background image

 Kroniki Bane'a 

,

,Co naprawdę 

Wydarzyło się w Peru

 Cassandra Clare ♦

Tłumaczenie: JimmyK

Korekta: Semper 

Drużyna Dobra - http://chomikuj.pl/Druzyna_Dobra

Kielich, Stela, Miecz Anioła - zabijemy dziś demona -

https://www.facebook.com/ShadowhuntersPoland

background image

 Wstęp 

To była przytłaczająca chwila w życiu Magnusa Bane'a, gdy został wygnany z

Peru przez Wysoką Radę peruwiańskich czarowników. Nie stało się tak, ponieważ
plakaty z jego zdjęciem były przekazywane z rąk do rąk w Podziemnym Świecie w
Peru, na której wyszedł wyjątkowo nietwarzowo. Stało się tak, ponieważ Peru było
jednym   z   jego   ulubionych   miejsc.   Przeżył   w   nim   wiele   przygód,   z   których   miał
mnóstwo   wspaniałych   wspomnień,   zaczynając   je   w   roku   1791,   kiedy   to   zaprosił
Ragnora Fella, by dołączył on do niego w krajoznawczej wycieczce po Limie.

background image

 1791 

Magnus   obudził   się   w   swojej   przydrożnej   karczmie   niedaleko   Limy,   znów

mając na sobie haftowaną kamizelkę, bryczesy i lśniące buty ze sprzączkami. Udał
się w poszukiwaniu śniadania. Znalazł swoją gospodynię, pulchną kobietę, na której
długich   włosach   znajdowała  się  czarna  mantyla

1

.  Była  pochłonięta  w   rozmowie  z

jedną ze służących o problemie, którym był nowo przybyły do karczmy.

- Myślę, że to potwór morski - usłyszał głos swojej gospodyni - lub tryton.

Mogą one przetrwać na ziemi?

-   Dzień   dobry,   paniom   -   zawołał   Magnus.   -   Wychodzi   na   to,   że   mój   gość

przybył.

Obydwie   kobiety   zamrugały   dwa   razy.   Czarownik   przypisał   pierwszemu

mrugnięciu   moment,   gdy   spojrzały   na   jego   jaskrawy   strój,   a   ten   drugi   temu,   co
właśnie powiedział.

Wesoło   pomachał   do   nich   i   przeszedł   przez   szerokie,   drewniane   drzwi,

następnie   przeciął   dziedziniec   i   wszedł   do   izby   wspólnej,   gdzie   spotkał   swojego
przyjaciela   czarownika   -   Ragnora   Fella   -   który   czyhał   na  tyłach   pomieszczenia   z
kubkiem chicha de molle

2

.

- Biorę to, co on ma - rzucił Magnus do dziewki służebnej. - Nie, chwila. Biorę

trzy razy więcej od niego.

- Powiedź jej, że biorę to samo - powiedział Ragnor. - Sięgnąłem po ten trunek

w wiadomym, określonym celu.

Magnus zrobił to, a gdy odwrócił wzrok w stronę starego przyjaciela zauważył,

że   wyglądał   zwyczajnie,   jak   to   on:   paskudnie   ubrany,   o   intensywnym   zielonym
kolorze skóry i mocno ponurej minie. Magnus często był wdzięczny za to, że znaki
tego, że jest czarodziejem, nie są u niego tak widoczne. Było to czasami uciążliwe,
mieć złoto-zielone tęczówki i pionowe, kocie źrenice - ale zazwyczaj łatwo było to
ukryć z niewielkim użyciem uroku, a jeżeli nie, cóż, było kilka dam - i mężczyzn -
którzy nie odnajdowali w tym wady.

- Bez uroku? - zapytał Magnus.

- Powiedziałeś, że chcesz abym dołączył do ciebie w twoich podróżach, które

będą nieustannie trwającą rozpustą - odpowiedział mu Ragnor.

Magnus rozpromienił się.

- Tak mówiłem! - urwał. - Wybacz, ale nie widzę żadnego powiązania.

1

http://pl.wikipedia.org/wiki/Mantyla

2

Rodzaj napoju alkoholowego, który jest wytwarzany ze specjalnego gatunku kukurydzy.

background image

- Odkryłem, że lepiej szczęści mi się z kobietami w moim normalnym stanie -

powiedział mu Ragnor. - Damy gustują w odrobinie różnorodności. Spotkałem kiedyś
kobietę na dworze Ludwika, Króla Słońce

3

, która powiedziała, że nikt nie może się

porównywać   ze   mną,   jej   ,,drogim   ptysiem”.   Słyszałem,   że   to   określenie   stało   się
popularnym czułym słówkiem we Francji. Wszystko dzięki mnie - mówił w ten sam
sposób; jak zawsze ponuro.

Kiedy otrzymali sześć trunków, Magnus skonfiskował je.

- Będę potrzebował wszystkich. Proszę, przynieś więcej dla mojego przyjaciela

- powiedział Bane do dziewki.

- Była też kobieta, która mówiła na mnie słodki, miłosny strączku groszku -

kontynuował Ragnor.

Magnus   wziął   duży   wzmacniający   łyk   trunku,   spoglądając   na   słońce   na

zewnątrz, a następnie na trunki przed nim. Poczuł się lepiej - dzięki nim - w tej całej
sytuacji.

- Gratuluje. I witam w Limie, Mieście Królów, mój słodki strączku groszku.

 ♦ ♦

Po   śniadaniu,   którym   było   pięć   trunków   dla   Ragnora   i   siedemnaście   dla

Magnusa, ten drugi wziął przyjaciela na wycieczkę po Limie. Od złotych, wijących
się   i   rzeźbionych   fasad   pałacu   arcybiskupa,   przeszli   przez     plac,   gdzie   Hiszpanie
skracali przestępców, wokół którego były budynki o jaskrawym kolorze, które miały
misterne balkony.

- Pomyślałem, że miło będzie zacząć w stolicy. Poza tym, byłem już tutaj -

powiedział Magnus. - Około pięćdziesiąt lat temu. Spędziłem tutaj cudowny czas,
poza trzęsieniem ziemi, które prawie połknęło to miasto.

- Miałeś coś z tym wspólnego?

-   Ragnor   -   powiedział   Magnus   z   oburzeniem.   -   Nie   możesz   winić   mnie   za

każdą małą klęskę żywiołową, która się wydarzyła!

- Nie odpowiedziałeś na pytanie - upomniał go Ragnor i westchnął. - Powołuje

się   na   ciebie   byś   był...   bardziej   rzetelny   i   mniej   takim,   jakim   zazwyczaj   jesteś   -
ostrzegł go, gdy szli. - Ponieważ nie mówię w tych językach.

- Nie mówisz po hiszpańsku? - spytał Magnus. - Nie mówisz w keczuańskim?

Nie mówisz w języku ajmara?

Magnus   doskonale   zdawał   sobie   sprawę,   że   był   nieznany,   gdziekolwiek

poszedł.   Zaczął   starać   się   o   to,   by  nauczyć   się   wszystkich   języków,   by   mógł   iść
gdziekolwiek chce. Hiszpański był pierwszy na jego liście, którego nauczył się, zaraz
po jego języku ojczystym. Nie posługiwał się nim często. Przypominał mu  o jego
matce   i   ojczymie   -   o   miłości,   modlitwie   i   rozpaczy   jego   dzieciństwa.   Słowa,

3

http://pl.wikipedia.org/wiki/Ludwik_XIV

background image

przypominające mu o jego ojczyźnie, spoczywały trochę zbyt ciężko na jego języku,
jakby sama myśl o nich sprawiała, że robił się poważny, gdy używał tego języka.

Były też inne języki - Purgatic, Gehennic i Tartarian - których nauczył się by

mógł   komunikować   się   dzięki   nimi   w   królestwie   demonów   -   był   zmuszony   ich
używać   często   podczas   swojej   pracy.   Przypominały   mu   one   o   jego   biologicznym
ojcu, a te wspomnienia były gorsze.

Szczerość i powaga, w opinii Magnusa, były mocno przereklamowane, gdy był

zmuszony   przeżyć   nieprzyjemne   wspomnienia.   O   wiele   bardziej   wolał   być
rozbawiony i dowcipkować.

-   Nie   mówię   w   żadnych   z   tych   języków,   o   których   mówisz   -   powiedział

Ragnor.   -   Mimo   to,   muszę   mówić   w   Ględzeniu   Kretywiańskim,   odkąd   ciebie
rozumiem.

- To nie było miłe i potrzebne - zauważył Magnus. - Ale oczywiście, możesz

mi w pełni zaufać.

- Nie zostawiaj mnie tutaj bez pomocy. Musisz przysiąc, Bane.

Magnus uniósł brwi.

- Daję ci swoje słowo honoru!

- Znajdę cię - ostrzegł go Ragnor. - Zrobię to, znajdę wszystkie kufry z twoimi

absurdalnymi   ciuchami,   które   masz.   Przyprowadzę   lamę   w   miejsce,   gdzie   śpisz   i
upewnię się, że odda mocz na wszystko, co posiadasz.

- Nie ma potrzeby byś był niegrzeczny - upomniał go Magnus. - Nie martw się.

Mogę  nauczyć  cię   każdego   słowa,   którego   musisz  teraz  znać.  Jednym  z  nich   jest
fiesta.

Ragnor skrzywił się.

- Co to oznacza?

Magnus uniósł brwi.

- To oznacza zabawę. Kolejnym ważnym słowem jest juerga

4

.

- Co to słowo oznacza?

Bane milczał.

- Magnus - zaczął Ragnor ostro. - Czy to słowo też oznacza zabawę?

Bane nie mógł zatrzymać chytrego uśmiechu, który pojawił się na jego twarzy.

- Chciałbym przeprosić – zaczął - ale nie czuję w ogóle skruchy.

- Postaraj się być chociaż trochę poważny - zasugerował Ragnor.

- Jesteśmy na wakacjach! - krzyknął Magnus.

- Zawsze na nich jesteś - przypomniał mu Fell. - Jesteś na nich od trzydziestu

lat!

4

Impreza.

background image

To była prawda. Magnus nie osadził się nigdzie odkąd jego ukochana umarła:

nie jego pierwsza, ale jedyna, która żyła przy jego boku i zmarła w jego ramionach.
Magnus myślał o niej na tyle często, że wzmianka o niej nie bolała go: pamiętał jej
twarz   jak   odległe,   znajome   i   piękne   gwiazdy,   których   nie   mógł   dotknąć,   a   które
błyszczały w jego oczach w nocy.

- Nie mam dosyć przygód - powiedział lekko Magnus. - A one nie mają dosyć

mnie.

Nie miał pojęcia dlaczego Ragnor westchnął ponownie.

  

Podejrzliwa natura Ragnora sprawiała, że Magnus czuł smutek i rozczarowanie

względem   jego   jako   osoby,   jak   na   przykład   wtedy,   gdy   odwiedzili   jezioro
Yarinacocha, a Ragnor zmrużył oczy i spytał:

- Czy te delfiny są różowe?

-   Były   już   różowe,   gdy   znalazłem   się   w   tym   miejscu!   -   wykrzyknął   w

oburzeniu   Magnus.   Zatrzymał   się   i   zaczął   nad   tym   zastanawiać.   -   Jestem   prawie
pewny, że tak było.

Odeszli od costa

5

 idąc w stronę sierra

6

, by zobaczyć wszystkie zabytki w Peru.

Ulubionym   miejscem   Magnusa   było   najprawdopodobniej   miasto  Arequipa

7

,   które

było   jak   kawałek  księżyca,   zbudowane   z   podobnego   kamienia,   które   w   blasku
promieni słonecznych rozpraszało oślepiające światło, mieniąc się na biało, jak blask
księżyca w wodzie.  

Była tam bardzo atrakcyjna, młoda kobieta, która w końcu zdecydowała, że

woli   Ragnora.   Magnus   mógł   żyć   całe   swoje   długie   życie   bez   zaproszenia   do
miłosnego   trójkąta   czarowników,   lub   bez   słyszenia   czułych   słówek   typu   ,,urocza
ludzka kapturnica purpurowa”
 powiedziane po francusku, którego Ragnor rozumiał.

