Rozdział XV
Jak tylko zapadł zmierzch wymknąłem się schodami w dół, otworzyłem tylne
drzwi i poszedłem na palcach po mokrej od rosy trawie. Byłem bardzo ostrożny,
odkąd pochodnie otaczały nieruchomości i wiedziałem, że ojciec będzie
niezadowolony, że podjąłem takie ryzyko wychodząc z domu po zmroku. Ale
wozownia była tylko rzut kamieniem od tego domu - o dwadzieścia kroków od ganku.
Skradałem się przez podwórze, pozostając nadal w cieniu, czułem uderzenia
serca w mojej klatce piersiowej. Nie chodziło tu o ataki zwierząt albo nocnych
stworzeń. Bardziej obchodziło mnie to, żebym nie został znaleziony przez Alfreda lub,
co gorsza, Ojca. Ale wyobrażenie sobie, że nie jestem w stanie zobaczyć, Katherine tej
nocy, przyprawiało mnie o histerię.
Po raz kolejny, gęsta mgła spowiła ziemię i wzrastała aż do nieba, dziwna
zmiana natury, najwyrazniej była wynikiem zmiany pór roku. Drżąc upewniłem się, że
widzę ścieżkę od wierzby, którą biegłem w kierunku schodów werandy wozowni.
Zatrzymałem się przy pokrytych wapnem drzwiach. Zasłony na szybach były
zasłonięte, przez co nie mogłem zobaczyć żadnego światła świec tlących się pod
oknami. Przez chwilę bałem się, że przybyłem za pózno. Co jeśli Katherine i Emily
położyły się już do łóżek? Mimo to, ostro zapukałem w drewnianą ramę drzwi.
Drzwi zaskrzypiały przy otwieraniu, a jakaś ręka chwyciła mnie za nadgarstek.
- Wejdz - usłyszałem surowy szept, jakbym wtargnął do tego domu.
Za sobą usłyszałem trzask zamka i zdałem sobie sprawę, że stałem twarzą w twarz z
Emily.
- Panie - Emily powiedziała, uśmiechając się, kiedy dygnęła. Była ubrana w prostą
granatową sukienkę, a ciemne włosy opadały wokół jej ramion.
- Dobry wieczór - powiedziałem, kłaniając się łagodnie.
Spojrzałem dookoła małego domu, pozwalając oczom na dostosowanie się do
półmroku. Czerwone lampiony świeciły na grubo ociosanym stole w salonie, rzucając
73
cień na drewniane belki sufitu. Wozownia stała w ruinie przez wiele lat, odkąd matka
zmarła, a jej krewni przestali nas odwiedzać. Ale teraz była zamieszkana, a w
pokojach czuło się ciepło, które było nieobecne w moim domu.
- Co mogę dla ciebie zrobić, panie? - Emily zapytała bez mrugnięcia ciemnymi
oczami.
- Um ... Jestem tu, aby zobaczyć się z Katherine - jąkałem nagle zakłopotany
Co Emily musiała myśleć o swojej pani? Oczywiście od służących wymaga się, aby
były dyskretne, ale wiedziałem jak one plotkują i z pewnością nie chciałem, aby dobre
imię Katherine było narażone na szwank, jeśli Emily była osobą zajmującym się
jałowymi plotkami ze służącymi.
- Katherine miała nadzieje, że pan przyjdzie - Emily powiedziała, z figlarnym
błyskiem w jej ciemnych oczach. Wzięła lampion ze stołu i poprowadziła mnie przez
drewniane schody, zatrzymując się przy białych drzwiach na końcu korytarza.
Zmrużyłem oczy. Kiedy Damon i ja byśmy mali, zawsze baliśmy się ciemnego piętra
wozowni. Może, dlatego, że pracownicy mówili, że tam straszy, a może, dlatego że
każda deska trzeszczała, ale coś trzymało nas od tego miejsca z daleka. Skoro,
Katherine była tutaj, ja nigdzie indziej nie wolałem być.
Emily odwróciła się do mnie i zapukała do drzwi. Zastukała trzy razy. Po czym
z rozmachem otworzyła drzwi.
Wszedłem ostrożnie do pokoju, słychać było tylko trzaskające deski, kiedy
Emily zniknęła w korytarzu. Sam pokój był zwyczajnie umeblowany: żeliwne łóżko
pokryte było zwykłą zieloną kołdrą, szafy stały w jednym rogu, a umywalka w drugim
oraz wolno stojące pozłacane lustro w trzecim kącie.
Katherine usiadła na łóżku, przodem do okna, a tyłem do mnie. Jej nogi były
schowane pod jej krótką białą koszulą nocną, natomiast długie loki luzno opadały na
ramiona.
Stanąłem tam patrząc na Katherine, aż w końcu kaszlnąłem. Odwróciła się z
wyrazem radości w jej ciemnych kocich oczach.
