Eugeniusz Tkaczyszyn Dycki Wiersze

background image

1

Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki - Wiersze

X. PIOSENKA OPRYSZKA


oni mają ręce i nogi
pełne bluźnierstw odkąd
w białych fartuchach pozostają
nieuchwytni i przewodzą grupie

doprawdy oni mogą wszystkich związać
pobić i nikt się im nie wymknie
spod ścisłej obserwacji którą się tutaj
prowadzi w celach wyższych

mogą mnie związać pobić i zniszczyć
zanim pomyślę że jestem zakorzeniony na wietrze
we śnie i nikt im nie odpyszczy
z powodu moich ewidentnych pryszczy

XI.


oni mają usta ręce i nogi
doprawdy oni mogą wszystkich
pobić znielubić podczas
snu i nikt im nie podskoczy


mogą mnie związać pobić i zniszczyć
kiedy wpatruję się w księżyc
(w jego narząd ruchu) który za mną
ciągle chodzi choć nikt go o to

nie prosi księżyc za mną chodzi
odkąd jestem na obserwacji
i szukam schronienia (wszędzie gdzie się

obracam) w szpitalnej ubikacji

(XII 1987)

background image

2

XII.

przyjaciel to ktoś kto po latach

niewidzenia przychodzi do twojego domu
z pakunkiem pięciu sześciu
książek lecz bądźmy szczerzy

nie naprzykrza się sobą
gdy mu powiedzieć
wybacz mój drogi ale książki
nie są nam już potrzebne

XIII.


bądźmy szczerzy księgozbiory nie są nam
dziś potrzebne przeczytaj nekrolog
Stefana Piotra Strześniewskiego (1928-2006)
lub Danieli Głąbińskiej (1921-2006)

nie opowiadaj więc o przepastnych rodzinnych
bibliotekach niczego od ciebie nie wezmę
ale nie oddalaj się ode mnie napisz koniecznie
i bezzwłocznie długi list po powrocie

do Wielkich Oczu wybacz mój drogi
księgozbiory nie są nam już niezbędne
do życia musisz się z tym pogodzić
przeczytaj nekrolog częstochowianki Głąbińskiej

background image

3

XIII.

wszystko to są rzeczy niepewne ziemia
i niebo to są wszystko rzeczy niepewne
od których uciekaj póki jeszcze
jest dokąd albowiem ta ciemność teraz

i ta ciemność potem jakiej nie próbuj
zawczasu dotknąć to zaiste dwa
przeróżne światy do których nie przykładaj
ręki jeżeli chcesz ujść cało

bo ta ciemność teraz i ta ciemność potem
to są rzeczy nie do pogodzenia
z którymi niechaj nic cię nie łączy chyba że jest
coś o czym nie wiem

XIV.


musisz się z tym pogodzić że księgozbiory
nie są nam już niezbędne musisz i to udźwignąć
przeczytaj nekrolog przedwcześnie
zmarłego Mateusza Dąbrowskiego (1985-2002)

wybacz mój drogi musisz się z tym
uporać że nekrologi będą zawsze
czymś więcej aniżeli współczesna poezja
polska na którą nikt się nie rzuca

background image

4

XVI.

dokarmiam wszystkie wyimaginowane
psy i zwracam sobie wolność
na wolności również wyprowadzam
i dokarmiam wszystkie obce


i nieobce sierściuchy których nikt nie chciał
lecz nie stwarzam im domu (oprócz

wiersza) obecne i nieobecne w które nikt
nie wątpił (tym bardziej ja nie będę

przed nimi uciekał) dokarmiam więc
wszystkie wyimaginowane psy

lecz nikogo do siebie nie dopuszczam
oprócz jednego małego zaropialca

XVII.

dokarmiam wszystkie wyimaginowane

psy lecz nie zabieram im resztek

(oprócz wiersza) i nawet dla siebie
nie stwarzam domu choć mógłbym

napisać ciąg dalszy piosenki o zależnościach
lecz nie zabieram im resztek (prócz

wczorajszych i dzisiejszych wierszy)
niczego innego nie posiadając

dopóki dopóty nie zgłosi się do mnie
ów zaropialec (będziemy w zgodzie wielkiej
jeść smalec) dokarmiam wszystkie
psy obecne i nieobecne których nikt


nie oglądał i nie doglądał choć właśnie
o tym chciałbym napisać parę piosenek
dopóki dopóty mój mały zaropialec
nie znajdzie sobie drugiej burej suki

background image

5

XXIX. Rozgrzeszenie

poeta przed śmiercią poprosił
o garść malin dobre sobie
obżartuch nie poprosił o księdza
spowiednika lecz o garść malin

które wówczas na oślep zbieraliśmy
już od wielu tygodni gnieździł się
w ciemnym lesie (w malinowym leśmianowym
chruśniaku) i głodził swoje kości

na skraju wilczego dołu w którym
wówczas przebywaliśmy i głodził swoje
wiersze odkąd go odrzucił świat
niezainteresowany twórczością własną

widzieliśmy więc że zachował się
jak małe dziecko jednym razem poprosił
o garść malin a drugim o książeczkę
do nabożeństwa zanim nam oczy zgasną

