Stanisław Czernik
POZDROWIENIE
Pozdrawiam ciebie cukrowym burakiem,
Słodką pięścią na smutne „Dzień dobry”.
Maleńka stacyjko polna!
Tutaj w senność twą, znaczoną makiem,
Poprzez ranek wchodzą chłopcy i krowy,
Koło toru wlokący się zwolna.
Tu – przyszły kryształ:
Czeka w kopcach na koleją swoją burak cukrowy.
W chudych rękach kobiety
Dzban żytniej kawy z sacharyną,
Jak prawda oczywista,
Bijąca z buraków kopca:
Że burak – to nie ojczyzna,
Ojczyzną – sacharyna obca,
Słodka trucizna.
Inaczej słowa popłyną,
Pomiędzy chłopów i krowy:
Pozdrawiam cię sacharyną,
Maleńka stacyjko polna,
Gdzie czeka w kopcu na kolej swą burak cukrowy.
1935
ODGŁOSY POGAŃSKIE
Wiara jest w słońcu,
Nadzieja wśród gwiazd,
Miłość w nas.
Czas się toczy, jak koło u wozu,
Wóz po drodze posuwa się w las.
Las korzenie wyciąga do wozu,
Wóz przecina korzenie i las.
Brzęczy czas – odgłos kół:
Dzień za dniem, dzień za dniem.
Przez korzenie, przez lasy brzęk kół:
Dzień za dniem, dzień za dniem.
Krzyż na słońcu czerwony, jak wiara,
W nocy spada nadzieja od gwiazd,
Miłość – w nas,
Jak pokrwawiona, smutna myszka biała.
ZWIDZENIE
Idzie droga:
Z miasteczka popod górę
Szosa szeroka.
Pierwsze zwidzenie:
Anioły jasnopióre
Tłukły wątłymi rękami kamienie.
Jakaż biała a ostra, spokojna a piękna praca!
I zakończenie:
Ranek powracał
Przez całonocne aniołów milczenie,
Jak przez łąkę –
Jaskrami kamiennych uderzeń pochyłą.
Ostatni, chłodny letni ranek.
Słońce powstało czekane –
I ani drogi, ani aniołów nie było.
PRZEMIANY
Nie inaczej, ale tak się stanie:
Wyczuć w kamykach i piasku sok-krew,
W zwiewach kurzu, jak w stadkach drobniutkich mew,
Odnaleźć less myśli zapomnianych –
Nie pyłem lecz maleńkich ptaków tumanem.
I niekoniecznie taka ptaszęca przemiana
Musi boleć.
Jak nie zawsze boli kurz spadły na drzewa.
Nie zawsze boli taka ucieczka – zmyślenie,
Że kiedyś maleńka biała pyłu mewa,
Jedyne po nas wspomnienie,
Spadnie przygodnie na powieki dziecka,
By poruszyć je ojcowskim drżeniem.