BELLEDEJOUR
INTYMNEPRZYGODYLONDYŃSKIEJCALLGIRL
ZangielskiegoprzełożyłGRZEGORZKOŁODZIEJCZYK
WARSZAWA2006
Tytułoryginału:THEINTIMATEADYENTURESOFALONDONCALLGIRL
Druk:WZDZ-DrukarniaLega,Opole
DedykujęFiN
TaksiążkaniepowstałabybezwsparciaicierpliwościPatrickaWalshaiHelenGarnons-Williams,
ichpersoneluorazwspółpracowników.Wszystkimtymosobomnależąsięsłowapodzięki.
Pierwsze,copowinniściewiedzieć,toto,żejestemdziwką.
Nieżartujęinieużywamtegookreśleniajakoanalogiipracyprzybiurkuczyharówkiwnowych
mediach.Wielumoichprzyjaciółpowiewam,żepracatymczasowalubstanowiskoakwizytorajest
tymsamymcoprostytucja.Nieprawda.Wiemto,bomiałampracętymczasowąirżnęłamsięza
pieniądze—międzyjednymadrugimniemażadnegopodobieństwa.Niesąnawetztejsamej
planety.Todwaróżneukładyplanetarne.
Podrugie,mieszkamwLondynie.Tedwafaktymogą,aleniemusząbyćzesobąpowiązane.Londyn
niejesttanimmiastem.Taksamojakwiększośćmoichznajomych,sprowadziłamsiętutajpostudiach
znadzieją,żeznajdępracę.Jeśliniedobrzepłatnąlubciekawą,tochociażtaką,wktórejspotkam
przystojnychfacetównadającychsięnamęża.Aletakichposadniemanapęczki.Terazprawie
wszyscyucząsięnaksięgowych,międzyinnymimoiprzyjacieleA2iA3,którzyciesząsię
szacunkiemwkołachakademickich.DobryBoże—tolosgorszyniżśmierć.Jeślichodzio
nieseksowność,księgowośćprzebijanawetwyższeuczelnie.
Prostytucjatostałapraca,leczniewymagająca.Poznajęmnóstwoludzi.Fakt,prawiewszyscyto
faceciiwiększościznichnigdywięcejniezobaczę.Mamsięznimirżnąć,bezwzględunato,czy
mającałeciałopokrytewłochatymiznamionami,awustachtrzyzębynakrzyż,czychcą,żebym
zrealizowałaichmłodzieńczemarzeniezudziałemnauczycielkihistoriizszóstejklasy.Aleitak
lepszetoniżzerkanienazegariczekanienaprzerwęnaherbatęwkoszmarnejsalcedlapersonelu.
Więckiedymoiznajomiporazkolejnysięgająpowytartąanalogięmiędzypracąwfirmiei
prostytucją,kiwamzezrozumieniemiwspółczuciemgłową.Wypijamynastępnykoktajli
zastanawiamysięwspólnie,gdziesiępodziałynaszemłodzieńczenadzieje.
Ichnadziejebłąkająsiępewnienadrodzedojazdowejdopodmiejskiejdzielnicy.
Mojarozkładanogizaforsę.
Aleprzeskokdoprostytucjinacałegoniezdarzyłsięzdnianadzień.
WylądowałamwLondynietakjaktysiąceinnychświeżoupieczonychabsolwentów.
Mająctylkomałystudenckikredytitrochęzaoszczędzonychpieniędzy,myślałam,żejestem
zabezpieczonanakilkamiesięcy,leczmojąnadwyżkęszybkopochłonął
czynszitysiącedrobnychwydatków.Programmojegodniaskładałsięzprzeglądaniaogłoszeńo
pracy,pisaniaentuzjastycznychilizusowskichpodań—
mimoiżwiedziałam,żeitakniktniezaprosimnienarozmowękwalifikacyjną—
orazwściekłejmasturbacjiprzedsnem.
Taostatniabyłazdecydowaniekulminacyjnympunktemdniawtychczasach.
Wyobrażałamsobie,żejestemtesterkąwfirmieprodukującejmateriałybiurowe,cowymagało
zapinaniasobienawnętrzuudmnóstwaspinaczy,podczasgdyjakiśfacetostromnieposuwa.Alboże
jestemosobistąasystentkądominynawysokimstanowisku,przykutądobiurkaiwylizywanąprzez
innąjejniewolnicę,nadzianąnadildo.Lubżeunoszęsięwakwarium,odizolowanaodwszelkich
bodźcówzewnętrznych,aniewidzialneręceszczypiąmojąskórę,zpoczątkudelikatnie,apóźniej
boleśnie.
Londynniebyłpierwszymdużymmiastem,wktórymmieszkałam,leczzpewnościąnajwiększym.
Wszędzieindziejistniejeszansa,żespotkaszkogośznajomego,aprzynajmniejzobaczysz
uśmiechniętątwarz.Nietutaj.Dojeżdżającydopracytłocząsięwpociągach,rywalizującmiędzy
sobąweskalacjiodosobnienia;orężemwtejwojniesąksiążkiwmiękkichokładkach,telefony
komórkoweigazety.KiedyśwwagonieliniimetraNorthernsiedziałaobokmniekobietatrzymająca
gazetętużprzytwarzy;dopierotrzyprzystankipóźniejzauważyłam,żenieczyta,tylkopłacze.
Trudnomibyłoniewyrazićjejwspółczucia,ajeszczetrudniejsamejpowstrzymaćsięodłez.
Patrzyłamwięc,jakmojeskromneoszczędnościtopnieją;kupieniesiedmiodniowegobiletustawało
sięnajważniejszympunktemkażdegotygodnia.Mamwyniszczającyzwyczajkupowaniabielizny,ale
nawetograniczeniedopływuświeżychkoronekniemogłorozwiązaćproblemu.
NiedługopoprzeprowadzcedostałamSMS-aodznajomej,którąpoznałamprzezmojegoprzyjaciela
N.Tojestjegomiasto;wydajesię,żeznatutajwszystkich.
Nzasługujenaconajmniejczwórkęnamojejsześciostopniowejskaliseparacji.
Kiedywięczłamałswojezwyczaje,przedstawiającmnietejdamie,zwróciłamnaniąbacznąuwagę.
„Słyszałam,żejesteśwmieście,ibardzochętniebymsięztobąspotkała,jeśliznajdzieszchwilę",
brzmiaławiadomość.Byłatozadbana,seksowna,wśrednimwiekukobietaogładkimjakszkło
akcencieidoskonałymguście.Kiedyspotkałyśmysięporazpierwszy,pomyślałam,żenienależymy
dotejsamejligi.Alegdytylkosięodwróciła,Npółszeptem,gestykulując,wyjaśniłmi,żeowadama
maenergięparowozuilubitakżekobiety.Wmoichmajtkachmomentalniecośdrgnęło.
TrzymałamtegoSMS-aprzezkilkatygodni,awyobraźniapodsuwałamicorazgorętszeicoraz
bardziejniepokojąceobrazy.Wkrótcekobietazamieniłasięwobleczonąwlatekspiekielnąszefową
zmoichnocnychfantazji.Dziwkiiopętaneseksembiurowemarkierantkizesnówdostałytwarze,i
byłytojejtwarze.
OdpisałamnaSMS-a.Prawienatychmiastoddzwo-niłaipowiedziała,żeonaijejnowychłopak
chętniespotkająsięzemnąnakolacjiwprzyszłymtygodniu.
Przezkilkadnigorączkowoobmyślałam,wcosięubrać,wydałammasęforsynafryzuręinową
bieliznę.Wdniuspotkaniaprzewróciłamszafędogórynogami,kilkanaścierazyzmieniającubranie.
Wreszciezdecydowałamsięnaturkusowysweterimatowoczarnespodnie—stylstażystki,ale
umiarkowanieseksowny.
Dotarłamdorestauracjiznacznieprzedczasem,mimożeprzezpółgodzinyszukałamlokalu.
Obsługaoznajmiła,żemogęzająćmiejscedopierowtedy,gdyprzyjdziemojetowarzystwo.
Wydałamostatniepieniądzenadrinkaprzybarze,mającnadzieję,żetamcizapłacązaposiłek.
Odgłosrozmówwwąskichsalachmieszałsięzeszmeremmuzykiwtle.Wszyscywyglądalina
starszychodemnie,azpewnościąnalepiejsytuowanych.Kilkorogościprzyszłoprostozpracy,inni
zdążyliwpaśćdodomu,żebysięodświeżyć.
Ilekroćotwierałysiędrzwi,dolokaluwpadałpodmuchchłodnegojesiennegopowietrzaizapach
suchychliści.
Przyszłapara,zktórąbyłamumówiona.Usiedliśmyprzystolikuwrogu,zdalaodmiejsc,którym
obsługapoświęcałauwagę;jaznalazłamsięwśrodku.Mężczyznawpatrywałsięwprzódmojego
swetra,podczasgdykobietaopowiadałaogaleriachsztukiisporcie.Poczułamjegorękęwślizgującą
sięnamojeprawekolano,ajejstopawpończoszezaczęławędrowaćpomojejnodzepodspodniami.
Aha.Więcotoimchodzi,pomyślałam.Aleczyniewiedziałamtegoodsamegopoczątku?Bylistarsi
odemnie,piękni,libertyńscy.Niemiałamżadnegoważnegopowodu,żebysięzniminierżnąć.
Zamówiłampotrawypodobnedotych,któreonizamówili:aromatyczne,soczyste.Risottoz
pieczarek,takgęste,żetrzebajebyłoodrywaćoddnapłaskiejmiseczki,itaklepkie,żemusiałam
ściągaćjezłyżkizębami.Rybawciążmiałagłowęipatrzyłananaslśniącymiodgorącaoczami.
Kobietaoblizałapalce;odniosłamwrażenie,żejesttoświadomygest,anieprzejawzłychmanier.
Mojadłońprześliznęłasiępojejobcisłychspodniachdokrocza,aonaścisnęłanogamimojepalce.
Akuratwtymmomenciekelnerkapostanowiłaotoczyćnaszstolikbaczniejsząuwagą.Przyniosłatacę
zdrobnymiciasteczkamiiczekoladowymismakołykami;mężczyznajednąrękąwsuwałswojej
partnercełakociedoust,adrugątrzymałmniezarękę.Jazaśpieściłampalcamijejkrocze.Doszła
łatwo,prawiebezgłośnie.Musnęłamwargamijejszyję.
—Wspaniale—mruknąłmężczyzna.—Zróbtojeszczeraz.Spełniłamjegoprośbę.
Poposiłkuwyszliśmyzrestauracji.
Kazałmizdjąćsweteriusiąśćnaprzednimfotelu;prowadziłakobieta.Onusiadł
ztyłu,złapałmniezapiersiiszczypałsutki.Dodomu,wktórymmieszkałakobieta,byłoblisko.
Przeszłamodsamochodudodrzwipółnaga,agdyznalazłamsięwśrodku,mężczyznakazałmi
uklęknąć.Kobietazniknęławsypialni,aontymczasemudzieliłmikilkupodstawowychlekcji
uległości:klęczenianieruchomowniewygodnychpozycjach,trzymaniaciężkichprzedmiotóww
niewygodnychpozycjach,trzymaniaciężkichprzedmiotówwniewygodnychpozycjachzjego
członkiemwustach.
Kobietawróciłaześwieczkamiibiczami.Czułamjużkiedyśnaskórzegorącywoskirzemieńbicza,
lecztobyłodlamnienowymdoświadczeniem,botymrazemtrzymałamnogiwgórzeiwpychano
wemniezapaloneświeczki,zktórychwoskkapałnamójtułów.Podwóchgodzinachonwszedłw
niąiposługiwałsięczłonkiemjakdominazmoichfantazjidildem,jednocześnieprzyciskającjej
twarzdomojejcipki.
Ubraliśmysię,onawzięłaprysznic.Mężczyznawyszedłzemnąnaulicę,żebyzłapaćmitaksówkę.
Szliśmypodrękę.Przechodzieńpomyślałby,żejesteśmyojcemicórką.Wyglądaliśmyrazemtak
swobodnie.
—Maszniezłąkobietę—stwierdziłam.
—Robię,comogę,żebybyłaszczęśliwa—odparł.
Skinęłamgłową.Mężczyznazamachałnataksówkęipowiedziałkierowcy,gdziemajechać.Kiedy
wsiadałam,wręczyłmizwitekbanknotówipowiedział,żezawszejestemmilewidziana.Wpołowie
drogidodomurozwinęłambanknotyizobaczyłam,żejesttoprzynajmniejtrzyrazywięcej,niż
mogławynieśćopłatazaprzejazd.
Mójmózgnatychmiastwykonałobliczenia:zaległyczynsz,liczbadniwmiesiącu,zysknettozanoc.
Przyszłominamyśl,żepowinnamczućżallubzaskoczenie,bozostałamwykorzystanaizapłacono
mi.Aleniczegotakiegoniepoczułam.Onidobrzesięzabawili,awydateknakolacjęitaksówkęnic
dlanichnieznaczył.Adlamnie,prawdępowiedziawszy,niebyłtouciążliwyobowiązek.
Kazałamkierowcyzatrzymaćsiękilkaulicoddomu.Obcasymoichbutówzadudniłymiarowona
chodniku.Byławczesnajesień,lecznocbyłajeszczeciepła.Czerwoneśladyodwoskuzeświec
emanowałyprzyjemnymgorącempodmoimubraniem.
Myślosprzedawaniuseksuniedawałamispokoju,narastała.Alenapewienczasukryłamgłębokow
sobieciekawośćprostytucji.Pożyczałampieniądzeodznajomychizaczęłamspotykaćsięna
poważniezpewnymmłodymmężczyzną.Tobyłaprzyjemnarozrywkaażdodnia,wktórym
otrzymałamwyciągzkasymieszkaniowej;sugerowanomispotkaniewsprawiekredytu.Dręcząca
myślodzywałasiępokażdymodrzuconympodaniuopracęinieudanejrozmowiekwalifikacyjnej.
Niemogłamsiępowstrzymaćodwspominania,jaktobyło,gdysiedziałamwczarnejtaksówcew
środkunocy.
Mogłabymtakierzeczyrobić.Musiałamtosprawdzić.
Wkrótcepopodjęciudecyzji,żewtowejdę,zaczęłamprowadzićdziennik...
Novembre
AlfabetlondyńskiegoseksbiznesuwedługBelleA-C
Ajakagencje
Agencjabierzezwyklejednątrzeciąhonorarium,zwyłączeniemkosztówpodróżyinapiwków.
Mężczyznapowinienzapłacićzaprzejazd,cooznaczadodatkowych30do40funtów.
Prowizjaagencjipokrywakosztyreklamy,organizowaniaspotkańorazzapewnieniabezpieczeństwa,
jeślitokonieczne.Niektóreagencjeodciągająkosztyzdjęćodpierwszegohonorariumdziewczyny
lubkażąjejpłacićzgóry.Agencja,wktórejjestemzarejestrowana,niezrobiłatego—fotkii
stworzenieprofilubyłydarmowe.
Jeślimasięszczęście,kontaktyzagencjąograniczająsiędominimum.Kiedyostatniowidziałamsię
zmojąmenedżerką,skrytykowałamojąkredkędoust.Totyle,jeśliidzieokobiecąsolidarność.
Bjakbadhair[(ang.)—złafryzura]
Częstospotkaniezostajewyznaczonetaknagle,żeniemaczasunatrzyetapowepieczołowite
przygotowania.Włosycierpiąnatymnajbardziej.Jeślisięspieszę,wyglądają,jakbybyłysłabei
trochęsięprzetłuszczały.Istniejesposób,któregonauczyłamniekoleżankazestudiów:trzeba
posypaćwłosytalkiem,apóźniejlekkoprzeczesać.Będądobrzewyglądaćwystarczającodługo.
Trzebajednakunikaćwilgoci,bogłowamożesięprzylepićdościany.
Cjakcash[(ang.)—gotówka]
Nieprzyjmujęzapłatykartą.Gdziemiałabymnosićczytnik?
Cjakchatter[(ang.)—pogawędka]
Podtrzymywanierozmowyjestnietylkokorzystne—jestprawdopodobnienajważniejszą
umiejętnościąwtymzawodzie.Trzebaudawać,żeinteresujecięwszystko.Opolityceiinnych
potencjalniezapalnychkwestiachnależywyrażaćsięmgliście.Innymisłowy,łgaćjakznut.Możnato
uważaćzaprzygotowaniedoprzyszłejkarierypolitycznej.
samedi,le1novembre
Klientprzypiąłsiędomoichsutków.
—Ostrożnie,jestemprzedokresem—powiedziałam,delikatniekierującjegoręcegdzieindziej.
—Opowiedzmioswoichfantazjach—poprosił.
—Zostajęuprowadzonaprzezczterechmężczyzn,odartazubrania,związanairzuconanatylne
siedzeniesamochodu.Porywaczezatrzymująauto,wysiadają,onanizująsięnamnieprzezotwarte
okienka.
—Czywpobliżusąjakieśkonie?
—Całemnóstwo.Jesteśmynawsi.Nafarmie.Onisąfarmerami.
—Czujeszzapachkoni?
—Tak,czuję.Rżąwboksachisąbardzopodniecone.Koniemająogromneczłonki,prawda?
—O,tak.Olbrzymie.
—Kiedyfarmerzykończą,prowadząmniedostajni.
—Nierżnijsięzkoniem.
—Ależskąd,nawetsięniezbliżam.Jestzbytwielki!Tenkoń...ogier...niedajesięokiełznać,jestzbyt
podniecony.Ijestowielezaduży.Chybazarazwywalinogamidrzwiboksu.
—Aaaaach...
dimanche,le2novembre
Otokilkarzeczy,którychnauczyłamsięwpracy:Wświecie,wktórymdwunastolatkinoszą
seksownebotki,ababcieubierająsięwlśniącespódniczkimini,najpewniejszymsposobem
wytropieniaprostytutkiwśródkobietwchodzącychdohotelunaHeathrowjestrozglądaniesięza
damąwkostiumieodprojektanta.Tofakt.
Wstępdospotkaniajestprawiezawszetakisam.Klientkontaktujesięzagencjąpozajrzeniunastronę
internetową.Późniejtelefonuje,menedżerkadzwonidomnie,następniepotwierdzaspotkanie,
dzwoniącdoklienta.Zwyklepotrzebujędwóchgodzin.Jednąpoświęcamnadepilacjębrwi,prysznic,
nałożeniemakijażuizrobieniewłosów,adrugąnawezwanieminitaksówkiidojazdnamiejsce.
Kosmetykileżąnaosobnejpółce,innejniżta,naktórejtrzymamprzyborytoaletowe.Stajęprzed
pełnowymiarowymlustremizabieramsiędoroboty:puderiwodakolońska;majtki,staniki
pończochy;sukienka,buty,makijaż.Nakoniecrobięwłosy.Mamtrzyzestawyubrańnazmianę:
skromną,leczseksownąszarąsukienkęzdżerseju,białykostiumwkremowąkratkęiczarnąlnianą
sukienkęodkrawcazeleganckimżakietem.Orazmnóstwobieliznyibutów.
Kluczoweznaczeniemająostatnietrzysekundyprzedwejściemdohotelu.Czysątamszklanedrzwi?
Jeślitak,trzebaszybkorozejrzećsięzawindą.Niewolnosięzatrzymywaćipytaćpracowników
hoteluowskazówki.Trzebaprzejśćpłynnie,kiwającimlekkogłową.Gdyniezauważyszwindylub
toalety,musiszruszyćdonajbliższegokorytarzaiocenićsytuację.Jeślizostawiaszposobiejakieś
wrażenie,powinnotobyćwrażenie,żedohoteluweszładobrzeubranadama.
Bizneswoman.
Cowzasadzienieodbiegazbytnioodprawdy.
Windysięprzydają.MożnawtedywyłowićztorebkitelefoniwysłaćSMS-adoagencji,żedotarło
sięnaczas.Jeślisięspóźniasz,dadząznaćklientowi,żebynaciebieczekał.Możnateżodświeżyćusta
szminką,poprawićubranie.Niewolnosiępocićlubsprawiaćwrażenia,żesięspieszysz.Następnie
trzebaznaleźćdrzwiizapukaćkrótko,mocno.„Miłomiciępoznać,kochanie",mówisz,wchodząc
dopokoju.„Przepraszam,żeczekałeś",dodajeszbezwzględunato,czyjesteśspóźniona,czynie.
Nawetjeślizjawiłaśsiępunktualniecodosekundy,klientsiedziałiliczyłminuty.Jeśliwpokojuktoś
siędenerwuje,niemożesztobyćty.Zdejmujeszpłaszczisiadasz.Klientzwykleproponujedrinka.
Nigdynieodmawiaj,nawetjeślijesttowodasodowa.
Zainkasujpieniądze,zanimcokolwieksięzacznie.Kiedyśzapomniałamtozrobić.
Klientsięroześmiał.„Musiszbyćnowa",powiedział,akiedyweszłamdołazienki,żebysięumyć,
wcisnąłbanknotydotostera.Nieliczforsyprzynim;jeślimaszpodejrzenia,późniejtosprawdzisz.
Wyjdźoczasie.Jeśliklientchce,żebyśzostaładłużej,musizadzwonićdomenedżerki,ustalićcenęi
odrazucizapłacić.Przywychodzeniudajeszmuszybkiegobuziaka.„Tobyłaprawdziwa
przyjemność.Mamnadzieję,żesięjeszczespotkamy".Wholuskińgłowąobsłudzehotelu,takjak
przywejściu.Gdyznajdzieszsięnazewnątrz,zadzwońdoagencjilubwyślijSMS-a.Jeśli
menedżerkaniemożesięztobąpołączyć,dzwonidoklienta,następniedohotelu,późniejdoswoich
ochroniarzy,wreszcienapolicję.Onawie,bokiedyśteżbyłanatwoimmiejscu.
Mojamenedżerkajestsłodka,prawdziwazniejlaleczka.Kiedypyta,jakposzło,zawsze
odpowiadam,żeklientbyłuroczymdżentelmenem,nawetjeślinieconaciągamprawdę.Niechcęjej
martwić.
Czasemniewychodzidobrze—takjakwtedy,gdypomachałamnapożegnanieklientowiskąpo
obdarzonemuprzeznaturę.Pomachałamwskazującympalcem.Brrr.W
porządku,nicsięniestało,możeniezauważył.Pozatymzawszejestnastępnyraz.
lundi,le3novembre
Ruchwokolicycentrummiastajestnieprzewidywalny,więclepiejprzyjśćdopracywcześniej,niżsię
spóźnić.WczorajmiałamspotkanieniedalekoLeicesterSąuare.Przyjechałampółgodzinywcześniej
idlazabiciaczasuweszłamdosklepupłytowego.
Lubięsklepypłytowe,lubięmuzykę.Tobyłsklepnależącydosieci,naparterzepółkizapełniały
płytyDVDiksiążkiomuzyce.Nakilkuregałachzwinylowymipłytamileżałysameprzebojei
pozycjeoobniżonychcenach.Pomknęłamnagórędosekcjizjazzemibluesem.
Większośćklientelistanowiłydzieciakizabijająceczaspodobniejakja,choćniemiałytakiego
intensywnegomakijażu.Zastanawiałamsię,czyklientjestwumówionymmiejscuspotkania,czyteż
gdzieśwyszedł?Możenawetjesttutaj?
Rozejrzałamsię.Jakiśwysokichudyblondynpochylałsięnadsamymkońcemregału.Atrakcyjnyjak
młodynauczycielpodatnynazepsucie.Podeszłamizerknęłammuprzezramię.
TrzymałwszczupłychpalcachpłytęIsaacaHayesa.„Dobrywybór",mruknęłam,aonzzaskoczenia
omalnieupuściłpłyty.Musiałamstanowićniezływidok:wystrojonajaknabal,wbufiastympłaszczu
iztwarząniczymmaskazmakijażu.Idiotkaijeszczerazidiotka.Ruszyłamnadół,stukającobcasami
poschodach.
Rzeczjasna,klientniebyłtymmężczyzną,któregospotkałamwsklepie.
Tobyłozlecenienacałąnoc;miałamzostaćażdoświtu.Menedżerkaotrzymałatakpozytywne
opinieomoichumiejętnościach„kobietyzdyscypliną",żeumieściłajewmoimdossiernastronie
internetowej.Niejestemznaturydominująca,alemogętorobić.Naglejakbywszyscyklienci
zapragnęlitakiegotraktowania.
On:—Niematojakrżnąćsięznieznajomymi.
Ja:—Mogętocytować?
—Tak.—Ipokrótkiejpauzie:—Corobisz?
Opierającsięnapalcach,utrzymywałamciałonadnim.
—Niechcępozrzucaćobrazówześciany.—Zacisnęłamzęby.
—Słusznie.Postarajsię.
Orany,facet,toniejesttwojachata.Hm.Całkiemwymagający,jaknauległego,pomyślałam.
Mimoto...
On:—Maszklasę,złotko.
Ja:—Niewiedziałam,żetaksięmówi.Takiekwestiesłyszałamtylkowfilmach.
On:—Skądśmuszębraćodżywki.
Nspotkałsięzemnąkołohotelutużprzedświtem.Tobliskiprzyjaciel,kiedyśzesobąchodziliśmy;
wie,czymsięzajmuję,wodpowiednimświetlemógłbyuchodzićzasobowtóraGeor-ge'aClooneya.
Naprzykładwcałkowitejciemności.Najegoustachbłąkałsięuśmieszek.
—Dobrzesiębawiłaś?
Rozchyliłampłaszczipokazałammudwabiczykischowanewpodszewce.
—Przyniosłaśdyscyplinki.Więcnaprawdędobrzesiębawiłaś.
—Powiedzmy.Tak.Niemógłutrzymaćwzwodu,więcprzezostatniągodzinęoglądaliśmyKanał
Czwarty,popijająctrunkizminibarku.—WsiedliśmydosamochoduN,zaparkowanegonachodniku.
—Dałmisrebrnązabawkędopuszczaniabaniek.—Wyjęłampodarunekztorebki.Byłzapakowany
wozdobnedrewnianepudełkozezłoto-czarnymiwstążkamiiświeciłsięjakmaleńkabutelka
szampana.
Nieczułamsięzmęczona;Nteżnie.
—Będzieszpuszczaćbąbelki?—zapytał,gdyjechaliśmyprzezmost.Skręciliśmyiruszyliśmy
wzdłużzielonegonabrzeża;corazsilniejszeświatłoporankasprawiało,żewodabłyszczałaciemno.
Nznasięnaprzypływach,widziałciaławyciąganezTamizy;pokazywałmi,gdziepływajążółwiei
foki,kiedyjestciepło.Wskazałbudynekzbasenemwpiwnicyipowiedział,żechodziłsiętamkąpać,
kiedybyłwszkole.Pokazałmimost,zktóregorzuciłasiękiedyśkobieta,wcześniejnapchawszy
sobiekieszeniepłaszczakamieniami.Niewiedziałajednak,żepowietrzedostaniesięmiędzywarstwy
ubraniainiebędziemogłautonąć.Kiedynadpłynęłałódźratunkowa,żebyjąwyciągnąć,krzyczała:
„Zostawciemnie,zostawciemnie!".Siedziałamzpółprzymkniętymioczyma,słuchającjego
miejskichopowieści.OświciewylądowaliśmynaCharingCross,puszczającmydlanebańkizmętnej
wodyTamizynapierwszychpodróżnychudającychsiędopracy.
mardi,le4novembre
Małetorebki,akurat.Magazynymogąreklamowaćtakąlubinnąnasezon,alezewzględunatypowy
ładunek,jakizabieramzesobązdomu,czylihartnożucztk(Luźnenitkitounóaj
dtugohii(mamdobrąpamięć,altnitaitandobrą)ttitfon(żtbuzadzwonićdoagzncjihohrzubuciuna
mitii.ccihotkaniaiohuizcztniugojłyżeczkę
buteleczkęzLubnikanttm
InuizczUK(malowanieUithozrabitniuŁatkijtitzbutikomhukowant)hudtrniczkęituizdoizęi.
matąfiolkęzahacnoają(najLthlzti.ąttzcutxai.owąnutką)chui.ts.czkizahaiourtmajtkiihończocnu
kluczt,kaitubankourtiinnttuhoujtdrobiazgiczaitmibinkinalutki,kntbtLiaumowubacikz
witLomazakończeniamiowielelepszyjestpokaźnyneseserek.Zapakowanietegowszystkiegodo
torebkiFenditosztuka,którejnieopanowałnawetHarryHoudini.
mercredi,le5novembre
Przypomniałamsobiezwrot,októregoistnieniudawnozapomniałam:żonglerkazabawkami.
Żonglerkazabawkami!Cóżzaintrygującamyśl!WyobrażamsobiedealerawLasVegas
odwracającegokartę,pięknośćzedwardiańskiejsocjetyprzerzucającąwizytówkinasrebrnejtacce,
dominęsado-machoobracającązwiązanychwięźniówniczymkiełbaskinarożnie.
jeudi,le6novembre
Moirodzicesąmili.Wiem,żeniejestemobiektywna,aletoprawda.Mimożeodeszłamzdomulata
temu,wciążutrzymujękontaktzjednymznichlubobydwojgiem.
Oficjalnieniewiedzą,czymsięzajmuję.Wiedzą,żepracujęwseksbiznesie,aletylkotyle.Znając
mojąmatkęijejwrażliwośćklasyśredniej,domyślamsię,żeopowiadaprzyjaciółkom,iżjestem
akwizytorkąsieciMyląlubkimśwtymrodzaju.
Takwięc,choćoficjalnieniewiedzą,podejrzewam,żewiedzą.Alboprzynajmniejsiędomyślają.Nie
sągłupi.
Dzwoniędodomubezszczególnegopowodu.
—Cześć,kochanie—mówitata.—Wciąższlifujeszchodniki?Ha,ha.
—Ha,ha—powtarzamgłucho.—Jesttammama?Tatacośmruczyioddajesłuchawkę.
—Kiedyzajrzyszdodomu?—pytamama.Żadnegocześć,żadnychpytańomojezdrowie.Wjej
rodzinieniktniezawracałsobiegłowyuprzejmościamiodczasówprzedpotopowych.Prostodo
sedna,tacysą.
—Możezaparętygodni.
—Jakidzieposzukiwaniepracy?
Cośniewyraźniemamroczę.Niepamiętam,cojejostatniopowiedziałam.Żeszukamposadyczyże
zaczynamprojekt
mercredi,le5novembre
Przypomniałamsobiezwrot,októregoistnieniudawnozapomniałam:żonglerkazabawkami.
Żonglerkazabawkami!Cóżzaintrygującamyśl!WyobrażamsobiedealerawLasVegas
odwracającegokartą,pięknośćzedwardiańskiejsocjetyprzerzucającąwizytówkinasrebrnejtacce,
dominasado-machoobracającązwiązanychwięźniówniczymkiełbaskinarożnie.
jeudi,le6novembre
Moirodzicesąmili.Wiem,żeniejestemobiektywna,aletoprawda.Mimożeodeszłamzdomulata
temu,wciążutrzymujękontaktzjednymznichlubobydwojgiem.
Oficjalnieniewiedzą,czymsięzajmuję.Wiedzą,żepracujęwseksbiznesie,aletylkotyle.Znając
mojąmatkęijejwrażliwośćklasyśredniej,domyślamsię,żeopowiadaprzyjaciółkom,iżjestem
akwizytorkąsieciMyląlubkimśwtymrodzaju.
Takwięc,choćoficjalnieniewiedzą,podejrzewam,żewiedzą.Alboprzynajmniejsiędomyślają.Nie
sągłupi.
Dzwoniędodomubezszczególnegopowodu.
—Cześć,kochanie—mówitata.—Wciąższlifujeszchodniki?Ha,ha.
—Ha,ha—powtarzamgłucho.—Jesttammama?Tatacośmruczyioddajesłuchawkę.
—Kiedyzajrzyszdodomu?—pytamama.Żadnegocześć,żadnychpytańomojezdrowie.Wjej
rodzinieniktniezawracałsobiegłowyuprzejmościamiodczasówprzedpotopowych.Prostodo
sedna,tacysą.
—Możezaparętygodni.
—Jakidzieposzukiwaniepracy?
Cośniewyraźniemamroczę.Niepamiętam,cojejostatniopowiedziałam.Żeszukamposadyczyże
zaczynamprojektbadawczy?Żemyślęoprogramiedlaabsolwentówczyżejużstaramsięo
przyjęcie?
—Nieźle,mamparęposadnawidoku,alenarazieniebyłamnarozmowie.
Niejesttostuprocentowekłamstwo,boodbyłamnawetjednąrozmowę.
Aleniepodniecajciesię,toniebyłaprawdziwarozmowa.Miałamsięspotkaćzklientemwhotelui
dostałame-mailemszczegółowąinstrukcję,jakmamsięzachowywać.Chciał,żebymbyłaskromną,
nieśmiałą,prawiedziewicząsekretarką,któraokażesiębezradnawobecjegosiłyperswazji.Nie
muszęmówić,żeoczekiwałdyplomuliceum,anieakademickiego.
Skończyliśmyprzedczasem,facetbłyskawiczniewypadłzroli.Znalazłamwłaziencemydłoo
zapachulimonkiizaczęłammasowaćjegonapięteramiona.
—Uważasz,żemojefantazjesądziwne?—spytał.
—Dziwne?
—Myślisz,żewtensposóbdeprecjonujękobiety?Odpowiedziałam,staranniedobierającsłowa:
—Myślę,żetoodpowiednieujściedlatwoichpragnień.Porozmawialiśmyjeszczetrochę.Ciekawa
rzecz:okazało
się,żejegomatkapochodzizregionu,zktóregopochodzimójojciec,iviceversa.Rozmowa
zahaczałaomiejsca,poglądy,potrawy,sport.Kiedytakgawędziliśmy,poczułamgwałtownątęsknotę
zadomeminaglezaczęłamwyglądaćwakacji.
Mamawydawałasięzadowolona,żeunikamodpowiedzinajejpytania.
—Dajmiznać,gdybędzieszsiędonaswybierać.Iuprzedź,czykogośzesobązabierzesz,żebym
mogłaprzygotowaćpokoje.
—Oczywiście—odparłam.Wyznaczaniedatybyłobezcelowe,boonazawszezapomina.Kiedystaję
naproguzwalizkąwręku,woła:„Och,todzisiajmiałaśprzyjechać?Myślałam,żejutro!".Topewne
jakwbanku.
Oddałasłuchawkętacie.
—Powiedztemumiłemuchłopcuwokularach,żegopozdrawiam!—zagruchał.
Chodziłoochłopaka,któregonazywamA4,uroczegomłodzieńca,bardzointeligentnegoizawsze
uśmiechniętego.Mójojciecnapomykaodczasudoczasu,żemanadzieję,iżsiępobierzemy.Nie
wiem,czytooznakastarczegozdziecinnienia,czynieudanapróbawyswataniamnie.PoA4miałam
dwóchinnychchłopaków.Nadaljesteśmyprzyjaciółmi.Westchnęłam,życzyłamimprzyjemnego
weekenduirozłączyłamsię.
dimanche,le9novembre
Prostytucjaniejestmojąpierwsząwycieczkąwsferęseks-biznesu.Nieznaczytojednak,żestawiam
znakrównościpomiędzystaniemzaatrakcyjnymzestawemwibratorówiprawdziwym,„mokrym"
seksem.Zanicniechciałabymzbrukaćświętoszkowategoświergotuekspedientek,niemuszących
nawetsprzątaćkabin,wktórychfacecitrzepiąwacka.Zaszczytnyobowiązekpilnowaniamagazynu
pełnegogumowychkutasówniedajeprawadopomstowanianastriptizerki,aktorkipornoi
prostytutki,któreniegrająrólsiostrzyczek.
Takczyowak,możemojedziwaczneCVdoprowadziłomniedopracy,którąterazwykonuję.Oto
jegopodsumowanie:
•Gdybyłamstudentką,raczejnienarzekałamnanadmiarpieniędzy.
•Ktośzasugerowałstriptiz.Tymkimśbyłmójówczesnychłopak,Al.Spotykałsiękiedyśze
striptizerkąibyłgotówzaprowadzićmniezprzyjaciółmidoczerwonejdzielnicy,comisięnawet
spodobało.
•Niebyłatostrasznieciężkapraca,alemojekoleżankimnieprzerażały.
•Niemogłamprzestaćuśmiechaćsiędofacetów,którzyzagadywalimniemiędzynumerami.Kto
miałbyochotę
—Powiedztemumiłemuchłopcuwokularach,żegopozdrawiam!—zagruchał.
Chodziłoochłopaka,któregonazywamA4,uroczegomłodzieńca,bardzointeligentnegoizawsze
uśmiechniętego.Mójojciecnapomykaodczasudoczasu,żemanadzieję,iżsiępobierzemy.Nie
wiem,czytooznakastarczegozdziecinnienia,czynieudanapróbawyswataniamnie.PoA4miałam
dwóchinnychchłopaków.Nadaljesteśmyprzyjaciółmi.Westchnęłam,życzyłamimprzyjemnego
weekenduirozłączyłamsię.
dimanche,le9novembre
Prostytucjaniejestmojąpierwsząwycieczkąwsferęseks-biznesu.Nieznaczytojednak,żestawiam
znakrównościpomiędzystaniemzaatrakcyjnymzestawemwibratorówiprawdziwym,„mokrym"
seksem.Zanicniechciałabymzbrukaćświętoszkowategoświergotuekspedientek,niemuszących
nawetsprzątaćkabin,wktórychfacecitrzepiąwacka.Zaszczytnyobowiązekpilnowaniamagazynu
pełnegogumowychkutasówniedajeprawadopomstowanianastriptizerki,aktorkipornoi
prostytutki,któreniegrająrólsiostrzyczek.
Takczyowak,możemojedziwaczneCVdoprowadziłomniedopracy,którąterazwykonuję.Oto
jegopodsumowanie:
•Gdybyłamstudentką,raczejnienarzekałamnanadmiarpieniędzy.
•Ktośzasugerowałstriptiz.Tymkimśbyłmójówczesnychłopak,A1.Spotykał
siękiedyśzestriptizerkąibyłgotówzaprowadzićmniezprzyjaciółmidoczerwonejdzielnicy,comi
sięnawetspodobało.
•Niebyłatostrasznieciężkapraca,alemojekoleżankimnieprzerażały.
•Niemogłamprzestaćuśmiechaćsiędofacetów,którzyzagadywalimniemiędzynumerami.Kto
miałbyochotę
25
omawiaćniuansegreckiejtragediizdziewczynąwprzezroczystymstaniku?
•Skasowaćto,bojużwidzęoddźwięk.KanałBBC3niechweźmietenpunktpodrozwagę.
•Byłototymczasowezajęcieiśmiertelniesiębałam,żewkażdejchwilimożewejśćwykładowca.
Rzuciłamje.
Kilkalatpóźniej:
•Byłamnabaluczarowniczkoleżanką,zktórąmieszkałamwtymsamymdomu.
•Ubrałamsięnaczarnoitrzymałamwrękubicz(własny).Koleżankabyłaprzebranazamissświata,
coniemaznaczenia,alejestciekawostką.
•Podeszładonasjakaśkobietaizaczęłazemnąrozmawiać.Posiadałaodpowiednilokalisprzęt.
•Dowiedziałamsię,żejesttoowielebardziejopłacalneodstriptizu.
•Dostałam„legalną"pracęwksięgarniwweekendy;byłagorzejpłatna,alemiałamdarmowydostęp
doksiążek.
•Patrzącnatozperspektywyczasu,uważam,żeniewybrałamdobrze.
Aledośćtychretrospekcji.Dzisiajsąmojeurodzinyichcęjeświętowaćstylowoizrozmachem.
lundi,le10novembre
Wczorajodziewiątejwieczorem,szykującsiędourodzinowegoprzyjęcia(golenietego,cozgolone,
szczotkowanietego,cowyszczotkowane,ścieranietego,costarte).Chłopakijaskończyliśmyquiz
natematseksu,zamieszczonywkolorowymmagazynie.
Jakzdążyliściejużpewniezauważyć,jestemcaligirlposiadającąchłopaka.
Którywie,czymsięzajmuję.Jesteśmyzesobąmniejwięcejodroku.Aleonniemieszkawmieście.
Tak,powodujetotarcia.Hm,tarcieniezawszejesttakiezłe.Zwłaszczawłóżku.Jemuniepodobasię
mojapraca,leczsamteżmapewneodrażającenawykitowarzyskie,naprzykładukradkowe
dolewanierumudonapitkuludziom,którzygłosująnakonserwatystów.
Zapiąłpodszyjąmiękkągranatowąkoszulę,którądostałodmatki.Jazeskrzyżowanyminogami
siedziałamprzytoaletce,odczytującpytanianajbardziejpikantnymgłosem.
—Ojakiejporzedniamężczyznajestnajbardziejpodniecony:A,rano,B,wpołudnie,C,wnocy?
Chłopakuniósłbrewdoswojegoodbiciawlustrze.
—NiemaopcjiD,„stale"?
OdziesiątejspotkałamsięzA2,A4iinnymiznajomymiwBluePosts;ustawiliśmykołokominka
dużeskórzanesiedziskaizaczęliśmynapełniaćżołądkialkoholem.
Pomoc,atmosferaprawieklubowa.Wszystkootaczamgiełka.Mnóstwodrinkówzdużązawartością
wódki.Tobardzozdradliwe.Posiałamgdzieśrękawiczki.
Drugawnocy.Trochęostatnioćwiczyłam,więcczułamsięnasiłach,żebypoderwaćChłopakado
tańca.Zachwiałamsięnaobcasachiobojerunęliśmynapodłogę.Gdybymniebyłatakpijana,
poczułabymsięjakostatniacipa.
Trzeciawnocy.OxfordStreet,wszyscymaszerują,śpiewającunisonoArmiąsiedmiunarodów.Nie
pamiętamycałegotekstu,jedyniefragmentoWichita.
Tracimytychnielicznychcelebrantów,którzyjeszczeniedoprosilisięozgodęnaoddaleniesiędo
mijanychprzystanków.
Jakiśczaspotem,taksówka.Dwadzieściaminutpóźniejzwalamysięgdzieśwokolicachmojego
łóżka.
Dziewiątarano.Wstaję,żebyskorzystaćztoalety.Kiedywracam,Chłopakstoiwdrzwiach.„Zamknij
oczy",mówi.Zamykam.Bierzemnienaręce,zanosidołóżkaikładziedelikatnie.Czujęmiękkość
wełnypodplecamiistopami.
„Otwórz".Otwieramoczyiwidzę,żerozpostarłnałóżkumiękkikoczowczejwełny,takisamjak
ten,któryleżynajegołóżku.„Wszystkiegonajlepszegowdniuurodzin",szepcze.Kochamysiętrzy
razy.Tonaprawdęwspaniałeurodziny.
mardi,le11novembre
Relaksującyodpoczynekodpracy,teżmicoś:każdegorankabudzęsięiznajdujęniezauważone
SMS-yiinformacjeonieodebranychtelefonach.
Pozatymdobrodziejstwakilkudniwolnego—opróczszansynadrobieniazaległościwpraniu—są
wdużejmierzenaturyduchowej.Aleczłowiekuczysięteżprzyziemnychrzeczy.Naprzykładtakich,
żedobrzejestpozwolićtrochęodrosnąćwłosom,byłatwiejmożnabyłojeusunąćzapomocą
woskowania.Pozatymprzypominaszsobie,doczegowogólesłużyowłosienie.Donawilżania.
Naprawdę.
Żalmiklientów,którzynigdysięotymniedowiedzą.
mercredi,le12novembre
Dzwonimenedżerka.
—Skarbie,pewnemubaaardzomiłemudżentelmenowiprzypadłydogustutwojezdjęcia.Jesteś
wolna?
—Obawiamsię,żenie—odpowiadamznadzieją,żeChłopakniesłyszy.
—Aleonjestbaaardzomiły.
—Przykromi,alenie.
KilkamiesięcypospotkaniuztamtąkobietąijejprzyjacielemnamierzyłamwInterneciemałą
dyskretnąagencję.Cuderyinformacyjnejpoleganatym,żekażdązwykłąstronędzieląodagencji
towarzyskiejtylkotrzykliknięcia.Jejstronęsieciowąwodróżnieniuodinnychzaprojektowano
skromnie,leczdziewczynybyłyatrakcyjneiopisanebezpośrednimjęzykiem.Większośćznich
wyglądałanormalnie
—niebyłytopodobnedorobotówzdziryczyokropnienieatrakcyjnedziewczynyfilmowane
amatorskimikamerami.Poprostuwmiaręnormalnekobiety,tylkorozebrane,stojąceokrakiemnad
ogrodowymmurkiem.Nawiązałamkontaktzapomocąe-maila,wysłałamzdjęciaiwreszcie
zadzwoniłam,byumówićsięzmenedżerkąnaspotkaniewrestauracjihoteluwcentrumLondynu.Jej
głosbrzmiałbardzomłodoimiałsilnywschodnioeuropejskiakcent.Możepolski?Czypowinnam
zapytać?
—Jakpaniąpoznam?—spytałam.—Jakpaniwygląda?
—Kiedybyłammłodsza,wszyscymówili,żewyglądamjakBrookeShields.
—Wtakimraziemusibyćpanibardzopiękna.
—Nie,jestemstaraizniszczona.Terazludziemówią,żewyglądamjakDarylHannah.
Zakończyłamrozmowęzpoczuciemnielojalności.MójzwiązekzChłopakiembył
wówczasdośćnowy,ajajużumawiamsięnaspotkaniezmadame,żebypracowaćuniejjakodziwka.
Czytodlaniegobędzieproblemem?Głupiepytanie,dziewczyno.
Przebiegłamwmyślachmożliwekonsekwencje:
•Rzucamnieodrazuiopowiadawszystkimznajomym.
•Rzucamnieodrazuijestzbytzażenowany,żebypowiedziećznajomym.
•Nierzucamnie,alestajesięgroźnyiniezrównoważony,bospotykasięzdziwką.
•Nierzucamnie,alestajesięgroźny,bopodobamusięmójpomysł.
•Proponuje,żesiędomnieprzyłączyprobono.
•Proponuje,żesiędomnieprzyłączy,izarabiawięcejodemnie.
•Godzisięzsytuacjąisprawyukładająsięnormalnie.
Pierwszetrzyewentualnościwydawałysiędośćprawdopodobne,aostatnieczterywahałysiępod
względemwiarygodnościod„nielicznato"do„chybanaprawdęcisięcośpomer-dało".
Przedspotkaniemzmenedżerkąmogłamsięjeszczewkażdejchwiliwycofać,leczoczywiścietego
niezrobiłam.Międzypierwszymkontakteme-mailowymirozmowąupłynęłokilkadni.Wyszłamdo
miastaiuzupełniłamzapasykosmetyków.Wdniuspotkaniacałyranekpoświęciłamna
przygotowania.Polegałotonapodkręcaniurzęs,prostowaniuwłosówipanikowaniuprzedszafą.
Seksownie,aleniejakdziwka?Wobectegopotrzebnycibędzieciemnyjedwabnytop.Młoda,ale
poważna?
Dobrzeskrojonypłaszcz.Maksymalniezaakcentowanewcięciemiędzypiersiami.
Botki,rzeczjasna,botowkońcuzimawLondynie.Mojepaznokcietoakrylowykoszmar,lecznie
byłoczasu,żebycośznimizrobić.Mamokropnyzwyczajobgryzaniaskórekwokółpaznokci,
siejącyspustoszeniewdzielemanikiurzystek.
Wdrodzenamiejscespotkaniaprzechodziłamobokplakatufilmowegoiprzekonałamsamąsiebie,
żeprzypominamtrochęCatherineZetęJones.
Teraztrzebajeszczeprzekonaćtamtą.
Przyszłamwcześniejiskierowałamsiędotoalety.Mójmakijażstarłsięwniektórychmiejscach,w
innychzaczynałsięrozpływać.Spryskałamtwarzzimnąwodą,rozmazałamjąpalcamii
pomalowałamustapomadką.Lepiej.Niewiedziałamwtedyjeszcze,żetenmałyrytuałstaniesię
centralnymwątkiemmoichdoświadczeńjakocaligirl.Wsunąwszygłowęprzezdrzwi,zobaczyłam,
żerestauracjajestpusta,jakzawszeotejporzewzwykłydzień.Znudzonaazjatyckakelnerka
przechadzałasięwzdłużdoniczekzesztucznymikwiatami.Jateżniemiałamochotytambyć.
Zadzwoniłamenedżerkąikazałamizająćmiejsceprzyoknie.Czypoto,żebyprzyjrzećmisię
niepostrzeżenieiuciec,jeślinieokażęsięgodnauwagi?Amożepróbujemniewcośwrobić?
Bardziejprawdopodobnebyłojednak,żezabezpieczasobieodwrót.Zamówiłamkawęiusiadłam.
Przyszła.Długieblondwłosy,końskatwarz.Obcisłasukienkaizabójczebrokatowebotkipasujące
dojejtorebki;mojewysokieczekoladowekozaczkiwporównaniuznimiwyglądałynijako.
—Cześć,skarbie.—Cmoknięciewpowietrzu.
Wczasielunchumusiałaodebraćkilkatelefonów,ajadowiedziałamsię,żemówipłynniepo
niemieckuiarabsku.Dominująca.Pewniewielufacetówtouwielbia.
Zapytałaomojedoświadczenie.Trochędominacji,trochęstriptizu,żadnegoseksuzklientami,
wszystkolatatemu.Skinęłagłową.Spytała,czymampartnera,odpowiedziałam,żetak.
Opowiedziałamioswoimidodała,żefacetniewie,czymonasięzajmuje.Uznałamtozamało
prawdopodobne—jejtelefonjużzdążył
zadzwonićtrzyrazy.
Zamówiłaherbatkęziołową.Japiłamkawę.Czułamciężarjejspojrzenia,gdywsypałamdofiliżanki
pełnąłyżeczkęcukru.Niebyłampewna,czytogłód,czydezaprobata.
—Terazmusimypomówićousługach.—Wymówiłatosłowotak,jakbymiałodwanaście
samogłosek:usłuuuuu-gach.—ZaliczyłaśA?
Tak,aletobyłoprzedlaty.Skądmiałamwiedzieć,żewykształcenieakademickiejestniezbędnewtej
pracy?Możekliencisąbardziejwybredni,niżmisięzdawało?
—EgzaminnapoziomieA?—powtórzyłam.Zniżyłagłosdoszeptu.
—Mówięostosunkachanalnych.
Jestempewna,żekelnerkaniemusiałaakuratwtymmomenciedolewaćmiwodydofiliżanki.Nie
mogłasięzająćdolewaniemoliwydoozdobnychkarafekgdzieśnazapleczu?
—Hm,tak.Mogętorobić.Podwarunkiem,żepoprzedniegowieczoruniejadłamcurry.—
Roześmiałyśmysię.
Powiedziała,żepotrzebujedomojegoprofiluwięcejaktualnychfotografii,bote,któreprzysłałam,
nienadająsię.Byłytozwykłefotkipokazującemniepodczaszabawywlokalachwróżnychstadiach
upojeniaalkoholowego,anajednejznichnamojejczarnejjedwabnejbluzceznajdowałosięcoś,co
podejrzanieprzypominałowymiociny.Pierwszaklasa.Znówwykonałyśmydwacmoknięciaw
powietrzu,poczymmene-dżerkaoddaliłasię,zostawiającmniezrachunkiem.Naszczęście
miałyśmytensamstosunekdojedzenia,polegającynapodziwianiuzbezpiecznejodległości,więc
niebyłotodlamniewielkimobciążeniem.Dwaczajnikiherbatyinietkniętyczerstwywafel
czekoladowy:osiemfuntów.Bezwątpieniaokazyjnacena.
dimanche,le16novembre
WpakowałamChłopakadosamochoduimachałammu,dopókiniedojechałdokońcaulicy.Przysłał
miSMS-embuziaka,zanimdotarłdoautostrady.
Robiętojużprzezwiększączęśćroku,aonwciążzemnąjest.Chociażzpoczątkuniebyłołatwo,
zwłaszczakiedymusiałammuotympowiedzieć.
PrzyjechałdoLondynunarozmowękwalifikacyjną.Niebyłampewna,jaknapomknąćomojejnowej
pracy.Delikatnie,wraziepotrzebynaginająctrochęprawdę?
„Kochanie,powinieneświedzieć,żespotykamsięzmężczyznamizapieniądze,alecałyczas
pozostajęubranaodstópdogłów,aonispuszczająsięwdrugimpokojuwkondomy.Zakażdym
razem.Czymówiłamjuż,żeciękocham?".Amożepowiedziećotwarcieizobaczyć,cosięstanie.
„Najdroższy,jestemdziwką.Czyżbyśniezauważyłmojejwystrzałowejbiżuterii?".
Zjedliśmykanapki,wypiliśmykawę,późniejposzliśmydosklepukupićciasto,aonględziłoswojej
rodzinieipracy.Wreszciewydusiłamtozsiebie,gryzącchałwę.Nicniepowiedział,tylkowydąłusta
iskinąłgłową.Aleniesprzeciwił
sięwprost.Wzięłamgłębokioddech.
—Oczywiście,jeślikiedykolwiekzechcesz,żebymprzestała,zrobięto.
Wciążnicniemówił.Wyszliśmyzesklepuiruszyliśmyzpowrotemwblaskusłońca.Liściespadały
nachodnik,kreślącwpowietrzuspirale;rozgniatanestopami,pachniałyziemiąikurzem.
Stawialiśmyrównokroki;biegamyrazemijesteśmyprzyzwyczajenidotegosamegotempa.Chłopak
otoczyłmnieramieniem,zacząłcośmówić,alesięzająknął.Spróbowałponownie.
—Zdziwiszsię,alemyślałemotymiuważam,żetojestwporządku.
Pocałowałamgo.PoszliśmyrazemdoBritishLibrary,żebyrzucićokiemnaEwangelieLindisfarne.
Chłopakwyjaśniłmi,żesątofragmentyBibliizapisanegotykiemnaskórze.Niejestemzbytdobrze
zorientowanawhistoriichrześcijaństwa,alepodejrzewam,żeBibliakrólaJakubaniebyłazbyt
częstopublikowananaproduktachubocznychrzeźni.Cośtakiegomusiałowymagaćnielada
umiejętności.Wpółmrokusaliwystawowejozdobionezłotem,malowanepergaminyświeciłyze
zwierzęcąintensywnością.Wizerunkibrutalnegokońcażyciaświętychorazpożeraniedziewic
zawszezajmowałypoczesnemiejscewsztuceeuropejskiejtegookresu.Chłopakopowiedziałmio
swojejwizycienawyspieLindisfarne,podczasktórejomalniewjechałsamochodemdomorza.
Roześmiałamsię,gwałtownieprzerywającnabożnąciszę.Wróciliśmydodomuioglądaliśmy
telewizję,apóźniejugotowaliśmywspólnieobiadiodegraliśmyscenkęnapaścilwanagotycką
dziewicęwwielkimbiałymłożu.(Onbyłlwem).
lundi,le17nwembre
Klient:—Więcdlaczegotorobisz?
Ja:—Niejestempewna,czymamnatoodpowiedź.
—Musibyćjakaśodpowiedź,którejsamasobieudzielasz.
—Cóż,możejestemosobą,którajestskłonnacośrobićbezżadnegopowodu,tylkodlatego,żenie
znajdujepowodu,bytegonierobić.
—Więcgdybyktośkazałciskoczyćzmostu...
—Zależy,jakitobyłbymost.Izależy,iletenktośbyzapłacił.Czemupytasz?
—Och,bezpowodu.Obciągnieszmiteraz?
mardi,le18novembre
Jednazmoichnajbardziejpodniecającychfantazjijesttaka,żeChłopakwkładamirękę.Niedlatego,
żetozrobił,tylkodlatego,żeniezrobił.Popierwsze,manajpiękniejszedłonie,jakiekiedykolwiek
widziałamumężczyznyczyukobiety.Moimzdaniemsątoręceartysty.Częstorozkładaswoje
szerokiepazurki,żebymmogłajepodziwiać.Myszkująpodmoimubraniem,kiedyjesteśmyw
miejscachpublicznych;rzadkomogęsięuchronićprzeddotykaniem.Aleniemamnicprzeciwko
temu.Chcęwiedzieć,żejestemnakońcujegoramienia,żestanowięjegoprzedłużenie.Pragnębyć
podkontrolą.
MimoregularnychćwiczeńerotycznychokazujęsięzbytspiętanaprzyjęciedłoniChłopaka.W
podręcznikachmożnaprzeczytać,żetoprzyjdziezczasem,alespójrzmyprawdziewoczy:
zapracowanazemniedziewczyna,asiedzeniebezczynnie,podczasgdyonwsuwanasmarowanepalce
wmojewłochatezakamarki,toprzeciwieństworomantycznejmiłości.Wiem,żekobietyz
błyszczącychkolorowychczasopismjakośsobieradzą.Kiedyseksoralnybyłuważanyzaszczyt
deprawacji,magazynypornograficznepokazywaływyłączniestosunkianalne.Obecnie,gdyseks
analnymożebyćpokazywanypraktycznieprzedtelewizyjnągodzinąpolicyjną,zwolennikom
mocniejszychwrażeńpozostajepięściówka.Zaczęłamsięnawetzastanawiać,czyżebypozostaćw
awangardzie,niepowinnamczasemprzeskoczyćdopięściówkianalnej.Ale
34
damyzdolnedotakichrzeczyalbomająznaczniewyższyprógbólu,albopochodząwprostejliniiod
tunelukolejowego.Mojedoświadczeniazpięściówkąmożnaopisaćnastępująco:
Pierwszybyłchłopak,nastolatek.Ontegochciałijachciałam.Onmiałwąskiedłonie,ajabyłam
mokrawśrodku.Młodzi,durni,niemogącyliczyćnawięcejniżdwadzieściaminutprywatnościw
domachnaszychrodziców,wybraliśmysięnaświńskiweekenddohotelu.Ledwieznaleźliśmysięw
pokoju,jużleżałamrozłożonanałóżku,aonpomęskupracowałnadpostępempalcówwgłąbmnie.
Naglezawadziłpalcamioszyjkęmojejmacicy.Późniejdużonatentematfantazjowałam,aleznim
tegoniepróbowałam.
DrugibyłN.Latatemu,gdyjeszczebyliśmyzesobą.Ontegochciał,ajamiałamwątpliwości.
Upłynęłodużoczasuoddnia,wktórymtamtennastolatekpróbowałmiwydrapaćmacicę,ajawciąż
pamiętałamrozdzierającyból.AleNbył
doświadczony,wiedział,jakzgiąćpaleciwsunąćrękętak,bykobietaniezostałaniechcący
pozbawionamacicy.Niestety,miałdłonie,którymimógłmnieobjąćwtalii.Jegopoprzednia
dziewczynabrałapięśćwielerazy,częstoporżnięciuwtyłek.Miałaponadmetrosiemdziesiąt
wzrostuiważyładwarazywięcejodemnie.Próbowaliśmywielokrotnie,alenigdysięnieudało.
Ćwiczyłamzwielomanarzędziamidorozszerzania:warzywami,sztucznymipenisami,latarkąo
wyjątkowoszerokimuchwycie.Wszystkonanic.
Trzecirazbyłwtedy,gdymojadłońpowędrowałatam,gdzieniebyłojeszczeżadnej.Toznaczydo
pochwykobiety,którawtymczasiedzwoniładoswojegofacetaweWłoszech.Tenfacetpłaciłmiza
to,żebymzapewniałajejtyleorgazmówwciągugodziny,ilesięda.Tegodniaodkryłamrównież,że
abywyciągnąćdłońzpowrotem,trzebapokonaćwewnętrznąpróżnię,chybażechceszsiępozwolić
zassać.AonanieprzypominałagwiazdypornoJennyJameson.Hmm.
Czwartepodejściebyłozklientem.Odkryłam,żechoćczyjaśrękamożebyćpozamoimzasięgiem
—żesiętakwyrażę—
35
mojajestdośćszczupłaimała,bysięwśliznąć.Jesttotakniewygodne,żemożnadostaćskurczu,ale
skuteczne.Mojapochwaidłońpasujądosiebieidealnie.Dopieropóźniejzauważyłam,żeczarna
magiapięściówkiniepoleganawsadzeniu,tylkonawyciągnięciutegocholernegołapska.
PopowrociedodomuzadzwoniłamdoChłopaka,żebypowiedziećmuopięściówce.
Niewspomniałam,żetobyłozklientem.
—Możesztozrobićteraz?—zapytał.
—Pewnietak—odparłam.Leżałamjużwłóżkupodkołdrą,byłamwpiżamie.—Alewłaśnie
zasypiam.
—Och.—Podrugiejstronieliniizapadłacisza.—Amożesztochociażopisać?—
Oczywiście,żemogłam.—Inastępnymrazemmipokazać?—Jasne,wszystkodlaciebie,
najdroższy.Nieznudziłamsiętobą.Przyjedźimniezabierz.
Kiedysięzbudziłam,znalazłamwtelefonieSMS-aodniego:„To,cowżyciunajlepsze,jestwciążdo
odkrycia.Najbardziejzewszystkiegobrakujemitwoichuściskówxx".
mercredi,le19novembre
Klęczałammiędzynogamitegomężczyzny.Wnętrzejegoudbyłogładkie;przesuwałampalcamipo
skórze.
—Jakciminąłurlop?
—Dobrze,całkiemdobrze.Japoniatociekawykraj.Byłaśtamkiedyś?—zapytał,leżącnawznakna
łóżku.
—Nie.—Ujęłamtwardniejącyczłonekidelikatnieściągnęłamnapletek.
Stwardniałiwydłużyłsięwmojejdłoni.—Conajbardziejlubisztamrobić?
—Todziwnynaród,majątakielokale...—przerwał,kiedywzięłamczłonekmiędzywargi—w
którychsymulująjazdęwzapełnionymwagoniemetra.Ludzkieciałaocierająsięosiebie...
Peniswysunąłsięzmoichust;zaczęłamporuszaćdłoniąwgóręiwdół.
36
—Zawszemiałamtakąfantazję:zatłoczonyklubstudencki,jawkrótkiejspódniczcepochylamsię
nadbarem,sięgającpodrinka,aktośpodchodzidomnieztyłu.Niemamiejsca,żebysięruszyć,
więcniemogęsięodsunąćiniktniemożemipowiedzieć,cosiędzieje.
—Mm,brzminieźle.
—Obiecaszmicoś?—zapytałam.—Jeślipotymspotkaniuzobaczyszmniekiedykolwiekwbarze,
podejdzieszizrobiszmitak?
—Maszmojesłowo—odparł,kierującczłonekzpowrotemwmojeusta.
vendredi,le21nwembre
Chłopakjestwmieście,więcniespotykamsięzklientami.Poszliśmynasiłownięrzekomopoto,
bymmogłasięnimpochwalić,alebardziejpoto,byonmógł
zaszpanować.
Zaczęliśmyodmaszynywioślarskiej.Niecierpięjej.Nienawidzę.Todiabelskibicykl.Tomoja
nemezis,pragniemojejśmierci.AlechętniesiadamobokChłopaka,gdyzmuszatębestięnakółkach
doposłuszeństwa.Popięciuminutachnajegoszyipojawiająsiękropelkipotu.Podziesięciumoją
uwagęprzykuwająwstęgimięśninajegoprzedramionach.Powspaniałejpółgodzinieażdobólu
zapragnęłamnaniegowskoczyć.
Dyszącodpowiedniociężko,skierowaliśmysiędoławeczkiznaciskiem(naktórejniemogę
ćwiczyć)iławeczkizwyciągiem(naktórejmogęćwiczyć).Dośćpowiedzieć,żeniejestem
wystarczającosilna,byutrzymaćmęskiręcznik.
Jakopiecederesistancewybrałamdlaniegodrążekdopodciąganiasię.Czteryserie,posześćbez
koszulki;nawetstalibywalcyogrubychkarkachpoczulisięupokorzeni.Drzyjciewobecjego
męskichferomonów,wynarcystycznesześciopaki!
Byodbudowaćniecomojąpewnośćsiebie,zrobiliśmycoś,wczymjestemdobra:rozciąganie.To
pewniebanalne,ale
37
zawszeumiałamzałożyćsobienogizauszy.Długierozciąganieścięgienipodnieceniewywołane
woniąpotusprawiły,że—jakprzystałonadługodystansowychkochanków—dotarliśmytylkodo
parkingu.
Toznaczymytak,alenaszeubrania—nie.Anaszagodnośćpofrunęłarazemznimi.
Och,tamłodamiłość.
samedi,le22novembre
Wśródusług,októrychrozmawiałyśmywczasiepierwszegospotkaniazmenedżerką,niebyło
jednego.Seksuoralnego.Alewszyscymogązobaczyć,żenastronieinternetowejjestem
reklamowanajakoSOB.SeksOralnyBez.Czylibezkondomu.
Prawdępowiedziawszy,gdybyspytała,zgodziłabymsię.Robiłamtowprzeszłościzkondomamii
mojeustaźlereagowałynalateksiśrodekplemnikobójczy,puchłyipiekły.Takjakzkażdym
rodzajemseksu,wiążesięztympewneryzyko,aleznaczniemniejszeniżwprzypadkuwiększości
innychnumerów.Niezrobiłabymtegonaprzykładwtedy,gdybymmiałazimnonaustach.Albo
gdybymmartwiłasięotrwałośćszminki.
Jestempołykaczką,zawszeniąbyłam.Kiedyspermajużjestwśrodku,niemaznaczenia,czyją
wyplujesz,iszczerzemówiąc,niejestwielegorszaniżsmakkobiety.Dziewczyna,zktórąchodziłam
doszkoły,powiedziała,żenasieniesmakujejak„ostryganadwupensowejmonecie".Niewiem,bo
nigdyniepróbowałamanijednego,anidrugiego,alepewniewielesięniepomyliła.
dimnache,le23novembre
WczorajwieczoremszłamFulhamHighStreet,licznieuczęszczanąprzezcioty;szukałamtaksówki.
Jesttamksięgarnia
38
narogu,nieztychatakującychcięstosaminiesprzedanychegzemplarzydzieł
MichaelaMoore'a,doktórychprzyczepiasiętorebkizkawąlatte,aletaka,wktórejsącudowne,
dziwaczneksiążki.Taka,którejwłaścicielpamięta,colubiszicoostatniokupiłaś,inawetpolatach
umiecipolecićcościekawego.Mieszkanamiejscuialboposiadakolekcjęidentycznychkostiumów,
albonigdysięnieprzebiera.Właścicielemtakiegoprzybytkuzawsze,aletozawszejestmężczyzna.
Namojenieszczęścieksięgarniabyłazamknięta.Albonaszczęście,bomiałampliknotatek,trochę
czasudozabicia,apozatymcharakteryzujemnieabsolutnanieumiejętnośćodmawianiazakurzonym
księgarzom.Kiedyś,jeszczejakostudentka,obliczyłam,żewciągusemestruwięcejwydajęna
książki—niezawszezwiązanezmoimkierunkiem—niżnajedzenie.Sklepbyłjednakzamkniętyna
głucho.Naprostymbiałymregaleprzeddrzwiamistałokilkaksiążekwmiękkiejoprawie.Nie
wiedziałam,czysątodarydlaksięgarniodludzi,czyodwrotnie.Jestemciekawska,więczaczęłam
czytaćtytuły.Wtensposóbnatrafiłamnanajlepsząrzecz,jakąkiedykolwiekprzeczytałamnaokładce
książki:„Dziewczynamożeiśćwszędzie,jeśliposiadawiaręwsiebieorazfutroznorek".
Tak,tak!Jakietocudowneijakieprawdziwe!Jakiezamaszyściebeztroskie!Niebędącpewna,czy
książkisąnasprzedaż,czynie,aleprzekonana,żetaakuratjestprzeznaczonadlamnie,pomyślałam
chwilęiwrzuciłamjednofuntowąmonetędootworuskrzynkipocztowej.
(Teraznadszedłodpowiednimoment,bywspomnieć,żenieposiadamfutraznorek.
Mamcałkiemładnyzegarekiprzypuszczam,żejesttonajbardziejpoprawnypolitycznieprzedmiot
zbytku,nanoszeniektóregomożnasobiebezkarniepozwolić.Niechciałabym,żebyposądzonomnie
odręczeniezwierzątlubnabijaniekiesykartelomzTrzeciegoŚwiata.Ewentualnywyzysk
szwajcarskichrzemieślnikówniezadręczamojegosumieniadzieńinoc).
Gdybyściebyliciekawi,toksiążka,którąkupiłam,nosiła39
tytułB.F.sDaughter(CórkaB.F.)izostałanapisanaprzezJohnaP.Marąuanda,tegoodpowieściz
panemMoto.Przeuroczeczytadełko.Wyobraźciesobie,żeMickeySpillanespotykaFrancoisSagan
wsklepieSaksaprzyFifthAvenue.W
tysiącdziewięćsetczterdziestymszóstym.Wliteraturzedladziewcząttypu
„zakupyorazsprawydamsko-męskie"nieuświadczyszniczegopodobnego.
lundi,le24novembre
Czyniewydajesięwam,żeBożeNarodzeniezaczynasięzrokunarokwcześniej?
Chybawzeszłymtygodniuwidziałam,jakktośrozwieszaświatełka,iprzysięgam,żewokniemojej
sąsiadkiwdowywisiczerwonalameta.TerazwszyscysiędotegozabiorąimimożedoGwiazdki
zostałjeszczemiesiąc,jużrobimisięniedobrze.
Przyznaję,żemojatolerancjapodtymwzględemnienależydowysokich,gdyżniejestem
chrześcijanką.
Comożesięwydarzyćwczasiezakichanych„świąt":
•Jakiśklientmożepoprosić,żebymwłożyłaczerwonąbieliznęwykończonąfuterkiem;niektórzy
mężczyźniuważajątozadobrypomysł.Musielimiećbardzodziwnedzieciństwo,jeślikręciich
widokMikołaja.Pociechąniechbędzieto,żezatakąperwersjętrzebazapłacić.
•Ludziezamiast„Christmas"będąmówić„Crimbo".
•Głębokowierzącychrześcijaniebędąnasbłagać,żebyśmypamiętali,jakiejest
„prawdziweznaczenietychdni".ChodziobłogosławionepojawieniesięNaszegoPanaHarveya
Nicholsa,zgadzasię?
•Znowuniebędęwiedziała,coniektórymludziomkupić.DotejkategoriinależyA3,któregojedyną
dorocznąekstrawagancjąjestkartawstępunastadionManchesteruUnited.Comożnakupićkomuś,
ktouważa,żemawszystko?DzwoniędoA4,któryproponujeskarpetki.
40
I
•Kliencibędąpytać,cozamierzamrobićwświęta.Tylkodlatego,żeniemogęsięzdecydować,jaka
powinnabyćwłaściwaodpowiedź,rzucęefektownąbujdę(będęrzucaćpetardyzDonovanem)albo
powiemtrywialnąprawdę(powlokęsięnapółnoc,żebyzapalićmenorę).
Aleświętasąsuper,bo:
•Czytozmocyboskiegoprawa,czyteżzpowoducichejumowycałykrajolewarobotę.Wzwiązku
ztymniktniespodziewasię,żesystemkomunikacjibędziedziałałjaknależy.
•Będąnadziewanebabeczki.Skomplikowane,namiętnedyskusjeonadziewanychbabeczkach.
Wyprawydosklepówwceluzakupienianadziewanychbabeczek.
Ignorowanienormalnychposiłkówzpowodunadziewanychbabeczek.
•Podnieceniezwiązanezezbliżającymsiękońcemrokubędzieoznaczałodlamniemnóstwopracy.
Czujęsięwtedyjakdobrasamarytankaseksu.
•Spotkaszsięzludźmi,którychznaszikochasz.Spotkaszsięzludźmi,którychznasziktórzy
uwielbiająsięurżnąć.
Wtymrokunaprawdęchcędostaćmnóstwostrasznychprezentówodstarychciotek.
Poproszęjaknajwięcejwełnianychskarpetekihaftowanychchusteczek!
mardi,le25nwembre
Miałamdwóchklientówoddalonychodsiebieokilkaprzecznic,zgodzinnąprzerwąmiędzyjednym
adrugim.Wiałoipadałotakmocno,żemusiałamsięgdzieśzamelinować.Znalazłamdogodnie
usytuowanypubkołoSouthworkiwskoczyłamtamnadrinka.
Podeszłamdobaruizamówiłampodwójnyrumzwodąsodową.Nieczęstowidujesięblondynkęw
szpilkachwpubie
41
wśrodkutygodnia,alejajużprzywykłamdoszumu,jakisłyszę,gdywchodzędolokalu.Telewizorz
dużymekranem,zamocowanynadkominkiem(prawdziwym)nastawionybyłnameczpiłkinożnej.
Wszyscyoglądali,więcjateżzaczęłampatrzeć.
Opróczsiedemdziesięcioletniejbarmanki—amożepowinnampowiedziećbarmatrony
—byłamjedynąniewiastąwsali.Alespojrzeniamężczyznniebyłyanipogardliwe,anipożądliwe.
Wszyscysięobejrzeli,zobaczylimnie,poczymwrócilidopiciadrinkówioglądaniameczu.
Musiałotobyćważnespotkanie.
Zakończyłosięremisem.Kilkumężczyznzgłębisalipodeszło,żebyzamówićnastępnepiwa.Jedenz
nichstanąłkołomnie.
—Kiedyzobaczyliśmy,jakpaniwchodzi,pomyśleliśmy,żejestpanimaskotką.
—Naprawdę?—zdziwiłamsię.
—Alenicto,Celticwciążjestnaczeleswojejgrupy.
—Ajednak.Robiłamcowmojejmocy.
Facetsięroześmiałiwróciłnaswojemiejsce.Właśniewtedyzauważyłam,żekapelusz,któryprzez
całągodzinętkwiłnamojejgłowie,jestwzielono-białepaski.Niezłazemniemaskotka.
Opróżniłamszklankęiruszyłamnadrugiespotkanie.
mercredi,le26novembre
Tokwestiazdrowiapublicznego,wiem.
Doskonalerozumiemtakiepodejście.Wmojejpracymamkontaktzmnóstwemosób.Amieszkamw
mieście,doktóregociągnąchoróbskazcałegoświata.Wtymokresieroku,czasiezabawi
świętowania,ludziebawiąsię,imprezują,robiąrzeczy,którychnormalniebynierobili,wychodzącz
założenia,żekończysiękolejnyrok,trzebaużywaćiniczegosobienieżałować.Następnegoranka
budząsię,niewiedząc,zkimbyliicozłapali.Anawetjeśliktoświe,zkimbył,niewie,ktotoma,a
ktoniema.
Jestemwektoremrozprzestrzenianiasięchorób.Pewnie,nikt42
niejestbezpieczny,leczniektórzyznassąbardziejnarażeni,mimowszystkichzabezpieczeń,jakie
terazmamy:darmowychklinik,szczepień,kampaniiuświadamiających.
Todlamnieważne.Niemaczegośtakiegojakpłatnyurlopdlacaligirl.IBożebrońprzed
wylądowaniemwszpitalu.
Dlategozcałychsiłpragnęwaswszystkichuspokoić.Chcę,żebyściewiedzieli.
Byłamszczepionaprzeciwkogrypie.
jeudi,le21novembre
WczorajpóźnymwieczoremdostałamSMS-aodChłopaka:„Popracyzabralinasnadarmowego
drinka.Terazjestemnadrzewie".
Tamjestzimno.Mamnadzieję,żejegobłyskawiczniekurczącesięchłopięceczęściciałabezpiecznie
dotrądodomuiwkrótcebędąmogłyzostaćogrzane.
Pierwszyrazspotkaliśmysięwjegourodziny,mniejwięcejroktemu,wklubie.
Bramkarzenastroszylisię,gdytylkoonijegorównierośli,nawalenikumplestanęliwdrzwiach.Nie
bylijedynymi,którzysięnastroszyli.Niemogłamoderwaćwzrokuodfaceta,którysunąłjakwodai
machałkończynami,jakbybyłytylkoluźnoprzyczepionedojegociała.
Nazatłoczonymparkiecieutworzyłasięwokółnichpustaprzestrzeń.Mężczyźnipoklepywalisięze
śmiechem.OczyChłopakabłyszczały,prawdopodobnieodalkoholu.Jegokędzierzawewłosyipiegi
wyróżniałysięnatlesalipełnejbladychpozerów.Zażądałamodwspólnegoznajomego,żebynas
sobieprzedstawił.W
klubiebyłobardzogłośno,onspojrzałnamnieiuśmiechnąłsię,alenieusłyszałmoichsłów.
Stanęłamnaskrajuparkietuiczekałam.Kiedywyszedłnakorytarz,żebystanąćwkolejcedotoalety,
ruszyłamzanim.
—Wszystkiegonajlepszegowdniuurodzin—powiedziałam.
—Dzięki—odparłzuśmiechem.Wyglądałnazaskoczone-43
go,lecznieprotestował.Pociągnęłamgozarękawkoszuliwstronęmniejszego,cichszego
pomieszczenia.Znaleźliśmykącikzczerwonąpluszowąkanapąiprzysunęliśmysiędosiebie.
—Takniemożna—rzekł.
—Dlaczego?
—Wcalemnienieznasz.Niewiesz,jaksięnazywam,skądpochodzę.Nicomnieniewiesz.
—Chcęciępoznać—odparłam,zaciskającrękęnajegoramieniuzprężącymisięmuskułami.Jego
ręcespoczywającenamojejtaliibyłybezwątpienianajwiększymiinajładniejszymi,jakie
kiedykolwiekwidziałamumężczyzny.
Właśniewtedyweszłajakaśkobieta—choćbiologiczniemożeniecałkiembyłakobietą,alew
ciemnościtrudnobyłotoocenić—iprzerwałanam.
—Ładnekozaczki,skarbie—powiedziała.
—Kuchwale.—Miałamnasobieskórzanebutydokolanztakwysokimiobcasami,żekręciłomi
sięwgłowie.Chodziłamwnichjakkaleka,alebyłowarto.
Chłopakspojrzałwdół.
—Sącałkiemfajne—rzekł,przesuwającpalcemposkórzepodkolanem.Całasięrozpłynęłam.—
Alelepiejniewracajmynaparkiet.Jeślizacznieszwnichtańczyć,jakniczłamieszsobienogęw
kostce.
—Sądzisz,żepowinniśmyznaleźćjakieśinnezajęcie?
—Chybatak—odparłzuśmiechem.Pomacaliśmysięjeszczeprzezchwilę,apotemzerknęłamna
zegarek.NadszedłczasucieczkiKopciuszka.—Chodźzemnądodomu
—jęknąłmiprostowucho,gmerającprzysuwakumojegokozaka.Kobietymarząotakich
rozkazach.Niemożnasięimoprzeć.
—Mamfaceta—powiedziałam.Myślę,żetakbyłouczciwie.Chłopakodparł,żegotonieobchodzi.
Ściślerzeczbiorąc,byłamwotwartymzwiązku,alewiedziałam,żemężczyzna,zktórym
rozmawiam,stanowimateriałnacoświęcejniżjednanoc.
Byłowielebardziejinteresujący,roztaczałmnóstwopozytywnejenergii.
44
—Możeszmniemiećjednąnocalbospotkaćmnieznowu.Cowybierasz?
—Niemogęniezobaczyćcięjeszczeraz—powiedziałChłopak,ajawzruszyłamramionami.—
Bezwstydnazdzira.
Powiedziałtojednakzuśmiechemiwziąłmójnumer.Odprowadziłmnieażdobramkarzy.Jego
koledzywciążbyliwśrodku.Milczeliśmy.Mogłamgozaprosićichciałamtozrobić.Wychodząc
przezszklanedrzwi,wiedziałam,żeodprowadzimniewzrokiem.
Wdomupowiedziałamkoleżankom,żesięzakochałam.Dodamtylko,żemówiącto,byłamzalanaw
trupaistałam,chwiejącsię,zwiankiemzgałązekświerkunagłowie,przystrojonymczterema
świeczkami.
PóźniejwciągutygodniaspotykaliśmysięzChłopakiemnadrinka,alenicsięniewydarzyło.
Czułamsięnieswojo,spełniającobietnicęzłożonąwczasiepierwszegospotkania.Onzpoczątku
próbował—tuspojrzał,tamprzesunął
dłonią—aleszybkodostrzegłgranice.Możeibyłetatowympodrywaczem,alenapewnonie
chamem.Amożeczekałnawłaściwymoment.Związek,wktórymtrwałam,najwyraźniejnie
wychodziłminazdrowie.ZanimzerwałamztamtymiprzeprowadziłamsiędoLondynu,Chłopak
miałjużnowąchatęwBrighton.
Przyjechałpomnieiprzewiózłwszystkierzeczydomojegonowegolokum.Pierwszyrazrżnęliśmy
sięwśródporozrzucanychpudeł,walizekistosówksiążeknapodłodze.Drewnianedeski.Przezkilka
tygodnimiałamotarcianaskórze.
samedi,le29novembre
Sprzątamtoaletkę,wyrzucambuteleczkizzaschniętymlakieremigąbkiprzesiąkniętepodkładem.Z
początkumyślałam,żemojenowezajęciebędzietylkozapchajdziurą,leczrobiętojużodmiesięcy.
Stałosięniemalrutyną,alepamiętam,żeniezawszetakbyło.
45
J*.
Przedspotkaniemzpierwszymklientemczułamsiętak,jakbymmiaławyjśćnascenęwteatrze.
Pamiętam,żenałożyłampłynnypodkład,staranniezrobiłamoczyiumalowałamusta.
Przygotowaniazaczęłysięwcześnie.Zawcześnie.Niemiałampojęcia,jakwszystkorozplanować,ile
czasutopotrwa.
Wzięłampryszniciwytarłamsiędokładnie,szukającwłosków,któreostałysiępogoleniui
woskowaniu.Szybkiepryśnieciedezodorantem.Kropelkawodykolońskiejnadekoltiwnętrzełokci.
Białykoronkowystanikimajtki,pończochy,suszeniewłosów.Rozdzielićjewtymmiejscuczyw
tym?Naktórąstronępowinnyopadać?
Pierzasteczyproste?Wyprostowałamkońcówki,żebyniepodwijałysięwwieczornejwilgoci,ale
pozatymzostawiłamjewspokoju.Małeperłowekolczyki.
Wciągnęłamsukienkęprzezgłowę,apóźniejzaczęłamnakładaćmakijaż.Tylkopodkład,żadnego
pudru.Wilgotnąchusteczkąstarłamnadmiar.Fioletowycieńdopowiek,odrobina.Troszkę
srebmobiałejkredkiwkącikachoczu.Zrobićkocieoczyczynie?Nawampaczynapodlotka?Ręka
drżałamilekko.Odkręciłamtuszdorzęs,starłamnadmiarchusteczkąipotrzymałamchwilęw
powietrzu.Nałożyłamjednąwarstwę,potemdrugą.
Spojrzawszywlustro,zobaczyłam,żeoczyodstająnamilęodresztytwarzy.
Pomalowałamusta,zastanawiającsię,ileszminkiużyćiilezostanienakliencie.Comuszęzesobą
zabrać,czybędzieczas,żebypoprawićmakijaż?
Czubkiemmałegopalcarozsmarowałamnapoliczkupłynnyróż.Błysz-czyk,więcejbłyszczyku.
Przypomniałamsobieradęmene-dżerki.„Mężczyźnilubiąbłyszcząceusta".Chybanietrzebabyć
geniuszem,bywiedziećdlaczego.
