1
Drogi i kochany Bracie!!!
Piszę do ciebie, abyś nie oceniał mnie, zanim nie przeczytasz tego listu.
Jestem w organizacji 46 lat. I najpierw to była inna religia, opierała się na
prawdziwej miłości. Człowiek czuł się potrzebny, i był pewien, że przebywa
wśród braci. Słowo Boże było znakiem rozpoznawczym dla każdego
Świadka Jehowy, a my byliśmy rozpoznawani po tym, że w rękach naszych
była Biblia. Nie było różnicy, który miałeś przekład. Biblia była
najważniejsza w służbie polowej, a nie jakaś książka!
Ale zacznę od początku
Kiedy poznałem moją ukochaną żonę, wówczas zobaczyłem, że w
mieszkaniu jej rodziców nie było symboli religijnych, dlatego zastanowiłem
się nad tym, dlaczego nie było u niej żadnych tego rodzaju symboli? I wtedy
zaczęła się rozmowa na tematy religijne. Wówczas przyjeżdża brat pionier
stały, który się u nich zatrzymywał. Miał na imię Janek B., a rozmowa z nim
trwała aż do rana, przy czym oparta była wyłącznie na Biblii. Byłem pod
wielkim wrażeniem, i od razu zrozumiałem, że to prawda!
Byłem pod wielkim wrażeniem, jak można posługiwać się Słowem Bożym,
i byłem przekonany, że jest to prawdziwa religia. Wtedy moich teściów
odwiedził z Bielska-Białej brat Paweł Kędzior, i to był prawdziwy początek.
Razem z moją żoną zacząłem studiować Biblię, za pomocą książki
„PRAWDA WAS WYSWOBODZI”
. Ale nagle po przeczytaniu jej, weszła
druga pozycja:
„PRAWDA, KTÓRA PROWADZI DO ŻYCIA WIECZNEGO”.
Studium z nami i siostrą żony oraz jej mężem prowadził brat, który nie żyje.
Był to wspomniany już brat z Bielska-Białej, Paweł Kędzior. Do niego
przyjeżdżaliśmy na zebrania. W 1972 roku przyjęliśmy symbol, inaczej
chrzest. Spotkaliśmy się na „KONWENCJACH” (większych zgromadzeniach)
w lasach, to był piękny okres w historii organizacji. Pamiętam, jak na
pewnej konwencji poznałem brata Zygfryda Adacha, jak podzielił się
wówczas ze mną kromką chleba… Byli to prawdziwi bracia w naszym Panu.
Poznałem tam Henryka Dornika – ciepłego, szczerego brata, który się
niczym nie wyróżniał spośród innych braci, lecz kiedy poznałem jego
historię, byłem pod wrażeniem! Byli to szczerzy, kochani, prawdziwi bracia
w naszym Panu!!!
Ale los zmusił nas do opuszczenia miejsca zamieszkania i wyjechaliśmy
do Rzeszowa. Ten zbór prowadził brat Bieda, który też nie żyje. Ani ja ani
żona, nie potrafiliśmy się tam zaaklimatyzować. Poznaliśmy jednak stałego
pioniera, Andrzeja B., z którym nasz los się złączył na Śląsku. Kiedy
pracowałem na odlewni w zakładzie WSK Rzeszów (zakłady lotnicze),
2
wówczas odmówiłem wykonania pewnej pracy jako czynu partyjnego. Nie
zostałem na tym czynie, bo byłem Świadkiem Jehowy, i właśnie za to
zostałem zwolniony z pracy! Nie miałem żadnej szansy, aby znaleźć pracę
w tym mieście!
Decyzja była ostateczna, powrót do teściów.
