♦
♦
Kroniki Bane'a
,
,Co naprawdę
Wydarzyło się w Peru
”
♦
Cassandra Clare ♦
Tłumaczenie: JimmyK
Korekta: Semper
Drużyna Dobra - http://chomikuj.pl/Druzyna_Dobra
Kielich, Stela, Miecz Anioła - zabijemy dziś demona -
https://www.facebook.com/ShadowhuntersPoland
♦
♦
Wstęp
To była przytłaczająca chwila w życiu Magnusa Bane'a, gdy został wygnany z
Peru przez Wysoką Radę peruwiańskich czarowników. Nie stało się tak, ponieważ
plakaty z jego zdjęciem były przekazywane z rąk do rąk w Podziemnym Świecie w
Peru, na której wyszedł wyjątkowo nietwarzowo. Stało się tak, ponieważ Peru było
jednym z jego ulubionych miejsc. Przeżył w nim wiele przygód, z których miał
mnóstwo wspaniałych wspomnień, zaczynając je w roku 1791, kiedy to zaprosił
Ragnora Fella, by dołączył on do niego w krajoznawczej wycieczce po Limie.
♦
♦
1791
Magnus obudził się w swojej przydrożnej karczmie niedaleko Limy, znów
mając na sobie haftowaną kamizelkę, bryczesy i lśniące buty ze sprzączkami. Udał
się w poszukiwaniu śniadania. Znalazł swoją gospodynię, pulchną kobietę, na której
długich włosach znajdowała się czarna mantyla
1
. Była pochłonięta w rozmowie z
jedną ze służących o problemie, którym był nowo przybyły do karczmy.
- Myślę, że to potwór morski - usłyszał głos swojej gospodyni - lub tryton.
Mogą one przetrwać na ziemi?
- Dzień dobry, paniom - zawołał Magnus. - Wychodzi na to, że mój gość
przybył.
Obydwie kobiety zamrugały dwa razy. Czarownik przypisał pierwszemu
mrugnięciu moment, gdy spojrzały na jego jaskrawy strój, a ten drugi temu, co
właśnie powiedział.
Wesoło pomachał do nich i przeszedł przez szerokie, drewniane drzwi,
następnie przeciął dziedziniec i wszedł do izby wspólnej, gdzie spotkał swojego
przyjaciela czarownika - Ragnora Fella - który czyhał na tyłach pomieszczenia z
kubkiem chicha de molle
2
.
- Biorę to, co on ma - rzucił Magnus do dziewki służebnej. - Nie, chwila. Biorę
trzy razy więcej od niego.
- Powiedź jej, że biorę to samo - powiedział Ragnor. - Sięgnąłem po ten trunek
w wiadomym, określonym celu.
Magnus zrobił to, a gdy odwrócił wzrok w stronę starego przyjaciela zauważył,
że wyglądał zwyczajnie, jak to on: paskudnie ubrany, o intensywnym zielonym
kolorze skóry i mocno ponurej minie. Magnus często był wdzięczny za to, że znaki
tego, że jest czarodziejem, nie są u niego tak widoczne. Było to czasami uciążliwe,
mieć złoto-zielone tęczówki i pionowe, kocie źrenice - ale zazwyczaj łatwo było to
ukryć z niewielkim użyciem uroku, a jeżeli nie, cóż, było kilka dam - i mężczyzn -
którzy nie odnajdowali w tym wady.
- Bez uroku? - zapytał Magnus.
- Powiedziałeś, że chcesz abym dołączył do ciebie w twoich podróżach, które
będą nieustannie trwającą rozpustą - odpowiedział mu Ragnor.
Magnus rozpromienił się.
- Tak mówiłem! - urwał. - Wybacz, ale nie widzę żadnego powiązania.
1
http://pl.wikipedia.org/wiki/Mantyla
2
Rodzaj napoju alkoholowego, który jest wytwarzany ze specjalnego gatunku kukurydzy.
- Odkryłem, że lepiej szczęści mi się z kobietami w moim normalnym stanie -
powiedział mu Ragnor. - Damy gustują w odrobinie różnorodności. Spotkałem kiedyś
kobietę na dworze Ludwika, Króla Słońce
3
, która powiedziała, że nikt nie może się
porównywać ze mną, jej ,,drogim ptysiem”. Słyszałem, że to określenie stało się
popularnym czułym słówkiem we Francji. Wszystko dzięki mnie - mówił w ten sam
sposób; jak zawsze ponuro.
Kiedy otrzymali sześć trunków, Magnus skonfiskował je.
- Będę potrzebował wszystkich. Proszę, przynieś więcej dla mojego przyjaciela
- powiedział Bane do dziewki.
- Była też kobieta, która mówiła na mnie słodki, miłosny strączku groszku -
kontynuował Ragnor.
Magnus wziął duży wzmacniający łyk trunku, spoglądając na słońce na
zewnątrz, a następnie na trunki przed nim. Poczuł się lepiej - dzięki nim - w tej całej
sytuacji.
- Gratuluje. I witam w Limie, Mieście Królów, mój słodki strączku groszku.
♦
♦ ♦
Po śniadaniu, którym było pięć trunków dla Ragnora i siedemnaście dla
Magnusa, ten drugi wziął przyjaciela na wycieczkę po Limie. Od złotych, wijących
się i rzeźbionych fasad pałacu arcybiskupa, przeszli przez plac, gdzie Hiszpanie
skracali przestępców, wokół którego były budynki o jaskrawym kolorze, które miały
misterne balkony.
- Pomyślałem, że miło będzie zacząć w stolicy. Poza tym, byłem już tutaj -
powiedział Magnus. - Około pięćdziesiąt lat temu. Spędziłem tutaj cudowny czas,
poza trzęsieniem ziemi, które prawie połknęło to miasto.
- Miałeś coś z tym wspólnego?
- Ragnor - powiedział Magnus z oburzeniem. - Nie możesz winić mnie za
każdą małą klęskę żywiołową, która się wydarzyła!
- Nie odpowiedziałeś na pytanie - upomniał go Ragnor i westchnął. - Powołuje
się na ciebie byś był... bardziej rzetelny i mniej takim, jakim zazwyczaj jesteś -
ostrzegł go, gdy szli. - Ponieważ nie mówię w tych językach.
- Nie mówisz po hiszpańsku? - spytał Magnus. - Nie mówisz w keczuańskim?
Nie mówisz w języku ajmara?
Magnus doskonale zdawał sobie sprawę, że był nieznany, gdziekolwiek
poszedł. Zaczął starać się o to, by nauczyć się wszystkich języków, by mógł iść
gdziekolwiek chce. Hiszpański był pierwszy na jego liście, którego nauczył się, zaraz
po jego języku ojczystym. Nie posługiwał się nim często. Przypominał mu o jego
matce i ojczymie - o miłości, modlitwie i rozpaczy jego dzieciństwa. Słowa,
3
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ludwik_XIV
przypominające mu o jego ojczyźnie, spoczywały trochę zbyt ciężko na jego języku,
jakby sama myśl o nich sprawiała, że robił się poważny, gdy używał tego języka.
Były też inne języki - Purgatic, Gehennic i Tartarian - których nauczył się by
mógł komunikować się dzięki nimi w królestwie demonów - był zmuszony ich
używać często podczas swojej pracy. Przypominały mu one o jego biologicznym
ojcu, a te wspomnienia były gorsze.
Szczerość i powaga, w opinii Magnusa, były mocno przereklamowane, gdy był
zmuszony przeżyć nieprzyjemne wspomnienia. O wiele bardziej wolał być
rozbawiony i dowcipkować.
- Nie mówię w żadnych z tych języków, o których mówisz - powiedział
Ragnor. - Mimo to, muszę mówić w Ględzeniu Kretywiańskim, odkąd ciebie
rozumiem.
- To nie było miłe i potrzebne - zauważył Magnus. - Ale oczywiście, możesz
mi w pełni zaufać.
- Nie zostawiaj mnie tutaj bez pomocy. Musisz przysiąc, Bane.
Magnus uniósł brwi.
- Daję ci swoje słowo honoru!
- Znajdę cię - ostrzegł go Ragnor. - Zrobię to, znajdę wszystkie kufry z twoimi
absurdalnymi ciuchami, które masz. Przyprowadzę lamę w miejsce, gdzie śpisz i
upewnię się, że odda mocz na wszystko, co posiadasz.
- Nie ma potrzeby byś był niegrzeczny - upomniał go Magnus. - Nie martw się.
Mogę nauczyć cię każdego słowa, którego musisz teraz znać. Jednym z nich jest
fiesta.
Ragnor skrzywił się.
- Co to oznacza?
Magnus uniósł brwi.
- To oznacza zabawę. Kolejnym ważnym słowem jest juerga
4
.
- Co to słowo oznacza?
Bane milczał.
- Magnus - zaczął Ragnor ostro. - Czy to słowo też oznacza zabawę?
Bane nie mógł zatrzymać chytrego uśmiechu, który pojawił się na jego twarzy.
- Chciałbym przeprosić – zaczął - ale nie czuję w ogóle skruchy.
- Postaraj się być chociaż trochę poważny - zasugerował Ragnor.
- Jesteśmy na wakacjach! - krzyknął Magnus.
- Zawsze na nich jesteś - przypomniał mu Fell. - Jesteś na nich od trzydziestu
lat!
4
Impreza.
To była prawda. Magnus nie osadził się nigdzie odkąd jego ukochana umarła:
nie jego pierwsza, ale jedyna, która żyła przy jego boku i zmarła w jego ramionach.
Magnus myślał o niej na tyle często, że wzmianka o niej nie bolała go: pamiętał jej
twarz jak odległe, znajome i piękne gwiazdy, których nie mógł dotknąć, a które
błyszczały w jego oczach w nocy.
- Nie mam dosyć przygód - powiedział lekko Magnus. - A one nie mają dosyć
mnie.
Nie miał pojęcia dlaczego Ragnor westchnął ponownie.
♦
♦ ♦
Podejrzliwa natura Ragnora sprawiała, że Magnus czuł smutek i rozczarowanie
względem jego jako osoby, jak na przykład wtedy, gdy odwiedzili jezioro
Yarinacocha, a Ragnor zmrużył oczy i spytał:
- Czy te delfiny są różowe?
- Były już różowe, gdy znalazłem się w tym miejscu! - wykrzyknął w
oburzeniu Magnus. Zatrzymał się i zaczął nad tym zastanawiać. - Jestem prawie
pewny, że tak było.
Odeszli od costa
5
idąc w stronę sierra
6
, by zobaczyć wszystkie zabytki w Peru.
Ulubionym miejscem Magnusa było najprawdopodobniej miasto Arequipa
7
, które
było jak kawałek księżyca, zbudowane z podobnego kamienia, które w blasku
promieni słonecznych rozpraszało oślepiające światło, mieniąc się na biało, jak blask
księżyca w wodzie.
Była tam bardzo atrakcyjna, młoda kobieta, która w końcu zdecydowała, że
woli Ragnora. Magnus mógł żyć całe swoje długie życie bez zaproszenia do
miłosnego trójkąta czarowników, lub bez słyszenia czułych słówek typu ,,urocza
ludzka kapturnica purpurowa” powiedziane po francusku, którego Ragnor rozumiał.
Ragnor, jednakże, wydawał się być bardzo zadowolony i pierwszy raz,
wydawał się nie żałować, że dołączył do Magnusa w Limie.
