1
Problem „zakłamania świata Bogiem”
Dr. Marek Głogoczowski
Casus ks. prof. Węcławskiego, czyli problem „zakłamania świata Bogiem”
Pod koniec stycznia br. otrzymałem, dość rozpowszechnioną w polskich elektronicznych
mediach, informację:
„Rewolta w Polskim Kościele Katolickim. Wystąpienie księdza profesora Tomasza
Węcławskiego z kościoła katolickiego do niedawna ważnego duchownego, byłego rektora
Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Poznaniu, doradcy watykańskiej
Kongregacji Nauki Wiary.
Po wnikliwych badaniach historii pierwszych wieków chrześcijańskich doszedł on do
wniosku, że Jezus Chrystus nie był Bogiem, a wszystko, co opowiada Kościół, to po prostu
nie ma żadnego sensu. W marcu ub. r. 2007 prof. Węcławski zrzucił sutannę, a tuż przed
świętami Bożego Narodzenia dokonał formalnego aktu apostazji, czyli wystąpienia z
Kościoła.”
Ponieważ byłem akurat wtedy przejazdem w Warszawie, więc zapytałem o tę sprawę dość
często występującego w katolickiej telewizji „Trwam” profesora filozofii Bogusława
Wolniewicza, któremu chciałem zaprezentować mą najnowszą, podsumowującą mój dorobek
filozoficzny, książkę pt. „’Młot na Rozum’ liberalnej demokracji”. Prof. Wolniewicz
oczywiście o sprawie apostazji prof. Węcławskiego wiedział, ale ją zbagatelizował, twierdząc
iż „zrobił to on dla poklasku”. Zupełnie inaczej zareagował na tę wiadomość mój kolega,
warszawski prawnik, który przeczytawszy powyższą notkę stwierdził krótko „to nic nowego,
przecież i muzułmanie twierdzą, że Jezus był tylko człowiekiem, a pomimo to wierzą w
Boga”. Ta banalna uwaga dezawuuje opinię, że prof. Węcławski odszedł od Kościoła „dla
poklasku”. Gdzie jak gdzie, ale w Polsce (podobnie jak w USA, którego prof. Wolniewicz
okazał się być entuzjastą), afiszowanie się z poparciem dla „terrorystów islamskich” nie
przysparza społecznego uznania. Zresztą i moi znajomi w Zakopanem, którzy o decyzji prof.
Węcławskiego czytali, też twierdzili, że powody jego odejścia od Kościoła były głębsze,
przypominali aferę związaną z pedofilią poznańskiego arcybiskupa Petza, w którego diecezji
Tomasz Węcławski był rektorem seminarium duchownego.
2
Otrzymana internetowa notka precyzuje przyczyny nagłego zerwania z Kościołem jednego ze
znamienitszych polskich teologów:
„Jest niezwykle rzadkie zjawisko. Jeśli bowiem ksiądz odchodzi ze stanu kapłańskiego, to
jednak z reguły pozostaje w kościele, nie porzuca wiary. Natomiast, prof. Węcławski uznał, iż
musi postąpić inaczej. Wyrzekł się on wiary katolickiej, jednocześnie ogłaszając, że Jezus
Chrystus nie był Bogiem, ale zwykłym człowiekiem, przywódcą religijnym i społecznym. Do
wniosku takiego doszedł jako szef Pracowni Pytań Granicznych Uniwersytetu im. Adama
Mickiewicza w Poznaniu, prowadząc badania w PPG dotyczące źródeł chrześcijaństwa –
tego, co głosił Jezus Chrystus swoim uczniom oraz jak ta jego spuścizna została
wykorzystana przez potomnych. Analizując źródła historyczne, filozoficzne, oraz teologiczne,
wyciągnął z tego wnioski, że wszystko to, co leży u podstaw kościelnej doktryny, jest błędne i
nie odpowiada prawdzie. Natomiast Chrystus niewiele dziś ma wspólnego z tym co głoszą
kapłani wiernym. Jest to „wypaczenie” nauk Galilejczyka przez obecną hierarchię, ma ona
źródło w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, kiedy kościół formował swoje pierwsze
struktury.”
