Dariusz Tomasz Lebioda
SZALE STWO BALTAZARA
"Dolina Issy" u pocz tku XXI wieku
Zanim Miłosz otrzymał Nagrod Nobla, zanim zyskał pewno , e jego dzieła maj wymiar
uniwersalny, podchodził do Doliny Issy ze spor doz nieufno ci. Próbował usprawiedliwia ,
zarówno form , jaki i tre utworu – w rozmowie z Aleksandrem Fiutem tak to okre lił:
"Dolina Issy" nie jest autobiografi , wspomnieniami z dzieci stwa, ale czy jest powie ci ?
Raczej dziwactwem. Jak kto powiedział, zamaskowanym traktatem teologicznym. eby by
powie ciopisarzem, trzeba ci gle eksploatowa własny yciorys – mnie to razi. Dostojewski był
potworem: najbli sze sobie osoby – na przykład pierwsz on Masz – karykaturował... .[1]
Wskazana przez Miłosza potworno Dostojewskiego miała wymiar narracyjny, bo jest to
pisarz, który potrafi konsekwentnie opowiada , snuj c liczne w tki, tworz c wariacje,
przeplataj c je opisami przestrzennymi. To jest twórca, który z elazn konsekwencj
prowadzi opowie i umie narzuci czytelnikowi okre lony rygor poznawczy, skupiaj c przede
wszystkim uwag na gł biach ludzkich charakterów. Cho Rosja nie jest mniej malownicza od
Litwy, cho wiele w niej biotopów równie zamkni tych i odizolowanych od reszty kraju jak
dolina Niewia y, to jednak u Dostojewskiego owa malowniczo i widowiskowo natury
schodzi na plan dalszy. Potrafi on rozprawia w Braciach Karamazow, na ponad stu stronach,
o starcach, o zawiło ciach ich charakterów i o ich znaczeniu dla wiadomo ci i kultury Rosjan,
zgł bia meandry psychiczne Myszkina i Nastazji Filipownej albo Raskolnikowa, a jedynie
okazjonalnie komentuje to, co w czasie powie ciowym rozgrywa si w naturze. Jednak e
Litwini maj silnie zakodowany w wiadomo ci zachwyt nad rzeczywisto ci , w której
przychodz na wiat, dojrzewaj i yj . Jest to rodzaj symbiozy i dumy, e istniej w
przestrzeni, która ma wymiar nieomal mistyczny. Tyle si w niej dzieje, tyle stale si wydarza
– prosta droga z ko cioła czy cmentarza, nad rzek , daje tyle wra e wizualnych,
d wi kowych, zapachowych, dotykowych, e umysł natychmiast poddaje si czemu , co
przypomina stan hipnozy. Wida to, gdy porównuje si utwór Miłosza z Panem Tadeuszem
Mickiewicza[2] – zarówno w dziele dziewi tnastowiecznym, jak i dwudziestowiecznym
dostrzegamy ow przemo n ch odtworzenia wspaniało ci zatrzymanej w czasie natury, z
całym jej kolorystycznym dostoje stwem, z bogactwem szczegółów ornitologicznych,
entomologicznych, dendrologicznych czy geologicznych. W przypadku Miłosza dochodzi
jeszcze jakby rodzaj czasoprzestrzennego ukrycia, zatopienia, poło enia dolinnego, ni szego w
stosunku do pagórków nadnieme skich Mickiewicza. Jak pisze Joanna Zach: czas "Doliny
Issy" jest czasem mitycznym, a to, co jest w niej prób ocalenia metafizycznego porz dku
wiata – na przekór manichejskim skłonno ciom autora pochodzi od Mickiewicza (...). Kluczem
do tej interpretacji jest idea doliny jako przestrzeni: swoi cie wyodr bniona, dolina staje si
modelem miejsca, "w którym Natura jest tylko natur , owad jest owadem, a wiat ludzki
wiatem ludzkim", a zatem miejsca, w którym to samo rzeczy i osób znajduje swoj
niewzruszon ontologiczn podstaw [3]. Miłosz zdawał sobie spraw z tego, e owa
wzorzysto odtwarzanej przyrody zabija ywioł narracyjny powie ci, a nade wszystko
przesuwa j w stron przypowie ci ontologicznej, litewskiej bajdy, "dziwactwa" literackiego,
które było rodzajem autoterapii imaginacyjnej, maj cej pobudzi umilkłe na moment struny
poezji. Ale było w tym te co gł bszego, zgoda na “pora k ” powie ciow , by tym wyra niej
ukaza gro ny litewski etos, jakby maskuj c rol natury, owo skrywanie mechanizmów
nieubłaganego, odwiecznego przemijania. Zauwa yła to Lillian Vallee i m drze powi zała z
pó niejszym wierszem Miłosza Do Robinsona Jeffersa, który tak e szukał w naturze ukrytych
znacze : In his often–cited poem “To Robinson Jeffers” Milosz opposes the gentle pagan
vision of the world to that of Jeffers. (…) Better that Nature be humanized than that man be
brutalized by identifying her with Necessity, and it is exactly this desire to humanize Nature, to
bring her into realm of human understanding and jurisdiction, that allows Milosz to speak of
her innocence. If the laws to which Nature is subject are inimical to human essence, they are
equally unrelenting and indiffirent to the remainder of living creatures in her domain. In the
valley the choruses of birds that greet the spring and constitute a hymn of praise and hope
simultaneously camouflage the sounds of pursuit: the agony and death of other creatures[4].
Agonia i mier stworze , to jeden z podstawowych tematów powie ci europejskich
dziewi tnastego wieku i powstaj cych w przeci gu dwóch stuleci powie ci ameryka skich.