Odrobinażelu,bywłosyniespadałyminaczołoipoliczki.Spinkadoichprzytrzymania.Włożyłam
butyizapięłamjenakostkach.Szpilkizlakierowanejskóryzniewiarygodniewysokimiobcasami.
Alekiedyśgoniłamwnichautobusiprzetań-czyłamdorananiejednąnoc.Buty,którezapraszajądo
tego,byzerżnąćichwłaścicielkę.
46
Płaszcz.Studenckiszalczypuchatyniebieski?Puchatyzostawiwłóknanapłaszczu,więcponamyśle
zniegozrezygnowałam.Wieczórbyłzimny.Granatowerękawiczkizmaleńkimiguziczkamiwzdłuż
nadgarstka.Wklapępłaszczawpięłamspinkęzmotylkiem.Byłamzdenerwowana,robiłamgłębokie
wdechy.Zostałjeszczekwadransczekania.
Zaschłomiwustach.Poszłamdokuchniinalałamsobiedrinka.Niewiedziałam,czynapiciesię
alkoholutozłypomysł.Jedendrinkniezaszkodzi.Mojewargizostawiłynabrzeguszklanki
popękanyróżowypółksiężyc.Spakowałamrzeczydotorebki.Pociłamsięwpłaszczu,szalui
rękawiczkach.Dotaksówkizostałodziesięćminut.Jeszczerazzerknęłamnaalfabetycznyplan
miasta.Miejscespotkaniaznajdowałosięniedalekostacjimetra.Niechciałamzabieraćplanuzesobą.
Jeślizdołamzapamiętaćkierunekodstacji,wszystkopowinnobyćdobrze.
Zeszłamnadółistanęłamnaulicy.Zimnywiatrporuszyłwilgotnymiwłosaminamojejszyi.
Rozejrzałamsię.Niktniespacerował,jechałobardzoniewielesamochodów.Autobuszatrzymałsię
naprzystankuipojechałdalej,boniktnieczekał.Zanimnadjechałmałysamochód;kierowca
wyglądałprzezokno.Tomusibyćmojataksówka,pomyślałam.Zaczęłampracę.Uśmiechamsię,
machamręką,podajęadres.Odtejchwiliniejestemjużsobą.
Kiedydotarliśmynamiejsce,zapłaciłamkierowcy.Podjazd,mosiężnakołatkanadrzwiach.Światło
wśrodku.Włosyspadałyminatwarz.Wyjęłamspinkęistrząsnęłamwłosy.Uśmiechnęłamsięi
zapukałamdodrzwi.Niemaodwrotu.
Nazajutrzranoobudziłamsięwewłasnymłóżku.Podniosłamrękęigapiłamsięnaniąbezkońca.
Czycośpowinnosięzmienić?Czypowinnamsięczućwykorzystana,poniżona?Nieumiałamtego
stwierdzić.Wykładniateoriifeministycznejnieznajdowaławtejsytuacjizastosowania.Wszystko
wyglądałotakjakzawsze.Tasamadłoń,tasamadziewczyna.Wstałamizrobiłamsobieśniadanie.
47
dimanche,le30novembre
Chłopakodpewnegoczasuszukałczegośnowego(chodziopracę,nieopozycjęseksualną,choćbył
otwartynawszystkieoferty).Oddawnaźleczułsięwswojejfirmie,alezdrugiejstronybyłato
pewnapraca,aleto,aletamto,itakdalej,itakdalej.Pracujezgrupądawnychkolegówzestudiów.
TerazjedenznichzostałzwolnionyiChłopakczujenasobieuważnespojrzeniezwierzchników.
Sugerujęsłużbęwwojsku,itonietylkodlatego,żeuważam,iżjegosylwetkaatrakcyjnie
prezentowałabysięwmundurze.Przysłałmie-mailemswojeCV,żebymspróbowałacośznim
zrobić.
Odesłałammujepotrzydziestuminutach.Niemalnatychmiastzadzwoniłtelefon.
TobyłChłopak.Śmiałsię.
—Tojestsuper,kotku...alechybaniemogęwykorzystaćtwoichsugestii.
—Nie?
—Popierwsze,niesądzę,byarmiainteresowałasięrozmiaremmojegoczłonka.
—Niemożeszwiedziećtegonapewno.Nigdyniewiadomo,ktoprzeprowadzałbyztobąrozmowę
kwalifikacyjną.—Słyszałam,żewojskostałosięostatniobardzonowoczesne.
—Przyjemnamyśl.—Słyszę,żeprzewijamojegoe-maila.—Czasdochodzeniadosiebiepo
wytryskuniepowinienznaleźćsięwczęściInnekwalifikacje.
—Dlamnietoważne,skarbie.
-—Niewątpię.„Seksoralny:dajeiprzyjmuje"wczęściZainteresowaniaiHobby?
—Chceszpowiedzieć,żeniemaszzainteresowańwtymkierunku?—Śmiejemysięoboje.
Przyszłominamyśl,żebypolecićmumojąspecjalność,alenigdybynatonieposzedł.Jestzbyt
prostolinijny.Jawodróżnieniuodniegouchodzęwśródznajomychzaamoralną.Nawetwśródtych,
którzyniewiedzą,jakzarabiamnażycie.
dimanche,le30novembre
Chłopakodpewnegoczasuszukałczegośnowego(chodziopracę,nieopozycjęseksualną,choćbył
otwartynawszystkieoferty).Oddawnaźleczułsięwswojejfirmie,alezdrugiejstronybyłato
pewnapraca,aleto,aletamto,itakdalej,itakdalej.Pracujezgrupądawnychkolegówzestudiów.
TerazjedenznichzostałzwolnionyiChłopakczujenasobieuważnespojrzeniezwierzchników.
Sugerujęsłużbęwwojsku,itonietylkodlatego,żeuważam,iżjegosylwetkaatrakcyjnie
prezentowałabysięwmundurze.Przysłałmie-mailemswojeCV,żebymspróbowałacośznim
zrobić.
Odesłałammujepotrzydziestuminutach.Niemalnatychmiastzadzwoniłtelefon.
TobyłChłopak.Śmiałsię.
—Tojestsuper,kotku...alechybaniemogęwykorzystaćtwoichsugestii.
—Nie?
—Popierwsze,niesądzę,byarmiainteresowałasięrozmiaremmojegoczłonka.
—Niemożeszwiedziećtegonapewno.Nigdyniewiadomo,ktoprzeprowadzałbyztobąrozmowę
kwalifikacyjną.—Słyszałam,żewojskostałosięostatniobardzonowoczesne.
—Przyjemnamyśl.—Słyszę,żeprzewijamojegoe-maila.—Czasdochodzeniadosiebiepo
wytryskuniepowinienznaleźćsięwczęściInnekwalifikacje.
—Dlamnietoważne,skarbie.
—Niewątpię.„Seksoralny:dajeiprzyjmuje"wczęściZainteresowaniaiHobby?
—Chceszpowiedzieć,żeniemaszzainteresowańwtymkierunku?—Śmiejemysięoboje.
Przyszłominamyśl,żebypolecićmumojąspecjalność,alenigdybynatonieposzedł.Jestzbyt
prostolinijny.Jawodróżnieniuodniegouchodzęwśródznajomychzaamoralną.Nawetwśródtych,
którzyniewiedzą,jakzarabiamnażycie.
Decembre
AlfabetlondyńskiegoseksbiznesuwedługBelleD-G
Djakdisaster[(ang.)—katastrofa,klapa]
Niemadlamnieczegośtakiegojaktotalnakatastrofa.Jeślidajeszpotwornąplamę,pocieszsię
świadomością,żeprawdopodobnienigdywięcejniezobaczyszklienta.Niezobaczyszgo
prawdopodobnietakżewtedy,gdywszystkoidziedobrze.
Pamiętajjednak,żebymiećtelefonwzasięguręki,iżebymiał
naładowanyakumulator.Izawszemiejprzysobiepaczkęchusteczekpielęgnacyjnychdladziecina
wypadek,gdybyśmusiałazetrzećjakąśnieapetycznąsubstancjępochodzeniabiologicznego.
Ejakeating[(ang.)—jedzenie]
Pracadziwkijestjakćwiczenie:niewolnojeśćbezpośrednioprzedspotkaniem,chybażechcesz
zaryzykowaćbeknięciewnajbardziejnieodpowiedniejchwili.
Spotkaniewporzeinnejniżkolacyjnaoznacza,żezwykłeposiłkisąraczejwykluczone.Pozwól
sobienaobfitylunch.Zabierzzesobąjakąśprzekąskęnadrogępowrotną.Inawszelkiwypadeknoś
łyżkę.
Ejakexercise[(ang.)—gimnastyka]
Ktośmikiedyśpowiedział,żepozycjanagórzepozwaladziewczyniespalićwciągugodzinytyle
kalorii,coćwiczenienamaszyniedosteppingu.Trzebajednakpamiętać,żefacetzwykleskończy
zabawęprzedupływemgodziny.
Fjakforgetfulness[(ang.)—zapominalstwo,roztargnienie]Zawszesprawdź
jeszczerazszczegółyspotkania.Zapukaniedodrzwipokojunumer1203zamiast1302może
spowodowaćnieoczekiwanekonsekwencje.Jawolęmiećpodrękąnotesikniżpolegaćnamojej
pamięci.
Niezapisujinformacjinawierzchudłoni.
GjakpunktG
Wczasiepracyniemusiszwiedzieć,gdzietojest.Schowajwdomowejszafceioszczędzajna
najlepszeokazje.
lundi,le1decembre
Kwadratowedłonieklienta,zdługimipalcami,błądziłypomnie.PrzypominałymidłonieChłopaka.
Obmacałmipiersi,uda,wreszciezapuściłsiędośrodka.
Drgnęłamgwałtownie.
—Przepraszam,zadrapałemcię?—zapytał.Leżałamnaboku,aonwsuwałpalceodtyłu.
—Tylkotrochę.—Podniosłamjegoprawąrękęiobejrzałampaznokcie.Czyste,aleniecozadługie.
Itrochęposzarpane.—Obgryzaszje?
—Tak.
Przetoczyłamsięnabrzegłóżkaisięgnęłamdotorebkinapodłodze.
—Zaczekaj.—Wyjęłamzmałejsrebrnejkosmetyczkipilniczek.
Klientsięwzdrygnął.
—Nieznoszępilników.
—Zaufajmi—powiedziałamiwyrównałamkrawędziejegopaznokci.Klientprzesunąłkciukamipo
wypolerowanychowalach.
—Jesteśzbytmiładotejroboty—rzekłcicho.Pomyślałam,żealbomiał
wcześniejzłedoświadczenia
zdziewczynamizagencji,albowiększośćdziewczynjestmiła,ajapoprostujestempierwszą.
Miałamnadzieję,żechodziotędrugąewentualność.
51
mardi,le2decembre
Codziewczynamazrobićzwolnymdniem?
Oprócztegooczywiście,żemożekupowaćmajtki.
Zabukowałamgosobiezdużymwyprzedzeniem,żebyniebyłoniespodzianek.
Chłopakaniemawmieście,sesjazNnasiłownikiedyindziej.PróbowałamumówićsięnalunchzA
1,A3iA4,alebezpowodzenia.Żadnychdolegliwości,żadnychklientów.Pierwszorzędne
wylegiwankowłóżeczku.Żadnychsprawdozałatwienia,żadnychumówionychspotkań,nicdo
prania.Czasnagotowanieibyćmożezostawieniezmywanianainnydzień.Żadnejpanidosprzątania
itelefonówodmene-dżerki.Nigdzieniemuszębyć,nikimniemuszębyć.Samanamiękkimłóżku.
Trzebaposzukaćwibratora,którygdzieśsięzawieruszył.
jeudi,le4decembre
GdzieśwLondyniemieszkaktoś,ktowłaśniezapłaciłzato,żebyprzezgodzinęmócmiwylizywać
tyłek.Czynieotymkażdymarzywżyciu—żebyznaleźćkogoś,ktobędziecałowałcięwsam
środekdupy,itozprzyjemnością?
Gdybyktośpowiedziałminasamympoczątku,żeistniejątacyidealniklienci,rzuciłabymsięnatę
robotębeznamysłu.
vendredi,le5decembre
—Byłaśkiedyśzkobietą?—zapytałklient,głaszczącmojepiersi.
—Tak—odparłam.Westchnął.—Zwieloma.Aleniezapieniądze.—Upłynęłotrochęczasuod
ostatniegorazu.
Chłopaktrochęsiękrzywiismęci,bowieomojejprzeszłościinigdyniebawił
sięwtrójkę.Bojęsiętrochęproblemów,które52
mogąsiępojawićwnaszymzwiązku,jeślipoderwędziewczynę.Lepiejrobićtowzakresie
obowiązkówzawodowych,żesiętakwyrażę.Możekiedyś.Nieteraz.
—Jesteśhomo?
—Nie,poprostulubiękobiety.—Doseksusąchybaniegorszeodmężczyzn.Alewolałabym
związaćsięfacetem,cochybaoznacza,żewzasadziejestemhetero.Dotegownioskudoszłampo
rozdzierającymmojeciałoipsychikęprocesiesamoidentyfikacji.Pieprzęsięzkobietami,alenie
chcęzżadnąmieszkać.
samedi,le6decembre
Znówprzeglądałamstronęsieciowąagencji.Menedżerkacojakiśczasmodyfikujeprofile,żeby
pomócktórejśdziewczyniewbiznesielubzwrócićuwagęnanową.
Mójprofilwyglądanieźlenatleinnychdziewczynzestronyizdjęćwsieci,choćniczym
szczególnymsięniewyróżnia,jestpodobnydosetekinnych.Zawszemniezdumiewa,żetylecali
girlspracujewLondynie.Wydajesię,żedlakażdegonapalonegobiznesmenanaświecieznajdziesię
długonogablondynka,ciemnowłosaboginiseksualbojednaczydwieponętnemamuśki.
Pamiętam,kiedypierwszyrazzobaczyłamsiebienastronie.Profilwypadł
przyzwoicie.Sądzącposesjizdjęciowej,niemyślałam,żetakbędzie.Późniejbyłyretuszeitrochę
cza-rów-marówwprogramiekomputerowym,alekobietąnafotkachbyłambezżadnychwątpliwości
ja.Czyktośmnierozpozna?Niebądź
głupia,skarciłamsię.Nikt,ktocięznałirozpoznałpodczasprzeglądaniastronagencjitowarzyskich,
nigdysiędotegonieprzyzna.Potemjednakpomyślałamzprzerażeniem,żektośtakimożeprzecież
spróbowaćumówićsięzemną.
Pracującadlaagencjipanifotografwyznaczyłamispotkaniewhotelu.Wydawałasięurocza,dopóki
nieotworzyłabuzi.
53
Zmiejscaostrosiędomniezabrała.„Włosy,zamałoichjest",oznajmiła,wyciągającgrzebień,
którywyglądał,jakbyodsłużyłswojewjednymznajlepszychwkrajusalonówpięknościdlapsów.
Jejróżowakredkadoustmiałasprawić,żemojeustastanąsiępełniejszeiniecowydęte.Bielizna,
którąprzyniosłam,wciążjeszczewfirmowychopakowaniach,zostałaprzezniąocenionajako
nieodpowiednia—czyliwzbytdobrymguście.„Pasowałabyśdoczegoś...
purpurowego",stwierdziła,rzucającwemnietaniąkoronkowąkoszulką.
Przynajmniejniebyłaużywana,bonadalwisiałynaniejmetki.Zobaczyłamsiebieskręcającąsięna
hotelowychmeblach,wkolorach,którychnigdynienoszę,zmakijażem,jakiegonigdyniestosuję,z
dziesięciokrotniepowiększonymiwłosami.
—Trzymajżetenogiwgórze!—krzyczała,gdymojeudazaczęłydrżećzwyczerpania.
Przyjmowałamjednąpozępodrugiej.—Iodprężsię!
Zrobiłyśmykilkanaściestandardowych,efekciarskichfotek.
—Zaczynaszsięjużnudzić?—zapytała.
—Tak.
Spojrzałanamnietwardo.
—Nudziszsię?Tookropne.
—Tobyłaironia.Wcalesięnienudzę—odparłam,poraztrzydziestyujmującpiersiwdłonie.
—Szkoda,żeniemożnawykorzystaćtegobikini.Bardzoprzypominastylgwiazdpornozlat
siedemdziesiątych.—Itomówikobieta,którawcisnęłamniewróżowemajtasyzlateksu?
Zmieniłafilmiwykorzystaławszystkieklatki.Niepotrafiłamsobiewyobrazić,żeistniejąjeszcze
inneniewygodnepozycje,któremogłabymprzyjąć.Pogodziniemiałamdość,wstałamiprzebrałam
sięwswojeciuchy.
—Kiedyspotkamysięnastępnymrazem,podamcinazwępewnegosalonu,wktórymrobiącudaz
twarzą.—Wypuściłatępartyjskąstrzałę,gdyzmierzałamdodrzwi.
Subtelnośćniebyłajejmocnąstroną.
54
Werdyktdotarłdomniewciągukilkugodzin.Kumojemuzaskoczeniu,menedżerkasprawiała
wrażeniezadowolonejzrezultatów.
—Skarbie,zdjęciasąfantastyczne—wymruczałaprzeztelefon.Zauważyłam,żenigdysięnie
przedstawia,tylkoodrazuzaczynarozmowę.Pewniebyłaabsolwentkątejsamejszkołydobrych
manier,którąukończyłamojamatka.
—Dziękuję,martwiłamsię,żebędęwyglądałanaspiętą.
—Nie,fotkisąbezbłędne.Możeszcośdlamniezrobić?Mogłabyśnapisaćcośosobiedoprofilu?
Przeważniejapiszęcośdziewczynom,aletypowinnaśsobieświetnieporadzić.
Chybabyłazadowolona,żeudałojejsięzgarnąćdoagencjikolejnąabsolwentkęwyższejuczelni—
możedająprowizjęodpoziomuwykształcenia?
Brrr.
Jestemwysoka,ponętna...och,nie.Amusant,savoir-faire?Nie,ratunku!Silniezmotywowana,dobrze
pracujęwgrupie...Możetobędziebliższeprawdy.GdziejestjakiśdokształtwdziedziniepisaniaCV
dlakurew?
Alekiedyskończyłam,okazałosię,żewynikmojejpracyjestzadowalający.Odpoczątkupodobałmi
sięwyglądstronysieciowejagencji,zwłaszczacharakterystykikobiet.Wydawałysiębardziejszczere
—niebyłokręceniacodowzrostudziewczynitego,corobią—ijednocześniewcaleniebyły
pornograficzne.Wżadnymdossierniebyłozapewnień,żedziewczynanazdjęciupotrafipołknąć
wążstrażacki,żejestszalejącąseksmaszynączyżekiedyśjejfotkiznalazłysięwczasopismachz
najwyższejpółki.Kiczowatekostiumyzgarderobypanifotografkumojemuzaskoczeniuwyglądały
nazdjęciachznaczniebardziejsubtelnieiseksownieniżwrzeczywistości(oczywiścienie
przyznałabymtegoprzedniązaskarbyświata).Gdyzobaczyłamtesamepozynasetkachfotek,
wygibasy,doktórychmniezmuszono,wydałymisięznajome.
Wrobieniudobrychzdjęćjestjakiśartyzm.Zjednejstronywymagasięperfekcjiinicinnegonie
wchodziwrachubę,więc
Werdyktdotarłdomniewciągukilkugodzin.Kumojemuzaskoczeniu,menedżerkasprawiała
wrażeniezadowolonejzrezultatów.
—Skarbie,zdjęciasąfantastyczne—wymruczałaprzeztelefon.Zauważyłam,żenigdysięnie
przedstawia,tylkoodrazuzaczynarozmowę.Pewniebyłaabsolwentkątejsamejszkołydobrych
manier,którąukończyłamojamatka.
—Dziękuję,martwiłamsię,żebędęwyglądałanaspiętą.
—Nie,fotkisąbezbłędne.Możeszcośdlamniezrobić?Mogłabyśnapisaćcośosobiedoprofilu?
Przeważniejapiszęcośdziewczynom,aletypowinnaśsobieświetnieporadzić.
Chybabyłazadowolona,żeudałojejsięzgarnąćdoagencjikolejnąabsolwentkęwyższejuczelni—
możedająprowizjęodpoziomuwykształcenia?
Brrr.
Jestemwysoka,ponętna...och,nie.Amusant,savoir-faire?Nie,ratunku!Silniezmotywowana,dobrze
pracujęwgrupie...Możetobędziebliższeprawdy.GdziejestjakiśdokształtwdziedziniepisaniaCV
dlakurew?
Alekiedyskończyłam,okazałosię,żewynikmojejpracyjestzadowalający.Odpoczątkupodobałmi
sięwyglądstronysieciowejagencji,zwłaszczacharakterystykikobiet.Wydawałysiębardziejszczere
—niebyłokręceniacodowzrostudziewczynitego,corobią—ijednocześniewcaleniebyły
pornograficzne.Wżadnymdossierniebyłozapewnień,żedziewczynanazdjęciupotrafipołknąć
wążstrażacki,żejestszalejącąseksmaszynączyżekiedyśjejfotkiznalazłysięwczasopismachz
najwyższejpółki.Kiczowatekostiumyzgarderobypanifotografkumojemuzaskoczeniuwyglądały
nazdjęciachznaczniebardziejsubtelnieiseksownieniżwrzeczywistości(oczywiścienie
przyznałabymtegoprzedniązaskarbyświata).Gdyzobaczyłamtesamepozynasetkachfotek,
wygibasy,doktórychmniezmuszono,wydałymisięznajome.
Wrobieniudobrychzdjęćjestjakiśartyzm.Zjednejstronywymagasięperfekcjiinicinnegonie
wchodziwrachubę,więc
55
ktonieuciekłbysiędomanipulacjipikselamifotografiinajlepszejprzyjaciółki?Zdrugiejstronytez
nas,którezadowalawyglądwłasnegociała,sąwwyraźniegorszejsytuacjiniżte,któregotowesą
rozpylićsobienagłowębutelkęsprayu,bylewedrzećsięnawybiegdlamodelek.Przeglądając
zdjęcia,zauważyłamnastępującetrendy:
•Pochyleniezwypiętymtyłkiem:każdakobietawyglądadobrzewtejpozycji.
VanessaFeltzprawdopodobniedublujewtejpozycjiHeidiKlum.Jeśliniezobaczyszzdjęciaenface,
niezdziwsię,żenażywociałabędziemniej(albowięcej),niżsięspodziewałaś.Patrzteżpozycje„na
czworakach"i„orzełnabrzuchu".
•Ściskaniecycków:przyodpowiednimchwyciekobietanoszącastanikAAmożewyglądaćjak
rekordzistkaświata.Poco?Wielumężczyznlubimałepiersi.Jakktośkiedyśpowiedział,jeślijestich
więcej,niżsięzmieściwustach,jesttozmarnowaneciało(moichjestdokładnietyle,żedoskonale
mieszcząsięwdłoniach,alemusiciemiuwierzyćnasłowo.Iniemówię,wczyichdłoniach).
•Głębokiewcięciemiędzypiersiamiwidzianezgóry:patrzwyżej.
•Wyciągniętestopy:onaniejestprimabaleriną—starasiętylkowizualnieprzedłużyćnogi.
Pomyślałam,żegdybyBógchciał,żebyśmywyciągałynogiwpowietrze,niewynalazłbyszpilek.
•Otulonachustą/wfutrze:magruberamiona,ityle.
•Zpodniesionymkołnierzem/długiewłosy—zasłaniająpoliczek:dlatych,któremająpodwójny
podbródeklubniemajągowogóle.JulieBurchillstosujetęsztuczkęiwydajemisię,żeniemuszę
nicdodawać.
•Kozaczkidokolanispódniczkakrótkajakołówek:wrzeczywistościtakiepołączeniewygląda
szalenieseksownie.Ktoniechciałbypogładzićpaskamlecznobiałejskórynadamskiejnóżce?Jeśli
kobietapokazujetylkokawałek56
udanaseksownymzdjęciu,toznaczy,żemapoważneproblemy.
Kąpielwpianie:dobradlaukryciamasygrzechów.Odchyleniedotyłu:odwrotnośćpochyleniado
przodu.Bardzoprawdopodobnypsibrzuszek.Osobiściewolałabympokazaćkawałekdo
uszczypnięcia,niżzmuszaćkobietędowciąganiabrzuchaprzezgodzinę.Skrzyżowanenogi:nie
zrobiłasobiewoskowania.Skarpetki:tosamo.
DziewczęcekrągłościiTLtcrywguścienastolatki:wrzeczywistościmatrzydzieściczterylata.
dimanche,le7decembre
N,węzłowypunktwszelkichplotek,miałsięzemnąspotkaćwsiłowniiprzyjśćpóźniejnakolację.
Interesujesiępornografiąinadowódtegomakolekcjępisemek.Powiedziałmioplanachwyjazdu
doAmsterdamuzkolegązpracy.
—Możebyściepoderwalidziewczynydotrójki,kiedytambędziecie?—
zasugerowałam,pochylającsięnadkierownicąstacjonarnegoroweru.Trójkatojegonajdawniejsze
marzenie.Pobabciachikoniachnaturalnie.
ŻalmiN.Razczydwaposmakowałseksugrupowegoistałosiętojegonieustającąobsesją.To
właśnieondomagałsięodemnie,żebymopisałaszczegółowowieczórzbogatąkobietąijej
facetem;kazałminawetrysować.
—Myślisz,żeHolenderkisąchętniejszeodAngielek?
—Nie,alemożemógłbyśkogośwynająć.
—Hm.
Jestatrakcyjnymmężczyzną.Choćpopieraideęprostytucji,niesądzę,bypróbowałprofesjonalistki.
Japedałowałam,aontymczasemzacząłtruchtaćpopasiedobiegania.
—Gdybyistniałylegalneburdele,mógłbymwynająćwszystkiedziewczyny—
rozmarzyłsię.
57
i***
—Zrobiłeśsiępazerny—skarciłamgo.—Jeślidobrzepamiętam,dawniejwystarczałacijedna.—
Znielicznymiwyjątkami.Kiedyś,dawnotemu,zabawiliśmysięwetroje,ale
0ilemiwiadomo,odtegoczasuwięcejniepróbował.
—Auu!—zawołałześmiechem,jakbymgoukłuła.Kiedysięśmiejeirobiąmusięzmarszczkikoło
oczu,wydajemisiębardzoseksowny,jakgwiazdorfilmowy.—Atymogłabyś...
—Przykromi,skarbie,aletenpociągodjechałdawnotemu.—Jeszczetegobrakowało,żeby
przyjacielewynajmowalimniedousługseksualnych,brrr.Takamyślnigdynawetniepostałamiw
głowie.Muszęzapamiętać,żebywprzyszłościdusićpodobnesugestiewzarodku.Zwłaszczażenie
wszyscywiedzątylesamoomojejpracy.A2znasprawęnawylot,A1
1A4znająogólnezarysy,alenieszczegóły,aimmniejwieA3,tymlepiej.N,rzeczjasna,wieo
wszystkichjejfałdachizakamarkach.Dosłownie.
Ruchomabieżniatrzeszczałaipiszczałapodjegociężarem.
—Skończyłeśjużdręczyćtęmaszynę?Borobięsięgłodna.Pojechaliśmydomojegodomu.Nie
byłopóźno,alemiasto
wyglądałojakopółnocy.Nbyłlondyńczykiemodurodzenia,prowadziłsamochóduliczkamii
objazdami,októrychistnieniuniemiałampojęcia.Wieczornepowietrzewciążbyłowilgotnepo
deszczu,któryspadłpopołudniu,jezdniabłyszczałaoddługichsmugbiałegoiczerwonegoświatła;
opuściłamszybę,żebyposłuchaćszumuoponsunącychpoasfalcie.
—Ilemówisztemuswojemufacetowi?—spytałpodługimmilczeniu.NiChłopakznająsię,alenie
akceptująjedendrugiego.Mieszkająwinnychmiastach,więcrzadkosięspotykają.
—Wystarczająco.
—Niemogęsobiewyobrazić,żemutoodpowiada.
—Niemogęsobiewyobrazić,żemawybór—odparłamzprzesadnąbrawurą.Jeślizgłosipoważne
zastrzeżenia,znajdęsobieinnezajęcie.
Prawdopodobnie.
58
lundi,le8decembre
MamspotkaniezbankieremwhotelunieopodalBondStreet.Wypiliśmykawę,porozmawialiśmy
chwilęoNowymJorku,apóźniejzabraliśmysiędopracy.Apracapopłaca,jaktomówią.
On:—Tobyłmójpierwszystosunekanalny.
Ja:—Naprawdę?Jestemzaskoczona.—Możenieażtakbardzo,bojużnierazmiałamdoczynieniaz
analnyminowicjuszami.Alezdziwiłamsię,żeotymniewspomniał;zaskoczyłamnieteżjego
wyobraźniaprzestrzenna,dziękiktórejtakpłynniemanewrowałswoimczłonkiemimną.
—Podobałomisię.
—Powiedziałabymci,żedlamnietoteżbyłpierwszyraz,alewiedziałbyś,żebujam.
On(ześmiechem):—Jakbyło?
—Świetnie.Tylkozawszepamiętaj,żebyużyćdużożeluizacząćodpalców.Takjaktozrobiłeś.
—Dzięki,jesteśbardzomiła.
—Cóż,totywziąłeśnasiebiegłównyciężarroboty,żesiętakwyrażę.
Później...
On:—Nierozumiem,czemumoikoledzywoląromanszjakąśdziewczynązbiura,ryzykując
rozpadmałżeństwa,jeślimogąsobiewziąćkogośtakiegojakty.
Kiwnęłamgłową;niebyłonicdododania.
—Musiimchodzićoimponowanieinnymfacetom.Aleja...—zadrżałlekkojakmężczyzna,na
któregopalcuwciążwidaćjaśniejszypasekpopierścionkuijesttegoświadom—niemógłbym
zaryzykować,żejakaśstażystkazadzwonidomojejżonykilkatygodnilubmiesięcypofakcie.
Mieliśmyjeszczetrochęczasu,więcporozmawialiśmyolibańskichrestauracjachwLondynie(na
ogółsądobre)iwłoskich(wszystkiedokitu).Późniejpowiedział,żepróbowałsięzemnąwcześniej
umówić,alemnieniebyło.Cieszęsię,żejegowytrwałośćsięopłaciła.
59
lundi,le8decembre
MamspotkaniezbankieremwhotelunieopodalBondStreet.Wypiliśmykawę,porozmawialiśmy
chwilęoNowymJorku,apóźniejzabraliśmysiędopracy.Apracapopłaca,jaktomówią.
On:—Tobyłmójpierwszystosunekanalny.
Ja:—Naprawdę?Jestemzaskoczona.—Możenieażtakbardzo,bojużnierazmiałamdoczynieniaz
analnyminowicjuszami.Alezdziwiłamsię,żeotymniewspomniał;zaskoczyłamnieteżjego
wyobraźniaprzestrzenna,dziękiktórejtakpłynniemanewrowałswoimczłonkiemimną.
—Podobałomisię.
—Powiedziałabymci,żedlamnietoteżbyłpierwszyraz,alewiedziałbyś,żebujam.
On(ześmiechem):—Jakbyło?
—Świetnie.Tylkozawszepamiętaj,żebyużyćdużożeluizacząćodpalców.Takjaktozrobiłeś.
—Dzięki,jesteśbardzomiła.
—Cóż,totywziąłeśnasiebiegłównyciężarroboty,żesiętakwyrażę.
Później...
On:—Nierozumiem,czemumoikoledzywoląromanszjakąśdziewczynązbiura,ryzykując
rozpadmałżeństwa,jeślimogąsobiewziąćkogośtakiegojakty.
Kiwnęłamgłowąjniebyłonicdododania.
—Musiimchodzićoimponowanieinnymfacetom.Aleja...—zadrżałlekkojakmężczyzna,na
któregopalcuwciążwidaćjaśniejszypasekpopierścionkuijesttegoświadom—niemógłbym
zaryzykować,żejakaśstażystkazadzwonidomojejżonykilkatygodnilubmiesięcypofakcie.
Mieliśmyjeszczetrochęczasu,więcporozmawialiśmyolibańskichrestauracjachwLondynie(na
ogółsądobre)iwłoskich(wszystkiedokitu).Późniejpowiedział,żepróbowałsięzemnąwcześniej
umówić,alemnieniebyło.Cieszęsię,żejegowytrwałośćsięopłaciła.
59
—Maszchłopaka?—zapytał.
—Tak—odparłam.
mardi,le9decembre
Weszłamdohotelu,szczelnieotulonaobszernympłaszczem.Niechodziłooochronęprzedzimną
pogodą,leczoto,byniewypadłomiżadnenarzędziepracy.Klientrozebrałsię,ajarozłożyłam
przedmioty,którychsobiezażyczył:opaskę,dyscyplinki,obrożęzłańcuchaispinkinasutki.
—Jeszczenigdytegonierobiłem—rzekł,spoglądającnabicze.
Wątpiłamwto,aletojegofantazja,niemoja.
—Wtakimraziebędędelikatna.—Kłamałamiobojeotymwiedzieliśmy.
Skończyliśmydokładniewgodzinę.Czasemtarobotajestniewiarygodniełatwa.
mercredi,le10decembre
Jestemwpodłymnastroju,nicciekawegonieprzychodzimidogłowy.Wzamianproponujęlistę.
Miłość:przewodnikposzukiwacza
•Miłośćodpierwszegowejrzenia:przemożnachęćznalezienianajbliższegoodosobnionego
pomieszczenia(publicznejtoalety,jakiegośzakątkawogrodzieznajomego,ślepejuliczki).
•Prawdziwamiłość:możnaprzedstawićswojegopartnerarodziniebezirracjonalnejobawyprzed
kompromitacją(zestronyrodziny).
•Miłośćnieprzemijająca:dwojeludzisypiającychprzezcałelatanaprawoilewo,aleniezesobą.
60
Małżeństwozmiłości:sojuszmiędzydwomakrólestwami.
Miłośćżycia:nieciekawychłopakzostatniegorokustudiów,któryprzesiadywał
poosiemgodzinwInternecie,obżerającsięnutellą,alewspomnienieonimbardzozyskujezczasem.
Zakochanie:chwilowezainteresowaniekimś,prawiedorównującezainteresowaniusamąsobą.
Kochaniekogoś:zdolnośćdoznoszeniapoczucia,żesiędusisz.
Matczynamiłość:jakwyżej.
Braterskamiłość:zakazanaprzezwiększośćreligiinaświecie.
Kochanek:ten,któryprzychodzi,gdytwójpartner„pojechałdomiastawsprawachsłużbowych"
(czytaj:żebyspotkaćsięzkochanką).
Kochanymilasek:przytulanka.Wpejoratywnymznaczeniu(określeniepodobnedozwrotu„kształtne
nogi",oznaczającegogrubenogi).
Miłe:prawieniedozniesienia(„Tobyłomiłeprzyjęcie!Mamnadzieję,żeznówmnietam
zabierzesz!").Napójmiłosny:bodajjedynarzecz,któramogłabyskłonićChłopaka,żebyzadzwonił.
Ajatuschnę.
jeudi,le11decembre
Npodrzuciłmniedodomu.Onjużjadł,jajestemwykończona.Naszykowałamdlasiebiekanapkęi
zaparzyłamherbatędlanasobojga,aontymczasemczytałmigazetę.
Późniejpróbowałamgowykopaćzmieszkania,bochciałamsięwykąpać.Odtakdawnanie
wymoczyłamsięporządniewwodziezdużąilościąpiany.„Zaczekam",powiedział.Njestdziwnyi
uparty,ajabyłamzbytzmęczonanakłótnię,więcmupozwoliłam.
¦
Kiedywyszłamzwanny,położyłmnienałóżkuiwygniótłodszyipokostki.
Podziękowałabymmu,alemojewestchnieniachybawystarczyły.Idącdodrzwi,zatrzymałsię.
—Oczywiścienastępnymrazembędęchciał,żebyśprzynajmniejzrobiłamizatolaskę—rzekł.
—Tojestzabawnetylkodlatego,żewiem,żenieżartujesz,skarbie.
Niektórzybyniepytali.Zwłaszczajedenprzychodziminamyśl.Zawszepociągalimniesilni,wysocy
mężczyźni.Nigdymniedoniczegonieprzymuszali.Zwyjątkiemjednego.Alebłagałamgo,żebyto
zrobił.
Uskutecznialiśmyprzytulaniezlizankiem.NazwęgoW.Kiedysięspotkaliśmy,obojebyliśmywkimś
zakochani,aletoniemiałoznaczenia.To,cozrobiliśmy,trudnonazwaćstosunkiemseksualnym.
Wbyłwysokiiładniezbudowanydziękitemu,żeuprawiałsport.Flirtowaliśmyzesobąprzez
tydzieńiumówiliśmysięnapiątekwieczór.Ubierającsię,myślałamoW,ojegodługich,mocnych
kończynachidużychdłoniach;wiedziałam,żedziejesięzemnącośdziwnego.Niewyobrażałam
sobiesiebiewramionachtegomężczyzny,tylkonadzianąnajegodłoń.Wydawałosię,żemoże
rozerwaćmnienakawałki,apotemścisnąćtekawałkiwkulkę.Niemogłamprzestaćmyślećotym,
żezrobimikrzywdę,itamyślprzyprawiałamnieomdłości.Orazpodniecała.
Umówiliśmysięwpubienapołudnieodrzeki.Postaliśmychwilęprzyobleganymbarze,apotem
poszliśmydoklubukabaretowego.Oddżinuztonikiemmiałamnogijakzwaty.Poziomwystępów
wahałsięodkiepskichdokarygodniezłych.Zaczęłamsobiewyobrażać,żepotężnarękaWwbijasię
wmojątwarz.Zeszłamnadółdodamskiejtoalety.Wruszyłzamną.
—Niedopadnieszmniewkiblu,co?—zapytałam,kładącmurękęnakoszuli.Mojagłowanie
sięgałanawetdopołowyjegoklatkipiersiowej.Owionąłmniezapachcałodniowegopotui
podnieciłomnieto.
62
—Niepodkradamsiędociebie—odparł.—No,możetrochę.
Ugryzłamgodlaodstraszenia.Poczułamnajęzykuszorstkimateriał.Zacisnęłamzęby—tylkotyle,
żebygozabolało.Nawetniedrgnął.
—Hm,chybabędzieszmusiałazatozapłacić—rzekł,ujmującwdłoniemojątwarz.—Czekamna
ciebienazewnątrz.
Chwiałamsięnanogach,opierającsięciężkonajegoramieniuprzezcałądrogędoroguulicy,przy
którejstałmójdom.Zatrzymaliśmysię;popatrzyłamnaniego.Podniósłmniebezwysiłkuipostawił
naławce.Natejwysokościpierwszyrazsiępocałowaliśmy.
—Znajdźciesobiejakiślokal!—wrzasnąłnastolatekzgrupyidącejdrugąstronąulicy.
Nieznaleźliśmy,wkażdymrazienietegowieczoru.Dopieronazajutrz.
LokalznajdowałsięwhoteluwHammersmith.Nawetniezabrałamzesobątorby.W
pchnąłmnienałóżko,gdytylkoznaleźliśmysięwśrodku,iusiadłnamnieokrakiem.Wyciągnął
członekiskierowałgoniewmojeustalubmiędzypiersi,tylkowpoliczek.
Itaktosięzaczęło.Potympierwszymrazie,gdyuderzyłmnienapęczniałymczłonkiemwtwarztak
mocno,żewustachzrobiłymisiępęcherze,niebyłojużodwrotu.„Nigdywcześniejnie
doprowadziłemkobietydopłaczu—rzekł.—
Podobałomisię".Żadnychpretensjidoromansu.Tylkomy,gdziekolwiekmogliśmyznaleźćsię
sami,ijegootwartadłoń.Wzimnedninaparkingach,gdyuderzeniebolałojeszczebardziej,
wysiadaliśmyzsamochoduiWpoliczkowałmnie.Potemmojemajtkizawszebyłymokre.
Nieumiałamwytłumaczyćsięzsińców.„Wpadłamnadrzwi"—odpowiadałamnapytania,
wzruszającramionami.„Wyjątkowotrudnećwiczenienasiłowni".„Siniak?
Gdzie?".
Nadszedłweekend.ZarezerwowaliśmypokójwRoyalCollegeofPhysicians.Mogąsiętam
zatrzymywaćlekarzebędący
63
zwizytąwLondynie;niemampojęcia,jakWudałosiętamwładować.Siedzieliśmynapojedynczym
łóżku,oglądaliśmyfilmdokumentalnyopornografiiijedliśmypizzę.Zadużozjadłamikiedysiędo
niegozabrałam,jegoczłonekokazałsięzaduży;zakrztusiłamsięizwymiotowałamnajegoudo
całąpizzęidietetycznącolę.Jegopenisjeszczebardziejstwardniał.Pociągnąłmniezawłosy,ażsię
rozpłakałam,aonzacząłsięonanizowaćnadmojązałzawioną,zarżyganątwarzą.
Łazienkabyławspólnazsąsiednimpokojemsypialnym.Kiedywyszłamdoprzedpokoju,wynurzył
sięstamtądmłodyindyjskilekarz.Spojrzałnamnieizamarłzprzerażenia.Musiałsłyszeć,jakto
robiliśmy,choćpewnienierozróżniałszczegółów;zdziwiłsięnawidokwymiocinnamoim
podbródkuikoszuli.Podniosłamrękęizamachałamniepewnie.
—Którezwasjestlekarzem?—zapytałniezręcznieHindus.
—Ja—skłamałam,przechodzącobokniegodotoalety.Naszemusąsiadowiopadłaszczęka.
Wbyłniemniejodemniezdumiony,żeto,corobimy,taknaspociąga.
—Comyślisz,kiedyciępoliczkuję?—spytałpewnegopopołudnia.Siedzieliśmynaławcew
RegentsPark,obserwującgęsiiłabędzie.Cokilkaminut,rozejrzawszysię,czyniktniezbliżasię
alejką,uderzałmniewtwarz.
—Nic—odparłam.Jegorękaprzestałagładzićmójpoliczekiwiedziałam,żezarazzostanę
spoliczkowana;czułammocneuderzeniejegodłoni,ukłuciebólu,odktóregołzawiłymioczy,a
późniejrozchodzącesięciepło.Byćmożebyłytojedynechwile,gdyniemyślałamoniczyminnym.
Bolało,alebólbyłneutralny,niekryłasięzanimnienawiśćaniodraza.Tobyłoczysteiekscytujące,
takjakkażdeinnećwiczeniefizyczne.Jakmomentorgazmu,gdyzapominaszosobie,opartnerze,o
świecie.
—Złościszsięnamnie?
—Nie.
64
Wtylkorazbyłwmoimmieszkaniu.Chłostałmnieprzezkoszulę,apóźniejtoples;przestałdopiero
wtedy,gdyzaczęłamkrwawić.Podprysznicemzalałmnieszczynami,anastępniezanurzyłmoją
twarzwkałuży,jednocześniebijącmniepoudach.Późniejspuściłmisięnatwarzipodstawił
lusterko.„Superwyglądasz",westchnął.Oczyszczypałymnieodspermy,aleuniosłampowiekii
ujrzałamdziewczynęzzaczerwienionymipoliczkami,kucającąwwannieobłożonejbiałymi
kafelkami.Miałrację.Dobrzetowyglądało.Choćniebyłtoobrazeknaokładkę
„Glamour".Uśmiechnęłamsięszeroko.
SpędzającwakacjewSzkocji,potajemniewysyłałamlistydoW.„Jadłamlunchztorebkiimyślałam
otwoichogromnychdłoniach",napisałamjeszczeniepewniewpierwszymliście.Apóźniej:„Kiedy
sięnastępnymrazemspotkamy,niezapomnijprzynieśćlatarkiisznura".
Wostatnim,napisanympozimnejnocy,wczasiektórejstałamnadworze,akomarypożerałymnie
żywcem,opowiedziałammudokładnie,coczułam,gdywyjaśnił,cochcemizrobić:„Kiedy
powiedziałeś,jakmniezbijesziubrudzisz,weszłamdodomuibyłamcałamokranadole".Tak,
wciążkochałamkogośinnego,aletobył
chłopakślicznyjakmodel,łagodny,któremunieprzyszłobynawetdogłowy,żebysłuchać,corobię
wtoalecie,niemówiącoumazaniumitwarzyodchodami.
Tenzwiązekbyłzbytciasny,żebymógłprzetrwać;musiałsięrozpaść,boinaczejktóreśznas
trafiłobydopakialbo—tonajgorszamożliwośćzewszystkich—
skończylibyśmyjakomałżeństwonaprzedmieściu,odczasudoczasupozwalającesobienałagodne
sado-macho.Wteżniemógłścierpiectejmyśliipewnejnocy,podnajbardziejbłahympretekstem,
doprowadziliśmydorozpadunaszegozwiązku.Aja,grzecznie,leczzdecydowanie,jakkobietaw
filmienoir,spolicz-kowałamgo.
—Marzyłaśotymodchwili,gdysięspotkaliśmy—stwierdził.
65
Nigdynieprzestałamgopragnąć.Dwatygodniepóźniejwysłałamdoniegokartkę.
„Wciążmamnalewejpiersiśladypotwoichpaznokciach.Tęsknięzatobą".
vendredi,le12decembre
WczorajwieczoremzadzwoniłChłopak.Wreszcie.Jakzwyklebyłyjękiizgrzytaniezębów,zarówno
zpożądania,jakizpowodunaszegofatalnegolosukochankówrozdzielonychprzezA23.
Podkoniecrozmowastałasiębardziejprozaiczna.
—MójojciecspędziwtymtygodniukilkanocywLondynie.
—Dlaczego?
—Majakieśkursyzpracy—odparłChłopak.—Wiem,żesiętegoboi.NiecierpiLondynu.Boco
możnarobić,kiedyjestsięsamemuwmieścieinikogosięniezna?
Natychmiastprzyszłamidogłowyjednamyśl.Bożedrogi,mamnadzieję,żeniezadzwonido
agencji.
—Jestempewna,żesobieporadzi.Twójstarytoprzystojniak,napewnoktośgogdzieśzaprosina
wieczór.—Niechniedzwonidoagencji,błagam.Wiem,żeproszęobardzodużo...niechtoniebędę
ja.—Możemamateżmogłabyprzyjechać?
—Nie,wtymtygodniujestzajęta.
Kurwa.Potrafięmyślećlogicznieiwiem,żetobardzomałoprawdopodobne.Alenajutroipojutrze
mamumówionetrzywizytywhotelachiniemogęprzestaćsięzastanawiać.Jeśliupływającyczas
czegośmnienauczył,totego,żea)zdradajestpospolitąludzkącechąib)gwiazdyzawszeukładają
sięprzeciwkomnie.
samedi,le13decembre
WczorajwieczoremmiałamspotkaniewBedford;wracałamdodomupóźnympociągiem.
Naperonieniebyłoprawie
66
nikogo:jakiśmłodyczłowiekwtenisówkachizesłuchawkaminauszachorazkilkasamotnych
kobiet.Zastanawiałamsię,czyciludziewracajązpracy,ajeślitak,todlaczegootejporze?Pociągi
sięopóźniałyiwydawałosię,żeczekamywieki.
Grupkanastolatkówwskoczyładopociągu;bylipijaniihałaśliwi.Jedenzmierzył
mniewzrokiem,apozostalizajęlisiędręczeniemgrubegokolegi.Zdjęlimubutirzucaligosobie;
wreszcietrzewikzostałciśniętywoknoinnegopociągu.Grubychłopakzacząłwrzeszczećirzucił
sięnadwóchkolegów.Wysiedli,jaknależałosięspodziewać,wHarpenden;miałamwagontylkodla
siebieażdoKentishTown.
Czułamsiędziwnieszczęśliwaiposzłampieszododomu,zamiastwziąćtaksówkę.
Nieprzerażająmnieaniwysokieobcasy,anipijaniidioci—jeśliktośprzezcałeżyciechodzina
szpilkach,chodnikiniestanowiąudręki,aopędziłamsięodtyluzaczepiaczy,żemogłabymnapisać
książkęoprzegranychprzegrańcach.Śpiewałamsobiegłośnopiosenkęodwojgukochanków,którzy
pragnąswojejśmierci.Ulicąprzetoczyłosiękilkapustychautobusów.Facetnarowerze,mijając
mnie,krzyknął:„Alenogi!".Zwolniłiobejrzałsięprzezramię,żebysprawdzić,jakzareaguję.
Uśmiechnęłamsięipodziękowałam.Pojechałdalej.
Nocbyłazimnaiwidna.Podniosłamgłowęizdziwiłamsię,żenaniebiejestażtylegwiazd.
dimanche,le14decembre
Zadzwoniłamenedżerka,żebypowiedziećmiokliencie,zktórymmiałamsięspotkaćkołoWaterloo.
—Tenfacetjestbaaardzomilutki—zamruczała.
Postanowiłamubraćsięodgórydodołunabiało,główniedlatego,żemiałamnowykoronkowy
gorsecik,któryniewidziałjeszczeświatładziennego(aninocnego),atakżedlatego,żewszystkie
pończochyopróczbiałychpuściłyoczka.Zamówił
67
mnienadwiegodziny,cooznaczało,żealbomajakieśnietypowezachcianki,albochcesięwygadać.
Okazałosię,żetodrugie.Zapukałammosiężnąkołatką;drzwiotworzyłdośćniskimężczyzna.
Starszy,aleniestaruszek.Poobustronachwąskichustmiałgłębokiezmarszczki.Uroczydom,
bardzoładnieurządzony.Opróżniliśmydwieflaszkimrożonegochardonnay,obgadaliśmy
hazardoweciągotkisułtanaBruneiiposłuchaliśmykompaktów.
—Pewniesięzastanawiasz,kiedyprzejdziemydorzeczy—powiedziałzuśmiechem.
—Owszem—odparłam,spoglądającnaniegozpodłogi,naktórejsiedziałamboso.
Pochyliłsięipocałowałmnie.Tobyłojakpocałuneknapierwszejrandce.
Wstałamiściągnęłamsukienkęprzezgłowę.
-—Takpoprostu?—mruknął,przesuwającrękomapomoichbiodrachiudach.
Cienkimateriałmojegogorsetuzaszeleściłpodjegosuchymidłońmi.Pochwiliwstał,odwrócił
mnieizgiąłnadstołem.Przycisnąłustadomoichmajtekmiędzynogamiipoczułamnacielejego
gorącyoddech.Wstał,założyłkondomiodsuwającnabokmateriał,wziąłmnieodtyłu.Skończył
szybko.
—Zabioręcięzesobąnawakacje,kochanie—powiedział.—Zasługujesznato,żebywyrwaćsięz
tegomiasta.—Wątpiłamwtędeklarację,alemiłobyłojąusłyszeć.
Miałstosypuchatychręcznikówiogromnąwannę.Jedliśmychipsyipiliśmywinojeszczegodzinę
potym,jakmiałamwyjść.Tobyłodziwne:kiedyzobaczyłamtaksówkę,wydałomisię,że
przyjechałaowielezawcześnie.Zapytałmnieomojeprawdziwenazwiskoinumertelefonu.
Zawahałamsię,bobyłotoniezgodnezzasadamiobowiązującymiwagencji.Alezdrugiejstrony
menedżerkasamamówiła,żesporodziewczyntakrobi.PodałammunumeriwysłałamSMS-ado
menedżerkizinformacją,żejestemwdrodzedodomu.
Nadworzebyłozimno;odczułamtonawetwciągutychkilkusekund,którychpotrzebowałamna
dojściedotaksówki
68
oddrzwi.Miałamnasobiedługipłaszczorazwełnianyszalicieszyłamsięwduchu,żeniemuszęiść
dostacjimetraczyprzystankuautobusowego.KierowcabyłzCroydon;rozmawialiśmyoOrlando
Bloomie,noworocznychfajerwerkachiprzyjęciachświątecznych.Powiedziałammu,żejestem
księgową.Niesądzę,żebychoćprzezchwilędałsięnabrać.Zamiastdodomu,kazałammujechaćdo
klubuwSoho.Kiedywysiadłamiwyciągnęłampieniądze,żebymuzapłacić,poczułamwdłoni
niesamowiciegrubyzwitekbanknotów.
Njestbramkarzemwklubiegejowskim.Międzyinnymi.Poszłamtam,żebyrozszerzyćtrochę
klientelętegoklubu.Mogłobysiętoprzydać,gdybyśmyspotkalisiękiedyśwlokalu,doktórego
chodząhetero.
—Czytobardzoźlebyćzazdrosnąotranswestytę?—zapytałam,gdyoboknasprzesunąłsię
wizeruneksamejDorisDaywbiałejfutrzanejetoli.
—Komutymrazemzazdrościsz?—zdziwiłsię.Skinęłamgłowąwstronęblondwłosejbogini.—
Och,niemaszpowodu—rzekł.—Słyszałem,żeonpoświęcatrzygodzinydziennienausuwanie
włosów.
Pomyślałamomoichwłasnychkłopotach.Nieistniejeoptymalnametodadepilacji.
Maszynkizostawiająokropneostrewłoski,któredająsięweznakizwłaszczazimą.Zmierzyłam
czas,dzielącygładkąskóręodkoszmarugęsiejskórki:okołotrzechminut.Depilatorywkremie
cuchnąokropnie,aitaknigdynieusuwająwszystkichwłosów.Wibrującemaszynkipowinnybyć
przeznaczonewyłączniedlamasochistek,awoskowaniezwyklerobistukilowaFilipinkaimieniem
Rosie.Pozatymnadrugidzieńdostajesięstrasznejwysypki.
Nienarzekam,tylkostwierdzampewienfaktzwiązanyzkondycjąkobiety.Pewniematojakiś
związekzDrzewemWiadomościDobregoiZłego.Wzamianzatewszystkieudrękidostajemygarść
dobrodziejstw.Dolnerejonyciałagładkiejakskóraniemowlęcia.Łatwośćoczyszczaniasię.
Podwyższonawrażliwośćzmysłowa.Jachybazostałampobłogosławiona
69
wszczególnysposób,bomamtylecebulek,żemogłabymipozazdrościćwiększośćzwierząt
polarnych.Mojamatkawprostprzeciwnie:żartowała,żemusigolićnogirazwroku,„czytego
potrzebują,czynie".Janatomiastwoziłamsięzmaszynkami,gdytylkojedorwałam;jakonastolatka
flirtowałamzmyśląoogoleniutakżeramion.
Usuwamowłosienie,łączącmetodęwoskowaniazgoleniemzpowoduawersjidowyrywania
włosówspodpach.Podbrzuszenatomiastniestanowiproblemu.Samisiędomyślcie.
—Wiem,jakonasięczuje—mruknęłam.
Nodsunąłsięnabok,wpuszczającgrupęrozwrzeszczanychstudentów.
—Jakposzło?—spytał,wyglądającnaulicę.
—Świetnie—odparłam.—Miłyfacet.
—Samotny?
—Byćmożerozwiedziony.—Wzruszyłamramionami.—Wszędziezdjęciażonyalbobyłejżony.
—Dzieci?
—Dwojedorosłych.
—Orany,nigdybymczegośtakiegoniezrobił—rzekłN.
—Kłamczuch.
lundi,le15decembre
Siedzieliśmywsamochodzie,milcząc.
—Zdawałomisię,żemiałogoniebyć—powiedziałam.
—Mnieteżsiętakzdawało—mruknąłChłopak.Wyglądałtak,jakbyzachwilęmiał
sięrozpłakać.—Wejdź,proszęcię.Jesteśmoimgościem.Chcę,żebyśweszła,tenfacetmożeto
wytrzymaćprzezchwilę,skoroitakwychodzi.
Wiedziałam,żejestjakiśpowód,dlaktóregoChłopakzawszeprzychodzidomnie,anieodwrotnie.
Kiedyostatniomnieodwiedził,zjedliśmyśniadaniezjegoprzyjacielemS,któryzostałniedawno
porzuconyprzezH.
70
Sniewiedział,żeHodkilkutygodnisypiazkolegąmieszkającymzChłopakiem;ustaliliśmy,że
lepiejmutegoniemówić.Swydajesięznacznieradośniejszy,gdyzacząłpobieraćlekcjejazdyna
motorzeiniemadziewczyny,którabymutegozabraniała.Zamierzakupićmotocyklinazwaćgo
„Seksrakietą".Natychmiastzaproponowałam,żeprzetestujęjegomonstrualnąmaszynę,kiedyjuż
będziejąmiał.Tenchłopak,którysypiałzbyłądziewczynąS,oszukiwałteżswojądziewczynęE,
mieszkającąwtymsamymdomu;miałśredniotrzydziewczynywtygodniu.Eniewiedziałao
niczym,aleChłopakijaniemieliśmycodoniegożadnychzłudzeń.
Comożnazrobićwtakichsytuacjachoprócztrzymaniajęzykazazębami?
Wzięliśmymojetorbyipodeszliśmydodrzwi.Chłopakotworzyłjeiwsunął
ostrożniegłowędośrodka.
—Hej,jesteśtutaj?—zapytałwesołoWspółlokatora.—Chciałemcięuprzedzić,żejestzemną
śliczna...
—NIE!—ryknąłWspółlokator.—NiezniosęTEJKOBIETYwmoimdomu.
Współlokatornielubimnierzekomozpowodumojejpracy.Niezawszemnietaknienawidził.Ja
mamnatentematinnąteorię:wściekasię,bojestemjednązbardzoniewielukobiet,którenigdyipod
żadnympozorem.Nawetgdybyzatozapłacił.
Współlokatorjestmłody,atrakcyjnyibogaty.Niemaproblemówzkobietamiiwieotym.Wciągu
trzechlatprzystawiałsiędomnieconajmniejdziesięćrazy,bezpowodzenia.Niemogłabym
zadawaćsięzfacetem,którybyłpodobnonajlepszymkumplemChłopaka.AjegodziewczynaEnie
zasługujenato,żebypodjejnosemodchodziłjeszczejedenpotajemnyromans.Tozabawne,w
jakichsytuacjachodzywasięmoralność,prawda?
Mogęznieśćniewiernegofaceta,alenakłamcęniemamczasu.
—Słuchaj,onawyjdziewcześnierano,więcniebędzieszmusiał...
71
—Chybasłyszałeś,żepowiedziałemNIE?Współlokatormożetakpowiedzieć,bojestwłaścicielem
domu.Takonwersacja,mniejwięcejwtymsamymtonie,trwałajeszczeprzezdziesięćminut.
Średniozachwycona,wsiadłamzpowrotemdosamochodu.Chłopakwróciłipojechaliśmydobaru
cośprzekąsić.Wróciliśmypogodzinie,pewni,żeWspółlokatorzdążyłsięjużulotnić.Alemój
nastrójimojelibidomocnoucierpiały.Oczywiścieniebyłatodolegliwość,którejniemożna
uleczyćfiliżankączekoladyigodzinnymmasażem.
—Cozrobimy,kotku?—zapytałChłopak.
—SprowadźsiędoLondynuizamieszkajzemną—wyrzuciłamzsiebie.
Jużczas,żebymprzeprowadziłasiędolepszejdzielnicy,gdziećpunyobijająsięodrzwi,ale
przynajmniejniewpadajądośrodka.
—Alemampewienproblemzforsą.
—Możeszpożyćtrochęzamojepieniądze,dopókinieznajdzieszsobielepszejpracy—oznajmiłam.
—Mogęsobienatopozwolić.—Okurna,niepowinnamtegomówić,niepowinnammu
przypominać!
—Tobyłobytrochędziwne—odparłChłopak.
—Mógłbyślataćdorodziny,aniejeździćsamochodem.
—Faktycznie.
—Imaszładniejszemeble.—Wmoimmieszkaniukrólująsprzętywkwiecistewzory,taklubiane
przezwłaścicielidomówaspirującychdoklasywyższej.—Niemusiszsięodrazudecydować.Nie
obrażęsię,jeślipowiesznie.Alezłożyłamcipropozycję.—Ach,tonegocjowaniewarunków
nowoczesnejwspólnotymieszkaniowej.
Ktopowiedział,żeromantyzmumarł?
Rozwiązałobytojedenproblem—problemwojowniczegoWspółlokatora.Zdrugiejstrony,gdyby
Chłopakmusiałznosićmojecodziennewyjściaipowroty,byćmożeszybkobymutoobrzydło.Ale
jestempewna,żeprzydałbymisięwidokprzyjaznejtwarzyimasażstóppocodziennych
przemarszachwszpilkach.
72
mardi,le16decembre
Przyjmujęzapłatęwgotówce,więcdośćczęstobywamwbankuizawszekorzystamztegosamego.
Kasjerzymusielibybyćbezmózgowcami,gdybyniezastanawialisię,czemukilkarazywtygodniu
przychodzęzezwitkamibanknotówiwpłacamjenadwarachunki,zktórychjedennienależydo
mnie.
Któregośdniapokazałamnumermojegokontanaskrawkupapieru,naodwrociektóregoChłopak
cośszkicował.Kiedyś,wzamierzchłejizapomnianejprzeszłości,studiowałmalarstwoiwciążcoś
skrobienakawałkachpapieru.Kasjerkaodwróciłapapierek,spojrzałanarysunekinamnie.
—Dobre.Panitonarysowała?—zapytała.
—Tak,jestem...karykaturzystką—skłamałam.
Kasjerkaskinęłagłową,przyjmującmojąodpowiedź.Pracownicybankuuwierzyli,żeżyjęz
rysowania.Pozostajedlamniezagadką,dlaczegoniezadalisobienastępnegologicznegopytania,
mianowicieczemulegalniepracującarysowniczkaprzyjmujezapłatęwgotówce.
Jednązzaletmojejpracyjestto,żeniemuszęzałatwiaćwszystkichdrobnychsprawwporzelunchu.
Dlategozakupyrobięraczejwczesnympopołudniem.
—Mieszkapaniwpobliżu?—spytałsprzedawcawsklepiespożywczymkołostacjimetra,kiedy
kupowałamjabłkaikiwi.
—Zarogiem—odparłam.—Pracujęjakoniania.—Byłotocałkowicieniewiarygodne,bonigdy
niepokazujęsięzdziećmiikupujęproduktytylkodlajednejosoby,chybażeChłopakmnie
odwiedza.Mimotosklepikarzpytamnieodczasudoczasu,jaksięmiewajądzieci.
Rzadkowpadamnasąsiadów.Tylkowieczorem,awtedywidzą,jakidędotaksówki,odstrzelonajak
lalka:wsukience,umalowana,ześwieżoumytymiwłosami.
—Wychodzipanisięzabawić?—pytają.
—Przyjęciezaręczynowenajlepszejprzyjaciółki—odpowiadam.Albo:—Spotykamsięzkolegami
zpracynadrin-73
mardi,le16decembre
Przyjmujęzapłatęwgotówce,więcdośćczęstobywamwbankuizawszekorzystamztegosamego.
Kasjerzymusielibybyćbezmózgowcami,gdybyniezastanawialisię,czemukilkarazywtygodniu
przychodzęzezwitkamibanknotówiwpłacamjenadwarachunki,zktórychjedennienależydo
mnie.
Któregośdniapokazałamnumermojegokontanaskrawkupapieru,naodwrociektóregoChłopak
cośszkicował.Kiedyś,wzamierzchłejizapomnianejprzeszłości,studiowałmalarstwoiwciążcoś
skrobienakawałkachpapieru.Kasjerkaodwróciłapapierek,spojrzałanarysunekinamnie.
—Dobre.Panitonarysowała?—zapytała.
—Tak,jestem...karykaturzystką—skłamałam.
Kasjerkaskinęłagłową,przyjmującmojąodpowiedź.Pracownicybankuuwierzyli,żeżyjęz
rysowania.Pozostajedlamniezagadką,dlaczegoniezadalisobienastępnegologicznegopytania,
mianowicieczemulegalniepracującarysowniczkaprzyjmujezapłatęwgotówce.
Jednązzaletmojejpracyjestto,żeniemuszęzałatwiaćwszystkichdrobnychsprawwporzelunchu.
Dlategozakupyrobięraczejwczesnympopołudniem.
—Mieszkapaniwpobliżu?—spytałsprzedawcawsklepiespożywczymkołostacjimetra,kiedy
kupowałamjabłkaikiwi.
—Zarogiem—odparłam.—Pracujęjakoniania.—Byłotocałkowicieniewiarygodne,bonigdy
niepokazujęsięzdziećmiikupujęproduktytylkodlajednejosoby,chybażeChłopakmnie
odwiedza.Mimotosklepikarzpytamnieodczasudoczasu,jaksięmiewajądzieci.
Rzadkowpadamnasąsiadów.Tylkowieczorem,awtedywidzą,jakidędotaksówki,odstrzelonajak
lalka:wsukience,umalowana,ześwieżoumytymiwłosami.
—Wychodzipanisięzabawić?—pytają.
—Przyjęciezaręczynowenajlepszejprzyjaciółki—odpowiadam.Albo:—Spotykamsięzkolegami
zpracynadrin-73
ka.—Kiwajągłowamiiżycząmipowodzenia.Zamykamdrzwiizastanawiamsię,jakąbajeczkę
wstawiętaksówkarzowi.
mercredi,le17decembre
DzisiajspotkałamsięzmoimiAnalunchu.Niezawszepolująstadnie,leczkiedytorobią,żadna
jadłodajnianiejestbezpieczna.
A1,A2,A3iA4jużczekalinamniewtajskiejrestauracji.Nieoczekiwanieprzyszłamnakońcu,a
przynajmniejtrzechznichtospóźnialscyznatury.
Daliśmysobiepobuziakuiusiedliśmywrogu.
A1ścisnąłmniezakolanoizachichotałjakstarylubieżnik.A2puściłokoznadmenu.A3gapiłsię
ponurowkąt,jaktomawzwyczaju.A4szczerzyłwesołozęby,spoglądającprzedsiebie.
—Codzisiajchłopcykombinujecie?—zapytałam.
—Nicszczególnego—odparłA1znamysłem,jaknauczycielwszkole.
—Naprawdęnicszczególnego—powtórzyłA2.A4uśmiechnąłsiędomnie.
—Chcemyzmarnowaćtyletwojegoczasu,iletomożliwe.
—Niemusicieczasemiśćdopracy?—NiewszyscymieszkająwLondynie,aleinteresyściągająich
tutajmniejwięcejregularnie.
—Teoretycznietak—powiedziałA3,rudy,posępnytypzpółnocy.
—Bzdura—mruknąłA2,odwracającsiędomnie.—Aty,mojadroga?Niemaszczegośdo
zrobienia,niemusiszsięzkimśspotkać?
—Dopieropóźniej—odparłam.
Podeszłakelnerkaiprzyjęłanaszezamówienia.A1zamówiłcośspecjalnegodlawszystkich.Niktnie
wiedział,cototakiego.Nieważne.A3niemiałochotyrozstawaćsięzkartą.A2zapytałoChłopaka.
74
—Poprosiłamgo,żebysiętusprowadziłizamieszkałzemną—odparłam.
—Błąd—stwierdziłA1.
—Dużybłąd—dodałA2.
A3wymamrotałcośniezrozumiale.
A4uśmiechałsiębezpowodu.Właśniedlategonajbardziejgolubię.
Wmojejkieszenizadzwoniłtelefon.Tobyłamenedżerkazagencji.Zapytała,czymogębyćna
czwartąwMarylebone.
—Toczasczyliczbaobecnych?—Miałanamyśliczas.Zerknęłamnazegarek.Bezproblemu.
CzterejAudawali,żeniepodsłuchują.
Ludzieprzeważnieunosząbrwi,słysząc,żemoiminajbliższymiznajomymisąmężczyźni,zktórymi
sypiałam.Azkimpowinnosięsypiać,jeśliniezeznajomymi?Zobcymi?
Niemusicienatoodpowiadać.
Cieszęsięseksemodpierwszegorazu,gdyspałamzA1.Dobrzepamiętamtamtopopołudnie.Jego
torszasłaniałświatłowpadająceprzezjedyneoknowmieszkaniu.Uśmiechnęłamsiędoniego.
Byliśmynadzy,oplataliśmysiękończynami.Sięgnąłdomojejstopyizacząłjąpodnosić,ażznalazła
sięnawysokościmojejgłowy.Przycisnąłmojezgięteciałoiwszedłwemnie.
—Corobisz?—pisnęłam.
—Chcęczućpodsobącałytwójtyłek—odparł.
Toniebyłmójpierwszyraz—onie—alemógłbyć.Otowreszciespotkałammężczyznę,który
wiedział,czegochce,iwiedział,cozrobić,żebytodostać.
ZA1spotykałamsięprzezkilkalat.Niebyłtołatwyzwiązek,zwyjątkiemseksu.Razemzubraniami
opadaływszystkienaszewątpliwości.Wiedziałam,żemogęgopoprosićowszystko,ionmógł
zrobićtosamo.Przeważniezgadzaliśmysięnawszystkieswojesugestie,leczwrazieodmowynie
gniewaliśmysięnasiebie.Byłpierwszymmężczyzną,któremuuwierzyłam,gdypowiedział,że
jestemładna,ipierwszym,przyktórym
75
mogłamchodzićnago.Uwielbiałamgo:jestwysoki,aleniezawysoki,muskularny,owłosiony.Jego
ciemnewłosyipoważny,głębokigłossącudownieanachroniczne.
Mężczyznatakijakonpowinienbyćwielkimprzemysłowcemwlatachpięćdziesiątych.
Kłóciliśmysięniewiarygodnie.Czułamdoniegonamiętność,zktórąnieumiałamsobieporadzić.
Byładlamniezbytintensywnaiśliska,niczympłynnartęćwylewającasięzdłoni.Godziliśmysięw
sypialnialbonajegokuchennymstole.
Albonabiurkuwpracypowyjściuszefa.Wwindzie.Wzakamarkachuniwersyteckiejpoczty.
Robiliśmytonawszystkiewyobrażalnesposoby,odegzotycznych(podwójnapenetracja,ze
skrępowanymirękami,złotydeszcz)pożenującoprozaiczne(wpozycjinamisjonarza,podczasgdy
onjednocześnieoglądałmeczwtelewizji).Odtegoczasupoznałambardziejświńskierzeczy,ale
nigdyniemiałamtakiegopoczuciaprzekraczaniawłasnychgranic.
Onpierwszybiłmniedrewnianąłopatką,ajawzamianwymierzałammurazyskórzanympaskiemw
tyłekwypiętynadkanapą.Jegoimponującakolekcjapornografiibyłapierwszą,którąwidziałam;
kupowaliśmynowemagazynyibawiliśmysięsortowaniemich.Wszystkomiałoswojemiejsce:
sportywodne,stosunkianalne,kobietyzespermąściekającąztwarzyjakżabiskrzek;czasemoglądał
teżto,czegonielubił:zoofilię,sekslesbijski—bopoprostubył
kolekcjonerem.Cudownajestmożnośćswobodnegopatrzenianaczyjeściało,wodróżnieniuod
skrytegospojrzenianasiłownilubprzedzdjęciemubrania,zanimzgaśnieświatło.
ZA2zaczęłamsięspotykaćkilkalatporozstaniuzA1.Byłwrażliwymkochankiem.Nie
delikatnym,alesilnymipowolnym.Miałamwrażenie,żenigdyniewykonujeniepotrzebnychruchów
izachwycałymniejegodługie,jakbyodmierzonekroki.Czasemwyglądałjaknastolatekzeswoją
bladąskórąijasnymiwłosami.
Odkądsięrozeszliśmy,żadneciałoiżadnedotknięcieniewydawałymisiętakseksowne.Żadnepalce
iżadenjęzyk
76
mogłamchodzićnago.Uwielbiałamgo:jestwysoki,aleniezawysoki,muskularny,owłosiony.Jego
ciemnewłosyipoważny,głębokigłossącudownieanachroniczne.
Mężczyznatakijakonpowinienbyćwielkimprzemysłowcemwlatachpięćdziesiątych.
Kłóciliśmysięniewiarygodnie.Czułamdoniegonamiętność,zktórąnieumiałamsobieporadzić.
Byładlamniezbytintensywnaiśliska,niczympłynnartęćwylewającasięzdłoni.Godziliśmysięw
sypialnialbonajegokuchennymstole.
Albonabiurkuwpracypowyjściuszefa.Wwindzie.Wzakamarkachuniwersyteckiejpoczty.
Robiliśmytonawszystkiewyobrażalnesposoby,odegzotycznych(podwójnapenetracja,ze
skrępowanymirękami,złotydeszcz)pożenującoprozaiczne(wpozycjinamisjonarza,podczasgdy
onjednocześnieoglądałmeczwtelewizji).Odtegoczasupoznałambardziejświńskierzeczy,ale
nigdyniemiałamtakiegopoczuciaprzekraczaniawłasnychgranic.
Onpierwszybiłmniedrewnianąłopatką,ajawzamianwymierzałammurazyskórzanympaskiemw
tyłekwypiętynadkanapą.Jegoimponującakolekcjapornografiibyłapierwszą,którąwidziałam;
kupowaliśmynowemagazynyibawiliśmysięsortowaniemich.Wszystkomiałoswojemiejsce:
sportywodne,stosunkianalne,kobietyzespermąściekającąztwarzyjakżabiskrzek;czasemoglądał
teżto,czegonielubił:zoofilię,sekslesbijski—bopoprostubył
kolekcjonerem.Cudownajestmożnośćswobodnegopatrzenianaczyjeściało,wodróżnieniuod
skrytegospojrzenianasiłownilubprzedzdjęciemubrania,zanimzgaśnieświatło.
ZA2zaczęłamsięspotykaćkilkalatporozstaniuzA1.Byłwrażliwymkochankiem.Nie
delikatnym,alesilnymipowolnym.Miałamwrażenie,żenigdyniewykonujeniepotrzebnychruchów
izachwycałymniejegodługie,jakbyodmierzonekroki.Czasemwyglądałjaknastolatekzeswoją
bladąskórąijasnymiwłosami.
Odkądsięrozeszliśmy,żadneciałoiżadnedotknięcieniewydawałymisiętakseksowne.Żadnepalce
iżadenjęzyk
76
niezbliżyłysiętakbardzodomojegowyobrażeniadoskonałegokochanka.Jegociałoniebyło
masywne,leczmuskularne.Byłwysoki,aleniezabardzo.Niebyłownimanijednegozbędnego
kilograma.
Miałwdomupralkę,ajaniemiałam.Pewnegodniazaszłamdoniegozpraniemiwpustymbębnie
znalazłammojemajtki.
—Cooneturobią?—zapytałam.
—Tęskniłemzatobąwweekend,więcjenosiłem—odparł.Obejrzałammateriał.
Miałwąskiebiodra,więcbieliznasię
niepodarła.
—Możepowinniśmykupićjakieśdlaciebie—zażartowałam.
—Może—odparłcałkiemserio.
Miałamjegoklucz.Poprzebudzeniusięizjedzeniuśniadania(jajkasadzoneitost,jeślibyłam
głodna,cappuccinoikawałekchałwy,jeśliniebyłam)jechałamroweremdodomuA2.Zwykle
wstawałpóźnoikąpałsię,kiedyprzyjechałam.Drzwisypialnibyłyotwarte,więckierowałamsiędo
komody,wktórejleżałoponaddwadzieściaparmajtek.Wybierałamjednąizostawiałamw
szufladzienocnejszafkikołojegołóżka,poczymwracałamdofrontowegopokoju.Onwychodziłi
sięubierał.Niemówiliśmynicomajtkach,którebyłynapóźniej.
Większośćdniaspędzaliśmyrazem.Onpracowałwdomu,ajawpobliskiejksięgarni;miałam
nieregularnegodzinypracy.Czasemrobiłsobieprzerwęiprzynosiłmikawęiherbatę.Czytaliśmy
dodatkiliterackie,dawałammupróbneegzemplarzeksiążek,któremiałysięukazać.Pracowałam
wtedyzkobietąwśrednimwieku,szurniętąmiłośniczkąabsyntu,iwiecznieniezadowolonym,często
nieobecnymszefem.Prawiezawszemiałamdwarazywięcejgodzinodnich,alemitonie
przeszkadzało.Książekbyłomnóstwo.Kilkarazydoksięgarnizajrzał
jakiśznanyautoribyłotoekscytujące.Zauważyłamjednak,żewszyscypisarzenajpierwpędzą
prostodopółek,żebyzobaczyćswojeksiążki,adopieropóźniejprzychodząsięzemnąprzywitać.
77
PopracyA2czekałnamniewdomu.Nicniemówiąc,biegłamprostodokanapy.
Siedziałzrękomanaoparciu,ajaotwierałamzębamisuwakjegospodni.Zawszeokazywałosięto
trudniejsze,niżpamiętałam.Wrozporkuukazywałsięskrawekjedwabiulubkoronki,zniekształcony
jegonapiętymczłonkiem.Przyciskałamtwarzdokroczaiwciągałamwnozdrzawońpotu,moczui
kroplispermypodmateriałem.
Skubałamustamiilizałam,ażmateriałprzylgnąłdoczłonka.
A2lubiłmnieobracaćiprzekręcać.Rozbierałmnie,zostawiającjednakdziewczęcemajteczki.
Wchodziłwemnie—prawiezawszeodtyłu—odsuwającnabokmajtki,którenaciskałynajego
członekiprzywierałydojąder.
Pokilkumiesiącachokazałosię,żemajtkimuniewystarczają.Kupiłamletniąsukienkęwjaskrawych
kolorach.Przymierzyłją.Śmiałamsięipieprzyłamznim,ubranymwtęsukienkę;zazdrościłammu
trochę,żemawęższebiodrailepszenogiodemnie.
—Chodźmynawyprzedaż—zaproponowałwktóryśweekend.Niemusiałampytać,czyto,co
kupimy,będziedlaniego,czydlamnie.Wkrótcedomajtekwkomodziedołączyłokilkakrótkich
sukienek.
Wiedziałam,żejestjeszczejednakobieta.Powiedziałmi0tym,zanimpierwszyrazposzliśmydo
łóżka.Chybaoszukiwałamsię,żetojużprawieskończone,boonamieszkałakilkagodzinjazdyod
Londynuiztego,cowiedziałam,zawszeźlegotraktowała.Alewpewienweekendpojechał
odwiedzićznajomychwmieście,wktórymmieszkała.Przezkilkadnipróbowałamignorowaćciężar
kluczadojegomieszkania,którynosiłamwkieszeni,leczwkońcuniemogłamsięoprzeć.
Przewróciłamwszystkodogórynogami,szukającdowodów:e-maili,zdjęć.Zwłaszczajedno
rozdarłomiserce:przedstawiałośliczną,szerokouśmiechniętąkobietę,ubranąwróżowąpiżamę
rozpiętądopasa.Znalazłamjejnazwiskooraznumertelefonu
1zadzwoniłamdoniej.Niktnieodbierał.Zostawiłamwiadomośćnasekretarce:
„JestemprzyjaciółkąA2.Chciałamtylkozpaniąpomówić.Proszęsięniemartwić,tonicpilnego".
78
Oddzwoniła.
—Halo—powiedziałazmęczonymgłosem.
Trudnomibyłopowstrzymaćsięodkrzyku.Czułammocnypulsnaszyi.
—Wiepani,kimjestem?—spytałam.
—Znampaninazwisko—odparła.OpowiedziałamjejosobieiA2.Słuchaławmilczeniu.—
Dziękuję—rzekłanakoniec.
NazajutrzA2wrócił;otworzyłamsobiedrzwijegokluczem,leczjegoniebyłowłazience.
Czekałnamnie.Zaniepokoiłamją,powiedział.Ktomidałdotegoprawo?
Nieusłyszałodpowiedzi.Trzęsłamsięzezłości.Czyktokolwiekmaprawoczućzazdrość?
Jedenzwykładowcówwygłosiłdziewczynomznaszegorokupogadankęomałżeństwie.
„Miłośćtokwestiadecyzji",oznajmiłsalipełnejnaładowanychhormonaminastolatek.Najeżyłyśmy
się.Miłośćniemanicwspólnegozdecyzjami,wfilmachipiosenkachmówisięcośzupełnieinnego.
Tosiła,tocnota.Byłyśmywwieku,wktórymmożnaobciągaćwswojejsypialnifiutanajlepszemu
koledzebrataiwciążwierzyćwjedynąprawdziwąmiłość.
Późniejzakochałamsięwkimś,ktomniezranił.Stopniowodochodziłamdopunktuwidzenia
nauczyciela.Trzebaotworzyćdrzwi,żebyktośmógłprzezniewejść.
Oczywiścieniemagwarancji,żeudasięzachowaćkontrolę,leczcałasprawabyłazrozumiała,nawet
jeśliniedokońcalogiczna.
Myślałam,żezachowujękontrolę.Alepierwszazazdrośćrozdarłamnienastrzępytaksamojak
pierwszamiłość.KłóciliśmysięzA2ipieprzyliśmy,późniejpieprzyliśmysięikłóciliśmy,apóźniej
więcejsiękłóciliśmy,amniejpieprzyliśmy.
Naszsekssięzmienił.Kiedyśonwkładałmajtkiizginałsięnadkanapą,ajaześmiechembiłamgo
batem.Pokilkuminutachbiegliśmydołazienki,aonściągał
majtkiispoglądałwlustro.Jeślinajegoskórzenieodbiłysięrazy,wracaliśmyipróbowaliśmy
jeszczeraz.
79
Oddzwoniła.
—Halo—powiedziałazmęczonymgłosem.
Trudnomibyłopowstrzymaćsięodkrzyku.Czułammocnypulsnaszyi.
—Wiepani,kimjestem?—spytałam.
—Znampaninazwisko—odparła.OpowiedziałamjejosobieiA2.Słuchaławmilczeniu.—
Dziękuję—rzekłanakoniec.
NazajutrzA2wrócił;otworzyłamsobiedrzwijegokluczem,leczjegoniebyłowłazience.
Czekałnamnie.Zaniepokoiłamją,powiedział.Ktomidałdotegoprawo?
Nieusłyszałodpowiedzi.Trzęsłamsięzezłości.Czyktokolwiekmaprawoczućzazdrość?
Jedenzwykładowcówwygłosiłdziewczynomznaszegorokupogadankęomałżeństwie.
„Miłośćtokwestiadecyzji",oznajmiłsalipełnejnaładowanychhormonaminastolatek.Najeżyłyśmy
się.Miłośćniemanicwspólnegozdecyzjami,wfilmachipiosenkachmówisięcośzupełnieinnego.
Tosiła,tocnota.Byłyśmywwieku,wktórymmożnaobciągaćwswojejsypialnifiutanajlepszemu
koledzebrataiwciążwierzyćwjedynąprawdziwąmiłość.
Późniejzakochałamsięwkimś,ktomniezranił.Stopniowodochodziłamdopunktuwidzenia
nauczyciela.Trzebaotworzyćdrzwi,żebyktośmógłprzezniewejść.
Oczywiścieniemagwarancji,żeudasięzachowaćkontrolę,leczcałasprawabyłazrozumiała,nawet
jeśliniedokońcalogiczna.
Myślałam,żezachowujękontrolę.Alepierwszazazdrośćrozdarłamnienastrzępytaksamojak
pierwszamiłość.KłóciliśmysięzA2ipieprzyliśmy,późniejpieprzyliśmysięikłóciliśmy,apóźniej
więcejsiękłóciliśmy,amniejpieprzyliśmy.
