Nauka na wokandzie
O nauce i prawdzie
w procesie „azbestowym”
O
debrany telefon zaskoczy∏
mnie, zaintrygowa∏, a nawet
sprawi∏ przewrotnà przyjem-
noÊç: oto redaktor Scientific American zo-
sta∏ s´dzià przysi´g∏ym w procesie, któ-
ry ma zwiàzek ze szkodliwoÊcià azbestu.
Przez kolejnych pi´ç tygodni ca∏e dnie
sp´dza∏em w okaza∏ym gmachu Sàdu
Najwy˝szego stanu Nowy Jork, gdzie
odbywa∏y si´ przes∏uchania w sprawie
cywilnej „Vincent Cangiane przeciwko
Westinghouse Electric”. Âledzi∏em, jak
z materia∏u dowodowego wy∏ania si´
naukowa prawda. Poczàtkowo przekr´-
cana, t∏umiona i niepe∏na, w koƒcu jed-
nak – mam nadziej´ – tryumfujàca.
Podstawowe fakty nie podlega∏y dys-
kusji. Ekspozycja na py∏ azbestowy mo-
˝e powodowaç raka p∏uc, zw∏aszcza
u palaczy tytoniu. 64-letni Cangiane rze-
czywiÊcie pali∏ du˝o, jednak rzuci∏ na-
∏óg ju˝ w 1967 roku. Tymczasem w 1993
roku i póêniej w 1996 rozwin´∏y si´ w je-
go lewym p∏ucu nowotwory. Przedmio-
tem sporu by∏o to, czy Cangiane by∏ na-
ra˝ony na dzia∏anie azbestu podczas
reperowania wagonów metra zawiera-
jàcych elektryczne podzespo∏y firmy
Westinghouse’a. JeÊli tak, to czy
azbest móg∏ przyczyniç si´ do jego
choroby nowotworowej?
Mo˝na by sàdziç, ˝e odpowiedê
na podobne pytania powinna si´
pojawiç w toku rzetelnych badaƒ
naukowych. Jednak sala sàdowa to
nie laboratorium. Przysi´gli wiedzà
tylko tyle, ile prawnicy i ich Êwiad-
kowie zechcà ujawniç. W tych wa-
runkach sprawdzanie jakiejÊ hipo-
tezy sprowadza si´ cz´sto do
analizy mimiki Êwiadków lub od-
gadywania podtekstów w pyta-
niach prawników.
Nawet w ciele osoby nara˝onej
na stosunkowo intensywny kontakt
z py∏em azbestowym w∏ókna i dro-
biny tego minera∏u sà nieliczne i sil-
nie rozproszone. W p∏ucach Can-
giane’a biegli ich nie wykryli. Lata
wdychania azbestu mogà te˝ powo-
dowaç uszkodzenie p∏uc zwane
azbestozà. Jednak umiarkowana po-
staç tego schorzenia pojawia si´ na
rentgenogramach klatki piersiowej
jako ledwie dostrzegalna mgie∏ka.
Niepewna jest zatem argumentacja
obrony, wed∏ug której „czyste” zdj´-
cia mia∏y Êwiadczyç o braku ekspo-
zycji na azbest. Jeden ze Êwiadków
oskar˝enia, Emanuel Rubin z Thomas
Jefferson University, odrzuci∏ wartoÊç
rentgenograficznego diagnozowania
azbestozy szczerym wyznaniem: „Nie
wierz´ w te cienie.”
Kolejnym problemem by∏o samo êró-
d∏o azbestu. Czy w∏ókna uwalniajàce si´
z impregnowanej azbestem os∏ony ∏u-
ku elektrycznego (tulei zatrzymujàcej
iskry, które powstajà w stycznikach wy-
sokonapi´ciowych) mogà dostaç si´ do
p∏uc? Zapewne przyda∏by si´ prosty la-
boratoryjny eksperyment. Us∏yszeliÊmy
jednak, ˝e nikt takich badaƒ nie prowa-
dzi∏; mieliÊmy wyrokowaç na podsta-
wie 25-letniej praktyki zawodowej po-
wo∏anych na Êwiadków pracowników
Westinghouse’a i nowojorskiego metra.
Wreszcie, aby w∏aÊciwie oceniç argu-
menty medyczne, potrzebowaliÊmy in-
formacji o innych populacjach. Ryzyko
zapadni´cia na odtytoniowego raka p∏uc
spada wraz z up∏ywem czasu od zerwa-
nia z na∏ogiem. Tymczasem prawdopo-
dobieƒstwo powstania nowotworu
zwiàzanego z azbestem osiàga maksy-
malnà wartoÊç w wiele lat po pierwotnej
ekspozycji na ten czynnik. Wobec bra-
ku konkretnych dowodów znaczàce sta-
∏y si´ argumenty statystyczne – korzyst-
ne dla oskar˝enia.
