Tłumaczenie: clamare (clamare.chomikuj.pl) (
konstruktywne komentarze mile widziane, szczególnie krytyka dot. stylu lub zasad (nie
pojedynczych błędów). Ja – człowiek uczący się, a nie profesjonalny, rady się
przydadzą^^)
32
Raphael upuścił ją delikatnie na łóżko.
- Miło. – westchnęła na dekadenckie uczucie pościeli na jej skórze, jej oczy złączone
ze spojrzeniem archanioła. Jego wzrok był tak gorąco męski, tak władczy, że
zastanawiała się przez ułamek sekundy, czy nie popełniła błędu. Co jeżeli będzie chciał
ją na własność? – Miałeś kiedykolwiek niewolnika? – spytała.
Jego wargi uniosły się delikatnie, choć było to rozbawienie stłumione zmysłowym
oczekiwaniem. – Wielu. – złapał za jej kostki i rozłożył jej nogi. – Wszyscy byli gorliwi by
służyć – w każdy możliwy sposób.
Chciała go kopnąć lecz przytrzymał ją bliżej, jego twarz napięta w sposób
prawdziwie seksualny. – Niektórzy z nich spędzili lata ucząc się jak doprowadzić
mężczyznę do ekstazy. Wampiry mieli setki lat by opanować tą sztukę.
- Drań. – ostra krytyka, choć jej ciało było napięte w oczekiwaniu, jej piersi gorące.
- Jednakże – uniósł ją by zagłębić się w niej jednym silnym pchnięciem. – żadnemu
z nich nigdy nie zabroniłem innych kochanków.
Jej plecy wygięły się w łuk, gdy próbowała przyzwyczaić się do wstrząsu jakim
była inwazja w jej ciało, skrajne poczucie pełności, bolesne rozciągnięcie w ekstazie.
Kiedy w końcu była w stanie wziąć oddech, on wciąż w tej samej pozycji walczył o
panowanie nad sobą. – Odnoszę wrażenie, że nie jesteś z tych co się dzielą. – jej głos nie
był do końca stabilny.
- Nie jestem. Jeżeli jedna z nich poszła do innego mężczyzny, – zaczął wysuwać się
z niej z powolnym namaszczeniem – to tysiące innych czekało, gotowe zająć jej miejsce.
Nie miało to dla mnie znaczenia.
Nie była w stanie już prawie myśleć, jej całe ciało skupione na miejscu w którym
ich ciała się spotykały. Rozsądek został przygnieciony przez obezwładniającą,
zwodniczą siłę jego słów.
- Jeżeli weźmiesz sobie kochanka Eleno, – wszedł w nią ponownie, wymuszając na
niej krótki wdech. – to, to co mu zrobię stanie się koszmarem dorównującym ludzkiej
historii. – dalej już nie było słów, jedynie ruch – śliski ruch ciała o ciało, pchnięcie i
odparowanie kobiety i mężczyzny, soczysty, erotyczny wybuch w ekstazę.
Ostatnia rzecz jaką Elena zapamiętała to myśl że może nie do końca pojęła siły ich
połączonego pragnienia.
*
Obudziła się, zdając sobie sprawę że śpi na czymś ciepłym, delikatnym i
jedwabistym. Rozkładając palce, pogłaskała―
- Och! – przerażona, podniosła się energicznie do góry. Ciężkie, męskie ramię
przytrzymało ją w miejscu.
- Twoje skrzydła. – wyszeptała, sunąc w dół ręką po jednym z nich.
- Nie są takie delikatne. – leniwe, męskie oświadczenie, pełne.. czegoś.
Miała się właśnie odwrócić by na niego spojrzeć, gdy spostrzegła stan swojego
ciała. – Och, nie! Nie mogłeś mi tego zrobić! – błyszczała się od czubka głowy po palce u
stóp, anielski pył we wszystkich porach jej ciała. Na jej rzęsach, w jej ustach. Ta specjalna
odmiana.
Przesunął ręką po jej biodrze, do zgięcia jej talii aż do piersi. – Nie zrobiłem tego…
specjalnie.
Czy to był zakłopotanie w jego głosie? Marszcząc brwi, zlizała trochę tego
migoczącego pyłu z ust. Jej ciało stało się ciepłe i czułe – jak gdyby i tak nie
wystarczająco płonęła od wewnątrz. – Czy to jest coś w rodzaju – mmm – stracenia
kontroli?
Zacisnął ramię, które leżało na jej talii. – Masz coś przeciwko?
