Paradoksy historii
W. Uszkujnik
Tytul
Paradoksy historii
Autor
W. Uszkujnik
Miejsce wydania
Gdańsk
Wydano w roku
1996
ISBN
83-85143-09-2
Wydawnictwo
Unia Nowoczesnego
Humanizmu
Adres wydawnictwa
80-952 Gdańsk
skr. poczt. 257
Tel:
Fax:
Adres wydawnictwa w
internecie
Elektroniczna wersja
ksiazki
Fragmenty książki
Morze krwi zdążyło już przepłynąć pod mostem historii od dnia, w którym zbuntowana
kompania batalionu rezerwowego WOŁYŃSKIEGO PUŁKU GWARDYJSKIEGO
przyłączyła się do tłumu i wywołała powstanie w Sankt Petersburgu. Mało znaczący
sam w sobie "bunt chlebowy", który mógł być łatwo zlokalizowany gdyż niczego
groźnego początkowo nie stanowił, przekształcił się w olbrzymią eksplozję. Nikt i
nigdy nie przypuszczał w owych odległych czasach, że "dzika, opuszczona, biedna i
despotyczna Rosja" była "kamieniem węgielnym", na którym opierał się pokój, ład i
pomyślność wszystkich narodów naszej małej kuli ziemskiej. Wielu ludzi nie rozumie,
bądź nie chce zrozumieć do dnia dzisiejszego tej prostej rzeczywistości. Mgła
wymyślonych wypaczeń i zniekształceń tak gęsto spowiła historię Rosji. Bo nie tylko
cudzoziemcy, lecz i sami Rosjanie już dawno utracili wszelką orientację i nie rozumieją
istoty tak przeszłych jak też i obecnych wydarzeń. Mimo ustawicznych zmian
gabinetowych i wszelkich innych nieporządków, bezładu i niespójności rosyjskiego
mechanizmu państwowego, zwycięstwo Rosji i jej sojuszników nad Niemcami i Austrią
było w końcu 1916 r. zupełnie pewne, gdyż armia była dobrze wyposażona i
zaopatrywana, całkowicie spokojna i pewna - od generała do szeregowca - zbliżającego
się zwycięstwa. Rewolucja spotkała się początkowo z dużymi oporami, ale
jednocześnie z wielkim entuzjazmem, szczególnie w stolicach Imperium. Ludność
ozdobiona czerwonymi kokardami wyśpiewywała głośno proste piosenki: "Chwała
tobie wolności. Tra-la-la-la-la! Wszak z rosyjskiego narodu tyś ciężar zdjęła!" nie
rozumiejąc w swoim naiwnym entuzjazmie, że ten "ciężar" był niezbędnym dla okrętu
balastem, który nadawał mu stateczność i odporność na burze. Okręt pozbawiony
balastu traci stateczność i tonie... "Wielka bezkrwawa" rewolucja nie była, jak
wszystkim wiadomo, rewolucją agrarną ani proletariacką. Analizując ten okres
rosyjskiej historii, można łatwo wyciągnąć fałszywy wniosek, że władze carskie
doprowadziwszy kraj do progu zwycięstwa "nagle" osłabły, nie znalazły w sobie siły do
przestąpienia tego progu i oddały ster rządów w ręce przypadkowych "amatorów". Po
wielu latach całkowitego milczenia, wyczerpujące wyjaśnienie tej kwestii dał Żyd
Grigorij Aronson w długim artykule wydrukowanym w październiku 1959 roku w
gazecie Nawoje Russkije Słowo. W tym nadzwyczajnym co do ważności i
prawdziwości artykule, Aronson bez jakichkolwiek zastrzeżeń i otwarcie stwierdził, że
rewolucja lutowa w Rosji była dziełem rąk rosyjskich tajnych lóż masońskich,
afiliowanych do żydowsko-francuskiego "Wielkiego Wschodu". Kiereński, który
jeszcze w tym czasie żył, nie tylko w pełni potwierdził słowa Aronsona, ale dodał, że
będąc związany "masońską przysięgą", nie miał prawa zabierać głosu w tej sprawie.
Jak podaje Aronson, wszyscy członkowie Rządu Tymczasowego byli masonami.
Innymi słowy "zwycięscy" mieli pod ręką wcześniej przygotowane kadry, które od razu
przejęły władzę. Działalność lóż masońskich w Rosji po pierwszej rewolucji była
zupełnie niezauważalna dla przeciętnego obywatela, jednakże obejmowała ona szerokie
kręgi, szczególnie wśród grup, które miały wpływ na funkcjonowanie aparatu
państwowego. Uważano, że przynależność do masonerii jest czymś bardzo
postępowym, modnym i niewątpliwie korzystnym w sensie awansu w służbie i
zdobywaniu różnych dóbr materialnych. Masoni zajmowali wiele czołowych stanowisk
w aparacie administracyjnym imperium rosyjskiego i mieli decydujący wpływ na
przebieg wydarzeń. Nie było żadnych tajemnic państwowych, które nie byłyby
natychmiast znane rosyjskim masonom i niezwłocznie przekazywane przez ich
kierownictwo do Paryża, do loży macierzystej. Jakie sekrety mogły umknąć ich
uwadze, jeśli nawet bliski krewny cara, W. Ks. Mikołaj Michajłowicz, znany historyk,
mający dostęp do wszystkich ważnych archiwów w kraju, był członkiem jednej z
rosyjskich lóż masońskich? W swoich pamiętnikach W. Ks. Aleksander Michajłowicz,
brat Mikołaja Michajłowicza, wspomina o nadzwyczaj ważnym fakcie, mało znanym
szerszym kręgom. Autor stwierdza, że dla stłumienia ewentualnych rozruchów car
rozkazywał przesunąć z frontu do Piotrogrodu trzynaście gwardyjskich pułków
kawalerii. A dalej Wielki Książę pisze tak: "Później dowiedziałem się, że zdrajcy
znajdujący się w kwaterze głównodowodzącego pod wpływem liderów Dumy
Państwowej, ośmielili się ten rozkaz zmienić." A zatem masoni zasiadający w Dumie
polecili swoim braciam masonom, zajmującym wysokie stanowiska w kwaterze
głównodowodzącego, zmienić rozkaz cara i tym samym otworzyli drogę rewolucji
lutowej i wszystkim tym "dobrodziejstwom", które przyniosła ona Rosji i całemu
światu. Słowa cara zanotowane w jego dzienniku, że "wokół zdrada, tchórzostwo,
kłamstwo", odnoszą się prawdopodobnie i do tego epizodu zmieniającego cały bieg
historii i gubiącego w ostatecznym rachunku samego imperatora, całą jego rodzinę oraz
wielu zdrajców włącznie z W. Ks. Mikołajem Michajłowiczem. Masoni, ci niewidzialni
wrogowie rosyjskiego imperium, rozpoczęli swoją działalność w początkach ubiegłego
stulecia, kiedy to powracającą z Francji carska gwardia przyniosła do kraju ziarna, z
których wyrosła rewolucja lutowa. Rzecz jasna, że loże masońskie zaistniały w Rosji
również i wcześniej, jednak działalność ich nie miała wówczas znaczenia.
Organizowanie się i tworzenie nowych lóż na północy i południu kraju można odnieść
do lat 1815-1820. W grudniu 1825 roku, kiedy nie ogłoszone zrzeczenie się tronu przez
W. Ks. Konstantego wywołało zamieszki w Petersburgu, masoni doszli do wniosku, że
czas dokonania przewrotu już nastąpił i wyprowadzili niektóre jednostki gwardyjskie
na Plac Senacki. Jak wiadomo, źle przygotowane powstanie zostało zdławione głównie
dzięki osobistym, energicznym działaniom cara Mikołaja I. Organizacja masońską
została rozgromiona i zeszła do podziemia. Ukryci w mroku i otoczeni tajemnicą
masoni nieustannie kontynuowali swoją destabilizującą działalność zgodnie z dewizą
"im gorzej (dla Rosji) tym lepiej (dla masonów)". W osobie P. A. Stołypina,
administracyjnego talentu, człowieka wyjątkowo silnej woli i odwagi masoni widzieli
swojego śmiertelnego wroga. Rozumieli oni doskonale, że dopóki Stołypin jest u
władzy, dopóty żadnych "wielkich wstrząsów" być nie może. Polowali na niego jak na
dzikiego zwierza. Stołypin został zamordowany w Kijowie l września 1911 roku.