W końcu Bane był w stanie przekonać Ragnora, by ruszyli z dala od Arequipa
tylko po to, by przedstawić mu inną uroczą, młodą damę, Giulianę. Znała ona ścieżki
w lesie deszczowym i zapewniła ich obydwoje, że może zaprowadzić ich do
ayahuasca
8
, rośliny z niezwykłymi, magicznymi właściwościami.
Później Magnus miał powody ku temu, by żałować swojego wyboru, który
sprawił, że stał się wyjątkową przynętą w tym pełnym zieleni lesie deszczowym
Manu. Wszędzie była zieleń, zieleń i zieleń - gdziekolwiek spojrzał. Nawet, gdy
zerknął na swojego towarzysza w podróżowaniu.
5
Brzeg.
6
Łańcuch górski.
7
Jest ono położone na wysokości 2325 m.
n.p.m.
w otoczeniu gór Cordillera Volcanica. Jest stolicą regionu Arequipa i drugim co
do wielkości miastem w Peru.
8
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ayahuasca
- Nie lubię lasów deszczowych - powiedział ze smutkiem Ragnor.
- To dlatego, że nie jesteś otwarty na nowe doświadczenia, tak jak ja!
- Nie, i uważam tak ponieważ jest tu bardziej mokro niż pod pachą dzika i
dwukrotnie bardziej tutaj śmierdzi.
Magnus odepchnął liść - z którego ciekła woda - sprzed swoich oczu.
- Przyznaje, że twoje słowa są doskonale trafne i jednocześnie malownicze jak
barwny obraz.
Nie było przytulnie w lesie deszczowym, to prawda, ale było tutaj w takim
samym stopniu cudownie. Gęste, zielone podszycie lasu różniło się od delikatnych
liści u drzew u góry, jak i jaskrawych kształtów jakiś roślin, które lekko falowały, a
których pnącza splatały się z innymi. Zewsząd otaczająca zieleń była przełamana
czasami przez nagłe jasne kolory: jaskrawość biła od kwiatów, których liście szybko
poruszały się, co oznaczało, że były za nimi zwierzęta.
Magnus był w szczególności oczarowany widokiem czepiaków brązowych
9
nad sobą, drobnych i połyskliwych, z długimi rękami i nogami, które zaczepiały o
drzewa tak, że wyglądały jak gwiazdy. Był też zachwycony szybko i płochliwie
skaczącymi wiewiórczymi małpami Saimiri.
10
- Wyobraź sobie - zaczął Magnus - mnie z małym przyjacielem małpiątkiem.
Mógłbym nauczyć go sztuczek i ubrać go w uroczą marynareczkę. Mógłby wyglądać
jak ja! Cóż, poza kształtami małpimi.
- Twój przyjaciel chyba zaczyna wariować i ma lęk wysokości - stwierdziła
Giuliana na słowa Bane'a. - Jesteśmy w końcu wiele stóp ponad poziomem morza.
Magnus nie był do końca pewny dlaczego zabrał przewodnika, poza tym, że
wydawał się uspokajać Ragnora. Inni ludzie najprawdopodobniej szliby blisko za
przewodnikiem w nieznane i potencjalne niebezpieczne miejsca, ale Magnus był
czarownikiem i był w pełni przygotowany na choćby magiczną walkę z demonem
jaguarem, jeżeli to było konieczne. To byłaby doskonała historia, która mogłaby
zaimponować niektórym paniom, które był w niewytłumaczalny sposób zwabiane
przez Ragnora. Lub dla niektórych panów.
Pochłonięty w zbieraniu owoców i rozważaniem nad demonem jaguarem,
Magnus rozejrzał się wokół i zauważył, że jest oddzielony od swoich kompanów -
zagubiony w zielonej puszczy.
Zatrzymał się i podziwiał bromeliady, wielkie opalizujące kwiaty,
przypominające kule wykonane z płatków, których kolor mienił się w kroplach wody.
Było kilka żab w zakamarkach kwiatów.
Następnie spojrzał w górę, wprost w brązowe, okrągłe, oczy małpy.
- Witaj, towarzyszu - powiedział Magnus.
Małpa wydała z siebie przerażający dźwięk, który był w połowie warczeniem,
9
http://pl.wikipedia.org/wiki/Czepiak_br%C4%85zowy
10
http://pl.wikipedia.org/wiki/Saimiri
a w drugiej sykiem.
- Zaczynam wątpić w piękno naszej przyjaźni - stwierdził Bane.
Giuliana powiedziała im, by nie cofali się, gdy podejdzie do nich małpa, aby
zostali na miejscu i zachowali atmosferę spokoju wokół siebie.
Ta małpa była większa od innych jakie Magnus widział. Miała szerokie,
zgarbione ramiona i gęste, brawie czarne futro - Bane pamiętał jak się na nie mówi,
małpy wyjce
11
. Magnus rzucił jej figę, a małpa ją wzięła.
- Cóż - zaczął czarownik -powiedzmy, że sprawa załatwiona.
Małpa zbliżyła się, żując z narastającą złością.
- Czasami zastanawiam się co tutaj robie. Rozkoszuje się życiem miastowym,
no wiesz - zauważył Magnus. - Błyszczącymi światłami, stałym towarzystwem, z
płynącej rozrywki. Z braku gwałtownych małp.
Zignorował poradę Giuliany i zrobił mały krok do tyłu, rzucając kolejny
kawałek owocu. Małpa tym razem nie wzięła przynęty. Nastroszyła się i głośno
zaczęła warczeć, przez do Magnus zrobił kilka kolejnych kroków w tył - w stronę
drzewa.
Bane zaczął machać rękami w obronie, na chwilę wdzięczny, że nikt nie patrzy
na niego i nie oczekuje, żeby był wyrafinowanym czarnoksiężnikiem, którego małpa
zaczęła bezpośrednio atakować w stronę twarzy.
Krzyknął, obrócił się i zaczął biec przez las tropikalny. Nie myślał nawet o
tym, by nie upuścić owoców. Upadały one jeden po drugim w jasnej kaskadzie, gdy
biegł, ratując życie przed zagrożeniem ze strony małpy. Usłyszał pościg za sobą i
zaczął biec szybciej, aż wszystkie jego owoce zniknęły i wpadł wprost na Ragnora.
- Uważaj! - warknął Fell.
- W mojej obronie mogę stwierdzić, że jesteś całkiem dobrze zakamuflowany -
Magnus wytknął mu, a następnie opowiedział o swoim okropnym spotkaniu z małpą.
Raz do Giulian po Hiszpańsku, drugi raz do przyjaciela po Angielsku.
- Ale ty, oczywiście, wycofałeś się przed dominującym samcem - powiedziała
Giuliana. - Jesteś idiotą? Jesteś wyjątkowym szczęściarzem, że odwróciłeś owocami
jego uwagę od rozerwania ci gardła. Musiał myśleć, że próbujesz skraść mu jego
kobiety.
- Przepraszam, ale nie mieliśmy czasu na wymianę tak osobistych informacji -
odpowiedział Magnus. - Nie wiedziałem! Ponadto, pragnę was zapewnić, że to nie
były miłosne podstępy względem małpich samic. - Urwał i zamrugał. - Tak naprawdę
nie widziałem żadnej i nie miałem nawet szansy.
Ragnor wyglądał tak, jakby żałował każdej decyzji, która sprawiła, że znalazł
się w tym miejscu, w szczególności w towarzystwie Magnusa.
Po jakimś czasie nachylił się i syknął - na tyle blisko, by Giuliana go nie
11
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wyjce
słyszała, w sposób, który strasznie przypominał Magnusowi o małpie nemezys:
- Zapomniałeś, że możesz uprawiać magię?
Magnus poświęcił chwilę, by rzucić pogardliwe spojrzenie przez swoje ramie.
- Nie zamierzam zaczarowywać małp! Szczerze, Ragnor, za kogo mnie masz?
♦
♦ ♦
Życie nie może być w całości poświęcone rozpuście i małpowaniu. Dlatego też
Magnus musiał jakoś opłacać swoje trunki. Od zawsze była tutaj sieć Podziemnych,
którą musiał znaleźć i upewnić się, że nawiąże z nimi dobre stosunki, gdy tylko
postawi stopę w Peru.
Kiedy tylko jego wyjątkowe zdolności zostały wezwane wziął ze sobą
Ragnora. Weszli razem na pokład statku w mieście portowym Salaverry, obydwoje
ubrani w swoje najbardziej odświętne stroje. Magnus miał na sobie swój największy
kapelusz z piórem strusim.
Edmund García, jeden z najbogatszych kupców w Peru, spotkał ich na dziobie.
Był człowiekiem o rumianej cerze, ubranym w drogo wyglądającą szatę, krótkie
bryczesy i pudrowaną perukę. Grawerowany pistolet miał zawieszony za skórzanym
pasem. Zerknął na Ragnora.
- To potwór morski? - spytał.
- Jest bardzo szanowanym czarodziejem - odpowiedział Magnus. - Dostajesz,
tak w ogóle, dwóch czarowników w cenie jednego.
García nie dorobił się swojej fortuny przez zadzieranie nosa na interesy. Na
chwilę stał się milczący na widok osobnika podobnego do potwora morskiego.
- Witaj - powiedział jedynie.
- Nie lubię łodzi - przestrzegł go Ragnor, rozglądając się. - Dostaję okrutnej
choroby morskiej.
Żart przedrzeźniający pytanie Garcí był zbyt banalny, a Magnus nie zamierzał
przerwać mu tworzenia go.
- Mógłby pan powiedzieć coś więcej na temat tego na czym ta praca polega? -
spytał. - W liście, który otrzymałem, pisał pan, że potrzebuje moich wyjątkowych
talentów, przez co muszę przyznać, że mam ich wiele i nie wiem, którego pan
potrzebuje. Wszystkie, oczywiście, są do pańskiej dyspozycji.
- Jesteście nieznajomymi na naszym wybrzeżu - powiedział Edmund García. -
Dlatego też zapewne nie wiecie, że nasz obecny stan dobrobytu w Peru spoczywa
głównie na naszym eksporcie guano
12
.
- Co on mówi? - spytał Ragnor.
12
Odchody ptaków morskich (głównie
kormoranów
,
pelikanów
i
głuptaków
) lub
nietoperzy
, gromadzące się od wieków na powierzchni ziemi lub
w
jaskiniach
, na terenach suchych, głównie na zachodnich wybrzeżach
Ameryki Południowej
i wyspach sąsiednich.
- Nic co chciałbyś wiedzieć - stwierdził Magnus. Łódź kołysała się pod
wpływem fal. - Wybacz. Mówiłeś o ptasich odchodach.
- Tak - powiedział García. - Przez długi czas europejscy kupcy byli tymi,
którzy najwięcej korzystali z tego handlu. Teraz prawo tak się zmienia, aby zapewnić
Peruwiańskim kupcom, że będą najważniejsi w tym handlu, a Europejczycy będą
musieli zrobić z nas partnerów w swoich przedsiębiorstwach lub zaprzestać biznesu z
guano. Jeden z moich statków, który może pomieścić dużo guano na załadunku,
będzie wysłany pierwszy, aby to prawo się zmieniło. Obawiam się jednak, że coś
może się stać.
- Myślisz, że piraci będą chcieli ukraść twoje ptasie odchody? - spytał Magnus.
- Co się dzieje? - jęknął żałośnie Ragnor.
