiemnaście miesięcy przed śmiercią Teresa przeżywa dramat.
[Jezus] pozwolił, by mą duszę osaczyły nieprzeniknione ciemności i by myśl o Niebie,
tak dla mnie radosna, zamieniła się w źródło zmagań i udręki... (...) Trzeba przebyć ten
mroczny tunel, by pojąć jego ciemności (Rkp C 5v°).
Kiedy gnębiona ciemnościami staram się złapać oddech i przywołać wspomnienie
promiennego kraju, ku któremu podążam, udręka moja się tylko podwaja, mam wrażenie,
że ciemności, zapożyczając głosu grzeszników, mówią do mnie drwiąco: „Marzysz o
światłości, o ojczyźnie nasyconej upojnymi zapachami, marzysz o wiecznym posiadaniu
Stworzyciela wszystkich tych cudowności, myślisz, że opuścisz kiedyś mgły, w których
żyjesz? No to pójdź, pójdź, raduj się ze śmierci, która da ci nie to, czego w nadziei
oczekujesz, lecz noc jeszcze ciemniejszą, noc nicości”. (...) Dla mnie to już nie tylko
zasłona, lecz mur, który wznosi się aż do niebios i zakrywa gwieździsty nieboskłon...
Kiedy śpiewam o szczęściu Nieba, czyli o wiecznym posiadaniu Boga, nie odczuwam z
tego żadnej radości, gdyż po prostu śpiewam o tym, w co chcę wierzyć (Rkp C
6v°—7v°).
Czasem napomyka o swej próbie.
O, czy widzisz tę ciemną dziurę [pod kasztanami, w pobliżu cmentarza], w której trudno
już cokolwiek rozróżnić? Znajduję się właśnie w czymś takim. I co do ciała, i co do
duszy. Naprawdę, jest we mnie tak ciemno! Lecz jest i pokój (OR, 28 sierpnia, 3).
Gdybyś wiedziała, jak okropne myśli się mnie czepiają! Módl się za mnie, bym nie
słuchała diabła, który chce mi wmówić tyle kłamstw. Nachodzi mnie rozumowanie
najgorszych materialistów: „Kiedyś, czyniąc nieustanne postępy, nauka wyjaśni wszystko,
w sposób zupełnie naturalny; przezwycięży bezdyskusyjnie to, co stanowi jeszcze
zagadkę; gdyż wiele rzeczy pozostaje wciąż do odkrycia” itd., itd.
Powiedz, Matko, czyż trzeba mieć takie myśli, kiedy kocha się dobrego Boga tak mocno!
Ofiaruję jednak ten ból, by wyprosić światło wiary dla nieszczęsnych niewierzących, dla

background image

tych wszystkich, którzy oddalają się od wiary Kościoła.
I dodała [relacjonuje siostra Genowefa], że nigdy nie podejmowała rozmowy z tymi
mrocznymi myślami:
— Siłą rzeczy, muszę z nimi żyć, lecz jednocześnie nie przestaję czynić aktów wiary (OR,
sierpień).
* * *
Jaka jest jej reakcja? Wierzyć mocniej, wierzyć ślepo.
Nie mając radości, która płynie z wiary, staram się przynajmniej postępować według
wiary. Zdaje mi się, że od roku uczyniłam więcej aktów wiary niż w całym życiu. Za
każdym razem, gdy zanosi się na walkę, kiedy wrogowie moi mnie prowokują, prowadzę
się dzielnie, wiedząc, że nikczemnością byłoby podjąć wyzwanie. Odwracam się do nich
plecami, nie racząc nawet spojrzeć im w twarz, i biegnę do Jezusa, mówię Mu, że jestem
gotowa przelać krew, aż do ostatniej kropli, by wyznać, że Niebo istnieje (Rkp C 7r°).
I kocham Go więcej jeszcze,
Kiedy wymyka się mej wierze.

(P 45)

Powyżej chmur
Niebo jest wiecznie błękitne.

(P 52)

Teresa wie, że nie cierpi dla siebie, wierzy w więź z tymi, którzy nie wierzą.
Panie, Twoje dziecko pojęło Twe boskie światło, przeprasza Cię za swoich braci i zgadza
się spożywać chleb boleści tak długo, jak zechcesz. I wcale nie pragnie wstawać od stołu
napełnionego goryczą, przy którym siedzą biedni grzesznicy, aż po dzień, który sam
wyznaczyłeś. Lecz czy nie może równocześnie zawołać, w imieniu swoim i swoich braci:
„Miej litość, Panie, nad nami, bo jesteśmy biedni i grzeszni!... Ach, Panie, odeślij nas
usprawiedliwionymi... By ci wszyscy, którzy nie dostrzegają jaśniejącej pochodni wiary,
mogli wreszcie ją dojrzeć... Jezu, jeśli trzeba, by stół, który zbrukali, został oczyszczony
przez miłującą Go duszę, to zgadzam się spożywać ten chleb próby samotnie, aż spodoba
Ci się wprowadzić mnie do Twojego promiennego królestwa. Jedyne, o co proszę, to by
Ciebie nigdy nie obrazić!...” (Rkp C 6r°)
Zatem pośród najgłębszej nawet nocy Teresa doznaje radości. Na ciemnym, bezkresnym
niebie potrafi odkryć gwiazdy boskiego miłosierdzia.
Tak więc, pomimo próby, która odbiera mi wszelkie wesele, mogę jednak zawołać:
„Panie, napełniasz mnie radością poprzez wszystko, co czynisz”. Bo czyż istnieje radość
większa od tej, kiedy się cierpi z miłości do Ciebie?... (...) Nigdy jeszcze nie odczuwałam
z taką siłą, jak bardzo Pan jest łagodny i miłosierny, bowiem zesłał mi tę próbę dopiero
wtedy, kiedy miałam siłę ją znieść. Myślę, że wcześniej pogrążyłaby mnie w
zniechęceniu... Teraz oczyszcza moje pragnienie Nieba z wszystkiego, co mogłoby
wzbudzać we mnie przyrodzoną satysfakcję... (Rkp C 7r°—v°)
Gdybym nie przechodziła tej próby ducha, której nie sposób zrozumieć, to sądzę, że
umarłabym z radości na myśl, iż wkrótce opuszczę ziemię (OR, między 21 a 26 maja,
10).
* * *
Postawa żywej wiary jest zresztą charakterystyczna dla „małej drogi”. Teresa podkreśla
to w przypowieści o ptaszku, który wpatruje się w Słońce, próbuje na próżno ku niemu
wzlecieć, niekiedy zaś osacza go burza.

background image

Wszystko, co może zrobić, to podnieść swe małe skrzydła, ale wzlecieć — to już nie leży
w jego niewielkiej mocy! Co więc z nim będzie? Czy umrze z żalu, widząc, jak bardzo
jest bezsilny?... O nie! Ptaszek nie będzie się nawet smucił. Z zuchwałą ufnością chce
pozostać na miejscu, by wpatrywać się w swe Boskie Słońce. I nie przeraża go nic, ani
wiatr, ani deszcz, a gdy chmury posępne zasłaniają Gwiazdę Miłości, ptaszek nie zmienia
wcale miejsca; wie, że ponad chmurami jego Słońce świeci nieprzerwanie, że blask tego
Słońca nie znika ani przez chwilę. Czasem, co prawda, serce ptaszka osaczone jest przez
burzę, zdaje mu się, że nie wierzy, by prócz chmur, które go ogarniają, mogło istnieć coś
jeszcze. Wtedy właśnie nadchodzi chwila radości doskonałej dla biednej, małej, słabej
istoty. Bo co za szczęście pozostać na miejscu mimo wszystko i wpatrywać się w
niewidzialne światło, które wymyka się jej wierze!!! (Rkp B 5v°)
O nie, nie pragnę ujrzeć dobrego Boga na ziemi. A przecież Go kocham! Kocham też
Najświętszą Pannę, kocham Świętych, ale ich również nie pragnę na ziemi ujrzeć (OR,
11 września, 7).
To żadna sztuka postępować rozumnie, tą drogą idą wszyscy, każdy się na nią zgadza
(RiW 186).
Któż nie rozpozna w tym miejscu duchowej córki świętego Jana od Krzyża?
Są tacy, co pragną Boga ujrzeć i zrozumieć. A ja bardziej pragnęłam żyć pośród nocy
wiary, nie widząc ani Jego, ani Świętych (OR, 11 sierpnia, 5).
Tak dobrze jest służyć dobremu Bogu pośród nocy, która doświadcza, wszak mamy
jedynie to życie, by żyć wiarą (RiW 154).
Noc kocham nie mniej niż dzień.

(P 45)

Nie ciągnie mnie do Lourdes, aby szukać tam ekstaz. Wolę monotonię wyrzeczenia (LT
106).
Żyć wiarą to zgodzić się na duchowe ubóstwo.
Cóż Mu po naszych mądrościach czy po olśniewających dziełach?... A jeśliby nawet
potrzebował wzniosłych myśli, to czyż nie ma On aniołów, zastępów duchów niebieskich,
których wiedza nieskończenie przerasta wiedzę największych nawet geniuszy,
chodzących po smutnej naszej ziemi? (LT 141)
Jeśli Bóg potrzebowałby pięknych myśli czy wzniosłych uczuć, to ma przecież pod ręką
aniołów. Mógłby też stworzyć dusze w pełni doskonałe, wolne od ułomności naszej
natury. Lecz nie. Swą rozkosz znajduje w stworzeniach biednych, w stworzeniach
słabych i nędznych. Bez wątpienia ma w nich więcej upodobania! (RiW 29)
Jesteś maleńka, zapamiętaj to sobie, a małej nie chodzą po głowie mądrości... (OR, 24
lipca, 2; z notatek siostry Genowefy)
Nie dziwcie się, jeśli nie ukażę się wam po śmierci, jeśli nie zobaczycie niczego
nadzwyczajnego, co byłoby znakiem mojego szczęścia. Przypomnijcie sobie wtedy, że na
„mojej małej drodze” nie pragnie się nic widzieć (OR, 4 lipca, 1).
* * *
Za przykładem Cierpiącego Sługi Pana Teresa chce wierzyć nawet w czasie ciężkiej
agonii.
Nie martwcie się, siostrzyczki, jeśli będę dużo cierpieć i jeśli, w chwili śmierci, nie
zobaczycie we mnie oznaki szczęścia. Wszak Pan nasz umarł z miłości, a popatrzcie, jaka
była Jego agonia!... Wszystko to nic jeszcze nie znaczy (OR, 4 lipca, 1).
Pan nasz umarł na krzyżu i w trwodze, a była to przecież najpiękniejsza śmierć z miłości.

background image

To jedyna, jaką widziano, nie widziano śmierci Najświętszej Panny. Umrzeć z miłości to
nie znaczy umrzeć pośród uniesień. Powiem ci szczerze, że czegoś takiego właśnie
doświadczam (OR, 4 lipca, 2).
2. PIĘKNA MIŁOŚĆ BRATERSKA
Jezus obdarzył Teresę łaską „poznania tajemnic miłości bliźniego” (Rkp C 18v°). A to w
czasie ostatniego roku jej życia, kiedy doszła na szczyt dojrzałości duchowej. Oto, co
wyznaje:
W tym roku dobry Bóg dał mi tę łaskę, że zrozumiałam, czym jest miłość braterska. Co
prawda rozumiałam ją i wcześniej, jednak w sposób niedoskonały. Nie zgłębiłam słów
Jezusa: „Drugie przykazanie jest podobne do pierwszego: Będziesz miłował bliźniego
twego jak siebie samego”. Starałam się zwłaszcza miłować Boga i dzięki temu dopiero
zrozumiałam, że moja miłość nie może przejawiać się tylko w słowach, gdyż „to nie ci,
co mówią: Panie, Panie! wejdą do królestwa niebieskiego, lecz ci, co czynią wolę Boga”.
Tę wolę Jezus dał mi poznać wiele razy, winnam powiedzieć: na każdej prawie stronie
swej Ewangelii. Lecz w czasie Ostatniej Wieczerzy, kiedy wiedział, że w sercach
uczniów płonie do Niego ogień gorętszy, po tym jak dopiero co dał im siebie w
niewysłowionej tajemnicy Eucharystii, ów dobry Zbawiciel chciał zostawić im
przykazanie nowe. Powiedział do nich z nieopisaną czułością: „Oto daję wam
przykazanie nowe, byście się wzajemnie miłowali i byście miłowali jeden drugiego, jak
ja was umiłowałem. To będzie znak dla wszystkich, żeście moimi uczniami, jeśli
będziecie się wzajemnie miłować”. (...)
Jezus, dając przykazanie nowe, przykazanie swoje, jak sam podkreślił, powiedział do
apostołów, by bliźniego kochali nie tylko jak siebie, lecz tak jak On, Jezus, go umiłował,
tak jak On go miłuje po wszystkie czasy. (...)
Ach! Panie, wiem, że nie wymagasz niczego niemożliwego, znasz lepiej ode mnie moją
słabość, niedoskonałość, wiesz dobrze, że nigdy nie potrafiłabym kochać mych sióstr tak
jak Ty, gdybyś Ty sam, Jezu, nie kochał ich również we mnie. I to po to, by wyświadczyć
mi tę właśnie łaskę, dałeś przykazanie nowe.
Ach, jakże kocham to przykazanie, daje mi bowiem pewność, że Ty sam chcesz kochać
we mnie tych wszystkich, których przykazujesz mi kochać!... Tak, czuję, że kiedy
kocham bliźniego, jedynym, który we mnie działa, jest Jezus; im bardziej się z Nim łączę,
tym mocniej również kocham wszystkie siostry (Rkp C 11v°—12v°).
* * *
Lecz sama intencja nie wystarcza. Trzeba ją jeszcze urzeczywistnić.
Nade wszystko zrozumiałam, że miłości nie można chować na dnie serca (Rkp C 12r°).
Kiedy miłość bliźniego zapuści już swe korzenie głęboko, objawia się wtedy i na
zewnątrz (Rkp C 18r°).
Teraz rozumiem, że miłość doskonała polega na tym, by znosić wady innych, by nie
dziwić się wcale ich słabościom, by budować się najdrobniejszym dobrym czynem, który
się u nich dostrzeże (Rkp C 12r°).
Jezu, tylko miłość może poszerzyć mi serce i odkąd trawi je ów wdzięczny płomień, z
radością biegnę drogą Twego nowego przykazania (Rkp C 16r°).
Już na ziemi nagroda jest wielka... Na tej drodze kosztuje tylko pierwszy krok (Rkp C
18r°).
Służy się bowiem samemu Jezusowi. O starszej chorej siostrze, której trzeba było
oddawać wiele drobnych przysług, Teresa mówi:

