Rozdział X
04 września 1864
Północ. Zbyt pózno, aby zasnąć, zbyt wcześnie, by wstać.
Świeca płonęła na moim nocnym stoliku, jakby migoczące
cienie przeczuwały coś złego.
Jestem już nawiedzany. Czy kiedykolwiek wybaczę
sobie, że nie znalazłem Rosalyn zanim było za pózno?
I dlaczego ona - Ta, o której zapominałem - jest wciąż w
moim umyśle?
Moja głowa jest uszkodzona. Cordelia zawsze jest pod
drzwiami proponując napoje, pastylki do ssania czy
sproszkowane zioła. Brałem je jako dziecko, wracając do
zdrowia. Ojciec i Damon zerkali do mnie, myśląc, że śpię.
Czy wiedzą o koszmarach?
Myślałem, że małżeństwo było gorszym losem niż śmierć.
Myliłem się. Myliłem się w wielu rzeczach, zbyt wielu
rzeczach i wszystko, co teraz mogę zrobić, to modlić się o
przebaczenie i nadzieję, że w jakiś sposób, gdzieś, mogę
43
przywołać siłę z głębi mojego życia, by ponownie twardo
kroczyć po właściwej drodze. Chcę to zrobić. Muszę.
Dla Rosalyn.
I dla niej.
Tymczasem zdmuchnąłem świeczki, mając nadzieję, że
sen pochłonie mnie i szybko zasnę, jak zabity....
44
- Stefan! Czas wstawać! - ojciec zawołał, trzaskając drzwiami mojej sypialni.
- Co? - Usiłowałem usiąść, nie byłem pewien ile godzin, ile dni, albo ile czasu minęło
od śmierci Rosalyn. Dzień przechodził w noc i nigdy naprawdę nie mogłem zasnąć,
tylko zapadałem w przerażające sny.
Nie jadłem nic, z wyjątkiem mikstur Cordeli, które ciągle przynosiła do mojego
pokoju, karmiąc mnie łyżką żeby mieć pewność, że wszystko zjadłem. Zrobiła
smażonego kurczaka i okrą1 z gęstym zacierem, co nazwała gulaszem rodzinnym, po
którym powiedziała, że będę czuł się lepiej.
Po lewej stronie postawiła kolejny napój, na moim nocnym stoliku. Prędko to
wypiłem.
- Przygotuj się. Alfred pomoże Ci się przygotować - powiedział mój ojciec.
- Przygotuj się, na co? - zapytałem, stawiając nogi na podłodze.
Pokuśtykałem do lustra. Miałem zarost na brodzie, a płowe włosy stały w różnych
kierunkach. Moje oczy były czerwone, a moja koszula nocna zwisała z ramion.
Wyglądałem okropne.
Ojciec stał za mną, oceniając moje odbicie.
- Musisz wziąć się w garść. Dziś jest pogrzeb Rosalyn, a to ważne dla mnie i
Cartwrights'ów, żeby być tam razem. Chcemy pokazać, wszystkim, że musimy
tworzyć razem zespół przeciwko złu, które nęka nasze miasto.
Podczas gdy Ojciec gadał bez sensu na temat demonów, myślałem o
Cartwrights'ach, kiedy spotkałem ich po raz pierwszy.
W dalszym ciągu czułem się strasznie winny. Nie mogłem oprzeć się myśli, że nie
doszłoby do ataku, gdybym czekał na Rosalyn na ganku, zamiast przebywać w
gabinecie z Katherine. Gdybym był na zewnątrz, czekając na Rosalyn, to zobaczyłbym
ją spacerującą po terenie w jej różowej sukience.
Być może w obliczu śmierci mógłbym być razem z nią i nie musiałaby stawić czoła
koszmarnemu zwierzęciu sama. Nie mogłem pokochać Rosalyn, ale nie mogłem też
wybaczyć sobie, że nie potrafiłem jej uratować.
