AdrianPracoń
Relacjaczłowieka,któryprzeżył
zamach
JEZIORO
Pierwszedobiegającezlasustrzałyrozlegająsięzaledwieparęminutpotym,jak
siadam.Wszystkiezmysłysięwyostrzają.Przedemnąznajdujesięjezioro.Zamną
kończysięlas.Wokółmniesiedząprzyjaciele,niektórzyprzystole,niektórzynatrawie,
inninależakachlubkrzesłachkempingowych.Rozmawiająiśmiejąsię.Niktnie
reagujenadźwięki.Czytylkojarozumiem,żecośjestnietak?Sercezaczynabić
szybciej.Ściskamniewpiersi.Pokolejnejsalwiestrzałów,szybkiejseriihuków
wreszcieudajemisiępowiązaćfakty.PrzecieżChristianmnieuprzedzał.
-Wiesz,żewpobliżujeststrzelnica?-zapytał.
-Tak,tak-odparłem.-Wporządku.
Samnierazchodziłemnastrzelnicę.Dopókibyłemprzygotowany,myślałem,że
będziedobrze,jednakpoucichnięciudrugiejseriistrzałówczuję,jakbycoś
sięprzelało,jakbymniemógłjużwięcejznieść.Czyżbymiałnadejśćkryzys?
Zaledwieparędnitemuwyszedłemzeszpitalaiodtamtejporyniespałem.Powrót
dodomu,domojegostaregopokoju,tylkopogorszyłsprawę.Wszpitalubyłoinaczej-
natłoknowychuczuć,wrażeń.Aletakiegodoświadczenianiedałosięzabraćdopokoju
wsutereniewdomumamy.Niedałosięzamknąćoczuizasnąć.Zażyłempodwójną
dawkętableteknasennych,leczwogóleminiepomogły.Zakażdymrazem,gdy
zamykałemoczy,podpowiekamipojawiałysięnoweobrazy.Podwóchdniachbyłem
wycieńczony.
Przecieżniemogęodmawiaćsobiespotkańzprzyjaciółmi?Christianzebrałw
swoimdomkuletniskowymwszystkieosobyzklasy,abypokazać,żemniewspierają.
Niezwykłainicjatywajaknaniego.Tobłazen,któryodązimęspędza,jeżdżącna
snowboardzie.Ateraznaglechciałokazaćtroskę,coczyniłojegozaproszenie
wyjątkowowzruszającym.
Gdyotworzyłemfurtkę,większośćgościjużtambyła.Przytulalimnieipocieszali
Napoczątkuszukaliodpowiednichsłów,niewiedzieli,jaksięzachować,alepo
pierwszymżarcieatmosferasięrozluźniła.
Wspanialebyłoznówsięśmiać.Wyzwalająceuczuciebyciasobą.Siedziałemna
trawiewcieniudrzewicieszyłemsięwidokiemwszystkichmoichprzyjaciół.Mojego
psaMikea,długowłosegoowczarkaaustralijskiego,któryleżałprzywiązanydodrzewa
przyjeziorze.Pomyślałem,żedamsobieradę,żeudamisięzostawićtozasobą,lecz
gdyrozległysięstrzały,wszystkoodrazuwróciło.Brzmiałydokładnietakjaktamtego
dnia.
Przytrzeciejseriiudajemisięzająćmyśliczymśinnym.Ktośchcesiękąpaćw
jeziorze.Rananamoimramieniujeszczesięniezagoiła,dotegoprzykrywająduży
opatrunek,więcniemogęsięzamoczyć.ZatoMikedrepczezanimi.Chcedowody.Na
brzegujeziorapołożylipaletę,którapełnifunkcjępomostu.Kilkasetmetrówdalejleży
maławyspaporośniętaświerkami.Mężczyzna,któryprzezostatniągodzinępływałtam
izpowrotemmiędzywyspąakempingiem,wracawłaśniedobrzegu.Przyjaciele
zrzucająubrania.Koszulki,spodnieibutyzostająnakamieniach.Wmojejgłowie
rozgrywająsięsceny.Sąbardzowyraźne,trudnooddzielićjeodtego,cowidzęprzed
sobą.Obrazykolegówikoleżanekrozbierającychsiętegodnianacyplu.Bylitacy
spokojni.Jużwtedypowinienembyłzrozumieć,cosięwydarzy.
Stawiająpierwsze,ostrożnekrokiwwodzie.Gdybyłemmały,wwodytego
jeziora,HeivannetkołoSkien,wpadłmipierścieńnastroju,którymamakupiłamiw
Polscepodczaswizytyukrewnych.Miałduże,okrągłeoczko,którezmieniałokolorw
zależnościodmojegohumoru,azgubiłemgo,bawiącsięnaplażyprzykempingu.
-Oddałeśpierścieńjezioru-powiedziałpóźniejtata.-Możliwe,żetojezioro
należydogminy,aletylkotyjesteśmuzaślubiony.
Odtamtejpory,przejeżdżająctędy,częstomyślałemotympierścieniu.
Terazznówonimmyślę.Ozmieniającymkoloroczku,któreleżygdzieśnadnie.
Moiprzyjacielerzucająsięwpław.Ciemnatońotaczaichnagieplecy,aja
przypominamsobiedziewczynę,którabrodziławwodzie,oddalającsięodcypla.Nie
udałojejsięuciec.Toniepierwszewspomnieniez22lipca,którebezostrzeżenia
wypływanapowierzchnię.Myślęopogrzebach.Jutromamwziąćudziałwpierwszym
znich,więcdzisiajmuszęzadzwonićdokwiaciarni,zanimjązamkną.
Ludziewjeziorzewymachująrękamiinogami.Ochlapująsięnawzajem.Szturchają
siępodwodą.Krzyczą.Mikewskakujedowodyizasapanypłyniewichstronę.
Instynktpodpowiadamu,żetrzebaichratować.Nierozumie,żesąbezpieczni.
WSPÓLNOTA
ZlotuptakaUtoyaprzypominamałykawałekNorwegii.Okołodwunastuhektarów
porośniętychroślinnością,pieczołowiciewyciętychzestałegoląduirzuconychna
wodyfiorduTyri,pięćsetpięćdziesiątmetrówodbrzegu.Odstronypółnocneji
zachodniejwyspawyglądaniczymkobierzecświerkówisosen,ostrourwanyprzez
klifyschodzącedofiordu.Narozciągniętymobszarzenapołudniulicznedrzewa
liściasterosnąażposamąwodę,jakbyniemiałymiejscagdzieindziej.
Pośrodkutegogąszczuznajdująsięczteryotwarteprzestrzenie,niektóreczęściowo
połączonezsobą.Jednaznichleżypozachodniejstroniewyspyiwychodzinastały
ląd.Nabrzeżetworzytamstary,popękanymur,któryciągniesiępochyłoodwodyi
zachodzinabrzeg.StądwyruszająwszyscyodwiedzającyUtoyę.Tutajzaczynasię
ścieżka,którabiegniekotoboiskapiłkarskiego,rozpościerającegosięzadębamipo
prawejstronie,iprowadziażdonajwyższegopunktuwyspy.Podrodzeprzecina
płaskowyż,naktórymtrzystarebudynkiotaczająniewielkiepodwórze.Ichobecność
jestoczywista.Stojątam,jakbywyrosłyzżyznejgleby,podobniejakwszystkiedrzewa
wokół.Sątospichlerz,duża,czerwonastodołaorazgłównybudynek,któryjako
pierwszyprzyciągauwagę-białawillawszwajcarskimstylu.
Zdalekadomwyglądaolśniewającoizbytkownie.Dziesięciometroweschody
prowadząceprostonatrawnik.MasztzczerwonąflagąAUF-u
,młodzieżówkiPartii
Pracy.Wejściezokiennicamiotwartyminaprzestronnytarasuszczytuschodów.
Zbliskawidaćjednak,żezabudowania-nietylkosamawilla,lecztakżebudynki
wokół-nosząwyraźneśladydziałaniaczynnikówatmosferycznych.Farbałuszczysię
nadeskach,akitprzyparapetachkruszysię.Płytychodnikoweusianesąpęknięciami,
markizyzaśmająbrązoweplamypleśni.Nieszkodzitourodziebudynków,ajedynie
sprawiawrażenieczegośkruchego,godnegoochrony.Czegoś,coprzetrwałowiele
dekadintensywnegoużytkowaniaiwytrzymajeszczekolejnedługielata.
GłównybudynekpełnifunkcjęcentralioperacyjnejpodczasobozówletnichAUF-u
nawyspieUtoya.Stądwszelkieinformacjerozchodząsiędouczestników-czasamiza
pomocątablicogłoszeniowychrozwieszonychwróżnychczęściachwyspy,aczasem
przezgłośniki.Zmikrofonuwpokoikuzarecepcjąsygnałygłosoweprzesyłanesą
sieciąkabli.Jedenznichprowadzidostaromodnegomegafonuwiszącegonadębie
przyboisku.Innybiegnienapołudniewyspy,dodrzewaprzymałejleśnejpolance,
gdzieznajdujesięświetlica.Trzeciciągniesięprzezpodwórze,kołostodoły,adalej
postromymwzgórzudodrzewastojącegoprzystołówce.
Tenpomalowanybrązowąbejcą,podobnydobarakubudynek,wktórymmieszczą
siękiosk,jadalnia,paręsypialniidwieaule,stanowicentralnypunktnajwiększej
otwartejprzestrzeninawyspie.Stoinarozległej,porośniętejtrawąrówninieotoczonej
zloty-mipniamisosen.Tospokojnemiejsce,lekkoopadającewkierunkupołudniowej
częściwyspy,zajmujepolenamiotowe.
Totutajmieszkazdecydowanawiększośćspośródsiedmiusetuczestników
dorocznegoletniegoobozuAUF-u.JeżeliuznaćgłównybudynekzamózgwyspyUtoya,
polenamiotowejestjejsercem.Przezcałądobęrównystrumieńuczestnikówprzelewa
sięprzeztenteren.Totutajnajlepiejmożnadoświadczyćpobytunawyspie.Napolu
namiotowymczućnarastającyisłabnącypulsobozu.Odmomentu,gdytemat
przewodnizkreskówkiGumisierozlegasięzgłośnikówodziewiątejranoipierwsze,
zmęczonetwarzewyglądająznamiotów,ażdozapadnięciazmrokuizapaleniaświateł
podkołdrami,kiedypolewyglądajakrozświetlonechińskimilampionamiw
odcieniachzieleni,żółci,czerwieniibłękitu.
Totutajstanąłemwewtorek,19lipca2011roku,znamiotem,śpiworemi
plecakiem.Miałemdwadzieściajedenlatirozpoczynałemswójpierwszyobóz.Nie
wiedziałemzabardzo,comnieczeka.KierownictwoAUF-uszczegółowo
przedstawiłomiprogramiregulaminobozu.Przyjacielezorganizacjizwielkim
zachwytemopowiadaliowszystkichministrach,którzyprzemawialinawyspie,otym,
żeobóztoidealnemiejscedlamłodychludzi,którzychcązajmowaćsiępolityką.
Twierdzili,żepobytnaUtoyimożeotworzyćnowedrzwiimożliwości.
Ajednakniespodziewałemsięzbytwiele.Możedlatego,żebyłemjeszcześwieży.
KumpelzwerbowałmniedoAUF-uwlutym.Wmajuzgłosiłemsięnaobóz,apóźniej
owszystkimzapomniałem.Dopierogdyzostałemsekretarzemokręgowymdwa
tygodnieprzedrozpoczęciemobozu,zacząłemplanowaćwyjazd.Wszystkie
przygotowaniaizakupyodłożyłemnaostatniąchwilę.Najpierwmusiałem
zrezygnowaćzdyżurówwbarzewSkien,gdziepracowałemwieczoramiiw
weekendy.PóźniejtrzebabyłozorganizowaćopiekędlaMike’a,anakonieczałatwić
wszystkiesprawyworganizacji.
JakosekretarzokręgowybyłemjedynympracownikiemadministracyjnymAUF-uw
Telemarku.Domoichzadańnależałowszystko:odrekrutowanianowychczłonkówpo
czytanielokalnejprasyiwspieranielicznychmłodychpolitykówokręgu.Pozatym
oczekiwanoodemnie,żebędęwykonywa!praceprzygotowawczedladelegacji
Telemarkurównieżpodczastrwaniaobozu.Przezostatnitydzieńprzedrozpoczęciem
obozuwyspieUtoyawszystkokręciłosięwokółniego.Wponiedziałekkierownictwo
wezwałosekretarzyokręgowychzcałegokrajunaseminariumispotkanietowarzyskie
wgłównejsiedzibiemłodzieżówkiwOslo.Skończyłosiętoimpreząiafterparty.We
wtoreknapółprzytomnywlokłemsięprzezulicehandlowewposzukiwaniunamiotu,
śpiworaimateraca.Udzieliłemwywiadutelefonicznegodziennikarzowizlokalnej
gazety„Varden
”
natematdebatyouczelniwyższejwSkien,poczymwsiadłemdo
mojegomaleńkiego,podobnegodoborówkipeugeota106ipojechałemwstronęfiordu
Tyri.Niemiałemwięczbytdużoczasu,byrozmyślaćoswoichoczekiwaniach.
Kiedytegosamegodniawzięliśmysięzarozbijanienamiotów,gdyludziew
zachwycierozmawialiopogodzie,którawbrewobawomokazałasięcałkiemdobra,a
doświadczeniuczestnicywspominalipoprzednieobozyidyskutowalionadchodzących
dniach,zacząłemzdawaćsobiesprawę,żewezmęudziałwczymśwyjątkowym.
Tydzieńwcześnie)ludziezgłówne)siedzibyciężkopracowali,byprzygotować
wyspęnaprzyjazdobozowiczów.SekretarzgeneralnaTonjeBrennaskosiłatrawęna
boiskuipolunamiotowym.Teraznacałymtereniestałodziewiętnaściewbitychw
ziemiętabliczek,pojedne)nakażdyokręg.Nierozbitojeszczewielunamiotów,leczw
ciągudniaplacmiałsięzapełnić,aprzezkolejnepięćdnibliskosiedmiusetmłodych
ludzi,wywodzącychsięzwszelkichmożliwychśrodowiskiwyznającychróżnereligie,
miałomieszkaćtujedenobokdrugiego.Korzystaćztychsamychprysznicówitoalet,
jeśćwjednejjadalni.Jeślidokonalibyśmytegobezkonfliktów,obózbyłbynajlepszą
ilustracjąideałuwielokulturowejNorwegii,wyznawanegoprzezAUF.
Początkowoodstraszałamnieperspektywaspędzeniapięciudniwtakbliskim
towarzystwienieznajomych.Jednakpoprzybyciunawyspęchciałem,abyobóz
natychmiastsięzaczął.
Wtorekbyłprzedewszystkimdniemprzyjazdów.Swegorodzajuwigilią
rozpoczęcia,podczasktórejludziewrytualnysposóbdocieralidoobozowiskai
rozpakowywaliplecaki.PrzewodniczącyAUF-uEskiiPedersenmiałwygłosićapel
otwarciadopieroodrugiejnastępnegodnia.Dotegomomentutrzebabyłojakośzabić
czas.
NaszczęściepozostaliczłonkowiedelegacjiTelemarkuprzyjechaliniedługo
później.Wieluspośródnichznałemosobiście.ByłtamTim,przewodniczącyoddziału
AUF-unaTelemark,prawdziwymateriałnapolityka,ulubieniecdziewczyn,zawsze
eleganckoubrany.ByłaIngvild,przewodniczącadelegacjiokręgu,szesnastolatka,ale
jużbardzodojrzałaimądra.ByłaSiljezRjukan,zapalonadziałaczkaokolorowych
włosachizaraźliwympoczuciuhumoru.Byłtamteżmójprzyjaciel,SveinGustafz
Skien,którywłaściwiedorastałwAUF-ieinawyspieUtoya.
Przydzielononamterennasamejgórzepołanamiotowego.Podobałonamsię,że
mamybliskodokioskuistołówki.Niestetycałyruchodbywałsiętużprzynaszych
posłaniach.Jużkiedyrozbijaliśmynamioty,ludziezaczęliprzechodzićprzeznaszpłac
wdrodzedodalejpołożonychdelegacji.Abyuniknąćzmniejszeniaitakjużmałego
poletka,którymdysponowaliśmy,wieleosóbmusieliśmypoprosićowybórinnej
ścieżki.
Pozatymhumorynamdopisywały.Mieliśmyszczęście,boutrzymywałasiędobra
pogoda.RozrywkidostarczałanamteżrozłożonazanamidelegacjazNordlandu,która
przeztrzygodzinybezskutecznieusiłowaławznieśćtradycyjnylapońskinamiotławu.
Gdywreszcieimsięudało,okazałosię,żezbudowaligowzłymmiejscu,imusieli
zacząćodnowa.Niewyglądalijednaknazrażonych.Podobniejakmy,bardzocieszyli
sięnanadchodzącedni.
Takpamiętamswójpierwszywieczórnawyspie,kiedyterenpowoli,lecz
systematyczniezapełniaływielobarwnekopuły.Radośćoczekiwaniaprzyćmiewała
wszystkoinne.
Gdysięrozpakowaliśmy,poszedłemwstronęstołówki,byrozejrzećsiępoterenie.
Zeszczytuschodówprowadzącychdokioskuwidziałemcałepolenamiotowe-od
naszejdelegacjiażpoplacprzyskrajulasu,zajmowanyprzezczłonkówzOsłoi
Akershus.Zpowoduzagrożeniapożarowegoprzykazanonam,abyodległościmiędzy
namiotamiwynosiłyconajmniejdwametry,aleniktsiętymnieprzejmował.Namioty
rozłożonebyłygdziepopadnie,aodciągiprężyłysięwewszystkichkierunkach.
Wyjąłemtelefonizrobiłemzdjęcie,którewrzuciłemnaswojąścianęnaFacebooku:
„Utoya:miejscemłodości,politykiiprzyjaźni!”
Takiewłaśniemiałemodczuciainiktniemógłichzniszczyć.
LetniewieczorynawyspieUtoyawydająsiędługie,leczkiedywreszcienadchodzi
noc,zapadająiścieegipskieciemności.Nacałejwyspieznajdujesiętylkokilkaźródeł
światła.Jednalatarniastoiprzynabrzeżu,kołostatkuMS„Thorbjorn”Mawskazywać
drogękapitanowipodczasostatnichkursówzestałegolądu.Innaoświetlawejściedo
wielkiejsaliwstołówce.Wrazznadejściemzmrokuwiększośćosóbchowasięwięc
wśrodku,wsalachalbowłasnychnamiotach,gdzieprzyzapalonychlatarkach
kontynuujesiędyskusje,grywkartyczyśpiewyrozpoczęteprzedzachodemsłońca.Ja
sampierwszegowieczoruwylądowałemprzystolewjadalni,gdziegrałemwszalone
ósemkiiwojnęzeSveinemGustafemijegoprzyjaciółmi.
WodróżnieniuodinnychimprezorganizowanychprzezAUFnawyspieUtoyadzień
inoczlewająsięwjedno.Niktnieogłaszakońcadnia.Niktniestawiakropkinadi,
mówiąc:„Dozobaczeniajutroodziewiątej”.Wszyscyuczestnicyponiżejosiemnastego
rokużycia,abyłoichwielu,czulisięprzezto,jakbyzostalisamiwdomu,trafilido
własnegopaństwaliliputów,gdziemogąsamodzielniewyznaczaćgranice.My,
pozostali,byliśmytaknieznaczniestarsi,żenadalceniliśmysobiemożliwość
decydowaniaowłasnychplanachiuczestniczeniawwydarzeniuorganizowanymprzez
nasidlanassamych.
Nieoznaczato,żenawyspieniebyłonikogostarszegoalbożebrakowałonam
zwierzchników.Utoyamaswojąwyraźnąhierarchię.Naszczycieznajdujesięsekretarz
generalna.JakokierownikadministracyjnyAUF-uTonjemiaładecydującygłosw
większościpoważniejszychkwestii.Todziewczynawwiekuokołodwudziestupięciu
lat,którejcharakterpodkażdymwzględemodzwierciedlanazwisko
.Tonjezawszeaż
palisiędodziałania.Podczasnaszegopobytunawyspienieczęstozdarzałomisię
widzieć,żebysięnadczymśzastanawiała.Odrazurobiłato,conależy.Kiedytrzeba,
bywałasurowa,agdypotrzebowaliśmyzabawyczyodrobinyrelaksu,zawszemiaław
zanadrzuuśmiech.RegularnieradziłasięEskilaPedersena,polityczniewybranego
przewodniczącegoAUF-u,orazjegodoradcyBźrdaFlaarenninga.
Eskil,takjakja,pochodzizSkien,alenieznaliśmysięwcześniej.Wtedy
zadzwonił,bypowitaćmnieworganizacji.Odbyliśmykrótkąiprzyjemnąrozmowę.
Sprawiałwrażenietroskliwegoorazciepłegoprzywódcy,skoregodoopiekinad
osobamipodległymimuwstrukturzesystemu.BędącprzewodniczącymAUF-u,można
liczyćsięzpodziwemniższychrangączłonków,jednakEskilzasługiwałnaszacunekz
wyjątkowowielupowodów.PierwszyprzewodniczącyAUF-u,któryotwarcie
przyznawałsiędohomoseksualizmu.Zawszemiałwszystkoprzemyślane.Pracępod
jegoprzywództwemuważałemzaprzywilej.
Tonje,EskiliBardnigdyniezdołalibysamikierowaćobozem.PonieważAUFjest
organizacjąmłodzieżową,gdzierotacjaczłonkówbywaduża,potrzebnesąwniej
osoby,któremogłybyprzekazywaćswąwiedzęnowemunarybkowi.Dotakichosób
należałaMonicaBosei.Byłapoczterdziestce,alewcześniejpełniłateżfunkcję
sekretarzaokręgowego.Zaczęłazarządzaćwyspąw1991roku.Miałazajmowaćsię
tymjedynieprzezkrótkiczas,leczostateczniezostałanastanowisku.W2011roku
Monicazorganizowałaswójsiódmyletniobóz.WśrodowiskuAUF-owcówbyłaznana
jako„MamaUtoya”Jakwiększośćmatekciężkopracowałaipoświęcałasię
młodzieży.Obecnazawszetam,gdzietrzebabyłocośzrobić.Dawidazsiebie
wszystko,leczdużowymagałateżwzamian.Nieznosiłaguzdraniainiedokładności.
Wstałymsztabiewspółpracownikówmiałaswojegopartnera,Jona,dozorcęikapitana
statkuMS„Thorbjorn”orazTrondaBemtsena,policjanta,którypełniłfunkcjęstrażnika
nawyspie,odkądtylkozawiadywałaniąMonica.
Ciludziemielipodsobąenergicznąekipęuczestnikówobozu,funkcjonującychpod
wspólnąnazwągrupyroboczej.Członkostwowtejdrużyniedajepewneprzywileje.
Podczasgdypozostaliobozowiczedostajązwyczajnąopaskęnarękę,ludziezgrupy
roboczejotrzymująwłasną,fioletowąbluzęzkapturemiopaskęznapisem„Ciew*
.
Gdyinnimusząpłacić1000koronzawyżywienieizakwaterowaniepodczascałego
obozulub150koronzadzień,onimogąprzebywaćnaoboziezadarmoiniemusząstać
wkolejcepojedzenie.
Sekretarzeokręgowiautomatyczniestawalisięczęściątejdrużynywolontariuszy,a
jednązpierwszychkwestii,wktórychmusiałempodjąćdecyzję,byłoto,czymchcęsię
zajmować.Ekipępodzielononakilkagrup,akażdąznichdowodziłajednaosoba.
NajpierwTonjezaproponowałamigrupę„Gotowość”.Zpoczątkubrzmiałoto
świetnie,leczkiedyzapytałem,naczympolegapraca,odpowiedziała,żeprzede
wszystkimchodziomycietoalet,wyrzucanieśmieciiinneczynności,dziękiktórym
trybikiwyspypracują,jaknależy.Sekcja„Ląd”równieżpotrzebowałaludzi.Doich
zadańnależałomiędzyinnymirejestrowaniewszystkichprzyjeżdżającychnaobózi
wydawanieopasektym,którzyzapłacili.Amożechciałbymbyćmajtkiemnapokładzie
MS„Thorbjorna”?
Kolegazastąpiłmniepodczasdwóchmoichzmianwbarze,aleitakmusiałem
wrócićdoSkienwśrodęisobotę.Dlategowolałemjaknajwięcejczasuspędzićna
wyspie.Tonjezaproponowała„Informację”.
-Osobyztejgrupyinformująuczestnikówoaktualnychwydarzeniach-wyjaśniła.
Zawahałemsię.
-Tonic,żejesteśnowy.Będziedobrze-dodała.-Dowieszsięwszystkiego,co
trzeba.
Itaksięstało.Wwielkiejsalipoinformowanonasoogólnychzasadachpanujących
nawyspieioprogramie.Późniejdołączyliśmydoswoichgrup.MariWest,
kierowniczkanaszegozespołu,przedstawiłanamzadaniaigrafik.Powiedzianonam,że
wtymrokuporazpierwszyjednazmianawgrupieroboczejnietrwadłużejniżtrzy
godziny.Wcześniejczłonkostwowgrupieczęstooznaczałorezygnacjęzesporejczęści
czasuwolnego,którymcieszylisiępozostaliuczestnicy.Terazzwiększonoliczbę
pracowników,apracęrozdzielonobardziejrównomiernie.Dziękitemukażdymógł
więcejsiębawić.Mojezmianymiałytrwaćcodziennieodpiętnastejdoosiemnastej.
Maripoprosiłamniedodatkowo,abymbyłpodtelefonem,nawypadekgdybymiało
wydarzyćsięcośnadzwyczajnego.
Wśrodęodziewiątejranonapolunamiotowymrozległsiętematprzewodniz
Gumisiów.Najpierwprzeszywającafanfara,azarazponiejwesołapiosenkaw
galopującymtempie,którejtekstwkomicznysposóbkontrastowałzwidokiemledwie
wygramolonychznamiotówAUF-owców.
Zawszezwycięskie,waleczne,rycerskie.Każdaprzygodazapieranamdech.
Zobaczsaaaaaam,jakGumisieskaczętamisiam!
Mójnamiotstałnalekkimzboczu.Nierozważnieułożyłemsiędospaniawzłą
stronę,więcranoprzywitałmniesilnybólgłowy.Nadalociężałyponieprzespanej
nocypoprzedniegodniawywlokłemsięznamiotu.WjadalnispotkałemSveina
Gustafa,którywybierałsięwłaśnienaswojązmianęnastałymlądzie.Pozanimnie
znałemnawyspiezbytwieluosób,zktórymimógłbymspędzaćczas.NaUtoyizawsze
możnaprzysiąśćsięizagadaćdoobcych,alejeszczenieczułemsiępewnie.
Skończywszyjeść,udałemsięwięcdosekcjiinformacyjnej,abydowiedziećsię,czy
mamcośdoroboty.
Odstołówkiterenschodzistromowkierunkugłównegobudynku,spichlerzai
stodoły.Nakońcuplacu,wpołowiedrogimiędzywodąanajwyższympunktemwyspy,
znajdujesięteżscena.Nazywasięją„Wzgórzem”ztejprostejprzyczyny,żejest
położonanawzgórzutworzącymnaturalnyamfiteatr.Tam,jeślipozwalanatopogoda,
odbywasięwiększośćapeliiważniejszychdebat.Wdeszczowednispotkaniamożna
przenosićdowielkiejsali,aletonietosamo.WzgórzejestscenąUtoyi.Tegodniana
szczęścieświeciłosłońce,aniebozakrywałytylkopojedynczechmurki,więctotam
Eskilmiałwygłosićapelotwarcia.
PrzyscenieMariwrazzgrupkązsekcjiinformacyjnejpełnąparąprzygotowywała
siędootwarcia.Marijestobowiązkowąienergicznąkierowniczkągrupy,którarzadko
lubnigdyniestoizzałożonymirękami.Gdymniezobaczyła,poprosiła,abympostawił
flagiAUF-uwodpowiednichmiejscach.Sześćznichmiałostaćnaschodach
prowadzącychdonabrzeża,potrzyzkażdejstronytak,abytworzyłyszpalerprzy
drodzedogłównegobudynku.Sześćpozostałychmiałopojawićsięnascenie,potrzyz
obustronmównicyznieobrobionejsosny.Zrobiłemto,ocoprosiła,poczym
pomogłemdziewczyniezmojejgrupyprzyklejaćbrzozowegałązkinaścianachza
sceną.Tymczasemwzgórzezaczęłosięzaludniać.Powiadomiliśmyoapeluprzez
głośnik,więccoraztonowiuczestnicyprzychodziliisiadalinatrawie.
GdyoczternastejEskilwszedłnascenę,wokółniejmusiałosięzebraćprawie
siedmiusetobozowiczów.Wydawałsiępełenenergiiiwigoru,rozpierałygodumai
radośćzpowodutegorocznegoobozu.StacjaTV2przysłałaekipę,któramiała
przygotowaćmateriałfilmowyzotwarcia,więcspecjalniezmyśląonichEskil
włączyłdoswojejmowykilkaostrychatakównapolitykęprzetargowąErnySolberg
PremierJensStoltenbergpowinienjegozdaniemmocniejzareagowaćnatęsprawę.
-Chcemy,abyJenswłożyłrękawicebokserskieibardziejpostawiłsię
przetargowejprawicy-ogłosił,copublicznośćprzyjęłagromkimibrawami.
Celemjegoprzemowybyłojednakprzedewszystkimzbudowanienapięcia
związanegozoczekiwaniem.Zadaniemiałproste,boatrakcjeażkłębiłysięwkolejce.
PrzemawiaćmiałaGroHarlemBrundtland
.Miałotobyćjednozjejnielicznych
publicznychwystąpieńwtymrokuipierwszaoddziesięciulatwizytanawyspie
Utoya.PonadtoswójprzyjazdzapowiedzieliministersprawzagranicznychJonasGahr
StoręipremierJensStoltenberg.Świeciłosłońce,awszyscymielitrochęmniej
pracować,awięcejodpoczywać.
-Tobędzieobózwszechczasów!-zawołałEskił.
Niktniewątpił,żenaprawdętakmyśli.Kiedyschodziłzesceny,towarzyszyłymu
rytmiczneoklaskiigłośnewiwaty.Niezapomnęwidoku,jakiujrzałem,gdy
odwróciłemsięwstronęwzgórza.Wszyscypodnieślisię,bynagrodzićgoowacjąna
stojąco.Tyluoddanychludziwjednymmiejscu.
TymwłaśniebyłaUtoya.
Przyjechałemtamnieświadomyizupełniezielony.Terazstałemwotoczeniuludzi
zachwyconychrozpoczęciemtegorocznegoobozuipomyślałem,żetobędzienajlepsze
latowmoimżyciu.
Odtamtejchwiliprzestałemczućsięsamotnynawyspie.Przysiadającsiędo
czyjegośstolika,bezproblemuzaczynałemrozmowę,awmiejscachdlapalaczy
prowadziliśmynaogółgłośnedyskusje.Ludziechcielisiępoznawać.Oczywiściedało
sięzauważyć,żektośbyłtuwielerazy-sposóbmówieniatychosóbzdradzał,ze
prawiewszystkichznają.Nawyspiewytworzyłasiękulturapełnażargonuihumoru
zrozumiałegotylkodlawtajemniczonych,czegodowodemsąnazwynadanewciągulat
tutejszymmiejscomiłodziom.Ścieżkabiegnącaprzezwyspęwosipółnoc-południe,
odgłównegobudynkudoświetlicy,nazywasięE6
.Napagórekwpółnocnejczęści
wyspymówisięStoltenberget
nacześćpremiera.Małamotorówkaz
dziesięciokonnymsilnikiemmarkiJohnsonnazywasięGro,anapółnocy,niedaleko
plażyznanejjakoBolsjevika
,znajdujesięZiemiaWillocha,nazwanatak,byuczcić
prawicowegoadwersarzabyłejpremier
.
