Wtorek, 26 Styczeń 2010 20:36
Koszmar odzyskanych wspomnień. Tomasz Witkowski
Co czwarta kobieta przynajmniej raz w życiu została zgwałcona, co
trzecia lub co druga była wykorzystywana seksualnie w dzieciństwie
najczęściej przez kogoś z rodziny, 50-60% pacjentów oddziałów
psychiatrycznych było w dzieciństwie fizycznie lub seksualnie molestowanych,
50 tys. z ogólnej liczby 255 tys. terapeutów jest przekonanych o tym, że ich
pacjenci byli w dzieciństwie molestowani seksualnie, choć większość takie
wspomnienia wyparła. To obraz amerykańskiego społeczeństwa lat 80. XX w.
stworzony na podstawie badań ankietowych i relacji terapeutów
Ale ta czarna wizja nie dotyczy wyłącznie naszych „zdeprawowanych”
sąsiadów zza oceanu. I u nas, w Polsce jest przynajmniej tak samo źle, bo oto
okazuje się, że 35% kobiet i 29% mężczyzn było w dzieciństwie
wykorzystywanych seksualnie, prawie 17% kobiet i 9% mężczyzn miało te
kontakty z najbliższymi członkami rodziny, ponad 10% badanych kobiet i 3%
mężczyzn przeżyło w dzieciństwie gwałt, prawie żadna z tych osób nie ujawniła
nikomu własnych przeżyć i nie korzystała z żadnych form pomocy lekarskiej,
psychologicznej ani prawnej. To dane, które zebrało Polskie Towarzystwo
Seksuologicznego w 1991 roku.
Problemem molestowania seksualnego nagle masowo zaczyna zajmować
się prasa specjalistyczna. O ile w 1984 roku w Stanach Zjednoczonych
opublikowano jedynie 46 artykułów naukowych na temat wykorzystywania
seksualnego dzieci wobec 241 na temat innych form krzywdzenia, o tyle sześć
lat później proporcja ta wynosiła już 500 do 349. W Szwecji w okresie 1974 –
1986 całkowita liczba artykułów poświęconych molestowaniu seksualnemu
dzieci wynosiła 66 i wzrosła do 757 w latach 1987 – 1992. Badania prasy
polskiej również wykazały, że liczba artykułów na ten temat w ciągu zaledwie
dwu lat, w okresie 2000 – 2002, podwoiła się i znacząco wzrosły wskaźniki
ekspozycji, co oznacza, że artykuły te zaczęły trafiać na czołówki gazet
Liczby wdarły się w rzeczywistość nagle, jak gdyby ktoś zdarł zasłonę
milczenia i obłudy. Czy rzeczywiście co drugi lub co trzeci nasz sąsiad
wykorzystuje seksualnie swoje dzieci? Czy żyjemy wśród potworów, których
jedynym celem jest zaspokajanie zwyrodniałych żądzy seksualnych?
Zdaniem Ellen Bass i Laury Davis, autorek wydanej w 1988 roku książki
The Courage to Heal, tak
. Zdaniem tysięcy kobiet, które wniosły do sądu
przeciwko swoim bliskim, najczęściej rodzicom, oskarżenia o molestowanie
seksualne, również tak. Twierdzenie to bez najmniejszych wątpliwości
potwierdzają również zwolennicy tzw. ruchu odzyskanej pamięci, a to, że fakty
dopiero teraz wyszły na jaw możliwe było dzięki nowatorskim metodom
odzyskiwania wypartych wspomnień.
Niestety, o ile problem molestowania seksualnego, szczególnie dzieci,
jest rzeczywistym problemem, o tyle skala w jakiej został przedstawiony jest
wymysłem terapeutów, którzy nie tylko oparli swoje koncepcje na fałszywych
teoriach, ale wmieszali do swojej pracy ideologię. Niewielu z nich jednak
wycofało się ze swoich koncepcji, bo „odkrywanie” molestowania seksualnego
w pamięci pacjentów okazało się nieźle prosperującym biznesem, który nadal
ma się dobrze. A jak do tego doszło?
Wspomniane wcześniej działaczki ruchu wyzwolenia kobiet, Bass i Davis,
prowadząc grupy spotkaniowe kobiet zauważyły, że część z nich potrafi się
zwierzyć ze swoich przykrych doświadczeń seksualnych z przeszłości.
Zwierzenia takie nieodmiennie spotykały się ze współczuciem i wsparciem
udzielanym przez inne kobiety. Ofiary molestowania stawały się swego rodzaju
„gwiazdami” w grupie. Zachęcało to inne kobiety do podobnych zwierzeń.
Kiedy terapeutki podsuwały pomysł, że podobne zdarzenia mogły zostać
(zgodnie z koncepcją Freuda) wyparte z pamięci, pomagało to w
„odzyskiwaniu” pamięci, usprawiedliwiało jej niedokładności. Im więcej było
podobnych przypadków, tym bardziej stawały się one normą, a grupa
wytwarzała „kulturę ofiary”. Teraz te kobiety, które nie mogły sobie
przypomnieć swoich złych doświadczeń czuły się w jakiś sposób gorsze, co
znowu sprzyjało „odzyskiwaniu pamięci”. Na to wszystko nakładał się jeszcze
efekt zaspokojenia oczekiwań pacjentów przez terapeutki i grupę – nareszcie
odnajdywały źródło większości swoich problemów. To nie one same były winne
lecz właśnie te traumatyczne przeżycia doprowadziły do tego, że nie radziły
sobie w życiu.
Spójrzmy, jak wyglądał przykładowy proces odzyskiwania pamięci:
Używamy techniki cofnięcia się (regresji) do wieku dziecięcego, jak
gdybyśmy trzymali nitkę czy sznurek, który sięga w przeszłość. (...)
Traumatyczne doświadczenie nagrane jest jak na taśmie, którą można
przewinąć w tył lub w przód. (...) Następnie sugeruję, że nagranie lub
sen powiedzą nam coś o traumatycznym wydarzeniu. Zaczynam liczyć, a
potem pacjent opowiada co widzi. Uważnie obserwuję zmiany wyrazu
twarzy, ruchy ciała. Jeżeli ofiara ma sobie coś przypomnieć, dzieje się to
właśnie w tym momencie. Pracujemy nad wszystkim, co się wyłoni.
Czasami jest to scena maltretowania bardzo małego dziecka i wtedy
sprawdzam, czy możemy kontynuować. (...) Ludzie wychodzą z transu z
wieloma emocjami, lecz jednocześnie zachowują do nich pewien dystans.
