Rude Girl Prolog rozdz 9 By Untouched nienarszona Beta Cassandra874

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

RudeGirl

untouched-nienaruszona

beta: Cassandra874

1

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

"Chciałbym, abyśmy byli motylami i żyli tylko trzy letnie

dni. Trzy dni życia z tobą dałoby mi więcej radości, niż

pięćdziesiąt lat bez ciebie”

|| Jaśniejsza od gwiazd ||

2

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

3

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

CZĘSĆ I

CZĘSĆ I

KIEDYŚ SIĘ SPOTKAMY

4

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Spis treści:

Prolog..............................................................................................str. 6
Rozdział 1........................................................................................str. 8
Rozdział 2........................................................................................str. 15
Rozdział 3........................................................................................str. 28
Rozdział 4........................................................................................str. 41
Rozdział 5........................................................................................str. 62
Rozdział 6........................................................................................str. 82
Rozdział 7........................................................................................str. 108
Rozdział 8........................................................................................str. 123
Rozdział 9........................................................................................str. 140

5

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Prolog

-

To nie ma sensu, Mercedes. Nie ma nas - powiedział dobitnie. - Mam

nadzieję, że będziesz kiedyś szczęśliwa.

Wyszedł, niosąc torbę. Odszedł.
Przez moment patrzyła tępo w drzwi, które za sobą zamknął. Po chwili

zaniosła się szlochem. Nie wiedziała, jak długo tak płakała, trzymając się za
serce. Ze łzami w oczach wzięła do ręki kieliszki, z których jeszcze wczoraj
pili. Ona i Alan. Myślała, że będzie lepiej, że od ich wczorajszego
porozumienia nareszcie będzie tak, jak dawniej. Przez chwilę przyglądała się
szkłu, wspominając czasy, sprzed śmierci jej siostry, kiedy to jej mąż kochał ją
bezgranicznie.

Potem wszystko się zmieniło.
Po chwili rzuciła szkłem o ścianę. To samo zrobiła z whisky,

szampanami, winami, z butelkami wódki. Chciała się pozbyć wszystkiego, co
należało do niego.

Kochała go bezgranicznie. Kiedyś była gotowa oddać za niego życie.

Kilka lat temu. Chciała dać mu więcej miłości, niż sama potrzebowałaby, aby
przetrwać. On był jej powietrzem, bez którego życie byłoby niemożliwe. Bo
bez powietrza przecież nie można żyć, nie można istnieć.

Zerwała ze ścian wszystkie ramki z jego zdjęciami. Z ich wspólnymi

fotografiami. Krzyczała. Teraz mogła sobie na to pozwolić. Znali się w końcu
całe pięć lat.

Zmarnowała pięć lat na życiu z nim.
Pospiesznie weszła do ich wspólnej sypialni. Wyjrzała przez okno.

6

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Stał tam, przyglądając się temu, co stracił. Będzie jeszcze żałował,

pomyślała mściwie, zaciskając dłonie w pięści.

Opuszkami palców dotknęła jego najcenniejszego skarbu.
XVIII- wieczna waza, którą kiedyś kupił za niewyobrażalnie wielką

sumę, lekko połyskiwała w słońcu. Mercedes uśmiechnęła się gorzko. Wzięła ją
w ręce i wyszła na balkon, po czym zrzuciła. Tak samo zrobiła z jego
ulubionymi płytami, krawatami, które zostawił, koszulami, zegarkiem, który
chciała mu podarować na trzecią rocznicę ślubu. Kiedy - jak myślała- pozbyła
się wszystkich jego rzeczy, popatrzyła mu w oczy. Z daleka. Trwało to kilka
sekund. Nie obchodziło ją, co on myśli. Dla niej mógłby już umrzeć.

Odwróciła się i z płaczem wbiegła do łazienki.
Już nigdy więcej się z nim nie zobaczyła. Nawet na sprawie rozwodowej,

na której go nie było. Wszystko załatwił przez adwokata. Oddał jej część
wielkiego majątku, jakim dysponował. Niczego jej od tej pory nie brakowało.
Niczego, oprócz... jego osoby, oprócz jego miłości.

7

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Rozdział 1

- Przegrałeś- powiedziała, odkładając karty. - Płać.
Mężczyzna uśmiechnął się, po czym odpiął powoli guziki koszuli i ją

zdjął. Jej oczom ukazał się przepiękny widok. Mężczyzna był doskonale
zbudowany. Płaski, jędrny brzuch, zapewne marzenie każdej kobiety. Idealne,
silne ramiona mogłyby robić wiele interesujących rzeczy.

- Coś mi się zdaje, że następnym razem wygram - odpowiedział i puścił do

niej oko.

- Zobaczymy, zobaczymy- mruknęła i spojrzała w karty.
Cholera, skurczybyk miał rację!, zaklęła w duchu. Tym razem szczęście jej

nie sprzyjało.

Już po dziesięciu minutach musiała zdjąć jakąś część ubrania. Tylko co? -

zastanawiała się, patrząc na swoją idealnie dopasowaną czerwoną sukienkę z
mocno wyciętym dekoltem.

- Panowie - odezwała się słodziutkim głosem -moglibyśmy przecież pójść

na kompromis.

- Niestety nie - odpowiedziała za nią jakaś słodka, farbowana, prawie

rozebrana blondynka, która już dawno zazdrościła jej farta.

- Zgadzam się z Christiną- odezwał się jeden z panów. -Chciałbym

zobaczyć, co Ruda ma pod spodem - powiedział lubieżnie.

- Ja także - przytaknął mu inny. - Ciekawe, czy ciało ma równie ładne, co

buźkę i umysł.

Oj to się zdziwicie, pomyślała i się szeroko uśmiechnęła.
- Panowie, pamiętajcie proszę, że ostrzegałam was. Czy ktoś mógłby

8

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

rozpiąć mi sukienkę?

Od razu rzuciła się ku niej cała gromada wielbicieli.

- Tylko delikatnie!- ostrzegła. - Jestem strasznie krucha - dodała już z

czarującym uśmiechem.

Usłyszała zgrzyt zamka. Dobrze, pomyślała. Niech się trochę napatrzą.

Powoli sięgnęła w dół i zdjęła jednego czarnego buta.

- Grajmy dalej- powiedziała. - Oddałam fanta.
Usłyszała westchnienia i jęki zawodu.
- Możecie, oczywiście, próbować dalej - zachęciła i pokazała śnieżnobiałe

zęby. Wszyscy wpatrywali się w jej strasznie długie nogi.

- Boże, co to za kobieta - szepnął jeden z nich.

- Marzenie- dodał inny.

Gra toczyła się dalej, lecz ona już była myślami gdzie indziej, w swoim

domu. Marzyła o ciepłej kąpieli, szampanie z bąbelkami i masarzu obolałych
mięśni.

Może nawet ktoś z nią będzie... Ta myśl zwróciła jej uwagę na karty.
- Cholera!- zaklęła cicho pod nosem.

- Coś się stało?- zapytał ją jakiś mężczyzna. Był uśmiechnięty, uradowany,

zadowolony. Za bardzo. Trochę ją to zaniepokoiło. - Czyżby karty nie
dopisywały?

No i stało się!, pomyślała. Cóż... Kiedyś trzeba było zdjąć tę sukienkę.

Buta już dawno gdzieś zgubiła, nawet nie zauważyła, kiedy.

Zgrabnie wstała. Wszyscy patrzyli na nią wyczekująco.
Powoli oswobodziła jedno ramię, potem drugie. Trochę przypomina to

striptiz, pomyślała rozbawiona, napotykając pożądliwe i napalone spojrzenia
mężczyzn.

Kiedy pokazała już górę czarnego stanika usłyszała za sobą męski,

donośny głos:

-Wystarczy.

9

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Momentalnie się odwróciła.
Zobaczyła stojącego w drzwiach mężczyznę. Był strasznie przystojnym,

niebieskookim brunetem. Po prostu idealny kandydat do łóżka. Ależ ostatnio
stałam się pruderyjna,
pomyślała.

- Przepraszam, ale zgodnie z panującymi tutaj zasadami nikt nie powinien

przeszkadzać grającym. To przecież znany dom hazardu i rozpusty – rzekła.

Ktoś chrząknął.
- Tak, jest taka zasada. Jednak ja mogę od niej odstąpić.

- A to niby dlaczego?
- Bo jestem właścicielem tego oto, jak zdążyła się pani wyrazić, „domu

hazardu i rozpusty”.

Nawet się nie zarumieniła.
- Tym bardziej nie powinien pan łamać kodeksu.
Podziwiał ją wzrokiem. Odważnie podniosła głowę.
- Troszkę się zmieniłaś, Mercedes.
Drgnęła, gdy usłyszała swoje imię. Dawno już go nie używała.

Zastanawiała się, skąd nieznajomy wiedział, jak naprawdę się nazywa.

Oceniła go krótkim, badawczym spojrzeniem.
Był wysoki, nawet wyższy od niej, choć sama w szpilkach liczyła ponad

1,77cm. Czarne włosy były lekko rozwichrzone. Zachwycał głębią swojego
spojrzenia. Miał piękne oczy. To był zimny granat.

Cholera, strasznie przystojny facet, zaklęła w duchu. Czuła do niego jakiś

pociąg. Wiedziała, że to zimny drań, taki jak ona. Domyślała się, że taki
mężczyzna jak on nigdy nie da wpakować się w związek. Idealnie. To tak jak
ona. Przyglądał się jej z coraz większym zainteresowaniem.

Specjalnie powoli, zaczęła się ubierać. To frustrujące, pomyślała. Nawet

nie zdążyłam się porządnie rozebrać.

- Czy ktoś mógłby zapiąć...?- zapytała, nie spuszczając oczu z

nieznajomego.

10

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Poderwali się, oczywiście, wszyscy, lecz gospodarz uniósł rękę, na co

tłum się uspokoił. Cieszył się chyba ogromnym poważaniem, doszła do
wniosku.

Podszedł do niej powoli, nie spiesząc się. Gdy dotknął jej skóry swoimi

zimnymi palcami, mimowolnie zadrżała. Przez jej ciało przeszedł dreszcz.

Powoli sunął palcem po jej plecach. Boże, co za facet, westchnęła w duchu.

Gdy w końcu skończył tą trwającą w nieskończoność torturę,

wyprostowała się jeszcze bardziej i rzekła z ujmującym uśmiechem:

- Żegnam, panowie. Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy.
Odwróciła się. Gospodarza zachęciła jedynie jednym, przelotnym

spojrzeniem.

***

Boże, co za kobieta, pomyślał. Zimna, wyrafinowana, nieokiełznana i...

niedostępna. Trzeba byłoby ją kiedyś oswoić. Ta myśl mu się spodobała.
Uśmiechnął się szeroko, wodząc za nią wzrokiem.

- Nie przerywajcie - zwrócił się do grających, nawet na nich nie patrząc.

- A ty, Alex, nie dołączysz do nas? - zapytała jedna z kobiet.

Niechętnie na nią spojrzał.
Ach, Christina, pomyślał, marszcząc brwi. Nie wystarczy ci już? Jeszcze

za mało?

- Niestety nie. - Wyszedł.
Skierował się ku Mercedes. Piękne imię. Tak jak i właścicielka.
Wiedział, dokąd się udała. Wiedział, bo tak podpowiadał mu instynkt.

Instynkt drapieżnika.

Zobaczył ją, gdy miała zamiar wsiąść do samochodu. Zesztywniała, jakby

wyczuła na sobie jego wzrok. Powoli odwróciła się do niego.

- Coś się stało?- zapytała z ujmującym, zimnym uśmiechem.

11

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Podszedł do niej. Zmusił ją, aby oparła się plecami o karoserię

samochodu. Położył ręce po bokach jej głowy.

- A musi być powód, żeby za tobą pójść?
Przyglądała się mu długo, po czym pocałowała.

***

Mercedes, skarciła się w duchu. Przestań! Przecież to obcy chłop! Nie

znasz go! Odsuń się od niego, ale już!

Tylko dlaczego się nie odsunęła?
Nieznajomy penetrował językiem jej usta.
Nieznajomy... nieznajomy! Gwałtownie się od niego odsunęła i posłała

mu lodowaty uśmiech.

- Może byśmy się tak przedstawili?- zaproponował, jakby czytał jej w

myślach.

Podał jej opaloną, muskularną dłoń.
- Jestem Alexander Chatisow.

- Mercedes Roberts - ucałował jej dłoń. - Miło mi.

Uśmiechnęła się.
- Mnie też.

- Czuję, że to będzie interesująca noc.
- Zgadzam się z panem, panie Chatisow.

***

- Może się czegoś napijesz?- zaproponowała.

- Masz duży dom.
- Tak - spojrzała mu w oczy. - Jest ogromny. Pewnie interesuje cię to, skąd

mam fundusze na to, aby go utrzymać?

12

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Przyglądał jej się z zainteresowaniem.
- Nie. Wcale mnie to nie interesuje, słonko.
Spojrzała na niego spod przymrużonych powiek.
- Napijesz się czegoś, czy nie?

- Zależy, co chciałabyś mi dać.

To była aluzja.
- Mogę spróbować soku – kontynuował. - Jakie smaki masz mi do

zaproponowania?

Na pewno. To była cholernie podniecająca insynuacja!
Starannie ukrywała swoje uczucia pod maską zobojętnienia. Nie pokazała

w jakikolwiek sposób, że się speszyła, zarumieniła.

Cholera. Strasznie trudno będzie ją złamać, pomyślał Alexander.
- Zdajesz sobie sprawę, że to jedynie przygoda na kilka nocy? - zapytała.

- Oczywiście.
- Nie interesuje mnie trwały związek.
- Rozumiem.
- Nie potrafię kochać ani dawać miłości.
- Podobnie jak ja.
- Mówią, że mam serce z kamienia.
- Mówią, że ja go nie mam.

Odwróciła się i skierowała do swoich apartamentów. Czuła, że idąc za

nią, nie spuszcza jej z oczu.

Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi sypialni od razu przycisnął ją do

ściany i gwałtownie pocałował. Jakby mogła mu uciec. Jakby mogła zmienić
zdanie.

Nie zamierzała.
Zarzuciła mu ręce na szyje. Przycisnęła jeszcze bardziej ciało do jego

ciała. Wczepiła dłonie w jego ciemne włosy. Ich pocałunek był gonitwą dwóch
spragnionych istot. Odczepiła się od jego ust tylko na moment, na chwilę, kiedy

13

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

podprowadziła go bliżej do łóżka i lekko popchnęła. Patrzył z
zainteresowaniem, jak powoli zdejmuje ubranie. Jego oczom ukazało się jej
wspaniałe ciało, którego - dzięki Bogu - nie pokazała tym frajerom w jego
klubie. Przyglądał się płomiennorudej bogini. Nigdy nie przypuszczał, że dwa
lata temu, pod tymi workowatymi ubraniami kryło się takie ciało i uroda.

Alan źle zrobił, że ją opuścił, pomyślał przelotnie, nadal ją obserwując.

Źle uczynił, że ją zranił. W chwili odejścia nie przypuszczał nawet, jak kiedyś
będzie potrafiła skrywać swoją prawdziwą naturę, swoje uczucia.

Przyglądał się pełnej opanowania twarzy Mercedes.
W bieliźnie usiadła na nim okrakiem. Zaczęła rozpinać mu koszulę. Czuł

coraz bardziej rosnące podniecenie.

Boże, niech ten dupek kiedyś żałuje, że wypuścił z rąk takie cudo,

cholera! Pojebany cholernik! Dlaczego ją zostawił?

- Zapowiada się bardzo interesująca noc - szepnęła i ugryzła go w ucho.

- Tak - odpowiedział. - To będzie bardzo interesujące. Z pewnością.
Zaśmiała się gardłowo.

***

Obudziło go wycie wilków. Jego wilków. Jego stada.

14

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Rozdział 2

- Co jest? - zapytał, wchodząc.

- Nic - odpowiedział David.
- Kurwa, takie pierdoły możesz wciskać swojej babci, ale nie mnie.
- Wszystko jest w najlepszym porządku. Mamy drobne problemy, ale tak

małe, że prawie ich nie ma. Nie martw się, szefie.

Alexander wymownie podniósł brew. Ta wypowiedź z pewnością

pozostawiała wiele do życzenia.

- Czy delikatnie sugerujesz mi - jednemu z najpotężniejszych i

wpływowych Alf na tej połowie kuli ziemskiej - że mam iść do diabła i nie
interesować się losem swojej watahy?

- Cóż za skromność - mruknął. - Ale żartowniś z ciebie.
- Wiesz co?
- Co?
- Mam ochotę dzisiaj kogoś poćwiartować, podpalić, rozszarpać, wyrwać

włosy, wydłubać oczy, odgryźć pewne części ciała, a potem zabić i to na pewno
nie wspaniałą kobietę, od której odszedłem właśnie bez żadnego
usprawiedliwienia po długim, namiętnym i wyczerpującym seksie! Wyobraź
więc sobie, że nie jestem w humorze na żarciki.

- Zna... - zaczął. - Znaleźliśmy dzisiaj ciało pewnej kobiety - powiedział

szybko, widząc, że szef faktycznie nie jest w nastroju do żartów.

Alexander nawet się nie poruszył. Nie okazywał emocji. Wpatrywał się

jedynie w Davida. Ten szybko opuścił wzrok. Nie mógł przecież tak się gapić

15

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

na Alfę. Nawet nie ważny był fakt, ze Alex był jego bratem. Rodzonym bratem.

- Problemy tak małe, że prawie niewidoczne, co?- zapytał Alexander i

poszedł zjeść śniadanie. Jajecznicę.

***

Zamrugała. Boże, co ja ostatnio robiłam? Głowa bolała ją tak mocno,

jakby ktoś walnął ją cegłą. A może walnął? rozmyślała, próbując przypomnieć
sobie wydarzenia ostatniego wieczora. Ahh... Alexander, uśmiechnęłą się nagle.

Nie zdziwiło ją nawet to, że go nie ma. Była do tego przyzwyczajona. To

jej rutyna. Nie pamiętała nawet danych personalnych wszystkich facetów z
którymi spała. Nie pamiętała ich imion. Nie pamiętała twarzy. Po co? Przecież
nigdy nie wiązała się z nikim na stałe. Prawie nigdy. Poczuła ukłucie w sercu,
które jak zwykle przypominało jej o swoim istnieniu. Tylko... dlaczego
wspomnienia tak bolą? Nie mogą po prostu być? Istnieć, ale tak.. prawie
niewyczuwalnie?
zastanawiała się. Tak. Mogą, uśmiechnęła się nagle. A ja
jestem na to dowodem.

Potrafię żyć dalej, tak jakby mój świat nigdy się nie zawalił.
Ale ona zrobiła więcej. Ona nauczyła się normalnie funkcjonować w

świecie, z którego kiedyś została tak brutalnie wyrzucona. Potrafiła żyć z
bólem. Nauczyła się go akceptować, przyzwyczaiła się do tego ukłucia w sercu.
Osiągnęła cel. Potrafiła nie kochać, nie współczuć, nie rozczulać się nad sobą.
Zamknęła serce na wszystkie uczucia.

Wstała z łóżka i się przeciągnęła. Włożyła satynowy, biały,

nieprzyzwoicie krótki szlafroczek i ruszyła przez wielki dom do kuchni.
Zaparzyła kawę, wyjęła mleko z lodówki, płatki. Moja rutyna. Jestem taka
nudna
- pomyślała gorzko.

Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek. Zmarszczyła brwi. Kto psychicznie

zdrowy przychodzi do mnie o tak wczesnej porze? Bądź co bądź, dotąd umieli
uszanować moją prywatność i swoje narządy.

16

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Wstała. Spojrzała przelotnie na siebie w lustrze.
Z czarującym uśmiechem otworzyła drzwi.
- Dlaczego białe? zapytała od razu, wpatrując się w bukiet jasnych róż.

- Właśnie, dlaczego biały?- Alexander wyłonił się zza kwiatów. Spojrzała

po sobie.

- Bo biały oznacza czystość i perfekcję - uśmiechnęła się szeroko. - A ja

zawsze jestem perfekcyjna - dodała szeptem.

On też się czarująco uśmiechnął.
- Wolałabyś... na przykład czerwone?
Zabolało.
- Chyba nie- odpowiedziała sztucznie uśmiechnięta.

- Dlaczego?
- A dlaczego stoisz w drzwiach?- zapytała, przyciągając go do siebie.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
- Czy to ważne?

Pocałowała go.
- Dlaczego?- powtórzył.

- Po co kupować kwiaty czerwone, jeśli można kupić białe?
- Może dlatego, że czerwony oznacza miłość, zauroczenie, a biały nadzieję i

czystość?

- Tak. Masz rację.
- Mam?- nie udało mu się ukryć zdziwienia.
- Masz- powiedziała z szerokim uśmiechem. - Zawsze masz.
- Znamy się dopiero... - spojrzał na zegarek - jakieś trzynaście godzin.
- To co? Za następne trzynaście możemy się więcej nie zobaczyć.
- A niby to dlaczego?- zapytał, choć doskonale znał odpowiedź.
- Bo taką zawarliśmy umowę. Seks. Nic więcej.
- Dlaczego więc nie możemy uprawiać seksu o trzynaście razy więcej?
- Bo trzynastka jest pechowa.

17

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Wierzysz w to?
- Nie - odpowiedziała bez wahania.

Uśmiechnął się.
- Różnisz się od przeciętnych kobiet.
Zbliżyła swoją twarz do jego i wyszeptała, muskając go oddechem:
- Kotek, zapamiętaj sobie jedno. Nie jestem przeciętna. Jak już wcześniej

zdążyłam powiedzieć, jestem perfekcyjna i uporządkowana. Wszystko robię
według określonego planu. Nie pożądam, nie kocham, nie spotykam się, kiedy
nie chcę.

- Zdążyłaś wspomnieć - mruknął, po czym przycisnął ją do ściany. - Ale ja

także nie jestem zwyczajnym człowiekiem.

- Nic mnie w życiu nie zaskoczy.
- Zdziwiłabyś się.

Pocałował ją gwałtownie. Jego dłonie błądziły po jej ciele, gdzieś pod

szlafrokiem. Zarzuciła mu ręce na szyję.

***

Jęknął. Już ja ją nauczę pożądać – postanowił. - zżuci tą maskę. Dla

mnie. Będzie mnie jeszcze błagać.

Momentalnie odwrócił ją i delikatnie pchnął na ścianę. Czuła na plecach

jego twardy, umięśniony tors.

- Powiedz, że mnie pragniesz - wyszeptał jej do ucha.
- Nie.

Kolanem rozchylił jej nogi.
- Chcę słyszeć twoje jęki i krzyki.

- Nie usłyszysz.
- Powiedz to.
- Co?

18

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

-Powiedz, że mnie pragniesz.

Działał cuda tym kolanem. Jęknęła.
- Głośniej. Nic nie słyszę.

- Nie usłyszysz.
- Chcę usłyszeć, że mnie pragniesz, skarbie. Powiedz to.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
-Tak.
-Tak.

Uśmiechnął się pod nosem. Powiedziała tak.
- Powtórz.

- Alexander!
- Alexander tak, tak, czy Alexander nie, nie?
- Alexander jeszcze, jeszcze - uśmiechnęła się pod nosem.

Zaczyna robić się interesująco. Zmusiła go, żeby pozwolił jej się

odwrócić.

- Po co tu przyszedłeś?

- Chciałem zaprosić cię na kolację.
- Może...
- A potem do hotelu.
- A po co?- zapytała z niewinna miną.
- Znasz zabawę w kotka i myszkę?
- Może...

Zagryzła wargę. Spojrzała na niego kokieteryjnie i położyła dłoń na jego

piersi. Powoli zaczęła sunąc nią w dół. Zatrzymała się jednak przy jego
spodniach.

19

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Chodź na górę - zaproponował.
Przyglądała się mu.
- Nie mam dzisiaj ochoty- powiedziała uśmiechnięta i poszła do kuchni.
Drażniła się z nim. Wiedziała, jak działać na mężczyzn.
- Chcesz coś?

- Ciebie.
- Może pomidora?
- Chętnie. Gdzie, kiedy i z kim? A może jeszcze śmietana i truskawki?

Hotel. Załatwione.

- Siadaj. Kawy, herbaty?
- Soku.
- Wszystko ci się kojarzy z jednym?- zapytała uśmiechnięta.
- A tobie?
- Chyba wszystko.
- Cóż... Sok pomarańczowy proszę.
- Nie mam.
- To po co mi go proponowałaś?
- Sam sobie zaproponowałeś.

Fakt.
- Kawy.

- Nie mam.
- To po co... -zaczął.
- Liczyłam, że odmówisz - powiedziała z miną niewiniątka.
- To może...
- Herbaty też nie mam.
- Niby to jesteś uporządkowana?
- Umiem oddzielić życie prywatne od zawodowego. Po prostu odciąć go na

pół. Zawsze zachowuję tą równowagę. Teraz moje życie prywatne przeważyło
nad zawodowym.

20

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Często zdarza ci się nie mieć... herbaty?

Roześmiała się melodyjnym głosem.
- Akurat tobie się trafiło.

- Czuję się zaszczycony.
- Powinieneś. - Zabolało.

Usiadła koło niego.
- Przyjadę po ciebie o dwudziestej.

- Co na siebie włożyć?
- Najlepiej nic.
- Nie jestem bezwstydna. Paradować nago nie zamierzam.

Przechyliła głowę.
- Więc jesteśmy umówieni? - uniósł brew.

- Tylko formalnie.
- Mam przynieść umowę pisemną?
- Nie zaszkodziłoby. A jak mnie wystawisz?
- Nie wystawię.
- Jakbym miała zagwarantowane, że mnie nie wystawisz...
- Przyjadę o dwudziestej - powiedział uśmiechnięty.
- Nie. Przyjadę sama.
- Sama?
- Tak.
- Dlaczego?

Wzruszyła ramionami.
- Dobrze. Gdzie chcesz się spotkać?

- Może w restauracji w hotelu?
- Dobrze. Zobaczymy się w Plazie- powiedział i wyszedł z uśmiechem na

twarzy.

***

21

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Nadal się idiotycznie uśmiechał, gdy przyszedł do Schronu. Wyglądał jak

uroczy głupek, czego nie omieszkał mu wytknąć David.

- Nie masz nic do roboty?- zapytał Alexander.

- Tak się składa, że nie mam.
- Gdyby nie to, że jesteś najlepszy w tym, co robisz, to dawno bym cię

wywalił.

- Gdyby nie to, że jesteś Alfą, już dawno powiedziałbym ci, co o tobie

sądzę.

Alexander podniósł brew.
- Nie jesteś moim ojcem.

- Ale na szczęście jestem twoim bratem.
- Raczej na nieszczęście.
- No i jak?
- Co jak?
- Jak tam ta twoja nowa zdobycz?
- Weź się odczep. Czasami jesteś jak wrzód na dupie.
- Nawzajem.
- Myślisz, że to był komplement?
- TY NIGDY NIE PRAWISZ KOMPLEMENTÓW.
- Jak tam ta kobieta, którą zamordowano?- zapytał momentalnie zmieniając

temat.

- A skąd ja mogę to wiedzieć, co? Przecież dawno nie żyje.
- Czasami się zastanawiam, po kim odziedziczyłeś głupotę.
- Chyba po tobie - mruknął.
- Udam, że tego nie słyszałem.
- No... co tam dużo mówić. Śliczna była. Na pewno zamożna. Jednym

słowem, piękny rudzielec.

- Rudzielec?

22

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- No tak. Miała śliczne włosy.
Dlaczego Alexandra to zaniepokoiło?

***

Ubrana była w krótką, czarną sukienkę. Buty - także czarne, za kostkę

idealnie podkreślały jej długie, opalone nogi. Wyglądała cudownie.

Kasztanowe, kręcone włosy opadały luźno na ramiona. Miała mocny,

ciemny makijaż, który dodawał jej drapieżności.

Ujrzała go od razu. Przecież był najprzystojniejszym facetem na sali.
Uśmiechnęła się czarująco i zimno zarazem, jakby podkreślała to, iż

może mieć każdego, lecz nie każdy może mieć ją.

Ubrany był na czarno. Spodnie wspaniale opinały jego wąskie biodra.

Wstał, gdy tylko się pojawiła. Lekko musnął ustami jej wargi. Na powitanie.

Wiedział, że wszyscy w tej chwili oddaliby życie, aby tylko się z nim

zamienić. Aby chociaż przez jedną noc mieć przy sobie taką kobietę, jaką była
Mercedes Roberts. Każdy potrafił dostrzec w niej coś więcej niż tylko urodę.

Widzieli ten błysk. Błysk w oczach, który mówił: Nie poddam się, a ty

dupku możesz uciekać dalej. Krzyżyk na drogę. Każdy pragnął takiej kobiety, a
było ich mało. Mercedes nie przypominała bowiem wymalowanej, sztucznej
lalka. Ona doskonale grała. Była świetną aktorką. Ta maska, którą nakładała,
była tylko pretekstem do osłonięcia się przed okrutnym światem, w który
nieświadomie wprowadził ją Alan.

- Witaj.
Jak zwykle nie doczekał się odpowiedzi.
- Długo czekałeś?- zapytała siadając.

- Zaskakująco krótko.
- Zaskakująco?
- Dla przeciętnej kobiety punktualność, oznacza eleganckie czterdzieści pięć

23

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

minut później. Wiem, ty nie jesteś zwyczajna.

- Dobrze, że mnie zrozumiałeś.

Alexander nagle poczuł, jak czyjaś stopa jeździ mu po kolanie.

Uśmiechnął się.

- Przestań.

- Co mam przestać?- zapytała niewinnie.

Za niewinnie.
- Ciesz się, że stoły mają długie obrusy, bo...

- Co?

Alexander złapał ją za nogę.
- Bo ja nie jestem taki wyrafinowany i czysty jak ty.

- Puść- powiedziała uśmiechnięta. - Ludzie patrzą.
- To niech sobie popatrzą.
- Na co? Przecież nic nie widać.

Zaśmiał się gardłowo.
- To czego się boisz? Mogą się gapić. Przecież nic nie zobaczą.
Pokręciła tylko bezradnie głową.

Puścił ją.

- Zamówisz coś?- zapytał, podsuwając jej swoją kartę.

- Może tylko wino.
- Jakie?
- Liczę na twój gust.

***

Mercedes przyglądała się mężczyźnie siedzącym obok niej, teraz

rozmawiającym z kelnerem. Szkoda, że jest taki przystojny - pomyślała nagle. -
Trudno będzie mi się z nim rozstać. Tak jak z Jackiem. Szkoda, że facetom nie
można ufać.

- Kochanie, nic więcej?

24

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Nie, dziękuję.

Mercedes nawet nie zorientowała się, że kelner wrócił z dwoma

kieliszkami wina. Spojrzała na szkło.

- Spróbuj mnie złapać - powiedziała.
- Myślisz, że mi uciekniesz?- zapytał. -Bądź co bądź, jestem lepszym

sportowcem od ciebie.

- Tak?- zapytała, kierując się do pewnej wazy.
- Spróbuj!- pogroził jej palcem.
- Moja kochana... kochana waza- powiedziała obejmując naczynie.
- Tylko...
- Nikt nie chciałby, żeby się zbiła.
- Nie zbijesz jej.
- Chcesz się przekonać?
- Mercedes, proszę.
- Ja też proszę.
- O co?
- Wymiana.
- Co za co?- zapytał, podejrzliwie mrużąc oczy.
- Całus.
- Tylko?- odetchnął z udawaną ulgą. -A myślałem, że będziesz mi kazała

wysadzić jakiś pociąg.

Odstawiła wazę.
- A teraz nagroda.
- Wiesz, że związałaś moje serce sznurkiem i przywiązałaś do swojego?-

zapytał, obejmując ją.

- Ależ ty jesteś romantyczny- mruknęła.
- Nie słyszałaś jeszcze moich wierszy... "

Boże – pomyślała. - Nie zniosę tych wspomnień. Zabij mnie teraz, albo

uratuj. Albo nie. Nie próbuj ratować. Po prostu pomóż.

"- Czy kiedykolwiek myślałaś o śmierci?
- Może. Zależy.

25

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Zaśmiał się.
- Od czego?
- Od tego, czy ty będziesz ze mną. Widzę to w dwojaki sposób. Albo

będziesz przy mnie, albo nie. Proste i klarowne.

Albo będę szczęśliwa, albo przerażona i nieszczęśliwa.
- Czuję się zaszczycony.
- Powinieneś.
- Czuję się więc szczęśliwy - odparł uradowany.
Był uradowany wizją śmierci w ramionach ukochanej osoby."

"Nie mogę bez ciebie żyć- szepnął. - Myśl o tym mnie zabija".

Serce bolało. Wspomnienia wracały, ale ona nadal uśmiechała się do

niego tym swoim uśmiechem wyrażającym ni to pogardę, ni smutek czy radość.

Była obojętna. To było gorsze, niż gdyby była zła. Człowiek jest

zazwyczaj obojętny, gdy stoi na krawędzi przepaści, bo nie potrafi odróżnić
bólu psychicznego od zranienia fizycznego. Ale on był tylko zimny draniem,
wykorzystującym kobiety. Wiedział o tym i nie zamierzał się zmieniać, choć
powinien.

***

- Jakoś nie jestem głodny – mruknął, rozglądając się.

- Hmm... -zmarszczyła brwi. - Mi też jakoś apetyt nie dopisuje.

Oboje się uśmiechnęli.
Rozejrzała się. Wszyscy się na nich gapili.
Alexander przechylił głowę i niby to przypadkiem zrzucił jej torebkę.

Niechcący, oczywiście, popchnął ją także dyskretnie pod stół.

- Ohh- odezwał się skruszonym tonem. -Torebka ci spadła.
Z gracją wgramolił się pod stół. Mercedes zagryzła wargę, żeby się nie

uśmiechnąć. Już dawno mężczyźni nie robili dla niej takich sztuczek.

26

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Poczuła rękę Alexandra na kolanie. Nadal się uśmiechała, kiedy sunął nią

w górę. Czuła jego ciepły dotyk na skórze, jego ciepły oddech. Przeszedł ją
dreszcz, który chyba został zauważony przez obserwujących ją ludzi. Kiwali
głowami ze zrozumieniem. W końcu zapytała chyba trochę zbyt uniesionym
głosem:

- Skarbie co z tą torebką? Coś długo cię nie ma.

- Ahhh- odezwał się jakiś zduszony głos. Alexander teraz próbował dostać

się do jej bielizny. - Wszystko się rozsypało.

Uśmiechnęła się.
- Taaak. Pozbieraj.
Właśnie do restauracji wszedł jakiś mężczyzna. Na początku Mercedes

go nie poznała, ale później dotarło do niej, kogo zobaczyła. Nie widzieli się
cztery lata. Zmienił się. Z ładnego i pewnego siebie chłopaka przeistoczył się w
przystojnego mężczyznę. Bardzo przystojnego. A był to jej przyrodni brat,
Kamil.

