Zamieszczamy dwie wypowiedzi o masakrze w Jedwabnem dwóch przywódców
duchowych, jednego rzymsko-katolickiego, drugiego judaistycznego. Pierwszy z
nich jest Prymasem Polski, drugi rabinem w Nowym Jorku.
Pierwszy tekst jest wystąpieniem Prymasa Polski, Józefa Kardynała Glempa w niedzielę, 4 marca 2001 w
warszawskim diecezjalnym radiu "Józef", przytoczonym tutaj za komunikatem polskiej Katolickiej
Agencji Informacyjnej, KAI.
Drugim tekstem jest fragment rozmowy Krzysztofa Darewicza z Rabinem Jacobem Bakerem,
opublikowanej pt.
"Ufaliśmy sobie"
w Rzeczpospolitej, Warszawa, 10 marca 2001.
Jacob Baker (ur. 1914 w Jedwabnem jako Jakub Piekarz), spędził w Jedwabnem pierwsze 23 lat życia, do
wyjazdu do Stanów Zjednoczonych w lutym 1938 roku. Tam został rabinem.
Andrzej M. Kobos
DWA GŁOSY O JEDWABNEM
JÓZEF KARDYNAŁ GLEMP
RABIN JACOB BAKER
Józef Kardynał Glemp
Bracia i Siostry !
Przed rokiem poinformował mnie poważny Żyd, że niebawem będzie nagłośniona
sprawa Jedwabnego, miejscowości w diecezji łomżyńskiej, gdzie mord na Żydach
został dokonany przez Polaków. Rzeczywiście w lipcu 1941 roku, kiedy ziemię
łomżyńską i Białostocczyznę okupowali Niemcy, doszło do strasznego mordu na
Żydach. Szczególnie mord dokonany przez spalenie żywcem ludności żydowskiej,
spędzonej siłą przez Polaków do stodoły, jest niezaprzeczalny.
Pod koniec lutego bieżącego roku sprawa została nagłośniona przez publikację książki
profesora Jana Tomasza Grossa pt. Sąsiedzi. Czy przedtem o tym nie wiedziano? Ależ
tak, wiedziano. Wiedzieli mieszkańcy Jedwabnego i okolicy, wiedziały władze lokalne
i centralne. To prawda, że encyklopedie pod hasłem "Jedwabne" wspominają o
dokonanym mordzie na Żydach przez Niemców. W sprawie mordu w Jedwabnem
toczyły się dwa procesy, były zeznania, dokumenty, zasądzenia i ludzie wiedzieli
prawdę o masakrze. Książce Grossa nadaje się charakter sensacji, choć jest to jej
drugie wydanie, czyli że pierwsze, mówiące o tragedii w Jedwabnem, rozeszło się
wcześniej. Dziś z lękiem oczekuje się na jej wydanie po angielsku, bo jakoby wtedy
prawda odkryta dla Amerykanów spowoduje ostre ataki żydostwa na Polaków. Trzeba
stwierdzić, że wersja opisów wydarzeń w Jedwabnem już była opublikowana w języku
angielskim, jak to wynika z informacji umieszczonej w książce Grossa. Sprawa
przypomina trochę mord w Katyniu: wszyscy wiedzieli, kto zabił polskich jenców, ale
oficjalnie trzeba było przynajmniej nie wiedzieć.
Skoro fakt mordu i zabójca zespołowy jest znany, to dla każdego nasuwają sią dwa
pytania: dlaczego dopiero po sześćdziesięciu latach podaje się znany fakt jako
sensację, oraz: jakie były przyczyny wybuchu tak nieludzkiej nienawiści i
okrucieństwa. Sprawa ma kilka wymiarów: historyczny, etniczno-narodowy,
psychologiczny i, niestety, polityczny. Mnie jako duchownego interesuje przede
wszystkim wymiar moralny. Łączy się to z uznaniem odpowiedzialności
pokoleniowej, która polega na przeproszeniu Boga za grzechy przodków i na
przeproszeniu potomków pokrzywdzonych. Naturalnie, że skala uznania win zależy od
rozeznania obiektywnej prawdy, a wiąc od zbadania przyczyn grzechu i okoliczności
popełnionej zbrodni. Przyczyny ukształtowania się tak zdziczałych i nienawistnych
postaw Polaków wobec Żydów, niespotykanych w innych częściach Polski, trzeba
zbadać. Zadanie to należy zostawić historykom i socjologom. Nie można stracić z pola
widzenia zasadniczej prawdy, że jedynym źródłem systematycznie tępiącym Żydów
był totalitaryzm hitlerowski i temu nurtowi ulegały niekiedy lokalne animozje
wykorzystywane jako narzędzia.
