Rozdział IV
Spisek przeciwko Matce Bożej z Gietrzwałdu.
To najbardziej znane polskie, maryjne objawienie, objawienie, o którym się mówi, że jest to jedyne
uznane oficjalnie przez Kościół objawienie w Polsce.
Napisano na jego temat wiele książek, broszur i artykułów. Gdy je przeczytamy nasze zdziwienie,
a potem przerażenie, budzi fakt, że są pełne sprzeczności,
że samo objawienie prezentowane jest w różnych wersjach
(np. w jednej publikacji konkretna wypowiedź Matki Bożej brzmi tak, a w innej publikacji inaczej;
pisałem już o tym w rozdziale 1-szym w punkcie 4).
Te same uczucia budzi fakt, że przemilczane są pierwsze trzy dni objawienia, że przemilczane jest
wiele jego kontekstów i skutków, że się
zmienia jego wymowę, że się je okrawa, ogranicza jego oddziaływanie itp.
Punkt 1-szy. Dlaczego Matka Boża zwróciła się w Gietrzwałdzie tylko do Polaków?
Na to pytanie nikt w zasadzie wyczerpująco nie odpowiada. Problem z nim związany jest
w literaturze przedmiotu zaledwie sygnalizowany.
Musimy sobie uświadomić, że jeśli spojrzymy na to objawienie z zewnątrz Polski, np. z punktu
widzenia Włoch, Hiszpanii, Portugalii, Francji,
nie mówiąc już o Niemczech musi ono przynajmniej zadziwiać.
Z punktu zaś widzenia, zaczynającej dziś dominować i w Kościele, tzw. politycznej poprawności,
jest "skandaliczne".
Musimy sobie uświadomić, że interesująca nas historia toczy się na ziemiach zamieszkałych przez
dwa narody: polski i niemiecki
(przez katolików i kapłanów polskich oraz katolików i kapłanów niemieckich),
ziemiach, które, gdy nastąpiło objawienie leżały w obrębie państwa niemieckiego.
Mogłoby się wydawać, szczególnie w perspektywie politycznej poprawności,
że jeśli Matka Boża tu przyjdzie to przyjdzie i do Polaków i do Niemców, przyjdzie, by ich
pogodzić, pojednać,
spowodować, że będą jedną, wielką, kochającą się, katolicką rodziną.
A jednak tak się nie stało. Matka Boża objawiła się na tych ziemiach ignorując Niemców, zwracając
się wyłącznie po polsku do Polaków.
Matka Boża objawiła się w miejscowości, która oficjalnie nazywała się Dittrichswalde (dzisiaj
Gietrzwałd),
w parafii, której proboszczem był ksiądz Augustyn Weichsel.
Czy był on Niemcem czy Polakiem? Trudno tego dociec. W pewnym momencie być może poczuł
się Polakiem.
Ale czy jako Polak się urodził i wychował?
W jego oficjalnej biografii, którą znajdujemy na stronie internetowej sanktuarium w Gietrzwałdzie
unika się tego problemu.
Czytamy tam: "Ksiądz Augustyn Weichsel przyszedł na świat 3-go września 1830 roku w Melsack,
dzisiaj Pieniężno znane z działalności księży werbistów.
Był synem Ignacego i Anny z domu Bludau. Ojciec z zawodu był tkaczem. ( ... )
Szkołę powszechną ukończył ksiądz Augustyn w rodzinnym Pieniężnie, natomiast gimnazjum
w Braniewie. ( ... )
W 1852 roku wstąpił do seminarlum duchownego w Braniewie i rozpoczął studia filozoficzno-
teologiczne. ( ... )
Seminarium zarządzał wówczas ksiądz Ludwik Hoppe, jego zastępcą był ksiądz Andrzej Thiel,
a w gronie profesorów znajdowali się
m.in.: ksiądz Antoni Pohlmann, ksiądz Franciszek Beckmann, ksiądz Karol Piotr Woelky, ksiądz
Jan Marcin Saage.
W 1957 roku, Maria Klatt, najstarsza córka wspomnianej już Berty Klatt, bratanicy księdza
Weichsela, informowała w jednym z listów pisanych z Niemiec
do księdza Stefana Ryłko CRL, że przez jakiś czas ksiądz Weichsel studiował również w Pelplinie,
gdzie nauczył się języka polskiego”.
ksiądz Jan Rosłan w swoim tekście pisze wprost, że ksiądz Weichsel urodził się "w rodzinie
niemieckiej".
Stwierdza też: "Prawdopodobnie w seminarium nauczył się języka polskiego, gdyż znajomość
dwóch języków, polskiego i niemieckiego,
była potrzebna w pracy duszpasterskiej w wielu parafiach warmińskich.
Z powyższego tekstu wynikałoby, że pierwsze dwadzieścia kilka lat swojego życia mówił tylko po
niemiecku i w tym języku pobierał nauki.
Dlaczego Matka Boża objawiła się Polakom i mówiła wyłącznie po polsku?
Czy niemieccy katolicy nie czuli się urażeni? Czy to objawienie nie wzbudziło w nich wściekłości,
tak jak wzbudziło ją w niemieckich władzach?
Czy to objawienie nie stało się jakimś klinem wbitym pomiędzy Niemców i Polaków? Dlaczego
Matka Boża dokonała takiego wyboru?
Mogła jedno zdanie mówić po niemiecku, drugie po polsku.
Objawiając się wyłącznie Polakom i mówiąc wyłącznie po polsku Matka Boża tym samym
w sposób jednoznaczny zasygnalizowała - "wybrałam ich".
Dlaczego wybrała Polaków?
Jakiś Niemiec może złośliwie powiedzieć: "Polacy byli słabsi duchowo i moralnie i bardziej z tego
powodu potrzebowali nadprzyrodzonej
pomocy"?
Jakiś Polak mógłby odpowiedzieć: "Polacy byli prześladowani, wynaradawiani. Matka Boża ujęła
się za słabszymi, chciała im pomóc, ich wzmocnić .
Gdyby objawienie dotyczyło tylko kwestii pobożności, modlitwy, jak sugeruje nam wielu polskich
autorów, można by je tak zinterpretować.
Ono jednak poza te sfery wykroczyło. To "wybranie" Polaków było ewidentnie z tego powodu, że
Matka Boża jest Królową Polski,
a nie jest Królową Prus czy Niemiec, że wcześniej sama wybrała na swoje Królestwo Polskę a nie
Niemcy.
Punkt 2-gi. Matka Boża i Bismarck.
Bismarck był w historii Niemiec jednym z największych wrogów Polski, polskości, Kościoła
katolickiego.
Znaczną część swojego życia politycznego poświęcił bezpardonowemu, okrutnemu zwalczaniu
tego, co tak bardzo nienawidził.
Historia objawień w Gietrzwałdzie splotła się w sposób zaskakujący z jego historią.
Na ten temat jednak próżno szukać informacji w literaturze przedmiotu.
Nie pisze o tym na przykład Czesław Ryszka w swojej książce pod tytułem "Łaska objawień", choć
sporo miejsca poświęca w niej postawie władz pruskich, prześladowaniom Polaków z powodu tych
objawień".
Nie pisze o tym ksiądz Jan Rosłan w swojej broszurce o Gietrzwałdzie, choć również odnosi się
tam do postawy Niemców".
Nie można na ten temat znaleźć informacji w pracy zbiorowej pod tytułem "Orędzia gietrzwałdzkie
wczoraj i dziś",
w której poświęcono wiele miejsca prześladowaniu Polaków przez Prusaków z powodu tych
objawień".
Wspomina się o tym natomiast w niewielkim opracowaniu pod tytułem "Królowa Polski":
"Otóż Prusy w drugiej połowie XIX wieku postanowiły przeznaczyć duże środki na walkę
z Kościołem katolickim i germanizację polskich ziem, które dostały się im po rozbiorach.
Jednak dzięki objawieniom w Gietrzwałdzie przedsięwzięcia te zakończyły się fiaskiem.
Przyznał to nawet sam minister policji, który - zapewne celem usprawiedliwienia się - skierował do
Żelaznego Kanclerza sprawozdanie ze stwierdzeniem,
że niepowodzenie kulturkampfu było wynikiem objawień w Gietrzwałdzie, gdzie Matka Boża
mówiła po polsku, co pobudziło bardzo żywioł polski.
Na sprawozdaniu tym Otto von Bismarck odnotował: Widzimy, że te objawienia są zjawiskiem
nadprzyrodzonym, z którym walczyć nie możemy, jedynie co możemy, to wszystko przemilczeć”.
Pisze o tym w swojej obszernej pracy o Bismarcku znana katolicka publicystka, Ewa Polak-
Pałkiewicz:
"Na temat niesłychanej prawdy o nawróceniu na katolicyzm jednego z największych w naszych
dziejach ciemiężycieli - i wrogów Kościoła zarazem - panuje w historiografii wymowna cisza.
Owszem, delikatnie sugeruje się gdzie niegdzie, że Bismarck zmarł jako gorliwy katolik, ale już
powody i okoliczności Jego nawrócenia są przemilczane.
Żelazny Kanclerz zawdzięczał je osobistemu wpływowi Matki Bożej - Królowej Polski.
To był dla Bismarcka cios z samego nieba, podaje jeden ze znawców historii objawień, ksiądz
katolicki.