To też jest sprawa znana, zarówno filozofom jak i historykom Kościoła. Ja sam, około półtora
roku temu na konferencji „Mut zur Ethik” jaka się odbyła w austriackiej miejscowości
Feldkirch („Kościół polowy”), wygłosiłem referat na temat dwóch, zasadniczo rozbieżnych
odmian chrystianizmu, chrześcijaństwa typu „L” („lewoskrętnego”), które dało ‘ideologiczny
zaczyn’, w Polsce obecnie obecnie uznanej za zbrodniczą, „dyktaturze proletariatu”, oraz
chrześcijaństwa typu „P” („prawowitego”), którego idee stanęły u podstaw dominującej u nas
obecnie, anglosaskiej „milczącej tyranii kretynów oraz idiotów”. (Jak się niedawno
dowiedziałem, określenia „kretyni i idioci” użył już kilka dekad wcześniej cybernetyk
Barfflanty w swej „Teorii systemów”.)
Co ciekawsze, podobne do moich (oraz Węcławskiego i Barfflantego) poglądy były
formułowane już uprzednio. W niedawno czytanej przeze mnie, w wersji internetowej,
książce "Jews in Russia", pochodzący z Kijowa Andrei I. Diky przypomina znanego sto lat
temu, zarówno w Rosji jak i w reszcie Europy, publicystę Aleksandra Amfiteatrova,
wypędzonego przez carat z Rosji jeszcze przed Wielką Proletariacką Rewolucją. Ten
Amfiteatrov pisał:
„Paulińskie chrześcijaństwo pojawiło się na świecie jako system budowy (międzyklasowych)
przymierzy, jako teoria i etyka systemu burżuazyjnego, podczas gdy żydostwo, ze wszystkimi
jego dziedzicznymi podziałami w religii i filozofii, pozostało żywotne aby socjalizm w
świecie mógł się uratować ... w głosach Lassala, Marxa i w rewolucyjnych poczynaniach
rosyjsko-żydowskich przywódców epoki wyzwolenia, słyszymy niezmienny krzyk starych
ebonitów (tj. „biednych”), grzmoty Izajasza, lamenty Jeremiasza, szlachetne równościowe
utopie Galileusza oraz Jezusa.”
Dzisiaj ten „głos Jezusa” dochodzi do nas przez wypowiedzi byłego księdza rektora,
profesora Węcławskiego:
„Profesor w swoich wykładach podkreśla, iż „czynnik społeczny i kulturowy tamtych
wydarzeń (tzn. początków chrześcijaństwa) pozostaje często niedoceniany, natomiast
przeceniane jest »bezpośrednie« „działanie Jezusa”. Odróżnia on chrześcijan od pierwszego
„ruchu Jezusa” -- emanacji pragnień ubogiej wiejskiej ludności ówczesnej Galilei – od
kościoła tworzonego przez jego uczniów (z zwłaszcza św. Pawła – M.G.). Chrześcijanie byli
3
bowiem wyznacznikiem już innego zjawiska, mniej spontanicznego, przypominającego nie
ruch społeczny, ale „bardziej zorganizowaną i stabilną, zhierarchizowaną społeczność
religijną”. „To, co było w centrum orędzia Jezusa i jego ruchu: głoszenie królowania Boga,
schodzi na drugi plan, na pierwszy natomiast wysuwa się »chrystologia« - wizja Jezusa jako
Mesjasza (Chrystusa), Syna Bożego, Pana wszystkich rzeczy i Zbawiciela wszystkich” – głosi
prof. Węcławski. W taki sposób przywódca religijny Jezus został przekształcony przez
potomnych w Boga Jezusa. „Chrześcijaństwo zdominował obraz Boga inny i stosunkowo
daleki od tych możliwości, które zapowiadała nowa religijność »ruchu Jezusa«” – stwierdza
teolog. Z tego pnia wyrosły wszystkie obecne kościoły chrześcijańskie, w tym kościół
katolicki. Prof. Węcławski polemizuje z tezami jakoby kościół obecny został stworzony przez
Jezusa. Taki kształt nadały mu kolejne pokolenia wiernych.”