Jest w nich wiele smutku, są przerażeni i wstrząśnięci brutalnością. Po
zakończeniu sesji sami wyciągają wnioski. Warto im w tym pomóc:
przypomną sobie to, do czego dojrzeli; z czasem będą przychodzić do
nich inne myśli, obrazy uczucia i sny, które pozwolą im lepiej zrozumieć;
będą w stanie o tym mówić z terapeutą
Kilka elementów zawartych w tym przykładzie jest dość znamiennych dla
różnego rodzaju pseudoterapii. Przede wszystkim, zwróćmy uwagę, że
określenie „pacjent” zostało zastąpione słowem „ofiara”. „Warto pomóc”
ofiarom w wyciąganiu wniosków, wszak same mogłyby dojść do innych niż te,
które wyciągnął terapeuta! Zwróćmy również uwagę na stwierdzenie:
„przypomną sobie tylko to, do czego dojrzeli”. I tutaj czai się ukryte założenie,
tak charakterystyczne dla wielu terapii, że pacjent broni się przed prawdą,
którą oczywiście zna terapeuta. Najczęściej taką obronę terapeuci, szczególnie
ci o orientacji psychodynamicznej, nazywają „oporem”. W tym przypadku
mamy do czynienia z brakiem „dojrzałości”. Należy oczekiwać, że kiedy „ofiara”
przy pomocy terapeuty „dojrzeje” do konfrontacji z własnymi wspomnieniami,
zostaną one odblokowane i z pewnością ujrzą światło dzienne wspomnienia
jakichś koszmarnych przeżyć z dzieciństwa.
Jeśli pacjenci są bardziej oporni w odzyskiwaniu wspomnień urazu,
terapeuci mają inne środki, aby sobie z nimi poradzić.
Na ogół udaje się odtworzyć fakty bez uciekania się do wzbudzania
odmiennych stanów świadomości. Zdarza się jednak, że duże luki we
wspomnieniach pozostają nawet po dokładnym, żmudnym badaniu. W
takich wypadkach zaleca się ostrożne korzystanie z potężniejszych
technik, na przykład z hipnoterapii. (...) Oprocz hipnozy stosować można
inne techniki wywoływania zmienionego stanu świadomości, dzięki
któremu oderwane wspomnienia traumatyczne stają się łatwiej
dostępne. Zakres tych technik rozpościera się od metod spolecznych –
takich jak intensywna terapia grupowa lub psychodrama – do metod
biologicznych, jak na przykład użycie amytalu sodowego
. Jeśli
terapeuta jest odpowiednio przygotowany, każdy sposób może okazać
się skuteczny
Na podstawie wspomnień odzyskanych takimi metodami wniesiono w Stanach
Zjednoczonych tysiące oskarżeń. Skazano tysiące winnych i niewinnych ludzi. Prawdopodobnie
w samych latach 80-tych XX wieku około miliona ludzi uwierzyło w to, że byli w dzieciństwie
molestowani seksualnie. Terapeuci odzyskiwania pamięci wpłynęli (i nadal wpływają) na
stosunki pomiędzy rodzicami i dziećmi, dziadkami i wnukami w setkach tysięcy rodzin na
całym świecie. W większości z nich zmiana tych stosunków jest nieodwracalna. Oskarżenie
ojców o molestowanie seksualne własnych dzieci staje się powoli w sądzie wygodną i łatwo
dostępną bronią, która rozwiedzionym kobietom umożliwia zemstę na byłych mężach, a
dzieciom pozostawia trwałe urazy psychiczne
Co jednak takiego złego jest w terapii odzyskiwania pamięci? Czy
rzeczywiście dzieci są tak często molestowane przez swoich rodziców? Jaka
jest skala tego problemu? Na jakiej podstawie twierdzę, że terapia
odzyskiwania pamięci jest dobrze prosperującym biznesem?
Odpowiedzi na te pytania dostaniemy wówczas, kiedy rozważymy kilka
czynników, które doprowadziły do takiej sytuacji: błędne i na dodatek w
uproszczony sposób rozumiane założenia Freuda, ideologia feministyczna,
zaspokajanie oczekiwań pacjentów.
W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku, kiedy feministki
podnosiły problem molestowania seksualnego, był to bolesny problem
rzeczywiście spychany na margines świadomości społecznej. To właśnie
feministki zwróciły na niego uwagę publiczną, wyciągnęły na światło dzienne i
chwała im za to, bo dla ludzi, którzy doświadczyli tak koszmarnych przeżyć w
dzieciństwie, ignorowanie ich wspomnień przez terapeutów było niczym innym,
jak kontynuacją koszmaru. Przy okazji, terapia feministyczna sprzeciwiła się
założeniom Freuda, który początkowo wierzył swoim pacjentkom w relacje
dotyczące molestowania seksualnego, później jednak przyjął bezwyjątkowe
założenie, że są to wyłącznie fantazje seksualne. Łatwo sobie wyobrazić, jak
mogli się czuć pacjenci relacjonujący traumatyczne zdarzenia z dzieciństwa i
spotykający się z wyniosłym niedowierzaniem psychoanalityków.
Feministki odrzuciły jeden z psychoanalitycznych przesądów, jakim było
kategoryczne niedowierzanie relacjom pacjentów o molestowaniu. Na to
miejsce wprowadziły jednak kolejnego psychoanalitycznego potwora –
wyparcie. Pojęcie to, choć istniało jeszcze przed powstaniem psychoanalizy
powszechnie przypisuje się Freudowi, bo też przez niego zostało
spopularyzowane. Oznacza ono w psychoanalizie proces usuwania ze
świadomości negatywnych doświadczeń. Warto przy okazji wskazać również na
proces tłumienia i pokazać między nimi różnice. Tłumienie jest świadomą
próbą usunięcia pewnych treści – staramy się o czymś nie myśleć i nie
pamiętać, ale wiemy co i kiedy stłumiliśmy. Wyparcie odbywa się w sposób
nieświadomy, jest mechanizmem obronnym nad którym nie mamy kontroli.
Nie zdajemy sobie sprawy ani z tego jakie treści, ani kiedy wyparliśmy. Dostęp
do nich możliwy jest np. poprzez analizę prowadzoną przez psychoanalityka.
Tylko on ma na tyle wiedzy i doświadczenia, żeby dostrzec czy jakieś treści
zostały przez nas wyparte i zastosować wyżej opisane metody.