Takichrzeczymożnabyłojednakszybkosięnauczyć.Niesamowite,jakprędko
zapomnieliśmyoróżnicachdzielącychweteranówipozostałychuczestników,kiedy
obózjużsięrozpocząłiwszyscyzaczęlizsobąrozmawiać.Dlategokonieczność
opuszczeniawyspybyławyjątkowonieprzyjemnąperspektywą.Podczasgdyinnimogli
kontynuowaćdopóźnadyskusje,śpiewać,graćiśmiaćsię,jamusiałemspakować
torbęiwrócićdoSkiendopracy.
Zwyspywyjechałemchybadośćpóźno.Zapewnepromemodziewiętnastej,bo
pamiętam,żesięspieszyłem;jeszczewsamochodziemusiałemwłożyćbudąkoszulęi
krawatipopędzić,byzdążyćnaswojązmianę.Jadąc,myślałemotymwszystkim,co
mnieominie.
Tegowieczoruorganizowanospeeddatingiquiz.Szczególnieżałowałem,żenie
wezmęudziałuwspeeddating.MiłośćtoważnasprawanaUtoi.Niebezpowodu
dróżkębiegnącąpółkoliściewzdłużnajbardziejwysuniętegopunktuwyspynazywasię
ŚcieżkąMiłości.LudzieprzyjeżdżającynaUtoyęodrazusięzakochują.Odczasów
pierwszegoobozu,któryodbyłsięwlatachpięćdziesiątych,nawyspiepołączyłysię
niezliczonepary,spośródktórychwielezawarłozwiązekmałżeński,aichdzieci
równieżprzyjeżdżałynaobóziznajdowałytammiłość.
PlanowałemprzejśćsięŚcieżkąMiłościdopierowpiątekwieczorem,kiedy
wszystkotrochęsięuspokoi.Przezpierwsządobępobytunaobozienieporuszałemsię
właściwieinnątrasąniżmiędzypolemnamiotowymagłównymbudynkiem.Jednakto
niezpowodutakrozumianejmiłościtrafiłemdoAUF-uinaUtoyę.
DorastałemwGulset,małymrobotniczymosiedlunawschodnichobrzeżachSkien.
MamaMartaitataZygmuntpochodzązPolskiimożnaichchybanazwaćtypowymi
produktamiswoichczasów.PrzedprzyjazdemdoNorwegiitatapracowałwhuciew
StalowejWoli,anapoczątkulatosiemdziesiątychbrałaktywnyudziałwtworzeniu
„Solidarności”.Pozakaziedziałalnościnałożonymnaorganizacjęprzezkomunistyczne
władze,kiedyaresztowanowieluprzywódców,wtymLechaWałęsę,rodziceniemieli
odwagidalejmieszkaćwkraju.Wyjechali.NajpierwdoWiednia,gdziedzielili
mieszkaniezpięciomainnymirodzinami.PóźniejdoNorwegii,doTrondheim,
mieszkalitamprzezkrótkiczas,zanimwreszcieosiedlilisięwSkien.Tutajtataznalazł
pracęwdużejfabryce,amamęzatrudnionojakopomocwdomuopieki.Odkładali
pieniądze,dalejsiękształcili,ażzczasemtrafilinalepiejpłatnestanowiska-tatajako
inżynierelektryk,amamajakopielęgniarka.
Rozstalisię,gdymiałempięćlat.MojasiostraKatharina,bordercolłieBilliija
mieszkaliśmyumamywtygodniu,autatywweekendy.Zamiastjednegodomunagle
rodzicemielinautrzymaniudwa.Zwłaszczamamiebyłociężko.Przezdłuższyokres
właściwiesamawychowywałasiostręimnie,bezsamochoduidobrzepłatnejpracy.
Rodzicedużoprzecierpieli,abymmógłzsiostrążyćnanorweskimpoziomie,więc
bardzoliczyłysiędlanichnaszewynikiwnauce.Gdynieprzykładałemsiędolekcji,
mogłemsięspodziewać,żepowiedząmicośdosłuchu.
-Niemawykształcenia,niemapracy.Niemapracy,niemapieniędzy.Niema
pieniędzy,niemamożliwości-mawiałamama.
Niechciaławcale,abymbyłbogaty.Wielumoichprzyjaciółzliceumotwarcie
popierałopolitykęPartiiPostępu
.Kiedypowtarzałemichargumentyprzyobiedzie,
mamazawszeszybkomniepoprawiała:
-Ależ,Adrian,mójdrogi-mówiła-nawódceświatsięniekończy.
Dlamamyważnebyłopoprostuto,abymmiałpewnąpracęigodziwąpłacę,która
pozwolimipóźniejutrzymaćrodzinę.Ogólniemówiąc-moirodzicesądość
tradycyjni.Robotnikipracowniczkasłużbyzdrowia.Obojekatolicy.
Gdywwiekupiętnastulattaknaprawdęzrozumiałem,żeniejestemjakwiększość
innychchłopcówwklasie,niebyłomiłatwoimotympowiedzieć.
Latemmiędzypierwsząadrugąklasąliceumzdecydowałemsięporozmawiaćna
tentematzrodzicami.Zawszebyłemwbliskichrelacjachzmatką.Mogliśmy
rozmawiaćowszystkim.Jednakwiadomość,żejejsynjestgejem,spadłananiąjak
gromzjasnegonieba.Wwolnymczasiemiałemtypowochłopięcezainteresowania.
Kiedyojciecjeździłnapolowania,zawszemutowarzyszyłemizdałemegzamin
łowieckiPodobniejakmoiprzyjaciele,zrobiłemprawojazdynamotocykli
ponadprzeciętnieinteresowałemsięmotoryzacjąoraztechniką.
Poburzliwymwieczorzejeszczetegosamegodniawyprowadziłemsięzdomu.
Zerwałemwszelkikontaktzmamą,apojakimśczasierzuciłemteższkołę.Nie
zrobiłemtegoświadomie,aleprzerwanieedukacjiwwiekuszesnastulatbyłochyba
najgorsząkarądlamoichrodziców.Przezponaddwalatapoświęcałemsięwyłącznie
pracyiimprezom.Ichociażzyskałemwtymokresiewieludobrychprzyjaciół,trafiłem
dośrodowiska,gdzietakiepojęciajaklojalnośćczywspólnotanieciesząsię
poważaniem.Cośstałosięzmojąwiarąwludziwokółmnie.Przezpewienczas
uważałem,żeniepotrafięnawiązaćkontaktuzinnymi,żepowinienemzostać
weterynarzem,bozwierzętaniekłamiątakjakmy.Czułemsięoszukanyinierozumiany
zarównoprzezrodzinę,jakiprzyjaciół.Jednocześniebyłemteżstrasznieupartyi
krótkowzroczny.Taktojużpewniebywa,gdyjestsięnastolatkiem.
Niewiemdokładnie,kiedytonastąpiło,alepopewnymczasieznówzacząłem
rozmawiaćzmamą.Jesienią2010,dwaipółrokuporzuceniuliceum,zdecydowałem
sięwrócićdoszkolnejławy.Przeztelata,gdymnieniebyło,wszkolnictwiezaszły
sporezmiany.Wwynikureformyedukacjizmieniłysystemorazsposóbnauczania.
Niedługoporozpoczęciurokuzostałemwciągniętydoszkolnejpolityki.Zaczęło
sięodtego,żeklasawybrałamnienaswojegoprzedstawiciela.Ponieważbyłemod
nichsporostarszy,darzonomniedodatkowymszacunkiem.Tejzimywygrałemwybory
naprzewodniczącegoradyuczniowskiej.Wtymsamymsemestrzewziąłemudziałw
posiedzeniukrajowegoparlamentuuczniówjakodeputowanyzmojejszkoły.Wtedy
doznałemprzebudzenia.KilkusetmłodychludzizebranychwGrieghallenwBergen.
Wygłaszaliżarliweprzemówieniaipodejmowalidecyzje,któremiałyrealne
konsekwencjewcodziennymżyciuichsamychorazinnych.Poczułem,jakbymprzez
dwaipółrokużyłwpróżni.Niewiedziałem,żewokółjesttylezaangażowanychosób,
zwłaszczawśródtychledwoopierzonych.
Koledzyzparlamentuuczniowskiegozainspirowalimniedokontynuowaniapracy
narzeczsprawuczniówwSkien,apojakimśczasiewybranomniena
przewodniczącegoOrganizacjiUczniowskiejwTelemarku.Wcześniejskontaktował
sięzemnąlokalnyoddziałKrajowegoZwiązkuOsóbHomoseksualnych.Związek
udzielałsięmocnowszkołach,więckiedydowiedzianosiętam,żezostałemwybrany
naprzewodniczącegoradyuczniowskiej,niemusiałemdługoczekaćnaichreakcję.W
związkuprzedstawionomnieElisabeth.Pełniławtedyfunkcjęsekretarzaokręgowego
AUF-uwTelemarku.Niebyłalesbijką,aleaktywniewspierałaruch
homoseksualistów.Napierwszymposiedzeniuzarządu,wjakimwziąłemudział,miała
nasobieżółtąkoszulkę,naktórejkrzyżowałysięzsobąsłowa„homo”i„hetero”
Powiedziała,żedostałają,gdypracowaławgrupieroboczejnawyspieUtoya.
-Totakieotwarteśrodowisko?-zapytałem.
Zaintrygowałamniemyśl,żenajwiększaorganizacjapolitycznawNorwegiimoże
byćtaktolerancyjnawdelikatnejkwestii.
-WAUF-iejesteśhomo,dopókitrzykrotnienieudowodnicisię,żetakniejest-
odpowiedziała.
TostwierdzeniemówipewnienajwięcejopoczuciuhumoruElisabeth,jednakbyło
wnimziarnkoprawdy.WAUF-iejestwieluhomoseksualistów.Organizacja
zdecydowaniewspierałaichruch,leczrównieżwyraźnieopowiadałasięzabardziej
ogólnymikwestiamizwiązanymizrównościąisprawiedliwościąwobecwszystkich
członkównaszegospołeczeństwa.Towrówniedużymstopniuprzemówiłodomnie
jakodosynapolskiegorobotnikaisprawiło,żewkrótcezapisałemsiętakdoPartii
Pracy,jakiAUF-u,apóźniejzgodziłemsię,kiedyElisabethwiosnąpoleciłamniejako
swojegonastępcęnastanowiskosekretarzaokręgowego.
Wcześniejrozczarowalimnieludzie,którzyprawieniczymsięnieprzejmowali.
DołączywszydoAUF-u,miałemwrażenie,jakbywszyscywokółbyliwcoś
zaangażowani,copowoliwpłynęłorównieżnamnie.Czułem,jakbymmógłodzyskać
wiaręwludzkiedobro,wwartośćwspólnoty.
TodlategorozpoczęcieobozunaUtoyibyłotakwyjątkowe.Todlategojuż
chciałemtamwrócić.
Kiedywnocyześrodynaczwartekprzekroczyłemprógdomu,wybiłagodzina
czwarta.MamabyławodwiedzinachurodzinywPolsce,więcdomstałciemnyi
cichy.Wuszachnadaldzwoniłomiodmuzykiwbarze.Tejnocyustanowiliśmynowy
rekordwysokościnapiwków.Byłtojedenztychtętniącychżyciemletnichwieczorów
wSkien,gdywszyscyznajomisąnamieście.Kiedynaparkiecieroisięodludzi,a
zamówienianatruskawkowedaiquiriimojitociągnąsiębezkońca.
Pakującsiępoprzednimrazem,zakładałem,żebędziemymiećpięćdni
beznadziejnejpogody.Jakdotądcałyczasświeciłosłońce.Prędkowziąłemzsobą
dodatkoweszortyikąpielówki,włączyłemalarmizamknąłemdrzwi.Kiedywsiadałem
doauta,nadworzenadalbyłociemno,lecznadwzgórzaminiebopojaśniało.Pierwszy
porannyrejsMS„Thorbjorna”przypadałoósmej.Oznaczałoto,żemamcztery
godziny,awiedziałem,iżdrogazajmiemidwieipół.Pochłonąłemwięcnapój
energetycznywnadziei,żeniezasnęzakółkiem.
Samotneprowadzeniesamochodutojednaznajlepszychrzeczynaświecie.Zyskuje
sięwtedyidealnypretekst,bypobyćsamemuzwłasnymimyślami,agdybysamotność
doskwierałazbytmocno,zawszemożnadokogośzadzwonić.Ztejprzejażdżki
pamiętamniemalkażdykilometr.Drogabyłaprawiepusta.Słońcerzucałopochyłe
promienieprzezczubkidrzew.Napolachstałysarny,wyciągającszyje,gdy
przejeżdżałemobok.Miałemnanosieczerwoneray-bany,aradioustawiłemtak
głośno,jaktylkosiędało.Autośmierdziałojakpoimpreziematurzystów.Po
całonocnymmieszaniudrinkówmojeubraniaprzesiąkływódką,sokiemtruskawkowym
iliśćmimięty.Zapachbyłtakintensywnyiobezwładniający,żecojakiśczasmusiałem
otwieraćokno.Głosmiałemzachrypniętyodkrzyczeniazzabaru,leczkiedyz
głośnikówpopłynęłydźwiękiHellbilliesiwokalistyAslagaHaugena,bujałemsię,
śpiewającnacałegardło:
-Jakdziwnieczasamimożewyjść.Mogęrazemztobąiść.
PrzyjeziorzeBorsesjoznaprzeciwkawyjechałaciężarówka.Gdysięmijaliśmy,
przezchwilęnapotkałemspojrzeniekierowcy.Wydawałsięzdumiony.Pewniemiał
powód,bobyłmoimkumplem,któryprowadziłwłasnąfirmęlogistycznąwSkieni
dzieńwcześniejpróbowałsięzemnąskontaktować,alejazapomniałemoddzwonić.
Dwiesekundypóźniejrozległsiędzwonektelefonu.
-Dokądjedziesz?-zapytał.
-NaUtoyę-odparłem.-Aty?
-ByłemwOslopochleb-wyjaśnił.-Właśnie,uważajnazwierzakaupodnóża
góry.
Ledwiezdążyłskończyćzdanie,kiedyujrzałemnajezdnijakiśkształtiostro
zahamowałem.Kołazabuksowałynasuchymasfalcie,samochódzatrzymałsięokoło
metraodprzeszkody.Zwierzęleżałonieruchomo,zwróconedomnieszaro
nakrapianymgrzbietem.Nieżyło?Copowinienemznimzrobić?Niemogłoprzecież
taktuzostać.
Zbliskawidaćbyłowybałuszoneoczyirozwartypysk.Zwierzęleżałonabokuz
wyciągniętymiłapamijakdrzemiącypies.Tobyłborsuk.Chwyciłemgozatylnełapy
przezkawałekpapierupolerskiego,któryznalazłemwbagażniku,poczymostrożnie
przeniosłemnapobocze.Gdygopuściłem,bezwładneciałowolnoprzekręciłosięna
grzbietizsunęłodorowu.
Nadłąkamiunosiłasięgęstamgła,którąświatłoporankabarwiłonażółto.Może
powinienembyłsięprzespaćwdomu,alezabardzonapaliłemsięnapoznawanie
wszystkichosób,którespotkałempierwszegodnianawyspie.Szkodamibyłokażdej
straconejgodziny.
Gdydojechałem,MS„Thorbjorn”stałjużzacumowanyprzyprzystanipromowej.
Powieludługichprzerwachnakawęipapierosa,którezaliczyłempodrodze,nie
musiałemczekaćażtyle,jaksiępoczątkowoobawiałem.Zaparkowałemsamochódna
wyżejpołożonymzdwóchparkingównanabrzeżu,poczymszybkowziąłemswoje
rzeczyiposzedłemwstronęłodzi.Promstałtak,żemożnabyłopomyśleć,iżwpłynął
wgłąblądu.Jegootwartafurtadziobowaprzypominaławyrzuconegonabrzeg
wieloryba.
Wprzeszłościłódźbyłabarkądesantowąwchodzącąwskładszwedzkiejartylerii
nadbrzeżnej.Zanimjąprzebudowano,używanojejdoprzewożenianaląduzbrojonych
oddziałówwojska.Kuloodpornafurtadziobowaszybkootwierałasiępodczas
podchodzeniadoplaży,abyżołnierzemogliprędkowydostaćsięnazewnątrz.Gdy
AUFkupiłajednostkęw1997rokuinazwałojąimieniembyłegopremierazramienia
PartiiPracy,ThorbjornaJaglanda,mostekpowiększonoiwyposażonowmiejsca
siedzące,dziękiczemułódźuzyskałazezwolenienatransportdopięćdziesięciuosób.
Częstoprzewozirównieżsamochody
-narazmożepomieścićjedenpojazd,większepartieżywnościiinnychdostaw
potrzebnychnawyspie.Przedkażdąprzeprawąiponiejczłonkowiezałogi
intensywniepracująnapokładzie:albowyrównująłopatamikrawędźżwiru,wktóry
furtadziobowawgryzasięzakażdymrazem,gdyłódźdobijadobrzegu,albopomagają
pasażerom,wskazującmiejscaosobompodróżującymporazpierwszy,alboteż
-wymachującrękami-instruująkierowcówwjeżdżającychnaprom.
PośrodkutegozamieszaniaostojąspokojupozostawałJon,partnerMoniki.Kiedy
majtkowiebiegalipopokładzie,onzawszestałbezruchuzkubkiemkawywdłoni,
wyglądajączzawielkichokienmostka.Nigdyniedałposobiepoznać,żejest
zestresowanyczywyprowadzonyzrównowagi.Każdyruchwykonywałrutynowoibez
wysiłku.Ichociażjegoprofesjonalizmbyćmożeniepozwalałmunaprawdępoznać
wszystkichobozowiczów,którzycałydzieńprzewijalisięprzezpokład,japolubiłem
goodrazu.
Porazpierwszyspotkałemgopodczasszkoleniazorganizowanegotydzieńprzed
obozem.Spóźniłemsięnaprom,więczadzwoniłemdoniegozsamochodu,aby
dowiedziećsię,czymożenamniepoczekać.
-Będęzadziesięćminut!-powiedziałem.
-Gdziejesteś?-zapytał.
-WłaśniewyjeżdżamzSandvika.
-Aha...Wtakimraziebędziesztuzadwadzieściaminut.Alewporządku,
poczekamnaciebie.
Wydawałosię,jakbyJonzawszemiałwzanadrzuprzyjaznespojrzenieczykrótki,
leczcelnykomentarz,apłynącMS„Thorbjornem”wczesnymrankiem,możnabyło
znaleźćmiejsceuniegonamostku.
-Jaktampraca?-zapytał,rzucająckrótkiespojrzenienamojąkoszulę.
Zdziwiłemsię,żemniepamięta-dużobardziej,niżżepamięta,gdziebyłem.
-Dobrze-odparłem,poczymusiadłemnaławie.
Jonprzekręciłkluczykiuruchomi!MS„Thorbjorna”.Pochwiliwrzuciłwstecznyi
wcisnąłgaz.Abyłódźzsunęłasięzpiasku,trzebanapoczątkudodaćtrochęwięcej
gazu.Toodbiciejestchybajedynymwysiłkiem,jakiMS„Thorbjorn”wykonuje
podczasprzeprawy.Przezpozostałączęśćkrótkiejdroginadrugibrzegsilnikpracuje
wspokojnym,spacerowymtempie.Wtymczasiepasażerom,awkażdymraziemnie,
corazbardzie)przyspieszatętno-odchwiliodbiciaodbrzeguprzezmoment,gdyprom
mijapołowętrasy,gdziewiatrczęstozawiewaświeżoodotwartychwódfiorduTyri,
ażdosekundy,kiedyłódźzbliżasiędowyspyiotwierasięfurtadziobowa.Stojącna
pokładzie,możnazobaczyćpowoliwyłaniającąsięwyspę.Najpierwwierzchołki
drzewnadstołówką,późniejstodołęispichlerz,awreszciegłównybudynekischody
prowadzącenanabrzeże.KiedyMS„Thorbjorn”wbijafurtędziobowąwżwiriłódź
zatrzymujesię,przezstalprzebiegalekkiwstrząs.Gdyzszedłemnaląd,większość
osóbnawyspiespała,alewokolicachpojawiłysięjakieśporanneptaszki.Pierwszego
spotkałemKahlida,któryschodziłwłaśniedogłównegobudynku.Nazywałsię
szejkiemwyspyUtoyaibyłjednymznajstarszychinajbardziejdoświadczonych
uczestnikówtegorocznegoobozu.Prędkodałsiępoznaćjakogadatliwy,zabawnyfacet.
Chybarozpoznałunoszącysięzamnązapach,bogdygominąłem,odwróciłsięi
zawołał:
-Poproszębacardizcolą!
Podjednymzdrzewprzystołówcestałaławka,gdziechodziliśmypalić.Pozatym
ktośprzysunąłdoniejstółsprzedjadalni,abyprzyjemniejsiętamsiedziało.Zławki
rozciągałsięwidoknaterenprzedkioskiem.Ruchliwyplacotoczonytrzemanamiotami
handlowymi,gdziezawszecośsiędziało.ZwiązkowcyznamiotuLO
frisbeeibroszury.WnamiocieAUF-uobozowiczeoglądalispodniedresowe,bluzyz
kapturemikoszulkizpolitycznymimotywami.Wreszciewostatnimnamiociedwie
dziewczynycałymidniamiuwijałysięwoparachgofrownic.Wswoichsłomkowych
kapeluszachifartuszkachwtruskawkiwyglądałyniczymstatystkizestarejreklamy
dżemunora.
Tegorankaplacbyłpusty.Wypaliwszypapierosa,poszedłemdoswojegonamiotu,
abysięprzebrać.Musiałemsiępołożyćikilkarazyzaczerpnąćpowietrza.Drzemka
przedmoimdyżuremotrzynastejwydawałasięjedynymrozsądnympomysłem.Mniej
więcejwchwili,kiedymiałemzasnąć,zadzwoniłtelefon.Marizdziałuinformacji
zastanawiałasię,czyniezejdęimpomóc.
Brzmiała,jakbywydarzyłosięcośnadzwyczajnego.Kiedyspotkałemsięzniąprzy
wzgórzu,właśnieprzygotowywanoscenęnaprzyjazdJonasaGahra
Storego.Bytpierwsząspośródsławnychosób,któremiaływtymrokuzjawićsię
nawyspie,więcpoziomstresuwgrupiewyraźniesiępodniósłwstosunkudo
poprzedniegodnia.Żadenzgości,czytopremier,czyministersprawzagranicznych,
niespodziewasięnawyspiespecjalnegotraktowania.Przyjeżdżajątam,abyodpocząć
ipodzielićsiędoświadczeniemzpolitykamiprzyszłychpokoleń.Ajednakzapewnienie
optymalnychwarunkównaprzykładpodczaswizytyministrasprawzagranicznych
szybkostajesiękwestiąprestiżu.Wkońcutoważnipolitycy,naktórychwiększość
uczestnikówobozuspoglądałazpodziwem,anawetczcią.
Równieżtegodniazanosiłosięnadobrąpogodę,zatemprzynajmniejnie
musieliśmydodatkowowzmacniaćsceny.Wysłannikgrupyroboczejpojechałdo
Honefossporóże.Przykazanomu,abykupiłdoniczkowe,więcprzywiózłdwakrzewy
różane.Kiedyzszedłemnascenę,Mariwłaśniesięimprzyglądała.Wyglądałydość
dziwnie.Naszczyciedwóchcienkich,półmetrowychłodygwidniałyniedużeskupiska
liściikwiatów.
-Coznimizrobić?-zapytałaMari,niemogącpowstrzymaćsięodśmiechu.
-Możezakopiemypodgłównymbudynkiem?
Chwilęwalczyliśmyztymikrzewami,przesuwaliśmyjetamizpowrotempo
scenie,alenigdzieniepasowały.Wreszciewstawionojewdwabrązowedzbanyz
terakotyiumieszczonoprzedgłośnikami,więcznalazłysięniecowtle.Abyscenanie
wyglądałatakpusto,kazanomiuciąćtrochęgałęzidoozdoby.Znalezienienawyspie
narzędzianadającegosiędocięciajestnieladawyzwaniem.Podczasmeldowaniasię
nastałymlądzieprzeszukiwanesąwszystkietorbyitorebki.Wolontariuszeszukają
dwóchrzeczy.Popierwszealkoholuinarkotyków,comożewydaćsiędziwnena
obozie,gdzieorganizujesięspeeddatingikaraoke,jednakjesttokonieczne,jeżeli
rodzicemająwysyłaćtamczternasto-ipiętnastolatków.Drugąkategorię
konfiskowanychprzedmiotówstanowiąnożeisiekiery.Przechowujesięjew
kartonowychpudłach,cowieczórprzenoszonychnazapleczegłównegobudynku.Takie
rzeczyniepowinnybyćtupotrzebne.
IdączaradąMari,wśródskonfiskowanychprzedmiotówznalazłemsiekierę.Las
wydawałsiętutajnietknięty.Ścinającgałęzie,czułbymsiętak,jakbymsięnadnim
znęcał,alewkońcunatknąłemsięnaniewidkikonar,któryjeszczeniezdążyłzabardzo
wyrosnąć.Nikomuniebędziegobrakować.
Gdyogołociłemdrzewkozgałęzi,którewniesionopóźniejnascenę,Mariijakaś
dziewczynapopatrzyłynarezultat.
-AtmosferajaknaBożeNarodzenie-stwierdziłaMari.
Zrozumiałem,comanamyśli.Całośćwyglądałazupełnienietak,jakpowinna.
Powolizbliżałsięczaswizytyministrasprawzagranicznych,więcjedynym
rozwiązaniem,jakieprzychodziłonamdogłowy,byłowyłożeniejeszczeparu
brzozowychgałązekizostawieniewszystkiegowspokoju.Mieliśmynagłowiejeszcze
innezadania.
Wysłanomnienapiętro,gdziemiałemsprzątnąćpodłogęiprzygotowaćaulę.
Obszedłempomieszczeniezodkurzaczem,którywiekiemmusiałdorównywać
obozowi,potemumyłempodłogęmopemiwodązpłynem.Zpokojuobokdobiegał
głosMonikiZapytałemją,czymogęwczymśpomóc,leczdowiedziałemsięjedynie,
żemamsiętrzymaćzdalaodkuchni.Tamsamanaostatniąchwilęprzyrządzała
jedzenie,Nietrudnobyłopojąć,dlaczegosięstresuje.Odpowiadałazato,abywszyscy
wywiązalisięzobowiązków,awizytaGahraStaregoprzebiegłataksprawnie,jakto
możliwe.Pozatymmiałaprzygotowaćjedzenienaspotkanieiprzyjąćministrana
nabrzeżu,podobniejakwszystkichważnychgościnawyspie.
Sekcjainformacjinależydoniewielumiejscnawyspie,gdziemożnaspokojnie
pracowaćlubsurfowaćpoInternecie,więcczęstowidaćtamgrupkęobozowiczów,
niekonieczniezwiązanychzdyżurującągrupą.Terazwyrzuciliśmywszystkich,którzy
niemielinicdorobotywgłównymbudynku.Gdyministersprawzagranicznychzjawi
sięwdrzwiach,tylkomy,pracującytam,mieliśmygoprzywitać.
Możliwe,żetoprzezskumulowanewnasnapięcieistres,przezostrąwymianę
słówizamieszanie,jakiewywołaliśmy,chcącwłaściwiezamontowaćsłuchawkę
prysznicowąnazapleczuiznaleźćodpowiednierodzajeręczników,mieliśmynakońcu
wrażenie,jakbymiałnasodwiedzićsamkról.Wtedysięzjawił,anaUtoyibyłpo
prostuJonasem.Wchwili,gdywszedłdosali,wpłynąłnawszystkichodprężająco.
Ludzierozluźnilisięimogliodetchnąć.
TematemwizytyministrasprawzagranicznychbyłBliskiWschód,Pokrótkimapelu
miałdyskutowaćnatematkonfliktuizraelsko-palestyńskiegozdoświadczoną
korespondentkązagranicznąNRK
,SidselWold,orazlokalnąprzedstawicielką
NorweskiejPomocyHumanitarnejwGazie,KirstenBelek—-Olsen,
PrawaPalestyńczykówoddawnanależałydonajważniejszychdlaAUF-ukwestii.
WlatachsześćdziesiątychPartiaPracydośćmocnowspierałaIzrael.Powojnie
sześciodniowejw1967rokuAUFwrazzkilkomainnymilewicowymi
młodzieżówkamiwyszłanauliceOslo,bywziąćudziałwpierwszejpropalestyńskiej
demonstracjiwNorwegii.Odtamtejporypartiamatkaimłodzieżówkadużobardziej
zbliżyłysiędosiebienatympolu,jednaknadalbrakjestmiędzynimizgodywkilku
zasadniczychsprawach.AUFpostrzegasięjakoistotnąprzeciwwagędlabardziej
umiarkowanejPartiiPracy.WzwiązkuzdebatąnawyspieUtoyaEskilPedersen
nawoływałdoekonomicznegobojkotuIzraela,coPartiaPracyiministerspraw
zagranicznychuznalizazbytdrastycznykrok.
WcześniejtegodniawysłałemwiadomośćdowszystkichzTelemarkuz
przypomnieniemoprzemówieniuministrasprawzagranicznych.Najwyraźniejwiele
innychosóbzrobiłotaksamo,gdyżcałewzgórzeprzyscenieroiłosięodludzi.
MinistrowieprzyjeżdżającynaUtoyęsątraktowaniznajwiększymszacunkiem.Mimo
tonaoboziepanująpewnerytuały,którychmusiprzestrzegaćkażdy,ktoodwiedza
wyspę.Podobniejakpozostaliuczestnicy,goście-kiedyakuratnieprzemawiają-
siedząnatrawiepodsceną.AbystarczyłomiejscadlaJonasaikierownictwaAUF-u,
przedscenąwyłożyłembrezent,naktórymmogliusiąść.
Samnieczułem,żemamczasnaspoczynek.GdyEskilwszedłnascenę,by
przedstawićgości,przysłuchiwałemsię,stojącnaścieżceżwirowejnieopodal
wzgórza.Nieominąłmnieapelministrasprawzagranicznych,wktórymmówiło
koniecznościzakończeniaokupacjiZachodniegoBrzeguizaakceptowaniaPalestyny
przezIzraeljakoniezależnegopaństwa.Późniejmusiałemwracaćdopunktuinformacji,
byobsługiwaćbiuro.
Oknawrecepcjibyłyotwarte.Zeswojegomiejscasłyszałemsporączęśćtego,co
mówiono,alecałyczascośdziałosięnałączachlubmusiałemzajmowaćsięinnymi
sprawami,więcmojewrażeniabyłydośćfragmentaryczne.Pojakimśczasie
zauważyłem,żeludziezaczęlisięrozchodzić,aniedługopóźniejJonaszjawiłsięw
środkuzeswojąświtą,poczymwszedłschodaminagórę.
Wsekcjiinformacjizdążyliśmywłaśnieniecoodsapnąć,gdypojawiłosiędlanas
nowezaskakującezadanie.Jonaszapowiedziałwcześniej,żejakzwyklechcedołączyć
dodrużynyOsloiAkershuspodczasjednegozmeczów,któremiałysięodbyćtego
dnia,leczokazałosię,iżzapomniałbutówiochraniaczy.Pytałwięc,czynie
spróbowalibyśmyzałatwićdlaniegoodpowiedniegosprzętu.Przezgłośnik
zakomunikowaliśmy,żeszukamyosoby,któramogłabypożyczyćparęochraniaczyi
butówpiłkarskichwrozmiarze42.Niezdradziliśmy,ktoichpotrzebuje,aleludzie
musielisięchybazorientować,gdyżwciągupółgodzinyotrzymaliśmysporoobuwia.