On doskonale to od razu zrozumiał. Z początku nie chciał tego przyjąć. Protestował całym sobą.
Przyjął jednak.
Niestety, dopiero po torturach, jakie zadawali jego ludzie dziewczynkom, które widziały Matkę
Bożą.
W dokumencie z czasów pełni władzy Bismarcka, wydanym dwukrotnie drukiem (ostatni raz
w 1883 roku), autorstwa jego rodaka, księdza A.
Weichsla, wyeksponowany jest wierny obraz objawień: Matka Boża siedząca na tronie, z koroną
nad głową, podtrzymywaną przez aniołów.
Ten widok Maryi w królewskim majestacie - już w pierwszych trzech dniach objawień
w Gietrzwałdzie,
o czym został bez wątpienia jak najszybciej przez policję poinformowany - to było dla Bismarcka
coś przerażającego i wstrząsającego do głębi.
I nadzwyczaj wprost niewygodnego. Przekazana została tu bowiem prawda o godności Najświętszej
Maryi Panny jako Królowej Polski.
A jednak wszystko wskazuje na to, że Bismarck zaakceptował fakt objawień i przesłanie Królowej
Polski, choć kronikarze o tym dyskretnie milczą”.
Bismarck prawidłowo odczytał objawienia w Gietrzwałdzie i wyciągnął z tego odpowiednie dla
siebie wnioski, a wielu polskich kapłanów i katolików tego nie potrafiło zrobić?
Punkt 3-ci. Co powiedziała Matka Boża w Gietrzwałdzie?
Objawienia trwały od 27 czerwca do 16 września 1877 roku. W sumie było ich ponad 160 . Trzy
dni trwały objawienia tylko wizualne.
W pozostałe dni Matka Boża mówiła. Nigdzie nie można znaleźć listy wszystkich wypowiedzi
Maryi.
Autorzy prac wydanych w Gietrzwałdzie i prac wydanych przez kurię diecezjalną skupiają się na
wybranych Jej wypowiedziach i na tej podstawie prezentują "pełną" treść objawienia
gietrzwałdzkiego.
W ich ujęciu to objawienie łudząco przypomina objawienie w Lourdes.
W książce Czesława Ryszki część czwarta i ostatnia nosi nawet tytuł "Polskie Lourdes".
Ksiądz Jan Rosłan tak charakteryzuje objawienie gietrzwałdzkie: "polecała posłuszeństwo
kapłanom", "podkreśliła też znaczenie Mszy świętej, jako najskuteczniejszej modlitwy Kościoła",
"Objawienia ( ... ) były potwierdzeniem Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny",
zawierały "polecenie systematycznej modlitwy".
Pisze też: "Maryja potwierdziła przez to, że nigdy nie wychodzi przed Swego Syna, a do Niego
zawsze kieruje.
Zresztą modlitwa różańcowa to rozmyślanie zbawczego dzieła Jezusa Chrystusa”.
Ryszka prezentuje dowód na to, że wydarzenia w Gietrzwałdzie są powtórzeniem wydarzeń
w Lourdes.
Najpierw charakteryzuje wydarzenia w Lourdes, a potem dowodzi, że "podobieństwo między
objawieniami w Lourdes i Gietrzwałdzie jest dostrzegalne w wielu szczegółach" i omawia te
„szczegóły”.
Wreszcie stwierdza: "Można więc choćby tylko na podstawie wymienionych porównań widzieć
w Gietrzwałdzie polskie Lourdes, a w osobie Barbary Samulowskiej - Świętą Bernadetę Sobirous”.
Ryszka podkreśla we wskazanych wyżej fragmentach tekstu, że: "W każdym z tych objawień
rozlegał się gorący apel o modlitwę różańcową".
To samo robią autorzy książki "Orędzia gietrzwałdzkie wczoraj i dziś". Ksiądz Rosłan mówi tylko
o „modlitwie".
Wszystko to prawda, ale jednak nie cała.
Punkt 4-ty. Trzeba upadać na kolana.
W omawianych i w innych publikacjach dotyczących objawień nie komentuje się z reguły jednej
z przytaczanych przez prawie wszystkich wypowiedzi Matki Bożej z dnia 22 lipca.
Już 19 lipca Matka Boża była smutna i pojawiła się na krótko. W dniu 22 lipca była nadal smutna.
Powiedziała tego dnia dlaczego: "Nie ma żadnego poszanowania dla Mnie, ludzie nawet nie klękają
i jeśli nie nastąpi poprawa, nie przyjdę więcej".
Czesław Ryszka, który, jako chyba jedyny, komentuje te słowa pisze: "Chodziło zapewne o brak
porządku i nastroju religijnego podczas objawień".
Czy aby na pewno?
Zauważmy postawa klęczącą wiernych przyjęta w obecności Maryi jest dla Niej tak bardzo ważna,
że ostrzega, iż przerwie objawienia, jeśli nie zostanie ona przyjęta.
Jeżeli Matka Boża bezpośrednio i jednoznacznie uznaje, że wierni bezwzględnie powinni klękać
w Jej obecności
to oczywiste w sposób całkowicie bezdyskusyjny jest że mają bezwzględny obowiązek klękać
w obecności Jej Syna, a zatem np. w trakcie przyjmowania Komunii Świętej.
Punkt 5-ty. "Szatan będzie pożerać ludzkie dusze".
Podczas objawień widzące zadawały Matce Bożej mnóstwo pytań.
Pytanie te często były formułowane przez proboszcza lub osoby świeckie. Na niektóre z tych pytań
Matka Boża w ogóle nie odpowiadała.
Na niektóre odpowiadała w taki sposób, że, przynajmniej na pierwszy rzut oka, Jej wypowiedź nie
stanowiła odpowiedzi na pytanie.
W dniu 28 lipca Samulowska zadała pytanie podpowiedziane jej przez proboszcza: "Dlaczego tak
wielu ludzi przysięga fałszywie?".
Matka Boża powiedziała wtedy słowa, które w literaturze przedmiotu występują przynajmniej
w dwóch wersjach.
Ryszka podaje w swojej książce, że Matka Boża powiedziała: "Teraz, przed końcem świata szatan
obchodzi ziemię jak zgłodniały pies, aby pożreć ludzi".
W książce wydanej przez Warmińskie Wydawnictwo Diecezjalne zdanie to ma postać następującą:
"Szatan chodzi teraz przed końcem świata, jak pies zgłodniały, aby pożerać dusze".
W broszurze autorstwa księdza Jana Rosłana ma taką postać jak u Ryszki.
W książce wydanej przez Księży Kanoników Regularnych tego zdania nie znalazłem.
Skąd te różnice? Przecież Matka Boża mówiła wyraźnie i po polsku.
Czy ktoś nie próbuje tu "stonować" Jej wypowiedzi?
Wydaje się, że myśl Matki Bożej oddaje tu najlepiej broszura z 1877 r.
Został jej zresztą przyznany dwukrotnie imprimatur, a w 2005 r. została wydana "Za zgodą Kurii
Metropolitarnej Olsztyńskiej".
Publikacje Ryszki i księdza Rosłana zostały wydane "Za zgodą Kurii Metropolitarnej Olsztyńskiej"
w 2005 i w 1994 r.
Dlaczego kuria dopuściła do takich różnic? Czy to całkowicie obojętne, co dokładnie powiedziała
Matka Boża?
Czy nie należałoby z pietyzmem podchodzić do Jej słów?
Nie spotkałem w literaturze przedmiotu wyjaśnienia czy interpretacji tego zdania.
Przesłanie wydaje się tu być jasne. Żyjemy w czasach ostatecznych, w których szatan jest
szczególnie aktywny i wszędzie obecny.
Cel jaki sobie stawia to doprowadzenie do sytuacji, w której jak najwięcej ludzi będzie miało dusze
"pożarte" przez jego
a zatem utraci samodzielność w myśleniu i ocenie i podda się woli szatana, co w konsekwencji
zaprowadzi ich tam, gdzie szatan się znajduje - do piekła.
Matka Boża nie precyzuje tu wniosków. Wnioski są jednak oczywiste. Trzeba zrobić wszystko
by rozpoznać w jaki sposób szatan "pożera" ludzkie dusze i się temu przeciwstawić - trzeba o tym
głośno mówić i z tym walczyć.
Czy jest to realizowane?
Punkt 6-ty. Pierwsze trzy objawienia.
Przez pierwsze trzy dni objawień widzące obserwowały pewne wydarzenia. Objawienia tych dni
nikt chyba, poza Czesławem Ryszką i Marią Kominek OPs, nie próbował komentować.
W literaturze przedmiotu znajdujemy też różne ich opisy, niekiedy, jak w wypadku publikacji
księdza Jana Rosłana, bardzo nieprecyzyjne i skrócone.
W pierwszym dniu, według Ryszki: "Pani znajdowała się pośród niezwykłej jasności, była ubrana
na biało, z długimi włosami opadającymi na ramiona, siedziała na złocistym tronie, udekorowanym
perłami".
Po chwili widać było: "w blasku bijącym z nieba, zstępującego anioła ze złotymi skrzydłami,
w białej przetykanej złotem szacie z białym wieńcem na głowie.
Anioł złożył niski pokłon swojej Pani", Po jakimś czasie: "Pani wstała z tronu i razem z aniołem
unieśli się do nieba".
