"Sprawa Chełchowskiego"
Przyczynek
do badań nad Październikiem 1956 r.
Przełom lata i jesieni 1956 r. niósł ze sobą liczne symptomy rychłych zmian politycznych i
społecznych. Ograniczone i niekonsekwentne korekty polityki gospodarczej w dwóch ostatnich latach
realizacji planu 6letniego nie przyniosły odczuwalnego złagodzenia trudności. Utrzymywanie się na
nie zmienionym, niskim poziomie stopy życiowej powodowało narastanie społecznego
niezadowolenia. Niekorzystne dla znacznych grup pracowniczych regulacje płac wprowadzone w I
półroczu 1956 r., podnoszenie norm produkcyjnych, nieuczciwe rozliczanie wielu świadczeń
niezadowolenie to nasilały. Od końca 1954 r. narastała publiczna dyskusja o roli i metodach działania
aparatu bezpieczeństwa, która przerodziła się w krytykę zasad funkcjonowania systemu sprawowania
władzy. Do aktywizacji wielu środowisk walnie przyczyniło się upowszechnienie treści XX Zjazdu
KPZR, a zwłaszcza referatu N.S.Chruszczowa dotyczącego tzw. kultu jednostki. Społeczeństwem
polskim wstrząsnęły dramatyczne wydarzenia w Poznaniu w czerwcu 1956 r., które w tragiczny, ale
bezpośredni sposób dowodziły głębokości kryzysu politycznego, w jakim pogrążała się Polska. W
innym wymiarze czynnikiem dalszej aktywizacji społeczeństwa była szeroka dyskusja po VII Plenum
KC PZPR, która objęła wszystkie ogniwa partii, wciągając wielką liczbę bezpartyjnych. Dyskusja ta w
formie i treści odbiegała od wcześniejszych tego rodzaju kampanii politycznych, dowodząc z jednej
strony nieuchronności dalszych zmian w kraju, a z drugiej potwierdzając i rozdźwięki w elicie
partyjnej, i niezdolność aparatu partyjnego do rozwiązania narastających problemów. Zasadniczy
zwrot nastąpił na VIII plenum KC PZPR, które dokonało kluczowych zmian personalnych we
władzach centralnych oraz zaproponowało pewne modyfikacje systemu sprawowania władzy i
systemu gospodarczego. Wówczas zmiany te prezentowano i społeczeństwo w swej masie tak je
przyjmowało jako niemal rewolucyjne. Wszystkie te zjawiska obejmowały również Dolny Śląsk i
jego stolicę.
Jesienią 1956 r. jednym z czynników najmocniej stymulujących wrocławską opinię publiczną
była sprawa Hilarego Chełchowskiego, przewodniczącego Prezydium Wojewódzkiej Rady
Narodowej. Spośród miejscowych problemów ona właśnie wywoływała najsilniejsze emocje, w
pewnym momencie grożący nawet bezpośrednią eksplozją społecznego niezadowolenia. Jej przebieg
pokazywał przy tym mechanizmy rozgrywki w elicie władzy na szczeblu lokalnym, pozwalał
obserwować postawy i poglądy uwikłanych w nią osób i grup.
Chełchowski był jednym z czołowych działaczy PZPR. Do VIII plenum pełnił funkcję zastępcy
członka Biura Politycznego, a i po plenum zachował członkostwo Komitetu Centralnego, był też
członkiem Rady Państwa. We Wrocławiu z racji swej funkcji administracyjnej zasiadał w egzekutywie
KW PZPR. Chełchowskiego powszechnie zaliczano do czołowych postaci zachowawczego nurtu w
kierownictwie partii tzw. grupy natolińskiej. Zwykle jego nazwisko pojawiało się tuż obok Zenona
Nowaka, Franciszka Jóźwiaka, Franciszka Mazura czy Kazimierza Witaszewskiego. Toteż gdy
rozwinęła się dyskusja nad uchwałami VII plenum KC, gdy cały kraj obiegały pogłoski na temat
przebiegu tego plenum i niektórych przemówień czołowych "natolińczyków", z uwagą śledzono
działania i wypowiedzi osoby tak wyraźnie kojarzonej z krytykowanym najczęściej środowiskiem
politycznym.
Znacznego rozgłosu nabrało wystąpienie Chełchowskiego na plenum wrocławskiego KW PZPR
odbytym w dniach 56 października. Posiedzenie to miało stanowić podsumowanie dyskusji toczącej
się na Dolnym Śląsku po VII plenum KC PZPR. Zwołanie go dopiero na początek października
wskazywało, iż władze wojewódzkie nie do końca rozumiały złożoność ówczesnej sytuacji, a
zwłaszcza potrzebę szybkiego reagowania na oczekiwania ludności. Jego przebieg zaświadczał
natomiast, że ferment objął także pokaźną część wojewódzkiego aktywu partyjnego. W tym
kontekście trzeba odczytywać wystąpienie Chełchowskiego, który zresztą mówił a przynajmniej tak
wskazuje protokół w sposób utrudniający niekiedy zrozumienie sensu jego myśli, niejednokrotnie
zaś świadomie tylko "dawał do zrozumienia", unikając jednak jednoznacznych sformułowań.
