Olivia Cunning – One Night with Sole Regret 02 – Tempt Me
Rozdział 1
Serce Adama pędziło, gdy czekał aż Madison odbierze swój telefon.
Samo oczekiwanie by usłyszeć jej głos, ekscytowało go. Nie miał problemu z
graniem gitarowych solówek przed piętnastoma tysiącami fanów, ale
perspektywa rozmowy z tą jedną, słodką kobietką sprawiała, że pociły mu się
dłonie. Żałosne. Jeśli jego koledzy zespołu wyniuchali jego zauroczenie, to
non stop by go ośmieszali. Cały zespół knuł przeciwko każdemu członkowi,
który pragnął kobiety i Adam nie chciał być ich obecnym celem. W tym
tygodniu to była rola Gabe'a.
Stojąc w pobliżu tyłu busu, przy przejściu między łóżkami, Adam
odwrócił się plecami do wspólnego miejsca. Owen i Kellen wykradli Gabe'owi
telefon, kiedy ten zasnął na fotelu, i obecnie wysyłali wiadomości do jakiejś
laski, którą Gabe przeleciał zeszłej nocy. Adam nie miał pojęcia, jakim cudem
Gabe mógł spać przy całym zamieszaniu jakie się wokół niego działo. Może to
całe bębnienie na stałe uszkodziło mu słuch.
- Teraz napisz: Pokażę ci moje, jeśli pokażesz mi swoje - powiedział
Owen, a Kelly już szalał kciukiem.- Teraz wyślij, stary - więcej chichotu.
Adam cieszył się, że byli zajęci torturowaniem Gabe'a, podczas gdy on
starał się ukryć swoją aktualną słabość.
- Cześć - Madison powiedziała do ucha Adama.
Minęło zbyt wiele czasu, odkąd ostatnio ją widział. Sam dźwięk jej głosu
sprawił, że jego dżinsy były zbyt ciasne.
- Hej, kochanie - powiedział cicho.
- Nie mogę się doczekać, gdy cię zobaczę po koncercie - powiedziała.
- Właśnie dlatego dzwonię.
- Och.
Rozczarowanie w jej głosie sprawiło, że skręciło mu się serce. Cholera,
jak ta kobieta potrafiła zmienić go w papkę jedną sylabą. Miał zamiar się z nią
podroczyć i sprawić, że będzie myślała, iż nie będzie się w stanie z
nią spotkać tej nocy, ale mogło być inaczej i pomyślał, że mogłaby zerwać ich
zdecydowanie zbyt rzadkie randki, to byłby załamany.
- Powinniśmy być w Dallas za jakieś pięć godzin - Adam zerknął na
pryczę, na której odpoczywał Shade. Hałaśliwy wokalista Sole Regret
prawdopodobnie spał, ponieważ jego zasłona była zasunięta, więc Adam nie
miał gwarancji, że nie zostanie podsłuchany. Upewnił się, że mówił
wyjątkowo cicho, kiedy zapytał.- Chcesz zjeść ze mną kolację przed
koncertem?
- Tak!
Teraz nie mógł już się oprzeć pokusie, by się z nią podrażnić.
- Nie? Dlaczego nie?
- Tak, Adam. Powiedziałam tak. Tak!
Zachichotał.
- Tak?
- T. A. K. Gdzie? O której?- fakt, że była taka podekscytowana, sprawił,
że Adam uśmiechnął z prawdziwym zawstydzeniem. Dzięki Bogu, że nikt nie
zwracał uwagi. Jeżeli ktokolwiek zobaczyłby, że uśmiecha się jak zwycięzca
lotto, to byłoby z nim kiepsko.
- Włoskiej. Piąta trzydzieści. Spotkamy się w środku - nie musiał jej
mówić w jakiej restauracji. Przez prawie rok widywał się z Madison za każdym
razem, kiedy Sole Regret przejeżdżali przez Dallas. Ich ulubione miejsce
serwowało fantastyczne paluszki i stylowa łazienka miała solidny zamek. Zlew
na wysokości biodra przydawał się do więcej niż jednego szybkiego numerku
między nienasyconym ciałem Madison a jego.
- Hej, Adam!- Owen krzyknął ze swojego miejsca na kanapie.- Z kim
rozmawiasz? Ze swoją dziewczyną?
Adam skrzywił się.
- Żadna nie jest na tyle głupia, żeby umawiać się z taką męską dziwką
jak on - powiedział Kellen.
Adam skrzywił się do ściany i zakrył telefon dłonią, mając nadzieję, że
Madison tego nie słyszała.
- Musze iść - powiedział.
- Nie mogę się doczekać, by cię zobaczyć.
- Madison?- nie był gotowy, by się rozłączyć.
- Tak?
- Zrobisz ciasteczka?
Roześmiała się cicho.
- Nie musisz o to pytać, Adam. Już je zrobiłam.
Za jej pierniczki można było oddać życie, ale jeszcze bardziej podobała
mu się sama świadomość, że robiła je dla niego - zwłaszcza odkąd wyobraził
sobie ją, jak piecze w plisowanym, białym fartuchu, swoich czarnych,
kowbojskich butach i niczym innym. Jej miękkie, okrągłe piersi byłyby w pełni
w widoczne. Kiedy obróciłaby się i pochyliła, aby włożyć ciasteczka do
piekarnika, miałby świetny widok na jej cudowny tyłeczek i o wiele więcej.
Biała kokarda na środku jej pleców błagałaby go, aby ją rozwiązał i odsłonił
to co ukrywała z przodu pod fantazyjnym fartuchem. A może jeżeli poprosiłby
wystarczająco ładnie, to uniosła by tkaninę, aby podzielić się swoją
tajemnicą. Litości.
Podczas gdy zatracił się w swojej fantazji, dżinsy Adama skurczyły się
na jego kroczu z powodu dodatkowych rozmiarów.
- Jesteś tam jeszcze?- zapytała.
Wrócił z powrotem do swojej inspirującej rzeczywistości.
- Tak. Um, Madison?
- Tak?
- Założysz dla mnie sukienkę?- nie zgodziłaby się, by założyć tylko
fartuszek do miejsca publicznego, ale sukienka przynajmniej pokazałaby mu
jej przepiękne nogi.- Z krótką spódniczką.
- Dobrze - powiedziała bez tchu.
Drogi Panie, już wyobrażał jak jej spódniczka jest podciągnięta ne jej
talii, a on zaciska w pięści jej majteczki.
- Na razie - rozłączył się i nie będąc takim naiwniakiem jak Gabe,
schował telefon głęboko do kieszeni, aby uniknąć wygłupów żartownisiów.
Adam poprawił swojego zbyt chętnego penisa do bardziej wygodnej
pozycji, wyciągnął Moutain Dew z lodówki i wskoczył na fotel kapitański
naprzeciwko Owena i Kellena. Starał się jak cholera, aby się nie uśmiechać
jak idiota, ale było to niezłe wyzwanie, odkąd flirtująca Madison wypełniła
jego myśli.
Gabe wciąż był nieprzytomny, wylegując się na fotelu obok Adama. Ich
perkusista musi ubiegłej nocy nieźle wymęczyć tą laseczkę z księgowości.
Wciąż w posiadaniu Kellena, komórka Gabe'a zadźwięczała, aby
powiadomić go o nowej wiadomości.
- Co powiedziała?- Owen zapytał niecierpliwie.
- Co mam ci pokazać?- Kellen przeczytał z ekranu.
- Cycuszki - wypalił Owen.
Kellen przewrócił oczami.
- Gabe nie nazwałby ich cycuszkami.
- Kobiece wzgórki.
Kellen pokręcił głową.
- Cycki?- zaproponował Adam.
- Piersi?- Owen przeczytał nad ramieniem Kellena.- Jaki facet je tak
nazywa?
- Gabe.
Na dźwięk swego imienia, Gabe potarł nos tyłem dłoni i zaciągnął się
głęboko. Otworzył oczy. Uśmiechnął się ufnie do Adama i natychmiast zapadł
w sen.
Telefon znowu zadźwięczał.
- Wysłała zdjęcie?- Owen zapytał szeptem.
- Nie - powiedział Kellen.- Napisała, Ty pierwszy. Pokaż mi swój sutek, to ja
pokażę ci mój. Twoje kolczyki sprawiają, że moje sutki stają się takie twarde - Kellen
przeczytał jej wiadomość nieco monotoniczne, kiedy zwerbalizował cytaty.
- Whoa - powiedział Owen.- A wyglądała tak słodko.
Adam wiedział, jakie te słodko wyglądające potrafiły być sprośne.
- Hej, Tex - zawołał do ich kierowcy.- Za ile dojedziemy do Dallas?- i
Madison.
- Za kilka godzin - Tex zawołał z przodu busu.
- Nie możesz się doczekać, by zobaczyć swoją dziewczynę?- zapytał
Owen z wnikliwym uśmiechem.
- Nie jest moją dziewczyną - powiedział Adam.- Tylko cudownym
tyłeczkiem, który lubię pieprzyć - wiedział, że zostawią go samego, jeżeli da
im do zrozumienia, że Madison nic dla niego nie znaczyła.
- Jak zrobimy zdjęcie sutka Gabe'a?- zapytał Kellen. Spojrzał na pierś
Gabe'a, przechylając głowę na lewo i prawo, używając obu rąk, aby stworzyć
z palców ramię dla natchnionego arcydzieła, Faceta z Przebitym Sutkiem.
- Ty go przytrzymasz - powiedział Owen.- Ja zrobię zdjęcie.
Kellen pokręcił głową.
Adam połknął swój słodki płyn i czekał, aż Kellen i Owen ruszą na
Gabe'a. Naprawdę nie mógł się doczekać zemsty Gabe'a.
- Dobra - powiedział Owen.- Ja na niego skoczę; ty zrobisz zdjęcie i
wyślesz je, zanim się zorientuje co się dzieje.
- Może najpierw powinniśmy go uspokoić - powiedział Kellen.- Wiesz,
jak mocno bije.
Dłoń Gabe'a nagle zakryła jego brzuch. Otworzył oczy.
- Gdzie mój telefon?- zapytał zaspanym głosem.
Kellen wepchnął go pod udo Owena.
- Nie mam pojęcia.
Telefon zapiszczał spod ich wyglądam-delikatnie-ale-nie-dla-dobrych-
czynów, basisty. Gabe spojrzał krzywo na Owena. Gabe wyglądał jak
twardziel. Czarny i czerwony irokez. Tatuaż w kształcie tribalnego smoka na
skórze łowy. Długie, szorstkie ciało perkusisty - całe zbudowane z masy
mięśniowej i ścięgien, które potrafiły zaaplikować śmiertelny cios. Ale wszyscy
znali Gabe'a zbyt dobrze, aby dać się zastraszyć przez jego wygląd. Co innego
jego pięści...
- Co robisz z moim telefonem, dupku?
Owen z tymi swoimi wielkimi, niebieskim oczyma, które nadawały mu
kompletnie niewinnego uroku, wyciągnął telefon spod nogi i spojrzał na
ekran.
- O tak, to ładniutkie cycuszki. Mógłbym je lizać przez godziny.
- Myślę, że w sumie to nie trzeba jej było kolczyka Gabe'a, aby
stwardniały jej sutki - powiedział Kellen, spoglądając na ekran przez ramię
Owena.
- Melanie?- Gabe zmrużył niebezpiecznie oczy.
- O tak - powiedział Owen.- Zdecydowanie chciałbym ścisnąć te śliczne
cycuszki wokół mojego penisa i i pieprzyć się z cukiereczkiem Gabe'a.
Twarz Gabe'a poczerwieniała jak purpurowy czubek jego irokeza.
- Posunąłeś się za daleko, Owen - Adam powiedział ze śmiechem.
Gabe wstał z fotela i ruszył na Owena. Kellen miał to wyczucie, aby
zejść mu z drogi.
- Och, Melanie - Owen podpuszczał Gabe'a.- Tak, kochanie, liż moją
główkę, gdy będę się pieprzyć z tymi pulchnymi cyckami.
- Zapłacisz za to!
- Pewnie, że zapłacę - powiedział Owen, śmiejąc się przez mocne
szturchnięcia Gabe'a.- Mam tu dla ciebie pięć dolców, maleńka - złapał się
sugestywnie za krocze.
Adam podniósł telefon Gaba'a, który wylądował blisko jego stóp. Jak
lepiej ukryć swój romantyczny problem przed ich radarem, przyłączając się do
nękania Gabe'a? Zdjęcie piersi Melanie okazało się niezwykle piękne, ale
Adam był pewien, że to zamazane zdjęcie nie oddało ich pełnego wdzięku.
Mimo to zagwizdał długo i głośno.
- Milusio. Może pokaże nam więcej - Adam dopisał odpowiedź, aby
dodać coś od siebie do cierpienia Gabe'a.- Są tak samo piękne, jak
zapamiętałe poprzedniej nocy - powiedział Adam, komponując nową
wiadomość tekstową.- Ale wiesz, co naprawdę chcę zobaczyć - wcisnął wyślij i
podał telefon Kellenowi, który stał teraz między dwoma fotelami, aby trzymać
się z daleka od bójki między ich perkusistą i basistą.
- Pokaż mi co masz w majtkach - powiedział Kellen i zaraz napisał.- I
wyślij.
Dywersja Kellena skutecznie zwróciła uwagę Gabe'a. Gabe porzucił
Owena, który leżał unieruchomiony na podłodze z bólu albo wesołości. Gabe
wstał na nogi i chwycił Kellena za kark. Kellen był bardzo dumny z bycia w
jednej czwartej Komanczem. Oprócz posiadania długi, czarnych, prostych i
zadbanych włosów, posiadał osobistą urazę do koszulek. Był to dobry powód,
aby się na nim zemścić.
- Oddaj mi telefon, Kellen.
Kellen oddał mu go spokojnie.
- Powinieneś nam podziękować - powiedział.- Teraz masz materiał na
zawalenie konia przy swoim monogamicznym związku na odległość.
- Nie uda mu się - powiedział Owen, wciąż leżąc na podłodze, z trudem
łapiąc powietrze.
Telefon Gabe'a znowu zabrzęczał i spojrzał na ekran. Jego oczy
rozszerzyły się, gdy zobaczył to, cokolwiek wysłała mu Melanie.
- Słodki Jezu - zaklął pod nosem.
- Daj zobaczyć - Owen użył kanapy, aby się podciągnąć z podłogi.- Bierz
go, Kelly.
Para przyjaciół zapędziła Gabe'a do lodówki.
Gabe wyciągnął telefon nad ich głowy, czyli poza ich zasięg.
- Spierdalaj. Oprócz mnie nikt tego nie zobaczy.
Adam zastanawiał się, czy Madison wyśle mu seksowne zdjęcie.
Chciałby mieć coś na te długie, samotne noce w trasie. Może pozwoli mu
zrobić zdjęcia, gdy będą uprawiać seks - ujęcia jej pięknej cipki nadzianej na
jego penisa. Adam szarpnął za swój rozporek. Cholera, przez kurczące się
dżinsy było mu niewygodnie. I teraz musieli być już blisko swojego celu.
- Tex - zawołał do kierowcy.- Za ile dojedziemy do Dallas?
- Za godzinę i pięćdziesiąt dwie minuty - wrzasnął Tex.- Trzymaj gatki
na tyłku, ogierze. Jej cipka będzie jeszcze ciepła, kiedy tam dojedziesz - Tex
zaśmiał się tak mocno, że Adam pomyślał, iż pękły mu naczynia krwionośne
w jego szerokiej, rumianej szyi.
Adam spojrzał na tył busu, aby sprawdzić, czy nie został nowym celem
psot swego zespołu. Na szczęście Kellen i Owen byli zbyt zajęci wyrwaniem
Gabe'owi telefonu z jego śmiertelnego uścisku, aby usłyszeć wskazówkę
Texa.
Adam oparł łokcie na kolana i pociągnął łyk z puszki. Droga między
Tulas a Dallas była najdłuższa z możliwych.
Rozdział 2
Madison próbowała stłumić swoje podekscytowane łaskotanie,
zakrywając brzuch obiema dłońmi i biorąc kilka głębokich oddechów. Jej
próby uspokojenia jej zszarganych nerwów nie pomogły. Pomiędzy motylkami
i wiecznym uśmiechem, była oszołomionymi wrakiem. Minęły tygodnie odkąd
ostatni raz widziała Adama i przez cały dzień nie była w stanie myśleć o
niczym innym, tylko o tym, że niebawem znajdzie siew jego ramionach, w
jego łóżku i być może pewnego dnia, w jego sercu.
Jej kolacja z Adamem miała się odbyć za pół godziny. Sekundy
przesuwały się tak powoli, że aż zaczęła się zastanawiać, czy baterie w
wielkim, drewnianym zegarze nie padły. Jednak wiedziała, że jej związek z
Adamem nie był na wyłączność - czy światowej sławy gwiazdy rocka
kiedykolwiek wiązali się w stałe związki? - to nigdy nie czuła się żywa, no
chyba, że był w pobliżu. Adam otworzył jej oczy, jej umysł, jej serce, no i
oczywiście jej uda, na wszystkie cuda świata. Sama perspektywa zobaczenia
go, przepełniała ją niedowierzaniem, oczekiwaniem, radością i owszem,
dyszącą żądzą.
- Nie mam pojęcia, dlaczego się tak uśmiechasz, Madi - powiedziała jej
bliźniaczka. Kennedy, stojąc za nią, położyła obie dłonie na ramionach
Madison i spojrzała w jej niebieskie oczy w zabytkowym lustrze komody.-
Zawsze cię krzywdzi.
Madison skrzywiła się. Bycie z Adamem było największą radością, jakie
wypełniało jej życie. Kennedy po prostu tego nie rozumiała.
- Rani mnie tylko wtedy, kiedy wyjeżdża.
- I to wychodzi mu najlepiej. Wyjeżdżanie.
- Musi - powiedziała Kennedy.- Sole Regret wciąż jest w trasie.
- Madi... - Kennedy wydęła dolną wargę w niezadowolonym dąsie.
- Nie rób mi tego, Kennedy. Wiesz, że go kocham. Nie mogę nic z tym
zrobić.
- A co z nie bieganiem do niego za każdym razem kiedy zadzwoni? A co
z powiedzeniem mu, że jeżeli nie będzie wobec ciebie zobowiązany, to z nim
skończysz? A co z przypomnieniem mu jaki był, zanim cię poznał?
Jak mogła zapomnieć?
- Jest teraz czysty.
- Akurat ty, ze wszystkich ludzi, powinnaś sobie zdawać sprawę, jak jest
mało prawdopodobne, by wytrwał w tym stanie.
Jako licencjonowana doradczyni uzależnień chemicznych, Madison była
świadoma, jaki powszechny był powrót do brania narkotyków, ale nigdy nie
zwątpiła w żadnego ze swoich klientów - nawet w najbardziej beznadziejne
przypadki - i Adam nie był wyjątkiem. Zrobi wszystko, aby powstrzymać go
przez zatonięciem w głębokie, ciemne piekło, w którym go znalazła.
- Jest teraz czysty - powtórzyła.
Ramiona Kennedy owinęły się wokół talii Madison i oparła czoło o bok
ramienia siostry.
- Tym razem na jak długo zostaje w mieście?
Serce Madison ścisnęło się w jej piersi, czując napływ ponurych emocji,
kiedy będzie musiała się z nim rano pożegnać.
- Tylko na jedną noc. Idziemy na wcześniejszą kolację przed koncertem,
a po nim obiecał mi, że spędzi ze mną czas na osobności. Jutro wyjeżdżają
do Austin.
Ręce Kennedy zacisnęły się wokół niej.
- Domyślam się, że w takim razie zobaczymy się jutro. Pójdziemy
pojeździć w tym tygodniu. Powinno cię to nieco rozweselić - prychnęła.- I
może tata znowu będzie nam truć, jak to konie potrzebują ćwiczeń.
Madison naprawdę powinna częściej odwiedzać rodziców. Mieszkali
zaledwie kilka mil na ranczu po południowej stronie, które jej ojciec
odziedziczył po dziadkach Madison. Jej ojciec obdarował swe córki starym,
wiejskim domem,w którym dorastał, zanim wybudował nowe miejsce w dole
drogi z dużymi stajniami dla ich koni. Dojazdy do Dallas w dni robocze zawsze
były długie, więc Madison nie miała dużo czasu na hobby, jakie uwielbiała.
Mimo, że ona i Kennedy mieszkały w tym samym domu, to obydwie były tak
zajęte swoimi karierami, że rzadko spędzały wspólnie czas. Tęskniła za ich
długimi, zakurzonymi przejażdżkami po wsi.
- Zgoda - powiedziała Madison.
Odwróciła się, by porządnie uściskać siostrę. Wiedziała, że Kennedy
chciała, aby znalazła prawdziwą i trwałą miłość. I Madison znalazła kogoś do
kochania. Niestety, Adam nie był facetem, który był skłonny do zobowiązań -
nawet nie z byłą królową rodeo.
Drewniana podłoga zaskrzypiała pod jej butami, gdy Madison odsunęła
się od Kennedy i spojrzała w lustro po raz ostatni. Ściągnęła z sukienki
pojedynczy włos, wygładziła zmarszczki, pociągnęła spódnicę, aby wszystko
było zakryte. Normalnie nie nosiła seksownych, małych czarnych, które ledwo
zakrywały jej tyłek. Czuła się w niej pół-nago. I niegrzecznie. Właśnie tak się
czuła, gdy była z Adamem. Nie czuła się tak przy żadnym innym facecie.
- Wyglądasz cudownie - powiedziała Kennedy.- Zawsze byłaś ślicznotką.
Madison roześmiała się. Wyglądały identycznie pod każdym względem,
z wyjątkiem małego pieprzyka w kąciku lewego oka Madison.
- A ty zawsze byłaś mądralą, doktor Fairbanks.
Kennedy właśnie co zdobyła tytuł doktora psychiatrii. Wciąż miała przed
sobą lata rezydentury, ale Madison nie mogła być bardziej dumna ze swojej
siostry młodszej o siedem minut. Było to tak, jakby osiągnięcia Kennedy były
jej własnymi. Szczęście Kennedy było jej własnym. Miały ze sobą coś więcej
wspólnego, niż tylko wygląd. Madison rozumiała, dlaczego Kennedy
sprzeciwiała się jej spotykaniu z Adamem. Jeżeli to Kennedy rzucałaby
wszystko, aby spędził jedną noc z mężczyzną, to Madison próbowała by ją
przekonać, aby zobaczyła powody. Ale zrozumienie rad Kennedy i kierowanie
się nimi, to były dwie różne rzeczy.
- To oczywiste - powiedziała Kennedy.- Jestem zbyt mądra, aby pozwolić
jakieś egoistycznej gwieździe rocka, by owinął mnie sobie wokół małego
palca.
- Nie owinął mnie sobie - Madison skrzywdziła się na Kennedy, ale na
myśl o Adamie szybko się uśmiechnęła.- Po prostu trzyma mnie nieco dalej na
południu. Jeżeli kiedykolwiek uprawiałaś seks z mężczyzną, zrozumiesz.
- Zawsze mogę udawać, że jestem tobą i przekonać się, co traciłam -
Kennedy puściła jej oczko.
Madison poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy, sprawiając, że
zaszumiało jej w głowie. Już było wystarczająco źle, że Adam niewątpliwie
sypiał z bezimiennymi kobietami podczas trasy, ale jeżeli przeleciałby jej
własną siostrą, Madison nie dałaby rady.
- Wiesz, że nigdy bym ci tego nie zrobiła - powiedziała Kennedy, gdy jej
droczący uśmiech zniknął.- Wiesz o tym, prawda?- Kennedy walnęła ją w
ramię tyłem nadgarstka.- Madison?
Madison skinęła głową.
- Ale jeżeli ten słodki basista chciałby wprowadzić mnie w swoją
psychikę, to nie odmówiłabym.
- Owen?
- To ta ślicznotka z kolczykiem w penisie?- Kennedy uśmiechnęła się i
poruszyła brwiami.
Twarz Madison poczerwieniała. Nie była pewna, dlaczego podzieliła się
tym uprzywilejowanym smakołykiem z Kennedy. Madison była tak
wstrząśnięta samym pomysłem, że musiała komuś o tym powiedzieć.
- Tylko tak słyszałam.
- Jesteś pewna, że nie widziałaś? Rumienisz się jak szalona.
Madison pokręciła gwałtownie głową. Tylko słyszała, jak Adam dokucza
Owenowi z tego powodu, to wszystko. Ciekawość się rozbudziła, kiedy
poszukała w internecie, aby zobaczyć jak wygląda przebity penis i
dowiedziała się, że było na to więcej, niż tylko jeden sposób. Gdy już
podniosła swoją szczękę z podłogi i wsadziła oczy na ich miejsce, powiedziała
Kennedy o, um, modyfikacji Owena. Zdawało się, że jej siostra kojarzyła co
nieco.
- Mogłabym cię mu przedstawić. Jeśli chcesz.
- Może - powiedziała Kennedy.- Chętnie bym się dowiedziała, co
doprowadza faceta do zrobienia czegoś takiego jego własnemu ciału.
Madison zachichotała. Powinna była wiedzieć, że Kennedy będzie
bardziej zainteresowana stanem psychicznym Owena, niż jego cechami
fizycznymi.
Madison odwróciła głowę, aby sprawdzić czas. Podczas gdy ten
cholerny zegar przez cały dzień tykał w ślimaczym tempie, to teraz piętnaście
minut minęło jak szalone. Jej łaskoczący żołądek opadł.
- Muszę iść. I tak się spóźnię.
Kennedy skrzyżowała ręce na piersi i postukała palcami o swoje
bicepsy.
- Może choć raz to on powinien na ciebie zaczekać.
Może. Ale myśl, że przegapi choć chwilę bez niego, sprawiała, że jej
oczy wypełniały się łzami. O Boże, zakochałam się w nim aż tak bardzo.
Wiedziała, że była głupia. Co mogło wyjść z jednostronnej miłości do gwiazdy
rocka?
- Następnym razem - pobiegła korytarzem, który był ozdobiony
rodzinnymi zdjęciami w niedopasowanych ramkach. Z przyzwyczajenia
pocałowała swe palce i przycisnęła je do zdjęcia jej zmarłej babci w drodze
do jadalni. Madison wciąż czuła jej obecność w starym domu, przez co nie
przeniosła się do miasta.
- Pa, babciu. Nie czekaj na mnie - w małej, schludnej kuchni, Madison
chwyciła za swoją torebkę i pudełko pierników, które tego ranka piekła przez
godziny.
- Zadzwoń do mnie, jeśli będziesz czegoś potrzebowała - Kennedy
krzyknęła za nią.
–
Jasne. Kocham cię!- Madison była pewna, że Adam miał wszystko,
czego by potrzebowała, to to coś bijącego w jego muskularnej
piersi. Nie miała nadziei, że to do niego dostanie, chociaż wiedziała,
że bez trudu dobierze się do jego spodni.
Rozdział 3
Było kilka rzeczy, które przyprawiały serce Adama o walenie, jak bęben
basowy na metalowym koncercie: pierwsze to wiwat tłumu, kiedy pojawiał się
na scenie; druga rzez, to obserwowanie jak Madison Fairbanks wkracza do
pomieszczenia; każde stworzenie z sześcioma nogami albo i więcej;
przyglądanie się jak Madison Fairbanks wydaje się być niespokojna i
zagubiona w wejściu do restauracji; przyglądanie się jak Madison Fairbanks
skanuje wnętrze, szukając go.
Madison jeszcze go nie zauważyła, co dało mu chwilę na podziwianie jej
niewinnego piękna. Miała na sobie małą czarną sukienkę, która przylgnęła do
jej niewielkich krągłości, która posiadała głęboki dekolt, odsłaniający jej
brązową skórę gardła i piersi. Jej obojczyki były widoczne. Uwielbiał
obojczyki. Powiedział jej już o tym? Musiał, skoro nigdy go nie
rozczarowywała. Uśmiechnął się na widok jej seksownych, czarnych,
kowbojskich butów. Uda Adama napięły się na wspomnienie, jak te nogi go
otaczały, szpilki wbijały się w tył jego nóg. Nawet jeżeli te zdarte buty nie
pasowały do jej eleganckiej sukienki, to pasowały do Madison.
Włosy Madison, koloru brudnego blondu, były ściągnięte klamrą na jej
karku. Nie mógł się doczekać, by uwolnić te jedwabne nici i móc zatopić w
nie palce. Posmakować jej słodkie usta, jej skórę, jej orgazm. Poczuć jej
delikatne perfumy, jej owocowy szampon, piżmowy dowód jej podniecenia,
sączącego się z jej płci. By poczuć jej owinięte ręce i nogi wokół niego,
nieśmiałe dotknięcia jej dłoni, jej wbijające się paznokcie w jego plecy, gdy
jej ciało będzie przyciśnięte do jego podczas orgazmu. Cholera, tęsknił za nią.
Adam wystukiwał na powierzchni stołu rytm, jakby wybrzdąkiwał trójki
na gryfie swej gitary, czekając aż jego seksowna randka wreszcie go zauważy.
Grupka ludzi, która musiała przyjechać na koncert - mieli na sobie koszulki
Sole Regret i rozsiewali aurę oczekiwania - weszła kilka minut przed nią, więc
nie chciał przyciągać do siebie uwagi. Cieszył się, że wybrał zamówił stolik z
kanapą. Miał dobry widok na wejście, ale poplamione, szklane przegrody przy
każdym stołku oferowały dużo prywatności wokół stolików. Wystrój także
utrudniał Madison odnalezienie go. Najwyraźniej nie słyszała jego
telepatycznego wezwania tutaj, właśnie tutaj.
Pieprzyć to. Nie mógł już dłużej czekać. Gdy Adam otworzył usta, aby ją
żałować, Madison powiedziała coś do hostessy, która skinęła w jego stronę.
Madison odwróciła się i zrobiła krok w jego stronę. Jego serce pominęło
uderzenie. Kiedy spojrzała na niego, jej niebieskie oczy rozbłysły i witający
uśmiech pojawił się na jej pięknej twarzyczce. Ze wszystkich ludzi jakich znał,
jako jedyna tak na niego patrzyła. Tylko ona. Otwarcie mu pokazała jak się
cieszy, że go widzi, nie dlatego, że był gitarzystą prowadzącym w Sole Regret,
nie dlatego, że mogłaby zdobyć rozgłos, albo dostać drogie prezenty dzięki
byciu skojarzoną z gwiazdą rocka, ale dlatego, że naprawdę go lubiła za to,
jaki był. W środku. Całkowicie zaskakujące.
Adam nie miał pojęcia, co w nim widziała. Kiedy się spotkali, był na
samym dnie. W szpitalu gdzie dochodził do siebie po niemal fatalnym
przedawkowaniu, po którym wyglądał diabelnie. Czuł się jak gówno. Był tak
wkurwiony na świat i na każdego, że zachowywał się jak totalny dupek.
Madison rozmawiała z nim przez godziny, nigdy nie krytykowała, nigdy nie
zrezygnowała z niego, tylko rozmawiała. I co ważniejsze, słuchała. Nie
dlatego, że taka była część jej pracy, ale tak jakby ją to obchodziło. Jakby on
ją obchodził. Jego problemy. Jego ból i złość. Nie lekceważyła nic z tego. Była
jedynym powodem, dla którego próbował być czysty. Myśl, że mógłby ją
rozczarować, rozdarła go od środka.
Trzymając plastikowy pojemnik, w którym jak miał nadzieję były
ciasteczka, Madison pospieszyła do jego stolika, jej seksowne buty stukały na
płytkach podłogowych. Cholera, wymiatała w tych butach. Jej długie nogi
były dobrze umięśnione od lat jazdy konnej. Ich widok sprawił, że zapragnął
jej na swych kolanach. Ujeżdżającej. Krew Adama zagotowała się i zalała jego
pachwinę.
- O Boże - powiedziała.- Spóźniłam się? Mam nadzieję, że nie czekasz
zbyt długo.
- Przyszłaś w samą porę - powiedział.- Przyszedłem za wcześnie -
praktycznie przebiegł sprintem z autobusu do limuzyny, ale nie musiała o tym
wiedzieć. Myślała, że był zajebisty.
Madison pochyliła się ku niemu i pocałowała go lekko, co przyjął z
radością. Mmm. Była słodka i czysta. I taka łatwo zniszczalna. Dłoń Adama
przesunęła się na tył jej głowy, gdy przycisnął wargi do jej, szukając
głębokiego, intymnego pocałunku, którego pragnął. Jego język musnął jej,
delektując się miętowym smakiem jej ust. Wydała gardłowy jęk tęsknoty.
Cholera, była taka zmysłowa. I taka nieświadoma swojej zmysłowości. Ciągle
to w niej budził. Odkrywał to co było dla niej przyjemne - co zazwyczaj
zaskakiwało ich oboje. Nie zajęło mu dużo czasu, by odkryć niegrzeczną
stronę Madison i by szukała nowych doświadczeń. Adam pozwolił sobie
wierzyć, że tylko jemu pokazała swoją ukrytą naturę, ponieważ gdyby inny
mężczyzna skusiłby ją do znalezienia się na dole i robienia świństw, czułby się
zobowiązany rozpieprzyć twarz kolesia. Potem jego jaja. I znowu jego twarz.
- Tęskniłam za tobą - wyszeptała, gdy się odsunęła.
Jego serce rozgrzało się, i się uśmiechnął. Znał to uczucie.
- Naprawdę?
Skinęła głową i chwyciła go za szczękę, pocierając kciukiem jego
policzek, jakby go uwielbiała. Tylko ona przyprawiała go o takie uczucia. Tylko
ona. Patrzyła mu w oczy, gdy spytała.
- Dbałeś o siebie?
Wiedział, o co tak naprawdę pytała.
Byłeś czysty i trzeźwy?
- Przeważnie.
Spojrzała na niego oceniająco, aż chciał się wczołgać pod stół.
- Miałeś do mnie zadzwonić, kiedy naszłaby cię chęć - powiedziała.