Nie bez powodu Miłosz w rozmowie z Renat Gorczy sk przywołuje Tołstoja i Faulknera:
R.G. Pan wspomniał poprzednio, ze "Dolina Issy" jest niby–dziewi tnastowieczn
opowie ci , e pan celowo zastosował niemodn stylizacj …
C.M. Tak, chyba raczej niemodn . Zapytałem Alberta Camusa, który był wtedy jednym z
dyrektorów w wydawnictwie Gallimarda, co mu przypomina sposób narracji. On
powiedział: “Rosyjska proz XIX wieku, powie Tołstoja o dzieci stwie”. Camusowi
bardzo si podobała Dolina Issy, zaraz po przeczytaniu przyj ł j do Gallimarda, który j
wydał, bodaj w 1956 roku. W przekładzie niemieckim ksi ka miała bardzo du o
recenzji, do tego stopnia, e mnie zrobiło si troszk nieswojo. Pomy lałem sobie: có , u
licha – to ich ta Natur tak interesuje? W Niemczech doszukiwano si jakich
podobie stw Doliny Issy do powie ci Faulknera.[5]
Mo e owo zamkni cie przestrzenne Yoknapatawpha ma co z izolacji krainy nad Niewia ,
mo e zatopienie Tołstoja w naturze bliskie jest Miłoszowej próbie wnikni cia w litewsk
przyrod i "rozszyfrowania" jej "prawdziwych zamiarów". To tylko dwa wskazania, bo
przecie – jak pisze Aleksander Fiut – Dzieło Czesława Miłosza rozbrzmiewa, jak wiadomo,
echami wielorakich tradycji, toczy dialogi z pisarzami i my licielami reprezentuj cymi
przeró ne punkty widzenia i orientacje filozoficzne, a nawet odr bne kr gi kulturowe,
wypełnione jest po brzegi chórem i zgiełkiem cudzych głosów. Pojedyncze utwory stanowi
swego rodzaju system – rozlicznych oraz prowadz cych w wielu kierunkach – cudzosłowowych
powtórze i nawi za [6]. To mo e deprymowa , ale te mo e sta si wyzwaniem dla
badacza, który zechce dotrze do ukrytych tre ci i podejmie si wytyczenia kierunków
rozwojowych dzieła, jego licznych rozgał zie i aliansów. Miłosz w Dolinie Issy ukazuje
gł bok zale no człowieka od miejsca jego urodzenia i dorastania, a nade wszystko
inicjacyjny charakter wchodzenia w czasoprzestrzenn struktur wiata. Jego wizja ma wymiar
teologiczny, bo wsz dzie czuje si obecno Stwórcy, ka dy element rzeczywisto ci budzi
zdumienie i podejrzenie, lokuje si w ci gu ukrytych systemów, ma swoj struktur
energetyczn i kosmogoniczn . Człowiek jest lustrem tego wiata, ale zarazem bytem
interpretuj cym, kim , kto został powołany by podj prób odtworzenia we własnej
wiadomo ci kodu istnienia. Warto tutaj ów antropocentryzm powi za z Ziemi Ulro, w
której Miłosz, za Swedenborgiem i Blake'm zawarł wizj wiata przenikni tego na wskro
immanentnym złem – jakby ukryt manichejsk prazasad . Pojawi si ona w Dolinie Issy w
opisach niewytłumaczalnego okrucie stwa natury i ludzi, a nade wszystko w rozbudowanej
wizji człowieka jako centrum wszech wiata – jak pisze El bieta Ki lak: Strategia Blake’a,
ucznia i polemisty Swedenborga (...) ró niła si od taktyki uczonego akademika, bowiem
walczyła na innym froncie z Newtonowsk wizj wiata, zmieniaj c człowieka “w rzecz i
cyfr ”. (...) Angielski artysta, broni c wyobra ni przed absolutnymi rz dami rozumu, starał si
ł czy poezj z religi : “znikaj przedziały, sztuka staje sie proroctwem, ale tym te jest
religia, dopóki si nie zdegraduje…" (...). Obydwaj, Swedenborg i Blake, wytyczaj w sk ,
trudn cie k prowadz c z Ulro do zjednoczonego królestwa wyobra ni, religii, nauki,
filozofii i sztuki. Zarówno metaestetyka Swedenborga, wykładaj ca słynn teori
korespondencji, głosz ca, e “wszech wiat jest człowiekiem”, jak twórczo Blake’a
rozwijaj ca hermetyczn mitologie i kosmogoni , uwikłana w dora ne polityczne spory,
próbuj przywróci podwa one przez nauk przekonanie o antropocentryczno ci
wszech wiata, potwierdzi wyj tkowe miejsce człowieka w całym stworzeniu[7]. Powie
Miłosza – wiadomie czy nie wiadomie – tworzy ogromn wizj antropocentryczn . Jej
najwa niejsi bohaterowie: Tomasz, Magdalena i Baltazar staj si rodzajem filarów tej
zdumiewaj cej krainy, to ich post pki i ich wizje s kontrapunktem do stale rozgrywaj cego
si okrucie stwa w naturze i nieustaj cej agonii stworze . Miłosz – pisz c ten utwór –
dokumentował zarazem swoje wyobcowanie, ów motyw wykorzenienia, wyrwania z krain
dzieci stwa jest jednym z centralnych w tej twórczo ci. W miejsce doliny Issy z czasem
pojawiła si ziemia Ulro, w której istnienie było równie zdumiewaj ce jak po ród przestrzeni
litewskich. T perspektyw porównawcz znacznie poszerzaj uwagi Tadeusza Wojnickiego o
ontologii Czesława Miłosza: In his book “Ziemia Ulro” (The Land of Ulro) Czeslaw Milosz
analyzes the genesis of his views and puts them within perspective in European thought. “Who
was I” and “Who am I now” – are the opening questions of his book. Through long years of
reflection upon the decay of Western Civilization, Czeslaw Milosz sought and found the
precursors of his own form of “catastrophism”. One of them, the English poet William Blake,
whose views were so close to those of Milosz, created the idea for “The Land of Ulro”. I have
lived in Ulro long before I learned from Blake its name, but I could not accept it. In other
words, in the same way as all the others, I absorbed the set of concepts and ideas of our
century, I have even availed myself of them in my writings, and at the same time I saw all of
this as a lie presaging a catastrophe. Found in Blake’s later poems, Ulro symbolizes the land
of “spiritual sufferings, which a maimed man bears and has to bear”. Ulro is a land of
disinheritance (…) where man becomes an exchangeable number. Today’s man is the man of
William Blake’s poems; a man who has a “disinherited mind in the ontological sense; man
torn apart, and at the same time convinced that since he is nothingness in an hostile universe
