Eric John Hobsbawm
Przyszłość marksizmu
w naukach społecznych
Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
WARSZAWA 2011
Eric John Hobsbawm – Przyszłość marksizmu w naukach społecznych (1957 rok)
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 2 –
Artykuł Erica Johna Hobsbawma „Przyszłość
marksizmu w naukach społecznych” został
opublikowany w angielskim czasopiśmie
„Universities & Left Review” nr 1 z 1957 roku.
Podstawa niniejszego wydania: „Zeszyty
teoretyczno-polityczne” nr 3-4 (34-35), marzec-
kwiecień 1957 r.
Eric John Hobsbawm – Przyszłość marksizmu w naukach społecznych (1957 rok)
Na ostatnim Międzynarodowym Kongresie Socjologii kilku uczestników tego kongresu
zorganizowało nieoficjalne spotkanie dyskusyjne na temat „Wkładu marksizmu do socjologii XX wieku”.
W dyskusji tej wzięło udział około stu socjologów. Rzeczą zastanawiającą w tym spotkaniu było nie
zainteresowanie, jakie wykazano dla marksizmu, lecz wyjątkowo liczny udział w dyskusji osób, które
występowały jako różnego rodzaju marksiści, „półmarksiści”, nie mówiąc już o byłych marksistach.
Dotyczy to nie tylko delegatów z Europy wschodniej, wśród których grupa jugosłowiańska
reprezentowała około pięciu wariantów marksizmu. Zadziwiający był fakt, jak dalece w taki czy inny
sposób marksizm przeniknął do psychiki nawet delegatów z Zachodu.
Nie jest to oczywiście nic nowego i nikt mający poczucie rzeczywistości nie będzie temu przeczył,
że marksizm wywiera wielki wpływ na nauki społeczne, do których zaliczam również historię. Jednakże
każdego marksistę musi napawać melancholią myśl, że nie jest to zasługa socjologów marksistowskich,
gdyż w ciągu ostatnich kilku lat niewiele oni dokonali. Znane ironiczne twierdzenie angielskich
uczonych, że prace marksistów były w istocie znikome, jest równie niesłuszne, jak inne twierdzenie, że
prace ich mają znaczenie drugorzędne. Nawet jeśli pominiemy osiągnięcia w krajach „wschodnich” od
chwili przejęcia tam władzy, pozostanie jeszcze znaczna ilość prac marksistowskich. Prawdopodobnie ani
nikt nie czytał ich wszystkich – nie ma zresztą ogólnej bibliografii tych dzieł – ani też nikt nie mógł ich
wszystkich przeczytać. Wiele z nich posiada najwyższą wartość. Kierunek myślenia, który w ubiegłych
dziesięciu latach (jeśli wziąć pod uwagę tylko publikacje w kilku zachodnich językach) przyniósł prace
takich autorów, jak Lukács, Dobb, Seneri, Henri Lefebvre, George Thompson, Labrousse, Antal, Ernest
Meyer czy Gordon Childe – nie musi dopominać się uznania. Jednakże nie można zaprzeczyć, że w
ostatnich latach większość prac marksistowskich z zakresu socjologii, zwłaszcza w ZSRR, nie stała na
wysokim poziomie lub też nie wykazywała zainteresowania dla szeregu ważnych problemów. Wielu z nas
uważa, że znikome były próby pogłębienia naszej wiedzy o świecie za pomocą metod marksistowskich od
tego punktu, który osiągnął Marks i inni „klasycy”, jak również, że wysiłki w kierunku stworzenia w
różnych dziedzinach ściśle ortodoksyjnej wersji interpretacji marksistowskiej były nie tylko często z góry
skazane na fiasko, lecz doprowadziły do pewnego regresu. Ostatnio powiał świeży wiatr w
międzynarodowej teorii marksistowskiej, nie wyłączając Związku Radzieckiego. Nie można jednak
zaprzeczyć, że w ciągu ubiegłych dwudziestu lat prace z zakresu socjologii, zwłaszcza prace autorów
komunistycznych, przynosiły rozczarowanie. Jest to zjawisko szczególnie deprymujące, jeśli porównamy
je nie tylko z okresem 1890-1914, złotym wiekiem nauki marksistowskiej, lecz również z okresem lat
dwudziestych naszego stulecia. Fakt, że w niektórych krajach, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii, począwszy
od 1930 roku, prace marksistowskie pojawiały się w wielkiej ilości, nie może być tego rekompensatą.