Wolałby do niej zadzwonić, kiedy naszła go ochota na coś innego.
Pewnie miała już dość wysłuchiwania jego problemów.
Madison położyła swoje pudełko na stolik, zajęła miejsce naprzeciwko
niego i wzięła jego dłonie w swoje. Była najbardziej troskliwą osobą, jaką
kiedykolwiek poznał. Nie miał pojęcia, jak sobie radziła z byciem doradczynią
nadużywania substancji. Widziała jak więcej niż jeden z jej klientów umiera z
przedawkowania. Nakrzyczano na nią, przeklinano, a nawet kilka razy
uderzono. Niektórzy nie chcieli jej pomocy. Inni korzystali z jej nieomylnej
dobroci. Madison odbierała te wszystkie zdarzenia jako osobisty afront,
zamiast pozwolić im siebie zniszczyć, używała ich jako paliwa. Jej siła
zdumiewała go.
- Mów - nalegała, wpatrując mu się w oczy.
Skupił wzrok na jej dłoniach, które trzymały jego z ufnością, i otworzył
usta, by skłamać.
- Nie brałem niczego od czasu, gdy cię ostatnio widziałem - biorąc pod
uwagę, że ostatni raz widział ją, jak weszła do restauracji, to była to prawda.
- Naprawdę?- wydawała się być taka szczęśliwa i dumna, że nie mógł
spojrzeć jej w oczy.
Poprzedniej nocy, wypalił za sceną kilka jointów - nic wielkiego.
Technicznie, to nie był nawet na haju i był to jego pierwszy poślizg od
tygodni. Więc dlaczego czuł się największy przegraniec na świecie?
Ponieważ ją okłamał. Nie dotrzymał obietnicy, że zostanie czysty. Nie
miało znaczenia, że był silny, gdy jego ojciec kilka miesięcy temu wrócił do
jego życia. Adam nie był silny, kiedy Rico przyniósł jointy i namówił go do
spalenia ich zeszłej nocy. Madison tak wiele zrobiła dla Adama - wciąż robiła -
i jedyne o co prosiła, to to, by zadzwonił do niej, gdy nie będzie mógł już
wytrzymać, aby omówili jego wybory. Nie był w stanie nawet dotrzymać tej
obietnicy.
Ścisnęła jego dłoń.
- Powiedz mi prawdę, Adam.
Zanim poznał Madison, nie wiedział co to wstyd. Nie było to uczucie, za
którym jakoś szczególnie przepadał. Poczucie winy wbiło się pazurami w jego
brzuch i zmusił się, by na nią spojrzeć, żeby mu uwierzyła. Ostatnia rzecz
jakiej potrzebował, to zburzenie ich wspólnego wieczoru.
- Nie ma nic do powiedzenia.
Jej oczy przeszukiwały jego - dostrzegła to niewinne kłamstwo w jego
spojrzeniu? - ale wytrzymał je, aż wreszcie napięcie wyparowało z jej
drobnych ramion. Znowu ścisnęła jego dłoń.
- Martwię się o ciebie, Adam. Proszę, bądź dla siebie dobry.
Te słowa zainspirowały i zmiażdżyły go w tej samej chwili.
Odwrócił wzrok na sufit, pragnąc jej powiedzieć, że też mu na niej
zależało, że ją rozczarował, że wziął dwa strzały jointów, ale słowa utknęły
mu w gardle. Tak czy siak, co w nim widziała? Nie zauważyła, jakim był
draniem? Każdy inny to widział.
- Nie zapomnij, by do mnie zadzwonić, kiedy będziesz miał problemy.
Pomogę.
Już mu wystarczająco pomogła. Nie mógł prosić o więcej.
- Skończyłaś, Doradczyni? Nie zaprosiłem cię na kolację, aby całą noc
mogła na mnie najeżdżać.
- Wiem - powiedziała cicho, cudowny rumieniec oblał jej szyję.-
Wolałabym, żebyś to ty ujeżdżał mnie.
Kolec pożądania uderzył go w brzuch. Uśmiechnęła się lekko i podniosła
menu.
- Powinniśmy coś szybko zamówić - powiedziała.- Muszę zostać z tobą
sama. Łazienka jest wolna?
Teraz sztywny i pulsujący, Adam odwrócił głowę, aby sprawdzić stan ich
ulubionej toalety. Nawet z daleka zauważył, że mała plakietka nad zamkiem
była czerwona. Jego serce zamarło w rozczarowaniu.
- Zajęta.
- Powiedz mi, kiedy będzie wolna, dobrze?- rozpalone spojrzenie jakie
mu posłała, mogłoby roztopić żelazo. Madison otworzyła swe menu i ukryła
za nim, aby ukryć swój przebiegły uśmiech, który tak pożądał.
Boże, uwielbiał z nią spędzać czas. Myślał o niej cały czas, ale widywał
ją za rzadko. Odkąd weszli w intymny związek, nie sypiał z innymi kobietami.
Za bardzo. Żadna inna nie podniecała go tak jak Madison, ani nie sprawiała,
że czuł się tak wyjątkowo. Ale nigdy jej o tym nie powie. Nie potrzebował
bólu głowy spowodowanego stałym związkiem. Albo nawet w połowie
trwałym związkiem. Cieszył się nią, kiedy tylko mógł i udawał, że nie tęsknił
za nią jak szalony, gdy był w trasie.
- Są dla mnie?- zapytał. Skinął na pudełko, które leżało na krawędzi
stołu. Niemal poczuł ostry, słodki smak przysmaku, który jak miał nadzieję,
znajdował się w środku.
- To zależy - powiedziała.- Będziesz się dzisiaj zachowywać?
Uniósł brew na nią i zachichotała.
- Tak, są dla ciebie - powiedziała.
Otworzył pudełko i zaciągnął się niebiańskim zapachem imbiru i
brązowego cukru.
- Chłopaki będą cholernie zazdrośni, gdy zjem je przed nimi.
- Możesz się podzielić - powiedziała Madison, przyglądając mu się znad
menu.- Są tam dwa tuziny ciastek.
- Jestem zbyt samolubny, by się dzielić. Są moje - nie mogąc oprzeć się
pokusie, Adam wybrał ciastko i zamknął pokrywkę. Wgryzł się w nie i
mieszanina melasy i przyprawy stopniała na jego języku, na co przewrócił
oczy na tył głowy.- O Boże, Madison, jesteś dla mnie taka dobra.
Uśmiechnęła się.
- Wiem, jak możesz mi prawidłowo podziękować. Łazienka?
Spojrzał na drzwi.
- Wciąż zajęta.
Kelner, który wyglądał jakby go nękano, postawił na stole dwie szklanki
wody.
- Mam na imię James. Będę was dzisiaj obsługiwał. Jesteście gotowi, by
złożyć zamówienie?- zapytał.
Adam sięgnął po menu.
- Zamów coś szybkiego - powiedział do Madison.- Mam kontrolę
dźwięku o szóstej trzydzieści.
- A za co weźmiesz się po kontroli dźwięku?- zapytała.
- Za ciebie.
Rozdział 4
Madison starała się nie gapić na Adama, gdy pochłaniał swoje panini,
ale chciała zapamiętać każdy szczegół, żeby później mogła się torturować,
rozmyślając co robił, z kim co robił.
Grube, czarne włosy Adama były ścięte w kudłaty styl, który podkreślał
jego męskie rysy i opadały na jego czoło. Jego nos był nieco za duży, jego
dolna warga troszkę zbyt gruba, a szczęka zbyt ostro zarysowana, żeby mógł
uchodzić za modela, ale zapierał jej dech w piersiach. Czarne, grube rzęsy
otaczały jego stalowo-szare oczy. Były najpiękniejszą parą oczu w jakich się
kiedykolwiek zatraciła, ale miał tendencję do patrzenia krzywo, jakby szukał
powodu do złości. Zastanawiała się ilu ludzi poznało go na tyle dobrze, żeby
zobaczyć coś więcej niż tylko jego gniew.
Madison nie zajęło wiele czasu, aby zobaczyć w nim dobro. Te
wspaniałe, burzliwe oczy zawsze były łagodne, gdy na nią patrzył. Pojedynczy
dołeczek pojawił się w kąciku jego ust, kiedy uśmiechał się szeroko. Ponieważ
nie uśmiechał się na bieżąco, widziała ten uśmiech tylko kilka razy.
Dzieciństwo Adama było totalną katastrofą. Tylko muzyka
powstrzymywała go przed rozpadnięciem się. Zaczął brać dragi, ponieważ taki
przykład dawał mu ojciec, a narkotyki stały się podporą do radzenia sobie z
szaleństwami życia. Wiedziała o tym, ponieważ pewnego razu w końcu
nakłoniła go do mówienia, to opowiedział o wszystkim, co ukrywał w sobie
przez lata. Powierzył jej swoje tajemnice. Nie potraktowała błaho tego
zaufania. I nie mogła zaprzeczyć, że ta luka Adama, którą zakrywał pozą
twardziela, została pokazana tylko jej. Nikomu innemu nie pokazywał swych
słabości.
Mimo to zakochała się w tym facecie.
Palce Madison zaświerzbiły, aby prześledzić tatuaże na silnym ramieniu
Adama, by pogładzić jego utalentowane palce, by chwycić te łańcuchy wokół
jego szyi i pociągnąć ku sobie, aby mogła go pocałować, pokazując w jaką
szaloną desperację ją wpędzał, za każdym razem gdy na niego patrzyła.
Spojrzała przez ramię na łazienkę. Musiała znaleźć się sam na sam z
Adamem - zanurzyć się w nim tak, jak nie mogła tego zrobić publicznie. Gdy
już miała go poinformować, że łazienka wreszcie była wolna, ktoś do niej
wszedł i zamknął drzwi, przełączającą blokadę na zajęte. Cholera.
Madison z westchnieniem spojrzała na stół. Adam podniósł kawałki
kurczaka, które wypadły z jego kanapki i włożył je do ust palcami. Nawet
jego surowe maniery przy stole przyprawiały ją o uśmiech. Ten facet nauczył
się swych manier po matce. Gdyby już nie wiedziała, że jego matka uciekła i
zostawiła go z uzależnionym ojcem, gdy miał siedem lat, to domyśliłaby się,
że ta kobieta nie gościła zbyt często w jego życiu. Ale Madison pragnęła być
w jego życiu. Dzisiejsze spotkanie scementowało jej uczucia, które
analizowała przez tygodnie. Nie czuła jedynie prostego pożądania czy
zainteresowania do Adama. Kochała go. Bez wątpliwości. Ale czy był w stanie
pokochać i ją?
Ta niewiedza na czym stała, pożerała ją żywcem.
Madison odwróciła wzrok od pięknych rys Adama na swój talerz i
zabrała się za sałatkę. Była niemal pewna, że jeżeli postawiłaby mu
ultimatum, to uciekłby, nawet nie spoglądając za siebie. Straciłaby go na
zawsze. Sama myśl, że nie miałaby już go nigdy zobaczyć, otworzyła długą,
pustą otchłań w centrum jej piersi.
Zanim ich związek stał się intymny - kiedy wciąż był leczony - zapytała
go, co sądził o romantycznych związkach podczas trasy. Odpowiedział, że nie
chce, ani nie potrzebuje związków. Chciał tylko seksu. Związki wszystko
komplikowały i były niemożliwe do utrzymania.
Niemożliwe.
Madison próbowała przekonać samą siebie, że była dla niego
wyjątkowa. Że ten związek był możliwy. Może potrzebował czasu, aby
zauważyć, że jednak była warta komplikacji. Da mu czas. Była co do tego
cierpliwa. Mogłaby to zrobić tak długo, jak długo będzie go miała, gdy będzie
w Dallas.
Tchórz, oskarżył maleńki głos w jej głowie. Zawsze brzmiał jak Kennedy.
Wiesz, że jesteś warte więcej niż to.
Madison nigdy nie podejrzewała, że znajdzie się w takiej rozpaczliwiej
sytuacji. Nie sądziła, że tak chętnie oddałaby swoje serce komu, kto
nieszczególnie je chciał.
- Wszystko w porządku?- zapytał Adam.
Uniosła wzrok znad swojej sałatki i skinęła głową. Zadrżała na sam cień
jego dołeczka, gdy się uśmiechnął. Jej serce rozjaśniało i zdawało się unosić
w piersi jak balon wypełniony helem. Nie chciała porzucić tego uczucia. Jeżeli
miała nałóg, to był nim Adam Taylor.
- Jesteś dzisiaj cicha - powiedział.- O czym tak myślisz?- oderwał
kawałek chleba i położył go na jej talerzu.
Zawahała się. No dalej, Madison.
- O nas.
Zesztywniał i wyprostował się na swoim siedzeniu.
- A co takiego jest z nami?
Praktycznie widziała, jak wykręca się od zaangażowania. Odwrót,
Madison. Odwrót.
Wzruszyła ramionami.
- Myślałam o tym, że będzie lepiej, jeśli prześpimy się tylko trochę.
Jestem naprawdę napalona.
Roześmiał się.
- Wyglądałaś całkiem poważnie, jak na osobę, która myślała o seksie.
- Kiedy chodzi o ciebie, to traktuję seks bardzo poważnie.
Wzrok Adama zatrzymał się na jej gardle i oblizał wargi.
- W ogóle.
- Co?
- Tyle snu planujemy na dzisiaj.
Zaśmiała się.
- Dobrze, że nie muszę iść do pracy wcześnie rano.
Madison wzięła kęs swojej pikantnej sałatki Cezara, chrupiąc sałatę i
grzanki niczym kobieta, która mściła się na Imperium Rzymskim. To nie była
jego wina, że ich związek obracał się tylko wokół seksu. Nie wtedy, gdy
rezygnowała z każdej szansy, w której mogła mu powiedzieć czego naprawdę
chciała. Tego wieczoru zapomni o swojej potrzebie zaangażowania. Miała go
tu i teraz. Mieli przed sobą mnóstwo wspólnych chwil. A kiedy znowu
odejdzie, to będzie wyczekiwać kolejnego razu, kiedy będzie mogła go
zobaczyć.
Poczuła silną potrzebę, aby wielokrotnie uderzyć głową w blat stołu.
- Masz niebawem przerwę między trasami?- zapytała, mając nadzieję,
że nie brzmiała na tak zdesperowaną, jak się czuła.
- Dlaczego?
- Mogłabym wziąć kilka dni wolnego i moglibyśmy spędzić kilka dni
razem.
- Będziemy w trasie przez całe lato - powiedział.
Jej serce zatonęło.
- Och.
- Ale niebawem zatrzymamy się w Austin na kilka dni, więc przyjadę cię
odwiedzić.
- Pomyślałam, że to ja mogłabym odwiedzić ciebie - posłała mu jasny i
pełen nadziei uśmiech.
- Nie.
Jej serce wisiało teraz gdzieś na poziomie kolan.
- Och.
- Moglibyśmy wybrać się na wycieczkę - zasugerował.
Uniki tego faceta przyprawiały ją o podejrzenia.
- Dlaczego nie chcesz, żebym cię odwiedziła?
Unikając jej wzroku, spojrzał tępo na menu deserów, wzruszając
ramionami.
Wyobraziła sobie jak w Austin czeka na niego zaślepiona żona z trójką
dzieci.
- Ukrywasz coś przede mną?
Oderwał wzrok od zdjęcia tiramisu i uśmiechnął się do niej.
- Tak - prychnął.- Moje mieszkanie.
- Co z nim nie tak?
Wzruszył ramionami.
- Nic, o ile wiem, ale udekorowałem je zdjęciami nagich lasek.
Roześmiała się.
- Wiem, jak wyglądają kobiece części. Tak się składa, że sama mam
kilka takich.
Z przebiegłym błyskiem w oczach, przyjrzał się jej.
- Zauważyłem.
Jak ekspertka od rozgryzania ludzi, którzy próbowali coś przed nią
ukryć, nie mogła przegapić jego wahania w odpowiedzeniu na jej pytanie.
- To prawdziwy powód? Nie musisz się tym przejmować.
Sięgnął po swój napój i niemal opróżnił szklankę i skoncentrował się na
swojej słomce. Wciąż na nią nie patrząc, powiedział:
- To prawdziwy powód.
- Możesz ściągnąć te zdjęcia, jeśli cię zawstydzają.
- Nie zawstydzają mnie. Bardziej martwiłem się o ciebie.
Martwił się o nią? Przypomniała sobie, aby nie analizować jego każdego
słowa, szukając wskazówek, że zależało mu na niej.
- Zajęło mi lata, aby je zgromadzić - powiedział.
- Zbierasz pornosy?
Ściągnął razem brwi, gdy pokręcił głową.
- To nie porno; to sztuka.
Doszła do wniosku, że jego i jej definicja sztuki były tak różne, jak
króliczki i rekiny tygrysie.
- Obiecuję, że nie będę zawstydzona - powiedziała.- Chciałabym
zobaczyć, gdzie mieszkasz.
Spojrzał na nią w końcu.
- Planujesz zacząć mnie śledzić?
- Oczywiście, że nie - powiedziała.- Dlaczego tak myślisz?- o Boże,
pewnie wyglądała teraz jak zdesperowana laska.
- Nie mówię ludziom, gdzie mieszkam, ponieważ lubię mieć trochę
prywatności, gdy nie jestem w trasie. Muszę odpocząć od tej szaleńczej
działalności. Dodatkowo, czas spędzony w samotności przypomina mi, że
jestem durnym frajerem, którego jedyną zaletą jest zdolność wytworzenia
dźwięku z sześciu stalowych strun.
- Posiadasz niesłychany talent, ale jest w tobie coś więcej, niż tylko
muzyka - powiedziała, sięgając ku jego dłoni i ściskając ją.- Nie jesteś
frajerem. Ale jesteś dobry. Masz dobre serce, Adamie.
Zachichotał.
- Naprawdę w to wierzysz?
- Oczywiście. Widziałam je.
Patrzył jej w oczy tak długo, że jego zainteresowanie przyspieszyło jej
puls. O Boże, jego oczy. Chciała patrzeć w nie przez wieki.
- Próbujesz zawrócić mi w głowie, Madison Fairbanks?
- Tylko wtedy, gdy to zadziała.
Uniósł jej dłoń do swych ust i pocałował jej kostki.
- Działa. Zawsze dokładnie wiesz, co powiedzieć.
Więc jak miała powiedzieć, co naprawdę siedziało w jej głowie?
Przyglądała mu się, zbierając się na odwagę.
- Skończyłaś jeść?- zapytał.
Spojrzała na swój prawie pełen talerz, a następnie na wciąż zajęta
toaletę. Idźcie sobie, ludzie.
- Już czas?- Madison wyciągnęła swój telefon z torebki, aby sprawdzić
godzinę.- Nie ma jeszcze szóstej - spojrzała na niego i dostrzegła, że wpatruje
się w nią z głodem w oczach.- Myślałam, że twoja kontrola dźwięku jest o
szóstej trzydzieści.
- Nie sądzę, bym zdążył na czas.
- AAC
jest tylko kilka minut stąd - powiedziała, wskazując w ogólnym
kierunku miejsca.- Podwiozę cię; znam najlepsze drogi, aby uniknąć korków.
- Nie przez to się spóźnię.
Jego wyraz twarzy stał się całkowicie pusty. Nieczytelny. W ich
początkowych sesjach doradczych zawsze patrzył na świat za ściany, ale
dlaczego teraz?
- Coś nie tak?- zapytała.
- Jest tylko jedna rzecz, o której mogę myśleć.
Jego dłonie przesunęły się na jej nadgarstki, kciuki spoczęły na jej
pulsie. Jej ciało znało jego dotyk i jak bardzo jej się podobał. Wystarczył mały
kontakt, żeby jej nerwy pulsowały z podniecenia, a jej mięśnie topniały w
geście poddania.
- Jaka?- zapytała.
- Wciąż jesteś w sukience.
1 AAC (ang. Advanced Audio Coding) – algorytm stratnej kompresji danych dźwiękowych, którego specyfikacja
została opublikowana w roku 1997. Format AAC zaprojektowany został jako następca MP3, oferujący lepszą jakość
dźwięku przy podobnym rozmiarze danych. ← to powiedziała wikipedia, acz zapewne chodzi o jakaś miejscówe
do kontroli dźwięku =_=
Stłumiła głośne parsknięcie śmiechu.
W większości.
- Cóż, ta przeklęta łazienka jest zajęta cały czas, a nie zamierzam
naprawić tej sytuacji tu na stole.
- Właśnie dlatego się spóźnimy - uniósł rękę do przechodzącego
kelnera.- Poproszę rachunek.
Rozdział 5
Zespół wynajął limuzynę, która miała zabrać ich do hotelu, ale odkąd
Adam zaplanował, że weźmie ją tylko dla siebie, to chłopaki musieli wymyślić
inny środek transportu.
- Jesteś pewien, żebym tu zostawiła swój samochód?- Madison
zapytała, gdy czekali, aż długa, czarna limuzyna zajęcie przed restaurację.
- Jeżeli je odholują, to pokryję opłaty.
- Po prostu mogłabym pojechać za limuzyną na miejsce i...
Uciszył ją pocałunkiem. Kiedy się odsunął, spojrzała na niego tak ufnie,
że jego serce zaczęło walić a w spodniach urósł namiot.
- To żaden problem, Madi - wyszeptał.
Spojrzała na zakurzonego, jasnoniebieskiego sedana po raz ostatni i
wdrapała się na tylne siedzenie limuzyny. Adam podał kierowcy kilkaset
dolarów.
- Przez jakiś czas pojeździj w kółko.
Kierowca skinął głową, jakby nie wiedział w jaki sposób Adam chciał
spędzić chwile sam na sam z piękną kobietą, która czekała na niego w
limuzynie.
- Dobrze, sir. O której chciałby pan zajechać na arenę?
Adam ocenił jak bardzo musiałby się spóźnić, żeby naczynie krwionośne
w głowie Shade'a pękło. Pewnie piętnaście minut.
- Tuż przed siódmą.
- Dobrze, sir. Zakładam, że nie chce pan, by panu przeszkadzano.
- Zakładasz poprawnie - powiedział Adam, zanim zajął miejsce obok
Madison z tyłu klimatyzowanej limuzyny.
Przeglądała minibar. Szklanki stuknęły, kiedy wyprostowała się i
zamknęła pokrywkę. Czyżby myszkowała? Podejrzewała go, że ukrywał
narkotyki czy co? Dzisiejszego wieczoru zachowywała się dziwnie. Ciągle była
spostrzegawcza, jakby jakoś się domyśliła, że okłamał ją, iż nie brał żadnych
narkotyków albo była podejrzliwa o jego powód, dlaczego nie chciał, by
odwiedziła go w jego mieszkaniu. Miał nadzieję, że nie poruszy tego
problemu. Nie miał pojęcia, jak miałby ukryć niedawno pozyskanego
współlokatora. Adam obiecał Madison, że jego ojciec nie będzie miał już
wstępu do jego życia, ale nie chciał by wiedziała, że nie był w stanie
skonfrontować się z tyn człowiekiem i kazać mu spieprzać. Nie musiała o tym
wiedzieć. Madison myślała, że był silny.
Adam położył swe ciasteczka na siedzeniu i wskazał na minibar.
- Chcesz się czegoś napić?
Pokręciła głową, zaciskając dłonie na kolanach.
- To dobrze - powiedział. I tak jestem zbyt niecierpliwy, żeby dać ci się
napić.
Sięgnął po nią i przyciągnął jej smukłe ciało do swego. Zawsze się
martwił, że był zbyt szorstki wobec niej. Czuł, że powinien być delikatny, ale
lubiła ostre rzeczy. Błagała o surowe traktowanie. Podniecało to ją.
Doprowadzało do szaleństwa z pożądania. Adam owinął jej włosy wokół dłoni
i odchylił jej głowę do tyłu, aby mógł się przyssać do jej szyi i obojczyka.
- Adam - wyszeptała.- Powinniśmy to robić tutaj?
Zsunął ramiączka jej sukni z ramion, odsłaniając więcej ciała, na którym
mógłby ucztować.
- Oczywiście.
Nie było mowy, aby w obecnym stanie przetrwał koncert. Cholera, nie
dałby rady nawet podczas kontroli dźwięku. Szybki numerek w limuzynie na
zrekompensowanie ich przegapionej szansy w łazience restauracji nie był
idealny, ale miał ograniczony czas. Później ją rozpieści. Nacieszy się jej
ciałem, tak jak powinien. Da jej całą przyjemność na jaką zasługiwała,
ponieważ była to jedyna rzecz, jaką miał jej do zaoferowania.
Adam zaznaczył pocałunkami ścieżkę pod jej lewym okiem do ucha.
- Już jestem gotowy do eksplozji - powiedział.- Nie mogę myśleć o
niczym innym, jak o byciu w tobie - dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Podmuch powietrza uciekł ze zmysłowych ust Madison.
- Tak - wsunęła dłonie pod swoją sukienkę i zsunęła po udach swe
majteczki.- Zdejmij je.
- Kobieto, kusisz mnie w niemożliwy sposób - z szarpnął jej czarne,
kowbojskie buty i ściągnął majtki z jej nóg. Po tym jak odrzucił skrawek
lawendowej satyny na bok, przesunął dłońmi w górę jej ud, podciągając
spódniczkę sukienki na jej talię. Jej goły tyłeczek spoczywał na krawędzi
skórzanego siedzenia; jej nogi były wyciągnięte na przestronnej podłodze.
Adam ukląkł między jej udami i zatopił się w widoku jej odsłoniętego
ciała. Całkowicie ogoliła swoje łono. Gdy po raz pierwszy ją pożarł - na jej
biurku w gabinecie - powiedział jej, że uwielbiał ogolone cipki. Była
przerażona, gdy kilka razy musiał przerywać, aby ściągnąć z języka
przypadkowe włosy. Gdy widział się z nią następnym razem, była golutka.
Przyznała mu się, że goliła się przed ich spotkaniami, mając nadzieję, że
pójdą na całość w jej biurze. Po tym jak przyznała, że fantazjowała przez
tygodnie, o tym że ją pieprzył, nie rozczarował jej. Jej biuro niemal legło w
gruzach, kiedy wreszcie skończył się w nią wbijać na każdej dostępnej
powierzchni. Przeszło rok później wciąż gotowała mu się krew na jej widok.
Adam spojrzał na jej kobiece fałdki przez długi czas, do jego ust z
oczekiwania napłynęła mu ślina. Taka słodka. Taka czysta. Taka jego.
Zapamiętał ten widok, wiedząc, że będzie miał mnóstwo inspiracji, gdy
następnym razem chwyci za ołówek. Uwielbiał rysować jej ciało z pamięci.
Niespodziewanie dłoń Madison zakryła jej łono, blokując mu
niesamowity widok jej płci. Jej piękno powinno być czczone, nie ukrywane.
Spojrzał na nią i spostrzegł iż się czerwieni, patrząc gdzieś ponad jego głowę.
- Nie patrz się tak na mnie - szepnęła.- To krępujące.
- Dlaczego to krępujące? To piękne. Najpiękniejsza rzecz, jaką
kiedykolwiek stworzył Bóg - przepędził jej dłonie i bardziej rozsunął jej
kolana. Ledwo się opierała. Pod jego spojrzeniem, jej cipka stała się bardziej
czerwona, opuchnięta i mokra. Sprawiał, że chciała zrobić rzeczy, na które
normalnie nie zawsze by ją podnieciły, a widok jego penisa napierającego na
rozporek zrobił swoje. Musiał ją mieć. Teraz.
Adam odpiął swój rozporek i wyciągnął swojego sztywnego i
pulsującego kutasa.
- Jedyna rzecz, która mogłaby być jeszcze piękniejsza... - potarł głową
swego penisa o jej ciepłe, śliskie fałdki, pocierając jej cipkę, drażniąc jej
otwarcie, aż zadrżała.-... to widok jak cię wypełniam.
Wszedł w nią na kilka centymetrów, aby udowodnić swoją rację, ale
zatracił się w uczuciu. Zamknął oczy. Cudownie.
- Adam?
Otworzył oczy, spodziewając się, że będzie zaczerwieniona z
przyjemności, ale przygryzła czubek swego palca, patrząc na niego
niepewnie.
- Spokojnie, kochanie - szepnął, jego dłonie przesunęły się na jej
biodra, kciuki pogładziły jej kości biodrowe.
Pchnął głębiej i spojrzał w dół, aby przyglądać się, jak jej gorąca
powłoka połyka jego fiuta. Jego jądra ścisnęły się. Nie był pewien co w niej
tak rozbijało jego zwyczajną kontrolę.
Adam cofnął się i zanurzył głębiej, obserwując, jak jej ciało go
przyjmuje. Uwielbiał jak jej ciało dostosowało się do jego. Rozkoszował się
tym, jak jej ciało było zaprojektowane, aby zapewnić mu ostateczną
przyjemność. Pragnął, by poczuła tyle co on. Adam potarł opuszkami palców
jej cipkę, aby szybko sięgnęła do orgazmu. Później się z nią podroczy. Będzie
jej dotykał. Sprawi przyjemność. Później. Teraz, teraz musiał się z nią
pieprzyć. Gdy znowu się wysunął, jego penis mokry od jej soków, ujawniał się
cal po calu, aż jej cipka wciągnęła go, aby znowu się wbił.
Madison chwyciła go za łańcuch, jaki Adam zawiesił na szyi i
pociągnęła.
- Adam!- krzyknęła.
Oderwał wzrok od miejsca, w którym ich ciała były połączone w
idealnej doskonałości. Nie patrzyła na niego; jej przerażone, niebieskie oczy
były wbite na bocznej szybie.
- On nas widzi.
Stali w korku. Kierowca w samochodzie obok patrzył prosto na nich.
Adam wiedział, że nie było opcji, aby zobaczył cokolwiek przez przyciemnioną
szybę.
- Nie widzi nas, kochanie.
- Jesteś pewien?
Adam pokazał kolesiowi środkowy palec. Zaciekawiona mina faceta się
nie zmieniła.
- Jestem pewien - powiedział Adam.
Odwróciła głowę, aby na niego spojrzeć.
- Nie czujesz się komfortowo, robiąc to tutaj, prawda?- zapytał.
- Po prostu... czuję się naprawdę widoczna. Po prostu wszystko stąd
widać.
Nie brał pod uwagi takiej publiczności, ale nie chciał, by czuła się
niekomfortowo. Wiedział, że miała problemy z publicznym okazywaniem
zainteresowania. Pewnie nie chciała, aby ktoś zrobił jej zdjęcia w sytuacji
intymnej z takim facetem jak on, a później wylądowały w tabloidach. Nie
mógł jej winić. Ale gdy byli razem sami - nawet w takim miejscu jak
zamknięta toaleta we włoskiej restauracji - cała nieśmiałość znikała. Stawała
się zmysłową istotą bez zahamowań, która chciała doświadczyć wszystkiego,
co jej dawał. Pewnie szyby dały jej do myślenia. Chociaż nikt nie mógł
zobaczyć co było w środku, to ona dokładnie widziała co działo się na
zewnątrz.
- Kochanie, przysięgam, że nikt nas nie widzi przez te okna.
- Może jeśli... - pociągnęła spódniczkę w dół, aby ukryć ten
spektakularny widok, którym tak się cieszył.
Podciągnął materiał z powrotem w górę.
- Ostrożnie, Madi. Bo inaczej dojdę na twojej sukience.
Jej oczy rozszerzyły się.
- Och.
Odepchnęła go. Jęknął, gdy jego penis wypadł z jej pięknego ciała.
- Usiądź - nalegała, klepiąc siedzenie obok siebie.
Zastanawiał się co planowała. Miał nadzieję, że nie przestanie pieścić
jego penisa. Był tak twardy, że obawiał się, iż rozsadzi jego skórę. Kiedy
usiadł obok niej, usiadła na nim okrakiem, twarzą do niego.
- Włóż go - wyszeptała mu do ucha.- Pod sukienką nikt nie zobaczy, że
jesteś we mnie.
Włącznie z nim, niestety. Jednak nie był na tyle głupi, żeby jej o tym
powiedzieć, że jeśli nawet jakiś widz dostrzegł, że była na niego nadziana, to
rzeczywiście mógłby powiedzieć co robili pod jej sukienką. Ale jeśli czuła się
bardziej komfortowo robiąc to w ten sposób, to weźmie to co mógł mieć. Po
koncercie będzie się przyglądał akcji między ich ciałami, kiedy będą sami w
pokoju hotelowym i odda mu się całkowicie.
- Mogę później wejść w twój tyłeczek?- zapytał, gdy jej śliska cipka
pochłonęła go. Uwielbiał sposób w jaki odpowiadała na mocne pieprzenie w
tyłeczek. Był pewien, że bardziej lubiła seks analny niż w cipkę. Czuję się
niegrzecznie, szepnęła do niego, kiedy zapytał ją, dlaczego ciągle chce w tylne
wejście. Spraw, bym czuła się niegrzecznie, Adam.
Do zrobienia.
Madison zadrżała przy nim, a jego penis wsunął się w nią cały.
- Nie mów o tym teraz - poprosiła.- Kiedy o tym mówisz, to chcę tego a
nie mogę przecież zrobić tego tutaj.
- Co jeszcze sprawia, że tego chcesz, kochanie? Kiedy świntuszymy
przez telefon?- zapytał.- Kiedy mówię ci o tych całych sprośnych rzeczach
jakie chcę z tobą zrobić? Gdy mówię ci jak uwielbiam wbijać swego kutasa w
twój seksowny, mały tyłeczek, aż będziesz prosić o więcej?- znał odpowiedź;
po prostu lubił, gdy się peszyła. Podniecało go to. Tak jak cała reszta w niej,
która go podniecała. Najszybszy sposób by się zaczerwieniła, było mówienie o
świństwach i czekanie na jej odpowiedź.
- Po tym jak się rozłączasz, idę do mojego łóżka i chowam się pod
kołdrę - szepnęła mu do ucha. Jej twarz płonęła przy jego.
- Naga?- zapytał. Gdy nie odpowiedziała, nacisnął na nią.- Idziesz do
łóżka naga, Madison? Odpowiedz mi.