A oto stosowny fragment z publikacji dziewiętnastowiecznej:
"Dziecko wskazało tedy prawą ręką na ono miejsce między dwiema suchemi gałęziami drzewa,
które około dziesięć kroków było oddalone, i opowiadało
że na złotem perłami wysadzanem krześle widzi piękną w bieli dziewicę z długiemi, jasnemi, na
ramiona spływającemi włosami.
Z opisu dziewczęcia wnosił ksiądz proboszcz, że to jest objawienie Przeczystej Panny, kazał
dziecku zmówić Zdrowaś Mario, poczem chciał odesłać ją do domu.
Zaledwie jednak Justyna skończyła Pozdrowienie Anielskie zawołała: O, teraz wszystko jeszcze
jaśniejsze.
A teraz, zstępuje dzieciątko z nieba, w białem żółto połyskującem odzieniu, na piersiach spięte
złotem, z złotemi skrzydełkami i z białym wieńcem na głowie.
A teraz, - dodała w pewnych odstępach - teraz kłania się dzieciątko Dziewicy - teraz powstaje
dziewica i wstępuje do nieba z dzieciątkiem po lewej stronie,
- u góry samo niebo bez obłoków. Poczem przez dłuższy czas jaśniącemi oczyma patrzała w górę
i w końcu rzekła: Oto wszystko znikło i teraz tylko jasność widzę,
po chwili zaś dodała: Teraz nic już nie widać. Po zakończeniu objawienia Justyna powiedziała
jeszcze swojej matce, że widziała "bardzo piękną pannę i była żywą".
Rzuca się w oczy, że w drugiej publikacji mamy oryginalny opis, a opis Ryszki to już jego
interpretacja.
W drugim dniu, jak opisuje Ryszka: "Kiedy dzwon uderzył na wieczorny Anioł Pański drzewo
zajaśniało niezwykłym blaskiem.
Najpierw ukazało się złote krzesło. Dopiero, gdy na ziemi był już przygotowany tron dla Królowej
Nieba, zjawiła się Matka Boża, usiadła na nim,
a po Jej bokach zajęli miejsca dwaj aniołowie. Inni dwaj aniołowie unosili błyszczącą koronę nad
głową Madonny.
Jeszcze inny anioł przyniósł złote berło i trzymał je w prawej ręce nad koroną. Pani była ubrana
w białą szatę, spiętą przepaską.
Po dłuższej chwili aniołowie przynieśli z nieba Dzieciątko Jezus, promieniujące niezwykłym
światłem, odziane w białą, złotem wyszywaną szatę.
W lewej ręce trzymało kulę zwieńczoną krzyżem - insygnia władzy królewskiej.
Nad wszystkim pojawił się jeszcze jeden anioł, który wskazywał na wielki krzyż w pozycji
poziomej, bez wizerunku Chrystusa ukrzyżowanego".
A oto opis tego objawienia w tekście dziewiętnastowiecznym:
"Dzieci uklękły i rozpoczęły głośno piętnaście tajemnic różańca świętego w sposób, jak go w domu
i w kościele,
mianowicie podczas Majowego nabożeństwa, odmawiać były zwykły. Przy dzwonieniu na Anioł
Pański - opowiadała Justyna już podczas różańca,
dokładniej jeszcze później odpowiadając na różne stawiane jej pytania, - ogarnęła drzewo dziwna
jasność jakoby od błyskawicy.
Na tem samem miejscu, gdzie wczoraj wieczór ukazała się była ona piękna pani, ujrzałam podłużny
pierścień błyszczący,
a w nim podczas trzeciej tajemnicy radosnej zjawił się znany mi już wspaniały tron, mieniący się
jak złoto, sadzony perłami; dwie miał poręcze do rąk,
a z tyłu wysokie zaokrąglone oparcie dla pleców.
Wkrótce potem zstąpiła z nieba pięknej postaci Pani pomiędzy dwoma aniołami w bieli z jasnemi
skrzydełkami zielono mieniącemi się.
Pani zasiadła na TRONIE, aniołowie zaś puściwszy jej ramiona, które podtrzymywali w pochodzie,
pokłonili się głęboko i stanęli po obu stronach.
Gdy minęło pierwsze uczucie bojaźni i strachu, które ponownie Justynę owładło, była zdolną
objawieniu temu dokładniej się przyjrzeć.
Pani siedziała w postaci dziewicy niezrównanie pięknej, liczącej wieku 16 do 18 lat; niezwykła
jasność, jaśniejsza od śniegu, otaczała ją wraz z błękitnym obłokiem.
Z odkrytej głowy spadały sute, długie, jasne włosy po za ramiona i piersi aż do kolan, uszy po
części zostawiając odsłonione.
Łagodnym blaskiem pałające oczy były niebieskie, policzki oblicza podłużnie zaokrąglonego
zdawały się być różowo-złotawe,
szyja obnażona aż do wysoko zapiętego rąbka białej przestronnej na nogi spadającej szaty, ramiona
zakrywały dobrze przylegające rękawy;
biodra okalała biała przepaska; ręce spoczywały ze spokojną godnością na kolanach;
z rąk tak samo jak z szyi i stóp rozchodziły się długie na jakie pół łokcia promienie; nogi, z których
tylko prawą było widać, żadnego nie miały na sobie obówia.
Cała postać zresztą miała całkiem określone i pewne zarysy, nie jak malowany lub rzeźbiony obraz,
ale jak prawdziwie żyjące ciało,
różniące się chyba tylko blaskiem i pięknością od zwyczajnej postaci niewieściej.
Cudowne widzenie chwilę siedziało spokojnie, poczem dwóch aniołów przyniosło z nieba
jaśniejące dzieciątko odziane w białą złotem tkaną szatę.
Dziecię to trzymało w lewej ręce błyszczącą kulę z krzyżykiem u góry, prawa ręka spoczywała na
prawem kolanie.
Aniołowie złożyli dzieciątko na lewem kolanie czcigodnej Pani i zniknęli,
poczem ukazali się dwaj inni aniołowie niosąc koronę złożoną z wielkich, przepysznych, szerokich
obrączek, których blask wszystko inne przewyższał.
Jakoby zawieszeni w powietrzu trzymali KORONĘ ponad głową Dziewicy.
Nieco później przybył jeszcze trzeci anioł trzymając w prawej ręce śliczną laskę, pikę, jak mówiła
Justyna,
z złocistym kwiatem na końcu, która według opisu tylko berło oznaczać mogła.
Anioł ten stanął po za dwoma trzymającymi koronę i w równej, co tamci, wysokości trzymał berło
nad koroną.
Na koniec nad tymi trzema aniołami zsunął się krzyż błyszczący, wielkości owego krzyża, który
jest w kościele,
lecz bez wizerunku Zbawiciela, i zawisł poziomo na jasnych obłokach".
Zauważmy, że Ryszka opisuje wydarzenia w innej kolejności niż praca z 19-go wieku. Komu
wierzyć? Chyba jednak tej starszej pozycji.
Ryszka wciąż dokonuje własnej interpretacji wydarzeń. W tym momencie uświadamiam sobie
dlaczego Matka Boża tak chętnie ukazywała się dzieciom.
One opisują to, co widzą i powtarzają dokładnie, co słyszały. Dorośli często prezentują bezwiednie
swoje interpretacje.
Trzecie objawienie (29 czerwca) Ryszka opisuje tak: "Na początek powtórzyła się niema scena
zstępowania Matki Bożej z nieba".
A oto opis tego wydarzenia w tekście dziewiętnastowiecznym:
"Przyszła i Justyna z towarzyszkami i to samo podczas różańca świętego miała widzenie i również
długie, co poprzedniego wieczora".
Tekst Ryszki jest nieprecyzyjny. Nie wynika z niego to, co wynika z teksu dziewiętnastowiecznego:
to było powtórzenie całego objawienia z dnia poprzedniego.
Punkt 7-my. Interpretacja tych objawień przez Czesława Ryszkę.
Interpretacja ta jest krótka. Oto dokładny jej tekst:
"Można dodać, że było w tym obrazie jakby nawiązanie do wizerunku Matki Bożej, Królowej
Niebios, Pani Aniołów, znajdującego się w świątyni gietrzwałdzkiej.
Związek tego tytułu z objawieniami został więc wyraźnie zaznaczony w tych trzech pierwszych
spotkaniach Maryi z widzącymi.
Matka Najświętsza objawiając się jako królowa, świadomie nawiązała do swego cudownego
wizerunku, łącząc go pośrednio ze swoim orędziem".
Interpretacja Ryszki nie jest w żaden sposób uzasadniona. To naciągana nadinterpretacja.
Oto opis tego obrazu znajdujący się na oficjalnej stronie internetowej gietrzwałdzkiego
sanktuarium:
„W ołtarzu głównym bazyliki znajduje się obraz Matki Bożej, przedstawiający Madonnę okrytą
ciemnoniebieskim płaszczem,
trzymającą na lewej ręce Dzieciątko Jezus ubrane w długą, czerwoną suknię.
W górnej części obrazu, na podtrzymywanej przez dwóch aniołów wstędze, znajduje się napis Ave
Regina Caelorum, ave Domina Angelorum:
Bądź pozdrowiona Królowo Nieba, bądź pozdrowiona Pani Aniołów".
Opis ten jest mało precyzyjny. Jeśli dziś spojrzymy na obraz wiszący w sanktuarium
w Gietrzwałdzie niewiele zobaczymy.