- Nie chcesz wiedzieć, zaufaj mi. - Magnus spojrzał na García. - Choć moje
talenty są zróżnicowane, nie jestem pewny czy obejmują, em… guano.
Miał wątpliwości co do ładunku i wiedział coś o napadach Europejczyków.
Przypisywali sobie wtedy wszystko, co widzieli, jakby to było niewątpliwie ich,
ziemie i życia, produkty i ludzi.
Poza tym, nigdy nie miał przygody na morzu.
- Jesteśmy gotowi zapłacić sowicie - zaoferował García.
- Och. Cóż, w takim razie, rozpatruj nas jako zatrudnionych - powiedział
Magnus, przekazując w skrócie wiadomości do Ragnora.
♦
♦ ♦
- Wciąż nie jestem pewien tego wszystkiego - stwierdził Fell. - Nie wiem
nawet skąd masz ten kapelusz.
Magnus odebrał to maksymalnie beztrosko.
- Po prostu go założyłem. Wydawał się być odpowiedni do okazji.
- Nikt inny nie nosi nic nawet trochę podobnego do tego.
Zniesmaczony Bane rozejrzał się wokół na żeglarzy, kwestionując ich modę.
- Żal mi ich, oczywiście, ale nie widzę dlaczego to zaobserwowanie zmieni
mój niezwykły, obecny kierunek działania.
Przeniósł wzrok z podkładu statku na morze. Woda była wyjątkowo jasno
zielona, z domieszką turkusu i szmaragdu, jak wyczyszczony do połysku zielony
turmalin. Na horyzoncie były widoczne dwa statki - ten, w którego stronę płynęli i
ten drugi, którego Magnus podejrzewał o to, że należał do piratów, którzy byli
wysłani z zamiarem ataku w pierwszej kolejności.
Bane pstryknął palcami, a ich statek popłynął w horyzont z haustem.
- Magnusie, nie używaj magii po to, by statek szybciej płynął - powiedział
Ragnor. - Dlaczego to robisz?
Bane pstryknął palcami ponownie, a niebieskie iskry sprawiły, że warunki
pogodowe pogorszyły się i przy boku pirackiego statku rozpoczął się sztorm.
- Wyczułem piratów i chce ich przestraszyć z daleka. Przygotuj się na bitwę,
mój zielonkawy przyjacielu.
Ragnor nie ukrywał cicho swojego zdegustowania i jeszcze głośniej był
nieszczęśliwy z tego powodu. Doganiali dwa statki, z czego Magnus był zadowolony.
- Nie będziemy polować na piratów. Nikt nie stosuje kaperstwa
13
! Naszym
zadaniem jest zabezpieczenie ładunku i to wszystko. A czym jest w ogóle ten
ładunek? - spytał Ragnor.
- Będziesz szczęśliwszy nie wiedząc tego, mój słodki strączku groszku -
poradził mu Magnus.
- Proszę, przestań mnie tak nazywać.
- Już nigdy tego nie zrobię - przyrzekł Bane.
Wykonał szybki i krótki gest, a jego pierścienie odbiły promienie słoneczne,
malując powietrzne małymi, jasnymi maźnięciami pędzla.
Statek, o którym Magnus myślał jako o wrogim, zauważalnie przechylił się na
jedną stronę. Najprawdopodobniej Bane posunął się nieco za daleko.
García wydawał się być pod ogromnym wrażeniem tego, że Magnus mógł
zdyskwalifikować statki z odległości, ale chciał mieć absolutną pewność, że ładunek
będzie bezpieczny. Dlatego też sprawili, że statek przepłynął koło innego, większego
- piracki był już daleko w tyle za nimi.
Magnus był zadowolony z tego stanu rzeczy. Odkąd polowali na piratów i
przeżywali przygodę na pełnym morzu było coś, co zawsze chciał zrobić.
- Też to zrób - zaproponował Ragnor'owi. - To będzie dziarskie, zobaczysz.
Chwycił linę i zamachnął się, raźnie oceniając sążeń
14
między błyszczącą,
niebieską przestrzenią, a odległością do lśniącego pokładu. Następnie zaczął spadać
zgrabnie w stronę ładowni.
Ragnor podążył za nim kilka chwil później.
- Zatkaj nos - poradził mu szybko Magnus. - Nie oddychaj nim. Najwyraźniej
ktoś sprawdzał ładunek i zostawił go otwartego, a my obydwoje bezpośrednio
spadliśmy do niego.
- A teraz jesteśmy tutaj, dzięki tobie. Wpadliśmy w tarapaty.
- Jeżeli tylko... - zaczął Magnus.
Nastąpiła krótka chwila ciszy między nimi, podczas której ocenili pełną grozy
13
Popularny w XV-XVIII w. proceder morski, polegający na wynajmowaniu przez państwo prywatnej jednostki pływającej z
załogą i upoważnianiu jej dowódcy (tzw. listem kaperskim) do prowadzenia działań wojennych przeciwko flocie handlowej
nieprzyjaciela. Prawnie zakazane od połowy XIX w.
14
Miara miała długość rozpostartych ramion dorosłego mężczyzny
sytuacje. Magnus tkwił w ohydztwie po łokcie. Bardziej okropne było to, że stracił
swój zawadiacki kapelusz. Starał się nie myśleć o substancji, w której był. Jeśli
postarałby się, mógłby wyobrazić sobie wszystko inne, w czym utknął, ale nie w
odchodach małych, skrzydlatych ssaków. Cokolwiek innego.
- Magnus - zaczął Ragnor - Widzę, że ładunek, który pilnujemy, jest bardzo
nieprzyjemną substancją. Powiedź mi dokładnie co to jest?
Widząc, że ukrywanie tego i zgrywanie pozorów było bezużyteczne Bane
powiedział mu.
- Nienawidzę przygód w Peru - powiedział w końcu Ragnor stłumionym
głosem. - Chcę wrócić do domu.
To nie była wina Bane'a, gdy z wiadomych przyczyn Fell z furią sprawił, że
łódź pełną guano zatopiła się, ale był tak samo o to obwiniany. Co gorsza - nie dostał
pieniędzy.
Magnus zniszczył bezmyślnie Peruwiańską nieruchomość - jednakże, nie był to
powód, przez który został wygnany z Peru.
♦
1885 ♦
Następnym razem, kiedy Magnus wrócił do Peru, pracował z przyjaciółmi:
Catariną Loss i Ragnorem Fellem. To udowodniło, że Catarina miała - poza magią -
nadprzyrodzoną siłę perswazji; mimo że Ragnor przysiągł, że nie postawi już nigdy
w Peru stopy, a w szczególności w towarzystwie Magnusa, zrobił to. Ta dwójka
przeżyła razem kilka przygód w Anglii, w roku 1870.
Ragnor stał się bardziej tolerancyjny w stosunku do Magnusa. Wciąż jednak,
podczas gdy szli w dół doliną rzeki Lurín z klientem, posyłał Bane'owi podejrzliwe,
krótkie spojrzenia kątem oka.
- Ta stała, złowroga atmosfera, którą wytwarzasz wokół mnie, jest
nieprzyjemna i bezpodstawna, jak wiesz - powiedział Magnus Ragnorowi.
- Wietrzyłem ten smród z moich ciuchów przez lata! Lata! - odparł Fell.
- Cóż, powinieneś je wyrzucić i kupić nowe, które byłby bardziej słodko
pachnące i modne - stwierdził Magnus. - W każdym razie, to było dekady temu. Co
zrobiłem ci ostatnio?
- Nie kłóćcie się przy kliencie, chłopaki - poprosiła ich swoim słodkim głosem
Catarina. - Chyba, że chcecie, żebym waliła waszymi głowami tak mocno, aż wasze
czaszki pękłyby jak jajko.
- Mówię po angielsku, tak dla waszej informacji - powiedziała Nayaraq, ich
klientka, która płaciła im niezwykle hojnie.
Zakłopotanie ogarnęło całą grupę. Dotarli do Pachacamac
15
w ciszy. Zobaczyli
tam stosy gruzu, które wyglądały jak olbrzymie, wymyślne formy z piasku zrobione
przez dziecko. Były tutaj piramidy, ale większość z nich było ruinami. To wszystko,
co pozostało, miało tysiące lat, a Magnus mógł wyczuć bijącą magię nawet z
piaskowych fragmentów.
- Znałem wyrocznie, która żyła tutaj siedemset lat temu - ogłosił
majestatycznie Magnus.
Nayaraq była pod wrażeniem, w przeciwieństwie do Catariny, która znała
prawdziwy wiek Magnusa.
Bane pierwszy raz zaczął pobierać opłaty za swoją magię, gdy miał niecałe
dwadzieścia lat. Wciąż wtedy rósł - nie zatrzymał się jak ważka zatopiona w
bursztynie, mieniąca się barwami i wieczna, która w pewnej chwili - pewnego dnia -
zastygła w czasie na zawsze, w swoim złotym areszcie. Kiedy urósł do swojego
ostatecznego wzrostu, jego twarz i ciało zaczęły zmieniać się coraz bardziej
nieznacznie każdego dnia, przez co był wtedy bardziej ludzki niż teraz.
Cóż, nie powinno się mówić potencjalnemu klientowi, który oczekuje
wykształconego i starego magika, że wciąż dorastasz.
15
http://coloresdeperu.blogspot.com/2012/07/swiatynia-z-adobe-pachacamac.html
Magnus zaczął kłamać na temat swojego wieku i nigdy nie przestał tego robić.
To czasami wywoływało kłopotliwe sytuacje, gdy zapomniał jaki wiek komu podał.
Kiedyś ktoś zapytał go jaki był Juliusz Cezar, a Magnus spoglądał na niego trochę za
długo i powiedział:
- Niezbyt wysoki?
Bane rozejrzał się po piachu przy ścianach, które były one popękane i
rozpadały się - jakby kamień, z którego były zrobione, był chlebem, a nieostrożna
dłoń odrywałaby jego kawałki.
Starannie podtrzymywał przesycone powietrze duchem, którego tutaj
wyczuwał, a którego obecność otaczała teraz to miejsce.
,Pachacamac' oznaczał ,Pana Trzęsień Ziemi
16
'. Na szczęście Nayaraq nie
chciała ich wywołać. Magnus nigdy nie zrobiłby tego nawet dla korzyści i nie
preferował tego, aby znajdować się w miejscach nieszczęsnych katastrof podczas
swojej młodości.
Nayaraq pragnęła skarbu, który jej pra, pra, pra babka, piękna i szlachetna
dziewczyna, żyjąca w Acllahausi - w domu kobiet wybranych przez słońce - ukryła,
gdy nadeszli zdobywcy. Magnus nie był pewien tego, dlaczego go potrzebowała,
ponieważ wydawało się, że ma wystarczająco dużo pieniędzy, ale nie płacono mu za
przepytywanie jej. Szli godzinami w słońcu i cieniu, obok zrujnowanych murów,
które nosiły na sobie znaki upływu czasu i słabo widocznych fresk, dopóki nie
znaleźli tego, czego szukała.
Gdy kamienie zdjęto z murów, a skarb został wykopany, słońce padło na złoto i
twarz Nayaraq w tym samym czasie. To wtedy Magnus zrozumiał, że nie szukała
złota, a prawdę, czegoś prawdziwego z jej przeszłości.