Przyznając, że sytuacja w kraju była trudna pod względem gospodarczym i politycznym, wyraźnie
sugerował, że niezadowolenie społeczne miało swe źródła w ocenie planu 6letniego oraz dyskusji
rozwiniętej po XX zjeździe KPZR. Wymieniając jednym tchem procesy poznańskie, złą organizację
pracy w przemyśle, manifestację studencką we Wrocławiu spowodowaną brakiem światła, lokował je
w ramach odpowiedzi na własne pytanie: "Jak wygląda w rzeczywistości swoboda i demokratyzacja?"
Nie wypowiedziany wniosek miał nasunąć się słuchaczom sam: liberalizacja groziła zamętem i
stwarzała niebezpieczeństwo dla systemu. Chełchowski nie odniósł się też bezpośrednio do idei
usamodzielniania przedsiębiorstw i tworzenia samorządów robotniczych, nawet nie użył tego
ostatniego pojęcia. Ale problem zmiany systemu zarządzania przemysłem i robotnicze nim
zainteresowanie podniósł w nader specyficzny sposób: "Mówimy o wzroście wydajności pracy, o
zmniejszeniu kosztów własnych a jak to przeprowadzić, kiedy nie ma pokrycia w materiałach.
Robotnicy zarobią wtedy, kiedy będą mieli materiał. I nowy system zarządzania zakładami nie
pomoże, jeśli nie będzie zaopatrzenia w materiały i surowce. Robotnik szuka różnych form pracy, by
lepiej zarobić". Podnosząc z kolei tak wówczas głośną (m.in. z powodu intensywnie krążących
pogłosek o wypowiedziach na ten temat czołowych działaczy partyjnych, ale także w związku z
realnymi zjawiskami) sprawę antysemityzmu stwierdził, iż pożywkę dla nastrojów antysemickich
wytwarzały trudności w budowie socjalizmu. Bardzo zręcznie odwoływał się do nastrojów
społeczeństwa: "Ludzie mają pretensje, że niektórzy Żydzi na odpowiedzialnych stanowiskach nie
wywiązują się ze swych obowiązków. Nie wolno nam na te sprawy zamykać oczu, kiedy ludzie o tym
mówią". Opowiedział się za umożliwieniem ludności żydowskiej wyjazdu do Palestyny, a w
powtórnym wystąpieniu, już odpowiadając na głosy krytyki, odrzucił możliwość prowadzenia walki z
antysemitami, dopuszczając tylko walkę z antysemityzmem. Protokół nie odnotował niektórych
stwierdzeń Chełchowskiego, do których później ustosunkowywali się inni uczestnicy plenum, m.in.
że to nie kierownictwo partii ponosiło odpowiedzialność za błędy w polityce gospodarczej, lecz
specjaliści, którzy proponowali takie czy inne rozwiązania. Na samym plenum odniesiono się do
samego przemówienia i do działalności jego autora krytycznie. Zwracano uwagę na jego dygnitarskie
maniery czy wręcz niegrzeczny stosunek do podwładnych, brak kontaktu z działaczami terenowymi,
oderwanie od klasy robotniczej i nieznajomość nastrojów społecznych, a zwłaszcza postawa w
kwestii antysemityzmu. Najdalej idącą ocenę sformułował Klarman, dziennikarz "Gazety
Robotniczej", który w konkluzji sformułował wniosek, aby "zwrócić się do KC o odwołanie tow.
Chełchowskiego z z[astęp]cy członka BP i sprawę przekazać do Komisji Kontroli, biorąc pod uwagę
jego wystąpienie w sprawie antysemityzmu, które podrywa zaufanie do Partii". Sprawa tego wniosku
podzieliła dyskutantów. Powtórne wystąpienie Chełchowskiego potwierdziło jednak, iż nie dostrzegał
on po swojej stronie winy w sprawach zasadniczych, a błędy w funkcjonowaniu we Wrocławiu
skłonny był składać na karb nadmiaru obowiązków.
Dopiero 16 października "Gazeta Robotnicza" opublikowała obszerne fragmenty dyskusji na
wspomnianym plenum KW. Nie były to wszakże zapisy oficjalnego protokołu plenum, choć część
wypowiedzi przytaczano niemal dosłownie. Podano także wystąpienie Chełchowskiego, jednakże w
niektórych fragmentach tekst ten odbiegał od zapisu protokolarnego nie tylko pod względem
stylistycznym. Pojawiło się w nim wspomniane sformułowanie o odpowiedzialności specjalistów, a
nie kierownictwa partii za błędy gospodarcze. Jako wypowiedź Chełchowskiego przytoczono
stwierdzenie, że "robotnicy szukają tych nowych form [zarządzania przedsiębiorstwami S.C.]
głównie dlatego, ponieważ chcą lepiej żyć", a takiego zapisu w protokole nie było. Prasowy tekst
głosił też, że Chełchowski określił się jako przeciwnik "stosowania sankcji przewidzianych w naszym
ustawodawstwie przy zwalczaniu antysemityzmu", co także nie znajdowało bezpośredniego
potwierdzenia w protokole. Odnieść można więc wrażenie, że redakcja "Gazety Robotniczej"
dokonała nie tylko wyboru, ale i pewnej interpretacji wystąpienia Przewodniczącego Prezydium WRN,
dopowiadając treści, których on w sposób dosłowny nie wypowiedział, bądź enigmatycznym
stwierdzeniom nadając jednoznaczności. Warto jednak w związku z tym zauważyć, iż sam
Chełchowski takiego przedstawienia swych poglądów nie zakwestionował, choć o poczynaniach
prasy wielokrotnie wypowiadał się bardzo krytycznie. Przemówienie Chełchowskiego wielokrotnie
komentowano później w prasie, nawiązywali do niego przy różnych okazjach inni działacze
polityczni. Nie zawsze czyniono to ściśle, z reguły zaś z oskarżycielską pasją. Eksponowano
zazwyczaj niechęć do rozliczenia się z własnych błędów, antysemityzm oraz sprzeciw wobec rozwoju
robotniczej samorządności, co w sumie składało się na wizerunek działacza zagrażającego dalszej
demokratyzacji stosunków w kraju.