Widzimy bowiem Matkę Bożą i Chrystusa w srebrnych sukienkach (tak, że widać tylko twarze)
nałożonych na obraz w 1734 r.
i w koronach prawdopodobnie tych, które nałożono na obraz w 1967 r.
(na obraz nakładano korony również w 1717 r. i w 1731 roku).
Obraz bez sukienek i koron można obejrzeć na zdjęciach".
Na tych zdjęciach dopiero widać wszystkie szczegóły.
Jeśli objawienia z pierwszych trzech dni odwoływałyby się do tego obrazu byłyby jakieś
podobieństwa.
Matka Boża i Chrystus z objawień różnią się zaś od Matki Bożej i Chrystusa na obrazie.
W objawieniach Matka Boża miała jasne włosy, na obrazie ma czarne.
W objawieniach Matka Boża ma odkryte uszy, na obrazie zakryte.
W objawieniach Matka Boża ma niebieskie oczy, na obrazie piwne.
W objawieniach Matka Boża jest w białej szacie, na obrazie w niebieskiej.
W objawieniach ręce Matki Bożej są na jej kolanach, na obrazie prawą ręką Matka Boża obejmuje
dzieciątko Jezus, a lewa jest zgięta w łokciu
dłoń skierowana jest w stronę Dzieciątka Jezus.
W objawieniach i na obrazie Dzieciątko Jezus siedzi na lewym kolanie Matki Bożej.
W objawieniach Dzieciątko Jezus trzyma w lewej ręce jabłko (złotą kulę z krzyżykiem), a na
obrazie trzyma w lewej ręce książkę (Biblię) a prawą błogosławi.
W objawieniach Dzieciątko Jezus odziane jest w "białą złotem tkaną szatę", a na obrazie ma
czerwoną szatę.
W objawieniach widać (w końcowy etapie ich trwania) trzech aniołów (dwóch trzyma koronę,
jeden berło), a na obrazie widać dwóch aniołów trzymających szarfę z napisem.
W objawieniach widać na samej górze krzyż bez Chrystusa położony poziomo, a na obrazie krzyża
nie ma.
W objawieniach aniołowie ubrani są w białe szaty, a na obrazie jeden jest w białych szatach, drugi
w czerwonych.
Punkt 8-my. Interpretacja tych objawień przez Marię Kominek OPs.
Maria Kominek OPs poświęciła objawieniom w Gietrzwałdzie 8 stron w swojej książce dotyczącej
objawień maryjnych.
Dane, które posiadała o tych objawieniach były niepełne i nieprecyzyjne.
Przekonana była np., że Dzieciątko Jezus trzyma w ich trakcie w ręku kulę ziemską (takie
informacje też były upowszechniane w katolickich publikacjach".
Próbując interpretować te objawienia stwierdza:
"Wizja z 28-go i 29 czerwca jest bardzo dokładną i szczegółową ilustrację Tajemnicy piątej
chwalebnej - Ukoronowanie Matki Bożej na Królową Nieba i Ziemi.
Warto jednak zwrócić uwagę na pewien element, którego raczej brakuje w większości obrazów
o tematyce Ukoronowania.
Na ogół ukazany jest Pan Jezus, który koronuje swoją matkę, czasami też aniołowie kładą na Jej
skronie koronę.
W wizji Justyny aniołowie przynoszą dziecię Jezus i kładą je Maryi na rękach".
Zauważmy, że objawienia te nie były "zdjęciem" tylko "filmem".
"Film" ten kończy się, gdy dwaj aniołowie umieszczają na kolanach Matki Bożej Dzieciątko Jezus
trzymające jabłko (złotą kulę z krzyżem)
a potem inni aniołowie z koroną i berłem zastygają nad Matką Bożą. Ukoronowanie więc
ewidentnie nie następuje.
Poza tym to objawienie rozpoczęło się w trakcie odmawiania trzeciej tajemnicy radosnej różańca
("narodzenie Pana Jezusa").
"Zmiany (zachodzące w widzianym obrazie - dopisek S. K.) następowały zawsze spokojnie na
początku każdej nowej tajemnicy Różańca.
Po odmówieniu wszystkich piętnastu tajemnic, a zatem po upływie mniej więcej pół godziny, całe
to zjawisko uniosło się zwolna w górę i zniknęło".
Tak więc korona została przyniesiona przez aniołów na początku trzeciej tajemnicy chwalebnej
(Zesłanie Ducha Świętego),
a na początku tajemnicy piątej chwalebnej nie zostaje założona na skronie Maryi.
Za to anioł przyniósł krzyż i go położył.
Maria Kominek OPs poszukiwała prawdy, ale zabrakło jej danych.
Punkt 9-ty. W jaki sposób uwieczniono objawienia z 28-go i 29-go sierpnia.
Maria Kominek OPs pisze w swojej książce:
"Znane są obrazki z Gietrzwałdu, na których widać otoczoną promieniami postać Matki Bożej na
tle drzewa
pod drzewem modlą się dwie dziewczynki - wizjonerki.
W samym Gietrzwałdzie jest kilka kapliczek Matki Bożej, lecz w żadnej z nich nie ma
przedstawienia postaci siedzącej na tronie.
Można się zastanowić z jakiego powodu ikonografia objawień pomija tak istotny fakt.
Jeśli przyjrzymy się ikonografii innych objawień, odnajdziemy zawsze jakiś bardzo
charakterystyczny element. ( ... )
Nie ma jednak tego w ikonografii Gietrzwałdu".
W innym miejscu swego tekstu Maria Kominek OPs pisze:
"W czasie jednego z kolejnych objawień dziewczynki zapytały, czego Maryja żąda oprócz
modlitwy i usłyszały:
Powinien tu być postawiony krzyż murowany z figurą Niepokalanej Panny, a u stóp jej ma być
kładzone płótno ku uzdrowieniu chorych.
Gdy 9-go lipca zapytały jaka ma być figura - stojąca czy siedząca, otrzymały odpowiedź: Figura ma
być stojąca.
Zdecydowano wtedy o zamówieniu figurki lourdzkiej, która ukazuje Maryję Niepokalanie Poczętą.
I tak w ikonografii Gietrzwałdu pojawiła się Matka Boża z Lourdes.
Można oczywiście poprzestać na stwierdzeniu, że wybrano figurkę zgodnie z życzeniami samej
Matki Bożej.
Jest to prawda, ale jeszcze nie wyjaśnia do końca, dlaczego w ogóle zabrakło w ikonografii wizji
Matki Bożej Królowej".
Scenę objawień z 28-go i 29-go czerwca jednak namalowano, ale na sklepieniu sanktuarium
w Gietrzwałdzie.
Ksiądz Jan Rosłan twierdzi, że stało się to w końcu 19-go wieku.
Trudno znaleźć w Internecie zdjęcie tego sklepienia. Nie ma go ani na stronie sanktuarium ani
w Wikipedii.
Znam od lat pewną kobietę, która co miesiąc chodzi z pielgrzymką do Gietrzwałdu.
Gdy zapytałem ją, co jest namalowane na sklepieniu świątyni nie potrafiła powiedzieć. Stwierdziła,
że obejrzy je przy następnej pielgrzymce.
Gdy po tej pielgrzymce do niej zadzwoniłem powiedziała: "Ojej, nie spojrzałam".
Punkt 10-ty. Czy Barbara Samulowska miała objawienia w dniach 28-go do 29-go czerwca?
W wydanej w 2005 r. przez Warmińskie Wydawnictwo Diecezjalne pracy zbiorowej pod tytułem
"Orędzia gietrzwałdzkie wczoraj i dziś"
znajdujemy następujące zdania: "30 czerwca - ( ... ) W tym dniu wizję miała także Barbara
Samulowska".
Gdy w pracy tej omawia się objawienia z poprzednich dni nazwisko Samulowskiej nie pada.
Można by zatem wyciągnąć wniosek, że Samulowska miała objawienia dopiero od 30 czerwca.
Mam przed sobą ulotkę, którą ktoś z moich znajomych otrzymał w Gietrzwałdzie.
Na jej pierwszej stronie jest fotografia Samulowskiej, a pod nią podpis: "Służebnica Boża. Siostra
Stanisława Barbara Samulowska".
Na 2-giej i 3-ciej stronie znajduje się życiorys Samulowskiej i wezwanie
skierowane do "wszystkich pragnących wesprzeć materialnie toczący się proces beatyfikacyjny"
o "składanie ofiar pieniężnych na rachunek bankowy" (tu podany numer rachunku).
Na ostatniej stronie znajduje się modlitwa "O otrzymanie łaski za wstawiennictwem ( ... )
Samulowskiej",
adres i telefony Sanktuarium Matki Bożej Gietrzwałdzkiej, prośba o przesłanie informacji o łaskach
otrzymanych za jej wstawiennictwem
oraz imprimatur o następującej treści: "Kuria Metropolitalna Olsztyn, 29 listopada 2006 r., L. dz.
1562/06 , Biskup dr Jacek Jezierski".
W tekście zawierającym życiorys Samulowskiej czytamy: "Od 30 czerwca do 16 września 1877
roku miała objawienia Matki Bożej w Gietrzwałdzie".
Zdanie to zawiera nieprawdę. W książce Czesława Ryszki czytamy:
"Następnego dnia, 28-go czerwca, do Justyny dołączyła jej kuzynka Barbara Samulowska. ( ... )
Tego wieczoru nie tylko Justyna widziała przedziwne zjawisko.
