Rozdział XVIII
Tej nocy, Damon zaprosił mnie do gry w karty z niektórymi ze znajomych
żołnierzy, którzy chwilowo nocowali w namiocie w Leestown, dwadzieścia mil stąd.
- Mogę się z nimi nie zgadzać, ale do diabła oni mogą rozdawać karty i pić pół litra -
powiedział Damon.
Chciałem zgodzić się sam ze sobą, chętny do uniknięcia Ojca i jakichkolwiek
pytań o wampiry. Ale do czasu nadchodzącego zmierzchu nie widziałem żadnego
śladu Katherine lub Emily i chciałem nie zgodzić się towarzyszyć Damonowi. Nadal
miałem mętlik w głowie i pragnąłem nocy z Katherine, aby wsparła mnie, żeby moje
żądze prowadziły mnie we właściwym kierunku. Kochałem ją, ale w praktyce, moja
wrażliwa strona miała problem z nie podporządkowaniem się Ojcu.
- Gotowy? - zapytał Damon, kiedy zatrzymał się przy mojej sypialni o zmierzchu
ubrany w swój konfederacki mundur. Przytaknąłem. Było za pózno, żeby powiedzieć
nie.
- Dobrze. - uśmiechnął się szeroko i hałasując zbiegł na dół. Rzuciłem okiem w tęskny
sposób za okno w kierunku wiejskiego domu i poszedłem za nim.
- Wychodzimy do obozu. - wrzasnął Damon, kiedy mijaliśmy gabinet Ojca.
- Zaczekajcie. - Ojciec przeszedł z gabinetu do salonu z pełnymi rękami różnorodnych
długich gałęzi z liliowo-fioletowymi kwiatami. Werbena. - Noście to przy sobie. -
nakazał i schował gałązki do naszych kieszeni.
- Nie musisz, Ojcze. - powiedział treściwie Damon, gdy wyjął gałązkę z kieszeni w
wsunął ją do kieszeni bryczesów.
- Dałem wam swobodę i schronienie. Teraz wszystkim, o co proszę jest to, żebyście to
zrobili. - powiedział Ojciec, zaciskając swoją pięść tak mocno, że widziałem, jak
krzywi się z bólu. Na szczęście, Damon, tak szybko wytykający jakąkolwiek oznakę
słabości, nie zauważył tego.
- Dobrze, Ojcze. - Damon wzruszył ramionami i rozłożył je, jakby się poddał. - Będę
zaszczycony nosząc te kwiaty dla ciebie.
90
Ojciec mrugnął z wściekłością, ale nic nie powiedział. Zamiast tego, po prostu
oderwał inna gałązkę i schował ją do kieszeni marynarki Damona.
- Dziękujemy - westchnąłem, jakbym zaakceptował własne położenie. Moje
podziękowanie nie było za kwiat, a raczej za to, że ojciec okazał Damonowi
miłosierdzie.
- Bądzcie ostrożni, chłopcy. - powiedział ojciec zanim wycofał się do swojego
gabinetu.
Damon przewrócił oczami, kiedy wychodziliśmy na zewnątrz.
- Nie powinieneś być dla niego taki ostry. - mruknąłem, drżąc w nocnym powietrzu.
Letni dzień stał się chłodnym wieczorem, ale mgła, która była ostatniej nocy, opadła,
dając nam krystalicznie czysty widok na księżyc.
- Dlaczego nie? On jest ostry dla nas. - Damon prychnął, kiedy prowadził nas drogą do
stajni. Mezzanotte i Jake byli już przygotowani i stąpali kopytami niecierpliwie. -
Alfred wszystko przygotował. Myślał, że będziemy potrzebować szybkiej ucieczki.
Damon przerzucił nogę przez grzbiet Jake a, potem pogalopował w dół ścieżki i
obrócił się w przeciwnym kierunku od miasta. Jechaliśmy w ciszy, przez co najmniej
pół godziny. Tylko z dzwiękiem kopyt i widokiem księżyca zerkającego przez gęste
liście, wyglądało to, jakbyśmy jechali we śnie. W końcu, zaczęliśmy słyszeć dzwięki
grających fletów, śmiechu i okazjonalnie strzałów. Damon prowadził nas na wzgórze
w kierunku polany. Namioty były rozłożone dookoła, a dudziarze grali w kącie.
Mężczyzni chodzili dookoła, a psy czuwały, jakby w transie. Było tak, jakbyśmy
dotarli na tajemnicze, ukryte przyjęcie.
- Halo, proszę pana? - dwóch konfederackich żołnierzy podeszło do nas, ich karabiny
były skierowane w naszym kierunku. Mezzanotte cofnęła się i zarżała nerwowo.
- Żołnierz, Damon Salvatore! Z Generałem Groomem obóz wzdłuż Atlanty.
Natychmiast, żołnierze opuścili karabiny i przywitali nas.
- Przepraszam za to, żołnierzu. Przygotowujemy się do bitwy, ale tracimy naszych
ludzi, jak muchy zanim jeszcze trafiają na pole bitwy. - powiedział wyższy żołnierz,
przyspieszający, aby poklepać Jake a.