Zwolenniczki terapii odzyskania pamięci założyły, że jeśli pacjent
(najczęściej kobieta) ma jakieś problemy, to ich źródłem są właśnie zdarzenia
wyparte ze świadomości. Pierwsze zdanie książki Przemoc, uraz psychiczny i
powrót do rownowagi autorstwa jednej z bardziej zagorzałych zwolenniczek
odzyskiwania wspomnień - Judith Herman brzmi: „Naturalną reakcją na
przemoc jest wykluczenie jej ze świadomości”. A zatem, należy wspomnienia
tej przemocy uwolnić, doprowadzić do wglądu i pacjenci natychmiast odczują
ulgę i poprawę. O ile to założenie mogłoby na pierwszy rzut oka wydawać się
logicznym, o tyle założenie dotyczące skali problemu miało już swoje korzenie
w ideologii feministycznej – większość kobiet jest uciskana, krzywdzona,
molestowana itd. Terapeuta o takim światopoglądzie nie zadawał sobie już
pytania „czy pacjent był molestowany?” lecz „w jaki sposób dotrzeć do
wypartych treści?”.
Taki sposób postępowania był też z pewnych względów niezwykle
wygodnym dla pacjentów i jest powszechny w większości terapii cieszących się
dużym uznaniem. Zastanówmy się, do terapeuty przychodzi znękany życiem
pacjent, a ten mu oferuje wyjaśnienie większości jego problemów. Wyjaśnienie
to uwalnia go od jakiejkolwiek odpowiedzialności sugerując np. że przyczyną
jego problemów jest zachowanie jego rodziców w stosunku do niego w
dzieciństwie, lub fakt, że został przez kogoś skrzywdzony lub nieokiełznane,
działające poza jego wolą libido lub chociażby oddziaływanie na niego sił
kosmicznych czy inne bardziej lub mniej prawdopodobne wyjaśnienie, ale
zawsze leżące poza jego kontrolą. Jednocześnie w systemie terapeutycznym
zawarta jest obietnica, że np. „przepracowanie problemu rodziców” lub
ujawnienie wypartych treści lub dokonanie wglądu w podświadomość,
przeżycie katharsis lub zrozumienie i zneutralizowanie sił kosmicznych pomoga
mu pozyć się problemów. Czy taki rodzaj terapii nie będzie wybierany częściej
i chętniej niż te, gdzie terapeuta wskazuje na brak wystarczającej motywacji
pacjenta lub brak siły woli czy jego niewystarczający wysiłek? Pytanie jest
chyba retoryczne, a potwierdza to rynek szeroko rozumianych usług
terapeutycznych. To tutaj zaczyna się dobrze prosperujący biznes, o którym
wcześniej wspominałem.
Największym jednak oszustwem terapii odzyskiwania wspomnień jest nie
tylko ideologiczne określenie skali zjawiska, nie tylko jej „rynkowa”
konstrukcja, lecz oparcie na fałszywych założeniach teoretycznych. Wcześniej
powiedziałem o tym, że założenia terapii mogą na pierwszy rzut oka wyglądać
na logiczne. Dlaczego takimi nie są? Po pierwsze, dlatego, że mechanizm
wyparcia pomimo upływu ponad stu lat, w którym to czasie gromadzono
doświadczenia terapeutyczne i wyniki badań, po dziś dzień nie został
udowodniony, po drugie, dlatego że opisywana procedura terapeutyczna
prowadzi prostą drogą do indukcji wspomnień, a nie ich odzyskiwania.
Przekonało się już o tym kilku terapeutów i to dosyć boleśnie. Spójrzmy na
przykłady:
Patricia Burgus w latach 1986 - 1992 poddana była terapii, w wyniku
której „odzyskała" wspomnienia o uczestnictwie w satanistycznych
rytuałach, byciu wykorzystywaną seksualnie, wykorzystywaniu własnego
dziecka, a także jedzeniu ludzi. W 1997 roku, w wyniku wygranej
rozprawy, otrzymała 10,6
miliona dolarów odszkodowania
W 1986 Nadean Cool, doradczyni pielęgniarek z Wisconsin poszukiwała
terapii, która pomogłaby jej poradzić sobie z reakcją na traumatyczne
wydarzenie, którego doświadczyła jej córka. Podczas terapii psychiatra
zastosował hipnozę i inne techniki sugestii aby wydobyć pogrzebane
wspomnienia molestowania, których Cool rzekomo sama doświadczyła.
W trakcie terapii Cool doszła do przekonania, że wyparła wspomnienia
przynależności do kultu satanistów, jedzenia dzieci, bycia gwałconą,
uprawiania seksu ze zwierzętami i bycia zmuszoną do oglądania
morderstwa swojego 8-letniego przyjaciela. Uwierzyła, że miała ponad
120 osobowości – dzieci, dorosłych, aniołów, a nawet kaczki (...). Kiedy
ostatecznie Cool zdała sobie sprawę, że zostały jej wszczepione
fałszywe wspomnienia, pozwała psychiatrę do sądu za praktyki
niezgodne z etyką zawodową. W marcu 1997 roku, po pięciu tygodniach
procesu sąd przyznał jej prawo do odszkodowania w wysokości 2, 4
miliona dolarów. (...)
W 1992 roku w Missouri kościelny doradca w trakcie terapii pomógł Beth
Rutheford przypomnieć sobie, że jej ojciec, duchowny, regularnie gwałcił
ją w czasie, kiedy miała 7-14 lat, a także i to, że jej matka czasami
pomagała mu przytrzymując ją. Pod przewodnictwem swojego terapeuty
Rutheford rozwinęła wspomnienia dwukrotnego zajścia w ciążę z ojcem
a następnie zmuszenia jej do usunięcia płodu przy pomocy wieszaka na
ubrania. Kiedy zarzuty stały się znane publicznie, ojciec był zmuszony
zrezygnować ze swojego stanowiska duchownego. Jednakże późniejsze
badania medyczne córki ujawniły, że w wieku 22 lat była ciągle dziewicą i
nie była nigdy w ciąży. Córka oskarżyła terapeutę i w 1996 r., w wyniku
wygranej rozprawy, otrzymała milion dolarów odszkodowania
Jakkolwiek przerażające byłyby te przykłady to przecież nie sądy, wszak te
nie raz skazywały niewinnych, lecz raczej wyniki badań empirycznych powinny
decydować o zasadności koncepcji teoretycznych i wynikających z nich
zastosowań terapeutycznych. Badania zaś przynoszą dość jednoznaczny i
wyraźny obraz zjawiska, a co więcej, w tym przypadku zgodny z cytowanymi
wyrokami sądowymi. Zjawiska wyparcia w czystej postaci dotychczas nie
udało się potwierdzić w żadnych badaniach.