Cień Marksa
Marksizm zawdzięcza swe wpływy w dzisiejszych zachodnich kołach naukowych przede
wszystkim postaci samego Marksa, którego wielki geniusz występuje z coraz większą mocą, a także
dziełom innych „klasyków” oraz kilku późniejszych pisarzy, przeważnie, lecz nie wyłącznie –
komunistów, których osobistego talentu czy też prób objęcia interpretacją marksistowską nowych
dziedzin nie można pomijać. Wpływ samego Marksa dawał się zauważyć zawsze, gdy uczeni dochodzili
do wniosku, że marksistowskie rozwiązywanie pewnych problemów jest o wiele bardziej zadowalające
aniżeli inne rozwiązania, lub też gdy przekonywali się, że problemy wysuwane przez Marksa, a odrzucane
przez niektórych uczonych jako nieistotne – mają zasadnicze znaczenie dla danego zagadnienia.
W pierwszym przypadku przykładem tego może być historiografia rewolucji francuskiej 1789
roku. Była ona interpretowana w naszym stuleciu przez ludzi, którzy uważali się częściowo lub
całkowicie za marksistów, jak Jaurès, Mathiez, Lefebvre, Labrousse. Również ta część historiografii
rewolucji 1848 roku, której interpretacji nie dali jeszcze Marks i Engels, została ostatnio znacznie
pogłębiona za pomocą metod marksistowskich.
W drugim przypadku za przykład może tu służyć teoria fluktuacji ekonomicznych i rozwoju
gospodarczego. Lekceważony przez teoretyków ekonomii – z wyjątkiem kilku, którzy znajdowali się pod
wyraźnym wpływem Marksa, jak Schumpeter – fakt, iż nie można właściwie obyć się w tej dziedzinie
nauki bez teorii na temat rozwoju gospodarczego, doprowadził do ponownego uznania Marksa. Nie
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 3 –
Eric John Hobsbawm – Przyszłość marksizmu w naukach społecznych (1957 rok)
znaczy to, iż wielu teoretyków ekonomii uznało jego teorię, lecz zaczęli odnosić się do niego z nowym i
głębokim szacunkiem. Tylko niewielu z nich trwa dziś przy dawnych akademickich poglądach z lat
dwudziestych, że teoria marksistowska w dziedzinie ekonomii jest bez znaczenia i że można ją odrzucić
wykazując jej kilka elementarnych błędów logicznych. Nikt nie odważyłby się traktować dziś Marksa tak,
jak to robił Keynes, i uważać go za szaleńca, któremu czasami udawało się wpaść przypadkowo na dobry
pomysł.
Jednakże zarówno dzieła Marksa, jak i problemy, które poruszał, znajdowały się w centrum
zainteresowania przez długi czas. Jeśli dzieła te czytano i studiowano, to nie tylko ze względów czysto
naukowych, lecz również ze względów politycznych. Bądźmy szczerzy – każde przewidywanie
przyszłości marksizmu w naukach społecznych byłoby bezwartościowe, gdybyśmy nie uwzględnili oceny
politycznej. Marks nie żył w izolacji, kiedy opracowywał pierwsze ogólne założenia teorii
marksistowskiej w latach 1880-1890; bodźcem dla niego były wyraźne klęski kapitalizmu („wielka
depresja”) i pojawienie się masowych partii marksistowskich. Kryzys, faszyzm i rozwój ZSRR w latach
trzydziestych spowodowały pierwszą falę angielskiego marksizmu akademickiego. Jednakże, gdyby nie
rozwój Związku Radzieckiego, który stał się potęgą przemysłową, a następnie światową potęgą militarną,
marksizm nie mógłby zdobyć nawet połowy swych wpływów, a z pewnością nawet w dziesiątej części
nie byłby tak szeroko dyskutowany, jak dzisiaj. Formą marksizmu, która wywarła największy wpływ w
naszych czasach, jest ortodoksyjny komunizm, chociaż znaczna część marksistowskich dzieł
teoretycznych wychodziła zawsze spod pióra dysydentów (przeważnie „rewizjonistów”). W każdym razie
w Wielkiej Brytanii większość teoretyków, którzy uważają się za marksistów, to obecni lub byli
członkowie i zwolennicy partii komunistycznej lub jakiejś partii na kontynencie europejskim posiadającej
silne tradycje marksistowskie.
