PAULA MARSHALL
ICH CZWORO
PROLOG
Wiosna 1812 roku
Atena Filmer, uboga dwudziestolatka, córka z nieprawego łoża. miała w życiu jeden
cel, a mianowicie dobrze wyjść za mąż. Była zdecydowana poślubić mężczyznę bogatego i
utytułowanego. Gdyby jej się udało, zapewniłaby dostatek i wysoką pozycję nie tylko sobie,
lecz także matce. Dzisiaj całkiem niespodziewanie los się do niej uśmiechnął; zyskała
nareszcie sposobność urzeczywistnienia śmiałych planów, a tymczasem matka próbowała ją
namówić do rezygnacji z takiej okazji!
- Na miłość boską! Ateno, jeśli naprawdę chcesz przyjąć propozycję pani Tenison,
błagam cię, byś kierowała się rozsądkiem. Nie przeczę, że oceniam fakty na podstawie
własnych smutnych doświadczeń, ale nie chciałabym, żeby moja historia się powtórzyła.
Obawiam się, że również skończysz jako samotna matka na zabitej deskami prowincji.
Wolałabym, żebyś została ze mną, w domu.
Wioska na prowincji wspomniana przez Charlotte Filmer leżała w pobliżu opactwa
Steepwood. Była to Steep Ride. Obie panie mieszkały w skromnym domku, nazwanym nieco
zbyt szumnie Datchet House. Niedaleko rzeka Steep przecinała granty opactwa.
Pani Filmer miała powody, by martwić się o córkę. Atena była nie tylko mądra, lecz
także wytrwała i stanowcza, wręcz uparta! Pod tym względem stanowiła przeciwieństwo
łagodnej i ustępliwej matki, która raz tylko zboczyła z właściwej drogi i została za to surowo
ukarana. Przed laty poznała młodzieńca, w którym się zakochała, lecz nie dane im było się
połączyć. Uchodziła za panią Filmer, ale nie była nigdy mężatką. Jedyną pociechą, radością i
dumą była dla niej piękna córka.
- Droga mamo - odparła Atena, pochylając się, żeby czule ucałować Charlotte -
pojechałabym jako dama do towarzystwa, a także przyjaciółka Emmy. Na pensji była moją
najlepszą koleżanką. Nie wątpisz chyba, że pani Tenison będzie nas obie krótko trzymać, a
poza tym nie dopuści, bym przyćmiła Emmę, ponieważ chce ją dobrze wydać za mąż.
- Na pewno postawi na swoim - powiedziała zatroskana pani Filmer. - Nie rozumiem
tylko, czemu nie zatrudniła statecznej pani w średnim wieku do opieki nad córką, zamiast
przekonywać ciebie, żebyś dotrzymywała towarzystwa tej pannie i nad nią czuwała. Jesteś
niewiele starsza i sama potrzebujesz przyzwoitki.
- Ależ, mamo, wiesz, jaka bojaźliwa jest Emma. Byłaby całkiem zbita z tropu, gdyby
stale miała ją na oku surowa dama. Ze mną jest zaprzyjaźniona, na pensji zawsze jej broniłam
przed złośliwymi koleżankami, a mimo niewielkiej różnicy wieku jestem dla niej autorytetem,
lecz zarazem wiele nas łączy. W razie czego będę mogła wstawić się za nią u lady Dunlop,
która zaprosiła do siebie Tenisonów. To ona będzie dla Emmy surowym cerberem. Poza tym,
czy chcesz mnie pozbawić londyńskich przyjemności tylko dlatego, że ciebie przed laty
spotkało nieszczęście? Byłaś młodziutka i łatwowierna. Jestem dużo starsza niż ty wtedy,
więc lepiej od ciebie wiem, jakie pułapki czyhają na niewinną dziewczynę i jak okrutni
bywają ludzie z towarzystwa.
- Masz rację - westchnęła Charlotta. - Ale...
- Żadnego ale - odparła stanowczo Atena. Do tej pory wygrywała wszystkie słowne
potyczki z matką; Nie miała najmniejszych wątpliwości, że musi jechać. Gdy tego popołudnia
pani Tenison wystąpiła z niezwykłą propozycją, Atena pomyślała: nareszcie! To była
sposobność, której od dawna wypatrywała. Niebiosa spełniły prośbę powtarzaną w jej
modlitwach od pewnego czasu.
- Kochanie, zastanów się nad tym. Być może po namyśle uznasz, że oferta Tenisonów
nie jest wcale tak korzystna, jakby się z pozoru wydawało. Na dobrą sprawę zostaniesz
zaliczona do ich służby. Dama do towarzystwa stoi tylko o szczebel wyżej niż guwernantka.
Wiem, że pani Tenison obiecała dać ci odpowiednie suknie, ale z pewnością nie będą to stroje
modne ani twarzowe, bo nie chce, żebyś rywalizowała z jej Emmą.
- Jak miałabym z nią współzawodniczyć? - zdziwiła się Atena. - W przeciwieństwie
do mnie Emma pasuje do obecnego ideału urody. Wszystkim podobają się teraz filigranowe,
niebieskookie blondynki, a ja mam szare oczy, ciemne włosy i jestem wysoka.
Charlotta wolała nie wspominać, że gdy Atena przyjeżdża na bal do sali redutowej w
Abbot Quincey, wszyscy się za nią oglądają, chwaląc też jej rozum i znakomite maniery,
mimo że jako szarooka brunetka nie odpowiada modnemu kanonowi kobiecej urody. Lepiej
nie wbijać jej w dumę, bo i tak miała o sobie nazbyt dobre mniemanie. Zamiast chwalić urodę
córki, pani Filmer odparła pojednawczym tonem:
- Nadal sądzę, że powinnaś się jeszcze zastanowić. Przede wszystkim weź pod uwagę,
że gdyby ktokolwiek dowiedział się, a nawet podejrzewał, że jesteś nieślubnym dzieckiem,
byłabyś skompromitowana.
- Mamo, przemyślę to dziś wieczorem i rano powiem ci, co postanowiłam. - Atena
dumnie uniosła głowę. Wcale nie zamierzała powtórnie rozważać argumentów za i przeciw,
bo już podjęła decyzję. Nadarzyła się sposobność i trzeba ją wykorzystać. Pani Tenison na
pewno nie pozwoli rozwinąć skrzydeł damie do towarzystwa swojej córki, lecz Atena
obiecała sobie, że znajdzie sposób, żeby zabłysnąć w londyńskim towarzystwie i postarać się
o zamożnego męża.
Śmiała i rzeczowa Atena zastanawiała się czasami, jaki powinien być jej wybranek.
Miała nadzieję, że trafi jej się przystojny młody mężczyzna, bogaty, z arystokratycznym
tytułem. Mierzyła wysoko, bo nie należała do kobiet zadowalających się byle czym.
Rzecz jasna nie mogła pozwolić, żeby matka lub pani Tenison poznały jej prawdziwe
intencje, które skłoniły ją do przyjęcia zaskakującej propozycji. Musi być skromna, uprzejma
i wdzięczna swym dobroczyńcom, jak przystało na ubogą panienkę. W rezultacie gdy wraz z
matką została zaproszona do Tenisonów w celu omówienia szczegółów związanych z posadą,
pani domu uznała, że Atena całkiem niesłusznie uchodzi za pannę samowolną oraz skłonną
do głośnego wyrażania własnych opinii. Emma nie kryła radości, kiedy usłyszała, że
przyjaciółka będzie jej damą do towarzystwa. Rozpromieniła się, gdy Atena weszła ze swoją
matką do salonu. Zareagowała żywiołowo.
- Och, Ateno! - krzyknęła, podbiegając do przyjaciółki i biorąc ją za rękę. - Nie masz
pojęcia, jak się cieszę, że postanowiłaś z nami jechać! Zapomnę o wszelkich obawach, jeśli ty
będziesz przy mnie.
- Dość, dość, moja panno - wtrąciła pani Tenison lodowatym tonem. - Zachowujesz
się niewłaściwie. Pamiętaj, że Atena będzie tylko damą do towarzystwa, a nie serdeczną
przyjaciółką, więc powinnaś nazywać ją panną Filmer. Nie spoufalaj się, moje dziecko. Ty i
tylko ty zostaniesz przedstawiona księciu regentowi. Mam nadzieję, że panna Filmer rozumie,
gdzie jest jej miejsce.
- Naturalnie, proszę pani. - Atena skłoniła się z udawaną pokorą. - Mam towarzyszyć
pannie Tenison i być na jej rozkazy. Nie zamierzam się spoufalać.
- Gdy będziemy w naszym gronie, mów do mnie po imieniu - poprosiła uradowana
Emma. - Na pensji byłyśmy przecież najlepszymi przyjaciółkami.
- To prawda - odparła chłodno pani Tenison - ale nie wspominaj o tym w
towarzystwie. Życzyłam sobie tego spotkania, aby poinformować pannę Filmer, jakie będą jej
obowiązki. Przed wyjazdem zamierzam się ponadto zająć jej strojami. Ty, Emmo, otrzymasz
kilka sukien uszytych przez krawcową z Northampton, lecz większość twoich toalet wykona
na miejscu londyńska modystka.
Atena nie miała wątpliwości, że pani Tenison postanowiła jasno i wyraźnie dać jej do
zrozumienia, jaką pozycję będzie zajmować podczas wyprawy do Londynu. Upewniła się, że
ma rację, gdy wyniosła dama ponownie zabrała głos.
- Jeśli przedstawione warunki dotyczące posady nie podobają się pani, wolę teraz o
tym usłyszeć. Chcę od początku uniknąć wszelkich niedomówień.
- Nie mam żadnych zastrzeżeń, proszę pani - odparła Atena. Unikała smutnego
wzroku matki patrzącej w jej stronę.
- Mam nadzieję, że nie spodziewa się pani wynagrodzenia za swoje usługi. Otrzyma
pani stosowne ubranie oraz wyżywienie. Nagrodą jest sam wyjazd do Londynu w pełni
sezonu. Powinna czuć się pani wyróżniona, towarzysząc młodej damie z dobrej rodziny.
Zapomniała dodać, pomyślała sarkastycznie Atena, że jej córka jest bogatą
dziedziczką, która jedzie do Londynu, żeby znaleźć męża z odpowiednim dochodem i
arystokratycznym tytułem. Tenisonowie nie byli wprawdzie krezusami, ale na posag Emmy
wynoszący piętnaście tysięcy funtów powinien się skusić przynajmniej baronet. Poza tym
miała też odziedziczyć majątek bogatej ciotki, starej panny.
Nie czekając na odpowiedź Ateny, pani Tenison zwróciła się do jej matki.
- Spodziewam się, że i pani jest szczęśliwa, że złożyłam córce tak wspaniałą
propozycję.
Urocza pani w średnim wieku raz jeszcze zerknęła błagalnie na Atenę. Była śliczna i
powściągliwa - zupełne przeciwieństwo przystojnej i obcesowej pani Tenison. Gdyby do
salonu wszedł obcy człowiek, uznałby pewnie, że Emma to jej córka, Atena zaś jest latoroślą
majestatycznej pani domu.
Charlotta Filmer wcale nie była zadowolona, ale nie mogła mówić o tym szczerze, bo
protektorka Ateny stała się w Steep Ride towarzyską wyrocznią. Jej opinia była prawem dla
miejscowej socjety, liczyli się z nią nawet arystokraci.
- Skoro Atena chce jechać... - zaczęła niepewnie Charlotta Filmer.
- A zatem wszystko ustaliłyśmy - przerwała obcesowo pani Tenison, wedle swego
życzenia interpretując te słowa. Energicznie zadzwoniła na służbę i kazała przynieść
podwieczorek. Doszły ją słuchy, że w wielkim świecie posiłek ten staje się modny, więc
zaczęła go podawać zamiast poobiedniej przekąski.
Za nic nie zdradziłaby się przed tymi dwiema biedaczkami, że jest szczerze
uradowana, bo znalazła dla córki odpowiednią damę do towarzystwa, która niewiele kosztuje.
Na dodatek łatwo wmówiła tej dziewczynie i jej matce, że wyświadcza im prawdziwy
zaszczyt.
- Naprawdę świetnie, milordzie! - zachwycał się Hemmings, kamerdyner Adriana
Drummonda, lorda Kinlocha. - Znakomicie nam się udało! Cudownie!
Miał na myśli fular, który po kilku minutach usilnych starań nie bez trudu zawiązał
wedle najnowszej mody. Adrian powątpiewał w kunszt swego kamerdynera i wartość jego
arcydzieła, odwrócił się więc w stronę usadowionego wygodnie w fotelu kuzyna, Nicka
Camerona, który w milczeniu obserwował przedstawienie, jakim była dla niego poranna
toaleta Adriana.
- Nick, jak wyglądam? - usłyszał naglące pytanie. - Może być?
W przeciwieństwie do Adriana starającego się uchodzić za lwa salonowego, Nick
pogardliwie odnosił się do modnych błahostek i okazywał to, ubierając się tak zwyczajnie i
skromnie, jakby nadal przebywał w górzystej Szkocji, gdzie Adrian nie bywał od lat. Kiedy
go pytano, czemu przestał odwiedzać rodzinne strony, skąd wyjechał jako chłopiec,
odpowiadał z teatralnym patosem:
- Któż chciałby utknąć na takim pustkowiu? Nick przechylił głowę na bok i odparł z
namysłem, jakby zadano mu pytanie o rokowania dotyczące wojny w Europie:
- Naprawdę zależy ci na mojej opinii, Adrianie?
- Oczywiście, Nick. Bardzo cenię twoje zdanie.
- W takim razie wiedz, że nie pojmuję, dlaczego tracisz tyle czasu, zastanawiając się,
jak zawiązać wokół szyi kawałek tkaniny. Nie wystarczy prosty węzeł? Po co zaprzątać sobie
głowę takim drobiazgiem?
- Tobie uchodzi lekceważenie obyczajów panujących w towarzystwie - odparł
wyniośle Adrian, chcąc przypomnieć kuzynowi, że pochodzą z różnych sfer - ale ja ze
względu na stanowisko zajmowane w wielkim świecie muszę być nienaganny. Wykluczone,
żebym wyglądał jak gajowy.
- Ja też wcale go nie przypominam - odrzekł Nick, spoglądając na porządne, choć
bardzo tradycyjne spodnie z granatowego materiału, na surdut, prosty fular i wyglansowane
buty od najlepszego szewca. - Rozumiem, w czym rzecz. Jego lordowska mość powinien
hołdować najnowszej modzie.
Gdy byli chłopcami i dorastali razem, taka uwaga skończyłaby się bójką, ponieważ
Adrian rzuciłby się na niego z pięściami, żeby wymóc cofnięcie obraźliwych słów, Nick z
pewnością nie dałby za wygraną, chcąc udowodnić, ze ma rację, więc turlaliby się po ziemi,
walcząc zawzięcie. Potem wstaliby i na dowód prawdziwej przyjaźni uścisnęliby sobie ręce.
Nick miał sporo zdrowego rozsądku, który Adrian instynktownie szanował. Dzięki temu
wielokrotnie unikali gniewu starszych.
- Węzeł jest zadowalający, ale wydaje mi się, milordzie, gdyby przesunąć go odrobinę
w lewo, byłby idealny. Czy mogę...
Adrian odwrócił się w stronę kamerdynera, a gdy poprawka została dokonana, z
zadowoleniem popatrzył na swoje odbicie w lustrze i powiedział:
- O to mi właśnie chodziło. Człowiek nie wie nigdy, jak naprawdę wygląda. Zakłada
milcząco, że nieźle się prezentuje.
- Racja - mruknął leniwie Nick. - Czy mogę zapytać, dlaczego tak ci dzisiaj zależy na
dobrej prezencji?
- Przecież jedziemy do Hyde Parku. Niech wszyscy zobaczą, że staram się dbać o
wygląd. Moim zdaniem to ważne, z pewnością przyznasz mi rację.
- Stale jeździmy do Hyde Parku, ale rzadko przed wyjazdem robisz tyle ceregieli.
Adrian gestem odprawił Hemmingsa, który zrobił już, co do niego należało. Kuzyni
siedzieli teraz naprzeciwko siebie. Adrian czuł się nieswojo, ponieważ spodnie miał tak
dopasowane, że siadanie w nich groziło katastrofą, podkreślały jednak zgrabne nogi. A o to
właśnie chodziło.
- Prawda jest taka, że matka nie daje mi spokoju w kwestii ożenku. Przyjdzie mi chyba
skapitulować i ulec jej namowom. Tłumaczy, że nie mam dziedzica, byłbym więc ostatnim
lordem Kinloch. Postanowiłem znaleźć sobie posażną i ładną dziedziczkę. Nie mogę poślubić
brzyduli, choćby opływała w dostatki, bo wtedy nie potrafiłbym wypełnić życzenia mamy i
spłodzić potomstwa. Chcę żony urodziwej jak moja droga Kitty. Szkoda, że nie mogę jej
poślubić. Z łatwością postarałbym się wtedy o dzieci.
Śliczna Kitty była utrzymanką Adriana, który podarował jej mieszkanie w modnej
części Chelsea i dochowywał wierności jak ślubnej małżonce. Był znacznie bardziej oddany
tej dziewczynie niż większość arystokratów swoim legalnym połowicom.
- Aha - mruknął Nick, który słuchał wynurzeń prostodusznego kuzyna, z trudem
powstrzymując śmiech.
- Rozumiem, w czym rzecz. Pojadę z tobą i pomogę ci ułożyć listę odpowiednich
kandydatek.
- Wspaniale! - zawołał Adrian. - Wiedziałem, że mi pomożesz, skoro zrozumiesz, jaka
to ważna sprawa.
- Wstał i dodał z zapałem: - Do diaska! A więc ruszajmy. Im szybciej znajdę sobie
żonę, tym prędzej mama przestanie mi dokuczać.
- Pozwolę sobie jednak zauważyć, że sezon dopiero się zaczyna - odparł Nick. - Nie
wszystkie piękne panny, które są do wzięcia, przyjechały już do Londynu. Na twoim miejscu
wcale bym się tak nie spieszył.
- Masz rację - odparł pogodnie Adrian. - A co z tobą Nick? Może weźmiesz ze mnie
przykład. Wprawdzie twoi rodzice nie wypominają ci, że jeszcze nie doczekali się dziedzica,
ale mógłbyś się o niego postarać. Tyle lat minęło od tamtej historii z Florą Campbell. Pora,
żebyś o niej zapomniał. Chyba zacznę ci wytykać starokawalerstwo. Najwyższy czas, żebym
także cię strofował, bo dotychczas jedynie ty mnie krytykowałeś.
- Nie warto - odparł pogodnie Nick, puszczając mimo uszu słowa dotyczące Flory. -
Kawalerski stan bardzo mi odpowiada. Nie spotkałem jeszcze kobiety godnej zaufania i
wartej poślubienia. Ale kto wie? Może wkrótce ją poznam.
Nick nie wierzył w to, co mówił. Przygoda z Florą Campbell na zawsze pozbawiła go
złudzeń na temat kobiet, ale nie zamierzał rozmawiać o tym z Adrianem. Postanowił tylko
pilnować kuzyna, bo nieuchronnie zaczną się wokół niego gromadzić damy polujące na
bogatych mężów dla swych córek.
Nick i Adrian stanowili zupełne przeciwieństwo. Ten pierwszy był posępnym
brunetem, upartym, rozumnym i cynicznym; drugi to wesoły blondyn, ufny i niezbyt lotny.
Obaj byli wysocy. Adrian zdobył się kiedyś na błyskotliwą uwagę, co mu się zdarzało
niesłychanie rzadko.
- Gdybym był królem, ciebie mianowałbym premierem.
Nick także miał świadomość, że wiele ich łączy. Dotychczas nie było między nimi
poważniejszych nieporozumień. Wziął Adriana pod rękę i poszli do stajni, gdzie czekała
nowa kariolka zaprzężona w dwa dorodne konie.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Na miłość boską, Emmo, stójże prosto - syknęła pani Tenison do córki. - Podnieś
głowę. Bierz przykład z Ateny. Ona przynajmniej zdaje sobie sprawę, jak powinna się
trzymać panna z dobrego domu.
- Staram się, mamo - wyjąkała Emma. - Przecież wiesz, że nie znoszę tłumu.
- Dość mam tego biadolenia - skarciła ją surowo matka. - Okaż należny szacunek pani
domu, gdy wejdziemy na podest, a ty, Ateno, trzymaj się z tyłu, żebyś nie zwracała na siebie
uwagi.
- Naturalnie, proszę pani - odparła potulnie Atena.
Wraz z Tenisonami przyjechała na bal do lady Leominster, który zawsze odbywał się
w połowie kwietnia i otwierał londyński sezon. W tym czasie całe wytworne towarzystwo
zjeżdżało do stolicy. Tenisonowie zaczęli już bywać. Wraz ze swą protektorką lady Dunlop,
która stale im towarzyszyła, uczestniczyli w kilku skromniejszych spotkaniach angielskiej
socjety, ale na razie nie zawarli ciekawych znajomości, bo wszyscy młodzi mężczyźni
poznani w czasie owych wieczorów byli już żonaci.
Emma prezentowała się całkiem nieźle, lecz wyglądała na prowincjuszkę w różowej
szyfonowej kreacji uszytej przez krawcową z Northampton. Jasne loki podpięte były pąkami
czerwonych różyczek o bladozielonych listkach. Nosiła skromną biżuterię: naszyjnik z pereł i
nieduże, zwisające perłowe kolczyki. Jej matka miała dość rozsądku, by uznać, że słynne
klejnoty Tenisonów - ogromne szmaragdy otoczone brylantami - nie pasują do młodziutkiej
panny o subtelnej urodzie. Gdyby jednak włożyła je Atena, stanowiłyby znakomite
dopełnienie jej urody.
Pani Tenison dopilnowała, żeby dama do towarzystwa nie przyćmiła jej córki. Temu
celowi służyła ciemnoszara, jedwabna sukienka z niewielkim dekoltem, niemodna i jeszcze
gorzej skrojona niż strój Emmy. Chcąc zyskać całkowitą pewność, że Atena nie będzie rzucać
się w oczy, pani Tenison poleciła jej włożyć duży czepek z lnu i koronki, który zasłaniał pół
twarzy i zakrywał ciemne włosy, gładko zaczesane i zwinięte w tak ciasny kok, że nawet po
zdjęciu paskudnego czepka nikt by się nie domyślił, jak pięknie falują.
Atena cierpliwie znosiła wszystkie szykany, bo w przeciwnym razie nie mogłaby
nawet marzyć o uczestnictwie w wydarzeniu towarzyskim tej rangi co bal u Leominsterów.
Dookoła widziała najznakomitszych angielskich arystokratów sunących wolno po schodach
ku podestowi, na którym gospodarze witali zaproszonych gości. Państwo Tenisonowie
zdążyli już zamienić kilka słów z przybyłymi na bal kuzynami. Był wśród nich najbardziej
utytułowany ich krewny, markiz Exford.
Atena polubiła pana Tenisona, który zawsze był dla niej uprzejmy. Gdy wkrótce po
przyjeździe do londyńskiego domu zastał ją w bibliotece zaabsorbowaną lekturą, ucieszył się,
że w przeciwieństwie do Emmy i pani Tenison naprawdę interesowała się stojącymi na
półkach tomami.
Zaczął doradzać, co powinna przeczytać, i sporządził listę godnych polecenia książek.
Emma i jej matka nie zabierały Ateny ze sobą na wizyty do krewnych i znajomych, jako że
podczas tych kameralnych spotkań towarzyskich duchowe wsparcie nie było potrzebne,
ilekroć więc miała wolne popołudnie, pan Tenison z chęcią słuchał jej sprawozdań
dotyczących lektur oraz prywatnych wypraw w świat nauki. Ucieszył się, że jego
protegowana dobrze zna łacinę. Atena szczerze ubolewała, że na pensji dla młodych panien
nie nauczono jej greki.
Gdy przed dzisiejszym balem siedzieli razem w salonie, czekając, aż panie będą
gotowe jechać do pałacu Leominsterów na Piccadilly, zapytał, nie kryjąc zdziwienia:
- Droga panno Filmer, czy naprawdę musi pani nosić na głowie to brzydactwo?
Atena nie życzyła sobie, aby z jej powodu zaczęła się niepotrzebna kłótnia, do której
doszłoby niezawodnie, gdyby pan Tenison próbował się za nią wstawić. Poza tym zdążyła się
już przekonać, że w sprzeczkach z żoną szybko dawał za wygraną. Zdrowy rozsądek
podpowiadał zresztą, że pani Tenison mogłaby nabrać podejrzeń, gdyby jej mąż zaczął jawnie
okazywać wyjątkową serdeczność osobie tak nisko stojącej w hierarchii społecznej jak panna
Filmer.
- Ważne jest - tłumaczyła Atena - żeby to nasza kochana Emma błyszczała w
towarzystwie. Muszę pozostać w cieniu, aby żadnemu dżentelmenowi nie przyszło do głowy,
że przybyłam do Londynu w celu szukania męża. Nie zamierzam stwarzać fałszywych
pozorów, skoro nie mam posagu. Moim obowiązkiem jest wspierać Emmę, by w tłumie
nabrała śmiałości i dobrze się bawiła. Niewątpliwie zdaje pan sobie sprawę, jak bardzo się
denerwuje, gdy otacza ją mnóstwo ludzi.
Pan Tenison ponuro kiwał głową.
- Jestem świadomy, dlaczego moja żona namówiła cię, drogie dziecko, żebyś nam
towarzyszyła, ale nie podoba mi się, że w tym stroju wyglądasz jak własna ciotka.
- Wiedziałam, co mnie czeka, i przystałam na takie warunki - odparła Atena,
zdumiona własną dwulicowością. Jakże przekonująco grała rolę pokornej sługi! - Błagam,
niech pan nie zaprząta sobie głowy moimi sprawami.
- Jak sobie życzysz - odparł pan Tenison. Rozmowę przerwało wejście jego żony
prowadzącej speszoną Emmę, którą paraliżowała trema przed towarzyskim debiutem i
spotkaniem z tyloma znanymi osobami.
Atena rozglądała się teraz po ogromnej sali balowej oświetlonej setkami kandelabrów.
Obserwowała eleganckich mężczyzn zabawiających rozmową panie, spoglądała na
tańczących i spacerujących. Największym cudem tego wieczoru był fakt, że w ogóle się tu
znalazła.
Stała za Tenisonami, którzy oczywiście siedzieli wygodnie, i zastanawiała się z
roztargnieniem, jak rozpocząć swoją kampanię. Zadanie okazało się trudniejsze, niż
przypuszczała. Niewątpliwie sam Napoleon Bonaparte na początku kariery miał podobne
dylematy i proszę, jak wysoko zaszedł: został cesarzem Francji!
Jej ambicje nie były tak wygórowane, lecz powinna dołożyć starań, żeby je
urzeczywistnić. Nie wolno zmarnować szansy. Zapewne to kwestia szczęścia, lecz jeśli los się
do niej uśmiechnie, na pewno będzie umiała zrobić z tego użytek.
Jedno było oczywiste: dziś wieczorem w sali balowej nie brakowało przystojnych
młodzieńców, a wielu z nich obrzucało taksującymi spojrzeniami Emmę oraz inne panny na
wydaniu. Bez wątpienia próbowali oszacować ich posagi i zastanawiali się, czy warte są
zachodu. Te rozważania o majątku boleśnie uświadomiły Atenie jej własne ubóstwo. Na
domiar złego była dzieckiem z nieprawego łoża. Gdyby ktoś się o tym dowiedział, taka
rewelacja stanowiłaby bardzo poważną przeszkodę dla korzystnego zamążpójścia.
Chcąc odsunąć od siebie ponure myśli, rozejrzała się po sali, spoglądając spod
falbanek ohydnego czepka. Próbowała wśród obecnych na balu gości wypatrzyć młodzieńca,
na którego warto by zastawić sidła.
Było wielu panów w różnym wieku noszących mundury. Powinna rozejrzeć się wśród
nich czy też szukać kandydata na męża między londyńskimi dandysami? Może podstarzały
mężczyzna w pretensjach byłby łatwiejszy do zdobycia niż płochy młodzieniec? Wzdrygnęła
się na samą myśl o takiej ewentualności.
- Ateno, jaka szkoda, że nie siedzisz obok mnie - powiedziała płaczliwym tonem
Emma, spoglądając na nią przez ramię. - Może wtedy nie dokuczałyby mi nudności.
- Bzdura - przerwała jej pani Tenison. - Skoro już tu jesteś, musisz stanąć na
wysokości zadania. Poza tym, zaraz będziesz miała tancerza. Kuzyn Exford sam
zaproponował, że przedstawi nas kilku odpowiednim młodzieńcom i właśnie tu idzie z
dwoma przystojnymi dżentelmenami.
Emma jęknęła cicho, natomiast Atena zwróciła głowę, żeby spojrzeć na zbliżającego
się markiza Exforda oraz jego znajomych i upewnić się, czy pani Tenison właściwie ich
określiła.
Jeden rzeczywiście wyglądał zachwycająco. Atena nie widziała dotąd równie
pięknego mężczyzny. Był to doskonale ubrany, wysoki, bardzo jasny blondyn. Towarzyszył
mu młody człowiek, którego nie nazwałaby wytwornym. Raczej sprawiał wrażenie
niebezpiecznego. Wysoki, atletycznej budowy, przypominał znane Atenie z rycin postaci
bokserów i zapaśników. Był brunetem o ciemnej karnacji, twarz miał wyrazistą, rysy ostre,
oczy i włosy czarne jak noc. Nikt by go nie wziął za Adonisa.
- Dzień i noc - mruknęła do siebie Atena. Pan Tenison usłyszał tę uwagę. Lekko
odwrócił głowę ku Atenie i rzekł równie cicho:
- Jak zwykle, moja droga, poczyniłaś celne spostrzeżenie, lecz który z nich jest dniem,
a który nocą?
Te zagadkowe słowa dałyby jej do myślenia, gdyby markiz nie rozpoczął natychmiast
oficjalnej prezentacji. Tenisonowie podnieśli się z krzeseł. Atena stała za nimi, zastanawiając
się, jak wypada zachować się w takiej sytuacji i w jaki sposób okazać uszanowanie markizowi
oraz jego wysoko urodzonym znajomym. Po chwili uznała, że skinienie głową wystarczy. Jak
pomyślała, tak zrobiła.
Rozpoczęła się niespieszna wymiana uprzejmości. Młody blondyn nazywał się Adrian
Drummond, nosił tytuł lorda Kinloch, pochodził z Argyll. Towarzyszył mu pan Nicholas
Cameron z Strathdene Castle w Sutherland. Zarumieniona Emma z trudem wykrztusiła kilka
słów. Skromna dama do towarzystwa została przedstawiona niejako mimochodem. Nick i
Adrian spędzili początek wieczora, obserwując nieznajome panie obecne na balu. Jak zwykle,
mało która sprostała ich wysokim wymaganiom. Podczas owej lustracji Nick powiedział do
Adriana przyciszonym głosem:
- Skoro jest tu sama śmietanka, trudno spodziewać się w tym sezonie wielu
prawdziwych piękności.
- Na Boga, masz rację - westchnął boleśnie Adrian. - Matkę czeka kolejne
rozczarowanie. Żadna z tych panien nie umywa się do Kitty.
Kuzyn z konieczności przyznał mu rację. Właśnie wtedy podszedł do nich markiz
Exford i oznajmił radośnie:
- Jest tu dzisiaj śliczna mała klaczka. Chciałbym, żebyście ją sobie obejrzeli, moi
obwiesie, na wypadek, gdybyście obaj rwali się do żeniaczki. Kinloch mówi, ze masz takie
plany - zwrócił się do Nicka.
- Niech mówi za siebie. Mnie się nie spieszy. Po co komu taka kula u nogi?
- W klubie panowie robią zakłady, że przed końcem tego sezonu obaj dacie się złapać.
Jeśli tak rzeczywiście myślisz, Cameron, postawię przeciwko nim kilka funtów. Daj mi znać,
gdybyś zmienił zdanie.
Nick nie miał ochoty być obiektem plotek i zakładów zawieranych przez znudzonych
lekkoduchów, natomiast Adrian uśmiechnął się lekko. Z równie pogodnym wyrazem twarzy
przyglądał się teraz Emmie.
- Jestem zachwycony, że mogę panią poznać - oznajmił całkiem szczerze. Urodziwych
panien było w tym roku jak na lekarstwo, z przyjemnością więc obserwował tę blondyneczkę,
ładniutką, choć trochę bezbarwną, wyróżniającą się korzystnie na tle innych dam. Przemknęło
mu przez głowę, że gdyby się z nią ożenił, płodzenie potomstwa byłoby przyjemnym
zajęciem. Na dodatek Exford szepnął mu, że panna ma całkiem duży posag. Okrągła sumka.
Z drugiej strony jednak ta wiadomość nie miała większego znaczenia. Adrian był
właścicielem niemal połowy szkockich dóbr. Tylko książę Sutherland był od niego bogatszy.
Młody arystokrata mógł zatem wybrać żonę, kierując się wyłącznie swoimi upodobaniami.
Atena spostrzegła, że Emma trzepoce rzęsami, i domyśliła się od razu, że urodziwy
arystokrata zrobił na jej podopiecznej ogromne wrażenie. Różnił się bardzo od
nieopierzonych młokosów bywających na balach w ich rodzinnych stronach. Pochylił wysoką
postać, skłonił się Emmie i powiedział:
- Zostałem już wprawdzie zaangażowany do kilku pierwszych tańców, ale byłbym
zachwycony, gdyby zechciała pani zarezerwować dla mnie kadryla.
Emma spąsowiała, zerknęła na Atenę, potem na rozpromienioną matkę i odparła:
- Będę zaszczycona, milordzie.
- Ależ skąd - rzucił natychmiast i dodał uprzejmie: - To pani wyświadcza mi
prawdziwy zaszczyt.
Emma ponownie spłonęła rumieńcem i obiecała zatańczyć kadryla. Zadowolony
Adrian dodał z wyszukaną grzecznością:
- Wierzę, że wybaczą nam państwo, jeśli się oddalimy. Pora, abym odnalazł damę, z
którą mam teraz zatańczyć. Wrócę przed kadrylem.
- Omal nie zemdlała, kiedy ją zaprosiłeś - powiedział Nick, gdy oddalili się nieco. -
Naprawdę chcesz zalecać się do tej płochliwej szarej myszki? Dla ciebie się chyba nadaje,
lecz mnie nie odpowiada taka kandydatka na żonę.
- Lubię nieśmiałe panienki, ale ty, stary draniu, wolisz uparte i wygadane lub
potrzebujące opiekuńczego męskiego ramienia. Podejrzewałem nawet, że porwiesz do tańca
jej damę do towarzystwa. Pewnie nudzi się śmiertelnie, stojąc przez cały wieczór za krzesłem
podopiecznej.
- Mówisz o szarookiej Palladzie - odparł Nick. - Spod tego paskudnego czepka ledwie
było widać oczy panny Filmer. Ma ładną figurę, więc na tej podstawie zgaduję, że jest
niewiele starsza od panny Tenison. Dziwna sprawa.
- Pallada? - spytał zdziwiony Adrian. - Ojciec Emmy wspomniał chyba, że ma na imię
Atena.
Nick wybuchnął śmiechem. Nie ulegało wątpliwości, że wiedza o greckiej mitologii,
wbita Adrianowi do głowy podczas studiów w Oksfordzie, już się ulotniła.
- Atena jest antyczną boginią mądrości - tłumaczył. - Ma wiele przydomków.
Nazywano ją między innymi szarooką Palladą. Jej atrybutem była sowa, ale wątpię, żeby
panna Filmer miała przy sobie taką pupilkę.
- Oby nie! - zaprotestował Adrian. - Zresztą podczas balu sowa się nie przyda. - Po
namyśle dodał: - Nick, czasami wygadujesz okropne bzdury.
Ledwie odeszli, pani Tenison zaczęła strofować córkę, która jej zdaniem nie dość
skwapliwie przyjmowała awanse lorda Kinlocha.
- Wierz mi, moje dziecko, bardzo się dziwię. Przystojny i bardzo bogaty mężczyzna
prawi ci komplementy, a ty się rumienisz, jąkasz i nie potrafisz zdobyć się na nic więcej.
Przed tobą wielka szansa: gdy ten młodzieniec odezwie się do ciebie, musisz podtrzymywać
rozmowę, a jeśli zechce zatańczyć z tobą po raz wtóry; natychmiast przyjmij zaproszenie.
- Ale mnie naprawdę jest słabo, mamo - szepnęła Emma. - Okropnie tu gorąco, a on
wydaje się tak... - Chciała powiedzieć, że jest zalękniona, bo Adrian przypomina księcia z
bajki, na pewno więc nie zainteresuje się taką wiejską prostaczką jak ona.
Przysłuchująca się tej rozmowie Atena była zdziwiona, że pan Tenison nie próbuje
choć trochę bronić córki. Z goryczą pomyślała, że gdyby lord Kinloch zaprosił ją do tańca, z
ochotą i wdziękiem przyjęłaby jego propozycję. Współczuła Emmie, ale chwilami ogarniało
ją zniecierpliwienie. Rozumiałaby wahanie przyjaciółki, gdyby to ciemnowłosy i smagły
Nicholas Cameron chciał porwać ją na parkiet.
Nie podobało się Atenie uważne, taksujące spojrzenie, jakim ich obrzucił. Czuła je na
sobie, ale była pewna, że z powodu ohydnego stroju niewiele widział. Zastanawiała się, czy
wyjazd do Londynu nie był jedną wielką pomyłką. Jak ma oczarować wybranego mężczyznę,
jeśli stoi tutaj ubrana jak strach na wróble, zmuszona do milczenia przez srogą
chlebodawczynię?
- Naprawdę jestem niezdrowa - powtórzyła Emma.
- Dość, panno Tenison, dość! - powiedziała ze złością jej matka. Pan Tenison
próbował załagodzić spór.
- Moja droga, nie sądzisz, że należałoby wziąć pod uwagę obiekcje naszej córki?
- Wykluczone, panie mężu - usłyszał od poirytowanej małżonki. - Powinieneś
zauważyć, jak jest kapryśna. Najwyższy czas, by dorosła. Nie słyszałam, żeby Atena
narzekała albo żaliła się na swój los. Gdybyśmy przejmowali się marudzeniem Emmy, w
ogóle nie wyjechalibyśmy do Londynu.
Pan Tenison umilkł i Atena wcale mu się nie dziwiła. Nie powiedział ani słowa do
chwili, gdy lord Kinloch zjawił się ponownie w towarzystwie Nicka, którego właśnie
zachęcał do tańca z damą do towarzystwa.
- Muszę lepiej poznać tę rodzinę - tłumaczył kuzynowi. - Dobrze byłoby przeciągnąć
surową mentorkę na swoją stronę.
Nick powstrzymał się od wszelkich uwag, ale chętnie by mu uświadomił, że
zachowanie apodyktycznej matki wymownie świadczyło o nastawieniu całej familii; Gdyby
Adrian zaczął się starać o Emmę, nie musiałby wcale zjednywać sobie damy do towarzystwa,
żeby osiągnąć cel. Wszyscy i tak patrzyli na niego życzliwym okiem. Jednak mimo
pociągającej aparycji i świadomości własnej pozycji młody lord Kinloch był raczej skromny.
Zarówno on, jak i pani Tenison starannie planowali kolejne posunięcia, ale ich
zamiary spełzły na niczym. Życie i literatura znają wiele takich przypadków. Ledwie młody
człowiek pochylił głowę w ukłonie, Emma zerwała się na równe nogi i z poszarzałą twarzą
opuściła pędem salę balową, zatykając sobie dłonią usta i pojękując cicho.
Pani Tenison natychmiast wstała i ruszyła za córką. Atena chciała im towarzyszyć, ale
pan Tenison zawołał, także wstając:
- Nie! - W jego głosie było tyle stanowczości, że Atena natychmiast usłuchała. - Niech
matka się nią zajmuje, skoro zlekceważyła skargi i błaganie o pomoc. - Taktownie wybrnął z
niezręcznej sytuacji, mówiąc do lorda, który nagle został bez partnerki: - Jestem przekonany,
że nie chce pan stracić tańca, proponuję więc, żeby panna Filmer zastąpiła Emmę.
Niewątpliwie ani ona, ani też moja żona nie miałyby nic przeciwko temu.
- Ale co się stało pańskiej córce? - spytał troskliwie wrażliwy Adrian. - Nie chciałbym
się bawić, gdy młoda dama jest cierpiąca.
- Rzadko jej się zdarzają takie niedyspozycje, poza tym, na szczęście, dość szybko
mijają - odparł rzeczowo pan Tenison. - Ateno, zgodzisz się zatańczyć z jego lordowską
mością, prawda?
Czy się zgodzi? Naturalnie współczuła biednej Emmie, ale nic nie mogła poradzić na
to, że cieszy się, bo ma wreszcie sposobność, aby oczarować bogatego i przystojnego
arystokratę, pana z panów. Adrian po chwili wahania podał jej ramię i powiedział:
- Będę wdzięczny, jeśli zechce mi pani towarzyszyć. Atena dygnęła i lekko pochyliła
głowę w ukłonie, a wówczas za duży czepek spadł i wylądował u stóp Adriana. Zakłopotana
podniosła lniane paskudztwo, żeby je natychmiast włożyć, ale pan Tenison uprzedził ją
pierwszy po nie sięgnął.
- Dosyć tego, moja droga. Po co ryzykować, że na parkiecie znów spadnie? Byłoby to
nad wyraz krępujące.
Adrian nie słyszał tych słów, bo wpatrywał się z zachwytem w uwolnioną od
szpecącego kamuflażu Atenę Filmer. Dodajmy, że ta pomogła trochę losowi. Przed wejściem
do sali balowej zniknęła na chwilę w gotowalni. Rozluźniła ciasny kok, wyjęła z włosów
kilka szpilek i okryła je czepkiem, który stał się nagłe za ciasny, spadł więc przy pierwszym
gwałtowniejszym ruchu. Nawet okropna szara sukienka nie mogła przyćmić urody młodej
damy, którą Adrian porównywał w myśli do cudownych posągów oglądanych we Włoszech
podczas wielkiej podróży po Europie, odbywanej w towarzystwie Nicka.
Ten ostatni także przyglądał się Atenie. Szarooka Pallada okazała się prawdziwą
boginią. Oczywiście nie było przy niej sów, zwyczajowych starożytnych atrybutów, miała
jednak przenikliwe i władcze spojrzenie swej imienniczki, którym mierzyła zauroczonego
Adriana, uśmiechając się lekko.
Co oznaczał ten uśmieszek? Nick czytał w ludzkiej twarzy jak w otwartej księdze.
Gdy podróżował po Włoszech, przypadkowo wpadł mu w ręce starodruk z rycinami
przedstawiającymi grę fizjonomii oraz miny, które nieuchronnie zdradzają odczucia i
zamierzenia osoby przybierającej dany wyraz twarzy. Z doświadczenia wiedział, że te drobne
wskazówki zwykłe bardzo dużo mówią o człowieku.
Rzadko grywał hazardowo, bo uważał takie rozrywki za stratę czasu, ale umiejętność
interpretowania wyrazu twarzy graczy była dodatkowym atutem, ilekroć miał ochotę usiąść
przy zielonym stoliku. Gdy jednak zapragnął ożenić się z pewną młodą i piękną dziewczyną,
pochopnie zlekceważył wyraźne symptomy. Z czasem odkrył, że zalety owej damy są
pozorne, co zresztą od dawna miała wypisane na twarzy. Wtedy stał się podejrzliwy wobec
wszystkich kobiet.
A zatem co oznaczał uśmieszek panny Ateny Filmer? W przeciwieństwie do Emmy
Tenison oraz wielu innych dam nie wydawała się wcale porażona urodą i wspaniałą prezencją
Adriana. Nick odniósł wrażenie, że wygląda na osobę, która postawiła na swoim i coś
ważnego osiągnęła. Taki wyraz twarzy przybierają mężczyźni po zwycięskiej partii tenisa lub
wędkarze, którym udało się złowić ogromną rybę.
Nick doszedł do wniosku, że ma do czynienia z istotą niebezpieczną. Prawdziwa
piękność: brunetka o szarych oczach i wspaniałej figurze. Czemu i on stoi bez ruchu,
wpatrując się jak urzeczony w zdemaskowaną kokietkę noszącą imię antycznej bogini
mądrości?
Wzdrygnął się, odzyskując zimną krew i w końcu zwrócił uwagę na pana Tenisona,
który poprosił, żeby usiadł i dotrzymał mu towarzystwa, Adrian odszedł z Pallas Ateną, by
zająć miejsce w szeregu tancerzy. Nick posłuchał, bo chciał dowiedzieć się czegoś więcej o
tajemniczej piękności. Rozmowa dotyczyła ogólnie znanych spraw; mówili o londyńskim
sezonie, wojennych nowinach z Hiszpanii, zamieszkach wzniecanych w hrabstwach
środkowej Anglii przez wywodzących się i pospólstwa luddystów.
Po pewnym czasie Nick zmienił temat i wkrótce dowiedział się, że nowi znajomi
mieszkają niedaleko opactwa Steepwood. Nazwa miejscowości kojarzyła mu się ze
skandalem dotyczącym właściciela majątku, kobieciarza i hulaki, markiza Sywella, który
poślubił ubogą pannę bez żadnych koneksji w atmosferze skandalu. Była to wychowanka
zarządcy markiza, bardzo młoda dziewczyna. Młodziutka markiza wkrótce zniknęła w
tajemniczych okolicznościach. Krążyły słuchy, ze została usunięta, bo znudziła się
Sywellowi, co zważywszy na jego zaszarganą reputację, było całkiem prawdopodobne.
Na razie sprawa przycichła. Czekano na powrót markizy albo dowody wskazujące na
to, że Sywell lub ktoś inny pozbył się jej definitywnie. Gdyby pojawiły się podobne
rewelacje, plotkom nie byłoby końca.
- Zna pan Sywella? - zapytał Nick. - Naprawdę taki z niego potwór, jak ludzie mówią?
- Znacznie gorszy - odparł krótko pan Tenison. - Nie bywam u tego szubrawca. Nikt
go nie odwiedza. Szczerze mówiąc, procesuję się z nim o granice majątków. Przywłaszczył
sobie znaczny obszar mojej ziemi, rzecz jasna nie po to, żeby z niej zrobić właściwy użytek.
Jedynym celem było dokuczenie kolejnemu sąsiadowi.
Nick kiwnął głową. A zatem plotkarze mieli rację. Sywell był istotnie żałosnym
nikczemnikiem, na domiar złego uciążliwym dla okolicznych mieszkańców. Najwyższy czas
dowiedzieć się czegoś o Pallas Atenie. Nick z pozoru obojętnie przyglądał się, jak urodziwa
panna stara się oczarować jego kuzyna.
- Dama do towarzystwa pańskiej córki jest znacznie młodsza od pań sprawujących
podobne funkcje. Większość z nich to kobiety w średnim wieku. Panna Filmer wydaje się
niewiele starsza od swojej podopiecznej.
- W rzeczy samej - przytaknął skwapliwie pan Tenison. - Jak pan miał okazję
zauważyć, nasza droga Emma jest bardzo nerwowa. Moja żona uznała, że towarzystwo
surowej opiekunki całkiem by ją przytłoczyło. Na szczęście udało się znaleźć właściwą
osobę, która będzie mieć pieczę nad Emmą, nie wzbudzając w niej lęku. Panna Filmer jest
niewiele starsza i na pensji chroniła ją przed szykanami koleżanek szydzących z chorobliwej
nieśmiałości Tak się szczęśliwie złożyło, ze dzięki posadzie panna Filmer może tegoroczny
sezon spędzić w Londynie. Jej matka jest ubogą wdową i nie mogłaby sobie pozwolić na tak
kosztowną eskapadę.
Nick podejrzewał, że pan Tenison nie zamierzał idealizować małżonki, przypisując jej
nazbyt szlachetne motywy, z krótkiej relacji sporo się jednak dowiedział. Uboga dziewczyna
z prowincji stanęła niespodziewanie przed życiową szansą, bo poznała jednego z
najbogatszych kawalerów Zjednoczonego Królestwa. Dlatego tajemniczo się uśmiechała.
Być może krzywdził ją tymi podejrzeniami, ale istniało spore prawdopodobieństwo, że
się nie mylił. Zdobywane latami doświadczenie pozwalało mu tak sądzić. Jakby na
potwierdzenie tych domysłów, pan Tenison nieświadomie dał mu do ręki kolejny argument,
mówiąc:
- Panna Filmer jest absolutnie wyjątkową dziewczyną, ponieważ uroda idzie u niej w
parze z niepospolitym rozumem, którego brak mojej drogiej Emmie. Wielokrotnie
prowadziłem z panną Filmer nadzwyczaj ciekawe rozmowy, w których ujawniła intelektualną
dojrzałość ponad swój młody wiek. Sądzę, że dopisało nam szczęście, bo nie moglibyśmy
znaleźć dla Emmy lepszej towarzyszki. To kochane dziecko wiele się od niej może nauczyć.
Nick krótko obserwował obie panny, lecz szczerze w to wątpił. Uwagi pana Tenisona
dowodziły jednak, że Atena zasługuje na swoje imię. Czas pokaże, czy osądził ją zbyt
surowo, gdy uznał, że poluje na bogatego męża.
Tymczasem na parkiecie Atena potwierdzała jego ocenę, starając się dopomóc
łaskawemu losowi. Najpierw czarowała Adriana urokliwą nieśmiałością.
- Mam nadzieję, że choć przez chwilę zechce pani cieszyć się balem. Należy się pani
odrobina rozrywki. To okropnie nudne zajęcie stać tam i baczyć nieustannie na płochliwe
dziewczątko Tenisonów - oznajmił pogodnie.
- Och, pan Tenison okazał mi wiele życzliwości, nalegając, żebym zatańczyła -
odparła z wdziękiem Atena. - Zadbał wszak o partnera dla mnie, gdy zaproponował nam
wspólny taniec, prawda? Jestem pewna, że uczynił tak, żeby nagła niedyspozycja biednej
Emmy nie była dla pana zbyt wielką przykrością.