Wiedziała o Podziemnych, ponieważ została kiedyś schwytana przez faerie. To
nie była iluzja, lub czar - to złoto błyszczało w jej dłoniach jak kiedyś robiło to w
rękach jej przodków.
- Bardzo wam dziękuje - powiedziała, a Magnus rozumiał ją i przez chwilę jej
prawie zazdrościł.
Kiedy odeszła Catarina pozwoliła, by jej czar opadł, odsłaniając niebieską
skórę i białe włosy, które lśniły w zachodzącym świetle słońca.
- Teraz, gdy to załatwiliśmy, mam pewną propozycję. Byłam zazdrosna przez
lata o te wszystkie przygody, które obydwoje przeszliście w Peru. Co wy na to, by je
kontynuować tutaj przez jakiś czas?
- Konieczne! - powiedział Magnus.
Catarina klasnęła w dłonie, podczas gdy Ragnor skrzywił się.
- Absolutnie nie.
- Nie martw się, Ragnorze - rzucił wesoło Magnus. - Jestem prawie
przekonany, że nikt, kto pamięta o nieporozumieniu z piratami, wciąż żyje. Małpy na
16
Bardzo potężny huaca (osoba zasługująca na szacunek), a zarazem święty duch tego miejsca, który kontroluje równowagę świata.
pewno już nie czyhają na mnie. Poza tym, wiesz co to oznacza.
- Nie chce tego robić i nie będę się z tego cieszył - stwierdził Ragnor. -
Odszedłbym, ale byłoby to okrutne, porzucić damę w obcym kraju z szaleńcem.
- Ciesze się, że wszyscy się zgadzamy - powiedziała Catarina.
- Będziemy siejącym postrach triumwiratem
17
- poinformował Magnus swoich
towarzyszy z radością. - To oznacza potrójną przygodę.
Później dowiedzieli się, że są poszukiwanymi przestępcami za bezczeszczenie
świątyni, ale nie był to powód, ani czas, podczas którego Magnus został wygnany z
Peru.
17
Kolektywne rządy trzech osób.
♦ 1890 ♦
To był piękny dzień w Puno. Jezioro za oknem wyglądało jak niebieska plama,
a słońce świeciło z taką siłą, że wydawało się, iż wypali cały błękit i wszystkie
chmury z nieba, sprawi, że całe będzie lśniło bielą.
Przez czyste, górskie powietrze, ponad jeziorem i w domu rozbrzmiewała
melodia Magnusa. Obracał się powoli wokół własnej osi przy parapecie, kiedy to
okiennice przy oknach Ragnora zostały otworzone z trzaskiem.
- Co... co ty robisz? - spytał Fell.
- Mam prawie sześćset lat - wyznał Magnus, a Ragnor prychnął, ponieważ
Bane zmieniał swój wiek co kilka tygodni. Magnus kontynuował: - Wydaje mi się, że
nadszedł czas, by nauczyć się grać na jakimś instrumencie muzycznym. - Zaczął
wymachiwać swoją nową zdobyczą, małym urządzeniem strunowym, które było
spokrewnione z lutnią, która byłaby zażenowana tym porównaniem. - To charango
18
.
Planuję zostać charanguistą!
- Nie nazwałbym tego instrumentem muzycznym - stwierdził bezlitośnie
Ragnor. - Bardziej pasuje do niego nazwa ,,narzędzie tortur”.
Magnus otoczył charango ramionami, jakby było dzieckiem, które łatwo
obrazić.
- To bardzo piękny i unikalny instrument! Pudło rezonansowe jest zrobione z
pancernika. Cóż, z wysuszonej skorupy pancernika.
- To wyjaśnia dźwięki, jakie tworzysz - stwierdził Ragnor. - Jakbyś był
zagubionym, głodnym pancernikiem.
- Jesteś po prostu zazdrosny - stwierdził spokojnie Magnus. - Ponieważ nie
masz duszy artysty, jak ja.
- Och, jestem zielony z zazdrości - warknął Fell.
- Oj Ragnor, to nie fair - powiedział Bane. - Wiesz, że kocham, gdy żartujesz
ze swojej karnacji.
Bane postanowił przestać przejmować się okrutnymi zarzutami Ragnora.
Posłał mu uważne, wyniosłe spojrzenie, które było w pełni obojętne i podniósł swoje
charango, zaczynając grać buntowniczą, piękną melodię.
Obydwoje usłyszeli staccato
19
, głuchy odgłos stóp kogoś, kto biegł jak szalony
w domu, szelest spódnic, a następnie zobaczyli jak Catarina wypadła na dziedziniec.
Jej białe włosy opadały luźno na ramiona, a twarz wyrażała niepokój.
18
http://pl.wikipedia.org/wiki/Charango
19
Wiki: jest techniką artykulacji w grze na instrumentach muzycznych, w której kolejne dźwięki są grane oddzielnie, ze skracaniem
ich wartości.
- Magnusie, Ragnorze, słyszałam jak kot wydaje z siebie niewiarygodne
odgłosy - zawołała. - Wnioskuje z tego, że to biedne stworzenie jest chore i musi być
niedaleko stąd. Musicie pomóc mi je znaleźć!
Ragnor natychmiast wybuchnął histerycznym śmiechem przy swoim parapecie.
Magnus spoglądał na Catarinę przez chwilę, dopóki nie zobaczył jak jej wargi drżą.
- Spiskujecie przeciwko mnie i mojej sztuce - stwierdził. - Jesteście bandą
spiskowców.
Zaczął znów grać. Catarina zatrzymała go, kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Ale to prawda, Magnusie - zaczęła - ten hałas jest przerażający.
Bane westchnął.
- Każdy czarownik zachowuje się jak recenzent.
- Dlaczego to robisz?
- Wyjaśniłem to już Ragnorowi. Chciałbym nauczyć się grać na jakimś
instrumencie muzycznym. Zdecydowałem poświęcić się sztuce grania na
charanguiście i nie chcę już słyszeć żadnych, choćby małych zastrzeżeń.
- Jeżeli wszyscy mielibyśmy teraz tworzyć listy rzeczy, których nigdy więcej
nie chcielibyśmy usłyszeć... - mruknął Ragnor.
Catarina, jednakże, uśmiechała się.
- Rozumiem - powiedziała.
- Madame, nie rozumiesz.
- Rozumiem. Widzę wszystko wyraźniej - zapewniła go Catarina. - Jak ona ma
na imię?
- Jestem urażony twoją sugestią - powiedział Magnus. - Ta sprawa nie ma
związku z żadną kobietą. Poślubiłem swoją muzykę!
- Och, dobrze - mruknęła Catarina. - Jakie jest więc jego imię?
♦ ♦ ♦
Nazywał się Imasu Morales i był zachwycający.
Trójka czarowników zamieszkała w pobliżu portu, przy brzegu jeziora Titicaca.
Magnus lubił obserwować i być częścią życia jakiego Ragnor i Catarina -
zaznajomieni z ciszą i samotnością, które towarzyszyły im od dzieciństwa przez ich
wyjątkową barwę skóry - nie do końca rozumieli.
Udawał się pieszo do miasta i w góry, mając tam drobne przygody. Podczas
kilku okazji, które to Ragnor i Catarina boleśnie i niepotrzebnie je mu wypominali,
był eskortowany do domu przez policję, nawet jeżeli incydent z boliwijskimi
szmuglerami był ogromnym nieporozumieniem.
Magnus nie był zaangażowany w jakiekolwiek relacje ze szmuglerami tamtej
nocy. Po prostu szedł Plażą Republicana, mijając okoliczne pomysłowo
ukształtowane krzewy i artystyczne wyrzeźbione rzeźby. Miasto poniżej błyszczało
jak gwiazdy ustawione w równych rzędach, jakby ktoś wyhodował świetlne zbiory.
To była piękna noc by spotkać zachwycającego chłopca.
Na początku muzyka dotarła do uszu Magnusa, a następnie śmiech. Bane
odwrócił się by spojrzeć i zobaczył błyszczące, czarne oczy, włosy w nieładzie oraz
palce grające na instrumencie.
Magnus stworzył kiedyś listę ulubionych cech u partnera - czarne włosy,
niebieskie oczy, szczerość - ale w tym przypadku to, co zwróciło jego uwagę, było
wyjątkowym sposobem bycia. Takim, którego jeszcze nie widział, a którego chciał
zobaczyć jeszcze więcej.
Podszedł bliżej i udało mu się nawiązać kontakt wzrokowy z Imasu. Kiedy
obydwoje się dostrzeli, gra na podryw mogła się rozpocząć. Magnus zaczął
pogawędkę, pytając się Imasu czy uczy muzyki. Chciał spędzić z nim więcej czasu,
ale też chciał się uczyć - by zobaczyć czy chłonęli muzykę w ten sam sposób,
tworzyli te same dźwięki.
Nawet po kilku lekcjach Magnus mógł stwierdzić, że dźwięki jak tworzy dzięki
charango były nieco inne od tych, które tworzył Imasu. Być może nawet więcej niż
nieco inne. Ragnor i Catarina błagali go, by porzucił grę na instrumencie, tak samo
jak nieznajomi na ulicy. Uciekały nawet od niego koty. Ale Imasu mówił mu:
,,Naprawdę masz potencjał na muzyka”, a jego głos był poważny, a oczy wesołe.
Magnus stworzył zasadę, by słuchać tylko tych ludzi, którzy byli mili i bardzo
piękni, a którzy zachęcali go do grania. Dlatego też wciąż używał charango, pomimo
tego, że nie wolno mu było grać w domu. Był także zniechęcony do gry w
publicznych miejscach przez płaczące przez to dzieci, mężczyznę z papierami, który
mówił o rozporządzeniach miasta i przez wywoływane przez to małe zamieszki.
W ostateczności chodził w góry i tam grał. Był pewien - czego był świadkiem -
że uciekająca lama w popłochu to tylko zbieg okoliczności. One nie mogłyby go
oceniać. Poza tym, charango zaczęło brzmieć lepiej. W końcu poradził sobie z nim,
albo miał omamy słuchowe. Magnus zdecydował, że uwierzy w pierwszą wersję.
- Myślę, że naprawdę poprawiłem się - powiedział szczerze do Imasu
pewnego dnia. - W górach. Moja muzyka jest teraz metaforyczna, jakbym wyszedł z
nią na prosto. Powinna być łatwiejsza droga do zrobienia tego.
- To wspaniale - stwierdził Imasu, a jego oczy błyszczały. - Nie mogę się
doczekać by to usłyszeć.
Byli w domu Imasu, ponieważ Magnus nie mógł grać nigdzie indziej w Puno.
Matka i siostra Imasu były bardzo podatne na migreny, przez co wiele lekcji Bane'a
było o teorii muzyki. Dzisiaj było inaczej, ponieważ byli w domu sami.
- Kiedy możemy się spodziewać twojej matki i siostry? - spytał Magnus
mimochodem.
- Wrócą w ciągu kilku tygodni - odpowiedział Imasu. - Odwiedzają moją
ciotkę. Em. Nie uciekły… to znaczy, zostawiły dom, dla żadnego konkretnego
powodu.
- Urocze z nich damy - zauważył Magnus. - To smutne, że są tak chorowite.
Imasu zamrugał.
- Problemy z migreną? - przypomniał mu czarownik.
- Och - wydukał Imasu. - Och, tak. - Nastąpiła chwila ciszy, następnie chłopak
klasnął w dłonie. - Miałeś coś dla mnie zagrać!