Zgadzam sie z moim Znakomitym Kolega [abp Józef Zyciński - red. KAI], który w
Więzi pisze: "Nie poszukujemy jakichś wyimaginowanych dokumentów
historycznych, które by mogły tragedię Jedwabnego zmienić w błahy epizod". Tak, nie
poszukujemy wyimaginowanych dokumentów, natomiast nie lekceważymy rzetelnych
badań. Osobiście nie chciałbym mieszania różnych wymiarów sprawy. Nie chciałbym,
aby politycy narzucali Kościołowi sposób, w jaki wypełni akt żalu za zbrodnie
popełnione przez określone grupy ludzi wierzących, a moralnie zdziczałych, ani też
aby określali ideologię, w jaką ma być ubrana modlitwa pokutna.
Tymczasem pod koniec lutego, w ciągu dwóch dni, kilku wysokiej rangi polityków
skontaktowało się ze mną z identycznym niemal programem: tego i tego dnia Kosciół
katolicki powinien podjąć wielkie modły w Jedwabnem, pokajać się za zbrodnię i
prosić o przebaczenie ludobójstwa, bo inaczej narazimy się na gniew. Rozumiem, że
sprawą polityków jest programowanie rozwiązania trudnych problemów. W te plany
nie powinien się włączać Kościół, bo wtedy zamiast wprowadzania pokoju będzie
stawał się narzędziem w walce. Jedwabne może mieścić się w programie określonych
tarć politycznych, podobnie jak to bywało w innych przypadkach. Rezerwa do
programów politycznych w rozwiązywaniu jakichś kwestii nie oznacza, że nie można
ich harmonizować, nie mieszając płaszczyzn.
Dlatego z uznaniem przyjąłem pismo Pana Rabina Gminy Wyznaniowej Żydowskiej
w Warszawie, który potrzebę aktu uzasadnia tekstem Pisma Świętego i pisze: "60.
rocznica śmierci setek polskich obywateli wyznania mojżeszowego jest okazją, aby
złączyć się we wspólnej żałobie nad niepotrzebną stratą wielu ludzkich istnień". Jest to
właściwa płaszczyzna duchowa dla okrycia się żałobą za niewinnie pomordowanych.
Chętnie to uczynimy w Warszawie we wspólnej modlitwie Polaków i Żydów: bądź
przed pomnikiem Bohaterów Getta, bądź w którejś ze świątyń, bądź w synagodze. W
tym sensie rozumiem następne zdanie Pana Rabina: "Mord niewinnych ludzi nie jest
lokalną tragedią, to tragedia całego świata". Tak, jako ludzkość bolejemy nad
niewinnie przelaną krwią w każdym narodzie. Mordy popełnione na niewinnych w
Jedwabnem, w Katyniu, w Dachau, w Auschwitz wywołują nasz ból jako członków
rodzaju ludzkiego, tak samo jak mordy w Ruandzie, na Bałkanach czy między
sąsiadami w Palestynie.
Tragedia w Jedwabnem wywołuje poważną refleksję nad grzechem, który odwracając
człowieka od Boga, kieruje go przeciw drugiemu człowiekowi. Nie chodzi o pochopną
i krzykliwą pokutę, ale o sprawiedliwe wejrzenie na siebie w pokorze i w prawdzie.
Nie możemy, podejmując akty powszechnej skruchy proponowanej przez polityków,
naruszać dobrego imienia tych, którzy oddawali życie za ocalenie Żydów. Nie wolno
nam w imię sprawiedliwości przyklejać do jakiegokolwiek narodu etykiety narodu
zabójców. Nie czynimy tego wobec Niemców, pośród których najpełniej ujawnił się
hitleryzm, tak samo nie możemy także zaślepienia, jakie sprowokowano na ludziach
Jedwabnego i okolic, rozciągać na cały naród polski.