background image

Jakże chciałabym zostać jej pielęgniarką. To być może kosztowałoby moją naturę, lecz
wydaje mi się, że troszczyłabym się o nią z ogromną miłością, gdyż myślę o tym, co
powiedział nasz Pan: „Byłem chory, a ulżyliście mi” (OR, 1 września; z notatek siostry
Marii od Najświętszego Serca).
Miłość braterska umacnia zdrowie duchowe.
Zamknięcie się w sobie czyni serce jałowym! Spiesznie zatem biegnijmy ku dziełom
miłości. Czasem tak źle czujemy się w sobie, we własnym wnętrzu, że prędko trzeba z
niego wyjść. Dobry Bóg wcale nas nie przymusza, byśmy trwali w towarzystwie siebie
samych, przeciwnie, często pozwala, by zaczęło nam ono ciążyć i byśmy je opuścili.
Wówczas nie widzę innego sposobu, jak wyjść poza siebie i złożyć wizytę Jezusowi i
Marii, spiesząc ku dziełom miłości (RiW 99).
Jeśli będziesz wspomagać żarliwie biednych i opuszczonych, to znaczy czynić to z
sercem, z miłością, czynić bezinteresownie, jeśli będziesz pocieszać tych, którzy cierpią,
odnajdziesz zdrowie ducha, twa dusza przestanie tęsknić (RiW 95).
Jednym słowem — poczułam, że w moje serce wstępuje miłość, potrzeba zapomnienia o
sobie, aby móc sprawiać radość. I odtąd jestem szczęśliwa! (Rkp A 45v°)
Przypatrzmy się Teresie w działaniu.
Jestem szczęśliwa, gdyż nie sprawiam Bogu przykrości podczas choroby. Kiedy pisałam
o miłości braterskiej [chodzi o jej ostatni zeszyt, czyli o „Rękopis C”], często mi
przeszkadzano. Wówczas jednak starałam się nie denerwować i czynić to, o czym
właśnie pisałam (OR, 15 czerwca, 5).
Żyje we wspólnocie pewna siostra, która potrafi zrazić mnie do siebie we wszystkim: jej
obejście, jej słowa i jej charakter są dla mnie po prostu nieznośne. A jest to przecież
święta zakonnica, będąca zapewne bardzo miła dobremu Bogu. Nie chcąc zatem ulegać
przyrodzonej antypatii, powiedziałam sobie, że miłość nie polega na uczuciach, lecz na
czynach. Zaczęłam więc starać się bardzo, by traktować tę siostrę jakby była kimś dla
mnie najdroższym. Za każdym razem, gdy ją spotykałam, modliłam się za nią do dobrego
Boga, ofiarując Mu wszystkie jej cnoty i zasługi. (...)
Lecz nie tylko modliłam się za siostrę, która była dla mnie źródłem tylu zmagań, ale i
starałam się jej oddać każdą możliwą przysługę. A gdy cisnęła mi się na usta złośliwość,
poprzestawałam na najmilszym z uśmiechów, starając się zmienić temat (...). Często też,
poza rekreacją, jeśli miałam kontakt z tą siostrą, a ta już zupełnie wytrącała mnie z
równowagi, uciekałam z pola walki niczym zbieg. A ponieważ tamta zupełnie nie
wiedziała, co do niej czuję, nie domyśliła się nigdy powodów mojej postawy, co więcej,
nie przestaje sądzić, że lubię jej towarzystwo. W czasie jednej z rekreacji, wyraźnie
zadowolona, zwróciła się do mnie w mniej więcej tych słowach: „Powiedz mi, siostro
Tereso od Dzieciątka Jezus, co cię tak we mnie przyciąga? Ilekroć na mnie popatrzysz,
tylekroć widzę, że się do mnie uśmiechasz...” Ach! Tym, który mnie w niej przyciągał,
był Jezus, ukryty głęboko w jej duszy... Jezus, który największą gorycz czyni słodką.
Odpowiedziałam, że uśmiecham się do niej, bo cieszę się, że ją widzę (nie dodając
oczywiście, że z duchowego punktu widzenia) (Rkp C 13v°—14r°).
Kiedy chcę wzmocnić w sobie tę miłość, zwłaszcza kiedy szatan próbuje skupić mój
wzrok na wadach tej czy innej, do której czuję mniej sympatii, staram się szybko
poszukać u niej cnót, dobrej woli (Rkp C 12v°).
Jeśli chcesz osiągnąć dużą korzyść z rekreacji, to nie chodź na nie po to, by się samej
odprężyć, lecz po to, by odprężyć innych. Praktykuj zupełne oderwanie od siebie (RiW

background image

131).
Zrzec się swoich ostatnich praw. Uważać się za sługę, za niewolnika drugich (Rkp C
16v°).
Nade wszystko trzeba być pokorną w sercu, a ty taką się nie staniesz, dopóki nie będziesz
chciała, by rozkazywali ci wszyscy (RiW 18).
Nabrałam zwyczaju, by okazywać posłuszeństwo każdej siostrze, jakby sam Bóg
okazywał mi przez nią swoją wolę (OR, czerwiec; z notatek siostry Genowefy).
Zauważyłam, że siostry najświętsze są też najbardziej lubiane (i jest to zupełnie
naturalne). Szuka się ich towarzystwa, oddaje się im przysługi, chociaż one o to nie
proszą (...).
Dusze niedoskonałe, przeciwnie, nie przyciągają do siebie. Wprawdzie przestrzega się
wobec nich zakonnej uprzejmości, lecz — być może w obawie przed sprawieniem im
przykrości — unika się ich towarzystwa. Mówiąc „dusze niedoskonałe”, nie myślę tylko
o ułomnościach duchowych, jako że nawet najświętsze dusze pozbędą się ich dopiero w
Niebie, lecz myślę również o bezmyślności, o braku wychowania, o podejrzliwości
właściwej pewnym usposobieniom, o wszystkim, co nie czyni życia przyjemnym. Wiem
dobrze, że te wady są chroniczne, że nie ma nadziei, by się ich pozbyć. Lecz wiem i to,
Matko, że nie przestałabyś troszczyć się o mnie i próbować mi ulżyć nawet wtedy,
gdybym miała chorować całe życie. Oto wniosek, jaki z tego wyprowadzam: w czasie
chwil przeznaczonych na rozmowy winnam szukać towarzystwa sióstr, które
usposobieniem odpowiadają mi najmniej, spełniać wobec tych zranionych dusz rolę
dobrego samarytanina. Jedno słowo, jeden miły uśmiech wystarczają często, by
rozweselić kogoś smutnego. Jednak nie to jest moim celem, kiedy czynię coś z miłości
bliźniego, gdyż wiem, że wnet bym się zniechęciła: słowo, które powiem w najlepszych
intencjach, może być przecież zrozumiane na odwrót. Toteż, aby nie tracić czasu, chcę
być miła wobec wszystkich (a zwłaszcza wobec sióstr najbardziej nieznośnych) po to, by
uradować Jezusa i wprowadzić w życie radę, jaką daje On w Ewangelii, w takich mniej
więcej słowach: „Kiedy wyprawiasz ucztę, nie zapraszaj bliskich i przyjaciół, w obawie,
by i oni z kolei cię nie zaprosili i byś w ten sposób nie otrzymał już swojej nagrody. Lecz
zaproś ubogich, chromych, paralityków i ciesz się, że nie mogą ci odpłacić; a Ojciec,
który widzi w ukryciu, odda tobie”.
A jakąż ucztę karmelitanka może wyprawić swoim siostrom, jeśli nie ucztę duchową,
ucztę, na której poda miłość życzliwą i radosną? Ja innej nie znam (Rkp C 27v°—28v°).
Siać pokój, radość we wszystkich sercach.
(P 17)
Warto, byś nabrała zwyczaju okazywania wdzięczności, dziękowania z całego serca za
najmniejszą rzecz. Gdyż i to należy do miłości braterskiej. Obojętność, choćby i pozorna,
wyziębia serce i niszczy serdeczność, tak konieczną we wspólnocie (DD 233).
Trzeba też wyjść naprzeciw pragnieniom drugich, okazać, że mogąc oddać im przysługę,
czujemy się zaszczyceni i zobowiązani (Rkp C 17r°).
Kazać czekać na oddanie przysługi, obiecać ją drugiemu na później — to żadna wobec
niego miłość (DD 223).
Niedziele i święta wolne od pracy [pisze siostra Genowefa] — jedyny swój wolny czas
— Teresa spędzała sprawiając radość drugim (RiW 96).
Można z takim wdziękiem odmówić tego, czego nie można ofiarować, że odmowa jest
dla proszącej równie miła co dar (Rkp C 18r°).

background image

Jakże szybko nasza natura uznaje za łatwe to, co wymyśliliśmy sami, podczas gdy
znajdujemy zawsze jakieś „ale” i „jeśli”, gdy z pomysłami wychodzą inni (RiW 134).
Gdy dużo cierpię, wówczas cieszę się, że padło na mnie, a nie na którąś z was (OR, 20
sierpnia, 8).
Jak dobrze jest znaleźć w cierpieniu serca przyjazne, których echo odpowiada na nasz ból
(LT 88).
* * *
W swych zeszytach autobiograficznych Teresa opowiada z humorem o kilku
doświadczeniach miłości braterskiej. Na pozór są to drobne historie. Spróbujmy jednak
przeżyć w takim duchu choćby jeden dzień!
Przez długi okres, w czasie wieczornej modlitwy, zajmowałam miejsce przed pewną
siostrą, która miała przedziwny zwyczaj oraz, jak sądzę... dużo światła, gdyż rzadko
posługiwała się książką. Oto, jak to zauważyłam. Kiedy tylko zajęła miejsce w kaplicy,
dawał się słyszeć przedziwny leciutki odgłos, który przypominał coś jakby pocierane o
siebie muszle. Byłam jedyną, do której to dochodziło, gdyż ucho mam niezwykle czułe
(niekiedy zanadto). Trudno wyrazić, Matko, jak bardzo ten odgłos mnie męczył:
wzbierała we mnie chęć, by się odwrócić i zgromić wzrokiem winną, nie zdającą sobie,
rzecz jasna, sprawy ze swojego odruchu, tylko tak można jej było to uświadomić. Lecz w
głębi serca czułam, że z miłości do dobrego Boga warto raczej ów hałas znosić, a siostrze
nie sprawiać przykrości. Zachowywałam więc spokój, próbując przylgnąć do dobrego
Boga i zapomnieć o leciutkim hałasie... Wszystko na nic, czułam, jak oblewa mnie pot.
Pozostawało mi modlić się, cierpiąc, jednak bez rozdrażnienia, a w radości i pokoju,
przynajmniej w głębi duszy. Starałam się zatem pokochać ten drobny a tak przykry szmer
i zamiast próbować go nie słyszeć (co było rzeczą niemożliwą), skupiałam się na
uważnym wsłuchiwaniu się w niego, jakby był czarującym koncertem. I cała moja
modlitwa (która nie była modlitwą ukojenia) polegała na ofiarowaniu go Jezusowi (Rkp
C 30r°—v°).
Kiedy indziej, w pralni, pracowałam naprzeciw siostry, która, ilekroć unosiła chustki,
chlapała mi na twarz brudną wodą. W pierwszym odruchu chciałam się odsunąć i
obetrzeć, by pokazać siostrze, że będę jej zobowiązana, jeśli zacznie pracować spokojniej.
Lecz pomyślałam natychmiast, że byłoby głupotą odrzucać skarby ofiarowane z taką
hojnością. Nie dałam więc poznać wewnętrznego napięcia i, przeciwnie, dołożyłam
starań, by schlapała mnie obficie, tak że pod koniec prawdziwie zasmakowałam w tym
nowym rodzaju pokropienia. Postanowiłam również, że następnym razem zajmę to samo
szczęśliwe miejsce, w którym otrzymuje się tyle skarbów (Rkp C 30v°—31r°).
Przypominam tu sobie coś, do czego dobry Bóg mnie natchnął, kiedy byłam jeszcze w
nowicjacie, i co uczyniłam z miłości bliźniego. Nie było to nic wielkiego, jednak Ojciec
nasz, który widzi w ukryciu, który patrzy bardziej na intencje niż na wielkość czynu, już
mi za to odpłacił, nie czekając na życie wieczne.
Było to w czasie, kiedy siostra od świętego Piotra chodziła jeszcze do chóru i na posiłki.
W czasie wieczornej cichej modlitwy zajmowała miejsce przede mną. Na dziesięć minut
przed godziną szóstą jedna z sióstr musiała przerwać i zaprowadzić ją do refektarza, gdyż
pielęgniarki miały wówczas zbyt wielu chorych, aby zająć się i nią. Dużo mnie
kosztowało, by podejść do biednej siostry od świętego Piotra i zaofiarować jej tę małą
przysługę, ponieważ wiedziałam, że niełatwo było ją zadowolić, cierpiała bowiem do
tego stopnia, że nie lubiła zmieniać towarzyszącej jej osoby. Niemniej jednak nie