Kluczowe znaczenie dla dalszych wydarzeń miało VIII plenum KC PZPR. Chełchowski w nim
uczestniczył, ale głosu nie zabrał, przekazując tylko wypowiedź do protokołu. Tekst ten z punktu
widzenia zachodzących wydarzeń, których przewodniczący Prezydium WRN we Wrocławiu był
bohaterem, nie odegrał on żadnej roli.
Tymczasem pod wpływem informacji napływających z Warszawy i szerzących się pogłosek o
rozmowach polskoradzieckich, o ruchach wojsk radzieckich i polskich, o determinacji mieszkańców
stolicy temperatura społeczna we Wrocławiu gwałtownie rosła. Największą aktywność wykazywała
młodzież. Aktyw ZMP zorganizował 20 października zgromadzenie w ratuszu. Po burzliwej dyskusji
uchwalono rezolucję odnoszącą się do podstawowych problemów ówczesnej sytuacji. Wśród innych
postulatów pojawiło się żądanie usunięcia z władz partii prominentnych "natolińczyków", w tym i
Chełchowskiego. Od tego momentu postulat odwołania go czy to rozciągający się na wszystkie
funkcje, czy tylko odnoszony do stanowiska przewodniczącego Prezydium WRN, pojawiał się niemal
na wszystkich wiecach i zebraniach, które stały się w tym czasie stałym elementem życia publicznego
w mieście. Ich kulminacją było zgromadzenie na Politechnice Wrocławskiej 22 października. I na nim
wypłynęła sprawa Chełchowskiego, co znalazło odpowiednie odzwierciedlenie w rezolucji: "Jesteśmy
zdania, że np. tow. Hilary Chełchowski, członek Komitetu Centralnego naszej partii, członek Rady
Państwa, przewodniczący Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej we Wrocławiu, nie ma
kwalifikacji do pełnienia żadnej z tych funkcji". W takiej sytuacji, pod naciskiem mnożących się
żądań wielu środowisk, egzekutywy Komitetu Wojewódzkiego i Komitetu Miejskiego PZPR wydając
24 października wspólne oświadczenie oceniające sytuację społecznopolityczną, uznały za
konieczne umieścić w tym dokumencie wezwanie pod adresem zespołu partyjny radnych WRN do
postawienia sprawy H.Chełchowskiego na najbliższej sesji rady.
Sprawa ta została rzeczywiście wprowadzona do porządku dziennego sesji WRN 26
października i zdominowała w efekcie to posiedzenie, czyniąc zeń dramatyczny spektakl, zakończony
kompromitacją Rady w oczach społeczeństwa.
Przed sesją zebrał się zespół radnych należących do PZPR, który miał formalnie zaproponować
radzie stanowisko w sprawie Chełchowskiego. Nie znamy przebiegu tego posiedzenia, a jak się zdaje
było ono dość burzliwe i już w jego trakcie Chełchowski ustosunkował się do stawianych mu
zarzutów. Nie wiadomo jakie stanowisko zaprezentowali wówczas przedstawiciele egzekutywy KW.
Można się tylko domyślać, że podtrzymywali partyjne poparcie dla Chełchowskiego, trudno bowiem
przypuszczać by zespół zdecydował się przyjąć uchwałę sprzeczną z zaleceniami egzekutywy. W
każdym razie na sesji przedstawiono oświadczenie stwierdzające, iż "nie ma podstawy do odwołania
go ze stanowiska przewodniczącego Prezydium WRN, zwłaszcza wobec częściowego odciążenia go
od obowiązków centralnych, co pozwoli mu poświęcić więcej czasu na pracę we Wrocławiu". Kluby
radnych ZSL i SD zajęły ostrożniejsze stanowisko. Ludowcy uchylili się od formułowania
jednoznacznej opinii na temat postawy Chełchowskiego: dotychczas wysunięte zarzuty uznali za
niewystarczające do odwołania go, ale rezerwowali sobie prawo ostatecznej decyzji po zapoznaniu
się z meritum problemu, co było oczywistym oportunizmem, bowiem sprawa Chełchowskiego od
wielu dni była publicznie znana. Klub radnych SD uznał zaś po prostu, że nie ma wystarczających
wiadomości do oceny Chełchowskiego.
Charakterystyczne, że nim jeszcze przedstawiono opinie i zarzuty wobec bohatera dnia
udzielono głosu jemu samemu. W obszernym, ale pokrętnym wystąpieniu starał się on oddalić
formułowane publicznie zarzuty, sprowadzając je do rangi bądź przeinaczeń i nieścisłości, bądź
politycznie wrogich insynuacji. Dowodził, jakoby zawsze był zwolennikiem demokracji, bowiem
opowiadał się za zapewnieniem we wszystkich władzach większości robotnikom i chłopom.