LXVIII. Nagły deszcz

martwy jest mój przyjaciel

a mój oddech z niego
a moje kości i moje ciało rozczepione
nawet gdy nie wychodzę z domu

i nie przygwożdżone są ręce moje
do rąk jego wysupłanych stamtąd
kiedy się chwytam braku powietrza
i nie przygwożdżone będą fruwać

jak zapomnienie będą kaleczyć
moje ciało kiedy pójdę precz
i odczepiły się kości moje od kości
jego wpojonych w nagły deszcz

background image

6

CX. Waleta

przez pięć kolejnych dni
nie usłyszą o mnie albo będą mówić
jako o umarłym i cieniem moim
bawić się przy świecach

przez pięć kolejnych dni będą opowiadać
jak bardzo byłem nieprzystępny za życia
i że broniłem się przed śmiercią w ciepłych
ramionach starców z Farbiarskiej

to będzie smutna opowieść o chłopcu
ze skradzionym słonecznikiem i szesnastu
tego dnia skradzionych książkach
i o tym jak się ów chłopiec rozmiłował

w słoneczniku gdy przyszła noc
po swoje ziarno

CXL. Upał


płakaliśmy po osiemnastoletniej Bojarskiej
nic nie rozumiejąc z jej osiemnastu lat
pogrzebanych zbyt nagle żeby nie szukać winnych
tej śmierci na pożółkłych fotografiach

wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy iż stoimy
na lubaczowskiej drodze by pochować
Bojarską w skwarze popołudniowego słońca
które wybiegło skądiś i położyło swoje

ręce na otwartej trumience i bawiło się
sobą w uśpionych włosach Helenki
jakże wesoło bawiło się słoneczko w uśpionych włosach
Helenki i zachęcało nas do wejrzenia w głąb siebie

background image

7

CCXVII.


zatem wybieraj mój diabełku rodzaj
perwersji czynnej biernej i nie pytaj

o siedlisko duszy ani o siedlisko

rozkoszy której nie znajdziesz w salonie


masażu pytaj raczej o mnie i o moje siedzisko
albowiem tylko mój punkt siedzenia
może cię doprowadzić do punktu zbawienia
liczy się ponadto nie tylko mój punkt

siedzenia zbawienia ale i punkt szczytu
wszystko razem wzięte daje nam gwarancję bytu

* * * [jesień już Panie a ja nie mam domu]

jesień już Panie a ja nie mam domu
i coraz trudniej o siebie (w sąsiednim
pokoju umiera moja matka) kiedy

wracam z dyskoteki biblioteki apteki

taki już jestem: grzeszny lepki
od grzechu powiadają ci
którzy widzieli mnie wczoraj
rzuconego między psy

i kamienie i wyrywającego się jednemu
z nich na gwałt do owej dyskoteki
biblioteki apteki za którym wszakże poszedłem
najdalej wykupując dla matki zastrzyki

przeciwbólowe

background image

8

* * * [wszystko to są rzeczy niepewne ziemia]

wszystko to są rzeczy niepewne ziemia
i niebo to są wszystko rzeczy niepewne
od których uciekaj póki jeszcze

jest dokąd albowiem ta ciemność teraz

i ta ciemność potem jakiej nie próbuj
zawczasu dotknąć to zaiste dwa
przeróżne światy do których nie przykładaj
ręki jeżeli chcesz ujść cało

bo ta ciemność teraz i ta ciemność potem
to są wszystko rzeczy nie do pogodzenia
z którymi niechaj nic cię nie łączy chyba że jest
coś o czym nie wiem

