Drozdy Cudowny dzień Piotr Bednarski ebook

background image
background image

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment

pełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji

kliknij tutaj

.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora

sklepu na którym można

nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji

. Zabronione są

jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z

regulaminem serwisu

.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie

internetowym

Bookarnia Online

.

background image

Copyrights to:

Wirtualne Wydawnictwo „Goneta” Aneta Gonera

www.goneta.net

ul. Archiwalna 9 m 45, 02-103 Warszawa

Korekta: Emilia Nowakowska

emi-n@wp.pl

Okładka: Agnieszka Korfanty

info@korfanoart.eu

Redakcja: Aneta Gonera

wydawnictwo@goneta.net

Dawid Wiktorski

dawidwiktorski@gmail.com

ISBN: 978-83-62041-37-4

Wydanie I

Warszawa, maj 2011

Tekst w całości ani we fragmentach nie może

być powielany ani rozpowszechniany za pomocą
urządzeń

elektronicznych,

mechanicznych,

background image

kopiujących, nagrywających i innych, w tym również
nie może być umieszczany ani rozpowszechniany w
postaci cyfrowej zarówno w Internecie, jak i w
sieciach lokalnych bez pisemnej zgody wydawnictwa
„Goneta” Aneta Gonera.

3/13

background image

Od redakcji:

Piotr Bednarski

urodził się na kresach — na

Podolu.

Dzieciństwo spędził w ZSRR. Do Polski powrócił

dopiero po śmierci Stalina. Dzieciństwo miał bogate w
doświadczenia graniczne. Z natury obieżyświat. Był rol-
nikiem, dokerem, drwalem, rybakiem dalekomorskim i
marynarzem.

Poeta i prozaik. Wydał dwanaście tomików wierszy,

pięć tomów opowiadań i pięć powieści. Wiele z powieści
otrzymało nagrody. „Krople soli” — Nagroda Literacka
CRZZ-1977, „Czarcie nasienie” — Nagroda J. Conrada 1978
r., „Morze u wezgłowia” — Nagroda im. Marcina M. Borzy-
moskiego, „Lancelot” — Nagroda Funduszu Literatury 1986,

background image

„Parsifal” — Nagroda miesięcznika „Pobrzeże” i Wojewody
Koszalińskiego 1989, „Błękitne śniegi” — Nagroda Fundacji
Kultury 1996 (powieść została zaadaptowana na widowisko
telewizyjne przez Izabelę Cywińską — emisja TVP1 i TV Polo-
nia oraz przetłumaczona na język francuski, włoski, ru-
muński i niemiecki), „Rejsy po arcydzieło” — tłumaczenie
na język francuski. W toku produkcyjnym trzecia część. W
latach 2007-2008 wydał pięć tomików wierszy o wysokich
walorach artystycznych: „Złotorunne żmijowisko”, „Sy-
beryjski kosaciec”, „Świat-kwiat”, „Chryzantemy złociste”,
„Miłość to ty”.

W 2009 roku Goneta.net wydała książkę autorstwa

pana Piotra Bednarskiego pt. „Złoty list”, a w marcu 2011
ukazało się wspaniałe opowiadanie pt. „Zeus”. Dziś kolej na
„Drozdy, Cudowny dzień”.

„Drozdy, Cudowny dzień”

— kolejna

cudowna książka o człowieku, jego rozterkach, przyjaźni,
miłości i tym czymś, za czym wszyscy tęsknimy. Za bliskoś-
cią i przyjaźnią drugiego człowieka. Nawet jeśli nigdy
wcześniej

go

nie

znaliśmy

i

nie

zjedliśmy

z

nim

przysłowiowej beczki soli.