- Droga panno Filmer - odparł z prostotą Adrian. - Od chwili gdy spadł ten okropny
czepiec, jestem pod pani urokiem i cieszę się, że tańczę z panią, a nie z tą szarą myszką. -
Nagle zdał sobie sprawę, że prawiąc komplementy Atenie, wyraża się niepochlebnie o jej
podopiecznej, dodał więc pospiesznie: - Oczywiście nie chciałem powiedzieć o niej nic złego,
ależ skąd... - Umilkł, świadomy, że cokolwiek teraz doda, tylko pogorszy sprawę.
- Nie wątpię - zapewniła Atena. - Biedactwo, cierpi katusze. Tłum zawsze ją przerażał.
- Ale nie panią, ośmielę się zauważyć - wpadł jej w słowo Adrian. Przy kolejnej
figurze rozdzielili się na pewien czas, zajął się więc układaniem komplementów, które nie
zawierałyby przytyków wobec tamtej strachliwej panienki. Gratulował sobie w duchu, że
znalazł prawdziwą piękność. Gdyby ją poślubił i wypełnił małżeńskie obowiązki, ród
Drummondów z pewnością doczekałby się wielu spadkobierców.
Nim taniec dobiegł końca, Atena znalazła sposób, aby dać Adrianowi do zrozumienia,
że ich oczarowanie jest wzajemne. Gdy oznajmił, że chce podtrzymywać nową znajomość,
podała mu londyński adres Tenisonów. Nie był głupcem, od razu pojął, że tylko u nich może
ją widywać, musi zatem okazywać pozorne zainteresowanie szarej myszce.
Mógłby właściwie przekonać Nicka, żeby ten udawał jej adoratora, podczas gdy on
sam zajmie się Ateną. Po chwili uznał, że to nie jest dobry pomysł. Nick pod żadnym
pozorem nie zgodzi się bałamucić tamtej panny. Był na to zbyt prostolinijny.
Tymczasem Nick dotrzymywał towarzystwa panu Tenisonowi aż do powrotu pani
Tenison i nieco lepiej czującej się Emmy. Dyskutowali o poglądach Platona na zasady
moralne.
- Szklanka wody z odrobiną brandy dodała sił naszej córce - oznajmiła matrona,
daremnie szukając wzrokiem Ateny i Adriana. - Gdzie jest panna Filmer?
- zapytała męża. - Mam nadzieję, że się nie rozchorowała. To byłoby ponad moje siły.
Emma potrzebuje opieki.
Pan Tenison przepraszającym tonem wyjaśnił, że za jego namową lord Kinloch, który
nagle został pozbawiony miłej rozrywki, bo stracił partnerkę do tańca, zaprosił pannę Filmer.
- Ach, tak - rzuciła pani Tenison lodowatym tonem. Jedno spojrzenie na Nicka
upewniło ją, że to nie jest odpowiedni partner dla Emmy. Nie nosił tytułu lorda, nie mówiło
się o nim w towarzystwie, a jego nazwisko nie figurowało na liście potencjalnych
kandydatów na męża, którą sporządziła ze swą protektorką, lady Dunlop.
Z braku innych tancerzy Nick zostałby pewnie doceniony, gdyby zaprosił Emmę,
której oddał swoje krzesło. Uchronił go od tej konieczności powrót Adriana i Pallas Ateny. Ta
ostatnia, zachwycona jawnym zainteresowaniem lorda Kinlocha, natychmiast pokornie
stanęła za Tenisonami, chociaż uprzejmie nalegał, że przyniesie jej krzesło. Nie chciała zrażać
do siebie pani Tenison bardziej, niż to było konieczne, żeby nie odesłano jej do Northampton.
Surowej matronie wystarczył rzut oka na rozpromienioną twarz Ateny, jakże inną od
bladej twarzyczki Emmy.
- Gdzie twój czepek, Filmer? Co z nim zrobiłaś? - burknęła. Ku wielkiemu
rozbawieniu Ateny z ust Adriana, urażonego atakiem na urodziwą dziewczynę. padła
natychmiast opryskliwa uwaga.
- Spadł, łaskawa pani, bo nie jest stosowny dla panny Filmer, która bardzo się różni od
brzydul zmuszonych ukrywać paskudne oblicza!
Te ostre słowa, zabawne i miłe dla Ateny, nieprzyjemnie zaskoczyły panią Tenison,
która musiała teraz ugłaskać młodego człowieka, upatrzonego na męża dla Emmy.
- Ależ tak - odparła, zerkając na męża, co rzadko jej się zdarzało. - Proszę go więcej
nie wkładać, panno Filmer.
Aha, nagłe przestała mnie traktować jak służącą, pomyślała Atena. Lord Kinloch
oszczędził jej upokorzenia, jakim było noszenie paskudnego nakrycia głowy. ledwie o tym
pomyślała, uderzyło ją, że pan Cameron przygląda jej się z dziwną miną. W przeciwieństwie
do niego stawiała dopiero pierwsze kroki w dziedzinie czytania z ludzkich twarzy, była
jednak na tyle spostrzegawcza, by pojąć, że nie cieszy się jego sympatią. Nie przejęła się tym,
ponieważ nie na niego zagięła parol. Jednak zważywszy na ton, którym nierozłączni kuzyni
odzywali się do siebie, lepiej go do siebie nie zrażać.
Nim zdążyła to przemyśleć, Nick skłonił się przed nią.
- Mam nadzieję, że zechce pani zaszczycić mnie kolejnym tańcem - usłyszała jego
niski, ponury głos, całkiem inny niż urokliwy i jasny tenor lorda Kinlocha.
Nadarzała się znakomita sposobność, aby umocnić zawartą właśnie znajomość z
Adrianem oraz jego nieodłącznym towarzyszem.
- Z najwyższą radością - odparła, rzucając mu spojrzenie niewiniątka, choć nie kryła
przed sobą. że chce oczarować Adriana, a Nick także był tego świadomy. Z domyślnym
uśmiechem podał jej ramię i poprowadził na parkiet.
- Ateno - zaczął, spoglądając na jej czarujący profil - szarooka Pallado, zastanawiam
się, czy ma pani własną sowę?
Ciekawiło go, czy jest na tyle wykształcona, żeby pojąć mitologiczną aluzję. Gdy
odwróciła się w jego stronę, szare oczy rozświetlił niezwykły blask. Przeczuwała, że
rozmowa z panem Cameronem będzie całkiem inna niż konwersacja z jego kuzynem.
Ciekawe, co pan Tenison mu o niej powiedział.
Uznała, że nie warto udawać nieśmiałej panienki.
- Panie Cameron, noszę wprawdzie imię greckiej bogini mądrości, ale nie dysponuję
jej atrybutami. W Northampton rzadko spotyka się sowy.
- Ale mądrości nie brakuje, jak sądzę. Proszę mi zdradzić, czy pani młoda
podopieczna często miewa podobne ataki? - rzucił nieco uszczypliwym tonem. Stali już w
tanecznym szeregu i nim wykonali pierwszą figurę, odwróciła głowę, żeby na niego
popatrzeć.
- To nie są żadne ataki - odparła chłodno. - Jestem pewna, że pan Tenison rozmawiał z
panem na ten temat. Jestem damą do towarzystwa Emmy, nie lekarzem, ale mam pewność, że
po prostu nerwy odmówiły jej posłuszeństwa. Gdy nabierze pewności siebie, przykre objawy
ustąpią.
- Pani ma sprawić, żeby poczuła się pewniej? Moim zdaniem obecność młodej damy,
która ma na nią tak duży wpływ jak pani, zamiast pomóc, tylko zaszkodzi.
- W takim razie jest pan w błędzie - odrzekła Atena. Jego mina i ton głosu świadczyły,
że ma w nim wroga, chociaż nie wiedziała, czemu się do niej uprzedził. - Tak się składa, że w
mojej obecności panna Tenison nabiera śmiałości, podobnie jak wówczas, gdy
uczęszczałyśmy się razem na pensję. Natomiast poczynania innych osób dają odmienne
rezultaty.
Nie powiedziała wprost o władczej matce Emmy, ponieważ takie słowa byłyby
niewłaściwe i nieuprzejme. Zdziwiła się, że pan Cameron, sprawiający wrażenie
spostrzegawczego człowieka, nie zauważył, że pani Tenison przytłacza nieśmiałą córkę.
- Zrobimy z siebie widowisko, jeśli będziemy tu stać i rozmawiać, podczas gdy inni
tańczą.
Brawo, panno Filmer, pomyślał natychmiast Nick. Okazała się bystra ponad jego
oczekiwania; oto ryzykantka, która doskonale wie, czego pragnie. Jednego był pewny -
Adrian nie jest godnym przeciwnikiem dla panny tak śmiało dążącej do celu.
Uznał, że później zastanowi się spokojnie nad tym, dlaczego tak wrogo reaguje na
samą myśl, że Atena Filmer zagięła parol na Adriana i chce go poślubić. Teraz nie był w
stanie bez emocji myśleć o niej i o jej oczywistych zamiarach.
Tańczyli w milczeniu. Nick przyglądał się ukradkiem pannie Filmer i odkrył, że
zgodnie z jego przewidywaniami pod okropną szarą sukienką ukrywają się posągowe kształty
dorównujące pięknej twarzy o klasycznych rysach.
W drodze powrotnej kuzyn Adrian nieustannie zachwycał się urodą i wdziękiem
panny Filmer.
- Cudowna! - wykrzykiwał raz po raz. - Pierwsza klasa, co, Nick?
Oczywiście Nick przyznał mu rację. Wprawdzie podejrzewał Atenę o interesowność i
próbę złapania bogatego męża, lecz na razie nie chciał zrażać do siebie Adriana, krytykując
jego wybrankę. Jak większość niezbyt rozgarniętych młodzieńców, młody Kinloch bywał
niesłychanie uparty. Nick wiedział z doświadczenia, że jeśli teraz przeciwstawi się kuzynowi,
ten z jeszcze większą determinacją będzie wielbił nową piękność która pojawiła się w
londyńskich salonach.
- Zastanawiam się, kim są jej rodzice - odparł wymijająco. - Po rozmowie z panią
Tenison jestem pewny, że nie zgodziłaby się, aby przyjaciółką i damą do towarzystwa jej
córki została osoba bez odpowiednich koneksji.
- Ta ich córka to szara myszka, prawda? - rzucił lekceważąco Adrian. - Całkiem
niepodobna do mojej Ateny.
Ach, tak! Moja Atena! Dobry Boże, pomyślał rozbawiony Nick. Wystarczył jeden
taniec i godzina spędzona w towarzystwie panny Filmer, by Adrian uznał ją za swoją.
- Nie przypominam sobie, żebyś kiedykolwiek był równie oczarowany panną po tak
krótkiej znajomości - zaryzykował. - Nic o niej nie wiesz.
- Wręcz przeciwnie: należy do naszej sfery, jest urodziwa i dowcipna - odparł Adrian.
- Zauważyłem, że rozmawialiście przed rozpoczęciem tańca. O czym, na miłość boską, skoro
jej piękność i postawa nie zrobiły na tobie wrażenia?
- O sowach - oznajmił z powagą Nick. - Dowiedziałem się, że w Northampton są
rzadkością.
- O sowach! - zawołał Adrian. - To nie jest ulubiony temat młodych panien. Skoro nie
potrafiłeś zdobyć się na nic więcej, żeby ją zaciekawić, wcale się nie dziwię, że nie miała
szans, aby cię zachwycić swoimi przymiotami.
Nick powstrzymał się od uwagi, że celem panny Filmer nie było wcale olśnienie jego
skromnej osoby. Sam również nie starał się jej oczarować, oboje więc nie byli sobą
zachwyceni. Na razie nie warto o tym dyskutować. Może Adrian znudzi się wkrótce
przemądrzałą panną zmuszającą go do myślenia, choć na razie jest zachwycony jej rozumem i
bystrością. Znacznie bardziej pasowałby do tamtej szarej myszki, która przez cały wieczór
wpatrywała się w niego z uwielbieniem i smutkiem, świadoma, że to piękna towarzyszka
znajduje się w centrum uwagi.
Nick postanowił uważnie śledzić rozwój sytuacji, bo zdawał sobie sprawę, że
zauroczony Adrian nie ustanie w wysiłkach, aby zdobyć urodziwą pannę, skoro był
przekonany, że ślub z nią położy kres nagabywaniom matki, zatroskanej o dziedzica
rodowych posiadłości.
ROZDZIAŁ DRUGI
- Filmer, idziesz z nami do madame Felice. Musisz założyć czepek, ale na wizyty go
nie wkładaj, bo najwyraźniej denerwuje lorda Kinlocha.
Pani Tenison gotowa była na wiele, byle tylko mu się przypodobać, ponieważ ze
wszystkich młodzieńców przedstawionych Emmie zajmował w towarzystwie najwyższą
pozycję. Jego pytanie, czy może ich wkrótce odwiedzić, odebrała jako oznakę
zainteresowania swoją jedynaczką.
Lady Dunlop oznajmiła, że skoro Emma ma wejść do londyńskiej socjety, powinna
ubierać się u najmodniejszej krawcowej, madame Felice. Pani Tenison także zdała sobie
sprawę, że choć stroje córki na prowincji sprawiały wrażenie eleganckich, nie nadają się dla
młodej damy, która ma być przedstawiona u dworu.
Znajdujący się przy Bond Street salon madame Felice był prawdziwą Mekką bogatych
elegantek. Właścicielka słynęła nie tylko z dobrego gustu, lecz także z urody. Nie wiedziano,
skąd pochodzi i jak znalazła się w Londynie. Chodziły słuchy, że ma zamożnego opiekuna.
To by tłumaczyło, że mogła sobie pozwolić na wynajęcie drogiego lokalu oraz nadzwyczaj
wytworny i kosztowny wystrój wnętrz.
Atena bez żalu szła za Emmą, jej matką oraz lady Dunlop, która znów obiecała
wstawić się za nimi, bo mówiło się, że madame Felice starannie dobiera klientki i wiele pań
odprawia z kwitkiem. Atena przyjrzała się pomieszczeniu umeblowanemu jak salon damy z
towarzystwa. Nietypowe były tylko dyskretnie rozmieszczone duże lustra. Urodziwa
dziewczyna zachęciła panie, żeby usiadły na długiej kanapie, przed którą umieszczono stół
ozdobiony bukietem wiosennych kwiatów w kryształowym wazonie. Ani śladu madame
Felice oraz szytych i sprzedawanych przez nią kreacji. Pokojówka wkrótce podała lemoniadę
w srebrnym dzbanku i poszła zaanonsować klientki.
- Pracownia jest na zapleczu - wyjaśniła z respektem łady Dunlop. Podobnie jak pani
Tenison, była mocnej budowy i, o ile to w ogóle możliwe, nosiła się z jeszcze większą
godnością. Jej zmarły mąż piastował urząd burmistrza Londynu. Odziedziczyła po nim
ogromny majątek. - Wiecie, że ojczysty język madame to francuski, lecz jej angielski jest
całkiem niezły. Otóż i ona.
Jak można się było domyślić, madame okazała się uosobieniem wytworności. Miała
na sobie bladoniebieską dzienną suknię o wysokiej talii, skrojoną z klasyczną prostotą.
Niewielki, wydłużony kołnierzyk z falbanką zawiązała w prosty supeł. Emma. która obawiała
się.
że będzie namawiana do noszenia wymyślnych kreacji, na widok skromnego stroju
madame szybko nabrała otuchy. Atena żałowała szczerze, że nie stać jej, aby tu się ubierać.
Wszystkie panie wstały. Gdy madame Felice podeszła bliżej i przywitała je skinieniem
głowy, wydało się Atenie, że gdzieś ją wcześniej widziała, co oczywiście było niemożliwe, bo
według opowieści lady Dunlop madame przed dwoma laty przybyła do Londynu z południa
Anglii, a wcześniej mieszkała w Paryżu. Dopiero niedawno otworzyła pracownię przy Bond
Street.
- Proszę usiąść - powiedziała z uroczym francuskim akcentem, gdy lady Dunlop
dokonała oficjalnej prezentacji. Madame usadowiła się w fotelu i dodała: - rozumiem, że
chodzi o stroje dla panny Tenison. Ciekawe wyzwanie i prawdziwa przyjemność, bo należy
rachować urok niewinności, a zarazem przyciągnąć uwagę, co nie jest łatwe, lecz nie wątpię,
że mi się uda. - Popatrzyła na Atenę i zapytała: - Czy dla panny Filmer także mam
zaprojektować stroje?
Pani Tenison, która rozpromieniła się, słuchając miłych uwag na temat swej
jedynaczki, żachnęła się na te słowa.
- Ależ skąd. Obawiam się, że panny Filmer nie stać na drogie kreacje.
- Szkoda - odparła uprzejmie madame Felice. - W takim razie zajmijmy się panną
Tenison.
Natychmiast przystąpiła do pracy. Wezwała kilka podręcznych, które przyniosły
żurnale, wzorniki, kupony jedwabiu, satyny i muślinu, naręcza wstążek oraz bukiety
jedwabnych kwiatów, które uznała za odpowiednie dla Emmy. Podano jej ołówek i mały
szkicownik, w którym zaczęła pospiesznie rysować eleganckie kreacje. Pokazywała je Emmie
i pytała ją o zdanie co do kroju i koloru.
Pani Tenison, która przywykła o wszystkim decydować, zaprotestowała uprzejmie,
lecz stanowczo.
- Jeśli pani nie ma nic przeciwko temu, sama wybiorę stroje dla córki. Obawiam się,
że w tych kwestiach brak jej dostatecznego rozeznania.
Emma, która doskonale się bawiła i od czasu do czasu zerkała na Atenę, jakby pytała
ją o radę, teraz ze spuszczoną głową wodziła spojrzeniem od madame do przyjaciółki. Ta z
uśmiechem na ustach obserwowała dyskretne machinacje francuskiej krawcowej. Już sobie
przypomniała, skąd się znają.
Zorientowała się, gdy madame Felice zaczęła rysować. Stało się dla niej jasne, na
czyjej twarzy widziała ostatnio wyraz ogromnego zajęcia i skupienia. A jednak... Czy to
możliwe? Wytworna, elegancka madame Felice, która przybyła do Anglii z Paryża i po
krótkim czasie spędzonym w południowych hrabstwach przeniosła się do Londynu, miałaby
w rzeczywistości okazać się lekkomyślną uciekinierką, fatalnie ubraną prowincjuszką Louise
Hanslope, towarzyszką zabaw Ateny z dziecinnych lat? Podobno Louise była córką
tajemniczej francuskiej emigrantki, adoptowaną przez Hanslope'ów, którzy nie doczekali się
własnego dziecka. Jako młodziutka dziewczyna została posłana do terminu u krawcowej w
Northampton. Korespondowała wtedy z Ateną, chociaż ta była od niej kilka lat młodsza.
Dwie pokrzywdzone przez los istoty szybko znalazły wspólny język i się
zaprzyjaźniły. Gdy Louise została markizą Sywell, przyjaźń znowu rozkwitła. Razem
wędrowały po zaniedbanych gruntach dawnego opactwa, zauroczone ich dzikim pięknem.
Atena po raz ostatni widziała się z Louise na krótko przed jej zniknięciem. Malowały
wówczas z różnych stron pokryty runami głaz umieszczony w zagajniku, uchodzącym od
wieków za święte miejsce. Atena raz po raz podnosiła wtedy głowę, żeby spoglądać na
Louise pochłoniętą bez reszty wyczarowanymi na papierze wizjami, które dowodziły
ogromnego talentu, wyczucia koloru i mistrzostwa rysunku. Teraz ułatwiły jej zaistnienie w
świecie mody. Obrazki Ateny, choć poprawne, nie wyróżniały się niczym szczególnym.
Po namyśle Atena doszła do wniosku, że prawdopodobnie się pomyliła. Jednak to
łudzące podobieństwo... To nie może być przypadek. Chyba miała rację. Mimo wszystko
brakowało jej całkowitej pewności, że rozpoznaje zaginioną markizę, która zamiast umrzeć
albo głodować na zimnym poddaszu, jest prawdziwą wyrocznią w kwestiach stroju, modystką
rozchwytywaną przez damy z arystokratycznych rodów.
- Chętnie wysłucham pani uwag - powiedziała filigranowa madame Felice do pani
Tenison - ale muszę przypomnieć, że to panna Emma ma nosić moje suknie. Z pewnością nie
będzie dobrze się w nich czuła, jeśli nie uwzględnię jej gustu i życzeń.
- Te stroje są wyjątkowo skromne - oburzyła się pani Tenison.
- Podkreślają urok młodzieńczej niewinności - odparła madame Felice. - Jeśli się pani
nie podobają, radzę pójść gdzie indziej.
Lady Dunlop energicznie pokręciła głową, ryzykując zburzenie kunsztownej fryzury,
pani Tenison powiedziała więc skwapliwie:
- Och, wykluczone, madame. Zdaję się na pani wybór. Proszę decydować.
Atena z trudem skryła uśmiech, widząc natychmiastową kapitulację srogiej damy.
Zaniosła się udawanym kaszlem, gdy Emma, uwolniona spod kurateli groźnej matki, wtrąciła
uradowana:
- Och, madame, przyszedł mi do głowy wspaniały pomysł. Czy wszystkie moje
suknie, niezależnie od tkaniny i kroju, mogą być białe? Sadzę, że ten kolor idealnie by do
mnie pasował, zwłaszcza gdyby ozdobić stroje liliami świętego Jana, białymi krokusami i
drobnymi frezjami.
Atena po raz pierwszy była świadkiem, że Emma sprzeciwia się matce i forsuje
własne zdanie. Nawiasem mówiąc, wszystkie jej sugestie świadczyły o dobrym guście.
Gdyby wcześniej mogła decydować, nie nosiłaby pospolitych i nadmiernie zdobionych
kreacji wybranych przez panią Tenison.
- Ale... - zaczęła ta ostatnia, lecz umilkła, czując na sobie karcący wzrok madame. -
Niech i tak będzie.
Po tym drobnym incydencie wszystko poszło jak z płatka. Emma i madame Felice
wspólnie wybrały swoje i dodatki, charakteryzujące się szlachetną prostotą. Rozbawiona
Atena zdołała pochwycić spojrzenie madame sprawdzającej długość kuponu białego
jedwabiu, który jedna z podręcznych udrapowała na ramionach Emmy. Kiedy pani Tenison i
lady Dunlop patrzyły w inną stronę, Atena odważyła się na porozumiewawcze mrugnięcie,
które dawniej było umówionym sygnałem obu panien. Madame wprawdzie nie mrugnęła, ale
uśmiechnęła się tajemniczo.
Aha, nie pomyliłam się, pomyślała Atena. Odnalazła dawną przyjaciółkę, lecz jakże
odmienioną! Teraz pozostało jedynie odnowić znajomość, chociaż nie miała pojęcia, jak tego
dokona pod czujnym spojrzeniem dwu zawistnych harpii. Tak nazywała w duchu obie
wyniosłe damy.
Nie doceniła pomysłowości madame Felice, która wkrótce pod błahym pretekstem
wyszła do pracowni na zapleczu. Szybko wróciła, niosąc bukiecik kwiatów z białego
jedwabiu i stos kartek. Odczekała, aż podręczne odejdą do swoich zajęć, i podała szkice
Atenie.
- Nie wątpię, że to panią zainteresuje - zagadnęła ubogą damę do towarzystwa stojącą
z boku przy dużym lustrze. - Moje rysunki. Proszę je przejrzeć, a my tymczasem dokończymy
przymiarkę. - Francuski akcent był teraz silniejszy niż przedtem. Atena posłusznie wzięła plik
szkiców i zaczęła je oglądać.
Na pierwszym rzeczywiście był projekt sukni spacerowej, jak to mówią, w sam raz dla
niej. Pod rysunkiem widniała notatka: „Byłoby ci w tym do twarzy”. Kolejny arkusz okazał
się skreślonym pośpiesznie liścikiem. Madame napisała:
Widzę, że moja dawna przyjaciółka nie dała się zwieść pozorom. Czy odnowimy
znajomość? Harująca w pocie czoła niewolnica miewa chyba wychodne i może odwiedzić
wybrankę losu, która cudem wyrwała się na swobodę.
List nie był podpisany, ale wiadomość jasna i zrozumiała. Madame Felice alias
Louise, markiza Sywell, chciała się zobaczyć z Ateną bez towarzystwa wścibskich harpii.
Do końca wizyty Atena pozostała na uboczu, przeglądając szkice wytwornych kreacji,
okryć, czepków, rękawiczek, a nawet parasolek. Szczególnie udane pokazywała lady Dunlop,
zgodnie je podziwiały. Pani Tenison nie zważała na nic, pogrążona w rozterce na widok
sukien i dodatków dla Emmy, które uznała za przesadnie skromne i całkiem nieodpowiednie.
Wszyscy prócz niej byli ogromnie zadowoleni i wkrótce zaczęli szykować się do wyjścia.
Atena wręczyła madame szkice i powiedziała:
- Serdeczne dziękuję za rady i sugestie. Na pewno z nich skorzystam.
- To wielka radość, że mogłam się pani trochę przysłużyć. Ubieranie panny Emmy jest
dla mnie prawdziwą przyjemnością. Sądzę, że rozkwitnie, gdy nabierze pewności siebie.
Ufam, że jest pani dla niej właściwą towarzyszką.
Atena tylko skinęła głową, bo czuła się winna. Próbując oczarować lorda Kinlocha i
odciągnąć go od Emmy, zdecydowanie szkodziła dziewczynie, zamiast jej pomagać. Jednak
nie brakowało młodych mężczyzn gotowych starać się o bogatą dziedziczkę, nie należy więc
zamartwiać się z powodu jednego kandydata do jej ręki.
Mimo wszystko uwagi dawnej przyjaciółki sprawiły, ze Atena poczuła się nieswojo.
Na pocieszenie powiedziała sobie, że jeśli sama nie zadba o swój los, nikt inny tego nie zrobi.
Następnego dnia powtarzała w duchu tę złotą myśl schodząc do salonu, gdy lord
Kinloch z nieodłącznym kuzynem, panem Cameronem, złożył obiecaną wizytę. Wcześniej
postanowiła sobie, że w pierwsze wolne popołudnie pójdzie na Bond Street, aby odnowić
dawną przyjaźń z Louise... a raczej z madame Felice, jak należało ją obecnie nazywać.
Teraz nie bez złośliwości zastanawiała się, czy lord Kinloch chodzi gdziekolwiek bez
swego antypatycznego kuzyna. Czuła się nieswojo pod jego ironicznym spojrzeniem.
Obserwował ją uważnie, choć zachowywała należny dystans i powagę, siedząc z dala od
całego towarzystwa. Nie nosiła już czepka. Po burzliwej rozmowie w cztery oczy, którą pan
Tenison odbył ze swą małżonką, po wczesnym obiedzie oznajmiono jej, że nie musi już
wkładać tego nakrycia głowy.
Adrian był zachwycony kolejnym spotkaniem z Ateną, mimo że podczas tej wizyty
musiał zwracać się głównie do Tenisonów.
- Mam dla państwa nadzwyczaj ciekawą nowinę - oznajmił przyjaźnie. - Otrzymałem
właśnie nową kariolkę i postanowiłem niezwłocznie wziąć udział w wyścigu z Londynu do
Brighton. Zamierzam rozgłosić, że gotów jestem założyć się z każdym o dowolną sumę.
- W granicach rozsądku - dodał ironicznie Nick.
- Ależ oczywiście - przytaknął z powagą Adrian, choć takie zastrzeżenie nie przyszło
mu do głowy. - Nie jestem na tyle głupi, żeby dla kaprysu tracić cały majątek.
Nick darował sobie uwagę, że kuzyn nie ma wprawy w powożeniu nowiutką kariolką,
a udział w trudnym wyścigu jest dla niedoświadczonego amatora wielkim ryzykiem i może
skończyć się tragicznie.
Pani Tenison wyręczyła go i oznajmiła bez wahania:
- Obawiam się, milordzie, że wyścigi kariolek są niebezpieczne dla powożących.
Zaledwie przed tygodniem dwaj lekkomyślni młodzieńcy mknęli z pełną szybkością do
Brighton, gdy na drodze przed nimi pojawiła się wielka chłopska fura. Doszło do zderzenia
trzech pojazdów. Jeden z panów złamał rękę, drugi nogę.
- A biedny rolnik? - wyrwało się Atenie.
- Relacja go nie uwzględnia - utrącił Nick. - Mówi się tylko o dwóch lekkomyślnych
kretynach. Nikogo dziś nie obchodzi biedaczyna, w pocie czoła zarabiający na kawałek
chleba, pozbawiony przez tamtych zdolności do pracy.
- Zapewniam, że nie będę robić żadnych głupstw - zapewnił Adrian, ale Nick, znając
jego przesadny, wręcz bezmyślny optymizm, raczej w to wątpił, nie chciał jednak krytykować
go w obecności Tenisonów.
- Moim zdaniem takie wyścigi są niebezpieczne - odezwała się wystraszona Emma. -
Proszę, niech pan na siebie uważa, milordzie, i nie podejmuje zbyt wielkiego ryzyka.
- Powożenie nie jest trudniejsze od jazdy konnej - zapewnił Adrian, który dyskutował
już o tym z Nikiem, ale był zdecydowany postawić na swoim, bo miał wielką ochotę na
udział w wyścigu. - Wielu panów ścigało się do Brighton. Wyszli z tego cało.
Atena uważała, że Adrian nie ma zadatków na zwycięzcę w wyścigu, który wymagał
znacznej wprawy : trzeźwej oceny sytuacji na trasie, ale nie mieszała się do rozmowy, póki
Nick jej nie sprowokował, mówiąc:
- A co panna Filmer sądzi o udziale Adriana w tak ryzykownym przedsięwzięciu?
- Nie mnie krytykować zamiary lorda Kinlocha, nie widziałam zresztą, jak powozi
kariolką. Skoro uważa się za dostatecznie biegłego w tej sztuce, musimy uszanować jego
decyzję.
Z drwiącą miną Nick pomyślał niechętnie, że panna Filmer powinna być mężczyzną,
bo wtedy łatwiej mogłaby spożytkować wyjątkowy talent do udzielania taktownych i
wymijających odpowiedzi, Z coraz większym szacunkiem myślał o rozumie Ateny, ale rosła
w nim także niechęć do jej dwulicowości.
- Brawo, panno Filmer! - zawołał Adrian, nieświadomy, że jej uwagi były
dwuznaczne. - Cieszę się, że nie wszyscy moi przyjaciele są ponurakami. Jeśli zdecyduję się
na udział w wyścigu, pani na pewno będzie mnie dopingować.
- Obiecuję, milordzie.
- Dość tych ceremonii - powiedział rozpromieniony, uśmiechając się do wszystkich. -
Zyskałem nowych przyjaciół, nalegam więc, żeby panie były ze mną po imieniu. A pan może
mi mówić Kinloch - dodał, zwracając się do Tenisona.
Matka Emmy była uszczęśliwiona tak wielką poufałością ze strony potomka znanego
arystokratycznego rodu. Nieświadoma, że to Atena jest obiektem westchnień Adriana,
dziękowała mu wylewnie, myśląc z niecierpliwością o dniu, kiedy będzie mogła relacjonować
krewnym i znajomym, co się dzieje w pałacu jej córki, lady Kinloch. Nicka z kolei umieściła
na wyjątkowo długiej liście osób, których nie lubiła.
- Mimo wszystko - wtrącił oschle pan Tenison - podzielam obawy pana Camerona.
Czy to rozsądne, Kinloch, startować w wyścigu bez należytego przygotowania?
- Pan Tenison zawsze krytykuje rozrywki młodzieży - ofuknęła go żona. - Jestem
pewna, że lord Kinloch wie, co robi. Zapewniam, że będziemy wiernie kibicować, ilekroć
zechce pan się ścigać, milordzie!
Rozmówcy podzielili się wkrótce na dwie grupy. Adrian zwracał się głównie do trzech
pań, a Tenison przyciszonym głosem wdał się w uczoną dysputę z Nickiem, przerwaną na
balu powrotem Emmy.
- Jeśli reszta towarzystwa nie ma nic przeciwko temu, zapraszam do biblioteki.
Posiadam rzadki egzemplarz dzieł zebranych Szekspira, o którym wczoraj panu
wspomniałem. Z pewnością wart jest obejrzenia.
- Proszę się nie krępować i śmiało zabrać Nicka do biblioteki - odparł Adrian, który
usłyszał tę uwagę. - wertowanie starych tomów przywróci mu dobry humor.
- Jeżeli pani domu nie ma nic przeciwko temu... - powiedział z ociąganiem Nick.
- Ależ skąd - przerwała pani Tenison. - Zrobimy wszystko, żeby nasi goście dobrze się
tu czuli.
Była uradowana, że wraz z córką - no i z Filmer, ale ona się nie liczyła - będą miały
Adriana tylko dla siebie.
Jeszcze bardziej ucieszyła się, gdy Nick powiedział ze złośliwą satysfakcją:
- Pójdę, ale pod jednym warunkiem: panna Filmer musi nam towarzyszyć. Z tego, co
słyszałem, wynika, że i pani jest molem książkowym.
Śliski gad, pomyślała zirytowana Atena. Natychmiast przejrzała jego gierki.
Postanowił odsunąć ją od Adriana, żeby ten, chcąc nie chcąc, zajął się Emmą.
Niestety, trudno byłoby jej teraz znaleźć pretekst do odmowy i wykręcić się od
wyprawy do biblioteki. Propozycję Nicka entuzjastycznie poparł pan Tenison. Błędnie
zakładał, że Atena nie ma ochoty uczestniczyć w bezsensownej paplaninie, która zacznie się,
gdy nieliczne osoby obdarzone rozumem i zdrowym rozsądkiem opuszczą salon.
Lekko uśmiechnięty Nick podał ramię niezadowolonej Atenie, która zdobyła się na
wymuszony uśmiech i udawała, że ceni sobie wyróżnienie, które ją spotkało. Przeczuwał, że
w drodze powrotnej Adrian zrobi mu karczemną awanturę, bo Atena wyszła, toteż nie mógł
jej wielbić ukradkiem. Na szczęście jako jedyna z całego towarzystwa praktycznie zachęcała
go do udziału w wyścigu, podczas gdy wszyscy inni próbowali go od tego odwieść.
Adrian gotów był się założyć, że gdyby panie mogły ścigać się kariolkami, Atena
byłaby prawdziwą mistrzynią. Oczyma wyobraźni widział, jak zachęca do wysiłku swoją
drużynę, z roztargnieniem więc słuchał, co mówią obie panie... a właściwie pani Tenison, bo
Emma siedziała jak trusia, w milczeniu podziwiając urodziwego Adriana, który z kolei w
duchu rozpamiętywał wszystkie walory Ateny.
W bibliotece panowie kontynuowali rozmowę na temat rzadkich wydań dzieł
Szekspira. Atena z uwagą się jej przysłuchiwała. Znała wszystkie sztuki genialnego
dramatopisarza, ale z sonetami nie zdążyła się jeszcze zapoznać. Pan Tenison zdjął z półki
cenny tom, żeby pokazać go Nickowi, który był zachwycony starodrukiem. Po chwili zwrócił
się do Ateny.
- Obawiam się, że panna Filmer jest znudzona.
- Ależ skąd - odparła dość ostrym tonem. - Z ogromnym zainteresowaniem słucham
wyjaśnień pana Tenisona, bo dzięki niemu zdobywam wiedzę, której sama pewnie bym nie
uzyskała.
- Zapewniam pana - rzekł z uśmiechem pan Tenison - że Atena zasługuje na swoje
miano i jak mityczna Pallada zawsze ma na wszystko stosowną odpowiedź.
- W rzeczy samej - przyznał Nick. - Mądra, spokojna i taktowna. Prawdziwy ideał.
Atena miała ochotę spoliczkować Nicka. Poznała go już na tyle dobrze, aby wiedzieć,
że ukradkiem stara się jej dokuczyć. Prostolinijny pan Tenison nie dopatrzył się
dwuznaczności w uwadze swego rozmówcy, z zapałem więc pokiwał głową.
Odłożył tom dzieł Szekspira, sięgnął na niższą półkę i wyjął jedną z ustawionych na
niej olbrzymich ksiąg.
Ostrożnie umieścił ją na stole i otworzył, mówiąc do słuchaczy:
- Jestem przekonany, że zaciekawi was ten piękny wolumin. Zawiera cudowne ryciny
przedstawiające greckie bóstwa. Oto Atena z nieodłączną sową.
Znów mowa o tym nocnym ptaszysku! Na widok sowy Atena i Nick po raz pierwszy
wymienili porozumiewawcze uśmiechy, które odmieniły ich jak za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki. Sroga twarz Nicka, którego Atena widziała zawsze z kwaśną miną,
nagle złagodniała, a ciemne oczy, zwykle ponure, rozjaśnił blask świadczący o poczuciu
humoru. Zniknęła surowość, a pogodne, męskie oblicze tchnęło nieodpartym urokiem. Atena
także wyglądała inaczej. Przedtem sprawiała wrażenie nazbyt dumnej i wyniosłej, ponieważ
w ten sposób broniła się przed okrucieństwem nieprzyjaznego świata. Teraz i ona złagodniała.
Oboje w mgnieniu oka pojęli, że mają podobną wizję świata, i niespodziewane
odkrycie zbiło ich z tropu. Chcąc to ukryć, jednocześnie wyciągnęli ręce, żeby wskazać
interesujący szczegół wizerunku Pallady, a ich dłonie zetknęły się przypadkowo.
Porozumiewawczy uśmiech wprawił ich w zakłopotanie, ale reakcja na dotknięcie
była całkowitym zaskoczeniem, bo podczas tańca na balu u Leominsterów nie odczuwali
takich doznań. To było jak grom z jasnego nieba... jakby nagle ogarnął ich płomień. Na
krótką chwilę zostali we wszechświecie całkiem sami.
Pan Tenison nieświadomy, że jego słuchacze niespodziewanie doznali olśnienia i
poznali swą prawdziwą naturę, kontynuował wykład, biorąc ich milczenie za niemą zachętę
do dalszych wynurzeń. Atena opamiętała się pierwsza i szybko zapanowała nad dziwną
reakcją swego ciała na dotknięcie Nicka. Cofnęła dłoń i potarła ją, zastanawiając się, skąd u
niej tak niezwykłe doznania pod wpływem bliskości mężczyzny, którego nie lubiła i który
jawnie okazywał jej niechęć.
Nick doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co czuje. Na miłość boską, tylko tego mu
brakowało! Nagle zapragnął uwodzicielskiej syreny, która wpadła w oko jego kuzynowi. Znał
siebie na tyle, by wiedzieć, że powodem żywiołowej niechęci do tej panny mogła być zwykła
zazdrość, ponieważ nie on stał się obiektem jej westchnień. Mniejsza z tym. Surowo
przywołał do porządku ciało, które momentalnie zareagowało na bliskość Ateny.
Przez moment stanowili jedność, która jednak szybko przestała istnieć. Atena była
równie podniecona jak Nick, lecz jako niedoświadczona panna nie zdawała sobie sprawy z
tego, co się z nią dzieje. Podczas ogólnej rozmowy zdradzała roztargnienie i była tego
świadoma, natomiast pan Tenison w niczym się nie zorientował.
- Czy można nazwać Atenę czarodziejką? Umiała wszak zmienić swoją postać i
rzucać uroki - odezwała się Atena.
Nick, który odzyskał już panowanie nad sobą, pomyślał złośliwie: Twoja bogini nie
była czarodziejką, ale ty na pewno nią jesteś, skoro tak na mnie działasz. Pan Tenison z
powagę rozważał pytanie.
- Z naszego punktu widzenia owszem, ale starożytni Grecy nie śmieliby tak o niej
mówić.
Przewracał strony, a dwoje milczących słuchaczy bez sprzeciwu pozwoliło mu
kontynuować zaimprowizowany wykład. Nareszcie pan Tenison wyciągnął z kieszeni zegarek
i krzyknął:
- O Boże! Pora wrócić do salonu. Drogi panie Cameron, nie chcę być posądzony o
nieuprzejmość wobec pańskiego kuzyna, ale podejrzewam, że nie jest bibliofilem.
- Ani trochę - przytaknął Nick i dodał, kłamiąc w żywe oczy: - Moim zdaniem
ucieszył się, gdy wyszedłem, bo nie życzy sobie, żebym wtrącał swoje trzy grosze do jego
pogawędki z pańską córką.
- Ona także nie ma pociągu do ksiąg - odparł zasmucony pan Tenison. - W
przeciwieństwie do panny Filmer, która, jak pan słyszał, zadaje niezwykle ciekawe pytania.
Nick pomyślał, że wie teraz o tej młodej damie dużo więcej, lecz głośno tego nie
powiedział.
Gdy wrócili do salonu, Adrian opowiadał znów o wyścigu kariolek. Wkrótce goście
pożegnali się, bo czekała ich przejażdżka po Hyde Parku, do którego obiecali w najbliższym
czasie zabrać Tenisonów. Na odchodnym Adrian powiedział:
- Mam nadzieję, że kiedy dojdzie do wyścigu, pojawią się państwo na starcie przy
moście Westminster. Jestem pewny, że nie pożałujecie. Zapowiada się wspaniała zabawa.
Wkrótce Atena dostała wychodne i zgodnie z obietnicą złożyła wizytę w pracowni
madame Felice. Płonęła z ciekawości i pragnęła się wreszcie dowiedzieć, w jaki sposób
Louise Hanslope, alias markizie Sywell udało się zniknąć bez śladu, a potem stać się
wyrocznią mody dla londyńskich wyższych sfer, podczas gdy pół hrabstwa Northampton
szukało jej zwłok.
Przypomniała sobie, co kiedyś powiedziała jej bojaźliwa Emma.
- Chodzą słuchy, że markiza jest kolejną ofiarą klątwy Steepwood. Wierzysz w te
pogłoski? Jak to się stało, że nagłe zaginęła albo, uchowaj Boże, została zamordowana?
Wszyscy w okolicy twierdzą, że ludziom mieszkającym na ziemi od wieków poświęconej
grozi straszliwy koniec. Dawne opactwo to jedno z takich miejsc.
- Bzdurne zabobony, kochanie - strofowała ją Atena najłagodniej, jak umiała. -
Naczytałaś się gotyckich powieści pani Radcliffe, ale zwróć uwagę, że ich akcja dzieje się w
odległych krajach. Na angielskiej prowincji nie zdarzają się morderstwa ani porwania.
- Ale markiza zaginęła - upierała się Emma. Trudno było temu zaprzeczyć, a teraz
Atena całkiem niespodziewanie miała poznać prawdę. Na szczęście ani jej podopieczna, ani
pani Tenison nie poznały Louise, kiedy ta była żoną markiza, nie zorientowały się więc, kim
naprawdę jest madame Felice.
Dawna przyjaciółka ucieszyła się z odwiedzin, uściskała Atenę i pocałowała ją w
policzek, a następnie zaprowadziła do swego mieszkania nad pracownią. Gdy usiadły w
przytulnym saloniku z oknami wychodzącymi na ulicę, kazała podać herbatę i ciasteczka.
- Teraz możemy uciąć sobie miłą pogawędkę - oznajmiła po wyjściu pokojówki. -
Dziwisz się pewnie, że osiadłam na Bond Street, a ja chciałabym wiedzieć, jak zostałaś damą
do towarzystwa biednej Emmy. Rozumiesz chyba, czemu mi jej żal: przez swoją okropną
matkę nie ma nawet odrobiny swobody. Właściwie należy jej współczuć, mimo że ma
pokaźny posag.
Atena znowu poczuła się winna, gdy uświadomiła sobie, że dodatkowo pogarsza
sytuację, próbując zagarnąć dla siebie Adriana, który już oczarował Emmę. Szybko zmieniła
temat, żeby zapomnieć o wyrzutach sumienia.
- Moja historia jest krótka. Pani Tenison miała dość zdrowego rozsądku, aby
zrozumieć, że jeśli przydzieli Emmie srogą i wymagającą damę do towarzystwa, że tak
powiem na swój obraz i podobieństwo, skutki będą żałosne. Miło z jej strony, że rozmówiła
się z moją mamą i zaproponowała mi tę posadę. W zamian za pobyt w Londynie przez cały
sezon mam dotrzymywać towarzystwa Emmie.
- Chcesz powiedzieć, że ten babsztyl ci nie płaci? - spytała z niedowierzaniem Louise.
- Traktuje cię gorzej niż służącą!
- Owszem, lecz z powodu mego urodzenia nie wypada, żebym dostawała od niej
pensję. Ale nie martw się. Pan Tenison jest dla mnie bardzo życzliwy. Mogę bez ograniczeń
korzystać z jego biblioteki, chętnie ze mną rozmawia.
- Mam nadzieję, że nie jest przesadnie życzliwy - odparła Louise. - Panowie w
pewnym wieku, zwłaszcza mężowie dam takich jak pani Tenison, są zagrożeniem dla każdej
ładnej kobiety, a ty jesteś prześliczna, choć fatalnie ubrana.
- Do tej pory nie słyszałam od niego żadnej niestosownej uwagi. Zachowuje się wobec
mnie jak należy. Nie sądzę, by jego postępowanie się zmieniło, ale gdyby mi się narzucał,
zapewniam cię, że pod byle pretekstem wrócę do domu.
- Dzięki, że mnie uspokoiłaś. Zawsze podziwiałam twój zdrowy rozsądek. Nadeszła
pora, żebym opowiedziała ci swoją historię, która bardziej, niż bym tego chciała, przypomina
opowieści pani Radcliffe. Dawniej sądziłam, że takie przygody, których sama później
doświadczyłam, to wierutne bzdury dla rozleniwionych sawantek. Niestety, mnie to się
naprawdę przytrafiło. Pamiętasz, jaka byłam młoda i niedoświadczona, gdy poślubiłam
markiza Sywell? W złą godzinę wypowiedziałam słowa małżeńskiej przysięgi, oddając się w
ręce ukrytego pod maską szlachetności nikczemnika. To był najgorszy dzień mego życia.
Tamten człowiek, przed ślubem czarujący, zmienił się nie do poznania. Stałam się jego
więźniem, niewolnicą.
Umilkła i odwróciła głowę. Atena pogłaskała ją po ramieniu i powiedziała:
- Skoro tak ci trudno, nie mówmy o tym.
- Nie - odparła Louise, która szybko wzięła się w garść i odzyskała zwykły spokój. -
Nie chodzi jedynie o to, że rozmowa o tym sprawia mi przykrość. Zrozum, że w obecności
niewinnej panienki nie wypada mi wspominać, ile wycierpiałam przez tamtego strasznego
człowieka... Powiem tylko, że zmienił moje życie w piekło, o którym nikomu wolałabym nie
opowiadać. Pewnego dnia, gdy byłam u kresu sił i bałam się, że zabije mnie podczas jednego
z częstych napadów wściekłości, postanowiłam uciec i rozpocząć nowe życie. Na szczęście
wyuczyłam się zawodu, a w Londynie miałam przyjaciółkę, modną krawcową Marie de
Coulanges, emigrantkę jak moja matka. U niej się schroniłam. Pewien znajomy, którego
nazwisko muszę na razie zachować w tajemnicy, bo gdyby mój prześladowca dowiedział się,
kto mnie wspierał, życie tamtego człowieka także byłoby w niebezpieczeństwie, pomógł mi
zabrać tyle mężowskiego złota, ile zdołałam unieść. Dał mi też całą swoją gotówkę. Uciekłam
nocą, świadoma, że moje zniknięcie ściągnie na markiza podejrzenie o morderstwo. Bardzo
się cieszyłam, że odpłacę mu pięknym za nadobne i przysporzę cierpień. Niech wszyscy
myślą, że na Steepwood ciąży klątwa, a złe moce znowu domagają się ofiar. Popełniłam
wielki błąd, gdy poślubiłam tamtego potwora, bo nie można nazwać go inaczej, ale tym razem
podjęłam właściwą decyzję. Wyobrażasz sobie moją radość, gdy za zgromadzoną kwotę
dzięki pomocy londyńskiej przyjaciółki otworzyłam pracownię krawiecką na Bond Street i
zaczęłam świetnie prosperować. Po raz pierwszy w życiu poczułam się bezpieczna i
szczęśliwa.
Atena skinęła głową. Doskonale zdawała sobie sprawę, że Louise nie miała łatwego
życia, gdy terminowała, ucząc się zawodu, i z przykrością dowiedziała się teraz, że jej
egzystencja jako markizy była jeszcze gorsza.
- W ogóle się nie skarżyłaś - powiedziała w końcu. - Powinnaś mnie poprosić o
pomoc.
- Tobie również jest trudno - odparła Louise, kręcąc głową. - Twoja obecna posada
najlepiej o tym świadczy. Dzięki naszej przyjaźni i twoim listom przetrwałam długie lata
terminowania w zawodzie, nie popadając w rozpacz. Teraz mogę się za to odwdzięczyć. Nie
mogę cię ubrać tak wytwornie, jak na to zasługuje twoja uroda i figura, bo twoja
chlebodawczyni zacznie coś podejrzewać, ale uszyję ci skromne, eleganckie suknie,
rozpoznawalne dla wszystkich, którzy mają dobry gust i bystre oko. Głupi babsztyl nie potrafi
docenić takich kreacji, bo woli toalety przeładowane zdobieniami. Na szczęście udało mi się
uchronić przed nimi biedną Emmę.
Wymieniły porozumiewawcze spojrzenia, a Louise dodała:
- Gdy dopijemy herbatę, zabiorę cię na dół, do pracowni. Wezmę szybko miarę i
zrobimy wstępną przymiarkę. Nareszcie będziesz wyglądała niemal tak, jak powinnaś. Czemu
i ty pod koniec sezonu nie miałabyś wyjść za mąż? Rzecz jasna, o ile znajdziesz
odpowiedniego mężczyznę. Mam nadzieję, że pani T. nie zmusi biednej Emmy do
poślubienia jakiegoś utytułowanego potwora.
Adrian Kinloch z pewnością nie wyglądał na monstrum. Atena przeznaczyła go dla
siebie, lecz wolała nie rozwijać tego tematu.