Przyszłość marksizmu w dziedzinie socjologii zależy więc w znacznym stopniu, z jednej strony,
od tego, czy kapitalizm zdoła rozwiązać nękające go problemy, z drugiej zaś – od dalszych losów
ortodoksyjnego komunizmu, tj. grupy państw skupiających się wokół Chin i ZSRR. Albowiem, chociaż
istnieją inne ośrodki marksizmu – jak np. Jugosławia – sama przewaga liczebna na arenie światowej tych
dwóch wielkich mocarstw komunistycznych musi sprawić, że wpływ, jaki wywierają – niezależnie od
jego charakteru – ma największe znaczenie. Jest to stwierdzenie faktu, a nie sąd wartościujący. Znaczy to
po prostu, że zasięg i charakter marksistowskich wpływów intelektualnych na świecie będzie nadal
bardziej uzależniony od roli, jaką odgrywać będą Związek Radziecki i Chiny, niż od innych czynników.
Nie znaczy to, że marksizm będzie automatycznie wywierał większy lub mniejszy wpływ lub też, że
wpływ ten występować będzie w formie rosyjskiej. Jasne jest, że wpływ marksizmu nie spadnie poniżej
pewnego poziomu: marksizm jest bowiem tak samo częścią ogólnej myśli naukowej, jak darwinizm, i
pozostanie nią niezależnie od biegu wydarzeń. Lecz w jaki sposób i w jakiej formie wpływ ten będzie się
rozszerzał – a może zmniejszał – musi zależeć od szeregu zmiennych czynników, których nie zamierzam
roztrząsać w tym artykule. Sytuacja polityczna w poszczególnych krajach będzie miała oczywiście
wielkie znaczenie dla przyszłości marksizmu. Jest to oczywiste nawet dzisiaj dla każdego, kto śledzi
zasięg i charakter wpływów marksistowskich wśród uczonych w takich krajach, jak Indie, Japonia,
Ameryka Południowa, Francja, Niemcy zachodnie i Wielka Brytania. Nie bawiąc się w proroctwa i w
nadziei, że spotka się to z powszechną aprobatą, można jedynie powiedzieć, iż nic nie wskazuje na to, aby
marksizm miał zniknąć – jak się tego czasem spodziewali uczeni niemarksistowscy w latach po 1897
roku, a na Zachodzie po 1925 roku – oraz że, ogólnie biorąc, istnieją wszelkie dane po temu, iż utrzyma
on się na jeszcze wyższym poziomie – pomijając nawet państwa, których oficjalna polityka jest
marksistowska – niż poziom sprzed lat trzydziestych.