Od razu do niej podszedł.
- Mercedes?

- Kamil?- udawała zdziwienie. - Co za niespodzianka.

27

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Rozdział 3

- Tak. Bardzo miła niespodzianka – powiedział, chłonąc wzrokiem każdy

centymetr jej pięknego ciała. - Ostatnio... wyglądałaś .. hm.. trochę inaczej.

- Tak- uśmiechnęła się zimno. -Troszeczkę. - Alexander nadal próbował

majstrować przy jej majtkach. Mimowolnie zachichotała.

- Coś się stało? - Podniosła wymownie brwi.
- A co się niby miało stać?

Spojrzał na nią podejrzliwie.
- Jesteś sama?- zapytał przypatrując się wolnemu nakryciu naprzeciwko

niej.

- Hmmm - mruknęła. - Właściwie to...
- Pozwolisz, że się przysiądę - nie czekając na jej odpowiedź usiadł na

krześle Alexandra.

Mercedes zagryzła wargę, żeby się nie uśmiechnąć. Robi się bardzo

interesująco- pomyślała. Bardzo. Znowu poczuła usta swojego towarzysza pod
stołem na swoim udzie. Cholera, jeśli go nie powstrzymam... Będę... Nie. Nie
mógłby mi TEGO zrobić na oczach wszystkich.
Poczuła jak jego ręka próbuje
rozchylić jej nogi. Nie dała mu się. Delikatnie, acz stanowczo nadepnęła mu na
stopę.

- Au!- mruknął Alexander, niedowierzając, że odważyła się to zrobić.
Mercedes spojrzała na Kamila, który zmarszczył brwi, nasłuchując. Udała

atak kaszlu.

- Coś ci jest?- zapytał zaniepokojony Kamil.

28

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Nie. Nie – odpowiedziała, krztusząc się.
- Widzisz... -zaczął. - Mama się martwi. Po tym jak... hmm... zerwałaś z

nami kontakty...

- Nie zerwałam.
- Nie? To jak nazwiesz fakt iż nie dawałaś znaku życia przez tyle lat?-

zezłościł się.

- Kamil. Nie wtrącaj się- odpowiedziała spokojnie.
- Ja się wtrącam? Gdybym naprawdę się wtrącał to dawno

przyprowadziłbym cię do domu. Dobrowolnie lub nie.

Nie okazywała zdenerwowania. Pochyliła się nad stołem i powiedziała:
- Kamil, uważaj. Nie jestem taka, jaką mnie zapamiętałeś kiedyś. Nie

jestem już dawną Mercedes.

- Merci- odezwał się pieszczotliwym tonem. - Wychowaliśmy się w różnych

środowiskach i choć nigdy nie byliśmy prawdziwym rodzeństwem to kochałem
cię jak siostrę - w jego głosie było coś, co zaniepokoiło Mercedes. -
Szanowaliśmy się nawzajem dopóki...

- Przestań- powiedziała groźnym tonem. Nie chciała, aby pewien osobnik,

siedzący pod stołem, teraz uważnie przysłuchujący się rozmowie, dowiedział
się za dużo.

- Po śmierci Meg przestałaś istnieć, przestałaś być.
- Nie. To Alan przestał istnieć - powiedziała suchym głosem. - Chyba kochał

ją bardziej niż mogłabym przypuszczać.

- Nie - zaprotestował groźnie. - Nie mów tak.

Uśmiechnęła się lodowato.
- Niektóre słowa ranią, ale... milczenie zabija. A on - uśmiechnęła się

jeszcze szerzej - nie powiedział nic - dodała szeptem. - Żadnego kocham, albo
tęsknię. A wystarczyłoby zwyczajne będę. Ale... teraz jestem wolna.

- Nie brakuje ci tego?- Zapytał.
- Czego?- odpowiedziała gorzko. - Nie można tęsknić za czymś czego się

29

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

nigdy nie miało, nie doświadczyło, czego się nie poznało.

- Ale.. ty... kochałaś- szepnął.
- Może. Kiedyś- odpowiedziała matowym głosem. - Ale nie popełnię już

tego błędu. Nie wchodzi się przecież dwa razy do tej samej rzeki.

- Nie chcesz pokochać?

Wzruszyła obojętnie ramionami. Na jej usta wpłynął błogi uśmieszek.
- Mi wystarczy jedno serce.

- Z kamienia.
- Niektórzy w ogóle go nie mają- powiedziała nieco głośniejszym głosem, z

przesadną emfazą. Ciekawe czy usłyszał?

- Au!- Pisnął nagle Kamil.
- Co?- Zapytała.
- Ktoś... ktoś...
- No wykrztuś to wreszcie- ponaglała rozbawiona Mercedes.
- Ktoś jest pod stołem- powiedział blady jak ściana Kamil.
- Alexander!- zawołała. -Wychodź!

Po chwili mężczyzna zgrabnie i z dumą wyszedł, a właściwie wyczołgał

się, oczywiście z uśmiechem na ustach.

- Nie - szepnął Kamil. - To nie jest tak. jak myślę.

- Chyba jednak jest, kolego- odpowiedział uradowany Alexander.
- Skarbie... A gdzie moja torebka?- zapytała niewinnie Mercedes.
- Torebka? Taaak. Myślę, że pod stołem.

Ktoś wybuchnął niepohamowanym śmiechem, który zaraz przeszedł w

zduszony kaszel.

Mercedes przyglądała się całej wymianie zdań z uśmiechem. Spojrzała na

przyrodniego brata, który z niedowierzaniem wymalowanym w niebieskich
oczach przyglądał się jej.

- Mercedes -szepnął.
- Tak?- zachęciła.

30

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Jesteś...
- Jestem?
- Jesteś... straszliwą kłamczuchą.

Mercedes zmrużyła oczy. Spodziewała się wypowiedzi typu Jesteś suką i

nie mam zamiaru dłużej cię pilnować. Ale to?

- Co masz na myśli?

- Nie przedstawisz mi swojego kolegi?

Co on kombinuje?
- Miło mi. Alexander Chatisow.

- To... pan?
- Tak, ja- odparł z uśmiechem.
- Czyżbym czegoś nie wiedziała?- Zainteresowała się Mercedes.
- Spotykacie się i nie wiesz...
- Czego?
- Niczego.
- Czego?
- Niczego.
- Dobrze.
- Świetnie.
- Wspaniale.
- Cudnie.

Patrzyli sobie głęboko w oczy.
- Cóż...- zaczęła Mercedes z czarującym uśmiechem.

- Nie.
- Niestety, ale...
- Nie- powtórzył Alexander.
- Muszę już lecieć- powiedziała i wstała. Podeszła do niego i pocałowała w

policzek.

- To jeszcze nie koniec- szepnął.

31

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Jej wzrok mówił Jesteś idiotą, jeśli sądzisz, że mnie złapiesz, albo

głupcem, jeśli uważasz, że ci się oddam.

***

15 sierpień 2005r

Widzisz te gwiazdy?
- Tak- odpowiedziała z sarkazmem. - Jest ich tysiące.
Zaśmiał się.
- Czyż nie są piękne?
- Piękne? Co ty w nich niby widzisz pięknego?
- Mają urok.
- No, urok- mruknęła.
- Szkoda tylko, że się wypalą.
- Wszystko się kiedyś wypali. Nic nie jest wieczne.
- Nic, oprócz miłości.
- Że jak?- zmarszczyła brwi. - To była jakaś sugestia?
-Nie- odpowiedział niewinnie. -Tak tylko powiedziałem.
- Nie, to na pewno była sugestia.
- No dobra.
- Czyli sugerujesz mi... Sugerujesz, że chcesz być ze mną? Tylko ze mną?

Przez całe życie?

- Przez całe życie i jeden dzień dłużej- mruknął, chuchając w jej włosy.
- Hmm... Wiesz co?
- Co?
- Kim ja dla ciebie jestem? Oprócz znajomej i przyjaciółki?
Zastanawiał się chwilę. Dla lepszego efektu. Przybliżył swoją twarz do jej

twarzy.

- Jesteś... Jesteś jedynie pierwszą myślą, gdy wstaje rano i ostatnią, gdy

kładę się spać. Jesteś tylko moim marzeniem sennym i koszmarem dziennym.
Skarbie, jesteś wszystkim tym, czego nigdy nie mogłem mieć. Nie znoszę cię za
to, że zaprzątasz mi głowę własną osobą, że torturujesz mnie, bo cały czas

32

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

przypominam sobie twój dotyk, oddech, głos. Kochanie, jesteś dla mnie...
wszystkim. Wszystkim co mam.

- Koszmarem?- mruknęła.

Leżała na plecach i wpatrywała się w sufit. Już ponad dwie godziny.

Czuła jakby dostała pięścią w klatkę piersiową. Czy mogę przestać kochać tylko
dlatego, że on odszedł?-
pomyślała. - Tylko dlatego, że sama myśl, że sypia z
innymi kobietami mnie zabija? Że nie pamięta i nie cierpi?

Nie płakała. Uważała, że to jedynie strata czasu.
Usiadła. Rozejrzała się po swoim pokoju. Zawsze marzyła o ciepłym

środowisku domowym. Uwielbiała marzyć. Kochała fantazjować. Do czasu.

Zmarszczyła brwi.

"To nie ma sensu, Mercedes. Nie ma nas."

Czy naprawdę była aż tak beznadziejna? Wstała. Podeszła do szafy. Co

by tutaj założyć?- pomyślała rozglądając się za jakimś nieprzyzwoitym
ubraniem.

- Ach! Tu jesteś!- szepnęła, gdy wreszcie znalazła to, czego szukała.
Spojrzała z aprobatą na czarną obcisłą sukienkę z dosyć dużym dekoltem

i szerokim, czerwonym paskiem na biodrach. Zawsze uwielbiała ten strój.

Uśmiechnęła się pod nosem.

***

- Naprawdę?- zapytała Florence. - Tak wiele pan podróżował?

- Tak- odpowiedział nieznajomy nie spuszczając oczu z Mercedes, która

siedziała naprzeciwko niego i z prowokującym uśmiechem się w niego
wpatrywała.

- Jestem z natury... nieokiełznany. Robię to, co mi się podoba.

Mercedes wydawało się właśnie, że usłyszała och prawie wszystkich

33

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

kobiet na sali. Co ją to obchodziło? Wyciągnęła długie palce i sięgnęła po
wiśnię. Zanim włożyła ją do ust, kokieteryjnie oblizała ją językiem. Oczywiście
przypadkowo. Kiedy 'zżuła' cały miąższ i gdy uznała to za stosowne sięgnęła do
ust i wypluła pestkę. Nie patrzyła na niego. I tak aż nadto wiedziała, jakie
wrażenia wywiera na mężczyznach. Zawsze podobały im się takie jak ona.

Wiedziała to, bo zawsze mówił jej o tym ten błysk w oku - Zdobędę cię

za wszelką cenę, bo jesteś moją seksowną, ekskluzywną suką. Tak na prawdę
nigdy nie uważała się za dziwkę, ladacznicę. Lubiła seks i przyjemności z nim
związane. Nienawidziła za to związków i dlatego zawsze skrupulatnie
wybierała osoby, z którymi chciała się przespać. Jeśli już zmuszona była żyć, to
wolała z tego życia korzystać.

Spojrzała na niego spod rzęs. Jej duże zielone oczy kokieteryjnie się mu

przyglądały. To było wyzwanie. Ludzie coś do niego mówili, lecz ten nawet nie
zwracał na nich uwagi. Otwarcie ich ignorował.

Po chwili nieznajomy uniósł nieznacznie kącik ust. Ona przechyliła

głowę.

Czy kobieta odważyłaby się otwarcie flirtować w klubie mężczyzny z

którym się przespała? Nie. Ale przecież Mercedes nie potrafiła być zwyczajną
kobietą. Była zbyt perfekcyjna i idealna. Lecz... czy aby na pewno?

- Ty sukinsynu, nareszcie jesteś - odezwał się nagle Alexander.
"Sukinsyn" niechętnie oderwał wzrok od bogini siedzącej naprzeciwko

niego.

- Stary tyranie - wstał i poklepał go po plecach. - Miło cie znowu

widzieć.

- Nie kłam. Przecież mnie nienawidzisz. Jestem twoim wrogiem numer

jeden.

- Nieprawda. Lubię tylko inaczej. - Wzrok nieznajomego powędrował

znowu ku Mercedes. Ta uroczo się uśmiechnęła.

- Może coś zamówimy?- powiedział Alexander i dał znak, aby rozpocząć

34

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

zabawę. Na scenie pojawiły się półnagie, piękne kobiety, które weszły do klatek
zamontowanych prawie przy każdym stoliku. Zaczęły tańczyć. Światła zgasły, a
w tle było słychać muzykę.

- Oczywiście. Wiesz, co lubię.
- Jasne Blazer. -Ponownie pokazał kelnerowi, jakiś znak, na co ten zniknął

gdzieś na zapleczu.

Nowo poznany mężczyzna nie odrywał wzroku od Mercedes, mimo tego,

że kręciła się koło niego jakaś kobieta. Ocierała się o niego i prowokowała, lecz
nie reagował. W końcu obrażona tancerka zaczęła przenosić swoje wdzięki na
Alexandra. A ten nigdy nie stronił od towarzystwa pięknych kobiet.

Przyniesiono drinki. Mercedes wcale się nie zdziwiła, kiedy kelner

postawił przed nią jej ulubiony napój. W końcu właściciel klubu wiedział
wszystko.

- Jest tu gdzieś może jaki... hotel?- zapytał Blazer uśmiechając się

porozumiewawczo do Mercedes.

- Niestety nie- odpowiedział napiętym głosem Alexander. - To nocny klub, a

nie burdel - dodał już opanowany.

- Szkoda - udał westchnienie. - Szkoda.
- Skarbie - Mercedes zwróciła się nieoczekiwanie do Alexandra. - Chyba

zapomniałeś o Plazie - uśmiechnęła się uroczo. -Może nie jest blisko, ale... gdy
człowiek nie ma się gdzie przespać...- oblizała wargi.

- Czyli jest?- zapytał uradowany Blazer. - Dziękuję...
- Och, wybacz Blazer- Alexander postanowił przejąć inicjatywę - nie

przedstawiłem ci Mercedes.

Alex przyciągnął kobietę do siebie i objął w talii.
- To Mercedes Roberts, a to Blazer.

- Bez niczego?
- Bez?- Blazer udał zdziwienie. - Dzisiaj wyjątkowo założyłem na siebie

ubranie. - Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Wszyscy oprócz Alexandra, dla

35

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

którego ta sytuacja wcale nie wydawała się zabawna. Nie podobał mu się ten...
kokieteryjny i zmysłowy głos Mercedes, ten śmiech.... Przecież Blazer jest
niebezpieczny! Ale czy aby dlatego tak się wściekał? Czy nie był przypadkiem
zazdrosny?

- Skąd takie imię?- zapytała jak zwykle otwarcie Mercedes.

Nie zdziwiła go taka "wścibskość".
- Bo ja wiem? Musiałbym się zapytać.
Znowu się uśmiechnęła. Wyrwała się z władczego uścisku Alexandra i

usiadła obok Blazera. Zbyt blisko, jeśli już o tym mówimy.

- A ty czym się zajmujesz?- zapytała niewinnie, jak dziewczynka, która

chce się dowiedzieć od mamy jak nazywa się nowa 'koleżanka' swojego tatusia.

- Hmm... Powiedzmy, że jestem szefem w pewnej bardzo dużej firmie.

Mercedes spodobała się ta tajemniczość.
- Taaak? Pewnie jesteś strasznie bogaty, co?- zapytała jak zwykle nie

owijając w bawełnę.

- Cholernie- wyszeptał nachylając się do niej. - Jestem tak cholernie bogaty,

że mógłbym utrzymywać ten zakichany kraj- uśmiechnął się tajemniczo. -
Jestem również właścicielem kilku klubów.

- Kilku?- mruknęła.
- Naprawdę kilku- zapewnił niby to poważnie. - Możesz kiedyś wpaść.
- Naprawdę?
- Oczywiście, kochanie. 'Blazer' jest zawsze otwarty dla tak pięknych pań,

jak ty- powiedział. - Podaj się na mnie, a wpuszczą cię bez specjalnej
przepustki- wyszeptał jej do ucha.

Uśmiechnęła się, czym rozwścieczyła i tak już rozwścieczonego

Alexandra, który zachowywał kamienny spokój. Na razie. Jeszcze pokażę tej
małej diablicy, kto tu rządzi! Nauczy się, że nie warto flirtować z... z tym
Lucyferem! Z Blazerem.

- Może kiedyś zaszczycimy cię naszą obecnością- odpowiedział Alex. -

36

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Ale na razie... Jak widzisz...

- Przepraszam, ale muszę na chwileczkę wyjść- powiedziała Mercedes.

Szybko ruszyła korytarzem w stronę łazienek.

Weszła do toalety. A niech go cholera!- pomyślała rozwścieczona kobieta.

Co, on teraz momentalnie zgłasza sobie do mnie roszczenia, czy co? Co to w
ogóle miało być?
Ale bądź co bądź.... jednak było warto flirtować z Blazerem.
Ta jego mina-
roześmiała się. Było warto.

Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Odruchowo poprawiła włosy. Nagle

za jej plecami odezwał się dobrze znany głos:

- Dlaczego?
- Co, dlaczego?- zapytała, niby to obojętnie, nadal poprawiając fryzurę.
- Dlaczego to robisz? Dlaczego się z nim zadajesz?
- Z tobą, Alexander?- odwróciła się.
- Z nim. Przecież to jedynie dziwkarz i rozpustnik. W dodatku

niebezpieczny.

- Najwyraźniej jestem dziwką i rozpustnicą. Także niebezpieczną.
- Nieprawda.
- Prawda- uśmiechnęła się zimno. - Przecież to prawda.

Usłyszała zgrzyt w zamku. Co on, cholera, robi?- pomyślała przyglądając

się Alexandrowi. Chyba nie chce...

- Nie, nie, nie- wyciągnęła do niego palec.

- Tak, tak, tak- odpowiedział powoli się do niej zbliżając.
- Skąd masz klucz?- zapytała grając na zwłokę.
- Bo jestem tutaj właścicielem?
- Łajdak z ciebie.
- I rozpustnik.
- I dziwkarz.
- Może.
- Na pewno.

37

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Zobaczyła, że odległość między nimi niebezpiecznie zmalała, więc

zaczęła się cofać. Niedługo niestety. Po kilku krokach drogę ucieczki
zablokowała ściana. Spojrzała w zimne, niebieskie oczy swojego towarzysza.
Dostrzegła w nich pożądanie.

- Nie zgadzam się.- Odrzekła stanowczo. -Czas naszego romansu dobiega

końca.

- Ale jeszcze się nie skończył, nie?- zapytał z szerokim uśmiechem, kładąc

ręce po bokach jej głowy. Nie mogła uciec. Wpadła w pułapkę.

- Gdzie jest klucz?
- W zamku.
- Nie. Na pewno nie w zamku.
- Skarbie...- zamruczał jej do ucha. - Jak ty dobrze mnie znasz.
- Wcale cię nie znam. To nasze ostatnie spotkanie.
- Kochanie, to klęska. Może być lepiej- powiedział i posadził ją na

parapecie okna. - Zresztą nie uprawialiśmy seksu trzynaście razy.

- Jak to nie?- zapytała. - Tyle samo, jak nie więcej.
- Oj, tam! Szczegóły.
- Zacznę krzyczeć.
- Krzycz.
- I kopać.
- Kop.
- Gryźć.
- Gryź. To byłoby nawet przyjemne. Ja też mogę? Gdzie?

Mercedes uśmiechnęła się i postanowiła zmienić taktykę. Położyła mu

rękę na piersi. Ubrany był na czarno. Miał na sobie elegancki, drogi garnitur.
Na tle wyróżniał się jedynie nienagannie biały krawat.

- Co robisz?- zapytał po chwili podejrzliwie, przyglądając się jej długim

palcom, rozpinającym mu koszulę.

- Nie widać?

38

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Przylgnął do niej całym ciałem. Popatrzyli sobie w oczy, na co ona

uśmiechnęła się. Jedną rękę położył na jej piersi, a drugą na pośladku. Zaczął
pieścić jej ciało przez materiał. Jęknęła. No, jakoś nie mogła się powstrzymać.

- Pragniesz mnie?- wyszeptał jej do ucha.
- Tak - odpowiedziała dysząc.
Sięgnęła po klucz, który -miała nadzieję- jest w spodniach. Teraz mu

ucieknę! Delikatnie go wyciągnęła. Jednak po chwili pomyślała. Cholera... po
co mi on?

Alexander usłyszał brzdęk upuszczanego klucza. Dobrze- zaśmiał się

cicho. Kochanie, teraz mi nie uciekniesz. Za bardzo cię pragnę, żebym pozwolił
ci teraz odejść do Blazera, tego nieokrzesanego dupka, łajdaka i rozpustnika.
"Łajdak z ciebie"- zadźwięczało w jego głowie. Chyba tak-
pomyślał.
Rozpustnik bez serca i rozumu.

Dotąd nie mógł zapomnieć tego pożądliwego spojrzenia Blazera, lecz

teraz powoli gniew go opuszczał. Czuł jedynie silny pociąg do kobiety stojącej
koło niego. Nie liczyło się nic innego. Alexander nie zwrócił nawet uwagi na to,
że ktoś dobija się do drzwi łazienki. Nie obchodziło go to, że jacyś ludzie
próbowali je otworzyć. Niestety - pomyślał. Szkoda, że nie wiecie, gdzie leży
klucz od drugiego zamka.-
Uśmiechnął się.

Jego język wsunął się w jej usta. Jęknęła z rozkoszy. Co tu dodać...

Alexander był bardzo wyrafinowanym kochankiem. Objął ją mocno i wszedł w
nią jednym zdecydowanym ruchem. Odsunęła od siebie obraz przyjemności
jaką mogłaby zaznać, gdyby choć na chwilę przestała nad sobą panować.

Niestety. Uśmiechnęła się zachęcająco. A na zewnątrz próbowano

otworzyć pewne zatrzaśnięte drzwi.

***

- Nie myśl, że z tobą skończyłem- szepnął jej do ucha i wstał. Zaczął

zapinać spodnie. Mercedes także się podniosła i poprawiła sukienkę. Spojrzała
na siebie w lustrze. Cóż... miała zaczerwienione wargi i malinkę na szyi.

39

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Uśmiechnęła się. Było warto.
Spojrzała na drzwi. Walenia ustały, ale słychać było jeszcze jakieś głosy.

Innych łazienek nie ma? Co im nagle przeszkadzają te drzwi? Uczepili się tej i
tyle. Wołami ich nie odciągnie.

- Kto pierwszy?- Podniosła na niego wzrok.

- Ja- powiedział i na nią spojrzał.
- Poradzisz sobie? Jest tam pewnie mnóstwo rozwścieczonych panien.
- Spokojnie, kochanie - pokazał białe zęby. - Umiem sobie radzić z

kobietami.

- Ahhhh. Zapomniałam z kim mam do czynienia. - Uśmiechnęła się

przebiegle i przechyliła głowę.

- Nie było nas... hmm...- spojrzał na zegarek - piętnaście minut. Myślisz, że

się domyślą?- zapytał z lekkim uśmiechem na ustach.

Spojrzała na niego jak na wariata.
- No coś ty. - Ruszył w stronę drzwi z czarującym uśmiechem
Cóż... Świetny facet - pomyślała. Dlatego musimy się rozstać. To zbyt

niebezpieczne. Może okazać się... bolesne. On jest idealny, zbyt... władczy. Jak
każdy facet.

40

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Rozdział 4

- Znowu ty?

-Zapomniałaś torebki, skarbie - oparł się z uśmiechem o ścianę. - Przecież

wiesz jaki jestem czuły i opiekuńczy.

- Dobra, gdzie ją zostawiłam?
- Pod stołem.
- Tym... stołem?
- Tak, tam, gdzie robiłem ci masaż - wprosił się do środka. Skierował się w

stronę kuchni.

- Zamierzasz mi wypominać? Przecież sam wlazłeś pod stół.
- Prowokowałaś mnie, kotek.
- Prowokowałam?- Wykrztusiła. - Z pewnością cię nie prowokowałam.

Sam...

- Sam? O, nie, skarbie. Nie sam. Z tobą.
- Chciałabym łaskawie zaznaczyć, że w niczym ci tym razem nie

pomagałam.

Spojrzał na nią, a w jego wzroku migotały radosne iskierki.
- Nie? A kto rozstawił szeroko nogi?
- Było tak... Przyznam... Ale na początku. Później, gdy przyszedł Kamil...
- Taaak. Wiesz, to bardzo interesująca sprawa z tym Kamilem... Ile lat się

znacie?- Nagle zwrócił się ku niej.

Uśmiechnęła się.
- Dziękuję za torebkę. Było miło. Wiesz, gdzie są drzwi - i odeszła. Po

41

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

prostu sobie poszła.

Nie zdziwiło go to. Poczekam - pomyślał. Kilka minut mnie nie zbawi-

postanowił zrobić sobie kawę. Taaak. Raczej nic mnie już nie zbawi. Pozostaje
czekać na cud-
uśmiechnął się. Który niewątpliwie teraz jest na górze.

***

Tyle, że Alexander nie przypuszczał, że ów cud jest już dzisiaj umówiony.

Kiedy Mercedes zeszła na dół w nieprzyzwoicie krótkich, czarnych szortach,
białym, strasznie przylegającym do ciała topie na ramiączkach i długich,
również czarnych butach po kolana, Alexander się zaniepokoił. Gdzie ona się w
takim stroju wybiera, do wszystkich diabłów!?

- Gdzie idziesz?
Uśmiechnęła się zimno.
- To chyba nie twoja sprawa, skarbie.
- Wyobraź sobie, że moja, dopóki z tobą sypiam.
- No właśnie- powiedziała, schodząc po schodach. - Dopóki - uśmiechnęła

się. - A teraz wybacz, ale chyba przyjechał Blazer.

I właśnie w tej chwili Alexander poczuł się, jakby dostał czymś w tył głowy.
Blazer!?- myślał rozgorączkowany kilka minut później, kiedy to wsiadał do

swojego czarnego jaguara xf. Płynnie wjechał na drogę. Już po dwudziestu
minutach był w swojej jednostce.

Boże, tylko, żebym nie spotkał Davida! - prosił. Niech go.... wywieje, tylko,

żeby mi tu nie przychodził.

Starał się robić najcichsze kroki, na jakie było go stać. Pragnął bardzo cicho

i anonimowo pójść do swoich pokoi na górze i się przebrać. Starał się nie
rzucać w oczy, kiedy przechodził przez wielką salę, pełną wilkołaków. Niestety.
Cuda się nie zdarzają.

- Cześć braciszku!- zawołał David, podchodząc.

42

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

A niech go szlag! Co za popieprzony gość go tutaj ze mną wsadził?! Ahhh...

JA! Chciałem być przykładnym bratem i co mnie spotkało? Gówno! Ta
ciamajda łazi za mną zawsze i wszędzie mnie, cholera, pilnuje!

- O, cześć bracie! Jak się masz? - Davidowi nie spodobała się najwidoczniej

grzeczność, z jaką przywitał go Alexander, bo zmrużył podejrzliwie oczy.

- Co cię ugryzło?
- Dzisiaj żaden wilkołak.
- Jesteś... w dobrym humorze?
- Tak.
- Dlaczego?
- Życie jest tego warte.
- Znalazł się optymista- mruknął. - Co ty, cholera, kombinujesz?- Zapytał

podejrzliwie.

Nie zamierzał owijać w bawełnę.
- Zamierzam dzisiaj wybrać się do Blazera- oznajmił głośno i donośnie.
Przez uprzejmość spuścił głowę, aby nie manifestować zbytniej wesołości

na widok tylu rozdziawionych gęb.

- Ale... - ktoś zaczął- przecież każdy wie, że nigdy nie chodzisz do klubów

swoich przeciwników. A w szczególności do Blazera. To taka twoja...
pierwszorzędna zasada.

Alexander skrzywił się teatralnie.
- Zasady są po to, żeby je łamać, a że akurat mam ochotę się rozerwać...
- Co ty kombinujesz?- Nie dawał za wygraną nadal podejrzliwy David.
- Nic- odpowiedział niewinnie. - A teraz pozwolicie, że się przebiorę-

Skierował się do drzwi.

Nie zwracał uwagi na szepty za plecami. Przecież wiedział, że jego ludzie są

jak baby. Te sępy to również cholerni plotkarze i gdyby większa część nie była
tak piekielnie dobra, to z pewnością poszukałby do roboty prawdziwych
facetów.

43

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

***

Ten pieprzony sukinsyn ma się czym pochwalić- stwierdził łaskawie

Alexander, przyglądając się wnętrzu budynku. Nie czuł żadnej zazdrości czy
coś. I tak przecież jego klub był lepszy. Nie miał zamiaru przyglądać się jego
dorobkowi.

Uśmiechnął się do siebie. Czas poszukać mojej kobiety.
Zaczął przedzierać się przez tłumy ludzi. Był to proces tak niezwykle

skomplikowany, trudny i męczący, że gdy Alexander jakimś cudem dotarł do
baru, był cholernie zły i najchętniej pobiłby jakiegoś nieszczęśnika do
nieprzytomności, aby wyładować emocje. Nie znalazł jej. Za cholerę nie
potrafił stwierdzić, gdzie jest Mercedes. A najgorsza była myśl, że mogła być
w tej chwili z Blazerem.

Tak naprawdę to nie rozumiał samego siebie. Przecież w normalnej sytuacji

człowiek taki jak on powinien znudzić się już jedną kobietą, nie? Znaczy w
jego przypadku zawsze tak było, aż do teraz. Czuł do Mercedes niesamowity
pociąg fizyczny jaki i... Nie potrafił odejść. Nie zamierzał. Nie chciał też, aby
ona zniknęła z jego życia. Postanowił, że nie odejdzie, dopóki jego żądze nie
umiarkują się ostatecznie. Pragnął jej, pożądał tak mocno, jak tylko potrafi
pożądać Wilk, gdy zbliża się pełnia. A gdy ją znajdzie... oduczy, że nie warto
zadawać się z innymi.

Zamówił drinka pod tytułem "orgazm". Rozbawiony nazwą napoju usiadł

przy stoliku, obserwując.

Nagle poczuł na ramieniu czyjąś dłoń. Spojrzał w tamtą stronę i ujrzał

czarnowłosą piękność. Nawet nie zdążył nic powiedzieć, kiedy ta szybko
usiadła mu na kolanach. Zaczęła gładzić go po plecach.

- Skarbie, mogę ci dać to, na co czekasz. - Szepnęła.
No ładnie- pomyślał. Nie mógł się powstrzymać. Ale sądząc po naturze

44

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Blazera można było spodziewać się, że jego klub to elegancki burdel.

- Niestety złotko- odszepnął jej do ucha. - Jestem umówiony.
- Nie sądzę- poruszyła się na jego kolanach, ocierając o niego.
- Niestety. A teraz proszę zejdź ze mnie, póki nie jestem zły. Z natury, gdy

się gniewam, robię się brutalny.

- Ale ja lubię brutalnych facetów- zaćwierkała.
- To idź do Blazera.
- On jest zajęty- mruknęła. - Z jakimś rudzielcem.
- Pewnie dziwka. Możecie się podzielić. - Udawał obojętność.
- To nie była jaka dziwka, Alexander.
Wow. Nawet ona mnie zna.
- To elegancka kobieta. Pełna wdzięku i wyrafinowania. Nie jest... sztuczna.

Wiele innych chce nauczyć się takiego wrodzonego wdzięku. Ale ona nie udaje.

Wiem. Jest wyjątkowa.
- I gdzie są?- spytał, także nie okazując emocji.
- Gdzieś...- przyjrzała mu się głębiej.
- Nie jesteś zazdrosna?- Zapytał szybko, aby nie wyczytała z wyrazu jego

oczu, jak bardzo jest rozgniewany.

Wzruszyła ramionami.
- Blazer ma mnóstwo kochanek. On jest wiecznie nienasycony. Szczególnie

przed pełnią. Aby przetrwać, trzeba nauczyć się akceptować niektóre rzeczy-
uśmiechnęła się do niego sztucznie. - A teraz idź do nich. Są na górze- wskazała
głową miejsce. - Idź, zanim będzie za późno, bo możesz już jej nie odzyskać.-
Zeszła z jego kolan i odeszła.

Wstał i ruszył w kierunku schodów na górę.
Doszedł do wniosku, że niektóre kobiety strasznie się poniżają. Na przykład

owa dziewczyna.... wyróżniała się przecież niezwykłą inteligencją, a pracowała
jako dziwka. Dlaczego zadaje się z takimi ludźmi? Była przecież ładna i mądra.
Pewnie nie ma pieniędzy- pomyślał olśniony.

45

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Ale... przydałby mu się ktoś taki, jak ona.
Postanowił złożyć jej propozycję nie do odrzucenia. Znajdzie ją i

zaproponuje pracę.... Nie będzie robić jako... Boże, co się ze mną dzieje-
przystanął raptownie. Od kiedy jestem taki miłosierny?

Gdy dotarł na górę zobaczył... coś niepokojąco dziwnego. Spostrzegł

mnóstwo pomieszczeń oddzielonych od innych cieniutką jedwabną zasłoną,
tak, że było widać co dana para robi. Oczywiście słychać też.

Do jego uszu doszły jęki i krzyki rozkoszy.
Oczywiście od razu domyślił się, gdzie jest. Słyszał o takich miejscach.

Miejscach, gdzie uprawiają seks dosłownie na oczach ludzi. Było to dla niego
niezwykle upokarzające, dlatego we wszystkich jego klubach nie było takich...
miejsc. Nie mógł sobie wyobrazić, że kochają się z Mercedes na oczach innych.
Ale byłoby to na pewno niezwykle podniecające doświadczenie.

Szedł, zaglądając- niestety musiał- do każdego z parawanów. Nie było to tak

nieprzyjemne, jak uważał na początku. Oczywiście w życiu nie obserwowałby
tych ludzi, gdyby nie zaistniała podobna sytuacja. Z każdym krokiem był coraz
bardziej zaniepokojony, że zaraz zobaczy ją... z tym potworem.

Ale... bądź, co bądź... Krew zaczęła mu szybciej płynąć, gdy naoglądał się

tyle nagich ciał, nasłuchał jęków.

W końcu ją zobaczył. Od razu odetchnął z ulgą, gdy spostrzegł, że ma na

sobie ubranie. Ale... Blazer obejmował ją od tyłu w talii. Miała zaciśnięte ręce
w pięści, jakby ledwo co powstrzymywała się, aby kogoś nie uderzyć. Jej twarz
nie wyrażała emocji.