Uśmiechnęła się, zdając sobie sprawę że miała rację – archanioł stracił kontrolę. –
Oczywiście że nie. – przekręcając się w jego ramionach, spojrzała na jego twarz. Jej
uśmiech osłabł. – Wyglądasz.. inaczej. – nie było to nic widocznego, dającego się
wytłumaczyć czy dotknąć. Ale..
Wyraz jego twarzy pociemniał. – Uczyniłaś mnie odrobinę bardziej ludzkim.
Przebłyski wspomnień. Raphael wykrwawiający się od postrzału. – Co to oznacza?
- Nie wiem. – jego pocałunek był jak gorączka i nim się zorientowała był w niej, ich
rytm szybki, szaleńczy i całkowicie wspaniały.
Dużo, dużo później gdy zbliżał się nowy dzień, próbowała zmyć anielski pył lecz z
niewielką skutecznością. Jej skóra i tak nieprzerwanie świeciła się, choć nie było to tak
zauważalne. I szczęśliwie nie świecił w ciemnościach. – Jeżeli ktoś tego skosztuje –
powiedziała do Raphaela gdy obserwował jak się ubiera ze swojej rozluźnionej pozy
przy kominku. – będzie się chciał na mnie rzucić?
- Tak – jego oczy pobłyskiwały. – Więc lepiej nie pozwól im skosztować.
Znieruchomiała na okrucieństwo słyszalne w jego rozkazie. – Nie zabijaj dla mnie
ludzi, Raphaelu.
- Sama podjęłaś decyzję.
By przespać się z archaniołem.
- Myślę że zmysłowe uniesienie powoli odpływa. – wymamrotała, zakładając nową
parę bojówek w kolorze khaki oraz czarną koszulkę. Włożyła również na siebie czarny
sweter, był wczesny ranek i na zewnątrz wciąż było ciemno, a temperatura spadła
razem z opadem deszczu. – Mówię poważnie. Jeżeli zaczniesz zabijać niewinnych ludzi,
to cię zabiję. – nie zawracała sobie głowy chowaniem przed nim broni, włączając w ich
szereg ten szczególny pistolet, gdy wyciągała je z podróżnej torby i przyczepiała do ciała.
Jego twarz była bez wyrazu gdy ją obserwował, jego skrzydła podświetlone przez
płomienie, jego wyśmienite ciało nagie z wyjątkiem czarnych spodni. – Czyżby sielanka
się skończyła?
Przeszła po dywanie by spojrzeć na twarz, którą wiedziała, że do końca życia
będzie widzieć w swoich snach. – Nie. – zaciskając ręce w pięści na jego nagiej piersi
czekała aż nachyli głowę i przyjmie jej pocałunek. – Dam ci wskazówkę – jeżeli chcesz to
nazywaj mnie swoją zabawką. Tylko nie oczekuj że nią będę.
Ręka na jej karku, ostrzegające ściśnięcie. – Nie próbuj mnie kontrolować, mała
łowczyni. Nie jestem-
Reszta jego słów zniknęła w huku niesłyszalnego hałasu.
Podejdź mała łowczyni. Skosztuj.
- Elena. – to ostre słowo przywróciło ją do rzeczywistości.
- W porządku. – odchrząknęła. – Cieszę się że to sobie wyjaśniliśmy. Deszcz
przestał-
- Co widzisz?
Napotkała jego spojrzenie, potrząsnęła głową. – Nie jestem gotowa by ci
powiedzieć. – Może nigdy nie będzie na to gotowa.
Na zagroził zabraniem tej wiedzy siłą. – Wciąż delikatnie pada. To go powinno
utrzymać w Otępieniu.
- Taa. – cofając się, założyła ramiona. – Nie pomyślałam o tym. Oni nie lubią zimna,
prawda? – zadała retoryczne pytanie. – Szczególnie gdy są nasyceni.
- Musisz jednak pamiętać, że Uram nie jest wampirem.
Sfrustrowana, wypuściła powietrze. – Czym on do cholery jest? Powiedz mi!
- Jest Aniołem Krwi. – podszedł do okna, lecz wiedziała że widział rzeczy bardziej
złowieszcze od poświaty zwiastującej świt. – Prawdziwą abominacją, rzeczą która nie
powinna istnieć.
Złość emanująca od niego była prawie jak namacalna siła. – Czy on jest pierwszy?
- Jest pierwszym archaniołem Zrodzonym Z Krwi jak sięgam pamięcią. Jednakże
Lijuan twierdzi, że byli inni.
Umysł Eleny wypełnił się obrazami najstarszego z archaniołów. Lijuan była jedyną
członkinią Kadry, która okazywała znaki wieku. Jednak nie czyniły one nic by
umniejszyć jej egzotyczną urodę – jej twarz, jej ciało, jej jasne, jasne oczy. Jednocześnie
było w niej coś subtelnie innego. Jak gdyby w pełni nie należała do tego świata.