Zobaczyła to również młodsza od niej o rok kuzynka Barbara Samulowska. Zaskoczony
opowiadaniem dziewczynek ksiądz Weichsel...".
Z wydanej w 2006 przez Warmińskie Wydawnictwo Diecezjalne książki pod tytułem "Objawienia
Matki Boskiej w Gietrzwałdzie"
(przedruk wydania z 1883 r.) dowiadujemy się, że Samulowska udała się w "wigilię świętych
Apostołów Piotra i Pawła"
(a więc 28 czerwca) razem z Justyną. Czytamy tam: "Po skończonem nabożeństwie opowiadała
Justyna księdzu proboszczowi Weichslowi, co widziała.
Zaraz potem zgłosiła się do niego i Barbara, opowiadając mu,
że i ona miała widzenie i opisała postać Pani, dziecięcia, aniołów, korony, berła, krzyża w ten sam
sposób, co justyna".
W wydanej w latach siedemdziesiątych 20-go wieku nakładem Księży Kanoników Regularnych
z Gietrzwałdu broszurze pod tytułem "Objawienia Matki Bożej w Gietrzwałdzie"
znajdujemy opis objawienia z dnia 28 czerwca.
Bezpośrednio po tym opisie czytamy: "Wśród towarzyszek Justyny znajdowała się również Barbara
Samulowska.
I ona także doznała łaski widzenia tego samego zjawiska, co z radością oznajmiła księdzu
proboszczowi”.
Justyna Szafryńska i Barbara Samulowska, gdy dorosły, wstąpiły do zakonu. Justyna po 14 latach z
niego wystąpiła.
Wiadomo tylko, że wyszła za mąż. Jej losy po opuszczeniu zakonu są nieznane. Samulowska
umarła w opinii świętości jako zakonnica.
Jej proces beatyfikacyjny rozpoczął się w 2005 r.
Zauważmy, że, w tym kontekście, dowodzenie,
że Samulowska otrzymywała objawienia od 30 czerwca to sugerowanie, że istotne objawienia
miały miejsce od tego dnia, a zatem sugerowanie, że objawienia
z dni od 27-go do 29-go czerwca można ignorować.
Punkt 11-ty. Przesłanie Matki Bożej do Polaków w Gietrzwałdzie w dniach od 28-go do 29-go
czerwca 1877 r. - część pierwsza.
W Sokołowie Małopolskim, w sanktuarium maryjnym jest obraz Pani Sokołowskiej - Matki Bożej
Królowej Świata - Opiekunki Ludzkich Dróg.
Najstarsze świadectwa historyczne o obrazie Matki Bożej Sokołowskiej i jego kulcie pochodzą
z 17-go wieku.
Na tym obrazie Matka Boża siedzi na tronie. Na jej lewym kolanie siedzi Dzieciątko Jezus.
Na skroniach Matki Bożej znajduje się zamknięta korona (takie korony mają władcy suwerenni).
Matka Boża trzyma w prawym ręku symbol władzy królewskiej - berło.
Dzieciątko Jezus trzyma w lewym ręku symbol władzy królewskiej - jabłko. Otaczają ich
aniołowie”.
W objawieniach w Gietrzwałdzie jest inaczej. Matka Boża jest bez korony. Matka Boża nie ma
w ręku berła.
Dzieciątko Jezus trzyma jednak, tak jak na obrazie w Sokołowie Małopolskim, w lewym ręku
jabłko.
Aniołowie trzymają w rękach koronę i berło. W tym momencie "ruchome" objawienie się kończy.
Ukoronowanie nie nastąpiło.
Dlaczego?
Ukoronowania dokonuje sam Chrystus lub, w Jego imieniu, aniołowie.
W każdym przypadku, a więc również w tym, do ukoronowania nie ma żadnych przeszkód. To
Chrystus podejmuje decyzję.
Dlaczego Chrystus miałby nie chcieć ukoronować swojej Matki? Nie ma takiego powodu, który by
Go powstrzymywał.
Wniosek może tu być tylko taki: ta sytuacja nie jest związana z ukoronowaniem. Jest to sytuacja
przed koronacją.
Jaka jest różnica pomiędzy ukoronowaniem a koronacją?
Koronacja to akt państwowy, akt, który następuje na mocy decyzji narodu i władz państwowych.
Gdyby to objawienie nastąpiło na terenach rdzennie polskich, np. w zaborze rosyjskim blisko
Warszawy, gdzie zamieszkują sami Polacy
można by zakładać, że jest to drugie Lourdes - objawienie przeznaczone dla całego Kościoła - dla
ludzkości, to można by odczytywać je inaczej.
Fakt, że miało miejsce w Gietrzwałdzie spowodował, że zostało odczytane tak jak tylko mogło być
odczytane - jest to objawienie wyłącznie dla Polaków
- mówi zatem o sprawach polskich.
Zauważmy, widząca podkreśla, że nie widzi "obrazu" Matki Bożej tylko realną, żywą osobę.
Nie chodzi tu zatem o koronację wizerunku ani jakąkolwiek symboliczną koronację. Chodzi
o koronację samej Matki Bożej.
Czy Matka Boża Królowa Polski nie była koronowana?
Autorzy książki pod tytułem "Matka Boża Łaskawa a Cud nad Wisłą" piszą:
"Intronizacja Mariae Reginae Poloniae miała miejsce 1-go kwietnia 1656 roku we Lwowie,
w katedrze fundacji króla Kazimierza 1-go Wielkiego.
Jan 2-gi Kazimierz złożył przed obrazem Matki Łaskawej berło i koronę, odczytując akt intronizacji
w którym przekazał Madonnie pełnię władzy w Rzeczpospolitej".
Trudną się z tym tekstem zgodzić.
Oto jeden z opisów tego wydarzenia: "Podniosła uroczystość odbyła
się w sobotę, 1-go kwietnia 1656 roku, w oktawę Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny.
Rano piechota łanowa i pułk węgierski księcia Jerzego Rakoczego utworzyły szpaler od rynku do
katedry, którym szli rajcy
ławnicy, reprezentanci wszystkich stanów i narodowości miasta, przedstawiciele bractw cechów
i zakonów, zapełniając katedrę, a za nimi lud
który klęczał na zewnątrz świątyni, przy kaplicy Domagaliczów, w której znajdował się obraz
Matki Bożej Łaskawej, przeniesiony na czas uroczystości
do ołtarza głównego katedry. Następnie zajechały karety z królem i towarzyszącymi mu
dostojnikami kościelnymi i świeckimi.
Przed cudownym obrazem Matki Bożej Łaskawej nuncjusz papieski odprawił Mszę świętą
a bezpośrednio przed Agnus Dei Jan Kazimierz zszedł z tronu, złożył koronę i berło.
Po przyjęciu Komunii świętej klęknął na najwyższym stopniu ołtarza i złożył ślubowanie".
W świetle tego opisu król tylko złożył insygnia władzy królewskiej, ale ich nie przekazał.
Dokonał zatem tylko pewnego aktu symbolicznego.
Ślubował Matce Bożej, obierał Ją za królową (ale nie intronizował Jej) bez berła i korony, którą
potem nałożył i którą potem nakładali inni królowie Polski.
W innym tekście czytamy:
"Nie znaleziono dotąd żadnej relacji ani pamiętnikarskiego zapisu, zawierającego szczegółowy opis
ślubów króla Jana Kazimierza w archikatedrze lwowskiej 1-go kwietnia 1656 roku.
Nie wiemy, kto poza dostojnikami kościelnymi, w tym także nuncjuszem papieskim, towarzyszył
w tej uroczystości królowi,
czy monarcha ubrany był w strój dostosowany do charakteru uroczystości, czy wreszcie był to strój
polski
czy też, jak to było często w jego zwyczaju, francuski.
Zachował się wszakże, i to jest najważniejsze, pełny tekst ślubowania królewskiego, wiemy też, jak
już wspomniano
- że składał je król przed przyniesionym specjalnie z kaplicy, osobiście mu znanym i przezeń
osobiście wskazanym, uchodzącym już wówczas za cudowny, obrazem Matki Bożej Łaskawej".
Nie wiemy nawet z całą pewnością czy Jan Kazimierz odłożył koronę i berło czy nie.
Fakt jednak podstawowy pozostaje faktem: w dniu 1 kwietnia 1656 roku matka Boża została tylko
wybrana na Królową Polski i zostały Jej tylko złożone pewne śluby.
To miał być tylko początek. Powinien być dalszy ciąg, ale do dzisiaj go nie było.
W jaki sposób ustanawiano w Polsce króla tak, że stawał się nim faktycznie i uzyskiwał realną
władzę?
Nie był to oczywiście jednorazowy akt, ale pewien skomplikowany kilkuetapowy proces.
Proces ten rozpoczynał się wybraniem kogoś na króla. Po tym wyborze osoba ta była tylko królem-
elektem.
Przypominało to dzisiejszą sytuację wyboru prezydenta. Andrzej Duda został wybrany w wyborach
powszechnych prezydentem.
Przez jakiś czas był tylko prezydentem-elektem, a faktycznym prezydentem Polski był Bronisław
Komorowski.