Interesującym jest, że obrazoburcze opinie profesora Węcławskiego nie są li tylko
„wyskokiem” wśród pozornego monolitu katolickiego, wyższego duchowieństwa. Jeden z
moich doktoryzowanych kolegów z pracy, który kilka lat temu napisał książkę o filozofii
księdza profesora Tischnera, opowiadał iż według tego, zmarłego przed dziesięciu laty
przyjaciela Jana Pawła II „w najwyższych kręgach Kościoła twierdziło się, iż wewnątrz ich
‘korporacji’ wierzącymi były co najwyżej trzy osoby, z których jedną był żyd Lewinas”. W
tym kontekście, skrywanym przed katolicką publicznością, warto przypomnieć, że:
„Decyzja prof. Węcławskiego jest bardzo bolesna dla Kościoła katolickiego, jako że był on
jednym z najważniejszych katolickich teologów. Jak na ironię zakrawa fakt, że zasiadał w
Międzynarodowej Komisji Teologicznej, czyli ciele doradczym watykańskiej Kongregacji
Nauki i Wiary rządzonej wtedy przez kardynała Josepha Ratzingera, obecnego papieża
Benedykta XVI. Instytucja ta jest następczynią sławnej Inkwizycji, mająca stać na straży
tradycyjnej doktryny kościelnej. 0kazuje się więc, że nawet strażnicy świętego ognia
zaczynają wątpić w jego istnienie. Lepiej późno niż wcale.” (info J.Ł.)
O co zaś chodzi obecnemu papieżowi, to powiedział on, „między wierszami”, w czasie swego
akademickiego wykładu w Regensburgu, półtora roku temu. Patrz załącznik rozpoczynający
mą książkę, noszącą wiele tłumaczący nadtytuł „Studium dehellenizacji kultury Zachodu”.
M.G.
Inny tekst:
Magda Hartman
Węcławski: Jezus nie jest Bogiem, katolicyzm to fałsz
Publiczne wyrzeczenie się Kościoła katolickiego przez jednego z czołowych katolickich
teologów jest skandalem, który dopiero zaczyna się rozkręcać.
Stała się rzecz bezprecedensowa. Oto jeden z najwybitniejszych polskich chrystologów na
drodze teologicznych dociekań doszedł do wniosku, że wyłożona w doktrynie katolickiej
teoria Jezusa Chrystusa jako jednej z osób Boga w Trójcy Jedynego jest nie do obrony.
Profesor Tomasz Węcławski (55), jak zawsze niezwykle skromny i unikający rozgłosu,
powodów swej decyzji o wystąpieniu z Kościoła katolickiego każe szukać w swych ostatnich
wykładach. Zatytułował je "Uniwersum wczesnych chrześcijan - rekonstrukcja i znaczenie
4
krytyczne". Omawia w nich proces, w rezultacie którego obwołano Jezusa z Nazaretu
mesjaszem, a następnie - Bogiem.
Dla Węcławskiego Jezus to radykalny reformator religijny, twórca millenarystycznego ruchu,
głoszącego rychłe nadejście Królestwa Bożego. Jezus opiera swe nauki na dwóch filarach -
niezwykle bliskiej relacji z Bogiem i przebudowie istniejącej hierarchii społeczno-religijnej.
Jezus doznaje jednak porażki: pada ofiarą oczekiwań mesjanistycznych, co prowadzi do
odrzucenia przez elity i skazania na śmierć. Jednak najdotkliwsza, zdaniem Węcławskiego,
klęska Jezusa dokonuje się już po ukrzyżowaniu - jest nią reinterpretacja jego klęski jako
ofiary.
Klęska Jezusa dokonuje się w reinterpretacji jego własnej śmierci, a za nią także obrazu Boga
nie w tym kierunku, który on sam wskazywał swoją postawą, słowami i działaniem, ale w
kierunku przeniesienia i na niego samego, i na obraz Boga oczekiwań, które on sam albo
wprost odrzucał, albo rozumiał gruntownie inaczej.
Innymi słowy Jezus to ofiara oczekiwań społecznych. Egzystencjalną wartość radykalnych
impulsów Jezusa chrześcijaństwo zaprzepaściło poprzez uniwersalizację. Przekaz Jezusa-
człowieka został zagubiony, gdy uznano go za Boga.
Tymczasem według Węcławskiego zadaniem człowieka jest naśladowanie Jezusa jako
wyjątkowego człowieka, poprzez wzięcie pełnej odpowiedzialności za swoje życie. I to jest
to, co ja skądinąd robię.
Tak kończy profesor Węcławski swoje życie w Kościele katolickim, dając dość wyraźne
przesłanie - oczywiście mocno protestanckie w tonie.