- Musisz jednak wiedzieć, że nie mam z czego zapłacić. Jeśli zechcesz udzielić mi
kredytu.
- Bzdura! - zaprotestowała stanowczo Louise. - Chyba nie rozumiesz, co mówię.
Uznajmy, suknie za twoją wyprawę. Prawda, że to dobre rozwiązanie? Chcę się odwdzięczyć
za twoją dobroć.
- Nie zasługuję na taki dar - odparła zakłopotana Atena, z poczuciem winy myśląc o
swoich machinacjach względem Adriana.
- Kolejna bzdura, kochanie. No, pora wziąć miarę. Nie chcę słyszeć żadnych
protestów. Od dziś ja cię ubieram, a moje słowo jest prawem.
- Przystanę na to pod warunkiem, że odnowimy naszą przyjaźń, skoro mamy po temu
sposobność.
- Zgoda - powiedziała Louise i wstała. Każdy jej ruch i gest był dystyngowany,
idealnie pasował do subtelnej urody, filigranowej postaci i złocistych włosów. - Najpierw
zajmiemy się nową suknią, a następnie, żeby uczcić spotkanie po latach, przejdziemy się po
Bond Street. Gdy wspominam opactwo Steepwood, brakuje mi jedynie świeżego powietrza i
pięknych widoków. Tutaj oddycha się znacznie gorzej, ale przynajmniej będziemy na dworze
przez krótki czas.
- Dobrze - przytaknęła Atena. Wstała i poszła za Louise. Powtarzała sobie, że gdy
wyjdą z saloniku, powinna nazywać ją madame Felice.
Obie damy spędziły uroczą godzinę, projektując nowe suknie dla Ateny. Potem
włożyły czepki i narzuciły szale. Ramię przy ramieniu szły zatłoczoną ulicą, mijając tłumy
kobiet i mężczyzn w różnym wieku. Atena uświadomiła sobie, że po raz pierwszy od chwili,
gdy po przyjeździe do Londynu wysiadła z powozu Tenisonów, czuje się szczęśliwa.
Roześmiane przyjaciółki rozmawiały swobodnie, jakby rozstały się wczoraj, a nie przed kilku
laty. Przy pożegnaniu obie uznały wspólnie spędzone popołudnie za niezwykle przyjemne.
Potem Louise wróciła do swojej pracowni, Atena zaś do Tenisonów.
Ta ostatnia z pewnością byłaby poważnie zaniepokojona, gdyby wiedziała, że śledziło
ją czujne oko nieprzyjaznego obserwatora. Wśród przechodniów był Nick Cameron, który po
południu ćwiczył w sali Jacksona. Rozpoznał nie tylko Atenę, lecz także jej przyjaciółkę.
Pewien znajomy wskazał mu słynną madame Felice, gdy otwartym powozem odbywała
przejażdżkę po Hyde Parku.
- Dam głowę, że ta harda paniusia ma hojnego protektora - oznajmił pogardliwie.
Nick pokiwał głową. Nie miał zwyczaju obmawiać kobiet, ale w głębi duszy przyznał
rację znajomemu. Dlaczego panna Atena Filmer, z pozoru młoda i nieskazitelna dama do
towarzystwa, pokazywała się publicznie z właścicielką obleganej przez damy z londyńskiej
socjety pracowni krawieckiej? Rozmawiały niczym stare znajome. Różnie mówiono o
madame Felice. Jakie to może mieć konsekwencje dla reputacji panny Filmer? Czy sprytna
ślicznotka rzeczywiście jest tak niewinna, jak się z pozoru wydaje?
Nick postanowił to sprawdzić.
ROZDZIAŁ TRZECI
- Bal maskowy ! - zawołała pełna wątpliwości pani Tenison. - Naprawdę uważasz, że
powinniśmy w nim uczestniczyć?
- Nie wszyscy zaproszeni są zobowiązani nosić maski, a raczej specjalny
maskaradowy strój złożony z obszernego płaszcza zwanego dominem oraz maseczki. Teraz
nie ma takiego przymusu - tłumaczył nieco zafrasowany pan Tenison. - Zresztą bal wydają
Mortimerowie, a to najwyższa londyńska arystokracja, nie powinniśmy więc obawiać się
kompromitacji. Będą tam wszystkie osoby z towarzystwa.
- Wyłącznie błękitna krew - dodała cicho Atena, która natychmiast podchwyciła
modne określenie najlepszych angielskich rodów.
- W rzeczy samej - przytaknął Tenison, a jego żona powiedziała ostrym tonem:
- Nie widzę powodu, żeby balowe kreacje zasłaniać obszernymi płaszczami. Na
szczęście można pokazać się i bez nich.
- Sądzę, mamo - wtrąciła trochę nieśmiało Emma - że chodzi o to, aby trudniej było
rozpoznać gości.
Jej ojciec był zadowolony, natomiast Atena nieco ubawiona, że Emma, dotychczas
pokorna niczym niewolnica, odważyła się wreszcie sprzeciwić dominującej i autokratycznej
matce. Oboje uznali, każde na własną rękę, że towarzyski debiut wyraźnie dodał zahukanej
Emmie pewności siebie. Niewątpliwie przyczyniła się do tego i madame Felice, zdecydowana
słuchać uwag córki, a nie apodyktycznej matki.
Atena postanowiła włożyć suknię uszytą dla niej w sekrecie przez Louise z
szafirowego jedwabiu, skrojoną nienagannie, lecz tak skromną, że pani Tenison nie poznała
się na jej uderzającej wytworności. Jedyną ozdobę stanowił bukiecik jedwabnych
niezapominajek.
- Żadnej biżuterii - oznajmiła autorytatywnie Louise w czasie ostatniej przymiarki.
- Nie mam kosztowności - odparła Atena, trochę zasmucona.
- I bardzo dobrze - uznała Louise stanowczym tonem madame Felice. - Większość
kobiet przesadnie się nimi obwiesza.
- Nie żałujesz, że zostawiłaś swoje? - spytała zaciekawiona Atena.
- Trochę, choć nie miałam ich dużo. W przeciwieństwie do innych pań nie wkładałam
nigdy wszystkiego naraz! - Wręczyła Atenie niewielki wachlarz koloru niezapominajek. -
Prezent ode mnie. Obiecaj, że gdy bogato wyjdziesz za mąż, czego jestem pewna, wszystkie
stroje będziesz zamawiać wyłącznie u mnie.
Pani Tenison nie zorientowała się, że szafirowa kreacja jest dziełem madame Felice,
ale gdy przyglądała się wchodzącej do sali balowej Atenie, mimo woli podziwiała jej urodę.
Przodem szła Emma ubrana w śliczną białą sukienkę, która podkreślała jej niewątpliwe atuty.
Dla pani Tenison i ta kreacja była zbyt skromna, ale Emma po raz pierwszy, odkąd pokazała
się w towarzystwie, promieniała szczęściem, bo nie musiała nosić przesadnie ozdobnych
toalet.
- Przyszła moja śliczna - szepnął Adrian do Nicka. Obaj przyglądali się gościom
wstępującym po marmurowych schodach. Wraz z Tenisonami przybyła lady Dunlop, która
obrzuciła badawczym spojrzeniem suknię Ateny. Nikt z owego towarzystwa nie włożył
jeszcze maseczek. Adrian i Nick nosili weneckie stroje maskaradowe. Wielkie nosy podobne
do ptasich dziobów zmieniły ich nie do poznania. Wielu gości włożyło wymyślne stroje, inni,
wśród nich także lady Dunlop, przybyli ubrani jak na zwykły bal.
Nick uważnie przyjrzał się Atenie. Biedna Emma nie przyciągnęła spojrzeń żadnego z
panów. Nie wspomniał Adrianowi, że suknia prześlicznej damy do towarzystwa została
uszyła najprawdopodobniej przez madame Felice.
Atena coraz bardziej go intrygowała. Niech to diabli! Skoro musiał stracić głowę dla
jakiejś kobiety, czemu nie dla skromnej panienki z dobrej rodziny? Gdyby chciał się ożenić,
na co wcale nie miał ochoty, posag wybranki byłby dla niego bez znaczenia. Pod względem
majątku nie mógł równać się z Adrianem, ale żył dostatnio i, jak mówią ludzie zamożni, stać
go było na więcej niż innych.
Cóż za ironia losu! Dał się oczarować pięknej idealistce, która zagięła parol na jego
kuzyna, głównie dla majątku. Był o tym absolutnie przekonany. Po chwili zreflektował się i
uznał, że ta myśl niepotrzebnie wyprowadziła go z równowagi. Przecież Tenisonowie z tym
samym zamiarem przywieźli córkę do Londynu: chcieli dobrze wydać ją za mąż. Wygląda na
to, że panna Filmer nie może liczyć na bogatych rodziców, którzy wprowadziliby ją do
towarzystwa.
W takim razie skąd wzięła pieniądze na kosztowną suknię? I dlaczego przyjaźni się z
kobietą o podejrzanej reputacji? Znajomy Nicka mówił, że madame Felice jest czyjąś
utrzymanką, bo przybyła nie wiadomo skąd i natychmiast otworzyła luksusową pracownię
krawiecką w najdroższej dzielnicy Londynu. Chodziły słuchy, że ma bogatego protektora, ale
ku ogólnemu zdziwieniu nie pokazywała się w męskim towarzystwie.
Adrian paplał trzy po trzy, gdy zamyślony Nick próbował rozwiązać zagadkę. Po
chwili zadał sobie pytanie, dlaczego tak go absorbują tajemnice panny Ateny Filmer. Czy
wyłącznie z chęci uchronienia kuzyna Adriana przed małżeństwem z wyrachowaną kokietką?
Wzdrygnął się, ponieważ nagle powróciły wspomnienia.
Przed laty zamierzał poślubić dziewczynę, którą uznał za uroczą i niewinną. Razem
się wychowywali. Łudził się nadzieją, że wyjdzie za niego, gdy oboje dorosną, a on skończy
studia. Niestety...
Wrócił do rzeczywistości i zaczął słuchać paplaniny Adriana. Zatłoczona sala balowa
nie była odpowiednim miejscem na roztrząsanie dawnych nieszczęść. Po chwili skupił się na
rozmowie z kuzynem.
- Szczerze pragnę natychmiast zaprosić do tańca Atenę - mówił Adrian - ale
Tenisonowie oczekują, że najpierw zatańczę z Emmą, spełnię więc ich życzenie, a ty poproś
Atenę. Wyda się oczywiste, że potem i ja ulituję się nad pogardzaną damą do towarzystwa, na
którą nikt prócz ciebie nie zwrócił uwagi. Rzecz jasna ty powinieneś w odpowiedniej chwili
sprzątnąć mi sprzed nosa Emmę. Dzięki temu nie budząc podejrzeń, mogę liczyć
przynajmniej na jeden taniec z Ateną.
Nick chciał oznajmić, że nie zamierza przykładać ręki do tych knowań, ale zaskoczył
samego siebie, mówiąc:
- Zgoda, skoro tego sobie życzysz. Uprzedzam jednak, że po raz drugi nie przystanę
na taki plan.
Co mu strzeliło do głowy? Przecież obiecywał sobie, że nie pomoże Adrianowi
starającemu się o względy Ateny. Postąpił wbrew sobie!
Oto jednak nadarzyła się sposobność, żeby sprowokować Atenę do ujawnienia
chytrych machinacji. Otóż to! Zaakceptował pomysły Adriana, żeby go chronić, a nie by
spędzić z Ateną trochę czasu.
Uspokojony, zgodnie z umową podszedł do Tenisonów i zaprosił do tańca sprytną
pannę, chociaż wcale nie zamierzał poprowadzić jej na parkiet. Miał lepszy pomysł, żeby zbić
z tropu tę imienniczkę Pallas Ateny i wytrącić jej z ręki wszelkie atuty.
Stała w milczeniu za Tenisonami, czując na sobie spojrzenia wielu mężczyzn
zachwyconych figurą podkreśloną strojem uszytym przez Louise. Obserwowała kuzynów
idących w ich stronę przez zatłoczoną salę balową. Rozpoznała ich mimo przebrania.
Zerknęła na Adriana, który z prawdziwą kurtuazją skłonił się przed Emmą. Ta spłonęła
rumieńcem i podała mu rękę. Odeszli razem na parkiet. Ku wielkiemu zdziwieniu Ateny Nick
Cameron ukłonił się jej i zapytał najuprzejmiej, jak potrafił:
- Panno Filmer, nie ma pani jeszcze partnera, prawda? Będę zaszczycony, jeśli zechce
pani ze mną zatańczyć.
- Bardzo chętnie - odparła, skłoniwszy głowę. Wbrew pozorom nie mijała się z
prawdą. Nick Cameron budził w niej obawy, ale nie potrafiła mu odmówić, ponieważ czuła
do niego dziwną skłonność. Ponadto zachował się wyjątkowo sympatycznie, bo nikt od niego
nie oczekiwał, że zechce stanąć na parkiecie ze skromną damą do towarzystwa.
Wyciągnął rękę, a ona podała mu dłoń.
Natychmiast ogarnęły ich te same emocje, którymi wczoraj oboje byli wielce
zaskoczeni. Nick z kamienną twarzą poprowadził Atenę w głąb sali balowej, gdzie zebrało się
już wiele par, które zasłoniły ich przed spojrzeniami Tenisonów.
Zamiast przyłączyć się do tancerzy, poszedł dalej, mówiąc cicho:
- Wiem, że jesteśmy tu głównie dla rozrywki, ale chyba wiadomo pani, że lord
Mortimer ma wspaniałą bibliotekę należącą do najzasobniejszych w Anglii. W tej dziedzinie
może współzawodniczyć nawet z lordem Hollandem. Zastanawiam się, czy zamiast tańczyć,
nie zechciałaby pani wraz ze mną rzucić okiem na jego zbiory. Nie można przepuścić takiej
okazji.
- Panie Cameron, nie wypada mi opuszczać sali balowej i zwiedzać biblioteki w
towarzystwie młodego mężczyzny, o ile nie ma z nami przyzwoitki - odparła po chwili
wahania. - Nawet miłość do ksiąg nie stanowi w tym wypadku dostatecznego
usprawiedliwienia.
Oczy Nicka zabłysły w otworach weneckiej maski, a haczykowaty nos upodobnił go
na moment do jastrzębia wypatrującego zdobyczy, lecz trwało to zaledwie ułamek sekundy i
Atena uznała, że ponosi ją wyobraźnia, ale utwierdziła się w swoich odczuciach, gdy dodał
niemal znudzony:
- Aż tak się pani przejmuje tym, co wypada? Zapewniam, że w mojej obecności jest
pani najzupełniej bezpieczna. Można by powiedzieć, że raczej pani mi zagraża. Nikt z
pewnością nie zauważy naszej nieobecności, a ja będę zaszczycony, jeśli zdołam trochę
poszerzyć pani wiedzę. Nie jest moim celem szarganie pani reputacji.
Atena rozejrzała się wokół. Nick Cameron robił na niej tak ogromne wrażenie, że
najchętniej umknęłaby z sali balowej, żeby uchronić się przed gwałtownymi uczuciami, które
ją ogarniały, ilekroć był w pobliżu. Otaczał ich jednak tłum łudzi, a nagła ucieczka naraziłaby
ją na plotki, chociaż Nick w ogóle by nie ucierpiał. Popychał ją delikatnie, ale stanowczo, ku
podwójnym drzwiom. Była całkiem zbita z tropu.
- Skoro rzeczywiście mogę panu zaufać...
- Zapewniam, że nic pani nie grozi. - Otworzył przed nią drzwi na korytarz. Bez oporu
dała się prowadzić. - Będę z panią równie szczery jak pani ze mną. Rozumiem, dlaczego
wzdraga się pani przed wspólnym zwiedzaniem biblioteki Mortimerów, i przyrzekam
zachowywać się jak przystało na dżentelmena.
Zdrowy rozsądek podpowiadał Atenie, że gdyby pan Nicholas Cameron naprawdę
żywił dla niej szacunek, nie zachęcałby do złamania zakazów obowiązujących wszystkie
damy z ich sfery. Ten sam zdrowy rozsądek zachęcał, żeby wykorzystała sposobność i
wypytała Camerona, z jakiego powodu żywi do niej jawną niechęć. Utwierdzało ją w tym
przekonaniu wrogie spojrzenie czarnych oczu widocznych w otworach maski. Może rozmowa
prowadzona sam na sam pomoże odkryć, czemu się do niej uprzedził.
Jeszcze bardziej zastanawiające było to, czy Cameron czuje się tak samo dziwnie,
ilekroć jej dotyka. A może tylko ona doznaje tych niezwykłych wrażeń? Oczywiście nie ma
mowy, żeby straciła dla niego głowę, skoro wyglądem i zachowaniem różni się całkowicie od
bohaterów jej dziewczęcych snów. Nie przypominał Apolla ani innych greckich bogów,
których często podziwiała, oglądając ryciny zamieszczone w grubych tomach z
bibliotecznych zbiorów pana Tenisona. Nie przemawiał do niej głosem łagodnym i pełnym
uwielbienia.
W przeciwieństwie do Camerona Adrian Kinloch był prawdziwym ideałem. Nawet z
wyglądu był podobny do Apollina. Jego kuzyn przypominał raczej Marsa, o którym Szekspir
pisał, że budzi lęk i skłania do posłuchu. Wydawał się przyziemny, a kiedy zwracał się do
Ateny, w jego głosie zawsze pobrzmiewała drwina. Był wprawdzie mądry i wykształcony, ale
nie miał osobistego uroku, który cechował przystojnego i lekkomyślnego Adriana.
Wszystkie te myśli kłębiły się w głowie Ateny, gdy bez słowa szła za swoim wrogiem
(tak myślała o Nicku) w głąb korytarza ozdobionego popiersiami rzymskich cesarzy. Wkrótce
uchyliły się przed nimi drzwi biblioteki lorda Mortimera. Nick zamknął je i powiedział:
- Najwyższy czas, panno Filmer, żebyśmy się lepiej poznali. Proszę mi łaskawie
zdradzić, jak to możliwe, ze stać panią na balową kreację od najdroższej londyńskiej
krawcowej, skoro uchodzi pani za pannę z dobrej, lecz biednej rodziny. W towarzystwie jest
pani przedstawiana jako dama do towarzystwa córki Tenisonów. Ubogie dziewczęta nie mogą
sobie pozwolić na zakup kreacji madame Felice.
Atena zbladła i odwróciła się, chwytając gałki dwuskrzydłowych drzwi.
- Dość! - rzuciła przez ramię najsurowiej, jak potrafiła. - Nie zamierzam się przed
panem tłumaczyć. Popełniłam błąd, zgadzając się panu towarzyszyć. Zostałam tu zwabiona
pod fałszywym pretekstem. Proszę mnie natychmiast odprowadzić do sali balowej. Nie chcę
więcej mieć z panem do czynienia i nie będę słuchać kłamliwych insynuacji.
Nick oparł się plecami o kolumnę podtrzymującą sufit, na którym namalowany był
Zeus porywający Europę.
- Proszę nie dramatyzować - odparł drwiąco. - Zadałem pytanie nasuwające się
również wielu innym osobom. Moja ciekawość jest tym silniejsza, że widziałem panią na
Bond Street w towarzystwie owej damy nie tylko słynącej z bajecznych strojów, które szyje i
sprzedaje, lecz także pozbawionej zasad moralnych. Skąd pani ją zna, mój śliczny motylku z
prowincji? Co jest warta pani niewinność, skoro jest pani jej przyjaciółką i powiernicą?
Atena popatrzyła na niego i odparła równie ostro jak przedtem:
- To moje sprawy, które nie powinny pana obchodzić. Odmawiam odpowiedzi na
impertynenckie pytania.
Otworzyła drzwi i już miała wyjść, ale Nick chwycił ją za ramiona i obróci, a potem
cofnął dłonie. Przez ułamek sekundy poczuła jego gwałtowność i siłę.
- Na Boga, pani, musisz odpowiedzieć, bo sprawy mojego kuzyna uważam za swoje, a
ty owinęłaś go sobie wokół małego palca. Stale jesteś obecna w jego myślach, nieustannie o
tobie mówi, zwodzi tamtą biedną dziewczynę oraz jej rodziców, udając, że się nią interesuje.
Cóż to za chytry planik? A może dalekowzroczna kombinacja? Proszę mi tylko nie wmawiać,
że kocha go pani nad życie. Doceniam pani rozum, ale nie dam się oszukać.
- Nie mam zamiaru oszukiwać ani pana, ani innych - odparła chłodno Atena. - To pan
mnie zwiódł i zwabił tu pod pozorem wspólnego zwiedzania biblioteki lorda Mortimera, żeby
odbyć nade mną sąd.
Nick mimo woli podziwiał jej odwagę i ognisty temperament. Pod wpływem
gwałtownych uczuć jeszcze bardziej wypiękniała. Musiał walczyć ze sobą, żeby nie wziąć jej
w ramiona, więc grzmiał nadal i karcił ją, głęboko przekonany, że ma do tego prawo.
- Moim zdaniem wyszłaby pani cało i z gorszych opałów. Pani boska imienniczka ma
powody do dumy ze swej naśladowczyni. Niestety, trudno uwierzyć, że jest pani szczera
wobec mnie i swoich pracodawców zarówno w kwestii oczarowania mego kuzyna, jak i
pochodzenia tej kosztownej sukni.
- Powtarzam, że to nie pańska sprawa. Nie powinno pana obchodzić, gdzie się
ubieram. Czy ja pytam o adres pańskiego krawca albo szewca? Nawiasem mówiąc, gdyby
mnie to w ogóle interesowało, powiedziałabym, że wygląda pan jak wiejski fornal, a nie jak
krewny najwytworniejszego kawalera z londyńskiej socjety, dla którego mam wiele czułości.
- Nadto śmiało! - obruszył się Nick. - A jednak mam pewność, że pani mija się z
prawdą, jeśli chodzi o uczucia żywione dla mego kuzyna, i zamierzam tego dowieść.
Atena chciała wyjść i nie bacząc na konsekwencje, wrócić samotnie do sali balowej,
ale coś ją podkusiło, żeby spytać:
- Czyżby? Jaki to dowód?
- Taki - odparł, niespodziewanie objął ją i dotknął wargami jej ust. Skrywane
pożądanie wzmocnione jej oporem i stanowczością odebrało mu rozsądek; co gorsza,
sprawiło, że zapomniał o honorze.
Atena znała tylko matczyne pocałunki. Nie całował jej dotąd żaden mężczyzna. W
pierwszej chwili chciała odepchnąć Nicka, ale natychmiast powróciły wrażenia, które
ogarnęły ją w bibliotece pana Tenisona, gdy na moment zetknęły się ich dłonie. Tak samo jak
Nick stała się bezbronna wobec swego zauroczenia.
Nick zreflektował się pierwszy i przerwał namiętny uścisk. Rozsądek podpowiadał, że
muszą wrócić do sali balowej, nim zagra muzyka i zacznie się kolejny taniec. Z pewnością
zauważono by nieobecność jednej z par.
- I cóż, pani? - powiedział, odsuwając się. Z kpiącą miną obserwował jej zarumienioną
twarz. Wyglądała całkiem inaczej niż przed chwilą, podczas sprzeczki, - Czy po tym nadal
będzie mi pani wmawiać, że to mój kuzyn jest obiektem czułych westchnień? A może
wszystkim mężczyznom z równym zapałem oddaje pani pocałunki?
Rozmarzona Atena natychmiast wróciła do rzeczywistości.
- Och, jest pan obrzydliwy! - zawołała. - Chodźmy natychmiast do sali balowej!
Proszę więcej do mnie się nie odzywać. Zapewnił pan, że jest dżentelmenem, i natychmiast
złamał pan słowo. Czy w ogóle można panu ufać?
Cóż miał na to odpowiedzieć? Mówiła prawdę, a nie mógł wyznać, że nawet jeśli go
nie zachęca, przez samą swą obecność stanowi nieodpartą pokusę.
- Nie - przyznał spokojnie. - Trudno zaprzeczyć, że postąpiłem niewłaściwie, i proszę,
żeby wybaczyła mi pani zachowanie niegodne dżentelmena, ale wziąwszy...
- Dość, panie Cameron. Nie będę niczego brała pod uwagę i proszę nie liczyć, że panu
wybaczę. Wracam natychmiast do sali balowej, a pan niech robi, co chce. Nie dam się
przebłagać. Gdyby dotrzymał pan słowa.
chętnie obejrzałabym z panem biblioteczne zbiory lorda Mortimera, lecz w tej
sytuacji...
Atena uczyniła tak, jak zapowiedziała. Minęła drzwi i samotnie poszła w głąb
korytarza. Po chwili Nick ruszył za nią, targany sprzecznymi uczuciami. Z jednej strony
niczemu nie zaprzeczyła, co stawiało jej niewinność pod znakiem zapytania, z drugiej strony
jednak podziwiał jej nieustępliwość i hart ducha. W uszach nadal brzmiała mu uwaga
dotycząca jego powierzchowności: wyglądał rzekomo jak wiejski fornal. Zdobył się na
wymuszony uśmiech.
O tak, panna Filmer trafnie dobierała określenia. Podczas sprzeczki argumentowała i
dawała odpór jego słowom jak wytrawny prawnik w sali sądowej. Potrafiła natychmiast
wykorzystać każdą jego niezręczność. Mniejsza z tym. Były ważniejsze sprawy. Straciłby
twarz, gdyby dama powierzona jego opiece wróciła samotnie do sali balowej, wzbudzając
plotki. Musiał temu zapobiec.
Okazało się, że nie ma powodu do obaw, bo całe towarzystwo było zaabsorbowane
najnowszym skandalem wywołanym przez lorda Byrona i lady Caroline Lamb, Chwilowe
zniknięcie prowincjonalnej piękności przeszło niezauważone i nie wzbudziło żadnych
komentarzy.
Wszyscy goście wpatrywali się w zarumienione oblicze lady Caroline, która stała na
brzegu parkietu i kłóciła się z Byronem. Ten odwrócił się i utykając, wyszedł z sali, ścigany
spojrzeniami gapiów i tancerzy. Rano będzie o tym mówić cały Londyn!
Tylko pani Tenison coś podejrzewała, bo gdy Atena wróciła na swoje miejsce za jej
krzesłem, usłyszała cierpką uwagę:
- Gdzieś była, Filmer? Nie widziałam cię na parkiecie, a potem lady Caroline
wywołała taki zamęt, że nie mogłam dostrzec Emmy i lorda Kinlocha! Gdyby lady Caroline
była moją córką, na pewno dopilnowałabym, żeby nie kompromitowała się publicznie.
Podobno jej mąż zasiadł do kart w jednym z salonów i nie można go wezwać, aby przywołał
żonę do porządku, toteż matce owej damy przyszło ją utemperować, z tego co wiem, nie po
raz pierwszy.
Atena milczała, bo nie mogła się przyznać, że odczuwa ulgę na myśl o niestosownym
zachowaniu lady Caroline, które usunęło w cień jej niefortunną przygodę. Na szczęście nie
musiała nic mówić, bo nadejście Emmy i Adriana skłoniło panią Tenison do
natychmiastowego wygłoszenia długiej tyrady, w której chwaliła własne metody
wychowawcze. Oznajmiła Adrianowi, że wpoiła córce zasady, dzięki którym jej rodzina oraz
przyszły mąż nie muszą się obawiać towarzyskiej kompromitacji.
- Nie wątpię w to i doceniam pani starania - odparł taktownie Adrian. - Panna Emma
jest prawdziwym jednorożcem wśród młodych dam, prawda? - dodał po chwili. Miało to być
niewinne pochlebstwo, a tymczasem jego słowa wywołały jawne zdumienie słuchaczy. Troje
Tenisonów otworzyło szeroko oczy. Nick, który także przyłączył się do nich, mruknął do
kuzyna:
- Mylisz pojęcia, Adrianie. Miałeś chyba na myśli perłę.
- Ach, tak? - zawołał pogodnie Adrian. - Panno Emmo, proszę o wybaczenie. W
młodości nie przykładałem się zbytnio do nauki, ale Nick jest porządnie obkuty, jak więc coś
pomieszam, zawsze ratuje mnie z opresji.
Atena obrzuciła Nicka wzrokiem jadowitego bazyliszka i wtrąciła z niewysłowioną
słodyczą:
- Moim zdaniem jednorożec to symbol równie właściwy jak perła. Jedno i drugie
oznacza niewinność.
Poczuła na sobie ukradkowe spojrzenia pana Tenisona oraz Nicka, natomiast Adrian,
trochę zmieszany z powodu swego faux pas, od razu poweselał i odparł pogodnie:
- Naprawdę, panno Filmer? Muszę to zapamiętać, może się przydać w konwersacji.
Jestem pani wdzięczny za tę uwagę.
Zerknął na nią ponownie, a w jego spojrzeniu był i jawny podziw, i szczere
uwielbienie. Pan Tenison omal się nie roześmiał i żeby to, ukryć, wydał odgłos
przypominający atak kaszlu. Nick oznajmił chłodno:
- Panna Filmer ma niezwykłe wyczucie językowe. Z takim talentem byłaby wspaniałą
pisarką. Wystarczy tylko stworzyć ciekawą akcję. Kto wie, czy już nie układa jakiejś intrygi.
Atena nie musiała odpowiadać na dwuznaczny komplement, bo pan Tenison, jak
zawsze jowialny, wtrącił pogodnie:
- Proponuję, żebyśmy przeszli do jadalni. Zarówno taniec, jak i obserwowanie pląsów
sprawiają, że człowiekowi zasycha w gardle. Trzeba się odświeżyć i przepłukać gardła. Nam
wszystkim dobrze to zrobi.
Teraz Atena stłumiła wybuch śmiechu, bo pojęła, że pan Tenison lepiej od żony, córki
i znajomych orientuje się w zaistniałej sytuacji. Zawsze był wyjątkowo bystrym
obserwatorem i równie szybko jak ona rozszyfrował wszelkie podteksty, które pojawiły się w
rozmowie.
Emma z uwielbieniem spojrzała na zapatrzonego w Atenę Adriana i powiedziała
cicho:
- Miło, że nazwał mnie pan jednorożcem. To wyjątkowe stworzenie, ale gdybym
miała się porównać z jakimś stworzeniem, wskazałabym na polną myszkę.
To wyznanie sprawiło, że Adrian po raz pierwszy przyjrzał się jej uważnie.
- Ależ skąd! Myszka zupełnie tu nie pasuje. Moim zdaniem przypomina pani raczej... -
Zawiesił głos, ponieważ zabrakło mu konceptu, jak skończyć. Po chwili namysłu dodał pod
wpływem nagłego impulsu: - Mam! Jest pani niczym mała pliszka. O ile się nie mylę, to miła
ptaszyna o pogodnym usposobieniu i wesoło błyszczących oczkach. Mam rację, Nick?
- Naturalnie - usłyszał w odpowiedzi. - Do jej zalet dodałbym wyjątkową skromność i
prostotę oraz brak próżności właściwej innym ptakom. - Nick skłonił się przed Emmą, która
stropiła się i spłonęła rumieńcem, a jednak odparła uprzejmie:
- Myślę, że pan mi pochlebia, ale.., cieszę się, że jestem podobna do pliszki.
Pani Tenison miała pewne zastrzeżenia, ale jej mąż był zadowolony, bo lord Kinloch
raczył wreszcie spojrzeć łaskawym okiem na ich jedynaczkę, zamiast wzdychać do jej damy
do towarzystwa, Tenison nie oburzał się, widząc, jak wielki pan zabiega o względy Ateny,
lecz martwiło go, że Emma służy za parawan.
Na równi z Nickiem zdawał sobie sprawę, że Adrian nie pasuje do Ateny. Gdyby się
pobrali, po tygodniu byłaby nim śmiertelnie znudzona, a on nie miałby pojęcia, o czym z nią
rozmawiać. Na dalszą metę wolałby zapewne widzieć przy sobie oddaną wielbicielkę, niż
zabiegać nieustannie o względy swej pani. Dla Ateny stosowniejszy byłby Nick Cameron. Ci
dwoje zawsze znaleźliby temat do rozmowy.
Niestety, młodzież często dokonuje błędnych wyborów, ugania się za niewłaściwymi
osobami i marzy o niebieskich migdałach, choć w zasięgu ręki ma prawdziwy skarb. Pan
Tenison ocknął się z zadumy i wziął pod ramię małżonkę, żeby odwrócić jej uwagę i
udaremnić kolejną towarzyską gafę. Z ukrywanym rozbawieniem obserwował Nicka
Camerona, który pośpiesznie zaanektował dla siebie Atenę, żeby Kinlochowi przypadła
Emma.
Pan Tenison miał świadomość, że niewielkie jest prawdopodobieństwo, by jeden z
nich oświadczył się ubogiej Atenie, która nie ma posagu ani rodzinnych koligacji. Niech
przynajmniej przez jakiś czas cieszy się umizgami obu wielbicieli, nawet jeśli nic z tego nie
wyniknie.
Ani pan Tenison, ani też nikt z jego towarzystwa nie spostrzegł, że pewien mężczyzna
obserwuje Atenę z równą ciekawością, jak czynił to Nick w czasie przypadkowego spotkania
na Bond Street. Arystokrata w średnim wieku o urodziwej, wyrazistej twarzy stał w pewnej
odległości od nich. Towarzyszył mu nieco młodszy dżentelmen. Gdy mijała ich Atena wraz z
pozostałymi osobami, starszy mężczyzna zwrócił się nagle do swego sąsiada.
- Wie pan, kim jest piękność, którą prowadzi Cameron?
- Nie, książę, ale mogę popytać. Nawiasem mówiąc, pozwolę sobie jednak zauważyć,
że jest dla pana trochę za młoda.
- Skoro już o tym mowa, Tupman - odparł chłodno książę Inglesham - od śmierci żony
w ogóle nie interesuję się kobietami. Młode i stare są mi równie obojętne, ale tamta ogromnie
przypomina osobę, którą poznałem w latach młodzieńczych.
A to ciekawostka! W odniesieniu do kobiet reputacja księcia była nienaganna, jeśli nie
liczyć faktu, że ożenił się z sekutnicą, która zmieniła jego życie w piekło, a na koniec w ataku
wściekłości wyzionęła ducha.
- Proszę zdać się na mnie - odparł Tupman. - Dyskrecja zapewniona. Poszli do jadalni.
Znam Camerona, ostrożnie go wypytam, kim jest panna, której towarzyszy.
- Jak pan chce - powiedział książę z jawną obojętnością i westchnął. Osobliwe
podobieństwo zrobiło na nim spore wrażenie, ale nie chciał się z tym zdradzić przed
Tupmanem.
Nick, Adrian i pan Tenison znaleźli cichy kąt, gdzie usiadły panie, a sami podeszli do
stołu z potrawami i napojami. Nick oddalił się nieco i wtedy spostrzegł osławionego plotkarza
Tupmana, który zmierzał w jego stronę z pełnym talerzem i kieliszkiem wina.
- Witaj, Cameron, widziałem cię na parkiecie. Kim była piękność, z którą tańczyłeś?
Jak zwykle zagarniasz dla siebie najlepsze kąski, stary draniu. Jak ty to robisz?
- Panna Atena Filmer towarzyszy Emmie, córce Tenisonów.
- Tej dziedziczce z Northampton? Znaczny posag, ale jako debiutantka nie zrobiła w
towarzystwie furory, prawda? Ile warta jest panna Filmer?
- Nie mam pojęcia. Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy. Zbyt krótko się znamy. Dopiero
niedawno przedstawiono mnie jej i Tenisonom.
- Ślicznotka z prowincji? Musisz mnie później przedstawić.
- Naturalnie - odparł Nick, gorączkowo szukając pretekstu, żeby pożegnać się i odejść,
zanim nadejdzie Adrian i zacznie wyśpiewywać peany na cześć Ateny, podjudzając w ten
sposób wścibskiego plotkarza, gotowego natychmiast sprzedać wszelkie rewelacje w
londyńskich salonach. - Przepraszam, ale na mnie już czas. Muszę wracać do znajomych.
Nick spiesznie pożegnał Tupmana, który patrzył za nim, nie kryjąc zdziwienia. Nick
Cameron miał opinię narwańca, ale rzadko bywał równie niecierpliwy. Co go napadło, że tak
się nabzdyczył? Trzeba to sprawdzić.
Tupman postanowił natychmiast wrócić do księcia Ingleshama, powiedzieć mu, jak
nazywa się panna, i uważnie obserwować reakcję.
Czekało go spore rozczarowanie. Inglesham zachował spokój i nie okazał
najmniejszego poruszenia. Z całkowitą obojętnością słuchał wieści o pięknej dziewczynie.
- Aha, pochodzi z Northampton - rzekł. - A zatem podobieństwo jest złudne. Mimo to
dziękuję, że zadał pan sobie tyle trudu.
Tylko Nick Cameron zachował czujność i nie dał się zwieść. Kierowany instynktem,
który dotąd nigdy go nie zawiódł, obserwował Tupmana, gdy tamten wrócił do księcia i
natychmiast zaczął perorować z ożywieniem.
Ciekawe, dlaczego Inglesham zaczął się nagle interesować Ateną Filmer? Niezawodny
instynkt podpowiadał Nickowi, że Tupman zdawał raport księciu, bo chciał się wkraść w jego
łaski, płaszcząc się przed nim i świadcząc rozmaite usługi. Znany był z tego, że schlebia
wszystkim wysoko postawionym osobistościom, i jego zachowanie należało uznać za
normalne. Dziwne wydawało się natomiast, że Inglesham korzysta z jego pomocy.
Zauważył również powszechne zainteresowanie Ateną wśród panów obecnych na
balu, którzy natychmiast wypatrzyli piękność w małym kółku Tenisonów. Nick wcale się
temu nie dziwił. Pozbawiona cienia kokieterii Atena przyciągała natychmiast zachwycone
spojrzenia. Bez żadnych szczególnych starań osiągnęła swój ceł i zrobiła furorę w
towarzystwie. Oczywiście suknia od madame Felice była doskonałą oprawą.
W rezultacie pewien sprytny plan spalił na panewce, bo gdy po kolacji Adrian w
towarzystwie podszedł do Ateny, żeby zaprosić ją do tańca, tak wszystko ukartowawszy, żeby
Tenisonowie nie poczuli się urażeni, musiał odejść z kwitkiem, ponieważ okazało się, że obie
panny są wprost rozrywane i mają już mnóstwo zamówionych tańców. Szczęśliwie dla Emmy
panowie odprawieni przez Atenę zwracali się do niej, dzięki czemu stała się najbardziej
obleganą z debiutantek obecnych na balu.
Gdy po sromotnej klęsce Adriana i Nicka obie panny odeszły, prowadzone na parkiet
przez innych szczęśliwców. oburzona pani Tenison powiedziała:
- Co ich wszystkich napadło, mężu? Dlaczego Atena znalazła się nagie w centrum
uwagi? Przecież jest nikim, a jej suknia zdaje się więcej niż skromna.
- Ale to urocze dziewczę o nieskazitelnych manierach. Nawiasem mówiąc, Emma też
wygląda dziś nadzwyczaj korzystnie i wielu panów okazuje jej zainteresowanie.
Pani Tenison skrzywiła się, ale musiała przyznać, że mąż ma rację.
- Moja droga, nie zazdrość Atenie tej chwili tryumfu - dodał pojednawczym tonem. -
Młodzieńcy chętnie będą z nią tańczyć, ale kiedy się dowiedzą o jej ubóstwie, żaden się nie
oświadczy. Tymczasem nasza Emma ma w ręku dwa atuty: posag i urodę. Zapewniam cię, że
z czasem rozkwitnie i poczuje się pewnie w wytwornym towarzystwie. Wierz mi, biednej
Atenie nie ma czego zazdrościć.
- No dobrze, byle ta Filmer nie zapomniała, gdzie jest jej miejsce.
Ta Filmer, jak pani Tenison z upodobaniem nazywała Atenę, bawiła się doskonale.
Budziła ogólny zachwyt, a ponadto miała sposobność, by udowodnić Nickowi, że podoba się
nie tylko jego kuzynowi, lecz także innym panom.
Nie powinien się nigdy dowiedzieć, że ani jeden spośród adoratorów nie budził w niej
takich uczuć jak on sam - kłamca i arogant. Celem Ateny nadal było usidlenie Adriana
Kinlocha. Gdyby się pobrali, jego majątek i stanowisko w wielkim świecie zapewniłyby
Charlotcie Filmer towarzyską pozycję, która słusznie jej się należała. Skoro to małżeństwo
wymaga poświęcenia, Atena była na nie gotowa.
Wykonując skomplikowane figury tańca, czuła na sobie spojrzenie przygnębionego
Adriana. Nick Cameron z kamienną twarzą obserwował tańczących.
Atena nie miała wątpliwości, że tego wieczoru zrobiła w londyńskim towarzystwie
prawdziwą furorę. Adrian będzie szaleć za nią jeszcze bardziej, by pokonać konkurentów.
Dlaczego w głębi duszy nie potrafiła się tym cieszyć?
ROZDZIAŁ CZWARTY
- Przed chwilą dostarczono przez posłańca bilecik adresowany do pani. Ten człowiek
nie chciał czekać na odpowiedź.
Kamerdyner Tenisonów wręczył Atenie niewielki list, gdy po balu u Mortimerów w
radosnym nastroju zeszła na późne śniadanie.
Służba nie wiedziała, jak się odnosić do panny Filmer, która zawsze była nadzwyczaj
uprzejma i znała swoje miejsce - gdzieś między państwem a nimi. Szeptano po kątach, że jej
owdowiała matka ukrywa jakąś tajemnicę, ale nikt ze służących nie miał pojęcia, o jaki sekret
chodzi, co naturalnie podsycało ciekawość. Pani Filmer przyjechała w ich strony nie wiadomo
skąd i nie miała chyba rodziny, bo przez te wszystkie lata nikt jej nie odwiedził.
Atena uprzejmie podziękowała kamerdynerowi i weszła do pustego salonu, by na
osobności przeczytać list. Nie życzyła sobie, żeby pani Tenison wzięła ją w krzyżowy ogień
pytań, starając się dowiedzieć, kto pisze i w jakiej sprawie. Jedyną osobą zamieszkałą w
Londynie, która mogła wysłać list do Ateny, była Louise, alias madame Felice. Im mniej
zadufana w sobie matrona będzie wiedziała o ich znajomości, tym lepiej.
List był krótki. Louise pisała:
Otrzymałam wiadomość wielkiej wagi i muszę porozmawiać z zaufaną osobą o
możliwych następstwach opisanych w wiadomości wydarzeń. Prócz Ciebie nie mam w
Londynie żadnej przyjaciółki. Błagam, abyś zechciała mnie odwiedzić najszybciej, jak to
możliwe.
MF
Atena zmięła list. Co się stało? Skąd ten niepokój i pośpiech? Postanowiła zajrzeć na
Bond Street tego samego dnia po popołudniu. Louise i ona nie miały nikogo, komu mogły
zaufać, powinny więc trzymać się razem, aby wspólnie stawić czoło wrogiemu światu.
Przyszła do jadalni na krótko przed panem Tenisonem, który wpadł tam mocno
poruszony, co mu się zdarzało niesłychanie rzadko. Trzymał w ręku list znacznie
obszerniejszy niż bilecik doręczony Atenie.
- Moje drogie - zaczął drżącym głosem - z domu przyszły niepokojące wiadomości.
Doszedłem do wniosku, że lepiej będzie, jeśli sam je wam przekażę, zanim przeczytacie o
tym w gazetach. Bez wątpienia dziś albo jutro ukaże się artykuł w Morning Post. Adwokat
Simpkin donosi mi bez zwłoki, że przed paroma dniami markiz Sywell został znaleziony na
podłodze swej sypialni w dawnym opactwie. Był martwy. Procesowałem się z nim i mój
prawnik uznał za stosowne natychmiast zawiadomić mnie o tym fakcie. Markiza
zamordowano z wyjątkowym okrucieństwem, a sprawca lub sprawcy pozostają nieznani.
- Kolejne zabójstwo! - wykrzyknęła pani Tenison. - Niedawno zginął nieszczęsny
premier, pan Spencer Perceval, zastrzelony przez tego szaleńca Bellinghama. Nikt z nas nie
może czuć się bezpieczny. - Na znak rozpaczy przyłożyła chusteczkę do oczu, ale szybko
przyszła do siebie i perorowała dalej: - Zresztą wcale nie żałuję tego człowieka. Nie mówię o
Percevalu, mam na myśli markiza. Z pewnością nie będziemy nosić po nim żałoby. Przecież
to sąsiad, nie krewny.
- Szczerze mówiąc, nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek po nim rozpaczał - odparł pan
Tenison. - Wyjątkowy szubrawiec. Z drugiej strony jednak nie życzyłem mu śmierci.
- Klątwa - szepnęła Emma. - Kolejne nieszczęście spowodowane przekleństwem
ciążącym na opactwie Steepwood. Najpierw zaginęła markiza, teraz jej mąż został
zamordowany. Może oboje padli ofiarą tego samego zabójcy.
Emma rozpłakała się, ale nie miała przy sobie chusteczki. Atena podała jej swoją i
zauważyła:
- To brzmi przekonująco. Czy w liście prawnika są wzmianki o podejrzanych? Co na
to władze?
Pan Tenison popatrzył na zapłakane panie i z wdzięcznością zerknął na opanowaną
Atenę, która jak zwykle była uosobieniem zdrowego rozsądku.
- Nie. Morderstwo jest równie tajemnicze jak zaginięcie markizy. Moim zdaniem
główna trudność polega na tym, że osób skłóconych z Sywellem jest mnóstwo, ja sam się do
nich zaliczam, ale na tej podstawie nie należy zakładać, że ktoś z nas usunął go z tego świata.
Atena kiwnęła głową. Domyślała się, że otrzymany niedawno bilecik dotyczy tych
samych wieści. Trudno się dziwić, że Louise chciała natychmiast się z nią naradzić. Jedno nie
ulegało wątpliwości: przez najbliższy tydzień zamordowany markiz będzie głównym tematem
rozmów i plotek, a następnie pojawi się inna nowina. Kto wspominał jeszcze zastrzelonego
niedawno premiera?
- Sywell zamordowany. Szczerze mówiąc, wcale się nie dziwię, zwłaszcza po lekturze
złośliwej satyry na jego temat, którą ostatnio wydano w Londynie.
Nick Cameron i Adrian spotkali George'a Tupmana, idąc do sportowej sali Jacksona.
Zatrzymał ich, aby przekazać nowinę, którą właśnie otrzymał w liście od brata zamieszkałego
w pobliżu opactwa Steepwood.
- Tupman, jaką złośliwą satyrę masz na myśli? - zapytał Nick.
- Nie czytałeś? No tak, skoro przyjechałeś do Londynu jakiś czas po jej
opublikowaniu, nie masz pojęcia, jakie tu powstało zamieszanie. To paszkwil na Sywella pod
tytułem ikczemny markiz. Bohater nazywa się Rapeall, a oprócz niego postawiono pod
pręgierzem chyba niemal połowę ludzi z towarzystwa. Jeśli chociaż część tego, co zostało w
tej książce napisane, jest prawdą, większość osób z naszej sfery miała powód, żeby
znienawidzić Sywella.
- Podobno markiz miał wielu wrogów, a inni się go sali. Domyślasz się, kto zabił,
Tupman? Gdybym zaproponował mały zakład, na kogo byś postawił? - spytał Nick.
- Pewnie służący albo buntownicy zwani luddytami. Zapewne ktoś z gminu. Nie
wierzę, by człowiek z naszej sfery zamordował Sywella. Mogę założyć się o wszystko, że
mam rację!
- Nie znałem go - wtrąci! Adrian. - Naprawdę był takim nikczemnikiem, jak twierdzi
autor satyry? Chciałbym przeczytać tę rzecz.
- Prawdopodobnie dopuścił się czynów znacznie gorszych niż te opisane w książce -
dodał Nick. - Miałem nieszczęście raz się z nim zetknąć. Chłostał do nieprzytomności
nieszczęsnego lokaja za rzekome uchybienie etykiecie. Jakaś błahostka! Z trudem
powstrzymałem się od tego, żeby nie wyrwać mu bata. Najchętniej jego bym wychłostał, ale
byłem wtedy chłopcem i napaść na markiza nie uszłaby mi płazem. Teraz nic by mnie nie
powstrzymało.
- Mówi się, że znowu działa klątwa rzucona na opactwo Steepwood - powiedział
Tupman.
- Jest o niej wzmianka w paszkwilu. Chętnie pożyczę ci swój egzemplarz, Kinloch,
jeśli przyrzekniesz, że mi go zwrócisz. Nawiasem mówiąc, o tobie autor nie wspomina, z
czego powinieneś się cieszyć. Innym nadano obrzydliwe pseudonimy. Ten pismak bez litości
się z nich natrząsa.
Adrian nie był pewny, czy istotnie ma powody do radości, że go pominięto. Wolałby
zostać wyszydzony, ale zauważony.
- A zatem klątwa ciążąca na opactwie Steepwood znowu działa - odparł w końcu.
- Ludzie zawsze wymyślają bzdury, gdy usłyszą o tajemniczej i nagłej śmierci -
powiedział stanowcze Nick. - Kto dziś wierzy w takie głupstwa?
- Na przykład ja - przyznał Adrian. - Historia naszej rodziny zawiera mnóstwo takich
opowieści. W Szkocji jest wiele miejsc dotkniętych klątwą. Dobrze o tym wiesz, drogi
kuzynie.
Nick wzruszył tylko ramionami i podziękował Tupmanowi za przekazanie
wiadomości. Kuzyni ruszyli dalej. Niespodziewanie ujrzeli pannę Filmer wchodzącą do
pracowni krawieckiej madame Felice.
- Ależ to Atena! - zawołał Adrian. - Cóż za szczęśliwy zbieg okoliczności! Wejdźmy
tam pod byle pretekstem. Będę mógł z nią porozmawiać.