Ju˝ od czasów Galileusza opis iloÊcio-
wy stanowi wyró˝nik metodologii na-
ukowej. Jednak w∏oski uczony mierzy∏
czas staczania si´ kulek po nachylonych
18 Â
WIAT
N
AUKI
Grudzieƒ 1997
Ciàg dalszy ze strony 16
Ciàg dalszy na stronie 20
Gen nieÊmiertelnoÊci
Dwie grupy naukowców,
m. in.z Geron Corporation w University
of Colorado w Boulder i z Whitehead Institute
for Biomedical Research w Bostonie,
sklonowa∏y gen dla katalitycznego bia∏ka
– ludzkiej telomerazy, od dawna
poszukiwany przez naukowców
zajmujàcych si´ starzeniem. Enzym ten
s∏u˝y jako coÊ w rodzaju klucza
do nakr´cania komórkowego zegara.
Produkujàce go komórki, na przyk∏ad
nowotworowe, sà nieÊmiertelne;
gdy go brak – czas ich ˝ycia jest
ograniczony. Naukowcy majà nadziej´,
˝e sklonowanie genu telomerazy
umo˝liwi poszukiwanie leków
hamujàcych jà lub aktywujàcych.
Inhibitory mogà okazaç si´ wysoce
specyficznymi lekami przeciwnowotworowymi,
a aktywatory majà szanse przeciwdzia∏aç
chorobom powodowanym przez Êmierç
komórek, na przyk∏ad chorobie Alzheimera.
Klonowanie pe∏nà parà
Naukowcy z ABS Global w Wisconsin
rozproszyli niedawno wàtpliwoÊci
dotyczàce Dolly, owieczki sklonowanej wiosnà
przez Keitha Campbella z PPL Therapeutics
i Iana Wilmuta z Roslin
Institute w Szkocji. Grupa
amerykaƒska skopiowa∏a
zarówno ten eksperyment,
jak i krow´ rasy
Holstein (na zdj´ciu).
Tymczasem twórcy
Dolly wyprodukowali
innà owieczk´, tym razem
z ludzkim genem
w ka˝dej z komórek.
W odró˝nieniu od Dolly
– Polly, jak nazwano
nowo narodzone jagni´
rasy Poll Dorset,
sklonowano z komórek
skóry za pomocà techniki,
która jest chyba lepsza
od tradycyjnej in˝ynierii
genetycznej. Pozwala ona m.in. na usuwanie
genów z komórek, mo˝e wi´c byç idealna
do wytwarzania transgenicznych narzàdów
przeznaczonych do transplantacji. Organizm
ludzki prawdopodobnie b´dzie tolerowa∏
narzàdy Êwiƒ sklonowanych z komórek,
z których usuni´to geny bia∏ek odpowiedzialnych
za odrzucanie przeszczepów.
Zwierz´cy model schizofrenii
Schizofrenia jest od dawna jednà z najbardziej
zagadkowych przypad∏oÊci psychiatrycznych,
ale neurolodzy znaleêli ju˝ nowy model
do jej badania. Robert Roth wraz z kolegami
z Yale University donieÊli ostatnio,
˝e ma∏py pod wp∏ywem fencyklidyny (PCP)
majà takie same zaburzenia, zarówno
w fazie ostrej, jak i chronicznej, co ludzie
cierpiàcy na schizofreni´. W szczególnoÊci
PCP stosowana przez d∏u˝szy czas zmniejsza
zdolnoÊç kory p∏ata przedczo∏owego mózgu
do u˝ywania neurotransmitera – dopaminy.
Podanie takim ma∏pom klozapiny –
jednego ze Êrodków u˝ywanych
w leczeniu schizofrenii – polepsza
zdolnoÊci poznawcze tych zwierzàt.
BEZPIECZE¡STWO PRACY
W ZAK¸ADACH na Coney Island Cangiane
naprawia∏ kiedyÊ wagony metra
i nara˝ony by∏ na dzia∏anie azbestu.
JASON GOLTZ
MORRY GASH
AP Photo
powierzchniach; nam przysz∏o oceniç
finansowà wartoÊç rekompensaty za
skrócone i wype∏nione cierpieniem ˝y-
cie. Wspólne stanowisko uzgodniliÊmy
dopiero po kilku godzinach dyploma-
tycznych, choç czasem pe∏nych napi´cia
negocjacji. A nawet wówczas niektórzy
z nas zachowali wiele wàtpliwoÊci,
wspominajàc wielopi´trowy schemat
wnioskowania oparty na „dowodach”
legitymujàcych si´ ledwie 51-procento-
wym prawdopodobieƒstwem.