Naszsekssięzmienił.Kiedyśonwkładałmajtkiizginałsięnadkanapą,ajaześmiechembiłamgo
batem.Pokilkuminutachbiegliśmydołazienki,aonściągał
majtkiispoglądałwlustro.Jeślinajegoskórzenieodbiłysięrazy,wracaliśmyipróbowaliśmy
jeszczeraz.
79
Późniejpoprostugochłostałam,ażskórapękałaipokrywałasiękrwią.Robiłamtak,dopókinie
kazałmiprzestać.
Kiedyspaliśmywjednymłóżku,A2oplatałmnierękoma.Kopięirzucamsięwnocy,więcmnie
trzymał.Pocieramnogamijakświerszcz,więcogrzewałmistopyswoimistopami.Ilekroćjegoręka
znalazłasięnamoimbrzuchu,budziłamsię,zdziwionanietylkojegonieruchomością—weśniebył
niewielemniejożywionyniżnajawie—lecztakżejegobrakiemświadomości.Ciałoludzkiejest
pozbawionezbroi:sukcesnaszegogatunkuzależyodtego,coznajdujesięwewnątrz,anieodtysięcy
kolcówzwierzchu.Mogłamgozranić,kiedyspał.Gdybysięodwrócił,odsłaniająckręgosłup,
mogłamgouderzyć.
Kiedyśobudziłamsięprzedsygnałembudzikaizobaczyłamodsłoniętezasłony,zaktórymizaczynał
siędoskonaleszaryporanek.Usłyszawszywestchnienie,odwróciłamsiędoA2;myślałam,żejużnie
śpi.Onjednakwciążpogrążonybył
weśnie,ajegoręceleżałydziwnieposkręcanepodprzesuniętąpoduszką.
—Czemuchowaszdłonie?—zapytałam.Jegołokciewystawałynazewnątrz,leczdłoniebyły
wciśniętepodpoduszkę.
—Żebyśniemogłaichurwać—wymamrotałizasnąłmocniej.
Nadrzewiezaoknemodezwałsiępierwszyszpak.
A2zerwałzdrugąkochanką,alejanigdywtodokońcanieuwierzyłam;oddalaliśmysięodsiebie
corazbardziej,corazrzadziejzesobąspaliśmy,ażpewnegodniaonzacząłsięspotykaćzkimś
innympodobniejakja.Obojesięucieszyliśmy.
jeudi,le18decembre
PokłóciliśmysięzNnasiłowni.Niebyłotonicpoważnego,cośwrodzajusporu,czyjepośladki
więcejkorzystajązdodatkowychćwiczeń.Kontrowersjedotyczyłykwestiiograniczeniadostępności
usługiświadczeńpublicznych.Onbyłzatakimi80
ograniczeniami.Chybaprzemknęłomiprzezmyślokreślenie„paranoicznyuchodźcożerca",alenie
powiedziałamtegonagłos.
Niepodusiliśmysięnawzajemiposzliśmydomnienarisotto.Trzymaliśmysiębezpieczniejszych
tematów,toznaczymówiliśmyobutach,rugbyorazzastanawialiśmysię,któregopiłkarzażonama
najlepszewcięciedekoltu.Jestempewna,żewkońcuprzezwyciężymytękontrowersję—zarówno
jeślichodziowcięcie,jakikwestięidentyfikatorów.Jednaksporynierozwiązująsiętakszybko,
kiedyniemożnasięjużzesobąpieprzyć.
vendredi,le19decembre
Menedżerkajesturocząlaleczką,alełatwojąskołować.Przykład?Siedziałamwtaksówce,a
kierowcapróbowałznaleźćhotelRoyalKensington(którynawiasemmówiąc,nieistnieje).Byłam
spóźnionaokwadrans.Wreszcieuznaliśmy,żemusiałojejchodzićohotelRoyalGardenw
Kensington.Taksówkarzpoczekałnazewnątrz,ajasprawdziłamnazwiskoinumerpokojuw
recepcji.Wszystkosięzgadzało.Dałamkierowcyznakkciukiemiodjechał.
Klientbyłtużpoprysznicu;miałnasobiebiałyszlafrok.Przeszliśmydofrontowegopokoju,gdzie
siedziałajużinnakobieta,pijącwino;byłatoples.
Drobna,ładnablondynkazIzraela.
Zdjęłamjejspódniczkęibuty,poczymrozwiązałamzębamiwstążkęjejczarnychjedwabnych
majtek.Powiedzianomi,żetojegodziewczyna,alecośmiwtymniepasowało.Wyglądałonato,że
facetznająnielepiejniżja.Jeślibyładziewczynąpracującą,zpewnościąnieprzyszłazmojej
agencji.Przeczuciamogąjednakwprowadzićwbłąd,awtrójkachnajlepszątaktykąjestskierowanie
całejuwaginakobietę.Niebyłatożadnamordęga,bodziewczynapachniaładziecięcązasypkąi
smakowałajakciepłymiód.
81
I
Przeszliśmynałóżko.Onzaszedłmnieodtyłu,aonauklękłaipracowałanademnąjęzykiem,
palcamiiminiwibratorem.Zafascynowałomnieniezwykległadkieciałomężczyzny—ktośspędza
dużoczasuwsaloniewoskowania,pomyślałam;niedotyczyłotoszorstkiej,nieprzyciętejbrody.
Drapałaiłaskotała,gdyprzystawiałsiędomoichdolnychpartii.
—Niewiem,cozamierzasz,alemyślę,żebyłobywspaniale,gdybyśspuściłsięnamnabuzie—
powiedziałam,widząc,żemójczasdobiegakońca.
Dziewczynaoblizałaustaipuściładomnieoko.Profesjonalistka,tomusibyćprofesjonalistka,
pomyślałam.
Kiedywyciągnęłambuteleczkęolejkubrzoskwiniowego,zrobiłaklientowiimnieniesamowicie
zmysłowymasaż.Gdybytakbardzomisiętoniespodobało,chybabyłabymzazdrosnaojej
umiejętności.Zebrałamswojerzeczy,podczasgdyonamiętosiłaiugniatałaplecyklienta.
Mężczyznawstałipodałmipłaszcz.Pocałowałamdziewczynęiwskazałamnabuteleczkę,którą
trzymaławdrobniutkiejdłoni.
—Zatrzymajsobietenolejek,zrobiszzniegolepszyużytekniżja—
powiedziałam.
Facetzaborczootoczyłjąramieniem.Mójumysłznówzacząłgorączkowopracować.
Dziewczynazagencji?Jegowłasnadziewczyna?Niemiałampewności.Napiwek,którymidał,był
takisam,jakmojehonorarium.
samedi,le20decembre
Zgodniezeswoimzwyczajemwyruszamdodomu,żebyzobaczyćsięzprzyjaciółmiirodziną.
Chłopakwyjechałnakilkatygodnidorodziców,zgodniezeswoimzwyczajem.Niektórerzeczy
powinnybyćzakazanezchwilądobraniasięwparę;należydonichoglądanieosóbzrodzinyw
trakcieupijaniasięiwymiotowaniawłazience.
82
Podróżpociągiemjestnajbardziejekscytującymcudemwspółczesności.Mimożewynaleźliśmy
wieleszybszych,tańszychiwygodniejszychsposobówpodróżowania,nadaltrwamyuparcieprzy
przestarzałymiośmielęsiępowiedzieć,obłąkańczoniewygodnymśrodkutransportu.Czyjakaśinna
firmatransportowakażecinawłasnąrękędocieraćdomiejscapoczątkuikońcapodróży,czekaćna
rozpoczęcietejpodróżydochwili,którajejpasuje,siedziećdługowjednymmiejscu,iocieraćsię
udamiokażdegozboczeńcanatrasieKing'sCross—Yorkshire,iprzezcałyczasniedostaniesznawet
ciepłejwodysodowejzadarmo?
Uwielbiamto,przecieżwiecie.
Odbywałamtępodróżtakczęsto,żekilkasekundprzedtem,zanimgłoskonduktoraodezwiesię
przezgłośniki,wiem,żedomojejstacjizostałaminutapodróży,iwiem,którywagonzatrzymasię
najbliżejwyjścia.Nawetjeśliniktnamnienieczeka,adotaksówkistoidwudziestominutowakolejka,
zejścienaperontoczystaradość.Nawetpoomackumogłabymoprowadzaćwycieczkipodworcu.
Przebywanienawłasnymterenietorozkosz.Alewkrótcesięskończy—gdywyruszędodomu
rodziców.Mniejszaztym.
dimanche,le21decembre
Wyszliśmyztatąnaspacertużpozachodziesłońca.Twierdził,żenogimuzdrętwiałyoddługiego
siedzenia,alepodejrzewam,żechciałsięwyrwaćodżony,którawpadławwirświętowania.Mama
jestzwierzęciemświętującym,żonglujepięciomalubsześciomasezonowymiświętaminaraz.
OstatniopróbowaławzniecićrodzinnyentuzjazmdlapokazusztucznychognizokazjiświętaEid.
MajączaledwiemglistepojęcieoEid,otym,ktojeświętujeijakiebutybyłybyodpowiedniedo
staniawogrodzieiprzekrzywianiaszyi,bypatrzećnaeksplozjekolorowegoprochu,wybrałam
spacer.
83
Wpowietrzuczułosięlekkiprzymrozek,wystarczający,bypoliczkiiuszyszczypały.Przeszliśmy
obokdomkuzdymiącymkominem.„Węgiel",orzekł
autorytatywnietata.Kiedybyłammała,mieliśmypiecyknadrewno.Gotowaliśmynanimrodzinne
posiłki.Byłomibardzosmutno,gdypozbyliśmysiętegopiecykaiprzywieziononowąelektryczną
kuchenkęorazsztucznykominek.
Wróciliśmydostojącegowciemnościdomuizobaczyliśmy,żejakiśzafrasowanyfacetodpycha
swójsamochódodnaszego.Przestępowałznoginanogęistarałsięwyglądaćniewinnie,alejestto
raczejtrudne,gdyzderzaktwojegosamochodusczepisięzezderzakieminnego.
Tatagwizdnął„Oo,paniniebędziezadowolona",rzekłdonieznajomego,jakbygroźba
niezadowoleniamojejmatkimogłasprawić,żefacetniedanogi,iokrążył
miejscewypadku.Niebyłtopoważnywypadek;nawetjatowidziałam.Alenieznajomynajwyraźniej
zażyłwcześniejcośnawzmocnienieświątecznegonastrojuiterazpanikował.
—Hm,niewiem—mruknąłtata,zagryzającwargę.—Szkodymogąbyćpoważne.—
Mężczyznaprosiłowyrozumiałość.Opowiedziałzwykłąbajeczkę:punktykarne,niskie
ubezpieczenie,żona,któraladachwilaurodziwielogłowąhydrę,auratowaćjąmożetylkoobecność
mężawdomu.
—Nodobrze,dapandwieściefuntówiuznamsprawęzazałatwioną—rzekłtata,drapiącsiępo
brodzie.
—Mamprzysobietylkostodwadzieściafuntów.
—Stodwadzieściaitabutelkawhiskynasiedzeniu.Mężczyznaskinąłkrótkogłowąiprzekazał
walory.Mój
ojciecprzykucnąłiwspólnymwysiłkiemoddzielilizderzaki.Tamtenwsiadłdosamochodui
odjechałpowoli,mamroczącsłowawdzięczności.Pomachaliśmymu,gdyskręcałzarogiem.
—Hm,tomogłobyćekscytujące—stwierdziłtata,otwierającprzedniedrzwi.
Wręczyłmipołowębanknotów.—Niemówmymamie,dobrze?
84
lundi,le22decembre
Pierwsząprostytutką,którąpoznałam,byłaprzyjaciółkamojegoojca.Zdarzyłosiętomniejwięcejo
tejsamejporzeroku.Ajabyłamjeszczestudentką.
Niejestalfonsem,słowo.Matylkozwyczajzabieraniasiędoniewykonalnychprojektów.Pewnie
kwalifikowałbysiędoświętości,gdybybył,nowiecie,nieżyjącymkatolikiem.Jegoaltruistyczne
wysiłkiprzybierałyróżneformy:odpróbwskrzeszeniaskazanejnaupadekrestauracjido
podniesieniazupadkuszereguskazanychnańkobiet.Spotkałosiętozchłodnymprzyjęciemmamy,
alemiałakilkadziesiątlatnaprzyzwyczajeniesiędomiękkościjegoserca.
Wiedziała,żeporywasięnakolejnąprzegranąsprawę,jeszczezanimzdołał
otworzyćusta.„Zawszeprzychodziszzkwiatamitylkozjednegopowodu",warknęłazkuchni.„Inie
jesttorocznicanaszegoślubu".MożetojejnazwiskopowinniśmywysłaćdoWatykanu.
Radosnynastrójświąttamtegorokuumknąłmiwdużejmierzezpowoduniedawnejkłótni(atakże
tego,żeniejestemchrześcijanką).Trywialnośćświątbywaczasemurocza,aczasemdrażniąca,ale
tegorokubyłaniedozniesienia.
Widziałamtylkoto,żetakwieluludziczerpieradośćzwydarzenia,doktóregowiększośćświata
przywiązujeminimalneznaczenie,symbolizowanegoprzezkilometrykrzykliwejlametyiniechciane
podarunki.Któregośpopołudnia,stojącwkolejcewbanku,zobaczyłamswojezniekształcone
odbiciewtaniejczerwonejbombcechoinkowejipomyślałam,jakietowszystkotymczasowei
pozbawioneznaczenia:święta,bankiwogólecałyświat.Niebyłamnawetwstaniezłościćsię,że
jestemsama.Pokonana.Zrobiłamwięcto,cozrobiłabykażdarozpieszczonanajstarszalatorośl:
udałamsiędodomu,żebyprzezkilkatygodninależyciesiępodąsać.
Dlauzdrowieniamnieojcieczasugerowałwizytęujednegozeswoich„przyjaciół".
Byłatokobieta,właśniezwolniona
85
zwięzienia,gdzieodsiadywaławyrokzadefraudację,związanązuzależnieniemodnarkotyków.
Odzyskawszyprawodoopiekinaddziećmi,pracowałajakosprzątaczkawhoteluipróbowała
trzymaćsięzdalaodpokus.Czarujące.Uśmiechnęłamsięsztywnoipojechaliśmynaspotkanie.
Przezkwadranssiedzieliśmybezsłowawsamochodzie.
—Wiem,żewiesz,żemamategoniepochwala—rzekłnagle,stwierdzająccoś,cobyłooczywiste.
Nicnieodpowiedziawszy,spojrzałamprzezokno;ludziewysypywalisięzesklepówirozpływaliw
wieczornympółmroku.
—Tonaprawdęuroczaosoba—ciągnąłtata.—Jejdziecisąfantastyczne.
Mójojciecjestbeznadziejnymkłamcą.Wprzygnębiającejkuchnijegoznajomauraczyłanas
opowieściąozakażeniukciuka,zpowoduktóregoprzeztydzieńniemogłachodzićdopracy.
Synowiebylitacy,jaksobiewyobrażałam:starszy,okołopiętnastulat,badałwzrokiemmojąfigurę
ukrytąpodtrzemawarstwamigrubegoubrania,amłodszegoniedałosięoderwaćodtelewizora.
Niemogłamprzestaćmyślećomoimostatnimchłopaku,któryzostawiłmnienaglewśródoskarżeń
osnobizmicałkowitybrakwspółczuciadlainnych.Dobrzesięotymdowiedzieć,jaktoująłPhilip
Larkin.
Pozostalidorośliinastolatekwyszlizmieszkania,żebyobejrzećjegorower,zardzewiałygratleżący
przeddrzwiami,znalezionynaśmietniku.Mójojciecmazręczneręceiobiecał,żesięnimzajmie.
Wiedziałam,żeskończysiętowręczeniemchłopakowiforsy,anieuratowaniemroweru.Zostałam,
zezmarszczonymczołemobserwując,jakmłodszysynatakujepilota.
Gdytylkopokójopustoszał,chłopakodwróciłsiędomnie.
—Chceszzobaczyćmojegoptaka?Orety!Czytojakiśeufemizm?
—Dobrze.
86
Podeszliśmydookna;otworzyłje.Nazewnątrzrosładużajemioła.Chłopieczaklaskałjęzykiemi
czekał.Słychaćbyłotylkowarkotskuterówinawoływaniarozbawionychklientówwychodzącychz
pubu.Chłopakznowuzaklaskałigwizdnął.Z
krzakaodezwałasięsikorka,podleciałaiwylądowałanajegoramieniu.Kiedyotworzyłdłoń,
usiadłananiej.
Odwróciłsięipowiedziałmi,żebymwysunęłarękę.Takzrobiłam.Pokazałmi,jakporuszyćdłonią,
żebysikorkastraciłarównowagęizłapaćją,gdyzacznierozkładaćskrzydełka.
—Właśnietaknauczyłemjąlatać—rzekł.
—Tynauczyłeśjąlatać?
—Ktośzabiłjejmamę,więcprzynieśliśmygniazdodośrodka—wyjaśnił.—
Łapaliśmyświerszczeikarmiliśmypisklętaszczypczykami.—Wgnieździebyłosześćmłodych,ale
tylkojednoprzeżyło.
Chłopiecpokazałminastępnąsztuczkę:sikorkasiedziałamunaramieniu,aonspoglądałwprawo,w
lewo,późniejznówwprawo,aptaszekzaglądałmudoucha.
Wrócilipozostali;starszysynbyłzaczerwienionyzradości,żeudałomusiępozbawićmojegoojca
częścizawartościportfela.Ptaszekwyleciałimłodszysynzamknąłokno.Ichmatkaćwierkałaoinnej
swojejdolegliwości,którejnabawiłasię—byłategopewna—dziękijakościjedzeniawzakładzie
karnymJejKrólewskiejMości.
—Prawienicsięniedostaje,człowiekjestciągległodny,amimototyje.
Zostaliśmynajeszczejednąfiliżankęherbatyiczekoladowegobourbona,apóźniejwmilczeniu
pojechaliśmyzojcemdodomu.
mardi,le23decembre
Długipłaszcz:jest.
Ciemneokulary:są.
Alibinagodzinędlarodziców:jest.
87
Zamknęłamzasobądrzwiijestemwolna.
Zdążyłamnarandkę.A4sięspóźnił.Popijałamkawęiudawałam,żeczytamgazetę.Wśliznąłsię
niezauważonyiusiadłnaprzeciwko.Skinęłamgłowąipchnęłampudełkowjegostronę.
Uniósłwieczkoizajrzałdośrodka.
—Jesteśpewna,żetowłaśniete?—spytał.
—Niemalepszych—odparłam.—Wynikgwarantowany.Wypuściłpowietrzeirozluźniłramiona.
—Naprawdępotrzebujesztegoażtyle,żebyprzetrwaćtydzieńzrodziną?Jeśliwolnozapytać.
—Inaczejbymniewykończyli.—Znówotworzyłpudełkoipociągnąłmocnonosem.—
Jaktylkowyczująkrewwwodzie,rzucęimpodnogiteczekoladowetrufle.Wtensposóbzyskamco
najmniejkilkagodzin.Sekretnarecepta.—WłaściwietoznalazłamjąwInternecie.Masło,
czekolada,śmietanairum.Takproste,żenawetjaniemogłamtegospartolić.
SpotykaliśmysięzA4przezkilkalat,jakiśczaszesobąmieszkaliśmy.Niemieliśmynawetnocnika,
jaktomówią,alebyłowygodnie,domowo,iłączyłonaswielezainteresowań.Naprzykład
narzekanienaresztęświata.Trwałoto,dopókiniewyprowadziłamsię,bypodjąćjednązwielu
bezskutecznychpróbzdobyciatrwałegozatrudnienia.Zrozczarowaniemdowiedziałamsięostatnio,
żelokal,któryzajmowaliśmypozakończeniustudiów,uważałza„norę".Jazawszewspominamgoz
czułością.
—Ratujeszmiżycie—rzekłA4.Tooniegowciążpytamójojciec,jakbyśmynadalbylirazem.
Jegozdjęćmamnajwięcej.Namoimregalestoijednowsrebrnejramce,przedstawiająceA4w
górach.Spoglądanamnieprzezobiektywaparatu;stoizwyciągniętądlautrzymaniarównowagi
ręką.Uroczytyp.Częstosięuśmiecha.
—Zapłaciszmikiedyindziej.
88
mercredi,le24decembre
Tęskniędożycianapółnocy.Wszystkieopowieścioniejsąprawdziwe.Ludziesątutajżyczliwsi,
frytkismaczniejsze.Wszystkotańsze.Kobietywychodzązdomuwśrodkuzimylżejubrane.
Tęskniędoupijaniasięzamniejniżpięćfuntów.
jeudi,le25decembre
Odtygodniczekam,żebypowiedzieć:
Wesołychświąt,hej-ho!
Przynajmniejsięuśmiałam.JestChanuka,zajadamczekoladowemonetyijestklawo.Aniśladu
prezentuodChłopaka,atowcaleniejestklawe.
vendredi,le26decembre
Mójpierwszypamiętnikbyłprezentemnasiódmeurodziny.Naszczęściewiększośćdziennikówz
późniejszegookresuzaginęła.Rano,znudzonanaśmierć,zabrałamsiędoporządkowaniabiurkai
znalazłamniektóresprzedparulat.Byłytozeszytyomiękkiejokładcezkwiatami.Pochodząz
okresu,gdypoznałamN.Odrazuprzypadliśmysobiedogustu(tołagodniejszysposóbpowiedzenia:
„dorwaliśmypokójwpierwszymlepszymhotelu").KilkadnipóźniejNwspomniałoswojej
przyjaciółceJimożliwościzabawywetrójkę.Robiłtozniąkilkarazyiręczyłzajejurodęoraz
obezwładniającązmysłowość.
Siedzieliśmywjegosamochodzie,spoglądającnarzekękołoHammersmith.„Jasne",odparłam.
Niewielerazybyłamzkobietami,alewczasieweekendurobiliśmytylerzeczy,żeniepotrafiłammu
odmówić.Nzadzwoniłdotejdziewczyny.Otowpiswpamiętniku:
89
SpotkaliśmysięuJaneiposzliśmyzjeśćśniadaniepołączonezlunchem.Jedzeniebyłodobre,
rozmawialiśmyoseksieipodwodnejarcheologii.Popowrociedojejmieszkaniazrobiłamgorącą
czekoladędlaNisiebie.Kiedywyszedłzkuchni,pocałowałamnieizapytała,zilomakobietami
byłam.Skłamałam,żezośmiomaczydziewięcioma.Wypiliśmyczekoladęwefrontowympokoju,N
powiedział,żesięzdrzemnie.Jwzięłamniedosypialni,gdziestałodużebiałełożezposzewkamina
poduszki,któretworzyłynapis„LaNuit".Całowałyśmysięidotykałyśmy.J
wydawałamisiędrobna,dopókiniezdjęłambutów;okazałosię,żejesteśmytegosamegowzrostu.
Jejtyłekwyglądałdoskonalewkremowychspodniachwpaski,alegoływyglądałjeszczelepiej.
WczorajwnocyNpowiedział,żemamnajlepszytyłek,jakikiedykolwiekwidział,alemyślę,że
tyłekJjestlepszy.Jejszyja,skóraiwłosypachniaływspanialeinagleuświadomiłamsobie,że
jestemspocona.
„Ntozrobił?"—spytała,pokazującgłębokiezadrapanianamoimramieniu.
Pokazałamciemnesiniakinaudachibladeśladypojegoczłonkunatwarzy.
Kazałamisiępołożyć,zawiązałamioczyiskrępowałaręce.
Przeciągnęłapomniemiękkim,wielożyłowymbiczykiem.„Wiesz,cotojest?".
„Tak".„Chcesztego?".Najmocniejszerazyzostawiłanamojejpiersi,apotempieprzyłamnie
sztucznympenisemzdwomakońcami.Kiedywcisnęłamtwarzwjejkrocze,rozwiązałamnieizdjęła
opaskę.Lizałamjąprzezmajtki,apóźniejjezdjęłam;byłaogolonanadole.
Doprowadziłamjądoorgazmupalcami.Wtedyzobaczyłam,żeNobserwujenasprzezotwartedrzwi.
Zapytałam,odjakdawnatamjest.
—Odchwili,gdyzałożyłaciopaskę—odparł.—Czułemwaszzapach,zanimdoszedłemdodrzwi.
WtymmomenciepojawiłsięchłopakJizapiswpamiętnikuzrobiłsiętrochęmętny.Ujmującsprawę
krótko,miałproblemzN:chodziłooto,żeniechciał,byNdotykałJ.Sfrustrowany
90
Nwymamrotał,żejeślitak,tochłopakJniemożedotknąćmnie.Sambezskuteczniespróbował
zerżnąćmniecałądłonią.Byłamtakrozkojarzona,żeniemogłamdojść.Jobciągnęłaswojemu
partnerowi,wykąpaliśmysię,każdeosobno,apóźniejwyszłamzN.WyrzuciłmnieprzyKing's
Crossizapytał,czypotrzebujęczegośprzedpodróżą.Jakiegośsensu,dlaktóregowartożyć,
odparłam.Żarcieiseks,powiedziałbeznamysłuiroześmiałsię.Odtejporykilkarazy
przypominałammutęfilozoficznąuwagę,aleonniepamięta,żetopowiedział.
Idącprzezdworzec,czułamsięlżejszaniżpowietrze,oszołomiona.Szczęśliwa.
—Cóż—rzekł,wzruszającramionami.—Czworowłóżkutochybazadużo.
Pamiętam,żeonanizowałamsię,jadącnapółnoc.Niebyłotołatwe,bowagonbył
zatłoczony,ludziesiedzielitużobokmnie.Niechciałamrobićtegowtoalecie.
Alemiałamdużoczasu,więcrozpięłamspodnietakcicho,żeniktniezauważył.
ObokmniesiedziałamłodaAzjatka,którarozmawiałazprzyjaciółką,siedzącąkilkarzędówza
nami.Miałamkolanaprzykrytepłaszczemiudawałam,żeśpię.
PóźniejzadzwoniłamdoNiwszystkomuopowiedziałam.TobyłowokolicachGrantham,takmisię
zdaje.
samedi,le27decembre
Nigdynienależałamdodziewczynrobiącychpostanowienianoworoczne.Takierzeczyprowadządo
bezalkoholowychprywatek,nieprzemyślanychmałżeństwalboczegośjeszczegorszego.Kiedyś
postanowiłam,żeprzezcałyrokbędęużywałanitkidentystycznejipłynudopłukaniaustprzed
myciemzębów.Zarazjednakuświadomiłamsobie,żeutrzymywanietakiejhigienyustniedość,że
niepotrwanawettygodnia,tojeszczejestnieatrakcyjne.Czyjakiśfacetchciałbyobudzićsięw
samymśrodkubroadwayowskiegomusicalu,wktórymgłównąrolęgrająmigdałyjegoukochanej?
Wnastępnymrokuplanowałamprowadzićręczniepisany91
pamiętnikinierezygnowaćztegozpowoduznudzenialubzapominalstwa.Jakimścudemudałomi
siędotrzećdopółrocza;bodźcembyłodlamniepewnierównoczesneczytaniedziennikówKennetha
TynanaiPepysa.Wmoimjednakbrakowałorelacjioodwszawianiuperukiicałonocnych
popijawachzTen-nesseeWilliamsem.
Alenawetnajbardziejopornalamparcicamożezmienićskórę,ajapomyślałam,iledobrych
uczynkówipostanowieńmogęzrobićwciągunastępnychdwunastumiesięcy.
Niniejszympostanawiam,żenigdywięcejniekupiębutelkimarkowegolubrykantu.
Nigdy.Wierzę,żeistniejeszansazachowaniatej,którąmam.
dimanche,le28decembre
Och,todomowełono.Takiekrzepiące.Takieradosne.
Rokwroktakiesamo,możnasięudusić.Ruszamznównapołudnie,zanimmamazauważy
wgnieceniewbokusamochodu.
lundi,le29decembre
Dzwonitelefon.
Ja:—Halo?
Menedżerka(botoona):—Śpisz,skarbie?
—Mm,nie.
—Tofajnie.Twójgłosjesttakizrelaksowany.Myślałam,żejestemzrelaksowana,aletyzawsze
jesteśbardziejzrelaksowanaodemnie.Dużoczytasz?
—Taak?
—Topewniedlatego.Ludzie,którzyczytają,sątacyzrelaksowani.Ale,ale.Mamdlaciebie
zamówienie.Niewiem,cosięnagleporobiło,leczwszyscyposzalelinatwoimpunkcie.
92
Podobnoburdelmamysłynąztego,żefaworyzująniektóredziewczyny,alejajeszczetegonie
zauważyłam.Wydajemisię,żeinteresidziedobrze,kiedyodrzucampropozycje,iźle,kiedy
zastanawiamsię,czywogóledostanęjeszczejakąśofertę.Alemenedżerkaniezmienniezachowuje
siętaksamorzeczowo.
—Hm,todobrze?
—Baaardzodobrze,skarbie.WyślęcinamiarySMS-em.Miłejlekturyksiążki.
Musiałamwziąćinnątaksówkęniżzwykle.Nowykierowcaniezrobiłnamniedobregowrażenia:
najpierwpojechałnawschód,apóźniejwykonałszerokąpętlę,któraobjęłaprawiecałądzielnicę
Islington.RozmawiałamprzeztelefonzA4iprawieniezwracałamuwaginadrogę.Dwadzieścia
minutpóźniej,gdyskręciliśmywulicętrzyprzecznicenapołudnieodmojegodomu,nie
wytrzymałam.
—Pieszodoszłabymprędzej!
—Strasznyruchotejporze—odparłtaksówkarz.Rozejrzałamsięwlewoiwprawo.Nigdzienie
byłowidać
aniśladusamochodu.
—Toniedowiary!
Wlokącsięwtymtempie,spóźnięsiędziesięćminutibędęmusiałazadzwonićdoagencji.
NapołudnieodHydeParkutaksówkarzwjechałwkilometrowąkolejkęsamochodów;nawetja
wiedziałam,żepowinnosięunikaćtejulicy.
—Przepraszam,czypannapewnowie,dokądjedzie?
—Oczywiście.
—Ha.Ajaspóźniamsięnaspotkanie.—Naspotkanie,naktórejedziesięwśrodkunocyw
koronkowymgorsecie,takimsamymstanikuimajtkachpodprzezroczystąsukienką.
—Znapanilepszątrasę?—prychnął.
—Nie,aletoniemojapraca.
—Otejporzejesttakiruch,żeniemogęniczrobić.
—Nonsens.Mógłpanwybraćtuzininnychtras.Przezdwadzieściaminutobwozimniepanpomojej
dzielnicy,apóź-
93
niejpakujesięwnajgorszykorek?Dajpanspokój,nieurodziłamsięwczoraj.
Taksówkarzspojrzałwlusterkoizobaczył,żetoprawda.
—Jakpowiedziałem,niemogęniczrobić.
—Przydałybysięchociażprzeprosiny.—Cisza.Siedzieliśmydziesięćminutwmilczeniu,a
samochodywlokłysięobok.Gotowałamsięwśrodku.
—Możemniepanwypuścić?
—Oczywiście,proszępani,jakpanisobieżyczy.Wysiadłam,niepłacąc,iznalazłamsięwkorku.
Przedchwilą
przejechaliśmyobokpostojutaksóweknapoczątkuNorthEndRoad;ruszyłamprostowtamtąstronę.
Dotarłamnamiejscespotkaniawpięćminutzaokazyjnąsumęczterechfuntów,więcdałamkierowcy
sześćfuntównapiwku.
Naszczęścieklientbyłbardzowyrozumiałyizaproponowałmidrinka.Uwielbiamangielskie
archetypy:chłopaczekzprywatnejszkoły,trzydzieścilat,stanowiskolekarzawfirmieojca.Taki
przedwypiciemdrinkamówi„chin,chin".FanBorysaJohnsona.Rozebrałamsiędobieliznyna
podeścieschodów,aonpatrzył,jakwchodzęponichpowoli.
Zatrzymałamsięnaszczycie,odwróciłamizerknęłamprzezramię.
—Cochcesz,żebymzrobiła?
—Chcęsięztobąkochać.
—TakjakwpiosenceBarry'egoWhite'a?
—Właśnie.
Zmagaliśmysięwpościeliprawieprzezgodzinę.Jegowłosybyłymiękkie,gęsteimiałylekko
metalicznyzapach.
—Comogęzrobić,żebyśdoszedł?
—Tobardzoskomplikowane.Spędzimytucałąnoc.
Niemiewamorgazmówzklientami.Niektóredziewczynysięniecałują,couważamzabzdurę.W
końcutotylkousta.Aleorgazmyoszczędzamdlakogoinnego.
Zresztąnigdynieosiągałamichzbytłatwo.
—Brzmiświetnie.
94
—Niebardzo,aleczymaszprzysobiewiertarkęisześćkozłów?Pozatymplanetynieznajdująsięw
odpowiednimukładzie.
—Wporządku.Następnymrazembędęwiedziała.Kiedywychodziłam,wsunąłmiwizytówkęi
powiedział,że
kiedyśchcesięspotkaćnadrinka.
—Piłkajestpotwojejstronie—rzekł,gdyschodziłamostrożnieposchodachdoczekającej
taksówki.
Wświatłachmigającychprzezszybysamochoduzerknęłamnawizytówkę.Różowo-zielona,z
wypukłymdrukiemimodnączcionką;kusiłabymnie,gdybymbyłasama,choćnieumiemsobie
wyobrazić,cotakaparaopowiadałabyznajomymoswoimpierwszymspotkaniu.
—Nielubiętegorodzajutypów—stwierdziłamenedżerka,kiedyzadzwoniłamdoniejwdrodzedo
domu.—Napewnonapiszeraport.—Istniejąstronysieciowedlanapaleńców,opisującychwdzięki
dziewczynzagencji;czasemnawetjeślipospotkaniuzostająnajlepszewrażenia,niemożnamieć
pewności,żeuzyskasiędobrąrecenzję.
TaksówkarzporaztrzeciokrążyłkorekwKensington.Imchybasięzdaje,żejaniewidzę.
—Jakionbył?
—Skończonydżentelmen.—Podrugiejstronierozległosięprychnięcie.—
Oplotłamgowokółmałegopalca.—Bardzoszybkoweszłomitopowiedzeniewnawyk,nawetjeśli
niebyłoprawdą.Niechcę,żebymenedżerkasięmartwiła,iniechcęwypaśćzjejłask.
mardi,le30decembre
—Jestklient,którychcenaciebienasikać—oznajmiłamenedżerka.Słowodaję,gdybyktośkiedyś
dostałwswojeręcezapisymoichrozmów,pewniepomyślałby,żejestem...Alezaraz,przecieżja
naprawdęwłaśnietakajestem.
95
1
—Czegochce?—zapytałam,choćdoskonalewiedziałam,ocochodzi.
—Nasikać.Naciebie.Niemartwsię,skarbie,niemusiszbyćubrana.Będzieszwwannie.
—Wwanniepełnejczego?Moczu?
—Nie,wnormalnejwannie.Westchnęłam.
—Wiesz,żenielubięponiżania.—Wkażdymrazieniewpracy.Tobrzmidziwnie,wiem,alenawet
gdyWtraktowałmnienajgorzej,wiedziałam,żerobito,bomunamniezależy.Czułabymopór,
pozwalajączrobićcośpodobnegokomuśobcemu.
—Och,nie,skarbie,ależskąd—odparłamenedżerka.—Onwcaleniechcecięponiżać.Chce
nasikaćnadziewczynę,któratolubi.
Wkońcusięzgodziłam,aletylkozaznaczniepodwyższonehonorarium.Klientbył
całkiemmiłyisprawiałwrażeniewyjątkowonieśmiałego.Porozmawialiśmychwilęinapiliśmysię:
onpiwa,jaczegośmocniejszego.Pewniechciałsobienapełnićpęcherz.Kiedynadszedłczas,
rozebrałamgodopasa,zdjęłamzsiebiewszystkoiuklękłamwwannie.
Spojrzałnamnie,naścianępowyżejiwestchnął.Przezkilkaminutnicsięniedziało.Zaczęłomisię
robićzimno.
—Wszystkowporządku?—zaniepokoiłamsię.
—Nicztegoniebędzie.Jestemzabardzonapalony—oznajmił.Znówopuścił
wzrok.—Kiedynaciebiepatrzę,stajemi.Kiedyspoglądamwbok,myślęotym,comasięzdarzyć,i
teżmistaje.
—Spróbujpomyślećoczymś,cocięniepodkręca.
—Naprzykład?
—Żemamakupujecimajtki,atywleczeszsięzaniąztyłu.Amasztrzydzieścipięćlat.—Zacząłsię
śmiać.Poczułampierwszekroplenaszyi,apotemstrumieńnapiersiach.
Późniejwzięłamprysznic,aonnamniepatrzył.Suszyłamwłosyiubierałamsięprzywtórze
westchnieńnieśmiałegofaceta.
96
—Nicciniejest?—zapytałam.
—Chybamamjeszczetrochę—rzekłzaczerwieniony,wskazującswójkorzeń.—Niemusiszsię
zgadzać,alemógłbymnasikaćdoszklankii...
—Mm,nie,dzięki—odparłam.—Zdrowie,bezpieczeństwo,itakdalej.
—Niektórzyludziepijątodlazdrowia—powiedział.
—Tak,ainniuważają,żedietawyłączniemięsnajestzdrowa.—Włożyłampłaszczicmoknęłamgo
wpoliczek.—Możeinnymrazem,kiedybędęwiedziałazodpowiednimwyprzedzeniem.
mercredi,le31decembre
SamawLondyniewsylwestra.
Chłopakmiałmnieodwiedzić,wkażdymrazietakmipowiedział.Zadzwoniłwczorajpopółnocyi
oznajmił,żeniemożeprzyjechać.Pojechałnanarty,możejamogępoleciećdoniego?Imówimito
trzydziestegopierwszegogrudnia,dwanaściegodzinprzedNowymRokiem.
Nawetniewiedziałam,żegdzieśwyjechał.Dlaczegoniemógłtudotrzeć?Bozamianabiletubyłaby
zadroga,oczywiście.Jestemzdumiona,żektoś,ktotwierdzi,żematakmałogotówki,możewydać
masęforsynazjazdypozboczacheuropejskichgór,aleniestaćgonato,byspotkaćsięzdziewczyną
wNowyRok.
Mimotoprzeszukałamsieć,żebyzobaczyć,czyjakimścudemudamisięobudzićweFrancji.Linia
BritishAirwaysniemiaławolnychmiejscprzeddrugimstycznia.
NawetwLastminute.combyłozapóźno.
Zrezygnowałamwięczżalem.Szczerzepowiedziawszy,Chłopakniewydawałsięzbytnio
zawiedziony.Podejrzane?Oczywiście.Towarzyszymuwtymwypadziejegowspół-lokator,który
mnienienawidzi.
Poszłamdomiastanalunch,dofryzjera,apóźniejpospace-97
—Nicciniejest?—zapytałam.
—Chybamamjeszczetrochę—rzekłzaczerwieniony,wskazującswójkorzeń.—Niemusiszsię
zgadzać,alemógłbymnasikaćdoszklankii...
—Mm,nie,dzięki—odparłam.—Zdrowie,bezpieczeństwo,itakdalej.
—Niektórzyludziepijątodlazdrowia—powiedział.
—Tak,ainniuważają,żedietawyłączniemięsnajestzdrowa.—Włożyłampłaszczicmoknęłamgo
wpoliczek.—Możeinnymrazem,kiedybędęwiedziałazodpowiednimwyprzedzeniem.
mercredi,le31decembre
SamawLondyniewsylwestra.
Chłopakmiałmnieodwiedzić,wkażdymrazietakmipowiedział.Zadzwoniłwczorajpopomocyi
oznajmił,żeniemożeprzyjechać.Pojechałnanarty,możejamogępoleciećdoniego?Imówimito
trzydziestegopierwszegogrudnia,dwanaściegodzinprzedNowymRokiem.
Nawetniewiedziałam,żegdzieśwyjechał.Dlaczegoniemógłtudotrzeć?Bozamianabiletubyłaby
zadroga,oczywiście.Jestemzdumiona,żektoś,ktotwierdzi,żematakmałogotówki,możewydać
masęforsynazjazdypozboczacheuropejskichgór,aleniestaćgonato,byspotkaćsięzdziewczyną
wNowyRok.
Mimotoprzeszukałamsieć,żebyzobaczyć,czyjakimścudemudamisięobudzićweFrancji.Linia
BritishAirwaysniemiaławolnychmiejscprzeddrugimstycznia.
NawetwLastminute.combyłozapóźno.
Zrezygnowałamwięczżalem.Szczerzepowiedziawszy,Chłopakniewydawałsięzbytnio
zawiedziony.Podejrzane?Oczywiście.Towarzyszymuwtymwypadziejegowspół-lokator,który
mnienienawidzi.
Poszłamdomiastanalunch,dofryzjera,apóźniejpospace-97
rowałampogaleriiVictoriiiAlberta.Patrzyłam,patrzyłam,icozobaczyłam?
•Żewszyscy,którzywsiedlidometranaKing'sCross,wysiedliwKnightsbridge;zatłoczonewagony
prawieopustoszały.
•Mężczyznęwyprowadzającegonaspacerdwapsy:ogromnegorottweileraimaleńkiego
pekińczyka.Obabyłyumięśnioneimiałyczarnefutra;jednemukrokowirottweileraodpowiadały
trzykroczkipekińczyka.
•Nastolatkępochłaniającąbajglazseremłososiowo-kre-mowymifrytkami.
•Trzechmężczyznmaszerującychwpasującychdosiebieczarnychdzierganychczapeczkach.
•Trzydziewczynyidącewprzeciwnąstronęwniepasują-cychdosiebieróżowychdzierganych
chustach.
NaExhibitionRoad,tużprzedMuzeumHistoriiNaturalnej,tysiąceoponzrobiłopapkęzjesiennych
liści,tworzącychnajezdnipomarańczowozłotywzór.
I
Janvier
AlfabetlondyńskiegoseksbiznesuwedługBelleH-J
Hjakhobbysta
Hobbystatomężczyzna,któryregularniekorzystazusługagencji.Bywająróżni:od
doświadczonych,czarującychdżentelmenówdającychsutenapiwki,pogburowatychsknerusów,
porównującychcięzkażdąprostytutką,zktórąbyli.
Zawszetraktujkażdegohobbystętak,jakbynależałdotejpierwszejkategorii.
NajprawdopodobniejopiszecięwInternecie.
/jakinvisibility[(ang.)—niewidzialność]
Powyjściuodklientaniesterczwhotelowymholu,rozmawiajączmenedżerkąojejczęści
honorarium.Widziałamjużtakieobrazki;cośstrasznego.Nacoczekacie,hordypełnychubóstwienia
fanów?Wychodzisz,łapiesztaksówkęijazdadodomu.Bądźdyskretna.
Jjakjealousy[(ang.)—zazdrość]
Kiedyregularnyklient—zwłaszczataki,któregolubiszlubktórydajeporządnenapiwki-—bierze
sobieinnądziewczynęalborzucacięwjakiśinnysposób,niezwalniajkroku.Oniniepłacązaseks
dlatego,żechcązwiązku,głuptasie.Będąinni.Zawszesą.
Jjakjetset[(ang.)—śmietankatowarzyska]
Bardzoniewieledziewczynwyjeżdżadalejniżstopięćdziesiątkilometrówpozamiasto.Stałyklient
możezaproponowaćcirejsswoimjachtemdookołaświata,alenieczujsięrozczarowana,jeślinigdy
doniegoniedojdzie.Nawetgdymężczyźnipłacązaseks,częstoprzesadzają,mówiącoswoich
dochodachikoneksjach,żebyzrobićnatobiewrażenieizabawićcię.Więcnieobiecujsobiezadużo.
jeudi,le1janvier
WczorajwieczoremspotkaliśmysięwmieściezN,żebyprzyokazjiświętadaćupustmizantropii.
Niecierpięnoworocznychwyjazdów,alesamotnesiedzeniewdomujestnieskończeniegorsze.N
ostatniolubiwlewaćwsiebiebaileyazlodem,napitekprzypominającypuddingwszklance.Kiedy
podnosiłamdrinkadoust,znajomyfacetrozlałpołowęnamojedżinsy,przepychającsięobok.
—Jakijestjejproblem?—spytałam,wciągającnosempowietrze.
—Dwatygodniespędzonewtureckimburdeluiniebyłobyponimśladu—odparłN.
Tozainspirowałonasdosporządzenialistyosób,którymnaszymzdaniemtakiewakacjepomogłyby
zmienićogólnenastawienie:iCam.fibs.LL
D\i.'ążnlczkac^rnna
CLiUBtah
U.oiaa.na(choćjzjtnoąloouuątoifiodobać)
<^>amantnajox
JlaLs.czm.Jilaiia
(L)Liz(aLtk)Jłuify
101
JLaduvicŁoxiacTiawzu
un.zui.tkiEbuiE<^H/\ickaQaaąE\aikgoLatoioilE
DhiziaJ\Ąay
\Ja\aiPaLmei[Jomhkinion
<SofAuLttu%Extox
każdablonaunka,aokLoizjh.ai.uJE.okiEilaiU„toarari„niszłaxuxavendredi,le2janvier
Codoorgazmówwpracy:
Janie.Niestawiamznakurównościmiędzypoziomemzadowoleniazseksuiliczbąorgazmówani
międzydobrymseksemizdolnościądozapewnianiaorgazmu.Wwiekudziewiętnastulat,jeśli
dobrzepamiętamosobęirozmowę,uświadomiłamsobie,żewseksiechodziojakośćsatysfakcji,a
taniezawszeoznaczaorgazm.
Pamiętamteżjednak,żetarozmowawdużejmierzedotyczyłaporównywaniadoświadczeńze
stosowaniaLSD.Mimotozostałamiświadomość,żeseksjestcelemsamymwsobie.
Bądźmyszczerzy,tojestusługadlaklientów,aniesamo-spełnianie.
Onipłacązaswójorgazm,aniemój.Mnóstwomężczyzn—więcej,niżmogłobywamsięwydawać
—wogóleniedochodzi.Nigdyniesugerują,żejesttomojawina.
Czasemszukajątylkoludzkiegokontaktu,ciepłegociała,erotycznegouścisku.
Przeważniewłaśnietegoszukają,jeślisięzastanowić.
Ichniezdolnośćdodoprowadzeniamniedoorgazmunieświadczyoichupośledzeniu.Jeślitylko
usługaichzadowala,wykonująswojezadanieświetnie,ajaczerpięprzyjemnośćnietylkofizyczną.
Byciepożądanąjestwspaniałe.
Strojeniesięjestwspaniałe.Niemapresji,żetrzebazapewnićkomuśfizycznespełnienie,boinaczej
zniszczysięczyjeśego,anitakiej,że102
trzebamuzapewnićorgazm,bowprzeciwnymrazienigdywięcejsięznimniezobaczysz.Tojest
bomba.
Czasemwyścigjestdoskonałąrozrywką,bezwzględunato,gdziesiękończy.
samedi,le3janvier
SMSodChłopaka:„Wszystkowporządku?Smutnomi,bobojęsię,żeniechceszzemnągadać".
Czasemsięzastanawiam,czyniejestemnienormalna.Trochęzimnawmiłości,trochęzamało
sentymentalna.Jaktylkospadaczyjeśzainteresowaniemną,mojeuczuciapodążajątąsamądrogą.Jak
powiedziałCliveOwenwKrupierze:„Trzymajsięmocno,odpuszczajłatwo".
Niedajęludziomdośćszans.Alemożewiem,kiedytoniejestwłaściwe.
Romantycznośćtonarcyzm,rzekłmikiedyśA1.Tensamfacetpowiedziałmikiedyś,żekobietypo
trzydziestceniepowinnynosićdługichwłosów,więcprawdopodobnieniejestwiarygodnym
źródłeminformacji,alejednak.Wyświadczamprzysługęnamobojgu,nieodpowiadającnaSMS-a
Chłopaka.
Zdarzyłysięteżinnerzeczy,októrychniechciałammyślećczypisać,botymczasemwszystkomoże
sięwyprostować.Możesięjeszczewyprostuje.MogłabymzadzwonićalbowysłaćSMS-a,aletotakie
ubogieprzybliżeniekomunikacji.Jeśliniepotrafiędojść,codziejesięwmojejgłowie,jak
mogłabymująćtowzrozumiałezdania?Alejeślibędęczekaćzbytdługo,decyzjaprzestanienależeć
domnie.
Postanowiłamwydaćcałąforsęnabieliznę,apóźniejrozrzucićzakupypopokoju,żeby
rozstrzygnęłyomoimlosieniczymsatynowo-koronkoweI-Ching.NiechzadecydująbogowieBeau
Bra.Kupiłamkoronkowykompletwkolorzeczekoladowymzróżowymisatynowymiwstążkamiz
bokumajtekimiędzymiseczkamistanika.Miał
niebyćanidopracy,anidlaChłopaka.
103
Metrowdrodzepowrotnejdodomupełnebyłoklientówpolującychnaokazyjnezakupyoraz
turystów.Próbowałamzgadywać,cozawierakażdatorbazbłyszczącegopapieru.Paczkęchusteczek
donosa?Komiksy?Perfumy?Odbywałsięmasowyexodusdopomocnejczęścimiasta,zkażdego
sklepuwybiegaliludzie:kobieta,niemogącamożesiędoczekać,kiedyznajdziesięwdomuinie
zdjąwszynawetpłaszcza,zaczniegorączkoworozdzieraćpapier;mężczyzna,któryjużzdziera
opakowanieznowegokompaktu,upuszczającnachodnikwstążkifolii.
Dziświeczoremwychodzęzprzyjaciółminadorocznąkolację.Mężczyźniwcisnąsięwmarynarki,
którewtajemniczysposóbskurczyłysięodubiegłegoroku,ibędąpsioczyćnajedzenie.Kobiety
będąprzemykaćodstolikadostolika,całewdżersejuibłyskotkach,zwłosamigładkimijakpłatki
kwiatów.
Pociągzbliżałsiędomojejstacji.Wsłuchawkachgrałalekkopulsującamuzyka,popowakonfekcja,
którąmożnabyłousłyszećnatysiącachlistprzebojówdwatysiącetrzeciegoroku.Podniósłszy
głowę,zauważyłam,żeczubkimoichpalcówocierająsięolampęnasuficie,wiszącątużnad
uchwytem.Wózekkołyszącysięwrazzwagonemstukawtorby,wktórychmatkadzieckawiezie
zakupy.Niemogłampowstrzymaćsięoduśmiechu.Zgłębiwagonugapiłsięnamniełysy
mężczyzna.
dimanche,le4janvier
Npoprowadziłmniepodrękęnaoficjalnąimprezęwczorajwieczorem;czystoplatonicznie,sami
rozumiecie.WciążbyłamzłanaChłopakaitrzymałamsiętwardopoglądu,że„wszyscyfacecito
kutafony,chybażepłacą,awtedysąkutafonami,którzypłacą".Nzrozumiałizespokojemprzyjął
zakwalifikowaniegodokutafonów.Prawdopodobnieoznaczałoto,żechcemniezaciągnąćdołóżka.
Wzięliśmypryszniciubraliśmysięumnie;przedwyjściemzawiązałammukrawat.
Zamierzałwłożyćgotowca,alejanale-
104
gałam,żebywybrałprawdziwy.Niepokażęsiępubliczniezfacetem,którynosikrawatpodpadający
podjednąztrzechkategorii:przypinany,wirującylubmetaliczny.Komicznewieczorowewdzianka
małyswojemiejsceiczas.Wydajemisię,żetenczasprzeminął,gdyCharlieChaplinzrzuciłswoją
ziemskąpowłokę.
Zaschłonamwgardle,więczatrzymaliśmysięnaprzed-imprezowegodrinkawbarze,
zakamuflowanymsprytniepodinnymbarem.Byłotamjeszczekilkuinnychcelebrantów;N
przedstawiałmniepokolei.Pomojejlewejstronieusadowiłasięćwierkającakruczowłosapanna,
przypominającaNigellę.
—Patrzcie,patrzcie,cześć—zaszczebiotała.—MamnaimięT...—Jejsukienkarobiławszystko,
żebyutrzymaćwsobiepiersi,alenieręczyłabym,żedotrwadokońcanocy.
PosłałamNspojrzenietypu:„Znasztęlaskę?".Odpowiedziałmispojrzeniem:
„Nie,myślisz,żesięzemnąprześpi?".
Tpołożyłanamoimkolaniedłońzidealnieobrobionymipazurami.
—Maszcudownyakcent!—zachwyciłasię.—Skądjesteś?
—ZYorkshire—odparłam.—Aty?
—ZMichigan.
Czarujące.Wśródgościzapanowałoporuszenie,więcprzenieśliśmysięnamiejsceimprezy.Niestety
Tijejfacetsiedzielitrzystolikiodnas.Jasiedziałamzparami;dostałomisięmiejsceobokżony
wspólnegoznajomego.ZmierzyłamnieiN
pijanymspojrzeniem.Kiedymążodwróciłsiędokogoś,zapytała:
—Awyodkiedyznówjesteścierazem?
—Mm,chcemypoprostuzobaczyć,cobędzie.Jesteśmytylkoprzyjaciółmi,wiesz.
—Jasne,jasne.—Puściładomnieokonaznak,żeniewierzywanijednosłowo.
Zrobiłabynamniewiększewrażenie,gdybyjednocześnieniepolałasobiesukienkiczerwonym
winem.
Gwoździemwieczorubyłyprzemowy.Jakopierwszywystąpiłwielokrotnymedalistatej
paraolimpiady,zniewyczerpanymzasobemdowcipówoseksie;późniejzabrałagłosjakaś
105
osobistośćzeświatasportu,anastępniesrebrnowłosymężczyznazbrzuszkiem.
Poziomwystąpieńbyłtaki,żenawetja,kompletniezielonawewszystkim,copachniałowysiłkiem
niemającymnicwspólnegozseksem,mogłamprzezdwadzieściaminutudawaćzainteresowanie.
Późniejzapanowaładyskoteka.Tańczyłam,piłam,potemznówtańczyłam.Kątemokazauważyłam,
żeNnachylasiędouchaT.Grzecznychłopiec,pomyślałam.Gdyposzłazatańczyćzpartnerem,
poszukałamN.
—Tyszujo.Zdobyłeśjejnumer?
—Prawdępowiedziawszy,onajestbardziejzainteresowanatobą.
—Naprawdę?—Spojrzałamnaparkiet;Tkręciłasię,obracanaprzeztrzechfacetów.Wyglądałoto
jakeksperymentzmimośrodemisiłąjegooddziaływanianatekstylia.Naraziesukienkaniechciała
pęknąć;niewiedziałam,czydziękiczarom,czyzasprawąpodwójnejtaśmyklejącej.
—Taak,alechybazrujnowałemtwojeszansę.
—Jakto?
—Powiedziałem,żezrobisztozniątylkopodwarunkiem,żejateżpójdę.
—Typodstępnabestio!—Wymierzyłammukuksańcapięścią,zadającwięcejbólusobieniżjemu.
Pocałowałmniewczubekgłowy.
—Ratujęcięprzedsamąsobą,mojadroga.
lundi,le5janvier
Seks:przewodnikposzukiwacza
Sexshop:niesprzedajeseksujakotakiego.Totak,jakbysklepwegetariańskinazwać„rzeźnikiem".
Gorącyseks:odtwarzamożliwienajdokładniejwizualnyefektpornografii.Patrztakże:Seksna
telefon.
106
•Dobryseks:dostajeszwszystko,czegosobiezażyczysz.
•Złyseks:ktośinnydostajewszystko,czegosobiezażyczy.
•Sekskotka:kobietaopewnymuroku,choćczęstozależytoodupiększającejbielizny.
•Seksualny:zwyklezwiązanyzrytuałamiparzeniasięniektórychgatunkówzwierzątbądź
pączkującymihormonalnymizachciankamimłodości.Słowo,którenigdyniepadawkontekście
prawdziwegozbliżeniaseksualnegobezśmiechu.Zawyjątkipotwierdzająceregułęmożnauznać
rozmaitepiosenkiMarvinaGaye'a.
•Edukacjaseksualna:przejścieodbananadokondomu.Niesąznaneprzykładyprzekazywania
pożytecznychinformacji.
•Seksbomba:brońmasowegorażenia.
mardi,le6janvier
Nacisnęłamdzwonekdomofonu.Nieusłyszałamżadnegogłosu,tylkoodrazubrzęczyk.Klient
otworzyłdrzwimieszkaniaizniknąłwkuchni,żebyprzynieśćdrinka.Wśrodkubyłoczysto,niemal
sterylnie.Wszędzielustrazprzydymionegoszkła;miałamwrażenie,żejestemwrestauracji.Dość
trudnouwierzyć,żetokwaterastudenta,atakwłaśniepowiedziałamenedżerka.Stypendiadla
absolwentówpozwalająpewnieurżnąćsiękilkarazywciągusemestru,alewątpię,żebywystarczały
nazapłaceniedziewczyniezanoc.
On:—Niedenerwujsiętak.
Ja(przestraszona):—Jestemzrelaksowana.Costudiujesz?
—Późniejcipowiem.Podałmiswojeimię.
—Naprawdę?—zdziwiłamsię.Byłotodziwne,staroświeckieimię.—Mójchłopakteżsiętak
nazywa.—Byłychłopak,skarciłamsięwmyślach.Przestańmyślećonimwczasieteraźniejszym.
107
ZaczęliśmyrozmawiaćojegozamiarzeprzeprowadzeniasiędopółnocnegoLondynu,mającego
ponoć„największezagęszczeniepsychoterapeutównaświecie".Znającparęosób,któretam
mieszkają,rozumiemtodoskonale.
On:—Dziwnajesteś,niemogęcięrozgryźć.
Ja:—Jestemcałkiembezpośrednia.
—Otwartaksięga,tak?
—Cośwtymguście.Później...
Ja:—Więccostudiujesz?
On:—Psychoanalizę.
Tooznaczało,żejesteśmytowarzyszami,choćniekonieczniekolegami.Rozmowazabłądziłana
biologięewolucyjnąiznaczenieferomonówdlaatrakcyjności.Jeślilubiszczyjśzapach,wpływato
podobnonaprawdopodobieństwo,żespłodzicierazemdzieciwolneodwadgenetycznych.Niejestto
typowauwerturadoromansu,alenamniedziałacałkiemnieźle.Onlubiłintensywny,zmysłowyseks
zdużymudziałemjęzyka.Mniepodobałysięlustra.Rozsunąłmnieiwziąłanalnie,wsuwającsięi
wysuwając.Kiedydoszedł,poszłamsiępodmyćizauważyłamwłazienceegzemplarznajnowszej
książkiRi-chardaDawkinsa.
Ja(ubierającsię):—Podobałomisię.Atyładniepachniesz.
On:—Doskonale,toznaczy,żemożemymiećdzieci.
Roześmieliśmysię.
—Chybajeszczenie.
Sklepybyływciążotwarte,ajachciałamwydaćpieniądze,któremiałamwtorebce.Stukając
obcasami,weszłamdopodziemnegoprzejścia.Nakońcujednegozkorytarzyleżałypudła,aobok
siedzieliludzie,którzywnichsypiają.Nigdyniewiem,czypatrzećimwoczy,czynie;omijać
szerokimhakiemczynie.
Dlaczegoczujemysięwichpobliżutaknieswojo?Czybezdomniemanujączymś,comożeprzejśćna
nas,jeślibliskopodejdziemy?
Dwóchmłodychmężczyznzajętychrozmową.Nawiązałam108
kontaktwzrokowyzjednym.Silnypółnocnyakcent.Zbliżającsiędonich,wyraźniesłyszałam
stukaniemoichbutówiczułamciężarpieniędzy,któreprzysobiemiałam.Człowiekodobrymsercu
poprostuwyciągnąłbydonichrękęzezwitkiembanknotów,prawda?
Bzdura,odezwałasięinnaczęśćmojegoumysłu.Wydalibyjenanarkotyki.
A,mamcię,wielkadamo.Ktoprzedchwiląsprzedawałsekszapieniądze?
Nocóż.Tomojapraca.Niesprzedajęsię.Niepłacąmizacoś,czegoniezrobiłabymitakzadarmo.
Możetotylkowędrowcy,którzyzradościąprzyjęlibygotówkę.
Albogwałciciele.
Korytarzskręcałnagletużprzedichprowizorycznymobozowiskiem.Dwóchmłodychmężczyzn—
całkiemprzystojnych,nawiasemmówiąc—podniosłogłowynamójwidok.
—Późnywypad?—spytałjeden.
Uśmiechnęłamsię.Mogłampowiedziećimprawdę.Niepowiedziałam.
—Impreza.
—Fajnie—mruknąłtenzbrodą.Wrócilidorozmowy.Niezwalniającaninieprzyspieszając,
zniknęłamzichpolawidzenia.
mercredi,le7janvier
On:—Białewino,jakprzypuszczam?Ja:—Właśnietak.Brawozadomyślność.
Podajemikieliszek;wznosimytoastipijemy.
—Bardziejwytrawneniżzwykle.
—Pomyślałem,żespróbuję.
Kiedystałyklientstajesiębardziejstały,zasadytrochęsięrozluźniają.
Klienciniepowinnibyćpodwpływemwczasie109
u
spotkania—taksamojakmy—choćodrobinaalkoholuniejestotwarciezabroniona.Spotkałamsię
ztymfacetemjużkilkarazyiwiem,żeprzedmoimprzyjściemmusisiętrochęnapić.Jestem
zdziwiona,żealkoholniewpływanajegopotencję.Wczorajwieczoremdotarłamnamiejscekilka
minutprzedczasem—
byłwtorkowywieczór,małyruch—iprzyłapałamgonagorącymuczynku.
Innyjegozwyczajtoużywanieinhalatorawczasiemoichwizyt.Wiem,żeniejesttonielegalne(takw
każdymrazieuważam),ajaniemamnicprzeciwkoużywaniunarkotyków.Żyjipozwólżyć,
zbrodniabezofiaritakdalej.Samatylkoczasempozwalamsobienacośmocniejszegoniżmocny
drink,choćci,którzyznalimnienauniwerku,zeznalibycośprzeciwnego.
Wczorajwieczoremsiedziałamnanimnapodłodzesypialni.On,leżączzamkniętymioczyma,
sięgnąłpodobrzemijużznanąmałąbrązowąbuteleczkęipowąchał.Późniejzaproponowałmnie.
Czytomożezaszkodzić?—pomyślałam,biorącbutelkę.Zrobiłamtojeszczerazdziesięćminut
później.
Alemnązakręciło.Poczułam,żeskóranamojejgłowie,twarzyiuszachnabrzmiewatakjakprzy
czerwienieniusię,tylkobardziej.Każdydźwiękwydawał
sięgłośniejszyijakbymetaliczny.Mojepalcebyłyjakniedźwiedziełapy,szerokienadwadzieścia
centymetrów.
Dobrze,żetrwałototylkominutęalbocośkołotego.
Toznaczydziałanieinhalatora.Bosekstrwałowieledłużej.
jeudi,le8janvier
Wtejpracyjestkilkarzeczy,któretrudnobraćpoważnie.
Pierwszatopubliczneśrodkitransportu.Pewniewnormalnymzawodziedwudziestominutowe
spóźnieniemożnazałatwićzwyczajnym:„Ach,taliniaNorthern,samwiesz".Alekiedy
zaniedbywanymążmasześćdziesiątminutmiędzygodziną
110
lunchuinastępnymspotkaniem,wziąłviagręistoimujakdrut,niewolnocisięspóźnić.Taksówkito
moistarzyprzyjaciele,skarbie.
Drugatoludzie,którzyfilująnaciebiewpublicznychśrodkachtransportu.Możemyślą,żepodążęza
nimidosekretnegogniazdkamiłości?Amożemyślą,żeonipodążązamnąitobędziemiłośćod
pierwszegowejrzeniawzatłoczonymwagoniemetrajadącegonapomoc?Nicztego.
Trzeciatojednorazowyseks.Podobniejakwwojskubawięsięipłacąmizato.
Czasemniejesttakfajnie,alezawszedostajęforsę.Zaliczamwciągutygodniawięcejseksuoralnego
zklientaminiżprzezcałyczasnauniwerku.
Czwartatokłopotyzchłopakami.Niechcębyćsamotnąprostytutką.Niechcę,żebywmoimżyciunie
byłoChłopaka.Ogłosiliśmyzawieszeniebroni.Naprawdę.
Piątatomoda.Płaskiebuty,krótkiewłosy,poszarpanespodnieiekstrawaganckiespódnice?Nigdy
więcejniezłapałabymklienta.
vendredi,le9janvier
ByłyurodzinyChłopaka,więcwpadłmnieodwiedzić.Byłczyściutkiigrzeczniutki,zachowywałsię
nienagannie.Przezwiększączęśćwieczoruwszystkoprzebiegałolekkoiprzyjemnie.Corazmocniej
sięnanimopierałam,aonotaczał
mnieramieniem.Orany,pomyślałam.Tobyłotylkodrobnezakłócenie.Niemasięcoprzejmować.
RozstaliśmysięzprzyjaciółmiwWimbledonie(imprędzejzaczniemynadwerężaćłóżko,tymlepiej)
podbylejakimpretekstemiwpadliśmywkołowrótmetra.
UtknęliśmynaEarl'sCourt,aChłopakprzysnąłnamoimramieniu.Ogłoszonozmianętrasynaszego
pociągu.WyskoczyliśmywięcprzyGloucesterRoad,żebysięprzesiąść.Niestety,liniaPiccadillyteż
byłazatkana.
111
Podjęłamdyrektorskądecyzję,wywlokłamnasnaulicęizatrzymałamczarnątaksówkę.
—Ilezabulimy?—spytałChłopak.
—Nieprzejmujsię,biorętonasiebie—odparłam.Nachyliłsiędokierowcy,żebyzapytać.—Och,
przestań,idioto—zganiłamgoiwcisnęłamdotaksówki.
Najpierwskierowałamtaksówkarzadobanku,żebywyciągnąćtrochęgotówki.
Chłopaksiedziałnadąsany,kiedywróciłam.
—Licznikchodził,kiedyczekaliśmy—mruknął.—Conajmniejjedenfuntwięcejopłaty.
Nieprzejęłamsiętym.
—Czekałkilkaminut—odparłam.Pozatym,ponieważzłapałamczarnątaksówkę,aniemini,
miałampewność,żebezwzględunawysokośćopłatykierowcaniebędziepróbowałnaswozićwtei
wewte.Mieszkamnazadupiu,więcczterdzieścifuntówzadojazddocentrumniejestczymś
niesłychanym.Kiedypracuję,kosztpokrywarzeczjasnaklient.Biorącpoduwagęodległośćiczas,
uznałam,żegdybyśmydojechalizadwadzieściafuntów,powinniśmybyćwdzięczni.
Chłopakwydąłusta,wysunąłrękęzmojejdłoniizacząłsięgapićwokno.
Kiedyznaleźliśmysięjakieśdwiemileoddomu,powiedział:
—Myślę,żepowinniśmytuwysiąść,jesteśmydośćblisko.—Licznikprzedchwiląwybił
dwadzieściafuntów,alejabyłamwbutachnaobcasieinieinteresowałomniespędzenietrzydziestu
minutnazimnie,podczasgdymogliśmysłodkokotłowaćsięwłóżku.
Spojrzałamnaniegoostro.
—Jeślichceszwysiąśćipospacerować,niebędęcięzatrzymywała.—Niemiałamzamiarunigdzie
chodzić.Byłyjegourodziny,mojauczta,aczymsąpieniądzewporównaniuzprzyjemnościąbyciaw
domuiobłapianiasię?
Światłazmieniłysięnazielone.Kierowcaspojrzałnerwowowlusterko.
-Wysiadasztutaj,kolego?—zapytał.
112
—Nie.—Chłopakskrzyżowałramionanapiersiigłębiejzapadłsięwsiedzenie.
Wciągupięciuminutdotarliśmydodomu.Dałamkierowcytrzyfuntynapiwku,przerażona,żeza
chwilęczekamniescena.Weszliśmyposchodach.Otworzyłamdrzwiiprzestąpiłampróg.
—Awięc—powiedziałam.
—Więc.
—Przeprosiszmnie?Bojestemwściekła.
—Niemogęuwierzyć,żepozwoliłaśmusiętakoskubać.
—Niemogęuwierzyć,żetaksięzachowywałeś.Totylkoforsa.
—Tomnóstwoforsy.
—Tomojaforsaichciałamjąwydaćnato,żebyśmyrazemszybciejdotarlidodomu.Tylesamo
kosztowałabykolejkawpubie.
Wyobraźciesobiecałonocnąkłótnię,wczasiektórej,oironio,dziwkaniesiesztandarznapisem
ForsaNicNieZnaczy,ajejchłopakprzypomina,ilewciągurokuwyświadczyłjejprzysługiileją
kosztował.Jeślinaprawdęchcezmienićzawód,możerachunkowośćbyłabydlaniegoodpowiednia.
Zabawaskończyłasiędośćraptownie,gdywypisałamczeknasumęzbliżonądomojegohonorarium
zagodzinęiwsunęłammugodoręki.
—Wystarczy?—spytałam.—Terazcilepiej?
Chłopakwypadłjakburzaizapukałdosąsiadki,żebypobawićsięjejbłyszczącymizabawkami
techno.Niemaobrzyd-liwszegodźwiękuniżchichotrudejzdzirychwalącejsiępalm-topem,aprzy
okazjiszczerzącejdekolt.
Spędziłamprawiegodzinę,sprawdzającrozkładpociągów.
samedi,le10janvier
Byliśmywyczerpaniponocnejkłótni.ChłopakmusiałzłapaćpociągprzyLondonBridge,aja
wybierałamsięnaspotkaniezprzyjaciółmi,więcwyszliśmywtymsamymczasie.Nastacji
113
metrasiedzieliśmyprzedzielenipustymmiejscem.Onbezmyślniewpatrywałsięwplanmiasta.
NadjechałpociągliniiNorthern.Wagonyznaszegokońcabyłypuste.Podbiegłamiwskoczyłamdo
środka.Drzwipozostałyotwarteprzezkilkasekund.Usiadłamirozejrzałamsię;Chłopakniewsiadł
zamną.Wysunęłamgłowęprzezdrzwi.Niebyłogo.Drzwisięzamknęły.
Usiadłam,oparłamgłowęnadużejtorbie,którątrzymałamnakolanach,iwestchnęłam.Pociąg
przejechałkilkaprzystanków.Ludziewsiadaligrupkami,rozmawiali.WysiadłamprzyEustoniprzez
chwilęmyślałam,czyniewsiąśćzpowrotem.Nie,napewnojużdawnogoniema.Alenawszelki
wypadekstałamnaperonie;przejechałokilkaskładów.Podziesięciuminutachdałamspokóji
wsiadłamdopociągu.UsiadłamnaprzeciwkomłodegoAzjaty,dziewczynywchustcenagłowie,ze
słuchawkaminauszach,iznudzonejblondynkizzakupami.
TużprzedLondonBridgewyskoczyłaprzedemnątwarz.Zerwałamsię.Tobyłon.
Byłamzaskoczona,niewiedziałam,copowiedzieć.Niebyłatowłaściwareakcja.
—Nicnieszkodzi—rzekłiodszedł,bystanąćprzydrzwiach.
—Skądsięwziąłeś?—zapytałam.
—Oczymtymówisz?Całyczastubyłem.
—Wtympociągu?Wtymwagonie?
—Tak.—Pociągnąłnosem,złapałsięzauchwytiwyjrzałprzezokno,gdypociągzwolniłnastacji.
—Dzięki,żewrzasnęłaś.Terazwszyscyuważająmniezabandytę.
—Niewrzasnęłam.Poprostumniewystraszyłeś.Napewnobyłeśwtympociągu?Toniemożliwe.
—Stałemobokciebieprzezcałądrogę.
—Nie,rozglądałamsię.CzekałamwEuston.Niemogłociętambyć.
Chłopakwysiadłzwagonuistanąłnaperonie.Pasażerowierozdzielalisięnadwastrumienie,żeby
goominąć.
—Jeślichceszzemnąporozmawiać,towysiądźirozmawiaj.
114
metrasiedzieliśmyprzedzielenipustymmiejscem.Onbezmyślniewpatrywałsięwplanmiasta.
NadjechałpociągliniiNorthern.Wagonyznaszegokońcabyłypuste.Podbiegłamiwskoczyłamdo
środka.Drzwipozostałyotwarteprzezkilkasekund.Usiadłamirozejrzałamsię;Chłopakniewsiadł
zamną.Wysunęłamgłowęprzezdrzwi.Niebyłogo.Drzwisięzamknęły.
Usiadłam,oparłamgłowęnadużejtorbie,którątrzymałamnakolanach,iwestchnęłam.Pociąg
przejechałkilkaprzystanków.Ludziewsiadaligrupkami,rozmawiali.WysiadłamprzyEustoniprzez
chwilęmyślałam,czyniewsiąśćzpowrotem.Nie,napewnojużdawnogoniema.Alenawszelki
wypadekstałamnaperonie;przejechałokilkaskładów.Podziesięciuminutachdałamspokóji
wsiadłamdopociągu.UsiadłamnaprzeciwkomłodegoAzjaty,dziewczynywchustcenagłowie,ze
słuchawkaminauszach,iznudzonejblondynkizzakupami.
TużprzedLondonBridgewyskoczyłaprzedemnątwarz.Zerwałamsię.Tobyłon.
Byłamzaskoczona,niewiedziałam,copowiedzieć.Niebyłatowłaściwareakcja.
—Nicnieszkodzi—rzekłiodszedł,bystanąćprzydrzwiach.
—Skądsięwziąłeś?—zapytałam.
—Oczymtymówisz?Całyczastubyłem.
—Wtympociągu?Wtymwagonie?
—Tak.—Pociągnąłnosem,złapałsięzauchwytiwyjrzałprzezokno,gdypociągzwolniłnastacji.
—Dzięki,żewrzasnęłaś.Terazwszyscyuważająmniezabandytę.
—Niewrzasnęłam.Poprostumniewystraszyłeś.Napewnobyłeśwtympociągu?Toniemożliwe.
—Stałemobokciebieprzezcałądrogę.
—Nie,rozglądałamsię.CzekałamwEuston.Niemogłociętambyć.
Chłopakwysiadłzwagonuistanąłnaperonie.Pasażerowierozdzielalisięnadwastrumienie,żeby
goominąć.
—Jeślichceszzemnąporozmawiać,towysiądźirozmawiaj.
114
Usiadłamzpowrotem.
—Niemogę.Jeślichceszzemnąporozmawiać,towsiądź.
—Nie,tywysiądź.
Drzwizaczęłysięzamykać.Powiedziałamostrym,napiętymgłosem:
—Niebądźidiotą.Wsiadaj.
Drzwisięzamknęły,pociągruszył.KiedyostatnirazwidziałamChłopaka,machał
domnieręką.
Westchnęłam.Wagonbyłprawiepusty.Blondynkaztorbaminachyliłasiędomnie.
—Onkłamał—powiedziała.—WsiadłdopociąguprzyBank.
dimanche,le11janvier
Seksanalnytonowaczarnasiła.
Ręcewgórę,jeślipamiętacieczasy,gdynawetsłynnegwiazdypornotamsięniezapuszczały,gdy
niktniewymawiałtychsłównagłos,gdyjedynymiludźmi,którzyregularnieodbywaliwycieczkido
srajdziurki,bylipędzieiurolodzy.
Mężczyzna,któryzaproponował,byżonazłapałasięzakostkiiwzięławtyłekjakchłopieczchóru,
prawdopodobnieprosiłsięorozwód,aprzynajmniejnarażał
najedzenieprzezmiesiącspalonychpotrawnakolację.
Seksanalny,podobniejakwszystko,poszedłwstronęamator-stwanadużąskalę.
Dziewczęta,którekiedyśpytały,czymożnapołożyćsięzchłopakiemiwciążbyćdziewicąz
„technicznego"punktuwidzenia,terazzastanawiająsię,czypootwarciutylnejfurtkinadaljestsię
teoretycznieczystą.
Ajanato:Hurra!—boanaljestcudowny.Alejamiałamtoszczęście,żebyłamwprowadzanawto
łagodnieiwyrozumialeprzezkilkatygodni,przezmężczyznępragnącego,żebymgoprzyjęła,co
skłaniałogodocierpliwościiwytrwałości.
Zacząłodmasowaniaistymulowaniaodbytu,apóźniejprzeszedłdo115
wsuwaniadobrzenasmarowanychpalców.Poniedługimczasiezacząłwprowadzaćmałewibratory.
Kiedywreszciezbliżaliśmysiędowielkiegofinału,błagałamgo,żebytozrobił.
Inninapewnoteżsiędotegozabierają,boterazpoprostuwszyscytopraktykują.Kiedywspomniano
otymw„SexandtheCity",moiznajomiwzruszaliramionami.„Icoztego?",mówili.„Bawimysię
wtoodho,hoalboidłużej".
Spodziewamsię,żeCharlotteChurchwypuścinarynekbłyszczącyT-shirtznapisem:„Mojalalka
Barbiebierzewsraj-dziurkę".Możesamapowinnamtakązrobićijejsprzedać.
Tak,anal.Nowaczarnasiła.To,cokiedyśbyłoom?,jużtakieniejest.Wczorajwnocy
przeglądaliśmyzNmagazynzgórnejpółki,którydlamniewybrał;najednejzestronlaskawwieku
mojejbabcibrałacałedłoniewobiedziurkiiuśmiechałasię.Nawetmnietonieruszyło.Niewiele
tz.qcz)/mnieszokuje,prawdęmówiąc.Alejestjedna,któramniebierze,itozawsze.
Wiem,żeseksanalnyjestnowączarnąsiłą,bomojacholernamatkawłaśniezadzwoniładomniew
tejsprawie.
Askorojużbyłapodrugiejstronielinii,pomyślałam,żewspomnęjejoChłopaku.Trzebajej
przyznać,żenieodezwałasię,dopókinieskończyłam.„Mojemałebiedactwo",powiedziałaiwtej
samejchwilipoczułampierwszełzy.Tak.
Małebiedactwo.Cozaszczęście,żemamtakąwspółczującąmatkę.Któranastępniekazałamiczekać
przytelefonie,podczasgdysamaodwróciłasiędoojcaiopowiedziałamucałąhistorię,słowow
słowo.
Wspólnieorzekli,żepowinnamprzyjechaćnakilkadnidodomu.Niemiałamsiłysięsprzeciwić.
lundi,le12janvier
Mojagłowaopadłajeszczeniżejkustołowi.Niechciałamkubkaparującejherbatywdłoniach.Nie
chciałamśniadanka.Matkawestchnęła.Najwyraźniejzamierzałacośpowiedzieć.
116
—Przynajmniejmamwrażenie,żekażdynieudanyzwiązekpodnosipoprzeczkędlanastępnego—
bąknęłam.
—Skarbie,nieboiszsię,żepewnegodniatapoprzeczkabędzietakwysoko,żeniktjejniedosięgnie?
Gdybymmiałasiłę,żebyunieśćgłowęznadkubka,rzuciłabymjejnajgorszezmoichspojrzeń.
—Nawetniewiem,dlaczegotaksięstało—jęknęłam.—Toznaczywiemdlaczego,aleogólnie
dlaczegotoniewiem.
Ojcieczaszeleściłgazetąispojrzałnamniezzatroskaniem.
—Niemartwsię,kochanie—rzekł.—Onpewniespotykałsięzinnądziewczynąitylkoszukał
powodu,żebyztobązerwać.
—Bardzomniepocieszyłeś,dzięki.
Możenaprawdębyłotopocieszające.OdebrałamprzecieżparętelefonówiparęSMS-ów,które
dziwniebrzmiały.Akilkamiesięcywcześniejzdarzyłosięcośpoważnego.„Nigdymnienie
zaskakujesz",mawiałChłopak.Częstotopowtarzał.
Zwyklekiedydochodziłododrobnejsprzeczki,kiedymojezdaniezderzałosięzjegoegoipierwsze
ostrzejszesłowowypowiedzianeprzezktórekolwiekznasgroziło,żewszystkorozpadniesięw
proch.„Nigdymnieniezaskakujesz",mówił,aja,spodziewającsię,żezachwilęusłyszęlistęmoich
ZłychPostępkówzUbiegłegoRoku,wychodziłamdodrugiegopokojuiwyłączałamsię:zamknięte
drzwi,telewizor,toaleta,cokolwiek.Znałamjużtęlistęnapamięć.Byłnaniejkrótkiokres,wktórym
wróciłamdobyłegochłopaka,atakżemniejkonkretnepozycje,naprzykładto,żenieprzedstawiam
goprzyjaciołomjakomojegochłopaka,tylkojakoznajomego.Słuchawkinauszy.Godzina
milczeniaskłonigodoprzeprosin.
Pewnegorankawgrudniubyłamwekspansywnymnastroju.Wschodziłosłońce,ajazprzyczyn,
którychnieumiemokreślić,zbudziłamsięrazemzptakami.Nigdycięniezaskakuję?Zobaczymy.
DoszłamdostacjiKentishTownipoczekałamnapociągjadącynapołudnie.
Dojegodomudotarłamtaksówką.Powietrzebyłowilgotne117
ipachniałosolą.Jeszczenieminęładziewiąta.Tylnedrzwisązwykleniezamkniętenaklucz,ajanie
chciałambudzićjegowspółlokatora.Podkradłamsiędoschodówipołożyłamrękęnaklamce
pokojuChłopaka.
Przekręciłam.Nic.Przekręciłammocniej.Domzepokiregencji,czasempogodasprawia,żezamki
sięzacinają.Alenie.Drzwibyłyzamkniętenaklucz.
Zapukałam.Jużściskałomniewdołku.
Usłyszałamjakieśszeptyiskrzypieniełóżka.
—Halo?—rozległosięzdrugiejstrony.Tobyłjegogłos.
—Toja.
—Och.—Znówstłumionegłosy.
—Hm,możeszmniewpuścić?
—Zaczekajwogrodzienatyłach.Wyjdędociebie.Ściskaniewdołku?Niezostałoponimaniśladu.
Zatomój
żołądekulokowałsiępośrodkugardła.
—Cojestgrane?—pisnęłam.
—Możeszwyjśćnazewnątrz?—zapytałChłopakodrobinęgłośniej.Zpokojuznówdobiegłyjakieś
szmery.
—Nie—odparłam,podnoszącgłos.—Wpuśćmnie.—Onwyszedł,bardzoszybkoimocno
zamykajączasobądrzwi.Rzuciłamsięwichkierunku.Powstrzymałmniebeztrudu.
—Orany,nieróbmitego—rzekł,patrzącnamniebłagalnie.
Nicztego,pomyślałam.Ktośtamjest.Aleniebyłomożliwości,żebyprzemknąćsiękołoChłopaka.
Ruszyłwdółposchodach,prowadzącmnieprzedsobą,mimożesięszarpałam.
—Cosię,docholery,dzieje?!—wrzasnęłam.Słyszałam,jakotwierająsięinnepokojewdomu;
współ-
lokatorzywychodzili,żebyzobaczyć,cosięwyprawia.Chłopakzaciągnąłmniedokuchni.Tak,
powiedział,jesttamdziewczyna.Przyjaciółkawspółlokatora.W
rozkładanymzapasowymłóżku?Nie,wmoimłóżku.Kimonajest?!—wrzasnęłam.Nieróbmi
tego,tokrępujące,powtarzał.Nieróbmitego.Onajestsanitariuszkąwwojsku.Toprzyjaciółka
kolegi,alenicsięniestało.