Pieszczoch

może teraz kiedy leżymy obok siebie
spodziewając się (oprócz zmęczenia naszą
obecnością) przyjścia kogoś kogo
nie znamy: jego usta rozstąpią się nagle

więc może teraz gdy dotykamy zachłannie granic
naszego ciała które są nieskończenie
bezpieczne tylko dzisiaj w łóżku w granicach
tych dźwigając także (oprócz zmęczenia naszą

obecnością) nieobecność kogoś kogo usiłujemy
pokochać: jego usta rozstąpią się nagle
i wzbudzą we mnie kamień głodny z którym się
zabieram do pieszczot ilekroć jestem z tobą

background image

9

Początek tygodnia

w naszym przygranicznym miasteczku
(co nad jedną małą rzeką i nad drugą małą
rzeką leży) śmierć się w poniedziałki
pokazywała w dzień targowy gdy wybór był wielki

nad jedną małą rzeką i nad drugą małą
rzeką (co do nas ze świata pewnie płynie
i potem w świecie gdzieś przepada) śmierć
każdą błyskotkę sprzedać chciała i każdą

kupić za bezdurno a baby ze śmiercią gadały
ach jak się ze śmiercią głośno pospolitowały
po imieniu sobie mówiły moja kochaneńka
a wszystko przez te grzebienie fartuszki lusterka

* * * [nie połykaj białych proszków]

nie połykaj białych proszków
jak nasza matka która później w moim
imieniu zwymiotowała treść
niejednego wiersza odkąd natomiast

zbrzydło jej poruszać się we śnie
zgięta wpół męczyła się przed cuchnącym
lustrem snu nad sedesem
z którego się wylewało wszystko naraz co przeszłe

i przyszłe i raniły ją czyjeś spojrzenia
od tego pewnie zachorowała na głowę
lecz nawet wówczas czerpałem z jej pomysłów
nikt nie rodzi się poetą bezboleśnie

(23 XI 1988)

background image

10

Uwodziciel

tu leż tu jest twoje miejsce
i nie powiadaj że nikt cię nie chce
to widać po ich zachowaniu
że przedkładają cię choćby nad kamień

i nad pestkę wiśni i nie powiadaj że nikt cię
nie chce gdyż jesteś o wiele bardziej
słodki aniżeli wiatr który sam siebie wyssie
w polu w pochyleniu drzew w szeleście

sam siebie wyssie z każdego źdźbła i z pestki wiśni
i pod nogi rzuci papierek tu leż tu jest
twoje miejsce to widać po tym jak idąc na dno
wdzięczysz się do lustra wody mój drogi

Szmugler

piszę coraz ciemniejsze wiersze gdy jest
dzień i zasiadam do papieru odrzucając
pustosłowie natchnienie natchnienia nie ma panie
i panowie papier to jest pozostałość z nocy

papier to jest pozostałość z wielu wielu nocy
gdy nieobecni piszą coraz ciemniejsze wiersze
zamilcz sam jesteś błazen który się
sili odrzucając natchnienie obsesje nakazy:

„pamiętaj abyś czcił swoich zmarłych zarówno
wczorajszych jak i dzisiejszych rezygnując z pustosłowia”
pustosłowia nie ma panie i panowie w zderzeniu
z nieobsadzonym miejscem po kimś kogo ponoć zabrakło

we śnie i komu dotąd nie wyrosły spodziewane paznokcie
po paznokciach zaś poznasz ile jesteś wart siebie
i innych i na ile ten brud pod paznokciami pod językiem
jest twój że go chcesz przeszmuglować w dziedzinie

poezji

background image

11

* * * [prowadziłem matkę do miejsca]

prowadziłem matkę do miejsca
w którym musiała się skupić
miejsce to nazywamy po prostu
ustronnym lecz potykając się

wbiła we mnie paznokcie
jakby jej chodziło o moje wiersze
nie wiem zresztą o co mogło
jej chodzić potykając się i upadając

podrapała mnie do krwi nie wiem
jednak jaki był tego powód że zamknąłem się
u siebie w sąsiednim pokoju
w sąsiednim pokoju umiera moja matka

* * * [pijemy alkohol na żydowskim cmentarzu]

pijemy alkohol na żydowskim cmentarzu
a potem siusiamy w zaroślach
Leszek nie kryje się z tym co ma w spodniach
i to robi wrażenie na zmarłych

każdy z nas zauważam siusia w znacznej
odległości od obecnych i nieobecnych
natomiast Leszek chwali się tym co mu
wystaje ze spodni i to robi wrażenie

na zmarłych jestem jednym z nich
więc jestem jednym z nich odkąd dwie dziewczyny
i trzech chłopaków załatwia się
wśród grobów jak u siebie w domu

background image

12

* * * [w tej części świata nie mieszkam]

w tej części świata nie mieszkam
kiedyś mieszkałem na samej górze
w tej części świata piją usta ulicznych
chłopców i ja przyznaję kręciłem się

po placu z tymi którzy mówili że jestem
jak księżyc w posiadaniu wariatów
przeto jak księżyc w posiadaniu
wariatów wędrowałem z rąk do rąk

coraz bardziej nierzeczywisty wrzodziejący
zostawiłem kartotekę odciski palców i donosy
na Leszka kiedyś mieszkałem na samej górze
dzisiaj zaledwie na siódmym piętrze