Nie dostrzegli go, dlatego postanowił na razie się nie ujawniać. Chciał w

końcu wiedzieć, co postanowiła. Przecież i tak im kiedyś przeszkodzi. Stanął w
cieniu.

Mercedes odwróciła wzrok od zabawiającej się pary. Blazer bardzo cicho

szepnął jej coś do ucha.

- Wystarczy, Blazer- powiedziała cicho.

46

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Spojrzał na nią.
- Nie widzisz jakie to jest ekscytujące i podniecające, skarbie?
- To jest... Tak.
W rzeczywistości Mercedes chciała wykrzyczeć mu prosto w twarz, że to

wcale nie jest fascynujące. Dobra, może działa na zmysły, ale... przecież to
takie poniżające. Nie mogła nawet wyobrazić sobie, aby ona i Alexander
uprawiali seks na stole w otoczeniu widowni. To byłoby strasznie... okrutne.
Dla niej samej.

Skarciła się w duchu.
Po co ona o nim wspomina? Przecież to koniec.
Ale ona od początku wiedziała. Wiedziała, że jeśli zagłębi się w tą

znajomość bardziej niż on, nie wyjdzie z tego cało. Dlatego starała się trzymać
go na dystans. Podobnie było z jej ostatnim facetem. Przyzwyczaiła się do
chłopaka, a potem trudno było jej odejść. W rezultacie czego byli ze sobą kilka
miesięcy dłużej. Potem zerwali. Oboje doszli do wniosku, że nie przetrwaliby w
stałym związku, nie raniąc przy tym tej drugiej osoby.

Mercedes nie kochała go. Nie. Ona była zauroczona jego osobą.

Niektórzy mówili , że w życiu można pokochać tylko raz. To była nieprawda.

A Alexander był playboyem. Tak. Raz już otworzyła serce dla miłośnika

kobiecych ciał. Obiecał, że się zmieni. Przecież zapewniał. I zmienił się. Na
trzy lata. Potem odszedł.

Tak- uśmiechnęła się gorzko. Łatwo powiedzieć "koniec", trudnej przestać

kochać. A ona nadal o nim myślała. Kto by uwierzył, że dla niej, kiedyś,
światem był jeden jedyny człowiek? Jeden facet, który spierdolił jej później
życie i wykreślił, wywalił poza nawiasy społeczeństwa, do którego musiała
wracać długimi miesiącami, niekończącymi się depresjami. Tak bardzo chciała
zapomnieć, ale... był zbyt blisko. Zbyt blisko jej serca. W jednej sekundzie stał
się dla niej obcym człowiekiem.

Cholernie zimną istotą. Stał się pieprzonym sukinsynem, przed którym

47

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

ostrzegała ją rodzina i przyjaciele. A ona rzuciła dla niego wszystko. Wszystko
co kochała, co było jej bliskie.

- Mercedes- usłyszała szept Blazera tuż przy uchu. - Może się przejdziemy?
Ciekawe gdzie?- pomyślała kwaśno. Do twojego pokoju zobaczyć, czy łóżko

jest wystarczająco miękkie?

- Napiłabym się czegoś.
- W moim pokoju jest barek. Wszystko, czego dusza zapragnie.
I czego dusza nie może mieć. Czyli święty odpoczynek.
- Blazer, jestem z Alexandrem- powiedziała zadowolona. - Wbrew

niektórych opinii, nie puszczam się na prawo i lewo. A szczególnie, gdy mam
faceta- Uśmiechnęła się słodko.

On - wcale nie zrażony jej tonem, ani słowami- zachęcał dalej.
- Ale jego tu nie ma. - Przytulił się do jej pleców. - Mogę ci dać nieziemską

rozkosz.

- Widzisz- zaczęła- gdy jestem przy tobie, wyobrażam sobie, jak to jest

nieziemsko, gdy Alexander znajduje się pomiędzy moimi nogami i uwierz, jest
świetny.

Odwróciła się do niego.
- On jest w chwili obecnej moim facetem, a ja jestem jego kobietą. Możesz

mieć z pewnością wszystkie, ale mnie nie. Niestety, Blazer.

Spojrzała na niego, ale ten uroczo się uśmiechał.
- Zobaczymy Mercedes. Jestem pewien, że do mnie wrócisz i to szybko.
Uśmiechnęła się zimno.
- Nie sądzę. Na razie Alexander mi wystarczy.
Uśmiechnął się półgębkiem.
- Dobrze, rób jak chcesz, ale... nigdy mu nie ufaj. Nie ufaj żadnemu z nas.

Nigdy, przenigdy nie pokładaj w nas nadziei. A szczególnie w nim.

- Masz rację, Blazer- powiedział Alexander, wchodząc. - Nigdy nie

powinnaś nam ufać- spojrzał na Mercedes- Żadnemu z nas.

48

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Co za niespodzianka- powiedział Blazer sucho, ukrywając zaskoczenie. -

Nigdy tu nie zaglądasz.

- Masz rację, ale... Tym razem postanowiłem się przemóc. W zasadzie

bardzo masz tu przyjemnie, nie licząc kobiet, które za wszelką cenę chciały,
żebym je porządnie zerżnął.

Boże, chyba za nim tęskniłam. Ta brutalność. - Mercedes się uśmiechnęła.
- Witaj, Alexandrze- podeszła do niego i pocałowała głęboko w usta.

Chciała zaznaczyć, że należy tylko do niego.

- Cześć Mercedes.
Kobieta uśmiechnęła się zimno i spojrzała w oczy Blazerowi. Stał

spokojnie, choć tak naprawdę w środku się gotował.

- Chcę ciebie i będę miał. Prędzej czy później.
- Nie. Ty chcesz mojego ciała, ponieważ ci odmówiłam, a to cię tylko

podsyca. Podnieca cię rywalizacja, moja niechęć.

- Może- wzruszył ramionami. - Ale pamiętaj skarbie, że możesz tu w każdej

chwili przyjść. A przyjdziesz. Przyjdziesz, gdy on- wskazał głową na
Alexandra- się tobą znudzi, a znudzi na pewno.

- Będę pamiętała- spojrzała na Alexandra. - Idziemy?
- Oczywiście, kotek.
Objęci zeszli schodami na dół.
- Wiesz co?- Zapytał nagle Alexander i się roześmiał. - Piłem dzisiaj

niezwykłego drinka. Musisz spróbować. Jest nieziemski, a sam jego tytuł
przyciąga tłumy nienasyconych i rozpalonych gości...

***

- Wiesz co?- szepnęła. - To był głupi pomysł.
- Dlaczego?- odszepnął rozbawiony. - Przecież to niezła zabawa.
- Dobra, ale czy nie uważasz tego za... dziecinne?
- Coś ty. To bardzo odpowiednie zajęcie dla ludzi w naszym wieku.

49

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Skrzywiła się.
- Nie wiem czy chowanie się w szafie to ODPOWIEDNIE zajęcie.
- Cicho!- szepnął, gdy usłyszeli głos, siedemnastoletniego brata Alana.
- Alan, wyłaź! Nie chce mi się ciebie szukać, a tą zaległą forsę i tak musisz

mi oddać. Wychodź i staw się przede mną jak facet.

Mercedes zachichotała, czym o mało ich nie zdradziła.
- Cicho- syknął. - Nie mam na chwilę obecną tej kasy, a z bankomatu nie

będę wyciągał tak śmiesznie niskiej sumy. Mógłby się cholera już odczepić.

- Za co jesteś mu winien?
- Założyliśmy się kto pierwszy zje dżdżownice.
Mercedes zrobiła wielkie oczy.
- Nie mów, że zjadłeś.
- Właśnie nie zjadłem i dlatego muszę mu oddać.
Dotknęła jego ust. Palcem obrysowała ich kształt.
- Bardzo się cieszę, że jej nie zjadłeś.
- Dlaczego?- Zapytał niewinnie.
- Gdybyś zjadł... Byłby problem z całowaniem.
- Przecież to było dawno.
- Ale niesmak by pozostał.
Zaśmiał się cicho. Spojrzał w jej barwne, zielone oczy.
- Nie wiem, czy kiedykolwiek pozwolę ci odejść.
- Ty, uważaj lepiej, żebyś sam mi się nie wyślizgnął. Chyba bym tego nie

przeżyła.

- Dlaczego nikt nie rozumie, że jedno serce nie wystarczy, by żyć? Dlaczego

nikt nie dawał nam szansy?

- Nie wiem tego, ale... Tylko ty jesteś panem mojego serca.
- A ty panią mej duszy.

***

- Alexander, nie. Naprawdę nie pójdę z tobą na żaden piknik. Kto to w ogóle

słyszał, żeby chodzić na pikniki?- powiedziała do słuchawki, przemierzając
całą długość pokoju. - Naprawdę, chciałabym, ale... Nie... poczekaj ktoś dzwoni

50

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

do drzwi.

Powoli zeszła po schodach. Kto ośmielił się zakłócać...
- Alexander, przecież mówiłam, że nie pójdziemy na żaden piknik-

powiedziała, widząc swojego marudę w otwartych drzwiach.

- Nie wiem dlaczego, ale Blazer wysyła ludzi, aby cie pilnowali- rzekł

spokojnie.

Zmrużyła oczy.
- Pilnowali?
- Naprawdę nie potrafię tego logicznie wytłumaczyć. Nie widzisz tych

typków?- Wskazał na poruszające się zarośla. - Po prostu amatorszczyzna.
Niech się wstydzi ten sknera. Żal mu nawet na porządnych ochroniarzy. Nasyła
jakichś ciotów, aby obserwowali twój dom i osoby z niego wychodzące, albo
przychodzące. Nie wiem, czy się martwić, czy nie, ale... No, w najgorszym
razie mogą cię porwać, ale wątpię w takie rozwiązanie tego problemu. -
Skrzywił się. - Blazer ma swoją przeklętą dumę i honor. Nie postąpiłby tak.
Wierzy, że sama do niego przyjdziesz.

- Wiesz, że to i tak nie rozwiązuje sprawy?
Uśmiechnął się.
- Domyślam się, że to nie wpłynęłoby na twoją decyzję, ale wolałem

spróbować.

- Dobrze- zgodziła się po chwili milczenia. - Pójdę z tobą, pod warunkiem,

że będziesz grzeczny.

Zrobił urażoną minę.
- A czy kiedykolwiek nie byłem?
- Pytanie.
- Dobra. Przyznam się, że w wielu sytuacjach nie potrafiłem zachowywać

się kulturalnie i cywilizowanie. Czasami też wyłaził ze mnie jakiś demon
niekontrolowany, ale... - z uśmiechem nałożył czarne okulary
przeciwsłoneczne- często potrafię zachowywać się jaki na porządnego

51

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

człowieka przystało.

Otworzył jej drzwi do samochodu.
- Dlaczego Blazer kazał mnie pilnować?- Zapytała, gdy wkładał kluczyki do

stacyjki.

- A licho tam wie- mruknął i aby nie patrzeć jej w oczy, skierował wzrok na

jezdnię.

Alexander doskonale wiedział co w trawie piszczy. A najgorsze w tym

wszystkim było to, że cholernie niepokoiło go zachowanie Blazera. Okazało
się, że zabito kolejne kobiety. Rude. Jakby jakiś maniak uwziął się jedynie na
okaleczanie dziewczyn o tym kolorze włosów. A Blazer jak zwykle musiał
wtrącić swoje trzy grosze i wysłać przybocznych ochroniarzy, aby obserwowali
dom jedynego i bardzo słodkiego Rudzielca- Mercedes- którego jeszcze nie
przeleciał. Ale to było dziwne. W ciągu tych kilku setek lat życia Blazera i
Alexandra, ten pierwszy nigdy nie postąpił tak jak teraz. To niemożliwe.
Zaistniało przecież setki takich sytuacji jak ta i nigdy Blazer nie przejmował się
nikim oprócz własnego odbicia. Nigdy nie brał pod opiekę kobiet. Zwłaszcza
takich, które go w jakiś sposób ośmieszyły, upokorzyły, odmawiając mu. Może
on ma w tym wszystkim jakiś udział?-
Zastanawiał się.

Dopiero wtedy spostrzegł, że w samochodzie panuje krępująca cisza, a

Mercedes wygląda przez okno.

Była piękna w każdym słowa tego znaczeniu. Długie, rude, kręcone włosy

doskonale podkreślały zieloną głębię jej spojrzenia. Oczy okalały długie, czarne
rzęsy... - Naturalne, bo nie czuł, aby dzisiaj się malowała. Nie zdążyła.

Alexander uśmiechnął się szeroko.
- Z czego się śmiejesz?- Zapytała, przyglądając mu się.
- Jestem szczęśliwy.
Zmrużyła oczy.
- Gdzie mnie wywozisz?
- Do parku.

52

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Tak... można?
- A dlaczego nie?
- Czy ty widziałeś kiedykolwiek jakichś ludzi w parku, na pikniku?
- Widać zapoczątkujemy nową modę.
- Ale... wszyscy będą się na nas gapić.
- Niech sobie popatrzą.
- A nie możemy pójść w jakieś- skrzywiła się- ustronne miejsce?
- Nie- uciął krótko. - Zobaczysz będzie cudownie i wystarczająco ustronnie.
- Szczególnie wtedy, gdy nas ludzie zaczną wytykać palcami.

***

Dobra. Nie jest tak źle- pomyślała, gdy jakiś czas później siedziała na kocu,

obserwując otoczenie.

Było wystarczająco ustronne, chociaż od czasu do czasu przechodzili tędy

jacyś ludzie. Westchnęła. Przecież nie zabroni im tędy spacerować.

- Za chwilę wrócę, kotek. Muszę przynieś drugi koszyk. Zostań tutaj i się

nie ruszaj.

Dobre sobie. A gdzie miałaby niby pójść?
To trochę dziwne- pomyślała w jednej chwili. Przecież postanowiłam się z

nim nie widywać, a jednak powiedziałam Blazerowi, że należę do Alexandra. I
chociaż zrobiłam to w akcie desperacji to nie żałuję.

Mercedes doszła do wniosku, że może ciągnąć tą maskaradę kilka tygodni

dłużej. Przecież kiedyś się sobą znudzą. Na pewno. Tak jak z Jackiem. Za
jakieś dwa tygodnie prawdopodobnie już nie będzie o nim pamiętała. A na razie
trzeba się cieszyć tym co się ma.

Jej uwagę przyciągnął osobnik w czarnym płaszczu. Stawiał kroki ostrożnie,

53

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

jakby niepewny, czy zdoła utrzymać się na nogach.

Mercedes zmarszczyła brwi.
Trochę dziwnie wygląda jak na jakiegoś rozbójnika, ale...
Kobieta zrobiła wielkie oczy, gdy spostrzegła, że mężczyzna zbliża się do

niej.

Trochę się zaniepokoiła.
Serce zaczęło jej mocniej bić, puls przyspieszył.
Facet nie wyglądał jak morderca, albo porywacz, ale pozory mogły mylić.
Mercedes rozejrzała się, szukając wzrokiem Alexandra. Nigdzie go nie było.
Tymczasem napastnik zbliżył się i...
Cholera- pomyślała rozbawiona Mercedes, zakrywając dłonią oczy.

Ekshibicjonista. Lepiej trafić nie mogła. Dobra, może chciałam ustronnego
miejsca, ale nie do końca życzyła sobie obcych facetów latających nago po
parku, w celu pokazania swoich genitaliów!

Serce trochę zwolniło.
- Mógłby się pan ubrać?- Zapytała, otwierając jedno oko, gdy ten do nie

podszedł.

Mężczyzna się jedynie bardziej wyprężył.
O Boże.
- Widzi pani jakiego mam dużego?- Zapytał dumny przybysz. - Niech pani

zerknie.

- Hmmm... Tak, tak- zapewniła pospiesznie, chcąc spławić nieznajomego. -

Nie jestem tutaj sama, więc proszę... sobie iść?

- Nie jest pani sama?- Jeszcze bardziej się uśmiechnął. - A gdzie koleżanki?
- Jestem tutaj z mężczyzną.
- Tak. Ma pani rację. On jest cudny- spojrzał na swoje przyrodzenie i się

uśmiechnął.

Mercedes szerzej otworzyła oczy.
O matko!

54

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Tak, tak, mój kochany- zaczął gadać do swojego penisa. - Jesteś

największym, najurodziwszym i najbardziej męskim członkiem jakiego znam.
Chętnie bym ci dał buzi, gdybym oczywiście dosięgnął.

Mercedes chciała się po prostu z tego głośno roześmiać. Coś była w dobrym

humorze. Ten maniak seksualny był po prostu chory.

- A ja uważam, że cudem to nie jesteś- powiedział Alexander, z kwaśną

miną, kładąc koszyk na kocu.

Mercedes się uśmiechnęła.
Zapowiada się ciekawie.
Ekshibicjonista przyjrzał się całej postawie Alexandra i odrzekł.
- Nie wiem, nie wiem- uśmiechnął się. - Może i masywny jesteś, ale do

mojej doskonałości- zerknął na członka - trochę ci brakuje.

Alexander kpiąco podniósł brew do góry.
- A chcesz się przekonać?
- No, dawaj. Ja się nie wstydzę. - Zaczął się do nich przybliżać.
- Weź nawet nie podchodź tutaj z tym sflaczałym dziadkiem- Alex

wyciągnął dłoń, na znak protestu.

Nieznajomy przyglądał mu się oburzony, tak, że przez chwilę Mercedes

myślała, że naprawdę się na niego obrazi. A przedtem rzuci. Ale on się tylko
uśmiechnął.

- Mój nie jest wcale sflaczały. Tylko teraz troszeczkę opadł. Lepiej se spójrz

na swojego... dziadka z minionej epoki.

Alexander uśmiechnął się półgębkiem.
- Nie drażnij mnie, idioto, bo przecież każdy powie, że mam większego. To

widać nawet przez materiał spodni- odrzekł i się uśmiechnął.

- Nie. Nie widać. Ej, a może niech ktoś spojrzy i oceni?- Powiedział,

rozglądając się.

- Koleś, nikt zdrowy na umyśle nie będzie oglądał twojego siusiaka.
- A skąd wiesz?- Zapytał urażony. - Nikt nie udowodni mi, że masz

55

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

większego, dopóki sam nie zobaczę.

- Ona ci może powiedzieć- wskazał na Mercedes.
Uśmiechnął się do niej porozumiewawczo.
O NIE! Ja nie bawię się w tego typu zabawy!
- Mam propozycję, panowie- zmarszczyła nos.- Idźcie w krzaki i sobie

zmierzcie.

- Świetny pomysł!- krzyknął uradowany ekshibicjonista.
- Nie, nie dobry- powiedział poważnie Alex. - Ja mam inny. Ty, koleś

pójdziesz teraz do domu, dobra? Dasz nam spokój.

- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Nie?
- Tak.
- A więc załatwione- odrzekł, nie odrywając oczu od Mercedes.
Nieznajomy strapił się.
Zawrócił, obrażony, okrył się szczelnie płaszczem i zniknął mamrocząc coś

w stylu Nie martw się. Nadal uważam, że jesteś cudowny....

Mercedes roześmiała się.
Roześmiała się. Był to czysty, melodyjny śmiech. Alexander jeszcze nigdy

nie widział, aby kiedykolwiek tak uroczo się uśmiechała. Ucieszył się. Ona
wraca.

- Lubię twój uśmiech- przybliżył się do niej.
Zesztywniała.
- Czasami trzeba się uśmiechać- powiedziała przez zaciśnięte zęby.
- Ale ty masz piękny uśmiech- zaczął się do niej przybliżać.
- W co ty grasz?- Zapytała podejrzliwie.
- W nic- odparł niewinnie. - A ty w co grasz?
- W nic- zbliżyła swoje usta do jego warg i szepnęła. - Już od dawna w nic

56

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

nie gram, Alexandrze. Skończyłam z tym wiele lat temu.

- Gdy odszedł twój mąż?
Uśmiechnęła się.
- Wcale nie dziwię się, że wiesz. Tak... gdy odszedł Alan.
- Mylisz się, Mercedes. - Przewrócił ją na plecy i spojrzał w oczy. - Grasz

całe życie i jesteś w tym świetna. Udajesz osobę, którą nie jesteś. Nawet teraz
nie przyznasz się do tego.

Na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Nie oceniaj mnie Alexandrze. Nie oceniaj, bo jesteś taki sam. - Zarzuciła

mu ręce na szyję. - A nawet lepszy.

Tym razem to on się gardłowo roześmiał.
Pochylił głowę. Ich twarze dzieliły zaledwie centymetry. Powoli dotknął

ustami jej warg. Delikatnie. Zmysłowo.

Dawno już nie była tak całowana. Zawsze mężczyźni się na nią niemal

rzucali. Alexander oczywiście nie był wyjątkiem, ale... Pokazał także drugą
stronę medalu.

Zachichotała.
Boże, co się ze mną dzieje?
Była... SZCZĘŚLIWA.
Chyba pierwszy raz od kilku lat, poczuła się w pełni usatysfakcjonowana z

życia. Zawsze czegoś jej brakowało. Teraz wiedziała czego. Brakowało jej tego
cudownego uczucia, ale...

Jak mogę być taka zadowolona, gdy tak naprawdę jestem... nieszczęśliwa?

Alan, przecież ciebie NIE MA.

I chociaż nie do końca chciała być właśnie z Alexandrem to... Nadal się

uśmiechała.

Oderwał się od niej, przyglądając z uśmiechem.
- To co? Kontynuujemy tutaj zanim zdeprawują nas jakieś poczciwe

staruszki czy jedziemy do domu?

57

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Zaśmiała się głośno.
- Najpierw coś zjedzmy. W końcu przyjechaliśmy tutaj na piknik.
Zrobił minę nadąsanego dziecka.
- Piknik był tylko pretekstem.
- Naprawdę?- Zapytała niby to skromnie. - Chcesz molestować niewinną

kobietę?

Uśmiechnął się.
- Pokazać niewinnej kobiecie ślady jej paznokci na moich plecach?
- Dobra. Wygrałeś- powiedziała przyglądając się zawartości koszyków. -

Załóżmy, że to był jedynie taki chwyt. Co ty chciałbyś ze mną robić w parku?-
Zmarszczyła brwi wyciągając z koszyka truskawki i bitą śmietanę. Spojrzała na
niego wymownie. - Dobra, oczywiście, poza oczywistą oczywistością?-
Zmrużyła oczy.

- Chciałbym ci się poprzyglądać.
- Hmmm... Taaak- zrobiła śmieszną minę. - W domu oczywiście nie można,

bo zasłaniają ci cienie.

- Gdyby nie cienie, ludzie prawdopodobnie, umieraliby z tęsknoty i

samotności, ale... Tutaj jest tak pięknie...- spojrzał na niebo i się skrzywił.

- Mina cię zdradza- odparła całkowicie poważnie.
Przyglądał jej się przez chwilę, po czym nagle odwrócił głowę w bok.

Potem znowu na nią spojrzał i wypalił.

- Idziemy do domu- złapał ją za łokieć i odciągnął.
- Ale dlaczego?- zapytała zaskoczona.
- Idziemy i już.
Szybko zebrał kosze i koc. Spojrzał na nią, ale ta nie odezwała się nawet

słowem, nie zdradzając swoich uczuć.

No i wracamy do punktu wyjścia.
Szybko, cały czas ją poganiając, pobiegli do samochodu. Alexander

energicznie rzucił wszystko na siedzenie z tyłu i wsiadł.

58

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Zapnij pasy- rzucił.
Bez słowa wypełniła polecenie.
Już kilka sekund później byli na drodze.
Nikt nie odezwał się przez czas jazdy.
Alexander nie chciał pogłębiać złości Mercedes, a zła była na pewno.
Skrzywił się. Nie mógł jej niczego wyjaśnić. No, bo co miał powiedzieć?

Obserwuje nas jakiś wampir. Skarbie, spokojnie. Tylko się nie ruszaj i zachowuj
normalnie?
Wzięłaby go za wariata. Musiał postąpić, tak jak postąpił.
Nieważne, że zranił przy tym jej dumę.

Kiedy dziesięć minut później dotarli przed jej dom, chciał ją odwrócić i

jednocześnie przeprosić za złe zachowanie, obiecać poprawę, zaprosić na
kolację i pocałować. Ona jednak mu na to nie pozwoliła. Wysiadła z
samochodu.

- Dowidzenia Alexander - powiedziała zimno, patrząc na niego przez

otwartą szybę. I odeszła.

- Mercedes...- zaczął.
No tak - pomyślał smętnie. - To nie w jej stylu tak uciekać. Ona zawsze

zachowuje się dumnie.

Wyszedł i oparł się rękoma o drzwi. Schylił głowę.
Niech to szlag! Tym razem to ja ją odtrąciłem, nie Alan. Teraz pewnie myśli,

że jestem taki sam jak ten dupek. Ale... czy nie o to mi przypadkiem od samego
początku chodziło? Przecież jestem... Właśnie kim ja jestem? Jak to nazwać?
Mężczyzną, który gustuje w kobietach? Playboyem? Rozpustnikiem?
Grzesznikiem? Pewnie powinna się tego po mnie spodziewać.

Alexander walnął pięścią w szybę samochodu. Nie czuł bólu, kiedy szkło

wbiło mu się w dłoń.

Wyjął odłamki. Jego skórę przecinało kilka drobnych szram, oraz dwie

duże, czerwone linie. Głębokie.

Westchnął i wsiadł do samochodu.

59

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Ręka zagoi się, gdy tylko zmienię postać, ale... Ona mi nie wybaczy. Chyba,

że wyjaśnię jej wszystko, a tego zrobić nie mogę. Pozostaje mi tylko modlić się,
że w akcie desperacji nie pójdzie do Blazera.

***

Tymczasem, w odległym miejscu... miejscu, gdzie nie istniała ludzka

cywilizacja, a panowała rasa nieludzi odbywało się spotkanie. Zebranie, które
miało decydować o losach pewnej kobiety.

- Więc mówisz, że ona jest z Alexandrem?- Zapytał przywódca.
Był przystojnym facetem. Jego na pozór delikatne rysy twarzy dawały

mylne wrażenie, a poprzez piękne, brązowe oczy przypisywano mu niekiedy
cechy grzecznego, prawego chłopca. W rzeczywistości był bezwzględnym
mężczyzną, który dosłownie zwariował na punkcie pewnej rudowłosej
kobiety... Kierowała nim obsesja i chęć zemsty. Istota ta była nieobliczalna, o
czym przekonali się jego pracownicy, oraz najbliżsi przyjaciele, którzy nauczyli
się nie wchodzić mu w drogę.

- Tak. Alexander z nią był. Mam także niejasne wrażenie, że Blazer jej

pilnuje.

- Blazer TEŻ? Matko boska! Ten... rozpustnik?
- Na to wygląda.
- Ta kobieta najwidoczniej działa cuda- rozmarzył się.
- Eeeyyy... Co mamy robić dalej?
- No co? Macie mordować rude... Oczywiście najpierw je wykorzystajcie i

jakoś poniżcie...- Niecierpliwie machnął ręką. - Tylko, żeby mi nie umierały z
uśmiechem na ustach.

- A Mercedes...
- Nie dotykajcie Mercedes. - Powiedział spokojnie - I niech was lepiej

60

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

piekło pochłonie, kiedy dowiem się, że wy- gnidy parszywe- dotknęliście moją
kobietę. Zabiję was wtedy na wszystkie możliwe sposoby- powiedział
uniesionym głosem.

Wszyscy zbledli. Wiedzieli, że on chętnie spełniłby daną obietnicę.
- Oczywiście. Wiemy, że naszym zadaniem jest obserwowanie, jej- spuścił

oczy.

- Dobrze, wampirze. Spisałeś się dobrze.
- Dziękuję.
Westchnął.
Już niedługo, zdobędę Mercedes, a wtedy z łatwością sprowadzę Alexandra.

Najpierw będzie przyglądał się jak cierpi jego ukochana kobieta, potem jak
uprawiam z nią seks. Za każdym razem będzie patrzył. A to jeszcze lepsze niż
gdybym go torturował.
Zaśmiał się. Ale gorsze niż śmierć. Dla niego.

61

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Rozdział 5

- Blazer, powiem ci ostatni raz: nie idę na żadną przyjacielską kolację-

rzekła chyba po raz setny. - Nie ma takiej opcji.

- Ale dlaczego?- dopytywał się jak nadąsane dziecko.
Spojrzała mu w oczy.
- Dlatego, że jeszcze dobę temu byłeś gotowy mnie pieprzyć i dawać mi

nieziemską rozkosz, a teraz nagle zachciało ci się mieć przyjaciół. Sam chyba
przyznasz, że to dosyć podejrzane.

- Podejrzane?- zapytał niewinnie. - Niby w jakim kontekście?
Mercedes mimo woli uśmiechnęła się.
- W takim, że to jest co najmniej dziwne. Nie wiem co ty tam kombinujesz,

ale jest to na pewno jakiś chytry plan, mający na celu zaciągnięcie mnie do
swojego łóżka- stwierdziła rzeczowo.

- No wiesz? Ja chcę zostać tylko twoim przyjacielem. A teraz pragnę jedynie

zaprosić cię na przyjacielską kolację.

Przyjrzała mu się uważnie.
- Po co?- zapytała, podejrzliwie mrużąc oczy.
- Skarbie, przecież cały czas ci to powtarzam.
- Nie wierzę ci, Blazer. Moja odpowiedź brzmi: nie. A teraz może byłbyś tak

uprzejmy i... wylazł z tych krzaków?! Co ty chcesz się bawić w Romea i Julię?

Uśmiechnięty przedarł się przez gąszcz zarośli w ogrodzie jej sąsiadki.

Przeskoczył ogrodzenie. Podszedł, a ta spojrzała na niego z góry.

Przyglądała mu się chwilę.

62

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Żegnam- powiedziała i się odwróciła.
- Pomyśl, jak zdenerwujesz tym Alexandra.
Przystanęła. Była nadal odwrócona do niego plecami.
- Mów dalej- powiedziała, a w jej głowie rodził się perfidny plan.
- Chatisow będzie okropnie wściekły. Odpłacisz mu się.
- Skąd wiesz, że jestem na niego zła? Może pokłóciliśmy się zwyczajnie,

hę?

- Słonko, takie bajeczki możesz wciskać wszystkim, tylko nie mnie. Mam

swoich informatorów.

- Taaak?- zapytała z ociąganiem, po czym się odwróciła. - Tych co łażą za

mną na każdym kroku, cały czas mnie przy tym szpiegując?

Nawet jeśli był zaskoczony, nie okazał tego po sobie.
- Być może.
Zastanawiała się chwilę.
Gdybym poszła na kolację z Blazerem, Alexander niewątpliwie

dowiedziałby się o tym. On też przecież ma swoje źródła. Ale... czy
potrafiłabym zranić go tak dotkliwie, jak on mnie uraził? Przecież to drań,
łajdak. Czy ma jakieś uczucia?

Mercedes dotąd nie rozumiała, dlaczego tak się wtedy zachował. Właściwie

nie powinna w ogóle mieć mu tego za złe. No bo, za co? Za to, że pomimo
własnego rozsądku dobrze bawiła się w jego towarzystwie? Że na chwilę
wyzbyła się wszelkich zahamowań? Przecież to nie jego wina. Łajdakiem jest
się przez całe życie. Już się takim rodzi. I pozostaje do śmierci.

- Mercedes?- Spojrzała na niego.
- Wiem, że coś kombinujesz, Blazer. Nie wiem tylko co, ale... dowiem się,

bo może zwariowałam, ale pójdę na tą twoją "przyjacielską kolację" i wszystko
z ciebie wyciągnę. Masz z pewnością mój numer. Zadzwoń.- powiedziała i
odeszła.

- Oczywiście, że zadzwonię, Słońce- odpowiedział pieszczotliwym tonem,

63

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

gdy tej już nie było widać, ani słychać. - Nie mógłbym raz na zawsze stracić
okazję zostania twoim przyjacielem.

***

- David, gdzie Caroline?
Brat przyjrzał mu się podejrzanie.
- O co ci znowu chodzi?
- Dlaczego, kurwa, jesteś taki upierdliwy?
- Cecha wrodzona.
Alexander podniósł brwi, lecz nie skomentował tej dwuznaczności.
- To gdzie ona jest?
- Siedzi, tam- wskazał głową na blondynkę, piszącą coś na laptopie.
Alex powoli do niej podszedł i siadł okrakiem na fotelu. Przyglądał się jej,

lecz ta nie zwracała na niego najmniejszej uwagi.

- Caroline?- zapytał w końcu.
- Tak?- mruknęła, nadal pisząc.
- Masz chwilę?
- Obecnie nie, ale dla szefa zawsze mogę zrobić wyjątek. Słucham?
- Mogłabyś na mnie spojrzeć?- powiedział zniecierpliwiony.
Caroline była chyba jedyną kobietą w zespole, która nie zwracała na niego

najmniejszej uwagi. A przecież jestem zabójczo przystojny.

Westchnęła.
- Tak?- zapytała, podnosząc głowę.
Zrobił do niej maślane oczka.
- Alexander wiesz, że na mnie takie triki nie działają. Mam już Davida-

powiedziawszy to posłała swojemu chłopakowi promienny uśmiech.

- Dotąd nie wiem, co ty widzisz w tym ciamajdzie- mruknął.
- Może to, że nie jest tobą?
- To była jakaś aluzja?

64

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Co chcesz, Alex?
Caroline spojrzała na niego tymi swoimi pięknymi błękitnymi oczami.

Alexander naprawdę nie mógł zrozumieć dlaczego ta piękna, długonoga
blondynka zainteresował się właśnie jego bratem. Nie, żeby David nie był
przystojny. W końcu urodę odziedziczył po nim, ale... przecież taka kobieta
mogła mieć każdego. Ale ona nie. Wiernie trzymała się Davida. Nigdy nie
stworzyła niezręcznej sytuacji, w której chłopak mógłby poczuć się
niekomfortowo.

- Mam dla ciebie propozycję.
- Mam nadzieję, że nie taką, o której myślę- mruknęła.
Alexander się uśmiechnął. Fajna była.
- Nie. Nie mam zamiaru składać ci żadnych matrymonialnych układów. -

Westchnęła teatralnie. - Proszę cię jednak o przysługę.

- To ma być w końcu przysługa czy propozycja?
- Przysługa.
- A wiesz, że za przysługi trzeba kiedyś się odwdzięczyć?
- Dobra. Szef ci się kiedyś odwdzięczy, dobrze?
Uśmiechnęła się czarująco.
- Dobra, co miałabym dla ciebie zrobić?
- Nie wiem tylko, czy David się zgodzi.
- Matko boska, to co ty chcesz ze mną robić?
- Chodzi o to, że...

***

- Cieszę się, Blazer, że jednak nie zaprosiłeś mnie na uroczy wieczór w

twoim przybytku seksu.

Mężczyzna uśmiechnął się czarująco.
- Prawda? Jest tu bardzo miło i romantycznie.