118
Takiegowała,niktnieśpiwjednymłóżkui...O,nicnasobieniemaszpodtymszlafrokiem,prawda?
Zanurkowałamdojegokrocza.Faktycznienicnasobieniemiał.
—Zaufajmi—powiedziałbłagalnie.—Idźdokawiarninakońcuulicy.Późniejotym
porozmawiamy.
—Zaufaćci?Czyjamogęcizaufać?
Twarzmusięwydłużyła.Zacząłrzucaćoskarżenia.Zagrałkartądziwki.
Wyrażenie„tracićfason"zawszewydawałomisięnieprecyzyjne.Niewiedziałamdokładnie,co
oznacza.Taksamojakinneztejserii:„cotypowiesz!"albo„noimasz!",którychniesposób
wyjaśnić,bomająsenstylkowkontekście.
Towłaśniebyłkontekst.Straciłamfason.
—Nigdyniezastałeśmniewłóżkuzkimśinnym.Inigdyniezastaniesz.Czytojestcena,którąpłacę
zaszczerość?—Samakopięsobiegrób,pomyślałam.Niktnieceniprawdy,wszyscywoląfałszywą
wierność.PieprzęsięzinnymifacetamizapieniądzeimówięChłopakowityle,ilechcewiedzieć,
ale...Och.Och.Mojesercezawszebyłonawłaściwymmiejscu,takmyślę.Głowaprzestała
komunikowaćsięzemnąwerbalnie.
Wyszłam.Dotarłamnadrzekę,poczekałamnaotwarciesklepówikupiłamsobietorebkężelków
kokosowych.Poziomwodybyłwysoki,awiatrrzeźbiłnafalachbiałegrzywacze.Mójtelefon
dzwoniłidzwonił—tobyłChłopak.Kiedywyłączyłamaparat,zostawiłwiadomość.Doniczegonie
doszło,zarzekałsięodgórydodołu.Tobyłspisekwspołłokatora,tego,którygonielubi.
Sanitariuszka(chudablondynka—czekałamwkrzakachdośćdługo,żebyzobaczyć,jakwychodzi
—alenieładna,nieładna)upiłasięiusnęławjegołóżkuubranawbieliznę,aonbyłzabardzo
zmęczony,żebyrozłożyćsobiezapasowełóżkoalbozejśćnadółipołożyćsięnakanapie.Mniejsza
ztym.Nieoddzwoniłam.Złapałampociągdodomuitegodniaprzyjęłamtrzyzlecenia.Później,
pachnącpotemilateksem,słuchałamCharlesaMingusaisączyłamportdobladegoświtu.Wciągu
kilkudnipogodziliśmysiędziękiSMS-om.
119
Siedziałamprzystolezmoimirodzicamizkubkiemzimnejherbatywdłoniach.
Tatazwinąłgazetęizostawiłprzymoimłokciu.Wracajdodomu,dopracy,uporajsięztym,
powiedziałamdosiebie.
mercredi,le14janvier
Załatwiłamkilkasprawunkówprzedspotkaniemzklientem—byłammiędzyinnymiwbanku—po
czymruszyłamwstronęhoteluwpełnymmakijażu,kostiumie,wbutachnaobcasie.Kiedy
przechodziłamkołoparku,jakiśmężczyznazatrzymałsięnamójwidok.
—OmójBoże,panijesttakapiękna.Jestpanimodelką?Terefere—czytentekstkiedykolwiek
zadziałał?
—Nie,pracujętuniedaleko.—Myślszybko:gdzietojestniedaleko?—WRoyalAlbertHali.—Nie
mogłamwybraćbardziejnieprawdopodobnegomiejsca,prawda?
On:—Podobasiępanitam?
Ja:—Jestcałkiemprzyjemnie.Ludzie,zktórymipracuję,sąciekawi.
—Zatrzęsienieprimadonn,prawda?
—Tak.—Zerkamrzeczjasnanazegarek.—Umówiłamsięzprzyjaciółkąnalunch,muszęuciekać.
—Czytosąprawdziwepończochy?
—Oczywiście!
—Jestpanizbytpiękna.Chciałbympaniągdzieśzaprosić.
—Cóż,nigdynicniewiadomo.Dozobaczenia.
jeudi,le15janvier
Wsadzaniesobierękistajesięcorazłatwiejszewmiaręnabywaniawprawy.Wśródtych,którzy
wolelibypatrzeć,niżdotykać—ajestichmnóstwo—stajesiętobardzopopularne.
120
Niesądzęjednak,żebyjakiekolwiekćwiczeniapozwoliłymiwetknąćsobiecałąpięśćwtyłek,choć
zdarzyłsięktoś,ktochciałzobaczyć,ilepalcówwsadzętam,kiedybędziemnierżnął.Poczułam
nabrzmiałągłówkęjegokutasaprzezcienkątkankęoddzielającąobydwaotworyiporuszyłam
palcami,łaskoczącgowczłonek.Doszedłszybko,pochwiliznówstwardniałizrobiliśmypowtórkę.
On(padającnaplecynałóżkopotrzecimrazie):—Kiedyśnaprawdębyłemwtymlepszy.
Ja(wciągającpończochy):—Cochceszprzeztopowiedzieć?
—Staruszekdałzsiebiewszystko.Będęzdziwiony,jeślistaniemiwciągumiesiąca.
—Jakokobietaniemamotympojęcia,alemyślę,żespisałsięnamedal.—
Poklepałampomarszczonyterazkawałekciała.—Dobrarobota,tytam.Odpocznijsobie,bo
zasłużyłeś.
—Tynaprawdęlubiszto,corobisz,prawda?
—Chybabyłobyciężko,gdybymnielubiła.Mojawyobraźnianiejestdośćsilna,żebypozwoliłami
oderwaćmyśliodpodwójnejpenetracji.
vendredi,le16janvier
PopijaliśmyzNherbatęwmoimmieszkaniuisłuchaliśmyradia.
—Nodobrze—mówiN—zostajeszporzuconanawyspienapołudniowymPacyfiku.
Możeszzabraćzesobąpięćpłyt.Którebyśwzięła?
—Dużorocka,dużobluesa.—Pomyślałamprzezchwilę.—Prawdopodobnieconajmniejtrzypłyty
bluesowe.
—Nabezludnąwyspę,gdziebyłabyśsamazesobą?Czyniebyłobytozbytprzygnębiające?
—Jużjestemnabezludnejwyspie.Tylkożeniejestbezludna,zatozimnaimokra.
—Pamiętaj,żemaszjednegoPiętaszka—rzekłN,klepiąc121
ś
Niesądzęjednak,żebyjakiekolwiekćwiczeniapozwoliłymiwetknąćsobiecałąpięśćwtyłek,choć
zdarzyłsięktoś,ktochciałzobaczyć,ilepalcówwsadzętam,kiedybędziemnierżnął.Poczułam
nabrzmiałągłówkęjegokutasaprzezcienkątkankęoddzielającąobydwaotworyiporuszyłam
palcami,łaskoczącgowczłonek.Doszedłszybko,pochwiliznówstwardniałizrobiliśmypowtórkę.
On(padającnaplecynałóżkopotrzecimrazie):—Kiedyśnaprawdębyłemwtymlepszy.
Ja(wciągającpończochy):—Cochceszprzeztopowiedzieć?
—Staruszekdałzsiebiewszystko.Będęzdziwiony,jeślistaniemiwciągumiesiąca.
—Jakokobietaniemamotympojęcia,alemyślę,żespisałsięnamedal.—
Poklepałampomarszczonyterazkawałekciała.—Dobrarobota,tytam.Odpocznijsobie,bo
zasłużyłeś.
—Tynaprawdęlubiszto,corobisz,prawda?
—Chybabyłobyciężko,gdybymnielubiła.Mojawyobraźnianiejestdośćsilna,żebypozwoliłami
oderwaćmyśliodpodwójnejpenetracji.
vendredi,le16janvier
PopijaliśmyzNherbatęwmoimmieszkaniuisłuchaliśmyradia.
—Nodobrze—mówiN—zostajeszporzuconanawyspienapołudniowymPacyfiku.
Możeszzabraćzesobąpięćpłyt.Którebyśwzięła?
—Dużorocka,dużobluesa.—Pomyślałamprzezchwilę.—Prawdopodobnieconajmniejtrzypłyty
bluesowe.
—Nabezludnąwyspę,gdziebyłabyśsamazesobą?Czyniebyłobytozbytprzygnębiające?
—Jużjestemnabezludnejwyspie.Tylkożeniejestbezludna,zatozimnaimokra.
—Pamiętaj,żemaszjednegoPiętaszka—rzekłN,klepiąc121
mniewstopy.Zasnęliśmyrazemnakanapie,słuchającRobertaJohnsona.
-samedi,le17janvier
Otokilkamoichulubionychrzeczy(októrekliencinigdynieproszą):
•Przeżywanieprawdziwegoorgazmu—dlaczegomielibyotoprosić?Ktoś,kogoprzedchwilą
poznałam,ktonieznamapymojegociała,potrzebowałbynatocałejerygeologicznej,ajegojęzyk
musiałbymiećsiłęprzemysłowegopasatransmisyjnego.Oczywiścieudaję,kiedymnieotoproszą.
•Szklanekulki:bezporównanialepszeodkauczukowych,przeznaczonychdozabawerotycznych.
Tańszeodszklanychpenisów.Łatwojedopasowaćdowielkościinapięciaotworu.Dźwięk,jaki
wydająprzywychodzeniu,jestrównieuroczyjakzmianatemperatury.
•Erotycznezabawyzjedzeniem:nigdyniepoproszonomnie,żebymzlizałazkogośczekoladęalbo
żebyktośzlizałjązemnie.Aleprywatnielubięosobiemyślećjako
0apetycznieudekorowanymtalerzu(uwaga:niedotyczytowkładaniawotworyciaławarzyw,
którychpóźniejitaksięzresztąnieje).
•Przychodzenienaspotkaniewnormalnymubraniu:sekszprzypadkowympartneremjestsuper.
Przypadkowysekszkobietą,którawyglądanaprzypadkowospotkaną,jestjeszczelepszy.Pozatym
jestembardzoleniwa.
•Kąpanieklientaposeksie:lubięnamydlaćmęskieciało,pełneuległościklękanieiprzesuwanie
dłońmipokolumnachnóg,łagodnepodnoszenieimycienajpierwjednejstopy,potemdrugiej.
Uwielbiamwycieraćmężczyznę:wyobrażamsobie,cochciałabymosuszyćnajpierw(twarz1włosy),
cowymagałagodnegooklepywania(pachyige-122
nitalia)icomożezostaćzapomniane(zgięciapodkolanami,miejscemiędzyłopatkami).Alewielu
klientówchcemyćmnie,więcbyćmożedziałająpodwpływemtegosamegopragnienia.
•Męskamineta:robiętopodokładnymwymyciugorącąwodązmydłem.Maszwrażenie,jakbyś
chciaławcisnąćsięwzaciśnięteusta.Towyzwanie,anajmniejszyruchjęzykiempozwalawniknąć
głębiejniżgdziekolwiekindziej.Totakaminimineta.Tęprawdziwąnatomiastrobiąmiciągle,więc
naprawdęniepowinnamnarzekać.
•Udawaniezwierzęcia:cośkażemiwyobrażaćsobie,żebędątegochcieli.Aniechcą.
•NaśladowaniepostacizSimpsonów:niematonicwspólnegozseksem,alejestemwtymcałkiem
dobra—najlepiejwychodzimiMilhouseiFacetzKomiksu.Ktowie,możepoznammężczyznę
fetyszystę,miłośnikaPartyiSelmy,iwtedymójokrętnaprawdęwypłynienaszerokiewody.
Aledzisiajmamrandkę.Prawdziwąrandkęzkimś,ktoużywamojegoprawdziwegoimieniaidzwoni
namójprywatnynumer.Niewykluczone,żejesthologramem,alenarazieniemogętegowiedziećna
pewno.
dimanche,le18janvier
OdwiekówniemiałamprawdziwejPierwszejRandki.ToznajomyN,któryzapewnił
namkonwersacyjnątrampolinę,ajaszybkowpadłamwsidłajegourody,głosuipoczuciahumoru.
Zaskoczyłomnie,żeflirtujączkimś,czujęsiętaksamonieporadnainiezręcznajakzawsze.Czy
denerwowałamsię,zostawiającmuwiadomośćnasekretarce?Tak.Czyzastanawiałamsię,co
włożyć?Tak.Czyobsesyjnierozmyślałamoszczegółach,cokilkaminutwpisującjegonazwiskow
Google?Ajakże.Czymojesercebiłoszybciej,gdywidziałame-mailaalboSMS-aodniego?Jasne.
123
Wyszliśmywięc—szczegółysąbezznaczenia—irozmawialiśmy,razporazaluzyjnienawiązując
dosiebieidotego,żewydajemysięsobieatrakcyjni.
Wciążpatrzyłamnajegodłonie,kiedyzdawałomisię,żetegoniewidzi.Onteżmusiałpatrzećna
moje,bonagle,siedzącwpociągu,trzymaliśmysięzaręce(Bożedrogi,trzymaliśmysięzaręce),a
onbadałjęzykiemrowkimiędzymoimipalcami(lekkidreszcz);japołożyłamgłowęnajego
ramieniu(tak,pasowaładoskonale),aonwąchałmojewłosy(otak,proszę).
Apotemwzięliśmyiwszystkospieprzyliśmy,pieprzącsię.
Możetobyłalampkawinalubtrzy.Możemuzykaakuratwtymrytmie,którysprawił,żezakręciło
misięwgłowie.Alezrobiłamto,czegoniepowinnambyłarobić:prostoodprzytulaniaicałowania
przeskoczyłamwtrybdziwki.
Ibiedakmusiałprzejśćprzezwszystko.Cichepiski.Opaskinanadgarstkach.
Rżnięcienacałego,pot,trzęsieniełóżka,odktóregobudząsięwszyscysąsiedzi,gardłowejęki,
świntuszeniedoucha,twarzwkrocze,wal-mnie-skarbie-aż-do-końca.Usnąłzarazpotem,aleja
wiedziałam,cosięstało.Odbyłamgorący,leczcałkowiciebezdusznystosunekzmężczyzną,którego
—ażdotejchwili—
chciałamczęściejwidywać.Jesttakiepowiedzenie,żenietrzebakupowaćkrowy,jeślimożnakupić
samomleko—znacieje?
Obudziłsięwcześnieiubrał.Odprowadziłmnienadworzec,złapałampierwszypociąg.Niemogłam
naniegospojrzećiczułamsięjaktotalnakretynka.
Zakonotowaćsobie:nigdyniechodźdołóżkanapierwszejrandce.
lundi,le19janvier
DziśwnocyśniłmisięChłopak.
Tobyłowjakiejśrestauracjizbaremitunelemdopodziemnegoświata,mieszczącejsięwruinach
budowlisakralnejzplacemzabawnatyłach(niesposóbtegowyjaśnić,snyzawsze
124
takiesą);piłamdrinkazcycatądziewczynązsiłowni.RozmawiałamzCycatąokońcumojego
romansu,aonazapytała
0nazwiskoChłopaka.
Powiedziałamimię.Aonanagłoswypowiedziałanazwisko.„O,więcwysięznacie?".Właśnie
miałamzadaćtopytanie,kiedyodwróciłamsięizobaczyłam,żeCycatazwracasięwprostdoniego.
Byłtamzeswojąnowądziewczyną,znanągwiazdąporno.
Wyobraźciesobiemójdyskomfort,gdyCycataiChłopakwitalisięwylewnie.
Uśmiechnęłamsiędogwiazdyporno,któraniewiedziećczemubyłagoła.Późniejszliśmyz
Chłopakiemwgórępotrawiastymzboczudoplacuzabaw;zatrzymałamsię1położyłam,aon
położyłsięobok.Powiedział,żezamnątęsknił,tęskniłdorżnięciamnie.Poczułam,żetwardniejei
wsuwasięmiędzymojeuda.
—Niemożesz—powiedziałam.Aonwsunąłsięnacentymetr.
Wtejsamejchwiligwiazdaporno(wyjątkowotępipowinniwiedzieć,żeonaniespotykasięw
prawdziwymżyciuzmoimbyłym,tobyłtylkosen),wciążniewiedziećczemugoła,usadowiłasię
przedemnątyłem.Nurkuję.Mówimi,żenielubibezpośredniejstymulacjiłechtaczkowej.Ocieram
sięoniąprzezkapturekiliżęwewnętrznewargi.Chłopakdosiadamnieztyłu.
Obudziłamsięnawpółowiniętawkołdrę.Niemiałamorgazmu.Niemogęprzestaćmyślećojego
dłoniach...Ojegowłosachpodmoimipalcami.Ozapachuskórynajegoplecachwczasielata.
mardi,le20janvier
Mówią,żekiedyjużpada,tolejejakzcebra,aleczyistniejepowiedzenienaodwrotnąsytuację?Na
przykład:„Kiedyjużjestsucho,tojaknapustyni"?
125
Ostatniokliencizamawiającymniemarnowalimójczasizmienializdanie.Wtejpracyzawszejest
trochętakich—jakten,którychciałzamówićcałąnoc,aleniezadzwoniłdomenedżerkipo
zameldowaniusięwhotelu.Więcchoćznałamjegoimię,niezamierzałamobchodzićwszystkich
pięteripukaćdokażdychdrzwi.
Możecietosobiewyobrazić?„Zamawiałpansłużbęhotelową?Nie?Wobectegospróbujęw
następnympokoju...".
Kilkadnipóźniejskontaktowałsięzagencją,żebyprzeprosić.Podobnoniezapisałnaszegonumerui
niemógłzadzwonićporazdrugi.Jasne.
Kiedyindziejznówjaodwołujęspotkanie.Robięsięnerwowa,gdyktośzmieniamiejsceiczas
więcejniżjedenraz.Zbytwielespecjalnychżyczeńteżbudzimojączujność.Odpicowaniesięw
określonysposób—wporządku.Przebraniesięzasiedemdziesięcioletniąbabkęiprzyniesienieze
sobąpiankowejwyściółkidotrumny—nie.Precyzyjnienastawionynaświrówradartonieodzowna
częśćtegobiznesu.Jeślichodziobezpieczeństwo,mojezajęcieznajdujesięgdzieśpomiędzypracą
kontrolerardzeninuklearnychiżywegomanekinatreningowegodrużynyrugby.Ztąróżnicą,żeja
niemamaniskafandra,anibutówzkolcami.
Nauczyłamsięteżnieufaćzamówieniomskładanymzpo-nadtrzydniowymwyprzedzeniem,botacy
faceciprawienigdyniedzwonią,żebyzweryfikowaćszczegółyspotkania.Zpoczątkuwyobrażałam
sobie,żemójkalendarzroboczyzapełnisięnakilkatygodninaprzód.Alenajbardziejwiarygodne
wezwaniapojawiająsięzwyprzedzeniemodsześciudodwunastugodzin,nawetodstałychklientów.
Zdajesię,żeimdłużejfaceciotymmyślą,tymwiększemająpoczuciewiny.Albopostanawiają
rozwiązaćproblemmetodązróbtosam.Egzemplarz„SundaySport"niezrobicilodaaninie
podrapiepoplecach,alemożnagokupićwnajbliższymkioskuzamniejniżfunta.
Bylejakiewymówki,odwołaniawizyt,agresywnipacjenci,niestosującysiędozaleceń.Terazwiem,
jaksięczujelekarzdomowy.
126
NaszczęścieczterejAzjechalinakilkadni.Cytujęnasząrozmowę:A2:—Więccojutrorobimy?
A1:—Popierwsze,zsamegoranatrzebabędziekupićbutelkęwhisky.
Lepszegotowarzystwaniemożnaznaleźć,przysięgam.
mercredi,le21janvier
Nprzygotowujesiędopierwszejrocznicyzerwania.Jestemprzekonana,żeabybólustał,musiminąć
tylesamoczasu,iletrwałzwiązek,cooznacza,żepowinientomiećzasobąjakieśdziewięćmiesięcy
temu.Jegodziewczynabyłalekkomyślnąsmarkulą.Nigdyniesądziłam,żeimsięuda.Miałamrację,
aleotakichrzeczachnierozpowiadasięznajomymzarazpofakcie.Otoprzykład:Wysłałemjej
kartkęświątecznąiurodzinową,aonanawetniepuściłamiSMS-a.
Myślęsobie:Nopewnie,głupolu.Terazjestjużmożeżonąmagnatanaftowegoimastadkodzieci.A
mówię:
—Jakonaśmie.Toabsolutnieniewporządku.
Nbardzowysokoceniswojebyłe.Naturalnieniemammutegozazłe.Jaknajwięcejmoich
znajomychpowinnoużywaćokreślenia„godnapomnika".Wzwiązkuztym,żebyłaniemaochoty
sięznimskontaktować,Nrozpamiętujewszystkieinnenieśmiertelneukochane,zktórymi
skrzyżowałysięjegodrogi—tosięnazywawysokiwspółczynnikwierności.Zaczęłosięwzeszłym
miesiącuodjegoPierwszej.
Dzwonilidosiebieprzezparętygodni.Nbyłnaprawdęuroczy.Rozmowyzniąprzywoływały
mnóstwowspomnień:jaksiępoznaliizalecalidosiebiewsekrecieprzezkilkalat.Dlaczegonie
chciaławyjśćzamążanimiećdzieci.Ostatniespotkanieismutne,pełnenapięcia,ostateczne
rozstanie.Uwielbiamwzruszającąnamiętnośćtakjakkażdy.Aciekawehistoriejeszczebardziej.
127
NaszczęścieczterejAzjechalinakilkadni.Cytujęnasząrozmowę:A2:—Więccojutrorobimy?
A1:—Popierwsze,zsamegoranatrzebabędziekupićbutelkęwhisky.
Lepszegotowarzystwaniemożnaznaleźć,przysięgam.
mercredi,le21janvier
Nprzygotowujesiędopierwszejrocznicyzerwania.Jestemprzekonana,żeabybólustał,musiminąć
tylesamoczasu,iletrwałzwiązek,cooznacza,żepowinientomiećzasobąjakiesdziewięćmiesięcy
temu.Jegodziewczynabyłalekkomyślnąsmarkulą.Nigdyniesądziłam,żeimsięuda.Miałamrację,
aleotakichrzeczachnierozpowiadasięznajomymzarazpofakcie.Otoprzykład:Wysłałemjej
kartkęświątecznąiurodzinową,aonanawetniepuściłamiSMS-a.
Myślęsobie:Nopewnie,głupolu.Terazjestjużmożeżonąmagnatanaftowegoimastadkodzieci.A
mówię:
—Jakonaśmie.Toabsolutnieniewporządku.
Nbardzowysokoceniswojebyłe.Naturalnieniemammutegozazłe.Jaknajwięcejmoich
znajomychpowinnoużywaćokreślenia„godnapomnika".Wzwiązkuztym,żebyłaniemaochoty
sięznimskontaktować,Nrozpamiętujewszystkieinnenieśmiertelneukochane,zktórymi
skrzyżowałysięjegodrogi—tosięnazywawysokiwspółczynnikwierności.Zaczęłosięwzeszłym
miesiącuodjegoPierwszej.
Dzwonilidosiebieprzezparętygodni.Nbyłnaprawdęuroczy.Rozmowyzniąprzywoływały
mnóstwowspomnień:jaksiępoznaliizalecalidosiebiewsekrecieprzezkilkalat.Dlaczegonie
chciaławyjśćzamążanimiećdzieci.Ostatniespotkanieismutne,pełnenapięcia,ostateczne
rozstanie.Uwielbiamwzruszającąnamiętnośćtakjakkażdy.Aciekawehistoriejeszczebardziej.
PóźniejNzałatwiłspotkaniezPierwsząsamnasamijegoreminiscencjezmieniłyodcieńzróżanych
naotwarcieerotyczne.Odromansuzniąnigdyniemiałkobietyzwiększymipiersiami.Wspominał
potem,jaknauczyłagowszystkiego,comężczyznapowinienwiedziećostosunkachoralnych.Jak
reagowałanasmakspermy.
Itakdalej.
—Boże,jeślimipozwoli,będziecudownieznówjąmieć.Tylkoraz,nacześćdawnychczasów.
Myślęsobie:Nieprzyjęłabymanijednegozbyłych.Jestemtegopewnawdziewięćdziesięciupięciu
procentach.Przeważnie.Zależyodtego,zktórejstronywiatrwieje.Amówię:
—Wspaniałypomysł,skarbie.Założęsię,żebyłobyjeszczelepiejniżkiedyś.
—Chceszpowiedzieć,żeonesąjeszczelepszeniżkiedyś?—pyta,obmacującwpowietrzu
wyimaginowanekrągłości.
—Oczywiście.Towłaśniemiałamnamyśli.Nspojrzałnamnieiuśmiechnąłsię.
—Więcjeśliudamisięzaciągnąćjądołóżka,zrobiłabyśznamitrójeczkę?
Myślęsobie:Niemamowy,skarbie.Onanigdysięniezgodzi,anawetgdybysięzgodziła,jabym
odmówiła.Amówię:
—Spróbuj,milasku.Imwięcejnasdozabawy,tymweselej!Notaczamnieramieniemioświadcza:
—Jesteśnajlepsząbabkąpodsłońcem,wiesz?
Przezjakiśczasnaszczęściebędziewtowierzył.Zwiarygodnegoźródławiem,żenajwiększą
poufałością,najakąpozwoliłamujegoPierwsza,byłoniezręczneprzytuleniesięnakoniec.Może
dalejmyśleć,żejestemerotycznąświętą,inigdyniezostanietopoddanepróbie.
jeudi,le22janvier
—Skarbie,czymożeszzapisaćkogośnapopołudnie?Lakierowałamsobiepaznokcieiczułamsię
podle.
128
—Nie.Obawiamsię,żetotenczaswmiesiącu.—Podejrzewam,żemenedżerkaalboniezwraca
uwaginanaszecykle,albojestzbytgrzeczna,byzarzucićmioczywistekłamstwo.
Tylkożetymrazemtawymówkaniebyłakłamstwem.Byłakłamstwem,kiedyposłużyłamsięnią
przeddwomatygodniami.
—Tenfacetjestbaaardzobogaty—mówimenedżerka.—Iciągleociebiepyta.
—Niemogę—warknęłam,zastanawiającsię,gdzieulichaposiałamnurofen,inadinnymi,boleśnie
ważniejszymirzeczami.Naprzykład,jaknierozmazaćlakieruprzyczytaniugazety.—Wątpię,czy
chciałbymiećkrewnaprześcieradle.
—Dzwoniłzhotelu.
—Whoteluteżpewnieniechcielibykrwinapościeli.
—Kochanie,innymdziewczynommówięzawsze,żewystarczyodrobinagąbki.
Odrobinagąbki?—Odrobinagąbki?—Cotomabyć:jakaśaluzjadochorychwyobrażeńo
antykoncepcjizlatdziewięćdziesiątychczymożeśliskazachętadonurkowaniapogąbkęwmorzu?
—Kochanie,poprostuodcinaszkawałeczekczystejgąbkiiwkładaszsobiedo...
—Chybawiem,doczegotozmierza.—Wzdrygnęłamsię.Kiedyś,dawnotemu,zdarzyłomisię
zapomniećwyjąćtamponprzedstosunkieminiepalimisiędopowtórki.Myślotym,żektośmoże
siędobijaćdomojejszyjkimacicy,podczasgdyjamyślęotym,jakmisięudawydobyćzniejpotem
kawałeksyntetycznejgąbkiiczyabyniewylądujęztegopowodunapogotowiu,niewydawałamisię
szczególniekusząca.Ajeślionmanadzieję,żebędziemógłzanurzyćgłębokopalcewmoich
zakamarkach?
—Powinienwytrzymaćgodzinę.Kiedynainnedziewczętaprzychodzitenczas,nigdyniezapisuję
ichnadłużejniżgodzinę.Nicciniebędzie,kochanie.
Miałarację,oczywiście,choćtrochęniezręczniebyłobywyjaśniaćkomuś,ktoznalazłbysięwmojej
łazience,dlaczego
gąbkamaurwanyróg.Jeślizaśchodziowypadnięcietegokawałkagąbki,tożadenklientnigdynie
dotarłtakgłęboko,żebymuzagrozić.
vendredi,le23janvier
KumojemuzaskoczeniuzadzwoniłRandkowy.Okazujesię,żemojewyrzutysumieniabyłyniedo
końcauzasadnione:niezadzwonił,bobyłnarajdziepieszymgdzieśnapółnocyipoprostuniemógł.
Niebędęsięwięcejrozwodzićnadchirurgicznymcięciem,któremuzafundowałam.Uśmiechnęłam
się,słyszącjegogłos.Możejednakwartotopociągnąć.
Zaprosiłmniedoteatru.Niestety,wieczorylubięsobierezerwowaćnapracę,aostatnioniemiałam
przesadnejnadwyżkinakoncie.Topewnieprzeztenokropnyzwyczajwydawaniacałejforsyna
drobiazgi.Odmówiłamgrzecznie,alepowiedziałam,żemusimysięspotkaćwtymtygodniu.
—Możeszmniepuścićkantem,nieobrażęsię—odparł.
—Nie,ależskąd.Naprawdęchcęsięztobązobaczyćjaknajszybciej.—Niekażdyfacetchcecię
zabraćdomiasta,skorowie,żemożecięzaliczyćbeztakichceregieli.Większośćuznaseksna
pierwszejrandcezazachętędotego,żebynawszystkichkolejnychrandkachotwieraćbutelkę
jabłecznikaioglądaćwtelewizjiwyścigisamochodowe.
Podejrzewałamjednak,żetenjestmilszy,owielemilszy.
—Obiecujesz?—spytał.Słyszałam,żesięśmieje.
—Nabank—odrzekłamtakżeześmiechem.
samedi,le24janvier
TrwająobchodychińskiegoNowegoRoku.Niewiedziałabymtego,aledzisiaj,kiedywychodziłam
pospotkaniu,klient
130
gąbkamaurwanyróg.Jeślizaśchodziowypadnięcietegokawałkagąbki,tożadenklientnigdynie
dotarłtakgłęboko,żebymuzagrozić.
vendredi,le23janvier
KumojemuzaskoczeniuzadzwoniłRandkowy.Okazujesię,żemojewyrzutysumieniabyłyniedo
końcauzasadnione:niezadzwonił,bobyłnarajdziepieszymgdzieśnapółnocyipoprostuniemógł.
Niebędęsięwięcejrozwodzićnadchirurgicznymcięciem,któremuzafundowałam.Uśmiechnęłam
się,słyszącjegogłos.Możejednakwartotopociągnąć.
Zaprosiłmniedoteatru.Niestety,wieczorylubięsobierezerwowaćnapracę,aostatnioniemiałam
przesadnejnadwyżkinakoncie.Topewnieprzeztenokropnyzwyczajwydawaniacałejforsyna
drobiazgi.Odmówiłamgrzecznie,alepowiedziałam,żemusimysięspotkaćwtymtygodniu.
—Możeszmniepuścićkantem,nieobrażęsię—odparł.
—Nie,ależskąd.Naprawdęchcęsięztobązobaczyćjaknajszybciej.—Niekażdyfacetchcecię
zabraćdomiasta,skorowie,żemożecięzaliczyćbeztakichceregieli.Większośćuznaseksna
pierwszejrandcezazachętędotego,żebynawszystkichkolejnychrandkachotwieraćbutelkę
jabłecznikaioglądaćwtelewizjiwyścigisamochodowe.
Podejrzewałamjednak,żetenjestmilszy,owielemilszy.
—Obiecujesz?—spytał.Słyszałam,żesięśmieje.
-Nabank—odrzekłamtakżeześmiechem.
samedi,le24janvier
TrwająobchodychińskiegoNowegoRoku.Niewiedziałabymtego,aledzisiaj,kiedywychodziłam
pospotkaniu,klient
130
podarowałmidwaowiniętewzłotkociasteczkaszczęścia.Nieuważałamciasteczekzacoś
szczególniemocnozwiązanegoztradycją,alepodobałamisięmyśl,żeprzypadkowowybrany
skrawekpapierumożebyćkluczemdoczyjejśprzyszłości.Niewydajesiętojednakdalszeod
prawdyniżczytanieprzyszłościzfusów.
Napisnapierwszejkarteczcebrzmiał:„Wprzyszłymtygodniuodbierzeszradosnytelefon".
Tomnieubawiło.Czychodziłootydzieńpowydrukowaniunapisu,tydzieńpootwarciuciastka,czy
możeogólnie„przyszłytydzień"?Jakiśpedantmógłdziękitemuutrzymywać,żejeśliobiecany
radosnytelefonnieziścisięmiędzydniemdzisiejszymadwudziestymdziewiątymstycznia,tomusi
chodzićonastępnytydzień.
Nadrugiejkarteczceznalazłamnapis:„Wprzyszłymrokuwystąpiszwtelewizji".
Tobrzmiałoowielegroźniej(jasnacholera,mamnadzieję,żeniewystąpięwżadnejtelewizji),a
pozatymbudziłotesamewątpliwości,copierwszawróżba.
JeśliniewystąpięwtelewizjiwRokuMałpy,tobezwątpieniazdarzysiętowRokuKoguta
(Napalonego).
Powodysąnieistotne,alemamwielkąnadzieję,żewystąpięwtelewizjiwRokuKoguta.
dimanche,le25janvier
Osobliwymefektemubocznymtejpracyjestwyczulenienaosobistyzapach.
Zwykleniebioręprysznicaodrazupospotkaniu.Jestjedenstałyklient,którykąpiemnieusiebiez
użyciemgąbkiimydłamigdałowego,alezwyklerobiętodopieropopowrociedodomu.
Zdarzasię,żeidącdotaksówkialbowchodzącposchodach,czujęczyjąśwoń.Niejesttowońseksu,
alepoprostuzapachczyjejśskóry,włosówlubkremudorąk,któryprzeszedłna
131
mojąskóręlububranie.Czasemmieszasięzmoimwłasnymzapachemiwiem,żegdytylkosię
rozbiorę,zacznęwąchaćmojerzeczy.
Czyprzypomnęsobietychmężczyzn,kiedyznówpoczujęichwoń?Powiadają,żezapachnajsilniej
zewszystkichzmysłówzwiązanyjestzpamięcią.Atakżenajbardziejzaniedbywany.Jesttak
efemeryczny.Mocnezapachyszybkomęczą,leczniemożnasięnawąchaćkuszącejwonikojarzącej
sięzprzyjemnymwspomnieniem.
Chłopakpachniałmocno,alenienieprzyjemnie.Pociłsięniewiarygodnie.Kiedypodnosiłsiępo
dłuższejsesjiwsypialni,zjegoklatkipiersiowejiplecówspływałykroplepotu.Zapachbyłlekki,
smaksłony;czasemwylizywałamgodosucha.Nawetodrobinapettingusprawia,żenajegoplecach
pojawiająsiękroplepotu.Jednodotknięcieidłoniemuwilgotnieją.Przysięgałnawszystko,że
jestemjedynąkobietą,którataknaniegodziała.Żartowałam,żemusibyćczęściowopsem,sapiącym
zwierzakiem.
Przechodzącprzezulicę,poczułamwodękolońską,zpewnościątęsamą,którejużywał
psychoanalityk.Pamiętam,jakdotykałamgładkiejzielonejfiolkiwjegołazience.Pewnegoranka
włożyłamparębutów,którewniewytłumaczalnysposóbprzypominałymiklientapoznanegowtym
samymtygodniu.Czymyślałamwtedy:„Tenmężczyznapachnieskórą,starymitenisówkami,
przepoconymiskarpetami?".Nie.
Alezapachbyłbardzopodobnyiprzedlunchemmusiałamzdjąćbuty,boniemogłamprzestać
myślećopracy.Byłytojednakniedawneprzypadki,niemogłydotyczyćpamięcidługotrwałej.
Czasemczuję,żeprzechodziobokmniemężczyznapachnącyjakAl.Takdługobyliśmy
przyjaciółmi,żenaszazażyłośćwydajesiępochodzićzdawnejepoki.Onpachniałgorącym
piaskiem.Zawszekusimnie,żebypodążyćzatymiludźmi,dokądkolwiekzmierzają.Złapaćza
łokieć,nimzniknąwtłumienastacjimetra,albonapisaćliścikiwsunąćdokieszeni.Chcęwiedzieć,
jakiegozapachuużywają.Zapytać,ktoimdałprawopachniećjaksamseks.
132
lundi,le26janvier
Nmaprzyjaciółkę,Angel,którateżjestpracującądziewczyną.Widujęjąodczasudoczasu,
włóczymysiępotychsamychlokalach.
Zawszepodziwiałamjejfigurę,alenigdyjejtaknaprawdęniepragnęłam.
Wszelkiezaokrąglonekobieceliniezostaływyklętenarzeczszczupłychudidoskonałegotyłka.
Angeljestrzeźbionymcudem—samedługienogiidługiewłosy,jesttakwymodelowana,żezostało
zniejtylkotyleciała,ilejestniezbędnedożycia.Niebyłabytonajgorszarzecznaświecie,obudzić
siępewnegodniawjejciele,odzianymwciuchyodVersacego.Aledążeniedoosiągnięciatakiej
figuryprawdopodobniebyłobynajgorsząrzecząnaświecie.
Parędnitemuwyskoczyłamwieczoremdolokalu,atamwymknęłamsiędołazienki,żebypoprawić
usta.Namojenieszczęściebyłtojedenztychultranowoczesnychprzybytkówzumywalkąwkształcie
koryta,gdziewodapryskawszędzie,izbytwąskimlustremoświetlonymniewyraźnieodspodu,w
którymwidaćtylkomiejscepomiędzyobojczykiemipodbródkiem.Niktniewyglądawtakimlustrze
korzystnie.
Upewniwszysię,żetoaletazostałazaprojektowanaprzezmizoginistę,odwróciłamsięizobaczyłam,
żeAngelsiedziwkuckinapodłodzeipłacze.Niewielebrakowało,abymsięniezatrzymała.Angel
jeszczemnieniezauważyła.Alewidokwątłych,unoszącychsięwszlochuramionsprawił,żenie
mogłamodejść.
—Dobrzesięczujesz?—szepnęłam,przykucającobok.Opowiedziałamiwszystkowśródszlochów
ijąkaniasię:
okłopociezmężczyzną,potemoproblemachrodzinnych,oniedawnymzabieguchirurgicznym,
którysięnieudał,następnieoprzyczyniezabiegu.Okazałosię,żeAngelpadłaofiarąnapaści,o
którejbyłogłośnoprzedparomalaty.Właśniemijałajegorocznica.
—Tobyłaśty?—Skinęłagłową.—Takmiprzykro.
133
Pokazałamibliznypozabieguchirurgicznym,tużpodliniąwłosów.Przytuliłamjądelikatnie.
Opowiedziałamjej
0moichostatnichkilkulatach,outracienadzieinalepsząprzyszłośćiotym,żeczasemczłowiek
czujesięjakkorekciskanyprzezocean.Otym,żegdyktościmówi,żebyśsiępozbierałairobiła
dobrąminę,częstotylkopogarszasprawę.
Tak,światnaprawdęjestniesprawiedliwy.Tak,nieszczęściasąnanaszsyłane,żebynassprawdzić.
Niemusiszprzezcałyczassięuśmiechać.Powiedziałam,żetoniebyłajejwina.
Siedziałamtamprawiegodzinę;kobietywchodziły,wychodziły,mijałynas.PotemAngelwstała,
wygładziłaubranie
1przeczesałaszczotkąwłosy.Ichoćniespodziewałamsię,żetobędziepoczątekczegośpięknego
międzynami,pomyślałam,żemożepołączyłanasnićporozumienia.
Niebędziemykumpelkamioglądającymitelewizjęwpiątekwieczoremizajadającymiczekoladki.
Alezdawałomisię,żeudanamsięnawiązaćkontaktbezsłów.Czasemskiniemysobiegłowąprzez
długośćsaliwpubie.Cośwrodzajudwuosobowejwspólnotykobiet.
Spotkałamsięzniąznowuwczorajwieczorem.Winnymklubie,winnejłazience.
Powiedziałamcześć,aonatotalniepuściłamniekantem.PobiegłamprostodoN,zranionatakim
potraktowaniem.
—Taak—rzekł.—Poświęcałbymjejwięcejczasu,aleonawciągudziesięciusekundpotrafi
zmienićsięzpotrzebującejwniedotykalskąinigdyniewiadomo,nacosiętrafi.
mardi,le27janvier
Zadzwoniłamdomenedżerki,żebyomówićgrafikpracy.Zabardzochichotała,żebymóc
rozmawiać,cozupełnieniepasowałodojejwschodnioeuropejskiej,lodowatejfasadysuperlaski.
134
—Mm,nicciniejest?—Możeprzyłapałamjąwzłymmomenciealbonaradosnymchłostaniu
biczemopieszałychklientów.
—Skarbie,słyszałaśzespółDarkness?
—Tak?
—Onimniepoprosturozwalają.Sątacyśmieszni.
—Tak,naswójsposób.—Możejestemzabardzoarbitralna,aleuważam,żektoś,ktowyglądajak
bękartRobertaPlantaiSteve'aPerry'egospłodzonyzdentystkąAustinPowers,niemaczegoszukać
wśródgwiazdrocka.—Mogęwziąćsobiewolneponiedziałkiiśrodywieczoremażdoodwołania?
—Oczywiście,kochanie.Weźsobietylewolnego,ilechcesz.—Nagledrżącymgłosemzaczęła
podśpiewywać„Zabierzręceodmojejkobiety",leczjejfalsetrażącoodbiegałodstratosferycznej
wysokościoryginału.Mamszczerąnadzieję,żeniepląsaławtedywwysokichskórzanychkozakachi
kombinezonie.Alecenybiletównatakieprzedstawieniebyłybyniebotyczne(jeślijejwystępjużnie
stałsięstałympunktemprogramuklubuSpearmintRhinowLasVegas).
Ktośzapytałostatnio,jakichusługbymniewykonała,amnienicnieprzychodziłodogłowy.Teraz
napierwszemiejscenaliścietrafiło„naśladowanieowadazmiejscowościLowestoft,udającego
FreddiegoMercury'ego".
mercredi,le28janvier
Wczorajwieczoremzaprosiłamdosiebieprzyjaciół,nietylenaświętowanie,leczpoto,byopróżnić
spiżarnięzbutelek,któreplątałysiętamodniepamiętnychczasów.Zadzwoniłamdoparuosób,
wysłałamkilkae-maili,wszystkonaostatniąchwilę.NaszczęścielokumpannyJourjest
wystarczającoduże,bypomieścićkilkanaścieosób,któreuznały,żewartoprzyjść;niktniemusi
wspinaćsięnadach.Byłobymidiabelniegłupio,gdybymmusiałakogośtamwysłaćwtakąpogodę.
135
Wpewnejchwili,podczasdyskusjiomalarstwierenesansowymweWłoszechiwNiderlandachktoś
wspomniał,żewRoyalAcademytrwawystawazdjęćkobietopryskanychspermą.Jeślitak,tojestem
tamduchem.
Otrzeciejranozostałamzdwomazawianymi,leczbardzochętnymidopomocygośćmi,którzy
pozbieralinaczyniaiszklanki,apóźniejzaładowaliwszystkodozmywarkiiwyprosilikotasąsiada.
Zpewnościąjednakniebyliwodpowiedniejformie,żebyusiąśćzakierownicą.Należałowydać
dyspozycje,gdziektośpi.
Niestety,niedobitkamibyliNorazRandkowy,zktórymsięprzespałam,doprowadzającdokatastrofy.
Trzymaliśmysięstrzępówrozmowy,ażzrobiłosięzapóźnonacokolwiekinnego.N
najwyraźniejnigdziesięniespieszył,podobniejakRandkowy;podejrzewam,żeznówchciałzostać
zemnąsamnasam.Mojazwykłaporachodzeniaspaćjużdawnominęłaimiałamnadzieję,żektóryś
zrezygnuje,aleoniniedawalizawygraną.
—Włóżkumieszcząsiędwieosoby—oznajmiłam—ażenasjesttroje,jakaśnieszczęsnadusza
będziemusiałaprzytulićsiędokanapy.
Spojrzelinasiebie,apóźniejnamnie.Żadenniezgłosiłsięnaochotnikadokanapy.Anidołóżka.
—Widzę,chłopcy,żeobajjesteściewysocy,więcmożepołożyciesięwłóżku?
Tylkojajestemdośćniska,żebyprzespaćsiętutajbezkłopotu.—Znówżadnegoodzewu.—Iproszę
sięniepchaćnaochotnika.
Upłynęłakolejnaminuta,wczasiektórejpróbowałamrozszyfrowaćsygnalizacjębrwiami,jaką
uskuteczniali.
—Jawezmękanapę—zaofiarowałsięRandkowy.Przebraliśmysięwłazience,apotem
przyniosłamkołdręidwakoce.Randkowyjerozłożył.
—Wnocybędziezimno—ostrzegłam.—Nieskorzystaszzkołdry?
Wzruszyłramionami.
136
—Zostawjąnawszelkiwypadek.
Nijaposzliśmydosypialni.Nzamknąłdrzwi.
—Niezamykaj—powiedziałamszeptem.—Pomyśli,żeuprawiamyseks.—Otworzyłamszeroko
drzwi.
—Czemusiętymprzejmujesz?Zresztąonjużpewnieusnął.Niewiem,czemusięprzejmowałam.Po
prostuzamknięcie
drzwiwydawałomisięzłympomysłem.
Obudziłamsiępokilkugodzinachzustamizaschniętymiodnadmiarualkoholu.
Zeszłamdokuchniposzklankęwody.Randkowyleżałskulonynakanapie.Przykrył
siękołdrąiwyglądałtak,jakbynaprawdębyłomuzimno.Przyniosłamzsypialnibaraniąskóręi
owinęłammunogi.Nieobudziłsię.
jeudi,le29janvier
Ludziesąalbobardziejufni,niżsiętegoponichspodziewam,albojawydajęsiębardziejgodna
zaufania,niżjestem.Ostatnioskutecznieurobiłamwłaścicielkędomu,żebyprzeprowadziłamały
remontwmoimmieszkaniu.Podpretekstem,żewiększośćsprzętówkuchennychitaktrzeba
wymienić,zorganizowałamfrontalnyataknatenmatecznikperkalu.Mamnadzieję,żeoperacja
zakończysiępogańskimrytuałemradosnegospaleniawszystkichuroczychmakatekodColefaksai
Fowlera.
Atymczasemmamwdomudrobnezakłócenia.Nietakie,któreuniemożliwiajążycie,tylkojelekko
utrudniają.OstatniorozmawiałamzjednymzAozbliżającejsięchwili,gdytrzebabędzienanowo
urządzićmieszkanie.
—Jeśliumniewpracyzakąsząkalesonyiwezmąsiędoroboty,następnedwatygodniespędzęna
konferencji.Chceszkluczedomojejchaty?
—Oczywiście,skarbie,alenieboiszsię,żerozlejęcicośnadywan?—Asłyniezpedantyzmu;
powszechniewiadomo,żenarzeczyswojejdziewczynyprzeznaczył
tylkojednąpółkę.Mimożetadziewczynaznimmieszka.
—Ufamci—odparł,sączącwhiskyzwodąsodową.—Wiem,żewiesz,jakzaprasowywaćw
pewnychmiejscachtapetętak,jaklubię.
Ach,gdybyprzynajmniejżartował.
Innyprzyczynekdotematu:niedawnoklientzamówiłmnienawiększączęśćwieczoruwswoim
domu.Kiedyopróżniliśmyponadpołowębutelkidżinu,nadwerężyliśmysprężynywłóżkui
wyczerpaliśmywszelkietematydorozmowy,wymknąłsiędołazienki,żebywziąćszybkiprysznic.
Takieinterludiaprzyprawiająmnieodygot.Nieżebymzamierzałaokraśćmieszkanie,alemam
chorobliwąmanięprzyznawaniasięnawetdorzeczy,którychniezrobiłam.Kiedywszkolecałaklasa
dostawałaburęzapostępekjednegoucznia,bezwątpieniatowłaśniejaczułamsięnajbardziejwinna.
Zwłaszczajeśliniemiałamzwykroczeniemnicwspólnego.
Większośćklientówitakmasięnabaczności.Kiedyprzychodzędodomu,aniedohotelu,często
odkładająrytuałkąpielinapóźniejalboproponująwspólnyprysznic,żebyniezostawiaćmniesamej.
Nieczujęsiędotknięta.
Aletenklientzarzuciłnasiebieszlafrokipotruchtałdołazienki.Usiadłamnatapczanie.Pomyślałam
oobejrzeniukolekcjipłytCD,aleuznałam,żebyłobytoniegrzeczne.Dokładnieprzyjrzałamsię
akwarelomnaścianach.Niemającnicinnegodorobotyaniżadnychtelefonówdowykonania,atakże
nicdoczytania,zrobiłamto,cozrobiłbykażdyrozsądnyczłowiek.
Klientwynurzyłsięzłazienkiizastałmniepracowiciezmywającąnaczynia.
Możejestembardziejgodnazaufania,niżmisięzdawało.
vendredi,le30janvier
Wczorajpopołudniupadałśnieg.Studenciwypadlizgmachuuniwersyteckiegozrzeszeniaikatedry
archeologii,żebyporzucaćsięśnieżkami.Dziewczynychodziływparachitrój-138
kach,kulącsiępodparasolkami.Ściemniłosię,alewszystkobyłozalanełagodnym,rozproszonym
światłem:ciepłyblasklatarniodbijałsięodspadającychpowoliogromnychpuszystychpłatków.
PoszłamnaspotkaniezA2,któryniemiałrandkiodwieków.Aleniedawnozłapał
nakonferencjijakąśdziewczynęzManchesteru.Długawyprawaposeks.Zapewniamnie,żenie
chodziwyłącznieoterzeczy.A2toświetnyfacet,leczwyjątkowomarnyłgarz.
Zamelinowaliśmysięwpubieiobserwowaliśmy,jakautobusywpadająnasiebienaoblodzonej
jezdni.Tobyłlokalzdużąliczbąskórzanychstołkówprzybarze,wktórymosiódmejpodgłaśniają
muzykębezwzględunato,ilujestkonsumentów.
Żebysięusłyszeć,prawiemusieliśmydosiebiewrzeszczeć.
—Więccosądziszolateksie?—ryknąłA2.
—Olateksie?—powtórzyłam,niepewna,czydobrzeusłyszałam.—Ogólnierzeczbiorąc,
przydatnarzecz.—Niestety,ostatnioodkryłamusiebiewrażliwośćnatenmateriał,kiedypo
zrobieniulaskipoczułam,żemamobrzmiałe,swędząceusta.Trudnotojednaknazwać
eksperymentemnaukowym.Równiedobrzesprawcąnieszczęściamógłbyćśrodekplemnikobójczy
nakondomie.
—Nie,mamnamyśli,jakiejestwrażenie...—Udał,żewciąganadłońgumowąrękawiczkę.
—Jużrozmawiacieogumowymseksie?
—Toniesamowitadziewczyna—rozmarzyłsię.—Robiłaśtokiedyś?
Wyobrażamsobiepiszczenieocierającejsięosiebiegumy.
—Nieposzłamnacałość.Mówiszocewniku,masceitakdalej?—Hm.„Wsadzęciwcewnik"to
najmniejpodniecającaobietnica,jakąumiemsobiewyobrazić.
—Chcęspróbować.
—Ostrożnie,bojąwystraszysz.
—Tobyłjejpomysł.Jakieśwskazówki?
139
—Dużopudru.Nawetniechcęsobiewyobrażaćzapachu.
—Mm,ajatak.
Dlaczegoludziecośtakiegowymyślają?Chybaniemasposobu,żebysięwtymniespocić.
—Wariat.Amówiłeś,cytuję,żeniechodziwyłącznieoseks.
—Samawiesz,jaktojest.
—Kto,ja?—Położyłamrękęnapiersiwudanymzdziwieniu.—Ależskąd,jabymnigdy...Jestem
czystajakwieszco.—Wskazałamnaśniegzaoknem.
—Pewnie,żetybyśnigdy.Jeszczejednego?—¦A2ryknąłnabarmana,przekrzykującpodłycover
wwykonaniuboys--bandu,któregonazwyniewartowymieniać.
—Cośgorącego,jeślimają.Zmnóstwemalkoholu.Tojedynysposób,żebyzagłuszyćtenjazgot.I
wymazaćwyobrażenieciebie,posuwającegowielkągumowąlalkę.
samedi,le31janvier
Przytakiejpogodzietrzebasięprzyznaćdoklęski,odsunąćnabokmantrę„nigdynienośzadużo
rzeczy"iposzukaćnowegowzorca.Możnagoscharakteryzowaćjakotrykotowemąjty-kabaretki-
skarpety-pod-spodniamii„obyśniemusiałakorzystaćzpublicznejtoaletyipróbowaćuwolnićsięod
tegowszystkiego,ratującżycie".
Aletochybaitakniewysokacenazahasaniepobajkowymświeciezimowejpluchy.
Wtakiednijaktentylkoostamichammożerzucić:„Cośmisięzdaje,żeprzybyłociwbiodrach".I
właśnieztegopowodumusiałamukatrupićNizakopaćzwłokipodwarstwąwiecznejzmarzlinyna
HampsteadHeath.Żadnaławaprzysięgłychbymnienieskazała.
Fevrier
AlfabetlondyńskiegoseksbiznesuwedługBelleK-Z
Kjakkillermoves[(ang.)—popisowenumery}
Czylito,zczegodziewczynajestznana.Dlaniektórychjesttowygląd,dlainnychpoczuciebliskości
alboszczególnytalent.Seksanalnyiłagodnadominacjazdarzająmisiędośćczęsto,leczniejestto
mójpopisowynumer.Botymjestseksoralny.Takczęstobyłamkomplementowanazatechnikę,że
zanimzacznę,pytammężczyznę,czychcespuścićmisiędobuzi,czynie,ajeślitak,tojakdługoma
totrwać.Wieluniewierzy,żeczasichorgazmujestwmoichrękach(lubwargach).Oczywiście,że
tak,głuptasy.Właśniedlategojesteściemężczyznami.
Ljaklousykissers[(ang.)—nieumiejącycałować]
Jestichnaświeciecałemnóstwo.Niemaszobowiązkuichreformować,choćdelikatnasugestia,
wypowiedzianawodpowiednimmomencie,możebyćnajlepsząkorzyściąmężczyznyzespotkania.
Zdarzasięteż,żemusiszumiećtrzymaćjęzykzazębami.Zwłaszczagdyonnieumie.
Mjakmuzyka
Winązaszajsmającytowarzyszyćsesjihedonistycznegoseksuobarczamwpływkonwencjiścieżek
filmowych.Muzykatokwestiagustuizwykleniejestoczywiste,czymężczyznacośwłączadlatego,
żechceposłuchaćigotokręci,czydlatego,iżuważa,żetakpowinnosięzrobić.Zabieraniesiędo
rzeczyprzysłodkichjaksyropdźwiękachsmyczkówLutheraVandrossatochybionapróba
stworzenianastroju.Zdrugiejstronyfacet,któryobijasięotwójtyłekwrytmŚwiętawiosny
Strawinskiegojestbezwątpienianamiętnymmelomanem.
Njaknotse[(ang.)—odgłosy(rozkoszy)]
Alternatywadlamuzyki.Onchceodzewu,więcmugodaj.Alenalitośćboską,niewydawajzsiebie
pornojęków,udającychmiłosnyszał,chybażeonwyraźniesobietegożyczy.Facecipłacązaseks,a
niezakretyństwo.
dimanche,le1fevrier
UmówiłamsięzRandkowymnaprzedstawienie.NienawysokobudżetowąinscenizacjęzWestEndu,
tylkonasztukęwystawianąprzezjegoznajomychwpubie.Tobył
dramatjednegozmoichulubionychrenesansowychdramaturgów,więcmiałamwątpliwości
dotycząceadaptacji.
—Zdziwiszsię,cooniztegozrobili—zapewniłmnieRandkowy.—Ręcesamesięskładają.
Zachichotałam.Towyrażenieznaczychybacośinnegodlaamatorówscenyniżdlacaligirls.
Rankiemtegodniapoprzyjęciuumnie,kiedyRandkowyprzekimałsięnakanapie,wszyscytroje
wcześniewstaliśmyiwypiliśmykawęwkuchni.Wyszłamznimi,pomachałamN,gdyodjeżdżał
samochodem,apóźniejodprowadziłamRandkowegodojegoauta.Bałamsię,żemożemnieczekać
zimnepożegnaniezachłód,którymuokazałam,alenie:pocałowałmniewustaprzedodjazdem.
Możezasłużyłamnadrugąszansę.
Dziświeczorempojechałammetremnadrugikoniecmiasta,żebysięznimspotkać.
Jużbyłwpubieisączyłdrinkazkolegą,któremumnieprzedstawił.Tytułemdosławyowegokolegi
byłoto,żejakodzieckowystępowałwreklamach,aleponieważwyglądałnaconajmniej
pięćdziesiątkę,niemiałamszansgorozpoznać,atymbardziejprzypomniećsobieproduktów,które
reklamował.Zamiasttegoporozmawialiśmyprzezchwilę
143
okomputerach.Uważamjezadiabelstwo,któregojedynymwartościowymzastosowaniemjest
produkcjaidystrybucjapornografii.Podobnieuważająmężczyźni.Czyliniesątakiebeznadziejne.
Przedstawienie,odktóregoręcesamesięskładają,miałosięodbyćnagórze.Odsamegopoczątku
byłojasne,żenieprzypadniemidogustu,leczdługie,umięśnioneudoRandkowegoprzyciskałosię
domojego,aonsamśmiałsięwewłaściwychmiejscach.Takwięc,mimożetrzymetryprzednami
toczyłsięszmirowatyspektakl,miłobyłosiedziećrazemwciemnympomieszczeniu.
Widzowieruszylinadółpodrinki.Zobaczyłamaktoragrającegogłównąrolęiprzyłączyłamsiędo
tłumu,któryprawiłmuniezasłużonekomplementy.
—Aconaprawdęmyślisz?—spytałjedenzkolegówRandkowego,spoglądającnamniez
przebiegłymuśmieszkiem,gdyaktorsięoddalił.
—Bezkrwisteprzedstawienie—stwierdziłam.—Pozbawionepasji.
—Naprzykład?
—Jabymtolepiejzrobiła.—OdwracającsiędoRandkowego,zacytowałamwerszesztuki.
Złapałamgozakoszulę,jakbybyłHelenąTrojańską.Dobrzeodegrałswojąrolę,wynioślereagując
namojezaloty.
—Punktdlawas—rzekłkolegaRandkowego.
Opróżniliśmynaszeszklankiiwyszliśmy.Randkowyzaproponował,żemnieodwiezie.Niebyłomu
podrodze,alesięzgodziłam.
Rozmawialiśmyowszystkimioniczym.Przedstawiłammupokrótce,jakzakończyłasięsprawaz
Chłopakiem.Onopowiedziałmioswojejdziewczynie,zktórąniedawnosięrozstał.Mojemyśli
powędrowałydoA2;usłyszałam,jakmówię:
—Tobyłodlamnieodkrycie,gdyzrozumiałam,żeniemusiszkochaćkogośtylkodlatego,żeoncię
kocha.Aleniemożesztejosobiepowiedzieć,żepopełniabłąd,kochająccię.
144
Nastąpiłapauza.
—Todobrze—odparłRandkowy,biorącciasnyzakrętnaroguHydePark.—Bojaciękocham.
Nie,proszę.Poczułam,żewpadłamwpułapkęwłasnychsłów.
—Dziękuję—wymamrotałamiwtejsamejchwiliwiedziałam,żenieczujętegosamego.Jeszcze
nie.Możenigdyniepoczuję.Pojechaliśmydomnie,uprawialiśmyseks,spaliśmy.Randkowyzbudził
sięwcześnie;pewnietonawykmającegouczciwąposadęczłowieka.Zjedliśmycicheśniadanie,a
późniejpojechałdodomu.
lundi,le2fewier
Klient:—Mogęcizrobićzdjęcie?
Ja(widzącleżącąwpobliżukameręwideowielkościdłoni):—Nie.
—Proszę.Niepokażętwojejtwarzy.Hm.Dzięki.
—Nie,przykromi.Naszezasadyniepozwalająnarobieniezdjęćinagrań.
—Chcętylkozobaczyć,jakrozszerzaszsobiewargi,amójkutastamwchodzi.
—Dobrze,tomożemyzrobić.Użyjemylusterka.Alebezzdjęć.
—Innedziewczynytorobią.
—Janiejesteminnymidziewczynami.
On(wydymającwargi):—Mówięodziewczynachztejsamejagencji.
Czytomaskłonićmniedozgody?Koleś,nieobchodzimnie,czymaszfotkizmojąmatkąciągnącą
cidruta.
—Straszniemiprzykro,alenie.
—Nawetjednegozdjęcia?Itakgłówniemniebędziewidać.
—Nie.—Tostawałosięnużące,acoważniejsze,zabierało145
nammnóstwoczasu.Uśmiechnęłamsięsłodko,stanęłamobokniegoizaczęłamsiębawićguzikiem
koszuli.—Będziemytakstać?
Zabraliśmysięwięcdorzeczy,choćoncojakiśczaswtrącałkomentarzewrodzaju:„Tojest
niesamowite,szkoda,żeniemogępstryknąć",albo„Naprawdępowinnaśwystąpićwfilmieporno,
wiesz?".KiedyśzNwpadliśmynapomysł,żebysfinansowaćsobieurlopdziekańskiwPolsce,
pracującwfilmachpornowEuropieWschodniej.Aletoinnahistorianainnąokazję.
Klientniechciałdaćzawygraną.Wkońcuwyginaniesięiwykonywanieodpowiednichruchówstało
siętrudne,boniemogłamsiępozbyćwrażenia,żejestemobserwowana.Podkoniecspędzonejrazem
godzinybyłamtaknakręcona,żeniemogłamsiępowstrzymać,bynierozejrzećsiędookoław
poszukiwaniuukrytychkamer.Byłtopokójwhotelu,anieprywatnydom,leczkiedyklientwyszedł
dołazienki,pootwierałamwszystkieszufladyizajrzałampodłóżko.
Zmojegodoświadczeniawynika,żelepiejjestbyćpodejrzliwym.Nigdymitoniezaszkodziło.Nikt
nieskorzystałzokazjiistaramsię,żebytakzostało.Tojedenzpowodów,dlaktórychpracujęw
agencji.
Wdziedzinieseksuznieznajomymizajmujęmiejsceuprzywilejowane.Wieleprostytutek—choćnie
wszystkie—jestnarkomankami,pozostajewszkodliwychzwiązkach,jestmaltretowanychprzez
klientówalbowszystkonaraz.Pewnietoświadczyomojejnaiwności,żetejgarstkipracujących
dziewczyn,którespotykam,niepytam,czylubiąswojąpracę.Szczerzepowiedziawszy,dopierojako
nastolatkazauważyłamistnienieulicznic.Czasemtrudnoodróżnićdziewczynęidącądoklubuod
takiej,któraidziezupełniegdzieindziej.
Kiedyśwczasiestudiówwracałamdodomupoimprezie.Mieszkałamwblokuniedalekocentrum;
taksówkarzwysadziłmnieprzykońcuulicy.Podeszłamdodrzwizkluczamiwdłoni.
—Szukaszpracy,kochanie?—zagadnąłmniejakiśfacet.
146
Posekundzieuświadomiłamsobie,ocopyta.
—Och,nie.—Niemiałamnasobieniczego,cowyglądałobybardzosugestywnie...
Wróć:byłamstudentką,astudentkiwracającezklubówzawszewyglądająjakubranetylkodo
połowy.Tobyłapomyłka.Niezaczęłamjednakkrzyczećaninieroześmiałamsiędrwiąco.
—Jesteśpewna?—spytał.
Cojakiśczaswokolicypojawiałysięprostytutki.Wktóryśweekendwyszłamwcześniezdomupo
gazetęiujrzałambabkęzataczającąsięnagłównejulicy.
Odpicowałasięjaknanocnąimprezę,alebyłjasnydzień;wyglądałazamłodonastudentkęibyła
niedożywiona.Kiedyindziejznów,siedzączprzyjaciółmiwlokalu,zobaczyłampanią,która
przyszłarozmienićdwadzieściafuntów.Barmaniwymienilispojrzenia;najwyraźniejjąznali.
—Jestempewna—powiedziałamdofaceta.Powstrzymałamsię,byniedodać:Aledziękuję.
mardi,le3fewier
Remontmieszkaniaprzebiegapomyślnie,lecznieumiemwzbudzićwsobiezapałudopisaniao
wymienianiuarmatury.Powiemtylko,żedawnywystrój(LauraAshleywnarkotycznymodjeździez
PeteremMaksemnaTahiti)ustępujepowolimiejscawystrojowirodemztegowieku.
Wczorajdostarczonocośnaprawdęinteresującego.Gospodyniileślattemuzamówiłameblew
firmie,którejpracownicyzachowaliwarchiwumichwykaz;terazfirmaokazałasiętakmiła,że
przysłałanoweatrakcyjnepokryciapoduszekdlatejnadętejszkarady(toznaczykanapy,nie
gospodyni).Dotarłytużpolunchurazemzeszczegółowąinstrukcją,jakjezakładać,oraz
odpowiednimnarzędziem.
Muszędodać,żetonarzędziewyglądadokładniejaktrze-paczka.
Jesttowrzeczysamejtrzepaczkawysokiejklasy,ztego147
samegolśniącegotwardegodrewna,zktóregowykonanajestkanapa,zgładkim,zaokrąglonym
uchwytemprzypominającymodwrócone,zwężającesięnogimebli,ipłaskimbokiem,najwyraźniej
służącymdowciskaniapoduszekwnoweskórki.Mniejednakwcaleniekojarzysięonaztapicerką.
Szczerzemówiąc,jesttodobrzezrobiona,wyjątkoworasowatrzepaczka.Manawetrzemień
przewleczonyprzezotwórwrączce,nalitość.Ijestdopasowanadomebli.
Spojrzałamnatrzepaczkę,apóźniejnafaceta,któryjąprzywiózł.
—Chcepantozpowrotem,kiedyskończę?
—Cotakiego?Nie,proszęsobiezatrzymaćalbowyrzucić.Niepotrzebujemytego.
—Dziękuję.—Odwiekówniedostałambardziejprzydatnegoinieoczekiwanegoprezentu.Tojakby
przedterminowewalentynki.
mercredi,le4fevrier
Klient(stawiającnapodłodzelustroodtoaletki):—Chcęwidzieć,jaksięonanizujeszipatrzyszna
siebie.O,tocośnowego.
—Czym?
—Najpierwrękami.Późniejwibratorem.
—Atypotem...?
—Nie,chcętylkopopatrzeć.
Podstawiłmikrzesło;usiadłam.Zsunęłammajtkiizadarłamsukienkęnabiodra.
Otoona,całanawidoku,taka,jakąrzadkowiduję.Zwyklerobięprzeglądpowoskowaniuiprzed
wyjściem,aletobyłocośinnego.Ręcznelusterkaodgrywająważnąrolęwseksiezarównowpracy,
jakiwdomu,aletambyłamtylkoja,sama,niedotykana.Bellewidzianaokiemmuchynaścianie.A
ponieważjestemistotąopętanąsamąsobą,byłampewniepodobniezafascynowanajakklient.
148
samegolśniącegotwardegodrewna,zktóregowykonanajestkanapa,zgładkim,zaokrąglonym
uchwytemprzypominającymodwrócone,zwężającesięnogimebli,ipłaskimbokiem,najwyraźniej
służącymdowciskaniapoduszekwnoweskórki.Mniejednakwcaleniekojarzysięonaztapicerką.
Szczerzemówiąc,jesttodobrzezrobiona,wyjątkoworasowatrzepaczka.Manawetrzemień
przewleczonyprzezotwórwrączce,nalitość.Ijestdopasowanadomebli.
Spojrzałamnatrzepaczkę,apóźniejnafaceta,któryjąprzywiózł.
—Chcepantozpowrotem,kiedyskończę?
—Cotakiego?Nie,proszęsobiezatrzymaćalbowyrzucić.Niepotrzebujemytego.
—Dziękuję.—Odwiekówniedostałambardziejprzydatnegoinieoczekiwanegoprezentu.Tojakby
przedterminowewalentynki.
mercredi,le4fewier
Klient(stawiającnapodłodzelustroodtoaletki):—Chcęwidzieć,jaksięonanizujeszipatrzyszna
siebie.O,tocośnowego.
—Czym?
—Najpierwrękami.Późniejwibratorem.
—Atypotem...?
—Nie,chcętylkopopatrzeć.
Podstawiłmikrzesło;usiadłam.Zsunęłammajtkiizadarłamsukienkęnabiodra.
Otoona,całanawidoku,taka,jakąrzadkowiduję.Zwyklerobięprzeglądpowoskowaniuiprzed
wyjściem,aletobyłocośinnego.Ręcznelusterkaodgrywająważnąrolęwseksiezarównowpracy,
jakiwdomu,aletambyłamtylkoja,sama,niedotykana.Bellewidzianaokiemmuchynaścianie.A
ponieważjestemistotąopętanąsamąsobą,byłampewniepodobniezafascynowanajakklient.
148
Patrzyłam,jakmojewargirobiąsiępełniejsze,czerwieńsze,wilgotniejsze.O
wieleciemniejszeniżsobiewyobrażałam,prawiepurpurowe,takjakwielokrotniewidzianażołądź
członka.Szczelinasięrozwarłairozszerzyła.Słyszałamjejdelikatnekląśnięcia,przypominające
odgłosotwieranychizamykanychust;mojadłońporuszałasięcorazszybciej,abiodracoraz
gwałtowniej.
Przypominałotooglądaniesamejsiebiewtelewizorze.Mójklientmusiałodbieraćtopodobnie,bo
zwracałowielewiększąuwagęnaodbiciewlustrzeniżnamniesiedzącąnakrześle.Zastanawiałam
się,czemuchcemipłacićzaonanizowaniesię,skoroniemamiędzynamiżadnegokontaktu.Nagle
zrozumiałam:chciałbyćreżyserem.
Zbliżającsiędopunktubezpowrotuzwolniłamizmieniłamniecopozycję,pozorniepoto,by
zapewnićmulepszywidokzinnejperspektywy,lecztaknaprawdępoto,byniedojść.
Tobyłodiabelnietrudne,powstrzymywaćsięodnaciśnięciaspustuprawieprzezgodzinę.Klient
siedziałnałóżku,apóźniejuklęknąłnapodłodze,stopniowozbliżającsiędolustraiodczasudo
czasuwyrażającżyczeniadotyczącetempaporuszaniawibratoraipołożeniamojejwolnejręki.Ale
niczegoniedotykał.
Kiedysięspuścił,spermatrysnęłanaszkłoipowolispłynęłapomoimodbiciunadywan.
jeudi,le5fevrier
Wróciłamdodomuprzemoczonaizła,bonaLadbrokeGrovezłapałamnienagłaulewa,ajanie
miałamparasolki.Byłamnarandceipowiedzmytylkotyle,żenieprzebiegłaonapomyślnie.Miałam
trzynieodebranepołączenia,wszystkiezkomórkimenedżerki.Oddzwoniłamdoniej.
—Niemasięczymprzejmować,skarbie.-—Menedżerkachoćrazniesłuchałategostrasznego
kudłategorocka.—Miałaśzamówienie.
149
—Poszłamzkimśnalunchizapomniałamtelefonu.Cościekawego?
—Tenbardzomiłypan.Zawszeprosiociebie.
—Ach.—Odkiedyzaczęłampracować,zdarzałosiętomniejwięcejraznatydzień
—TenFrancuz?
—Totakiuroczydżentelmen.
—Tak,izawszedzwonimniejniżgodzinęprzedspotkaniem.Niemogęsiętakszybkouwinąć.—
Mojemieszkanieznajdujesięzbytdalekoodpierwszejstrefy.—
Przypuszczam,żedałaśgojakiejśinnejdziewczynie?
—Tak.Aleonzawszepytaociebie,kochanie.
—Powiedzmu,żebyzostawiałmiwięcejczasu,dobrze?
—Mhm.—Wtleodezwałsięinnygłos;menedżerkanagleucichła,apotemwyszeptała:—
Przepraszam,muszęuciekać!Miłobyłocięusłyszeć,pa!—Tomusiałbyćjejchłopak,którynie
wie,wjakisposóbmenedżerkazarabianażycie.Wydajemisiętodziwne,alewkońcutojejpraca
jestnielegalna,aniemoja.
SMSodRandkowegowkrótcepotem:„OgródTortur.Cootymmyślisz?".
Jeślipróbujemniezaciekawić,toidziemunieźle.Jużtampędzę,dzwoniącdzwoneczkami.
Przypiętymidosutków,masięrozumieć.
vendredi,le6fewier
SzłamwczorajdostacjimetraDistrictLinęprzyMonument.Posadzkawykładanaterakotą.Siedział
tamjakiśulicznygrajek,pobrzękującpodylanowskunagitarzeiukładająctekstomijającychgo
ludziach.
„Ajamówię,przyjacielu,będziekobieta/ibędzieobokciebieszła/irozpoznaszjąpobiałym
kostiumieiróżowychszpilkach/będzietopięknakobieta...".
Niemogłamsięnieuśmiechnąć,spoglądającnaswojepan-150
tofle.Popiełatoróżowykolor,wydłużoneczubki.Bardzowklimacielatczterdziestychlub
siedemdziesiątych,wzależnościodtego,doczegosięjenosi.
„...ipoznaszją,przyjacielu/poznasztękobietępouśmiechu...".
Szłamdalej,aleśmiałamsięprzezcałyczas,aprzedskrętemodwróciłamsię,żebyposłaćmu
uśmiech.
samedi,le7fóurier
Nwpadłpozajęciachwsiłowni,żebypomóczpoduszkami.Mówiąc,żechciał
„pomóc"mamnamyślito,żesiedziałnanich,podczasgdyjagotowałamwodęwczajniku.Tochyba
teżjestswoistapomoc.Ktośmusizrobićpierwsząplamęnatapicerce.Mamnamyśliwyłącznie
rozlanąherbatę,wyświntuchy.
OczyNmomentalniezaświeciłysięnawidokubijakadopoduszekveltrzepaczka.
Kiedywróciłamzdymiącymikubkami,jużjąwypróbowywał,uderzającsięwudo.
—Nowysprzęt?—zapytał.
—Dokompletuzkanapą—wyjaśniłam.
—Pierwszaklasa.
JednazbyłychN,ta,którazłamałamuserce,zaczęłaodczasudoczasupokazywaćsięnasiłowni.
Zauważyłam,żejegonigdywtedyniema.Czasemkręcęsięwokolicyszatninawypadek,gdybyz
kimśrozmawiała;wiem,żeinformacjeojejaktualnejsytuacjizostałybywysokonagrodzone.Ajeśli
onawie,kimjestem,niedałategoposobiepoznać.Niejestempewna,czymupowiedzieć,czynie.W
połowieherbatyrozmowajakzwykleskierowałasięnanią.Tonieuniknione.
—Niewiem,czypowinienemtakpoprostudoniejzadzwonić—myślałgłośnoN.—
Jeślisięzkimśspotyka,poczujęsiępodle,ajeślinie,tozacznęsięzastanawiać,pocośmyzesobą
zrywali.
151
—Kiedyktośpostanawia,żetokoniec,nicniemożnazrobić.
—Wiem.Pomyślałemtylko,żewreszciewszystkosobiepoukładałem,wreszcie...okurwa.
—Cosięstało?
—Wyjrzyjprzezokno.
Wyjrzałam.Ulicawdzielnicymieszkalnej,samochodyzaparkowanepoprzeciwnejstronie.W
niektórychdomachpaląsięświatła,winnychnie.Prawieniewidocznekropledeszczuznoszoneprzez
wiatr,wyglądającewblaskulatarnijakpomarańczowawodalecącazprysznica.
—Tak?
—Tojegosamochód.Autotwojegobyłego.Zmrużyłamoczy.Niesąteraztakie,jakiepowinnybyć,
ale
nieprowadzęsamochoduizmodyfikowałamswojewyobrażenieo„normalnejodległościczytanej
gazetyodoczu"—terazjesttookołodwóchcentymetrówodnosa.Tak,samochódstojącypół
przecznicydalejrzeczywiściebardzoprzypominał
fiataChłopaka.
Zatrzęsłamsięmimowoli.Przyokniebyłozimno,ajaodsunęłamzasłony.
—Takichautjestmnóstwo.
—Niebyłogotam,kiedyparkowałem—odparłN.—Żadenztwoichsąsiadówtakiegoniema.
Odwróciłamsięzpowrotemdokanapy,opuściłamręcesplecionenapiersiach,podniosłamkubekz
herbatąiusiadłam.
—Hm.Niewydajemisię.Niewiem.
KiedyNwyszedłgodzinępóźniej,samochoduitakjużniebyło.
dimanche,le8fewier
Awięc:jestpołowalatosiemdziesiątych.Wczasiewakacjimamazostawiamniewtygodniuz
żydowskągrupąmłodzieżo-152
wą.Zwykleobijamysiępolokalnymdomukulturyigramywgryplanszowe;niekiedyzmuszająnas
douprawianiadziwnychsportów,którychzasadniktniezna,takichjakkorfball.Czasemchodzimy
nawycieczki.
Pewnegorazupojechaliśmydwomaminibusaminaplażę.Niejestciepło,leczplażatolaba(taknam
mówią)iniewolnonamtracićdnia(toteżnammówią).
Nauczycielkawszkoleprzywiozłakiedyśzzagranicznychwakacjiwypłowiałąrozgwiazdę,więc
przezcałydzieńspacerowałambosopoplażywjednąidrugąstronę,szukającrozgwiazdy.
Oczywiścieżadnejnieznalazłam.Innedziewczynkisiedzązeskrzyżowanyminogamiwpłytkiej
wodzie,nacierająsobiegłowypiaskiemiudają,żetoszampon.Proponująmi,żebymsię
przyłączyła,aleniechcę.Zimnomisięrobinasamwidok.
Opiekunowieczesząnasdokładnie,zanimpozwoląnamwsiąśćdoautobusu.Mimotopopowrocie
okazujesię,żewewszystkimjestpiasek,więcdoroślikierujądziewczynkidojednego
pomieszczenia,achłopcówdodrugiego,każązdjąćkostiumyiwytrzepaćręczniki.Między
pomieszczeniamiznajdujesięszatnia-korytarz.Chłopcyniezdająsobiesprawy,żedwiestarsze
dziewczynkiobserwująichwczasieprzebierania.
Mnienieudałosięspojrzeć.Nieżebymsięniestarała:starszedziewczynkisątakwysokie,że
zasłaniająwidokiżadnejniedopuszczająbliżej.Opisały,cozobaczyły(późniejzrozumiałam,że
niedokładnie).Przezcałelatażyłamwprzeświadczeniu,żemęskiczłonekmanacałejdługości
spiralnygrzbiet,cośjakbyfizycznyodpowiednikczasownika„wkręcać"*.
Istniejepewnapopularnapiosenka,lubianaprzezwszystkiestarszedziewczynki;wciążsięspierają,
którabardziejkochajejwykonawcę,czyjeimięnajlepiejpasujedojegoimienia.Jegozapewnieniao
aseksualnościnicdlanichnieznaczą,sprawiajątylko,żewydajesiętrudniejszydozdobycia.Tak
*ang.słowoscrewznaczynietylko„wkręcać",aletakże„pieprzyć",„rżnąć"
153
bardzoróżnisięodchłopców,którzynasotaczają,jaktylkotomożliwe.Jestpiękny,antyczny,
nieziemskiipochodzizManchesteru,awszystkiedobrzewiemy,żeManchesterjestowiele
fajniejszyodnaszejmiejscowości.
Gdyrozpakowywałamnaczyniawkuchnimojegopierwszegomieszkaniapostudiach,usłyszałamtę
piosenkęwradiu—tymrazembezakompaniamentuchórkudwunastolatek.
Tegolata,którespędzałamwgrupiemłodzieżowej,znajomirodzicówzaczęlimnienazywać„Małą
Alice".Takjaknazywanotę,któraprzeszłanadrugąstronęlustra.„GdziejestMałaAlice?",pytają,a
janatychmiastprzybiegamzmiejsca,wktórymbyłam.Wczasiespotkańwołasięmnie,abym
popisywałasiępamięcią.
Pozwalająmizostawaćzesobąwpokoju,totakazabawasalonowa:chodź,popatrzsobiena
dorosłych.Wiem,żetraktująmnieprotekcjonalnie,leczjednocześniecieszęsię,bomogęmówićdo
nichwichwłasnymjęzyku.Pewienprzyjacielrodzinyodmawiajedzeniaprzynaszymstole,jeślinie
zostanieposadzonyobokmnie.Pytaomojezdaniewsprawachdotyczącychpolityki,ajaze
zdziwieniemdowiadujęsię,żeposiadamjakieśzdanie.Mimożeniepopartewiedzą.Iwgruncie
rzeczyniewielesięzmieniłoodtamtejpory.Potemprosi,żebymwyrecytowaławiersz;mówigo
linijkapolinijce.Powtarzamsłowowsłowo.„Pewnegodniamożenawettowszystkozrozumiesz",
śmiejesię.
Jestemwięcwkuchni,sama,isłuchamtejpiosenkijakodorosłakobieta,niejakoMałaAlice.Tekst
jestraczejsmutny.Mimowolizaczynampłakać.
mardi,le10fewier
Jebanie:krótkiprzewodnik
•Dobryjebaka:robidużohałasu,sąsiedzidowiadująsię,żewbudynkuodbywasięseks.Nicposobie
niezostawia
154
iniedzwonizarazpotem.Krótkomówiąc,powinien—albopowinna—braćforsęzaswojeusługi.
Złyjebaka:liczypanelenasuficie,apóźniejdomagasięzaręczyn.
Dojebania:nietyleatrakcyjny—lubatrakcyjna—wpotocznymrozumieniu,cowyzwalający
zwierzęceinstynkty.Podwarunkiem,żetozwierzęniejestwydrą.
Pojebany:wnajbliższymczasieraczejnieskłonny—albonieskłonna—doprawdziwegojebania.
Jebanepiekło:zaludnioneprzezbabyzgatunkuopalonychblondynek,którewoląrozprawiaćo
diecie,duchowościimałychpieskach,niżuprawiaćseks.(Patrzteż:Chelsea,Tantal).
Przejebany:taki,któryjużniemożeliczyćnaregularnejebanie.
mercredi,le11fewier
Wciąguostatniegotygodniaumówionomnienatrzykolejnerandki.Tomożeznaczyć,że
przyjacielezamartwiająsięmoimstanememocjonalnym,bojąsięzostawiaćmniezbytdługosamą
albojednoidrugie.AjaniechcęzbytszybkoprzywiązaćsiędoRandkowego.Jestmiłyidobrzenam
sięukłada,leczimwięcejonimmyślę,tymbardziejwydajemisię,żejegozamiarysązbyt...
intensywne.
Żadenzdżentelmenówniespełniłoczekiwań,któreskładająsięnamojewyobrażenieomiłosnym
związku.
Kawalernumerjedenbyłuroczymfacetem:wysoki,zniezwykleciemnymioczymai
oszałamiającymwalijskimakcentem.Jeśliistniejecoś,codoprowadzamniedoobłędu,topłynnajak
miódmowamężczyznzDolin.Wiem,żetopowierzchowne,alewszyscymamyswojesłabości.
