2
Unspeakable - (Freedom #1) - Michelle K. Pickett
“Oddychaj.
Nikt nie może mnie złamać.
Jestem silna.
Oddychaj.
Po prostu oddychaj”
Na zewnątrz, wydaje się, że Willow ma wszystko. Jest piękna, mądra, pochodzi
z wpływowej rodziny i spotyka się z najpopularniejszym chłopakiem w szkole – Jadenem.
Jednak ona chciałaby uciec od tego wszystkiego. Willow skrywa w sobie tajemnicę, przez
którą dręczy ją poczucie winy, a nie jest otoczona przez serduszka i kwiatki – jak myślą
ludzie wokół niej.
Nosi w sobie mroczny sekret. Nękana przez koszmary i ból, sekret dominuje nad jej
życiem. Gdyby nie odeszła. Gdyby tylko… ale nie zrobiła tego. I teraz musi żyć z tym
wyborem. Jednak ktoś odkrywa przeszłość jej rodziny i używa go przeciwko niej, łamiąc jej
ducha, krok po kroku. Willlow powtarza sobie, że musi to wytrzymać do czasu ukończenia
szkoły. Wtedy opuści Middleton i jej sekret zostawi daleko za sobą.
Kiedy Brody przenosi się do Cassidy High, przewraca życie Willow do góry nogami.
Pokazuje jej, jakie to uczucie - znowu żyć – naprawdę żyć. I nagle, Willow nie jest
zadowolona, aby wytrzymać tylko do momentu ukończenia szkoły. Chce normalnego życia –
z Brodym – a on chce jej. Jednak im bardziej zbliżają się do siebie, tym zagrożenie, że jej
sekret zostanie ujawniony jest większe.
Czy Willow znajdzie prawdziwą miłość z Brodym? Czy pozwoli, żeby jego miłość do
niej uratowała ją? Czy jednak odejdzie od niego, aby utrzymać sekret bezpiecznym?
3
ROZDZIAŁ PIERWSZY
JADEN
„Chcę życia bez Ciebie.
Chcę wspomnień, w których nie ma Ciebie.
Chcę serca, które nigdy nie kochało Ciebie.
Chcę myśli, w których nie znam Ciebie.
I chcę nową siebie, która nigdy Ciebie nie poznała”
- Willow
Oddychaj. Nikt nie może mnie złamać. Jestem silna. Oddychaj. Po prostu oddychaj.
Nie zawsze tak było. On. My. Wiem, że ludzie się zastanawiali. Ale kiedyś było
inaczej. To było słodkie, pełne miłości i było wszystkim, czego dziewczyna chciała od
chłopaka. Ale poznał mój sekret i potem nie był, już więcej, wymarzonym i idealnym
chłopakiem.
Był moim „strażnikiem”.
Patrzyłam na Jadena świętującego na boisku z resztą drużyny. Kolejne zwycięstwo.
Kojoty były na dobrej drodze do zakończenia sezonu będąc niepokonanymi. Jaden włożył
niebiesko – złoty kask pod rękę i przebiegł wzdłuż boiska. Kiedy przebiegał obok ławki dla
zawodników złapał z niej bukiet czerwonych róż. Miał róże dla mnie, w tym miejscu po raz
pierwszy,
odkąd przychodzę na jego mecze.
Czekałam na środku boiska, tak jak prosił. Pot pokrywał końcówki jego ciemnoblond
włosów, a policzki były wciąż zaróżowione od jego ostatniej akcji, jednak stał naprzeciwko
mnie i poczułam motyle w brzuchu. Jasne, piękne motyle. Ich wielobarwne skrzydła łaskotały
mnie w środku.
- To dla Ciebie – wyciągnął dziesięć wspaniałych, długich róż związanych
błyszczącą, białą wstążką. – Upewniłem się, że nie mają kolców. – Na jego ustach zagościł
mały uśmiech, dając mi leciutki widok na jego dołeczki.
4
- Są piękne Jaden, dziękuję. – biorąc od niego bukiet poczułam jak
dreszcz przebiegł
przez moją skórę
, jakby ktoś łaskotał mnie piórkiem, a moje palce drżały, kiedy przebiegałam
dłonią po płatkach. - Czy to nie ja powinnam być tą, która coś Tobie kupuje? Wygrałeś mecz
– zerknęłam na niego spod rzęs.
Jaden lekko potrząsnął głową i otarł ramieniem pot z czoła.
- Nie. Musiałem coś kupić dla mojego talizmanu. Coś pięknego, dla najpiękniejszej
dziewczyny.
Poczułam, jak moje policzki robią się gorące i nie mogłam nic poradzić na nerwowy
chichot, który opuścił moje usta, kiedy Jaden wsunął kosmyk moich włosów za ucho.
Stawiając jedną nogę za drugą, powąchałam róże.
- Dlaczego dziesięć? – zapytałam chowając nos w kwiatach. Dziesiątka wydawała się
być niezwykłą liczbą, nie żebym miała coś przeciwko.
- Czytałem w Internecie, że czerwone róże oznaczają miłość. A dziesięć oznacza, że
jesteś idealna.
- Oh – złapałam oddech, zanim jego usta opadły na moje.