- Tak i to nie przez tyfus. - powiedział drugi, niższy, wąsaty żołnierz, wyraznie
pragnący podzielić się z nami tą wiadomością.
91
- Zabójstwa? - zapytał zwięzle Damon.
- Skąd wiesz? - zapytał pierwszy strażnik, gładząc swój karabin.
Zerknąłem na ziemię, niepewny, co robić. Czułem, że Damon doprowadził do
niebezpiecznej sytuacji, ale nie wiedziałem, co powinienem zrobić, żeby nas niej
wyciągnąć.
- Mój brat i ja przyjechaliśmy z Mystic Falls - powiedział Damon, wskazując kciukiem
do tyłu, jakby chciał udowodnić, że był to kierunek, z którego przyszliśmy. - Z
następnego miasta, tam za lasem. Mieliśmy podobny kłopot. Ludzie mówią, że to
jakieś zwierzęta.
- Nie, chyba, że jest to zwierzę, które tylko atakuje gardło, a resztę ciała pozostawia
nienaruszoną. - powiedział fachowo wąsaty żołnierz, jego małe oczka świdrowały nas.
- Hmm - powiedział Damon, brzmiąc nagle obojętny. Ale potem zmienił temat. -
Jakieś ciekawe gry w pokera mają dzisiaj miejsce?
- Tutaj na tej polanie w pobliżu dębów. - niski żołnierz wskazał dróżki w oddali.
- Zatem, dobrego wieczoru. Dziękuje za wasza pomoc. - powiedział Damon z
przesadzoną grzecznością. Poszliśmy w kierunku, który wskazał żołnierz, dopóki
Damon nie zatrzymał się nagle w małym okręgu żołnierzy, zgromadzonych dookoła
ogniska i grających w karty.
- Witajcie, Żołnierz Damon na przepustce z oddziału generała Groom'a - powiedział
pewnie Damon, schodząc z konia i zerkając dookoła na twarze oświetlone przez
ognisko. - To mój brat, Stefan. Moglibyśmy też zagrać?
Jeden rudy żołnierz spojrzał na starszego dziadka, który miał rękę na temblaku.
Wzruszył ramionami i wskazał na nas, abyśmy usiedli na jednej z rozstawionych
wokół ogniska kłodach.
- Dlaczego nie.
Adrenalina popłynęła przez moje żyły, kiedy usiedliśmy i wzięliśmy nasze
karty. Moje były dobre: dwa asy i król. Natychmiast wrzuciłem zmiętoszone papierki
z portfela, zakładając się z samym sobą. Jeśli wygram pieniądze, wtedy wszystko z
Katherine będzie w porządku. Jeśli nie, wtedy& dobra, jednak nie chciałem o tym
myśleć.
92
- Zagranie za wszystko.1 - powiedziałem z przekonaniem.
Po skończonej grze, nie byłem zaskoczony, że okazałem się zwycięzcą.
Uśmiechnąłem się, kiedy brałem mnóstwo pieniędzy i uważnie chowałem je do
kieszeni. Szeroko uśmiechałem się w uldze, w końcu pewien moich uczyć do
Katherine.
Wyobraziłem sobie, co powiedziałaby Katherine. Może mądry Stefan. Rozsądny
Stefan.
Lub może po prostu zaśmiałaby się, pokazując swoje białe zęby i pozwoliłaby mi,
żebym wziął ją w ramiona i wirowałbym z nią dookoła i wokół pokoju.
Potem zagraliśmy jeszcze w kilka gier, w trakcie, których straciłem wszystkie
pieniądze, które wygrałem, ale nie przejmowałem się tym. Pierwsza gra była testem, a
teraz moje serce i umysł były nadzwyczaj jasne.
- O czym myślisz? - zapytał Damon, wyjmując piersiówkę ze swojej kieszeni. Podał
mi ją i wziąłem długi łyk. Whisky paliła płynąc w dół mojego gardła, ale nadal
pragnąłem więcej.
Nie wydawało mi się, żeby inny żołnierze szykowali się do kolejnej gry. Pięciu, z
którymi graliśmy żuli tytoń, pili whisky lub ze łzami w oczach mówili o swoich
ukochanych domach.
- Dawaj, bracie, mi możesz powiedzieć. - zachęcał Damon. Wziął piersiówkę, napił się
z niej, potem podał ją w moją stronę.
Piłem innego, mocniejszego drinka i przestałem. Powinienem mu powiedzieć?
Wcześniejsze wahanie zniknęło. Przede wszystkim, to był mój brat.
- Dobrze, myślałem, jak inna jest Katherine od innych dziewczyn, które spotkałem& -
zacząłem wymijająco. Wiedziałem, że stąpam po niebezpiecznym gruncie, ale część
mnie umierała, żeby dowiedzieć się, czy Damon wie o sekrecie Katherine. Wziąłem
kolejny łyk whisky i kaszlnąłem.
- Czym się różni? - zapytał Damon, uśmiechając się.