Ragnor,   jednakże,   wydawał   się   być   bardzo   zadowolony   i   pierwszy   raz,

wydawał się nie żałować, że dołączył do Magnusa w Limie.

W końcu Bane był w stanie przekonać Ragnora, by ruszyli z dala od Arequipa

tylko po to, by przedstawić mu inną uroczą, młodą damę, Giulianę. Znała ona ścieżki
w   lesie   deszczowym   i   zapewniła   ich   obydwoje,   że   może   zaprowadzić   ich   do
ayahuasca

8

, rośliny z niezwykłymi, magicznymi właściwościami.

Później  Magnus  miał   powody  ku   temu,   by   żałować   swojego   wyboru,   który

sprawił,   że   stał   się   wyjątkową   przynętą   w   tym   pełnym   zieleni   lesie   deszczowym
Manu.  Wszędzie   była   zieleń,   zieleń   i   zieleń   -   gdziekolwiek   spojrzał.   Nawet,   gdy
zerknął na swojego towarzysza w podróżowaniu.

5

Brzeg.

6

Łańcuch górski.

7

Jest ono położone na wysokości 2325 m. 

n.p.m. 

w otoczeniu gór Cordillera Volcanica. Jest stolicą regionu Arequipa i drugim co

do wielkości miastem w Peru.

8

http://pl.wikipedia.org/wiki/Ayahuasca

background image

- Nie lubię lasów deszczowych - powiedział ze smutkiem Ragnor.

- To dlatego, że nie jesteś otwarty na nowe doświadczenia, tak jak ja!

- Nie, i uważam tak ponieważ jest tu bardziej mokro niż pod pachą dzika i

dwukrotnie bardziej tutaj śmierdzi.

Magnus odepchnął liść - z którego ciekła woda - sprzed swoich oczu.

- Przyznaje, że twoje słowa są doskonale trafne i jednocześnie malownicze jak

barwny obraz.

Nie było przytulnie w lesie deszczowym, to prawda, ale było tutaj w takim

samym stopniu cudownie. Gęste, zielone podszycie lasu różniło się od delikatnych
liści u drzew u góry, jak i jaskrawych kształtów jakiś roślin, które lekko falowały, a
których   pnącza   splatały   się  z  innymi.   Zewsząd   otaczająca  zieleń  była   przełamana
czasami przez nagłe jasne kolory: jaskrawość biła od kwiatów, których liście szybko
poruszały się, co oznaczało, że były za nimi zwierzęta.

Magnus   był   w   szczególności   oczarowany   widokiem   czepiaków   brązowych

9

nad sobą, drobnych i połyskliwych, z długimi rękami i nogami, które zaczepiały o
drzewa   tak,   że   wyglądały  jak   gwiazdy.   Był   też   zachwycony   szybko   i   płochliwie
skaczącymi wiewiórczymi małpami Saimiri.

10

- Wyobraź sobie - zaczął Magnus - mnie z małym przyjacielem małpiątkiem.

Mógłbym nauczyć go sztuczek i ubrać go w uroczą marynareczkę. Mógłby wyglądać
jak ja! Cóż, poza kształtami małpimi.

- Twój przyjaciel chyba zaczyna wariować i ma lęk wysokości - stwierdziła

Giuliana na słowa Bane'a. - Jesteśmy w końcu wiele stóp ponad poziomem morza.

Magnus nie był do końca pewny dlaczego zabrał przewodnika, poza tym, że

wydawał   się   uspokajać   Ragnora.   Inni   ludzie   najprawdopodobniej   szliby   blisko   za
przewodnikiem   w   nieznane   i   potencjalne   niebezpieczne   miejsca,   ale   Magnus   był
czarownikiem i był w pełni przygotowany na choćby magiczną walkę z demonem
jaguarem,   jeżeli   to   było   konieczne.   To   byłaby   doskonała   historia,   która   mogłaby
zaimponować   niektórym  paniom,   które   był   w   niewytłumaczalny   sposób   zwabiane
przez Ragnora. Lub dla niektórych panów.

Pochłonięty   w   zbieraniu   owoców   i   rozważaniem   nad   demonem   jaguarem,

Magnus rozejrzał się wokół i zauważył, że jest oddzielony od swoich kompanów -
zagubiony w zielonej puszczy.

Zatrzymał   się   i   podziwiał   bromeliady,   wielkie   opalizujące   kwiaty,

przypominające kule wykonane z płatków, których kolor mienił się w kroplach wody.
Było kilka żab w zakamarkach kwiatów.

Następnie spojrzał w górę, wprost w brązowe, okrągłe, oczy małpy.

- Witaj, towarzyszu - powiedział Magnus.

Małpa wydała z siebie przerażający dźwięk, który był w połowie warczeniem,

9

http://pl.wikipedia.org/wiki/Czepiak_br%C4%85zowy

10

http://pl.wikipedia.org/wiki/Saimiri

background image

a w drugiej sykiem.

- Zaczynam wątpić w piękno naszej przyjaźni - stwierdził Bane.

Giuliana powiedziała im, by nie cofali się, gdy podejdzie do nich małpa, aby

zostali na miejscu i zachowali atmosferę spokoju wokół siebie.

Ta   małpa   była   większa   od   innych   jakie   Magnus   widział.   Miała   szerokie,

zgarbione ramiona i gęste, brawie czarne futro - Bane pamiętał jak się na nie mówi,
małpy wyjce

11

. Magnus rzucił jej figę, a małpa ją wzięła.

- Cóż - zaczął czarownik -powiedzmy, że sprawa załatwiona.

Małpa zbliżyła się, żując z narastającą złością.

- Czasami zastanawiam się co tutaj robie. Rozkoszuje się życiem miastowym,

no   wiesz  -  zauważył   Magnus.  -  Błyszczącymi  światłami,  stałym towarzystwem,   z
płynącej rozrywki. Z braku gwałtownych małp.

Zignorował   poradę   Giuliany   i   zrobił   mały   krok   do   tyłu,   rzucając   kolejny

kawałek   owocu.   Małpa   tym   razem   nie   wzięła   przynęty.   Nastroszyła   się   i   głośno
zaczęła warczeć, przez do Magnus zrobił kilka kolejnych kroków w tył - w stronę
drzewa.

Bane zaczął machać rękami w obronie, na chwilę wdzięczny, że nikt nie patrzy

na niego i nie oczekuje, żeby był wyrafinowanym czarnoksiężnikiem, którego małpa
zaczęła bezpośrednio atakować w stronę twarzy.

Krzyknął, obrócił się i zaczął biec przez las tropikalny. Nie myślał nawet o

tym, by nie upuścić owoców. Upadały one jeden po drugim w jasnej kaskadzie, gdy
biegł, ratując życie przed zagrożeniem ze strony małpy. Usłyszał pościg za sobą i
zaczął biec szybciej, aż wszystkie jego owoce zniknęły i wpadł wprost na Ragnora.

- Uważaj! - warknął Fell.

- W mojej obronie mogę stwierdzić, że jesteś całkiem dobrze zakamuflowany -

Magnus wytknął mu, a następnie opowiedział o swoim okropnym spotkaniu z małpą.
Raz do Giulian po Hiszpańsku, drugi raz do przyjaciela po Angielsku.

- Ale ty, oczywiście, wycofałeś się przed dominującym samcem - powiedziała

Giuliana. - Jesteś idiotą? Jesteś wyjątkowym szczęściarzem, że odwróciłeś owocami
jego uwagę od rozerwania ci gardła. Musiał myśleć, że  próbujesz  skraść mu  jego
kobiety.

- Przepraszam, ale nie mieliśmy czasu na wymianę tak osobistych informacji -

odpowiedział Magnus. - Nie wiedziałem! Ponadto, pragnę was zapewnić, że to nie
były miłosne podstępy względem małpich samic. - Urwał i zamrugał. - Tak naprawdę
nie widziałem żadnej i nie miałem nawet szansy.

Ragnor wyglądał tak, jakby żałował każdej decyzji, która sprawiła, że znalazł

się w tym miejscu, w szczególności w towarzystwie Magnusa.

Po   jakimś   czasie   nachylił   się   i   syknął   -   na   tyle   blisko,   by   Giuliana   go   nie

11

 http://pl.wikipedia.org/wiki/Wyjce

background image

słyszała, w sposób, który strasznie przypominał Magnusowi o małpie nemezys:

- Zapomniałeś, że możesz uprawiać magię?

Magnus poświęcił chwilę, by rzucić pogardliwe spojrzenie przez swoje ramie.

- Nie zamierzam zaczarowywać małp! Szczerze, Ragnor, za kogo mnie masz?

  

Życie nie może być w całości poświęcone rozpuście i małpowaniu. Dlatego też

Magnus musiał jakoś opłacać swoje trunki. Od zawsze była tutaj sieć Podziemnych,
którą   musiał   znaleźć   i   upewnić   się,   że   nawiąże   z   nimi   dobre   stosunki,   gdy   tylko
postawi stopę w Peru.

Kiedy   tylko   jego   wyjątkowe   zdolności   zostały   wezwane   wziął   ze   sobą

Ragnora. Weszli razem na pokład statku w mieście portowym Salaverry, obydwoje
ubrani w swoje najbardziej odświętne stroje. Magnus miał na sobie swój największy
kapelusz z piórem strusim.

Edmund García, jeden z najbogatszych kupców w Peru, spotkał ich na dziobie.

Był   człowiekiem   o   rumianej   cerze,   ubranym   w   drogo   wyglądającą   szatę,   krótkie
bryczesy i pudrowaną perukę. Grawerowany pistolet miał zawieszony za skórzanym
pasem. Zerknął na Ragnora.

- To potwór morski? - spytał.

- Jest bardzo szanowanym czarodziejem - odpowiedział Magnus. - Dostajesz,

tak w ogóle, dwóch czarowników w cenie jednego.

García nie dorobił się swojej fortuny przez zadzieranie nosa na interesy. Na

chwilę stał się milczący na widok osobnika podobnego do potwora morskiego.

- Witaj - powiedział jedynie.

- Nie lubię łodzi - przestrzegł go Ragnor, rozglądając się. - Dostaję okrutnej

choroby morskiej.

Żart przedrzeźniający pytanie Garcí był zbyt banalny, a Magnus nie zamierzał

przerwać mu tworzenia go.

- Mógłby pan powiedzieć coś więcej na temat tego na czym ta praca polega? -

spytał. - W liście, który otrzymałem, pisał pan, że potrzebuje moich wyjątkowych
talentów,   przez   co   muszę   przyznać,   że   mam   ich   wiele   i   nie   wiem,   którego   pan
potrzebuje. Wszystkie, oczywiście, są do pańskiej dyspozycji.

- Jesteście nieznajomymi na naszym wybrzeżu - powiedział Edmund García. -

Dlatego też zapewne nie wiecie, że nasz obecny stan dobrobytu w Peru spoczywa
głównie na naszym eksporcie guano

12

.

- Co on mówi? - spytał Ragnor.

12

Odchody ptaków morskich (głównie 

kormoranów

pelikanów 

głuptaków

) lub 

nietoperzy

, gromadzące się od wieków na powierzchni ziemi lub

jaskiniach

, na terenach suchych, głównie na zachodnich wybrzeżach 

Ameryki Południowej 

i wyspach sąsiednich.

background image

-   Nic   co   chciałbyś   wiedzieć   -   stwierdził   Magnus.   Łódź   kołysała   się   pod

wpływem fal. - Wybacz. Mówiłeś o ptasich odchodach.

-   Tak   -   powiedział   García.   -   Przez   długi   czas   europejscy   kupcy   byli   tymi,

którzy najwięcej korzystali z tego handlu. Teraz prawo tak się zmienia, aby zapewnić
Peruwiańskim  kupcom,   że   będą   najważniejsi   w   tym  handlu,   a   Europejczycy   będą
musieli zrobić z nas partnerów w swoich przedsiębiorstwach lub zaprzestać biznesu z
guano.   Jeden   z   moich   statków,   który   może   pomieścić   dużo   guano   na   załadunku,
będzie wysłany pierwszy, aby to prawo się zmieniło. Obawiam się jednak, że coś
może się stać.

- Myślisz, że piraci będą chcieli ukraść twoje ptasie odchody? - spytał Magnus.

- Co się dzieje? - jęknął żałośnie Ragnor.