Oskarżanie go o tendencje antyinteligenckie czy przeciwstawianie inteligencji klasie robotniczej
kwalifikował jako fałsz. Starał się też przekonać zebranych, że od dawna był przeciwnikiem tworzenia
nieefektywnych spółdzielni produkcyjnych na wsi. Przecząc jakoby był wrogiem idei samorządu
robotniczego, przekonywał zarazem, że uzależnienie powoływania samorządów w konkretnych
przedsiębiorstwach od stopnia politycznej i społecznej dojrzałości załóg było zasadne. Na czoło
wysuwał kwestię poczucia odpowiedzialności klasy robotniczej i zapewnienia dyscypliny pracy,
sugerując, iż tworzenie samorządów mogło pryncypia te naruszać. Przeciwstawił się posądzeniom o
antysemityzm, swoje stanowisko w tej materii określał jako marksistowskie, oskarżycielom zarzucał
zaś brak jakichkolwiek dowodów na szerzone przez nich zarzuty. Odniósł się także do wystąpień
młodzieży, z szeregów której postulat jego odwołania był wysuwany szczególnie intensywnie. Starał
się dowieść, że to właśnie młodzież zapominała o wskazaniach kierownictwa partii, nawoływał by nie
godzić się na infiltrację "zdrowego nurtu" wśród młodzieży przez elementy wrogie Polsce Ludowej.
Młodzież jego zdaniem winna wziąć się przede wszystkim do nauki i pracy.
Po oświadczeniach zespołów radnych głos zabrał reprezentant delegacji wysłanej przez
obradujący w tym czasie Zarząd Wojewódzki ZMP. Przedstawiony przez niego wniosek brzmiał
następująco: "Stwierdzamy, że tow. Chełchowski jest osobą skompromitowaną w oczach młodzieży
Dolnego Śląska. Swoją postawą hamuje proces demokratyzacji życia politycznego, społecznego i
gospodarczego w naszym województwie. Zajmuje sprzeczne z zasadami ustroju socjalistycznego
stanowisko w sprawach narodowościowych (antysemityzm, regulacja narodowościowa kadr). Na
stanowisku Przewodniczącego Prezydium wymieniony towarzysz nie potrafił konstruktywnie
kierować życiem gospodarczym województwa wrocławskiego, a wręcz przeciwnie, postawa jego
wobec społeczeństwa była niejednokrotnie nieodpowiednia, jak kacykostwo, nieprzyjmowanie
delegacji robotniczych, wyniosły i ordynarny stosunek do ludzi pracy i współpracowników. Taka
działalność i postępowanie zdaniem młodzieży nie kwalifikuje tow. Chełchowskiego do zajmowania
tak poważnej funkcji w organach władzy ludowej". Takie oceny były zapewne odzwierciedleniem
emocji, jakie Chełchowski budził w sporej części społeczeństwa wrocławskiego. Trudno jednak
precyzyjnie ustalić w jakim stopniu postulat jego odwołania, pojawiający się w licznie uchwalanych
wówczas rezolucjach, był wynikiem rzeczywistych dążeń społecznych, a w jakim powielano raz
rzucone hasło wyrażające po prostu sprzeciw wobec dotychczasowych metod sprawowania władzy.
Jako próbę zrównoważenia radykalnej postawy przedstawiciela ZMP można odczytać
zgłoszony natychmiast po jego wystąpieniu wniosek, by swe oceny współpracy z Chełchowskim
przedstawili wiceprzewodniczący Prezydium WRN. To, co stało się później relacjonujący przebieg
sesji dziennikarz nie bez racji nazwał to "rewią wiceprzewodniczących". Przyznawali oni, że częste i
długotrwałe nieobecności przewodniczącego we Wrocławiu, powodowane pełnieniem wielu funkcji
we władzach centralnych, utrudniały pracę Prezydium, sprzyjały zajmowaniu postawy wyczekującej, a
pozycja Chełchowskiego w strukturach władzy blokowała formułowanie przez pozostałych członków
Prezydium własnego stanowiska. Potwierdzili nawet, że niezbyt głęboko znał on problemy
województwa wrocławskiego, jednak podkreślali zarazem, że w wielu zagadnieniach dysponował
odpowiednimi wiadomościami fachowymi. Z punktu widzenia podstawowych zarzutów, to co mówili
nie było w znacznej części istotne, ale przynosiło w efekcie poprawianie wizerunku Chełchowskiego.
Najsilniej zaangażowany w jego obronę był Bronisław Ostapczuk. Przekonywał zebranych, że
postulaty usunięcia przewodniczącego formułowane były w rezolucjach różnych zgromadzeń na
zasadzie bezrefleksyjnego powtarzania podsuniętych haseł, bez znajomości samego Chełchowskiego
i jego działalności. Wskazywał przy tym, iż wysuwane były w kontekście wystąpień antyradzieckich i
oceniał je jako wykorzystywanie "zdrowego nurtu" w klasie robotniczej do celów wrogich i
sprzecznych z linią partii. Ostrze tego oskarżenia kierował pod adresem dziennikarzy, przypisując im
wręcz intrygę zmierzającą do usunięcia Chełchowskiego, a następnie także i Ostapczuka.