background image

chciałam przepuścić tak pięknej okazji, by okazać miłość bliźniemu, wspominając na
słowa Jezusa: „Coście uczynili jednemu z tych moich najmniejszych, mnieście to
uczynili”. Zaofiarowałam się zatem pokornie, że będę ją odprowadzać każdego wieczoru,
i udało mi się ją do mnie przekonać, choć nie od razu. Jednym słowem, przystąpiłam do
dzieła i włożyłam w nie tyle dobrej woli, że wywiązałam się z niego doskonale.
Co wieczór, kiedy widziałam, że siostra od świętego Piotra potrząsa klepsydrą,
rozumiałam, że to oznacza „idziemy”. Trudno uwierzyć, ile mnie kosztowało ruszenie się
z miejsca, zwłaszcza na początku. Czyniłam to jednak od razu. Potem zaczynała się cała
ceremonia. Trzeba było przestawić ławkę, a to w określony sposób, przede wszystkim zaś
zupełnie się nie spieszyć. Po czym ruszałyśmy z miejsca, a ja, podążając za biedną chorą,
podtrzymywałam ją, ujmując za pas. Robiłam to możliwie najdelikatniej; jeśli jednak, na
nieszczęście, ta się potknęła, to zdawało się jej od razu, że to ja źle ją trzymam i że o
mało co nie upadła: „O Boże, siostra idzie za szybko, siostra mnie zaraz połamie!” Gdy
próbowałam iść jeszcze wolniej: „Ależ siostra się wlecze, nie czuję wcale, że siostra
mnie trzyma, czuję, że zaraz upadnę! Ach, dobrze mówiłam, że siostra jest za młoda, aby
móc mnie prowadzić!”
Wreszcie, bez wypadku, docierałyśmy do refektarza. Tam pojawiały się nowe trudności,
trzeba było usadowić chorą tak, by nie sprawić jej bólu, następnie należało jej zakasać
rękawy (a to również w określony sposób), po czym mogłam już odejść. Siostra zaś
zaczynała drobić chleb do kubka, używając, na ile mogła, swoich biednych kalekich rąk.
Zauważyłam to wnet i każdego wieczoru, nim odeszłam, oddawałam jej jeszcze i tę
niewielką przysługę. Ponieważ mnie o nią nie prosiła, ten gest bardzo ją wzruszył i tym
właśnie zaskarbiłam sobie u niej przychylność, choć przecież nie robiłam tego specjalnie.
A bardziej jeszcze ujęłam ją tym (o czym dowiedziałam się dopiero później), że,
pokroiwszy jej chleb, posyłałam jej na odchodnym uśmiech, najpiękniejszy z możliwych
(...).
Pewnego zimowego wieczoru oddawałam jak zwykle swą małą przysługę siostrze od
świętego Piotra. Było zimno i ciemno... I oto nagle dobiegł mnie z oddali pogodny
dźwięk jakiegoś instrumentu. W wyobraźni ujrzałam salon, jaśniejący i skąpany w złocie,
oraz panny w wykwintnych strojach, prawiące sobie komplementy i różne światowe
grzeczności. I spojrzałam na biedną chorą, którą podtrzymywałam; miast melodii
słyszałam jej żałosne skargi, zamiast złota widziałam cegły surowego klasztoru,
oświetlonego słabiutkim światłem. Trudno wyrazić, co się stało wtedy we mnie, wiem
tylko, że Pan oświecił mnie promieniami prawdy, które tak bardzo przewyższały
mroczny blask ziemskich zabaw, że nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście... Ach, nie
oddałabym tych dziesięciu minut prostej przysługi nawet za tysiąc lat światowych
przyjęć... I jeśli już teraz — pośród cierpienia i zmagań — można zaznać chwil
nieziemskiego szczęścia, uświadamiając sobie, że dobry Bóg oderwał nas od świata, to
czymże dopiero będzie poznać w niebie — w radości i w spoczynku — niezrównaną
łaskę, jaką uczynił nam Pan, wybierając nas do zamieszkania w Jego domu, prawdziwym
przedsionku Niebios?
Nie zawsze z takim uniesieniem spełniałam uczynki miłości, niemniej jednak już na
początku mojego życia w zakonie Jezus chciał mi uświadomić, jak dobrze jest Go dojrzeć
w duszach Jego oblubienic. Toteż kiedy prowadziłam siostrę od świętego Piotra,
czyniłam to z taką miłością, że nie postępowałabym delikatniej wobec samego Jezusa
(Rkp C 28v°—30r°).

background image

* * *
Przede wszystkim, kim jestem, by sądzić bliźniego?
Aby uzyskać przychylny mi wyrok lub raczej by w ogóle nie podlegać sądowi, chcę
zawsze żywić wobec innych życzliwość, bowiem Jezus powiedział: „Nie sądźcie, a nie
będziecie sądzeni” (Rkp C 13v°).
Nieraz mówiła do mnie [opowiada siostra Genowefa], że sądzić drugich trzeba zawsze z
miłością, gdyż bardzo często to, co wydaje się nam zaniedbaniem, jest w oczach Boga
heroizmem.
Ktoś, kto ma migrenę lub cierpi na duchu, czyni o wiele więcej, wykonując połowę
swych powinności, niż ten, kto będąc zdrowy na ciele i duszy, wypełnia w całości swój
obowiązek. Nasz osąd winien być zatem, przy każdej okazji, życzliwy drugiemu. Należy
zawsze dobrze o nim myśleć i zawsze tłumaczyć sobie jego postępowanie (RiW 107).
Uważać siebie za niedoskonałą, a doskonałość widzieć w innych — oto szczęście. (...)
Nic serca bardziej nie koi niż życzliwa myśl o drugim (RiW 25).
Nie próbuj stawać się sędzią pokoju. Tylko Bóg ma do tego prawo. Twoją misją jest być
pokoju aniołem (RiW 106).
Kiedy szukamy siebie, przestajmy widzieć rzeczy jasno (DD 242).
Wolałbym tysiąckrotnie przyjmować zarzuty, aniżeli czynić je innym (Rkp 23r°).
Jeśli zwrócenie drugiemu uwagi ma przynieść owoce, to musi nas to kosztować. I trzeba
to uczynić bez cienia zapalczywości (RiW 8).
Musisz złagodnieć. Nigdy ostrych słów, ostrego tonu. Nie przybieraj gniewnego wyrazu
twarzy, bądź zawsze łagodna (OR, 11 września; z notatek siostry Marii od Eucharystii).
Kiedy coś nas boli, jest w nas więcej dobroci, stajemy się też bardziej obowiązkowi i
wyrozumiali dla innych (OR, 8 lipca, 18).
* * *
Ożywiona miłością do Jezusa, braterska miłość Teresy upodabnia się do drzewa, co
nieustannie wzrasta, i wzwyż, i w głąb, i wszerz.
Oddając się Bogu, serce nie traci swej przyrodzonej czułości, przeciwnie, ta czułość
wzrasta, stając się czystszą i bardziej boską (Rkp C 9r°).
Im bardziej postępuje [ona] w miłości do Jezusa, tym bardziej też umacnia się jej czułość
wobec ukochanych rodziców (LT 133).
Dobry Bóg dał mi serce tak wierne, że kiedy raz pokochało miłością czystą, to kocha
odtąd na zawsze (Rkp A 38r°).
Miłość żywi się wyrzeczeniami; im bardziej odmawiamy sobie przyrodzonej satysfakcji,
tym mocniej i bezinteresowniej kochamy (Rkp C 21v°).

Św. Teresa z Lisieux MYŚLI

(Tom 3)

1. SŁABOŚĆ JEST DLA NAS WYZWANIEM
Choć marzymy o darze z siebie, choć staramy się, by nic nie umknęło naszej miłości, to
przecież szybko doświadczamy słabości, a droga zaczyna się dłużyć. I zaczynamy
rozumieć, że świętość jest tak naprawdę darem Boga.
Masz cichą nadzieję, że doszłaś do celu, a kiedy upadasz, bardzo się dziwisz. Zawsze
jednak trzeba mieć świadomość, że można upaść! (RiW 30)
Żyć miłością to skarbu w sobie strzec,
W sobie, czyli w kruchym naczyniu.

background image

Moja słabość, Ukochany, jest skrajna!

(P 17)

Ile kosztuje dać Jezusowi to, o co prosi... Lecz jakie szczęście, że to kosztuje!
Niewysłowiona to radość nieść z trudem swój krzyż (LT 82).
Potrzebuję bardzo pożyczyć od ciebie nieco siły i dzielności, tej dzielności, której nic nie
zniechęca (LT 75).
W czasie swojej choroby, pomimo że była bardzo blisko Boga:
Dlaczego strach przed śmiercią miałby ominąć akurat mnie? Nie mówię, jak mówił
święty Piotr: „Ja się Ciebie nie zaprę” (OR, 9 lipca, 6).
Módlcie się, siostrzyczki, za chorych, którzy bliscy są śmierci. Gdybyście wiedziały, co
się w nich dzieje! Jak niewiele trzeba, by stracili cierpliwość. A tu trzeba się zdobyć na
miłość wobec każdego!
Kiedyś nie mogłabym w to uwierzyć! (OR, 2 sierpnia, 4)
Jak łatwo się załamać w chorobie! Czuję mocno, że popadłabym w depresję, gdybym nie
miała wiary! Lub raczej gdybym nie kochała dobrego Boga (OR, 4 sierpnia, 4).
* * *
Słabość jest skądinąd wpisana w nasz los.
Żadne ludzkie życie nie jest wolne od przewin (LT 226).
Nawet najświętsze dusze pozbędą się swych ułomności dopiero w Niebie (Rkp C 28r°).
Jakże pouczenia Jezusa są przeciwne odruchom natury! Bez wsparcia Jego łaski nie
bylibyśmy w stanie ich pojąć, nie mówiąc o wprowadzeniu ich w czyn. (Rkp C 18v°).
Muszę ci się przyznać, bracie, że całkiem inaczej rozumiem Niebo. Ty uważasz, że [po
śmierci] nie będę już mogła wybaczyć ci twoich przewin, jak na ziemi, ponieważ będę
mieć udział w sprawiedliwości, w świętości Boga. Czyżbyś jednak zapomniał, że będę
także uczestniczyć w nieskończonym Jego miłosierdziu?
Myślę, że Błogosławieni [w Niebie] mają wiele współczucia dla naszej nędzy. Wszak
pamiętają, że — podobnie jak my — byli ludźmi kruchymi i śmiertelnymi, że popełniali
te same przewinienia, że przeszli przez te same zmagania. Dlatego teraz żywią do nas
jeszcze więcej braterskiej serdeczności, aniżeli żywili na ziemi. Również dlatego nie
przestają nas chronić i za nas się modlić (LT 263, do księdza Belličre’a).
Wiem, że nasza sprawiedliwość
Nic u Ciebie nie jest warta.
By więc przydać wartości mym ofiarom,
Chcę je wrzucić do Twego Serca.

(P 23)

* * *
Teresa często mówi wprost o swoich ułomnościach i przewinach.
Jak widać, jestem bardzo małą duszą, która dobremu Bogu może ofiarować tylko bardzo
małe rzeczy. A i to mi się zdarza, że przepuszczam te małe wyrzeczenia, które przynoszą
tyle pokoju. Nie zniechęcam się jednak, przystając na to, że jestem mniej spokojna, i
staram się uważać więcej przy następnej okazji (Rkp C 31r°).
Wkrótce minie dziewięć lat, odkąd jestem w domu Pańskim. Powinnam więc zajść już
daleko na drodze do doskonałości. Wciąż jednak stoję u dołu drabiny. Lecz nie załamuję
się tym i jestem pogodna jak polny konik (LT 202).
Jedno mi sprawia przykrość: to, że nie znasz mnie takiej, jaką jestem (...). Wierz mi,
dobry Bóg nie dał ci za siostrę nikogo wielkiego, lecz kogoś maleńkiego i bardzo

background image

ułomnego (LT 224, do księdza Belličre’a).
Mylisz się, jeśli sądzisz, że twoja mała Teresa zdąża zawsze żarliwie ku doskonałości.
Ona jest słaba, bardzo słaba. I co dzień doświadcza tego na nowy sposób. Lecz Jezus
chętnie ją uczy, jak uczył świętego Pawła, umiejętności szczycenia się swą ułomnością.
To wielka łaska! Proszę Jezusa, aby i ciebie tego uczył, gdyż w tym tylko jest pokój i
odpocznienie serca. Kiedy widzimy w sobie taką nędzę, przestajemy wpatrywać się w
siebie i spojrzenie zwracamy ku jedynemu Ukochanemu! (LT 109).
* * *
Co zrobisz ze swoją słabością? Czy pozostanie dla ciebie uwierającym ciężarem? Czy też,
przeciwnie, wykorzystasz ją do kochania?
Dlaczego przeraża cię to, że — dźwigając swój krzyż — odkrywasz na każdym kroku
swą słabość? W drodze na Kalwarię Jezus upadł trzy razy, a ty, będąc kruchym dzieckiem,
miałabyś nie być w tym podobna do swego Oblubieńca? Chciałabyś uniknąć setek
upadków, jeśli i tyle trzeba ci upaść? Przecież powstając, okażesz Mu miłość jeszcze
mocniejszą niż przed upadkiem! (LT 81)
Jak wdzięczna jest droga miłości. Co prawda, można na niej upaść, można dopuścić się
niewierności, lecz miłość, umiejąc obrócić w pożytek wszystko, w krótkim czasie
wypaliła to, co Jezusowi mogło się nie podobać, pozostawiając jedynie pokój na dnie
serca, pokój pokorny i głęboki (Rkp A 83r°).
Doświadczyłam, że miłość —
O, jakaż w niej moc —
Potrafi skorzystać
I z dobra we mnie, i ze zła.
Przemienia mnie w siebie
Trawiącym płomieniem
I idę, w tym wdzięcznym ogniu,
Spalana miłością.

(P 30)

Chcielibyśmy cierpieć ochoczo, po bohatersku... Co za złudzenie! Chcielibyśmy nie
upaść ani razu? — Lecz cóż to zmienia, Jezu, jeśli upadam co chwilę; odkrywam dzięki
temu swoją słabość i wiele na tym korzystam. Ty bowiem widzisz wtedy, na co mnie stać,
i odtąd prędzej będziesz skłonny wziąć mnie na ręce. Jeśli tego nie czynisz, to znaczy, że
wolisz, bym chodziła po ziemi. Więc nie będę się niepokoić i nie przestanę wyciągać ku
Tobie błagalnych i pełnych miłości rąk! Nie mogę uwierzyć, że mógłbyś mnie opuścić!
(LT 89)
Lecz, choć upadam w każdej godzinie,
Podnosisz mnie, przychodząc na pomoc.
W każdej chwili obdarzasz swą łaską.