Adwokat przysięgły Mordka Bogrow, syn bardzo zamożnych kijowskich Żydów, w
tajemniczych okolicznościach zwerbowany do policji jako tajny agent, wyznaczony
został też - do ochrony cara i Stołypina. Podczas spektaklu w teatrze kijowskim
Bogrow podszedł do siedzącego na parterze Stołypina i ranił go śmiertelnie wystrzałem
z pistoletu. Na przesłuchaniu Bogrow nikogo nie wydał i został wkrótce powieszony.
Żydom groził pogrom ze strony zbulwersowanych mordem mieszkańców Kijowa i
tylko energiczne działanie władz, które ściągnęły do miasta trzy pułki Kozaków,
zapobiegło nieszczęściu. Jak później wyjaśniono rankiem w dniu zamachu Bogrow
spotkał się z Bronsztejnem (Trocki) w jednej z kijowskich kawiarni, niewątpliwie w
celu otrzymania szczegółowych instrukcji. Należy zaznaczyć, że w początkach swojej
publicznej kariery Trocki był masonem 9 stopnia wtajemniczenia. Do ponurych myśli
skłania fakt wyznaczenia tak podejrzanej osoby jak Bogrow do ekipy ochrony cara i
Stołypina. Niewątpliwie było to działanie świadomie uknute. Łopachin, naczelnik
departamentu policji, był masonem. Zabójstwo Stołypina było pierwszym uderzeniem
dzwonu zapowiadającego światu rychły koniec carskiej Rosji. Bardzo możliwe, że
Stołypin, który rozumiał lepiej od innych niebezpieczeństwo wojny dla Rosji, mógłby
jej zapobiec, gdyby żył latem 1914 roku, kiedy inne - lub te same! - "ciemne siły"
organizowały zabójstwo austriackiego następcy tronu w Sarajewie. Jak potwierdzili w
późniejszym czasie terroryści "Czarnej ręki", do której należał Gawrył Pryncyp,
zabójcy Franciszka Ferdynanda byli związani z lożami masońskimi
Europy. Piotrogrodzki "masoński przewrót" był całkowitym zaskoczeniem dla
walczącej armii. Większa jej część przyjęła go z niedowierzaniem, zdumieniem i obawą
o przyszłość. W pierwszych dniach po rewolucji armia była wprost ogłuszona tą
nieoczekiwaną nowiną i czuła instynktownie, że w niedalekiej przyszłości wszystkich
czeka coś strasznego. Niewielu wybranych rozumiało to dobrze. Inni przeczuwali tylko
nadejście wielkich nieszczęść, ale nie wyobrażali sobie ich skali. Nawiasem mówiąc,
jeszcze na długo przed Aronsonem, w 1955 roku Katarzyna Kuskowa, blisko związana
z masońskimi kręgami w Rosji, wskazała na ich wpływ na rewolucję. W
gazecie Rossija 30 lipca 1971 roku napisała: "Masoneria odegrała ogromną rolę w
przygotowaniu rewolucji przez swoje wpływy w wyższych sferach społeczeństwa i w
wojsku". Przygotowanie prowadzone było systematycznie i permanentnie. Jako główny
obiekt wybrano nieszczęsną cesarzową, na którą wylewano kubły najbardziej brudnych
pomyj, przedstawiających sobą - jak później udowodniono - plugawe kłamstwa.
Jadowite plotki puszczane przez masonów w sferach wyższych szybko przechodziły w
masy i przygotowywały ich moralny rozkład. Kulminacyjnym punktem tej walki
przeciw dynastii było podstępne zabójstwo Rasputina przez Księcia Josupowa i jego
wspólników. Nie może być jednak żadnych wątpliwości, że Książę Josupow będąc
ożeniony z siostrzenicą masona W. Ks. Mikołaja Michajłowicza, należał do
najwyższych sfer rosyjskiej arystokracji. Nie mógł nie wiedzieć o działalności
masonerii w Rosji, a także o tym, jakie zadania ona realizuje. Obecnie, po upływie
ponad sześćdziesięciu lat trudno sobie wyobrazić, jaki "psychologiczny szok" wywarła
na szerokich masach ludności rosyjskiej ta zbrodnia dokonana przez ludzi, którzy
dzięki swojej wysokiej pozycji społecznej mogli liczyć na bezkarność. Większość ludzi
oceniało to morderstwo "starca" jako wyraźny sygnał, że kraj stoi na skraju przepaści
za sprawą jakichś wewnętrznych wrogów otaczających cesarzową i że "patrioci"
doprowadzeni do ostateczności, byli zmuszeni dla dobra kraju usunąć ze sceny jednego
z tych wrogów. Szary lud rosyjski zrozumiał to morderstwo jeszcze prościej: "Skoro
najznakomitsi panowie zaczynają w Pitrze zabijać ludzi według własnej woli, co jest
skończonym łajdactwem, więc chyba wszystko przepadło, prawa już nie ma - i
wszystko wolno." Wściekłe napady na władzę ze strony lewicowych delegatów do
Dumy Państwowej a szczególnie samego Kiereńskiego, rozdmuchiwane przez
"postępową prasę", w której prawie wszyscy pracownicy w tym okresie byli Żydami,
miały również swój wpływ na rozkład mas. Głównym czynnikiem, który wpłynął na
rozkład aparatu państwowego w stolicy imperium, był masoński jad, systematycznie
sączony do wszystkich organów administracji, które wprost odmówiły działalności w
najbardziej krytycznym momencie i całkiem świadomie dopuściły do małego buntu o
"kromki chleba", który przekształcił się we wszechrosyjską i wszechogarniającą
rewolucję. Masoni jej oczekiwali i byli w pełni do niej przygotowani, na co wskazuje
sam fakt składu "Rządu Tymczasowego", do którego weszli tylko i wyłącznie
masoni. Nie wolno było dalej zwlekać: wygrana wojna na froncie zewnętrznym
stanowiłaby śmiertelną klęskę dla wewnętrznych wrogów imperium i zniwelowałaby
do zera ich destrukcyjną działalność trwającą już około stu lat. W 1917 roku nastąpiły
zakłócenia w transporcie mąki do miast. Powód był wprawdzie blachy, ale czas nie
czekał. Zwycięska Rosja byłaby w krótkim czasie pierwszym państwem świata i
wszystkie miliony wydane przez "obce siły" na jej rozpad i dezorganizację, trzeba
byłoby spisać na straty. Znany amerykański bankier żydowski Jakow Szyr często
chwalił się tym, że upadek carskiej Rosji to w głównej mierze robota jego rąk
(raczej kieszeni). Ze strony rosyjskiej, główny udział w rozpadzie imperium brały
wyższe kręgi społeczeństwa i wojska, akurat te elementy, które dobrobyt a także
beztroskie życie zawdzięczały carskiemu imperium, a więc ludzie, którzy byli z tym
ustrojem związani. Paradoksalne to, ale fakt! Wiele lat temu hrabia Roztopczyn
odnotował to w swoim epigramie tak: "W Europie szewc, żeby zostać magnatem
buntuje się - zrozumiała rzecz! U nas rewolucję robi arystokracja... Dla szewców,
którzy jej chcieli?" Jak wiadomo, zadaniem Rządu Tymczasowego - na czele którego
stał próżny, zarozumiały, samowładny gaduła Kiereński -było doprowadzenie do
utworzenia zgromadzenia ustawodawczego. Byłoby bardziej poprawnie nazwać to
zgromadzenie nie "ustawodawczym", ale "rozbiorowym", bowiem według
zakreślonego wcześniej planu, podtrzymywanego przez masonów, separatyści różnej
maści mieli głosować za podziałem imperium na jego części składowe. Znany
amerykański polityczny komentator. Żyd Weital stwierdził pewnego razu na szpaltach
tygodnikaNewsweek całkiem wyraźnie, że pokój, tj. oczywiście pokój żydowski, nie