Kościoły protestanckie już od dawna nie kładą wielkiego nacisku na boskość Jezusa - w
tamtejszej refleksji teologicznej jest ona jakby drugorzędna. Naprawdę istotny jest Jezus-
człowiek, człowiek w najwyższym stopniu, stanowiący przykład do naśladowania dla
wszystkich ludzi. Do podobnych wniosków doprowadziła Węcławskiego jego osobista
refleksja teologiczna, prowadzona, jak całe jego życie, z wielką uczciwością.
Wczorajszy tekst Artura Sporniaka w Tygodniku Powszechnym, będący pełnym szacunku
przedstawieniem decyzji i poglądów Tomasza Węcławskiego, został natychmiast niezwykle
ostro zaatakowany przez poznańską Kurię Metropolitalną.
Jej zdaniem tygodnik nie dość wyraźnie potępił poglądy Węcławskiego jako niezgodne z
nauką Kościoła. Kuria podkreśla też, że Węcławski został ekskomunikowany, a więc
obłożony kościelną klątwą.
Apostazja profesora Węcławskiego, autora ponad 30 książek i postaci bardzo znaczącej w
światowej teologii, jest kolejnym z głośnych odejść wybitnych duchownych katolickich.
Jednak ma wymiar krytyki systemowej, zaprzeczenia samym podstawom religii katolickiej.
Nie jest to instrumentalna krytyka Stanisława Obirka, znakomitego publicysty jezuickiego,
który porzucił stan kapłański w odpowiedzi na liczne próby cenzurowania jego poglądów
przez władze zakonne. Przypomnijmy, że Obirek nie bał się zadawać pytań.
5
Dlaczego w polskim Kościele błędów Kościoła nie wolno nazywać błędami i mówić o nich
głośno?
Czy rolą kobiet w polskim Kościele jest wyłącznie sprzątanie kościołów?
Dlaczego dziwaczna, niemająca nic wspólnego z katolicyzmem koncepcja Kościoła, jaką
proponuje ojciec Rydzyk i Radio Maryja, jest uznawana przez hierarchię?
Dlaczego pobożność maryjna jest uważana w Polsce za istotę chrześcijaństwa, podczas gdy
nią nie jest?
Jednak pytania Obirka wydają się mało znaczące wobec pytań, na które przecząco
odpowiedział sobie profesor Węcławski, uznając bezpodstawność istnienia Kościoła
katolickiego.
Wiemy, jak rozpaczliwie pragnął pozostać katolikiem inny wielki teolog i wizjoner - Pierre
Teillhard de Chardin. Nawet za cenę spójności swej myśli. Skończyło się to tym, że zmarł
opuszczony i niezrozumiany, wyrzucając sobie własne intelektualne tchórzostwo.
Tomasz Węcławski tak nie chciał. Chciał być do końca uczciwy wobec drogi poszukiwania
prawdy, która wiodła go od święceń kapłańskich do porzucenia stanu duchownego, a
następnie wyrzeczenia się katolicyzmu.
Taka konsekwecja i wierność samemu sobie na pewno godne są szacunku - nawet jeśli nie
zgadzamy się ze stojącą za nimi teologią.
Starszy tekst o Węcławskim:
Katarzyna Kolska 2004-05-07
Węcławski Tomasz
Zamiast na wygodnym łóżku w luksusowym hotelu woli spać w stogu siana, w starej szopie
albo pod gołym niebem. Potrafi całymi dniami nic nie jeść, ale gdy wybiera się w długą
podróż, ma przy sobie zawsze żelazne rezerwy - marcepan. O sobie mówi niewiele i raczej
niechętnie. Nie lubi szumu i rozgłosu wokół własnej osoby. Nie goni za kościelnymi
godnościami - przeciwnie, nawet odmawia ich przyjęcia. Inni o nim mówią, używając słów
wielkich, i nie jest to okolicznościowa laurka na cześć bohatera, który odbierze dziś w
Krakowie Nagrodę im. ks. prof. Józefa Tischnera, przyznawaną od kilku lat przez
wydawnictwo Znak.