Niestety,temupanunieudzielonożadnychwskazówekdotyczącychmojegożyciazawodowego.W
połowieprzystawki
155
uraczyłmnieskomplikowanąanegdotą,którawistociesprowadzałasiędowykpienianajlepszego
przyjacielazato,że„spotykałsięzsiostrądziwki".Nocóż,szkoda.Alekolacjabyłaprzeurocza.
Kawalernumerdwaspotkałsięzemnąwpubieijużbyłnawalony.Następnyzdrowyokazmęskości,
leczprzezwyciężeniesiłyciążeniasprawiałomuwyraźnątrudność.
Przezpółgodzinypodpierałbarowąladę,odkrywszy,żejestemowielezamała,bypodtrzymać
chwiejącegosięfacetaowadzeprawiestukilogramów.
Kilkagodzinpóźniejstaliśmywkolejcedoklubu.Mimodeszczuiogólniepsiejpogodystosowano
tampolitykęjedenwchodzi,jedenwychodzi,mimożelokalbył
dalekiodzapełnienia.Kawalernumerdwauznałtozanaruszenieswojejgodnościipostanowił
omówićsprawęzbramkarzami.Cizaś,cozupełniezrozumiałe,wywaliligonazbitątwarz.
Pozbierałamabsztyfikantazchodnika,odstawiłamtaryfądochaty,znalazłamwzamrażarcetorebkę
fasolki,przylepiłamjądojegospuchniętegopoliczka,anastępniewyjaśniłam,żemuszęsięoddalić.
Wątpię,czydoniegodotarło,bobyłjużnieprzytomny.
Kawalernumertrzynależałdotakich,przyktórychprzypominasięmotto:„Lepiejtrzymaćbuzięna
kłódkęinarazićsięnaopiniękretynkiniżjąotworzyćirozwiaćwszelkiewątpliwości".Pogodzinie
mojegoradosnegoszczebiotania(jeśliomniechodzi,tosięnieprzejmuję,czyktośuznamnieza
kretynkę,czynie),rzuciłkilkazabójczychodżywek:
—Niemogępowiedzieć,żebymbyłwielbicielem[przedmiotu,którystudiowałamnauniwerku].
Takzmieśćcałągałąźwiedzyakademickiejjednymzdaniem.Dobrze,wporządku,niejestem
drobiazgowawtychsprawach.Zaczęliśmyrozmowęodnowa,tymrazemomuzyce,którytotemat
wzbudzałwnimniecowięcejożywienia.
—Mogęsłuchaćczegokolwiekopróczcountry.
156
uraczyłmnieskomplikowanąanegdotą,którawistociesprowadzałasiędowykpienianajlepszego
przyjacielazato,że„spotykałsięzsiostrądziwki".Nocóż,szkoda.Alekolacjabyłaprzeurocza.
Kawalernumerdwaspotkałsięzemnąwpubieijużbyłnawalony.Następnyzdrowyokazmęskości,
leczprzezwyciężeniesiłyciążeniasprawiałomuwyraźnątrudność.
Przezpółgodzinypodpierałbarowąladę,odkrywszy,żejestemowielezamała,bypodtrzymać
chwiejącegosięfacetaowadzeprawiestukilogramów.
Kilkagodzinpóźniejstaliśmywkolejcedoklubu.Mimodeszczuiogólniepsiejpogodystosowano
tampolitykęjedenwchodzi,jedenwychodzi,mimożelokalbył
dalekiodzapełnienia.Kawalernumerdwauznałtozanaruszenieswojejgodnościipostanowił
omówićsprawęzbramkarzami.Cizaś,cozupełniezrozumiałe,wywaliligonazbitątwarz.
Pozbierałamabsztyfikantazchodnika,odstawiłamtaryfądochaty,znalazłamwzamrażarcetorebkę
fasolki,przylepiłamjądojegospuchniętegopoliczka,anastępniewyjaśniłam,żemuszęsięoddalić.
Wątpię,czydoniegodotarło,bobyłjużnieprzytomny.
Kawalernumertrzynależałdotakich,przyktórychprzypominasięmotto:„Lepiejtrzymaćbuzięna
kłódkęinarazićsięnaopiniękretynkiniżjąotworzyćirozwiaćwszelkiewątpliwości".Pogodzinie
mojegoradosnegoszczebiotania(jeśliomniechodzi,tosięnieprzejmuję,czyktośuznamnieza
kretynkę,czynie),rzuciłkilkazabójczychodżywek:
—Niemogępowiedzieć,żebymbyłwielbicielem[przedmiotu,którystudiowałamnauniwerku].
Takzmieśćcałągałąźwiedzyakademickiejjednymzdaniem.Dobrze,wporządku,niejestem
drobiazgowawtychsprawach.Zaczęliśmyrozmowęodnowa,tymrazemomuzyce,którytotemat
wzbudzałwnimniecowięcejożywienia.
—Mogęsłuchaćczegokolwiekopróczcountry.
156
Co?ŻyciebezDollyParton?BezPatsyCline?BezLatającychBraciBurrito?Fakt,żeobecne
produkcjezNashvillesąnieznośniewtórne,ależebycałkowiciespisywaćnastratytakichtwórców
jakWilcoiLambchop?Parafrazującdiwęcountryandwestern—czypotodepilowałamsobienogi?
jeudi,le12fevrier
Siedzęnatylnymsiedzeniutaksówkiitrochęprzysypiam.Mamzasobąjedenztychdni,gdy
człowiekbudzisięzmęczonyitakijużzostaje.Zadzwoniłtelefon.
—Skarbie,mamnadzieję,żedobrzesięczujesz.—Mene-dżerka.Zapomniałamjąpoinformować,że
wychodzęodklienta.
—Tak,wszystkowporządku.Przepraszam.—Taksówkamknienapomoc,ulicespokojne.—
Wszystkoposzłoświetnie,byłbardzomiły.
—Tyzawszemówisz,żesąmili.Masztakiradosnygłos.
—Radosny?Chybatak.Niejestemprzygnębiona.—Facetprzypominałtrolla,aleonawolałabytego
niewiedzieć.
—Todlatego,żeniezetknęłaśsięjeszczezagresjąwpracy.
Parsknęłamśmiechem.Wporównaniuzprawdziwymizwiązkamicigościetopotulnekociaki,ito
takie,którełatwozadowolić.Nawetgdyjestemśpiącainiezbytkontaktowa,nieprzytrafiamisięnic,
zczymniemogłabymsobieporadzić—narazie.
Szybkodojechałamdodomuiniebawemleżałamwłóżku.Nawszelkiwypadekwsunęłamaparatpod
poduszkę,bospodziewałamsięjeszczejednegotelefonu.
Zadzwoniłkołopółnocy.
—Kochanie,niepołożyłaśsięjeszcze?Możeszprzyjąćjeszczejednozamówienie?
—W:
111111X111X1111111Ol1111111111111111111
chr
iiiiiiiiiiniiiiiii.
—Okay,prześpijsię.Nietraćhumoru,skarbie.
vendredi,le13fewier
Zwyklemampozytywnezdanieoklientach,jakożesąoniwodą,naktórejutrzymujesięmójbalonik,
izwyklesąmili,takjakżaglowcemijającesięwnocy.Jeśliktośślinisięnamyśloszkolnej
pielęgniarce,którąznałwrokutysiącdziewięćsetsiedemdziesiątymósmym,albokażemiczytać
gazetęchrapliwympornograficznymgłosemiwyobrażasobie,żebierzeFionęBrucewpozycjina
boku,sprężamsięispełniamswójobowiązek.Alezdarzająsięprzegięcia.
Niektórerzeczyprzyprawiająmnieodreszczedoszpikukości.
Określeniewczorajszejwizytywhotelu„popołudniemrozkoszy"naprzykład.NamiłośćHarveyaN
—człowieku,gdzietwójsmak?
samedi,le14fewier
Menedżerkąmarację,rzeczjasna.Wcaleniejestemtakaszczęśliwa.Tobłogosławionyczas
wspólnoty,gdyobchodzimyrocznicęścięciachrześcijańskiegoświętego,wymieniającsiękonfekcją
sprzedawanąpopaskarskichcenach.
Ordynarnaioczywistalipawalentynekjesttakwszechpotężna,żenawetmniepotrafiprzygnębić.Nie
chodziofaktbyciasamotną,bościślerzeczbiorąc,niejestemsama—wLondynienigdyniejestsię
wodosobnieniu—mamprzyjaciółbezlikuidośćpracy.Nie—chodziosłodkąintymność,której
zażywajązapatrzonewsiebiepary.
Nieżałujęnikomuszczęścia.Widzianomnie,jakszczerzęzębydościskającychsięparsiedzącychw
metrze,podczasgdyciężarneistarszekobietymusiałystać.Jeślimasztędrugąosobę,ważnąlub
mniejważną,zcałegosercazachęcamcię,żebyścietegodniadalisobietylerozkoszy,ilewlezie.
Tym,comniewkurza,jestbezwstydnezdzierstwomanikiu-rzystek,fryzjerekisprzedawców
seksownejbielizny.Jawkła-158
dammnóstwowysiłkuwto,żebybyćgładkajakniemowlęiprzyodzianawjedwabprzezcałyrok—
icodostajęwnagrodę?Figęzmakiem.Alekiedychceszsobiezarezerwowaćweekendwkurorcie
dladwojgawlutym,zarazcidadząrabat.
Hm.Chybajednakzasługujęwtymmiejscunalepszepotraktowanie.Pewnie,żewalentynkisą
modnym,napędzającymgospodarkęświeckimodpowiednikiemBożegoNarodzenia,alecoz
dzieleniemsięsłodyczązpodglądaczami,dziękiktórymutrzymujeszsięnapowierzchniprzezcałą
resztęroku?
Podniosłamtękwestięwrozmowiezkobietą,któraostatnimiczasyzajmujesięwoskowaniem
mojegofuterka.Mojalogikaniezrobiłananiejwrażenia.
dimanche,le15fewier
Niewiedząc,codalejzrobićzweekendem,poszłamodwiedzićmamęN.Towyjątkowakobieta,
krzepkanacieleiumyśle,ostatnioowdowiała.Wydawałomisięwłaściwespędzeniewalentynekz
kobietą,którejstosunekdomężczyznwyrażasięzdaniem:
„Niemartwsię,mojadroga,nawetjeśliznajdzieszporządnego,onitakcięodumrze".
Ostatniozastanawiasię,czyniesprzedaćrodzinnegodomuteraz,gdywszystkiedziecisądorosłe,a
onazostałasama.
—Rozumiem,żemusisięwydawaćpusty—powiedziałamostrożnie.Nigdyniewiadomo,kiedy
nadepniesięnaodciskwczasierozmowyzestarsząosobą.
—Wcalenie—odparła.—Widzisz,mamtutajmałeduszki.
—Oczywiście.—Szurniętababunia.Niewzięłamtegopoważnie.
Późniejposzłyśmynaspacerpojejwiosce.ZnajdujesięonanapółnocodLondynu,wokolicy,która
nigdyniestałasięmodna.Wciążjesttammiejscowyrzeźnik(niesprzedającyorganicznegokoperkui
kiełbasywieprzowejzTamworthspóźnionymżarłokom),pubynależądomiejscowychinie
podlizują159
sięMichelinowianiEgonowiRonayowi,mieszkańcyjeżdżąsamochodaminormalnejwielkości,a
niepotworamimarkiLand-Roveralbo—cojeszczebardziejszokujące
—korzystająztransportupublicznego.Innymisłowy,zadupie.Itocałkiemurocze.
Pogwarzyłyśmychwilęwsklepienarogu,kupiłyśmygazetęikanapki.Nalegałam,żebyśmywzięły
dwabajeczneciastkazróżowymlukremimałymiplastikowymiserduszkaminawierzchu.
Poszłyśmydalej,nacmentarz.Pogodabyłakiepska,szaro,trochęwiało,alespomiędzychmur
wyzierałaplamabłękitu.MamaNusiadłaciężkonakamiennejławceobokpomnika.
—Przeczytajto.
Przeczytałam.Leżałatamrodzina—ojciec,matkaiczterycórki;nazwiska,datyurodzeniaiśmierci
zapisanowczesno-wiktoriańskimi,ozdobnymiliterami.
—Zauważyłaścoś?
—Wszyscyzmarlitegosamegodnia.Tojakiśwypadek?
—Pożar—odparłastarszapani.—Wdomu,wktórymterazmieszkam.—Białowłosakobietaz
terierem,przechodzącanieopodal,stanęła.ZamachaładomamyN,podczasgdyjejpiesek
zbezcześciłwiecznąpamięćjakiegośuhonorowanegoodznaczeniamioficera.—Przezcałyczas
spali.
—Nabieramniepani—powiedziałam.Niemogłamjednakpowstrzymaćsięodwyobrażeniasobie
łóżeczkazczteremadziewczynkami,zapalającychsiękocykówiflanelowychpiża-mek.
Prawdopodobniezabezpieczyliśmysięprzedtakimlosemdziękicentralnemuogrzewaniui
niepalnymmeblom.Podobnerzeczyzdarzająsięteraztylkowtedy,gdybliskibankructwaojciec
rodzinywpadawszałimordujewszystkichbliskich.
—Kiedyjutroranosięzbudzisz,przyjdźdokuchniizobacz,czyniepachnietamdymem.
—Askądmamwiedzieć,czytoniebędziedymzpanitostów?—zapytałamzuśmiechem.
—Boniebędzie.Toczterymałeduszki,którenigdysięnieobudziły.
160
Wróciłyśmypieszododomu,przeczytałyśmygazetęizjadłyśmykanapki.WysłałamSMS-adoNz
wiadomością,żeprzyjemniespędziłamczaszjegomamą,iskryciezastanawiałamsię,czybędę
mogłaspaćtejnocy.Każdytrzaskpękającejgałązkizaoknemikażdypowiewwiatrubrzmiałjakryk
płomieni;coparęminutsiadałamnałóżku,pewna,żewpowietrzuczujęwońdymu.
ObudziłamsięwkuchniniepachnącejdymemiodczytałamSMS-a:„Miłegoweekendu.
Niepozwóljejopowiadaćbajekoduchach.N".
lundi,le16fevrier
Rano,kiedysuszyłamwłosy,rozległosiępukaniedodrzwi.Tobyłjedenzbudowlańcówz
czerwonawąróżąwdłoni.
—Ee,hm—zagaiłgrzecznie.
—Todlamnie?—spytałam.Mielijużskończyć,alepojawiłysięproblemyzezmywarką,októrych
wzdragalisiępowiedziećtakiejdelikatnejistociejakjaalbonieumieliichująćwsłowa.Ichporanne
prośbyoherbatęiniejasnezapewnienia,żepraceniebawemsięskończą,sąjużstałymiskładnikami
mojegodomowegożycia.Gdybyktóryśzdecydowałsięwzmocnićnaszzwiązek,niejestempewna,
czyumiałabymgozniechęcić,chybażewymyśliłabymnagłybrakherbaty.—
Jakietourocze.
—Tonieodemnie—wyjaśniłfachowiec.—Toznaczy,no...nieodemnie,ktośkazałmitopani
przekazać.
—Cudownie.Jesttamjakiśliścik?
—Niewidziałem.
—Odkogotojest,boniedosłyszałam?
—Niemampojęcia.—Pomyślałprzezchwilę,drapiącsiępobrodzieplastikowąrurkąotaczającą
łodygę.—Odjakiegośfaceta.
—Ajakonwyglądał?
161
—Średniegowzrostu?
Dobrzewiedzieć,żeniejasnysposóbichwyrażaniasięniejesttylkogrą,dziękiktórejzapewniają
sobiedostępdoherbaty.Podejrzewałam,żejeślispróbujędokopaćsiędodalszychszczegółów,
pytającnaprzykład,czyofiarodawcaprzyszedłpieszo,czyprzyjechałsamochodem,usłyszęrównie
bezużyteczneinformacje.
—Dziękujęzaprzyniesieniekwiatu—powiedziałam,biorącróżę.Fachowiecodwróciłsięi
podreptałdofurgonetki.Zauważyłam,żenaplastikutkwinalepkazkwiaciarni-ziele-niakanarogu,
więcniebyłatożadnawskazówka.Biorącpoduwagę,iluklientówmusiałotambyćwtymtygodniu,
sprzedawcanapewnoniebędziepamiętał,ktokupiłtęróżę.
Przepytałamwszystkichkandydatów,którzyprzyszyliminamyśl,ależadennieprzyznałsiędotego
gestu.Wynikaztego,żektośmusimniepodchodzić,leczponieważjestakuratsezonnatakich,
tymczasemodpuszczęsobiedalsześledztwo.
Ktopowiedział,żeniemajużromantyzmu?
mardi,le17fewier
Wtysiącdziewięćsetdziewięćdziesiątymdrugimrokuuczyłamsięfrancuskiegoodsześciulat.Nigdy
niebyłamzniegodobra.Wszkolenieczytaliśmyniczegociekawego.Miałamprzyjaciółkę
Kanadyjkę,Francoise,którapowiedziałami,żeMargueriteDurasjest„sexy".Kupiłamwięc
najcieńsząjejksiążkę,jakąudałomisięznaleźć,bomójfrancuskibyłsłaby,atłumaczenietekstów
jużdawnoprzestałomniebawić.KsiążkanosiłatytułKochanek.
Tłumaczeniabardzoprzypominająspaghetti.Zpoczątku,jakożenicnatentematniewiesz,kupujesz
wszystko,cojestoferowane.KsiążkęaudiozKeithemHarrisemczytającym
162
GuntheraGrassa?Jasne.KomiksowąwersjęIliady?Dawajcie.Leczimbardziejzaczynająci
smakowaćoryginały,tymbardziejstajeszsięwybredna.Próbujeszswoichsiłzprostymi
przekładami,uzbrojonatylkownajprostszekuchenneprzybory,iwynikokazujesięniezły.Twoi
przyjacielesąpodwrażeniem.Iszczerzepowiedziawszy,tyteż.Inwestujesztrochęwięcejczasui
wysiłkuiokazujesię,żerezultatjestpozytywny.Wreszcieidziesznacałośćirzucaszsięnaspaghetti
podtytułemOxfordClassicalGrammarizamieniaszsięwjednoosobowąmaszynęspaghetti-
translacjiwwersjiżeńskiej.Kupujeszksiążkiuzupełniające,zapisujeszsiędokółekzainteresowańi
oglądaszodpowiednieprogramy.Późniejzauważasz,ileczasupochłaniacinowehobby,acogorsza,
jakąnudziarąstałaśsiędlaznajomych,opowiadającoproduktachprzemiałuHessego,jakbytomiało
jakiekolwiekznaczenie.Dajeszsobiespokój.Aci,którzygosobieniedają,zaczynajązajmowaćsię
tymzawodowoalbozamieniająsięwbombyzegarowenaimprezach.
Alenawetjeślirezygnujeszzprodukcjiwłasnegospaghetti,czylitłumaczeniazoryginału,wieszjuż
dość,byzepsućsobieto,cozpoczątkusprawiałocifrajdę.Nigdyniebędziecismakował„talerz
zwykłegospaghetti"albo„fajnaksiążkadopoczytania".Anijedno,anidrugieniesmakujedobrze,
gdyjestwziętązpółki,pozbawionąsmaku,drętwą,„oczyszczoną"wersjądlaczytelnikazEuropy
Zachodniej.KupiłamwięcKochanka,żebyzobaczyć,czybędęmogłagoprzeczytać.Pozatymbyło
tojedynewydaniebezreklamyfilmunaokładce.Nictakskutecznienieodrzucamnieod
kieszonkowejksiążkijakwiejącygrozązwrot:
„Wersjafilmowajużnaekranachkin".
Zaczęłamczytać.Książkamisięniepodobała,nieuznałam,żejestsexy.Autorkaprzezkilkadziesiąt
stronpiszeoupalewAzji,ojedwabnejsukience,okapeluszu.Opisujedziewczynępodobnądomnie:
drobnąjaknaswójwiek,zciężkągrzywąwłosów,delikatnąitrochędziwną.Francoisemusiała
kłamać,pomyślałam:nikt,ktojestdomniepodobny,niemożebyćsexy.Możenawetrozumiałam,co
miałanamyśli,leczponieważ
163
ciąglemusiałamzaglądaćdopodręcznikagramatykifrancuskiej,żebyodgadnąć,coautorkachce
powiedziećwfinezyjnieskomponowanychzdaniach,umykałomiznaczenie.
Późniejczekałamnieniespodzianka.Gdydotarłamdozakończenia—któregoniezdradzę,bo
mówiąconim,zepsułabymefekt(choćsamowsobieniejestzaskakujące)—zalałamsięłzami.
Złamałomisercecoś,comniesamejsięniezdarzyło.Dziękitemuwiedziałam,żejestemzdolnado
takiegouczucia.
Czytamtęksiążkęodczasudoczasu.Częstowtedy,gdyczujęsięsamotna.
Zakończeniezawszespadanamnieniespodziewanieizawszewywołujetensamefekt.
mercredi,le18fevrier
Kiedyśbyłołatwokupowaćkłopotliwerzeczy,ukrywającjewśródresztyzakupów.
Niejesttooczywiściesprytnywybieg,leczspołecznieakceptowanafikcja.Żadnaekspedientkanieda
sięnabrać,widzącsilnydezodorantukrytywśródpomarańczy,alenieładniejestmówićo
spuchniętympaluchu,tkwiącymwniewyróżniającejsięwżadeninnysposóbmasiewiktuałów.
Wszyscypodlegamyfunkcjombiologicznym.
Alebiorąctakichrzeczyzadużonaraz,narażaszsięnakpiny.Ktoś,ktozobaczyłbymojetypowe
zakupykosmetyków,podejrzewałby,żezaopatrujęconajmniejsześciutranssek-sualistówpozabiegu
zmianypłci.Dlategodojednegosklepuchemicznegochodzępozwykłerzeczy,adodrugiegopo
wszystkoinne.
ZwykłezakupywSklepieNumerJeden:
izamhon
haitadozębów
i.oudokąhUli
maisczkazżeLuoaćikowzaoJJ
ącarkanaiuiaLna
164
Wnajgorszymraziemożetosprowokowaćkomentarzwrodzaju:„O,maseczkadotwarzy?Leczy
siępani?".NatomiastwSklepieNumerDwakupuję:tamhonu
azohkidohocnwowt(nahodiainUnia)
kondomy
eukUnkimiętows.ołzcukiu
lubiukant
wacihihowoihoaraniu.
kxani.amoohaLającu
maizunkidoaoltnia
culzunianhotaluwgtanuLkacn(nazah.aLe.n.ith$en.Lxza)Tamwłaśnieusłyszałamobojętnie
wypowiedzianąprzezjakąśkobietęuwagę:„Nakońcudrugiegoregałusąlekarstwanacuchnący
oddech,jeślibytopaniązainteresowało".
Suka.
jeudi,le19fevrier
Fachowcyzabralisiędorozwiązywaniapalącegoproblemumojejlodówki.Tomniezaskoczyło,nie
dlatego,żeniepodejrzewałabymichoznajomośćskomplikowanychzagadnieńdotyczących
kondensatorów,tylkodlatego,żeniewiedziałam,iżzmojąlodówkącośjestnietak.
—Cotozarumor?—spytałwczorajzzaciekawieniemjedenznich,odrywającsięoduważnych
oględzinpękniętejpłytkipodłogowej(spieszędodać,żesamspowodowałjejpęknięcie—zabrałsię
domontowanianowejzmywarki,gdyjednazmoichbardziejkorpulentnychsąsiadekakurat
postanowiłaodbyćswojącodziennąprzebieżkę;bardzoniefortunnyincydent).
165
—Niewiem—odparłam,podnoszącgłowęznadgazety.—Pewniezamrażarka.—
Przywykłamdotego,żeodczasudoczasusobiepobrzęczy;nawetmnietouspokaja.
Fachowiecotworzyłdrzwiczki.
—Jakrany...Kiedypanijąostatniorozmrażała?Rozmrażała?Czylodówkinierobiątegosame,tak
jak
dziesięcioletniekaloszerzuconewsamkoniecszafy?Przecieżtegowłaśniesięodnichoczekuje!
—Niejestempewna,czywogólejąkiedykolwiekroz-mrażałam.
Budowlaniecspojrzałpodejrzliwienapokrytesoplamibochenkichlebaizmumifikowanebutelki
wódki.
—Zdajesobiepanisprawę,żenagromadzenieloduwzamrażarceuniemożliwiaprawidłowe
działaniemechanizmuuszczelnianiapróżniowego?
Żenibyco?
—Słucham?
—Drzwiczkisięniedomykają.Tendźwiękznaczy,żelodówkaprzezcałyczaspróbujezastąpić
zimnepowietrze,któresięulatnia.
Tobytłumaczyło,skądwkuchnibierzesięprzeciąg.
—Alenieznaczyto,żemampomyślećozakupienowejlodówki?
—Nie.
—Przypuszczam,żerozmrażanielodóweknienależydopańskichobowiązków?
—Anonie.
Szkoda,żezaniedbanieurządzeńdomowychnienakładanawłaścicielkęobowiązkuzakupunowych.
Muszęprzejrzećdokładnieumowę,kiedyprzyjdzieczasjejodnowienia.Takwięc,gdyfachowiecw
czasieprzerwypopijałherbatkę,zprzyjemnościązagłębiającsięwlekturzejednegoznajlepszych
codziennychbrukowcówwkraju,japrzypuściłamataknalodowiecdłońmiowiniętymiwręczniki,z
nożemdokrojeniawarzywwpogotowiu;byłamjaknieustraszonybadaczpolarnyalbo
166
podmiejskikanibalzdemencją,jakktowoli.Apękniętapłytkawciążczekałananaprawienie.
vendredi,le20fewier
A2odwzmiankowanejwcześniejlateksowejmiłości,uszczęśliwionyznalezieniemnowegofetysza,
jestszaleniezatroskany
0mojedobresamopoczucie.Usilniepowstrzymujęsięodkomentarza,żejeślialternatywądlabycia
samotnąjestrozsiewaniewonijakpowybuchuwfabrycegumy,todziękuję,postoję.
Spotkaliśmysięnakawie,żebyzerknąćnamłodetalentywmieście.Właściwietoonoceniałmłode
talenty,ajastarałamsięunikaćnieuchronnegowtakiejsytuacjizestawianiawpary.
—Nadmoimlewymramieniem—syknął,ajaspojrzałam,ktosiętamkryje.—Niepatrzprostona
niego.Zerknijszybko
1odwróćwzrok.
Cotojest,jakaśszkółka?ChceszMniePocałować?ZaznaczTakalboNie.
—Zaczynaszgadaćjakmojamama—prychnęłam.—Pozatymjestzaniski.
—Skądwiesz?Przecieżsiedzi.
—Och,wierzmi,jatowiem.—Zapiętagranatowabawełnianakoszulaschowanawspodnie,z
sięgającymzawysokopaskiem.—-PewniemawdomuwszystkiepowieściPatricka0'Briana.
—Chybażartujesz.—A2najwyraźniejniewidzilasu,bozasłaniająmugodrzewa.Gumowe.—Nie
możeszkogośprzekreślaćzpowodugustu...Nie,nawetniegustu,tylkoswoichdomysłównatemat
jegogustu.
—Mogęiprzekreślę,jużtozrobiłam.
Kilkaminutpóźniej,gdyskubaliśmywspólniebułeczkęzczekoladą,A2wypatrzył
następnegokandydata.
—Potwojejlewej.Wysoki.Cośczyta.
167
Zerknęłamwtamtąstronę.Facetpopijałwodę,czytającRequiemdlasnuwmiękkiejoprawie.
—Całkiemnieźle—mruknęłam.Alezaraz...nie.—E,onpalipapierosy,niemaoczymmówić.
—Spotykałaśsięjużzpalaczami.
—Alemiprzeszło—odparłam.—Jeśliktośmusimiećjakieśkosztownehobby,towolałabym,
żebyjeździłnanartach.Albojeszczelepiej,żebykupowałmizbytecznedrogierzeczy.
—Jeślidalejtakbędzieszpostępować,umrzeszwsamotności.
Isłyszętoodfaceta,którykiedyś,wwiekudwudziestutrzechlat,powiedział
mi,żeodsześciumiesięcynieuprawiałseksuiwtensposóbusunąłsięnastałezrynku.Faceta,który
niemożeprzestaćpragnąćswojejpierwszejkochanki,niewidzianejodczasu,gdyobojemielipo
siedemnaścielat.Jeślimasiętakichprzyjaciół,toczypotrzebnisąkrewni?
—Co,chceszpowiedzieć,żemamjużwszystkozasobą?—parsknęłam.—Pozatym,mój
natalkowanydruhu,itakwszyscyumrzemywsamotności.
samedi,le21fevrier
Jestjedenklient,zktórymspotkałamsiędotąddwarazy.Twarzowyrazistychrysach,zwysokimi
kośćmipoliczkowymi,czystymijakwodaoczymaibrwiami,którychmożnapozazdrościć.Chłodny,
przystojnynaswójsurowysposób,łagodny.
Inteligentny.Rozmawiamyoksiążkach,onjestinżynierem,niecierpiswojejpracy;gadamyoteatrze
ifilmach.JarozpływamsięnadBenemKingsleyemwtejczyinnejroli,opowiadamoAnthonym
Sherze.Onnieznaczniesięuśmiecha.Niemampojęcia,dlaczegojestsam.Możepoprostuchce?
Wyszłamzblokuiruszyłamwstronęrzeki,żebyznaleźćtaksówkę.Wdrodzedopostoju,mijając
wejściedostacjimetra,zobaczyłammężczyznębeznóg,proszącegoodatki.
168
Zerknęłamwtamtąstronę.Facetpopijałwodę,czytającRequiemdlasnuwmiękkiejoprawie.
—Całkiemnieźle—mruknęłam.Alezaraz...nie.—E,onpalipapierosy,niemaoczymmówić.
—Spotykałaśsięjużzpalaczami.
—Alemiprzeszło—odparłam.—Jeśliktośmusimiećjakieśkosztownehobby,towolałabym,
żebyjeździłnanartach.Albojeszczelepiej,żebykupowałmizbytecznedrogierzeczy.
—Jeślidalejtakbędzieszpostępować,umrzeszwsamotności.
Isłyszętoodfaceta,którykiedyś,wwiekudwudziestutrzechlat,powiedział
mi,żeodsześciumiesięcynieuprawiałseksuiwtensposóbusunąłsięnastałezrynku.Faceta,który
niemożeprzestaćpragnąćswojejpierwszejkochanki,niewidzianejodczasu,gdyobojemielipo
siedemnaścielat.Jeślimasiętakichprzyjaciół,toczypotrzebnisąkrewni?
—Co,chceszpowiedzieć,żemamjużwszystkozasobą?—parsknęłam.—Pozatym,mój
natalkowanydruhu,itakwszyscyumrzemywsamotności.
samedi,le21fewier
Jestjedenklient,zktórymspotkałamsiędotąddwarazy.Twarzowyrazistychrysach,zwysokimi
kośćmipoliczkowymi,czystymijakwodaoczymaibrwiami,którychmożnapozazdrościć.Chłodny,
przystojnynaswójsurowysposób,łagodny.
Inteligentny.Rozmawiamyoksiążkach,onjestinżynierem,niecierpiswojejpracy;gadamyoteatrze
ifilmach.JarozpływamsięnadBenemKingsleyemwtejczyinnejroli,opowiadamoAnthonym
Sherze.Onnieznaczniesięuśmiecha.Niemampojęcia,dlaczegojestsam.Możepoprostuchce?
Wyszłamzblokuiruszyłamwstronęrzeki,żebyznaleźćtaksówkę.Wdrodzedopostoju,mijając
wejściedostacjimetra,zobaczyłammężczyznębeznóg,proszącegoodatki.
168
—Wspomóżcieinwalidę,wspomóżcieinwalidę—powtarzałśpiewnymgłosem.
Powewnętrznejstroniemojegoudaspłynęłakroplapotu;możetylkotaczęśćmojegociała
naprawdęodczuwaławtedyciepło.Kiedykropladotarładopończochy,spłynęłananiąiwsiąkła.Po
chwiliznówusłyszałamgłosmężczyznybeznóg.
„Wspomóżcieinwalidę,wspomóżcieinwalidę".Głosbyłjednostajny,leczmelodyjny,zgodnyz
rytmemwybijanymprzezstopyprzesuwającychsięobokludzi.
„Wspomóżcieinwalidę,wspomóżcieinwalidę".
Stanęłamwkolejce,aleprzezparęminutniebyłotaksówek.Podszedłdomnieniski,okrągły
człowieczekzplastikowymitorbami,zktórychażsięwylewało.
—CzyprzyjęłaśJezusajakoswojegopana?—spytał.Zabrzmiałotojakpowtarzaneautomatycznie,
pozbawionewyrazupowitanie,jak„Witam".
—Obawiamsię,żenie,jestemżydówką—odparłam.Gotowaodpowiedź.Dlamniejesttosprawa
bardziejkulturowaniżreligijna,alewystarczy,żebypozbyćsięnawiedzonychpopaprańców.
Mężczyznawspółczującopokiwałgłową,nieunoszącwzrokuponadwysokośćmojegoramienia.
—Żydzipragnęlikróla,aBógimgodał,alebyłtoprzygnębiającykról,którykryłsięwzaroślach,
wychodziłikrzyczałnaludzi.
—Niezbytprzekonującykról,możnabyrzec.
—Zamarznę,stojącnatymmoście—rzekłnieznajomy,zebrałswojetorbynazakupyiodszedł.
dimanche,le22fevrierDzisiajdostałam:
rn.on.Lti,fcdnofuntowąiziztuue.cn.atamauiolmiLm,dałam,awafuntujbiatucni.kaxh&t(zliłoumi,
gazie,jązoiŁaariiam)169
Oiobiitualwun(odhizujaciua)
l%urinąbxani.oUtkęzbuxi.ztuns.rn(odkLUnta)hięćdziwnychodblaikowuchiŁokioIek(od
nujiŁacącLCjOadmiiatota)
•tacnunekodfachowców(czutonUwtaiciculkadomumiałaiątymzająć?)
kilkaaobliwucni.hojxzmodtaki.6vjkaxza(czyliwiedział)ofnuizczki(hatizhieiwizuhunktnaliicU)
TakwięcosławionytransportpublicznyKenaLivingstone'aokazujesięcałkiemadekwatnydo
drugiegoczłonunazwy—publiczny—natomiastzpierwszymjestnabakier.Nocóż,najwyższy
czaszaszyćsięwdomuzparomadobrymiksiążkamiizażądaćdołóżkadostawynaleśnikówod
moichnajbliższychinajdroższych.
lundi,le23feurier
Tajemniczysamochódpowrócił;niechcępatrzeć,aleniemogęoderwaćodniegowzroku;wcalenie
uważam,żetowytwórparanoi;muszępamiętaćozamknięciuwszystkichdrzwinazamek;fachowcy
posyłająmidziwnespojrzenia;myślęozainwestowaniuwperukęigigantyczneokularyalaJackie
Onassis,inietylkopoto,byodświeżyćstarąmodę.
Pozatymczujęsiędzisiajniecolepiej,miło,żesięomnietroszczycie.
mardi,le24fevrier
On:—Hm,tymasztutaj...niejestempewien...Ja(zerkającprzezramięnamężczyznę,klęczącegoza
mną):—Wszystkowporządku,skarbie?
—Widzę...Niebardzowiem,jakcitopowiedzieć...Naglesięzaniepokoiłam—nobocotammoże
być?Szrama
170
poostrzujednorazówki?Przeoczonakępkawłosów?Tamponsprzedtygodnia?
Przyciętyogonek?
—Tak?
—Maszsiniakiztyłunaudach.
—A,to.Oneświadczątylkootym,żeniejesteśpierwszym,któryostrozapuszczasięwtamte
rejony,skarbie.Okej?Możemytozrobićinaczej.
—Hm,nocóż—mruknął.Poczułam,żetwardniejeiwciskasięzniecowiększąsiłą.—Mogłabyś
mipowiedzieć,jakpowstałytesiniaki...
mercredi,le25fevrier
A1dociągnąłdookrągłychurodzin.Jegopartnerkazajęłasięwszystkimizamówiłastolikw
przereklamowanejindyjskiejknajpiewClerkenwell;byłotodoprzyjęcia,botadziewczynaniema
smaku.
Cieszyłamsięnaspotkaniewszerszymgronie.Mojapracabywawyczerpująca.Tojestjakdługa
seriarandekwciemno;staraszsię,żebyztwojejstronyodbywałosiętolekkoibezwysiłku,
wiedząc,żeniewieleztegowyjdzie.Nawał
prawdziwychrandekteżniepomógł.Ichoćlubięprzesiadywaćwkawiarniachibarachzmałą
grupkąprzyjaciół,zawszeistniejeniebezpieczeństwo,żeto,iżznaciesięzadobrze,uniemożliwi
jakąkolwiekciekawsząkonwersację.Tylkozludźmi,którychznaszodczasówpokwitania,możesz
poczućsięrozbawionatakimiotoracamidowcipu:
—Apamiętaciejak...—Tunastępujeniewyraźnyruchręką.
—Dokładnietakjakwtymfilmie.
—OBoże!Itabroń,którejużyłB.PrzypadkowowybranycytatzGwiezdnychwojen.Nawiązaniedo
politykiłatdziewięćdziesiątych.
171
poostrzujednorazowki?Przeoczonakępkawłosów?Tamponsprzedtygodnia?
Przyciętyogonek?
—Tak?
—Maszsiniakiztyłunaudach.
—A,to.Oneświadczątylkootym,żeniejesteśpierwszym,któryostrozapuszczasięwtamte
rejony,skarbie.Okej?Możemytozrobićinaczej.
—Hm,nocóż—mruknął.Poczułam,żetwardniejeiwciskasięzniecowiększąsiłą.—Mogłabyś
mipowiedzieć,jakpowstałytesiniaki...
mercredi,le25fevrier
A1dociągnąłdookrągłychurodzin.Jegopartnerkazajęłasięwszystkimizamówiłastolikw
przereklamowanejindyjskiejknajpiewClerkenwell;byłotodoprzyjęcia,botadziewczynaniema
smaku.
Cieszyłamsięnaspotkaniewszerszymgronie.Mojapracabywawyczerpująca.Tojestjakdługa
seriarandekwciemno;staraszsię,żebyztwojejstronyodbywałosiętolekkoibezwysiłku,
wiedząc,żeniewieleztegowyjdzie.Nawał
prawdziwychrandekteżniepomógł.Ichoćlubięprzesiadywaćwkawiarniachibarachzmałą
grupkąprzyjaciół,zawszeistniejeniebezpieczeństwo,żeto,iżznaciesięzadobrze,uniemożliwi
jakąkolwiekciekawsząkonwersację.Tylkozludźmi,którychznaszodczasówpokwitania,możesz
poczućsięrozbawionatakimiotoracamidowcipu:
—Apamiętaciejak...—Tunastępujeniewyraźnyruchręką.
—Dokładnietakjakwtymfilmie.
—OBoże!Itabroń,którejużyłB.PrzypadkowowybranycytatzGwiezdnychwojen.Nawiązaniedo
politykilatdziewięćdziesiątych.
171
Pełnaukontentowaniaciszalubnapadynieuzasadnionegośmiechu,trwająceprzezpółgodziny.
Toforteca,któraniełatwodopuszczanowychczempionów,toteżdziewczynyNiwszystkichA
zwyklewypadająpozanawiasniezależnieodswoichwdziękówizdolności.Jednaznichwychowała
sięwkomuniewAfrycePołudniowej,zbudowaładomodfundamentówinigdyniebyławMcDonal-
dzie(doprawdygodnepodziwuosiągnięcie).Alenieumiałacytowaćswobodniefragmentów
Narzeczonegoksiężniczki,więcpopadławstanpermanentnegozdziwienia,zwłaszczagdyA2
bezskutecznieusiłowałsięjejoświadczyć,tłumacząc,żeŻycietoBól.
Musimyczęściejwychodzićdomiasta.Zinnymiludźmi.Normalnymi.
Przyszłampóźno,prezentującsięszpanerskowczarnejjedwabnejkoszuliiszytychnamiarę
spodniach.Włosyzaczesanedogóry,subtelnekolczykizperłami.Nodobrze,wyglądałamjak
sekretarka,którajestfankągotyckiegorocka.Mniejszaztym.Przystolikupłynęłydrinkiitoczyła
sięożywionarozmowa,którabyłaboleśnie,cudownie,fantastycznienormalna.Usiadłam
naprzeciwkoN,któryprzyprowadziłswojąprzyjaciółkęAngel,teżpracującądziewczynę,tę,na
którąwpadłamwzeszłymmiesiącuwłazience.Najwyraźniejwzięłasięwgarść,wyglądałaśliczniei
byłacaławskowronkach.
Wpołowieposiłkubłagalnymtonempoprosiłamnie,żebympozwoliłajejskorzystaćzmojego
telefonu;chciaławysłaćSMS-a,awyczerpałajejsiębateria.Ufnazemniedusza,więcpogrążyłam
sięweflirciezniebieskookimadonisemsiedzącympomojejlewejstronieiniesprawdziłam,co
Angelwysyłaidokogo.
Dlategozdziwiłamsię,gdywczasieotwieraniaprezentówzjawiłsięmójRandkowy.Uśmiechnąłsię
domnie,ajadoniego.RozejrzałsięiusiadłkołoAngel.Powinnambyławiedzieć,żesięznają,lecz
nigdybymniepomyślała,żemożeznichbyćpara.
172
Adonisuśmiechnąłsięiprzedstawiłnowoprzybyłemu.MójRandkowywyciągnąłdoniegorękę.
—Przepraszam,azkimtyjesteś...?—zapytałdociekliwieAdonis.
—Znią—odparłRandkowy,wskazującnamnie.Zaśmiałamsięnerwowo.
—Taak?
—Aniezaprosiłaśmnieprzedchwilą?PosłałamostrespojrzenieAngel.
—Taktomogłowyglądać—odparłam.—Aletoniemojawina.Przepraszamzanieporozumienie.
Przezresztękolacjihojnieobdarzałamwzględamibladą,nieśmiałądziewczynęsiedzącąobokmnie,
podczasgdyAdonisimójRandkowy—którzy,jaksięokazało,mieliwspólnychznajomych—
gawędzilioczasachstudiów.Nszybkosiępożegnał,Adonisteżprzeprosił,żemusiiść;wszyscyz
drugiegokońcastołuszlidoprzypadkowowybranychdomów,bypićdalej,ajazostałamzAngeli
Randkowym.
Angelposzłaposwójsamochód,sugerując,żewszyscytrojemożemyuderzyćdootwartegodo
późnabaru,któryznała.
JaiRandkowywyszliśmynaulicę,aonazniknęłazarogiem.
—Przepraszam—rzekłRandkowy.
—Dajspokój.Zeszłorocznyśnieg—odparłam,choćbyłooczywiste,żetakniemyślę.
—Niewiedziałem,żetenSMSniejestodciebie.
—Wiem.
—Czyja...wczymśprzeszkadzam?
Odwróciłamsiędoniego,złanasytuację,zła,żeczujęsięmanipulowana,nawetjeślitonieonbył
sprawcą.Byłamzła,żeczujęsięzła—bopocowogólesięwściekać?Anajbardziejzłościłomnie
to,żeonczujesięzraniony.Ijegopragnienie,żebymgopotrzebowała.
—Bojaciękocham—powiedziałgłosem,wktórymzabrzmiałocośdziwnego...
A,taak.
173
Westchnęłamizamknęłamoczy.Długostaliśmywmilczeniunachodniku.Japatrzyłamnaczubki
butów,aonpatrzyłnamnie.Niechciałamtegoiniechciałamsiętakczuć.Jakiśmężczyznaspytało
drogę,odesłaliśmygodonastępnegoskrzyżowania.Ogarnąłmnielęk,czarnamgła,poczucie,żeza
sprawąprzyjaciółpełnychdobrychintencjiwpadłamwpułapkęprzeznaczenia.
—Biorętaksówkęijadędodomu—oznajmiłamwreszcie.—Sama.IdźzAngeldobaru,bozacznie
podejrzewać,żejązostawiliśmy.—Albożeposzliśmyrazemdodomu,pomyślałam.
jeudi,le26fewier
NazajutrzranopoprzebudzeniuznalazłamwtelefonietrzynieodebranepołączeniaiSMS-a.
Pierwszedwapołączeniapochodziłyznumerów,którychnierozpoznawałam.Żadnejwiadomościna
poczciegłosowej.Nicnadzwyczajnego,alecośmiśmierdziało,więcoddzwoniłam.
—Dzieńdobry.Czydzwoniłpannamójnumerwczorajwieczorem?
Obajbylizdezorientowani,bonajwyraźniejmnienieznali,leczjeślirejestrpołączeńjest
bezstronnymsędzią,próbowalisiędomniedodzwonić.Wyglądanato,żeAngelwysłaławięcejniż
jednegoSMS-a.Acigościechcielisiędoniejdodzwonićnamójnumer.
Strasznazemnieidiotka.Dobrzechociaż,żeniebyłytorozmowymiędzynarodowe.
TrzecienieodebranepołączeniebyłoodRandkowego,którydzwoniłbladymświtem.
SMSteżpochodziłodniego:„WciążwidujeszsięzN?Jeślitak,toczywiesz,żeotymnie
wiedziałem?".
Westchnęłamizadzwoniłamdoniego.Jużsiedziałzabiurkiem.
174
—Cześć,przepraszam,żeniepokojęcięwczasiepracy.
—Wporządku—odparłzaskoczonymgłosem.
—PrzeczytałamtwojegoSMS-a.—Milczał.—NiespotykamsięzN.Odbardzodawna.Ktoci
powiedział,żesięspotykamy?—Wciążżadnejodpowiedzi.—
Rozumiem.Niepotrzebniepytam,tak?
—Jesteściezesobątakblisko,ażeobojenikogoniemacie...
—Czytoautomatycznieoznacza,żejesteśmyczymświęcejniżprzyjaciółmi?
—Nie.—Randkowyzamilkłnachwilę.—AleAngelbyłabardzozaskoczona,kiedysię
dowiedziała,żecośmiędzynamijest,ispytała,czywiemotobieioN.
—Przepraszam...cośjestmiędzynami?
—Mhm.
—Dobrze,nieważne,ale...Czyktoś,kogoledwoznasz,jestbardziejwiarygodnymźródłem
informacjiomoimżyciuniżja?
—Nocóż...
—Bzdura.
—Hej,uspokójsię.Kochamcię.Zależyminatobie.Ja...Och,znówtopieprzenie.
—Janieczujętegosamego.Jeślitegoniewiedziałeś,toterazjużwiesz.Niezamierzamumniejszać
twoichuczućimówić,żeniepowinieneśichmieć,alenicomnieniewiesz.Takczyinaczejto,co
czujesz,doniczegocięnieuprawnia.—
Och,przestań.Wiem,żewrzeszczęiwszystkojestnietak.Niepragnęgo,aleniechcę,żebyuznał
mniezazdzirę.
Nie,toteżbzdura.Imprędzejtozrozumie,tymprędzejzacznierozglądaćsięzakimś,kogo
naprawdępokocha.Niechcęznimgadać.Niechcętegowszystkiego.
Będęzdzirą.
—Tojakieśnieporozumienie.Możemyzniąotympomówić...
—Uspokójsię...Niechcęotymrozmawiać.Niechcęzniąrozmawiać.Aniztobą.
Wogólemnietonieinteresuje.
—Aleja...
—Cześć.
175
Pauza.Próbujęwyobrazićsobie,conajegomiejscuzrobiłabymwtejsytuacji.
Grałabymnaczas,czyprzyjęłarzeczzgodnością?Naswojeszczęściewybrałtodrugie.
—Cześć.Będziemibrakowałonaszychspotkań.
—Dziękuję.—Rozłączyłamsięiposzłamdokomputera,żebywysłaćtejbabiedruzgocącegoe-
mailaotajemniczychnumerachijejrozmowiezRandkowym.
Postąpiłamjaktchórz,kryjącsięzaelektronicznąskrzynką,aleniebyłampewna,czypotrafięsię
powstrzymaćprzedpodniesieniemgłosuprzeztelefon.
Wystukać,poprawić,wysłać.Potemzjadłamśniadanieizrobiłomisiętrochęsmutno;poczułamsię
teżtrochęjakcipainawetmyśl,żetowszystkoniemaznaczenia,niepodniosłamnienaduchu.
vendredi,le21fevrier
Poupływiepewnegoczasutrudnoprzypomniećsobie,jakidlaczegokiedyśsiękogoślubiło;dobrze
jestprzyjrzećsiętemuzbezpiecznejodległości.Chłopaka,któryobmacywałmnienapublicznym
basenie,kiedymiałampiętnaścielat.Romanswszkole,którysięskończył,bochłopakmiaławersję
dominety.Al,któregoumiejętnośćmanipulowaniamoimciałembyłarówniezabawna,jak
przerażająca.O
pierwszymraziezkimś,okimwciążciepłomyślę,wkimzabuja-łamsięszybkoimocno;o
tysiącachrazówpóźniejitymostatnimteż.
Otychkilku,którychnigdyniebyłomidość.Oichzapachu,smaku,dotyku.O
tym,jakbędączChłopakiem,pragnęłam,żebypoprostusięzamknąłimnierżnął,bonigdyznikim
niemiałamtakichorgazmów.Otychwszystkichrazach,gdyseksznimwydawałsięzarówno
potrzebąbiologiczną,jakiduchową.Iotym,jaktechwiletygodniamiutrzymywałymniena
powierzchnijakperłybłyszczącewwęźlenaszegokonającegozwiązku.
176
Miłesąteszkicemężczyzn,którychlubiłamismakowałam.Ichwspomnienieuprzyjemniamiczasw
pociągachitaksówkach.
samedi,le28fevrier
Spędzamfajnietrochęczasuzrodziną,bowyjeżdżająnaurlop;nadrabiamzaległościwmiejscowych
plotkach,ogólniesprawiamwszystkimkłopotiwchodzęwdrogę.Takijestprzywilejnajstarszej
córki.
Mamajedziewprzyszłymmiesiącunaślub.Jesttoceremonia,wczasiektórejdwiepannymłode
będąubranenabiało,wymieniąsiępierścionkami,złożąprzysięgęiodtądjużzawszebędążyć
szczęśliwie.Tostareprzyjaciółkirodziny.Jesteśmywszyscyszalenieszczęśliwi.Alemamaniemoże
znaleźćpartneranatęokazję,gdyżjejregularnyprzytulański,mójojciec,nienadajesię,ponieważ
stwierdzonouniegoNieodpowiedniStanDucha.
Niechodzioto,żenieakceptujepojęciamiłościlesbijskiej(którymężczyznająakceptuje,
przynajmniejteoretycznie?)lubmajakieśdziwacznezahamowaniawzwiązkuzeświętością
małżeństwa(uwagadoświatowychprzywódców:jeślinajlepiejsprzedającasięartystkanaświecie
możepijanaprzemaszerowaćwdżinsachgłównąnawąkościołatylkopoto,bydwadzieściacztery
godzinypóźniejanulowaćzwiązek,apartnerkinacałeżycieniemogąsięnazywaćżonami,źlesię
dziejewpaństwieduńskim).Nie,towłaśnienadmiernyentuzjazmtatydlabłogosławionego
wydarzeniadoprowadziłdotego,żezostałwykreślonyzlistygości.
Całkiemserionalegał,żebyzamówićnaprzyjęciestriptizerki.Mójojciecnienależydo
żartownisiów,acogorsza,jegoczułkitowarzyskiesłynązniewrażliwości.Siedzieliśmy,jedząc
bajgle,aonrelacjonowałdotychczasowyprzebiegcałejhistorii.Mamaprzewracałaoczyma,jakby
tobyłgenetycznieodziedziczonyodruch,cozresztąpodejrzewam.
177
—Męskichstriptizerówczystriptizerki?—zapytałamzodrobinęzadużąciekawością.
—Och,nie,córeczko—jęknęłamama.
—Kobietystriptizerki!—krzyknąłtata.—Wszędzierozebranekobiety!—Czywspominałamjuż,
żemójojciecjestżenującymzboczeńcem?Topewnieprzekazujesiępotomstwu.
—Niejestemprzekonana,czytoodpowiedniaatrakcjanaślub—powiedziałam.
Mamapokiwałamądrzegłową;jejczarnafarbowanaczuprynapodskoczyła.
—Maszrację.—Odwróciłasiędotaty.—Widzisz?Widzisz?Niktnieuważategozadobrypomysł...
—Tak—podchwyciłam.—Wcaleniedobry.Wieczórpanieńskizestriptizeramibyłbysuper...
—Niezachęcajgo!—Mamazmroziłamniezłymspojrzeniem,atatarozmarzyłsięnamyślo
różnychmożliwościach.
dimanche,le29fevrier
Wczorajposzłyśmyzmamąnazakupy.Odlatniespuszczanonaszesmyczy,żebyśmymogłysię
wybraćdopałacukonsumpcjidetalicznej,alewierzciemi,ekspedientkibędąopowiadaćotym
wydarzeniuswoimdzieciomidzieciomswoichdzieci.
Jesteśmygłośne,sprawneiuzbrojonewpoważnekredyty;niemożnanaspowstrzymać,gdywśród
ogniaidymuprzedzieramysięoddziałuobuwiadobielizny.
MamajestzwolenniczkąstyluPalmBeach(któramatronawjejwiekuniejest?).
KoszulkiznadrukamiLilyPulitzer,najjaskrawszejaskrawości,jedwabneswetry,białespodnie.
Jestemgenetyczniezaprogramowananatakiesameupodobania,leczniepowinnosięnosić
kremowejwełny,jeśliwkażdejchwilimożnawylądowaćwbłocku.
Najpierwzaatakowałyśmyobuwie.Tensamrozmiar,tensamgust;mamawyczyściłatrzysklepyz
sandałówwkolorze
178
wiosennejzieleniibłękitu;jazrobiłamtosamo,tylkozwersjamikarmelowymiiczarnymi.Torebki,
kostiumy,drobiazgi—nicsięnieostałowobecnaszejkampaniiterroru.Mamakupiłaconajmniej
trzyzestawynawesele,aoprócztegotyleubrańurlopowych,żewystarczyłobydoodzianiacałej
armiijejklonów.
Usiłowałampowstrzymaćjąprzedkupieniemkwiecistychbluzekwyszywanychkoralikami,aona
ostrzegłamnie,żewbutachwstyluretrokostkiwyglądają,jakbybyły„pulchne".
Otosiłabezwarunkowejmiłości.Tylkomatkamożekrzyknąćdocórki:„Majtkiciprześwitują!"i
przeżyć,bymócpóźniejotymopowiedzieć.
Ona:—Skarbie,takślicznieciwzielonym!Niekupisztego?
Ja:—Niewiem,jestemwtymzabardzocycata.
Ona(wyrzucającdoprzoduswójbujnybiust):—Niemaczegośtakiegojakzabardzocycatakobieta.
Chceszwyglądaćjaknastolatka?—Poczymdorzuciłazielonyciuchdostosumoichzakupów.
Ustąpiłam.Tobyłasiławyższa,którejniepotrafiłamsięprzeciwstawić.
wiosennejzieleniibłękitu;jazrobiłamtosamo,tylkozwersjamikarmelowymiiczarnymi.Torebki,
kostiumy,drobiazgi—nicsięnieostałowobecnaszejkampaniiterroru.Mamakupiłaconajmniej
trzyzestawynawesele,aoprócztegotyleubrańurlopowych,żewystarczyłobydoodzianiacałej
armiijejklonów.
Usiłowałampowstrzymaćjąprzedkupieniemkwiecistychbluzekwyszywanychkoralikami,aona
ostrzegłamnie,żewbutachwstyluretrokostkiwyglądają,jakbybyły„pulchne".
Otosiłabezwarunkowejmiłości.Tylkomatkamożekrzyknąćdocórki:„Majtkiciprześwitują!"i
przeżyć,bymócpóźniejotymopowiedzieć.
Ona:—Skarbie,takślicznieciwzielonym!Niekupisztego?
Ja:—Niewiem,jestemwtymzabardzocycata.
Ona(wyrzucającdoprzoduswójbujnybiust):—Niemaczegośtakiegojakzabardzocycatakobieta.
Chceszwyglądaćjaknastolatka?—Poczymdorzuciłazielonyciuchdostosumoichzakupów.
Ustąpiłam.Tobyłasiławyższa,którejniepotrafiłamsięprzeciwstawić.
Mars
AlfabetlondyńskiegoseksbiznesuwedługBelle0-P
Ojakoliwa
Niedoprzyjęciajakolubrykant.Jeśliniewieszotym,żeoliwawchodziwreakcjęzlateksem,zajrzyj
dodowolnejksiążkioHIVwydanejwciąguostatnichdwudziestulat.
Pozatym,żeoliwaobniżapoziomochrony,jestpoptostumarnymlubrykantem.
Kiedyśpewienmężczyzna,wyciągająctubkęwazeliny,zaproponował,żewłożymicałąrękę,
używającżelunabaziepetrolatum.Tomiałbyćjakiśżart?Tenśrodekzatrzymujeciepłoisprawia,
żeczujeszsię,jakbyktośprzysmażałcięodśrodka.
Wartojednaknosićprzysobiemałąbuteleczkęoliwydomasażu,boczasemmożesięprzydać.
Mężczyźnitolubiąiczęstodająnapiwki.Częściejniżzaprawdziwyseks.Dziwnestworzenia.
Pjakplastik
Chodziocycki,nieokartykredytowe.Czymężczyźniwoląperfekcję,czyautentyczność?Czy
wszystkieinnedziewczynywagencjisątakobdarzoneprzeznaturę,czytrochępodrasowane?Czy
powinnaśodkładaćzarobkinatakiepodrasowanie?Nawetnajbardziejtrzeźwomyślącadziewczyna
musisięczasemzastanawiać,czygdybyzwiększyłasobieobjętość,jejnotowaniaskoczyłybywgórę.
Alegdybyśniezrobiłategowprawdziwymżyciu,nieradzęcirobićtegowogóle.
Ptakże(ioczywiście)jakporno
Ci,którzykupująksiążkiwtwardychokładkachzdoskonałymifotografiamiscenerotycznychna
ścianachneolitycznychjaskiń,zesnobistycznąwyższościąspoglądająnaaktorówfilmów
pornograficznych.Wierzmi,kochanie,snobizmdziaławobiestrony.Afrykańskarzeźbamężczyzny
zewzwodemnieczyniznikogolibertyna.
Wzasadzie,jeśliwczasiekręcenianiedochodzidopoplamieniaczegośspermą,jesttopornoklasy
B.Przepraszam,żepękłcibalonik.JennaJameson,hostessywsaloniemasażuifacet,któryczyści
kabinywsaloniepeepshow—wszyscyonipracująwseksbiznesie.Cizaś,którzystojązaladą,
ubraniwróżowekoszulkizlaleczkami,isprzedająniefallicznewibratoryzmateriałów
organicznychporecyklingu,wseksbiznesieniepracują.ŚwińskiefilmikikręconeweFrancjiw
latachsześćdziesiątychpodczasstudenckichprotestówniesąpornografią.
Dwustronnapenetracjadłońmikobietyobciągającejpsujest.Prostareguła:dopókiparybędą
postrzegaćcośjakonarzędziewzmacniająceichzwiązek,niemożnamówićopornografii.
lundi,le1mars
Wciążjestemnapomocy,śpięnasofiejednegozA,rozglądającsięzadobrymmiejscowym
masażystąipijączbytdużomiksturnabazieteąuili.Jesttutajkotka,któragdytylkomniewypatrzy,
ładujemisięnakolanaimruczyjakzardzewiałymotor.Bardzotucieplutkoimilutko,wmojej
głowiekołaczesięniewyraźnamyśl,żebywogóleniewracaćdoLondynu.
Żartowałam!Zadzieńlubdwabędęwdomu,odstrzelonawnowiutką,cienkąjakbabielatobieliznęw
błękitnymkolorze.
mardi,le2mars
Prawdopodobnieprzeznaczeniemkażdegojestbaćsięstarości.Kiedyjesteśmłoda,wydajecisię
niemożliwe,żepewnegodniabędziesztaksamostarajaktwoikrewniiżeonibylikiedyśtakmłodzi
jakty.
Lękwkradasię,kiedyzostawiaszzasobąpierwsząfalęmłodości.Wzrokstarszychludzinaulicy,
ludzi,którychjeszczenietakdawnowogóleniezauważałaś,jakbywbijałsięwciebie.Tyteż
niebawembędzieszwtymsamymmiejscucomy,zdająsięmówić.
Niedawnozobaczyłammojąprzyszłość.Aściślejmówiąc,usłyszałam.
183
Byłamwdomu.Mojamamaibabciarozmawiaływkuchni,nieświadome,żesiedzęwpokojuobok,
sprawdzającpocztęelektroniczną,isłyszękażdesłowo.Aleniezwracałamnanieuwagi,dopóki
mojeuszyniewychwyciłydwóchsłów:włosyłonowe.
Mojamatkapowiedziaładoswojejmatki:„Czujęsięstara.Przedwczorajzauważyłam,żemojewłosy
łonowesąprawiecałkiemszare".
Nacobabciaodparła:„Myślisz,żetoźle?Poczekaj,ażzacznąciwypadać".
Chybalepiejbędzie,jeśliskończęzesobąteraz,zanimbędziezapóźno.
mercredi,le3mars
ZczterechAtylkozjednymniespałam.JesttoA3.Kiedysiępoznaliśmy,poczuliśmy
natychmiastową,przemożnąchemię.Przytulaliśmysię,aledoniczegowięcejniedoszło.
Mieszkałwsąsiednimmieścieikiedywyjeżdżałdodomu,czułamsięsamotna.
Znasztouczucie,kiedycałynadmiarenergiigromadzisięwnogachichceszbiecibiectakdługo,aż
skoczyszzurwiska?ZwierzyłamsięA2,powiedziałam,cosięstało.Zabujałamsięmocnoimuszę
zobaczyćtegofaceta.
Obmyśliliśmyplan:wweekendzjawięsięniespodziewaniepoddrzwiamiA3izobaczę,coztego
wyjdzie.Zostałyczterydninaplanowanieidrżenie.Zrobiłamwięcto,cozrobiłabykażda
dziewczyna:przespałamsięzA2.
Skołowałamwas?
Nie?Więcsłuchajciedalej:spotykałamsięwtedyzA4.Tobyłakońcówka,leczwciążstanowiliśmy
parę.Zmianapojazduwydawałasiębardzopilna,atobyłacałkiemdobraokazja.
Sytuacjawyglądaławięctak:A4wyjechałnakonferencję,jaśpięznaszymwspólnymznajomymA2
ikombinuję,jak
184
Byłamwdomu.Mojamamaibabciarozmawiaływkuchni,nieświadome,żesiedzęwpokojuobok,
sprawdzającpocztęelektroniczną,isłyszękażdesłowo.Aleniezwracałamnanieuwagi,dopóki
mojeuszyniewychwyciłydwóchsłów:włosyłonowe.
Mojamatkapowiedziaładoswojejmatki:„Czujęsięstara.Przedwczorajzauważyłam,żemojewłosy
łonowesąprawiecałkiemszare".
Nacobabciaodparła:„Myślisz,żetoźle?Poczekaj,ażzacznąciwypadać".
Chybalepiejbędzie,jeśliskończęzesobąteraz,zanimbędziezapóźno.
mercredi,le3mars
ZczterechAtylkozjednymniespałam.JesttoA3.Kiedysiępoznaliśmy,poczuliśmy
natychmiastową,przemożnąchemię.Przytulaliśmysię,aledoniczegowięcejniedoszło.
Mieszkałwsąsiednimmieścieikiedywyjeżdżałdodomu,czułamsięsamotna.
Znasztouczucie,kiedycałynadmiarenergiigromadzisięwnogachichceszbiecibiectakdługo,aż
skoczyszzurwiska?ZwierzyłamsięA2,powiedziałam,cosięstało.Zabujałamsięmocnoimuszę
zobaczyćtegofaceta.
Obmyśliliśmyplan:wweekendzjawięsięniespodziewaniepoddrzwiamiA3izobaczę,coztego
wyjdzie.Zostałyczterydninaplanowanieidrżenie.Zrobiłamwięcto,cozrobiłabykażda
dziewczyna:przespałamsięzA2.
Skołowałamwas?
Nie?Więcsłuchajciedalej:spotykałamsięwtedyzA4.Tobyłakońcówka,leczwciążstanowiliśmy
parę.Zmianapojazduwydawałasiębardzopilna,atobyłacałkiemdobraokazja.
Sytuacjawyglądaławięctak:A4wyjechałnakonferencję,jaśpięznaszymwspólnymznajomymA2
ikombinuję,jak
184
rzucićsiędostópA3.Przychodziweekendizjawiamsięujegodrzwi.
Miałdziewczynę.Niconiejniewiedziałam,dopókinieotworzyładrzwi.Jejpełenzmieszania
uśmiechświadczyłotym,żebiedaczkaniemapojęcia,cojestgrane,ajapoczułamsiędokładnietak
nędzna,jakmojepostępowanie.Dałamwdługątakszybko,żemogłabymsięścigaćzPaulą
Radcliffe.
ZerwaliśmyzA4,jaknależałosięspodziewać;spróbowaliśmykrótkozA2iniewyszło.Aleteraz
tojużzeszłorocznyśnieg:wszyscysięzesobąprzyjaźnimy.
Większośćludzi,którzynaspoznają,uważaA4zamojegomęża,A2zabrata,natomiastA1za
naszegowujka—niedlatego,żewyglądastaro,tłumaczymymu,leczdlatego,żeotaczagoaura
męskiegoautorytetu.Pozostajejednakdrobnyproblem:A3.Potylulatachwciążspotykasięztą
dziewczyną.Aczasem,gdyjesteśmygdzieświeczorem,trochęsięwkurzaizaczynadomniekleić.
Totrochęzamało,skarbie.Ioparęlatzapóźno.
Kilkadnitemubyliśmywszyscywrestauracji.A2przedstawiłmniekoledze.
Jakbywogólemusiałmizwracaćnaniegouwagę.Zauważyłamfaceta,gdytylkostanąłwdrzwiach.
—Fajny—szepnęłamdoA2.
—Pomyślałem,żejestakuratwtwoimtypie—odparłzuśmiechem.
Faktycznie.Schludnieubrany,wysportowanasylwetka,ręce,którewyobrażałamsobieobłapiające
mnie.Inteligentny,grzeczny,cudownabuzia.
—Skądpochodzi?
—ZPołudniowegoWybrzeża.
—Gdziegoukrywałeś?
—MieszkawSanDiego.
—Uu.Czemu?
A2wzruszyłramionami.
—Praca.
Ściągnęłambrwi.NiechciałampowtórkizRandkowego.Romansnaodległośćdziesięciutysięcy
kilometrówniewchodzi
185
wrachubę,chybażeistniejemożliwośćsowitejnawiązkizawydatkinapodróże.
Jużrazpokonałamoceantylkopoto,byprzekonaćsię,żeniebyłowarto.Aletrochępoflirtowałam
znimprzyjedzeniu.A2poczułsięzmęczonyiposzedłdodomu,zostawiającDoktoraKalifornięwe
wprawnychrękachA3,A4imoich.
Wybraliśmysiędopubu.A3byłbezdwóchzdańnawalony.
—Podobamisiętwójświńskiogonek—rzekł,głaszczącmojąkitkę.Owinąłjąsobiewokółpalców
ipociągnął,ażpoczułammrowienienaszyi.Żebybyłojasne,wciążpodobająmisięportkitego
faceta,leczbolesnychtrójkątówmiłosnychmamjużzdecydowaniedość.
—Dzięki—powiedziałam,odwracającgłowętak,żewłosywysunęłysięzjegodłoni.
DoktorKaliforniaustawiłbileiprzezkilkagodzinkrążyliśmywokółstołu,jawparzezoficjalnym
byłymA4,aonzmoimnieoficjalnymabsztyfikantemA3.
Zjawiłosiękilkaosób,którychniewidziałamodlat;wymieniliśmysięnowinami,trochę
pośmialiśmy.WodziłamoczamizaszczupłąsylwetkąDoktoraK,któryzajmowałpozycję,apóźniej
uderzałpłynnie.Zręcznośćstraszniemniepodkręca.
Kilkarazy,oddająckij,przesunęłamrękąpodolejegopleców.Twardy.
A3wlepiałwemniewzrok,corazbardziejsięupijająciwpadającwcorazgorszynastrój.Wreszcie
wymamrotałcośoostatnimpociągudodomu.Idącdodrzwi,niepewnieotoczyłmnieramieniemw
talii.Pocałowałamgowczubeknosaizaszczebiotałam:
—Dobranoc.
Przycisnąłmniemocniejdosiebie,takżestanęłamnaczubkachpalców,iwobecnościwszystkich
wycisnąłpocałuneknamoichustach.Odlatniebyłtakbezpośredni.Przysunęłamtwarzdojegoszyi.
Dmuchałmiwuchogorącympowietrzem.
—Bądźostrożna.Niechceszprzecieżzepsućtegonowego—powiedziałiwyszedł.
186
Odłożyliśmykijeidokończyliśmydrinki.A4zebrałokryciairuszyliśmywetrójkędodrzwi.
PołożyłamrękęnaramieniuDoktoraK,powstrzymującgo,ażA4naswyprzedzi.
Odwróciłamsięipopatrzyłamnajasnątwarz.
—Mogęciępocałować?
—Proszę—odparł.Przycisnęliśmysiędosiebiewdrzwiach,blokującwyjście.—
Gdzieśpisz?—zapytał.Powiedziałam,żenakanapieuA2.
—Whotelujestogromnełóżko.
—Doskonale.
A4pomachałnamrękąnapożegnanieizniknąłzarogiem.Mniejwięcejjednąprzecznicęprzed
hotelemDoktorKzapytał:
—Niepamiętaszmnie,co?
—Nie.
—Poznaliśmysiętrzylatatemu.Wtedyteżuważałem,żejesteśsexy.
—Przykromi,niepamiętam.
Uśmiechnąłsię.Przeszliśmyprzeztonącywpółmrokubrązowyholhoteluidotarliśmynadrugie
piętro.Podrodzeskinęłamgłowąznajomemu.Czasemmyślę,żetenświatjestbardzomały.Rano
moiprzyjacieleiznajomibędąowszystkimwiedzieli.
Jeszczedrzwisięzanaminiezamknęły,ajużzaczęliśmysięszarpaćzaubrania.
DoktorKrozebranyokazałsiętakwysportowany,jakmyślałam,imiałtakdobreręce,jaksobie
wyobrażałam.Wzięłamwustajegoczłonek.
—Aaa,cudownie—mruknął.—Amerykańskiedziewczynyniewiedzą,corobićznapletkiem.
DoktorKbyłmiływdotyku,wspanialesmakowałipachniał.Seksbyłbardzoprzyjemny,nietakijak
wpracy.Rozkoszowałamsię,cieszyłamsię,żedzielisięzemnąswoimciałem.Niemogłamprzestać
godotykać,skubaćustami,pragnąć.
Czułamsiętak,jakbymbyłaznimodzawsze.Wziąłmnieznówipotemjeszczerazzzadziwiającą
intensywnością.Zakażdymrazem,187
gdydochodził,spazmyjegomuskularnegociaławstrząsałymnąjakfaladźwiękowa,uruchamiając
mojeczujnikiiwywołującorgazm.
Spaliśmyprzezkilkagodzin,obudziliśmysięiznówbzykaliśmy.Wysłuchaliśmywiadomościw
radiu.Zwykłehistorie:bomby,ofiaryśmiertelne,wyboryzagranicą.Nierozmawialiśmywiele.Nie
wiedziałam,copowiedzieć.Dziękuję,tobyłoupajające,wiesz,żejużsięniezobaczymy,prawda?Ja
zakilkagodzinmiałamleciećdoLondynu,aonpóźniejtegosamegodniaodlatywałdoSanDiego.
Alebyłatoprzyjemnacisza;wyobrażamsobie,żetakaciszamożesięprzedłużyćizamienićw
związek.
Umyłamzęby.Kiedywyszłamzłazienki,onbyłjużubrany.Patrzył,jakwkładampłaszcz;musiałam
zdążyćnapociąg.
—Wezwaćcitaksówkę?—zapytał.Ilerazysłyszałamtopytanie.
—Nie,dziękuję.Pójdępieszo.
—Toniedaleko?
—Niedaleko.
Wstałipodszedłdomnie.Położyłdłonienamoichbiodrachipocałowałczule.Zadużosięwtym
doszukuję,prawda?Tobyłpocałunek,któryobiecywałwięcej,gdybymzechciała.Otwartepytanie,
naktóreznaliśmyodpowiedź.
—Bezpiecznejpodróży—rzekł.
—Żegnaj—powiedziałamiwyszłam.DoKaliforniijesttysiącekilometrów.
Uśmiechnęłamsię.Ranekbyłcieplejszyijaśniejszy,niżmiałampowodysięspodziewać.
vendredi,le5mars
WLondyniebyłładnywiosennydzień—niegorący,leczwystarczającociepły,bymożnabyło
usiąśćnazewnątrz,poczytaćgazetęizastanawiaćsię,czyzostawićpłaszczwdomu.Wychodząc,
zobaczyłamS,jednegozprzyjaciółChłopaka.
188
Kiedygoostatniowidziałam,rzuciłagorudowłosapanienka,któraażprzebierałanogami,żeby
spiknąćsięzewspółloka-toremChłopaka.Przyjmuję,żeSjestteżmoimznajomym—boznanas
mniejwięcejtaksamo—aleuznałam,żeskoronieskontaktowałsięzemnąwciągudobypomiom
zerwaniuzChłopakiem,byzaproponowaćfiliżankęherbatyispostrzeżenie,żewszyscymężczyźnisą
draniami,tojestpojegostronie.
Uśmiechnęłamsięipomachałammuręką.Sprzeszedłnamojąstronęulicyipocałowałmniew
policzek.
—Niewidzieliśmysięodwieków—powiedział.—Jaksięmiewasz?
—Nieprzyzwoiciezdrowa.Żeniewspomnęowszystkichinnychnieprzyzwoitościach.
Jakidąlekcjejazdynamotorze?
—Przeraźliwiedobrze.PopołudniubędęoglądałDucatiDziewięćsetDziewięćdziesiątSześćT.—
Jeśliktośwplatawrozmowęniezrozumiałeskróty,niezawodnieświadczytoożarliwościneofity.Na
zdrowie.
—Tobombowymodel.Miejmynadzieję,żeniewybuchnie.Roześmiałamsię.
—Wrzucimycośnaząb?
Usiedliśmywbeznadziejnejorientalnejkafejceizjedliśmytajemniczedaniabezwątpienia
przyrządzonenabaziezupekztorebki.Przynajmniejbyłodużoherbaty,gorącejizadarmo.S
spotykałsięzmłodąkobietą,poznanądziękijakiemuśpodziemnemustowarzyszeniu,wktórym
spotykalisięodzianiwskóryentuzjaścimotocykli.Musiałuciekać,ajazaczynałamodczuwaćskutki
niestrawnościwywołanejglutami-nianemsodu,więcruszyliśmyrazemdostacjimetraBays-water.
—Niejestempewien,czymogęotozapytać,ale...
—Zastanawiałamsię,czyonimwspomnisz.Zatrzymaliśmysię.Mijalinasludziewracającyz
lunchu.
—Mm.Ciekawajestem,cocipowiedziałoprzyczynie189
\
naszegozerwania.—Ciarkiprzebiegłymipogrzbiecie,aleniepotrafiłamsięoprzeć.
Sklepnąłsiębezradnieponogach.
—Och,jaktofacet.Małoczasu,niebyliściezesobądośćblisko...Myślę,żeonjestraczej
niedojrzały.
—Niemusisztegomówićtylkopoto,żebymisprawićprzyjemność—odparłamzuśmiechem.
—Toprawda.Onmamałodoświadczeniazkobietami.
—Jeślidalejtakbędziepostępował,sytuacjasięniepoprawi.—Musiałamtozsiebiewyrzucić,
prawda?
—Właśnietakmupowiedziałem.—Swestchnąłizerknąłznacząconazegarek.
Pewniegozatrzymywałam,niewspominającjużotym,żezanudzałamgoanalizowaniemmojego
nieudanegozwiązku.Nicbardziejnieskłaniamężczyznydoodwrotu.Cmoknąłmniewpoliczek.—
Takczyinaczej,miłobyłocięspotkać.
—Mnieteż.Powodzeniazmotorem.
(Jakiemajtkimamdzisiajnasobie?Wmotylkizszokującąróżowąkoronkąnanogawkach).
dimanche,7mars
Dochodzędosiebiepobalukostiumowym.Jeszczeboląmnieuszyodnajgorszejmuzyki,jaką
usłyszałamoddwudziestulat.Rabinrzuciłsięnapodłogęiudawał,żepływa,podczasgdyfacet
przebranyzadrzewowykonywałnadnimnieprzyzwoitytaniec.NajwyraźniejŻydzikoniecznie
musząurżnąćsięwczasieświętaPurimirobićdużohałasu.
Wporównaniuztymkarnawałwyglądadośćskromnie,prawda?
Przezwiększączęśćporankawalczyłamzkacem,zajadającciastkakupionewcześniejprzez
przyjacielaiczytając„BigIssue";wpiątekkupiłamkilkaegzemplarzy,każdygdzieindziej.
190
i
naszegozerwania.—Ciarkiprzebiegłymipogrzbiecie,aleniepotrafiłamsięoprzeć.
Sklepnąłsiębezradnieponogach.
—Och,jaktofacet.Małoczasu,niebyliściezesobądośćblisko...Myślę,żeonjestraczej
niedojrzały.
—Niemusisztegomówićtylkopoto,żebymisprawićprzyjemność—odparłamzuśmiechem.
—Toprawda.Onmamałodoświadczeniazkobietami.
—Jeślidalejtakbędziepostępował,sytuacjasięniepoprawi.—Musiałamtozsiebiewyrzucić,
prawda?
—Właśnietakmupowiedziałem.—Swestchnąłizerknąłznacząconazegarek.
Pewniegozatrzymywałam,niewspominającjużotym,żezanudzałamgoanalizowaniemmojego
nieudanegozwiązku.Nicbardziejnieskłaniamężczyznydoodwrotu.Cmoknąłmniewpoliczek.—
Takczyinaczej,miłobyłocięspotkać.
—Mnieteż.Powodzeniazmotorem.
(Jakiemajtkimamdzisiajnasobie?Wmotylkizszokującąróżowąkoronkąnanogawkach).
dimanche,7mars
Dochodzędosiebiepobalukostiumowym.Jeszczeboląmnieuszyodnajgorszejmuzyki,jaką
usłyszałamoddwudziestulat.Rabinrzuciłsięnapodłogęiudawał,żepływa,podczasgdyfacet
przebranyzadrzewowykonywałnadnimnieprzyzwoitytaniec.NajwyraźniejŻydzikoniecznie
musząurżnąćsięwczasieświętaPurimirobićdużohałasu.
Wporównaniuztymkarnawałwyglądadośćskromnie,prawda?
Przezwiększączęśćporankawalczyłamzkacem,zajadającciastkakupionewcześniejprzez
przyjacielaiczytając„BigIssue";wpiątekkupiłamkilkaegzemplarzy,każdygdzieindziej.
190
Terazchybabędęmusiaławrócićdołóżka.Jakiemajtkimamdzisiajnasobie?
Żadnych.Ktowkładałbymajtkidołóżka?
lundi,8mars
Czasemczujęsiętakwykończona,żeniemiałabymnicprzeciwkotemu,żebyktośinnyodwaliłza
mnieharówkę,podczasgdyjapojadęodsapnąćnapomoc.Aleselekcjadotakiegozadaniamusiałaby
byćbardzosurowa.
Jednymzkryteriówpowinnabyćinteligencja.Izabójczemięśniebrzucha.Jamogłabymzginaćsięaż
dokońcawszechświatainiemiałabymtamfalującychmięśni.Płaskibrzuch,tak.Aletarkinigdy.
Więcpocotomasochistycznesamo-udręczaniesięwsiłowni?Powinnamoddaćtęrobotęlepiej
wyglądającejdublerce,asamazająćsięwyłączniepisaniemizajadaniembiszkoptów.
Otoosoby,którychniewyrzuciłabymzłóżka,gdybymnieudawały:
-fyaioLina-J\uikoixra
ćaxo[inaJ(Lft
ŁzotducznUkażdakobietaoimUnieniuJ\axoLinac^rnna-Jyiinikowa
wieleinnychc^fnn,choćnUwizuitku
uU
JLiia-LotiE
ujUUinnucnJlii.zcals.aoitoiataJ-izJauiox
-LizLyTU1LEU
J.tiJyióUurika(Wui.okoićJliz
Proszęprzysłaćtamgdziezawszekrótkiepodanie(jednastronaformatuA4)zwyjaśnieniem,
dlaczegochciałabypani
191
byćmną,orazadresemireferencjami.Każęmojejwyimaginowanejsekretarceposegregować
podaniaiumówićpaniąnaewentualnąrozmowękwalifikacyjną.
Proszęteżdołączyćzdjęciewnajlepszejbieliźnie.Jakzwyklestylliczysiębardziejniżobfitość.
mardi,le9mars
Klientbyłmłodymmężczyzną,chybaniewielestarszymodemnie.Weszłamdopokojuizobaczyłam
facetaubranegopodobniejakmoiznajomi,wobcisłąkoszulkęiszerokie,luźnespodnie.
Natychmiastpoczułamsięprzesadnie,wręczteatralniewmoimkostiumieimakijażu.
—Cześć—powiedziałamzuśmiechemipotwierdziłamjegonazwisko.Zawszeistniejeniewielka
możliwość,żezapukałamdoniewłaściwychdrzwi.Czyktośodprawiłbyniezamó-wionąprostytutkę?
Prawdopodobnietylkowówczas,gdybykazanomuzapłacićprzedkonsumpcją.
—Cześć—odparł.Miałpiękną,gładkąbrązowąskóręiamerykańskiakcent.Pokójbyłzawalony
nierozpakowanymibagażamiistosamiksiążek.Czyprzyjechałtuwinteresach?Tak,odparł.Jutro
wyjeżdża.Wskazałgłowąpieniądzewkopercienabiurku.Schowałamjebezliczenia.
WieluklientówprzyjeżdżadoLondynusłużbowo.Większośćznichzamawiadziewczynęna
początkupobytu,ajeżeliimsięspodoba,przedwyjazdempowtarzajązamówienie.Jeślinie,mają
jeszczeczas,żebyspróbowaćinnej.Fakt,żetenklientczekałdoostatniegodnia,nasunąłmimyśl,że
niechciałpłacićzakrótkotrwałyzwiązekwczasiepodróżyizamówiłmniezdesperacjilubznudów.
—Czerwonewinoczybiałe?—zapytał,przeglądajączawartośćminibarku.Szczerze
powiedziawszy,wolęalkoholenaspirytusie,alezawszewybieramspośródtego,comisięproponuje.
Jeśliklientnieprecyzuje,mówiącnaprzykład„Czegosię192
napijesz?",proszęalbooto,cosampije,albooszklankęwody.Ustawysychająmidośćszybko,a
pierwszezetknięciewargpowinnobyćwilgotneizapraszające,choćnieniechlujniemokre.