(P 17)

Teresa przeczuwała zresztą, że patrząc na niektóre słabości, Bóg się jedynie uśmiecha.
Wydaje mi się, że Jezus może obdarzyć nas taką łaską, iż przestaniemy Go znieważać lub
też będziemy popełniać tylko takie przewinienia, które Go nie dotykają, a jedynie
upokarzają nas i umacniają naszą miłość (LT 114).
Ksiądz Alexis Prou utwierdził Teresę w tym przekonaniu:
Rzucił mnie na fale zaufania i miłości. Przyciągały mnie one mocno, lecz nie śmiałam na
nie wypłynąć... Powiedział mi, że moje przewinienia nie sprawiają Bogu przykrości i że

background image

on, zajmując Jego miejsce, przekazuje mi od Niego zapewnienie, że bardzo się ze mnie
cieszy...
Och, jakiegoż doznałam szczęścia na te pocieszające słowa! Nigdy wcześniej nie
słyszałam, że przewinienia mogą nie sprawiać Bogu przykrości (...). W głębi serca jednak
przeczuwałam, że tak jest, gdyż serdeczność dobrego Boga przerasta serdeczność Matki
(Rkp A 80v°).
* * *
Jak przemienić ułomność w miłość? Przede wszystkim, szczerze ją uznając.
Doznaję żywej radości nie tylko wtedy, kiedy uważają mnie za niedoskonałą, lecz
zwłaszcza wtedy, kiedy sama tego doświadczam. Taka radość przewyższa wszystkie
pochwały, które mnie tylko nudzą (OR, 2 sierpnia, 6).
Jakże jestem szczęśliwa, kiedy widzę swoją ułomność i to, że tak bardzo potrzebuję
miłosierdzia Boga w chwili śmierci! (OR, 29 lipca, 3)
Do czternastego roku życia starałam się bardzo, lecz nie znajdowałam w tym żadnego
pokrzepienia. Nie zbierałam owoców. Moja dusza przypominała mi drzewo, którego
kwiaty po zakwitnięciu opadają. Otóż zgódź się złożyć Bogu ofiarę z tego, że nigdy nie
skosztujesz owoców, to znaczy że przez całe życie będziesz czuła odrazę do cierpienia,
do upokorzenia, że będziesz patrzeć, jak wszystkie kwiaty twoich pragnień i dobrej woli
opadają bez skutku. W chwili [twej] śmierci Bóg potrafi sprawić w mgnieniu oka, że
dojrzeją piękne owoce na drzewie twojej duszy (RiW 33).
Jestem o wiele szczęśliwsza, kiedy doświadczam ułomności, niż gdybym —
podtrzymywana przez łaskę — była wzorem łagodności. Kiedy widzę, jak dobry jest ze
mną Jezus, jak serdeczny, podnosi mnie to bardzo na duchu! Ach, już teraz przeczuwam,
że spełnią się wszystkie moje nadzieje... Tak, Pan uczyni dla nas cuda, które
nieskończenie przewyższą nasze ogromne pragnienia! Kochana Matko, dobrze Jezus
czyni, że się kryje, że mówi do mnie tylko od czasu do czasu, a i to jedynie „poprzez
kraty”, gdyż czuję, że więcej nie mogłabym znieść. Moje serce, niezdolne do
pomieszczenia takiego szczęścia, pękłoby na kawałki... (LT 230, do matki Agnieszki)
Zdarza mi się wiele słabości, ale cieszę się z nich. Nie stawiam się też ponad ziemskimi
błahostkami, na przykład, kiedy żartują z popełnionej lub powiedzianej przeze mnie
głupoty. Wówczas mówię sobie w duchu: „No cóż, nie posunęłam się wcale do przodu!”
Lecz mówię to sobie łagodnie i bez smutku. Tak dobrze jest czuć się słabą i małą! (OR, 6
lipca, 1)
* * *
Dopuściwszy się niewierności, Teresa odczuwa niepokój. Nie próbuje jednak się go
pozbyć:
Doświadczyłam tego, że nawet po drobnej niewierności trzeba znosić przez jakiś czas
pewien niesmak. Wtedy mówię do siebie: „Tak się płaci, dziewczyno, za przewinę”. I
czekam cierpliwie, aż drobny dług zostanie spłacony (RiW 54).
Kiedy popełniłam coś, po czym jestem smutna, wiem, że ten smutek jest skutkiem mojej
niewierności. Lecz czy myślisz, że na tym poprzestaję? O nie, nie jestem taka głupia.
Mówię spiesznie do Boga: „Wiem, mój Boże, że na ten smutek zasłużyłam, pozwól
jednak, bym Ci go ofiarowała jako próbę, którą zsyłasz mi z miłości. Żałuję mojego
grzechu, lecz cieszę się, że mogę ci ofiarować wywołane nim cierpienie” (OR, 3 lipca, 2).
Kiedy nas dręczy wyrzut, że poniosła nas złość, lecz tę udrękę przyjmujemy, Bóg
powraca od razu (OR, 2 września, 6).

background image

Pamiętając, że Miłość zakrywa wiele grzechów, czerpię z bogatych zasobów, które Jezus
przede mną otworzył (Rkp C 15r° i v°).
* * *
Ponieważ miłość mocniejsza jest od bojaźni, nasze przewiny nie powinny trzymać nas z
daleka od Boga.
Żyć miłością to nie znać, co to strach,
Nie powracać ciągle do przewinień przeszłości.

(P 17)

Czy poprosić dziecko, by zamknęło oczy, by nie walczyło z nocnymi koszmarami, to
poprosić je o zbyt wiele? Bynajmniej. I dziecko posłucha, uwierzy, że niesie je Jezus,
zgodzi się Go nie widzieć i porzucić z dala od siebie bezowocną obawę, że nie
dochowuje wierności. Taka obawa dziecku nie przystoi! (LT 205)
Jedna z sióstr mówiła Teresie, że niewykluczone, iż przy śmierci dozna bojaźni, aby
zadośćuczynić swym grzechom.

Bać się śmierci, by zadośćuczynić w ten sposób swoim grzechom? To jakby myć się w
błotnistej wodzie! Jeśli takiej bojaźni doznam, to ofiaruję ją dobremu Bogu za
grzeszników i uczynię to z miłości. Wówczas to cierpienie będzie dla drugich
skuteczniejsze od wody. Dla mnie samej jedyne, co mnie oczyszcza, to ogień boskiej
Miłości (OR, lipiec).
Wiem, że ogień Miłości uświęca bardziej niż ogień czyśćcowy (Rkp A 84v°).
Jaką wyrządzasz mi przykrość! Znieważasz Boga bardzo, myśląc że pójdziesz do czyśćca.
Dla tego, kto kocha, nie może być czyśćca (OR, lipiec; z notatek siostry Marii od
Najświętszego Serca).
Ja zaś wybieram na czyściec Miłość,
Którą płoniesz, o Serce mego Boga!

(P 23)

W swoim akcie oddania się Miłości miłosiernej Teresa prosi:
Jeśli z powodu słabości niekiedy upadnę, niech Twe boskie spojrzenie oczyści
natychmiast moją duszę, pochłaniając wszelką niedoskonałość niczym ogień, który
wszystko przemienia w siebie (M 6).
Dzieci? Nie, one nie idą na potępienie (OR, 10 lipca, 1).
Maluczcy będą sądzeni niezwykle łagodnie... A małym można pozostać nawet na
najwyższym stanowisku, nawet żyjąc bardzo długo. Gdybym umarła, mając
osiemdziesiąt lat, odbywszy podróże po Chinach i po całym świecie, to umierałabym —
czuję — tak samo mała, jak dziś. Powiedziane też jest, że na końcu Pan powstanie, by
zbawić wszystkich cichych i pokornych sercem. Powiedziane jest nie „sądzić”, lecz
„zbawić” (OR, 25 września, 1).
* * *
Miejmy więc bezgraniczną ufność do Boga!
Tak bym chciała, byś pojął, jak delikatne jest Serce Jezusa, oraz to, czego od ciebie
oczekuje. Twój list z czternastego mnie poruszył. Zrozumiałam lepiej niż kiedykolwiek,
jak bardzo twoja dusza jest siostrą mojej duszy, skoro powołana jest do tego, by wznieść
się do Boga, używając windy miłości, a nie wchodząc po stromych schodach bojaźni.
Nie dziwię się wcale, że zażyłość z Jezusem wydaje ci się nieco trudna do
urzeczywistnienia. Nie można do niej dojść w jeden dzień. Lecz jestem pewna, że na tej

background image

wdzięcznej drodze wesprę cię o wiele skuteczniej wtedy, kiedy zostanę uwolniona od
śmiertelnej powłoki. I wkrótce powiesz za świętym Augustynem: „Miłość to porywający
mnie ciężar” (LT 258, do księdza Belličre’a).
Serce Pana jest ogniem, ogniem miłosierdzia, który spala wszystko.
Przyznaję, że odkąd zostało mi dane zrozumieć również miłość Serca Jezusa, uleciała ze
mnie wszelka bojaźń. Co prawda, wspomnienie moich win mnie upokarza, skłania do
tego, by nie opierać się nigdy na własnych siłach, które są tylko słabością; lecz to
wspomnienie więcej jeszcze mówi mi o miłosierdziu i miłości. Kiedy z synowską
ufnością wrzucamy swoje winy w pochłaniające wszystko ognisko Miłości, czy to
ognisko może nie spalić ich bezpowrotnie? (LT 247)
Począwszy od tego szczęśliwego dnia [ofiarowania się Miłości Miłosiernej], Miłość
jakby przenika mnie i otacza, wydaje mi się, że w każdej chwili ta Darmowa Miłość mnie
odnawia, oczyszcza, nie pozostawia w duszy żadnego śladu grzechu (Rkp A 84r°).
Tak, czuję, że choćbym na sumieniu miała wszystkie możliwe grzechy, to i tak bym
poszła, ze skruszonym z żalu sercem, rzucić się w ramiona Jezusa, gdyż wiem, jak drogi
jest Mu syn marnotrawny, który do Niego powraca. To prawda, że w swym
uprzedzającym miłosierdziu dobry Bóg uchronił mnie od grzechu śmiertelnego, lecz nie
dlatego, wcale nie dlatego, idę ku Niemu z ufności i miłości (Rkp C 36v°).
Choćbym popełniła wszystkie możliwe zbrodnie, to i tak zachowałabym tę samą ufność.
Czuję, że ta masa zniewag byłaby ledwie kroplą w żarzącym się ognisku (OR, 11 lipca,
6).
* * *
Prosząc Boga o przebaczenie win, trafiamy prosto do Jego serca.
Zapewniam cię, że dobry Bóg jest lepszy niż myślisz. Zadowala się spojrzeniem,
westchnieniem miłości. Osobiście uważam, że tak naprawdę doskonałość nie jest trudna,
zrozumiałam bowiem, że wystarczy ująć serce Jezusa. Spójrz na dziecko, które właśnie
rozgniewało matkę swym wybrykiem czy nieposłuszeństwem. Jeśli schowa się w kącie
pełne dąsów i będzie krzyczeć w strachu przed karą, matka na pewno mu kary nie daruje.
Lecz jeśli wyciągnie do niej ręce i, uśmiechając się, powie: „Ucałuj mnie, już nigdy nie
zacznę”, to czy matka nie przytuli go do serca i nie puści w niepamięć jego dziecinnych
występków? Choć przecież wie, że przy najbliższej okazji jej maleństwo znów narozrabia.
Lecz to niczego nie zmieni. Dopóki [dziecko] będzie trafiać do niej przez serce, nigdy nie
ściągnie na siebie kary (LT 191).
Taka już jestem, że bojaźń mnie powstrzymuje, a pod wpływem miłości, przeciwnie, nie
tylko idę naprzód, lecz wzbijam się i lecę (Rkp A 80v°).
Załóżmy, że pewien ojciec ma dwóch synów. Obydwaj często psocą i są nieposłuszni.
Gdy ojciec zaprowadza porządek, pierwszy drży i ucieka, choć czuje, że zasługuje na
karę. Jego brat, przeciwnie, rzuca się w ramiona ojca, mówiąc, że żałuje, iż sprawił mu
przykrość, że go kocha i aby dać tego dowód, odtąd już będzie grzeczny. Ponadto, jeśli
poprosi, by ukarano go pocałunkiem, to nie sądzę, by serce szczęśliwego ojca mogło
oprzeć się takiej ufności syna, o którym wie, że mówi szczerze. Co prawda, ojciec się nie
łudzi, że nieraz jeszcze syn popełni te same występki, lecz zawsze gotów jest mu
wybaczyć, jeśli ten trafiał będzie do niego przez serce... Nie mówię ci nic o drugim synu,
sam wiesz, czy ojciec może kochać go tak samo i traktować go z tą samą
wyrozumiałością (LT 258, do księdza Belličre’a).
Po tych wszystkich występkach, miast ukryć się w jakimś kącie (...), ptaszek zwraca się

background image

w stronę swego ukochanego Słońca, wystawia umoczone małe skrzydła na jego
dobroczynne promienie, łka niczym jaskółka i w tym śpiewie zwierza mu się ze swych
niewierności, opowiada mu o nich w szczegółach, sądzi bowiem, że swą zuchwałą
ufnością zdobędzie więcej wpływu, przyciągnie pełniej miłość Tego, który nie przyszedł
wzywać sprawiedliwych, ale grzeszników... (Rkp B 5r°)
Jezus od dawna zapomniał o twoich niewiernościach, On widzi w tobie jedynie
pragnienia doskonałości, które radują Mu serce. Błagam, nie „wlecz się już u Jego stóp”.
Idź za „pierwszym porywem, który rzuca cię w Jego ramiona”. Tam jest twoje miejsce
(...). Zupełnie się z tobą zgadzam, kiedy piszesz: „Boskie serce smuci się bardziej z tego,
że przyjaciele Jego mają w sobie tak mało delikatnej uwagi, niż z powodu ciężkich nawet
przewin, które popełniają ludzie światowi”. Lecz, mój drogi braciszku, wydaje mi się, że
tylko wtedy, kiedy swoi nie spotrzegają ich nieustannego braku delikatności i nie
przepraszają za to Jezusa, może On powiedzieć te wzruszające słowa, które Kościół
wkłada w Jego usta podczas Wielkiego Tygodnia: „Te rany, które widzicie na moich
rękach, odniosłem w domu tych, którzy mnie kochali”. Co do przyjaciół, którzy
przychodzą Go przeprosić za każdą niedelikatność, rzucając się w Jego ramiona, Jezus
drży z radości. Mówi do aniołów to samo, co ojciec syna marnotrawnego powiedział do
swoich sług: „Ubierzcie go w pierwszą suknię, włóżcie mu pierścień na palec. Cieszmy
się wszyscy!” Ach, bracie, jakże dobroć Jezusa i Jego darmowa miłość są mało znane!
Prawdą jest, że — by cieszyć się tymi skarbami — trzeba się upokorzyć, uznać swoją
nicość, i tego właśnie wielu nie chce uczynić. Lecz ty, braciszku, nie tak postępujesz,
toteż droga prostej, miłosnej ufności jest stworzona dla ciebie. Chciałabym, abyś z
Bogiem był prosty (LT 261, do księdza Belličre’a).
* * *
Dobroć ludzkiego serca mówi jej o dobroci Boga. Jednego wieczoru Teresa, leżąc w
gorączce, straciła do kogoś cierpliwość i okazała zdenerwowanie. Upokorzyło ją to
bardzo i wieczorem napisała do Agnieszki:
„Ach! Dziś mogłaś zobaczyć moją cnotę, skarby mojej cierpliwości!... Mnie, która tak
łatwo pouczam drugich!!! Cieszę się, że to widziałaś... Ach, jak dobrze mi zrobił fakt, że
dałam się ponieść złośliwości! Nie nakrzyczałaś na swoją córkę, choć przecież na to
zasługiwała. Lecz jest do tego przyzwyczajona; twoja łagodność mówi jej więcej aniżeli
surowe słowa. Jesteś dla niej obrazem dobrego Boga (LT 230).
* * *
Jedna z sióstr sprawiła Teresie przykrość i, żałując tego potem, przyszła, by ją przeprosić.
Teresa, wzruszona, odpowiedziała:
Gdybyś wiedziała, jak mnie to poruszyło! Nie, nigdy nie odczułam tak mocno, z jaką
miłością przyjmuje nas Jezus, kiedy obraziwszy Go, przychodzimy Go za to przeprosić.
Jeśli ja, Jego biedne stworzenie, poczułam do ciebie tyle miłości, widząc, że
przychodzisz, to cóż dopiero musi się dziać w sercu dobrego Boga, kiedy do Niego
wracamy?... Tak, to pewne, szybciej niż ja zapomni On o wszystkich naszych
nieprawościach, aby już nigdy o nich nie pamiętać... A nawet uczyni więcej: będzie
kochał nas jeszcze bardziej niż wtedy, gdyśmy jeszcze nie zawinili! (DD 225)
To, co znieważa Jezusa, co rani Mu serce, to brak ufności! (LT 92)
2. BÓG POPROWADZI CIĘ MAŁĄ DROGĄ
Któregoś dnia Teresa doznała decydującego olśnienia. Bóg dał jej poznać, którędy
prowadzi droga do świętości, ta mała droga, po której On sam nas niesie. Teresa tak