Wyparcie i tłumienie traktujemy jako przypadki ograniczenia dostępu do
zakodowanych wcześniej informacji. Skoro tak, to oba te zjawiska mają
charakter ilościowy – możemy mówić o większym lub mniejszym stopniu
ograniczenia dostępu. Raczej nie dzieje się tak, że jakaś informacja
została wyparta lub stłumiona. To jest już wyraźne odejście od koncepcji
psychoanalitycznych, w których na przykład mówienie o niepełnym
wyparciu przypominało Szwejkowe gawędy o winie bez alkoholu
Przedstawionych wcześniej przypadków nie da się nawet zakwalifikować jako błąd w
sztuce. Wynikały wprost z fałszywych założeń terapii. Dzisiaj mówimy raczej wyłącznie o
problemach z pamięcią, o procesach zapominania, a opieranie terapii na założeniu, że pewne
zdarzenia zostały w całości, od początku do końca zapomniane ma odniesienie wyłącznie do
przypadków amnezji związanych najczęściej z chorobą neurologiczną lub organicznym
uszkodzeniem mózgu.
Zresztą, przy dzisiejszym zaawansowaniu badań neurologicznych
możemy uzyskać bardzo jasny obraz procesów zapamiętywania, które z
wyparciem mogłyby mieć coś wspólnego. Za naszą zdolność zapamiętywania
zdarzeń, imion czy sposobu wykonywania określonych czynności
odpowiedzialne są różne struktury mózgu, z których każda związana jest z
innym typem pamięci. Nie wnikając w anatomię więcej niż to niezbędne,
możemy powiedzieć, że większość ośrodków pamięci mieści się w korze
mózgowej. Wśród struktur, warunkujących skuteczne zapamiętywanie,
znajdują się jednak również ciało migdałowate oraz hipokamp, które
zlokalizowane są w przyśrodkowej części płata skroniowego.
Ciało migdałowate, jest przede wszystkim odpowiedzialne za określanie
motywacyjnego znaczenia bodźca i umożliwia m. in. warunkowanie strachu.
Napływające z otoczenia informacje o bodźcach wędrują szlakami czuciowymi
do wzgórza, a stamtąd jednocześnie do ciała migdałowatego i kory. Ciało
migdałowate natychmiast pobudza układ nerwowy, a w korze dochodzi do
poznawczej analizy bodźca. Rezultat tej analizy, trafia ponownie do ciała
migdałowatego umożliwiając mu prawidłową reakcję
Istnienie tego podwójnego systemu przetwarzania informacji wiąże się z
określonymi korzyściami dla organizmu. Po pierwsze, dzięki istnieniu drogi
podkorowej (wzgórze - ciało migdałowate) bodźce zagrażające mogą być
szybko wychwytywane, bez poddawania ich analizie w korze mózgowej. Po
drugie, ciało migdałowate, dzięki otrzymywaniu informacji ze wzgórza, jest
natychmiast pobudzane i, po otrzymaniu informacji będącej rezultatem analizy
dokonanej w korze, reakcja na nią może być dużo szybsza niż gdyby płynęła
tylko z kory. Trzecią korzyścią płynącą z istnienia podwójnego systemu
przetwarzania, jest to, że ciało migdałowate może wychwycić bodźce
zagrażające i działać jak system alarmujący, który pozwala korze przekierować
uwagę na bodźce, które - choć sygnalizują zagrożenie - znajdują się poza
obszarem objętym uwagą. Ciało migdałowate jest więc strukturą
odpowiadającą za emocjonalną reakcję na napływające z otoczenia bodźce,
zanim zostaną one opracowane poznawczo w korze. Znany badacz mózgu, Le
Doux uważa również, że jest ono odpowiedzialne za powstawanie wspomnień
emocjonalnych, czyli tzw. pamięci utajonej (implicite). Wspomnienia te nie są
świadome, nie jest możliwe ich przypomnienie czy zrelacjonowanie, ujawniają
się one wyłącznie w zachowaniu (reakcjach fizjologicznych)
Hipokamp z kolei jest strukturą odpowiedzialną za kodowanie kontekstu.
Odpowiada on za tzw. pamięć jawną (explicite). Pamięć ta charakteryzowana
jest jako świadoma, pozwalająca na przypominanie oraz słowne
relacjonowanie zdarzeń z przeszłości. Hipokamp umożliwia formowanie
świadomych, możliwych do zwho erbalizowania wspomnień. Uszkodzenie tej
struktury prowadzi do sytuacji, w której nie jest możliwe nabywanie
warunkowej reakcji lęku na kontekst, jednakże wciąż możliwe jest
kształtowanie reakcji warunkowej na bodziec (proces ten bowiem zależny jest
od ciała migdałowatego). To pozwala wnioskować o pewnej niezależności tych
struktur i, tym samym, zależnych od nich pamięci: utajonej i jawnej
Wiedząc, że ciało migdałowate odpowiada za nieświadome wspomnienia
emocjonalne, hipokamp zaś za wspomnienia świadome, warto zwrócić uwagę
na wpływ sytuacji stresowej na funkcjonowanie każdej z tych struktur, a co za
tym idzie na możliwość zaistnienia wyparcia. W sytuacji zagrożenia dochodzi
do uwalniania tzw. „hormonów stresu" (np. glikokortykoidy, adrenalina).
Glikokortykoidy oddziałują i na ciało migdałowate, i na hipokamp, jednakże
oddziaływanie to wywołuje przeciwstawne skutki. Hormony te hamują procesy
zależne od hipokampa, jednocześnie intensyfikując procesy zależne od ciała
migdałowatego. W konsekwencji, wysoki poziom stresu może prowadzić do
zaburzeń pamięci związanej z hipokampem (tj. tworzenia świadomych
wspomnień) oraz do polepszenia skuteczności kodowania nieświadomego,
emocjonalnego, jakie związane jest z ciałem migdałowatym. Świadczyłoby to
więc na korzyść wyparcia.