Magnus uśmiechnął się do niego.
- Przygotuj się - podkreślił - na bycie zaskoczonym.
Podniósł instrument. Rozumieli się, czuł to, on i jego charango. Mógł sprawić,
że muzyka będzie docierała z powietrza, rzeki, a nawet z zasłon - jeżeli tak
zdecyduje. To było dla niego inne, ludzkie i dziwnie poruszające.
Zdławione i piskliwe odgłosy nadeszły razem, pomyślał Magnus, by stworzyć
melodię. Już prawie tutaj była, muzyka w jego dłoniach.
Kiedy Magnus spojrzał na Imasu, zobaczył jak trzyma głowę w dłoniach.
- Em... - mruknął Bane. - Wszystko dobrze?
- To mnie po prostu przezwyciężyło - odpowiedział Imasu słabym głosem.
Magnus rozluźnił się lekko.
- Ach, cóż.
- Przez to jak okropne to było - powiedział Imasu.
Bane zamrugał.
- Słucham?
- Nie mogę żyć dłużej w kłamstwie! - wybuchnął chłopak. - Próbowałem być
wyrozumiały. Miastowi dostojnicy byli wysyłani do mnie, prosząc mnie bym wstawił
się za nimi, żebyś przestał grać. Moja matka błagała mnie ze łzami w oczach...
- To nie było takie złe...
- Tak, było! - To było tak, jakby tama trzymająca krytykę muzyczną pękła.
Imasu odwrócił od niego wzrok, który płonął zamiast błyszczeć. - To jest gorsze niż
możesz sobie wyobrazić. Kiedy grasz, wszystkie kwiaty mojej matki tracą chęć do
życia i natychmiast usychają. Quinoa
20
nie ma teraz smaku. Lamy migrują z powodu
twojej muzyki, a nie są wędrownymi zwierzętami. Dzieci sądzą, że istnieje jakiś
straszny potwór, w połowie koń, w połowie ogromny i smutny kurczak, który żyje w
jeziorze i wzywa z niego świat, który zabijając go da mu słodką ucieczkę. Ludzie
sądzą, że ty i ja przeprowadzamy tajemne magiczne rytuały...
- Cóż, to przypuszczenie jest raczej trafne - zauważył Magnus.
20
http://pl.wikipedia.org/wiki/Komosa_ry%C5%BCowa
- … używając czaszki słonia, nieprawdopodobnie dużego grzyba i jednego z
twoich specyficznych kapeluszy!
- Wcale nie - powiedział Magnus. - To coś więcej, bo moje kapelusze są
niezwykłe.
- Nie będę się z tym spierał. - Imasu przesunął dłonią po swoich gęstych,
czarnych i kręconych włosach, które okręcały się wokół jego placów jak
atramentowe winorośle. - Posłuchaj, wiem, że się myliłem. Zobaczyłem przystojnego
mężczyznę, który pomyślał, że nie zaszkodzi by porozmawiać trochę z muzykiem i
nawiązać z nim wspólny interes, ale nie zasługuję na to. Zostaniesz ukamienowany w
centrum miasta, a jeżeli jeszcze raz usłyszę jak grasz, utopie się w jeziorze.
- Och - mruknął Magnus, zaczynając się uśmiechać. - Nie będę grał.
Słyszałem, że jest okropny potwór w tym jeziorze.
Imasu wciąż wydawał się rozmyślać o grze Magnusa na charango, chociaż
Bane stracił zainteresowanie względem tego.
- Wierzę w to, że świat zakończy się przy hałasie, jaki tworzysz!
- Interesujące - powiedział Bane i wyrzucił charango przez okno.
- Magnus!
- Wierzę w to, że muzyka i ja posunęliśmy się tak daleko, jak mogliśmy -
stwierdził czarownik. - Prawdziwy artysta wie, kiedy się poddać.
- Nie mogę uwierzyć, że to robiłeś!
Magnus machnął dłonią niedbale.
- Wiem, to łamie serce, ale czasami ktoś musi przestać słuchać apelów muzy.
- Chodzi o to, że są drogie i usłyszałem trzask.
Imasu wyglądał na szczerze przygnębionego, ale uśmiechał się. Jego twarz
była jak otwarta księga w błyszczących kolorach, tak bardzo fascynująca, jak i tak
samo łatwa do odczytania. Magnus przeniósł się spod okna do Imasu i pozwolił, by
jego dłoń objęła stwardniałe palce chłopaka, a druga delikatnie owinęła się wokół
jego nadgarstka. Zobaczył dreszcz, który przebiegł po całym ciele chłopaka, jakby
był instrumentem, z którego Magnus mógł wydobyć każdy dźwięk, jaki by zapragnął.
- To mnie smuci, porzucenie mojej muzyki - mruknął Bane. - Ale wierzę, że
odkryjesz we mnie wiele talentów.
Tej nocy, gdy wrócił do domu i powiedział Ragnorowi i Catarinie, że porzucił
muzykę, Fell powiedział:
- Przez pięćset lat nie pragnąłem dotknąć innego mężczyzny, ale nagle mam
szaleńczą ochotę pocałować tego chłopaka w usta.
- Ręce precz od niego - powiedział Magnus z lekko słyszalną zazdrością.
Następnego dnia całe Puno zebrało się na festiwalu. Imasu powiedział
Magnusowi, że harmonogram zdarzenia był całkowicie niezaplanowany. Bane
zaśmiał się. Słońce pod kątem padło na oczy Imasu, tworząc błyszczące pasy na jego
brązowej skórze, a usta chłopaka wygięły się w uśmiechu tuż przy wargach Magnusa.
Nie zdążyli wyjść, by zobaczyć paradę.
♦ ♦ ♦
Magnus spytał przyjaciół, czy zostaliby w Puno jeszcze na jakiś czas. Nie był
zdziwiony, gdy się zgodzili. Catarina i Ragnor byli czarownikami. Dla nich, tak jak
dla Bane'a, czas był jak deszcz - błyszczący, gdy spadał, zmieniający świat - ale też
czymś co było oczywiste.
Dopóki nie pokochasz śmiertelnika. Czas stawał się wtedy złotem w dłoniach
skąpca, każdy rok był uważnie liczony, niezwykle cenny, ale i też wymykający się
przez palce.
Imasu opowiedział mu o śmierci ojca, miłości jej siostry do tańca, która
zainspirowała go do grania dla niej i powiedział mu o tym, że to drugi raz, gdy jest w
kimś zakochany. Był indígena
21
, jak i Hiszpanem, większym mieszańcem niż
metys
22
, zbyt hiszpański dla niektórych, a dla innych niewystarczająco. Magnus
rozmawiał trochę z Imasu o niderlandzkiej i batawiańskiej krwi w jego żyłach. Nie
chciał mówić o demonicznej krwi, o swoim ojcu i o magii, jeszcze nie teraz.
Bane nauczył się by być ostrożnym powierzając komuś swoje wspomnienia
wprost z serca. Gdy ludzie umierali, było tak, jakby każda część ciebie, którą im
dałeś, odchodziła wraz z nimi. Trwało to długo - odbudowywanie siebie - aż
ponownie będziesz w całości, ale nie taki sam jak wcześniej.
To była długa i bolesna lekcja.
Magnus wciąż nie nauczył się jej - jak przypuszczał - gdy zrozumiał, że chce
powiedzieć Imasu za wiele. Nie chciał tylko porozmawiać o swoim pochodzeniu, ale
o swojej przeszłości, o ludziach których kochał: o Camille; o Edmundzie Herondale i
jego synu, Willu; nawet o Tessie i Catarinie, jak spotkał ją w Hiszpanii. W końcu
przełamał się i powiedział mu ostatnią historię, pozostawiając dla siebie szczegóły o
Cichych Braciach i o tym, że Catarina została prawie spalona na stosie przez bycie
czarownicą.
Gdy pory roku zaczęły się zmieniać, Magnus zaczął rozmyślać nad tym, że
powinien powiedzieć Imasu przynajmniej o magii, zanim zasugeruje mu, że
przestanie mieszkać z Catariną i Ragnorem, a Imasu z rodziną po to, aby osadzili się
w miejscu, które wypełni muzyką, a Magnus magią.
To był czas na osiedlenie się, myślał Bane, przynajmniej na ten krótki czas.
Magnus przeżył szok, gdy Imasu zaproponował, dość cicho:
21
Indianinem, tubylcem.
22
Mieszaniec żółtej rasy człowieka z rasą białą, zwłaszcza potomek Indianki i białego mężczyzny albo białej kobiety i Indianina.
- Możliwe, że nadszedł czas dla ciebie i twoich przyjaciół, żebyście pomyśleli
o opuszczeniu Puno.
- Jak to, bez ciebie? - spytał Magnus.
Wylegiwał się na zewnątrz przy domu Imasu, tworząc plany na niedaleką
przyszłość. Został zaskoczony, przez co nie pojmował o co chodzi.
- Tak - odpowiedział Imasu, wyglądając na skruszonego, gdy wyrzucił to z
siebie. - Bezwarunkowo beze mnie. To nie tak, że nie spędziłem z tobą wspaniałych
chwil. Razem dobrze się bawiliśmy, ja i ty, prawda? - dodał błagalnie.
Magnus kiwnął głową, najbardziej nonszalancko jak potrafił, ale zaraz to
zrujnował mówiąc:
- Tak myślałem. Dlaczego powinniśmy to zakończyć?
Może to była jego matka, albo siostra, lub jakiś inny członek rodziny Imasu,
który miał coś przeciwko temu, że oboje byli mężczyznami. To nie był pierwszy i
ostatni raz, który Magnus przeżył; chociaż matka Imasu sprawiała wrażenie, że
pozwala mu na zrobienie z jej synem co chce, aż nie dotknie jakiegokolwiek
instrumentu w jej obecności.
- Chodzi o ciebie - wybuchnął Imasu. - To jaki jesteś. Nie mogę być z tobą
dłużej, ponieważ nie chce tego.
- Proszę - powiedział Magnus po chwili ciszy. - Nie staraj się obsypywać mnie
komplementami. To dla mnie niezwykle przyjemne doświadczenie, tak poza tym, a
do tego tak właśnie wyobrażałem sobie dzisiejszy dzień.
- Jesteś po prostu... - Imasu wziął głęboki wdech z frustracji. - Wydajesz się
zawsze... ulotny, jak błyszczący strumień, który płynie przez cały świat. Nie jesteś
kimś, kto pozostanie, będzie trwać. - Wykonał krótki gest, jakby pozwalał czemuś
odlecieć; jakby Magnus był kimś, kto chciał by go uwolniono. - Nie jesteś kimś
stałym.
To sprawiło, że Bane roześmiał się nagle z bezradności, odrzucając głowę do
tyłu. Nauczył się tej lekcji dawno temu: Nawet w trakcie łamania serca, wciąż
możesz odnaleźć siebie śmiejącego się. Śmiech nie przychodził łatwo do Magnusa,
pomagał mu, ale niewystarczająco.
- Magnus - powiedział Imasu, brzmiąc na naprawdę złego. Bane zastanawiał
się ile razy kłócili się, podczas gdy Imasu zmierzał do tego momentu zerwania. - To
właśnie o to mi chodzi!