Wiceprzewodniczący WRN w ten sposób zapewne usiłował osiągnąć dwa cele: pomniejszał wagę
oskarżeń kierowanych przeciw Chełchowskiemu, zarazem zaś chciał utrudnić wrocławskim
dziennikarzom ocenę siebie samego i Prezydium WRN oraz powściągnąć jedno z najaktywniejszych
środowisk opowiadających się za przemianami demokratycznymi. Ostapczuk sprytnie przy tym
zestawił wystąpienie przeciwko Chełchowskiemu ze strony młodzieży z antyradzieckimi okrzykami na
wiecu Politechniki, co w oczywisty sposób miało zdyskredytować opinie tego środowiska.
W kontekście wspomnianego oświadczenia radnych partyjnych, intrygujące było wystąpienie
sekretarza KW Henryka Makowskiego, który stwierdził, że Chełchowski na sesji WRN inaczej
prezentował swoje poglądy niż na plenum KW PZPR, a także przypomniał, że plenum owo odcięło
się od formułowanych przez przewodniczącego ocen wypadków poznańskich, stosunku do
bezrobocia, poglądów na problem antysemityzmu. Makowski przeciwstawił się też napaściom na
prasę, podkreślając jej zasługi w procesie odnowy.
Bardzo krytycznie o przebiegu sesji wypowiedział się reprezentujący prasę Klarman, który swe
nieprzejednanie negatywne stanowisko zaprezentował na plenum KW. Powtórzył teraz większość
zarzutów, które wysuwano wobec Chełchowskiego, wskazując przy tym, że sprawa ta miała nie tylko
wymiar personalny, lecz obejmowała zagadnienie dróg i tempa procesu demokratyzacji, a także
kluczowe pytanie: kto ma być tego procesu realizatorem. Dowodził, że mimo prób tuszowania teraz
swych rzeczywistych poglądów, Chełchowski poprzez swój stosunek do samorządów robotniczych,
do inteligencji i antysemityzmu określił się w sposób nakazujący widzieć w nim przeciwnika
zachodzących przemian.
W trakcie dyskusji, wobec oskarżeń wysuniętych pod adresem młodzieży, ponownie usiłowali
zabrać głos reprezentanci ZMP, ale uniemożliwiono im to. Dopiero wieści o wrzeniu wśród studentów
i robotników, o gromadzeniu się ludzi wzburzonych wiadomościami z sali WRN spowodowały
zmianę tego stanowiska. Przedstawiciel ZMP ostrzegł zebranych, że lekceważenie powszechnie
formułowanych postulatów doprowadzi do trudnych do przewidzenia konsekwencji, a pozyskanie
zaufania mas było możliwe tylko pod warunkiem uznania za własne tych idei, które artykułowało
społeczeństwo. Odrzucił oskarżenia pod adresem młodzieży i utożsamianie jej manifestacji z
chuligańskimi ekscesami. Potępił też szkalowanie prasy, próby wymigiwania się od
odpowiedzialności i wypieranie się własnych poglądów, co w oczywisty sposób skierowane było
przeciw Chełchowskiemu i jego zwolennikom. Za podstawowe kryterium oceny poszczególnych
działaczy uznał ich postawę w okresie od VII do VIII Plenum KC PZPR. "Wiemy wszyscy
kontynuował że właśnie w tym okresie przewodniczący Wojewódzkiej Rady Narodowej tow. Hilary
Chełchowski, a także wiceprzewodniczący tow. Ostapczuk skompromitowali się ostatecznie w oczach
społeczeństwa wrocławskiego. Wiemy wszyscy, że szczególnie tow. Chełchowski był i pozostaje
nosicielem reakcyjnych czarnosecinnych poglądów. I znany jest na terenie naszego województwa
oraz całego kraju jako członek konserwatywnego ugrupowania w łonie Komitetu Centralnego, jako
jeden z tych, którzy usiłowali rozpętać nagonkę antysemicką, którzy usiłowali grać na najniższych
instynktach pewnej części społeczeństwa". W konkluzji raz jeszcze apelował o odwołanie
Chełchowskiego.
W obliczu takiego zaognienia sytuacji ponownie zebrały się zespoły partyjne. Doszło do
kuluarowych przetargów, na radnych wywierali presję członkowie Prezydium WRN, zasięgano opinii
chorego I sekretarza KW PZPR. Ostatecznie zespół radnych partyjnych postanowił zarekomendować
Radzie tajne głosowanie nad odwołaniem Chełchowskiego. Znamienne były zanotowane przez
dziennikarza słowa tego ostatniego na posiedzeniu tegoż zespołu: "Nie chciałem i nie chcę ustąpić
sam. Wy nie wiecie na czyj to młyn woda. Na młyn wroga. Tu nie idzie tylko o mnie,
Chełchowskiego, ustępuje człowiek, który jest także i tu i tu, to sprawa nie tylko ogólnopolska. O tym
będzie mówić zagranica. Niech o moich losach zadecyduje Rada w tajnym głosowaniu. Jej decyzji
się podporządkuję". Deklarację za odwołaniem Chełchowskiego złożył klub radnych ZSL, natomiast
klub SD pozostawił swym członkom swobodę głosu. Nie ustawały jednak dalsze manipulacje: już w
trakcie głosowania dopuszczono do wygłaszania przemówień, w tym i prawdziwie gloryfikatorskiego
pod adresem Chełchowskiego a napastliwego wobec prasy wystąpienia przewodniczącego
Powiatowej Rady Narodowej w Bystrzycy. Ponownie zabrał głos Ostapczuk, raz jeszcze atakując
dziennikarzy.