- Nie zapominaj o pogłoskach krążących na temat madame - przypomniał Nick. - Jeśli
ktoś z plotkarzy zobaczy, że tam wchodzisz, ludzie zaczną wygadywać o tobie niestworzone
rzeczy. Nie sądzę, żeby ci się to spodobało. Poza tym warto zadać sobie pytanie, czego panna
Filmer tam szuka. Nie stać jej przecież na suknie od madame Felice. Tym dziwniejsze wydaje
się, że wczoraj nosiła taką kreację.
- Jesteś tego pewny? - spytał z niedowierzaniem Adrian. - Jej suknia nie wydała mi się
strojna, Moim zdaniem niewiele się różniła od codziennej. Nie dostrzegam tu żadnej
tajemnicy.
Nick mimo woli pomyślał, że mylna ocena stroju Ateny to kolejny dowód, że ci dwoje
do siebie nie pasują. Adrianowi podobały się kreacje ozdobne i wystawne, których ona nie
chciałaby nosić.
- Mimo wszystko nie radziłbym ci bez wyraźnego powodu wdzierać się do tego raju
wytwornych dam.
- Okropny jesteś, Nick - zauważył Adrian. - Jak zwykle wylewasz mi na głowę kubeł
zimnej wody, lecz...
- Niemal zawsze mam rację - przerwał Nick, biorąc go pod ramię i zmuszając do
marszu; byle dalej od nieodpartej pokusy.
Gdy Atena weszła do salonu, Louise natychmiast znalazła powód, żeby znaleźć się z
nią sam na sam. Szybko zakończyła rozmowę z klientką i poszła z gościem na górę nakazując
służbie, by przez najbliższe półgodziny pod żadnym pozorem jej nie przeszkadzano.
Zamiast podać herbatę, zbliżyła się do kredensu, gdzie stała karafka z maderą i kilka
kieliszków. Dwa zapełniła do potowy i jeden podała Atenie.
- Wypij. Podejrzewam, że nim skończę, będziesz musiała się pokrzepić.
Niezmącony spokój, podziwiany zawsze przez Atenę, gdzieś zniknął. Louise upiła
mały łyk, wzdrygnęła się i odstawiła kieliszek.
- Do rzeczy. Nie chcę marnować twojego cennego czasu. Napisał do mnie zaufany
przyjaciel ze Steepwood, z pomocą którego stamtąd uciekłam. List zawiera wstrząsające
nowiny. Nie darzyłam męża uczuciem po tym, jak zorientowałam się, że udawał szaleńczo
zakochanego, aby skłonić mnie do małżeństwa. Mimo to nie życzyłam mu źle. -
Nieświadomie powtórzyła zdanie wypowiadane niemal przez wszystkich, którzy słyszeli o
śmierci Sywella. - Znaleziono go w sypialni. Został okrutnie, brutalnie zamordowany.
Tożsamość mordercy pozostaje tajemnicą. Sywell odprawił całą służbę, nawet kamerdynera
Solomona Burnecka, został więc całkiem sam. Gdyby nie to, biedny Solomon byłby
pierwszym podejrzanym, bo uchodzi za nieślubnego syna markiza, a na dodatek był źle
traktowany. Trudno o lepszy motyw do morderstwa.
Louise zamilkła na chwilę.
- Markiz zginął po długiej walce, pocięty własną brzytwą. Wszędzie była krew.
Oczywiście przypomniano sobie natychmiast o moim zniknięciu, lecz od swego informatora
wiem, że okoliczności morderstwa wskazują wyraźnie, iż nie mogła tego dokonać kobieta.
Cień podejrzenia pada na lorda Yardleya. Ostatnio znów pokłócił się straszliwie z Sywellem
w miejscu publicznym. Prowadzący śledztwo będą jednak mieć spore trudności z ustaleniem
listy podejrzanych, bo markiz był zwaśniony z wieloma osobami, a większości z nich dał
powody, aby życzyły mu śmierci.
- Tak - przyznała Atena. - Wiadomo mi, że pan Tenison również był z nim skłócony,
ale trudno podejrzewać go o zbrodnię. Nawiasem mówiąc, ma alibi, bo od połowy kwietnia
nie opuszczał Londynu.
- Jestem ci winna jeszcze jedną informację - ciągnęła Louise. - Znajomy twierdzi, że
władze postanowiły wznowić śledztwo w sprawie zaginionej markizy i prowadzą je nader
energicznie. Pojawiło się domniemanie, że żona wprawdzie nie zabiła, ale wynajęła
morderców. Teraz rozumiesz, dlaczego cię wezwałam.
- Wątpię, żebyś znalazła się na liście potencjalnych morderców - powiedziała
oszołomiona Atena. - . Kto cię zna, nie śmie podejrzewać, że przyłożyłabyś rękę do zbrodni.
- Zapewne, lecz oprócz ciebie nie mam przyjaciół - odparła ze smutkiem Louise. -
Gdy przebywałam opactwie Steepwood, prawie nie spotykałam się z ludźmi. Po ślubie z
Sywellem stałam się praktycznie jego więźniem. Kiedy wychodziłam, mogłam jedynie
spacerować po najbliższej okolicy. Wcześniej byłam prostą szwaczką. W miasteczku poza
tobą nie miałam żadnych przyjaciół. Jest również inna trudność: nie za - - - - - - - - - - - - się
ujawnić nawet po to, żeby dowieść swojej niewinności. Lepiej, by nikt nie dowiedział się o
moim nowym życiu. Tamten rozdział uważam za definitywnie zamknięty. Popełniłam błąd,
wychodząc za łajdaka, i drogo za to zapłaciłam. Ze smutkiem muszę wyznać. że nie
podjęłabym takiej decyzji, gdyby John Hanslope mój opiekun, nie uznał, że dobrze na tym
wyjdę, jeśli przyjmę oświadczyny.
- Dlaczego prowadzący śledztwo podejrzewają hrabiego Yardleya? - zapytała nieco
zbita z tropu Atena. - Moim zdaniem to przypuszczenie jest równie absurdalnie jak
przypisywanie winy tobie. Spotkałam go raz jeden i w przeciwieństwie do markiza zrobił na
mnie wrażenie człowieka spokojnego i godnego szacunku.
- Racja - przytaknęła Louise. - Teraz rozumiesz, dlaczego chciałam z tobą
porozmawiać. Jesteś uosobieniem zdrowego rozsądku i zadajesz właściwe pytania. Moim
zdaniem większość mężczyzn, zwłaszcza po pijanemu, zachowuje się w sposób urągający
zdrowemu rozsądkowi, jeśli w grę wchodzą ich pieniądze lub honor. Możemy tylko
zgadywać, czemu Yardley zrobił markizowi karczemną awanturę, a także czy tamta kłótnia
miała jakiś związek z morderstwem.
- To mi przypomina skomplikowaną układankę. Nie mamy wzorcowego obrazka,
brakuje wielu istotnych elementów, jest też dla mnie zagadką, według jakiego klucza należy
porządkować te, które mamy. Zadanie trudne... wręcz niemożliwe do wykonania -
zastanawiała się Atena.
- Owszem, lecz jeśli mam być szczera, w całej tej sprawie interesuje mnie tylko jeden
aspekt. Żadna z nas nie może zdradzić, że jestem zbiegłą markizą. Jeśli ktokolwiek zapyta,
jak zaczęła się nasza przyjaźń, powinnyśmy mieć przygotowaną wiarygodną odpowiedź, aby
zmylić czujność ewentualnych przeciwników. Niestety, trzeba skłamać.
Obie młode kobiety bezradnie wpatrywały się w siebie. Nagle Atena wybuchnęła
śmiechem, chociaż nie było jej wesoło.
- Gdybym została wziętą pisarką, ułożenie efektownej i pasjonującej opowieści nie
stanowiłoby dla mnie najmniejszego problemu. Nikt by się nie zorientował, że kłamię, ale
teraz...
- Szczerze mówiąc, też mam pustkę w głowie - przyznała Louise. - Tyle nakłamałam,
zanim pod fałszywym nazwiskiem osiadłam na Bond Street, że brak mi już pomysłów.
- Jak ci się podoba taka historyjka - zaczęła Atena, marszcząc brwi i starając się
odpowiednio ubrać w słowa pierzchające myśli. - Jak zapewne wiesz, przez jakiś czas miałam
francuską guwernantkę. Możemy powiedzieć, że jej młodsza siostra przyjechała do nas na
krótkie wakacje. Rozumie się samo przez się, że ty nią byłaś. Kiedy przyszłam do twojej
pracowni z panią Tenison i Emmą, od razu cię poznałam, bo zachowałaś drobną posturę i
dziewczęcą urodę. Moim paniom o tym nie wspomniałam, ponieważ uznałam, że to nie ich
sprawa.
Atena była wstrząśnięta, że z taką łatwością ułożyła przekonującą fabułkę. Niemal
słyszała kpiący głos Nicka: Ależ z pani intrygantka i kłamczucha, Ateno! Imienniczka godna
antycznej bogini, która u Homera łże jak z nut.
Ocknęła się z zadumy, gdy Louise pochwaliła jej opowiastkę.
- To powinno wystarczyć - uznała. - Chyba rozumiesz, dlaczego jestem taka ostrożna.
Nie sądzę, żeby mnie odnaleźli, ale trzeba brać pod uwagę najgorsze. Jednego nauczyłam się
ze wszystkich życiowych doświadczeń: wystarczy przekonujące kłamstwo, a reszta opowieści
niech będzie prosta i prawdziwa. Nadmiar wyjaśnień prowadzi do katastrofy.
- Okropny jest ten świat - skonstatowała Atena i serdecznie ucałowała przyjaciółkę. -
Dlaczego ubogie dziewczęta muszą posuwać się do podstępów, żeby przetrwać?
Myślała nie tylko o Louise, lecz także o sobie, ponieważ życiowe perturbacje zmusiły
ją do samodzielnych poszukiwań na małżeńskim rynku, skoro nie mogła liczyć na pomoc
matki. Mimo wszystko zdawała sobie sprawę, że jej sytuacja była lepsza od położenia Louise,
która nigdy nie miała nikogo, kto wprowadziłby ją do wyższych sfer. Znalazła wprawdzie
kandydata na obrońcę i opiekuna, lecz ten po ślubie zmienił się w potwora.
Louise obserwująca uważnie wyraz twarzy Ateny, rozważała po raz pierwszy, czy nie
nadszedł czas, by podzielić się z nią sekretem dotyczącym swego pochodzenia, lecz
doskonale wiedziała, że przyjaciółka dźwiga ciężkie brzemię i obciążanie jej ponad miarę nie
pomoże żadnej z nich. Lepiej zachować te rewelacje na później, kiedy nowina o potwornej
śmierci markiza trochę spowszednieje.
Obu pozostało jedynie dopić maderę i powspominać dawne dobre czasy, żeby na
chwilę zapomnieć o smutnej teraźniejszości.
- Zimny trup! Na miłość boską! Ciekawe, który z niezliczonych wrogów postanowił
nareszcie z nim skończyć.
Ta uwaga wygłoszona przez damę należała do najłagodniejszych uwag, jakimi dzieliły
się osoby z wyższych sfer po usłyszeniu wiadomości o brutalnym zamordowaniu markiza.
Ilekroć w towarzystwie pojawiał się starszy syn hrabiego Yardleya, szeptano po kątach, że
jego ojca podejrzewa się o udział w zbrodni.
Marcus, wicehrabia Angmering od razu rzucał się w oczy. Wysoki i mocno
zbudowany, podobnie jak Nicholas Cameron, twarz miał raczej wyrazistą niż urodziwą i
gęstą, złotorudą czuprynę. Poza tym przedkładał wygodę nad elegancję i nie aspirował nigdy
do miana dandysa.
- Najgorsze jest to, że wszyscy znajomi traktują mnie jak obłożnie chorego. Wygląda
na to, że każdy wie, co mi jest, ale nikt się nie kwapi, żeby mnie o tym poinformować -
zwierzał się Nickowi i Adrianowi, gdy pewnego dnia spotkał ich w Hyde Parku. - Ci, których
szczególnie nie lubię, omijają mnie szerokim łukiem, żeby nie złapać tych miazmatów, a
prawdziwi przyjaciele udają pogodnych i zapewniają o swej sympatii! Do głowy by mi nie
przyszło, żeby podejrzewać ojca o mordercze skłonności, ale to nie jest żaden argument,
prawda? W ten sposób dowodzę tylko, że jestem oddanym synem.
- Istotnie. W naszych czasach to prawdziwa rzadkość - przyznał Nick.
Adrian, który dosłownie zrozumiał uwagi Marcusa, wypytywał troskliwie:
- Mam nadzieję, Angmering, że nie zapadłeś na groźną chorobę.
Nie miał pojęcia, dlaczego Nick i Marcus zgodnie wybuchnęli gromkim śmiechem.
- Przyzwoity z ciebie gość, Kinloch. - powiedział Marcus. - Gdyby coś ze mną było
nie tak, trzymałbym się od ciebie z daleka. Zapewniam, że jestem w dobrej formie. Odkąd do
miasta dotarła nowina o zamordowaniu Sywella, brak mi tylko cierpliwości, bo wszyscy
wygadują bzdury na mój temat? - Och, odetchnąłem z ulgą - rzekł uspokojony Adrian i dodał:
- Nie chcę przez to powiedzieć, że pochwalam morderstwo, ale Sywell sam się prosił o taki
los. Przeczytałem niedawno świetną książkę na jego temat. Rzecz nosi tytuł „Nikczemny
markiz”. Nick twierdzi, że sportretowano w niej wielu ludzi z naszej sfery. Tak czy inaczej
cieszę się, że jesteś zdrów. Sywell nam wszystkim bruździł i dawał do ręki mocne argumenty
tym okropnym radykałom, którzy obrzucają błotem całą Izbę Lordów. Może po jego śmierci
wreszcie się uciszą.
- Wątpliwe - odparli jednocześnie Nick i Marcus. Ten ostatni dodał rzeczowo: -
Najdziwniejsze jest to, że Sywell zginął dokładnie tak, jak opisano w książce.
- Cały pokój we krwi, denat zamordowany swoją własną brzytwą! - krzyknął
wstrząśnięty Adrian.
- Otóż to - przytaknął Marcus. - Albo mamy do czynienia z wyjątkowym zbiegiem
okoliczności, zwłaszcza że gdy paszkwil został opublikowany, Sywell cieszył się dobrym
zdrowiem... względnie dobrym - poprawił się szybko i ciągnął swoje wywody: - albo
morderca czerpał inspiracje z książki.
Wszyscy trzej przez kilka chwil rozważali, każdy na swój sposób, haniebną śmierć
markiza. W końcu Nick postanowił zmienić temat i wykorzystać fakt, że natknęli się na
Marcusa. Zaczął go wypytywać o Tenisonów z Steep Ride w hrabstwie Northampton.
- Wiem, Angmering, że twoja rodzina pochodzi ze Steepwood. Może ich tam
widywałeś? Niedawno przyjechali do Londynu. Ich córka będzie przedstawiona na
królewskim dworze.
- Tenison? - zastanawiał się Marcus. - Tak, poznałem go na balu w salach redutowych
Abbot Quincey, kiedy tam ostatnio bawiłem. Przyzwoity facet, ma w sobie coś z uczonego, Z
przyjemnością uciąłem sobie z nim pogawędkę na temat dziejów opactwa, które później stało
się własnością naszej rodziny. Ojciec także ma go za uczciwego człowieka. Pamiętam
jedynaczkę Tenisonów: filigranowa, cichutka, tyranizowana przez władczą matkę.
- Miała damę do towarzystwa? - zapytał Nick, wykorzystując okazję do zdobycia
informacji.
- Czyja wiem? Kto by pamiętał te damulki? - wzruszył ramionami Marcus.
Słuchający nieuważnie Adrian natychmiast się obruszył.
- Tę, która jej obecnie towarzyszy, na pewno byś zauważył, Angmering. Jest
wyjątkowo piękna, usuwa w cień córkę Tenisonów, nie czyniąc żadnych starań w tym
kierunku. Pochodzi z tych samych okolic.
Nick i Marcus nie widzieli dotąd u Adriana podobnego ożywienia. Był wyraźnie
oburzony, że ktoś nie oddał sprawiedliwości Atenie.
- Jak się nazywa ta perła, Kinloch? Musi być naprawdę wyjątkowa, skoro dla niej
zapomniałeś o innych dzierlatkach.
- Miarkuj się, Angmering! Panna Atena Filmer jest prawdziwą damą, ma nieskazitelne
maniery i wzorowo wypełnia swoje obowiązki, pomagając córce Tenisonów odnaleźć się w
wielkim świecie. Prawda, Nick?
- Można tak powiedzieć - padła ostrożna odpowiedź.
- Filmer... - rzekł Marcus. - Nie przypominam sobie nikogo o tym nazwisku. Skoro na
tobie, Kinloch, zrobiła tak ogromne wrażenie, z pewnością zauważyłbym ją, gdyby pojawiła
się na horyzoncie.
- Nic straconego - odciął się Adrian, nadal w wojowniczym nastroju. - Masz
doskonałą sposobność, żeby ją poznać. Spodziewałem się, że Tenisonowie zechcą dziś po
południu odwiedzić Hyde Park, bo pogoda jest prześliczna, i widzę, że udało mi się ich
namówić. Już tu są! Przekonam rodziców panny Emmy, że młode damy zamiast jechać
landem, powinny wybrać się z nami na przechadzkę, sam więc ocenisz. Niewątpliwie potem
zgodzisz się ze mną, że nie wszystkie damy do towarzystwa są podstarzałymi brzydulami.
Pomaszerował w głąb alejki, którą jechało otwarte lando Tenisonów. Marcus w
zamyśleniu odprowadził go wzrokiem.
- Powiedz mi, Cameron, co napadło Kinlocha? Chyba nie zakochał się w jakiejś
prostaczce, w zwykłej damie do towarzystwa! Akurat jego nigdy bym nie posądził o
skłonność do mezaliansu. Nie zadziera nosa, ale trudno nazwać go lekkoduchem.
Nick zadziwił samego siebie, broniąc Ateny.
- Poczekaj, Marcusie, aż sam zobaczysz tę pannę. Naprawdę jest urodziwa... a także
mądra.
- Mądra! O bogowie! W takim razie o czym rozmawia z Kinlochem?
Nick wybuchnął śmiechem. Dawno się nie widzieli i dlatego zapomniał, że obaj są
równie spostrzegawczy. Angmering od razu trafił w dziesiątkę, potwierdzając jego
wątpliwości co do małżeństwa Adriana z Ateną.
Nim zdążył odpowiedzieć na ostatnią uwagę, dobiegł go przeciągły gwizd. Tak
nieoczekiwanie Marcus zareagował na widok Adriana prowadzącego pod ręce dwie młode
damy.
- Dobry Boże! Już wiem, co miał na myśli. Tamta mała trochę podrosła od naszego
ostatniego spotkania. Teraz jest całkiem znośna. Miła buzia, ładna figurka. Ale jej dama do
towarzystwa... Prawdziwa piękność, bez dwóch zdań!
Nick spojrzał spode łba na starego przyjaciela. Też coś! Co za dużo, to niezdrowo!
Atena zyskała kolejnego wielbiciela! To chyba czary... jak w Śnie nocy letniej Szekspira.
Marcus skłonił się nisko obu paniom, gdy Adrian go im przedstawił.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Jesteś szczęściarzem, Kinloch! U obu ramion
prawdziwe ślicznotki. Idąc po panie, zapowiedziałeś, że przyprowadzisz dwie wyjątkowe
piękności, i dotrzymałeś słowa.
Emma uroczo się zarumieniła. Dawniej byłaby całkiem zbita z tropu takimi
pochwałami, ale tamte czasy już minęły...
- Pan nam pochlebia, milordzie - odparła Atena.
- Bez tytułomanii, panno Filmer. Proszę mi mówić Angmering. Mam nadzieję, że i
panna Emma zechce tak się do mnie zwracać. Spotkaliśmy się w okresie Bożego Narodzenia
w salach redutowych Abbot Quincey.
- Jestem zaszczycona, że raczył mnie pan zapamiętać, Angmering - odparła nieśmiało
Emma.
- Co też pani mówi! Jak mógłbym zapomnieć? Wydaje mi się, że nie poznałem wtedy
pani towarzyszki. Na pewno też utkwiłaby mi w pamięci.
Atena jak zwykłe czuła na sobie gniewne spojrzenie Nicka. Od razu polubiła
szczerego i bezpośredniego Angmeringa.
- Nie spotkaliśmy się, ponieważ moja mama chorowała i nie byłam na balu.
- Mieszka pani w Abbot Quincey, panno Filmer? Atena pokręciła głową.
- Nie. Moja owdowiała matka osiadła przed laty w niewielkiej wiosce zwanej Steep
Ride po drugiej stronie Steepwood. To urocza osada, pewnie dlatego, że taka maleńka.
Steep Ride, powtórzył w myślach Nick. Trzeba zapamiętać tę nazwę. Już wiedział,
gdzie szukać informacji o pannie Filmer i jej pochodzeniu. Szedł sam za Adrianem
prowadzącym Emmę i Marcusem, który podał ramię Atenie. Z ponurą miną przysłuchiwał się
ich rozmowie.
Po kilku chwilach niezobowiązującej konwersacji Marcus oznajmił:
- Panno Filmer, moje gratulacje! Odkąd przyjechałem do Londynu, wszyscy
rozmawiają ze mną, jakby mieli do czynienia z dziwakiem albo szaleńcem. Jest pani pierwszą
osobą, która zachowuje się normalnie.
- Gdyby chciał pan dowieść, że ma w sobie coś z oryginała lub ekscentryka, z
pewnością nic by pana nie powstrzymało, lecz na razie nie oczekuję takich niespodzianek.
Domyślam się, że morderstwo popełnione na osobie markiza oraz więzy łączące pańską
rodzinę ze Steepwood zachęcają innych do szukania sensacji. Plotkarze uwielbiają
melodramatyczne sytuacje.
- Dobrze powiedziane. - Marcus uśmiechnął się do Ateny. - Dzięki pani bawi mnie
teraz ich postępowanie, które do tej pory uważałem za irytujące. Nick Cameron powiedział,
że jest pani mądra, i miał rację.
- Naprawdę tak mówił? - odparła chłodno Atena. - Uchodzi za rozumnego człowieka,
więc jego uznanie powinno mi pochlebiać.
- Uwaga Nicka z pewnością nie była pochlebstwem. Jestem pewny, że zgodzi się ze
mną.
Atena miała w tej kwestii spore wątpliwości. Jej zaufanie wobec Camerona stało pod
znakiem zapytania, natomiast z każdą minutą nie bez irytacji utwierdzała się w przekonaniu,
że nadal ją przyciąga niczym magnes. Ilekroć wchodziła do sali balowej czy bawialni albo jak
dziś jechała do Hyde Parku, odruchowo szukała go wzrokiem. Co gorsza, zwyczajne
spotkanie stawało się dla niej ogromnym przeżyciem. Tak samo czuła się, gdy pewnego razu
przypadkiem wypiła bardzo mocny alkohol, który natychmiast uderzył jej do głowy.
Wstydziła się przyznać, że sama obecność tego mężczyzny wprawia ją w upojenie.
Zastanawiała się, jak on reaguje na jej widok. Zwykle odnosiła wrażenie, że go denerwuje.
Kiedy się pojawiała, krzywił usta i obrzucał ją chłodnym taksującym spojrzeniem.
Idący za Marcusem i Ateną Nick był równie poruszony. Przez głowę przebiegały mu
podobne myśli i spostrzeżenia. Mimo woli podsłuchiwał tamtych dwoje i utwierdzał się w
przekonaniu, że musi zdobyć jak najwięcej informacji na temat panny Filmer.
Ostateczną decyzję podjął, gdy z powozu stojącego za drzewami wysiadł książę
Inglesham i podszedł do nich, prowadząc na srebrnej smyczy wielkiego charta rosyjskiego.
Gdy pies podbiegł do Ateny, natychmiast uległ jej urokowi. Jak wszystkie samce,
zaczął się do niej łasić pan musiał go przywołać do porządku.
- Angmering, drogi przyjacielu, przedstaw mnie swojej towarzyszce, żebym mógł ją
przeprosić za niefortunne zachowanie mego zwierzaka, który wabi się Iwan Groźny, a
zachowuje się jak mały kotek, więc przy nadawaniu imienia zaszła chyba jakaś pomyłka -
powiedział, jak zwykle opanowany. Ukłonił się nisko Atenie.
Kolejny wielbiciel, pomyślał z wściekłością Nick. Powinni ją nazwać Afrodytą, a nie
Ateną. Imię bogini miłości byłoby w tym wypadku stosowniejsze, bo najwyraźniej wszyscy
mężczyźni gotowi są paść do jej stóp. Gdyby została kurtyzaną, z pewnością nie narzekałaby
na brak adoratorów.
Marcus natychmiast przedstawił Atenę księciu... oraz Iwanowi, który skomlał z
ukontentowania. Pochyliła się, żeby pogłaskać kształtny łeb szlachetnego zwierzęcia, które
radośnie polizało jej dłoń. Książę odciągnął go i uniżenie przepraszał, a na koniec rzekł:
- Droga panno Filmer, mogę tylko powiedzieć, że nie przypominam sobie, żeby
kiedykolwiek zachował się w ten sposób. Do tej pory znany był z niechęci do ludzi. Za mną
także nie przepada. Jego serdeczność powinna pani schlebiać.
Znowu mowa o schlebianiu! Atena uśmiechnęła się, a Nick zacisnął zęby, co nie było
łatwe, bo rozmawiając z księciem, starał się zachować przyjemny wyraz twarzy. Inglesham
miał opinię pustelnika i rzadko szukał towarzystwa ludzi ze swojej sfery. Chodziły słuchy, że
w młodości przeżył zawód miłosny, a jego małżeństwo okazało się tragiczną pomyłką. Po
śmierci żony zdecydowanie odsunął się od świata.
No i proszę, teraz wpadła mu w oko panna Atena Filmer. W tym momencie nastąpił
gwałtowny zwrot w monologu wewnętrznym Nicka Camerona, który nagle zrozumiał, że
spotkała go straszliwa przygoda: sam też zakochał się w pannie Atenie Filmer i każdego
samca - obojętnie mężczyznę lub zwierzę - traktował jak rywala!
Nie, to nie do zniesienia! Z pewnością doświadczał jedynie zwykłej żądzy. Naturalnie,
nie czuł nic więcej...
W głębi serca wiedział jednak, że kłamie. Potrafił oszukać innych, nawet Atenę, ale
nie mógł zwodzić samego siebie.
Nie ulegało wątpliwości, że książę jest zachwycony nową znajomą.
- Atena - powiedział. - Szlachetne imię. Wolno spytać, czy występuje często w pani
rodzinie?
- Nie sądzę - odparła wymijająco, bo nie znała żadnych krewnych, ale nie mogła tego
zdradzić księciu. - Mama nazwała mnie tak, ponieważ jej ojciec był wybitnym znawcą antyku
i uważał to imię za ładne.
- Przypadło urodziwej właścicielce - odparł szarmancko książę, starając się panować
nad Iwanem, który z uwielbieniem wpatrywał się w Atenę i chętnie znów polizałby jej dłoń. -
Jeśli dobrze zrozumiałem wyjaśnienia Angmeringa, przyjechała pani do Londynu z
Tenisonami i przyjaźni się z ich córką. To rodzina ze Steepwood w hrabstwie Northampton,
prawda? Słyszałem, że Tenison ostatnio wszedł w spór z nieżyjącym markizem Sywellem.
- Możliwe - odparła Atena, starając się jak najmniej mówić o rodzinnych stronach. -
Wydaje mi się, że był to spór graniczny.
- Gdyby pani mieszkała we własnym domu, nie u przyjaciół, dałbym pani w prezencie
Iwana, ponieważ obawiam się, że wasze rozstanie będzie dla niego trudną próbą. Pochodzi
pani ze Steepwood? Czy dobrze zrozumiałem? Ma pani krewnych? Na pewno matkę.
Do diabła, o co mu chodzi, pomyśleli jednocześnie Marcus i Nick. Obaj podejrzewali,
że książę usiłuje zdobyć względy Ateny Filmer, co było założeniem nader śmiałym, jeśli
wziąć pod uwagę jego reputację, nienaganną pod każdym względem.
- Szczerze mówiąc, mało wiem o rodzinnych koligacjach - odparła Atena, coraz
bardziej zakłopotana tą indagacją. Starannie ukrywała wszelkie objawy lekkiego
zdenerwowania, na które Nick był jednak szczególnie wyczulony, i dlatego zaraz pomyślał,
że książę trafił chyba w czułe miejsce. Chętnie by się dowiedział, czemu służą te wszystkie
pytania.
Do diabła, jakie plany ma książę wobec panny Filmer?
Atena zadawała sobie to samo pytanie. Z roztargnieniem głaskała po głowie Iwana,
który przestał się wyrywać i znacznie spokojniej wyrażał teraz swoje uwielbienie. Pomyślała,
że gdyby nie była tylko ubogą znajomą Tenisonów, z radością przyjęłaby podarunek księcia.
Nie miała nigdy psa. Pani Filmer balansowała na granicy ubóstwa. Miała stały dochód
zapewniający skromne utrzymanie, trzymała więc kota, którego łatwiej było wykarmić.
- Mamy kota jak czarownice ze starych baśni - powiedziała kiedyś z westchnieniem.
Książę również uświadomił sobie, że jak na początek znajomości jest przesadnie
dociekliwy, i zmienił temat. Zaczął omawiać polityczne nowiny. Wspomniał o luddystach,
którzy zabili kupca w hrabstwie York, mówił o żałosnej doli angielskiego pospólstwa.
- To wojna - dodał, a Nick i Marcus zgodnie pokiwali głowami. - Nawet bez
rozruchów i francuskiej blokady sytuacja wyglądałaby fatalnie. Teraz grozi nam klęska.
Młody Byron miał rację, przemawiając w Izbie Lordów, ale wyraził tylko swoje oburzenie i
nie zaproponował konkretnych posunięć, które ulżyłyby ludowi w cierpieniu.
Na szczęście przestał wypytywać o moich widmowych kuzynów, pomyślała Atena,
ale te sprawy są równie przygnębiające. Niemal odetchnęła z ulgą, gdy Adrian prowadzący
Emmę zawrócił, wychodząc naprzeciw jej i Angmeringowi.
- Tam, do kata, co się z wami dzieje? Nick, czemu zostaliście...
Przerwał mu Iwan, który pod wpływem nagłej niechęci do przybysza zaczął szczekać
jak szalony.
- Niedobry pies - skarcił go książę. - Muszę zaprowadzić cię do powozu. Wybacz,
Kinloch, że tak nagle odchodzę, ale nie mogę pozwolić, by Iwan się panoszył. Porozmawiamy
innym razem. Cieszę się, że spotkałem tak miłe towarzystwo i zostałem pani przedstawiony,
panno Filmer. To dla mnie prawdziwy zaszczyt. - Skłonił się i pociągnął za sobą psa.
- Mówcie, co się stało! - rzucił Adrian, patrząc za nim. - Zatrzymał was? Podobno to
istny pustelnik, tak mówią. Dziwnie na panią spoglądał, Ateno. Jego pies również.
Wszyscy stłumili śmiech wywołany bezceremonialną uwagą. Zdarzało się czasami, że
prostoduszny Adrian od razu trafiał w sedno, podczas gdy jego subtelniejsi rozmówcy krążyli
wokół sprawy. To była właśnie jedna z takich chwil.
- Sądzę, Adrianie, że zwrócił na mnie uwagę tylko z powodu osobliwego zachowania
swego charta - odparła Atena, starając się mówić spokojnie i rzeczowo.
Miała świadomość, że mija się z prawdą. Gdy książę zadawał pytania, wyczuwała w
nich pewną natarczywość, ale nie potrafiła określić, z czego to wynika. Może wpadła mu w
oko, a może istotnie interesowali go krewni Filmerów. Nie była świadoma, że jej myśli są
odbiciem rozważań Nicka.
Marcus także uznał zachowanie księcia za dziwne, ale nim zdążył wyrazić swoją
opinię; zbliżyła się do nich bardzo elegancka i urodziwa kobieta, na oko trzydziestoparoletnia.
Szła pod rękę ze znacznie starszym siwym mężczyzną.
- Cameron! Nick Cameron, ach, to ty! Tak mówiłam, ale Laxford nie był całkiem
pewny. Ostatnio wzrok mu się pogorszył. Ogromnie się cieszę z tego spotkania. Tyle lat
minęło. Trzeba wam wiedzieć - zwróciła się do słuchaczy, jakby przemawiała na zebraniu -
że w dzieciństwie Nick i ja zawsze trzymaliśmy się razem. Ach, to były piękne dni -
westchnęła i dodała pospiesznie: - Nie przedstawisz mnie znajomym, Nick? Lorda Kinlocha
pamiętam sprzed lat.
Podczas tej perory wiekowy mąż stał obok niej jak słup soli.
Atena spostrzegła, że Nick wcale nie jest zachwycony wylewnym powitaniem lady
Laxford. Na jego twarzy ujrzała wyraz, który pojawił się, ilekroć zamierzał ją surowo
napiętnować.
Ukłonił się niedbale, zwracając się do kobiety, nie użył arystokratycznego tytułu i
powiedział krótko:
- Jak sobie życzysz, Floro. Lodowatym tonem dokonał prezentacji wymuszonej przez
damę o ślicznej twarzy i przenikliwym wzroku. Atena ze zdziwieniem stwierdziła, że głównie
ona jest nim przeszywana. A zatem towarzyszka zabaw Nicka była dość bystra, aby szybko
się zorientować, że Emma nie jest obiektem jego zainteresowania! Od razu postawiła na
Atenę.
Ciekawe, co na tej podstawie można wywnioskować na temat charakteru owej damy...
oraz jej przyjaźni z Nickiem.
Zaczęła się ogólna rozmowa, w której Nick nie brał udziału, chociaż lady Laxford
próbowała go do niej wciągnąć.
- Dlaczego jesteś taki milczący? To do ciebie niepodobne - powtarzała raz po raz.
Nie reagował na te zaczepki, tylko stanął z boku, starając się zwrócić na siebie uwagę
lorda Laxforda, którego roztargnione spojrzenie świadczyło, że podeszły wiek przyćmił mu
nieco umysł. Mimo to znacznie młodsza żona często zagadywała go przyjaźnie, lecz zaraz
podejmowała wątek, wiedząc, że nie doczeka się odpowiedzi.
W końcu ku ogólnej uldze mąż pociągnął Florę Laxford za ramię i ochrypłym tonem
mruknął coś niezrozumiale, na co zareagowała stłumionym piskiem.
- Naturalnie, mój drogi - powiedziała. - Wracamy do powozu. Tam odpoczniesz. Au
revoir. Żegnam nowych i starych znajomych.
Odeszła, machając ręką na pożegnanie, ciągnąc za sobą swego pana i władcę, który,
jak kąśliwie zauważył Nick, był jej całkowicie uległy. Wszyscy patrzyli po sobie, nie
wiedząc, jak skomentować to spotkanie. Marcus, jak zwykle nie przebierając w słowach,
wypowiedział uwagę, która właściwie nie powinna paść w towarzystwie.
- Boże miłosierny, jakaż ona męcząca! Cameron, naprawdę byłeś z nią blisko w
zamierzchłych czasach dzieciństwa?
- Przez jakiś czas - padła odpowiedź, a ostry ton nie zachęcał do kontynuowania
rozmowy.
Niespodziewane spotkanie z Florą Campbell było dla Nicka prawdziwym wstrząsem.
Jego dawna wybranka zachowała urodę, ale zadawał sobie pytanie, czy zawsze była taka
płytka. Daremnie próbował odepchnąć smutne wspomnienia, nagle wywołane z lamusa
pamięci, gdy stanął twarzą w twarz z Florą.
Na szczęście przyłączył się do nich daleki kuzyn Marcusa, który poprosił, aby ten
poszedł z nim w głąb parku, gdzie została reszta towarzystwa, i osobiście zapewnił jego
matkę, że żadnemu z Yardleyów nie grozi natychmiastowe aresztowanie pod zarzutem
zamordowania Sywella. Adrian wykorzystał sposobność, żeby podać ramię Atenie, a Nick
dotrzymywał towarzystwa Emmie. Uznał ją za miłą, lecz niezbyt interesującą.
- Ulżyło mi, gdy mama poprosiła Atenę, aby pojechała z nami do Londynu - wyznała
szczerze Emma. - W szkole trzymałyśmy się razem, początkowo uchodziłam za jej
podopieczną. Niektóre koleżanki dokuczały mi, ponieważ byłam mała i sporo młodsza, lecz
Atena szybko przywołała je do porządku. Mam wobec niej ogromny dług wdzięczności,
którego nigdy nie zdołam spłacić.
Takiego wizerunku Ateny dobrej i opiekuńczej Nick dotąd nie znał. Całkiem możliwe,
pomyślał z ironią, że dbała o Emmę, żeby wkraść się w łaski jej rodziców.
Im więcej się dowiadywał, tym bardziej chciał poszerzyć swoją wiedzę na jej temat.
Poza tym spotkanie z Florą Campbell obudziło w nim podejrzliwość wobec wszystkich kobiet
i motywów ich postępowania. Nie zapomniał, że kiedyś byli przyjaciółmi, a potem łączyło ich
coś więcej. Żartowali razem, spacerowali i szukali miłych rozrywek. Nick miał pewność, że
dobrze ulokował swoje uczucia. Przed wyjazdem na uniwersytet, gdzie miał dokończyć
studia, oświadczył się i został przyjęty. Ustalili, że pobiorą się po jego powrocie do domu.
Do ślubu nie doszło. Pod nieobecność Nicka Flora poznała wiekowego lorda
Laxforda, który rozglądał się za młodą żoną. Był niezmiernie bogaty, jego fortuna
dorównywała majątkowi Adriana. Nicka czekało bolesne rozczarowanie. Zamiast poślubić
ukochaną, której uczucia był absolutnie pewny, musiał wysłuchiwać nowin o jej wspaniałym
ślubie z innym.
Najgorsze miał jeszcze przed sobą. Przy pierwszej sposobności, która nadarzyła się
pół roku później, surowo skarcił Florę i zarzucił jej złamanie przyrzeczenia, ale został
wyśmiany.
- Nick, kochanie moje, nie bądź głupcem - odparła kobieta, uważana przez niego za
wzór cnót. - Nic się nie zmieniło. Teraz możemy cieszyć się sobą, kiedy zechcemy. Gdy
Laxford odejdzie na wieczny spoczynek, a zapewne nie pożyje długo, dostanę spadek, który
zrobi z nas bogaczy i pozwoli opływać w dostatki. Wtedy się pobierzemy. Dlaczego
mielibyśmy poprzestawać na zwykłej wygodzie, skoro możemy zagarnąć ogromny majątek?
Z pogardą odwrócił się od Flory, a wszystkie młodzieńcze ideały nagle legły w
gruzach. Przeżyty zawód uczynił z niego cynika wrogo nastawionego nie tylko do kobiet, lecz
także do wszystkich ludzi. Nie potrafił i nie chciał żałować, że ją stracił, bo nie była tego
warta, ale jej postępki całkiem go odmieniły. Potem znowu szukała z nim porozumienia, bo
Laxford wbrew jej przypuszczeniom okazał się wyjątkowo długowieczny, ale unikał jej jak
ognia.
Dziś zaskoczyła go, kiedy był w większym gronie, nie mógł więc jasno i wyraźnie dać
do zrozumienia, że nie życzy sobie być nagabywany. Nieuchronnym skutkiem ubocznym tego
spotkania było jednak spotęgowanie wrogości Nicka wobec Ateny.
Postanowił następnego dnia zwrócić się z prośbą o pomoc do Hugh Camerona, kuzyna
pracującego w ministerstwie spraw wewnętrznych, który z pewnością poleci mu jakiegoś
byłego śledczego. Niech ten człowiek pojedzie do Steepwood, żeby powęszyć na miejscu i
dowiedzieć się, kim naprawdę jest panna Atena Filmer. Miał nadzieje, że wyniki poufnego
śledztwa pozwolą mu odzyskać spokój i zapomnieć o zwodniczej czarodziejce z hrabstwa
Northampton.
Albo nie. To całkiem możliwe!
ROZDZIAŁ PIĄTY
Hugh Cameron chętnie zgodził się pomóc Nickowi, do którego miał słabość,
zwłaszcza że drugi z najbliższych krewnych imieniem Jack, kapitan siedemdziesiątego
trzeciego regimentu szkockiego, był w rodzinie czarną owcą, i Hugh nie chciał mieć z nim nic
wspólnego.
- Polecam Jacksona - radził Nickowi. - Jest cholernie dyskretny. Zdradzę ci pewien
sekret. Odejście Jacksona ze służby zostało ukartowane, żebyśmy mogli poufnie korzystać z
jego usług. Teraz jest wolny. Nie pytam, jakie masz dla niego zlecenie. On sam często mawia,
że w takich sprawach lepiej trzymać język za zębami.
- Jestem ci bardzo wdzięczny. Gdzie go znajdę? Kuzyn Hugh udzielił potrzebnych
informacji i dodał:
- A przy okazji... Pewnie się ucieszysz, jeśli powiem, że kuzyn Jack został wysłany na
antypody i ma pilnować więźniów w kolonii karnej nad Zatoką Botany, przestanie cię więc
zasypywać listownymi prośbami o wsparcie.
Jackson okazał się dokładnie taki, jak wyobrażał go sobie Nick. Był surowy, dość
krępy, ale silny. Nie pytał, dlaczego Nickowi zależy na wszelkich informacjach dotyczących
panny Ateny Filmer oraz jej rodziny. Kiwnął tylko głową i powiedział szorstko:
- Proszę mieć świadomość, że moje odkrycia mogą się panu nie spodobać. Zawsze
uprzedzam o tym klientów, bo czasami dostaje mi się od nich, kiedy przynoszę złe wieści, a
przecież ich nie tworzę, tylko ujawniam.
- Mniejsza z tym, czy nowiny będą dobre, czy złe. Chcę usłyszeć wszystko, czego pan
się dowie - zapewnił Nick. - Z pewnością nie będę na pana zły, jeśli informacje mi się nie
spodobają.
Jackson znowu kiwnął głową.
- I słusznie. Lubię wiedzieć, na czym stoję. Nie zapytał, czy dziewczyna jest ładna, bo
szósty zmysł podpowiedział mu, że pan Nicholas Cameron nie zawracałby sobie głowy
brzydulą. Zatrzymał dla siebie wiadomość, że inne osoby też są zainteresowane wszystkim,
co dzieje się w Steepwood w hrabstwie Northampton. Wiadomo: dyskrecja zapewniona.
Jackson siedział w sprawie po uszy. Władze zleciły mu przeprowadzenie dyskretnego
śledztwa dotyczącego tragicznej śmierci Sywella, podjął się też prywatnego dochodzenia.
Teraz dostał trzecie zlecenie. Trudność polegała na tym, że musiał być ostrożny niemal do
przesady, natomiast ewidentny pożytek to potrójne honorarium i koszta podróży płacone
tylko raz.
Emma została przedstawiona księciu regentowi, który ogromnie ją rozczarował.
- Otyły staruch - opowiadała Atenie, nie kryjąc zawodu. - Po prostu okropny. Tata
mówił, że w młodości był przystojny, ale brzydko się zestarzał. Pokazano mi tłustą staruchę,
która jest jego metresą. Wygląda na to, że książę gustuje w brzydocie.
Tak, Emma błyskawicznie doroślała. Wieczorem, w dniu dworskiej prezentacji,
Tenisonowie wydali małe przyjęcie dla najbliższych przyjaciół. Biedna Atena musiała znów
włożyć szarą domową suknię, ponieważ do pani Tenison dotarło wreszcie, że ta Filmer
zaćmiewa jej Emmę. Nie pozwolono jej także siąść z najmilszymi gośćmi do kolacji, która
poprzedziła wieczorne spotkanie.
Mimo tego afrontu wielbiciele nadal adorowali Atenę, choć z daleka. Adrian
zamierzał nawet wyrazić swoje oburzenie, lecz Nick uświadomił mu, że taka uwaga byłaby
nietaktowna.
- Co gorsza - dodał - głupi babus mógłby odprawić tę biedaczkę i straciłbyś możliwość
widywania Ateny.
- Masz rację - przytaknął Adrian. Ledwie Atena weszła do salonu, gdzie po kolacji
zebrali się goście, ruszył prosto do niej.
- Stara megiera nie pozwoliła pani usiąść z nami do stołu - powiedział. - Chciałem jej
powiedzieć, co o tym myślę, ale Nick mnie powstrzymał.
- I słusznie - odparła, trochę zdziwiona, że Cameron uchronił ją od przykrej
reprymendy ze strony rozgniewanej chlebodawczyni. - Moim zdaniem pani Tenison trochę
żałuje, że przywiozła mnie do Londynu, a pańska interwencja byłaby dla niej pretekstem, aby
mnie odprawić.
Nic o tym nie wiedząc, była bliższa prawdy, niż jej się wydawało. Pani Tenison
oznajmiła mężowi, że Filmer powinna wrócić do hrabstwa Northampton.
- Popełniłabyś wielki błąd, moja droga - tłumaczył łagodnie, - Emma zaczyna
rozkwitać, co w znacznym stopniu zawdzięcza pannie Filmer, która skutecznie namawia ją do
pokonywania nieśmiałości.
- Filmer zagięła parol na Kinlocha - odparła ze złością jego żona - a ja miałam
nadzieję, że on zainteresuje się Emmą. Nie zwróci na nią uwagi, dopóki będzie się uganiał za
damą do towarzystwa. Nawiasem mówiąc, Filmer nie wie, gdzie jej miejsce. Zachowuje się
jak wytworna dama z wyższych sfer.
- Owszem - przytaknął pan Tenison. - Moim zdaniem to bardzo dobrze. Większość
pań towarzyszących młodym dziewczętom przytłacza je, natomiast panna Filmer dzięki
nienagannym manierom dyskretnie zachęca Emmę do większej otwartości. Co do Kinlocha,
pozwól, żeby sam decydował. Mimo swej prostoduszności, nie jest wcale podatny na
wpływy. Poza tym odnoszę wrażenie, że sprawa nie jest przesądzona. Kinloch bez wątpienia
uwielbia Atenę, ale pamiętaj, że należy tu uwzględnić także odczucia drugiej strony...
- Jeśli chcesz przez to powiedzieć - przerwała niegrzecznie pani Tenison - że Filmer
nie skorzysta z okazji, żeby go zbałamucić i zaciągnąć do ołtarza, to bardzo się mylisz.
- Ale z pewnością mam rację - odparł łagodnie - twierdząc, że panna Filmer jest
rozumną młodą damą, a Kinloch, przy wszystkich zaletach, w najmniejszym stopniu nie
dorównuje jej pod tym względem. Czas pokaże, jak się sprawy ułożą, moim zdaniem jednak
niepotrzebnie się martwisz.
Pan Tenison nie uważał za stosowne opowiedzieć żonie o wszelkich zawiłościach tej
sprawy. Jej umysł nie był dość lotny, by pojąć, dlaczego wątpliwe jest, żeby Atena i lord
Kinloch stanęli przed ołtarzem. W ich znajomości istniały tajemne, podskórne nurty. Pani
Tenison była głucha i ślepa na symptomy widoczne dla jej męża i dowodzące, że Nick
Cameron nie jest typowym ubogim krewnym trzymającym się Kinlocha.
Przede wszystkim nie dostrzegała jego mądrości i gruntownego wykształcenia, które
nie miało dla niej wartości. Lekceważyła je również u Ateny i własnego męża. Oceniała łudzi
powierzchownie i pan Tenison obawiał się, że jeśli nie stanie się ostrożniejsza i nadal będzie
ostentacyjnie szukać Emmie męża, efekty tych zabiegów mogą być przeciwne do
spodziewanych.
A tymczasem Adrian chętnie zapraszał Atenę do tańca, a przy okazji zaszczycał
uwagą także Emmę, bo nie miał innego sposobu, żeby zbliżyć się do obiektu swych
westchnień. Młodsza z panien była tak naiwna, że wątpliwości dręczące matkę w ogóle nie
postały jej w głowie.
Lubiła Adriana. Kiedy zaproponował, żeby przeszli do holu i dla rozrywki zagrali w
wista, nie posiadała się z radości. Marcus Angmering miał być jej partnerem, Adrian i Atena
tworzyli drugą parę. Partyjkę raz po raz przerywały wybuchy śmiechu, bo nikt nie traktował
serio tej rozgrywki. Nick Cameron, skłonny do kpin obserwator, z rozbawieniem stwierdził,
że na podstawie zachowania uczestników partii wista sporo można powiedzieć o ich naturze.
Marcus szarżował i nieodmiennie mierzył siły na zamiary, nie licząc się z
możliwościami. Emma była rozważna, lecz nie potrafiła spamiętać zasad. Adrian grał jak
psotny chłopak, którym w istocie był, natomiast Atena oceniała warianty rozgrywki w sposób
przekraczający intelektualne możliwości pozostałych graczy.
Jak na ironię, stale przegrywała przez Adriana. Nick przypuszczał, że gdyby miał ją za
partnerkę, ograliby wszystkie pary gotowe zmierzyć się z nimi podczas dzisiejszego
przyjęcia. Partyjka wista skończyła się zwycięstwem Marcusa i uradowanej Emmy, która
cieszyła się jak dziecko, bo do tej pory zawsze przegrywała.
- Zostałeś pokonany, Kinloch, i tytułem okupu musisz jak najszybciej postawić nam
wszystkim bilety do teatru. Panie zwierzyły mi się, że nie widziały dotąd żadnego spektaklu.
Najwyższy więc czas, żeby im to umożliwić.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - Adrian uśmiechnął się na myśl, że zyska
doskonałą sposobność, aby w ciemnej loży ścisnąć rączkę Ateny. Kto wie, może zdoła nawet
skraść jej całusa. - Nick także powinien z nami pójść.
- Trudno, mus to mus - odparł Cameron. Daleki był od niewdzięczności, lecz się
zirytował, że Atena i Adrian spędzą razem kolejny wieczór.
- Kto panią nauczył tak dobrze grać w karty? - zapytał Atenę, gdy mijała go po
zakończeniu partyjki wista, żeby usunąć się w cień i nie drażnić przeczulonej pani Tenison,
zbyt długo zatrzymując Adriana dla siebie.