- Mylisz się, wiesz o tym. Jestem najbardziej stałą osobą, jaką kiedykolwiek
spotkałeś - stwierdził Magnusm prawie bez tchu przez śmiech, którego piekły oczy
od nadchodzących łez. - Tylko, że to nie robi żadnej różnicy.
To była najprawdziwsza rzecz, jaką kiedykolwiek powiedział do Imasu.
Ostatnia prawda, którą mu zdradził.
♦ ♦ ♦
Czarownicy żyli wiecznie, co oznaczało, że widzieli na własne oczy
nieunikniony cykl narodzin, życia i w końcu śmierci - wciąż i wciąż. To również
oznaczało, że byli świadkami dosłownie milionów nieudanych związków.
- Tak będzie lepiej – Magnus uroczyście poinformował Ragnora i Catarine,
unosząc głos nad dźwiękami jakiegoś kolejnego festiwalu.
- Oczywiście - mruknęła Catarina, która była dobrym i wiernym przyjacielem.
- Dziwie się, że to trwało tak długo; jest o wiele ładniejszy od ciebie - mruknął
Ragnor, który zasługiwał na okrutny i straszny los.
- Mam tylko dwieście lat - powiedział Magnus, ignorując prychnięcia
przyjaciół na jego kłamstwo. - Nie mogę się teraz ustatkować. Potrzebuje czasu na to,
by zatopić się w rozpuście. Myślę... - Skończył swój trunek i rozejrzał się uważnie. -
Myślę, że zaproszę tamtą uroczą młodą damę do tańca.
Dziewczyna, na którą spoglądał, jak zauważył, też na niego zerkała. Miała tak
długie rzęsy, że prawie dosięgały jej do ramion
23
. Najprawdopodobniej Magnus był
trochę pijany. Chicha de molle było znane ze swojego zarówno szybkiego działania,
jak i strasznego kaca, który po nim był.
Ragnor gwałtownie poruszył się i wydał z siebie odgłos kota, któremu ktoś
nadepnął na ogon.
- Magnusie, proszę, nie. Muzyka była już wystarczająco okropna.
- Magnus nie jest tak bardzo zły w tańczeniu, jak w graniu na charango -
zauważyła w zamyśleniu Catarina. - Właściwie, tańczy całkiem dobrze. Chociaż z
pewnym, em… unikalnym i charakterystycznym talentem.
- Nie uspokoiłaś mnie tym choć trochę - powiedział Ragnor. - Żadne z was nie
ma daru uspokajania.
Po chwili Magnus wrócił do stolika oddychając ciężko. Zobaczył, że Ragnor
zdecydował się zabawić, uderzając swoim czołem wielokrotnie o blat stołu.
- Jak myślisz, co robiłeś? - spytał Ragnor między uderzeniami.
Catarina wsparła Magnusa:
- Taniec jest piękny, tradycjonalny - nazywany El Alcatraz - i myślę, że
Magnus zatańczył go...
- Wspaniale - zasugerował Bane. - Fantazyjnie? Zabójczo atrakcyjnie?
Zwinnie?
Catarina zacisnęła usta w zamyśleniu zanim wybrała odpowiednie słowo.
- Spektakularnie.
Magnus wskazał na nią.
- To dlatego jesteś moją ulubienicą.
23
Em... Tu naprawdę jest tak napisane :>
- Tradycją jest, by mężczyzna wirował...
- Wirowałeś spektakularnie - stwierdził gorzko Ragnor.
Magnus lekko się ukłonił.
- Cóż, dziękuje.
- … próbując podpalić spódnicę partnerki - kontynuowała Catarina. - To był
piękny, niesamowity i bezwarunkowo wspaniały taniec.
- Och, próbuje, tak? - spytał Ragnor. - Nie jest dla nich tradycją
wykorzystywanie magii, ale podpalenie spódnicy partnerki i swojego płaszcza, oraz
tańczenie, nawet jeżeli partnerzy są wirującym, piętrzącym się ogniem?
Catarina zakaszlała.
- To nie do końca jest tradycją.
- Wszystko było pod kontrolą - stwierdził wyniośle Magnus. - Miejcie wiarę w
moje magiczne paluszki.
Nawet dziewczyna, z którą tańczył, myślała że to jakaś cudowna sztuczka.
Była otoczona prawdziwymi, jasnymi płomieniami; odchyliła głowę do tyłu i śmiała
się, podczas gdy jej czarne włosy stały się migoczącym wodospadem światła, z
butów wytwarzały się uderzająco piękne iskry, które były jak podskakujący i
błyszczący kurz na podłodze, a jej suknia była jak zalążek ognia, przypominając
ogon feniksa.
Magnus wirował i kołysał się z nią, a ona myślała przez chwilę - podczas
płomienistej iluzji - iż jest cudowny.
Ale, podobnie jak miłość, ogień nie był wieczny.
- Myślicie, że nadszedł ten czas, gdy nasz rodzaj stał się tak bardzo daleki od
człowieczeństwa, że zmieniamy się w istoty, które są nietykalne i antypatyczne dla
ludzi? - spytał Magnus.
Ragnor i Catarina wpatrywali się w niego.
- Nie odpowiadajcie - mruknął Bane. - To brzmiało jak pytanie kogoś, kto nie
potrzebuje odpowiedzi. To brzmiało jak pytanie kogoś, kto potrzebuje kolejnego
trunku! Dalej!
Podniósł szklankę. Ragnor i Catarina nie dołączyli do niego, ale Magnus był
szczęśliwy ze swojego samotnego toastu.
- Za przygodę - powiedział i napił się.
♦ ♦ ♦
Magnus otworzył oczy i zobaczył oślepiające światło, jak i poczuł gorące,
ciężkie powietrze na swojej skórze, które było jak nóż, który skrobał przypalony
chleb. Jego cała głowa pulsowała i nagle poczuł nudności.
Catarina, która była w jego oczach mieszaniną niebieskiego i białego koloru,
zaproponowała mu miskę.
- Gdzie ja jestem? - wychrypiał Magnus.
- Nazca
24
.
Czyli jest wciąż w Peru, co wskazywało na to, iż był bardziej rozsądny niż
bojaźliwy.
- Och, udaliśmy się na małą wycieczkę.
- Włamałeś się do domu jakiegoś mężczyzny - powiedziała Catarina. -
Ukradłeś dywan i zaczarowałeś go by latał. Później przyspieszyłeś i odleciałeś w noc,
a my ścigaliśmy ciebie na piechotę.
- Ach - mruknął Magnus.
- Krzyczałeś pewne rzeczy.
- Jakie?
- Wolę ich nie powtarzać - stwierdziła Catarina. Odcień jej niebieskiej skóry
wskazywał na to, że była zmęczona. - Nie chce też rozpamiętywać czasu, kiedy to
byliśmy na pustyni. Była ogromna, Magnus. Zwykłe pustynie są dość duże, ale ta
zasługuje na nazwę z przedrostkiem ,,gigantyczna”.
- Dziękuje za interesujące i pouczające informacje - wychrypiał Magnus,
starając się ukryć swoją twarz w poduszce, jak struś chowający swoją głowę w
piachu na gigantycznej pustyni. - To miłe z waszej strony, że podążyliście za mną.
Jestem pewien, że byłem zadowolony widząc was - stwierdził słabo. Miał nadzieję,
że dzięki jego słowom Catarina przyniesie mu więcej płynów i może młot, którym
mógłby rozbić swoją czaszkę.
Był zbyt zmęczony by sam mógł przynieść sobie coś do picia. Uzdrawiająca
magia nigdy nie była jego specjalnością i był pewien, że jeżeli się ruszy to głowa
spadnie mu z ramion. Nie mógł do tego dopuścić. Miał pewność, potwierdzoną przez
wielu świadków, że jego głowa wygląda super tam, gdzie jest.
- Powiedziałeś nam, żebyśmy zostawili cię na pustyni, ponieważ planujesz
rozpocząć nowe żyje jako kaktus - powiedziała bez emocji Catarina. - Wyczarowałeś
wtedy małe igiełki i rzucałeś nimi w nas. Celnie.
Magnus zaryzykował i spojrzał w górę na nią. Wciąż była niewyraźna. Bane
stwierdził, że zachował się wtedy niemiło. Wierzył w to, że byli przyjaciółmi.
- Cóż - zaczął poważnie - biorąc pod uwagę mój bardzo nietrzeźwy stan,
musiałaś być pod wrażeniem mojej celności.
- ,,Wrażeniem” nie jest słowem, które opisuje to, co czułam ostatniej nocy,
Magnus.
- Dziękuje za powstrzymanie mnie tam - powiedział Bane. - To był najlepszy
wybór. Jesteś prawdziwym przyjacielem. Nic się nie stało, nie mówmy już nic więcej
24
http://pl.wikipedia.org/wiki/P%C5%82askowy%C5%BC_Nazca
na ten temat. Czy mogłabyś przynieść mi...
- Och, nie mogliśmy ciebie powstrzymać - przerwała mu Catarina. -
Próbowaliśmy, ale zachichotałeś, wskoczyłeś na dywan i znów odleciałeś. Wciąż
powtarzałeś, że chcesz dostać się do Moquegua.
Magnus nie czuł się zbyt dobrze. Czuł narastające mdłości i kręciło mu się w
głowie.
- Co robiłem w Moquegua?
- Nie dotarłeś tam - poinformowała go Catarina. - Latałeś w kółko krzycząc i
starając się, em… napisać do na wiadomość na niebie dzięki swojemu dywanowi.
Nagle Magnus przypomniał sobie swoje barwne wspomnienie; wiatr i gwiazdy
w jego włosach; o tym co chciał napisać. Na szczęście nie myślał nad tym jaki
Ragnor i Catarina znają język, gdy pisał.
- Następnie zatrzymaliśmy się na posiłek - powiedziała Catarina. - Bardzo
naciskałeś, żebyśmy spróbowali lokalną specjalność, którą nazywałeś cuy.
Spędziliśmy bardzo miło czas podczas posiłku, nawet jeżeli wciąż byłeś bardzo
pijany.
- Jestem pewien, że zacząłem wtedy trzeźwieć - zaprzeczył Bane.
- Magnus, próbowałeś flirtować ze swoim własnym talerzem.
- Jestem facetem z rodzaju tych, którzy są otwarci!
- Ragnor nie - zaczęła Catarina - bo kiedy dowiedział się, że poleciłeś nam
świnkę morską, uderzył cię w głowę twoim talerzem, który się robił.
- To zakończyło naszą miłość - powiedział Magnus. - Ach, cóż. I tak pewnie
nigdy by nam się nie udało. Jestem pewien, że gdy coś zjem polepszy mi się,
Catarina, i byłabyś bardzo dobra, gdybyś nakarmiła mnie i położyła do łóżka...
Catarina potrząsnęła głową. Wydawała się być zadowolona z tej sytuacji, jak
koszmarna pielęgniarka mówiąca dziecku, że nie spodobała jej się do końca
przerażająca bajka na dobranoc.
- Upadłeś na podłogę. Szczerze, zastanawialiśmy się nad tym, czy najlepiej nie
byłoby zostawić cię nie niej śpiącego. Sądziliśmy, że zostaniesz na niej przez pewien
czas, ale gdy odwróciliśmy na minutę wzrok od ciebie, znów uciekłeś. Ragnor
twierdził, że widział jak kierujesz się ku dywanowi, pełznąc jak olbrzymi, obłąkany
krab.
Magnus nie wierzył, że zrobił coś takiego, bo Ragnor nie był osobą, której
można było ufać.