and that this hurts his human soul, he assigns to himself the highes meaning. Milosz divides the
history of European writings after the era of Enlightenment, after what Brzozowski calls “the
romantic turning–point of European culture” into two categories. The first era belongs to the
countless architects who designet and built the land of Ulro. The second era belongs to the few
“obsessed” who try to bring down the walls of Ulro – those who swept by the
Weltverbesserungswahn, warn of the coming disaster–men like Emmanuel Swedenborg,
William Blake, Adam Mickiewicz, Fyodor Dostoyevsky and Oskar Wladyslaw Milosz. Czeslaw
Milosz represents the second era, those who carry the warning cry. The works of each of the
thinkers system. Each could become the object of unending investigation. Here, we would like
to illustrate one aspect of the philosophical system of Czeslaw Milosz, namely, his philosophy
of Being. Key importance to Milosz’es ontology lies in his proposals aimed at averting the
coming disaster, the coming catastrophe.[8] Tak zbli aj ca tragedia i katastrofa zawisa nad
Krain Jezior, ale te stale rozprzestrzenia si w ludziach. Ci g tajemniczych zdarze , takich
jak mier Magdaleny czy pod aj ce za Pakienasem mgły, jak pojawienie si niemieckich
ołnierzy w zielonych mundurach, jak wyrojenie si mij czy krew chlustaj ca z dzioba
upolowanej sójki, s zwiastunami wielkich nieszcz
. W taki sposób Miłosz zbli a si do nie
daj cej si osi gn syntezy nie poprzez diachroni dziejowych wydarze , lecz poprzez
przekraczaj c granice czasu i przestrzeni synchroni pojedynczych postaci i przedmiotów,
które ocala błysk pami ciowej iluminacji[9]. Pami dla Miłosza jest przestrzeni , która daje
si modyfikowa w procesie kreacji i dowolnie kształtowa dzi ki technikom wyobra niowym
– czytamy o tym w tomie rozmów z Gorczy sk :
E.C. Wielu czytelników traktuje "Doline Issy" jako ksi k autobiograficzn ,
identyfikuj c Tomasza z panem.
C.M. Tak, wielu s dzi, e s to wspomnienia z dzieci stwa. Oczywi cie, tam jest bardzo
du o elementów, jak powiadaj , wzi tych z ycia. Ale akcja powie ci to zupełnie co
innego. Ona ma swoja symboliczna struktur . Postacie i akcja to dwie ró ne sprawy. Na
przykład człowiek, który słu ył mi za model postaci Baltazara, nazywał si Auskurajtis.
Był rzeczywi cie le nikiem. Dowiedziałem si niedawno od mojego brata, co si z nim
stało podczas okupacji niemieckiej. On strasznie pił. Potem weszli Rosjanie i Auskurajtis
bardzo pomagał partyzantom litewskim. Groziła mu wywózka, wi c o enił si z jak
Mongołka, bo ten lub miał go chroni . Potem jego ona umarła, a on coraz wi cej pił.
Jego chata stała na skraju wielkich lasów, gdzie si ukrywali partyzanci antysowieccy.
Na tym go historia egna. No, Auskurajtis był nacjonalist litewskim na sto procent.
W tej postaci kreacja wyobra niowa Miłosza jest najpełniejsza, tutaj zbiega si wiele w tków
charakterystycznych dla tego pisarstwa. Przede wszystkim jest to próba odpowiedzi na pytanie
jak daleko si ga ludzka integralno i w którym miejscu dana osoba j przekracza. Warto tutaj
przywoła zdanie Jana Kotta, które u wiadamia wielk rol mMiłosza w kształtowaniu
naszych wyobra e , si gaj cym nawet ram całego wieku: Czasem budz si w nocy z wielkim
strachem. Jak by wygl dał masz wiat, gdyby nie było w nim Czesława Milosza? Nie tylko jako
poety, nawet nie tylko jako pisarza, ale kogo tak rzadkiego w ród nas, kto dawał i daje
wiadectwo naszemu wiekowi.[10] Historia Baltazara jest opowiastk o przepa ciach jakie
otwieraj si w wiadomo ci istoty nadwra liwej, obcuj cej z natur , z wierzchu malownicz ,
a w samym rodku skrwawion jak kozioł ofiarny. Baltazar yj c po ród lasów stał si jakby
dziedzicem prasłowia skich, poga skich bóstw litewskich, diabolicznych i gwałtownych,
spokrewnionych ze zjawiskami atmosferycznymi i ywiołami, takich jak Sowi czy
Perkunas.[11] Nie wiadomo dlaczego w pewnym momencie pojawiły si u niego rozwa ania
typu ontologicznego, co dla prostego chłopa stało si przekle stwem. Kwestionowanie
naturalnego porz dku rzeczy mo e mie miejsce tylko z zachowaniem reguł dyskursu,
tymczasem ów bohater zacz ł jakby kwestionowa konstrukcj Stworzenia. Nie rozumiał przy
tym, e wnosz c pretensj do Boga, czy do stworzonego przez Niego wiata, otwierał si na
ataki diabła, jakkolwiek by my go nie okre lali i nie personifikowali. Miłosz ukazuje zatem t
posta jakby w autentycznym ludzkim uwikłaniu, pomi dzy niebem a piekłem, ale te ubiera
to w komiczny kostium litewskiej ba niowo ci – jak zauwa a Łukasz Tischner: O ile na ogół
demonologia Miłosza ma w "Dolinie Issy" charakter ludowo–ba niowy i narrator najcz ciej
akcentuje swój artobliwie-pobła liwy stosunek do diabłów, o tyle opisuj c wewn trzne m ki
Baltazara, narrator usuwa si w cie , nadaj c diabelskim sprawkom, w które wpl tany jest
Baltazar, znamiona prawdopodobie stwa. Zanim rozpocznie opowie o nim, daje jednak
sygnały, które maj u pi czujno czy mo e uspokoi zdezorientowanego czytelnika. Narrator
powiada: "Co do diabłów, to do dr czenia wybrały przede wszystkim Baltazara", co
przypomina jedno ze zda rozpoczynaj cych powie : "Osobliwo ci doliny Issy jest wi ksza
ni gdzie indziej ilo diabłów", stanowi cych komiczn kontaminacj kronikarskiej
rzeczowo ci z poetyk ba niowo–fantastyczn [12]. Rzeczywi cie poł czenie jest nieco
błaze skie, oto mamy do czynienia z prostym chłopem, yj cym w lesie jak odludek, w
którego umy le pojawiaj si refleksje jakby rodem z dzieł filozoficznych Spinozy czy z
wierszy i ilustracji Blake'a – to tak jakby Miłosz chciał pokaza wspólny pra-pie ka dej
my li, wykraczaj cej poza mo liwo ci umysłu, ka dego podwa enia obowi zuj cych zasad.