Wpływy zasadnicze
Przyjmując, że marksizm nadal pozostanie żywą myślą, jaką formę przybrać on może w dziedzinie
nauk społecznych? Na większość z tych nauk marksizm wywarł już swój wpływ głównie dzięki kilku
podstawowym tezom, które zmusiły uczonych do rozpatrzenia swych materiałów w nowym świetle i
doprowadziły do niespodziewanych i fascynujących odkryć i powiązań. Na przykład analiza zjawisk
historycznych przy uwzględnieniu warunków ekonomicznych i struktury klasowej okazała się niezwykle
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 4 –
Eric John Hobsbawm – Przyszłość marksizmu w naukach społecznych (1957 rok)
owocna, nawet jeśli przybierała formę – jak to się często zdarzało u pierwszych marksistów –
uproszczonego determinizmu ekonomicznego. Tak samo jak to pięknie powiedział Ernst Troeltsch:
„nauka marksistowska o bazie i nadbudowie ma ogromną siłę atrakcyjną” przez to, że wykazuje związek
między zjawiskami ideologicznymi a siłami wytwórczymi i stosunkami produkcji. Obszerna literatura
dotycząca stosunków między protestantyzmem a kapitalizmem wraca ciągle do kilku uwag w „Kapitale”
Marksa
1
. Jest godne uwagi, że „socjologia wiedzy” czerpie również z Marksa, który pierwszy wskazał na
potrzebę tego rodzaju badań. Praca Hessena, chociaż zbyt uproszczona, traktująca o społecznych
korzeniach dzieła Newtona „Philosophiae naturalis principia mathematica”', zelektryzowała historię
nauki.
To początkowe oddziaływanie marksizmu nie zostało w żadnym razie wyczerpane nawet w takich
dziedzinach, jak historia, które od dłuższego czasu pozostają pod wpływem marksizmu. Tak więc Vilar
wykazał ostatnio
2
, że to, co jest powszechnie uznane w konkluzjach Hamiltona, jak również
„inflacjonistyczne” teorie w historii kapitalizmu – wszystko to powiedział już Marks w 1847 roku.
Również w świetle prac Mehringa z 1890 roku nowe ujęcie postaci Fryderyka Wielkiego w czasie obrad
Kongresu Historyków w 1956 r. w Rzymie okazuje się mniej rewelacyjne, niż można było sądzić.
Wiele wspaniałych idei można i dziś jeszcze znaleźć studiując Marksa o b i t e r d i c t a . Nie
próbowano dotąd metod marksistowskich w niektórych dziedzinach, o których klasykom marksizmu
zdarzyło się napisać niewiele lub od których trzymali się z dala (np. psychologia społeczna), lub w takich
dziedzinach, w których wpływy marksistowskie wypierane były na plan dalszy. Dotyczy to częściowo np.
antropologii społecznej, w której to dziedzinie wiele złego zrobili, moim zdaniem, w ostatnich latach
marksiści, wytrwale broniąc poglądów Lewisa Morgana (i Engelsa) na strukturę prymitywnej rodziny i
matriarchat itp., odwracając w ten sposób uwagę od bardziej zasadniczego wkładu marksizmu do tego
zagadnienia.
Analiza marksistowska ma nadal wszelkie dane po temu, by osiągnąć znamienne rezultaty nawet
w swej stosunkowo elementarnej formie. Dotyczy to w równej, jeśli nie większej mierze dziedzin, w
których dla różnych przyczyn stare prawdy poszły w zapomnienie, jak np. w dziedzinie ekonomii, gdzie
do niedawna teorie klasycznych kierunków – Petty’ego, Smitha, Ricardo, Marksa – zostały od blisko 60
lat zarzucone, a miejsce ich zajęły inne, o wiele węższe i bardziej powierzchowne.
Wzór dynamiczny
Marksizm zaczął również oddziaływać w sposób bardziej „twórczy”, tzn. nie tylko przez
stosowanie pewnych specjalnych idei zaczerpniętych z dzieł Marksa, lecz również przez stosowanie
metody dialektycznej w formie bardziej ogólnej. W dziedzinie nauk społecznych polegało to głównie na
podkreślaniu historycznego aspektu wszystkich zjawisk oraz faktu, że zmiany historyczne przebiegają w
pewien skomplikowany, lecz określony sposób (np. współzależność między ilością a jakością, znaczenie
„wewnętrznych sprzeczności” itp.).
Dialektyczne czy historyczne podejście jest szczególnie ważne dzisiaj, ponieważ większość badań
naukowych poszła w kierunku odwrotnym, i wygląda na to, że nie posuwa się na tej drodze o wiele dalej.