- Jedyny archanioł o którym wiesz. – wymamrotała, zastanawiając się. – A co ze
zwykłymi aniołami?
- Bardzo dobrze, Eleno. – nie odwrócił się od okna, tak samo odległy jak tego dnia
na dachu. Miała wrażenie że to było wieki temu. – Ci inni byli łatwi do opanowania. W
większości byli to młodzi mężczyźni z minimalnymi pozostałościami inteligencji, którą
Uram jak się wydaje, nie stracił po swojej przemianie.
- Jak wielu? – patrzyła się na tył jego głowy, jak gdyby mogła go zmusić do
mówienia. – Jeden na rok?
Napotkał jej spojrzenie w zacienionym odbiciu okna gdy za nim stanęła. – Nie.
Opanowując frustrację, obróciła się tak by oprzeć się o szkło, stając z nim twarzą w
twarz. – Jak widać jesteście bardzo dobrzy w ukrywaniu śladów należących do
Zrodzonych Z Krwi – ludzie nie mają pojęcia o tym co się dzieje.
- W większości wypadków, jedynie ofiary poznawały prawdę – i to minuty przez
własną śmiercią.
- Ooch, czuję się wyjątkowa. – zauważyła że śledzi ręką delikatne złoto na
krawędziach piór blisko jego bicepsów. – Powiedz mi – ci Zrodzeni Z Krwi, czy jest to
szaleństwo z którym się rodzą?
Zamaszysty ruch gęstych rzęs na skórze, którą tak nie dawno całowała. – My
wszyscy nosimy potencjał stania się jednymi z nich.
Zaskoczona bezpośrednią odpowiedzią, opuściła rękę. – Żadnych ostrzeżeń o
wiedzy której nie powinnam znać?
- Ty i tak wiesz już za dużo. – uśmiech który świadczył o jego wiekowości,
bezwzględności, i o rzeczach lepiej nie wypowiedzianych. – Dobrze że należysz do mnie.
Nikt nie odważy się dotknąć mojego kochanka.
- Szkoda tylko, że nieśmiertelni mają tak ulotne zainteresowania. – nie drgnęła
pomimo, że zimno szkła za jej plecami zaczynało powoli wsiąkać w jej kości. – Skoro i
tak już wiem tak wiele, powiedz mi, dlaczego anioły tworzą wampiry?
Jego twarz stała się nieprzenikniona. – Wciąż jesteś człowiekiem.
Ledwo powstrzymała chęć przykopania mu. – Jestem także łowcą tropiącym
archanioła. Ty mnie w to wciągnąłeś, daj mi więc broń którą mogę dysponować. Wiedzę.
- Twoim zadaniem jest znalezienie Urama. Potrzebne nam tylko twoje zdolności.
Nam. Kadrze Dziesięciu.
- Jak mam niby wykonać swoją pracę kiedy wciąż krępujesz mi ruchy? – trzymanie
gniewu na wodzy wymagało dużo wysiłku. – Im więcej wiem o celu, tym lepsza jestem w
przewidywaniu jego ruchów!
Przesunął palcem po jej policzku. – Wiesz dlaczego Illium stracił swoje pióra?
- Bo nie byłeś w humorze? – wypuściła sfrustrowane powietrze. – Nie próbuj
zmienić tematu.
- Ponieważ – powiedział, ignorując jej polecenie. – zdradził naszą najmroczniejszą
prawdę człowiekowi. – sposób w jaki to powiedział, czynił nie możliwym zignorowanie
jego wieku i nieśmiertelności.
Spytała, zaciekawiona pomimo wszystko. – Co się stało ze śmiertelniczką?
- Zabraliśmy jej wspomnienia. – objął jej policzek. – Zakazując Illium kontaktu z
nią. Już nigdy nie mógł z nią rozmawiać.
- Kochał ją?
- Możliwe. – jego twarz mówił jej, że to nie miało znaczenia. – Chronił ją do końca
jej dni, wiedząc że ona nie wiedziała o jego istnieniu. Czy to jest miłość?
- Nie wiesz?
- Widziałem miłość określaną na tysiące sposobów przez te wszystkie wieki. Nie
ma jednej definicji. – patrzył się na nią, jego własna twarz bez wyrazu. – Jeżeli Illium
kochał swoją śmiertelniczkę to był głupcem. Już od wieków ona jest tylko prochem.