może być zapewniony dopóki Rosja nie zostanie rozbita. To, co w Ameryce nazywają
"establishmentem", a co w istocie jest "rządem światowym", uzyskało dzięki rosyjskim
masonom kontrolę nad tym ogromnym, największym pod względem obszaru państwem
świata. Jest samo przez się zrozumiałe - niestety, nie dla wszystkich - że we własnym
interesie tego "rządu światowego" należało utrzymać ten kraj w całości, nie narażając
go na jakiekolwiek niebezpieczne socjalistyczne eksperymenty. Miano zamiar
przekształcić Rosję w szereg małych, "demokratycznych" oczywiście (!), republik i
spokojnie kierować nimi z zewnątrz z dużą korzyścią i wygodą dla tego "rządu", ale jak
to często bywa w naszym życiu, powstało całkiem nie to, co przewidywano... Masoni,
posiadający ogromne doświadczenie w tajnej i wywrotowej działalności w burzeniu
swojej ojczyzny, nie mieli żadnego pojęcia o twórczym, konstruktywnym działaniu i o
tej dyscyplinie wewnętrznej, która powinna łączyć w jedno całą administracyjną
strukturę państwa. W swoim upojeniu "wolnością" całkowicie zapomnieli o istnieniu
wspaniałego "chłopa kamaryńskiego", który wkrótce wkroczył na scenę i pokazał się w
całej krasie. Mówiono, że sam Kiereński w ostatnich tygodniach swoich rządów
rozpaczliwie wołał, że dopiero teraz zrozumiał jakie doświadczenieadministracyjne
posiadał rząd carski, który potrafił utrzymać ład i porządek w całej Rosji. Jak należało
oczekiwać, jednym z pierwszych aktów rządów masońskich w Rosji było nadanie
pełnych praw obywatelskich wszystkim Żydom, zamieszkałym w tych czasach na
obszarze kraju, których liczebność dochodziła do 3% wszystkich mieszkańców
imperium. Oprócz tego powołano natychmiast specjalną komisję, składającą się prawie
wyłącznie z samych Żydów, dla wyszukania tych osób ze składu administracji, którzy
według od dawna zakorzenionej w całym świecie "żydowskiej legendy" byli
odpowiedzialni za organizowanie żydowskich pogromów na południu Rosji. Nastąpiła
konsternacja. Takich ludzi nie znaleziono i sprawa szybko została zatuszowana. Lecz
legenda, tak jak i też inne legendy z tego samego źródła, jest bardzo żywotną i niekiedy
pojawiała się w ostatnim czasie na szpaltach zachodnich gazet. Obecnie w obiegu jest i
drugi wariant historii rosyjskiej. Lutowa masońska rewolucja, która nadała Żydom
pełne prawa obywatelskie, wykreślona została całkowicie z kronik historii przez
niektórych amerykańskich "ekspertów do spraw rosyjskich". Natomiast czynny udział
Żydów w przewrocie komunistycznym tłumaczy się w ten sposób, jakoby Lenin i
spółka pierwsi nadali w Rosji wszystkie prawa obywatelskie Żydom i tym samym
zdobyli ich wdzięczne serca. To, co tworzyło się w ciągu wieków, masoni z pomocą
kamaryńskich chłopów zdołali zrujnować w ciągu półwiecza. Nieznany rosyjskiemu
organizmowi bakcyl komunizmu nie miałby żadnych szans na odniesienie sukcesu,
jeśliby masoni tego nie pragnęli i nie przygotowali dla niego najbardziej odpowiedniej
gleby, czegoś w rodzaju sztucznej pożywki, na jakiej rozwijają się mikroorganizmy w
laboratorium. Także według oświadczenia samego Lenina, nawet w tych najbardziej dla
nich sprzyjających warunkach, bolszewicy nie mieliby żadnych szans na zwycięstwo,
gdyby nie znaleźli całkowitego poparcia wśród setek tysięcy małomiasteczkowych
Żydów, ewakuowanych w czasie I wojny światowej z zachodnich guberni do centralnej
Rosji. Ich kadry utworzyły tam szkielet administracji, który uratował komunizm w
najbardziej krytycznym okresie jego istnienia i zapewnił jego ostateczne zwycięstwo. Z
taką samą pełną otwartością jak Aronson o udziale masonów w Rewolucji Lutowej
pisał inny Żyd, profesor Samuel Goldelman o tym, jak Żydzi z małych miasteczek
podtrzymali i obronili rewolucję Lenina oraz jaką czarną niewdzięcznością
spadkobiercy Lenina odpłacili im za to. (Biuletyn "Instytutu Naukowego-Badawczego
ZSSR", Nr 4/32, 1959, Monachium). W artykule tym przytoczone zostały niżej
przedstawione słowa Lenina wypowiedziane do jego przyjaciela Żyda
Dimansztajna. Artykuły profesora Goldelmana i dziennikarza Aronsona są "kluczowe"
i takie rzadko pojawiają się na szpaltach współczesnej prasy. Na mgnienie oka jak
wybuch magnezu oświetlają one ciemne zakątki historii. Ale błysk jest krótki, oczy
publiczności przywykły do mętnej mgły i wszystko zostało zapomniane. Zadaniem
autora niniejszej pracy było odnalezienie w tych błyskach światła jakiegoś spójnego
obrazu. Można mieć nadzieję, że w ten sposób wiedza o pewnych faktach lepiej
zachowa się w pamięci potomnych. Słowa Lenina przytoczone w znakomitym artykule
Goldelmana były takie: "Te żydowskie elementy były mobilizowane przeciw
sabotażowi Rosjan i w ten sposób Żydzi mieli możność obrony rewolucji w tym.
krytycznym okresie. My zaś mogliśmy przejąć aparat administracyjny tylko dlatego, że
mieliśmy pod ręką taką rezerwę mądrej i wykształconej siły roboczej." Wszystko jest
jasne i dokładnie tak było. Nieliczni jeszcze pozostali przy życiu, którzy widzieli na
własne oczy dni rewolucji w Rosji, dobrze pamiętają tę "siłę" i jak ona rozprawiała się
z narodem rosyjskim. Liczba "mobilizowanych Żydów" dochodziła do 1,4 miliona
osób, a bardzo znaczna część "poborowych" skierowana została do szeregów
tworzonego "Czeka" i zajęła w nim wszystkie kierownicze stanowiska. Niejaki Nowak,
były komunista i być może Żyd, potwierdził w pełni słowa Lenina w artykule, który
ukazał się w Saturday Evening Post 28 maja 1960. Pisał tak: "Rosyjscy Żydzi uciskani
przez carów, związali swój los z rewolucją 1917 r. od samego początku i
podtrzymywali ideały komunizmu. Inteligencja żydowska stała na czele rewolucji i
była jej siłą przywódczą w najcięższym okresie. Lecz sowiecka rewolucja tak jak i inne
pożarła swoje dzieci." Tu trzeba wspomnieć o drugim "paradoksie" rosyjskiej historii, o
którym nikt, nigdy i nigdzie nie wspomniał. Żydowsko-francuski "Wielki Wschód"
przez swoje rosyjskie "córy" przejął władzę nad olbrzymim krajem - Rosją. Zawrót
głowy od sukcesów, rozumie się samo przez się, był proporcjonalny do wielkości
zdobyczy. Jednak przełknąć jej nie udało się i smaczny kąsek w ostatniej chwili został
brutalnie wyrwany z gardła. Lenin - z Europy przy pomocy Niemców, a Trocki - z
Nowego Jorku przy pomocy bankierów Żydów, ściągnęli do Rosji kilkuset
zawodowych rewolucjonistów, wśród których co najmniej 9/10 było Żydami. Bardzo
bogaty mający tajemnicze powiązania Żyd Parwus odgrywał poważną rolę w tych
ciemnych machinacjach - importu owego niebezpiecznego towaru na rosyjską ziemię.