65

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Zmrużyła oczy.
- Mieliśmy pójść tylko na przyjacielską kolację, prawda?
Skinął głową.
- Ale chyba zdajesz sobie sprawę, że nie jesteśmy przyjaciółmi?
- Chyba czas to zmienić, nie sądzisz?
Westchnęła.
- Blazer, nie potrafiłabym zaprzyjaźnić się z osobą, która chciała mnie

kiedyś przelecieć. Mówiłam ci przecież. Czy wyobrażasz sobie jakby to
wszystko wyglądało?

- Tak.
- Ooo, z pewnością wyobraźnię to masz wielką.
- Nie tylko - mruknął.
Znowu się uśmiechnął i spojrzał gdzieś ponad jej ramieniem.
- Nie odwracaj się- szepnął.
- Nie mam zamiaru- odpowiedziała spokojnie. - Nic mnie nie obchodzi co

robi Alexander.

Skąd wiedziała, że osoba, która właśnie weszła do restauracji to właśnie ten

facet? Intuicja?

- Taak? To z pewnością nie zainteresuje cię też, kim jest ta śliczna

blondyneczka u jego boku?

Mercedes nawet nie drgnęła. Nie mogła pokazać emocji jakie- dosłownie-

zżerały ja od środka.

- Alexander jest wolnym człowiekiem. Może spotykać się z kim chce i

kiedy chce.

- Nie jesteś przypadkiem zazdrosna?- Judził.
Uśmiechnęła się zimno.
- O co?
- Raczej o kogo?
Miała na końcu języka jakąś ciętą i niestosowną ripostę, gdy jej instynkt

66

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

samozachowawczy zaczął wariować. Coś było nie tak. Tylko co?

Mercedes odpowiedziała sobie na to pytanie, gdy kilkanaście sekund

później Alexander usiadł z tą wywłoką do stolika obok nich.

Nie, no, nie wytrzymam! Trzymajcie mnie, bo zaraz kogoś zamorduję! Z nim

to kiedyś szlag mnie trafi! Mało stolików miał, cholera jasna? Mało?

Rozejrzała się.
Może nie miał dużego wyboru, ale kilka wolnych nakryć jeszcze było

dostępnych. Pewnie ten dziad przekupił biednego kelnera, albo jeszcze lepiej.
On zmusił go, albo zaszantażował biedaka. To było w jego stylu.

Mercedes spokojnie odłożyła serwetkę, którą przed chwilą przykładała do

ust. Czuła na sobie spojrzenia. Alexandra i Blazera.

Spojrzała na swojego towarzysza i się uroczo uśmiechnęła.
- To jak tam, Blazer? Twój ulubiony film?- zagadnęła spokojnie, z pięknym

uśmiechem, którego nie mogłaby się powstydzić żadna modelka.

Rzekła to niezbyt głośno, lecz najwidoczniej osobnik siedzący zaledwie

kilka metrów od niech usłyszał, bo musiał, łajdak, wtrącić swoje trzy grosze.

- Żądza mordu- mruknął Alex. - Mój ulubiony film.
- Chyba takiego nie ma- zauważyła Mercedes, nie odwracając twarzy od

swojego rozmówcy.

- Chyba nie mam ulubionego- powiedział z uśmiechem Blazer. - Lubię

oglądać wszystkie.

- Nawet komedie?- drażniła się. - Filmy romantyczne?
- Dla pięknej kobiety, wszystko- rzekł i podniósł jej starannie

wypielęgnowaną dłoń do ust. - Nawet romansidła.

Mercedes, świadoma świdrującego wzroku Alexandra, uśmiechnęła się do

niego promiennie.

- A ty?
Odpowiedziała dopiero po chwili, gdy odstawiła kieliszek.
- Chyba także nie mam ulubionego.

67

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Taaa - pomyślał wściekły Alexander. Blazer i komedie? Dobre sobie. Nie

uwierzyłbym, gdyby nawet sam Anioł Stróż mnie o tym poinformował. Wstrętny
manipulator!! A Mercedes? Specjalnie ubrała się tak dla tego... diabła
wcielonego! I te oczy! A uśmiech! A on? Całuje ją w miejscach publicznych!
Co oni się tak bezkarnie obściskują przy ludziach!? Przecież to takie...
niesmaczne.

- Alex- mruknęła cicho Caroline. - Mógłbyś tylko stwarzać pozory

kulturalnej rozmowy. W końcu przyszedłeś tutaj ze mną, a nie z Mercedes.

- Przepraszam.
- Musisz uważać. Łatwo jest popełnić błąd, a jeśli będziesz się cały czas w

nią tak wgapiać i posyłać naokoło groźne spojrzenia, zorientuje się. Ona
przecież nie wygląda na głupią.

- I głupia nie jest. Jeszcze raz przepraszam, Caroline.
- Rozumiem.
Spojrzał na nią i się uśmiechnął.
- Cieszę się, on cię ma.
- Mówisz o swoim bracie?- zapytała z uśmiechem. - Ja również dziękuję

codziennie Bogu, że taki facet jak on wybrał właśnie mnie.

- Nie. To on powinien wielbić ziemię po której stąpasz, że to ty go wybrałaś.
- Alexander- udała zdziwienie- nie wiedziałam, że z ciebie taki poeta.
Na jego twarzy pojawił się uśmiech, lecz momentalnie zmienił się w

grymas.

Warknął.
- Co jest?
- Idą tańczyć.
- To jeszcze nie koniec świata.
- Wiem, ale... ona tańczy z Blazerem.
- Hmm... Masz rację. Powinna siedzieć cały czas przy stoliku, ponieważ ty

uważasz, że Blazer nie jest dobrym tancerzem.

68

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Nie o to chodzi. Nie znasz Blazera- powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Więc poproś mnie do tańca.
Spojrzał na nią. Zmrużył oczy.
- Nie wiem, po co. Przecież jesteś z Davidem, więc...
- Alexander, czasami jesteś tak tępy, że dziwię się, w jaki sposób zdobyłeś

pozycję.

Normalny człowiek chyba obraziłby się. Ale nie Alexander. On uwielbiał

Caroline. Oczywiści jako przyjaciółkę. Nie mógłby jej skrzywdzić, tak, jak nie
mógł zranić Mercedes. A jednak. Zranił.

- Alex, Davida tu nie ma- powiedziała, po czym natychmiast się rozejrzała. -

Chyba- dodała ciszej.

- Czyli sugerujesz, że...
- Pozwalam ci zachowywać się jak czarujący kochanek. Oczywiście z

umiarem.

Uśmiechnął się.
- Co ja bym bez ciebie zrobił?- zapytał, wstając.
- A co zrobiłabym ja, gdybyś nie zapoznał mnie z Davidem?- mruknęła.
- Czy mogę prosić?
- Oczywiście- odpowiedziała formalnie, podając mu rękę.
Przeszli przez wielką salę na parkiet. Alexander oczywiście zadbał, by mieć

widok na pewną parę.

Objął ją w talii, ona położyła mu rękę na ramieniu. Zaczęli się poruszać w

spokojny rytm muzyki.

Alexander znad głowy partnerki obserwował Mercedes. Cały czas wodził za

nią wzrokiem. Ubrana była, jak zwykle, pięknie i elegancko zarazem. Miała na
sobie oczywiście obcisłą dwukolorową sukienkę, która idealnie podkreślała
kolor jej rudych włosów. Wiedziała, jak się ubrać.

Jedna część jej stroju była koloru jasnego turkusu, druga- czarna. W efekcie

wyglądało to tak jakby miała pod spodem dłuższą turkusową sukienkę, a na to

69

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

założyła czarną, asymetryczną i zdecydowanie krótszą, inną. Całości dopełniał
przepiękny, szeroki pasek z drobnymi brylancikami i wysokie czarne buty. Była
piękna.

A teraz właśnie roześmiała się z żartu, dowcipu albo anegdoty Blazera.

Przecież to mógłby być on. Ale nie był.

Ciekawe, o czym tak zajadle dyskutują- zastanawiał się. Z czego ona się tak

śmieje, kurna? Przecież na pewno nie z jego dowcipów. On nie ma w słowniku
takiego wyrazu, jak poczucie humoru. Jak do nich, cholera, podejść?-
zastanawiał się. Przecież nie mogę tak po prostu, bo bym musiał kosić inne
pary, cholera. A ten przeklęty Blazer tańczy sobie, jak chce. Nie ma za grosz
wyczucia taktu i rytmu.

Spojrzał na Caroline i się uśmiechnął. Ona także odwzajemniła uśmiech.
Mężczyzna prowadził teraz tak, że powoli zaczęli przybliżać się do

Mercedes i Blazera.

Alexander zaczął się robić zazdrosny. Przekonał się, co czuje człowiek, gdy

zaczyna tracić coś ważnego. Nie potrafił znieść myśli o tym, że ona będzie
uśmiechać się do tego łajdaka, tak, jak uśmiechała się kiedyś do niego. Zanim
jej nie uratował. Zanim wszystko zepsuł.

***

Co ona, cholera, taka radosna? A on? Uśmiecha się do niej cały czas.

Jakby świata po za nią nie widział. Ta blond farbowana nie da mu przecież
szczęścia. To widać od razu. Alexander jest przecież wymagający, a ona... a
ja...

- Mercedes?
- Hmm?- spojrzała na Blazera.
- Mówisz, że nie jesteś zazdrosna?
- Ani trochę.
- Na pewno?

70

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Oczywiście.
- Ahhha- uśmiechnął się, rozbawiony.
Co on, kurde, kombinuje?
- Co chcesz zrobić?
- Pragniesz tego, prawda?
- Czego?
- Chcesz mu dopiec i utrzeć nosa. Nie wiesz tylko, jak.
- Nie wiem, o czym mówisz.
- A ja myślę, że wiesz.
Milczała.
- Chciałabyś, prawda?- nie dawał za wygraną.
Mercedes przypomniała sobie, jak ją potraktował. Bo dla niej było to jak...

jakby wyrwanie z rzeczywistości, jakby wstydził się z nią pokazywać. A to była
z pewnością nieprawda.

- Tak- powiedziała po chwili. - Chciałabym, aby poczuł się oszukany, jak ja

się poczułam, gdy tak brutalnie potraktował mnie po pikniku. Tak, Blazer-
spojrzała mu w oczy. - Chcę małej, ale słodkiej zemsty.

- Wiesz, że możesz się mną posłużyć?
Zmrużyła podejrzliwie oczy.
- A co chcesz w zamian?
- Chcę się z tobą częściej widywać- odpowiedział bez wahania.
- Po co?
- Aby się zaprzyjaźnić.
- Nie zadaje się z facetami twojego pokroju.
Blazer zmarszczył brwi.
- Hmm- mruknął. - Zastanawiam się jak to mam odebrać- spojrzał na nią

rozbawiony. - Co ja, jakiś zboczeniec jestem, czy co?

Roześmiała się.
- Dobra- powiedziała, kątem oka obserwując Alexandra. Coś dziwnie się do

71

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

nich przybliżał.

- Czyli mam twoje pozwolenie?
- Tak- mruknęła przez zaciśnięte zęby. - Tylko z umiarem.
Uśmiechnął się czarująco.
- Czyli, że jesteśmy przyjaciółmi?
- Powiedzmy- odpowiedziała wymijająco.
- Zobaczysz- szepnął jej do ucha. - Będzie jeszcze tak zazdrosny, że

oszaleje.

- Zastanawiam się, jaki ty masz w tym wszystkim udział? Dlaczego chcesz

mi... hmmm... pomóc? Przecież nic ci to nie daje.

- Sama przyjemność oglądania i dotykania ciebie ma swoje dobre strony.
Kątem oka Mercedes zobaczyła, że Alexander jest jakoś nienaturalnie

wygięty, jakby... starał się podsłuchiwać.

- Co zamierzasz zrobić?
- Nic- szepnął i przyciągnął ją do siebie bliżej. - I tak już skręca się z

zazdrości.

- Myślę, że się mylisz, Blazer- odszepnęła, dotykając jego policzka. - On nie

ma uczuć. Jest jedynie zły, że ktoś mnie mu odbiera- spojrzała mu w oczy i się
lekko uśmiechnęła. - Tak jest i zawsze będzie. Mężczyźni uważają, że mają
swoje prawa w stosunku do kobiet.

- Mercedes, jesteś wyjątkowa- szepnął, delikatnie ocierając się o jej

policzek swoim zarostem.

Mercedes przeszedł dreszcz.
Tak dawno nie była traktowana jak porcelanowa lalka, tak dawno nikt nie

był w stosunku do niej czuły i opiekuńczy. Zapomniała, jak to jest, gdy ktoś się
o nią troszczy. A w tym momencie wydawało jej się, że fajnie jest mieć
przyjaciela. Tyle, że ... nie wierzyła w przyjaźń pomiędzy mężczyzną i kobietą.
Pomiędzy nimi był jedynie seks, pożądanie.

Przyglądali się sobie przez chwilę.

72

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Mercedes w tym momencie zapomniała o całym świecie, nie obchodziło ją,

co pomyślą inni, jak zareaguje Alexander i co knuje Blazer. Chciałaby być
kochaną. Powoli męczyło ją takie życie.

Kim była? Kim się stała?
- A teraz odegramy małą scenkę- szepnął jej do ucha.
- Jaką...
Blazer powoli sunął dłońmi po jej plecach, w dół. Zadbał oczywiście o to,

aby Alexander mógł wszystko widzieć. Zatrzymał się jednak w tym uroczym
wgłębieniu oddzielającym jej plecy od dolnej części ciała. Położył rękę
niebezpiecznie blisko jej pośladków. Pochylił głowę tuż nad jej szyją. Spojrzał
przy tym na Alexandra, który nawet nie stwarzał pozorów.

On się gotował. W każdej chwili mógł podejść i trzasnąć Blazera w

szczękę, wyłamując mu przy tym kilka zębów. A Mercedes tego nie widziała.

Powoli ustami dotknął zagłębienia w jej szyi. Czubkiem języka polizał jej

aksamitną skórę.

- Blazer, wystarczy- szepnęła Mercedes. - Wystarczy.
Podniósł głowę i spojrzał jej w oczy.
Na koniec przedstawienia Mercedes wsunęła dłonie w czarne włosy

Blazera, przechyliła głowę i go pocałowała.

Niektórzy ludzie, którzy zwrócili na nich uwagę, uważali, że to wspaniała

para. Że oni idealnie do siebie pasują. To było widać. Od razu.

Mercedes podniosła głowę i uroczo się uśmiechnęła. Odwróciła się i

instynktownie poszukała wzroku Alexandra.

Stał spokojnie. Nie tańczył. Nie było przy nim tej blondynki.

Kto wie, może poszła przypudrować nosek?- pomyślała kwaśno Mercedes.

Stał na środku sali, pośród tańczących. Sam. Na jego twarzy nie

odmalowały się żadne emocje. Był twardy. Przecież to Alexander Chatisow.

Ale ona ujrzała coś w jego oczach. Ten błysk... cierpienia? Lecz i on

natychmiast zniknął, bo szybko odwrócił głowę.

73

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

To przedstawienie dało mu do myślenia. Był to dla niego znak, który mówił

Przestań, ona cię już nie chce, nie pożąda, nie pragnie. Poddaj się.

Ciekawe jak się poczuł.
Teraz na salę weszła blondynka. Wzięła go z uśmiechem za rękę i

pociągnęła w stronę wyjścia.

Mercedes zmarszczyła brwi.
Nie - pomyślała. Nie zrobi tego. Ten pieprzony łajdak nie pójdzie teraz z nią

do apartamentów.

Przyglądała się z rosnącym przerażeniem, jak kobieta ciągnie go na górę.

Alexander posłał Mercedes w końcu jedno puste spojrzenie i ruszył za
blondynką.

Nie mógłby tego zrobić! Czy kiedykolwiek go zdradziłam? Dobra, chciałam

mu dać nauczkę, ale czy to coś złego? Czy mała zemsta jest czymś tak okropnie
karygodnym? Przecież on także mnie zranił... Nie, on zranił moją dumę. Nic
więcej. Na pewno miał powód, może chciałby się wytłumaczyć. Przecież...
gdybym odbierała telefony od niego, może... Boże, on się teraz z nią prześpi. Na
pewno. A ja go sprowokowałam.

Mercedes ciężko oddychała.
Gdyby nie to, że nauczyła się już powstrzymywać łzy, to pewnie już dawno

rozpłakałaby się. W końcu była kobietą.

- Mercedes- szepnął Blazer. - My też mamy zarezerwowane dwa pokoje.

Możemy nie wracać dzisiaj do domu.

Nie całkiem przytomna, Mercedes skinęła głową. Chciała się już tylko

rzucić na łóżko i zapomnieć o swoim życiu.

Blazer wziął ją delikatnie za rękę. Od recepcjonisty dostał kartę.
Windami pojechali do luksusowych pokoi. Pewnie najdroższych.
Gdy dotarli pod drzwi 519, Blazer otworzył je.
Może Mercedes była zmęczona, ale nie aż tak nieprzytomna, albo głupia, że

nie zauważyła, że ona nie dostała pokoju.

74

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Tam są drugie drzwi- wskazał głową.
Mercedes trochę to zaniepokoiło, lecz bez słowa ruszyła do drugiego

pokoju.

Nie miała siły protestować.
Wszystko było bez sensu i bolało jak cholera!
Mercedes cicho zamknęła drzwi. Czuła się strasznie zagubiona. Przecież

Alexander był jej. Nie mogła tak po prostu się nim dzielić.

Usiadła, zrezygnowana. Dłonią delikatnie dotknęła miękkiego, satynowego

materiału, przykrywającego wielkie łóżko.

Westchnęła.
Potrzebny był jej ktoś.. ktoś z kim mogłaby porozmawiać...
- Blazer?- zapytała w jednej chwili z niedowierzaniem.
- Mercedes?- odpowiedział pytaniem, równie zdziwiony. - Co ty tu robisz?-

Uśmiechnął się.

- A ty?- Postanowiła podjąć grę.
- Przyszedłem pocieszyć bardzo piękną, lecz zgubioną kobietę.
- Siadaj- poklepała miejsce obok siebie.
Nie rozumiała, dlaczego Blazer tak bardzo chce jej we wszystkim pomóc.

Nie wiedziała też, że kiedyś... w odległej przyszłości, być może, będzie dla niej
jedynym oparciem. Bo stanie się jej przyjacielem.

Nie zauważyła, że trzymał butelkę czerwonego wina i dwa kieliszki.
Nalał alkoholu, a potem...przez chwilę przyglądali się sobie, oczarowani.
- Blazer, powiedz mi coś. Opowiedz mi o sobie.
Uśmiechnął się sztucznie.
- Nie ma o czym. Jestem nudny jak flaki z olejem.
- Na pewno nie.
Westchnął.
- Jak wiesz, jestem właścicielem kilku klubów.
- Kilku- mruknęła.

75

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Naprawdę kilku- potwierdził, rozbawiony. - Moje życie jest dosyć dziwne.
- Tak jak każdego człowieka.
- Aaa- mruknął, zapatrzony w świece. - Jak każdego człowieka.
- Hmmm... to powiedz mi... po co nasyłasz ludzi, żeby mnie pilnowali?-

zagadnęła nagle.

- Alexander też nasyła.
Zabolało.
- Nie chce o nim mówić. Chcę wiedzieć, po co nasyłasz ich ty.
- W mieście zaczynają dziać się różne rzeczy.
- Słyszałam. Nagle wiele kobiet znika w tajemniczych okolicznościach.

Oczywiście poszukiwania trwają i trzeba mieć nadzieję, ale...

- One są rude. Wszystkie. Bez wyjątku. Porwano już osiem kobiet.
Zmarszczyła brwi.
- Nie chcę wiedzieć, skąd ty to wiesz?
- Nie chcesz, uwierz.
- Dobra. Powiedzmy, że porywają rude, ale... wiesz ile takich kobiet jest?
- Mało. Strasznie mało.
Roześmiała się.
- Chyba nie wierzysz, że ktoś chciałby mnie...
Przyglądał się jej, poważny.
- Właśnie dlatego cię pilnujemy.
- To niemożliwe. Takie przypadki się nie zdarzają. To, że mnie w jakiś

sposób skrzywdzą jest tak wątpliwe, jak to, że słońce pewnego dnia nie
wstanie, nie zacznie świecić.

- Mercedes, to jest prawdopodobne. To jest tak cholernie prawdopodobne,

że aż boli.

- Boli?
- Nie możesz wychodzić sama z domu, rozumiesz? Jedynie na terenie

własnego gospodarstwa jesteś bezpieczna.

76

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Blazer- uśmiechnęła się -nie dramatyzuj.
Ale on był pewny. On wiedział, że chodzi im o nią. Alexander też się

domyślał. A najgorsze było to, że nic nie mogli zrobić, dopóki ona nie znała
prawdy. A nie mogła poznać.

- Dobrze, teraz opowiedz mi osobie.
- Byłam mężatką, jak zapewne wiesz- powiedziała suchym głosem. -

Rozwiodłam się. Mam przyrodniego brata i dwie siostry. Tyle.

Milczał.
- Dlaczego się rozwiodłaś?- zapytał. - Oczywiście, jak nie chcesz, nie

odpowiadaj.

Blazer myślał, że już nie odpowie, kiedy odezwała się.
- Chyba do siebie nie pasowaliśmy.
- Ile lat się znaliście?
- Pięć. Z czego trzy byliśmy małżeństwem.
- A potem cię zostawił?- zapytał z niedowierzaniem, chociaż tak naprawdę

znał jej historię. Wszyscy znali.

Romans Alana i Mercedes każdy nadprzyrodzony uznał za związek wszech

czasów, pomiędzy Wilkiem a człowiekiem.

- Nie chcę o tym mówić- szepnęła. - Chcę odpocząć.
Wziął od niej kieliszek i postawił na stole.
Przyglądał się jak zdejmuje buty, a potem kładzie się na łóżku. Tak

naturalnie.

***

Mercedes nagle poczuła, że ktoś obejmuje ją od tyłu.
- Spokojnie- usłyszała cichy szept Blazera. - Teraz tego potrzebujesz.
Miał rację. Nie chciała seksu, faceta, ani miłości. Pragnęła jedynie w chwili

obecnej bezpieczeństwa.

77

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

***

Obudziła się.
Zaspana, spojrzała na Blazera, który nadal obejmował ją ramieniem. Nie

spodziewała się tego po nim. Nadal nie potrafiła wyzbyć się podejrzeń w
stosunku co do niego, ale czuła, że mógłby być dobrym przyjacielem. Nie
potrafiła uwierzyć, że ten czuły i opiekuńczy facet składał jej kiedyś propozycje
matrymonialne. Nie do wiary, nie?

Delikatnie wyswobodziła się z jego uścisku.
Spojrzała na siebie. Sukienka, choć pomięta, nadal prezentowała się

efektownie. Wyglądała po prostu tak, jakby miała być marszczona.

Powoli podeszła do okna i rozsunęła delikatnie zasłony.
Jej oczom ukazał się cudowny widok. Miasto o wschodzie słońca. Wcześnie

rano. Tak piękne.

Przyglądała się błękitnemu niebu z nieukrywanym zachwytem.
Ale zaraz przypomniała sobie o Alexandrze. Zdradził ją.
Choć, nie. To nie było chyba właściwe słowo. To ona go zdradziła,

prowokując. Gdyby znalazła się na jego miejscu, niewątpliwie oszalałaby z
rozpaczy i zdecydowałaby się na równie drastyczny krok. Nie powinna go
winić.

Muszą sobie jedynie wszystko wytłumaczyć.
Napisała Blazerowi kartkę. W końcu nie powinna go tak po prostu

zostawiać.

Cicho wymknęła się na korytarz. Nie wiedziała po co i dla kogo. Tak

podpowiadała jej intuicja. Prawdopodobnie do domu. Chciała wszystko
przemyśleć przed spotkaniem z Alexandrem.

Nacisnęła guzik windy.
Tak. Wytłumaczymy sobie niektóre sprawy i zostaniemy przyjaciółmi. W

końcu, gdy ostatecznie się rozstaniemy, żadna ze stron nie będzie miała

78

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

pretensji do drugiego. Będziemy wolni. Znowu oboje rozpoczniemy hulaszczy
tryb życia
- uśmiechnęła się sztucznie do siebie.

Drzwi windy otworzyły się. Chciała wejść, ale... ujrzała pewnego faceta.

Mężczyznę, którego na chwilę obecną- delikatnie mówiąc- nie chciała widzieć.

Postanowiła uniknąć tego niefortunnego spotkania i szybko się wycofać.
Niestety, Alexander powoli podniósł głowę i, jakby przeczuwając, że chce

mu uciec, złapał ją za nadgarstki i przyciągnął do siebie. Drzwi windy się
zamknęły, a ona po raz pierwszy spojrzała mu w te jego piękne, granatowe
oczy.

W końcu tchórzem nie była.
Zobaczyła w nich niebezpieczny błysk. Błysk, który powinien ją

przestraszyć, ale jedynie podniecił. Oddychała spazmatycznie, urywanie.

Docisnął swoimi biodrami jej biodra tak, że teraz opierała się o ścianę

windy.

- Witaj, skarbie- szepnął jej do ucha. Przeszedł ją dreszcz. - Coś dawno się

nie widzieliśmy, nie uważasz?- wychrypiał i przesunął językiem po jej nagim
ramieniu.

Jęknęła.
- Było ci z nim dobrze? - mruknął. - Czy potrafił podniecić cię do tego

stopnia, jak ja cię podniecam?

- Nic nie rozumiesz- zdążyła wydyszeć.
- Ale teraz mi nie uciekniesz. Po raz ostatni zerżnę cię tak, że gdy tylko on

będzie cię pieprzył, ty będziesz myśleć o mnie. Tylko o mnie.

Jedną ręką podniósł jej nogę i przesunął dłonią po jej skórze, aż do

wewnętrznej strony ud.

- Zapamiętasz mnie dobrze. Bo ja zawsze kończę to, co zaczynam.
Czuła na swojej piersi jego tors. Uwielbiała tą brutalność. Tego jej

brakowało.

Sięgnął ramieniem do przycisków windy.

79

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Co robisz?- zapytała.
- Blokuję ją.
- Ale... tak można?
- Dla chcącego nic trudnego - zacytował, po czym zaśmiał się gardłowo,

gdy winda stanęła.

Patrzyła na niego zaskoczona.
- A teraz kamera- zdjął marynarkę, potem koszulę i zasłonił nią obiektyw.
Boże, tu jest kamera?
Uśmiechnęła się, widząc jego umięśniona klatę.
Był jej. Ostatni raz.
Odwrócił ją tyłem do siebie. Przycisnął całym ciałem.
- I co? Może teraz mi powiesz, że sama sytuacja nie wydaje ci się

podniecająca?- Naparł na nią biodrami.

Tak słodko- boleśnie czuła na pośladkach jego twardego penisa.
- Błagaj- szepnął i polizał jej ucho. - Poproś o to, żebym cię dzisiaj pieprzył.
Ledwo oddychała z pożądania.
- Proszę- wychrypiała.
Odpiął jej zamek błyskawiczny z tyłu sukni.
- O co?
- Żebyś mnie porządnie zerżnął.
Usłyszała jego gardłowy śmiech.
- Jak sobie życzysz.
Zsunął jej materiał z ramion i szybko przejechał językiem po plecach.
Znowu przeszedł ją dreszcz.
Odwróciła się twarzą do niego i powoli zsunęła się po ścianie.
Teraz to on się rozbierał.
To niewiarygodne. Jeszcze nigdy w życiu nie uprawiałam seksu całkowicie

nago w windzie.

Zdjął jej bieliznę.

80

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Odwróć się.
- Nie.
- Chcę cię mieć od tyłu. Ostatni raz.
Wykonała polecenie.
Wszedł w nią nagle, brutalnie i tak podniecająco groźnie, że aż chciała wyć

z rozkoszy. Poruszał się szybko, gwałtownie.

Paznokciami skrobała ścianę windy.
Było jej tak dobrze, że już nie zwracała uwagi na miejsce tych ich

wyczynów. Co to za różnica, gdzie są.

Fala orgazmu zalała ją tak intensywnie, że przez chwilę nie mogła dojść do

siebie.

Po chwili oparła się, zmęczona, o ścianę.
Oddychała spazmatycznie, jak po jakimś nieludzkim wysiłku, biegu.
Jeszcze nigdy czegoś takiego nie przeżyła.
Po chwili zaczęli się ubierać. Trzeba było kiedyś wrócić do rzeczywistości.
On- jako dżentelmen- zapiął jej sukienkę, ona- jako kobieta elegancji-

zawiązała mu starannie krawat.

Nie odezwali się ani słowem.
Kiedy wyszli z windy, oprócz chmary ludzi, którzy rzucali im chmurne

spojrzenia, nic nie wskazywało na to, że właśnie ta winda była ostatnim,
wspólnym wspomnieniem tej niezwykłej przygody.

Rozeszli się teraz, każde w inna stronę.
Mercedes udała się do swojego pustego domu, a Alexander do swojego

ostatnio dziwnie nudnego klubu. Mieli o wszystkim zapomnieć.

Ale czy można zapomnieć o tych niezwykle emocjonujących chwilach? Czy

potrafią zwyczajnie wymazać je z pamięci?

81

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Rozdział 6

Dwa tygodnie, a on nie dzwonił. Nie dzwonił, choć zawsze to robił. Teraz

dał za wygraną. Przestał. A ona tak bardzo tego potrzebowała. Zaczęła
żałować.

Czy to nie ironia losu? Nie chciała przecież jego obecności, nie chciała

związków. Dlaczego więc, gdy go nie teraz nie było, gdy nie czuła jego
świdrującego spojrzenia obok siebie, jego obecności, tak cholernie bała się, że
on może być w tej chwili z inną? Jak można to wytłumaczyć?

Przecież nie mogła go pokochać. To niemożliwe. I nie chodziło jedynie o

puste słowa. Ona w to nie wierzyła. Przecież już raz kochała. Kochała Alana. I
do końca nigdy nie przestała.

Więc... jak to nazwać? Zauroczenie? Fascynacja? A może przyzwyczajenie?
Nie wiedziała. Naprawdę nie potrafiła tego logicznie wyjaśnić, ale

potrzebowała go.

Przekonała się, że tylko przy Alexandrze potrafiła być sobą.
Czuła, jak w jego obecności pękał mur, bariera, gruba skorupa, za jaką się

zasłoniła, aby nie czuć bólu, aby więcej nie pokochać.

Ale przecież... z Jackiem było tak samo. Też czuła ten pociąg. W końcu był

przystojnym mężczyzną. Tylko, że... rozstania z tamtym facetem nie
przeżywała, tak jak rozstania z Alexandrem. Bo to był koniec.

Ich ostatnią, wspólnie przeżytą przygodę można byłoby określić jednym,

jedynym słowem. Winda. Kto by pomyślał?

Pójdę do niego- postanowiła. Gdy sobie wszystko wyjaśnimy, będzie mi

82

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

łatwiej. Jak będę miała czarno na białym, że się rozstaliśmy w sposób
ostateczny to zrozumiem i nigdy więcej nie będę go męczyć i nachodzić. Będzie
mógł się spotykać z tą blond wywłoką, suką, która odbiera to, co do niej nie
należy. Pewnie wiele facetów nabrała na te strasznie

długie nogi i wielkie biust!

Dobre sobie. Pewnie implanty, albo wypchane. To się, Alex, jeszcze

zdziwisz, gdy rozbierając tą lalę natrafisz na plastikowe przeszkody! I nie
przychodź mi tylko, gdy ta cię oskarży o Bóg jeden wie co, ze złości, bo jej
wielkie szpony, nienaturalnej długości tipsy złamią się pod wpływem niesienia
zakupów za twoje pieniądze! Oj, zobaczysz... Takie to cię jedynie wydoją z
forsy. Ale jeśli ty to akceptujesz... Proszę bardzo. Oczywiście nie obchodzi mnie
z jakimi... babsztylami się spotykasz! -
dokończyła w myślach swój monolog.

Tak naprawdę to nie wiedziała, co się z nią dzieje. Przecież nigdy nie

życzyła nikomu nic złego. Nawet Alanowi. Z natury była... łagodna.
Przynajmniej kiedyś.

Co ją w takim razie napadło? Po co to jej było?
Przecież- jak sama zdążyła zauważyć- Alexander to wolny człowiek. Może

spotykać się z kim zechce.

Ona jedynie postanowiła dać mu lekcję, jakie kobiety potrafią być

podstępne, perfidne i marudne. Dla jego własnego dobra, oczywiście. Powinien
jej dziękować, tak na marginesie. Przecież to nie w jej interesie leży, żeby mu
dogodzić i pilnować, aby sobie życia nie zmarnował z jakąś harpią.

Tak. Pokażę mu, cholera, że mi nie zależy, że może wsadzić sobie w dupę

swoją dumę, a ja nadal będę cieszyć się wolnością i niezależnością. Taaak.
Życie potrafi być piękne
- uśmiechnęła się trochę przymusowo, odstawiając
szklankę z brandy.

Przecież sobie niczego nie wyjaśniliśmy- tłumaczyła sobie, schodząc po

schodach.

Nie mogła dopuścić do siebie faktu, że tak naprawdę to... tęskniła za jego

widokiem.

83

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Niestety Mercedes tak usilnie nie chciała w to wierzyć, że w końcu

uwierzyła. Trochę to skomplikowane, ale jednak prawdziwe.

Ona przecież nie należała do kobiet, które wmawiałyby sobie na okrągło Ja

go nie kocham. To pewnie zwyczajny pociąg seksualny. Ona, gdy uświadomiła
sobie kiedyś, że kocha Alana, nie zaprzeczała. Pogodziła się z tym, tak, jak
pogodzić się można ze stratą kogoś bliskiego. Ona sobie poradziła. Potrafiła
być małą, bezbronną dziewczynką, która nauczyła się żyć, bo musiała. A teraz
wiedziała, że to nie miłość, że nic nie będzie z takiego związku. Przecież
kochała jedynie Alana.

Nagle przystanęła.
Gdzie on, cholera, mieszka?

***

Zobaczyła w jego spojrzeniu nieopisane cierpienie.
- Co powiedzieli?- wykrztusiła.
- Że cię nie kocham...
- Aha- mruknęła.
- Że to tylko zauroczenie...
- No - jej pełne bólu oczy spojrzały gdzieś w dal.
- Powiedzieli, że chcesz moich pieniędzy.
Zamknęła powieki, delektując się uczuciami. Wiedziała, że

nieubłaganie zbliża się koniec. Znała go. Alan nie potrafiłby z nią być.

- Popatrz mi w oczy i powiedz, co widzisz, kochanie- szepnął,

obejmując ją w talii.

- Nie- odpowiedziała matowym głosem. - Nie potrafię.
Zaśmiał się cicho. Ta jego arogancja.
- Potrafisz - bliżej ją do siebie przyciągnął.
Otworzyła jedno oko. Potem drugie. Przygryzła wargę,

zmarszczyła nos.