- Pan Tenison - odparła - . oraz nasz pastor. Zapraszają mnie do stolika, jeśli brakuje
do pary. Emma nie ma talentu do kart, a jej ojciec szybko odkrył, że mnie go nie brakuje,
zostałam więc na stałe włączona do ich kółka. Pani Tenison gra z pastorem.
Sielski obrazek z życia prowincji, pomyślał Nick. Nie wątpił, że Atena błyskawicznie
opanowała zasady gry.
- Nie chciałbym grać przeciwko pani o duże pieniądze - wyznał pół żarem, pół serio.
- Ach, tak? - Uniosła brwi. - Wydaje mi się, że w ogóle nie życzy pan sobie mieć ze
mną do czynienia, niezależnie od tego, czy chodzi o pieniądze, czy też nie.
Nieopatrznie dała mu sposobność do kolejnego złośliwego ataku.
- Droga Pallas Ateno, moim zdaniem pieniądze są jednym z najważniejszych
powodów, dla których Adrian i ja tak często panią widujemy. Szczerze mówiąc, nie sądzę,
żeby chodziło pani o moje zasoby.
Atena zdziwiła się, że tak ją zabolała nonszalancka uwaga wypowiedziana pod jej
adresem. Przykrość była tym większa, że słowa zawierały sporo prawdy.
- Jest pan grubiański - odparła. - Żegnam, a na odchodnym powiem tylko, że w
pańskiej obecności czy też z dala od pana w ogóle nie myślę o pieniądzach.
Czy naprawdę miała łzy w oczach? Nie chciał jej dotknąć do żywego, a jednak mu się
udało. Sądził, że jest odporniejsza na krytykę. Zawsze bez trudu parowała jego ciosy.
Dlaczego tym razem było inaczej?
Niespodziewanie zaczął się usprawiedliwiać.
- Ateno, niech mi pani daruje, choć moje słowa były niewybaczalne. Nie miałem
prawa tak powiedzieć, ale.
- Och, zawsze ma pan jakieś ale - przerwała stanowczo. Chwila słabości minęła. -
Proszę darować sobie dalszy ciąg tych wywodów. Niewątpliwie znalazł pan już inny sposób,
żeby mnie skrytykować.
Gdyby okazała się równie szlachetna jak wymowna, byłaby prawdziwym skarbem.
Mimo wszystko sprawiła, że Nick poczuł się jak szubrawiec.
Otworzył usta... ale było już za późno na usprawiedliwienia. Nie potrafił od razu
znaleźć odpowiednich słów, a tymczasem Atena oddaliła się, ucinając dyskusję. Gdyby
pobiegł za nią, prosząc o wybaczenie, z pewnością zaczęłyby się płotki.
Jak na złość, mimo woli przysłużył się Adrianowi, który właśnie nadchodził, szukając
Ateny.
- Moja śliczna, moja droga, wydaje się pani znużona. Czy mam znaleźć cichy zakątek,
gdzie odpocznie pani z dała od zgiełku?
Atena przytaknęła i oboje zniknęli Nickowi z oczu. Przestał się obwiniać i pomyślał o
dochodzeniu Jacksona. Miał nadzieję, że uzyska informacje, dzięki którym w lepszym świetle
ujrzy kobietę, którą tak niefortunnie pokochał.
Jackson zdążył już zainstalować się w najtańszym zajeździe Abbot Quincey.
Poprzedniego dnia przybył do Northampton i wynajął konia, żeby dotrzeć jeszcze dalej, aż do
Steepwood. Miejscowy oberżysta był plotkarzem i chętnie rozprawiał o markizie oraz jego
zbiegłej żonie. Nie potrzebował szczególnej zachęty, by perorować na ulubiony temat.
- Dla mnie prawdziwą tajemnicą jest to, dlaczego nikt wcześniej nie wykończył tego
łajdaka. To był wcielony diabeł. Jedno mogę powiedzieć na jego obronę: przez wiele lat
mieliśmy o kim plotkować.
- A plotek nie brakowało - mruknął Jackson, zasłaniając twarz kuflem spienionego,
cienkiego piwa.
- A jakże, panie. Na moje oko lord Yardley nie zamordował markiza. To pan z panów.
Prędzej bym uwierzył, że dokonała tego żona Sywella. A, to całkiem inna historia. Nie ma
wątpliwości, że okrutnie z nią postępował. Nie raz i nie dwa chodziła z podbitym okiem.
Damy się tak nie traktuje.
- Podobno nie była prawdziwą damą - wtrącił sucho Jackson. - Jak sądzicie, kto zabił
markiza?
- Trudno powiedzieć. Nawiasem mówiąc, nie sądzę jednak, żeby to markiza... no,
chyba że wynajęła zbira, który za pieniądze zrobił, co trzeba. Nie wiadomo nawet, czy
biedaczka żyje. Wielu święcie wierzy, że mąż ją ukatrupił, ale ciała nie znaleziono. Nawet
jeśli zabił, nie można było oskarżyć drania, bo i o co? Teraz jest za późno, nawet gdyby trap
się znalazł.
- Jednak nie ma dowodu, że zabił żonę - drążył Jackson.
- Ano tak. Jeszcze kufelek?
- Nie odmówię - odparł Jackson, mając nadzieję, że zdobywanie informacji
dotyczących panny Ateny Filmer okaże się łatwiejsze niż żmudne dochodzenie v sprawie
zamordowanego Sywella i jego zaginionej żony. Hugh Cameron dał Jacksonowi do
zrozumienia, ze sam książę regent życzy sobie jak najszybszego wykrycia sprawcy
morderstwa. Najwyraźniej uznał, że kolejny skandal wśród ludzi z towarzystwa jest nie do
przyjęcia.
Jackson nie dbał, ile afer ujawni się w wyższych sferach, byle tylko hojnie mu płacono
za ich rozpracowanie. Jednemu wielce się dziwił, a mianowicie, że głównymi bohaterami dwu
największych i najnowszych skandali stali się mieszkańcy cichego zakątka w hrabstwie
Northampton. Nie wierzył w osobliwe zbiegi okoliczności, próbował więc ustalić, jaki
związek istnieje między Sywellem, jego żoną oraz panną Ateną Filmer. Nie był jednak
przesadnie podejrzliwy. Rządowe zlecenie dotyczyło wprawdzie okolic Steepwood, ale
wątpił, aby wiązało się bezpośrednio z dwoma prywatnymi śledztwami.
Przestał wypytywać o Sywella, żeby obcy człowiek przesadnie zainteresowany
miejscowymi sensacjami nie wydał się oberżyście podejrzany. Nie stracił jednak wiele,
ponieważ wszyscy bywalcy zajazdu z ożywieniem rozmawiali o zamordowanym markizie.
Wystarczyło jedynie nadstawić ucha. Jackson udawał, że drzemie, i przysłuchiwał się
namiętnie prowadzonej dyskusji. W ten sposób uzyskał więcej informacji, niż gdyby sam
zadawał pytania.
Jedna z zasłyszanych pogłosek szczególnie go zaciekawiła. W rozmowie padło
nazwisko Tenisona na dowód, że markiz potrafił zrazić do siebie nawet ludzi wyjątkowo
łagodnych.
- Poszło o grunta leżące między ziemiami należącymi do opactwa Steepwood a
majątkiem Tenisona, który zarzekał się, że wytoczy Sywellowi proces, jeśli tamten nie ustąpi.
Podobno markiz wrzeszczał, że gdyby żyli w dawnych czasach, kazałby Tenisona powiesić za
jawny opór wobec żądań wielkiego pana. Pastor mówi, że Tenison był wściekły. Po raz
pierwszy w życiu tak się zdenerwował.
- Aż tak, by zabić?
- Może, kto wie?
Z tego wniosek, że chlebodawca panny Filmer należał do grona ludzi
poszkodowanych przez tamtego szaleńca, co dla Jacksona stanowiło doskonały pretekst, aby
go odwiedzić i przesłuchać, a przy okazji zadać kilka pytań dotyczących tajemniczej młodej
damy.
Następnego dnia o świcie pokazało się słońce, a niebo przybrało odcień jasnego
błękitu. Pogoda zachęcała do przejażdżki po wioskach rozrzuconych wokół ziem dawnego
opactwa. Jackson dosiadł konia i ruszył, szukając wiarygodnego pretekstu do odwiedzin w
starym zamczysku. Najpierw jednak musiał zakończyć dochodzenie w sprawie panny Filmer.
Wybrał się do osady Abbot Giles. Jechał główną ulicą, rozglądając się uważnie, jakby
czegoś szukał. Staruszka z koszykiem prowadząca na długiej smyczy równie wiekowego psa
sprawiała wrażenie osoby znającej wszystkie miejscowe plotki. Jackson wiedział, że rodziny
Filmerów i Tenisonów mieszkają w Steep Ride. Zakładał, że na prowincji wszyscy się znają,
ale wiedział z doświadczenia, że lepiej kluczyć, zamiast wprost wypytywać, bo takie
podejście do sprawy bardziej się opłaca.
Zsiadł z konia, przywiązał uzdę do najbliższej furtki, zdjął podniszczony kapelusz i
podszedł do staruszki.
- Przepraszam panią, mogę prosić o pomoc? Podano mi chyba błędny adres. Mam
odwiedzić Datchet House, gdzie mieszka osoba, której poszukuję, ale nie mogę znaleźć tego
domu.
Dwoje bystrych oczu lustrowało go z jawnym zaciekawieniem.
- Bo go tutaj nie ma. Źle pana poinformowali. Wolno spytać, o kogo chodzi?
- O pannę Atenę Filmer. Mam jej dostarczyć list.
- Ach, panna Filmer! Tak, rzeczywiście mieszka w Datchet House, ale żeby tam trafić,
trzeba jechać do Steep Ride. Wszystko panu wytłumaczę. Prosta droga. Nie zastanie pan
Ateny. W domu jest tylko jej matka. Panna Filmer wyjechała do Londynu jako dama do
towarzystwa córki Tenisonów.
Bystre oczy patrzyły z coraz większym zaciekawieniem.
- Widzę, że jest pani znakomicie poinformowana. W takim razie pozwolę sobie zadać
kolejne pytanie, licząc na dalszą pomoc. Bardzo mi zależy na odnalezieniu markizy Sywell
rzecz jasna, o ile jeszcze żyje. Może wie pani, gdzie jej szukać?
- Dziwne, że pan o nią pyta.. Mnie nic nie wiadomo, ale młoda dama, o której pan
wspomniał, mogłaby pomóc. Wiem, że przyjaźniła się z Louise Sywell. Odkryłam to
przypadkiem. Często droga wypada mi przez grunta należące go opactwa i kilka razy
widziałam, jak spacerowały pogrążone w rozmowie. Tak się złożyło, że na dzień przed
zniknięciem markizy dostrzegłam ją w zagajniku uważanym za święte miejsce, obok
kamienia pokrytego runami. Wydawało mi się, że biedactwo płacze.
A zatem markiza przyjaźniła się ze znajomą Nicka Camerona! To dopiero rewelacja!
Chciał zadać kolejne pytanie, ale staruszka uradowana, że ma z kim podzielić się
ogólnie znanymi plotkami, dodała ochoczo:
- Nic dziwnego, że się zaprzyjaźniły. Pochodzenie ich obu jest dość tajemnicze. Matka
panny Filmer podaje się za wdowę, ale mam w tej kwestii spore wątpliwości. Przyjechała tu,
gdy Atena była niemowlęciem, i od tamtej pory nikt z krewnych nie przybył do niej w
odwiedziny. Sprawia wrażenie przyzwoitej kobiety, ale każdy przyzna, że jej życiowa
sytuacja jest osobliwa. Trudno powiedzieć, czy pan Filmer w ogóle istniał. Wielu w to wątpi.
Rzecz jasna, nie twierdzę, że panna Filmer różni się od innych panienek z dobrych domów.
Mówią, że to prawdziwa mądrala, ale nie można czynić jej z tego zarzutu. Co jeszcze
chciałby pan wiedzieć? Chętnie pomogę.
- Byłbym zobowiązany, gdyby zechciała pani dać mi londyński adres chlebodawców
panny Filmer. Chciałbym mieć pewność, że list, który wiozę, zostanie jej doręczony. Jestem
pani niezmiernie wdzięczny za okazaną pomoc - oznajmił Jackson najzupełniej szczerze. -
Czy mogę znać pani imię i nazwisko? Pozwolę sobie podziękować również listownie.
- Jak pan sobie życzy. Jestem Amy Rushmere, panna. Mieszkam na końcu ulicy,
ostatni dom po tej stronie. Proszę do mnie wstąpić. Napiszę adres Tenisonów, a pan
tymczasem pokrzepi się filiżanką herbaty.
Jackson chętnie przyjął zaproszenie starej plotkarki, która oszczędziła mu roboty. Czy
wspomnieć przedstawicielom władz o przyjaźni łączącej markizę z panną Filmer? Wolał
najpierw odszukać młodą damę w Londynie i dyskretnie przesłuchać. Niewykluczone, że
markiza powiedziała serdecznej przyjaciółce o jakimś drobiazgu, wówczas nieistotnym, który
dzięki umiejętnie zadanym pytaniom nagle wypłynie i rzuci nowe światło na sprawę. A może
po prostu zwierzyła się pannie Filmer, nim zniknęła?
Panna Rushmere niewiele więcej miała do powiedzenia, ale z ciekawością pytała o
Londyn.
- Byłam w Londynie tylko raz jako młoda dziewczyna - opowiadała. - Domyślam się,
że zaszły tam wielkie zmiany.
Jackson przyznał jej rację, pożegnał się i ruszył w dalszą drogę. Uznał, że warto
pojechać do Steep Ride, ale ta wizyta nie była dla niego interesująca. Wystarczył rzut na
Datchet House, aby się upewnić, że w małym domku żyje się skromnie, ale jego mieszkanki
nie głodują. Pani Filmer nie miała żadnego zajęcia, a zatem musiała posiadać stały dochód.
Może roczną rentę? Jackson nie odwiedził jej, żeby nie wzbudzać sensacji. Uznał, że stara
plotkarka powiedziała mu wszystko, co powinien wiedzieć o matce i córce. Pani Filmer przez
dwadzieścia lat trzymała w sekrecie tożsamość zagadkowego kochanka, trudno więc
oczekiwać, że teraz w zdawkowej rozmowie z nieznajomym ujawni przypadkiem jego
nazwisko.
Sprawdził wcześniej, że jedyny bank w okolicy znajduje się w Abbot Quincey, gdzie
było też kilka sklepów i niewielka sala redutowa nad oberżą Pod Aniołem, gdzie odbywały
się miejscowe bale. Na co dzień mieszkańcy zbierali się tam, żeby pogwarzyć i wymienić
ploteczki. Jackson postanowił się tam udać. To idealne miejsce, żeby poznać i przekupić
urzędnika bankowego, który dostarczy mu potrzebnych informacji.
Tymczasem kontynuował śledztwo dotyczące śmierci Sywella i zaginięcia jego żony.
Przekupienie urzędnika okazało się łatwiejsze, niż przypuszczał. Wcześniej zaszedł do
banku Jordana i przyjrzał się chudemu, słabowitemu kasjerowi, ze skwaszoną miną
siedzącemu za jedynym bankowym kontuarem.
Jackson podał mu czek na pięć funtów, wystawiony przez ministerstwo skarbu i
poprosił o wydanie pięciu suwerenów, co stanowiło równowartość tej sumy.
- Rzadko się widuje prawdziwego suwerena - westchnął urzędnik, sięgając po czek i
przesuwając po blacie monety.
- Nie ma też wielu prawdziwych suwerenów. - Jackson pozwolił sobie na grę słów.
- Racja, proszę pana. Bankier Jordan marnie płaci.
- Chciałby pan zarobić trochę grosza, co? - odparł Jackson, bawiąc się w
Mefistofelesa. Kasjer miał być jego doktorem Faustem.
- Zamierza pan rozdać swoje suwereny?
- Jeśli zechce pan wstąpić dzisiaj do oberży i odpowiedzieć na kilka pytań, za każde
wypłacę pół suwerena, o ile przyrzeknie mi pan dyskrecję.
- Nie jestem kretynem, żeby gadać na prawo i lewo o swoich sprawach. Będę
punktualnie o siódmej, więc niech mnie pan nie zawiedzie.
Jackson przyrzekł stawić się niezawodnie i dotrzymał słowa. Usiadł przy kominku,
pod zepsutym zegarem wiszącym na brudnej ścianie. Przed nim stało naczynie z piwem. Nie
wątpił, że kasjer przyjdzie o umówionej godzinie, i miał rację.
- Pytaj, kolego - rzucił pogodnie urzędnik, który w wyobraźni już wydawał swoje
pieniądze.
- Przejdźmy tam - zaproponował Jackson, wskazując ławę w zacisznym kącie sali, z
dala od innych gości. Zamówił piwo dla kasjera.
- Domyślam się, że pani Charlotta Filmer jest klientką waszego banku.
- Tak, proszę pana, zgadza się. To było pierwsze pytanie?
- Owszem. - Jackson położył na stole monetę. - Zapracujmy teraz na drugą połówkę.
Czy słusznie mniemam, że ma stały dochód, kwartalnie przelewany na jej konto?
- Jasne. - Kasjer uśmiechnął się szeroko. Poszło jak z płatka. Obowiązywała go
wprawdzie tajemnica bankowa i nie powinien ujawniać informacji o klientach, ale niech to
diabli wezmą. Suwereny były nieodpartą pokusą.
- Oto kolejna moneta za odpowiedzi na dwa pytania. Czy należność przesyłana jest
przelewem? Z którego banku?
Ale łatwizna! Kasjer wiedział, jak zaspokoić ciekawość nowego znajomego.
- Przelew na sto funtów, płatny kwartalnie. Od Couttsa.
- A teraz wypijmy, żeby uczcić dobrze wykonane zadanie.
Jackson przesunął po blacie stołu dwie monety. Przepili do siebie, a potem Jackson z
miną poważną i groźną pochylił się ku swemu rozmówcy.
- Jeśli ktokolwiek dowie się, o czym rozmawiamy, każę wypruć ci flaki, zatem miej
się na baczności.
- Jak mamę kocham, nie pisnę ani słówka - zapewnił skwapliwie kasjer. - Prędzej
umrę. Może pan na mnie polegać.
- Dobrze. Nie lubię, gdy znajomym przytrafiają się niebezpieczne wypadki. Proszę
cieszyć się swoją fortunką i zapomnieć o naszym spotkaniu. I jeszcze jedno:
niech pan omija tę oberżę, dopóki stąd nie wyjadę, czyli do końca tygodnia.
Jackson rozparł się wygodnie na krześle i sączył piwo. Panna Atena Filmer była
owocem miłości, a jej matce wysyłano pieniądze przelewem od Couttsa. Ten bank słynął z
dyskrecji. Jackson nie miał szans, aby dowiedzieć się, kto płaci. Chyba nie było jeszcze
wypadku, żeby ci od Couttsa zdradzili tajemnicę bankową. Ich klientami byli wyłącznie
ludzie majętni i wysoko postawieni, co wiele mówiło o fundatorze.
Co więcej, panna Filmer okazała się przyjaciółką Louise Sywell, Należało zbadać ten
ślad. Ważna informacja dla pana Nicholasa Camerona.
Jackson uznał, że nim złoży raport każdemu z trzech zleceniodawców, musi
przesłuchać niezwykłą i mądrą pannę Filmer, której nazwisko pojawiało się przy każdej
sposobności.
Nieokreślone przeczucie, którego w trakcie śledztwa nigdy nie lekceważył,
podpowiadało mu, że zapewne tylko ona może go doprowadzić do zaginionej markizy. Nie
przejmował się brakiem dowodów potwierdzających przeczucie. Gdy po powrocie do
Londynu odwiedzi Tenisonów, wypyta Atenę o kontakty z żoną Sywella, powołując się na
zlecenie z ministerstwa spraw wewnętrznych, które dawało mu takie uprawnienia. Rzecz
jasna, nie ujawni, że prowadzi również prywatne śledztwo dla Nicka Camerona, zbierając
dane na temat jej pochodzenia i reputacji!
Jackson miał jeszcze do wykonania ostatnią misję: powinien dostać się do gmachu
dawnego opactwa. Dokonał tego, włamując się nocą do środka, ale nie znalazł żadnych
interesujących śladów, bo sypialnia, gdzie zginął Sywell, po morderstwie została starannie
wysprzątana. Łatwość, z jaką wślizgnął się do zamku pod nieobecność Burnecka, który
poszedł się upić, dowodziła, że morderca również nie napotkał żadnych przeszkód.
Kamerdynera Jackson poznał w oberży Pod Aniołem, ale ich rozmowa nic nie dała.
- Nie było mnie tamtej nocy - powiedział Burneck. - Poszedłem do knajpy. Z tuzin
kumpli może to potwierdzić. - Nic więcej nie udało się z niego wyciągnąć.
Jackson sądził, że gdyby zamknąć drania na jakiś czas w więziennej celi i dać mu
solidny wycisk, inaczej by śpiewał, nie było jednak żadnych poszlak ani dowodów
usprawiedliwiających jego aresztowanie. Lepiej wrócić do Londynu i pod pretekstem zadania
kilku pytań Tenisonowi przyjrzeć się niezwykłej pannie Filmer.
Cholera jasna, o co mu chodzi? Tak myślał Nick Cameron, raczej zrezygnowany niż
wściekły, na widok księcia Ingleshama, który szedł w stronę ich kółka, dyskutującego z
ożywieniem po wysłuchaniu kwartetu Haydna na wieczorku muzycznym u lady Dunlop.
Książę, uważany dotąd za odludka i od lat unikający kontaktów towarzyskich, nagle
opuścił swoją pustelnię i zaczął bywać. Gdziekolwiek się pojawiał, najpóźniej po pięciu
minutach składał Tenisonom wyrazy uszanowania, jakby od dawna się nie widzieli. Zapewne
należało to przypisać roztargnieniu.
Okazał się bibliofilem, podobnie jak pan Tenison. Ledwie przywitał się z resztą
towarzystwa, zaczynali obaj uczoną dysputę na ciekawiące ich tematy, co byłoby
zachowaniem typowym dla panów w średnim wieku, gdyby nie fakt, że książę nieodmiennie
starał się wciągnąć do rozmowy Atenę. Dzisiaj wszyscy troje z uznaniem wypowiadali się na
temat niedawno odegranego utworu.
Atena przy każdej sposobności pokazywała się od najlepszej strony. Jako panna
wielce oczytana śmiało włączała się do tej wymiany zdań, natomiast Adrian, który niewiele z
tego rozumiał, stał obok i bałwochwalczo wpatrywał się w ukochaną, podziwiając jej rozum i
wdzięk.
Nick, znacznie od niego bystrzejszy, zadawał sobie pytanie, czy to uczoność pana
Tenisona zwabiła księcia do ich towarzystwa, czy też zainteresowania naukowe stanowią
jedynie parawan umożliwiający mu podziwianie Ateny i ustawiczne zachęcanie jej, żeby
wypowiadała swoje zdanie.
Nawiasem mówiąc, panna Filmer i bez tego była dość wymowna, uznał ponuro Nick,
bo przekonał się kilkakrotnie, że nie brak jej celnych określeń, a język ma ostry.
Do towarzystwa przyłączyły się pani Tenison i Emma, obie nieco zbite z tropu.
Wróciły z jadalni i z trudnością nadążały za dyskutującymi, którzy omawiali teraz kwestię
etymologii nazw miejscowości otaczających opactwo Steepwood, takich jak Steep Ride i tym
podobne. Książę powtarzał każdą z nich, jakby starał się wszystkie zapamiętać.
- Pani mieszka w Steep Ride, prawda? - zwrócił się nagle do Ateny. - Przypuszczam,
że gdy nadchodzą zimowe wieczory, pani ojciec i pan Tenison wiodą długie, interesujące
rozmowy.
- Niestety - odparła, podobnie jak Nick zaskoczona, że książę tak interesuje się jej
sprawami. - Mój ojciec od dawna nie żyje. Mieszkam z matką, która nie zdecydowała się na
powtórne zamążpójście.
Książę spochmurniał, złożył jej wyrazy współczucia i podjął przerwaną dyskusję,
którą Adrian określił później jako czczą gadaninę. Porównywano nazwy miejscowości
występujące w środkowej Anglii z tymi na północy i na południu, wykazując podobieństwa i
różnice.
Zazwyczaj Nick z przyjemnością uczestniczył w tego rodzaju dysputach, ale
wątpliwości i zastrzeżenia dotyczące księcia i jego postępowania tym razem go zniechęciły.
Natrętna myśl, że Inglesham wykorzystuje swoją wiedzę jako zasłonę dymną, aby wkraść się
w łaski Ateny, zepsuła mu wieczór. Do tej pory z trudem znosił umizgi łaszącego się do niej
Adriana, swego przyjaciela i kuzyna, ale widok księcia, mężczyzny w średnim wieku,
zachowującego się identycznie, był dla niego znacznie trudniejszą próbą. Gdy Inglesham
wkrótce się pożegnał, Nick pozostał ponury.
Podczas kolejnej przerwy w koncercie goście zaproszeni na kolację ruszyli do jadalni.
Wykorzystał niewielkie zamieszanie, chwycił ramię Ateny i powiedział przez zaciśnięte zęby:
- Ożywiona wymiana poglądów z pewnością nadwątliła pani siły, droga Pallado. Duch
ochoczy, ale ciało mdłe. Trzeba się wzmocnić. Pani Tenison zachwalała przygotowane na
dzisiejszy wieczór potrawy i napoje. Pozwoli pani, że zaprowadzę ją do jadalni? A może
zamiast normalnej kolacji woli pani spożywać pokarm bogów, czymkolwiek on jest?
Zachował się bardzo śmiało. Po takim wstępie nie mogła odmówić. Dała się
zaprowadzić do sali, gdzie lokaje roznosili na srebrnych tacach kanapki z łososiem, zimnym
mięsem i pasztetem, a na długim stole ustawiono mnóstwo wymyślnych i pięknie podanych
dań.
Jak na złość Atena nie miała dziś apetytu. Z niechęcią patrzyła na jedzenie.
Dlaczego tak bardzo martwiła ją wrogość Camerona? Czemu jej nie lubił? Niczym go
przecież nie uraziła. Czy to jej wina, że najpierw Adrian, a teraz książę byli nią zachwyceni?
Dostrzegła szydercze spojrzenia rzucane przez Nicka, gdy Inglesham rozmawiał z panem
Tenisonem, ale nie mogła wyznać, że sama też czuje się zakłopotana jawną atencją księcia, i
byłaby wdzięczna, gdyby nie zaszczycał jej tak często swoją uwagą.
- Jednego nie rozumiem, panie Cameron - powiedziała w końcu. - Skoro pan nie darzy
mnie sympatią, po co szuka pan mego towarzystwa i wciąga mnie do rozmowy? Działam
panu na nerwy. Dlaczego chodzi pan za mną, chociaż pańska obecność jest mi przykra?
Chyba że chce pan trzymać mnie z dala od Adriana.
Trafiła w sedno. Mimo woli po raz kolejny podziwiał jej spostrzegawczość i talent do
wyciągania odpowiednich wniosków.
- Rozważmy inny wariant - zaproponował. - Dlaczego nie chce pani przyjąć do
wiadomości, że i ja należę do grona pani wielbicieli? Ma ich pani tylu, że składanie hołdów
Atenie Filmer stało się modne.
Jej zdaniem tylko ostatnie zdanie było zgodne z prawdą, bo nie potrafiła uwierzyć, że
Nick gotów jest przyznać się z własnej woli do podobnego zauroczenia. Jaka szkoda! Ilekroć
zapominał o wrogości, stawał się przemiły, wprost czarujący. Swobodnie rozmawiał o
sprawach, które ją interesowały, były zaś czarną magią dla Adriana. Grała z nim w szachy u
Tenisonów, a także we wspaniałej londyńskiej siedzibie w centrum Londynu nad brzegiem
Tamizy, gdzie Adrian zapraszał całe towarzystwo.
Pewnego dnia Nick zastał ją w bibliotece, do której Adrian w ogóle nie wchodził.
Podziwiała sztychy wiszące na ścianach ponad niskimi szafami, w których ustawiono książki.
Widziała je nie po raz pierwszy. Wcześniej pytała już Adriana, skąd pochodzą i przez kogo są
sygnowane. Popatrzył na nią, jakby nie rozumiał, o co chodzi, i odparł lekceważąco:
- Wydaje mi się, że dziadek kupił je w czasie wielkiej podróży po Europie.
Wobec tak oczywistego braku zainteresowania to Nick musiał zaspokoić ciekawość
Ateny.
- Autorem sztychów jest włoski artysta nazwiskiem Piranesi, a przedstawiają znane
rzymskie zabytki i sceny uliczne.
- W naszej rodzinie Nick jest najmądrzejszy - przyznał kiedyś Adrian w rozmowie z
Ateną. - Ma również talent plastyczny. Czasami sam maluje i rysuje.
W głębi ducha żałowała, że Adrian nie jest równie uczony i zdolny. Szkoda, że nie
budzi w niej odczuć równie mocnych jak Nick, który nawet okazując jawną niechęć, wydawał
się fascynujący. Wszelkie próby wyrwania się spod jego uroku okazały się daremne.
- Dlaczego jest pani dzisiaj taka milcząca? - zapytał Nick: Widząc lokaja z tacą,
sięgnął po kieliszek białego wina i podał go Atenie.
- Sądziłam, że nie lubi pan, gdy się odzywam - usłyszał w odpowiedzi.
- Tylko wówczas, gdy Inglesham pani schlebia - wyrwało mu się wbrew woli. - Czy
wiadomo pani, że jest bogatszy od Adriana? Może warto by się nim zainteresować? To
byłoby wspaniałe ukoronowanie londyńskiego sezonu, gdyby została pani księżną. Czymże
jest zwykły hrabia wobec takiego magnata?
- Proponuję toast, panie Cameron. - Atena śmiało uniosła kieliszek. - Za pańskiego
kuzyna Adriana, który w przeciwieństwie do pana jest dobrze wychowany. Brak panu ogłady,
a jego dobre serce znaczy dla mnie więcej od pańskiej mądrości. Zadowolony?
Dygotała tak mocno, że kieliszek drżał w jej dłoni, gdy podniosła go do ust. Nick
poczuł się winny. Uwaga na temat dobrego serca Adriana sprawiła, że ogarnął go wstyd. Na
domiar złego w gniewie Atena wyglądała piękniej niż kiedykolwiek, a jej głos budził tajemne
pragnienia.
Nick znów przyznał w duchu, że mimo podejrzeń co do motywów postępowania
Ateny nie tylko jest w niej zakochany do szaleństwa, lecz także szaleńczo zazdrosny o
każdego mężczyznę, który na nią spojrzał, na którego ona popatrzyła lub do którego się
uśmiechnęła. Jego nie obdarzała uśmiechem. Zbyt często bywał wobec niej grubiański, żeby
na to zasłużyć. Ogarnęły go żal rozgoryczenie.
- Ateno - zaczął - przepraszam... - Ukradkiem westchnął z ulgą, gdy mu przerwała, bo
zabrakło mu słów.
- Nie - rzuciła, stawiając kieliszek na stole, przy którym się zatrzymali. - Nie chcę
pańskich przeprosin, o ile miał pan zamiar je wygłosić. Trochę się pan zagalopował, za późno
więc na skruchę. A teraz proszę mi wybaczyć. Nie mam apetytu. Poszukam milszego
towarzystwa.
Nie próbował jej zatrzymać. Odeszła wyprostowana, jakby kij połknęła, choć serce jej
się krajało, ponieważ miała pewność, że z Nickiem Cameronem byłaby szczęśliwa, a
dobroduszny Adrian pozostanie tylko namiastką.
Tenisonowie i Atena z apetytem jedli późne śniadanie, gdy kamerdyner oznajmił, że
niejaki Jackson chce rozmawiać z panem Tenisonem oraz jego rodziną w związku ze
śledztwem dotyczącym śmierci markiza Sywella. Przesłuchanie powinno odbyć się
natychmiast, bo sprawa była pilna, a Jackson działał z ramienia ministerstwa spraw
wewnętrznych i mógł rozmawiać z każdą osobą mającą ważne dla niego informacje.
Jackson nie wspomniał o zaginionej markizie, bo nie chciał, żeby panna Filmer
wyczuła, o co chodzi. Jeśli ma coś do ukrycia, uprzedzona przygotuje wiarygodną historyjkę.
Należało ją zaskoczyć pod pretekstem urzędowej rozmowy z Tenisonem.
- Śmierć Sywella! - zawołał pan Tenison, rzucając gazetę Morning Post, którą czytała
pijąc kawę i jedząc bułeczki. - Cóż to ma wspólnego ze mną? Byłem w Londynie, kiedy
został zamordowany. Jakich informacji użytecznych dla prawników albo ministra spraw
wewnętrznych mógłbym udzielić?
- Może dowiedzieli się o sporze granicznym? - podpowiedziała pani Tenison, która w
kwestiach praktycznych wykazywała sporo zdrowego rozsądku.
- Zapewne. Obawiam się, że trzeba przyjąć tego Jacksona. Niech czeka w moim
gabinecie. Zaraz tam przyjdę.
- Chyba władze nie podejrzewają, że papa ma coś wspólnego z tą zbrodnią? - spytała
po wyjściu ojca przerażona Emma.
- Markiz został zamordowany tej samej nocy, kiedy byliśmy wszyscy na balu u lady
Cowper. Dwieście osób widziało twego ojca. Tamten człowiek zapewne wyjaśnia tylko
drobne wątpliwości - zauważyła Atena.
Emma od razu poweselała, a pani Tenison niechętnie przyznała, że ta Filmer ma
wprawdzie sporo wad, lecz nie brak jej rozumu. Tak czy inaczej śledczy nie zajął wiele czasu
panu Tenisonowi, który wkrótce wrócił, aby oznajmić, że jego żona, córka i jej dama do
towarzystwa także będą przesłuchane.
Jackson rzekomo chciał im zadać kilka pytań dla uściślenia informacji zebranych
podczas pobytu w Steepwood. Nie miał ochoty przesłuchiwać pani Tenison ani Emmy, ale
postanowił z nimi porozmawiać, by uśpić czujność Ateny. Pan Tenison sam zaproponował,
żeby panna Filmer poszła na pierwszy ogień.
- Moja córka będzie śmielsza, jeśli przekona się, że jej przyjaciółka wyszła z tej
rozmowy bez szwanku. Panna Filmer jest wyjątkowo roztropną młodą damą.
- Dla mnie bez różnicy, która będzie odpowiadać pierwsza. Może być panna Filmer.
W drugiej kolejności przesłucham pańską żonę i córkę.
Prywatnie Jackson był ciekaw panny Filmer, o której wszyscy znajomi oraz jego
rozmówcy wyrażali się z dużym uznaniem. Przeczuwał, że sporo może się od niej
dowiedzieć.
- Najpierw ja? Ale po co? - spytała, równie zdziwiona jak nieco wcześniej pan
Tenison.
- Ten człowiek chce też rozmawiać z panią Tenison i Emmą.
- No dobrze, lecz nadał trudno przyjąć do wiadomości, że konieczność nakazuje
przesłuchanie kogokolwiek z nas.
Atena niczym nie dała po sobie poznać, że jest poważnie zaniepokojona. Doskonałe
pamiętała gorącą prośbę Louise, żeby pod żadnym pozorem nie zdradziła jej tożsamości.
Prawdziwe nazwisko madame Felice musi pozostać tajemnicą nawet dla przedstawiciela
rządu Jego Królewskiej Mości. Pan Tenison poinformował ją, że Jackson działa na zlecenie
ministerstwa spraw wewnętrznych, a nawet pośrednio samego księcia regenta.
Z pewnością nie wiedział, gdzie przebywa zaginiona markiza i pod jakim nazwiskiem
się ukrywa. Trzeba mieć się na baczności i skłamać, o ile zajdzie taka potrzeba, żeby chronić
przyjaciółkę, która powierzyła jej swoją tajemnicę.
Gdy Atena weszła do gabinetu pana Tenisona, Jackson z udawanym zaciekawieniem
wyglądał przez okno.
Dopiero gdy została zaanonsowana przez kamerdynera, odwrócił się i obrzucił ją
bystrym spojrzeniem oczu przypominających ślepia lwów, które widziała na rycinach w
grubych woluminach pana Tenisona.
- Panna Atena Filmer, prawda? Zechce pani usiąść, moja droga. Zadam kilka prostych
pytań, na które z pewnością bez trudu pani odpowie.
- Mam taką nadzieję - odparła z miłym uśmiechem. Jackson także uśmiechnął się
promiennie, ukazując zęby ostre jak u drapieżnika. Przypominał złego wilka z bajki o
Czerwonym Kapturku, który spytał wilka: 'Dlaczego masz takie wielkie zęby? „Na co wilk
odpowiedział: „Żeby cię lepiej zjeść”.
Atena podejrzewała, że Jackson, z wyglądu niezbyt rozgarnięty prostak o nie
najlepszych manierach, jest człowiekiem bystrym i niebezpiecznym. Pan Tenison nie zdołał
od razu go przejrzeć, o czym nie wiedziała.
Najpierw zadał kilka banalnych i niegroźnych pytań, po których zaczęła się
zastanawiać, czemu służy to przesłuchanie. Dotyczyły głównie jej zajęcia w domu Tenisonów
i codziennego życia w hrabstwie Northampton.
- Czy znała pani markiza? - spytał w końcu Jackson, gdy uznał, że uśpił już czujność
Ateny i może sobie pozwolić na wprowadzenie do rozmowy wątku zaginionej markizy bez
obawy, że przesłuchiwana się spłoszy.
- Nie. Raz jeden widziałam go z daleka, gdy beształ nieszczęsnego stajennego, który
czymś go zirytował. Nie mam pojęcia, o co poszło. Wszystkie uczennice szkoły pani
Guarding ostrzegano, żeby trzymały się od niego z daleka.
- Ach, tak. - Kiwnął głową i znów popatrzył w okno, udając znudzonego rozmową.
Atena łudziła się nadzieją, że przesłuchanie niedługo dobiegnie końca, a niebezpieczne
tematy w ogóle nie zostaną poruszone.
Przekonała się wkrótce, że jest w błędzie.
- A jego żona... markiza - zapytał Jackson znudzonym głosem. - Podobno była
niewiele starsza od pani. Znałyście się?
Póki się da, należało mówić prawdę.
- Trochę. Jako mała dziewczynka mieszkała w naszej okolicy. Czasem razem się
bawiłyśmy. Pewnego dnia nie zjawiła się w naszym umówionym miejscu, zniknęła na dobre i
pojawiła się znów w naszych stronach, gdy po ślubie markiz przywiózł ją do swej posiadłości.
Nie poznałam młodej damy jadącej powozem, ale później natknęłam się na nią, spacerując po
terenach należących do dawnego opactwa. Podeszła do mnie i przedstawiła się jako moja
towarzyszka zabaw z dzieciństwa. Widywałyśmy się potem od czasu do czasu.
- Ach, tak - skwitował Jackson. Szósty zmysł podpowiadał mu, że panna Filmer mówi
prawdę... lecz nie całą. Z jej zachowania nie można było nic wywnioskować. Całkowicie nad
sobą panowała, a piękne dłonie złożyła na kolanach spowitych materią brzydkiej sukienki.
- Widziała ją pani ostatnio? Rzecz jasna, nim zaginęła. Czy wspomniała, dokąd
zamierza się udać? Oczywiście nie wykluczam, że padła ofiarą zabójstwa.
Atena uznała, że bez ryzyka może powiedzieć prawdę o swoim ostatnim spotkaniu z
Louise.
- Po raz ostatni widziałyśmy się na kilka dni przed jej zniknięciem. Była znakomitą
akwarelistką. Jak wiele młodych dam spotkałyśmy się często, żeby razem malować i
gawędzić. Tamtego dnia rozstawiłyśmy sztalugi przy głazie pokrytym runami, w dawnym
świętym gaju. Nic nie wskazywało na to, że Louise zamierza wyjechać. Wiedziałam tylko, że
jest bardzo nieszczęśliwa.
Sama prawda, uznał Jackson. Panna Atena Filmer patrzyła mu prosto w oczy. Mimo
nieprawego pochodzenia była prawdziwą perłą wśród młodych dam. Zastanawiał się, kim jest
jej nieznany ojciec.
Długo milczał, jakby analizował jej słowa. Chciał w ten sposób wytrącić ją z
równowagi.
- Panno Filmer, muszę pani uświadomić, że należy mówić prawdę i tylko prawdę, bo
chodzi o sprawę państwowej wagi. Wiele od niej zależy. Czy wie pani, gdzie należy szukać
markizy albo kto jej pomaga? Popełnione zostało przerażające morderstwo, w które może być
zamieszana. Należy ją przesłuchać. Nie wykluczam, że okaże się współwinna.
Teraz pora na kłamstwo. Atena miała nadzieję, że jej Bóg wybaczy, bo oszukiwała,
aby chronić boleśnie doświadczoną przez życie przyjaciółkę.
- Nie, proszę pana. Nie mam pojęcia. Atena uznała, że im mniej powie, tym lepiej na
tym wyjdzie. Louise ją tego nauczyła. Okazało się, że to dobra rada.
- Naprawdę?
- Tak, proszę pana.
- Podczas długich spacerów nie wspominała o znajomych, którzy mogliby udzielić jej
schronienia?
Ktoś z okolic Steepwood sporo wypaplał. Ciekawe kto. Mniejsza z tym. Louise
wyznała Atenie, że ma tam zaufanego człowieka, ale nie wspominała o nim, gdy spotykały się
w Steepwood, więc odpowiedź przecząca udzielona dociekliwemu rozmówcy była
prawdziwa.
Jackson szczerze podziwiał pannę Filmer. Piękna, mądra, a do tego sprytna. Był
przekonany, że mówiła prawdę, dopóki nie zadał ostatniego pytania dotyczącego miejsca
pobytu Louise Sywell. Nie miał pojęcia, skąd pewność, że wtedy skłamała.
Zdawał sobie sprawę, że nic więcej z niej nie wyciągnie. Ta spryciara nie da się
podejść ani zastraszyć. Przekonał się o tym, słuchając jej ostrożnych i wyważonych
odpowiedzi, których udzielała szybko i zwięźle. Po prostu koronkowa robota.
Zaczął z innej beczki.
- Jestem przekonany, że na równi ze mną pragnie pani schwytania sprawcy okrutnego
mordu, nim popełni kolejne przestępstwo. Zapewne chce pani również ujrzeć znów swoją
przyjaciółkę, o ile ta jeszcze żyje. Podam pani adres, pod którym można mnie znaleźć. Jeśli
przypomni sobie pani informację, która może być pomocna w śledztwie, proszę mnie
natychmiast powiadomić. Będę zobowiązany, jeśli weźmie to pani pod uwagę. Odda pani
krajowi ogromną przysługę.
Ostatnie zdanie zdziwiło Atenę. Nie mogła pojąć, z jakiego powodu zamordowanie
Sywella dotyczy ważnych spraw państwowych. Nieszczęścia Louise tym bardziej. Niewiele
brakowało, aby spytała o to Jacksona, lecz po namyśle doszła do wniosku, że im mniej się
odzywa, tym dla niej lepiej.
- Mogę już iść? - spytała nadzwyczaj chłodno i podniosła się z krzesła.
- Oczywiście, panno Filmer. Gdy odwróciła się do niego plecami i położyła dłoń na
klamce, dodał jeszcze:
- Czy jest pani całkiem pewna, że niczego nie pominęliśmy?
- Naturalnie, proszę pana - odparła i spojrzała na niego z promiennym uśmiechem.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
- Przesłuchiwał panią w sprawie o morderstwo Sywella i zaginięcie jego żony? Ale po
co?
Nick Cameron nadszedł, gdy Emma opowiadała Adrianowi o wczorajszej wizycie
Jacksona. Ubawiły go pełne niedowierzania słowa Adriana.
Tenisonowie, Atena, Nick, Adrian oraz Marcus Angmering wybrali się razem do
Richmond, żeby urządzić sobie piknik na brzegu Tamizy. Adrian zaproponował Emmie i
Atenie miejsce w swojej kariolce, ale pan Tenison uprzejmie, lecz stanowczo oznajmił, że
dziewczęta pojadą landem z nim i panią Tenison. Nick także nie chciał ryzykować podróży
kariolką. Wolał dosiąść konia, a potem zostawić go w stajni znajdującej się w pobliżu
gospody i piechotą dojść nad rzekę. Gdy nadszedł, towarzystwo szykowało się do uczty na
świeżym powietrzu.
Służący rozpakowali wiklinowe kosze piknikowe. Naczynia z potrawami i napojami
umieścili na lnianym obrusie ozdobionym koronką. Marcus, który na prośbę Adriana po
odmowie Nicka zdecydował się jechać kariolką, z wolna dochodził do siebie po mocnych
wrażeniach. Przez całą drogę daremnie próbował namówić Adriana, żeby ten zastanowił się
poważnie, nim stanie do wyścigu na trasie do Brighton.
Marcus obawiał się, że Adrian zamiast ustanowić nowy rekord, złamie kark podczas
wielce ryzykownego przedsięwzięcia! Usiłował taktownie dać mu do zrozumienia, że byłoby
wskazane, aby jeszcze trochę potrenował.
Teraz słuchał uważnie Emmy, która miłym, przyciszonym głosem opowiadała o
wczorajszym przesłuchaniu.
- Sądziliśmy, że zależy mu tylko na rozmowie z papą, ale postanowił też zadać kilka
pytań mamie, Atenie i mnie. Papa uznał, że lepiej się zgodzić, bo odmowa byłaby źle
widziana.
- Doszedłem do wniosku, że gdybym się wzbraniał, tamten człowiek mógłby nas
podejrzewać o ukrywanie informacji ważnych dla śledztwa.
Nick wiedział, że pracujący dla niego Jackson wrócił niedawno ze Steepwood. Jako
zleceniodawca niecierpliwie czekał na sprawozdanie. Zastanawiał się też, czy powierzona
przez niego sprawa ma jakiś związek z rządowym śledztwem w sprawie zamordowania
Sywella. Czyżby zlecono je temu samemu agentowi?
- Jest dla mnie zrozumiałe, że śledczy uznał za stosowne pana przesłuchać -
powiedział Nick, starając się zachować spokój - ale nie pojmuję, czemu niepokoił panie. Kto
mu dał takie pełnomocnictwo?
- Ten agent nazywa się Jackson - wyjaśnił pan Tenison. - Domyślam się, że chciał
sprawdzić, czy ktoś z mojej rodziny i domowników przyjaźnił się z zaginioną markizą, i
dzięki temu może mieć jakieś informacje dotyczące jej miejsca pobytu, o ile biedaczka
jeszcze żyje. Chodzą słuchy, że mąż ją zamordował. A jeśli idzie o uprawnienia tamtego
człowieka, udowodnił, że działa na zlecenie ministerstwa spraw wewnętrznych, i wskazał
bardzo wysoko postawionego mocodawcę. Więcej nie mogę ujawnić.
Nicka zaciekawiła ta odpowiedź. Ile srok próbuje złapać za ogon ten cwany Jackson?
Kiedy wreszcie przyjdzie złożyć sprawozdanie? Najwyższa pora, by ujawnił informacje
dotyczące pochodzenia Ateny.
- Czy państwo zdołali mu pomóc? - spytał, zwracając się do Emmy, nie do stojącej
obok Ateny, zgaszonej i milczącej.
- Ja ani trochę - usłyszał w odpowiedzi. - Natomiast jeśli dobrze pamiętam, Atena
przez jakiś czas widywała markizę, ale nie sądzę, żeby tamten pan uzyskał od niej ważne
informacje.
Na odchodnym Jackson powiedział Atenie, że wspomniał pani Tenison o jej przyjaźni
z Louise, a to oznaczało nieustanny grad pytań dotyczących zaginionej markizy.
- Moim zdaniem to niedopuszczalne, żeby prostak wypytywał damę z towarzystwa o
jej dawne znajome. Dziwię się, Ateno, że nie dostała pani spazmów - wtrącił z oburzeniem
Adrian.
Był tak wstrząśnięty i zatroskany, że Marcus Angmering zmierzył go badawczym
spojrzeniem, jakby odkrył nareszcie, w czym rzecz. Obiektem westchnień Kinlocha była
piękna dama do towarzystwa, a nie cichutka młoda dziedziczka.
Atena uspokoiła Adriana i wyjaśniła jego wątpliwości, mówiąc:
- Ten człowiek nie jest prostakiem. Kiedy mnie przesłuchiwał, był nadzwyczaj
uprzejmy. Ma lepsze maniery od niejednego dżentelmena z grona moich znajomych.
Adrian nie zauważył ukradkowego spojrzenia, którym obrzuciła Nicka.
- Ateno, jeśli w przyszłości ktokolwiek z towarzystwa panią obrazi, proszę mnie
natychmiast zawiadomić. Obiecuję przywołać go do porządku. Daję pani na to moje słowo!
- Pan Jackson także wobec mnie zachowywał się uprzejmie - wtrąciła Emma. - Nim
zaczęło się przesłuchanie, byłam mocno wystraszona, ale szybko mnie uspokoił. Z mamą było
podobnie.
- A więc znała pani markizę - zwrócił się Marcus do Ateny. - Często zastanawiałem
się, kim była kobieta, która zdecydowała się poślubić Sywella.
Jestem w sytuacji bez wyjścia, pomyślała Atena. Nie miała ochoty rozmawiać o
przyjaciółce, ale popełniłaby spory nietakt, odmawiając odpowiedzi na zadanie nie wprost
pytanie Marcusa. Wydawało się całkiem naturalne, że interesuje go osoba Sywella, a także
zaginiona markiza, skoro wielu plotkowało, jakoby jego ojciec był zamieszany w tę sprawę.
Gdyby Atena nabrała wody w usta, zapewne uznano by to za niewłaściwe.