Znalazłszy się w Petersburgu ten "zaczyn" zaczął przejawiać szaloną aktywność.
Importowani rewolucjoniści przyciągnęli na swoją stronę masy półanalfabetów lub w
ogóle analfabetów, "kamaryńskich chłopów" i poprowadzili ich do szturmu na już
dotknięty zgnilizną masońską "Rząd Tymczasowy". Ta cała demokratyczna farsa
skończyła się przy pierwszym uderzeniu. Kiereński przebrany w ubiór kobiety uciekł
do Finlandii. Rozpoczęła się straszna i krwawa epoka wojennego komunizmu, wojna
domowa i całkowite rozprzężenie państwa. Obecnie jasne jest, że żydowska elita
zgubiła Rosję przy pomocy niedużej grupy renegatów Żydów, wspieranych przez
Żydów z małych miasteczek, którzy w swej politycznej naiwności nie mieli żadnego
pojęcia, na kogo podnoszą rękę. Innymi słowy, słodki owoc zwycięstwa światowej
masonerii nad Rosyjskim Imperium po głuchej wojnie trwającej ponad sto lat został
wyrwany przez żydowską grupę etniczną zamieszkałą w tym czasie na terytorium kraju
i grupę przywiezioną przez Lenina i Torckiego dla realizacji ich planów... Czyż nie jest
to gorzki i przykry paradoks historii? Wyższe sfery żydowskie straciły głowy od
takiego nieoczekiwanego afrontu; uciekły się nawet do terroru: założyciel Czeka, Żyd
Urycki został zabity przez młodego bogatego Żyda Kannegisera a sam Lenin był ciężko
zraniony przez Żydówkę Dorę Kapłan. Przejście całej masy małomiasteczkowych
Żydów na stronę bolszewików, co dało im zwycięstwo, nie miało żadnego
ideologicznego podkładu. Od "najbardziej demokratycznego państwa na świecie" -jak
nazywał swoją grupę masonów Kiereński - Żydzi już otrzymali pełne prawa
obywatelskie i otwierały się przed nimi najszersze możliwości przeniknięcia do
wszystkich dziedzin handlu i gospodarki narodowej kraju.Jak magnes przyciąga
niepowstrzymanie do swoich biegunów opiłki żelazne, tak też i Żydzi z całej Rosji
przyssali się ze wszystkich stron do nowych organów władzy, czyniąc je trwałymi i
odpornymi w okresie okrutnych i krwawych lat wojny domowej. Trudno sobie
wyobrazić, że wśród Żydów istniało w tym smutnym okresie sprzysiężenie i że mieli
oni jedno ogólne dla wszystkich kierownictwo. Można raczej przypuszczać, że cała ich
masa znajdowała się pod wpływem swego rodzaju "rasowego instynktu", który jak
magnes ciągnął ich do biegunów władzy. Rząd Tymczasowy uczynił ich "równymi
wśród równych", ale komunizm stworzył znacznie bardziej ponętną perspektywę: nie
równości lecz panowania nad gojami i pełną władzę nad ich życiem i mieniem. Było to
zgodne z gorącymi marzeniami żydostwa, wyrażonymi w następującej formie:
"Niezłomna nadzieja Izraela dotyczy dwóch spraw: po pierwsze, że kiedyś wróci on do
ziemi obiecanej Chanaan oraz po drugie, że pojawi się w Izraelu 'Książę Mesjasz', który
zmusi cały świat do kłaniania się jego Bogu i zrobi swój naród właścicielem świata."
Nie, to zdanie nie jest wzięte z Protokołów Mędrców Syjonu, lecz z bardzo
rozpowszechnionej w Ameryce Kolumbijskiej Encyklopedii, gdzie można je znaleźć
pod hasłem "Judaizm" na stronie 1026 wyd. z 1950 r. Jeśli pierwsza rewolucja rosyjska
była wynikiem masońskiego spisku i bazowała na kontynuowaniu prac
przygotowawczych, to druga, komunistyczna, była właśnie jej przeciwstawieniem:
żadnego spisku nie było, wszystkiego dokonano całkowicie otwarcie i zamiast
przygotowania, działania nowej władzy bardzo często improwizowano lokalnie, bez
żadnego planu. Jak można się domyślić, powszechne przejście wszystkich mas
żydowskich na stronę bolszewików - związane dla nich ze zbiorowym ryzykiem - było
dla wszystkich zjawiskiem nieoczekiwanym. Oczywiście, że Lenin i Trocki mieli
nadzieję, iż przyciągną na swoją stronę znaczną część żydowskich młodych
"aktywistów", lecz o tym, żeby pozyskać prawie półtora miliona żydowskich
pracowników, nikt z przywódców bolszewizmu nawet nie mógł marzyć. Nikt również
nie potrafił przepowiedzieć przyszłości. Bolszewicy niejednokrotnie stali na krawędzi
przepaści i ich zniszczenie nieuchronnie pociągnęłoby za sobą prawie całkowite
wyniszczenie Żydów na całym terytorium Rosji, a szczególnie na Ukrainie, gdzie Żyd i
bolszewik byli prawie synonimami dla białogwardzistów, którzy nie mieli dla nich
litości. Z drugiej strony, bez żadnego dla siebie ryzyka całe rosyjskie żydostwo
mogłoby okazać zorganizowane wsparcie dla Rządu Tymczasowego i zapewnić mu
tym samym zdecydowaną przewagę w walce z bolszewikami. Dlatego można z całym
przeświadczeniem stwierdzić, że w tym przypadku w masach żydowskich nie
decydował rozum, lecz wyczucie - intuicja. W ciągu wieków w ich duszach
kultywowano nienasyconą żądzę panowania nad gojami - panowanie twardo im
obiecano w Talmudzie. Rozpad państwa rosyjskiego stanowił dla nich całkowicie
wyjątkowy przypadek, sprzyjający realizacji tego okrutnego marzenia Izraela i dawał
im do ręki możliwość "bycia wszystkim" tam, gdzie dotąd byli oni niczym. Los został
wyzwany i kierując się nie rozumem, lecz ukształtowanym przez Talmud instynktem
nienawiści i pogardy dla gojów. Żydzi bez zastanowienia rzucili się w nurt rosyjskiej
krwawej rewolucji i nie u boku tych, którzy już im dali równouprawnienie, lecz tych,
którzy obiecali dać coś znacznie ważniejszego. Strona materialna miała również sporą
siłę przyciągającą dla żydowskich kadr, które opanowały władzę, wchodząc w skład
nowego rządu. Trudno sobie nawet wyobrazić na jaką skalę występowało trwonienie
mienia państwowego przez żydowskich panów, którzy dorwali sie a władzy. Ciągnęli
wszystko i wszędzie tam, gdzie tylko mogli. Żadne nawet najbardziej przybliżone
obliczenie tej zorganizowanej przez naród "zwycięzców" grabieży nie jest oczywiście
możliwe. Wystarczy przytoczyć kilka przykładów: bezcenną kolekcję znaczków
zabitego cara ukradł z pałacu osobiście sam Bronsztain - Trocki. Jak mówią, kolekcja ta
spoczywa dotychczas w sejfach jednego z żydowskich banków w Nowym Jorku.