Niniejsza książka składa się z dwóch zasadniczych

części, mimo że same „Drozdy” podzielone zostały przez
autora na dwie. Ale „Drozdy” to jedna integralna część, a
„Cudowny dzień” to druga. Całość spięta jest tematycznie,
ocierając się o nędzny żywot ludzki, ale jakże piękny za-
razem, kiedy udaje się żyć mimo wszystko, mimo skazania
na śmierć czy kalectwa. Bo bohater „Drozdów”, Piotr, to
wykluczeniec ze społeczeństwa, skazaniec, który napisał
niepochlebny wiersz o ówczesnym prezydencie państwa, za

5/13

background image

który skazano go na karę śmierci. Ale broniący go adwokat
— sam bliski śmierci z powodu śmiertelnej choroby — wyn-
alazł starodawny, ale nadal aktualny przepis o możliwości
wypuszczenia skazańca na przepustkę przed śmiercią, żeby
zobaczył się z matką. W zastaw adwokat sam dał się
zamknąć w celi zamiast skazanego, a swojemu klientowi
przykazał ucieczkę. Ten w pociągu, którym zdąża na
spotkanie z matką, mieszkającą w nadgranicznej wiosce
górskiej, spotyka ojca trzech córek na wydaniu, który
opowiada o klątwie, jaka dotyka jego rodzinę. Nikt nie chce
poślubić żadnej z jego córek, bo we wcześniejszych
związkach w tej rodzinie mężczyźni przedwcześnie umierali.
Podróżujący pociągiem zaproponował Piotrowi małżeństwo z
jedną z jego córek, bo przecież Piotr i tak jest skazany na
śmierć. Piotr zgadza się, ale pod warunkiem, że potem po-
jedzie do matki. Wszystko układa się inaczej, niż miało być.
Życie Piotra odmienia się, nagle chce żyć, walczy więc o
swoje szczęście do końca.

Tak samo jest w przypadku bohatera „Cudownego

dnia”. Bohater walczy mimo kalectwa. Nie poddaje się i zna-
jduje miłość i przywiązanie oraz szacunek innych ludzi.

Te sielsko-anielskie krajobrazy i jakże swojskie klimaty

wsi i małego miasteczka oraz portrety ludzi tam mieszkają-
cych przeplecione są rozmowami o sprawach poważnych w
sposób prosty i zwięzły. Tak, jak to robią mądrzy życiowo
ludzie bez wyższego wykształcenia.

Klimat całej książki jest bliski wielu z nas. Któż z nas

nie rozmyślał o pięknie przyrody, nie szukał przyjaźni wśród
ludzi, reprezentujących tę zdrową i jakże prostą filozofię
życiową.

6/13

background image

Przed Wami taki właśnie spokojny i wyważony opis ży-

cia i walki o nie bez wielkomiejskiego, przesiąkniętego
sztucznością blichtru.

7/13

background image

DROZDY — CZĘŚĆ PIERWSZA

Zostałem skazany na śmierć. Przez myśl mi nie

przeszło, że mogę otrzymać najwyższy wymiar kary. Po-
prosiłem o ponowne odczytanie wyroku.

— Zdaje mi się, że się przesłyszałem — powiedziałem.
Sędzia odebrał to jako sarkazm i odmówił. Sala była

pusta, więc w drodze wyjątku podano mi kopię wyroku.
Całość przeczytałem raz, a uzasadnienie trzykrotnie i ogar-
nęła mnie rozpacz, a potem wstyd i zażenowanie.
Wykreśliłem siebie. Mnie już prawie nie było. Ale istniał świ-
at. I właśnie wobec niego popełniono

grubiaństwo.

Zagryzłem wargi. Spostrzegłem to, kiedy poczułem smak kr-
wi. Otrząsnąłem się i spokojnie oddałem kopię dokumentu
stojącemu obok mnie osobnikowi w todze. Sędzia uśmiech-
nął się i zakończył rozprawę. Odwieziono mnie z powrotem
do więzienia. W celi czekał już adwokat. Stary, z siwo-
rudawą bródką, z niezdrowymi białymi cętkami w błękitnych
oczach. Siedział na jedynym taborecie i stukał nerwowo pal-
cami w blat sosnowego stołu.

— Zrobiłem, co mogłem — odezwał się, gdy usiadłem

naprzeciwko, na brzeżku żelaznego łóżka.

— Wiem.
— Istnieje jeszcze prawo łaski.

background image

— Jak dotąd nikogo nie objęło.
Skinął głową.
— Nie traćmy nadziei. Jestem obrońcą z urzędu, więc

muszę złożyć odwołanie. To mój obowiązek. Taka jest
procedura.

— To już koniec, prawda? Pozostało tylko ostatnie

życzenie.