Baltazar jest burzycielem ładu i sam nie rozumie tego, co si z nim dzieje. Korzysta z "uciech"
ludzkiego bytowania, lubi leni si z baryłk piwa, nie stroni od szpetnej ony w ciemno ciach,
zachodzi do karczmy i upija si do nieprzytomno ci, ale nie potrafi sobie poradzi z własnymi
my lami, które daleko wykraczaj poza ramy chłopskiego bytowania. By mo e Baltazar jest
ofiar zderzenia jego wiata ze wiatem dziadka Surkonta, którego lubi i do którego raz po raz
zachodzi – mo e za wiele widział i za wiele spraw musiał analizowa swoim – dziwaczej cym
z ka dym dniem – umysłem. Je li tak, byłby rodzajem ateisty totalnego, który nie wytrzymuje,
z jednej strony skutków zderzenia ze wiatem, a ze strony drugiej – ze swoimi, coraz
szerszymi, wizjami okrucie stwa natury. Czy w jaki sposób objawia si tutaj ateistyczny
pogl d samego Miłosza? By mo e tak było w chwili pisania Doliny Issy, ale pó niejsze
deklaracje pisarza i jego ostateczne zwrócenie si w stron katolicyzmu typu rzymskiego, zdaj
si temu przeczy . Obja nia to poniek d Leszek Kołakowski, gdy mówi, e Miłosz my li, e
prawdziwych, czyli całkiem konsekwentnych ateistów jest niewielu, bo ci, co si do ateizmu
przyznaj , wierz na ogół w ró ne rzeczy, w które wierzy nie powinni: w jak dobroczynno
ewolucji, w jakie prawa post pu, w jakie reguły moralne. Miłosz nie jest ateist , ale
dotkliwie do wiadcza tego rozdarcia duchowego, w jakim cywilizacja nasza yje, tego
zderzenia mi dzy tradycj a wiatem nauki i techniki; zderzenie jest banalne i wszystkim znane,
ale nie przestaje by dokuczliwe[13]. Efektem zderzenia cywilizacji i natury mog by
jednostki takie, jak Baltazar, wyobcowane, chodz ce własnymi cie kami, szukaj ce jakich
złudnych mira y i stale gotowe buntowa si przeciwko ludzkiej wyj tkowo ci. W takim
rozumieniu Baltazar ma co z romantycznego Prometeusza, istoty pragn cej d wign
ludzko na wy szy poziom rozumienia i prze ywania – zapewne ciekawa byłaby tutaj
analogia tego bohatera i jego pogl dów z biografiami takich my licieli jak Nietzsche, takich
pisarzy jak Hemingway czy Witkacy, a wreszcie artystów jak Van Gogh. Tacy ludzie si gaj
bardzo wysoko, ale te ich upadek jest widowiskowy, ko cz jako samobójcy, pensjonariusze
domów wariatów, osoby wyrzucone poza margines egzystencji. Jan Bło ski widzi w tym
rodzaj niebezpiecznej samo wiadomo ci, która pr dzej czy pó niej doprowadzi człowieka nad
skraj urwiska: Jest w "Dolinie Issy" historia Baltazara, chłopa, którego ogarn ł obł d
niewystarczalno ci: "sekretna choroba, dr
ca tak wielu z nas, urodzonych nad brzegami
Issy". Jaka mianowicie? Bunt, e "ziemia jest ziemia, niebo jest niebo i nic wi cej. Przeciwko
granicom, jakie zakre liła nam natura. Przeciwko konieczno ci, przez któr ja jest zawsze ja".