- Nie chcesz wiedzieć, zaufaj mi. - Magnus spojrzał na García. - Choć moje

talenty są zróżnicowane, nie jestem pewny czy obejmują, em… guano.

Miał wątpliwości  co   do  ładunku  i wiedział  coś o  napadach  Europejczyków.

Przypisywali   sobie   wtedy   wszystko,   co   widzieli,   jakby   to   było   niewątpliwie   ich,
ziemie i życia, produkty i ludzi.

Poza tym, nigdy nie miał przygody na morzu.

- Jesteśmy gotowi zapłacić sowicie - zaoferował García.

-   Och.   Cóż,   w   takim   razie,   rozpatruj   nas   jako   zatrudnionych   -   powiedział

Magnus, przekazując w skrócie wiadomości do Ragnora.

  

-   Wciąż   nie   jestem   pewien   tego   wszystkiego   -   stwierdził   Fell.   -   Nie   wiem

nawet skąd masz ten kapelusz.

Magnus odebrał to maksymalnie beztrosko.

- Po prostu go założyłem. Wydawał się być odpowiedni do okazji.

- Nikt inny nie nosi nic nawet trochę podobnego do tego.

Zniesmaczony Bane rozejrzał się wokół na żeglarzy, kwestionując ich modę.

- Żal mi ich, oczywiście, ale nie widzę dlaczego to zaobserwowanie zmieni

mój niezwykły, obecny kierunek działania.

Przeniósł   wzrok   z   podkładu   statku   na   morze.   Woda   była   wyjątkowo   jasno

zielona,   z   domieszką   turkusu   i   szmaragdu,   jak   wyczyszczony   do   połysku   zielony
turmalin. Na horyzoncie były widoczne dwa statki - ten, w którego stronę płynęli i
ten   drugi,   którego   Magnus   podejrzewał   o   to,   że   należał   do   piratów,   którzy   byli
wysłani z zamiarem ataku w pierwszej kolejności.

Bane pstryknął palcami, a ich statek popłynął w horyzont z haustem.

-  Magnusie,  nie  używaj  magii  po  to, by  statek   szybciej płynął  -  powiedział

background image

Ragnor. - Dlaczego to robisz?

Bane   pstryknął   palcami   ponownie,   a   niebieskie   iskry   sprawiły,   że   warunki

pogodowe pogorszyły się i przy boku pirackiego statku rozpoczął się sztorm.

- Wyczułem piratów i chce ich przestraszyć z daleka. Przygotuj się na bitwę,

mój zielonkawy przyjacielu.

Ragnor   nie   ukrywał   cicho   swojego   zdegustowania   i   jeszcze   głośniej   był

nieszczęśliwy z tego powodu. Doganiali dwa statki, z czego Magnus był zadowolony.

-   Nie   będziemy   polować   na   piratów.   Nikt   nie   stosuje   kaperstwa

13

!   Naszym

zadaniem   jest   zabezpieczenie   ładunku   i   to   wszystko.   A   czym   jest   w   ogóle   ten
ładunek? - spytał Ragnor.

-   Będziesz   szczęśliwszy   nie   wiedząc   tego,   mój   słodki   strączku   groszku   -

poradził mu Magnus.

- Proszę, przestań mnie tak nazywać.

- Już nigdy tego nie zrobię - przyrzekł Bane.

Wykonał szybki i krótki gest, a jego pierścienie odbiły promienie słoneczne,

malując powietrzne małymi, jasnymi maźnięciami pędzla.

Statek, o którym Magnus myślał jako o wrogim, zauważalnie przechylił się na

jedną stronę. Najprawdopodobniej Bane posunął się nieco za daleko.

García   wydawał   się   być   pod   ogromnym   wrażeniem   tego,   że   Magnus   mógł

zdyskwalifikować statki z odległości, ale chciał mieć absolutną pewność, że ładunek
będzie bezpieczny. Dlatego też sprawili, że statek przepłynął koło innego, większego
- piracki był już daleko w tyle za nimi.

Magnus   był   zadowolony   z   tego   stanu   rzeczy.   Odkąd   polowali   na   piratów   i

przeżywali przygodę na pełnym morzu było coś, co zawsze chciał zrobić.

- Też to zrób - zaproponował Ragnor'owi. - To będzie dziarskie, zobaczysz.

Chwycił   linę   i   zamachnął   się,   raźnie   oceniając   sążeń

14

  między   błyszczącą,

niebieską przestrzenią, a odległością do lśniącego pokładu. Następnie zaczął spadać
zgrabnie w stronę ładowni.

Ragnor podążył za nim kilka chwil później.

- Zatkaj nos - poradził mu szybko Magnus. - Nie oddychaj nim. Najwyraźniej

ktoś   sprawdzał   ładunek   i   zostawił   go   otwartego,   a   my   obydwoje   bezpośrednio
spadliśmy do niego.

- A teraz jesteśmy tutaj, dzięki tobie. Wpadliśmy w tarapaty.

- Jeżeli tylko... - zaczął Magnus.

Nastąpiła krótka chwila ciszy między nimi, podczas której ocenili pełną grozy

13

Popularny  w   XV-XVIII   w.   proceder   morski,   polegający  na   wynajmowaniu   przez  państwo   prywatnej  jednostki   pływającej   z
załogą  i  upoważnianiu  jej  dowódcy (tzw.  listem kaperskim)  do  prowadzenia działań  wojennych  przeciwko  flocie  handlowej
nieprzyjaciela. Prawnie zakazane od połowy XIX w.

14

Miara miała długość rozpostartych ramion dorosłego mężczyzny

background image

sytuacje. Magnus tkwił w ohydztwie po łokcie. Bardziej okropne było to, że stracił
swój   zawadiacki   kapelusz.   Starał   się   nie   myśleć   o   substancji,   w   której   był.   Jeśli
postarałby  się,  mógłby  wyobrazić  sobie  wszystko  inne,  w  czym utknął,  ale  nie w
odchodach małych, skrzydlatych ssaków. Cokolwiek innego.

- Magnus - zaczął Ragnor - Widzę, że ładunek, który pilnujemy, jest bardzo

nieprzyjemną substancją. Powiedź mi dokładnie co to jest?

Widząc,   że   ukrywanie   tego   i   zgrywanie   pozorów   było   bezużyteczne   Bane

powiedział mu.

-   Nienawidzę   przygód   w   Peru   -   powiedział   w   końcu   Ragnor   stłumionym

głosem. - Chcę wrócić do domu.  

To nie była wina Bane'a, gdy z wiadomych przyczyn Fell z furią sprawił, że

łódź pełną guano zatopiła się, ale był tak samo o to obwiniany. Co gorsza - nie dostał
pieniędzy.

Magnus zniszczył bezmyślnie Peruwiańską nieruchomość - jednakże, nie był to

powód, przez który został wygnany z Peru.

background image

 1885 ♦

Następnym   razem,   kiedy   Magnus   wrócił   do   Peru,   pracował   z   przyjaciółmi:

Catariną Loss i Ragnorem Fellem. To udowodniło, że Catarina miała - poza magią -
nadprzyrodzoną siłę perswazji; mimo że Ragnor przysiągł, że nie postawi już nigdy
w   Peru   stopy,   a   w   szczególności   w   towarzystwie   Magnusa,   zrobił   to.  Ta   dwójka
przeżyła razem kilka przygód w Anglii, w roku 1870.

Ragnor stał się bardziej tolerancyjny w stosunku do Magnusa. Wciąż jednak,

podczas gdy szli w dół doliną rzeki Lurín z klientem, posyłał Bane'owi podejrzliwe,
krótkie spojrzenia kątem oka.

-   Ta   stała,   złowroga   atmosfera,   którą   wytwarzasz   wokół   mnie,   jest

nieprzyjemna i bezpodstawna, jak wiesz - powiedział Magnus Ragnorowi.

- Wietrzyłem ten smród z moich ciuchów przez lata! Lata! - odparł Fell.

-   Cóż,   powinieneś   je   wyrzucić   i   kupić   nowe,   które   byłby   bardziej   słodko

pachnące i modne - stwierdził Magnus. - W każdym razie, to było dekady temu. Co
zrobiłem ci ostatnio?

- Nie kłóćcie się przy kliencie, chłopaki - poprosiła ich swoim słodkim głosem

Catarina. - Chyba, że chcecie, żebym waliła waszymi głowami tak mocno, aż wasze
czaszki pękłyby jak jajko.

- Mówię po angielsku, tak dla waszej informacji - powiedziała Nayaraq, ich

klientka, która płaciła im niezwykle hojnie.

Zakłopotanie ogarnęło całą grupę. Dotarli do Pachacamac

15

 w ciszy. Zobaczyli

tam stosy gruzu, które wyglądały jak olbrzymie, wymyślne formy z piasku zrobione
przez dziecko. Były tutaj piramidy, ale większość z nich było ruinami. To wszystko,
co   pozostało,   miało   tysiące   lat,   a   Magnus   mógł   wyczuć   bijącą   magię   nawet   z
piaskowych fragmentów.

-   Znałem   wyrocznie,   która   żyła   tutaj   siedemset   lat   temu   -   ogłosił

majestatycznie Magnus.

Nayaraq   była   pod   wrażeniem,   w   przeciwieństwie   do   Catariny,   która   znała

prawdziwy wiek Magnusa.

Bane pierwszy raz zaczął pobierać opłaty za swoją magię, gdy miał niecałe

dwadzieścia   lat.   Wciąż   wtedy   rósł   -   nie   zatrzymał   się   jak   ważka   zatopiona   w
bursztynie, mieniąca się barwami i wieczna, która w pewnej chwili - pewnego dnia -
zastygła   w   czasie   na   zawsze,   w   swoim  złotym   areszcie.   Kiedy   urósł   do   swojego
ostatecznego   wzrostu,   jego   twarz   i   ciało   zaczęły   zmieniać   się   coraz   bardziej
nieznacznie każdego dnia, przez co był wtedy bardziej ludzki niż teraz.

Cóż,   nie   powinno   się   mówić   potencjalnemu   klientowi,   który   oczekuje

wykształconego i starego magika, że wciąż dorastasz.

15

http://coloresdeperu.blogspot.com/2012/07/swiatynia-z-adobe-pachacamac.html

background image

Magnus zaczął kłamać na temat swojego wieku i nigdy nie przestał tego robić.

To czasami wywoływało kłopotliwe sytuacje, gdy zapomniał jaki wiek komu podał.
Kiedyś ktoś zapytał go jaki był Juliusz Cezar, a Magnus spoglądał na niego trochę za
długo i powiedział:

- Niezbyt wysoki?

Bane   rozejrzał   się   po   piachu   przy   ścianach,   które   były   one   popękane   i

rozpadały się - jakby kamień, z którego były zrobione, był chlebem, a nieostrożna
dłoń odrywałaby jego kawałki.

Starannie   podtrzymywał   przesycone   powietrze   duchem,   którego   tutaj

wyczuwał, a którego obecność otaczała teraz to miejsce.

,Pachacamac'   oznaczał   ,Pana   Trzęsień   Ziemi

16

'.   Na   szczęście   Nayaraq   nie

chciała   ich   wywołać.   Magnus   nigdy   nie   zrobiłby   tego   nawet   dla   korzyści   i   nie
preferował   tego,   aby   znajdować   się   w   miejscach   nieszczęsnych   katastrof   podczas
swojej młodości.

Nayaraq   pragnęła   skarbu,   który   jej   pra,   pra,   pra   babka,   piękna   i   szlachetna

dziewczyna, żyjąca w Acllahausi - w domu kobiet wybranych przez słońce - ukryła,
gdy   nadeszli   zdobywcy.   Magnus   nie   był   pewien   tego,   dlaczego   go   potrzebowała,
ponieważ wydawało się, że ma wystarczająco dużo pieniędzy, ale nie płacono mu za
przepytywanie   jej.   Szli   godzinami   w   słońcu   i  cieniu,   obok   zrujnowanych   murów,
które   nosiły   na   sobie   znaki   upływu   czasu   i   słabo   widocznych   fresk,   dopóki   nie
znaleźli tego, czego szukała.