- Jestem - powiedziałem, przenosząc ciężar z jednej nogi na drugą.
- Widzę - Katherine uśmiechnęła się. - Widziałam jak wchodziłeś tutaj. Czy byłeś
wystraszony chodząc po ciemku?
74
- Nie! - powiedziałem w obronie, poczułem się zażenowany, najwyrazniej musiała
widzieć kiedy pędziłem od drzewa do drzewa jak przeprawiająca się na drugą stronę
wiewiórka.
Katherine uniosła swoje ciemne łukowate brwi i wyciągnęła swoje ramiona w
moim kierunku.
- Musisz przestać się martwić. Chodz tutaj. Pomogę ci zebrać twoje myśli -
powiedziała, podnosząc brwi. Poszedłem do niej, jakby we śnie, ukląkłem na łóżku i
przytuliłem ją mocno. Gdy tylko poczułem jej ciało w moich rękach, odprężyłem się.
Tylko to uczucie przypominało, że była prawdziwa, że dzisiejszy wieczór był
prawdziwy, że nic innego nie miało znaczenia, nie Ojciec, nie Rosalyn, ani duchy
mieszkańców miasta włóczące się na zewnątrz w ciemności.
Wszystko to nie miało znaczenia, bo moje ramiona były wokół mojej miłości.
Jej dłoń wędrowała w dół moich ramion, a ja wyobrażałem sobie nas wchodzących
razem na Bal Założycieli. Kiedy zatrzymała rękę na mojej łopatce i poczułem jej
paznokcie przebijające się przez moją cienką bawełnianą koszulę, w ułamku sekundy
wyobraziłem sobie nas, za dziesięć lat, z dużą gromadką dzieci, których śmiech
wypełniałby całą nieruchomość.
Chciałem, aby takie życie było moje, teraz i na zawsze.
Jęknąłem z pożądania, pochyliłem się, dzięki czemu moje usta musnęły jej, najpierw
powoli, jak byśmy to robili na oczach wszystkich, kiedy ogłosiliśmy naszą miłość na
naszym ślubie, a potem mocniej i bardziej zdecydowanie, moje usta przemieszczały
się od jej ust, aż po szyję, przesuwając się w kierunku jej śnieżnobiałej sukienki.
Złapała moją brodę i przyciągnęła moją twarz do jej twarzy mocno całując.
Odwzajemniłem to. To było tak jakbym był wygłodzonym człowiekiem, który w
końcu odnalazł pożywienie w jej ustach.
Całowaliśmy się, a ja zamknąłem oczy i zapomniałem o przyszłości.
Nagle poczułem ostry ból na szyi, jak gdybym miał wbity nóż. Zawołałem, ale
Katherine wciąż mnie całowała.
Jednak nie, nie całowała, gryzła, ssała krew spod mojej skóry. Otworzyłem oczy i
zobaczyłam oczy Katherine, dzikie, nabiegłe krwią oraz jej upiornie białą twarz w
świetle księżyca. Wykręciłem głowę do tyłu, ale ból był nieubłagalny, nie mogłem
75
krzyczeć, nie mogłem walczyć, mogłem tylko spoglądać przez okno na pełnię
księżyca i czuć jak krew opuszcza moje ciało oraz pragnienie, gniew i całkowite
przerażenie będące we mnie.
Jeśli była to śmierć, to czułem to, co chciałem. Chciałem tego, kiedy zarzuciłem moje
ręce dookoła Katherine, oddając się jej.
Nagle wszystko wyblakło, zmieniając się w czerń.
***************************************************************************
Tłumaczenie rozdziału XV Monika z chomika http://chomikuj.pl/monalisa00
Tłumaczenie Wiktoria z chomika http://chomikuj.pl/Conceived__
Tłumaczenie Paulina z chomika http://chomikuj.pl/yoshiko187
Korygowała Kasia z chomika http://chomikuj.pl/Kasienkaaa7
Pozostałe rozdziały będę dodawać na
http://chomikuj.pl/monalisa00/VAMPIRE+DIARIES/EBOOK+pl+-+Sefan%27s+Daries+-
T*c5*81UMACZNIE/TOM+I+-+The+Vampire+Diaries+-+Sefan%27s+Diaries+-+1+-
+Origins
76
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Stefan s Diaries Rozdział XIIIStefan s Diaries Rozdział IXStefan s Diaries Rozdział XXStefan s Diaries Rozdział VIIStefan s Diaries Rozdział XStefan s Diaries Rozdział XXIStefan s Diaries Rozdział XVIIIStefan s Diaries Rozdział XIStefan s Diaries Rozdział XVIIStefan s Diaries Rozdział XIXStefan s Diaries Rozdział VIIIwięcej podobnych podstron