- Wierzę mu - powiedziała Catarina, domyślając się o czym myślał Bane. -
Miałeś duże problemy z chodzeniem prosto nawet przed tym, gdy dostałeś talerzem.
Poza tym sądzę, że jedzenie nie sprawiło, że ci się polepszyło, ponieważ później
biegałeś i krzyczałeś, że widzisz duże małpy, ptaki, lamy i kociaki, które są
namalowane na ziemi.
- Dobry boże - mruknął Magnus. - Miałem halucynacje? Słysząc to jestem
pewny, że... byłem wtedy prawie najbardziej pijany w swoim życiu. Proszę, nie pytaj
o to, kiedy byłem bardziej. To smutna historia powiązana z klatką dla ptaków.
- Nie miałeś halucynacji - poprawiła go Catarina. - Kiedy staliśmy na
wzgórzach i krzyczeliśmy ,,Zejdź, idioto”, zobaczyliśmy ogromne rysunki na ziemi.
Były imponujące i piękne. Myślę, że są częścią starożytnego rytuału polegającego na
wzywaniu wody z ziemi. Warto przyjechać do tego kraju, aby je zobaczyć.
Magnus, wciąż trzymający głowę mocno zatopioną w poduszce, rozluźnił się
nieznacznie.
- Zawsze będę chętny, by wzbogacić twoje życie, Catarina.
- To nie było imponujące i wspaniałe - przypomniała mu czarownica - gdy
pochorowałeś się nad tymi wszystkimi mistycznymi i ogromnymi konstrukcjami
dawno wymarłych cywilizacji. Z powodu wysokości. Twoje wymiotowanie trwało
nieustannie.
Magnus przez chwilę czuł skruchę i wstyd. Następnie chciał znów się
rozchorować.
Później, gdy wytrzeźwiał, pojechał zobaczyć Rysunki z Nazca
25
. Wyrył sobie
w pamięci linie, które stworzono wykopując czerwony żwir, by ukazać jaśniejszą,
żółtobiałą glinę. Układały się one w określone wzory: ptak z rozpostartymi
skrzydłami w locie, małpę z ogonem, której kształty sprawiały, że Magnus uważał je
za wysoko nieprzyzwoite i - najprawdopodobniej, jak przypuszczał - kształt, który
mógłby przypominać człowieka.
Gdy naukowcy odkryli Rysunki z Nazca spędzili lata trzydzieste i czterdzieste
na ich badaniu, przez co Magnus był trochę zirytowany, jakby wyrzeźbione kształty
w kamieniu były jego własnością.
Ale później to zaakceptował. Tak robili ludzie; zostawiali dla siebie
wiadomości w czasie, wciśnięte między strony, lub wyrzeźbione w skale. Jakby
sięgali dłonią przez czas, ufając, że jakaś widmowa ręka złapie je. Ludzie nie żyli
wiecznie. Mogli mieć tylko nadzieję, że to co stworzyli przetrwa.
Magnus powinien pozwolić ludziom zostawiać sobie wiadomości.
Ale jego akceptacja przyszła dużo, dużo później. Bane miał inne rzeczy do
robienia dzień po tym, gdy pierwszy raz zobaczył Rysunki z Nazca. Wymiotował
trzydzieści siedem razy.
♦ ♦ ♦
25
http://pl.wikipedia.org/wiki/Rysunki_z_Nazca
Kiedy Magnus zwymiotował trzydziesty raz Catarina zaczęła się martwić.
- Myślę, że ma gorączkę.
- Powtórzę ponownie, że czuje się naprawdę bardzo podle - powiedział oschle
Magnus. - Najprawdopodobniej umieram, nie żeby to was, niewdzięcznicy,
obchodziło.
- Nie powinieneś zamawiać świnki morskiej - stwierdził Ragnor i zachichotał.
Wyglądało na to, że miał do niego żal.
- Czuje się zbyt słaby, by sobie pomóc - powiedział Bane, zwracając się do
osoby, która zajmowała się nim i nie znajdywała radości w jego cierpieniu. Robił co
tylko mógł, by wyglądać żałośnie i podejrzewał, że idzie mu to wyśmienicie. -
Catarina, mogłabyś...
- Nie mam zamiaru marnować magii i energii, które mogłyby uratować życie,
by zwalczyć objawy pijaństwa w nocy, poświęconej piciu i lawirowaniu na dużych
wysokościach!
Gdy Catarina robiła się surowa, było po wszystkim. Większy sensem byłoby
targowanie się o łaskę lub niełaskę Ragnora.
Magnus miał właśnie próbować, gdy Catarina oznajmiła w zamyśleniu:
- Myślę, że najlepiej będzie jeżeli wypróbujemy jakieś lokalne, przyziemne
leki.
Okazało się, że medycyna w tej części Peru polegała na pocieraniu obolałego
ciała chorego świnką morską.
- Żądam, żebyście przestali! - zaprotestował Magnus. - Jestem czarownikiem i
mogę się wyleczyć, a także wysadzić wasze głowy!
- Och nie. Majaczy, oszalał - nie słuchajmy go - powiedział Ragnor. -
Kontynuujmy terapię świnkową!
Kobieta z świnką morską posłała im wszystkim niewzruszone spojrzenie i
kontynuowała swoją prace.
- Połóż się, Magnusie. - Poleciła mu Catarina, która była zawsze otwarta i
zainteresowana różnymi dziedzinami medycyny. Najwyraźniej chciała by Magnus
służył jej jako pionek w tej medycznej grze. - Niech magia świnki morskiej spłynie
na ciebie.
- W rzeczy samej - dodał Ragnor, który nie miał otwartego umysłu na wszystko
i zachichotał.
Magnus nie uważał, że to całe działanie było tak wesołe, jak twierdził Ragnor.
Jako dziecko zażył djamu
26
wiele razy. Było w nim trochę żółci kozła (jeżeli miało
się szczęście była w nim natomiast żółć aligatora). Świnki morskie i djamu były i tak
26
Indonezyjski napój uzdrawiający.
lepsze niż upuszczanie krwi, które ktoś próbował na nim kiedyś w Anglii.
Magnus ogólnie uważał, że medycyna przyziemnych jest bolesna. Marzył o
tym, by poczekali dotąd, aż poczuje się lepiej, by mogli wtedy wykonywać na nim
procedury medyczne.
Bane próbował uciec kilka razy i musiał być powstrzymywany siłą. Później
Catarina i Ragnor lubili odgrywać ten czas, gdy próbował wziąć świnkę morską ze
sobą, krzycząc podobno: ,,Wolność!” i ,,Teraz jestem waszym przywódcą''. Było
bardzo prawdopodobne, że Magnus był jeszcze wtedy lekko pijany.
Na koniec tej strasznej gehenny rozcięto jedną ze świnek, a jej wnętrzności
zbadano by zobaczyć, czy leczenie pomogło. Na widok tego Magnus znów się
rozchorował.
♦ ♦ ♦
Kilka dni później w Limie, po całej traumie i świnkach morskich, Catarina i
Ragnor w końcu zaufali Magnusowi na tyle, żeby pozwolić mu na jeden - tylko
jeden, patrząc na niego przy tym obraźliwie uważnie - trunek.
- To, co mówiłeś wcześniej, o Tej Nocy - powiedziała Catarina.
Ona i Ragnor nazywali to tak i, w obu przypadkach, Magnus mógł prawie
słyszeć jakby akcentowali te słowa wielkimi literami.
- Nie martwcie się - zaczął beztrosko Bane - nigdy więcej nie zapragnę bycia
kaktusem i życia na pustyni.
Catarina zamrugała i skrzywiła się, najwyraźniej coś sobie przypominając.
- Nie odnoszę się do tego, dobrze o tym wiesz. Miałam na myśli ludzi i miłość.
Magnus niezbyt był chętny myśleć o tym, co gaworzył żałośnie o tej nocy,
podczas której złamano mu serce. Nie było sensu znów zagłębiać się w to. Nie chciał
tego robić. Zagłębianie się były dla słoni, przygnębionych ludzi i przytłoczonych
słoni.
Catarina kontynuowała mimo braku zachęty:
- Urodziłam się z tym kolorem. Nie wiedziałam jak stworzyć urok jako
noworodek. Nie było innego sposobu, żebym wyglądała inaczej wtedy, chociaż nie
byłam z tym bezpieczna. Moja matka zobaczyła mnie i wiedziała kim jestem, przez
co ukryła mnie przed światem. Wychowała mnie w tajemnicy. Robiła wszystko co
mogła, żebym była bezpieczna. Wyrządzono jej wielkie zło, a ona mimo to
ofiarowała mi miłość. Każdego człowieka, którego leczę, uzdrawiam w jej imieniu.
Robię co robię, by ją uhonorować. Wiem, że kiedy uratowała mi życie, uratowała też
życie wielu ludzi przez wieki.
Spojrzała uważnie i poważnie na Ragnora, który siedział przy stole. Patrzył
niezręcznie na swoje dłonie. Odpowiedział na zawołanie:
-
Moi rodzice myśleli, że jestem dzieckiem faerie, czy coś, tak sądzę -
powiedział Ragnor. - Mama mawiała, że byłem koloru wiosny - dodał i zarumienił się
na szmaragdowo. - Oczywiście to wszystko stało się bardziej skomplikowane, ale od
tamtego czasu polubili mnie. Zawsze byli dla mnie czuli, mimo że zakłócałem spokój
wokół siebie, a matka mówiła mi, że byłem zrzędliwym dzieckiem. Wyrosłem z tego,
oczywiście.
Po tym oświadczeniu nastała grzecznościowa cisza.
Dziecko faerie łatwiej byłoby zaakceptować, pomyślał Magnus, niż to że
demon oszukał, lub skrzywdził kobietę - lub rzadziej mężczyznę - i teraz dziecko
było naznaczone i przypominało rodzicowi o jego bólu. Czarownicy zawsze byli z
tego zrodzeni - z bólu i demonów.
- Musimy pamiętać to, że mimo oddalania się od ludzi - zaczęła Catarina -
zawdzięczamy im wiele miłości do nas. Żyjemy wiecznie dzięki łasce ich miłości,
która kołysała obce dzieci w ich kołyskach, która nie rozpaczała i nie odwracała się.
Wiem z której strony mojego dziedzictwa pochodzi moja dusza.
Siedzieli przed domem w ogrodzie, który otoczony był wysokim murem.
Catarina była najbardziej ostrożna z nich wszystkich. Rozejrzała się w ciemności
zanim zapaliła świecę na stole, a migoczący płomień pochodzący znikąd, znajdujący
się między jej złączonymi dłońmi, sprawił że jej białe włosy przypominały jedwab i
perły. W nagłym świetle Magnus mógł dostrzec jej uśmiech.
- Nasi ojcowie byli demonami - powiedziała czarownica. - Nasze matki
bohaterkami.
To było dla nich oczywiste.
Większość czarowników rodziło się z niewątpliwymi znakami tego, kim są.
Niektórzy z nich umierali młodo ponieważ ich rodzice porzucali ich lub zabijali, gdy
zobaczyli nienaturalne stworzenia. Niektórzy byli wychowani jak Catarina i Ragnor -
w miłości, która była silniejsza od strachu.