Klientpodałmikieliszek,wznieśliśmynawpółironicznytoast—„zanowychprzyjaciół"—i
wypiliśmy.Zauważyłamtatuażnajegoręce,trzymającejkieliszek.Małyczarnysztylet.Wyglądał
złowieszczoprawdziwie.
—Ładny—powiedziałam,dotykającpalcemrysunku.Czasemtrudnodoprowadzićdopierwszego
fizycznegokontaktu.Zmężczyznami,którzycałującięwdrzwiach,idzieznaczniełatwiej,lecz
częściejklientjestzdenerwowany,ajaszukampretekstu,bywyciągnąćrękęidotknąćgo.Niemaljak
podczasrandki,gdybliskośćpartnerajestmilczącązachętą,żebygoobjąćipocałować.
Mężczyznawziąłodemniekieliszekipchnąłnałóżko.Jegoprzedramionabyłysilniejszeniż
mięknącebicepsy;sugerowałoto,żejestbyłymsportowcem,któryjużnietrenuje.Spojrzałamna
niego,rozchyliwszyusta.Miałdopołowyopuszczonespodnieibyłbezmajtek.Wtejsamejchwili
przemknęłomiprzezgłowę,żeżadnasiłanaświecieniepowstrzymałabygo,gdybychciałmnie
skrzywdzić.Pochyliłamsięiwzięłamwustajegoczłonek.
Ponieważogłaszamsięjakodziewczynazapewniająca„wszelkieusługi",wiem,żewieluklientów
zamawiającmnie,oczekujeseksuanalnego,więcjestemnatoprzygotowana.Zwyklepozwalająmi
ssaćsięprzezchwilę,późniejprzechodząnakrótkodoseksuwaginalnego,anastępniepytają
nerwowootylnąfurtkęlubnibyprzypadkowozaczynająsiękierowaćwtamtąstronę.Aletenklient
niezrobiłanijednego,anidrugiego.
Popchnąłmnienałóżko,nachyliłnademnąizadarłmojenoginadgłowę.Oblizał
trzypalceiwsunąłmijewcipę.Sięgnęłamrękąwdół,wyciągnęłamjegodłońioblizałampalce.
Częstotakrobię,trochędlatego,żelubięswójsmak,atrochępoto,bywiedzieć,cosięumniew
środkudzieje.
193
napijesz?",proszęalbooto,cosampije,albooszklankęwody.Ustawysychająmidośćszybko,a
pierwszezetknięciewargpowinnobyćwilgotneizapraszające,choćnieniechlujniemokre.
Klientpodałmikieliszek,wznieśliśmynawpółironicznytoast—„zanowychprzyjaciół"—i
wypiliśmy.Zauważyłamtatuażnajegoręce,trzymającejkieliszek.Małyczarnysztylet.Wyglądał
złowieszczoprawdziwie.
—Ładny—powiedziałam,dotykającpalcemrysunku.Czasemtrudnodoprowadzićdopierwszego
fizycznegokontaktu.Zmężczyznami,którzycałującięwdrzwiach,idzieznaczniełatwiej,lecz
częściejklientjestzdenerwowany,ajaszukampretekstu,bywyciągnąćrękęidotknąćgo.Niemaljak
podczasrandki,gdybliskośćpartnerajestmilczącązachętą,żebygoobjąćipocałować.
Mężczyznawziąłodemniekieliszekipchnąłnałóżko.Jegoprzedramionabyłysilniejszeniż
mięknącebicepsy;sugerowałoto,żejestbyłymsportowcem,któryjużnietrenuje.Spojrzałamna
niego,rozchyliwszyusta.Miałdopołowyopuszczonespodnieibyłbezmajtek.Wtejsamejchwili
przemknęłomiprzezgłowę,żeżadnasiłanaświecieniepowstrzymałabygo,gdybychciałmnie
skrzywdzić.Pochyliłamsięiwzięłamwustajegoczłonek.
Ponieważogłaszamsięjakodziewczynazapewniająca„wszelkieusługi",wiem,żewieluklientów
zamawiającmnie,oczekujeseksuanalnego,więcjestemnatoprzygotowana.Zwyklepozwalająmi
ssaćsięprzezchwilę,późniejprzechodząnakrótkodoseksuwaginalnego,anastępniepytają
nerwowootylnąfurtkęlubnibyprzypadkowozaczynająsiękierowaćwtamtąstronę.Aletenklient
niezrobiłanijednego,anidrugiego.
Popchnąłmnienałóżko,nachyliłnademnąizadarłmojenoginadgłowę.Oblizał
trzypalceiwsunąłmijewcipę.Sięgnęłamrękąwdół,wyciągnęłamjegodłońioblizałampalce.
Częstotakrobię,trochędlatego,żelubięswójsmak,atrochępoto,bywiedzieć,cosięumniew
środkudzieje.
193
Powstrzymałamklienta,przetoczyłamsięnabok,wyjęłamztorebkikondomiwypuściłamsobiena
palecgrubąkroplęlubrykantu.Mężczyznawziąłodemnieprezerwatywęizałożyłją,aja
nasmarowałamsobietyłek.Wsunąłpalcezpowrotemiodwracającmnieręką,skierowałkutasaw
mojetylnewejście.Wszedł
nacałądługość.Jużwcześniejmusiałocenić,jakibędzieodpowiednikątdlajegoczłonka.
Pompowałtakprzezpółgodzinyidosłownieprzygwoździłmniedołóżka;mogłamtylkojęczeći
wydawaćzachęcająceodgłosy.Wsunąłwemnierękę,pocierającdnopochwy,byczućswojego
kutasaprzezściankę.Poczułampierwszedrgawkiijegonasieniewypełniłomójtyłek.
Niechciał,żebymgotrzymała.Wyszłamdotoalety,podmyłamsięiubrałam.
PorozmawialiśmyoIrisMurduchiwyszłam.Naulicyniebyłoanijednejtaksówki,więcdoszłamaż
doRegentStreet.Światłasklepówisamochodówzlałysięwiluzję.
mercredi,le10mars
Widziałamdzisiajranokwitnącewiśnie,zaczynasięwiosna.Kwitłypewnieodtygodni,aledrzewko
niedalekodrzwimojegomieszkaniadopieroterazpokryłosiękwiatami.Dnirobiąsiędłuższe.
Dzisiajwyszlifachowcy.Tenrudystałniezręczniewkuchni,kiedygospodyniprzesuwaławzrokiem
pobiałychścianachiczystychsosnowychszafkach.Niewydawałasięzachwyconaefektemremontu
takjakja,lecznicniepowiedziała,tylkopodpisałafakturęiwyszła.
Drugibudowlaniec,tenwyższy,skinąłwstronęstołu,naktórymzostawił
zapasoweklucze.
—Dziękuję.Bardzosiędowasprzyzwyczaiłam—powiedziałam,gdykierowalisiędodrzwi.
Tomydziękujemy—odparłzakcentemzpołudniowego194
Londynu,któregonieośmieliłabymsięnaśladować,atymbardziejodwzorowaćnapiśmie;dość
powiedzieć,żekiedywymawiamsłowa„pokój",„dom"i„rok",sątaksamorozbawienijakja,gdy
słyszętesłowawichwykonaniu.—Damazpanijaksiępatrzy.
Omalniepękłamześmiechu.Dama,teżmicoś.Damawskórzanymgorsecie,ajakże.
vendredi,le12mars
On:—Tomójpierwszyraz.Ja:—Pierwszyrazzhostessą?
—Pierwszyraz,kropka.Niewyraźnemamrotanieipochwili:On:—Powiedzmi,comamrobić.
Właśniedlategochciałemzcaligirl.Odznajomychdziewczynnigdyniemożnasięniczego
użytecznegodowiedzieć.
Później...
On:—Takszczerze,jakbyło?
Ja:—Przyjemnie.Maszmiłeręce.Jesteśmuzykiem?
Kiwagłową.
—Awogóletocoomniesądzisz?
—Miły.Inteligentny.Sprawny.Będziezciebiefajnypołówdladziewczyny.
—Gdybyśpoznałamniegdzieindziej,spodobałbymcisię?
—Ilemaszlat?
—Dziewiętnaście.
—Nie,gdybymznałatwójwiek.
Marszczyczoło.Mówię,żewyglądanastarszego,aleniesypiałamzdziewiętnastolatkami,nawetgdy
samamiałamdziewiętnaścielat.Tochybaniepomogło,bochłopaksprawiawrażeniejeszcze
bardziejprzygnębionego.
—Tybyśmisiępodobał.Niebezpiecznyzciebietyp.Patrzynamniezezdumieniem.
195
Muszęuważać.Powinnampowiedziećcośprawdziwego,alemiłego,coś,coniebędziejawnym
pochlebstwem.Tokuszące.
—Niechciałabymbyćpierwszą,którazłamieciserce.
Znówmarszczybrwi,choćniepowinien.Niewątpię,żenaświeciejestmnóstwokobiet,któreby
chciały.
samedi,le13mars
Zabawyklubowedlakurew,odcinekpierwszyjednoczęściowegoserialuPRZYJACIÓŁKICZY
LESBIJKI?
Zasadysąśmiesznieproste:przyklejsiędoprzyjaciółkii—toważne—bezcałowaniasięi
obściskiwaniawtańcuprzekonajwszystkichwpobliżu,żejesteścieparą.Czemuzakazcałowania?
Botakwłaśniekobietyheteropodrywająmężczyznhetero.
Kiedyśudałomisięwtensposóbutemperowaćpewnegoponuregotypa,któryprzystawiałsiędo
mojejznajomej.Wzięłamjąpodramięipowiedziałamnagłos:
„Wtyłzwrot,koleś,tapanijestzemną.Chceszwyjśćczymamciskopaćtyłeknamiejscu?".Ponury
typczmychnąłzbaru.Niestetytorycerskiewystąpienieniespotkałosięzseksualnąnagrodąze
stronytamtejkobiety.
Wariantpopularny:usadawiaszsięzkimśwkącieizaczynaciesięzastanawiać,czykobiety
rozmawiającezesobąobokwassąprzyjaciółkami,czy
„przyjaciółkami".Spędziłamtakniejednąwesołągodzinęwczasiestudiów.
NUDZIARSTWO
Zapiszsięnawieczorowekursykonwersacji.Jesteśkonsul-tantką,wolnymstrzelcem,atwoje
zainteresowaniaobejmująpołudniowoamerykańskieczerwonewina,japońskąkulturęifilmBuffy,
postrachwampirówwwersjiDVD;zagadnienia,
196
Muszęuważać.Powinnampowiedziećcośprawdziwego,alemiłego,coś,coniebędziejawnym
pochlebstwem.Tokuszące.
—Niechciałabymbyćpierwszą,którazłamieciserce.
Znówmarszczybrwi,choćniepowinien.Niewątpię,żenaświeciejestmnóstwokobiet,któreby
chciały.
samedi,le13mars
Zabawyklubowedlakurew,odcinekpierwszyjednoczęściowegoserialuPRZYJACIÓŁKICZY
LESBIJKI?
Zasadysąśmiesznieproste:przyklejsiędoprzyjaciółkii—toważne—bezcałowaniasięi
obściskiwaniawtańcuprzekonajwszystkichwpobliżu,żejesteścieparą.Czemuzakazcałowania?
Botakwłaśniekobietyheteropodrywająmężczyznhetero.
Kiedyśudałomisięwtensposóbutemperowaćpewnegoponuregotypa,któryprzystawiałsiędo
mojejznajomej.Wzięłamjąpodramięipowiedziałamnagłos:
„Wtyłzwrot,koleś,tapanijestzemną.Chceszwyjśćczymamciskopaćtyłeknamiejscu?".Ponury
typczmychnąłzbaru.Niestetytorycerskiewystąpienieniespotkałosięzseksualnąnagrodąze
stronytamtejkobiety.
Wariantpopularny:usadawiaszsięzkimśwkącieizaczynaciesięzastanawiać,czykobiety
rozmawiającezesobąobokwassąprzyjaciółkami,czy
„przyjaciółkami".Spędziłamtakniejednąwesołągodzinęwczasiestudiów.
NUDZIARSTWO
Zapiszsięnawieczorowekursykonwersacji.Jesteśkonsul-tantką,wolnymstrzelcem,atwoje
zainteresowaniaobejmująpołudniowoamerykańskieczerwonewina,japońskąkulturęifilmBuffy,
postrachwampirówwwersjiDVD;zagadnienia,
196
októrychmożeszdyskutować,tokredytyhipoteczne,dietywysokobiałkoweorazpowody,dla
którychstrefagęstegozaludnienianiepowinnasięgaćdoKensingtoniChelsea.Zentuzjazmem
polecajSoBar,FrontRoometc.
Widziałam,jaknajbystrzejszeumysłymojegopokoleniawysiadały,gdyrozmowaschodziłana
ograniczeniadotycząceparkowaniawdrugiejstrefie.
WEZMĘTOSAMOCOTAPANI
Ktoniechciałbyudaćorgazmuwmiejscupublicznym?IdźwśladykobietyzreklamyBaileyiciesz
siędrinkiembardziej,niżsiępowinno.
UNIKALNAPRACA
Kiedyfacetsiędociebieprzystawia,wymyślsobiejakiśdziwnyzawód,gdyzapytacię,czymsię
zajmujesz(azapytanapewno,bomężczyźnisąbardzoprzewidywalniwkonwersacji).Do
sprawdzonychnależą:akrobatkapowietrzna,programistkadzwonkówwtelefonachkomórkowych,
modelkaprezentującastopy,muzykgrającynaindonezyjskichinstrumentach.Zobacz,jakdługo
potrafiszudawać,żeposiadaszspecjalistycznąwiedzę,októrejnapisałaśwswoimlipnymCV.
Możeszzaliczyćsobiepunktydodatkowe,jeślifacetwykonujewłaśnietakąpracę.„Naprawdę?Jesteś
epidemiologiem?Cozazbiegokoliczności?".
NIEMÓWIĆANGIELSKI
Zrozumiałesamoprzezsię.Zabawnezwłaszczawtedy,gdytwójwyglądwcalenieświadczyo
przynależnościdojakiejśobcejgrupyetnicznej.
DOMNIEMÓWISZ?
„...SzmuglowałamwłaśniebrońzSerbii,atunagranicyzatrzymujemnieoddział
ONZ.Tepajaceniemogływiedzieć,żejestemnaspidowana,apodkurtkątrzymamodbezpieczonego
obrzyna...".WersjawstyluTravisaBickle'a.Sprawiajwrażenie197
niebezpiecznejkobiety.Urozmaicajrozmowęwzmiankamiokałasznikowach,życiujakzfilmów
JohnaWooimagazynu„SoldierofFortune".Dziewięćdziesiątdziewięćprocentfacetówpryśnie,
gdziepieprzrośnie,przedsocjopatką,itoprzypuszczalnieuzbrojoną.Ajaksobieporadziszztym
jednymprocentem...hm,tomożebyćniezłazabawa.Aleniepozwólsięzdemaskować.
NATŁOKINFORMACJI
Imbardziejsensacyjnych,tymlepiej.Omawiajdługo(ibardzogłośno)szczegółyswojegożycia
seksualnego.Tylnamineta,podporządkowanieidyscyplina,sado-macho,technikimasturbacjiprzy
fantazjachnatematMichaelaHowardaigenetyczniezmienionejświni.Wszystkojestfair.Wygrywa
tainformacja,którasprawi,żenajwięcejosóbewakuujesięzlokalu.
Większośćmoichrozmówprzebiegawłaśniewtensposób.
TIK-TAK,TIK-TAK
„Taksięcieszę,żecięwidzę...bowidzisz,ranozmierzyłamsobietemperaturęwpochwieiprzez
dwadzieściaczterygodzinybędęjajeczkowała.Mieszkaszwpobliżuczymamzadzwonićpo
taksówkę?".
OSACZENIE
Podejdźdoprzypadkowowybranegodżentelmenaizaskoczgoinformacją,żespaliściezesobą
niedawno,aonpóźniejniezadzwoniłijesteśbardzodotknięta.Głośnoopowiadajnajintymniejsze
szczegóływaszejnamiętnejnocy.
Uwagiojegoniedostatkachwkluczowychmiejscachciałaskutecznieurozmaicająprogram.
Uwaga:jeślijestzgrupąmęskichprzyjaciół,toonzdobędziepunkty,aniety.
Najlepiejzaskoczyćgozpartnerkąalbosamego.Iniedajsięponieść.Smażeniezajączkato
uzależniającysport.
198
COŚTAKIEGO...?
Zacznijrozmowęznieznajomym,jakgdybyścieznalisięodlat,aonprzerwałwpołowiezdania.
Pamiętaj,żebyczęstodotykaćjegoramienia,pytaćorodzinęetc.
Uwaga:wtensposóbpoznałamA1.
PRAWDA
Powiedzkomuś,żejesteścaligirl,apotemsięzaśmiej.Niktnieuwierzy.„Och,nabieramcię.
Naprawdęjestemzakonnicą".
dimanche,le14mars
Koniectegoromansubyłwniegowpisanyodpoczątku.Onjestmężczyznąwynajmującymkobiety
doseksu,jajestemdziwką;wpewnejchwilijegoupodobaniawezmągórę.
Przyzwyczaiłamsiędoniego,ichoćgoniekocham,przyznaję,żecałonocnerozmowyznim
interesująmnietaksamojakstronafizyczna.
Właziencenagórzejestdużawannazpozłacanymikranamiiczteremarysunkamifrancuskiej
wioskinaścianach.Onmówi,żetopodarunkiodartysty.Patrzyłamnanietylerazy,myjącsiępo
seksie,żekiedymalarzepopobieleniuścianyzawiesilijewniewłaściwejkolejności,zauważyłamto
wcześniejniżon.
—Rzeczywiście—rzekł,mrużącoczy.—Brawozaspostrzegawczość.
Tenklientwieomniedużo.Znamojeprawdziwenazwiskoiwie,costudiowałam,aponieważ
pracujewpokrewnejbranży,częstomówi,żegdybymkiedyśwprzyszłościszukałapracy...Nie
wiadomoktóryrazwsuwamidokieszeniswojąwizytówkę.
Totak,jakbyśmiałaopiekuńczegowujka.Którycięposuwa.
Czasemniepieprzymysiędużo.Onnielubilateksu,ajaniejestemryzykantką,więcwalinademną
konia.Rozkładamsięnałóżku,tapczanie,czasaminapodłodzezgłowąopartąnajednejlubdwóch
poduszkach,aonsiadanamnieokrakiemponiżejpiersi.Jabawięsięsutkamialbojegojądrami,aon
spuszczamisięnatwarz.Późniejbierzemylusterkoioglądamyefekt:zarównyrozkład,celnośći
obfitośćsąprzyznawanepunkty.Aponieważonlubimniemyć,pozwalatrochęspermieobeschnąć,
poczymścierająwilgotnymflanelowymręcznikiem.
Wciągukilkuostatnichtygodnitrudnonambyłoorganizowaćspotkania.Nigdyniemieliśmy
ustalonegodniaigodziny,choćzawszeumawialiśmysięwtygodniuizwyklepodziesiątej
wieczorem.Byłamostatniozajęta,onteż.Jeślinieudajemusięskontaktowaćzemną,bierzesobie
innądziewczynęzagencji.
Widzę,żenieodebrałamjegotelefonu,więcwysyłamSMS-a.Trwatoprzezparętygodni.Zaczyna
mibrakowaćszklankibąbelkującegopolarogers,którązawszeczęstujemnienapoczątek.
Kiedywyjechałam,zadzwoniłtrzyrazy.Zaczynasięniepokoić.Tojestjakkoniecromansu:lepka
atmosfera,bezpodstawnepodejrzenia.
Późniejpostanowienie.SMSnazajutrzrano:„Przypuszczam,żenaszymprzeznaczeniemjest,abyśmy
sięnigdywięcejniespotkali.Będziemiciebiebrakowało.X".
Mnieteżbędziegobrakowało.
lundi,le15mars
Niejestempewna,czyoznaczatoznaczącyzwrotwmoimsposobiemyślenia,leczniechcemisięjuż
oddzielaćmajtekdopracyoddomowych.Tonieznaczy,żewkładamdopracyzwykłefigi,ale
sprawiaczasem,żeidęnazakupy,azdżinsówwystajemicentymetrkoronkilubsatynywpaski.
Podobnowniektórychkulturachjesttopożądanacecha.Nasamąmyśldostajędreszczy.
200
mardi,le16mars
ZadzwoniłN.
—Niepokazujeszsięostatnio.
—Tak.
—Wszystkowporządku?
—Świetnie.
—Kłamczucha.—Jakzwyklemiałrację.—Cojestgrane?
—Niewiem.Możepierwszyprawdziwywiosennydzień.Wyszłamnaspacerwsłońcunadrzekąi
przyszłominamyśl,żeroktemurobiłamtosamozkimś,kogokochałamizdawałomisię,żeza
niegowyjdę.
—Musibyćcośnarzeczy.Jateżmyślałemdzisiajomojejbyłej.—Otej,którarzuciłagonistąd,ni
zowąd,bezpożegnania.—Przyjdę,jeślichcesz.—
Westchnęłamciężko.—Będęuciebiezadziesięćminut.
Zapukałdwarazyisamsobieotworzył.Siedziałamnakanapiezezmarszczonymczołem.
—Hej,laska—powiedział,mierzwiącmilekkowłosy.—Możebyśmycośprzekąsili.—Niebyłam
głodna,alewyszliśmy.
—Gdybyśmogłaspotkaćsięzeswoimbyłymitą,zktórąterazjest—rzekłN
przysałatceipiwiewjakimśpodłympubie—jakaonabybyła?
—Pewniegruba.
—Ajachciałbymzobaczyćmojązjakimśwspaniałymfacetem,któryjestimpotentem.
—Nie,niegruba.Głupia.
—Zewspaniałymfacetem,któryjestimpotentemimakoszmarnychrodziców.
—Głupiaitrochęcuchnąca.
—O,tojestdobre.Najgorszafizycznaprzypadłość.Impotent,strasznirodziceimówijej,żenie
będziepracowałapozadomem.—Ndokończyłswojepiwoizabrał
siędomojego,którebyłoledwienapoczęte.
201
—Głupia,cuchnieimaokropnygustmuzyczny.—Pomyślałam,żepowinnamupomniećsięoswoje
piwo,alenajwyraźniejbyłatostraconasprawa—Npochłonąłjednymhaustemprzynajmniej
połowę.—Hm,toakuratmożnawykreślić,boonnigdyniezainteresowałbysiędziewczyną,która
mazłygust.Zawetowałbytoodrazu.
Nprzełknąłłykgorzkiegopiwa.
—Impotentidotegołysy.
—Onbędziełysyzapięćlat.Muszęwtowierzyć.Muszę.
—Impotent,łysyizdradzają.Boonawie,żejanigdybymjejtegoniezrobił.
—Głupia,cuchnieijestbeznadziejnawłóżku.
—Beznadziejnawłóżku.Terazdoszliśmydosedna.—Nsięuśmiechnął.—Łysy,impotentinigdy
niewsadzijejcałejręki.
—Naprawdę?Onasięwtobawiła?
—Otak—odparłN.—Nigdynieopowiadałemcioręceiogórkujednocześnie?
—Acogorsza,nigdynierobiłeśzdjęć,prawda?
—Zawszemówiliśmy,żegdybyzawodowojejsięniepowiodło,możezarobićpieniądzenafilmie.
—Talent.Nicdziwnego,żesięwniejzabujałeś.—Ścisnęłamwpalcachmokrąkrawędźpodkładki
dopiwa.—Głupia,nieumiesięzamknąćipuszczasięzjednymzjegobraci.
—Zktórym?
—Nieważne.Albojeszczelepiej:zjegoojcem.
—Alecuchnieteż,prawda?
—Oczywiście.
—Łysy,impotent,niewsadzajejcałejrękiijestniski.
—Cozłegowtym,żektośjestniski?—Jateżnieodrosłamzbytwysokoodziemiinieuważam,by
wzroststanowiłowartościczłowieka.Inigdyniedostajęzawrotugłowy,kiedyszybkowstaję.No
właśnie.
—Nic,tylkożeonajestwysoka.Chcę,żebymusiałaspoglądaćnaniegozgóryiwidziećtęłysinę
takczęsto,jaktotylkomożliwe.—Odstawiłpustąszklankęnamojąstronęstołu.
202
—Nodobrze—powiedziałamzuśmiechem.—Wciążzaniątęsknisz,prawda?
—Jakjasnacholera.Atywciążgokochasz,prawda?
—Wiesz,żetak.
—Uważam,żetodziwne.Teoretyczniejużmiprzeszło,alejeślitak,topowinienemstaraćsię
umawiaćzinnymikobietami,anieichunikać.
—Ach,znamtenetap.Jajestemwfaziesabotowaniapotencjalniedobrychzwiązków.Żenie
wspomnęoobawie,żeChłopakmożezjawićsięakuratwtedy,gdyznajdękogoś,zkimwartobyłoby
zostać.
Npoklepałsiępobrzuchu.Wpubieniebyłonikogoopróczkilkuosóbpersoneluipary,któraz
przerażeniemspoglądałananędzną,gruboprzepłaconąpotrawę.
—Idziemy?—Skinęłamgłową.—Mogęzabraćciędodomuinaciebienasikać,jeślidziękitemu
poczujeszsięlepiej.
Ściągnęłamwargiiudałam,żesięzastanawiam,alepotemzmieniłamtemat.Czylepiejjestmieć
złamaneserce,czywogólenieznaćtegouczucia?Nodparł,żeteraz,kiedyjużtowie,nigdynie
chciałbysprawić,żebyktośtaksiępoczuł.
Nigdyniewiadomo,odparłam.Możeszzłamaćmiserce.Oplótłmnierękomaizaczął
łaskotać.Poruszyłamsię,jakbymchciałasięwyrwać.
—Tygałganie.Niemogęzłamaćciserca,bomnieniekochasz.
—Przestań—rzekłamzdecydowanie,alezuśmiechem.Wiedział,żemówięserio.
Wstał,włożyłkurtkęiruszyłdodrzwi.Powiedziałam,żepopowrociedodomupójdęprostodo
łóżka.
—Alenajpierwwstukasztęrozmowędokomputera—oświadczył.Powiedział
dobranociwyszedł.
mercredi,le17mars
Och,tomójulubionykomplet:różowyjedwabzfalbanką,staroświeckąkoronką,idobranydotego
stanik.Szkodanosićgopoddżinsamiiswetremwczasiewycieczkidosklepupomleko.
203
Pewnegorazuposzłamnaspotkanieprostozrozmowykwalifikacyjnej.Todopuszczalnasytuacja,
lecznieidealna:byłamubranaprawieodpowiednionapopołudniowąrandkęinapewnodobrze
umalowana,aledziwniejestparadowaćzCV
schowanymobokpaczkikondomów.Trochęsięteżbałam,żektośwczasierozmowyzerkniemido
torebkiizauważyje.
Zwiększyłobytoszansęmojegozatrudnieniaczyzmniejszyło?Zaproponowanomipracę,alejejnie
przyjęłam:zwykłabzdurnabiurowarobota,któradoniczegobymnieniedoprowadziła.
Kiedyśprzygotowywałamsiędospotkaniawtoaleciemuzeum.Tobyłonapoczątku,gdyjeszcze
wydawałomisię,żenapalenikliencibędąpchaćsiędomniedrzwiamiioknami,więcchodziłamz
cienkąletniąsukienką,wbutachnawysokimobcasie,zzapasemlateksuimajtkaminazmianęwrazie
czego.Dopieropóźniejzrozumiałam,żeniemuszępracowaćdoupadłego,żebywystarczyłomina
zapłacenierachunkówiwydatki,iżewiększośćklientówzgodzisięnaspotkaniegodzinęczydwie
później,jeślinaprawdęmniechcą.Jeślinie,cóż,wmorzujestmnóstworyb.
Malowałamsobieustaiczerniłamrzęsy,aprzeztoaletęprzewijałysięsetkiturystek.Jeśliistnieje
mundurczłonkówgrupyturystycznej—apodejrzewam,żetak—towyglądanastępująco:zadługie
szorty,białetenisówki,obszernakoszulkaznazwąpoprzednioodwiedzonegomiasta,okulary,włosy
wkońskiogonitorbanaramię.
Nawetniechcęsobiewyobrażać,coonesobieomniemyślały.
jeudi,le18mars
Klientstałzespuszczonymispodniami.Jasiedziałamprzednimnakrześle.Mojakoszula(biała,
zgodniezprośbą)byładopołowyrozpięta.
—Chcęwypisaćnatobiemojeimięspermą—rzekł.Uśmiechnęłamsię.
—Nienabierzeszmnie,wziąłeśtentekstzPólLondynu.Spojrzałnamniedziwnie.Onie,
pomyślałam.Lepiejuważaj,
comówisz.
—WielbicielkaAmisa?—spytałmimochodem,wyciągającczłonekjednąręką.
—Niejestzły—odparłam,sięgającdobluzki,żebywyjąćpiersizestanika.
—Strzałaczasubyładośćzagmatwana.—Nażołędziujegoczłonkakołysałasiękropelka
przedwczesnejspermy.
—Skomplikowanakoncepcyjnie.Dobraksiążkanadługąpodróż.—Kiwnąłgłową,widząc,że
pociągamsięzasutki.
Wpokojubyłodusznoigorąco.Pogodaniebyłazła,więcpomyślałam,żebypoprosićgoo
wyłączenieogrzewania.
—Chcępoczućtwójzapachzmieszanyzmojąspermą—rzekł,jakbyczytającwmoichmyślach.
Późniejspotkałamsięzjeszczejednymklientem.DużyhotelwLancasterGate.
Pokójbyłmałyibogatoudekorowany,cosprawiało,żewydawałsięjeszczemniejszy.Pomyślałam,
żejaknatakiepieniądzejesttrochęciasnawy.Wdodatkuznajdowałsięnasamymkońcukorytarza.
Klientbyłwkoszulcezrękawkami.Koszulkazrękawkamipodsportowąbluzą;niecierpiętego—
razijakjasneskarpetywbutach.Oknobyłootwarte.
—Twojesutkijużsątwarde—rzekł(miałamnasobieczarnykoronkowystanikidobranedoniego
figi).Oknobyłootwarteszeroko.
Położyłamręcenaramionachmężczyzny.
—Niejestcitrochęzimno?
—Nie.
—Maszgęsiąskórkęnarękach.—Uśmiechnęłamsięipodeszłamdookna,żebyzaciągnąćzasłony.
—Todobrzerobinametabolizm.
—Znamcoślepszego.
yendredi,le19mars
Chybazostanędzisiajwdomu.NwróciłzBelgiiztonąporno;przywiózłmiędzyinnyminiezawodną
„LadyAnitęF(Gorętsząniżsamopiekło!)"orazinnymagazyn,wktórymapetyczna,krótkoobcięta
dziewczynarobideszczpewnemubiednemuchłoptasiowi,zpewnościąnatozasługującemu.Dam
wamznać,gdybywydarzyłosięcościekawego...
samedi,le20mars
Jedenzpierwszychzłotychdni,gdyludziepostanawiajązostawićpłaszczewdomuipokazująbladą
jakbrzuchrybyskórę.Wyszłampogazetęizainspirowanasłońcempowędrowałamdalej.
Pogodziniestukaniaobcasamiochodnikdotarłamdoatrakcyjnejwystawysklepowej.Widziałamten
sklep,aleztaksówki,pozatymbyłjużzamknięty.
Zawszepodobałamisięjegonazwa.Bardzomocnokojarzysięzmojąpracą.Nadrzwiachwisiała
niewielkatabliczkaznapisem:„Proszędzwonićobydwomadzwonkami".Zadzwoniłamiczekałam.
Wpuściłmniemężczyznaiuśmiechnąłsię.Pomieszczeniebyłomałe,pełneubrańzcekinamii
złoconychcherubinów.Dotknęłamrzeczynapółkach.Ładne,trochęwymyślne,możetrochę
gotyckiewstylu.Idrogie.Częstosięzastanawiam,jaktakiskleputrzymujesięwinteresie.Te
produktymajątakograniczonąklientelę,żewłaścicielmusisięmodlić,żebytentuzinosób,dla
którychjegosklepjestrajemnaziemi,dotarłdoniegowniezbytodległejprzyszłości.
Mężczyznazniknąłnazapleczu,zadzwoniłdzwonek.Tobyłamłodadziewczyna,nastolatka,pewnie
jegocórka.Miałanasobiekrótkąspódniczkę,sweteriróżowekalosze.Kiedyprzyszedłojciec,
zwróciłasiędoniegopoimieniu.
Tatakumpelpoprosiłswojąlatorośl,żebycośzapakowała.
206
yendredi,le19mars
Chybazostanędzisiajwdomu.NwróciłzBelgiiztonąporno;przywiózłmiędzyinnyminiezawodną
„LadyAnitęF(Gorętsząniżsamopiekło!)"orazinnymagazyn,wktórymapetyczna,krótkoobcięta
dziewczynarobideszczpewnemubiednemuchłoptasiowi,zpewnościąnatozasługującemu.Dam
wamznać,gdybywydarzyłosięcościekawego...
samedi,le20mars
Jedenzpierwszychzłotychdni,gdyludziepostanawiajązostawićpłaszczewdomuipokazująbladą
jakbrzuchrybyskórę.Wyszłampogazetęizainspirowanasłońcempowędrowałamdalej.
Pogodziniestukaniaobcasamiochodnikdotarłamdoatrakcyjnejwystawysklepowej.Widziałamten
sklep,aleztaksówki,pozatymbyłjużzamknięty.
Zawszepodobałamisięjegonazwa.Bardzomocnokojarzysięzmojąpracą.Nadrzwiachwisiała
niewielkatabliczkaznapisem:„Proszędzwonićobydwomadzwonkami".Zadzwoniłamiczekałam.
Wpuściłmniemężczyznaiuśmiechnąłsię.Pomieszczeniebyłomałe,pełneubrańzcekinamii
złoconychcherubinów.Dotknęłamrzeczynapółkach.Ładne,trochęwymyślne,możetrochę
gotyckiewstylu.Idrogie.Częstosięzastanawiam,jaktakiskleputrzymujesięwinteresie.Te
produktymajątakograniczonąklientelę,żewłaścicielmusisięmodlić,żebytentuzinosób,dla
którychjegosklepjestrajemnaziemi,dotarłdoniegowniezbytodległejprzyszłości.
Mężczyznazniknąłnazapleczu,zadzwoniłdzwonek.Tobyłamłodadziewczyna,nastolatka,pewnie
jegocórka.Miałanasobiekrótkąspódniczkę,sweteriróżowekalosze.Kiedyprzyszedłojciec,
zwróciłasiędoniegopoimieniu.
Tatakumpelpoprosiłswojąlatorośl,żebycośzapakowała.
206
Westchnęłaitrochępotupałanogami.Moichrodzicówtrudnostawiaćzawzór,alezawszestaralisię
wysłaćmniegdzieśnakilkatygodnimiędzysemestrami.Takjestnajlepiejdlawszystkich:rodzice
mogątrochęodpocząćoddzieci,atyniemusiszsiężalić,jakitenświatjestniesprawiedliwy,częściej
niż,powiedzmy,dwarazydziennie.„Dobra",rzuciłaizaczęłaopatulaćjakąśbroszkęwmetry
kwadratoweczarnejbibuły.Momentalnierozpoznałamsposóbmówieniabędącyefektemkombinacji
trzechskładników:naukiwprywatnejszkole,pobłażliwościrodzicówipołudniowegopochodzenia.
Nicmnietakniejeżyjaknieopierzonanastolatka,którauważa,żejestnajważniejszanaświecie,i
wedlewszelkiegoprawdopodobieństwazostaniekiedyśzatakąuznana.Dzwonekznówzadzwoniłi
tatakumpelniemalnatychmiastzniknął.Tymrazembyłatodrobniutkakobietaubranaodstópdo
główwrzeczyzesklepu.Chcęprzeztopowiedzieć,żewyglądałajakposiniaczonabeza.Razemz
dziewczynązaczęłygłośnonarzekaćnaniskątemperaturęwsklepiku;pochwilinadąsanamała
krowazniknęła,bydomagaćsięodrodziciela,żebycośztymzrobił.Muszępowiedzieć,żebyłam
podwrażeniem—
myślę,żewtymwiekumójrepertuarwerbalnyograniczałsiędo„Niewiem"i
„Spadaj".
—Czyktośpaniąobsługuje?—zapytałakobieta.Niejestemokropniewysoka,aleprzerastałamo
całągłowętęminiaturowąMorticię,wyglądającąwswoimczarnymgorsecieispódnicyjak
neoromantyczkapowypadkuwfabrycetapety.Mniejwięcejprzedpięćdziesięciulaty.
—Nie,dziękuję,tylkooglądam.
Morticiawisiałamiułokcia,podczasgdyjagrzecznieobmacywałampalcamibrokatowepłaszczei
krynoliny.Możebyłybynawetatrakcyjne,gdybyodjąćimpodziesięćkilopluszowejwstążki.
—Maciepaństwobardzoładnieprzystrojonąwitrynę—powiedziałamznadzieją,żekrótka
pogawędkajądomniezniechęci.—Częstoprzejeżdżamtędywdrodzedopracy,alenigdyniebyłam
wśrodku.
207
—Gdziepanipracuje?Myślszybko,dziewczyno.
—WV&A.
—Acototakiego?
—VictoriaiAlbert.—Niewyglądałanazaciekawioną.Jakmogłanieznaćmuzeumkostiumów?—
VictoriaiAlbertMuseum.
—Ach,wmuzeum—powtórzyła,jakbychciałamnieudobruchać.
Orany,paniusiu,pomyślałam.Toprzecieżzarogiem.
—Czytopaniprojekty?—strzeliłam.
—Tak—odparłabeznamiętnieiodwróciłagłową,żebykrzyknąćnacórkę.Wciążbyłojejzimnow
sklepie.Przyszłomidogłowy,żejestanemiczką,imiałamochotępowiedzieć,żepowinna
powygrzewaćsięnagorącejskale.
—Śliczne—wykrztusiłam.
—Czymogęcośjeszczedlapanizrobić?—spytałazniecierpliwiona.
Oglądałamwłaśnieparędelikatnychkolczykówwkształciemotyli,ozdobionychkilkoma
klejnocikami,alezrezygnowałam.Morticiapopędziłamniedodrzwiiwysiudałanaciepłe,świeże
powietrze.Potymtraumatycznymdoświadczeniunatychmiastposzłamdonajbliższegosklepui
wydałamsześćdziesiątfuntównabłyszcząceszklanekolczyki.
dimanche,le21mars
Janaprawdętakmałochcęodżycia.Wszystko,czegopragniedziewczyna,to:
•fryzurawyglądającazawszetaksamo,bezwzględunaprędkośćikierunekwiatru
•żebyludzie,doktórychsięuśmiecham,teżsiędomnieuśmiechali208
buty,któreciępodwyższają,ładniewyglądająinaprawęmożnawnichchodzićżebywmiejscachdla
nichprzeznaczonychparkowaliwyłącznieniepełnosprawniopanowaniewszystkichsprzętów
kuchennychodrobinasłońcaodczasudoczasuogólnoświatowyzakazużywaniapolifonicznych
dzwonkówogólnoświatowyzakazużywaniatelefonów,pozwalającychużywaćwyłącznie
polifonicznychdzwonkówpołożeniekresuwszelkiemucierpieniu,poczynającodzaraniadziejów
lundi,le22mars
SpotkaliśmysięzA4wpolskiejrestauracji.Rekomendujesięjąjakoantidotumnadietetyczne
włoskietraktierniezgorzkimiwarzywamiisuperkoszernelokalezbajglamiwpółnocnym
Londynie.Zawszejestemzbytsceptycznawobecpierwszychizbytświeckadladrugich.Wystrój
restauracjibyłutrzymanywponurej,ziemistejtonacjizlatsiedemdziesiątych,zkiepskimi
reprodukcjamiobrazówprzedstawiającychhistorycznepolskiebitwyiwarstwątłuszczu,
wyglądającą,jakbyzostałaprzeniesionazkuchnimojegodzieciństwa.Daniamogłypochodzić
prostozpiecamojejmatki:barszczzczerwonychburaczkówześmietanąiwarzywami,smażone
plackiziemniaczanezsosemjabłkowymikwaśnąśmietaną.
Kelnerkiteżbyłytłusteiposępne,zjasnymiwłosamiupiętymiwciasnekokiiszarymifartuchami
zawiązanymiwokółkołyszącychsiębrzuchów.Kiedywogólezwróciłyuwagęnaobecność
konsumenta,wydawałyzsiebietakiesamepomrukijakte,któresłyszałamwczasiepodróżydo
północno-wschodniejEuropy.Wszystko,dosłowniewszystkopodawanosmażoneizkapustą.Byłam
zdruzgotana.
209
Mieliśmystolikprzyoknieimogliśmyspoglądaćnaruchliwychodnikwporzelunchu:na
biznesmenówchrupiącychfrytki,ludziwkolejcedobankuisklepuchemicznego,nataniąchińską
jadłodajnięwypełnionąstudentami.Alewewnątrzrestauracjibyłinnyświat,odgrodzonyodszumu
nowoczesnościposkrzypywa*niemtaśmyzprzesuwającymisiętalerzamijakotłemmuzycznym.
Zrozbawieniemsłuchaliśmykobietyprzysąsiednimstoliku,którausiłowałazrozumiećcośzkarty.
Toniebyłaucztadlaliczącychkalorieidbającychowygląd;japrzezornieniezjadłamśniadania.
Czekającnagłównedanie,panizawołałajednązpowolnychkelnerek.„Podajeciecappuccino?".Jai
A4ztrudemstłumiliśmyśmiech.Kelnerkaoróżowychpoliczkachzmarszczyłabrew.
„Cappuccino",powtórzyłakobietaipokazałarękamimlekoparującezautomatudokawy.„Nowie
pani,szsz,szsz,szsz".Kelnerkapokręciłagłowąiodeszła.JaiA4prawiepłakaliśmy,zachłystując
sięześmiechu.
Podeszłamdoszklanejgabloty,żebyzerknąćnadesery.Roladajabłkowatonącawcukrzepudrze.
Ciężkowyglądająceciastka.Kiedywracałamnamiejsce,jakiśdżentelmenprzesunąłrękąpomojej
talii.
Spojrzałamnastolik.Siedziałotamczterechgościwśrednimwieku;ubraniwgarnitury,jedli
służbowylunch.Czyjagoznam?—pomyślałam.Niemogłamumiejscowićtwarzy.Jedenzmoich
klientów?
—Proszęprzynieśćnamkoszyczekchleba,dobrze?—powiedziałmężczyzna.
—Przepraszam,alejatutajniepracuję.—Zaśmiałamsiękrótko,ostroiposzłam.Tobyłodziwne.
mardi,le23mars
Jestemtaniądziewczynąnarandkę.Wiem,żetośmiałestwierdzenie,boprzecieżbiorękilkaset
funtówzagodzinę.Aletoprawda.Wkontekścieekonomii210
seksu—wktórejmężczyznajestgotówzainwestowaćtrochęczasu,pieniędzy,podarunkówi
rozrywek,żebyzachęcićkobietędopójściadołóżka—kliencizapewniająmnie,żekosztwynajęcia
caligirljestmniejwięcejtakisamjakcenapoderwaniadziewczynywczasiepodróżysłużbowej.A
onaraczejnieodwiedzicię,żebyprzyrządzićkrólika.
Leczjaniemyślęopracy,boocena,czymojeusługiwartesątylepieniędzy,wymagałaby
znajomościmatematykinapoziomie,któryjestdlamnieniedostępny.W
prawdziwymżyciujestemtaniądziewczynąnarandkę.
Napapierzewyglądatoświetnie.Kobietasamatroszczysię0transport,kupujesobiepiwoimoże
kilkadlaciebie,agdybywynikłztegoromans,nieprzywiązujewielkiejwagidopodarunków,
wakacjiorazinnychbłyskotekświadczącychouczuciowymprzywiązaniupozasamym
przywiązaniem.Jeślipójdziecierazem,onasiędorzuci,ajeśliniezdołaszwynająćsaliwrestauracji
naważnąrocznicę,uśmiechniesięipowie,żewolizostaćwdomu.
Niebędziewymagaćodciebiebłyszczącychdrobiazgówwbłękitnychpaczuszkachznapisem
Tiffany;jeślizobaczycoś,cojejsiępodoba,kupitosobie,agdyzdobędzieszsięnacośekstra,
oczywiścieprzyjmietozwdzięcznością.Aleniepomyśli,żejejsiętonależy.
Jestemdziałkądrogąwutrzymaniu,leczsamapłacęmoimstróżom.
Upłynęłotrochęczasu,zanimdoszłamdowniosku,żenietoprzyciągamężczyzn.
Onilubiąpogoń,wartośćkobietynajpełniejoddajewysiłekpotrzebnydozdobyciajejuśmiechulub
pocałunku.Nawetjeśliokażesiędoniczegowłóżku,pozainwestowaniuwrozwarciejejud
weekendównaSycylii1pierścionkazbłyszczącymokruchemkrystalicznegowęglabędziesztak
wdzięczny,żewogóleprzestaniesiętoliczyć.
Topewnieoznacza,żewspółcześniludziesągorsiwłóżkuodswoichprzodków,niewykorzystują
juższtukikonwersacjidozdobyciapartnera,potrzebawerbalizacjipragnieńerotycznychniemal
całkowiciezanikła(nawiasemmówiąc,niezostało
211
todowiedzionenaukowo).Możetotakżeoznaczać,żekobietyzsarnimioczyma,lekkoskręconymi
dośrodkastopamiiustamiłatwoskładającymisięwnieśmiałyuśmiechpowinnybyćbardziej
cenione.
Filmnoirdałnamokreślenienataniąwutrzymaniukobietęnarandkę,wtypiepostacigranychprzez
IngridBergmaniinnychzimnychblondynek.Kiedyśnazywałosięjebabkamizklasą.Babkazklasą
niedzwonidociebie,szlochającdosłuchawki:„Dlaczegooglądaszzkumplamimecz,kiedy
powinieneśwybieraćzemnąsizalowąmatędodomu?".Babkazklasąniereagujeźlenarozstanie,a
jeślireaguje,tobezpiśnięcia.Babkazklasątosylwetkaznikającawmrokunocy,którąbezwątpienia
zapamiętasz,leczzktórąnigdywięcejniezamieniszsłowa.
Babkazklasąspędzadużoczasusamotnie,sączącalkohol.Babkazklasąnigdyniewynurzysięz
miejscowegokościółkawchmurzebiałychpłatków.Babkazklasąnigdyniezostaniemamuśką,
cukiereczkiemaniczymśpodobnym.
Babkazklasąnigdyniebędziemiałamęża,któryspotykasięzprostytutkami.
Zapomnijcie,żeotymnapomknęłam.
mercredi,le24mars
Kiedysprawdzałamwczorajwieczoremmojąskrzynkęe-mailową,Hotmailpodrzucił
milinkdo„WskazówekRandko-wychzkrólestwazwierząt".Stronanieokazałasięinteligentnaani
dowcipna—równiedobrzemożnaszukaćliteraturynabutelceszamponu—proponujęwięc
alternatywnąlistęwskazówek:
•ZachowanianaszychwspółbraciwewolucjiCanisfami-liaris(piesdomowy)wskazują,żejeśli
maszwątpliwości,wktórądziurkęcelować,strzelajnaoślep.
Napewnotrafiszwcośfajnego.
212
Sercakreweteksąwichgłowach.Mężczyźniniemająaniserc,anigłów.
Językżyrafy{Giraffacamelopardalis)mapółmetradługościijestdośćdługi,żebyzwierzęmogło
nimsobieoczyścićuszy.Jeślipotrafiszdokonaćtegosamego,tobyćmożeistniejedlaciebieszansa
zrobieniakarierywdziedzinie,którejdotądniebrałeśpoduwagę.Delfinyuprawiająseksgrupowy.
Jeślicipiskliwipożeraczerybtopotrafią,ityjesteśdotegozdolny.Samicezgatunkubonobo
{Panpaniscus),bliskospokrewnionegozludźmi,słynązwykorzystywaniawzględówseksualnych
dozyskaniawyższegostatusuilepszegojedzenia.Wartootympamiętać,kiedynastępnymrazem
zabrakniecidrobnychwsklepikunarogu.
Niektórerobakizrodzajuwstężniakówzjadająsiebie,jeśliniemogąznaleźćpożywienia.Mężczyźni
nieumiejącyznaleźćzaspokojeniaseksualnegoniesą,niestety,równieutalentowani.
Koty,połacinieFelis,używajągruczołówodbytowychdooznaczaniaterytoriumiidentyfikowania
sięwobecinnychkotów.Jestraczejwątpliwe,czytowyjaśnienieprzekonakierownictwohotelu,że
niepowinnoobarczaćciękosztamizadodatkowepranie.
Żaglica,rybapiłairekinpiaskowypotrafiąpływaćzprędkościąprzekraczającąosiemdziesiąt
kilometrównagodzinę.Jeślispotkaszwklubiekogośniemiłego,wątpię,czyumknieszrównie
szybko.
Lwyparząsięponadpięćdziesiątrazynadzień.Prawdopodobniejesttojedynekryterium,dzięki
któremumożnazostaćkrólemdżungli.
Rógnosorożcajestzbudowanyzwłosia.Mężczyznomwyposażonymwskromniejszyrógnie
doradzasiękompensowaćtegoniedostatkuprzezzapuszczaniedługichwłosów.
Ludzkiepigułkiantykoncepcyjnedziałająnagoryle.Jeśli213
łatwiejciznaleźćśrodkiantykoncepcyjneisamicęgorylaniżkobietę,tocośbardzoniegra.
*Czasjestograniczonyiniektóreokazjemogąsięnigdyniepowtórzyć.Bierzprzykładzjaskółek
Hirundo,któreparząsięwpowietrzu.Niezważajnato,ileosóblecisamolotem.
Czytająclistęwskazówek,trafiłamnastronęzdelfinimiwibratorami.Nieoznaczatowibratoróww
kształciedelfinów,tylkotakie,któremająwielkośćikształtczłonkadelfina.Taak.
jeudi,le25mars
ZjadłamśniadaniezNwpodłymbarze(on:jajasadzonezfrytkami,ja:jajecznicaztostem).Widać,
żeniespałdobrze,choćnieumiewyjaśnićdlaczego.Możezprzepracowania,możezpowodu
kłopotówrodzinnychalbomożedlatego,żepowinnabyćjużwiosna,ajesttakzimnoimokro,że
zegarwewnętrznywciążtykawedługzimowegoczasu.Jedenznaszychznajomychpuściłwzeszłym
tygodniuplotkę,żetrzebaprzestawićzegaryprzedNiedzieląuMatki,aniedopierowtymtygodniu,i
towybiłogozrytmu.OdtejporyNanirazusięnie
wyspał.
Słyszałróżnerzeczynamójtemat.Historielubiąkrążyć.Nicsensacyjnego,poprostujednoczydwa
spostrzeżenia.Czywspomniałam,żeNsprawiawrażenie,jakbywszystkowiedział?Podajesz
nazwisko,aonznakogoś,ktotegokogośzna.
Usłyszałaścośiniewiesz,czytoprawda?Ontozweryfikuje.Jestdealerem,rozprowadzanarkotyk,
którymsąinformacje.
Wgręwchodziteżzazdrość,którazwyklejestmotoremnajbardziejniszczycielskichplotek.Iinne
rzeczy.NienawidzętegoSturmundDrang.
Przespałamsięzkimś,ktoprosił,żebyzachowaćtowsekrecie—nawetnatentematnienapisałam
—apóźniejokazałosię,żepółmiastamielejęzorem.Jakieśsprawyosobiste,tominieprzeszkadza.
Alejeśliprosisię214
odyskrecję,apóźniejotymtrąbi—tegonielubię.Źlewychowanykochanek.
—Możepowinnammucośnatentematpowiedzieć.
—Toniejestdobrypomysł—odparłN.Stwierdził,żechłopakjestmłodyilekkomyślny,żeraczej
powinnampoklepaćgopogłowieiwybaczyć,niżdaćklapsa,naktóregowoczywistysposób
zasłużył.—Teraznanimspoczywatenciężar.Toonpowiniensięczućnieswojonawidokktóregoś
znas.
—Możesamapowinnamrozpuścićjakąśplotkę.
—Trzymajsięswoichzwyczajów.Nadłuższąmetęwychodzisięnatymlepiej.
—Mojeczułkizłasięporuszają—rzekłam,kiwającpalcamiwpowietrzu.
—Nieróbtego.
—Okurna,cośmisięprzypomniało...
—Co?
—Wychodząc,zapytałmnie,czytoprawda,żezrobiliśmysobietrójkątztobąijeszczekimś.
—Icomupowiedziałaś?
—Żetak.
Nsięwzdrygnął.
—Hm,nicmnietonieobchodzi,ciebieoczywiścieteżnieanitamtejdziewczyny.
Aleciekawe,czemugotointeresowało?Najegomiejscuzapytałbymmnie,anieciebie.
—Tak.Alboczywogólekiedyśrobiłamtowtrójkącie,jeślichodziłomuonakłonieniemniedo
tego.
—Nowłaśnie.Ciekawe,dlaczegozainteresowałgotaktrywialnyszczegółzmojegożyciawchwili,
gdywychodziłztwojegołóżka?—Podrapałsięposwojejszczecinie.—Ojedenprzystanekw
czyimśłóżkuzadużo.Trzebauważać,cosięmówiożyciuseksualnymkogośinnego.
Wzruszyłamramionami.Piłambardzomocną,bardzoświeżąkawę.Nzapytał,czywidziałam
ponowniesamochódprzedmoimdomem.Widziałam.Zapytał,czyczegośpotrzebuję.Odparłam,że
nie.
215
*
—Wynieśsię,jeślimożesz—rzekł.
—Zpracy,zdomuczyzbyłegochłopaka?—spytałam.
—Zewszystkichtrzechrzeczy.Niewiem,cozamierzasz,alebezwzględunatopowinnaśmieć
zapasowądziurkę,doktórejmożeszumknąć.
Przesunąłskórkątostupoobwódcetalerza.Knajpka,prawiepełna,kiedysiadaliśmy,teraz
opustoszała.Kupiłamnapóźniejkawałekciastamarchewkowego.
Ndałnapiwekkelnerceiodwiózłmniedodomu.Przezcałądrogęjegolewarękaspoczywałana
moimkolanie.
—Uważajnasiebie—powiedział.Pomachałammunapożegnanieiweszłamnagórę.
(Jakiemajtkimamdzisiajnasobie?Przezroczysteczarnewykończonekremowąkoronką,zdziurkąz
tyłu.Wtejchwilizajmująszczytowemiejscenaliścieprzebojów).
vendredi,le26mars
Przyjmujęgościwweekend;Nprzyjdzieodkurzyćmieszkanie.Zgłosiłsięnaochotnika.Ciekawe,
czygdybymzostawiłazmywanie,teżbysięzgłosił?
Nieczęstowpadamnasąsiadów,zwykletylkopodczaswychodzenia,więcalbomyślą,żeprowadzę
niesamowiciebujneżycietowarzyskiezmnóstwemprzyjęćichodzenianapremiery,albowszystko
wiedzą.Albopoprostumyślą,żelubięsięodpicować.
Takczyinaczejztamtegomieszkaniadochodzibardzomałohałasów.Wczorajbyłoinaczej:
wróciłamodrugiejwnocyiprzezgodzinęniemogłamzasnąć,bowyraźniesłyszałam,jakktoś
rzucaksiążkamiwścianę,razporaz.Dziwne.
Kiedybyłamostatnionasiłowni,zauważyłam,żemojeścięgnoAchillesazrobiłosiętrochęsztywne.
Powiedzianomi,żetoodciągłegonoszeniabutównawysokimobcasie.Cosezonbombardująnas
propagandą,żepłaskiebutysąfajowe216
isexy,alenamówieniemniedonoszeniaichzespódnicątoprojektnamiaręzasiedlenia
ZachodniegoBrzeguwstrefieGazy.Poprostubędęmusiałasięwięcejrozciągać.
samedi,le27mars
Przeztelatausłyszałammnóstwodobrychrad,leczniktnigdyniewyraziłzdaniaotym,cobyćmoże
jestnajwiększymwyzwaniemwmojejpracy:jakradzićsobiezfiutemniestandardowejwielkości.
Penisymogąbyćdziwnezwielupowodów.Mogąmiećnietypowystosunekdługościdogrubości,
mogąbyćzakrzywionelubmogącisiękojarzyćzupodobaniemstryjkadoswetrówzgolfem.W
gruncierzeczywięcejjestdziwnychniżzwyczajnych.Takwięcfiutymająsporyrozrzutosobowości.
Przeważnieróżnicemożnapodzielićnadwiekategorie:„dziwne,alenietak,żebycięrozpraszały"i
„dziwne,alenienienormalnezmedycznegopunktuwidzenia".Akiedyczłonekwymykasiętej
klasyfikacji,niewiem,copowiedzieć.
Potraktowaćsprawęlekko?Mruknąć:„Orety,alemasznietypowysztych"?Okazaćnieco
medycznegozainteresowaniaispytać:„Byłeśztymkiedyśulekarza?".
Wzdrygnąćsięzprzerażenia?Zapytać,jakpowinnamobchodzićsięzjegolaską?Amożewolałby,
żebympowstrzymałasięodkomentarzy?
Miałamkiedyśspotkaniezklientemonajnormalniejszymczłonku.Normalnympodkażdym
względem.Tojegonapletekbyłnietypowy.Zamiastrozdzielaćsięnaczubku,takbyżołądźmogła
sięwysunąć,otoczkapenisategodżentelmenaotwierałasięzboku.
Zboku.Wpołowiedługości.Otwórbyłzamały,żebyjegosiusiakmógłsięwysunąć.Cooznacza,że
pozostawałwkapturkuprzezcałyczas,nawetgdybył
pobudzony.
Uśmiechnęłamsię.Spojrzałamnaczłonek,apóźniejna217
właściciela.Nicniepowiedziałam,aonnicminiedoradził.Czypowinnamsięzająćgłówką
(całkowiciezakrytą),czyotworem(zktóregosączyłasięprzedwczesnasperma),cofniętymokilka
centymetrów?Facetbyłstarszyodemnieirozwiedziony,więcnajwyraźniejktośzetknąłsięjużztą
anomalią.
Zastanawiałamsię,czyjestmuniewygodnie,kiedyjegopenistwardnieje?Czybędziemiałproblemy
wniektórychpozycjach?Czybędzietomiałojakiśwpływnaprezerwatywę?Czyjeślizapytam,
zostanietouznanezaobrazę?
Obdarzyłamtroskązarównogłówkę,jakiotwór,uważając,byniezacisnąćzbytmocnodłonina
naprężonymczłonku.Kiedyprzeszliśmydostosunku,złapałamzakoniuszekkon-domu,przesuwając
gotak,byzebrałspermę,choćjednocześniezastanawiałamsię,czymatojakieśznaczenie.Wziął
mnieodtyłu,niemówiącjednak,czyistniejejakiśinnypowódopróczjegopreferencji.Późniejsam
zdjął
prezerwatywę.Niemiałamokazjizobaczyćefektu.
dimanche,le28mars
Znowumnieustawiono,tymrazemzkimś,ktozostałmiprzedstawionyjako„mójprzyszły
małżonek".Żadnychnacisków.
lundi,le29mars
Mamtakąjednąprzyjaciółkę,któraniejestnaprawdęmojąprzyjaciółką.Raczejsojuszniczkąlub
znajomą,któraniechceodejść.Ajazwykleniejestemzłośliwąkobietą,naprawdę.
PoznałamjąprzezA3,którycośjakbykręciłzniąprzedkilkomalaty.Toznaczy,podobałamusię,
dopókinieodkrył,jakajestbeznadziejnieokropna,alewtedyjużniebyłoodwrotu.Jakpowiedział
Churchill,jeśliwędrujeszprzezpiekło,niezatrzymujsię.
218
NazywaliśmyjąCWJTG.ByłtoakronimodCyceWielkieJakTwojaGłowa.Wkrótcejednakto
nawiązaniedojejogromnychbuforów,prawieniedowymówienia,skróciłosiędodwóchliteri
gestu,symbolizującegojejprzesadniebujnybiust.
Przykład:
—WpadłamprzedwczorajnaCW[gest];chybaprzeszłanadietęniskowęglowodanową.
—Tak?Ico,podziałała?—Darynatury,doktórychnawiązywałówgest,harmonizowałyzdolną
częściątułowia.Orazśrodkową.Ikostkami,doktórychzpowodzeniemmożnabyłobycumować
stateczkiturystycznepływającepoTamizie.
Podniesieniewodpowiedzinatopytaniebrwioznaczało,żejeśliwogólenastąpiłajakaśzmiana,to
polegaraczejnatym,żeciałkoCWstałosięjeszczeobfitsze.
CWmaprawdopodobnienakoncienajwięcejnieudanychpodejśćdodietigimnastykizewszystkich
znanychmiosób.
Niezrozumciemnieźle.Tonieładniewyśmiewaćsięzczyjejśwagi.A4naprzykładmakiloczydwa
nadwagiinigdyniepisnęliśmynawetsłówkanatentemat.AleCWzasłużyłasobienawykpiwanie,
bojeśliktośbyłszczupły,natychmiaststwierdzała,żemazaburzeniametabolizmu.Amieścisięwtej
kategoriicałaludnośćświataopróczmieszkańcówniektórychbudzącychgrozędzielnicGlasgow
orazparumatronzMiami.NiemalkażdarozmowazCWzaczynałasięmniejwięcejtak:„Spotkałam
przedwczorajRuth,wiesz?Właśnieurodziładzieckoiwróciładopoprzedniejwagi...chybama
zaburzeniaprzemianymaterii...mówiłami,żejejpartnergrawnowymzespole...".Itakdalej,itak
dalej.Bezkońca.Widziałasięprzedwczorajzmamą?Zaburzeniaprzemianymaterii.Tablondynkaz
serialuNauczyciele!Zaburzeniaprzemianymaterii.
OdchudzonaVanessaFeltz?Krowazbulimią.Alejeślispróbowałaśschrupaćwjejobecności
biszkopta,pozwalałaśsobienaobżarstwo.
WzeszłymtygodniuA3byłwmieścieizadzwonił,żebyzapytać,czymamochotęzjeśćznimlunch.
Organizacyjnie
219
wyglądałotodośćkiepsko:miałwcześniejdwaspotkania,jednowBayswater,adrugiewCity.Ale
mójdziennyprogramłatwiutkojestpoprzestawiać,więcumówiliśmysięnatrzeciąwpiątek.
Godzinęwcześniejkupiłamsobiesandwicza,pokręciłamsięprzezchwilęposklepachiprzyszłam
dorestauracji.Obsługapatrzyłanamnietroszeczkękrzywojakonakon-sumentkę,któraprzyszłanie
wporę,polunchu,alejaniemiałamanitrochępoczuciawiny.Pryszczatykelnerbezsłowa
zaprowadziłmniedostolika.
UsadziłmnienaprzeciwkoCWijejfantastycznietapicerowanejpiersi.Cholera,niemiałampojęcia,
żeonateżbędzie.Gdybymwiedziała,pewniebymnieprzyszła.Jakojedynazajadałachlebioliwki.A
więctakwyglądadietaniskowęglowodanowa.
—Cześć,skarbie—powiedziałamzradością,którejwcalenieczułam.—Jakamiłaniespodzianka.
—Zapytałamojejrodzinę,aonaopowiedziałami,ktojesttrochęzachudy,ktopowiniencośzjeść
oraz—choćżadnefizycznedowodytegoniebyływidoczne—ilekilogramówostatniozrzuciła
dziękidiecieićwiczeniom.
Zaproponowałamipajdęchleba,aleja,jeszczepełnasandwiczy,machnęłamręką.
—Jesteśpewna?—zapytała,taksującmojepiersi,którenapewnoniedorównująrozmiaramimojej
głowie,atymbardziejjej.—Niejesteśchybajednąztych...
Zrobiłamzbolałąminęipołożyłamrękęnabrzuchu.
—Niestety,mamceliakię—odparłam,krzywiącusta,jakbymmiałasięrozpłakać.
—Zdiagnozowalimitowzeszłymmiesiącu.Kiszkidosłowniezemniewypadają,niemogętrawić
glutenu,całabyłamwwysypce.
—Ojej...nie.Naprawdę?—zatroskałasięCW,otwierającusta.
Nachyliłamsiędoniejkonspiracyjnie.
—Anajgorszajesttawybuchowabiegunka—szepnęłamwchwili,gdyresztanaszegotowarzystwa
rozsiadłasięnamiejscach.—Niewyobrażaszsobie,jakietostraszne.Tytomaszszczęście.
Cudowniebyłobyznówmiećprawdziweuda.
220
Rzeczjasnaoznaczałoto,żeprzezresztęlunchumusiałamskubaćjakąśzłowionąprzezkłusownika
rybęistrasznąsałatkę,alebyłowarto:przezgodzinęCWniepowiedziałaanisłowainiewzięła
niczegodoust.Zazwyczajniejestemwiedźmą,naprawdę.
mardi,le30mars
Klientpochyliłsięnademną,zajadlemiętoszącczłonek.
—Spuszczęcisięnatwarz.—Wycharczałtoporazszóstywciągudziesięciuminut,jakbypróbował
siebiesamegoprzekonać.
Tobyłowszystko:„Spuszczęcisięnatwarz".Żadnychinstrukcjidlamnie,choćbawiłamsię
piersiamiisutkami,dotykałamsięioblizywałamsobiepalce,mającnadzieję,żetopomoże.Przed
spotkaniemznałamtylkomiejsceorazczasiwiedziałam,żemamsięmocnoumalować.
Mojewysiłkichybaniepomagały.Klientpatrzyłnaścianę,anienamnie.Kilkarazyjegorozedrgana
rękazwolniłaipodsunąłsiędomoichust.Zaczynał
mięknąć,więcssałamgomocno.Anirazunamnieniespojrzał.Potemznówsięonanizowałi
powtarzałswojąmantrę:„Spuszczęcisięnatwarz".Wiłamsięnapościeliistękałam.Żadnejreakcji.
Nachyliłamsięipolizałamgopowewnętrznejstronieuda.Znówżadnejreakcji.
Półgodzinypóźniejprzedstawieniewciążtrwało.Pomrukiwałamisondowałam,mojepalce
błądziły,dopytywałamsiędelikatnie.Wyglądałojednaknato,żenicodemnieniechceoprócztego,
żebymbyłapłótnemdopomalowania.Czułamsięjakpragnącauformowaćsięwjakiśkształtglina,
którejsięnatoniepozwala.
Wreszciejegoramionaopadłyispoconyosunąłsięnamojąpierś.
—Przykromi,skarbie,alenicztegoniebędzie—rzekł,jakbytobyłmójpomysł.
221
mercredi,le31mars
Zabawne,aleromanszmoim„przyszłymmężem"nieułożyłsięwedługplanu.
Przytaczamtęhistorięjakokoronnyargument,żeprzyjacieleniepowinniznajdowaćmipartnerów
narandki.A1zamierzałjednaknietylkowyróżnićsięjakoswat,aletakżezidentyfikowaćźródło
moichproblemówzpartnerami.
Tymczasemleniwieserfowałposieci,ajapolowałamwjegodomunakawałeczekciasta.Nicnie
znalazłam,więczawarłampaktzdiabłemiukręciłammiksturęznawpółroztopionejresztki
woskowategobatonika,pochodzącegochybazwojskowychracjiżywnościowych,ikawyinstant.W
białymkubkuzawirowałaoleista,paskudniewyglądającaciecz.
—Gdzieikiedysięurodziłaś?—spytałA1.
—Pococito?
—Dodiagramu.—Astrologiasieciowajestjednymznieomylnychznakówbliskiegoupadkużycia
towarzyskiego.Mimotomupowiedziałam.—Orany...
—Cosięstało?—zapytałam,sącząctłustawyczekolado-podobnynapitek.Podły,owszem,alenie
możnapowiedzieć,żeniesycący.Muszęjednakznaleźćlepsząmetodęradzeniasobiezcyklami
hormonalnymi,bojestwiosna,aotejporzefantazjamłodejkobietyzwracasiękubikini.
—MarsjestwRaku—powiedział.(Czycośtakiego.Niejestemnabieżącowtymtemacie).
—Acotodokładnieoznacza?
—Żemaszskłonnośćdoemocjonalnejmanipulacji.
—Zaalarmujprasę.Ciekawajestem,ktojeszczeotymniewie.
Avril
AlfabetlondyńskiegoseksbiznesuwedługBelleQjakąuality[(ang.)—jakość]
Nierozleniwiajsię.Możeszbłądzićmyślamiwczasiepracy,alepodliczanieparagonówzkarty
kredytowej,kiedyjakiśbiednypalanttrącacięodtyłu,nieprzejdzieniezauważone.Udawanie
zainteresowaniatotowarzyskilubrykantnaszychczasówimożnaoczekiwać,żepoświęcisznato
godzinęwciągudnia.Traktujtojakozwiększenieszansynanapiwekipowtórnezamówienieodtego
samegoklienta.
Qjakąuitting[(ang.)—odejściezzawodu}
Niektórzypowiadają,żejeślirazzapłaconocizaseks,nigdynaprawdęnieodchodziszzinteresu.
Jeślibędzietoprawdąwrokudwatysiącetrzydziestymsiódmym,nieomieszkamotymdonieść.
Rjakrelationship[(ang.)—związek]
Toniejestfilmanibajka.Niewyjdzieszzabogatego,atrakcyjnegofaceta,któregopoznałaśwczasie
pracy,iniebędziecieodtądżylidługoiszczęśliwie.
Smakujmężczyznę,jeślijestmiły,alenigdyniezapominaj,gdzieprzebiegagranica.Czy
oczekiwałabyś,żebyosobistytrenerzsiłownichodziłzaklientemdodomualbospotykałsięznimw
weekendy?Nie,towykluczone.
Sjaksexy
Seksownośćtoniestosunekpowierzchniubraniadoodsłoniętejskóry.Niewynikaonawsposób
naturalnyzbyciaopaloną,szczupłąblondynką,choćwydajesię,żetakazasadadziaławprzypadku
dziennikarektelewizyjnych.Seksownośćtoefektczuciasiędobrzewswojejskórze.Wciąganie
brzucha,kiedyjesteśrozebrana,niezachęcadorżnięcia.Klepnięciesięwpuszystytyłeki
zaproszeniefacetadojazdyowszem.
jeudi,le1avńlShark(Rekin)
Źródłosłów:prawdopodobniepochodziodniemieckiegosłowaSchurke(łotr).
Funkcjagramatyczna:rzeczownik,czasowniknieprzechodni.
1.Jedenzlicznychżarłocznych,drapieżnychgatunkówrybspodoustychżyjącychwmorzu,o
wrzecionowatymciele,zbocznymiszczelinamiskrzelowymi.
2.Przebiegłyosobnikżerującynainnychzapomocąlichwy,wymuszeniabądź
oszustwa.
3.Ktoś,ktobardzosięwyróżniłwjakiejśdziedzinie.
4.Schwytaniewpułapkę,osaczeniekogoś,zazwyczajmłodszegolubniedoświadczonego.
Odkilkumiesięcyobserwujękogośnasiłowni.
Niejesttomójstałyzwyczaj.Salegimnastycznesłużądoćwiczeńitrochędozawieraniaznajomości,
leczpomysłtraktowaniaichjaktargumięsnegojestodrażającypodkażdymwzględem.Pozatym,
jeślipoznaszkogośwatmosferzeprzesiąkniętejwoniąlycryiendorfinowegoszaleństwa,możesz
byćspokojna,żezobaczyłcięwnajgorszymwydaniu,spoconąirozczochraną,inapewnonieuznał
zaatrakcyjną.
225
Chybaniechciałabymsięspotykaćzkimś,ktoregularnieoglądałmniewnajgorszymwydaniu.
Alenapoczątkurokujedenfacetszczególnieprzykułmójwzrok.Nieśmiałyuśmiech,miękkiewłosy,
imponującoumięśnionasylwetka.Popytałamsięidowiedziałamjegoimienia.
—Gej—warknąłN,któryniejestgejem,leczutrzymuje,żemanajdoskonalszyradarnagejóww
całejpołudniowejAnglii.Bzdura,lecznieśmiałammutegopowiedzieć.—Bezdwóchzdań.
—Niesądzę—westchnęłam,starającsięniegapićnaprzedmiotnaszejrozmowy,przechodzącyod
jednejsztangidodrugiej.
—Odziesięćpensów,żejest.Bojowesłowa,jaktomówią.
—Stoi.
—Zprzyjemnościązobaczę,jakrekinprzegrywa—rzekłN,zacierającręce.
vendredi,le2avril
Konwersacjezklientamitrudnookreślićmianem„normalnych",leczmająoneswojetwardereguły.
Miłowiedzieć,skądktośjest,czymsięmniejwięcejzajmuje.
Większośćmężczyzntobiznesmeniwpodróżylubtacy,którzyniezbytczęstokorzystajązusług
seksualnych.Odrobinarozmowypozwalaobustronompoczućsięswobodniej.
Istniejecienkagranicamiędzyciekawościąiwścibstwemichoćspotkaniezpracującądziewczyną
jesttrochęjakpierwszarandka,niektóreindagacjepoprostutęlinięprzekraczają.Sątopytaniao
rodziców,położeniedomu(nigdynieprzyjmujęklientówwdomu),numeryrejestracyjne
samochodu...
Zdrugiejzaśstronyfakt,żenajprawdopodobniejnigdywięcejsięniespotkacie,oznacza,żeklient
możezadaćpytanie,zaktórekażdyinnymężczyznabłyskawicznieznalazłbysięnachodniku.
Kontekstjestwszystkim.
226
Pierwszyprzykład:„Myślisz,żewyjdzieszzamążibędzieszmiaładzieci?".
Lubiędzieci,owszem.Lubięjezwłaszczawtedy,gdywracajądoswoichrodziców.
Czasem—tylkoczasem—ulegamczarowijakiegośmaluchaiprzychodzimidogłowy,że
wychowywanietakiegobyłobydobrympomysłem.Agdybyktośwziąłnasiebieodpowiedzialność
zadzieciwwiekujedenaście—szesnaścielat,sprawabyłabyniewypowiedzianiełatwiejsza.
Kliencisąprawdopodobniejedynymiosobami,którymudzielęszczerejodpowiedzi.
Ambiwalentnystosunekdoprzyszłejrodziny,niepewność,czytenświatjestodpowiednimmiejscem,
byprzywiązywaćsięłańcuchemdodrugiejistotyludzkiej,bardzomniemęczy.Wieluklientówjest
żonatychimadzieci,więcumiejądocenićmojąodpowiedź.Sporadycznieudzielająrad.
Niektórzyuwielbiająswojedzieciiżycierodzinne.Aniektórzy...nocóż,postanowilizapłacićza
seks,prawda?
Moimrodzicomzdarzasięczasemzadaćgłupiepytanie0mojeplanywzakresiedziecioróbstwa,i
wtedyotrzymujągotowąodpowiedź:„Poprostuniespotkałamodpowiedniegomężczyzny".Każdy
kochaś,któryośmielasięotozapytać,jestnanajlepszejdrodzedoszybkichrandekipiekła
samotności.
Przykładdrugi:pytaniaogustwdziedziniefilmów,książek1muzyki.
Potencjalnipartnerzyotrzymująszczerąodpowiedź.Mójsmakartystycznymożejesttrudny,alejest
mójwłasny,ijeśliktośmanadziejępołączyćswójstanposiadaniazmoimwszczęśliwejpowtórce
budowaniasiedzibyprzezhomoerectuswwąwozieOlduvai,będziemusiałwytrzymaćzezbiorem
muzyki,którynajlepiejokreślićjako„przyswajalnąwsposóbograniczony".
Wkontakciezklientemstaramsięrozpracowaćjegogust,apóźniejnieodchodzićzbytdalekood
ubitegogłównegotraktu.Omawianieniuansówfreejazzu,kiedyklientposuwamniemiędzycycki,to
lekkienadużycieprzywilejówmojegozawodu.
Przykładtrzeci:„Zilomafacetamibyłaśwłóżku?".Żadenklientnigdyotoniezapytał.Czasem
pytają,odjakdawnapracuję,aletrudnostwierdzić,czynatejpodstawiepróbująwydedukowaćliczbę
moichbyłychkochanków.Aponieważzmojąpraktykąbywaróżnie,raczejniemająszanspoznania
trafnejodpowiedzi.
Ci,którzyniesąklientami,zawszepytają.Jeśliuważam,żefacetmapoczuciehumoru,podajęmu
liczbęzbliżonądorzeczywistej.Alboprzynajmniejmieszczącąsięwtymsamymrzędziewielkości.
Samanieznamprawdziwejodpowiedzi.
Jajogłowymzdużympoczuciemhumorupodajęliczbęwzapisiematematycznymlubwsystemie
szesnastkowym.Jeśliuznam,żegośćniemapoczuciahumoru,staramsięzmienićtematlub
odwrócićpytanie.
Czemutomaznaczenie?Liczbaniejestgwarancjąjakości.Częstotliwośćnapewnoniejest.Alenie
świadczyteżoosobowości.Wielukochankówmogłobyoznaczać:
„Jestemdobrajakohostessa,ato,żeniktsiędomnieniepróbujepodkradaćwzłychzamiarach,
świadczyomojejumiejętnościocenysytuacji".Aleznacznieczęstszainterpretacjabrzmi:„Jestem
wilgotnązdzirązproblememalkoholowym".
Mężczyźni—kobietyzresztąteż—pousłyszeniutakiejodpowiedzimamrotalipodnosem:„A
wyglądasznatakąmiłądziewczynę".
Jestemmiła.Naprawdębardzomiła.
Kiedymiałamsiedemnaścielat,ktośzerwałzemną,bobyłmoimtrzecimpartnerem,adlaniego
byłatoliczbaniedoprzyjęcia.Następny,numerczwarty,twierdził,żeliczbamoichwcześniejszych
kochankówjestniedoprzyjęcia,bozaniska.Niektórychniedasięzadowolić.
Kochankazwiększąliczbąpartnerek(któreznałam)miałamwwiekudziewiętnastulat.
Przykładczwarty:„Mamytylkokwadrans.Mogęcisięspuścićdobuzi?".
Wnormalnejsytuacjiwnajlepszymraziemogłobysiętospotkaćzgrymasem,awnajgorszym
sądowymzakazemzbli-228
żaniasię.Alewpracytypowaodpowiedźbrzmi:„Notojazda!".Albo„Dobrze,wolałabymjednak,
żebyśspuściłmisięnatwarz".
dimanche,le4avril
Roktemulubdwastałosięjasne,żezostawiłamjużzasobąpierwsząfalęmłodości.LiniąMaginota
okazałasię,ajakże,muzyka.Oglądającwideopodługimrozbraciezkulturąpopularną,zauważyłam
kumojemuprzerażeniu,żeci,którzyniesądośćstarzy,bypamiętaćpoczątekkarieryLionela
Richiego,uważajągozakogośwrodzajupradziaduniamiękkiegorocka.Lionelbyłwszędzie,
szpanującminidredamiikolczykami.Nie,nie,nie!Czyjestemjedynąosobą,którejwczesne
wspomnieniamuzykiwtelewizjinosząbliznyspowodowaneprzezpanaRichiego,piejącegorzewnie
doswojejglinianejgłowy?Czasemnaprawdęlękamsięolosymłodegopokolenia.
Apropos.Urodzinymojejmatkizbliżająsięwielkimikrokamiinaprawdęmuszępamiętać,żeby
sprawićjejtenzestawNeilaSedaki,któryjejobiecuję—amożejąnimstraszę?
lundi,le5avril
Wax(Wosk)
Źródłosłów:średnioangielski,pochodziodstaroangielskiegosłowaweax,spokrewnionegozestaro-
wysoko-niem.wahs(wosk);litewskievaskas.
Funkcjegramatyczne:czasownikprzechodniinieprzechodni,rzeczownik.
1.Substancjawydzielanaprzezpszczołyiużywanadobudowyplastra,złożonazmieszaninyestrów,
kwasucero-tynowegoiwęglowodorów.
229
2.Dowolnasubstancjaprzypominającąwoskpszczeli;każdazlicznychsubstancjiróżniącychsięod
tłuszczówtym,żesąmniejśliskie,twardszeibardziejłamliwe,zawierającagłówniezwiązkio
znacznejmasiecząsteczkowej(takiejakkwasytłuszczowe,alkoholeoraznasyconewęglowodory);
substancjastałapochodzeniamineralnego,składającasięzwęglowodorówodużejwadze
cząsteczkowej.
3.Cośprzypominającegowoskzewzględunamiękkośćiłatwośćformowania.
4.Pocieranieczegośwoskiem,zwykledlawypolerowanialubusztywnienia.
5.Usuwanieowłosieniaciaławnajboleśniejszy,choćjednocześnienajbardziejsatysfakcjonujący
sposób.
6.Podążaniezaobiektemswojegouczuciawceluzwrócenianasiebieuwagi;snuciesięzakimś.
Stałamprzydozownikupapierowychręczników,ścierającpotzszyi,ażwpoluwidzeniapojawiłsię
Dziesięciopensowy.Przygotowywałsiędotorturyzużyciemławeczki.Kiedyodwróciłsię,żeby
zdjąćciężarekzpodstawki,podeszłamniepostrzeżeniezboku.
—Pozamieniamysię?—Wżargoniestałychbywalcówsiłownioznaczatoćwiczenienazmianę
tymisamymiciężarkami.Nieuważasiętegozaotwartezaloty,boci,którzysięzatobąsnują,zwykle
stajązbokuipatrzą.
Tobyłaidiotycznapropozycja.Nieumiałamodłożyćnamiejsceciężarka,któryonpodnosiłpalcem
unogi.
—Dźwigasz?—zapytałmiękkim,miłymgłosem.
—Możepodniosęsztangęplusdwadzieścia—odparłam.Cholera,naprawdępowiedziałamtotak,
jakbymwiedziała,oczymmówię.
Skinąłgłową.Zrobiliśmypotrzyzestawy.Stałampodrugiejstroniesztangi,gdyonwyciskał,i
obserwowałam,jakkoszulkazdługimrękawemnapinasięnajegoklatcepiersiowej.Wykonując
swojećwiczenia,starałamsięrobićchłodnąipoważną
230
2.Dowolnasubstancjaprzypominającąwoskpszczeli;każdazlicznychsubstancjiróżniącychsięod
tłuszczówtym,żesąmniejśliskie,twardszeibardziejłamliwe,zawierającagłówniezwiązkio
znacznejmasiecząsteczkowej(takiejakkwasytłuszczowe,alkoholeoraznasyconewęglowodory);
substancjastałapochodzeniamineralnego,składającasięzwęglowodorówodużejwadze
cząsteczkowej.
3.Cośprzypominającegowoskzewzględunamiękkośćiłatwośćformowania.
4.Pocieranieczegośwoskiem,zwykledlawypolerowanialubusztywnienia.
5.Usuwanieowłosieniaciaławnajboleśniejszy,choćjednocześnienajbardziejsatysfakcjonujący
sposób.
6.Podążaniezaobiektemswojegouczuciawceluzwrócenianasiebieuwagi;snuciesięzakimś.
Stałamprzydozownikupapierowychręczników,ścierającpotzszyi,ażwpoluwidzeniapojawiłsię
Dziesięciopensowy.Przygotowywałsiędotorturyzużyciemławeczki.Kiedyodwróciłsię,żeby
zdjąćciężarekzpodstawki,podeszłamniepostrzeżeniezboku.