W organizacji zaszła wtedy przełomowa zmiana, mianowicie, że
Świadkowie Jehowy palący papierosy mają pół roku, aby tego zaprzestać,
bo jak tego nie zrobią, to będą wyłączeni z organizacji!!! (Wcześniej to
tolerowano). Jak bym o tym wiedział, to na pewno bym nie wstąpił do
organizacji, bo palenie było dla mnie radością i zadowoleniem, a nauczyłem
się palić, kiedy miałem dopiero siedem lat. Moje życie w Domu Dziecka
nauczyło mnie palić, a ja przywykłem do tego nałogu i nie widziałem w tym
nic złego. Brat Paweł Kędzior był mądrym człowiekiem, dobrze znał Biblię i
dobrze poznał także i mnie! Ale moja decyzja była jednoznaczna, że
opuszczam organizację, bo dla mnie trzy miesiące to zbyt krótki odcinek
czasu, abym poradził sobie z tym problemem. Wówczas jeszcze braci,
którzy sami opuścili organizację, traktowano inaczej niż obecnie traktuje
się tych, którzy są wyłączeni za jakieś przewinienia. Apostoł Paweł określił
to jasno:
1 Koryntian 5:11-13
. Sytuacja zmieniła się wtedy, kiedy
usiłowano pozbyć się niewygodnego człowieka, brata z ostatka, z klasy
„niewolnika”, a było to w 1980 roku. Wówczas to brat Raymond Franz
(bratanek czwartego prezesa Towarzystwa Strażnica, Fredericka W.
Franza, a zarazem były członek Ciała Kierowniczego) zjada obiad z bratem
Peterem V. Gregersonem, który sam niegdyś odszedł od organizacji, a
obecnie był gospodarzem i pracodawcą Raymonda. Chcąc wykluczyć R.
Franza, zmieniono prawo, tak że odtąd ludzi, którzy samodzielnie odłączyli
się od organizacji traktuje się tak samo jak tych, którzy zostali wykluczeni
przez komitety sądownicze. Z uwagi na to, że wciąż obowiązywała stara
nauka, pozwalająca utrzymywać kontakty z osobami, które same się
odłączyły, brat Raymond Franz zachował się w ten, a nie inny sposób.
Nigdy by się nie zdobył na ten krok, gdyby nie znał dobrze prawa, które
sam ustanawiał jako członek Ciała Kierowniczego i autor wielu artykułów
w Strażnicy.
Poczułem się jak zbity pies!!!
Podjąłem pracę na odlewni w INDUKCIE w Czechowicach i tam
mieszkałem u szwagra na Księżnej Grobli, koło Czechowic. Wówczas oni są
Świadkami Jehowy i moja żona także jest Świadkiem, ale stają się
3
nieczynnymi. Tam nas zastał rok 1975, przepowiedziany przez braci jako
koniec tego systemu rzeczy. Żona przekazuje mi wieść, że zbór zostaje
rozwiązany przez brata Janusza Ferenca, sługę zboru w Czechowicach-
Dziedzicach. Pamiętam, gdy moja żona ubierała chustkę na głowę, aby
prowadzić zebranie, bo na mnie było nałożone ograniczenie i nie wolno mi
było odpowiadać na zebraniu, lub służyć modlitwą. Brat Ferenc rozwiązał
zbór w Czechowicach, lecz potem przez całe życie nigdy się do tego nie
przyznał. (Ponadto, gdy urządzono mu w Sali Zgromadzeń w Sosnowcu
specjalne pożegnanie wraz z mową pogrzebową nad trumną z ciałem
zmarłego, wówczas w ogóle nie wspomniano o tym incydencie).
Następnie przenosimy się do miejscowości Brzeszcze!
Tam podejmuję pracę na KWK Brzeszcze. Zaraz szukam kontaktów z
braćmi. Poznaję brata Czesława Z. Proszę go, aby nas odwiedził, bo ja
jestem wyłączony, a moja żona nie jest wykluczona ani nasze dzieci.
Spotykam wspaniałych braci, brata dojrzałego, duchowego, dla którego
Biblia to Słowo Boga! Niestety ten brat już dzisiaj nie żyje, a był to Jan
Pietrzyk. Och, jak ja tęsknię za zborem i moimi braćmi! Choć jeszcze
wówczas nie uporałem się z paleniem papierosów, ale już jakiś czas nie
paliłem i uważałem, że dam sobie radę. Zostaję przyłączony do zboru i
trafiam w palące potrzeby, bowiem brakowało braci, aby prowadzili grupy
domowe.