* * * [zaczyna się moje wielkie ciepłe]

zaczyna się moje wielkie ciepłe
umieranie jeszcze jestem u siebie
jeszcze mam kości jak mi się
wydaje ponad miarę ludzką

które trzeba złożyć u rachmistrza
zaczyna się moje wielkie ciepłe
umieranie nic nadzwyczajnego powiadam
tym którzy płaczą gdyż nie mają

kości bo nie było ich stać
na oszukiwanie (a kogo było?)
ja również wziąłem się z podkradania u innych
tego co jest nie do wyniesienia w jeden dzień

background image

13

Piosenka utracjusza

powiadają iż teraz sprzedaje chryzantemy
i świeczki pod murami lubelskich cmentarzy
wieczorem przepija wszystko co zmarli
wytargowali dla jego handryczących się chłopców

więc przepuszcza wszystko co zmarli wyciągnęli
od przechodniów (przechodniu nie daj się prosić)
dla jego pewnie zmarłych chłopców choć tylko nieliczni
wierzą dzisiaj w światło które zostawiamy po sobie

wtedy też śpiewa piosenkę na Placu Litewskim
którą tutaj zechcę powtórzyć: „o Leonardo o Leonardo
nie wstydziłeś się chodzić z czerwoną kokardą
we włosach i bawić się ze mną jak z pieskiem”

* * * [dawniej kiedy umierał stary Dycki]

dawniej kiedy umierał stary Dycki
w domu twoich dziadków myślałeś
to nieprawda że w jego śmierci może być
ktoś z kim nie byłeś na podwórku

teraz zaś kiedy stygło ciało Leszka
a słońce rozpoczynało swoją wędrówkę
gdzie indziej aniżeli my skupieni
w domu żałoby wokół własnych krzyków

myślałeś to nieprawda że w jego śmierci
może być ktoś z kim nie byłeś dotąd
poróżniony bo nawet słońce szuka z tobą zaczepki
kiedy się w sobie zamyka do jutra

background image

14

Piosenka wieczorna


teraz nikt nie wydrze ci słowa
wiatr cię ominie bo cóż wiatr
staruszek nie nadążający za tobą
w śmiesznych podrygach liści

widziałem go wczoraj i przedwczoraj
w warkoczach dziewczyn i statecznych
niewiast płaczących nad bezżenną
ciemną wodą o zachodzie słońca

PIOSENKA O SYTUACJI BEZ WYJŚCIA

opowiem ci o śmierci w moim niedoskonałym

języku znanym z niedoskonałości

ale zanim opowiem ci o śmierci jak to

już robiłem dla wielu przed tobą

musisz mnie nazwać stosownie i zapamiętać

moje imię po dzień w którym zacznie się

ściemniać nad wszystkim czego się dotknąłeś

i wyzbyłeś raz na zawsze

wtedy opowiem ci o śmierci

wtedy opowiem ci głównie o sobie

nie zaczynaj z nikim przyjaźni

kto nie umie dawać w sytuacji bez wyjścia

background image

15

SZPITAL ŚW. KLARY

w rzeczach czystych niech będzie Twój dom

a w rzeczach nieczystych moje umieranie

do Twojego domu przyjdą pokłonić się Tobie

a w moim dobrze uczyni kto pozna się na kościach

i wyda o mnie sąd jako o zmarnotrawionym

a w rzeczach nieczystych moje umieranie

tak wielkie w nieczystości moje umieranie

że gdybym miał z martwych powstać

to tylko przez człowieczy brud


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Eugeniusz Tkaczyszyn Dycki 5 Wierszy (Poems)
Eugeniusz Tkaczyszyn Dycki Nenia i inne wiersze 1990
Eugeniusz Tkaczyszyn Dycki Piosenka o zależnościach i uzależnieniach (11 pierwszych wierszy)
Eugeniusz Tkaczyszyn Dycki Piosenka o zaleznosciach i uzaleznieniach Wroclaw 2008
Eugeniusz Tkaczyszyn
08 Puszkin Eugeniusz Oniegin Romans wierszem
Nike 2009 dla Eugeniusza Tkaczyszyna
Aleksander Puszkin Eugeniusz Oniegin Romans wierszem
tkaczyszyn dycki
63a We fragmencie wiersza podanym w trakcie egzaminu rozpoznaj system wersyfikacyjny i format Podmio
wiersze tuwima
Osip Mandelsztam Wiersze
+le%9cmian+boles%b3aw+ +wiersze+wybrane 52RWPQJSPV3GXGTUE7QA4446RJVPT2XSKPEIAXY
Na dzień dobry, Wiersze

więcej podobnych podstron