background image

opowiada o swoim odkryciu:
Od zawsze pragnęłam być świętą. Niestety, kiedy porównywałam się ze świętymi,
stwierdzałam nieustannie, że między nimi a mną istnieje ta sama różnica, co między górą,
której szczyt ginie w niebiosach, a zabłąkanym ziarnkiem piasku, deptanym stopami
przechodniów. Nie zniechęcałam się jednak i powiedziałam sobie tak: dobry Bóg nie
wzbudzałby pragnień, które nie mogą się spełnić, a zatem, pomimo że jestem tak mała,
mogę pragnąć świętości. Co prawda, wzrastać — to dla mnie rzecz niemożliwa, muszę
więc znosić siebie taką, jaka jestem, z wszystkimi swoimi wadami. Chcę jednak szukać
sposobu, by dotrzeć do Nieba małą drogą, prostą, krótką, małą drogą zupełnie nową. A
żyjemy w dobie wynalazków; obecnie, żeby wyjść na piętro, nie trzeba już używać
schodów, u ludzi bogatych zastępuje je świetnie winda. Chciałabym więc znaleźć taką
windę, która uniosłaby mnie aż do Jezusa, jestem bowiem zbyt mała, aby piąć się do góry
po stromych schodach doskonałości. Poszukiwałam więc w świętych księgach czegoś, co
wskazałoby mi tę upragnioną windę, i tak wpadłam na te słowa Mądrości Odwiecznej:
„Maluczki niech przyjdzie do mnie”. Podeszłam więc, odgadując, że znalazłam to, czego
szukałam, i chcąc wiedzieć, o mój Boże, co zrobisz dla maluczkiego, który odpowie na
Twoje wezwanie, szukałam dalej, i oto, co znalazłam: — „Jak matka tuli swe dziecko, tak
i ja was tulił będę i będę pieścił was na kolanach”. Ach, nigdy nie spotkałam słów
bardziej serdecznych, bardziej śpiewnych, które tak by mnie ucieszyły. Windą, która
mnie wzniesie aż do nieba, są Twoje ramiona, Jezu! A w tym celu nie potrzebuję wcale
wzrastać, przeciwnie, trzeba, bym pozostała mała i stawała się coraz mniejsza. Boże mój!
Przerosłeś moje oczekiwania! A ja chcę śpiewać Twoje miłosierdzie! (Rkp C 2r°—3r°)
Jezus z upodobaniem pokazuje mi jedyną drogę, która prowadzi do boskiego ogniska, a
tą drogą jest ufność małego dziecka, co bez obawy zasypia w ramionach Ojca...
„Maluczki niech do Mnie przyjdzie”, powiedział Duch Święty ustami Salomona i tenże
sam Duch Miłości powiedział jeszcze, że „najmniejszy dozna miłosierdzia”. W Jego
imieniu zaś prorok Izajasz wyjawia, że w dniu ostatecznym „poprowadzi Pan swoje owce
na pastwiska, zgromadzi małe jagnięta i weźmie je na ramiona”. I jakby nie dość było
owych obietnic, ten sam prorok, którego natchniony wzrok już wówczas przenikał
odwieczne głębokości Boże, wykrzyknął w imieniu Pana: „Jak matka tuli swe dziecko,
tak i ja was tulił będę i będę pieścił was na kolanach”. Kochana chrzestna mamo! Po
takich słowach pozostaje tylko zamilknąć, zapłakać z wdzięczności i miłości... Ach,
gdyby wszystkie słabe i niedoskonałe dusze czuły to, co czuje najmniejsza z nich
wszystkich, dusza małej Teresy, ani jedna nie wątpiłaby, że dotrze na szczyt góry miłości,
gdyż Jezus nie domaga się wielkich czynów, lecz jedynie tego, by zdać się na Niego i być
wdzięcznym. (...) Niestety, mało znajduje serc, które oddają Mu się bez reszty, które
pojmują, jak czuła jest Jego nieskończona Miłość (Rkp B 1r°—v°).
Miłość, która nie drży z bojaźni, która zasypia na sercu
Swojego Boga, zapominając o sobie, jak dziecko...

(P 3)

Sam Bóg będzie jej świętością:
Pragnę doskonale wypełnić Twoją wolę i dojść do stopnia chwały, którą przygotowałeś
mi w swoim królestwie, jednym słowem — pragnę być świętą, lecz czuję swoją
bezsilność, dlatego Ciebie proszę, mój Boże, byś sam był moją Świętością (M 6).
* * *
Śmiałość jej zaufania opiera się na miłości, którą Bóg nam objawił i w którą Teresa

background image

wierzy radykalnie, z zamkniętymi oczami, nie pozwalając sobie na najmniejsze
zwątpienie.
Jestem jedynie dzieckiem, bezsilnym i słabym, ale to właśnie moja słabość wzbudza we
mnie zuchwałość, by się oddać na „Ofiarę Twojej miłości”, Jezu! Niegdyś Mocny i
Potężny Bóg przyjmował jedynie ofiary czyste i bez skazy. By zadośćuczynić
sprawiedliwości boskiej, potrzeba było ofiar doskonałych. Lecz w miejsce prawa bojaźni
przyszło prawo Miłości i Miłość wybrała mnie na ofiarę całopalną, mnie, słabe i
niedoskonałe stworzenie... Czy ten wybór nie jest godny Miłości? Tak, ponieważ Miłość,
aby się w pełni nasycić, musi się uniżyć aż do nicości i przemienić tę nicość w ogień...
(Rkp B 3v°)
Jak możesz pytać, czy jesteś w stanie kochać dobrego Boga tak jak ja? Gdybyś pojęła
historię mojego ptaszka [przytoczoną w „Rękopisie B”], to nie miałabyś podobnych
wątpliwości. Moje pragnienia męczeństwa są niczym, to nie na nich opiera się
nieograniczona ufność, jaką odczuwam w sercu. Prawdę mówiąc, to właśnie bogactwa
duchowe czynią nas niesprawiedliwymi, kiedy spoczywamy na nich z upodobaniem i
myślimy, że są czymś wielkim. (...)
Jak więc możesz powiedzieć, że moje pragnienia są dowodem miłości?... Ach, czuję
mocno, że nie to podoba się Bogu we mnie. Jemu podoba się to, że kocham moją małość
i ubóstwo, że pokładam ślepą nadzieję w Jego miłosierdziu... Oto mój jedyny skarb.
Dlaczego miałby nie być i twoim? (...)
Zrozum, proszę, że aby kochać Jezusa, aby stać się ofiarą Jego miłości, im jesteśmy
słabsi, bez pragnień, bez cnót, tym bardziej jesteśmy gotowi na działanie tej Miłości, co
pochłania i przemienia... Wystarczy pragnąć stać się Jego ofiarą, lecz trzeba przy tym
zgodzić się pozostać ubogim i bez sił, i to właśnie jest trudne, gdyż: „Prawdziwie
ubogiego duchem gdzie znajdziesz? Trzeba by go daleko szukać” — powiada Psalmista...
Nie mówi, że należy go szukać pośród dusz wielkich, ale „daleko...”, to znaczy nisko, w
nicości... Trzymajmy się więc z dala od tego, co błyszczy, kochajmy naszą małość,
pozbawioną odczuć, wówczas będziemy ubogie w duchu i Jezus sam po nas przyjdzie.
Jakkolwiek daleko [od Niego] byśmy były, przemieni nas w płomień miłości... Och,
gdybym mogła ci wytłumaczyć, co czuję!... To właśnie ufność — i tylko ufność — winna
prowadzić nas do Miłości... (LT 197, do Marii od Najświętszego Serca)
* * *
Musimy wypracować w sobie nowe, ewangeliczne odruchy. Nauczyć się postępować
często inaczej, niż podpowiada nam to odruch natury.
Chcesz wejść na górę, a Bóg chce, byś zeszła w głąb urodzajnej doliny, gdzie nauczysz
się dystansu do samej siebie (RiW 26).
„Kiedy myślę o wszystkim, co muszę osiągnąć...” — westchnęła przy niej kiedyś siostra
Genowefa. W odpowiedzi usłyszała:
Powiedz sobie raczej: „czego muszę się wyzbyć”! To Jezus napełni twoją duszę
wspaniałościami, w miarę jak będziesz pozbywać się wad (RiW 26).
Na pamiątkę moich ślubów [opowiada siostra Genowefa] moja droga siostra namalowała
dla mnie herb, który sobie obrałam, z dewizą: „Kto traci, zyskuje”. Wyjaśniała mi często,
że na ziemi trzeba wszystko stracić, pozwolić sobie zabrać wszystko, aby stać się ubogim
duchem (RiW 28).
Była zauroczona ewangelią o robotnikach z ostatniej godziny, którym zapłacono tyle
samo, co pracującym przez cały dzień. Mówiła:

background image

Widzisz? Jeśli złożymy naszą ufność w Bogu, czyniąc wszystko, co w naszej mocy, lecz i
oczekując wszystkiego od Jego miłosierdzia, otrzymamy tyle samo, co wielcy święci
(RiW 167).
Wiesz, że nie mam nic, lecz zawsze od Boga otrzymuję wszystko, gdy tylko tego
potrzebuję (RiW 63).
* * *
„Mała droga”, której Teresa naucza, nie polega więc na wyczynach, lecz na wierności
łaskom, które otrzymujemy, będąc dziećmi Boga. Przykładem tego jest życie Teresy.
[Mówiąc o swoich zeszytach:] Znajdzie się tam coś dla każdego, z wyjątkiem tych,
którzy podążają drogami nadzwyczajnymi (OR, 9 sierpnia, 2).
Wiem, że są święci, którzy, by zadośćuczynić swoim grzechom, spędzili życie na
zadziwiających umartwieniach. Lecz „w domu Ojca mieszkań jest wiele”, Jezus sam to
powiedział. Dlatego ja idę drogą, którą On sam mi wytycza. Staram się oderwać od siebie
we wszystkim, a to, co Jezus raczy zdziałać w mojej duszy, oddaję Jemu, gdyż nie
wybrałam surowego życia, by zadośćuczynić swoim winom, ale winom drugich (LT
247).
Nasz Pan tak odpowiedział matce Zebedeusza: „Miejsce po mojej prawej lub lewej
stronie należy do tych, którym przeznaczył je Ojciec”. Myślę sobie, że te znamienite
miejsca, których odmówiono wielkim świętym, odmówiono [nawet] męczennikom, będą
udziałem dzieci (RiW 47).
Jedna z nowicjuszek, Maria od Trójcy Świętej, załamywała się na widok swojego
ubóstwa. Teresa powiedziała raz do niej:
Przypominasz mi dziecko, które nie umie jeszcze chodzić i które, chcąc dotrzeć do matki
znajdującej się na piętrze, próbuje dostać się do niej po schodach. Na próżno! Stopa
ześlizguje mu się ciągle z pierwszego stopnia i nie potrafi wyjść wyżej. Otóż, zgódź się,
że będziesz jak to dziecko. Ciągle stawiaj stopę wyżej, to znaczy podejmuj wysiłek, aby
wszystko czynić jak najlepiej i wspinać się po schodach świętości. Nie uda ci się wejść
nawet na pierwszy; lecz Bóg wymaga jedynie dobrej woli. Wkrótce, ujęty tym
bezskutecznym wysiłkiem, sam zejdzie i, biorąc cię w ramiona, zabierze na zawsze do
swojego królestwa (DD 205).
„Czy myślisz, że mogę jeszcze żywić nadzieję na to, że będę z tobą w Niebie?” —
zapytała ją siostra Genowefa. „Wydaje mi się to niemożliwe, bo to tak, jakby zachęcano
pingwina, by sięgnął tego, co znajduje się u samej góry masztu szczęścia!” Teresa
odpowiedziała:
To prawda, lecz jeśli znajdzie się olbrzym, który weźmie pingwina na ramiona, uniesie
go wysoko i sam mu poda to, czego pragnie? Bóg tak właśnie z nami uczyni. Lecz nie
trzeba zaprzątać sobie tym głowy, trzeba powiedzieć dobremu Bogu: „Wiem, że nigdy
nie będę godna tego, czego oczekuję, lecz wyciągam do Ciebie ręce, jak mały żebrak, i
jestem pewna, że mnie we wszystkim wysłuchasz. Bo jesteś dobry” (OR, 5 sierpnia, 3; z
notatek siostry Genowefy).
Na pytanie, czy musiała wiele walczyć, by być tak oddaną Bogu, odpowiedziała:
Ach, to nie o to chodzi! (OR, 3 sierpnia, 2)
Powiem ci, jak powinieneś żeglować po wzburzonym morzu świata: z zawierzeniem i
miłością dziecka, które wie, że jest drogie Ojcu i że ten nie umiałby pozostawić go
samego, gdy nadchodzi niebezpieczeństwo (LT 258, do księdza Belličre’a).
* * *