Gdy kamienie zdjęto z murów, a skarb został wykopany, słońce padło na złoto i

twarz Nayaraq w tym samym czasie. To wtedy Magnus zrozumiał, że nie szukała
złota, a prawdę, czegoś prawdziwego z jej przeszłości.

Wiedziała o Podziemnych, ponieważ została kiedyś schwytana przez faerie. To

nie była iluzja, lub czar - to złoto błyszczało w jej dłoniach jak kiedyś robiło to w
rękach jej przodków.

- Bardzo wam dziękuje - powiedziała, a Magnus rozumiał ją i przez chwilę jej

prawie zazdrościł.

Kiedy   odeszła   Catarina   pozwoliła,   by   jej   czar   opadł,   odsłaniając   niebieską

skórę i białe włosy, które lśniły w zachodzącym świetle słońca.

- Teraz, gdy to załatwiliśmy, mam pewną propozycję. Byłam zazdrosna przez

lata o te wszystkie przygody, które obydwoje przeszliście w Peru. Co wy na to, by je
kontynuować tutaj przez jakiś czas?

- Konieczne! - powiedział Magnus.

Catarina klasnęła w dłonie, podczas gdy Ragnor skrzywił się.

- Absolutnie nie.

-   Nie   martw   się,   Ragnorze   -   rzucił   wesoło   Magnus.   -   Jestem   prawie

przekonany, że nikt, kto pamięta o nieporozumieniu z piratami, wciąż żyje. Małpy na

16

Bardzo potężny huaca (osoba zasługująca na szacunek), a zarazem święty duch tego miejsca, który kontroluje równowagę świata.

background image

pewno już nie czyhają na mnie. Poza tym, wiesz co to oznacza.

-   Nie   chce   tego   robić   i   nie   będę   się   z   tego   cieszył   -   stwierdził   Ragnor.   -

Odszedłbym, ale byłoby to okrutne, porzucić damę w obcym kraju z szaleńcem.

- Ciesze się, że wszyscy się zgadzamy - powiedziała Catarina.

- Będziemy siejącym postrach triumwiratem

17

 - poinformował Magnus swoich

towarzyszy z radością. - To oznacza potrójną przygodę.

Później dowiedzieli się, że są poszukiwanymi przestępcami za bezczeszczenie

świątyni, ale nie był to powód, ani czas, podczas którego Magnus został wygnany z
Peru.

17

Kolektywne rządy trzech osób.

background image

♦ 1890 ♦

To był piękny dzień w Puno. Jezioro za oknem wyglądało jak niebieska plama,

a   słońce   świeciło   z   taką   siłą,   że   wydawało   się,   iż   wypali   cały   błękit   i   wszystkie
chmury z nieba, sprawi, że całe będzie lśniło bielą.

Przez   czyste,   górskie   powietrze,   ponad   jeziorem   i   w   domu   rozbrzmiewała

melodia Magnusa. Obracał się powoli  wokół własnej osi przy parapecie, kiedy  to
okiennice przy oknach Ragnora zostały otworzone z trzaskiem.

- Co... co ty robisz? - spytał Fell.

-   Mam  prawie  sześćset   lat  -   wyznał  Magnus,   a  Ragnor   prychnął,  ponieważ

Bane zmieniał swój wiek co kilka tygodni. Magnus kontynuował: - Wydaje mi się, że
nadszedł  czas,   by  nauczyć   się   grać   na   jakimś   instrumencie   muzycznym.   -   Zaczął
wymachiwać   swoją   nową   zdobyczą,   małym   urządzeniem   strunowym,   które   było
spokrewnione z lutnią, która byłaby zażenowana tym porównaniem. - To charango

18

.

Planuję zostać charanguistą!

-   Nie   nazwałbym   tego   instrumentem   muzycznym   -   stwierdził   bezlitośnie

Ragnor. - Bardziej pasuje do niego nazwa ,,narzędzie tortur”.

Magnus   otoczył  charango  ramionami,   jakby   było   dzieckiem,   które   łatwo

obrazić.

- To bardzo piękny i unikalny instrument! Pudło rezonansowe jest zrobione z

pancernika. Cóż, z wysuszonej skorupy pancernika.

-   To   wyjaśnia   dźwięki,   jakie   tworzysz   -   stwierdził   Ragnor.   -   Jakbyś   był

zagubionym, głodnym pancernikiem.

- Jesteś po prostu zazdrosny - stwierdził spokojnie Magnus. - Ponieważ nie

masz duszy artysty, jak ja.

- Och, jestem zielony z zazdrości - warknął Fell.

- Oj Ragnor, to nie fair - powiedział Bane. - Wiesz, że kocham, gdy żartujesz

ze swojej karnacji.

Bane   postanowił   przestać   przejmować   się   okrutnymi   zarzutami   Ragnora.

Posłał mu uważne, wyniosłe spojrzenie, które było w pełni obojętne i podniósł swoje
charango, zaczynając grać buntowniczą, piękną melodię.

Obydwoje usłyszeli staccato

19

, głuchy odgłos stóp kogoś, kto biegł jak szalony

w domu, szelest spódnic, a następnie zobaczyli jak Catarina wypadła na dziedziniec.
Jej białe włosy opadały luźno na ramiona, a twarz wyrażała niepokój.

18

http://pl.wikipedia.org/wiki/Charango

19

Wiki: jest techniką artykulacji w grze na instrumentach muzycznych, w której kolejne dźwięki są grane oddzielnie, ze skracaniem
ich wartości.

background image

-   Magnusie,   Ragnorze,   słyszałam   jak   kot   wydaje   z   siebie   niewiarygodne

odgłosy - zawołała. - Wnioskuje z tego, że to biedne stworzenie jest chore i musi być
niedaleko stąd. Musicie pomóc mi je znaleźć!  

Ragnor natychmiast wybuchnął histerycznym śmiechem przy swoim parapecie.

Magnus spoglądał na Catarinę przez chwilę, dopóki nie zobaczył jak jej wargi drżą.

-   Spiskujecie   przeciwko   mnie   i  mojej   sztuce   -   stwierdził.   -   Jesteście   bandą

spiskowców.

Zaczął znów grać. Catarina zatrzymała go, kładąc dłoń na jego ramieniu.

- Ale to prawda, Magnusie - zaczęła - ten hałas jest przerażający.

Bane westchnął.

- Każdy czarownik zachowuje się jak recenzent.

- Dlaczego to robisz?

-   Wyjaśniłem   to   już   Ragnorowi.   Chciałbym   nauczyć   się   grać   na   jakimś

instrumencie   muzycznym.   Zdecydowałem   poświęcić   się   sztuce   grania   na
charanguiście i nie chcę już słyszeć żadnych, choćby małych zastrzeżeń.

- Jeżeli wszyscy mielibyśmy teraz tworzyć listy rzeczy, których nigdy więcej

nie chcielibyśmy usłyszeć... - mruknął Ragnor.

Catarina, jednakże, uśmiechała się.

- Rozumiem - powiedziała.

- Madame, nie rozumiesz.

- Rozumiem. Widzę wszystko wyraźniej - zapewniła go Catarina. - Jak ona ma

na imię?

-   Jestem   urażony   twoją   sugestią   -   powiedział   Magnus.   -  Ta   sprawa   nie   ma

związku z żadną kobietą. Poślubiłem swoją muzykę!

- Och, dobrze - mruknęła Catarina. - Jakie jest więc jego imię?

♦ ♦ ♦

Nazywał się Imasu Morales i był zachwycający.

Trójka czarowników zamieszkała w pobliżu portu, przy brzegu jeziora Titicaca.

Magnus   lubił   obserwować   i   być   częścią   życia   jakiego   Ragnor   i   Catarina   -
zaznajomieni z ciszą i samotnością, które towarzyszyły im od dzieciństwa przez ich
wyjątkową barwę skóry - nie do końca rozumieli.

Udawał się pieszo do miasta i w góry, mając tam drobne przygody. Podczas

kilku okazji, które to Ragnor i Catarina boleśnie i niepotrzebnie je mu wypominali,
był   eskortowany   do   domu   przez   policję,   nawet   jeżeli   incydent   z   boliwijskimi
szmuglerami był ogromnym nieporozumieniem.

background image

Magnus nie był zaangażowany w jakiekolwiek relacje ze szmuglerami tamtej

nocy.   Po   prostu   szedł   Plażą   Republicana,   mijając   okoliczne   pomysłowo
ukształtowane krzewy i artystyczne wyrzeźbione rzeźby. Miasto poniżej błyszczało
jak gwiazdy ustawione w równych rzędach, jakby ktoś wyhodował świetlne zbiory.
To była piękna noc by spotkać zachwycającego chłopca.

Na   początku   muzyka   dotarła   do   uszu   Magnusa,   a   następnie   śmiech.   Bane

odwrócił się by spojrzeć i zobaczył błyszczące, czarne oczy, włosy w nieładzie oraz
palce grające na instrumencie.

Magnus   stworzył   kiedyś   listę   ulubionych   cech   u   partnera   -   czarne   włosy,

niebieskie oczy, szczerość - ale w tym przypadku to, co zwróciło jego uwagę, było
wyjątkowym sposobem bycia. Takim, którego jeszcze nie widział, a którego chciał
zobaczyć jeszcze więcej.

Podszedł bliżej i udało mu  się nawiązać kontakt  wzrokowy z Imasu. Kiedy

obydwoje   się   dostrzeli,   gra   na   podryw   mogła   się   rozpocząć.   Magnus   zaczął
pogawędkę, pytając się Imasu czy uczy muzyki. Chciał spędzić z nim więcej czasu,
ale   też   chciał   się   uczyć   -   by   zobaczyć   czy   chłonęli   muzykę   w   ten   sam   sposób,
tworzyli te same dźwięki.

Nawet po kilku lekcjach Magnus mógł stwierdzić, że dźwięki jak tworzy dzięki

charango były nieco inne od tych, które tworzył Imasu. Być może nawet więcej niż
nieco inne. Ragnor i Catarina błagali go, by porzucił grę na instrumencie, tak samo
jak   nieznajomi   na   ulicy.   Uciekały   nawet   od   niego   koty.   Ale   Imasu   mówił   mu:
,,Naprawdę masz potencjał na muzyka”, a jego głos był poważny, a oczy wesołe.

Magnus stworzył zasadę, by słuchać tylko tych ludzi, którzy byli mili i bardzo

piękni, a którzy zachęcali go do grania. Dlatego też wciąż używał charango, pomimo
tego,   że   nie   wolno   mu   było   grać   w   domu.   Był   także   zniechęcony   do   gry   w
publicznych miejscach przez płaczące przez to dzieci, mężczyznę z papierami, który
mówił o rozporządzeniach miasta i przez wywoływane przez to małe zamieszki.

W ostateczności chodził w góry i tam grał. Był pewien - czego był świadkiem -

że uciekająca lama w popłochu to tylko zbieg okoliczności. One nie mogłyby go
oceniać. Poza tym, charango zaczęło brzmieć lepiej. W końcu poradził sobie z nim,
albo miał omamy słuchowe. Magnus zdecydował, że uwierzy w pierwszą wersję.

-   Myślę,   że   naprawdę   poprawiłem   się   -   powiedział   szczerze   do   Imasu

pewnego dnia. - W górach. Moja muzyka jest teraz metaforyczna, jakbym wyszedł z
nią na prosto. Powinna być łatwiejsza droga do zrobienia tego.

-   To   wspaniale   -   stwierdził   Imasu,   a   jego   oczy   błyszczały.   -   Nie   mogę   się

doczekać by to usłyszeć.

Byli w domu Imasu, ponieważ Magnus nie mógł grać nigdzie indziej w Puno.

Matka i siostra Imasu były bardzo podatne na migreny, przez co wiele lekcji Bane'a
było o teorii muzyki. Dzisiaj było inaczej, ponieważ byli w domu sami.

-   Kiedy   możemy   się   spodziewać   twojej   matki   i   siostry?   -   spytał   Magnus

mimochodem.

background image

-   Wrócą   w   ciągu   kilku   tygodni   -   odpowiedział   Imasu.   -   Odwiedzają   moją

ciotkę.   Em.   Nie   uciekły…   to   znaczy,   zostawiły   dom,   dla   żadnego   konkretnego
powodu.

- Urocze z nich damy - zauważył Magnus. - To smutne, że są tak chorowite.