Nawiązywałem kontakty z braćmi; zalano mnie wtedy niespotykaną
miłością. Zaczął się nacisk, abym zaczął usługiwać jako sługa pomocniczy.
Nie potrafią mnie zrozumieć, dlaczego nie słucham „niewolnika”. Zanim
została wydana książka dla starszych, opublikowano broszurę, na której ja
się opierałem:
„ZAGADNIENIA SŁUŻBY KRÓLESTWA”.
Na stronie 42
podano w tej publikacji, że osoba wyłączona nie może być powołana na
sługę czy starszego zboru!!! Opierałem się na wersecie z
1 Koryntian 3:7
,
bo Słowo Boże jest dla mnie nienaruszalne i żaden człowiek nie ma prawa
go zmieniać. Bo niewolnik to tylko ludzie, a ja powoływałem się na
Ewangelię Jana 10:35.
Organizacja zmieniła to od roku 1976, bo nawet
siostry musiały prowadzić zebrania, a przecież po 1975 roku wyłączono
bardzo wielu braci.
Mijają prawie dwa lata, a ja wracam do palenia, dlatego chcąc być uczciwym
wezwałem do domu braci starszych i przedstawiłem im moją decyzję.
Najgorzej bałem się o rodzinę! Że syn pójdzie do świata, a moja kochana
żona bardzo martwiła się o mnie. Nadal czytałem literaturę, rodzina
musiała chodzić na zebrania i służyć Jehowie. Byłem przekonany, że z tym
nałogiem wygrałem, ale sam siebie oszukiwałem, a najgorsze było to, że
zawiodłem swoją rodzinę.
4
I znowu wzywam braci starszych, przy czym nikt nie musiał mi
udowadniać winy i przedstawiać świadków wykroczenia. Jednakże mam po
raz pierwszy do czynienia z tym, że starsi zboru zachowują się
niestosownie, a byli to brat Leon K. i brat Adam M. Wtedy zrozumiałem, że
starsi są różni. Zacząłem odróżniać fanatyków, którzy uważają niewolnika
za świętą krowę, od braci z powołania, którzy mają szacunek dla Słowa
Bożego, i często się nim posługują.
Zostaję wyłączony po raz drugi!
Wyszedłem z płaczem, i zrozumiałem, że przegrałem swoje życie. Wtedy
zacząłem się modlić i prosić Boga: „Pomóż mi, ja Cię kocham, skoro jesteś
Prawdziwym Bogiem Ojcem, to proszę, pomóż mi!!!”. I tak się modliłem: „Ja
to lubię papierosy i one mi smakują, ale chcę się podobać Tobie, Wielki Boże
Ojcze Jehowo, a Ty jesteś w stanie mi pomóc, abym został uwolniony od
tego nałogu!!! Proszę!!!”.
Żona mówiła, że kaktus jej wyrośnie na ręce, jeśli rzucę te papierosy. I stał
się cud! To zrobił mój Bóg i ja o tym wiem! Bo robiłem to dla mojego Boga
Jehowy!
Napisałem do zboru list o przyłączenie, ale zbór mi nie wierzył!!!
Trzymano mnie na dystans, ale ja czytałem Strażnice oraz książki, a Biblia
była zawsze ze mną. Ale nadgorliwi bracia robili mi trudności, abym nie o
od razu powrócił do zboru Bożego. Ale kiedy przyjechał brat, który był w
Rzeszowie, Andrzej B., który był nadzorcą obwodu, wtedy poszło to bardzo
szybko! Stałem się aktywnym Świadkiem Jehowy. Moja rodzina stała się
wzorem, syn Jerzy i moja córka Edyta byli pionierami stałymi. Syn został
starszym zboru. Syn się żeni, i to w rodzinie Świadków. Synowa jest stałą
pionierką. Sytuacja się zmienia w rodzinie swata, bo jego młodsza córka
zostaje wykluczona za niemoralność. Ale rodzina teściów miała z nią dobry
kontakt, także taki dobry kontakt miała z nią jej siostra oraz moje wnuczki,
bo to przecież rodzina. Żona często pełniła pomocniczą służbę pionierską.