- Była młoda i bardzo ładna - odparła z namysłem. - Poznałyśmy się w dzieciństwie,
potem gdzieś ją wysłano. Nie mam pojęcia dokąd i dlaczego. Gdy markiz przywiózł ją do
Steepwood, natknęłam się na nią podczas spaceru. Odnowiłyśmy dawną znajomość.
Wydawała się samotna i nieszczęśliwa. Zniknęła równie nagle, jak się pojawiła. Jak
powiedziałam panu Jacksonowi, nie mam pojęcia, gdzie się udała. Nic więcej nie wiem.
Ogromnie żałuję, że straciłam dobrą znajomą. Czasem razem malowałyśmy i rysowałyśmy.
Obawiam się, że to wszystko, co mogę powiedzieć.
- Dziękuję, panno Filmer. Mam nadzieję, że swoim pytaniem nie sprawiłem pani
przykrości. Utrata przyjaciół to bolesne przeżycie.
Atena kiwnęła głową. Nick, podobnie jak Jackson, cynicznie zastanawiał się, czy
powiedziała całą prawdę o swoich kontaktach z markizą. Ciekawe, kiedy tajny agent raczy go
wreszcie poinformować o wynikach poufnego śledztwa w sprawie jej pochodzenia. Nick
chętnie by się od niego usłyszał, skąd pomysł, żeby ją przesłuchać. Czego naprawdę próbował
dowiedzieć się Jackson?
- Trudno uwierzyć, że osoby z naszego grona są na różne sposoby zamieszane w
sprawę Sywella i jego zaginionej żony. A z pozoru sprawiamy wrażenie radosnej gromadki
znajomych, którzy przybyli na piknik i zasiedli nad Tamizą, czekając niecierpliwie, aż służba
przygotuje dania i napoje.
- Na szczęście - wtrącił Adrian - nigdy nie miałem z nim do czynienia. Wygląda na to,
że był okropny.
- Moim zdaniem najwyższa pora o nim zapomnieć - oznajmił pan Tenison i zmienił
temat. Zaczął komentować najnowsze wiadomości dotyczące wojny w Hiszpanii.
Następnego popołudnia Nick czytał w salonie swojego londyńskiego mieszkania,
które znajdowało się niedaleko siedziby lorda Byrona, gdy lokaj zaanonsował Jacksona.
Były podwładny ministerstwa spraw wewnętrznych tryskał energią. Nick miał
nadzieję, że powodem jawnego zadowolenia jest owocna podróż do hrabstwa Northampton.
Uznał, że nim Jackson złoży sprawozdanie, należy trochę przywołać go do porządku i
pokazać, gdzie jego miejsce, zaczął więc dość ostro.
- Długo pan kazał na siebie czekać. Niecierpliwię się od chwili, gdy zostałem
poinformowany, że moje zlecenie nie było jedynym, które skłoniło pana do niejawnej wizyty
w Steepwood.
Aha,
sprytny
ten
Nick
Cameron,
pomyślał
Jackson,
uśmiechając
się
porozumiewawczo.
- Rozumiem. Tenison puścił farbę, tak? Nick skinął głową.
- Inni również. Czego się pan dowiedział o pannie Filmer? Podobno jest zamieszana w
sprawę zamordowanego Sywella i zaginionej markizy, ale mniejsza z tym. Ma pan dla mnie
jakieś informacje?
- Owszem, ale jestem trochę zawiedziony, bo niewiele tego jest - odparł Jackson, który
uważał, że lepiej mówić prawdę, bo to się opłaca. - Wiele poszlak wskazuje na to, że panna
Filmer jest dzieckiem z nieprawego łoża. Jej matka uchodzi za wdowę i od początku pobytu
w hrabstwie Northampton cieszy się nieskazitelną reputacją. Nieżyjący rzekomo pan Filmer
to wielce enigmatyczna postać. W tamtej okolicy go nie znają. Przez dwadzieścia lat u
wdowy ani razu nie gościł nikt z rodziny. Pociągnąłem za język miejscową plotkarkę, która
dyskretnie dała mi do zrozumienia, że panna Filmer niemal na pewno jest nieślubnym
dzieckiem. Użyłem też innych sposobów i dowiedziałem się, że jej matka otrzymywała i
nadal otrzymuje roczną rentę, płatną kwartalnie przelewem wystawionym przez bank Couttsa.
Nie wiadomo, kto wpłaca pieniądze. Ku memu ubolewaniu, tutaj ślad się urywa, bo u Couttsa
obowiązuje bezwzględna tajemnica bankowa. Dyskrecja gwarantowana, nie mam więc szans,
by pójść dalej tym tropem. Renta nie jest wysoka, lecz umożliwia obu paniom względnie
dostatnie życie. Obawiam się, że nie zdołam ustalić, kim jest ojciec panny Filmer, ponieważ
nie sposób dowiedzieć się, gdzie mieszkała jej matka, zanim przyjechała do Steep Ride,
Dodam, że mimo plotek dotyczących narodzin dziecka pani Filmer cieszy się w tamtej
okolicy sporym szacunkiem, jest przyjmowana w miejscowych salonach, uczy w szkółce
niedzielnej i w miarę swoich możliwości wspiera najuboższych. Kolejna ciekawa wiadomość
dotyczy znajomości łączącej pannę Filmer z markizą Sywell, której była przyjaciółką i
powiernicą. Moim zdaniem zna miejsce pobytu zaginionej, choć stanowczo temu zaprzecza.
Wiele się mówi o jej mądrości i przekonałem się, że to prawda. Atena była zatem nieślubnym
dzieckiem, odrzuconym przez stosunkowo zamożnego człowieka. Informacje, które zdobył
Jackson, wyjaśniały jej postępowanie. Nickowi zrobiło się żal Ateny. Szukała nie tylko
bogactwa, lecz przede wszystkim szacunku i pozycji w towarzystwie. Z pewnością zdawała
sobie sprawę, że obie z matką w każdej chwili mogą być z niego wykluczone. Gdyby Atena
wyszła za Adriana, jej znaczenie tak by wzrosło, że mogłaby patrzeć na innych z góry.
- Wspomniał pan - zaczął ostrożnie Nick - że panna Filmer jest również zamieszana w
sprawę morderstwa popełnionego w Steepwood.
- Jej związek z tą sprawą jest dość luźny. Chodzi o to, że panna Filmer zapewne wie,
gdzie obecnie przebywa markiza. Na moje wyczucie niewiele więcej da się ustalić na temat
pań Filmer. Matka ma opinię wyjątkowo dyskretnej, a córka wyraźnie ją naśladuje.
Jackson nie wspomniał o podziwie żywionym dla Ateny, odkąd poznał ją osobiście,
ale dał do zrozumienia, że zrobiła na nim ogromne wrażenie.
- Mam rozumieć, że uważa pan moje zlecenie za wypełnione?
- Owszem, chyba że dostarczy mi pan nowych wskazówek.
Nick pokręcił głową.
- Nie dysponuję żadnymi, a zatem pozostaje mi tylko zapłacić panu i podziękować za
pomoc. Mam nadzieję, że inne dochodzenia dalej pana zaprowadzą.
Teraz Jackson zaprzeczył ruchem głowy.
- Słaba nadzieja. Sprawa Sywella wciąż pozostaje zagadką. Nawet jeśli markiza
zostanie odnaleziona, wątpię, by posiadała użyteczne informacje.
- Pan nie uważa jej za zmarłą?
- Intuicja, która rzadko mnie zawodzi, podpowiada, że ta dama żyje, ponadto w moim
mniemaniu panna Filmer nie powiedziała całej prawdy.
- Niedomówienia to jej specjalność - zauważył Nick, wręczając Jacksonowi należność.
Kazał mu pójść do kuchni, gdzie czekał służący z pożegnalnym kuflem piwa.
Nick został sam. Zapomniana książka leżała na podłodze. Niezależnie od rewelacji
Jacksona z niedawnej rozmowy wynikała dla niego jedna, jedyna prawda: mniejsza z tym, czy
Atena jest, czy nie jest nieślubnym dzieckiem oraz czy pomogła w ucieczce Louise Sywell;
żadna z tych wiadomości nie rozwiązywała jego problemów.
Czuł się jak rozbitek na wzburzonym oceanie. Był pewny jedynie tego, że nie wolno
mu zdradzić, skąd czerpał wiadomości. Atena nie powinna się dowiedzieć, że Jackson
szpiegował ją na jego polecenie. Z pewnością uznała, że była przesłuchiwana z powodu swej
przyjaźni z Louise. Udział Nicka w tej sprawie musiał na razie pozostać wstydliwą tajemnicą.
Było pogodne popołudnie, a od wizyty Jacksona, która spowodowała w domu
Tenisonów spore zamieszanie, upłynęło kilka dni.
- Wyjdziesz za Adriana, jeżeli ci się oświadczy? - spytała Emma.
- Dlaczego uważasz, że mógłby to zrobić? - odparła Atena. Siedziały w salonie. Miały
zajmować się haftem, lecz Emma odłożyła tamborek i kartkowała powieść, nim zagadnęła
Atenę.
- Wpatruje się w ciebie z jawnym uwielbieniem. Zastanawiałam się, co do niego
czujesz. Nie wydaje mi się, żebyś i ty była nim równie zauroczona.
Emma okazała się nadzwyczaj spostrzegawcza. Szybko nabierała pewności siebie i
towarzyskiej ogłady i coraz rzadziej ulegała władczej matce.
- Owszem - przytaknęła po namyśle Atena.
- Tak myślałam - odparła ze smutkiem Emma.
- Bardzo go lubię - dodała pospiesznie Atena. Skoro miała przyjąć oświadczyny
Adriana, których jednak oczekiwała wbrew temu, co powiedziała Emmie, należało okazać
szczery zapał i cieszyć się na myśl o rychłym ślubie.
Problem w tym, że ilekroć Atena zastanawiała się nad konsekwencjami małżeństwa,
rozmyślając nie tylko o wspólnej sypialni, lecz także o codziennym życiu we dwoje,
perspektywa dzielenia łoża i spędzania czasu z Adrianem stawała się coraz mniej pociągająca.
Im lepiej go poznawała, tym większe ogarniały ją wątpliwości. Przyczyniało się do tego
rosnące uznanie i podziw dla Nicka Camerona. Z nim zawsze miałaby o czym rozmawiać,
choć pewnie rzadko byliby tego samego zdania. Wspólne dni byłyby wspaniałe. Atena wolała
nie myśleć o cudownych nocach!
Gdy dawniej planowała małżeństwo z mężczyzną bogatym i utytułowanym, nie
zastanawiała się nad konsekwencjami owej decyzji, ale teraz coraz częściej o nich myślała i z
wolna ogarniały ją wątpliwości, czy potrafi z zimną krwią zawrzeć taki związek.
Co gorsza, od początku znajomości z Adrianem robiła wszystko, żeby go do siebie
przyciągnąć. Teraz nieco ochłodła, czego nie spostrzegł, i nadal uważał ją za pewną zdobycz.
Ciekawe, czy Nick zauważył zmianę. Och, dosyć tego! Dlaczego tak uporczywie o
nim myślała? Ostatnio przestał jej dokuczać. Zapewne pogodził się z decyzją kuzyna
pragnącego mieć ją za żonę, bo nie chciał mu robić przykrości.
- Moim zdaniem Adrian do ciebie nie pasuje - oznajmiła niespodziewanie Emma. -
Nie wydaje mi się. żeby cię kochał. Jest po prostu olśniony.
Atenę ponownie zdumiała przenikliwość młodej przyjaciółki. Trafne obserwacje
dowodziły, że, podobnie jak ojciec, ma bystry umysł. Jej uwagi były dodatkową zachętą do
rozważań, jak należy postąpić z Adrianem.
Gdyby oświadczył się na początku znajomości, Atena przyjęłaby go natychmiast, bez
najmniejszego wahania. Teraz żywiła coraz więcej poważnych wątpliwości, co dowodziło,
jak bardzo teoria różni się od praktyki. Przed wyprawą do Londynu Atena nie miała żadnych
skrupułów i gotowa była, nie słuchając głosu serca, poślubić mężczyznę bogatego i
utytułowanego, ale wszystkie zdarzenia, które zaszły od tamtej pory, stopniowo otwierały jej
oczy, uświadamiając, że była wyjątkowo naiwna.
- To dobry człowiek - powiedziała, starając się raczej dodać sobie odwagi, niż
wyjaśnić Emmie powody swojej decyzji.
- I dlatego należy postępować z nim uczciwie - odparła Emma, sięgając po tamborek z
haftem. Zmieniła temat, pytając, jakim kolorem powinna wyszywać kwiatowy wzór.
Atena uważnie obserwowała swą podopieczną. Skąd tej dziewczynie przyszło do
głowy, żeby martwić się, czy Adrian właściwie ulokował swoje uczucia? Nagle doznała
olśnienia i pojęła, że Emma jest w nim zakochana. Pasował do niej ten dobroduszny i uczciwy
młodzieniec, z którym byłaby szczęśliwa, bo nie żądałaby od niego rzeczy, których nie byłby
w stanie jej dać.
Niespodziewane odkrycie jeszcze bardziej zbiło Atenę z tropu. Dotąd nie brała pod
uwagę możliwości, że sprytne machinacje, którymi próbowała zapewnić sobie szczęśliwe
życie, mogą kogoś unieszczęśliwić.
Dopiero teraz pojęła, dlaczego Nick Cameron tak bardzo ją krytykował, i w głębi
ducha przyznała mu trochę racji.
Książę Inglesham miał gościa, a właściwie przyjmował człowieka, który został do
niego wezwany. Prze - : nim z obojętną miną stał dawny śledczy polecony prze: samego lorda
Liverpool. Do tej pory, gdy osoby równie wysoko postawione jak Inglesham korzystały z
usług Jacksona, rozmawiał z nim podwładny, na przykład sekretarz albo zaufany lokaj.
Ciekawe, cóż to za ważna misja spowodowała, że książę fatygował się osobiście Jackson
czekał, aż tajemnica zostanie wyjawiona a gdy nadeszła ta chwila, ogarnęło go rozbawienie.
- Powiedziano mi, że jest pan dyskretny i zapewniono, że można na panu polegać -
zaczął z wahaniem książę. - Nie chcę wzbudzać plotek i narażać się na obmowę. Jest moim
życzeniem, żeby ustalił pan tożsamość i pochodzenie pewnej młodej damy oraz jej matki.
Obie mieszkają w hrabstwie Northampton, w osadzie o nazwie Steep Ride. Będę z panem
szczery, proszę więc nie doszukiwać się w moich słowach ukrytych znaczeń.
Jackson kiwnął głową.
- Rozumiem, wasza książęca mość. Zapewniam, że potrafię milczeć jak grób.
I co dalej ? - zapytał w duchu. Miał znowu jechać do Steepwood? Czy Inglesham
również interesował się panną Ateną Filmer?
Wszystko na to wskazuje. Tłumacząc, w czym rzecz, książę mruczał i zawieszał głos,
jakby był znudzony nie przywiązywał większej wagi do przedstawianej sprawy, ale Jackson
nie dał się zwieść pozorom.
- Przypuszczam, że pani Filmer zamieszkała tam z córką wkrótce po jej narodzinach.
Ze względu na wspólne interesy muszę zdobyć o nich jak najwięcej informacji.
Śledczy przybrał minę sfinksa. Lord Liverpool uprzedzał, że ten człowiek jest
mistrzem kamuflażu. słuchał z głową przechyloną na bok, z kamienną twarzą i malującym się
na niej wyrazem skupienia. Chłonął każde słowo Ingleshama, który nie domyślał się, że jego
rozmówca rozważa, czy grać z nowym zleceniodawcą w otwarte karty. Na dobrą sprawę
wiedział już wszystko, czego można było dowiedzieć, o młodej damie i jej matce. Jeśli
zachowa to w sekrecie, wystarczy przejechać się do Steep Ride i szybko wrócić, udając, że
pospiesznie wypełnił życzenie księcia. Była też inna ewentualność: przekazać księciu zebrane
już informacje, tłumacząc, że podczas dochodzenia w sprawie śmierci Sywella i zaginięcia
jego żony wypłynęło także nazwisko pań Filmer, starał się więc jak najwięcej o nich
dowiedzieć. Taka strategia oznaczała jednak, że honorarium wypłacone przez księcia będzie
mniejsze.
Po namyśle Jackson uznał za stosowne uczciwie postawić sprawę i powiedział,
starannie dobierając słowa.
- Tak się złożyło, wasza książęca mość, że mogę natychmiast udzielić potrzebnych
informacji dotyczących panny Filmer i jej matki.
- Jak to? - żachnął się książę. - Mam nadzieję, że nic im nie grozi? Chyba nie ciąży na
nich podejrzenie.
- Ależ skąd - zapewnił Jackson i wyjaśnił księciu, że otrzymał poufne zlecenie z
ministerstwa spraw wewnętrznych i prowadząc śledztwo w tej sprawie, dowiedział się o
przyjaźni łączącej pannę Atenę Filmer z zaginioną markizą. - Sprawdziłem ten trop, który
zresztą daleko mnie nie zaprowadził, ponieważ młoda dama zaprzeczyła, jakoby znała obecne
miejsce pobytu markizy.
- Proszę kontynuować - nalegał Inglesham. Jackson wyjawił, czego się dowiedział,
pracując dla Nicka Camerona. Nie wspomniał jedynie, że ten ostatni także interesował się
Ateną.
- Coutts - powtórzył z roztargnieniem książę. - Stamtąd przelewane są pieniądze.
- Owszem, co oznacza, że ślad tu się urywa. Tajemnica bankowa, wasza książęca
mość.
- Istotnie - przytaknął Inglesham znużonym tonem - Chętnie poznałbym wszystkie
szczegóły tej sprawy ale dla moich celów wystarczy to, czego się teraz od pana
dowiedziałem. Domyślam się, kto wpłacił pieniądze. Powiada pan, że panna Filmer jest
piękna i mądra, i jej matka stanowi prawdziwy wzór cnót, choć o narodzinach córki krążą
rozmaite plotki.
- W rzeczy samej, wasza książęca mość. Gdybym pojechał do Steep Ride po raz drugi,
zmarnowałbym tylko pieniądze, bo jestem przekonany, że nic więcej nie zdołam tam ustalić.
- Zapewne. Widzę, że jest pan uczciwym człowiekiem.
Książę podszedł do pięknego mahoniowego biurka, otworzył szufladę, wyjął z niej
pękatą sakiewkę i podał Jacksonowi.
- Daję panu całą kwotę, jaką przeznaczyłem na załatwienie tej sprawy. Jeżeli w
przyszłości będę potrzebował zaufanego człowieka, bez wahania znów pana zatrudnię.
Po wyjściu Jacksona książę z miną smutną, a zarazem pełną nadziei podszedł do
biurka i wyjął ze skrytki miniaturę. Był to portret urodziwej młodej kobiety ubranej zgodnie z
modą sprzed dwudziestu lat.
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek znów cię zobaczę - powiedział, całując niewielką
podobiznę. - Nie zasłużyłem na tyle dobroci, ale sądzę, że Bóg w swej łaskawości daje mi
drugą szansę.
Adrian podjął decyzję. Londyński sezon dobiegał końca. Nie ulegało wątpliwości, że
Nick jest przeciwny jego małżeństwu z Ateną. Zapewne matka też będzie zgłaszać
zastrzeżenia. Jednak do tej pory niczego mu nie odmówiła, a gdy przekona się, jak piękna i
mądra jest jego ukochana, z pewnością pochwali wybór.
Poślubienie Ateny było dla Adriana tym korzystniejsze, że zaspokajając własne
pragnienia, mógł przy okazji spełnić życzenie krewnych, dając rodzinie dziedzica, którego
domagano się od niego przy każdym spotkaniu.
Atena przyjechała do Londynu bez rodziców. Adrian postanowił zwrócić się do pana
Tenisona, który był tu jej opiekunem. Nie miał pojęcia, co ten ostatni o nim myśli. Pani
Tenison zawsze była uprzedzająco grzeczna, pewnie dlatego, że chciała upolować Adriana dla
swojej Emmy, ale ta, choć śliczna, nie mogła równać się z Ateną. Gdyby nie to, pewnie
zainteresowałby się jednak córką Tenisonów. Między innymi z tego powodu nie był pewny,
jak pan Tenison zareaguje na jego oświadczyny. Patrzy na człowieka, jakby widział owada na
szpilce. Nieważne, pomyślał Adrian, skoro nie z nim chciałbym się ożenić. A więc do dzieła!
Tak właśnie myślał poprzedniego wieczoru, gdy wraz z całym towarzystwem pojechał
do teatru. Marcus Angmering obiecał z nimi pójść, lecz w końcu się wymówił.
- Muszę ruszać na wieś do krewnych. Ojciec zlecił mi załatwienie kilku spraw.
Straszna nuda, ale cóż robić.
Plotkowano, że Angmering swego ojca również ma za wielkiego nudziarza, lecz mimo
to stawał zawsze jego obronie.
Następnego dnia po południu Adrian zajechał przed dom Tenisonów. Ubrał się
staranniej niż zwykle, a jego fryzura była prawdziwym dziełem sztuki. Wahał się przez kilka
minut, a potem zebrał całą odwagę i kazał służącemu zapukać do frontowych drzwi. Czekał
na zaproszenie w zamkniętym powozie. Nie wziął kariolki., żeby uchronić nieskazitelną
powierzchowność przed kaprysami pogody.
Na szczęście pan Tenison był w domu i znalazł dla niego czas. Kazał od razu poprosić
gościa do gabinetu.
Na widok przesadnie wyelegantowanego Adriana nie dał po sobie poznać, że wie, na
co się zanosi. Obrzucił go badawczym spojrzeniem. Adrian nie był pewny, jakie wrażenie
wywarł na pannie Filmer, ale nie miał wątpliwości, że jej chlebodawca odnosi się do niego z
lekceważeniem.
- Co pana do mnie sprowadza? Czym mogę służyć? - zapytał.
- Tak, tak, w istocie - mamrotał zdenerwowany Adrian. - Zwróciłem się do pana, bo
panna Atena Filmer nie ma krewnych w Londynie i pan jest teraz jej opiekunem. Uznałem, że
byłoby niewłaściwe, gdybym się jej oświadczył, nie pytając o zdanie osoby sprawującej nad
nią pieczę.
- To się panu chwali - powiedział rzeczowo Tenison. trochę zdziwiony, że Adrian
wypowiedział jednym tchem tak długie i skomplikowane zdanie.. Najwyraźniej miłość dobrze
wpłynęła na jego umysł.
- Czy mogę porozmawiać z panną Filmer w cztery oczy?
- Owszem, ale najpierw uprzedzę ją, z czym pan przychodzi. Zechce pan poczekać w
salonie. Porozmawiam z nią i poproszę, żeby tam przyszła.
Wszystko poszło jak z płatka, uznał Adrian, siedząc w niewielkim, ładnym pokoju i
czekając na swą wybrankę. Był przekonany, że nim opuści ten dom, będą po słowie. Od
pierwszego spotkania mieli się ku sobie. Nie brał pod uwagę możliwości, że Atena odrzuci
jego oświadczyny.
Pan Tenison poszedł na górę, żeby powiedzieć pannie Filmer o wizycie Adriana. Od
razu wspomniał, że chodzi o oświadczyny. Kiedy dawniej wyobrażała sobie ten dzień,
spodziewała się, że oszaleję z radości. Teraz jednak była w rozterce. Radość mieszała się z
obawą. Atena wcale nie była pewna, czy odważy się na decydujący krok.
Podczas rozmowy z panem Tenisonem starała się nie okazywać wzruszenia, toteż nie
domyślił się, że targają nią sprzeczne uczucia. Chyba jednak czymś się zdradziła, ponieważ
na odchodnym dodał:
- Wiesz, moja droga, że propozycja jego lordowskiej mości zadecyduje o całym twoim
życiu. Mam nadzieję, że zastanowisz się dobrze, nim dasz mu odpowiedź.
Niespodziewanie oczy Ateny napełniły się łzami.
- O tak, na pewno - odparła z prostotą. - Nie może być inaczej, ale... - Zamilkła.
- Co chciałaś powiedzieć, moja droga?
- Bywa, że kiedy marzenia się spełniają, rzeczywistość okazuje się odmienna od
naszych oczekiwań.
Pan Tenison skinął głową.
- Wiem, co masz na myśli. Jedno ci powiem: zaufaj Bogu i bądź wierna sobie, a na
pewno nie popełnisz błędu.
Powtarzała w myśli jego słowa, gdy zeszła na dół i stanęła twarzą w twarz z
uśmiechniętym Adrianem. Bała się go urazić, bo wcześniej dawała mu do zrozumienia, że jest
dla niej kimś więcej, niż był w istocie, miał więc prawo oczekiwać, że od razu zostanie
przyjęty.
Gdy przemówił, jej obawy natychmiast się potwierdziły.
- Och, Ateno, z pewnością wie pani, dlaczego tu jestem. Nawet jeśli Tenison o tym nie
wspomniał, niewątpliwie domyśla się pani, w jakim celu składam dzisiejszą wizytę. Nie mogę
bez pani żyć, a moim największym pragnieniem jest poślubić panią najszybciej, jak to
możliwe.
Był tak uradowany i pełen zapału, że ukląkł na jedno kolano i ucałował jej ręce.
Pozostań wierna sobie... Tak radził pan Tenison. Atena postawiła na całkowitą
szczerość i uznała, że nim Adrian opuści ten dom, musi poznać jej tajemnicę.
Spoważniał, bo milczała, a spodziewał się, że od razu zostanie przyjęty. Atena
delikatnie, lecz stanowczo uwolniła dłonie z uścisku i powiedziała:
- Zanim panu odpowiem, powinnam coś wyznać.
- Nie ma takiej potrzeby - odparł i znów poweselał - Wystarczy krótkie tak.
Atena pokręciła głową i speszona wyznała:
- Trzeba panu wiedzieć, że jestem nieślubną córką Na domiar złego nie mam pojęcia,
kim był czy może jest mój ojciec. Nie wydaje mi się możliwe, żeby pańska rodzina zgodziła
się przyjąć kobietę bez nazwiska, majątku i krewnych.
Musiała przyznać, że stanął na wysokości zadania i nie okazał żadnych oznak
wzburzenia.
- Droga Ateno - odparł z prostotą - moją wybranką jest pani, mniejsza o rodziców. Nie
ich zamierzam poślubić. To wyznanie nie zmieni uczuć, które dla pani żywię, pytam więc raz
jeszcze: czy zechce pani za mnie wyjść?
Gdyby teraz przyjęła oświadczyny, uczyniłaby to z dwóch powodów, a oba wydawały
się niewystarczające. Po pierwsze, ujęła ją wielkoduszność Adriana, który nie przejmował się
jej wątpliwą sytuacją życiową; po drugie, mogła go przyjąć z litości, żeby nie skrzywdzić
zacnego człowieka o dobrym sercu.
Rozsądek podpowiadał, że teraz Adrian jest pewny swego i naprawdę chce ją
poślubić, lecz zapewne pożałuje swojej decyzji, gdy zaczną się plotki, a to pewne, ze ludzie
będą plotkować. Mogłabym zgodzić się na ślub, gdybym szczerze go kochała, lecz wcale tak
nie jest, pomyślała. Lubię go, nawet bardzo, ale to nie wystarczy. Im dłużej milczała, tym
bardziej Adrian pochmurniał.
- Nie spodziewałem się odmowy - rzekł zasmucony. - Sądziłem, że i pani darzy mnie
uczuciem.
Postanowiła go pocieszyć, odwlec decyzję i starannie dobierając słowa, zażądać
zwłoki, żeby dać mu czas na zrozumienie wagi decyzji oraz jej konsekwencji. Niedawna
chwila szczerości mogła ją drogo kosztować, ale przyniosła pewną ulgę sumieniu
przygniecionemu brzemieniem kłamstw.
- Adrianie, nie jestem pewna, co do pana czuję - tłumaczyła. - Moim zdaniem pan
również powinien lepiej rozeznać się w swoich uczuciach. Proponuję, żebyśmy na pewien
czas odłożyli decyzję. Upewnijmy się, czy naprawdę chcemy wziąć ślub.
Adrian energicznie pokręcił głową.
- Wiem na pewno, że pragnę się z panią ożenić.
- Czy moje wahanie nie jest dla pana sygnałem, że mamy o sobie fałszywe
wyobrażenie?
Zakłopotanie malujące się na jego twarzy dowodziło, ze nie był w stanie zrozumieć
ostatniej uwagi. Atena mimo woli pomyślała, że Nick Cameron nie miałby z tym
najmniejszych trudności. Ewidentne różnice między tymi dwoma mężczyznami uświadomiły
jej, dlaczego waha się, nie mogąc przyjąć oświadczyn Adriana.
- Proszę spokojnie się nad tym zastanowić - przekonywała. - Nie poniesiemy żadnej
szkody, odkładając decyzję. Proponuję tydzień zwłoki. W ten sposób zyskamy trochę czasu,
żeby się lepiej poznać.
- Znam panią bardzo dobrze - upierał się Adrian. - Chcę, żeby została pani moją żoną.
- Nie odrzuciłam oświadczyn - powtórzyła Atena. z wolna tracąc cierpliwość. - Proszę
tylko, żeby poczekał pan trochę na moją odpowiedź.
- Obiecuje pani udzielić jej wkrótce? Tydzień zwłoki nie jest mi potrzebny, ale
przyjmuję do wiadomości pani życzenie.
- Zapewniam, że nie jest moim zamiarem przez długi czas pana zwodzić.
- Mam nadzieję. Mimo wszystko nie sądzę, żeby mnie pani odprawiła z kwitkiem.
- Możemy nie wspominać nikomu o tej rozmowie?
- Skoro pani sobie tego życzy...
- Naturalnie. To będzie nasza tajemnica. Już po wszystkim. Adrian pochylił się i
ucałował jej dłoń. Gdy wychodził, twarz miał smutną. Atena stała nieruchomo,
odprowadzając go wzrokiem. Została sama, a jej chytry plan spełzł na niczym. Oto kres
śmiałych rojeń, które snuła, odkąd dowiedziała się, że ma jechać z Tenisonami do Londynu.
Pan Tenison doradził jej, żeby pozostała wierna sobie, więc go posłuchała. Jak wysoką
cenę przyjdzie jej za to zapłacić?
ROZDZIAŁ SIÓDMY
- Odważyłem się, Nick. Zadałem jej pytanie. Oświadczyny są łatwiejsze, niż sądziłem.
Poprosiła o tydzień do namysłu i nalegała, żebyśmy zachowali naszą rozmowę w sekrecie, nie
sądzę jednak, aby miała do mnie pretensje, że ci powiedziałem. Oczywiście nikomu poza tobą
nie zdradzę naszej tajemnicy.
- Tak, tak - odparł z roztargnieniem Nick. - Domyślam się, że mówisz o Atenie
Filmer.
- Naturalnie! Byłem całkowicie pewny, że mnie przyjmie, póki nie poprosiła o czas do
namysłu. Mimo to nie sądzę, żeby mi odmówiła. Sam wiesz, że kobiety lubią wodzić nas za
nos.
- Masz rację - przyznał Nick, zastanawiając się jednocześnie, dlaczego Atena po tylu
staraniach odwlekała decyzję, zamiast od razu przyjąć oświadczyny Adriana. Z pewnością
miała swoje powody. Znowu coś knuła.
Być może trzymała biedaka w zawieszeniu, chcąc umocnić swój wpływ i jeszcze
bardziej przywiązać go do siebie, ryzykowała jednak, że wielbiciel przejrzy na oczy i zmieni
zdanie. Nick był przekonany, że jeśli wszystko pójdzie po jej myśli, pod koniec tygodnia
Adrian usłyszy entuzjastyczne „tak”.
- Jesteś świadomy, że twoja matka będzie wstrząśnięta, gdy dowie się, że nie wybrałeś
żadnej z bogatych dziedziczek, które pokazały się podczas tegorocznego sezonu?
Nie wspomniał kuzynowi o swoim odkryciu dotyczącym pochodzenia Ateny, bo
musiałby ujawnić, że nasłał szpiega na jego ukochaną oraz jej rodzinę. Obawiał się, że ich
długoletnia przyjaźń byłaby wtedy zagrożona.
- Serdeczne dzięki. Nie chciałbym żadnej z nich. nawet gdyby mi dopłacali. Są
okropnie zarozumiałe i uważają, że robią człowiekowi łaskę, zgadzając się za niego wyjść.
- Dobrze powiedziane - przytaknął Nick. Gdy dowiedział się, że Atena ma poślubić
Adriana, ogarnęło go poczucie beznadziejności. Bił się z myślami, targały nim sprzeczne
uczucia. Pragnął się z nią zobaczyć, rzucić jej w twarz całą prawdę o nieprawym pochodzeniu
i oskarżyć o oszukiwanie swego kuzyna Zarazem nie chciał jej więcej widzieć, ponieważ
takie spotkanie byłoby zbyt bolesne.
- Skąd ta ponura mina, chłopie? Myślałem, że się ucieszysz. Powinieneś mi
pogratulować.
- Zrobię to, gdy panna Filmer przyjmie twoje oświadczyny - odparł Nick.
Postanowił niespodziewanie opuścić Londyn i złożyć wizytę siostrze mieszkającej w
hrabstwie Hamp, która stale skarżyła się, że zbyt rzadko go widuje. Najpierw jednak
zamierzał rozmówić się z Ateną.
- Och, Louise, tyle mam ci do powiedzenia. Moje życie ostatnio tak bardzo się
skomplikowało, że z tęsknotą myślę o spokojnej egzystencji w Steep Ride. Chciałam od niej
uciec, bo nudził mnie ten spokój, a teraz już mam... O Boże! - Atena zachowała się w sposób,
który całkiem zaskoczył jej przyjaciółkę. Wybuchnęła płaczem.
- Cicho, już cicho. To do ciebie niepodobne - szeptała Louise, przytulając ją czule.
- Wiem. Zwykle jestem dzielna. Nie pamiętam, kiedy ostatnio płakałam. Prawda jest
taka, że muszę dokonać wyboru, lecz cokolwiek postanowię, źle się to skończy. Tak mi się
przynajmniej wydaje.
Atena znalazła czas, aby odwiedzić Louise, ponieważ chciała ją ostrzec przed
węszącym w Steepwood Jacksonem, którego dociekliwość mogła zniweczyć starania
przyjaciółki, żeby zatrzeć za sobą wszelkie ślady i zmienić tożsamość. Ponadto Atena
pragnęła się z nią zaradzić co do oświadczyn Adriana. Od czego zacząć? Lojalność wobec
Louise nakazywała od razu wspomnieć o Jacksonie, Od czasu do czasu pociągając nosem,
opowiedziała zatem o jego odwiedzinach i zagadkowym przesłuchaniu.
- Mam nadzieję, że się nie zdradziłam, ale nie jestem pewna, czy mi uwierzył.
- Skoro wszystkiemu zaprzeczyłaś, zdany jest wyłącznie na swoje domysły.
- Masz rację - przyznała Atena. - Wahałam się jednak, czy do ciebie przyjść z obawy,
że jestem śledzona. Widzisz tę dużą torbę? Mam w niej zapasowy czepek i szal. Gdy byłam
daleko od domu Tenisonów, zaszyłam się w ciemnym kącie i zamieniłam je, a tamte
schowałam do torby, żeby utrudnić szpiegowi zadanie.
- Byłabyś wspaniałym spiskowcem. - Louise popatrzyła na nią z podziwem.
Atena znów zaszlochała.
- Nick Cameron powiedziałby, że nadano mi imię właściwej bogini. Grecka Atena też
oszukiwała i zmieniała postać.
Louise od razu zwróciła uwagę, że pojawia się nowe nazwisko. Dotychczas Atena
mówiła tylko o Adrianie Kinlochu. Inne osoby z towarzystwa wspominała sporadycznie.
- Jeśli powiedziałaś mi całą prawdę, a wiem; że tak jest, raczej nie ma powodu do
obaw. Jackson nie odnajdzie mnie za twoim pośrednictwem. Czy to już wszystko, co ci leży
na sercu? Moim zdaniem z tego powodu nie warto ronić łez!
Ten żarcik sprawił, że Atena uśmiechnęła się smutno.
- Nie, mam też inny problem. Rzecz w tym, że... lord Kinloch oświadczył mi się i nie
wiem, jaką dać mu odpowiedź. Wczoraj poprosiłam o tydzień do namysłu, a wciąż nie mam
pojęcia, jaką podjąć decyzję.
- Mówimy o tym Kinlochu, który jest właścicielem jednej trzeciej Szkocji? - upewniła
się Louise.
- Tak. Przed wyjazdem do Londynu uważałam, że taki człowiek byłby idealnym
kandydatem na męża: przystojny, opływający w dostatki, utytułowany. Czegóż więcej może
pragnąć uboga dziewczyna? Muszę też przyznać, że od pierwszego spotkania starałam się
oczarować Adriana, ponieważ od razu zwrócił na mnie uwagę.
- W takim razie nie rozumiem, dlaczego masz trudności z podjęciem decyzji. Łatwo
się domyślić, że taki kandydat do ręki jest spełnieniem marzeń każdej panny, zwłaszcza
biednej.
- Och, Louise, to nie takie proste. Rzecz w tym, że on jest... niezbyt lotny. Przypomina
zabawnego szczeniaka. Bardzo go lubię jako przyjaciela, ale lęk mnie ogarnia na samą myśl,
że mogłabym zostać jego żoną. Szczerze mówiąc, niewiele mamy ze sobą wspólnego.
Zastanawiam się nawet, czy on mnie kocha. Emma Tenison, moja podopieczna, twierdzi, że
go olśniłam. Jak będzie wyglądało nasze życie, kiedy minie pierwsze zauroczenie? Adrian w
końcu odkryje, że nic nas nie łączy, że moje pasje i zainteresowania dla niego są po prostu
nudne. Jeśli zgodzę się za niego wyjść, zrobię to, ponieważ jest bogaty i ma arystokratyczny
tytuł. Nie będę się wtedy różniła od sprzedajnej dziewki. Czy wychodząc za niego, mogę
pozostać wierna sobie?
- Nie kochasz go ani trochę? - spytała z namysłem Louise. - W ogóle? A zatem byłoby
to małżeństwo z rozsądku trochę dziwne, bo przez ciebie ułożone.
- Owszem. Najważniejsze jest, że nie kocham Adriana. Dobrze to ujęłaś.
Louise pochyliła się, ujęła dłonie Ateny i spojrzała jej prosto w oczy.
- Moja droga, tylko jedno mogę ci doradzić. Nie mam prawa za ciebie decydować, ale
pamiętaj, że sama popełniłam wielki błąd, wychodząc za Sywella głównie po to, żeby poczuć
się bezpiecznie na tym świecie i zyskać wstęp do wyższych sfer. Pokazał mi się od najlepszej
strony, ale po ślubie odrzucił kamuflaż i ujawnił prawdziwą twarz. Muszę przyznać, że do
pewnego stopnia oboje nawzajem się oszukiwaliśmy. Zrozum, lord Kinloch nie przypomina
Sywella, lecz wiele jest przyczyn sprawiających, że ludzie czują się nieszczęśliwi.
- Dobra z ciebie dziewczyna. - Atena pocałowała Louise w policzek. - Zapamiętam te
słowa.
- Doskonale. A teraz skoro znam wszystkie twoje sekrety, powinnam nareszcie
zdradzić ci swój. Nie można wykluczyć, że też jestem nieślubną córką. Wspomniałaś, że tak
jest w twoim przypadku. Muszę przyznać, że sama nie wiem, jak to ze mną jest. Brak
dowodów na potwierdzenie którejś z wersji. Gdyby się okazało, że jestem prawowitym
dzieckiem, należałabym do jednego z najznakomitszych angielskich rodów i z racji
wysokiego urodzenia przysługiwałoby mi wiele przywilejów, których zostałam pozbawiona.
Umilkła. Atena szybko odzyskała typową dla niej pogodę ducha.
- Mamy pecha, co? Powoli zaczynam się przekonywać do teorii, że na wszystkich,
którzy mieszkają wokół opactwa Steepwood, naprawdę ciąży klątwa.
- Istotnie prześladuje nas zły los. Co do klątwy, również zaczynam podejrzewać, że
coś jest na rzeczy, ale obyśmy się myliły - odparła Louise. - Moja opowieść przypomina tę,
którą od ciebie słyszałam. Różni je pewien ważny szczegół. Istnieje duże
prawdopodobieństwo, że moi rodzice jednak się pobrali. Ojciec nazywał się Rupert Cleeve,
hrabia Angmering. Był głównym spadkobiercą swego ojca noszącego tytuł hrabiego i w
rodzinie Yardleyów uchodził za czarną owcę. W czasie wielkiej rewolucji pojechał do
Francji, głęboko przekonany, że idea wolności, równości i braterstwa zmieni świat na lepsze.
Gdy zaczął się terror, wraz z młodą Francuzką, którą pokochał, wrócił do Anglii. Pobrali się
przed wyjazdem z Francji albo tuż po jego powrocie do ojczyzny. Mój tata nie przewidział
gwałtownej reakcji swego ojca na fakt, że jego żona była katoliczką. Nazywała się Marie de
Ferrers. Z niewiadomego powodu dziadek nienawidził papistów, o czym tata nie miał pojęcia.
Gdy hrabia dowiedział się, jakiego wyznania jest wybranka jego syna, natychmiast go
wydziedziczył, do czego ze względu na status majątku i tytułu miał pełne prawo, a następnie
wypędził z rodzinnego domu.
Louise posmutniała i przerwała na chwilę opowieść.
- Podobno ojciec opuścił Anglię i wrócił do Francji, poprzysiągłszy sobie, że jego
noga nie postanie w rodzinnym kraju dopóty, dopóki rodzina nie pojedna się z Marie. Tak się
złożyło, że oboje wkrótce umarli. Matka zapadła na suchoty, a ojciec został zabity podczas
paryskich zamieszek w 1793 roku. Po śmierci rodziców zniknęły wszystkie dokumenty. John
Hanslope, mój opiekun, twierdził, że zniszczył je dziadek, żeby uniemożliwić córce Ruperta,
czyli mnie, powrót do rodziny i odzyskanie należnych praw. Wolał oddać wszystko
dalekiemu kuzynowi. W ten sposób zostałam sama na świecie, bez grosza przy duszy. Mój
opiekun był przekonany, że rodzice wzięli ślub, ale nie posiadał dokumentu
potwierdzającego, że taka ceremonia miała miejsce. Teraz znasz historię i wiesz, że jestem
nie tylko nieszczęsną żoną Sywella, lecz także odrzuconą przez Yardleyów lady Louise.
Konieczność zmusiła mnie, żebym zarabiała na życie jako wiejska szwaczka, a potem jako
londyńska modystka.
Przyjaciółki popatrzyły na siebie i niespodziewanie zaczęły się śmiać.
- Gdybym czytała powieść o takiej fabule, uznałabym, że autorka jest grafomanką -
dodała Louise. - Twierdziłabym, że to całkowita bzdura, ale mój opiekun, człowiek
nadzwyczaj rzetelny i prawy, zapewniał, że tak naprawdę było.
- A mój chlebodawca, pan Tenison, zwykł mawiać, że prawdziwe życie jest często
bardziej nieprawdopodobne od romantycznych powieści, bez trudu więc uwierzyłam w każde
twoje słowo.
- Wiem, że twoje opowieści również są prawdziwe.
- W moim przypadku nie ma żadnych wątpliwości: jestem nieślubną córką. Skoro twoi
rodzice się pobrali, niewątpliwie ten fakt został gdzieś odnotowany. Należy rozpocząć
poszukiwania. Człowiek taki jak Jackson na pewno znalazłby potrzebny dokument.
- Nie stać mnie, żeby go wynająć - odparła Louise. - Moje dochody wystarczają na
godziwe utrzymanie, pracownia stale wymaga sporych nakładów i niewiele zostaje. Z czasem
na pewno się wzbogacę, ale na razie... - Uroczo wzruszyła ramionami. W każdym poruszeniu
Louise było tyle wdzięku, że Atena nie miała żadnych wątpliwości co do jej francuskich
korzeni.
Atena miała o czym myśleć w drodze powrotnej do domu Tenisonów. Dziś wypadało
jej wychodne, nie ciążyły więc na niej żadne obowiązki. Pani Tenison i Emma poszły z
wizytą do lady Dunlop. Atena zamknęła się w bibliotece i z ciekawością przeglądała
prawnicze księgi, szukając ustaw i akt procesowych, które mogłyby przyczynić się do
wyjaśnienia sytuacji nieszczęsnej Louise. Czytała właśnie komentarz na temat zasad
dziedziczenia, gdy do biblioteki wszedł kamerdyner. Jego mina wyrażała jawną dezaprobatę.
- Panno Filmer, przyszedł pan Nicholas Cameron i pyta, czy może z panią rozmawiać.
Powiedziałem, że jest pani w domu sama, lecz mimo to nalega, żeby go pani przyjęła, choćby
na kilka chwil.
Atena zawahała się, niepewna, jak postąpić, bo zdawała sobie sprawę, że nie wypada
młodej damie rozmawiać z mężczyzną w cztery oczy, ale ciekawiło ją, dlaczego Nick chce się
z nią widzieć. Może Adrian wspomniał mu o oświadczynach? To chyba najprostsze
wyjaśnienie. Nick zapewne przyszedł ją skarcić i namówić do ich odrzucenia.
Atena podjęła decyzję.
- Powiedz panu Cameronowi, że przyjmę go tutaj. w bibliotece, ale może zostać tylko
kilka minut.
Kamerdyner jeszcze bardziej spochmurniał, słysząc jej polecenie, lecz bez słowa
poszedł je wypełnić.
Okazało się, że wyraz twarzy kamerdynera nie był nawet w połowie tak ponury jak
mina Nicka. Atena domyślała się, że lada chwila zostanie napiętnowana. Splotła ręce za
plecami i stała wyprostowana na tle mapy świata ozdabiającej jedną ze ścian. Spokojnie
przyglądała się gościowi, ale nie zaproponowała, żeby usiadł.
- Czego pan sobie życzy? - spytała. Nick ukłonił się sztywno, jakby witał nieznajomą.
- To zapewne nie moja sprawa, ale słyszałem, że Adrian się pani oświadczył..
Atena nie zdołała się powstrzymać i przerwała lodowatym tonem:
- W rzeczy samej nie powinien się pan tym interesować, ale proszę kontynuować.
Jestem bardzo ciekawa, co ma pan na ten temat do powiedzenia.
- Oto moje zdanie: przypuszczam, że trzyma go pani w zawieszeniu, żeby udowodnić,
jak bardzo jest od pani zależny, albo czeka pani na korzystniejszą propozycję małżeństwa, na
przykład ze strony Ingleshama. - Nick umilkł.
Atena nie miała pojęcia, jak wielkie zrobiła na nim wrażenie, kiedy ujrzał ją na tle
ogromnej mapy: piękną, wysoką i dumną. Ogarnięty rozpaczą i wściekłością dodał:
- Wiadomo mi, że do tej pory wszystkich pani okłamywała, ukrywając prawdę
dotyczącą swego pochodzenia. Ciekawe, jaka byłaby reakcja ludzi z naszej sfery, gdyby
wyszło na jaw, że jest pani...
Nick przerwał. Nie był w stanie wypowiedzieć głośno tego słowa. Nie potrafił
rozmawiać z nią jak ograniczony plotkarz... a raczej jak bezwzględny okrutnik gotowy rzucić
jej w twarz, że jest nieślubną córką. Od razu domyśliłaby się, że poznał prawdę dzięki
chytrym machinacjom.
Atena pobladła, lecz zachowała spokój. Nadal wyglądała przepięknie, a bladość
upodobniła ją do marmurowych posągów bogiń w gmachu londyńskiego sądu. Wypisz
wymaluj grecka Pallada! Mimo niechęci szczerze ją podziwiał.
- Proszę mówić dalej - powiedziała. - Jestem pewna, że to nie koniec pańskiej tyrady.
Skoro zadał pan sobie tyle trudu, żeby tutaj przyjechać, nie należy zatrzymywać się w pół
drogi.
Wydawała się spokojna, ale serce jej pękało. Z pewnością zasłużyła na ostrą
reprymendę za sprytne knowania mające na celu oczarowanie Adriana, ale nie mogła znieść,
że Nick jest dla niej tak surowym sędzią. Gotowa była stawić czoło całemu światu, ale wobec
niego czuła się bezbronna.
Nie można pozwolić, żeby o tym wiedział.
- Dobrze - odparł. Skoro zaczął tę rozmowę, musi ją doprowadzić do końca, chociaż
serce przepełniała mu gorycz. - Wiem, że jest pani... osobą bez nazwiska, żeby nie ujmować
tego nazbyt dosadnie.
Znowu umilkł.
- Proszę mówić śmiało - zachęcała. - Jestem nieślubną córką. Boi się pan użyć tego
określenia? Ja pozbyłam się takich obaw. Adrian także nie był wstrząśnięty, kiedy mu o tym
powiedziałam. Jeśli przyjmę jego oświadczyny, weźmie mnie za żonę ze świadomością, że
jestem dzieckiem z nieprawego łoża, które nie zna swego ojca. Panie Cameron, niepotrzebnie
się pan fatygował. Sama zdecyduję, czy mam wyjść za lorda Kinlocha, a pan nie będzie miał
żadnego wpływu na moje postanowienie. Nigdy i pod żadnym pozorem. Nie zamierzam
również pytać, jak poznał pan mój sekret, ale się domyślam.
Nick daremnie szukał właściwych słów. Cóż miał powiedzieć? Że była uczciwa i
prostolinijna? W głębi duszy żywił nadzieję, że taka właśnie jest, lecz nie śmiał się do tego
przyznać. Podjęła wielkie ryzyko, wyznając całą prawdę Adrianowi, który okazał się znacznie
szlachetniejszy lub znacznie głupszy od niego. Nick uznał, że zachował się skandalicznie,
przychodząc do domu jej chlebodawców, gdzie czuła się względnie bezpieczna, żeby ją
szantażować. Tak, choćby się wypierał, szantaż to jedyne właściwe określenie jego postępku.
- Proszę mi wybaczyć - powiedział. - Gdybym wiedział...