Rozmiarywahałysięod41do44,różnyby!teżstopieńzużyciakorków.Wkońcu
wybraliśmyparębiałychbutównumer42,którepóźniejwyczyściliśmyzplampo
trawieiresztekziemi.
RuchbyłzawszeważnymelementemobozówletnichnawyspieUtoya,od
gimnastykizbiorowejwlatachpięćdziesiątychpowspółczesneturniejepiłkinożneji
siatkówki.Zajęciasportowestanowiływytęsknionąprzerwęmiędzyspokojnymi
seminariami,jednakprzedewszystkimmeczomtowarzyszyłogromradościizabawy.
Porozegraniukażdejrundyogłaszasięnowemecze,którezapisujesięstaranniena
ogromnejtablicyzawieszonejnatyłachspichlerzaizapowiadasięprzezgłośniki.
Wtedyobozowiczezcałejwyspyzbierająsię,bysprawdzićwynikiidowiedziećsię,
ktobędzienastępnymprzeciwnikiemichdrużyny.Wtensposóbwyraźnierośnie
poczuciesolidarnościwreprezentacjachokręgów,zktórychkażdawystawiaswoją
drużynę.
WTelemarkuniebyłodośćzawodników,abywystawićpełenskład,więc
połączyliśmysięzVestfold,tworzącdrużynęVestmark.Stosunkowoprędko
odpadaliśmyzturnieju,aleprzezresztęrozgrywekprzyglądaliśmysięzmaganiomze
swojegostałegomiejscapodnajwiększąbrzoząrosnącąprzydłuższymbokuboiska.
TaksamobyłopodczasmeczuJonasa.
Skończywszygrać,podziękowałzaprzyjemnypobytipochwaliłnaszapracę,jaką
wykonaliśmy,przygotowującwizytę.
-Świetniebyłotuwrócić-powiedział.
Późniejpodałkażdemupokoleirękę.
Ja,któryczasamiczułemsięjakoutsider,odniosłemwrażenie,jakbymzostał
przyjętydodobregotowarzystwa.Jakgdybyseriauściskówdłoniiwszystkodokoła
stanowiłyrytuałinicjacyjny,przezktórynależałoprzejść,abyzostaćwyświęconymna
członkaAUF-u.Pozatymwizytadawałaprzedsmaktego,comiałonastąpićpóźniej.
Pokazywała,jakbędąwyglądaćodwiedzinyGronazajutrziJensawsobotę.
Poprzepracowanympoprzednimwieczorze,nocnymdojeździedoOsloipo
skończonymdyżurzenawyspieosiedemnastejbyłembardziejniżwykończony,alenie
mogłemiśćspać.Elisabeth,mojapoprzedniczkanastanowiskusekretarzaokręgowego,
całytydzieńopiekowałasięmoimpsemimiałamnieznimodwiedzićzarazpomojej
zmianie.Mikejesttowarzyskimibardzoprzywiązanymdomniepsem,więc
ustaliliśmy,żebyłobymiło,gdybywpadli,abyśmyrazemspędziliwieczór,apóźniej
ElisabethzabrałabyMikeazpowrotemdoSkien.
KiedyzszedłemzpokładuMS„Thorbjorna”naląd,jużtaranamnieczekał.Nie
widzieliśmysięczterydni,więcbardzosięucieszył.Niemiałogona,alezadchodził
muradośnienaboki.GdyElisabethspuściłagozesmyczy,skoczyłwmojąstronę,po
czymprzewróciłsięnagrzbietwoczekiwaniunapieszczoty.
Przezpierwszednipowyspiechodziłluzemmałyterier.Gdybymwiedział,do
kogonależy,poprosiłbymwłaściciela,abygouwiązał,leczzakażdymrazem,gdysię
zjawiał,kręciłsięsamopas.Takbyłorównież,kiedyzeszliśmynalądnawyspie.
Ledwodoszliśmydostodoły,aonjużsiędonasprzyplątał.Szedłzanimmoże
dziesięcioletnichłopiec,którymusiałbyćjegowłaścicielem.Psyprzywitałysięz
sobą,jaktomająwzwyczaju,inapoczątkuwydawałosię,żeniebędzieżadnych
problemów.Miketrzykrotnieprzewyższałteriera,anaogółnieszukazaczepki.Jednak
gdypróbowaliśmyiśćdalej,terierruszyłwśladzanami.NiechciałzostawićMikeaw
spokoju.
Wtedymójpieszaatakował.Tomogłoskończyćsiętylkowjedensposób.Łeb
pieskazniknąłwpaszczyMike’a.Koniecznabyłaostrainterwencja.Chwyciłem
zwierzętazakark,uniosłemjeirozdzieliłem.Ludzieprzygłównymbudynkuzatrzymali
się,bypopatrzećnawidowisko.Chłopiecstałjakwrytyzrękomapobokach.
Wręczyłemmuteriera,prosząc,abygozabrał.Kiedyodwróciliśmysię,byodejść,
zobaczyłem,jakpieswyrywasięzobrożyiznówpędziwnasząstronę.Tymrazem
chwyciłemgo,zanimdobiegłdoMikea.Założyłemmunapowrótobrożęiw
podziękowaniuzostałemugryzionywkciuk.Ponownieodesłałemchłopca.Tymrazem
jużniewrócili.
Niemogłemzrobićwielewięcej.Jednocześnietrochęmartwiłemsięmożliwymi
urazamitamtegopsiaka.Mogłemporozmawiaćzrodzicamichłopca,alewiedziałem
jedynietyle,żepiesprzyszedłodstronydomkówletniskowychLO.Idącnapole
namiotowe,gdziemieliśmygrillowaćzresztądelegacjiTelemarkuiVestfoldu,
wybraliśmyokrężnądrogę,abyuniknąćkolejnegospotkaniazterierem.Bliskoszczytu
wzgórzazobaczyłem,żejestprzywiązanykołojednegozdomków.Stałnabacznośćze
wzrokiemwbitymwMikea.
Właścicielpsazgłosiłsiędopieropóźnymwieczorem.SiedziałemzElisabethna
trawiezagłównymbudynkiem,oglądającmeczsiatkówki,gdypodszedłdonasstrażnik
TrondBerntsen.Miałprzyjaznespojrzenie,wktórymbyłojednakcośbadawczego,
jakbyniemógłcałkiempozbyćsiędawnegourazupowstałegopodczaspracywpolicji.
Zerkną!naMikea.
-Totwójpies?-zapytał.
Aha,zarazdostanęrachunekodweterynarza-pomyślałem.
-Tak,atopanaterier?
-Matylkolekkiezadrapania-powiedział,siadającwtrawieoboknas.-Idobrze
mutak.Tengłupikundelmyśli,żemożebićsięzewszystkimi.Potrzebnymuodczasu
doczasulekkiłomot
Przytoczyłkilkainnychsytuacji,gdyjegopiesprzeceniłswojemożliwości.Raz
nawetzaatakowałrottweilera.
-Nigdysięnienauczy-rzekł.-Pewniewróci,jeśliznówgowypuszczę.
Powiedziałem,żeMikemnietylkoodwiedzaiwracajeszczetegosamego
wieczoru.Takrozkręciłasięrozmowa.Mówił,żewtymrokumialsięprzeprowadzaći
niewybierałsięnatenobóz,alenaszczęścieprzełożyłprzeprowadzkęnanastępny
tydzień.Jawyjaśniłem,żetomójpierwszyraz,izapytałem,czywtymrokujestdużo
więcejpracyniżwcześniej.
-Niemieliśmyżadnychawantur.Żadnegoalkoholu,narkotyków,bójek.We
wcześniejszychlatachpracowałemprawiecałądobę,aterazmogękończyćoczwartej.
DwadzieścialatjestemstrażnikiemnawyspieUtoya-powiedziałipopatrzyłnamnie,
-Jaktakdalejpójdzie,tenobózbędzienajlepszywhistorii.
Niemogliśmyjużdłużejrozmawiać,bomusiałemwyjśćnaboiskowrazz
pozostałymireprezentantamiTelemarku,żebyrozegraćmeczsiatkówkiprzeciwkoAUF
Nordland.
Przegraliśmy.
ATAK
Wpiątekobudziłemsięnaziemi.Wnocypowietrzewolnouszłozmateraca,aż
wreszciemogłemwyczućkażdąnierównośćnatrawiepodemną.Deszczszeleścił
rześko,uderzającwposzycienamiotu.Usiadłem,sprawdziłemswojerzeczy.Sucho.
Przynajmniejnamiotbyłszczelny.Nakońcumateracależałakolacjazpoprzedniego
wieczoru,niedojedzonaporcjasałatkiozdobionaparomaniedopałkami.Tylkotyle
zdołałemzrobić,nimzwyciężyłowyczerpaniepocałejdobiewpracy.Gdyskończył
siękoncertDatarocknascenieplenerowej,większośćosóbprzeniosłasiędostołówki.
Wwielkiejsaliorganizowanokaraoke.Zpowoduduchoty,któraczęstodoskwieraw
nocypoprzedzającejdeszczowydzień,ktośpootwierałokna,więcwmroku
rozbrzmiewałytrochęmarudne,leczserdecznewersjestarychklasyków.
JakiśchłopakśpiewałIdyllPostgirobygget.DziewczęcetriowykonywałoLewa
livetAgeAleksandersena,Taniewielka,choćwytrwałagrupkaprzezjakiśczasbyła
jedynym,codzieliłomnieodożywczegosnu.Okołopółnocyudałomisięwreszcie
zasnąć.
Komórkależącanamateracuobokwydaładźwięk.SveinGustafpełniłtego
przedpołudniadyżurnalądzieizastanawiałsię,cosiędzieje.
-Gdziejesteś?JaktamGro?-zapytał.
-Nie,nie,nie-wymamrotałem.
Byłopotrzynastej.PrzemówienieGronależałodonajważniejszychwydarzeńtego
obozunietylkodladziewczyn,leczdlanaswszystkich.Aterazsięskończyło.
Rozsunąłemzamekbłyskawicznyiwystawiłemgłowę,byspojrzećnaleśnądrogę.
Miałemwrażenie,jakbymobudziłsięnainnejwyspie,winnejszerokości
geograficznej.Wszystkowydawałosięcięższeniżpoprzedniegodnia,jakbycałyfiord
Tyrispowijałazasłonadeszczuimgły.Opuszczeniesuchego,przytulnegonamiotunie
byłoszczególniezachęcającąperspektywą.Ścieżkąszliobozowicze,którzywłaśnie
wysłuchalimowyGro.Jednadziewczynaidącaspiesznieodkioskuwdółwzgórza
miałanasobiejedyniepodkoszulek,krótkiespodenkiiwielkiekaloszeznapisem
„PartiaPracy”Wprostemanowałaentuzjazmem.Cozaenergiawkażdymkroku.Gdyby
toodniejzależało,pokazałabycałemupolunamiotowemu,żenaUtoyinie
przejmujemysiędeszczem.
Wdrodzespodprysznicaprawiewpadłemnagrupkędziennikarzy.Pośrodkuich
pochoduraźnokroczyłapostaćwjaskrawoczerwonejkurtceprzeciwdeszczoweji
zielonychgumiakach.ObokniejszedłEskil,dzierżącczarnyparasol.Dziwniebyło
widzieć,jaktenzdecydowany,silnyprzywódcaAUF-uzakimśdrepcze,jakkogoś
słucha.Jednakniebylekomutrzymałparasol.Postaciątąbyłamatkanarodu,Gro,
pierwszaijakdotądjedynakobietanastanowiskupremieraNorwegii,zmierzająca
właśniedoobozuOsloiAkershus.Fotografowieotaczaliją,robiączdjęcia.
Dziennikarzeszli,gryzmoląccośwswychnotesikach.Więcjeszczetubyła.Aprzed
wyjazdemmusiaławymeldowaćsięwpunkcieinformacji.Panowałtamsporyzamęt.
Kolejkadookienkaciągnęłasięażdowejścia.Nastołachikrzesłachleżałyteczki,
papiery,resztkijedzeniaipapierowekubki.Nazapleczukrótkofalówkipiszczaływ
ładowarkach,staledzwoniłteżjakiśtelefon.Gromiałazjeśćlunchnapiętrze,aza
przygotowaniewszystkiegoodpowiadałasekcjainformacyjna.Ledwiezdążyłem
zapytać,czymogęjakośpomóc,gdybyłapremierzjawiłasięwdrzwiach,zamieniła
paręsłów,poczymweszłanagóręwrazzeswojąświtą.
Wpunkcieinformacyjnymzawszemieliśmydwiekrótkofalówki,oprócztych,które
znajdowałysięnastałymlądzie.Wziąłemjednąnawypadek,gdybycośsiędziało.Po
chwiliotrzymaliśmyzląduwiadomośćonieprawidłowozaparkowanymsamochodzie.
NaogółprzedwejściemnapokładMS„Thorbjorna”należałooddaćkluczyki,aby
ludziepracującynalądziemogliwraziepotrzebyprzestawićauto.Jednaktaosobanie
uczyniłatego.Trzebabyłodowiedziećsię,ktoto.Poszedłemnazapleczeiwywołałem
właścicielaprzezgłośnik.Kiedywróciłem,zjawiłasięMari.Wzamieszaniu
powstałymwokółGrowjakiśsposóbzdołałaskręcićkostkę,któraterazzrobiłasię
dwarazywiększaoddrugiej.MimotoMariniepotrafiłausiedziećnamiejscu.Po
krótkichnamowachzgodziłasięusiąśćnachwilęipoczekać,ażopuchliznanieco
zejdzie,podczasgdypozostalimoglizająćsięsprawami,którychnieudałosię
załatwićprzedprzyjazdemGro.2powodudeszczumusieliśmymiędzyinnymi
przełożyćwszystkiezaplanowanenatendzieńmeczepiłkarskieisiatkarskie.
OkołopiętnastejGrowróciłazlunchu.Zpoczątkupróbowaliśmypracowaćjak
gdybynigdynic,alewkońcuwszyscyprzerwaliswezajęciaiotoczylijąniczym
rekruci.Szybkorozejrzałasiępopomieszczeniuipodziękowałanamzamiłypobyt.To
samouczynilitowarzyszącyjejdziennikarze.Wtedywszyscywyszlinaczekającyna
nichprom.
PowyjeździeGronadalmieliśmyparęrzeczydozrobienia,jednakterazpracaszła
winnymtempie.WszystkimczłonkomdelegacjiTelemarkuwysłałemwiadomośćo
przełożeniumeczów.Pojakimśczasiezaczęliśmysprzątaćpospotkaniu,któreodbyło
sięnapiętrze.Nastolezostałtalerzzzimnymiprzekąskami,któreznieśliśmynadółi
rozdzieliliśmymiędzysiebie.
Siedzieliśmy,gadającowszystkim:odinteresującychnaskwestiipolitycznychpo
typowedlasezonuogórkowegowiadomościzbrukowców.Wtymtygodniuna
pierwszychstronachnorweskichgazetpisanogłównieoseksskandaluDominique’a
Strauss-Kahna
,udzialeThoraHushovda
wTourdeFranceoraztanichbiletach
lotniczychdociepłychkrajów.
Przezostatniednipewienmiodyblondynzaglądałdonascojakieśdwiegodziny,
żebyzapytać,czyktośznalazłjegokurtkę.Okołopiętnastejtrzydzieścipojawiłsię
pierwszyraztegodnia.Mniejwięcejwtymsamymczasiedopokojuoddrugiejstrony
wpadłaMonica.
-WOslobyłwybuch-powiedziała.
Wszyscyzamilkliiodwrócilisięwjejstronę.Otrzymałatelefonodkogoś,kto
przeczyta!otymnaTwitterze.Wnormalnejsytuacjiwzięłabykierownictwonabok,
abyomówićważnesprawynaosobności.Jednakterazstałatylko,trzymającsię
framugiZerknąłemnaEskila,którysiedziałzeswoimdoradcą.Jegotwarzzdradzała
zwątpienieibrakzrozumienia.Tonapewnowybuchgazu-mówiłemsobiewduchu.
NiktprzecieżniezdetonowałbybombywOslo,wmałejNorwegii,toniemożebyć
prawda.JednakztyługłowykłębiłysięmyślioudzialeNorwegiiwwojniew
Afganistanie,obombowcach,którewysłaliśmydoLibii,iżezdobyliśmysięnato.
Gdyminąłpierwszyszok,zajęliśmysiępozyskiwaniemnajświeższychinformacji.
Ci,którzyniemielinicdorobotywbiurze,zostaliwyrzuceni,awszystkiedrzwi
zamkniętonaklucz.Rozpoczęliśmygorączkową,spontanicznąakcjęzbieraniadanych.
Nastołachpojawiłysięlaptopy,iPadyismartfony.Monicapobiegłanapiętropo
radio.Gdywróciła,próbowałaustawićkanałinformacyjny,leczzgłośnikówpłynęła
jedyniemuzyka.Minęłomożepięćminut,gdypojawiłasiępierwszawiadomośćo
zdarzeniuwstolicy.Niejesttodużoczasu,jednakwtedyzdawałosięwiecznością.
Jednocześniedziennik„Aftenposten”doniósłoczymśprzypominającymeksplozjęw
Oslo.Pisanooodłamkachszkłanaulicach,wyjącychalarmachidymieunoszącymsię
zbudynkurządu.
„Sprawawtoku”-brzmiałnapisnastronie.
Nicwięcej.
Żadnychzdjęć,którepowiedziałybynamcośotym,cosięstało.Ktośzaczął
płakać.Wieleosóbsiedzącychwpokojumiałoprzyjaciółiczłonkówrodziny,którzy
pracowaliwcentrum.Wbiurachzaledwiekilkametrówodmiejscawybuchu.Jasam
nieznałemnikogo,ktobyłwtedywśródmieściu,alewiedziałem,żeludziezgrupy
roboczejjechalidoOslowydrukowaćdokumentywbiurzepartii.
Kiedynastroniegazetyinternetowejpojawiłosiępierwszezdjęcie,zobaczyliśmy,
żewwynikueksplozjiwyleciałyoknawcałymbloku.
-Totylkoszkło.Żadenbudynekniejestuszkodzony-odezwałemsię.
Możektośsądził,żewiem,oczymmówię,alepowiedziałemtogłówniepoto,
żebyuspokoićsamegosiebie.
-Pewniezapaliłsięjakiśpojemnikzpropanemalbotowyciekzjakiejśrury.
MniejwięcejwtedydostałemesemesodSveinaGustafazlądu.„Eksplozjaw
budynkuVG
idzielnicyrządowej.Wszystkieoknawybite,ludziekrwawią”-napisał.
Wtamtymmomenciechcieliśmy,abywśródobozowiczówniewybuchłapanika,aby
jaknajwięcejosóbdowiedziałosięozdarzeniuodnaswewłaściwysposób.„Ani
słowaotym.Mamwłaśniezebraniewtejsprawie”-odpisałem.Zdecydowaliśmysię
skontaktowaćzekipązNorweskiejPomocyHumanitarnej,dowiedziećsię,conam
doradzą.Mielikogośprzysłać.NiedługopowysłaniuodpowiedzidoSveinaGustafa
przyszedłodniegonowyesemes.
„Pisząotymwszędzienanecie.Dostałemwiadomość,”
Jeślimieliśmyopanowaćtęinformację,zanimdojdziedowybuchupaniki,niebyło
czasudostracenia.Naogółgruparoboczadzieliłasięnatrzyzmiany.Terazdopunktu
informacjiwezwaliśmywszystkich.Członkowieposzczególnychgrupuwijalisięjakw
ukropie,opracowującplandziałania.Moni-ca,EskiliresztakierownictwaAUF-u
zasugerowalipowszechnezebranie.PrzewodniczącyNorweskiejPomocy
Humanitarnejzaoferował,żezorganizujecentrumkryzysowe,gdzieobozowicze
moglibyskorzystaćztelefonuczyporozmawiać.Przezgłośnikpoinformowano,abyo
godzinieszesnastejtrzydzieściwszyscyzebralisięwwielkiejsali.Mniejwięcejw
tymsamymczasiedostałemwiadomośćodSveina,mojegoprzyjacielazSkien,który
zastanawiałsię,czynieprzyjechaćnaprzemówienieJensawsobotę.Chciał
powiedziećotym,cowydarzyłosięwOslo.
„Właśniezajmujemysiętymnaobozie.Jensmasiędobrze”-odpisałem.
„NiejedźdocentrumOslo.Możebyćwięcejbomb”-odpowiedział.
„Tomożebyćgaz,aleniejestempewien”-napisałem.
Nadaltrzymałemsiętejwersji.Coinnegomogłotobyć?KiedySveinznów
odpowiedział,zdążyłemwziąćzsobąkrótkofalówkęiopuścićpunktinformacji,aby
zwołaćludzinazebranie.Nicniewskazywałowtedynato,abyktokolwiekpoza
centrumOslomusiałmiećsięnabaczności.Mimotonapisał:
„Adrian,uważajnasiebie”.
Byłaszesnasta.
Każdyznaswswoistysposóbreagujenatraumatyczneprzeżycia.Niektórzymilkną
izamykająsięwsobie.Niektórzyzaczynająpłakać.Inniciąglesięśmiejąisą
niepoważni.Jeszczeinni,idotejkategoriinależęja,stająsięniespokojni,chętnido
działania,wręczhiperaktywni.Zamiastprzejąćsięrozmiaremtragedii,znajdują
zajęcia,którepozwoląimzachowaćdystanswobecrzeczywistości.
Mojezadaniepolegałonazadbaniuoto,abyjaknajwięcejobozowiczówstawiło
sięnazebranie,więcnatymwłaśnieskupiłemcałąswojąuwagę.Nadaliśmydość
ogłoszeńprzezgłośniki,aleniemieliśmygwarancji,żewszyscyjeusłyszeli,więc
poszedłemnapolenamiotowe,byosobiściepoinformowaćludzi.Wpobliżustołówki
zacząłjużgęstniećtłum,tłoczącsięprzywejściudogłównejsali.Jeśliwszyscy
mielibywejśćnaraz,powstałabykolejkaistracilibyśmydużocennegoczasu.
Zawołałem,żebyzaczęlijużwchodzić.
Mieliśmywłaściwieoddzielnągrupęodpowiedzialnązaprowadzenie
obozowiczównazebrania,alenapolunamiotowymnadalstałowieleosób,które
wyglądały,jakbyniedotarładonichinformacjaonaradzie,aponieważwszyscy
członkowiegrupyroboczejbylizajęciczymśinnym,kontynuowałemswójobchód.Przy
strefieTelemarkukilkaosóbzastanawiałosię,cosiędzieje.Wyjaśniłem,że
wszystkiegodowiedząsięnaspotkaniu.Tęsamąwiadomośćuzyskaliinninapotkani
przezemnieobozowicze:uczestnicyseminarium,którzyschronilisięprzeddeszczem
poddachemscenyplenerowej,paraMiriamiAleksanderzTelemarku,którzyrozłożyli
swójnamiotobokmojego.
-Musimyiść?-zapytali.
-Cośsięstało-powiedziałem.
Zapadłacisza.
-Mówiszobombie?
Plotkaowydarzeniurozeszłasiępowyspie.Wielujużdawnootrzymało
wiadomościodprzyjaciółirodzinyalboprzeczytałootymwInternecie.Łudziliśmy
się,żeudanamsięzachowaćwtajemnicyinformacjęozajściu,leczszybkookazałosię
toniemożliwe.Terazchodziłoprzedewszystkimozapewnieniebezpieczeństwai
zdobyciejaknajdokładniejszychdanychotym,cosięstałoijaktowydarzeniewpłynie
nadalszyprzebiegobozu.
WdrodzeprzezobozowiskoTromsspotkałemgrupkęzebranąwokółiPada.Ktoś
znalazłfilmikzOsloumieszczonywsieciprzez„Aftenposten”.Nazdjęciachmiasto
byłopodobnedostrefydziałańwojennych.Ulicezasypanebyłydymiącymikawałkami
wrakówipowykręcanegometalu.Bezustanniewyłyalarmysamochodowe.
Poprosiłem,abyweszlidośrodka.
Byłaprawieszesnastatrzydzieści.Wkorytarzuprzedgłównąsaląunosiłsię
intensywnyzapach.Ci,którymzdarzyłosięspóźnićnawykładwstołówce,znalito
zjawisko,lecztegodniawońbyławyjątkowonieprzyjemna.Przezostatniądobęw
powietrzudominowaływilgoćizgnilizna.Wąskieprzejściewypełniływyziewyz
kilkusetparmokrychkaloszyibutów.
Szybywsalizaparowały.Byłowilgotnoiduszno.Eskilzacząłjużinformowaćo
sytuacji.
-Jaknapewnowiecie,wdzielnicyrządowejdoszłodowybuchu-powiedział.
Szukałodpowiednichsłów.
-Niewiemynarazienicwięcej,aleJensjestbezpieczny.Będziemywasna
bieżącoinformowaćorozwojuwypadków.
Ztrudemdałosięwnimodnaleźćśladpewnegosiebie,radosnego
przewodniczącegoAUF-u,którydwadniwcześniejinaugurowałobóz.Bezproblemu
możnabyłozrozumieć,żeprzyjąłwiadomośćdużogorzejniżwiększośćosób.Bomba
wybuchłatużprzyjegobiurzeprzyYoungstorget.Dotknęłasercaśrodowiska
politycznego,któregobyłaktywnymczłonkiem.Wkażdymrazieniebyłyto
wyreżyserowanechwile.Niemusiałużywaćwielkichsłów,ajedyniezadbać,by
uczestnicyczuli,żektośsięonichtroszczy.
-Tutajjestnamdobrze-rzekł.-Tonajbezpieczniejszemiejsce,wjakimmożemy
terazbyć.
Takieuczuciewypełniałomnie,gdyzszedłzmównicyioddałgłosMonice.Jens
najprawdopodobniejnieprzyjedziewsobotę.Tymczasowoodwołanodyskotekę,która
miałasięodbyćwieczorem.
Pozatymobózdziałałjakdotąd.Znajdowaliśmysięnawyspie,dalekoodOslo.W
tamtymmomencieUtoyawydawałasięnajbardziejchronionymmiejscemwkraju.
Monicapowiedziała,żewszystkierejsyMS„Thorbjorna”zostanązawieszone,ale
prombędziekursowaćwraziepotrzeby,abykażdymógłopuścićwyspę,gdybędzie
chciał.NorweskaPomocHumanitarnautworzyłacentrumkryzysowe,doktóregomożna
sięzwrócić,jeślichcesięzkimśporozmawiać.
DrgnąłemnawspomnieniePomocyHumanitarnej,Dwadniwcześniejdoich
namiotustojącegopodświetlicąskierowałemjednądziewczynę.Bolałjąbrzuchi
podejrzewałausiebiegrypężołądkową.OstatecznienamiotPomocyHumanitarnej
przekształconowizolatkę,anamprzykazano,byniezbieraćzbytwieluosóbnamałych
powierzchniach.Terazcaławyspastłoczyłasięwgłównejsali.Niemalwidaćbyło
rozprzestrzeniającesiępopomieszczeniuzarazki.
Byłaszesnastaczterdzieścipięć.
Zebranienietrwałodługo.Przekazanonajważniejszeinformacje,więcżycie
obozowemogłodalejtoczyćsięswoimrytmem.Nimsięrozeszliśmy,delegacjeodbyły
własnenarady.GrupazTelemarkuspotkałasiępodscenąplenerową.Delegacja
wyglądałatak,jakbywydarzeniazabardzonaniąniewpłynęły.Niektórzybylicisii
zamyśleni,jednakjaktonazgromadzeniachmłodzieżybywa,znalazłsięktoś,kto
chciałobrócićwszystkowżart.SpotkanieprowadziłTim,przewodniczącyAUF
Telemark,alezapomniałoparuważnychszczegółach.Ponieważtegodniapracowałem
wsekcjiinformacyjnejiwiedziałem,conależyzakomunikowaćobozowiczom,sam
zabrałemgłos,byuzupełnićjegowypowiedź.
-Dobrzebyłobyzadzwonićterazdorodziców-zaleciłem-ipowiedzieć,że
jesteściecaliizdrowi.Jeślichceciezkimśporozmawiać,możecieudaćsiędopunktu
informacjialbodocentrumkryzysowegoPomocyHumanitarnej.
Wpołowiezebraniaotrzymałemprzezkrótkofalówkępytaniezinformacji,naktóre
mogłemodpowiedzieć.Sekcjaplanowaławtedypokazaćnadużymekranietransmisjęz
konferencjiprasowejpolicji,wzwiązkuzczymdużosiędziało.Omawianomiędzy
innymimożliwośćzablokowaniadostępudosiecibezprzewodowejnawyspie,aby
całąprzepustowośćwykorzystaćdoodbioruaudycjizestroninternetowychNRK.
Odszedłemkilkametrównabokizgłosiłemsięprzezradio.Niedługopóźniej
otrzymałemwiadomośćodosobyzinformacji,którazauważyła,żenapytaniepowinien
raczejodpowiedziećktośznajdującysięwgłównymbudynku.Odebrałemtojako
aluzję,żebywrócićdopracy,żeniemogębiegaćpowyspiepodczasdyżuru,więc
opuściłemnaszezebranie.WdrodzedopunktuinformacjisprawdziłemprzezInternet
wtelefonieportaleinformacyjne.PisanoodwóchofiarachśmiertelnychwOslo.
Przezradiousłyszałemzgłoszeniezląduopolicjancie,któryczekanabrzeguna
prom.
Byłasiedemnasta.
Nastrójwrecepcjizmieniłsię:początkowyszokprzeszedłwsmutekirozpacz.
Rozmiaryeksplozjiwdzielnicyrządowejrosływrazzkażdąnowąrelacjąozdarzeniu.
Gdydobiuradotarławieśćoofiarach,ludziezaczęlipłakać.Marinależaładotych,
którzyprzyjęliwiadomośćnajgorzej.Radosna,energicznaMari.Smutnobyłopatrzeć
nanią,gdyznajdowałasięwtakimstanie.Kiedywreszciewzięłasięwgarść,
podeszładomnie,byzapytać,czyniemógłbymkupićnapojuichipsów,które
wystawilibyśmy,gdybyktośchciałprzyjśćporozmawiać.
-Oczywiście-odparłem.
Chciaładaćmiswojąkartę,alejejnieznalazła.
-Wporządku-powiedziałem.
Zatrzymałasięipopatrzyłanamniezuśmiechem.
-Dziękujębardzo,Adrian.
Zadzwonieniedodomubyłopierwszączynnością,którąwykonałowieleosób,
usłyszawszyoeksplozjiwOslo.Jasamjeszczeniezdążyłemzadzwonić.Jak
wspomniałem,mamabyławtedywPolsce,anaogółłatwojązmartwić.Niechciałem
jejniepokoić,zanimniedowiemsięczegoświęcej.Tymczasemokazałosię,ze
przypadkiemmiaławłączonytelewizorpokazującyzdjęciazdzielnicyrządowej.Z
początkumyślała,żetowiadomościzAfganistanu.Późniejwroguekranuzobaczyła
napis„Oslo”Gdydomniezadzwoniła,wychodziłemwłaśniezgłównegobudynku.
-Gdziejesteś?
Widziała,żewdrodzenawyspęmiałemzahaczyćobiuroAUF-u,więcmusiałasię
upewnić.
-Naobozie-odpowiedziałem,alenadalwydawałasięniespokojna.
-Wszystkowporządku?
Pośrodkutrawnikaprzygłównymbudynkuwystawionodwawielkiedmuchane
zamki.Strefadlapalaczypołożonabyładalej,gdzietrawnikkończysię,astrome
wzgórzeprowadzidowody,lecztakierzeczyniewydawałymisięwtamtejchwili
ważne.Zakradłemsięmiędzydwienadmuchiwanekonstrukcjeizapaliłempapierosa.