Najbardziej zadowalające wyniki tych badań – to statyczne wzory lub modele elementarnych zmian, jak
prosty wzrost, których ograniczony zasięg rzuca się w oczy.
Weźmy dwa przykłady. Funkcjonalna antropologia społeczna dostarcza bardzo ładnych wzorów
przedstawiających każde społeczeństwo – zazwyczaj brano pod uwagę społeczeństwa o prymitywnej
strukturze – jako samoregulujący się system zmierzający do stanu równowagi. Tego rodzaju analiza,
chociaż często bardzo skomplikowana i operująca sofizmatami, była tak zdecydowanie statyczna, że
wielu antropologów odrzucało wręcz nawet myśl o możliwości historycznego podejścia, chociaż puryzm
ten jest obecnie kwestionowany. Jednakże fakt, że społeczeństwa podlegają zmianom – nawet jeśli
antropolodzy nie są skłonni badać tych zmian, gdy występują one gwałtownie – wskazuje, że analiza
statyczna opierać się musi na analizie dynamicznej. Prof. Gluckman w zręcznej próbie wykazania, jak
tarcia wewnętrzne przyczyniają się do ustabilizowania się społeczeństw
3
zapomina, że nie zawsze się to
1
Patrz: tom I, Warszawa 1951, str. 84.
2
Por. „Past and Present” nr 10 z 1956 r.
3
„Rituals of Rebellion”, „The Peace in the Feud” itp.
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 5 –
Eric John Hobsbawm – Przyszłość marksizmu w naukach społecznych (1957 rok)
udaje. A co dzieje się, gdy to się nie uda? Marksistowska teoria historyczna i społeczna jest szczególnie
predestynowana – bardziej niż jakakolwiek inna – do uporania się z tego rodzaju problemami, tzn. do
przeprowadzania jednocześnie analizy dialektycznej gry sił dążących stale do „zachwiania równowagi” w
społeczeństwie, tj. do wywoływania jego ewolucji oraz analizy sił, które zmierzają stale, niezależnie od
sytuacji panującej w społeczeństwie, do tego, aby – używając terminu socjologicznego – utrzymać je w
stanie niepokoju. W każdym razie zarówno praktyka, jak teoria wymagają podejścia historycznego,
albowiem głównym problemem stojącym dziś przed antropologami jest nie ustabilizowane i do pewnego
stopnia izolowane społeczeństwo „prymitywne”, lecz zjawisko odchodzenia od plemiennego życia,
określane (po angielsku) terminem „detribelisation”, którego już sam negatywny charakter podkreśla
granice analizy statycznej.
Niewielu również ekonomistów interesujących się zagadnieniem wzrostu ekonomicznego przyjęło
dotychczas tezę Marksa, że różne systemy ekonomiczne mają różne „zasady gry” lub prawa rozwoju.
Problem takiej teorii polega nie tylko na wyjaśnianiu, w jaki sposób – zaczynając od zera – dochodzimy
do gospodarki w pełni uprzemysłowionej, lecz w jaki sposób – zaczynając od gospodarki feudalnej –
dochodzimy do kapitalistycznego systemu ekonomicznego, a następnie do socjalistycznego. Mówiąc
słowami Schumpetera, który uświadamiał sobie ten problem nie będąc jednak w stanie go rozwiązać:
gdybyśmy ustawili jeden za drugim nie wiem ile dyliżansów, nie będzie to jeszcze pociąg kolei żelaznej.
Problem ten może być rozwiązany, jeśli będziemy mówić o „instytucjonalnych” lub „socjologicznych”
czynnikach, które przeszkadzają w tworzeniu idealnego modelu teoretycznego mówiącego o tym, jak być
powinno, i wręcz uniemożliwiają opracowanie takiego modelu. Marks starał się stworzyć teorię wzrostu
ekonomicznego, przynajmniej dostatecznie różnorodną, aby za jej pomocą można było wyjaśniać
następujące po sobie etapy, z których każdy rządzi się innymi prawami ekonomicznymi. Prędzej czy
później ekonomiści zrozumieją, iż warto pójść w jego ślady.