Jest natomiast rzeczą ze wszech miar pożądaną, abyśmy jako Kościół z ludźmi
wyznania mojżeszowego przeprosili Boga za popełnione grzechy według prawdy
objawionej w Biblii. Przepraszając Boga, winniśmy także podziękować za
"sprawiedliwych", którzy w jednym i drugim narodzie nie wahali się ponieść ofiary w
imię sprawiedliwości, jaką winien być otoczony każdy człowiek.
* * *
Rabin Jacob Baker
Krzysztof Darewicz: Od czasu emigracji do Stanów Zjednoczonych nie był pan w
Polsce. Dlaczego?
Rabin Jacob Baker: Mój brat Yehuda pojechał do Jedwabnego w 1966 roku.
Strasznie to przeżył, wrócił załamany. Nie było grobów zamordowanych, żadnego
śladu masakry. Nie było naszego domu i wiatraka. Nie było synagogi. Cmentarz
zdewastowany. W domach po Żydach zamieszkali Polacy. Z samochodu Yehuda
zobaczył Franka Szelawę, jednego z głównym morderców Żydów. Szelawa uciekł
przed nim do domu, pewnie bał się konfrontacji. Brat opisał swój pobyt w Polsce w
Izkor, to bardzo przygnębiająca relacja.
Nie chciałem jechać do Polski głównie dlatego, że nie było wiadomo, gdzie zostali
pochowani nasi męczennicy. A ja ich ciągle mam przed oczami, przecież kiedy
wyjeżdżałem z Jedwabnego, oni wszyscy żyli. Teraz, jak mówili mi profesor Tomasz
Gross i profesor Leon Kieres, miejsce ich pochówku będzie uporządkowane i
będziemy się tam wreszcie mogli modlić. Więc już mogę pojechać do Polski. Mam
osiemdziesiąt siedem lat i nie wiem, czy dopisze mi zdrowie, ale jeśli Bóg pozwoli,
chciałbym pojechać w lipcu na obchody sześćdziesiątej rocznicy masakry. Przede
wszystkim modlić się za zamordowanych. Bez nienawiści w sercu do Polaków.
Chciałbym też podczas uroczystości powiedzieć parę słów. Postaram się po polsku.
Jak do przyjaciół, bo chcemy mieć w Polakach przyjaciół, a nie wrogów. Wrogów
mamy dość. Chciałbym powiedzieć, że jeśli nie możemy przywrócić martwych do
życia, to najlepszym sposobem uczczenia ich męczeństwa i pamięci jest okazanie
skruchy. Tak jak uczynił to papież podczas wizyty w Izraelu. I chciałbym też wyrazić
nadzieję, że Polska zadba o każdy żydowski cmentarz, który jest jeszcze
zdewastowany. To będzie micwa, czyli dobry uczynek, i Bóg na pewno uzna to za
przejaw skruchy.
KD: Czy oczekuje pan przeprosin?
JB: Oczekuję szczerej skruchy, to najlepsze przeprosiny. I najlepszy sposób, żeby
wyciągnąć pojednawczą dłoń do Żydów. Wielu z nich, zwłaszcza w Izraelu, pamięta
Polskę, dobrze ją wspomina. Może pana to zdziwi, ale Żydzi są wdzięczni Polsce, że
przez tysiąc lat była ich domem, dała im schronienie, tu najpiękniej rozkwitła nasza
kultura. Co to za piękny kraj, Polska! Jaka piękna przyroda. Pamiętam Jedwabne, jakie
to było piękne miejsce. Mógłbym powiedzieć, do diabła z Polakami, niech przepadną.
Jednak proszę mi wierzyć, ja tak nie czuję, Żydzi tak nie czują. Nie myślimy o
zemście, tylko Bóg ma prawo się mścić. Chcielibyśmy tylko, żeby mordercy, jeśli
jeszcze jacyś żyją, zostali ukarani. Oni tak, bo zasłużyli na karę. Ale zwykli Polacy,
zwykli mieszkańcy Jedwabnego? Oni byli porządni, byliśmy dobrymi sąsiadami,
przyjaciółmi.
KD: W jaki sposób Polacy mieliby okazać skruchę?