Potrząsnęła głową.
- Ze spuszczonymi majtkami.
- Bawisz się zabawką, którą sam ci kupiłem? Mocno wbijasz ją w
tyłeczek?- dobrze pamiętał, kiedy dał jej tą zabawkę i przyglądał się jak ją
używa. Na początku była zawstydzona, ale później poszła na całość. Robiła
sobie tak dobrze, że doszedł na sobie, obserwując ją.
- Nie - powiedziała blisko jego ucha.- Zamówiłam większą zabawkę. Ta,
którą mi kupiłeś, nie jest wystarczająco gruba, jak twój penis.
- Lubisz duże, twarde kutasy w swoim tyłku, Madison?
Zadrżała, jakby sama myśl o tym zbliżyła ją do orgazmu. Skinęła przy
jego twarzy.
- O tak. Uwielbiam twojego wielkiego, twardego kutasa w swoim
tyłeczku. Żadna z tych zabawek ani w połowie nie jest taka dobra tak jak ty
mnie bierzesz. Pieprzysz tak dobrze. Tak mocno. Aż boli mnie głęboko w
środku - jęknęła.- O Boże, Adam, chcę cię tam teraz.
Cholera, napaliła go.
- Później. Obiecuję - ukrył twarz w jej szyi, jego dłonie zaplątały się w
jej sukience.- Musisz się ruszyć, maleńka. Muszę w tobie dojść. Jeżeli tego
prędko nie zrobię, to umrę.
Pocałowała go w policzek.
- Jesteś pewien, że nikt nas tu nie widzisz?- spojrzała na korek przez
tylną szybę.
- Jestem pewien.
Zaczęła się ruszać. Unosiła się i opadała na jego kolanach, pieszcząc
całą długość jego wrażliwego penisa swoim śliskim ciepłem. Stworzonym dla
niego. Jej ciało musiało być stworzone tylko dla niego. Pasowała do niego tak
dobrze. Było tak przyjemnie. Adam chciał na nią patrzeć, dotykać ją,
smakować, ale wszystko na co mógł zrobić, to uczepić się jej pogniecionej
sukienki na biodrach i rozkoszować się przyjemnością, jaka falowała w nim.
- Och, Adam - wyszeptała bez tchu.- Jest cudownie - zaczęła się
poruszać szybciej, biorąc go głęboki, ujeżdżając go tak mocno jak tylko
mogła. Uderzała swymi biodrami. Pieściła go sobą w środku. Doprowadzała
go do szaleństwa z rozkoszy. Chwycił jej tyłek i rozsunął jej pośladki, aby ją
dręczyć. Chwyciła się jego włosów, zaciskając na nich pięści.
- Boże, tak. Włóż palec w mój tyłek.
- Później.
- Proszę.
Przesunął palce blisko jej tylnego otwarcia i zadrżała. Unosiła się i
opadała jeszcze szybciej. Szybciej. Ocierała się swoją łechtaczką za każdym
razem, gdy opadała. Jego przyjemność narastała. Jego serce szalało. Walczył
z orgazmem, pragnąc aby najpierw ona osiągnęła szczyt, zanim sami pozyska
rozkosz. Wiedział, że wsunięcie palca do jej drugiej dziurki spowodowałoby
orgazm. Zawsze tak było.
Jego palce przesunęły się bliżej miejsca, w którym je chciała.
- Tak, Adam - zadyszała.- Potrzebuję tego.
W chwili w której jego palce musnęły jej pustą dziurkę, jej całe ciało
zesztywniało, wyginając się do tyłu. Przesunął ręce na jej plecy, tak że nie
spadała i nie uderzyła głową o konsole za nimi. Jej gorąca, ciasna cipka
zacisnęła się mocno na jego penisie w ssących spazmach, gdy krzyknęła w
ekstazie. Adam był tak pochłonięty swoją przyjemnością, że wręcz musiał się
zmusić do mienia otwartych oczu, aby móc przyglądać się jej twarzy. Robiła
najseksowniejsze miny, gdy była złapana w ferwor orgazmu. Później. Będzie
się jej przyglądał później. Teraz, teraz odpuścił, krzycząc jej imię, gdy
wybuchnął w niej. Każdy impuls uwolnienia powodował, że drżało całe jego
ciało. Cholera, zawsze dochodził w niej tak mocno. Cieszył się, że już nie
musiał zakładać przy niej prezerwatyw. Był tak szczęśliwy, że zaufała mu, gdy
obiecał, że będzie się pilnować. Nigdy nie miał zamiaru złamać tego zaufania,
ponieważ bycie w niej sprawiało, że wzlatywał do góry - ciałem i duszą. Nie
było nic tak porywającego, jak dojście w jej otwartym, małym ciałku.
Madison zwiotczała i opadła na jego pierś. Jej gorące, szybkie oddechy
mierzwiły mu włosy na karku. Zaciągnął się jej zapachem - była to
mieszanina słodkich lilii i płci Madison. Boże, jak on za nią tęsknił.
Limuzyna podskoczyła i nagle się zatrzymała, posyłając ich na podłogę.
Adam wylądował na Madison, między siedzeniem a barkiem. Instynktownie
przygarnął ją w ramiona.
- Przepraszam - powiedział Adam.- Nic ci nie jest?
Pocałowała go delikatnie w obojczyk.
- Tak sądzę. Siedzisz mi na nodze.
Adam przesunął się tak, że uwolniła swoją nogę, a następnie zaczął się
podnosić z podłogi. Wciąż walcząc o oddech, Madison przyciągnęła go do
siebie, okrywając twarz w jego szyi.
- Czekaj - powiedziała, trzymając go mocno.- Nie ruszaj się jeszcze.
Potrzebuję tej części.
Uspokoił się i pozwolił jej siebie trzymać. Nigdy nie przyznał się jej do
tego, ale także bardzo potrzebował tej części.
Kakofonia głośnego klaskania dobiegła z zewnątrz samochodu, a
następnie rozległy się podekscytowane krzyki, które z pewnością należały do
fanów.
Jego chwile na osobności z Madison dobiegły końca. Jak na razie. Ale
później? Później zacznie program, który ją rozniesie.
Adam pocałował zaczerwienione policzki Madison i pomógł jej znaleźć
majtki. Założyła je pospiesznie i znalazła buty pod tylnym siedzeniem.
- Zagrożenia gwiazdy rocka - zażartował, gdy tłum za oknem stał się
jeszcze głośniejszy.
Gdy od zewnętrznej strony do szyby przycisnęły się dłonie i twarze,
Madison wcisnęła się w kącie siedzenia. Adam poprawił swoje ubranie i zapiął
spodnie.
- Porozmawiam z nimi przez parę minut. Zostań tu i się ukryć.
Spojrzała na swoje ręce, które były zaciśnięte na jej kolanach. Dotknął
jej gładkiego policzka knykciami.
- Później to dokończymy - obiecał.- Przerżnę twój tyłek tak mocno, że
nie będziesz w stanie chodzić. Podoba ci się ten pomysł?
Przygryzła wargę i skinęła głową.
Przesunął się, by usiąść blisko najbliższego okna i opuścił je w dół.
- Hej - powiedział do tłumu otaczającego samochód. Limuzyna
znajdowała się teraz przed areną, więc tłum odgadł, że ktoś sławny
znajdował się w samochodzie.- Przyszliście tutaj zobaczyć Sole Regret?
- O mój Boże, to Adam Taylor - ktoś krzyknął.
Mały tłum stał się ogromny. Bezpiecznie zamknięty w samochodzie,
Adam potrząsnął dłońmi i rozdawał autografy przez otwarte okno. Cieszył się,
że nikt nie zauważył Madison, która była ukryta w cieniu naprzeciwko niego.
Starał się nie zwracać na nią uwagi, ale jej zmartwiona mina, gdy wpatrywała
się w swoje dłonie, zaskoczyła go. Musiał się powstrzymać, aby nie zapytać
co się stało. Z pewnością nie chciała, żeby każdy kto otaczał samochód,
dowiedział się, że z nim była. Musiał chronić jej reputację. Każda kobieta jaka
się pojawiała u jego boku, była automatycznie traktowana jak zdzira, a nie
byłby w stanie żyć ze sobą, jeżeli zostałaby skrzywdzona przez to, że urodził
się dupkiem.
Rozdział 6
Wewnątrz stadionu Madison stała między wyposażeniem sceny,
przyglądając się jak Adam pracował z technikiem dźwięku. Było zbyt wiele
błędów we wzmacniaczach, więc zajęło im o wiele więcej czasu, niż
podejrzewali. Ciężka, czarna kurtyna blokowała fanom widok sceny, ale już
wypełnili arenę, by zobaczyć koncerty otwierające. Musieli się zorientować, że
Adam był ukrytym gitarzystą, ponieważ za każdym razem, gdy wybrzdąkiwał
kilka nut, wybuchali spontanicznymi krzykami. Madison czasami zapominała,
że był sławny. Niekoniecznie, gdy uprawiali seks w limo - co robili sławni
ludzie, napaleni nowożeńcy i okazjonalne, studniówkowe pary - albo gdy
limuzyna została otoczona fanami i dwudziestu pięciu ochroniarzy musiało
uspokoić tłum, ale te przypomnienia sprawiały tylko, że była jeszcze bardziej
niepewna swego związku z Adamem.
W limuzynie upewnił się, że była niewidoczna dla tłumu, oczywiście nie
chcąc, aby zorientowali się, że z nim była. Kiedy popędzili od limuzyny do
tylnych drzwi stadionu, zakrył jej głowę kurtką jakiegoś ochroniarza. Duma
Madison ucierpiała, ponieważ nie przyznał publicznie, że byli razem, ale nie
winiła go za to. Mógł mieć każdą kobietę jaką chciał - z pewnością bardziej
znaną, seksowną i bogatszą niż była Madison. Dlaczego miałby z tego
zrezygnować dla niej? Wiedziała, że ją lubił. Wiedziała, że byli zgodni pod
względem seksualnym i cieszyli się swoim towarzystwem. Ale wiedziała także,
że w chwili w której zacznie wymagać, aby był jej wierny, zniknie. Może
gdyby była supermodelką albo sławną aktorką, to wziąłby pod uwagę
zaangażowanie. Ale była tylko zwykłą Madison Fairbanks, ze zwykłymi
aspiracjami i zwykłym wyglądem, zwykłym życiem. Nigdy nie będzie dla niego
wystarczająca.
Mimo to, jak długo mogła pozostać w związku, w którym tylko ona była
monogamicznym partnerem? Może poczułaby się lepiej, gdyby znalazła
innego mężczyznę na dni, podczas których nie byłoby Adama. Odrzuciła tą
myśl tak szybko, jak przyszła jej do głowy. Nie była zainteresowana innymi
mężczyznami. Żaden inny mężczyzna nie sprawiał, że czuła się rozpalona,
obolała, stęskniona i... kochana. Musiałaby z nim całkowicie skończyć, zanim
rozłożyłaby nogi przed kimkolwiek, oprócz jej nieosiągalnym bogiem rocka.
- Czekasz na Adama?- zapytał Owen, basista zespołu. Nie zauważyła, że
stał obok niej.
Jej spojrzenie automatycznie skierowało się na jego krocze, jakby wisiał
tam jego przebity penis. Naprawdę żałowała, że wiedziała o tej ukrytej
biżuterii.
- Um... - sapnęła, zirytowana jego szorstkim zachowaniem i spojrzała
mu w oczy. Były jasno niebieskie, co pasowało do jego przystojnej twarzy i
lekko po żelowanych, brązowych włosów.- Tak. Nie sądził, że zajmie mu tak
dużo czasu - inaczej ukryłby ją w magazynie z workiem na głowie i kazałby
jej samej czekać w hotelu.
- Jakiś technik przewrócił kilka wzmacniaczy, kiedy rozładowali
ciężarówkę tego popołudnia. Nie mogą dojść, który został uszkodzony.
Indywidualnie brzmią dobrze, ale kiedy są wszystkie podłączone do konsoli
dźwiękowej, to odbierają informacje zwrotne.
- Och.
Owen zaśmiał się.
- Jakby cię to obchodziło.
- To interesujące - powiedziała.- Nie wiem zbyt wiele o muzyce.
- I w ten sposób zachwyciłaś gitarzystę - Owen szturchnął ją łokciem w
żebra.
Poczuła, jak się czerwieni.
- Nie do końca.
- Wiesz, on cię lubi. Znam go od niemal dziesięciu lat. Nigdy nie był
zainteresowany jakąś kobietą dłużej, niż kilka tygodni. Jak długo się
widujecie?
- Rok - pokręciła głową, ponieważ zabrzmiało to, jakby traktował ją
poważnie.- Ale nie widujemy się zbyt często.
- Nigdy nie przegapia okazji, żeby się z tobą zobaczyć, gdy może. Jest
zapracowany, co nie?
- Dzwoni, gdy jest w mieście - i późnymi wieczorami, kiedy chce
poświntuszyć.
- Czyli cię lubi. Ale muszę cię ostrzec.
- Ostrzec mnie?
Owen skinął głową.
- Nie naciskaj na niego.
- Więc to nie jest dobry pomysł, aby zmusić go, by wyznał mi wiecznie
trwałą miłość i związał się tylko ze mną?- w połowie żartowała, a po części
chciała znać odpowiedź.
- Nie - powiedział, przeciągając sylabę przez nieprzyzwoity czas.- Zerwie
z tobą, jeśli nawet to zasugerujesz. W ten sposób funkcjonuje.
- Właśnie tego się bałam. Nie mogę znieść myśli, że ma tak wiele innych
kobiet.
- Więc nie myśli o nim z nimi.
Serce Madison skręciło się. Zagryzła wargę, aby powstrzymać drżenie.
Owen w zasadzie to potwierdził jej podjedzenia: Adam sypiał z innymi.
Wiedziała, że to robił, ale spędziła sporo czasu, aby udawać, że kochał się
tylko z nią. Coś gorącego zapiekło ją w kąciku oka. Otarła irytującą łzę i
skoncentrowała się na regularnym oddechu. Nie chciała wybuchnąć szlochem
przed Owenem. Udowodniłoby to, że nie miała w sobie czegoś, co musiała
mieć dziewczyna gwiazdy rocka. Ponieważ szczerze, to tego nie miała.
- O cholera, nie smuć się, kochanie - powiedział, klepiąc ją po plecach.-
Po prostu pamiętaj, że te laski nic dla niego nie znaczą.
- Więc dlaczego z nimi sypia?- powiedziała głośniej, niż zamierzała.
Owen wzruszył ramionami i podrapał się po głowie.
- Dla wygody?
I właśnie tym też była dla Adama. Jego wygodą stacjonującą w Dallas,
Texas.
- Przepraszam - powiedziała.- Muszę skorzystać z toalety - żebym nie
rozpłakała się publicznie. Nie mogła tego dłużej robić. Nie miało znaczenia jak
bardzo go kochała, jeżeli on nie odwzajemniał tego uczucia. Platoniczny
związek jej nie wystarczał. Nawet z Adamem Taylorem.
- Jasne - powiedział Owen, już kierując swoją uwagę na kogoś innego.
Madison udało się bez przeszkody dotrzeć za scenę. Obydwaj
ochroniarze ją rozpoznali. Kilku z nich nawet skinęło jej przyjaźnie na
powitanie, co było zaskakujące. Nie zdawali sobie sprawy, że nie była
wystarczająco sławna, by tu być?
Znalazła toaletę i zamknęła się w pustej kabinie. Nie pozwoliła sobie na
załamanie, tylko na kilka łez. Nie chciała, aby ktokolwiek podejrzewał, że
płakała. Może byłoby łatwiej, gdyby była nim zainteresowana dlatego, że był
legendą, ale nie kochała go dlatego, że był gwiazdą rocka. Kochała go
pomimo tego. Zanim została przedstawiona zespołowi i interakcją ze sceną,
która otaczała jego życie zawodowe, myślała o muzyce jak o pracy Adama.
Ale było to coś więcej. Muzyka była jego życiem. I nie pasowała do tego życia.
Było inaczej, gdy byli tylko we dwoje. Podczas tych momentów czuła się
z nim połączona, jakby była jego częścią, a on jej, ale teraz, gdy byli otoczeni
załogą, zespołem i fanami, prasy i setek innych ludzi, którzy byli potrzebni
aby napędzać karierę Adama, wiedziała, że ich związek był złudzeniem. Nie
było opcji, aby byli ze sobą w normalnych okolicznością. Nawet nie wiedziała,
czy pamiętał jak to jest wieść normalne życie.
Wydmuchała nos w papier toaletowy i wyszła z kabiny. Spojrzała na
swoją twarz w lustrze, zastanawiając się, dlaczego musiała się zakochać w
kimś tak nieosiągalnym, jak Adam Taylor. Dlaczego nie mogła się zakochać w
jakimś miłym hydrauliku? Albo inżynierze? Nie, musiała oddać swoje serce
jednemu z najbardziej znanych gitarzystów rockowych na świecie. I
wiedziała, że nigdy nie będzie mogła go mieć. Nie do końca.
Wpatrując się w swoje przerażone odbicie w lustrze, doszła do wniosku,
że jedynym sposobem na skończenie z Adamem, było zerwanie z nim.
Natychmiastowe odstawienie. I musiała to zrobić prędko; nie było sensu w
opóźnianiu nieuniknionego. To będzie ich ostatnia wspólna noc. I upewni się,
że będzie to noc warta zapamiętała, aby mogła ją cenić przez resztę lat.
Z ciężkim sercem, Madison wzięła głęboki oddech, wyprostowała się i
wyszła z toalety, aby znaleźć Adama. Wiedziała, że lubił, gdy pokazywała
swoją niegrzeczną stronę, a odkąd nie chciała jako jedyna wspominać ich
ostatnią noc, użyje tego na swoją korzyść. Będzie na nią napalony po tym jak
po dwóch godzinach zejdzie ze sceny.
Dźwięk gitary już nie wypełniał areny, ale i tak skierowała się w tamtą
stronę. Nie była pewna, czy znajdzie go w garderobie zespołu, czy autobusie.
Albo rozmawiającego z jakąś rudą ślicznotką w krótkiej, skórzanej
spódniczce.
Madison zawróciła gwałtownie, wbijając sztylety w kobietę.
Zastanawiała się, jak dokładnie znał ją Adam. Z pewnością stali zbyt blisko
siebie. A ta kobieta uśmiechała się do niego zbyt zachęcająco. Chociaż
Madison nie widziała twarzy Adama, to i tak nie można go było pomylić od
tyłu. Jeżeli nie rozpoznała go po fryzurze rockmana i czarnym stroju, to z
pewnością po tyłku.
Madison stanęła za nim. Lubisz zdziry? Mogę udawać, że nią jestem.
Przesunęła dłoń na jego tyłek i ścisnęła. Odwrócił się.
- Madison?- powiedział najwyraźniej zdziwiony, że to ona publicznie
ścisnęła jego tyłek. Pewnie byłby mniej zaskoczony, gdyby zrobiła to jakaś
kobieta, której nigdy nie spotkał.
- Jesteś zajęty?- zapytała.
- Zastanawiałem się, gdzie poszłaś - powiedział. Spojrzał na rudą, która
skrzywiła się na Madison.
Wybacz, że przerwałam ci słodkie chwile, suko, ale dzisiaj on jest mój.
Madison zmrużyła oczy na kobietę.
Ruda zmrużyła oczy na nią.
- Musiałam skorzystać z toalety - powiedziała Madison, jej oczy były
teraz praktycznie zamknięte.- Mam nadzieję, że byłeś zbyt samotny beze
mnie.
Kącik ust rudej się uniósł.
- Nigdy bym na to nie pozwoliła - powiedziała w niskim pomruku i
przesunęła dłonią po umięśnionym ramieniu Adama.
Musiałaby zamknąć oczy, ponieważ zmrużenie ich jeszcze bardziej nie
było fizycznie możliwe dla Madison, więc chwyciła drugie ramię Adama i od
szarpnęła go od tego drapieżnika.
- Jest ktoś w busie?- zapytała go.
Wzruszył ramionami.
- Nie jestem pewien. Możemy iść i sprawdzić - skinął rudej.- Na razie,
um...
- Sarah.
- Racja - powiedział.
Madison powstrzymała się, by nie spojrzeć kpiąco na Sarah, gdy Adam
chwycił ją za dłoń i skierował w stronę tyłu areny, gdzie był zaparkowany ich
bus.
- Nie zapytasz?- zapytał, gdy szli.
- O co?
- Jak poznałem tą kobietę. Myślałem, że przed chwilą wydrapiesz jej
oczy.
- Nie obchodzi mnie, jak ją poznałeś - powiedziała, jej kręgosłup był tak
sztywny, że była zdziwiona, że jeszcze nie pękł pod jej ciężarem.
Wzruszył ramionami.
- Skoro tak mówisz.
Madison ścisnęła jego dłoń mocniej. Tak strasznie kłamała. Chciała
wiedzieć, jak ją poznał. Czy był nią zainteresowany. Czy kiedykolwiek
uprawiali seks, albo czy mu obciągała, albo czy całował ją, ale nie była to jej
sprawa.
- Pieprzyłeś się z nią?- wypaliła i zakryła usta wolną ręką. Jakim cudem
zadała to pytanie?
- Nie - odpowiedział prosto.
- A chcesz?
- Gdy mam tu ciebie?- pocałował ją w skroń i ścisnął jej dłoń.
- Ale co, gdyby mnie tu nie było?
- To byłoby inaczej.
I właśnie dlatego musiała się z nim pożegnać. Technicznie to mogliby to
ciągnąć w ten sposób - ona rzucałaby wszystko, by być z nim, gdy będzie w
mieście i żyłaby dla tych momentów - ale nie mogła tego ciągnąć w
nieskończoność. Powie mu o tym rano. Nawet nie była pewna, czy go to
obchodziło. Kolejka kobiet czekała, aby zająć jej miejsce, gdy odsunęłaby się
na bok.
- Ale tutaj jestem - przypomniała mu.
- Dokładnie.
Madison była rozczarowana, gdy bus był zatłoczony resztą zespołu,
jakimiś facetami, których Madison nie rozpoznawała i grupą dziewczyn,
których nie obchodziło kto pieścił kogo. Jedna z młodych kobiet była
zdecydowanie bardzo pijana i całkowicie topless. Kiedy zauważyła Adama
stojącego blisko siedzenia kierowcy, zatoczyła się w jego kierunku.
- Moja koleżanka założyła się, że nie namówią każdego członka zespołu,
żeby possał moje cycki. Twoja kolej!- chwyciła swoje piersi w obie dłonie i
zaoferowała je Adamowi.- Niech ktoś zrobi zdjęcie! Potrzebuję dowodu.
Adam uniósł brew na nią.
- Nie, dzięki, cukiereczku. Innym razem.
- Wcale nie jesteście zabawni - oznajmiła.
- Ja je possę - zaoferował chłopak, który zalewał się czymś, co musiało
być piwem - śmierdział nim.
- Nie chcę, żebyś ty je ssał, Henry - powiedziała PewnaZakładu.- Force -
zawołała, kiedy zauważyła jak perkusista zespołu wychodzi z sypialni na
tyłach busu.- Wciąż ich nie possałeś. Na co czekasz?
Obrzucił ją spojrzeniem, wrócił do sypialni i zamknął drzwi.
- Nie chcę iść na randkę z dziwnym bratem Katie - jęknęła.- Proooooszę,
nie chcę przegrać tego zakładu - tupnęła nogą w niezadowoleniu.
- Ja chętnie to zrobię - zaproponował Owen z krzywym uśmieszkiem.
Siedział na kanapie obok Kellena, który nie miał na sobie koszulki.
- Dobra - pospieszyła, aby wepchnąć swoją pierś w jego twarz i
zdawała się nie martwić zakładem, kiedy usta Owena wylądowały na jej
sutku.- Cuff - jęknęła, chwytając w garść długie, ciemne włosy Kellena i
przyciągając go do swojej wolnej piersi.- Ssij drugą.
Madison wgapiała się w tą trójkę. Nie mieli wstydu? Właśnie tak
wyglądało obracanie się w towarzystwie gwiazd rocka? Polegało na byciu
bezczelnym? Mogła być bezwstydna.
Może.
Spojrzała na Adama, wiedząc, że zdecydowała się z nim rozstać po tej
nocy, ale myśl, że miała to być ich ostatnia noc, zaparła jej dech w piersiach.
Może mogłaby spróbować być bardziej jak ta dziewczyna, której piersi ssało
dwóch mężczyzn na raz. Może w ten sposób utrzymałaby zainteresowanie
Adama. Może gdyby nieco odpuściła swojej przyzwoitości, to nie miałaby nic
przeciwko prowadzeniu życia supergwiazdy i nie obchodziło by jej, że pieprzy
się z kimś innym, tak długo jak mogłaby go mieć w Dallas.
Była tak zdezorientowana, że nie widziała wyraźnie. Jedyne co widziała,
to to jak bardzo go pragnęła.
- Chcesz tu być?- zapytał Adam.
Przygotowała swoją determinację i chwyciła go za krocze, wiedząc, że
czerwieni się po koniuszki włosów, ale nie miała nad tym kontroli. Ale miała
kontrolę nad swoimi słowami.
- Nie, chyba, że chcesz, bym zrobiła ci dobrze przed publicznością -
powiedziała. Zmusiła się, by na niego spojrzeć i zacisnąć dłoń na rosnącym
wybrzuszeniu w jego spodniach, żeby jej dłoń przestała drżeć.
- Chciałbym, byś mi obciągnęła przed publicznością - powiedział cicho.
O Boże. Co ona zrobiła? Tak naprawdę, to nie spodziewała się, że
faktycznie przyjmie jej ofertę. Przesunęła dłoń na klamrę paska i na moment,
gdy wpatrywała się w jego łagodne, szare oczy, zapomniała, że nie był
jedyną osobą na ziemi. Nagle zapragnęła mu obciągnąć. Madison odpięła jego
pasek, a następnie palcami zaczęła grzebać przy rozporku.
Złapał ją za dłoń.
- Madison, co jest z tobą?- zapytał.- Nie jesteś dzisiaj sobą.
Z walącym sercem odpięła górny guzik jego dżinsów.
- Nie wiem co masz na myśli. To nic wielkiego. Czyż kobiety nie robią
tego dla ciebie przez cały czas?
- Nie przez cały czas.
- Ale przecież tego chcesz, co nie? Zdziry, która zrobi ci dobrze.
W jego oczach nie było tej zwyczajnej łagodności, gdy spojrzał na nią
krzywo.
- Gdyby tego chciał, to nie byłbym z tobą, prawda?
- A jesteś ze mną?- powiedziała głośno.
- Taa, widzisz mnie, co nie?- jego głos także uniósł się w gniewie.
Widziała go już wkurzonego, ale nigdy nie była przyczyną.- Czego ode mnie
chcesz, Madison? Dziwnie się zachowujesz.
Zauważyła, że powodem, przez który jego głos był głośniejszy, to taki,
że cały bus ucichł. Rozejrzała się wokół ciała Adama po innych osobach w
busie. Wszyscy się na nich gapili. Dostrzegła Owena, który niezauważalnie
kręcił głową. Nie naciskaj na niego. Jego słowa wróciły do niej głośno i
wyraźnie.
- Możemy porozmawiać gdzieś na osobności?- zapytała Adama.
- Muszę być na scenie za godzinę.
- To nie potrwa długo - obiecała.
- Jest ktoś w garderobie? Adam zapytał wokalistę, Shade'a, który tak
jak inni, przyglądał się ich małej kłótni.
- Jeżeli ktoś tam jest, to go wywal - powiedział Shade, patrząc na
Adama, jakby był największym idiotą, jakiego kiedykolwiek spotkał.
Adam odwrócił się i wyszedł z busu. Ponieważ zapinał swój pasek, nie
trzymał Madison za dłoń, gdy szedł w tamtą stronę. Zastanawiała się, co by
zrobiła, gdyby jej nie powstrzymał. Miała w sobie tą bezwstydność, aby zrobić
mu dobrze, by zachować jego zainteresowanie? Szczerze, to nie wiedziała.
Adam przekonał dwóch członków załogi, którzy zrobili sobie przerwę w
garderobie zespołu, by wyszli i zamknął się w pomieszczeniu z Madison.
Otworzyła usta, by się odezwać - już wymyśliła doskonałą wymówkę, aby
wytłumaczyć swoje zachowanie - ale zanim zdążyła się odezwać, otoczył ją
ramionami i przyciągnął do siebie. Ukrył twarz w jej szyi.
- Masz zamiar przestać się ze mną widywać, prawda?- wyszeptał.
Była tak oszołomiona, że nie zaprzeczyła natychmiast.
- Dlaczego, Madison? Przez to, że rozmawiałem z inną kobietą?
- Przez rozmowę z inną kobietą? Nie, nie przestałabym się z tobą przez
to widywać.
Jego ciało odetchnęło z ulgą, a jej serce skręciło.
Zmusiła się, by kontynuować. Zrób to szybko, Madison. To jedyny sposób.
- Ale dzisiaj to będzie nasza ostatnia noc - jej serce waliło tak mocno,
że zaczęła się bać, iż rozbije jej mostek.
Jego ramiona zacisnęły się wokół niej.
- Nie - powiedział szorstko.- Nie pozwolę ci odejść.
- Adam, nie mogę już dłużej tego robić.
- Czego robić?
- Umawiać się z tobą. Muszę wiedzieć, czy czujesz się wobec mnie
zobowiązany. A wiem, że nie jesteś do tego zdolny.
Odsunął się i spojrzał na nią.
- Skąd o tym wiesz?
- Cóż, ponieważ jesteś sławny i kobiety za tobą gonią i...
- One zawsze za mną gonią, Madison.
I kto go za to winił? Wpatrywała się w niego,wiedząc, że nawet nie
dane jej będzie spędzenie z nim tej ostatniej nocy. To będzie ostatni raz,
kiedy będzie się z nim widziała. Kiedy ostatni raz będzie ją trzymał w
ramionach. Owen ją ostrzegł. Dlaczego go nie posłuchała?
Starając się znaleźć rozwiązanie, jak wyjść przez drzwi i zachować
odrobinę swej godności, opuściła wzrok na jego pierś i wzięła głęboki, drżący
oddech. Odłamki jej złamanego serca rozrywały jej płuca, kradły oddech.
Czarna koszulka Adama traciła ostrość w jej zaszklonych oczach. Zacisnęła je.
Nie płacz. Nie płacz. Nie.
Adam chwycił ją za ramiona i potrząsnął.
- Cholera, Madison - warknął ostro.- Nie pozwolę im, by mnie złapały.
Całe powietrze wyleciało z sykiem z płuc Madison i poderwała głowę,
aby sprawdzić szczerość jego wypowiedzi.
- Adam, czy ty chcesz powiedzieć... - strzępy jej serca już się zespalały.-
Będziesz w stanie...
- Madison, jesteś jedyną kobietą, która mnie obchodzi. Jeżeli muszę
zrezygnować z pieprzenia się z laskami, które gówno mnie obchodzą, aby być
z tobą, to co sądzisz, że wybiorę?
Opuściła wzrok, aby znowu spojrzeć na jego tors.
- Nie wiem.
Puścił ją nagle i cofnął się. Zmusiła się, by znów na niego spojrzeć. Nie
była przygotowana na widok jego udręczonej, przystojnej twarzy.
Pokręcił na nią głową.
- Naprawdę nie wiesz? Madison, myślałem, że to ty jesteś jedyną
osobą, która mnie rozumie.
- Miałam taką nadzieję. Miałam nadzieję, że wybierzesz mnie, ale nie
wiem, więc... więc zamierzałam to szybko skończyć, bez zmuszania cię do
wyboru. Moje serce by tego nie zniosło, jeśli nie wybrałbyś mnie.
Zacisnął pięści na jej włosach i przyciągnął ją bliżej.
- To oczywiste, że wybiorę ciebie.
Pocałował ją - był to mocny, głęboki i karzący pocałunek, który
pozostawił ją zdezorientowaną i bez tchu.
- Jak mogłaś we mnie wątpić, Madison? Wątpić w swoją wartość?-
wyszeptał przy jej wrażliwych wargach.- Jesteś o wiele lepsza, niż ja,
kochanie - załamał mu się głos.
Pokręciła głową.
- Możesz mieć każdą kobietę, jaką chcesz.
- To nie ma znaczenia. Chcę tylko ciebie.
Mogła sobie pozwolić, by w to uwierzyć? Chciała. Ale jeśli zaufałaby mu
swym sercem, nie wstrzymywałaby się, dała mu wszystko, a on by ją
zdradził... Przytuliła się do niego, przerażona, że zmiażdży jej serce na
miazgę.
Adam puścił jedną ręką jej włosy. Pogładził jej bok, podciągając jej
sukienkę. Kojący dotyk, ale jednocześnie bardzo intymny.
- Wierzysz mi, Madison?
Nie była pewna. Nigdy wcześniej nie była tak niepewna. To przez jego
sławę czuła się tak niepewnie. I przez zdrady. Nie mogła znieść myśli, że
trzymał tak inną kobietę. Dotykał ją w ten sposób. Ale czy to zaliczało się do
zdrad? Pewnie nie myślał o tym w ten sposób, ale chociaż nigdy nie
zobowiązali się do prawdziwego związku, to czuła się, jakby ją zdradzał. I że
nie była wystarczająco dobra, aby mieć jego całą uwagę.
- Dlaczego ci nie wystarczam?- powiedziała, z jej oczu płynęły łzy.-
Dlaczego sypiasz z innymi kobietami?
- Kochanie, wystarczasz mi w zupełności. Tylko chodzi o to, że... że
mam zdrowy popęd płciowy - powiedział.
Roześmiała się gorzko, zaciskając oczy i przełykając gulę w gardle.
- Zdaję sobie z tego sprawę.
- Nie sądziłem, że przeszkadzają ci inne kobiety. W pewien sposób
wkraczają na twe terytorium, ale nigdy niczego nie powiedziałaś. Nigdy nie
uzgodniliśmy, że jesteśmy parą na wyłączność.