Dopiero po jakimś czasie, po oficjalnym ogłoszeniu ważności wyborów przez Sąd Najwyższy,
który rozpatruje ewentualne protesty wyborcze
po złożeniu ślubowania przed Zgromadzeniem Narodowym został faktycznie prezydentem.
Jakie w Polsce były procedury prowadzące do tego, że ktoś stawał się faktycznie królem Polski?
Punkt 12-ty. Od elekcji do koronacji - na przykładzie króla Stanisława Leszczyńskiego.
Najbardziej chyba szczegółowy opis elekcji i koronacji polskiego króla znajdujemy w pracy
Domicjana Mieczkowskiego wydanej w 1861 r.
Stanisław Leszczyński został obrany królem Polski w dniu 19 lipca 1704 roku.
W tym samym dniu nastąpiło przyjęcie przez niego korony.
We wrześniu 1705 roku przybył do Warszawy. Wtedy zebrał się sejm.
Posłowie zatwierdzili złożenie z tronu Augusta 2-go Mocnego, uznali królem Stanisława,
i naznaczyli na jego koronację dzień 4 października 1705 roku.
Do spełnienia obrzędu koronacji powołany został zastępca prymasa, arcybiskup lwowski Konstanty
Zieliński.
Na sejm koronacyjny zjechali się posłowie z województw i powiatów polskich, litewskich
i pruskich, "a i ci, którzy na drodze, doznawali przeszkód
w sam czas listowne poręczenie wierności nowo obranemu królowi przesłali".
Następnie:
"Dnia 3 października nastąpiło uroczyste pactów przez króla zaprzysiężenie.
Na obchód religijny w kościele świętego Jana wyruszył z pałacu Bielińskich orszak królewski
o godzinie dziesiątej rannej w porządku takim:
najpierwej jechali w swoich karetach wojewodowie, kasztelani i posłowie sejmowi, za tymi szły
powozy biskupów i wyższego stopnia duchownych,
potem następowały nader liczne powozy znakomitszej szlachty; za tymi jechał król
w najwspanialszej karecie sześciokonnej
za królem szedł znaczny oddział gwardii.
Za przybyciem do kościoła, w którym stali podwójnym rzędem wzdłuż całego przestworu celniejsi
mieszczanie warszawscy,
trzymający w ręku zapalone pochodnie woskowe, król został zaprowadzony od dygnitarzy
koronnych przed wielki ołtarz
gdzie arcybiskup odczytał głośno pacta conventa, i najdobitniej wzmiankował słowa przysięgi;
a wnet Stanisław ukląkłszy, z wyrazem świątobliwości, zaprzysiągł ścisłe tych zobowiązań
wypełnienie.
Potem arcybiskup lwowski i biskup kamieniecki w osobnych karetach poprzedzając króla, na
powrót do tego samego pałacu mu towarzyszyli.
Nazajutrz rano król ze swoją żoną udali się do zamku, i stamtąd oboje przygotowani do obrzędu
pokutnego przez post trzydniowy,
poszli do kościoła do spowiedzi, i przyjęli komunię świętą".
W dniu koronacji wyruszył "orszak królewski" z zamku do kościoła.
Jego porządek był następujący: "naprzód szli paziowie ( ... ) za tymi szli posłowie ziemscy
i znaczniejsza szlachta polska;
dalej następowali dygnitarze, niosący na poduszkach w kwiaty srebrne i złote tkanych insygnia
królewskie;
miecznik poznański z gołym mieczem, kasztelan radzimski z jabłkiem królewskim, kasztelani
inowrocławski i lwowski z dwoma berłami,
hetman litewski Sapieha i kasztelan sieradzki z dwiema koronami,
tuż za nimi szedł podskarbi litewski Sapieha, zastępujący miejsce wielkiego marszałka koronnego,
trzymając pochyloną podług zwyczaju laskę marszałkowską;
( ... ) wreszcie postępował król Stanisław w staropolskim od stóp do głów okrywającym stroju
rycerskim w płaszczu purpurowym sobolami podbitym
prowadzony przez Potockiego, pisarza koronnego i Sapiehę, starostę bobrujskiego,
za królem szła królowa w bogatej sukni srebrno litej, z odsłonionymi włosami, z upiętymi na
głowie i piersiach wielkiej ceny klejnotami,
( ... ) za królową ciągnął w ostatku okazały szereg dam i kawalerów dworskich".
Wkroczono do kościoła i rozpoczęła się koronacja: "Skoro król i królowa pokazali się przed
progami kościoła
zostali tu powitani od starszyzny duchowieństwa i przed wielki ołtarz zaprowadzeni.
Tam zasiedli oboje królestwo na dwóch tronach, wzniesionych na przeciw ołtarza pod wspaniałymi
baldachimami
poniżej których trzymali straż honorową wyższej rangi gwardziści, ( ... ) na przyrządzonym
z drugiej strony balkonie zajęła miejsce rodzina królewska
( ... ) Uroczysty obrzęd zaczął się od tego, że dwaj biskupi wespół z wyższymi prałatami, stanąwszy
u dolnych stopni tronu
zaprosili króla do podnóży ołtarza, gdzie siedział na pontyfikalnym krześle arcybiskup lwowski.
Za zbliżeniem się królestwa biskup kamieniecki w te słowa do arcybiskupa przemówił:
Matka nasza Kościół święty żąda, aby ten waleczny rycerz, którego naród obrał królem, mógł być
ukoronowany.
Arcybiskup zaś zapytał biskupa: Czy on rycerz zasługuje na to, aby takiego dostojeństwa dostąpił
i czyli przyrzeka spełnienie obowiązków króla? Na to odpowiedział znowu biskup :
On jest tego dostojeństwa godzien, i przyrzeka że będzie wiernie obowiązki króla wypełniał.
Wnet arcybiskup poświęcił złożone na ołtarzu insygnia królewskie
po czym dwaj biskupi i dwaj prałaci na stopniach ołtarza jeden po drugim mieli przemowę do króla
z przypomnieniem najważniejszych jego obowiązków;
znowu arcybiskup odczytał obrzędową modlitwę i wzmiankował główniejsze naczelnika
narodowego powinności.
Po skończonej przemowie, dygnitarze zdjęli królowi hełm z głowy, on zaś ukląkłszy na stopniach
ołtarza pocałował pierścień arcybiskupi,
powtórzył wyznanie wiary katolickiej, położył obydwie ręce na księdze Ewangelii świętej,
i uroczystą uzupełnił przysięgę.
W tej chwili arcybiskup i biskupi z odkrytą głową ugiąwszy kolana śpiewali litanie i odmawiali
modlitwy
a król aż do ukończenia tych modłów leżał krzyżem na ziemi.
Gdy arcybiskup znowu na swoim krześle usiadł, wtedy król z ziemi się podniósł, a dygnitarze zdjęli
z mego płaszcz, pozsuwali zbroje z jego piersi i ramienia.
Teraz arcybiskup namaścił olejem świętym dłonie i ręce króla aż do przegubów łokciowych, także
jego barki i ramiona, wymawiając te słowa:
Ja ciebie namaszczam na króla w imię Ojca, i Syna i Ducha świętego, z tym wyrazistym godeł
kościelnych znamienowaniem,
aby postawiony w imieniu boskim zwierzchnik narodu, był dla podległych jego rządowi ziomków
dobrotliwym
a ciążące mu brzemię trudów znosił z cierpliwością.
Po spełnionyrn namaszczeniu arcybiskup otarł swój palec chlebem i obmył wodą, asystujący zaś
biskupi w podobny sposób otarli pomazane członki króla.
Teraz zaprowadzonym był król do zakrystii, gdzie przywdział albę biskupią; a gdy na powrót do
ołtarza przyszedł, arcybiskup dał mu goły miecz do ręki
a miecznik koronny wziąwszy ten miecz od króla włożył go do pochwy i do królewskiego
przypasał boku
król jeszcze dobył miecza z pochwy, robił nim zamach w tę i ową stronę i na powrót go do pochwy
włożył.
Wreszcie arcybiskup włożył królowi koronę na głowę, biskupi dali mu berło do prawej,
a królewskie jabłko do lewej ręki
i wprowadzili go na wzniesienie tronu, wedle którego zebrało się liczne grono dygnitarzy,
senatorów i urzędników dworskich
przystąpił tu także arcybiskup, odczytał obrzędową modlitwę, i złożył królowi powinszowanie.
Na ostatku jeden z biskupów podał królestwu mszał do pocałowania; po czym król i królowa,
zbliżywszy się do arcybiskupa, ucałowali jego pierścień, oraz inne relikwie świętych
a na tacy ofiarniczej złożyli pełne kiesy złota. Arcybiskup odprawił uroczystą mszę śpiewaną, której
słuchali królestwo siedząc na tronie.
Po mszy pożywali chleb i wino z kielicha kapłańskiego, i odebrali błogosławieństwo od
arcybiskupa.
Marszałek koronny zawołał w końcu: Niech żyje król! Niech żyje królowa!".
Punkt 13-ty. Insygnia koronacyjne.
Korona symbolizuje, co oczywiste, samą władzę królewską. Korona może być zamknięta i otwarta.
Tę pierwszą nakłada się na głowę cesarzowi lub królowi, który nikomu (żadnemu cesarzowi) nie
podlega.
Ta druga jest przeznaczona dla władcy, który jest podporządkowany innemu władcy (np. dla króla,
który podlega cesarzowi lub księcia, który podlega królowi)".