Ostatecznie w głosowaniu padło 59 głosów za pozostawieniem przewodniczącego na
stanowisku i 38 za jego odwołaniem. Wyraźnie ośmielony tym wynikiem Chełchowski przemówił raz
jeszcze. Wydaje się, że to właśnie przemówienie w pełniejszy sposób niż poprzednie odsłaniało
rzeczywistą postawę i jego, i zapewne wielu innych działaczy politycznych tego pokroju. Odwołał się
do głośnej wypowiedzi Gomułki wzywającej do zaprzestania wiecowania i wzięcia się do pracy.
Powołując się na nowego I sekretarza KC PZPR Chełchowski zmierzał do wygaszenia dynamiki
społeczeństwa i wzywał radnych, by go poparli w tych działaniach. Od dziennikarzy domagał się
poparcia dla WRN i wspierania jej decyzji, a w praktyce musiało to oznaczać akceptację jego,
Chełchowskiego jako szefa administracji wojewódzkiej i zaprzestanie krytyki jego poczynań.
Znamienne były słowa: "[...] jeśli my nie weźmiemy się do pracy, a będziemy znów urządzać różne
demonstracje, jeśli będziemy tak, jak tu któryś towarzysz mówił, nacisk wywierać na władzę ludową w
takiej czy innej formie, to komu to będzie służyć taka forma? Tylko wrogom. [...] każde wystąpienie
przeciwko jakiejkolwiek władzy to jest wystąpienie antypaństwowe". Ulegając presji Chełchowskiego i
Ostapczuka, którzy powoływali się na konieczność zapewnienia spokoju, a zapewne i nie bez obaw
przed społeczną reakcją na dopiero co podjętą decyzję, rada zdecydowała się zakończyć obrady tuż
po głosowaniu nad obsadą stanowiska przewodniczącego. Przyjęcie list ławników miało bowiem
czysto rutynowy i mechaniczny charakter.
Większość radnych wykazała swe oderwanie od społeczeństwa i niezdolność do
przeciwstawienia się różnego rodzaju naciskom. Nie wiadomo czy jakiś wpływ na taki sposób
rozegrania tej społecznie nośnej i konfliktogennej sprawy miały zalecenia władz centralnych. Nie
zmienia to faktu, że w ówczesnych warunkach lokalne czynniki mogły doprowadzić do odwołania
Chełchowskiego. Zapewne sporo racji było w opinii prasowej, iż sprawa ta ujawniła koteryjny
charakter Prezydium WRN, którego członkowie w imię własnych "fotelowych interesów"
solidaryzowali się z czołowym "natolińczykiem". W bardzo ostrych, wręcz napastliwych słowach,
dobrze jednak oddających nastrój przeciwników Chełchowskiego, ocenił radnych publicysta "Nowych
Sygnałów": "Ludzie bez oblicza, bez własnej woli, bez samodzielnej myśli w głowie.
Wychowankowie tresury, marionetki nawykłe do mechanicznego podnoszenia rąk, wyglądające
ustawicznie instrukcji i wytycznych". Trudno się jednak było bardzo dziwić takiemu stanowi, jeśli
wziąć pod uwagę sposób wyłaniania rady, jej skład i doświadczenia funkcjonowania w minionych
latach.
Pozostawienie Chełchowskiego na dotychczasowym stanowisku wywołało kolejną falę rezolucji
protestacyjnych, stało się też katalizatorem krytyki kierownictwa dolnośląskiej organizacji partyjnej.
To ostatnie doskonale zdawało sobie sprawę z trudnej sytuacji, jaka powstała w związku z decyzją
WRN, gorączkowo starano się więc znaleźć z niej wyjście. Ponieważ wymagało to czasu, a zapewne
konsultacji z Warszawą, usiłowano zablokować przenikanie do publicznej wiadomości szczegółów
przebiegu sesji, nim zapadną jakieś decyzje. Tym zapewne podyktowane było polecenie KW PZPR,
by cenzura odwlekła publikację sprawozdań prasowych z posiedzenia WRN.
Okazało się wszakże, że mimo formalnego zwycięstwa na sesji WRN, Chełchowski nie mógł
cieszyć się sukcesem. Ani prasa, ani różne środowiska, zwłaszcza młodzieżowe, tym razem nie
zamierzały ustąpić. Na ile były to zachowania spontaniczne, wynikające z własnych, autonomicznych
dążeń i nastawień, a na ile inspirowane przez tę część elit, która zwalczała Chełchowskiego i jego
towarzyszy, a której wpływy zwłaszcza w środkach masowego przekazu były poważne? Na te pytania
nie ma jasnej odpowiedzi. Faktem natomiast pozostaje, że krytyka przewodniczącego WRN wezbrała
kolejną falą, rozciągając się teraz także na ludzi i instytucje, którzy umożliwili mu trwanie na
stanowisku. Tego zaś w ówczesnych warunkach władze nie mogły lekceważyć.
27 października do sprawy tej powróciła egzekutywa KW PZPR. Tym razem decyzja była jasna:
Chełchowskiemu cofnięto poparcie, a partyjnych radnych zobowiązano do wniesienie pod obrady
WRN sprawy wyboru przewodniczącego. Chełchowski stwierdził później na grudniowej sesji WRN i
nikt tego nie sprostował że ani on, ani I sekretarz KW nie byli obecni na posiedzeniu egzekutywy
KW, gdy wycofała ona swoje dla niego poparcie. Protokół z tego posiedzenia wyraźnie odnotował
natomiast obecność Chełchowskiego i jego aktywny udział w punkcie poświęconym przygotowaniom
do narady I sekretarzy komitetów powiatowych, miejskich i dzielnicowych. Zapis dotyczący sprawy
Chełchowskiego jest natomiast bardzo lapidarny: "Po przerwie Egzekutywa KW wznowiła
posiedzenie, którego celem było omówienie sytuacji w WRN.
