NIE, Numer: 32/2004 Autor: Henryk Schulz Strona: 3
Kulczyk w służbie narodu
Multimilionerów lustracja nie obejmuje. A szkoda.
Sejmowa komisja śledcza do spraw Orlengate oraz prokuratura katowicka mają ustalić między
innymi, czy dawny Urząd Ochrony Państwa pomagał posadowić Zbigniewa Wróbla na stołku
prezesa Orlenu i czy ta operacja UOP została przeprowadzona na polecenie polityków z
najwyższych pięter władzy; to jest byłego premiera Millera i byłego ministra Siemiątkowskiego lub
ewentualnie jeszcze kogoś innego.
Procenty od zażyłości
Miller, Siemiątkowski, a także prokurator krajowy Karol Napierski stanowczo zaprzeczają, żeby
spektakularne zatrzymanie Andrzeja Modrzejewskiego, byłego AWS-owskiego prezesa Orlenu,
zostało zaaranżowane po to, aby wymusić na radzie nadzorczej zmiany w zarządzie koncernu
paliwowego. Pomimo płynących zaprzeczeń hipoteza, iż to politycy użyli tajnych służb w celu
przeprowadzenia „kontrolowanego zamachu stanu” w Orlenie, wydaje się wysoce prawdopodobna.
I ta hipoteza powinna być możliwie dokładnie sprawdzona, zarówno w prokuraturze, jak i w
sejmowej komisji śledczej.
Ale należałoby zweryfikować także inną hipotezę, którą chciałbym podsunąć śledczym
prowadzącym docho- dzenia w sprawie Orlengate. Otóż – moim zdaniem – nie można wykluczyć,
że oficerowie UOP, depcząc po piętach Andrzejowi Modrzejewskiemu, niekoniecznie działali na
polecenie polityków! Być może zatrzymując go (po uzyskaniu decyzji prokuratury) po prostu poszli
na rękę dr. Kulczykowi z uwagi na wieloletnie zażyłe stosunki i wspólne interesy, jakie łączyły
multimilionera ze szpiegami. Być może agenci
UOP, a następnie ABW za podszeptem dr. Kulczyka szpiegowali osoby zatrudnione w zarządzie
Orlenu oraz monitorowali biznesy prowadzone przez Grigorija Jankielewicza i Wiaczesława
Smołokowskiego, właścicieli firmy J&S, która dostarczała do Orlenu ok. 10 milionów ton ropy
rocznie w ramach wieloletniego kontraktu.
Sejmowi śledczy powinni przyjrzeć się biznesom, jakie Kulczyk prowadził z oficerami tajnych
służb! Wskazanym byłoby, aby sięgnęli do ściśle tajnych dokumentów sejmowej Komisji ds. Służb
Specjalnych z 1996 r.
Dil ze szpiegami
Parlamentarzyści będą mogli z tych przykurzonych papierów wyczytać, że oficerowie z wywiadu
UOP pod okiem gen. Gromosława Czempińskiego prowadzili operację o kryptonimie „Zielone
bingo”. Operację wymyślono rzekomo po to, aby sprawdzić podatność giełdy na manipulacje
kursem akcji. W rzeczywistości grupa oficerów UOP chciała sobie nieco dorobić do pensji.
Zgromadzono kwotę ok. 13 mld starych złotych (w tym 3,5 mld pochodziło z funduszu
operacyjnego UOP) i kupiono za tę forsę akcje Warty – spółki kontrolowanej wówczas przez Jana
Kulczyka. Transakcje pomiędzy UOP a Kulczykiem przeprowadzono po to, aby znając rzeczywistą,
niezłą kondycję tej firmy i wiedząc o planowanych obiecujących przedsięwzięciach (nieznanych
ogółowi akcjonariuszy) grać na zwyżkę kursu akcji. Gen. Czempiński co najmniej dwukrotnie
osobiście odwiedził siedzibę Warty, a w ogóle to utrzymywał dość zażyłe stosunki z ówczesnym
prezesem Warty Janem Ch.
W sprawie UOP-owskiego tajnego handlu akcjami Warty prowadziła dochodzenie najpierw
prokurator Marlena Bartecka (nr VDs – 48/97 z dnia 4 marca 1997 r.), a następnie śledztwo przejął i
umorzył w 1999 r. prokurator Jarosław Baniuk w atmosferze politycznego skandalu.
Gen. Czempiński, który stał za operacją „Zielone bingo”, po zakończeniu służby w UOP został
wspólnikiem Jana Kulczyka w firmie Mobitel-Active. Ta spółka oferowała satelitarne systemy
zabezpieczenia aut przed kradzieżą. Generał miał swoje biuro w budynku Kulczyka przy ul.
Kruczej w Warszawie. Gromosław Czempiński doradzał też dr. Kulczykowi „w sprawach
ekonomicznych” (por. wypowiedź Kulczyka w „Wyborczej” z 23 lipca 2000 r.). Później między
Kulczykiem a generałem doszło do spięć na tle finansowym i panowie ostatecznie rozstali się.