W trakcie objawień 28-go i 29-go czerwca anioł przyniósł koronę "złożoną z wielkich,
przepysznych, szerokich obrączek, których blask wszystko inne przewyższał"
a zatem koronę zamkniętą. Tak też została ona namalowana na powale sanktuarium
w Gietrzwałdzie.
Polskie słowo berło pochodzi od staroczeskiego słowa "berła", które oznacza: palkę, laskę, pastorał.
Samo berło jest godłem i zarazem symbolem najwyższej władzy króla lub cesarza.
Odwołuje się do laski pasterza - jest symbolem obrony owieczek (w perspektywie wiary -
wiernych, w perspektywie świeckiej - poddanych).
Wskazuje zatem na opiekę i obronę poddanych jako obowiązek króla.
Jabłko (błyszcząca kula metalowa z krzyżykiem) symbolizuje umiłowanie wiary chrześcijańskiej.
Trzymane jest przez króla w lewej ręce - po stronie serca. Krzyżyk ma przypominać, że monarcha
rządzi w imieniu Chrystusa.
Król brał jabłko do ręki „podczas koronacji i najważniejszych uroczystości”.
Punkt 14-ty. Przesłanie Matki Bożej w dniu 27 czerwca 1877 r.
Wydarzenia widziane przez widzącą w dniu 27 czerwca są przypomnijmy, następujące.
Matka Boża siedzi na tronie.
Z nieba zstępuje dzieciątko „w białem żółto połyskującem odzieniu, na piersiach spięte złotem,
z złotemi skrzydełkami i z białym wieńcem na głowie".
Dzieciątko kłania się Matce Bożej. Ona wstaje z tronu „i wstępuje do nieba z dzieciątkiem po lewej
stronie".
Jest to jakaś tajemnica. Trudno odczytać sens tych wydarzeń i dokonać ich interpretacji.
Może ma dopiero przyjść czas właściwego i jednoznacznego ich odczytania?
Być może, ujmując to w kontekście objawień dwóch następnych dni, chodzi tu o Polskę wierną
Bogu i czystą
która złożyła głęboki ukłon Maryi - obrała Ją na swoją Królową.
Byłby to wtedy, co jest logiczne, wstęp do objawień dwóch następnych dni: "wybraliście mnie na
Królową czekam zatem na koronację".
Punkt 15-ty. Przesłanie Matki Bożej do Polaków w Gietrzwałdzie w dniach od 28-go do 29-go
czerwca 1877 r. - część druga.
Matka Boża czeka na koronację. Została obrana Królową Polski, ale po elekcji nie wdrożono
żadnych procedur prowadzących do koronacji
i objęcia przez Nią faktycznej władzy w Polsce.
Polacy nie zastanowili się nawet nad tym jak te procedury mają wyglądać w odniesieniu do Niej
i jakie warunki (w tym prawne) należy stworzyć, by można było
mówić o realnej władzy Matki Bożej w Polsce jako Królowej.
Napiszemy o nich w „Podsumowaniu".
Matka Boża zwraca uwagę na to i podkreśla to, że władzę w perspektywie wiary i moralności
będzie miał (i już ma) Chrystus.
Stąd dzieciątko Jezus trzyma, tak jak król podczas koronacji, jabłko w lewej dłoni (blisko serca).
Matka Boża dokonuje tego przesłania w 1877 r., a zatem 51 lat przed odzyskaniem przez Polskę
niepodległości.
Przepowiada wolną, niepodległą Polskę (bo daje do zrozumienia, że Jej koronacja może nastąpić
niedługo) i daje Polakom czas na przygotowanie tej koronacji,
przekazanie pełni władzy w Jej ręce.
W tych objawieniach jest też wyraźne, jak się wydaje, ostrzeżenie.
Nad Matką Bożą pojawia się leżący krzyż, pusty, bez Chrystusa.
Co może oznaczać taki krzyż? Wydaje się, że przekaz jest tu czytelny i jednoznaczny. Leżący krzyż
to krzyż przygotowany do ukrzyżowania kogoś.
Na pewno jednak nie jest przygotowany ani dla Matki Bożej ani dla Chrystusa. Dla kogo więc? To
oczywiste: dla Polski.
Jeśli Matka Boża nie zostanie wreszcie w pełni Królową Polski, Polskę czeka wielkie cierpienie.
To przesłanie wciąż jest aktualne i to cierpienie wciąż nas, w taki czy inny sposób, dotyka.
Matka Boża wciąż czeka na swoją koronację na Królową Polski i doczekać się nie może.
Punkt 16-ty. Sens kolejnych objawień w Gietrzwałdzie.
Następne objawienia Matki Bożej w Gietrzwałdzie przypominają, zgodzę się z tym, objawienia
w Lourdes.
Ich celem jest pogłębienie wiary i religijności, życia duchowego Polaków, przypomnienie im
o wadze różańca i Mszy Świętej.
Polacy mają być dobrymi katolikami. Tylko dobrzy katolicy mogą doprowadzić do tego, że naród
wybrany przez Maryję
zacznie wreszcie realizować zadania, które otrzymał od Niej.
Punkt 17-ty. Znaki zapytania.
W związku z objawieniami w Gietrzwałdzie pojawia się wiele znaków zapytania. Na wiele pytań
trzeba jeszcze odpowiedzieć.
Jedno z nich wiąże się z brakiem reakcji widzących, proboszcza i innych polskich katolików na
objawienia pierwszych trzech dni.
Było 160 objawień Matki Bożej.
Wiele z Jej wypowiedzi stanowiło odpowiedź na pytania ludzi, pytania sformułowane przez
gietrzwałdzkiego proboszcza
innych kapłanów, ludzi wykształconych i prostych, starców, ludzi w sile wieku i dzieci.
Z tego, co wiemy, z tego co zapisano w literaturze, nikt nie zadawał pytań o sens objawień
pierwszych trzech dni.
Przecież te objawienia nie były dla tych z ludzi, z pewnością, jasne i czytelne.
Przecież powinni zdawać sobie sprawę z tego, że są ważne, bo są pierwsze.
Przecież powinni sobie zdawać sprawę z tego
że jeśli objawienie z dnia 28 czerwca powtórzyło się w dniu 29 czerwca to znaczy, że Matka Boża
przywiązuje do niego szczególną wagę.
Przecież proboszcz jako wykształcony teologicznie i rozumny oraz świątobliwy kapłan powinien
się zainteresować wymową tego objawienia i o nie dopytać.
Proboszcz nie miał co prawda polskiej formacji, nie miał polskiej wrażliwości, być może czuł się
Niemcem, ale jako kapłan powinien przypilnować
by całość objawienia dotarła do tych, dla których było przeznaczone.
Czy działał tu skutecznie szatan odciągając uwagę wszystkich od
tego, co było tak istotne i ważne?
Dlaczego nawet po latach, gdy do Gietrzwałdu przybywało tysiące wiernych z całej Polski
gdy wiedziało o nim tylu kapłanów polskich, biskupów polskich, katolickich myślicieli
i naukowców
nikt nie przeanalizował szczegółowo objawień pierwszych dni i nie wyciągnął oczywistych
wydawałoby się wniosków?
Czy działał tu skutecznie szatan odciągając uwagę wszystkich od tego, co było tak istotne i ważne?
Czy był to efekt spisku zawiązanego przez pomocników szatana na ziemi?
Pojawiają się tu również następne pytania ściśle związane z pierwszym:
dlaczego sama Matka Boża nie uczyniła tych objawień pierwszych dni bardziej czytelnymi,
dlaczego potem ich nie skomentowała, nie wyjaśniła?
Dlaczego nie powiedziała wprost:"wybraliście mnie na Królową i nic z tego nie wynika. Niedługo
Polska odzyska niepodległość.
Wtedy oddajcie mi ją, spowodujcie, że będę wami faktycznie rządzić. Czekam na koronację
i przekazanie mi władzy"?
A dlaczego Chrystus nie powiedział wprost i precyzyjnie jak w dobrym katechizmie o wszystkich
prawdach wiary i moralności
o Komunii Świętej, spowiedzi, sakramencie chorych, sukcesji apostolskiej, władzy i nieomylności
papieża
o tym, że Maryja jest Matką nas wszystkich, że jest Niepokalanie Poczęta i Wniebowzięta itp., itd.?
A dlaczego Pan Bóg pozwala działać szatanowi, pozwala mu na to, by nas zwodził, prał nam mózgi,
demoralizował nas?
To jest tajemnica Boża, ale jednak tajemnica Boża, której rąbek nam się odsłania.
Pan Bóg pozostawia nam wolność i inicjatywę, pragnie skłonić nas do zaangażowania.
Nie będzie za nas wszystkiego załatwiał. Pragnie by nasza zasługa była większa, byśmy
samodzielnie odkrywali Go i odczytywali Jego wolę.
Matka Boża traktuje nas jak własne ukochane dzieci, które mają już swoje lata i nie można wciąż
nimi, jak przedszkolakami, kierować
wciąż wszystko za nich, jak za przedszkolaków, załatwiać.
Matka Boża nam zatem pomaga i nam podpowiada, ale czeka, że sami dojdziemy do tego co
najważniejsze, sami osiągniemy to, co powinniśmy osiągnąć.
Podsumowanie:
Matka Boża zwycięży, Polska zwycięży.