Czy możliwe jest, że w czasie bardzo stresującego wydarzenia zostaną
stworzone wyłącznie wspomnienia emocjonalne, ujawniające się w reakcjach
fizjologicznych, tak, jak wynikałoby to z koncepcji wyparcia? LeDoux uważa, że
analizując mózgowe mechanizmy pamięci jest prawdopodobną sytuacja, w
której osoba posiada nieświadome wspomnienie traumatycznego zdarzenia,
nie posiadając jednocześnie świadomości tego, co jej się przytrafiło. Jest tylko
jeden szkopuł. Nie ma możliwości stwierdzenia, czy takie osoby istnieją. Jeśli
nawet tak, to nigdy się o tym nie dowiemy, bowiem nie jest możliwe, aby
jakiekolwiek procedury psychologiczne, z hipnozą włącznie, umożliwiły
wydobycie informacji zapisanych dzięki ciału migdałowatemu. W taki oto
sposób możemy wykazać, że docieranie do treści wypartych jest z punktu
widzenia neuropsychologii niemożliwe, a wykorzystywanie ich w terapii jest
całkowitą bzdurą, żeby nie powiedzieć oszustwem.
O ile z jednej strony terapia odzyskiwania wspomnień przyczyniła się do
rozpoczęcia badań empirycznych nad zjawiskami wyparcia, tłumienia i innymi
mechanizmami obronnymi, ukazując ich rzeczywistą wartość, o tyle z drugiej
strony w sposób niezamierzony terapeuci odkryli nieprawdopodobnie silny
mechanizm manipulacyjny – wszczepianie fałszywych wspomnień, które
psychologowie akademiccy nazywają inflacją wyobraźni
. Badania
eksperymentalne prowadzone niejako w interwencji na nasilające się problemy
związane z falą „odzyskanych wspomnień” i dramatycznie rosnącą liczbą
procesów, pozwoliły dość precyzyjnie określić naturę tego zjawiska. Aby
zrozumieć jego działanie spójrzmy na dość typowy dla tego obszaru badań
eksperyment.
W badaniu uczestniczyły osoby w wieku 18-53 lata, które poproszono o
przypomnienie sobie rożnych zdarzeń z dzieciństwa, o których usłyszeli od
rodziców bądź krewnych. Wcześniej autorki eksperymentu zebrały opisy takich
zdarzeń w rozmowach z krewnymi i upewniły się, że żadna z osób badanych
nie zgubiła się nigdy w dzieciństwie w centrum handlowym. Uczestnikom
badania rozdawano do przeczytania cztery krótkie historyjki. Trzy z nich
dotyczyły zdarzeń prawdziwych, jedna – zdarzenia fikcyjnego. W przypadku
wszystkich osób badanych historyjka dotyczyła zagubienia się w wieku 5 lat w
dużym centrum handlowym. Historyka mówiła o tym, że dziecko nie mogło
przez dłuższy czas znaleźć opiekunów, płakało aż zaopiekowała się nim starsza
kobieta do czasu odnalezienia rodziny.
Po przeczytaniu tych historyjek osoby badane miały napisać, co pamiętają
z każdego z tych zdarzeń. W przypadku, gdyby nie pamiętały nic, miały
wpisywać po prostu „nie pamiętam”. Następnie eksperymentatorki
przeprowadzały z uczestnikami badania dwie rozmowy. Instrukcja
przygotowana na użytek uczestników badań mówiła o tym, że w trakcie tych
rozmów chcą sprawdzić, czy badani dobrze pamiętają szczegóły, a także to,
czy pamiętane przez nich szczegóły pokrywają się ze informacjami
dostarczonymi przez ich rodziny. Bezpośrednio po lekturze autentyczne
wydarzenia przypominało sobie 68% badanych, ale za to aż 29%
przypomniało sobie zdarzenia w ich przypadku nie mające miejsca! Druga
rozmowa niewiele zmieniła ten obraz. Ciągle 25% badanych „pamiętało”
nieistniejące wydarzenie
Podobnych badań przeprowadzono wiele. Np. Hyman, Husband i Billings w
swoich eksperymentach doprowadzili do tego, że 20-25% badanych
„przypomniało” sobie noc spędzoną w szpitalu z powodu wysokiej gorączki lub
przyjęcie urodzinowe z udziałem klowna, choć w rzeczywistości nic takiego nie
miało miejsca. Co ciekawe, wielkość efektu inflacji wyobraźni wykazywana w
większości eksperymentów jest dość stabilna – efekt występuje u 20-30%
osób badanych.
Weźmy teraz pod uwagę kilka faktów. Przede wszystkim, zwróćmy uwagę
na to, że osoby biorące udział w eksperymentach były osobami zdrowymi, bez
zaburzeń, bez silnej potrzeby uwolnienia się od problemów, która często
towarzyszy osobom zgłaszającym się na terapię. Eksperymentatorzy nie
wywierali presji na osoby badane, indukcja pamięci następowała najczęściej w
wyniku jednorazowej prostej procedury. Nie znam badań, podczas których
sprawdzano by, czy np. 10 sesji może zwiększyć podatność na indukowanie
wspomnień. Intuicja podpowiada mi, że powtarzanie procedury znacząco
zwiększy podatność badanych. Wszystkie eksperymenty prowadzone były
zgodnie z wymogami etyki, a indukowane wspomnienia miały charakter
neutralny. Mając te fakty na uwadze, spróbujmy przeanalizować różnice
pomiędzy sytuacją eksperymentalną a sytuacją terapeutyczną, w jakiej
znajdują się pacjenci, kiedy stają w obliczu terapeuty przekonanego o
słuszności swojej hipotezy i dobrze przygotowanego do walki z oporem
pacjenta. Spójrzmy na fragment wypowiedzi Freuda, która pomoże nam
wyobrazić sobie różnicę pomiędzy niewinnymi sytuacjami eksperymentalnymi i
„prawdziwą” terapią.