Najlepszą w świecie kolekcję rosyjskich monet zebraną przez W. Ks. Georgija
Michajłowicza zrabowała grupa Żydów a następnie prze wiozła ją potajemnie do
Ameryki i tam rozsprzedała częściami bogatym numizmatykom. Kodeks
Synajtikus przypadkowo znaleziony przez barona Tyszandorfa w jednym z klasztorów
Synaju właśnie w momencie, kiedy zakonnicy postanowili go już spalić razem z
nagromadzonym gratami, był sprzedany przez Żydów za 100 tys. funtów szterlingów
Muzeum Brytyjskiemu. Ten Kodeks oraz Koran Omara zalany jego własną krwią były
chronione w bibliotece Ermitażu i uważane za najbardziej drogocenne książki
świata. Kodeks został sprzedany jawnie a Koran zniknął bez śladu i do tej pory nie
wiadomo, u kogo się znajduje. Znany Żyd Sol Barnato był głównym pośrednikiem w
sprzedaży wie kosztowności zrabowanych w cerkwiach i u osób prywatnych. Była ich
taka nieprawdopodobna ilość, że jednostką pomiarową drogocennych kamieni nie był
karat, który zazwyczaj jest stosowany, lecz drewniana skrzynka od cygar... Po
całkowitym przejęciu przez Żydów aparatu administracyjnego kraju zostali oni jego
rzeczywistymi gospodarzami. Robert Wilton, Anglik, który przebywał w Rosji, będąc
korespondentemTimes'a, poinformował, że po zdobyciu władzy przez bolszewików z
556 osób zajmujących wyższe stanowiska administracyjne w Rosji, 447 było Żydami.
Raz uchwyciwszy władzę w swoje chciwe łapy Żydzi nie mieli żadnego zamiaru jej
wypuszczać, co potwierdza etniczny skład rządu sowieckiego tuż przed drugą wojną
światową. Z 500 członków wyższej sowieckie) administracji 83% było Żydami, 5%
Rosjanami, 5% Łotyszami i 6% innej narodowości. Czyli w stosunku procentowym
Żydów w składzie sowieckiego aparatu rządowego było nawet nieco więcej (o 3%), niż
w pierwszym porewolucyjnym okresie. Tym czytelnikom, których interesują stosunki
rosyjsko-żydowskie ogromnie polecam wnikliwe przeczytanie bardzo obiektywnej
książki Andrzeja Dikiego Żyd w Rosji i w ZSSR, wydanej w Nowym Jorku w 1967 r.
Warto odnotować, że wśród kupujących te książki byli również urzędnicy sowieckich
instytucji w USA i dziesiątki tomów poszło do Związku Sowieckiego. Następny
paradoks historii dla wielu okaże się jeszcze bardziej zadziwiający . Stosunek liczby
"kadrowych" komunistów, to jest tych, którzy byli przewiezieni przez Trockiego z
Ameryki i przez Lenina z Europy, do liczby "mobilizowanych" małomiasteczkowych
Żydów był w przybliżeniu jak 1:2000 (700:1400000). Byłoby całkowitym absurdem
przypuszczać, że ci Żydzi wszyscy nagle, jak za skinieniem czarodziejskiej różdżki
Lenina przemienili się w ateistów - marksistów. Ponad wszelką wątpliwość ogromna
większość z nich pozostała taka sama jak była wcześniej:małomiasteczkowymi Żydami
ze wszystkimi ich tradycjami, kulturą, mentalnością i wierzeniami. Byli oni takimi
pseudobolszewikami jak Portugalczycy i Hiszpanie maranami (Marani, nazwa Żydów,
którzy w XIV w. w Portugalii i Hiszpanii przyjmowali chrzest, aby uchronić się od
wypędzenia z tych krajów), którzy pozostali przez setki lat pseudokatolikami.
Nowiutkie legitymacje partyjne jak listki figowe tylko ledwo, ledwo osłaniały ich
prawdziwą tożsamość. Powołując tych "nowych książąt" do panowania i zarządzania
Rosją, Lenin nie zdawał sobie sprawy, jaką świnię podłożył swojej starej gwardii - z
konieczności oczywiście, albowiem innego wyboru nie miał. Jak wiadomo, stosunku
mas żydowskich do gojów nie można nazwać życzliwym. Jednakże swoich własnych
renegatów i zdrajców żydostwa Żydzi nienawidzą ze znacznie większą intensywnością
niż gojów. "Prawdziwi komuniści" - Żydzi byli właśnie tymi zdrajcami judaizmu. Lew
Bronsztein-Trocki - syn ukraińskiego Żyda, młynarza, był bohaterem dla wszystkich
Żydów świata, którzy wynosili go pod niebiosa I PORÓWNYWALI - NIE BEZ
PODSTAWY - z Napoleonem. Należy przyznać, że był to człowiek wyjątkowego
rozumu, pomysłowości i energii. On pierwszy zrozumiał znaczenie wielkich oddziałów
kawalerii w wojnie na południu Rosji, a utworzenie przez niego armii konnych właśnie
przyniosło bolszewikom zwycięstwo nad białogwardzistami. Jego imię było zawsze
obok imienia Lenina i ponad wszelką wątpliwość nikt nie zrobił tak dużo dla
zwycięstwa komunizmu w Rosji, jak Trocki. I jeszcze jeden paradoks historii! Kiedy
Lenin umarł w 1924 r., w 54 roku życia, z przyczyn całkowicie niezrozumiałych i do tej
pory przez nikogo nie wyjaśnionych, na miejsce Lenina został wybrany nie Trocki, jak
wszyscy oczekiwali, lecz mało komu znany Stalin, który niczym szczególnym się dotąd
nie wsławił. Natomiast żydowski Napoleon - Trocki został z hańbą zesłany do
środkowej Azji, później wydalony z ZSSR i w końcu zginął z rąk anonimowego Żyda
w Meksyku, dokąd zabójca po długich przygotowaniach potrafił się podstępnie
przedostać. Większość innych współpracowników Lenina i Trockiego zostało wściekle
i bezlitośnie zamordowanych w piwnicach GPU przez swoich własnych rodaków,
którzy obwinili ich o najbardziej nieprawdopodobne przestępstwa. Kiedy stary
bolszewik Kamieniew (Rozenfeid) został wezwany przed sąd, jego oskarżycielami byli:
Oldberg Dawid, Berman, Reigold i Pikel, jako sędziowie występowali naczelnicy
oddziałów NKWD - Słucki, Friczowski, Pauker i Redens. Cała dziewiątka to Żydzi!
Dziwne, prawda? Drugi współpracownik Lenina, Bucharin, oświadczył na procesie, że
krajem obecnie kieruje nie partia, lecz tajna policja, co było naturalnie prawdą.