-Spokojnie-pocieszyłemją.-Umniewszystkodobrze.
-Coterazrobisz,Adrian?
Zmiejsca,gdziestałem,widaćbyłodużączęśćfiordumiędzywyspąastałym
lądem.Pięćsetpięćdziesiątmetrówwodyoddzielającejnasodresztyświata.Przed
zdarzeniemwOsłotowłaśnietworzyłomagięlegomiejsca.Toczyniłoobóztutaj
wyjątkowymprzeżyciem,jakbyśmybylimałą,samorządnąspołecznościąnauboczu
wszystkiego.Terazczułosięraczej,żejesteśmyodcięci,aodległośćdodatkowo
sprawiała,iżtrudne,awręczniemożliwewydawałosięzrozumienie,codziejesiępo
drugiejstroniefiordu.
-Niewracamdodomu-oświadczyłem.-jestemprzecieżnawyspie.
-Pewniemaszrację-zgodziłasięmama.
Byłasiedemnastapiętnaście.
Kołospichlerzaspotkałemchłopakazsekcjigotowości.
-Wiesz,żepłyniedonaspolicja?-zapytał.Zatrzymaliśmysięizerknęliśmyna
wodę.MS
„Thorbjorn”znajdowałsięmniejwięcejwpołowiedrogiprzezcieśninę.Właśnie
miałzwolnićprzedprzybiciemdonabrzeża.
Odwróciłemsię.Poszedłemścieżkąwgóręstromegowzgórza,minąłemdomki
letniskoweLO,poczymskierowałemsiędostołówki.Przymiejscudlapalących
zapaliłemostatniegopapierosaiwyrzuciłempustąpaczkę.
Nawyspiepanowałzupełnieinnynastrój.Niektórzypłakali.Innirozmawialiprzez
telefon.Jeszczeinnistaliwgrupkach,bydyskutowaćozajściu.
Byłasiedemnastatrzydzieści.
Pierwszedźwiękirozległysię,gdyszedłemdokiosku.Dwaostreuderzenia,jakby
ktośwaliłwblachę.Ponieważdochodziłyzrejonugłównegobudynku,trudniejbyło
zwrócićnanieuwagę.Jeśliktośrobiłcośgłośnego,tonaogółtam.Chwilępóźniej
zabrzmiałanowaseriahuków.Próbowałemwyciągnąćszyję,alezmojegomiejscanie
byłemwstaniedojrzećpunktuinformacji.Wzgórzejestzbytstrome,awidokzasłaniają
domkiletniskoweLOorazokolicznaroślinność.
Przezparęsekundtrwałacisza.Wtedyujrzałembiegnącychłudzi.Jednipędzilina
skróty,innileśnądrogą.Zastanowiłmniesposób,wjakibiegli.Dlaczegotakoglądali
sięzasiebie?Dlaczegoprzystawali,odwracalisię,byzarazpotemgnaćdalej?
Podobniejakinneosobynaplacu,stałem,dopókinieujrzałemTonje.Pędziłaskrótem
podgórę.Zbliżywszysię,wbiławemniewzrok.
-Uciekaj!-krzyknęła.
-Dlaczego?-zapytałem.
-Onstrzela!
Ruszyłemdrobnymkrokiemzanią,alepoparumetrachzwolniłem.Dotarłemdo
podnóżapagórkamiędzystołówkąapolemnamiotowym.Tonjezniknęławzagajniku.
Wokółmniezatrzymałosięwieleosóbiprzezchwilęstaliśmytak,patrzącpytającona
siebie.Ciekawośćwalczyłazestrachem.Naglektośotworzyłoknowdużejsali.
PojawiłasięwnimgłowaKahlida.
-Cosiędzieje?-zapytał.
-Zamknijwszystkieoknaidrzwinaklucz-rozkazałem.
Zarazpotemrozległsięnastępnyhuk,Tymrazemdużogłośniejszy,jakbydochodził
zdrugiejstronylasku.Zaledwiepięćmetrówdalejujrzałemdziewczynębiegnącąw
mojąstronęleśnądrogą.Dwakolejne,donośneuderzenia.Padławprzódizostałana
ziemi.Kątemokadostrzegłem,jakobokniejupadajakiśchłopak.Cotomabyć?
Ćwiczenia?Jakaśgra?Cofałemsięmiędzynamiotyścieżkąwydeptanąwbłotnistej
trawie,gdyzobaczyłemgoporazpierwszy.
Wyszedłzzadrzewnadrogę,gdzieupadładziewczyna.Miałwyprostowaneplecy.
Stąpałszybko,zdecydowanie,jednakniereagowałnaotaczającychgouciekających
ludzi.Szedłwmoimkierunku.Widziałem,żemanasobieciemneubranie,spodnie
wpuszczonewbuty,cośnakształtmundurupolicyjnego,Naramieniumiałzawieszoną
torbęalboworek.Droga,którąszedł,byłapołożonazaledwiepięćmetrówodemnie,a
namiot,zaktórymsiękuliłem,sięgałmitylkodopiersi.Niewidziałmnie.Wzrokmiał
wbityprzedsiebie,wwejściedomałejsali.Wszystkoinnezdawałosiędlaniego
nieważnełubniewidzialne.
Możejużzauważyłdziewczynęwszarychdresowychspodniach.Niemampojęcia,
skądsięwzięła,czystałatamcałyczas,amożewracałaspodprysznica.Nie
wiedziała,cowłaśniesięstało,boszłaprostowjegostronę.Aonkroczyłjejna
spotkanie.Gdyznalazłasięzaledwiemetrodniego,mniejwięcejwodległości,kiedy
naturalniebyłoby,gdybyktóreśznichsięodezwało,prawąrękąwyciągnąłpistolet,
którywycelowałprostownią.Wycofałasię,alebyłozapóźno.Strzeliłtrzyrazywjej
tułów.Wtedystanąłnadnią,krótkosięjejprzyjrzał,poczymoddałdwakolejne
strzały.Zakażdymtrafieniemjejkończynydrgałykonwulsyjnie.
Wtymsamymmomenciewszyscywokółmnierozbieglisięwpanice.
Instynktownieruszyłemzanimi.Międzynamioty,naleśnądrogędzielącąpole
namiotowedwieczęści,adalejwdół,dozagajnikanakońcuplacu.Tam,gdziedroga
skręcanapołudniekuświetlicy,gnaliśmydalejprosto,przezterenOsloiAkershus,w
stronęgęstychzarośli.Niesłychaćjużbyłostrzałówzjegobroni,leczpociski
trafiającedrzewarozrywałykoręzdelikatnymtrzaskiem.Kuliliśmysięwbiegu.Przy
zagajnikuupadłajednadziewczyna.Najpierwsądziłem,żepodobniejakwieluinnych,
potknęłasięoodciągiporozpinanemiędzynamiotami.Jednakonazostałanaziemi,a
gdysięodwróciłem,zdawałomisię,żewidzęwjejplecachdziurę.
Tymczasempolicjantwkroczyłjużmiędzynamiotyprzystołówce.Musieliśmybiec
dalej.Międzypniedrzew,przezlas.
Nadaltrudnomipojąć,jakdotarliśmystamtądnadwodę.Kawałekdalejrosłazbita
ścianacierniikrzaków.Musieliśmyprzebiecprostoprzeznią.Staranowaćjąjakstado
bydła.Podrugiejstronieroślinnośćbyłarzadsza,awzgórzeprowadziłołagodniew
dół,wstronęniewielkiegowystępuotoczonegososnami.Kierowaliśmysiękuwodzie.
Czasemwliniiprostej,kiedyindziejzygzakiem,gdyczuliśmy,żejesteśmyna
celownikumordercy.Biegnąc,krzyczeliśmydosiebie.
-Musimywezwaćpolicję!
PrzywystępieminęliśmyŚcieżkęMiłościipędziliśmydalejwdółstromego
urwiska,którekończyłosięprzybrzegu.TamminąłemTima.Leżałztwarząwżwirze.
-Niemożeszsiętutajchować!-krzyknąłem.
Zerknąłnamniezdezorientowany,poczymwstał.Pojegoczoleciekłastrużka
krwi.Najprawdopodobniejwpadłprostonajakąśgałąźczydrzewo.
Kilkametrówodbrzeguwwodziestałdługiszeregdrzewliściastych,ajedyna
drogapozwalającaprzejśćdalejsuchąstopąprowadziławąskimprzesmykiemmiędzy
drzewamialądem.Totamkierowałasięwiększośćludzinadbiegającychzurwiska,
alemożnateżbyłoiśćzewnętrznąstroną.
Zawahałemsię.
Wukryciumiędzykamieniami,zadrzewamileżałzwójmetalowejsiatki.Wielu
uciekającychkolegówrunęłonaziemię,zaplątawszyzmęczonestopywstalowydrut.
Całagrupazatrzymałasięzanimi.Napastnikmógłwkażdejchwilizjawićsięna
szczyciewzgórzalubnaścieżce.Niepewnymkrokiemwyszedłemnaśliskiekamienie,
abyokrążyćdrzewaodzewnętrznejstrony.Przykażdymstąpnięciuwodaobmywałami
kostki.Miałemwodoszczelne,dobrzezawiązanebuty,leczpokilkumetrachione
przemokły.Czułem,jaklodowatawodaprzesiąkaprzezsucheskarpetkiidocierado
stóp.
Wtedywułamkusekundyjakbymzdałsobiesprawęzcałejsytuacji:
Todziejesięnaprawdę.Napoważnie.
Wdrodzedowodyczekałem,ażktośgwizdnieiprzerwiecałąakcję.Myślałem,że
jakaśorganizacjachcenaswtensposóbczegośnauczyć.JednakgdywodyfiorduTyri
wdarłymisiędobutów,byłotoniczymsygnałalarmowywysłanyodstópażdomózgu.
Jakwiadomośćprzekazanagłowieprzezciało,abybiecdalej.Wyprzedziłmnie
chłopakwbrązowejbluziezkapturem.
-Jakiśfacetstrzela-odezwałsię.
-Tak,zdążyłemsięzorientować-odparłem.
-Aledlaczego?
WtejchwiliniktniemyślałoatakuterrorystycznymwOslo.Wyjąłemtelefon,by
zadzwonićnapolicję,iznowudotarładomniepowagasytuacji.Nieodezwałsię
sygnałpołączenia,tylkotrzykrótkiepiśnięcia,apotemcisza.Onibiorąwtymudział!
-pomyślałem.Jużichpowiadomiono!Gdybymtylkosiędodzwonił,napewno
powiedzielibymi,bymniepłynął,żetotylkoćwiczenia.
Żewszystkobędziedobrze.
Znajdowaliśmysięnapołudniowymkrańcuwyspy.Rząddrzewikrzewów
wystającychzpłytkiejwodyciągnąłsięprawienieprzerwanieażdoostregocypla
położonegojakieśstometrówdalej.Odmiejsca,gdziestałem,ażdotegopunktu
równymstrumieniemnapływalimoiprzyjaciele.Przycypluzatrzymywalisię,jedenza
drugimzdejmowaliubrania,brodziliwciemnejtoniirzucalisięwpław.Niektórzyjuż
kawałekodpłynęli,woddalidostrzegałemichgłowy,wynurzającesięprzykażdym
ruchuramion.Temperaturafiordubyłaznacznieniższaniżzwyklezpowodu
intensywnychopadówwostatnichtygodniach.Ciałobolałomniepodługimbiegu.
Mimotopomyślałem-Totammuszędotrzeć.Muszętamdotrzeć.
Zląduodległośćniewydajesięduża.Zaryswyspynahoryzonciepodrugiejstronie
fiorduTyrijawisięnatyleostryiwyraźny,żeczasamimożnarozważaćprzeprawę
wpław,gdynieudasięzdążyćnaprom.Jednakwidokzcyplanawyspiejestinny.Na
brzeguodstronystałegolądubrakjestpunktówzaczepienia,niemożnagozniczym
porównać,bostanowiodległąścianędrzewibudynków.
Docypladobiegłemostatni.Nakamieniuleżałybluzyipodkoszulki,butyispodnie.
Zazwyczajsiętukąpanopewniedlatego,żeniedużedrzewkaoddzielajątomiejsceod
resztywyspy.Teraztesamezaroślabyłykryjówkąosóbwalczącychożycie.Dotarłszy
dokamieniajakoostatni,niemogłemjednakpozbyćsięmyśli,żenapastnikmożew
każdejchwilisiętutajzjawić.Przezgęsteliścieniedałobysięgozobaczyć,nim
byłobyzapóźno.
Długiesznurówkibutówgórskichmiałemzawiązanenasupełiprzymocowanedo
spodnitrekkingowychzapomocąpętelek.Rozsupływanieichzupełnieniewchodziłow
grę.Wydobyłemtelefonkomórkowyzkieszeniiszybkozawinąłemgowszarąbluzę
AUF-u,którazostałanakamieniu.Wtedyzrobiłemkilkapierwszychkrokówwwodzie.
Całkowicieubrany.
Trochędalejjakiśchłopakszedł,rozmawiającprzeztelefon.Rozebranydomajtek
brodziłpobiodrawwodzie.Nadaltrzymającaparatprzyuchu,zacząłpłynąć,a
później,pokilkuruchachramion,zrobiłcoś,comniezaskoczyło.Zamachnąłsięigo
wyrzucił.Jegogłowęotaczałarozbryzgującasięwoda,atelefonposzybowałwgórę.Z
pluskiemwylądowałwtoniparęmetrówdalej.Tenwidok,ujrzanyzaledwiekilka
minutpotym,jaksamstaranniezawinąłemwłasnąkomórkęwbluzę,wydałmisię
zupełnieabsurdalny.Dlaczego,dolicha?
Toniepewnośćskłoniłamniedotego,żeniechętniewszedłemdowody.Wywołała
jąmyśl,żemojeżyciemożeznajdowaćsięwniebezpieczeństwie.Gdylodowataciecz
dotarładomojejszyi,gdybutyispodniezaczęłyminieznośnieciążyć,musiałemjuż
jedynietrzymaćsiębliskoosóbpłynącychprzedemną.Jednaknieopuszczałomnie
uczucie,żeprzesadziliśmy,żeobyłobysiębeztejprzeprawywpław.
Pojakichśpięćdziesięciumetrachniewytrzymałem.Przepełnioneadrenalinąciało
niezarejestrowało,jakbardzojestzmęczone,alebiorącpoduwagędystans,jaki
pokonaliśmyodstołówki,oraztemponaszegobiegu,kryzyspozostawałjedynie
kwestiączasu.Wgardleścisnęłomnie,ażprawieniemogłemoddychać.Kończyny
powoli,lecznieuchronnietraciłymobilność.Zkażdymruchemramionzcoraz
większymtrudemutrzymywałemsięnapowierzchni.Odległośćodwyspystalerosła.
Czułem,jakbydolądubyłorówniedaleko.
Próbowałempołożyćsięnaplecach,lecznictoniedało.Każdymstylemszłomi
równieciężko.Wnormalnychwarunkachjestemponadprzeciętnympływakiem,alew
tejsytuacjinieobowiązywałyzwyczajnezasady.Nigdywcześniejniepłynąłemw
wodzie,któratakmocnościągałamniewdół.Czułem,jakbycośchwyciłomnieza
kostkiichciałozaciągnąćnadno.Abysięodciążyć,próbowałemrozwiązać
sznurówki.jednakzakażdymrazem,gdyopuszczałemręce,zapadałemsięiłykałem
wodę.Poszedłbymnadno,nimzdążyłbymzdjąćbuty.
Coraztrudniejbyłomimyślećwlogicznysposób.Jedengłospodpowiadał:płyńza
ludźmi,jesteśwniebezpieczeństwie,innymówił:tęprzesadęmożeszprzypłacić
życiem.Wreszciejednakwmojejgłowiezostałatylkojednamożliwość:zawrócić.
Jeślitoćwiczenie,przynajmniejnieutonę.Grupaprzedemnąprawiezniknęłamiz
oczu.Nowafalaosóbwłaśnieodbijałaodbrzeguwyspy.Jednadziewczyna
podpłynęła,byzapytać,jakmiidzie.Gdyzrozumiała,żewracam,próbowałamnie
zatrzymać,alewrezultacietylkopociągnęłamniewdół.
-Zostaw-rozkazałemjej.-Wracamnawyspę.
Ostatnieczterdzieścimetrówdocyplabyłodesperackąwalkąoutrzymaniesięna
powierzchni.Bezwzględunato,jakbardzoszamotałemsię,machającrękamiinogami,
mojewysiłkiniewystarczały.Byłemnajwyżejdwadzieściametrówodwyspy,gdy
wszystkostanęłowmiejscuitońwciągnęłamnieporazostatni.Utonięciezawsze
jawiłomisięjakonajgorszamożliwaśmierć.Nasamąmyśloniemożnościzłapania
oddechudostajęnapadupaniki.Totutajmamzakończyćżycie?Tużprzybrzegu?Pod
wodąginąłwszelkidźwięk.Awgłębijaśniałodziwneświatło,jakbydnolekkosię
żarzyło.
Wyciągnąłemnogi,bywyczućpodłoże.Stopynatrafiłynaskałę.Byłonatyle
płytko,żepodbródekwystawałminadtaflęwody.Resztkąsiłzrobiłemdwachwiejne
krokiiwszedłemnacypel.Kaszlałem.Zdawałomisię,jakbywpłucachzebrałasię
krew,alebyłatotylkowoda.Odkaszlnąwszyiodzyskawszyoddech,powlokłemsięna
kamień.Tylkotammogłembyćbezpieczny.
Wodasięgałamimniejwięcejdopasa,gdyzobaczyłem,jakwychodzizkrzaków.
Nacypelprowadziłydwiedrogi,oileniechciałosięprzedzieraćprzezzarośla.
Droga,którąwcześniejwybrałem,przezkamienieprzywodzienapołudniowymskraju
wyspy.Idruga-ścieżkabiegnącaodświetlicyiprowadzącalukiemprzezlistowiepo
wschodniejstroniecypla.
Towłaśnietąścieżkąprzyszedł.Spokojnyiopanowanyzatrzymałsięnawystępie
zaledwiesiedemmetrówodmiejsca,gdziestałem.Wzrokutkwiłwodpływających.
Skuliłemsięzwróconyczęściowodoniego,aczęściowodoprzyjaciółwwodzie.
Podkoszulekkleiłmisiędopiersi.Uniósłcośnakształtkarabinuiprzytknąłdoniego
policzek.Napowierzchniwodywidaćbyłozarysydziesiątekgłów.Wtedywypalił.
Huknieprzypominałniczego,cowżyciusłyszałem.Metalicznybrzęk,aponim
głęboki,donośnybas.Wfiordzieukazałsiębiałysłup,którypochwiliopadłnawodę
jakdeszcz.Odległośćbyłaznaczna.Wycelowałiznówwypalił.Tymrazemstrzałtrafił
zupełniegdzieindziej.Zmiejsca,wktórymstał,tużprzywodzie,pewnietrudnomu
byłocelować.Milimetrzawysokoikulatrafiaładziesięćmetrówdalej.Milimetrza
niskoikulibrakłodziesięciumetrów.Znowuwystrzelił.Iznówpudło.
Tenczłowiekniestrzelał,bywzbudzićstrach,alebynabić.Moikoledzypłynęli,
walczącożycie.Stojącwwodzienajciszej,jakpotrafiłem,odniosłemwrażenie,że
gdzieśgojużwidziałem.Wfilmieonazistach?Spodniemiałpowojskowemu
wpuszczonewbuty.Włosystaranniezaczesanedotyłu.Kamiennespojrzenie.
Poparusekundachopuściłkarabinikrzyknął:
-Zabijęwaswszystkich!
Odezwałsięznienacka.Początkowoobojętnyispokojny,teraznaglestracił
opanowanie.Zawahałsięchwilęjakbyzzadowoleniem,poczymznówwrzasnął,tym
razemtakgłośno,żegłosmusięzałamał.
-Umrzecie!
Wtedyponownieuniósłbrońiwystrzelił.Ilerazy?Cztery?Pięć?Niewiem,alepo
kilkustrzałachtrafiłprostowgrupkępłynącychdzieciaków.Znówukazałsięsłup
wody.Jednaktymrazemwydawałosię,żemainnykolor.
Gdyskończył,opuściłkarabinnawysokośćbiodra.Stałchwilę,patrzącnafiord,
poczymsięodwrócił
Trudnopowiedzieć,czywidziałmniecałyczas,czyzauważyłdopieropóźniej.Gdy
sięobrócił,wszystkopotoczyłosiębłyskawicznie.Jednymruchemprzeniósłwzrokz
odpływającychnamnieiuniósłbroń.Wodasięgałamidoud.Niemiałemdokądiść.
Miałprzedsobążywątarczę.Musiałjedyniepociągnąćzaspust.Przyłożyłpoliczekdo
karabinuizmarszczyłczoło.
-Nie!-ryknąłemresztkąsiłwpłucach.Mojeręcewisiałyluźnopobokach.-Nie
strzelaj!
Wstrzymałemoddech.Sercewaliłomitakmocno,żemusiałobyćwidoczneprzez
mokrypodkoszulek.Gdziemnietrafi?Wgłowę?Wserce?Miałemnadzieję,żetam.I
żewszystkoszybkosięskończy.Nigdywcześniejwemnieniecelowano.Ogarnęło
mnieuczuciecałkowitegopodporządkowania.Mógłzemnązrobić,cochciał.
Odniegozależało,czyzginę,czybędężył.
Szukałemodpowiedziwczłowiekuzasłoniętymbronią,leczwidziałemjedynie
czarnąprzepaśćcelownika.Ciałoprzygotowywałosięnaprzyjęciekuli.Swędziała
mnieskóraprzysercu,naczole.
Zamknąłoko.
Teraztojużkoniec.
Wtedyopuściłkarabin,odwróciłsięnapięcieizniknął.Ztrudemzłapałem
powietrze.Wtejsamejchwiliugięłysiępodemnąkolana.Niepewnymkrokiemledwie
zdołałemwejśćnawysepkę,poczymopadłemnakamień.
Zjakiegośpowoduwciążżyłem.
Wszystkiewyciszoneuczuciaterazszalaływmoimciele.Nieodnajdywałemw
sobieradości,ulgi,żemnieoszczędzono;czułemjedynieintensywne,rozchodzącesię
wemniezimno.Niemogłemopanowaćdrżenia.Wyżejnakamieniuleżałaszarabluza
AUF-uzmoimtelefonem.Zdjąłemmokrypodkoszulek,wydobyłemkomórkęi
włożyłemsuchąbluzę.Nadalpadało.Mgłaspowijałaciężkowzgórzapodrugiej
stroniecieśniny.Powietrzewydawałosięzimniejszeodwody,więcleżałemz
zanurzonymiwniejnogami,aleroztrzęsionyzsuwałemsięzkamieniaicałyczas
musiałemsiępodciągać.
Jednązpierwszychrzeczy,którezrobiłem,byłozatelefonowanienapolicję.
Kolejnyrazprzedzerwaniempołączeniausłyszałemtrzyszybkiesygnały.Comiałem
przeztorozumieć?Czyżbymniemógłdodzwonićsięnanumerratunkowyzaparatu,
którymiałpełenzasięg?Tonietrzymałosiękupy.
NiedługopóźniejwfiordzieujrzałemMS„Thorbjorna”pośrodkuswejtrasy.Łódź
wydawałasiępusta.Wolnosunęławstronęlądu.Jejwidokwzbudziłwemnie
nadzieję.Ktośuciekł.Atoprzecieżoznaczało,żektośrównieżwróci.Czytodlatego
promsięzatrzymał?
Gdyniezawróciłaniniepopłynąłdalejdonabrzeża,anaglezmieniłkursnapółnoc
iczęściowozniknąłmizoczu,nicjużnierozumiałem.Czyżbycośzaszłonalądzie?
Dlaczegoniezawinąłdobrzegu?Byliśmyuwięzieninawyspiezczłowiekiem,który
chciałnaszabić.MS„Thorbjorn”byłnasząjedynąszansąucieczki,aterazionnas
opuścił.
Gdytakleżałemmokry,zmarzniętyisamotny,zmojegokamieniawyspawydawała
misięnajbardziejopuszczonymmiejscemnaziemi.Chybanawetptakiodfrunęły.Do
tejporywypełniaływyspęśpiewemiszczebiotemodpierwszegobrzaskuażpo
zapadnięciezmroku.Terazniesłyszałemchoćbyćwierknięcia.
Regularniedochodziłymniesalwystrzałów,aponichkrzyki.Oznaczałoto,że
wieleosóbznajdowałosięwtejsamejsytuacjicoja,tylkojakmielibyśmywydostać
sięztegopiekła?Moimjedynympomysłembyłyjolkiiłódkizacumowaneprzy
nabrzeżu.Możedałobysięnimiprzepłynąć.Innasprawatojakdonichdotrzeć,
Zamiastdalejrozmyślaćosposobachucieczki,uczepiłemsiętelefonuimożliwości
poinformowaniaświatazewnętrznego.Mojaprzyjaciółkawidziaławiadomościi
przysłałamiesemes.
„Jesteśnawyspie?”
Zacząłemjejodpisywać,gdyusłyszałemserięstrzałówzaledwiedwadzieścia,
trzydzieścimetrówdalej.Jakprzerażonezwierzęzamarłemwbezruchuzbyt
wyczerpany,bycokolwiekzrobić.
„Przyślijpomoc”-napisałem.
Niedługopotemzadzwoniłtelefon.„Varden”-pokazałwyświetlacz.Niewiele
osóbśledziłomnienaTwitterze,leczjednąznichbyłdziennikarzzlokalnego
dziennika.Pewnieprzeczytałktóryśmójwpisizobaczył,żewybierałemsięna
tegorocznyobóz.
-DostaliśmyinformacjęostrzelaninienaUtoyi.Jesteśtam?-zapytał.
-Tak-odpowiedziałem.
-Cosiędzieje?
-Doszłodowymianystrzałów.
-Ktośjestranny?
-Postrzelonomnóstwoosób.
-Widziałeśjakichśzabitych?
Podrugiejstroniecieśninynawzgórzustałowieledomów.Wsalonachpaliłysię
światła.Byłotambezpiecznieiciepło.Możeludzieoglądająwiadomości?Albo
wypatrująprzezokna?
-Ztego,cowidziałem,zabitoconajmniejczteryosoby-powiedziałem.
-Ukryjsię-poleciłdziennikarz.-Dzwonięnapolicję,
-Jestemdobrzeschowany-wyjaśniłem.
Taknaprawdębyłatojednaknajgorszamożliwakryjówka.Niedałosięzniejuciec
inaczejniżwodą,aprzezzwartygąszczniemogłemobserwowaćsytuacji
Zanimzdążyliśmysięrozłączyć,pojawiłasięnowarozmowa.Dzwoniłojciec
innegoobozowicza.Nigdyniedowiedziałemsięktórego.Powiedział,żedamiznać,
gdyporozmawiazpolicją.Ostrzegłemgo,abyniekontaktowałsięzinnyminawyspie.
Wubraniachrozrzuconychnacypluleżałodużotelefonówkomórkowych.
Wielezaczęłojużsięodzywać.
Gdyczekałem,ażoddzwoni,odnabrzeżaprzygłównymbudynkuodbiłakolejna
łódź,drewnianałajba„Reiulf”.Równieżonawydawałasiępusta.Ledwoporuszałasię
naprzód,jakbyzanurzonojąwsyropie,Podczasgdytakbezradniesunęławstronę
lądu,rozlegałysiękolejne,potężneodgłosystrzałów,anastępniewokółkadłuba
pojawiałysięwielkie,białesłupywody.Widoktycheksplozjinapowierzchnifiordu
orazmyśl,żezabójcawróciłnamojąstronęwyspy,pewniepowinnykazaćmi
poderwaćsięnarównenogi,aprzynajmniejułożyćplanucieczki.Jednakjadalej
leżałem.
Kiedyoddzwoniłojciectamtegoobozowicza,powiedział,żepolicjajestwdrodze,
iprzykazał,żebymniewychodziłzukrycia.Dopierokilkadnipóźniejuderzyłomnie,
żeniezapytałwogóleoswojegosynaczycórkę.Zależałomujedynie,bywiedzieć,co
siędziejeiczyjestembezpieczny.
Abezpiecznyniebyłemanitrochę.Cypelbyłjednakprzynajmniejmiejscem,nad
którymjakośpanowałem.Wyjściewnieznanyterenwiązałobysięzryzykiemnagłego
potknięcianaścieżce,którąonmógłwkażdejchwilinadejść.Tozbytniebezpieczne.
Przedewszystkimbyłemwycieńczony,mocnowyziębionyimiałemdośćkurczowego
trzymaniasiękamienia.Nadalniemogępojąć,dlaczegoniewłożyłeminnychsuchych
ubrańleżącychnawysepce,dlaczegoniezdjąłemprzemoczonychspodniibutów.
Pewnierozproszyłamniekomórka.Pozniknięciułodzitelefonstanowiłdlamnie
jedynąmożliwość,byprzeżyćtenkoszmar.Poprzeszłodwudziestuminutach
spędzonychnakamieniuwreszciedodzwoniłemsięnapolicję.Wedługrejestru
posterunkuwrejoniepołudniowegoBuskerudubyławtedysiedemnastapięćdziesiąt
dziewięć.Nadrugimkońculiniiodezwałasiękobieta.
-Centralaoperacyjna.
-JestemuczestnikiemobozunaUtoyi-przedstawiłemsię.-Czywiecieo
strzelaninie,któratutajtrwa?
-Tak,mieliśmymnóstwozgłoszeń.
-Jedziecietu?
-Tak,nasinajlepsiludziesąwdrodze.Gdziejesteś?
-Nawyspie.Naskrajuplaży.Wokółmnieleżymnóstwoubrań,więcraczejmnie
nieznajdzie.
-Todobrze.
-Ktośtuchodziistrzela...
-Widziałeśgo?
-Tak,właśniewemniecelował.
-Postrzeliłcię?
-Nie.Zrezygnowałiniestrzeliłdomnie.
-Jakwyglądał?
-Miałnasobieciemne,ciasnoprzylegająceubranie.Gładkozaczesaneblond
włosy.Wyglądajaknazista.
-Jakąmiałbroń?
-Karabin.PodobnydoAK-47.
Nadrugimkońcuzapadłacisza.
-Przepraszam,musiałamtozapisać.
-Marznę.
-Możeowińsięubraniami,któreleżąwokół?
-Nie,wolałbymsięteraznieruszać.
-Okej.Torozsądne.Leżprzyziemi.
-Długojeszczepotrwa,zanimtuprzyjedziecie?
-Nasiludziewkrótcetambędą.
-Wystaliściehelikopter?Niepłynieterazżadnałódź.
-Helikopterteżleci.
-Dobrze.Niesłyszęgo.
-Usłyszyszdopiero,gdybędzietużnadtwojągłową.
Rozległasięnastępnasalwastrzałów.
-Boże,tonalądzieteżstrzelają?-zawołałem.
-Przedostałsięnadrugąstronę?-zapytaładyspozytorka.
-Niewidziałem,aleniedawnopłynęłałódź.
-Widzisz,żebyktośstrzelał?
-Nie,alesłyszę.
~Obiecajmi,żebędziesztamleżał.Niepłyń,niebiegnij,pozostańwukryciu,
dopókisytuacjaniebędziepodkontrolą.
Znowuzapadłacisza.Dobrzebyłomiećkogośnadrugimkońculinii.Kogoś,kto
mógłmipowiedzieć,żewszystkobędziedobrze.
-Musiszzkimśpogadać-odezwałasięwreszcie.
-Alejestemtusamjakpalec.
Powiedziała,żebymzadzwonił,jeślicośzaobserwujęalbobędęchciałzkimś
porozmawiać.
Najlepsiludziebyliwdrodze.