84

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Ale.. rodzice...
- Wystarczysz mi ty.
- Oni ci tego nie wybaczą.
- Wystarczysz mi ty - powtórzył i pocałował ją w skroń.
- Czy ty, cholera, słyszysz co mówisz?- wyrwała się z jego objęć.
Nie obchodziło jej, że właśnie wyznał jej miłość, że powiedział, że

chce spędzić z nią resztę życia. Przecież później na pewno żałowałby
tej decyzji. Nie pragnęła miłości z litości.

- Mercedes - jęknął i teatralnie wzniósł oczy do nieba. - Przecież

sobie poradzimy. Ty pracujesz, ja pracuję. Gdyby mnie
wydziedziczyli- a tego nie zrobią- damy sobie jakoś radę.

- Nie chodzi o to, czy pozbawią cię pieniędzy, czy nie, cholera!

Chcesz ich nie odwiedzać, nie widywać? Przeze mnie?

On jedynie do niej podszedł, podniósł wymownie jedną brew i

żarliwie pocałował.

I właśnie w tej chwili wysiadł jej głupi rozum, a ciałem zawładnęło

jej kochające serce...

***

- Wiesz co, Blazer?- zapytała matowym głosem. - Zadzwoniłam do ciebie z

zamiarem wyciągnięcia informacji o Alexandrze. Na prawdę chodziło mi tylko
o to. Myślisz, że jak będziesz zachowywał się jak zakochany, nieokrzesany
kochanek, to będę się z tobą spotykać?- znudzona, ale jednocześnie rozbawiona
spojrzała na osobę, teraz stojącą pod jej balkonem z jakimś instrumentem.

Ten się jedynie uśmiechnął. Westchnęła.
- Blazer, mówiłam ci już! Przestań robić z siebie idiotę przy ludziach-

powiedziawszy to zerknęła wymownie na grupę jej sąsiadów, teraz uważnie
obserwujących zamieszanie przed jej domem.

A chciała jedynie zapytać Blazera o adres mieszkania Alexandra!

85

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Jak to możliwe, że nigdy nie wypytała się go, gdzie tak naprawdę mieszka?

Przecież widywali się kilka tygodni, na miłość boską! Takie rzeczy powinno się
wiedzieć... Dobra, ona nie wiedziała i... I głupia zadzwoniła do tego szaleńca,
który powiedział, że przez telefon nigdy nie będzie wyjawiał tak poufnych
spraw i zadecydował, że do niej przyjedzie. Kiedy zaś odmówiła wpuszczenia
do domu tego... człowieka, ten poszedł do samochodu wyjął... lutnię, gitarę czy
jakieś inne muzyczne paskudztwo i zaczął dla niej grać! Wyobrażacie sobie?
Blazer?!

On, cholera, coś kombinuje! Jestem pewna! Taki człowiek nigdy nie

zachowałby się w ten sposób... Blazer musi mieć w tym jakiś swój interes. To
dziwne, nawet nie podobne do niego. Trzeba tylko dowiedzieć się, co knuje.

Mercedes zmrużyła oczy, obmyślając plan swoich działań.
Jeśli wpuści do domu tego osobnika, może się to źle skończyć, zważywszy

na to, że kobieta była tak załamana i zła na siebie, że chętnie pozwoliłaby się
pocieszać w ramionach przyjaciela, a za takiego uważał się w tej chwili Blazer.
Gdyby zaś go nie wpuściła, nadal grałby na tej gitarce i straszył ludzi! Jeszcze
by tego brakowało, aby przechodząc przez ulicę słyszała szepty typu „Do niej
ten zakochany człowiek tak pięknie śpiewał i grał jak utalentowany muzycznie,
a ta -wredna- go odrzuciła i kazała stać pod balkonem, aż się żal człowieka
zrobił”.

Mercedes uśmiechnęła się mimo woli i wzniosła oczy ku niebu.
- Dobra, Blazer- szepnęła. - Wygrałeś bitwę, ale rozgrywka nadal należy do

mnie. Właź- syknęła, jednocześnie się uśmiechając. Facet nie wiedział,
oczywiście, że kobieta także coś knuje, ale i tak uradowany odwrócił się,
zaniósł swoje "sprzęty'' do auta.

Cała sytuacja przybrała pomyślny dla niego obrót. Opłacało się mu

wydurniać, jak na prawdziwego błazna przystało, aby potem widzieć ten ledwo
powstrzymywany uśmiech i słyszeć te cudowne słowa oszczerstwa
Zachowujesz się jak błazen i jakiś psychopatyczny idiota! Wyłaź z tych

86

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

krzaków!

Westchnął.
Dla niej wszystko.
Szelmowskim krokiem wszedł po schodkach. Delikatnie dotknął klamki i

pchnął. Drzwi były otwarte.

Blazer z niepokojem zmarszczył brwi.
Dlaczego, kurwa, te drzwi są otwarte?!- zadał sobie... no trochę głupie

pytanie.

Z rozmachem otworzył je na rozcież, po czym zamknął wysoce

niestosownym kopnięciem.

Cóż... Chyba zbrzydł mu urok tego słodkiego chłopca.
- Mercedes!- wydarł się. - Dlaczego, do jasnej cholery, nie zamykasz drzwi

na klucz?

Odpowiedziała mu cisza. Zdenerwowany, wszedł na schody, po dwa

stopnie.

Wiedział, że była na górze. Czuł to.
Przystanął, gdy zobaczył mnóstwo takich samych drzwi.
To chyba, cholera, normalne, Blazer. Uspokój się chłopie!
Otworzył pierwsze.
Nic. Nie ma jej.
Warknął z frustracji i złości.
- Mercedes!- zawołał jeszcze raz. - Wyłaź, bo jak cię znajdę to przysięgam,

że zapomnę o naszej przyjaźni i zacznę robić się napastliwy, więc lepiej, moje
Słońce, wyjdź.

Otworzył następne drzwi.
Hmmm. Sypialnia. Urządzona na czerwono.
Przechylił głowę na bok i zatrzymał dłuższe niż wymagała tego sytuacja

spojrzenie na łóżko.

Potrząsnął głową.

87

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Aby patrzeć na wielkie łóżko muszę najpierw znaleźć tą cholerną złośnicę-

pomyślał kąśliwie.

Po kolei otwierał drzwi.
Nagle przystanął. Rąbnął się ręką w czoło i westchnął.
Boże, jaki ja jestem czasami parszywy- skwitował i skupił się.
Po chwili uśmiechnięty ruszył w stronę właściwego pomieszczenia.
Cicho, bardzo ostrożnie poszedł w kierunku łazienki. Jego wrażliwe uszy

usłyszały delikatny szelest.

Ja tej małej diablicy zaraz pokażę!- z uśmiechem wmaszerował w dziwnie -

jego zdaniem- pustą przestrzeń. Już miał zamiar się na nią rzucić kiedy...

- DAVID?- wrzasną Blazer.
- BLAZER?- Krzyknął David.
- Co ty tu, cholera, robisz?
- Prędzej mnie szlag trafi niż ci powiem- warknął. - A tak naprawdę to co ty

tu robisz?

- Myślisz, że ci powiem? Prędzej pożrą mnie z mojego stada niż powiem ci,

że przyszedłem tutaj do Mercedes spędzić z nią upojną noc.

- Taaak- mruknął David - Jesteś wyjątkowo dyskretny, palancie!
- Przyganiał kocią garnkowi, gałganie. Przychodzisz tutaj do niej, a

wyglądasz jakby cię pobili, a potem wrzucili pod stado pędzących i wściekłych
krów. A tak właściwie to, gdzie się podział nasz kochany Alex?- Zapytał niby to
z troską w głosie. - Może przypadkiem ktoś go przejechał?

- Dobrze, że niektórzy mają wyobraźnię- David uśmiechnął się czarująco. -

A ty wyobrażasz sobie aż nazbyt dużo.

- Co ty powiesz, Davidzie.
- Co ty powiesz, Blazerze- przedrzeźniał go.
- Wynocha- warknął.
- Wynocha- naśladował go.
- Wyjdź przyjacielu.

88

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Nie wyjdę, kolego.
- A właśnie, że wyjdziesz i to już- powiedział z przyklejonym do twarzy

uśmiechem.

- A właśnie, że nie wyjdę, za to ty wylecisz- odpowiedział także

uśmiechnięty.

- Będziesz mnie jeszcze przedrzeźniał!?
- Będziesz mi jeszcze dokuczał?
- Tak.
- Tak.
- Skończ z tym, dobra? David, to nie twoja sprawa. Kiedyś byłeś inny i do

niczego się nie mieszałeś...

Uśmiech znikł z twarzy Davida.
Szybko przyparł do ściany Blazera.
- Domyślasz się chyba, że szukają jej przez ciebie?- Warknął. - Ty

popełniłeś błąd, zadając się z niewłaściwą osobą. A wiesz, jak się czuje przez
to Alex? Nie daje tego po sobie poznać, ale gdybyś go tylko widział! Czepia
się nawet Caroline.

- Myślisz, że to moja wina? Tak? On też w tym wszystkim siedzi!
- Blazer- rozległ się nagle zimny głos Mercedes. - Możesz mi łaskawie

wyjaśnić, co do cholery jasnej robicie- ty i twój szanowny kolega- w mojej
łazience?- Jednocześnie na nią spojrzeli.

Pięknie- pomyślał Blazer. Przez tego idiotę wpadłem. Niech zostanie

zabity przez jakiegoś szwedzkiego łowcę dziewiczych cnót, ale wcześniej niech
go ów psychopata podrażni trochę siekierą.

Wspaniale- podsumował David. Mam nadzieję, że Blazera wykastrują

kiedyś widelcem, ale wcześniej zgwałcą Chińczycy, a jego przyrodzenie zjedzą
na śniadanie australijskie kangury. Alexander byłby przynajmniej raz
zadowolony.

Faceci spojrzeli na siebie. David, kulturalnie, puścił Blazera i równie

89

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

elegancko, podstawił mu nogę. Ten z kolei podniósł wymownie brew, szepnął
prawie niedostrzegalnie Bachor! i grzmotnął go w żebra.

Obaj- podobno dorośli mężczyźni- poszli skruszeni za Mercedes, która z

kolei zaprowadziła ich do salonu, skrzętnie omijając przy tym sypialnię.

Kiedy- jak myślała- uspokoiła się emocjonalnie, zaczęła.
- Chciałabym wiedzieć, skarbie- zwróciła się do Davida- co robiłeś w mojej

łazience i kim tak dokładnie jesteś, a ty- wskazała głową na Blazera- w mojej
sypialni?

David warknął.
- Byłeś w jej sypialni??- zapytał rozwścieczony. - I nic mi nie powiedziałeś?
Niewzruszony Blazer odpowiedział spokojnie.
- Podobno trójkąciki cię nie interesują, kolego. A zresztą nie pytałeś.-

Wzruszył obojętnie ramionami. - Przecież nie będę człowieka napastował.

David prychnął.
Alexandrowi się to nie spodoba – pomyślał, zły. Jest teraz w kiepskim

humorze, a ta informacja tylko podrzuci mu pretekst do wymordowania połowy
ludzkości.

- Dzięki- odpowiedział sarkastycznie.
- Zawsze do usług.
David spojrzał na niego groźnie.
Zapadła cisza.
Mercedes podniosła brew. Czekała.
Oboje na nią patrzyli, ale nie odezwali się.
- Więc?
- To jego wina. - Zaczął Blazer.
David spojrzał na niego oskarżycielsko.
- To po co, cholera, lazłeś do jej sypialni??
- A po co się tam chodzi?
- Widzisz, zazwyczaj chodzi się tam we dwójkę. No - David zrobił zabawną

90

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

minę - chyba, że jesteś samowystarczalny.

Blazer prychnął.
- Tak, czasami trzeba sobie pomóc, Davidzie. Wtedy chodzi się do

specjalisty. Taki pan- no chyba, że wolisz panią- nazywany jest seksuologiem.
Może ci pomóc. Alexandrowi też.

- Widzisz, nie potrzebuję żadnych terapeutów. Mam Caroline. A Alex jakoś

też daje sobie radę- uśmiechnął się czarująco.

- Taaak- powiedział Blazer, przybierając skruszoną minę. - Widzieliśmy.
Wspomnienia zaatakowały Mercedes jak jakieś uderzenie. Czuła się tak,

jakby ktoś ją spoliczkował. To bolało.

Nie bój się zmiany na lepsze- powiedział kiedyś Alan.

Zmieniła się. Umarła każda cząstka jej dawnego istnienia.
Przed nami długa droga życia- szepnął jej kiedyś do ucha, były mąż.
Tak. Pięć lat szczęścia, spełnione marzenia, pęknięte serce, utrata rozumu.

Życie.

Alan, pomyślała. Tak bardzo chciałabym zatrzymać cię przy sobie, poczuć

ostatni oddech, kochać aż do śmierci. Byłam gotowa. Gdybyś nie odszedł,
bylibyśmy razem. Nie poznałabym Alexandra, do którego mnie w jakiś sposób
ciągnie, Blazer nie próbowałby mnie uwieść, w domu nie szpiegowaliby mnie
jacyś obcy ludzie. Wszystko byłoby po staremu, a my żylibyśmy razem. Bo cię
kochałam. Bo nadal kocham.

A Alexander... i tak dla niego jestem martwa.
- Nazywam się David Chatisow, jestem bratem Alexa.
Mercedes spojrzała na niego z nadzieją. Chciała nadal wierzyć.
- On cię nasłał?
- On chciał jedynie zadbać o twoje bezpieczeństwo.
Jedynie.
- A nie można by tak zwyczajnie? Przez drzwi? Od tej pory mam ryglować

okna?

91

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

David uśmiechnął się czarująco.
- Nie. Oczywiście. Przepraszam.
- A czy... - zaczęła obojętnie- on dobrze się czuje?

- Zależy co rozumiesz przez to pojęcie- znowu się uśmiechnął.

Boże, Alexander też ma te cudowne dołeczki- pomyślała Mercedes

zrozpaczona.

- Został w tym tygodniu pobity, przejechany, dostał ochrzan od własnego

ojca, zaatakowały go małpy...

- Pobity?
- Taaak- przeciągał. - Sam go walnąłem.
Mercedes przyglądała mu się przerażona. Tym razem to ona chciała go

trzasnąć. Jak mógł w ogóle dotknąć Alexa? Brat?

Najwyraźniej jej myśli musiały odbić się na twarzy, bo David się cofnął.
- Sam chciał- zaczął się tłumaczyć. - Znaczy w drugim tygodniu. W

pierwszym naprawdę zasłużył na porządne lanie.

- Co zrobił?- zapytała, blada.
- Hmmm... Przestraszył moją dziewczynę. Caroline, gdy...
- Biedna.
- Już mu wybaczyła.
- Masz szczęście- powiedziała cicho, zerkając na Blazera, który... dłubał w

nosie? - Nie zawsze trafiają się takie kobiety, które potrafią wybaczyć wybuchy
złości Alexandra.

- Tak- powiedział, przyglądając się jej uważnie. - Ja potrafię to docenić, ale

chyba mój brat już nie.

Mercedes zmarszczyła brwi.
Tęskniła. Czuła się dziwnie. Odzwyczaiła się od takiego uczucia.
- David, po co właściwie przyszedłeś?
- Podobno rude kobiety...
- Aha. Rozumiem. Ty też? Dobra, nie chcę się wtrącać w te wasze

92

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

przemyślenia dotyczące mnie, ale... mogę dostać adres Alexandra?

David spojrzał na nią zdziwiony.
- Nie masz?
- Chyba nie mam- powiedziała ze skruszoną miną.
- Dobrze.
- Nie- odpowiedział w tej samej chwili Blazer. Nareszcie się zainteresował.

- Nie dostaniesz adresu tego odludka. Samo miejsce jego zamieszkania budzi
strach.

- Blazer, nie wtrącaj się.
- Wiesz, że mogę cię powstrzymać?
- Wiem. Nie zrobisz tego jednak.
- Dlaczego? Jestem gotów przywiązać cię do łóżka, jeśli trzeba.
Łóżko. Sypialnia. - Mercedes się lekko wzdrygnęła.
Przecież i tak mnie puści. To niemożliwe, żeby...
Poczuła na ramieniu jego rękę. Nie trzymał jej mocno, nie sprawiał bólu. W

każdej chwili mogła się wyrwać.

- Mercedes, proszę...
David spojrzał na Blazera nieco zdziwiony.
- Przynajmniej pozwól mi z tobą jechać.
- Nie, Blazer.
- Nalegam.
- A ja się nie zgadzam. To nasze prywatne sprawy- powiedziała patrząc mu

w oczy. - David, napisz na kartce jego adres. A teraz cię pożegnam.
Przepraszam, jeśli nie będę zbytnio gościnna i nie odprowadzę cię do drzwi.
Wiesz... wyjdź tak jak wszedłeś- uśmiechnęła się czarująco. - A teraz
pozwólcie, panowie, że udam się na górę. A ciebie, Blazer ma tutaj nie być, gdy
wrócę.

Mruknął coś pod nosem.
- Coś mówiłeś?

93

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Nie, nie.
- A więc się rozumiemy.

***

Dwadzieścia minut później Mercedes była gotowa. Na wszystko.

Dosłownie. Musi to zakończyć. Musi.

Wysiadła ze swojego superszybkiego czarnego samochodu.
Nikt nie wiedział, że prowadzi. Po odejściu Alana przerzuciła się na inne

środki transportu. Tak było jej po prostu wygodniej, łatwiej. Teraz musiała jak
najszybciej dostać się do Alexandra.

Rozejrzała się.
Faktycznie, teren nie był zbyt... -skrzywiła się- uwarunkowany.
Nie, żeby miała coś do samej budowli. Przecież dom Alexandra był

niewątpliwie jednym z najpiękniejszych, jakie w życiu widziała. Tylko... to
miejsce. Było tak jakby... odcięte od cywilizacji. I te drzewa... To pustkowie z
lasem pośrodku. Naprawdę. I nie chodziło tylko o to, że było tam w jakiś
sposób brzydko, czy coś... nie. Miejsce było po prostu straszne.

Weszła zdecydowanie po schodkach. Nie widziała dzwonka.
Zmarszczyła brwi.
To jak mam się tam dostać?
W pierwszej chwili była gotowa wyważyć drzwi, potem pomyślała

racjonalnie.

Lekko dotknęła klamki. Drzwi były otwarte. Pchnęła i weszła do środka.
Wnętrze było piękne. Sam hol był urządzony na blady brąz i złoto. Posadzki

zdobiły pewnie jakieś drogie, perskie dywany, na ścianie wisiał wielki obraz...

Ale nie miała czasu przyglądać się pomieszczeniu. Musiała go znaleźć.

Czuła, że coś... czuła że dzieje się coś złego.

- Alexander?- zawołała.

94

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Odpowiedziała jej cisza.
- Gdzie jesteś? Gdzie się chowasz?
Nadal mówiła do ścian.
Gdzie on cholera może być?
Wiedziała, że powinna teraz odejść i przyjechać kiedy indziej. Wiedziała, a

jednak tego nie zrobiła. Choć powinna.

Powoli zaczęła wchodzić schodami, na górę.
Czuła się coraz bardziej zaniepokojona.
Przystanęła, gdy zobaczyła kilkanaście par różnych drzwi. Ten dom był tak

strasznie podobny do jej własnego mieszkania.

Teraz nie wiedziała już, gdzie szukać.
Dobra, poddaje się. Przyjadę kiedy indziej, gdy zastanę go w domu-

postanowiła.

Już miała odejść, kiedy coś usłyszała. Jakby damski śmiech. Bardzo

piękny, kobiecy uśmiech.

Zaintrygowana, ale jednocześnie coraz bardziej przerażona poszła w stronę

owego pokoju.

Jej serce przyśpieszyło.
Domyślała się co teraz zobaczy. W końcu głupia nie była.
Nie będę płakać- obiecała.
Przecież nie będzie wylewać łez na Alexandra. Może jednak...
Gdy zobaczyła nad nim nagą kobietę wyzbyła się złudzeń i głupich nadziei.

Wiedziała, że dla niego to definitywny koniec.

Myślała, że zaraz serce wyskoczy jej z piersi. I ten potworny ból.
Zdradził mnie. Ten pieprzony łajdak mnie zdradził!
Byli tak strasznie pochłonięci sobą, że nawet nie zauważyli Mercedes.
To na pewno on- pomyślała smutno. To nie żadna cholerna pomyłka. To

rzeczywistość.

Przy tych igraszkach biała satyna odrobinę zsunęła się z ich ciał. Zobaczyła

95

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

rękę Alexandra na jej nagim biodrze.

Szatynka zachichotała. On także się gardłowo zaśmiał.
Jakby było to zabawne.
Mercedes chciała umrzeć. Ale śmieć niczego nie rozwiązuje, a w

szczególności nie przyczynia się do zniknięcia pragnienia. Pragnienia bycia z
inną osobą, pragnienia bliskości. I nie chodzi jedynie o seks. Mercedes chyba
widząc go z inną zrozumiała, że wolałaby kiedyś przez niego cierpieć, ale być
z nim, niż widzieć jego zdradę. Tak, to pragnienie przyniosło jedynie
rozczarowanie, gorycz. I ból. Ten potworny ból, rozdzierający serce.

Nagle Alexander spojrzał na nią. W jego oczach dostrzegła... tak, to było

zaskoczenie, lecz zaraz ten błysk zmienił się w pogardę.

Szepnął coś kobiecie, na co ta się uśmiechnęła i całkowicie naga- nie

zważając na miejsce, oraz publiczność- poszła do łazienki.

Mercedes stała chwilę, po czym powoli okręciła się na pięcie z zamiarem

odejścia. Serce jej pękało. Nie chciała widzieć tego gnoja.

Nagle wyrósł przed nią Alexander okryty w pasie prześcieradłem. Złapał ją

brutalnie za nadgarstek.

- A czego się spodziewałaś?- szepnął pogardliwie. - Wierności?- zaśmiał się

brutalnie. - Takiej kobiecie jak ty?

Przechyliła głowę. Przybliżyła się do niego tak, że czuł jej ciepły oddech na

policzku.

- Nie, Alexandrze- szepnęła mu do ucha. - Nie chciałam od ciebie niczego, a

szczególnie wierności. - Pocałowała go delikatnie w policzek i wyrwała
nadgarstek z jego władczego uścisku. - Wolałabym umrzeć- szepnęła cicho za
jego plecami.

Ostrożnie zeszła na dół. Cicho otwarła drzwi i równie cicho je zamknęła.
Kiedy wyszła na zewnątrz, wiatr rozwiał jej włosy. Wciągnęła w płuca

świeże powietrze.

Jej twarz nie wyrażała emocji. Ona też musi zacząć nowe życie. Powinna.

96

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Przyglądał się jej. Przyjechała dzisiaj swoim czarnym samochodem. Była

taka opanowana, jakby nic się nie stało, jakby jej nie zdradził.

Usłyszał szelest. Odwrócił się i ujrzał Wiktorię. Ta kobieta to wielki błąd,

nie powinien zapraszać jej do domu, nie powinien do niej dzwonić. A jednak.
Zadzwonił.

- Choć do mnie- szepnął.
Musiał ułagodzić ból.

Wsiadła do samochodu. Z torebki wyjęła telefon komórkowy,

jednocześnie odpalając silnik. Odebrał po pierwszym sygnale.

- Co myślisz o odnowieniu naszej... znajomości, przyjacielu?
- Mercedes?- zapytał zdziwiony Blazer. - Naprawdę tego chcesz? Przecież...
- Tak. Właśnie tego chcę.
- Dobrze, ale...
- Spotkamy się dzisiaj w Plazie?- zapytała zduszonym głosem.
- Oczywiście, Słońce. Mam zarezerwować pokój?
Chwilę zwlekała z odpowiedzią.
- Tak. Zarezerwuj jeden pokój.
- Dobrze. Opowiesz mi o wszystkim.

Rozłączyła się. Miała dość życia. Miała dość Alexandra i jego wybryków.

Postanowiła go nienawidzić. Tak, to chyba doskonałe rozwiązanie. Nie chciała
go więcej widzieć na oczy. Po jaką cholerę w ogóle go poznawała? Bądź
szczęśliwy, Chatisow.

Jej oczy się zaszkliły.
Nie - zamrugała kilkakrotnie. Ostatni raz płakałam przy odejściu Alana.

Teraz nie mam zamiaru powtarzać tego błędu. Nie mam zamiaru wylewać
niepotrzebnych łez na tego gnoja. Wolałabym umrzeć.

Było za późno, by zareagować. Drugi samochód ją zaskoczył. Nawet nie

zwróciła wcześniej na niego uwagi. Była zbyt rozkojarzona.

97

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Krzyk zamarł w jej gardle.
Wiedziała, co się stanie. I właśnie to było w tym wszystkim najgorsze.

Miała świadomość. Była pewna, że ta ciężarówka ją uderzy, że zaraz zginie. Bo
z takich wypadków nie wychodziło się nigdy cało. Nie przy takiej prędkości...
Nigdy nie słyszała o zderzeniach z wielkimi samochodami, zakończonych
happy endem.

To była jej śmierć. Nie miała czasu. Te sekundy... Samochód był coraz

bliżej, a ona siedziała sparaliżowana, wiedząc, że to koniec.

Nagle obok niej pojawiła się postać przystojnego mężczyzny.
Była zbyt przerażona, aby zareagować.
- Ci, skarbie- szepnął i się do niej nachylił. - Na imię mi Cierpienie,

kochanie.

I ją pocałował.
O dziwo, nie czuła bólu.

***

- Dobra robota, wampirze- szepnął brązowooki mężczyzna. - Spisałeś się

bardzo dobrze.

- Co teraz?- zapytał przejęty krwiopijca.
Oboje jednocześnie spojrzeli na pobojowisko. Był to straszny widok.
A najbardziej ucierpiało pewne czarne auto, którego teraz- szczerze

mówiąc- nie można byłoby rozpoznać wśród resztek tułających się
przedmiotów. Samochód, a raczej jego resztki, mogły nadawać się jedynie na
złom.

Przywódca przykucnął i z czułością spojrzał na leżące obok niego ciało.

Uśmiechnął się.

- Co z nią?- zapytał wampir.
- Nie widzisz- odszepnął cicho. - Przecież nie żyje. Nie czujesz tego? Jej

98

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

serce nie bije, ciało nie reaguje, a umysł dał za wygraną. To koniec.

- Więc co robimy?
Brązowooki paznokciem przejechał po jej policzku, tworząc tym samym

głęboką bruzdę, długą linię, niewątpliwie pozostawiającą bliznę.

Uśmiechnął się, szczęśliwy. Znalazł ją. To bez tej kobiety Alexander nie

potrafił żyć. Była jego.

- A teraz jest moja- delikatnie ją podniósł i pocałował z czułością w

okaleczony policzek. - A ciało już mam.

***

Drzwi otworzyły się z hukiem.
- Gdzie ona jest do cholery?- wydarł się Blazer.
Alexander spojrzał na niego obojętnie znad głowy swojej uroczej partnerki.
- Kto?
- Mercedes!- zawołał wściekły. - Była u ciebie.
- Wiem.
- Wiesz? To gdzie ona w takim razie jest teraz?
Wzruszył ramionami.
- Myślisz, cholera, że ją pilnuję? Jest dorosła.
- Tak. Podobno ty też.
- Wiktorio, mogłabyś nas zostawić?- powiedział.
- Znowu?- wymruczała. - Czy zawsze nachodzą cię rozzłoszczone kobiety i

wściekli mężczyźni?- Zgrabnie zeszła z jego kolan i obciągnęła kusą, skórzaną
spódniczkę.

- Mercedes widziała cię z nią? - Zawołał pogardliwie, gdy dziewczyna

wyszła.

- Tak- powiedział i pociągnął duży łyk ze szklanki z alkoholem. - Była,

potem tak szybko wyszła...

- Czy ty masz w ogóle sumienie, Alexander? Wiesz, co to jest rozsądek?

99

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Alex skrzywił się teatralnie.
- Chyba nie.
- A niech cię szlag trafi! Jeśli coś się jej stało, przysięgam, że cię zabiję.
- Nie zabijesz- jego spojrzenie powędrowało gdzieś w dal. - Kiedyś....

przyrzekłeś- powiedział beznamiętnie.

- Gówno mnie obchodzi co zrobiłem kiedyś- Alex wstał i podszedł,

zamyślony do okna.

- Ta przysięga aby nas dzieli, nie uważasz? Może byśmy tak...
- Jeśli nie wiesz, gdzie ona jest, to żegnam- Blazer odwrócił się, lecz zamarł

w pół kroku, gdy usłyszał jego słowa.

- Pewnie się dzisiaj omówiliście. Znowu. Powiedz... z tobą też jest tak dobra

w łóżku jak zemną?

Blazer błyskawicznie pojawił się przy Alexandrze i walnął go w szczękę.

Siła uderzenia była tak duża, że go odrzuciło.

Blazer pochylił się nad Alexandrem i szepnął.
- Jeśli ty nie potrafisz docenić jej zalet, między innymi wierności, to masz

problem, stary. Ale nie martw się- zaśmiał się z drwiną. - Pozbyłeś się kłopotu.
Znając Mercedes, to nie wybaczy ci tego... hmm.. wybryku. Jesteś załatwiony-
spojrzał na Alexa z kpiną. Jego słowa były przesiąknięte jadem. - A do kogo
może pójść zrozpaczona kobieta, jak nie do przyjaciela? Początkującego
przyjaciela, godnego zaufania człowieka, który nigdy nie skrzywdził jej, nie
poniżył, który nie próbował jej wykorzystać- przynajmniej później- przez
którego nigdy nie cierpiała? - Spojrzał na niego. - Alexander, ona przyjdzie do
mnie. A ja ją pocieszę, bo nie ma nikogo innego. Nie zapomni naszej pierwszej
wspólnie spędzonej nocy. Będzie inna, a ja.. ja nie zostawię takiej kobiety jak
Mercedes. Nigdy.

Alexander spojrzał na niego. Nagle jego twarz z chłodnej obojętności

przeistoczyła się w pełen gniewu grymas.

- Ty sukinsynu!- błyskawicznie przypał Blazera do ściany. - Ona z tobą nie

100

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

spała.

Mężczyzna zaśmiał się gardłowo.
- Sam wyciągnąłeś wnioski, Alexander. To twoja wina, a ona... była tak

przybita, że nawet nie myślała o zdradzie. Przypuszczam nawet, że mogłaby
przeprosić za to, że dała ci powód do gniewu. Co za kobieta- spojrzał
prowokacyjnie na Alexa. - Gdy będę ją już miał w łóżku, nie wypuszczę, tak
jak zrobiłeś to ty- popchnął Alexa z taką mocą, że ten przeleciał kilka metrów i
zatrzymał się dopiero na przeciwległej ścianie.

Blazer -uśmiechnięty- otrzepał niewidoczne pyłki na swoim ubraniu i

wyszedł, mocno trzaskając drzwiami.

Z gardła Alexandra wydobył się ryk. W jego oczach pałała żądza mordu.
- Kochanie?- zapytała Wiktoria, wchodząc.
- Wyjdź- powiedział napiętym głosem.
- Ale...
- Wyjdź- powtórzył.
- Alex- zaczęła naburmuszona.
- Wynocha! - wrzasnął. - Nie chcę cię nigdy więcej widzieć!
W jej oczach pojawiły się łzy.
- Alexander! - zawołała z płaczem.
Spojrzała mu w oczy, lecz to, co w nich zobaczyła napełniło ją

przerażeniem. Nie widziała w nich dobroci, skruchy czy litości. Ten człowiek
był gotowy na wszystko. Jak jakiś szaleniec.

Szybko zabrała swoje rzeczy i wyszła, wiedząc, że nigdy tu nie wróci.

A Alexander już dzwonił do Davida.
- Macie ją znaleźć!- powiedział, gdy ten odebrał. - Nie obchodzi mnie jak,

ale... Cholera, musicie ją znaleźć! A potem przywieźcie. Do mnie.

Na krótko zapadła cisza.
- Alexander... Widzisz... Za późno. To koniec- szepnął przejęty David.

101

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Serce mu przyspieszyło.
- Co ty, kurwa, mówisz?
- Był wypadek...
- Ale co to ma...
- Nic nie rozumiesz? - krzyknął, równie przerażony David.

Po chwili- już w pełni opanowany- odezwał się.

- Mercedes miała wypadek samochodowy. Umarła kilka kilometrów od

twojego domu.

W jego głowie zapanowała pustka, przed oczami pociemniało, jednak

zmusił się do racjonalnego myślenia.

- David to jeszcze nie znaczy, że ona nie żyje, że ten samochód był jej-

powiedział spokojnie, chwytając się tej ostatniej deski ratunku.

- Alexander, naprawdę to jest koniec. Resztki jej ciała są teraz w kostnicy.

Badania wykazały...

Rozłączył się. Przecież to nie prawda... ale do niego to wszystko powoli

docierało.

"Umarła kilka kilometrów od twojego domu...".

Miała wypadek, wracając od Alexandra, od tego, co zobaczyła. A widziała

jego i Wiktorię. W łóżku.

"Nie oceniaj mnie, Alexandrze. Nie oceniaj, bo jesteś taki sam...".

Był gorszy, bo... bo ją zabił.

Boże, to nie może być ona.
A jednak. Wszystko wskazywało na to, że była.

102

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

***

Czasem zdaje mi się że dzień mojej śmierci byłby najpiękniejszym

dniem mojego życia. Szkoda tylko, że muszę żyć wieczne. Ta... pustka, ta
codzienność. To gorsze od śmierci, od tej cudownej rzeczywistości. Czasami
trudno jest podjąć to ciężkie brzemię odpowiedzialności, a sumienie... to
przeklęte sumienie nie daje spać. Twoja własna głowa cię zdradza. Nie pozwala
funkcjonować w świecie... w którym ona nie istnieje, w którym jej nie ma.

Potrzebuje cię, Mercedes, po prostu potrzebuję... Tak bardzo pragnę

pachnieć tobą, całować, dotykać... Brakuje mi sił, brakuje mi energii by żyć. W
twoim domu twoje imię odbija się od ścian pustego pokoju, a ja... ja wiem, że w
takiej pustce rodzi się jedynie obłęd. Nie wiem, kiedy przekroczyłem tą granice
pomiędzy miłością, a szaleństwem. Tak. Umieram.

- Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz- zakończył na koniec kapłan.

- Odpoczywaj na wieki.

Matka Mercedes wybuchła płaczem i przytuliła się do męża.
Na ceremonii pogrzebowej był również obecny Kamil i siostry zmarłej. Nie

utrzymywała z nimi kontaktów, a jednak tutaj byli.