1
Okra, (Ketmia jadalna) - Niedojrzałe owoce przyrządza się do spożycia podobnie jak
fasolkę szparagową
45
- Więc, wchodz - kiedy Ojciec to powiedział zniecierpliwiony Alfred wszedł,
trzymając białą lnianą koszulę i dwurzędowy czarny garnitur. Zbladłem. To był
garnitur, który miałem nosić na moim ślubie oraz w kościele podczas żałoby po
Rosalyn, w miejscu ustanowienia obrzędu Unii. Powoli poradziłem sobie z
przebraniem w garnitur, ale pozwoliłem Alfredowi pomóc mi się ogolić, ponieważ
moje ręce były zbyt chwiejne, bo za godzinę miałem być gotowy, aby zrobić to, co
powinienem zrobić.
Mając oczy wbite w ziemię podążyłem za Ojcem i Damonem do powozu.
Ojciec usiadł z przodu, obok Alfreda, a Damon usiadł z tyłu ze mną.
- Jak się masz, bracie? - zapytał Damon bezceremonialnie, ponad odgłosami kopyt
koni Dukea i Jakea poruszających się wzdłuż drogi Willow Creek.
- Nie za dobrze - powiedziałem oficjalnie, czując sztywną bryłę w moim gardle.
Damon położyć rękę na moim ramieniu. Sroki skrzeczały, pszczoły brzęczały, a
słońce rzuciło złoty blask na drzewach. Cały powóz pachniał jak imbir, przez co
poczułem ból żołądka. To był zapach poczucia winy po żądzy do kobiety, która nigdy
nie będzie - może nigdy nie być - moją żoną.
- Pierwsza śmierć, której jesteś świadkiem, zmieni cię - Damon powiedział w końcu,
kiedy woznica zatrzymał się przed białym drewnianym kościołem. Biły kościelne
dzwony, a każda firma w mieście została zamknięta na cały dzień. - Ale może to
zmieni cię na lepsze.
- Być może - powiedziałem, schodząc za woznicą. Ale nie widziałem, w jaki sposób.
Dotarliśmy do drzwi, kiedy dr Janes dokuśtykał do kościoła, w jednej ręce miał
laskę, a piersiówkę z whisky w drugiej. Pearl i Anna siedziały razem, a Jonathan
Gilbert siedział za nimi, trzymając łokcie na brzegu ławki, tylko kilka cali od ramion
Pearl.
Szeryf Forbes siedział na zwykłym miejscu w drugiej ławce, patrząc w
skupieniu na zarumienione kobiety z karczmy, które składały wyrazy szacunku. Na
skraju ich grona była barmanka Alice, chłodząca się swoim jedwabnym wachlarzem.
Calvin Bailey, organista, grał wykonanie "Requiem" Mozarta, ale trafiał kilka
razy zle w niektóre akordy. Z przodu ławki siedział, pan Cartwright patrząc prosto
46
przed siebie, podczas gdy Pani Cartwright szlochała, czasami wycierając swój nos w
koronkową chusteczkę.
Z przodu kościoła, zamknięta dębowa trumna pokryta była kwiatami. Bez
słowa, podszedłem i uklęknąłem przed nią.
- Bardzo mi przykro - szepnąłem, dotykając trumny, która była zimna i twarda.
Nieproszone obrazy mojej narzeczonej pojawiły się w mojej głowie: Rosalyn
chichocząca z nad jej nowego szczeniaka, beztrosko dyskutującą o kombinacjach
kwiatów na nasz ślub, ryzykującą gniewem swojej pokojówki poprzez potajemny
pocałunek w policzek pod koniec jednej z wizyt.
Zabrałem ręce z trumny i złożyłem je razem, jak do modlitwy.
- Mam nadzieję, że ty i Penny znalazłyście się razem w niebie - pochyliłem się,
pozwalając ustom musnąć trumnę. Chciałem żeby wiedziała, gdziekolwiek była, że
nauczyłem się ją kochać. - Żegnaj
Odwróciłem się w miejscu i stanąłem jak wryty. Zaraz za mną była Katherine.