Córka, Edyta pragnęła zostać pionierką stałą. I tak się stało. Byłem dumny z
moich dzieci. Ja sam pracowałem na kopalni Brzeszcze. Ale stałem się
niewygodnym bratem, bowiem swoje wypowiedzi opierałem wyłącznie na
Biblii. Pamiętam, że nie zgadzałem się z „niewolnikiem” w kwestii Sodomy i
Gomory. Zabroniono mi odpowiadać na zebraniach. Jeden ze starszych
mojego zboru, Adam M., trzymał mnie w tym ograniczeniu przez okres 10
lat. Kiedy powiedziałem to bratu nadzorcy obwodu, Ryszardowi B., wtedy on
nie chciał w to uwierzyć, że ojciec i syn, bracia starsi, trzymali w garści zbór
w Brzeszczach! Ale sprawy powychodziły na jaw, a brat Jan Pietrzyk
przekazał mi list do nadzorcy
obwodu, abym go mu przekazał.
5
Ojciec i syn zostali rozdzieleni, a ojciec, Adam M., został zdjęty ze starszego.
Nigdy, aż do śmierci, nie potrafił mi tego zapomnieć, że potrafiłem za
pomocą Biblii udowodnić, iż to ja mam rację. Dla nich książka wydana przez
„niewolnika” to świętość, a ja wiedziałem, że to tylko człowiek. Za to, że
ściśle trzymałem się Biblii, zdobyłem zaufanie wśród braci z obwodu oraz
starszych z innych zborów. Częste wizyty braci z pobliskich zborów, a
szczególnie z Oświęcimia, bardzo złościły starszych naszego zboru, że ci
goście wstępowali nie do nich, tylko do mnie. Starsi naszego zboru wiedzieli,
że posiadam wiedzę Biblijną, mam biblioteczkę od roku 1960, i umiem się
tym posługiwać. Sami starsi kierowali członków naszego zboru do mnie,
abym wyjaśniał trudne sprawy. Niektórzy z braci obwodowych byli moimi
prawdziwymi przyjaciółmi.
Stałem się ich przyjacielem, mogli ze mną o wszystkim rozmawiać, bo
wiedzieli, że nikomu nie powiem o poufnych sprawach. Rozmowy były
różne, osobiste i wyznaniowe. Skoro ja nikomu nie zagrażałem, to nie mogło
zaszkodzić karierze żadnego z tych braci. Brat nadzorca obwodu nie
rozmawiał z żadnym starszym zboru, bowiem nie był pewny, czy nie zbiera
on na niego żadnych haków. Rywalizacja była duża, a obserwując braci
przez 46 lat, zrozumiałem z perspektywy czasu, że byli osamotnieni. Kiedy
przyjeżdżali do zboru, często gościłem ich, a niektórzy mieszkali u nas. I
wiedzieli, że nie zajmuję się plotkami, toteż oni mogli na mnie liczyć!
I nagle 1987 roku uległem poważnemu wypadkowi!
Wtedy poznałem, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie!
Pojąłem, że mogę liczyć tylko na siebie. Nie było jeszcze Komitetów
Łączności ze Szpitalami, a krew była dla mnie bardzo ważna. Miałem
wspaniałego lekarza, neurochirurga, który był przy czterech moich
operacjach. Zrozumiałem, jak bardzo trzeba polegać na moim Bogu! I wtedy
zrozumiałem, jakich mam przyjaciół. Był nim tylko jeden, brat Władysław
Kapuściński! Kiedy przebywałem na oddziale neurochirurgii w szpitalu w
Jastrzębiu, brat Władysław był niezawodny! Na jednej sali znaleźliśmy się
ja – Świadek Jehowy, pewien adwentysta dnia siódmego oraz ksiądz
katolicki. Ja mówiłem im o mojej prawdziwej religii, ale zostałem szybko
ostudzony! Do adwentysty przyszło jego dwunastu współbraci, do księdza
– sześciu, a do mnie – tylko sam jeden brat Władysław. I tak wyglądała
miłość powiązana z uczynkami w wydaniu Świadków. A przecież czego
innego nas uczył Brat Pański,
Jakub 2:20-26
. Lecz przynajmniej moje
uczynki stały się praktyczne, i to dosłownie!