Bucharin mógł dodać, że na czele tej policji stoją "zmobilizowani" małomiasteczkowi
Żydzi i wówczas wszystko byłoby całkowicie jasne i zrozumiałe. W dniu śmierci
Lenina, który nawiasem mówiąc prawdopodobnie został otruty, jest bardzo możliwe, iż
Żydzi - pseudobolszewicy, będąc świadomi swej siły, już zaczynali uprawiać swoją
własną politykę. Jako podwójny zdrajca masonerii i żydostwa Trocki był dla nich
osobistością znienawidzoną i całkiem nie do przyjęcia. Stalin, posiadający "niejasną
przeszłość" (w pewnym okresie był agentem policji przy rządzie carskim), był
człowiekiem najbardziej odpowiednim, którego łatwo było trzymać w ręku. O tym, że
Żydom było wiadomo już od dawna o tej stronie życia Stalina, napisano długi,
potwierdzony dokumentami artykuł, wydrukowany w czasopiśmie Life wkrótce po
śmierci "Wodza". Pozostało tylko do wyjaśnienia, DLACZEGO tak długo trzymano tę
historię w ścisłej tajemnicy... Autorami tego artykułu byli Lenin i Krywicki. Dokładnie
tak samo, jak to zrobili zwycięzcy-masoni, którzy postawili swoich przedstawicieli na
czele rządu, zwycięzcy-Żydzi umieścili swoich ludzi na wszystkich najważniejszych
stanowiskach w nowym rządzie. Rozumiejąc wyjątkową ważność organów
bezpieczeństwa wewnętrznego dla swojej władzy postawili sobie za cel przeniknięcie
do ich szeregów, które w krótkim czasie stały się swego rodzaju "rządem w rządzie" -
posiadającym całkowicie autonomiczną organizację i nawet rodzaj sił zbrojnych - i
które były bezpośrednio podporządkowane szefowi organów bezpieczeństwa. Znany
angielski polityczny komentator E. Krankschau, uważany w pewnym czasie za jednego
z najlepszych znawców Związku Sowieckiego, niejednokrotnie wspominał w swoich
artykułach, że tajna policja jest "kluczem" do władzy w ZSSR. A "klucz" ten był
całkowicie w kieszeni Żydów: posługiwali się nim dla umocnienia i podtrzymania
swojego panowania.Drugi ekspert do spraw sowieckich, sam zresztą komunista
(trockista) i Żyd z pochodzenia, Isaak Deutscher, uczynił pewnego razu bardzo
interesujące wyznania, kiedy to opłakiwał na szpaltach lewicowego amerykańskiego
czasopisma Reporter wydawanego przez Żyda Maksyma Askoli przedwczesną zgubę
Berii, jako "liberała" i "błyskotliwego administratora", jak go sam określił. Według tego
autora, sowieckie siły zbrojne po zwycięskiej wojnie stały się wg starej rosyjskiej
tradycji nosicielami idei "szowinizmu i nacjonalizmu" i wrogami liberałów. Serię ofiar
rozpoczął Beria... Do tego tematu jeszcze wrócimy później, a na razie można tylko
wspomnieć, że to samo pismo opublikowało pewnego razu artykuł niejakiej Klary
Sterling , w którym wspomniała, że we wszystkich sowieckich państwach satelitarnych
tajna policja była pod kontrolą Żydów, co samo wpłynęło na nasilenie "antysemityzmu"
w tych krajach. Sterling nawet proroczo uprzedzała (to był jeszcze 1956 r.), że na
Węgrzech, gdzie 70% tajnej policji i wszyscy jej naczelnicy byli w tym czasie Żydami,
skończy się kiedyś dużym pogromem, co też zdarzyło się w czasie węgierskich
"rozruchów". Tłum łapał Żydów na ulicach, zabijał na miejscu i wieszał na słupach i
płotach... Starzy "leninowscy" bolszewicy nie stanowili większego niebezpieczeństwa
dla małomiasteczkowych Żydów. Być może, że bestialskie wymordowanie tych
twórców komunizmu w Rosji i przy pomocy - jak można przypuszczać, kozła ofiarnego
- Stalina - było dokonane na zarządzenie z góry, jako kara za ich antymasoński bunt,
którego przebaczenie nie było możliwe. Można powiedzieć z przekonaniem, że była to
kontynuacja terroru, rozpoczętego przez Kanegissera i Kapłan na samym początku
rewolucji.Żydowscy oprawcy dręczyli i znęcali się nad swoimi rodakami w bardzo
okrutny i podły sposób, czego by oczywiście nie robili, gdyby byli wykonawcami woli
"azjatyckiego despoty" Stalina. Jednak zorganizowany na wielką skalę spisek w
jednostkach sowieckich sił zbrojnych stanowił najbardziej realne i śmiertelne
niebezpieczeństwo dla małomiasteczkowych Żydów. To, co wydarzyło się latem 1953
roku, mogło się zdarzyć już piętnaście lat wcześniej i zmienić cały bieg historii
świata. Ostrze spisku wojskowego skierowane było oczywiście nie przeciw
"dyktatorowi", lecz przeciwko Berii z jego komunistami i wszystkimi
małomiasteczkowymi Żydami z Kaganowiczem na czele. Masoni, samo przez się
zrozumiałe, okazali istotne wsparcie dla dwóch Żydów - Berii i jego bliskiego
towarzysza broni Izraiłowicza w wynajdywaniu różnych argumentów częściowo
fałszywych, pociągających za sobą śmierć wielu tysięcy ludzi. W końcu 1938 roku,
kiedy Żydzi kończyli już czystkę w armii sowieckiej, jej straty w stanie osobowym
wynosiły w przybliżeniu około 30 tys. osób z kadry dowódczej. Wśród nich było: 186 z
liczby 220 dowódców brygad, 110 z liczby 195 dowódców dywizji, 57 z liczby 85
dowódców korpusów, 13 z liczby 15 dowódców armii - oraz wszyscy bez wyjątku
dowódcy okręgów wojskowych itd. Jak widać z powyższych liczb, czystka była bardzo
ostra i radykalna. test zrozumiałe, że musiała ona w następstwie osłabić gotowość
bojową armii. Źródła niemieckie potwierdzają obecnie, że właśnie ta czystka była
główną przyczyną, mającą wpływ na decyzję Hitlera w sprawie napadu na Związek
Sowiecki. Byłoby rzeczą dziwną, gdyby Hitler pominął taką wyjątkową okazję. Kto
mógłby przewidzieć, że potencjalny przeciwnik hitlerowskich Niemiec nagle sam
pozbawi się doświadczonego kierownictwa własnej armii i tym samym niejako otworzy
wrota na wtargnięcie wroga.Paradoks to jeszcze jaki! Historycy zagraniczni, którzy już
dawno nie odważyli się mówić prawdy z obawy przed Żydami, w żaden sposób nie
mogą rozwiązać problemu tych krwawych czystek w armii sowieckiej wobec
śmiertelnego zagrożenia ze strony Niemiec i próby Stalina zawarcia układu z Hitlerem
dla jego uspokojenia. Prawdziwe podłoże i kulisy tej historii leżą znacznie głębiej.
Zwłaszcza, jak zaznacza Deutscher, w "konserwatywnych" kręgach wojskowych już w
latach przedwojennych zaznaczał się silny ruch przeciw "żydowskiemu jarzmu", które
było wielokrotnie gorsze od tatarskiego. Żydzi znaleźli się wobec dwóch wrogów -
wewnętrznego i zewnętrznego. Istniała mała nadzieja, aby z wrogiem zewnętrznym
dogadać się v jakiś sposób i odwlec na jakiś czas jego agresję. Wyboru po prostu nit
było: albo my (Żydzi) albo armia (tj. Rosjanie). Wersja, że spisek był skierowany
przeciw osobie Stalina, a nie przeciw tym, którzy nim kierowali i stali za jego plecami,
stanowi oczywiście zupełny absurd i zamiar okłamania tylko tych, których znany
amerykański publicysta i pisarz Henryk Menken nazywał "Bubus Amerykanus" lub w
wolnym przekładzie "amerykańskimi głupolami". Czy można przyjąć wersję, że
znajdując się w obliczu groźnego niebezpieczeństwa, którym były dla nich hitlerowskie
Niemcy, Żydzi poszliby na straszne ryzyko, pozbawiając sowieckie siły zbrojne
dowództwa dli ratowania Stalina? Jeśliby tu nie chodziło o ich własną skórę,
"pretoriańska gwardia" w Związku Sowieckim zdławiłaby natychmiast swojego
"wodza", gdyby on tylko zapragnął, w obliczu bezlitosnego wroga Żydów - Hitlera,
zniszczyć dowódcze kadry swej armii.
(...)
Na 41 stronie swojej książki Koestler mówi o zabójstwach tak: "Zobaczymy, że
składanie ludzkich ofiar również było praktykowane przez Chazarów - włączając
rytualne zabójstwa carów w końcu ich panowania". Słowa te pozwalają zrozumieć
istotne znaczenie i sens tego nikczemnego przestępstwa naszego krwawego stulecia, tj.
zabójstwa ostatniego rosyjskiego imperatora i jego rodziny w nocy z 16 na 17 lipca
1918 r. w mieście Jekaterynburg. Oficjalna wersja przyjęta w encyklopediach i innych
pracach naukowych, że bolszewicy z miasta obawiali się uwolnienia jeńców przez
nacierające oddziały białych i dlatego postanowili ich zgładzić, jest niezgodna z
prawdą. W samej rzeczy miasto w tym czasie nie było okrążone przez wrogów.