Miała na sobie ciemno-niebieską krepą sukienkę z bawełny, która wyglądała jak
czarne morze, wypełniające ławkę.
- Tak mi przykro z powodu twojej straty - Katherine powiedział dotykając moją rękę.
Wzdrygnął się, zabierając rękę z powrotem.
Jak śmiała dotknąć mnie tak bezpośrednio przy opinii publicznej?
Czy nie zdawała sobie sprawę, że jeśli nie zostałbym na przyjęciu w ogrodzie w
pierwszej kolejności to tragedia nigdy być może się nie wydarzyła?
Troska i zainteresowanie widoczne było w jej ciemnych oczach.
- Wiem, jak bardzo musi to być dla ciebie ciężkie - powiedziała - Proszę daj mi znać,
jeśli będziesz czegoś potrzebował.
Od razu poczułem falę winy zakładając, że robi coś innego niż ukazując
współczucie. Po tym wszystkim, jak jej rodzice zginęli. Była tylko młodą dziewczyną,
wyciągającą rękę do zaoferowania wsparcia.
Wyglądała tak smutnie, że w jednej szalonej chwili, poczułem potrzebę przejścia przez
nawy, aby ją pocieszyć.
47
- Dziękuję - powiedziałem zamiast tego, wstrzymując oddech wróciłem z powrotem
do ławki. Prześliznąłem się obok Damona, który skrzyżował pobożnie ręce nad Biblią.
Zauważyłem szybki ruch jego oczu, kiedy Katherine krótko uklękła przy trumnie.
Podążyłem za jego spojrzeniem, dostrzegając, że kilka jej loków uciekło z pod
kapelusza wijąc się wokół ozdobnego zapięcia na jej niebieskim naszyjniku.
Kilka minut pózniej, "Requiem" skończyło się, a Pastor Collins podszedł do
ambony.
- Zebraliśmy się tutaj, żeby uczcić życie, które skończyło się w tak krótkim czasie.
Wśród nas jest zło, przez które opłakujemy tą śmierć, ale będziemy również czerpać
siłę z tej śmierci... - wyrecytował.
Ukradkiem spojrzałem w poprzek przejścia na Katherine. Jej pokojówka,
Emily, siedziała obok niej z jednej strony, a z drugiej Pearl. Katherine złożyła ręce jak
do modlitwy. Obróciła się lekko, jakby zerkała na mnie. Zmusiłem się do patrzenia w
dal, zanim nasze oczy się spotkały.
Nie chciałem znieważyć Rosalyn myśląc o Katherine.
Patrzyłem się na niedokończoną belkami, wieżę kościoła.
Przykro mi, pomyślałem, wysyłając wiadomości w górę i mając nadzieję, że Rosalyn,
gdziekolwiek była, usłyszała to.
***************************************************************************
48
Tłumaczenie Monika z chomika http://chomikuj.pl/monalisa00
Korygowała Kasia z chomika http://chomikuj.pl/Kasienkaaa7
Pozostałe rozdziały będę dodawać na
http://chomikuj.pl/monalisa00/VAMPIRE+DIARIES/EBOOK+pl+-+Sefan%27s+Daries+-
T*c5*81UMACZNIE/TOM+I+-+The+Vampire+Diaries+-+Sefan%27s+Diaries+-+1+-
+Origins
49
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Stefan s Diaries Rozdział XIIIStefan s Diaries Rozdział IXStefan s Diaries Rozdział XXStefan s Diaries Rozdział VIIStefan s Diaries Rozdział XXIStefan s Diaries Rozdział XVStefan s Diaries Rozdział XVIIIStefan s Diaries Rozdział XIStefan s Diaries Rozdział XVIIStefan s Diaries Rozdział XIXStefan s Diaries Rozdział VIIIwięcej podobnych podstron