Atena najchętniej by się rozpłakała, bo uświadomiła sobie, że Nick od pierwszej
chwili uważał ją za samolubną harpię. Do tej pory łudziła się, że zobaczy w niej młodą,
bezradną dziewczynę, samotnie zmagającą się z okrutnym światem, dla której jedyną nadzieją
na poprawienie sytuacji życiowej jest małżeństwo z człowiekiem wysoko postawionym,
takim jak Adrian.
Musiała dać mu nauczkę. Nie można pozwolić, żeby postawił na swoim. Jeszcze przed
chwilą była zdecydowana posłuchać głosu sumienia i odmówić Adrianowi, skoro jednak
Nicholas Cameron, a z nim cały świat, nie wierzy w jej prawość i uczciwość, zdecydowała się
przyjąć oświadczyny.
- A co chciałby pan wiedzieć? Że nie jestem sprytną kusicielką, za jaką mnie pan
uważa? Mam dla pana niespodziankę. Zanim pan się tu zjawił, uznałam, że nie poślubię
Adriana, lecz pańskie zachowanie skłoniło mnie do zmiany tej decyzji. Skoro pańskim
zdaniem niewiele różnię się od ulicznicy kupczącej sobą za grosze, cóż mam do stracenia?
Sprzedam się za dobrą cenę. Nie mam panu nic więcej do powiedzenia. Może pan wyjść albo
nie, mnie to jest obojętne. W każdym razie ja dłużej nie zostanę w tym pokoju, skoro pan tu
przebywa. Wkrótce będę hrabiną i moja reputacja musi być nieskazitelna.
Boże miłosierny, oto prawdziwa perła wśród kobiet, o którą warto zabiegać ze
wszystkich sił. Co uczyniłem, żeby ją zdobyć ? - zadał sobie w duchu pytanie Nick.
Kompletnie nic, przeciwnie, odtrąciłem ją zaślepiony głupotą. Nie, raczej pchnął w ramiona
swego kuzyna. Nie wątpił, że Atena mówiła prawdę, tłumacząc, dlaczego zmieniła decyzję,
lecz z całą pewnością nie była podobna do Flory Laxford.
Zrobił krok w jej stronę, ale cofnęła się natychmiast.
- Proszę odejść, błagam pana. Nie mamy sobie nic do powiedzenia.
Nick zawahał się.
Po chwili wyszedł z rozpaczą w sercu.
Atena pokazywała światu pogodną twarz, chociaż była głęboko nieszczęśliwa.
Cierpiała nie tylko dlatego, że Nick źle o niej myślał i podejrzewał o chęć ukrycia
okoliczności związanych z pochodzeniem. Była zdruzgotana, bo wynajął detektywa, który
miał węszyć i grzebać w jej sprawach. Pewnie dlatego Jackson był w czasie przesłuchania
taki dociekliwy. Czyżby Nick zakładał, że jako córka z nieprawego łoża, skażona grzechem
od chwili poczęcia, gotowa jest popełnić każde oszustwo?
Twierdził, że poluje na Ingleshama. Nic dziwnego, zważywszy, że książę przesadnie
się nią interesował. Cóż za ironia losu! Wieczorem tego dnia Tenisonowie wybierali się na
bankiet wydawany w londyńskim pałacu księcia, usytuowanym niedaleko Tamizy. Było to
jedno z ostatnich ważniejszych wydarzeń kończącego się sezonu.
Zaproszono wszystkich z towarzystwa i wszyscy przyjęli zaproszenie, bo książę po raz
pierwszy od piętnastu lat zaprosił gości. Adrian także przyszedł. Tańczył z Ateną, a gdy tego
nie robił, nieustannie wodził za nią tęsknym spojrzeniem, narażając się na docinki ze strony
innych młodych mężczyzn. Tylko Nick się nie pojawił.
- Nie wiem, dlaczego zrezygnował - żalił się Adrian, rozmawiając z przyjacielem. -
Wczoraj zapowiadał, że przyjdzie, i cieszył się, że będzie mógł zajrzeć do biblioteki księcia.
Bóg raczy wiedzieć, czego zamierzał tam szukać.
- Podobno książę zgromadził prawdziwe skarby - odparł Freddie Marchmont,
wybuchając śmiechem. - A co do Nicka, czasami trudno go zrozumieć.
- Ostatnio stał się okropnym dziwakiem - skarżył się Adrian, który nie mógł wybaczyć
kuzynowi, że bez entuzjazmu przyjął nowinę o oświadczynach. Z niepokojem zerkał też na
Atenę, która sprawiała dziś wrażenie chłodnej i niedostępnej. Kolejny powód do zmartwienia.
Można by pomyśleć, że kobieta, którą sam hrabia poprosił o rękę, powinna oszaleć ze
szczęścia, a nie proponować czas do namysłu. Adrian po raz pierwszy, odkąd zaczął się starać
o Atenę, zadawał sobie pytanie, czy dokonał właściwego wyboru.
Nie miał odwagi spojrzeć mi w oczy dziś wieczorem, pomyślała Atena, zastanawiając
się, dlaczego wśród gości brakuje Nicka. Nie była daleka od prawdy. Nick rzeczywiście
wstydził się, że wynajął agenta, by poznać jej sekrety, a poza tym męczyła go próżniacza
egzystencja w stolicy.
Przyjechał do Londynu na prośbę ojca. Towarzyski sezon był znakomitą okazją, żeby
się zaprezentować przed wyborami do parlamentu. Nick wybrał karierę polityczną, bo jego
rodzina mogła dysponować mandatem poselskim. Obecny przedstawiciel był już mocno
posunięty w latach, więc pan Anthony Cameron uznał, że jego syn, młodzieniec uczony i
mądry, jest idealnym następcą. Sir Anthony życzył sobie, aby Nick zasiadł w parlamencie, bo
wówczas mogliby przedłożyć opracowany wspólnie projekt umiarkowanych reform
agrarnych. W tej kwestii Cameronowie pragnęli się uniezależnić od surowych dyrektyw
księcia Sutherland.
Ojciec Nicka był świadomy, że metody działania księcia wzbudzają gwałtowny
sprzeciw i nienawiść. Wystarczyło je zmienić, żeby uzdrowić sytuację. Wiedział, jak trudne
jest życie dzierżawców, i był przeciwny represjom stosowanym wobec opornych i
niewypłacalnych. Po takie środki należało sięgać jedynie w sytuacjach krańcowych. Nick
świadomy nędzy, w jakiej żyli prości ludzie, niekiedy czuł się zażenowany, że socjeta opływa
w dostatki.
Te polityczne zawirowania, a także kłopoty osobiste sprawiły, że ogarnęło go
przygnębienie. Czuł się nieszczęśliwy, postanowił więc odwiedzić siostrę bliźniaczkę, która
poślubiła właściciela majątku ziemskiego w hrabstwie Hamp i stale skarżyła się, że zbyt
rzadko się widują. Po odwiedzinach u rodziny zamierzał na krótko przyjechać do Londynu, a
potem wrócić do Szkocji.
Jak zaplanował, tak uczynił. Po powrocie z domu Tenisonów kazał natychmiast
poczynić niezbędne przygotowania do wyjazdu, który miał nastąpić jutro rano. Liczył na to,
że spotkanie z rodziną ulży mu w cierpieniu.
Kto by pomyślał, że kobieta jest w stanie całkiem wytrącić go z równowagi!
Atena także była zbita z tropu. Londyński sezon rozpoczęty z wielkimi nadziejami
stracił dla niej wszelki powab. Ilekroć spotykała Adriana, ten przybierał zbolałą minę,
ponieważ jego duma ucierpiała, gdy oświadczyny nie zostały natychmiast przyjęte. Szukając
pociechy w swej zgryzocie, unikał Ateny i ku ogromnej radości pani Tenison coraz częściej
rozmawiał z Emmą.
Atena nie przeczuwała, że tak ją zmartwi nagły wyjazd Nicka. W ciągu dnia nudziła
się okropnie, a wieczory też nie były szczególnie interesujące. Jedyną pociechą stały się dla
niej listy od matki, która pół żartem, pół serio relacjonowała prowincjonalne nowinki, łącznie
z wizytą Jacksona.
Pani Filmer pisała między innymi:
Byłam chyba jedyną osobą w okolicy, której nie przesłuchał. Nie wiem, czy to objaw
lekceważenia, czy może szacunku. Cały czas się głowię, jak rozumieć to wyróżnienie.
Atena roześmiała się ironicznie, wspominając przesłuchanie, w czasie którego Jackson
wziął ją w krzyżowy ogień pytań.
Pewnego ranka, na krótko przed upływem tygodnia, który miała do namysłu,
doręczone jej cały stos listów.
- O Boże! Ale z ciebie szczęściara! - zawołała Emma. - Dostaję ich znacznie mniej, a
uwielbiam je czytać.
- Napisała do mnie matka oraz dwie przyjaciółki, z których jedna chyba wychodzi za
mąż. Aha, ten list wygląda na urzędowy. Nie mam pojęcia, o co chodzi. Pewnie z banku -
dodała kpiąco.
Poszła do swego pokoju i dopiero wtedy przejrzała korespondencję, bo jedną z
piszących do niej przyjaciółek była Louise, a lepiej, żeby Emma o tym nie wiedziała.
Urzędowy list zostawiła na koniec, chociaż bardzo ją intrygował. Rozłożyła go staranne.
Przyszedł z renomowanej kancelarii adwokackiej sygnowanej nazwiskami: Hallowes,
Bunthorne i Thring. Atena przeczytała kilka rzeczowych zdań, które niewiele wyjaśniały.
Szanowna pani!
W związku z niecierpiącą zwłoki sprawą, która wypłynęła ostatnio, zmuszeni jesteśmy
prosić panią o przybycie do naszego biura jutro o godzinie drugiej po południu celem
natychmiastowego wyjaśnienia zmienionego stanu prawnego.
Nalegamy, aby zechciała pani zarówno ten list, jak i wizytę w naszej kancelarii
zachować w sekrecie. Zapewniamy jednocześnie, że nie prowadzimy żadnych działań na pani
szkodę. Warto nadmienić, że cieszymy się nienaganną reputacją, a zatem pani dobre imię z
pewnością nie ucierpi, jeśli zechce pani spełnić naszą prośbę.
Na miłość boską! O co chodzi? Jeśli sprawa dotycząca jej osoby jest tak pilna i ważna,
dlaczego prawnicy nie zwrócili się do matki? W jej liście dostarczonym z poranną pocztą nie
było wzmianki na ten temat. Może zlekceważyć prośbę o zachowanie tajemnicy i poprosić o
radę pana Tenisona? Niech powie, jak się zapatruje na sugestię, żeby Atena w tajemnicy
odwiedziła kancelarię.
Jednak dlaczego miałaby szukać pomocy u pana Tenisona? Najwyższa pora, żeby
sama decydowała o swoich sprawach. Tak było w ubiegłym tygodniu. Odważnie stawiła
czoło Adrianowi oraz Nickowi, opierając się ich namowom i żądaniom. Jeśli popełniła błąd,
zachowując się wobec nich tak, a nie inaczej, sama poniesie wszelkie konsekwencje.
Postanowiła udać się do kancelarii adwokackiej Hallowesa, Bunthorne'a i Thringa.
Wiele słyszała o tych renomowanych prawnikach. Wszyscy ludzie z towarzystwa o nich
mówili. Zachichotała nerwowo, bo pompatyczne nazwiska wydały jej się zabawne. Ciekawe,
jak wyglądają ludzie, którzy je noszą, pomyślała. Zastanawiała się również, dlaczego ją
wezwali. Cóż, wkrótce się dowie.
- Wczoraj otrzymałam ten list - oznajmiła Atena, pokazując urzędowe pismo
siedzącemu u wejścia portierowi. - Miałam przyjść o drugiej, więc jestem.
Mężczyzna zajrzał do zniszczonego notatnika.
- Panna Atena Filmer?
- Owszem. Jestem adresatką tego listu.
- Proszę za mną, czekają na panią. Zaprowadzono ją do holu. Z podziwem rozejrzała
się wokół. Portier wskazał jej krzesło, a potem zniknął za podwójnymi drzwiami. Wrócił po
kilku minutach i wskazał jej drogę do pokoju, który był zapewne reprezentacyjnym gabinetem
trzech prawników.
Za ogromnym biurkiem siedział mężczyzna o ostrych rysach. Gdy portier
zaanonsował pannę Atenę Filmer, prawnik wstał i powiał ją niskim ukłonem.
- Nazywam się Hallowes. Widzę, że zjawiła się pani punktualnie - zagadnął
uprzejmie. - Miło mi, że zechciała nas pani odwiedzić.
- Muszę wyznać, że w przeciwieństwie do panów jestem raczej zdziwiona niż
usatysfakcjonowana - odparła Atena, opowiadając na jego ukłon. Adwokat roześmiał się i
dodał z uznaniem:
- Mówiono mi, że jest pani roztropną młodą damą, i ta informacja natychmiast się
potwierdziła. Mam nadzieję, że zachowała pani nasze spotkanie w tajemnicy.
- Owszem, choć to nie było łatwe. Z trudem znalazłam pretekst usprawiedliwiający
opuszczenie domu moich chlebodawców właśnie dziś po południu, ale ostatecznie mi się
udało. Będę wdzięczna, jeśli zechce mnie pan poinformować, jaka to niecierpiąca zwłoki
kwestia sprawiła, że zostałam tutaj zaproszona.
Prawnik znów roześmiał się, a następnie powiedział:
- Droga panno Filmer, jestem tylko pośrednikiem, ale wszystko zaraz się wyjaśni.
Proszę łaskawie pójść za mną do naszego prywatnego salonu.
- Wygląda na to, że nie mam innego wyjścia, bo moja ciekawość jest silniejsza niż
zdrowy rozsądek.
Prawnik zachichotał po raz trzeci.
- Znakomicie, panno Filmer. Zapewniam, że czeka panią przyjemna niespodzianka. -
Wstał i podał jej ramię. - Proszę za mną. Wkrótce dowie się pani, w czym rzecz.
Przez kolejne dwuskrzydłowe drzwi przeszli do krótkiego korytarza ozdobionego
karykaturami znanych postaci z prawniczego świata i znaleźli się w salonie urządzonym z
książęcym przepychem. Nic dziwnego, że czekał tam na nich książę we własnej osobie.
Inglesham wstał i ukłonił się wchodzącym. Hallowes opuścił ramię, które podał
Atenie, i odpowiedział na uprzejme powitanie, kłaniając się nisko.
- Zgodnie z życzeniem waszej książęcej mości panna Atena Filmer przybyła na
spotkanie. Odchodzę, bo wyraźnie dal nam pan do zrozumienia, że rozmowa ma się odbyć w
cztery oczy.
- O ile panna Filmer wyrazi na to zgodę. - Książę zwrócił się do przybyłej, raz jeszcze
pochylając głowę w ukłonie. - Zapewniam, że poza panią i nami dwoma nikt nie wie o tym
spotkaniu. W każdej chwili może pani opuścić ten pokój i przerwać rozmowę, mam jednak
nadzieję, że zostanę wysłuchany do końca.
Na Boga, cóż to znaczy, pomyślała zbita z tropu Atena, gdy pan Hallowes pożegnał
się i z godnością opuścił salon. Ledwie drzwi się za nim zamknęły, książę wskazał jej fotel.
- Proszę usiąść, panno Filmer. Ja wolę stać, bo tak będzie lepiej ze względu na powagę
spraw, o których zamierzam panią poinformować. Nie wypada mi relacjonować ich na
siedząco.
Atena uznała, że nie warto na ten temat dyskutować, zajęła wskazane miejsce.
- Nie wiem, czego ma dotyczyć nasza rozmowa, ale to chyba zrozumiałe, wasza
książęca mość, że dziwię się, czemu nie zaproszono tutaj mojej matki. Jestem tylko młodą,
samotną kobietą i niewiele znaczę, zatem do niej należało się zwrócić w pierwszej kolejności.
- Naturalnie. Ma pani całkowitą rację. Jest pani jednak obdarzona zdrowym
rozsądkiem i inteligencją, toteż od tego, co mi pani odpowie, gdy nasza rozmowa dobiegnie
końca, uzależniam, czy spotkam się także z pani matką.
Atena podejrzewała, że Nick Cameron miał rację, i książę lada chwila wystąpi z
oświadczynami.
- A zatem, wasza książęca mość, zamieniam się w słuch.
- Znakomicie - odparł, wyraźnie uradowany, a zarazem jakby lekko zakłopotany. -
Wydarzenia, o których chcę opowiedzieć, miały miejsce przed pani narodzinami. Byłem
wtedy przyszłym dziedzicem książęcego tytułu oraz majątku poważnie nadszarpniętego przez
dziadka, który wydał fortunę na zbudowanie nowego pałacu, a ponadto uprawiał hazard, pił i
zadawał się z nieodpowiednimi kobietami. Mój ojciec przejął mocno uszczuploną schedę.
Rzecz jasna, we wczesnej młodości nie zaprzątałem sobie głowy takimi sprawami. Ojciec był
w wielkiej przyjaźni z pastorem osiadłym w Inglesham. Miałem uczyć się w Oksfordzie, więc
na rok przed rozpoczęciem studiów na życzenie rodziców zacząłem odwiedzać regularnie
plebanię, żeby pod kierunkiem pastora szlifować łacinę i grekę, ponieważ mój guwerner
zaniedbał klasyczną edukację, twierdząc, że sport i przebywanie na świeżym powietrzu
przynoszą większy pożytek niż książkowe mądrości.
Książę uśmiechnął się z roztargnieniem, wspominając tamte beztroskie łata.
- Pastor miał córkę w moim wieku. Oboje liczyliśmy wtedy po siedemnaście lat.
Wkrótce się z nią zaprzyjaźniłem. Uczestniczyła w lekcjach i mobilizowała mnie do wysiłku.
Nie mogłem pozwolić, żeby dziewczyna okazała się bystrzejsza ode mnie. W pewnym sensie
musiałem jednak uznać jej wyższość. Gdy po pierwszym roku spędzonym w Oksfordzie
przyjechałem na wakacje, okazało się, że moja koleżanka wyrosła na prawdziwą piękność.
Była taka śliczna, że natychmiast oddałem jej serce, ale starałem się panować nad jego
porywami, tłumacząc sobie, że po zakończeniu edukacji natychmiast oświadczę się
ukochanej. Młodzieńcza naiwność sprawiła, że nie spodziewałem się żadnych przeszkód.
Nasi ojcowie byli najlepszymi przyjaciółmi, a rodzina mojej najdroższej wprawdzie zubożała,
ale to stary ród, sławny i wielce zasłużony dla kraju. Mówię o Nelsonach.
Książę westchnął, pomilczał chwilę i podjął przerwany watek.
- Nie zapomnę nigdy naszego ostatniego lata, gdy po ukończeniu studiów w
Oksfordzie na dobre wróciłem do domu. Ufni w nasze szczęście przemierzaliśmy razem
okoliczne lasy. Charlotta wspomniała, że mojemu ojcu zapewne nie w smak będzie nasze
małżeństwo, ale nie brałem pod uwagę możliwości, że sprzeciwi się mojemu postanowieniu.
Kiedyś Charlotta i ja poszliśmy na spacer tylko we dwoje. Niech mi Bóg wybaczy, ale wtedy
po raz pierwszy i ostatni wzajemna czułość nagle zamieniła się w gwałtowną namiętność.
Ulegliśmy jej, zapominając o skrupułach. Honor nakazywał mi natychmiast poprosić ojca,
żeby pobłogosławił nasz związek i dał pozwolenie na rychły ślub. Proszę sobie wyobrazić, jak
byłem wstrząśnięty, kiedy mnie poinformowano, że nie ma mowy, abym wziął za żonę
niezbyt zamożną pannę z dobrego domu. Był tylko jeden sposób, żeby nie dopuścić do straty
rodowych posiadłości, które należały do nas od czasu najazdu Normanów. Miałem poślubić
bogatą dziedziczkę. Ojciec omawiał już szczegóły takiego mariażu. Jego wybór padł na córkę
bogatego londyńskiego kupca, który zbił fortunę, Handlując z Indiami.
Książę z goryczą pokiwał głową i wyraźnie posmutniał.
- Daremnie starałem się przekonać ojca, żeby zrezygnował z tego pomysłu. Do tej
pory byłem mu zawsze posłuszny i bez szemrania spełniałem wszystkie polecenia. Kiedy po
raz pierwszy w życiu poprosiłem, żeby wziął pod uwagę moje zdanie, stanowczo odmówił.
Niestety, pozostał nieugięty. Zagroził, że jeśli nie poślubię dziewczyny, którą dla mnie
wybrał, zostanę wydziedziczony i nie dostanę ani pensa. Tytułu nie mógł mi odebrać, ale miał
pełną swobodę dysponowania rodzinnym majątkiem i po jego śmierci zostałbym księciem bez
grosza przy duszy. Kiedy ważyły się moje losy, w pałacu zjawił się pastor i oznajmił, że
Charlotta oczekuje dziecka. Myliłem się, sądząc, że ta wiadomość zmiękczy twarde serce
ojca. Zawziął się jeszcze bardziej i oznajmił, że nie poślubię dziewczyny, która okazała się
rozwiązła. Co gorsza, ojciec Charlotty we wszystkim mu przytakiwał. Obaj zapowiedzieli, że
musimy się rozstać na zawsze, bo inaczej zostaniemy wypędzeni z naszych domów i
wydziedziczeni. Na pocieszenie ojciec przyrzekł, że jeśli ustąpimy, zapewni mojej ukochanej
niewielki, lecz stały dochód oraz przyzwoite lokum w innym hrabstwie. Właśnie zaczęły się
działania wojenne, mogłaby zatem udawać młodą wdowę, prowadząc dostatnie i spokojne
życie jako osoba ogólnie szanowana. Mnie nakazano, rzecz jasna, poślubienie wybranej przez
rodzinę córki bogatego mieszczanina.
Nie pozwolono nam się pożegnać z obawy, że wykorzystamy sposobność i
uciekniemy we dwoje. Gdyby doszło do takiego spotkania, być może wszystko potoczyłoby
się inaczej...
Inglesham długo milczał, pogrążony w smutnych rozmyślaniach.
- Niech mi Bóg wybaczy, że uległem namowom i dałem za wygraną, przesyłając tylko
najdroższej ostatnie pożegnanie. Nie miałem pojęcia, dokąd została wysłana, i przyrzekłem,
że nie będę szukać jej ani naszego dziecka. Nie wiedziałem nawet, czy urodziła syna, czy
córkę. Zostałem ukarany za tchórzostwo, ponieważ moja żona okazała się sekutnicą, a dzieci
nie mieliśmy. Zyskałem wysoką pozycję w wielkim świecie, a dzięki ogromnemu posagowi
rodowa posiadłość wróciła do dawnej świetności, lecz zaprzedałem duszę. Gdybym mógł
cofnąć czas, bez wątpienia postąpiłbym inaczej. Nie zaznałem ani chwili szczęścia. Trudno
przewidzieć, jak wyglądałoby moje życie, gdybym rzucił wszystko i poślubił Charlotte, ale
przekonałem się, że kto przedkłada małżeństwo z rozsądku i korzyści materialne nad miłość,
wyrządza sobie najgorszą krzywdę. Napisane jest w Biblii, że lepiej spożywać korzonki i
zioła z najdroższymi, niż ucztować z wrogami. Nie obwiniam żony z powodu
nieszczęśliwego małżeństwa, bo wiem, że sam byłem sobie winien. Po jej śmierci
próbowałem odszukać pani matkę, ale nie natrafiłem na żaden ślad, a w banku Couttsa nie
chcieli mi nawet powiedzieć, czy ustanowiono tam dla niej fundusz powierniczy. Pastor i jego
żona wkrótce po wyjeździe Charlotty opuścili naszą parafię i wszelki słuch o nich zaginął. Już
zwątpiłem, że kiedykolwiek odnajdę moją ukochaną i wtedy na balu ujrzałem ciebie... panią.
Uderzające podobieństwo! Bytem przekonany, że jesteście spokrewnione. i starałem się
zebrać jak najwięcej informacji. Szczęśliwy traf sprawił, że mi się powiodło. To przypadek
rządzi naszym życiem. Dowiedziałem się, gdzie mieszka twoja matka, i odkryłem, że jesteś
moją córką. Teraz mogę tylko błagać, żebyś mi wybaczyła dawne przewinienia.
Atena wysłuchała smutnej opowieści swego ojca, załamując ręce w niemej rozpaczy.
Szczególnie przejęta była wówczas, gdy wspomniał o głupocie, z powodu której niektórzy
przedkładają zyskowne małżeństwo z rozsądku ponad miłość.
- Z tego, co powiedziałeś, wynika, że dość się już nacierpiałeś - odparła łagodnie. -
Mama także była nieszczęśliwa... nadal jest. Dlaczego nie zwróciłeś się do niej? Czemu
wybrałeś mnie?
- Ponieważ nadal jestem tchórzem. Obawiałem się. że mnie znienawidziła, bo ją
opuściłem. Nie wiedziałem, co ci o mnie mówiła. Bałem się, że zostałem przedstawiony w
czarnych barwach. Uznałem, że rozmowa z tobą to najlepsze wyjście. Masz rozum, zdrowy
rozsądek i czułe serce. Widziałem, jak śliczna córka Tenisonów rozkwitła pod twoją opieką.
- Najlepsze wyjście - powtórzyła zamyślona Atena. - Przez te wszystkie lata mama ani
razu się nie poskarżyła, że zostawiłeś ją z nieślubnym dzieckiem, wydając na pastwę
złośliwych plotkarzy. Nie wyjawiła mi również nazwiska ukochanego. Powtarzała, że
rozumie, jak przemożnej presji cię poddano, zmuszając do wyrzeczenia się miłości. Pewnego
dnia, gdy czekała, aż wyprawią ją w nieznane z rodzinnego domu, gdzie była trzymana pod
kluczem jak więzień, spakowała torbę i próbowała dotrzeć do wiejskiej drogi, którą
codziennie jeździłeś konno, żeby się z tobą rozmówić. Miała nadzieję przekonać cię, że we
dwoje potraficie stawić czoło wrogiemu światu, ale dziadek dogonił ją i zawrócił. Więcej nie
próbowała ucieczki. Jej ojcu trzeba wybaczyć, o ile jeszcze żyje. Nie zdradziła, kim byłeś, nie
podała prawdziwego nazwiska. Nie znam jej rodziny, która jest również moją.
- Wszyscy jesteśmy grzesznikami i zasługujemy na przebaczenie - odparł książę
znużonym głosem. - Jeśli zdecyduję się odwiedzić twoją matkę, jak myślisz, co powie?
Odprawi mnie?
- Nie sądzę, ale powinieneś sam się o tym przekonać. Zaryzykuj.
- Odwagę masz po matce, a bystrość po Ingleshamach, którzy uchodzą za ludzi
mądrych i przenikliwych. Mój dziadek był wyjątkiem. Znam adres Charlotty i zamierzam ją
niezwłocznie odwiedzić. Reszta jest w ręku Boga.
Atena skinęła głową. Życiowe koleje ojca były dla niej dobrą nauczką. Gdyby wyszła
za Adriana, popełniłaby taki sam błąd, skazując się na życie jałowe i nieszczęśliwe. Kinloch z
czasem ochłonąłby po pierwszym zauroczeniu, ona zaś byłaby znudzona jego
prostodusznością. Usłyszała od księcia tę samą przestrogę, którą dał jej pan Tenison tego
dnia, gdy Adrian przyszedł się oświadczyć. Słowa były inne, ale treść ta sama.
Rozmawiając z Nickiem, Atena blefowała i nadrabiała miną, ale teraz potrafiła już bez
emocji odmówić ręki Adrianowi i zachęcić ojca, żeby odwiedził jej matkę i próbował
szczęścia.
Czas pokaże, co z tego wyniknie.
ROZDZIAŁ ÓSMY
- Na miłość boską! Nick, co ci jest? Ciskasz się jak ranny niedźwiedź. Nawet
Chudleigh spostrzegł, że zniknęła twoja pogoda ducha i skłonność do sarkazmu, a przecież
wiesz, że jego interesuje wyłącznie uprawa ziemi, zarządzanie majątkiem oraz najbliższa
rodzina.
Nick zmarszczył brwi. Udawał tylko, że czyta londyńską gazetę z obawy, że w kronice
towarzyskiej nadane się na informację o rychłym ślubie Ateny i Adriana. Niewidzącym
wzrokiem wodził po szpaltach, gdy nadeszła siostra i go zagadnęła.
- Wszystko w porządku, Lucy. Nic się nie stało. Usiadła po drugiej stronie stołu
zastawionego do śniadania. Dania stygły prawie nietknięte, co również stanowiło powód do
niepokoju, bo zwykłe rodzina żartowała z wilczego apetytu Nicka, który pochłaniał góry
jedzenia, lecz pozostawał szczupły.
- Nie próbuj mnie zbyć. Jestem twoją siostrą i zawsze wiem, kiedy próbujesz mnie
oszukać. Co ci jest? Jakaś kobieta zalazła ci za skórę?
Kolejny rodzinny żarcik. Rodzeństwo było ze sobą tak zżyte, że powstała między nimi
wyjątkowo mocna psychiczna więź. Gdy jedno cierpiało fizycznie lub duchowo, drugie także
odczuwało ból.
Nick wzruszył ramionami i roześmiał się z goryczą.
- Jesteś chyba czarownicą, Lucy. Długo się nie widzieliśmy, lecz nadal czytasz w
moich myślach jak w otwartej księdze. Owszem, trafiłaś w dziesiątkę. Chodzi o kobietę.
- Jaka jest? Pasuje do ciebie? A może nie? Dlatego się zadręczasz?
Nick westchnął.
- Tak... Nie... Sam już nie wiem. Najważniejsze, że wychodzi za Adriana. Już się
oświadczył i tylko czeka, aż usłyszy sakramentalne „tak”.
Lucy popatrzyła na brata z niedowierzaniem.
- Chcesz powiedzieć, ze trafił wreszcie na taką, która nie od razu na niego poleciała?
O mój Boże, musi być bardzo zamożna, jeśli stać ją na to, żeby dla kaprysu odprawić go z
kwitkiem. Adrian jest przecież bajecznie bogaty, a na dodatek ma tytuł. Jedno i drugie
skutecznie rekompensuje niedostatek rozumu.
- I tu mamy problem, droga siostro. Panna jest piękna jak anioł, mądra jak sam diabeł i
biedna jak mysz kościelna. Przyjechała do Londynu, żeby złapać bogatego męża, najlepiej
utytułowanego. Udało się. Ma Adriana w garści, ale każe mu czekać na odpowiedź. Nie wiem
dlaczego.
- Po tym, co od ciebie usłyszałam, naprawdę nie rozumiem, dlaczego od razu nie padła
mu w ramiona. - Lucy zamilkła na chwilę i dodała chytrze: - Dobrze słyszałam? Urodziwa i
rozumna? To cię zwabiło, prawda? Jak ta sprawa się ma do faktu, że kazała Adrianowi
czekać?
- Istotnie, coś w tym jest. Zaraz ci wyjaśnię. Adrian jest bogaty, lecz Inglesham ma
większy majątek, a chodzą słuchy, ze panna zagięła na niego parol albo on się nią interesuje.
Można sądzić, że zażądała od Adriana czasu do namysłu, bo ma nadzieję, że Inglesham
wreszcie się zdeklaruje. Wiadomo, że prawdziwy książę, nawet w średnim wieku, to
wyjątkowa gratka.
- Rozumiem. Domyślam się również, że dziewczyna jest rzeczywiście niezwykła,
skoro wszyscy dostaliście bzika na jej punkcie.
- Słuszna uwaga - odparł z goryczą Nick. - Rzadko spotyka się męski umysł w
prześlicznym kobiecym ciele. Każde jej słowo i uczynek to doskonałość.
Niewiele brakowało, a zakląłby, posyłając Atenę do wszystkich diabłów, lecz
zreflektował się w ostatniej chwili.
- Biedny Nick! Ale cię wzięło, prawda? Jednego nie rozumiem. Dlaczego się nie
oświadczyłeś, skoro to chodząca doskonałość, o ile są kobiety pozbawione wad?
- Moim zdaniem istnieją. A dlaczego nie ryzykowałem oświadczyn? Tak ją do siebie
zraziłem, że na pewno dostałbym kosza. Dokuczając tej dziewczynie, coraz bardziej
poddawałem się jej urokowi. Rozstaliśmy się w gniewie, ale szczerze mówiąc, nigdy nie było
między nami zgody. Wiem, co do niej czuję, ale nie mam pojęcia, czy mogę liczyć na
wzajemność. Zawsze śmiałem się z zakochanych, którzy wielbią z daleka swoją wybrankę,
lecz teraz nie jest mi do śmiechu.
- Już rozumiem. Sądzisz, że twoja ukochana poluje na wielką fortunę, więc odczuwasz
lęk, bo pamiętasz, jak Flora Campbell wystawiła cię do wiatru. Kim są rodzice tej ślicznotki?
Powiedziałeś, że przyjechała do Londynu szukać męża, ale chyba nie była tam całkiem sama.
- Naturalnie. Ma tylko matkę, która chyba unika ludzi z towarzystwa. Panna, której
narodziny osnuwa mgła tajemnicy, jest damą do towarzystwa pewnej ładniutkiej dziewuszki.
Żeby oddać jej sprawiedliwość, muszę powiedzieć, że ta dziewuszka dzięki młodej opiekunce
nabrała odwagi i zaczęła brylować w salonach. Kolejny powód do chwały dla cholernego
ideału, do którego daremnie wzdycham.
- Zazdrość - oznajmiła rzeczowo Lucy, podeszła do brata i pocałowała go w policzek -
w połączeniu z niezaspokojonym pożądaniem i złymi wspomnieniami tworzy mieszankę
wybuchową. Nic dziwnego, że jesteś taki nieszczęśliwy. Mam poprosić Chudleigha, żeby
przygotował dla ciebie beczkę, żebyś w niej zamieszkał i do woli pomstował na
znienawidzoną rzeczywistość?
- Och! Jesteś taka sama jak moja Pallas Atena. Obie uczone i wygadane. Czasami
zastanawiam się, jak Chudleigh z tobą wytrzymuje. Jego interesują wyłącznie konkrety. Jest
ogromnie przyziemny.
- Każde z nas ma swoje dziwactwa. Gwarancją małżeńskiego szczęścia jest
umiejętność przymykania oczu na rozmaite aberracje drugiej strony. Kiedy nie rozumiemy, o
co chodzi, warto zdobyć się na wymuszony uśmiech i łagodne potakiwanie, „Ależ tak,
kochanie!” - oto magiczne zaklęcie, które pozwala uniknąć kłótni. Nick roześmiał się,
wysłuchawszy żartobliwych wywodów siostry, a potem cmoknął ją w policzek.
- Zapomniałem już, jak dobrze rozumieliśmy się w młodości, ale widzę, że nic się nie
zmieniło. Szkoda, że mieszkamy tak daleko. Uleczyłaś mnie z melancholii. Myślę, że gdybyś
poznała pannę Atenę Filmer, natychmiast byś się z nią zaprzyjaźniła.
Nie był całkiem szczery, twierdząc, że smutek go opuścił, ale siostra się o niego
martwiła, zamierzał więc przez wzgląd na nią i jej męża udawać, że uporał się z problemami,
i robić dobrą minę do złej gry. Wkrótce nadzorujący prace polowe Chudleigh wrócił do
domu, przerywając rodzeństwu serdeczną rozmowę, ale Lucy zdążyła jeszcze dodać:
- Skoro zakochałeś się w tej pannie, mogę śmiało stwierdzić, że przypadłaby mi do
gustu, nawet jeśli poluje na bogatego męża.
Atena liczyła się z tym, że trudno jej będzie dać kosza Adrianowi, ale przykrość
okazała się znacznie większa, niż można by sądzić.
Gdy minął tydzień, który miała do namysłu, przyjechał do domu Tenisonów z
promiennym uśmiechem na ustach. Zaczynało mu świtać, że milutka Emma byłaby dla niego
lepszą żoną niż jej piękna i mądra dama do towarzystwa, ale gdy wszedł do salonu, aby
usłyszeć odpowiedź, i ujrzał Atenę, zachwycił się jej klasycznymi rysami i cudowną figurą.
Po raz pierwszy w życiu doznał przypływu poetyckiego natchnienia i zaczął szukać
porównań. Atena była niczym wino, Emma przypominała chleb i mleko. Pierwsza
zachwycała harmonią boskiej urody, druga była po prostu ładna. Omal nie zemdlał ze
wzruszenia, gdy wyobraził sobie, że Atena będzie jego małżonką i jako hrabina zostanie
przedstawiona na królewskim dworze, a wszyscy mężczyźni będą mu zazdrościć, bo ma taki
skarb.
Umykało mu dotychczas, że rozmyślając o małżeńskim życiu, zapomina o nieco
bardziej przyziemnych radościach tego stanu. Atena była dla niego myśliwskim trofeum, ale
mieli też dzielić łoże. Niewątpliwie cieszył się na myśl, że skorzysta z mężowskich praw i
spłodzi dziedzica, ale nie to stanowiło główny powód zauroczenia. Niejasno przeczuwał, że w
przeciwieństwie do Nicka oraz wielu krewnych i znajomych rozum ma nietęgi, ale sądził, że
małżeństwo z Ateną zrekompensuje ten defekt i przywróci równowagę. Żaden z tamtych
mózgowców nie będzie miał żony równie pięknej, mądrej, wymownej, dumnej i taktownej.
Niestety, w ogóle nie brał pod uwagę możliwości, że jego oświadczyny mogą zostać
odrzucone. Był niezmiernie zdziwiony, gdy Atena dała mu kosza.
- Ale dlaczego? - zawołał, a na otwartej i wyrazistej twarzy pojawił się wyraz
zakłopotania. - Sądziłem, ze pani mnie polubiła. Zapewniam, że i ja panią lubię... to znaczy
kocham - poprawił się natychmiast, świadomy, że gorące uczucia mogą być atutem w dziwnej
rozmowie, której przebieg całkiem go zaskoczył.
Do tej pory uważał, że prośba o zwłokę to panieński kaprys. I dobrze. Dziewczęta z
natury są nieprzewidywalne. Nie spodziewał się jednak, że usłyszy zdecydowaną odmowę.
- Adrianie, zapewniam, że mam dla pana wiele sympatii, ale lubię pana jako
przyjaciela, a nie przyszłego męża. Naturalnie zdaję sobie sprawę, że prócz swej uroczej
osoby może mi pan wiele dać: majątek, pozycję, tytuł, wspaniały pałac, ale małżeństwo
powinno mieć trwalsze podstawy, których my dwoje nie zbudowaliśmy. Nie mogę za pana
wyjść. Proszę się pogodzić z moim postanowieniem. Mówię to w dobrej wierze, dlatego
rozstańmy się jak przyjaciele.
- Proszę się jeszcze zastanowić. Może potrzebuje rani więcej czasu do namysłu?
Gdyby nie reprymenda Nicka, gdyby nie prośby parni Tenisona, aby pozostała wierna
sobie, gdyby nie historia opowiedziana przez ojca i jego cierpienia spowodowane zaparciem
się samego siebie, Atena ugięłaby się widząc ból i przygnębienie Adriana, chcąc mu ich
oszczędzić. Jednak po tym wszystkim, co ostatnio wyszło na jaw, z obawą myślała, jaką
torturą może się stać dla nich obojga małżeństwo bez miłości. Ta świadomość przesądziła o
jej decyzji.
- Nie - powiedział nagle Adrian, właściwie interpretując wyraz pięknej, zbolałej
twarzy. - Widzę, że moje starania są daremne. Czy ma pani innego kandydata do ręki. którego
oświadczyny gotowa jest pani przyjąć?
Na to pytanie mogła odpowiedzieć szczerze. Nick zerwał z nią wszelkie kontakty, ona
go odepchnęła.
- Nie, Adrianie, lecz może się kiedyś pojawi. Na razie żaden mężczyzna nie ma u mnie
szans.
- Cóż, trudno - odparł pogodniej, bo kamień spadł mu z serca, kiedy okazało się, że
nikt go nie wyprzedził w wyścigu do ręki Ateny. - O swoich oświadczynach wspomniałem
tylko Nickowi, który pospiesznie wyjechał z miasta, nie miał więc sposobności się wygadać.
Moim zdaniem oboje powinniśmy zachować tę sprawę w sekrecie. Wie pani, jakie głupstwa
wygadują ludzie z towarzystwa, gdy rozmowa zejdzie na pewne tematy.
- Zgoda - odparła z ulgą Atena. Gdyby wyszło na jaw, że Adrian w tajemnicy poprosił
ją o rękę i spotkał się z odmową, wszyscy zaczęliby plotkować, co z pewnością by jej
zaszkodziło. Pan Tenison obiecał, że nie zdradzi żonie, co planował Adrian, i pani Tenison
nie miała pojęcia o niezwykłej wizycie złożonej pod jej nieobecność i o pamiętnej rozmowie
z panem domu na temat ślubu z Ateną.
Adrian pochylił głowę.
- Pozostaje mi tylko życzyć pani szczęścia - powiedział i dodał z nadzieją: - Gdyby w
ciągu najbliższych dni zmieniła pani zdanie, proszę mnie natychmiast zawiadomić. Chyba jest
pani świadoma, że mam złamane serce.
Na swój prostoduszny sposób był tak miły i pełen uroku, że Atenie łzy zakręciły się w
oczach. Mimo to zdecydowanie pokręciła głową.
- Adrianie, proszę nie robić sobie żadnych nadziei i również przyjąć ode mnie
najlepsze życzenia.
Nie wiadomo, czy wyniknie z tego szkoda, czy pożytek, ale stało się. Odrzuciła
sposobność, której wypatrywała, odkąd wyjechała ze Steep Ride. Na nic się zdały subtelne
machinacje. Gdy Adrian zamknął za sobą drzwi, nic jej nie zostało. Mogła tylko wyobrażać
sobie, jak wyglądałoby jej życie, gdyby zdecydowała inaczej.
Atena przekonała się, że mimo wszelkich zawirowań życie toczy się dalej, jakby nic
szczególnego nie zaszło, a osobiste dramaty absorbujące ją od kilku tygodni w ogóle nie
miały miejsca. Słońce wschodziło i zachodziło. Odbywały się bale, na Tamizie urządzono
regaty, a na nabrzeżu piknik. Chodziło się do teatru i składało wizyty. Krótko mówiąc, z
pozoru nic się nie zmieniło.
Niektórzy trochę plotkowali, bo młody Kinloch nagłe przestał się interesować ubogą
damą do towarzystwa zatrudnioną przez Tenisonów. Nie zapraszał jej nawet do tańca. Mało
kogo jednak obchodziła ta nagła zmiana, nawiasem mówiąc, łatwa do przewidzenia, bo panna
była nikim, trudno więc uznać ją za odpowiednią partię dla utytułowanego młodzieńca z
ogromnym majątkiem i wysoką pozycją.
Adrian początkowo flirtował z wieloma pannami, które w porównaniu z Ateną
okazały się niezbyt zajmujące Potem ulegając nagłemu impulsowi, przyłączył się znowu do
kółka Tenisonów, gdy z daleka ujrzał ich podczas jednego z najgłośniejszych przyjęć
londyńskiego sezonu Przyznał w duchu, że Emma jest ładniutka. Nic nie wskazywało, że
Atena zmieni decyzję, zatem uznał, że mogą pozostać przyjaciółmi.
- Bardzo nam pana brakowało, milordzie - szczebiotała pani Tenison. - Opuścił pan
Londyn?
- Nie, ale miałem inne zobowiązania - odparł. - Przyszedłem, żeby spytać, czy panna
Emma zechce teraz ze mną zatańczyć.
Atenie ukłonił się z daleka. Umyślnie nie patrzył na nią, idąc na parkiet z jej
podopieczną. Pan Tenison, któremu Atena wyznała, że odmówiła Adrianowi swej ręki ze
smutkiem przyglądał się córce i jej partnerowi.
Gdy Atena powiedziała mu o swojej decyzji, co nastąpiło tuż po wyjściu Adriana,
usłyszała od niego takie słowa:
- Moim zdaniem postąpiłaś mądrze, drogie dziecko Nie pasujecie do siebie. Gdybyś
wcześniej poprosiła mnie o radę, odpowiedziałbym tak samo nie ze względu na szansę
korzystnego mariażu otwierającą się przed Emmą, lecz z uwagi na twoją pomyślność. Nie
będę zniechęcać Kinlocha, chociaż wołałbym mieć trochę mądrzejszego zięcia, z którym
dałoby się rozmawiać, ale wiem, że w przeciwieństwie do ciebie Emma będzie z nim
szczęśliwa. Martwię się natomiast, że ominęła cię szansa korzystnego zamążpójścia.
- Niepotrzebnie - odparła Atena, wspominając ojcowskie przestrogi. - Nie
sprzedałabym siebie, biorąc ślub bez miłości, nawet gdyby przyszły mąż chciał mi rzucić do
stóp cały świat. Rzecz w tym, że cena, którą przyszłoby mi zapłacić, mogłaby się okazać zbyt
wysoka. Miał pan słuszność. Zamiast się martwić, proszę wziąć pod uwagę jedynie to, że
zastępuje mi pan ojca, którego nie miałam, a pańska życzliwość sprawia, że moje życie
nabiera sensu.
Taki był koniec tamtej rozmowy, a teraz Atena była skazana - choć to wyrażenie jest
chyba zbyt mocne - aa obserwowanie Adriana zwracającego się z wolna ku Emmie. Podobno
miał złamane serce, pomyślała ironicznie. Jeśli tak, błyskawicznie ozdrowiał! Skoro
postanowił ożenić się z Emmą, gotowa była złożyć im obojgu serdeczne życzenia. Nie
żałowała swojej decyzji, chociaż jej następstwem mogło być staropanieństwo.
Nick coraz bardziej niecierpliwił się w wiejskiej kryjówce. Życie na wsi okropnie go
męczyło. Był tak rozdrażniony, że gdy pewnego wieczoru po kolacji przy kieliszku porto
rozmawiał ze szwagrem, ten poradził mu:
- Stary, jeśli ślicznotka, do której wzdychasz, tak bardzo zalazła ci za skórę, że Lucy
zaczyna się martwić, twierdząc, iż zachorujesz od tych amorów, wróć do Londynu i się z nią
rozmów.
Kochana siostrzyczka wygadała się przed mężem, pomyślał Nick.
- Przemawia przez ciebie głęboka mądrość dotycząca ludzkiej natury? - spytał z
powagą.
- Nie - zaprzeczył Chudleigh. - Raczej doświadczenie wyniesione z podglądania
miejscowych zwierząt. Bardziej nas przypominają, niż gotowi jesteśmy przyznać. Zdobądź tę
dziewczynę lub daj sobie spokój, ale przestań wzdychać do niej jak ostatni głupek.
Powinieneś działać, a nie rozpaczać.
Z ironicznym uśmiechem Nick uniósł kieliszek, jakby zamierzał wygłosić toast.
- Doskonale - powiedział. - A więc do roboty! Jeśli wyszła za mąż za Adriana albo
szykuje się do ślubu, pójdę do burdelu Rosanny Knight i prześpię się z nią albo z jej siostrą!
Dobry pomysł?
- Ale go przycisnęło, mam rację? - zagadnął żonę Tom Chudleigh, gdy patrzyli za
oddalającym się powozem. - Twój brat to dobry chłopak, tylko niepotrzebnie tak komplikuje
sobie życie, prawda?
Nick miał o sobie podobne mniemanie.
Przybył do Londynu w deszczowy poranek i dla zabicia czasu poszedł do sali
Jacksona na Bond Street, Niewiele się tam zmieniło podczas jego miesięcznej nieobecności.
Widział wokół znajome twarze intensywnie ćwiczących mężczyzn.
Trenował właśnie, gdy przyszedł Adrian. Sprawiał wrażenie bardzo zadowolonego z
siebie. Na widok Nicka, który zaprzestał ćwiczeń, Adrian natychmiast podbiegł, wyraźnie
uradowany.
- Pogratuluj mi, stary - zawołał, nie czekając, aż zdyszany Nick zaczerpnie powietrza.
- Żenię się! Czekam tylko, aż prawnicy ułożą intercyzę. Chcę, żebyś był moim drużbą.
Wesele odbędzie się w naszym pałacu, do którego można zaprosić więcej gości niż do
kamienicy Tenisonów w Chelsea.
Ależ im spieszno! Atena spełniła groźbę wypowiedzianą podczas ostatniej kłótni i
przyjęła oświadczyny Adriana. Zapewne uczyniła to zaraz po moim wjeździe, pomyślał Nick.
Wszystko skończone, pora zapomnieć o złudnych marzeniach, spić się na umór i pójść do
łóżka z Rosanną. Kolejność powinna być chyba trochę inna, ale słowo się rzekło... Obiecał
przecież Tomowi Chudleighowi, że skończy z marazmem. Najpierw trzeba jednak
pogratulować rozpromienionemu Adrianowi.
- Byłem pewny, że Atena przyjmie twoje oświadczyny - powiedział, tracąc resztki
nadziei. - Pewnie uznała, że jeśli poprosi o kilka dni do namysłu, oczyści się z zarzutów,
jakoby chciała poślubić cię tylko dla pieniędzy.
- Atena? To już przeszłość! Żenię się z Emmą Tenison. Kochana, słodka Emma! Nie
pojmuję, jak mogłem być tak zaślepiony i nie spostrzec, że to prawdziwy skarb.
Nick nie wierzył własnym uszom. Wybuchnął urywanym, nerwowym śmiechem.
Wygląda na to, że przez te kilku tygodni Adrian zmienił obiekt czułych westchnień.
- Ach, tak - wykrztusił w końcu Nick. - Szybko zmieniłeś zdanie.
- Jak to? Nie ja, tylko Atena. Rozmyśliła się, dała mi kosza... i dobrze zrobiła. Wiesz,
szczerze mówiąc. nie pasowaliśmy do siebie. Jest dla mnie zbyt mądra. Później byłyby przez
to same kłopoty. Natomiast moja śliczna Emma... - Rozanielony Adrian uśmiechnął się. zrobił
wyjątkowo głupią minę i z zapałem plótł bzdury. Nick słuchał z jawnym niedowierzaniem.