Racja.
- Wiem. Ale obchodzi mnie to - powiedziała. Jakaś część niej bała się, że
zaraz ucieknie od niej, więc zacisnęła palce na jego koszulce. Nie chciała, aby
uciekł i nie chciała z nim szybko skończyć. Chciała tego, co sądził, że jej
proponuje. Chciała z nim być. Chciała wierzyć, że było to możliwe.- Myśl, że
jesteś z inną kobietą, rani mnie. Doprowadza mnie do szaleństwa od naszego
pierwszego pocałunku.
Ściągnął razem brwi, jak naszła go nagle niepokojąca myśl.
- Byłaś z innym mężczyzną od naszego pierwszego razu?
Nie. Boże, nie. Chcę tylko ciebie, Adam. Zawsze chciałam tylko ciebie. Nie
mogła wypowiedzieć tych słów na głos. Próbując się uspokoić, spuściła wzrok
i wzięła głęboki oddech. Przelewało się w niej tak wiele emocji, że nie była
pewna, czy ma się roześmiać, czy rozpłakać.
- Kim on kurwa jest?- jego dłoń zacisnęła się na jej włosach i odchylił
jej głowę do tyłu. Spojrzał na nią ze złością i tętno Madison natychmiast
przyspieszyło. Tak, potrzebowała, by był teraz wobec niej szorstki. Wszystkie
emocje wirowały w niej z taką mocą, że nie mogła tego znieść. A ta dłoń na
jej tyłeczku była cudownie rozpraszająco.
- Zbijesz mnie, jeśli powiem, że rozkładałam nogi dla innego
mężczyzny?- zapytała. Ponieważ Panie, potrzebowała teraz dobrego,
mocnego lania.
- Pieprzyłaś się z innym facetem?- zacisnął zęby, jego silne mięśnie
szczęki drżały.
- Pieprzyłeś się z inną kobietą?- odpowiedziała.
- Nie z tak wieloma, jak kiedyś - powiedział defensywnie.
Innymi słowy, tak, pieprzył się z inną kobietą. Lub bardziej precyzyjnie,
z innymi kobietami. Cholernie tego nienawidziła.
- I mam się dzięki temu poczuć lepiej?
Jego uścisk na włosach zelżał i odgarnął długie kosmyki z jej twarzy.
Musnął czule wargami jej czoło.
- Chciałbym, żeby tak było. Przepraszam, że cię zraniłem. Nie sadziłem,
że będzie to miało dla ciebie znaczenie. Powinienem zauważyć, ja po prostu...
przepraszam, kochanie.
Przytłoczona emocjami, wyszarpnęła się. Nie mogła znieść, że był
wobec niej czuły. Nie wtedy, gdy i tak już była bliska łez.
- Musisz mnie zbić, Adam. Teraz.
Jego oczy przez moment przeszukiwały jej i znowu zacisnął dłoń w jej
włosach.
- Nigdy nie zrozumiem, dlaczego tak bardzo lubisz te ostre zabawy,
Madison - uderzył ją w tyłek z głośnym trzaskiem, a jej cipka zapulsowała z
podniecenia. Niektóre ciężkie emocje przemieniły się w prymitywną żądzę. W
ten sposób było znaczniej łatwiej poradzić sobie z tymi emocjami.
Och, dziękuję.
- Lubię na ostro tylko z tobą, Adamie - ponieważ był jedynym
mężczyzną, przy którym czuła tak głębokie i skomplikowane emocje. I był
jedynym mężczyzną, przy którym czuła się na tyle bezpiecznie ze swoją
seksualnością, że nawet prosiła się o takie traktowanie.
- Z iloma się pieprzyłaś, Madison?- zapytał, jego silna dłoń połączyła się
z jej piekącym tyłeczkiem po raz drugi.- Powiedz mi.
Jęknęła, taka świadoma pustego bólu w swej cipki, którego próbowała
się pozbyć poprzez ocieranie się łechtaczką o jego udo między jej nogami.
- W całym moim życiu?- zapytała. W pewien sposób podobało jej się, że
był zazdrosny, chociaż nie miał o co.
- Odkąd się poznaliśmy - znowu ją trzepnął. Jej całe ciało zadrżało z
potrzeby.
Sięgnęła pod swoją sukienkę i zsunęła majteczki. Zatrzymały się na jej
udach, ale nie miała siły, aby je zsunąć do końca. Chciała, aby w nią wszedł,
podczas gdy wciąż by sprawiał jej lanie.
- Z jednym - przyznała.- Tylko z jednym.
Jego dłoń znowu połączyła się z jej pośladkiem, aż myślała, że umrze,
jeśli jej wkrótce nie wypełni.
- Jak ma na imię?
- Adam - powiedziała.- Ma na imię Adam Taylor.
Znieruchomiał, jego dłoń spoczęła na jej stłuczonym pośladku. Chcąc,
aby kontynuował, jęknęła.
Oczy Adama rozszerzyły się i pokręcił głową w zdumieniu.
- Jestem jedyny?
Łzy zalały jej oczy i skinęła głową. Cholera. Znowu była emocjonalnym
wrakiem.
- Proszę, Adam, nie każ mi płakać. Pieprz mnie i uderz od czasu do
czasu.
Poruszył się tak szybko, że się potknęła. Natychmiast pochylała się na
tylnej kanapie z majtkami wokół kolan i sztywnym, dużym penisem,
szukającym wejścia do jej cipki. Wszedł w nią, wypełniając jednym głębokim,
mocnym pchnięciem.
- Zawsze mam najlepsze intencje, aby kochać się z tobą powoli i
delikatnie, a kończę wbijając swego fiuta w ciebie jak zwierzę - gdy wsunął
się w nią głęboko, uderzył ją w tyłeczek, aż krzyknęła i wiła się pod nim.-
Dlaczego, Madison? Dlaczego kusisz mnie, bym brał cię tak ostro?
- Lubię to - jęknęła, wciskając twarz w poduszkę kanapy.- Lubię, jak
mnie pieprzysz, Adam. Nikt inny nie pieprzył się ze mną tak mocno. Bił mnie.
Ciągnął za włosy. Pieprzył w tyłek. Uwielbiam to. Wszystko. Nie każ mi
błagać.
Znowu uderzył ją w tyłeczek i zapiszczała.
- Może lubię słyszeć, jak o to prosisz, kochanie. Może właśnie dlatego
się waham i wmawiam sobie, że powinienem cię traktować delikatnie. Bo
wiem, że jeśli zrobię to powoli, to będziesz mnie prosić, abym cię pieprzył.
Zakołysała biodrami przy jego, niecierpliwie chcąc głębokich, mocnych
uderzeń. Dlaczego wciąż się wstrzymywał?
- Adam - szepnęła rozpaczliwie.- Proszę.
- O co prosisz?
- Rusz się.
Potarł jej tyłeczek, który piekł, ale pragnął kolejnego klepnięcia.
- Twój tyłeczek jest naprawdę czerwony - powiedział.- Zlałem cię za
mocno?
Czyżby celowo próbował doprowadzić ją do szaleństwa?
- Nie, podoba mi się. Chcę, abyś zrobił to mocniej. I chcę, byś pieprzył
mnie jeszcze mocniej - zakręciła biodrami, mając nadzieję, że zrozumie
aluzję.
Wreszcie zaczął się w niej zatapiać. Głęboko i zdecydowanie, tak jak
tego chciała. Kiedy jego dłoń znowu trafiła jej tyłeczek, krzyknęła, zaciskając
cipkę wokół jego penisa.
- Cholera, jesteś tak przyjemnie - powiedział Uderzył teraz w jej
nietknięty pośladek i znowu się zacisnęła, klujący ból spowodował, że jej
mięśnie zareagowały automatycznie. W ciągu kilku pchnięć i klepnięć,
osiągnęła swój szczyt, który wykrzyczała w poduszkę kanapy.
- Boże, żałuję, że nie mam ze sobą nieco lubrykantu. Tak cholernie chcę
teraz ukarać twój tyłek.
Potarł jej pomarszczoną dziurkę jednym palcem i jęknęła. Nie sądziła,
że będzie chciała więcej po tym niesamowitym orgazmie, który właśnie
doświadczyła, ale jej tyłeczek nagle poczuł się beznadziejnie pusty. Pokręciła
się, starając się wsunąć jego palec w siebie. Zapiszczała.
- Proszę. Weź mnie od tyłu.
Wysunął się. Miała lekkie zawroty głowy przez pochylanie się przez tak
długi czas, więc zajęło jej chwilę, aby uświadomić sobie, że ta miękka, ciepła,
mokra rzecz ocierająca się o jej obolały tyłeczek, była jego językiem. Nigdy
wcześniej jej tam nie lizał. Jej nogi zaczęły drżeć z przyjemności, jaka szalała
w jej rdzeniu. Niegrzeczne świństewko jego działań napędziło jej emocje w
piekielną żądzę.
- Adam - zawołała bez tchu.- Och Boże, to najseksowniejsza rzecz na
świecie.
Jego język zanurzył się w niej i jej kolana się poddały. Przylgnęła do
tyłu kanapy, żeby nie opaść na podłogę. Pocałował ścieżkę na jej tyłeczku i
dole pleców, aż wstał. Usłyszała, jak otwiera prezerwatywę i jej cipka
zacisnęła się. Zakładał prezerwatywy tylko wtedy, kiedy pieprzył ją w drugą
dziurkę. Och tak, nie mogła się doczekać.
- Szybko - poprosiła.
Potarł swym fiutem jej soki, nawilżając go, a następnie jego główka
potarła jej śliską dziurkę. Starał się wsunąć do środka.
- Niezbyt mokra - powiedział.- Nawet z nawilżaną gumką.
Nie obchodziło jej to. Pchnęła ku niemu, biorąc go do środka na kilka
centymetrów. Uwielbiała to pełne, gorące uczucie, które łaskotało jej skórę,
gdy wsuwał się w jej tyłeczek. Nawet podeszwy jej stóp zamrowiły na
świadomość jego inwazji.
- Jest dobrze - upierała się.- Wejdź głęboko.
Jego palce wsunęły się do jej cipki, zbierając jej wilgoć i wcierając ją
między ich połączone ciała. Jego penis wsunął się głębiej.
- Jesteś pewna?
Zawsze się martwił, że zrobi jej krzywdę. Że była krucha. Że pęknie.
Podejrzewała, że powinna być wdzięczna, że był taki ostrożny, ale nie
potrzebowała, by taki był. Może dlatego się wstrzymywał. Może nie sądził, że
była w stanie powiedzieć mu nie, ponieważ nigdy tego nie zrobiła. Bo albo nie
mogła, albo bała się tego zrobić. Nigdy zresztą nie chciała.
- Powiem ci, kiedy będziesz musiał się zatrzymać - powiedziała bez
tchu.
- Obiecujesz?
Skinęła głową.
Nie wziął jej tak głęboko jak lubiła, ale jego płytkie, szybkie pchnięcia
prędko powaliły ją na kanapę, na której wiła się w ekstazie. Z każdym
pchnięciem zanurzał się głębiej. Głębiej. Tak! Głębiej, Adam. Nie była pewna,
czy o tym pomyślała, albo wykrzykiwała na głos.
Kiedy niespodziewanie uderzył ją w tyłeczek, wygięła plecy i poczuła go
w sobie bardziej wyraźnie. Och! Wyprostowała powoli plecy, aby stanąć,
każde głębokie pchnięcie stymulowało ją w nieco innym miejscu, gdy kąt jego
penetracji się zmienił.
- Boże, Madison - Adam jęknął. Jedna z jego dłoni przesunęła się do jej
włosów i pociągnął ją do pozycji pionowej, druga przeniosła się do jej piersi,
aby ugniatać wrażliwe ciało, ciągnąć jej delikatny sutek, aż był tak samo
obolały, jak jej pusta cipka.
Nie wiedziała, dlaczego tak bardzo ją to podnieciło - wypełnianie od
tyłu. Jej pochwa falowała w skurczach niespełnionej potrzeby. Jej tyłeczek
protestował na tą inwazję.
Gorący oddech Adama łaskotał jej ramię w urywanych westchnieniach.
Zbliżał się do szczytu. Jego dłoń przesunęła się z jej piersi, między jej nogi.
Jego dłoń ocierała się o jej łechtaczkę; jego silne, zrogowaciałe palce
przesunęły się przez jej środek, zanurzając się sporadycznie w jej mokrym
otwarciu.
- Poleć ze mną, kochanie - powiedział łamiącym się głosem, szarpiąc ją
wymagająco za włosy.- Poleć.
Odpuściła, napinając się przy jego dłoni i penisie, gdy chwycił ją
orgazm. Rozkosz była tak wspaniała, że aż łzy popłynęły jej z oczu.
- Adam - szepnęła, gdy jego ciało szarpnęło się za nią.
Jęknął łamliwie i wykrzyczał nierozróżnialną mantrę przekleństw i
chaotycznych sylab.
Jak w ogóle mogła sobie pomyśleć, że była w stanie od niego odejść?
Przez niego nie mogła teraz chodzić. Obrazowo i po tym cudownie ostrym
pieprzeniu w tyłeczek, dosłownie.
Rozdział 7
Adam wypuścił z uścisku włosy Madison i przeciągnął jej ciało bliżej,
jego dłoń wciąż spoczywała władczo na jej cipce. Potarł dwoma palcami jej
przemoczone fałdki, powodujesz sporadyczne dreszcze jej ciała. Uwielbiał
fakt, że mógł jej dać tyle przyjemności. Uwielbiał, że była taka otwarta na
niego. Kochał ją.
Nigdy wcześniej nie czuł tej wszechogarniającej potrzeby posiadania
kobiety. Musiało to być coś więcej, niż pożądanie. Więcej, niż
zainteresowanie. Więcej niż przyjaźń. Nawet więcej, niż wdzięczność za
wszystko co dla niego zrobiła. Cholernie więcej, niż zwykłe zauroczenie. Nie
można było tego opisać słowami. Kochał ją. Dlaczego zauważył to dopiero
teraz, gdy pojawiło się zagrożenie, że odeszłaby?
- Madison?- wymamrotał przy jej wilgotnej od potu szyi. Objął ją
mocniej pod żebrami.
- T-tak?
Kochała go? Czy jakakolwiek kobieta, która była tak cudowna i dobra
jak Madison Fairbanks, byłaby zainteresowana kimś takim jak on?
Adam wziął głęboki oddech.
- Koch...
Rozległo się ostre pukanie w drzwi garderoby.
- Dziesięć minut - ktoś krzyknął z korytarza na zewnątrz.
Madison napięła się i odskoczyła. Przyglądając się, jak z trudem
wciągnęła z trudem majtki po swych drżących udach, jego serce niemal
pękło. Nie była w stanie spojrzeć mu w oczy. Rumieniec wstydu wpłynął na
jej piękną twarz. Po koncercie zabierze ją do łóżka i będzie trzymał jej nagie
ciało przy sobie tak długo jak chciał, brał ją delikatnie, powie jej że ją kocha.
Tysiąc razy. Na tysiąc sposobów. Powie jej. Pokaże jej. Będzie ją kochał.
- Jesteś piękna - powiedział, całując ją w nagie ramię, gdy starała się
ubrać sukienkę.
Uśmiechnęła się nieśmiało i jego serce ścisnęło się. Kochał ją tak
bardzo.
Jej niebieskie oczy uniosły się by spotkać jego na chwilę i jej rumieniec
się pogłębił.
- Dziękuję.
- Chcesz dzisiaj obejrzeć koncert?
- Oczywiście. Nie przegapiłabym go - pocałowała go w policzek.- Jest
tutaj łazienka? Czy muszę przemaszerować ze wstydem?- zrobiła krok w bok i
skrzywiła się.- Kuśtykać ze wstydu?
- Dobrze się czujesz?
- Lepiej niż kiedykolwiek - powiedziała bez tchu.
Położył dłoń na dolnej części jej pleców i nakierował ją do toalety.
Zamknęła się na dwa zamki, kiedy wyrzucił zużytą prezerwatywę i umył się w
zlewie.
Kolejne pukanie do drzwi garderoby.
- Adam, jesteś tam?
- Minuta - krzyknął.
- Nie masz minuty.
- Madison, jesteś gotowa?- pospiesznie schował swojego niedawno
umytego i wciąż wilgotnego penisa do spodni.
- Idź już - powiedziała.- Później cię złapię.
Naprawdę chciał ją wziąć w ramiona, kiedy pojawi się za kulisami.
Chciał ją wszystkim pokazać. Ta piękna, wspaniała, kobieta o seksownym tyłku jest
moja. Możecie patrzeć - i to z zazdrością - ale nie dotykać. Odkąd się poznali,
oddała się tylko jednemu mężczyźnie. Jemu. I tak miało zostać. Chociaż o to
nie prosił, to dlaczego myśl o tym, że była mu wierna powodowała, że pierś
aż puchła mu z dumy? Nie widział, ale tak było.
- Nie zaczną beze mnie - powiedział.- Mogę zaczekać kilka minut.
- Ja... uch... potrzebuję nieco prywatności.
Zachichotał. Jakim cudem wciąż była taka wstydliwa w jego obecności
wobec wszystkiego, co dotyczyło jej ciała?
- Dobra, pójdę, ale chcę zobaczyć jak stoisz w narożniku sceny pod
koniec pierwszej piosenki.
- Będę tam.
Kiedy Adam zjawił się za sceną, cały zespół czekał z niecierpliwością.
Ich ostre spojrzenia uderzyły prosto w niego. Adama gówno obchodziło, że
byli wkurzeni. Był zakochany.
Jack podał mu jego srebrną gitarę i podłączył ją do bezprzewodowego
nadajnika z tyłu jego paska.
- Koncert rozpoczął się pięć minut temu - burknął Shade.
- Nie słyszałem żadnej muzyki.
- Wiem, że twój kutas wiele dla ciebie znaczy, ale musisz jaśniej
wyznaczyć sobie priorytety.
- Nie zaczynaj ze mną - Adam warknął. Nie mogli chociaż jednego dnia
się nie kłócić? Tak, spóźnił się pięć minut, no i co? Martwił się o Madison.
Musiało ją boleć. W przyszłości będzie nosić tubkę z lubrykantem w kiszeni,
kiedy jej seksowny i zawsze chętny tyłeczek będzie w zasięgu jego ręki.
Owen, który zaczynał koncert, pokręcił głową na ich dwójkę.
- Będziemy tutaj stać i przysłuchiwać się jak na siebie warczycie, czy
mam już zacząć?
Adam wsadził do jednego ucha zatyczkę, do drugiego zaś słuchawkę.
- Skąd ten poślizg?- głowa ich operatorów dźwiękowych krzyknął do
jego słuchawki.
- Adam się pieprzył. Znowu - powiedział Shade.- Wiesz, jaki jest. Dwie
dziewczyny na jedną noc. Trzy. Cztery. Nie dyskryminuje żadnej, jeśli ma
waginę.
I kto to mówił.
- Zamknij się - powiedział Adam. Nie był pewien, czy zasłużył na swoją
reputację. Szczególnie w ciągu ostatnich miesięcy. Kilka lat temu? Pewnie.
Posuwał wszystko, co stało wystarczająco długo na nogach, aż zasadził
swego penisa do środka. Ale teraz? Wyznaczył sobie priorytety. Albo raczej
próbował. Zdawało się, że nikt nie zauważył jego wysiłku w staraniu się bycia
czystym i trzeźwym albo tym, że próbował wejść w stały związek. Nie był już
nieodpowiedzialnym szczeniakiem. Czy kiedykolwiek zapomni o swych
błędach z przeszłości? Madison wydawała się być jedyną osobą, która
widziała kim się stawał. Cała reszta zdecydowała go już dawno skreślić i
trzymali go w dziurze, którą mu wybrali. W tym momencie było w ogóle
możliwe się z niej wygrzebać?
- Idź, Owen - Hawkeye, ich operator dźwięku, powiedział do ich
słuchawek.- Reszta z was pójdzie z prądem.
Owen wszedł na scenę, grając solówkę na swym bassie, którą wspierało
twarde i ciężkie uderzenia perkusji Gabe'a.
Adam podniósł kostkę przymocowaną do gryfu jego gitary. Podrapał się
w nos tyłem nadgarstka i natychmiast ogarnął go zapach Madison. Wciągnął
głęboko w płuca jej zapach i zwalczył pokusę, by oblizać palce. Jak miał się
skoncentrować na koncercie z zapachem jej słodkiej cipki na jego całej lewej
dłoni?
- Cholernie egoistyczny i nieodpowiedzialny - Shade mruknął pod
nosem.
Adam zesztywniał i opuścił dłoń, aby móc się skupić na kwestii Shade'a.
- W czym masz problem?
- Ty jesteś problemem, Adam - powiedział Shade.- Spójrzmy na twoje
zachowanie z ostatnich dwudziestu czterech godzin, gdy byłeś na osobności.
Paliłeś trawkę za sceną przed koncertem - pokazywał zbrodnie Adama na
placach.- Zabrałeś limuzynę bez powiedzenia o tym, więc reszta z nas musiała
znaleźć taksówkę. Spóźniłeś się trzydzieści minut na kontrolę dźwięku. Niemal
rozpocząłeś zamieszki przed stadionem. Byłeś był zajęty pieprzeniem się z
jakąś dziwką, żeby zdążyć na koncert na czas.
Adam zamachnął się na niego. Pieprzenie na niego było jedną sprawą;
wyzywanie Madison od dziwek było posunięciem za daleko. Niestety, Kellen
stanął między nimi, zanim pięść Adama połączyła się z twarzą Shade'a.
- Teraz nie ma na to czasu - powiedział Kellen.- Adam, twoja kolej.
Pieprzyć koncert. Adam chciał skopać dupsko Shade'owi. Tylko dlatego,
że Adam chciał spędzić czas z Madison kosztem swoich innych obowiązków,
to stał się nieodpowiedzialny. Naprawdę? Nawet jeśli, to dlaczego Shade
uważał, że był to jego zakichany interes? Adam nie był odpowiedzialnością
Shade'a. Pieprzyć go.
Adam usłyszał bębnienie, które zaczynało jego gitarowe intro. Jego
dłonie znalazły znajome struny i zaczął automatycznie grać. Powinien właśnie
być na miejscu na scenie podświetlonym czerwonym reflektorem. Jeśli tylko
Shade przestałby wtykać swój arogancki nos w nie swoje sprawy i przestał
wkurzać Adama, to Adam mógłby skoncentrować się na tym, co robił. Wszedł
na scenę grając, udając że jego wejście było częścią koncertu. Tłum nie
rozpoznał różnicy. Kiedy światło oświetliło go w purpurowej aurze, tłum
wybuchł krzykiem podniecenia. Taa, tylko spróbuj pociągnąć ten zespół beze mnie,
dupku.
Shade wbiegł na scenę i stanął na jej środku, napędzając okrzyki
bojowe, które przeraziłyby samych Spartan. Tłum ryknął jeszcze głośniej.
Sukinsyn.
Jeśli Adam nie kochałby tak bardzo muzyki Sole Regret, to opuściłby
zespół - i bzdury Shade'a - już dawno temu.
Z palcami latającymi po strunach w pobliżu ciała jego gitary, kiedy grał
jedną z najbardziej rozbudowanych solówek, Adam dostrzegł ruch w rogu
sceny. Odwrócił głowę, aby dostrzec iż Madison go obserwuje z zaciśniętymi
dłońmi przy sercu. Powinien zagrać coś tylko dla niej. Zastanawiał się, czy
spodobałoby się jej to. Blisko końca swej solówki, uniósł pionowo szyję swej
gitary blisko swej twarzy i zaciągnął się jej zapachem. Wciągnął go głęboko w
płuca i zamknął oczy. Dzięki Bogu, że pachniała jak miodowy grzech.
Niechętnie poruszając dłonią, Adam niespiesznie opuścił swą gitarę, by
ta spoczęła przy jego nagle pobudzonym penisie. Nie był to najlepszy czas ani
miejsce na bycie podnieconym, ale nie mógł na to nic poradzić. Jej zapach to
z nim zrobił. Wszystko w niej go do tego doprowadziło.
Stadion wybuchnął okrzykami, gdy zakończył swoją solówkę i ruszył do
brzegu sceny. Tak głośno jak tylko mógł być tłum, Adam dostrzegł we
wrzasku, jak ręka Madison unosi się w powietrzu w podnieceniu. Nigdy
wcześniej na jego koncertach się tak nie cieszyła. Zawsze się
powstrzymywała i próbowała być niezauważona. Zastanawiała go ta nagła
zmiana w niej. Cieszył się, że się dobrze bawiła, ale nie był pewien, czy chciał
by się zmieniła. Była jak kotwica dla jego wiejących żagli. Musiał wiedzieć, że
tam dla niego była, nawet jeśli nie widział jej przez tygodnie, czasami
miesiące na raz.
Piosenka skończyła się i Shade ruszył na przód sceny, rozmawiając z
tłumem jak to byli do tego skłonni wokaliści.
- Jak się dzisiaj macie, Dallas-Fort Worth?
Tłum ryknął jak na zawołanie. Adam zerknął na Madison. Pomachała
mu nieśmiało, a następnie uśmiechnęła się i spuściła oczy. Nie mógł dostrzec
koloru jej twarzy z tej odległości, ale wiedział, że się czerwieniła. Uwielbiał,
kiedy się rumieniła.
Shade wciąż gadał z tłumem. Z tego co Adam słyszał, to równie dobrze
mógł mówić jak dorosły w kreskówce Peanuts. Ciężkie uderzenia basowych
bębnów Gabe'a trzasnęły i Adam skupił się na kolejnej piosence, która
właśnie się zaczęła. Naprawdę był dzisiaj nieskoncentrowany, a musiał
wreszcie się skupić na swojej grze. Musiał zabawić fanów. Za jakąś godzinę
będzie mógł się skoncentrować na zapewnieniu rozrywki Madison.
Adam pobiegł na przód sceny obok Shade'a kurwy-na-czyjąś-uwagę
Silvertona i pochylił się do tłumu, grając ciężkie i mocne riffy ku fanom, którzy
stali najbliżej.
- Adam, jesteś bogiem!- ktoś krzyknął.
Uśmiechnął się. Słyszałeś, Shade? Myślą, że jestem bogiem.
- Kocham cię, Shade - krzyknął ktoś inny przez megafon.
Sukinsyn.
Adam zauważył rozbawione uśmiechy na twarzach kilku osób na
widowni wiedział, że Kellen posuwał go od tyłu. Robił tak na każdym
koncercie. Tłum uważał, że było to zabawne, więc Adam pozwalał na to.
Wiedział, że Kellen nigdy nie zrobiłby czegoś takiego, aby kogoś zranić - no
cóż, może z wyjątkiem tych kochanek, które przywiązywał do łóżka. Ale
prosiły się, aby otrzymać swoją karę. Adam zastawiał się, czy Madison
spodobałoby się coś takiego. Wszystkie wskazywały na kurwa tak.
Shade wyminął Adama, aby móc śpiewać fanom, którym Adam
poświęcił swą uwagę. Poważnie, koleś? Adam przewrócił oczami na Shade'a i
potruchtał na przeciwną stronę, wspinając się na platformę i grając fanom na
krzesłach stadionu. Wskazał gryfem na podekscytowany tłum, którzy krzyknął
entuzjastycznie. Odsunął gryf z powrotem do siebie i znowu do przodu. Cały
stadion ryknął jednocześnie. Wkrótce wiwatowali. A kiedy zakołysał się na
palcach, podskoczyli jednocześnie.
Adrenalina zalała jego ciało i zaczął kołysać się do rytmu. Jego
publiczność zrobiła to co on, podskakując w górę i w dół wraz z muzyką.
Adam uwielbiał interakcje z tłumem. Zwłaszcza z tym, który tak chętnie szedł
w jego ślady. Czasami mieli tandetną publiczność, ale w większości ich fani
byli szalenie zabawni. Publiczność po przeciwnej stronie stadionu zaczęła
ryczeć i Adam spojrzał w tamtą stronę, by dostrzec, iż Shade stoi blisko
Madison, która ledwo co była ukryta za skrzydłem. Shade uderzał pięścią w
powietrzu, aby nakręcić do szaleństwa drugą część tłumu.
I zaczęła się konkurencja. Czyja strona stadionu zacznie krzyczeć
głośniej, skakać wyżej, bardziej oszaleje? Owen i Kellen ruszyli na środek
sceny, aby zaangażować się w szał środka publiczności. Najbardziej szalone
skurwysyny zawsze wymiatały na środku. Kilku tańczyło agresywnie i ich ciała
szybko się odbijały jak w zupełnym chaosie.
Pod koniec drugiej piosenki, Adam już był mokry od potu. Jego koszulka
przylegała do jego pleców, a włosy do twarzy. Otarł dłoń o dżinsy, żeby jego
palce nie ślizgały się po strunach gitary, kiedy zagrali kolejny utwór. Chciałby
powiedzieć, że jego część stadionu była teraz bardziej nakręcona, ale musiał
przyznać, że cała publiczność wrzała.
Adam przesunął się do mikrofonu Owena i krzyknął:
- Wiecie skurwysyny jak wymiatać!
Przez ryk, jaki wyprodukowała publiczność, oczywiście się zgodzili.
Shade posłał mu uśmiech.
- Co powiedziałeś, Adam? Jesteś gotowy rozpalić swoje palce?
Niczym para, napięcie między nimi wyparowało. W tej chwili wszystko
co się liczyło, to muzyka,którą dzielili.
- Podpal mnie - powiedział Adam.
Tłum ryknął w uznaniu, kiedy Adam zaczął intro do „Light Me.” W tym
czasie reszta weszła w piosenkę i pozwolił odpocząć swej lewej dłoni na pół
sekundy, jego palce faktycznie płonęły. Uwielbiał to wyzwanie, by zagrać to
intro na żywo. Jedynie solo długie na minutę oferowało większą próbę jego
umiejętności. Adam był na takim haju, kiedy napisał „Light Me”, że był
zdziwiony, iż był w stanie znaleźć struny, a jeszcze bardziej, że skomponował
jego najbardziej natchniony utwór. Zastanawiał się jaką magię był w stanie
stworzyć teraz, gdy był trzeźwy. Za błogosławieństwo trzeźwości mógł
podziękować tylko jednej osobie.
Adam odszukał Madison w rogu i dostrzegł, że przyglądała mu się z
uwielbieniem. Wolał bardziej widzieć tą minę w łóżku, ale przy niepodzielnej
uwadze piętnastu tysięcy ludzi, na jej opinii zależało mu najbardziej.
Pod koniec występu Sole Regret, Adam był przegrzany, a jego ubrania
były przesiąknięte potem. Pomimo całej masy wykorzystanej energii, był zbyt
podekscytowany, aby być zmęczony. Miał mnóstwo energii do spożytkowania,
a gdy Madison zrobiła kilka kroków do sceny, aby go objąć, wiedział
dokładnie jak chciał wysuszyć ostatnią kroplę swej siły.
Rozdział 8
Madison nie miała nic przeciwko wilgoci koszulki Adama, gdy objęła go
mocno i wtuliła twarz w jego ramię. Nie mogła powstrzymać swego języka od
zlizania słonego potu z jego szyi. Gitara, która wbijała się w jej brzuch,
sprawiła, że jeszcze bardziej była go świadoma.
Oglądanie Adama podczas koncertu i rozumienie ile znaczyła jego
muzyka dla tak wielu ludzi, napawało ją dumą. I zmartwieniem. Nie mogła
konkurować z tłumem czy jego muzyką. Może i mogłaby go skraść z tego
świata i zatrzymać tylko dla siebie, ale nie miała celu, aby przeszkodzić mu w
jego karierze muzycznej. Nie miała prawa żądać od niego więcej czasu,
ponieważ mogłoby to wpłynąć na jego dalszy sukces. Mimo to, jak mogła dać
z siebie wszystko w tym związku, oczekując w zamian tak niewiele? Będzie z
nim kiedykolwiek szczęśliwa? Byłaby szczęśliwa bez niego?
Objęła go mocniej, wciąż przyciągając bliżej. Nigdy nie miała tak
sprzecznych myśli, gdy byli razem, lecz tylko wtedy, kiedy musiała się
zmierzyć z jego niesławą. A sława była częścią tego, kim był. Musiała się z
tym uporać, albo ten związek nigdy się nie uda.
- Muszę wziąć prysznic - potarł nosem o jej ucho, jego zdyszany oddech
połaskotał kilka włosków na jej karku.- Chcesz do mnie dołączyć?
Skinęła głową i objęła go mocniej.
- Chodźmy do hotelu - szepnął jej do ucha.- Nie mogę się doczekać,
kiedy będę z tobą sam. Czuję twoją cipkę na całej lewej dłoni. Za każdym
razem kiedy ją poczułem, chciałem powiedzieć pieprzyć koncert i zaciągnąć
cię w jakieś zaciszny kątek, aby się z tobą ostro pieprzyć.
Nie wiedziała, czy ma się cieszyć, iż powiedział jej jak bardzo jej
pragnął, czy powinna się czuć winna za rozproszenie go na cenie. Tak wiele
osób polegało na nim, by dał z siebie wszystko.
- Przepraszam - powiedziała w jego pierś.
- Za co?
- Że ci wszystko utrudniam.
Odsunął się i złapał jej twarz w dłonie, przechylił jej twarz do tyłu, aby
nie miała innego wyjścia, tylko musiała spojrzeć mu w oczy.
- Nie wiem czym się tak martwisz, ale przestań. Zaczyna mnie to
wkurzać - nie brzmiał ani trochę na złego. Uśmiechnął się i pocałował ją w
czubek nosa.- Nie chcę byś przez resztę nocy martwiła się o cokolwiek, z
wyjątkiem tego jak będziesz chciała, bym się z tobą kochał.
Zepchnęła siłą swe obawy na tył głowy. Wiedziała, że kiedy będą razem
na osobności, wszystkie troski jakie na niej ciążyły, nie będą nawet brane pod
uwagę. Potrafił sprawić, że zapominała o wszystkim. Oprócz niego.