Od pierwszej nocy
, na koniec każdego meczu, spotykał mnie na środku boiska
i wręczał mi dziesięć róż.
- Hej – jego głos przywrócił mnie do rzeczywistości i schylił się po pocałunek. – Dobra
gra, co? – wcisnął kwiaty w moje ręce. Skrzywiłam się czując jak kolec wbił się lekko w moją
dłoń.
- Tak, byłeś wspaniały. – Wiedziałam, że to były słowa, które chciał usłyszeć.
Dał mi jeden ze swoich uśmiechów, przed tym jak zaczął biec w kierunku szkoły.
- Muszę wziąć prysznic. Czekaj na mnie przy samochodzie – zawołał zanim złapał
jakiegoś chudego chłopaka za ramię. – Masz pieniądze? – zapytał się go. Zacisnął rękę na
ramieniu podkreślając pytanie.
- Tttt…tak – odpowiedział dzieciak.
- Dobrze, kup jej colę. – Jaden popchnął chłopaka w moją stronę, niemal go
przewracając. Wyciągnęłam ramiona, żeby złapać chłopaka zanim upadł twarzą w błoto
i spojrzałam na oddalającego się Jadena.
- Wszystko w porządku? – zapytałam się chłopaka.
5
- Tak, masz – podał mi dwa banknoty.
- Nie, nie. Nie musisz mi kupować nic do picia. Nie słuchaj go – oddałam mu
pieniądze.
- Ha. Jasne, że muszę. Nie chce, żeby skopał mi tyłek – oczy miał szeroko otwarte,
kiedy próbował wcisnąć mi pieniądze. Spadły na ziemię, odwrócił się i odbiegł. Zachowywał
się,
jakbym
była chora na dżumę. Było blisko, przecież umawiałam się z Jadenem.
Spojrzałam na ziemię, gdzie spadły pieniądze. Wzdychając, uklęknęłam, aby
podnieść je z ziemi, kiedy dwa czarne buty wylądowały na banknotach. Cofnęłam moją rękę
i spojrzałam w niebieskie oczy, tak jasne, że zdawały się świecić w ciemności. Właściciel
owych oczu przykucnął obok mnie.
- Twoje? – zapytał.
- Nie… nie naprawdę… - spojrzałam na dziecko, które mi je dało, ale zniknął już
w tłumie. – Tak.. tak sądzę.
Jego usta drgnęły w rozbawionym uśmiechu. Kosmyk jego ciemnych włosów spadł na
czoło.
- Więc sądzę, że doszliśmy do porozumienia – wyjął pieniądze z błota, wycierając je
o swoje czarne dżinsy, kiedy stanął i podał mi pieniądze. – Proszę bardzo.
- Dziękuję. Jestem Willow.
- Brody. Do zobaczenia, Willow.
- Kto to jest? – z tyłu mnie rozległ się głos i stanęłam prosto.
- Boże… Karen… nie skradaj się do ludzi w taki sposób…
- To nie było skradanie. Byliście zajęci wpatrywaniem się w siebie jak w Scooby Doo
w swoje chrupki – uśmiechnęła się i uniosła swoją wykolczykowaną brew, koloru czarnego,
która była dopasowana do czarnych pasemek w jej długich, blond włosach.
- Ja nie…- czułam jak rumieńce pokrywają moje policzki i byłam wdzięczna, że stoimy
w cieniu, więc Karen nie mogła ich dostrzec.
- Nieważne. Osobiście, nie będę Ci dawać kazania, ale lepiej żeby Jaden nie widział,
że rozmawiasz z jakimś przypadkowych facetem.
- Nie wpatrywałam się w nikogo – schowałam pieniądze do kieszeni. Może znajdę
chłopca w szkole i będę mogła mu je oddać.
- Mam upewnić się, że czekasz przy aucie Jadena. – Karen złapała mnie za rękę
6
i pociągnęła w stronę parkingu.
- Co, teraz jesteś jego prywatnym szpiegiem? – przewróciłam oczami. – Byłam
w drodze do jego samochodu. Jakoś nie specjalnie się śpieszy, czy coś. On bierze prysznic
dłużej niż dziewczyna.
- Prawda, ale chce żebyś była bezpieczna w aucie, kiedy czekasz na niego –
zaśmiała się Karen.
Żwir chrzęścił pod naszymi nogami, gdy zmierzałyśmy w kierunku samochodu.
Karen trzymała rękę owinięta wokół mojej, jakbyśmy były najlepszymi przyjaciółkami.
Ale nie byłyśmy. Czułam marihuanę w jej włosach i likier w jej oddechu.
Kiedy odnalazłyśmy Mustaga Jadena w kolorze ciemnej czerwieni, wsiadłam
do niego i z westchnieniem opadłam na czarne, skórzane siedzenie. Czekałam trzydzieści
minut, zanim Jaden wyszedł ze szkoły i wślizgnął się do samochodu. Pochylił się, owinął
ręce wokół mojej szyi i przyciągnął mnie do siebie dając mi mocny pocałunek, z językiem
w mojej buzi.
Podnosząc głowę, uśmiechnął się.