JB: Trzeba uczyć dzieci, młodzież o tym, co się naprawdę stało w Jedwabnem, żeby
nigdy coś takiego się nie powtórzyło. Trzeba czcić pamięć tych niewinnych
męczenników, zadbać o żydowskie cmentarze. I zawsze pamiętać, że nigdy nikogo nie
wolno krzywdzić, że wszystkim trzeba pomagać, Żyd czy nie Żyd. Tak jak uczy was
Chrystus. On też był Żydem i mówił, że jeśli komuś czynisz krzywdę, to jakbyś czynił
ją Jemu. Trzeba wpajać to dzieciom i pilnować, żeby były dobrymi Polakami i
dobrymi katolikami. Mama mówiła mi, że kto pomaga innym, będzie na zawsze
zapamiętany przez Boga. A Antosia Wyrzykowska, która - ryzykując życie - uratowała
siedmiu jedwabieńskich Żydów? Kiedy była u mnie, zapytałem ją, czemu tak
ryzykowała. Odpowiedziała mi, że kiedy była dzieckiem, ojciec mówił jej: "jak
widzisz, że komuś wyrządzają krzywdę, to musisz go ratować". Ona to zapamiętała,
tym się kierowała. Właśnie wychowanie jest najważniejsze.
Tym, którzy bezpośrednio mordowali, należy się kara, ci, którzy im pomagali albo się
przyglądali, powinni okazać skruchę. I to wystarczy. Dlaczego? Działali pod wpływem
Niemców, byli otumanieni hitlerowską propagandą. Tak samo dzieci morderców z
Jedwabnego. Czy one są winne czynów swoich rodziców? W naszym prawie mówi
się, że jeśli szczerze żałują, okazują skruchę, to nie. Opowiadała mi Agnieszka
Arnold, która nakręciła film "Gdzie jest mój starszy brat Kain", że są jeszcze w
Jedwabnem tacy, którzy nie żałują. To mnie bardzo martwi. Może teraz, jak się tak
dużo o Jedwabnem mówi i pisze w Polsce, oni też będą się poczuwać do skruchy.
Najważniejsze, że zostało przerwane milczenie. Że zaczęliście mówić prawdę o
Jedwabnem, bo nie wolno było dłużej czekać. Urodzonych w Jedwabnem ocalała
garstka. Ale są rodziny jedwabieńskich Żydów, tysiące, może nawet dziesiątki tysięcy.
Im przede wszystkim należy się ta prawda. Ale też wszystkim Żydom i wszystkim
Polakom. Bo tylko, opierając się na niej, można od nowa budować przyjaźń między
nami. Polacy, jako naród, nie mają złego charakteru. Gdyby nie Hitler, Stalin, paru
innych złych ludzi, nie byłoby między nami żadnych problemów.
Dorastałem z Polakami, miałem przyjaciół, byliśmy jak jedna rodzina. Pamiętam, jak
szanowali naszego rabina w Jedwabnem, Avigdora Białostockiego. Polscy księża się z
nim przyjaźnili, chodzili z nim na spacery, dyskutowali o religii. Wierzę, choć nie ma
już Żydów w Polsce, że o tej naszej przyjaźni nie wolno zapominać. Trzeba ją,
wykazując dobrą wolę po obu stronach, utrzymywać i umacniać. Jestem przekonany,
że nawet ze świadomością tego, co stało się w Jedwabnem, jest to możliwe.
Rozmawiał Krzysztof Darewicz w Nowym Jorku
Teksty tematycznie zwiazane, zamieszczone w Zwojach:
•
Jozef Kardynal Glemp, Rabin Jacob Baker: Dwa glosy o Jedwabnem,
Zwoje
2/27, 2001
•
Andrzej Kobos: Summa Iedvabnensis Prymasa Polski,
Zwoje 2/27, 2001
•
Marek Kusiba, Jan Filipecki: Listy o Jedwabnem,
Zwoje 2/27, 2001
•
Waldemar Kontewicz: Gorzkie zale - Sasiadow,
Zwoje 2/27, 2001
•
Andrzej Kobos: Spalona niewinnosc,
Zwoje 1/26, 2001
•
Lucjan Feldman: Piekne slowo Jedwabne,
Zwoje 1/26, 2001
•
Andrzej Kaczynski: Calopalenie,
Zwoje 3/23, 2000
•
Andrzej Kaczynski: Oczyszczanie pamieci,
Zwoje 3/23, 2000
•
Lucjan Feldman:
Ideografia dyskursu publicznego o Jedwabnem
(dostepnego w Internecie)
•
Wydawnictwo Pogranicze, Sejny:
Strona o Jedwabnem
Copyright © 1997-2001
Zwoje