Dzwonienietelefonówwokółmnienasiliłosię,przeszłowciągłymiksmelodiii
rytmów.Wydawałosię,żecałykamieńwibruje.Wszędziedookołapiszczałyi
brzęczałytelefony.Połączenia,którychnigdynieodebrano,iwiadomości,którychnie
przeczytano.Zakażdymztychdźwiękówkrylisięojcowie,matki,przyjaciele.
OosiemnastejsześćzaktualizowałemstatusnaFacebooku.Słowaprzyszłysame,
leczzdrętwiałezzimnapalceniezdołałypoprawniezłożyćliter:
„StrzelaninanaUtoya.Jestemtuikochamwaswszystkich”.
Miałemwzględnąpewność,żetobędziemójostatniprzekazdlaświataOnmógł
wrócićwkażdejchwili.Dobrzesiępoczułem,gdytozrobiłem.Mogłemteżcoprawda
napisaćesemes,aledokogo?Musiałbymwybraćosobę,któranajwięcejdlamnie
znaczy.Niemogłemwysłaćtakiejwiadomościmamie,którabyławPolsceiniebyłaby
wstanieniczdziałać,anitacie,którychorujenaserce.Moichrodzicówniemana
Facebooku,więcniemusiałemsięobawiać,żeprzeczytajątammojąwiadomość.Ale
dobrzebyłowiedzieć,żegdybynieudałomisięprzeżyć,informacjaostateczniew
jakiśsposóbdonichdotrze.
Minęłodziesięćminut,kiedykolejnagrupaokołodwudziestuzgarbionychosób
przeskoczyłatesamekrzaki,któremypokonaliśmyjakąśgodzinęwcześniej.Szeptali
dosiebiekrótkoiniespokojnieoglądalisięprzezramię,poczymzebralisięna
kamieniuiwwodziewokółmnie.
Niedługowcześniejusłyszałemnapływającyzzawzgórzadźwiękpłatówwirnika,a
terazgdzieśwgęstychchmurachnadalrozbrzmiewałołopotanie.Zdrogipodrugiej
stroniecieśninydochodziłdonasteżodgłoskaretek.Tworzącmigoczącypasbłękitu,
zatrzymałysięnaostatnimodcinkuprzynabrzeżunalądzie.
Przybyłapomoc,aledlaczegomynadaltutajbyliśmy?Dlaczegoniktniedotarłna
wysepkę?
Podczasgdynowoprzybylidyskutowali,codalejrobić,dostałemkolejną
wiadomośćoddziennikarzaz„Varden”.„Jesteściebezpieczni?MMS,jeślimożesz”-
napisał.„Policjabędziezaraznawyspie,alenadalstrzelają”-odpisałem.Jakaś
dziewczynabliskodwudziestkipodeszładomnie,byzapytać,jaksięczuję.
-Zimnomi-odparłem.
-Zarazześlizgnieszsiędowody-powiedziałaipomogłamiwspiąćsięwyżejna
kamień.Okryłamniekurtkąprzeciwdeszczową,zaczęłapocieraćmiplecy.Gdy
poczułemjejdłonie,napięcieopuściłomojeciało,któreogarnęłojeszczewiększe
drżenie.Niebyłemjużsam.Dopókitubyli,mogłemjeszczetrochęwytrzymać.
-Musimypłynąć-stwierdziła.
Niebyłotakiejmożliwości.Ledwieprzeżyłempierwsząprzeprawę,anadal
miałemświeżowpamięciwidoksłupówwodyunoszącychsięza„Reiulfem”Co
powiedziałamidyspozytorkapolicji?Pozostańwukryciu,dopókisytuaqaniebędzie
podkontrolą,
-Musimytuzostać-sprzeciwiłemsię.-Takjestnajbezpieczniej.Widziałem,jak
strzelałdoludziwwodzie.
Podczasgdyinnidalejdyskutowali,przyszedłnowyesemesz„Varden”„MMS?”
Nigdynieodpisałemnatęwiadomość.Pokrótkiejwymianiezdańgrupasię
rozdzieliła.Dziewczyna,któraokryłamniekurtką,razemzparomainnymiosobami
zaczęłasięrozbierać,poczymwszyscyweszlidowodyipopłynęliprzedsiebie.
Pozostalirozlokował!sięnaniewielkie]przestrzeniwysepki,którąmielido
dyspozycji.Niektórzychowalisięwzaroślachbliżejlądu.Jakiśchłopakusiadłza
krzakiemwystającymdalejnadpowierzchniąwody.
-Zostałyjakieśłodzie?-zapytałktoś.
-Możechwycimysiędrzewaalboczegośtakie*go?-zaproponowałktośinny.
Postanowilizostać,lecztadecyzjaniedawałaimspokoju.
Niedługopóźniejznowuzadzwoniłdziennikarzz„Varden”.Trzymałempalecna
przyciskuprzyjmowaniapołączeń,więcodebrałembezzastanowienia.
-Możeszzrobićzdjęcie?-spytał.
-Nie-odpadem.-Niemaczemurobićzdjęć.
Gdysięrozłączyłem,kilkaosóbwłaśnierozbierałosię,abypopłynąć.Nadnami,
kilkasetmetrówwgłąbfiordu,porazpierwszypojawiłsięhelikopter.Siedzącw
rozpaczynacyplu,byliśmyprzekonani,żeprzyleciałapolicja.Śmigłowieczbliżałsię
prostownasząstronę.Dźwiękwirnikarozbrzmiewałcorazgłośniej.Jakiśchłopak
skoczyłnanajbardziejwysuniętykamieńwysepkiimachałrękami.Jależałemdalej
bezruchupodkurtkąprzeciwdeszczową.Gdyhelikopterprzelatywałwprostnad
naszymigłowami,arykpiatówwirnikazagłuszałwszystko,wieleosóbnacypluw
panicezaczęłowymachiwaćwjegostronę.Przezmomentwydawałosię,że
śmigłowiecwyląduje,onjednakpoleciałdalej.Podmuchowionąłnaszegłowy,a
maszynaprzesunęłasięprostonadwyspą.Zaaferowanydźwiękiemiwidokiem
helikopterazupełniezdębiałem,gdydotarłydomniewydarzenianastępnychsekund.
Zaczęłosięodtego,żedwieosobyupadływzarośla.Wtedyjakaśdziewczynawbiegła
dowody.
-Toon!-ktośzawołał.
-Idzie!
Alejajużtowiedziałem.Poznałemtoporuchachwokół.Niebyłowątpliwości,co
zaraznastąpi.Znówsięzaczęło.
Tymrazemwyszedłprostozkrzakówpozachodniejstroniewyspy.Pierwszasalwa
rozległasiętakgłośno,żeodskoczyłemnapółmetraodkamienia.Wtedyzabrzmiała
nowaseriastrzałów,aponiejkrzyki,którychniesłyszałemwnajgorszychkoszmarach.
Wołaniaolitość.Mocnozacisnąłempowieki.
Podobniejakzwierzęta,ludziesąwyposażeniwtrzymechanizmyobronnena
wypadekzagrożeniażycia.Niektórzyuciekają.Inniprzechodządoataku.
Jaudawałemmartwego.Toniebyłświadomywybór,poprostutaksięstało.
Rozwarłempowiekiiujrzałem,JakJakiśchłopakzakrzakiemprzewracasięna
bok.Dziewczynawsamymstanikuispodniachwbiegładowody.Rozglądałasięna
boki,Jakbyszukałaostatniejdrogiucieczki.Aleniemiaładokądbiec.Zaniąstał
morderca.Przedniąrozciągałasiętylkowoda.
Błaganie.Stłumionykrzyk.
Wówczasrozległsięhuk.Zrobiłakrokwprzód.Znowuhuk.Drugadziuratużobok
pierwszej.Padłaprzedsiebiewwodę,jakbychciałarzucićsięwpław.Akiedytak
leżałaztwarząwdół,strzeliłdoniejjeszczeraz.Zamknąłemoczy,leczbyłojużza
późno.
Zabrzmiałydwakolejnestrzały,dwapotężnetrzaski,aponichpoczułem
szturchnięciewplecy,gdycośupadłonakamień,inacisknanogi,kiedyktośnanich
wylądowałiznieruchomiał.Todrugieuczuciebyłolekkie,jakbyktośzarzuciłnamnie
koc.
Wtedynastałacisza.Słychaćbyłojedynieintensywny,przeszywającypiskidźwięk
helikopteragdzieśwtle.Miałemnadzieję,żebędziewnimsiedziałktośzkarabinem,
lecznicnatoniewskazywało.Dziwniebyłobyzginąćteraz,gdypomocbyłatakblisko.
Nagleogarnęłomnienieprzyjemneuczucie.Kurtkaprzeciwdeszczowazakrywała
migłowędopołowy,więcmogłemcośzobaczyć.Jegobuty.Znajdowałysiętużprzy
mojejtwarzy.Kopałmartweciałależącewokółmnie.Jakbychciałsprawdzić,czyktoś
jeszczeżyje.Znówzacisnąłempowieki.
Piskwuchunarastał.Byłtakgłośny,żemógłbymprzysiąc,iżonteżgosłyszy.
Cicho-pomyślałem.Proszę,bądźcicho.Aleniemogłempozbyćsiętegodźwięku.
Wstrzymałemoddech.Ustałodrżenie,któreprzezostatniągodzinęprzelewałosięprzez
mojeciało.Wtempoczułemsłabeciepłotużprzyuchu.Ciepłolufykarabinu.Moje
sercebiłookamień.
Wtedypociągnąłzaspust.
Wfaliucisku,którazalałamniezarazpotem,miałemwrażenie,jakby
eksplodowałacałamojagłowa.Zupełniezanikłsłuchwlewymuchu.Jednaksamej
kuliprawiewogóleniepoczułem.Jakgdybyktośpstryknąłmniewramię.Leżałem
nieruchomo,czekającnanastępnystrzał.Jednakonnienadszedł.Gdyotworzyłemoczy,
ujrzałem,jakodchodzipokamieniachwzdłużbrzeguwstronęgłównegobudynku.
Późniejwkroczyłnaścieżkęprowadzącąwlewodoświetlicyizniknął.
Czyżytem?Zaczerpnąłemtchu.Nieprzyjemneuczucierozeszłosiępocałym
ramieniu.Lewarękawydawałasięzimnaijakaśdziwna.Jakgdybyodjętomicałe
plecy.Ostrożnieusiadłemizdjąłemkurtkę.BluzaAUF-ubyłazakrwawionai
postrzępiona.Wolałemniewiedzieć,jakwyglądaranapodspodem.
Kilkametrówdalejwpłytkiejwodzieleżaładziewczynapróbującawspiąćsięna
brzeg.Miałajasno-brązowąskóręiczarne,kręconewłosy.Musiałabyćjednązosób,
któreprzebiegłynademną,gdyzaczętostrzelać,alepotknęłasiępodrodze.
-Niemogęiść-powiedziała.-Pomożeszmi?
Gdyjużmiałemwstać,zauważyłemchłopakależącegonamoichnogach.
Potrząsnąłemnim,aleniezareagował.Niewidziałemwcześniejmartwegoczłowieka.
Terazwszędziewokółbyłoichpełno.Nakamieniu,wkrzakach,wwodzie.Chwyciłem
dziewczynępodramionaizobaczyłem,jakotaczającanaswodazaczęłazmieniać
kolor.Krzykbyłbyjedynąnaturalnąreakcjąwtejsytuacji,leczstłumiłemgowsobiew
obawie,żenapastnikmożewrócić.Zamiasttegozaparłemsię,bywciągnąć
dziewczynęnaląd,aonaodpychałasięjednąnogą.Drugą,nieruchomą,wlokłaza
sobą.Pośrodkuudamiałaranępostrzałowąwielkościmojejdłoni.Gdyjąspostrzegła,
zaczęłaszybciejoddychać.
Wciągnąłemjąnakamieńipołożyłemsięobok.Gdyokrywałemnaskurtką
przeciwdeszczową,zzaroślidobiegłchłopięcygłos.
-Zostawnas!-zawołał.-Dośćjużzabiłeś!
Zarazpotemwszedłnakamień.Mógłmiećnajwyżejdziesięć-jedenaścielat.
-Widzieliściemojegotatę?-zapytał.
Mówiłzbytgłośno,aleniebyliśmywstaniegouspokoić.
-Zamknijsię-szepnęładziewczynależącaobokmnie.-Przezciebienaszabije.
Powiedziałem,żemożemymupomóc,alechybagonieprzekonałem.Niedługo
późniejposzedłdalejwgłąbwyspyizniknąłmizoczu.
Tymczasemdziewczynazaczęłasłabnąć,jejtwarzposzarzała.Ustazrobiłysięsine.
Przywarłemdoniejmocniejpodkurtką,próbowałemodwrócićjejuwagę.
-Dobrzebyłobyterazzapalić-powiedziałem.
Topierwszeprzyszłomidogłowy.Nieodezwałasię.
-Mamprzysobieportfel,więcbędziemymoglikupićsobiepaczkę,gdywrócimy
naląd.
Przestałasiętrząśćipopatrzyłanamniepytająco.
-Bozakładam,żekioskjestzamknięty.
Niebyłempewien,czymogęsięroześmiać.Naszczęścieonazaczęłapierwsza.
Glosdobywałsięzgłębibrzucha.Pochwiliobojeleżeliśmynakamieniu,zanoszącsię
śmiechem.
Rozmawialiśmyotym,cozrobimypodotarciunaląd.Otym,żeobózmusitrwać
dalej,gdytosięskończy.Przecieżnieodbyłsięjeszczekabaretcentralnegozarządu!
Jensmusiwygłosićswojąmowę!GadaliśmyzAlexandrąonaszychrodzicachi
śmialiśmysięzpalców,którepodługimprzebywaniuwwodziepomarszczyłysięnam
jakrodzynki.
Żadneznasniezachowywałosięszczególnieracjonalnie.Mordercachodził
pewniedalejpowyspie.Myzaśleżeliśmypodkurtkąprzeciwdeszczową,rozmawiając
ominionymdniuiodniach,którenadejdą,jakgdybynicsięniestało.Czuliśmy,że
musimyprzeżyć.Obojezostaliśmypostrzeleni.Żadneznasniewiedziałotak
naprawdę,jakpoważnie.
Leżąctak,walczyliśmymiędzysobąokurtkę.Onaciągnęłająwswojąstronę,aja
wswoją.Żebysiępodniązmieścić,musieliśmyznajdowaćsięjaknajbliżejsiebie,ale
byłotosporymwyzwaniem.Obojemocnodrżeliśmy.
-Au-pisnęła,gdydotknąłemjejuda.
-Au-syknąłem,czującucisknaramieniu.
Bolałonaszakażdymrazem,kiedystykaliśmysię
ciałami.Wracającmyślamidotejsytuacji,zastanawiamsię,dlaczegonie
wykorzystaliśmyktóregośzleżącychwokółubrań,tylkokłóciliśmysięokurtkę.Ona
byłanasząjedynąostojąbezpieczeństwa.Przypuszczalniejużrazuratowałamiżycie.
Ukryłamnietak,żemordercamusiałzgadywać,gdziemamgłowę.Pomyślałem,że
najmądrzejbędzieleżećpodnią,ażktośnadejdziezpomocą.Dlaczegomielibyśmy
ryzykować,postępującwinnysposób?
Pojakimśczasieprzypomniałemsobieomoimtelefonie.Odostatniegorazu
przyszłokilkawiadomości.DwieznichodSveinaGustafa.„Wszystkowporządku?”-
brzmiałapierwsza.Agdynieodpisałem:„Adrian.Odpisz,proszę”.Wyświetlacz
zaparowałodśrodka,więctrudnomibyłoodczytaćtreść.Drżącymipalcami
uaktualniłemswójstatusnaFacebooku:
„Jestempostrzelony,ale.Żyje”.
PóźniejodpowiedziałemnaesemesSveinaGustafa.
„Postrzelony.”
Odpisałodrazu.
„Jesteśpostrzelony?Próbujęichzmusić,żebyprzedostalisięnadrugąstronę”
Gdyjastukałemwklawisze,nagleodezwałasięAlexandra:
-Patrz,ktośjestzatobą.
Wwodziezanajbardziejwysuniętymkamieniemwysepkisiedziałchłopiec.Toon
wymachiwałwkierunkuhelikoptera.Postrzelonogotrzyczyczteryrazywręceinogi,
aterazsiedziałopartyokamień.
-Wporządku?-zapytałem.
-Mogłobyćlepiej-odparł.
Zkrzakówwyszedłchłopakwbluziezkapturem.Podchodziłdoludzi,pytając,jak
sięczują.Poprosiłemgo,żebyspojrzałnamojeramię.Podniósłkurtkę.
-Niewyglądadobrze-rzekł.
Nietochciałemusłyszeć,alektośprzynajmniejtoobejrzał.Poszedłdalejdo
chłopcanawysepce,zapytał,czymożecośzrobić,poczymudałsiędoludziw
krzakach.Leżałytamczteryosoby,któreterazusiadły.Jednaznichmocnokrwawiłaz
ranynagłowie.
Panowałwśródnasdziwnynastrój.Zaledwiedziesięćminutwcześniejnajbardziej
baliśmysiępostrzelenia.Teraz,gdyjużdotegodoszło,wszyscymyśleli,żegorzejbyć
niemoże.Chyba,żebyśmyzginęli.Ogarnęłanasmieszaninarezygnacjiibezgranicznej
rozpaczy.
Byłoichtrzech,przybieglitąsamądrogącomy,zanimrzuciliśmysięwpław.Mieli
nasobieczarnemunduryinieślibroń.Dzieciakiwkrzakachzaczęłykrzyczeć:
-Idźciesobie!
-Zostawcienas!
Cisnęływnichkamieniami,któremiałypodręką.Leżałem,czekając,cozrobią
przybyli.Czyuniosąbroń?Proszę-pomyślałem-jużstarczy.Byłemtakwyczerpany,
znużonywszystkim.Odkądrozległysiępierwszestrzały,tylkotenjedenrazczułemcoś
innegoniżstrachiniepewność.
Jedenznichrzuciłsięnapomocosobomleżącymwkrzakach.Innypobiegłna
konieccypla,żebyzająćsięchłopcemnakamieniu.Ostatniprzykucnąłkołomniei
Alexandry.
Cośsięterazstanie.Uratująnas.
Przyjrzawszysięnamkrótko,policjantwstałizacząłwykonywaćrękami
zamaszysteruchy,dającznakiwkierunkunadpływającychłodzi.Jegokolegawyjął
latarkę,bynadaćwstronęlądusygnałalfabetemMorse’a.Gdypolicjantznajdującysię
ponaszejstronieusiadł,zacząłdokładniejbadaćAIexandrę.Zachowywałsię
profesjonalnieispokojnie,leczjegospojrzeniezdradzało,żewidokgoprzeraził.
Kiedyopatrywałjejranę,zapytałemgo,cosięstało.
-Złapaliściego?Żywego?
-Tak-odpowiedział.-Zatrzymaliśmyjednąosobę.Widziałeświęcejludzi?
Napodstawietego,cosłyszałemprzezradio,wiedziałem,żenadrugąstronępłynął
tylkojedenpolicjant,aleechodobiegająceodlądusprawiało,żeczasemmiałosię
wrażenie,jakbytamteżktośstrzelał.Policjantuspokoiłmnie,żeludzienalądzie
sprawdzajątakąmożliwość.Wyjąłzkieszenikurtkibandaż,którymzacząłowijaćranę
naudzieAlexandry.Próbowałemusiąść,alemniepowstrzymał.
-Niewstawaj.Leż-rozkazał.-Przyciskajranędokamienia.Tozatamuje
krwawienie.
Zarazpotemnacypluzjawiłasięnastępnagrupapolicjantów.
-Delta,Delta!-wołali,przedzierającsięprzezzarośla.
Zapytałemfunkcjonariusza,dlaczegotakkrzyczą.Wyjaśnił,żetowcelu
identyfikacji,abyniedoszłodonieporozumień,amnieuderzyło,jakbardzosię
narażali,bynampomóc.Gdybywtymmomenciezkrzakówwyszedłjeszczejeden
sprawca,bylibybezszans.Wydawalisięcałkowiciepochłonięciniesieniempomocy,
jakbywogólenieinteresowałoich,codziejesięwokół.
KiedypolicjantskończyłbandażowaćudoAlexandry,wsadziłpodopatrunek
patyczekbrzozowyiprzekręciłgo.Dziewczynajęknęła.
-Cosiętutajstało?-zapytał.
Opowiedziałemmupokrótce,cowydarzyłosię,odkąddwiegodzinywcześniej
opuściłempolenamiotowe.Mówiąc,myślałem:Jestjużbezpiecznie.
Drżenieminęło,aciałoogarnąłspokój.
Najpierwzaładowalichłopakazcypla.Gdyłódźpodpłynęładonas,leżałowinięty
kocemnajejtyłach.Wodaodbijałasięczerwieniąodbiałegokadłuba.Jednostką
sterowałmężczyznawśrednimwiekumieszkającynakempingu.Byłopryskliwyi
podenerwowany.Rozczarowałogoteż,żepolicjaniewzięławystarczającegozapasu
paliwa.Alexandręimniepołożonozprzodu,jejrannąnogęprzewieszonoprzezburtę,
ajamiałemtrzymaćjąnieruchomopodczasprzeprawynadrugibrzeg.Niebyłototakie
proste,ponieważwokółwyspyzaroiłosięodłodzi,którewzburzyływodyfiordu.
Wyskoczyłemnamałąplażętużprzynabrzeżu,przyktórymzacumowanoMS
„Thorbjoma”.Zimnawodauderzyłaomojenogi.Nalądziestałokilkudziesięciu
ratownikówmedycznych.Nawzgórzurozłożononosze,leczużywanotylkoniektórychz
nich.Gdziebyliwszyscypozostali?Nieżyli?Zdążyliwporęuciec?Sądzącpo
zaangażowaniusanitariuszy,przybycieichwszystkichtutajpozostawałojedynie
kwestiączasu.Panowałanerwowaatmosfera.Personelmedycznybiegałmiędzytymi,
którzydotarlijakopierwsi.Przekazywanosobiewiadomości,wydawanopolecenia.A
wtleciąglerozbrzmiewałowyciesyren.
Dobrzeguustawiłasiękolejkałodzi,więcmusieliśmysięspieszyć.Alexandrę
wnieślikapitaniczłonekzałogiratowniczejnalądzie.Trzymałemjejnogę,dopóki
rannejnieułożononanoszach.Chcieli,żebympołożyłsięnanoszachobok,aleczułem,
żeniepowinienem.
-Mogęiść-powiedziałem.
Najpierwwyjąłemkomórkęizrobiłemdwazdjęciasanitariuszy.Jednoznich
wrzuciłemnaFacebooka.Zpowoduzawilgoceniatelefonunafotografiiniedałosię
kogokolwiekrozróżnić,obrazprzypominałakwarelęwodcieniachżółci,czerwienii
błękitu,jednakwtensposóbmogłemnajskuteczniejprzekazać,coleżyminasercu.Że
jestemuratowany.Wyżejnawzgórzustałajakaśdziewczyna,gapiącsięnaplażęirój
noszy.Niemogłaprzestaćkrzyczeć.
Wdrodzenanabrzeżezatrzymałmnieratownikmedyczny.Zauważyłranęnamoim
ramieniuichciałosłuchaćmipłuca.
-Możesznormalnieoddychać?-zapytał.
Skinąłemgłową.
-Zróbjaknajgłębszywdech.
Zaczerpnąłempowietrza,poczymwypuściłemje
zpłuc.
Tomusiałouspokoićratownika,bopozwoliłmiiśćdalej.Nakrawędzinabrzeża
siedziałsamotnychłopakzkocemzarzuconymnaramiona.Kołysałsięwprzódiwtył.
Próbowałemznimporozmawiać,alenieodpowiadał.Miałbladą,zmęczonątwarz.
Wzrokutkwiłwwyspie.
-Chodź-pociągnąłemgozaramię.
Wstałbezsłowa.Razemprzeszliśmypostromym,żwirowymwzgórzadogłównej
drogi.Porazpierwszyzobaczyłem,ileprzyjechałosłużbratunkowych.Musiałotam
staćconajmniejpięćdziesiątkaretek.Całaulicaiterenbyłyskąpanewmigotliwym,
niebieskimświetle.Dołączyliśmydogrupyocalonychbezobrażeń,którzystaliwzdłuż
drogizkocaminaramionach.Większośćmiałabosestopyikrwawiąceotarciana
kończynach.Jedenznich,chłopakzinformacji,podszedłdomnieimnieobjął.Gdy
odwzajemniłemuścisk,oparłmigłowęnapiersiizaniósłsięszlochem.Staliśmytak,
dopókijakaśratowniczkauprzejmie,leczstanowczoniechwyciłamniezaramię.
Niechciałemjechać.Tylepytańpozostawałobezodpowiedzi.Cowidzieliinni?
Cotaknaprawdęsiętamstało?Ktospośródosób,którezdążyłempoznaćprzez
ostatniedni,przeżył?Aktozginął?
Napewnoistniałyjakieśzadaniadowykonania,cośdozrobienia,żebyniemusieć
oceniaćtegomroku.Costaniesięwchwili,gdyznówsiępołożę,zostanęofiarą?Ta
myślprzerażałamnienaśmierć.
Otwartodrzwikaretkiiwyciągniętołóżko.Wyściełanojefoliąbąbelkowąi
poproszono,bymsiępołożył.Gdyzrobiłem,jakmikazano,przykrytomniefoliąi
kołdrą,poczymwsuniętodośrodka.Zatrzasnęłysiędrzwi,zapanowałacisza.
Pierwszyrazoddłuższegoczasusłyszałemwłasnemyśli.
-Terazodwieziemyciędoszpitala-poinformowałaratowniczka.
SZPITAL
OdzejścianalądnaUtoyi22lipcasiedemnastejpiętnaściedozatrzymaniaprzez
jednostkęspecjalnąpolicjiwlaskunatyłachświetlicyokołoosiemnastejtrzydzieści
dwiesprawcazabiłsześćdziesiątosiemosób.Kolejnazmarławciągunastępnych
godzin.Wieluspośródsześćdziesięciupięciurannychobozowiczówwysłanodo
szpitalarejonuRingerikewHonefoss,położonegoniecałedwadzieściakilometrówod
wyspy.Tamkierownictwoogłosiłotakzwanyczerwonyalarm,natychmiastwezwano
wszystkichpracownikówprzebywającychwokolicy.Jakmipowiedziano,ponieważ
odzarejestrowaniapierwszychinformacjiostrzelaniniedoodebraniarannychzwyspy
minęłaprzeszłogodzina,tłumpielęgniarekilekarzyczekałnapierwszychpacjentów
ponadpółgodziny.Doichpojawieniasięczłonkowiepersonelusiedzieliwciszyw
pokojachsocjalnych.Moglijedyniewyobrażaćsobie,coichczeka.Wtedynaraty
przywiezionoposzkodowanychzranamipostrzałowymi,którewcześniejwidzieli
jedynienielicznipracownicyszpitala.
Zkażdymprzybywającymdoklinikimłodympacjentemcorazbardziejwidoczny
stawałsięrozmiartragedii.Przywożonoichwtempieiwilościach,które
uniemożliwiałyimiennąrejestrację.Zamiasttegoprzydzielanoimnumerinotowano
pleć,poczymwwożonoichwgłąbkorytarzy.Pracownicyszpitala,którzyjeszcze
niecałągodzinęwcześniejplanowalikolacjeprzyczerwonymwinieiwieczórprzed
telewizorem,nagieznaleźlisięnaliniifrontunajwiększejkatastrofy,jakaprzydarzyła
sięwNorwegiiodczasudrugiejwojnyświatowej.
Początkowomiędzywyspąaszpitalemkursowałosześćhelikopterówpogotowia
ratunkowegozlekarzaminapokładzie.Dźwiękwirnikówstalerozbrzmiewałnad
szpitalem.Któryśznichzawszeleciałwjednąlubwdrugąstronę.Całyczaszbierałyz
wyspynowychrannych,którychsystematycznieznajdywano.Pooceniestanuw
RingerikenajciężejposzkodowanychprzewożonodalejdoszpitalaUllevalwOslo.
Zeszpitalnychokienmiałemwidoknalądowisko.Namrugająceświatełka
wyłaniającesięzgęstychchmur.Przykażdejprzelatującejmaszyniemyślałemomoich
przyjaciołach,którzyleżeliwewnętrzachśmigłowców,walczącożycie.
Zpoczątkuniktniepotrafiłstwierdzićzpewnością,czyzamasakręodpowiada
jedenczłowiekczykilku.Chociażzrobionowszystko,abymwszpitaluczułsię
bezpiecznie,trudnobyłomipozbyćsięlęku,żeatakmożesiępowtórzyćwnowej,
niespodziewanejformie.Uderzyćmogliludziesprzysiężenizfałszywympolicjantem
albojegosympatycy.Czystrzały,któresłyszałemodstronylądu,faktyczniebyły
echem?Abomba,którawybuchławOsloparęgodzinwcześniej?Jakmożnabyło
zrobićcośtakiegowpojedynkę?
Karetkajechałanasygnale,zmigającymkogutem.Gdydotarładoszpitala,na
parkinguwpółkolustałookołoczterdziestupielęgniarekilekarzy.Czteryosoby
podeszłyizaczęłymniebadać.Odmomentu,gdynoszeopuściłyambulans,niktnie
miałwątpliwości,conależyrobić.Niktnieprzeszkadzał.Żadnychzbędnychprzerw
czydyskusji.Niktniemarnowałczasu,bycokolwiekzapisać.
-Marznę-powiedziałem.
Wkaretceowiniętomniekołdramiikocami,alechłódniechciałopuścićciała.
Pielęgniarkizałożyłymiopaskęnanadgarstekiwtoczyłyłóżkonaizbęprzyjęć.
Tamczekałlekarz,któryponowniezbadałranęnaramieniu.Zapytałem,czyma
ładowarkędokomórki.Mójtelefonrozładowałsiępodczasjazdykaretką,ateraz
zaczęłomisięspieszyć,abyzadzwonićdomatkiipowiedziećjej,żeżyję.Lekarz
przyniósłjedenzbezprzewodowychtelefonów,którebyłynaoddziale.
-Tylkokrótko-polecił,podającmiaparat.-Zadzwoń,żebyusłyszałatwójgłos.
Powiedz,żewszystkowporządku.Niemartwjejzabardzo,twójstanjeststabilny.
Odebrałaodrazu.
-Cześć,mamo,totwójsyn-powiedziałem.-Możesłyszałaś?
-Zezostałeśpostrzelony?-zapytała.
Nienależydoosób,którekryjąsięzuczuciami,leczterazsłyszałem,żerobi,co
może,bymnieniedenerwować.
-Tylkopowierzchownie.Jestemwszpitalu.Wszystkowporządku.
-Anezadzwoniładomnie,przekazała,conapisałeś-wyjaśniła.
PrzyjaciółkamojejsiostryzobaczyłanaFacebookuwpisotym,żejestemranny,
więczadzwoniładomamy.Naszczęścieusłyszałateżomoimzdjęciuzrobionym
ekipieratunkowej,alewcalejejtonieuspokoiło.
-Adrian,przylecępierwszymsamolotem...
-Nie,nie.Nieróbtego.Leżęwszpitalu.Nicniemożeszterazzrobić.
To,jakzareagujenawiadomośćostrzelaninienawyspie,byłojednązrzeczy,które
najbardziejtrapiłymniepodczasjazdyambulansemdoszpitala,leczzdawałosię,że
przyjęławieścispokojnie.Pielęgniarkadałasygnał,żemusimykontynuowaćbadanie.
Zanimsięrozłączyłem,mamaobiecałami,żezostaniewPolsceiobdzwoniresztę
rodziny.