– Hej. Przepraszam, że tyle to zajęło – wymamrotał, kiedy jego ręka poruszała się
pod moją bluzką.
Nieważne. Jestem przyzwyczajona do czekania.
- W porządku – trzymałam mój e-czytnik pomiędzy nami. – Czytałam.
- Zawsze masz nos w tych swoich książkach. Pożyj trochę - miękkie usta musnęły
skórę mojej szyi.
- Trochę ciężko jest żyć, podczas czekania na Ciebie w aucie, gdy Ty suszysz swoje
włosy, Jaden. – Odepchnął mnie od siebie.
-
Zmień
swoje nastawienie – powiedział, uruchomił auto i wycofując się z parkingu,
skręcił w lewo w przeciwnym kierunku niż znajdowało się osiedle, na którym mieszkam.
- Co Ty robisz? – zapytałam.
- Jest impreza u Jamiesona.
- Opuszczę godzinę policyjną. Muszę wrócić do domu – zacisnęłam dłonie w pięści na
kolanach i wzięłam głęboki oddech, żeby się uspokoić. – Tylko dlatego, że nie masz godziny
7
policyjnej nie oznacza to, że możesz ignorować to, że ja ją posiadam.
- Cholera, Wills. Opuszczę połowę imprezy, jeśli będę musiał zawieźć Ciebie do
domu – powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Nie nazywaj mnie tak. Muszę wrócić do domu, Jaden. Wiesz, że mam godzinę
policyjną. Dlaczego musimy się o to kłócić, za każdym razem, kiedy gdzieś wychodzimy?
Z przekleństwem na ustach, wykonał niedozwolony manewr, wprawiając opony
w pisk. Nie odzywał się do mnie przez resztę drogi, a kiedy wjechał na podjazd dziesięć
minut później, wyłączył silnik i czekał, aż wysiądę z samochodu. Ledwie zdążyłam zamknąć
drzwi, wycofał się z podjazdu i odjechał.
Oddychaj. On mnie nie złamie. Oddychaj. Jesteś silniejsza niż on. Oddychaj. Po prostu
oddychaj.
- Willow? To ty? – zawołała mama, kiedy weszłam do domu.
- Tak.
- Czy spędziłaś dobrze czas na meczu? – przeszła przez róg i uśmiechnęła się do
mnie.
Wzruszyłam ramionami
– Sądzę, że tak. Wygraliśmy.
- To dobrze, co? Więc, dlaczego jesteś smutna? – ujęła moją twarz w dłonie, żebym
na nią spojrzała.
- Jaden. Jest zły, że nie mogłam pójść na imprezę z powodu godziny policyjnej –
wyciągnęłam moje włosy z oczu.
- Oh. Następnym razem po prostu zadzwoń do mnie. Powinnaś iść. Tak długo, jak
jesteś z Jadenem, wiem, że będziesz bezpieczna – poklepała mnie po policzku i pocałowała
w czubek nosa.
Gdybyś tylko wiedziała…
- Zadzwonię następnym razem. Spodoba mu się to.
- Lepiej śmigaj do łóżka. Robi się późno, ale postaraj się być cicho. Ralph ma
8
migrenę.
To był kod, że upił się do nieprzytomności i w końcu odleciał. Więc chodziliśmy na
palcach po domu i rozmawialiśmy przyciszonymi głosami – nie chcieliśmy obudzić bestii.
Kiwając głową, przytuliłam ją.
– Dobranoc, mamo.
Weszłam na górę po schodach i poszłam do sypialni. Zamykając za sobą drzwi,
przekręciłam zamek i rzuciłam rzeczy na łóżko, zanim udałam się do łazienki, żeby umyć
twarz i wyczyścić zęby. Wsunęłam się do łóżka, zamknęłam oczy i przygotowałam się na
koszmar, który, z pewnością, zagości w moim śnie.
Te same sceny pojawiają się w kółko i w kółko. Sekret, o którym nikt nie ma pojęcia –
jedyny, który Jaden używa do szantażowania mnie. Jedyny, którym Ralph drażnił moją
mamę. Ten sekret zmienił nasze życie. Nie. Zrujnował nasze życie. Gdyby tylko coś zrobiła.
Cokolwiek. Ale ona tylko stała i patrzyła. Słuchała. I wtedy nastąpił koniec… i prawdziwy
koszmar dopiero się zaczął.
Oddychaj. Po prostu oddychaj.
- Hej Willow, nie wiedziałam, że będziesz tutaj dzisiaj. Myślałam, że Jaden nienawidzi
tych szkolnych potańcówek? – usiadłam koło Jenny.
- Jaden nie przyszedł ze mną – patrząc na jej randkę, uśmiechnęłam się. – Hej.
Skinął głową na powitanie. Większość chłopaków nie rozmawiała ze mną.
Umawiałam się z Jadenem. Byłam poza limitem, a on upewnił się, żeby wszyscy o tym
wiedzieli – i większość osób się go bała, więc utrzymywali bezpieczny dystans.
- Oh. Uwolnił Cię ze smyczy, co? – zapytała Jenna. Sarkazm w jej głosie był
wyczuwalny.
- Coś w tym stylu – wzruszyłam ramionami i patrzałam na nakrycia na stołach,
ustawionych na sali gimnastycznej z okazji szkolnego balu.