Ostatnia zagadka: skàd ja wÊród s´-
dziów pzrysi´g∏ych? Po procesie zapy-
ta∏em o to Jima Longa, g∏ównego rzecz-
nika oskar˝enia. „Brakowa∏o kandy-
datów – wyzna∏ z uÊmiechem odpr´˝o-
ny. – Przepad∏byÊ, gdybyÊmy znaleêli
kogoÊ innego.” Przemkn´∏a mi myÊl
o roli drobnych zmian poczàtkowych,
które tak w sàdzie, jak w przyrodzie po-
trafià owocowaç zupe∏nie odmiennie.
Inny s´dzia, inny Êwiadek – i wyrok
móg∏by byç inny. WàtpliwoÊci te za˝e-
gna∏em racjonalnie: prawda zawsze ja-
koÊ wyp∏ynie na wierzch.
Corey S. Powell
Â
WIAT
N
AUKI
Grudzieƒ 1997 19
ANTY(PO)WAGA
Sportowe ˝ycie
W
paêdzierniku rozpoczà∏ si´ w USA doroczny maraton zna-
ny jako National Hockey League. Jak co rok setki krzep-
kich, walecznych m∏odzieƒców pr´dzej czy póêniej zacznà si´
zwijaç z bólu. Wed∏ug zamieszczonego niedawo w American
Journal of Sports Medicine doniesienia pt. „Przewidywane kon-
tuzje graczy w hokeja na lodzie”: „do urazów dochodzi w wyni-
ku kolizji z innymi ∏y˝wiarzami sunàcymi z pr´dkoÊcià blisko
50 km/h, krà˝kami do hokeja Êmigajàcymi nawet trzy razy szyb-
ciej, ostrymi ∏y˝wami i d∏ugimi kijami”. No có˝, zwa˝ywszy, ˝e
wszystkie te pu∏apki czyhajà na graczy na lodowej tafli, nie-
trudno przewidzieç, ˝e muszà padaç jak muchy.
Ka˝dy sport zawiera element ryzyka. Kolizje znane dobrze
hokeistom i zawodnikom uprawiajàcym inne sporty dru˝ynowe
cz´sto powodujà przejÊciowe upo-
Êledzenie w∏adz umys∏owych okre-
Êlane fachowo jako wstrzàÊnienie
mózgu. Inny artyku∏, zamieszczony
ostatnio w czasopiÊmie Medicine &
Science in Sports & Exercise, a zaty-
tu∏owany „Czy by∏eÊ kiedyÊ znokauto-
wany?”, zawiera zbiór porad, jak po-
st´powaç w wypadku wstrzàÊnienia
mózgu. Mo˝na tu m.in. znaleêç list´
pytaƒ, które nale˝y zadaç ofierze wy-
padku, aby „oceniç, czy nie ucierpia∏a
jej pami´ç”. Innymi s∏owy, idzie o usta-
lenie wspó∏czynnika zaçmienia mó-
zgownicy dzielnego gracza. Zalecane
sà pytania: „Z jakà dru˝ynà dziÊ gra-
my?” lub „Która to tercja?” Trenerom
udziela si´ praktycznej porady, by za-
wodnika, który dozna∏ urazu g∏owy i na ka˝de zadane mu py-
tania odpowiada: „Ja to chrzani´!”, uwa˝ali za osobnika w pe∏-
ni w∏adz umys∏owych.
JeÊli o wstrzàÊnieniach mózgu mowa, to ka˝de dziecko wie,
˝e szczególne ryzyko utraty przytomnoÊci grozi bokserom. Nie-
s∏awnej pami´ci mecz rewan˝owy Mike’a Tysona i Evandera Ho-
lyfielda wykaza∏ ponad wszelkà wàtpliwoÊç, ˝e bokserom zda-
rza si´ dziÊ zapadaç na wÊcieklizn´. Tyson, który poczu∏ si´
rozjuszony ciosem, jaki Holyfield zada∏ mu g∏owà, móg∏ by∏ spo-
kojnie zemÊciç si´ na przeciwniku, pioràc go po twarzy. Nikt
nie powiedzia∏by mu z∏ego s∏owa. Wprawdzie w innych dyscy-
plinach sportu odradza si´ tego rodzaju akcje odwetowe, ale
boks to boks i na tym polega jego urok. Tyson jednak postano-
wi∏ odgryêç Holyfieldowi ucho. A poniewa˝ powtarzajàce si´
wstrzàÊnienia mózgu mogà z czasem spowodowaç jego uszko-
dzenie, trudno wykluczyç, ˝e podobne incydenty zaistnia∏e
w przesz∏oÊci odcisn´∏y swe pi´tno na ˝elaznej z pozoru g∏owie
Tysona.