- Może apartament hotelowy ma wannę dla dwojga - szepnęła.
- Kochanie, o ile mi wiadomo, to wszystkie wanny są wykonane dla
dwóch osób.
Podał swój sprzęt niespokojnemu technikowi, wziął Madison za rękę i
poprowadził na tył stadionu, gdzie limuzyna czekała na zespół. Owen i Kellen
już siedzieli w samochodzie.
Owen odkrył pojemnik z piernikami Adama i pochłaniał je jeden po
drugim. Zdawał się być nieświadomy tego, że młoda kobieta szarpała go za
pasek.
- Chcę go zobaczyć - powiedziała jego towarzyszka. Odpięła mu już
rozporek i zanurkowała dłonią do środka, zanim Madison i Adam zajęli swoje
miejsca naprzeciwko nich. Adam odchrząknął, aby zwrócić na siebie uwagę
Owena i skinął głową na Madison unosząc brwi.
Owen złapał rękę dziewczyny i wyciągnął ją ze swoich spodni.
- Później - powiedział.- Mamy towarzystwo.
Najwyraźniej Kellen nie liczył się jako towarzystwo. Madison doszła do
wniosku, że Owen bawiłby się teraz znacznie lepiej, jeśli nie pokazałaby się.
- Nie zwracajcie na mnie uwagi - powiedziała Madison. W rzeczywistości
też chciała go zobaczyć - zwłaszcza, że dziewczyna, która była
zainteresowana przebitym znowu przepuściła atak na krocze Owena.
- Czy to nie moje ciasteczka?- Adam krzyknął i wyszarpnął Owenowi
pojemnik z rąk. Na dnie zostało kilka pierników. Adam wepchnął je do ust,
rzucając pojemnikiem w głowę Owena.- Gnojek - powiedział z ustami pełnymi
ciastek.
- Były pyszne. Twoja dziewczyna zrobiła je dla ciebie?- Owen zapytał
droczącym tonem.
- Tak, zrobiła je dla mnie. Nie dla ciebie.
Na fakt, że Adam nie zaprzeczył, iż była jego dziewczyną, Madison
musiała zawalczyć o powietrze. Chwycił jej dłoń i ścisnął zachęcająco.
Wyglądała aż na tak zdziwioną? Czuła się jak płochliwy koń, który miał zostać
osiodłany po raz pierwszy. Naprawdę się to działo? Adam uznał ją jako swoją
dziewczynę? Publicznie? Jakie będzie jej życie, kiedy media dowiedzą się, że
się umawiali? Jej twarz będzie zaśmiecać wszystkie portale internetowe i
brukowce? A może zazdrosne fanki będą wytykać Madison każdy błąd i
stwierdzą, że nie jest wystarczająco dobra dla doskonałego Adama Taylora?
Była na to gotowa? Nie było wątpliwości, że była gotowa by pokochać tego
mężczyznę, ale nie była taka pewna co do kochania gwiazdy rocka.
- Gdzie jest Force i Shade?- zapytał Adam. Przekręcił szyję, aby spojrzeć
przez okno.
- Nie lubisz czekać na innych?- zapytał Owen.- Wkurza cię, kiedy twoi
kumple nie szanują twojego czasu?
Adam prychnął i pokręcił głową.
- Nie zaczynaj i ty.
- O czym on mówi?- zapytała Madison.
- Shade wkurzył się, że spóźniłem się pięć minut na koncert - Adam
przewrócił oczami, jakby to Shade był nieuprzejmym dupkiem.
- Spóźniłeś się przeze mnie?- zapytała Madison.
- Nic nie szkodzi - powiedział Adam.- Przejdzie mu.
- Och wow, czuję go, Tags - powiedziała kobieca towarzyszka Owena.
Jej cała ręka znalazła się w spodniach Owena i ruszyła się z przodu jego
spodni.- Właśnie taki jest, gdy jesteś twardy? Och! Zostawiasz go, gdy się
pieprzysz?
- To jedyny powód, dlaczego go sobie sprawiłem. Jest fantastycznie.
Madison zapamiętała, aby podzielić się tym smakołykiem z Kennedy.
Ulży jej, gdy się dowie, że Owen przebił swojego penisa dla przyjemności, a
nie bólu.
Wolna ręka młodej kobiety przesunęła się do krocza Kellena. Siedział
obok Owena bez koszulki i spocony, jego długie, ciemne włosy przykleiły się
do jego nagiej piersi. Mocny rumieniec wykwitł na jego ostrych kościach
policzkowych, nawet gdy zapytała:
- Ty też masz takiego, Cuff?- spytała, pieszcząc go przez dżinsy.- Mogę
go poczuć?
- Uch, nie - Kellen ściągnął jej dłoń ze swego krocza i opuścił na udo
Owena.
Odwróciła się wtedy i wyciągnęła rękę w stronę Adama. Rozpoznając jej
zamiar, Madison wsunęła się na kolana Adama, blokując Pannie Dotykalskiej
znalezienie jej celu. Madison spojrzała krzywo na odważną kobietę, której
wzrok prześlizgnął się od nagle ukrytych kolan Adama do twarzy Madison.
- Adam ma przebitego penisa?- zapytała.
- To nie twój interes - powiedziała Madison.
- Jestem pewna, że jego palce poruszają się bardzo szybko, gdy cię tam
pociera, co nie? Powinnaś go poprosić, aby zagrał solo z „Light Me” na twojej
cipce. Powinnaś dojść w jakieś pięć sekund - fanka skinęła na kolana
Madison, uniosła brwi w górę i dół, a następnie parsknęła śmiechem.
Gdy Madison wpatrywała się w nią, jakby uciekła z wariatkowa dla
dziewek, Panna Dotykalaska przestała się śmiać, prychnęła.
- Stara świętoszka.
Madison zjeżyła się.
- Naprawdę działasz mi na nerwy - powiedział Owen, wyciągając jej
rękę ze swoich spodni, poprawił się tak dyskretnie jak mógł i zapiął rozporek.-
Żegnam.
Pochylił się by otworzyć drzwi, powiedział coś do jednego z ochroniarzy
ma zewnątrz i dziewczyna zniknęła w mgnieniu oka.
- Niby odkąd według ciebie dziewczyna jest nieznośna, kiedy możesz ją
przelecieć?- zapytał Kellen.
- Madison nie musi patrzeć, jak ktoś się tak zachowuje - powiedział
Owen.- Jest... miła.
Miła. Nie zabrzmiało to jak komplement. Madison wciąż napotykała
kobiety, które naturalnie obcowały z zespołem i bycie miłą nie było pierwszym
określeniem, jakie przyszło jej do głowy. Może właśnie dlatego czuła, że jest
nie na miejscu.
- Robi także najlepsze pierniki jakie kiedykolwiek jadłem - dodał Owen.
Adam warknął i spróbował go kopnąć, niemal zrzucając Madison w tym
procesie.
Perkusista zespołu z czarno-czerwonym irokezem, po tatuowaną głową i
zaskakująco zielonymi oczyma, wsunął się na miejsce obok Owena. Jeżeli
Adam był wilgotny, a Kellen mokry, to Gabe był przemoczony. Madison nie
miała pojęcia jakim cudem Owen wyglądał, jakby dopiero co wyszedł z
salonu piękności. Nawet kosmyk jego włosów nie był źle ułożony.
- Hej, Gabe, gdzie jest Shade?- zapytał Adam.
Teraz gdy Panna Dotykalska zniknęła z samochodu i Adam nie był już
narażony na molestowanie seksualne, Madison próbowała zsunąć się z jego
kolan. Objął ją i powstrzymał przed ucieczką.
- Myślę, że znowu kłóci się przez telefon z Tiną - powiedział Gabe.
- Może to zrobić w hotelu - powiedział Adam.- Jedźmy.
- Spokojnie, Adam - powiedział Kellen.
- Gdyby siedziała ci na kolanach taka kobieta, to byłbyś spokojny?
Madison zaczerwieniła się. Nie wierzyła, że to powiedział.
- Cóż, nie. W takiej sytuacji to już bym nie miał spodni - powiedział
Kellen.- Ale raczej nie chcesz wkurzać Shade'a jeszcze bardziej. Ma zły dzień.
- Założę się, że mnie za to wini - powiedział Adam.- Tak jak za całą
resztę.
Shade wszedł do samochodu i zajął miejsce obok Adama i zamknął
drzwi. Ktoś poklepał w dam samochodu i ten ruszył do przodu.
Shade wciąż ściskał telefon w dłoni i zaszczycił ich nawet spojrzeniem,
chociaż trudno było to stwierdzić, gdyż jego oczy zawsze były zakryte parą
okularów avaitor. Podczas gdy Owen entuzjastycznie opisywał Kellenowi,
który był zainteresowany, i Gabe'owi, który nie był, jakiś sex klub w San
Antonio, Adam wsunął dłoń pod spódniczkę Madison, aby pogładzić ją po
wnętrzu uda. Shade wyglądał przez przyciemnione okno, nie odzywając się
do nikogo słowem. Madison poczuła ogromną chęć, aby go wysłuchać.
Wyciągnęła rękę w jego kierunku i otworzyła usta, by zadać mu pytanie, ale
rozmyśliła się i zamknęła je.
- No dalej, Gabe - powiedział Owen.- Dobrze się tam bawiłeś.
- Mówiłem ci - powiedział, przesuwając palcem po swojej głowie, gdzie
graniczył irokez.- Pracuję nad sprawą z Melanie.
- Jaką sprawą?- Owen zapytał z uśmieszkiem.- Zalicza baterie i
generator na gaz?
Ściągając razem brwi, Gabe przygryzł wargę i walnął Owena w udo.
- Nad związkiem. No wiesz, zaangażowanie?
- Nigdy o tym nie słyszałem - stwierdził Owen i dźgnął łokciem w żebra
Owena.
Madison zwróciła uwagę na Gabe'a. Nie wiedziała, że któryś z członków
zespołu związał się z jakąś kobietą przez cały rok, odkąd ich poznała. Jeżeli
Gabe'owi się udało, to może Adam mógłby spędzać z nim czas, podczas gdy
pozostała trójka zajęłaby się groupies. Albo poszła do sex klubu. Albo wzięła
udział w czymkolwiek, co wymagałoby penisa Adama.
Niebieskie oczy Owena przesunęły się do Adama i natychmiast
przesunęły do Shade'a. Najwidoczniej był na tyle mądry, by nie pytać o to
Adama przy Madison.
- Pójdziesz, co nie, Shade?
Na dźwięk swego imienia, Shade oderwał wzrok od ciemnej ulicy i
spojrzał na wnętrze samochodu.
- Co?
- Do tego klubu w San Antonio, o którym słyszałem. Pójdziesz, racja?
- Sex klub?- zapytał Shade, jakby to była ich najzwyklejsza wycieczka.
- O tak.
- Kiedy?
- Pojutrze?
- Ekskluzywnie?- zapytał Shade.
- Tak.
- Wchodzę w to.
Owen znowu spojrzał na Adama. Madison czuła, że chciał go zapytać,
czy pójdzie, a ona chciała usłyszeć odpowiedź Adama. Często chodził do sex
klubów? Właśnie tam nauczył być takim cudownym kochankiem? Nie była
nawet pewna co się działo w sex klubach. Zakładała, że seks, ale było tak jak
w burdelu czy jedna wielka orgia?
- Co robicie w sex klubach?- Madison zapytała Owena.
Uda Adama zesztywniały pod nią.
Owen spojrzał nerwowo na Adama. Madison odwróciła głowę i
dostrzegła, że Adam wbija lodowe sztylety w basistę.
- Nic, co by cię zainteresowało, skarbie - powiedział Owen.- Albo Adama
- dodała, machnąwszy ręką.
Oczywiście, że Adam nigdy by się czymś takim nie zainteresował. Jasne.
Nie zamierzała tak łatwo odpuści.
- Uprawiacie tylko seks z nieznajomymi przed wszystkimi?
- Jeżeli taki jest twój fetysz - powiedział Kellen.
Serce Madison przyspieszyło.
- To twój?- zapytała go, zatraciwszy się w jego ciemno brązowych
oczach. Ten mężczyzna miał w sobie niepodważalną siłę. Nie mówił zbyt wiele
przy niej, ale zawsze była go świadoma. Owen zwrócił na siebie jej uwagę
swoją nieustanną interakcją, ale Kellen swą obecnością.
- Seks przed publicznością?- Kellen pokręcił głową.- Nie, nie bardzo. To
bardziej w stylu Adama.
- Nie mów jej tego - powiedział Adam.- Jeszcze ci uwierzy.
Shade pochylił się nad siedzeniem i wsunął rękę na kolano Madison.
- Sądzę, że powinnaś przyjechać do San Antonio i przylączyć się do nas,
kochanie. Zawsze się zastanawiałem co jest takiego w tobie, że Adam jest
tobą wciąż zainteresowany. Jak dla mnie jesteś słodka. Co ukrywasz pod tym
cnotliwym zachowaniem? A pod spódniczką?
Adam chwycił dłoń Shade'a i zmiażdżył mu palce w uścisku.
- Nie dotykaj jej.
Shade zachichotał.
- Widzisz? Jest teraz wkurzony. Hej, Adam, co jest w niej takiego
wspaniałego? Świetnie obciąga, czy jak?
Zanim zdążyła powiedzieć Shade'owi, by się odpieprzył, Madison
wylądowała na siedzeniu obok Adama, kiedy ten zrzucił ją ze swych kolan i
skoczył na Shade'a. W ciągu kilku sekund rozszalała się bójka na tyłach
limuzyny. Adam walnął go kilka razy, zanim Shade znalazł wystarczająco
dobre podparcie, aby odepchnąć go na tylne siedzenie. Adam walnął na nogi
Kellena i Owena, zanim znowu rzucił się w stronę Shade'a.
Z grzmiącym sercem w piersi, Madison chwyciła Adama za tył koszulki i
spróbowała go odciągnąć od Shade'a.
- Przestań!
Momentalnie znalazła się przy czyjej twardej piersi i ktoś chwyciwszy ją
za nadgarstki, przycisnął jej ręce do boków.
- Niech się biją - głęboki głos Kellena powiedział jej do ucha.- Narastało
to od tygodni.
Madison starała się uwolnić, ale Kellen był nie tłukło silny, ale
najwidoczniej znał też technikę, która całkowicie ją unieruchomiła.
- Jednemu z nich stanie się krzywda - powiedziała Madison.
Ostre i szybkie ciosy Adama i Shade'a zaczęły już zwalniać i stawały się
mniej bolesne. Mniej niż minutę później, odsunęli się od siebie, patrząc na
siebie wściekle. Okulary Shade'a były zgięte i wisiały krzywo. Pełna, dolna
warga Adama krwawiła. Czerwony ślad ciemniał mu na policzku.
- Mam dość twoich gówien, Shade - Adam krzyknął.- Kurwa, mam tego
dość?
- Co? Chcesz odejść?- Shade odpowiedział.- Śmiało. Odejdź. To możne
znajdziemy kogoś na twoje miejsce, kto będzie pokazywał się na czas, nie
będzie myślał, że pieprzenie jest ważniejsze od oddychania, nie będzie na tyle
głupi, żeby palić trawkę za sceną podczas prób i nie będzie najbardziej
bezmyślnym dupkiem, jakiego kiedykolwiek spotkałem.
Serce Madison zatłukło w jej klatce piersiowej. Co Shade miał na myśli,
że Adam palił trawkę za sceną? Ostatnio? Dlaczego ukrywał przed nią coś
takiego? Dlaczego skłamał? I jeżeli kłamał wobec czegoś takiego, jak mogła
wierzyć w to co mówił?
- Tak, może odejdę - Adam wrzasnął.- Przynajmniej nie będę musiał
znosić pieprzenia takiego ego maniaka jak ty.
- Nikt nie odejdzie - powiedział Kellen.- Musicie przestać się nawzajem
celowo wkurzać. To niedojrzałe.
Adam i Shade spojrzeli zdumieni na Kellena.
- To oczywiste, że to robicie - powiedział Owen. Jeśli Adam i Shade nie
zgadzali się we wszystkim, to Owen i Kellen zdawali się zawsze trzymać
sztamę.- Adam wie, jak Shade'a wkurza spóźnianie, więc kiedy ma okazję by
to zrobić, to się spóźnia.
Adam spuścił wzrok i spojrzał na swoje zaczerwienione kostki.
- A Shade zrobi wszystko, żeby mu się odgryźć - Owen kontynuował.-
Wie, że Adama wkurzyłoby, gdyby podbił do jego dziewczyny, więc co musi
zrobić? Podbić do jego dziewczyny.
- Może jestem nią szczerze zainteresowany - powiedział Shade swym
głębokim, gburowatym głosem. Ściągnął swoje zniszczone okulary i wepchnął
je w kieszeń.
Shade miał piękne ciemno niebieskie oczy, które otaczały grube, czarne
rzęsy. W ich głęboki wirowała cała masa emocji. Madison zastanawiała się
dlaczego ukrywał tak piękne oczy za okularami przeciwsłonecznymi o każdej
porze dnia i nocy.
- Tak?- zapytał Adam.- Jeżeli jesteś nią zainteresowany, to jak ma na
imię?
Shade wzruszył ramionami i pokręcił głową.
- Jakby mnie to obchodziło.
Owen westchnął ciężko.
- Może nadeszła pora, byście się przeprosili...
- Ja go nie przeproszę - Adam warknął.
- Do kurwy, za co mam go przeprosić?- Shade ryknął.
Owen przewrócił oczyma i pokręcił z irytacją głową. Gabe, który siedział
naprzeciwko Shade'a, podniósł nogę i trącił Shade'a w kolano swym palcem.
Gabe spojrzał ostro na Shade'a i ten zatonął na swoim miejscu, żeby znowu
wyjrzeć przez okno. Madison wypuściła powietrze, które nie zauważyła, że
wstrzymywała.
Limuzyna zwolniła i wjechała na podjazd. Kiedy samochód zatrzymał się
przed hotelem,Shade już był przy drzwiach, zanim kierowca okrążył
samochód, by mu je otworzyć.
- Jacob - zawołał Gabe.- Zaczekaj - wytoczył swoją długą i chudą postać
z siedzenia i pobiegł za Shade'em.
Madison słyszała, jak Shade mówi pod nosem do Gabe'a:
- Kurwa, zabiję go.
- Wiesz, że tak robi - powiedział Gabe.- Nie pozwól, by to na ciebie
wpłynęło.
Uścisk Kellena zelżał na nadgarstkach Madison i rzuciła się na fotele,
aby dotknął kciukiem wargę Adama.
- Nie powinieneś się bić. Ktoś mógł zostać poważnie ranny.
- Nie zaczynaj - powiedział Adam. Odepchnął ją i wysiadł z samochodu.
Zawahała się. Powinna za nim iść? Wydawał się strasznie wkurzony, a
nie chciała pogorszyć sprawy. Była pewna, że konflikt między Shade'em a
Adamem nie był świeży.
- Idź z nim porozmawiać. Posłucha cię - powiedział Owen.- Może ty
pomożesz mu zrozumieć, dlaczego Shade jest na niego wkurzony od czterech
lat.
Cztery lata?
- Ty wiesz dlaczego?
Wzruszył ramionami.
- Nie.
- Może powinnam o tym porozmawiać z Shade'em. Nie sądzę, by Adam
wiedział w czym tkwi problem.
Kellen skrzywił się.
- To nie jest zbyt dobry pomysł. Widzisz, że Adam jest wybuchowy,
jeżeli chodzi o ciebie. Po prostu go rozwesel. Tylko ty potrafisz przyprawić go
o uśmiech.
Wątpiła, żeby dzisiejszej nocy cokolwiek spowodowało, że Adam się
uśmiechnie. Zwłaszcza, gdy dowiedziała się o paleniu trawki. Do cholery, o
czym on myślał? Jeżeli dowiedziałby się o tym jego kurator sądowy, to
zażywanie narkotyków przetrzyma go przez jakiś czas w wiezieniu. Miała
nadzieję, że Shade dmuchał na gorące a Adam nie wydał się - zwłaszcza
gdzieś, gdzie łatwo można go było złapać - ale przypomniała sobie kiepską
minę Adama przy kolacji, kiedy zapytała go o to, jak sobie radzi. Była wtedy
podejrzliwa, ale zdecydowała by mu zaufać na słowo, ponieważ wiedziała, że
potrzebował tego zaufania jako części leczenia. I musiała poszerzyć to
zaufanie, ponieważ go kochała.
- Idziesz?- powiedział Adam, zaglądając do samochodu, szukając jej w
ciemnym wnętrzu.
Jej serce podskoczyło. Nie miała innego wyboru, jak tylko konfrontacja
z nim. Miała przeczucie, że sprawy ze stanu napiętego przejdą do fatalnego,
ale nie mogła tego tak zostawić.
- Tak - powiedziała. Przesunęła się na siedzeniu i wyszła na ciepłe,
nocne powietrze.
Adam chwycił ją za nadgarstek i ruszył w kierunku budynku. Musiała
truchtać - jej buty stukały o cement - aby dotrzymać mu kroku. Nie odezwał
się ani słowem w holu, windzie i na korytarzu. Dlaczego był na nią wkurzony?
Odkluczył drzwi od swego apartamentu i otworzył je. Kiedy zatrzymała
się, by na niego spojrzeć, uniknął jej wzroku i wprowadził ją do środka.
Drzwi zamknęły się i zanim zdążyła się odwrócić, stanął za nią, objął ją
w talii i trzymał jak tonący mężczyzna wywróconej łódki. Jego całe ciało
drżało przy jej.
- Wszystko w porządku?- zapytała po chwili. Pogładziła jego napięte
mięśnie przedramion.
Puścił ją nagle i przespacerował się po przestronnym pokoju.
- A dlaczego nie miałoby być?
- Wydajesz się być roztrzęsiony.
- Wokalista mojego zespołu, który kiedyś był moim najlepszym
przyjacielem, praktycznie powiedział mi, że chce mnie zastąpić. Dlaczego
miałbym być roztrzęsiony?
Wiedziała, że był sarkastyczny, ale musiała z nim porozmawiać na
poważnie o problemie z Shade'em.
- Ja byłabym roztrzęsiona - powiedziała.- I zraniona.
- Nie jestem zraniony, a wkurzony. Nie wiem dlaczego uważa, że to mnie
powinno się zastąpić. Może gdyby nie próbował prowadzić zespołu jak
dyktator, a brał pod uwagę nasz wszystkich na równi, to nie czułbym
potrzeby, żeby załazić za jego narcystyczną skórę.
- Więc spóźniasz się specjalnie?
- Nie zawsze - wziął głęboki oddech.- Umyślnie.
- Kiedy zaczął się konflikt między wami? Owen powiedział, że Shade
jest na ciebie wkurzony od czterech lat. Musi to być coś całkiem znaczącego.
- Nie pamiętam - powiedział Adam. Potarł swą twarz obiema dłońmi.-
Miałem wtedy ciężkie czasy. Dużo ćpałem. Nie pamiętam zbyt wiele z tych
kilku lat. Kawałki sporów, ale nic, co dałoby mu powód, by nienawidził mnie
tak bardzo. Kiedy stworzyliśmy zespół, byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale
teraz?- potrząsnął głową.
- Zapytałeś go, dlaczego jest na ciebie wściekły?
- Tak, przez cały czas pytam o co mu kurwa chodzi.
Podeszła bliżej i położyła delikatnie dłoń na jego piersi. Jego serce
waliło mocno pod jej dłonią.
- A zapytałeś go w nie wrogi sposób?
Adam odsunął się i opadł na kanapę.
- Nie funkcjonujemy ze sobą bez agresji.
- Z wyjątkiem sceny - prawie pół godziny temu obydwoje mężczyźni
wydawali się naprawdę zadowoleni ze swojego towarzystwa.
Patrząc w dal, Adam podrapał się po karku.
- Tak jakby zatracamy się na scenie.
- Ale poza sceną wasze ego wkracza wam w drogę.
Adam uśmiechnął się.
- Jakie ego? Nie mamy ego.
Madison zachichotała.
- O nie. Jesteście obydwoje niezwykle pokorni.
- Widziałaś mnie pokornego - powiedział, obejmując ją w talii i
nakierowując, by usiadła mu na kolanach.- Nikt inny mnie takiego nie widział.
Przez co pewnie Shade cały czas się tak na niego rzucał.
- Lubię tego skromnego faceta - powiedziała.
- Tak?
Skinęła głową.
- Ale nie tego egoistycznego - powiedział.
- Też go lubię, ale nie jest tak sympatyczny. Pewnie dlatego Shade
walnął go w usta.
- Nie chcę teraz rozmawiać o Shadzie - powiedział Adam.- Chcę się w
tobie zatracić i zapomnieć o tym całym gównie.
Odwróciła się bokiem i oparła o jego pierś, tuląc do jego ciepła.
- Boli cię twarz?
- Nie jest tak źle - zachichotał.- Bolałoby bardziej, gdybym mógł wziąć
lepszy zamach w samochodzie, albo gdyby przybił mnie do podłogi.
- Mam nadzieję, że się pogodzicie - powiedziała.- Myślę, że poczujecie
się lepiej, gdy o tym porozmawiacie.
- Może - milczał przez długi moment. Jedynym dźwięk wydawała
szumiąca lodówka, która stała gdzieś w pokoju i okazjonalne głosy na
korytarzu. Potarł jej ramię tyłem dłoni, gdy zbierał myśli.- Spróbuję z nim
porozmawiać bez prowokowania go do walki - powiedział.- Po prostu jego
postawa mnie tak wkurza.
Madison mogła stwierdzić, że to uczucie było wzajemne.
- Jestem pewna, że znajdziesz sposób, by do niego dotrzeć - tak jak
ona musiała znaleźć sposób, by dotrzeć do Adama. Znienawidziła siebie, że
musiała go dobić kolejną konfrontacją, ale nie mogła zignorować tego, co
Shade powiedział w limuzynie o Adamie i narkotykach. Musieli zmierzyć się z
tym problemem, zanim używki przerodzą się w coś stałego. Różnica miedzy
uzależnieniami była mała, nie trzeba było wiele, aby doprowadzić od jednego
do innego.- Więc palenie trawki za sceną stało się rutyną, czy to jednorazowy
wyskok?
Dłoń, która metodycznie pocierała jej nagie ramię, znieruchomiała.
- Ja nie...
- Nie okłamuj mnie, Adam - mogła sobie poradzić z jego problemami,
ale nie kłamstwami. Chciała mu zaufać - we wszystkim - ale nie mogła
zaufać kłamcy.
- Nie zamierzałem skłamać. Miałem zamiar powiedzieć, że nie
powiedziałem ci, bo... nie lubię cię rozczarowywać. Czuję się przez to winny.
Nie lubię tego uczucia.
- Czujesz się winny, rozczarowując mnie? Właśnie dlatego próbowałeś
tak bardzo pozostać czysty?
- Tak.
Skuliła się. Miał jeszcze przed sobą pracy.
- Jestem jedynym powodem, dla którego włączysz z nałogiem?
- To dla mnie wystarczający powód - jego wargi musnęły jej włosy.-
Jesteś najwspanialszym powodem, jaki kiedykolwiek spotkałem.
Kobieta w niej chciała tego uzależniona - tej więzi między nimi - ale
doradza wiedziała, że nie było to zdrowe.
- Adam - odwróciła się na jego kolanach i chwyciła jego twarz w obie
dłonie. Jej uczucia do niego chciały wyrwać się na wolność, sprawiając że jej
pierś bolała a jej głos stał się szorstki.- Kochanie, musisz zostać czysty dla
siebie, nie dla mnie. Nie możesz w pełni wyzdrowieć w ten sposób. Co się z
tobą stanie, kiedy już dłużej nie będę w twym życiu?
Znieruchomiał, jego oczy zmętniały z bólu albo złości, lub w kombinacji
jednego i drugiego.
- Wciąż planujesz ode mnie odejść?
- Zerwanie byłoby najbardziej logicznym rozwiązaniem - powiedziała.
Zwłaszcza teraz, gdy wiedziała, iż wybrał zły powód aby walczyć ze swoim
uzależnieniem.
Jego wzrok przesunął się na jej czoło i wciągnął głęboki, drżący oddech
do płuc.
- Kurwa.
Dotknęła koniuszkami palców jego brody i czekała, aż jego burzowe,
szare oczy skupią się na jej.
- Czasami dziewczyna powinna posłuchać swego serca, zamiast głowy -
bo chociaż jej serce było ślepe i głupie, to wciąż było na tyle sprytne, aby
zamroczyć jej głowę stałymi myślami o Adamie.
Objął ją mocniej.
- Co mówi twoje serce?
Chwyciła materiał sukienki na swojej piersi.
- Moje serce mówi, że wymiatasz.
Zachichotał i pocałował ją w skro.
- Ale twoja głowa tak nie mówi?
- Nie. Moja głowa mówi, że jesteś kłopotem.
2 Polecam tu Crystall ball – Pink ;)
Zachichotał.
- Mądra głowa - jego dłoń przesunęła się powoli na jej pierś i ścisnęła ją
delikatnie.- A co mówi twoje ciało?
Podniecenie rozkwitło nisko w jej brzuchu, gdy pierś nabrzmiała w jego
dłoni.
- Moje ciało krzyczy, że dajesz czadu.
Jego kciuk wsunął się pod jej ubranie i musnął sutek, pocierał go, aż
pomarszczył się i napiął pod jego dotykiem. Nie udało jej się stłumić tęsknego
jęku.
- To dwa na trzy. Zasada większości - powiedział.
Adam położył ją na plecach na kanapie i przesunął swoje biodra tak, że
spoczęły między jej nogami. Wspierając swój ciężar na ramionach, spojrzał
na nią z najdziwniejszym wyrazem twarzy.
- Madison?- wyszeptał.
Nie potrafiła odpowiedzieć - mogła tylko patrzeć na jego przystojną
twarz z pulsem szalejącym dziko w uszach. W przeszłości nigdy nie patrzył na
nią z taką intensywnością. Nie była pewna, czy to czy jej bębniące serce
mogło przyjąć tą pasję za jego spojrzeniem.
- Muszę ci coś powiedzieć. Chcę, abyś obiecała, że uwierzysz w to co
powiem. Nie kwestionuj mych słów tak jak kwestionujesz wszystko inne.
- Nie kwest...
- Ciii, kochanie. Posłuchaj i zaakceptuj.
- Adam?
- Uwierz, Madison. Obiecaj.
- Dobrze. Obiecuję.
Wziął głęboki oddech.
- Koch...
Przerwało mu głośne pukanie do drzwi.
Rozdział 9
Adam zamknął oczy i przełknął ślinę.
- Kurwa - warknął, zaciskając powieki tak mocno, jak było to możliwe.-
Znowu mnie poniosło.
Zazwyczaj przepełniony pewnością siebie, teraz nie był w stanie
powiedzieć tych dwóch prostych słów - co wstrząsnęło nim do głębi. Prawda,
w całym swoim życiu nikomu ich nie powiedział, ale wiedział, że to właśnie
miłość czuł do Madison. Było to coś więcej niż wdzięczność za uratowanie
jego życia i kariery oraz rozsądku, kochał ją. Nie za rzeczy, które dla niego
zrobiła albo to co wciąż roiła dla niego, ale dlatego że była jego sercem.
Tęsknił za tym delikatnym organem tak długo, że nawet nie zauważył, że go
brakło, dopóki nie wypełniła dziury w jego piersi. A teraz kiedy zamierzała
znowu odebrać mu serce, to nie zniósłby bólu. Wbiło się w niego pazurami,
głęboko w jego pierś, grożąc, że zostawi go jako skorupę mężczyzny, jakim
był zanim ją poznał.
Dlaczego po prostu nie mógł powiedzieć tych słów? Kocham cię,
Madison.
Bo być może nie powiedziałaby tego samego.
Do drzwi rozległo się bardziej energiczne pukanie.
- Yo, Adam!- ktoś krzyknął z korytarza.- Zanim się rozbierzesz, weź
lepiej rzeczy, które ci przyniosłem.
Może to nie był najlepszy moment, by jej powiedzieć. Jak dotąd ich
wspólna noc nie była romantycznym spotkaniem, jak przewidywał. Życie
wciąż kopało go w jaja.
Adam cmoknął Madison w usta i wstał z kanapy. Otworzył szarpnięciem
drzwi, wziął swoje torby od Jordana, który zawsze miał piwo. Wiedząc, że
Jordan był jednym z ich bardziej niekompetentnych członków załogi, spojrzał
na torbę, aby upewnić się, że była właściwa.
- Dzięki.
Jordan uśmiechnął się i otworzył usta, aby się odezwać, ale Adam
zamknął mu drzwi przed nosem, zanim zdążył się odezwać. Czy ci ludzie nie
rozumieli, że chciał spędzić czas sam na sam ze swoją kobietą? Cholera,
będzie musiał powiesić znak na drzwiach czy jak? Rzucił swoją torbę na
podłogę i ruszył w kierunku Madison, kiedy zrozumiał, że znak na drzwiach to
właśnie to, czego potrzebował. Ściskając w dłoni tabliczkę by nie przeszkadzać,
jakby to był złoty bilet, otworzył drzwi i powiesił ją na zewnątrz. Jordan wciąż
tam stał, wyglądając na bardziej zdezorientowanego niż zwykle. Otworzył
usta by znowu się odezwać, ale Adam wskazał na wywieszkę, zanim znowu
zamknął mu drzwi przed nosem. Adam zakluczył drzwi i odwrócił się do
salonu. Madison leżała na kanapie, jedna jej noga spoczywała na podłodze,
druga na oparciu kanapy, a jej sukienka przesunęła się wysoko, aby pokazać
elastyczne połączenie między jej udami. Te majteczki musiały zniknąć.
Więc nie mógł powiedzieć swoich uczuć i wymazać jej rozczarowania
nim, ale mógł dać jej przyjemność. Wiedział o tym z całą pewnością.
Przeszedł przez pokój i zatrzymał się przy końcu kanapy, podziwiając jej
wygląd i zapamiętując go.