Imasu zamrugał.

- Problemy z migreną? - przypomniał mu czarownik.

- Och - wydukał Imasu. - Och, tak. - Nastąpiła chwila ciszy, następnie chłopak

klasnął w dłonie. - Miałeś coś dla mnie zagrać!

Magnus uśmiechnął się do niego.

- Przygotuj się - podkreślił - na bycie zaskoczonym.

Podniósł instrument. Rozumieli się, czuł to, on i jego charango. Mógł sprawić,

że   muzyka   będzie   docierała   z   powietrza,   rzeki,   a   nawet   z   zasłon   -   jeżeli   tak
zdecyduje. To było dla niego inne, ludzkie i dziwnie poruszające.

Zdławione i piskliwe odgłosy nadeszły razem, pomyślał Magnus, by stworzyć

melodię. Już prawie tutaj była, muzyka w jego dłoniach.

Kiedy Magnus spojrzał na Imasu, zobaczył jak trzyma głowę w dłoniach.

- Em... - mruknął Bane. - Wszystko dobrze?

- To mnie po prostu przezwyciężyło - odpowiedział Imasu słabym głosem.

Magnus rozluźnił się lekko.

- Ach, cóż.

- Przez to jak okropne to było - powiedział Imasu.

Bane zamrugał.

- Słucham?

- Nie mogę żyć dłużej w kłamstwie! - wybuchnął chłopak. - Próbowałem być

wyrozumiały. Miastowi dostojnicy byli wysyłani do mnie, prosząc mnie bym wstawił
się za nimi, żebyś przestał grać. Moja matka błagała mnie ze łzami w oczach...

- To nie było takie złe...

- Tak, było! - To  było tak, jakby tama trzymająca  krytykę  muzyczną pękła.

Imasu odwrócił od niego wzrok, który płonął zamiast błyszczeć. - To jest gorsze niż
możesz sobie wyobrazić. Kiedy grasz, wszystkie kwiaty mojej matki tracą chęć do
życia i natychmiast usychają. Quinoa

20

 nie ma teraz smaku. Lamy migrują z powodu

twojej   muzyki,   a   nie   są   wędrownymi   zwierzętami.   Dzieci   sądzą,   że   istnieje   jakiś
straszny potwór, w połowie koń, w połowie ogromny i smutny kurczak, który żyje w
jeziorze i wzywa z niego świat, który zabijając go da mu słodką ucieczkę. Ludzie
sądzą, że ty i ja przeprowadzamy tajemne magiczne rytuały...

- Cóż, to przypuszczenie jest raczej trafne - zauważył Magnus.

20

http://pl.wikipedia.org/wiki/Komosa_ry%C5%BCowa

background image

- … używając czaszki słonia, nieprawdopodobnie dużego grzyba i jednego z

twoich specyficznych kapeluszy!

-   Wcale   nie   -   powiedział   Magnus.   -   To   coś   więcej,   bo   moje   kapelusze   są

niezwykłe.

-   Nie   będę   się   z   tym   spierał.   -   Imasu   przesunął   dłonią   po   swoich   gęstych,

czarnych   i   kręconych   włosach,   które   okręcały   się   wokół   jego   placów   jak
atramentowe winorośle. - Posłuchaj, wiem, że się myliłem. Zobaczyłem przystojnego
mężczyznę, który pomyślał, że nie zaszkodzi by porozmawiać trochę z muzykiem i
nawiązać z nim wspólny interes, ale nie zasługuję na to. Zostaniesz ukamienowany w
centrum miasta, a jeżeli jeszcze raz usłyszę jak grasz, utopie się w jeziorze.

-   Och   -   mruknął   Magnus,   zaczynając   się   uśmiechać.   -   Nie   będę   grał.

Słyszałem, że jest okropny potwór w tym jeziorze.

Imasu  wciąż  wydawał  się rozmyślać  o  grze  Magnusa  na  charango,  chociaż

Bane stracił zainteresowanie względem tego.

- Wierzę w to, że świat zakończy się przy hałasie, jaki tworzysz!

- Interesujące - powiedział Bane i wyrzucił charango przez okno.

- Magnus!

- Wierzę   w   to,  że  muzyka  i  ja   posunęliśmy   się   tak   daleko,  jak   mogliśmy   -

stwierdził czarownik. - Prawdziwy artysta wie, kiedy się poddać.

- Nie mogę uwierzyć, że to robiłeś!

Magnus machnął dłonią niedbale.

- Wiem, to łamie serce, ale czasami ktoś musi przestać słuchać apelów muzy.

- Chodzi o to, że są drogie i usłyszałem trzask.

Imasu   wyglądał   na   szczerze   przygnębionego,   ale   uśmiechał   się.   Jego   twarz

była jak otwarta księga w błyszczących kolorach, tak bardzo fascynująca, jak i tak
samo łatwa do odczytania. Magnus przeniósł się spod okna do Imasu i pozwolił, by
jego dłoń objęła stwardniałe palce chłopaka, a druga delikatnie owinęła się wokół
jego nadgarstka. Zobaczył dreszcz, który przebiegł po całym ciele chłopaka, jakby
był instrumentem, z którego Magnus mógł wydobyć każdy dźwięk, jaki by zapragnął.

- To mnie smuci, porzucenie mojej muzyki - mruknął Bane. - Ale wierzę, że

odkryjesz we mnie wiele talentów.

Tej nocy, gdy wrócił do domu i powiedział Ragnorowi i Catarinie, że porzucił

muzykę, Fell powiedział:

- Przez pięćset lat nie pragnąłem dotknąć innego mężczyzny, ale nagle mam

szaleńczą ochotę pocałować tego chłopaka w usta.

- Ręce precz od niego - powiedział Magnus z lekko słyszalną zazdrością.

background image

Następnego   dnia   całe   Puno   zebrało   się   na   festiwalu.   Imasu   powiedział

Magnusowi,   że   harmonogram   zdarzenia   był   całkowicie   niezaplanowany.   Bane
zaśmiał się. Słońce pod kątem padło na oczy Imasu, tworząc błyszczące pasy na jego
brązowej skórze, a usta chłopaka wygięły się w uśmiechu tuż przy wargach Magnusa.
Nie zdążyli wyjść, by zobaczyć paradę. 

♦ ♦ ♦

Magnus spytał przyjaciół, czy zostaliby w Puno jeszcze na jakiś czas. Nie był

zdziwiony, gdy się zgodzili. Catarina i Ragnor byli czarownikami. Dla nich, tak jak
dla Bane'a, czas był jak deszcz - błyszczący, gdy spadał, zmieniający świat - ale też
czymś co było oczywiste.

Dopóki nie pokochasz śmiertelnika. Czas stawał się wtedy złotem w dłoniach

skąpca, każdy rok był uważnie liczony, niezwykle cenny, ale i też wymykający się
przez palce.

Imasu   opowiedział   mu   o   śmierci   ojca,   miłości   jej   siostry   do   tańca,   która

zainspirowała go do grania dla niej i powiedział mu o tym, że to drugi raz, gdy jest w
kimś   zakochany.   Był  indígena

21

,  jak   i   Hiszpanem,   większym   mieszańcem   niż

metys

22

,   zbyt   hiszpański   dla   niektórych,   a   dla   innych   niewystarczająco.   Magnus

rozmawiał trochę z Imasu o niderlandzkiej i batawiańskiej krwi w jego żyłach. Nie
chciał mówić o demonicznej krwi, o swoim ojcu i o magii, jeszcze nie teraz.

Bane nauczył się by być  ostrożnym powierzając komuś swoje wspomnienia

wprost  z serca.  Gdy ludzie umierali, było  tak, jakby każda część ciebie, którą im
dałeś,   odchodziła   wraz   z   nimi.   Trwało   to   długo   -   odbudowywanie   siebie   -   aż
ponownie będziesz w całości, ale nie taki sam jak wcześniej.

To była długa i bolesna lekcja.

Magnus wciąż nie nauczył się jej - jak przypuszczał - gdy zrozumiał, że chce

powiedzieć Imasu za wiele. Nie chciał tylko porozmawiać o swoim pochodzeniu, ale
o swojej przeszłości, o ludziach których kochał: o Camille; o Edmundzie Herondale i
jego synu, Willu; nawet o Tessie i Catarinie, jak spotkał ją w Hiszpanii. W końcu
przełamał się i powiedział mu ostatnią historię, pozostawiając dla siebie szczegóły o
Cichych Braciach i o tym, że Catarina została prawie spalona na stosie przez bycie
czarownicą.  

Gdy pory roku zaczęły się zmieniać, Magnus zaczął rozmyślać nad  tym, że

powinien   powiedzieć   Imasu   przynajmniej   o   magii,   zanim   zasugeruje   mu,   że
przestanie mieszkać z Catariną i Ragnorem, a Imasu z rodziną po to, aby osadzili się
w miejscu, które wypełni muzyką, a Magnus magią.

To był czas na osiedlenie się, myślał Bane, przynajmniej na ten krótki czas.

Magnus przeżył szok, gdy Imasu zaproponował, dość cicho:

21

Indianinem, tubylcem.

22

Mieszaniec żółtej rasy człowieka z rasą białą, zwłaszcza potomek Indianki i białego mężczyzny albo białej kobiety i Indianina.

background image

- Możliwe, że nadszedł czas dla ciebie i twoich przyjaciół, żebyście pomyśleli

o opuszczeniu Puno.

- Jak to, bez ciebie? - spytał Magnus.

Wylegiwał   się   na   zewnątrz   przy   domu   Imasu,   tworząc   plany   na   niedaleką

przyszłość. Został zaskoczony, przez co nie pojmował o co chodzi.

- Tak  -  odpowiedział Imasu,  wyglądając  na  skruszonego,  gdy wyrzucił  to  z

siebie. - Bezwarunkowo beze mnie. To nie tak, że nie spędziłem z tobą wspaniałych
chwil. Razem dobrze się bawiliśmy, ja i ty, prawda? - dodał błagalnie.

Magnus   kiwnął   głową,   najbardziej   nonszalancko   jak   potrafił,   ale   zaraz   to

zrujnował mówiąc:

- Tak myślałem. Dlaczego powinniśmy to zakończyć?

Może to była jego matka, albo siostra, lub jakiś inny członek rodziny Imasu,

który miał coś przeciwko temu, że oboje byli mężczyznami. To nie był pierwszy i
ostatni   raz,   który   Magnus   przeżył;   chociaż   matka   Imasu   sprawiała   wrażenie,   że
pozwala   mu   na   zrobienie   z   jej   synem   co   chce,   aż   nie   dotknie   jakiegokolwiek
instrumentu w jej obecności.

- Chodzi o ciebie - wybuchnął Imasu. - To jaki jesteś. Nie mogę być z tobą

dłużej, ponieważ nie chce tego.

- Proszę - powiedział Magnus po chwili ciszy. - Nie staraj się obsypywać mnie

komplementami. To dla mnie niezwykle przyjemne doświadczenie, tak poza tym, a
do tego tak właśnie wyobrażałem sobie dzisiejszy dzień.

- Jesteś po prostu... - Imasu wziął głęboki wdech z frustracji. - Wydajesz się

zawsze... ulotny, jak błyszczący strumień, który płynie przez cały świat. Nie jesteś
kimś, kto pozostanie, będzie trwać. - Wykonał krótki gest, jakby pozwalał czemuś
odlecieć;   jakby  Magnus  był   kimś,   kto   chciał  by  go   uwolniono.   -   Nie   jesteś  kimś
stałym.

To sprawiło, że Bane roześmiał się nagle z bezradności, odrzucając głowę do

tyłu.   Nauczył   się   tej   lekcji   dawno   temu:   Nawet   w   trakcie   łamania   serca,   wciąż
możesz odnaleźć siebie śmiejącego się. Śmiech nie przychodził łatwo do Magnusa,
pomagał mu, ale niewystarczająco.

- Magnus - powiedział Imasu, brzmiąc na naprawdę złego. Bane zastanawiał

się ile razy kłócili się, podczas gdy Imasu zmierzał do tego momentu zerwania. - To
właśnie o to mi chodzi!