background image

A zatem żadnej obawy w chwili śmierci, że się przegrało! Któregoś dnia matka
Agnieszka powiedziała do niej: „Niestety, przy śmierci nic nie będę miała Bogu do
ofiarowania, mam puste ręce! Bardzo mnie to smuci”. Teresa na to:
No cóż, nie postępujesz tak jak „maleństwo” [tak siebie niekiedy nazywała], które
skądinąd znajduje się w tej samej sytuacji. Gdybym nawet dokonała wszystkich dzieł
świętego Pawła, to i tak bym się uważała za „sługę nieużytecznego”. Ale to właśnie jest
dla mnie powodem do radości, gdyż nie mając nic, otrzymam od Boga wszystko (OR, 23
czerwca, 1).
Kiedy pojawię się przed Oblubieńcem, będę mogła Mu okazać jedynie swoje pragnienia...
(LT 218)
Ryzykuję wszystko i stawiam na miłość... Ryzykuję bardzo dużo... Jeśli przegram, to
sprawa będzie jasna. Póki co nie wiem, czy jestem biedna, czy bogata. Okaże się to
później (RiW 71).
Cieszę się, że wkrótce pójdę do Nieba. Lecz kiedy myślę o tym, co powiedział Bóg:
„Przynoszę z sobą nagrodę, by oddać każdemu według dzieł”, mówię sobie, że w moim
przypadku będzie bardzo zakłopotany. Bo ja niczego nie dokonałam! Zatem nie będzie
mi mógł oddać „według moich dzieł”... No więc odda mi „według własnych dzieł”! (OR,
15 maja, 1)
W swoim Akcie ofiarowania się Teresa wyrzekła się wszelkiego pragnienia posiadania,
aby powierzyć się całkowicie Miłości Miłosiernej.
Pod wieczór tego życia stanę przed Tobą z pustymi rękami, gdyż nie oczekuję, Panie, byś
liczył moje dzieła. W Twoich oczach wszelka nasza sprawiedliwość jest ułomna. Chcę
więc przyodziać się w Twoją własną Sprawiedliwość i otrzymać od Twojej Miłości w
wieczne posiadanie samego Ciebie. Innego tronu, Umiłowany, i innej korony nie pragnę!
(...)
Aby żyć w doskonałym akcie miłości, ofiaruję się Twojej miłości miłosiernej na
całopalną ofiarę, błagając Cię, byś spalał mnie nieustannie, pozwalając, by fale
nieskończonej czułości, które są w Tobie stłumione, przelały się w moją duszę i bym
stała się w ten sposób męczennikiem Twojej Miłości! (M 6)
3. POKORNA, CZYLI PRAWDZIWA
Kto chce powierzyć się Bogu, winien uznać swoją małość. Przy każdym spotkaniu Teresa
wpajała nowicjuszkom, że pokora jest zasadniczym warunkiem małej drogi. Mówiła:
By podążać tą drogą, trzeba być pokornym, ubogim duchem i prostym (RiW 35).
Kto na ziemi chce być — z miłości do Jezusa — najuboższym, najbardziej zapomnianym,
ten [w Niebie] będzie pierwszym, prawdziwie szlachetnym i bogatym!... (Rkp A 56r°)
Jakie to szczęście być upokorzonym! Tylko ta droga rodzi świętych!... (LT 82)
Przyznaję, że nigdy nie szukałam chwały. W sercu miałam raczej upodobanie do wzgardy.
Lecz kiedy poznałam, że i ona jest zbyt chwalebna, szukałam zapomnienia (RiW 165).
Poproś, by twoja córka nie przestawała być ziarnkiem piasku, ciemnym, ukrytym przed
spojrzeniem drugich, widocznym tylko dla Jezusa. Niech staje się coraz mniejszym,
niech obróci się w nicość... (LT 49, do siostry Marii od Najświętszego Serca)
* * *
Pokora, podobnie jak Jezus, szuka ostatniego miejsca. Nie chce „błyszczeć”.
Jedyną rzeczą, której się nie zazdrości, jest ostatnie miejsce. I tylko ono nie wzbudza
próżności, nie jest utrapieniem dla ducha.
Jednakże „człowiek nie ma władzy nad swoją drogą” i niekiedy łapiemy się na tym, że

background image

pragniemy tego, co błyszczy. Ustawmy się więc pokornie pośród ułomnych, uznajmy się
za tych, których Bóg musi podtrzymywać w każdej chwili. Kiedy tylko zobaczy, że
jesteśmy przekonani o swojej nicości, poda nam rękę. Później, jeśli znów próbujemy
dokonać czegoś wielkiego, nawet pod pozorem żarliwości, Jezus zostawia nas samych.
„Lecz gdy tylko powiedziałem: zachwiał się mój krok, umocniło mnie zaraz twe
miłosierdzie, Panie”. Tak, wystarczy się upokorzyć, znosić spokojnie swe ułomności: oto
prawdziwa świętość! Weźmy się więc za ręce i biegnijmy na końcu. Nikt nie będzie się o
to miejsce wykłócał... (LT 243, do siostry Genowefy)
Któż nie pragnie móc nad sobą panować! To droga powszechna! Jak niewielu jest takich,
którzy nie dziwią się temu, że upadli, że są słabi, którzy leżąc na ziemi, potrafią cieszyć
się, kiedy inni ich w tym stanie odkryją! (RiW 22)
Do pewnej siostry, która zniechęcała się własnym ubóstwem:
A jeśli dobry Bóg chce, byś była słaba i bezsilna, jak dziecko...? Myślisz, że twoje
zasługi będą wtedy mniejsze?...
Zgódź się więc na to, że będziesz chwiać się co krok, że będziesz niosła z trudem swój
krzyż, pokochaj swoją niemoc. Wówczas wyciągniesz z tego więcej pożytku niż wtedy,
gdybyś — niesiona przez łaskę — dokonywała ochoczo bohaterskich czynów. One
napełniłyby cię zadowoleniem i pychą (DD 208).
Pozostać dzieckiem to uznać swoją nicość, oczekiwać wszystkiego od Boga, bowiem
dziecko wszystkiego oczekuje od swego ojca. To również porzucić niepokój, nie zabiegać
o bogactwa. (...)
To także nie przypisywać sobie dobra, które się czyni, jakby się było do czegoś zdolnym,
lecz uznać, że Bóg daje ten skarb dziecku do rąk, by posłużyło się nim, kiedy zajdzie
potrzeba. Lecz skarb ten pozostaje skarbem Boga.
To wreszcie nie zniechęcać się swoimi przewinami, ponieważ dzieci upadają często, lecz
są zbyt małe, by uczynić sobie dużo złego (OR, 6 sierpnia, 8).
Gdybym sobie, na przykład, mówiła: „Dopracowałam się tej czy innej cnoty i jestem
pewna, że mogę ją praktykować”, to znaczyłoby, że opieram się na własnych siłach. A
kiedy doszło się do takiego mniemania, to niedaleko już do przepaści. Lecz jeśli
pozostanę pokorna, mała, wciąż będę miała prawo — nie znieważając Boga — do
małych głupstw, i to do śmierci. Popatrz na małe dzieci: nie przestają rozbijać, rozdzierać,
upadać, kochając jednocześnie bardzo, bardzo swoich rodziców. Kiedy tak upadam, to
widzę dzięki temu jeszcze lepiej swoją nicość i mówię sobie w duchu: „Co bym zrobiła,
cóż by się ze mną stało, gdybym opierała się na własnych siłach?...” (OR, 7 sierpnia, 4)
* * *
Wie, że pokora przyciąga Pana.
Chcę zawsze pozostać małą, pokorną, by upodobnić się do Jezusa oraz zasłużyć na to, by
uczynił we mnie swe mieszkanie (RD 1).
By móc do Niego należeć, trzeba być małym, małym jak kropla rosy. Lecz niewielu
pragnie takiej małości (LT 141).
Jest szczęśliwy, że czujesz swoją słabość. To On wycisnął w tobie poczucie dystansu do
siebie. Podziękuj za to Jezusowi. Napełnia cię bowiem swoimi najlepszymi łaskami. Jeśli
pozostaniesz Mu wierna, sprawiając Mu radość w małych rzeczach, będzie zmuszony
pomóc ci w wielkich... Apostołowie pracowali bez Niego całą noc i nic nie złowili, lecz
ich praca była Jezusowi miła. Chciał im dowieść, że On tylko może im coś dać. Chciał,
by apostołowie się upokorzyli... „Dzieci, powiedział do nich, czy macie coś do

background image

jedzenia?” — „Panie, odpowiedział Piotr, całą noc żeśmy łowili, ale na darmo”. Być
może, gdyby złowili kilka ryb, Jezus nie uczyniłby cudu. Lecz w sieciach nie mieli nic,
toteż Jezus wkrótce je napełnił, tak że niemal zaczęły się rwać. Oto, jaki On jest: Jego
dary są na miarę Boga, lecz pragnie pokory serca. „Świat cały przy Nim jak ziarnko
piasku na szali, kropla rosy porannej, co spadła na ziemię” (Mdr 11) (LT 161, do siostry
Genowefy).
Pokora Marii
Przyciągnęła boskiego Króla.
Pokora twego życia
Przyciąga Go ku tobie.

(RD 1)

Jezus zadowolił się moimi pragnieniami, całkowitym zawierzeniem Jemu (...). Pamiętasz
być może, że kiedyś lubiłam nazywać się „Jego zabawką”. I ciągle się cieszę, że nią
jestem. Pomyślałam sobie jednak, że jest wiele wzniosłych dusz, które też mienią się
„Jego zabawkami”, i uznałam, że dla Niego są to zabawki piękne, podczas gdy biedna
moja dusza to zabawka bez wartości. Na pocieszenie powiedziałam sobie jednak, że
dzieci wolą często te prostsze zabawki, gdyż mogą je rzucić lub podnieść, połamać lub
ucałować, jak im tam w duszy zagra, od zabawek cennych, których nie śmią prawie
dotykać. Ucieszyło mnie więc moje ubóstwo i zapragnęłam stawać się coraz uboższą, tak
by Jezusowi było coraz milej bawić się mną (LT 176, do Leonii).
Pan lubi obdarzać mądrością małych. Pewnego dnia, w radosnym uniesieniu, błogosławił
On swego Ojca, iż ukrył te tajemnice przed roztropnymi, a objawił je maluczkim (Rkp C
4r°).
* * *
Według Teresy pokora to prawda. Oto, co wyznaje w dniu śmierci:
Wydaje mi się, że zawsze szukałam tylko prawdy... Tak, pojęłam, co to jest pokora serca...
(OR, 30 września)
Myślę, że pokora to prawda. Nie wiem, czy jestem pokorna, lecz czuję, że widzę prawdę
we wszystkim (RiW 19).
Oświeć mnie, Jezu, Ty wiesz, że szukam prawdy... (Rkp B 4v°)
Kocham tylko prostotę. Do „udawania” czuję wstręt (OR, 7 lipca, 4).
Ja mówię całą prawdę. Jeśli nie chce się jej poznać, to nie ma co do mnie przychodzić
(OR, 18 kwietnia, 3).
* * *
Człowiek pokorny — czyli prawdziwy — jest świadom swych ograniczeń.
Choćby pochylały się nad nią wszystkie stworzenia, by ją podziwiać i zamęczać
zachwytami, nie dodałoby to wcale — nie wiem dlaczego — ani kropelki fałszywej
radości do radości prawdziwej, którą smakuje w sercu, świadoma tego, czym jest
naprawdę w oczach dobrego Boga: małą, biedną nicością. I niczym więcej... (Rkp C 2r°)

background image

TOC \o "1-3" \h \z (yciorys

PAGEREF _Toc475543875 \h 2

Epizody z życia

PAGEREF _Toc475543876 \h 3

Sprawić Jezosowi Przyjemność

PAGEREF _Toc475543877 \h 3

Bądź jak małe dziecko, które wciąż podnosi nóżkę i czeka kiedy Jezus weźmie na ręce i
zaniesie do Królestwa Swego.

PAGEREF _Toc475543878 \h 3

Znosić wady innych, nie krytykować, cieszyć się każdym dobrem każdego z nich
PAGEREF _Toc475543879 \h 3
Nieprzyjemna Współsiostra obsypywana miłością Teresy PAGEREF _Toc475543880 \h

3

background image

(yciorys

UrodzRa się z stycmia1873 r. w Alencon. Była dzie- wiątym dzieckiem Zelii i Ludwika
Martin. °jciec Te- nesy bYł zeganmistrzem, matka tnudnMa się wyno- bem komnek. lako
najmłodsze z piątki rodzeństwa (czwom dzieci państwa Martin zmarfo jeszcze przed
narodzeniem Teresyn, byta rozPieszczana przez ro- inoM Lata spę/one z ro/iną w
Alencon wspomi- nać będzie lako nalpięknielszy okms w swoim ży- 1 CIU.

Wstaąsem dla zaledwie czteroletniej Teresy stała się smierć matki w 1877 r. W tym
samym roku cała m rodzina paeprowadza się do 8uissonets w Lisieux, Teresę męczy
monotonia życia w nowym miejscu, Nieszczęsliwa na ziemi, w chwilach samotnosci
marzy o Niebie,

W wieku dziewięciu lat Teresa rozpoczyna naukę w szkole sióstr benedyktynek, Nazywa
ten okres najsmutniejszym w życiu, Choć nie ma problemów z nauką, nie może
paystosować się do życia w gru- pie, Wkrótce paeżywa kolejny wstaąs - jej najstar- sza
siostra, Paulina, ws tępuje do Karmelu, Utrata „drugiel matki” i zwi/ane z tym paeżycia
wywofu- a ją chorobę o podłożu psychicznym, z objawami nerwicy i majakami, Lekaae
nie potrafią sobie z nią poradzić, Uzdrowienie paychodzi od Matki 8o- żej, Jej .-usmiech”,
który Teresa dostaega na sto. j/cej obok #óżka 6gurce, paywraca dziewczynce zdrowie,
Wcigi jednak pozostaje bardzo wrażliwa i „krucha” uczuciowo, Całkowite uzdrowienie i
odzy- skanie równowagi psychicznej paychodzi ta.y lata pózniej, w noc 8ożego
Narodzenia, Dokonuje się wówczas w Teresie radykalna paemiana duchowa, W wieku 15
lat Teresa wstępuje do Karmelu, Uzy- skawszy zgodę Ojca świętego, Teresa jest absolut-
nie pe wna, że wybiera dobrą drogę, jednak pierw- sze lata życia w zakonie pefne są
goakich doswiad- cz/Nawet uroczystosci złOenia slubów w 189o r, towaayszy smutek,
Ojciec Teresy od /laszego czasu paebywa w zak;adzie psychiatrycznym,

Po szesciu latach życia w zakonie (gdzie paeby- wają takŻe jej tay sios tryn, Teresa
dokonuje zasa- dniczego odkrycia, nazywa je „malą drogą”, Odkry- wa, że musi swolą
s#abosć oddać 8ogu, stawać się coraz mniejszą, coraz uboższą, by 8óg móg# ją wy-
pe#nić sobą,

W latach 1895 - 98 powstają teksty autobiogra- ficzne, które jUż po smierci Teresy z#ożą
się na „Dzie- je duszy”, Teresa umiera na grfálicę 3o waesnia 1897r,

background image

Epizody z życia

Sprawić Jezosowi Przyjemność

Teresa kochała „za darrno”, nie ocze- kując niczego w zamian. Kochała, by sprawić
Jezusowj przyjem- nosć i zapomnieć o sobie. Pewnego razu obsypala plat- kami róż
krucyfiks wiszący w klauzurze. Jedna z sióstr, przechodząc, zapYtala Tere- sę: - Czy
siostra chce upro- sić jakies łaski? - Nie, chcę Mu sprawić przyjemnosć!

Własnie „sprawianie przy- jemnosci” stanie się kluczo- - wym zadaniem w życiu Te- 1
resy, bo ważna jest nie wiel- kosć dzieTa, ale miTosć, jaką się wkłada w jego realizację.

Nie jest ważny wysiłek . ; jego widzialny rezultat, ale mi1osć jaką się w niego w1o- żyło,
bo tylko miłosć, sama milosć pornsza serce Boga i zbawia swial

Bądź jak małe dziecko, które wciąż podnosi nóżkę i czeka kiedy Jezus weźmie na ręce i
zaniesie do Królestwa Swego.