Znakiem czarownika u Magnusa były jego lśniące, lekko skośne oczy, o
wąskich źrenicach i złotozielonym kolorze. Jednak ta cecha nie rozwinęła się u niego
natychmiast. Nie urodził się jak Catarina z niebieską skórą, czy też jak Ragnor z
zieloną. Był niemowlakiem z niezwykłymi bursztynowymi oczami. Jego matka nie
zdawała sobie sprawy, że jego ojciec był demonem przez pewien czas. Nie dotąd, aż
pewnego ranka zobaczyła swoje dziecko patrzące na nią lekko ukośnymi, kocimi
oczami.
Domyśliła się dzięki temu, co się stało, że to coś co przyszło do niej w nocy w
postaci jej męża nie było nim. Gdy zdała sobie z tego sprawę, nie chciała żyć dalej.
I nie robiła tego.
Magnus nie wiedział, czy była bohaterką czy też nie. Był za młody by znać jej
życie, w pełni rozumieć jej ból. Nie mógł być tego pewien jak Ragnor i Catarina. Nie
wiedział o tym, czy gdy jego matka odkryła prawdę, wciąż kochała go, czy też jej
cała miłość została zgładzona przez ciemność. Mrok był większy, niż spodziewali się
przyjaciele jego matki, ponieważ ojciec Magnusa nie był zwykłym demonem.
- Widziałem upadek szatana - wymruczał Bane przy swoim trunku - jakby był
błyskawicą z nieba.
Catarina odwróciła się do niego.
- Co to było?
- Cieszcie się, że wasze imiona są wpisane w Niebo, moi drodzy -
odpowiedział Bane. - Jestem tym tak dotknięty, że mimo, że jestem szczęśliwy,
potrzebuje kolejnego trunku, żebym nie zacząć płakać.
Następnie wyszedł na kolejny spacer. Przypomniał sobie teraz dlaczego
powiedział im, tamtej pijańskiej nocy, że chce udać się do Moquegua. Był tam kiedyś
i nie został tam na długo. Moquegua oznacza ,,spokojne miejsce'' i takie było to
miasto, przez co Magnus czuł się tam nieswojo. Ciche, brukowane ulice, plac z
fontanną z kutego żelaza, gdzie bawiły się dzieci - to nie było dla niego.
Filozofią życia Magnusa był ciągły ruch, a w takich miejscach jak Moquegua
zrozumiał dlaczego potrzebuje się przemieszczać. Jeśli tego nie robił, ktoś mógłby
zobaczyć jaki naprawdę jest. Nie robił tego ponieważ myślał, że jest bardzo okropny,
ale dlatego, że w jego głowie był głos, który był dla niego ostrzeżeniem:
Pozostawaj w szybkim, ciągłym ruchu, lub cała iluzja rozpadnie się w sobie.
Magnus pamiętał, gdy leżał na srebrzystym piasku w nocy na pustyni i
rozmyślał; o spokojnych miejscach, do których nie zależał. Czasami rozmyślał o
mijającym czasie, radości życia, o bezlitosnej niesprawiedliwości losu - wierzył w to
tak samo jak w to, że nie ma dla niego spokojnego miejsca na świecie i nigdy nie
będzie. Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego.
Nie było mądrym kuszenie aniołów, nawet tych upadłych.
Pozbył się wspomnień. Nawet jeżeli byłaby to prawda, zawsze mógł przeżyć
kolejną przygodę.
Można by pomyśleć, że spektakularna noc pijaństwa Magnusa, lub niezliczone
zbrodnie muszą być powodem dlaczego został wygrany z Peru, ale tak nie było. O
dziwo Bane wrócił do Peru. Wiele lat później, sam i rzeczywiście przeżył tam kolejną
przygodę.
♦ 1962 ♦
Magnus spacerował ulicami Cuzco, obok klasztoru La Merced oraz w dół Calle
Mantas, gdy usłyszał męski głos. Pierwszą rzeczą, jaką zauważył to to, że był to
nosowy głos. Drugą było to, że słowa były w języku angielskim.
- Nie dbam o to, co mówisz, Kitty. Jestem pewny, że znaleźlibyśmy autobus z
Machu Picchu.
- Geoffrey, nie ma autobusów z Machu Picchu do Nowego Jorku.
- Cóż - powiedział po chwili chłopak. - Jeżeli National Geographic Society
27
zamierzało umieścić to nędzne miejsce w swoich papierach, mogliby przynajmniej
zorganizować autobus!
Magnus dostrzegł ich wtedy; minęli dzwonnicę i zaczęli iść ulicą, nad którą
rozprzestrzeniały się łuki. Geoffrey wyglądał na kogoś, kto nigdy nie milczy. Jego
skóra na nosie łuszczyła się od słońca i suchego powietrza. Krawędzi jego białych
spodni więdły, niczym smutny, umierający kwiat
28
.
- Inną sprawą są tubylcy - zaczął Geoffrey. - Miałem nadzieję, że może
zrobimy jakiś przyzwoite zdjęcia. Spodziewałem się, że będą tu bardziej kolorowi, a
ty?
- Cóż, prawie, ale nie są tutaj dla twojej rozrywki - odpowiedział Magnus po
Hiszpańsku.
Kitty odwróciła się słysząc go. Bane zobaczył małą, kpiącą twarz i czerwone,
kręcone włosy, które wystawały z dużego, słomianego kapelusza. Skrzywiła usta.
Geoffrey odwrócił się zaraz po niej.
- Och, dobrze zauważyłaś, dziewczyno - powiedział. - On jest tym, kogo
nazywam kolorowym.
To było prawdą. Magnus miał na sobie więcej niż kilkanaście chust - wszystkie
w różne kolory - wirowały wokół niego jak niesamowita tęcza. Nie był pod
wrażeniem zdolności obserwatorskich Geoffreya, odkąd odkrył, że najwyraźniej nie
mógł sobie wyobrazić, że ktoś z brązową skórą może być turystą, jak on.
- Koleś, chcesz żebym zrobił ci zdjęcie? - spytał Geoffrey.
- Jesteś idiotą - powiedział mu Magnus, uśmiechając się szeroko.
Bane wciąż mówił po hiszpańsku.
27
Towarzystwo geograficzne założone 27 stycznia 1888 roku w Stanach Zjednoczonych, jedna z największych światowych
organizacji naukowo-edukacyjnych typu non-profit.
28
Tu naprawdę jest tak napisane...
Kitty zakrztusiła się śmiechem, co obróciła w kaszel.
- Spytaj go, Kitty! - powiedział Geoffrey, jakby zachęcał psa do zrobienia
sztuczki.
- Przepraszam za niego - powiedziała łamiącym hiszpańskim.
Magnus uśmiechnął się i zaoferował jej ramię zamaszyście. Kitty skoczyła
ponad płytami chodnikowymi, jakby kamień był kałużą i chwyciła ramię.
- Och, uroczo, uroczo. Mama z przyjemnością obejrzy te zdjęcia - powiedział z
entuzjazmem Geoffrey.
- Jak sobie z nim dajesz radę? - spytał Magnus.
Kitty i Bane uśmiechnęli się jak aktorzy - pokazując zęby, z zachwytem i
całkowicie nieszczerze.
- Z trudnościami.
- Pozwól, że zaoferuje ci alternatywną propozycję - zaczął Magnus przez
zaciśnięte zęby. - Ucieknij ze mną. Teraz. To będzie najbardziej niesamowita
przygoda, obiecuje ci to.
Kitty wpatrywała się w niego. Geoffrey rozglądał się w poszukiwaniu kogoś,
kto zrobi całej trójce zdjęcie. Za plecami chłopaka Magnus zobaczył Kitty która
zaczęła się uśmiechać, powoli i z zachwytem.
- Och, dobrze. Dlaczego nie?
- Doskonale - powiedział Magnus.
Odwrócił się i chwycił ją za dłoń i pobiegli, śmiejąc się, w dół oświetlonej
ulicy.
- Lepiej biegnijmy szybciej! - krzyknęła Kitty zadyszana. - Wkrótce zapewne
zauważy, że ukradłam mu zegarek.
Magnus zamrugał.
- Słucham?
Rozległ się hałas za nimi. Brzmiał niepokojąco jak zamieszanie.
Magnus był - chociaż zwykle nie ze swojej winy - zaznajomimy z odgłosami
pościgu i policji.
Wciągnął Kitty do alejki. Wciąż śmiała się, odpinając guziki swojej bluzki.
- Najprawdopodobniej zajmie im to trochę dłużej - mruknęła, odpinając tyle
guzików, że było widać bogaty błysk szmaragdów i rubinów. - Aż zda sobie sprawę,
że ukradłam też wszystkie klejnoty jego matki.
Posłała Magnusowi łobuzerski uśmiech. Bane wybuchnął śmiechem.
- Oszukujesz wielu irytujących, bogatych mężczyzn?
- I ich matki - odpowiedziała Kitty. - Najprawdopodobniej mogłabym im
zabrać całą fortunę rodzinną, lub chociaż srebro, ale przystojny mężczyzna spytał
mnie, czy z nim ucieknę i pomyślałam: Do diabła!
Odgłosy pościgu były głośniejsze.
- Jesteś zadowolona, że to zrobiłaś - stwierdził Magnus. - Odkąd mi to
zdradziłaś, będzie fair jeżeli pokaże ci coś mojego.
Strzelił palcami, upewniając się, że niebieskie iskry zaimponują damie. Kitty
była na tyle spostrzegawcza, by zdać sobie sprawę z tego, co się dzieje, gdy pierwszy
prześladowca spojrzał w alejkę i pobiegł dalej.
- Nie widzą nas - szepnęła. - Sprawiłeś, że staliśmy się niewidzialni.
Magnus uniósł brwi i wskazał.
- Jak widać nie widzą nas.
Bane widział ludzi zszokowanych, przestraszonych i zaskoczonych jego mocą.
Kitty tymczasem rzuciła mu się w ramiona.
- Powiedź mi, nieznany przystojniaku - zaczęła - Co myślisz o życiu
magicznego przestępcy?
- Brzmi to jak przygoda - odpowiedział Magnus. - Ale obiecaj mi coś. Obiecaj,
że zawsze będziemy kraść od irytujących ludzi i wydawać te pieniądze na alkohol i
bezużyteczne drobiazgi.
Kitty pocałowała go w usta.
- Przysięgam.
Zakochali się w sobie, nie na całe śmiertelne życie, ale na śmiertelne lato,
pełnego śmiechu, ucieczki i bycia poszukiwanym przez prawo w kilku różnych
krajach.
W końcu ulubionym wspomnieniem Magnusa z tego lata był obraz, którego
nigdy nie zobaczył: ostatnie zdjęcie Geoffreya, na którym był mężczyzna podążający
tropem jaskrawych kolorów i kobieta chowająca je pod białą bluzką - obydwoje
uśmiechnięci, ponieważ wiedzieli coś, czego nie wiedział Geoffrey.
Życie Magnusa nagle stało się kryminalne, jednak nie na tyle szokująco by
wygnać go za to z Peru. Wysoka Rada peruwiańskich czarowników spotkała się
tajnie i wysłała list do Magnusa kilka miesięcy później. Napisali mu, że zostaje
wygnany z Peru pod karą śmierci za ,,niewypowiedziane zbrodnie''. Pomimo jego
pytań nigdy nie dowiedział się dlaczego został wygnany. Po dzisiejszy dzień,
cokolwiek sprawiło, że tak się stało, jest - i najprawdopodobniej będzie zawsze -
tajemnicą.