Ma 52 lata. Był już: wikarym, sekretarzem abpa Jerzego Stroby, prorektorem i rektorem
Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Poznaniu, dziekanem Wydziału Teologicznego
UAM. Jest prodziekanem, naukowcem, autorem książek, tłumaczem, niezwykle
zapracowanym człowiekiem. Gigantem - taką nagrodę, przyznawaną za wielkopolski styl
pracy otrzymał dwa lata temu od naszej "Gazety". Nauczycielem, który ze swoimi
najwierniejszymi uczniami spotyka się od lat na nieformalnych seminariach. Przede
wszystkim jest jednak księdzem - za kilkanaście dni obchodzić będzie 25. rocznicę święceń
6
kapłańskich.
Jako mały chłopak miał w ogrodzie własne obserwatorium astronomiczne i sam zrobił
zwierciadła do teleskopów. - Pamiętam jak oglądaliśmy przez lunetę pierścienie Saturna. Nie
mieściło mi się wtedy w głowie, że Tomek sam potrafił coś takiego zrobić - wspomina jego
koleżanka z podstawówki. A Tomek prowadził poważne obserwacje plam słonecznych i
wyniki przesyłał do jednego ze znanych astronomów we Wrocławiu. Obserwatorium stało się
źródłem kłopotów: pewnego dnia w domu Węcławskich pojawiła się SB przekonana, że
prowadzą działalność szpiegowską.
W liceum Tomasz skonstruował mechaniczną maszynę liczącą. Na II roku teologii w
Seminarium Duchownym przetłumaczył na polski jedną z ksiąg Starego Testamentu, co
uznano za kpinę. Bo nikomu nie mieściło się w głowie, że kleryk może przetłumaczyć Pismo
Święte. Gdy inni zgłębiali, z mniejszym lub większym wysiłkiem, tajniki teologii i filozofii,
on czytał dzieła wybitnego niemieckiego teologa Karla Rahnera w oryginale. Zna też wiele
innych języków: łacinę, grekę, francuski, angielski, włoski. I czeski, którego nauczył się
zupełnie sam. Jeszcze w seminarium przetłumaczył na ten język "Dogmatykę" ks.
Wincentego Granata na prośbę podziemnego kościoła w Czechosłowacji.
Jako dziekan Wydziału Teologicznego sam napisał program komputerowy do układania planu
zajęć. Bo komputery to jego konik. Ze swoim palmtopem nie rozstaje się - ma w nim
wszystko. Pisze w metrze, samolocie, samochodzie, na konferencjach. - Gdy przejmował
obowiązki dziekana, zastał na wydziale jedną elektryczną maszynę do pisania. Dziś nasz
wydział jest chyba jednym z najlepiej skomputeryzowanych na UAM - ocenia ks. prof. Adam
Przybecki. - I gdy jakiś komputer się zepsuł, to on jako pierwszy zabierał się za naprawianie.
Nim wstąpił do seminarium, przez dwa lata studiował na Politechnice Poznańskiej. Może
dlatego już jako rektor seminarium budował razem z klerykami drogę. Potrafił chwycić za
kilof i walić nim przez kilka godzin w sufit czytelni wydziałowej, z którego ciekła woda. A
gdy był wikarym w Pniewach, to wdrapał się na kościelną wieżę i naprawił nieczynny od
wielu lat zegar.
Zdystansowany, pozornie nieprzystępny - przed laty w seminarium przylgnął do niego
przydomek "Suchy". Do dziś trudno ocenić, czy to z racji osobowości, czy ascetycznego
wyglądu. Bo ks. Profesor prawie nic nie je. No, może poza wieczornym ciepłym posiłkiem,
który sam sobie przygotowuje. Jego zdolności kulinarne, zwłaszcza w zakresie serwowania
potraw kuchni włoskiej, są dla wielu zaskoczeniem. Niektórzy też zachodzą w głowę, skąd
taki drobny, wręcz wątły człowiek czerpie siły do długodystansowych wypraw rowerowych.
Rower to jego wielka pasja. Przejechał na nim całą Europę. W niektóre miejsca, zwłaszcza we
Włoszech i Francji, wraca wielokrotnie. - Potrafię niemal wskazać, gdzie, na którym odcinku
są dziury w asfalcie. Niektórzy go poznają i serdecznie witają, ot choćby, jak pewna włoska
barmanka, która ilekroć go widzi, zawsze mówi: ja to bym umarła, gdybym przejechała na
rowerze 20 km. On potrafi dziennie przejechać nawet ok. 170-190 km. Najdłuższa trasa, jaką
pokonał bez wolnych dni, to 6700 km. Ma przy sobie niewielki bagaż - tylko
najpotrzebniejsze rzeczy. I marcepan - na wszelki wypadek, gdyby nie miał co zjeść. Nocuje,
gdzie popadnie: w starych szopach, stogach siana, pod gołym niebem. - To nie z
oszczędności, to taka zabawa - mówi otwarcie. - Ilekroć przekracza włoską granicę, nuci
sobie pod nosem hymn włoski - zdradza jeden z jego znajomych. Zawsze jeździ sam. To, jak
tłumaczy, okazja, by wciąż spotykać nowych ludzi.