- Co zamierzałeś powiedzieć zanim na przerwano?- zapytała.
Jego serce zaczęło się tłuc w piersiach.
- Um, dlaczego wciąż masz na sobie sukienkę?
I dlaczego był takim strasznym tchórzem, odkąd chodziło o tą kobietę?
Co najgorszego by zrobiła, gdyby wyznał jej swoje uczucia? Dobra, nawet nie
brał pod uwagę takiej możliwości.
Madison uśmiechnęła się do niego seksownie i wstała zkanapy.
Odgarnęła masę włosów koloru brudnego blondu na ramię i odwróciła do
niego tyłem.
- Rozepnij mnie?
Kiedy jego palce dotknęły jej skóry wzdłuż jej kręgosłupa, jej miękkie,
giętkie ciało ogrzało czubki jego palców. Przynajmniej pozwoliła mu być ze
sobą delikatnie. Z wypełnionym po brzegi sercem, Adam przycisnął usta do
jej karku i pocałował środek jej pleców, powoli odpinając jej sukienkę. Jej
gardłowy jęk chwycił go za jaja i sprawił, że jego kutas stanął mu w dżinsach.
Ruszył niżej i niżej - smakują i ssąc jej słodką skórę na całej długości pleców
- aż skończył się zamek i klęczał za nią.
Puścił jej sukienkę i ta opadła na jej stopy. Zrobiła krok do przodu.
Przed jego oczyma pojawił się jej soczysty tyłeczek i nie mógł utrzymać przy
sobie rąk. Chwycił jej pośladki w obie dłonie i ścisnął. Pochylił się ku nim i
musnął wargami gładką skórę tuż nad gumką jej majteczek.
Kiedy zrobiła kolejny krok, mruknął w proteście i przesunął dłonie na jej
biodra, aby utrzymać ją blisko. Chciał pożreć jej cały tyłeczek. Te jedwabne,
fioletowe majteczki stały mu na drodze. Chwycił ich górę kciukami i zsunął
lawendową satynę w dół. Zostawił jej majtki na górze jej ud, podczas gdy
ssał, całował i ściskał jej pośladki. Celowo nie pieścił jej tylnej dziurki,
wiedząc, że dzięki wstrzymywaniu będzie chciała go jeszcze bardziej.
Uwielbiał fakt, że tak mało musiał zrobić, aby zaczęła go o to błagać.
- Adam - powiedziała bez tchu.- Poszedłeś kiedykolwiek do tych sex
klubów o których mówił Owen?
Co? Jak mogła w takiej chwili myśleć o tym, co powiedział Owen w
limuzynie? Przerwał, zastanawiając się co powiedzieć, aby ją podniecić.
Zajęcie się jej tyłeczkiem najwidoczniej nie działało.
- Chcesz, abym skłamał?
- Nie, nie kłam. Nie musisz oszczędzać moich uczuć. Wiem, że sypiasz z
innymi. Ciekawi mnie tylko, czy te klubu są fajne.
Wiedział, że wciąż mu nie ufała. Jak miał jej udowodnić, że był
zainteresowany tylko nią?
- Już z nikim nie sypiam, Madison.
- Wiem. Nie miałam na myśli teraz. Tylko wcześniej. Często bywałeś w
sex klubach? Jak w ogóle jakiś znaleźliście? Nie ma ich przecież w książce
telefonicznej, prawda?
Serce Adama walnęło w jego piersi. Był w wielu sex klubach i nie były
miejscami, które jego słodka Madison sama powinna odkrywać.
- Chyba nie myślisz o tym, by pójść do takiego, prawda?
Wzruszyła ramionami.
- Po prostu jestem ciekawa. Co ta robisz?
- To zależy - przycisnął dłoń do jej pleców i zachęcił ją, by się pochyliła
do przodu. Przesunął językiem po jej soczystych wargach, ciesząc się, że była
podniecona, chociaż wciąż nalegała na rozmowę. Zastanawiał się, jakby
zareagowała na zakneblowanie.
- Co lubisz w nich najbardziej robić?- zapytała.
Najwyraźniej nie miała zamiaru odpuścić.
- Występy.
- Występy?- zupełnie znieruchomiała.- Co masz na myśli?
Usiadł na piętach i westchnął.
- Jeżeli ci wyjaśnię, to przez to będę chciał cię zabrać na taki. Jesteś
gotowa by pójść ze mną?
- Zawsze z tobą dochodzę - zażartowała.- Zwykle więcej niż raz.
Uśmiechając się, uderzył ją lekko w tyłeczek.
- Powiem ci - powiedział.- Ale tylko po tym, jak powiesz mi o swoich
najbrudniejszych fantazjach - jeżeli mieli rozmawiać podczas seksu, to będzie
to brudna rozmówka. Kiedy jego fiut był twardy, jego mózg nie funkcjonował
na tyle dobrze, aby zadowolić się wyrafinowaną rozmową.
- Nieważne - powiedziała, gdy jej twarz nagle się zaczerwieniła.
Odwróciła od niego twarz.
Uśmiechnął się. Teraz to już rzuciła mu wyzwanie, aby wydusił z jej
niechętnych usteczek jej świńskie fantazje. Klęcząc na podłodze za nią,
sięgnął w górę i potarł jej tylne wejście dwoma palcami.
- Założę się, że wiążą się z tą nienasyconą dziurką.
Jej tyłeczek zacisnął się i jęknęła.
- Tak.
- Co mam z nią zrobić, Madison? Mam ją polizać? Lubisz to, prawda?
- Tak, ale to nie moja fantazja.
- Powiedz mi co to jest, a sprawię, że stanie się prawdziwa.
- Powiem ci, ale nie złość się - poprosiła.
- Dlaczego miałbym być zły? Uwielbiam sprawiać ci przyjemność.
- Ja... - przełknęła ślinę i zakryła twarz dłońmi.- Fantazjuję o tym, że w
tym samym czasie pieprzą mnie dwa penisy.
Dwa penisy? Ale przecież on nie miał dwóch penisów. Jak niby miał...
Spojrzał na jej tyłek w zdumieniu, próbując pogodzić się z faktem, że
jego kobieta chciała byś posuwana przez dwóch mężczyzn. Po chwili opuściła
ręce i spojrzała na niego przez ramię.
- Um, już wyjaśniam - powiedziała drżącym głosem.- Kiedy pieprzysz
mnie w tyłeczek, chcę cię w cipce. A kiedy jesteś w cipce, chciałabym, abyś
wbijał się w mój tyłeczek.
Nie mrugnął ani nie spojrzał jej w oczy. Jego kobieta chciała być
pieprzona przez dwóch mężczyzn. Podwójnie penetrowana.
Kontynuowała.
- Więc pomyślałam, że może gdybym miała wypełnione obie dziurki na
raz... - zadrżała i natychmiast zrobiła się mokra, tak podniecona przez myśl,
że ktoś inny by ją pieprzył, że jej soki wypłynęły z jej płci na uda.
Nie mógł uwierzyć, że jej nie wystarczał.
- Zapomnij, że o tym powiedziałam - powiedziała.
Wziął głęboki oddech.
- Mówisz poważnie?- wybełkotał, wciąż mając problem z tym
pomysłem. Nie było nawet opcji, aby pozwolił jakiemuś innemu mężczyźnie
jej dotknąć, nawet jeśli przez tą fantazję spuchła jej cipka i sączyły się soki,
jakby ssał jej cipkę przez godzinę.
- Zapomnij, że to powiedziałam - powtórzyła.
- Cieszę się, że mi powiedziałaś, ale kochanie, jeżeli dotknąłby cię inny
mężczyzna, to musiałbym połamać mu twarz. I jaja. Obie ręce. Wszystkie
palce. I jego pieprzony kark.
Jej brwi zmarszczyły się w zdezorientowaniu.
- O czym ty mówisz?
- Chce wprowadzać twoje fantazje w życie, maleńka. Ale nie wiem, czy
byłbym w stanie to dla ciebie zrobić. Daj mi o tym pomyśleć. Może Owen by...
- Owen? Chwila - jej oczy rozszerzyły się i jej dłonie zakryły jej
rozdziawione usta.- Chyba nie myślałeś, że chciałam na raz dwa prawdziwe
penisy, prawda?
A czyż tego nie powiedziała?
- O Boże, nie. Adam, nawet nie przeszło mi przez myśl, aby być z innym
mężczyzną.
Adam niemal rozpuścił się w kałużę ulgi na podłodze.
- Zastanawiałam się, czy ty...- zakryła usta jedną dłonią, że ledwo
usłyszał jej prośbę.-... nie założyłbyś dla mnie dodatkowego.
Cholera, założy te trzy pieprzone paski, jeżeli to ją podnieca.
Potrząsnęła głową, jakby była przerażona własnymi słowami.
- Zapomnij, że to powiedziałam - powiedziała.- Może dildo do tyłeczka
wystarczy.
Roześmiał się - nie z niej, ale z ulgi - i wstał z klęczek. Przyciągnął jej
ciało do swojej długości.
- Stałaś się o wiele bardziej otwarta od czasu, kiedy spotkaliśmy się po
raz pierwszy. Wątpię, czy nawet wiedziałaś czym była wtyczka do tyłeczka a
teraz mówisz o używaniu ich. I strap-on
? Skąd to się wzięło, Madi?
- Widziałam w katalogu, kiedy zamawiałam swoje ośmiu-calowe dildo -
jej twarz jeszcze bardziej poczerwieniała.- O Boże. Nie wierzę, że ci to
powiedziałam.
Cholera, jeżeli wciąż będzie tak słodka i speszona, podczas gdy mówiła
takie niegrzeczne rzeczy, to rozsadzi rozporek w swoich spodniach.
- Próbowałaś tego na sobie, gdy się masturbowałaś?- zapytał.- Jedna
zabawka w cipce, druga w tyłeczku?
Pokręciła głową, nie będąc w stanie spojrzeć mu w oczy, więc mówił do
pętli łańcuszka na jej karku.
- Myślałam o zrobieniu tego, ale... ale najpierw chciałam spróbować
tego z tobą.
Zmiażdżył ją przy swojej piersi i pocałował w czoło.
- Kochanie, chciałbym mieć coś takiego przy sobie i zrobić to z tobą, ale
nie mam.
- W porządku. Nie powinnam...
Ścisnął ją mocniej.
- Owszem, powinnaś. Cieszę się, że mi powiedziałaś o swoich
fantazjach - a jeżeli o nich mowa, to ta nie była zbyt ekstremalna. Mógł jej ją
dać. A pozwolić innemu mężczyźnie by ją dotknął? Nie ma mowy.
- Ty ze mnie zbiłeś taką niegrzeczną dziewczynkę, Adamie Taylorze.
Zachichotał z ciepłym sercem w piersi.
- Mnie za to winisz?
Skinęła głową.
- To twoja wina, że przez cały czas jestem taka napalona.
Nie miał problemu z wzięciem na siebie winy za to.
3 Strap-on dildo – to wibrator/sztuczny członek przypięty do pasa/majtek, dzięki którym kobieta może zagrać role
dominującą w stosunku heteroseksualnym (pegging) lub homoseksualnym. Wiele strap-on dildo posiada obustronne
działanie; mężczyzna doświadcza je poprzez członek lub wibrator, a kobieta prócz przyjemności z dominacji często
jest stymulowana przez mniejszy wibrator po jej stronie pasa.
- Powinieneś wziąć za to odpowiedzialność.
- Hmm - spojrzał w zamyśleniu na sufit.- Myślałem, że już ustaliliśmy, że
jestem nieodpowiedzialny.
- Musisz od czegoś zacząć.
- Masz rację. Dobra, biorę całą odpowiedzialność za twoje napalenie i
zepsucie.
Przytuliła się do jego piersi.
- I co zamierzasz z tym zrobić?
- Kiedy zobaczymy się w przyszłym tygodniu, przyniosę ci niespodziankę
- powiedział.- Dowiesz się, jak to jest być pieprzoną przez dwa penisy.
Odsunęła się, jej oczy błyszczały z podniecenia. Ścisnęła go szybko.
- Och, kocham cię - wyrwało się i zakryła usta w przerażeniu.- Nie
chciałam tego powiedzieć.
Jego serce, które pół sekundy wcześniej miało zamiar wybuchnąć ze
szczęścia, skręciło się boleśnie w piersi.
- Nie chciałaś?
Pokręciła głową. Ale miał nadzieję. Ponieważ nie powiedziała, że nie
miała na myśli tych dwóch wspaniałych słów. Tylko, że nie chciała ich
powiedzieć.
- Szkoda - powiedział.- Próbowałem ci to powiedzieć przez całą noc.
Wgapiła się w niego - szeroko otwartymi oczyma, z rozdziawionymi
ustami.
- C-co?
- Madison - ujął jej twarz w jedną dłoń i spojrzał w jej szerokie,
niebieskie oczy. Powiedz to, dupku. Po prostu to powiedz. Przełknął ślinę.-
Madison?- jego głos się załamał. Wziął głęboki, drżący oddech.- Madison,
kocham cię.
Łzy zalały jej oczy i zacisnęła je. Co? Co to znaczyło? O Boże, jeżeli
rzuci go po tym jak znalazł jaja by powiedzieć jej, że ją kocha, to go to
zabije.
Rozdział 10
Taka duża ilość szczęścia nie mogła być prawdziwa. Radość
przepełniała Madison od głowy po palce stóp.
- Och, Adam, tak bardzo cię kocham!
Sięgnęła do niego i odnalazła jego usta, aby przypieczętować ich
deklaracje. Pocałowała go raz w usta. Raz w brodę. Kilkakrotnie u podstawy
szyi i między obojczykiem.
- Kocham cię od tak dawna.
Objął ją ramionami i zmiażdżył przy swoim torsie.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej?- zapytał bez tchu.
- Bo... bo nie sądziłam, że chciałeś czegoś na poważnie.
- Znowu za dużo myślisz. Zrobiłem coś kiedykolwiek, przez co się
czułaś, że cię nie uwielbiałem?
Spojrzała na niego i dostrzegła to - uwielbienie - w jego oczach.
- Kennedy powiedziała...
- Nie jestem Kennedy.
- Ale Owen powiedział mi...
Uniósł na nią brew.
Opuściła wzrok.
- Wiem, że byłeś z innymi kobietami.
- Nie przeczę.
Serce ścisnęło się jej w gardle, aż myślała, że ją udusi.
- Ale to wszystko miało miejsce, zanim zdałem sobie sprawę, że cię
kocham - powiedział.- Nie miałem pojęcia, dlaczego traciłem zainteresowanie
seksem. Alenie z tobą - odgarnął jej włosy za jedno ucho i pogładził jej
policzek.- Kiedy jesteś w pobliżu, to wszystko o czym myślę to seks. Ale inna
kobieta nie działała na mnie zbytnio. Moje pokazy były - jak to powiedzieć -
poniżej formy.
Skrzywiła się na niego, czując zdezorientowanie. Zarumienił się i
spojrzał na szczyt jej głowy.
- Nie za każdym razem, ale um, miałem flaka?
- Chcesz powiedzieć, że nie stawał ci?- sądziła, że erekcja i gotowość
była stałym stanem u niego.
Roześmiał się.
- Hej, nie dowalaj tak memu ego, maleńka. Przez ostatnich kilka
miesięcy nie spałem ze zbyt wieloma kobietami. Z kimkolwiek byłem, to
zawsze żałowałem, że nie jestem z tobą, a gdy nie byłaś to ty...- skrzywił się.-
Myślę, że ta mniejsza główka zrozumiała to przed tą wielką.
Dzięki temu poczuła się nieznacznie lepiej.
- Ja nawet nie wyobrażam sobie, bym mogła być z kimkolwiek innym, a
nie z tobą. Czuję się tak od chwili, gdy pierwszy raz kochaliśmy się na moim
biurku.
Pocałował ją w czubek nosa.
- Nie zauważyłem, że czujesz do mnie coś silniejszego, Madison. To
dobrze, że poczekałaś z powiedzeniem mi tego , dopóki nie zrozumiałem,
inaczej byłbym idiotą i rzucił cię za naciskanie na mnie.
- Tego się właśnie bałam - jej serce waliło, ponieważ teraz musiała na
niego nacisnąć. Musiała wyłożyć swoje warunki na stół. Pokazać mu
dokładnie czego chciała.- Chcę z tobą być, Adam. Naprawdę. Nawet nie
potrafię wyrazić tego, jak bardzo chcę z tobą być. Tylko... - oblizała usta,
gdyż nagle jej w nich zaschło. W końcu zaczęła mówić to co musiało zostać
powiedziane.- Kocham cię, ale nie mogę być z kimś kto mnie zdradza, albo
próbuje to zrobić - Boże, trudno było myśleć, że będzie musiała się z nim
pożegnać, kiedy powiedział te słowa, których sądziła, że nie powie.- Jeżeli nie
możesz być tylko ze mną, to ja nie mogę być z tobą w ogóle.
Wstrzymała oddech i czekała.
Patrzył jej w oczy przez sekundy, które zdawały się być dniami.
- Mogę być ci wierny, Madison. I będę. To nawet nie będzie trudne.
Wierzysz mi?
Jak mogła nie uwierzyć, kiedy patrzył na nią z taką obietnicą? I
miłością? Pokonana emocjami, zamrugała by cofnąć łzy. Adam ją kochał.
Zobowiązał się być jej wierny. I kochał ją. Kochał ją.
Co zaskakujące, uwierzyła mu. Wierzyła w niego. Wierzyła w nich.
Dzisiejszej nocy nie musiała od niego odchodzić. Był jej. Cały jej.
- Tak - powiedziała.
Jego oczy rozszerzyły się, a następnie zachichotał.
- Nie zagalopowujmy się zbytnio.
Zarumieniła się.
- Nie myślałam o małżeńskim „tak” czy coś - powiedziała.- Miałam na
myśli, że ci wierzę. Wierzę, że będziesz mi wierny. Wierzę, że nam się uda.
Przycisnął ją do siebie tak mocno, że ledwo mogła oddychać.
- Uda nam się - powiedział.- Musi. Nie mogę żyć bez ciebie.
Z twarzą ukrytą w jego silnej piersi, Madison zaciągnęła się jego
zapachem, wciągając go głęboko w płuca. Żałowała, że coś więcej jego nie
jest w niej. Chciała, aby cały on teraz w niej był. Chciała być fizycznie tak
blisko niego, jak tylko się dało.
- Możemy już teraz wziąć wspólną kąpiel?- spytała z nadzieją.
Roześmiał się i puścił ją na tyle, aby spojrzeć jej w oczy.
- Śmierdzę, prawda?
Pokręciła głową.
- Nie dlatego. Lubię twój zapach - wyobraziła sobie jego całą, odkrytą i
pokrytą atramentem skórę i jej sutki twarde w oczekiwaniu.- To tylko
pretekst, aby cię rozebrać.
Uśmiechnął się i dotknął jej czubka nosa swym.
- Nie potrzebujesz pretekstu.
Sięgnął za nią i odpiął jej stanik z wyćwiczoną łatwością. Pozbawił ją tej
odzieży i spojrzał na jej odsłonięte piersi.
- Piękne - pochylił się i wciągnął sutek do swych gorących ust,
pocierając wrażliwą końcówkę swym językiem. Zacisnęła dłonie w pięści w
jego grubych włosach i pozwoliła jego głowie działać cuda. Uwolnił jej sutek z
głośnym cmoknięciem i skupił się na jej drugiej piersi. Palce rozkoszy lizały jej
piersi, dół jej drżącego brzucha i skrzyżowanie między jej udami. Jej cipka
zacisnęła się z potrzeby.
- O Boże, Adam, potrzebuję twego penisa w środku.
- Mmm - mruknął przy jej piersi. Pociągnęła go za koszulkę, aż puścił jej
pulsujący sutek i wyprostował się. Pomógł jej ściągnąć swoje przesiąknięte
potem ubranie i rzucił je na oparcie kanapy. Madison spojrzała na jego nagą
pierś, śledząc grube, ciemne linie jego tatuażu koniuszkami palców. Coś w
tuszu, który zdobił jego skórę, zawsze sprawiało, ze się podniecała.
- Adam?- szepnęła.
- Tak, kochanie?
- Dlaczego jeszcze nie jesteś nagi?
Roześmiał się.
- Myślałem, że chcesz porozmawiać.
- Chciałam - powiedziała, sięgając do jego paska.- Ale teraz potrzebuję
tego, co jest tu w środku.
Jej palce drżały, kiedy odpięła mu spodnie i z szarpnęła je w dół jego
bioder. Jej cipka zacisnęła się na widok jego uniesionego penisa. Nie był
nawet w połowie tak twardy, jak pragnęła. Opadła na kolana i chwyciła jego
wał w swoje dłonie, zanim zaczęła pieścić jego wrażliwą kocówkę swym
językiem. Jęknął i położył dłonie na czubku jej głowy.
Gładząc kciukami grzbiet spodu jego twardniejącej erekcji, Madison
rozpyliła ssące pocałunki po główce jego penisa. Jego biodra kołysały się
rytmicznie, gdy się z nim droczyła. Jej język musnął końcówkę, a następnie
dmuchnęła na niego od tyłu gorącym oddechem. Polizała. Pocałowała.
Potarła. Celowo nie ssała.
- Madison - wyszeptał łamliwie.- Proszę.
Spróbował wbić się w jej usta, ale odwróciła głowę i jego penis otarł się
o jej policzek. Odsunęła jedną dłoń na bok, aby mogła polizać i pocałować
jego długość do nasady i powoli w górę. Zacisnął dłonie w jej włosach i
nakierował ją, by wzięła go do ust. Oparła się.
- Boże, Madison. Przestań się pieprzyć i possij.
Ścisnęła razem uda, jej cipka była tak spuchnięta i obolała, że nie
mogła wytrzymać. Kiedy mówił do niej takie rzeczy, to jeszcze bardziej ją to
podniecało. Poruszając delikatnie opuszkami palców, prześledziła jego napięte
żyły pod skórą jego teraz twardej jak kamień erekcji. Wykonała dobrą robotę,
jeśli mogłaby to sobie powiedzieć. Objęła jego gruby trzon obiema dłońmi i
pociągnęła delikatnie. Zastanawiała się ile potrwa, aż dojdzie, jeżeli by się z
nim tak bawiła.
- Jeżeli nie przestaniesz się ze mną drażnić, to będę się z tobą pieprzyć
tu na podłodze - warknął niebezpiecznie.
Spojrzała na niego, gdy polizała spód jego penisa - był to powolny,
zmysłowy taniec od podstawy po czubek. Musiał się domyślić, do czego
zmierzała. Chciała go skusić, aby stracił kontrolę. Chciała, aby ją pieprzył.
Patrząc mu w oczy, otworzyła szeroko usta, jakby planowała go wciągnąć do
środka. Jego penis zadrżał z podniecenia. Zamknęła puste usta i uśmiechnęła
się podstępnie.
- Kurwa!
Pchnął ją na dywan, między kanapą a stolikiem. Łapiąc powietrze i
mrucząc pod nosem, Adam walczył z majtkami na jej udach przez kilka
sekund, zanim zdenerwował się i przesunął krocze na bok. Wszedł w nią w
jednym przenikliwym uderzeniu. Krzyknęła, jej cipka zacisnęła się w
zachwycie, gdy brał ją szybko, wbijając w nią mocno swego kutasa.
- Tak, Adam, pieprz ją. Jest chciwa i musi by pieprzona.
Wygięła plecy w łuk na dywanie, kiedy uderzał w nią z większą i
większą siłą. Jego dłonie zaplątały się w jej włosach; pocierał swą twarzą o
jej szyję; jego ślina zmoczyła jej skórę. Nie była pewna, czy zdał sobie
sprawę z tego jak bardzo ciągnął ją za włosy albo się w nią wbijał aż po
szyjkę macicy, ale Boże, uwielbiała to. Owinęła wokół niego nogi, jej buty
wbiły się w tyły jego ud, i przytrzymała się podczas tej przejażdżki. Napięli się
przy sobie, gdy szukali szybkiego orgazmu. Ich oddechy stały się szybkie i
ostre. Madison bała się, że jej serce wybuchnie, gdy zaczęło strasznie mocno
bić.
- Dojdź - zażądał Adam.- Madison, dojdź.
Posłuchała się go, skurcze intensywnej rozkoszy chwyciły ją głęboko w
miednicy, wokół jego penisa, przez jej cipkę, w górze brzucha i dole ud.
Krzyknęła, znów wygięła plecy na podłodze, każdy mięsień jej ciała napiął się
w ekstazie. Jego ramiona napięły się pod jej palcami, kiedy wbił się w nią
głęboko po raz ostatni i zadrżał w swojej rozkoszy.
Wypowiedział jej imię - może nawet wyszeptał słowa miłości przy jej
gardle - kiedy zalał ją swoim nasieniem.
Oddychając ciężko, opadł na nią, objął i trzymał mocno.
- Cholera, Madison - powiedział bez tchu.- Dlaczego mnie tak
podnieciłaś, że rzuciłem się na ciebie jak zwierzę?
- Lubię to - powiedziała, ściskając go z wdzięcznością.
- Chcę być wobec ciebie delikatny, kochanie i chcę cenić twoje ciało,ale
zawsze kończy się na tym, że pieprzę się z tobą jak wariat.
Pocałowała go w ramię.
- Obiecuję, że pozwolę byś był wobec mnie delikatny w wannie -
powiedziała.
- Oby tylko.
Roześmiała się.
- Ale potem potrzebuję kolejnego, mocnego pieprzenia.
Jęknął w jej gardło.
- Posłuchalibyście tych brudnych usteczek?- mruknął do siebie.- A
wygląda tak łudząco słodko i niewinnie.
- A potem będziesz musiał trzymać mnie twarzą do dołu, abym nie
mogła się ruszać, kiedy będziesz wbijał swojego kutasa tak głęboko w mój
tyłeczek, jak tylko będziesz mógł.
Przesunął się, aby zakryć jej usta jedną ręką. Czuła zapach swojej płci
na jego skórze. Jej powieki zatrzepotały i jej wewnętrzne mięśnie zacisnęły
się mocno na jego mięknącym penisie.
- Przestań mówić takie rzeczy - Adam spojrzał na nią z intensywną, złą
miną.- Właśnie przez to tak się podniecam w pierwszej kolejności.
Była tego świadoma; uwielbiała go podniecać. Kiedy nie mógł utrzymać
swych rąk z dala od niej, albo penisa z jej środka, to czuła się seksownie. Nie
do odparcia.
- Kocham cię - powiedziała w jego dłoń.
Jego rysy złagodniały, a całe ciało rozpuściło przy jej.
- Ja też cię kocham.
Po długim pocałunku, który sprawił, że podwinęła palce w swych
butach, wysunął się i wstał na nogi. Ściągnął swoje buty i spodnie,które
osiadły wokół jego kolan. Rozciągnął ręce nad głową i wpiła się oczyma w
widok jego chudego tułowia, solidnej klatki piersiowej, umięśnionych ramion i
ud i w wspaniały szlak włosów na dole jego brzucha, który zwrócił jej uwagę
na mięknącego penisa - wciąż mokrego od jej soków. Może powinna
zaproponować mu, że je zliże. Może znowu ją weźmie ostro?
- Mam nadzieję, że wanna ma dysze - powiedział, rozciągając dolną
część pleców, przechylając się na boki.- Jestem zbyt stary na gorący, małpi
seks na podłodze.
Miała nadzieję, że miała strumienie podwodne z całkiem innych
powodów. Pochylił się do przodu i wyciągnął do niej dłoń. Chętnie by patrzyła
na niego przez kolejnych kilka godzin, ale kąpiel brzmiała niebiańsko. Wstała
na nogi i gdy się ruszyła, odkryła, że jej plecy były rozkosznie otarte o dywan.
Nie zapomni o Adamie przez wiele dni z tym przypomnieniem na skórze.
Ściągnęła swoje buty, ale zostawiła majtki na górze ud i poszła za nim
do łazienki, chcąc zobaczyć co dla niej jeszcze miał w swym magazynie.
Zastanawiała się ile jej zajmie czasu, aby znowu go skusić, aby znowu się z
nią nieprzytomnie pieprzył. Wydawał się być zdecydowany, aby wziąć ją
powoli, co oznaczało, że miała podniesioną poprzeczkę.
Rozdział 11
Adam odkręcił kran i dostosował temperaturę wody. Będąc z Madison w
wannie, pewnie powinien ustawić wodę na zimną, aby mógł zapanować nad
swoimi zmysłami dłużej, niż przez dzisięć sekund. Jej dłonie przesunęły się na
jego tyłek, gdy stanęła za nim. O wilku mowa. Gdy jej palce nacisnęły na
jego tylne terytorium, wyprostował się jak struna i odwrócił, aby złapać ją za
ramiona.
- Co ty wyprawiasz?- zapytał.
- Oddaję przysługę?- uśmiechnęła się do niego z nadzieją.
Nie miał serca by jej powiedzieć, że nie lubił być penetrowany. Nawet
przez jej seksowne, małe paluszki.
- Do wanny.
Ściągnęła swoje majtki i pochyliła się, by sprawdzić wodę. Jej tyłeczek
wypięty w powietrzu oraz nieco rozchylone nogi prezentowały mu ukryte
pyszności. Mieszanka jej i jego orgazmu kapała jej z cipki. Jezu. Czy przed
chwilą jego widok był tak samo ujawniający dla niej? Nic dziwnego, że
próbowała wcisnąć palec w jego tyłek. Nawet nie zaprotestowała, kiedy
poszedł za jej przykładem. Dopiero co w niej doszedł, ale widok jak jego
palce się w niej zagłębiają, sprawił, że jego kutas znowu stanął na baczność
w podnieceniu. A te seksowne, małe och które z siebie wydała zanim
zakręciła biodrami, aby wziąć go głębiej spowodowało ucisk w jego dolnej
części brzucha.
Tak, powinien wziąć zimny prysznic.
Uwolnił swój palec i żartobliwie klepnął ją w krągłość jej tyłeczka.
- Do wanny, panno Fairbanks - powiedział.- Byłaś brudną dziewczyną.
- Jeżeli się nie posłucham, to ukarzesz mnie, panie Taylor?- zakręciła
sugestywnie biodrami.- Bardzo mi się podobało, kiedy zlałeś mnie ostatnio,
gdy doszedłeś.
Dobrze pamiętał w jaki sposób jej cipka zaciskała się za każdym razem
kiedy ją klepnął - jak cholernie fantastycznie było w niej, gdy ściskała go tak
ciasno - ale był zdeterminowany, aby tym razem kochać się z nią delikatnie.
By pokazać jej, że seks nie musi być ostry by być przyjemny i ekscytujący.
- Nie, nie spiorę cię za nieposłuszeństwo, panno Fairbanks. Po prostu
wejdę pierwszy, bo i tak wiem, że nie będziesz mogła się oprzeć, by do mnie
dołączyć - wszedł do wany i zanurzył się w wodzie z zadowolonym
westchnieniem. Jego zmęczone ciało stopniało w ciele. Włączył dysze i z
mechanicznym pomrukiem woda zaczęła uderzać w dolną część jego pleców.
Zanurzył się nieco bardziej i zamknął oczy. Jak przyjemnie.
W ciągu kilku sekund Madison dołączyła do niego, ochlapując jego
pierś, gdy zajęła miejsce po przeciwnej stronie wanny. Kiedy poziom wody
sięgnął jego ramion, zakręciła krany i usiadła przed nim, plecami do jego
piersi, zostawiając między nimi jakąś stopę odległości. Wiedział, co chciała
osiągnąć. Lubiła fakt, że nie potrafił utrzymać rąk z dala od niej. A odkąd nie
chciał jej rozczarować, to przyciągnął ją do swego torsu i czekał, aż odpręży
się w jego objęciach. Obydwoje byli przyzwyczajeni do pieprzenia się jak
króliki gdziekolwiek byli nadzy i w swoim zasięgu, więc zajęło jej nieco czasu,
aż zrelaksowała się przy nim i zaczęła cieszyć kojącym ciepłem i dyszami
jacuzzi. Uczucie ciężaru jej ciała przy swojej piersi i brzuchu było wspaniałe.
Gdy tak kryła się w jego objęciach, to była taka prawdziwa i wspaniała, jakby
to było dokładnie jej miejsce.
Adam nie chciał się znowu seksualnie podniecić, ale nie mógł
powstrzymać swego penisa od rośnięcia, kiedy przyciskanie się do niej było
ekstremalnie podniecające. I cholera by to wzięła, jeśli jego ręce nie żyły
własnym życiem, gdy delikatnie masowały półkule jej piersi. Jego
nieposłuszne palce nie mogły oprzeć się pokusie, aby bawić się jej sutkami,
których pączki stwardniały pod jego dotykiem. To zupełnie nie była jego wina,
że nie mógł przebywać w jej towarzystwie, aby nie naszła go ochota, aby
spróbować jej tak chętnego ciała.
- Adam?
- Hmm?- mruknął, nie wiedząc jak mógł być zrelaksowany i podniecony
w tym samym czasie.
- Pokażesz mi więcej niegrzecznych rzeczy?
Uśmiechnął i potarł nosem jej szyję za uchem.
- Jakie świństewka?
- Wszystkie. Chcę z tobą doświadczyć wszystkiego.
- Nie znam wszystkiego.
- Wiesz więcej niż ja. I mogę co nieco poszukać, byśmy mogli
wypróbować coś nowego - powiedziała.
Nie widział jej twarzy, ale wiedział, że się rumieniła.
- To znaczy, jeśli chcesz.
- Gdybym był hazardzistą, a jestem, to postawiłbym swoje pieniądze na
to, że zaczynasz być o wiele bardziej zboczona ode mnie.
Zachichotała.
- Racja.
Drogi Panie, stworzył potwora -bardzo słodkiego i seksownego potwora,
z którym bardzo chętnie eksperymentował seksualnie, ale także który był taki
sam. Jej palce delikatnie gładziły jego zewnętrzne udo pod ciepłą wodą.
Każdy jego centymetr był jej świadomy.