Pewnego razu jedna z nowicjuszek zniechęcona swoimi niedoskonałoscia- mi i brakiem
widzialnych owoców w ich pokonywaniu, zwróciła się o radę do Teresy, która pelnila
obowiązki mi- strzyoi nowicjatu. Oto jaką otrzymala odpowiedz: „śiostra przypomina mi
małe dziecko, które zaczyna samo wsta- wać, ale nJe umiejeszcze chodzić. Chce jednak
koniecznie wspiąć si/ na szczyt schodów, bo tak znajduje się jego mama. Podnosi więc
swoje małe nóżki, żeby wejsć na pierwszy stopień, ale bez- skutecznie, nie udaje mu się
wspiąć nawet na pierwszy stopień!”

l.eresa zatem radzi: „Niech wi/c siostra będzie jak ma7e dziecko, które praktykując cnoty,
ciągle podno- sl swoJa malą nóżkę, aby wsPiąć się po schodach swiętosci- Ale niech
siostra sobie nie wyobraża, że będzie mogla sama pokonać choćby pierwszy sto- pień!
Nie. Jednak Dobry Bóg oczekuje . od siostry tylko dobrej woli. Wkrótce, widząc
bezskuteczne wysilki siostry, sam zejdzje na dó/ j biorąc siostr/ na r/ce zaniesie do
swojego Królestwa.’ ‘

Chodzi wi/c o to, aby starać się zro- bić wszystko, co leży w naszej mocy aby wsPiąć si/
po stopniach swi/tosd - wpatrując się w Boga, czekającego na nas na szczycie „drabiny”,
a nie na liczbę stopni, które trzeba pokonać, bo wtedy grozi nam zniechęcenie.

Znosić wady innych, nie krytykować, cieszyć się każdym dobrem każdego z nich

Pierwszym krokiem było wyelimino- wame ze swojego życia wszelkiego osądzania,
krytyki, obmawiania, bo wła- snie to najbardziej niszczy relacje z in- nyml

„ Ach, teraz rozumiem, że doskonala miłosć polega na tym, by znosić wady innych, nie
dziwiąc się ich slabości, a budując nąjmniejszym przejawem cno- ty jaką się u nich
zauważy.”

background image

Nieprzyjemna Współsiostra obsypywana miłością Teresy
Teresa opowiada, że pew- nego razu nieslusznie zastala oskarżona p/ez jedną z sióstr o
robienie halasu, który obudzil chorą prze1ożoną. Teresa wyzna- je: „Poczułam, że nie
jestem wy- starczająco doskonata, aby zniesć te oskarżenia bez słowa moją ostatnia deska
ratunku byla więC ucieczka (...) Wydaje mi się, że lepiej nie wystawiać si/ na wal- kę,
jesli przegrana jest pewna.”

W jednym z piękniejszych fragmen- tów R9kopisu C opisana jest postawa Teresy wobec
pewnej siostry, która mia- la uciążliwy charakter „Jest we wspól- nocie jedna siostra,
która ma talent ro- bienia wszystkiego co mi nie odpowia- da; jej zachowanie, s1owa, jej
charakter wydały mi się bardzo przykre Jednak- że jest to swięta zakonnica, która musJ
podobać się Bogu. Nie chcąc więc ulec naturalnej niechęci jaką odczuwalam do niej,
powiedziałam sobie, że miłosć nadprzyrodzona nie opiera się na uczu- ciach, ale na
czynach, zatem zacz/łam zachowywać się w stosunku do tej sio- stry, tak jakbym
zachowywala się w sto- sunku do osoby, którą najbardziej lu- bię Za każdym razem, gdy
ją spotyka- łam modliłam się w jej intencji, ofiaru- jąc Bogu wszystkie jej cnoty i zasługi.
Dobrze czulam, że to podoba si/ Jezusowj. Nie tylko modliłam si/ w intencji

tej siostry,

która była dla mnie przyczy-

ną tak wielu walk wewnętrznych, ale także starałam si/

robić jej różne moż- liwe przysługi, a gdy kusiło mnie, aby odpowiedzieć jej w
nieprzyjemny spo- sób, zadawalalam się tylko tym, aby się do niej najpiękniej
usmiechnąć, stara- jąc się zmienić temat rozmowy. Kiedy pracując z tą siostrą, moje
walki stawa- iy si/ zbyt silne, uciekaiam jak dezer- ter. śiostra ta zupełnie nie zdawała so-
bie sprawy z tego, co do niej czuję i trwała w przekonaniu, że jej charakter bardzo mi
odpowiada. Pewnego dnia w czasie rekreacji, bMdzo zadowo1ona, za- PYtala mnie:
>>Moja siostro Tereso od Dzieciątka Jezus, czy moglabys mipo- wiedzieć, co cię we
mnie tak pocią- ga, bo zawsze się uśmiechasz, kie- dy mnie widzisz?<< Ach, to Jezus,
ukryty na dnie jej duszy tak mnie pociągał.. Odpowiedziałam jej, że usmiecham się
dlatego, że cieszę się, gdy ją widzę”.

! ‘Ä ˇ śÄ ťÄ ¤‚.ĄĆA¦‰§‰¨‰©‰Ş

wp|

:

ĐÉęyůşÎ Ś‚ Ş K©

background image

_ T o c 4 7 5 5 4 4 1 5 3

|

:

ĐÉęyůşÎ Ś‚ Ş K©

background image

_ T o c 4 7 5 5 4 4 1 5 4

|

:

ĐÉęyůşÎ Ś‚ Ş K©

background image

_ T o c 4 7 5 5 4 4 1 5 5

|

:

ĐÉęyůşÎ Ś‚ Ş K©

background image

_ T o c 4 7 5 5 4 4 1 5 6

|

:

ĐÉęyůşÎ Ś‚ Ş K©

background image

_ T o c 4 7 5 5 4 4 1 5 7

|

:

ĐÉęyůşÎ Ś‚ Ş K©

background image

_ T o c 4 7 5 5 4 4 1 5 8

|

:

ĐÉęyůşÎ Ś‚ Ş K©

background image

_ T o c 4 7 5 5 4 4 1 5 9

|

:

ĐÉęyůşÎ Ś‚ Ş K©

background image

_ T o c 4 7 5 5 4 4 1 6 0

|

:

ĐÉęyůşÎ Ś‚ Ş K©

background image

_ T o c 4 7 5 5 4 4 1 6 1

|

:

ĐÉęyůşÎ Ś‚ Ş K©

background image

_ T o c 4 7 5 5 4 4 1 6 2

|

:

ĐÉęyůşÎ Ś‚ Ş K©

background image

_ T o c 4 7 5 5 4 4 1 6 3

|

:

ĐÉęyůşÎ Ś‚ Ş K©

background image

_ T o c 4 7 5 5 4 4 1 6 4

|

:

ĐÉęyůşÎ Ś‚ Ş K©

background image

_ T o c 4 7 5 5 4 4 1 6 5

|

:

ĐÉęyůşÎ Ś‚ Ş K©

background image

_ T o c 4 7 5 5 4 4 1 6 6

|

:

ĐÉęyůşÎ Ś‚ Ş K©

background image

_ T o c 4 7 5 5 4 4 1 6 7

|

:

ĐÉęyůşÎ Ś‚ Ş K©

background image

_ T o c 4 7 5 5 4 4 1 6 8

|

:

ĐÉęyůşÎ Ś‚ Ş K©

background image

_ T o c 4 7 5 5 4 4 1 6 9

|

:

ĐÉęyůşÎ Ś‚ Ş K©

background image

_ T o c 4 7 5 5 4 4 1 7 0

|

:

ĐÉęyůşÎ Ś‚ Ş K©

background image

_ T o c 4 7 5 5 4 3 8 7 5

|

:

ĐÉęyůşÎ Ś‚ Ş K©

background image

_ T o c 4 7 5 5 4 3 8 7 6

|

:

ĐÉęyůşÎ Ś‚ Ş K©

background image

_ T o c 4 7 5 5 4 3 8 7 7

|

:

ĐÉęyůşÎ Ś‚ Ş K©

background image

_ T o c 4 7 5 5 4 3 8 7 8

|

:

ĐÉęyůşÎ Ś‚ Ş K©

background image

_ T o c 4 7 5 5 4 3 8 7 9

|

:

ĐÉęyůşÎ Ś‚ Ş K©

background image

_ T o c 4 7 5 5 4 3 8 8 0

2

9

:

;

U

V

W

X

Y

Z

n

o

p

Š

Ś

Ť

Ž

Ź

˛

ł

´

Î

Ď

Đ

Ň

Ó

Ô

ç

č

é

7

8

9

S

T

U

W

X

Y

d

e

f

ˇ

¨

©

ű

űöđěäěŘäěäěöěäěĚäěäěöěäěŔäěäěöěäě´äěäěöěäě¨äěäěöěäěśäěäěöđě

uD t

C ^a

b c

G

uD ř‚

C ^a

b c

G

uD |‚

C ^a

b c

G

uD

C ^a

b c

G

uD „

C ^a

b c

G

uD

C ^a

b c

G

background image

uD

^a

b

^a

b

P

a

b c

P

a

b

uD

Ş

Ä

Ĺ

Ć

Č

É

Ę

Ř

Ů

Ú

ô

ő

ö

ř

ů

ú

0

1

2

4

5

6

R

Y

Z

[

u

v

w

y

z

{

ś

ť

ž

¸

ą

ş

Ľ

˝

ľ

Ţ

ß

ŕ

ú

ű

ü

ţ

˙

$

÷óç÷ó÷óâó÷óÖ÷ó÷óâó÷óĘ÷ó÷óâÄó÷ó¸÷ó÷óâó÷ó¬÷ó÷óâó÷ó ÷ó÷ó™âó÷ó

J

ZP

a

b

uD \†

C ^a

b c

G

uD ŕ…

C ^a

b c

G

uD d…

C ^a

b c

G

P

a

b c

uD č„

C ^a

b c

G

uD l„

C ^a

b c

G P

a

b

uD đ

C ^a

b c

G

^a

b

background image

uD

^a

b

:$

%

&

(

)

*

9

:

;

U

V

W

Y

Z

[

w

x

y

background image

'
(
)
+
,
-
y
z
{




š

Ď
Đ
Ń
ë
ě
í
ď
đ
ń
ň

background image

Ş

·
€"

ôěčěčăčěč×ěčěčăčěčËěčěčăčěčżěčěčăčěčłěčěčăčěč§ěčěč˘

ž ś š

a

a

b

c

uD

uD D‰

C ^a

b c

G

uD Č

C ^a

b c

G

uD L

C ^a

b c

G

uD Ї

C ^a

b c

G

uD T‡

C ^a

b c

G P

a

b

^a

b

background image

uD

^a

b

uD ؆

C ^a

b c

G<€"

g#

#

‘#

Â#

á#

č/

'0

ë3

ř3

- :

K:

ó_

`

¸`

ľ`

¦j

Ôj

Őj

‚k

·l

Ĺl

‡n

•n

Ow

`w

z

%z

|

)|

ż

Đ

Ĺ…

Ó…

Ť‰

ʼn

Љ

ëˇ

ńˇ

Ľ·

É·

´Ę

đË

Ě

Ě

äĎ

ô

ň÷

ř

Ńú

Ţú

Š

8

F

E

S

ą- Ç- Đ- Ń- Ň- '1 h1 )9 :9 «; ą; e=

> gL tL ¬P şP ˝R ĆR

U %U ‚\

\

Ă\ Ä\ ß\ ć\ ç\ č\ cl Ćl ţ ţ ţ ţ ü ţ ú ř ţ ţ ú ú ú ú ú ú ú ţ ţ ř ü ţ ţ ţ ţ ţ ú ú ü
ú ú ú ú ôń ţ ú ú ţ ü ú ř ü ď ď í ď ţ c

b

^b

P

background image

^b

^

a

a

V ^Ćl ls ys %v 5v O{ \{

• §• Ů•

Ş €Ş ´Ç hČ iČ ŞÉ šĎ ›Ď ·Ď ľĎ

żĎ ŔĎ ‰Ö

Ö Öö I÷

background image

(

background image

!

-!

…*

’*

Ű,

*-

background image

3

4

1J

2J

>J

LJ

’a

źa

Óc

ác

âc

öc

÷c

řc

˙c

d

d

d

d

d

- d

d

d

/d

0d

1d

Kd

Ld

Md

Nd

Od

Pd

ld

md

nd

d

ý ý ý ű ů ů ů ů ÷ ő ÷ ý ů ý ý ý ó ů ů ű ý
ýěéěâÝŮŃŮĹŃŮŃżÝŮŃŮłŃŮŃżÝŮŃŮ

uD <Š

C ^a

b c

G

U [ ^a

b

uD Ŕ‰

C ^a

b c

G

background image

uD

^a

b

^a

b P

a

b

J

ZP

a

b

U [

background image

uD

U [

^

c

b

V

a

a

F d

‰d

Šd

‹d

Śd

Ťd

˙d

e

e

e

e

e

- e

e

e

le

me

ne

e

‰e

Še

‹e

Śe

Ťe

Áe

Âe

Ăe

Ýe

Ţe

ße

ŕe

áe

âe

ăe

ĺe

će

ďe

łn

ăn

rq

ćq

Ęv

w

hx

ťx

á€

ă€

¨Ś

ôěčěăŢčěčŇěčěăŢčěčĆěčěăŢčěčşěčěčł ° ® ® ® ® ® ¬

u

c

J

Z

background image

uD

U [

uD ,Ś

C ^a

b c

G

uD °‹

C ^a

b c

G

uD 4‹

C ^a

b c

G P

a

b

U ^a

b

^a

b

background image

uD

^a

b

uD ¸Š

C ^a

b c

G/

Z

Ź

Ô

Y

Ę

ú

6

{

ľ

*

[

-


ń

,

&

>

t

background image

{

background image

˛

background image

ă

background image

&
·
á

background image
background image

)

background image

\

background image

background image

Ť

background image

ą

background image

ń

background image

ú

ô

î

î

î

î

ú

ô

ô

ú

ô

ô

ú

ú

ô

ô

ô

î

ě

ę

č

ę

ę

ę

ę

ę

ę

ę

ę

ę

ę

ę

ę

ę

ę

ę

ę

ę

ę

ę

ę

background image

f#

background image

f#

background image

f#

background image

ř

background image

É

f

e

H

O

Đ

×

I

2

ě

€"

h#

Â#

í#

`$

W%

^%

Ó%

(

‚)

Ç)

0+

7+

k+

b-

š.

ö.

č/

)0

e0

&1

-1

€1

ř3

Ç6

_7

‘8

¨8

ď8

9

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

- 9

99

A9

®9

â9

- :

M:

T:

—:

;

I;

Q;

@>

h>

Š>

¸>

ŕ>

?

9?

^?

Ž?

–?