- Powiedziałeś, że Atena dała ci kosza?
- Stary, ogłuchłeś na tej wsi? Przecież mówiłem, że odrzuciła moje oświadczyny.
Zapewniła, że mnie lubi i uważa za serdecznego przyjaciela, lecz o ślubie nie ma mowy. Jej
zdaniem to byłaby pomyłka... Nick, co się z tobą dzieje? W ogóle nie słuchasz. Dlaczego
jesteś taki roztargniony? Niby mądrala, a najprostszych rzeczy nie potrafi zrozumieć. Muszę
iść. Tylko się nie złość. Obiecałem Emmie przejażdżkę moją starą, powolną kariolką. Nowa
przewróciła się, gdy trenowałem przed wyścigiem do Brighton. W końcu uległem namowom
mojej najdroższej i zarzuciłem ten sport. Zapowiedziała, że mam stanąć przed ołtarzem zdrów
i cały. Nie życzy sobie widzieć mnie z pękniętą czaszką lub złamanym ramieniem. Niech to
diabli, dobrze mówi! Tak się składa, że podczas wypadku uszkodziłem nadgarstek, a kariolka
jest rozbita!
Nick był wstrząśnięty usłyszaną od Adriana nowiną o postanowieniu Ateny, ale nie
umknęło mu, że słodka Emma już zaczyna się panoszyć. Brała przykład z władczej mamy i
wydawała rozkazy przyszłej głowie rodziny.
A co z Ateną? Tyle się zmieniło. Jak przyjęła utratę wielbiciela, który twierdził, że
całkiem zawróciła mu w głowie?
Mimo oszołomienia Nick złożył Adrianowi całkiem składne gratulacje, konotując
zarazem w pamięci, że randka z Rosanną Knight musi zostać wykreślona z jego
harmonogramu. Postanowił natychmiast jechać do Tenisonów i pilnie rozmówić się z Ateną.
Przebrał się i popędził do Chelsea.
Jedynym powodem do niepokoju było podejrzenie, że Adrian dostał kosza, bo Atena
wolała Ingleshama.
Gdy stanął przed domem Tenisonów, nie miał pojęcia, o czym z nią rozmawiać.
Natychmiastowe oświadczyny byłyby równie zaskakujące jak uczuciowa wolta Adriana,
który niedawno uwielbiał Atenę, a teraz wykosił pod niebiosa Emmę.
Nick wciąż biedził się, szukając taktyki stosownej do okoliczności, gdy Pears,
kamerdyner Tenisonów, otworzył drzwi, a następnie poinformował go, że panna Atena Filmer
wyjechała z Londynu.
- Wyjechała z Londynu - powtórzył machinalnie Nick.
- Tak, proszę pana. Opuściła nas i, jak mniemam, powróciła do rodzinnego domu w
hrabstwie Northampton.
- Co tam, Pears? - zapytał pan Tenison, który z okna na piętrze zobaczył Nicka
wysiadającego z powozi; i natychmiast domyślił się, co go tutaj sprowadza. Nie życzył sobie,
żeby Pears o tym wiedział, i dlatego pospiesznie zszedł na dół.
- Z kim chce się pan widzieć, Cameron? Ze mną czy z Emmą?
- Cieszę się z naszego spotkania - odparł Nick, kłaniając się uprzejmie - ale miałem
nadzieję spotkać tu pannę Filmer.
- Nie będziemy chyba rozmawiać, stojąc na progu. Niech pan wejdzie. Żona i córka
wyszły, ale z przyjemnością dotrzymam panu towarzystwa i chętnie wyjaśnię, gdzie można
znaleźć pannę Filmer.
Poszli do biblioteki, która pełniła również funkcję gabinetu. Gdy pan Tenison
zaproponował kieliszek madery, Nick przyjął to z widocznym roztargnieniem.
- Powinienem chyba wyjaśnić - zaczął Tenison - że moja żona zatrudniła pannę Filmer
jako damę do towarzystwa dla naszej córki, ponieważ uznała ją za idealną kandydatkę.
Przemożny wpływ kobiety starszej i bardziej doświadczonej byłby nadmiernie przytłaczający.
Panna Filmer znakomicie wywiązała się ze swego zadania, lecz gdy pański kuzyn, lord
Kinloch, oświadczył się Emmie, moja żona uznała, że młodej kobiecie, która wkrótce będzie
mężatką, nie jest potrzebna dama do towarzystwa. Panna Filmer została poproszona o
złożenie rezygnacji, co też uczyniła, i tydzień później powróciła w rodzinne strony.
Miejscowość ta nazywa się Steep Ride, a dom Datchet House. Nie wątpię, że tam pan
znajdzie Atenę.
Nie wspomniał Nickowi, że pani Tenison jawnie tryumfowała, gdy Adrian oświadczył
się Emmie i został przyjęty. Nie zdradził również, że wie o jego wcześniejszych
oświadczynach i chęci poślubienia Ateny.
- Muszę natychmiast wymówić Filmer miejsce - powiedziała pani Tenison do męża. -
Moim zdaniem uroiła sobie, że może zagarnąć Adriana dla siebie. Nie chcę, żeby się tu
plątała, mieszając szyki Emmie.
Pan Tenison nie mógł jej uspokoić, bo złamałby słowo dane Atenie, która poprosiła o
dyskrecję. Zmuszony był przyglądać się bezradnie, jak małżonka szybko i skutecznie
odprawia biedną dziewczynę.
Nick zapewne podzielał jego ciche oburzenie, lecz nie dał tego po sobie poznać. Sam
miał wyrzuty sumienia, bo kilka razy niesprawiedliwie potraktował Atenę. Dopił maderę,
podziękował za informacje, jeszcze przez chwilę rozmawiał o ważnych nowinach. Następnie
pożegnał się i ruszył do wyjścia.
Na odchodnym pan Tenison powiedział do niego:
- Gdy dojdzie do spotkania z panną Filmer, proszę jej przekazać moje najlepsze
życzenia. Szkoda, że musiała stąd odejść. Jest niezwykłe pracowita, a podczas swego pobytu
w naszym londyńskim domu natchnęła Emmę pewnością siebie, która przyda się jej po ślubie
z pańskim kuzynem. Mam nadzieję, że i pan zechce przyjąć ode mnie z serca płynące
życzenia szczęśliwej przyszłości.
Stary lis zwąchał, o co chodzi. Wiedział, że Nickowi podoba się Atena, i na swój
własny, oryginalny sposób dał do zrozumienia, że w batalii o szczęście jest po jego stronie!
Przed wyjazdem Atena odwiedziła Louise. Tym razem nie musiała szukać wykrętów,
żeby wyjść z domu, bo pani Tenison zwolniła ją ze wszystkich obowiązków.
- Nie jest moją powinnością wlec się z nią do najbardziej znanych londyńskich
salonów, żeby tam znalazła innego adoratora, skoro z Kinlochem jej nie wyszło - powiedziała
opryskliwie do męża.
Louise ze współczuciem słuchała ostatnich nowin przyniesionych przez Atenę.
- Jesteś pewna, że słusznie postąpiłaś, dając kosza Adrianowi? - zapytała ostrożnie. - Z
tego, co o nim wiem, nie wynika, żeby przypominał mojego męża. Faktem jest, że chodzą
słuchy, iż to osioł.
- Owszem, ale całkiem miły - przyznała z ociąganiem Atena. - Pytałaś, czy nie żałuję.
Ależ skąd! O czym rozmawialibyśmy przy śniadaniu, gdy minie weselna euforia?
- Masz rację - przytaknęła Louise, - Kiedy wracasz do Steepwood? Nie będzie ci
brakować londyńskich rozrywek?
- Szczerze mówiąc, odczuwam już przesyt - wyznała Atena. - Marzę o wiejskiej ciszy
i spokoju.
- Teraz mówisz takie rzeczy, lecz gdy wrócisz do domu, pewnie zmienisz zdanie. A
przy okazji... Co z tym kuzynem Kinlocha? Ma na imię Nick, prawda? Nie pamiętam
nazwiska. Pożegnałaś się z nim tak jak z Adrianem?
- Nie było okazji, bo jakiś czas temu wyjechał na wieś - odparła Atena, siląc się na
pozorną obojętność i spokój.
- Naprawdę? Kiedy? Przed oświadczynami Adriana czy po nich? Wiedział o twojej
odmowie?
Atena już zapomniała, jak przenikliwa i bystra jest Louise, choć wygląda na śliczne i
lekkomyślne dziewczątko.
- Na krótko przed jego wyjazdem okropnie się pokłóciliśmy - odparła po chwili. -
Wątpię, żebym go jeszcze zobaczyła. - Chciała być dzielna, lecz mimo to czy napłynęły jej do
oczu. Nie udało jej się stłumić szlochu.
- Zależy ci na nim, prawda? Co was poróżniło?
- Wszystko. Nick uważa mnie za wyrachowaną oszustkę zdecydowaną poślubić
kogokolwiek jedynie przez wzgląd na pieniądze i arystokratyczny tytuł. Dopiero gdy Adrian,
nie bez mojej zachęty, na serio zaczął się zalecać, pojęłam, co czuję do Nicka. Gdyby jako
pierwszy... Nie warto fantazjować. Potem stałe mnie karcił, a ja odpłacałam mu pięknym za
nadobne. Na domiar złego, jeśli nie liczyć pana Tenisona, Nick to jedyny mężczyzna, z
którym mogę sensownie porozmawiać. Docenia moją wiedzę i samodzielność myślenia. Jak
na złość jednocześnie mną gardzi, uważając, że nie jestem lepsza od sprzedajnej dziewki.
Louise, jedynie ty zdajesz sobie sprawę, jak trudno jest ubogiej pannie z dobrej rodziny
zapewnić sobie znośną egzystencję.
- Ludzie tacy jak Nick Cameron, od urodzenia opływający w dostatki, nadzwyczaj
surowo oceniają biedaków, którym wiatr wieje w oczy - dodała Louise.
- Trafiłaś w sedno. Pomówmy teraz o innych sprawach. Słyszałaś jakieś nowiny na
temat okoliczności zamordowania Sywella?
- Żadnych. Rozmawiam głównie z klientkami, dla których ta sprawa jest mało istotna.
Bardziej obchodzi je kolor nowej sukni. Podejrzewam, że wiesz dużo więcej ode mnie. Nie
wykluczam, że po powrocie do domu usłyszysz nowe wieści. Bardzo proszę, pisz jak
najczęściej, zgoda? Będzie mi ciebie ogromnie brakowało. Jesteś moją przyjaciółką.
Wspomniałaś, że Nick Cameron to jedyny mężczyzna, z którym możesz sensownie
porozmawiać. Dla mnie jesteś takim samym wyjątkiem wśród kobiet! A co do pana
Camerona, mam nadzieję, że spotkacie się w bardziej sprzyjających okolicznościach, chociaż
mam spore zastrzeżenia wobec człowieka, który zachowuje się przy tobie grubiańsko.
W drodze z Londynu do Steep Ride Atenę podtrzymywała na duchu myśl o rychłym
spotkaniu z matką, która na kilka tygodni została sama jak palec. Teraz znowu będzie miała
towarzystwo.
List Ateny z informacją o powrocie do domu przyszedł rankiem, na krótko przed jej
przyjazdem. Matka czekała na dziedzińcu oberży Pod Aniołem, która pełniła też funkcję
urzędu pocztowego w Abbot Quincey. Na widok znajomej sylwetki Atena natychmiast
zapomniała o Nicku Cameronie i wszystkich zdarzeniach, które nastąpiły po wyjeździe.
- Jesteś okropnie blada, kochanie! - zawołała matka, gdy ucałowały się na powitanie. -
Nie służy ci londyńskie powietrze?
- Podróż była męcząca, a Londyn jest brudny, zadymiony, lecz mimo wszystko
fascynujący.
- Doszłam do tego samego wniosku, kiedy raz jeden bawiłam tam przez kilka dni.
Jestem zdziwiona, ale zadowolona, że tak szybko wróciłaś do domu. Dlaczego Tenisonowie z
tobą nie przyjechali? Mam nadzieję, że nic was nie poróżniło.
- Później ci wszystko opowiem - odparła Atena. Nie zamierzała na dziedzińcu
gospody zdawać matce relacji ze swej londyńskiej odysei.
- Słuszna uwaga. Wybacz, że jestem taka niecierpliwa, ale zaniepokoił mnie twój
ostatni list. Obawy powróciły, gdy zobaczyłam, że zmizerniałaś. Jestem pewna, że czyste
wiejskie powietrze i zdrowe, proste jedzenie wkrótce dodadzą ci sił.
Datchet House sprawiał wrażenie małej chatki, gdy Atena porównała go ze
wspaniałymi londyńskimi gmachami. Jadąc uliczkami osady, miała wrażenie ogromnej
ciasnoty, z niedowierzaniem patrzyła na sklepy mieszczące się w niewielkich klitkach. Była
wstrząśnięta swoją reakcją na ubóstwo prowincjonalnej codzienności. Jednak krajobraz był
prześliczny, a wody rzeki Steep nieskażone i czyste jak kryształ.
Miejscowi ludzie mówili wolniej niż mieszkańcy Londynu. Ateną zauważyła to, gdy
zaczęli ją odwiedzać sąsiedzi spragnieni stołecznych nowin. Chcieli dowiedzieć się jak
najwięcej o urokach londyńskiego sezonu. Atena opowiedziała matce niemal o, wszystkim, co
ją spotkało, odkąd wyjechała z domu. Charlotta rozumiała, dlaczego Adrian dostał kosza, lecz
żałowała, że nie mogło być inaczej.
- Do końca życia opływałabyś w dostatki - westchnęła. - Nie musiałabyś tkwić ze mną
na tym odludziu.
- Ale za jaką cenę, mamo? Z pewnością nie życzyłabyś sobie, żebym ją zapłaciła.
- Ależ skąd. Doskonałe rozumiem... Z drugiej strony jednak...
Atena nie wspomniała o spotkaniu z księciem i jego smutnej opowieści, toteż gdy
pewnego ranka zapukał do drzwi, nikt go nie oczekiwał. Jedyna służąca była zajęta i Atena
poszła otworzyć. Nagle stanęła oko w oko z księciem Ingleshamem. Na jego urodziwej
twarzy malowała się obawa.
- Kochana Ateno - powiedział, trochę zaskoczony. - Nie spodziewałem się ciebie tu
zastać. Byłbym wdzięczny, gdybyś zapytała matkę, czy mnie przyjmie. Wcale się nie zdziwię,
jeśli odmówi.
- Oczywiście, że cię przyjmę - obruszyła się pani Filmer, spoglądając na niego ponad
ramieniem córki. - Nawet pospolity przestępca zasługuje na to, aby zostać wysłuchany, a ty
nie popełniłeś żadnego występku.
Zaprowadziła księcia do salonu. Atena zostawiła ich samych. Dwoje zakochanych
odnalazło się po długiej rozłące.
Nick dostał od Jacksona dokładne wskazówki, jak trafić do domu pań Filmer. Nie miał
pojęcia, co na jego widok powie Atena. Po ostatnim spotkaniu oboje byli do siebie
uprzedzeni. Przygotowany na najgorsze pojechał do Steep Ride i wbrew nadziei ufał, że coś
dobrego wyniknie z tej podróży.
Opóźnił planowany wyjazd o jeden dzień, ponieważ Adrian błagał go o przybycie na
pierwsze wielkie przyjęcie z tańcami, które wydał w londyńskiej siedzibie zwanej Drummond
House. Pani Tenison czyniła honory domu i tak zadzierała nosa, że aż się prosiło, by go jej
utrzeć.
- Stary, nie możesz odmówić - nalegał Adrian. - To by dopiero była cholerna wpadka,
gdybyś wyjechał, kiedy po raz pierwszy podejmuję u siebie ludzi z towarzystwa.
Nick został i pojawił się na balu, ale zapowiedział, że wyjdzie najwcześniej, jak się da.
Przez cały wieczór znudzony i smutny podpierał ściany, bo Londyn stracił dla niego wszelki
urok, gdy nie było Ateny.
Wspominał, jak przyjemnie spędzali czas, o ile jej nie strofował. Potrafiła uroczymi
anegdotami ubarwić każdą rozmowę. Wcale się nie zdziwił, gdy pan Tenison wyznał
szczerze, że mu jej brakuje.
Gdy stał oparty plecami o kolumnę, obserwując tańczących, mimo woli podsłuchał
rozmowę dwu mężczyzn na temat księcia Ingleshama.
- Dziwię się, że go tu nie ma - rzucił pierwszy. - W tym roku wylazł nareszcie ze
swojej skorupy. Może znów się w niej zamknął?
- Nie sądzę. Chodzą słuchy, że ruszył na prowincję śladem jednej z piękności, które
tegoroczny sezon zwabił do Londynu.
- Dobry Boże! Byłem pewny, że po śmierci żony sekutnicy raz na zawsze wyrzekł się
kobiet. Co za ślicznotka wpadła mu w oko i dlaczego miałby jej szukać na prowincji?
- Jego wybranką jest podobno skromna dama do towarzystwa. Opiekowała się
dziedziczką z hrabstwa Northampton, która wkrótce poślubi naszego gospodarza. Kiedy
Kinloch zdobył pannę, damę do towarzystwa odesłano na wieś. Posag ma niezbyt wielki, ale
jest urodziwa. Mówię o dziedziczce. Będzie z niej ładna hrabina. Inglesham pojechał szukać
tamtej drugiej. Pewnie zrobi z niej utrzymankę. Nie ma mowy, żeby poślubił osobę z niższej
sfery.
W pierwszym odruchu Nick chciał rzucić się z pięściami na plotkarzy. Wkrótce nieco
ochłonął; przemknęło mu przez myśl, że samego siebie też powinien obić, bo zarzucił Atenie,
jakoby polowała na księcia.
Gdy całkiem się uspokoił, a mężczyźni odeszli, tłumaczył sobie, że pogłoski krążące
wśród ludzi z towarzystwa nie muszą być prawdziwe. Lepiej na razie nie przesądzać sprawy.
Zamierzał przecież jechać do Steep Ride i przekonać się naocznie, czy Atena odprawiła
bogatego zalotnika, bo na horyzoncie pojawił się jeszcze bogatszy i bardziej utytułowany. Oto
właściwie podejście do sprawy.
Cóż za ironia losu! Dlaczego nie zakochał się w cichej, skromnej, młodziutkiej
dziewczynie z dobrej rodziny? Każdy rozsądny mężczyzna pragnie takiej żony. Za dumnymi
mądralami uganiają się tylko idioci... albo mężczyźni o tęgich mózgach! Dla Nicka ta sprawa
miała jeszcze jeden ważny aspekt. Gdy niedawno żegnał się z siostrą, ta zapowiedziała mu z
wielką stanowczością, że powinien uwolnić się od przykrych wspomnień związanych z
interesowną Florą Campbell, przyjąć do wiadomości, że są też kobiety wierne i uczciwe, a
następnie spośród nich wybrać sobie żonę.
- Jeśli zdecydujesz się poślubić tę uczoną piękność, o której marzysz na jawie i we
śnie, z radością uznam ją za siostrę.
Z tej przyczyny dwa dni później Nick jechał uliczkami Abbot Quincey, gotowy
wyjaśnić sytuację i zdecydować nareszcie, czy zacznie nowe życie bez Ateny, czy też z nią.
To drugie rozwiązanie znacznie bardziej mu odpowiadało.
Problem w tym, czy ona go zechce.
Hrabstwo Northampton spodobało się Nickowi bardziej, niż oczekiwał. Jeden ze
znajomych twierdził, że krajobraz jest tam monotonny. Owszem, w porównaniu ze
szwajcarskim Alpami, które zachwycały owego człowieka. Takiego porównania nie
wytrzyma żaden pejzaż. Nick uznał Abbot Quincey za urocze miasteczko. Był tam zajazd,
pełniący zarazem rolę poczty, dwie gospody i piwiarnia, przed którą krzepcy wieśniacy
wygrzewali się w lipcowym słońcu.
Nick wynajął pokój w zajeździe. Otwarty powóz zostawił na dziedzińcu, kamerdynera
posłał do pokoju, a sam wyruszył piechotą w stronę Datchet House, żeby przeprowadzić wizję
lokalną i opracować skuteczną taktykę. Nie miał pojęcia, jak go przyjmie Atena, dobrze
pamiętał, że w czasie ostatniej rozmowy był dla niej wyjątkowo okrutny. Dlatego wcale by
się nie zdziwił, gdyby w pierwszym odruchu kazała wyrzucić go za drzwi.
Wkrótce ruszył z powrotem do zajazdu, bo właściciel obiecał po dwunastej podać mu
solidny obiad. Nagle jego oczom ukazał się elegancki czarny powóz jadący od strony Steep
Ride. Osłupiał, widząc na drzwiach herb Ingleshama malowany złotem i czerwienią. W
środku był sam książę.
Nick uznał, że potwierdziły się jego podejrzenia, a plotkarze podsłuchani na balu
trafili w dziesiątkę. Atena dała kosza Adrianowi, żeby złapać Ingleshama, który przyjechał tu
wziąć ją jak swoją. Kto wie, może już do niego należała?
Rozczarowany i wściekły Nick w pierwszej chwili postanowił wrócić do zajazdu,
zjeść obiad, zwolnić pokój i wyruszyć w drogę powrotną do Londynu.
Wkrótce opamiętał się i zmienił zdanie.
Jesteś śmierdzącym tchórzem, wymyślał ze złością samemu sobie. Długo trwał ten
wewnętrzny dialog. Gdzie twoja odwaga? - pytał sam siebie. Może Atena i księcia odprawiła
z kwitkiem? Co wtedy? Chcesz ją od razu spisać na straty? Zamierzałeś podobno stanąć z nią
twarzą w twarz, zapytać wprost, jakie ma plany. Jeśli usłyszysz z jej własnych ust, że chce
zostać żoną Ingleshama albo jego kochanką, wrócisz do Londynu. Jeśli zaś Atena powie, że
nie chce mieć z tobą nic wspólnego, zyskasz dowód, że nie potrafisz uczyć się na własnych
błędach i po raz drugi zakochałeś się do szaleństwa w interesownej kokietce. Lucy miała
rację. Trzeba zapomnieć o przeszłości i śmiało patrzeć w przyszłość. Zbyt długo żyłeś
wspomnieniami sprzed wielu lat.
Łatwo powiedzieć... Mimo stanowczych postanowień Nick był tak rozkojarzony, że
obiad pochłonął machinalnie i nie byłby w stanie wymienić potraw, które mu serwowano. Pił
tylko wodę, żeby zachować przytomność umysłu, bo obawiał się, że gdy wyruszy powozem
do Steep Ride, powodowany niecierpliwością popędzi jak szaleniec.
Zawsze szczycił się, że jest spokojny i opanowany. Nie poddawał się uczuciom.
Szydził z mężczyzn, którzy z obłędem w oczach uganiali się za ukochanymi kobietami. No i
proszę, sam nie był od nich lepszy, ponieważ wsiadł do powozu, zaciął konie i ruszył śladem
wybranki. Był tak wytrącony z równowagi, że stracił poczucie czasu. Wydawało mu się, że
ledwie opuścił Abbot Quincey, a już znalazł się w Steep Ride.
Zgodnie z tym, co powiedział Jackson, osada była niewielka. Wszystkie budynki stały
wzdłuż głównej drogi, bez trudu więc odnalazł Datchet House. Zatrzymał powóz przed
frontowymi drzwiami i wysiadł. Dom był wygodny, niewielki i prosty, z ogródkiem od frontu
pełnym letnich kwiatów i werandą obrośniętą pnącymi różami; w drzwiach małe okienko, pod
nim żelazna kołatka.
Nick był świadomy, że ważą się jego losy. Nie miał odwrotu.
Uniósł kołatkę i dwukrotnie zastukał. Obiecał sobie, że podczas rozmowy z Ateną
będzie się trzymać złotego środka, unikając zarówno gniewu, jak i błagalnego tonu. Wiedział,
że jego atuty to spokój i opanowanie.
Atena haftowała poduszkę na klęcznik do wiejskiej kaplicy, która stała na skraju
osady. W niedzielę przyjeżdżał tam pastor, żeby odprawić nabożeństwo i wygłosić kazanie.
Jej matka także wyszywała, opowiadając o porannej wizycie księcia Ingleshama, który wrócił
do niej po ponad dwudziestu latach rozłąki.
Gdy opanowała się po wstrząsie, jakim były niespodziewane odwiedziny,
zarumieniona i szczęśliwa w milczeniu słuchała jego wyjaśnień. Tłumaczył obszernie,
dlaczego pragnął się z nią spotkać.
- Trudno mi uwierzyć, że choć upłynęło tyle lat, doskonale pamięta tych kilka
szczęśliwych dni, które spędziliśmy we dwoje. Czy rzeczywiście zawsze mnie pamiętał?
Prosił, żebym mu przebaczyła. Czuje się winny, że tak okrutnie mnie porzucił. Gdy
zapewniłam, że nie mam do niego żalu, oznajmił, że teraz możemy się pobrać, a ty nareszcie
otrzymasz nazwisko, które jako jego córce słusznie ci się należy. Sama nie wiem, czy mówił
serio.
- Myślę, że tak - odparła cicho Atena. Nie powiedziała matce, że książę spotkał się z
nią, kiedy była w Londynie, bo prosił wówczas o dyskrecję. Byłoby lepiej, gdyby sam o tym
wspomniał. Atena nie zamierzała go wyręczać.
Miała wiele sekretów, własnych i cudzych. Louise powierzyła jej wszystkie swoje
tajemnice. Sama Atena nie wspomniała nikomu, nawet matce, o miłości do Nicka i
cierpieniach spowodowanych wizją małżeństwa z rozsądku, które zapewniłoby jej dostatek i
wysoką pozycję. Przedwczesny powrót do domu też nie został do końca wyjaśniony, choć
tłumaczyła matce, że gdy Emma została narzeczoną lorda Kinlocha, pani Tenison poniekąd
słusznie zrezygnowała z usług damy do towarzystwa.
Atena miała pewność, że matka nie pochwaliłaby jej machinacji, których celem było
usidlenie Adriana i mydlenie oczu Nickowi. Wiele miała sobie do zarzucenia, gdy po
powrocie do domu przeanalizowała własne postępowanie. Uznała jednak, że nie warto
uporczywie wracać do przeszłości. Było, minęło. Niech matka cieszy się niespodziewanym
szczęściem. Po co martwić ją cierpieniami innych, zwłaszcza że książę spędził u nich
przedpołudnie, rozmawiając o przygotowaniach do ślubu z cudem odnalezioną ukochaną.
- Postaram się o wszystkie niezbędne dokumenty. Biorę to na siebie - zapewnił. -
Marzy mi się skromna uroczystość w wiejskim kościele. Mój poprzedni ślub był wspaniałą
ceremonią, ale tamto małżeństwo okazało się pomyłką. Teraz żenię się z miłości, nie dla
pieniędzy. Poza tym musimy unikać plotek, które i tak będą krążyć, gdy zacznę traktować
Atenę jak rodzoną córkę.
Charlotta przytaknęła z uśmiechem. Podobnie jak książę, nie pragnęła wystawnego
ślubu i hucznego wesela w Londynie. Taka ostentacja wzbudziłaby ogólne zainteresowanie,
na którym wcale im obojgu nie zależało.
- Ciągle podejrzewam, że to sen, że obudzę się i wszystko będzie jak dawniej -
opowiadała córce Charlotta. - Philip powiedział, że nie zdziwiłby się, gdybym nie chciała mu
przebaczyć, bo przed laty wyrzekł się mnie i odszedł. Ale ja go doskonale rozumiem i wiem,
jakim naciskom był poddany. Mam natomiast wielki żal do swoich rodziców, którzy
początkowo trzymali mnie z dala od niego, a potem wywieźli. Mimo wszystko powinnam
chyba zawiadomić ich, że po latach oczekiwania nareszcie poślubię człowieka, którego
kocham. Uważam napisanie takiego listu za swój obowiązek. - Uśmiechnęła się smutno. -
Sądzę, że kiedy rodzice dowiedzą się, że jednak zostanę księżną, wielkodusznie darują mi
błędy młodości, ale na całkowite pojednanie jest za późno. Nie potrafię im przebaczyć, że się
ode mnie odwrócili. Gdybym przed laty zyskała ich wsparcie, być może ojciec Philipa w
końcu dałby zgodę na nasz ślub.
Ledwie umilkła, rozległo się stukanie do drzwi. Wkrótce służąca zaanonsowała pana
Nicholasa Camerona, który przyjechał, aby zapytać, czy może porozmawiać z panienką.
- Cameron? - powtórzyła Charlotta. - Wspominałaś, że ten młody człowiek jest
kuzynem lorda Kinlocha, prawda, Ateno?
- Tak, mamo - wykrztusiła z trudem. Rzadko mówiła o Nicku, bo ilekroć wymieniała
jego imię, łzy stawały jej w oczach. Co on tutaj robi? Po co przyjechał do Steep Ride? Jakie
londyńskie wydarzenia skłoniły go do odbycia tej podróży?
Długo milczała. Matka przypomniała łagodnie:
- Córeczko, ten pan czeka na odpowiedź. Masz powód, żeby go odprawić?
- Tak... Nie - powiedziała Atena zdławionym głosem. Szkoda, że nie wyznała matce
całej prawdy. Spłoszona rozejrzała się po niewielkim, ale przytulnym salonie. Nie mogła
przyjąć Nicka w tym pokoju, gdzie każdy drobiazg przypominał o szczęśliwym dzieciństwie i
pierwszej młodości. Wolała rozmawiać z nim na neutralnym gruncie.
- Ateno? - odezwała się jej matka, wyraźnie zniecierpliwiona przedłużającym się
oczekiwaniem. - Jeśli nie chcesz wysłuchać tego, co pan Cameron ma ci do powiedzenia,
musisz go natychmiast o tym zawiadomić. Tak nakazują zasady dobrego wychowania.
- Porozmawiam z nim - oznajmiła Atena, zbierając całą odwagę. Nagle przemknęło jej
przez myśl, że Nick szykuje się do kolejnej reprymendy. Jeśli tak, matka nie powinna tego
słuchać. - Ale nie tutaj. Czy sądzisz, że mogę zaproponować mu spacer? Łatwiej będzie mi
rozmówić się na świeżym powietrzu.
- Jeśli się zgodzi - odparła niepewnie Charlotta. - Osobliwy pomysł. Wypadałoby
raczej, żebyś zaprosiła go tutaj, ale skoro takie jest twoje życzenie...
- Owszem. Później wszystko ci wyjaśnię.. Gdy pan Cameron odjedzie... - Atena nie
była w stanie zebrać myśli. Mówiła urywanymi zdaniami, nagle milkła. Po chwili opanowała
zdenerwowanie. - Możesz zaprosić go tutaj i przez chwilę zająć rozmową, a ja tymczasem
pójdę po czepek i szal?
Osobliwa sytuacja, pomyślała Charlotta, przyglądając się Atenie, która pobiegła na
górę, jakby ją ktoś gonił. Czyżby pan Cameron był potworem, którego panicznie boją się
dziewczęta? Atena nie była strachliwa i jej zachowanie wydawało się tym bardziej
zagadkowe.
Charlotta zdumiała się jeszcze bardziej, gdy służąca wprowadziła gościa. Był
mocniejszej budowy niż większość młodych mężczyzn w tych zdegenerowanych czasach,
strój nie przypominał ubioru londyńskiego dandysa, ale fizjonomia i maniery świadczyły o
obyciu i wykształceniu. Uznała w duchu, że ma przed sobą młodzieńca, który mógł spodobać
się jej córce.
Nick od razu poczuł ogromną sympatię do pani Filmer. Z przyjemnością rozglądał się
po gustownym saloniku. Pani Filmer była równie piękna jak Atena, tylko niższa i drobniejsza.
Na jej twarzy zamiast dumy malowała się łagodność. Uśmiech miała ujmujący. Wyczuwało
się, że zawsze szuka zgody i stara się wszystkich zadowolić. Ubierała się skromnie jak
przystoi wdowie zamieszkałej na prowincji. Z pewnością nie było jej ambicją nadążanie za
modą.
- Mam nadzieję, że nie jestem intruzem. Jeśli przyszedłem nie w porę, oddalę się
natychmiast i wrócę, kiedy panie każą - powiedział Nick, gdy przedstawił się i usłyszał od
pani Filmer, że Atena zaraz przyjdzie.
Nie miał ochoty stąd wychodzić; od razu poczuł przemożną potrzebę, żeby chronić
panią Filmer przed wszelkimi przykrościami. Z ciekawością myślał o nieznanym ojcu Ateny,
po którym zapewne odziedziczyła rozum i niezłomną wolę.
- Nie ma takiej potrzeby - zapewniła Charlotta. - Córka zaproponowała spacer, będzie
więc miała znakomitą sposobność, żeby pokazać panu miejscowość, w której spędziła tyle lat.
Nick przytaknął z powagą, starając się ukryć zniecierpliwienie. W końcu drzwi się
otworzyły i stanęła w nich Atena. Podejrzewał, że umyślnie zwlekała, trzymając go w
niepewności.
Była ubrana równie skromnie jak matka: niebieska suknia, szal i czepek. Prosty strój
pasował do klasycznej urody. Trochę pobladła, lecz jak zawsze wydawała się opanowana.
Być może dlatego Nick zapragnął nagle wziąć ją w objęcia i wyznać miłość. Zdrowy
rozsądek i wspomnienie o spotkanym na wiejskiej drodze powozie Ingleshama powstrzymały
go od ujawnienia długo skrywanych pragnień. Nie miał pojęcia, co zamierza Atena, i nie
powinien na razie ujawniać swoich uczuć. Nie widział jej cały miesiąc. W tym czasie wiele
mogło się wydarzyć.
Ukłonił się i podszedł bliżej.
- Ateno... Panno Filmer, wygląda pani prześlicznie... jak zawsze.
Dobry Boże, czy po to przejechał taki kawał drogi, żeby prawić ukochanej banalne
komplementy? Czuł się niezręcznie w obecności pani Filmer, a chłód bijący od Ateny
całkiem go zmroził. Przed chwilą usłyszał, że zaproponowała spacer po okolicy, ale w tym
przypadku stosowniejsza byłaby przechadzka na biegun północny.
- Dziękuję za miłe słowa - powiedziała oschle. - Widzę, że zdrowie panu dopisuje.
Mam nadzieję, że Emma i lord Kinloch także są w pełni sił.
- Owszem. Przygotowują się do ślubu i mają nadzieję, że pani zechce uczestniczyć w
ceremonii.
- Nie jestem pewna, czy to będzie możliwe - odparła z powagą. - O ile dobrze
zrozumiałam, chciał pan ze mną porozmawiać. Sądzę, że łatwiej nam będzie dojść do
porozumienia, jeśli znajdziemy się na neutralnym gruncie. Chętnie oprowadzę pana po Steep
Ride i najbliższej okolicy.
Wszyscy troje pomyśleli jednocześnie: jaka dziwna wymiana zdań. W uszach Ateny
brzmiała jak przykłady grzecznych zwrotów i wyrażeń z podręcznika dobrych manier. Słowa,
słowa, słowa... Napuszona forma pozbawiona treści.
Nick ukłonił się pani Filmer i wygłosił kolejną formułkę.
- Bardzo się cieszę, że panią poznałem.
- Ja także jestem bardzo rada z naszego spotkania - odparła nadzwyczaj uprzejmie, w
głębi ducha zastanawiając się, co sprawia, że tych dwoje ludzi nie potrafi zachowywać się
naturalnie w obecności innej osoby.
Młodzi wyszli na świeże powietrze. Pod czujnym wzrokiem siedzącego w pobliżu
kota oraz dwu kaczek drepcących w oddali chwiejnym krokiem Nick podał ramię Atenie i
skierowali się ku lasowi rosnącemu za osadą. Wyboista droga zmieniła się w leśny dukt.
Wkrótce drzewa zasłoniły dwoje spacerowiczów, chroniąc ich przed spojrzeniami
ciekawskich.
- Skąd ta nagła wizyta, Cameron? - Atena odezwała się pierwsza. - Dlaczego pan mnie
prześladuje?
Obrócił ją delikatnie, tak że stanęli twarzą w twarz. Natychmiast zapomniał, że miał
się zachowywać przyzwoicie, okazywać łagodność i szukać porozumienia. Zamiast tego
zaatakował ją niczym wroga, używając najcięższej amunicji. Oczyma wyobraźni ujrzał
jadącego czarnym powozem księcia i ten obraz podziałał na niego jak płachta na byka.
- Inglesham wygrał, prawda? Odtrąciła pani Adriana, żeby wyjść za księcia. Nie
podoba się pani, że tutaj przyjechałem? Czy słusznie się domyślam, że Inglesham został
przywitany zupełnie inaczej?
Zaskoczona wpatrywała się w niego pytającym wzrokiem, bo nie miała pojęcia,
dlaczego zrobił jej awanturę z powodu Ingleshama. Domyślała się wcześniej, że Nick sądzi,
jakoby pragnęła dla siebie książęcego tytułu i fortuny, ale gdy prawda o jej pochodzeniu
wyszła na jaw, dawne spekulacje i domysły poszły. w zapomnienie, jakby w ogóle nie
istniały.
- Inglesham! - zawołała i nagle wybuchnęła śmiechem, w którym nie było ani śladu
wesołości. - Pan myśli, że przyjechał mi się oświadczyć? Jego także pan śledził?
- Nie, ale byłem dziś w Abbot Quincey i widziałem, że jechał od strony Steep Ride.
Dlaczego, Ateno? Dlaczego?
Minę miał zbolałą. Atena podejrzewała, że jej twarz wyraża podobne cierpienie. Nagle
ogarnęło ją współczucie dla Nicka, choć on nie miał dla niej litości. Postanowiła trochę się z
nim podręczyć.
- Pańskim zdaniem to naganne i godne potępienia, że ojciec interesuje się rodzoną
córką?
Nick był wyraźnie zbity z tropu.
- Ależ skąd, lecz co te sprawy mają wspólnego z nami?
- Och, Nick... - westchnęła z czułym uśmiechem, zapominając o formach
grzecznościowych. - Książę nie jest moim wielbicielem. Pozory mylą. To mój ojciec.
Dowiedziałam się o tym przed twoim wyjazdem na wieś. Teraz przyjechał do Steep Ride,
żeby po wieloletnim oczekiwaniu poślubić wreszcie moją matkę. Nie mogę ci opowiedzieć
ich historii, niech zrobią to sami. Zapewniam tylko, że niepotrzebnie się zadręczałeś.
- Inglesham? - wykrztusił Nick. Gdy zrozumiał bezmiar swojej pomyłki, zakłopotany i
wstrząśnięty nie był w stanie panować nad emocjami. - Inglesham jest twoim ojcem?
- Przed chwilą powiedziałam ci o tym, prawda? Jak zwykle wolisz przypisywać mi
wszystko, co najgorsze. W takim razie zostaw mnie w spokoju. Wracam do domu.
Odwróciła się i ruszyła leśnym traktem. Nie chciała, żeby Nick zobaczył łzy
spływające jej po policzkach. Była tak wytrącona z równowagi, że straciła poczucie kierunku
i zamiast iść w stronę wioski, zmierzała dalej w las.
Ale ze mnie idiotka, pomyślała. Przez tego głupca zmieniam się w fontannę. Typowy
Otello! Zawsze ma powód, żeby mnie podejrzewać. Najpierw był zazdrosny o Adriana,
nawiasem mówiąc, nie bez powodu, teraz awanturuje się o księcia, całkiem bezzasadnie.
Wkrótce zarzuci mi, że kokietuję samego regenta albo szacha perskiego lub cara Aleksandra...
Dla niego nawet archanioł Gabriel może być podejrzany.
Nick patrzył na odchodzącą Atenę. Inglesham był jej ojcem, a nie wielbicielem.
Istotnie, pozory mylą. Chorobliwe zaślepienie stało się przyczyną straszliwych katuszy.
Przysparzał ich także Atenie, nie chcąc uznać z pokorą, że w dobrej wierze dała kosza
Adrianowi, że nie chodziło jej o to, by złowić grubą rybę.
Nick zrozumiał, że postąpił jak głupiec, i to nie raz, ale kilkakrotnie. A karą za głupotę
będzie utrata Ateny, jedynej kobiety, z którą mógł swobodnie rozmawiać o wszystkim, tak
samo jak z najbliższymi przyjaciółmi. Najpierw tylko jej pragnął, teraz kochał do szaleństwa.
Na domiar złego dzięki opiece księcia i znacznemu posagowi, który niewątpliwie otrzyma,
będzie mogła wybrać sobie na męża, kogo zechce. Wystarczy, że kiwnie palcem. A przecież,
do jasnej cholery, jedynym mężczyzną godnym takiej kobiety jest on, Nick.
Pobiegł z nią, nie przejmując się, że ktoś ich może zobaczyć. Musiał natychmiast
przeprosić ją za idiotyczny atak zazdrości, bo w przeciwnym razie będzie dla niego stracona
na zawsze. Dogonił ją, gdy zatrzymała się i spostrzegła, że idzie w niewłaściwym kierunku.
Dyszał ciężko, nie tyle z wysiłku, co raczej z powodu głębokiego wzruszenia, którego doznał,
gdy odkrył prawdę o własnych uczuciach. Nie mógł stracić tej kobiety, to byłaby całkowita
klęska.
- Ateno! - zawołał chrapliwym głosem. Nie odważył się jej dotknąć. - Ateno, czy
zdołasz mi wybaczyć? Od początku naszej znajomości kochałem cię jak wariat, ale ty wolałaś
Adriana, szalałem więc z zazdrości. Nie miałem racji, gdy zarzuciłem ci, że chcesz bogato
wyjść za mąż i dlatego kokietujesz...
- Nie - przerwała uparta pani jego serca. - Miałeś rację. Na początku rzeczywiście
robiłam wszystko, żeby go omotać i przywiązać do siebie, bo trafił mi się pogodny i miły
kandydat na męża z ogromnym majątkiem i arystokratycznym tytułem. Bez obaw mogłam go
poślubić. Miłość nie była konieczna. Dopiero gdy poznałam ciebie, zmieniłam zdanie.
Odrzuciłam oświadczyny Adriana, ponieważ go nie kochałam i nie miałam prawa za niego
wyjść. Ale wtedy było już za późno, bo wyrobiłeś sobie opinię na mój temat.
Nick z obawą pomyślał, że Atena znowu szykuje się do ucieczki. Nie mógł pozwolić,
żeby go opuściła.
- Nie odchodź - poprosił. - Wybacz mi, jeśli zdołasz. Przyznaję, że byłem dla ciebie
okropny, lecz kochałem cię od pierwszego wejrzenia. Oto cała prawda. Wreszcie odważyłem
się ją ujawnić.
Niewiele myśląc, wziął ją w objęcia. Czuł się bezradny, ale mógł przynajmniej
scałować łzy płynące po jej policzkach.
- Ateno... Marzyłem o tym, odkąd zobaczyłem cię po raz pierwszy, gdy stałaś za
Emmą. - Całował ją najpierw czule, potem coraz namiętniej. Nie wyrywała się i pozwoliła mu
okrywać pocałunkami - mokre policzki. Gdy pieszczoty stały się bardziej gwałtowne, gdy
pocałował ją w usta, oddała pocałunek tak chętnie, że Nick odsunął się z westchnieniem.
Zdawał sobie sprawę, dokąd mogą ich zaprowadzić te czułości.
Oszołomiona Atena zrobiła krok do tyłu i popatrzyła mu w oczy.
- Sądziłam, że mną gardzisz, a ty kochałeś. Kiedy nastąpiła ta niezwykła zamiana
uczuć? Skoro wiedziałeś, że to miłość, jak mogłeś uważać, że jestem dwulicową kokietką?
- Byłem zazdrosny - wyznał szczerze, dotykając jej ciepłego policzka. - Poza tym
miałem fatalne wspomnienia. Pierwsza wielka miłość skończyła się niepowodzeniem.
Ukochana rzuciła mnie na krótko przed planowanym ślubem i wyszła za bogatszego
wielbiciela. Poczucie krzywdy i moja głupota... jak widzisz, jestem z tobą całkowicie szczery.
One sprawiły, że od tamtej pory stałem się podejrzliwy wobec wszystkich kobiet. Skoro już
gramy w otwarte karty, musisz przyznać, że dla człowieka, który nie wiedział, co łączyło
twoją matkę z Ingleshamem, wniosek był oczywisty, a mianowicie, że zależy mu na tobie.
- W pewnym sensie tak było, lecz inaczej, niż myślałeś - odparła Atena
pojednawczym tonem i położyła rękę na jego dłoni. - Z pierwszą żoną nie miał dzieci, więc
tym bardziej zależało mu na odzyskaniu córki utraconej przed wielu laty. Dobry Boże, patrząc
z boku na nasze postępki, można by pomyśleć, że jesteśmy postaciami ze sztuki Szekspira.
- Moim zdaniem z Komedii pomyłek - wpadł jej w słowo Nick. Gdy zazdrość uleciała
z wiatrem, szybko odzyskał dobry humor. - Pozostaje mi tylko raz jeszcze poprosić cię o
przebaczenie, a potem zapytać, czy zgodzisz się za mnie wyjść.
- Chyba wiesz, jaka będzie odpowiedź. Nie ukrywam wprawdzie, że kocham cię nad
życie, ale czy mogę być szczęśliwa z mężem zazdrośnikiem, który dostaje szału, kiedy
przelotnie spojrzę na innego mężczyznę? Nie wiem, czy warto ryzykować.
- Aha, nie wierzysz, że dostałem nauczkę i nabrałem do ciebie zaufania. Moja matka
powiedziała kiedyś, że od dzieciństwa miałem o sobie bardzo wysokie mniemanie i
uważałem, że znam odpowiedzi na wszystkie pytania. Odkąd poznałem ciebie, na żadne nie
potrafię odpowiedzieć, więc ty mnie oświeć. Mogłaś wyjść za Adriana albo poślubić
arystokratę takiego jak twój ojciec. Nie żal takiego mariażu?
- Nie - odparła natychmiast. - Nie szukam męża bogatego albo utytułowanego. Chcę
poślubić człowieka, którego kocham, czyli ciebie.
- Jak brzmi twoja odpowiedź: tak czy nie?
- Tak, zdecydowanie tak. Muszę wierzyć, że mówisz szczere. Spodziewam się, że
będziemy szczęśliwi. Pamiętasz, jak dobrze się między nami układało, kiedy zajęci rozmową
albo grą, zapominaliśmy o kłótniach?
- To moja wina, że dzieliły nas spory - odparł ponuro. - Nie zasługuję na ciebie.
Błędnie oceniłem moją kochaną Palladę i biję się w piersi.
- Nie ma powodu, żebyś poczuwał się do winy. Dzieliłam ją z tobą od dnia, w którym
przyjechałam do Londynu. Ja też błędnie oceniłam samą siebie, uznając, że jestem gotowa do
małżeństwa z rozsądku, a miłość jest dla mnie nieważna. Ty poszedłeś wskazanym tropem.
- Mniejsza z tym. Znam sposób, aby cię przekonać, że moja skrucha płynie z głębi
serca - powiedział, obejmując ją mocno. Atena śmiało oddawała mu pocałunki. Wkrótce
odsunął się, by uniknąć pokusy.
- W tym lesie są chyba jakieś czary, którym i my ulegamy - powiedział, rozglądając
Się wokół. - Naprawdę lubisz tu przychodzić? Szukasz mądrej sowy, żeby się z nią naradzić,
moja śliczna Pallado? Umyślnie wodzisz mnie po manowcach. Zamiast pędzić do
bezpiecznego domu, ciągniesz mnie do lasu. Odczuwam nieodpartą pokusę, żeby odwrócić
kolejność wydarzeń i nie czekać do ślubu!
- To wszystko twoja wina. Byłam taka wzburzona, że kiedy uciekłam od ciebie,
straciłam poczucie kierunku - odcięła się Atena. - Zresztą kto wie? Może ten las nam sprzyja?
Zwabił mnie w gęstwinę, żebyś musiał za mną pobiec. Osłonił nas przed wzrokiem
ciekawskich. Legenda mówi, że jawnie szkodzi obcym i świętokradcom, którzy bezczeszczą
dawne opactwo. Dlatego wielu jego właścicieli zginęło gwałtowną śmiercią. Chcę wierzyć, że
te drzewa uznały mnie za swoją, bo przez całe życie spacerowałam wśród nich bez lęku.
Zamiast odpowiedzieć, Nick pocałował ją czułe.
- Pewnie masz rację, ale są tak ciemne i potężne, że pasują do mrocznych legend. Dziś
były świadkami szczęśliwego zakończenia historii dwojga zakochanych, którzy nareszcie się
pogodzili. Nie mogę się doczekać, kiedy przedstawię cię rodzicom i mojej drogiej siostrze
Lucy. Cała rodzina obawiała się, że będę starym kawalerem. No i proszę, zostałem usidlony
przez czarodziejkę, która zdjęła ze mnie rzucone przed laty zaklęcie.
- Musisz pokazać mi Szkocję - dodała radośnie Atena. - Chcę tam z tobą pojechać.
Niewiele dotąd podróżowałam, najdalej do Northampton. Urzekła mnie „dumna i dzika
Calidonia”, kraina Waltera Scotta.
- Kiedy się pobierzemy, zawiozę cię wszędzie, gdzie zechcesz. Musimy jak
najszybciej wziąć ślub. Straciliśmy mnóstwo czasu. A teraz wracamy do Steep Ride, bo twoja
matka gotowa pomyśleć, że nie jesteś przy mnie bezpieczna. Kiedy wszedłem do salonu,
poczułem na sobie jej bystre spojrzenie. Wcale się jej nie dziwię, że mi nie ufała, bo w głębi
ducha szalałem z rozpaczy!
Trzymając się za ręce, wrócili do Datchet House. Przed domem stal powóz księcia -
widomy znak, że nie jedna, a dwie pary zakochanych nareszcie się odnalazły. Przed nimi była
wspólna przyszłość oraz prawdziwe szczęście, o którym wszyscy marzymy.