Współistnienie marksizmu
Widzimy więc, że wpływy marksistowskie mają szeroki zasięg działania. Zasięg ten byłby jednak
o wiele większy, gdyby marksiści unikali pewnych pułapek.
Pierwszą z nich jest kwestia ortodoksyjności. Marksiści są, jak wszyscy uczeni, „ortodoksami”,
uważając, iż tylko dzięki ich idei można znaleźć rozwiązanie każdego problemu, i pogląd ten jest tak
głęboko zakorzeniony, iż żaden poważny badacz od niego nie odstąpi. Nie podoba im się stała
perspektywa rozbieżności, tak samo jak znawcom świata antycznego nie podoba się stała niepewność,
jeśli chodzi o rozszyfrowanie linearnego pisma z okresu króla Minosa.
Chodzi im jednak także o wyłączność i czystość doktryny, ponieważ marksizm jest również
spoistym systemem myślowym, którego elementy są współzależne, a być może – kierują nimi względy
polityczne. Starają się więc szczególnie unikać popadnięcia w eklektyzm lub interpretowania zjawisk w
sposób, który mógłby podać w wątpliwość różne teoretyczne i praktyczne konsekwencje uznawane
powszechnie za wynikające z myśli samego Marksa.
Chociaż powody tego zaniepokojenia są zrozumiałe, nie sądzę, by należało rozpatrywać je
poważnie w artykule na temat perspektyw naukowych marksizmu. Dla niemarksistowskiego świata nauki
marksizm nie stanowi jakiejś jednej szczególnej doktryny, lecz jest zbiorem interpretacji opartych na
wspólnej metodzie. W aspekcie politycznym różnice między Hilferdingiem, Leninem, Różą Luksemburg,
Henrykiem Grossmanem, Sweezy’em i Dobbem są często bardzo duże. W aspekcie naukowym są to
wszystko ludzie, którzy znacznie posunęli naprzód badania pewnych problemów ekonomicznych z
marksistowskiego punktu widzenia, chociaż nawet niektóre z ich poglądów mogą okazać się błędne, i
chociaż wywarły na nie wpływ ich opinie polityczne. Wkład Plechanowa i Rennera jest nie mniej istotny,
chociaż pod względem politycznym różnili się od Lenina, podobnie jak wkład Lukácsa i Caudwella,
chociaż byli oni od czasu do czasu krytykowani przez innych marksistów. Jeśli w jakiejś pracy ogłasza
się, że opiera się ona na metodach marksistowskich, i rozszerza zasięg tej metody w badaniach
naukowych, możemy równie dobrze traktować ją mimo naszych zastrzeżeń jako marksistowską,
przynajmniej na razie. Marksiści powinni, zwłaszcza między sobą, omawiać dzielące ich rozbieżności czy
też trudne do ustalenia granice dzielące ich od nie-marksistów albo różnice między sformułowaniami
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 6 –
Eric John Hobsbawm – Przyszłość marksizmu w naukach społecznych (1957 rok)
marksistowskich i niemarksistowskich uczonych, którzy w takiej lub innej kolejności przechodzili od
jednego do drugiego stanowiska. Jak dotąd, mało było okazji do tego, co jeden z mówców na Kongresie
Socjologów nazwał „pokojowym współistnieniem marksizmu”. Jednak na brytyjskich wyższych
uczelniach trzeba powitać z zadowoleniem wszystko, co skłania do stosowania metod marksistowskich,
chociażby miało to inne wady.