Skoro ju˝ jesteÊmy przy ˝elazie, to trzeba wspomnieç, ˝e od
ryzyka nie sà wolne nawet tak sielankowe sporty jak golf. A to
z powodu przedmiotów, jakie niektórzy gracze biorà do ust.
Pismo Gut opisa∏o przypadek pewnego 65-letniego emeryta,
który codziennie grywa∏ w golfa. Po jakimÊ czasie okaza∏o si´,
˝e zachorowa∏ na zapalenie wàtroby. Lekarzom nie bez trudu
uda∏o si´ ustaliç, ˝e starszy pan przed wykonaniem uderzenia
mia∏ zwyczaj lizania swoich pi∏ek golfowych. Zyska∏ w ten spo-
sób bezpoÊredni kontakt ze straszliwym herbicydem o nazwie
Agent Orange, u˝ywanym na jego polu golfowym.
Ponadto mniej sprawnym amatorom golfa gro˝à inne jesz-
cze niebezpieczeƒstwa. Autorzy badaƒ opublikowanych przed
paroma laty w New England Journal of Medicine odkryli, ˝e
pensjonariusze pewnego domu starców w Tennessee byli szcze-
gólnie nara˝eni na Ehrlichiosis, chorob´ przenoszonà przez
kleszcze.* Prawdopodobnie rzecz w tym, ˝e sp´dzali sporo
czasu pod drzewami i wÊród wysokich traw, gdzie pe∏no klesz-
czy, wypatrujàc zb∏àkanych pi∏ek, które zboczy∏y z kursu. (Niech
mi b´dzie wolno pochwaliç si´ w tym miejscu, ˝e ostatnio uda-
∏o mi si´ rozegraç parti´ golfa nie tracàc, po raz pierwszy w ˝y-
ciu, ani jednej pi∏ki. Dla porzàdku wy-
pada wszelako dodaç, ˝e – byç mo˝e
w wyniku wstrzàÊnienia mózgu dozna-
nego çwierç wieku temu podczas me-
czu baseballowego – gdzieÊ mi si´
zawieruszy∏ i przepad∏ na amen jeden
z kijów golfowych.)
Golf to jednak niewinne igraszki
w porównaniu z ostrà walkà, jakà przy-
chodzi stoczyç amatorom gry w kro-
kieta. Otó˝, jak donosi Journal of the
Royal Society of Medicine w artykule
zatytu∏owanym „Obra˝enia spowodo-
wane grà w krokieta”, gracze nara˝e-
ni sà na niebezpieczeƒstwa znacznie
powa˝niejsze ni˝ urazy nadgarstka
i przedramienia. „Fatalne konsekwen-
cje czekajà tego, kto upadnie, stanàw-
szy uprzednio na drewnianej kuli do gry” – ostrzega autor tek-
stu. Pewien gracz z kolei dozna∏ z∏amania koÊci Êródstopia,
„wciàgajàc na nog´ wysoki kalosz”, a jeszcze inny „mia∏ pod-
bite oko, gdy˝ ktoÊ zdzieli∏ go po g∏owie m∏otkiem do gry”.
Zapytajà Paƒstwo zapewne, jaka jest w koƒcu ró˝nica mi´-
dzy krokietem a boksem. Có˝, wydaje si´, ˝e nieszcz´Êcia,
które spotka∏y opisanych tu graczy w krokieta, zdarzajà si´ ra-
czej sporadycznie. Mike Tyson wed∏ug czasopisma Sports Illu-
strated zas∏u˝y∏ sobie na przydomek „wariata”. Gdyby jednak po-
przesta∏ na przyprawieniu swego przeciwnika o banalne
wstrzàÊnienie mózgu, zdoby∏by niechybnie tytu∏ czempiona.
Wnioski pozostawiam Czytelnikom.
Steve Mirsky
*
Ostra choroba zakaêna. Wywo∏ujà jà zarazki z rodziny Ehrlichia, nazywane
tak dla upami´tnienia s∏ynnego niemieckiego bakteriologa Paula Ehrlicha
(1854–1915). Trudna do zdiagnozowania, objawia si´ goràczkà, powi´ksze-
niem w´z∏ów ch∏onnych i wysypkà. Po raz pierwszy zosta∏a wykryta u psów
w 1935 roku w Instytucie Pasteura w Algierze. Poniewa˝ poczàtkowo rozpo-
znano jà u zwierzàt, znana jest tak˝e pod nazwà goràczki koni Potomacu.
W USA choroba ta zosta∏a po raz pierwszy opisana w 1986 roku. Zapadajà
na nià najcz´Êciej m´˝czyêni w starszym wieku. W Polsce brak jest doniesieƒ
o zachorowaniach ludzi na Ehrlichiosis (przyp. t∏um.).
MICHAEL CRAWFORD