—Pozamieniamysię?—Wżargoniestałychbywalcówsiłownioznaczatoćwiczenienazmianę
tymisamymiciężarkami.Nieuważasiętegozaotwartezaloty,boci,którzysięzatobąsnują,zwykle
stajązbokuipatrzą.
Tobyłaidiotycznapropozycja.Nieumiałamodłożyćnamiejsceciężarka,któryonpodnosiłpalcem
unogi.
—Dźwigasz?—zapytałmiękkim,miłymgłosem.
—Możepodniosęsztangęplusdwadzieścia—odparłam.Cholera,naprawdępowiedziałamtotak,
jakbymwiedziała,oczymmówię.
Skinąłgłową.Zrobiliśmypotrzyzestawy.Stałampodrugiejstroniesztangi,gdyonwyciskał,i
obserwowałam,jakkoszulkazdługimrękawemnapinasięnajegoklatcepiersiowej.Wykonując
swojećwiczenia,starałamsięrobićchłodnąipoważną
230
minę.KiedyjestemzN,udajęwątłą,rozchichotanątrzpiotkę.Skończyliśmyćwiczyćnaławeczcei
przeszliśmywinnemiejscesiłowni.Rozegrajtonazimno,laska,myślałam.Niechodźzanimpo
całejsali.Niesnujsię.
Półgodzinypóźniejprzeszłamdoczęści,wktórejćwiczysięaerobik.Onodkilkuminutsiedziałna
przyrządziedowiosłowania;potzacząłwystępowaćmunaszyi.Usiadłamkilkaprzyrządówdaleji
zapięłampaseknastopach.
—Dzieńciężkichćwiczeń,co?—zapytał.Uśmiechnęłamsię.
—Dopierosięrozgrzewam.—Wiosłowałamprzezpięćminut,kątemokaobserwującjegoodbicie
wszklanejtaflinaprzeciwko.Naprawdęzaczynałsiępocić.Zdjął
koszulkę.Skończyłamiwyszłamdrzwiamiznajdującymisięzanim;zobaczyłamjeszcze,jakjego
plecyściągająsiępokażdympociągnięciuwioseł;kroplepotuspływałyrowkamiwzdłuż
kręgosłupa.
Byłamsamawholuprowadzącymdoszatni.Zaczekajparęminut,pomyślałam.Onwyjdziei
będzieszmogłacośpowiedzieć.
Nieróbtego.Będziewiedział,żeczekałaś.
Tchórz.
Dziwka.
Właściwiecomogłampowiedzieć?„Och,byćtą,któramożezlizywaćpotztwojegociała",apóźniej
odejść?Zaskrzypiałydrzwi.Nieczekałam,żebyzobaczyć,ktoidzie.Czmychnęłamdodamskiej
szatniprędzejniżmyszdodziury.
mardi,le6avril
PoszliśmyzNcośzjeśćwewłoskiejrestauracjiiwypićpiwo.Usiedliśmynazewnątrziczekaliśmy
najedzenie.Byłamzmęczonadługimwyrzucaniemzsiebiefrustracjinasiłowni,toteżpiwoposzło
midogłowy.Pogadaliśmytrochęonadcho-231
W
•
dzącymmiesiącu,opracyN,trochęokobietach,któregointeresowały.
Przyznałamsię,żeśledziłamChłopakawInternecie.Musieliśmybyćzsynchronizowani,boN,
któremutakdobrzeszłouwalnianiesięodobsesjinapunkcieswojejbyłej,zdradził,żerobiłto
samo.
—Znalazłeścoś?—zapytałam.Nic,odparł.Możewyszłazamąż.Możesięprzeprowadziła.
Zauważyłam,żetotrochęzaszybko.Impulsywnazniejbyładziewczyna,lecztakszybkie
ustatkowaniesięnawetwjejprzypadkuwydawałosięmałoprawdopodobne.Wtedyonzapytał,czy
cośznalazłam.
—Trochę—odparłam.—Wystarczająco.—Przeprowadziłsię,aleprawdopodobniejestsam.
Żadnegotrzęsieniaziemi.
Sączyliśmypiwo.Podanojedzenie.Pierwszedaniebyłoobfitsze,niżsięspodziewaliśmy;N
dokończyłmojąporcję.Podanodrugiedanie,zjadłamtylkosałatkę.Przypuszczam,żepogwałciłam
prawoChłopakadoprywatności,aleniemogłamsiępowstrzymać.
—Wzajemnanieumiejętnośćoderwaniasię—podsumowałN.
—Tak.—Posiedzieliśmyjeszczetrochęwmilczeniu,machnięciemrękiodprawiając
wszędobylskichszpakowatychchłop-tasiówzpornograficznymiuśmieszkaminaustach.
—Więcpoznałaśostatniojakąśładnądziewczynęzdużymicyckami?—zapytał
niespodziewanieN.Parsknęłamśmiechemtakgłośno,żeomalsięnieudusiłamkęsemrokietty.
mercredi,le7avńlChild(Dziecko)
Źródłosłów:pochodziodstaroangielskiegodld,spokrewnionegozgotyckimkilthei(łono)oraz
sanskryckimjathara(brzuch).
Funkcjagramatyczna:rzeczownik.
232
1.Młodyczłowiekdowolnejpłcimiędzyniemowlęctwemamłodością.
2.Ktośpozostającypodsilnymwpływeminnejosoby,miejscalubsytuacji.
3.Produktlubskutek.
4.Każdyurodzonywroku,wktórymjamiałamjużdwucyfrowąrocznicęurodzin.
—Zgadnij—powiedziałzuśmiechemN.
—Co?—Niebyłamwnastrojudozgadywanek.
—Rozmawiałemztwoimmałymprzyjacielem.
—Którym?—MiałnamyśliDziesięciopensowego.—Iczegosiędowiedziałeś?
—Jeststudentem.
—Terazmnóstwoludzijeststudentami.Cojeszcze?
—Maosiemnaścielat.
Nie,onżartuje.Nikttakniewyglądawwiekuosiemnastulat.
—Nabieraszmnie.
—Pierwszyroknauniwerku,inżynieriajakaśtam.Zmarszczyłamczoło.Pomyślałamogładkiej
twarzyDziesięciocentowego.Iotym,jakijestgrzeczny.Wmojejgłowierozdzwoniłysiędzwonki:
przystojnimężczyźniniesądługogrzeczni.
—Tobypasowało—westchnęłam.—Niepowinniprojektowaćnastolatkówwedługspecyfikacji
dladorosłych.Topoprostuniewporządku.
samedi,le10avril
—Dobrzesięwczorajbawiłaś?—spytałN,sznurująctenisówki.Byliśmynasiłowni.Oparłamsięo
ścianętużzadrzwiamimęskiejszatni.Natablicachogłoszeniowychroiłosięodkarteczek.Joga,
fizjoterapia,piłkanożnahalowaicoś,conazwanoekstremalne.Coekstremalne?—zdziwiłamsię.
233
Ekstremalnystretching?Ekstremalnesportywodne?Och,podajciemigumowąmatę.
—Okej—powiedziałam.WczorajbyłyurodzinyA3.Niezamierzałamiść,bobałamsię,żezjawi
siętamChłopak.KiedypowiedziałamotymN,stwierdził,żebyłabymgłupia,gdybymztego
powodunieposzła.Wahałamsię,cowłożyć,trochębawiłamsięmyślą,żebynieiść,apóźniejitak
poszłam.
Nzacząłsięrozgrzewaćnapasie.Przyrządypotejstroniesiłownistojąnaprzeciwkookna.Nie
umiemsobiewyobrazić,komuprzyszłodogłowy,żepanoramaznielegalniezaparkowanymi
samochodamiinastolatkamizataczającymisięnaulicybędzieinspirującymwidokiem.
—Byłtamtwójbyły?
—Był.
Chłopakpojawiłsię,zanimtowarzystwowyszłozbaruiudałosiędoklubu.
RozmawiałamzA3;oglądaliśmygości,oceniającichpodwzględemprzelatywalności.
—Tenwczerwonejkoszuli?—zapytał.
—Tylkopopijaku.
—Typijanaczyon?
—Oboje.
NagleA3,którystałprzodemdodrzwi,zauważyłChłopaka.
—Facetwniebieskiejkoszuliwkratę?—zapytał.Odwróciłamsię,zobaczyłam,okimmówi,i
mimowolnie
zadrżałam.
—Odpieprzsię.
—Sorki,tobyłoniefair—przyznałA3.
—Okej.
—Mówiłcoś?—Nzwiększyłtempoizacząłbiec.
—Nie,zachowałodpowiedniąodległość.—Niepewność,czyChłopaktambędzie,byłanajgorsza.
Trudnomibyłopodtrzymywaćrozmowęzkimkolwiek,bowciążlustrowałampomieszczenie,
szukającgowzrokiem.Kiedyzobaczyłamkogoś,ktogoprzypominał,robiłomisięsuchowustachi
plątałmisięjęzyk.Alegdyjużwiedziałam,żejest,odprężyłamsię.
234
Chłopaknamnieniepatrzył,janiepatrzyłamnaniego.Krążyłpoobrzeżachdużejgrupyludzi,
rozmawiajączeznajomymi.
ObojezNniewysilaliśmysię.Poczułamkroplepotunaobojczyku.
—Podrywałaśkogoś?—spytałN.
—Niebardzo.Wbarzepodszedłdomniejakiśfacetniewiadomoskąd,pociągnął
mniezawłosyiugryzłwszyję,apotemodszedł.
—Naprawdę?Icozrobiłaś?
—Nic.—Alenogimizmiękły.Nieznajomytrzymałmniezawłosyprzezdłuższąchwilę,wpatrując
sięwemnie.Jateżnaniegopatrzyłam.Pociągnąłmocniej.Nieodrywaliśmyodsiebiewzroku.
Wiedziałam,żewszyscyznajomipatrzą.Niechspadają.Iwtedyonodszedłdoswoichprzyjaciół.Nic
niepowiedział.
—Cozrobił?
—Nic.
—Naprawdę?—Nbiegłprzezchwilęwmilczeniu.—Możesięzkimśzałożył.Późnowróciłaś?
—Bardzopóźno.—Poszliśmydoklubu.RozmawiałamzsąsiadkąA3zjegodomu,bardzoładną
niewysokądziewczynązesterczącymiwłosami.Podobałamisięibyłamświadoma,żeChłopak
(któregogłossłyszałamzasobą)prawdopodobniepatrzynanas.Postaliśmychwilęwkolejcei
weszliśmydośrodka.Muzykabyłazestarejszkoły,puszczalinawetVanillaIce.Niemogłamprzestać
tańczyć.Chłopaknadaltrzymałsięzboku.
Opadłamnakrzesło,pocącsięobficiepowysiłkunaparkiecie.A3podniósłmistopy,położyłna
kolanachizacząłmasowaćwewnętrznączęść,widocznąwwycięciuczarnychszpilek.Ktośpstryknął
namzdjęcie.Zamknęłamoczy,odcinającsięodupałuimgiełki.Muzykazawszepotrafizmienićmój
nastrój.Amożetodrinki.Łatwobyłozapomniećowszystkim,comnieotaczało.
Nzeskoczyłzpasaiposzliśmysięrozciągać.
235
Chłopaknamnieniepatrzył,janiepatrzyłamnaniego.Krążyłpoobrzeżachdużejgrupyludzi,
rozmawiajączeznajomymi.
ObojezNniewysilaliśmysię.Poczułamkroplepotunaobojczyku.
—Podrywałaśkogoś?—spytałN.
—Niebardzo.Wbarzepodszedłdomniejakiśfacetniewiadomoskąd,pociągnął
mniezawłosyiugryzłwszyję,apotemodszedł.
—Naprawdę?Icozrobiłaś?
—Nic.—Alenogimizmiękły.Nieznajomytrzymałmniezawłosyprzezdłuższąchwilę,wpatrując
sięwemnie.Jateżnaniegopatrzyłam.Pociągnąłmocniej.Nieodrywaliśmyodsiebiewzroku.
Wiedziałam,żewszyscyznajomipatrzą.Niechspadają.Iwtedyonodszedłdoswoichprzyjaciół.Nic
niepowiedział.
—Cozrobił?
—Nic.
—Naprawdę?—Nbiegłprzezchwilęwmilczeniu.—Możesięzkimśzałożył.Późnowróciłaś?
—Bardzopóźno.—Poszliśmydoklubu.RozmawiałamzsąsiadkąA3zjegodomu,bardzoładną
niewysokądziewczynązesterczącymiwłosami.Podobałamisięibyłamświadoma,żeChłopak
(któregogłossłyszałamzasobą)prawdopodobniepatrzynanas.Postaliśmychwilęwkolejcei
weszliśmydośrodka.Muzykabyłazestarejszkoły,puszczalinawetVanillaIce.Niemogłamprzestać
tańczyć.Chłopaknadaltrzymałsięzboku.
Opadłamnakrzesło,pocącsięobficiepowysiłkunaparkiecie.A3podniósłmistopy,położyłna
kolanachizacząłmasowaćwewnętrznączęść,widocznąwwycięciuczarnychszpilek.Ktośpstryknął
namzdjęcie.Zamknęłamoczy,odcinającsięodupałuimgiełki.Muzykazawszepotrafizmienićmój
nastrój.Amożetodrinki.Łatwobyłozapomniećowszystkim,comnieotaczało.
Nzeskoczyłzpasaiposzliśmysięrozciągać.
235
•
—Itowszystko?Potańczyłaśtrochęiwróciłaśdodomu?
—Nie.Przynajmniejczterechfacetówpróbowałomnieprzygadać.
Jedenukląkł,kiedysiedziałamzzamkniętymioczyma,rozkoszującsięmuzyką.
—Nigdyniewidziałemkogośtakszczęśliwego—rzekł.Ha,pomyślałam.
—Dzięki—powiedziałam.Zaczęliśmyrozmawiać.Onchciałtańczyć,janiechciałam.
—Dostałaśczyjśnumer?—spytałN,krzywiącsię;właśniepróbowałsobierozciągnąćścięgno
stawuskokowego.
—Tylkojedenwartwzmianki.LatającykochaśzBritishAirways.
—Stewardczystewardesa?
—Facet.
—Przystojny?
—Czyoniwszyscyniesąprzystojni?
Chłopakbyłdługo,alenawetonzmyłsięprzedtrzecią.Zostałtylkordzeńtowarzystwa;
zamawialiśmyjednąrundkępodrugiejnacześćsolenizanta.Stewardokazałsiębardziejupartyod
innychfacetów,którzymniepodrywali;dałmiwizytówkę.Pomachałammunadowidzenia,kiedy
zataczającsię,wyszliśmynaprzystanek,żebyzłapaćnocnyautobus.
—Ciężarki?—zaproponowałN,kierującsięwstronębudzącejgrozęmachinywkącie.
—Bierzmysięzanie.
dimanche,le11avńl
Podniosłamtorebkęiwyciągnęłampaczkękondomów.Klienttrzymałczłonektużprzedmoją
twarzą,ajaoderwałamnarożnikopakowania.Złapałampenisainałożyłamzrolowanągumęna
czubek.
—Musisztorobić?—spytałmężczyzna.
236
—Obawiamsię,żetak—westchnęłam.—Minimalizujeryzyko.
—Ufamci—rzekł.
—Tobardzomiłe—odparłamzuśmiechem.—Sękwtym,żeniewiem,gdzietendrągalsię
wcześniejpakował.—Wskazałamrękąinstrument,którymprzedemnąwymachiwał.
—Och—mruknął,poczymzamilkłnachwilę.—Poprostunieznoszętegozapachu.
Zastanowiłamsię.
—Mogłabymumyćgogorącąwodąimydłemwłazienceinieużywaćkondomu—
zaproponowałam.
—Towystarczy?—Kłóciłosiętozmoimizasadami,leczstanowiłoniewielkieryzykodlaniegoi
prawieżadnedlamnie.
Klientwestchnąłzulgą.Byłotoduże,mięsisteczarnedildo,członekmężczyznytkwiłwrozporku.
Nadumywalkązmyłamdokładniemydło,żebyniewyczułgo,kiedypóźniejbędziezlizywałmoje
soki.
lundi,le12avril
Poszłamdoklubu.ZobaczyłamAngel,któramiałanasobiespódniczkęniewielewiększąod
szerokiegopaska.Tadziewczynamaniesamowitenogi.Muzykagrałagłośno,więcnie
rozmawiałyśmy;zresztąitakniewiedziałabym,cojejpowiedzieć.Tańczyłyśmyrazem,
podskakiwałyśmyiśpiewałyśmy,kiedydidżejpuszczałTojestzabawaTheJam.Spojrzałamna
chłopaków,którzynasobserwowali,iuświadomiłamsobie,żeżadenznichniemożeznaćtej
melodii,bosązamłodzi.Pewnieichjeszczewtedyniebyłonaświecie.Uśmiechnęłamsięjak
złoczyńca.
Wybrałamjednego,wysokiego,chudegoipiegowatego,którywyglądałjakrozciągniętawersja
Chłopaka.Zaprowadziłamgowpobliżetoalet;ściskaliśmysię,ajapodciągnęłamjego
ciemnozielonąkoszulkęilizałammusutki.
„Mieszkaszgdzieś
237
niedaleko?",spytałzaskoczony.Potrząsnęłamgłowąizapytałamgootosamo.
Nie.Wyszliśmytylnymwyjściemipieprzyliśmysięnaschodachobokpojemnikównaśmieci.
mardi,le13avril
Powszechnejestprzekonanie,żedostajeszto,zacopłacisz.Niezgadzamsięztym.Niektórerzeczy
sązadarmo,ainnekosztują,lecznieznaczyto,żejednesąlepszeoddrugich.
Istniejąciemnestronybezpłatnegoseksu,oczywiście.Czyniejesttakzawsze?
Wchodzącwcałkowicieprzypadkowy,jednorazowykontakt,narażaszsięnapodchody,związkii
wszystkieinnerodzajeschorzeńprzenoszonychdrogąpłciową.
Zjakiejśprzyczynyjakonaródpodjęliśmywspólnądecyzję,żeściskaniesiępopijakuw
zatłoczonymklubiejestakceptowalnąuwerturąwiecznejmiłości.Aniejest.Więcwyprostujmyto
nieporozumienieodrazu.
Mężczyzn,którychpoznałamwpracy,określajednawspólnacecha:lękliwość.Czychodziosporty
wodne,czywejścietylnąfurtką,znacznawiększośćfrajerówczujesięnieswojo,domagającsiętego,
doczegojakopłacącykliencimająprawo.Możnaprzewidzieć,żeimbardziejegzotycznaprośba,
tymwięcejrazyklientbędziedzwoniłdomenedżerki,żebyomówićsprawę.Natomiastmężczyźnina
jednąnocpoprostubiorą.
Niezrozumciemnieźle.Czasemujmujemnie,żeklientnieumiewyrazićswoichukrytychpragnień.
Aletozabawne,gdypytamfaceta,cochcerobić,aonodpowiada:„Wszystko,cotychcesz".
Toznaczy,żemamiśćdodomu,włączyćtelewizor,włożyćpiżamęipopijaćgorącączekoladę?
Mamwrażenie,żeklientuznałbywówczasmojehonorariumzawygórowane.Jeszczelepszejest,
kiedymamrocze:„Nowiesz,zwyczajnie".
Niewiem.Możedlaciebiezwyczajnościąbędziezabawanawolnympowietrzuzgromadkądziewcząt
wkońskiejuprzęży.Wiem,żedlamniejest.
238
Przeciętnyklubowyogiernatomiastprzyjmujepostawę„żadnegomiłosierdzia",którąuważamza
odświeżającą.Tytamjesteś,onjest,didżejpuszczaCarminaBurana,atojednoznacznysygnał,by
zabraćkurtkęisięwynosić;pochwilijesteściejedynymi,którzystojącwkolejcedotaksówki,nie
bawiąsięw„znajdź
mojemigdałki".Tooczywiste,cosięzachwilęstanie,ioczywistejest,żewizerunekczyichś
pomarszczonychczęściciałazachwilęznajdziesięnamonitorzewewnątrzbudynku,przedktórym
akuratstoicie.Szczerzepowiedziawszy,niepodrywamprzypadkowychfacetówdlatego,żeszukam
miłości.Chodzinimniej,niwięcejtylkooto,żebympoczułagonaszyjcemacicy,irzadkobywam
rozczarowana.
JakpowiadaN,skorowiesz,żenigdywięcejjejniezobaczysz,czemunieprzekroczyćgranic?
Ktoopróczprzypadkowego,niepłacącegonieznajomegoupierałbysię,żezrobitotylkopod
warunkiem,żemojekroczebędzieczęściowopokryteokruchamilodu?Ktoinnypróbowałbywłożyć
micałądłoń—bezpowodzenia—prowadzącsamochód(nawiasemmówiąc,niepolecamw
miejskimruchuulicznym)?Żadenklientbysięnatonieodważyłzobawy,żewyjmękalkulatori
zacznęobliczaćdodatkowykosztusługi.
WkręgachhostesswielesięmówioGirlfriendExperience(GFE)*.Jesttonajbardziejposzukiwana
rzecz,jakąoferujemy.Byłamprzytulanatak,żeobawiałamsięoswojeżycie,przezfacetówz
najlepszymiintencjami,którzyznalimnietylkozanonsuwsieci.Popijałamczerwonewinoi
oglądałamtelewizjęzsamotnymimężczyznamidopóty,dopókitaksówkarzniezatrąbiłzaoknem.I
niepamiętamanijednegopoderwanegofaceta,któryleżącrozciągniętynakołdrze,opowiadałbymi
oswoimdzieciństwiewAfryce.
Ostatnidżentelmenprzedchłopakiemzklubu—słowo
*GirlfriendExperience(ang.)dziewczyną
—doświadczenieobcowaniazwłasną
239
•
dżentelmenjesttumocnonaciągnięte—poszedłzamnądodomuispędziłumniedokładniepółtorej
godziny.Zrobiliśmyswoje,zastanawialiśmysię,czyniepowtórzyć,alewtedyonzacząłsięmartwić
oswojąbyłą,ubrałsięiwyszedł.
Poczułamsięniecodotknięta,żeodrzuciłpropozycjęwypiciaherbaty.Mimotopołożyłamsiędo
łóżkazprzeświadczeniem,żetejnocydostałamto,ocomichodziło,toznaczyporządne,ostre
walenie.Kliencitocałkieminnygatunek.
Zapraszalimnienawakacje,pytaliozdaniewkwestiiżyciapozaziemskiegoiczyścilibuty,
poetyzującnatematmojegoprofilu.Natomiastnajbardziejwymyślnykomplement,jakiusłyszałam
odpoderwanegofaceta,brzmiał:„Kawa?
Czystyręcznik?Super—uciebiejestjakwhotelu".
Ach,nie.Byłamwwieluhotelach.Mężczyźniniepłacązapuszysteręczniki.
jeudi,le15avril
Znałamjużtegoklienta.Pracowałwwymiarzesprawiedliwościizapierwszymrazemzabrałmnie
napółoficjalnespotkaniewpracy.Sądzącpostosunkuliczbymłodychlasekdobrzuchatych
inspektorów,niebyłamtamjedynąpłatnądziewczyną.Chybażepracametropolitalnychsił
policyjnychprzynosinieoczekiwaneowoce.Usiadłamobokmojegofaceta,ajedenzjegokolegów,
młodySzkot,zajrzałmizadekoltwsposób,którymiałbyćukradkowy.
Tymrazemklientspotkałsięzemnąwswoimmieszkaniuizadawałmnóstwopytań,przypuszczalnie
dlatego,żebyliśmysami.Tomożebyćryzykowne,boniewiadomo,czyfacetjesttylkociekawy,czy
będziepróbowałciępodchodzić?Jakpowiadają,prawdajestjaksłońce,zktóregokorzyśćzależyod
odległości.
240
Mamwięcspreparowanąhistorię,któraprawiewcałościjestprawdziwa.Drobneróżnicedotyczą
jedyniemiasta,zktóregopochodzę,uczelni,stopnianaukowegoiobecnegomiejscazamieszkania.
Nainnepytanianietrudnoodpowiedzieć.
—Dominowałaśkiedyś?
—Skarbie,właśnietakzaczynałamwtymbiznesie.—Będącstudentką,pracowałamkrótkojako
domina,niezabardzojednakprzypadłomitodogustuiniechciałamtegowięcejrobić.Głównie
dlatego,żetrudnomibyłozmieniaćcharakter.Aleponieważprywatniewolęsięraczej
podporządkowywać,zrozumieniedlatych,którzylubiąbyćdominowani,sprawiło,żerobiłamtow
pracywięcejniżkilkarazy.
—Naprawdę?—Klientpotrząsnąłgłowąiwydąłusta.
—Naprawdę.
—Byłwysoki,ponadmetrosiemdziesiątwzrostu.Postawnyimocnozbudowany.
Okołoczterdziestupięciulat.Łysy.Samotny,co,jakstwierdziłam,wcaleniejestuklientówregułą.
—Tointrygujące...
Cojestztymifacetamiznającymisiedemsposobówzabiciacięgołymirękoma,żewsypialnilubią
byćbezbronnymikociętami?
—Pozwoliłeśkiedyśkomuśprzejąćkontrolę?—zapytałam.Siedziałnapuchatymkrześle,ajau
jegostóp,popijającshirazigłaszczącgopołydkach.
—Zawszechciałem,ale...
—Skarbie—powiedziałam,wyciągającrękę,bypogładzićgopobrodzie—niewstydźsię.Właśnie
pototujestem.
Mężczyzna,którypierwszyrazsiępoddaje,jestzwyklełatwywobsłudzeistarasięzadowolić
partnerkę.Dopieropokilkumiesiącachzaczynapodstępnieprzejmowaćkontrolęnadrozwojem
sytuacji.Zapytałam,czypozwolimisięzwiązać.Chciałwiedziećczym.Niebyłamprzygotowana,
więcpoprosiłamoparękrawatów.Zaprowadziłmnienagórędosypialniiwyjąłkrawaty.
Poprosiłam,żebysięrozebrał.Zrobiłto,podczasgdyja241
siedziałamzeskrzyżowanyminogaminałóżku.Kazałammuwejśćnałóżko.Wahał
sięprzezchwilę.
—Połóżsiętwarządogóry,ręceinogiwyprostowane—powiedziałam.Spełnił
polecenie.Podciągnęłamspódniczkęiwsunęłamsięnaniego,niezdejmującszpilek.Siedząc
okrakiemnajegoklatcepiersiowej,przywiązałamjegoręcedołóżka.Wnogachniebyłoniczego
poręcznego,więczawiązałamkońcekrawatówwokółkółekłóżka,mającnadzieję,żewytrzymają.
Czułam,jakwyciągaszyję,usiłujączbliżyćustadomojegotyłka.—Leżeć!—warknęłam.—Jeśli
będęchciała,żebyśmniedotknął,tocipowiem.
Tobyłostandardowesado-maso,żadnatrudność.Drażnienieibardzo,bardzolekkietortury.Kiedy
skończyłam,miałamnajczystszebutywcałymLondynie,jeślinieliczyćsklepuRussell&Bromley.
dimanche,le18avril
Nprzestałmówićosporcieicyckach,azacząłokociaku.
Toznaczyoswojejkotce.
Wodróżnieniuodmojejświętejpamięcikotki,którazawszenawiosnęzaczynałaszukaćgniazd
pełnychmalutkichnieopie-rzonychptaszków,skaczączgałęzinagałąźiodstraszającwszystkieinne
kotyodmieszkańcówdrzew,kotkaNniemogłanawetwdrapaćsięnaschody.
Wróciłazklinikiweterynaryjnejzzabandażowanąłapąizbolałymspojrzeniem;dowiedziałamsię,
żemiaławstopiewielkikolec.Utworzyłsięwrzód...Tozbytnieprzyjemne,żebyotymszczegółowo
opowiadać.Alechybatrzebabyłozrobićosuszanie,coniemanicwspólnegozmelioracją.N
opiekowałsięniączuleniczymszpitalnapielęgniarka.Byłotourocze.
Wczorajwieczorempowyjściuzsiłowniniezaproponowałmiodwiezienia,drinkaaniposiłku.
Mamrocząccośozmianieopatrunku,prawiepopędziłnaparking.
242
siedziałamzeskrzyżowanyminogaminałóżku.Kazałammuwejśćnałóżko.Wahał
sięprzezchwilę.
—Połóżsiętwarządogóry,ręceinogiwyprostowane—powiedziałam.Spełnił
polecenie.Podciągnęłamspódniczkęiwsunęłamsięnaniego,niezdejmującszpilek.Siedząc
okrakiemnajegoklatcepiersiowej,przywiązałamjegoręcedołóżka.Wnogachniebyłoniczego
poręcznego,więczawiązałamkońcekrawatówwokółkółekłóżka,mającnadzieję,żewytrzymają.
Czułam,jakwyciągaszyję,usiłujączbliżyćustadomojegotyłka.—Leżeć!—warknęłam.—Jeśli
będęchciała,żebyśmniedotknął,tocipowiem.
Tobyłostandardowesado-maso,żadnatrudność.Drażnienieibardzo,bardzolekkietortury.Kiedy
skończyłam,miałamnajczystszebutywcałymLondynie,jeślinieliczyćsklepuRussell&Bromley.
dimanche,le18avril
Nprzestałmówićosporcieicyckach,azacząłokociaku.
Toznaczyoswojejkotce.
Wodróżnieniuodmojejświętejpamięcikotki,którazawszenawiosnęzaczynałaszukaćgniazd
pełnychmalutkichnieopie-rzonychptaszków,skaczączgałęzinagałąźiodstraszającwszystkieinne
kotyodmieszkańcówdrzew,kotkaNniemogłanawetwdrapaćsięnaschody.
Wróciłazklinikiweterynaryjnejzzabandażowanąłapąizbolałymspojrzeniem;dowiedziałamsię,
żemiaławstopiewielkikolec.Utworzyłsięwrzód...Tozbytnieprzyjemne,żebyotymszczegółowo
opowiadać.Alechybatrzebabyłozrobićosuszanie,coniemanicwspólnegozmelioracją.N
opiekowałsięniączuleniczymszpitalnapielęgniarka.Byłotourocze.
Wczorajwieczorempowyjściuzsiłowniniezaproponowałmiodwiezienia,drinkaaniposiłku.
Mamrocząccośozmianieopatrunku,prawiepopędziłnaparking.
242
Uśmiechnęłamsiękrzywo.
—Gdybymniewiedziała,pomyślałabym,żemaszjakąświększąkotkęnaboku.
mardi,le20avril
Kawa,N,A1ija.Powód?Roztrząsanieczegośtakbłahegojakmojeżycieuczuciowe.Znowu.
—Więccosięstałozpodniebnymkochasiem?—spytałN,sączącamericano.
—Cośmogłoztegowyjśćwweekend,aletelefonicznieodwołałspotkanie—
odparłam.Tobyłodenerwujące.Fakt,prawdopodobniespędzałwpowietrzuwięcejczasuniżw
mieście,aletoniepowinnobyćżadnąprzeszkodą.Moimzdaniemzwiązki,wktórychpartnerzy
rzadkosięwidują,należądonajlepszych.
—Podałjakieśuzasadnienie?—indagowałN.
—Zadużopracy.Niemógłzawracaćsobiegłowy.
—Naprawdęużyłtakiegowyrażenia?—zapytałzdziwionyN.
—Nie,parafrazuję.—Tochybaprzesadnyoptymizm,uwierzyć,żemężczyznabyłbytakszczery,by
powiedzieć,żejestzbytzajętypracąiżebyłabytoprawda.
A1wzruszyłramionami.
—Pozostajenammiećnadzieję,żeuświadomisobie,iletraci.
—Wątpliwe.Nigdyniewyszliśmypozaobściskiwanie.—Trzyrandki,mnóstworozmów,grade-
maili.Skończyłosięnaparuniezręcznychobmacywankachijęzyczkach,apóźniejkopciuszek
musiałodjechaćdodomu.Pomnatego,cosięostatniozdarzyło,niechciałamgozbytponaglać.Lecz
jeślimiałjakieśczułeguziki,zpewnościąichnienacisnęłam.
—Naprawdę?—zdziwiłsięN.—Japrzynajmniejbymsięztobąprzespał.
243
—Zdrówko,kochanie—powiedziałam,puszczającmuironicznegobuziaka.
—Mamjednegokolegę—odezwałsięA1.—Alejesttrochęmały...
—Czytomabyćeufemizm?Jużwidziałamtegotwojegomałegokolegę—przerwałammu,
zerkającnajegokrocze.
—Auu—jęknąłA1,odwracającsiędoN.—Zaczynasięwściekać.Nigdyniejesttakaostra,kiedy
regularniesięciupcia.
mercredi,le21avńl
Znamjednądziewczynę.Miłą,dobrzewychowaną.Jejsamogłoskisąokrąglutkie,amaniery
wyśmienite.
Znamysięparęlat,odczasówstudenckich.Jejdyplom,podobniejakmój,okazał
siębezużyteczny,ipodobniejakjaprzeprowadziłasiędoLondynu,żebyznaleźćswojądrogę.
Okazałosięjednak,żenajważniejszącechąstolicyjestto,iżosuszakieszeń.Mojaznajoma
przenosiłasięzjednejtymczasowejpracydodrugiejipracowałajakowolnystrzelec,żebyutrzymać
malutkie,niezbytdrogiemieszkanie.
Myślę,żetadziewczynaniewietaknaprawdę,czegochce.Mogłobyjejsiępodobaćżycie
akademickie,leczbardziejjakoucieczkaodświataniżzautentycznejmiłościdoliteratury.Kiedyraz
nakilkatygodniwidzęjąwpubiezprzyjaciółmi,wyglądajakzaniedbanabibliotekarka,ale
zauważyłam,jaksięporusza,imyślę,żemogłabybyćowielebardziejseksowna.Mafantastyczne
nogi.Wiemteż,żeprzezjakiśczaszmagałasięzdepresjąizostałyjejpotymblizny—dosłownie.A
mężczyźniwjejżyciutoalbobrutale,albomyszkipodmiotłą.
Stawiamjejpiwo,wiedząc,żejestzapóźno,bymogłasięodwdzięczyćtymsamym,aletodobrze,bo
jejnatoniestać.Wszystkiepieniądzewydajenaksiążki.
Uwielbiaczytać,akiedypodsunieszjejwłaściwytemat,jejbiałejakmlekoręcezacznąfruwaćna
wszystkiestrony;wymachujączapalonym244
papierosem,będzieciwykładaćtakąlubinnąteorięalbogłosić,żejakiśpisarztonieodkrytygeniusz.
Znacznieczęściejjednakmamrocze,ajastaramsiępodtrzymaćrozmowęzdwarazywiększym
wysiłkiem,niżczyniłabymtozkimśinnym.Boonazawszeszczerzeodpowiadanapytanie:„Jakci
sięostatniowiedzie?".Izawszejesttoprzygnębiającaodpowiedź.
Comogłobyzmienićjejżycienalepsze?Ktotowie?Chronicznybrakforsytojedenproblem.Lęk
przedkażdąbabką,którapojawisiępromieniućwierćkilometraodjejaktualnegochłopaka,teżnie
pomaga(tak,razczydwazastosowałanumerzprzypadkowąciążą;nieudawałaoczywiście,po
prostu
„zapomniała"wziąćpigułkęparęrazy,kiedytrzebabyłościągnąćniecosmycz).
Przyszłominamyśl,żekilkamiesięcyprostytuowaniasięmogłobyjejbardzodobrzezrobić—
choćwiem,żeniejesttopanaceumnawszystko.Aleprzynajmniejrazsięodpicujeizacznie
uśmiechać.Zlikwidujedebet.Najakiśczasprzestaniemyślećokłopotach.
Nicjednakniemówię.Onaczekanaogłoszenieinformacjiofunduszudoktoranckimnajesienny
semestr.Wwyjątkowobezużytecznejspecjalności.
jeudi,le22avril
Result(Wynik)
Źródłosłów:średnioangielski,pochodziodśredniowiecznegołacińskiegosłowaresultare.Funkcje
gramatyczne:rzeczownik,czasowniknieprzechodni.
1.Wynik,konsekwencja,rezultat.
2.Dobroczynnylubnamacalnyefekt.
3.Cośuzyskanegodziękikalkulacjilubdochodzeniu.
245
4.To,copowiem,kiedysprawię,żeNwyjdzienagłupka,którymjest.Boniechodziwcaleoforsę,
tylkoozasadę.
PoszliśmyzNdoklubu,wktórymkilkalattemupracował.Gralizwykłąpopowąsieczkę,ale
bramkarzenasznali,więcpomachalinamiweszliśmy.
Typowaklientela.Kilkadziewczynnaparkieciepotrząsałotym,czymzarabianachleb,większość
siedziałaprzybarze,taksującobecnych.Targmięsny,alewsumieprzyjaznydlaużytkownika.
Usiadłamnabiałejskórzanejsofieirozejrzałamsię.Wgromadcemężczyznmignęłamiznajoma
twarz:Dziesięciopensowy.SzturchnęłamN.
—Mówiłemci—rzekł.Albomógłrzec,bonieusłyszałamgozpowodumuzyki.
Tylkoporuszyłustami.Wiedziałam,comanamyśli.Wzruszyłamramionami.To,żefacetprzebywa
wtowarzystwieinnychfacetów,wcaleniemusioznaczać,żejestgejem.Zakładwciążstał.
Zobaczyłam,żeDziesięciopensowyodrywasięodgrupyidryfujewstronębaru.
Sam.Todobrze,bokonfrontacjaniewypaliłabywobecnościtłumu.Poszłamzanimiklepnęłamgo
wramię.
—Tak?—Odwróciłsię,zobaczyłmnieiuśmiechnąłsię.
—Wiem,żezabrzmitodziwnie—powiedziałamprzepraszającymtonem—alewygramdziesięć
pensów,jeśliniejesteśgejem.
—Słucham?—Muzykagrałabardzogłośno;chłopakmusiałsięnachylić,żebyusłyszeć,comówię.
—Powiedziałam,żewygramdziesięćpensów,jeśliniejesteśgejem.
—Zkimsięzałożyłaś?—spytał.
—Niewolnomipowiedzieć.Czytoważne?Uśmiechnąłsięipomyślałchwilę.
Późniejznówsięnachylił
ipocałowałmnie.Jegomiękkie,lekkowilgotnewargispoczęłyprzezchwilęnamoich.
246
—Wygrałaś—rzekł.Uśmiechnęłamsięiodeszliśmywprzeciwnestrony.
OdszukałamNioparłamsięciężkonajegoramieniu.
—Wygrałam!—krzyknęłammudoucha.—Nienawidziszmnie?
—Udowodnię,żesięmylisz—odparł,zanurzającrękęwkieszeni.
—Dobrze,aletymczasemdawajdziesiątaka.
vendredi,le23avrilMiejsca,wktórychmogęsięschronić—krótkiprzegląd:KyleofTongue
Za:miejscelubianeprzezpedofilówimiłośnikówpodłejpogody.Jeżdżątambezwątpieniaz
powodufantastycznychkrajobrazów.
Przeciw:„ponuro"niejestodpowiednimsłowem.Comożnapowiedziećomiejscu,gdzieprzypływ
pochłaniagłównądrogę?
Rodzinnehrabstwa
Za:takprzygnębiająceinudne,takbeznadziejne,żeniktbyniepomyślał,iżnowąsąsiadkąmogębyć
ja.
Przeciw:takprzygnębiająceinudne,takbeznadziejne,żeniktbyniepomyślał,iżnowąsąsiadką
mogębyćja.
Zachód
Za:produktymleczarskie,wrzosowiska,plaże.Wyrobycukiernicze.Kucyki.Senneprzyglądaniesię
opalonymnabrązowosurferomwlecie.
Przeciw:pociągitamdojeżdżają,aleniejestempewna,czywracają.
247
•
AmerykaPółnocna
Za:pięknyakcentmożewyzwalaćwludziachżyczliwośćiskłonnośćdostawianiadrinków.
Przeciw:koncepcjawyjazdudoTeksasuprzerażamnie.
AmerykaPołudniowa
Za:słońce,ciekawepotrawy,góry.
Przeciw:kontyngentnazistównawygnaniu,którzysiętamponoćschronili,możeutrudniaćżycie
towarzyskie.
Australiaiokolice
Za:kilkoroznajomków,podobnodobrapogoda,przyzwoitakonfekcja.
Przeciw:kontyngentBrytyjczykównawygnaniu,którzysiętamponoćschronili,możeutrudniać
życietowarzyskie.
MorzeŚródziemne
Za:doskonałapogoda,wyśmienitejedzenie,niedrogiemieszkania,możliwośćdobrejrozrywkii
nieprzerażającaodległośćoddomu.
Przeciw:CostadelCroydontoniejestmójulubionyrodzajwibracji.
Fulham
Za:przyzwoitepołączenia.
Przeciw:cotozaazyl,jeślijegonajwiększązaletąjestmożliwośćwydostaniasię?
Izrael
Hm,nie.Poprostunie...Jeszczenie.
248
WschodniaAnglia
Za:dobrepiwo.Och,nicmnietaknierajcujejakpiwkowsłonecznepopołudniepodsiedzibą
MiędzynarodowegoStowarzyszeniaPolicjantów.
Przeciw:nieestetyczny„garb"namapie.
Afryka
Za:brakpomysłów.
Przeciw:miałamkiedyśklientazZimbabwe.Wtejchwiliniewydajemisiętoszczególnieatrakcyjne
miejsce.
Jork
Za:bardzogit.
Przeciw:jeśliwierzyćtelewizji,presja,żebysięspotykaćiparzyć,jestprzytłaczająca.Jestemsamicą
alfanoszącąszpilki,zobsesjąnapunkciebielizny,czytającąlaureatówPulitzera,więckonkurencja
możebyćzniechęcająca.Zwłaszczajeśliłupemmabyćbezrobotnyabsolwentfinansów,wciąż
mieszkającyrazemzrodzicamiwBronksie.
Ostatniomamwrażenie,żespędzamwięcejczasuzamiastemniżwmieście.Ładnapogoda,która
panujewLondynie,jestprzyjemnaimilewidziana,aleprzyszłatrochęzapóźnoitrochęjejzamało.
Znówsiępakuję:majtki(wszystkieodmiany),książki(MyNameisAsherLevDodswortha,parę
głupiutkichthrilleróworazzawszeniezawodnegoNarzeczonegoksiężniczki),krem
przeciwsłoneczny.
Będęszukałaplaż.Złożęraportzeszczegółowąanaliząomówionychwyżejlokalizacji.
249
•
dimancbe,le25avril
Kiedybyłamdzieckiem,corokuwyjeżdżaliśmynawakacje.Nigdywegzotycznemiejscainigdyz
moimojcem.Twierdził,żebiznesgowyczerpuje,dopókinieodszedłnaemeryturęiniemógłdłużej
korzystaćztejwymówki.Wostatniejklasiemoimnajlepszymkumplembyłkuzyn.Mamytakąsamą
karnacjęskóry,takiesamedrobneostrerysyipiegi.Ludziesądzili,żejesteśmybliźniakami.Wciąż
zachowywaliśmysięjakdzieci,drażniącsięzesobąiposzturchując.Aletegorokupojawiłosię
międzynamipodskórnenapięcie:zaczęliśmysięostrożnieobserwować,szukającnawzajemusiebie
znaków,żejednowiecoś,czegoniewiedrugie.
Tegolatanaszematkizabraływszystkiedziecinawspólnewakacje.Pojechaliśmysamochodemdo
Brighton.Jeszczenigdyniebyłamtakdalekonapółnocy.
Jechaliśmywszóstkę,więcwsamochodziebyłociasno.Podróżwydawałasiędłuższa,niżbyław
rzeczywistości.Siostramamy,matkamojegokuzyna,zabrałatorbękaset,żebyśmysięnienudzili.Jej
muzyczneupodobaniawniczymnieprzypominałynaszych,lecznaszczęścieniebyłytak
staroświeckiejakgustmojejmamy.Znaliśmytekstywszystkichpiosenek,więcśpiewaliśmyjena
głos,opuściwszyszyby.Byłpiękny,słonecznydzień.Myśleliśmy,żewakacjebędąwspaniałe.
Podotarciunamiejsceokazałosię,żeplażajestokropna,padadeszcziwiejewiatr.Przeztrzydninie
byłocorobić.Matkisiedziaływpokojuioglądałytelewizję,amywyruszyliśmynaposzukiwanie
salizautomatamidogier.
Pokonałamwszystkichwhokejanatrawieiwkońcuniktniechciałzemnągrać.
Wszystkiepieniądzewydaliśmynacukrowąwatę,automatyichipsy.
Pamiętam,jakktóregośdniawróciliśmydohotelu;mamywciążoglądałytelewizję.
Mójkuzynzamknąłsięwłazienceiśpiewał,wyraźnienieświadomtego,żeecho,dziękiktóremu
śpiewwłaziencetakdobrzebrzmi,sprawiarównież,żesłyszą250
dimanche,le25awil
Kiedybyłamdzieckiem,corokuwyjeżdżaliśmynawakacje.Nigdywegzotycznemiejscainigdyz
moimojcem.Twierdził,żebiznesgowyczerpuje,dopókinieodszedłnaemeryturęiniemógłdłużej
korzystaćztejwymówki.Wostatniejklasiemoimnajlepszymkumplembyłkuzyn.Mamytakąsamą
karnacjęskóry,takiesamedrobneostrerysyipiegi.Ludziesądzili,żejesteśmybliźniakami.Wciąż
zachowywaliśmysięjakdzieci,drażniącsięzesobąiposzturchując.Aletegorokupojawiłosię
międzynamipodskórnenapięcie:zaczęliśmysięostrożnieobserwować,szukającnawzajemusiebie
znaków,żejednowiecoś,czegoniewiedrugie.
Tegolatanaszematkizabraływszystkiedziecinawspólnewakacje.Pojechaliśmysamochodemdo
Brighton.Jeszczenigdyniebyłamtakdalekonapomocy.Jechaliśmywszóstkę,więcwsamochodzie
byłociasno.Podróżwydawałasiędłuższa,niżbyławrzeczywistości.Siostramamy,matkamojego
kuzyna,zabrałatorbękaset,żebyśmysięnienudzili.Jejmuzyczneupodobaniawniczymnie
przypominałynaszych,lecznaszczęścieniebyłytakstaroświeckiejakgustmojejmamy.
Znaliśmytekstywszystkichpiosenek,więcśpiewaliśmyjenagłos,opuściwszyszyby.Byłpiękny,
słonecznydzień.Myśleliśmy,żewakacjebędąwspaniałe.
Podotarciunamiejsceokazałosię,żeplażajestokropna,padadeszcziwiejewiatr.Przeztrzydninie
byłocorobić.Matkisiedziaływpokojuioglądałytelewizję,amywyruszyliśmynaposzukiwanie
salizautomatamidogier.
Pokonałamwszystkichwhokejanatrawieiwkońcuniktniechciałzemnągrać.
Wszystkiepieniądzewydaliśmynacukrowąwatę,automatyichipsy.
Pamiętam,jakktóregośdniawróciliśmydohotelu;mamywciążoglądałytelewizję.
Mójkuzynzamknąłsięwłazienceiśpiewał,wyraźnienieświadomtego,żeecho,dziękiktóremu
śpiewwłaziencetakdobrzebrzmi,sprawiarównież,żesłyszą250
gowszyscynazewnątrz.ŚpiewałpiosenkęMadonny,ajejotwarcieerotycznytekst
—niewspominającofalseciekuzyna—zaniepokoiłmnie.Mimowoliwyobraziłamsobie,że
naśladujetancerzyzwideoklipu.
Uświadomiłamsobiejeszczejedno:tegosamegorankateżbyłampodprysznicemiśpiewałam
piosenkęzespołuDivinyls'Dotykamsię,aresztatowarzystwasiedziaławpokojuobok,przeglądając
gazetyistudiującplanmiasta.
mardi,le21avril
MieszkamwhotelunadrzekąwHiszpanii;kilkakilometrówdalejrzekawpadadomorza.Idęsama
nakrótkispacer.Wiosnajestbardzociepłaisłoneczna,wokół
pełnokwiatów.PowietrzejesttutajsuchszeiczystszeniżnaWyspach,mainnyzapach.
Prawiewyczerpałymisiębateriewaparacie,leczudajemisięsfotografowaćniektórekwiaty.
Fioletoweeksplozjebugen-willi,wyglądającejakwybuchającegwiazdypomarańczowekwiaty,
którychnigdyniewidziałam,maleńkieróżowekwiatkinagałęziachdrzewogładkichpniach.
Jesttuwięcejogródkówkawiarnianychniżwjakimkolwiekinnymmiejscu.Siadamwjednymznich
nazielonymplastikowymkrześlepodparasolemzwielkąnazwąlokalnegopiwa,popijamsangrięi
czujęsięjaktypowaturystka.Przechodzącymężczyźniczasemodzywająsiędomnie,częściejmówią
cośomniejedendodrugiego.Wydajesię,żeprzedewszystkimichuwagęzwracająwłosykobiety.
Włożyłamnieodpowiedniebuty,więcmuszęwcześniewrócićdohotelu.Alezamiastwrócićtąsamą
trasą,głównymiulicami,ruszambrukowanymibocznymiuliczkami,gdziezpłaskichfasad
budynkówodpadabiałyiżółtytynk.Mijamdwakościołyznazwamiwypisanymidachówkami
wmurowanymiwotynkowaneściany.Chcęzrobićzdjęciejednegoznich,alebateriasięwyczerpuje.
Mogłabymkupićnową,leczniewiem,jakjest
251
pohiszpańskubateria,isilnieodczuwamswojąobcośćwkontakcieztubylcami.
Kiedywracam,hotelwydajemisięchłodnymazylem.
jeudi,le29avril
Takwięcmamszesnaścielatalboprawietyle.Pewnegodniajesteśmyzkuzynemnabasenie,
chodzimywwodzieobokdrabinkiprzygłębszymkońcu.Kuzynpytamnieokilkadziewczyn,które
znam.Jestemtrochęprzerażona,żejegogust,jeślichodziokobiety,jesttakoczywisty:wysokie
blondynkiorazciemnowłosedziewczynyzbiustami,naktórewszyscysięgapią.Wieluchłopaków
skorzystałozewzględówtychdziewczyn,leczonenawetniespojrzałybynamojegokuzynaijego
kujonopodobnychkolegów,itowtymwieku.
Naszaprzyjaźństajesięniezręczna.Ponieważjesteśmyspokrewnieni,możemysięwszystkimdzielić
idzielimysię.Zracjiwiekumoglibyśmybyćdlasiebieatrakcyjni,aletooczywiściewykluczone.
Jesteśmynieśmialiiinteligentni,więckiedypojawiasiętematseksu,traktujemygowsposóbjak
najbardziejneutralny.
—Gdybymniebyłtwoimkuzynemicięnieznał,pewniebyśmisiępodobała.
—Tymnieteż.Gdybymniebyłatwojąkuzynkąigdybymcięnieznała.
Wiemy,cochcemyprzeztopowiedzieć.Potemnastępujeciszaprzerywanaodgłosemudającym
puszczeniebąka,którymsprowadzamysięnaziemię.Terozmowysązapowiedziąmoichzwiązków
wczasachstudiów—defiladabladych,delikatnychchłopców,którzysązbytnieśmiali,byprzyznać
siędoswoichpragnień,dopókiniesązbytpijani,bycokolwiekichobchodziło.Bardzo
przypominajątychkilkuchłopców,zktórymispotykałamsięwszkole,tyleżemająlepszydostępdo
alkoholu.Czasemkoledzymojegokuzynawyrażająmnązainteresowanie,252
aleonodpędzaich,mówiącomoimłobuzerstwie(„Złamałabycięwpół,gdybysiędowiedziała")
lubdojrzałości(„Nawetbyniespojrzałanatakiegodzieciakajakty".)Byłamprzeraźliwiedorosła.
Kiedyśnawetwyrzuciłamchłopakazkina,przecieżwiecie.
Sąteżinnesprawy.Dowiemysięotymdopierozarok,alejapójdęnastudia,amójkuzynnie.Miał
dobrewynikizegzaminówkońcowychidostałpropozycje,leczznichnieskorzystał,ajegomatka
nienaciskała.Chcebyćkrólewskimkomandosemlubmechanikiem.Uważam,żemuodbiło.Dziesięć
latpóźniejtrafiadopracywkomercyjnejjadłodajni.
Podciągamsięiwychodzęzwody,idędonaszychręczników,chwytamjeiprzynoszęnabrzeg
basenu.
—Hej!—wołamójkuzynniecogłośniejniżtokonieczne.—Jakośinaczejchodzisz.Czytoznaczy,
żeniejesteśjużdziewicą?
—Tak—odpowiadambezuśmiechu.Zaczynagramolićsięnakrawędźbasenu,ajawrzucamjego
ręcznikdowody.Wtensposóbkuzyndowiadujesię,żeminanimzależy.
Niejestpewien,czyżartuję,iniedopytujesięoszczegóły.Nawszelkiwypadekprzygotowujęlipną
historyjkę.Kiedyjegomamaprzyjeżdżaponas,wsiadamyobojeztyłu,aonwymieniaszeptem
imiona.
—Marc?
—Nie.—Marcchodziłdotejsamejklasy.Byłwyższyodresztychłopców,aleplułprzymówieniu,
niewiedzącotym,izaczęstozamnąchodził.
—Justin?
—Nie.—CzułammiętędoJustina;mójkuzynjestjedynąosobą,którejtopowiedziałam;mam
nadzieję,żenikomutegoniepowtórzył.PrzedstudiaminapiszęotymJustinowiwliście,aonnigdy
więcejsiędomnienieodezwie.
Kuzynwyczuwa,żejestminieswojo.
—Eric,tomusibyćEric.Tożart.
253
aleonodpędzaich,mówiącomoimłobuzerstwie(„Złamałabycięwpół,gdybysiędowiedziała")
lubdojrzałości(„Nawetbyniespojrzałanatakiegodzieciakajakty".)Byłamprzeraźliwiedorosła.
Kiedyśnawetwyrzuciłamchłopakazkina,przecieżwiecie.
Sąteżinnesprawy.Dowiemysięotymdopierozarok,alejapójdęnastudia,amójkuzynnie.Miał
dobrewynikizegzaminówkońcowychidostałpropozycje,leczznichnieskorzystał,ajegomatka
nienaciskała.Chcebyćkrólewskimkomandosemlubmechanikiem.Uważam,żemuodbiło.Dziesięć
latpóźniejtrafiadopracywkomercyjnejjadłodajni.
Podciągamsięiwychodzęzwody,idędonaszychręczników,chwytamjeiprzynoszęnabrzeg
basenu.
—Hej!—wołamójkuzynniecogłośniejniżtokonieczne.—Jakośinaczejchodzisz.Czytoznaczy,
żeniejesteśjużdziewicą?
—Tak—odpowiadambezuśmiechu.Zaczynagramolićsięnakrawędźbasenu,ajawrzucamjego
ręcznikdowody.Wtensposóbkuzyndowiadujesię,żeminanimzależy.
Niejestpewien,czyżartuję,iniedopytujesięoszczegóły.Nawszelkiwypadekprzygotowujęlipną
historyjkę.Kiedyjegomamaprzyjeżdżaponas,wsiadamyobojeztyłu,aonwymieniaszeptem
imiona.
—Marc?
—Nie.—Marcchodziłdotejsamejklasy.Byłwyższyodresztychłopców,aleplułprzymówieniu,
niewiedzącotym,izaczęstozamnąchodził.
—Justin?
—Nie.—CzułammiętędoJustina;mójkuzynjestjedynąosobą,którejtopowiedziałam;mam
nadzieję,żenikomutegoniepowtórzył.PrzedstudiaminapiszęotymJustinowiwliście,aonnigdy
więcejsiędomnienieodezwie.
Kuzynwyczuwa,żejestminieswojo.
—Eric,tomusibyćEric.Tożart.
253
—Niemamowy!—mówię,leczpowstrzymujęsięoduszczypnięciagowsutek,borobiącto,
zdradziłabymatmosferędojrzałości,wprowadzonąprzezmojekłamstewko.
Aletoitakniemawielkiegoznaczenia.Wciągumiesiącanaprawdędotegodoszło,znajlepszym
kolegąmojegokuzyna.Ioilepotrafiętoocenić,mójsposóbchodzenianazajutrzwcalesięnie
różnił.
vendredi,le30avril
Lecęnawschód,doWłoch,naspotkaniezprzyjaciółmi.Samolotjestmałyizatłoczony,amocno
umalowanastewardesawrzeszczynadziecko,którebiegawtęizpowrotemprzejściemmiędzy
fotelaminawetwczasiestartuilądowania.Niejestjasne,dokogodzieckonależy;jegorodzicew
żadensposóbniestarająsięgopowstrzymać.
Pierwsze,corobiępopostawieniuwalizeknachłodnejterakociewhali,tosprawdzampocztę
elektroniczną.Czekanamnietammałaniespodzianka,wiadomośćodDoktoraKzSanDiego,który
musiałzdobyćmójadresinternetowyodA2.
Krótki,leczczułylistsprzeddwóchdni.Odpowiadamrówniekrótkimiczułymlistem.
AlfabetlondyńskiegoseksbiznesuwedługBelleT-V
Tjaktaksówki
Zwykledzwoniępominitaksówkę,jadącwtamtąstronę,azpowrotembioręczarnątaksówkę.
Kierowcyminitaksówekniezawszewiedzą,którędyjechać,iczęstomusiałamrazemznimi
studiowaćplanmiasta.Czarnataksówkazawieziecięgładkonamiejsce,alekierowcamożezrobićci
wycieczkękrajoznawczą,żebypodbićcenę.Czasemłapięczarną,wyjeżdżajączdomu,lecztrudno
liczyć,żesięjakąśznajdziewpobliżu,jeśliniejesttoweekend.
Zbieraniewizytówekkierowcówmiejscowychminitaksówekmożesięokazaćpożyteczne—niejest
dobrzetrafiaćciąglenatychsamych.
Tjaktimewasters{(ang.)—marnotrawcyczasu]
Teoretyczniepracawagencjipowinnazapobiegaćrezerwacjomnaniby:faceciwyrażający
zainteresowanietwoimiusługamiumawiająsięnaokreślonągodzinęizgadzająnacenę,apotem
nagleokazujesię,żemająspotkaniepóźniej,niżmyśleli,lubżeżonamimowszystkosiępojawiła,
albożezapomnielinumerutelefonu(tomojaulubionawymówka—wkońcuwłaśnienatympolega
zaletatelefonówkomórkowych,prawda?).Takwięcczasemrobiszwszystkieprzygotowaniai
kończysięnaniczym.Aleprzynajmniejmożeszsiępocieszać,żewodróżnieniuodsytuacjiw
prawdziwymzwiązku,winajestcałkowiciepoichstronie.
Ujakunderwear[(ang.)—bielizna]
Dopasowanabielizna,seksownailuksusowa.Chodzioelegancję,nieowygodę.Nasamympoczątku
menedżerkawyjaśniładokładnie,jakąbieliznęlubiudziewczyn:elegancką,drogą,zkoronkami.
Żadnychrzemyków.Podwiązkitobanał,aleprzyjemny.Nieinwestujwcoś,cotrudnobędziewłożyć
izdjąć.Wszystkomusibyćczysteidobrzedopasowane:niemanicbardziejnieatrakcyjnegoniż
wałkitłuszczuztyłulubokropnepodwójnezagłębieniepodźledopasowanymstanikiem.
Vjakvagina
Utrzymujjąwczystości.Jeślinierobiszwoskowaniaaniniegoliszwłosów,przycinajje.Uważajna
wszelkieopuchlizny,zaczerwienienia,płynyiprzebarwienia,ajeślizauważyszjakiekolwiek
niepokojąceobjawy,odrazuruszajnabadania.Wykonujćwiczeniazacieśniające,októrychciągle
opowiadająginekolodzy.Facecitouwielbiają.
samedi,le1mai
Mojemeszkanieznajdujesiętakniedalekotargurybnego,żeczujęjegozapach.
Niestanowitoproblemu.Tylkobezżartówodziwkachirybimzapachu,proszę.
Najpoważniejsząwadątegomiejscasąciężarówki,któreprzetaczająsięzgrzmotemokołoczwartej
rano,żebyzostawićpołówzpoprzedniegodnia.Mężczyźnistająztyłuiwyładowująskrzynkiz
rybami,pokrzykującnasiebie.Późniejprzezgodzinęjestcicho,zanimpierwsikliencipojawiąsięna
rynku.
Chybaprzyszedłczas,żebymnauczyłasię,czemuwstawaniezesłońcemjestdobre.
Naprzykładpoto,bydostaćnajlepsząrybę.
dimanche,le2mai
Poszłamzmałągrupąnaplażę.Byłamzjeszczejednądziewczyną;chłopcyusiedliniecozbokuna
kamienistymbrzegu.Wszyscyzdjęliubraniaiułożylisięnaręcznikach.
Tadziewczynaniejestmojąbliskąznajomą.Parędnitemurozmawiałyśmyizapytałamnieowiek.
—Dwadzieściapięć—odparłam,odejmującsobiekilkalat.Onamanajwyżejdziewiętnaście.
—Orany!—zawołałaznieudawanymzaskoczeniem.—
257
Nigdybymniezgadła.—Kiedybyłammłodsza,wszyscyuważalimniezaowielestarszą;teraz
sytuacjasięodwróciła.—Wiesz,niemusiszpodawaćludziomswojegowieku—podpowiedziała
życzliwie.—Mogłabyśpowiedzieć,żemaszdwadzieścia,inapewnobyuwierzyli.
Tylkopodwarunkiem,żeciludzieokazalibysięnastolatkami.Alepomyślałam,żetomiłezjej
strony.
Czytałamksiążkę.Jedenzchłopaków,blondyn,słuchałmuzykiigłośnopodśpiewywał,nie
trzymającmelodii.Niesposóbbyłosięnieuśmiechnąć.Kilkuinnychbawiłosięlatającymtalerzemi
chlapałowpłytkiejwodzie.Kiedyimsiętoznudziło,przyszlidonas.
Mojasąsiadka,któraprzeglądałamagazynisłuchałamuzyki,odwróciłasiędomnie.
—Czymojeokularysąbardzociemne?—zapytałacicho.
—Tak,dośćciemne—odparłam.
—Więcgdybymgdzieśpatrzyła,niemogłabyśzobaczyćmoichoczu,prawda?
—Tak.
—Todobrze—mruknęła,odwracającgłowęwstronęchłopcówiopierającjąnaręce.
Zauważyłam,żespoglądanajednegoznaszychtowarzyszy.Jejchłopakzostałwdomu.
lundi,le3mai
Pierwszadziewczyna,zktórąspałam,byładziewczynąkolegi.
Jedenzmoichkumplizestudiów,niski,chudy,przystojnychłopak,któryuwielbiałDr.Whoibył
seksczempionemdlakobiet.Nieumiempowiedziećdlaczego.Poprostubyłiuwielbiałyśmygo.
NazywałyśmygoŻydowskimTancerzem,bopotrafiłprzejśćprzezparkietwczasiepotańcówkiz
okazjiinicjacjitwojegobratajaknóżprzezrozgrzanemasło.Całyzamieniałsięwzgrab-258
nebiodraipowłóczystespojrzeniai,naJowisza,miałamnaniegopotężnąchrapkę.Nigdynie
spróbowałam,choćnapierwszymrokuzaliczyłwszystkiemojekoleżankicodojednej.Wydawało
się,żejesttogranica,któraniemożezostaćprzekroczona.
Wkońcuzwiązałsięzpewnądziewczyną.Niemogłampogodzićsięzporażką,boJessicabyła
ponętnądrobnąlisiczkąokarmelowychramionachiciemnoblondwłosach,zawszeukładającychsię
widealnefale.
KtóregoświeczoruŻTiJessicazaprosilimnieimojegoówczesnegochłopakadoklubu.Byłto
lokal,któregonieznałam,wczęścimiasta,doktórejniechodziłam.Niewiedziałam,cowłożyć,i
spotkałamsięzcałątrójkąwpubie,ubranawdżinsy,wsuwanebutyicienkąkoszulęzczarnejsatyny,
podktórąniemiałamstanika.StałyśmyzJessicanaśrodkusali,podczasgdychłopcyposzlipo
drinki;nagleuświadomiłamsobie,żewszyscynanaspatrzą.
Wypiliśmypopiwieiruszyliśmydocelu,którymokazałsięgejowskiklub.
Pierwszyraztrafiłamdotakiegolokalu.Klientelabyłamieszana,jaktowsobotęwmieścieśredniej
wielkości,gdziepersonelniemożezbytnioprzebierać,jeślichodziogości.Parymęskieiżeńskie,
grupkistudentów,samotnistarsifaceciwiszącyprzybarzeimężczyźniubranijakkobiety.Byłyteż
pomalowanenazłotoklatki,leczniktwnichnietańczył.Niewiedziałam,gdziepodziaćoczy.
Mójchłopakwlepiłwzrokwswojestopy.Patrzyłnanieprzezcaływieczór.
Muzykabyłasłaba,aległośnaizwariowana,takjakcałamuzykaklubowawtamtychczasach.ŻTi
Jessicakręcilisięzemnąnaparkiecie.Wspanialerazemwyglądali.Zbytwspaniale,żebymożnaich
byłoopisać.Jejlekkokościsteramionaporuszałysięsugestywnie,miałanasobiewiązanąkoszulkę
bezrękawówipleców.Jużwcześniejpociągałymniedziewczyny,alenigdynieczułamsiętak
swobodnie,patrzącnaktórąśznich.Tuniebyłotonienamiejscu.
259
w
•
ŻTwziąłmnienastronę.
—Wiesz,onaciępragnie—rzekł.Czyżbyżartował?Taminiaturowabogini?Alegdytylko
wypowiedziałtesłowa,zrozumiałam,żetoprawda;tobyłojakpstryknięciewłącznika.Mogłam
sobiewyobrazić,żebioręjądołazienkiiwylizuję,kiedysiedzinasedesie,śmiejącsię.Mogłam
sobiewyobrazić,żewkładamwniąpalcealboszyjkębutelkiodpiwa.
—Onajesttwojądziewczyną—odparłam,mającświadomość,jakokropnieijękliwieto
zabrzmiało.
Wzruszyłramionami.Powiedział,żezajmiesięmoimchłopakiem.Dodał,żeczęstotodlaniejrobi
—toznaczypodrywadziewczyny.Byłamoszołomiona.
Odwiózłnasdodomów.Naszczęściemójchłopakmieszkałnajbliżej.Późniejpojechaliśmydo
domuJessiki.Jejrodzicówniebyło,spalialboichtonieobchodziło;nigdysiętegonie
dowiedziałam.Wzięłamniezarękęiprzeszłyśmyprzezdrzwi,takpoprostu.Jejchłopakpoczekał,
ażJessicazamachamunapożegnanie,apotemodjechał.Jejszyjabyłanajszczupłejsząi
najdelikatniejszą,jakąwidziałam.Nigdyniecałowałamust,którebyłybyrówniemiękkie.
mardi,le4mai
Późnymrankiemweszłamdosklepu.Sycylijskiesłońcestałojużwysoko,zmuszającludzido
szukaniazacienionychmiejsc.
Napółceleżałyciastkaowocowezapakowanewkolorowypapier.Sięgnęłampojedno,alemimoże
stanęłamnapalcach,byłopozamoimzasięgiem.Ztyłupodszedłdomniemężczyzna.
—Mogępomóc?
—Czymogędostaćtakie?—zapytałam.
—Tozależy,czyjamogędostaćtakieodpani?—odparł.
260
jeudi,le6mai
PopłynęliśmydoChorwacjiiporazpierwszyoddwóchtygodnikupiłamgazetę.
Gazetypełnesąniepokojącychopisówkierującychmyślinapolitykę,wojnęipolitykęwojny,oraz
uświadamiającychnam,żewszystkieterzeczyzawszeistniały,tylkonigdywcześniejichnie
widzieliśmy.Jakżeczęstosłuszneoburzenieigniewwynikajązignorancji,boczyktośmógł
przypuszczać,żedotegowszystkiegodojdzie?Czynaprawdępotrzebujemygazet,żebytowiedzieć?
Czemuzłościmysięnarządy,skorodobrzewiedzieliśmy,cozrobią?
Myśliszmoże,żejestjednapewnarzeczwżyciu(żesięskończy)ijednomożnastwierdzićzdużym
prawdopodobieństwem(żejestbolesne)orazżewolnośćiwłasnośćtozłudzeniaistniejącetylkow
naszychmyślach.Iżemądrzejsiodciebiejużsięnadtymzastanawialiiodrzucilitemyśli,więc
czemunieprzestanieszgłupiofilozofować?Ospójrz,kobietawpasiastymkapeluszuprowadzi
beżowegopudełka.
Niechcężartowaćztegowszystkiego,alemamnadzieję,żepopowrociedodomuzłapięjakiegoś
klientazupodobaniemdoseksterroru.Dobrzebymitozrobiło.
vendredi,le7mai
Jestkredowobiałepopołudnie;odkilkudnispacerujęisłuchammuzyki.Topomaga:maszsłuchawki
nauszach,więcwszyscyuważają,żeichniesłyszysz,iniktdociebieniemówi.Todobrze.Nie
najlepiejrozumiemjęzyk.Kiedychcęsłyszećdźwięki,któremnieotaczają,wyłączamodtwarzacz,
aleniezdejmujęsłuchawek.Uśmiechamsiędoludzi,aoniuśmiechająsiędomnie.Czywszędziena
świecieludziesąszczęśliwsi?Natowygląda.
Wiemjednak,żetakniejest.Byłamwbarze,rozmawiałamzmężczyznąwmoimwieku.Przeżyłtrzy
wojny,zanimskończyłdwadzieściajedenlat.
261
—Czemuludziesądlasiebietacyokropni?—pytamnaiwnie.
—Zmoichdoświadczeńwynika,żewszyscyludziesąokropni.
—Aledlaczegotacyjesteśmy?
—Niewiemy,jakbyćinnymi.
Zamilkliśmy.Dopiłdrinkaizuśmiechemspojrzałnamójprzewodnik.Tenuśmiechoznaczał:
„Dokądchceszpójść?Wieszprzecież,żenieznajdziesztamtego".Niekorzystałamzbytintensywnie
zprzewodnika;lubiępoprostuwybraćjakiśkierunekiiść.Wtensposóbtrafiłamdożydowskiej
dzielnicy,zdziesiątkowanejiporzuconejwiekitemuniczymzapomnianyplanfilmowy;znajdowała
sięnadmorzem,którebyłobliżej,niżprzypuszczałam.Uśmiechmężczyznyzbarubyłtakpełen
zrozumieniaiakceptacji,żeniemalczułam,jakzalewamniejegożyczliwośćzdomieszkąlitości.
Amożepoprostupróbowałmniepoderwać?My,angielskiedziewczętapracujące,mamyzagranicą
okropnąopinię.Czyżbywciąguostatniejdekadyktośrozprowadziłwśródmężczyznzagranicą
broszurkęzinformacją,żewręczsięotoprosimy?
(Toznaczy,jeśliomniechodzi,toowszem,alejestemnawakacjach,czubie,więcsięodpieprz).
samedi,le8mai
Wakacyjnyseksjestzawszenajlepszy.Uprawiałamgowszędzie:wPoole,wBlackpoolinabasenie.
Ktośinnyścielepóźniejłóżko,opróżniakubełzzużytymikondomami,anawetzbierazpodłogi
twojemokre,cuchnąceręczniki.Jeśligościommieszkającympodtobąhałasniepozwolispaćprzez
całąnoc,istniejeszansa,żealboniebędąwiedzieli,ktojesttemuwinien,albowyjadąnazajutrzrano.
Amożewystarczy,żesięodrobinęzarumieniszizachichoczesz
262
icisięupiecze,bojesteśnawakacjach,atylkonajwiększyzgorzknialecodmawiałbykomuśzdrowej
ienergicznejwakacyjnejgimnastyki.
A1zawszezabierałmnienaplażę,kiedyupadałamnaduchu.Samwcalezatymnieprzepadał,bo
wszędziedostajesiępiasek—cobyłoprzekleństwemdlatakiegopedantajakon—pozatymłatwo
dostawałpoparzeń,toteżwiększaczęśćwycieczkimijałaminasmarowaniukrememtychczęścijego
pleców,doktórychsamniemógł
sięgnąć.Kiedyśwybraliśmysięnaplażę,aonnieposmarowałsobiestópisięspaliły.Późniejprzez
całytydzieńniemógłwłożyćskarpetanibutów.
Mówił,żerobitodlamnie,żebymsobiepodładowałaakumulatory.Iwiedział,żezostanie
nagrodzonydobrymciupciankiemwpokoiku,wktórymakuratmieszkaliśmytegowieczoru.
A2bardziejniżsamewakacjelubiłdocieraniedomiejscaprzeznaczenia.
Jechaliśmyijechaliśmy,wciągutygodniaprzemierzyliśmycałykraj,zatrzymującsiętam,gdzie
namsiępodobało.Jeślispędzaliśmynocwszkockichgórach,tomożnasiębyłozałożyć,żewciągu
dobywylądujemywjakimśzaniedbanympensjonacikuwDevon.A2lubiłteżrobićzdjęciazokna
jadącegosamochodu,ajazawszeparskałamwtedyśmiechemirzucałamsięnakierownicę.
Zatrzymywaliśmysięifotografowaliśmysiebienawzajemprzyopuszczonychbudynkach,
śmiesznychznakachdrogowychidużychdrzewach.Rozkładaliśmykocwkępachdrzewi
kochaliśmysięwśródbrzęczeniakomarówatakującychnagieciałoA2.Gdyjechaliśmywsznurze
samochodówciągnącychnapółnocwświątecznepiątkowepopołudnia,robiłammuloda.
Myślę,żewczasiewszystkichnaszychwycieczeknigdyniezatrzymaliśmysiędwarazywtym
samymmiejscu.Pewnegowieczoruznaleźliśmynapustkowiuhoteloniecostaroświeckimszyldzie.
Kobietawrecepcjiprzywitałanasjakznajomków.
Mieszkaliśmytamwcześniejtylkotrzyrazyicałkowicieotymzapomnieliśmy.
263
ZA3tylkorazwybraliśmysięnawycieczkę,żebyobejrzećjaskinie.W
całkowitejciemności,wabsolutnejciszywnętrzaziemizłapałmniezarękę.
Przeszedłmniedreszcz—niedoświadczyłamniczegopodobnegonigdywcześniejanipotem.
ZA4zrobiliśmywypadnaplażęprawiewpierwszymtygodniunaszejznajomości.
Dziewczynajegowspółlokatorazapragnęłamałży.Niekupiliśmyich,aleodwiedziliśmytrzyplaże,
szukająckogoś,ktojesprzedaje.Tobyłbardzogorącyporanek.Wpierwszymmiejscu,gdziesię
zatrzymaliśmy,wodawzatocebyłananiskimpoziomie,aplażaprzypominałastosmuszli.
Weszliśmydowody,którabyłataksamociepłajakpowietrze.Czuliśmysię,jakbyśmykąpalisięw
pocie.
Pojechaliśmydalej.
Wdrugiejwiosceniebyłogdziezaparkować.Zjechaliśmyzszosyipatrzyliśmynaplażęiwodę.
Wciążnieczuliśmysięzesobąswobodnieiniemieliśmyzbytwielutematówdorozmowy.
Trzeciaplażabyłaidealna,piaszczystaipusta.BywałamtamczęstozA1.Wiatrprzybierałnasilei
upałsięrozpłynął.Wodarozpościerałasięnawielekilometrówinadpływałasilnymifalami.A4
rozebrałsiędoszortów;podziwiałamwtedyjegourodęiniemogłamprzestaćpatrzećnajegociało.
Zanurkowałwfaliipływałwesoło.Podeszłamdobrzeguizanurzyłamstopę.Wodabyłazimnajak
lód!Odskoczyłambłyskawicznie.
—Oszalałeś?—zawołałamdojegogłowypodskakującejnadwodą.—Niezimnoci?
—Tomobilizujące!—krzyknął,alenawetztejodległościsłyszałam,jakszczękająmuzęby.Nie
mogłamprzestaćsięśmiać.
Wdrodzepowrotnejdodomumijaliśmyniezliczonefarmyiwostatnimblaskudniapatrzyliśmyna
ryjąceświnie.Didżejwradiupuszczałstarepiosenki,swingującyjazz;słuchaliśmygowmilczeniu.
CzasemA1mówił„Mobilizujące!",kiedychciał
mnierozbawić.
264
T
ZA3tylkorazwybraliśmysięnawycieczkę,żebyobejrzećjaskinie.W
całkowitejciemności,wabsolutnejciszywnętrzaziemizłapałmniezarękę.
Przeszedłmniedreszcz—niedoświadczyłamniczegopodobnegonigdywcześniejanipotem.
ZA4zrobiliśmywypadnaplażęprawiewpierwszymtygodniunaszejznajomości.
Dziewczynajegowspółlokatorazapragnęłamałży.Niekupiliśmyich,aleodwiedziliśmytrzyplaże,
szukająckogoś,ktojesprzedaje.Tobyłbardzogorącyporanek.Wpierwszymmiejscu,gdziesię
zatrzymaliśmy,wodawzatocebyłananiskimpoziomie,aplażaprzypominałastosmuszli.
Weszliśmydowody,którabyłataksamociepłajakpowietrze.Czuliśmysię,jakbyśmykąpalisięw
pocie.
Pojechaliśmydalej.
Wdrugiejwiosceniebyłogdziezaparkować.Zjechaliśmyzszosyipatrzyliśmynaplażęiwodę.
Wciążnieczuliśmysięzesobąswobodnieiniemieliśmyzbytwielutematówdorozmowy.
Trzeciaplażabyłaidealna,piaszczystaipusta.BywałamtamczęstozA1.Wiatrprzybierałnasilei
upałsięrozpłynął.Wodarozpościerałasięnawielekilometrówinadpływałasilnymifalami.A4
rozebrałsiędoszortów;podziwiałamwtedyjegourodęiniemogłamprzestaćpatrzećnajegociało.
Zanurkowałwfaliipływałwesoło.Podeszłamdobrzeguizanurzyłamstopę.Wodabyłazimnajak
lód!Odskoczyłambłyskawicznie.
—Oszalałeś?—zawołałamdojegogłowypodskakującejnadwodą.—Niezimnoci?
—Tomobilizujące!—krzyknął,alenawetztejodległościsłyszałam,jakszczękająmuzęby.Nie
mogłamprzestaćsięśmiać.
Wdrodzepowrotnejdodomumijaliśmyniezliczonefarmyiwostatnimblaskudniapatrzyliśmyna
ryjąceświnie.Didżejwradiupuszczałstarepiosenki,swingującyjazz;słuchaliśmygowmilczeniu.
CzasemA1mówił„Mobilizujące!",kiedychciał
mnierozbawić.
264
Alenajlepszewakacjeznim,abyłoichwiele,spędziliśmynakempingu.
Rozbijaliśmydużynamiotwlesienieopodalźródłazimnejwodyizostawaliśmytamkilkadni.Woda
byłalodowatozimnanawetwczasiegorącegolata,amykąpaliśmysięnago.Zwodysterczał
ogromnypieńdrzewa,aonbrałmnienanimrazporaz.
Tobyłotakiecudowniepierwotne.Dopókijakiśturystanienadpłynąłkajakiempopłytkiejwodzie,
czuliśmysię,jakbynaswogóleniebyło.
Wakacyjnyseksjestnajlepszy.Przednikimnietrzebasiętłumaczyć,żadnejpracy,żadnychsąsiadów.
Ajeślisięposzczęści,milczyteżtelefon.Czystazmysłowość.Prawdopodobnietegowłaśnieszukają
moiklienci.
lundi,le10mai
Niebyłoanijednegobezpośredniegolotu.SpędziłamjednąnocwRzymie,wdużymschroniskuw
centrum.
Sklepzarogiemmusiałbyćjedynymotwartymwieczorem,bopanowałtamtłok.
Kupiłamchleb,pomidoryiricottaalforno.Targowiskawinnychkrajachzawszemniefascynują.
Przechadzamsiępowolimiędzystraganami,patrząc,jakieproduktyleżąnapółkach.Pastymięsnew
porcjachdlajednejosobywCzechach,zakręcanebutelkisangriiwHiszpanii,idącejakwoda
sodowa,przedziwnaróżnorodnośćrzeczywsupermarketachAmerykiPółnocnej:maszynkido
golenia,balonyisuszonemięso.
Kuchniawschroniskubyładużaidobrzewyposażona,przystołachsiedziałygłośnegrupy
młodzieży.Usiadłamprzyjednymznichizaczęłamjeśćkanapki,Czytającgazetę.Owinęłamdwie
bułkiitrochęserawkawałekpapieru,żebymiećna
śniadanie.
Wpobliżusiedziałokilkaosób.BylitoAnglicy,aleniepodróżowalirazem.
Zapytałamjednegoznich,skądjest.ZCheddar,odparł.A,znałamkiedyśkogośstamtąd.Spytałam
265
•
chłopaka,coporabiawRzymie.Niewiele,odparł.Miałspotkaćsięzeznajomą,alegdzieśwyjechała.
PodobałymusięWłochy?Tak.PokazałmiplanRzymuzewszystkimimiejscami,doktórychdotarł
pieszo.Ktośzostawiłwewspólnejszafcebocheneksłodkiegochlebacolomba.Rozerwaliśmygona
kawałeczki.Miąższpodskórąlepiłsięodcukruisyropu.Ktośinnyzapytał,czychcemyiśćnalody.
—Jakismak?—spytałam.
—Onimająwszystkiesmaki—odparłnieznajomy.ChłopakzCheddarsięzgodził.
Byłopóźno,aletegolokalu
jeszczeniezamknięto.
Rozmawialiśmyprawieprzezgodzinę.Miastosiębudziło,wszędziewidzieliśmygrupymężczyzni
kobiet.Cieszyłamsię,żejestemwtowarzystwietychchłopaków.
Wszyscybyliinteligentniizabawni,alejapoczułammiętędotegozCheddar.
—Czytotensklep?—zapytałamgo,gdyprzechodziliśmyobokkolejnejcukierni.
—Nie,jeszczenie—odparł.—Tamtenjestlepszy.
Ibył.Kiedywreszciedotarliśmydocelu,wpadłamwzachwyt.Wdużymjasnymsklepiebyły
wszystkiesmaki,jakiemożnasobiewyobrazić.Naprawdę.Lodyosmakunutelli,ferrerorocher,
masłaorzechowego,owoców,ojakichnigdyniesłyszałam.Byłotamwięcejsmakówsamychlodów
czekoladowychniżwwiększościcukiernijestwszystkichrazem.Wzięłamrożekzjednągałkąlodów
kokosowychijednąmango.Wetrójkępróbowaliśmynawzajemswoichlodów,apóźniejkupiliśmy
następnewinnychsmakach.
Staliśmynaniewielkimplacyku.RozmawialiśmyzCheddaremobliźniętachiseksie,otym,że
chciałbykochaćsięzbliźniętami,czyliosprawach,ojakichrozmawiająwyłącznienawaleniludzie
—tylkożemyniebyliśmynawaleni.Możenasycenilodami.Zapytałam,czymsięzajmuje.Studiował
jakiśrodzajchemii.Ioczywiściebyłbiedny.Ktośkiedyśzaproponowałmupracęstriptizera.Ico,nie
przyjąłeś?—zapytałam.