- Co robisz w tych sex klubach, do których chodzisz?- zapytała.
- Do których chodziłem - poprawił ją.- Dlaczego wciąż o to pytasz?
Wzruszyła ramionami.
- Powiedziałeś, że lubisz występy, ale nigdy nie wyjaśniłeś co to
oznacza, więc doszłam do wniosku, że muszę dowiedzieć się sama.
Zdecydowanie nie. Wiedział jakie były te miejsca i nie chciał, aby sama
poszła do takiego.
- Chętnie ci pokażę.
- Nie mam zastrzeżeń. Za każdym razem, gdy pokazujesz mi coś
nowego, jestem nagradza oszołamiającymi orgazmami.
- Jesteś pewna? Takie przedstawienia zwierają publiczność.
Znieruchomiała.
- Publiczność?
Już wyobraził sobie ją zaplątaną w pościel łóżka na scenie, z szeroko
rozsuniętymi udami, jego ustami pracującymi aby doprowadzić ją do krzyki i
tymi wszystkimi osobami, którzy wiedzieli by, jak mocno by przy nim doszła.
- Znam bardzo dobre miejsce w Nowym Orleanie - powiedział.- Jest
dość ekskluzywne; nie wpuszczają tam przeciętnego Joe'go z ulicy. W
przyszłym tygodniu mam kilka dni wolnych od trasy. Jeżeli chcesz, to zdobędę
dla nas wejścia.
- Co musiałabym zrobić?
- Nic. Tylko pozwolić mi, bym cię zadowolił. Pozwolić mi na wykonanie
przedstawienia.
- Musiałabym być naga?
Zachichotał.
- W większości.
- I ludzie widzieliby mnie nagą? Ludzie, których nie znam?
- Obydwoje będziemy mieć maski. Oprócz mnie, nikt nie będzie
wiedział, że to ty.
- Ale ja będę wiedziała, że to ja.
Pocałował ją w szczyt głowy.
- Nic nie szkodzi. Taka zabawa nie jest dla każdego.
Przez długi czas niczego nie powiedziała, więc doszedł do winsoku, że
zrezygnowała z tego pomysłu. Powinien wiedzieć lepiej.
- Chcę być otwarta na spróbowanie rzeczy, które ty lubisz, Adam. Ty
zawsze chętnie dajesz mi to, czego chcę. Naprawdę lubisz występować przed
publicznością?
Zachichotał.
- Powiedzmy, że zanim spotkałem ciebie, był to mój ulubiony akt
seksualny.
- A teraz?
- Ty jesteś moim ulubionym aktem seksualnym.
- Więc gdyby występował ze mną...
Jego całe ciało zesztywniało i rozpryskał wodę, gdy chwycił się
porcelanowego brzegu wanny.
- Pewnie doszedłbym tak mocno, że moje jaja wystrzeliłyby w kosmos.
Roześmiała się.
- Nie chcemy, żeby twoje jaja skończyły na orbicie.
- Masz rację. Nie brzmi to przyjemnie.
- Ale chcę zobaczyć, jak mocno bym cię doprowadziła do orgazmu -
powiedziała.- Mogłabym spróbować tego występowania. W przyszłym
tygodniu w Nowym Orleanie?
- Bez presji - powiedział.
- Jeśli zmienię zdanie, to będę się mogła wycofać, prawda?
- Oczywiście - powiedział, ale już miał kilka pomysłów jak ją podniecić
na sam ten pomysł, aby nie zmieniła zdania.
Madison siedziała tak przez kilka minut i dał jej czas, aby o tym
pomyślała. Nie chciał, aby czuła się tak, jakby nie mogła powiedzieć mu nie.
Gdy powiedział, że nie ma czuć żadnej presji, to naprawdę miał to na myśli.
- Dobra, Nowy Orlean w przyszłym tygodniu. Wchodzę w to - brzmiała,
jakby zgodziła się na napad na bank. Wzięła głęboki wdech.- Powiedz mi,
czego mam się spodziewać.
Powstrzymał swój taniec zwycięstwa, więc rozegrał to na lusie.
- Nie powiem. Chcę, byś była zaskoczona - przycisnął swe dłonie
między jej uda i rozsunął je siłą.- Ale wiem, że spodoba ci się - szepnął jej do
ucha.- Spodoba ci się, gdy nieznajomi będą patrzeć, jak prosisz o penetrację.
Będzie ci się podobać, gdy będą obserwować, jak dochodzisz - potarł jej
cipkę i zadrżała w wodzie.- Ich zainteresowanie cię podnieci.
- Będę zawstydzona - powiedziała.
- Pamiętaj, że tylko ja będę wiedział, że to ty.
- Wszyscy będą mieli maski?- zapytała.
- Z wyjątkiem reżysera - uśmiechnął się.- On nosi kaptur.
- Co?- jej całe ciało zadrżało przy jego.- Co masz na myśli? Kto będzie
reżyserem?
- Dowiesz się w następnym tygodniu. Już niczego nie powiem.
- Adam! Nie drażnij mnie. Powiedz mi, co się stanie.
Zamierzał droczyć się z nią przez ten tydzień z podpowiedziami i
wiadomościami, aby do czasu gdy dotrą do La Petite Mort, była
podekscytowana pomysłem występowania, a nie kwestionowała to.
- Każdy mężczyzna w pomieszczeniu będzie zazdrosny, gdy będę
pożerał twoją cipkę - szepnął jej do ucha. Chwycił jej płeć i ścisnął, przesunął
opuszkami palców między jej obrzękniętymi fałdkami.- Otworzę cię tak
szeroko, że zobaczą jak mój język zlizuje twój słodki orgazm. Zobaczą, jak
bardzo mi smakuje i będą się ślinić na sam ten smak, ale tylko ja będę go
miał. Jest mój.
Jęknęła.
- Ile osób będzie nas oglądać?
- Dowiemy się, jak nadejdzie pora. Może to być kilka osób, ale równie
dobrze trzydzieści. I wszyscy będą trzymać swoje penis w dłoniach w chwili,
w której z tobą skończę.
Zakołysała biodrami, ocierając cipkę o jego dłoń.
- O Boże, same myślenie o tym mnie nakręca.
Pogładził rytmicznie jej opuchniętą cipkę pod wodą. Jeszcze nie był
gotów, by się z nią kochać - naprawdę podobały mu się te dysze na jego
plecach - ale cieszył się, że już była podniecona i zaciekawiona planami na
przyszłość. Głównie dlatego, że oznaczyło to, że oni mieli wspólną przyszłość.
Szybciej pieścił jej łechtaczkę - jeszcze szybciej - aż jej biodra
podskoczyły i zakołysały, gdy doszła przy jego dłoni. Tył jej głowy opadł na
jego ramię i krzyknęła w ekstazie.
- Wszyscy widzowie będą cholernie twardzi, jeżeli dojdziesz tak
seksownie jak teraz - a już zdecydowanie spowodowało to, że jego kutas
zesztywniał.- Pojęcz dla mnie, Madison. Nie wstrzymuj się. Musisz dać znać
naszej publiczności, jaką przyjemność ci sprawiam.
- Będę głośna - powiedziała bez tchu.- Będę krzyczeć, jeśli chcesz.
Jej ciało zwiotczało i trzymał ją przy swojej piersi, ukrywając nos w jej
pachnących włosach. Uspokoiła się, gdy ją tak trzymał. Właśnie tego pragnął
przez cały wieczór - spokoju, cichej bliskości. Nie wątpił, że niebawem znowu
go podnieci do szaleństwa, ale jak na razie to było miłe. Czasami coś takiego
było tym, czego potrzebował.
Przez dłuższą chwilę siedzieli w milczeniu. Jego powoli opadły leniwie,
gdy zapytała:
- Są inne rodzaje sex klubów?
Zaśmiał się. Tak, jego ciekawski, mały potworek z pewnością nakłoni go
w rekordowym czasie, by pieprzył się z nią jak zwierzę.
- Są takie, które woli Kellen.
Przechyliła głowę, aby spojrzeć na niego przez ramię.
- Tak czy siak, co lubi Kellen?
- Jego pseudonim nic ci nie mówi?
- Cuff?
Nie nazywacie go tak dlatego, że nosi te skórzane bransolety na
nadgarstkach?
4 Kajdanka
- Właśnie dlatego go tak nazywamy.
Wyglądała na zupełnie zakłopotaną - zmarszczyła czoło i zacisnęła
wargi. Chociaż ta kobieta była bardzo żądna przygód i seksowna, to uwielbiał
przebłyski jej niewinności. Traciła swoją dokładność,gdy otworzył jej oczy na
nowe doświadczenia, ale wątpił, by całkowicie straciła swoją podstawową
czystość, czego nawet nie chciał.
- Uwielbia krepować kobiety tak, że nie mogą się oprzeć tym wszystkim
świńskim, perwersyjnym rzeczom, jakie robi z ich ciałami - szepnął jej do
ucha.
Madison zadrżała przy nim.
- Och! Sprawia im lanie?
- Jeżeli ładnie o to poproszą?
- Chcę, żebyś tak ze mną zrobił - powiedziała.
Adam wyobraził ją sobie z rękami związanymi za plecami i tak
rozsuniętymi nogami, że przepyszny tyłeczek i przesłodka cipka byłby dla
niego wyeksponowane. Mógłby ją lizać i ssać przez godziny, a ona nie byłaby
w stanie uciec, aby skusić go, aby wziął ją szybko. Wątpił, żeby w ogóle
sprawił jej lanie. Nawet gdyby ładnie poprosiła. Ugryzł delikatnie jej ucho,
jakby krew nie napłynęła do jego penisa na myśl jej związanej i o tym, że
znalazłaby się na jego łasce.
- Jeśli tego chcesz.
Przytaknęła gorliwie.
- Ale nie dzisiaj. Dzisiaj będę z tobą delikatny.
- Nie jestem pewna, czy to wytrzymam, Adam.
- Nie?
Wzięła głęboki oddech.
- Bo... bo kiedy jesteś wobec mnie delikatny, to przytłaczają mnie
emocje i prawdopodobnie wybuchnęłabym płaczem.
Jego serce ścisnęło się nieprzyjemnie. Nie wiedział, jakby zareagował,
gdyby rozpłakała się podczas uprawiania seksu.
- Łzami szczęścia?
- Tak, łzami szczęścia.
- Nic nie szkodzi. Scałuję je. Kocham cię - te dwa słowa już łatwiej mu
przychodziły, ale z każdą chwilą coraz więcej dla neigo znaczyły.
Madison odwróciła się do niego twarzą, klęcząc między jego udami.
Chwyciła jego twarz w dłonie i dotknęła swym nosem jego, zamykając oczy.
- Czy to dzieje się naprawdę?- spytała.- Marzyłam o tych słowach tyle
razy, że martwię się, iż wciąż śnię.
Gdyby kobieta powiedziała coś takiego w normalnych okolicznościach,
to sięgnąłby po swoje ubrania i pognał do drzwi, ale teraz był z Madison. Nie
zraniłaby go. W porządku było ją kochać. I jej o tym powiedzieć.
- Jeżeli ty śnisz, to ja także śnię - powiedział.- Nigdy nikomu nie
powiedziałem, że kogoś kocham.
Otworzyła oczy, a jej źrenice skoncentrowały się na nim.
- Nikomu? Nawet rodzinie?
- Nikomu - powiedział.
Objęła jego szyję mokrymi rękoma i przycisnęła piersi do jego torsu.
- Więc myślę, że powinieneś mówić to częściej. Aż się do tego
przyzwyczaisz. Pomyśl o tym jak o terapii.
Zaśmiał się.
- Kocham cię.
Jej palce zaplątały się w jego włosach.
- Jeszcze raz - szepnęła.
- Kocham cię - czuł się z tym dobrze, że wiedziała. Mógł jej mówić takie
rzeczy, gdy byli razem sami. Nie chciał, aby inni rozpoznali jego słabość, ale
jeżeli tylko ona wiedziała, to nic nie szkodziło.
- Jeszcze raz.
- Kocham cię. Twoja kolej.
Spojrzała mu uważnie w oczy i powiedziała:
- Kocham cię - nie oderwała wzroku przez kilka chwil, a następnie
znowu powiedziała.- Ciekawi mnie, jak to jest, gdy w środku pociera cię penis
z kolczykiem.
- Kobieto - powiedział.- Lepiej przestań myśleć o uprawianiu seksu z
członkami mojego zespołu. Najpierw Kellen a teraz Owen?
- Och, nie myślałam o uprawianiu seksu z nikim, oprócz ciebie.
Chociaż jego penis był ukryty pod pulsującą wodą, nie było wątpliwości,
gdzie znacząco spojrzała. Jego jądra próbowały wczołgać się do jego jamy w
miednicy.
- Absolutnie nie, Madison.
Wydęła dolną wargę i zamrugała kilkakrotnie swoimi urzekająco
niebieskimi oczyma.
- Dzięki temu spojrzeniu dostaniesz diamenty, maleńka - powiedział.-
Ale nie przebiję mojego penisa.
Roześmiała się.
- Zgaduję, że pozostaje mi tylko wyobrażanie sobie, jakie to uczucie. I
założę się, że przez niego obciąganie to prawdziwie wyzwanie.
Odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się.
- Będziesz musiała o to zapytać jedną z zabaweczek Owena. Nigdy mu
nie obciągałem.
Uśmiechnęła się krzywo.
- Robiłeś kiedyś coś seksownego z drugim facetem?- zapytała, ocierając
się piersiami o jego tors. Do diaska, podniecała się na myśl o nim z innym
mężczyzną?
- Nie, nie interesują mnie faceci.
- Chciałbyś zobaczyć, jakby robiła coś seksownego z inną dziewczyną?
Whoa. Co, do cholery, obudził w tej niegdyś skrytej kobiecie? I dlaczego
tak się cieszył, że rozbił jej niewinność?
- Takie jak...
- Całowanie?- miała taką samą minę, jak wtedy, gdy przesłuchiwała go
podczas sesji konsultacyjnych - całkowicie poważną i uprzejmą.
- Tak, chciałbym zobaczyć jak całujesz się z inną dziewczyną.
- A jak zabawiamy się wzajemnie swoimi piersiami?- chwyciła swoje
twarde sutki i potarła je kciukami.- Lizały je?- jej język przesunął się po jej
górnej wardze, nie w zamierzony uwodzicielski sposób, ale jakby wyobrażała
sobie, jak najlepiej go użyć na inną kobietę.
Witaj z powrotem, szalejący wzwodzie. Gdzie byłeś przez te ostatnie
pięć minut?
- To byłoby seksowne - powiedział, jego oddech już stał się urywany z
podniecenia.
Spojrzała w górę i pochwyciła jego pożerające sutki spojrzenie.
- Wolałbyś patrzeć, jak jakaś kobieta mnie zjada, czy ja ją?
Oba scenariusze rozegrały się w jego umyśle i doszedł do winsoku, że
to było łatwe pytanie.
- Jak ty zjadasz ją, żebym mógł posuwać cię od tyłu i patrzeć.
Jej dłoń przesunęła się z jej piersi w wodę. Nie widział dokładnie co
robiła, ale był całkiem pewien, że badała fałdki swojej płci.
- Orgazm kobiety smakuje tak samo jak mężczyzny?- spytała.
Skąd, do cholery, miał o tym wiedzieć? Nigdy nie smakował swojego
własnego i był cholernie pewny, że nigdy nie próbował innego kolesia.
- Nie sądzę.
- Chcę spróbować. Orgazm kobiety - wyciągnęła dłoń z wody i wsunęła
dwa palce do ust.
Wnętrzności Adama ścisnęły się i jego jądra niemal eksplodowały.
- Nie czuję - poskarżyła się, wydymając wargi.- Wiem, że moja cipka
jest wystarczająco mokra. Ale chyba woda zmyła mój orgazm z palców.
Powódź chlusnęła na podłogę w łazience. Adam nie zamierzał jej brać
od tyłu w wannie. Miał zamiar być z nią delikatny przez resztę nocy, a nie
znaleźć się między jej seksowną, śliską powłoką między jej udami i wbijać się
w nią bez końca swym penisem. Ale cholera by to wzięła, bo odkąd stale go
kusiła, czego się spodziewała? Wiedziała, co z nim robiła, gdy zachowywała
się tak słodko i niewinnie, świńsko i niegrzecznie w tym samym czasie.
Chwyciła się go, gdy zanurzył się w niej, jęcząc zachęcająco, gdy
poruszyła się wraz z nim. Jego jego pilność ustąpiła na tyle, aby zebrał myśli,
zatrzymał się i spojrzał na nią krzywo.
Otworzyła oczy.
- Coś jest nie tak?
- Zrobiłaś to specjalnie - oskarżył ją.
- Co?
Choć raz nie złapał się na jej niewinną minkę.
- Zachowywałaś się tak seksownie, że znowu się na ciebie rzuciłem.
Wiedziałaś, że chcę się z tobą kochać czule.
Uśmiechnęła się krzywo.
- Byłam seksowna, gdy próbowałam swego orgazmu?
- Kurwa, kobieto, wiesz, że byłaś.
- Mam cię przeprosić za to, że cię kusiłam?
- Manipulujesz mną.
- I bardzo lubię tego wynik - powiedziała, uśmiechając się szeroko.- Nie
przestawaj.
Nie zamierzał przestawać, ale tylko nieco uspokoić swoje ruchy.
Poruszył powoli biodrami, wbijając się do jej wnętrza. Zatrzepotały jej
powieki. Ponowił ruch - głębiej, szerzej - trzymając ją mocno w wodzie. Za
każdym razem gdy się cofał, dysze masowały mu stopy, a inna uderzała w
jego jądra, zachęcając go by poruszał się szybciej. Zwalczył to pragnienie,
przyglądając się twarzy Madison, dy zrelaksowała się i pozwoliła mu na ten
ospały rytm.
- Jest tak przyjemnie - szepnęła, wpatrując się w jego oczy.- Och,
Adam.
Pocałował jej miękkie usta, kontynuując swój wzorowy, powolny rytm
głębokimi pchnięciami. Dał jej czas, aby skupiła się na sensacji. Na uczuciu,
jak ich ciała do siebie idealnie pasowały. Aby rozpoznała jego miłość do niej,
która była widoczna na jego twarzy i w każdym ruchu jego ciała. Ogrom jego
uczuć urósł w jego piersi. Zaczął rozumieć co miała na myśli, dlaczego zawsze
czuła potrzebę pośpiechu, więc nie było czasu na głęboką więź, która
przerastała fizyczną przyjemność. Była taka idealna przy nim, wokół niego.
Taka mokra i seksowna - jej twarz była zaczerwieniona, piersi odkryte, włosy
unosiły się niczym ciemna, jedwabna chmura na wodzie. Jej głowa coraz
bardziej przechylała się do tyłu z jego każdym uderzeniem. Jej wargi
rozchylały się coraz bardziej, gdy się cofał.
- Adam, myślę... myślę... dojdę wkrótce. O Boże, to powolne narastanie
jest takie przyjemne. Nie przestawaj. Już prawie.
Nadal go zachęcała, dysząc słowa, gdy unosił ją coraz wyżej i wyżej. Jej
ciało zaczęło drżeć niekontrolowanie, gdy orgazm się jej wymykał. W końcu
go złapała.
- Och!
Kiedy zacisnęła oczy w ekstazie, powiedział:
- Nie zamykaj ich.
Prostując mocno ciało i z trudem łapiąc powietrze w płuca, otworzyła
oczy.
- Kocham cię, Madison - szepnął.- Czujesz to?- on czuł - jakby jego
wyprężona dusza wyleciała z jego piersi wprost do niebios.
- T-tak - kiedy pierwsza łza wymknęła się z kącika jej oka, jego
pierwszą myślą było to, że jakoś ją skrzywdził. Przy drugiej kropli zauważył,
że te łzy były łzami szczęścia, o które się tak martwiła. Tak jak obiecał,
scałował je. Gdy jej orgazm ustąpił, uniosła głowę znad wanny - potok wody
lał ję z jej długich włosów - i pocałowała go w gardło i ramiona.- Miałeś rację
- powiedziała.- Jest tak dobrze, może nawet lepiej, gdy nie jest szybko i
szorstko.
- Nie mówisz mi niczego nowego. Wiem, przez co seks jest najlepszy -
pochwalił.- Przez ciebie - nawet nie wyobrażał sobie, jak strasznie reszta by
się z niego naigrawała, gdyby to usłyszeli. Ale tutaj z nią mógł być tak ckliwie
odpychający, jak chciał. Tutaj z nią występy nie miały znaczenia.
- Z tym też masz rację - powiedziała, wtulając twarz w zgięcie jego
szyi.- Partner robi całkowitą różnicę.
Dlaczego do cholery tak długo czekał z wyznaniem jej uczuć? Stracił
miesiące, przez które mógł ją kochać i być otwarcie kochany z wzajemnością.
Pocałował ją z całą namiętnością na jaką mógł się zebrać i wysunął z jej
ciała, zanim znowu opadł na tył wanny.
Madison próbowała znowu uklęknąć między jego kolanami.
- Nie doszedłeś, prawda?- spytała.
Najwyraźniej nie widziała tego sztywniaka pod powierzchnią wody.
- Nie. W ciągu jednej nocy mogę zrobić to tylko tyle razy. Pomyślałem,
że lepiej zostawić nieco na później.
- Ostatniej nocy, gdy spaliśmy ze sobą, miałeś siedem orgazmów.
Zachichotał.
- Liczyłaś?
Przytaknęła.
- A ja miałam dziesięć - wyciągnęła z wody obie dłonie i poruszyła w
jego stronę całą dziesiątką palców.
- Nic dziwnego, że śpię przez dwa dni po tym jak się z tobą widzę.
- I czuję cię głęboko w sobie przez dni.
- Jesteś przeze mnie obolała?
Przygryzła wargę i przytaknęła.
- Potrzebuję tej części. Dzięki niej mniej za tobą tęsknie - wzięła drżący
oddech.- Przez chwilę.
Jej smutna mina złamała mu serce. Cholera.
Chwycił ją za nadgarstki i pociągnął. Ze spłoszonym krzykiem osunęła
się na dno wanny i zderzyła się bokiem z jego piersią. Zamiast się
wyprostować, przylgnęła do niego, jej głowa oparła się na jego ramieniu i jej
ciepły oddech delikatnie łaskotał jego wilgotny tors. Jej dłoń przesunęła się
do jego erekcji i zaczęła go z roztargnieniem pocierać. Jej delikatny dotyk nie
sprawiłby, żeby doszedł, ale utrzymał go w gotowości.
- Madison - powiedział, ciesząc się względnym spokojem między nimi,
ale musiał powiedzieć jej coś, co przed nią ukrywał.
- Hmm?
- Wcześniej nie do końca byłem wobec ciebie szczery.
Zesztywniała.
- Nie kochasz mnie naprawdę?
- Co?- nie mógł uwierzyć, że to była pierwsza rzecz o której pomyślała,
że skłamał. Cholera, była to chyba jedyna rzecz, o której nigdy nie skłamał.-
Nie. Nie o to chodzi.
- Teraz nie dbam o inne kłamstwa, jeżeli naprawdę mnie kochasz.
- Szkoda, bo i tak ci powiem - potarł dłonią jej ramię. Jej gładka,
wilgotna skóra była chłodna w dotyku. Może powinien skoncentrować się na
utrzymaniu jej w cieple, zamiast niepokoić swoimi problemami.- Skłamałem
co do tego, dlaczego nie chcę, byś odwiedziła mnie w Austin.
- O pornosie na ścianach?
- Madison, to nie porno. To moja sztuka. Moja - wyjaśnił.- Nie kupiłem
jej, tylko stworzyłem.
- Jesteś artystą?- odsunęła się od jego piersi, aby na niego spojrzeć.-
Dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałeś?
- Hej, kochanie - powiedział głosem strasznego prześladowcy.- Rysuję i
maluję nagie kobiety z pamięci. Chcesz zobaczyć moją kolekcję?
- Tak, tak naprawdę, to chcę zobaczyć twoją prace, nawet jeśli są to
nagie laski lub nie - jej oczy rozbłysły.- Namalowałeś kiedykolwiek mnie?
Ciepło wstydu rozrosło się z jego szyi na twarz. Naprawdę się rumienił?
- Tak, o wiele częściej niż powinienem. Mam co najmniej pięć obrazów
twojej samej lewej piersi.
- Ale nie prawej?- spojrzała na swoje idealne piersi.- Lewa jest lepsza
czy co?
- Nie, znajduje się w mojej dominującej dłoni.
Roześmiała się.
- Cóż, teraz gdy znam twój sekret, to mogę cię odwiedzić, prawda?
- Pewnego dnia - zaczął ten wątek, aby powiedzieć jej, że jego ojciec
wprowadził się do niego, ale uczucie by jej nie rozczarować sprawiło, że się
zawahał. Doszedł do wniosku, że łatwiej będzie się pozbyć tego dziadka, niż
przypomnieć Madison, że nie był na tyle silny, jak jej się wydawało.- Ale nie w
następnym tygodniu. W następnym tygodniu jedziemy do Nowego Orleanu.
Zapomniałaś?
- Jak mogłabym zapomnieć? Zastanawiałam się... czy jak będziesz
pożerać mnie w klubie, to powinnam zrobić to?- opierając się plecami o jego
tors, chwyciła swoje piersi i szarpnęła za swoje sutki, sprawiając, że stały się
twarde i różano różowe.- Jeżeli będę bawić się swoimi piersiami, to
publiczność będzie uważać, że to seksowne?
Naprawdę chciała to zrobić. Nie wyobrażał sobie, żeby ktoś nie uznał
jego Madison za najbardziej seksowną kobietę na świecie. Jakim cudem miał
tyle szczęścia? Uniosła swoje piersi w obu dłoniach, ścisnęła je razem w
mokry dekolt do pieprzenia.
- A może jest seksowniej, gdy je tak trzymam? Adam, powiedz mi co
jest seksowniejsze.
Jezu. Jego kutas pulsował, protestując jego znęcaniu się. Zakrył jej
piersi i zaczął je mocno masować.
- Kurwa, kobieto, dlaczego mnie kusisz? Teraz chcę dojść na twoich
piersiach.
Odpowiedziała mu głębokim, gardłowym śmiechem.
–
No cóż, co cię powstrzymuje?
Rozdział 12
Madison miała na sobie koszulkę, którą pożyczyła od Adama - pewnego
dnia nauczy się, aby na randkę z nim brać rzeczy na przebranie - i wylegiwała
się na łóżku, leżąc na brzuchu obok niego. Był cudownie nagi, przez co jej
dłonie po nim wędrowały. Musiała jeszcze go skusić, aby przerzucił ją na
plecy i wziął jej ciało i jej duszę, ale pracowała nad tym.
W wannie ją kompletnie podniecił, pocierając swego penisa w
pulsującej wodzie jacuzzi, aż wystrzelił na jej piersi. Potem nalegał na umycie
jej każdego skrawka ciała i zachęcił ją do rewanżu. Po tym jak znowu ją
podniecił, nie zaproponował jej orgazmu. Zamiast tego zdecydował, że
nadszedł czas na schrupanie przekąsek i obejrzenie telewizji.
Zamówili jedzenie, zanim zdobyli to co leżało na końcu łóżka -
asortyment śmieciowego jedzenia, które Adam kupił w automacie, podczas
gdy ona suszyła włosy. W telewizji leciał jakiś program o tatuażyście, ale
Madison nie mogła się na nim skoncentrować, podczas gdy palec Adama
pocierał podbicie jej stopy i opierał na nią rękę. Wszystko o czym mogła
myśleć - a wydawało się, że wszystko o czym myślała to o nim - to on.
Oparła głowę na jego ramieniu i zamknęła oczy. Cały lęk, samotność,
zazdrość i niepewność były warte tego, co doświadczała w tej idealnej chwili.
I miała przed sobą wiele doskonałych chwil, których wyczekiwała.
- Myślę, że trzeba ci tatuażu, Madi - powiedział Adam. Nie tak jak ją,
program bardzo go wciągnął. Przeżuł kolejnego chipsa o smaku tortilli i zlizał
z palców obłędny, pomarańczowy sos serowy.
- Jestem zbyt wrażliwa, żeby zrobić sobie tatuaż.
Zaśmiał się.
- Tak bardzo, że lubisz lanie? Uwielbiasz je. Stajesz się wtedy taka
seksowna i napalona, że pewnie wskoczyłabyś na mnie w salonie tatuażu.
- Pewnie rzuciłabym się na ciebie w salonie tatuażu bez prowokacji.
Pocałował ją swoimi słonymi ustami.
- A może najpierw sprawdzimy?- pochylił się przez łóżko i chwycił pióro,
który leżał na stoliku obok. Trzymając go w zębach, popchnął ją na plecy i
przesunął lekko dłońmi po jej skórze, podnosząc koszulkę i ujawniając jej
goły brzuch.- Takie piękne płótno - powiedział.-Pocałował ją tuż pod
pępkiem.- Właśnie tutaj. Co chcesz, bym narysował, panno Fairbanks?
- Robisz tatuaże?
Pokręcił głową.
- Nie. Tylko lubię rysować. Może mała kotka tuż nad twoją ślicznotką?-
jego język musnął wzgórek między jej udami i jej ciało szarpnęło się. Nie była
w stanie znaleźć swoich majtek i była całkiem pewna, że to Adam je schował
przed nią, gdy nalegała, aby założyć ją po ich kąpieli pod jego czystą
koszulkę.
- Adam - upomniała.- Nie sądzisz, że to nieco wulgarne?
Zachichotał.
- Oczywiście - otworzył pióro i narysował zaokrągloną linię od jej pępka,
do łechtaczki.
Zachichotała i zawierciła się.
- To łaskocze.
- Wytrzymaj - powiedział.
Próbowała, ale jego ręka rozciągnęła i napięła jej skórę na brzuchu, a
końcówka pióra pocierała jej wrażliwe ciało, przez co dostała gęsiej skórki, jej
sutki stwardniały a jej śliczna cipka stała się mokra. Jego intensywna mina,
gdy pracował oraz język przyciśnięty do górej wargi jeszcze bardziej ją
podniecił. Był tak samo skoncentrowany jak wtedy, gdy grał swoją gitarową
solówkę.
- Już podniecona?- zapytał, przesuwając na chwilę swe wspaniałe, szare
oczy ku górze.
Jęknęła twierdząco.
- Czuję zapach twego podniecenia. Jestem taki twardy, że trudno mi się
skoncentrować.
Rozsunęła swoje nogi i została nagrodzona jękiem zgody, gdy jego
język musnął jej opuchniętą łechtaczkę.
- To niesprawiedliwe - powiedział.- Wiesz, co robi ze mną twój zapach.
Uśmiechnęła się i szerzej rozsunęła nogi. Uniosła głowę i spostrzegła
jego w połowie dokończony rysunek. Spodziewała się prostego rysunku kota,
ale obrazek był niesłychanie szczegółowy, trójwymiarowy i realistyczny.
- Och, Adam, jak to zrobiłeś?
- Cóż, tak jakby napiąłem swój język i przesunąłem go w górę i w dół, a
potem...
Roześmiała się.
- Nie, nie pytałam jak polizałeś moją cipkę. Jak go narysowałeś tak
realistycznie? To niesamowite.
Wzruszył ramionami.
- Nie wiem. Po prostu zawsze to robię dla zabawy. Głównie rysuję nagie
kobiety. I z jakiegoś powodu... zwierzęta.
- Jesteś fantastyczny. Dokończ go - skinęła w kierunku dolnej części
swego brzucha.- Proszę.
Uśmiechnął się do niej, wyraźnie zadowolony z jej komplementu.
- Dobrze.
- Teraz to naprawdę chcę do ciebie pojechać i zobaczyć twoje prace.
- Niektóre z nich mam cały czas przy sobie.
- Naprawdę? Masz je w walizce?
Pokręcił głową.
- Na mojej skórze.
- Zaprojektowałeś swoje tatuaże?- zachichotała, gdy połaskotał jej
szczególnie wrażliwe miejsce na łonie.
- Zaprojektowałem smoka na swych plecach, ale nie na rękach; to zrobił
prawdziwy artysta - tatuaże, które pokrywały jego prawą rękę od barku do
nadgarstka były abstrakcyjne, a rysunki Adama były realistyczne. Wciąż
pamiętała jak zaparło jej dech, gdy po raz pierwszy zobaczyła tatuaż, który
pokrywał większą część jego pleców. Nie mogła uwierzyć, że sam to on to
narysował. Założyłaby się o swoją lewą nerkę, że zaprojektował go
profesjonalny artysta. Ten mężczyzna z całą pewnością był bardzo
utalentowany.
- Narysowałeś swojego smoka?
Skinął głową.
- Narysowałem też niektóre z tatuaży członków zespołu. Zwłaszcza
Gabe'a. Feniksa na jego plecach, kuguara na jednej stronie jego piersi i wilka
po drugiej. Zaprojektowałem rekina na łydce Kellena i ogiera na jego
ramieniu i węża na... uch, na obszarze biodra Owena, a u Shade'a... - Adam
skrzywił się.
- Co się stało?
- Nic. Po prostu mnie wkurza, to wszystko.
Uniosła rękę, aby pogłaskać go po włosach, które wciąż były wilgotne
od ich kąpieli.
- Musisz z nim porozmawiać, kochanie. Spróbować poukładać sprawy.
Jego grymas pogłębił się. Nienawidziła, gdy był w rozsypce, wolała
widzieć jak się uśmiecha.
- Więc zgaduję, że to ty zaprojektowałeś żółwia, który zdobi tyłek
Shade'a.
Rysy Adama zmiękły i zachichotał.
- Shade nie ma żółwia na tyłku.
- Jesteś pewien? Myślę, że gdzieś to słyszałam. Tak więc, narysowałeś
motylka w dolnej części jego pleców?
Roześmiał się.
- Nie.
- Hmm. Może koliberki na jego piersi. Albo małego prosiaczka na
brzuchu?
- Musi mieć jakieś nowe tatuaże, których nie widziałem.