Nie znał ich. Oprócz Kamila nie potrafił rozpoznać żadnej twarzy, chociaż

wszystkie były w jakiś sposób podobne do Mercedes.

Mercedes. Przecież ty nie mogłaś tak po prostu odejść, prawda, skarbie? To

niemożliwe, nierealne.

***

- Pan Alexander Chatisow?- zapytała pani Roberts kilka godzin po

pogrzebie.

Odwrócił się.

103

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Była niewątpliwie piękną kobietą, pomimo czerwonych oczu,

zapuchniętego od płaczu nosa i nieco potarganych kasztanowych włosów. Tak
jak Mercedes.

- Tak, to ja.
Kobieta spojrzała na niego z nadzieją.
- Nazywam się Ann Roberts. Przyszłam do pana, bo... - jej zielone oczy

znowu się zaszkliły- bo słyszałam, że przez ostatnich kilka tygodni był pan przy
niej. Chciałabym wiedzieć... czy była szczęśliwa?

Alexander nie wiedział, co odpowiedzieć. Pierwszy raz w życiu nie wiedział

co odpowiedzieć! Bo co, powie jej w żywe oczy, że prawdopodobnie przez
niego umarła? Wywrzeszczy jej to przy wszystkich, nie zważając na
okoliczności? Tak podły nie będzie. W końcu nie skłamie jej. Przecież była
szczęśliwa do momentu odwiedzenia go.

- Tak, pani Roberts. Myślę, że była szczęśliwa.
Matka uśmiechnęła się. Walczyła ze łzami.
- Dziękuję- szepnęła. - Dziękuję, że dał jej pan powód do radości przez te

ostatnie dni, gdy my przy niej nie byliśmy. Choć powinniśmy.

Odeszła, a Alexandra ogarnęły wyrzuty sumienia, jeśli takowe w ogóle

posiadał.

Mercedes nie żyje. Według zapewnień specjalistów nie miała szans przeżyć

aż tak poważnego wypadku. Nie miała szans w zetknięciu z tą ciężarówką.
Umarła na miejscu. Tylko dlaczego... dlaczego on - pomimo bólu- nadal
uważał, że gdzieś jest, że nadal żyje? Może zwariował?

Nie mógł znieść tego smutku i żalu. WYRZUTÓW SUMIENIA. Nie

potrafił pogodzić się z samym sobą.

Wyszedł pospiesznie, niezważając na pełne zdziwienia spojrzenia innych.
Kiedy wszedł do swojej jednostki przywitali go inni. Jego pracownicy. Byli

równie rozgoryczeni co on. Jakby cierpieli tak jak sam Alfa.

Oni nic nie wiedzą! Nie znali jej, więc nie potrafią współczuć. Nie

104

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

przypuszczają nawet, co przechodzę ja i co przechodzą jej rodzice, rodzeństwo.
Jak można cierpieć z powodu śmierci całkowicie obcej osoby? Nie wiem. Na
pewno nie w sposób taki, jak cierpię ja. Dlaczego więc są tak przybici?
Ponieważ chcą okazać szacunek, jakim darzą szefa, w tak ciężkim dla niego
momencie? Bo się go boją? Niech szlag trafi takich pomocników!

Alexander spojrzał ze złością na wszystkich.
- Co wy, cholera, jeszcze tutaj robicie? Mało wam roboty?
Nikt się nie odezwał.
Od tragicznego wypadku Mercedes cisza towarzyszyła wszystkim na

każdym kroku.

- Alexander...- zaczął David.
Tylko on odważył się do niego mówić. Tylko jego brat miał w sobie coś,

czego nie mieli inni- podobno odważne Wilki.

- Co chcesz?- warknął.
- Oni wrócili- powiedział cicho.
Alexander nie okazał emocji, które dosłownie paraliżowały go od środka.

To oni byli tak cholernie niebezpieczni.

- Alexander- brat do niego podszedł i spojrzał w oczy. - Chcieli zemsty na

tobie i Blazerze. Najprawdopodobniej oni ją zabili, Alex, oni wszystko
zaaranżowali. Ich powinieneś obwiniać za jej śmierć.

Alexander spojrzał mu w oczy. Przyglądał mu się przez chwilę.

Tak. Tylko ich muszę obwiniać. I tylko ich muszę wymordować- pomyślał

przybity.

***

Jej oczy rozszerzyły się.
- Gdzie jestem? Kim jesteś ty?- szepnęła oszołomiona.
- Ci, kochanie. Nie bój się. Nie pamiętasz mnie, Mariko?

105

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Zmarszczyła brwi. Widać było, że stara się sobie coś przypomnieć.
- Nie wiem dlaczego, ale nic nie pamiętam. Mam pustkę w głowie-

szepnęła.

- Skarbie, przecież jestem twoim mężem- zapewnił gorliwie. Jego

czekoladowe oczy napotkały jej wzrok. - Naprawdę nie przypominasz sobie?

Przyglądała mu się przez chwilę, po czym uśmiechnęła.
- Oczywiście, Alan- szepnęła. - Jak mogłabym zapomnieć? - Podniósł ją z

kanapy i przytulił.

- To dobrze, że wszystko pamiętasz, kochanie.
A wprost wspaniale, że akurat znasz imię swojego byłego męża, który

niewątpliwie zabawia się właśnie z jakimiś dziwkami na Karaibach...

Zemsta jest słodka, szczególnie,gdy jej przedmiotem jest ten piękny

rudzielec, kobieta, której pragnie Alexander i którą w jakiś sposób szanuje
Blazer. A ja? Ja jestem gotowy być dobrym i kochającym mężem, bo... bo kto
nie chciałby mieć Mercedes za żonę? Tylko głupiec. Gdy tylko przyzwyczai się
do mojej obecności, gdy mi w pełni zaufa... wtedy rozpocznie się zabawa...

106

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

CZĘŚĆ II

CZĘŚĆ II

KIEDYŚ CI WYBACZĘ

107

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Rozdział 7

JEDYNAŚCIE MIESIĘCY PÓŹNIEJ

Alexander spojrzał w okno. Patrzył tępym wzrokiem na ulicę.
Minął prawie rok. Rok, jak nie ma cię, Mercedes. Rok, jak się poznaliśmy,

jak zobaczyłem cię pierwszy raz w klubie. A teraz? Próbuję się mścić, kochanie.
Dla ciebie, za ciebie. Dla reguły, dla zasady. Nigdy nie przypuszczałem, że będą
potrafili zadać mi ból w ten sposób. Jeszcze rok temu zaśmiałbym się z tych
słów, a ich po prostu wyśmiał. Jeszcze dwanaście miesięcy temu byłem gotów
stawić im czoła, bo wiedziałem, że nie mają na mnie żadnego asa, haka.
Przecież moja rodzina była bezpieczna, jako, że ojciec był przecież
szanowanym Wilkiem. Nikt nie może tknąć jego bliskich. Takie są zasady... Ja
sam... Chciałem ich zniszczyć. Pragnąłem tego i gdy nie miałem do stracenia
nic, nie miałem przy boku żadnych ważnych dla mnie kobiet, mogłem zrobić
wszystko. Ale na drodze stanęłaś mi ty, a kiedy z dnia na dzień stawałaś się dla
mnie kimś ważnym, zmieniałem się. A oni to wykorzystali. Tak to chyba słodka
zemsta dla Dominika. Zabił cię.

Mężczyzna przeniósł pusty wzrok na wielki telewizor, który nie wydawał

żadnych dźwięków. Było mu tak cholernie źle. Jego życie wydawało się puste i
bezwartościowe.

Nagle usłyszał dźwięk dzwonka. Od pewnego wypadku w jego życiu

założył dzwonek, aby nigdy nie być zaskoczonym.

108

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Postanowił nie ruszać się z miejsca. Po co? Pewnie to znowu jeden z

miłosiernych Samarytaninów, niosących pomoc zabłąkanej duszy. A tą duszą z
pewnością miał być właśnie Alexander.

Nie, dziękuję - pomyślał kwaśno. Może jak przestanę odbierać telefony i

cały czas zapewniać o moim wyśmienitym stanie duchowym, to wezmą mnie za
niepoczytalnego? Może się zlitują i nie będą mnie nachodzić? W końcu będę
stuknięty. Pewnie się wystraszą. Boże, a jeśli to da im jeszcze jeden powód do...
do dręczenia mnie?
- pomyślał wprost przerażony.

Walenia nie ustawały, jakby jakieś stado koni postanowiło zrobić sobie

postój właśnie obok jego domu.

Nie był nawet zły. Po prostu zobojętniał. Było mu obojętne, czy ktoś go

dzisiaj przejedzie, pożre czy pobije. Może poczułby się lepiej? Może.

Nie wiedział, jakim cudem ruszył się z miejsca po tylu godzinach

bezczynnego gapienia się w telewizor.

Miał chyba szczęście, że wszystko pozostało na miejscu. W sensie jego

krzyż i wszystkie rdzenie do niego przylegające.

Powoli powlókł się do drzwi, a gdy je otworzył, szybko zamknął, nawet nie

czekając na wyjaśnienia Blazera. Nie miał ochoty wysłuchiwać jego jęczeń i
narzekań, jaki to świat jest okropny.

Po co ja w ogóle, cholera, ruszałem się z miejsca?- Myślał, zły. Dla tego

dupka?

Dowlókł się do kanapy i dosłownie rzucił na nią. Przymknął powieki,

delektując się spokojem. Tak upragnioną ciszą i odpoczynkiem. Minuta bez
telefonów, dzwonków i wibracji. Jak to możliwe?

Momentalnie otworzył zmęczone oczy i zaczął się zastanawiać. To było dla

niego dziwne. Co oni knują?- myślał, podejrzliwie mrużąc oczy. Na pewno coś
kombinują, tylko.... co?

Usiadł.
Ostatnio zrobił się, hmmm.... troszkę podejrzliwy.

109

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Gdy jakieś piętnaście minut później usłyszał pukanie, odetchnął z ulgą.
- No, nareszcie - mruknął i zamknął oczy, usatysfakcjonowany. W pewnym

sensie.

Postanowił nawet nie wstawać. Głównym jego założeniem było pójść spać.

Tak, chciał usnąć i zapomnieć. O wszystkim. Po raz kolejny. Na kilka godzin.

Miał już nawet zamknięte oczy, kiedy...
- Alexander? - Usłyszał w głowie głos Caroline.
Nie, no. Zwariowałem- pomyślał spokojnie. Siedzenie w domu źle wpływa

na mózg.

- Alex? Wiem, że nie śpisz.
Tym razem otworzył jedno oko.
Udręczonym wzrokiem spojrzał na kobietę i się uśmiechnął.
Jednak do reszty nie zgłupiałem.
Mina mu jednak zrzedła, kiedy zobaczył, jakich przyprowadziła gości. A

tłumek był całkiem spory.

- Wynocha- warknął spokojnie.
Choć nie do końca spokojnie. Nie można warknąć i być w pełni

opanowanym.

- Alex, musimy porozmawiać.
- Nic nie musimy - powiedział cicho i na powrót zamknął oczy, kompletnie

ich ignorując.

Pewnie dalej trwałby w tym błogosławionym stanie, gdyby nie pewien

znienawidzony głos, teraz ociekający słodyczą.

- Musisz o tym wiedzieć i ruszyć swoją dupę. I nic mnie nie obchodzi, że

nie wychodzisz z domu. Teraz zrobisz ten wyjątek. Nie bój się. Światło poranka
cię nie zbije.

Był wściekły, że do jego pustej przestrzeni wdarł się taki osobnik, jak

Blazer. Kto jak to, ale on powinienem wiedzieć najbardziej, że jest tutaj
najmniej pożądaną i oczekiwaną osobą.

110

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Jest południ e- mruknął, chcąc się kontrolować.
Najchętniej wydrapałby mu te piękne oczęta.
- Miałeś się zemścić - szepnęła cicho Caroline.
- I zemścić się muszę. Czekam - warknął.
Dokładnie to mścił się cały czas, tylko oni o tym nie wiedzieli. Codziennie

wychodził z domu i tropił. Czasami torturował. Często zabijał.

- Na zbawienie? - zadrwił Blazer.
Alexander spojrzał na niego niechętnie. Zmarszczył brwi i powoli wstał.
- Jeśli ci coś nie pasuje, to leć. Droga wolna - powiedział Alex z sarkazmem.

- Wy przecież tak dobrze się znaliście.

W oczach Blazera pojawił się niebezpieczny błysk. Prawdopodobnie oboje

rzuciliby się sobie do gardeł, gdyby nie wtrąciła się Caroline i nie zastawiła im
sobą drogi.

- My właśnie w tej sprawie, Alex. Znaleźliśmy coś. Coś niepokojącego.
W jego, udręczonych oczach pojawiła się nadzieja.
- Znaleźliście coś?
- Tak - powiedziała z wahaniem. - Natrafiliśmy na coś, hmm... coś bardzo

dziwnego.

- Co? - zapytał sucho.
Caroline zmarszczyła brwi.
- Ktoś... ktoś usilnie stara się być zauważonym. To dziwne, ale...
Wszyscy czekali w napięciu na jej następne słowa. Nikt nie wiedział, co

kobieta ma do powiedzenia. Byli zdziwieni, gdy ta zebrała naradę u Alexa.

- Ktoś obcego gatunku, wiesz... - posłała mu porozumiewawcze spojrzenie -

oni nagle zaczęli się ujawniać. Pełno ich w naszych klubach.

Alexander powoli odwrócił głowę w jej stronę.
- Co miałaś na myśli mówiąc "naszych klubach"?
Przełknęła głośno ślinę.
- Chodziło jej chyba o klub mój i twój - wyjaśnił za nią Blazer.

111

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Mój i twój, mówisz? - Zapytał, patrząc na niego groźnie.
- No - kiwnął głową, niezrażony.
Alexander postanowił przemilczeć to drobne nieporozumienie.
Zacisnął zęby i próbował się opanować.
- Prawdopodobnie dzisiaj Dominik zjawi się w klubie u Blazera.
- Skąd wiecie? - Zapytał cicho. - Może wam powiedzieli? - Zadrwił.
- A żebyś wiedział - odezwał się nagle David. - Żebyś wiedział. Jakoś

dziwnie chętnie mówią. Bez tortur kablują na swojego szefa.

Zapadła cisza.
- Ee, David.... Nie mam ochoty z wami gadać.
- Ty na nic nie masz ochoty! Żyjesz w abstynencji. Założyłem się z

Blazerem, czy w ciągu kilku tygodni nie zrezygnujesz z życia na wolności i nie
wstąpisz do klasztoru.

Postanowił tego nie skomentować. Zapatrzył się w sufit, który wydał się mu

nagle bardzo interesujący.

- A co mnie to wszystko obchodzi?- Rzucił Alexander nagle. - Po co mi to

mówicie?

Blazer od niechcenia ruszył w jego stronę. Zatrzymał się dopiero pół metra

od niego.

- Łaski mi nie robisz, Alexander - powiedział przez zaciśnięte zęby.- Mogę

ją pomścić bez ciebie. Nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie Caroline.

- O, jak wy się dobrze dogadujecie ostatnio - zadrwił. - Odkąd to tak?
- Odkąd chcę zabić Dominik a- powiedział, patrząc mu w oczy. - A tak w

ogóle... wiesz, że ona wracała od ciebie?

Twarz Alexandra nie zmieniła wyrazu. Gdyby nie pewien zdradliwy mięsień

drgający na jego policzku, nikt nie domyśliłby się, ile wypowiedź Blazera
sprawiła mu bólu. A on nie lubił okazywać słabości. Blazer za to uwielbiał mu
tak wbijać nóż w plecy. Zawsze powtarzał to jedno zdanie, w którym kryła się
całe cierpienie Wiesz, że ona wracała od ciebie?

112

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Zapanowała pełna milczenia cisza.
- Blazer, ja wiem, że zginęła przeze mnie i nie musisz mi o tym

przypominać - zakończył z goryczą i się na niego rzucił.

Nikt nie zdołał zareagować, nawet sam poszkodowany zdziwił się nieco

szybkością, z jaką zaatakował Chatisow.

Zebrani z coraz bardziej rosnącym przerażeniem patrzyli, jak Alexander

rzuca Blazerem w wielkie okno.

To rozbiło się z hukiem, który porównać można do wystrzału z armaty.
Wszyscy spojrzeli na Alexa, który teraz spokojnie stał na środku i

wpatrywał się w odłamki szkła.

- A teraz wyjdźcie - powiedział cicho.
Wszyscy byli przerażeni reakcją Alexandra. Nawet Blazer na pewno

zdziwiłby się, gdyby nie fakt, że leżał teraz gdzieś na szosie i cierpiał ogromne
męczarnie przy szybkim zrastaniu kości.

Bez mrugnięcia, w wielkim pośpiechu, opuścili dom. Bali się jego reakcji.

Po śmierci Mercedes stał się nieobliczalny.

Długo jeszcze stał tam, wpatrując się pustym i bezinteresownym wzrokiem

w jakiś odległy punkt przed sobą.

***

Alexander pełnym energii krokiem przemierzał całą długość sali.
Miał na sobie czarne, obcisłe dżinsy i skórzaną kurtkę tego samego koloru.

Posłał nawet uśmiech jednej z kobiet, na co ta o mało nie zemdlała.

Cały Alex.
Kobiety zastanawiały się, oczywiście, co się stało z tym facetem. Zdziwiło

ich to i doprowadziło niemal do rozpaczy, że taki playboy jak on przestał nagle
interesować się osobnikami płci pięknej. Nie chciał już ich uwodzić i nie
zaciągał do łóżka, tak jak robił to kiedyś. Jego dawne "przyjaciółki" były
zrozpaczone.

113

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Drugim ciachem był Blazer.
A świadomość, że tych dwóch facetów było na jednej i tej samej sali

doprowadzała kobiety niemal do ekstazy.

Choć oboje się różnili.
Alexander był niczym innym, jak obojętnym, tajemniczym draniem, którego

bawiły błagania kobiet. A błagały o związek, a tego przecież dać nie potrafił.

Blazer był typem raczej z pod ciemnej gwiazdy. To drapieżny i

niebezpieczny facet. A właśnie to wszystkie w nim kochały.

W klubie kobiety zawsze podzielone były na Team Alexander i Team Blazer.
Tak więc - choć różni pod względem charakterów - nadal byli numerami

jeden na liście najlepszych kawalerów do wzięcia.

Choć nie do końca. Kawalerami przestali być już jakieś sto lat temu albo i

więcej. Teraz to już raczej stare panny.

Ale... czy do wzięcia?
Alex przecież postanowił umrzeć w sposób naturalny, dlatego nigdy więcej

nie chciał się przemieniać. Po stracie Mercedes w Blazerze tez umarła jakaś
cząstka. Dosyć duży kawałek. Prawdę powiedziawszy to był niemal cały organ.
Serce.

A więc ta - podobno umarła kobieta - narobiła tyle szkód w życiu tych

dorosłych facetów. Z nimi to chyba nawet wojna obeszłaby się łagodniej.

A teraz byli w klubie.
Obaj, aby się zemścić. Obaj tak cholernie i nieprzyzwoicie przystojni, obaj

zakochani.

Tak. Zakochani.
Pierwszy ani myślał się do tego przyznawać, chociaż świadomość- wbrew

sobie- dawała mu pewne znaki.

Drugi ani myślał o tym myśleć. Postanowił żyć w błogiej nieświadomości.

Choć nie do końca błogiej.

Obaj faceci przecież- choć nie dawali tego po sobie poznać- cierpieli jak

114

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

diabli.

Z Alexandrem to chyba sprawa jasna, ale... Blazer.
Ten to dopiero miał bałagan w tej swojej pięknej główce.
Mercedes pociągała go przecież fizycznie, nie da się zaprzeczyć, ale... jakaś

jego cząstka - chyba ten wcześniejszy organ - dawał o sobie znać w jej
obecności. Serce tłukło mu się niemiłosiernie już zaledwie po pierwszym
spotkaniu. Dobra, na początku zrzucił wszystko na fascynację i pożądanie tym
pięknym rudzielcem, ale... Nie był już chyba w nastroju do żartów, gdy budził
się nocami SAM, cały zlany potem i zastanawiał się dlaczego nie jest teraz z
jakąś, piękną kobietą. To było dla niego dziwne. Więc postanowił zdobyć
jedyną osobę, na której w jakiś sposób mu zależało. Był przekonany, że potem
wszystko zniknie, rozpadnie się to zauroczenie, ale... ale nie. Nic podobnego,
cholera, nie nastąpiło. A bolało.

- Chłopie, całkiem przystojnie wyglądasz, ogolony i ubrany- zauważył

wcale nie obrażony Blazer.

Faktycznie. Zadbany Alexander wyglądał o niebo lepiej niż udręczony Alex.
- Kości ci się zrosły?- Rzucił obojętnie i znudzonym wzrokiem powędrował

po całej długości sali.

Szukał go.
- A żebyś wiedział, że wszystko jest na miejscu- odparował uśmiechnięty

Blazer. - A u ciebie? Jak serducho?

- Pilnuj lepiej swojego, bo czasami ktoś może zabłądzić i wyrwać je

niechcący, rzucając potem psom na śniadanie.

Blazer nachylił się.
- Zrobiłbyś to?- Zapytał cicho.
Spojrzeli sobie w oczy. Było czuć wyraźne napięcie między nimi.
- Oczywiście. Przez okno już raz cię wyrzuciłem- stwierdził spokojnie. -

Gdzie David i Caroline?

- Nie wiem. Nie pilnuje tych gruchających gołąbeczków.

115

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Zapadła cisza. Żaden nie miał ochoty jej przerywać. Obaj wręcz się nią

delektowali.

- Ja pieprzę!- Pisnął nagle Blazer.
- Co ty nie powiesz?- odezwał się znudzony Alexander. - Tylko, że ty tego

nie robisz od kilku miesięcy. Zastałeś się, chłopie.

- Cholera!
- Tak- zgodził się skwapliwie Alex. - Mogłaby nas wszystkich czepić i

byłoby po kłopocie.

- Alexander, ty huju niedomyślny... Boże, postradałem zmysły. Na pewno.
- Blazer...
- Odwróć się i powiedz, co widzisz. Alex, ja nie żartuję! Cholera jasna, jak

to możliwe...

- Co? Przestraszyłeś się mrówkojada?- zapytał sucho, ale spojrzał w

wyznaczonym kierunku.

Obaj zamarli. Ich pulsy przyspieszyły.
Dwóch dorosłych facetów. Dwa serca. Jedna kobieta. Jedna miłość.
- To niemożliwe - szepnął Alex.
- Właśnie. Nierealne. Alexander, zabijemy tego huja, nie?- Blazer zwrócił

się do niegdyś największego wroga. Teraz był drugi po Dominiku.

- Tak, Blazer. Zabijemy tego popaprańca.
- Ale przedtem go torturujemy? Za to, co nam zrobił i co nam robi?
- Tak. Będzie cierpiał. Tan dupek dostanie jeszcze za swoje.
- Jak on mógł przyprowadzić sobowtóra Mercedes?- Szepnął. - Każdy

przecież ma bliźniaczą siostrę, ale... Przecież wie...

- Na tym to polega, Blazer. To zemsta. Ma być bolesna- powiedział cicho.
I była. Przecież... To bolało. Oni widzieli Mercedes, bo w ich oczach była to

właśnie ta kobieta. To nic, że to nie ona, przecież tak nieistotny szczegół nie ma
i nie powinien mieć znaczenia, ale... Dla nich to nadal była Mercedes.

Alexander ruszył się z miejsca, z zamiarem podejścia do Dominika.

116

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Czekaj - Blazer złapał go za ramię. - Czujesz?
- Co?
- Ta kobieta... Ona...
- Nie jest człowiekiem- dokończył nagle olśniony Alex. - Jest tym czymś,

czym stała się po przemianie. Podlega Dominikowi. To jej pan.

Choć była podobna do Mercedes, różniła się kilkoma szczegółami.
Miała proste, dłuższe włosy, które sięgały jej do pasa. Jej oczy wydawały

się teraz bardziej barwne, bardziej... żywe? Zabawne. Nieumarła kobieta o
żywych, szmaragdowych oczach. I miała tą uroczą bliznę, znamię na policzku...

Wydawała się wyrazistsza, o odpowiednich kształtach. Jeszcze bardziej

kobiecych. To była... Mercedes w ulepszonej wersji. O lepszym, nowym
wyglądzie.

- Blazer, nie wytrzymam.
- Alexander, ja chyba też. Może odłożymy tą konfrontację, kiedy sobowtór

Mercedes zniknie z pola widzenia?

- Nie- zaprzeczył cicho, smutno. - Jej już nie ma. Czas się z tym pogodzić.
Dominik ruszył swoim swobodnym krokiem z piękną kobietą u boku, w ich

kierunku. Mężczyźni posyłali mu zazdrosne spojrzenia.

Ja byłem kiedyś na jego miejscu- pomyślał smętnie Alex. - To mi kiedyś

zazdrościli.

Ta myśl wyprowadziła go z równowagi, doprowadziła niemal do wrzenia.

Był wściekły i pragnął wyładować swój gniew.

Ich najgorszy wróg znajdował się od nich jakiś o metr. Przywitał się

grzecznie, jakby nic się nigdy nie stało, jakby mówił do starych znajomych,
dawno nie widzianych przyjaciół.

- Witam, Chatisow - skinął też głową Blazerowi.
Zachowywał się tak, jakby bardziej zależało mu na rozzłoszczeniu właśnie

Alexandra, choć on najmniej zawinił.

- O, co za niespodzianka- powiedział właściciel klubu, odrobinę

117

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

przesłodzonym głosem - jak miło cię tutaj gościć. Dawno nie zaglądałeś.

- Interesy wzywają- odpowiedział suchym tonem. - I Marika chciała

zwiedzić miasto- jego głos nabrał cieplejszego akcentu, jakby nie widział życia
bez tej kobiety. - Przywiozłem ją tutaj po ciężkim wypadku. Omal nie zginęła.

Alexander zacisnął dłonie w pięści.
Dominik chciał wyprowadzić ich z równowagi, pragnął przypominać, mścić

się.

- Ledwo co przeżyła- ciągnął dalej. - Miała wypadek samochodowy-

szepnął konspiracyjnie.

Nie wytrzymam. Boże, dopomóż mi, bo inaczej go zaraz zabiję. Na oczach

wszystkich. Naprawdę będę straszny. I wyda się wszystko o naszym świecie.

- Skarbie, nie przedstawiłeś mnie odpowiednio- szepnęła nagle kobieta

melodyjnym głosem. - A obiecałeś- wydęła słodkie usteczka.

Na dźwięk jej głosu obaj mężczyźni zamarli i momentalnie podnieśli głowy.
To niemożliwe- myślał Blazer. Przecież stoi przede mną inna kobieta, to nie

może być ona. Wygląda inaczej i ma... ma tą cudowną bliznę, która dodaje jej
seksapilu. Przecież nawet teraz mam ochotę ją schrupać, a to nie dobrze. Ale...
ona...

Właśnie w tej samej chwili podawała im swoją piękną, wypielęgnowaną

dłoń.

- Jestem Marika, ale mówcie do mnie Merc. Wszyscy tak się do mnie

zwracają - i posłała im uśmiech.

Był to niemal zabójczy, przepiękny grymas zadowolenia.
Jej dłoń była groźnie lodowata, zimna. Przecież to... to coś w rodzaju

wampira.

Potem podała dłoń Blazerowi, lecz gdy tylko go dotknęła, raptownie ją

cofnęła i szybko spojrzała w innym kierunku, unikając jego niedowierzającego
wzroku. Jakby coś ją odstraszyło, albo... obrzydziło? Nie, to niemożliwe.
Żadnej kobiecie Blazer nie może wydawać się choćby trochę odpychający.

118

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Więc... co się stało?

Ale on się domyślał i właśnie to wszystko go tak przerażało. Wiedział i był

prawie pewny.

- To jest Alexander i Blazer- przedstawił z naganą w głosie Dominik.
Faktycznie. Chyba od nadmiaru emocji zapomnieli tego zrobić.
- Blazer- szepnęła cicho, prawie nie dosłyszalnie.
Alex poczuł bolesny skurcz na sercu. To nie może być ona- powtarzał sobie

w myślach -nie może.

Ale... Jeśli naprawdę tak uważał, to dlaczego miał ochotę się na nią rzucić i

zacząć całować? Ta tęsknota... omal go nie zabijała, omal nie pożerała od
środka. Była jak trucizna, zdradliwa substancja, która może leczyć, ale także
zabijać.

- Wybaczcie panowie, ale idziemy się trochę rozerwać- mrugnął do

mężczyzn znacząco.

Wydawał się być dziwnie usatysfakcjonowany, radosny. Jakby dopełnił

tego, co dopełnić miał. To było dziwne.

Odwrócił się na pięcie i pociągnął kobietę, która ufnie objęła go w pasie.

Kochała go. Przynajmniej tak się wszystkim zdawało.

Podszedł do nich do nich David, za nim Caroline, ale Alex nadal głowę miał

zwróconą w kierunku odchodzących.

Czy przypadkiem nie powiedziała do niego... Alan?-Zmarszczył brwi.

Niemożliwe. To zbyt duży zbieg... Nie, on nie mógł przecież o nim wiedzieć.

- Alex?- Caroline zwróciła się do niego drżącym głosem.
- Co?- Niemal warknął.
- Oni... oni idą...
- Co?- powiedział. Nagle się domyślił. Nie musiał się odwracać. Wiedział. -

Nie- szepnął.

- Tak, oni idą na górę, Alex.
- Nie, Caroline, na pewno nie idą na górę- odpowiedział z przymusowym

119

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

uśmiechem. - Wszędzie, tylko nie na górę.

A była to ta słynna góra u Blazera. Przecież raz już tam byli. Tam uprawiano

seks na oczach wszystkich.

Nie, nie odważyłby się- pomyślał Alex, przerażony.
- Blazer, cholera, zrób coś!
- Cholera, nie mogę!
- Kurwa, ja ci zaraz dam nie mogę. Ja ci zaraz dam. To twój klub!
- I właśnie dlatego, kurwa, że to mój klub, nie powinienem.
- A właśnie, kurwa, że to zrobisz.
- Kurwa, nie zrobię.
- Zrobisz, kurwa.
- Nie rozumiesz?- Blazer pierwszy raz w życiu wydawał się być

zniechęconym do wszystkiego, w jego oczach- tak jak zresztą w oczach Alexa-
dopatrzeć się można było znużenia. Nie podobało się mu to. On chyba też na
wszystko zobojętniał. - Musimy się pogodzić, bo to nie Mercedes. Powinniśmy
raz na zawsze wymazać ją z pamięci. On może robić z nią, co tylko zechce, bo
jest jego. Nie nasza. Nasza kobieta zmarła w wypadku samochodowym rok
temu.

Alex warknął.
- I nieważne, czyja to była wina. Ona i tak nie żyje. Jest za późno - spojrzał

mu w oczy. - A teraz spokojnie pozwolimy mu uprawiać seks z Mercedes-
stropił się. - A raczej z jej klonem.

- Ona powiedziała do niego: Alan- szepnął cicho Alex i się odwrócił.
Chciał uciec od tego zgiełku, od Dominika i Mariki. To zbyt bolesne.
- Ty też to słyszałeś? - Momentalnie się zatrzymał.
- Tak. Wyraźnie zwróciła się do niego imieniem byłego męża Mercedes,

ale...

- Ale czy to możliwe?
Patrzyli na siebie w milczeniu.

120

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Momentalnie rzucili się ku schodom. W błyskawicznym tempie znaleźli się

na górze tylko po to, żeby zobaczyć jak ten drań bezczelnie zdziera z niej
ubranie.

- Zabiję go- warknął Blazer.
- Zabijemy- sprostował Alex.
Dominik prawdopodobnie usłyszał te słowa, bo odwrócił głowę w ich

kierunku i się uśmiechnął. Ten uśmiech był... On był usatysfakcjonowany i
bezgranicznie szczęśliwy, jakby się właśnie spełniło jego największe marzenie,
jakby wygrał w lotto.

I wtedy pozbyli się złudzeń, niepotrzebnej niepewności. Wiedzieli, że -

jakimś cudem - ona przeżyła i jest z nimi w jednym budynku. A teraz Dominik
właśnie wczepia się wargami w jej nagi brzuch i łaskocze ustami.

Nie mogli na to patrzeć. Blazer powędrował wzrokiem do ochroniarzy i dał

im znak. Momentalnie ludzie zostali ewakuowani, a Alex rzucił się na
Dominika. Blazer odciągnął Mercedes i zakrył własnym ciałem. Musiał mieć ją
bezpieczną.

- Kim jesteś?- Szepnęła drżącym głosem. - Czego chcecie od Alana?
- Niczego. My po prostu musimy się odzyskać.
Spojrzała na niego pełnym przerażenia wzrokiem. To go bolało.
- Nie bój się mnie. Nigdy nic ci nie zrobię- szepną jej do ucha. - Zawsze

będziesz przy mnie bezpieczna, słonko- pocałował ją we włosy i przytrzymał,
bo nagle- jakby czymś wyczerpana- zachwiała się i omal nie upadła.

Jej twarz stała się momentalnie jeszcze bledsza niż dotychczas, pomimo

tego, że była wampirem. Oczy straciły blask, wpatrywała się pusto w przestrzeń
za jego plecami. Jej oddech stał się urywany- bo oddychała, ponieważ była inną
rasą wampirów; była tym czymś, czym był Dominik.

Nagle do Blazera to wszystko dotarło.
- Alexander przestań! - Krzyknął, podtrzymując prawie bezwładne ciało,

lecz tamten nie reagował, nadal bijąc Dominika, aż do krwi.

121

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Ciało Mercedes stało się wiotkie.
- Alex, zabijasz Mercedes! - Wrzasnął.
Tym razem na wzmiankę o ukochanej kobiecie Alex odwrócił głowę. Gdy

zobaczył ją taką kruchą, ogarnęła go czułość, a potem... gniew. Co on jej,
cholera, zrobił?

- Mówiłem- wychrypiał Dominik. - Zabijając mnie, zabijasz ją. Jesteśmy

połączeni jedną krwią, Alex- uśmiechnął się radośnie, pomimo tego, że leżał w
kałuży krwi, bo był okładany wszystkimi ostrymi przedmiotami, które
znajdowały się w zasięgu ręki, a było ich całkiem sporo. - Nie można mnie
zabić- zaśmiał się histerycznie. - Nigdy mnie nie zabijecie, chyba, że pragniecie
jej śmierci- mrugnął. - Tej prawdziwej. Nie rań osoby, której nie możesz zabić,
Alex.

122

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Rozdział 8

Dominik podniósł się z ociąganiem.
Był wyraźnie wyczerpany i słaby, wręcz bardzo podatny na ataki.
Spojrzał na - również osłabioną – Mercedes, na co ta od razu rzuciła się mu

w ramiona.