Rozglądałam się wokół przestrzeni, która mnie otaczała. Sala gimnastyczna
udekorowana była w trzech kolorach: pomarańczowym, żółtym i czerwonym. Serpentyny
zwisały z napełnionych helem balonów, a kolorowe liście zostały rozłożone na stołach.
9
Wszędzie można było zobaczyć migoczące światła. Fotograf rozłożył foto-budkę w jednym z
rogów, wypełnioną belkami siana, suszoną kukurydzą i dyniami.
- Kto, w tym roku, dekorował salę? Te ozdoby to katastrofa, a budka fotografa
wygląda jak jakaś farma.
- Wiem. To ohydne. Szef komisji powinien stanąć przed plutonem egzekucyjnym.
- Jesteś taka zabawna – położyłam rękę na ramieniu Jenny. – Wykonałaś świetną
robotę, Jenna, z wyjątkiem fotografa. Nadal uważam, że zabrakło mu notatek na temat balu
– chichocząc, patrzałam na dziewczyny, które siedziały na belach siana, kiedy ich
towarzysze stali obok niech, czekając na zrobienie zdjęcia. Jedyne, czego potrzebowali to
widły i obraz byłby kompletny.
- Tak… do wyboru ten albo jeden z tych ogromnych widocznych na stacjach facetów.
Jenna i ja spotkałyśmy się w szóstej klasie, w pierwszym tygodniu gimnazjum.
Miałyśmy wspólną ławkę w klasie i bardzo szybko stałyśmy się najlepszymi przyjaciółkami.
Teraz dzieliłyśmy się wszystkim – prawie wszystkim.
Była jedna rzecz, o której nikt nie wiedział, nawet moja przyjaciółka. I tak musi
pozostać. Tylko jakimś cudem Jaden się dowiedział. Ta myśl sprawiła, że żółć podeszła mi
do gardła, pozostawiając za sobą ognisty ślad. Dlatego, właśnie, z nim zostałam – żeby
zachował mój sekret.
- Hej. – Jenna pstryknęła palcami przed moimi oczami. – Cóż to za świat zwiedzasz?
– spojrzałam na Jenne i uśmiechnęłam się. Z jej nieskazitelną skórą koloru mokki
i czekoladowymi oczami była oszamiałająca. Jej delikatne loki były wystylizowane w idealny
kok, aby pokazać tył różowej, jedwabnej sukni, którą nie tylko miała ubrana – ona ją
posiadała. Kiedy Jenna przechodziła przez pomieszczenie, ludzie ją zauważali. Mogłaby
wygrać America’s Next Top Model. Powiedziałam jej już jakiś czas temu, że po zakończeniu
roku powinna pójść na przesłuchanie.
- Jestem tutaj, tylko rozglądam się wokół. Nikt tak naprawdę nie zmienił się po
wakacjach – pokazałam ręką na znajomych. – Nic. Spójrz na Kirsten tańczącą z Jasonem.
Jej sukienka zaraz podsunie się tak wysoko, że wszyscy będą mogli powiedzieć jakiego
koloru ma stringi. Jest ździrowata jak zwykle – roześmiałam się – i Jason wciąż ją kocha.
- Cóż. Większość facetów to prawdopodobnie świnie. Pewnie wszyscy chcą rzucić
okiem – jej randka poruszyła się obok nas.
10
- Mam zamiar dostać coś do picia – jego krzesło przesunęło się z piskiem, kiedy
wstał.
- Kim jest ten koleś? – patrzałam na niego, gdy szedł w kierunku stołu z przystawkami
i wypił kubek ponczu.
- Earl. Jest tym kolesiem, o którym Ci mówiłam, że przeniósł się tutaj kilka tygodni
temu. Moja
jak-zawsze-pomocna-matka
powiedziała jego mamie, że oprowadzę go. Myśleli,
że to będzie słodkie, gdy wezmę go na tańce i przedstawię ludziom. Po tym wszystkim nie
mam randki ani niczego w tym stylu. – Jenna przewróciła oczami. – Czasami myślę, że moja
matka mnie nienawidzi.
- Więc dlaczego go nie oprowadzisz, aby poznał hierarchię liceum? – zakręciłam
palcem wokół przestrzeni sali.
- Ponieważ, nie jestem szczególnie chętna na następne spotkanie, więc staram się,
żeby to było kłopotliwe dla nas obojga. On ma osobowość skały – uderzyła kilka razy głową
w stół przesuwając równocześnie liście wzdłuż stołu.
- Przestań się pukać w głowę, jak to robisz teraz, bo Twoja osobowość pasuje do
twojego towarzysza. Możecie być skałami razem – powiedziałam ze śmiechem.
Z głową na stole, Jenna odwróciła się w moją stronę i spojrzała na mnie.
– Przynajmniej jest na co popatrzeć, nawet, jeśli jest nudny.
- Nie tak łatwo, jak na tego – wskazałam głową na chłopaka stojącego w drzwiach,
prowadząc dziewczynę z ręką na jej plecach.
- Święty wymarzony abs, Batman. Mamy nowe ciasteczka na kampusie.