- Mylisz się, wiesz o tym. Jestem najbardziej stałą osobą, jaką kiedykolwiek

spotkałeś - stwierdził Magnusm prawie bez tchu przez śmiech, którego piekły oczy
od nadchodzących łez. - Tylko, że to nie robi żadnej różnicy.

To   była   najprawdziwsza   rzecz,   jaką   kiedykolwiek   powiedział   do   Imasu.

Ostatnia prawda, którą mu zdradził.

♦ ♦ ♦

background image

Czarownicy   żyli   wiecznie,   co   oznaczało,   że   widzieli   na   własne   oczy

nieunikniony cykl narodzin, życia i w końcu śmierci - wciąż i wciąż. To również
oznaczało, że byli świadkami dosłownie milionów nieudanych związków.

- Tak  będzie  lepiej  –  Magnus  uroczyście  poinformował  Ragnora  i Catarine,

unosząc głos nad dźwiękami jakiegoś kolejnego festiwalu.  

- Oczywiście - mruknęła Catarina, która była dobrym i wiernym przyjacielem.

- Dziwie się, że to trwało tak długo; jest o wiele ładniejszy od ciebie - mruknął

Ragnor, który zasługiwał na okrutny i straszny los.

-   Mam   tylko   dwieście   lat   -   powiedział   Magnus,   ignorując   prychnięcia

przyjaciół na jego kłamstwo. - Nie mogę się teraz ustatkować. Potrzebuje czasu na to,
by zatopić się w rozpuście. Myślę... - Skończył swój trunek i rozejrzał się uważnie. -
Myślę, że zaproszę tamtą uroczą młodą damę do tańca.

Dziewczyna, na którą spoglądał, jak zauważył, też na niego zerkała. Miała tak

długie rzęsy, że prawie dosięgały jej do ramion

23

. Najprawdopodobniej Magnus był

trochę pijany. Chicha de molle było znane ze swojego zarówno szybkiego działania,
jak i strasznego kaca, który po nim był.

Ragnor gwałtownie poruszył się i wydał z siebie odgłos kota, któremu  ktoś

nadepnął na ogon.

- Magnusie, proszę, nie. Muzyka była już wystarczająco okropna.

-   Magnus   nie  jest   tak   bardzo   zły  w   tańczeniu,   jak   w   graniu   na  charango  -

zauważyła w zamyśleniu Catarina. - Właściwie, tańczy całkiem dobrze. Chociaż z
pewnym, em… unikalnym i charakterystycznym talentem.

- Nie uspokoiłaś mnie tym choć trochę - powiedział Ragnor. - Żadne z was nie

ma daru uspokajania.

Po chwili Magnus wrócił do stolika oddychając ciężko. Zobaczył, że Ragnor

zdecydował się zabawić, uderzając swoim czołem wielokrotnie o blat stołu.

- Jak myślisz, co robiłeś? - spytał Ragnor między uderzeniami.

Catarina wsparła Magnusa:

-   Taniec   jest   piękny,   tradycjonalny   -   nazywany   El   Alcatraz   -   i   myślę,   że

Magnus zatańczył go...

-   Wspaniale   -   zasugerował   Bane.   -   Fantazyjnie?   Zabójczo   atrakcyjnie?

Zwinnie?

Catarina zacisnęła usta w zamyśleniu zanim wybrała odpowiednie słowo.

- Spektakularnie.  

Magnus wskazał na nią.

- To dlatego jesteś moją ulubienicą.

23

Em... Tu naprawdę jest tak napisane :>

background image

- Tradycją jest, by mężczyzna wirował...

- Wirowałeś spektakularnie - stwierdził gorzko Ragnor.

Magnus lekko się ukłonił.

- Cóż, dziękuje.

- … próbując podpalić spódnicę partnerki - kontynuowała Catarina. - To był

piękny, niesamowity i bezwarunkowo wspaniały taniec.

-   Och,  próbuje,   tak?   -   spytał   Ragnor.   -   Nie   jest   dla   nich   tradycją

wykorzystywanie magii, ale podpalenie spódnicy partnerki i swojego płaszcza, oraz
tańczenie, nawet jeżeli partnerzy są wirującym, piętrzącym się ogniem?

Catarina zakaszlała.

- To nie do końca jest tradycją.

- Wszystko było pod kontrolą - stwierdził wyniośle Magnus. - Miejcie wiarę w

moje magiczne paluszki.

Nawet   dziewczyna,   z   którą   tańczył,   myślała   że   to   jakaś   cudowna   sztuczka.

Była otoczona prawdziwymi, jasnymi płomieniami; odchyliła głowę do tyłu i śmiała
się,   podczas   gdy   jej   czarne   włosy   stały   się   migoczącym   wodospadem   światła,   z
butów   wytwarzały   się   uderzająco   piękne   iskry,   które   były   jak   podskakujący   i
błyszczący   kurz   na   podłodze,   a   jej   suknia   była   jak   zalążek   ognia,   przypominając
ogon feniksa.

Magnus   wirował   i   kołysał   się   z   nią,   a   ona  myślała  przez   chwilę   -   podczas

płomienistej iluzji - iż jest cudowny.

Ale, podobnie jak miłość, ogień nie był wieczny.

- Myślicie, że nadszedł ten czas, gdy nasz rodzaj stał się tak bardzo daleki od

człowieczeństwa, że zmieniamy się w istoty, które są nietykalne i antypatyczne dla
ludzi? - spytał Magnus.

Ragnor i Catarina wpatrywali się w niego.

- Nie odpowiadajcie - mruknął Bane. - To brzmiało jak pytanie kogoś, kto nie

potrzebuje   odpowiedzi.   To   brzmiało   jak   pytanie   kogoś,   kto   potrzebuje   kolejnego
trunku! Dalej!

Podniósł szklankę. Ragnor i Catarina nie dołączyli do niego, ale Magnus był

szczęśliwy ze swojego samotnego toastu.

- Za przygodę - powiedział i napił się.

♦ ♦ ♦

Magnus   otworzył   oczy   i   zobaczył   oślepiające   światło,   jak   i   poczuł   gorące,

ciężkie   powietrze   na   swojej   skórze,   które   było   jak   nóż,   który   skrobał   przypalony
chleb. Jego cała głowa pulsowała i nagle poczuł nudności.

background image

Catarina, która była w jego oczach mieszaniną niebieskiego i białego koloru,

zaproponowała mu miskę.

- Gdzie ja jestem? - wychrypiał Magnus.

- Nazca

24

.

Czyli jest wciąż w Peru, co wskazywało na to, iż był bardziej rozsądny niż

bojaźliwy.

- Och, udaliśmy się na małą wycieczkę.

-   Włamałeś   się   do   domu   jakiegoś   mężczyzny   -   powiedziała   Catarina.   -

Ukradłeś dywan i zaczarowałeś go by latał. Później przyspieszyłeś i odleciałeś w noc,
a my ścigaliśmy ciebie na piechotę.

- Ach - mruknął Magnus.

- Krzyczałeś pewne rzeczy.

- Jakie?

- Wolę ich nie powtarzać - stwierdziła Catarina. Odcień jej niebieskiej skóry

wskazywał na to, że była zmęczona. - Nie chce też rozpamiętywać czasu, kiedy to
byliśmy na pustyni. Była ogromna, Magnus. Zwykłe pustynie są dość duże, ale ta
zasługuje na nazwę z przedrostkiem ,,gigantyczna”.

-   Dziękuje   za   interesujące   i   pouczające   informacje   -   wychrypiał   Magnus,

starając   się   ukryć   swoją   twarz   w   poduszce,   jak   struś   chowający   swoją   głowę   w
piachu na gigantycznej pustyni. - To miłe z waszej strony, że podążyliście za mną.
Jestem pewien, że byłem zadowolony widząc was - stwierdził słabo. Miał nadzieję,
że dzięki jego słowom Catarina przyniesie mu więcej płynów i może młot, którym
mógłby rozbić swoją czaszkę.

Był zbyt zmęczony by sam mógł przynieść sobie coś do picia. Uzdrawiająca

magia nigdy nie była jego specjalnością i był pewien, że jeżeli się ruszy to głowa
spadnie mu z ramion. Nie mógł do tego dopuścić. Miał pewność, potwierdzoną przez
wielu świadków, że jego głowa wygląda super tam, gdzie jest.

-   Powiedziałeś   nam,   żebyśmy   zostawili   cię   na   pustyni,   ponieważ   planujesz

rozpocząć nowe żyje jako kaktus - powiedziała bez emocji Catarina. - Wyczarowałeś
wtedy małe igiełki i rzucałeś nimi w nas. Celnie.

Magnus zaryzykował i spojrzał w górę na nią. Wciąż była niewyraźna. Bane

stwierdził, że zachował się wtedy niemiło. Wierzył w to, że byli przyjaciółmi.

-   Cóż   -   zaczął   poważnie   -   biorąc   pod   uwagę   mój   bardzo   nietrzeźwy   stan,

musiałaś być pod wrażeniem mojej celności.

-  ,,Wrażeniem”  nie  jest  słowem,   które  opisuje  to,  co  czułam  ostatniej nocy,

Magnus.

- Dziękuje za powstrzymanie mnie tam - powiedział Bane. - To był najlepszy

wybór. Jesteś prawdziwym przyjacielem. Nic się nie stało, nie mówmy już nic więcej

24

http://pl.wikipedia.org/wiki/P%C5%82askowy%C5%BC_Nazca

background image

na ten temat. Czy mogłabyś przynieść mi...

-   Och,   nie   mogliśmy   ciebie   powstrzymać   -   przerwała   mu   Catarina.   -

Próbowaliśmy,   ale   zachichotałeś,   wskoczyłeś   na   dywan   i   znów   odleciałeś.   Wciąż
powtarzałeś, że chcesz dostać się do Moquegua.

Magnus nie czuł się zbyt dobrze. Czuł narastające mdłości i kręciło mu się w

głowie.

- Co robiłem w Moquegua?

- Nie dotarłeś tam - poinformowała go Catarina. - Latałeś w kółko krzycząc i

starając się, em… napisać do na wiadomość na niebie dzięki swojemu dywanowi.

Nagle Magnus przypomniał sobie swoje barwne wspomnienie; wiatr i gwiazdy

w   jego   włosach;   o   tym   co   chciał   napisać.   Na   szczęście   nie   myślał   nad   tym   jaki
Ragnor i Catarina znają język, gdy pisał.

-   Następnie   zatrzymaliśmy   się   na   posiłek   -   powiedziała   Catarina.   -   Bardzo

naciskałeś,   żebyśmy   spróbowali   lokalną   specjalność,   którą   nazywałeś  cuy.
Spędziliśmy   bardzo   miło   czas   podczas   posiłku,   nawet   jeżeli   wciąż   byłeś   bardzo
pijany.

- Jestem pewien, że zacząłem wtedy trzeźwieć - zaprzeczył Bane.

- Magnus, próbowałeś flirtować ze swoim własnym talerzem.

- Jestem facetem z rodzaju tych, którzy są otwarci!

- Ragnor nie - zaczęła Catarina - bo kiedy dowiedział się, że poleciłeś nam

świnkę morską, uderzył cię w głowę twoim talerzem, który się robił.

- To zakończyło naszą miłość - powiedział Magnus. - Ach, cóż. I tak pewnie

nigdy   by   nam   się   nie   udało.   Jestem   pewien,   że   gdy   coś   zjem   polepszy   mi   się,
Catarina, i byłabyś bardzo dobra, gdybyś nakarmiła mnie i położyła do łóżka... 

Catarina potrząsnęła głową. Wydawała się być zadowolona z tej sytuacji, jak

koszmarna   pielęgniarka   mówiąca   dziecku,   że   nie   spodobała   jej   się   do   końca
przerażająca bajka na dobranoc.

- Upadłeś na podłogę. Szczerze, zastanawialiśmy się nad tym, czy najlepiej nie

byłoby zostawić cię nie niej śpiącego. Sądziliśmy, że zostaniesz na niej przez pewien
czas,   ale   gdy   odwróciliśmy   na   minutę   wzrok   od   ciebie,   znów   uciekłeś.   Ragnor
twierdził, że widział jak kierujesz się ku dywanowi, pełznąc jak olbrzymi, obłąkany
krab.

Magnus nie wierzył, że zrobił coś takiego, bo  Ragnor nie był osobą, której

można było ufać.