Alexander głośno zaczerpnął powietrza.
Coś ukuło go w piersi.
Nareszcie, kiedy ją znalazł, gdy przekonał się, że żyje, ten skurwysyn mu ją

odebrał. W sposób zakazany uczynił z niej swoją osobistą własność.

Dominik, jakby czytając w myślach, uśmiechnął się. Był

usatysfakcjonowany. Cieszył się.

Potem, nadal patrząc w oczy Alexandrowi pochylił się i namiętnie

pocałował Mercedes.

Alexander prawdopodobnie w tej chwili rzuciłby się na niego, gdyby nie

szybka interwencja Blazera.

Gdzie się do cholery podział David?
- Puść ją, ty gnoju!- Warknął Alexander i spróbował się wyrwać. - Nie

należy do ciebie.

Dominik wyzywająco spojrzał mu w oczy i się zaśmiał.
- Twoja zapewne nie jest, ale mylisz się, uważając, że nie należy do mnie.
Alexander znowu warknął.
- Przysięgam, że cię zabiję. Prędzej czy później obsikam twoje

pogruchotane i śmierdzące kości.

Dominik znowu zaśmiał.

123

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

A Blazer tymczasem - oczywiście oprócz nie dopuszczania do rozpoczęcia

trzeciej wojny światowej i zagłady nuklearnej - skupił się na Mercedes. Oboje
patrzyli sobie głęboko w oczy.

Jej wzrok był zagubiony. Bała się. Nie wiedziała, co dzieje się z nią i obok

niej.

Przecież nawet nie przypuszczała, że została tak perfidnie oszukana i

wykorzystana.

Była z tym dupkiem prawie rok.
Nagle zabrakło mu tchu. Byli razem jedenaście miesięcy. Boże, rok.
Kiedy to ten wielki i straszny Blazer oddał serce kobiecie? Kiedy ostatni raz

był gotowy umrzeć za kogoś bliskiego?

Kiedyś... był, ale to było dawno temu. I przez tę właśnie niefortunną miłość

teraz Mercedes została ofiarą Dominika, nieobliczalnej istoty.

Miała takie żywe, zielone oczy. Jak trawa, jak szmaragdy.
Kiedyś śpiewałem tej złośnicy pod balkonem- omal się nie uśmiechnął. Była

wtedy wściekłą, małą kocicą... a ja chciałem jedynie ją bliżej poznać.

Kontakt wzrokowy się urwał, ponieważ odwróciła wzrok.
Zmieniła się. Boże, on ją zmienił. Dominik ją zmienił. Już nigdy nie będzie

taka sama.

Warknął.
Alexander powoli odwrócił głowę w jego stronę. Przyjrzał mu się

zaciekawiony.

- Stary, spokojnie, bo apopleksji dostaniesz. Mam cię podtrzymać? Dobra,

ale łaskawie ty puść mnie pierwszy.

- Przepraszam panowie, ale musimy już iść - wtrącił Dominik i uśmiechnął

się czarująco.

Mercedes trzymał blisko, tak jakby chciał pokazać, że nic nie mogą mu

zrobić.

Miał rację.

124

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Jakoś żaden nie potrafiłby podnieść na niego ręki, wiedząc, że mógłby tym

samym skrzywdzić kobietę, którą kocha.

***

- Masz coś?- Zapytał Blazer.
Alex pokręcił głową.
To trudne, wręcz nierealne. Tak jakby szukać igły w stogu siana.

Niewątpliwie szybciej znaleźliby ów - niebezpieczny dla niektórych panien -
przedmiot, niż sposób na uratowanie Mercedes.

A to było najgorsze.
Nie mogli przecież znieść tej myśli. Nie potrafiliby sprawnie funkcjonować

bez tej kobiety. Nie wyobrażali sobie życia w świecie, gdzie nie było jej.

A na chwilę obecną Dominik znowu zniknął. Skończyły się plotki,

podszepty, gadania. Wraz z odejściem jego i Mercedes urwało się wszystko
inne.

A to było niebezpieczne.
- Znaleźli coś?- Zapytał Alex.
Blazer z rezygnacją pokiwał głową.
- To nie ma sensu - szepnął Chatisow i oparł się czołem o ścianę. - To

wszystko nie ma sensu, Blazer. Szukamy jej od kilku tygodni.

- Dwóch tygodni i czterech dni - Blazer spojrzał w bok.
- Właśnie - warknął. - Nadal jej nie ma.
- Myślisz o tym, o czym myślę ja - zagadnął sprytnie.
- No - pokiwał głową Alex. - Już wyobrażam sobie, jak przelatujesz przez

żywopłot.

- Czasami zachowujesz się dziecinnie.
- Dziecinnie to zachowuje się niejaki Blazer.
- Uwierz, ja jestem bardzo męski - zaprzeczył poważnie.
- O! Nie wątpię. Idź pokaż tą swoją męskość jakiejś napotkanej dziewicy.

125

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Nie mogę.
Alex spojrzał na niego, mrużąc oczy.
Nagle uśmiechnął się szeroko.
- Czekałem na ten dzień - wzniósł oczy do nieba. - Blazerowi już nie staje.
- Co? - Wrzasnął.
- Co, co? Nie martw się. Impotenci w twoim wieku to naprawdę... choć...

nie, zdarzają się wyjątki. To, że nie możesz... hmm... naprawdę, nie przejmuj
się. W końcu... po co Chińczycy wynaleźli sztuczne?

- Co mi nie staje? Wszystko staje. Odpieprz się i zajmij własnym.
- Taa.
- Naprawdę.
- Noo.
- Wierzysz, nie?
- Jasne.
- Boże, my jej nie znajdziemy - mruknął nagle.
- Znajdziemy.
- Dotąd nie znaleźliśmy...
- Nie znaleźliśmy, kurwa, bo cały czas szukamy tego, co już mamy. Blazer -

spojrzał na niego - musimy znaleźć jego kryjówkę.

***

Chciała, aby wszystko się wyjaśniło. Jej umysł był jedynie jedną, wielką,

czarną plamą.

- Marika?- Głos Dominika odbijał się echem od ścian korytarza.
Czuła, że coś przed nią ukrywał, wiedziała o tym i... i pomimo tego i tak nie

potrafiła dopuścić do siebie myśli, że mógłby ją oszukiwać.

- Tak? - Odkrzyknęła nieco zachrypnięta.

126

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Gdzie jesteś, skarbie?- Odezwał się ciepłym głosem.
- Tutaj, w salonie.
Słyszała jego ciężkie kroki na marmurowej posadce.
To właśnie w nim kochała. Tą jego siłę, władczość. Do tego był taki czuły i

opiekuńczy.

Ona wiedziała, że nie pozwoliłby, aby stała jej się krzywda. Nie dopuściłby

do sytuacji, w której znalazłaby się w niebezpieczeństwie.

W drzwiach ukazała się jego przystojna głowa i piękne, czekoladowe oczy.
- Wszędzie cię szukam, Merc.
Uśmiechnęła się do niego sennie.
- Przepraszam. Jestem trochę zmęczona.
Nic nie rozumiała. Wszystko było dla niej zagadką.

- Nasza rasa nie musi spać, pomimo tego, że na ogół wampiry

dawno

leżą w trumnach, gdy wstaje ranek.

- Dominik?- Przechyliła głowę.
- Tak ?- Usiadł na zagłówku jej fotela.
- Powiedz, dlaczego mnie tak naprawdę przemieniłeś? Dlaczego Blazer

wydał mi się tak znajomy?

Na chwilę na jego pięknej twarzy można było dopatrzeć się jakiegoś cienia.

Jakby... zaniepokojenie.

- Musiałem cię przemienić.
- Dlaczego?
Dominik nie chciał jej oszukiwać. Po mimo całej sytuacji polubił kobietę,

która miała służyć mu jedynie za narzędzie zemsty.

- Mam powiedzieć ci prawdę, pomimo tego, że będzie bolesna? A może

pragniesz jedynie zaspokojenia ciekawości?- Nachylił się do niej. - Jesteś moja
i tylko moja. A prawda zaboli.

- Dominiku, powiedz mi, kim dla mnie jest Blazer?
Mężczyzna spojrzał na nią z ukosa.

127

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- A nie pamiętasz Alexandra?
Zapadła cisza.
- Pamiętasz go, skarbie?
Próbowała sobie przypomnieć. Nie mogła.
- Nie.
- A Blazera?
- Nie wiem, kim jest, ale... przypominam sobie jego charakter.
- I nic więcej?
- Nie wiem.
- Dobrze, kochanie. Rozumiem.
Powiedział to i ją pocałował.
Potem zaniósł na rękach do wspólnej sypialni i położył delikatnie na

aksamitnej narzucie.

- Obiecuję, że niedługo wszystko się wyjaśni.
Dominik skierował się w stronę swojego gabinetu. Musiał załatwić bardzo

ważną sprawę. Sprawę niecierpiącą zwłoki.

Ktoś mógłby odebrać mu Mercedes.
- Lucien?
- Tak, Panie?- Skłonił się wampir.
- Mam dla ciebie zadanie- szepnął Dominik. - Masz kogoś wyeliminować.

Stwarza zagrożenie dla mojej przyszłości z Mercedes.

***

Co za dupki- pomyślał smętnie David. Takie primadonny, że rzygać się

chce. Zamiast brać się do roboty, to siedzą we dwóch jak jacyś niespełna
rozumu przybysze z innej planety i gapią się bezczynnie w okno.

- Ale wy jesteście popaprani- warknął.
Nie zainteresowali się widocznie, co bełkocze jakiś tam brat Alfy, bo ani

128

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

jeden nie spojrzał w jego stronę.

- Pieprzeni egoiści! Myślicie tylko o sobie?
Zero reakcji.
- Kurwa nie obchodzi was los Mercedes? Chcecie, aby ten gnój ją miał?

Aby spędzał z nią noce? Aby wmawiał, że kocha?

Gwałtownie odwrócili głowy w jego stronę.
Wzrok Alexandra mówił ewidentnie Złaś z drogi, ty irlandzki kurduplu, bo

jak nie dasz mi spokoju, to wylecisz wraz z tą swoją szlachecką dupą przez
okno! Mało ci? Zapytaj Blazera, jak to jest podziwiać krajobrazy w locie ptaka.

Blazer zapewne myślał podobnie, dlatego David rozsądnie postanowił nie

przyglądać się jego wyrazowi twarzy.

Kurwa, a teraz chcą mnie zabić! Nie dość, że człowiek przychodzi z

pomocą, chce na siłę dźwignąć te wielkie, grube i kudłate dupy, to jeszcze
naraża się na zjedzenie przez brata! Kanibalizm!

- Dobra, siedźcie w domu, dupki, i myślcie, gdzie spieprzyliście wasze i tak

już pierdolone życie i jaki popełniliście błąd! Ja idę do Caroline!

- Patrz, on idzie do tej swojej baby- mruknął Blazer, przechylając głowę. -

Słyszałeś takie dziwy?

- Przecież mówiłem ci, że ma swoją Caroline- powiedział cicho Alex,

patrząc pustym wzrokiem w podłogę.

- Aaaa. To ta... - pokiwał głową Blazer. - Podobno jest bardzo ładna. Cieszę

się, Alex, że ten twój brat- wielkiej sławy nieudacznik i ciamajda- trafił na
piękną kobietę.

- Ja też mu to mówię bez przerwy. Ale i tak uważa, że jego światowej sławy

urok zadecydował o wszystkim- obaj wybuchli śmiechem.

David zmarszczył brwi.
- Mam nawet pewną teorię- mruknął Alex.
Boże, oni wariują!- Pomyślał przerażony David.
- Jaką?- Zapytał nagle zaciekawiony Blazer.

129

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Uważam, że on jej płaci.
- Mówisz... płaci?
- No, płaci- powiedział przekonany. - Jestem nawet pewien i wiem ile.
- Ile?
Alexander samym ruchem warg przekazał niemą treść.
Blazer otworzył szeroko oczy i powoli obrócił głowę w stronę Davida.
Obrzucił go pogardliwym spojrzeniem i ryknął na całe gardło.
- Dziwka!
David, mimo woli, wzdrygnął się.
- Dziwka, dziwka, dziwka! Masz Caroline to ją kochaj! A nie siedź z nami

na dupie i nie zastanawiaj się, gdzie popełniłeś błąd w swoim i tak już
popierdolonym życiu - wybuchł.

- Właśnie - poparł chętnie Alex.
O BOŻE! Postradali zmysły!
I tyle po nim było.
Alexander usłyszał jedynie trzask zamykanych drzwi.
- Poszedł? - Szepnął.
- No - mruknął Blazer. - Pojechał.
- Idziemy!

***

- Chcę, kurwa, żebyś wiedział, że nadal cię nienawidzę- powiedział

Alexander przeskakując przez wielki rów.

Pędzili szybko, jakby goniło ich coś niebezpiecznego. W pewnym aspekcie

tego znaczenia to...

Blazer zaśmiał się.
- Wiem. Nawzajem.
- Kurwa - Alex też się uśmiechnął. - Tego twojego zarozumialstwa też nie

cierpię.

130

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Nadal uśmiechał się półgębkiem.
- Alex, wiesz, że ona kiedyś będzie między nami wybierać?- Powiedział

cicho Blazer.

Oboje się stropili.
- Jesteś popierdolonym hindusem.
- Znalazł się uczciwy Afroamerykanin - mruknął.
Oboje wybuchli śmiechem.
Czyż to nie niezwykłe?
Dwaj odwieczni wrogowie -niegdyś najlepsi przyjaciele- teraz walczą

razem, aby odzyskać miłość swego życia. Wiedzą też, że Mercedes wybierze
jednego.

Tyle, że jeden miał większe szanse od drugiego...
- Czujesz tego huja, Alex?
Facet spojrzał na niego, jakby okazało się nagle, że jest umysłowo chory.
- A czułbyś jakby ktoś cię obsikał?
Blazer skrzywił się.
- Nie.
- Nie?
- No, nie.
- Dziwny jesteś. Przecież tu śmierdzi gównem.
- Faktycznie.
- Na północ.
Zapadła cisza.
Alex cieszył się za tę chwilę błogosławionego milczenia, za to Blazer

dziwnie podejrzanie... się mu przyglądał.

- Alexander?
Brat reakcji.
- Aleksander?
Nic.

131

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Alex?
- Co?- Warknął. - Czy cisza, jaka zapanowała, to nie wystarczający dowód

na to, że nie chce mi się gadać z takim dupkiem jak ty?

- No właśnie ja ją wziąłem za to, że wpadłeś w doła, bo... bo ona i tak

wybierze mnie.

Nadeszła decydująca chwila. Blazer musiał mu wreszcie powiedzieć. A to

zniszczy wszystko. Nic nie będzie tak jak dawniej. Wszystko się zmieni.

Nie chciał przecież go rozwścieczyć. A jednak.
- Kurwa, Blazer nie zaczynaj- momentalnie Alexander przycisnął go do

drzewa. - Pamiętaj, że i tak nienawidzę cię za to co zrobiłeś Ninie.

Blazer milczał.
- Co? Zabrakło nagle słów?- Warknął i spojrzał na niego pogardliwie.
- To nie moja wina.
- Właśnie, kurwa, że twoja! A teraz Mercedes... - głos mu się załamał. -

Ale... Będziemy razem i nic mi w tym nie przeszkodzi. Przysięgam, że żadna z
twoich intryg nie zniszczy mi życia i wspólnej przyszłości spędzonej z nią.

- Alex...- w głosie Blazera zabrzmiała niebezpieczna nuta.
Tak jakby czegoś żałował... Jakby było mu przykro z jakiegoś powodu.
- Nie, Blazer. Mogę się do tego przyznać, bo Mercedes jest dla mnie

wszystkim. Jest moim życiem, kurwa, i ty tego nie zmienisz. Rozdzielić nas
może jedynie jakiś pieprzony meteoryt, który zmiecie z powierzchni kuli
ziemskiej pół świata.

- Alex...- tym razem to jego głos się załamał.
- Pamiętaj o tym, bo wiem, przed wypadkiem prawie mnie kochała, a jeśli

nie, to była od tego blisko.

- Alex do cholery! - Blazer złapał go za koszulę. - Nie możecie być razem.
- Bo co? - Spojrzał na niego kpiąco. - Zabronisz nam?
- Kiedyś byłeś moim przyjacielem...
- Tak, kiedyś. Zanim, oczywiście, zniszczyłeś Ninę.

132

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- A ty ją kochałeś.
- Tak. Tak cholernie ją kochałem, że to nas później podzieliło, a teraz... teraz

ty chcesz mi zabrać Mercedes. Nie dopuszczę do tego. Nie popełnię tego
samego błędu drugi raz i nie oddam ci jej.

- Alexander nic nie możesz zrobić.
- A to niby dlaczego?
Zapadła chwila milczenia.
- Wiem, jak uwolnić Mercedes - szepnął cicho. - Będzie to dla ciebie tak

bolesne, że prawdopodobnie tego nie przeżyjesz.

- Blazer, zrobię dla niej wszystko. A jeśli miałbym umrzeć, to z uśmiechem

na ustach, jeśli ją to ocali.

- Nie spodoba ci się.
- Nie ma innego sposobu. Powiedz, Blazer jak mamy ją wyrwać spod jego

władzy?

Znowu zapadło milczenie.
- Co to jest Blazer?- Krzyknął zniecierpliwiony.
Nadal nie mógł tego powiedzieć. Nie miał siły. Nie potrafił.
- Blazer?
Muszę, cholera. Muszę to zrobić. Nawet jeśli ceną będzie jego nienawiść do

świata i do mnie.

- Druga połówka - szepnął cicho. - Pamiętasz?
- Dobra, ale co ma to...
- Tylko prawdziwa miłość może zniszczyć wszystko, potęga kochania.

Nawet połączenie przez krew.

- Wierzysz w to?
- Chcesz ją ocalić?
Pokiwał głową. Bez wahania. Bez jakichkolwiek wątpliwości.
- Dobra, Blazer, ale nie wiemy, kim jest jej połówka.
- Alex, ja wiem.

133

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Zaśmiał się gorzko.
Dobre. On wie.
- Dopiero teraz mówisz? Kim jest ten szczęściarz?- Zapytał kpiąco.
- Nie żartuj.
- Czy ja kiedykolwiek żartowałem? No dawaj.
- Alex... jej druga połówka... to ja.
Przez kilka sekund Alexander nawet się nie poruszył, nie drgnął, choć

niewątpliwie serce w nim powoli zamierało.

- Nigdy tak nie żartuj - szepnął nagle. Bardzo cicho, wręcz boleśnie.
W następnej chwili ciało Blazera brutalnie uderzyło o wielkie drzewo,

oddalone od nich o jakieś dziesięć metrów. Prawdopodobnie złamało mu
wszystkie kości.

Prawdopodobnie ta chwila zniszczyła resztki ich przyjaźni. Ten cienkiej

nitki, łączącego ich porozumienia. To wydarzenie pogrzebało wszystko. Zabiło
Alexandra, zabiło w nim tą nikłą cząstkę człowieczeństwa.

***

Co dzieje się z człowiekiem, gdy pęka mu serce? Nic. Naprawdę nic. Żyjesz

zwyczajnie, tak jak żyć powinieneś. Robisz zakupy i myślisz o niej. Zapluwasz
się herbatą, kiedy chcesz wpleść palce w jej włosy, poczuć ciepło ciała, a wiesz,
że nie masz prawa. Także czytasz książki, ale każdy bohater, każde słowo
przypomina ci o niej. Poza tym żyjesz naprawdę normalnie. Normalnie jesz,
normalnie chodzisz, normalnie śpisz. A zasypiasz nad ranem, kiedy twoje ciało
nie jest już w stanie walczyć z coraz bardziej ogarniającym cię znużeniem.
Wtedy ostatnią myślą, jaka przychodzi ci do głowy jest zdanie Jak się zabić?

Oczywiście są czasami wątpliwości. To naturalne. Na początku wmawiasz

sobie, że to nieprawda. Często wrzeszczysz na rodzinę. Nie panujesz nad sobą,
nad nerwami. Jesteś kimś innym.

Potem przychodzi opamiętanie, drętwica. Jest ci obojętne czy żyjesz, czy

134

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

jeszcze cię nie zabili. Obojętnie robisz zakupy, zapluwasz się herbatą, czytasz
książki. Tylko nocami przypominasz sobie jej słowa, jej uśmiech, jej głos i
dotyk.

Mówią, że mam serce z kamienia.

Nie można tęsknić za czymś czego się nigdy nie miało, nie doświadczyło,

czego się nie poznało […]

Przecież to niemożliwe. Skąd niby Blazer wie, że jest jej połówką? Przyśniło

mu się? - Wątpliwości zawsze zaczynały go nachodzić od początku. Przecież
ona nie mogłaby mi tego zrobić.

Nagle, tak potężnemu wilkołakowi, Alfie, zabrakło tchu. Nie potrafił

zaczerpnąć powietrza. Dusił się tlenem.

Było mu tak cholernie źle, tak cholernie bolało go serce.
Znacie to uczucie?
Uczucie, kiedy nic nie możesz zrobić, gdy coś... coś wielkiego pożera cię

od środka, niszczy, nie pozwala żyć, a w gardle dusi jakaś olbrzymia acz
niewidzialna kula?

Czuliście kiedyś taką siłę, która zamieniała najpiękniejsze czynności

waszego życia w nic nie warty piach? W szary, bezwartościowy popiół?

Niektórzy to znają. Z pewnością wielu nie wytrzymało tego psychicznie,

dlatego odebrali sobie życie. On jednak nie mógł, nie potrafił. Choć chciał.
Pragnął tego tak uporczywie, tak zachłannie, że się dusił.

To zabijało go od środka, tak jak tytoń zabija płuca nałogowych palaczy. On

też był uzależniony. Czy to nie śmieszne?

Alexander Chatisow uzależniony od miłości, jak narkoman od narkotyków.

Tyle, że to uczucie i ta używka i tak niszczą.

Wiecie jak to jest? Gdy... ktoś tak okrutnie złamał ci serce, choć o tym nie

135

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

wiedział i nie miał na to wpływu, a dla ciebie i tak jest najważniejszą osobą na
świecie?

Alexander to czuł, ale jednocześnie nie wierzył.
A co w tym wszystkim było najgorsze?
Tak samo było z Niną, przeznaczoną Dominikowi. Także ją pokochał, ale

oddał później Blazerowi, bo dziewczyna uważała, że nie może żyć bez
przyjaciela. Cholernie bolało, ale nie chciał jej niszczyć. Nie potrafił zabić tego
błysku w jej oczach. Więc pozwoli odejść.

Teraz ten dupek powoli odbiera mu Mercedes.
A on nic nie może zrobić.
- Alex, co się z tobą dzieje? - Zapytał David i zerknął wymownie na grupę

jego towarzyszy. - Czy upadłeś aż tak nisko?

Brat spojrzał na niego pustym wzrokiem. Jego twarz nie wyrażała

targających ciałem emocji.

- A co, Davidzie? Przeszkadza ci to?
- Lepiej wstań, spójrz w lustro i zobacz, jak się zmieniłeś. I nie chodzi

jedynie o wygląd. Ty w jakiś sposób umarłeś od środka.

- Nieprawda, Davidzie - Alex uśmiechnął się zimno. - Nic we mnie nie

umarło, bo nic nigdy nie żyło.

- Żyło. Kiedyś.
Alex zmarszczył brwi. Udał, że się zastanawia.
- Dobrze. Kiedy zatem? Za czasów Niny czy Mercedes?
- Kiedyś stałeś się taki zimny? - zapytał przerażony, widząc jego okrutny

uśmiech.

- Zawsze taki byłem - szepnął konspiracyjnie i spojrzał z nieukrywaną

lubieżnością na pewną rudowłosą wampirzycę.

- Co ty robisz? - Krzyknął David, widząc, że brat zmierza w stronę kobiety.
- Chcę zapomnieć - szepnął cicho, tak cicho, że nie usłyszał go nawet

David.

136

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Przecież nie możesz. Masz Mercedes!
Alexander momentalnie się zatrzymał i gwałtownie odwrócił. W jego

oczach błyszczała furia.

- Ona nigdy moja nie była i nie będzie - warknął. - Tak już miało być, więc

lepiej zajmij się swoim życiem i swoimi pieprzonymi sprawami. Ja będę
kosztował szczęścia gdzie indziej.

- Z kobietą, która tak bardzo przypomina miłość twojego życia?- Judził

David. - Spójrz na nią - kiwnął głową - ma także rude włosy, zielone oczy. Jest
wampirem. Jej rysy dziwnie podobnie przypominają rysy Mercedes. I co?
Chcesz w jej ramionach się wypłakać? Zapomnieć o wspólnie spędzonych
chwilach? Dlaczego?

- Może dlatego, że jest bratnią duszą Blazera? - Warknął.
David zbladł.
- Tak podejrzewaliśmy - szepnął cicho.
Alex nie pokazał po sobie, jak bardzo jest przerażony. Do tej pory jakoś

udawało mu się nadal wierzyć i mieć nadzieję. Do czasu, do tej chwili.
Mercedes to cząstka Blazera i na odwrót. Każdy przecież powinien wiedzieć, że
nie wolno rozdzielać połówek. To równało się ze śmiercią, z ogromnym
grzechem.

Alex przyglądał się nieprzeniknioną twarzą jakiemuś odległemu punktowi

za plecami Davida.

Jak to możliwe, że pokochał Mercedes tak wielką miłością, chociaż nie był

jej połówką? Pomimo tego, że ona kochała innego, bo kochać musiała?

Dlaczego życie jest tak niesprawiedliwe? Dlaczego ukarało go aż tak

dotkliwą karą?

Bo to była kara.
Przecież każdy wiedział, że Alex zrobiłby wszystko, aby Mercedes była

szczęśliwa.

Łącznie z Blazerem. On jako pierwszy. On był pewien. I miał rację.

137

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Alex wolał bowiem żyć samotnie, aż do nieuniknionej śmierci, nie

przemieniając się już nigdy, niż pozbawić Mercedes radości. Nawet za cenę
życia. Nawet za cenę szczęścia.

Ale na chwilę obecną musiał zapomnieć.
Zgrabnie ominąwszy brata, przysiadł się z zimnym uśmiechem do owej

płomiennowłosej kobiety.

Najwidoczniej szybko się zaprzyjaźnili, bo już po kilku chwilach

wychodzili razem.

Oboje uciekali od przeszłości.
Choć każdym kierowały inne powody, chcieli uciec. Razem.
Niedługo po ich wyjściu w drzwiach stanął Blazer. Ubrany w – jak zwykle-

czarną, skórzaną kurtkę i cienki, ciemny podkoszulek. Prezentował się
seksownie. Strasznie pociągająco.

- Gdzie Alex?- Zagadnął zniecierpliwiony. - Muszę z nim porozmawiać.
Wszyscy spojrzeli na niego smutno.
Wiedzieli i rozumieli go, ale... byli tak mocno przywiązani do Alexandra, że

w sercach niektórych powoli rodziła się nienawiść do okrutnej miłości, jaką
zostali -wbrew woli, lub nie- powiązani Blazer i Mercedes.

- Chyba w domu- szepnęła cicho Caroline. - Chyba w domu.
Blazer zdobył się nawet na słaby uśmiech, choć... choć przeczuwał, że

wiedzą. Domyślał się, że przez to, że los połączył go i Mercedes, na nowo
odrzucą jego przyjaźń.

Bał się samotności, choć tego po sobie nie pokazywał. A przyjaciół nie miał,

do czasu, aż zaczął zbliżać się do Mercedes.

Żałował, że będzie sam. To go równie mocno bolało, jak fakt, że jako

bratnia dusza Mercedes nie może być teraz przy niej.

I stracił przyjaciela. Po raz drugi w swoim długim życiu.
Nie potrafił znieść tego, jak cierpi Alex. Wiedział, że wszystko jest po

części jego zasługą, że Chatisow stacza się z jego winy.

138

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Kurwa, nie chciał tego. A jednak. Dostał. A teraz czuł się tak cholernie źle,

tak cholernie bolała go dusza.

W drodze do samochodu wyczuł czyjąś obecność.
Przystanął gwałtownie, nasłuchując.
- Co jest, kurwa?- Zdołał krzyknąć, gdy masa srebrnych kul splądrowała

jego ciało.

139

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Rozdział 9

- Alex, czy ty nie rozumiesz, co do ciebie mówię? - Krzyknęła Caroline.
Była wzburzona. Nie potrafiła przypomnieć sobie twarzy dawnego

Alexandra, jej przyjaciela i - niegdyś - chłopaka.

Popadł on w depresję tak głęboką, że martwiła się, czy kiedykolwiek

wylezie z tego gówna.

- Eee?- Mruknął znad głowy swojej partnerki.
Czuł Deja vu. To uczucie... jakby... jakby wszystko się powtarzało.
Sprzed wypadku Mercedes. Jedynie kobieta i okoliczności się zmieniły.
- Caroline, daj mi spokój. Nie widzisz, że jestem zajęty?
Widzę! Jesteś zajęty w ten sposób od ponad tygodnia.
- Blazera postrzelono- powiedziała spokojnie.
- Zasłużył.
- Srebrnymi kulami.
- Tym bardziej zasłużył. Mam nadzieję, że gnije gdzieś pod rynsztokiem.
- Przeżył.
- O, Boże. A już myślałem, że cuda się zdarzają - wymruczał, wypranym z

emocji głosem.

- On chce z tobą rozmawiać.
Powoli obrócił głowę w jej stronę.
- Chcieć to nie zawsze móc. Ja się do niego nie będę fatygował. Jeśli

pragnie rozmawiać, niech sam przylezie.

- Problem w tym, że nie może.
- Faktycznie- zmarszczył brwi- ma facet problem.

140

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Alexander - nie przejmując się obecnością Caroline – zaczął na powrót

całować rudą kobietę.

Boże, on się stacza. Po prostu się stacza. Nie potrafi dać sobie rady z

emocjami. Są dla niego zbyt silne... dlatego próbuje je zagłuszyć. Kobietami, bo
tych przewinęło się w ciągu siedmiu dni całe haremy.

W oczach Caroline stanęły łzy, gdy po kilku godzinach przyglądała się "randce"

Alexa, wreszcie na podjeździe zauważyła samochód. Patrzyła, jak - przy pomocy
swoich ludzi - wysiada z niego ciężko ranny Blazer.

Tak bardzo pragnął wyjaśnić wszystko Alexandrowi, chciał mu powiedzieć

jak bardzo jest mu źle. I to nie z powodu kul, które dosłownie wypruły mu
brzuch i poraniły nogi.

Pragnął powiedzieć „Przepraszam, pomóż mi ją odnaleźć. Sam nie jestem w

stanie tego zrobić. Jeśli kochasz ją tak mocno, jak kocham ją ja, pomóż mi
odkryć, gdzie przetrzymują kobietę mojego życia”.

Blazer pragnął pojednania, choć wiedział, że takie rozwiązanie jest

niemożliwe.

Nie potrafił nie pamiętać.
Nie mógł tak po prostu wymazać z pamięci bólu, jakiego doznał, gdy go

postrzelono.

Nie można sobie tego tak po prostu wyobrazić, trzeba to czuć.
Czuć i wiedzieć, czym jest ból odrzucenia przez wszystkich tylko dlatego,

że pokochałeś osobę, która jest ci przeznaczona, bez której nie potrafisz myśleć,
działać.

To okropne uczucie, że... że odbiera się komuś sens życia.
A Blazer odebrał sens życia Alexandrowi.
A w tym wszystkim było najgorsze to, że Alex spędził z nią więcej czasu,

znała go lepiej niż Blazera. I była na najlepszej drodze do zakochania.

Wiedział to, ale... pomimo tylu trudności, pomimo bólu, on nadal wierzył,

że wszystko się ułoży.

141

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Nadal potrafił się uśmiechać na wspomnienie tego dreszczyku

pojawiającego się, gdy tylko popatrzyli sobie w oczy. Tego prądu
rozchodzącego się w ciele, gdy się dotykali. Przez przypadek, przez chwilę.

A teraz zmierzał do Alexa prosić o pomoc. Nawet błagać.
Czy to nie zabawne?
Wielki, wpływowy Alfa jest gotowy paść na kolana i błagać, tylko po to,

aby on go wyśmiał.

Ale i tak spróbuje. Musi. Dla Mercedes zrobi wszystko.
Gdy jeden z podwładnych Blazera zadzwonił, musieli czekać dość długo na

gospodarza. A ten i tak nie miał zamiaru się pojawić.

Otworzyła im kobieta. Od razu rzucało się w oczy podobieństwo tej

dziewczyny do Mercedes.

- Słucham?- Zapytała melodyjnym głosem.
Była wampirem.
Coś ukuło Blazera.
Alexander nie lubił nieumarłych, nie potrafił ich zaakceptować.

Najwyraźniej w końcu udało mu się - stwierdził ironicznie, lecz nie bez bólu,
Blazer.

- Czy jest pan Chatisow?
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Tak, Alex jest. Bierze... hmmm... prysznic bierze.
Wszyscy popatrzyli na nią dość podejrzliwie.
- Możemy wejść?- Zapytał zbolały Blazer, który za wszelką cenę starał się

teraz wyprostować.

- Nie wiem... Nie...
Ale oni nie bawili się już w formalności.
Trzeba włazić, póki drzwi otwarte.
Alexander wcale się nie zdziwił, kiedy wszedł do salonu i zobaczył Blazera.
Oczywiście nie pofatygował się przywitać prawie umierającego. Ominął

142

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

skrzętnie kanapę, na której leżał poszkodowany, i pochłoną naraz dwa kieliszki
jakiegoś alkoholu.

Nie ma to jak porządne wzmocnienie przed burzą.
Oboje milczeli. Oboje nie wiedzieli, jak zacząć i o czym ze sobą rozmawiać.

Obydwu to bolało.

- Dobra- teraz- po dziesięciu minutach błogosławionej ciszy, możesz

mówić, po co zaszczyciłeś mnie swoją obecnością- mruknął Alexander, patrząc
mu w oczy.

Dziwne. Blazer, przyglądając się jego wyrazowi twarzy, nie dostrzegł nic.

Nie zobaczył żadnych uczuć. Gdyby nie znał sytuacji i nie wiedział, jak mocno
przeżywał to Alex, nigdy nie domyśliłby się, że człowiek stojący przed nim był
kiedykolwiek zakochany.

Przecież zachowywał się jak zwykle. Był opanowany i zimny.
Taki sam, jak przed poznaniem Mercedes.
- Alexander, wiem, że to trudne...
- Doprawdy? - Zapytał Alex, obojętnie patrząc na ciemny płyn przelewający

się w szklance, gdy obracał szkło.

To, zaiste, fascynujące.
- Proszę- szepnął błagalnie. - Spróbuj mnie zrozumieć.
- Zrozumiałem, Blazer. Zrozumiałem.
- Nie, nie zrozumiałeś- niemal warknął, lecz natychmiast się uspokoił. -

Chcę...