- Nie zmoczcie swoich majtek, dziewczęta. – Tim oparł się biodrem o nasz stół. – To
Brody Victor. Przeniósł się tutaj ze Stanton. On jest tym złym chłopcem, przed którym
ostrzegały was mamuśki. Wiecie… kochaj i odejdź. Plotki są takie, że umawia się z Tobą
dopóki Ciebie nie zaliczy i potem nagle Ciebie zostawia – wzruszył ramionami i oglądał swoje
paznokcie. – Przynajmniej to powiedział mi kuzyn ze Stanton.
- Hej Tim, co tutaj robisz? – uściskałam go, zanim usiadł obok mnie.
- Nie przytulaj mnie. Jestem zbyt delikatny. Mogę nie przetrwać kontaktu z pięściami
Jadena – wyszeptał rozglądając się po sali.
- Jadena tutaj nie ma. Wiesz, że nie interesują go tańce.
- Jak udało Ci się go nakłonić, żeby pozwolił przyjść Tobie bez niego? – Jenna
11
spojrzała na mnie znad kubka.
Skierowałam moje spojrzenie na kolana i wymamrotałam:
– Jeśli czegoś nie wie, to go nie zrani.
- Nie, ale zrani, jeśli się dowie. – Jenna wypuściła powietrze.
- Więc… upewnijmy się, żeby się nie dowiedział. – Tim uśmiechnął się i poklepał mnie
po dłoni. Jego brązowe loki opadły na jego czoło i wpadły do jego oczu, a ja musiałam
zagryźć wargę, żeby nie zachichotać. Czasami przypomina mi Labradora moich sąsiadów.
Ale nawet z jego nieokiełznanymi lokami i słodkimi oczami pieska, był jednym z najmilszych
ludzi, jakich znałam. Był moim najbliższym przyjacielem, zaraz obok Jenny.
Jenna spojrzała prze ramię.
– Karen jest tutaj.
- Nie ma mowy! – mój głos załamał się, a moje serce ścisnęło. – Miała być poza
miastem ze swoimi rodzicami. To był powód, dla którego dzisiaj tutaj przyszłam. Nawet nie
pomyślałam o tym, że będzie w stanie mnie dzisiaj szpiegować i zgłaszać wszystko
Jadenowi. – Mój żołądek zacisnął się a pot pokrył moje plecy.
- Masz największego pecha, Willow. Przysięgam – powiedział Tim.
- Nie powiedziałeś czegoś, czego bym nie wiedziała. – Mój wzrok wylądował na
nowym szkolnym ciasteczku. Patrzałam jak prowadził swoją dziewczynę. – Widziałam go na
meczu wczoraj.
- Kogo? – Tim spojrzał znad serwetki, którą oświetlał ogniem z zapalniczki, którą miał
w kieszeni. Jenna zabrała od niego serwetkę.
- Boże… Tim. Ludzie zaczną myśleć, że jesteś pirotechnikiem, jeśli tego nie odłożysz.
- Jasne… jestem kapitanem drużyny szachowej, kujonem, matematycznym
maniakiem i pirotechnikiem. Myślę, że mam podstawowe powody mojej niepopularności.
Moja życiowa misja jest pełna. – Pokręciłam głową i roześmiałam się.
– Nowy chłopak. Był na meczu i przedstawił mi się.
- Tak dla jasności, jest nowy w szkole i śmiał się Tobie przedstawić – powiedziała
Jenna. – Musi nie wiedzieć, że jesteś własnością Jadena.
- Przestań. Nie jestem jego własnością i on o tym wie. – Jenna i Jaden nigdy się nie
dogadywali. Jenna uważała, że Jaden traktuje mnie jak kawałek mięsa. Mimo, że tego nie
przyznam, zgadzam się z nią, choć nie do końca.
12
- Chodź, Tim. Zatańcz ze mną – wyciągnęłam Tima za ramię. – Jesteś jedynym,
któremu Jaden nie skopie tyłka, jeśli Karen powie mu, że tutaj byłam.
- Dlaczego?
- Bo Jaden myśli, że jesteś gejem – odpowiedziałam, prowadząc go na parkiet.
Słyszałam śmiech Jenny, która zakrztusiła się ponczem.
Razem z Timem kołysaliśmy się na parkiecie. Jego ramiona były oplecione wokół
mojej talii. Położyłam ręce na jego ramionach. Utrzymywaliśmy bezpieczny dystans między
nami, więc nie mogliśmy dać nikomu mylnego wrażenia. Byliśmy tylko przyjaciółmi
tańczącymi razem. Nic poza tym.
Nie zauważyłam go, kiedy wchodził na salę. Tak było do momentu, gdy zobaczyłam
go stojącego za Timem, odepchnął go z dala ode mnie i wiedziałam, że mam kłopoty, a moje
serce zaczęło przyspieszać.
- Połóż ręce na niej jeszcze raz i je stracisz – krzyknął Jaden. Zawsze lubił robić
sceny.
- Jaden, wiesz, że Tim i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi – powiedziałam zdenerwowana.
- Wynosimy się stąd – warknął Jaden zaciskając zęby, zanim złapał mnie za rękę
i zaczął ciągnąć za sobą.