- Wierzę mu  - powiedziała Catarina, domyślając się o czym myślał Bane. -

Miałeś duże problemy z chodzeniem prosto nawet przed tym, gdy dostałeś talerzem.
Poza   tym  sądzę,   że   jedzenie   nie   sprawiło,   że   ci   się  polepszyło,   ponieważ   później
biegałeś   i   krzyczałeś,   że   widzisz   duże   małpy,   ptaki,   lamy   i   kociaki,   które   są
namalowane na ziemi.

background image

-   Dobry  boże   -   mruknął   Magnus.  -  Miałem  halucynacje?   Słysząc  to   jestem

pewny, że... byłem wtedy prawie najbardziej pijany w swoim życiu. Proszę, nie pytaj
o to, kiedy byłem bardziej. To smutna historia powiązana z klatką dla ptaków.

-   Nie   miałeś   halucynacji   -   poprawiła   go   Catarina.   -   Kiedy   staliśmy   na

wzgórzach i krzyczeliśmy ,,Zejdź, idioto”, zobaczyliśmy ogromne rysunki na ziemi.
Były imponujące i piękne. Myślę, że są częścią starożytnego rytuału polegającego na
wzywaniu wody z ziemi. Warto przyjechać do tego kraju, aby je zobaczyć.

Magnus, wciąż trzymający głowę mocno zatopioną w poduszce, rozluźnił się

nieznacznie.

- Zawsze będę chętny, by wzbogacić twoje życie, Catarina.

- To  nie  było  imponujące  i wspaniałe - przypomniała mu  czarownica -  gdy

pochorowałeś   się   nad   tymi   wszystkimi   mistycznymi   i   ogromnymi   konstrukcjami
dawno wymarłych  cywilizacji. Z powodu wysokości. Twoje wymiotowanie trwało
nieustannie.

Magnus   przez   chwilę   czuł   skruchę   i   wstyd.   Następnie   chciał   znów   się

rozchorować.

Później, gdy wytrzeźwiał, pojechał zobaczyć Rysunki z Nazca

25

. Wyrył sobie

w pamięci linie, które stworzono wykopując czerwony żwir, by ukazać jaśniejszą,
żółtobiałą   glinę.   Układały   się   one   w   określone   wzory:   ptak   z   rozpostartymi
skrzydłami w locie, małpę z ogonem, której kształty sprawiały, że Magnus uważał je
za wysoko nieprzyzwoite i - najprawdopodobniej, jak przypuszczał - kształt, który
mógłby przypominać człowieka.  

Gdy naukowcy odkryli Rysunki z Nazca spędzili lata trzydzieste i czterdzieste

na ich badaniu, przez co Magnus był trochę zirytowany, jakby wyrzeźbione kształty
w kamieniu były jego własnością.

Ale   później   to   zaakceptował.   Tak   robili   ludzie;   zostawiali   dla   siebie

wiadomości   w   czasie,   wciśnięte   między   strony,   lub   wyrzeźbione   w   skale.   Jakby
sięgali dłonią przez czas, ufając, że jakaś widmowa ręka złapie je. Ludzie nie żyli
wiecznie. Mogli mieć tylko nadzieję, że to co stworzyli przetrwa.

Magnus powinien pozwolić ludziom zostawiać sobie wiadomości.

Ale jego  akceptacja  przyszła  dużo,  dużo  później.  Bane  miał  inne rzeczy  do

robienia  dzień po  tym,  gdy pierwszy  raz zobaczył Rysunki z Nazca. Wymiotował
trzydzieści siedem razy.

♦ ♦ ♦

25

http://pl.wikipedia.org/wiki/Rysunki_z_Nazca

background image

Kiedy Magnus zwymiotował trzydziesty raz Catarina zaczęła się martwić.

- Myślę, że ma gorączkę.

- Powtórzę ponownie, że czuje się naprawdę bardzo podle - powiedział oschle

Magnus.   -   Najprawdopodobniej   umieram,   nie   żeby   to   was,   niewdzięcznicy,
obchodziło.

- Nie powinieneś zamawiać świnki morskiej - stwierdził Ragnor i zachichotał.

Wyglądało na to, że miał do niego żal.

- Czuje się zbyt słaby, by sobie pomóc - powiedział Bane, zwracając się do

osoby, która zajmowała się nim i nie znajdywała radości w jego cierpieniu. Robił co
tylko   mógł,   by   wyglądać   żałośnie   i   podejrzewał,   że   idzie   mu   to   wyśmienicie.   -
Catarina, mogłabyś...

- Nie mam zamiaru marnować magii i energii, które mogłyby uratować życie,

by zwalczyć objawy pijaństwa w nocy, poświęconej piciu i lawirowaniu na dużych
wysokościach!

Gdy Catarina robiła się surowa, było po wszystkim. Większy sensem byłoby

targowanie się o łaskę lub niełaskę Ragnora.

Magnus miał właśnie próbować, gdy Catarina oznajmiła w zamyśleniu:

-   Myślę,   że   najlepiej  będzie  jeżeli   wypróbujemy   jakieś  lokalne,   przyziemne

leki.

Okazało się, że medycyna w tej części Peru polegała na pocieraniu obolałego

ciała chorego świnką morską.

- Żądam, żebyście przestali! - zaprotestował Magnus. - Jestem czarownikiem i

mogę się wyleczyć, a także wysadzić wasze głowy!

-   Och   nie.   Majaczy,   oszalał   -   nie   słuchajmy   go   -   powiedział   Ragnor.   -

Kontynuujmy terapię świnkową!

Kobieta   z   świnką   morską   posłała   im   wszystkim   niewzruszone   spojrzenie   i

kontynuowała swoją prace.

-   Połóż   się,   Magnusie.   -   Poleciła   mu   Catarina,   która   była   zawsze   otwarta   i

zainteresowana   różnymi   dziedzinami   medycyny.   Najwyraźniej   chciała   by   Magnus
służył jej jako pionek w tej medycznej grze. - Niech magia świnki morskiej spłynie
na ciebie.

- W rzeczy samej - dodał Ragnor, który nie miał otwartego umysłu na wszystko

i zachichotał.

Magnus nie uważał, że to całe działanie było tak wesołe, jak twierdził Ragnor.

Jako dziecko zażył  djamu

26

  wiele razy. Było w nim trochę żółci kozła (jeżeli miało

się szczęście była w nim natomiast żółć aligatora). Świnki morskie i djamu były i tak

26

Indonezyjski napój uzdrawiający.

background image

lepsze niż upuszczanie krwi, które ktoś próbował na nim kiedyś w Anglii.

Magnus  ogólnie uważał, że  medycyna  przyziemnych  jest  bolesna. Marzył  o

tym, by poczekali dotąd, aż poczuje się lepiej, by mogli wtedy wykonywać na nim
procedury medyczne.

Bane próbował uciec kilka razy i musiał być powstrzymywany siłą. Później

Catarina i Ragnor lubili odgrywać ten czas, gdy próbował wziąć świnkę morską ze
sobą,   krzycząc   podobno:   ,,Wolność!”   i   ,,Teraz   jestem   waszym   przywódcą''.   Było
bardzo prawdopodobne, że Magnus był jeszcze wtedy lekko pijany.

Na koniec tej strasznej gehenny rozcięto jedną ze świnek, a jej wnętrzności

zbadano   by   zobaczyć,   czy   leczenie   pomogło.   Na   widok   tego   Magnus   znów   się
rozchorował.

♦ ♦ ♦

Kilka dni później w Limie, po całej traumie i świnkach morskich, Catarina i

Ragnor   w   końcu   zaufali   Magnusowi   na   tyle,   żeby   pozwolić   mu   na   jeden   -   tylko
jeden, patrząc na niego przy tym obraźliwie uważnie - trunek.

- To, co mówiłeś wcześniej, o Tej Nocy - powiedziała Catarina.

Ona   i  Ragnor   nazywali   to   tak   i,  w   obu   przypadkach,   Magnus  mógł   prawie

słyszeć jakby akcentowali te słowa wielkimi literami.

- Nie martwcie się - zaczął beztrosko Bane - nigdy więcej nie zapragnę bycia

kaktusem i życia na pustyni.

Catarina zamrugała i skrzywiła się, najwyraźniej coś sobie przypominając.

- Nie odnoszę się do tego, dobrze o tym wiesz. Miałam na myśli ludzi i miłość.

Magnus niezbyt był  chętny  myśleć o  tym,   co  gaworzył żałośnie o tej nocy,

podczas której złamano mu serce. Nie było sensu znów zagłębiać się w to. Nie chciał
tego   robić.   Zagłębianie   się   były   dla   słoni,   przygnębionych   ludzi   i   przytłoczonych
słoni.

Catarina kontynuowała mimo braku zachęty:

-   Urodziłam   się   z   tym   kolorem.   Nie   wiedziałam   jak   stworzyć   urok   jako

noworodek. Nie było innego sposobu, żebym wyglądała inaczej wtedy, chociaż nie
byłam z tym bezpieczna. Moja matka zobaczyła mnie i wiedziała kim jestem, przez
co ukryła mnie przed światem. Wychowała mnie w tajemnicy. Robiła wszystko co
mogła,   żebym   była   bezpieczna.   Wyrządzono   jej   wielkie   zło,   a   ona   mimo   to
ofiarowała mi miłość. Każdego człowieka, którego leczę, uzdrawiam w jej imieniu.
Robię co robię, by ją uhonorować. Wiem, że kiedy uratowała mi życie, uratowała też
życie wielu ludzi przez wieki.

Spojrzała uważnie i poważnie na Ragnora, który siedział przy stole. Patrzył

niezręcznie na swoje dłonie. Odpowiedział na zawołanie:

background image

-  

Moi   rodzice   myśleli,   że   jestem   dzieckiem   faerie,   czy   coś,   tak   sądzę   -

powiedział Ragnor. - Mama mawiała, że byłem koloru wiosny - dodał i zarumienił się
na szmaragdowo. - Oczywiście to wszystko stało się bardziej skomplikowane, ale od
tamtego czasu polubili mnie. Zawsze byli dla mnie czuli, mimo że zakłócałem spokój
wokół siebie, a matka mówiła mi, że byłem zrzędliwym dzieckiem. Wyrosłem z tego,
oczywiście.

Po tym oświadczeniu nastała grzecznościowa cisza.

Dziecko   faerie   łatwiej   byłoby   zaakceptować,   pomyślał   Magnus,   niż   to   że

demon oszukał, lub skrzywdził kobietę - lub rzadziej mężczyznę - i teraz dziecko
było naznaczone i przypominało rodzicowi o jego bólu. Czarownicy zawsze byli z
tego zrodzeni - z bólu i demonów.

- Musimy pamiętać to, że mimo  oddalania się od ludzi - zaczęła Catarina -

zawdzięczamy im wiele miłości do nas. Żyjemy wiecznie dzięki łasce ich miłości,
która kołysała obce dzieci w ich kołyskach, która nie rozpaczała i nie odwracała się.
Wiem z której strony mojego dziedzictwa pochodzi moja dusza.

Siedzieli   przed   domem   w   ogrodzie,   który   otoczony   był   wysokim   murem.

Catarina   była   najbardziej   ostrożna   z  nich   wszystkich.   Rozejrzała   się   w   ciemności
zanim zapaliła świecę na stole, a migoczący płomień pochodzący znikąd, znajdujący
się między jej złączonymi dłońmi, sprawił że jej białe włosy przypominały jedwab i
perły. W nagłym świetle Magnus mógł dostrzec jej uśmiech.

-   Nasi   ojcowie   byli   demonami   -   powiedziała   czarownica.   -   Nasze   matki

bohaterkami.

To było dla nich oczywiste.

Większość czarowników  rodziło  się  z niewątpliwymi  znakami tego, kim są.

Niektórzy z nich umierali młodo ponieważ ich rodzice porzucali ich lub zabijali, gdy
zobaczyli nienaturalne stworzenia. Niektórzy byli wychowani jak Catarina i Ragnor -
w miłości, która była silniejsza od strachu.