- Tak?- Zagadnął zimno. - Co chce ode mnie wielki Blazer?
- Nie kpij.
Alex spojrzał na niego lodowato.
- To mnie nie prowokuj. Mów, co chcesz, i wynocha.
- Chcę spróbować.
- Ciekawe, czego- mruknął. - Tyle rzeczy na świecie...
- Alexander, pomóż mi- powiedział.

143

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

To było dla niego trudne. Nigdy nie prosił, nigdy nie błagał, a teraz był

gotów... To takie żenujące.

- Co?- Spojrzał na niego z wyższością. - Twoich ran lizać nie będę. Nic

mnie nie obchodzi, co robisz, w jakim celu i po co.

- Pomóż mi odnaleźć Mercedes.
Zapanowała cisza, którą rozdarł dźwięk pogardliwego śmiechu Alexandra.
Blazer, zdekoncentrowany, zmarszczył brwi.
- Czy to jest zabawne?
Alex, odpowiadając, miał uniesiony kącik ust.
- Nie, nie, w ogóle- zachichotał i pożądliwie spojrzał na -wchodzącą do

pokoju- ledwo ubraną wampirzycę.

Z lubieżnością, jaką nawet nie podejrzewał u niego Blazer, przyciągnął

kobietę do siebie, mruknął coś - zapewne- niestosownego i dał jej delikatnego
klapsa w tyłek.

Ona się jedynie roześmiała, coś odszepnęła i wyszła.
- Co ty z nią robisz, Alexander?- Zapytał załamany Blazer.
Przecież to nie był jego przyjaciel. To nie był ten sam człowiek, z którym

kiedyś się bił, przezywał, nawet ten, który w akcie desperacji i złości wyrzucił
go przez okno. Tamten, choć tak samo popędliwy... miał umiar. I nigdy... nigdy
nie pozwoliłby znaleźć się w takiej sytuacji. Dawny Alexander panowałby nad
życiem i funkcjonowaniem wszystkich dookoła. A teraz? Nie obchodziło go
nic. Zobojętniał.

- Sypiam z nią. Nie widać?- Zapytał na wpół żartem. - Boże, co za kobieta.

Chyba przerzucę się na wampirzyce. Są takie... gorące. Nie to, co ludzie.

- Gubisz się.
- A czy wyglądam na takiego?
Faktycznie. Kurde, nie wyglądał na człowieka, który cierpi ogromne

męczarnie z powodu straty kobiety.

Czy jest możliwe, żebym się pomylił, źle wywnioskował? Czyżby Alex jej nie

144

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

kochał? Czy wściekał się tak jedynie dlatego, że stracił kochankę, swój nabytek
na rzecz innego?

Alex musiał być świetnym aktorem, prawda? Nawet sam Blazer zaczynał

mieć wątpliwości co do jego stanu uczuć.

Przecież prowadził grę i był mistrzem. Alex był mistrzem w udawaniu, a

udawał niekiedy lepiej niż niejeden dobry aktor.

Czy jest możliwe, aby jej nie kochał?
- Blazer, Blazer, Blazer- starannie przeliterowywał jego imię, aż wreszcie

spojrzał na niego przeciągle. - Czy właśnie, w tej chwili, poprosiłeś mnie o
pomoc? W sprawie szukania... tej... Mercedes?

Czy jest to możliwe, abym mógł się aż tak bardzo pomylić? - Pomyślał

Blazer.

- Tak. Zrobię wszystko.
- Wszystko, mówisz?- Znowu spojrzał na niego przeciągle i wygodnie

rozłożył się w fotelu. - Naprawdę wszystko?

Przyglądał się jego twarzy, szukając jakichkolwiek emocji. Nie znalazł nic,

jakby.... był wyprany z uczuć, które przecież- jak wiadomo- muszą istnieć. Ale
czy w przypadku Alexandra kiedykolwiek istniały?

Blazer zamknął na chwilę oczy, aby szybko je zaraz otworzyć.
Momentalnie Alexander znalazł się przy nim. Nie bacząc na jego rany

postrzałowe, złapał brutalnie za koszulę i powtórnie zapytał.

- Czy zrobisz wszystko?
- Tak- pokiwał i starał się nie skrzywić.
Był niepodobny do siebie. Taki... bezbronny.
Blazer zobaczył w drzwiach swoich ludzi, którzy najwyraźniej zaniepokoili

się o los swojego pana. Odprawił ich szybko skinieniem głowy.

Przecież, przychodząc tutaj, miał świadomość, że będzie to trudne.
- Dobrze- powiedział Alex, puszczając go.
- Zgadzasz się?

145

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Nie- uśmiechnął się zimno. - Ja tylko przemyślę interes- puścił do niego

oko i udał się w stronę drzwi, wołając swoją kochankę po imieniu.

Blazer stał tam, nie mogąc się poruszyć.
W klatce piersiowej dziwnie zabrakło mu tchu.
Musiał to zrobić. Musiał go poprosić.
Przecież nie wiadomo czy dożyje.

***

Chciał, abym mu pomógł - pomyślał Alexander. Uważał, że może tu tak po

prostu przyjść i prosić o pomoc. Myślał, że to zrobię.

Spojrzał w lustro.
Przyglądał się swojej twarzy. Nie zmienił się przecież.
Patrzyły na niego te same, lodowate, granatowe oczy, co kilka lat temu.

Rysy jego twarzy także pozostały na miejscu. Przecież się nie starzał.

Przyglądała się mu twarz człowieka zobojętniałego na wszystko, co ludzkie.

Tak, Alexander nienawidził świata, który odebrał mu Mercedes. A najgorsze
było uczucie pustki. Tej ogromnej pustki, która niszczyła go każdego dnia,
zagłębiając się coraz bardziej w jego świadomość, w jego psychikę. Zabijała
go.

Nieoczekiwanie uśmiechnął się lekko do siebie, choć w jego oczach czaił

się ból, który szybko zniknął.

Alexander wszedł do Schronu.
To naprawdę fascynujące, przyglądać się swoim ludziom, którzy nagle, na

jego widok, oddali się zachłannie pracy, jakby nigdy nie widzieli czegoś
podobnego. Czy to nie przykład idealnie oddanego pracownika, który szczerze
kocha i szanuje swoją robotę, a na widok szefa potęguje jedynie swoje
niemiłosierne wysiłki?

- Mogę wiedzieć łaskawie... -zaczął spokojnie – cholera, na co się tak

gapicie?!

146

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Wszyscy zwiesili głowy.
Oczywiście w tej chwili -niewyczuwając zagrożenia- wszedł uśmiechnięty

David.

Ten to jak zwykle beztroski.
- Cześć, bracie!- Krzyknął uradowany, podchodząc do niego -zapewne- aby

go uściskać.

- Co ty tu robisz?- Zapytał David.
- Hmmm... twoja inteligencja wprost mnie powala. A teraz schyl się, proszę,

i podaj chusteczkę, która właśnie mi upadła. Nie odmówisz chyba Alfie, co?-
Uśmiechnął się szeroko i odwrócił wpadając wprost w ramiona Caroline.

- Alex, jesteś - szepnęła i go przytuliła. Nie szarpał się ani nie wyrywał, tak,

jak przy spotkaniu z innymi. Caroline potrafiła go zrozumieć, choć bywała
czasami denerwująca. Prawdziwa przyjaciółka.

David zmarszczył brwi.
Oni kiedyś byli razem... Ten fakt z pewnością nie uszczęśliwił Davida, ale

cóż... takie życie.

- Jestem, jestem- zaśmiał się i spojrzał na przyjaciółkę.
Bo Caroline była właśnie nią.
To wspaniała kobieta- pomyślał. Dobrze zaopiekuje się Davidem, gdyby

kiedyś mnie... już nie było.

- Masz to, o co cię poprosiłem?- Zapytał Alex brata.
Ten kiwnął głową ze zmarszczonymi brwiami.
- Co jest?
- Nie powiem ci.
Alexander podniósł wymownie brew.
- Nie powiesz mi, kurduplu?
- Nie powiem.
- Dlaczego?
- Bo zrobisz się wtedy niebezpieczny i nieobliczalny dla całej załogi.

147

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Sądzisz, że mógłbym ich wymordować?- Zapytał z błyskiem w oku. - Tak

po prostu zabić z mojego szaleństwa?

- Właśnie tak uważam.
Chyba powinienem się obrazić. Mówi mi to własny brat. Wspomina, że

jestem chory psychicznie. Kto wie?

- Może jeszcze psychotropy i pod ziemię?
- Wiesz, że o tym myślałem?
- Myślałeś o samobójstwie?- Podsunął Alex, zbliżając się do niego powoli.
- Nie, skąd. Myślałem, że ty myślisz.
- Ja? No coś ty. Niby dlaczego?
- Co się z tobą dzieje, stary?
- Nie wiesz? Wariuję- odparł poważnie.
Teraz Alexander mógł uważnie patrzeć mu w oczy.
- Zwariowałem. Gdzie masz kartkę?
- Co? Jaką kartkę?
- Tą, na której zapisałeś te informacje.
- Nie powiem.
- Znając ciebie i twój zmysł orientacji, ten mały zapis zapewne leży w

prawym bucie twojej lewej nogi.

- Mojej... co?
- Oddawaj, albo użyję siły.
- Do czego?
- Myślisz, że jak jesteś moim bratem, to nic ci nie grozi?- Mruknął. -

Przecież jestem szaleńcem! Mogę cię kropnąć.

- Mógłbyś?
- Jasne.
- David, przestań- mruknęła Caroline. - Nie wygłupiaj się.
- Problem w tym- odparł Alex- że on wcale się nie wygłupia.
Wygłupiał się.

148

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Karzełek naprawdę nic nie rozumie. Nie zdaje sobie sprawy z powagi

sytuacji- Alex złapał brata za nogę i szarpnął mocno.

Szybko zajrzał mu w buta i się skrzywił.
- Stary, mógłbyś szorować od czasu do czasu te swoje łapska. Przyjemnego

zapachu to nie wydajesz.

Oczywiście, Alex żartował. A jednak potrafił.
- Daj mu spokój, Alex- znowu mruknęła Caroline.
- Problem w tym- odparł David- że on nie potrafi. Musi się pastwić, aby

zdobyć cel.

- Chyba- odparł niewzruszony Alex. - Nie ten but, cholera- mruknął i nim

wszyscy obecni – bardzo zszokowani - zdążyli zareagować, wziął się za
następną nogę.

- David, ty to dopiero jesteś popierdolony. Dlaczego niby nie możesz

trzymać tej kartki w kieszeni?

- Buta mi nikt nie zabierze. Spodnie mogę zgubić.
Alex obrócił głowę w jego stronę.
- Kto może zgubić spodnie? Buta prędzej możesz zostawić.
- A właśnie, że nie. W butach chodzę cały czas.
- A w spodniach nie?
- Chcesz wiedzieć?
- Nie. Mam- szepnął.
- Nie, nie masz- David się na niego rzucił i odebrał mu kartkę.
- Oddawaj to, ty trzęsidupku!
- Nie.
- Dawaj.
- Nie.
- Powiedziałem coś.
- Nie.
- Nie rozumiesz?

149

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Nie.
- Zaciął się- szepnęła Caroline. - Czasami się zdarza- wzruszyła ramionami.
- Ale ty jesteś głupi- mruknął Alex i szybkim, energicznym ruchem wyrwał

mu kartkę.

- Znalazł się...
- Cicho- warknął Alex i spojrzał na wszystkich groźnie. Zerknął na kartkę.
Zapadła pełna napięcia cisza.
- Cholera, dlaczego mi nie powiedziałeś!?- Wrzasnął nagle.
- Czego?
- Jak to czego? Mercedes jest przetrzymywana pięćdziesiąt metrów od nas,

a ty nic nie mówisz.

- Na serio tak blisko?
- Kurwa, kurwa, kurwa- wrzeszczał Alex.
Krzyczał na wszystkich.
- Blazer?- Warknął do słuchawki.
- Co?
- Jesteś na siłach, aby zabić Dominika?
- Masz go?
- Mam i lepiej, żebyś był w formie.
- Gdzie jest?
- W opuszczonym magazynie.
- Ale.. jak...? Nie rozumiem. Tak blisko?
- Najciemniej jest pod latarnią. Masz tu zaraz być- Alex rozłączył się.
Nie myślał teraz o bólu, o goryczy, nawet o błazeństwach Davida. To jasne,

że brat pragnął go rozbawić, aby zapomniał, aby było mu lżej. Na chwilę
pomogło. Na chwilę znowu czuł się tak, jak zawsze. Zawsze, to znaczy sprzed
utraty Mercedes.

Nagle, trafiony pewną myślą, zatrzymał się energicznie.
Skąd ja, do diabła, wiem, że Mercedes naprawdę jest bratnią duszą

150

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Blazera? Bo mi powiedział? Bo wszyscy to podejrzewali? Niby skąd? Jak?
Przecież to nie jest wypisane na twarzy, przecież prawie go nie znała. Ale... czy
to możliwe? Czy niepotrzebnie... Tak, przecież nie ma dowodów. Mogę odnaleźć
Mercedes i zacząć żyć od nowa. Z nią.

- Alex?
Nie zwrócił uwagi na czyjeś słowa. Był za bardzo pochłonięty myślami.

Zbyt mocno kochał.

Tak. Jeśli to nieprawda, a są na to duże szanse to... Boże. Ale gdy ona

jednak jest jego połówką?- pomyślał wprost przerażony. Nie, nie.

- Alexander.
Blazer.
- Już jesteś?- Zapytał obojętnie. Przyjrzał się mu uważnie.
Blazer prezentował się nienagannie. Stał wyprostowany, patrząc mu

odważnie w oczy.

Wilkołaki z natury leczyły się dosyć szybko ale- no, bądźmy szczerzy- nie

można aż tak szybko wyzdrowieć. Szczególnie po srebrnych kulach. Stąd
Alexander wywnioskował, że Blazer w rzeczywistości nie jest aż tak
wytrzymały, za jakiego uchodził.

- Ruszamy- szepnął Alexander. - Mam genialny plan.
- Jaki?
- Porwiemy ją.
- To ma być ten genialny plan?
- Też tak zareagowałem, ale... nie mamy wyjścia.
- Nie wierzysz mi, prawda?
Alexander spojrzał mu w oczy.
- Nie- szepnął. - I nie uwierzę dopóki nie zobaczę. Nie potrafię z niej

zrezygnować.

***

151

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Magazyn był dziwnie pusty, jakby... jakby się ich spodziewali.
- Alexander, coś mi tutaj nie pasuje- powiedział Blazer, a jego głos odbił się

echem od pustych ścian pomieszczenia.

Faktycznie. To było więcej niż podejrzane.
- Taaak- przytaknął przeciągle Alex, jakby go to wcale nie obeszło. -

Zapewne spodziewałeś się tortu powitalnego i fanfarów. Przykro mi- zrobił
skruszoną minę. - Ja ich nie ostrzegałem, mimo szczerych chęci.

- Tak, byłeś przecież zajęty.
- Właśnie- uśmiech Alexandra był tylko kilka stopni chłodniejszy od lodu. -

Byłem niezwykle zajęty.

Szkoda, że go to tak bolało, ale... miał nadzieję. Nawet więcej. On wierzył,

że mu się uda, że odzyska Mercedes, bo nic nie jest jeszcze pewne.

Nie spodziewali się tego, co nastąpiło chwilę potem. Myśleli, że to będzie

niezwykle trudne, wręcz nieosiągalne. Byli pewni, że będą musieli szukać igły
w stogu siana, a oni... Oni po prostu wyszli z ukrycia. A było ich sporo. Prawdę
powiedziawszy, to nawet taka większa gromada.

Przegrali.
- Witam- powiedział uśmiechnięty Dominik. - Jak zgaduję, przyszliście

dzisiaj do mnie prosić o wybaczenie?

W oczach Alexandra pojawił się stalowy błysk.
- Gdzie Mercedes?
- Ohm- Dominik zrobił skruszoną minę. - Myślicie zapewne, że ją gdzieś

wywiozłem. Otóż nieprawda. Wiecie... raczej nie zrobicie jej krzywdy- zaśmiał
się rozbawiony. - Przepraszam, miałem powiedzieć mnie. Nie zrobicie mi
krzywdy, prawda?

Alexander stał niewzruszony, za to Blazer się gotował.
To było trudne dla nich obu. Tak cholernie bolesne.
- Oddasz nam ją, prawda?- Zapytał Alexander uważnie, sylabizując, jakby

152

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

mówił do jakiegoś przedszkolaka. Powoli i starannie.

- Po co to robisz?
- Bo dla ciebie trzeba.
- Nie wystarczy ci już?
- Nie.
- A ty, Blazer?- W jego oczach pojawił się błysk.
- Czy bratnia dusza Mercedes ma dosyć?- Zapytał złośliwie.
Coś w sercu Alexandra przestało stukać. Na chwilę. Potem wziął głęboki

oddech i postanowił się nie poddawać. Jeśli ma spaść, jeśli ma upaść... zrobi to.
Dla niej.

- Uuu, a te rany... Co się stało?- Zapytał rozbawiony Dominik. - Musisz być

na następny raz ostrożny i nie możesz bawić się ostrymi przedmiotami.

- Skąd wiesz, że Mercedes....
- Nie wiem. Chciałem dopiec Alexandrowi- powiedział, przyglądając mu się

lekceważąco. - Ja tylko słyszałem plotki.

Alex obserwował go z kamienną twarzą.
- Proponuję pojedynek. Uczciwy.
Co ja wygaduję!? Miałem ją porwać!
- A co ja niby byłem kiedyś nieuczciwy? - Zapytał niby to obrażony. -

Raczej to ty byłeś nieuczciwy, kiedy zabrałeś mi żonę.

- Nina nie była twoją żoną.
- A niby kto był?
- Wiesz doskonale, że byłeś już wtedy związany z Less. A właśnie... gdzie

ona się teraz podziewa? Zapewne zamknięta, gdzieś w lochu, pod ziemią,
błaga...

Rysy Dominika stwardniały. Alex był tak bliski prawdy.
- Ostatni raz- powiedział Chatisow- proponuję ci uczciwy pojedynek.
- Chcesz walczyć o babę? Dla niej samej?
Zapadła cisza.

153

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- No, no- drwił Dominik. - Nie spodziewałem się. Ale i tak nie podejmę.
- Tchórzem jesteś?- W oczach Alexandra pojawił się błysk. - Cóż... mogłem

się tego spodziewać Ostatnim razem...

Dominik błyskawicznie pojawił się obok niego, lecz nie dotknął go. Patrzyli

sobie jedynie głęboko w oczy, oceniając swoje siły.

Alexander wiedział, że on się nabierze. Ta sztuczka była stara jak świat,

ale... jak widać nadal skuteczna.

- Dobrze.
- Jak wygram, oddasz mu Mercedes.
- Blazerowi?
- Tak- głos Alexandra był zimny. - Oddasz ją jemu.
- Dlaczego?
- Bo mi się znudziła- odpowiedział spokojnie. Nic nie zdradzało, że kłamie.
Nie wiadomo, czy Dominik to zaakceptował. Najwyraźniej nie chciał się

zagłębiać w problemy natury miłosnej swoich wrogów, bo kiwnął lekko głową.
Jednak zaraz potem wpadł na interesującą myśl.

- A jak... co zrobisz, jak przegrasz?
- Nie przegram.
- A jak zaproponuję ci lepszy układ?
- Nie.
- Ale jeśli...
- Nie.
- Alexander, przecież to dla ciebie korzystne.
Chatisow zmrużył oczy, podejrzliwie.
- Co?
- Jeśli przegrasz... zabiję cię, ale oddam Marikę.
- Mercedes- poprawił.
- Dobrze- zgodził się potulnie. Zbyt potulnie. Podejrzanie. - Jeśli... zrobisz

coś dla mnie przed śmiercią.

154

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

- Co?
- Jeśli oddasz mi wszystko.
- To znaczy?
- Domy, kluby, samochody, interesy, kobiety. Wszystko. I przyznasz się

publicznie, że oddajesz Mercedes Blazerowi.

Nie, nie zrobię tego- chciał krzyknąć.
Nienawidził być tak upokarzany. Prawdę powiedziawszy nigdy nie był,

ale... zamierzał przecież wygrać.

- Ale ja ciebie nie mogę zabić?
- No, chyba, że chcesz skrzywdzić Mercedes- odparł niewinnie.
Nie, tego nie chciał zrobić.
- Uczciwie- podkreślił Dominik.
- Oczywiście- oparł Alex.
- Gdzie?
- Tutaj. Czy coś ci przeszkadza?
- A skąd mam wiedzieć, że, gdy przegrasz, zbytnio się nie zbulwersujesz i

nie zaczniesz rzucać jakimiś... ostrymi przedmiotami, typu granaty?

- Nie zacznę.
- Nie wierzę.
- Dobra, możesz sprowadzić kilku swoich.
- A ty możesz kilku swoich wyprowadzić- odparł wymownie spoglądając na

- no, dość duży tłumek- przyglądających się im ludzi. A raczej nieludzi.

- Nie.
- To ja tez przyprowadzę tylu swoich.
- Ja dyktuję warunki.
- Nieprawda, jesteś tylko współuczestnikiem.
Dominik uśmiechnął się szeroko.
- Gdybyś nie był moim wrogiem, przyjąłbym cię do siebie na staż... Kto

wie? Może jednak cię nie zabiję, tylko...

155

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Alex też uśmiechnął się zimno. Był w swoim żywiole.
- Kocham życie- odparł ironicznie.
- Ja, niestety, nie mogę tego samego powiedzieć o sobie- skrzywił się

teatralnie. - Praktycznie rzecz biorąc to... - zaśmiał się - dawno umarłem.

- Aaa... Jeszcze coś. Dominik, Mercedes ma tutaj być.
- Chcesz, aby się temu przyglądała?
- Nie- odpowiedział twardo. - Ja po prostu muszę ją widzieć.
Naprawdę pragnął zobaczyć. Może ostatni raz...
Dominik zastanawiał się chwilę. Zapewne rozważał , czy sytuacja mogłaby

obrócić się przeciw niemu. Oczywiście, że mogła, ale on wolał o tym nie
myśleć. Na razie. Przecież zapowiada się dobra zabawa.

- Dobrze- rzekł w końcu. - Przyprowadźcie ją - wskazał na dwóch pół-

umarłych.

Gdy wprowadzono Mercedes, Alexander odetchnął z ulgą. Dziękował Bogu,

że ten tyran dobrze się nią zajmował.

Wyglądała przepięknie. Zadbana, wyperfumowana... Na nowo się

uśmiechnął.

Nawet znamię jej nie szpeciło. Dodawało jej drapieżności, seksapilu.

Wydawała się taka seksowna. Ale... Dominik... on jej to zrobił i on zapłaci.

Mercedes weszła na salę z gracją, pełnym wyższości i klasy krokiem, w

asyście "ochroniarzy". Coś jej jednak zostało- pomyślał szczęśliwy Alex.

Niestety, na długo mu tego szczęścia nie wystarczyło.
Mercedes od razu wzrokiem poszukała Blazera. On uśmiechnął się do niej,

szczęśliwy.

Alexander odwrócił wzrok. Myślał, że coś go zaraz rozsadzi od środka. Nie

potrafił oddychać. Serce mu się skurczyło do niemiłosiernie małych rozmiarów.
Przecież ją kochał. Kochał ją. Na zawsze. Ale... już niedługo. Zraniła go, aż.. aż
do krwi. A podobno nie miał serca.

- Jestem- odezwał się nieoczekiwanie David.

156

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

-Wszyscy tu jesteśmy- dodała Caroline.
Uśmiechnął się do niej. Potrzebował przyjaciół.
- Pamiętaj, Dominik, uczciwa walka- ostrzegł. - Przysięgnij.
- Oczywiście, przysięgam.
Wszystko poszło zaskakująco łatwo. Zbyt łatwo. Przecież zapowiadało

tragedię. Dlaczego nikt się nie domyślił?

Blazer w tym samym czasie nie odezwał się. Choć pragnął. Naprawdę

chciał.

Zachował się strasznie egoistycznie. Przecież Alex...walczył dla niego. O

Mercedes, a on? On się nawet nie odezwał. Chciał ją odzyskać za cenę jego
życia, nie włączając w tym własnego.

A gdy ją zobaczył... ona... tak bardzo ją kochał i był pewien. To była jego

bratnia dusza.

Było mu ciężko.
Zranił Alexa. Zranił przyjaciela. Do tego skazywał go na pewną śmierć.

Powinien czuć się fatalnie. W pewnym sensie czuł się nawet trochę gorzej.

Musiał ją mocno kochać, prawda? Można by nawet stwierdzić, że to

przegrana bitwa.

Wszyscy, z coraz to bardziej rosnącym przerażeniem, przyglądali się, jak

dwaj mężczyźni idą spokojnym krokiem do drugiego pomieszczenia magazynu.

Ta cisza, ten strach... Towarzyszące im złe przeczucia...
Oboje powoli zdjęli koszule. Nie będą się przecież przejmowali elegancją,

gdy tutaj walczy się na śmierć i życie.

- No, dalej- prowokował Alexander, gdy Dominik nie ruszył się. - Chyba się

mnie nie boisz, co?- Posłał mu szyderczy uśmiech.

Chciał jedynie go upokorzyć przed wszystkimi.
W błyskawicznym tempie Dominik złapał srebrny nóż i zamachnął się nim

na Alexandra. Ten zrobił unik i -jeszcze szybciej niż wróg- spróbował wykręcić
mu rękę. Niestety, Dominik miał świetny refleks.

157

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Co działo się potem trudno nawet opisać. Oboje zwarli się w brutalnym

chwycie. Działali tak szybko, że trudno było zobaczyć, który akurat zyskiwał
przewagę. Widać było jedynie srebrne noże.

Tyle, że srebro może, a nawet zabija wilkołaki, natomiast wampira jedynie

unieruchamia, opóźnia.

Do tego Alexander musiał działać bardzo ostrożnie, aby nie zranić zbytnio

przeciwnika.

Przecież to śmieszne. Ten pojedynek... mógł wygrać tylko jeden. Dominik,

bo jako jedyny potrafił zabić. Alex nigdy by tego nie zrobił. Nawet za cenę
życia. Nie mógł zranić Mercedes.

Ich ruchy były perfekcyjnie dopracowane.
Kiedy Dominik udał cios z prawej, Alex szybko go przejrzał i zaatakował z

lewej. Drasnął wroga nożem w ramię. Szybko spojrzał na Mercedes czy jej się
nic nie stało.

Bał się o nią. Nie mógł znieść myśli, że każdy niepotrzebny ruch

osłabiający Dominika, mógłby wyczerpać także ją. Ale kobieta nie
zareagowała. Nie krzyknęła. Jakby nic nie czuła. A może nie czuła? Może...
była powiązana z Dominikiem tylko wtedy, gdy on stawał się słabszy? Aby
nigdy nie mógł zginąć?

Alexander wiele ryzykował, ale postanowił zaufać intuicji. Groźniej

zaatakował Dominika, napierając na niego całym ciałem, tak, że oboje padli na
podłogę. Przeciwnik jednak szybko go z siebie zrzucił i się zamachnął.
Alexander zrobił unik. Był lepszy. I szybszy. To było widać od razu. Może... ma
szanse wygrać? Chatisow wbił ostrze sztyletu w ramię wampira. Ten syknął,
ale na sali nikt oprócz niego nie wydał żadnego dźwięku. Mercedes nic się nie
stało.

Jednak podejrzenia tak szybko nie opuściły Alexandra. Nadal był ostrożny i

perfekcyjnie opanowany. Nie mógł przecież zdradzić żadnych emocji.

Spojrzał przelotnie na Mercedes, która przyglądała się Blazerowi. Była nim

158

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

wręcz... zafascynowana.

Coś ukuło Alexandra w sercu. Jego bum, bum, zwane potocznie sercem, na

chwilę zamarło. Znowu. Czy do końca życia będzie skazany na odrzucenie?

Nagle Alexander się zachwiał, co wykorzystał Dominik. Szybko wbił w

jego klatkę piersiową nóż.

Sala zamarła. Czekano na następny ruch.
Chatisow zmarszczył brwi, jakby nie dowierzał, że to się stało. Potem

przyszedł ból.

Niewyobrażalny ból, który potrafił jedynie zaćmić następny cios Dominika.

Wbił on kolejne ostrze w jego mostek.

Teraz Alex nie mógł oddychać. Był sparaliżowany wewnętrznie, ale nie

wydał z siebie dźwięku.

Musiał działać.
Szybko wyjął nóż z mostka, lecz pierwszy nadal tkwił w jego klatce. Nie

mógł go usunąć, ponieważ Dominik już atakował.

Alexander był wyraźnie osłabiony, ale nadal z refleksem oddawał ciosy.

Przecież walczył o Mercedes... ale ile jeszcze czasu, ile zmarnowanych chwil
będzie się toczyła ta walka? Przecież nie mógł zabić Dominika. Jak więc ma to
przerwać?

Nadal chciał wierzyć, że Mercedes nie jest powiązana z Blazerem, ale...

wystarczyło jedynie spojrzeć na jej rozpromienioną twarz, gdy na niego
spojrzała. Jej oczy, jarzące się bezgranicznym uwielbieniem... spoglądały tak
kiedyś na niego. A przynajmniej były bliskie tak patrzeć. Ale teraz było już za
późno. Trzeba wrócić do rzeczywistości, a nie marzyć w świecie fantazji, gdzie
miłość jest prawdziwa, a los nie tak pokrętny i niesprawiedliwy. Ale ona była
jego i musiał wygrać.

W jednej chwili Alexander zawahał się.
Po co ma wygrać, skoro... Dominik i tak odda Mercedes Blazerowi? Po co

się męczyć, cierpieć?

159

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Bo bolało go jak cholera i to nie tylko serce. Ten organ to jedynie dodatek

specjalny do bólu, jaki odczuwał po zadanym przez Dominika ciosie. Nigdy
nie znalazł się w takiej sytuacji. Owszem, często dostawał srebrem, ale... nie
odczuwał tego aż tak boleśnie. A teraz musiał atakować. Jednak... jak tutaj
wygrać, gdy gnaty cię bolą, a serce tłucze się niemiłosiernie, jakby grało marsz
żałobny? Nikt nie pociesza, nikt nie jest z tobą. Nawet na własne organy liczyć
nie możesz. Co prawda, istnieją członkowie, zwani rodziną, ale co oni cholera
rozumieją? Gówno. Myślą, że to tak łatwo zapomnieć. Mówią, aby spróbował.
Tylko jak? Nigdy nie można przestać kochać. Należy jedynie nauczyć się z tym
żyć, ale on nie potrafił. Po co więc zaczynać wszystko od nowa? Po co
przyglądać się Mercedes i Blazerowi, którzy aby współczują i litują się? Jeśli
są oni bratnimi duszami... To gorsze. Gorsze od śmierci.

Alexander nagle się zatrzymał. Wypuścił nóż w ręki, który ciężko odbił się

od podłogi.

Spojrzał zamglonym wzrokiem na Blazera i Mercedes, którzy -jakimś

cudem- stali obok siebie i akurat teraz odwrócili głowy w jego stronę, zapewne
zafascynowani poruszeniem, jakie zapanowało.

Mercedes na niego spojrzała. Ten tylko uśmiechnął się do niej ciepło.

Pierwszy raz od wielu, wielu dni.

Później wszystko działo się zbyt szybko, aby ludzkie oko zdążyło to

zarejestrować.

Caroline zapewne odgadła jego zamiary, bo ciszę, jaką zapanowała, rozdarł

jej krzyk.

- Alex, nie- wrzasnęła. - On chce się poddać - gwałtownie odwróciła głowę

w stronę Blazera. Jakby czekała... Może liczyła na jego krok?

On jednak spojrzał na nią wzrokiem, który mówił Wybacz, nic nie mogę

zrobić. Jest za późno.

W tej właśnie chwili uleciała gdzieś cząstka sympatii, jaką czuła do tego

człowieka. Dziewczyna rozumiała kiedyś dawnego Blazera, ale teraz? Był inny.

160

background image

RudeGirl||

untouched-nienaruszona

Podobno zakochany. Tylko... jego miłość niszczyła wszystko dookoła.
Niszczyła Alexandra, który w jakiś sposób chciał teraz zmusić przeciwnika do
zadania ostatecznego ciosu. A tak nie powinno być.

David w błyskawicznym tempie ruszył do przodu, ale został natychmiast

powstrzymany przez grupę wampirów. Caroline też przytrzymano za ręce,
choć się wyrywała i cały czas krzyczała. Tak samo zrobiono z grupą innych
ludzi Alexandra.

- Blazer- krzyknął Alex i posłał mu zimny uśmiech. - Oddaje ci ją-

powiedział.

Na chwilę czas zamarł w miejscu.
Alexander spojrzał w oczy Mercedes, która -zapewne- go nie pamiętała.

Ona zaś -ku zdumieniu wszystkich- odszepnęła ciche „dziękuję”.

Chatisow został przyparty do ściany, następnie w jego brzuchu i klatce

piersiowej pojawiło się następnych pięć noży.

Ale Alexander był uśmiechnięty. Powiedziała dziękuję- myślał. Będzie

szczęśliwa.

Kiedy Caroline zalewała się łzami, David stał wyprostowany z kamienną

twarzą. W Alexandra wbijano kolejne pary srebrnych noży. Na sali zapanowało
kolejne poruszenie.

Kocham cię, Mercedes.

161


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Rude Girl Prolog rozdz 6 By Untouched nienarszona Beta Cassandra874
Rude Girl Prolog rozdz 5 By Untouched nienarszona Beta Cassandra874
Rude Girl Prolog rozdz 7 By Untouched nienarszona Beta Cassandra874
Rude Girl Prolog rozdz 3 By Untouched nienarszona Beta Cassandra874
Rude Girl Prolog rozdz 8 By Untouched nienarszona Beta Cassandra874
Rude Girl Prolog rozdz 2 By Untouched nienarszona Beta Cassandra874
Rude Girl rozdz 4 By Untouched nienarszona Beta Cassandra874
Rude Girl Prolog rozdz 10 By Untouched nienarszona Beta Cassandra874
Rude Girl Prolog i Pierwszy rozdział By Untouched nienarszona Beta Cassandra874
Brutal Reality a o prolog rozdz 9 by lumottu
Brutal Reality a o prolog rozdz 10 by lumottu
The Girl Next Door by stavanger1
All the Rage T M Frazier Prolog i rozdz 1
Ekspiacja Anioła Prolog Rozdział 1 7 by;Carenowa
By the girl
1 prolog i rodzaje nie czytania rozdz 1
Captivated by you Wybór Crossa Ang Rozdz 1 3
Moonchild (Liber LXXXI The Butterfly Net) A Prologue by Aleister Crowley written in 1917 first pu

więcej podobnych podstron