Wszystkie drogi na zachód były w rękach bolszewików i mogli również wywieźć
aresztowanych tak, jak wydostali się oni sami. Oprócz tego łączność telegraficzna z
Moskwą nie była przerwana ani na chwilę i władze Jekaterynburga nigdy by nie
zdecydowały się działać samodzielnie w tak ważnej sprawie. Na samym początku tego
stulecia, jeszcze przed pierwszą wojną światową, w maleńkich sklepikach w byłym
Królestwie Polskim, sprzedawane były spod lady dość prymitywnie odbite widokówki
przedstawiające żydowskiego "cadyka" z Torą w jednej ręce i z białym ptakiem w
drugiej. Ptak miał głowę cara Mikołaja II z imperatorską koroną. W dole obrazka był
następujący napis w języku jidysz: ."Ta ofiara ze zwierzęcia niech będzie moim
oczyszczeniem - ono będzie moim zastępstwem i oczyszczającą ofiarą". To nie wymysł
i nie oszczerstwo. Autor sam widział taką widokówkę i kiedy napisał o tym w jednym z
austriackich dzienników, to jakiś czytelnik potwierdził jej istnienie i dodał, że także on
trzymał ją w rękach, kiedy żył w młodości w Polsce, gdzie jego ojciec był oficerem. W
czasie śledztwa w sprawie zabójstwa cara i jego rodziny ustalono, że w przeddzień tej
zbrodni do Jekaterynburga przybył z centralnej Rosji specjalny pociąg, składający się z
parowozu i jednego wagonu pasażerskiego. W nim przyjechał osobnik w czarnej
odzieży, z wyglądu Żyd. Jak teraz potwierdzają sowieckie podręczniki historii, rozkaz
zabicia cara, jego rodziny i bliskich razem w liczbie jedenastu osób, został wydany
osobiście przez Żyda Jakowa Swierdłowa i był przez niego przekazany do wykonania
Szaji Gołoszczekinowi, ówczesnemu przewodniczącemu Uralskiej Rady. Jekaterynburg
"na cześć" zabójcy został przemianowany na Swierdłowsk, a jeden z krążowników
sowieckiej floty nosił również jego nazwisko. Swierdłow przeżył swoje ofiary o mniej
niż rok. Jak podano - pobili go w czasie mityngu robotnicy jednej z morozowskich
manufaktur i w następstwie tego pobicia zmarł w 1919 roku, w wieku trzydziestu pięciu
lat. Oficjalnie podano, że jego śmierć była wynikiem zapalenia płuc. Wykonawca
zabójstwa Gołoszczekin wyznaczył z kolei Żyda Jankiela Jurowskiego, syna Chaima
Jurowskiego, zesłanego na Sybir za złodziejstwo. Jankiel dobrał sobie szajkę
profesjonalnych zabójców-czekistów, składającą się z trzech Rosjan, siedmiu Węgrów i
jednej osoby o nieznanej narodowości. Mówią, że w tej liczbie Węgrów biorących
udział w zabójstwie był również Imre Nagy (późniejszy ulubieniec zachodniej prasy),
rozstrzelany przez wojska sowieckie po powstaniu w 1956 r.Jurowski osobiście
zastrzelił z rewolweru cara i następcę, którego ojciec trzymał w ramionach. Carewicz
Aleksiej cierpiący na hemofilię miał w tym czasie 14 lat.Istnieje dokument podpisany
przez Lenina, Trockiego, Zinowiewa, Bucharina, Dzierżyńskiego, Kamieniewa i
Petersena datowany 27 lipca 1918 r. o dostarczeniu głowy cara i jej identyfikacji. W
świetle wyżej wspomnianych faktów staje się rzeczą oczywistą, że jekaterynburskie
zabójstwo było ROZMYŚLNYM RYTUALNYM MORDERSTWEM zaplanowanym
znacznie wcześniej, dokonanym całkowicie i wyłącznie przez Żydów - Swierdłowa,
Gołoszczekina i Jurowskiego. Wschodni Żyd Jurowski był tym "cadykiem", który
własną ręką "złożył na ofiarę" cara największego chrześcijańskiego państwa świata,
oraz jego następcę. Jak należy przypuszczać według obyczajów Chazarów, cała
działalność Kagana - Łazara Kaganowicza - pozostawała jak zwykle w głębokiej
tajemnicy. Bek Stalin był zawsze na widoku i jako nieograniczony w swoich prawach
"wschodni despota" ponosił pełną odpowiedzialność za całą wewnętrzną i zewnętrzną
politykę państwa. Wychowany w ciągu lat na tym prymitywnym kłamstwie, przeciętny
czytelnik, zarówno rosyjski jak i zagraniczny, po prostu nie może wyobrazić sobie
innego prawdziwego obrazu tego, co rzeczywiście miało miejsce za kulisami
sowieckiej historii. Prasa zagraniczna prawie nigdy nie wspomniała osoby drugiego - a
właściwie pierwszego sekretarza Partii, ale emigranci czuli, że ten zagadkowy sekretarz
COS TAM robi, lecz nigdy nie mogli określić, co mianowicie. Koestler w swojej
znakomitej książce udzielił na to zupełnie jasnej odpowiedzi: do czasu nieudanej próby
obalenia przez siebie "Kagana", jego "Bek" stanowił tylko MASKĘ dla prawdziwego
władcy tego kraju i dla jego żydowskiego otoczenia. Z opisu dalszych wydarzeń
czytelnik zrozumie istotę tych słów, jeśli oczywiście nie u tracił całkowicie zdolności
samodzielnego myślenia. Osobiście samemu Kaganowiczowi przypisuje się tylko dwa
przedsięwzięcia mające jakieś tajemnicze i rytualne znaczenie wymagające widocznie
przyłożenia jego osobistej chańskiej pieczęci. Przez niego mianowicie został wydany
rozkaz o zniszczeniu wspaniałej, majestatycznej świątyni Chrystusa Zbawiciela w
Moskwie, zbudowanej na cześć wojny ojczyźnianej 1812 r. Ozdobiona przez
najlepszych artystów malarzy w kraju była ona bezcennym historycznym pomnikiem,
mówiąc szczerze nie tylko Moskwy, lecz całej Rosji, podobnie jak katedra Notre Dame
w Paryżu. Zbudowana "na wieki" świątynia z trudem poddawała się zburzeniu i tylko
przy pomocy materiałów wybuchowych udało się tego dokonać i to po żmudnym
wysiłku. Wreszcie została rozbita, a część materiałów budowlanych wykorzystano na
budowę metra. ABSOLUTNIE ŻADNEJ KONIECZNOŚCI ani potrzeby zburzenia nie
było, tak jak nie było sensu w zamordowaniu jedenastu ludzi w piwnicach domu
Ipatiewa w Jekaterynburgu. Na miejscu tej świątyni wzniesiono baseny kąpielowe i nic
więcej. Świątynia została zburzona wyłącznie dlatego, że była ona SYMBOLEM
chrześcijańskiego państwa-caratu, nad którym władzę zagarnęli Chazarowie. Drugim
widocznie dziełem "chana" było wyniszczenie najlepszej części południowo-
rosyjskiego (ukraińskiego) chłopstwa, przeprowadzone pod pretekstem
"rozkułaczania". Rezultatem tego był straszliwy głód i śmierć milionów ludzi. Podpis
"chana" pod przedsięwzięciem można wyjaśnić tylko tym, że jako rytualna ofiara ten
pogrom Ukrainy był spóźnioną o całe tysiąclecie zemstą Chazarów, których książę
Świętosław tak okrutnie rozgromił. Było to spełnienie zemsty na odwiecznym,
wrogu. Dla tych, którzy mają wątpliwości, że takie sprawy są możliwe w dwudziestym
wieku, przypomnę jeszcze raz, że rozproszeni po całym świecie Chazarowie od tego
czasu święcie przestrzegają prastarych rytuałów uboju zwierząt, których mięso
spożywają. Żydzi Ameryki uważają się za najbardziej kulturalną, postępową i
wolnomyślną etniczną grupę tego kraju. Jednakże, jak już było powiedziane wyżej, ci
"liberałowie" i bardzo często ateiści uporczywie stosują się do archaicznych przepisów
religijnych odziedziczonych po stepowych przodkach, którzy przeszli na judaizm wiele
setek lat temu. Jak Koestler potwierdza w swojej książce, Chazarom, to jest Żydom