Jednak w UOP pozostali i dalej funkcjonowali inni oficerowie, z którymi dr Kulczyk utrzymywał
doskonałe stosunki.
Układ z FOZZ
W czerwcu tego roku w trakcie dwu rozpraw w procesie FOZZ sąd pochylał się nad dokumentami,
na których widnieją podpisy dr. Jana Kulczyka. W tej kwestii zeznawał świadek Paweł W.
Ten były dyplomata, syn wysokiego rangą oficera wojska, przeprowadzał zaskakującą transakcję
pieniędzmi należącymi do FOZZ w likwidacji.
Działająca na rynku francuskim i amerykańskim firma AGRI była winna FOZZ pieniądze.
(Nawiasem mówiąc spółka ta była prawdopodobnie wykorzystywana przez służby specjalne m.in.
do sprowadzania do Polski towarów objętych embargiem COCOM). Forsa z AGRI nie trafiła do
likwidatora FOZZ w postaci gotówki. Ponad półtora miliona dolarów wpłynęło na konto pana
Pawła W., a ten zamiast przekazać do FOZZ gotówkę – za
aprobatą Piotra Grześkiewicza, likwidatora funduszu (obecnie pracującego w ambasadzie polskiej
w Londynie) – odkupił od Jana Kulczyka akcje Warty lokując w nich pieniądze należne FOZZ.
Porozumienie pomiędzy dr. Kulczykiem a Biurem Prawnym Pawła W. zostało podpisane 28 grudnia
1994 r. Przewidywało, że Kulczyk odsprzeda 80 tysięcy sztuk akcji Warty za 71 mld starych złotych
(tj. ok. 7 mln nowych złotych). Dr Kulczyk zobowiązywał się po 3 latach odkupić te akcje, jeśli do
tego czasu nie zostaną z zyskiem odsprzedane osobom trzecim. Kulczyk dostał więc coś w rodzaju
nieoprocentowanej pożyczki pod zastaw akcji.
Zeznając na procesie FOZZ Paweł W. oświadczył: iż nie jest ani nie był w przeszłości agentem
służb specjalnych, zapewnił, że osobiście nie znał gen. Czempińskiego, a z byłym szefem WSI gen.
Konstantym Malejczykiem jedynie prywatnie żeglował po Mazurach.
Gen. Gromosław Czempiński też zeznawał na procesie FOZZ. Rozprawa była tajna, nie wiadomo
więc, czy generał był przepytywany o interesy, jakie UOP prowadził z dr. Kulczykiem.
Sugerowałbym jednak posłom z komisji śledczej, aby zażądali wglądu do akt procesu FOZZ
zahaczających o prawdopodobne związki dr. Kulczyka ze służbami specjalnymi.
Imprimatur SB
W okresie 14 lat budowania kapitalizmu w Najjaśniejszej majątek dr. Jana Kulczyka przyrastał –
statystycznie biorąc – o 700 tys. dolarów dziennie! Niezwykle pomyślnie rozwijające się biznesy
obecny multimilioner rozpoczął od dostaw dla Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. W 1991 r. jedna
z firm Kulczyka została przedstawicielem Volkswagena w Polsce. Rok później Kulczyk zawarł
kontrakt z MSW na dostawę ponad 3 tysięcy aut dla policji i UOP. Kontrakt był wart w przeliczeniu
ok. 150 mln nowych złotych.
Szefem MSW był wówczas Andrzej Milczanowski, a zastępcą szefa wywiadu płk Gromosław
Czempiński.
Ojciec dr. Jana Kulczyka, Henryk Kulczyk, wyemigrował z Polski w 1956 r. Osiedlił się w Berlinie
Zachodnim, gdzie potem był liderem propeerelowskiej organizacji polonijnej Zgoda i cieszył się
szacunkiem „dyplomatów” pracujących w Polskiej Misji Wojskowej. Dzięki temu jego syn Jan
mógł studiować w Polsce i bez przeszkód wyjeżdżać za granicę. W roku 1977 Jan Kulczyk
wyjechał do USA. Potem na długie lata osiadł w Berlinie Zachodnim.
W roku 1981 dr Jan Kulczyk założył w Polsce firmę Interkulpol. Kilka miesięcy później, już w
stanie wojennym, został wiceprezesem (potem prezesem) izby gospodarczej skupiającej firmy
polonijne. Było to ciało dokładnie kontrolowane przez Służbę Bezpieczeństwa. Bez „imprimatur”
ze strony ówczesnego MSW dr Jan Kulczyk nie mógłby objąć tej funkcji, co rzecz jasna nie
oznacza, iż w tym czasie był agentem SB.
Zaryzykowałbym tezę, że te bardzo dawne i późniejsze kontakty ze specsłużbami do dziś
procentują dr. Johanowi w biznesach, jakie prowadzi.