- Przestań. Nie zrobiłam niczego oprócz tańca z moim przyjacielem – próbowałam się
wyrwać z uścisku Jadena, a on zacisnął ręce jeszcze bardziej.
- Wychodzimy.
- Nie. Ja zostaję. Ty możesz iść.
Jaden odwrócił się i spojrzał na mnie. Żyły pulsowały na jego szyi.
– Nie zostawię mojej dziewczyny na jakiejś szkolnej potańcówce i na dodatek
zawstydzającej mnie. Jest impreza u Jamiesona. Jego rodzice wyjechali z miasta. Moi ludzie
tam są, a nie jacyś frajerzy.
- Nie idę na imprezę. To tylko wymówka dla wszystkich, żeby się upić i pieprzyć. –
Uwalnia moje ramię z uścisku i odsuwam się od niego. Czuję jak moje policzki się
czerwienią. Adrenalina we mnie buzuje. Jaden szarpnął moją torebkę z krzesła i wkłada ją
pod ramię.
– Prowadzisz? – cicho zapytał. Ton jego głosu przeraził mnie bardziej, niż wtedy,
kiedy krzyczał.
13
Przełknęłam gulę w gardle.
– Tak.
Jego ręka chwyciła moje ramię, zanim mogłam się ruszyć.
– Idziemy. Przywiozę Ciebie z powrotem po auto później. – Jaden pociągnął mnie
w stronę drzwi. Spojrzałam na Jennę. Jej wargi były zaciśnięte w prostej linii. Nienawidziłam
tego, co widziałam w jej oczach, kiedy na mnie spojrzała. Rozczarowanie.
Chciałabym móc Ci powiedzieć, Jenna. Chciałabym żebyś wiedziała, dlaczego muszę
znosić to gówno. Dlaczego nie mogę go kopnąć w klejnoty i rzucić go na ziemię, na co
zasługuje. Ale on wie. Tak długo jak będę robić, to co on chce, obiecał, że nic nie powie.
- Skąd wiedziałeś, że tutaj jestem? – kątem oka widziałam uśmiechającą się Karen.
Suka.
- Karen do mnie napisała. Czy masz pojęcie jak byłem zawiedziony wiedząc, że
tańczysz z tymi maniakami i looserami?
Takimi jak Twoja kuzynka, Karen?
- Oh… ciągnięcie mnie przez parkiet i wyciąganie na zewnątrz już nie jest żenujące?
– odepchnęłam jego rękę, próbując zdjąć ją ze mnie.
- Wsiadaj. – Jaden otworzył drzwi swojego Mustanga.
- Jadę do domu. Puść moje ramię, Jaden. Idź na swoją pieprzoną imprezę, ale ja idę
do domu. Problem rozwiązany. – Jaden położył rękę na mojej głowie, przesuwając do
przodu, a ramię pod moimi nogami. Kiedy podniósł mnie z ziemi, pisk wyszedł z moich ust.
- Idziesz. Wsiadaj. Do. Samochodu – powiedział przez zaciśnięte zęby. Zatrzasnął
drzwi, przechodząc wokół auta na stronę kierowcy. Siedziałam ze skrzyżowanymi rękami
i patrzałam prosto przed siebie. – Zapnij pasy, – Jaden bębnił rytm na kierownicy. – Nie
poproszę ponownie, Willow. – Mięśnie jego szyi były napięte, usta zaciśnięte a ja
wiedziałam, że się nie podda. Wzdychając przeciągnęłam pas i włożyłam go w zapięcie.
- Nie chcę iść na tą imprezę. Po prostu pozwól mi wrócić do domu.
- Nie interesuje mnie, czego chcesz.
14
-Willow. Jaden przyszedł – zawołała moja mama. Zbiegłam po schodach, aby go
spotkać. Był wspaniały stojąc przy schodach, czekając na mnie z bukietem kwiatów. W nim
były dwa Birds of Paradise.
- Pamiętałeś – spojrzałam na niego i szeroko się uśmiechnęłam.
To było parę tygodni temu, kiedy przechodziliśmy przez sklepy. Minęliśmy
kwiaciarnię, gdzie pokazywano Birds of Paradise. Nigdy wcześniej ich nie widziałam
i powiedziałam Jadenowi, że są piękne. Unikalne – ich dziwny kształt, który naprawdę
przypominał ptaka, pod pewnymi kątami.
- Oczywiście, że pamiętałem. Pamiętam wszystko co powiedziałaś, Willow - odgarnął
kosmyk włosów z mojej twarzy. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
- Tutaj – mama wzięła kwiaty. – Włożę je do wazonu, a wasza dwójka może już iść.
- Dzięki mamo – wyszliśmy z domu. – To gdzie idziemy? – Splótł jego palce z moimi
kiedy szliśmy do auta.
- Cóż… Jamieson robi imprezę, ale wiem, że jakoś specjalnie tego nie lubisz, więc
pomyślałem, że może pójdziemy do kina zamiast tego.
Uśmiechnęłam się i emocje mnie wypełniły – było ich tyle, że nie mogłam rozpoznać
wszystkich.