Oto pewne wydarzenie:
Ksiądz pojadł rosołu, i to przed operacją, co bardzo go przeczyściło, a że był
względem mnie śmiały, wiedząc, że byłem ratownikiem medycznym na
6
kopalni, to poprosił mnie o pomoc. Wstydził się kobiet, był staruszkiem i ja
to rozumiałem, dlatego poprosił mnie, czy bym go nie umył, a ja pokazałem
mu prawdziwego Samarytanina w mojej osobie, i to zrobiłem. Kiedy ja
byłem po operacji, wtedy on mnie odwiedził i naprawdę szczerze mi
podziękował! Przy adwentyście czuwałem dwie doby, a jego bracia
pasterze, prosto z serca i osobiście mi podziękowali za opiekę nad ich
bratem. Ale zabrakło moich braci… Przed operacją modląc się gorliwie do
mego Boga składam obietnicę, że jak z tego mnie wyciągnie, to zrobię coś
dla Niego, co by pomogło moim braciom, aby było im łatwiej Go wielbić! Ale
przychodzi czwarta operacja, która trwa 12 godzin. Okazało się, że mam
osteoporozę mechaniczną, bo za często wchodzono do mojego odcinka
kręgosłupa. Dlatego trzeba było zastosować mrożoną kość, koszulki, śruby i
belki. Nagle się budzę na stole operacyjnym i dostaję mocną dawkę i moje
serce staje, po prostu odjeżdżam w tunel, do białego światła, przy czym
nagle zalewa mnie czerwone światło. Kiedy przywożą mnie na salę
pooperacyjną, jestem siny, spada mi hemoglobina i ciśnienie, chodzi o krew.
Dla mnie to bardzo ważne, ale mój doktor obiecał, że mi jej nie podadzą. I
nagle ktoś do mnie dzwoni, to brat Janusz Cz. i czyta
Psalm 23.
I ja wracam
do siebie i wspominam o moim przyrzeczeniu złożonym Bogu!!! Za dwa
tygodnie przyjeżdża do mnie swat i pokazuje mi pierwszą biblioteczkę z
literaturą Towarzystwa Strażnica na płycie. To wydali bracia w Niemczech!
I zaraz zrozumiałem, co chcę robić, aby chwalić mojego Boga! Dzieci uczą
mnie pracować na komputerze. Posiadam całą biblioteczkę teokratyczną od
roku 1960. I staram się ważne rzeczy wykorzystać, aby łatwiej było głosić
braciom od domu do domu. Posiadam wszystkie „Teksty Dzienne”, więc
przepisuję je alfabetycznie, od 1970-2015 roku. Tworzę „Pytania
Czytelników 1960-2015”.
Brat nadzorca obwodu prosi mnie, abym zrobił „Kurs Usługiwania” formie
elektronicznej, „Wersety Tematyczne” i wiele innych rzeczy potrzebnych do
pomocy braciom, aby mogli łatwiej wygłaszać wykłady. Największe
wrażenie wywarła na mnie książka „Rocznik Świadków Jehowy z 1975
roku. Świadkowie Jehowy w USA”, zawierająca różne ciekawe informacje, o
których prawie nikt nie wiedział. Dostałem ją od brata obwodowego i
zacząłem się zastanawiać. Wtedy to właśnie poznałem byłego nadzorcę
obwodu, brata A. Kurańskiego, który powiedział mi, dlaczego odszedł z
organizacji! Byłem w szoku!!! Ale powoli wszystko układało się w
konkretną całość. Mój przyjaciel, brat obwodowy Andrzej B. stwierdził, że
materiały z lat 1960-1987 są starym światłem, a nam trzeba iść tak, jak nas
kieruje niewolnik obecnie. Zadałem mu pytanie:
„Czy Duch Święty się myli? I czy nasz Bóg Jehowa nie wie, co mówi?”.
Pamiętam jego odpowiedź: „Te pytania doprowadzą cię do zguby!!!”.
Zrozumiałem, że coś jest na rzeczy.
