Część 1. Powódź.
Jak co dzień, zaraz po tym, kiedy Żuczek wstał ze swojego łóżka
udał się do swojego serdecznego przyjaciela pajączka, aby wypić
poranną kawkę.
- Witaj Żuczku, właśnie zaparzyłem kawę i czekałem na Ciebie
- Witaj Pajączku, trochę dzisiaj wieje, dlatego szedłem do Ciebie
dłużej niż zwykle, wydaje mi się, że zaraz będzie padał deszcz.
Przyjaciele jak zwykle zasiedli na tarasie, rozpoczynając rozmowę o
wczorajszej wyprawie na ryby.
Kiedy pajączek opowiadał o wielkim szczupaku, który przepływał
obok jego czerwonego spławika, na nos spadła mu ogromna kropla
wody.
- Brrrry, co to takiego, spadło na mnie z nieba. Żuczek nie zdążył
jeszcze odpowiedzieć, pajączkowi, kiedy nagle z nieba zaczęło spadać
wiele ogromnych kropel wody.
- Chyba zapowiada się straszna ulewa, schowajmy się do środka,
powiedział żuczek.
- To dobry pomysł, jestem cały przemoczony i zmarznięty, bardzo nie
lubię wody.
Przyjaciele weszli do środka i zamknęli za sobą wszystkie okna. Pająk
rozpalił w kominku i zrobiło się bardzo ciepło. Mijały godziny a
deszcz w pajęczym lesie nie przestawał padać. Zdawało się nawet, że
z godziny na godzinę pada coraz mocniej. Koledzy zagrali już w
wszystkie gry, które pajączek miał w domu a na zewnątrz robiło się
ciemno. Nie było już widać przez okno padających kropel deszczu, ale
to nie znaczy, że deszcz nie padał. Było bardzo ciemno i słychać było
przeraźliwe kap, kap, kap. Wydawało się nawet, że tuż obok domu
pająka płynie jakaś rzeka.
- Żuczku, nie wracaj do domu w taką straszną pogodę, proponuję Ci
żebyś został u mnie na noc, a kiedy wstaniesz wrócisz do domu.
- To świetny pomysł przyjacielu, w taką pogodę mógłbym zgubić
drogę do domu.
O ósmej rano żuczka obudziło straszne bzyczenie muchy. Okazało się,
że był to budzik pająka.
Kiedy postawili swoje nóżki na podłodze, poczuli wodę.
Okazało się, że wciąż pada deszcz, wody jest coraz więcej, a nawet
wdziera się ona do domu pajączka.
- Żuczku, żuczku zaraz utoniemy, szybko, szybko, wchodź po drabinie
na dach mojego domu.
Kiedy byli już dachu, dookoła było widać tylko wodę i wystające z
niej korony drzew.
Pajączek był już bliski łez, kiedy w powietrzu zauważył krążącego
Pana Bociana.
- Panie Bocianie, Panie Bocianie, Panie Bocianie, z całych sił wołali o
pomoc
-To my Żuczek i Pajączek, jesteśmy tu na dachu i potrzebujemy pana
pomocy
Na ich szczęście Bocian usłyszał to wołanie. Obniżył lot, aby móc
porozmawiać.
- Drodzy przyjaciele, nie mogę wylądować, na waszym domu,
ponieważ mógłby się zawalić, i znaleźlibyście się w wodzie. Zrobię
wszystko, żeby Was uratować. Czekajcie tu na mnie, znajdę pomoc i
wrócę po was.
- Dziękuje przyjacielu, proszę pośpiesz się, ponieważ niedługo
utoniemy, rozpaczliwie prosił żuczek.
Bociek Józek wzbił się wysoko, żeby z góry zobaczyć kogoś kto
mógłby pomóc. Ale nie widział nic oprócz koron drzew wystających z
wody. Postanowi wylądować na jednej z nich, żeby odpocząć.
Nagle drzewo przemówiło do niego:
- Dlaczego stoisz na mojej głowie?
Bocian odskoczył ze strachu,
przed gadającym drzewem i
dopiero wtedy spostrzegł, że to
pani Żyrafa.
- Jak dobrze, że Cię widzę,
Kochana Żyrafo, nasi serdeczni
przyjaciel Żuczek i Pajączek
potrzebują
natychmiastowej
pomocy. Proszę chodź za mną, i
pomóż mi ich uratować.
- Z wielką przyjemnością,
odpowiedziała Pani Żyrafa.
Kiedy dotarli do domu Pająka, z
wody wystawały już tylko
głowy przyjaciół. W ostatniej
chwili wskoczyli na długą szyję, Żyrafy, która to odwiozła ich na
szczyt Pajęczej góry. Tam było bardzo sucho, i chłopcy mogli
bezpiecznie czekać na koniec deszczu.
Kiedy minęła godzina, nagle deszcz przestał padać. Musiało minąć
jeszcze jednak kilka dni, zanim zrobiło się całkiem sucho i przyjaciele
mogli wrócić do domu Pająka. Zanim to się stało spędzili na górze
wiele czasu, spacerując i rozmawiając.
Dom Pająka był w strasznym stanie. Przyjaciele musieli sprzątać przez
wiele godzin, zanim mieszkanie znowu było czyste.
Część 2. Wyprawa na ryby.