wschodniej Europy nie były obce mordy rytualne. Co ciekawsze, ta "krwawa obmowa"
doprowadza zawsze Żydów do dzikiej wściekłości i zastraszeni przez nich goje bardzo
rzadko ważą się teraz poruszać to i zagadnienie. O rytualnych mordach dosyć często
wspomina się w historii poszczególnych krajów Europy, a w Szwajcarii do tej pory
zachował się pomnik jednej z ofiar takiego rytualnego mordu. Na początku tego
stulecia wydarzył się klasyczny przypadek rytualnego zabójstwa na Ukrainie w
Kijowie. Ofiarą był chłopiec Juszczyński. Znaleziono go martwego z dużą i ran
żądanych mu widocznie jakimś ostrym narzędziem w rodzaju szydła. Żyd Bejlis,
którego widziano w towarzystwie chłopca, był podejrzany o to morderstwo. Uczony
ksiądz Pranajtis, czytający Talmud w oryginale, został wezwany w sprawie
obwinionego jako ekspert i udowodnił na procesie, że rytualne morderstwa to nie mit,
lecz rzeczywiście zdarzają się takie w żydowskiej sekcie Chasydów . Żydzi całego
świata podnieśli wówczas straszny krzyk i nawet posunęli się do gróźb pod adresem
rządu rosyjskiego, który nie miał przecież nic wspólnego z tą historią. Zebrali oni dużo
pieniędzy na pomoc dla Bejlisa uchodzącego wśród nich za bohatera i ofiarę gojów. Za
200 tys. rubli, tj. sumę jak na te czasy wręcz fantastyczną, pozyskano najlepszego
adwokata W. A. Maklakowa, któremu w końcu udało się, choć nie bez wysiłku, wygrać
tę sprawę. Uwolniony Bejlis, obsypany pieniędzmi, został wywieziony przez Żydów do
Ameryki (oczywiście!), gdzie, jak mówią, jego potomkowie mieszkają do tej pory. A
KTO zabił wtedy w tak straszny sposób Juszczyńskiego, pozostało nieujawnione na
zawsze... Bestialskie wymordowanie współpracowników Lenina i czystka wśród kadry
wojskowej umocniły w znacznym stopniu władzę żydowskiego drobnomieszczaństwa
w Związku Sowieckim. W ogólnym zarysie obraz aparatu administracyjnego w kraju
przed drugą wojną światową był następujący: W zawoalowanej formie, najwyższa
władza spoczywała w rękach KAGANA - Kaganowicza i jego najbliższego
żydowskiego otoczenia. Władza wykonawcza należała do jego BEKA tj. Dżugaszwili,
który służyć miał również jako "kozioł ofiarny" w razie potrzeby. Żadnych ważnych
samodzielnych decyzji podejmować on NIE MÓGŁ, a jego bezgraniczny "despotyzm"
był tylko iluzją dla "maluczkich" -jak mówią Polacy. Nieograniczona władza
KAGANA opierała się w całości nie na partii komunistycznej i nie na jej Komitecie
Centralnym, które spełniały rolę parawanu - co prawda dość przejrzystego - a na
niesamowicie złożonej i silnej organizacji organów bezpieczeństwa wewnętrznego,
których główny sztab znajdował się w ogromnym bloku należącym wcześniej do
towarzystwa ubezpieczeniowego przy ulicy Łubiańskiej w Moskwie, w pobliżu
Kremla. W ciągu szesnastu lat na czele tego aparatu bezpieczeństwa stał gruziński pół-
Żyd, Ławrientij Beria, którego, jak powiedział pewnego razu Deutscher, nienawidził i
bał się cały kraj. Można powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że w całej historii
ludzkości nikt i nigdzie nie potrafił utworzyć czegoś podobnego do sowieckiego
systemu tajnej policji, która przenikała do wszystkich zakamarków życia i miała swoich
agentów, tak zwanych "sekcyjnych", w każdej komórce aparatu państwowego. W
zarządzie tej policji znajdowali się również wszyscy pracownicy przymusowych
obozów pracy w Związku Sowieckim, w których tak skutecznie mielono żywą,
biologiczną siłę kraju i łamano ludzkie dusze. Wynalezienie tych znakomitych obozów
jest "zasługą" Żyda Frenkiela, co o dziwo pisma zachodnie skromnie
przemilczają. Bogiem a prawdą należałoby przyznać pokojową nagrodę Nobla także
Frankielowi, zasłużył on na nią nie mniej niż jego ziomek i kolega po fachu Henry
Kissinger, który zgotował wielu ludziom Azji śmierć i obozowe życie, czyli skazał na
stopniowe zniszczenie miliony ludzi... Cała etniczna grupa Żydów oczywiście
znajdowała się po stronie "naszego" rządu i okazywała mu pełne poparcie i pomoc
polegającą głównie na tym, że jej członkowie prowadzili gorliwie obserwację gojów i
donosili na nich kierownictwu, jeśli spostrzegli cokolwiek podejrzanego w ich
postępowaniu. W każdym razie, jak by "super-paradoksalnie" to nie brzmiało,
wschodni Żydzi postanowili zrekonstruować w połowie XX wieku system rządzenia
panujący w ich ojczystej Chazarii około X wieku naszej ery, lecz pod płaszczykiem
rosyjskiego quasi-komunizmu! Cały kościec tej władzy już istniał, lecz tylko został
obciągnięty czerwoną skórą: Kagan, jako najwyższa, prawie niewidoczna władza, za
nim Bek, wykonawca jego woli. Chańska gwardia pod kierownictwem
współpracownika Kagana i "wdzięczni mieszkańcy" wspierający swojego chana
przeciw ujarzmionym obcoplemieńcom. Jak pisał z dużym uznaniem na stronach
znanej brytyjskiej encyklopedii z 1953 r. Żyd, prof. Jakow Markus: "Uczyniono
ogromny wysiłek, ażeby lepić wyjęty spod prawa antysemityzm. Karą za to
'przestępstwo' były TRZY lata pracy przymusowej w obozach, co dla ludzi o słabym
zdrowiu równało się śmierci. Można przypomnieć, że w 'despotycznej' carskiej Rosji za
obrazę samego cara skazywano na jeden miesiąc aresztu lub 300 rubli
grzywny".Dlatego nie ma w tym nic dziwnego, że tacy wybitni Żydzi wschodni jak Ben
Gurion, Golda Mejer, Mojsze Hertzog i inni, badali sowiecki system rządzenia i
zachwycali się nim, o czym pisał na szpaltach Reader's Digest (grudzień 1968 r.) znany
amerykański pisarz Lester Welt. Będąc potomkami Chazarów i rozumiejąc istotę
sowieckiego ustroju, nie mogli nic wpadać w zachwyt widząc, jak ich ziomkowie
kierują największym krajem świata. Powtórzmy jeszcze raz: Armia Sowiecka została
pozbawiona kierownictwa w obliczu wroga nie przez azjatyckiego despotę Stalina, lecz
przez wschodnich Żydów, którzy ratowali swoją władzę i własną skórę przed
zbliżającym się groźnym niebezpieczeństwem nie z Zachodu, lecz z wnętrza kraju,
którego byli włodarzami. Tak więc wydarzył się jeszcze jeden paradoks: pół-Żyd Beria
poniósł na złotym półmisku "głowę dowództwa" jemu wrogich sił zbrojnych w darze
ćwierć-Żydowi Hitlerowi, co było początkiem zguby i jednego i
drugiego. Czytelnikom, którzy mają wątpliwości co do żydowskiego pochodzenia
"Fuhrera" poleca się przeczytać albo jego biografię napisaną przez profesora
uniwersytetu z Getyngi, książkę A. Koestlera, albo książkę "Hitler założycielem
Izraela?" Kardela". Ojciec Hitlera Schicklgruber był synem z nieprawego łoża
żydowskiego bankiera z Gratzu i jego służącej. Rodzina bankiera nazywała się
Frankenberger. Interesujące, że gdy Kardel napisał swoją książkę wydaną w 1974 r.,
nawet nie wiedział o istnieniu broszury Koestlera, która natychmiast zniknęła z półek
księgarskich wykupiona przez Żydów.