7
Głębokie studiowanie całych roczników czasopism z lat 60-70! W domu
posiadałem sześć przekładów Pisma Świętego! Zaczęły otwierać mi się
oczy. Będąc w szpitalu poznałem brata, który był starszym w krakowskich
zborach i odszedł od organizacji. Obiecał, że przyśle mi „Kryzys Sumienia”,
dzieło brata Raymonda Franza. Jestem wdzięczny za to, że dostałem tę
publikację w formie elektronicznej. Przeczytałem ją jednym tchem, a ona
tylko potwierdziła mi treści, które głosiła literatura Towarzystwa od 1960
do 1987 roku. Zacząłem szukać potrzebnych wiadomości w Internecie.
Chodziło mi o to, czy jestem w moich poszukiwaniach i wnioskach
osamotniony, ale, o dziwo, jest dużo braci, którzy identycznie to zrozumieli!
Pracowałem delikatnie nad swoją rodziną. Zależało mi na mojej kochanej
żonie, ona jest ważnym ogniwem w moim szczęściu! Ten okres trwał
prawie pięć lat, ale nikt nie zorientował się, że ja już nie wierzę w
organizację Świadków Jehowy i fałszywego „niewolnika”. Zacząłem
zamawiać różne wydania Biblii, a mam ich obecnie jedenaście. Kiedy moja
ukochana córka Edyta wyszła za mąż i wyjechała do Pabianic, wtedy razem
z żoną oglądaliśmy programy poświęcone Świadkom Jehowy. To zaczęło
wprowadzać nas w coraz to głębszą dyskusję i studiowanie Słowa Bożego.
Nasza córka z mężem nie odnaleźli się w tamtych zborach, nasuwały się im
pytania, ale czekaliśmy wytrwale. Na dole mieszkają nasi sąsiedzi, siostra
Marysia i brat Leon, których przyprowadziliśmy do prawdy 35 lat temu. I
naszym zadaniem było teraz, aby ich stamtąd wyciągnąć. Dostali od nas
Biblię Poznańską, wydanie w czterech tomach. Był to strzał w samą
dziesiątkę! Zaczęli sprawdzać, czy tak się rzeczy mają! Rozmowy
prowadziliśmy po trzy godziny. Wspólnie oglądaliśmy filmiki! A dyskusje
się nie kończyły! A tu nagle dzwoni córka, że chcieliby być wraz z zięciem
bliżej nas. Załatwiam to i pod koniec roku 2017 wracają do Brzeszcz. Ale
chcą nam coś ogłosić, że nie chcą być Świadkami Jehowy, co sprawiło nam
wielką radość, bo my też już nimi nie chcieliśmy być! I zostajemy obudzeni
przez naszego Pana Jezusa Chrystusa! Zaprosiliśmy syna na rozmowę,
przedstawiliśmy całą prawdę, opartą na Słowie Bożym. On zaczyna nas
prosić, abyśmy pozostali Świadkami i nie szkodzili jemu i jego rodzinie
odchodząc od organizacji, w którą go wdrożyliśmy! Ala nasza decyzja była
nie do odwołania!!! Najpierw list rezygnacyjny składa córka Edyta i jej mąż
Wiktor, a ja udaję się do starszego, wręczając list z rezygnacją moją i żony.
Po południu przychodzą na wizytę do sąsiadów i oni również składają
8
rezygnację z członkostwa! W tym samym dniu synowa i nasze wnuczki
wyrzucają nas z Internetu, a nasi swatowie robią to samo, choć względem
swej córki postąpili inaczej.
20 stycznia 2018 roku piszemy listy i razem w szóstkę opuszczamy
organizację!!!
Nie chcemy służyć ośmiu fałszywym Chrystusom, tylko naszemu Panu,
Jezusowi Chrystusowi!!! W tym roku 2018 nasza ósemka po raz pierwszy
obchodzi Wieczerzę Pańską zgodnie z tym, czego uczy nas Biblia w
Ewangelii Jana 6:53-58. Z godnością spożywamy emblematy, i tym samym
potwierdzamy, że należymy do uczniów Pana Jezusa Chrystusa!!!
Oto moje świadectwo!!!
Brat Zbigniew Piłka