ő@

A

ĎA

B

‡B

ŻB

ĘB

ćB

˙B

C

C

C

8C

ZC

qC

xC

yC

™C

´C

ÔC

ňC

üC

ýC

D

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

- D

<D

[D

{D

‡D

D

¨D

ČD

îD

E

E

E

5E

WE

yE

E

¦E

®E

µE

÷F

~G

®G

H

ŮH

ŕI

üI

J

CJ

YJ

‹J

LM

oM

O

background image

O

:O

ôS

‰T

ÍT

UW

ôW

X

FX

uX

ĄX

-X

ĘX

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

-ĘX

-Z

“Z

g[

Ť[

ş[

Â[

%\

Ş\

Č\

W]

:^

`

b

íb

‚c

md

Äd

\g

Ói

đi

j

9j

`j

hj

¦j

Őj

„k

‹k

Ôk

Ĺl

†m

2n

•n

Łp

*q

üq

/r

cr

kr

”r

śr

s

s

ńs

`w

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

-`w

gw

™w

ľx

ěy

%z

˝{

)|

Í~

ý~

1

i

ś

¤

ą

÷

'€

V€

^€

Đ

ů

- „

&„

m„

Ó…

!‡

L‡

f‡

‚‡

‹‡

’‡

¤‡

҇

ۇ

˙‡

-

P

w

‹‰

¤Š

É‹

÷‹

źŤ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

-źŤ

°Ť

¸Ť

żŤ

ëŤ

›Ź

ě

ă‘

p’

w’

Ç’

Ž”

°”

5•

Ž•

¸•

í•

@–

„–

3—

ś—

y™

’š

ť›

Ľś

üź

ʤ

¦

ř¦

ę§

Ş

ó«

É-

®

†Ż

±

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ü

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

-{¶

ű¶

É·

ëĽ

ţż

§Á

ĆÂ

íÄ

„Ć

ÂĆ

őĆ

ӂ

݂

ęÇ

É

background image

Ę

‡Ę

´Ę

ňË

˛Ď

äĎ

űĐ

šŃ

Ó

™Ő

Ć×

Ű

ÁŰ

Ü

ćÝ

žá

Ďă

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ü

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

-'ć

ťé

“î

âď

ń

ô

Źô

ő

Łő

żő

Éő

íő

ř

Ţú

ü

Äý

ţ

źţ

¦ţ

Ç

4 E

ź

l ł

ć
:
ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ü

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

-:

k
ť
Ë
Ń
ü
"
P
V


ł
Ř

background image
background image
background image

7

background image

_

background image

background image

®

background image

Ń

background image

ű

background image

$
F
G
O

background image

Ŕ

background image

Ç

background image
background image

?

background image

U

background image

t

background image
background image

Q

b

.

>

'

¬

ł

=

F

á

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

·

S

s

{

}

«

·

Ŕ

J

Ç-

ď

ö

T

ł"

# D# e$ y$ É$ ~&

' Q' ˙) á*

+ :+ k+ w+

€+ ‡+ ş+ î+

, $,

- }-

/ ą0 Ŕ0 '1 j1 “1 ź1 ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ü

-ź1 I2 h6

6 :9

ˇ9 Ť: ą; Ŕ;

< e= Ł> Ő> —@ ¬@

A ŚB “B ™C 9E čE šG

H

I -K YK

łK tL ßL ćL fM ÉM rN 5O şP 2S pS 2T żT %U kV rV ľV

W yX ‚\ ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

-‚\

\ Ă\ Ä\ ç\ č\ ÷\ +^ Q^ Z^ Ś^ ¸^ Ŕ^ ß_

a aa ąa Ib Pb %c hd ¨d ‹e Ňh ňh đi {k Ňk cl Čl -m 4m lm io †o ¤o ±o Ŕo
ßo ío =p ys

t 5v ŕv çv ţ

ţ

ţ

ü

ţ

ú

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

-çv Ľw \{

| r| »| O} Č} é} ö} P~ ~~ ž

Ű€ X

C‚ J‚ ¤‚ ź

Ŕ„ Ű„ “… ç‰ ĆŠ ÷‹ 5Ť <Ť

Ť ŐŤ =Ž

Ź ™Ź ÷Ź w

–‘ Á‘ Ť“ |”

• =• Y– –

Öś ©ť ]ž ¸ž ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ü

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

-¸ž @ź Úź

7§ ŕ§

¨

¨

© —©

Ş ŚŞ

background image

« °«

¬ x¬

¬ G- ”˛ %µ ]¶ Nş É˝ ÍŔ UĹ ´Ć »Ć ďĆ ´Ç iČ ·É MĘ ľĘ ˙Ę OË

ÓË €Ě Í Í ŚÍ

Î śÎ

background image

Ď šĎ ›Ď żĎ ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ü

-żĎ ŔĎ âĎ ˝Đ KŃ sŃ —Ń ľŃ ĘŃ XŇ ÉŇ

Ó

Ó [Ô

“Ô 5Ő <Ő gŐ Ő ôŐ

Ö Ë× iŮ

Ů ¦Ů ÍŮ îŮ ÷Ů ţŮ =Ú }Ű YÜ ,Ý

ß - ß ß

á 9â Uâ l⠀⠞⠸â Îâ îâ ă ţ

ü

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

background image

ă

ĺ Aĺ hĺ Žĺ šĺ ňĺ Îć

ç

č "é )é sé Ię Óę

í ‹ď îđ őđ Oń 5ň Üó Rô Đô ×ô =ő fő –ő ő Öö H÷ K÷ Łř îř -ů Ňů öů

ú ?ú

ű <ű éü đü

ý sţ ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

-sţ ę˙ .

ú

ó

0

7

x

ˇ

0

W

background image

(

background image

ő

ü

Ę

c

j

ę

a

C

-!

&

>&

q&

y&

™&

‰'

'

>(

’*

I,

i-

ţ0

1

1

2

2

background image

3

&4

¨4

]5

Á5

Č5

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ü

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

-Č5

o6

ý6

ś8

«9

#:

–<

ź=

b?

±?

ß?

Í@

Ô@

¶A

C

tC

.D

†E

F

fG

•H

±H

WI

¤I

LJ

›J

EK

:L

AL

ŽL

M

âO

ČP

Q

zQ

R

ZS

;T

ŇT

uW

|W

śW

X

ŤX

E\

S\

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

-S\

q\

…\

ť\

«\

‹_

=`

D`

…`

ó`

aa

źa

äa

Qb

Xb

ťb

ŕc

d

Pd

Ťd

e

Ťe

âe

äe

îe

ďe

g

€g

‚h

h

m
m

n

n

˛n

łn

Än

Ĺn

ân

ăn

%p

&p

Őp

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ţ

ü

ü

ú

ú

ú

ř

ţ

ö

ó

ó

ó

ó

ó

ó

ó

ó

ó

ó

ó

ö

ó

đ

í

ó

ó

ó

*Őp

Öp

qq

rq

ĺq

ćq

t

t

Çu

Ču

Év

Ęv

w

w

łw

´w

gx

hx

ťx

z

z

߀

ŕ€

á€

â€

ă€

ý

ý

ý

ú

÷

ý

ý

ý

ý

ý

ý

ú

÷

ý

ý

ý

ý

÷

ý

ý

ý

ý

ý

ý

ő

background image

K

background image

@ń˙

Normal

a

c

" @

"

Heading 1

U c

*

@

* Heading 2

đ

<

U V ]

(

@

(

Heading 3

đ

<

U ]

" A@ň˙ˇ "

Default Paragraph Font

ţO˘ ń

note

ţO˘

Hyperlink

^b

@

TOC 1

@

TOC 2

đ

@

TOC 3

ŕ

@

TOC 4

Đ

@

TOC 5

Ŕ

@

TOC 6

°

@

TOC 7

@

TOC 8

@

TOC 9

" ţO˘ ˇ"

FollowedHyperlink

^b

background image

ă}

ă€

˙˙˙˙

©

$

€"

Ćl

d

¨Ś

GHIJKL

ń

background image

9

D

ĘX

`w

źŤ

:

á

ź1 ‚\ çv ¸ž żĎ ă sţ Č5

S\

Őp

ă€

MNOPQRSTUVWXYZ[\]^_`a

:

V

X

o

Ť

ł

Ď

Ň

č

8

T

W

e

©

Ĺ

Č

Ů

ő

ř

1

4

Z

v

y

ť

ą

Ľ

ß

ű

ţ

%

(

:

V

Y

x

background image

(

+

z

Đ

ě

ď

ń

á`

ö`

a

a

- a

0a

La

Na

ma

‰a

‹a

b

b

- b

mb

‰b

‹b

Âb

Ţb

ŕb

âb

ă}

”˙ %”˙•Ŕ %”˙•Ŕ %”˙•Ŕ %”˙•Ŕ %”˙•Ŕ %”˙•Ŕ %”˙•Ŕ %”˙•Ŕ %”˙•Ŕ %”˙•Ŕ %”˙•Ŕ
%”˙•Ŕ %”˙•Ŕ %”˙•Ŕ %”˙•Ŕ %”˙•Ŕ %”˙•Ŕ %”˙•Ŕ•Ś
”˙ %”˙•Ŕ %”˙•Ŕ %”˙•Ŕ %”˙•Ŕ %”˙•Ŕ %”˙•Ŕ•ŚR
_Toc475544153
_Toc475544154
_Toc475544155
_Toc475544156
_Toc475544157
_Toc475544158
_Toc475544159
_Toc475544160
_Toc475544161
_Toc475544162
_Toc475544163
_Toc475544164
_Toc475543875
_Toc475544165
_Toc475543876
_Toc475544166
_Toc475543877
_Toc475544167
_Toc475543878
_Toc475544168
_Toc475543879
_Toc475544169
_Toc475543880
_Toc475544170ň

Ł

“. ÄY čY Ŕ

›Ě ŔĚ a

ĺb

ĺb

´k

´k

Ĺk

Ĺk

rn

rn

Ęs

Ęs

hu

hu

ĺ}

background image
background image
background image

+

—ů

ž. ćY öY Ú

ľĚ áĚ

íb

íb

Ăk

Ăk

ák

ák

än

än

t

t

śu

śu

ĺ}

˙@W

Times

New Roman

background image

Symbol

"

Arial

" î Arial Black

B î Comic Sans MS "

đÄ

©

yuV†ÉňÉF

F\

ú

b

đ

1

Św

Zbyszek Irena i Jerzy Michna

background image
background image
background image

-

!

"

#

$

%

&

'

(

)

*

+

,

-

.

/

0

1

2

3

4

5

6

7

8

9

:

;

<

=

>

?

@

A

B

C

D

E

F

G

H

I

J

K

L

M

N

O

P

Q

R

S

T

U

V

W

X

Y

Z

[

\

]

^

_

`

a

b

c

d

e

f

g

h

i

j

k

l

m

n

o

p

q

r

s

t

u

v

w

x

y

z

{

|

}

~

Š

Ś

Ť

Ž

Ź

š

ś

ť

ž

ź

ˇ

˘

Ł

¤

Ą

¦

§

¨

©

Ş

«

¬

-

®

Ż

°

±

˛

ł

´

µ

·

¸

ą

ş

»

Ľ

˝

ľ

ż

Ŕ

Á

Â

Ă

Ä

Ĺ

Ć

Ç

Č

É

Ę

Ë

Ě

Í

Î

Ď

Đ

Ń

Ň

Ó

Ô

Ő

Ö

×

Ř

Ů

Ú

Ű

Ü

Ý

Ţ

ß

ŕ

á

â

ă

ä

ĺ

ć

ç

č

é

ę

ë

ě

í

î

ď

đ

ń

ň

ó

ô

ő

ö

÷

ř

ů

ú

ű

ü

ý

ţ

˙

background image
background image
background image

-

!

"

#

$

%

&

'

(

)

*

+

,

-

.

/

0

1

2

3

4

5

6

7

8

9

:

;

<

=

>

?

@

A

B

C

D

E

F

G

H

I

J

K

L

M

N

O

P

Q

R

S

T

U

V

W

X

Y

Z

[

\

]

^

_

`

a

b

c

d

e

f

ţ˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙ý˙˙˙m

ţ˙˙˙u

ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ R o o t

E n t r y

˙˙˙˙˙˙˙˙

Ŕ

F

Đ× JÜ"Él

@

W o r d D o

c u m e n t

˙˙˙˙

Ě

C o m p O b j

˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙

j

S u m m a r

y I n f o r m a t i o n

(

˙˙˙˙

˙˙˙˙

°

ţ˙˙˙

ţ˙˙˙

background image

ţ˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙
˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙
˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙
˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙
˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙ ţ˙

˙˙˙˙

Ŕ

F

Microsoft Word Document

MSWordDoc

Word.Document.8 ô9˛q

ţ˙

ŕ…źňůOh «‘ +'łŮ0

¤

°

Ŕ

Ě

Ř

č

<

background image

H
T

background image

`

background image

h

p

x

â

-

Św

-

-

Zbyszek -

-

d -

Normal

-

Irena i Jerzy Michna

-

4

-

-

Microsoft

Word for Windows 95

@

ŇIk

@

background image

k, D o c u m e n t S u m m a r y I n f o r m a t i o n

8

˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙

Ä

˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙
˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙
˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙˙

ţ˙

˙˙˙˙

Ŕ

F

Dokument Microsoft Word

MSWordDoc

Word.Document.8 ô9˛q

x

â

-

NIEBO

b

background image

-

Św

background image

őŔ@

ž-Ü"É

F\

ú

ţ˙

ŐÍŐś.

“— +,ů®0

@

background image

H

X

`

h

p

background image

x

â

-

NIEBO

b

background image

-

Św


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Teresa od Dzieciątka Jezus myśli
św Teresa od Dzieciątka Jezus Dzieje duszy
Św Teresa od Dzieciątka Jezus moje
MAŁA DROGA sw, Teresa od Dzieciatka Jezus
Dzieje Duszy św Teresa od Dzieciatka Jezus 1 1
Dzieje Duszy Sw Teresa od Dzieciatka Jezus 2(1)
Dzieje Duszy Sw Teresa od Dzieciatka Jezus 1(1)
Święta Teresa od Dzieciątka Jezus dziewica i doktor Kościoła
Teresa od Dzieciątka Jezus, Modlitwy
67 ŚWIĘTA TERESA OD DZIECIĄTKA JEZUS
Św Teresa od Dzieciątka Jezus
Św Teresa od Dzieciątka Jezus mądrość miłości Nasz Dziennik, 2011 03 13
Eucharystia źródłem i szczytem dziecięctwa duchowego św Teresy od Dzieciątka Jezus
Eucharystia źródłem i szczytem dziecięctwa duchowego św Teresy od Dzieciątka Jezus
św Teresy od Dzieciątka Jezus wiersz pt Moja pieśń na dzień dzisiejszy
Istota i aktualność małej drogi św Teresy od Dzieciątka Jezus (85 KB)
święta Tereska od Dzieciątka Jezus teksty na tablicę
Świeta Tereska od Dzieciątka Jezus prezentacja

więcej podobnych podstron