- Myślę, że niczym. - powiedziałem, wytrzezwiałem, kiedy gorączkowo próbowałem
się wycofać. - Miałem na myśli, że spostrzegłem, że ona jest&
1
Wyczerpanie kart podczas obstawiania lub sprawdzania cudzych zakładów.
93
- Że ona jest wampirem? - przerwał mi Damon.
Oddech ugrzązł w moim gardle, zbladłem. Zerknąłem dookoła nerwowo.
Ludzie pili, śmiali się, liczyli swoje wygrane. Ale Damon tak po prostu siedział tutaj, z
tym samym uśmiechem na ustach. Nie rozumiałem, jak on może się uśmiechać. I nagle
nowa, ciemniejsza myśl pojawiła się w mojej głowie.
Skąd Damon wie, że Katherine jest tym, kim jest? Powiedziała mu?
I może zrobiła to w ten sam sposób, w mglisty poranek, w łóżku?
Wzdrygnąłem się.
- Więc ona jest wampirem. I co z tego? To nadal jest Katherine. - Damon odwrócił się,
żeby na mnie spojrzeć, z pośpiechem w jego ciemnych, brązowych oczach. - I nie
możesz powiedzieć nic Ojcu. Już prawie przez to oszalał. - powiedział Damon, kiedy
szurał butami o ziemię.
- Jak się o tym dowiedziałeś? - nie mogłem się powstrzymać przed zapytaniem.
Nagle, usłyszeliśmy strzał.
- Żołnierzu padnij! - umundurowany chłopiec, który wyglądał na około 14 lat
wrzeszczał, biegając od namiotu do namiotu. - Żołnierzu padnij! Atak! Do lasu!
Twarz Damona pobladła.
- Potrzebuję pomocy. Ty młodszy bracie idz do domu.
- Jesteś pewny? - zapytałem, czułem się rozdarty i nagle przestraszony.
Damon skinął głową.
- Jeśli ojciec zapyta, to ja pije w barze i śpię gdziekolwiek.
Padł kolejny strzał i Damon wbiegł do lasu, doskonale wpasowując się w morze
żołnierzy.
- Idz! - krzyknął Damon.
Pobiegłem w kierunku przeciwnym do obozu teraz opuszczonego i uderzyłem
moimi piętami w Mezzanotte, szepcząc aksamitnym głosem prośbę, aby jechała
szybciej.
Mezzanotte jechała przez las szybciej niż kiedykolwiek; raz w Wickery Bridge
skręciła, jakby wiedziała dokładnie jak wrócić do domu. Ale nagle stanęła i zarżała.
Zobaczyłem mroczną postać ze złoto-brązowymi włosami, która stała ramię w ramię z
inną dziewczyną.
94
Zesztywniałem. Żadna kobieta nie wychodziłaby po zmroku bez opieki
mężczyzny w najlepszych okolicznościach, ale zdecydowanie nie w tych czasach. Nie
z atakami wampirów. Obróciłem głowę, i w odbiciu w wodzie zobaczyłem bladą,
piegowatą twarz. Katherine. Towarzyszyła jej mała Anna z apteki. Wszystko, co
mogłem zobaczyć to były ciemne loki Anny, odbijające się od jej ramion.
- Katherine! - krzyknąłem siedząc na koniu z siłą, jakiej bym się nigdy nie spodziewał.
Teraz, zamiast chcieć ją przytulić, chciałem użyć moich ramion, aby ją powstrzymać,
by nie robiła tych okropnych rzeczy, jakie chce zrobić. Czułem żółć podchodzącą mi
do gardła jak sobie wyobrażałem znalezienie poszarpanych i staranowanych klatek
piersiowych oddziału.
Katherine nie odwróciła się. Złapała ramię Anny mocniej i zaprowadziła ją do
lasu. Uderzyłem Mezzanotte mocniej w boki, wiatr ponownie chłostał mi twarz, kiedy
rozpaczliwie próbowałem je dogonić.
***************************************************************************
Tłumaczenie rozdziału XVIII Wiktoria z chomika http://chomikuj.pl/Conceived__
Tłumaczenie Monika z chomika http://chomikuj.pl/monalisa00
Tłumaczenie Paulina z chomika http://chomikuj.pl/yoshiko187
Korygowała Kasia z chomika http://chomikuj.pl/Kasienkaaa7
Pozostałe rozdziały będę dodawać na
http://chomikuj.pl/monalisa00/VAMPIRE+DIARIES/EBOOK+pl+-+Sefan%27s+Daries+-
T*c5*81UMACZNIE/TOM+I+-+The+Vampire+Diaries+-+Sefan%27s+Diaries+-+1+-
+Origins
95
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Stefan s Diaries Rozdział XIIIStefan s Diaries Rozdział IXStefan s Diaries Rozdział XXStefan s Diaries Rozdział VIIStefan s Diaries Rozdział XStefan s Diaries Rozdział XXIStefan s Diaries Rozdział XVStefan s Diaries Rozdział XIStefan s Diaries Rozdział XVIIStefan s Diaries Rozdział XIXStefan s Diaries Rozdział VIIIwięcej podobnych podstron