Znakiem   czarownika   u   Magnusa   były   jego   lśniące,   lekko   skośne   oczy,   o

wąskich źrenicach i złotozielonym kolorze. Jednak ta cecha nie rozwinęła się u niego
natychmiast. Nie  urodził  się  jak   Catarina  z niebieską  skórą,  czy  też jak  Ragnor z
zieloną. Był niemowlakiem z niezwykłymi bursztynowymi oczami. Jego matka nie
zdawała sobie sprawy, że jego ojciec był demonem przez pewien czas. Nie dotąd, aż
pewnego   ranka   zobaczyła   swoje   dziecko   patrzące   na   nią   lekko   ukośnymi,   kocimi
oczami.

Domyśliła się dzięki temu, co się stało, że to coś co przyszło do niej w nocy w

postaci jej męża nie było nim. Gdy zdała sobie z tego sprawę, nie chciała żyć dalej.

I nie robiła tego.

Magnus nie wiedział, czy była bohaterką czy też nie. Był za młody by znać jej

życie, w pełni rozumieć jej ból. Nie mógł być tego pewien jak Ragnor i Catarina. Nie
wiedział o tym, czy gdy jego matka odkryła prawdę, wciąż kochała go, czy też jej
cała miłość została zgładzona przez ciemność. Mrok był większy, niż spodziewali się

background image

przyjaciele jego matki, ponieważ ojciec Magnusa nie był zwykłym demonem.

- Widziałem upadek szatana - wymruczał Bane przy swoim trunku - jakby był

błyskawicą z nieba.

Catarina odwróciła się do niego.

- Co to było?

-   Cieszcie   się,   że   wasze   imiona   są   wpisane   w   Niebo,   moi   drodzy   -

odpowiedział   Bane.   -   Jestem   tym   tak   dotknięty,   że   mimo,   że   jestem   szczęśliwy,
potrzebuje kolejnego trunku, żebym nie zacząć płakać.  

Następnie   wyszedł   na   kolejny   spacer.   Przypomniał   sobie   teraz   dlaczego

powiedział im, tamtej pijańskiej nocy, że chce udać się do Moquegua. Był tam kiedyś
i   nie   został  tam  na   długo.   Moquegua   oznacza   ,,spokojne  miejsce''   i  takie   było   to
miasto,   przez   co   Magnus   czuł   się   tam   nieswojo.   Ciche,   brukowane   ulice,   plac   z
fontanną z kutego żelaza, gdzie bawiły się dzieci - to nie było dla niego.

Filozofią życia Magnusa był ciągły ruch, a w takich miejscach jak Moquegua

zrozumiał dlaczego potrzebuje się przemieszczać. Jeśli tego nie robił, ktoś mógłby
zobaczyć jaki naprawdę jest. Nie robił tego ponieważ myślał, że jest bardzo okropny,
ale dlatego, że w jego głowie był głos, który był dla niego ostrzeżeniem:

Pozostawaj w szybkim, ciągłym ruchu, lub cała iluzja rozpadnie się w sobie.

Magnus   pamiętał,   gdy   leżał   na   srebrzystym   piasku   w   nocy   na   pustyni   i

rozmyślał;   o   spokojnych   miejscach,   do   których   nie   zależał.  Czasami   rozmyślał   o
mijającym czasie, radości życia, o bezlitosnej niesprawiedliwości losu - wierzył w to
tak  samo jak w to, że nie ma dla niego spokojnego miejsca na świecie i nigdy nie
będzie. Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego.

Nie było mądrym kuszenie aniołów, nawet tych upadłych.

Pozbył się wspomnień. Nawet jeżeli byłaby to prawda, zawsze mógł przeżyć

kolejną przygodę.

Można by pomyśleć, że spektakularna noc pijaństwa Magnusa, lub niezliczone

zbrodnie muszą być powodem dlaczego został wygrany z Peru, ale tak nie było. O
dziwo Bane wrócił do Peru. Wiele lat później, sam i rzeczywiście przeżył tam kolejną
przygodę.

background image

♦ 1962 ♦

Magnus spacerował ulicami Cuzco, obok klasztoru La Merced oraz w dół Calle

Mantas,  gdy  usłyszał  męski  głos.  Pierwszą  rzeczą,  jaką  zauważył  to  to,  że  był  to
nosowy głos. Drugą było to, że słowa były w języku angielskim.

- Nie dbam o to, co mówisz, Kitty. Jestem pewny, że znaleźlibyśmy autobus z

Machu Picchu.

- Geoffrey, nie ma autobusów z Machu Picchu do Nowego Jorku.

- Cóż - powiedział po chwili chłopak. - Jeżeli National Geographic  Society

27

zamierzało umieścić to nędzne miejsce w swoich papierach, mogliby przynajmniej
zorganizować autobus!

Magnus dostrzegł ich wtedy; minęli dzwonnicę i zaczęli iść ulicą, nad którą

rozprzestrzeniały się łuki. Geoffrey wyglądał na kogoś, kto nigdy nie milczy. Jego
skóra na nosie łuszczyła się od słońca i suchego powietrza. Krawędzi jego białych
spodni więdły, niczym smutny, umierający kwiat

28

.

-   Inną   sprawą   są   tubylcy   -   zaczął   Geoffrey.   -   Miałem   nadzieję,   że   może

zrobimy jakiś przyzwoite zdjęcia. Spodziewałem się, że będą tu bardziej kolorowi, a
ty?

- Cóż, prawie, ale nie są tutaj dla twojej rozrywki - odpowiedział Magnus po

Hiszpańsku.

Kitty odwróciła się słysząc go. Bane zobaczył małą, kpiącą twarz i czerwone,

kręcone włosy, które wystawały z dużego, słomianego kapelusza. Skrzywiła usta.

Geoffrey odwrócił się zaraz po niej.

-   Och,   dobrze   zauważyłaś,   dziewczyno   -   powiedział.   -   On   jest   tym,   kogo

nazywam kolorowym.

To było prawdą. Magnus miał na sobie więcej niż kilkanaście chust - wszystkie

w   różne   kolory   -   wirowały   wokół   niego   jak   niesamowita   tęcza.   Nie   był   pod
wrażeniem zdolności obserwatorskich Geoffreya, odkąd odkrył, że najwyraźniej nie
mógł sobie wyobrazić, że ktoś z brązową skórą może być turystą, jak on.

- Koleś, chcesz żebym zrobił ci zdjęcie? - spytał Geoffrey.

- Jesteś idiotą - powiedział mu Magnus, uśmiechając się szeroko.

Bane wciąż mówił po hiszpańsku.

27

Towarzystwo  geograficzne  założone  27   stycznia   1888  roku   w  Stanach   Zjednoczonych,   jedna   z   największych   światowych
organizacji naukowo-edukacyjnych typu non-profit.

28

Tu naprawdę jest tak napisane...  

background image

Kitty zakrztusiła się śmiechem, co obróciła w kaszel.

-   Spytaj   go,   Kitty!   -   powiedział   Geoffrey,   jakby   zachęcał   psa   do   zrobienia

sztuczki.

- Przepraszam za niego - powiedziała łamiącym hiszpańskim.

Magnus   uśmiechnął   się   i   zaoferował   jej   ramię   zamaszyście.   Kitty   skoczyła

ponad płytami chodnikowymi, jakby kamień był kałużą i chwyciła ramię.

- Och, uroczo, uroczo. Mama z przyjemnością obejrzy te zdjęcia - powiedział z

entuzjazmem Geoffrey.

- Jak sobie z nim dajesz radę? - spytał Magnus. 

Kitty   i   Bane   uśmiechnęli   się   jak   aktorzy   -   pokazując   zęby,   z   zachwytem   i

całkowicie nieszczerze.

- Z trudnościami.

-   Pozwól,   że   zaoferuje   ci   alternatywną   propozycję   -   zaczął   Magnus   przez

zaciśnięte   zęby.   -   Ucieknij   ze   mną.   Teraz.   To   będzie   najbardziej   niesamowita
przygoda, obiecuje ci to.  

Kitty wpatrywała się w niego. Geoffrey rozglądał się w poszukiwaniu kogoś,

kto   zrobi   całej   trójce   zdjęcie.   Za   plecami   chłopaka   Magnus   zobaczył   Kitty   która
zaczęła się uśmiechać, powoli i z zachwytem.

- Och, dobrze. Dlaczego nie?

- Doskonale - powiedział Magnus.  

Odwrócił się i chwycił ją za dłoń i pobiegli, śmiejąc się, w dół oświetlonej

ulicy.

- Lepiej biegnijmy szybciej! - krzyknęła Kitty zadyszana. - Wkrótce zapewne

zauważy, że ukradłam mu zegarek.

Magnus zamrugał.

- Słucham?

Rozległ się hałas za nimi. Brzmiał niepokojąco jak zamieszanie.

Magnus był - chociaż zwykle nie ze swojej winy - zaznajomimy z odgłosami

pościgu i policji.

Wciągnął Kitty do alejki. Wciąż śmiała się, odpinając guziki swojej bluzki.

- Najprawdopodobniej zajmie im to trochę dłużej - mruknęła, odpinając tyle

guzików, że było widać bogaty błysk szmaragdów i rubinów. - Aż zda sobie sprawę,
że ukradłam też wszystkie klejnoty jego matki.

Posłała Magnusowi łobuzerski uśmiech. Bane wybuchnął śmiechem.

- Oszukujesz wielu irytujących, bogatych mężczyzn?

-   I   ich   matki   -   odpowiedziała   Kitty.   -   Najprawdopodobniej   mogłabym   im

zabrać  całą fortunę  rodzinną,  lub  chociaż srebro, ale przystojny mężczyzna spytał

background image

mnie, czy z nim ucieknę i pomyślałam: Do diabła!

Odgłosy pościgu były głośniejsze.

-   Jesteś   zadowolona,   że   to   zrobiłaś   -   stwierdził   Magnus.   -   Odkąd   mi   to

zdradziłaś, będzie fair jeżeli pokaże ci coś mojego.

Strzelił palcami, upewniając się, że niebieskie iskry zaimponują damie. Kitty

była na tyle spostrzegawcza, by zdać sobie sprawę z tego, co się dzieje, gdy pierwszy
prześladowca spojrzał w alejkę i pobiegł dalej.

- Nie widzą nas - szepnęła. - Sprawiłeś, że staliśmy się niewidzialni.

Magnus uniósł brwi i wskazał.

- Jak widać nie widzą nas.

Bane widział ludzi zszokowanych, przestraszonych i zaskoczonych jego mocą.

Kitty tymczasem rzuciła mu się w ramiona.

-   Powiedź   mi,   nieznany   przystojniaku   -   zaczęła   -   Co   myślisz   o   życiu

magicznego przestępcy?

- Brzmi to jak przygoda - odpowiedział Magnus. - Ale obiecaj mi coś. Obiecaj,

że zawsze będziemy kraść od irytujących ludzi i wydawać te pieniądze na alkohol i
bezużyteczne drobiazgi.

Kitty pocałowała go w usta.

- Przysięgam.  

Zakochali   się   w   sobie,   nie   na   całe   śmiertelne   życie,   ale   na   śmiertelne  lato,

pełnego   śmiechu,   ucieczki   i   bycia   poszukiwanym   przez   prawo   w   kilku   różnych
krajach.

W końcu ulubionym wspomnieniem Magnusa z tego lata był obraz, którego

nigdy nie zobaczył: ostatnie zdjęcie Geoffreya, na którym był mężczyzna podążający
tropem   jaskrawych   kolorów   i   kobieta   chowająca   je   pod   białą   bluzką   -   obydwoje
uśmiechnięci, ponieważ wiedzieli coś, czego nie wiedział Geoffrey.

Życie Magnusa nagle stało się kryminalne, jednak nie na tyle szokująco by

wygnać   go   za   to   z   Peru.   Wysoka   Rada   peruwiańskich   czarowników   spotkała   się
tajnie   i   wysłała   list   do   Magnusa   kilka   miesięcy   później.   Napisali   mu,   że   zostaje
wygnany  z Peru pod karą śmierci za ,,niewypowiedziane zbrodnie''. Pomimo  jego
pytań   nigdy   nie   dowiedział   się   dlaczego   został   wygnany.   Po   dzisiejszy   dzień,
cokolwiek  sprawiło,  że  tak  się  stało,  jest -  i  najprawdopodobniej  będzie  zawsze  -
tajemnicą.