Sesja niedługo się skończy, a oni ciągle utrzymują, że tym razem nic
sobie nie przypomnieli. Nie wolno nam wierzyć w to, co mówią, musimy
zawsze przyjmować, ze coś ukrywają, i mówić im to... Musimy kłaść na
to nacisk, cały czas wywierać presję i przedstawiać samych siebie jako
nieomylnych, zanim nam wreszcie czegoś nie powiedzą... Są takie
przypadki, gdy pacjenci próbują zaprzeczać wspomnieniom już po ich
przywołaniu. „Coś mi się teraz przypomniało, ale z pewnością to pan
umieścił to w mojej głowie”... We wszystkich takich przypadkach
pozostaję niewzruszenie stanowczy... Tłumaczę pacjentowi, że są to
wszystko przejawy oporu i wywołane przez niego preteksty, aby
uniemożliwić przywołanie danego wspomnienia, do którego mimo to
musimy dotrzeć
Sądząc po efektach, jakie uzyskiwali (i ciągle jeszcze uzyskują!)
terapeuci odzyskiwania pamięci, żeby wspomnieć cytowane wcześniej fałszywe
wspomnienia zjadania ludzi, wykorzystywania własnych dzieci itp. koszmary,
nauki Freuda zostały zastosowane z niezwykłą gorliwością. Śmiem
podejrzewać, że „sprawność” terapeutów i stan psychiczny, w jakim trafiali do
nich pacjenci umożliwiały uzyskanie znacząco wyższego odsetka
„odzyskanych” wspomnień, niż wspominane w badaniach 20-30%. Jakże
dziwnie niskie wydają się realne liczby pokazujące ilość wykrytych przestępstw
na tle seksualnym, szczególnie, jeśli porównamy je z danymi, którymi
posługują się zwolennicy odzyskiwania pamięci. Zamieszczona poniżej tabelka
została sporządzona na podstawie danych dostępnych na stronach
internetowych Komendy Głównej Policji
Statystyki policyjne dotyczące wykrytych przypadków:
Rok
czynności seksualnych z
małoletnim – art. 200
k.k.
Kazirodztwa – art. 201
k.k.
2007
2006
2005
2004
2003
2002
2001
1882
1687
1697
1923
1817
1485
1460
47
26
49
55
48
37
46
2000
1999
1518
1673
52
59
Razem:
15 142
419
Terapię odzyskiwania wspomnień stosuje się z równą gorliwością w
odniesieniu do dzieci. Dodatkowo, wykorzystuje się tutaj kilka innych efektów,
takich jak znaczenie autorytetu, poczucie winy, modelowanie itp.
„Praca nad ujawnieniem nadużycia” rozpoczynała się zwykle od
wzbudzenia w dziecku potrzeby wyjaśnienia przyczyn lęku, słabych
wyników w szkole, nocnych koszmarów, niskiej samooceny i innych
symptomów, na podstawie których została postawiona „diagnoza”.
Terapeuta – osoba dorosła, autorytet dla dziecka – podsuwał następnie
odpowiedź na pytanie, dlaczego pojawiły się takie problemy.
Wykorzystywane były do tego specjalne pomoce w postaci taśm wideo,
na których jest mowa o tym, co to jest nadużycie seksualne, do jakich
konsekwencji prowadzi oraz jak poradzić sobie z traumą takiego
doświadczenia. Dziecko otrzymywało do wykonania „zadanie domowe” –
np. „Przemyśl jeszcze raz to wszystko w domu i zastanów się, czy
rzeczywiście nic się nie zdarzyło”. Stymulowano wyobraźnię zadając
pytania typu „Co by było gdyby...?” oraz podsuwając lalki z narządami
płciowymi. Bezkrytycznie akceptowane i wzmacniane były wypowiedzi
dziecka zgodne z przekonaniem, że zostało wykorzystane. Zadawano
pytania sugerujące, lub wielokrotnie powtarzano te same pytania, co –
zwłaszcza dla małych dzieci – może być sygnałem, że udzielona przez
nie odpowiedź nie jest dobra, dlatego należy ją zmienić. Milczenie i
zaprzeczanie traktowano jako „brak gotowości” do zwerbalizowania
doświadczenia nadużycia. Jeśli dziecko odwoływało swoje wcześniejsze
zeznanie, interpretowano to jako „wtórne zaprzeczanie’. Stopniowo,
przynajmniej u niektórych dzieci pojawiało się subiektywne przekonanie,
że zostały wykorzystane seksualnie. Szczególnie bezbronne wobec takich
manipulacji były dzieci młodsze, które nie znają pojęcia nadużycia
seksualnego. Dodatkowym źródłem wzmocnienia pseudopamięci mogło
być wspólne przebywanie – podczas psychoterapii – z dziećmi faktycznie
wykorzystanymi seksualnie. Osoby, które prowadziły taką „pracę nad
ujawnieniem”, były przekonane, że jest to metoda całkowicie bezpieczna,
ponieważ nie jest możliwe zasugerowanie dziecku zdarzenia, jakim jest
nadużycie seksualne
Jeśli „odzyskanie” wspomnień mimo to nie powiedzie się, to i tak nie
zabraknie (przynajmniej w Polsce) psychologów gotowych orzec jednoznacznie
o fakcie molestowania mając oparcie wyłącznie w wynikach testów
projekcyjnych
. Podkreślić w tym miejscu trzeba fakt, że testy projekcyjne
mają swój rodowód w psychoanalizie i wnioskowanie na ich podstawie odbywa
się w podobny sposób i z podobną rzetelnością, jak wnioskowanie na
podstawie snów, czy... wróżenia z fusów. Amerykańskie Towarzystwo
Psychologiczne w standardach wypracowanych w 1991 r. a dotyczących pracy
biegłych psychologów sądowych, zobowiązało ich do przedstawiania wraz z
opinią wszelkich ograniczeń i kontrowersji, jakie te testy wzbudzają. Podobnie,
we wzorcowym programie nauczania psychologii klinicznej, który jest zalecany
na XXI wiek, całkowicie wykluczyło techniki projekcyjne
Stosowana podczas diagnozy analiza symptomów daje podobnie
nierzetelne wyniki jak testy projekcyjne
, ale mimo to maszyna wymiaru
sprawiedliwości kręci się i z braku innych dowodów, orzeka o winie na takich
podstawach. Psychologowie występujący w charakterze biegłych sądowych są
zdania, że lepiej jest popełnić błąd fałszywego alarmu niż błąd przeoczenia,
ponieważ należy mieć na względzie przede wszystkim dobro dziecka. Ich
zdaniem dorosły, nawet jeśli zostanie niesłusznie skazany przez sąd – „jakoś
sobie z tym poradzi”.
Warto byłoby zadać pytanie tym zatroskanym dobrem dzieci psychologom,
jak rozwija się osobowość dziecka niesłusznie przekonanego, że było
wykorzystywane seksualnie? Jak żyje ów „radzący sobie” dorosły z etykietą
pedofila lub zboczeńca? Co dzieje się z rodzinami, w których nastąpiło
oskarżenie? Częściowych odpowiedzi na te pytania mogliby udzielić nam
członkowie Fundacji Syndromu Fałszywej Pamięci (False Memory Syndrome
Foundation)
. Większość z nich to obwinieni krewni „ofiar” molestowania.