A wi c przeciwko temu, e natura nie nosi w sobie adnego znaczenia i e jedyne, co ofiaruje
człowiekowi, to mier [14]. To jakby cecha narodowa Litwinów, którzy w kontakcie z
przyrod i jej gwałtowno ci , zaczynaj filozofowa , zaczynaj roztrz sa ka de zdarzenie i
szukaj ci gu znacze , jakiej pra-zasady. Baltazar rozmy lał, albo słyszał w sobie głosy –
czasem bardzo konkretne, jak wtedy, gdy dyskutował z diabłem–Niemczykiem, ale jego
tragedia rozgrywała si w momentach utraty kontroli nad sob . To s chwile, które najbardziej
interesuj Miłosza, to s te sekundy i minuty, gdy pojawia w człowieku drapie no zwierz cia
i niewytłumaczalna ch zabijania. Balatazar z niewyja nionych powodów zabija rosyjskiego
ołnierza i grzebie go w ziemi. Potem przychodzi w to miejsce i próbuje zrozumie dlaczego
dokonał takiego czynu, ale nie posiada odpowiednich narz dzi interpretacyjnych, nie umie
poł czy w jedni pradziejowego atawizmu z my l o niewystarczalno ci ludzkiej powłoki i
ja ni. Wraca na miejsce zbrodni niczym wilk szukaj cy ladów swojej ofiary i maj cy w
pami ci wspaniało ci krwawej uczty – w jaki pod wiadomy sposób wyczuwa uzale nienie od
tego miejsca i od swego czynu. Chce go zrozumie i w jaki niepoj ty sposób tylko w miejscu
zbrodni czuje si wyzwolony. Nie dostrzega jednak, e powi ksza si w nim rozdarcie
wewn trzne, a przepa w jego wiadomo ci gotowa jest ju go pochłon . Staje si lep sił
natury, która dot d maskowała swoj krwio erczo , mamiła obrazami zielonych gajów i
bł kitnych jezior, barwnych ptaków i przemykaj cych saren – narzucała sielsko przestrzeni,
które teraz dla Baltazara stały si ci giem miejsc ka ni. Wiele w tym z pó niejszych
wypowiedzi Miłosza, wiele z jego wierszy i esejów. Tadeusz Wojnicki dostrzegł w tym jak
ukryt gł boko zasad tego pisarstwa: Calls to return to nature appeared very early during the
Enlightenment. Milosz seems to be pervaded with this desire to return to the “sources”, to
nature. Although continuing this trend, Milosz does it in a specific manner. This return to
nature seems to provide the necessary contact with time, an answer to his first question
relating to the essence of Being. It is quite characteristic that Milosz’es fascination with the
beauty of nature is accompanied by distaste for it. Milosz sees nature’s laws as threatening;
the harmony of her elements undefineable in one all–illuminating sentence. Consequeently,
although nature is a source of ecstatic loving obsession for Milosz, it is at the same time,
repugnant[15]. Tak to wygl da w wiadomo ci Baltazara – natura jest pi kna i wstr tna
zarazem, jest ródłem ekstazy i nieustaj cego cierpienia. Konstrukcj psychiczn człowieka
łatwo mo na naruszy – mog to uczyni prze ycia inicjacyjne, pierwsze gor ce doznania
miłosne i zawody, kontakty z lud mi i ich okrucie stwem, ale te u wiadomienie sobie jaki
ogrom zbrodni rozgrywa si w naturze. W przypadku tej postaci dochodzi tutaj jeszcze owo
filozoficzne, czy ci lej ontologiczne, poczucie wyobcowania we własnym ciele i we własnej
wiadomo ci. Opowie o Baltazarze – nosz cym pewne znamiona postaci biblijnej – nie
znalazła si w powie ci bez powodu, bo pisarz prowadzi tutaj dyskurs z czytelnikiem na temat
istoty zła. Pokazuje jak rodzi si ono samoistnie w nadwra liwym umy le i jak rozprzestrzenia
si w my lach i czynach. Jak to si dzieje, e w wiecie ludzkim stale rodz si mordercy, stale
pojawiaj si sytuacje, gdy kto – zdawa by si mogło normalny – popełnia czyn, którego nie
sposób wytłumaczy . Miłosz wprowadza tutaj charakterystyczny dla jego utworu sztafa
ba niowo ci czy mitopoezy, ale problem jest znacznie szerszy, powiedzie mo na odwieczny.
To s podobne rozwa ania jak w wielu powie ciach Isaaca Bashevisa Singera (mo e warto
byłoby porówna postacie Baltazara, Jaszy Mazura i Kalmana Jakobi), jak w powie ci Władca
Much czy Widzialna ciemno Williama Goldinga. To s zamy lenia nad sam istot zła. O t
„obsesj ” zapytała swego czasu pisarza Renata Gorczy ska:
R.G. Tomasz w pewnym momencie zastanawia si zreszt nad natur zła I zadaje sobie
pytanie: “Mo e ka de zło nosi w sobie ukryt bezbronno ”. Czy Dominik jest alter ego
Tomasza, czy on jest inicjatorem zła?
C.M. To, wydaje mi si , jest podej cie zanadto psychologiczne. Ja nie traktuje Doliny
Issy jako powie ci, gdzie postaci maja by psychologicznie uzasadnione, tylko dla mnie
jest to fairy tale, ba . Oczywi cie, jest tam problematyka zła, odkrycie wiata
morderstw, natury, polowa . Przy okazji: czytała pani powie Weyssenhoffa Soból I
panna?
R.G. Czy ona ma jaki zwi zek z Dolina Issy?
C.M. W pewnym sensie tak. Nigdy nie byłem wielkim zwolennikiem Weyssenhoffa, ale,
naturalnie, czytałem Sobola i pann . Jest to powie , która wzbudziła powszechny
zachwyt w Polsce i do dzisiaj ma swoich entuzjastów w ród starego pokolenia. Dla mnie
to pewnego rodzaju zagadka literacka: czy moje wra enie, e to bardzo zła ksi ka, jest
poprawne czy mylne? Mo e tak by , ze cala warstwa bzdury, która tam jest, zniknie,
rozpłynie si , nie b dzie w ogóle działa , a zostanie pewnego rodzaju materia j zykowa,
chwilami interesuj ca w opisach przyrody. Licho wie, mo e taka ksi ka jak Dolina Issy
za par dziesi tków lat tak samo stanie si nieczyteln elukubracj . A mo e nast pi
zupełnie co innego, mo e Dolina Issy b dzie jakim trwałym dziełem w literaturze
polskiej, a Soból I panna Weyssenhoffa – nie.
(...)
R.G. Wró my do problematyki zła w pana powie ci.
C.M. Bodaj e Louis Iribarne, tłumacz Doliny Issy, nazwał j zamaskowanym traktatem
teologicznym. Bo to jest odkrywanie zła w naturze…
R.G. … I w naturze ludzkiej.