- Wszystkie są urocze - powiedziała Madison, zadowolona, że
przyprawiła go o uśmiech.- Co dla niego narysowałeś?
Adam westchnął.
- Lwa. Jest na jego piersi, na sercu - Adam oblizał swój kciuk i potarł
nim jej brzuch, aby poprawić błąd, jaki zrobił swym piórem.- Pewnie chce go
usunąć.
- Wątpię. Jestem pewna, że jest dla niego wyjątkowy.
I znowu się krzywił. Może najlepiej byłoby zostawić prawdziwy świat na
zewnątrz. Nie cierpiała go zasmucać i psuć ich ograniczony, wspólny czas.
- Skończyłeś już?- spytała.- Czuję ogromną potrzebę, by possać twojego
kutasa, gdy będziesz pieścić językiem moją śliczną cipkę.
Odwzajemnił uśmiech.
- Tak?
Skinęła głową.
Odrzucił pióro na bok.
- Gotowe.
Uniosła się na łokciach i spojrzała na niewyraźnego kociaka na swym
brzuchu. Zdawało się, że patrzył na nią z psotliwym uśmiechem.
- Może jednak potrzebuję tatuażu - powiedziała.- Twoje dzieło
przynajmniej stałoby się stałą częścią mnie.
- Musimy najpierw poeksperymentować z większą ilością wzorów.
Wtedy będę mógł rysować na tobie tak często jak będę chciał i nigdy nie
skończy mi się płótno - spojrzał na nią.- Ale najpierw zrobię zdjęcie temu tu
kociakowi, zanim go zmyję - pochylił się z łóżka i wyciągnął telefon ze swych
ubrań, które zrzucił po tym jak wrócił z podróży do automatów. Uniósł go
wysoko i wycelował obiektywem w rysunek.
Wiedziała, że nie było sposobu, by zrobił zdjęcie, nie uwzględniając jej
odkrytych, prywatnych sfer poniżej.
- Czekaj - powiedziała.- Najpierw zakryję...
Zanim przesunęła dłonie, zrobił zdjęcie. Zaczerwieniła się. Próbowała
pochwycić jego telefon, ale przytrzymał go nad swoją głową i spojrzał na
zdjęcie jakie zrobił.
- Teraz to jest sztuka - powiedział.
Czuła się tak, jakby jej twarz miała spłonąć żywym ogniem.
- Proszę, usuń je.
Uśmiechnął się do niej.
- Czyżbyś się rumieniła, Madi?
- To zawstydzające. Ktoś może je zobaczyć.
- Naprawdę sądzisz, że pozwoliłbym komuś na nie spojrzeć? Nie martw
się o to.
Uspokoiła się nieco.
- Ale lepiej, żebyś przyzwyczaiła się do tego, że ludzie będą patrzeć na
twoje ciało, jeśli wciąż chcesz iść do tego sex klubu w przyszłym tygodniu.
- Ale nie będą mogli zobaczyć mojej twarzy.
Zaśmiał się.
- Na tym zdjęciu także nie widać twojej twarzy.
Podejrzewała, że była to prawda.
- Mogę zobaczyć?
Pokazał jej zdjęcie, które było erotyczne, ponieważ jej łono było
widoczne tuż pod jego rysunkiem, ale zdjęcie także było gustowne.
Artystyczne. Patrzenie na nie spowodowało, że jej cipka zapulsowała.
- To całkiem seksowne - powiedziała bez tchu.
- Całkiem? Płonę, kochanie. Boże, jestem przez to taki twardy.
Przesunął się na bok i dostrzegła dowody jego pożądania jej. Jego penis
był twardy i naprawdę czuła chęć, by go possać. Obróciła się na swój bok do
góry nogami, obok niego i nakierowała go do swych ust, ssąc mocno i
kołysząc szybko głową, gdyż chciała posmakować jego orgazmu. Im szybciej,
tym lepiej. Chwycił ją za biodra i przysunął bliżej, aby mógł possać jej cipkę i
przesunąć po niej językiem tak szybko, jak ona go pieściła.
Rozbiła się na kawałki niemal natychmiast, gdy fale przyjemności
sprawiły, że uderzyła o jego twarz.
Wysunął się z jej ust i pochylił na łóżku, sięgając po prezerwatywę i
tubkę z lubrykantem.
Jej tyłeczek zacisnął się w oczekiwaniu. Boże, tak! Ale...
- Chcę, byś doszedł w moich ustach - powiedziała.
- Dojdę, ale nie teraz.
Ściągnął jej przez głowę swoją czarną, zbyt dużą koszulkę i pchnął ją na
plecy. Unosząc jej nogi, oparł jej pięty na swych ramionach i wsunął
poduszkę pod jej biodra. Podał jej prezerwatywę.
- Otwórz ją - powiedział.- Szybko - odkręcił nakrętkę tubki zębami i
wycisnął lubrykant na jej pulsujący tyłeczek. Kiedy wsunął śliski palec w jej
środek, zadrżała.- Szybko - poprosił.
Jej palce mocno drżały, kiedy nie mogła otworzyć tej cholernej
paczuszki.
- Nie wytrzymam - wypełnił jej cipkę jednym, głębokim pchnięciem.
Klęcząc między jej udami, trzymał jej nogi szeroko rozsunięte, pchając
biodrami, gdy się w nią wbijał. Przyglądał się, jak wypełniał, przygryzając
dolną wargę. Żałowała, że nie mogła zobaczyć tego co on, przez co
momentalnie się spocił i przez co wydawał w dole gardła te seksowne
pomruki rozkoszy.
- Szkoda, że nad łóżkiem nie ma lustra - powiedziała.
Zatrzymał się.
- Mam takie zainstalowane w swoim mieszkaniu. Musisz zobaczyć, jaka
twoja cipka seksownie wygląda z moim penisem.
Jęknęła, uwielbiając, gdy mówił jej takie rzeczy. Próbowała sobie
wyobrazić, jak coś tak przyjemnego wyglądało z jego perspektywy.
- Czekaj. Wiem...
Sięgnął po swój telefon i zanim zdążyła się wystraszyć, zrobił zdjęcie.
Podał jej telefon i oniemiała na widok czerwonej i spuchniętej cipki, która
była wypchana jego grubym wałem. Dobry Boże.
- Wspaniała, prawda?- zapytał, spoglądając jej na moment w oczy,
zanim znów spojrzał na swego kutasa, który się w niej zanurzał.
- To... czy właśnie to zobaczą w sex klubie w następnym tygodniu?
- To i o wiele więcej. Zdecydowanie chcę, aby zobaczyli jak biorę cię od
tyłu. W niezbyt wielu wykonawców robi anala na żywo.
Jej rdzeń zacisnął się.
- Będziemy mogli zobaczyć jak inni to robią?- znów spojrzała na zdjęcie
na ekranie i jęknęła.
- Jeżeli to cię podnieci - uśmiechnął się i puścił jej oczko.- Lepiej otwórz
gumkę, jeżeli chcesz mnie tam z tyłu - wsunął palec w jej dobrze
nasmarowany tyłek.
Upuściła telefon i rzuciła się na paczuszkę z prezerwatywą. Wreszcie
otworzyła małe opakowanie. Spróbowała podać mu prezerwatywę, ale wciąż
trzymał ją za nogi, wciąż się patrząc tam, gdzie były połączone ich ciała.
- Adam - szepnęła.- Weź go.
- Dobra, tylko daj mi jeszcze minutkę.
Jego ruchy stały się bardziej energiczne, oddech bardziej drżący. Gdy
już myślała, że wytryśnie, wysunął się, łykając łapczywie powietrze, jego ciało
kurczyło się, jego oczy mocno zamknęły.
- O Boże - powiedział.- Mógłbym na to patrzeć przez całe życie.
Nie miała nic przeciwko temu.
- Kocham cię - powiedziała.
Otworzył jedno oko i uśmiechnął się.
- Też cię kocham. Gdzie ta gumka?
Przypadkowo ją upuściła, kiedy przyglądała mu się, gdy omal nie
doszedł na widok ich połączonych ciał. Kremowy krążek spoczywał między jej
piersiami. Chichocząc, podniósł prezerwatywę i sięgnął między jej nogi, by
rozwinąć ją na swojej długości. Pomagając sobie rękoma, Madison
przytrzymała wysoko rozsunięte nogi. Gdy zaaplikował więcej lubrykantu,
drżała z niecierpliwości. Zastanawiała się, jak jej dwie części, które były tak
blisko siebie i podobnie zaprojektowane, czuły zupełnie co innego, gdy ją
wypełniał.
Trącił jej tyłeczek i wszedł w nią powoli, dodając jeszcze więcej
lubrykantu, gdy wniknął w nią głęboko. Naprawdę nie miała nic przeciwko
bólu, który towarzyszył słabemu nawilżeniu, ale uwielbiała, że tak troszczył
się o jej wygodę. Zanurzył się do środka z małym oporem. Pogrzebany do
jąder, zatrzymał się.
- W porządku?
Skinęła głową.
- Uwielbiam to.
- Myślałem, że wcześniej będziesz zbyt delikatna.
- Jest świetnie. Chcę tego na ostro.
- Przytrzymasz dla mnie swe nogi? Spróbuję czegoś. Powiedz mi, jeżeli
będę miał przestać.
O tak. Nigdy jej nie rozczarowywał, kiedy czegoś próbował. Przytaknęła
skwapliwie.
Jego pchnięcia były głębokie i proste, ale także bardzo mocno. Kilka
razy wysunął się całkowicie, przez co jęczała w błogości. Jej cipka zaczęła
protestować na pustkę. Właśnie dlatego myślała, że bycie wypełnioną przez
dwa penisy na raz byłoby takie cudowne. Jej cipka już była zazdrosna,
ponieważ na jej tyłeczku skupiła się jego cała uwaga. Adam wsunął dwa
palce w jej pustkę i wsuwał je i wysuwał w tym samym rytmie, który
stosował na jej tyłeczku.
- O Boże - jęknęła.
Kolejny palec dołączył do dwóch pierwszych. Krzyknęła w zachęcie,
kołysząc się pod nim, by ocierać o jego dłoń, jego penisa.
- Więcej!- zażądała.
Obrócił rękę i wypełnił ją bardziej. Większość jego dłoni - wszystkie
cztery palce - były zanurzone w jej zaciskającej się cipce. Łapczywie zasysała
jego dłoń, wciąż chcąc więcej. Miała przelotną nadzieję, że wsunie w nią
dłoń, ale zanim zdążyła go poprosić by to zrobił, jego kciuk potarł jej wzgórek
i eksplodowała na milion oślepiających kawałeczków ekstazy.
Jej ciało wziąć było pochłonięte najpotężniejszym orgazmem w jej
życiu, kiedy wysunął się, ściągnął prezerwatywę i i położył główkę swego
penisa na jej drżących wargach. Pchnął dwa razy i doszedł, jego płyny
trysnęły w jej usta i na jej twarz. Oddychała zbyt ciężko, by possać główkę
jego pulsującego penisa, ale potarła go swymi drżącymi wargami, chcąc mu
dać przynajmniej część swojej rozkoszy.
Opadł na łóżko obok niej. Madison wyprostowała nogi, uśmiechając się
ponieważ wciąż czuła jak w niej był, w swojej sprośnej, mokrej dziurce.
Oblizała słony orgazm ze swych warg, zadowolona, że pamiętał, aby dać jej
to, o co prosiła.
- Cholera, Madison. Jesteś zbyt seksowna dla własnego dobra - jęknął.-
Dla mojego dobra.
Nigdy wcześniej nie słyszała, jak mężczyzna nazywa ją seksowną.
Śliczną. Słodką. Nawet uroczą. Ale nigdy seksowną. Przesunęła się na łóżku,
aby móc oprzeć głowę na jego falującym brzuchu i prześledziła wąski pasek
włosów na jego podbrzuszu.
- To było niesamowite - szepnęła.- Nigdy wcześniej nie doszłam tam
mocno.
- Cieszę się, że cię zadowoliłem.
- Co do tego nie ma wątpliwości. Nigdy mnie nie rozczarowujesz.
Położył dłoń na tyle jej głowy i przycisnął jej twarz do siebie.
- Kocham cię, Madison Fairbanks. Chciałbym, aby ta noc nigdy się nie
skończyła.
Też tego chciała.
Używając Adama jako najseksowniejsza, istniejącą poduszkę, Madison
niemal zasnęła, gdy zadzwonił telefon i roztrzaskał na chwilę jej spokój.
Adam jęknął w proteście.
- Nie odbieraj - powiedział.- To pewnie Shade. Nie może spać, no
chyba, że opieprzy mnie zaraz przed snem.
- Jest prawie druga - powiedziała Madison.- Może to jakiś wypadek -
zeszła z łóżka i podniosła telefon.- Halo?
- Och, hej, kochanie - mężczyzna powiedział schrypniętym głosem.- Jest
tam gdzieś mój syn?
- Chyba to jakaś pomyłka - Madison wiedziała, że Adam nie miał
kontaktu ze swoim ojcem. To jego ojciec uzależnił go od narkotyków.
- To nie pokój Adama Taylora?
Zmarszczyła czoła.
- Owszem. To pokój Adama Taylora.
- Cóż, chcę z nim porozmawiać - powiedział głośno.- Ma mi załatwić coś
specjalnego w drodze do domu.
Adam usiadł na łóżku obok niej.
- Kto to?- spytał.
Nie była pewna jak to możliwe, ale...
- To twój ojciec.
Rozdział 13
Kurwa. Dlaczego ten staruch musiał wszystko psuć? Nie wystarczyło, że
przez jego ojca uciekła matka Adama, zniszczył jego dzieciństwo i zapoznał z
narkotykami. Nie, musiał zadzwonić do jego pokoju w hotelu o drugiej nad
pieprzonym ranem i dać znać Madison o swojej niechcianej obecności. Na tyle
z pozbycia się tego drania zanim Madison dowiedziałaby się, że jego
toksyczna istota znowu wróciła do życia Adama.
- Czego chcesz?- Adam powiedział do telefonu.
- Kokainę - jej ojciec odpowiedział chrapliwie.
- Niczego ci nie załatwię. Skończyliśmy z tym - nie ważne ile razy mówił
swemu ojcu, że jest teraz czysty, to ten i tak mu nie wierzył. Myślał, że Adam
przed nim to kryje.
Ojciec Adama cmoknął.
- Jakie mam mieć korzyści ze syna, który jest gwiazdą rocka, jak nie
pierwszoligowe prochy z cudownych źródeł?
Adam nie potrafił spojrzeć na Madison, bo chociaż powiedziała, że nigdy
jej nie rozczaruje, to to mogło właśnie to zrobić.
- Muszę iść - powiedział Adam.
- Będziesz jutro w domu?
- Tak - jego żołądek ścisnął się, gdy Adam się rozłączył
- Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć, że wrócił do twego życia?- Madison
powiedziała swym spokojnym, profesjonalnym głosem.
Cholera. Adam wzruszył ramionami, wyłączył telewizor i zgasił lampkę
po swojej stronie łóżka.
- Chodźmy spać. Jestem zmęczony.
- Adam!
- Pracuje nad tym, by się go pozbyć, w porządku? Daj sobie spokój.
- Nie dam sobie spokoju. To przez niego nie chcesz bym cię odwiedziła
w Austin?
Poprawił swoją poduszkę i wyciągnął się po swojej stronie łóżka,
plecami do niej.
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- Powiedziałeś mi, że zniknął z twojego życia. O tym też mnie
okłamałeś? Jak mogę wierzyć w cokolwiek co mówisz?
- To nie było kłamstwo. Wyrzuciłem go ze swojego życia. Odwiedził
mnie kilka miesięcy temu i od tego czasu u mnie mieszka - zaczął naśladować
głos swego ojca, gdy powiedział.- Nadszedł czas, abyś się do czegoś przydał,
chłopcze. Wy, gwiazdy rocka, macie dostęp do wszystkich najlepszych dragów. Zrób
swojemu tatusiowi przysługę i przynieś mi nieco koki. Minęło dużo czasu, odkąd
ostatnio wciągaliśmy kreskę, synu. Będzie jak za starych, dobrych czasów.
- Więc znowu ćpasz ze swoim ojcem?
Nie ćpał, ale poczucie winy ścisnęło mu żołądek. Pokręcił głową.
- Nie, ale jego narkotyki są pochowane w całym moim domu. Mam
cholerną nadzieję, że mój kurator nie złoży mi wizyty. W zeszłym roku nie
poszedłem do więzienia, bo zgodziłem się chodzić na spotkania z tobą. Jeżeli
znajda narkotyki w moim domu, to z pewnością wyląduję za kratkami.
- Adam, musisz się go pozbyć.
Adam przewrócił się na plecy i spojrzał w sufit. Wciąż nie potrafił
spojrzeć jej w oczy. Nie mógł znieść rozczarowania, jakiego spodziewał się
zobaczyć w jej oczach. Lub nieufności.
- Idealistycznie, tak. Realistycznie rzecz biorąc, ten człowiek robi co
kurwa mu się żywnie podoba. To nigdy się nie zmieni.
- Mogę spróbować z nim porozmawiać. Zdaje sobie w ogóle sprawę w
jakie kłopoty może cię wpakować?
- A obchodzi go to, Madison? Czy facet, który wstrzykuje swojemu
trzynastoletniemu synowi heroinę w swym rytuale pielęgnacji męskości, martwi
się o cokolwiek innego, oprócz odmiennego stanu swego umysłu?- Adam
przełamał się po raz pierwszy, kiedy powiedział Madison o swoich trzynastych
urodzinach. A potem przeklął ją, że się rozpłakał. A potem znowu płakał. Był
to jego pierwszy krok ku leczeniu i pierwszy raz, gdy go tuliła. Może właśnie
wtedy się w niej zakochał.
- Mogę się nim zająć, kiedy będziesz w trasie - powiedziała Madison.- To
nie ty wpadniesz. Tylko on.
- Nie chcę, by wylądował w wiezieniu. Więzienie kiedykolwiek pomogło
uzależnionemu? Tylko zmienia ludzi z nałogiem w uzależnionych przestępców.
- Mogę mu pomóc tak samo, jak pomogłam tobie, ale to ty jesteś moim
priorytetem. Musimy go utrzymać z dala od ciebie, dopóki nie będzie czysty.
Westchnął.
- Madison, nie chcę, abyś się w to angażowała. To problem mojej
rodziny.
- Gówno prawda!
Nie kłócił się. Wiedział, że była to bzdura, ale nie chciał, aby się w to
mieszała. Miał tę sytuację pod kontrolą.
- Adam - powiedziała.- Musisz wiedzieć, że skoro mi o tym powiedziałeś,
to już jestem w to wmieszana. To moja praca. Nie, to coś więcej niż to -
uderzyła go w brzuch.- To właśnie kim jestem. Muszę pomagać.
- Ale to nie pomoże, Madi. Aby uzależniony stał się czysty, to musi tego
chcieć. A mój ojciec uwielbia swój styl życia - uwielbiał go bardziej, niż swoją
żonę i syna.
- Czasami musimy ich zmusić, by chcieli.
Pokręcił na nią głową.
- Tak naprawdę w to nie wierzysz. Jesteś zbyt mądra, aby sądzić, że
możesz do tego kogoś zmusić.
Westchnęła ciężko.
- Pozwolisz przynajmniej mi z nim porozmawiać? Spróbuję się z nim
zmierzyć. Dla twojego dobra.
Adam potarł swoją lewą brew bokiem wskazującego palca. Zawsze
bolało go za lewą brwią, gdy się denerwował.
- Ja z nim porozmawiam - powiedział.- A jeżeli nie zobaczy powodów,
pozwolę ci spróbować nakłonić go do współpracy.
Madison zacisnęła usta i skinęła głową.
- Dobrze. Mam nadzieję, że zrobisz to co musisz zrobić, aby pozbyć się
go ze swojego domu. Znam dobrych doradców w Austin. Jeśli chcesz, to
mogłabym do kogoś...
- Zajmę się tym.
Jej całe ciało napięło się, aby próbowała nad sobą zapanować. Adam
wiedział, że nie potrafiła pozwolić mu na to, by sam załatwić sprawy, ale znał
także swojego ojca, a ten facet nie zamierzał się nawet zmienić. Najlepszą
rzeczą było nakłonienie go do wyprowadzki. Jeżeli pogróżki nie starszą, to
będzie musiał się uciec do łapówki.
Adam nagle znalazł się pod Madison i w jej mocnym objęciu.
- To musi być dla ciebie trudne, kochanie - szepnęła i pocałowała go w
skroń.- Wiem, że dopiero co doszedłeś do wniosku, że musisz się go pozbyć
ze swego życia na dobre. Chcesz o tym porozmawiać?
Wciągnął do swojej obolałej klatki piersiowej ciężki oddech.
- Kiedy to się skończy.
Podniosła się na ramionach i spojrzała na niego, kiwając głową ze
zrozumieniem.
- Dobrze. W dzień czy w noc, będę dla ciebie, gdy będziesz mnie
potrzebował.
To. Właśnie przez to kochał ją każdą cząstką swego istnienia. Co by w
ogóle bez niej zrobił? Żałował, że od razu nie powiedział jej o tym, w chwili w
której jego ojciec znów zastukał do jego drzwi. Nie musiał przez to sam
przechodzić. Miał Madison. Madison, która go rozumiała. Madison, która
pomogła odnaleźć mu jego drogę. Nigdy wcześniej nie miał nikogo, na kim
mógł polegać. Było to zarówno przerażające jak i poczuł ogromną ulgę, gdy
zauważył, że będzie tam dla niego, kiedy będzie jej potrzebował.
- Kocham cię - powiedział.- Jak mogę ci się odwdzięczyć za to wszystko,
co dla mnie zrobiłaś?
Pocałowała go delikatnie i odgarnęła mu włosy z oczu.
- Już to zrobiłeś. W dwóch słowach. To wystarczy.
Przyciągnął ją do siebie i pociągnął splątaną pościel, aby nakryć ich
splecione ciała. Zgasiła lampkę po swojej stronie łózka i przytuliła się do jego
piersi.
- Kocham cię - szepnęła w ciemności.
Jego serce urosło. Gdyby tylko mógł słyszeć te słowa od niej każdej
nocy, zanim zamknąłby oczy. Miała rację - te dwa słowa wystarczyły. Ale gdy
jej dłoń pocierała w górę i w dół jego nagą skórę wzdłuż kręgosłupa, zdał
sobie sprawę, że nie miał dość jej ciała.
–
To przyjemne - powiedział.- Mam nadzieję, że nie zamierzałaś iść
spać.
Rozdział 14
Głośne walenie w drzwi wyciągnęło Adama z głębokiego snu.
- Wypierdalaj z łóżka - Shade ryknął z korytarza.- Powinniśmy wyjechać
godzinę temu. Jesteś tam w ogóle?
Adam sięgnął po śpiące ciało Madison i przytulił je do swojej piersi. Nie,
pomyślał. Nikogo nie ma w domu.
- Kurwa, chyba znowu nie przedawkowałeś, prawda? Jeżeli nie
otworzysz tych drzwi, to dzwonię po karetkę.
- Idź daj mu znać, że nic ci nie jest - mruknęła Madison.- Martwi się o
ciebie.
Adam przewrócił oczami.
- Taa, na pewno.
Wyturlał się z łóżka, jego uda, pośladki i dolna część pleców
zaprotestowała po męczącym treningu w nocy. Przeciągnął się, kiedy
przeszedł przez pokój, nie zadając sobie trudu, aby znaleźć ubrania w drodze
do drzwi.
Otworzył szarpnięciem drzwi.
- Nie widzisz znaku „nie przeszkadzać”?
- Jest po południu.
- No i?
- Więc wszyscy są gotowi od godzin, aby już wyjechać. Wszyscy czekają
na ciebie. Jak zwykle.
Adam podejrzewał, że każdy oprócz niego, chciał spędzić noc w domu
w Austin.
- Dobra, w porządku, zaraz przyjdę - zamknął drzwi i potarł twarz
obiema dłońmi. Nie był pewien o której w końcu zasnął, ale przypomniał
sobie pomarańczowy blask świtu, który przesączył się do pokoju przez
krawędzi zasłon okna.
- Powiedział, że jest już po południu?- powiedziała Madison,
podciągając się do pozycji pionowej na środku łóżka i z ciemnymi
półksiężycami pod każdym okiem, gdy spróbowała się skupić na zegarku na
szafce nocnej.
Ze splątanymi włosami, czerwonymi sutkami, nabrzmiałymi wargami,
znakami na piersiach od jego ssących pocałunków, z rozmazanym tuszem
pod każdym okiem, Madison wyglądała na pozytywnie dobrze przepieprzoną.
Adam poważnie się zastanawiał, czy nie dodać czegoś jeszcze do jej wyglądu.
- Spóźnię się do pracy - powiedziała i opadła z wyczerpaniem na plecy.
Adam nadepnął na w połowie zjedzoną paczkę chipsów. Opakowanie
zaszeleściło, a chipsy zaskrzypiały pod jego stopą, gdy wrócił do łóżka.
- Nie mam pojęcia jakim cudem mój kutas jest funkcjonalny tego ranka,
ale bardzo chciałby ci powiedzieć dzień dobry.
Jęknęła i rzuciła w niego poduszką.
- Nie sądzę, bym mogła otworzyć nogi, aby przyjąć jego dzień dobry.
- W takim razie pochyl się po prostu na oparciu kanapy.
Skuliła się.
- Musimy iść.
Wiedział, że miała rację, ale to nie znaczyło, że musiał zakończy swój
wspólny czas z Madison. Wszedł obok niej na łóżko i przyciągnął ją do siebie.
- Potrzymam cię tylko przez kilka minut - szepnął jej we włosy.
Przysunęła się bliżej.
Jego oczy otwarły się i zamknęły leniwie.
Jakiś czas później głośne walenie wyrwało Adama ze snu.
- Co ci to tak długo zajmuje?- Shade krzyknął z korytarza.- Wiesz, na
świecie też są inni ludzie. Cały świat nie kręci się wokół ciebie.
- Znowu zasnęliśmy?- Madison spytała niewyraźnym głosem.- Która
godzina?
Adam przechylił głowę i zmrużył oczy na wyświetlone numeru zegara.
- Cztery po pierwszej.
- Cholera!- Madison próbowała wyplątać się z jego ramion. Pomógł jej
uwolnić jej nogi z zaplątanego prześcieradła i przyglądał się, jak
przeszukiwała pokój w poszukiwaniu swych ubrań. Wiedział, że to on był
przyczyną wahania w jej krokach. Działaj dalej.
- Adam, ubieraj się - rzuciła mu jego dżinsy w twarz.
Zmagała się ze swoim stanikiem i wsunęła sukienkę przez głowę. Była
rozpięta z tyłu.
- Gdzie są moje majtki?- powiedziała. Uśmiechnął się. Wiedział, gdzie je
położył.
Położywszy dłonie na biodrach, z wyzywającą miną, zacisnęła usta na
niego.
- Nie mogę mieć na sobie tej sukienki bez majtek. Wszystko czego
potrzeba, to podmuch wiatru i... - uniosła swoją sukienkę i dostrzegł jej
łono.
Jego penis zadrżał do życia, przyciągając jej uwagę.
- Nawet nie waż się znowu twardnieć, Adamie Taylor. Powinnam znaleźć
się w pracy za czterdzieści pięć minut, a na ciebie czeka cały zespół, abyście
mogli wyjechać.
- Cóż mogę powiedzieć?- wzruszył ramionami.- Jesteś warta
roztargnienia.
Kącik jej ust drgnął w cieniu uśmiechu, a jej policzki zaróżowiły się w
najbardziej urzekającym rumieńcu.
Adam usłyszał, jak drzwi do apartamentu zostają otwarte.
- Dziękuję - Shade powiedział do zastraszonej pokojówki.- Myślę, że leży
tam martwy, czy coś.
- Nie jestem martwy - zapewnił pokojówkę, której oczy rozszerzyły się,
kiedy zauważyła, jak wyleguje się na łóżku w połowie z wzwodem.- Tylko
nagi.
Pokojówka westchnęła, wybiegła z pokoju i zatrzasnęła drzwi.
- Tak mi przykro, Shade - powiedziała Madison, trzymając przód
sukienki przy piersiach jedną ręką.- Nagle znowu zasnęliśmy.
Wzrok Adama przesunął się na szczyt ud Madison i jej soczystego,
gołego tyłeczka, który wystawał spod rąbka sukienki. Miała rację co do
majtek.
Podejrzewał, że nie mógł już dłużej unikać nieuniknionego. Musiał
pożegnać się z blaskiem w jego mrocznym życiu, dowiedzieć się o co kurwa
chodziło Shade'owi i raz na zawsze przekupić swojego ojca, na
przeprowadzenie się do Amsterdamu. A może po prostu dzisiaj prześpi się w
busie i uniknie tego wszystkiego.
Adam wyciągnął z kieszeni swych dżinsów parę satynowych,
lawendowych majtek.
Wyciągnął je na jednym palcu.
- Tego szukasz, Madi?
Odwróciła się w jego stronę, jej oczy zaś rozszerzyły się, kiedy
dostrzegła to, co jej oferował. Rumieniąc się wściekle, pochwycił maleńką
odzież i wparowała do łazienki.
- Wiesz, jedynym powodem dlaczego zostaliśmy na noc w Dallas a nie
pojechaliśmy od razu do Austin, to taki, że wszyscy wiedzieliśmy, jak bardzo
musisz się zobaczyć z tą kobietą - powiedział Shade.
Adamowi opadła szczęka. Wiedzieli? Jak?
- Więc powinniście mnie tu zostawić, abym znalazł swoją własną drogę
do domu.
Shade skinął głową.
- Tak, teraz zdaję sobie z tego sprawę. Miałem nadzieję, że nauczysz się
nieco szanować innych, ale jesteś przegranym przypadkiem.
Adama nie obchodziło, co Shade o nim myślał.
- Nie potrzebuję kazania. Dzięki.
- Dzisiaj są urodziny Julie. Przegapiłem jej imprezę urodzinową przez
ciebie - powiedział Shade.
Serce Adama utonęło w otchłani jego żołądka. Wiedział, ile Julie
znaczyła dla Shade'a.
- Nie miałem pojęcia - powiedział Adam.
Shade niczego nie powiedział. Po prostu zostawił Adama samego,
siedzącego na środku zmiętego łóżka, czującego się jak największy
egocentryczny dupek na świecie.
Adam żałował. Tak bardzo. Dlaczego nie powiedział Shade'owi, że
żałuje, zanim Shade znowu odwrócił się do niego plecami?
Adam ubrał się drżącymi rękoma. Rozpoznał to pożądanie, które pełzało
po jego skórze. Znał to uczucie. Ten gryząc głód. To pragnienie uśmierzyłoby
jego ból, jego problemy, jego zmartwienia. Jego ojciec czekał na niego w
domu z wieloma odurzającymi substancjami. Wszystko co musiał zrobić, to
poprosić. Wziąć. I mógłby stworzyć iluzję, że w jego świecie było wszystko w
porządku.
Byłoby to takie łatwe. Takie znajome.
Adam wziął głęboki, uspokajający oddech i usiadł na skraju łóżka.
Ścisnął razem swoje wciąż drżące dłonie i starał się zaczerpnąć powietrze.
Przypomniały mu się dobrze znane uroki tej iluzji. Życie w świecie bez
problemów.
- Adam?- Madison zawołała z łazienki.- Zapniesz mnie?
Świat bez światła.
Teraz miał coś lepszego, niż iluzję. Przypomniał sobie minę Madison,
gdy tej nocy powiedziała mu, że go kocha. Gdy doszła z nim i dla niego. Jak
spała ufnie w jego ramionach. To nie była iluzja.
Adam wstał z łóżka i skierował się do łazienki. Madison stała przed
lustrem z odkrytymi plecami. Zatrzymał się w drzwiach i przyglądał, jak jego
świat skrzywił się na smugę pod jej okiem. Polizała swój palec i przetarła ją
bezskutecznie. Osiadł w nim spokój, rozprzestrzeniając się z jego piersi w
kojącym cieple. Nie znalazłby tego uczucia w pigułkach, proszkach lub igłach.
Te uczucie potrafiła stworzyć tylko Madison.
Zauważyła go jak tam stoi i uśmiechnęła się do niego przez ramię. Z
sercem w gardle, odwzajemnił uśmiech.
- Wszystko w porządku?- spytała.
Stanął za nią i powoli zapiął jej sukienkę.
- Tak, kochanie. Wszystko jest dobrze.
Spojrzała mu w oczy w lustrze i przez moment myślał, że nazwie go
kłamcą i pokaże, jak jego kuracja mogła się łatwo rozkruszyć. Jak jego proste
życie mogłoby złamać go na tysiąc poszarpanych kawałków i rzucić go z
powrotem w otchłań rozpaczy, którą tak dobrze znał. Zamiast tego
uśmiechnęła się.
- Wiem, że tak.
Jej wiara dawała mu siłę. Wynagrodzi to Shade'owi i poradzi sobie ze
swoim ojcem, oraz nie będzie potrzebował w ciężkich chwilach dragów. Już
nie były potrzebne, aby uśmierzyć jego ból. Nie wtedy, gdy już miał swoje
szczęście. Madison Fairbanks była w jego życiu. Nie iluzja. Jego
rzeczywistość. Tak, jak długo ją miał, w tym świecie było wszystko dobrze.
- Lepiej módl się, żeby mój samochód nie został odholowany w nocy -
powiedziała.- Jeśli się spóźnię, to mnie zwolnią.
Objął ją od tyłu i i położył dłonie na jej brzuchu.
- Mogłabyś rzucić tą pracę i pojechać ze mną w trasę jako moja
osobista seksualna niewolnica.
Roześmiała się.
- Nie kuś mnie, Adamie Taylor. Bo jeszcze przyjmę twoją ofertę.
Uśmiechnął się. Teraz to było wyzwanie. Więc jak miał skusić mistrzynię
w kuszeni? Wymyśli coś, zanim znowu się z nią zobaczy. Jak nie patrzeć,
Nowy Orlean był za całe sześć bardzo długich dni.