7
- Jest człowiekiem genialnym - mówi o nim obecny dziekan Wydziału Teologicznego UAM
ks. prof. Paweł Bortkiewicz. - To jeden z najwybitniejszych i najbardziej oryginalnych
polskich teologów - dodaje Jarosław Gowin, redaktor naczelny miesięcznika Znak. - Ani
sekundy nie traci na rzeczy nieważne - mówi prof. Wojciech Cellary z Akademii
Ekonomicznej, który wspólnie z ks. prof. Węcławskim i ks. prof. Bortkiewiczem napisał
niedawno książkę "Rzeczywistość wirtualna". - Uparty. I ten upór buduje jego sukces - ocenia
ks. Feliks Lenort. To m.in. dzięki jego uporowi Wydział Teologiczny został włączony w
struktury Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza.
Bezkompromisowy: był jedną z osób zaangażowanych w sprawę abpa Juliusza Paetza. Ks.
prof. Węcławski, pewny dowodów, którymi dysponował, powiedział o tym publicznie. Wiele
osób w Kościele miało mu to za złe. Na pewno nie było wśród nich poznańskich kleryków.
Biografia Księdza Węcławskiego
Tomasz Węcławski urodził się w 1952 w Poznaniu. W 1973 roku, po dwóch latach studiów
na Politechnice Poznańskiej wstąpił do Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w tym
mieście. Święcenia kapłańskie przyjął w 1979 roku. Na początku lat 80. studiował na
Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim, gdzie obronił doktorat z teologii. Habilitację
otrzymał na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie.
W latach 1989-1996 był rektorem poznańskiego seminarium duchownego. W roku 1996
został dziekanem Papieskiego Wydziału Teologicznego w Poznaniu. Przyczynił się do
włączenia w 1998 roku PWT jako wydziału teologicznego w struktury Uniwersytetu Adama
Mickiewicza. Do 31 sierpnia 2002 roku był dziekanem tego wydziału. W latach 1997-2002
był członkiem Międzynarodowej Komisji Teologicznej w Rzymie a w 2003-2006 był
członkiem Komisji Nauk Teologicznych PAN i prezydium Fundacji Guardiniego w Berlinie.
Jako jeden z nielicznych księży zdecydowanie mówił w 2000 r. o winie abp. Juliusza Paetza,
gdy hierarsze zarzucono molestowanie seksualne kleryków i księży.
W deklaracji, w której 9 marca ub. r. ks. Węcławski informował o wystąpieniu z kapłaństwa
czytamy m.in.: "Po wieloletnim i gruntownym zastanowieniu doszedłem do przekonania, że z
racji sumienia nie powinienem już w moim działaniu reprezentować instytucji i wspólnoty
kościelnej". Zgodnie z Kodeksem Prawa Kanonicznego porzucenie kapłaństwa jest
równoznaczne z końcem tzw. misji kanonicznej. Ksiądz Węcławski nie może więc już
prowadzić wykładów na Wydziale Teologicznym UAM, którego przez wiele lat był
dziekanem. Nadal kieruje natomiast powołaną przez siebie w 2006 roku pozawydziałową
Pracownią Pytań Granicznych.
21 grudnia 2007 roku w obecności proboszcza parafii zamieszkania i dwóch świadków,
Tomasz Węcławski dokonał aktu apostazji, czyli odstępstwa od Kościoła katolickiego.
Do najgłośniejszych w ostatnich latach wystąpień z kapłaństwa należało odejście jezuity
Stanisława Obirka oraz dominikanina Tadeusza Bartosia.
Tomasz Węcławski ma na swoim koncie ponad 30 publikacji naukowych, m.in. "Królowanie
Boga". Tłumaczył też utwory Karla Capka i napisał "Ewangelię dla dzieci".