C.M. Tak, przej cie z dzieci stwa i odkrywanie wiata dorosłych, który jest wiatem
natury. Tam erotyzm odgrywa bardzo du rol . Wła ciwie erotyzm jest wkroczeniem
najbardziej bezlitosnego elementu. To przecie był zawsze najbardziej drastyczny punkt
dla manichejczyków: prokreacja jako kontynuowanie złego wiata. St d na przykład
stosunek Tomasza do dorosłych jest bardzo interesuj cy. On jednocze nie odkrywa
okrucie stwo polowania i okrucie stwo ycia dorosłych. W Dolinie Issy jest silnie
zaakcentowany dramat ycia, dramat okrucie stwa. To wiat niewinno ci i wiat
do wiadczenia, jak w wierszach Blake’a. Ta ksi ka nie wł cza si w linie mojej prozy,
bo nie ma ani poprzedników, ani dalszego ci gu. Dolina Issy mo e by interpretowana
jako rzecz na marginesie mojej poezji, zwi zana z ni intymnie. Na pewno ma zwi zek z
takimi utworami jak wiat. Niektóre stronice s troszk rozwini ciem tego samego
tematu, to znaczy wiata, jaki mógłby by , jaki powinien by .[16]
Dwa tropy s tutaj istotne – gł binne powinowactwo z my liwska powie ci Weysenhoffa[17]
z 1911 roku i manichejskie przekonanie o obecno ci zła w wiecie, w kontek cie odczyta
Doliny Issy jako "zamaskowanego traktatu teologicznego". Miłosz uczciwie przyznaje, e takie
zderzenie dyskusyjnej narracji Sobola i panny z gł bi ludzkich docieka na temat zła le ało u
podło a jego kreacji powie ciowej. Mo e dlatego ów szalony bohater jest ledwie
naszkicowany w powie ci i brakuje wielu informacji na jego temat, a opisy wygl du czy
wcze niejszych czynów ograniczaj si do zdawkowych okre le . Jest tajemnic dla czytelnika
o wiele wi ksza od Tomasza, ale nawet od pomniejszych bohaterów Jak Romuald Bukowski
czy Magdalena, jak ksi dz Monkiewicz czy członkowie klanu rodzinnego. Wkracza na karty
powie ci i staje si kontrapunktem dla malowniczych opisów natury, staje si wyrzutem na
sumieniu autora, który – jak zostało to wcze niej wskazane – skonstruował t posta z
wyobra niowych abstraktów i szcz tków rzeczywistej biografii. Nieco myl ce s analizy, w
których nacisk kładzie si na obecno diabła przy boku le nika – Lillian Vallee pisze: In the
world is in power of the devil, then man and Nature are defenseless executors of his laws. In
The Valley of Issa this kind of Manichean doom, the inability to overcome the evil inherent in
existence, to avoid being the instrument of Necessity, is represented by the most compelling
figure in the novel, Balthazar, a forester who shoots and kills a man whom he encounters on
his preserve. He cannot grasp the reason for the murder any more than he can understand the
workings of the alien force which has him in thrall. His actions are external to his sense of
himself (“deep inside he was pure joy”) and opposed to it, and he engages in self–destructive
rage against the immutable necessity which has dictated these conditions. But he can change
nothing, cannot rid himself of the conviction that he is damned, and his struggle ends in death
and complete surrender. The words he utters on his deathbed are horrifying in their finality:
“He’s here.”[18] Z drugiej strony trudno si z tak diagnoz nie zgodzi , tym bardziej, e autor
powie ci wprowadza wyrazisty dialog bohatera z komicznym czartem. Ale wła nie ów
komizm jest tutaj nieco podejrzany, bo wskazuje na dystans twórcy do tego rodzaju opowie ci.
Istotniejsze jest zapewne owo wskazanie przez badaczk manichejskiego rodowodu zła
Miłosza i poszerzenie rozwa a o kontekst ogólnokulturowy. Z kolei Renata Gorczy ska w
komentarzu do powie ci Miłosza wskazuje, i w tek Baltazara toczy si niemal równolegle z
w tkiem Tomasza. Ich losy nie s ze sob zwi zane. Baltazar, podobnie jak bohater „Lochów
Watykanu” André Gide’a lub „Obcego” Alberta Camusa, popełnia bezsensown zbrodni .
Zabija rosyjskiego ołnierza, wracaj cego lasami z niemieckiej niewoli. I cho zbrodnia nie
zostaje wykryta, Baltazar jest skazany na m ki sumienia. Jego los zostaje zapowiedziany ju w
pocz tkowej partii ksi ki: “ adna udało ani adna zapobiegliwo nie chroni od choroby
duszy – i Tomasz, ile razy o nim pomy lał, niepokoił si o swoje własne przeznaczenie, o
wszystko, co jeszcze było przed nim”. Dochodzi tu do głosu fatalizm, silnie zaznaczony w całej
powie ci: (...) Interesuj ce, e tej lekcji udziela Baltazarowi diabeł. Innymi słowy, cho losami
ludzkimi kieruje Konieczno , człowiek ma pewn szans . Ruch w gore, po nitce, kieruje go od
podło ci do wzniosło ci. Pod warunkiem, ze t ni odnajdzie[19]. Człowiek potrzebuje
jednak e wsparcia „z góry”, musi zanurzy si w wierze i chcie zbli y si do Boga, a
tymczasem Baltazar – w tpi c i filozofuj c – odszedł daleko od sacrum i znalazł si w
przestrzeni herezji. Mo e dlatego złe moce jego uczyniły obiektem swoich działa : Co do
diabłów, to do dr czenia wybrały przede wszystkim Baltazara. Trudno byłoby tego si
domy li , bo wygl dał na człowieka stworzonego do rado ci. Cera cygana, białe z by, ze dwa
metry wzrostu, okr gła twarz, na niej zarost – puch na liwce.[20] Miłosz wskazuje jak pozory
mog myli , jak cz sto człowiek wygl daj cy na stabilnego umysłowo, nosi w sobie
prawdziwy dramat nieustaj cych rozwa a i wyborów, jak kł bi si w nim atawistyczne siły.