-Niematuwlotupokuli-stwierdziłlekarz.-Tylkorozerwanatkanka.Maszjakąś
teorięnatemattego,zjakiejbronidociebiestrzelono?
Zabójcamiałpistoletikarabin.Powielulatachchodzenianapolowaniazojcem
wiedziałem,jakdziałanazwierzęstrzałzkarabinu,jednakteraztomniepostrzelono.
Niemiałempojęcia.
Dużoczasuzajęłoimrozgryzienietejsprawy.Jakzostałempostrzelony?Jakabroń
wywołujetakieobrażenia?Ordynatoroddziałupomimoswoichdwudziestutrzechlat
doświadczeniawpracychirurganigdyniewidziałczegośpodobnego.Pociskwysoko-
prędkościowy-wyjaśnili-pozetknięciuzciałemspalasięizabijatkankę.Upewnili
się,żemogęnormalnieruszaćrękąipalcami,awpłucachniemaśladukrwilubpłynu,
jednakdziwiłaichdużailośćmartwejtkankiwokółrany.Zpoczątkumyśleli,żeto
draśnięcie.
Napierwszychzdjęciachrentgenowskichurazokazałsiębardziejskomplikowany
Kula,którazdaniemlekarzyzostałanawyspie,rozpadłasięnaponadsiedemdziesiąt
odłamków,którerozproszyłysiępotkancemięśniowej.Zdaniemordynatoramogliśmy
miećdoczynieniazrodzajemamunicji,którarozpadasięwchwilikontaktuz
powierzchnią.Późniejwyjaśnił,żepodobnegorodzajupociskówużywająstrażnicyna
pokładachsamolotów.Założeniemjest,abynieprzebijałycelunawylot,powodując
szkodywotoczeniu.Zatotrafiwszywcel,wywołująwnimspustoszenie.
WlustrzeranaprzypominaławzględnienieskomplikowanerozdarcieskóryNa
zdjęciurentgenowskimwyglądałajakzwiędniętymlecz-białywieniecpro*mienina
ciemnymtlefoliizbiegałsięwkręgudrobnychkropek.Dobrzetrafił.Tocud,żenie
skończyłosięgorzej.Gdybypociskwbiłsięwciałopodprostszymkątem,pewnie
musianobyamputowaćcałąrękę.
Późniejstałosięjasne,żezabójcanajprawdopodobniejcelowałwskroń.Przez
przykrywającąmnieczęściowokurtkęprzeciwdeszczowąmiałkłopot,abyrozróżnić,
gdziekończysięgłowa,agdziezaczynabark,więckulaprzeszłaledwiecentymetrod
karku,nimwbiłasięwmięśnieramienia.
Jeślileżącnakamieniuiczekającnapomoc,któranienadchodziła,czułemsię
opuszczonyizapomniany,tomojezetknięciezambulansemiszpitalemRingerike
stanowiłozmianęostoosiemdziesiątstopni.Jakążczułemwdzięcznośćjakoobywatel
norweskiegopaństwaopiekuńczego!
Odmojegoprzybycianaizbęprzyjęćażdochwilijejopuszczeniaprzymoimłóżku
ciągłestałapielęgniarka.Cierpliwiesłuchała,gdyjawyrzucałemzsiebiewrażenia.W
raziepotrzebypodawałamidawkęmorfiny.
Potrzechgodzinachwypieraniakatastrofyzeświadomościporazpierwszy
pojąłemcałąjejskalę.Wzórmoichreakcjibyłnieprzewidywalny.Wjednejchwili
potrafiłemspokojnieleżeć,relacjonującjejnajokropniejszesceny.Wnastępnej
mogłembezostrzeżeniazanieśćsiępłaczem.Wszystkonaraz.To,żeprzezpierwsze
godzinywytrwaleprzymniesiedziała,żewytrzymała,dałomipoczucie
bezpieczeństwa,takpotrzebne,byznieśćtenpierwszyokres.
Onarównieżodkryła,dlaczegojestmizimno.Wkaretcerozebranomniedonaga.
Rozciętomibluzę,zdjętospodnieimajtki.Odgodzinyleżałemnaizbieprzyjęć,lecz
nadaltaksamomarzłem.
Pielęgniarkapodniosłakołdrę.Namoichstopachznalazładwieprzemoczone
skarpetki.
„RSKATASTROFAMĘŻCZYZNA04”-brzmiałnapisnaopasce,którązałożono
minanadgarsteknaparkingu.ByłemczwartymmężczyznązUtoyi,którego
przywiezionodoRingerike.Niemiałempojęcia,ilenumerkówwydanopomnie.
WSundvollen,hoteluiośrodkukonferencyjnympołożonymnastałymlądziepięć
kilometrównapółnocodwyspy,zakwaterowanoAUF-owcówbezobrażeńfizycznych
wrazzrodzinami.Tampomagaliimpsychiatrzyodinterwencjikryzysowychipersonel
medyczny.Nawzajemwspieralisięipocieszali.
Zczasemzyskalipewnerozeznanie,komuudałosięujśćzwyspycało,akogo
nada)brakowało.
Oświeciezewnętrznymwiedziałemjedynietyle,cozdołałemzobaczyć,zanim
wciągniętomniedokaretki.Pogodziniezostałemprzeniesionynaoddział
obserwacyjnyznajdującysięnadrugimpiętrzegłównegoskrzydłaszpitala.Wpokoju
miałemdostępdoInternetuitelewizjiprzezekrandotykowypodłączonydołóżka.Na
początkuniemiałempojęcia,odczegozacząć.CzywejśćnaFacebooka,by
powiadomićprzyjaciół,żeżyję?Alboobejrzećwiadomości,bypoznaćnajświeższe
informacje?PierwszeserwisyNRKmówiłyoconajmniejczterechofiarach
śmiertelnych.
Napodstawietego,cowidziałem,obawiałemsięjednak,żeofiarmogłobyć
znaczniewięcej.
Gdyniemogącsięuspokoić,przełączałemkanałytelewizyjnewposzukiwaniu
nowychinformacji,dopokojuwszedłpolicjantwtowarzystwiepielęgniarki.Chciał,
żebymposzedłznimdopomieszczeniapodrugiejstroniekorytarza.Tamspotkałem
kolejnychczterechfunkcjonariuszy.Stalipodścianąwpokojupodobnymdomojego.
Przyłóżkustałydwiepielęgniarki,apodkołdrąznajdowałsięchłopak,
obcokrajowiec.Leżałnieruchomonabokuztwarzązwróconądodrzwi.
-Wiesz,ktoto?-zapytałpolicjant.
Podszedłemdochłopaka,kucnąłemobokiująłemjegodłoń,Niedałosięnawiązać
znimkontaktu.Patrzył,jakbymniewogóleniewidział,wbijającwzrokwścianę.
-Tak-odparłem.-Wiem.
Niebyłosobą,zktórączęstoprzebywałem,alewktórymśmomenciemusiałem
usłyszeć,jaksięnazywa.Nazwiskaniepamiętałem,leczpodałemimimię,co
wystarczyło,bypolicjancizaczęliszukaćgowrejestrach.Dopieropóźniej
zorientowałemsię,żechcieliwyłączyćgozesprawy.Innymisłowy,niewykluczali,że
sprawcówmogłobyćkilku,anitego,żektóryśznichznajdujesięwszpitalu,udając
ofiarę.
Nimodprowadzonomniedopokoju,trzymałemgochwilęzarękę.Byłzupełnie
nieobecny.
Pierwszejnocytylesamoczasucowłóżkuspędziłemnabalkonie.Zgaleryjki
wychodzącejzpokojusocjalnegosłychaćbyłodeszczpadającywpółmrokunakorony
sosen.Podrugiejstroniebudynkubezustannierozbrzmiewałdźwiękhelikopterówi
syren.Właściwieniewolnobyłotampalić,alezpowodudużejliczbydziennikarzy
zebranychpodgłównymwejściemjednazpielęgniarekudzieliłamispecjalnego
pozwolenia.Nawetzałatwiłamipapierosaodjakiejśkoleżanki.
Otrzymałempojedynczypokójobserwacyjny.Wdzisiejszychczasachkażdypacjent
wNorwegiibysobietegożyczył,aledlamniebraktowarzystwatobyłaostatniarzecz,
najakąmiałemochotęposamotnejgodziniespędzonejnakamieniu.Nabalkonieiw
pokojusocjalnymstalesiedziałypielęgniarki,którechciaływysłuchaćmojej
opowieści.
JednapozwoliłamiużyćwswoimtelefoniemojejkartySIM.Powłączeniuaparat
zalaływiadomościOdzmartwionychkolegówzpracyiprzyjaciół,którzychcieli
wiedzieć,jaksięmiewam.JednąznichwysłałSvein.Rokwcześniejdużo
przebywaliśmyrazem.Łączyłonascośwyjątkowego.Alepóźniejoddaliliśmysięod
siebie.NakilkadniprzedrozpoczęciemobozunawyspieUtoyaznówzacząłdomnie
pisaćcorazczęściej,ajaudzielałemmuwymijających,choćgrzecznychodpowiedzi.
Czymogłemnanimpolegać?Czybyłprzymnie,kiedytegopotrzebowałem?
Wiadomość,którąwysłałtegowieczoru,składałasięzdwóchsłówiniepozostawiała
wielewątpliwości:
.Jużjadę”
Pierwszegowieczoruszpitalbyłwzasadzieoddzielonyodresztyświata.
Większośćosóbdzwoniących,byzapytać,czymogąodwiedzićrodzinęlubprzyjaciół,
informowano,abyzostaliwdomu.Wyjaśniłempielęgniarkom,żewłaśniejedziedo
mnieprzyjaciel,któregoobecnośćbardzobymipomogła.Wsytuacjikryzysowejmoże
niekażdypotrzebujeodwiedzinrozhisteryzowanychrodziców,jednakspokojny,
wspierającyprzyjacieltocoinnego.Opanowany,dobrodusznytyp,któregorzadkocoś
wyprowadzazrównowagi.TakiwłaśniebyłSvein.
WracałsamochodemzeswojąsiostrądodomuwSkien,gdywwiadomościach
usłyszałostrzelaninienawyspie.Otym,żedziennik„Varden”skontaktowałsięz
sekretarzemokręgowymAUF-uwTelemarku,którypoinformowałoconajmniej
czterechzabitych.Wysadziwszysiostrę,SveinpojechałprostodoOslo.BezGPS-uczy
jakiegokolwiekpojęciaotym,gdzieleżyUtoya,wylądowałwLillestromudwóch
przyjaciółek.Kiedydziewczynywreszciepomogłymuodnaleźćdrogę,wpadliwsieć
ulicjednokierunkowychwcentrumOslo,ażwreszciewyjechalinatrasęwiodącąw
stronęfiorduTyri.Tamnapotkaliblokadypolicyjneikazanoimwracać,alenawetto
niepowstrzymałoSveina.Gdypielęgniarkazadzwoniła,abydowiedziećsię,gdzie
jest,zdążyłzawrócić,planującobjazdprzezDrammen.
Wciągunocytętnoszpitalauspokoiłosię.Najciężejrannizostali
przetransportowaniśmigłowcamidoUliev&l.Pozostałychzbadanoipozostawionona
obserwacjidoczasuoperacji,któremiałysięodbyćnastępnegodnia.Przywejściudo
szpitalazostalijedynienajwytrwalsidziennikarze.
Możetostanowiwyjaśnienie,dlaczegoSveinjakojedenzniewielubliskichofiar
zdołałwejśćdośrodkawcharakterzeodwiedzającego.Odrugiejwreszciestanąłw
drzwiach.Miałłagodnywzrok,anajegoustachpojawiłsięostrożnyuśmiech.Gdzieś
wgłębimniezaczęłonarastaćnapięcie.
Sveinbyłniezastąpionypodczasgodzin,którespędziłrazemzemnąwszpitalu.
Przywiózłpaczkępapierosówiładowarkędokomórki.Siedziałwmoimpokoju,
słuchając,wywoziłmnienawózkuinwalidzkimiwzywałpielęgniarkę,gdy
potrzebowałemwiększejdawkimorfiny.Pomiędzyprzerwaminapapierosa
siedzieliśmyrazemwpokojusocjalnymioglądaliśmywiadomości.
Gdykilkagodzinpóźniejmusiałjechać,zapewniononas,żemożewrócić
następnegodnia.Miałdostaćłóżkowmoimpokoju,abymógłspaćumnieprzez
kolejnenoce.
NaFacebookudziesiątkikomentarzyzalałymojąścianęizdjęcieratowników.
JedenznichnapisałaEwelina,żonamojegobrata,Radka.„Dowszystkichprzyjaciół
Adriana.Adrianżyje.Zostałpostrzelonywramię”-napisała.
WcześniejpoinformowałemnaTwitterze:„ZostałempostrzelonynaUtoyi.Wielu
zabitych”Potemjednakniepodjąłemwątku,nienapisałem,żejestemcałyizdrowy.
GdyotworzyłemaplikacjęTwitteranatelefonie,zobaczyłem,żepróbowałasięzemną
skontaktowaćkobietazeSkyNews.„Zadzwoń,kiedytylkochcesz”-napisała.Nie
znałemróżnicymiędzyosobistymiapublicznymiwiadomościaminaTwitterze,więc
wysyłającjejmójnumerkomórki,opublikowałemgowmiejscuwidocznymdla
wszystkich.
Późniejzacząłdzwonićtelefon.Najpierwsporadycznie,potembezprzerwy.Mój
postbyłpomyłką,alepozamieszczeniugoniczegoniepoprawiłem.To,czegobyłem
świadkiem,nawyspie,wydawałomisiętakokropneimroczne,żemusiałemprzekazać
toinnym.Ludziemusządowiedziećsię,coprzeżyłem.Cowidziałemisłyszałem.
NajpierwodezwałosięCNN.Kiedykobietanadrugimkońculiniiprzedstawiła
się,mówiąc,skąddzwoni,przezułameksekundyjakbymzobaczyłsiebieiswójkrajz
boku.Boże,tosięnaprawdęstało.
-Niechcęsięnarzucać-zaczęła.-Odciebiezależy,czyweźmieszwtymudział.
Zależałojejnapodkreśleniu,żemojarelacjamabyćdobrowolna.
-Wporządku-powiedziałem.Pojakimśczasieprzełączyłamniedostudia
wiadomości,wktórymrozmowęprowadzilikobietaimężczyzna.
-AdrianPracońmówidlanaszeszpitalawNorwegii-przedstawiłamniekobieta.
-Jaksięterazczujesz?
-Lepiej.Lekarzeipielęgniarkidobrzesiętumnązajmują.Terazjednakzaczynado
mniedocierać,cotaknaprawdęsięstało.Widzącrosnącąliczbęofiar,corazbardziej
bojęsiędowiedzieć,Idozginął.
-Tak.Napewnotrudnocitopojąć.Jesteśwszoku,zostałeśranny.Wróćmymoże
domomentu,gdytendramatsięzaczął.Ztego,cosłyszeliśmy,nawyspęprzypłynął
mężczyznawmundurzepolicyjnym,któryzacząłstrzelać.Czymożeszpomócnam
zrozumieć,jakdotegodoszło?-zapytała.
-MogęzacząćodbombywOslo-odpowiedziałem.Zacząłemmówić.Otym,jak
wszyscyzebraliśmysięwgłównejsali.Opolicjancie,którywcalenimniebył.O
ucieczcenapołudniowykraniecwyspyiprzeprawiewpław,któraokazałasięzbyt
długa.Słowapłynęłysame.Wszystkiewywiady,którychudzieliłemwciągu
następnychdni,stanowiływariacjenatemattejrozmowy.
Byłemchybapierwsząosobą,doktórejdotarłastacjatelewizyjna,bochcieli
wiedziećwszystko.Gdyzapytali,dlaczegomoimzdaniemmnieoszczędził,
powiedziałem:
-Chybaniezadowalałogostrzelaniedopojedynczychosób.Wolałcelowaćw
grupy.
Najpierwmnieoszczędził,apotemwrócił,byzamordowaćdziesiątkimoich
kolegówikoleżanek.Jakinaczejdałosiętowyjaśnić?Gdypowiedziałemimotym,
jakwróciłnacypel,nadrugimkońculiniizapanowałacisza.
-Bożedrogi...-odezwałasięprezenterka.-Więcżyjesztylkodlatego,żeudawałeś
martwego?
-Tak.
-Niemogę...
Szukałaodpowiednichsłów.
-Czywśródosób,którezginęływpobliżuciebie,znajdowalisiętwoiprzyjaciele?
-Wpewiensposóbwszyscybylimoimiprzyjaciółmi-odpowiedziałem.-Byłonas
tylu,razempopieraliśmypewnąsprawę,Aterazichzabito.Nierozumiemdlaczego.
Pielęgniarkidałymitegowieczorupodwójnądawkętableteknasennychisurowo
przykazałyodpoczynek,jednakmojeciałostawiałoopór.Dopókidziałałem,miałem
jakieśzadanie,funkcję,mogłemutrzymaćwszystkonadystans,leczkiedykładłemsię
nałóżku,czułem,żezarazoszaleję.PowywiadziedlaCNNudzieliłemjeszczedwóch
poangielsku.Pozatymdzwonilidziennikarze,którzychcielispotkaćsięzemnąw
sobotęwszpitalu.Gdyuspokoiłasiępierwszafalatelefonów,nastałajużsiódmarano.
Czekając,ażleknasennyzaczniedziałać,otrzymałemwiadomośćodSveina.Miał
wzwyczajuwysyłaćesemesyzarazpowyjściu,fakgdybyzapomniałczegoś
powiedzieć.
„Cieszęsię,żewszystkoztobąwporządku”-napisał.
Iluzabitychwymieniałemwwywiadach?Wpowstałymchaosietrudnobyłosię
właściwiezorientowaćwichilości,apolicjawswoichwypowiedziachuparcie
obstawałaprzyliczbiepotwierdzonychofiar.Jasam,byniepotrzebnieniestraszyć
ludzi,wołałemsięnieodzywać.Powiedziałemoconajmniejczterechzabitych,lecz
byłoichoczywiścieowielewięcej.
PozaSveinemirodzinąmiałemjeszczekontakttelefonicznyzeSveinemGustafem,
którychciałprzyjśćzwizytą,aledowiedziałsię,żekrewniiznajominiemogą
wchodzićdoszpitala.Gdyzapytałemgo,czywie,ilureprezentantówTelemarku
zostałoprzyżyciu,niepotrafiłmiodpowiedzieć.Kiedywybuchłapanika,nawyspie
znajdowałosięodsześciusetpięćdziesięciudosiedmiusetosób.Sytuacjanadalbyła
zbytchaotyczna,abywyciągaćjakiekolwiekwnioski.Zanimzasnąłem,wNRK
mówionoodziesięciuzabitych.Dawałotojużpewnewyobrażenieoskalitragedii,a
jednakniewystarczyło,byprzygotowaćmnienato,cozastałempoprzebudzeniudwie
godzinypóźniej.
WciągudobypowybuchubombyistrzałachnawyspieUtoyapolicjacogodzinę
zwoływałakonferencjeprasowe.Wtelewizjipokazanowicekomendantapolicjiw
OsloRogeraAndresenaobokszefasztabu
JohanaFredriksenanaschodachprowadzącychdostołecznejkomendy.
-Doświadczyliśmyniesamowicietragicznegozdarzenia,którewystawiłona
poważnąpróbęnorweskąpolicjęispołeczeństwo-powiedziałwicekomendant.
Błądziłspojrzeniem.Szukałsłów,próbującmówićonieprzejrzystejsytuacji,o
wkładziepolicjiiwrażeniachzmiejsczbrodni.Wydawałosię,żecelowozwlekaz
ogłoszeniemtego,cotaknaprawdęmiałpowiedzieć:ileosóbstraciłożycie.
-NachwilęobecnąstwierdziliśmyosiemdziesięciuczterechzabitychnaUtoyi.1
siedmiuwOslo.
Osiemdziesięciuczterech.
Sercepodskoczyłomiwpiersi.
-Sprawcą-ciągnąłwicekomendant-októrymwieluzpaństwanas
poinformowało,jestetnicznyNorwegwwiekutrzydziestudwóchlat.
Awięcnaprawdębyłsam.Osiemdziesięciuczterechzabitychprzyjaciół,siedem
ofiarwdzielnicyrządowej,azatymwszystkimjedenczłowiek.Niemogłemtego
wytrzymać.
Przezresztęsobotyudzielałemwywiadówzagranicznymstacjomtelewizyjnymi
radiowym-BBC,SkyNews,NBC,kanadyjskiejiaustralijskiejtełewizji,
hiszpańskiemuradiu.Niezapisując,ktodzwoniłikiedymasięznówskontaktować,na
ślepoprzyjmowałemwszystkiezapytania.Otrzymałemzadanie,mogłemcośrobić.
MiałemopowiedziećswojąhistorięzUtoyi.
Czułemsię,jakbymwszedłdokonfesjonału.Opowiadaj-mówili.Aja
opowiadałem.
Svein,którywróciłwczesnymprzedpołudniem,jaktylkopotrafił,pomagałmi
zachowaćkontrolęnadumówionymirozmowami.Tempo,jakiesobienarzuciłem,
martwiłogo,leczchybaprędkozrozumiał,żetoczęśćwzorcareakcji,Raz-
powiedziałmipóźniej-musiałobudzićmniewśrodkuwywiadu.Zasnąłemztelefonem
wciśniętymmiędzypoliczekaramię.
Tylkonielicznispośródtych,zktórymirozmawiałemwciągupierwszychdni,
zdołalizachowaćswójzwykłyzawodowydystans.Wieluotwarcieprzyznawałosiędo
żałoby.DziennikarzzportaludlahomoseksualistówGaysirzakończyłswójwywiad,
wręczającmiwisiorek.Byłtosrebrnykrucyfikswysadzanywielobarwnymi
kamieniami.
-Myślę,żetobędziedlaciebieznaczyćdużowięcejniżkiedykolwiekdlamnie-
powiedział.
GdytegosamegodniaTV2zjawiłasięwmoimpokojujakopierwszynorweski
kanałinformacyjny,okazałosię,żedziennikarzjestbyłymsekretarzemokręgowym
AUF-uwTelemarku.
-Zacznij,kiedychcesziodczegochcesz,iprzerwij,jeśliniedaszjużrady-
przykazał,gdyustawilikamerę,aonsamusiadłprzymoimłóżku.
Trwałotogodzinę.Miejsca,wktórychrozgrywałasięakcjaprzerażającej
opowieścio22lipca,dziennikarzsamodwiedzałkażdegolata.Miałznichidylliczne
wspomnienia.Wiedziałdokładnie,jaktojestuczestniczyćwletnimobozienaUtoyi.Im
dłużejmówiłem,tymwiększepiętnowywierałynanimmojesłowa.Gdypowiedziałem
opierwszychstrzałach,zaszkliłymusięoczy.Kiedydotarłemdomomentu,gdyzabójca
wróciłnacypel,zacząłpłakać.
Mamwrażenie,jakbymnadalpamiętałkażdąztychrozmów.Wciążnanowo
pojawiałysiękamień,strzały,krzykiiuczucieopuszczenia.Azakażdymrazem,gdy
tamwracałem,jakbyodrobinęłatwiejbyłomitrzymaćuczucianawodzy.
Podczaspierwszychgodzinnaizbieprzyjęćpłaczzalewałmniefalamiwnajmniej
oczekiwanychmomentach.Jednakwczasiespędzonymnaobserwacjinieuroniłemani
jednejłzy.Sveinpowiedziałmipóźniej,żewydawałemsięzupełnieniedotkniętytym,
cosięstało,żemówiłemowydarzeniachjakoscenachopowieści,wktórejsamnie
brałemudziału.Kilkarazyprzytrafiłomisięwżyciu,żektośpodeptałmojeuczucia,
więcmiałemtendencjędooszczędzaniasiebie,dowypieraniawłasnychreakcji,bynie
stracićtwarzyprzedinnymi.Byłtozjednejstronymechanizmobronny,azdrugiej-
zdradasamegosiebie.MożeSveinowiwydawałemsięspokojny,lecztaknaprawdęaż
wemniewrzało.
Późniejobejrzałemkilkaspośródtychwywiadów,chcącdowiedziećsię,czymoje
wspomnieniazwydarzeńnawyspieUtayazmieniłysięodtegoczasu.Opowiadając
wielerazytęsamąhistorię,wkońcutracisiępewność,cojestkopiąwcześniejszych
wypowiedzi,acozapamiętałosięnaprawdę.Jednakchociażumknęłomikilka
najmniejspodziewanychszczegółów,mojewspomnieniaz22lipcazasadniczo
pozostałyniezmienione.
Wkolejnychtygodniachimiesiącachmiałsięzatozmienićmójstosunekdo
zdarzenia,dodecyzjizabójcyimimowolnejwięzi,jakamiędzynamipowstała.
DZIEŃDRUGI
Prawiedwadnitrwało,nimminęłapierwszafalaszoku.Sobotaupłynęłana
orientowaniusięwrozmiarzechaosu,którypozostawiłposobiezabójca.Zpowodu
potężnychszkódwdzielnicyrządowejidużejliczbyrannychprzewiezionychdo
szpitaliidentyfikacjazaginionychokazałasiężmudnymiskomplikowanymzadaniem.
Kilkuczłonkówrządu,wtympremierJensStoltenberg,odwiedziłoSundvollen,aby
okazaćwsparcieocalonymibliskim,którzyzebralisiętamwoczekiwaniunawięcej
informacjiodrogichimosobach.
Wniedzielęnadeszłysmutekirefleksja.WcałejNorwegiiflagiopuszczonodo
połowymasztu.Świątyniewkraju,zarównokościoły,jakimeczety,wypełniłysię
pogrążonymiwżałobieludźmi.WkatedrzewOslocałykościółodśpiewałwierszDo
młodzieżypoetyNordahlaGriega.Tendotyczącyhiszpańskiejwojnydomowejtekstz
1936roku,któryprzezpięćdziesiątlatwydawałsięmuzealnymeksponatem,nagle
nabrałdlamnienowego,głębszegoznaczenia,kiedyleżałemwszpitalu,oglądając
relacjętelewizyjnązOslo.
Taksięprzedgwałtemchroń,ototwójcios:wiarąwcnotęsiębroń,wczłowieczy
los.
Baczącnaprzyszłyczas,znajdźjąiratuj,gdytrzeba,giń-lecz:krzepjąihartuj!
WpierwszymrzędziewkatedrzesiedziałzatroskanyEskilPedersenwrazzTonje
BrennąiresztąkierownictwaAUF-u.Podrugiejstronieprzejściałzyroniłapara
królewska.ZmównicybrzmiałgłosJensaStoltenberga.
-Dziśnadszedłczasżałoby.Dziśpowinniśmynachwilęsięzatrzymać-
powiedział.
Późniejwymieniłdwieosobyzniewielkiejgrupytych,którychśmierćbyła
wówczaspotwierdzona.DwudziestojednoletniegoToregoEikelanda,
przewodniczącegoAUF-uwHordaland,jednegoznajwiększychpolitycznychtalentów
swojegopokolenia.IMonicęBosei,„MatkęUtoyę”,którazadawszykrytycznepytania
fałszywemupolicjantowipodczasprzeprawynawyspę,jakojednazpierwszych
straciłażyciewmasakrze.
-Todwojeztych,którychstraciliśmy-rzekłStoltenberg.
-WielustraciliśmynaUtoyiiwdzielnicyrządowej.Wkrótcepoznamynazwiskai
twarzewszystkich.Wtedyrozmiarzłaujawnisięwcałymswymokrucieństwie.Będzie
tonowapróba,aleijąprzetrwamy-ciągnął,poczymodwołałsięznówdohasła,
któremiałobyćmantrąpremiera,AUF-uicałejNorwegiiwokresiepo22lipca.
-Nasząreakcjąjestwięcejdemokracji,więcejotwartościiwięcejhumanitarności.
Apodczasjegoprzemowynazewnątrzrosłomorzekwiatów.
Doznaliśmynajgorszegoatakunanorweskąwspólnotęodczasuwojnyiwspólnotą
odpowiedzieliśmynaatak.Niewściekłościączynienawiścią,leczpozornie
nieskończonymstrumieniemwspółczucia,którydotarłtakżedomnie,doszpitala
Ringerike.
Wsobotęiniedzielęprzychodziłycoraztonoweesemesy.NaFacebookuludziez
całegoświatachcielizostaćmoimiprzyjaciółmiiniebyłokwadransa,byktośnie
wrzuciłnamojąścianęjakiegośmisiaczykotka.Dlaosoby,którawłaśnieprzeżyła
najgorszykoszmarwswoimżyciu,całatauwagabyłajakjednodługie,grupowe
przytulenie.
PrzedprzewiezieniemdoSkienmiałembyćoperowany.Rozciętowlotkuli,by
wydobyćzramieniapięćczysześćodłamków.Późniejusuniętomartwątkankęi
opatrzonoranękompresami,któremiałytamzostaćdonastępnejoperacji,czekającej
mniekilkadnipóźniejwSkien.Sveinspędziłnoczsobotynaniedzielęwłóżku,które
pielęgniarkawstawiładomojegopokoju.Ponieważdysponowałsamochodemibyłw
szpitalu,miałmnieniedługoodwieźćdodomu.
PodczasgdykrólHaraldikrólowaSonjapojawilisięwkatedrze,paraksiążęca
wzięłaudziałwmszyżałobnejwkościeleNorderhov,niedalekoszpitala.Pojej
zakończeniuobojewyraziliszczególneżyczenie,byporozmawiaćzniektórymiz
ocalonych.WcześniejtegosamegodniaszpitalodwiedziłateżministerzdrowiaAnne-
GretheStrom-Erichsen.Weszładomojegopokojuwtowarzystwietłumudziennikarzyi
zatrzymałasięprzyłóżku.Patrzyłanamniebezsłów.Tylkopłakała.
-Tookrutne-powiedziaławreszcie.-Nierozumiemtego.
Próbowałemodpowiedzieć,leczniedałemrady.Posłałamipełnewspółczucia
spojrzenieiprzeszładonastępnegopokoju.
Dlategogdydowiedziałemsię,żetegosamegodniamiałaprzyjechaćpara
książęca,niechciałemobecnościprasy.Mieliprzybyćoczternastej,leczzjawilisię
dopieropółtorejgodzinypóźniej.Kiedyweszli,wkorytarzachwzmógłsięruch.
Stojącypoddrzwiamistrażnicyifotografowiepróbowaliprzecisnąćsiędośrodka.
Przedstawicielszpitalaprzedspotkaniemzparąksiążęcąpodkreślił,jakietoważne,
abympowiedziałim,żejestemzadowolonyzeswojegoleczenia.Onsamchciał
towarzyszyćmiwpokoju,byprzybliżyćszczegółyzmagańszpitalastojącegoprzed
groźbąlikwidacji,lecz,podobniejakdziennikarze,zostałodesłanynakorytarz.
-Chcielibyśmyzostaćsami-powiedziałksiążę.
Gdyzamknęlizasobądrzwi,wpokoikubyłatylkoparaksiążęca,Sveinija.
Siedziałemnałóżkuwszlafrokuiszpitalnychmajtkach,którepozostawiaływyobraźni
dośćniewielkiepoledopopisu.Jeżelikiedykolwiekpomyślałbym,żespotkamsięsam
nasamzprzyszłymkrólemikrólowąNorwegii,napewnonieprzypuszczałbym,że
dojdziedotegowtakisposób.Mogłemjedynieskrzyżowaćnogiiprzykryćkolana
kołdrą.
Obojebyliodstópdogłówubraninaczarno.Mette-Maritwłożyłaprostąsukienkę,
aHaakongarnitur.Księżnadługoiciepłomnieprzytuliła.Haakonująłoburączmoją
dłońidługojąściskał.PóźniejusiedliobokSveinanajegołóżku.Rozmawiałzemną
głównieksiążę.Powiedział,żejegozdaniemdobrzejestwidziećludzi,którzyzostali
przyżyciu,nawetjeślileżąwszpitalu.