To była noc, kiedy zakochałam się w Jadenie. Myślałam, że był najbardziej idealnym
chłopakiem na tej planecie. Żaden inny chłopak nie opuszcza imprezy ze swoimi kumplami
dla dziewczyny. Tylko mój chłopak. Nie mogłam uwierzyć, jakie miałam szczęście.
Jaden wyjechał z parkingu z piskiem opon, przedzierając się przez moje wspomnienia
i przywrócił mnie do rzeczywistości. Wyprzedził inny samochód. Kierowca zatrąbił, ale Jaden
miał go gdzieś. Trzymałam się deski rozdzielczej, kiedy Jaden pędził w dół drogi, lawirując
samochodem oraz przekraczając prędkość, co najmniej o 30 kilometrów.
- Ile wypiłeś? – zapytałam ściskając deskę tak mocno, że zbielały mi palce.
- Nie wystarczająco.
- Więc już byłeś u Jamiesona. – Nie odpowiedział. – Więc w porządku jest to, że sam
idziesz na imprezę, ale ja nie mogę iść na głupią szkolną potańcówkę? Z kim się pieprzyłeś?
15
Z Sarah?
- Zazdrosna, kochanie? – uśmiechnął się.
Przewróciłam oczami.
– Zdegustowana.
Jaden jechał w stronę domu Jamiesona. Auta były zaparkowane po oby stronach
ulicy. Wjechał na podjazd i na podwórku skręcił ostro w prawo. Nie chciał zaparkować
swojego cennego auta w pobliżu innego samochodu. Ktoś mógłby go dotknąć. Wyłączył
silnik i wysiadł, nie czekając aż wyjdę.
Impreza trwała w pełni. Leciała muzyka, a ludzie tańczyli na trawniku, śmiejąc się
i zachowując jak banda pijanych idiotów. Jedna dziewczyna, której imienia nie znałam, ale
widziałam ją w szkole, była uwieszona na swoim chłopaku, jej podkoszulek owinięty był
wokół jej brzucha. Jej cycki były na wierzchu, więc każdy, kto chciał mógł na nie patrzeć.
I Jaden nie był wyjątkiem.
Zamykając oczy, odwróciłam głowę. Łzy napływały do moich oczu żądając
uwolnienia. Ścisnęłam je bardziej.
- Jest piękna – patrzyłam jak szczupła blondynka chodzi po pokoju. – Ona –
wskazałam głową w jej kierunku.
Jaden szybko spojrzał w jej kierunku i wzruszył ramionami.
– Jest w porządku, ale to Ty jesteś piękna – pocałował bok mojej szyi aż do ucha. –
Jesteś jedyną dziewczyna, na którą skierowane są moje oczy.
Jaden szturchnął mnie, żeby zwrócić moją uwagę.
– Przynieś mi coś do picia, Wills – powiedział, siadając na ganku obok jednego
z kumpli z drużyny piłkarskiej. Uderzyli się pięściami i mierzyli wzorkiem inne dziewczyny.
Cóż… obecnie jego oczy skierowane są też na inne dziewczyny… lub na ich cycki.
Pieprzyć to. Nienawidzę tych imprez.
- Nie nazywaj mnie tak. – Nienawidziłam, kiedy Jaden mnie tak nazywał. Wiedział to
i byłam pewna, że tylko, dlatego używał tego przezwiska.
16
Skierowałam się w stronę domu i próbowałam się przedrzeć do kuchni przez tłum
ludzi, gdzie znajdowały się beczki i inne rodzaje alkoholu. Chwyciłam colę z lodówki i piwo
dla Jadena.
Kiedy wracałam z powrotem zauważyłam Sarah, ubraną w obcisłą mini i równie
obcisłą, białą bluzkę – ale dość długą, aby zakryć jej piersi – siedzącą obok Jadena. Miała
ramię owinięte wokół jego talii, podczas gdy palec przesuwała wzdłuż zamka jego spodni,
a drugą ręką bawiła się kosmykiem jego blond włosów. Zanim do nich podeszłam, wzięłam
głęboki oddech i westchnęłam. Ździra. Jednak Jaden nie jest lepszy. A ja musiałam siedzieć
obok nich i na to patrzeć. Nie ma niczego, co mogłabym z tym zrobić i on dobrze o tym wie.
Zawsze były dziewczyny, które rzucały się na Jadena i była pewna, że zaliczył, co najmniej
kilka. Słyszałam wiele plotek o moim chłopaku pieprzącym tą, albo inną laskę na imprezach.
Nasz związek zmienił swój bieg kilka miesięcy temu. Próbowałam zerwać z nim już
nie jeden raz, jednak on nie chciał mnie zostawić. Pojawiał się na moich zajęciach i chodził
za mną, upewniając się, że żaden chłopak nie będzie się kręcił wokół mnie. Byłam poza
limitem nawet, jeśli się nie byliśmy razem.
Wtedy, w pewien poniedziałkowy poranek, wręczył mi kopertę przed moją pierwszą
przerwą, w której była notatka ze słowami: „ Wiem i powiem”. Wiedziałam, że spieprzyłam.
Wiedziałam, że byłam jego suką. Rób, co on chce. Mów, co on chce. Idź, gdzie on chce
i upewnij się, że świat kręci się wokół Jadena – albo on powie, co zrobiłam. Więc, zerwanie
z nim nie wchodziło w grę. Utknęłam.