To jest walka, przypominaj ca chwalebne opisy zmaga wi tych, bo przecie Baltazar
lawiruje na granicy pot pienia i wi to ci. Gdyby jego losy potoczyły si inaczej, mo e
zostałby kim znacz cym dla Ko cioła i ludzi. niestety, niewidoczne siły wyprawiaj z nim
harce i powoli spychaj go w kierunku szale stwa, ci głych w tpliwo ci i zaprzecze , ucieczek
i prób osi gni cia stabilno ci my lowej: Według niektórych diabeł jest niczym wi cej ni
rodzajem halucynacji, tworem wewn trznych cierpie . Je eli tak wol , tym bardziej wiat musi
wydawa si im trudny do poj cia, bo adnej innej ywej istocie poza człowiekiem nie zdarzaj
si takie halucynacje. Powiedzmy, e malutkie stworzonko, które niekiedy spacerowało,
podskakuj c, koło linii rozlanego trunku, rozprowadzanych palcem Baltazara po stole,
zawdzi czało swój byt pija stwu. Nic z tego jednak nie wynika. Bywały dnie, kiedy Baltazarowi
wracała rado , pogwizdywał sobie za pługiem – i nagle wewn trz drgni cie, które
zapowiadało zbli anie si grozy. Zaledwie kilka kroków poza kr g jemu wyznaczony, a ju
obca siła zap dzała go z powrotem. Wła nie: obca. Bo swoje cierpienie odczuwał wcale nie
jako cz
samego siebie, sam na pewno, tam w gł bi, ci gle pozostawał czyst rado ci , co go
napadało, osaczało go z zewn trz. Groza dlatego, e takiej subtelno ci i przenikliwo ci
rozumowa , jakie rozwijał w stanach rozpaczy, nie czerpał przecie z tego, co sam mógł,
pora ała go nadludzka jasno widzenia. Własna mieszno – ta te wchodziła w skład tych
rozrachunków, na niej grał prze ladowca.[21] Ten opis zmaga Baltazara jest niezwykle
dynamiczny i zdumiewa rozległo ci uj cia i wiedza o ludzkich mrokach. Egzystencja
bohatera rozgrywa si mi dzy elementami natury, konkretnymi miejscami na mapie, a
fatalnymi i chwalebnymi wydarzeniami, które kształtuj osobowo op tanego.[22] Zło w
powie ci Miłosza ma wymiar poga ski i teologiczny, bliskie jest herezji manichejskiej i tkwi
immanentnie w człowieku, stanowi element jego wiadomo ci, współokre la psychik .
Według Ko cioła jest pustk , brakiem dobra i takie przejmuj ce odczucie krzewi si w
Blatazarze: Zamazane i płaskie, przedmioty zygzakowały przed nim, ur gaj c swoj obco ci .
I unosił si w rodku pustki, gorzej, bo nie miała ona rodka, a ziemia stopom nie dostarczała
oparcia, umykała sprzed nich, bezsensowna. Szedł i iskry owadów pryskały na obie strony
(...).[23] Zło nie jest jednorodne, ma swoje przestrzenie, skale oddziaływania, pojawia si
nagle i znika równie szybko, potrafi pozostawa w losach ludzkich od pocz tku do ko ca.
Bardzo szybko człowiek staje z nim oko w oko – ju w czasie dzieci stwa mo e zadawa ból i
czasem znajduje w takim zadawaniu przyjemno . Zabijanie zwierz t (por. opowie o zabiciu
wodnego w a), wyrz dzanie krzywdy rówie nikom, a nawet próba narzucania swojej woli
osobom dorosłym – wszystko to staje si wst pem do przyszłych zachowa i wyborów. Cho
przecie , jeszcze wtedy zło jest potencjalne, starczy przecie jedno zdarzenie, jedno spotkanie,
przypadek, akcydens, a ju losy biegn w inn stron . Inna sprawa, e to co wydawa si mo e
prostowaniem drogi, co bywa manifestacyjnym wyborem dobra, mo e otwiera przed
człowiekiem inne zakresy zła. Najgorsze jest zło dla samego zła, wiadome odrzucenie dobra i
wychodzenie naprzeciw zabójczym pop dom, najgro niejszym sytuacjom, najokrutniejszym
wyborom. Taka jednostka – najcz ciej owładni ta mani jakiego zdarzenia, jak ide ,
jakim przekonaniem – mno y ból w ludziach i przyrodzie w post pie geometrycznym. A
przecie – jak podpowiada Czarnecka - Miłosz czyni ból w naturze jednym z najbardziej
dramatycznych elementów swojej powie ci.[24] Cierpienie jest wszechobecne, pojawia si
podczas polowania drapie nika i podczas uprawy ziemi, jest w trzasku łami cej si gał zi i w
wystrzale karabinu. Ludzie wprowadzaj do swojego ycia rodzaj eutanazji, oddalaj ból od
siebie, nie chc pami ta o tym, e kiedy odejd z tego wiata i e cierpienie stale jest
potencjalne, wci wisi nad nimi jak Damoklesowy miecz. Ci, którzy zaczynaj si buntowa ,
znajduj chwile wytchnienia, ale potem cierpi jeszcze bardziej, m cz si we własnym ciele i
zaczynaj mie halucynacje.
Tak te stało si w przypadku Baltazara, który zacz ł widzie realnego przeciwnika,
mutuj cego w jego wyobra ni od sylwetki rycerza do symbolicznej mii: Posta z drewnianym
mieczem czołgała si ku niemu ruchem mii. Zataczała mieczem mły ce słomianego koloru.
Baltazar widział jej błyszcz ce oczy pionowo ustawione, ciało rozpłaszczaj ce si chytrze.
Skoczył i wyrwał gruby koł z płotu, dyszał, i przed nim w trawie nikogo nie było. Nitki babiego
lata bujały w powietrzu, lekko wygi te linie blasku.[25] Szale stwo Baltazara zostało tak
ukazane przez Miłosza, e czytelnik rozumie, i s to zdarzenia prawdopodobne i wielokrotnie
zdarzaj ce si w zamkni tych społeczno ciach całego wiata. Litwa nie jest tutaj wyj tkiem, a
raczej jest miejscem, gdzie tego typu osobowo ci znajdowały w naturze element poga skiego
zaczepienia, gdzie miały mo liwo hermetycznego odosobnienia i ci głego kontaktu z
wielko ciami kosmicznymi. Ksi yc i sło ce s przecie w interiorze litewskim wyrazistsze
ni w wielkich miastach, a nocne niebo staje si prawdziwym fajerwerkiem gwiazd. Taka
rzeczywisto kusi, przyci ga ku sobie i ka e analizowa wszystko w kategoriach
kosmogonicznych i eschatologicznych. Ka e pyta kim jest człowiek i jakie jest jego miejsce
we wszech wiecie, po co si urodził i jaka rol ma pełni w krwawych rytuałach natury.