Inną pułapką jest stosunek do prac niemarksistowskich, co do których marksiści często mieli
zastrzeżenia ze względu na cele polityczne, którym prace te służą, i czynili podobnie jak i nie-marksiści,
którzy odrzucali prace marksistów. Jest to niesłuszne. Wyniki każdej pracy naukowej są ważne, o ile
opierają się na metodach naukowych. Mogą one nie mieć wielkiego znaczenia lub też mogą nie
odpowiadać rzeczywistości; mogą dotyczyć specjalnych spraw przedstawianych jako sprawy o znaczeniu
ogólnym lub też mogą prowadzić na błędne tory. Jednakże krytyka marksistowska nie powinna oceniać
ich jako „błędne” (chyba, że istotnie są błędne), lecz wykazywać, że marksizm nie przyjmuje zawartych
w niej zakresów i układów zagadnień. W pewnym zakresie mogą one być ważne i mogą dopomóc w
ustaleniu szczegółów w ramach szerszej analizy. Oczywiście, zakres ich może być tak wąski, że
odrzucanie byłoby praktycznie bezcelowe, jak w wypadku klasycznej analizy użyteczności marginalnej,
lecz wiele jest prac niemarksistowskich, których odrzucanie byłoby nonsensem. Tak samo na ocenę ich
obiektywnej wartości naukowej nie mogą mieć wpływu cele, do których są wykorzystywane przez
propagandę: nie można przekreślić darwinizmu z powodu nonsensów głoszonych przez „społecznych
darwinistów”. Uczeni radzieccy zdali sobie ostatnio sprawę, że odrzucanie prac niemarksistowskich nie
wpływa bynajmniej na rozwój ich własnej działalności. Albowiem bardzo często pozbawiało ich to
możliwości rozwijania marksizmu przez stosowanie nowych, wykrytych gdzie indziej metod
technicznych i nowego sposobu podejścia. I tak pozostanie jeszcze do odrzucenia wiele prac o niewielkiej
wartości, i to zarówno jeśli chodzi o marksistów, jak i o rozsądnych nie-marksistów. Są to pozbawione
całkowicie sensu pewne działy nauk społecznych, jak np. liczne wypady psychoanalityków w dziedzinę
„teorii” historycznych czy socjologicznych, których wynikiem są oczywiste stwierdzenia wypowiadane w
zawiłej formie; tak samo jak wiele prac z dziedziny polityki utrzymanych w duchu metafizycznym i
apologetycznym.
Ostrzeżenia te nie są przeznaczone tylko dla marksistów lub dla marksistów pewnego specjalnego
rodzaju. Ostrzeżenia te są konieczne po prostu dlatego, że każda nauka społeczna jest tak oplątana siecią
ideologii, apologetyki i agitacji politycznej, że jest niezmiernie trudno wyeliminować to, co posiada
wartość obiektywną. Nawet te wartościowe elementy – w wypadku gdy zostaną odizolowane i gdy nadaje
im się specjalne znaczenie – znajdują natychmiast zastosowanie polityczne, a często wydzielone zostały
właśnie w tym celu. Byłoby rzeczą o wiele prostszą – wielu marksistów uległo tej pokusie – uważać
wszystko za złe, co nie jest zawarte w dziełach „klasyków” marksizmu i w pracach „autorytatywnych
komentatorów” tych dzieł. Byłoby to prostsze, lecz jednocześnie absurdalne. Można jedynie z uczuciem
melancholii śledzić bogatą i utrzymaną w jednym tonie literaturę polemiczną między marksistami i nie-
marksistami, która bardzo rzadko służy pogłębieniu naszego zrozumienia świata, choć czasami zdołała
wyjaśnić niektóre idee. Byłoby to również o wiele prostsze – lecz tylko nie-marksiści obrali tę łatwiejszą
drogę – zaprzeczać, iż możliwe jest w ogóle istnienie obiektywnej nauki. Chociaż poszukiwania w
dziedzinie nauk społecznych, które porównać można tylko z poszukiwaniami z zakresu nauk
przyrodniczych, są wyjątkowo trudne, nie mamy innego wyboru, jak je kontynuować. A marksiści, którzy
wiedzą, że myśl Marksa jest, jak dotąd, najważniejszym krokiem, jaki uczyniła ludzkość w dziedzinie
socjologii, powinni czuwać nad tym, aby poszukiwania te były prowadzone w sposób, który ma
największe szanse powodzenia.
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 7 –