Ale nie było tak źle. W końcu, która dziewczyna nie chce umawiać się z kapitanem
drużyny footbolowej i najpopularniejszym i najwspanialszym chłopakiem w szkole? Ja..
właśnie ja.
Byłam na imprezie Jamiesona przez dwie godziny, oglądając Sarah wieszającą się
na Jadenie. Nie obchodziło jej, że tutaj byłam. Oczywiście była tak pijana, że
prawdopodobnie nie pamięta nawet swojego imienia. Z kolei Jaden pił piwo za piwem, więc
był prawie w takim samym stanie jak Sarah. Siedziałam, popijając swoją colę oraz oglądając
ich.
Nie piłam alkoholu. Nie, że nigdy go nie próbowałam. Miałam kaca po imprezach
u Jamiesona,, ale nigdy nie straciłam kontroli. Moje zahamowania ulatywały, kiedy byłam
pijana. Traciłam kontrolę i nie było to dobre. Plus, moja mam pijła często, za dużo i miałam
17
ojczyma, zanim mama wyszła za mąż za Ralpha – mojego obecnego ojczyma, który pił
o wiele za dużo. Ralph też miał swój udział w piciu. Widziałam, co alkohol robi z nimi. Nie,
dziękuję. To nie dla mnie. Nazwij mnie świętą, albo kimkolwiek chcesz, ale wolę pić colę.
Tylko colę.
- Sarah i ja idziemy znaleźć jakieś ciche miejsce, żeby porozmawiać – wyszeptał
Jaden do mojego ucha. Jego oddech śmierdział alkoholem i odwróciłam od niego twarz.
Taaak… rozmowa. To jest z pewnością to, co będziecie robić. Na pewno.
– Chodź z nami – złapał mnie za ramię.
- Nie – odepchnęłam jego rękę i usiadłam na werandzie.
- Chodź, Willow. Będzie zabawnie. Obiecuję.
Jakoś w to nie wchodzę.
- Idź rób, co chcesz. Ja nie idę.
- On przeleci Sarah – powiedział niewyraźnie Jamieson, pochylając się blisko mojej
twarzy.
Wszyscy wokół zaczęli się śmiać. Odeszłam od nich i błąkałam się bez celu po
podwórku, patrząc na kwitnące krzewy i ogród otaczający altankę, umieszczoną w rogu
podwórka. Było tutaj pięknie i podziwiałam każdy nowy rodzaj kwiatów, jakie widziałam.
Altanka była wykonana z drewna i pomalowana na biało. Był to z pewnością skomplikowany
projekt wraz z ogrodzeniem. Dach był zaokrąglony. Wyglądało to jak część Kremlu w Rosji.
Zaabsorbowana podziwianiem pięknej altanki i ogrodu, nie zwróciłam uwagi na to, czy ktoś
mógłby być w środku i weszłam prawie na dwójkę osób, które z pewnością nie należały do
mojej ekipy. Temrin – „wziąć pokój” – nabrał nowego znaczenia. Wydaje mi się, że od teraz
należało mówić – „wziąć altankę”.
Wykrzykując przeprosiny, pobiegłam przez podwórko zanim dotarłam do tarasu
domu, na którym znalazłam huśtawkę. Siadając na niej, odchyliłam głowę do tyłu
i zamknęłam oczy, kołysząc się łagodnie. Huśtawka bujała się lekko, aż ktoś na niej usiadł.
Otworzyłam szeroko oczy. Proszę tylko nie facet z altanki. Widziałam dzisiaj wystarczająco.
- Niezła impreza, co? – Natalie, dziewczyna z mojej klasy angielskiego, powiedziała
marszcząc brwi.
- Tak. Niesamowita – powiedziałam, robiąc gest typu nienawidzę-każdej-sekundy-
18
tego.
- Widziałam Jadena i Sarah. Przepraszam. – Byłam przygotowana na litość, którą
widziałam w jej oczach. Zamiast tego, widziałam zdegustowanie w jej oczach i przez krótką
sekundę, nie czułam się aż tak samotna.
- Dziękuję – wzruszyłam ramionami. – Przyzwyczaiłam się do tego. Jest prawdziwym
idiotą, kiedy jest pijany.
- Oni wszyscy są – wzięła łyk Dr. Pepper, który miała w rękach. – Chcesz stąd pójść?
Mogę podrzucić Cie do domu.
- Jeśli byś mogła mnie podrzuć do szkoły, żebym mogła odebrać swoje auto to byłoby
wspaniale. Dziękuję Ci bardzo.
Kiedy wróciłam do domu, poszłam prosto do sypialni i opadłam na łóżko. Mój telefon
zadzwonił i dostałam wiadomość. Wiedziałam, że to od Jadena i nie byłam w nastroju, żeby
z nim rozmawiać. Wyłączyłam telefon, przebrałam się w spodenki bluzkę i weszłam do łóżka.
Zamknęłam oczy, czekając na rozpoczęcie koszmaru.
Oddychaj. Jesteś silna. Oddychaj. Po prostu oddychaj.