- Okrutny. – wyszeptała, wyczuwając ciepło wstającego słońca za plecami. Jak
długo tam stali, że gasnąca granica nocy zmieniła się w brzask? – Nie mogłeś pozwolić
mu na jedno ludzkie życie z kobietą która kochał?
- Nie. – ostre, czyste rysy, twarz bez litości. – Gdyż wystarczy by wiedział jeden
człowiek, a wkrótce będzie wiedział następny. Macie małe pojęcie o dyskrecji.
Elena zobaczyła w tym nie znoszącym sprzeciwu oświadczeniu jej własną
przyszłość. – Tylko nie moje wspomnienia. – przypomniała mu. – Jeżeli do tego dojdzie,
ścigaj mnie, lecz nie waż się zabrać moich wspomnień.
- Wolisz umrzeć?
- Tak.
- Więc niech tak będzie.
Jej krew zagotowała się na ostateczność tych kilku, krótkich słów, wiedząc że były
przysięgą. – Zdajesz sobie sprawę że by mnie zabić, będziesz musiał mnie złapać.
Jego uśmiech skrywał w sobie chłodną arogancję mężczyzny, który wiedział
dokładnie jaki był niebezpieczny. - Przynajmniej przełamię nudę długowieczności.
Prychnęła i zerknęła na zewnątrz. – Przestało padać. Wyjdę zobaczyć czy znajdę
jakąś poszlakę, gdyby jednak Uram nie spędził nocy w Otępieniu.
- Najpierw zjesz. – cofną się. – Nigdy nie przerwaliśmy sprawdzania wzorów
którymi może się poruszać – gdyby ponownie zabił, już bym o tym wiedział.
Czując się podenerwowana, lecz wiedząc że będzie skuteczniejsza gdy się pożywi,
zgodziła się z nim. – Zjem coś na szybo.
- Rozpoczniesz swoje poszukiwania u Michaeli?
- Mogę zacząć i tam. Jeżeli jest na nogach to pewnie zjawi się by ją tam odowiedzić.
Jest- ― coś zadzwoniło w znajomy sposób. – Cholera, gdzie ja to wsadziłam?
- Tutaj. – Raphael wyjął jej komórkę z ubrania, które rzuciła na małą torbę ze
swoimi rzeczami. – Łap.
- Dzięki. – jedno spojrzenie na wyświetlacz wystarczyło by jej żołądek się ścisnął. –
Witaj Jeffrey. – zastanawiała się co by powiedział jej ojciec gdyby powiedziała mu, że stoi
w pokoju z półnagim archaniołem. Pewnie kazał jej zawrzeć z nim jakiś układ podczas
gdy owy archanioł wciąż był zamroczony seksem.
Patrząc na profil wysoce inteligentnej twarzy Raphaela gdy włączał laptopa,
którego wcześniej nie zauważyła, czuła jak jej wargi unoszą się w słabym uśmiechu. – O
co chodzi? – chęć rozłączenia się była jak pulsująca potrzeba w jej krwi, prędzej jednak
odgryzłaby sobie własną rękę nim pozwoliłaby Jeffrey’owi doprowadzić ją do stania się
majaczącym tchórzem.
- Musisz przyjść do mojego biura.
Coś w jego tonie przebiło się przez złożone, niespokojne warstwy jej złości. – Czy
ktoś z tobą jest?
- Teraz, Elieanora. – rozłączył się.
- Muszę iść do biura mojego ojca.
Odwracając się od laptopa, Raphael uniósł brew. – Myślałem, że wczoraj
powiedziałaś mu wszystko co chciałaś?
Nie zawracała sobie głowy pytaniem skąd wiedział – nie żeby ona i Jeffrey choćby
próbowali być cicho. – Coś jest nie tak. Czy samochód wciąż jest przy wejściu?
Zrobił przerwę i zdała sobie sprawę, że prawdopodobnie rozmawiał w myślach z
wampirami. – Dmitri cię zawiezie.
- Dobra. – ruszyła w stronę drzwi. – Jeżeli to jest jedna z gierek Jeffrey’a… Cholera,
nie! Nie zamierzam rzucić wszystkiego tylko dlatego że jemu się tak podoba. –
wyciągnęła telefon i połączyła się z nim ponownie. – Jestem na łowach. – powiedziała od
razu gdy odebrał. – Nie mam czasu bawić się w szczęśliwą rodzinę.
- Więc może znajdziesz czas by posprzątać bałagan jaki twój przyjaciel po sobie
zostawił.
Jej serce zamarzło. – O czym ty mówisz?
- Jestem całkiem pewny, że wciąż żyła gdy rozpruł ją i obrał ze skóry by wystawić
na widok jej złamane żebra.