Od momentu powołania Fundacji w 1992 roku do roku 2001 zgłosiło się do
fundacji 4400 osób, dla których fałszywe wspomnienia są koszmarną
rzeczywistością
Fala fascynacji problemem dotarła już jakiś czas temu i do Polski.
Świadczą o tym chociażby takie wypowiedzi, jak ta, znaleziona przeze mnie
niedawno w gazecie:
Mam 52 lata, od sześciu lat wiem, że w dzieciństwie byłam molestowana.
I to długo, bo blisko dziesięć lat. Nie czułam się krzywdzona, myślałam,
że byłam kochana. Niewiele pamiętam. Dziś wiem, że to ratujący mnie
mechanizm obronny. Był konieczny, bo moje życie z tak wielkim
ciężarem na barkach byłoby zbyt trudne.
Nie ułożyłam sobie życia osobistego, nie umiałam. Dziś się nie dziwię.
Małżeństwo moje się rozpadło, dzieci nie mam. (...)
Od dwóch lat mam terapeutkę. To dzięki trudnej pracy jej i mojej
zaczynam się zmieniać, zaczynam rozwijać się emocjonalnie. Już nie
czuję się winna temu, co się działo. Już mogę i chcę mówić, chcę
krzyczeć: NIE MOLESTUJ MNIE!
Wiele wskazuje na to, że trudna praca terapeutki pomagającej odzyskać wspomnienia
przyniosła skutek, a pacjentce ulgę. W końcu ktoś pomógł jej zrozumieć, że fakt, iż nie
potrafiła sobie ułożyć życia nie jest w żadnej mierze jej winą, lecz osoby, która ją molestowała.
Czy to nie wspaniały wniosek?
Fala ta przyniosła już wielu ludziom nieszczęście, co gorsza ludzie ci nie wiedzą gdzie i
jak szukać pomocy. Oto jedna z takich rozpaczliwych prób znalezienia rozwiązania:
Czy wie Pan cokolwiek na temat Fundacji Syndromu Fałszywej Pamięci lub podobnej
organizacji działającej w Polsce? Moja córka razem z mężem zafascynowała się
ustawieniami Hellingerowskimi, psychologią Jungowską, integralną, etc. Namiętnie
całymi godzinami prowadzili wiwisekcje na własnej i cudzej psychice. Ostrzegałam ich,
że jest to bardzo niebezpieczne, sama jestem psychologiem. Zaczęło się to cztery lata
temu, dwa lata temu zerwała z nami kontakt, rok temu oskarżyła nas o molestowanie
seksualne, gwałty, kłamstwa.
Proponowałam spotkania u moderatorów, poddanie się przez nas z mężem wszelkim
procedurom sprawdzającym: psychologicznym, psychiatrycznym, sądowym. Wszystkie
propozycje zostały odrzucone. Córka postawiła warunek: najpierw przyznamy się do
winy, przeprosimy, a potem być może będziemy mogli porozmawiać.
Wydaje mi się, że zrobiłam juz wszystko co w mojej mocy. Nie wiem co dalej. Nie znam
ludzi, którzy przeżywają podobny dramat. Być może Pan mógłby mnie z kimś takim
skontaktować. Martwię się o córkę. Kiedyś byłyśmy sobie bardzo bliskie. Ona jest w
swoistej pułapce. W jej wersję wierzy jej mąż (nie wiem kiedy wyszła za mąż,
znalazłam tę informację w internecie) i jej teściowa. Jeżeli powiedziałaby im teraz, że to
nieprawda uznaliby, że jest kłamczuchą albo wariatką. A ja rozumię, że ona naprawdę
może w to wierzyć, być przekonaną, że to prawda. Ja z całą pewnością wiem, że nie
"posyłałam ojca do jej łóżka, żeby ją gwałcił". Prosiłam ją żeby sprawdziła w
wyszukiwarce hasła "Loftus pamięć wszczepiona", "dwuczynnikowa teoria emocji",
które pozwoliłyby chociaż rozważyć możliwość, że może się mylić. Wszystko na nic.
Może to w Pana projekcie kryje się jakaś nadzieja dla naszej rodziny?
Czy są jakieś sposoby na to, aby nie pomniejszając wagi problemu, jakim jest
rzeczywiste molestowanie seksualne, zachować zdrowy rozsądek i obiektywizm w stawianych
diagnozach? Oczywiście, odpowiedź możemy znaleźć chociażby w książce Rity Carter
Tajemniczy świat umysłu[27]. Autorka opisuje badania prowadzone metodami obrazowania
pracy mózgu, w których dowodzi się możliwości oceny prawdziwości uświadamianych sobie
(rzeczywistych lub wszczepionych) wspomnień na podstawie analizy zdjęć funkcjonalnego
rezonansu magnetycznego (fMRI). Jeśli "wspomnienia" pochodzą z pamięci "własnej" na
obrazie fMRI "rozświetlają" obszary świadczące o wzbudzeniu aktywność części kory mózgowej
odpowiedzialnej za wewnątrz mózgowe procesy "potwierdzenia, "że dany opis jest znany z
własnego doświadczenia". Jeśli wypowiadane "wspomnienia" są generowane w strukturach
mózgu odpowiedzialnych za "myślenie wytwórcze" i fantazję, to pobudza się wewnątrz
-mózgowa aktywność struktur sygnalizujących wykrywanie fałszu oraz wzbudzanie
konsternacji lub zakłopotania.
W innych badaniach Daniel Schacter z Uniwersytetu Harvarda poddał dwanaście kobiet
badaniu metodą pozytronowej emisyjnej tomografii komputerowej (PET) w trakcie okazywania
im listy słów, których część widziały wcześniej, a część była dla nich nowa. Listy już przedtem
widziane wzbudzały aktywność hipokampa i pól mowy, natomiast te, które badane kobiety
uważały za znane, choć mijało się to z prawdą, aktywowały te same okolice, ale dodatkowo
również korę oczodołowo-czołową. Jest to fragment mózgu wzbudzający reakcję typu „Oho,
coś tu nie gra!", który rozświetla się, gdy nie wszystko jest w porządku. Jego aktywacja
podczas błędnego „przypominania sobie" faktów sugeruje, że - mimo iż dzieje się to poza
świadomością osoby badanej - mózg „wie" o wadliwym funkcjonowaniu pamięci i nadal
generuje mózgowe znaki zapytania
Co prawda badanie Schactera dotyczyło pamięci świeżej, ale jeśli jego wyniki znajdą
potwierdzenie w odniesieniu do pamięci długotrwałej i po uwzględnieniu innych badań,
obrazowanie mózgu może z powodzeniem trafić na sale sądowe wypierając z niej goszczących
tam dzisiaj biegłych szarlatanów z dyplomem psychologa i dając jednoznaczną odpowiedź na
pytanie o prawdziwość wspomnień.