— Tak — odrzekł.
Oparł twarz na dłoni i zamyślił się. Milczałem i ja.
— Postaram się coś zrobić dla ciebie — odezwał się po

dłuższej chwili głębokiej zadumy. Wstał i z przejęcia zaczął
przemierzać celę, dwa kroki do drzwi, dwa do ściany z oki-
enkiem pod sufitem. — Istnieje stare prawo zezwalające
skazańcowi na odwiedzenie matki, jeśli wyrazi takie
życzenie. Ustanowił je któryś z naszych pobożnych królów,
fanatyk kultu Matki Boskiej. Pomimo przewrotów ustrojow-
ych nigdy go nie anulowano. Spróbujmy wskrzesić ten za-
bytek. Życz mi złamania nogi — poprosił, wychodząc.

Czułem do niego sympatię, więc powiedziałem:
— Złam kark!
Wrócił po pięciu dniach, radosny, w skowronkach.
— Wygraliśmy — rzekł podniecony i przycisnął do pier-

si jak syna. — Pomogli korespondenci zagraniczni, których
zawiadomiłem o twoim życzeniu. Nawet nasza prasa i radio
dały się nabrać. Zawrzało, rozdzwoniły się telefony i — zn-
iżył głos — zgodnie z prawem pojedziesz do matki. Zostanę
w celi jako zakładnik, to też zgodnie z prawem. Co ty na to?

— W imię czego pan to robi? — zapytałem. — Znam

dobrze ludzi pana profesji, budzą we mnie podejrzenia.

9/13

background image

— Nie obawiaj się — odrzekł skwapliwie. — Ufaj jak

ojcu. Robię to z wewnętrznej potrzeby. Tyle lat służyłem
tym świniom — szepnął z wyrzutem, wręcz z odrazą —
wbrew sobie, prośbom rodziców... tylko dlatego, że
kochałem kobietę, która w końcu okazała się dziwką. Przez
to znienawidziłem siebie. Pomagasz mi wyjść z piekła. Jedź i
nie wracaj, postaraj się uciec za granicę. Matka mieszka w
górach, a góry należą do Boga. Umierając za ciebie, poczuję
się rozgrzeszony.

— Mam to przyjąć za prawdę?
— Mówię jak na spowiedzi. Znasz pobudki duchowe, a

teraz przedstawię ci jeszcze cielesne. Toczy mnie rak płuc,
pozostało mi najwyżej pół roku życia. Nie miej oporów. A
teraz w drogę. — Zastukał w metalowe drzwi.

Usłyszałem kroki, a po chwili zgrzytnął klucz. W

drzwiach stanął strażnik.

— Do naczelnika z nim!
Strażnik skinął głową i wyprowadził mnie z celi.

To jest Sokrates

Oddano mi cały depozyt, wręczono przepustkę na trzy

doby i zawieziono na dworzec. Tak kara śmierci, jak i zez-
wolenie

na

odwiedzenie

matki

były

kompletnym

10/13

background image

zaskoczeniem, czymś tylko na wpół realnym. Ale po wodzie
też można chodzić. Stało się. Matki nie widziałem pięć lat.
Brakowało czasu, możliwości, środków. Pisałem też tylko raz
do roku, kartkę na Boże Narodzenie lub Wielkanoc. Bo o
czym miałem pisać? O tym, że na przemian zamykają mnie
lub wypuszczają z aresztu? Wstydziłem się, teraz też. „Co
powiem?” — tak rozmyślając wyszedłem przed dworzec. Do
przyjazdu pociągu pozostała jeszcze godzina. Usiadłem na
ławce i zapatrzyłem się na twierdzę, górującą nad miastem
niczym przekleństwo. Po chwili przysiadł się włóczęga. Wy-
grzebał z kieszeni niedopałek, przypalił i zaciągnął się
chciwie. Wyjąłem z kieszeni banknot.

— Żyję ze śmietników — rzekł i odsunął rękę,

zerknąwszy na mnie spod nastroszonych brwi i jeszcze raz
głęboko zaciągnął się. — Skąd taka hojność? — zaciekawił
się.

— Żegnam się ze światem — powiedziałem. — Wy-

puszczono mnie na trzy dni. Jestem skazany na śmierć.