czasem nie wytrzymuje napi cia i zaczyna post powa jak dzikie zwierz – zabija człowieka
bez powodu i potem dr czy sam siebie my lami o tym, co si stało. Miłosz wskazuje, e
pomi dzy ja ni drapie nika i człowieka jest tylko niewielka granica, tylko delikatna błona
samo wiadomo ci i moralno ci. Je li pojawi si w umy le przekonanie o mistycznej wi zi z
natur , je li człowiek zacznie kwestionowa realno stworzenia, pojawi si natychmiast przy
nim demony i poprowadz go nad skraj przepa ci. Pami tajmy, e Miłosz opisuje krainy
krwawo naznaczone przez histori , gdzie mogiły i krzy e znaczyły zawsze wi cej ni na
zwykłych cmentarzach i gdzie symbolika walki stawała si rodzajem wykładni egzystencjalnej,
a człowiek tylko wtedy miał okre lon warto , gdy mógł pokaza liczne blizny i snu
opowie o bohaterskich chwilach. Ale pisarz pokazuje te jakby drug stron bagnistej doliny
– stale szuka odpowiedzi na podstawowe pytania jego ycia i wielu ludzkich istnie . Pyta, jaki
jest sens wszystkiego, jakie s drogi normalno ci i szale stwa, jaka jest ró nica pomi dzy
umysłem Baltazara my l cego o Bogu i naturze, a filozofa rozstrzygaj cego podstawowe
kwestie tworzonego systemu. Te pytania nie straciły na aktualno ci u pocz tku nowego
stulecia – czuje si to szczególnie, gdy staje si dzisiaj nad brzegiem Niewia y i patrzy si na
jej tak samo mroczne nurty. Pojawiaj si w niej czarne powidoki Baltazara i Magdaleny,
Tomasza i innych członków rodu, a z mgieł wyłaniaj si jakie dziwaczne twory, ni to ludzie,
ni to zwierz ta. Tutaj czuje si , e czas pod ył do przodu i niczego nie zmienił, bo przecie
jest to kraina, w której stale ma miejsce konflikt dobra i zła, wiadomo ci nadwra liwej i
szale stwa, wi to ci i pot pienia.
[1] Cz. Miłosz, Wypowied [w:] A. Fiut, Autoportret przekorny, Kraków 2003, s. 35.
[2] O nawi zaniach i korespondencjach Miłosza z Panem Tadeuszem por. A. Fiut, “Pan
Tadeusz” na nowo odczytany [w:] W stron Miłosza, Kraków 2003, s.67-80.
[3] J. Zach, Miłosz i poetyka wyznania, Kraków 2002.
[4] L. Vallee, The Valley of Issa: An Interpretation, “World Literature Today” 1978, vol., nr 3,
s 405.
[5] R. Gorczy ska, Podró ny wiata, Kraków 2002, s. 126–127.
[6] A. Fiut, W stron Miłosza, s. 5.
[7] E. Ki lak, Walka Jakuba z Aniołem. Czesław Miłosz wobec romantyczno ci, Warszawa
2000, s. 254.
[8] T. Wojnicki, Ontology of Czeslaw Milosz, "Migrant Echo”, San Francisco, May–August
1980, vol. IX, number 2. Philosophy and Poetry of Czeslaw Milosz, s. 77–78.
[9] A. Fiut, W stron Miłosza, s. 191. Por te rozwa ania S. Bara czaka: Wydarzenia i rzeczy
składaj ce si na wiat, s wi c “konieczne” i celowe – cho sceptycyzm poznawczy Miłosza
wskazuje jednocze nie, e nie jeste my w stanie zgł bi do ko ca istoty tej konieczno ci i
celowo ci, esencja rzeczy mo e nam si objawi tylko w chwilowej iluminacji (por. wiersze
“Esse” I “Sroczo ”). St d ju krok tylko do religii. Lecz nie do deizmu bynajmniej, w którym
wiat objawiałby si jako mechanizm, nakr cony precyzyjnie przez Wielkiego Zegarmistrza. W
takiej koncepcji wiata nie byłoby miejsca na cierpienie, na nadzieje, na wybór, na
odpowiedzialno . Ten e, Kim jest dla nas Milosz, "Migrant Echo" 1980, op. cit., s. 100.
[10] J. Kott, Jego wiek, “Zeszyty Literackie” 2001, nr 75, s. 14.
[11] Por. A. Brückner, Staro ytna Litwa. Ludy i bogi. Szkice historyczne i mitologiczne,
Olsztyn 1984, s. 72–73.
[12] Ł. Tischner, Sekrety manichejskich trucizn. Miłosz wobec zła, Kraków 2001, s. 96.
[13] L. Kołakowski, Dziewi dziesi t lat w poszukiwaniu ojczyzny, “Zeszyty Literackie” 2001,
nr 75, s. 17.
[14] J. Bło ski, Miłosz jak wiat, Kraków 1998, s. 176.
[15] T. Wojnicki, op. cit., s. 78.
[16] R. Gorczy ska, op. cit. s. 128–131.
[17] Por. szczególnie rozdziały pt. Chłopskie polowanie i Na wielkich wodach [w:] J.
Weyssenhoff, Soból i panna, Warszawa 2007, s. 113-139.
[18] L. Vallee, op. cit., s. 404.
[19] E. Czarnecka (R. Gorczy ska), “Dolina Issy” – ba n o nie miertelno ci [w:] Podro ny
wiata, Rozmowy z Czesławem Miłoszem. Komentarze, New York 1983, s. 286.
[20] Cz. Miłosz, Dolina Issy, Kraków 2000, s. 38.
[21] Ibidem, s. 154.
[22] Zauwa a to te W. Karpi ski: Rozmach pisarski Czesława Miłosza zdumiewa szeroko ci
oddechu, ale te trwaniem w czasie. W. Karpi ski, Spotkania, “Zeszyty Literackie” 2001, nr
75, s. 43.
[23] Dolina Issy, s. 247-248.
[24] E. Czarnecka, op. cit., s. 293.
[25] Dolina Issy, s. 249-250.