Głównymi oskarżonymi w procesie o żerowanie na ludzkim nieszczęściu
są: psychoanaliza i terapia zabarwiona ideologią feministyczną. Chciałbym
jednak w tym miejscu do listy oskarżonych dopisać psychologów
akademickich, którzy w cieple swoich gabinetów, pochłonięci tworzeniem junk
science, którą nikt, poza nimi samymi się nie interesuje, w twórczym podejściu
do nieistotnych problemów przyzwalają na wyklucie się potworów, podobnych
do terapii odzyskiwania pamięci. A wszystko to dzieje się w gmachach
uniwersyteckich zbudowanych na potrzeby poszukiwania prawdy. Przez niemal
100 lat empiryści nie pochylili w poważny sposób nad problemem wyparcia,
czy innymi powszechnie uznawanymi mechanizmami obronnymi, a klinicyści
usilnie ich do tego zniechęcali. Pierwsze badania nad wszczepianiem pamięci
pojawiły się dopiero wówczas, kiedy rozszalała fala ludzi z „odzyskaną”
pamięcią wkroczyła masowo do sądów, aby oskarżyć o największe zbrodnie
swoich najbliższych. Jestem przekonany, że postawa psychologów
akademickich, polegająca na tym, że ignorują wszelkie nowe trendy w
psychoterapii nie poddając ich weryfikacji empirycznej, jest ze wszech miar na
rękę psychoterapeutom takiej proweniencji. To nieme przyzwolenie jest jak
parasol rozpięty nad wykluwającym się kolejnym potworkiem.
Liczby pochodzą z: F. Crews, Wojna o pamięć. Spór o dziedzictwo Freuda. Wydawnictwo
Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2001, oraz B. B. Gujska, Molestowanie pamięci. Rzecz o
nowym fenomenie psychologicznym i jego skutkach społecznych. FRONDA, Warszawa 2006.
M. Sajkowska, Medialny obraz wykorzystywania seksualnego dzieci. W: B. Łaciak (red.)
Dziecko we współczesnej kulturze medialnej. Instytut Spraw Publicznych, Warszawa 2003.
E. Bass, L. Davis, The Courage to Heal: A Guide for Women Survivors of Child Sexual Abuse.
Harper Perennial, 1988.
Wywiad, S. Moore, 16 listopada 1990, za: J. L. Herman, Przemoc, uraz psychiczny i powrót do
równowagi. GWP, Gdańsk 2002.
Amytal sodu, pentotal sodu i niektóre inne barbiturany to tzw. „pigułki prawdy”, czyli środki
wywołujące stan swoistego niefrasobliwego zamroczenia i niepohamowaną jakoby potrzebę
szczerości. Stosowany są niekiedy w psychoterapii do leczenia amnezji, lecz sądy nie akceptują
zeznań uzyskanych pod ich wpływem – pobudzają one bowiem ludzi w równej mierze do
mówienia o faktach, co i do niczym nieskrępowanego fantazjowania. (przyp. mój)
O takich przypadkach mających miejsce w Polsce można przeczytać w: B. B. Gujska,
Molestowanie pamięci. Wyd. cyt.
Np. Maruszewski podaje, że pojęcie wyparcia pojawiło się już w koncepcji Herbarta. T.
Maruszewski, Pamięć autobiograficzna, GWP, Gdańsk 2005, s. 171.
E. F. Loftus, The price of bad memories. „Skeptical Inquirer”, 22, 1998, s. 23 - 24.
E. F. Loftus, Creating false memories. „Scientific American”, 3, 1997, 70-75.
T. Maruszewski, Pamięć autobiograficzna. Wyd. cyt.
LeDoux, J. i Phelps, E.A. (2005). Sieci emocjonalne w mózgu. W: M. Lewis i J.M. Haviland —
Jones (red.), Psychologia emocji. Gdańsk: GWP.
LeDoux, J. (1996). The emotional brain. The mysterious underpinnings of emotional life. New
Yourk: Simon and Schuster.
J. LeDoux , E. A. Phelps, Sieci emocjonalne w mózgu. W: M. Lewis i J. M. Haviland-Jones
(red.) Psychologia emocji. GWP, Gdańsk 2005.
T. Maruszewski, Pamięć autobiograficzna. Wyd. cyt.
E. F. Loftus, J. Pickrell, The formation of false memories. „Psychiatric Annals”, 25, 1995, s.
720-725.
The Standard Edition of the Complete Psychological Works of Sigmund Freud. 24 Vol.,
Hogarth Press, London 1953-1974. Za: F. Crews, Wojna o pamięć. Wyd. cyt.
www.policja.pl
S. E. Draheim, O wszczepianiu dzieciom pseudopamięci, czyli o manipulacji w dobrej wierze.
W: E. Zdankiewicz-Ścigała, T. Maruszewski (red.) Wokół psychomanipulacji. Wydawnictwo SWPS
Academica, Warszawa 2003.
Wg B.B. Gujskiej w Polsce jest to najczęściej stosowana przez biegłych sądowych metoda w
diagnozie dzieci, co do których zachodzi podejrzenie o wykorzystywanie seksualne. Molestowanie
pamięci. Wyd. cyt.
S. O. Lilienfeld, J. M. Wood, H. N. Garb, Status naukowy technik projekcyjnych. Wydawnictwo
Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2002.
S. E. Draheim, O wszczepianiu dzieciom... Wyd. cyt.
http://www.fmsfonline.org/
P. R. McHugh, H. I. Lief, P. P. Fryed, J. M. Fetkiewicz, From Refusal to Reconciliation. Family
Relationships After on Accusation Based on Recovered Memories. „The Journal of Nervous and
Mental Disease”, 192, 2004, s. 525-531.
Listy do redakcji, „Gazeta Wyborcza - Wysokie obcasy”. 13 maja 2006.
http://www.tomaszwitkowski.pl/page8.php?topic=164
D. L. Schacter, Siedem grzechów pamięci. PIW, Warszawa 2003.
Zmieniony: Wtorek, 26 Styczeń 2010 20:37