266
Nie,odparł.Szkoda.Jatokiedyśrobiłamprzezjakiśczas.Wczasiestudiów.
—Naprawdę?—zainteresowałsię.Skinęłamgłową.Wróciłnasztowarzysz.
Zmieniliśmytemat.
ChcielizobaczyćfontannęTrevi.Właściwietoobajjużjąwcześniejwidzieli.
Chcieli,żebymjajązobaczyła.
—IlerazybyłaśwRzymie?—Mojaodpowiedźichzaskoczyła.—Inigdyniewidziałaśfontanny?
Szliśmyiszliśmy.Dobrzeubraneparyznikaływoświetlonychlampionamirestauracjach.
Przyfontanniestałygromadkiturystów,choćdochodziłapółnoc.Ktośsprzedawał
taniąelektronikę.ByłyteżdrobniutkiedziewczynyzAzji,któreprawiezmieściłybysiępodmoją
pachą.Wwodzieleżałomnóstwomonetiśmieci.Podobnowrzuceniepieniędzydofontanny
gwarantuje,żepewnegodniawróciszdoRzymu;ciekawe,cogwarantujewywalenietampapierkaod
lizaka.Odeszliśmy.
Ruszyliśmywzdłużrzekiiprzezmost.Poobustronachstałyposągianiołów.
Zatrzymaliśmysię,porozmawialiśmyorzeźbie,0Tycjanie.Otym,żemęskapostaćlepiejwygląda,
kiedyjestzrobionazkamienia,akobieca—namalowana.
SpojrzeliśmynaplaniskręciliśmywulicęprowadzącądoWatykanu.StanęliśmyprzedBazylikąśw.
Piotra.Jesttamobelisk,iglicastrzelającawniebo.W
Londynieteżjesttaka.Todziwne,żemy,ludziewspółcześni,rozmieściliśmyjewróżnychmiejscach
światapojedynczo,podczasgdyEgipcjanieustawialijeparami.Totak,jakbywznieśćpołowę
minaretulubsamąnawękościoła.Możnawejśćdokopułybazyliki,powiedziałam.Poddachemjest
sklepikzpamiątkami,obsługiwanyprzezzakonnice;możnatamkupićwidokówkęzWatykanu1
wysłaćjązdachu.To,moimzdaniem,jestnajlepszarzeczwreligii.
Ruszyliśmywdrogępowrotną.Okrążaliśmyruiny,kolumnyrzymskie,którerunęły,zamieniającsię
wstosykamiennychdysków.Coś—niepamiętamco—przypomniałomipewien
267
wiersz;wyrecytowałamgo.Chłopcyrozmawialiotelewizjidladzieci.Cheddaropowiedziałnamo
„Śpiewającymidzwoniącymdrzewie".Niepamiętaliśmytegoprogramu.Żadenznichnieczytałw
dzieciństwieMałegoKsięcia,więcopowiedziałamimtęhistorię.
—Tożtostraszne—rzekłCheddar.—Jakmożnaopowiadaćdzieciomcośtakiego.
Wzruszyłamramionami.Przedrestauracjązobaczyliśmyskuteroblepionyjedwabnymikwiatami.
Kupiliśmydospółkikawałekokropnej,diabelniedrogiejpizzyzkarczochem.
Kiedywróciliśmydohotelu,tamtenchłopakposzedłspać.JaiCheddarzostaliśmyidługo,długo
rozmawialiśmy,głównie
0Brighton.Rysowałamjakieśbazgrołynaserwetce,aonjąsobieschował.
Zaproponował,żebyśmywrócilidoWatykanu
1zsamegoranazobaczylipapieża.Późniejmieliśmystanąćwkolejcedokonfesjonałów
ustawionychwdrugieszeregi;ludzieustawiająsięwedlejęzyków,którymimówiąksiężasiedzącyw
środku.Zapytał,czypójdę.
-—Mójsamolotodlatujeoósmej—odparłam.—Muszęsiętrochęprzespać.—Byłokołopiątej.
—Jachybaniebędęsiękładł.
—Powinieneśsięzdrzemnąć,inaczejniedługopadniesz.
—Niezapisałemjeszczenicwmoimdzienniku—odrzekł.—Pośpięsobiepośmierci.—
Odprowadziłmnienamojepiętro,wymieniliśmysięadresamie-mailowymi,naschodach
musnęliśmysięustami.
mardi,le11mai
Popowrociedodomubyłamjedyniewstaniesprawdzićzawartośćskrzynkie-mailowej.Krótka
wiadomośćodDoktoraK,któryniebawemprzybywadoZjednoczonegoKrólestwaichcesięzemną
zobaczyć.Muszęsięztymprzespać.
Jakgdybymmiałajakiśwybór.
268
dimanche,le16mai
Kilkadnitemu,przedwylotemdoRzymu,miałamnieodebranytelefonzagencjiiSMS-aod
menedżerki,którapotwierdzałaspotkaniezklientemowpółdodziesiątej.
Oddzwoniłamdoniej.
—Straszniemiprzykro,alemusisztoodwołać,nadalmnieniema.
—Nodobrze,skarbie.Widzisz,tenpanjesttakimiły...
—Nie,naprawdęmnieniema.Jestemzagranicą.Wrócędopierowponiedziałek,późno.—Tosamo
jejmówiłamwcześniej,gdyrozmawiałyśmyparęrazyprzeztelefon,ipowtarzałamwe-mailach
przezostatnichkilkatygodni.
—Jesteśpewna?Boonpytałkonkretnieociebie.
Czyjestempewna,żeniemamniewdomu?Tak,jestemtegocałkiempewna.Chybażepółnocny
Londynzamieniłsięnaglewsłonecznewybrzeżepełnekwitnącychkwiatów.Tomogłosięzdarzyć.
—Obawiamsię,żetak.
—Mogęgozapytać,czyzechcezamówićcięnajutro?Paniusiu,czyśtyogłuchła?
—Jutroniemogę.Wracamdopierowponiedziałek.Westchnęła.Namiłość...chybatenfacetniechce
sięzemną
żenić.Któraśinnadziewczynazagencjiteżbygopewniezadowoliła.
Powiedziałamtonajłagodniejjaktotylkomożliwe.
—Myślę,żepowinnaśzacząćtraktowaćtępracęmniejniezobowiązująco—rzekłasuchomenedżerka
irozłączyłasię.PodziesięciuminutachodebrałamSMS-a:
„Straconezamówienie".
Odpisałamjejdzisiaj,aleniedostałamodpowiedzi.
mardi,le18mai
Och.Muszęwyglądaćjaknajwiększafrajerkanaświecie,boprzedchwiląnaulicypodeszłodomnie
trzechchłopcówztej
269
w
•
dimanche,le16mai
Kilkadnitemu,przedwylotemdoRzymu,miałamnieodebranytelefonzagencjiiSMS-aod
menedżerki,którapotwierdzałaspotkaniezklientemowpółdodziesiątej.
Oddzwoniłamdoniej.
—Straszniemiprzykro,alemusisztoodwołać,nadalmnieniema.
—Nodobrze,skarbie.Widzisz,tenpanjesttakimiły...
—Nie,naprawdęmnieniema.Jestemzagranicą.Wrócądopierowponiedziałek,późno.—Tosamo
jejmówiłamwcześniej,gdyrozmawiałyśmyparęrazyprzeztelefon,ipowtarzałamwe-mailach
przezostatnichkilkatygodni.
—Jesteśpewna?Boonpytałkonkretnieociebie.
Czyjestempewna,żeniemamniewdomu?Tak,jestemtegocałkiempewna.Chybażepółnocny
Londynzamieniłsięnaglewsłonecznewybrzeżepełnekwitnącychkwiatów.Tomogłosięzdarzyć.
—Obawiamsię,żetak.
—Mogęgozapytać,czyzechcezamówićcięnajutro?Paniusiu,czyśtyogłuchła?
—Jutroniemogę.Wracamdopierowponiedziałek.Westchnęła.Namiłość...chybatenfacetniechce
sięzemną
żenić.Któraśinnadziewczynazagencjiteżbygopewniezadowoliła.
Powiedziałamtonajłagodniejjaktotylkomożliwe.
—Myślę,żepowinnaśzacząćtraktowaćtępracęmniejniezobowiązująco—rzekłasucho
menedżerkairozłączyłasię.PodziesięciuminutachodebrałamSMS-a:
„Straconezamówienie".
Odpisałamjejdzisiaj,aleniedostałamodpowiedzi.
mardi,le18mai
Och.Muszęwyglądaćjaknajwiększafrajerkanaświecie,boprzedchwiląnaulicypodeszłodomnie
trzechchłopcówztej
269
samejorganizacjidobroczynnej.Przepraszam,koledzy,aleczyniewidzieliście,jakprzedchwilą
odprawiłamwaszegokumpla?
Pierwszykwestujący:—Skądpanijest?
Ja:—Zgadnij.
—Barnsley.
—Przykromi,alenie.Atyskądjesteś?
—ZBarnsley.
Drugikwestujący:—Jakpaninaimię?
Ja:—Linda.(Rzeczjasna,toniejestmojeprawdziweimię).
—Wspaniale,Lucy.Czyzastanawiałasiępanikiedyś,iluludzizostaniedotkniętychchorobą
psychiczną?
—Nie,alewiem,żecorazwięcejludzicierpinakłopotyzpamięciąkrótkoterminową.
Trzecikwestujący:—Zgadniepani,ilumieszkańcówZjednoczonegoKrólestwabędziecierpiałona
chorobępsychicznąwciąguswegożycia?
Ja:—Jedennatrzech.Dowiedziałamsięotympółminutytemu,dziękuję.
mercredi,le19mai
Pewienklientznamojeprawdziwenazwiskoinumertelefonu.Zadzwonił,żebyspytać,dlaczegosięz
nikimniewiduję.Czyjakomójregularnyklientniepowinienbyćpierwszym,którywie,że
zniknęłamzrynku?
—Niezniknęłam.Słyszałeścośinnego?
Powiedział,żezadzwoniłprzeddwomatygodniamiime-nedżerkastwierdziła,iżjestemnaurlopie.
Borzeczywiściebyłam.Więczadzwoniłemwczoraj,aonapowiedziała,żejesteśnaurlopiebez
końca,izaproponowałamiinnądziewczynę.
Czyżbymzostaławyrzuconawmałosubtelnysposób?Zajrzałamnastronęinternetowajmójprofil
wciążtambył,choć
270
nieconiżejnaliścieniżprzedtem.Nieważne.Klientzaproponował,żeumówisięzemnąprywatnie
naprzyszłytydzień.Powiedziałam,żesięzastanowię.
jeudi,le20mai
Rzeczy,którychbyćmożeniepotrzebujeciewiedziećoBelle,alemożewaszainteresują:
-
Uwielbiamśpiewać
Kiedyjestemsama,zwyklesłuchammuzykilubśpiewam.Moiprzyjacieleczęstosąnarażenina
słuchaniemojegośpiewu.Zawsześpiewampodprysznicem.Kiedyśsięzapomniałamizaczęłam
śpiewaćwubikacjiuklienta;gdywyszłam,zaśmiewałsię.
Uwielbiamśpiewać,leczniejestemniestetydobrąśpiewaczką.
Uwielbiamperfumy
Zwłaszczagdypachnąowocamicytrusowymilublawendą.Lubięteżwąchaćje(wniewielkich
dawkach)nainnych.
Woląwyglądpotrawodichsmaku
Surowegrzyby,pomidorywiśniowe,ogórkikonserwoweikremkarmelowysąwporządku,jeśli
chodziosmak.Makaron,masłoorzechoweigotowanamarchewkanie.
Potrafięodróżnićjadalnegrzybyodtrujących(przeważnie)Przyznaję,żetaumiejętnośćnieprzydaje
sięzbytczęsto.Umiemtakżerozpoznaćkwiatyprzetacznika(Yeronica).Niejesttoprzydatneani
ludziom,anizwierzętom.
271
NajlepszaprzyjaciółkamojejmamyprzepowiedziaładzieńmojegourodzeniaStraszne.
Naprzyjęciumoichmarzeńznaleźlibysię...
WilliamStyron,KatherineHepburn,pantoflejaponki,NoelCoward,Iman,orzeszkinerkowca,Alan
Turing,MargaretMead,DanSavage,koktajleowocowe,RyanPhilippeorazpodziemnyloch.
TaknaprawdętoniechcępracowaćniezależnieodagencjiBezwzględunato,cosięstanie.Kliencisą
filtrowaniprzezagencję,awiększośćznichnawetniedostajemojegonumeru.Itakspędzamprzy
nimdużoczasu,awidziałam,jakmenedżerkamusiałaodpowiadaćnatelefonywmiejscach
publicznych.Mamjeszczeinnezajęciaoprócztych,któretuopisuję.Załatwianiemoichzawodowych
spotkańkolidowałobyznimi.
Wciążniemamwieściodmenedżerki
Ktośmógłbypomyśleć,żemachoćtyleprzyzwoitości,bydaćmispokójwsłonecznyweekend.
Jeneregretterien
Jeśliwierzyćpodręcznikom,takiewyznanieczynimniepsychopatką.Jeśliwierzyćkolorowym
magazynom,czynimnienowoczesnąkobietą.
272
A
NajlepszaprzyjaciółkamojejmamyprzepowiedziaładzieńmojegourodzeniaStraszne.
Naprzyjęciumoichmarzeńznaleźlibysię...
WilliamStyron,KatherineHepburn,pantoflejaponki,NoelCoward,Iman,orzeszkinerkowca,Alan
Turing,MargaretMead,DanSavage,koktajleowocowe,RyanPhilippeorazpodziemnyloch.
TaknaprawdętoniechcępracowaćniezależnieodagencjiBezwzględunato,cosięstanie.Kliencisą
filtrowaniprzezagencję,awiększośćznichnawetniedostajemojegonumeru.Itakspędzamprzy
nimdużoczasu,awidziałam,jakmenedżerkamusiałaodpowiadaćnatelefonywmiejscach
publicznych.Mamjeszczeinnezajęciaoprócztych,któretuopisuję.Załatwianiemoichzawodowych
spotkańkolidowałobyznimi.
Wciążniemamwieściodmenedżerki
Ktośmógłbypomyśleć,żemachoćtyleprzyzwoitości,bydaćmispokójwsłonecznyweekend.
Jeneregretterien
Jeśliwierzyćpodręcznikom,takiewyznanieczynimniepsychopatką.Jeśliwierzyćkolorowym
magazynom,czynimnienowoczesnąkobietą.
272
dimanche,le23mai
Wciążmamynapieńkuzmenedżerką.Niezadzwoniła,ajaniepróbowałamzadzwonićdoniej.
Rozumiem,żetakietraktowaniejestbyćmożerdzeniemarsenałuwszystkichmesdames,alejakdotąd
niemamochotyodezwaćsiędoniejipowiedzieć:„Przepraszam,czywiepani,kimjestem?".
Muszęjednaksiępowstrzymaćprzedwybuchem.Zawszemnieciekawiło,dlaczegoprofilenastronie
sieciowejprzesuwająsięiniektóredziewczynyidąwgórę.
Terazchybawiem.
Aach,ta(względna)wolność.Niemuszęiśćnamanikiur,woskowanieczyinnyzabieg.Choćjeśli
pokażesięsłońce,ajawyjdędoogroduwbikiniiktośzbliżysiędomniezkosiarką,towcalesięnie
zdziwię.
IdącwczorajzdomuA3dostacjimetra,przeszłamoboksklepuprzystrojonegonajobrzydliwszymi
przedmiotami,jakiekiedykolwiekwidziałam:dziecięcymistopamizgipsu.Pomalowanena
pastelowo,wystawałyześciany.Niechmniektośuspokoi,żebiologicznapotrzebarozmnażaniasię
nieoznaczakońcadobregosmaku.Wtensposóbmożnazniechęcićkażdądziewczynędoużywania
wibratora,bobędziesiębała,żewyskoczązniejkauczukowedzieci.
mardi,le23mai
Wciążanisłowa.
—Mamtegodość—wyjęczałamdoN.Lekceważeniemenedżerkizaczynanamniedziałać.Jest
mnóstwoinnychprzybytkówtegorodzaju,leczmyślopowtórcewinnejagencjiwydajemisię
ślepymzaułkiem.PosunęłamsięnawetdoodszukaniaswojegostaregoCVizaczęłammyśleć,jakby
tuuzupełnićlukitak,byniemiałyszerokościWielkiegoKanionuKolorado.
—Okej,alenieodchodźtylkopoto,bysięsprzedać.
273
Przewróciłamoczyma.Czyniezostawiliśmyjużzasobąepoki,wktórejautentycznośćbyła
ważniejszaodwypłacalności?Wszyscymoiznajomimająjakąśkarieręzawodową,małżonka,
nieruchomośćlubfunduszemerytalny.Albokilkaztychxtjqct^.Zakwestionowałamjegodobórsłów.
—Jakajestdefinicjasprzedawaniasię?—zapytał.—Nieróbzapieniądzetego,czegoniezrobiłbyś
zadarmo.
—Spędzammnóstwoczasu,skubiącpaznokcie.—Zabrzmiałotoostrzej,niżsięspodziewałam.—
Niemyśliszchyba,żetodrogadokariery.
—Dajsobiespokójzsarkazmem.Nigdydociebieniepasował.
Wgodzinierozpaczyzawszejestcoś,comożeszjeszczezrobić.Kiedyzawiedziewszystkoinne,gdy
kontogwałtowniesiękurczyiwpadawdebet,apotemwskrzyncepojawiająsięnieprzyjemnelistyz
banku,musiszwziąćsięwgarśćiprzygotowaćnaspotkanieztym,conieuniknione.Zestronami
ogłoszeńopracy.
Zaczęłamodstanowiskadministracyjnych.Ogólnaznajomośćkomputera?Zaliczone.
Zdolnościorganizacyjne?Mnóstwo.Motywacjaipracowitość?Powiedzmy.
Poświęcenie?Czemu—organizowaniuspotkańifaksowaniulistów?Umiejętnośćzaklejeniakoperty
iprzełączeniarozmowytelefonicznejwymagaterazpoświęcenia?
Możetoniedlamnie.Zaczęłamprzeglądaćofertypracynauczelniach.
Przygnębiające.Wyglądanato,żeimwyższystopieńnaukowy,tymniższapensjawyjściowa.A2iA
4pracująnawyższejuczelniipotwierdzająmojepodejrzenia,żefunduszenabadaniastanowiączęść
tajnegorządowegoplanu,polegającegonatym,byzająćczymśinteligencjęiodciągnąćjąod
myśleniaoproblemachświata.
Pocozaprzątaćsobiegłowępolitykąiinnymiważnymisprawami,jeśliwkasieuczelnijestpięć
tysięcyfuntów,októremożnawalczyćzębamiipazurami?
274
Przewróciłamoczyma.Czyniezostawiliśmyjużzasobąepoki,wktórejautentycznośćbyła
ważniejszaodwypłacalności?Wszyscymoiznajomimająjakąśkarieręzawodową,małżonka,
nieruchomośćlubfunduszemerytalny.Albokilkaztychrzeczy.Zakwestionowałamjegodobórsłów.
—Jakajestdefinicjasprzedawaniasię?—zapytał.—Nieróbzapieniądzetego,czegoniezrobiłbyś
zadarmo.
—Spędzammnóstwoczasu,skubiącpaznokcie.—Zabrzmiałotoostrzej,niżsięspodziewałam.—
Niemyśliszchyba,żetodrogadokariery.
—Dajsobiespokójzsarkazmem.Nigdydociebieniepasował.
Wgodzinierozpaczyzawszejestcoś,comożeszjeszczezrobić.Kiedyzawiedziewszystkoinne,gdy
kontogwałtowniesiękurczyiwpadawdebet,apotemwskrzyncepojawiająsięnieprzyjemnelistyz
banku,musiszwziąćsięwgarśćiprzygotowaćnaspotkanieztym,conieuniknione.
Zestronamiogłoszeńopracy.
Zaczęłamodstanowiskadministracyjnych.Ogólnaznajomośćkomputera?Zaliczone.
Zdolnościorganizacyjne?Mnóstwo.Motywacjaipracowitość?Powiedzmy.
Poświęcenie?Czemu—organizowaniuspotkańifaksowaniulistów?Umiejętnośćzaklejeniakoperty
iprzełączeniarozmowytelefonicznejwymagaterazpoświęcenia?
Możetoniedlamnie.Zaczęłamprzeglądaćofertypracynauczelniach.
Przygnębiające.Wyglądanato,żeimwyższystopieńnaukowy,tymniższapensjawyjściowa.A2iA
4pracująnawyższejuczelniipotwierdzająmojepodejrzenia,żefunduszenabadaniastanowiączęść
tajnegorządowegoplanu,polegającegonatym,byzająćczymśinteligencjęiodciągnąćjąod
myśleniaoproblemachświata.
Pocozaprzątaćsobiegłowępolitykąiinnymiważnymisprawami,jeśliwkasieuczelnijestpięć
tysięcyfuntów,októremożnawalczyćzębamiipazurami?
274
jeudi,le27mai
Jestemzdecydowananiedaćzawygranąmimofaktu,żezgazetistroninternetowychwynika,iż
gospodarkaLondynuopierasiędokładnienatrzechrzeczach:
1.Wagencjireklamowejlubwydawnictwie:byłam,widziałam...chociażwłaściwieniezupełnie.
Próbowałamoczywiście,alezostałamodrzuconaprzezwszystkichpracodawców,odperiodyków
naukowychdo„WorldWalrusWeekly".Krajowewydawnictwafilatelistycznenawetniezaszczyciły
mnielistemodmownym.
2.Pracanastażualbojakoosobistaasystentka:zpewnościąposmakowałamtegoinigdywięcejnie
chcę.Palcestwardniałeodzaklejaniakopertzrachunkamiwbiurzemakleragiełdowegotoloszbyt
przygnębiający,żebysięnadnimzastanawiać.Wporównaniuzponiżeniem,jakimjestodbieraniez
pralnimundurkaszkolnegoczyjejścórki,skatologiaprzypominadziecięcązabawę.
3.Prostytucja:przekleństwo.
Mogłabympozostaćwtymbiznesieiuniezależnićsię.Oznaczałobytobrakkoniecznościoddawania
agencjijednejtrzeciejmoichzarobków.Zdrugiejstronyoznaczałobyteżsamodzielnesprawdzanie
klientów,przyjmowanietelefonówokażdejporzedniainocy,koniecznośćposiadaniawłasnego
dossier,organizowaniaochrony...Zadużopracydlamniesamej.Ledwiestarczyłobymiczasuna
woskowanie,niemówiącjużoinnychpodstawowychzabiegachkosmetycznych.
samedi,le29mai
Listy.Podania.Ściąganieplików,drukowanie,wypełnianie.Kopertyiznaczkidolistów,naktóre
prawdopodobnienigdynieotrzymamodpowiedzi.Inaglewczorajpóźnympopołu-275
dniemtelefonzdziałupersonalnego.Chcą,żebymprzyszłanarozmowę.
Stanowisko,którebardzochciałabymotrzymać.
Jestemnakrótkiejliście;wiem,żetobardzokrótkalista.Mamdużeszansę.
Tojestwłaśnieto.
Zprofilównastroniesieciowejagencjiwynikajasno,żewieledziewczyn—możeniewiększość,ale
znacznaczęść—niepochodzizeZjednoczonegoKrólestwa.
EuropaWschodnia,AfrykaPomocna,Azja.WielkaBrytaniatopotentatwdziedzinieimportusiły
roboczejdlaseksbiznesu.
Niepytamdziewczyn,dlaczegowybierajątępracę.Toniemójinteres.Niezmuszanomniedopracy
dlaagencji,imamnadzieję,żeichteżnie.Gdybyagencjabyłastajniądlanielegalnychrobotnic,
trzymanychpodbutembrutalnegoalfonsa,niezatrudniłobysięwniejtylemiejscowychdziewcząt.
Prawda?
Uświadamiamsobie,żeabstrahującodtegowszystkiego,mojeobecnepołożenienieróżnisię
zbytnioodsytuacjidziewczynzJordaniiiPolski.Możemająstudenckiewizyiwpadływstraszliwe
długi.Ktośtamkiedyśzasugerował—niezagwarantował,rzeczjasna,alezasugerował—że
nagrodązapilnąnaukęiuzyskaniedyplomubędziemożliwośćzrobieniakarieryzawodowej.Ateraz
jagłowięsię,czydlamojejkarierylepszebędzieprzyjęcienapółrokuposadykorektorkibarww
magazynieilustrowanym,czystanowiskaasystentkidetalistyzsiedzibąprzygłównejulicy.I
rywalizowaniezsetkamiinnychabsolwentekwyższychuczelniotesamenędznezarobki.
Alenaraziemuszęwyprasowaćbluzkęizastanowićsięnadpytaniami,któreusłyszęwczasie
rozmowykwalifikacyjnej.
lundi,le31mai
Wstałambladymświtem,żebyzłapaćpociąg.TobyłLondyn,któryznałamtylkozplotek:mężczyźni
wgarniturachikobiety
276
wkostiumach,tłoczącysięnaperonachiczekającynamiejscewwyładowanympobrzegiwagonie.
Większośćznichwyglądałanalekkooszołomionych,niecałkiemprzebudzonych;inninajwyraźniej
wstaliwcześnieimająopracowanyplancałegodnia.Zastanawiałamsię,czytewszystkiestarannie
umalowanekobietymusiaływstaćowpółdopiątej,żeby
0ósmejtakwyglądać.
Pociągprzyjechałpunktualnie,leczdobiurabyłobliżej,niżsięspodziewałam.
Poszłamnafiliżankęherbatyzarogiem;miałamtrochęczasudozabicia.Kobieta,którejznajomość
angielskiegowymagałapodszlifowania,łagodnierzeczujmując,nalałamlekadomojejherbaty,
zanimzdążyłasięzaparzyć1zanimzdążyłamzaprotestować.Siedziałamprzymałymstolikuobok
oknawychodzącegonaulicę.Wszyscywokół,odbudowlańcówpodyrektorów,pochylalisięnad
gazetami.Janiemiałamgazety,mogłamwięcobserwowaćruchzaoknem.
Kiedyprzyszłamnamiejsce,dwojepozostałychkandydatówjużtambyło.
Przedstawiliśmysięsobieiporozmawialiśmychwilęonaszychrelacjachzawodowychi
towarzyskich.Następnieweszliśmydosaliirazemzkomisjąobserwowaliśmyswojekrótkie
prezentacje.Potemskierowanonaszpowrotemdopierwszegopomieszczeniaiwzywanopokoleina
właściwąrozmowę.
Wysokablondynkaotwarzyjakpuddingbyłapierwsząkandydatką.Kiedyruszyładomagla,drugi
kandydatuśmiechnąłsiędomnieblado.
—Jaktylkocięzobaczyłem,odrazuzrozumiałem,żeniemamszans—rzekł.
Japomyślałamcośpodobnego,bochoćmojestopnienaukoweireferencjebyłylepsze,onmiał
większedoświadczenie.
—Nieplećgłupstw—odparłam.—Tomożebyćkażdeznas.
Znasdwojga,dodałamwmyśli,bobyłoraczejpewne,żetamtadziewczynaniemaszans.Jej
wykształceniebyłoluźnozwiązanezestanowiskiem,doświadczeniewłaściwienieist-277
niało,awczasieprezentacjimamrotałaigubiłasię;zresztąsamatreśćprezentacjirównieżniebyła
imponująca.Drugikandydatwszedłnarozmowęimusiałwyjśćodrazupojejzakończeniu,bonie
wróciłdopomieszczenia,wktórymczekaliśmy.
Pociłamsięjużprzywchodzeniunarozmowę.Tylkoniewejdźpodstół,pomyślałam.Iniczegonie
upuść.Podrugiejstroniesiedziałytrzyosoby:wysokichudymężczyzna,starszydżentelmenw
okularachikobietakołotrzydziestkizkrótkimiciemnymiwłosami.
Zajmowalisięnaminazmianę.Podziałzadańrychłostałsięoczywisty:starszymężczyznamówił
niewieleinajwyraźniejstałnajwyżejwhierarchii.Chudzieleczadawałtypowepytaniadotyczące
osobowości:couważamzaswojesłabestronyijakwidzęswojąkarieręzapięćlat.Młodszej
kobieciepozostawilipytanianaturytechnicznejitychwłaśnienajbardziejsiębałam,więc
zastanawiałamsiętrochędłużej.Wpewnejchwilizauważyłam,żeczekająnamojąodpowiedź,ale
pomyślałam,żetakjestlepiej,niżgdybymkluczyłabezcelu.
Pozakończeniurozmowywszyscytrojewstalirazemzemną.Oznajmili,żeszybkodokonają
wyboru,gdyż,jakpowiedzieli,chcą,bynowypracownikzacząłjaknajprędzej.Wciągunajbliższych
kilkudnimogęsięspodziewaćtelefonulublistu.Byłamostatniąkandydatką,więconirównieżwyszli
zsali.Starszymężczyznaikobietaruszylidoswoichgabinetów.Wysokichudzielecnatomiast
zaproponował,żeodprowadzimnieprzezhol.
Staliśmyrazemwwindzieimilczeliśmy.Uśmiechnęłamsię.
—Pamiętampaniązkonferencjiprzedtrzemalaty—rzekł.—Imponującaprezentacja.
—Dziękuję.—Aleplama.Większaczęśćmojejobecnejprezentacjizostaławziętawłaśnieztamteji
odświeżona.
Szliśmypowykładzinachcichymikorytarzami.Mężczyznazacząłopowiadaćoswojejpracy,która
wyraźniegopasjonowała.Lubięludzizpasją.Zadawałammukonfrontacyjne
278
pytania,odgrywałamadwokatadiabła,jednocześniedającjasnodozrozumienia,żesięznim
całkowiciezgadzam;wkońcuwylądowałrazemzemnąnapostojutaksówekiczekał,ażwsiądą.
Podałmiżyczliwiedłońizamknąłzamnądrzwiczki.Wciążstałprzykrawężniku,kiedytaksówka
ruszała.
Sercewaliłomimocno.Dobrze,pomyślałam.Terazmamkogośposwojejstronie.
¦
AlfabetlondyńskiegoseksbiznesuwedługBelleW-Z
Wjakwhore[(ang.)—dziwka]
Dziewczynapracująca,prostytutka,caligirł,kobieta,którejwzględypodlegająnegocjacji.Niesądzę,
żebyktóreśztychokreśleńbyłobardziejuwłaczająceodjakiegokolwiekinnego.Totylkoetykietka;
niewzbraniajsięprzednią,czerpzniejprzyjemność.Oburzenienasłowo,jakimktośokreśla
dziwkę,jesttakiestaroświeckie.Takpolityczniepoprawne,takgłębokotkwiącewlatach
dziewięćdziesiątych.Sprzedajeszseks,żebyzarabiaćnażycie—czegosięspodziewasz,żenazwącię
„konsultantkąwdziedzinierozrywekerotycznych"?Aleokreślenie„seksterapeutka"niebyłobytakie
złe.
XjakXerxes
KserksesbyłwielkimkrólemPersjiwpiątymwiekup.n.e.Nieudałomisięwymyślićdobregotematu
zaczynającegosięna„x".
YjakJOUth[(ang.)—młodość]
Wtymbiznesielepiejjestbyćmłodym.Tożelaznazasada—chybażejesteśpoczterdziestce,bo
wtedyagencjapewniedodacimocnądychę,żebyśmogłalepiejodgrywaćrolęniegrzecznejbabci.
Bądźprzygotowananato,żewswoimprofilunieznajdzieszwłasnegoprawdziwegowieku.Jeśli
aktorkidobrzepotrzydziestcemogądalejgraćnaiwnepodlotki,todlaczegotyniemożesz?Ale
musiszpamiętać,komujakąbujdęsprzedałaś,niewypadaćzroli.Klientpłacizazłudzenie,dlatego
sugestia,żemiałaśdośćlat,bygłosowaćzaJohnemMajorem,niejestdobrympomysłem.Amoże
sięokazaćjeszczegorszym,jeśliklientjestposłemPartiiPracy.
Zjakzipper[(ang.)—zamekbłyskawiczny]
Ktośkiedyśpoprosiłmnie,żebymgorozebrała,używająctylkozębów.Choćogólniebrzmitojak
ciekawezadanie,istniejepewnarzecz,którejniedasięrozpiąćsamymiustami,ajesttorozporekw
męskichspodniach.Wiesz,jakmusisznapinaćmięśnie,kiedyodsuwaszsuwakswoichwłasnych
spodni?Niedokonasztegobezrąk.Minęłojakieśosiemminut,zanimściągnęłammuportki,i
nastrójcałkowicieprysł.
mardi,le1juin
ZadzwoniłaAngel.Zrobiłaminiespodziankę,botylkomigamiodczasudoczasuiniesądziłam,że
jeszczekiedyśsięodezwie.
Płakała.Siedziałamwtaksówceiniesłyszałamjejdobrze,leczzdawałomisię,żeonateżjestw
jakimśhałaśliwymmiejscu,naulicyalboprzywejściudostacjimetra.Powiedziałam,żejadęna
spotkaniezeznajomymiżemożedomniezadzwonićpóźniejalbowpaśćnakawę,jeślichce
pogadać.
Iwpadła.Uśmiechniętaispokojniejsza,pozbierana;jajednakwiedziałam,żetotylkokwestiaczasu,
kiedysięznówrozklei.Rzeczywiściesięrozkleiłaiwyglądałotobardzoefektownie.Ktośjąwłaśnie
rzucił.Jejzwiązek—wtymmiejscumusiałamsięprzyznać,żewogóleniewiedziałam,iżsięzkimś
spotykała—rozpadłsię.Dowiedziałasięotymze-maila.Byłamwstrząśnięta.
—Jakmógłciętakpotraktować...—zagruchałam.Napełniłamautomatwrzątkiem,pozwoliłam
kawiesięzaparzyć,poczymnalałamAngelparującegopłynu.—Więcktotobył?—spytałam
ostrożnie.
—Niewiedziałaś?—odpowiedziałapytaniem,zapłakana.—Będzieszsięśmiała.—
Okazałosię,żebyłtomójRandkowy.
Cholerajasna.
—Anajgorszewtymwszystkimjestto,żeonwciążwzdychadociebie.
283
Cholerajasnadokwadratu.Jaksiępocieszakogoś,ktowłaśniezostałporzuconyzpowodu
wspomnienia—międzyinnymirzeczjasna—itomałoważnego?
—Takmiprzykro—wyszeptałam.
—Tydużoumiesz,jesteśutalentowana—jęknęła.—Ajatylkorozczarowujęludzi.
—Niemożeszbraćtegodosiebie.Jeśliktośjesttobąrozczarowany,tojegoproblem.—
Prymitywnepocieszenie,wiem,aleniewiedziałam,copowiedzieć.Tadziewczynabyłaraczejmoją
znajomąniżprzyjaciółką,itotaką,któraprzyprawiałamnieostresy.Alewspółczułamjej.Byłampo
obustronachtegorównania.
jeudi,le3juin
Przedparomatygodniamidostałamzaproszeniee-mailem.Jeszczenieodpowiedziałam,bonie
wiem,cozrobić.
Chodzioweekendnawsizokazjizaręczynprzyjaciela;zanosisięnadobrązabawęzprzyjęciemw
ogrodzieiśpiewamipopijakuprzyognisku.Wnormalnychokolicznościachśmignęłabymtamjak
nasprężynach,gdybyniejednaprzeszkoda.
Chłopak.
Szansę,żeniedostałzaproszenia,sąnikłe.Gdybychodziłoomojegoinnegobyłego,nie
przeszkadzałobymito,aleniemiałamodniegoznakuodprzyjęciaurodzinowegojakiśczastemu,
przyjęcia,naktórymomalnasiebieniewpadliśmy;potajemniczymsamochodzieniemaśladu,toteż
niewiem,czywciążomniemyśli,czymnienienawidzi,czycałkiemzapomniał.Iniemogęsię
zdecydować,cobyłobynajlepsze.
Wystarczyłobypodnieśćsłuchawkę,zadzwonićdojegonarzeczonejizapytać,alezdradziłabym
mojezaniepokojenie,awiem,żecudzydyskomforttodlatejparygratka.Najlepiejsiedziećcicho.
Zpewnościąprzydałbymisięweekendzamiastem,leczjakdotądżadnainnaopcjasięniepojawiła.
284
dimanche,le6juin
RazemzNiA3przeprowadziliśmydokładnąanalizęrozmowykwalifikacyjnej.N
niemapojęcia,costudiowałam,leczprzekonujemnie,żedostanętępracę.A3
natomiastpracujewpodobnejdziedzinieipomrukujecośsceptycznie.
Czujęsię,jakbymmiałaosobistegoaniołkaidiabełka,jakwkreskówkach.Choćmyśl,żenosiłabym
naplecachdwóchważącychrazemprawiedwieściekilofacetów,trochęmnieśmieszy.
mardi,le8juin
—Napewnoprzynajmniejbiorąciępoduwagę—rzekłN.—Kiedypojechałemnarozmowęw
Newcastle,zadzwonilidomnie,żebypowiedzieć,żeniedostałemunichpracy,zanimzdążyłem
wsiąśćdopociągupowrotnego.
—PocojeździłeśdoNewcastle?—zapytałam.Nspojrzałnamniedziwnie.
—Mniejszaztym.Ważnejest,żepowinnaśuzbroićsięwcierpliwość.Dadząciznaćwswoimczasie.
Pewniemarację,aletonieznaczy,żesięniemartwię.Zastanawiamsię,czymogłamlepiejwypaść,
bardziejprofesjonalnieodpowiadaćnapytania.Możecośwmoimzachowaniulubstrojuwzbudziło
ichniechęć?Możeźlewypadłamnatlepozostałychkandydatów?Ajeślidostanętępracę,dopasuję
siędozespołuczynie?Czypracujątamjacyśwysportowanimężczyźni?
mercredi,le9juin
Otomożliwepowody,dlaktórychjeszczesięzemnąnieskontaktowanoporozmowie
kwalifikacyjnej:
285
Postanowilizatrudnićkogośinnegoizapomnielimiotympowiedzieć.
Postanowilimniezatrudnićizapomnielimiotympowiedzieć.
Proponująpracęnajpierwkomuśinnemuiczekająnaodpowiedź,zanimodrzucąinnychkandydatów.
Odrzucająinnychkandydatów,zanimskontaktująsięztym,któryotrzymapracę(tzn.zemną).List
zaginąłwczasietransportu.Listniezaginął,leczzostałdoręczonypodzłyadres.Listzostał
doręczonypodzłyadres,alewłaścicielmieszkaniazmarłnagleiniktnieznalazłdotądanijego,ani
listu.Listzostałdoręczonypodzłyadres,awłaścicieldomumapsa,którypożarłmójlist.
Listzostałdoręczonypodwłaściwyadres,leczwcelusprawdzeniamojejprzytomnościumysłu
nadawcaupodobniłgodotysięcydocierającychdomniecodziennieulotek,ajaprzezpomyłkęgo
wyrzuciłam.Listzostałmidoręczonyinatychmiastuległdezintegracji.Listzostałmidoręczony,ale
wkrótcepotemdoznałamsilnegowstrząsupsychicznego,którycałkowiciewymazałwspomnienieo
liścieiwstrząsie.
Mójmózgzastąpiłwymazanefragmentyczymśinnymiteraznietylkoniepamiętamżadnegoztych
zdarzeń,alerównieżniemamniewyjaśnionychlukwpamięci.Całarozmowakwalifikacyjnatylko
misięprzyśniła.Listwogóleniezostałwysłany.
Pracodawcyjeszczeniepodjęlidecyzji.
jeudi,le10juin
Niemogłamdłużejznieśćczekania.Zadzwoniłamdodziałupersonalnego.Kobietapodrugiej
stroniebyłauprzejma,choćtrzyrazymusiałamjejpodawaćnumermojejsprawy.Prze-286
prosiła—pewniewystąpiłyjakieśproblemyzpocztąwewnętrznąilistyniezostaływysłane,mimo
żedecyzjajużzapadła.Onaszukałainformacji,ajazagryzałampalce.
—O,jest—powiedziała.—Wyglądanato,żedostałapanitępracę.
Serceskoczyłomizradości.Uśmiechnęłamsięszeroko.
—Naprawdę?
—PanijestLouise,tak?
Mojesercerunęłozhukiemwokoliceżołądka.
—Hm,nie.—Dziewczynaztwarząjakpudding.Jakmogliwybraćjązamiastmnie?
—Och,przepraszam!—zaśmiałasięnerwowomojarozmówczyni.—Więcjednakpanisięnie
udało.—Podziękowałamirozłączyłamsię.
TelefonodDoktoraK,któryprzybyłodwiedzićrodzicówichceprzyjechaćdomniewprzyszłym
tygodniu.Mojaobecnasytuacjamaprzynajmniejtęzaletę,żedajemisporowolnegoczasu.Dobrei
to.Zdecydowałamsięiśćnaprzyjęciezaręczynowe.
Nictakniekoizranionejdumyjakalkoholiflirt.
Takwięcpewniespędzęweekendpozadomem.PrawoMurphy'ego:jeśliwmieściepanujeupałi
duchota,alewy-ściubięzniegonos,pogodacałkiemsiępopieprzy.
Ajabędęwsandałachibiałychspodniach.Jeśliwtenweekendauradasięwamweznaki,możecie
byćpewni,żetomojawina.
dimanche,le13juinZaletyseksuzbyłym:
•Niemaniebezpieczeństwa,żedoznaszszoku,widzącgopierwszyraznagiego.Tookropneznamię
jestdokładniewtymsamymmiejscu,wktórymjezostawiłaś.
287
w
6Pofakcieniemusiszzadawaćniezręcznychpytańonumertelefonu.Jeśligoniemasz,tonieprzez
przypadek.
•Onznatwojeguziki,wie,ileichjest,jakdługotrzebajenaciskać,iczypowinienjenaciskaćod
bokudoboku,odgórydodołuczypookręgu.
Atakżewady:
•Prawdopodobnieistniejejakiśważny,możenawetbardzoważnypowód,dlaktóregoniejesteście
jużrazem.
•Jednozwaspomyśli,żezwiązekzostałreaktywowany.
•Niemanajmniejszejmożliwości,żeopowieszotymktóremuśzeswoichznajomych,nie
wychodzącprzytymnanajwiększąkretynkęnaświecie.Wszakmusielicięznosićpowaszym
zerwaniu,prawda?
Niechtoszlag.Muszęwprowadzićmojągłowęwbliższykontaktześcianą.Odezwęsię,jakwbiję
sobiedołbatrochęrozumu.
lundi,le14juin
Więcjednakseks.Zkimś,zkimnigdywięcejsięgoniespodziewałam.
ZChłopakiem.ZtymzakichanymChłopakiem.
Wciążpróbujędojśćztymdoładu.Toistnybajzel.OdwiózłmniezpowrotemdoLondynuiteraz
niechceodejść.Alemuszęstwierdzić,żeprzedlekkonieprzytomnąświetlistąfaząpostkoitalną,
zanimnastąpiłonieuniknioneO-Rety-Znowu-Ty,byłodobrze.
Anawetlepiejniżdobrze.Siedziałminapiersiachirżnąłwusta,wziąłmnieodtyłu,zgóryiod
spodu.Uśmiechnęłamsięizapytałam,jaktosięstało,żetakdobrzemanewrujejęzykiem;
pomyślałam,żenauczyłagotegojakaśgenialnadziwka.
288
•Pofakcieniemusiszzadawaćniezręcznychpytańonumertelefonu.Jeśligoniemasz,tonieprzez
przypadek.
•Onznatwojeguziki,wie,ileichjest,jakdługotrzebajenaciskać,iczypowinienjenaciskaćod
bokudoboku,odgórydodołuczypookręgu.
Atakżewady:
•Prawdopodobnieistniejejakiśważny,możenawetbardzoważnypowód,dlaktóregoniejesteście
jużrazem.
•Jednozwaspomyśli,żezwiązekzostałreaktywowany.
•Niemanajmniejszejmożliwości,żeopowieszotymktóremuśzeswoichznajomych,nie
wychodzącprzytymnanajwiększąkretynkęnaświecie.Wszakmusielicięznosićpowaszym
zerwaniu,prawda?
Niechtoszlag.Muszęwprowadzićmojągłowęwbliższykontaktześcianą.Odezwęsię,jakwbiję
sobiedołbatrochęrozumu.
lundi,le14juin
Więcjednakseks.Zkimś,zkimnigdywięcejsięgoniespodziewałam.
ZChłopakiem.ZtymzakichanymChłopakiem.
Wciążpróbujędojśćztymdoładu.Toistnybajzel.OdwiózłmniezpowrotemdoLondynuiteraz
niechceodejść.Alemuszęstwierdzić,żeprzedlekkonieprzytomnąświetlistąfaząpostkoitalną,
zanimnastąpiłonieuniknioneO-Rety-Znowu-Ty,byłodobrze.
Anawetlepiejniżdobrze.Siedziałminapiersiachirżnąłwusta,wziąłmnieodtyłu,zgóryiod
spodu.Uśmiechnęłamsięizapytałam,jaktosięstało,żetakdobrzemanewrujejęzykiem;
pomyślałam,żenauczyłagotegojakaśgenialnadziwka.
288
—Niewiem—odparł.—Poprostudużootymmyślę.Mójorgazmnastąpiłszybciej,byłsilniejszy
idłuższyniżzazwyczaj.
Przezchwilęmyślałam:„Gdybyniepowiedziałznowuczegośgłupiego,byłabymcałkiem
szczęśliwa".
DrugiePrawoMurphy'ego:zanimupłyniepółminuty,tenfacetotworzyustaipowiecośgłupiego.
Nadworzepadało,więcniemogłampodbylepretekstemewakuowaćsięzmieszkania,
pospacerowaćtrochęiwrócić,kiedyjużgoniebędzie.
mardi,le15juin
Doseksuzbyłyminiemazastosowaniapytanie„czy"tylkoJak"(jakdługotopotrwa,jakszybkosię
skończyikiedybędęmogłaodejść).Przyjaźnięsięzwiększościąbyłych,awiększośćmoich
przyjaciółtomoibyliizzasadynierżnęsięznimipóźniej.Alejestjedenczydwóch,zktórymi
straciłamkontakt,anieistniałomiędzynaminic,naczymmożnazbudowaćprzyjaźń.Chłopakbył
jednymznich.
Wczoraj,kiedywychodził,zaproponował,żepodrzucimnienaspotkanie.Wielkienieba,dzięki,
pomyślałam,botooznaczało,żeruszywswojądrogęinigdyniewróci.Alezanimwyjechaliśmy,
zapytał,czymamprzysobiejakieśpieniądze.Niemiałam.Jeśliniepracuję,tonoszęprzysobie
mniejdrobniakówniżkrólowa.
Wybrałtrasęobokbankomatu,żebymmogławyciągnąćpieniądzeioddaćmuzapomidory,któremi
kupił.(Notabenekupiłjezamiasttych,którejużmiałamiktórymiteżsięczęstował.Wyszłowięcna
to,żedwarazyzapłaciłamzaswojepomidory).
Wysiadłamzauta,potrząsającgłową,ipodeszłamdobankomatu.Wzięłamszeleszczącego
dziesiątaka—pomidorytyleniekosztowały,alemożetenfacetzamierzapobraćdodatkowąopłatę
zamojąbułkę?—iwróciłam.Włożyłammubanknotdoręki,zatrzasnęłamdrzwiczkiiposzłam
dalejpieszo.
MinutępóźniejodebrałamSMS-a:„Jadępopaliwo.Jeślinadalchcesz,żebymciępodwiózł,wróć
tutaj".
289
Nieodpowiedziałam.Zadzwonił.„Chcesz,żebymciępodwiózł?"—spytał.Tak,jeślibędzieszsię
zachowywałjaknormalnyczłowiek.Powiedziałam,którędyidę,iżejeślichcemniepodwieźć,może
podjechać.Zadzwoniłpominucieipowiedział,żejestnakońcutejulicyimnieniewidzi.Odparłam,
żetodlatego,żewciążidę.Rozłączyłamsię.Zadzwoniłjeszczerazizapytał,gdziejestem.Opisałam
ulicę,budynek,którywłaśnieminęłam,idalszątrasę.
Rozłączyłamsię.
PrzysłałnastępnegoSMS-a:„Tonaprawdęgłupie.Przezcałyczasjadędziesięćmetrówzatobą.Jak
zwykledokładniewiedziałem,cosięstanie".
Minutępóźniejjegosamochódpodjechałzprawejstrony.Stanęłam.Nachyliłsięiotworzyłdrzwi.
—WłaśniedostałamtwojegoSMS-a—powiedziałam.
—Ico?
—Cześć.—Zatrzasnęłamdrzwiczkiiposzłam.
Samochódstałjeszczeprzezchwilę,ażktośzatrąbiłklaksonem;Chłopakpodjechałdonastępnego
rondaizniknął.Itobyłkoniec.Założyłamsłuchawki.
Następnapiosenkaopowiadałaotym,żektośwyszedłzdomu.Czułamsiędobrzeiuśmiechałamtak
mocno,żełzynapłynęłymidooczu.
mercredi,le16juin
Wczorajpóźnymwieczoremodebrałamtelefon.Niezpracy—A1przechodziłjakiśkryzys,bojego
kobietagdzieśsięzapodziałainigdzieniemożnajejbyłoznaleźć.Dzwoniłczteryrazyizostawił
jakąśniebardzozrozumiałąwiadomość.
Próbowałamoddzwonić,aleodrazupołączyłamsięzautomatycznąsekretarką.Ach,cichłopcy.
Byłopóźno,alezdałamsięnałaskęlondyńskiejkoleipodziemnejipojechałamdoniego.
NatrasieodemniedodomuA1trzebasiędwarazyprzesiąść.Aotejporzezawszebojęsię,żesię
spóźnięnaostatnipociąg290
iutknęnaEarl'sCourtzbiletemtygodniowymibezpomysłunato,codalejrobić.
Metrojestbezwątpienianajbardziejantyspołecznymśrodkiemtransportu,jakiwynaleziono.W
autobusiemożeszocalićinnychpasażerówprzedswoimizarazkami,kichającimnatyłgłowy.W
metrzejesteśskazananaoddychaniewspólnympowietrzemzkażdymnosicielemzarażonejflegmy
stąddoUxbridge.Imimożestoiszznosempodpachącałkowicieobcychludziwmieszaninie
wirusówgorszejniżwpowieściMichaelaCrichtona,niewolnocipatrzećludziomwtwarz.
Wnormalnychwarunkachbyłobytotrudne.MieszkańcyCitytomistrzowiebłyskawicznego
taksowania:wułamkusekundypotrafiąocenićczłowieka,którywejdzieimwpolewidzenia,i
zlekceważyćgo.AlekiedytkwiszwpuszcepędzącejpowyboistychtorachdoDollisHill,zupełnie
niemagdziepodziaćoczu.Musiszpatrzeć,aleciniewolno.Dlategowłaśniegazetysątakie
popularne:totarcza,zaktórąmożeszsięschować,atakżepretekst,bynietrzymaćsięuchwytui
potykać
0zaspęgazet„Metro",leżącąwprzejściu.
CzekającnapociągliniiDistrict,poczułamnasobieczyjśwzrok.Udałam,żezerkamnazegareki
spoglądamwjedną
1drugąstronętorów.Jakiśmłodzikwgarniturze.Pewnieznudówobserwował
wszystkichnaperonie.Wporządku.Potrzebowałamprysznicaisnu,więcchybaniezasługiwałamna
drugiespojrzenie.
Nadjechałmójpociąg;wsiadłam.Mężczyznazająłmiejscenaprzeciwko.Czytobyłokolejne
spojrzenie?Nie.Zignorować.Zerknęłamnajegodłoń.Tobyłapiękna,kształtnaręka.Bardzo
atrakcyjna.Oparłamczołonabocznymuchwycie.
Kątemokazobaczyłam,żezerknąłnamniekilkarazy.Zdecydowaniewięcejniżtokonieczne.Alenie
byłotospojrzeniedrapieżnika.Prawdopodobniezastanawiał
siętylko,dlaczegootejporzewłóczęsiępomieście;samaciąglesięnadtymzastanawiam,patrząc
nainnychludzi.Pewnienawalony.Ktotrzeźwyjeździmetremotejporze,wystrojonywgarnitur?
291
iutknęnaEarl'sCourtzbiletemtygodniowymibezpomysłunato,codalejrobić.
Metrojestbezwątpienianajbardziejantyspołecznymśrodkiemtransportu,jakiwynaleziono.W
autobusiemożeszocalićinnychpasażerówprzedswoimizarazkami,kichającimnatyłgłowy.W
metrzejesteśskazananaoddychaniewspólnympowietrzemzkażdymnosicielemzarażonejflegmy
stąddoUxbridge.Imimożestoiszznosempodpachącałkowicieobcychludziwmieszaninie
wirusówgorszejniżwpowieściMichaelaCrichtona,niewolnocipatrzećludziomwtwarz.
Wnormalnychwarunkachbyłobytotrudne.MieszkańcyCitytomistrzowiebłyskawicznego
taksowania:wułamkusekundypotrafiąocenićczłowieka,którywejdzieimwpolewidzenia,i
zlekceważyćgo.AlekiedytkwiszwpuszcepędzącejpowyboistychtorachdoDollisHill,zupełnie
niemagdziepodziaćoczu.Musiszpatrzeć,aleciniewolno.Dlategowłaśniegazetysątakie
popularne:totarcza,zaktórąmożeszsięschować,atakżepretekst,bynietrzymaćsięuchwytui
potykać
0zaspęgazet„Metro",leżącąwprzejściu.
CzekającnapociągliniiDistrict,poczułamnasobieczyjśwzrok.Udałam,żezerkamnazegareki
spoglądamwjedną
1drugąstronętorów.Jakiśmłodzikwgarniturze.Pewnieznudówobserwował
wszystkichnaperonie.Wporządku.Potrzebowałamprysznicaisnu,więcchybaniezasługiwałamna
drugiespojrzenie.
Nadjechałmójpociąg;wsiadłam.Mężczyznazająłmiejscenaprzeciwko.Czytobyłokolejne
spojrzenie?Nie.Zignorować.Zerknęłamnajegodłoń.Tobyłapiękna,kształtnaręka.Bardzo
atrakcyjna.Oparłamczołonabocznymuchwycie.
Kątemokazobaczyłam,żezerknąłnamniekilkarazy.Zdecydowaniewięcejniżtokonieczne.Alenie
byłotospojrzeniedrapieżnika.Prawdopodobniezastanawiał
siętylko,dlaczegootejporzewłóczęsiępomieście;samaciąglesięnadtymzastanawiam,patrząc
nainnychludzi.Pewnienawalony.Ktotrzeźwyjeździmetremotejporze,wystrojonywgarnitur?
291
Podniosłamwzrok.Patrzyłnamnieniebieskimioczyma.Beznamiętnie.Niemogłamsię
powstrzymaćiwyszczerzyłamzębyjakwariatka.Nieuśmiechnąłsię.Szybkoodwróciliśmygłowyw
drugąstronę.
Och,tyszurniętakretynko,pomyślałam.Niemogęsiępowstrzymać,kiedyktośspojrzynamnie
niespodziewanie,iśmiejęsię.Musiałpomyśleć,żemaprzedsobąkompletnąidiotkę.
Dwaprzystanki.Znówodwróciłgłowęwmojąstronę.Spojrzałamnaniegoiznowusię
uśmiechnęłam.Apotempokazałammujęzyk.
Roześmiałsięiodwróciłgłowę.
Kolejnedwaprzystanki.Obojewyraźnieodwracaliśmyodsiebiegłowy.Obsceniczneunikanie
swojegowzroku.Mojastacjabyłacorazbliżej.Przeciągnęłamsię.
Widziałam,żenamniepatrzy,alenienawiązałamkontaktuwzrokowego.Cozamierza?Mogłabym
mupomachać,wysiadając.Mogłabymcośpowiedzieć.
Wstałam.Pociągzwolnił,wjeżdżającnastację.Drzwisięrozsunęły.No,kiwnijprzynajmniejgłową,
pomyślałam.Apóźniej:wysiądźzamną,wysiądź.Wyszłamnaperon.Alboniewysiadaj.Niewysiadł.
Totylkopodpityszczeniakwgarniturzewracadodomu.Pociągodjechałizniknąłwmroku.
(A1nicniebyło,nawiasemmówiąc.Trochęzmęczonyirozemocjonowany.Toznaczynawalony).
samedi,le19juin
ByłamzkoleżankąCwklubie.Nmiałsięznamispotkaćpóźniej,przysłałSMS-a,żesięspóźni.
Stałyśmyprzybarzezdrinkami,unikającswojegowzrokuistarającsięniesłyszećbeznadziejnej,
tandetnejmuzyczkiwalącejzgłośników.
Wnasząstronęprzydryfowałjakiśfacet.
—Hej,mojepanie—odezwałsię,ajapomyślałam,czytoniezawcześnie,żebybyćtakpijanym?—
Sąjakbyurodziny
292
mojegoprzyjaciela,o,tamstoi...—Wskazałwstronębezkształtnejplamytwarzy.
Cjużułożyłaustawuprzejmyuśmiech.Czyniebyłojasne,żewcalenieczekamy,ażnasktoś
przygada?
Alemłodemupaniczowichodziłopogłowiecośinnegoniżprzygadywanienas.
—Mójprzyjacielzastanawiasię,czyzechciałybyściepokazaćmucycki.
—Przykromi,alenie—odparłazuśmiechemC,spoglądającnaswojegodrinka.
Jarównieżsięuśmiechnęłam.
—Jesteściepewne?Sąjegourodzinyiwogóle.
—Nie—oznajmiłammniejuprzejmieiodwróciłamgłowę.Wzięłyśmypojeszczejednymdrinku.
Nbardzosięspóźniał.
Próbowałyśmyrozmawiać,przekrzykującmuzykę,któragrałaterazjeszczegłośniej,alesieniedało,
więctylkouśmiechałyśmysięniewyraźniedosiebie.C
bawiłasiępierzastymifrędzel-kamiswojegowyjątkowozmysłowegoswetra.
Podkołowałodonasdwóchmężczyzn.Ledwiesięodwróciłyśmynaznak,żezauważamyich
obecność.Tobyłtensamchłopakzjeszczejednym.
—Witampanie—powiedziałtendrugi.Pomyślałam,żemężczyźnizwracająsiędokobietper
„pani"wyłączniewtedy,gdykpiązrycerskichpóz.—Dzisiajsąmojeurodzinyizastanawiałemsię,
czyzechciałybyściepokazaćmicycki?
Przynajmniejniezachowywałsięniegrzecznie.Cbyłaniewzruszona.
—Nie.
—Nie—powtórzyłamjakecho.
—Jesteściepewne?—zapytałprzymilnymtonem.
Czytokiedykolwiekzdajeegzamin?—pomyślałam.Dblicha,nawetniezaproponowałnamforsy.
Czylikobietymająsięzachowywaćjakdziwkizadarmoiuważasiętozadobrązabawę,aprawdziwe
prostytutkisąprzedmiotemkpin.
Dziwnetowszystko.
293
—Nie—odezwałsięjakiśgłoszzaplecównieznajomych.TobyłN,ogłowęwyższyodtamtych.
Czmychnęli.
Nodwiózłnasobie.Ctomłodadziewczyna,jeszczeprawienastolatka.Właściwiemadwadzieścia
kilkalat,leczzachowujesięjakosiemnastka.Wprzyjemnysposób.
Rozmawialiśmyomałżeństwie.InteresowałająsytuacjaN,czemuwciążjestsam.
Zapytała,czychcęwyjśćzamążipewnegodniamiećdzieci.Powiedziałam,żenie.Onateżnie
chciała.
—Och,niewierzę—rzekłdoniejN.—Znajdzieszodpowiedniegofacetaitosiępoprostustanie.
Najeżyłasię,aleniespierałaznim.
—Acosądziszomojejprzyszłości?—spytałam.—Staropanieństwo?
Nspojrzałnajezdnię.Staranniedobierałsłowa.
—Myślę,żewybrałaśswojądrogęiniechcesz,żebyktokolwieksięwtrącał.
Ceniszwolnośćponadwszystko.Więcowszem,myślę,żewłaśnietosięstanie,jeślitegozechcesz.
Niemówię,żenigdyniezmieniszzdania,alepotrzebnybyłbydotegowyjątkowymężczyzna,atyi
takjeszczedługowolałabyśbyćsama.
dimanche,le20juin
Polegiwałamnałóżku,czytając.Zadzwoniłtelefon.TobyłDoktorK.
—Nakońcuulicy,powiedziałaś?
—Napoczątku.—Właściwienigdyniejestempewna,gdziejestkoniec,agdziepoczątek,alejeśli
niewidziałnumerudomu,topewniebyłponiewłaściwejstronie.
Minutępóźniejzadzwoniłdodrzwi.
—Napoczątkuulicy?—Miałładniejszyuśmiech,niżzapamiętałam.Przyjechał
starymniebieskimautem.Wyjaśnił,żetojegobrata.Wpuściłamgo.
294
Postawiłkołokanapyneseser,którytrzymałwręku.Achtak,pomyślałam.
Powinnambyłaschowaćpoduszkiikoce.Wolałabym,byniemyślał,żezakładam,iżbędziezemną
spał.Staliśmynaprzeciwkosiebiezuśmiechem,nicniemówiąc.
—Awięc.
—Awięc.Pójdziemynaspacer?
—Notochodźmy.
Włóczyliśmysiębardzodługo.Nawetniezwróciłamuwaginagodzinę,pókisłońcenieschowało
sięzadrzewami.Opowiadałorodzinie,opracy.Mówiłcudownymiustamiirękoma.Usiedliśmyna
ławceiobserwowaliśmyokrągłekobietywyprowadzającenaspacerswojemaleńkie,jeszcze
okrągłejszepieski.
—Wracamy?
—Notowracajmy.
Zaproponowałam,żezrobięmucośdojedzenia.
—Szczerzepowiedziawszy,niejestembardzogłodny—odparł.Jateżniebyłamgłodna.Wyjąłz
neseserudużąbutelkęlikieru.Napewnoniebyłownimmiejsca,żebyzmieściłosięcośjeszcze.
Usiedliśmywkuchni,postawiliśmynastolemiskęloduiwykończyliśmybutelkę.
Byłampodchmielona,onteż,alewprzyjemnysposób,takjakpierwszegowieczoru,któryrazem
spędziliśmy.Kiedybutelkaiszklankizostałyopróżnione,zaprowadziłamgodosypialni.
Całowaliśmysięipieściliśmyprzezubranie.
—Twojepiersisąfantastyczne—stwierdził.—Mogęcięocośspytać?
Owszystko,pomyślałamprawienagłos.
—Słucham.
—Mogęwychłostaćciępopiersiach?Toznaczyprzezkoszulę.
Podałammudyscyplinkę.Zacząłodlekkichuderzeń.Roześmiałamsię.
—Możeszmocniej—zachęciłamgo.Uderzyłmocniej.Zabolało.Byłamjużchłostanamocniej,ale
niebyłotakprzyje-295
mnie.Wciążsięśmiałam.Onnicniemówił,aleteżsięuśmiechał;wydawałosiętoniedorzeczne.
Skończywszy,odłożyłdyscyplinęiwsunąłmiręcepodkoszulę.
—Sąciepłe—rzekł,unosząckoszulę.Niemiałamnasobiestanika.—Iróżowe.—
Przycisnąłmniedościanyiwziąłwtejpozycji.Potemupadliśmynałóżkoiprawienatychmiast
zasnęliśmy.
lundi,le21juin
Obudziłmnietelefon.Byłamoszołomiona,więcodebrałam,niepatrzącnawyświetlacz.
—Tak?
—Halo.—TobyłChłopak.Powinnamsięrozłączyć,aleniezrobiłamtego.—Gdziejesteś?—
zapytał.
—Wdomu.—Niebyłosensukłamać.Aniczasu,żebypomyśleć.—Aty?
—Przeddomem.
—Och.—Odłożyłamtelefon,przeciągnęłamsięidelikatnympchnięciemobudziłamśpiącegoobok
DoktoraK.—Mamgościanadole—powiedziałam.
Musiałzwrócićuwagęnatonmojegogłosu.
—Ktoto?
—Mójbyły.—Skrzywiłsięlekko.Zapytał,cochcęzrobić.—Chybatrzebaotworzyćdrzwi.—
Powiedział,żeniemuszę.Żemogęzadzwonićnapolicję.
Odparłam,żewiem.Ubraliśmysię.Zszedłdokuchni,ajaotworzyłamdrzwi.
WprogustałChłopak,ubranywszortyikoszulkę.Swójsamochódzaparkowałpoddomem.Był
sam.Zapytał,czymożewejść.Wpuściłamgo.
SkinąłDoktorowiK,którybyłwkuchni.Przedstawiłamichsobie.Spytałam,czyktośchceherbatę
albocośnaśniadanie.Powiedzieli,żetak.Włączyłamradio.
Wydawałosię,żewszystkotoczysięzbytspokojnie.Odwróciłamsiędokuchenki,na
296
którejstałajajecznica,włożyłamchlebdopiekarnika.Porozmawiałamzgośćmiopogodzie(ładna),
otym,copuszczająwradiu(chłam),iowiadomościach(przygnębiające).Wyjęłamtalerzetejsamej
wielkościipostawiłamprzednimi.
Chłopakodrazuzabrałsiędojedzenia,pochyliwszygłowęnadtalerzem.Dziwniebyłopatrzećna
niegoprzymoimstolepoupływietychparumiesięcy.
—Atyniejeszjajecznicy?—spytałDoktorK.
—Wystarczymikromkachleba—oświadczyłam.
—Niskooktanowepaliwo—mruknąłzuśmiechem.Milczeli.Niemogłamusiedziećnamiejscu,
zaczęłamchodzićpokuchni,skubiącskórkęodchleba.Chłopakskończył
szybkoizapytał,czymożeskorzystaćztoalety.Powiedziałam,żetak.Nigdyprzedtemniepytał.
PojegowyjściuDoktorKodwróciłsiędomnieispytałszeptem:
—Czemumionimniepowiedziałaś?
—Niesądziłam,żejestoczymmówić—odparłamrówniecicho.—Niewidziałamgoodmiesięcy.
Chłopakwrócił.Zapytał,czymożezemnąporozmawiać.Powiedziałam,żetak.
Staliśmywkuchni,milcząc,aDoktorKprzyglądałsięnam.Chłopakzapytał,czymożezemną
pomówićwpokoju.Powiedziałamtak.Weszliśmynagórę.Zostawiłamdrzwiotwarte.Usiadłna
łóżkuiskinąłręką,żebymteżusiadła.Usiadłam.
Wiedziałam,żewkuchnisłychaćkażdesłowo.
—Chcęcizadaćpytanieichcę,żebyśszczerzeodpowiedziała—rzekł.
Najeżyłamsię.Jakieonmaprawo,żebymnieocokolwiekpytać?Ikiedytoniepowiedziałammu
prawdy?
—Tak?
—Sypiaszztymfacetem?
—Tak.
—Spałtutajtejnocy?
—Tak—potwierdziłamizaczęłamsięzastanawiać,jakdługobyłprzeddomem.
297
1
—Niemogęuwierzyć,żemitozrobiłaś—rzekł.
Nieposiadałamsięzezdumienia.Miałamprowadzićdlaniegorejestrkochanków?
Wciążmiałamprzejmowaćsiętym,cotenfacetomniemyśli,coktokolwiekomniemyśli?
Poprosiłamgo,żebywyszedł.
Byłspokojny.Dziwniespokojny.Zwyklejestnakręconyigadatliwy,lecztymrazemzachowywałsię
spokojnieizopanowaniem.Powiedział,żesamwyjdzie,alenalegałam,żezejdęznimnadółi
odprowadzęgododrzwi.Iwypuszczę.Wyszłamzanimizamknęłamdrzwi.DoktorKwciążbyłw
kuchni.Usłyszałam,żedrzwisięzatrzaskują.Niewzięłamzesobąklucza.JeśliChłopakzamierzał
sięawanturować,niechciałampozwolić,żebycośzrobiłtamtemu.Będziemusiał
zrobićtomnie.
Odwróciłsię;krewwróciłamudopoliczków.
—Muszęznimpomówić—rzekłznagłąniecierpliwością.
—Nie—odparłam,krzyżującręce.
—Muszęznimpomówić—powtórzyłChłopak.—Możecięsobiewziąć,alechcę,żebywiedział...
żebywiedział,comiodbiera.
—Niczegocinieodebrał.Nawetniewiedział,kimjesteś.Skądmiałbytowiedzieć?Pozwoliłeśmi
odejść.Dwarazy.—Poprosił,żebymwpuściłagodośrodka.Odmówiłam.Poprosiłjeszczerazi
jeszczeraz,ajawciążodmawiałam.
Niesądziłam,żepotrafiłbymniepobić,aleniemogłamnatympolegaćizastanawiałamsię,kiedy
puszcząmunerwy.Naulicyjakcodzieńotejporzezaczęlisiępojawiaćludzie.Liczyłam,żetomnie
uratuje,jeślizajdzietakapotrzeba.
Chłopakzrozumiał,żeprośbaminiczegoniewskóra.
—Dajspokój!—syknął.—-Tenfacetjestjużduży.Potrafiosiebiezadbać.
—Niedotknieszgo?—spytałam.
—Niedotknę.
—Kłamca.—Miałskrzyżowaneręce,alewidziałam,że298
—Niemogęuwierzyć,żemitozrobiłaś—rzekł.
Nieposiadałamsięzezdumienia.Miałamprowadzićdlaniegorejestrkochanków?
Wciążmiałamprzejmowaćsiętym,cotenfacetomniemyśli,coktokolwiekomniemyśli?
Poprosiłamgo,żebywyszedł.
Byłspokojny.Dziwniespokojny.Zwyklejestnakręconyigadatliwy,lecztymrazemzachowywałsię
spokojnieizopanowaniem.Powiedział,żesamwyjdzie,alenalegałam,żezejdęznimnadółi
odprowadzęgododrzwi.Iwypuszczę.Wyszłamzanimizamknęłamdrzwi.DoktorKwciążbyłw
kuchni.Usłyszałam,żedrzwisięzatrzaskują.Niewzięłamzesobąklucza.JeśliChłopakzamierzał
sięawanturować,niechciałampozwolić,żebycośzrobiłtamtemu.Będziemusiał
zrobićtomnie.
Odwróciłsię;krewwróciłamudopoliczków.
—Muszęznimpomówić—rzekłznagłąniecierpliwością.
—Nie-—odparłam,krzyżującręce.
—Muszęznimpomówić—powtórzyłChłopak.—Możecięsobiewziąć,alechcę,żebywiedział...
żebywiedział,comiodbiera.
—Niczegocinieodebrał.Nawetniewiedział,kimjesteś.Skądmiałbytowiedzieć?Pozwoliłeśmi
odejść.Dwarazy.—Poprosił,żebymwpuściłagodośrodka.Odmówiłam.Poprosiłjeszczerazi
jeszczeraz,ajawciążodmawiałam.
Niesądziłam,żepotrafiłbymniepobić,aleniemogłamnatympolegaćizastanawiałamsię,kiedy
puszcząmunerwy.Naulicyjakcodzieńotejporzezaczęlisiępojawiaćludzie.Liczyłam,żetomnie
uratuje,jeślizajdzietakapotrzeba.
Chłopakzrozumiał,żeprośbaminiczegoniewskóra.
—Dajspokój!—syknął.—Tenfacetjestjużduży.Potrafiosiebiezadbać.
—Niedotknieszgo?—spytałam.
—Niedotknę.
—Kłamca.—Miałskrzyżowaneręce,alewidziałam,że298
jegopięścizaciskająsięirozwierają;kostkinadłoniachrobiłysiętobiałe,toróżowe.
Staliśmydalej.Spojrzałnamnie.
—Wsiadajdosamochoduiodjedźstąd—powiedziałam.
Nieruszyłsię.Powtórzyłam.Wtedyodszedł.Poszłamzanimdofurtkiipatrzyłam,jakwsiadado
auta.Nieodrazuwłożyłkluczykdostacyjki.
Zaczekałam,ażruszy.Podeszłamdodrzwiizapukałam.DoktorKmniewpuścił.
Poszliśmydosypialniipieprzyliśmysię.
mardi,le22juin
RanoDoktorKzacząłsięzbieraćdowyjazdu.Musiałwracaćnapołudnie.
Pościeliłamłóżko,gdyonpakowałswójskąpydobytek.Niewiedziałam,czysięjeszczezobaczymy;
siniakinamojejklatcepiersiowejjużblakły,alebyćmożeprzetrwajądłużejniżnaszromans.Nie
wiedziałamtegoiniedbałamoto.
Naroguulicystałsamochód,widziałamgozokna;DoktorKteżotymwiedział.
Odprowadziłamgodoautaipomachałammu,wróciłamdodomuizamknęłamzasobądrzwi.
Zadzwoniłtelefon.Nieodebrałam.
Kilkaminutpóźniejznówzadzwonił.
—Halo—odezwałamsię.
—Mogęwejść?—zapytałChłopak.Powiedziałam,żenie,wyjdędoniegonadwór.
Zamknęłamzasobądrzwiiwsunęłamkluczedokieszeni.Wzięłamzesobąkomórkęnawszelki
wypadek.Chłopakwysiadłzsamochoduispotkałsięzemnąprzyfurtce.Znówpoprosił,żebymgo
wpuściła.Odmówiłam.Powiedziałam,żemożemypomówićwjegosamochodziealbowogóle.
Poprosiłjeszczeraz,zobaczył,żenicztego;ruszyłamzanimdosamochodu.
Usiadłamnafotelupasażeraiprzymknęłamdopołowydrzwi.
299
—Przepraszam,wiem,żetylerazypostąpiłemźle,bardzomiprzykro—
wymamrotał.
Miałzaczerwienioneoczy,aramionamuopadły.Poczułamukłucieczułości,alenicnie
powiedziałam.Chłopakdalejprzepraszał,płacząc.Pozwoliłammunato.
Przypomniałamsobie,ilerazymidokuczyłinieprzeprosił,kiedysięspotykaliśmy,ajamimoto
rzucałamsię,żebygopocieszaćimówić,żetoniebyłajegowina.
Tymrazemniebędęmuprzeszkadzać.Pozwolęmuzrzucićtenciężarzpiersi.
Trudnobyłonatopatrzeć.Wiedziałam,żemogępołożyćtemukres.Wiedziałam,żemogęuczynić
następnedziesięćminutłatwiejszymidlanasobojga—możenawetdziesięćdni,gdybyśmymieli
szczęścieiznówsięniepokłócili—mówiąc,żegoprzyjmę.Alewiedziałamteż,żekłótniaprzez
całyczasbędziesięczaiłazarogiem.Aludziesiętakpoprostuniezmieniają,bezwzględunato,co
Chłopakmówił.Nieznaczyto,żeniezmieniająsięwogóle,leczniezdnianadzień,ajamiałamjuż
dość.
Iwłaśnietomupowiedziałam.Szeptem.Żemamdość.Szlochał,aleprzestał
prosić.
Tonaprawdękoniec,pomyślałam.Przypomniałamsobie,copowiedziałN.Czyskazujęsięnalos,
którysamasobiewybrałam?CzytoostatniaszansanietylkodlaChłopaka,aleidlamnie?Wogóle?
—Takbardzociękochałem—rzekłwreszcie.
—Jateżciękochałam.
Wiedziałam,żetonaprawdęjestostatniraz.Iwiedziałam,żeonteżwie.
jeudi,le24juin
Wróciłamzsiłownispoconaizmęczona.Wstawiłamczajnikbardziejzprzyzwyczajenianiżz
potrzebynapiciasięczegoś300
gorącego.Alepowiadają,żekiedyjestcigorąco,powinnaśnapićsięherbaty.
Nakuchennymblaciezadzwoniłtelefon.Spojrzałamnawyświetlacz.Tobyłamenedżerka.
Pomyślałamchwilę.Małobrakowało,anieodebrałabym.Odebrałam.
—Skarbie,jestzamówienienadwiegodziny...Czyjasięprzesłyszałam?
—Ach,tak.—Potygodniachmilczenianistąd,nizowądmówimiozamówieniu?—
Jaksięmiewałaś?
—Dobrze,skarbie,dobrze.Czycięobudziłam?—Janato,żewłaśniewróciłamzsiłowni.
Pochwaliłamnie.—Musisztrzymaćformę—oświadczyłaiprzeszładorzeczy:—Słuchaj,ten
dżentelmenmieszkawClaridge,zamówiłcięnadziesiątą.
—Dwugodzinnezamówieniezprzejazdemiwszystkimiusługami.Przynajwyższejstawceza
godzinęnieliczymydodatkowozaniecodzienneusługi.
Zagryzłamwargę.Darowanykoń,któremuniezaglądasiędopyska,itakdalej.
AlejajużumówiłamsięwpubiezA3.Iodwiekówniebyłamnawoskowaniu.Samoprzycięcie
włosówłonowychzajmiegodzinę.Pozatymbyłamzmęczona,nicniejadłamimnóstwoinnych
rzeczy.
—Przykromi,aleobawiamsię,żeniemogę.Jestempewna,żektóraśzdziewczynzradością
przyjmiezamówienie—powiedziałamcicho.
—Podobałmusiętwójprofil,chcewłaśnieciebie,skarbie.Mogębawićsięwdrobneprzekręty,ale
nietakie,jakposłanieinnejdziewczyny.
Wielkienieba!Cozaniesłychanauczciwośćumadame.Możejednaktrzymałamkijzniewłaściwej
strony?
—Chciałabym,alemaminneplany—oznajmiłammocniejszymgłosem.Pewniebymzdążyła,a
pieniądzeteżbysięprzydały.Niechciałamjednak.A3będzienamnieczekał,ajaniewyobrażałam
sobielepszegowieczoruniżpatrzenie,jakdopijamojepiwoiględziopracy.
301
—Dobrze,skarbie—rzekłaśpiewniemenedżerka.—Tyzawszejesteśtakazabawna.
Usłyszymysięwkrótce?
—Usłyszymysięwkrótce.Dobranoc.
samedi,le26juin
Jestsłonecznie,awylegiwaniesięprzeddomem,choćtoterenprywatny,dajeintrygującezłudzenie,
żepublicznieopalaszsięnagolasa,więcpiekęsięodweekendu.
Specjaliściodzdrowiapowiedząwam,żetylkocałkowitaabstynencjadajegwarancję;jawierzęw
bezpieczneopalanie.Przywystawianiudelikatnegodziewczęcegociałanapromieniowaniesłoneczne
zawszekoniecznajestochrona.
Pozatymzastanawiamsię,czynadszedłjużczas,byzacząćodbieraćtelefony.
Powiadają,żeświatjestjakotwartaostryga.
Nieznaczyto,żejadłamkiedyśostrygę.Koszernośćitesprawy.
Możewięcraczej:powiadają,żeświatjestjaksiekanawątróbka.
dimanche,le27juin
Jestempisarzem,oznajmiłklient.Naprawdę?Jakim?Piszębeletrystykę,odparł.
Przytoczyłlistębestsellerów„NewYorkTimesa"iznanytytuł.Achtak,MickeySpillane.Zgadzasię.
ZawszepodobałomisięzakończeniepowieściMyGunisQuick,powiedziałam.KiedyHammer
zdzierapeniuarzbohaterki.Ichjedynawspólnanamiętnanoc.
Usiadłammunakolanach;przesunąłrękąpomoichudach.
—O,podwiązki—zauważył.Faktyczniejemiałam.
—Nacomaszdziśochotę?
302
—Prostymężczyzna,prosteprzyjemności—¦odparł.—Chcęsiętylkospuścićdobuzinagiej
kobiety.
Zapłatazatakąusługęmożesięwamwydaćwysoka,leczjeślipomyślicie,ilepieniędzyiwysiłku
trzebapoświęcić,żebynakłonićjakąśkobietędotego,abysięrozebrałaipozwoliłafacetowispuścić
sięsobiedobuziprzedpowrotemdodomu,tocenaniewydajesięwygórowana.Arezultat
gwarantowany.
Zdjąłmimajtki,rozebraliśmysię.Położyłsięnałóżku.
—Przypominaszmikogoś,wkimbyłamkiedyśzakochana—powiedziałam.
Spojrzałnamniepowątpiewająco.Tobyłaprawda:miałtakisamwysokistaniszczupłekończyny
świętegozczternastowiecznejtempery.SylwetkaitwarzrównieżprzypominałymiA2.
Połaskotałamgopołukustopyipocałowałamwnętrzeuda.
Obciągałammuprzezkilkaminut,apóźniejzapytałam,czegojeszczebychciał.
Palcówkę,odparł.
—Dawanieczyprzyjmowanie?—Przyjmowanie.Rozłożyłammunogiiwsunęłampalcemiędzy
krągłepośladki.—Myślę,żepójdzielepiej,jeślibędzieszmiałpodsobąpoduszkę.—Przystałnato
zwdzięcznością.Miałmiękkiróżowyodbytbezowłosienia.Byłczystyilekkosmakowałmydłem.
Znówwzięłamdoustjegoczłonekiwilgotnympalcempołaskotałamdziurkę.Spuściłsięszybkoi
mocno,napełniającmigardłospermą.
—Tobyłotylkopółgodziny—powiedziałam.Klientzapłaciłzagodzinę.—
Podejrzewam,żedrugirazniedaszrady?
—Nie,przepraszam—odparł.—Zastaryjestem,zbytzmęczony.
—Chcesz,żebymzostałaipogadałaztobą,czymamwyjść?Albomógłbyśodwrócićsię,aja
wymiętosiłabymciplecymarnąimitacjąmasażu.
—Możeszspokojniewyjść.Położęsięspaćszczęśliwyizaspokojony.
—Życzyłabymcipowodzeniazksiążkami,alechybaniejestcitopotrzebne.
Muszęsobiektórąśkupić.
303
__Zacznijodwersjiwmiękkiejokładceizobacz,czycisięspodoba.
Ubrałamsięipoprawiłamszminkęnaustach.Pieniądzeznajdowałysięwhotelowejkopercie.
—CzytonieDashiellHammettpowiedział,żeniepłacisięcaligirlzato,corobi,leczzato,żeby
sobiepóźniejposzła?
—Prawdopodobnietak—odparłzsennymuśmiechem.Pocichuzamknęłamzasobądrzwi.Przed
hotelemstała
tylkojednataksówka.Wsiadłam.Taksówkarzbłyskawicznieodstawiłmniedodomu,śmigającwśród
światełidźwiękówmiejskiegowieczoru.
.J_EDEJOURtoliterackipsetdonimluksusowejprostytutkimiiszkającejwLondynie.Jejinterm
towyblogwww.belledejour.co.unotuje15,000odwiedzindziennieW2003dziennikTheGuardian
przyznałmutytuł„najlepiejnapisanegobrytyjskiegoblogu".NafalipowodzeniapowstałyIntymne
przygodylondyńskiejcaligirl(2005),bestsellerwWielkiejBrytanii,przetłumaczonynastępniena25
języków.Wfazieprodukcjiznajdujesięserialtelewizyjny.Od2005Belleregularniepisujenatemat
seksu,m.in.doCosmopo-litaniEsquire;publikujeteżcotygodniowyfelietonwSundayTimesie.Jej
następnaksiążkaTheFurtherAdventuresofaLondonCaliGirlukażesiępodkoniec2006roku.