Polska została wybrana przez Matkę Bożą. Ma być wspaniałym krajem. Ma realizować wielkie
cele.
Ma się wyróżniać wśród narodów świata - Ma być Królestwem Matki Bożej.
Polacy zawsze odpowiadali na wezwanie Matki Bożej, ale też często nie dorastali, gubili się,
sprzeniewierzali.
Szatan od wieków uderza wściekle w Polskę, stara się udaremnić plan Matki Bożej. Działa też
praktycznie na co dzień podejmując krecią robotę.
Chce nas ogłupić, zwieść, zdemoralizować, odciągnąć naszą uwagę, doprowadzić do tego by
polskie państwo było jego państwem
- Państwem Szatana.
Szatan działa tu przez tych, których Kościół nazywa w swoich dokumentach "pomocnikami szatana
na ziemi".
W pierwszym rzędzie działa przez masonów.
Następnie działa przez wszystkich tych, którzy nie wchodząc w krąg oddziaływania masonerii
myślą i działają w taki sposób jakby byli masonami.
Oni działają świadomie lub są zmanipulowani, uwiedzeni, ogłupieni.
Szatan i masoneria mają w Polsce wielu "agentów wpływu"
- zdolnych, pracowitych, umiejscowionych w kluczowych punktach oddziaływania na elity i opinię
publiczną
którzy starają się na jego kopyto urobić umysły, serca i sumienia, wyrugować z nich kwestie
królowania Matki Bożej w Polsce
wyrugować miłość do Matki Bożej, obecność Matki Bożej w indywidualnym, zbiorowym
i państwowym życiu Polaków.
Agentom tym towarzyszą tzw. pudła rezonansowe, ludzie kierujący się w życiu konformizmem,
ludzie o wypranych mózgach, ogłupieni,
zniewoleni w różnych płaszczyznach lub po prostu podatni na wpływy, bezmyślni, czy wręcz po
prostu głupi.
Efektem intensywnej i systematycznej ich pracy są, między innymi, opisane przez nas fakty
wymierzone w Matkę Bożą i w nas jako Jej poddanych.
Ta książka ujawniła, co jest, mam nadzieję, widoczne dla jej Czytelników, szereg układających się
w logiczną całość spisków szatana,
masonerii i wszystkich innych pomocników szatana, wymierzonych w Matkę Bożą, mających
uniemożliwić Jej Królowanie w Polsce
mających skłonić Polaków do nieposłuszeństwa swojej Królowej.
Te spiski miały uniemożliwić uświadomienie sobie przez nas tego, kim jesteśmy, dokąd zmierzamy,
czym powinna być Polska
i jaki jest program Matki Bożej dla nas, dla wszystkich pokoleń Polaków.
Te spiski niestety były i są w znacznej mierze skuteczne i są coraz bardziej skuteczne.
Matka Boża nas wybrała i postawiła przed nami określone cele, a my często tego w ogóle nie
zauważamy, nie zmierzamy tam, gdzie powinniśmy,
sprzeniewierzamy się Matce Bożej, jesteśmy nieposłuszni naszej Królowej, choć tyle razy to
posłuszeństwo sami z siebie, dobrowolnie ślubowaliśmy.
Brak odpowiedzi na wezwania, ich ignorowanie i torpedowanie przynosi nam, jak to zresztą
zapowiedziała Matka Boża, coraz więcej coraz bardziej bolesnych i dotkliwych krzyży.
Można powiedzieć, że w podobny sposób, co Żydzi się zagubiliśmy i tak jak oni zaczynamy za to
płacić.
Cierpliwość Matki Bożej się kończy i zaczyna Ona od 20-go wieku stosować wobec nas coraz
bardziej drastyczne środki wychowawcze.
Wciąż jednak nas broni i wciąż się nami opiekuje, ale już nie łamie strzał Bożego gniewu, już nie
zawsze traktuje nas jak małe dzieci, które za wszelką
cenę trzeba chronić.
Zapewne potrzeba nam mocnego wstrząsu, który by nas obudził,
który skierowałby naszą uwagę we właściwą stronę, który rozbiłby tę plugawą skorupę, która nas
krępuje i powoduje, że tkwimy w ciemności wstrząsu uwalniającego ogień,
który wciąż, gdzieś tam w głębi, płonie dla Matki Bożej i Jej Syna w Narodzie Polskim.
Co powinniśmy zrobić?
Powinniśmy jako Naród powrócić w pełni na łono Kościoła, starać się o wypełnianie nauki
Chrystusa i wielowiekowego nauczania Kościoła.
Powinniśmy być wierni tradycji, Tradycji Kościoła i tradycji polskiej.
Powinniśmy wypełnić Śluby Jasnogórskie jako przygotowanie do wypełnienia Ślubów Lwowskich,
jako realizację ich pierwszego etapu.
Powinniśmy zacząć realizować program Matki Bożej, przekształcać nasze państwo w Jej
Królestwo, budować Królestwo Chrystusowe
tak jak chce tego Matka Boża, we wszystkich porządkach, również porządku kultury, nauki,
obyczaju, polityki, finansów i gospodarki
(jak to opisałem w książce pod tytułem "Przyszły ustrój Polski").
Powinniśmy wreszcie oddać Matce Bożej realną władzę nad Polską, uczynić ją faktyczną Królową.
Jak tego dokonać?
Należy powtórzyć elekcję Matki Bożej przez sejm, senat, referendum. Ująć to w konstytucji, godle
i hymnie i to w taki sposób
by już nikt tego nie mógł zmienić.
Należy przeprowadzić, odpowiednio przystosowane, wszystkie inne procedury, które pojawiały się
w Polsce przed koronacją Króla.
Należy dokonać koronacji Matki Bożej w taki sposób w jaki koronowało się zawsze króla i przed
Jej wizerunkiem pozostawić na zawsze koronę, berło i jabłko.
Należy ująć to w konstytucji. Należy zapisać w konstytucji, raz na zawsze, program Matki Bożej
i określone przez nią cele dla Polski.
Ktoś powie: "To będzie państwo wyznaniowe".
Nie. To będzie normalne państwo katolickie.
To będzie jak to ujął św. Augustyn, wielki Doktor Kościoła, ścisła współpraca "państwa Bożego"
i "państwa ziemskiego"
służących i duszy człowieka i jego ciału w ich integralności.
To będzie, jak mówił św. Tomasz z Akwinu, Doktor Powszechny, państwo, którego władza
pochodzi od Boga i które służy nie tylko materialnemu dobrobytowi
ale również szczęściu i zbawieniu człowieka.
To będzie państwo, które będzie też spełniać swoją rolę w planie Bożym
państwo stanowiące przedmurze chrześcijaństwa (na Wschód i na Zachód), państwo promieniujące
tym chrześcijaństwem na całą Europę
będące ośrodkiem ewangelizacji sąsiadów.
Ktoś powie: "To mrzonka. Nigdy się tego nie uda zrobić".
W swoim czasie wstąpiłem do Legionu Maryi. Byłem w nim kilka lat (póki miałem sporo czasu
wolnego), zostałem jego oficerem.
Na jednym ze spotkań podjęto decyzję, że przyszedł czas zrealizować jedno z głównych zadań
Legionu - chodzić w parafii "od drzwi do drzwi" i ewangelizować.
Któryś z legionistów powiedział: "To nie ma sensu. Tu mieszkają sami ateiści czy wrogowie
Kościoła.
Nie będą przed nami otwierać drzwi. Będą nas obrzucać przekleństwami. Tylko stracimy czas
i nerwy".
Ktoś inny otworzył legionowy podręcznik i odczytał stosowny fragment.
Były tam mniej więcej takie słowa: "Gdybyście tylko wy ewangelizowali wasze sukcesy
ewangelizacyjne byłyby prawdopodobnie żadne
ale z wami będzie chodzić od drzwi do drzwi Matka Boża i to ona, poprzez was, będzie
ewangelizować.
Zdziwicie się jaka jest skuteczna".
Matka Boża w Kęble w 1278 r. pokazała nam co może, wsparła Polaków i wygrali z przeważającą
siłą wroga.
Gdyby Tatarów było 100 razy więcej i tak byśmy wygrali, bo była z nami Matka Boża, bo chciała
byśmy zwyciężyli.
W 1920 r. bolszewików mogło być tysiąc razy więcej.
I tak by przegrali. Matka Boża zdecydowała o zwycięstwie Polaków i gdyby było trzeba
towarzysząca jej armia zbrojnych rycerzy ruszyłaby do boju. Bolszewicy nie mieli szansy.
Nie bądźmy jak te robaki pełzające po ziemi, jak niewolnicy, którym wystarcza "mała stabilizacja",
poklepywanie przez pana po ramieniu.
Matka Boża wzywa nas do walki, wzywa nas do tego byśmy Polskę uwolnili z rąk pogan
i pomocników szatana na ziemi
byśmy nie pozwolili budować w niej państwa szatana, byśmy przekształcili ją w Jej Królestwo
i zaczęli w Polsce budować Królestwo Chrystusowe na ziemi.
A Matka Boża nam pomoże, pokona przeszkody, będzie czynić cuda. Matka Boża zwycięży, zetrze
głowę węża.
Polska zwycięży jeśli przyjmie Jej wskazania, będzie Jej posłuszna.
Inaczej czekają nas tylko kolejne krzyże.
Koniec.