-Zdecydowaliśmysięodwiedzićtych,którychmożemy-rzekł.-Bochcemyz
wamibyć.
Próbowałempokrótceopowiedziećim,czegodoświadczyłem,leczzkażdym
nowymszczegółemksiążęprzerywałmipytaniami.Onjakopierwszyzachowałsięw
tensposób-nietylkosłuchał,aleteżnaprawdęchciałzrozumieć,comniespotkało.
-Icowtedysięstało?-pytał.-Cowtedyzrobiłeś?Dlaczegotozrobiłeś?
Szczególniezainteresowałogoto,dlaczegozabójcapostanowiłmnieoszczędzić.
-Bezwątpieniamiałeśszczęście-powiedział.-Alechybacośsięzatymkryje?
Musiistniećjakiśpowód,żewłaśnietobiepozwoliłżyć?
Niepotrafiłemudzielićmudobrejodpowiedzi.
Mówilioswoichprzeżyciachzpiątku.Otym,jakobojeniespalidopóźnawnocy,
chcącwysłuchaćnajświeższychwiadomości.Nadalwydawalisięzmęczeni.
Zwłaszczaksiężna.Byłabladaiwyglądałanastrudzoną.Wiedziałem,żeTrond
Berntsenstałsięjednązpierwszychofiarnawyspie,żezostałzastrzelonyrazemz
Monicązarazpodotarciusprawcynabrzeg,leczniezdawałemsobiesprawy,iżbył
przyrodnimbratemksiężnej.Zastanawiałasię,czyzaobserwowałempierwszestrzały.
-Widziałemjedynienadpływającąłódź-wyjaśniłem.
Przesiedzieliumniepółgodziny.Odchodząc,serdeczniepodziękowali.
PopatrzyliśmyzeSveinemposobie.Cóżzaimponującapostawa.Ileżokazywali
dobroci.Przezcałyczas,któryspędziliwmoimpokoju,czułemsiętakiważny.
Bardziejniżktokolwiekinnywywołaliwemnieuczucie,żepo22lipcaprzestały
obowiązywaćzwyczajnezasady.
KSIĄDZ
Dnipomasakrzerządziłysięwłasnąlogiką.Niektórezaczynałysięlekko,leczz
czasemstawałysięcięższe.Innerankiembyłyniemalniedowytrzymania,alejaśniały
wrazzzapadaniemzmroku.Niekiedydopadałymnienagłezmianynastrojuczasemz
powoduskojarzenia,którewywoływałobolesnewspomnienie,aczasemprzezciepły
uścisk,kierującymojemyślinalepszetory.Byłyteżdni,wktórychjedyniesiębałem.
Napoczątkuniktniepotrafiłpodaćkonkretnejdatypublikacjipełnejlistyofiar.
Identyfikacjazabitychbyłatrudnymzadaniem,istniałypoważnewątpliwościcodo
tego,ktoocalał,akogonadalnieodnaleziono.
TylebyłolistAUF-owcówprzebywającychnaUtoyi.Każdyokręgadministracyjny
posiada!własną.Tonanichzapisywanonabieżącoosoby,którezgłosiłysięnaobóz,i
odnotowywanouiszczenieopłaty.Listyte,któreprzesyłanodocentraliAUF-u,
stanowiłypodstawędwóchkolejnychUst-jednejprzechowywanejnawyspie,ajednej
nalądzie.Tejostatniejużywanopodczasrejestracjiuczestnikówprzyjeżdżającychna
wyspęiwcelurozróżnienia,ktozapłaciłzgóry,aktomiałtozrobićpoprzybyciu.
Ponieważrejestracjabyłatakżemożliwanamiejscu,nalądziestaledopisywanonowe
nazwiska.
PozatymkapitanJontakżemiałswojąlistę.Dojegozadańnależałakontrolailości
przypływającychiodpływającychosób.Liczbętęzapisywałwdziennikunamostku
MS„Thorbjorna”Przedkażdymwypłynięciemjedenzmajtkówzliczałwszystkich
pasażerówłodzi,aJondodawałliczbędotej,którafigurowaławjegodzienniku.W
drodzepowrotnejrobilitosamo,tyleżeodejmowaliilośćosóbnapokładziepromu,W
tensposóbzawszewiedzieliśmy,ileosóbaktualnieprzebywanawyspie,leczjuż
niekonieczniekto,ponieważwieluniewymeldowywałosię,schodzącnaląd.
Byłooczywiste,żepolicjancimieliprzedsobąskomplikowaneiczasochłonne
zadanie.NietylkomusieliopieraćsięnalistachAUF-u,aleteżporównywaćjez
listaminapływającymizprzepełnionychszpitali.Gdypracatrwała,mytrzymaliśmysię
nadziei,żektóryśzzaginionychchowasięwjakimśszpitalualbouciekłdolasu,gdzie
nadalżyje.
Wtedywyznaczonodatę.Tydzieńpóźniejmiałonastąpićujawnienietożsamości
zmarłych.Wmiędzyczasiewmiaręidentyfikacjiofiardowiadomościpodawano
pojedynczenazwiska.DwieosobypochodziłyzdelegacjiTelemarku.
Tegodniapadało.Byłtojedenztychdni,gdynieboiziemiazlewająsięwjedno.
Chmurywisiałytaknisko,żeniedałosięzobaczyć,gdziesięzaczynają.Kościółstał
kołojeziorkaotoczonegozwszystkichstronprzezgóryilas.Gdydotarliśmyna
miejsce,byłjużpełenludzi.Natrawie,międzynagrobkami,wokółwejściazebralisię
ci,dlaktórychzabrakłomiejscawśrodku.Ichparasoleprzypominałybukietczarnych
kwiatów.
PrzyjechałemzSkienwrazzeSveinemimamą,którazwolniłasięwtymceluz
pracy.Pomasakrzedoradziłemjej,bypoczekaławPolscenaswójpowrotnylot.Przez
toominąłjąmarszzpochodniami,któryodbyłsięwcentrumSkien.Wmiastachi
miasteczkachcałegokrajuludziewyszlinaulice.Wponiedziałek,25lipca,łącznie
ponadmilionNorwegówokazałoswojąodrazęwobecterroru.NarynkuwSkien
zebrałosiępięćdziesiątosiemtysięcyludzi.Mamaczuła,żestraciłaokazję
uczestnictwawżałobie.Biorącudziałwpogrzebie,miałamożliwośćpogodzeniasięz
tym,cosięstało.
Wminionychdniachrosłowemniecorazsilniejszeimroczniejszeuczuciewiny.
JakąNorwegięwidzieliciludzie,nimnasopuścili?Igdziebyłemja,gdytosiędziało?
Zapewnegłębokowlesie,wdrodzenakamień.Tylerzeczymogłemzrobićinaczej.Za
każdymrazem,gdyprzedsnemkładłemgłowęnapoduszce,napowierzchnię
wypływałycoraztonowesytuacje.Leżącnawysepce,miałemprzedsobąmnóstwo
większychimniejszychkamieni.Dlaczegoichniepodniosłem?Dlaczegoniestawiłem
oporu?
Dopieropokilkutygodniachudałomisięodsunąćtemyśli.Przekonaćsiebie
samego,żezawydarzenianaUtoyiodpowiadajedyniezabójca.Pozatymniemiałem
jaksprawdzić,cobysięstało,gdybympostąpiłinaczej.Możezginęłobyjeszczewięcej
osób,gdybymkazałKhalidowiuciekać.Możeci,którzystalinacyplu,utonęliby,
gdybympoprosił,abypłynęli,możepodjęlidecyzję,zupełnieniezważającnamnie.A
co,gdybymstawiłopór?
Wielukwestionowałowkładpolicji.Przecieżtambyliśmy.Ileosóbmoglibyśmy
uratować,gdybyśmyokazaliwiększąchęćryzykowaniawłasnymżyciem?A
jednocześnie-majączabrońjedyniekamienie,pewniezostałbymkolejnym
nazwiskiemnaliście,kolejnympogrzebemiportretemwwykaziezmarłych.Co
dobregobytoprzyniosło?
Jednakpodczaspogrzebuniepotrafiłemmyślećwtensposób.Pełenwinyiwstydu
sądziłem,żetojapowinienemtegodniależećwtrumnie.
Dlaczegożyłem?
Topytaniestalezadawałemsobiepowydarzeniachnawyspie.Możezabójcanie
strzeliłzpowodówtechnicznych,możebrońsięzacięłalubzabrakłomuamunicji.
Jednakmiałczasimożliwość,byjąprzeładować.Niesłyszałemteżkliknięcia
karabinu.
Możewywołałemwnimludzkieuczucia,przezconiezdołałpociągnąćzaspust.
Możezrozumiał,żejestembezbronny,iniemiałserca.Jednakskoromnieoszczędził,
dlaczegobezwahaniawystrzelałwszystkich,którzybłagaliożycie?
Możepowinienemdziękowaćsiłomwyższym?Czyżbyspotkanienakamieniumiało
wymiarmetafizyczny?MożestrzegłmnietammójAniołStróż?
Pewnegodniapopowrociedodomuzpracyprzystolezastałemksiędzaimamę,
jedzącychnaobiadpstrągazsałatkązogórków.NiewieleosóbwdzisiejszejNorwegii
matakistosunekdoduchownych,leczwśrodowiskukatolickimzapraszanieczłowieka
Kościoładodomunaposiłeknienależydorzadkości.Kiedyskończyli,usiedliw
salonie,amamachciała,abympowiedziałmuoswoichprzeżyciach.Jakoniewierzący
poczułemsięwtejsytuacjidziwnie,alerozumiałem,żetarozmowajestdlamamy
ważna.
Spustoszenie,jakiemordercauczyniłnaUtoyi,byłowalkądobrazezłem-
powiedziałksiądz,gdyskończyłemswojąopowieść.SiłowałsiętamBógzszatanem,a
ichpojedynekprzybrałnajwyraźniejsząpostać,kiedyzabójcacelowałwemnie.W
tamtejchwilizwyciężyłBóg.BoBógkochaludzi.
Utkwiłwemniewzrok.
-Bógchciał,abyśżył,Adrianie.
Samnigdyniewierzyłemwmocenadprzyrodzone.Odmałegointeresowałomnie,
jakdziałająróżnerzeczy.Podczassamochodowychwycieczekwdzieciństwie
siedziałemjakzauroczonynaprzednimsiedzeniu,wyobrażającsobietysiąceprocesów
zachodzącychpodmaską.
Wgłowieniemieściłomisię,jakBóg,jeżeliistnieje,mógłwogólepozwolićna
cośtakiego.Dlaczegomiałbybardziejkochaćmnieniżwszystkichzmarłychiich
bliskich?Jakozdeklarowanyhomoseksualistanienależałemteżraczejdokategorii
dobrychkatolikówwrozumieniuksiędza.
Ajednakwjegosłowachodnalazłempewiensens.Jeżelispotkaniezzabójcąna
kamieniuniebyłowalkąBogazszatanem,toprzynajmniejpojedynkiemdwóch
pragnień.Jegowolizabijaniaimojejwoliżycia.Naszespojrzeniaskrzyżowałysię.
Możedałobysiępowiedzieć,żerozegrałasięmiędzynamiwalkadobrazezłem,a
dobrowkońcuwygrało.Pocieszającabyłamożliwośćdodawaniatemuzdarzeniutak
głębokiegoznaczenia.Wmoimposzukiwaniusensuwtym,cobezsensowne,
wyjaśnienieksiędzastanowiłostałypunktzaczepienia.Mimotonadalbrakowałotego,
codlamnienajistotniejsze,czyliodpowiedzinapytanie:
Dlaczego?
Równieżztegopowodudośćwcześniepostanowiłem,żemuszęponowniespotkać
zabójcę,pomimoprzestrógprzyjaciółirodziny.Wydawałomisiętocałkiemlogiczne.
Opuszczającbrońiodchodząc,stworzyłmiędzynamipewnąwięź.Napoczątkuznałem
tylkojegonazwisko.Kiedypóźniejokazałosięprawdopodobne,żedziałałsam,
jeszczebardziejprzekonałemsię,żeniemogędaćzawygraną,dopókiznówniestanęz
nimtwarząwtwarz.
Wmarzeniachzacząłemjużwyobrażaćsobieprzebiegnaszejrozmowy.Co
powiem,coonpowie.Tylkoonznałodpowiedź,oilewogóleistniała.
UROCZYSTOŚCIUPAMIĘTNIAJĄCE
-Niedamysięzastraszyćiniezamilkniemy.Wtedyonizwyciężą.AUFbędzie
dalejwspieraćnaszeidee,odpowiedziąnaprzemociterrorbędziejeszczewiększa
demokracja.WrócimynaUtoyę-powiedziałEskilPedersenpodczaskonferencji
prasowejzorganizowanejprzezAUF23lipca.
Myślo„odzyskaniuUtoyi”pojawiłasię,innymisłowy,wcześnie,będącniemal
odruchowąreakcjąnato,cospotkałoAUFjakoorganizacjęorazNorwegięjakonaród.
Dośćprędkozałożonofunduszpamięciofiar,funduszimienia22lipcanarzecz
odbudowywyspy,mającyzarządzaćpieniędzmiwpłacanymipóźniejprzezdarczyńców
iinnychpomagających.WkolejnychtygodniachretorykanatematwyspyUtoya
dotyczyławwiększościsprzeciwieniasięintencjommordercy,tego,byniedaćmu
wygrać.Kojącabyłamyśl,żeAUFisprawcanadaltocząmiędzysobąwalkę,zktórej
mogliśmywyjśćzwycięsko.Wizjapowrotudotego,cominęło,doraju,którymbyła
Utoya,działałakrzepiącowczasie,kiedynicniebyłotakiejakdawniej.
Gdypewnegodniawskrzyncepocztowejznalazłemlistznorweskimgodłemi
podpisempremieraJensaStoltenbergaorazzaproszeniemnaUtoyęmiesiącpo
strzelaninie,czułem,żetowłaściweikonieczne,chociażkażdynerwwmoimciele
stawiałopór.
OficjalneuroczystościupamiętniająceofiaryzamachówwOsloinawyspieUtoya
miałytrwaćtrzydniiangażowaćogromnyaparatpersonelumedycznego,policjioraz
wolontariuszy.Wszyscy,którychwydarzenianawyspiedotknęływbezpośredni
sposób,mieliotrzymaćmożliwośćponownegoodwiedzeniategomiejsca,tymrazemw
bezpiecznych,kontrolowanychokolicznościach.Zapewnianoprzejazd,pobyt,
wyżywienie.Zawszystkopłaciłrząd.Napiątek,19sierpnia,wyznaczonotermin
wizytykrewnychofiar.Wsobotęmieliprzyjechaćocaleniiichnajbliżsi.Wniedzielę,
21sierpnia,wszyscymieliwziąćudziałwwielkimwydarzeniuwhaliwidowiskowej
OsloSpektrum.
PrzeztygodniepoprzedzającetensierpniowyweekendpolicjawrazzNorweską
PomocąHumanitarnąwykonałaznacznąpracę,porządkującterenwyspy.Najpierw
zabezpieczonomateriałydowodowe.Późniejkawałekpokawałkuusuniętoinne
pozostałościpomasakrze.Krążącpowyspie,sprawcaoddałconajmniejsto
osiemdziesiątsześćstrzałów,więccelembyłozebraniewszystkichłusek,wydobycie
wszystkichpociskówzdrzewiścian.Krewiszczątkizmytoześcianipodłóg,
wysepekiszkierów.Ubraniaiprzedmiotyosobisteposortowanoiprzechowano,aby
ocaleniibliscyzmarłychmoglijepóźniejodebrać.
Podczasgdywyspęprzygotowywanonaspotkanieznami,mysami
przygotowywaliśmysięnaspotkaniezwyspą.Swójpierwszydyżurwbiurze
spędziłemjużwdniuwypisaniazeszpitala.Późniejnierobiłemzbytwiele.Zpoczątku
wystarczyłomiprzebywaniewśródkolegówiprzyjaciół.Sprawdzaniee-maili,
wypiciekawyizapaleniepapierosanaparkingu.
Poprzedniejniedzielirozpoczęłasiękampaniadowyborówsamorządowych.Za
porozumieniempartiiwszelkieimprezypolityczneodwołanodotegodnia.Wtedy
odżyłoteżbiuro.Potrzechtygodniachszokuiżałobymieliśmysporezaległości
Partiamusiałaprzygotowaćstoiska,rozdaćulotkinadworcuautobusowymosobom
dojeżdżającymranodopracy,wziąćudziałwdebatach.Jakojedynyetatowy
pracownikAUF-uwTelemarkudodatkowoodpowiadałemzakampanięwyborcząw
szkołach.Wbiurzebyłocorazwięcejdoroboty.Wzasadziemitoodpowiadało,bo
wrazzezbliżaniemsięuroczystościupamiętniającychcorazbardziejnarastałymoja
niecierpliwośćorazwiecznapotrzeba,bybyćczymśzajętym.
Wostatnimtygodniuprzedwydarzeniemmojeciałojakgdybyzaczęło
przygotowywaćsięnaponownespotkaniezUtoyą.Wnocycorazgorzejspałem.Co
ranobudziłemsięzprzyspieszonymtętnem.Odczasumarszuzpochodniamiprawienie
płakałem.Cosięstanie,kiedytamwrócę?
WpiątekpopołudniusiedziałemzeSveinemGustafemwsamochodziewdrodze
doOslo.Pogodanieróżniłasięzabardzoodtejwpiątekpoprzedniegomiesiąca.
Deszcztłukłwprzedniąszybę,achmurywisiałyniskonadczubkamidrzew.Poraz
pierwszyod22lipcamieliśmyokazjęspokojnieporozmawiaćotym,cosięstało.
Powiedziałemmuoswoimpobyciewszpitalu,osamotnościiniecierpliwości.
SveinGustafzajmowałsięmeldowaniemgości,kiedyfałszywypolicjant
zaparkowałswojeauto.Byłwięcjednymzpierwszych,którzygospotkali.Mężczyzna
poinformował,żechcezabezpieczyćwyspępoatakubombowymwOslo,ipoprosiło
wezwaniepromu.Zapytawszyodowódtożsamościpolicjanta,SveinGustafzadzwonił
poMS„Thorbjorna”,którystałwtedyzacumowanyubrzeguwyspy.
Strzałyusłyszałjakieśpięćminutpodopłynięciupromu.Niedługopóźniejprzyszła
wiadomość:„Jesttutajpolicjant,którystrzela!”
SveinGustafmówiłobezsilności,którąodczuwał,stojącnalądzieiniemogącnic
zrobić,podczasgdynawyspierozbrzmiewałystrzały.
Wkrótcepotemponoćrównieżjadoniegozadzwoniłem,chociażzupełnienicnie
pamiętamztejrozmowy.
-Musiszmipomóc!-krzyknąłemdosłuchawki.
-Zrobię,cowmojejmocy-odpowiedziałSveinGustaf.
Wieluuczestnikówuroczystościmusiałoodczuwaćpotrzebę,byzapomniećo
przeżyciachzwyspyUtoya.Janatomiastcorazbardziejpragnąłemdowiedziećsię,co
sięstało.PonieważniemiałemmożliwościporozmawiaćzinnymiAUF-owcami,nie
mogłemuzupełnićswoichwspomnieńztegodnia.HistoriaSveinaGustafabyłatego
przykładem.InnyszczegółwyjawiłamiElisabeth,któraopiekowałasięMikiem.Kilka
tygodnipo22lipcaprzypomniałami,żedzwoniładomniepodczasstrzelaniny,aja
odebrałemtelefonibezwysiłku,niemalzwyczajnymtonempowiedziałem:„Chowam
sięwłaśniewkrzakach.Mogęoddzwonić?”.
Czyzapomniałemteżinnefakty?Comówiłemirobiłem,acoułatwiłobymi
zrozumieniewydarzeńtegodnia?Czyponownawizytanawyspie,przebycietrasy
ucieczki,azwłaszczapowrótnakamieńwydobędąnowewspomnienia?
DlategoponaszymprzyjeździedoOslotaksamozależałominaodwiedzinachw
TV2.Dzieńwcześniejzadzwonili,abydowiedziećsię,czyskomentujędlanich
materiałwideo,doktóregozyskalidostęp.Jaksięokazało,jakiśniemieckiturysta
filmowałUtoyęodstronyląduiuchwyciłzabójcę,kiedytenporuszałsiępo
południowymkrańcuwyspy.Dziennikarzchciałprzedewszystkim,abympomógłim
wyjaśnić,cowidaćnafilmie.Jeżelioglądanienagraniabyłobydlamniezbyttrudne,
mogłemwkażdejchwiliprzerwać.
Ileczasuspędziliśmywtymstudiumontażowym?Godzinę?Dwie?Klip
wielokrotnieprzesuwałsiępoekranie.Najpierwwidzieliśmyzdezorientowanych
gapiów,obserwującychdramatzdrogikrajowej.Pojakimśczasieturystaskierował
kameręnawyspę.Ujrzeliśmyzabójcęnakamieniu,jakzwracabrońkuziemi,orazjak
oddziałDeltaprawdopodobniepousłyszeniustrzałurzucasięzanabrzeżeMS
„Thorbjerna”Dziennikarzzatrzymywałnagraniewielokrotnie,bywyjaśnićróżne
kwestie.Szczególniezależałoimnajednym-nasalwiestrzałów.
Dwastrzały,jedenzadrugim.OddziałDeltarzucasięzanabrzeże.Skołowana
kameraszukapołudniowegocyplaiwmilisekundzie,gdyczarnasylwetkazabójcy
pojawiasięnatlestalowoszarejwody,jeszczejedenstrzał.'
Podczasgdymontażystaprzewijałwprzódiwtyłscenęstrzału,gdykamera
przesuwałasięodnabrzeżadokamienia,odpolicjantówdozabójcy,astrzał
rozbrzmiewałbezkońca,kawałkiukładankizaczęłytworzyćwmojejgłowiespójną
całość.
TomusiałbyćostatnistrzałnaUtoyi.Itojależałemnakamieniuigoprzyjąłem.
Tegowieczorusięupiliśmy.NawetSveinGustaf,którynaogółnietykaalkoholu,
wypiłparękolejek.
Możnasięzastanawiać,jakitomiałosens,alemożemusieliśmyodreagować.Lub
nakrótkąchwilęzapomniećojutrze.
Wsobotęodziewiątejranomiałemzasobązaledwieparęgodzinsnu.Recepcję
wypełnialipodenerwowaniAUF-owcy,ichrodziceirodzeństwo,leczkiedySvein
Gustafijabyliśmygotowi,bywsiąśćdoautobusu,hotelwydawałsięniemal
opustoszały.Wrogu,zastolikiemzbroszuramiinformacyjnyminatematstresuiżałoby,
siedzielireprezentanciwładz.Poddrzwiamiobrotowymistrażpełnilidwajpolicjanci.
Każdyobozowiczmógłwziąćnawyspęjednąbliskąosobę.Mamachciałami
towarzyszyć,alejawcześniedałemjejdozrozumienia,żemuszęprzejśćprzeztosam.
Popierwszewybieraniekogośkoszteminnychwydawałomisięniewłaściwe.Po
drugiemiałemwięcejniżdośćwłasnychuczućzwiązanychzwyspą,żebyjeszcze
musiećmyślećoinnych.
Wyjechaliśmyzhoteluostatnimautobusem.SveinGustafzasnąłnaswoim
siedzeniu.PodrugiejstronieprzejściasiedziałwolontariuszzCzerwonegoKrzyża,
którypróbowałprzygotowaćmnienato,conadchodziło.Powiedział,żebędziemy
miećwolnydostępdowyspy.Wkażdymmiejscu,gdzieznalezionozabitych,będąstali
ludziezpolicjikryminalnej,którzyudzieląinformacjinatematzdarzenia.Nawyspie
dobrzereprezentowanybędzieteżpersonelzespołukryzysowego.
KiedyczłowiekzCzerwonegoKrzyżamówił,wemnierósłniepokój.Gdyautobus
wreszciemiałprzecisnąćsięstromymizakrętamizwioskiSoilihogdadofiorduTyri,
czułemsięjakzwierzęwklatce,gotoweladamomentrozszarpaćwyposażenie
pojazdu.
-Promcałyczaspływatamizpowrotem-powiedziałwolontariusz.-Jeżeli
chciałbyśwyjechaćzwyspy,możesztozrobićwkażdejchwili.
Policjawprawniekierowałaruchemdrogowymnaodcinkuostatniegokilometraw
stronęwyspyUtoya.Namiejscumogliśmytylkoprzejśćpieszonanabrzeże.Zeszliśmy
jużdopołowywzgórza,kiedySveinGustafzawołał:
-Przecieżtamstoiborówka!
Irzeczywiściemójsamochódstałsamotnynaparkingudokładnietak,jak
zostawiłemgoczterytygodniewcześniej.Możenadalpachniałownimtruskawkamii
wódką.Możewhermetyczniezamkniętymaucienadalbyłczwartek,21lipca.Jedyny
kluczykdosamochoduleża!wnamiocienawyspieUtoya,apókiconicnie
wskazywałonato,żemasięodnaleźć.
Nadsamymfiordemspotkaliśmywielkiezgromadzeniepolicjiipersonelu
pomocniczego.Nanabrzeżurozbitotrzydużenamioty.Wjednymznichgrupa
wolontariuszyrozdawałakamizelkiratunkowewszystkimprzeprawiającymsięna
drugibrzeg.Wdrugimstaliludziezzespołuzarządzaniakryzysowegogotowido
rozmowyzuczestnikami.Natablicywywiesilizdjęciapokazujące,jakiwidokczeka
nasnamiejscu.
ApodrugiejstroniecieśninyleżałaUtoya.
Tegoprzedpołudniaznabrzeżawidziałemwyspętaką,jakąprzedstawiałypierwsze
stronygazet.Szarośćpoprzedniegodniaminęłaiwyjrzałosłońce.Połyskującawoda.
Ciemnozielonakroplawoddali.Przypominałamiejsce,którepoznałemprzed22lipca.
Ajednakwotoczonymgęstymlasemgłównymbudynkubyłocośniepokojącego.Nigdy
niewierzyłemwżyciepośmierci,leczwmiejscach,gdziezginęliludzie,jestcoś
wyjątkowego.Jakgdybynazawszesięzmieniają.Jakbyzmarlizostawilitamposobie
swójślad.
KiedyzamknęłasięprzednamifurtadziobowaMS„Thorbjorna”,silnik
przyspieszył,ałódźodbiłaodbrzegu,nanowowezbrałwemnieniepokój.Czytoma
sięstaćjużteraz?Totutajmanadejśćmójwielkikryzys?Spodziewałemsięsilnej
reakcji,oczyszczenia,któremogłobyzmniejszyćciężarmojegobrzemienia.Zdrugiej
stronymrok,jakiwsobienosiłem,byłtakpotężnyiprzytłaczający,jakzniosęmoment,
kiedymiałbywydostaćsięnazewnątrz?
Właśnieprzeztomójoddechpodogromnąkamizelkąratunkowąprzyspieszył.
Jednaknimprzebyliśmypółdrogiprzezcieśninę,cośsięstało.Ogarnęłomnie
zaskakujące,choćznaneuczucie.Uczuciewyczekiwaniairadości,któretowarzyszyło
minapokładzieMS„Thorbjorna”odmojejpierwszejprzeprawyparętygodni
wcześniej.Ikiedyfurtadziobowaotworzyłasię,agłównybudynek,boiskopiłkarskiei
nabrzeżewolno,lecznieuchronnieukazałysięmoimoczom,niemiałemjużwrażenia,
żetowyspazkoszmarów,iecztawyspa,którąpierwszyrazodwiedziłemparętygodni
temu.
Towłaśnieuczuciewiększośćznasdzieliławdniu,gdyspotkaliśmysięna
obiedziewDomuLudu.OdnaleźliśmydawnąUtoyę.
Coprawdabyłoteżparęchwil,kiedychciałemstamtąduciec.Naprzykładgdy
weszliśmydowielkiejsali.Zabitotamtyleosób,tykpłaczusłyszałataniewielka
przestrzeń.Przedstawicielpolicjikryminalnejpowiedziałnam,jakichznaleziono.To
dziwne,aleniemusiałwłaściwienicmówić,bokiedyjużwskazałmiejscena
podłodze,wyraźniestanęlimiprzedoczami.
Kamieńzostawiłemsobienakoniec.Potrzebowałemczasu,bysiędotego
przygotować.Dlategowybraliśmyteżdłuższądrogę:trasęucieczkiodpola
namiotowegoprzezlasażdobrzegu.Pokilkutygodniachopadówpoziomwodybył
dużowyższyniżzwykle.OstatniemetrymusieliśmyprzejśćŚcieżkąMiłości.Czułem
wewnętrznyopór,leczgdydoszliśmynamiejsce,wszystkowyglądałoinaczej.Krzaki,
wktórychchowałemsięprzedzabójcąwtrakciepierwszejgodziny,stałydopołowyw
wodzie.Kamień,którytamtegopiątkuwystawałzfiorduTyrijakczarnakrawędź,był
ledwiewidocznypodtafląwody.
Późniejludziezebralisięprzyscenienawzgórzu,abywysłuchaćapeluEskiła.
Powtórzyłhasłooodzyskaniuwyspy.Powiedział,żezmarlizginęlizacoś,wco
wierzyli.OrganizowanieobozunaUtoyibędzienajlepsząformąuczczeniaichpamięci.
MówiłopokoleniuwyspyUtoya,onierozerwalnejwięzi,którateraznasłączy.Tobyła
tragedia-oznajmi!-leczwspólnymisiłamimożemysięzniejotrząsnąć.
Wtedyrozległsięśpiew.
Trudnostwierdzić,czybyłplanowany,czyktośpodscenąspontanicznie
zaintonowałpiosenkę.JednakniedługopóźniejwszyscynacałegardłośpiewaliMy
jesteśmyAUF-owcytakgłośno,żenawetwspominałyotymrelacjedziennikarzy
zebranychpodrugiejstroniecieśniny.
Zamiastfrancuskichciastek,kawy,egoizmu
Chcemyczerwonychflag,pieśni,socjalizmu.
Bodośćjużmamytegopesymizmu.
Awielkiewizjesądziełemoptymizmu.
PodczasjednejzprzerwnapapierosanachodnikupodDomemLudujakaś
dziewczynapodeszładomnie,bypogadać.Uśmiechałasięcałąsobą.Dokładnietak
samojakwtedy,gdyspotkaliśmysiępodscenąnawzgórzupośpiewieiapeluEskila.
Przykuśtykaładomnieokulach.
-Pamiętaszmnie?-zapytała,ajanieodpowiedziałem,tylkoprzyglądałemjejsię
badawczo.Czarne,kręconewłosy.Ciepłe,brązoweoczy.Naglemnieolśniło.
-Alexandra-powiedziała,podającmidłoń.
Nawyspieniezdążyliśmyzbytwieleporozmawiać.
Nachodnikuwtenprzyjemny,letniwieczórwspomnieniananowoodżyły.Ciepłoi
przepychankipodkurtkąprzeciwdeszczową.Pomarszczonepalce.Desperackie
rozmowyofajkach.Iśmiech.Droczyłasięzemną,mówiąc,żeniebyłem
dżentelmenem,bonieoddałemjejcałejkurtki.Jazażartowałem,żestraszniemarudziła
zpowoduswojejnogi.Jednakzasadniczośmialiśmysięzjeszczesmutniejszychspraw.
Zrzeczy,którychniktpozanamipewnienieuznałbyzazabawne.Imdalejsię
posuwaliśmy,tymgłośniejszybyłnaszśmiech.Razporazposyłaliśmysobieniepewne
spojrzenia.Czynaprawdęwolnonamztegożartować?Możenie,alewtedywydawało
siętoważne.