— Bajki pleciesz, jak ja to mówię — rzucił i wyciągnął

nowy niedopałek. — Dinozaury nie znają miłosierdzia, nie
stać ich na taki gest — pożegnać matkę... nie wierzę!

I

wtedy

opowiedziałem

o

starym

prawie,

us-

tanowionym przez pobożnego króla, a także o adwokacie,
który pozostał w celi jako zakładnik.

— Jeśli nie łżesz, toś szczęściarz. A za co skazano cię

na stryczek?

— Napisałem wiersz, który uraził naszego prezydenta.

Od tego się zaczęło. Dodano jeszcze działalność wywrotową
itede, itepe.

— Jak Sokrates — uśmiechnął się włóczęga. — A ja

myślałem, że już nie ma ludzi, że żyją tylko pterozaury i

11/13

background image

brontozaury, a tu, patrzcie państwo, jak ja to mówię,
Sokrates wśród nas. I na śmierć skazany. Poczęstuj papi-
erosem, od ciebie zapalę.

Włóczęga palił i mówił, tokował jak turkawka. Kończył

zdania tym swoim cudacznym: „jak ja to mówię” i zacierał
ręce. Nawijał na wskazujący palec włosy ryżawej brody,
wpatrywał się we mnie jak w obraz i oblizując spękane
wargi, wykrzykiwał z emfazą, że miał powyżej uszu tej
codziennej malarycznej rzeczywistości, chciał skończyć ze
sobą: skoczyć do rzeki lub jutro w południe oblać się ben-
zyną i spalić przed ratuszem, jak to czynią buddyjscy mnisi.
Ale już tego nie zrobi.

Nagle usłyszeliśmy gwizd pociągu, więc pobiegliśmy

na peron. Włóczęga wskoczył pierwszy, jeszcze w biegu i za-
jął miejsce, choć nie było takiej potrzeby, bo tak peron, jak i
wagony były prawie puste. Kiedy wszedłem, otworzył drzwi
do przedziału, w którym siedziało trzech mężczyzn i,
wskazując na mnie głową, powiedział:

— To nasz Sokrates. I tak jak tamten został skazany

na śmierć.

Aby udowodnić, że to, co mówi, jest prawdą, uciął

końcówkę mojego paska.

— To na szczęście — dodał, uśmiechnął się szeroko i

pobiegł do drzwi, bo pociąg był już w ruchu.

12/13

background image

@Created by

PDF to ePub

background image

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment

pełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji

kliknij tutaj

.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora

sklepu na którym można

nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji

. Zabronione są

jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z

regulaminem serwisu

.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie

internetowym

Bookarnia Online

.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zeus Piotr Bednarski ebook
Drozdy Cudowny dzien
Ćw 25, ćwiczenie 25, Piotr Bednarek
Jak Dziad Borowy ze zbójami urządzał popas Zmagania z Dusiołem Piotr Gulak ebook
biznes i ekonomia wladza bez tyranii jak kontrolowac ludzi pieniadze czas emocje i slabosci arkadius
informatyka macpodrecznik piotr wroblewski ebook
Jak Dziad Borowy ze zbójami urządzał popas Zmagania z Dusiołem Piotr Gulak ebook
informatyka marketing wirusowy w internecie piotr r michalak ebook
Kochankowie Piotr Kitrasiewicz ebook
psychologia modelowanie przeznaczenia praktyczne metody wywierania wplywu na wlasne zycie arkadiusz
informatyka ms office 2010 pl w biurze i nie tylko piotr wroblewski ebook
biznes i ekonomia arcymistrz sprzedazy jak z dobrego stac sie wybitnym sprzedawca arkadiusz bednarsk
Piotr Bednarski Czarcie nasienie
informatyka moodle dla nauczycieli i trenerow zaplanuj stworz i rozwijaj platforme e learningowa pio
informatyka abc komputera wydanie vii piotr wroblewski ebook
biznes i ekonomia mistrz sprzedazy wydanie ii rozszerzone arkadiusz bednarski ebook
jezyki obce niemiecki rozmowki powiedz to piotr dominik ebook
biznes i ekonomia bibl

więcej podobnych podstron