Egzekutywa poddała ocenie działalność przewodniczącego PWRN tow. Chełchowskiego.
Biorąc pod uwagę dotychczasową działalność tow. Chełchowskiego i żądania społeczeństwa,
Egzekutywa KW postanowiła odmówić poparcia tow. Chełchowskiemu jako przewodniczącemu
PWRN.
W związku z tym, że tow. Chełchowski decyzją ostatniej sesji WRN został większością głosów
wybrany na przewodniczącego PWRN, Egzekutywa KW zwróci się do radnych członków PZPR o
wniesienie tej sprawy na najbliższą sesję WRN". Czyżby zatem w tej drugiej części posiedzenia KW
Chełchowski już nie uczestniczył? Kiedy naprawdę miała ona miejsce? Kto wystąpił z inicjatywą
odwołania przewodniczącego WRN? Na te pytania niestety brak odpowiedzi.
Komunikat z posiedzenia egzekutywy, o treści niemal identycznej z zapisem w protokole,
ukazał się we wrocławskiej prasie 30 października. Tego samego dnia gazety wydrukowały kolejne
rezolucje wzywające władze partyjne do odwołania Chełchowskiego z zajmowanych stanowisk.
Zespół delegatów na III Krajową Naradę Aktywu Studenckiego ZMP stwierdzał, że radni udzielający
poparcia Chełchowskiemu zademonstrowali postawę sprzeczną z wolą społeczeństwa i domagał się
nie tylko ponownego rozpatrzenia sprawy na nadzwyczajnej sesji rady, ale także apelował do Biura
Politycznego KC PZPR o usunięcie Chełchowskiego z Komitetu Centralnego i Rady Państwa.
Zespoły redakcyjne "Gazety Robotniczej", "Słowa Polskiego", "Żołnierza Ludu", "Arbeitstimme",
"Nowych Sygnałów", "Poglądów", dziennikarze Wrocławskiej Rozgłośni Polskiego Radia, oddziału
Polskiej Agencji Prasowej i delegatury RSW "Prasa" wystosowali list otwarty do egzekutywy KW
PZPR i do KW PZPR, w którym wyrażali oburzenie z powodu braku szybkiej decyzji egzekutywy w
sprawie Chełchowskiego i żądali odwołania go przez Radę Państwa, bowiem ponowne stawianie tej
sprawy na forum WRN uważali wobec oderwania części radnych od społeczeństwa za
bezprzedmiotowe. Dziennikarze podkreślali też zdyskwalifikowanie się w opinii społecznej
Bronisława Ostapczuka. Szczególną wagę, także informacyjną, miał stanowczy protest przeciwko
ingerencji cenzury dokonanej na polecenie KW PZPR, a mającej na celu odwleczenie publikacji
przedstawiających przebieg sesji WRN.
W następnych dniach różne gremia podejmowały kolejno rezolucje wzywające do rewizji
decyzji WRN. 31 października uchwałę w sprawie natychmiastowego odwołania Chełchowskiego,
adresowaną do KW PZPR, podjęło działające pod przewodnictwem zastępcy przewodniczącego rady
Państwa prof. Stanisława Kulczyńskiego Prezydium Wojewódzkiego Komitetu Frontu Narodowego.
Podkreślano w niej, iż jego postawa jest przykładem wstecznictwa i hamowania procesu
demokratyzacji. Domagano się także odwołania innych członków Prezydium WRN, którzy na sesji
WRN wyrażając solidarność z przewodniczącym zajęli postawę wsteczną, sprzeczną z dążeniami
społeczeństwa Dolnego Śląska. Obecny na tym posiedzeniu Chełchowski odrzucał wszystkie
oskarżenia i wykluczył możliwość ustąpienia. 1 listopada "Gazeta Robotnicza" opublikowała jego
dwa oświadczenia. W pierwszym stwierdził: "Będąc w pełni przekonany, że walczę o słuszną sprawę,
o dalszą demokratyzację życia, o nowe formy zarządzania w naszych zakładach przemysłowych, o
zmianę nowej [sic! S.C.] polityki na wsi zgodnie z uchwałami VII i VIII Plenum KC PZPR odrzucam
z całą mocą wszelkie zarzuty i oszczerstwa przeciwko mnie, jakie maja miejsce w prasie
wrocławskiej, jak również w wypowiedziach różnych osób". Przypominając wynik głosowania na
sesji WRN, wywodził dalej: "Wierzę, że radni reprezentują wolę mieszkańców Dolnego Śląska i
wyrazili ją w tajnym głosowaniu, nie mogę ich zawieść i składać rezygnacji wbrew ich decyzji". W
drugim oświadczeniu, odnosząc się do decyzji egzekutywy KW, sprzeciwiał się ponownemu
stawiania jego sprawy na forum WRN, skoro ta się już raz wypowiedziała. Uzasadniając to troską o
autorytet WRN i egzekutywy, jako jedyne możliwe rozwiązanie sugerował rozpisanie powszechnego
referendum w województwie. Stanowisko Chełchowskiego dowodziło, iż absolutnie nie brał on pod
uwagę rzeczywistych nastrojów społecznych i gotów był wbrew powszechnym postulatom walczyć o
swe stanowisko nawet przeciw Komitetowi Wojewódzkiemu. Jego enuncjacje musiały podgrzewać
atmosferę, ale też i sprzyjały koncentrowaniu uwagi społeczeństwa na tym ważnym co prawda, ale
przecież jednostkowym problemie. Ogniskowanie się społecznej niechęci wokół osoby
Chełchowskiego osłabiało zapewne ostrość krytyki innych wojewódzkich decydentów, w tym i
sekretarzy KW. Przed zapowiadanym plenum wojewódzkiej instancji PZPR mogło to być nawet
korzystne. Zwłaszcza, że nastroje w zakładowych organizacjach partyjnych nie były dobre, o czym
świadczyły licznie napływające do redakcji wrocławskich gazet uchwały utrzymane w bardzo
krytycznej tonacji wobec działalności kierownictwa KW.