Poranna kawa u Pajączka smakowała jeszcze lepiej niż co dzień,
a to dlatego, że przyjaciele planowali dzisiejszą wyprawę na ryby.
Podekscytowanie było tym większe, że chłopaki bardzo lubili łowić
ryby. Dzisiejsza wycieczka była szczególna, dlatego, że połów miał
być nad samym morzem. Największe zmartwienie Żuczka i Pajączka
polegało na tym, że jedyna wędka, którą mieli, uległa zniszczeniu.
Czasu było bardzo mało, ponieważ Pan Bocian odlatywał w rejs nad
morze za pół godziny.
- Co teraz zrobimy, musimy szybko kupić nowe wędki.
- Ale to jest niemożliwe, ponieważ sklep Pana Dzika będzie otwarty
dopiero za godzinę – powiedział Pajączek.
- Mam pomysł, możemy udać się do mojego przyjaciela Borsuka,
który jest zapalonym wędkarzem i chętnie pożyczy nam potrzebny
sprzęt
Przyjaciele czym prędzej udali się w drogę. Po kilku minutach dotarli
do celu. W drzwiach przywitał ich Borsuk.
- Co was do mnie sprowadza o tak wczesnej porze?
- Potrzebujemy pożyczyć dwie wędki, ponieważ udajmy się dzisiaj na
ryby nad morze, powiedział Pajączek.
- Moi drodzy przyjaciele wybierajcie wędki, które tylko chcecie, na
duże ryby, na małe i na wszystkie inne.
Ponieważ czasu było bardzo mało chłopcy wzięli dwie wędki, które
najbardziej im się podobały, zieloną i żółtą, podziękowali bardzo i
szybko udali się na polanę z której startował Pan Bocian.
Przybyli w ostatniej chwili, pan Bocian rozpędzał się już do długiego
lotu nad morze. Widząc Pajączka i Żuczka w ostatniej chwili przerwał
start.
Chłopcy zajęli dwa wolne miejsca na grzbiecie Pana Bociana i
wyruszyli w rejs nad morze.
Na miejsce dotarli po dwóch godzinach lotu. Umówili się z Bocianem
na lot powrotny, który miał się odbyć zaraz po tym jak zrobi się
ciemno.
Kiedy dotarli nad piaszczysty brzeg morza, okazało się, że nie są
wstanie łowić ryb, ponieważ ich wędki są za krótkie.
- Musimy udać się nad przystań, może tam uda nam się coś złowić,
powiedział Pajączek.
Widok portu przepełnionego różnymi statkami zachwycił Żuczka.
A może tak wynajęlibyśmy łódź, którą moglibyśmy odpłynąć od
brzegu i łapać duże ryby, powiedział.
- To świetny pomysł, to będzie prawdziwa morska przygoda odrzekł
Pajączek.
Parę minut później odpływali w małej wynajętej łódeczce od brzegu
na nieznane im wcześniej wody.
Kiedy odpłynęli już dostatecznie daleko, zarzucili swoje kolorowe
wędki, wyciągnęli kawę w termosie, i usiedli na brzegu łodzi
zachwycając się pięknem morza, szumem wiatru i wspaniałymi
słonecznymi promieniami. Naprawdę nie przeszkadzało im, iż przez
wiele godzin nic nie brało.
- Żuczku, odezwał się Pajączek, nie widzę brzegu, chyba się
zgubiliśmy.
- Rzeczywiście, jak to się mogło stać, nie będziemy wiedzieli, jak
wrócić do portu. Już po nas, rzekł bliski płaczu Żuczek.
Nagle oba spławiki ich wędek zanurzyły się pod wodę, żyłka się
naprężyła i mocno szarpnęło wynajętą łódką. Jakaś wielka ryba coraz
mocniej ciągnęła łódkę po morzu. Przerażeni przyjaciele schowali się
pod pokład, nie mając ochoty na złapanie tak wielkiej ryby.
Wtem usłyszeli donośny głos.
- Ha, ha, ha, co was tak wystraszyło chłopcy? Usłyszałem waszą
rozmowę, rzekł ogromny Pan Wieloryb, i postanowiłem wam pomóc,
ciągnąc łódkę do brzegu. Czy macie coś przeciwko.
- Nie, Panie Wie,Wie,Wielorybie, rzekł wystraszony Żuczek. Bardzo
dziękujemy Panu za pomoc.
Pan Wieloryb odprowadził ich prawie do samego portu. Na
pożegnanie wypuścił ze swojego grzbietu ogromną fontannę,
wyskoczył do góry, mówiąc:
- Do zobaczenia chłopcy, zapraszam ponownie do mojego wodnego
królestwa.
Przyjaciele oddali wynajętą łódkę i szybko udali się w umówione
miejsce. Tam czekał już Pan Bocian, gotowy do powrotnego lotu.
- Witajcie, jak udała się wyprawa na ryby?
- To była bardzo przyjemna, ale też niebezpieczna przygoda, rzekł
Pająk. Mamy już dosyć, chcemy wracać do naszego domu.
- Wsiadajcie, postaram się jak najszybciej dolecieć do Pajęczego Lasu.
Po dwóch godzinach lot dobiegł końca. Szczęśliwi i zmęczeni
przyjaciele, szybko usnęli i śnili o wspaniałych morskich przygodach.