-Biegłamwtedyzwielomaosobami,alenajlepiejpamiętamchwilepodkurtką
przeciwdeszczową
-powiedziała.
-Niewiem,czybezciebiebymsobieporadził
-odparłem.
-Dlaczegowszyscydobrzychłopcytogeje?
Uśmiechnąłemsię.Byłafantastycznądziewczyną.
Takąotwartąiniezarozumiałą.
-Jaktwojanoga?
-Samzobacz-powiedziała,poczymuniosłasukienkę.
Miałanasobiebiałerajstopy.Materiałopinałściślejejnogęodłydkiażdokolana,
alepośrodkuudanaglewcinałsięwgłąb.Strzałpozostawiłdużąwklęsłość.Zniknęła
sporaczęśćmięśni.
-Odłamkizaczęłysięprzemieszczać-dodała.
Najpierwpodniosłasweteripokazałamibrzuch.
Późniejpodwinęłarękawekkoszulki,żebypokazaćwnętrzeramienia.Wyraźnie
widaćbyłomałe,objętezapaleniemkropkipodskórą.Taksamojakmniewypełniały
jądrobniutkie,ostrekawałeczkimetalu.Lekarzemówili,żeniemasensuich
operować.Zeprędzejczypóźniejsamewyjdą.Janadalmiałemwramieniuponad
sześćdziesiątodłamków.Lata,amożecałeżyciepotrwa,nimwszystkiesięwydostaną.
NastępnegodniawOsloSpektrummiałasięodbyćuroczystośćupamiętniająca
ofiary,aoptymizmpoprzedniegowieczoruzostałwystawionynaciężkąpróbę.W
obecnościocalonych,rodzin,ekipratunkowych,koronowanychgłówipolityków
norwescyartyściwykonywalipieśniiwygłaszalitekstynacześćzmarłych.Siedziałem
nasalizmamąujednegobokuisiostrąKatharinąudrugiego.Podkoniecceremoniina
scenęwyszłopięciuaktorów,każdyzeswojąksiążką.Jednopodrugimwyczytali
nazwiskaofiar.
Towtedyjąrozpoznałem.Poprzedniegowieczoruwidziałemwhotelujej
rodziców.Krążylizjejnazwiskiemnakartce,alebezzdjęcia.Gdypodczasceremonii
odczytanonazwisko,afotografiaukazałasięnaekranie,poczułemukłucie.Przecieżto
dziewczynazabitawwodzie.Musiałapodryfowaćzdalaodwyspy,nimjąznaleziono.
Naglepoczułempotrzebę,abyodnaleźćjejrodzicówiimotympowiedzieć.Aleco,
jeśliwcaletakniebyło?Możejużwiedzieli,gdziejąznalezionoicosięzniąstało?A
jeślitofaktycznieona:wjakisposóbpowiedziećmatceiojcuotym,jakzginęłaich
córka?
Jejwspomnienienależydotych,którenajbardziejmniedręczą.Przezkilkatygodni
pojawiałasięwmojejgłowiezakażdymrazem,gdyzamykałemoczy.Strachwjej
spojrzeniu,płacz,gdywpadaładowody.Wiedziała,cozaraznastąpi.Tobyłotakie
brutalne.
Strzałzastrzałem.Kuletrafiałyzakażdymrazemprawiewtosamomiejsce,
pośrodkupleców,akażdetrafieniebyłojakcioszadanypięściąwnagieciało.
Większośćosób,którychśmierćwidziałemtegopiątkunaUtoyi,miałanasobie
ubrania.Onabyłanapółnaga,więcmogłemzobaczyć,copociskirobiłyzjejciałem.
Późniejleżałaspokojniewwodzie.Bezwątpieniazginęławtamtejchwilinamoich
oczach.
Jakmielibyśmyzorganizowaćobózletniwmiejscu,gdzierozgrywałysiętakie
sceny?Mieliśmykąpaćsięprzytychsamychkamieniach,graćwpiłkęnatychsamych
łąkach?Chodzićnawieczornespacerytymisamymiścieżkami?Możewsobotę
odzyskaliśmywyspę,leczwniedzielęwróciłozwątpienie.Cotaknaprawdęoznaczało
zwycięstwo?
SPOTKANIEWSĄDZIE
Niktniemógłpowiedzieć,żenasnieostrzegano.Jeszczeprzeduroczystościami
upamiętniającymipierwszypsychologwyspecjalizowanywsytuacjachkryzysowych
zapowiedziałwmediachtrudnąjesieńdlaocalonychzzamachówterrorystycznychna
Utoyiiwdzielnicyrządowej.
Gdyzczasemzainteresowaniemediówzabójcąijegoofiaramizmaleje,większość
osób,którychwydarzenianiedotknęłybezpośrednio,będzieodczuwałapotrzebę,byo
nichzapomnieć-brzmiałoostrzeżenie.Jednakofiaryiichbliscybędąmusielinadal
męczyćsięzeskutkamidługofalowymi,smutkiemitraumami.Wtedyjednakmuszą
stawićtemuczołowpojedynkę.Tobędzieprawdziwytest.Dlaposzkodowanych-czy
potrafiąsiępodnieść.Idlaspołeczeństwa-czyzdołaichwesprzećwpotrzebie.
Kiedykilkamiesięcypouroczystościupamiętniającejofiaryzacząłempracęnadtą
książką,chciałemprzedewszystkimuporządkowaćobrazyprzesuwającesięwmojej
głowie.Ekstremalnyinstynktprzetrwaniaobudziłsięwemnie,gdytegodniana
kamieniuzdecydowałemsięudawaćmartwego.Wtedychodziłowyłącznieoto,byujść
zwyspyzżyciem.Po22lipcatensaminstynktujawniłsiępodpostaciąpotrzeby
zrozumienia.To,czegodoświadczyłemjaimoikoledzy,wydawałosięzupełnie
pozbawionesensu.Czygdybymmógłprzelaćwszystkonapapier,zyskałobytowiększe
znaczenie?Czyzdołałbympogodzićsięztym,cosięstało?Imczęściejzadawałem
sobietakiepytania,tymjaśniejpojmowałem,żenajważniejszeodpowiedziznajdują
sięzamurami,wzamkniętejceliwięzieniaIla.
Zewzględunazakressprawyitwierdzeniazabójcy,żenależydomiędzynarodowej
sieciosóbwyznającychpodobnepoglądy,podczaspierwszegoprzesłuchania
sądowego25lipcazadecydowanoojegocałkowitejizolacjiwareszcieprzezokres
czterechtygodni.Posiedzeniebyłoniejawne,nasalęniewpuszczonoprasyanibliskich
ofiar,jednakwdrodzezsąduparufotografówzdołałouchwycićnazdjęciachmoment,
gdyuśmiechasięnatylnymsiedzeniupolicyjnegoterenowegomercedesa.Kimjestten
mężczyzna?
Wkolejnychtygodniachniebrakłoteoriiiwyjaśnieńnorweskichoraz
zagranicznychmediów.Niebyłodnia,byzabójcanieuśmiechałsiędomniezokładek
brukowców.Przyjacieleirodzinatrzydzie-stodwulatkazzachodniegoOslodołożyli
każdyposwoimkawałeczkuukładanki,amedianapróżnousiłowałypołączyćjew
zrozumiałyobraz.Jednakdopókiokresizolacjizabójcypodczaskolejnychzamkniętych
posiedzeńsąduprzedłużanoonastępnetygodnie,równieżdziennikarzemoglinigdynie
uzyskaćodpowiedzinaswojepytania.
Wlistopadzienadszedłdzień,któryprędzejczypóźniejmusiałprzyjść.Czwarte
przesłuchaniesądowemiałosięodbyćprzyudzialepubliczności.Początkowosąd
chciał,byzabójcazeznawałpodczaswideokonferencjizeswojejceliwWięzieniu
PaństwowymIla,leczobronazłożyłaapelacjęodtejdecyzjidoSąduNajwyższego.W
piątek,11listopada,ogłoszonopostanowienie:oskarżonymastawićsięosobiściew
SądzieRejonowymwOslo.Dziennikarzeibliscyzabitychmogliporazpierwszyna
własneoczyzobaczyćsprawcę.Jaiwieleinnychjegoofiarmiałoponowniespotkać
sięzeswymnajgorszymkoszmarem.
Tegodniaobudziłemsięoświciepoźleprzespanejnocy.Jadącnapółnoc,
słuchałemwradiupierwszychserwisówinformacyjnych,wktórychdonoszonoo
długichkolejkachpodsądem,oofiarachibliskichkoczującychwśpiworach,by
zapewnićsobiemiejsce.Mójadwokatskontaktowałsięzsądem,abydowiedziećsię,
czymożnazarezerwowaćdlamniemiejscewgłównejsaliobrad,gdziemiałsiedzieć
zabójca,leczpowiadomionogo,żejestjużkomplet.Zorganizowanojednaktransmisję
wideowkilkuprzyległychsalachsądowych,gdziemogłemsiępojawić.Wsumie
pięćsetsiedemdziesiątosóbmiałoobserwowaćjawneprzesłuchanie.
Gdydotarłemdosąduniecopoósmej,dobrzeponadtrzygodzinyprzed
rozpoczęciemposiedzenia,wieleznichzdążyłojużustawićsiępodwielkimi
drewnianymidrzwiami.Niecodalejnaprzestronnychschodachstałyekipykilku
norweskichkanałówtelewizyjnychidzienników,przeprowadzającwywiadyz
ocalonymi.MniesamemukierownictwoAUF-uwyraźnieprzykazało,abymnie
wypowiadałsięjużwmediachbezuprzedniegouzgodnieniategoznimi.
Moiprzełożeniwoleliteż,żebymzarzuciłrozpoczętąpracęnadksiążką.
Udzieliwszywieluwywiadówwciągutygodnipo22lipca,stałemsięwdzięcznym
źródłeminformacjidladziennikarzyzajmującychsięsprawątragediinaUtoyi.Jednak
wytyczneAUF-uwyraźniestanowią,żesprawypolitycznemogąkomentowaćjedynie
mężowiezaufaniaiprzewodniczący.Kilkadniprzedpublicznymprzesłuchaniem
dziennikarz„Aften-posten”skontaktowałsięzemnąprzezFacebooka,chcącwiedzieć,
czymamjakieśpytaniadoKnutaStorbergeta,którynastępnegodniamiałwystępować
wparlamencie.Powiedziałem,żechciałbymzapytaćStorbergetaotysiącspraw,że
zdecydowanawiększośćmoichpytańpozostajebezodpowiedzi,żemojepodstawowe
poczuciebezpieczeństwazostałomiodebrane,azato,żejeszczeżyję,niemogę
dziękowaćpolicji,państwuanirządowi.Jakoofiaraprawdopodobnieostatniego
strzałuoddanegonawyspiemamwłasnąpotrzebęuzyskaniaodpowiedzi.
Późniejzrozumiałem,żepodtąopiniąniemogłapodpisaćsięAUF,wewnętrznie
rozdartamiędzywłasnymiposzkodowanymiarządzącąpartiąmatką.Dlamniejednak
rzeźnaUtoyibyłanietylkoatakiemnaorganizację,lecztakżenamniejakoczłowieka.
Mojawalkanaśmierćiżyciebyłaczymśosobistym,podobniejakmojewypowiedzi.
StanowiskoAUF-uzakładałounikaniekomentarzywkwestiachzwiązanychz
procesemdoczasurozpoczęciasprawysądowejwkwietniu.Podczaspublicznego
przesłuchania14listopadaniktzAUF-uniereprezentowałnas,którzybyliśmyna
wyspie.Wzwiązkuztymmożeniepowinnodziwić,żewieluocalonychudzieliłotego
dniawywiadów.Iżejawdrodzedosąduposwójbiletwydałemkrótkikomentarz
dziennikarzowizTV2,którywetknąłmimikrofonpodnos.
Ostatniagodzinaprzedrozpoczęciemposiedzeniastraszniesiędłużyła.Kiedy
wskazanomisalę,gdziemiałemzająćmiejsce,wyszedłemnachwilę,byzapalić.
Zakradłemsięzarógistanąłemwzacienionejalejcenatyłachgmachu.Coczekamnie
wśrodku?Czegodowiemsię,widzącgoporazpierwszyodspotkanianakamieniu?
Napewnoprzygotowałkilkaslowdlaofiar.Copowie?Koniecznośćuczestniczeniaw
przesłuchaniubyładlamnieniemalpotrzebąfizyczną,targałymnąniekontrolowane
uczucia,aterazpotętnieioddechupoznawałem,żenadchodzitenmoment.Chyba
lepiej,żeniesiedziałemwgłównejsali,bogdybymkiedykolwiekmiałsięzałamać,
niechciałbym,abydoszłodotegoprzynim.
Wdrodzepowrotnejzgasiłempapierosa.Pewniejużprzyszedł.Możesiedziw
głębibudynkuiczeka,ażwprowadzągonasalę.Niewiemdokładnie,comyślałem,
biegnąctruchtemdowejścia,alemusiałemznajdowaćsięwswoimświecie.Mijając
rógodfrontugmachu,prawiewpadłemnajednegozpolicjantówstojącychnastraży
podgłównymidrzwiami.Naramięmiałzarzuconyolbrzymikarabin.Ułameksekundy
trwało,nimpojąłem,cotamrobi,alestarczyłomiczasunareakcję.Poczułemsię,
jakbyktośchwyciłmniezakołnierzicisnąłzpowrotemnaUtoyę.
Kiedywszyscyzasiedliwsalisądowej,dopomieszczeniaweszłapracownicasądu
wtowarzystwiepielęgniarki.Pokrótceopowiedziałanam,cosiębędziedziało,co
zobaczymynakażdymzdwóchstojącychprzednamiekranów.Komentującobrazna
żywonadawanyzpustejsaligłównej,wskazałanadrzwi,przezktórewyjdzie
oskarżony,poczymwyjaśniła,gdzieusiądzieoniresztasądu.Zanimpodziękowała,
ostrzegła,żesytuacjamożesięokazaćdlaniektórychbardzostresująca.Wrazieczego
należyskontaktowaćsięzpersonelemmedycznym.
Niedługopotemwidzieliśmy,jakobrońcy,adwokaciposzkodowanychisędzia
weszlidosaliizajęliswojemiejsca.Sędziazabrałglosiotworzyłposiedzenie,a
następniepoprosiłpolicjęowprowadzenieoskarżonego.Najpierwdwóchpolicjantów
stanęłopobokachdrzwi.Później,pokrótkiejprzerwie,weszlidwajnastępni
funkcjonariusze,amiędzynimion.Wczarnymgarniturze,białejkoszulizespinkamina
mankietachiturkusowymkrawaciezszerokimwęzłem.Wyglądał,jakbywybierałsię
nawesele.Największewrażenierobiłyjednakkajdanki.
Nieczułempotrzeby,bywidzieć,jakcierpi,toniedlategotuprzyszedłem.
Chciałemjednakzobaczyć,żektośgopilnuje,żezostałzatrzymanyinikogowięcejnie
skrzywdzi.Żenorweskiwymiarsprawiedliwościdziała.Widzącgozrękomaskutymi
przedsobą,otrzymałemjakdotądnajmocniejszynatodowód.Zapodniesionągłowąi
sztywnymuśmiechemwydawałsięwmoichoczachzupełnieobnażony.Byłmałyi
malałcorazbardziej.Zwłaszczagdyotworzyłusta.
Pomowiewstępnejsędziaoddałgłososkarżonemu.
-Gdydwiestronysięspotykają,zazwyczajobiemogąsięprzedstawić-
powiedział.-Jakdotądniemiałemtakiejmożliwości,więczrobiętoteraz.Jestem
komandoremwojskowymnorweskiegoruchuoporuirycerzemprzewodniczącym
ZakonuTemplariuszywNorwegii,znajdującegosięwcentrumEuropy.Ajeślichodzi
opanabezstronność,tozgłaszamwobecniejsprzeciw,ponieważpozyskałpanswój
mandatodorganizacjiwspierającychwielokulturowośćNorwegii.Wielokulturowość
jestantynorweskąideologiąnienawiści,stworzonąwceludekonstrukcjinorweskiej
grupyetnicznej.Dekonstrukcjanorweskiejgrupyetnicznejoznaczaczystkęetniczną
Norwegów.
Sędziaprzerwałmu,nimzdążyłpowiedziećwięcej.
-Dziękuję.Myślę,żetylenaraziewystarczy.Zadałempanupytanie,czyprzyznaje
siępandowiny.Proszęodpowiedzieć„tak”lub„nie”.
-Przyznajęsiędoczynów,aleniedowiny.
Ostatniosłyszałemjegogłos,gdykrzyczał,żenaswszystkichzabije.Zapamiętałem
gojakogłęboki,męski,żołnierskiryk.Głos,którysłyszałemteraz,przypominał
bardziejmamrotanieniepewnegochłopca.
PoposiedzeniuwieluAUF-owcówmiałopodobnieopisaćgowmediach.
Niektórzynawetnazwaligopiskiem.
Taknaprawdębyłchybadośćnormalny.Totylkonaszeoczekiwaniazostały
wywróconedogórynogami.KiedyzabójcaprzebywałwizolacjiwIła,wyobrażeniao
nimiotym,conamzrobił,rozrosłysięmocnoipociemniały.Jednakgdysiedziałw
kajdankachibrzmiałjakczłowiek,obłąkanaistotażyjącanawłasnejplanecie,niemal
niemogliśmyuwierzyćwłasnymuszom.
Nigdyniepatrzyłemnaniegojaknaaniołaśmierci,leczgdytaksiedział,nerwowo
poprawiającmankiety,poczułemcośnakształtrozczarowania.Totenczłowiek
zadecydowałomoimłosie?Towjegorękachbyłomojeżycie?
Podkoniecprzesłuchaniaostatnirazoddanomugłos.Rozłożyłkartkę,naktórej
miałchybaprzygotowanąmowę.Teraztopowie.
-Rozumiem,żeposzkodowaniporazpierwszysątutajobecni.Czymogę
przemówićdonichprzezpięćminut?-zapytał.
-Nie,nieteraz-odpowiedziałsędzia.
-Achtak-odparłoskarżony
POSŁOWIE
Życieskładasięzniezliczonychdecyzji.Niektórepodejmujeszsam,inne
podejmujesięzaciebie.Zbiegiemczasuskrzyżowaniasięwyrównująicorazmniej
wyraźniewidaćto,cobyłotwoimwłasnymwyborem,acowyboreminnych,kiedy
zmieniłeśkierunek,wktórymmomencietwojeżyciemogłopotoczyćsięinaczej.
Chwili,kiedymordercaopuściłbrońiodwróciłsiędomnieplecami,niedałosię
taksamowyrównaćwpamięci.Wręczprzeciwnie,otwarłaonawmojejgłowieportal
prowadzącydotegodecydującegopunktu.Czybyłemwkawiarnizprzyjaciółmi,na
wycieczcezojcemiMikiem,czywsklepie-mogłembezostrzeżeniazostaćczęściowo
lubcałkowicieciśniętyzpowrotemwtomiejsce.Czułem,jakbymstałnakrawędzi
przepaści.Albowdrzwiachsamolotunaprzelotowejwysokości.Jakbyserceiżołądek
wysysałomiprzezgardło.
Czasamiwidziałemjedynieprzebiegsytuacji.Celującegomordercę,siebie,gdy
krzyczę,jego,jakopuszczabrońiodchodzi.Kiedyindziejhistoriaprzybierałainny
obrót.Czułem,żepostrzelonomniewinneczęściciała.Wgłowę.Wserce.
Wielokrotnieumierałem.Wtedynastępnymetapembyłpogrzeb.Pojawiałysięobrazyz
ceremonii.Obrazyrodzinyiprzyjaciółpogrążonychwżałobie.Czasemniemogłem
opanowaćsmutku,gdysłyszałemtewszystkiepięknesłowa.Wbardziej
autoironicznychmomentachrozpaczałemzpowodusłabejfrekwencji,niemogącnicz
tymzrobić,alboirytowałemsię,żemamaitataniedośćczęstopodlewająkwiatyna
grobie.
Alenaogólsamoistnepowrotynakamieńidozabójcyprzypominałyjedynie
wyczerpującewykolejeniawmojejwalceoodzyskaniedawnegożycia.Dopóki
musiałemsięnadtymzastanawiać,dopókiniewiedziałem,dlaczegomnie
oszczędzono,dopótyniemogłemwrócićdożyciawjegodawnejpostaci.Podczasgdy
innizczasemwyrazilichęćzostawieniazasobąwydarzeń,którerozegrałysięna
Utoyi,mniemęczyłajedyniewiększapotrzeba,byzrozumieć,uzyskaćwięcej
informacjiotym,cosięstało,ioodpowiedzialnymzatoczłowieku.Dlatego
codziennieśledziłemwSkienrelacjęnażywozprocesu.Wtensposóbmogłem
przygotowaćsięnadzień,kiedysammiałemzeznawaćwOslojakoostatniświadekw
sprawieprzeciwkooskarżonemu.Imwięcejwiedziałem,tymlżejszezdawałosięmoje
brzemię.
Szóstegodniasprawydotyczącej22lipcawydarzyłosięcośniespodziewanego.Po
złożeniuzeznańnatematzajśćnapołudniowymkrańcuwyspy,nieopisawszywcześniej
nikogo,ktomógłbymnieprzypominać,sprawcazostałzapytany,czychcecośdodać,
zanimsądzakończytozagadnienie.
-Chciałbympodjąćkwestięjednegozocalonych-powiedziałoskarżony.-O
nazwiskuPracoń.Uważaon,żegooszczędziłem,ajaniepowiedziałemnicnaten
tematpodczasprzesłuchaniapolicyjnego.Mamztegojedynieszczątkowe
wspomnienia.
SiedziałemwgłównejsaliSąduRejonowegowDolnymTelemarku,czując
przebiegającepocieledreszcze.Ludziewrzędachprzedemnąodwrócilisięwmoją
stronę.
-Trochętrudnojestmitosobieprzypomnieć.Niektórzymająwyglądlewicowców.
AlePracońwyglądazdecydowanieprawicowo.Widzącgo,zobaczyłemtaknaprawdę
samegosiebie.Wiem,żewyglądamnaprawicowca.Chybadlategogoniezastrzeliłem.
Odpowiedź.Tonaniączekałemdziewięćmiesięcy.Samnawetrozważałemtakie
wyjaśnienie-żemordercawjakiśsposóbbłędniesięzemnąutożsamił.Tylko
dlaczegotaodpowiedźanitrochęniewpłynęłanaintensywnyniepokój,jakinosiłemw
sobieoddniazamachów?
Czymusiałemznówstanąćznimtwarząwtwarz?Czymojezeznanieostatecznie
wszystkozakończy?Znajdującsięledwiemiesiącpóźniejwsalinumer250Sądu
RejonowegowOslojakoostatniświadekspośródocalonychzUtoyi,czułemsię
nieskończeniesilniejszy.Siedziałemtamponadgodzinętylkotrzymetryodniego,a
mówiąc,patrzyłemmuprostowoczy.
-Oszczędzającmnie,sprawcapopełniłbłąd-powiedziałempodkonieczeznania.-
Naprawdęrozumiem,ilewartejestspołeczeństwo,jacyjesteśmykrusiijakważnajest
polityka.PłomieńzlogoAUF-utylkourósłwmoichoczach,aPartiaPracystałasię
bliższamemusercu.
Kiedywszystkosięskończyłoiwyszedłemzwychłodzonejsalirozprawnaciepłe
chodnikicentrum
Oslo,słowatechroniłymnieniczymzbroja.Mażałować,żemnieoszczędził.
Próbowałzgasićmójogień,leczjapłonąłemjeszczemocniej.
Takczułemsiętegodnia.Iwłaśnietakchciałbymtozakończyć.Chciałbym,abyta
książkamogłaskończyćsię25majawOslo,gdysłońcestałowysokonaniebie,atylko
jedenskoknagłówkędzieliłmnieodlata.AlemojahistoriazUtoyisięnieskończyła.I
niemiałahappyendu.Ciągnęłasięprzezlato,przezpierwsząrocznicęzamachóważ
pociemną,norweskąjesień.Przyjaciołomirodziniemówiłem,żejestrazlepiej,raz
gorzej,lecztaknaprawdętendencjabyłajedna.Walkaożycieicodziennośćstawała
sięcoraztrudniejsza.Wkońcuwróciłemdopunktuwyjścia.Dotamtegodniana
kamieniu,kiedychodziłojedynieoprzeżycie.14grudnia2012rokuzrzuciłemmaskęi
napisałemwiadomośćnaswojejścianienaFacebooku:
Poatakachz22lipcabałemsię,ktobędzieofiaręnumersiedemdziesiątosiem.
Choćsamobójstwojesttematemtabu,chcęnadalprzypomniećotych,którzy
codzienniewalczęoodzyskaniewłasnegożycia.Mówienie,żejestsięzmęczonym
walkę,niestanowitabu,błędemniejestteżmówić,żepotrzebujesiępomocy.
Wponiedziałekrozpoczynanileczeniepsychiatryczne,boniechcębyćnumerem
siedemdziesiątymósmym.Jestemzmęczonyipotrzebujępomocy,alemuszęodzyskać
swojeżycie.
Tobyłowołanieopomoc.Leczwrównymstopniuostrzeżenie.Badaniawykazały,
żemniejwięcejpołowaocalonychzUtoyicierpizpowodudepresjiistresu
pourazowego.Jeżelipozostałymizajmowanosiętaksłabojakmną,wypadekbyłtylko
kwestiączasu.Chciałemotwarciewypowiedziećsięotymwnadziei,żeinni
znajdującysięwtejsamejsytuacjiodnajdąpocieszenieisiłę.
Po22lipcawszystkozapowiadałonowąkulturęotwartości.Wszyscyuważaliśmy,
żetewydarzeniapowinnyskłonićnasdowymaganiaodsiebiewięcej.Więcej
otwartościwpostaciwzajemnejszczerościidobregoprzepływuinformacji,lecztakże
wpostaciwiększejtolerancji,lepszegostosunkuwobecindywidualnychsposobów
radzeniasobieztrudnymiprzeżyciami.Dlategozaskoczyłomnie,jakprędko
wróciliśmydotego,cobyło.Zamiastzłożyćhołdpolicji,przedstawianojąjedyniew
kontekściewymóweknatematinstrukcjiikomend.KnutStorberget,któryprzez
pierwszegodzinyidnipomasakrzebyłnarodowympocieszycielemnarównizJensem
Stoltenbergiem,zostałobwinionyoto,żepoprosiładwokatajednegoz
poszkodowanychoograniczeniekrytykidziałańpolicji.
WkręgachAUF-uzczasemcorazmniejmówiłosięootwartości,awięcejo
„odpowiedzialnościwypowiedzi”Nietrudnozrozumieć,żeAUFpragnieoszczędzić
ocalonychibliskichofiar,leczdlaosoby,któraledwouszłazwyspyzżyciemiktóra
zostałapoproszonaprzeztęsamąorganizacjęozarzuceniepisaniaksiążki,bardziejniż
cokolwiekinnegowydawałosiętokrokiemwzłymkierunku.
Nikogoniechronisię,próbująckontrolowaćhistorięoUtoyi.Jednak
przypominającjąipokazującwszystkiejejniuanse,możemyuczynićjądobrem
powszechnym.Dopierowówczasjakowspólnotabędziemymogliwyciągnąćnaukęz
tego,cosięstało.Wtedyokażesię,żedziewczynazwodyipozostałych
siedemdziesięciusześciu,którychAndersBehringBreivikzabił22lipca,niezginęło
namarne.
Podziękowania
Gdytataodwiedziłmniewszpitalupierwszyrazpoataku,miałdlamnie
książkędoczytaniamiędzyoperacjamiibadaniami.
-Pewnegodniapowinieneśnapisaćotym,coprzeżyłeśnaUtoyi-powiedział.-
Możedziękitemuzrozumiesz.
Dziewięćmiesięcypóźniejmojahistoriastałasięksiążkę.Byłtotrudny,lecz
koniecznyproces,ważnysposóbpogodzeniasięzdramatycznymiwspomnieniami.
Przezcałyczas,któryminąłod22lipca,chciałempodziękowaćtakwieluosobom.
Niematutajmiejsca,bywymienićwszystkich,leczmimotochciałbymwyróżnić
niektórych:
DziękujępolicyjnejjednostceDelta,którajakopierwszaprzybyłanamz
pomocą.Wylądowaliścienawyspie,narażającwłasneżycie,apóźniejmusieliście
znosićkrytykęizarzutydotyczącedecyzji,którepodjąłktośinny.
DziękujębohateromzkempinguUtrika,ratownikomipracownikomsłużby
zdrowia,którzyprzyjęlinaszciepłemiczułością.Tegodnianietylkouratowaliście
życia,leczpomogliścieteżodbudowaćpoczuciebezpieczeństwamłodychludzi,
którychufnośćwobecświatazrównanozziemią.
Dziękujęwszystkim,którzyzabraligłoswimieniubliskichofiariocalonych,
czytogrupomwsparcia,politykom,adwokatom,czyinnymczłonkomAUF-u.
Razemjesteśmysilniejsi.
DziękujęwydawnictwuCappelenDamm,któreowszystkozadbało,pozwoliło
mistworzyćtęksiążkęnawłasnychwarunkach,wswoimtempieiwykazałosię
imponującądelikatnościąorazzrozumieniem.
DziękujęErikowiMolierowiSolheimowi,któryspisałtęksiążkę.Naszaścisła
współpracaprzyniosłaodpowiedzinawielepytań,którychnigdynieznalazłbym
sam.Twojaobecnośćwmoimżyciunadałakolorówtemu,cowydawałosięczarne.
Dziękujęmojejrodzinie.Mamie,tacie,KatharimeiRadkowi,którzybyli-
każdynaswójsposób-nieocenieniwminionychtygodniachimiesiącach.Tragedia
dotknęłarównieżWas,alejedyne,cootrzymałemodWas,tosiłaiodwaga.
iwreszcie,leczconiemniejważne,dziękujęSveinowi.22lipcana
powierzchnięwypłynęłanienawiść.Odpowiedziąnanienawiśćstałasięmiłość,a
najbardziejzniejceniłemsobieTwoją.
AUF(ArbeidernesUngdomsfylking)-MłodzieżowaLigaRobotników.
ErnaSolberg(ur.1961)-deputowanadonorweskiegoparlamentui
przewodniczącaPartiiKonserwatywnej(Hoyre).
GroHarlemBrundtland(ur.1939)-byłapremierNorwegiiiprzewodnicząca
PartiiPracy.WlatachosiemdziesiątychprzewodniczącaŚwiatowejKomisjids.
ŚrodowiskaiRozwoju,wlatach1998-2003dyrektorgeneralnaŚwiatowej
OrganizacjiZdrowia.
E6-trasaeuropejskamiędzyszwedzkimmiastemTrelleborgnadMorzem
BałtyckimaKirkenesnapółnocyNorwegii,niedalekogranicyzRosją.
ChodzioK®oWillocha(ur.1928)-członkanorweskiejPartii
Konserwatywnej.
PartiaPostępu(Fremskrittspartiet)-narodowo-konserwatywnapartiao
profilupopulistycznym.Jednymzjejpostulatówjestliberalizacjanorweskiej
politykialkoholowej.
LO(LandsorganisasjoneniNorge)-NorweskaFederacjaZwiązków
Zawodowych.
NRK(NorskRikskringkasting)-norweskieradioitelewizjapubliczna.
IJ
DominiąueStrauss-Kahn-francuskipolityk,byłyministerfinansów
Francji.
Spistreści
Relacjaczłowieka,któryprzeżyłzamach
JEZIORO
WSPÓLNOTA
ATAK
SZPITAL
DZIEŃDRUGI
KSIĄDZ
UROCZYSTOŚCIUPAMIĘTNIAJĄCE
SPOTKANIEWSĄDZIE
POSŁOWIE
Podziękowania