W dniach 12 listopada odbyło się kolejne plenum wrocławskiego KW PZPR. W toku obrad
Chełchowski zgłosił rezygnację z funkcji przewodniczącego Prezydium WRN. O jego politycznej
ocenie nie było jednak mowy. Natomiast na wprowadzenie zapowiadanej rezygnacji w czyn trzeba
było czekać sześć tygodni. Dopiero bowiem 18 grudnia zebrała się ponownie Wojewódzka Rada
Narodowa. Zespól radnych PZPR przedłożył następujące oświadczenie: "Zespół Radnych PZPR
stwierdza, iż w okresie pracy tow. Hilarego Chełchowskiego na stanowisku Przewodniczącego
prezydium wszelkie decyzje podejmowane w sprawach politycznych i gospodarczych były
kolektywne, wyrażały zgodność podejmowanych decyzji z polityką Partii i rządu. Prawdą jest
również, że tow. Chełchowski wielokrotnie podejmował śmiałe decyzje w tych sprawach, w których
przepisy krępowały działalność rad narodowych. Mając w tych decyzjach pełne poparcie członków
Prezydium i terenu uniknięto niejednokrotnie poważnych następstw, szczególnie w gospodarce
rolnej.
Proces demokratyzacji życia politycznego i gospodarczego po VII plenum był przez tow.
Hilarego Chełchowskiego w głównych założeniach wcielany w życie, czego wyrazem było jego
stanowisko w sprawie likwidacji wypaczeń w budowie spółdzielni produkcyjnych, rozwoju przemysłu
terenowego i rzemiosła oraz rozszerzenia uprawnień rad narodowych.
Praca tow. Chełchowskiego na stanowisku Przewodniczącego Prezydium była określona
warunkami ekonomicznymi Państwa. Mimo wkładu pracy dla dobra województwa wrocławskiego tow.
Hilary Chełchowski nie uzyskał pełnego poparcia społeczeństwa dla realizacji postanowień
Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej. Zjawiska te wynikały z braku dostatecznego ogólnego
przygotowania do kierowania trudnymi problemami województwa.
Niektóre zarzuty wrocławskiej prasy, stawiane w tym zakresie tow. Chełchowskiemu, były
słuszną krytyką, jak również było słuszne podkreślanie na łamach prasy, że nadmierna ilość
odpowiedzialnych stanowisk zajmowanych przez tow. Chełchowskiego nie pozwalała na wypełnianie
obowiązków na zajmowanym stanowisku.
Zespół radnych PZPR Wojewódzkiej Rady Narodowej odgradza się od tych form krytyki
prasowej, która nie oparta na wnikliwej ocenie i prawdziwości faktów związanych z osobą tow.
Chełchowskiego w sposób napastliwy dyskredytowała go jako działacza w opinii publicznej". Tym
razem sprawa nie wywołała dyskusji. Sam Chełchowski oficjalnie zgłosił swoja rezygnację i prosił o
jej przyjęcie. Przemawiając "na pożegnanie" raz jeszcze powrócił do tezy, iż jego odejście zostało
wymuszone przez "pewne siły", które od VII plenum KC PZPR działały na rzecz pozbawienia go
zaufania społecznego, urobienia mu negatywnej opinii, a wreszcie cofnięcia partyjnej rekomendacji.
Ponownie szczególnie negatywną rolę przypisał prasie. Choć ostatecznie musiał ustąpić, w
oświadczeniu radnych PZPR został faktycznie oczyszczony z ciężkich oskarżeń, jakie wobec niego
wysunięto w październiku i listopadzie. Nikt już nie wspominał o antysemityzmie, niechęci do
samorządności robotniczej, tłumieniu krytyki, hamowaniu przemian demokratycznych. Przeciwnie
nawet uznano, iż w głównych założeniach program demokratyzacji znajdował w Chełchowskim
swego zasłużonego realizatora. Był to widomy dowód, że lokalna elita władzy otrząsnęła się z
niedawnego oszołomienia i zagubienia. Rozgrzeszając Chełchowskiego, w praktyce udzielała też
rozgrzeszenia samej sobie byli to wszak ci sami ludzie, którzy z byłym przewodniczącym gorliwie
współpracowali. Zaproponowany radnym nowy skład Prezydium WRN w istocie gwarantował
zachowanie ciągłości dotychczasowej władzy, a powierzenie Ostapczukowi funkcji przewodniczącego
miał wyrazistą wymowę polityczną.